Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-01-2023, 19:16   #1
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post [Warsztaty W&G] Aut Imiteris Aut Oderis

Link do komentarzy.



+++

3 Martius, rok 826.M41
Świat-ul Malfi, stolica subsektora
System Malfiański
Subsektor Malfiański
Sektor Calixis, Segmentum Obscurus


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=QUSexfD728g&t=3795s[/MEDIA]

Malfi... siedlisko zła i zepsucia. Potężna pochodnia władzy i siły imperialnej pośród gwiazd. Paradoks. Jeden z niewielu światów Sektora Calixis zbliżony do jednego ze starożytnych i wysoce rozwiniętych światów-uli Segmentum Solar, pretendent do miana sektorowego kapitolu... a zarazem drugi na podium za centralnie położoną Scintillą z Obrębu Golgenna.

Raz zakosztowawszy miana tymczasowej stolicy Sektora Calixis w czasach Krucjaty Angevina, wielkiej wojny mającej na celu oczyszczenie rejonu kosmosu znanego jako Ekspansja Calyx i przystosowanie go pod dominację Imperium Ludzkości, Malfi nigdy nie porzuciła ambicji. Ambicja ta przez następne wieki i tysiąclecia powoli przeradzała się w zawiść. W żółć. A na końcu w szaleństwo.

Kiedy w roku 815.M41 rachuby imperialnej na Scintilli wybuchła wojna domowa Błyszczącego Pałacu (tronu Adeptus Terra na Calixis) tak z nadmiernie ambitnymi możnowładcami z iglic uli jak i z pochodzącymi z najgłębszych i najbrudniejszych nizin społecznych mutantami i wiedźmami, Malfi nie kiwnęło ręką ażeby ratować scintilliańskich "braci" w wierze, bliźnich z tego samego sektora, tego samego Imperium. Co złośliwsi nawet komentowali, że wspierali ten proceder. Dwa lata później, w 817.M41, poczynili podobnie - kiedy podstępni Czarni Krzyżowcy Chaosu znienacka opadli na światy Obrębu Golgenna i pogrążyli Scintillę w pustoszącej wojnie totalnej, Malfi nie ruszyło się ani o piędź ziemi, ani o parsek przestrzeni. Tłumaczyli się koniecznością zabiezpieczenia granic przed chaotycznymi maruderami. Po części nawet mieli rację. Ale czekali, patrzyli, o sercach zatrutych jadem węża.

Lata krwawej, wydawałoby się, że beznadziejnej i nieskończonej Calixjańskiej Wojny z Chaosem później, potwierdziły się najgorsze obawy tych, którym na sercu leżał Sektor Calixis i los Imperium Ludzkości. Malfi było przeżarte nie tylko zawiścią, ale także dotykiem Rujnujących Mocy. W roku 825.M41 potężny, acz do tej pory bardzo rozproszony i "pasywny" kult (a raczej luźno zrzeszona grupa nobilitowanych dyletantów) - Zamaskowani z Malfi - "aktywowała" się, kiedy na planetę przybyli imperialni mediatorzy chcący załagodzić waśnie między lokalnymi rodami arystokratycznymi (i zaniechać wojny domowej bliźniaczo podobnej do tej na Scintilli dekadę wstecz). Włodarze Chaosu nie mogli na to pozwolić. Posłali swych agentów i czarnoksiężników, przejęli władzę nad kultem, zwinęli jego rozmemłaną i luźną dłoń w twardą pięść i uderzyli. Malfi zapłonęło ogniem sabotaży, spłynęło krwią skrytobójstw, rozbrzmiało hukiem zamachów, warkotem silników i marszowym krokiem tego, co mediatorzy próbowali powstrzymać.

To nie oznacza, że Imperium nie było na to przygotowane. Wręcz przeciwnie. Od wieków Malfi pozostawała w kręgu zainteresowań Świętych Ordos Inkwizycji - do tego stopnia, że miały one tu jedną ze swoich głównych sektorowych fortec. Współdziałając z nieprzekupnymi Adeptus Arbites, pozaplanetarnymi siłami Astra Militarum i Navis Imperialis oraz tymi rodami szlacheckimi, co do których mieli (prawie) pewność wykonali kontratak. Do końca roku rebelia Zamaskowanych została zduszona w zarodku, a całe Malfi zapłonęło od stosów. Rządzący ród arystokratyczny, Dom Maken, został pozbawiony wpływów i praktycznie zdziesiątkowany za swój udział w korupcji, jego matriarchini i emninencja, planetarna gubernatorka Glydus Maken stracona za herezję. Ich najwięksi rywale, stary i potężny Dom Belasco, przejął władzę i kontynuował czystki - tak z Chaosytów, jak i wrogów politycznych, ze wsparciem i aprobatą Imperium... w zamian za pomoc przeciwko Czarnej Krucjacie.

Nastał rok 826.M41. Wielkie armie z wewnątrz i spoza sektora od niedawna zaczęły przeprowadzać udane kontrataki w Obrębie Golgenna, likwidując armie Chaosu w tytanicznych bojach, wyzwalając kolejne światy spod okupacji, wypalając Skazę. Jeszcze większe armie zdążały wziąć udział w drugiej turze jeszcze krwawszych bojów. Pośród nich malfiańscy żołnierze. Inkwizycja natomiast, głównie Ordo Hereticus, wciąż dobijała ostatnie resztki zdemoralizowanych kultystów na Malfi i poza nią.

Militaryzacja i produkcja szły pełną parą. Malfi, potężny świat-ul, rzucił większą część swego potencjału na szalę zwycięstwa nad zaprzańcami Mrocznych Bogów. Jednocześnie w takim oto środowisku, pośród megamiast, skwarnych pustkowi, zadżunglonych subtropików i całych wieków zanieczyszczeń, pośród ludzi o czarnych sercach przeżartych jadem niczym Wąż z antycznych podań Starej Ziemi miał rozegrać się kolejny akt planetarnego spektaklu. Na scenę wkroczyli nowi aktorzy.

Pośród na wpół opuszczonych, częściowo zarośniętych ruin jakiegoś kompleksu przemysłowego na skraju jednego z głównych megamiast; ruin nawiedzanych raptem przez szabrowników, desperatów, nędzarzy i typów spod ciemnej gwiazdy (jakby takich było mało na tej skale) przycupnęli Aeldari. Àghmhor Saighdear, korsarz z koterii Mieczy Zmierzchu, dawniej potężnej i liczącej się siły Anhrathe z Ekspansji Koronus a nawet odległego Obrębu Jericho, dziś cień dawnej chwały po utracie pirackiego księcia, okrętu flagowego i bardzo wielu towarzyszy w swadzie z innymi korsarzami z Jerycha, a dobici przez tamtejszych ludzkich Krzyżowców. Dziś pozostali pod wpływem operującego od niedawna w Koronus światostatku Kaelor, reprezentowanego przez Arántoelle Aethin, rangerkę. Wprawdzie była ona córą i agentką Asuryani z Kaelor, lecz zarazem kroczyła w zbliżony (choć nie identyczny) sposób Ścieżką Wyrzutka, co jej korsarski kompan. Po śmierci radykałów pośród Mieczy Zmierzchu i podporządkowaniu sobie reszty, Kaelor realizował plany swoich arcywieszczy. To był jeden z nich.

To, co Mon-Keigh zwali Sektorem Calixis było od zawsze uznawane za przeklęte miejsce mogące sprowadzić na Eldarów jedynie cierpienie i zatracenie. Było miejscem tabu, które łamane było jedynie przez niewielką grupę korsarzy zrzeszonych pod władzą pomniejszego książątka - i wcale nie uniknęli oni konsekwencji złamanych przestróg. Zadarli z Mon-Keigh, popełnili błędy, zginęli z głupoty swojego lorda - ostatniej głupoty, jaką popełnił.

Dziś jednak eldarzy musieli nagiąć tabu. W Calixis było kilka miejsc, które pozostawiło po sobie dawne eldarskie imperium. Jednym z nich był dziki świat w przestrzeni Subsektora Malfiańskiego, przezwany przez ludzi "Światem-ziarnem AFG:218". Pokryty antycznymi ruinami z upiorytu i kamienia, zarośnięty lasami, stanowił między innymi bramę do Pajęczego Traktu, do Sieciodrogi, do Splątanych Ścieżek. Pilnowany przez nieumierających przodków w upiorytowych konstruktach, nie raz odpierających zakusy ludzkich i nieludzkich szabrowników, archeologów, zwiadowców... acz czasem się to nie udawało. Tak jak kilka tygodni temu, kiedy ktoś zrobił szybki i skradny rajd na planetę, uderzając bezpośrednio w antyczne ruiny i wywołując poruszenie pośród Strażników... aby następnie ich pokonać, obezwładnić... porwać. Tym, których nie mogli w ten sposób potraktować, zniszczyli konstrukty i wyrwali kamienie dusz. Świętokradztwo.

Runy wieszczów rzekły, że wszelki trop prowadził na Malfi. Do gniazda węży.

Ludzie także mieli przywdziać aktorskie maski - wszak to był ich świat. Wśród nich był Ivegamius van der Drushal, Skitarius z Adeptus Mechanicus, agent polowy Malagry (jak zwano Magisterium Prefektur, naczelną agencję AdMech do zwalczania tech-herezji). Cybernetyczny żołnierz i doświadczony śledczy, który został przeniesiony z Legiones Skitarii do Malagry po udziale w niedawnym pogromie paru renegatów chcących w swym szaleństwie raz jeszcze sprowadzić Malygrisjańską Tech-Herezję na Sektor Calixis.

Ci dwaj ludzie zebrali się w głównej, rozległej i ciągle gwarnej twierdzy Imperialnej Gwardii na Malfi, na polach poligonowo-musztrowych nieopodal stołecznego megamiasta. Mieli się stawić na spotkanie z przedstawicielami rotacyjnego regimentu IG oraz Cult Mechanicus w sprawie o tyleż poważnej, co frapującej. Nieopodal garnizonu było pokaźne manufactorum, którego własnością były AdMech i Departmento Munitorum pospołu. Produkowano tam dość rzadki sub-wariant czołgu Leman Russ Eradicator. Były to maszyny coraz częściej pojawiające się na polach bitew z Chaosytami dzięki przekierowaniu rodzimej malfiańskiej produkcji na zaopatrywanie tutejszych frontów. Ciężki pojazd o grubym pancerzu, mnogości uzbrojenia dodatkowego o różnej konfiguracji, wyposażony w działo Eradicator Nova. Broń ta strzelała pociskami o dużym kalibrze będącymi malutkimi braćmi dział Nova stosowanych na imperialnych okrętach wojennych. Zdolne do likwidacji całych umocnień, budowli, mas piechoty czy nawet grup lekkich pojazdów na średnim dystansie, stanowiące zarazem zagrożenie dla średnich maszyn.

Do tej pory malfiańskie czołgi pracowały nienagannie i były sztandarowymi przykładami swojego typu. Ostatnimi czasy jednak zaczęły szwankować znacznie częściej (i to uwzględniając niestabilną amunicję, zdolną do wybuchu podczas ładowania) z niewiadomych przyczyn. Duchy Maszyny były krnąbrne, dochodziło nawet do śmiertelnych wypadków pośród pracowników manufactorum, personelu logistycznego w transporcie oraz załóg czołgów na froncie. Mimo gróźb egzekucji ze strony komisarzy, przesądni czołgiści odmawiali jazdy w maszynach, które i tak chciały ich zabić.

Dziś jeszcze mogli tego nie wiedzieć, ale oni wszyscy stali u progu wydarzeń mających wielkie znaczenie dla Malfi i całego Calixis. Stali pod zbierającymi się czarnymi chmurami... które tylko oni mogli rozwiać. Nikłe nici Losu wiązały ich ze sobą w supeł pierwszego aktu tego przedstawienia.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 05-03-2023 o 10:12. Powód: Usunięcie nieaktywnego BG.
Micas jest offline  
Stary 27-01-2023, 21:15   #2
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Dwie floty dawnych panów galaktyki ścierają się w śmiertelnym boju. Tysiące giną w bratobójczej walce. Na jednym z flagowców dwóch potomków minionej arystokracji walczy ze swymi szlachetnymi obliczami wygiętymi w nienawistnych grymasach. Cała ta masakra jest skutkiem ich zwady. Życia ich lojalnych towarzyszy gasną za urazę sprzed eonów. Pamięć jest długa, ale i ona nie jest w stanie sięgnąć nasienia z którego wykiełkował ów konflikt, a które zakrywają pokłady uczuć, występków i zgnilizny nienawiści która toczy krew korsarskich książąt. Zarazili nią pozostałych i teraz zgniła krew przelewa się, niczym wzburzone morze, za „słuszną sprawę” swoich panów. Makabryczne dzieło nakreślone ropną żółcią, kościaną bielą, skażoną czerwienią oraz paletą beznadziejnych szarości.

Mroczni bogowie chichoczą rozradowani widowiskiem. Nie musieli kiwnąć palcem by wywołać tą rzeź.

Gorycz tego wszystkiego przyćmiewa smak porażki.

Delektuję się nim ze świadomością że to być może ostatnie doznanie przed śmiercią.

Klęcząc ranny pośród martwych towarzyszy dla wrażej koterii nie jestem zagrożeniem. Zbliżają się powoli, niedbale, sycąc się moimi ostatnimi chwilami. Widzę na ich twarzach tylko gniew, satysfakcję i podekscytowanie. Żadnej refleksji nad bezsensem tego wszystkiego!

ŻADNEJ!

Czara pęka a iskra irytacji podpala rozlany bezmiar goryczy.

Dzielę się nią hojnie.

Sycę się tym jak inni nie są w stanie jej znieść.

Dołączam znów do szaleństwa. Tym razem jednak tylko dla siebie samego.


***

Przebudzenie było łagodne w porównaniu do gwałtowności sennych wspomnień. Opiekunka subtelnym dotykiem odegnała sen który płynnie przeszedł w rzeczywistość. Otwierając oczy Saighdear nabrał przez nos głęboki oddech który wypuścił powoli ustami. Jego wzrok utknął w gładkim suficie komnaty medytacji. Spoczywał na prostym leżu okryty szatą w barwie rozgwieżdżonego nieba. Przy jego głowie siedziała Opiekunka która strzegła się komnaty oraz tych którzy ją odwiedzali.

- Odnalazłeś swoje odpowiedzi? - zapytała cicho.

Zwiewna biała szata i aura nieskończonej empatii sprawiały że wydawała się eteryczna jak sny które stanowił centrum jej życia. Na okręcie byłoby to niczym zaproszenie do spędzenia czasu sam na sam. Tutaj natomiast było częścią jej ścieżki, jak u artystów którzy starają się stać się jednym ze swoją sztuką. Saighdear czuł to w drobiazgach. Tyle czasu był Anhrathe że emocjonalna asceza na twarzach Asuryani drażniła go. By zdławić to uczucie musiał przypomnieć sobie jaki był prawdziwy cel tego wyciszania. Dlaczego sam powinien wrócić do swych korzeni na Kaelor.

- Tak. W pewnym sensie… tak.

- Opowiesz?


Saighdear zamilkł na moment, a jego twarz stężała na myśl o uzewnętrznieniu swoich przemyśleń. Ale pomimo wątpliwości zaczął mówić z nadzieją że wypowiedziane na głos nabiorą więcej sensu.

- Byłem uczonym bo pragnąłem zgłębić naszą kulturę, historię i cywilizację. W pewnym momencie zapragnąłem dołożyć swój okruch do naszego dziedzictwa. Zostałem Piewcą, lecz gdy opanowałem zdolność kształtowania upiorytu zapragnąłem samemu doświadczyć tego co wspomagałem swą pieśnią. Chciałem dzierżyć ostrze które stworzyłem, podróżować wyśpiewaną przez siebie łodzią… stałem się Anhrathe by to osiągnąć. - mówił cicho, bez pośpiechu - Tą ostatnią ścieżką podążam najdłużej ale… czuję już jej koniec. Śnię bo chcę zrozumieć. Po raz pierwszy tańcząc na krawędzi ostrza spojrzałem na to z innej perspektywy i poczułem… ile w tym jest… niewłaściwości. Miałkości. Małostkowości. Nie w byciu Anhrathe, a w tym z jaką łatwością tak wielu z nas skierowało ostrza w niewłaściwą stronę z kompletną… bezmyślnością.

Przez cały czas kobieta gładziła skroń Saighdear starając się najwyraźniej dodać mu otuchy.

- Przychodzimy do Komnat Snów by w ciszy porozmawiać z tymi częściami naszych dusz z których nie zdajemy sobie sprawy… lub których nie chcemy dostrzegać… - powiedziała z bezbrzeżną łagodnością.

- Wiem. I wiem że chcę… nie… muszę wrócić na Ścieżki. Teraz to już nie wybór, a konieczność.

- Ale…?

- Czuję… jednocześnie marność ostatniej drogi i chęć pozostania na niej. Konieczność tego co trzeba uczynić. Ciężar odpowiedzialności. Rozerwanie na rozdrożu. Smutek z powodu towarzyszy. Chęć odcięcia się. Niepewność powrotu na Światostatek. Chęć utrzymania kontroli nad swoim losem i poczucie że to tylko iluzja. Gorycz przegranej walki i chęć odzyskania inicjatywy.


Zapadła dłuższa cisza.

- Chyba tak naprawdę śnię by pożegnać się i zostawić to za sobą.
Opiekunka ostrożnie poruszyła się, nieznacznie odsunęła i lekko pchnęła Saighdeara. Korsarz usiadł obok niej. Oczy nawiązały kontakt a ona trochę szerzej się uśmiechnęła.

- Rozumiem co chcesz powiedzieć. Nie jest łatwo Tułaczom podążać bardziej uporządkowanymi elementami Ai'elethra, ale każdy z nich musi się z tym mierzyć. Nigdy też nie zapominają bycia tym kim byli. Tak działają Ścieżki. Rozwijają nas. Pozwalają wzrastać. I na zawsze pozostają częścią nas. - wyszeptała - Kto raz tańczył na krawędzi pozostanie na zawsze Anhrathe. Akceptując to, nie odrzucając, i traktując jak kolejną Ścieżkę będziesz mógł iść dalej bez oglądania się za siebie.

- Hmm… budować na tym co już się ma? - zapytał.

Opiekunka lekko przechyliła głowę.

- Choć teraz podążam Ścieżką Śniącego, to nadal jestem też Uzdrowicielką. - powiedziała - A ty choć jesteś Korsarzem, jesteś też Pieśniarzem i Uczonym… i możliwe że właśnie dlatego znajdujesz się w tym miejscu i patrzysz na to z takiej perspektywy. Pomyśl o tym.

***

Z rozmysłem Saighdear unikał swoich rodzimych okolic na Kaelor. Wiedział ze jego bliscy mają się dobrze i to mu wystarczyło. Pozostał bliżej Przystani do której zawijały Miecze Zmierzchu. Jego kamraci byli niepocieszeni decyzją o “pozostaniu na lądzie” jednak poznawszy prawdziwy powód powrotu na Kaelor przyjęli go bez mrugnięcia okiem. Pewne rzeczy były zbyt ważne i należało je uszanować. Z resztą nie był jedynym z Mieczy, którzy z rezygnacją opuścili pokłady swoich okrętów, często z powodu mniej ważkich przesłanek. Ci którzy pozostali na statkach walczyli o resztki niezależności, jednak smutna prawda była taka że flota zmalała tak bardzo że przestała być samowystarczalna. Bez pomocy Światostatku szybko by zginęli, musieli więc spełniać “uprzejme prośby” gospodarzy.
Tak samo zresztą jak Saighdear.
Czas swój zapełnił rutyną którą polecił mu Mentor - ćwiczenia, medytacje, ćwiczenia i jeszcze więcej medytacji. Miał sam wszystko sobie ułożyć, ale wytyczne co i w jaki sposób miał przeprowadzać były jasne. Gdy wychodził poza mentorskie przykazy starał się za radą Opiekunki Snów doceniać wszelkie drobne rzeczy które mógł zaznać na Kaelor. Duża wolna przestrzeń, rozległe ogrody, obfitość i dostępność rzeczy, które we Flocie był ograniczone. Z drugiej strony Saighdear zdawał sobie sprawę że też pewnych rzeczy które dla korsarzy były na wyciągnięcie ręki próżno szukać na Światostatku.
Czas płynął spokojnie i jednostajnie. Spokój i równowaga wymagały stabilizacji.
Najwyraźniej uznano że w końcu ją osiągnął bo od Mentora przyszło wezwanie. Mogło to oznaczać tylko jedno - Kaelor potrzebowało Miecza Zmierzchu do zrobienia czegoś na co nie mogli poważyć się Asuryani. Mentor dość szybko wyłapał wątpliwości czy można powierzyć już mu jakieś zadanie. Zamiast jednak rozwiewać je słowem poprosił o wstęp do umysłu Saighdeara.
A kiedy tam się rozejrzał przemówił spokojnie.

- Nie jest świetnie… nie jest tragicznie… - stwierdził, po czy kiwnął głową - Ale wystarczy.

***

Przekraczając wrota Pajęczego Traktu Saighdear cieszył się że zachował swój korsarski pancerz - mocniejszy egzemplarz o dodatkowych płytach, przystosowany do ciężkich walk i eksploracji w trudnych warunkach. W dłoni na wszelki wypadek od razu trzymał upiorytową szablę o przedłużonej rękojeści, wzmocnionej zastawie z dodatkowymi wąsami i piórze tworzącym obusieczny sztych. Pomimo wyraźnie bojowego rynsztunku był okryty gustownym płaszczem i przepasany szarfą z dodatkowym pasem do którego było przytroczone trochę drobiazgów. Wszystko to wieńczył niesiony na plecach niczym muzyczny instrument, przypominający rozłożystą gałąź okruch upiorytu.
Można by rzec że Saighdear’owi prędzej niż do brawurowego korsarza było do tych Odszczepieńców którzy czasem dołączali do ludzkich Wolnych Kupców, by razem z nimi badać niezbadane obszary galaktyki.

Trochę zajęło rozeznanie się w terenie, gdzie dokładnie się znaleźli. W duszy Saighdear cieszył się że nie został wysłany do tego zadania sam. Cieszyło go też że za towarzystwo miał rangerkę - kogoś kto też kroczył ścieżką poza ścieżkami. I kogoś kto dużo lepiej się czył “na lądzie” niż on. Gdy zatrzymali się na skraju człeczej metropoli, spojrzał przez wizjery hełmu na najwyższe budowle, a przynajmniej te które był w stanie dostrzec pomimo chmur zanieczyszczeń.

- Gdziekolwiek oni się pojawią… atakują planety jak choroba lub pasożyt. Ponoć zdołali swój rodzinny świat pozbawić wszystkiego prócz kamieni, na których pobudowali swoje pałace z zasobów zrabowanych z innych globów. - rzekł z melancholią w głosie - Nowi panowie galaktyki… nasi… “następcy”. Zaprawdę przyszło nam żyć w ciekawych czasach.
 
Stalowy jest offline  
Stary 31-01-2023, 16:27   #3
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Skrytka w jednej z dziupli Prefecture Magisterium zawierała dokładnie to, czego skitarius się spodziewał. Nowy identyfikator, nowa tożsamość, nowa broń, pancerz, kogitator z danymi i sprzęt na misję. Nazywał się obecnie Ivegamius van der Drushal. „Ładnie” – pomyślał, jednak zaraz skarcił się w duchu. Uważanie czegoś za ładne czy nieładne było takie ludzkie. Czyli słabe, jakby to określili jego oficerowie prowadzący z Adeptus Mechanicus. Imię, jak i cała nowa tożsamość miały być tylko narzędziami do osiągnięcia celu.
Ivegamius przejrzał dane zapisane na kogitatorze. Ze wstępnych obserwacji wynikało, że ktoś sabotował produkcję czołgów Leman Russ w pobliskim kompleksie fabrycznym, tym samym zmniejszając zdolności operacyjne pułków pancernych Imperialnej Gwardii. Czyli świadomie i z premedytacją sprzeciwiał się świętej woli Omnisjasza. A skoro posiadał wystarczającą wiedzę aby niepostrzeżenie przeszkadzać w tworzeniu machin wojennych, to istniało duże prawdopodobieństwo na wystąpienie tech-herezji. Osoba z takim technicznym talentem raczej nie będzie się ograniczała do psucia czołgów. Do zadania Ivegamius mógł podejść na dwa sposoby. Wejść na teren fabryki incognito, jako nowy pracownik i badać maszyny tak długo, aż wpadnie na właściwy trop i elementy układanki wskoczą na swoje miejsce. Albo wejdzie oficjalnie, jako inspektor Malagry, ogłasza początek śledztwa i czeka aż komuś puszczą nerwy i spróbuje go wyeliminować. Od skrytobójcy, żywego czy martwego można było jak po nitce do kłębka trafić do zleceniodawców. Trzeba było ich wyśledzić, znaleźć, wyeliminować, a ciała oddać do przerobienia na serwitorów-niewolników.
Ivegamius zastanawiał się gdzie może być źródło problemu. W biurze konstrukcyjnym, na linii produkcyjnej, w zakładzie remontowym? Jakie części lub podzespoły psują się najczęściej? Wszystko było do ustalenia.
Ostatnią informacją na kogitatorze był termin i miejsce spotkania z lokalnymi przedstawicielami Cult Mechanicus i Gwardii, którzy mieli rzucić więcej światła na całą sprawę.

Baza IG
Z wejściem na teren jednostki nie było problemów. Nowy identyfikator zadziałał prawidłowo i po chwili Ivegamius przemierzał szerokie ulice, po których poruszały się wojskowe ciężarówki. Ominął kantyny i ulicę handlową, przeszedł koło lotniska, słuchając muzyki silników startujących i lądujących Sępów oraz Valkirii. W końcu dotarł do celu wędrówki – parku maszyn. Miał jeszcze trochę czasu przed spotkaniem, więc chciał pogadać z mechanikami. Obejrzał czołgi, maszyny kroczące, działa artyleryjskie, bojowe wozy piechoty, pojazdy wsparcia technicznego i transportery a następnie udał się do warsztatu. W wielkim hangarze służącym jako miejsce do konserwacji i naprawy maszyn uwijało się kilkudziesięciu adeptów mechanicum. Ivegamius z lubością wciągnął do płuc duszne powietrze, przesycone oparami paliwa, zapachem galwanizowanego metalu i smaru do maszyn. Pogadał z mechanikami o dostawach promethium, częściach zamiennych, wymianie płyt pancerza a także niby mimochodem zagadnął o to co najczęściej się psuje i jak im idzie naprawa. Nie spodziewał się konkretów, ale z doświadczenia wiedział, że nie należy lekceważyć nawet okruchów informacji.

Twierdza Imperialnej Gwardii
Ivegamius stawił się punktualnie na spotkanie, przedstawiciele Cult Mechanicus nie słynęli z cierpliwości. Przybył w tradycyjnym stroju Skitarii, czerwonym płaszczu z kapturem, spiętym pod szyją okrągłą zapinką. Widniał na niej symbol AdMechu – czaszka, której jedna strona była zwykłą tkanką kostną, a druga cybernetycznym konstruktem. W otoku zapinki widniała zębatka.
Skitarius mierzył jakieś metr osiemdziesiąt wzrostu i był przeciętnie zbudowany. Jego ciało jednak było dalekie od przeciętności. Większość stanowiły implanty, czasem powszczepiane tak gęsto, że na pierwszy rzut oka nie można było zauważyć, gdzie kończy się zbroja a gdzie zaczyna „ciało” Ivegamiusa. Zamiast twarzy miał stalową maskę, do której prowadziły różnorakie kable i rurki. Rolę oczu spełniały dwa okrągłe wizjery, świecące bladobłękitną poświatą. Mówił używając syntezatora mowy, co sprawiało, że jego głos brzmiał jak u gruźlika, którego ktoś dusi drutem kolczastym.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 31-01-2023, 22:37   #4
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Kiedy Arántoelle była młoda, wielu Kaelorczyków uważało ją za boskie dziecko, nikogo innego a reinkarnację córki Ishy, samą Ehveline. Była bowiem niezwykle piękną dziewczynką o olśniewającym spojrzeniu intensywnie szafirowych oczu. Kiedy jednak nie odeszła do upiorytowego Obwodu Nieskończoności w wieku dziecięcym, zgodnie z odwiecznymi przekazami, wiara ta poczęła stopniowo zanikać wśród jej pobratymców. Aż całkowicie wygasła. A może jednak odeszła? Powiada się, że pewnego razu znaleziono ją pozbawioną ducha blisko świątyni Khaela Mensha Khaine'a. Jej kamień duszy jednak był pusty. Zatem dziewczynka żyła. I rzeczywiście, po kilku miesiącach śpiączki, w czasie których niejednokrotnie wypowiadała osobliwe przepowiednie, w końcu się przebudziła. Nie pamiętała jednak jak znalazła się w tamtym rejonie światostatku, co mówiła w stanie nieświadomości, ani co spowodowało, że w ogóle utraciła świadomość. Nawet z pomocą psioniki i wzroku dalekowieszczących nie zdołano rozwiązać tej tajemniczej zagadki.


Niektórzy aeldari powiadają, że to ścieżka wybiera eldara, a nie eldar ścieżkę. Inni są zupełnie odmiennego zdania. Zdarzają się nawet tacy, których przywiązanie do ścieżki jest wręcz obsesyjne i nie potrafią jej porzucić nawet po osiągnięciu w niej całkowitego mistrzostwa. Inni zaś nie mogą odnaleźć się na żadnej ze ścieżek lub czują niedosyt po ukończeniu nawet kilkorga z nich. Tacy osobnicy obierają z reguły Ścieżkę Wyrzutka, choć nie jest ona żadną sformalizowaną ścieżką, a jedynie określeniem na brak takowej.

Arántoelle nawet jak na aeldari emanowała intensywną emocjonalnością i była niespotykanie wrażliwa. Czyniło to jej życie miejscami kompletnie nieznośnym, innym razem niespotykanie pięknym. Ażeby lepiej zrozumieć otoczenie, które często przesłaniała jej zasłona utkana z własnych pasji, dziewczyna obrała za młodu Ścieżkę Przebudzenia. Wiele się na niej nauczyła, jednak nie zdołała całkowicie zrównoważyć wewnętrznego wulkanu z uważnością skierowaną na świat zewnętrzny. Dopiero na Ścieżce Wyrzutka jej nieskrępowany i żywy duch zdołał znaleźć namiastkę spełnienia. Opuszczenie światostatku i tradycji ścieżek nie oznaczało jednak, że porzuciła własną rasę i jej dziedzictwo. Z jakiegoś powodu czuła ogromną więź ze swoim miejscem pochodzenia i rodzajem. Gdzieś poniżej krawędzi jaźni tliła się u niej przekonanie, że choć porozrzucani i zagubieni pośród bezkresnego morza gwiazd, wszyscy aeldari byli dziećmi jednej matki. Stąd też wynikała jej specyficzna lojalność wobec własnego ludu i własnego domu – Kaelor.

Ścieżka Wyrzutka okazała się tak dalece odpowiadać temperamentowi i najgłębszym potrzebom ducha Arántoelle, że jej największym pragnieniem i ambicją stało się zostanie Znawczynią Ścieżek. I choć cel, jaki sobie wyznaczyła, był bardzo odległy, jej wysługa lat w eldarskiej percepcji nadal była niewielka, ogromną zaletą jej niezwykle intensywnych emocji było to, że mogła przekuć je w użyteczne narzędzie. Determinację. To ona sprawiała, że z każdym upływającym rokiem odczuwany zew ścieżek malał, a jej umiejętności infiltracji, sztuki przetrwania, uśmiercania na ogromne odległości i walki partyzanckiej rosły. Były to kolejne małe kroki, które znaczyły odległość pokonaną na liczącej dziesiątki pokoleń Mon-keigh ścieżce.


Zgodnie z życzeniem dalekowieszczącej Ela'Ashbel, Aethin zjawiła się na peryferiach jednego z cuchnących, strzelistych molochów Mon-keigh, w których żyli niczym zwierzęta w za ciasnej klatce. Upodlenie zdawało się stanem natywnym dla tego niższego gatunku, zupełnie dla niego niedostrzegalnym. A jednocześnie zupełnie niemożliwym do wyobrażenia i zaakceptowania dla kogoś takiego jak cywilizowany aeldari.

Niebieskooka pojawiła się na wyznaczonym do spotkania miejscu jako pierwsza, lecz dostrzeżona została jako ostatnia. I to dopiero wtedy, gdy sama tego chciała. Jej pojawienie dało początek rozmowom z parą korsarzy.
— Od zawsze tak było, że stworzenia nieznające pojęcia piękna i pozbawione zahamowań, gotowe żywić się najgorszymi odpadami, mieszkać pośród własnych nieczystości, mnożyć się niczym zaraza i wyrzec każdej wartości przodowały w sztuce przetrwania — pozwoliła sobie na pełen zniesmaczenia komentarz w stosunku do słów jednego z Anhrathe. — Jeśli światło Aeldari kiedyś zgaśnie, to będzie stanowiło ostatni blask, którego zazna ten nieszczęsny wszechświat nim pogrąży się w całkowitej ciemności.
Zakończyła głęboko melancholijną i fatalistyczną nutą.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 20-03-2023 o 15:09. Powód: Mon-keigh
Alex Tyler jest offline  
Stary 01-02-2023, 11:48   #5
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Wam się oczy otworzą jak mnie się zamkną! - parsknął śmiechem korsarz - Tak czy tak będziemy musieli wejść w obręb tego szkaradztwa. Przepowiednia mówiła o miejscu w którym rodzą się bestie którym przyprawiane są zęby wykute z gwiazd. To że sprawa ma związek z ichnymi rzemieślnikami zgadzało się z tym jak szabrownicy potraktowali naszych Przodków. Poza tym są zorganizowani w potężną koterię o przedziwnej strukturze, a to zawsze grząski grunt dla człeczych Prześladowców, którzy pilnują zakazanej planety.
Myślę że powinniśmy poszukać siedliszcza metalowych ludzi i tam się rozeznać czy ktoś z pośród nich nadmiernie się nami interesuje.
 
Stalowy jest offline  
Stary 01-02-2023, 19:47   #6
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post Podstawy mechaniki testów Umiejętności.

Trzeci Martius roku 826.M41 według rachuby terrańskiej był zaiste dniem przełomowym. Zaczął się dość spokojnie i być może nie wyróżniał się od innych w okresie zahaczającym o "Wielką Czystkę na Malfi".

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=KWppThTQISY&t=1962s[/MEDIA]

W dogasających płomieniach "niedoszło-przeszłej" wojny domowej trawiły się szczątki ostatnich starć. Wypalone wraki pojazdów, gruzowiska pojedynczych struktur czy nawet habitatów, wciąż zagrzebane w ruinach rozkładające się ciała zabitych, pewna ilość groźnych niewypałów i niewybuchów. W pewnych dzielnicach megamiast (a całkiem sporo z nich to były sektory należące do szlachty i arystokracji) było pozbawionych dostępu do mediów. Tu i ówdzie wciąż szaleli przestępcy, gangerzy i szabrownicy. Niedobitki Zamaskowanych i innych buntowniczych oportunistów tu i tam próbowali dokonywać zasadzek bądź bronili swoich kryjówek. Tłumy uchodźców przewalały się z miejsca na miejsce i mizerniały w przepastnych, brudnych i słabo zaopatrzonych obozowiskach.

Mogło być gorzej. Znacznie gorzej. Zamaskowani byli, jak już wspomniano, nieprzygotowani do zrywu. I choć mieli wielkie wpływy w arystokracji (w tym pośród władców planety i subsektora) i kościele oraz wsparcie różnych skurwieli, niekoniecznie będących zaprzańcami Mrocznych Bożków, to byli zbyt zdezorganizowani i dekadenccy aby po raptem paru latach podżegania ze strony agentów Czarnej Krucjaty przemienić się po setkach lat gnuśnienia w "kulcie o charakterze kulturowym" (według klasyfikacji Inkwizycji). Wprawdzie wyprowadzili potężne ciosy, jednak te zostały przyjęte, sparowane, zbite i skontrowane. Lojaliści planetarni, Inkwizycja, Eklezjarchia i Imperialna Gwardia wspólnie zgnietli rebelię nim jej pożar strawił całą planetę.

Pośród dopalających się resztek trwały ostatnie oczyszczenia, szacowano straty, przystępowano do odbudowy oraz zaciągu żołnierza. Malfiańskie regimenty Gwardii już wybywały na znacznie trudniejsze, krwawsze i brutalniejsze pola bitew Obrębu Golgenna. O ironio w sukurs znienawidzonej Scintilli.

Nieprzyjaciel wciąż jednak mącił, nie mógł się pogodzić ze stratą takiej okazji, tak potężnego kultu. A w tle całego zamieszania działali oportuniści. Malfi, jako gniazdo żmij, lubiło przyciągać tych, którzy sami mieli jad we krwi, na językach, w sercach i w umysłach.

Aeldari

- Prawdę rzeczecie. - dorzucił się Elmar, trzeci z drużyny wysłanej przez Kaelor na planetę Mon-keigh - Nie ma co mitrężyć. Kryjówka nadała się, choć porzucona nawet przez Mon-keigh. Od tego ich brudu cierpnie mi dusza. Nie możemy tu zostać też dlatego, że zbyt wielu się ostatnio w tej okolicy zaczyna kręcić. Parszywe małpiszony... zmutowani degeneraci. Musimy przeć. Nawet tutejsze znękane lasy śmierdzą nieczystością. Nie godne nam tu zostać.

Udali się na szczyt swojej kryjówki; rozsypującej się, na wpół zgruzowanej i zarośniętej hali magazynowej. Promienie świtu dopiero co zaczynały lizać zasmogowany horyzont upstrzony megamiastami, rzekami ścieków i pociemniałymi lasami deszczowymi. Cadwaladr wskazał dłonią punkt majaczący gdzieś równolegle do ludzkiego ulu. Wyglądał jak kanciasty, rozłożysty zbiór złączonych ze sobą szarych klocków.

- Twierdza Imperialnej Gwardii. Tego, co Mon-keigh uznają za swych Strażników. A tam niedaleko - wskazał jakieś miejsce dokumentnie okopcone czarnym dymem wzbijającym się w niebo ze strzelistych kominów - Jest coś, co zwą Manufactorum. Produkują tam prymitywne pojazdy, siermiężną broń. Być może proroctwo dalekowieszczącej Ela'Ashbel mówiło o tym? Musimy się wywiedzieć, może zasięgnąć języka...

Skierował dłoń w dół, na wzgórzysty teren między opuszczoną dzielnicą przemysłową a twierdzą i fabryką. Wzgórzysty... ale nie od ziemi, tylko od hałd złomu porzuconego przez ten parchaty gatunek śmieciarzy.

Musieli się przedostać przez ten śmietnik. Najlepiej szybko i niezauważeni. Wprawdzie w okolicę tą rzadko zapuszczały się patrole IG, to jednak wciąż grasowali tu różnorodni śmieciarze i inni szmaciarze. Żadne to ryzyko w boju dla doświadczonych aeldari, ale rwetes przyciągał nieprzychylne spojrzenia.

Ivegamius

Główny Garnizon Astra Militarum na Malfi był iście rozległą i srogą twierdzą, w której bytowało nawet kilkadziesiąt tysięcy personelu walczącego IG oraz niezliczone ilości serwitorów, robotników i inszego personelu zaplecza. Wszechobecny skałobeton i plastal nadawały wrażenie surowości i wytrzymałości. Ostre światła przemysłowych halogenów cięły powietrze tuż przed świtem. Miarowy tupot setek wojskowych butów truchtających po asfaltowej bądź betonowej nawierzchni, okrzyki rozkazów i zwrotek żołnierskich pieśni musztrowanych trepów wypełniał powietrze do spółki z wyciem lądowników i rumorem machin wojennych. Tu i ówdzie jeździły też półciężarówki oraz widlaki uginające się od materiel. Baza była tak wielka, że samo przewiezienie choćby prowiantu z jej lądowisk do magazynów kuchennych wymagało użycia pojazdów towarowych - nie wspominając już o pełnieniu roli magazynowej i przeładunkowej dla lwiej części Astra Militarum na Malfi. Tu nie ustawał ruch.

Ivegamius skrył się przed tym rumorem w hali jednego z wielkich garaży dla czołgów Leman Russ. Według posiadanej przez niego wiedzy miały być one przeznaczone przede wszystkim do składowania i dostosowywania Leman Russ Eradicators wzorca malfiańskiego. Teraz stały praktycznie puste. Kilka maszyn było w różnym stadium warsztatowego rozłożenia. Serwitory zajmowały się ciężką robotą, technomaci z IG i tech-adepci z AdMech pracowali nad narzędziami, częściami i planami, a fruwające serwoczaszki nagrywały przebieg badań.

Choć tech-adepci nie byli negatywnie usposobieni do Ivegamiusa, traktując go jak jednego ze swoich, to jednak byli zawaleni robotą - a ludzie z IG wykazywali się pewną dozą nieufności i niechęci. Nawet tak wyprany z emocji i ludzkich odruchów umysł jak ten u skitariusa to wyczuł. Gwardziści rozmawiali z Trybami tylko wtedy, kiedy musieli - i były to zdawkowe odzywki. Dało się wyczuć napięcie. Wyciągnięcie informacji od tych ludzi mogło kosztować trochę wysiłku...

Ars mechanica

Pochylmy się teraz nad podstawową mechaniką testów. Pokrótce opisał ją Arvelus w swoim pierwszym wpisie w komentarzach. Reiterując:

MG ustala Stopień Trudności testu. Na potrzeby tej sceny będzie on standardowy, czyli 3. Tyle Ikon musicie osiągnąć w rzucie kośćmi, aby zdać test.

Ikona jest wtedy, kiedy na k6 wypadnie 4 lub 5. Jeśli wypadnie 6, to jest wtedy Wielka/Egzaltowana Ikona, liczona podwójnie.

Rzucacie pulą kości k6 równą testowanej Umiejętności + podpiętym pod nią Atrybutem.

Aby zademonstrować - eldar Elmar rzuca na Ukrywanie się (Stealth) aby w niezauważony sposób przedostać się przez złomowisko: Umiejętność Ukrywanie się (1) + Atrybut Zręczność (4) + brak specjalnych modyfikatorów (0) = 5k6. Rzut: 2, 3, 3 (Kość Gniewu), 4, 6. Zgarnął 1 Ikonę i 1 Wielką Ikonę. Zdał na styk.

Przy większości rzutów (a już szczególnie przy testowaniu Umiejętności i Atrybutów) jedna z kości to Kość Gniewu (vel Kość Furii, Wrath Dice). Powinna się różnić kolorem bądź rozmiarem. Funkcjonuje jak zwykła kość z wyjątkiem sytuacji kiedy padnie 6 lub 1. Przy szóstce otrzymuje się normalnie Wielką Ikonę oraz wywołuje krytyczny efekt (różny dla różnych sytuacji i testów; m.in. dodaje drużynie punktChwały). Przy jedynce dochodzi do Komplikacji (również sytuacyjnych).

W przypadku słabego rzutu można pokusić się o wykorzystanie punktu Gniewu do przerzutu tych kości, gdzie nie wypadła żadna Ikona.

W przypadku kiedy padnie wiele Ikon, w tym Wielkich Ikon, to można wykorzystać nadprogramowe Wielkie Ikony do wykonania tzw. Przesunięcia: np. uzyskania dodatkowych informacji, wzmocnienia efektu bądź pozyskania punktu Chwały (max +1 Chwały na Test).

Zapraszam do wykonania testów. Mogą być wg moich sugestii z posta albo wg Waszego zamysłu. Rzucacie przez dowolne medium i podajecie wyniki w sekcji technicznej swoich odpisów. Możecie też od razu opisać fabularnie efekt w swoich postach.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 02-02-2023, 20:21   #7
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
— Trudne czasy wymuszają trudne decyzje — stwierdziła cierpko Aethin. — Dobro naszego rodzaju jest wartością nadrzędną. Nie możemy oddać galaktyki w ręce prymitywnych zwierząt. Dlatego, jeśli będzie trzeba, wytropię ich choćby w sercu Świata Grobowca starego wroga, a nawet w samym Oku Terroru.
Niewiele jej było wiadomo o czcicielach maszyn Mon-keigh, była jednak pewna tego, że nawet pośród ich zaugumentyzowanych ciał znajdą się newralgiczne punkty, w które w razie potrzeby mogła posłać skupioną wiązkę lasera. A skoro można było ich powalić, to nie byli dużo większym zagrożeniem niż inni przedstawiciele tego podrzędnego gatunku.

Na propozycję Elmara eldarka skinęła oszczędnie głową, po czym podążyła jego śladem. Z góry zrujnowanego magazynu dobrze było widać zanieczyszczony obraz nędzy i degeneracji, który Mon-keigh bez wstydu zwali swoim domem. Korsarz wskazał i określił kilka punktów na horyzoncie. Arántoelle podążała za ruchem jego ręki i notowała w umyśle kluczowe dla misji informacje. Niemalże megalityczne, pozbawione krztyny artyzmu budowle budziły w niej silny niesmak.
— Ruszajmy zatem — rzekła na koniec. — Tylko jeszcze jedna sprawa: mam przepatrywać drogę, czy osłaniać was z daleka?

Kiedy Aethin się skradała, jej krok był cichszy od króliczego, a zarazem raptowny niczym uderzenia serca niemowlaka. Nawet taki nierówny i zagracony teren jak śmietnisko Mon-keigh nie mógł utrudnić jej bezszelestnego poruszania, choć jak na jej wyczulone eldarskie zmysły poruszała się odczuwalnie głośniej, niż by to czyniła w bardziej sprzyjającym terenie. Po prawdzie zabicie Mon-keigh nastręczyłoby jej tyle samo trudu i rozterek, co zgładzenie muchy, ale dla ułatwienia przebiegu misji wolała zachować niski profil i dokonać gładkiej infiltracji, nie zwracając na siebie uwagi tutejszych mieszkańców, ani tym bardziej ich żołnierzy.

Test Stealth = 6 pkt. cechy (Agility) + 2 pkt. umiejętności (Stealth) = 8 kości = 8k6 = 3, 2, 5 (Kość Gniewu), 2, 2, 4, 4, 1 = 3 ikony

3 ikony vs 3 PT = Test zdany



 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 20-03-2023 o 15:10.
Alex Tyler jest offline  
Stary 03-02-2023, 09:17   #8
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Człecza Kuźnia będzie najtrafniejszym miejscem do rozpoczęcia poszukiwań. - poparł drugiego korsarza.

Na krainę skorodowanego metalu zareagował gestem ignorancji. Poświęcanie większej ilości słów, czasu i myśli na mrowisko mon-keigh i jego atrakcji było marnotrastwem. Szczególnie że już i tak każde z nich zdążyło głośno podkreślić skręcające trzewia niesmak i zohydzenie tej krainy.
O tak - gdyby Ludzkość poświęciłaby na autorefleksję choć cząstkę energii jaką marnuje na udowadnianie swojej wątpliwej wielkości… Może, naprawdę może, byliby gatunkiem z którym da się nawiązać jakiekolwiek porozumienie na lepszym gruncie niż obecnie.

- Skupmy się na szybkim i skrytym przebyciu śmietniska. Wątpię by było tutaj coś co wymagałoby od nas bardziej subtelnej taktyki - rzekł Saighdear.

Oparł prawą dłoń na rękojeści szabli, lewą zaś zacisnął mocno. Przedramię miał owinięte łańcuszkiem który przytwierdzał doń kilka upiorytowych run.
Przymknął oczy skupiając myśli…

//
Mechanika
Pomniejsza moc: Kameleon
Poziom trudności: 5
Test mistrzostwa psionicznego 5 will + 3 mistrzostwo psioniczne +1 psychic focus

8D6 + D6 GNIEW=> ( (4 +4 +6 +4 +6 +4 +6 +1) + 6) = 41

4 ikony
3 ikony egzaltacji (6 na kości gniewu przy psionice nie triggeruje dodatkowych efektów ani nagród)

Moc weszła. Daje mi +3 kości do testów Skradności + 1 defensywy vs ataki zasięgowe.
5 nadprogramowych kości zamieniam na +5 kości do skradności

Test skradności
Zręczność 3 + skradność 1 + kameleon 8

3D6 + D6 GNIEW + 8D6 => ( (4 +2 +5) + 5 + (4 +5 +6 +6 +2 +1 +2 +3) ) = 45
3 ikony ze standardowych kości, brak komplikacji
2 ikony i 2 ikony egzaltowane z kameleona
Trudność testu 3, więc zdane z 6 poziomami nadprogramowymi.
//




…i zaczął się po prostu wtapiać w otoczenie. Tylko jego szept przez przekaźnik dźwięku i subtelne zakrzywienie światła uświadomiły im że wciąż z nimi jest.

- Ruszajmy.
- zakomenderował.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 03-02-2023 o 17:50.
Stalowy jest offline  
Stary 04-02-2023, 20:31   #9
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Persuasion (Fel): 4 => jeden sukces.

- Jakie części czołgu Leman Russ sprawiają najwięcej problemów i najczęściej sie psują? - skitarius zapytał jednego technomantę.
- Brak czasu. Przyjdź później - odpowiedział zagadnięty, nie podnosząc nawet głowy i ani na chwilę nie przerywając swojej pracy.

Persuasion (Fel): 2 => zero sukcesów.

Ivegamius podszedł do jednego z techników Imperialnej Gwardii, który nanapraswiał pooraną odłamkami wieżę Lemana Russa.
- Jakie części czołgu Leman Russi najczęściej sie psują? - zapytał skitarius.
- Spierdalaj - odpowiedział gwardzista.

Investigation (Int): 6, 4, 4, 5, 2, 3 => pięć sukcesów

Ivegamius niezrażony niepowodzeniem w wyciąganiu informacji od pracowników fabryki, zaczął analizować jak działalinia produkcyjna oraz dokładnie obejrzał wszystkie procesy naprawdze i konstrukcyjne.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 05-02-2023, 19:48   #10
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Ivegamius

Jak się rychło okazało, technomaci i pozostały personel pracujący w garażu nie był tak rozmowny, jak Ivegamius mógł sobie tego życzyć. Wszyscy byli napięci, zestresowani i widać było, że cała ta sytuacja z krnąbrnymi czołgami wprowadzała napiętą atmosferę.

I van der Drushal wcale się temu nie dziwił. Kiedy przystąpił do badania sprawy - podzespołów, rozprutych pojazdów, narzędzi, prac naprawczych i rozmów prowadzonych przez technomatów i tech-adeptów jasno wynikło, że raporty mówiły prawdę. Duchy Maszyn buntowały się na przeróżne sposoby i to coraz gorsze. Zaczynało się od drobnych usterek, spontanicznych blokad, włączeń i wyłączeń systemów. Kończyło się na zdecydowanie zbyt częstym (wg statystyki porównawczej) eksplodowaniem pocisków Nova w przewodach amunicyjnych, a nawet próbami spontanicznych ataków na towarzyszącą czołgom piechotę za pomocą broni drugo/trzeciorzędnej.

Duchy Maszyn musiały być na coś wściekłe... albo ktoś lub coś nimi manipulowało czy też nawet Skaziło. Czyżby wpływ Zamaskowanych bądź innych Chaosytów? Sprawa stawała się głośna, można było pokusić się o wezwanie Techgzorcystów...

...albo Ivegamius mógł sam skomunikować się z duchami. Bądź pójść do manufactorum. Do odprawy zostało jeszcze nieco czasu. Mógł też po prostu udać się do przydzielonej kwatery i przygotować się do rozmów. Zobaczyć najpierw, jakie będą rozkazy i czego dokładnie wymagali przełożeni, co mieli do zaoferowania z intelu. Wszak Manufactorum nikt nie ukradnie przez ten czas.

Chyba.

Aeldari

W międzyczasie eldarom kroczącym wspólną - choć różniącą się niuansami - Ścieżką Wyrzutka udało się niepostrzeżenie przekraść przez złomowisko (choć chwilami niewiele brakowało aby zostali wykryci). Elmar miał rację... i nie miał też racji. W wyniku ostatnich wydarzeń na śmietnisku było zadziwiająco sporo ludzi: uchodźców sprowadzonych do stanu zdesperowanych szabrowników, zbieraczy i inszych degeneratów; żerujących na nich gangersów i mutantów; wreszcie liczne patrole imperialnych gwardzistów z twierdzy, ani chybi chcące dalej prowadzić czystkę jak i traktujący pacyfikację złomowiska jako "jakieś zajęcie".

Wszyscy troje rozdzielili się, nie będąc za bardzo zgraną ekipą. Każdy miał własny pomysł i sporą dozę indywidualizmu. Dwaj Anhrathe wydawali się podobni, byli wszak z tej samej floty i obydwaj byli psykerami... jednak fakt, że Elmar Cadwaladr pochodził z nieistniejącej już grupy Balestorm Avengers, śmiertelnych rywali Twilight Swords jeszcze przed rokiem, powodował zgrzyty. W przeciwieństwie do Saighdeara kroczył też w przeszłości innymi Ścieżkami i pochodził z Lugganath, nie Kaelor (choć opuścił swój światostatek dawno temu) i miał odmienne koleje losu od "kolegi" z floty. Jego psioniczne oświecenie odbyło się też całkiem niedawno z powodu traumatycznych wydarzeń w Jerychu, a i nawet podążyło inną ścieżką niż u Saighdeara - ku mocom biomantycznym, aniżeli piromancji. Jedyne co łagodziło dawne zadry było to, że nie brał aktywnego udziału w ostatnim starciu Ebahna Laumy od Mścicieli i Caeluthina Baharrudora od Mieczy, tylko był jednym z tych, którzy zostali zmiażdżeni przez rzeźników z Deathwatch, specjalnego zakonu Adeptus Astartes od Mon-keigh w ramach czystki resztek po "Konklawe Łez". Jak było wiadomo, spokorniałe pozostałości Mścicieli zostały wcielone do tego, co zostało po Mieczach Zmierzchu. Ironia. Wczoraj byli nieprzejednanymi wrogami. Dzisiaj wspólnie walczyli o przetrwanie w obliczu dominacji Kaelor i Mon-keigh.

Aethin wyróżniała się tym, że - choć również kroczyła Ścieżką Wygnańca - to wciąż pozostawała Asuryani wierną swemu światostatkowi, Kaelor. Wieszcze wybrali ją, gdyż mogła mieć wspólny język i punkt widzenia co Anhrathe, a zarazem była spośród nich najbardziej lojalna wobec interesów dominującego światostatku pośród tych gwiazd (jeśli w ogóle można to było powiedzieć o Calixis / dawnym Calyx).

Ponownie zebrali się w punkcie styku między wielkimi poligonami i polami musztrowymi przed warowną twierdzą IG, krańcem złomowiska, a zaczątkiem rejonu przemysłowego - ogrodzonych placów z piętrzącymi się piramidami kontenerów i całymi tabunami serwitorów, menialsów i pojazdów użytkowych. A dalej były garaże, kryte hale magazynowe, wreszcie budynki właściwego manufactorum z potężną fabryką.

Trzeba było opracować i wypełnić plan infiltracji tego miejsca i pozyskania wiedzy o prawdziwej naturze wieszczenia...
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 05-02-2023 o 20:03.
Micas jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172