Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Science-Fiction Chcesz odkryć w eonach Kosmosu Zapomniane Światy? Walczyć z wszędobylskimi Korporacjami, bądź być małym cyber–trybikiem w ich złożonej Maszynerii? Ostrzem świetlnego miecza wyrąbywać sobie swoją ścieżkę Mocy? To czy odważysz się przejść przez Wrota Wymiarów zależy tylko od Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-04-2025, 21:22   #91
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Stacja ECHO-1, Pokład 1, Obszar wspólny

Słowa, a raczej zręczne zbycie tematu przez Forbes, Mikhail przywitał z lekkim uśmiechem.
- Pierwsze spotkanie bojowe z pierwszą prawdziwie agresywną fauną. Poza tym dwa zdarzenia mogące mieć wpływ na negocjacje ceny za usługę na boku. Wypadek promów Atlasa i udzielona pomoc w akcji poszukiwawczej, oraz zwieńczona sukcesem lokalizacja potencjalnych asteroid do testów kalibracyjnych baterii laserowych. - Mikhail zastanowił się - Nie wiem, Benjamin, działo się coś jeszcze z rzeczy na teraz?
- Chyba to wszystko.- ocenił administrator sieci.- Zaczęliśmy bardzo aktywnie działać na powierzchni. Elenie bardzo zależy na założeniu bazy na Elpis. Chyba ECHO-1 jest dla niej za ciasna.-
- Jak bardzo agresywną i przede wszystkim jak bardzo niebezpieczną fauną?- zapytała Jennifer.
- Sposób zachowania sugeruje na moje oko szczątkową inteligencję, ale to nic z czym nie poradziałaby sobie broń palna. Myślę, nagranie byłoby bardziej na miejscu. Przesłać? - zapytał Mikhail - Niepokoi mnie ewolucja tego gatunku. Drapieżniki nie mają pancerza.
- Nie zranił go.- wspomniał Benjamin.- Jedynie opluł.
- Więc… agresywny, ale w gruncie niegroźny.- oceniła Jennifer.
- Nie zdążył zranić. - sprostował Mikail - Oplucie było przejawem ciekawej taktyki polowania. Dla organizmów Elpis jego ślina jest wysoce toksyczna. Dla nas niegroźna. Opancerzony w płyty chitynowe, lotny i uzbrojony po zęby w szczypce. Interesujący okaz, muszę przyznać. Czy mogę zaproponować zdjęcie tej istoty? Powie więcej niż tysiąc słów.
- Może później.- odparła Jennifer. - Wrzuć do raportu. Więc…- zamyśliła się.- Potencjalnie niebezpieczny, w praktyce niegroźny.
- Zasadniczo, tak. - geolog skinął głową i lekko się uśmiechnął - Więcej będzie w raporcie. Sprawa jest świeża. Nie miałem jeszcze okazji go w pełni sporządzić, ale wkrótce będzie gotowy.
- No to wszystkie pytania… z mojej strony.- odparła Jennifer.
- Oczywiście, jeśli jednak moglibyśmy w czymś pomóc, jak najbardziej jesteśmy do dyspozycji. - odpowiedział inżynier.
- Nie potrzebuję obecnie żadnej pomocy. Zostanę na stacji do czasu aż Atlas opuści orbitę. I odlecę wraz z nim.- wyjaśniła Jennifer.
Mikhail skinął głową.
- Nadal pozostaje kwestia negocjacji tej “drobnej usługi na boku” Atlasa. - zauważył.
- A tak. Firma nie dorzuci pieniędzy. Musicie radzić sobie z tymi zasobami które otrzymaliście. - westchnęła Forbes.
- Spodziewałem się tego. - odpowiedział pogodnie Pietroszenko - Stąd wszystkie kroki które podjęliśmy do tej pory w nadziei wykorzystania ich jako drobne karty w negocjacjach… nie mniej, jestem świadomy swoich ograniczeń. Obawiam się, że Kapitan Andrews jest bardziej wytrawnym biznesmenem ode mnie.
- Więc… co proponujesz?- zapytała wprost kobieta.
- Lubię wyzwania. Tylko dzięki nim możemy się rozwijać. - powiedział po szczerości Ivanovich - Jednak, jest to dość delikatna i kluczowa kwestia dla naszego przetrwania. Przyznam, mam wątpliwości co do tego, czy jestem optymalnym negocjatorem w tej sytuacji. Chociaż z chęcią podjąłbym tą rękawicę, to jednak zdaję sobie w pełni sprawę z powagi sytuacji.
- Na litość bosk…- westchnęła głośno Jennifer.- Jesteś facet czy baba? Podejmij po prostu decyzję. Tak czy nie. Zamiast kręcić się w kółko i hamletyzować.
Mikhail uśmiechnął się łagodnie, niewzruszony.
- Jeśli decyzja należy do mnie… - powiedział - ..to z chęcią sprawdzę swoje siły. Na dobre czy na złe, nie jestem jedynym negocjatorem na tej stacji.
- Więc się tym zajmij.- odparła krótko kobieta.
- Kapitan Andrews będzie gotowy do rozmów pod koniec, po pracach na planecie. Polega na swoich ludziach w ekspertyzie kosztów. - odpowiedział geolog.
- No to… powodzenia życzę. - odparła Jennifer. - Tego typu sprawy człowiek uczy się w praktyce. Wszelkie poradniki czy szkolenia online można sobie odpuścić. Większość jest niewarta swojej ceny.
Inżynier skinął głową.
- Jest ponoć takie stare Terrański powiedzenie. Jeśli co może pójść dobrze, pójdzie dobrze.
- Nie słyszałam takiego.- wzruszyła ramionami Jennifer. - Ale może masz rację.-
- Ja słyszałem podobne… ale przeciwstawne temu. Ale nie ma co zapeszać.- wtrącił Benjamin.
- Zapewne dwie strony tej samej monety. - odpowiedział Mikhail - Kwestia tego na czym się skupiamy.
- Skupcie się na celu.- poradziła Jennifer.- Coś jeszcze chcecie omówić?
- Hmm… - Ivanovich się zastanowił - …na ten moment raczej nie. Przynajmniej z mojej strony.
- Kim są ci goście co to do nas przybyli? Trochę podejrzane towarzystwo.- wtrącił się Benjamin.
A Jennifer westchnęła głośno w irytacji. Potarła czoło dodając.- Zacznijmy od tego że wasi sąsiedzi nie są specjalnie miłym miejscem. Mają dość… drastyczne podejście do różnych spraw. Dlatego… postarajcie się ich nie drażnić. Mogą być bardzo przydatnymi przyjaciółmi tej stacji i kłopotliwymi wrogami. -
Splotła dłonie razem. - Natomiast co do tych dwóch. Z tego co wiem, ranny miał wypadek i nogę mu zmiażdżyło… i klatkę piersiową. Został odratowany, połatany i trafił na naszą stację w celu odzyskania sił. Ten drugi jest jego opiekunem. Czy to co powiedziałam jest prawdą? Nie wiem. I nie ma to znaczenia. Lepiej nie wnikać w te detale.
- Innymi słowy, ostrożność. - podsumował Mikhail i spojrzał gdzieś w dal - Cóż, chyba nie istnieje takie coś jak idealny system.
- Kopalnie zajmujące się wydobyciem w ekstremalnych warunkach wymagają… drastycznych metod zarządzania.- skomentowała Jennifer i dodała. - Innymi słowy. Nie pchajcie nosa w nie swoje sprawy… związane z Praxis 345B. To nie nasz problem.
Mikhail lekko się uśmiechnął.
- Mają pełne prawo samostanowić o sobie. - wzruszył ramionami - Jeśli ich system się dla nich sprawdza, sprawdza czy nie, ważne, by mieć dobre relacje. Początki zazwyczaj są najtrudniejsze, ale wierzę w naszą załogę.
- I takiego zdrowego podejścia do sprawy od was oczekuję.- odparła Jennifer. - Nie musicie ich lubić czy się z nimi zgadzać. Tylko współpracować.

Stacja Echo-1, obszar wspólny

Prace nad planowaną wyprawą na Elpis przebiegały sprawnie. Geolog miał odwierty do wykonania i nie miał zamiaru spocząć, aż znajdzie złoto. Ono tam było i choć obca była mu gorączka złota… wszak znał o wiele cenniejsze, śladowe kruszce używane w przemyśle, to jednak złoto było środkiem uniwersalnym. Co więcej, towarem kolekcjonerskim niemalże.
- Podsumujmy… - powiedział do siedzących z nim przy stoliku Eleny i Janosa - Lecimy, opuszczacie mnie, ja robię swoje i wciągacie. Zaoszczędzimy na czasie, a przy odrobinie szczęścia zrobię dość roboty na dwa, jak nie dwa z groszem, dni niż gdybym miał popylać przez gąszcz dżungli… Pytania? Sugestie?
- Ostatnio zrzut był dlatego, że nie było innej możliwości. To było ryzyko z konieczności, a nie z wygody.- odezwała się Elena, a Janos skinął głową.- To prawda… to była niebezpieczna metoda. Nie wiem czy to dobry pomysł, by robić tak za każdym razem.-
- Następnym razem może zabraknąć tej odrobiny szczęścia.- dodała pilotka.
- Hmm… - mruknął w zadumie Mikhail - …ale się sprawdziła. Właściwie, co może pójść nie tak?
- Możesz spaść z wysokości kilku-kilkunastu metrów.- wyjaśnił Janos.- Lina może się urwać, zapięcie uprzęży puścić i tak dalej. To wszystko była prowizorka zrobiona w replikatorze.
- Ahh… dobrze wiedzieć. - Inżynier uśmiechnął się szeroko - Po fakcie. To co, Janos? Popylamy z buta i składamy zamówienie do Centrali po sprzęt ratunkowy?
- Można by zamówić porządną wyciągarkę do zamontowania w Dedalu.- zastanowił się Janos drapiąc po brodzie.
Elena splotła dłonie razem.- Jeśli wybierzesz jakieś bardziej odległe od wybrzeża miejsce , to można spróbować, ale… sam oceń czy warto zyskać te parę godzin, ryzykując życie i zdrowie?
- Znajdźmy to co tam jest, a firma będzie szczęśliwa. Może na tyle, że sfinansuje odpowiedni sprzęt, który posłuży zarówno do podejmowania rannych, jak i optymalizacji czasu na poszukiwania. - odpowiedział Mikhail.
- Wyciągarka i profesjonalny sprzęt wspinaczkowy to centy.- ocenił Janos. - Powinni przysłać następnym transportem.
- Myślisz? - zapytał się lekko zdziwiony Ivanovich - Jeszcze dziś złożę zamówienie.
- Nie ma w tym żadnej skomplikowanej technologii, żadnych procesorów czy chipów, tylko silniczek elektryczny i parę akumulatorów.- wzruszył ramionami Janos.- W każdym razie tak jest w przypadku najprostszych modeli. Są i te bardziej skomplikowane, niemniej i tak nie dość by pakować w nie jakieś AI.-
- Hmmm… - Pietroszenko się zastanowił - Mógłbyś namierzyć konkretny model spełniające nasze potrzeby, lub chociaż atesty? Korpo lubi mieć napisane jak krowie na rowie. Inaczej żydzą jak się da, a mi się przyda do zamówienia.
- Trochę mi to zajmie. Nie jestem fachowcem w tych sprawach. Doba?- zadumał się główny mechanik stacji.
Inżynier górnictwa skinął głową.
- Daj znać kiedy gotowe. Pierwszy draft napiszę. Potem się uzupełni i zredaguje. Nie dalej jak parę godzin i firma zostanie zamówienie.
- Na razie przygotuj trasę i wyznacz punkt docelowy. I zdecyduj czy piechotka czy zwis.- odparła Elena. - Nie polecam używania liny bez potrzeby… niemniej… nie zabronię ci. Twoje życie, twoje ryzyko.-
- Lubię procedury. - odpowiedział Mikhail - A procedury wymagają dokumentacji. Nasza wyciągarka nie ma dokumentacji. - wzruszył ramionami - Wychodzi na to Janos, że trochę zahartujemy nogi, ale jeśli przybędzie sprzęt to zaoszczędzimy na czasie i zdrowiu. *

Lot na Elpis
Kolejny lot w którym to Mikhail był pasażerem. Elena siedziała za sterami, Janos był jej drugim pilotem, a inżynier… siedział wygodnie w strefie załadunkowej. Znowu.
Trochę trzęsło, ale sądząc po wymianie słów między jego towarzyszami wszystko było w porządku. Ot, typowe turbulencje. Może trochę za silne. Może trochę… za niepokojące.
Ostatnia przygoda nauczyła Pietroszenkę, że choć miejscowa fauna nie była szczególnie groźna, to już pogoda mogła.
-Ok. To podaj koordynaty.- poinformowała Elena.-Jesteśmy w niższych partiach atmosfery.
- Tam gdzie ostatnio. M675926 : C9117072. - zakomunikował Mikhail - Nie ma co kombinować niepotrzebnie. Tą drogę znamy, a i najbliżej.
- Ok. Za kilka minut lądujemy. I pamiętajcie o racy.- odparła Hichens obniżając lot. Dedal przybliżał się do celu coraz szybciej, aż w końcu zaczął powoli wytracać prędkość i pilotka posadziła go gładko na piasku plaży.
-Owocnych… łowów?- rzekła, gdy Janos opuszczał kabinę pilotów.
- Owocnych. - odparł z uśmiechem Ivanovich - Zbierajmy się i miejmy to za sobą. Im szybciej tym lepiej.
- Prowadź wodzu.- rzekł ze śmiechem Janos podążając za inżynierem.
Mieli mapę, mieli kompas… ale nadal mogli się zgubić. Niemniej, geolog robił co w jego mocy by tak się nie stało. Było parę większych punktów odniesienia, więc i mniejsza na to szansa, ale… zawsze była. Liczenie kroków, liczenie pokonanej odległości, kierunku i nanoszenie nowych punktów na mapę jeśli jakieś by się pojawiły. Co oczywiście, dobrze by nie wróżyło.
Na początku wszystko szło dobrze. Owszem, było gorąco i wilgotno, owszem… było też ciężko przedzierać się dżunglę. Pojawiały się też stworzenia, miejscowa fauna która mogłaby zafascynować Vikę, ale nie sprawiały kłopotu. Po prostu podążały swoimi ścieżkami ignorując dwójkę obcych.
- Vice spodoba się nagranie. - powiedział z uśmiechem brodacz, a następnie...
Wszystko szło gładko do czasu aż… plop.. but Mikhaila zagłębił się aż po kostkę w miękki grunt. Dotarli do obszaru ruchomych ”piasków”, bagna ukrytego pod gęstą roślinnością.
- Pomóż mi z tego wyjść. - zakomunikował przesuwając natychmiast ciężar ciała w tył. - Ruchome piaski.
Inżynier wiedział, że zboczyli z kursu. Pytanie jak bardzo?
- No dobrze.- Janos chwycił Mikhaila w pasie i pociągnął do tyłu. Inżynier wydostał się bez trudu, na szczęście obaj byli ostrożni.
- Gdzie teraz?- zapytał Janos.
Geolog spojrzał na mapę, spojrzał na notatki, spojrzał na czas, starając się określić gdzie teraz byli i jak zeszli z kursu… sęk w tym, że… nie zeszli. Ostatnio jak trafili na piaski byli u celu, był tuż za rogiem… a tu? Była roślinność. Naniósł co trzeba na mapę, sporządził kolejną notatkę i podjął logiczną decyzję.
- Obejdziemy z lewej. - powiedział robiąc zdjęcia roślinności co rosła na piaskach. Jeśli różnił się od tej co rośnie wszędzie wokoło to powinni mieć wskazówkę na przyszłość.
- Dobra…- zgodził się Janos i zaczęli obchodzić, trzymając się z dala od roślin które wyglądały na bagienne. Zaczęli obchodzić od lewej strony coraz większym łukiem, trwało to niepokojąco długo w tych okolicznościach przyrody. I co gorsza nie dawało spodziewanych efektów. Inżynier zaczynał mieć niepokojące podejrzenie, że wyznaczony przez niego kolejny obszar do odwiertów… leży gdzieś w środku tego bagniska… i być może sam jest bagnem.
- Dziwne… obchodzimy nasz punkt docelowy… - powiedział w lekkiej zadumie i spojrzał na Janosa - Dziś darujemy sobie odwierty. Zobaczmy jak ciągnie się bagno. Jak myślisz?
- Nie wejdziemy wprost w bagno. Nie mamy odpowiedniego sprzętu. Nie wiem nawet czy taki sprzęt istnieje. Tam gdzie się wychowałem, były tylko skały.- stwierdził po zastanowieniu Janos.
- Jeśli się nie mylę… wzgórza są na bagnach. - odpowiedział Mikhail - Jeśli są rzeczywiście to przedsięwzięcie stoi pod znakiem zapytania. Za duże ryzyko sprawdzać tą teorię na ten moment.
- Pewnie są jakieś metody na osuszanie bagien. O których nie wspominałbym Vice.- przyznał po namyśle Janos.
- Pewnie są… nasza głowa znaleźć złoża, ale Vice lepiej nie wspominać. - przyznał rację Inżynier - Ze sprzętem będziemy mogli bezpiecznie zbadać teren, ale upewnijmy się najpierw czy rzeczywiście to bagna. Sam wychowałem się na skałach. Nie znam się na zieleni.
- To co teraz?- zapytał Janos.
- Pilnujemy czasu i staramy się zrobić kółko. - powiedział Mikhail - Zobaczymy z czym mamy do czynienia i zwijamy się. Nie ma gwarancji, że obejdziemy wzgórza, ale moja w tym głowa by zdążyć wrócić w sensownej godzinie.
- Prowadź wodzu.- rzekł po namyśle Janos. I ruszyli… przekonując się że nie obejdą obszaru bagien i ruchomych piasków w godzinę.
- Hmmm… - Pietroszenko mruknął patrząc na dane - …nie ma co. Wracamy. To naprawdę wygląda na duży obszar.
- Coś żeśmy uzyskali.- rzekł optymistycznie Janos, choć brzmiało to tak jakby miało pocieszyć inżyniera. Bądź co bądź… właściwości tutejszej gęstej roślinności sprawiały, że należało wrócić do najbardziej prymitywnych metod tworzenia map. I jednocześnie do… mało dokładnych metod.
- Uzyskali, co uzyskali. Nie ma sensu ryzykować życia. - odpowiedział Mikhail z uśmiechem - Chcę znaleźć to złoto… ale nie za cenę życia. Wiem kiedy się poddać, a kiedy walczyć.
- Nie ma co dramatyzować. - zaśmiał się Janos.- Ani się spieszyć. Nikt inny tu złota nie szuka, masz całą planetę dla siebie.
Ivanovich zaśmiał się w odpowiedzi.
- Jest czas. Teraz? Wróćmy cali na Echo. Nigdy nie wiemy gdzie nas życie powiedzie, ale ta sprawa jest zdecydowanie odłożona na później.

Powrót okazał się długi i męczący, jak wszystko w tym upale i wilgotności. Niemniej obyło się bez nowych niespodzianek. A Dedal wraz z pilotką przebywał tam, gdzie go zostawili.
Geolog przywitał ją z szerokim uśmiechem.
- Sukces! Mamy bagna! Dużo bagien!
- Dobrze że nie komarów.- odparła ironicznie Elena.- Gotowi do powrotu?
- Gotowi, myślę. - odpowiedział Inżynier po czym dodał ciszej do mechanika- Tylko nie mów Vice o tych “bagnach”.
Janos tylko kiwnął głową.
 
__________________
Stałem się niosącym Śmierć, kochankiem Życia...
Dhratlach jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-05-2025, 15:41   #92
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Czas się kończył…
Coraz mniej statków kursowało pomiędzy Elpis a Atlasem. Coraz spokojniej się robiło.
Atlas zebrał już większe kawałki rozbitego statku kosmicznego, oraz odzyskał większość ciał. Reszta leżała w niedostępnej bez specjalistycznego sprzętu głębi oceanu. A leżało całkiem sporo. Ponad 40% wraku zostało pozostawione w spokoju na Elpis. Zasób który kiedyś da się wykorzystać, przynajmniej w teorii. To jednak była kwestia na przyszłość. Teraz Mikhail musiał się zabrać za realizację swoich planów, póki Atlas nadal pozostawał na orbicie.


Jennifer powoli zbierała się do przeniesienia na Atlasa. Zamierzała odlecieć wraz ze statkiem. Miała już tam wyszykowaną kwaterę i opuściła stację kilka dni przed planowanym odlotem. Irene zaś zajmowała się rekonwalescencją rannego pracownika, którego dostali pod opiekę. Jako lekarka z powołania całkowicie zaangażowała w odzyskanie zdrowia przez pacjenta i… zaczęła w rozmowach rozważać różne niedyplomatyczne kwestie. Między innymi naturę obrażeń pacjenta, które nie do końca pasowały do wypadku w którym biedak miał uczestniczyć. Na szczęście nie wspominała swoich wątpliwości przy “opiekunie" pacjenta.



Stacja ECHO-1, Pokład 1, Obszar wspólny

Zebranie zostało zainicjowane przez Elenę Hichens i Benjamina Sharpa. Mieli przygotowany plan. I postanowili go przedstawić reszcie grupy. Głównie Janosowi i Mikhailowi. Vika tutaj była obserwatorką. A Irene… cóż… zajęta swoimi sprawami. Yaris zaś zajmowała się roznoszeniem drinków i cichym plotkowaniem z Viką.
Bowiem, jak się okazało, temat niespecjalnie biolożkę interesował.
- Naziemny przekaźnik sygnału. - zaproponował Benjamin.
- Zamierzamy go zbudować wkrótce. Mamy już plany.- sprecyzowała Elena. Przekaźnik zbudowany na wyspie miał ułatwiać i usprawniać komunikację na niedużym obszarze planety. Głównie obejmował swym zasięgiem plaże i obszar morski, bowiem dżungle z pewnością zagłuszy działanie urządzenia. Niemniej w planach Eleny to nie miało znaczenia.
Przekaźnik miał powstać tam, gdzie w przyszłości planowała pierwszą naziemną bazę. Miał się też stać, zalążkiem przyszłej sieci przekaźników opartej na światłowodach.
- Wszystko to fajne w teorii, ale jak to zbudujemy. Nie mamy odpowiednich maszyn, nie mamy doświadczenia ani nawet odpowiednich robotów. A te które mamy niespecjalnie dobre sprawdzają się na planecie.- wyraził swoje wątpliwości Janos. Bo i miał rację, pomysł tak ambitny mógł polec w realizacji.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 15-05-2025, 19:44   #93
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Negocjacje

Czas się kończył… więc Mikhail zdecydował, że teraz był najlepszy moment na umówienie spotkania z kapitanem Andrewsem. Mieli wstępną rozmowę w sprawie sprowadzenia asteroidy za sobą. Teraz? Omówić szczegóły i koszta.
Zdecydował się na oficjalny kanał. Tak jak ostatnio zresztą.
Zajęło to chwilę, ale w końcu… Cho odezwał się poprzez komunikator.
-Mam nadzieję, że taka forma kontaktu nie będzie panu przeszkadzała. Mam dużo na głowie, a wydaje mi się że powód pańskiego kontaktu ze mną nie wymaga dyskrecji?
- Jak najbardziej Kapitanie. Jeśli ta forma jest Panu dogodniejsza jestem skory ją przyjąć, choć nie ukrywam, sam jestem tradycjonalistą. - odpowiedział z uśmiechem Mikhail.
- Mam wiele spraw do omówienia i załatwienia w związku z zamykaniem kontraktu tutaj. Możemy oczywiście i tradycyjnie. Jeśli chce pan jeszcze poczekać.- wyjaśnił Cho.
- Rozumiem. Nie mniej, nie chciałbym się narzucać. Wiem dobrze, że wasz czas jest monetą i nie chciałbym narażać was na straty przedłużając niepotrzebnie pobyt. Tym bardziej, że nasza sprawa jest bardziej drobną, okazjonalną usługą. - powiedział Ivanovich. -Z powodu specyfiki naszej prośby o pomoc stworzyliśmy mapę potencjalnych astroid najprawdopodobniej spełniających wymagania, aby zaoszczędzić na waszym pobycie tutaj. Choć cieszy mnie wasza obecność, Kapitanie, to jestem świadomy pewnych wymagań waszej pracy.
- A czego dokładnie oczekujecie od nas ? I ile gotowi jesteście zapłacić ? Póki co, wybraliście tylko potencjalne cele. Mam założyć, że reszta zadania jest złożona w pełni na karb moich ludzi i mojego sprzętu? - zapytał Cho.
- Nie jesteśmy specjalistami w dziedzinie. Nikt z nas nie miał do czynienia z tego typu przedsięwzięciem. - odpowiedział geolog - Jedyne czego byśmy pragnęli to sprowadzenie na orbitę Elpis odpowiedniej asteroidy. Kwestie finansowe… będę szczery. Mam stosunkowo, na moje oko, niewielki budżet z ramienia GeoTerminal. Jednak Elpis nadal będzie potrzebować usług waszych ludzi i sprzętu. Stacja będzie się tylko rozwijać i z przyjemnością zarekomenduje wasze usługi mojemu pracodawcy.
- Rozwój Elpis to nie moja kwestia, ani rekomendacje nie są dla mnie istotne. Mamy sporo i bez nich. Już teraz negocjujemy kontrakt na cztery i pół kwadryliona i wątpię by wasza stacja sięgnęła takich kwot w najbliższym stuleciu. - wyraził swoje zdanie kapitan.- Od razu podkreślę, że cena będzie wzrastać wraz z naszym zaangażowaniem. Sama konsultacja nie będzie sporym wydatkiem, ale użycie ludzi… a potem sprzętu. Wszystko to zwiększa moje koszty które przełożą się na cenę. Pięćdziesiąt tysięcy około, jeśli wszystko będziemy musieli zrobić sami.
- Pięćdziesiąt tysięcy… Jak bardzo czterdzieści tysięcy brzmi dobrze, jeśli będziemy służyć pomocą?
- Proponuję by określił pan, co twoi ludzie mogą zrobić sami. Im mniej będzie zaangażowania z naszej strony, tym bardziej będę mógł spuścić z ceny. - zaproponował Cho.
- Nie znamy kroków co należy wykonać… - zastanowił się Mikhail - Widziałem, że dysponujecie podobnymi promami technicznymi do naszego MUŁa. Co jeśli byśmy go udostępnili? Mamy dobrego pilota wojskowego, mógłby służyć jako drugi pilot wspierający waszego specjalistę po krótkim przeszkoleniu w drodze na pas asteroidów?
- Wygląda na to, że nie potrzebujecie więc pilota w ogóle. Może… wy sami doholujecie wybrany kamień, a moi ludzie po prostu zajmą się tymczasowym zaczepieniem, a potem ewentualnie odczepieniem asteroidy. Możemy dostarczyć odpowiednie łańcuchy holownicze. Myślę że to by kosztowało circa… Trzydzieści, może dwadzieścia pięć? Gdzieś w tych granicach.- zastanowił się Cho.
- Hmmm… - Mikhail się zastanowił - Holowanie nie jest aby najniebezpieczniejszą częścią całego przedsięwzięcia? Bezpieczeństwo moich ludzi jest dla mnie priorytetem. Zakładając, że zostaliby przeszkoleni w zasadach bezpieczeństwa i odpowiednich procedur… myślę, że moglibyśmy tak zrobić.
- Holowanie jest niebezpieczne, dlatego mogę obciąć mocno z ceny jeśli przejmiesz tą część roboty na siebie i swoich ludzi. - odparł kapitan.- Nie proponowałbym tego, gdybym nie sądził że sobie poradzicie.
- Wierzę w naszego pilota… - oznajmił spokojnie Ivanovich - …jednak nie przeszkadza mi to w martwieniu się. Rozumiem, że w cenie jest stosowne, choć szybkie przeszkolenie, aby zapewnić prawidłowe wykonanie zadania?
- Nie. Bo szczerze powiedziawszy nie ma tu co szkolić. Przewożenie tak zamocowanego ładunku nie jest czymś, co moi podwładni wykonują codziennie.- odparł kapitan. - To nie jest rutynowe zlecenie w którym moi piloci się specjalizują.
[i]- Zatem będziemy potrzebowali łańcuchów, montażu i demontażu na orbicie… - powiedział administrator - Wspominał Pan o dwudziestu sześciu tysiącach?
-Dwadzieścia siedem i pół. I będziemy gotowy w ciągu 24 godzin.- odparł kapitan.
- Pół to taki samotny litraż… ale dobry na zaczęcie dnia. Stoi. Dajcie nam tylko znać z wyprzedzeniem jak będziecie się zbierali ku końcowi by nasz pilot odpowiednio odpoczął przed zadaniem.
- Jak duże chcecie te wyprzedzenie?- zapytał Cho.
- Na jakie jesteśmy sobie w stanie pozwolić? - zapytał Mikhail.
- Jakie będzie wam wygodne. Oczywiście nie mówimy w kategoriach miesięcy, tylko dni.- zaśmiał się Cho.
Mikhail roześmiał się pogodnie.
- Czekamy na sygnał. Uprzedzę moich ludzi i dam wolne. To tylko dwadzieścia cztery godziny.
-Ok.- odparł kapitan.

Rozmowa z Hojo

- To nie ma znaczenia. - geolog powiedział pogodnie lekarce kiedy ta postanowiła się podzielić swoimi wątpliwościami - Nie jesteśmy tu by zbawiać Wszechświat. Kolonie górnicze rządzą się swoimi prawami, a te które prowadzą pracę w ekstremalnych warunkach mają bardzo osobliwe prawa. Nie nam wnikać i lepiej nie wnikać wcale. Tylko postawić na nogi… tak jak w kontrakcie stoi.
- I oczekujesz ode mnie sprzeniewierzenie się przysiędze Hipokratesa, tylko dlatego że tak ci wygodniej?- zapytała wprost Irene. Mikhail nie wiedział kim był ów Hipokrates. Przywódca polityczny? Religijny? Musiał być jednak ważny dla Hojo.
- Coś dzwoni, ale nie wiem na którym interkomie… - powiedział - …przypomnisz mi jak dokładnie brzmi przysięga?
- Przyjmuję z szacunkiem i wdzięcznością dla moich Mistrzów nadany mi tytuł lekarza i w pełni świadomy związanych z nim obowiązków przyrzekam je sumiennie spełniać
A obowiązki te to: służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu; według najlepszej mej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc bez żadnych różnic, takich jak: rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek; nie nadużywać ich zaufania i dochować tajemnicy lekarskiej nawet po śmierci chorego;strzec godności stanu lekarskiego i niczym jej nie splamić, a do kolegów lekarzy odnosić się z należną im życzliwością, nie podważając zaufania do nich, jednak postępując bezstronnie i mając na względzie dobro chorych;stale poszerzać swą wiedzę lekarską i podawać do wiadomości świata lekarskiego wszystko to, co uda mi się wynaleźć i udoskonalić. -odparła dumnie Irene.
- Ahh… ta przysięga. - Mikhail odpowiedział w realizacji po czym dodał pogodnie - Choć nie widzę jak dochowanie tajemnicy lekarskiej i bezstronne niesienie pomocy bez względu na odniesione obrażenia i rozbieżność między deklarowanymi, a spostrzeżonymi, miałoby być łamaniem jej.
- Oczywiście że nie widzisz. - potwierdziła kobieta nie wdając się w dalsze dywagacje. - Tego właśnie się spodziewałem.
- Oświeć mnie. - Powiedział geolog.
- Taki sam śliski piskorz jak Benjamin, próbujący zmienić moje przekonania tanią retoryką. “Tak jak gdzie indziej alkohol, ta u mnie narkotyki te są częścią mojej kultury”… i podobne bzdety. - mruknęła Irene Hojo kiepsko naśladując sposób mówienia informatyka na koniec wypowiedzi. - Coś chciałabym wyjaśnić. Swoje obowiązki i swoich pacjentów traktuję bardzo po-wa-żnie.
Mikhail wzruszył ramionami.
- Nic nie poradzę na Benjamina. Jednak kwestią otwartą jest nasz najnowszy pacjent. GeoTerminal sobie życzy utrzymać z nimi przyjacielskie stosunki, a to między innymi oznacza zaakceptowanie ich rzeczywistości i nie wpływanie na nią. W duchu tego, im mniej wiemy, tym lepiej.
Irene odparła ironicznie. - Wielce wygodna dla ciebie sytuacja, nieprawdaż? Zdecydowanie mniej dla mnie. Niemniej, po co w ogóle jest ta rozmowa?Jestem lekarką nie terrorystką. Sytuacja może mi się nie podobać, ale to nie znaczy że zmienię pacjenta w żywą bombę.
- Sam się zastanawiam… - Ivanovich się zastanowił i dodał łagodnie - …widzę, że Tobie zależy, Irene, jednak to jest nasza rzeczywistość. Mamy swoje obowiązki i odgórne zalecenia… nie ważne jak byśmy chcieli, nic nie możemy zrobić, więc po co się martwić na zapas czymś co jest poza naszą kontrolą? Nie znamy historii pacjenta. Być może jego stan jest uzasadniony, na swój pokręcony sposób, i być może to dla nas lepiej, że nie znamy jego historii.
- Proszę sobie dać spokój z tą pokręconą retoryką.- odparła kobieta. - I proszę się przestać martwić o “moje zmartwienia.”-
Machnęła dłonią.- Jeśli to panu wygodne to niech pan odwraca oczy. Chowa się za wymówkami i regulacjami. Ja nie zamierzam.
- Irene, jestem Cenauryjczykiem. - odpowiedział z dumnym uśmiechem - Kulturę korporacyjną mam we krwi. Co robią, jak żyją, jak funkcjonują kontrahenci nie ma znaczenie tak długo jak nie przenosi się to negatywnie na wywiązanie zawartej umowy. Szczerze wierzę, że potrafią o siebie zadbać i nie mam zamiaru ich zbawiać. To ich prawo egzystować tak jak egzystują. Dla mnie liczy się tylko bilans zysków i strat. Cokolwiek zamierzasz… proszę, upewnij się najpierw z Centralą.
- Dlaczego uważasz, że zamierzam cokolwiek? I co według ciebie miałabym zamierzać? - zapytała Irene.
Mikhail pokręcił głową, a następnie wzruszył ramionami.
- Jeśli cokolwiek… upewnij się z Centralą by nie było problemów.
Hojo tylko skinęła głową w odpowiedzi.

ECHO-1, Obszar Wspólny

- Plan brzmi dobrze. - zauważył Ivanovich na propozycję rozwoju bazy - Choć nie jest to aby trochę nazbyt naprzód planowanie? Dobry plan jest dobry, bo jest dobry, ale czy nie lepiej najpierw postawić bazę nim będziemy myśleć o sieci telekomunikacyjnej na większą skalę? - Cóż… rzecz w tym, że teoretycznie przekaźnik łatwiej nam będzie zbudować niż budynek. I teoretycznie… szybciej się go da postawić.- wyjaśnił Benjamin.
- Niby tak… - geolog się zastanowił - …na jakim etapie są nad nim prace?
- Mamy projekt. Złożyliśmy zamówienie na materiały i sprzęt. Powinno to dotrzeć z następnym transportem.- wyjaśnił Benjamin.- I raczej nie powinniśmy mieć problemów z naszą firmą w tej kwestii. To nie jest szczególnie zaawansowana technologia.-
- Zależało nam przede wszystkim na wytrzymałości na trudne warunki atmosferyczne, więc wybraliśmy projekt dość prymitywny. A to oznacza też że i tani. - odparła z uśmiechem Elena.
- Podoba mi się ta myśl. - powiedział uśmiechając się inżynier.
- Tyle, że realizacja tej myśli…- machnął ręką Janów. - Nie mamy fachowców, sprzętu. To będzie jak budowa piramid.
- Nie ma nic o tym w sieci? - zapytał Mikhail - Jeśli to stare konstrukcje nie powinno coś być?
- No… jest… oczywiście że są.- machnął Janos. - Ale nie spodoba ci się co znajdziesz. Mówimy o starych sposobach. Ciężkiej pracy fizycznej z narzędziami niemal z epoki kamienia łupanego. Takich jak młotek.
- Ah… cóż, nie żebyśmy mieli jakiś sprzęt. -zauważył inżynier.
- Podobnie jak ci co budowali piramidy. Im się udało, nam pewnie też… kosztem czasu i ciężkiej harówki. Jesteśmy na to gotowi? - zapytał retorycznie Janów.
Mikhail tylko się uśmiechnął łagodnie w odpowiedzi.
- To tyle z naszej strony… ktoś chce dodać od siebie?- zapytała Elena zwracając się do pozostałych.-
- Jeśli uda się zamontować choćby tymczasowy wzmacniacz sygnału. Mogę pomóc moimi droidami w najprostszych fizycznych pracach. Szacuję ich siłę na 1,5 siły przeciętnego człowieka. Przynajmniej to sugerują statystyki producenta.- zasugerował uprzejmie SAM.
- Dziękuję SAM. Pomoc byłaby nieoceniona. - powiedział Ivanovich i zapytał dla pewności zebranych - Wypalamy tą skarpę?
- Trzeba będzie przygotować coś… mocniejszego niż napalm. Te roślinki palą się, ale z trudem. Trzeba by poszukać odpowiedniej łatwopalnej mieszanki której żar będzie silniejszy niż standardowe substancje łatwopalne.- zastanowił się Janos.- Zwykle stosowane mieszanki się tu nie sprawdzą.
- Czyli metoda prób i błędów? Trochę tu zabawimy, jest czas. - stwierdził geolog.
- Nikt z nas tu nie jest licencjonowanym chemikiem. Ale coś się wymyśli. Jest mnóstwo przepisów na substancje o wysokiej temperaturze spalania. - zastanowił się głośno Janos.
- Brzmi jak plan. - podsumował Mikhail.

 
Dhratlach jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-05-2025, 18:47   #94
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Stacja ECHO-1, Pokład 3, Centrum komunikacji i kontroli transportu kosmicznego

Tylko Benjamin i Mikhail siedzieli tutaj. Inżynier głównie dlatego, że cała robota przy transporcie asteroidy była zbyt niebezpieczna, by zajmował się nią pilot amator. Elena potrzebowała doświadczonego pomocnika. I niestety… to Janos był tu najlepiej nadającą się do tego osobą. Więc jemu pozostało obserwowanie sytuacji na monitorach i nadzorowanie sytuacji z daleka.
Niestety teleskopy dalekiego zasięgu stacji były kiepskie i musieli polegać głównie na czujnikach bazy. Te określały sytuację za pomocą mapki i mnóstwa kropek. Żółta poruszająca się w kierunku asteroidów… to był muł.
Mieli oczywiście też dostęp do kamer Muła, oraz użyczony przez załogę Atlasa dostęp do kamer dwóch jednostek asystujących przy całej operacji, aczkolwiek tu problemem było niewielkie acz rosnące z czasem opóźnienie sygnału . Obecnie wynoszące 0,25 sekundy, ale SAM oceniał że dojdzie do 1 sekundy i piętnastu setnych na miejscu.

- Dobrze że Yaris przyniosła nam kanapki.- wtrącił Benjamin z uśmiechem.- Bo trochę tu posiedzimy. Mam nadzieję, że masz czym zabić czas.-
Po czym zatonął we własnych myślach lub, co bardziej prawdopodobne, w rozrywkowych symulacjach sieciowych. Mikhail tylko odpowiedział mu uśmiechem nie chcąc przerywać rozrywki.
Bądź co bądź, nie mieli większego wpływu na sytuację. Mogli tylko obserwować poprzez czujniki bazy.

Ponieważ czas to pieniądz, a najlepszym sposobem zdobywania pieniędzy to wiedza… geolog zanurzył się w swoje materiały szkoleniowe.

W końcu przyszło im obserwować jak ludzie Cho zabierają się za robotę uwijając jak mrówki. Rozciągali potężne grube łańcuchy korzystając z nieważkości, mocowali w asteroidzie za pomocą zaczepów mocowanych w skale. A do Muła za pomocą elektromagnesów. Trzeba było przyznać, że znali się na robocie… nawet jeśli samo zadanie nie było rutynową fuchą. Z drugiej strony Mikhail wątpił, by załoga Atlasa zajmowała się rutynowymi pracami.
Trwało to chwilę, podczas której załoga ECHO-1 zabijała czasami rozmówkami o wszystkim i o niczym. W końcu jednak załoga Atlasa dała znać Elenie. I Muł ruszył.
Powoli… łańcuchy szarpnęły, ale asteroid ledwo drgnął. Nie było z tym problemu. Wiadomo było że asteroida będzie się powoli rozpędzała ciągnięta przez Muła. Problem następował dopiero, gdy asteroidę trzeba będzie zatrzymać. Masywne obiekty mają spory pęd.
Ivanovich wiedział, że holowanie asteroidy trochę zajmie… więc poprosił SAMa o obliczanie na bieżąco czasu potrzebnego do wyhamowania asteroidy na orbicie Elpis biorąc przy okazji poprawkę na zdolności MUŁa, pęd asteroidy i pół godzinny margines czasowy, tak dla pewności, oraz by powiadomił go kiedy nadejdzie ta chwila. Upewnił się jeszcze komunikatem do Eleny, by byli ostrożni. Może i nie było to rutynowe zadanie przed pilotami Atlasa i nie było co uczyć, ale chciał mieć pewność… o ile jego prośbę można było trzymać za gwaranta.




Stacja ECHO-1, Pokład 3, Centrum komunikacji i kontroli transportu kosmicznego

Póki co ta niebezpieczna operacja… strasznie się dłużyła. Na szczęście Yaris dbała o posiłki dla dwójki mężczyzn. Czas im obecnie mijał na obserwowaniu dwóch kropek, jednej większej, drugiej mniejszej powoli (acz coraz szybciej) zbliżających się w kierunku stacji.
Monotonne zajęcie, tym bardziej że obecnie obie kropki były zbyt daleko od bazy, by wylecieć im naprzeciw.
Nagle pojawiły się czerwone litery alarmu przed oczami.
SAM dokonując co chwila obliczeń poinformował, że prędkość asteroidy jest za duża. Że będzie zmierzała do planety ze zbyt dużą prędkością. Że zamiast się zatrzymać zostanie pochwycona przez grawitację planety i pociągnięta w dół, ku jej powierzchni.
Dlaczego tak się działo? Odpowiedź była prosta dla Mikhaila. Gęstość (a więc i masa) asteroidy musiała być większa niż się spodziewali, toteż pęd jakiego nabrała był większy od przewidywanego. Tak czy siak… należało działać. I to szybko!

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-06-2025, 08:09   #95
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Centrum Kontroli Lotów

Mikhail wysłuchaj w spokoju chłonąc każdą cząstkę komunikatu SAMa, by odezwać się na łączu.
- Elena, wytraćcie aż dam wam znać, by przestać. Asteroida ma większą masę niż się spodziewaliśmy i nabrała za dużego pędu. Musicie wytracić prędkość, albo ją stracimy w atmosferze Elpis.
- My jesteśmy przykuci do tej asteroidy.- odparła Elena.- Przy jej obecnej prędkości… to ona ciągnie nas, nie my ją. Jeśli zaczniemy się szarpać według twoich wskazówek, możemy walnąć o jej powierzchnię.
- Kurs 0727,5231, łukiem. - zakomunikował geolog. Dokładnie miał na myśli odciągnięcie asteroidy na bok… łukiem, aż ciągnięta w bocznym kierunku wytraci główny pęd ciągnięta właśnie w bok. - Inne sugestie?
-Możemy po prostu ją zestrzelić?- zaproponował Benjamin.- Po to ją ciągniemy tutaj. Równie dobrze, możemy strzelić do ruchomego celu. Tylko trzeba Atlasa poinformować, żeby nie byli zaskoczeni.
- Za ryzykowne. Asteroida jest właśnie do testów kalibracyjnych, a na linii strzału mamy Elenę i Janosa. Za duże ryzyko, że ich trafimy. - odpowiedział Mikhail.
- Łańcuchy rzymają się startku za pomocą zaczepów elektromagnetycznych. Wystarczy odłączyć od nich zasilanie i same odczepią się od Muła.- stwierdził informatyk.
- Nie wiem, czy stać nas by pokryć ich koszt. - zauważył Mikhail.
- Możesz spytać tych z Atlasa o to, ale wydaje mi się że raczej drogi sprzęt to to nie jest. Łańcuchy pewnie wydrukowali tuż przed akcją.- stwierdził Benjamin.
- No… my możemy łańcuchy wydrukować też u nas.- potwierdził Janos.
- Skonsultuje się z Atlasem. - zakomunikował Ivanovich, po czym wywołał statek.
- Tu Stacja ECHO-1, Administrator Mikhail Pietroszenko. Asteroida nabrała zbyt dużego pędu, przygotowujemy się do jej zestrzelenia. Czy macie jakieś pytania, bądź sugestie?
- Zauważyliśmy, że obiekt porusza się zbyt szybko i jego przewidywana trajektoria zaczyna nas niepokoić.- otrzymał odpowiedź.- Skoro przechodzicie do odstrzału Atlas zmieni swoje położenie, by uniknąć potencjalnego trafiania.
I po chwili SAM dał znać, że statek używając silników manewrowych ruszył by ukryć się za planetą.
- Elena, Janos. Odłączajcie się i oddalcie od asteroidy.- Zakomunikował Mikhail - SAM, jaki mamy czas do wejścia asteroidy na orbitę? Przewidywany czas odejścia Atlasa za planetę?
- Dwadzieścia pięć minut i maleje.- stwierdził SAM, a Elena poinformowała.- Odcinam zasilanie. Trzy, dwa…
Kropki się rozdzieliły i Muł zmienił kierunek podążając za Atlasem.
- SAM. Oblicz kiedy Muł i Atlas wejdą poza zasięg potencjalnych odłamków asteroidy i podaj mi czas przybycia asteroidy w zasięg baterii laserowych.
- Dwadzieścia dwie minuty i maleje.- odparł SAM.- Gdy asteroida wejdzie na orbitę planety, będzie w zasięgu. Atlas jest poza zasięgiem odłamków. Mule za dziesięć minut będzie poza obszarem zagrożenia.
- SAM, przygotuj się do testów kalibracyjnych. Otwórz ogień jak tylko asteroida wejdzie w zasięg baterii laserowych.
- System sterowania ogniem uaktywniony.- poinformował SAM. A informatyk wtrącił.- Systemy obronne stacji nie są automatyczne, gdy jest załoga na stacji. Lepiej udaj się sekcji sterowania ogniem. No chyba że wolisz… upoważnić SAMa.
- Fakt. Znasz lepiej limity oprogramowania ode mnie. - zauważył inżynier - SAM, udaję się do sekcji sterowanie ogniem. Informuj mnie na bieżąco.
- To nie limity oprogramowania, tylko prawny wymóg.- zaśmiał się Benjamin. -Zabezpieczenie przed sytuacją w której to zbuntowana sztuczna inteligencja zarządzająca bazą nie mogła wymordować jej załogi, nie ma dostępu do uzbrojenia, chyba że otrzyma pozwolenie od kogoś z załogi. A i w tym przypadku jest ono tymczasowe.
Wzruszył ramionami mówiąc offline.- Według mnie to głupota. Nikt nie projektuje nielojalnej SI. A sam system nie może się zbuntować z własnej woli, bo nie ma własnych pragnień.
- Cóż, ufam Tobie, że poprzednik nic za dużo nie namieszał. Z jakiegoś powodu go aresztowali. - powiedział Mikhail poza łączem, a następnie dodał online.
- SAM, przejmuję sterowanie ogniem. Powiadom mnie ETA - 120 sekund i rzutuj mi odliczanie do momentu wejścia asteroidy w zasięg na którym zatrzymaj je. Ile czasu potrzebujesz aby nanieść korekty kalibracyjne pomiędzy ostrzałami?
- Dwadzieścia pięć milisekund.- odparł SAM, gdy Mikhail zmierzał do oddzielnego pomieszczenia nazwanego Main Hypercaster Unit w celu ukrycia prawdziwego przeznaczenia tego miejsca.

Gdy już tam dotarł i usiadł w fotelu. SAM przeszedł na bardziej bezpośrednie połączenie wrzucając wprost na oczy Mikhaila całą mapkę, potem widoki z poszczególnych kamer przedstawiające zbliżający się meteor i mnóstwo danych. Inżynier poczuł się częścią bazy, informacje spływały wprost do jego mózgu, a baza reagowała. Niemal czuł jak obraca się pierścień baterii laserowych.

120, 119, 118…
Proponowany tryb ostrzału: ogień pierścieniowy w celu uniknięcia przegrzania się laserów. W tym trybie odpalany będzie jeden laser po czym pierścień obróci się wokół osi ECHO-1 i po zajęciu tego samego miejsca przez kolejny laser nastąpi strzał, a potem obrót i następny. Taki ostrzał będzie o 0,25 sekundy wolniejszy od strzelania ciągłego tym samym laserem, ale nie nastąpi przegrzanie broni co jest nieuchronne przy ogniu ciągłym. Czy moje wyjaśnienia są satysfakcjonujące? Proszę udzielić odpowiedź; Tak/Nie.
110,109…

- Tak, SAM, dziękuję. - odpowiedział geolog.
116, 115,114…
Czy uruchomić proponowany tryb ostrzału? Proszę udzielić odpowiedź;Tak/Nie.

- Tak.
Nie padła żadna odpowiedź, za to przed oczami mężczyzny pojawiła siatka, a następnie wygenerowany został celownik, który podążał za spojrzeniem Mikhaila. Trochę zaczęła go boleć głowa świadcząc o przeciążeniu zmysłów i przez to mózgu. Taka zabawa raczej nie powinna stać się codziennością.
95, 94, 93, 92…
Kalibracja poprawna. Można zacząć strzelać.
87,86,85…

Elena i Janos byli już bezpieczni… z tą myślą Mikhail nacisnął na przysłowiowy “spust”.
Trafienie w postaci promienia spolaryzowanego światła uderzyło w meteor. Kilka sekund promień nagrzewał powierzchnię asteroidy do wysokiej temperatury wywołując wewnętrzne naprężenia i w końcu eksplozję. Odłupała ona kawałki asteroidy, ale nie zniszczyła jej. Promień zanikł, nastąpiło obrócenie pierścienia. Nowy laser zajął miejsce starego.
Ogień ciągły… tak można było nazwać nastawienie Mikhaila do zadania na dłoni.
- SAM, nanoś kalibracje na ogniwa laserowe po każdym strzale.
29,28,27…
Oczywiście.
22,21,20…

Kolejny strzał, kolejny błysk, kolejna eksplozja. Zmiana lasera. Pędząca ku planecie asteroida była powoli kruszona kolejnymi eksplozjami. SAM zakończył liczenie i już tylko kolejne wybuchy rozrywały wielką skałą, tak jak nasilający się ból głowy…cóż, głowę inżyniera.
W końcu kawałki stały się zbyt małe, by zagrozić czemukolwiek. I pewnie spłoną w atmosferze Elpis niczym niespodziewany deszcz meteorytów.
- SAM, stan kalibracji baterii laserowej? - spytał Mikhail odczepiając się od połączenia z systemem obronnym, by uwolnić się od migreny.
-System skalibrowany w 100%. Nie wykryto żadnych problemów. Zwiększone zapotrzebowanie na energię zostało w pełni pokryte przez reaktor bazy.- poinformował SAM.


* * *

Systemy SAMa uaktywniły się w nocy wyłapując przesyłany sygnał. Po krótkiej weryfikacji SAM potwierdził identyfikator statku. LSS-45 Genesis zbliżał się do systemu gwiezdnego Elpis i za kilkanaście godzin miał się w nim pojawić. Była to dobra wiadomość. Statek przewoził bowiem zapasy przeznaczone do uzupełnienia zasobów ECHO-1

Stacja ECHO-1, Pokład 3, Centrum komunikacji i kontroli transportu kosmicznego

Benjamin siedział przy konsoli z wyraźnie znudzoną miną. Bądź co bądź, choć statek z zaopatrzeniem nie pojawiał się często, to cała robota związana z jego przybyciem była rutynowa. Póki co zresztą nie było żadnej roboty. LSS-45 Genesis miał się zjawić dopiero za godzinę. Więc jedyne co mu pozostało to testować systemy w tle zanim staną się potrzebne.
I nudzić się.
Do pomieszczenia wszedł Mikhail z wielkim uśmiechem witając informatyka.
- Co tam Benjamin? Jak tam?
- Przywieźli zapasy.- odparł informatyk ziewając.
- No i super! Zobaczy się co właściwie przywieźli. - odpowiedział radośnie Ivanovich.
- To musisz poczekać, aż zadokują.- odparł Benjamin. Po czym wyraźnie spoważniał. - Kilka niezidentyfikowanych kropek się pojawiło.
- Co o nich wiemy? - zapytał Cenauryjczyk poważnie patrząc na mapę.
- Brak sygnatur.- wzruszył ramionami informatyk.- Nielegalne pojazdy. Reszta to domysły. Zbliżają się do Genesis.
- Dotrą do Genesis nim wejdzie w zasięg baterii laserowej?
- Dotrą zanim będziemy mogli użyć atomówek… o już dotarli. Atakują rojem.- odparł Benji.
Mikhail przyglądał się zjawisku starając się je zrozumieć.
Widział jedynie kilkanaście kropek otaczających ze wszystkich stron długie cygaro jakim był Genesis. Czujniki dalekiego zasięgu nie rejestrowały eksplozji, ale Mikhail nie miał wątpliwości że toczyła tam się zacięta walka. Genesis nie odzywał się do ECHO-1 mając pewnie świadomość, że stacja w żaden sposób nie mogła im pomóc.
- Dawno pojawiły się te obiekty? - zapytał.
- Dawno się pojawiły, czy dawno się objawiły?- zapytał przekornie informatyk. - Wyfrunęły z pasa asteroid, mogły siedzieć tam tygodniami pod naszym nosem.
- Są drobne. Myśliwce?
- Coś większego, kosmiczne kanonierki.- odparł Benjamin.- Plus drobne statki sterowane przez AI by odwrócić uwagę. Nie wiem czy planują zdobyć sam statek, czy tylko dorwać się do ładowni, chwycić co się da i zwiać.
- Echo nie jest atrakcyjną zdobyczą. Nie mamy nic, a zapasy które mamy też są warte tyle co nic. - zauważył geolog - Pytanie… czego właściwie chcą i skąd są…
- Zakładasz, że Genesis przewozi tylko towary na naszą stację. Zapominasz, że nie są własnością naszej firmy, tylko zakontraktowanym przewoźnikiem. Pewnie przewożą i inne towary do innych miejsc.- przypomniał mu Benji.
- Możliwe i co najmniej wysoce prawdopodobne. Pytanie tylko… - prychnął w irytacji inżynier - …piraci. Jak nic. Nic nie zrobimy, choć patrząc po ilości obiektów to większa operacja jest, a to coś co mi się nie podoba.
- Jeśli latają takimi pierdułkami, to muszą być liczni by móc zaatakować statki międzygwiezdne.- odparł Benjamin przyglądając się spadkowi liczby kropek.- I nie idzie im za dobrze.
- Przypomina mi to historie wojenne. Gdzie statki zwiadowcze toczyły bitwy właśnie z takimi rojami. - zamyślił się Mikhail - Ostatecznie wszystko rozbija się o liczebność i element zasadzki.
- Mnie bardziej ciekawi, skąd wiedzieli o przylocie. I o zawartości Genesis. Na pewno nie atakowali zdając się na łut szczęścia.- zastanowił się głośno Benjamin.
- To dobre pytanie. - odpowiedział Pietroszenko, choć w myślach miał odpowiedzi, a raczej domysły możliwych rzeczy które mogły pójść “nie tak”. Piraci zawsze byli problemem… pytanie tylko pozostawało… jak to wyglądało w tym przypadku. - Pytanie też, jak znaleźli się w tym systemie.
- Z pewnością mają przynajmniej kilka statków z napędem międzygwiezdnym.- wzruszył ramionami informatyk.
- Tak czy inaczej. Ten incydent może zmienić nasze spokojne życie. - zauważył geolog.
- Piraci zawsze są zagrożeniem takich samotnych stacji, ale… skoro nie złupili ECHO-1 gdy była pusta, to raczej nie mają powodu próbować teraz, gdy jest lepiej uzbrojona. - wzruszył ramionami Benjamin.
- Masz rację. - odpowiedział mu administrator bazy, choć myślami był gdzie indziej. Każdy atak piracki niósł za sobą reperkusje. Pytanie jak ten incydent wpłynie na przyszłość ECHO. Tego nie był w stanie jasno określić. Brakowało mu informacji. Patrzył więc na bieg wydarzeń przed nimi.
Kropki się rozproszyły i szybko znikły kryjąc się w polu asteroidów. Trudno było ocenić, czy im się udało, czy też uciekają po porażce.
- No i po przedstawieniu.- stwierdził Benjamin.
- Dajmy im pięć minut. - powiedział geolog.
- Pięć minut na co?- zapytał Benjamin. Zanim jednak inżynier odpowiedział, Genesis nawiązał kontakt przesyłając wiadomość.
“Uszkodzenia systemów, w tym komunikacji. Ranni na pokładzie.Nie jest możliwe zadokowanie do stacji. Śluza rozwalona.”
- Ahh… czyli jednak dorwali się im do dupy. - stwierdził inżynier i wysłał wiadomość do statku, a następnie załodze.
“Rozumiemy Genesis. Personel medyczny w pogotowiu.”
- Irene, Vika. Genesis miało małą sprzeczkę kosmiczną… przyda się im wasza czuła opieka.
- Elena, Janos. Bądźcie gotowi przetransportować Irene i Vikę na Genesis. Transport zaopatrzenia poprzez prom. Na wszelki wypadek weźcie broń.
- Dedal będzie gotowy za chwilę.- odparła Elena. A Vika dodała.- Irene już szykuje sprzęt. Będziemy na Dedal za pięć minut.


Dedal wyruszył prowadzony pewną ręką przez Elenę i Janosa. Ekipa medyczna i Mikhail zajęli miejsce w części pasażerskiej. Podróż była spokojna, Dedal podlatywał powoli do zajmującego pozycję na orbicie Elpis statku. Elena kierowała się ku wrotom głównej ładowni Genesis.
- Za pięć minut wlecimy do środka.- poinformowała resztę załogi.
- Przyjąłem. Broń w pogotowiu. - zakomunikował administrator.
- Po kie licho ci broń? To wyprawa ratunkowa. Zostaw spluwę w Dedalu. Nie rób z nas podejrzanej kliki.- odparła zrezygnowanym tonem Elena.
Wrota statku się otworzyły i Dedal wleciał do środka lądując na niewielkim obszarze nie wypełnionym ładunkami.
- Nigdy nie ufaj piratom i temu co pozostawiają za sobą. - odpowiedział Ivanovicz - Karabin zostawię… ale broń boczną biorę ze sobą. Wciąż tam mogą być.
- Czy ci…Echch…- westchnęła zrezygnowanym głosem Elena.- Niech ci będzie. Nie narób nam wstydu i kłopotu swoimi fantazjami.
Geolog tylko się uśmiechnął. Czy Elena wiedziała cokolwiek o piratach i ich taktykach? Raczej nie, a on nie czuł się w obowiązku wchodzić w rolę edukatora.
Musieli poczekać chwilę, nim atmosfera została znów wpompowana do ładowni po zamknięciu wrót i ciśnienie się wyrównało.
- Można wysiadać.- odparła Elena.
- Komu w drogę temu wiązać skarpetki… - mruknął na łączu inżynier i ruszył do śluzy Dedala.

Po wyjściu ze statku, cała trójka przekonała się, że tu musiały się toczyć jakieś walki. Widać było ślady krwi i kul. Żadnych trupów. Dopiero po kilku minutach usłyszeli kroki. Ktoś zmierzał w ich kierunku.
Vika i Irene rozejrzały się ze Janosem i Eleną. Ci dwoje jeszcze przebywali na Dedalu.
Pozostało czekać… Mikhail nasłuchiwał skąd dochodziły kroki i po namierzeniu źródła obrócił się w tamtym kierunku.
Powoli podchodził mężczyzna w kombinezonie bojowym. Z hełmem pod pachą.


- Anton!- rzekła wesoło Vika. A Anton rzekł ciepło.- Viko, skarbie. Dobrze cię znów widzieć.-
- Co się stało?- zapytała biolożka.
- Ano napadli.- wzruszył ramionami Anton. - Trochę poszarpali systemy. Jaxx już zabrał się za ich łatanie. Śluzę rozwaliliśmy, jak próbowali ją przebić. Komunikacja tylko podstawowa działa. I trochę powalczyliśmy się w hangarze. Cóż… tak bywa na trasach międzygwiezdnych.-
- To czego potrzebujecie?- zapytała biolożka.
- W sumie to… pomocy przy rannych. Mamy Katyę z rozległymi złamaniami nogi i chyba żeber. Ją moglibyście wziąć do siebie.- wyjaśnił Anton.- I kilku lżej, którym trzeba pomóc opatrywaniu. Nasz pokładowy znachor nie jest pierwszej klasy. Poza tym kapitan już zapowiedział, że zostaniemy na orbicie Elpis tak z tydzień lub dwa. Tyle zajmą naprawy komunikacji i śluzy. Nawigacja działa i silniki międzygwiezdne też.
- Irene, rubel za Twoje myśli. - powiedział do lekarki Mikhail.
- Trzeba pomóc rannym.- odparła Hojo krótko.- Nie są by też obrażenia tej Katyi były aż tak poważne. Mężczyzna nie wydaje się zmartwiony. Więc pewnie jest przytomna, nawet jeśli na znieczuleniu.-
Geolog skinął Irene głową.
- Z chęcią pomożemy. - Zwrócił się do Antona - Jednak, chciałbym rozmówić się z Kapitanem, albo Szefem Ochrony. Ranni mają priorytet.
- Jasne… tylko o czym?- zapytał zdziwiony Anton.- Kapitan ma teraz dużo roboty. Trzeba oszacować straty i powiadomić klientów o sytuacji. Nie płacą nam za spóźnienia.-
- Możecie skorzystać z naszego systemu. Może nie jest idealny, ale rozumiem konieczność biznesową. - powiedział z pogodnym uśmiechem inżynier. Następne słowa mówił dalej pogodnie, ale ze stalowym spojrzeniem w oczach - Co do rozmowy… piraci, ale to może poczekać.
- Nie wiem o czym pan.. mówi. To jest statek transportowy.- wzruszył ramionami Anton.- Nie będziemy polować na piratów. Dokonamy niezbędnych napraw, zostawimy towar, a potem lecimy dalej.
- Nie sugeruje polowania na piratów. - odpowiedział Mikhail i zastanowił się dłuższą chwilę, by skinąć głową - Szef Ochrony zatem. Choć być może obejdzie się bez dłuższej rozmowy. Bezpieczeństwo załogi przede wszystkim. Poprowadź nas proszę do rannych.
- Nie mamy szefa ochrony. To prywatny statek. Nie potrzebujemy niepotrzebnych biurokratów na pokładzie, którzy nic nie robią. - wyjaśnił Anton. Tymczasem ze statku wysiadła Elena z Janosem. A Vika ruszyła prowadząc za rękę Irene.
- To my idziemy do rannych. Znam drogę Anton.- rzekła do mężczyzny.
Mikhail uniósł zdziwioną brew.
- W waszych stronach stanowisko szefa ochrony jest czysto biurokratyczne? - zapytał zdziwiony i pokręcił głową w niedowierzaniu po czym zaoferował łagodny uśmiech - Ranni czekają. Może nie jestem lekarzem, ale pielęgniarz ze mnie już lepszy.
- Na tym statku nie ma stanowisk, które przydają się raz na jakiś czas. A przez resztę podróży jedynie zajmują tlen. Szef ochrony należy do takich stanowisk.- wzruszył ramionami Anton.- Pierwsza oficer może robić to samo i więcej.-
Vika zamyśliła się.- Nieee… raczej nie będzie to dobry pomysł. Tu kwatery są dość ciasne.Nie ma co robić dodatkowego tłoku. Na razie nie będzie potrzebny dodatkowy pielęgniarz.
Mikhail spojrzał na Vikę ciepło.
- Skoro tak uważasz. - następne słowa skierował do Antona - Zatem pierwsza oficer. Mikhail Ivanovich Pietroszenko. - z tymi słowy wyciągnął dłoń do żołnierza.
- Ma połamane żebra.- wyjaśnił Anton podając dłoń.- Anton.
Po czym podrapał się po karku mówiąc.- Proszę powiedzieć co panu leży na sercu, a ja przekażę to kapitanowi przy okazji. Na obecną chwilę nic innego zrobić się nie da. Będzie pewnie jeszcze szansa na taką rozmowę z kapitanem. W końcu mamy wymuszony postój.
Geolog uścisnął pewnie dłoń.
- Kwestie bezpieczeństwa. - odpowiedział - W życiu miałem do czynienia z procedurami i raportami dotyczącymi piratów i mogę spokojnie powiedzieć, że znam ich taktyki. W zależności od tego jak wyglądała sytuacja może to nie oznaczać końca kłopotów z nimi. Tym bardziej, że na moje oko wiedzieli dokładnie na co polowali i od dłuższego czasu planowali akcję.
- Mhmm… ok, dzięki. My co prawda nie czytaliśmy tyle raportów co ty. My prostu broniliśmy się przed nimi wiele razy. Obrzeża cywilizacji to niebezpieczne miejsca. - odparł Anton niepewnie. - Ale z pewnością kapitan chętnie wysłucha pogadanki o tych procedurach.-
Elena z trudem zdusiła chichot, podobnie Janos.
Biolożka i medyczka nie zareagowały, bo już oddaliły się poza zasięg ich rozmowy.
- Nie, nie pogadanka. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem Mikhail - Ot, po prostu może być coś z czym jeszcze się nie spotkaliście, albo coś udaje coś, choć raczej to mało prawdopodobne patrząc, że wasze szlaki handlowe wiodą przez obrzeża i potyczki z nimi to dla was nic nowego. Wolałbym się skupić na tym incydencie. Wiem, że macie limitowany czas. Nie powinno zająć to długo.
- Wiesz co. Powiedz mi co masz do powiedzenia kapitanowi, a ja przekażę twoje słowa jak już znajdzie czas wolny. Obecnie mamy naprawy, ocenę sytuacji statku i pierwszą oficer niezdolną do wsparcia kapitana w obowiązkach.- westchnął Anton.
- Ah… właśnie to jest temat na zaś, bo trzeba się najpierw zorientować w sytuacji. - wzruszył ramionami Mikhail - Jedyne co na ten moment mogę zaproponować to mieć oko na wszystkich załogantów którzy dołączyli do załogi w przeciągu ostatniego pół roku czasu ziemskiego. Jak mówiłem chcę się skupić na tym incydencie i jeśli będziecie skorzy podzielić się informacją o nim i ja z chęcią podzielę się opierając na tym co przekażecie.
- Przekażę pana słowa kapitanowi.- odparł Anton pospiesznie.
Mikhail tylko się delikatnie uśmiechnął.
- Co z pierwszą oficer?
- Będzie leczona na waszej stacji. Jak już wspomniałem, oberwała mocno.- wzruszył ramionami Anton.
- Może załadujemy część towaru na Dedala, skoro jest okazja?- zaproponowała Elena zerkając na Janosa. Ten zgodził się skinieniem głowy.
- Dobra myśl Eleno. - przyznał jej rację i skinął głową po czym spojrzał na mężczyznę w pancerzu i pochylił się ku niemu ściszając głos konspiracyjnie - W moich stronach wyżsi rangą w czasie leczenia mają przypisaną ochronę… może dałoby się Ciebie oddelegować do tego? Miałbyś chwilę by odnowić kontakt z Viką… no i mamy bimber.
- Mamy tu za dużo roboty. - rzekł cicho Anton.- Kapitan nie wyrazi zgody.-
Po czym rzekł do pozostałej dwójki.- Zaprowadzę was do skrzyń.-
- Idziesz też z nami. Nie będziemy dźwigać tylko we dwójkę. Czas byś rzeczywiście się do czegoś przydał.- dodała ironicznie Elena patrząc na inżyniera.
- Jak zwykle czarująca i kokieteryjna… - zauważył Mikhail ruszając za Antonem, patrząc na pilotkę z krzywym, zadziornie rozweselonym uśmiechem - …czasami zastanawiam się, co tak właściwie chcesz ode mnie. Kto wie? Może porozmawiamy o tym w kantynie przy kieliszku?
- Na razie chcę byś się do czegoś przydał.- odparła Elena nie zwracając uwagi na propozycję rozmowy przy drinku.- Niczego więcej.
- Już przeszliśmy do “do czegoś”? - zapytał zaciekawiony - Przyznam, Eleno, zaskakujesz mnie. Chodźmy zająć się tym po co tu przylecieliśmy. Nie ma co siedzieć bezczynnie.
Kobieta spojrzała przez ramię na inżyniera i dodała.- Znowu to robisz. Wyciągasz zbyt dalekie i błędne wnioski z kilku poszlak.
Machnęła ręką dodając.- A wyobrażaj sobie co chcesz. A na razie…-
Anton wskazał ciężkie pudła.
-... bierz się do roboty.-
Janos już chwycił za jedno z nich.
- Zastanawiałaś się Eleno, że może sprawia mi ogromną przyjemność móc z tobą rozmawiać? - zapytał chwytając pudło i unosząc je skierował się w stronę Dedala mówiąc przez ramię - … ale nadal jeśli miałbym ratować niezbędne dla naszego przetrwania zapasy lub ciebie… wybrałbym ciebie.
- Bardzo rycerskie podejście. Na razie weź się za bary z resztą pudeł.- odparła Elena sama niosąc jedno z nich. W obecnej konfiguracji Dedala niestety mogli wziąć tylko najlżejsze rzeczy. Niemniej Mikhail szybko się zorientował, że… niestety firma nie przysłała żadnego łazika.
Co oczywiście, i miał tego pełną świadomość, zmieni się jak odkryje coś wartego postawienia kopalni. Jeśli była wciągarka i uprząż? Mieli wszystko.
Tego akurat nie zdołał zauważyć, ale kilka z większych pudeł nie miało opisanej zawartości. Może któreś zawierały ten sprzęt?

Gdy cała trójka wróciła z pudłami na Dedala, na miejscu już była Vika i Irene, z owiniętą bandażami elastycznymi ciemnowłosą kobietą, o jednym oku wyraźnie podbitym. I całą prawą nogą usztywnioną.
- Myślę że możemy wracać.- zadecydowała Irene.
- Tak może być najlepiej. - odpowiedział Mikhail pogodnie i spojrzał na kobietę by lepiej się jej przyjrzeć.
Miała ciemnobrązowe proste włosy okalające szczupłą twarz o europejskich rysach i jasnej skórze. I ubierała się na wojskowo. I była cała w opatrunkach.
Dedal tymczasem zamknął włazy. Anton zaś opuścił ładownię. Wkrótce otwarły się wrota hangaru i Dedal poderwał się do lotu.
Dokowali, a kiedy śluza się otworzyła administrator spojrzał na kobietę w opatrunkach.
- Witamy na ECHO-1. - powiedział łagodnie - Może skromna stacja, ale nadal dom.
- Mhmm… już tu byłam.- przypomniała mu. A Vika zwróciła się do niej.- Zaprowadzimy cię do naszego ambulatorium w MedLabie. Będziesz miała… sąsiada, ale nie przejmuj się. Jest dość spokojny.-
Kobieta skinęła głową i ruszyła z Viką i Irene. A Elena przywołała droidy SAMa w celu wypakowania zapasów przewiezionych przez Dedala.
Z pogodnym uśmiechem Mikhail odprowadził lekarki i pacjenta, a kiedy znikły za węzłem, a następnie zjawiły się roboty SAMa spojrzał na Elenę z obojętnym spokojem w oczach i głosie.
- Dobra, Elena, kawa na stół. Co do stu tysięcy metrów sześciennych metanu w kopalni to miało niby być?
- Hmm… o czym niby ty mówisz? - zapytała równie obojętnie kobieta.
- Genesis. Co to miało być?
- Jeśli chcesz bawić w zgadywanki to rób z kim innym.- Elena ruszyła do przodu.- Nie zamierzam marnować czasu na domyślanie się co ci się roi pod głową.
- Już uciekasz? - zapytał z krzywym uśmiechem.
- Ja mam co robić.- machnęła ręką kobieta. - I nie mam czasu na twoje… rozwlekanie tematu. Masz coś powiedzieć to mów, a jak nie masz nic do dodania. To nie trać mojego czasu.
- Genesis. - odpowiedział - W przeciwieństwie do twojej jakże inteligentnej opinii i ja mam dużo do roboty i kto wie, czy nie więcej niż ty. Nie będę tolerował sporów w obecności ludzi spoza ECHO. Zjednoczony front na zewnątrz Eleno. Myślałem, że ci się poprawiło od momentu mojego wypadu na badania geologiczne tej… skałki pod bazę, ale widać się myliłem. Jeśli potrzebujesz się uspokoić idź do Hojo po tabletkę. Jeśli cię nosi, do Benjego po prochy. Może nawet się pukniecie. Mnie nie obchodzi co zrobisz. Jeśli masz problem… rozwiąż go, bo posiedzimy na tej stacji jeszcze parę lat.
Elena zatrzymała się. Obróciła przodem i splotła ramiona mówiąc. - Obawiam się mój drogi, że to nie ja mam problem, tylko ty. To tobie woda sodowa uderzyła do głowy, to ty… i twoje najwyraźniej kruche ego, rozdmuchuje sytuację. I szuka problemów tam, gdzie ich nie ma.
Obróciła się i dodała.- Skoro już wylałeś swoje żale, to sytuacja załatwiona? Pokazałeś że nosisz spodnie.
Ruszyła dalej. - Nie martw się o mnie. Ja nie mam problemów ze stacją i jej załogą.
- Jeśli widzisz we mnie problem, wytłumacz mi go. - odpowiedział - Jeśli nie chcesz… wiedz, że mnie uczono żyć bez emocji, a ciebie? Nie ma problemów, są tylko rozwiązania, ale podstawą jest dialog.
- W tym rzecz. Ja nie widzę problemu, jesteś administratorem… zajmujesz się administrowaniem i tyle. Bezpieczeństwo to moja działka. Vika zajmuje się całością badań naukowych, Hojo jest naczelną lekarką.- wzruszyła ramionami kobieta. - I jak na kogoś kto umie żyć bez emocji… obecnie robisz focha jak małe dziecko. Co było na Genesis? Nic nie było. Polecieliśmy, wzięliśmy rannego i towar, miałeś okazję popuszyć się przed pracownikiem stacji swoją fachowością. Wszystko było cacy do tej chwili, bo nagle się obraziłeś nadal nie wiem o co.-
Machnęła ręką. - No to już sobie wyjaśniliśmy.
- Mówisz jakbyś mnie znała, ale uwierz mi, jest to daleko idące wyciąganie daleko idących błędnych wniosków na podstawie kilku błahych poszlak. - odpowiedział - Nie wiem na jakiej podstawie uznałaś, że się obraziłem. Co ciekawe, sam odebrałem to wrażenie wobec ciebie. Zarzut nieprzydatności można tak odebrać, ale przed kimś spoza naszego kręgu? To już działanie na szkodę stacji. W obecności innych? Zjednoczony front. Dasz radę, czy mam uznać ciebie za beznadziejny przypadek?
- O matko. Wiedziałam że masz kruche ego… ale nie sądziłam że aż tak.- Elena zakryła czoło dłonią. - To był głupi żarcik, drobny przytyk… złośliwy może, ale wiadomo że nieprawdziwy. A ty to rozdmuchujesz jakbym złożyła na ciebie donos do przełożonych. Wiesz co… sam weź jakieś prochy na rozluźnienie. Stanowczo ci ta kontrola uczuć nie wychodzi na dobre.-
Machnęła ręką i ruszyła z powrotem swoją stronę. - Dobra, dobra… zapamiętam żeby traktować cię jak porcelanową laleczkę. No, już… zadowolony?
- Tak, nie i jeszcze nie wiem. - odpowiedział masując skroń - Przyznam, że jesteś ciekawym przypadkiem i o ile ta drobna uszczypliwość byłaby mile widziana w każdej sytuacji, i nawet bym odpowiedział stosownie, to wydarzyło się to w obecności człowieka zewnątrz który nie zna naszej pełnej intensywności dynamiki Eleno. Mogło to zostać źle odebrane. Zjednoczony front na zewnątrz to pierwsza lekcja której się uczymy w moich stronach. Za kulisami, po przedstawieniu, kiedy kurtyny opadną?
Uśmiechnął się szeroko.
- Wtedy robi się ciekawie i dla takich chwil warto żyć.
- Mało mnie obchodzi co sobie Anton pomyślał, mało mnie obchodzi co sobie pomyślą górnicy z pobliskiej stacji. I ty też powinieneś przestać się przejmować opiniami mało znaczących ludzi.- wzruszyła ramionami Elena.
- Hmm… nauczysz mnie?
- Nie jestem nauczycielką. A ty ponoć masz dużo do zrobienia.- po czym ruszyła dalej się do części wspólnej a pewnie potem do kajuty. - A więc… do roboty?
- Jak my wszyscy Eleno, jak my wszyscy… - powiedział radośnie i w podskokach ruszył za nią, choć jego przystanek był właśnie częścią wspólną - …ale wiesz, skoro jestem dzieckiem… to możesz poćwiczyć na mnie swój instynkt macierzyński. Pomyśl o tym, takiego krnąbrnego dzieciaka jak mnie to ze świecą szukać.
- Nie interesują mnie twoje fetysze. - odparła Elena wzruszając ramionami. - I nie jesteś na tyle uroczy by ci matkować.
- Awww… - Mikhail widocznie się zawiódł… z szerokim uśmiechem - Ranisz moje małe, czarne, nieistniejące serduszko!
- Wspominałeś coś o kontroli nad swoimi uczuciami? Czemu jakoś nigdy jej nie widać.- odparła Elena gdy przechodzili przez obszar wspólny. Obecnie przebywała tam tylko Yaris szykując posiłek na wieczór dla całej załogi i gości.
- Kontrola to kontrola… - kiwnął głową śmiejąc się - …ale życie, Eleno! Życie to scena!
Pilotka spojrzała na niego, zatrzymując się. Westchnęła ciężko i dodała.- Wiesz, może łatwiej było mi uwierzyć w twoje zapewnienia, gdyby… byłeś w stanie dostarczyć jakiegoś potwierdzenia. Ale na razie to co mówisz i to co robisz, często sobie zaprzeczają.-
Następnie ruszyła do kwater. - Na razie zagraj kogoś zapracowanego. Bo SAM już zweryfikował to co przywieźliśmy. I mam trasy dla boi do opracowania.
- Zaciekawiłaś mnie. Zdecydowanie… dzisiaj jest dobry dzień. Bardzo dobry dzień… - odpowiedział - …i może być tylko lepszy.
Nie miał co planować, plany już miał… brakowało tylko sprzętu…
- SAM, czy sprzęt ratowniczy o który wnioskowaliśmy został przysłany, lub jego wariacja?
- Nie ma wśród przeniesionego na stację towaru. Niemniej, wedle moich informacji, obecnie na stacji znajduje się jedynie 36 % materiałów zamówionych na stację ECHO-1. Reszta nadal znajduje się na Genesis. Jak tylko naprawią systemy komunikacyjne będę w stanie uzyskać z ich komputera pełny spis przywiezionych rzeczy.- wyjaśnił SAM.
- Dziękuję, SAM
Skierował swoje kroki ku Yaris.
- Yaris, czarne słońce nasze, co tam u Ciebie?
- Wygląda na to, że będę miała więcej roboty. Nowy gość nam się trafił?- zapytała Yaris z uśmiechem.
- Nie byle jaki. Pierwsza oficer Genesis. - odpowiedział z uśmiechem Mikhail.
- Powinno mi to zaimponować? To wszak tylko prywatny transportowiec. Latający kupcy.- oceniła Yaris z uśmiechem.
- Prawda… ale to nasze jedyne łącze z wielkim wszechświatem. - zauważył z uśmiechem geolog i dodał bardziej współczująco - Choć raczej prędko z MedLabu nie wyjdzie. Nieźle oberwała.
- A ten cały… internet i głosy w naszych głowach. To nie jest nasze łącze z wszechświatem?- zdziwiła się Yaris.
- Na swój sposób tak. - inżynier się zamyślił - Jednak nic nie zastąpi kontaktu z ludźmi. Internet ma swoje niebezpieczeństwa. Jest tam wszystko, a przez wszystko również wiele błędnych, a nawet wręcz fałszywych informacji. Nie mniej, ma swoje plusy jeśli wie się jak szukać.
- Mhmm…- podsumowała jego słowa Yaris.- Skoro tak twierdzisz. Jesteś głodny? Mam na razie tylko kanapki z serem.
- Hmmm… - zastanowił się - Może jedną? Za ile posiłek?
- Jesteś członkiem załogi. Tobie policzyć nie mogę.- odparła z ironicznym uśmieszkiem Yaris.
- Istnieje wiele walut, Yaris. Nie wszystko złoto co się świeci. - odpowiedział z tajemniczym uśmiechem Ivanovich.
- Być może. Ja jednak nie mogę policzyć ci w żadnej z nich.- odparła kobieta wzruszając ramionami.- Wymogi kontraktu.
- Możesz… ale w inny sposób. Jak byś obeszła kontrakt? - zapytał z ciekawością.
- W żaden sposób. - odparła Yaris. - Jestem z niego zadowolona. Podważanie go nie leży więc w moim interesie.
- Hmmm… zróbmy tak, będę Twoim króliczkiem doświadczalnym, ale w sytuacji większego obłożenia pracą biorę wyższy priorytet? - zapytał - Czuję, że masz plany kulinarne i chciałbym być częścią Twojego sukcesu.
- Bynajmniej.- odparła Yaris wzdychając.- Te świństwa które jadłeś, to jedyne co znalazłam w ogródku stacji. Dam ci jednak znać jak dostaniemy nową dostawę egzotyki. Może jakieś owoce z planety? Na razie jednak nie mam nic nowego.
- Hmm, porozmawiam z Viką. - powiedział Mikhail - Czuję potencjał.
- Moglibyście pobrać jakieś owoce do . - zaproponowała Yaris.- Może któreś okażą się bardziej jadalne niż te krzyżówki pomidorów.
- Porozmawiam z nią. Przy okazji, wiesz co słychać na orbicie? - zapytał.
- Nie. Wiem, że jakaś poważna sytuacja była, ale dg wyjaśnił mi tylko pobieżnie. Najważniejsze jest dla mnie to, że nasz dom nie był w nią zaangażowany. - przyznała Yaris.
- To cię zaskoczę… - powiedział wzruszając ramionami - Genesis miało sprzeczkę z piratami. Było wesoło, wybronili się i mamy nowego pacjenta. Pobędą z nami przez najbliższe dwa tygodnie, aż postawią komunikację na nogi.
- Piraci? To straszne.- odparła Yaris i po chwili zamyślenia spytała. - Ale… chyba zapłacą za pomoc medyczną?
- To zostawiam na głowie Irene. Jej działka. - stwierdził jakby to była oczywistość - Jeśli będzie potrzebować pomocy, jakiejkolwiek, udzielę jej. Każdy z nas ma swoje kompetencje.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Ona jest lekarką z powołania. Humanitaryzm i finanse to według mnie kiepska kombinacja. - oceniła Yaris.
Westchnął i spojrzał w sufit.
- Masz trochę racji. Nie mniej mamy dwa tygodnie. - pomasował skroń przymykając oczy - Ciekawy zespół nam się zrobił… - geolog spojrzał na yaris - Porozmawiam z nią.
- Może nie dziś. Ale za dobę lub dwie. Jak się sytuacja ustabilizuje.- zaproponowała Yaris.
- Tak będzie najlepiej. - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Myślisz, że ci piraci którzy napadli na starek… zaatakują ECHO-1? - zapytała kobieta.
- Mało prawdopodobne. - odpowiedział - Co możemy mieć? Mała stacja badawcza, która nie wzbudzała zainteresowania wcześniej. No i mamy baterię laserową, a to się rzuca w oczy.
- Mam nadzieję, że masz rację. Nie umiem walczyć.- odparła Yaris cicho.
- Przeszkolić z pistoletów? Ze wsparciem SAMa, będziesz kompetentna w naszych karabinkach? - odpowiedział równie cicho.
- No nie wiem… Nie wiem czy powinnam. Nie jestem zwolenniczką broni.- odparła Yaris, a SAM się wtrącił uprzejmie informując.
-Takie szkolenie musi zgłoszone, szefowi ochrony stacji i uzyskać jej pozwolenie.
- Dziękuję SAM, co ze szkoleniem walki wręcz? - zapytał geolog.
- Tak samo.- odparł SAM.
- Wątpię by Elena miała coś przeciwko, Yaris. Szkolenie z broni krótkiej to parę magazynków amunicji, a mam jej dość na własne doskonalenie. Sztuki walki wręcz to w głównej mierze gibkość się liczy, no i nie jest to stricte broń. Gotowa nauczyć się bronić? Nawet surowe podstawy dadzą ci przewagę. - powiedział łagodnie inżynier.
- Nie jestem pewna czy chcę szkolić się w walce wręcz. - przyznała Yaris zerkając na dg’a.
- Czyli broń krótka? - zapytał Ivanovich.
- No… niech będzie.- odparła Yaris.
- Cieszy mnie, że bierzesz bezpieczeństwo w swoje ręce. - odpowiedział mężczyzna z uśmiechem - Jeśli jednak zmienisz zdanie co do walki wręcz, wiesz gdzie mnie szukać. Elena aktualnie jest zajęta, ale możemy omówić z nią sprawę później. Ponoć najlepiej się uczymy ucząc, więc… czekam z niecierpliwością na twoją krótką lekcję.
- Ok. - odparła Yaris po chwili namysłu.
- Zastanawiałaś się już czego chciałabyś się nauczyć? - zapytał wracając do jednej z poprzednich rozmów.
- Co? - zdziwiła się kobieta i spytała.- Jak mogłam się zastanawiam czego chciałabym się nauczyć, skoro złożyłeś mi propozycję parę minut temu?
- Myślałem bardziej o Twoim nowym, potencjalnym hobby. - odpowiedział z uśmiechem - Czymś spoza ogrodnictwa, gotowania i sztuki barmańskiej.
- Nie znalazłam nic ciekawego jeszcze.- przyznała Yaris.
- Trzymam kciuki. Wiem, że coś znajdziesz. - powiedział Mikhail.
- Póki co ogrodnictwo i sztuka podawania drinków, są wystarczająco czasochłonne bym nie musiała się spieszyć z szukaniem.- dodała kobieta.
- Na spokojnie. - powiedział łagodnie Ivanovich


Centrum Kontroli Lotów

Mikhail zwołał posiedzenie członków załogi. Mieli dwa tygodnie nim Genesis dokona napraw… a to oznaczało dwa tygodnie mniejszej lub większej nudy… no, może za wyjątkiem Eleny. Ta to dostała swoje bojki czy co tam chciała.

- Jest sprawa. - powiedział, gdy wszyscy się zebrali, a drzwi zostały zamknięte - Benjamin zasłuchał ciekawostkę z Atlasa, a że mamy chwilę… to możemy sprawdzić poszlakę. Pamiętacie opowieści o skarbie piratów? Mamy koordynaty.
- Cóż… zaplanuj trasę i czas.- wzruszyła ramionami pilotka.- I wciśnij wyprawę w terminarz obowiązków. To nie tak, że mamy coś lepszego do roboty w czasie wolnym.
- Oh, trasa jest wyznaczona. - wzruszył ramionami Mikhail - Tylko się nalatamy, bo mamy dwa księżyce. O ile południka możemy być mniej lub bardziej pewni… tak równoleżnikowi nie ufam.
- Jak… dokładne są to koordynaty? O jak dużej powierzchni mówimy?- zapytała kobieta.
- “Dość”. Nie jestem geografem, ale wyglądają solidnie… a powierzchnia? Trochę się nalatamy. Benjamin? Jak myślisz? - zwrócił się do informatyka geolog.
- Koordynaty są punktowe.- odparł informatyk.
- No to… dwa loty.- odparła Elena krótko.- Wstaw w terminarz i się poleci. Tylko z jednego księżyca już było zwiewanie w podskokach.-
- Jestem optymistą. Jeszcze wiele zwiewania przed nami. - odpowiedział z uśmiechem Ivanovich.
 
__________________
Stałem się niosącym Śmierć, kochankiem Życia...
Dhratlach jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-06-2025, 20:04   #96
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Stacja Echo-1 i okolice Elpis

Minęła niecała miejscowa doba, nim Genesis nawiązał kontakt. I przesłał na ECHO-1 spis towarów przeznaczonych na stację. Nie było oczywiście wśród nich żadnego pojazdu, ale zestaw ratowniczy którego oczekiwał tam był. Nic nadzwyczajnego co prawda, żadnego systemu zdalnego w nim nie zaimplementowano. Ale był… i zostanie umieszczony na stacji w ciągu kolejnych 48-56 godzin. Bo tyle miało potrwać naprawianie śluzy Genesis.
Były to informacje przekazane SAMowi, przez SI statku. Bowiem kapitan statku miał najwyraźniej inne sprawy na głowie. Ale czyż Mikhail też nie miał spraw do zrobienia?


Elena z pewnością miała. Co prawda plany budowy bazy na planecie musiały poczekać na opracowanie skutecznego wylesienia obszaru przeznaczonego do zagospodarowania, to jednak miała też i inne pomysły. Takie jak kolejne zrzucanie boi. Miała ich znów całą trzydziestkę, nieco bardziej rozbudowane egzemplarze od poprzednich. I planowała je zrzucać przez następne kilka dób w różnych obszarach morskich.
Nie było w tym nic interesującego dla samego inżyniera. Boje miały mierzyć temperaturę, zasolenie, natlenienie i inne parametry wody morskiej i wysyłać informacje na Elpis. A ponieważ morza nie były zarośnięte miejscową roślinnością, sygnał był silny… fakt który mógłby być przydatny później.

Pozostałe dane nie były dla inżyniera przydatne. Zasolenie, prądy morskie? Kogo to obchodziło. Niemniej przygotowane przez Eleny plany były interesujące. Kobieta znała się na planowaniu. I Mikhail mógł wykorzystać jej projekt jako podkładkę pod własne.
Czyż nie planował szukania skarbu?
W tym celu musiał zaplanować trzy rzeczy opierając się na projekcie Eleny.
Po pierwsze zarezerwować statek na potrzeby misji. Rzecz prosta w porównaniu z pozostałymi.
Po drugie… zebrać sprzęt przeznaczony na wyprawę. Nie mógł przecież lecieć tam i z powrotem tylko dlatego że zapomniał kilofa.Trzeba było przewidzieć wszystkie możliwości i załadować sprzęt przed odlotem. Po trzecie… zebrać załogę. Każdy w bazie miał swoje projekty i obowiązki. Należało więc zawczasu zebrać załogę na wyprawę, co oznaczało indywidualne rozmowy i przekonywanie każdej z nich.
Elena na swoją wyprawę planowała wziąć tylko Janosa i Vikę. Mikhail mógł wziąć z niej przykład i również ograniczyć się do niezbędnych na wyprawie osób. Tym bardziej że Elena, w przeciwieństwie do niego, nie musiała się martwić o zapasy tlenu. Inżynier musiał wziąć pod uwagę fundamentalne różnice wynikające z tego, gdzie zamierzał szukać skarbu. Księżyce Elpis nie miały atmosfery.



Stacja ECHO-1, Pokład 1, Obszar wspólny

Wieczorem, oprócz Yaris, w obszarze wspólnym Mikhail napotkał Vikę i pacjentkę stacji. Kobieta była pozawijana w bandaże i jedną nogę miała zagipsowaną. Obok stolika stały wydrukowane kule. Kobieta rozmawiała z biolożką jakby były dobrymi znajomymi. Cóż… trzeba przyznać, że Vika łatwo nawiązywała znajomości.
Oprócz nich i barmanki w obszarze wspólnym siedział jeszcze Benjamin… ale kilka stolików dalej i wyraźnie skupiony na rzeczach w sieci, sądząc po nieobecnym spojrzeniu.
Kobiety jadły posiłek i dyskutowały, a inżynier na widok jedzenie poczuł ssanie w żołądku.
Bądź co bądź, przyszedł tu przede wszystkim dlatego że był głodny.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Wczoraj, 22:42   #97
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Obszar wspólny, wieczór

Mikhail był… głodny. Zdecydowanie za dużo czasu spędził nad dopinaniem swoich planów wobec Elpis, oraz skarbu pirata. Wszystko było gotowe. Ot, wprowadzić szczegóły. Nic wielkiego. Pomimo głodu? Uśmiechał się. Z każdym dniem bardziej, o ciut, o troszeczkę, o na chwilę dłużej… Uśmiech dawał niesamowite poczucie władzy i spokoju. Nic dziwnego, że zdecydował się mieć go jak najczęściej, a najlepiej zawsze… na sobie. Jakoś tak bez niego… nie było się kompletnie ubranym.

Podszedł do stolika z biolożką i pierwszą oficer.
- Katya Swiatczenko… dobrze pamiętam? - zapytał pogodnie zabandażowaną kobietę.
- Tak…acz… eem… - tu spojrzała na Vikę pytająco jednym okiem.
- Mikhail.- wtrąciła biolożka kręcąc na boki ogonem.
- Aaa.. tak… Mikhail.- odparła uprzejmie pilotka.- Przepraszam. Jakoś wyleciało mi z głowy.
- Nic nie szkodzi. Dużo czasu minęło od kiedy mieliśmy okazję się spotkać. Przepraszam za to nieporozumienie przy śluzie - powiedział łagodnie - Nie poznałem. Przy okazji… gratuluję awansu.
- Nie… było żadnego awansu.- odparła zdziwiona kobieta. Machnęła reką. - Pewnie kolejne nieporozumienie zapewne.
Mikhail uniósł rozbawioną brew.
- Pamiętam dobrze, że w tamtym okresie była pani, pani Katyo, nawigatorem? Czyżby Anton wprowadził mnie w błąd nadając pani tytuł pierwszego oficera?
- Genesis nie ma zbyt dużego przedziału dla przeznaczonego dla załogi. Pełnienie kilku ról jest więc koniecznością.- wyjaśnił kobieta. - Jestem nawigatorką, pilotką okazjonalnie i drugą po kapitanie, co czyni mnie pierwszym oficerem na Genesis.
Mikhail pokiwał głową.
- Jest to jak najbardziej zrozumiałe i nie obce mi. - odpowiedział pogodnie - Proszę zdrowieć. Jest pani w dobrych rękach, a naprawy Genesis posuwają się stabilnie i sprawnie. Zachęcam do kolejnej wizyty, choć tym razem… mam nadzieję, że opatrunki będą zbyteczne.
- Nie latam po kosmosie dla przyjemności. Niemniej z uwagi na kontrakt zawarty z waszym pracodawcą będziemy się tu pojawiać regularnie, choć…- wzruszyła ramionami kobieta.- Mamy terminy, których musimy się trzymać.
- Jest to zrozumiałe. - odpowiedział inżynier - Ostatecznie wszyscy jesteśmy więźniami naszych kontraktów. Przynajmniej w pewnym sensie.
-Tak.- odparła pilotka, a Vika dodała.- Jej rany goją się dobrze, wkrótce powinna móc wrócić na swój statek.
- W tej sprawie zdaje się w pełni na ciebie, Viko, i Irene. - odpowiedział łagodnie magister - Nie mniej, cieszę się, że nie ma komplikacji. Wybaczcie, ale zgłodniałem. Jeśli mógłbym być w czymś pomocny będę w pobliżu.
- Ok. Będę pamiętała. - odparła zabandażowana kobieta, a Vika skinęła głową.

Mikhail udał się do Yaris witając ją promiennym uśmiechem.
- Ah, Yaris. Kolejny piękny dzień na Elpis powoli dobiega końcowi… jak Tobie minął dzień?
- Spokojnie. Acz ciekawie. Mamy coraz więcej gości.- odparła z uśmiechem Yaris. - A tobie, jak?
- Roboczo. Szczęśliwie jedna pozycja na liście została przysłana i będę mógł ruszyć z zamrożonym projektem. Nic nadzwyczajnego, ale się nada. - odpowiedział z nutą radości geolog - Poczekaj co będzie jak planeta trafi pod młotek. Co do tego nie mam większych wątpliwości.
- By to się stało, wy chyba wpierw musicie wypełnić swoje powinności?- zapytała Yaris czyszcząc szmatką prowizoryczny kontuar. - Jakie są więc postępy?
- Duża planeta, dużo miejsc do szukania, roślinność przeszkadza w wykorzystaniu cywilizowanych metod, firma ma swoje wytyczne... - odpowiedział śmiejąc się i dodał z błyskiem w oku - …ale i tak są prospekty. Lubię mieć pewność nim wyślę raport.
- Nie wiem czy to odpowiedź na moje pytanie, czy raczej wymówka. - odparła żartobliwie kobieta. - Ale wierzę ci na słowo.-
Mikhail patrzał na Yaris… ale patrzał gdzieś dalej. Gdzieś poza nią, gdzieś w przestrzeń, a jego usta lekko się rozchyliły, a w oczach, przez chwilę błędnych pojawiło się olśnienie. Uśmiechnął się szeroko. Bardzo.
- Cóż… będzie trochę pracy, ale nic czego nie da się obejść. - odpowiedział kobiecie z uśmiechem w oczach. Miał myśl… potrzebował tylko Janosa… i Benjamina.
- Co dzisiaj polecasz, słońce nasze?
- Ech… to samo co wczoraj.- odparła Yaris drapiąc się po szyi w irytacji.- To co przywieźliście ze statku… nie było zamówioną przeze mnie żywnością. Różnorodność pojawi się, jak reszta towaru trafi na stację.
- Nie szkodzi. - pocieszył ją - I tak jest wyborne w Twoim wykonaniu.
- Cieszy mnie to. - odparła Yaris podając mu posiłek, który jadł wczoraj i kieliszek bimbru.
- Oh, Yaris… wiesz jak mnie rozpieścić! - powiedział radośnie i chwycił za kieliszek - Powinnaś być naszą lekarką. Nic nie wspomaga lepiej trawienia.
- Doktor Hojo nie zgodziłaby się z tobą w tej kwestii.- odparła z uśmiechem Yaris.
- Zdrówko. - powiedział z uśmiechem Mikhail i wychylił kieliszek, by odetchnąć głęboko. Pierwszego nie popijał. Honor i tradycja. - Posiłek do dobry moment by opracowywać plan. - powiedział biorąc talerz i puścił jej oczko. - Jak coś wiesz gdzie mnie szukać. Ah, i daj mi znać kiedy najbardziej pasuje Tobie na to strzelanie. Mamy czas, ale muszę zaklepać Muła.
- Nie spiesz się z tym. Nie jestem jeszcze pewna czy chcę spróbować strzelania.- odparła z uśmiechem Yaris.- Na pewno przez następne kilka dób… dopóki towar z Genesis nie trafi na ECHO-1, nie chcę opuszczać bazy.
- Jest to zrozumiałe. - odpowiedział Ivanovich z uśmiechem - Też mówię, kiedy Ci pasuje. To Twoja decyzja i choć widzę wiele zalet to decyzja jest tylko Twoja.
- Cieszy mnie twoje zrozumienie mojej sytuacji.- odparła Yaris nalewając inżynierowi kolejny kieliszek.
- Hmmm… - mruknął w zadumie patrząc to na Yaris to na kieliszek, by chwycić go w dłoń… - wiesz, tak się zastanawiam… - spojrzał na nią w rozbawieniu - …chyba nie chcesz mnie spić i wykorzystać, prawda?
- Nie zajmuję się takimi intrygami.- odparła żartobliwie.- Zdecydowanie wolę otwarty handel na uczciwych zasadach.
- Zdecydowanie. - odpowiedział z uśmiechem i dodał żartobliwie - Czuję w brodzie, że mam myśl. Bój się.
- Będę przerażona. - zapewniła Yaris.
Wychylił kieliszek. Odłożył i pogładził się po brodzie.
- Pora planować. - oznajmił łagodnie - Albo mi odbiło całkowicie, albo jestem geniuszem… - zamyślił się - …albo idiotą. - uśmiechnął się zawadiacko - Najpewniej wszystko po trochu. Trzymaj kciuki.
Poprawił uchwyt na talerzu, spojrzał na wolny stolik i posyłając jej uśmiech udał się jeść.
Kajuta 1, późny wieczór tego samego dnia

MIkhail siedział nad raportem… czy może raczej wnioskiem do pracodawcy. Co prawda nie znał szczegółów, ani postępów działań Eleny, ale mógł spokojnie ją wspomóc… wspomagając co najważniejsze samego siebie. Plan który się zrodził w jego głowie był diabelsko prosty. Oznaczał tylko sporo latania dla pilota, czyli w tym przypadku Eleny, może Janosa? Postęp jednak! Postęp i szybkość prowadzenia prac była nie do ocenienia!

# ## ### ## #

Wniosek o prowadzenie badań nad palnością roślin

Ze względu na potencjał budowy bazy planetarnej projektu Eleny Hichens, oraz potencjał badawczy skutkujący drastycznym przyspieszeniem, oraz pokryciem badań planety poprzez poszukiwania geologiczne z wykorzystaniem materiałów wybuchowych wnoszę o pozwolenia na przeprowadzenie testowych prób materiałów wybuchowych na roślinności planety E0-NGC6705-Cat78901 (Elpis), w dawkach rosnących celem określenia minimalnej ilości substancji wybuchowej wymaganej do zapłonu roślinności. Badania zostaną przeprowadzone na wyizolowanym środowisku lokalnej roślinności klifowej (53.20912064359998, 19.666931083167604) , oddzielonej od reszty kontynentów barierą morską minimalizując przy tym ewentualne skutki działań niepożądanych ze względu na dbałość o szeroko rozumianą estetykę planety.

Wstępne prace badawcze nad zapalnością roślinności sugerują zasadność podejścia użycia materiałów wybuchowych w procesie badań geologicznych. Pomimo ograniczeń związanych z wymianą danych między planetą, a stacją, istnieje wysokie prawdopodobieństwo obejścia problemu przy wykorzystaniu pełnego potencjału zasobów ludzkich stacji ECHO-1.

Szczegółowe plany badań geologicznych przy użyciu materiałów wybuchowych zostaną przedstawione po pozytywnej próbie zapalności roślinności przy użyciu tychże materiałów.

# ## ### ## #

Mikhail uśmiechnął się leniwie. To był dobry wniosek. Prosty, wręcz łopatologiczny… bo nie było co reklamować. Jeśli zapalność roślinności była “akceptowalna” to mógł pochwalić się wyliczeniami SAMa… teraz? Było to zbyteczne. Za mało danych. Nie mniej wiedział dobrze, że użycie materiałów wybuchowych przyśpieszy drastycznie badania planety… co tam okazjonalny mniejszy kraterek co kilometr czy dwa, czy parę? To były tropiki. Roślinność zarośnie w niecały rok! To wszystko co mógł zrobić na ten moment… dalsze kroki zależały od decyzji firmy. Jeśli będzie pozytywna rozmówi się z ludźmi.

[indent][justuj]
Poranek dnia następnego


Elena wraz z Janosem szybko uporali się z sondami. Bądź co bądź mogli zamówić tylko najtańsze i najprostsze z czujnikami których schematy pamiętały jeszcze epokę pionierów. Co ciekawe, nadal były powszechnie używane, z uwagi na to że były tanie, ogólnodostępne i na tyle dokładne… że wyniki jakie przynosiły wystarczały na badania wstępne. Ogólnie wiele takich starożytnych technologii było nadal w powszechnym użytku. Wszak bardziej wyrafinowane rozwiązania, choć lepsze, były często bardzo delikatne, bardzo drogie i źle znosiły warunki atmosferyczne na obcych planetach. Czasami prostota okazywała się zaletą.

Wylot zaplanowała wcześnie “rano” (wedle cyklu dobowego stacji) i przelecieć planowała wzdłuż linii brzegowych i wcześniej zaobserwowanych prądów oceanicznych. Miała ponad pięćdziesiąt takich prostych boi do zrzucenia… i dwójkę pomocników. Janosa i Vikę.

Mikhail miał inne plany, a dokładniej… księżyc. Ten skalisty, bez jaskiń. Pierwszy na liście poszukiwania skarbu… i miał zamiar skarb znaleźć, tylko geologiczny. Zatem biorąc Muła wybrał się na samotną wyprawę po próbki skał mając nadzieje lepiej poznać inną, nie przebadaną część. Może nawet zrobić pojedyncze odwierty, to tu to tam. To była samotna praca, ale taką też lubił.

Jakby nie patrzeć nie trzeba było tłumu gdy sprzęt był jeden, a że nie miał próżniowych materiałów wybuchowych, nie potrzebował pomocy. Zabrał tylko zapasowy zbiornik tlenu i mógł działać.

Wystartował jakieś pół godziny po odlocie Eleny, zostawiając na stacji Yaris i Benjamina oraz Irene. No i gości. Przelot na księżyc zajął trochę czasu, ale nie był to czas spędzony na nudzie. Przed sobą miał znajomą satelitę, tą samą na której umieścił czujniki. Teraz musiał polecieć na jego drugą stronę… tę zwróconą w stronę Elpis. Według koordynatów skarb znajdował się gdzieś w dużym kraterze pełnym pofałdowań, ale bez szczelin i jaskiń. Przynajmniej takich które mogły wypatrzeć teleskopy SAMa.

Gdy przyszło do lądowania, te przebiegło bezproblemowo. Muł wzbudził co prawda chmurę pyłu siadając w kraterze, ale ten szybko padł, a Mikhail wziął się do roboty. Z torbą pełną pojemników na próbki, oraz młotkiem i dłutem ruszył przed siebie zbierać co obiecująco wyglądało. Wypatrując nietypowych formacji i stale kontrolując poziom tlenu.

Pobieżne badania kamieni i skał przyniosły pierwsze informacje Mikhailowi. Sam krater był stary, bardzo stary… jego wiek pewnie można było liczyć w milionach. Coś wtedy łupnęło w księżyc. Coś dużego zostawiając tak stary ślad. Niemniej same próbki, nie wyglądały szczególnie obiecująco. I nie różniły się od tego co już znalazł podczas pierwszych odwiedzin tego miejsca, gdy zakładał próbki po drugiej stronie księżyca.

Geolog ocenił grubość warstwy pyłowej na jakieś trzydzieści? Tak, trzydzieści centymetrów. Jakaś stopa, czy coś. Wylądował w pobliżu dziwnego zjawiska… ale czy aż tak dziwnego? Udał się badać tutejsze “wypukłości” vel “wzgórza” jakby się posługiwać nie fachowym językiem.

Poza tym, że były nietypowym zjawiskiem w kraterze, Mikhail nie zauważył niczego dziwnego. Podszedł do nich, zużywając jedną trzecią tlenu w skafandrze. Wspiął się bez problemu też… cóż, była to czynność wymagająca sporego wysiłku zważywszy na warstwę sypkiego pyłu. Niemniej zdołał się wspiąć i po przekopaniu się przez warstwę pyłu uderzył łopatką o… metal. O durastalową płytę która była pod pyłem.

Tego się inżynier… nie spodziewał. Ani trochę… durastal była mocna… Zapewne przydałby się dobry palnik. Nie mówiąc o pozbyciu się warstwy pyłu, ale to można było załatwić inaczej. Silnikami. Na przykład Dedala… z tą myślą przykrył płytę cienką warstwą pyłu mając w myślach by tu wrócić z Janosem i sprzętem. Może Eleną.

Teraz? zrobi odwierty w różnych miejscach szukają złóż. To mógł zrobić w tych warunkach bez większego problemu i zachodu. Miał tlen, miał czas… trochę pochodzi, trochę polata i powierci. Nic straconego, a durastal? Mogła spokojnie na ten moment poczekać. Nie było co alarmować załogi w trybie nagłym… Genesis musiała zniknąć z orbity. Pacjent i jego obstawa? W idealnych warunkach też… W sumie mógł zapytać Irene jak jego stan wyglądał. Najpierw jednak, odwierty.

Odwierty na wzgórzu i okolicy skończyły się szybko. Wszędzie natrafiał na durastal, której to wiertło nie było w stanie przebić. Musiał się oddalić spory kawałek, by móc uzyskać jakiekolwiek próbki. I choć ocena ich wymagała skorzystania z laboratorium, to już oceniając po samym profilu… nie miał co liczyć na sensację.

Innymi słowy… była to większa konstrukcja. Nie zdziwiłby się, gdyby po durastalą była bardziej wyrachowana kryjówka. Może nawet namiastka bazy… Tak czy inaczej? Była to cenna informacja. Ile razy budowało się bazy właśnie w kraterach? Nie zliczyłby… jeśli jednak to było coś więcej niż miejsce skarbu mógł potrzebować Benjamina. Więcej jednak miało mu przyjść po tym jak usuną pył. Wtedy i dopiero wtedy zobaczą pełniejszy obraz.
Stacja ECHO-1, “kantyna” Yaris

Było jeszcze dość wcześnie i Yaris była w części wspólnej sama przygotowując posiłek na wieczór. Skupiona gotowaniu nie zauważyła wchodzącego inżyniera.

Geolog nic nie mówił. Zaledwie podszedł… i się przyglądał z leniwym uśmiechem. Kobieta zajęła robotą przez długi czas nie odzywała się. Mikhail przyglądał się jej sam, jedynie przez kilkanaście minut. Potem bowiem zjawił się milkliwy opiekun rannego górnika, który przechodził rehabilitację na stacji. Przywitał go skinieniem głowy. Nie miał większych planów. Yaris była zajęta, a opiekun pacjenta cierpiał na defekty w oprogramowaniu… może powinien odpocząć? Z ciekawości sprawdził godzinę.
W tym czasie “mruk” zamówił u Yaris posiłek, a odebrawszy go po chwili usiadł przy stoliku i zabrał się za jedzenie.
- Co dobrego dzisiaj? - zapytał luźno Ivanovich kobietę.
- Na razie to samo co wczoraj, ale wkrótce menu się poszerzy. Dg’ poinformował mnie o liście towarów jakie zostaną nam dostarczone. Będą ryby i mięso… mrożone, ale to lepsze niż replikator.- przyznała z uśmiechem Yaris.
- Brzmi obiecująco. - zauważył Mikhail z uśmiechem - Gotowanie to sztuka na której się nie znam… ja tylko skałki.
- Gotowanie to sztuka przynależna kobietom.- przyznała Yaris.
- W takim razie cieszę się, że jesteś z nami. - odpowiedział - Co jest przynależne mężczyznom?
- Walka. Praca w kopalniach, w rolnictwie, w zasadzie wszystko co wymaga siły i wytrzymałości.- wyjaśniła Yaris.
- Hmm… - mruknął geolog - …nie wiem czy geologia i inżyniera górnicza się tu wpasowuje. Prawda, ta praca potrafi dać w kość, ale nadal w dużej mierze jest intelektualna.
- Myślę, że wpasowuje.- oceniła kucharka podając posiłek inżynierowi.
- Dziękuję. - odpowiedział odbierając talerz - To był ciekawy dzień, ale nic obiecującego w próbkach. Szkoda, ale bywa i tak.
- Mamy czas.- odparła z uśmiechem Yaris. - To wszak duża planeta. Reszta też nie może pochwalić się znaczącymi postępami, prawda?
- Cóż… mam zamiar docisnąć Vikę, by wzięła się do roboty? - zapytał z uśmiechem Pietroszenko.
- Nie sądzę by się leniwiła. - przyznała Yaris w zamyśleniu. - Nie wiem jednak, czy te wszystkie badania jakie dotąd zrobiła, przełożyły się na coś praktycznego. Ot, katalogowanie różnych żyjątek i roślinek nie uważam za produktywne zajęcie. Ale… ja się nie znam na nauce.
- Nauka nauką… ale wolę jej bardziej praktyczną stronę. Na przykład, co jest zjadliwe. - przyznał geolog.
- Mhmm… - zgodziła się z nim kobieta.
- Nadal myślę o książce. - powiedział - Przy odrobinie szczęścia i współpracy powinniśmy coś wydać.
- Na razie nie ma materiałów na nią.- przyznała kucharka i zamyśliła się.- Może w przyszłości, ale nie teraz…
- Coś się wymyśli. - stwierdził mężczyzna
- W przyszłości.- dodała z uśmiechem Yaris.

Centrum komunikacyjne

Geolog zwołał naradę w jedynym miejscu gdzie mógł mieć pewność, że nie zostaną zasłyszeni przez innych bywalców stacji. Czytać gości. Był wieczór przed przewidywanym zakończeniu prac naprawczych śluzy Genesis. Powód? Nie podał, ale prosił o obecność.

Pierwsza zjawiła się Vika, uśmiechnięta i zadowolona ale deczko zmęczona. Pewnie ostatni natłok zajęć zmusił ją do nadgodzin.
- O… widzę, że ktoś dobrze spał. - przywitał ją z uśmiechem Mikhail.
- Mhmm…- odparła Vika siadając przy jednej z konsolet. Trudno było ocenić co kryło się pod tym “mhmm”, ale geologowi było to rybka. Wyspała się, czy miała… “inne aktywności”... nie miało znaczenia. Ważne, że miała wysokie morale i tylko to się liczyło.
- Tooo… o czym właściwie będziemy gadać? Chyba nie jakieś sprawy organizacyjne, co? Myślałam, że wszystko mamy już poukładane.- zapytała biolożka.
- Chcę się podzielić pewną nowinką... - odpowiedział z uśmiechem mężczyzna - …oraz zasięgnąć opinii.
- Zawsze mogliśmy to po prostu przy kolacji. - odparła Vika wzruszając ramionami.
Zanim jednak Mikhail zdążył odpowiedzieć pojawili się Benjamin i Elena.
- Co to za ważna sprawa?- zapytała wprost szefowa ochrony.
- Chyba coś związanego z księżycem.- wtrącił informatyk.
- Którym z księżyców?- spytała Elena, a Benji dodał.- Tym, bez gazów środku i potworów we mgle.-
- Powinniśmy je jakoś nazwać. Skoro Elpis ma już imię, to i one powinny.- wzruszyła ramionami.
- Może Yoko i Ono ?- zapytała Vika.
- Hmm… skądś znam te nazwy.- zastanowił się Benjamin. A Vika wyjaśniła.- Janos kiedyś wspomniał w związku z jakimiś żukami. Nie pamiętam szczegółów, ale te słowa utkwiły mi w pamięci. Brzmią ładnie razem. Tak jakoś… melodyjnie.
Ivanovicz tylko się uśmiechał i powiedział.
- No to mamy kolejny punkt naszego spotkania do omówienia.
- No nie wiem. Ja już nazwałam planetę. Wszystko mi jedno jak nazwiecie księżyce. - wzruszyła ręką Elena opierając się o konsolę obok siedzącej Viki. - Masz jakieś propozycje Mikhail?
- Tak na szybko? - zastanowił się - Hades dla gazowego, Persefona dla skalistego. Mitologia grecka jest aż nadto urocza.
- Niech będzie. Mi pasuje.- wzruszyła ramionami Elena. Spojrzała na Vikę.- A tobie.-
- Hmm… też. Yoko i Ono wydają się trochę za proste.- odparła biolożka.
Elena spojrzała na Benjiego.
- No nie wiem. Przypuszczam że te nazwy są już zajęte. Pewnie trzeba będzie dorzucić jakieś rzymskie liczby na koniec.- zastanowił się Benjamin.- To znane i popularne… aaa tak. Persefona IV, Hades VII.
- To księżyce, nie planety. - zauważył Mikhail - Nie mniej, poczekajmy na Yaris, Irene i Janosa. Mogą mieć niezłe pomysły.
- Jak tam sobie chcesz.- odparła Elena splatając ręce razem.- Wszystko mi jedno jak je nazwiemy. Byle byłyby nazwane.-
Irene zjawiła się jako następna. - Co ma być nazwane.
- Szukamy nazw dla księżyców. - zwrócił się inżynier pogodnie do lekarki - Niektórzy z nas się lekko gubią przez brak nazw. Masz jakieś propozycje? I nie, to nie główny punkt dzisiejszego spotkania.
- Nie czuję się… specjalnie predysponowana do takich planów.- przyznała wprost Irene siadając przy kolejnej konsoli. - Zostawię to wam.
Mikhail skinął jej głową uznając jej decyzję.
- Jesteśmy prawie w komplecie. - zauważył z leniwym uśmiechem.
- Propozycje to Yoko i Ono… oraz Hades i Persefona… z dodatkami numerycznymi.- wytłumaczył Benjamin.
- Lubię numerki. Yoko i Ono zaś brzmią prosto.- zastanowiła się Irene. W tym czasie Janos i Yaris weszli do pomieszczenia.
- Hej.- rzekł na powitanie mechanik.- Tooo… po co w ogóle się zbieramy?
- Aktualnie szukamy nazw dla księżyców, ale chyba możemy wrócić do tematu za krótką chwilę jeśli nikt nie ma nic przeciwko. - powiedział Mikhail.
- Zawsze możemy zlecić SAMowi żeby coś wylosował. Albo jakiemuś programowi w sieci przeznaczonemu do takich zadań.- zastanowił się Janos, a Yaris spytała.- Jakie są propozycje?
- Mamy dwie na ten moment. Pierwsza to Yoko i Ono. Druga to Hades i Persefona. - odpowiedział kucharce geolog.
- Hades i Persefona podobają mi się. Brzmią dostojnie.- przyznała Yaris, a Janos wzruszył ramionami. - I popularnie. Jestem pewien że jest więcej niż jeden Hades.
- Obecnie sześć.- przyznał Benjamin.
Mikhail pokręcił głową i powiedział.
- Kto widział numerować księżyce… planety jeszcze rozumiem, ale księżyce?
- Jeśli nazwy się powtarzają, to kolejne muszą mieć swój numer.- stwierdził Benji.- Takie są reguły.
- Cóż, z regułami nie wygrasz. - zauważył inżynier - Nim przejdziemy do sprawy na dłoni… czy ktoś ma jakieś pytania, wnioski, sugestie odnośnie czegokolwiek?
- Czy komuś szczególnie zależy na nazwaniu księżyców? Mi nie.- wtrąciła Elena. Nikt się nie odezwał, więc kobieta kontynuowała.- Nazwij je ty Mikhail. Jak chcesz. Mi wystarczy by miały nazwę.
- Prześpię się z tym. - zapewnił Elenę. - Jednak liczę na wkład całości załogi.
- Mamy przygotować propozycje?- zapytała Irene i dodała z jękiem.- Mamy już dwie przecież. I mi też wszystko jedno jak będą nazwane… i czy będą nazwane.
- Hmm… - administrator stacji się zamyślił - …głosowanie? Kto jest za Yoko i Ono?
Janos był i Vika była.
- Kto jest za Hades VII i Persefona IV?
Tu zgłosiła się tylko Yaris, ale za to… aż trójka wstrzymała się od głosu. Zarówno Benjamin, jak i Elena z Irene nie głosowali w ogóle. Co dało remis.
- Cóż, chyba jeszcze powrócimy do tematu. Narazie nazywajmy je nieoficjalnie gazowy i skalisty. - powiedział Pietroszenko z łagodnym uśmiechem.
- Mi aż tak nie zależy…- odparła nieśmiało Vika.- Może być i Hades z Persefoną.-
Elena zaś poparła biolożkę.- No właśnie. Nie przedłużajmy tego. I tak nie wiadomo czy potem tych nazw koloniści nie zmienią. Nie ma co przekładać sprawy.-
- Pytanie tylko czy nam nie wejdzie w krew i nie przyzwyczaimy się za mocno do tych nazw. - zauważył Mikhail z namysłem - Gazowy i Skalisty, to też nazwy i dokładnie wiemy o co chodzi. Zresztą, to tylko księżyce.
Pod tym względem panowała zgoda. W końcu to były tylko księżyce.
- Przechodząc do meritum… - zaczął geolog z leniwym uśmiechem - …poleciałem na Skałkę i trochę trochę powierciłem, trochę pokopałem łopatką… znalazłem płytę durastalową pod warstwą pyłu. Konstrukcja co najmniej jedna i nie mała, a jest najpewniej więcej podobnych pod pyłem.
Ta informacja… nie wzbudziła powszechnego entuzjazmu. Wszyscy milczeli czekając co powie dalej.
- Co ciekawe, koordynaty pokrywają się ze skarbem pirata. Albo to skrytki, albo większa konstrukcja co by mnie nie zdziwiło. Możemy polecieć na parę razy. Za pierwszym wykorzystać silniki Dedala by usunąć pył, a potem drugi raz po odkryciu co to jest, albo od razu w sile i być gotowym do wszystkiego. Jak myślicie?
- Myślę, że… nie powinieneś wierzyć w bajki. Skarby piratów to ładne legendy, ale rzadko okazują się prawdą.- odparła Elena pocierając podbródek kciukiem.- Nie twierdzę, że nic tam nie ma. Niemniej nie nastawiaj się na olbrzymie zyski. Bogaci piraci są tylko w opowieściach marynarzy.-
- Nie wiem czy pomysł z silnikami Dedala jest dobry… burze pyłowe na planecie bez atmosfery to… lepiej nie sprawdzać tego rozwiązania. Nie warto ryzykować bezpieczeństwa statku.- ocenił Janos.- Jeśli to jest konstrukcja… to musi mieć drzwi. I te powinniśmy odnaleźć.
- Cóż… - geolog się zastanowił - …może lepiej nie oczyszczać terenu Dedalem… - po czym dodał z uśmiechem - Co do skarbu? Coś tam jest, co nie wiem, ale brzmi to jak dobra przygoda, a zawsze miałem do nich smykałkę. Tylko teren nie należy do najmniejszych.
- Zgadza się.- zgodziła się z nim Elena i wzruszyła ramionami.- Ale masz czas. I nie tak wiele do roboty w czasie wolnym, prawda?
- Jeśli idziemy w technikalia to nie mam czasu. Mam Elpis i księżyce do przebadania co zresztą uskuteczniam. - Mikhail wzruszył ramionami - Czekam na odpowiedź z firmy, jak się zgodzą to będzie dobrze. Jak nie to będzie tak jak jest. Ten “skarb” zależy od dostępności wielu, bo przydałoby mi się wsparcie. Techniczne, informatyczne i wojskowe.
- I lata na zbadanie ich.- przypomniała mu Elena. - Nie mamy do czego się spieszyć. A nasze możliwości… są ograniczone. Wątpię by firma przysłała tu wojsko po ten skarb. Jeśli już przyślą co najwyżej biały kołnierzyk, który weźmie ich udział w znalezisku.-
- Na jaką odpowiedź z firmy czekasz? - zapytał Benjamin.
- Ładunki wybuchowe, a łatwopalność roślinności. Czyli ile musimy zużyć, by coś zapłonęło. - odpowiedział z szerokim uśmiechem Ivanovich. - Potrzebna pieczątka, bo mieli… obawy.
- Ty wiesz chyba że… ładunki wybuchowe… wybuchają. Nie służą do podpalania? - zapytał ostrożnie Janos.
- Wiem, ale pytanie czy oni wiedzą? Ostatnio jak ich pytałem to mieli obawy czy las nie zapłonie… no i kwestia kraterów po wybuchowych. - geolog wzruszył ramionami - Mniejsze zmartwienie, ale jeśli się uda to jest szansa na przyśpieszenie prac poszukiwawczych.
- Moich prac nie przyspieszą. - mruknęła bez entuzjazmu Vika.
- Zależy. - odpowiedział inżynier - Zawsze możesz wnieść o kamery i fotopułapki w ilości wiele i rozłożyć po planecie. Co czym się żywi, gdzie habituje. SAM chyba mógłby pomóc w przeglądaniu zawartości i wstępną analizą materiału?
- Ładunki wybuchowe… moich prac nie przyspieszą. - mruknęła ponownie Vika.
- Hmmm… - mruknął w zadumie Mikhail - …raczej nie. Chcesz bym wysłał w twoim imieniu wniosek? Wiem, że masz kwalifikacje i znasz się na tym.
- Znam się na swojej robocie. Nie potrzebuję pomocy w takich kwestiach.- odparła wprost Vika.
- Ciesze się. Tylko nie rozumiem smutku. - geolog pogładził brodę - Jak zamykają drzwi, to otwierają się okna… czy jakoś tak.
Vika nie odpowiedziała, natomiast odezwała się Elena. - Wracając do tematu. Jeśli chcesz… to możesz spokojnie szukać wejścia do tej kryjówki bandytów. Na spokojnie i bez używania ładunków wybuchowych, silników statku i innych kreatywnych pomysłów… - machnęła ręką dodając. -... Może pójdzie to wolniej, ale nie masz gdzie się spieszyć. I będzie to pewnie bezpieczniejszy sposób. A jak znajdziesz wejście to… się pomyśli dalej. Któryś z naszych statków może dowozić cię na miejsce na dwa razy na dobę. To dużo okazji. A skarb… poleżał tyle czasu w systemie gwiezdnym, to i kolejne parę tygodni mu nie zaszkodzi.
Mikhail uśmiechnął się szeroko.
- Oh, Eleno… żeby było oczywiste… nie proszę o pozwolenie. Dzielę się informacjami z nadzieją na wspólne opracowanie planu wspólnych poszukiwań. Teren nie jest mały, a paliwa mamy tylko ograniczoną ilość. Podobnie tlenu. Naprawdę myślisz, że zasadne jest wysyłanie jednego człowieka? Poza tym, jest czas, a i mam swoje obowiązki na planecie. Wszyscy mamy swoje obowiązki.
- Ok. Dzięki za wyłożenie wszystkiego na stół. Ja pasuję.- Elena wstała z uśmiechem.- Masz rację. Wszyscy mamy obowiązki. Skarb może i jest pokusą, ale mam inne hobby. Powodzenia przy poszukiwaniach życzę.-
- Ja też odpadam.- rzekła Irene wstając.- Mam pacjentów na głowie.
- Ja też…- dodała Vika naśladując pozostałe dwie kobiety. - Nie bardzo bym miała na to czas.-
- Ja z chęcią pomogę z bazy, ale jestem uczulony na prace fizyczne. - wtrącił z uśmiechem Benjamin.
- Jak znajdę czas, mogę trochę pomóc. Ale regularne loty… odpadają. - przyznał Janos.
- Bez obaw, jakoś zmieścimy to w grafiku. To bardziej projekt trzeciorzędny o znikomym priorytecie. Zobaczymy jak z czasem i wogóle. Na spokojnie - zwrócił się do Janosa brodacz, a Benjemu skinął głową. Następnie spojrzał na zamykające się za odchodzącymi kobietami drzwi.
- Cóż, wygląda na to, że opuściły nasze spotkanie nim przeszliśmy do drugiego punktu… - powiedział z namysłem inżynier - …cóż, nie żebym nalegał. Mają prawo decydować o sobie i kiedy opuścić stół.
- A jest jakiś drugi punkt?- zdziwił się informatyk.- Sądziłem, że to całe odkrycie to wszystko o czym mieliśmy gadać. Też planowałem wyjść.
- Cóż, mogło mi umknąć we wspominaniu go kiedy Elena nalegała dla własnego spokoju myśli by nazwać księżyce… - powiedział z namysłem geolog - …by się wycofywać i wracać… nie rozumiem jej. Naprawdę.
- Acha. No to o co chodzi z tym drugim punktem?- zapytał Benjamin.
- Propozycja biznesowa. - odpowiedział z szerokim uśmiechem Mikhail - Dostałem cynk od mojego maklera o dużym projekcie na skalę galaktyczną… i są firmy i korporacje które się ubiegają o rolę podwykonawców. Jeśli byśmy połączyli siły pod jednym maklerem, każdy inwestując w inne spółki, zwiększylibyśmy szanse na trafienie głównej ‘nagrody’, lub nawet ‘nagród’. Sam już inwestuję.
- Bez obrazy Mikhail. Ale ciebie ledwo znam, a twojego… maklera w ogóle nie znam. Nie powierzę moich funduszy komuś obcemu, kto opiera swoje inwestycje na… cynkach.- odparł wprost informatyk. - Ja swoje oszczędności wolę pomnażać sam, opierając się na moich… źródłach.-
- Ja jestem zadowolony z tego co mam.- odparł Janos drapiąc się po karku. - Nie potrzebuję więcej. Jeśli mam być szczery, nie przybyłem tutaj dla zarobku, ale dla przygody… więc ja też się na to nie piszę.-
- Pomyślę nad tym.- odparła dotąd milcząca Yaris.
- Jest to zrozumiałe. Sam bym miał wątpliwości. - odpowiedział informatykowi administrator stacji, a następnie zwrócił się do Janosa - To jak ja. Lubię przygody i wliczone w nie ryzyko.
Yaris natomiast posłał łagodny uśmiech.
- Jeśli będziesz potrzebować więcej informacji daj znać. Nie spieszy się z tym, a i projekt jest ryzykowny.
- Jeśli będę potrzebowała, dam znać. - rzekła cicho Yaris, a Mikhail skinął jej głową.
- No, to chyba wszystko na ten moment z mojej strony, chyba, że macie coś od siebie? - zapytał pozostałych w centrum.
- Nie… nieszczególnie.- odparł Benjamin wstając.- Myślę że zebranie jest skończone, prawda?-
Spojrzał na Janosa.
- No. Ja nic nie mam do dodania.- przyznał Janos naśladując informatyka. Yaris wzruszyła ramionami. - Ja też… nic.
- Czyli skończone. Jak coś nie bójcie się dawać znać. Może nawet zwoływać takie spotkania? - powiedział z uśmiechem Mikhail i się przeciągnął.
- Ja jestem cieciem. Nie potrzebuję robić zebrań. - wzruszył ramionami Janos, a Benjamin dodał. - Nie mam w planach żadnych… jak coś się pojawi w sieci lub okolicy wymagającego zebrania, dam znać.
- No, to nie zatrzymuję. - powiedział Ivanovich uśmiechając się mając ku pamięci, by nie dość, by dopytać Nadię to i jeszcze samemu poszukać informacji o inwestycji - To było dobre spotkanie.

 
__________________
Stałem się niosącym Śmierć, kochankiem Życia...
Dhratlach jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172