Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-01-2017, 21:58   #261
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację


Andrzej Nowak zaczął kręcić się przy ladzie recepcji. Próbował użyć swojego gwizdka co właśnie "wyczarował" z gaci. Trochę brudny, a nawet trochę bardziej śmierdział. Gwizdek też. W każdym razie łącze USB było stosownie zabezpieczone przed brunatnymi zabrudzeniami, więc nie można było powiedzieć, że znalazł się w nim jakiś faszyzm. Jedynie dużo elektronicznych nieczystości, które po penetracji gniazda jakiegokolwiek komputera spuszczały się w ustrojstwa jak nie przymierzając pięćdziesięciu uczestników bukkake.

Nowak zaszedł od lewej, ale nic z tego. Zaszedł od prawej i znów dupa. W końcu wypróbował pierwotne taktyki skradania. Jak zamknął oczy to wydawało mu się, że jest niewidzialny, więc przystąpił krok do przodu. Potem jeszcze jeden. A potem jeszcze pięć, aż uderzył w ladę i wypizgał się głową do przodu spadając po drugiej stronie. Zrobił się rwetes, awantura i w ogóle akcja pod tytułem "płacą mi za zlewanie pacjentów, a tu jakiś petent się ładuje za recepcję - to pewnie zbrodnia, po policję trzeba dzwonić". W każdym razie w całym tym zamieszaniu Złomokleta zrealizował swoją misję. Zawsze to jakiś sukces. Po chwili już go wywleczono, ale gliniarze mieli większe problemy więc po pouczeniu olali sprawę. Złomokleta udał się na miejsce siedzące obok Luidżiego. Ten coś tam bełkotał, ale w sumie to nadal był nieprzytomny. No tak półprzytomny. Powiedzmy, że w piątej części był przytomny, w dwóch piątych średnio, a w pozostałych czterech piątych nie bardzo. To ponad sto procent, ale Luidżi już taki był - zawsze bił rekordy w szczególności jeżeli chodzi o rzucanie spojrzeń. Nie bardzo dało się z nim dogadać, więc Złomokleta wstał i przemieścił się do automatu z coca-colą i innymi takimi duperelami. Ku zdziwieniu Nowaka ten zwrócił uwagę na pendrive schowany za jednym batonikiem. Szybki test na inteligencje zdał, więc przystąpił do wyjmowania znaleziska. Udał, że wkłada monetę, a potem udał, że nic nie wypada. W końcu zaczął potrząsać maszyną - ludzie, a w tym i psy zaczęli się patrzeć - a gwizdek po prostu wypadł (batonika skurwysyństwo nie puściło, ale z drugiej strony to dobrze, że maszyna jest odporna na takich chamskich przekręciarzy). Pendrive nie bardzo pasował za batonik, dlatego zdołał się wysunąć. Jeszcze Andrzej Nowak nie sprawdził co w nim jest, ale już miał dobre pojęcie. Ściśle tajne plany jeszcze tajniejsze organizacji! Tylko idiota albo debil mógł w taki sposób je schować. Takie osobie można byłoby spokojnie zadać pytanie "czy ty jesteś głupi, czy jesteś głupi?" i obie odpowiedzi byłyby prawidłowe. W każdym razie chuj mu w dupe - pomyślał Złomokleta chciwie chowając swój nowy nabytek w łachmany, które miał na sobie.

Dopiero wówczas włączył się alarm. Wirus zaczął działać. Z jednego z pomieszczeń wypadła jakaś lekarka z czymś białym na ustach. Bez sensacji jednak - Złomokleta wszedł do opuszczonego przez nią pomieszczenia i zobaczył na stole niedojedzoną bułkę z szynką i majonezem. Zasiadł na krześle i w końcu dotarł do internetów i bazy danych szpitala. Wszystko sobie zgrał na już kolejny gwizdek, który sobie wyciągnął z miejsca, o którym lepiej nie mówić (i nie była to dupa!). Przy okazji - zanim kazano mu wypierdalać - odczytał następujące wiadomości:
- w jego ciele jest pięć czipów
- zostało mu zaprogramowanych w mózgu kilka rzeczy
- miniaturowe chomiki pływają w jego krwi
- miał syndrom obcej ręki, ale obcość wdarła się w jakiegoś doktora Mende-le, a potem rozsadziła mu bebechy i uciekła w formie obcego
- przez jego prawe oko szpiegują każdy jego ruch
- w zębach ma dodatkowe czipy służące do lokalizowania go w czasoprzestrzeni
 
Anonim jest offline  
Stary 17-01-2017, 22:38   #262
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- Dzie całe... On tyle, co renta musi. Au... Boli. Radio weź wymontuj i przynieś.
 
Avitto jest offline  
Stary 19-01-2017, 23:26   #263
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Złomokleta sam nie wiedział, co go opętało z szukaniem bankomatów w polskich przychodniach to chyba wina tego fioletowegograniaka, co go zabrał z chałupy wroga zanim ją puścili z dymem zastanawiał się jeszcze nad białym, ale doszedł do wniosku, że za łatwo zabrudzić?

Andrew czuł się jak prawdziwy szpieg, gdy odkrył tajemniczy Pendrive zajadając skradzioną kanapkę z szynką i majonezem dowiedział się, że ma do czynienia z legendarnymi agentami J.E.B. - Jebanie Ekskluzywnej Braci trójki na wpół legendarnych Żuli, którzy pojawiali się, gdy tylko równowaga sił w półświatku alkoholików uległa poważnemu zachwianiu.

Czarna Wdowa, która była biała, ale nosiła się na czarno z żałoby po mężu gotowa spuścić ostry łomot każdemu, kto według niej obraża jego pamięć, czyli krzywo spojrzy się w jej kierunku.

Kapitan Bzik - Prawilny kuzyn Kapitana Żbika, który walczy za Prawdę Wolność i Pełną butelkę dla każdego a walkę tą prowadzi za pomocą torby listonosza, do której dorobił stalowe okucia. Jest wyśmienitym przykładem kultury picia i stara się ją premować przy każdej okazji.

Ostatnim członkiem tej doborowej kompanii był One kotton eye Joe mudżn z Hameryki kiedyś dziennikarz, ale polska ziemia nauczyła go pić został doskonałym szpiegiem zbierającym informacje o wszystkim, co warto wiedzieć a taki dobry z niego szpieg, że niewiele o nim wiadomo.

Andrew wyczytał jedynie, że są zaniepokojeni sytuacją Krawkowskiego, który załatwił sobie poparcie tylu okolicznych Panów i prowokuje konflikt z Panem Ryszardem niestety z Pendriva nie wynikało po czyjej stronie staną Żulowi mściciele.

Zmartwiony informatyk uznał, że trzeba się zbierać przekopiował bazę danych szpitala i doszedł do wniosku, że w wolnej chwili sprawdzi, co się stało ze Żłomkiem, bo to, co jemu zrobili już mniej więcej wiedział

- miniaturowe, kosmiczne chomiki, lokalizatory w mózfu i zębach? Taa wszystko się zgadza muszem jak najszybciej opuścić tę męsną skorupę - Warknął sam do siebie wychodząc z pomieszczenia.

Pobiegł z powrotem do poczekalni zabrał numerki z ręki Luidziego oraz pyska żółwia i przehandlował je z emerytkami, które w zamian za wcześniejsze miejsce w kolejce z radością wygrzebały z przepastnych torebek sole trzeźwiące oraz tabletki nitrogliceryny.

Wyposażony w te potężne środki pobudzające Złomokleta korzystając z zamieszania wyprowadził kolegę żula, którego zamierzał docucić w samochodzie wziął też żółwia, którego podobno można przerobić na smaczną zupę a skorupa po przemalowaniu i dodaniu kilku ostrzy byłaby dobrym
pociskiem.

Jak już się uda doprowadzić wszystko do porządku Andrew zadzwoni do reszty żeby ustalić gdzie są, jeżeli dobudzi Luidziego spyta się go czy otworzy drzwi samochodu żeby można było odzyskać laptopa?
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 21-01-2017 o 16:27.
Brilchan jest offline  
Stary 20-01-2017, 21:58   #264
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację


William Praudmoore wychylił się przez okno i wskazał palcem na stojący pod blokiem samochód i odezwał się:
- O ten, ten tu mogę dać. - a karzeł łypnął złym okiem, a nagle tuż przy palcu Holiłuda przeleciał fortepian, w którym był uśmiechnięty, acz zdechły, jeleń. Dosłownie padlina, że aż zaśmiardło. Fortepian rozstrzał się o trotuar. Z najwyższą ostrożnością Praudmoore spojrzał na góry, ale nic tam nie zobaczył nadzwyczajnego - ktokolwiek zrzucił fortepian to najwyraźniej nie miał więcej padliny w domu. W momencie, gdy jego wzrok ponownie skierował się na dół to spostrzegł, że auta już nie było. Opierdolili razem z padliną jelenia - ostał się jedynie zniszczony fortepian. Przybysz z Zasranych Stanów wówczas odwrócił się do pokoju, ale ten został całkowicie przemeblowany.


Ajej siedział półprzytomny, acz nieruchomy, na fotelu dentystycznym. Jego czaszka była otwarta brzytwą, a karzeł borował mu coś w mózgu. Czarny student robił za murzyna przy tym procederze. William Praudmoore zareagował tak jakby zareagowała każda normalna osoba po wielokrotnych podróżach w czasie, przestrzeni i piątym wymiarze...

[media]http://www.youtube.com/watch?v=NzlG28B-R8Y[/media]

... krzyknął:
- Co do chuja pana?! - murzyn odwrócił się do niego i wskazał palcem, żeby zachował ciszę. Holiłud już miał klamkę wyjmować, gdy Ajej odezwał się:
- Wszystko gra. Czuję się lepiej. - jego odpowiedź była jakby mechaniczna, jakby to był jakiś cholerny twór Molocha. Jedyna pozostająca przy zdrowych zmysłach osoba w tym pomieszczeniu - znaczy Holiłud jeżeli można tak o nim powiedzieć - przyjrzała się wszystkich procedurom i nic tu nie wyglądało na dzialanie Molocha. Żadnych implantów, żadnych innych wstawek biomechanicznych, a te całe wiercenie w mózgu to właściwie niewiadomo było czemu służy, bo zaraz wsadzano plomby. Po wszystkim głowa Ajeja została zamknięta i nasmarowana jakąś podejrzaną maścią nałożoną na banknot dwustuzłotowy. Później karzeł obandażował głowę Ajeja w ten sposób, że jedynie została dziura na oczy, na nos i taka mała na usta, że wystarczy do picia wódki z butelki, ale nie do jedzenia hotdoga.

Wtem Holiłud zwrócił uwagę:
- Ja pierdolę! Przecież miał w bebechach ranę od noża! - jak najbardziej z tamtego miejsca krew nadal leciała. Te całe leczenie to było gówno warte.
- Eee... - powiedział karzeł drapiąc się po głowie lateksową rękawiczką (to ciężkie, bo taka rzecz nie ma ostrych krawędzi) - Pojebało mi się. Ale już naprawiam! - po czym sięgnął pod fotel, wyciągnął zwitek dwustuzłotówek (będzie z 20.000 zł) i przyłożył do rany.

Po godzinie medytacji Ajej był całkiem poskładany i na nogach. Nawet kamienie czekały z niecierpliwością na następne, fascynujące ruchy tej dwójki przebojowych osób. No i mieli ze sobą czarnego studenta - choć oczywiście jak chcieli go porzucić jako murzyna od dentysty to ich wybór. Przynajmniej ma fach w ręku. Choć z tego karła to taki dentysta jak z koziej dupy trąba. Kto to widział, żeby borować w mózgu!

Ajej zyskuje nowego pałera! W stanie upojenia alkoholowego może o czymś kompletnie zapomnieć, a wtedy i to coś o nim zapomni.
 
Anonim jest offline  
Stary 24-01-2017, 09:08   #265
 
JaTuTylkoNaChwilę's Avatar
 
Reputacja: 1 JaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnie
Will nie zadawał pytań. Już zbyt wiele razy był w dziwnych sytuacjach, które teoretycznie fizycznie nie miały prawa bytu w unormowanym, naukowym, rozsądnym świecie. Dawno temu uznał, że część rzeczy po prostu się dzieje, a on nie ma na nie żadnego wpływu. I nie musi wiedzieć, dlaczego kurwa jego mać fortepian z truchłem przyjebał w auto na dole, a następnie zniknął?! Wcale. To musiało mieć związek z rentą, która leczy. A dlaczego... nie ważne.

Holiłud poklepał ostrożnie Ajeja po ramieniu, bojąc się, by wierzch głowy nie spadł mu przy jakimś mocniejszym ruchu.
- Lepiej się czujesz? Jak tak, czas spierdalać.
Spojrzał też na murzynka. Cóż, może się jeszcze do czegoś przyda lub nada.
- Bambo, lecisz z nami. Czym się blisko i słuchaj, co starsi mają do powiedzenia, a nic Ci się nie stanie. No i zobaczysz parę dziwów.
A im się przyda dywersyfikancja multikulti. W końcu kto widział żuli w towarzystwie czarnych studentów? Za to pederaści ani chybi stosują triki propa... no, te... PR i otaczają się tłumem różnych innych, co by torelancję wspierać i tego typu pierdolenie.
 
JaTuTylkoNaChwilę jest offline  
Stary 24-01-2017, 18:37   #266
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- Jakby Ci to, ten, wylaszczyć. Pić mi się chce - odparł Ajej na zaczepkę Holiłuda po czym uśmiechnął się promiennie i szczerze, od ucha do ucha. Autentycznie był jak nowy. Średnio na jeża pamiętał zdarzenia z bunkra pod sklepem Jojo jak i dalszy transport do Fejlana, ale był to prawdziwie szczęśliwy zbieg okoliczności, że wszystko potoczyło się właśnie w ten sposób. Poszło na tyle szybko, że we krwi utrzymały się jeszcze niewielkie ułamki promili.

Gdy zebrał myśli z zamiarem wypuszczenia ich na wolność okazało się, że głos ma okrutnie chrypiący.
- Will, wracajmy na Świetlaną. Zanim dotrzemy to chuj, a pora siem spakować na tripa. Winko w plecak wsadzić i te pe.
 
Avitto jest offline  
Stary 26-01-2017, 19:30   #267
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
MELANŻ

NIEDZIELA WIECZÓR 23 GRUDNIA 2015 ROKU


Po wyjściu od kurduplaka od rentów William Praudmoore, Andrzej Młot i Bambo Fidżi natknęli się na nietkniętą flaszkę wódki. Okiem konesera przyjrzeli jej się - miała nawet banderolę akcyzy wydrukowaną jakby świeżo kartka wyszła z mennicy, czy gdzie tam takie rzeczy drukuje się. Andrzej Młot chwycił ją, żeby sprawdzić jej wagę i zorientować się, czy to nie jest jakiś zwid, ale ta nieruchomo trwała. Ajej pociągnął mocniej i rzeczywiście przybliżyła się, ale o coś zapierdała się. Trójka osób zarejestrowała w końcu, że o to przed nimi stoi Ryszard Kocięba trzymając w ręku flaszkę. Andrzej Młot w tym momencie z jednej strony w imię respektu chciał puścić flaszkę, ale w imię pragnienia to nie puszczał. Zasady zasadami, ale spragnionych napoić. Nie siłował się jednak. Obaj mężczyźni trwali w nieruchomej, epickiej walce na niewymówione zasady kulturalne. Co było ważniejsze? Pierwszeństwo stopnia, czy pierwszeństwo spragnionych napoić?
- Panowie... to ja... no za pomoc... mogę postawić dziesięć win... - słowa te, wypowiedziane przez Bambo Fidżiego, przecięły powietrze niczym ceramiczne ostrze gardło niemytej kurwy. Wibracje powietrza stworzone przez głos Bambo Fidżiego zdawał się powoli rozprowadzać po otoczeniu niczym złączony aromat papierosów Minsk capital i NZ Gold. W szczególności dla Andrzeja Młota nowina ta była dosłownie ratująca życie, ale czujny Ryszard Kocięba musiał zmienić dobrą nowinę w lepszą nowinę dodając:
- Na głowę. - przez moment wszyscy zamarli. Mogło być źle. Bambo mógł odmówić i - w sumie - narazić się na wpierdol, ale nie skrewił i pokiwał swym czarnym czerepem na znak wiecznej przyjaźni Polski i Afryki. Ludy dwóch terytoriów wyruchanych przez Europę Zachodnią w połączeniu mogły bardzo wiele - w szczególności, że Bambo Fidżi stawiał wino.

A to raz?

Wszystko tak zostało nieźle wypłukane promilami, gdy Ryszard Kocięba ocknął się i wyrzucił z siebie słowa do siedzącego obok na barłogu Andrzeja Nowaka.
- Która godzina? - najebany jak messerszmit Złomokleta odwinął rękaw i spojrzał na wizerunek zegarka starannie odmalowany tuszem od długopisu. Niewiele widział, bo w sumie światła było niewiele od dwóch świeczek ustawionych w dość strategicznych punktach pomieszczenia. Dodatkowo na zewnątrz, ale tuż przy miejscu gdzie winna być czwarta ściana (ale jej nie było) płonęło ognisko i szumiały knieje. Westchnął alkoholową melancholią i odpowiedział:
- Kole siódma. - a ktoś tam z ciemności dorzucił - Środa się kończy. Jutro Wigilia!

W umyśle Bimbromanty wtem otworzyły się dodatkowe wrota przepływu wiadomości, informacji i faktów. Coś miał robić. Coś bardzo ważnego. Popadł w zamyślenie kontemplacyjne nad sensem istnienia i otaczającą go rzeczywistością. Większość Żuli była już na wolności, ale część musiała pozałatwiać swoje sprawy prywatne. Zrozumiałe, rodzina jest bardzo ważna, a zaproszenie na melanż było wysłane w formie mocno nieformalnej. Stawiła się jednak dość obszerna gawiedź, aż tak duża, że trzeba było powiększyć przestrzeń towarzysko zapoznawczą. Z ludzi, którzy wciąż okazywali oznaki przytomności no to byli siedzący przy ognisku Andrzej Młot, William Praudmoore, Ania 22-latka i jej dwie najwyżej średnio interesujące koleżanki (Weronika Galerianka, Wioskowa Ulka), Jasio Śnieżka, Biedny Grzesiu. Wyżej wymienieni piekli sobie kiełbaski na patykach i ziemniaki zawijane w celofan i gadali o niczym konkretnym co raz popijając różne trunki alkoholowe. Gdzieś tam w oddaleniu, w krzakach odlewał się Stasio "Bebe" Wszawiński, a w pomieszczeniu, w którym siedzieli Bimbromanta i Złomokleta to stary Wojciech "Zadra" Tuszewski ogrywał w domino młodego Dariusza "Piździełusza" Twardziela.

Jak tak omiótł całe to towarzystwo to Ryszardowi Kociębie przypomniało się, że przecież było jeszcze pomieszczenie obok, do którego dało się dojść albo wychodząc na zewnątrz albo poprzez mroczne labirynty. Złomokleta był tak najebany, że z trudem wstał, ale ostatecznie udało mu się. Kocięba w tym czasie wpatrywał się w wejście do mrocznych korytarzy - wydawało się, że parę godzin temu (albo dzień wcześniej?) wkroczył tam Dziadek Łazęga, postać legendarna, a i budząca respekt. Osoba, która podobno za caratu była Panem, a potem postanowiła wkroczyć na ścieżkę odkrywania tajemnic wszechświata. Nikt nie wiedział ile ma lat, ale mówił w dość dziwny, charakterystyczny sposób sugerujący staropolskie pochodzenie. Nie wykluczone, że był to ten legendarny szlachcić, do którego jak kilkaset lat temu przyszła śmierć to zabrał jej kosę, porachował jej kości, a potem wrzucił do studni i zatkał wieko, dzięki czemu nigdy już do niego nie dotarła. Tym czasem nawet jeżeli rzeczywiście Dziadek Łazęga wkroczył do mrocznych korytarzy to nie bardzo było wiadomo właściwie po co.

Wracając do Andrzeja Nowaka to ten przez chwilę patrzył na ledwo widzialną sylwetkę szczającego Bebe. Tamten był na granicy światła, ale opadający na glebę strumień moczu był wyraźnie słyszalny. Złomokleta wyszedł z pomieszczenia, ale "zapomniał" o zdradzieckim progu, który tam był. Też pytanie po chuj pozostawiono podłogę pół metra nad ziemią wylewając wszystko co niżej betonem, a równocześnie nie tworząc schodów - nie dziwne, że nigdy nie zakończono budowy. Pewnie właściciel był architektem i zmarł na głupotologię. W każdym razie Nowak nie wpadł do ogniska, a upadł na trawę (przemyślanie ognisko było tak stworzone, żeby nie przeszkadzało wypadającym z budynku). Towarzystwo przy ogniu chwilę popatrzyło na Złomokletę, ale ten wstał o własnych siłach. Nowak jak podniósł wzrok to już Bebe nie było. Odeszczał się i ruszył w drogę nawet z nikim nie żegnając się. Złomokleta chwilę przyglądał się wszechogarniającej krzaczastej dżungli, która otaczała cały pustostan. A potem również naszczał na to.

Ryszard Kocięba w tym czasie wytężał swój umysł w celu przywołania informacji istotnych. Takich, które poszukiwał od jakiegoś czasu, ale dotarł do muru. Za murem rozciągała się kosmiczna groza, niewypowiedziane zło i bluźniercze fakty. Istotnie należało wkroczyć na ścieżkę światłości lub zanurkować bardzo głęboko w gówno. Gówno! Coś zaświatło w głowie Ryszarda i zerwał się w stronę ogniska. Spojrzał na nie i zobaczył w zewnętrznym popiele drobne kawałeczki okładki zeszytu. Ktoś tam z gawiedzi zakrzyknął, że o to Bimbromanta powstał, ale Ryszard był zbyt zajęty swymi myślami, żeby zwracać uwagę na takie przyziemne sprawy jak jedzenie. Głowa go rozbolała i poczuł ostry zapach gówna - takiego gówna jakie się wysrywa po zjedzeniu solidnej porcji czosnku. Jakby człowiek zgnił w środku, wysrał to, a następnie to coś próbowało wrócić do wnętrza w formie przeraźliwego smrodu. Nikt się jednak w tym momencie nie zesrał, a smród był mentalny. Nie dało się zasłonić nosa. Tam były opisane różne rzeczy jakie Krakowski robił Marysi do tej pory. W tym spalonym pamiętniku. Było tam jeszcze kilka inkryminujących informacji, ale skurwysyn przed żaden sąd już nie trafi. Zabójstwo to mocne słowo, ale niektórzy okazują tak wielką zbrodniczość, że tylko to pozostaje, gdy państwo odmawia stosowania kary śmierci. W pamiętniku były też przydatne informacje takie jak kto, kiedy i gdzie bawi się u Krakowskiego (oni wszyscy mieli być na zakrapianej Wigilii z pasztecikiem z oszczędzonych alimentów). Wszystko to Ryszard Kocięba tak dobrze zapamiętał, że choć nie widział fotografii to rozpozna natychmiast wszystkie te kurwy włącznie ze zbrodniami jakie dopuszczali się w obecności Marysi.

Tym czasem Holiłud zagryzał kiełbaskę będąc zadowolony z siebie. Przez ostatni czas dużo ostro popierdolonych rzeczy widział, ale popijawa rozpoczęta od klatki schodowej kurdupla (okazało się, że Bimbromanta był jego sąsiadem zanim go była żona nie wypierdoliła z mieszkania) do tego momentu była bardzo długim okresem normalności. Żadnych gadających ścian, popierdolonych czasoprzestrzeni i spadających trucheł kopytnych zamkniętych we fortepianach. Zwykłe picie, gadanie o niczym i ogólnie chwila wytchnienia. Nie to jednak było źródłem zadowolenia Williama Praudmoora, a krótka rozmowa z Dziadkiem Łazęgą jaką odbył jakiś czas temu. Pierwotnie myślał, że starsza osoba przypierdoli się do niego o schowanie broni palnej w mrocznych labiryntach i czeluściach pustostanu, ale Dziadek Łazęga pogratulował wyboru. Zachwalał Kałasznikowa, a potem - zanim wkroczył głębiej w mrok - na odchodne dodał takie zdanie:
- Na Dworku Krakowskiego kedy tam Impreza - tam owo droga ku Zasranym Stanów zastaniesz. - co prawda Holiłud nie bardzo wiedział skąd ta osoba wiedziała o Zasranych Stanach, ale hej - jeżeli takie dziwne rzeczy miały go spotykać to powinno być ich więcej. Oczywiście siedząc tak przy kiełbaskach, ziemniakach z celofanu i - wcale nie tak złych - panienkach trzeba było się poważnie zastanowić nad sensownością powrotu. Wybór jednak był dobry. Jak jest wybór to człowiek jest prawdziwie wolny.

Andrzej Młot nie miał takich dylematów jak William Praudmoore. Tak w sumie przez ostatnie dni znajdował się na fali. Z uwagi na braki w funduszach rzadko kiedy zdarzało mu się aż tak bardzo pielęgnować ciąg, ale wyglądało na to, że czasy młodości wróciły do niego. Jego mięśnie jakby się rozrosły, choć ani nie pakował przez ten czas, ani nie nawpierdalał się pożywek. Magiczna moc promilowa rozruszała jego organizm i czuł, że mógł wyrwać jakieś drzewo z korzeniami. Tym czasem nigdzie nie było widać ich dobrodzieja - Bambo Fidżiego - wydawało się, że gdzieś tutaj się kręcił, a tym czasem zniknął. Ajej lekko zaniepokoił się, a w ogóle to zachciało mu się szczać, więc ruszył dupsko. Przed dotarciem do krzaczków zajrzał do pomieszczenia oświetlanego jedną świeczką (w odróżnieniu od tego oświetlanego przez dwie świeczki, gdzie byli Bimbromanta, Zadra i Piździeliusz vel Piździełusz). W pomieszczeniu z jedną świeczką były rozłożone barłogi, na których spały różne osoby. Jednym z nich był Bambo Fidżi, ale jakby poblakł... wyglądało na to, że kamuflaż multikulturalnego pedalstwa jaki marzył się Holiłudowi właśnie chuj strzelił. Jak to się mogło stać? Czyżby tak zareagował na alkohol? A może ktoś go tak urządził, gdy spał? W końcu przez pewien czas w pobliżu byli obaj bracia Kartoflacy, a ci lubili eksperymentować swoimi dopalaczami. Aktualnie nie było ich w pobliżu, w między czasie pewnie sobie poszli. Ostatecznie Andrzej Młot przerwał swoje niewielkie śledztwo, bo go serio przycisło i poszedł na bok domu tam się odeszczać.

Tym czasem Andrzej Nowak skończył szczać i odwrócił się do towarzystwa. Nikt nie patrzył w jego stronę, więc nie zauważyli, że po pierwsze poprzez niedbalstwo obnażył się przed nimi, a po drugie, że miał lekko mokrą nogawkę. Być może dotknął nią jakiegoś wilgotnego krzaka. Być może. Równocześnie przypomniał sobie o Luidżim Mario. Akcja po przebudzeniu i prośbie o odzyskania laptopa była tak niesamowita i pełna nagłych zwrotów, że ciężko nad tym wszystkim było nadążyć. Ostatecznie pamiętał jak z laptopem pod pachą spierdalał jak nigdy przez las goniony przez psiarskich piankowego stworka i humanoidalnego delfina. Bagiety jednak go nie zgarnęły, bo w między czasie wpadli na jakiegoś bliżej nieznanego złodzieja samochodowego, któremu popierdoliły się kierunki. Najpierw o mało nie przejechał gliniarzy, a potem zamiast spierdolić to wysiadł jak głupi i już po chwili był skuty z mordą w glebie. Potem Złomokleta spędził noc w zakazanym lesie, a to było tak kurewsko straszne przeżycie, że później jak wyszedł z tego cało podzielił się doświadczeniami z Andrzejem Młotem. Na szczęście dla Nowaka skończyło się jedynie lekko obitym ryjem i utratą gwizdka JEB, no i uszkodzonym laptopem, ale ten skleił po prostu taśmą klejącą i był jak nowy mimo, że czwarta część ekranu już wyświetlała jedynie losowe piksele lub czerń. I tak od kiedy wrócił do cywilizacji to kurował się pijąc razem z resztą na pustostanie. Przychodzili różni ludzie wychodzący z paki (te cztery osiem co trafili w akcji w kościele), ale nikt nie miał żadnych wieści o Luidżim Mario. Nikt oprócz Dziadka Łazęgi rzecz jasna, bo ten przelotnie zapytany o Luidżiego stwierdził z uśmiechem, że "pewno wróci niebawem".
- Torba Pełna Trików. A to dobre. - jednak później już Dziadek Łazęga poszedł do mrocznego labiryntu w pustostanie ciągnąc za sobą Williama Praudmoora. Zamienili ze sobą zdań kilka, a potem William powrócił do ogniska, a Dziadek Łazęga wszedł tam dalej w mroczną czeluść zagubionego pustostanu.
 
Anonim jest offline  
Stary 29-01-2017, 08:07   #268
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
-Cholerny pedalski garnitur samą aurą nakłania mnie do obnażania- Warknął Andrew pod nosem chowając fujarę tam gdzie jej miejsce czyli w spodnie i podszedł do spalonego garnka w któym zbierali deszczówkę żeby wypłukać ręce po szczaniu. Gdy już załatwił podstawowe sprawy higieniczno - toaletowe podszedł do Pana Ryszarda
- Szefie mogę zająć moment ? Zgodnie z pańskimi rozkazami rozpierdoliłem Lamom siatkem szpiegowsko-terrorystyczno - pedofilskom jednocześnie zabezpieczając kasę na naszą działalność mogem podać kody do zamorskich kunt z których da się wypłacać.- Oznajmił nieco bełkotliwie ale z uśmiechem.

- Niestey to tyle dobrych wiadomości gdy tylko skończyłem atak sam dostałem jakiegoś jebanego ataku albo od trucizny w tych zbokowych mhrocznych regionów netu albo dlategoż że za dużom ćpał ostatnio a pewno z obu powodów. Jakiś dziad Czesio uratował mnie jakomś strzykawą ale potem ukradł laptoka jednocześnie akceptując jakąś wiadomość pewno od Lam więc chyba ich sługa ? - Ostatniej kwestii mówiący chyba nie był do końca pewien po chwili, podjął wątek - Jakby się go spotkało to dobrze obić przepytać a dopieroć potem obić. Luigiego zaatakował żółw alem dał radę go uratować rozdzieliliśmy się uciekając przed psiarskimi ale Łazęga mówi że jest cały i siem znajdzie. Nuu i udało mnie si ę włamać do systemu PCtowego szpitalum i żem odkrył coo ze mną porobili ino znalazłem skrytkę JEB-u wiem że się stawią u Krakowskiego Ino nie wim po której stronie - Mówił coraz bardziej bełkotliwie może miał jakiś wylew czy coś ? Zawsze był bełkotliwy ale to przechodziło wszelkie pojęcie.

- Wiecie co Szefie ? Ja to chyba bym wolał się zdigitalizować cyfrowo przed walką... Ciało mi wysiada zupełnie dragi do tego internetowa trucizna a jeszcze wyczytałem że mi powsadzali w ciało tyle złomu żem mógłbym siebie na szrot załapać kamery lokalizatory i miniaturowe kosmiczne chomiki we krwi o wiele lepiej bym ci mógł służyć Panie Ryszardzie jako Digitalny Duch Inspirator ale bez twgo pozwolenia sobie na coś takiego nie pozwolę - Zakończył zaskakująco wyraźnie i "ofcjalnie".

- Jeżeli Szef nic ode mnie nie potrzebuje więcej to ja siem zajmę tymi rozkazami co mi Szef wcześniej wydał i zacznę budować dla ekipy niewykrywalne komurasy- Oznajmił po czym, zawołał do wszystkich że mają zdać cegłofony do upgreda to nie będą ich śledzić wrogie siły.

Skręcił sobie papierosa którego podpalił od świeczki wyciągnął z jakieś skrytki stare narzędzia zadekowane na czarną godzinę i zaczął pracować nad nowym systemem komunikacji wolnym od podsłuchów oraz namierzania.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 08-02-2017 o 14:21.
Brilchan jest offline  
Stary 02-02-2017, 18:14   #269
 
JaTuTylkoNaChwilę's Avatar
 
Reputacja: 1 JaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnie
Will wrzucił na luz. Skoro mógł się urżnąć, najeść, pogadać, popatrzyć na młode, względnie czyste dziewczyny z kompletem zwykłych zębów i bez łusek w dziwnych miejscach, korzystał. Nie wytrąciły go z równowagi nawet słowa dziadka. Wiedział, że wróci do Zasranych Stanów, było to pewne, jak to, że posiadówka w końcu będzie musiała się skończyć, a on pomoże Bimbromancie wydostać córę z gniazda pederastów.
Swoją drogą w międzyczasie wyciągnął z labiryntu broń i póki był w stanie odróżnić, z której strony się strzela, rozłożył ją i zaczął czyścić. Z przyzwyczajenia. Starzy wyjadacze nie zwrócili na to nawet uwagi, dziewczyny popatrzyły krótko. Czyżby widziały już podobne rzeczy robione w towarzystwie z taką nonszalancją? W sumie to dziwny kraj, czemu nie?

Widząc, że Ryszard się podniósł, wstał otrzepując portki z resztek ziemniaka, przetarł przekrwione, zmrużone oczy i podszedł do szefa. Wyciągnął papierosy, które przyniosły mu dziewczyny i podsunął paczkę Kociębie.
- Podobno z willi pederastów dostanę się do Zasranych Stanów. Więc jakbym znikł w trakcie akcji, to wszystko ze mną ok i nic się nie dzieje. Ale nie zniknę, zanim nie uwolnimy córki i nie ukarzemy skurwieli. Swoją drogą - dobrze by było wysadzić całe miejsce w pizdu na pohybel skurwysyństwu.
Zaciągnął się głęboko. Czuł, że to swojego rodzaju pożegnanie, a z takimi rzeczami nie należało się śpieszyć.
- Macie tu cholernie dobrze. Nic, tylko zazdrościć. Niestety to nie moje miejsce. Nie odnalazłbym się na dłuższą metę. Mus mi wracać do Stanów i kontynuować krucjatę. A córkę odbijemy, nie ma innej opcji.
 
JaTuTylkoNaChwilę jest offline  
Stary 02-02-2017, 19:34   #270
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Tak jak oczywistym jest, że trzeba mieć ochotę by zrobić coś dobrze tak Ajej natychmiast po opowieści Złomoklety postanowił raz na zawsze zapomnieć o tym cwelu przyczajonym w leśnych ciemnościach, który wydał mu tam wielką bitwę.
- Jak dzie? No tam - odpyskował swoim myślom wpatrując się w kiełbaskę o rybnym zapachu.

Załatwiwszy potrzebę wyszedł na chwilę aż do drogi. Po części po to by zadbać o bezpieczeństwo imprezy, ale głównie aby wyrzucić z siebie zalegający artyzm i porysować w świeżym śniegu.

Gdy zakołatało mu w głowie, że być może ich jedyny murzyn właśnie przymarza do darowanego koca zaimprowizowanego z folii budowlanej wrócił do wnętrza pustostanu.
- E, wstań. No wstawaj! - Zakrzyknął, częstując czarnucha przyjacielskim kopniakiem w żebra.
- Ała, ała. Co? - Sapnął Bambo z cicha.
- A chcesz w pysk? To zaraz wskikuj w garniak, masz wyglądać jak rasowy pedzio.- Zażartował Ajej spokojnym tonem. Tamten pobladł jeszcze bardziej i wydrepatał nisko trzymając głowę z pomieszczenia. Cały i o własnych siłach, choć chwilę temu byłby się do grobu położył razem ze szronem na twarzy.

Po niewątpliwym sukcesie w dziedzinie medycyny w specjalności ratownictwo celnik udał się do Bimbromanty.
- Długośmy czekali. Meldunek daję taki, że gotowy jestem jak nic na misję!
 
Avitto jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172