|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-04-2016, 13:07 | #1 |
Krucza Reputacja: 1 | [oWoD: Wampir: Maskarada] - warsztaty - edycja II [18+] “What are we? The Damned children of Caine? The grotesque lords of humanity? The pitiful wretches of eternal Hell? We are the vampires and that is enough. I am vampire and that is far more than enough. I am that which must be feared, worshipped and adored. The world is mine – now and forever!" ~Gunther Dorn, Das Ungeheuer Darin Witamy w warsztatach Wampir: Maskarada v.20! Ostatnio edytowane przez corax : 24-04-2016 o 14:55. |
27-04-2016, 12:33 | #2 |
Krucza Reputacja: 1 | Malcolm Werner Klub “Flamingo” był podrzędną speluną klasy Z, do której wchodzili jedynie desperaci. Smród tanich papierosów, równie taniego alkoholu, jeszcze tańszego seksu i rzygowin przenikał niemalże mury tego miejsca. Mimo to, Klub „Flamingo” miał wielką zaletę. Mieścił się blisko mieszkania Malcolma, który nad estetykę wnętrz i poziom klienteli przedkładał ilość wypitego alkoholu. Malcolm Werner, podobnie jak i pozostali goście klubu, stanowił niemalże część jego wystroju. Każdy miał wyznaczony rewir – własne miejsce: czy to przy porysowanym i pociętym barze, czy to w lożach ze zniszczonymi, podartymi kanapami. Rewir niezmienny i przejęty przez zasiedzenie. Tego wieczora, jak i wielu poprzednich, Wernera otaczał falujący tłum oraz pijackie wrzaski przebijające się przez łupiącą muzykę niskich lotów. Kolejka za kolejką najtańszej whisky nie chciały utulić jego skołatanych myśli przepełnionych obrazami jej… jego anioła… jego wyzwolenia… jego spełnienia. Alkoholowe szoty przytępiały jednak jego poczucie krzywdy, niespełnienia i rozczarowania… Podniósł chwiejnie głowę, machnięciem dłoni na barmana wskazując na pustą szklaneczkę i zamarł. Zmrużył oczy z niedowierzaniem. Przy barze, wśród popychających się ludzi stała ona… Tłum wokół niej wirował, zataczał, zamieniał w jedną rozmazaną smugę, karykaturę ludzi… Stała pośrodku tego człowieczego miszmaszu czysta, nieskalana, nieporuszona. Z tym swoim rozbrajającym, niewinnym uśmiechem. I mógł przysiąc…wpatrzona wprost w niego. Aż zabolało, aż zaskowyczał z chęci dotknięcia jej, przytulenia, zanurzenia twarzy w jej włosach. Mógł poczuć dotyk jej delikatnych dłoni na twarzy. Zerwał się z wysokiego barowego stołka mało co nie lądując twarzą na podłodze pełnej niedopałków, rozdeptanych chipsów i łupek po orzeszkach, plam rozlanego alkoholu i czegoś lepkiego… Gdy złapał pion, ona niknęła w tłumie. Posłała mu jedynie delikatny uśmiech przez ramię. Przedzierał się przez zastępujący mu drogę tłum, który nagle zdawał się nie mieć końca. Adrenalina dodawała sił, gdy łokciami przebijał sobie drogę za nią. Wypadł z klubu i rozejrzał się desperacko wokół. Stała na końcu uliczki, odgarniając włosy z twarzy leniwym gestem, który doprowadzał go do szaleństwa łącząc w sobie niewinność i zmysłowość. Rzucił się za nią biegiem, krzycząc imię kobiety jak mantrę. Nie zdawał sobie sprawy, że tak naprawdę zatacza się i bełkocze pod nosem. Ludzie na ulicy odsuwali się z niejakim obrzydzeniem na twarzy, widząc kolejnego, szalonego pijaczka. Ponownie rozejrzał się za Wiolką. Stała na skraju przejścia dla pieszych, szykując się do przejścia przez ulicę. W jego otumanionym alkoholem łbie pojawiła się nagle myśl: „To szansa… przetnę drogę tu… złapię ją…” Szedł za Wiolą jak po sznurku, omamiony chęcią bycia bliżej i bliżej kobiety. Dwa pierwsze samochody udało się mu ominąć w pijackim łucie szczęścia. Poczuł kolejny przypływ adrenaliny, gdy była zaledwie kilka kroków przed nim. Kierowca trzeciego samochodu nie zdążył wymanewrować. Malcolm poczuł miażdżące uderzenie, stracił oddech… W ustach poczuł ciepły, metaliczny posmak, gdy jego wrzeszczące bólem ciało upadło na ziemię. Padając zobaczył jeszcze jak uśmiechnięta Wiola pochyla się nad nim zaglądając mu w oczy… Ostatnio edytowane przez corax : 27-04-2016 o 15:31. |
28-04-2016, 20:04 | #3 |
Reputacja: 1 | Comino, Błękitna Laguna, 28 kwietnia 2016, wczesne popołudnie Błękitna Laguna przy Comino jest popularna wśród turystów - mało kto kto odwiedza Maltę ją ominie, a dowodem są tysiące tandetnych zdjęć które wyskakiwały Momo podczas googlowania za konkurencją. Nikt nie poczeka na “złotą godzinę”, nikt nie dobierze obiektywu, nawet rozstawienie statywu albo znalezienie podparcia najwyraźniej zużywa zbyt dużo czasu. A Tanaka...czasu miała aż naddto - Louise, zapraszając na Maltę poznaną przez Internet japonkę, wygrzebał gdzieś nierozstrzygnięty od zeszłego roku rządowy konkurs na zdjęcia do folderu reklamującego Comino . Wymogi ułożył ktoś sprytny - żeby odsiać niedzielnych fotografów ( a może żeby nabić kabzę ziomkom prowadzącym jedyny hotel na wyspie ), należało złożyć całą paczkę zdjęć. Trzy razy Wieża Św. Marii, po dwa nocne zdjęcia na Maltę i Gozo, cztery razy Błękitna Laguna( w tym o świcie i o zmierzchu), pięć “wolnych” zdjęć i raz hotel “Comino” - wielokrotnie więcej czasu niż typowy, bogaty turysta byłby chętny poświęcić. Albo ile by mu się opłacało: tysiąc euro to ledwie kilka dni pobytu kiedy mieszka się w tutejszym czterogwiazdkowym hotelu... Czyli jeden nocleg w namiocie na kamienistym polu kempingowy w zamian za solidną szansę na potrojenie swojego budżetu podróżnego robiąc to co lubi. Z samotnej skały na której się rozstawiła widać było jak w wodzie, pod “czujnym” okiem ratowników chlejących w budce kąpało się lub nurkowało kilkanaście osób na przestrzeni kilkudziesięciu tysięcy metrów kwadratowych - czyli prawdopodobnie była to najmniej zatłoczona atrakcja turystyczna na Malcie. Patrząc po nagannej figurze ratowników, najwyraźniej mających już długi staż w niedbaniu o cudze życie, można było dość do tego samego wniosku co wszędzie w Europie: jeżeli nie zadbasz o siebie sama, nikt o ciebie nie zadba. Podróż przez kontynent ogarnięty cichą wojną z imigrantami obfitowała w złe wspomnienia. Malta miała być odpoczynkiem od tego chaosu. I, wbrew logice, była. Maleńkie, państewko dokładnie na trasie migracji prawie nie zostało nią dotknięte. Sielankę zakłócały ( a może przeciwnie, były jej gwarantem) dwa okręty, RV Galatea i P62, zakotwiczone daleko na horyzoncie.
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 01-05-2016 o 19:18. |
28-04-2016, 22:26 | #4 | |
Reputacja: 1 |
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. | |
29-04-2016, 13:10 | #5 |
tajniacki blep Reputacja: 1 | Namiko siedziała na skałce, przyglądając się spokojnej jasnej wodzie laguny i odpoczywając po długim spacerze. Niedługo zacznie się sezon turystyczny, gorące oczekiwanie wisiało w powietrzu i nawet jej udzielała się ta atmosfera. Dziewczyna stwierdziła, że miała szczęście, gdyby, przyjechała tu miesiąc później, nie miałaby szans na zrobienie dobrych zdjęć. Turyści wylewaliby się z każdego skrawka wyspy, psując swymi osobami kadrowania, a ona sama nie odpoczęłaby po długiej i męczącej podróży z Azji. Przykładając obiektyw do oka, Tanaka cyknęła parę ujęć plaży oraz skalistej linii brzegowej. Fotografowała wszystko jak leci, nie mając do końca ułożonego planu jakie prace wysłałaby na konkurs i… czy w ogóle się na to zdecyduje. Przełączyła się w tryb czuwania, obserwowała, niczym przyczajony drapieżnik. Zakładając plecak na ramiona, ruszyła powoli wzdłuż brzegu, inhalując się morskim powietrzem i grzejąc w wiosennym słońcu. Od czasu do czasu przystając by sfotografować coś lub kogoś, co przykuło jej uwagę. Czasem rozstawiając statyw i podłączając teleobiektyw, dumała nad trzmielem, kotłującym się w kielichu kwiatu lub robiła wdzięczne portrety tłustych jaszczurek zażywających kąpieli słonecznej. Może to właśnie to pasywne podejście, a może po prostu Momo miała doskonały słuch. Między szumem fal rozbijających się o odległy o kilkanaście metrów klif a hukiem wiatru przewalającym się przez płaską, odsłoniętą wysepkę usłyszała ludzkie głosy. Co było o tyle kłopotliwe, że jedyni ludzie w zasięgu wzroku to wycieczka idąca w stronę wieży Świętej Marii kilkaset metrów dalej. Namiko cofnęła urządzenie od twarzy, rozglądając się niepewnie. Nie była sama? Zawieszając aparat przez ramię, przyjrzała się swojemu bliskiemu otoczeniu, w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogli schować się nieproszeni turyści (bo w sumie, kto inny?). Dwa kroki w bok, w dowolnym kierunku i nie było ich już zupełnie słychać. Wysepka była całkiem płaska - chropowaty kamienny stół kilka metrów nad wodą. W końcu po kilku minutach znalazła źródło dźwięku: między niskimi krzewami, pod kamieniami były kilkunastocentymetrowe dziury prowadzące wgłąb skały. I to stamtąd dobiegały męskie głosy. Tanaka kucnęła zaciekawiona przyglądając się szparom w ziemi. Poczuła znajomą ekscytację, którą odczuwała, za każdym razem, gdy spotykała na ulicy “ciekawego” człowieka, którego momentalnie pragnęła śledzić i obserwować. Zdejmując cicho plecak, przesunęła aparat na plecy, podtrzymując go jedną ręką, by nie zjechał, po czym zajrzała do jednej ze szpar. Otwór zakręcał kilkanaście centymetrów głębiej i jedyne co można było zobaczyć to wyżłobiona wodą ściana. Ale za to z tej pozycji było słychać jeszcze wyraźniej, i nawet dało się rozróżnić słowa. Tyle że po maltańsku. - ...dziś w nocy, pogoda będzie odpowiednia…- jeden z mężczyzn był dość przejęty. I mówił dziwnym głosem, jakby coś stało mu w gardle. Chlupot wody na dole zagłuszył resztę zdania. -...co będzie potrzebne, a resztę gdzie? Przygotowałeś jakieś miejsce? - drugi miał wysoki, niemal piskliwy głos - Za ...będą wykopaliska, tam to podrzucimy - podobne chlupnięcie, jakby...wiosło? “Noc. Wykopaliska. Tajemniczy obiekt do podrzucenia.” Japonka wciągnęła powietrze do płuc, na chwilę zamierając i analizując sytuację. Co można podkładać na wykopaliska? Trupa, narkotyki? Nieee, to bez sensu. Za wysokie progi, na tak malutką wyspę… choć w sumie, kto wie co ci Europejczycy mają w głowach. “Falsyfikat.” w jej głowie wyklarowała się pewna myśl, która zarażała jej wyobraźnię niczym wirus. Tanaka postanowiła zaryzykować i podsłuchiwać ile się da. Mężczyźni najwyraźniej nie obawiali się wykrycia, bo rozmawiali dalej - … ruszamy kiedy? Tak jak mówiłeś? - przejęty mężczyzna napastliwie dopytywał - Stąd, pierwszym promem rano? - azjatka nie słyszała żeby drugi coś odpowiedział - Kiedy przybędą? - Dziś wieczorem - nagle chlupotanie nabrało na intensywności i bardzo szybko zaczęło się oddalać. Zaraz, że niby kto przybędzie? Chodziło mu o archeologów, czy oni przypadkiem nie powinni być na wykopaliskach, gdyż jak sama nazwa wskazuje są w “trakcie wykopów”? Namiko sprawdziła inne dziury, czy coś przez nie słychać lub widać, oraz… starała się sprawdzić czy przypadkiem nie prowadzą po całej długości podwodnej jaskini. Tak, dziewczyna zamierzała tam zajrzeć i być może… zrobić przykładową “pocztówkę”. Szukanie igły w stogu siana - czy też w tym przypadku dziury pod kamieniem w jednym wielkim stosie kamieni przykrytym okazjonalnym krzaczkiem - nie dała zbyt dobrych rezultatów. Co gorsza, najbliżej tego punktu na urwisku od strony wybrzeża nawet nie było widać wejścia to jaskini. Głosy ucichły. Namiko zarzuciła ponownie plecak na ramiona, po czym udała się szybkim krokiem na południe, o ile dobrze pamiętała i orientowała się w terenie, to właśnie w tamtym kierunku zdawały udawać się chlupnięcia wioseł. Nawet jeśli był to strzał w ciemno, dziewczyna postanowiła zrobić parę ujęć wieży i może urwiska z samego szczytu. Dochodząc do brzegu, rozstawiła na spokojnie statyw, pamiętając po co właściwie przybyła na wyspę, po czym cyknęła kilka “widokówek”, z góry, z dołu i nawet w jednej suchej jaskini. Widoki były zaprawdę urocze, ale nie umywały się w żaden sposób do jej rodzinnych wysepek, tętniących życiem tysięcy piewików ukrytych w gąszczu soczystej zieleni. W Europie nawet jeśli jakieś cykady były, ich śpiew był rozczarowująco cichy i zagłuszany przez miejskie życie. Taka sceneria, była nie do pomyślenia, nawet dla zabieganych tokijczyków. Choć spędziła nad klifem trochę czasu, nie doczekała się widoku tajemniczych rozmówców, postanowiła więc wrócić do “cywilizacji” i wykupić jeden nocleg na kempingu, oraz by wzbogacić się o jakąś ulotkową mapkę okolicy, plus kilka informacji na temat tajemniczych wykopalisk. A nuż złapie gdzieś wi-fi i na spokojnie zrobi dodatkowy, szybki research? Wtykając w uszy słuchawki mp3, ruszyła w drogę powrotną w rytm jpopowych piosenek.
__________________ "Sacre bleu, what is this? How on earth, could I miss Such a sweet, little succulent crab" |
30-04-2016, 12:22 | #6 |
Reputacja: 1 | Malcom poczuł szarpnięcie, w tle brzmiały przeraźliwie ostre dźwięki, których echo rozsadzało mu czaszkę. Był całkowicie skołowany, jego ciało nie wiedziało gdzie góra, gdzie dół. Coś pipczało nieregularnie w tle. Jednostajny szum nagle wybił się na przód wszelkich dochodzących do wrażeń. I zapach. Zapach szpitalny, środków odkażających. Prócz tego panowała cisza. Czy też może to jemu się zdało? - Malcolm? - przed twarzą mężczyzny pojawiła się twarz ukochanej. Odcinała się ostro od białego światła w tle. - Malcolm, słyszysz mnie? - patrzyła z lekkim uśmiechem i ciepłem w oczach. To nie mogła być prawda, to nie mogła być ona. To najpewniej były jakieś urojenia. Całe ciało go bolało, do tego był mocno pijany. Z drugiej jednak strony tak bardzo chciał, żeby to była ona. Wróciła, odnalazła go, w końcu będą razem, a wtedy na pewno wszystko się zmieni, ale to oczywiście było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. - To ty? Wio… - ledwo wybełkotał, kiedy całe ciało przeszył ogromny ból. - Malcolm, posłuchaj… - spojrzenie kobiety nagle przepełniła ciekawość. Lecz dla zamroczonego scenarzysty nie miało to żadnego znaczenia. - Posłuchaj mnie. - delikatna dłoń odwróciła twarz mężczyzny lekko, zmuszając go do skupienia odpływającego wzroku - Umierasz - stwierdziła jakoś beznamiętnie, po prostu. - A ja tego nie chcę. Chcę, byś został ze mną - głos ukochanej stał się czuły, pieścił skołowany umysł. - Zostaniesz? - uśmiechnęła się leciutko z niejakim smuteczkiem. Malcolm był totalnie skołowany całą sytuacją. Jej tu nie ma, to wszystko nie dzieje się naprawdę… Ale przecież czuł jej dotyk, jej głos uspokajał go, więc może to wszystko jednak było prawdziwe. - Zostanę - udało mu się wymówić to słowo całkiem wyraźnie. Twarz Wiolki zniknęła sprzed jego twarzy. Jej miejsce zastąpiło ponownie oślepiające, ostre, białe światło. W tle usłyszał dwukrotne walnięcie i nagle poczuł, że skręca. W przebyłysku świadomości miał wrażenie, że jadą ambulansem. Ten dziwny wyjący dźwięki… to sygnał… Zaczął odpływać, przed oczami mając zacieśniający się ciemny tunel. Poczuł jej zapach przy sobie i nagle… Nagle jego obolałe ciało przejęła ekstaza…. Nigdy wcześniej nie czuł tak wielkiej, dogłębnej przyjemności. Nigdy żaden orgazm nie zapewnił mu takiej rozkoszy. Ciało Malcolma niemalże sięgało Nirvany. Poczuł się tak jakby mógł zrobić wszystko. Ból całkowicie ustąpił. Z jednej strony czuł ogromne podniecenie, z drugiej jednak cały czas nie wiedział, co się z nim dzieje. Nie wiedział, gdzie jest, co się z nim dzieje, ale w tym momencie to tak naprawdę nie miało zbyt dużego znaczenia. W chwili gdy świadomość zaczęła go opuszczać poczuł w ustach ciepły, metaliczny posmak. Usłyszał jakiś lekko chrapliwy głos tuż przy uchu. - Pij, Malcolm, pij… Ciepłe krople wpadały do ust mężczyzny lecz on powoli zaczynał odczuwać agonię. Jego do tej pory obolałe ciało przejął ból, który sprawił, że chciał drapać swe oczy. Nie mógł. Ręce i nogi odmawiały posłuszeństwa. Mózg nie przesyłał już sygnałów do kończyn. W trzewiach mężczyzny wybuchło zatykające dech epicentrum bólu. Chciał, żeby to wszystko się skończyło i to jak najszybciej. Niech już umrze w końcu i będzie miał to, czego pragnął już od kilku lat, czyli święty spokój. Ból był nie do zniesienia, niech ktoś teraz podejdzie i go dobije. Nie wytrzyma już dłużej… Gdzieś na krańcu postrzegania słyszał chrapliwy głos szepczący czule i uspokajający. Nie pomagało. Gdy ponownie otworzył oczy nie czuł już bólu. Czuł za to przeraźliwy, dominujący głód. I zimno. Przenikające go po czubki palców. Gdzieś z prawej strony dobiegło go rytmiczne, szybkie bicie… serca? I ten zapach!!! Do Malcolma dotarło, że nie jest sam w pomieszczeniu. Głód dyktował to co stało się dalej. Gwałtownie odwrócił się w kierunku rytmicznych uderzeń, zmysły przepłniała żądza zaspokojenia głodu, napchania trzewi, ogrzania się. Jakoś, nie ważne jak. Tu i teraz. W kącie pomieszczenia ujrzał dziewczynę. Skrępowaną, rozczochraną, zakneblowaną. Gdzie niegdzie z nacięć na skórze sączyła się krew. Jęknęła głośno widząc spojrzenie mężczyzny- bestii skierowane na siebie. Wcisnęła się dalej w kąt, kręcąc głową. Przerażone oczy rozszerzyły się… Uderzenie serca… Drugie…. Głód… Nie mógł się powstrzymać, głód był zbyt wielki. Dziewczyna była łatwym celem, czuł jej krew, słyszał jej bicie serca. Im więcej czuł, tym bardziej robił się głodny. Spojrzał na swoje dłonie, które lekko drżały, nie mógł już powstrzymać swojego ciała. Nie myślał o niczym innym. Nawet kiedy próbował skupić się na czymś innym, jego myśli natychmiast wracały do dziewczyny i do tego, jak będzie świetnie smakowała. Spojrzał jej prosto w oczy, dał jej jeszcze chwilę nadziei, po czym rzucił się na nią bez opamiętania. Reagował czystym instynktem, był czystym instynktem. Nie zdziwił się nawet gdy poczuł lekkie swędzenie, delikatny ból dziąseł. Zupełnie nie zarejestrował wgryzania się w pulsujące tak pysznie miejsce na szyi dziewczyny. Liczył się tylko smak rozpływający się w ustach. Każdy łyk rozprowadzający ciepło po jego ciele, ogrzewający go ponownie. Przycisnął dziewczynę z całych sił do siebie, aby wgryźć się głębiej. Usłyszał swój własny głuchy pomruk. Nie przerwał jednak picia. Dziewczyna najpierw przerażona, teraz zupełnie bezwolna w jego ramionach, jęczała głośno w rozkoszy. Wychłeptał ile dał rady, gdy usłyszał nagle ruch za plecami: - Dość! - męski, lekko ochrypły głos nie zostawiał wiele miejsca na dyskusje. Nagle wszystko się uspokoiło, nie czuł już głodu i dopiero w tym momencie zaczęło do niego dochodzić, co tak naprawdę zrobił. Spojrzał na dziewczynę, której krew jeszcze ściekała po szyi i odsunął się od niej gwałtownie. To było czyste szleństwo, przecież jeszcze chwilę temu siedział w knajpie i upijał się do nieprzytomności, a teraz nie wiedział gdzie jest i co się z nim dzieje. W takich momentach najlepszy był papieros, to zawsze pomagało. Zaczął szukać paczki po kieszeniach, ale niestety musiał zostawić je w barze, który opuścił w pośpiechu. Niedobrze, bardzo niedobrze... Odwrócił się w stronę głosu, który przed chwilą przywołał go do porządku.Chciał się napić, jak zawsze z resztą w stresujących momentach, ale niestety, teraz raczej nie mógł na to liczyć. Jeszcze parę chwil temu mógł przysiąc, że w pomieszczeniu był sam. Zaraz? Pomieszczeniu? Przypominało ono raczej jakiś loch niczym ze starych filmów. Ciężkie murowane ściany, równie ciężkie metalowe, okute wrota. Dziewczyna padła bez ruchu tam gdzie ją zostawił. Gdy się odwrócił, zobaczył średniego wzrostu mężczyznę z ciemnymi włosami zaczesanymi w staroświeckim stylu do tyłu. Chyba napomadowane? Miał na sobie elegancki garnitur i błyszczące czystością buty. Ręce założył za sobą i przyglądał się z ciekawością Wernerowi. - Zapewne masz pytania - stwierdził raczej niż spytał. Postąpił krok do przodu. Malcolm miał nieodparte wrażenie, że przygląda się mu jak pająk musze. Malcolm tylko nerwowo się zaśmiał. - Oczwiście, że mam pytania. Chciałbym wiedzieć, co się tutaj do cholery dzieje? Gdzie ja jestem? Co się ze mną stało? A przede wszystkim kim ty jesteś? - zaczął powoli irytować się całą tą sytuacją. - Ah - uśmiechnął się mężczyzna - Tak wiele, wiele pytań. I tak mało cierpliwości - uśmiech poszerzył się. - Mój drogi, drogi chłopcze - zaczął z emfazą by wbić się spojrzeniem ponownie w twarz scenarzysty. - Czy pamiętasz co się działo zanim się tutaj obudziłeś? - spojrzenie musnęło postać Wernera, przez chwilę spoczęło na dziewczynie ledwo wciągającej powietrze. Uśmiechnął się z lekkim smutkiem na ten widok. - Po pierwsze, nie chłopcze - powiedział z irytacją w głosie. - Piłem w knajpie, a później zobaczyłem… Kogoś… Wybiegłem na ulicę i to wszystko, co pamiętam. - Cóż… a kogo zobaczyłeś? - mężczyzna był nagle bardzo rozbawiony - Czy możliwe jest, że pannę Crown? - Może i ją… - nagle zamilkł. - Zaraz, zaraz, a skąd ty ją znasz? Skąd o niej wiesz? W zaskoczeniu mrugnął. Przed nim mężczyzna nagle zamienił się w ….Wiolę. Odsunęła włosy za ucho i podniosła wzrok na Malcolma. - Obiecałeś, że zostaniesz ze mną… - wyszeptała kusząco. Werner zrobił mocno zdziwioną minę. - Co tu się do cholery dzieje? Kim ty jesteś człowieku? Stojąca przed nim ukochana odezwała się: - Malcolm, kochanie… podarowałam Ci drugą szansę. Tak jak chciałeś. Tak jak się zgodziłeś. Jestem Twym stwórcą, a Ty mym dzieckiem - usta Wioli nagle wyciągnęły się w szaleńczym uśmiechu niczym usta Jokera. Zaczęła się powoli zbliżać do Wernera. - Czy to nie wspaniale? Mamy dla siebie całą wieczność… - Ja nie jestem niczyim dzieckiem, co ty wygadujesz? - Malcolm pokręcił głową, cały czas miał nadzieję, że to tylko zły sen i zaraz się obudzi. - Jaka wieczność? Kończ już lepiej te przedstawienie i powiedz mi o co tutaj chodzi. - Przemieniłam Cię, jesteś taki jak ja - w głosie Wioli brzmiała radość. Minęła Malcolma muskając palcami po policzku i ukucnęła przy dziewczynie. - Pijesz krew, zabijasz ludzi - uniosła ramię dziewczyny i upuściła je. Opadło bezwładnie. - Co to znaczy mój drogi chłopcze? - spojrzała na Wernera znad truchła kobiety. - Co ja mówiłem o nazywaniu mnie chłopcem? Nie jestem żadnym chłopcem - podszedł do martwej dziewczyny i kucnął przy niej. - Ja… Ja nie wiedziałem, co robię, nie mogłem nad tym zapanować. - Dobrze. Dobrze - pokiwała Wiola wesoło i zachęcająco - Myśl dalej… co to znaczy… krew, zabijanie, co czułeś? - mówiła tonem nauczycielki ciekawej i obserwującej dziecko przy odpytywaniu przy tablicy. - Czułem ogromny głód, nie mogłem się powstrzymać, żeby nie wypić wszystkiego. Picie krwi, jak jakiś wampir albo co… - nagle dotarło do niego, że coś się w nim zmieniło. Szok, tak to można nazwać. Szok, gdy zorientował się, że nie oddycha. Wszystko zaczęło się układać w jedną całość. Picie krwi, brak oddechu. - Zamieniłeś mnie w wampira? Wiolka na powrót stała się wypomadowanym mężczyzną. - Bardzo dobrze, mój drogi chłopcze - pokiwał znowu wciąż kucając niedaleko samego Wernera. - I teraz jesteś mój - dodał z zachwytem. I jakimś dzikim błyskiem w oku. - Teraz zostawię Cię na chwilkę, ale nie martw się. Wrócę. Ty zaś odpoczywaj - wyciągnął dłoń chcąc pogłaskać Wernera po głowie, jak … grzecznego chłopca? Malcolm szybko odsunął się od mężczyzny. - Nie mów do mnie chłopcze - powiedział do niego, miał nadzieję, że ostatni raz. Na samą myśl, że mógłby go dotknąć, robiło mu się niedobrze. Ten facet zaczął mu mocno działać na nerwy. Tak w ogóle, to kto mu pozwolił go przemieniać. I jeszcze na dokładkę cały czas mówił do niego chłopcze. Malcolm miał nadzieję, że kiedy mężczyzna wróci, odpowie na wszystkie jego pytania. Spojrzał jeszcze raz na martwą dziewczynę. Nie chciał jej zabijać, ale nie mógł nic z tym zrobić, to było silniejsze od niego. Miał tylko nadzieję, że następnym razem będzie w stanie się powstrzymać. |
01-05-2016, 19:25 | #7 |
Reputacja: 1 | Evelyn Bradley Bankiet angielski na Uniwersytecie Malty w końcu cichł. Samotna, porzucona Evelyn została w kącie sali. No, może tak faktycznie nie porzucona - doktor Williamson był w zasięgu wzroku, tłumacząc jakiemuś ważniakowi że jego podopieczna wcale nie chciała go urazić, a jedynie - jak podsłuchała “ zachłysnęła się przygodą “. Trzygodzinna impreza nie okazała się zupełnym marnotrawstwem czasu. Ku przerażeniu nieśmiałej dziewczyny, była niejako gwiazdą wieczoru - to ich grupę witano. Samuel był tu regularnym gościem, więc nie wzbudzał takiego zainteresowania...a chyba do tego co nieco o niej naopowiadał. Cały wieczór ktoś czegoś od niej chciał - duet kobiet w wydekoltowanych karminowych sukniach umyślił sobie przetrzepać ją z historii Malty ( co zdała śpiewająco, ale kto to w ogóle był? ), uprzejmy starszy mężczyzna w smokingu przepędził je i nienachalnie zabawiał Evelyn, ale ledwie zdołała ukryć grozę gdy odciągnięto go od niej dyskretnym “panie premierze”. Ktoś inny mimochodem wyciągnął z niej że zupełnie nie zna harmonogramu swojego pobytu na wyspie, a jakiś długowłosy młodzik którego oceniła jako studenta okazał się być szefem jej wykopalisk. Jednym słowem - bajzel. Taki do sprzątania przez resztę pobytu. Do oszołomionego umysłu brytyjki zaczęły spływać informacje które otrzymała - jutro rano mieli rozmowę która zadecyduje o ich budżecie i harmonogramie, a ćwierć obecnych na sali ludzi miała głos w tej sprawie. Kątem oka zauważyła grymas na twarzy opiekuna, kiedy zerknął w jej stronę. Samuel nerwowo pochylił się do stojącego tyłem do Evelyn rozmówcy, ściskając go za ramię i chwilę później ruszył z impetem w stronę dziewczyny. Ale miał do pokonania prawie całą salę. Bezwiednie obracając się w zgodnym kierunku, rudzielec niemal uderzył czołem w stojącego mężczyznę. Miękkim krokiem uniknęła wypadku - i nawet udało się nie potrącić jej kelnera z tyłu. Ale jedno spojrzenie zapowiedziało że to nie koniec kłopotów Wyższy o pół głowy mężczyzna z szelmowskim uśmiechem wpatrywał się właśnie w nią. Był przystojny, owszem, ale ubrany skromniej niż inni - dużo bliżej tego co miała na sobie sama Evelyn. I...coś jeszcze, ale miała problem to nazwać. - Penny for your thoughts? - zagadnął, bez pytania podając z tacy spory kielich z czerwonym winem. Pobudzone zmysły niemal natychmiast wyłapały aromat. - Zamyśliłaś się -
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! |
02-05-2016, 11:35 | #8 |
Krucza Reputacja: 1 | Malcolm Werner Siedział rozzłoszczony niczym wielkie, dorosłe dziecko. Nadęty, sfochowany. Gdyby mógł oddychać pewnie sapałby ze złości. Oburzony bezczelnym i zagadkowym zachowaniem mężczyzny. Jego tupetem. Wypełniało go poczucie wstrętu. Tylko do kogo? Do jego Stwórcy? Czy może do siebie? Sam nie wiedział i za cholerę nie będzie nad tym rozmyślał. "Chłopcze" - scenarzystą aż zatrzęsło. Dlaczego ten koleś zostawił tę dziewczynę z nim? Im dłużej przyglądał się trupowi dziewczyny tym bardziej miał wrażenie, że słyszy głos. Jej głos?! Tak, z całą pewnością coś marudziła pod nosem. Cicho ledwie na granicy słyszalności. Odwrócił wzrok uznając jak dziecko, że jeśli czegoś nie widzi, to tego czegoś nie ma. Mimo to głos stał się nieco wyraźniejszy. Poddał się zastanawiając, co ona tam mówi? Wytężył słuch. „Malcolm…” „Malcolm… dlaczego?” Raptownie spojrzał na sztywne ciało dziewczyny. Kobiety, którą zabił. Leżała z szeroko otwartymi oczami, jakby zdziwiona. Był pewien, że nie żyje. Dziewczyna mrugnęła…i uniosła głowę. „DLACZEGO?! DLACZEGO?! DLACZEGO MNIE ZABIŁEŚ?!?!?!” – wrzask pierwszej ofiary wypełnił głowę scenarzysty, wpatrzonego z niedowierzaniem w jej zasnute śmiertelną mgiełką oczy... |
04-05-2016, 19:11 | #9 |
Reputacja: 1 |
|
05-05-2016, 15:44 | #10 |
Reputacja: 1 | Loren “Violet” Fizzy / Ayo Mwawa
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 05-05-2016 o 15:54. |
| |