Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-01-2017, 10:24   #11
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Buła zaprowadziła Nosferatkę na dół do garażu, gdzie czekało już na nią auto wraz z szoferem. Faktycznie samochód przyznany Dominice miał przyciemniane szyby.

- Za zagłówkiem na tylnym siedzeniu masz ubranie. Gadałam z twoim Ojcem i... przekazał ciuchy, w których podobno normalnie chodzisz. Nie mógł się z tobą zobaczyć, ale cię pozdrawia. - to była wyjątkowo długa wypowiedź, jak na Gangrelkę, więc pod koniec jej głos zaczął nieco chrypieć.
- A co? Ventruski stajl mi nie pasuje - Zapytała Dominika już znacznie bardziej cynicznym tonem. Szybko nakładała na siebie najzwyczajniejsze w świecie skromne ubranie cichej klasztornej myszy.

[MEDIA]https://4.bp.blogspot.com/-HymsBGb-Zt0/WGk2mSS4BUI/AAAAAAAAgyY/rJ9lEjrZuoAbSLzYhFm_VYFlCR-Lsf_jQCLcB/s1600/domnika_ciuchy1.jpg[/MEDIA]

[MEDIA]https://img1.etsystatic.com/136/1/6042499/il_570xN.865664231_cp24.jpg[/MEDIA]

Do tego jeszcze rękawiczki, szalik i olbrzymie okulary - nie przeciwsłoneczne bajeranckie od projektanta, zwykłe ogromne denka od słoików. Nie były to ani plusy, ani minusy, tylko astygmatyzm.
Nawet perukę Kvetoslav przysłał, świetnie, ale z racji pogody, Dominika naciągnęła na większą jej część wełnianą czapkę - szarą oczywiście. Wszystko było szare, nie rzucające się w oczy.

- Dobra, możemy jechać.
- Nie musiałam tego robić.
- powiedziała jej na do widzenia murzynka - Jeśli tak traktujesz sprzymierzeńców, nie dziw się potem,że masz samych wrogów.
- Jest pani pewna, że najpierw do Gangreli? To drugi kraniec miasta, a właściwie już za nim.
- dopytywał się szofer - grubawy facet po 40-stce.
“Wszyscy martwi a delikatni jak kurwa niemowlaki” - Dominika przewróciła oczami.
- Jeśli jestem do dupy to nie będzie trzeba wywozić moich zwęglonych resztek do lasu - zauważyła - jedziemy.


***

Około 1 godziny nad ranem samochód, którym była więziona Dominika minął granicę Pragi i pomknął dalej.Kiedy zaczął ich otaczać las, Nosferatka zaczynała mieć coraz poważniejsze powody do obaw, że zamiast odwiedzić głowę klanu Gangreli, kierowca chce ją po prostu wywieźć za miasto i porzucić.
Dlatego też Dominika, postanowiła upewnić się co do intencji uroczego kierowcy.
- Jedź do Gangreli, jedź jedź… - poleciła mężczyźnie używając swojej magii.
- No przecież jadę. - burknął szofer,ale faktycznie docisnął pedał gazu. 3 minuty później zajechali pod nieduży budynek w środku lasu, gdzie na parkingu stało kilka samochodów tirowych.

[MEDIA]http://gdziedobrzezjem.pl/userfiles/lokale/00000037/grill_bar_3.JPG[/MEDIA]

- To tutaj - burknął kierowca.
- W barze? za kasą czy na kuchni? - Dominika spytała całkiem poważnie, po pracy w archiwum urzędu bezpieczeństwa żaden cover jej chyba nie zdziwi.
- Idź na zaplecze. Tam ktoś zawsze jest, kto może cię poprowadzić do Sylvy. - odparł mężczyzna,który sam wyszedł z samochodu, najwyraźniej mając zamiar kupić coś do jedzenia w rzeczonym barze.
- Ano - rzekła i ruszyła do baru.

Para, która akurat miała składać zamówienie, na widok Dominiki odsunęła się. O ile mężczyzna uparcie wpatrywał się w tablicę z rodzajami serwowanych potraw, o tyle jego partnerka raz po raz starała się zajrzeć pod kaptur wampirzycy.

- Dobry wieczór, czy byłby ktoś łaskawy zaprowadzić mnie do szanownej pani Sylvy? - Domnika nie miała pojęcie czego się spodziewać po Gangrelach więc wolała nie spodziewać się niczego.
- C... cooo? - ekspedientka wydawała się jakby zapomniała języka w gębie na widok nietypowej klientki.
- Co? tirówki się spodziewałaś?
- Ja em... muszę zapytać. Proszę poczekać.
- powiedziała dziewczyna za ladą, po czym wyszła na chwilę na zaplecze. Wróciła po niecałej minucie.
- Bardzo proszę, żeby udała się pani na tyły budynku. - rzekłą sztywno do Dominiki.
- Dziękuję bardzo - kiwnęła opatuloną głową i udała się w rzeczoną stronę.

Tam czekał już na nią postawny murzyn z miną jakby cierpiał na stałe zatwardzenie.

[MEDIA]http://static.comicvine.com/uploads/original/0/6063/4819996-luke-cage-03.jpg[/MEDIA]

Kiedy tylko zarys sylwetki jej się ukazał, Dominika wytężyła swoje magiczne zdolności by dostrzec aurę nieznajomego.
To był wampir i to bezsprzecznie wkurwiony wampir.
Dominika zdjęła okulary, kaptur i czapkę po czym skłoniła się nisko.
- Dobry wieczór Proszę Pana, jestem Dominika córka Kvetoslava. - powiedziała nie podnosząc głowy.
- No. - odparł na to spokrewniony,po czym ruszył w stronę lasu.
Nie słysząc kurtuazyjnego “wypierdalaj”, Ducheskova uznała iż powinna ruszyć za murzynem. Najwyraźniej tego oczekiwał, bo ignorując obecność

Dominiki po prostu ruszył ścieżką w głąb zagajnika. Mijały minuty a zewsząd spokrewnionych otoczyły drzewa. Jedyne źródło światła pochodziło od gwiazd, a jedynym źródłem dźwięku... były buty Nosferatki. Jakim cudem chłop tej postury potrafił poruszać się tak cicho? Tego nie umiała wyjaśnić.
Dominika przygryzła to co zostało z wargi i wytężyła się by zmniejszyć swoje hałasowanie. Naśladując sposób chodzenia mężczyzny... udało jej się. Teraz słychać było już tylko rzadkie pohukiwania sowy i... Nosferatka aż zastrzygała uszami - czyżby gdzieś przed nimi ktoś sapał? Z każdym krokiem dźwięki wydawały się bardziej realne. Dominika słyszała już nie tylko sapania i ciche jęki,ale też szuranie liści i odgłos łamanych patyków.
Ducheskova poruszała się na paluszkach w lekkim przykurczeniu nóg, zupełnie jak wampir z filmu Murnau’a wyostrzyła swoje zmysły, zawęziła oczy, rozwarła szeroko nos i uszy.

To nie były odgłosy jakichś małolatów, które postanowiły urozmaicić sobie współżycie numerkiem w lesie. Obie istoty nie pociły się, nie miały praktycznie zapachu, choć Docheskova była niemal pewna, że są już blisko - 100 metrów? Tak, w oddali między drzewami widziała jakieś sylwetki, które raz zamierały, a raz przyskakiwały do siebie. Czyżby walka? Ale w takim razie dziwnie cicha.

Nosferatka nie wiedząc co się dokładnie dzieje, skupiła uwagę na aurze Gangrela, by go nie zgubić. Dalej wydawał się rozzłoszczony, choć już nie tak bardzo. Wreszcie doszli do polany, gdzie w dziwnych zapasach ścierały się dwie postacie - srebrnowłosej kobiety i brodatego mężczyzny. Obie istoty teraz przyczaiły się na przeciwnych brzegach polany, obserwując nowoprzybyłych.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/87/1c/87/871c879f5bb98a2e8328cc388e33cf18.jpg[/MEDIA]

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/ee/04/d5/ee04d549c06599c542affcf1bab9e201.jpg[/MEDIA]

Dominika przyjrzała się ich aurom. Wokół ciała kobiety dostrzegła ciemnoniebieskie refleksy świadczące o jej podejrzliwości. Tymczasem aura brodacza miała odcień jasnej zieleni... do momentu aż czarnoskóry wampir podszedł do mężczyzny i coś do niego szepnął. Z usłyszanych urywków wypowiedzi Dominika mogła się domyślić, że opisuje jej wejście do baru. Aura “wikinga” zapłonęła czerwienią.

Dominika pomachała ręką wynurzając się z chaszczy. Towarzystwo patrzyło na nią bez słowa. Nikt się nie poruszał nawet specjalnie.

“No jak to przeżyję to chyba gorzej być nie może”
- Dobry Wieczór, jestem Dominika i jestem nowa w okolicy.
- Wynoś się.
- powiedział brodacz cicho, acz na tyle ostro, by poczuć rys charakteru lidera.
- No… dobrze, nie ma powodu do nerwów, już się zabieram, jeszcze raz przepraszam jeśli w czymś przeszkodziłam bo faktycznie, piękna noc tego wieczoru dzisiaj… - wyszła na środek i zdawkowo ukłoniła się wszystkim.
- Cóż… rozumiem, że w takim razie żadne z Państwa nie ma żadnego problemu z moją egzystencją w okolicy, doprawdy świetnie… Dobranoc.

Na te słowa nikt się nie odezwał. Kobieta i dwóch mężczyzn wciąż stali bez ruchu, przyglądając się Nosferatce.

“Jeśli mnie oleją równie dobrze mogę nie wracać wcale” - podbudowała się…
Odwróciła się i ruszyła po czym teatralnie uniosła dłoń jakby o czymś sobie przypomniała.

- Ale czemu się Państwo tak złoszczą? czy zrobiłam coś złego? jeśli tak to bardzo przepraszam, ostatnio ventraska poderżnęła mi gardło bez powodu, dlatego wolałabym wiedzieć jeśli robię coś nie tak, naprawdę. A tak w ogóle to wspaniałą małą gastronomię tu macie, mięso w tych hot dogach tutejsze? mam nadzieję że nie przeszkodziłam w łowach.
- To sprawa wewnątrz klanu
- sprostował brodacz, skinieniem głowy dając znać srebrnowłosej, że robią przerwę, po czym dodał. - Twój pysk to zagrożenie dla maskarady. Myślisz, że możesz ot tak podchodzić do ludzi i go pokazywać? I jeszcze śmiesz wymieniać moje prawdziwe imię? - warczał, idąc do Nosferatki - wielki,umięśniony typ - Wiem po co tu jesteś. Tak nie zdobędziesz mojego poparcia, dlatego wynoś się, nim faktycznie rozpocznę łowy. - stanął przed nią, górując co najmniej o głowę.

- Myślę, że nie docenia pan ludzi i tego co widzieli, skoro już zapytał Pan co myślę
- stwierdziła. - nie trzeba mnie też straszyć łowami, boję się wystarczająco bez tego, dziękuję bardzo. I to nie jest też moja wina, że ma Pan damskie imię - uniosła resztkę brwi. - Dobra, idę wieść te kilka godzin martwego żywota które mi pozostało gdzie indziej, udanych łowów. - to powiedziawszy odwróciła się.

Dominika była przybita, wsiadła do auta obok kierowcy, zapięła pasy.
- Jedźże tylko rychło tym razem - burknęła.

Mężczyzna zapiął pas i ruszył z piskiem opon wjeżdżając na krajową drogę, w kierunku miasta.

- Gdzie tera? - zapytał.
“Daleko” - pomyślała, jednak kiedy pojawiły się pierwsze zabudowania, znów przymusiła mężczyznę magią.
- Patrz się na drogę i ani okiem mrugnij! - kiedy tak się stało, Dominika szybkim ruchem odpięła jego pas i z całej siły zaciągnęła ręczny.
Samochód szarpnął gwałtownie, wpadając w poślizg. Manewr był tak szybki i drastyczny, że kierowca nie miał nawet szans zareagować. Mimo błyskawicznie otwierającej się poduszki powietrznej, wyleciał przez przednią szybę.Tańczący bezwładnie samochód jeszcze najechał na jego ciało kołem, w efekcie wpadając lewym bokiem do rowu. Odłamki szkła z szyb raniły ciało Nosferatki, lecz nie czuła się nawet specjalnie poobijana dzięki dwóm poduszkom powietrznym - przedniej i bocznej.

Dominika rzuciła się do działania, najpierw grzebiąc się pod poduszką, sprawdziła czy w samochodzie, w którejś ze skrytek nie ma broni, jakiejkolwiek, choćby pały. Jedyne co znalazła to nieduży nóż - zapewne do przecinania pasów. Wyszedłszy z samochodu sprawdziła kierowcę z nastawieniem, że jeśli jeszcze żyje rozpieprzy mu czaszkę. Nie było jednak takiej potrzeby. Nawet jeśli facet żył zaraz po przelocie przez szybę, samochód przejechał mu nieszczęśliwie po twarzy, pozostawiając w jej miejscu tylko krwistą, pachnącą smakowicie, breję. Dominika sprawdziła jego kieszenie. Znalazła portfel z drobniakami, ID, prawem jazdy oraz kartą MasterCard. Już miała zostawić trupa, gdy zauważyła dziwną sztywność w okolicy jego uda. Czyżby on...?Nie, niemożliwe! Dotknęła wybrzuszenia i okazało się, że szofer posiadał ukrytą w szwie wąską kieszeń, w której znajdował się podłużny niczym dildo paralizator.

[MEDIA]http://paralyzer.sk/files/_640x480/streetwise_baton_4000kv_paralyzer_03.jpg[/MEDIA]

Dominika obejrzała przedmiot i szybko schowała do kieszeni. Wróciła do auta, nie było czasu do stracenia, wcisnęła zapalniczkę samochodową i z nożem w ręce wsunęła się pod samochód by dobrać się do przewodu paliwowego tudzież, pomóc bakowi się wylać.

Gdy paliwo zaczęło lać się na jezdnię, wampirzyca stanęła na nogi, chwyciła z auta rozgrzaną zapalniczkę, odbiega kilka kroków i rzuciła ją za siebie w mokrą plamę. Wybuch nie był tak zjawiskowy jak na filmach, ale dla mającej awersję do ognia Nosferatki równie zjawiskowy. Od strony zabudowań zaczęły biec jakieś osoby. Ludzie coś krzyczeli między sobą.
Nosferatka padła w ciemny rów, kryjąc się, zawsze też może udawać martwą… no w sumie to nawet nie musi udawać. Kiedy wokół palącego się niczym pogańskie ognisko w Noc Kupały samochodu zaczęli gromadzić się gapie, Dominika pod osłoną mroku jak najszybciej starała się oddalić. Dopiero kiedy przestała słyszeć ludzkie biadolenie, a ogień był widoczny tylko w postaci pomarańczowawej łuny za drzewami, pozwoliła sobie na powrót do postawy wyprostowanej. Musiała się stąd wydostać. Lecz w którą stronę się udać? I czy z jej facjatą mogła pozwolić sobie na łapanie stopa bez ryzyka posądzenia o łamanie maskarady?

Dominika poprawiła kaptur. Przede wszystkim nie miała czasu. Musiała się stąd wynosić. Szła przyczajona przy drodze, kiedy jechał jakiś spory samochód rodzinny chowała się, polowała na tira w którym siedzi tylko jedna osoba. Wreszcie nadarzyła się okazja. Co prawda facet omal jej nie rozjechał, ale zatrzymał się na poboczu. Kiedy podeszła, świecący aż od gniewnej aury typ zaczął drzeć mordę:

- Co ty, kurwa, sobie wyobrażasz w środku noooo... - spojrzał na twarz Dominiki - O kurwa.

[MEDIA]https://media.giphy.com/media/oKQW9bVVyalGg/giphy.gif[/MEDIA]

Mężczyzna ruszył przed siebie z zamiarem odjechania jak najdalej.
Dominika pobiegła za nim i potraktowała go paralizatorem. Udało się, facet zemdlał, to jednak nie zatrzymało ciężarówki, która powoli toczyła się w stronę drzew.

- Zdrowaś Matko Gównaś Pełna! - wrzasnęła Nosferatka rzucając się w stronę szoferki by ratować auto.

Mogliby nakręcić film o tej brawurowej akcji, gdy wampirzyca jedną ręką przepchnęła nieprzytomnego kierowcę na siedzenie obok, drugą zaś złapała za kierownicę i w ostatnich sekundach uratowała auto od stoczenia się do rowu. Tak, z pewnością mogliby... gdyby ktoś to widział.

Dominika zapiszczała ze szczęścia, szybko przejrzała papiery żeby rozeznać się gdzie auto miało jechać. Jak wynikało z dwujęzycznych papierów, ciężarówka przewoziła płyty pcv między hurtownią w Pradze a dwoma sklepami - jednym w Jablonecu nad Nysą i drugim w Jeleniej Górze. Sklepy należały do sieci “UDO”.

Dominika chlipnęła parę łyków krwi z kierowcy, tyle ile trzeba było by upewnić się, że nie obudzi się za szybko, przy okazji podleczyła rany.
- No to jedziemy… - powiedziała do siebie ruszając auto we wskazanym kierunku. Zerknęła jeszcze na godzinę. 3:32 zamigotała na wyświetlaczu i nie chciało być inaczej.

Dominika jechała jak rasowy, niedzielny kierowca, bo a) nigdy wcześniej nie prowadziła tira, b) nie chciała żadnych kłopotów. Jadąc wampirzyca rozglądała się za dobrym zjazdem na postój przecież kiedyś będzie musiała się zdrzemnąć… Około 6 nad ranem, kiedy wyczulone oko wampirzycy zaczęło rejestrować, że niebo powolutku szarzeje, zauważyła przed sobą znaki informujące o dużym postoju dla tirów z restauracją i prysznicami. 10km... 5km... 3km... 1km...

[MEDIA]http://www.zajazdwiwa.pl/zdjecia/2013080122161390236845.jpg[/MEDIA]

Ostatni duży zajazd przed przekroczeniem granicy czesko-polskiej cieszył się powodzeniem wśród tirowców. Stało na nim zaparkowanych co najmniej 16 samochodów, a i tak Dominika bez problemu znalazła też miejsce dla siebie - co przy jej umiejętnościach jazdy i parkowania taką kolumbryną było prawdziwym wybawieniem.

Dominika przejrzała szoferkę w poszukiwaniu niezbędników: świerszczyki są, mazynka do golenia jest, zdjęcie dzieci jest alkohol jest! wyciągnęła butelczynę i obryzgała jej zawartością gębę mężczyzny.

Włożyła znów wysiłek w przepchanie faceta spowrotem na miejsce za kółkiem. już miała wychodzić kiedy… spojrzała na gościa. Rozgryzła palec i wsadziła kapiący do jego ust.

“Jeśli kiedyś go jeszcze spotkam, jest szansa że będzie uciekał mniej.” - pomyślała po czym cichaczem opuściła ciężarówkę.

Kobieta czmychnęła w pobliskie zarośla, szukała jakiegoś dołu, nory, czegokolwiek. Gdy takowe miejsce znalazła wcisnęła się do środka i zaczęła recytować zaklęcie, które miało ochronić ją przed słońcem, aż nastał świt i Nosferatkę zmorzył sen.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 07-01-2017, 15:01   #12
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
***

Obudziła się w norze, w której zasnęła. Trochę brudna, trochę ubłocona, trochę zmarznięta, ale... wolna. Wszystko wskazywało na to, że wyrwała się z machiny zależności zwanej Camarillą. A może to była dopiero cisza przed burzą?
Dominika bardzo, bardzo ostrożnie wygrzebała się z leża, trzymając się cieni rozglądała się po okolicy parkingu. Plan był prosty: Znaleźć tira na polskich lub niemieckich blachach który będzie wracał do kraju i zniknąć z Czech. Kobieta uciekała całe życie, miała to we krwi i śmierć nic tu nie zmieniła. Może Kvetoslav był inny, ale cała reszta szukała tylko pretekstu by uprzykrzyć jej egzystencję, Nosferatka miała dosyć. Nie była z tych kobiet, które latami dają się katować i wiecznie oszukują się powtarzając jak mantrę “zmieni się”. Dominika planowała wślizgnąć się do skrytki pod podwoziem jak bohaterowie polskiego filmu “tysiąc mil do nieba” W odróżnieniu od dzieciaków, wampirzyca by się zakamuflować mogła posłużyć się rytuałem, tym samym jaki ukrył ją w czasie dnia.
W ten sposób jeszcze tej nocy Dominika dotarła do Polski, a konkretnie do Piechowic, niedaleko Szklarskiej Poręby. Tutaj kierowca zostawił na chwilę samochód przed bazą tranzytową, zapewne by ustalić do którego hangaru powinien wjechać. Wszystko więc wskazywało na to, że podróż Nosferatki skończyła się właśnie... pośrodku niczego. Baza samochodowa była bowiem jedynym większym obiektem w wiosce, gdzie była tylko jedna sygnalizacja świetlna, a do najbliższej stacji benzynowej można było dojść na pieszo nie szybciej niż w ciągu godziny.
Miejsce wydawało się idealne. Mało prawdopodobnym przynajmniej dla Dominiki było, by byli tu jacyś spokrewnieni. Zresztą, jeśli są to rozpozna ich po aurach. Kobieta czmychnęła z tira i skradając się w cieniach, rozpoczęła rozpoznanie okolicy. Poszukiwała jakiegoś peryferyjnego siedliska, gospodarstwa, może nawet opuszczonego domu. Cokolwiek w tej materii przykuje jej uwagę. Okolica była cicha, ale wszystkie domy we wsi sprawiały wrażenie zaludnionych. Pozostawało więc albo wspinać się szlakiem ku górom, gdzie miała szansę odnaleźć jakieś porzucone o tej porze roku chatki pasterzy owiec, albo szukać czegoś przy głównej drodze.Kierunki miała do wyboru trzy: na Szklarską Porębę, na Jelenią Górę i na Karpacz.
Dominika nie zamierzała jednak kręcić się po lasach nocą. Za dużo historii o wilkołakach nasłuchała się jeszcze jako dziecko. Zresztą była pijawą i jej miejsce było przy ludziach… lub przynajmniej przy zwierzętach domowych bo przecież na dzikie polować ani nie umiała ani nie chciała. Piechowice miały swoje plusy, jak lokal gastronomiczny “U Jolki” (Żymierskiego 51)
Z takich miejsc ludzie wracali czasem późno, czasem samotnie i czasem zawiani. W najgorszym przypadku na zapleczu kręciły się bezpańskie psy, koty i szczury. Którymi Nosferatka w ostateczności nie pogardzi.
Miasteczko miało zakamarki gdzie można się było przespać jak wieża ciśnień.
Tak… Stojąc przy zapleczu U Jolki, Dominika oswajała się z myślą, że zostanie wampirzycą w Piechowicach, to nie była taka zła myśl!
Ducheskova wyczekiwała samotnej ofiary, jakiegoś starego pijaczka, cygana, psa… i wtedy ją natchnęło! - kościół!
Dominika ruszyła do parafii.
Niestety, ani U Jolki ani w drodze do kościoła nikogo nie spotkała. W podgórskich wsiach życie płynęło utartym torem i nikt w środku tygodnia nie pozwalał tu sobie raczej na nocne hulanki - no chyba, że turyści. Ci jednak woleli większe kurorty niż wioska z jedną knajpą na krzyż. Gdzieś w oddali Dominika zauważyła kota,ten jednak czmychnął przez pobliską wyrwę w płocie. Została więc parafia. Budynek miejscowego kościółka niestety okazał się być zamknięty na cztery spusty. Obok jednak można było zauważyć spory, jednopiętrowy dom - zapewne tutaj urzędował piechowicki ksiądz proboszcz.
Dominika obeszła dokładnie budynek, szukała jakiś otwartych okien lub drzwi, starała się dostrzec jakieś elementy wyposażenia przez okna, lub też domowników. Mało prawdopodobne przecież było, by klecha mieszkał sam.
Większość okien nie była zasłoniętych, więc bez trudu wampirzyca wypatrzyła zadbaną sień ze schodami, kuchnię, jadalnię, salon i coś a la gabinet klechy. Widać sypialnie musiałby być na piętrze. Tymczasem niebo na horyzoncie zaczęło nieznacznie szarzeć. Do świtu została może godzina.
No nic, na listę wrogów Dominiki po wieki wieków wpisany był też czas. Rozejrzała się ostatnie raz po okolicy, chyba pobliska szopa będzie musiała wystarczyć.
Ducheskova tak bardzo się bała. Strach był od zawsze częścią jej życia, co nie zmieniało faktu że wciąż go nienawidziła. Nosferatka uniosła folię oklejającą okno i wgramoliła się do środka.
Była to zwykła szopa z narzędziami, którymi chyba za często się nie posługiwano, bo obrosły pajęczyną. Było to tylko na rękę Nosferatce, która już miała umościć sobie jakieś posłanie pośrodku tego bajzlu, gdy zauważyła, że spod fragmentu drewnianej podłogi szopy sączy się przytłumione światło.
“Za jakie grzechy…” pomyślała i natychmiast wyostrzyła zmysły przykładając nos do szpar w podłodze starała się wywęszyć, wypatrzeć i usłyszeć każdy szczegół. Świt się zbliżał i naprawdę nie miała czasu na niespodzianki, dlaczego w polsce na zadupiu szopa nie może po prostu być szopą?
Nie czuła niczyjej obecności, a jakiekolwiek zapachy blokowało coś w rodzaju folli,którą było uszczelnione zejście do piwnicy, kryjące się pod klapą z desek.
“Kurwa pieprzona hodowla trawy…” - jedyne co przychodziło jej do głowy, gdy otwierała wieko do zejścia. Wystarczyło, że odchyliła foliową przesłonę pod wiekiem, a w jej wyczulone nozdrza buchnął zapach znany ze “świątecznych” kadzideł zakonnych. Marihuana. Nie myliła się. Właściwie, cała plantacja.*

To była w końcu Polska i były plusy ujemne ale i plusy dodatnie. Jak właściciele znajdą tutaj ciało, to go w “biały dzień” nie wyniosą. Dominika zajrzała za folię zastanawiając się czy taki szkielet jak ona mogła by gdzieś zalegać niedostrzeżona leżąc… bez życia ma się rozumieć.
O dziwo, znalazła idealne miejsce. Pod jedną z płacht znalazła wielką skrzynię - zapewne przeznaczoną na “plony”, a obecnie pustą. Skrzynia może nie była wielka, ale podkuliwszy nogi, Nosferatka spokojnie mogła się tam zmieścić.
Dominika już widziała moment w którym dosłownie za parę godzin “farmerzy” tą skrzynię otwierają. No ale cóż. w dzień jej nie wyniosą, kurwa, co robić. Zamiast chować się w skrzynię, postanowiła wleźć za plandekę w jakimś dalszym punkcie i położyć się przy ścianie.
Udało jej się i choć ciężko nazwać to miejsce wygodnym, musiałby jej ktoś specjalnie szukać, żeby ją tu znaleźć.
Zmordowana Ducheskova zaczęła mamrotać rytuał, który miał jeszcze bardziej zaciemnić jej norę.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 11-01-2017, 15:39   #13
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Znów była w zakonie. Szła pustym, kamiennym korytarzem, wiedziona pragnieniem, by odetchnąć świeżym powietrzem. Tak, oddychała! Mniej więcej w momencie, gdy to sobie uświadomiła i zrozumiała, że śni, na końcu korytarza pojawiła się ona. Pierwsza wampirzyca, którą zobaczyła, poznała. To była Honorata.

- Chodź do mnie, dziecko. - powiedziała szczupła kobieta.

Dominika nie tylko uświadomiła sobie, że to sen, ale również, że to straszny sen który mimo wszystko nie kończy się. Nie pozostało nic jak tylko grać dalej. Ducheskowa ostrożnie podeszła do wampirzycy. Czy raczej chciała podejść, bo przed nią nagle podłoga urwała się. Pod nią, w przepaści snuły się ogromne węże,przywodząc na myśl biblijne bestie.

- Czekam na ciebie. - ponaglała tymczasem wampirzyca.

Stojąc nad przepaścią Dominika przeklinała dzień w którym przeczytała coś Lovecrafta, gdyby nie to nigdy jej wyobraźnia nie płatalaby jej teraz takich figli.

- Ale ale… nie mam jak Proszę Pani - paplała jak dziecko.
- Czekam na ciebie Dominiko. - mówiła tymczasem chuda Tremerka - Przy mnie nie będziesz musiała się bać. Pamiętaj, nie do tego, by uciekać, zostałaś stworzona.
“jasne… zawsze można się po prostu bać mnie…”
- Dominika wejrzała w mackowaty wir przed stopami. Węże syczały i kłębiły się, a na dodatek zaczęły płonąć! Tak, to było morze płonących, gibkich ciał... zaraz... czy to na pewno węże? Dominika zaczęła rozpoznawać wśród kształtów ludzkie kończyny i... na boga... węże miały teraz jej własną twarz!

- Dominiko... - Honorata wciąż ją przyzywała, choć głos był jakby odleglejszy, a kształty bardziej rozlane.

Uciekać, uciekać uciekać! Dominika odwróciła się na pięcie. Za nią jednak też już nie było podłogi, za to była otchłań pełna wijących się Dominik i coś pomiędzy nimi. To Kvetoslav w ludzkiej odsłonie - taki, jakim go poznała. Mężczyzna zachowywał się, jakby naprawdę tonął w morzu łuskowatych ciał.

- Proszę... potrzebujemy cię... wróć... - jęczał, a wężowate Dominiki lizały go i gryzły po całym ciele.

I wtedy sen się urwał. Wampirzyca obudziła się, lecz zamiast na plantacji marihuany, znajdowała się w zimnym, metalowym pudle, które przypominało... trumnę!

“Oż ty kurwa w pizdu w dupe kopana jebana mać!” - Panika! Dominika dyskretnie zmacała się po całym ciele, starając się dowiedzieć jak najwięcej o sytuacji. Czy ją związano, poćwiartowano, czy co. Czy ma coś przy sobie? Wyostrzyła też zmysły, wszystkie jakie tylko miała, by posłyszeć, wywęszyć, coś poza jej metalowym więzieniem.

Była zupełnie naga. Pomieszczenie, w którym musiała znajdować się skrzynia, pachniało natomiast śmiercią i środkami dezynfekującymi. Chyba już mogła się domyślić, co to za pomieszczenie, zważywszy na to, że skrzynia okazała się bardziej “przegródką” w dużym regale. Karteczka przyczepiona do prawej stopy na sznurku tylko utwierdziła wampirzycę w teorii, dotyczącej miejsca. To była kostnica.

“Pięknie, kurwa pięknie” - pomyślała. Za złamanie maskarady będzie ją ścigać każdy spokrewniony w województwie, czy kraju. Dominika przeanalizowała fakty, nie miała przy sobie żadnych dokumentów, policja musiała zrobić nalot na wytwórnie trawy, że też akurat tego dnia… Wyniesiono ją w worku czy coś w czasie dnia, sekcja wykazała tyle że jest martwa, pewnie dziwne było że jej ubranie jest w lepszym stanie niż ona. No ale… jeśli zniknie ciało, to i zniknie cały problem. Skoro nie było słychać żadnych głosów, możliwe że nikogo tu nie było. Polska to jednak nie ameryka i w sumie w opinii samych europejczyków, jeszcze nie europa. Na takiej zabitej dechami prowincji, w kostnicy nie pracuje się nocą, pewnie miejsce jest puste. Z takim przekonaniem, Dominika zaczęła kopać nogą w nadziei wydostania się z “szuflady”
Po chwili zawiasy puściły.

[MEDIA]http://media.carbonated.tv/133646_story__32108567920a29399454z.jpg[/MEDIA]

Ledwo jednak Nosferatka wyjechała na swojej “ladzie”, a w pomieszczeniu o surowych, białych ścianach z zaciekami od wilgoci (co mogło wskazywać na pomieszczenie piwniczne) pojawił się stróż nocny. Mężczyzna stał z latarką skierowaną wprost na Dominikę i rozdziawioną gębą. Nie poruszał się, szok musiał być zbyt ciężki dla jego delikatnych “obwodów”.
Nie było czasu, trzeba było działać natychmiast.

- Stop! ty budesz stać! - wysyczała Dominika mając na myśli “stój, masz stać”

Mężczyzna nie poruszał się już wcześniej, dlatego ciężko było stwierdzić czy jej posłuchał, czy po prostu dalej jest zbyt zszokowany, by się poruszyć.
Toteż Dominika nie marnowała ani chwili by się nad tym zastanawiać, jak zawsze kiedy się ucieka, ucieka się w biegu a nie kurwa stojąc i pytając o drogę. Jednym susem znalazła się na flance stróża i dziabła go w szyję, nawet bardziej niż się pożywić (wiadomo - przez stres można było popaść w otyłość nawet!) chciała go usnąć. Nie miała z tym najmniejszego problemu. Vitae była rozkoszna jak zawsze, gdy piła ze źródła - nie to co zupka u Kvetoslava. Po chwili ciało mężczyzny straciło napięcie mięśni i gdyby nie uścisk Nosferatki, pewnie osunęłoby się na ziemię.

“Bedzie” - stwierdziła i zalizała ranę facia. “zalizanie - fajna sprawa” - pomyślała. Nie tracąc czasu strzeliła mu pyrkę po kieszeniach w poszukiwaniu wszelkich użytecznych rzeczy od kluczy, dokumentów, broni po paczkę miętówek i ołówek czy prezerwatywy. I choć tych ostatnich nie znalazła, to stała się bogatsza o długopis, latarkę, nóż traperski, telefon nokia 3310, 3 pęki kluczy oraz skórzany portfel z 56 złotymi, dowód osobisty, kartę debetową Visa, kartę rowerową, kartę wstępu na siłownię, członkostwo w klubie miłośników polskiej kinematografii oraz zniżkowy bon do Mc’Donalda. Zamknęła swoją szufladę a faceta przesunęła w inne miejsce by nie kojarzyło się z oglądaniem trupów… zaraz…

Dominika postukała palcem o usta zastanawiając się nad czymś - eureka! Po krótkich oględzinach zawartości innych “przegródek” znalazła względnie kompletne zwłoki 48-letniego zawałowca.

Wylewając dosłownie krwawe poty, Ducheskova najpierw wtargała denata na stół, a potem jeszcze ułożyła na nim strażnika, opuściła jego spodnie i bieliznę. Chłopina może opowiadać co chce, ale nekrofilowi i tak nikt nie uwierzy. Taki był przynajmniej plan.

Dominika rozejrzała się jeszcze po pomieszczeniu za jakąś dokumentacją, katalogiem, jakimkolwiek dowodem jej obecności tutaj. Tutaj jednak niczego nie znalazła poza starym komputerem.

“Jacy się kurwa zrobili nowocześni...” - pomyślała odpalając “maszynę” i wsłuchując się w pierdy dyskietkowca.

W porównaniu z czasem, jak zszedł maszynie na uruchomienie się, odnalezienie pliku rejestru było ekspresowe. Okazało się, że wampirzyca poza przywiezieniem i wpisaniem w rejestr nie miała żadnych uwag w swojej karcie - prawdopodobnie dopiero na jutrzejszy dzień planowano więc jej “sekcję zwłok”.

Wykasowała się więc z rejestru po czym wyczyściła kosz i wyłączyła komputer. Poszukała w pomieszczeniu jeszcze jakiegoś fartucha, może nie będzie musiała z gołą czerstwą dupą wychodzić na korytarz, no i miała by gdzie schować fanty jakie wyniuchała w kieszeniach “nekrofila”.

Zbrojna w nie i swoją determinację, Wypełzła po cichutku, po kryjomu na schody i ruszyła do góry. Tam, w półmroku korytarza, do którego prowadziło przejście dostrzegła jasny punkcik diody na kamerze. Ta też nie była może cudem techniki,ale spełniała swoją funkcję i na półobrotowym ramieniu powoli przeczesywała teren.Po prawej stronie korytarza było kilka okien, rozmieszczonych w równych odstępach, za którymi w pewnym oddaleniu Dominika mogła dostrzec drogę i pomykające nią światła samochodów. Po lewej stronie były natomiast 4 pary drzwi. Na wprost zaś znajdowało się przejście, które wyglądało jak zejście do holu budynku.

Dominika najchętniej wyskoczyłaby od razu przez okno. Wątpiła by tak ważne miejsce jak prowincjonalna kostnica… posiadało więcej pracowników ochrony. problemem było jednak to, że była naga… trupio naga… Nosferatka nauczyła się już co prawda magii ukrycia, lecz daleko jej wciąż było do kunsztu jaki reprezentował jej ojciec, tworzący kompletne iluzje. Dobrze byłoby więc znaleźć jakieś ciuchy. Wytężając wszystkie zmysły, śledząc ruch kamery ruszyła w stronę najbliższych drzwi.

Okazały się zamknięte. Kolejna próba z następnymi drzwiami i tym razem powodzenie. Trafiła na szatnię. Niestety poza czyimś zgubionym szalikiem nic nie znalazła “luzem”, zaś szafki pracowników były pozamykane na kluczyki.

“Bil bi cia rakowina pojebala” - zaklęła w myślach. No nic, przynajmniej jest szalik… Dominika nie zamiarowała krzątać sie po budynku z monitoringiem więcej niż to konieczne. Spróbowała otworzyć okno, jeśli to się nie powiodło obwinie dłoń szalikiem i dzięki temu, dość dyskretnie pęknie szybę. A wtedy hyc, na zewnątrz. Otwieranie okien od środka nie stanowiło zazwyczaj problemu i tak było również w tym przypadku. Nosferatka bez trudu wyszła na zewnątrz.

[MEDIA]http://s5.ifotos.pl/img/JELENIAgi_aexarpw.gif[/MEDIA]

Po tej stronie budynek wydawał się nawet spokojniejszy. Żadnej drogi, jedynie nieduży plac z kontenerami na śmieci i podjazdem dla karetek i samochodów pogotowia do garażu.

Dominika schowała się za jednym z kontenerów i zaczęła przeszukiwać jego wnętrze w poszukiwaniu czegoś co mogłaby na dupę założyć. Kiedy myślała już, że jej łup ograniczy się do worków plastikowych, na dnie kontenera zobaczyła walizkę, a w niej całą wyprawkę szpitalną dla ciężarnej kobiety łącznie ze szczoteczką do zębów i laktatorem.

Ducheskova pośpiesznie zaczęła się ubierać, samą walizkę też zabrała, mogła wsadzić tam fanty jakie wyniuchała strażnikowi. Tak przygotowana, ruszyła w miasto. Było późno, już samo jej ubranie wyglądało podejrzanie, Trzeba było znaleźć jakieś schronienie z prawdziwego zdarzenia. Do tego potrzebny był transport, miała trochę grosza po strażniku, na taksówkę wystarczy. Dominika szła ulicą takowej wyglądając. Jak można się było spodziewać koło szpitala nie trudno było znaleźć postój taksówek, a złotówom aż się zapaliły oczy na widok zgarbionej, zbliżającej się postaci. Nawet kilku wykazywało się taktem, by nie patrzeć szczególnie natrętnie na zasłoniętą facjatę wampirzycy, dopowiadając sobie zapewne, że coś jej się tam musiało stać, skoro odwiedziła szpital. Trzy auta były gotowe na jedno jej skinienie: czarny polonez, czerwona brava i stary, zielony mercedes benz.

Dominika wgramioliła się na tylne siedzenie za kierowcą tego ostatniego. Nie miała pojęcia nawet w jakim mieście się znajduje ale czytała kiedyś artykuł o najpopularniejszych nazwach ulic w Europie w tym w Polsce. Otóż, według autora, w Polsce najbardziej popularną nazwą ulicy była:

- Polna - powiedziała z pokerowym spokojem i dodała jeszcze - prosim.

Brzuchaty mężczyzna po 40-stce uśmiechnął się do lusterka, po czym powiedział.
- Oczywiście, szanowna pani.

Samochód jechał dobrych 15 minut, by dotrzeć do terenów działkowych, umiejscowionych - żeby było śmiesznie - u podnóża elektrowni, opalanej węglem.

- Rozumiem, że wejście na działki, czy jakiś konkretny numer? - odezwał się kierowca, starając się mówić wolno i wyraźnie - Tylko, że z tego co wiem tu już same magazyny i składy budowlane.
- Djalki, wejscje na djalki… - przytaknęła Dominika znajdując się dokładnie za oparciem kierowcy, łypiąc na okolicę oraz szyję mężczyzny.

Ducheskova nie miała w zasadzie problemów z biernym rozumieniem polskiego, trochę gorzej było jedynie z dobieraniem słów i tworzeniem skomplikowanych wypowiedzi kiedy samemu trzeba było coś stworzyć. Potrzebowałaby trochę praktyki.

Kiedy mężczyzna zaparkował pod wejściem na tereny działkowe i już miał się odwrócić, by zaśpiewać jakąś kwotę, Dominik sprawnie capnęła go w szyję. Tego jej było trzeba! Ciepła vitae rozlała się wewnątrz jej ciała,wyścielając je niby atłas. To była poezja smaku,której śmiertelnik nigdy by nie zrozumiał. Zdecydowanie zakosztowała w polskiej “kuchni”.
Dominika pomlaskała “mmm… knedliczek”. A kiedy facet przysnął wampirzyca wytargała go na tylne siedzenie i przeszukała mu kieszenie. Interesowało ją czy ma farta i facet jest samotny. Nie wskazywało jednak. Po pierwsze na palcu miał obrączkę, a po drugie znalazła w jego portfelu zdjęcie dwóch rumianych bobasów. Co warto jednak zauważyć, wzbogaciła się o gaz pieprzowy i 370 złotych w gotówce.

Gdy skończyła, przesiadła się za kółko, wyciągnęła mapę i położyła ja sobie na desce, ruszyła w drogę, ku odludnemu miejscu, gdzie nikt nie zwróci uwagi na zaparkowany w krzakach samochód.

Ducheskova wyłączyła światła i wjechała w zagajnik. Obszar był oznaczony na mapie jako tereny zielone, czyli krótko mówiąc zadupie, gdzie co najwyżej czasem wyrzuca się starą pralkę. Dominika otworzyła bagażnik taksówki i wyciągnęła saperkę. Zaczęła grzebać w ziemi dół, taki na pół metra głęboki. Miała zamiar położyć się do niego i zagrzebać. Nad dołem, zaparkowała samochód. I teraz nastał czas na poważną decyzję. Otóż Dominika potrzebowała pomocy. Kierowca miał rodzinę, więc jeśli zaginie to będą się o niego martwić. Z drugiej strony, przez dwa dni policja nawet nie zacznie go szukać. Ducheskowa rozebrała faceta do gaci, samej pożyczając sobie jego spodnie buty, sweter. Taksówkarza ułożyła na tylnym siedzeniu i przykryła kurtką. Odłączyła cb radio, schowała je razem z innymi fantami do “swojej” walizki, którą zamierzała zagrzebać wraz z sobą pod mercedesem. Wampirzyca wszystko sobie przemyślała. Poczekała do późnej godziny, Mężczyzna był już nieprzytomny bardzo długo i za czas jakiś, powinien się wybudzić. Do tego Ducheskova dopuścić nie chciała. Po pierwsze rozgryzła sobie palca i pozwoliła ścieknąć swojej własnej krwi głęboko do gardła mężczyzny. Po drugie, podpiła go jeszcze trochę, by wydłużyć jego śpiączkę. Przy odrobinie szczęścia, prześpi teraz do zmroku, a że strzeżonego pan bóg strzeże, Ducheskova zwichnęła mężczyźnie kostki u obu nóg. Gotowe, facet wyglądał na takiego co śpi sobie w aucie. Wampirzyca zamknęła go w samochodzie (kluczyki zabrała ze sobą) i wlazła pod auto. Zagrzebawszy się, zmówiła jeszcze zaciemniający rytuał.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 14-01-2017, 23:33   #14
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Minął tydzień a Dominika zdążyła się całkiem nieźle urządzić. Uzależniwszy od swojej krwi kierowcę taksówki, a potem jego żonę, wampirzyca wprowadziła się do państwa Cebulaków jako bardzo szanowana, nieco podupadła na zdrowiu ciotka. Wszystko szło świetnie, a jak wiadomo... kiedy idzie zbyt dobrze - coś musi się spaprać.

Tego wieczora, jak każdego poprzedniego, Dominika po obudzeniu i ogarnięciu się na piętrze domku, które teraz zajmowała sama (bo przecież Cebulakowie mogą z dziećmi mieszkać na razie w salonie, co by gówniarzeria nie przeszkadzała cioteczce), postanowiła zejść na dół by podkarmić małżeństwo ghuli i samej się nieco pożywić. Jednakże tym razem poza Krystyną żoną taksówkarza, który jeszcze nie wrócił z nocnych kursów, na Nosferatkę czekał ktoś jeszcze. W pierwszej chwili nie poznała mężczyzny, choć wydawał jej się znajomy, dopiero po chwili skojarzyła, że poznała go na imprezie u księżnej - niejaki Thomas z Tremere.
- Dobrý večer Dominiko, mam nadzieję, że mnie pamiętasz? - przywitał się uprzejmie.
Oczy Nosferatki rozszerzyły się tak szeroko i tak gwałtownie, że zważywszy przynależność klanową, zachodziła poważna obawa iż sfatygowane powieki, gałek zwyczajnie nie utrzymają. Dłoń odruchowo powędrowała do ust. “Smierć!” - pomyślała. Ducheskova zamrugała “chociaż… co by mu zależało”
- Dobry, ako sa maš? - odbiła piłeczkę małego czeskiego chit-chatu i spojrzała na Krystynę, która do walki się nie nadawała, no chyba że z mężem…
- Krysiu, weź zabierz maluchy i sprawdź czy cię na górze nie ma, dobrze? dziękuje. - powiedziała do ghulicy nie żałując jej dominacji - Dominika nigdy jej nie żałowała nowej “rodzinie”
Kiedy ludzie zniknęli z pola widzenia, Ducheskova w milczeniu usiadła na brzegu sofy, złączyła nogi i położyła dłonie na kolanach. Miała zbyt sucho w gardle by się odezwać.
- Nie było łatwo cię odszukać... Dobrze zatarłaś ślady i upozorowałaś wypadek... jak na młodzika. Zasłużyłaś na pochwałę. - powiedział Tremer bez uśmiechu - Niemniej to będzie jedyna pochwała. Złamałaś przyrzeczenie dane Kvetoslavowi. Czy pomyślałaś o tym? Czy masz świadomość, że jeśli sama nadasz swojemu słowu honoru wartość ścieku, to będzie się to za tobą ciągnąć nie przez lata, ale przez dziesiątki i setki lat?
- Nic nie złamałam. -
broniła się piskliwym głosikiem Nosferatka - musiałam się ratować! nikogo nie interesuje moje słowo, ani życie, wręcz przeciwnie, wszyscy szukają jedynie sposobu by zabawić się moim kosztem i narazić mnie na śmierć! dobrze wiem jak się to robi... Bardzo chętnie się ze wszystkiego wywiąże, ale jak wszyscy chcą mnie tylko zabić? to co mam robić? - poprawiła kaptur szlafroka - ale przecież tu znów nie chodzi o moje dobre imię czy zdrowię, lecz o potrzeby mojego Ojca nieprawdaż? więc już nie przeszkadzam i nie przerywam proszę pana.
- Zawsze tak użalasz się nad sobą? -
zapytał mężczyzna - Wiesz, że twój ojciec mógł zrobić z tobą to samo, co ty zrobiłaś z tymi ludźmi. I nie miałabyś wyboru. On ci ten wybór dał. Wierzył w ciebie. A teraz to on nie żyje.
Dominice opadła szczęka, a kiedy Nosferatu szczęka opada, to opada.
- J… k to? - wydukała wreszcie.
- Obchodzi cię to? Przecież go zostawiłaś. - Tremere wyraźnie napawał się jej szokiem.
Co nie uszło uwadze Ducheskovej.
Czy ją obchodziło? chyba tak. Tylko dlatego, że się nie oddycha, nie oznacza że się nie czuje. Kvetoslav dał jej swoją krew, a to mistycznie łączyło z nim Dominikę na zawsze. Kobieta musiała też przyznać, że stary wampir traktował ją dobrze, w zasadzie nie mogła się skarżyć. Tylko ta pierdolona koteria pięknisiów, bufonów i pojebów, zwyczajnie nie dawała jej żyć, od samego początku chcieli ją udupić. A żeby ich wszystkich rakowina pojebała.
- Proszę Pana…- zaczęła pretensjonalnie - kiedy już odebrałam od Pana kondolencje, jaki jest następny ruch? - zakończyła rzeczowo.
- Kvetoslav był moim przyjacielem. Od wielu, wielu lat. - mężczyzna mówił spokojnie i tylko mocniej zarysowana zmarszczka na czole sugerowała zmianę nastroju - A że nie zginął łagodną śmiercią podobnie jak Ramona, która była jego miłością i... naprawdę dobrą kobietą... chcę poznać zabójcę... i chcę zemsty. Poza tym Kvetoslav pozostawił pewne dziedzictwo. Teoretycznie ty jesteś spadkobierczynią, lecz... nie wiem czy jesteś godna. I chciałbym się tego dowiedzieć.
Dominika odruchowo zerknęła na aurę wampira. Przepełniała go gorycz, ale był też spokój.
- Koteria praska nie służy tym razem “pomocą” w poszukiwaniu sprawcy i wymierzeniu kary? - z Dominiki zaczęły wypływać ociekające cynizmem pytania retoryczne, oznaka narastającej w niej wściekłości. - rozumiem, że jest Pan czarownikiem i… proszę mnie poprawić jeśli się mylę, ale chyba potrafiłby pan dowiedzieć się o sprawcach dość wiele, badając samo miejsce zbrodni - Ducheskova wiedziała, że magia daje takie możliwości. Dominika nigdy nie była pięknością…. (choć teraz zabiłaby za swoją dawną dupę i cycki!) nigdy nie była silna czy bogata. Nie była też odważna. Cechami, jakie trzymały ją tak długo przy życiu i na powierzchni (choćby ledwo) były spryt i inteligencja, oraz wola przetrwania.
- Proszę Pana, to że nie mam żadnych powodów by kochać praską koterię jest oczywiste, jednak mój Ojciec, jak Pan zauważył traktował mnie dobrze. Jego zabójca nie musi być automatycznie zagrożeniem dla mnie, ale może być. Jeśli zaś miałbym możliwość przyczynić się do upadku tej osoby lub osób, zrobiłabym to. Odnoszę też wrażenie, że Pan doskonale wie co chce Pan uczynić, a to co ja powiem, ma tu niewielkie znaczenie.
- I tu się mylisz. Może twój intelekt człowieka był wybitny, ale na spokrewnionych wciąż się nie znasz. Cieszę się jednak, że zaczęłaś mówić otwarcie. I wystarczy Thomas. Tytuły są kłopotliwe. Powiedz, czy słyszałaś o tym, że twój ojciec miał kiedyś być księciem?
Dominika pokiwała głową.
- Jedna Brujaszka rozgadywała się o tym i innych rzeczach w czasie balu, Pani Helga też wtrąciła kilka słów. Odniosłem wtedy wrażenie, że mój Ojciec nie jest zbytnio poważany przez tych którym udzielił poparcia.
- Przypuszczam, że został do tego zmuszony. Co więcej, teraz te same osoby zajmują się “śledztwem” i nie chcą dopuścić nikogo spoza miasta. Ty jednak jesteś córką Kvetoslava. Nikt inny nie ma większego prawa, by poznać szczegóły dotyczące jego śmierci... i innych, bo z tego co udało mi się dowiedzieć, ostatnio kilku spokrewnionych “zaginęło” w Pradze lub nagle wyjechało.

“Prażaki pierdolone w dupe kopane” - klęła w myślach Duszewska.
- Prawa dyktują silni, Pa… - spojrzała ostrożnie - wróć, Thomasie. Do Pragi to ja bym mogła wrócić na kolanach, z kołkiem w sercu, przechodzącym wpierw przez dupę, a najlepiej to wszystko na raz i do tego w świetle dnia… toteż, przeprosić muszę za mój post-ludzki intelekt i powtórzę: jaki jest następny ruch?
- Jest sposób... by zmienić twój wygląd na stałe. -
w aurze Tremera pojawiła się niepewność jakby sam nie wiedział, czy nie mówi zbyt wiele.
- Jako mała dziewczynka nigdy nie wierzyłam w Gwiazdora czy Mikołaja, jako wampirzątko nie wierzę w pozbycie się klątwy Kaina, doceniam też, że nie silisz się na komplementy dotyczące mojej urody… Rozumiem, że chodzi więc o jakąś magię, która zmieni mnie z brzydkiej nosferatki w inną, brzydką nosferatkę?
Thomas uśmiechnął się tajemniczo.
- A czy słyszałaś o głównej dyscyplinie klanu Tzimsce i słynnej przemianie Mycy Vykosa w Sashę Vykos?
Dominika złapała się za klatkę piersiową gdyż właśnie jej martwe serce dostało zawału! Jej ród służył spokrewnionym, Tremerom, dla których zdradził swoich dawnych panów, którzy ukształtowali przodków Dominiki, za sprawą swoich diabelskich mocy Zniekształcenia. Każdy ród ma swoje demony, diabły z przeszłości. Dla Ducheskich to. byli Tzimisce.
Dominikę zatkał strach do tego stopnia, że poruszała bezdźwięcznie ustami dłuższą chwilę. Jej umysł podsuwał jej jeszcze straszniejsze opcje, a co jeśli mówiący do niej Thomas to tak naprawde jakiś Tzimisce, który tylko udaje Tremera…?
- A...le..ja...k? k...kto? - nie potrafiła sobie wyobrazić, że ma stanąć przed jakimś Diabłem a ten powykręca magią jej ciało.
- A to bardzo boli?
- Podobno. -
odparł spokojnie Thomas - Cóż, liczyłem, że nie chcesz spędzić wieczności z taką facjatą... zwykłe kobiety dałyby wiele za możliwość wyglądania tak, jak tylko sobie to wymarzą, a co dopiero Nosferatu. Ale... chyba się pomyliłem. - wampir wstał ze swego miejsca niespiesznie.
Inteligencja Ducheskovej starała się wypłynąć na powierzchnię tonącego w strachu umysłu ale łatwe to nie było.
- Bardzo śmieszne, Thomasie - udało jej się w końcu trzeźwo dobrać słowa. - to doprawdy urocze, że Tremere pofatygował się tyle kilometrów by postraszyć kogoś Tzimisce. Kładąc na bok, moje preferencje estetyczne, jaki jest plan? załóżmy, że wyglądam inaczej, co wtedy?
- Wracasz i przedstawiamy cię jako pierwszą potomkinię Kvetoslava z czasów, gdy pracował jako archont. Ten czas jest objęty tajemnicą, więc nikt nie będzie mógł tego kwestionować. Test aury i krwi potwierdzi Wasze więzy. Poznajesz szczegóły morderstwa, pomagasz mi znaleźć winnego i... zostajesz dopuszczona do dziedzictwa ojca. Zresztą już sam spadek materialnych dóbr powinien cię zainteresować. Kvetoslav ma w swojej bibliotece prawdziwe perły, za które mogłabyś kupić zamek czy nawet własną wyspę i mieć spokój od całego świata. Przestałabyś uciekać. - mówił, spoglądając teraz za firankę.
- Dobra, mogłabym się spytać dlaczego widzę same plusy, ale minusy i tak zauważę sama szybciej niż chcę i gorsze niż bym mogła sobie wyobrazić. - stwierdziła sucho. Przetrwanie polegało na ciągłym podejmowaniu szybkich i dramatycznych decyzji a nie czekaniu aż ktoś zrobi to za ciebie. - to kiedy zaczynamy?
- Jak ci zaufam. -
odparł Tremere, znów przenosząc wzrok na Nosferatkę.
Bawił się nią jak kot myszą. Zdechłą myszą. Irytowało do Ducheskovą.
- Co zważywszy na pierwsze twoje stwierdzenie może szybko nie nastąpić, kiedy więc mam się spodziewać następnej wizyty? za rok? za sto? a może masz już w zanadrzu jakiś “test” zaufania?
- Są inne sposoby. -
Kainita podszedł bliżej. Kłami rozorał skórę na lewej ręce i podsunął Dominice swój krwawiący nadgarstek pod twarz. Zapachniało cudownie, przywodząc na myśl ciasto jabłkowe z dzieciństwa,które mała Ducheskova po prostu uwielbiała.
- Oż ty kurwa mać… - wyrwało jej się tym razem na głos. Jednak zanim mężczyzna mógł się ustosunkować do tej wypowiedzi, Ducheskova dziabnęła wyciągniętą do siebie rękę, dokładnie tak jak to robi jamnik. Nikt nie chciał być sam i choć ze wszystkich znanych Dominice istot, kto jak kto ale wampir powinien, to i tak nie chciała. W tym mrocznym świecie, było zwyczajnie zbyt wiele zagrożeń, zbyt wielu wrogów. Nie było czasu, trzeba było podejmować decyzje natychmiast.
Czegoś takiego nie doświadczyła w życiu i nieżyciu zarazem. Dopiero co wydawało jej się, że odkryła prawdziwą rozkosz jaką jest picie z żywych śmiertelników, a teraz... teraz wiedziała, że to było nic. Każda kropla vitaę Thomasa była niczym pieszczota, która sięgała najgłębszych zakamarków jej ciała. Dominika poczuła, że robi się... mokra, tak jak kobieta, która pragnie miłości.
- Starczy. - powiedział miękko, acz zdecydowanie Tremere.
Dominika siorbnęła ostatni raz i zalizała dłoń wampira. Jednak mając wciąż słodki smak martwej krwi na języku, Ducheskowa postarała dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Czyniąc to, spojrzała z ciekawością na stojącego przed nią kainitę. Jego krew była “gęsta”, mógł mieć 8 a nawet 7 pokolenie. Wyczuwała w jego diecie jakiś powtarzający się schemat - kobiety? Owszem... i to dziewice. Wszystko wskazywało na to, że wampir niedługo będzie musiał się posilić.
- To co teraz?
- Pakuj rzeczy, droga Dominiko. -
po raz pierwszy użył jej imienia - Osoba, która może zmienić twoją powierzchowność mieszka dość daleko, dlatego dobrze żebyśmy już dziś wyruszyli. No i... myśl nad nową tożsamością.
- To zajmie dziesięć minut! -
powiedziała Ducheskova biegnąc na górę jak w ukropie. Oczywiście kłamała… to nie zajęło dziesięciu minut.
Zajęło osiem.
Dominika była zorganizowana i nauczona ostatnimi wydarzeniami była przygotowana do drogi w każdym momencie. Szybko narzuciła na siebie ubrania, które przygotowała sobie u Cebulaków, ewentualnie kazała im kupić. Takie same szaro ciemne, tudzież czarne ubrania jakie nosiła zawsze, krótko mówiąc nie rzucające się w oczy. Miała jednak także wygodne skórkowe rękawiczki oraz kominiarkę i okulary, a także pastę do butów. Do walizki włożyła książki wypożyczone z biblioteki. Cóż, Krystyna będzie musiała się wytłumaczyć z podręczników do tresury zwierząt, Albumów przyrody, gramatyki polskiej, sztuki przetrwania, medycyny dla studentów pierwszego roku oraz wielu innych. Najtrudniej zaś będzie pewnie wytłumaczyć te szmaciane erotyki w miękkiej oprawie… były jeszcze oszczędności Cebulaków, jakie za namową Dominiki, podzielili na dolary, marki i kilka innych ościennych walut. Wszystko schowała w plastikowej tubce do miejsca, którego nikt nie chciał oglądać - odbytu Nosferatu. Z tobołkiem pod pachą kiwnęła głową wampirowi.
- Idąc sama, łatwiej mi będzie się ukryć.- powiedziała i ruszyła za wampirem.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 18-01-2017, 11:20   #15
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
W ciągu jednej nocy dojechali do Katowic, gdzie Tremere jeszcze raz nakarmił Nosferatkę. Okazało się też, że w dalszej podróży towarzyszył im niejaki Jakub Duszewski - prawdopodobnie daleki krewny Dominiki. W jego przypadku wszystkie charakterystyczne cechy wyglądu rodowego były in plus.

[MEDIA]http://il3.picdn.net/shutterstock/videos/2094491/thumb/1.jpg[/MEDIA]

Mężczyzna jednak nie okazywał krewnej większego zainteresowania niż wypadało osobie “w pracy”. Pełnił on rolę osobistego ochroniarza i zarazem kamerdynera Thomasa. Był też kierowcą kampera, do którego przesiedli się Kainici. Pojazd ten był dostosowany do nietypowych potrzeb nieumarłych pasażerów. Począwszy od przyciemnianych szyb, żaluzji metalowych w przyczepie, a skończywszy na 3, umieszczonych jedna na drugiej “trumien”, czyli podłużnych skrzyń, w których Kainici mogli spać i - co ciekawe - zamknąć się od wewnątrz.

[MEDIA]http://tinyhousetalk.com/wp-content/uploads/beauer-camper-001-600x389.jpg[/MEDIA]

Cały kolejny dzień i całą noc spędzili w trasie, a Dominika, która po raz 3 skosztowała krwi Thomasa, poczuła, że dawno nie było jej tak dobrze. Jej problem polegał bowiem na tym, że ilekroć gdzieś osiadała, w końcu i tak musiała uciekać, w związku z czym cały czas żyła w stresie. Teraz ten stres jej nie dotyczył, bo przemieszczali się non stop, a na dodatek była pod ochroną potężnego i doświadczonego wampira.

Tremere co prawda nie należał do gaduł i pytania o cel podróży notorycznie zbywał milczeniem lub tajemniczym ‘dowiesz się na miejscu”, ale nie dokuczał Dominice. Nie znęcał się nad nią, nie obrażał, nie terroryzował, nawet nie traktował jak gorsza od siebie. Dla niego Dominika wydawała się być po prostu córką przyjaciela.

Nie mając wiele do roboty, Nosferatka często siedziała, wpatrując się w okno i wypatrując wskazówek co do kierunku ich podróży. Bezsprzecznie jechali na wschód i dawno minęli granicę Polską. Wszystko wskazywało na to, że znaleźli się na terenie Litwy, zmierzając w stronę Wilna. Teraz to Thomas prowadził, podczas gdy Jakub ucinał sobie drzemkę w jednej ze skrzyń.
W momencie, kiedy Dominice skończyła się ostatnia książka, zaczęła bacznie przyglądać się otoczeniu. Wróciła też do zadręczania się najczarniejszymi możliwymi scenariuszami. Rozumiała oczywiście jak więzy krwi działają, ale teraz, już po fakcie, łapała się na tym, że zupełnie nie potrafi podejrzewać swojego nowego przyjaciela o jakikolwiek fałsz. Ten kojący spokój nie trwał jednak długo gdyż… zamiast martwić się nim, zaczęła martwić się o niego! a co jak mu się coś stanie? Ducheskova zerknęła na przypinając go pasy, co raz sprawdzała czy oab nie przekracza prędkości, czy ktoś ich nie śledzi.
Przestała się już pytać o drogę, byli w postsowieckim świecie i przynajmniej bariery językowej Dominika tu bać się nie musiała. Wampirzyca zerknęła za siebie i sprawdziła “krewniaka” z aury, z rodziną najlepiej na zdjęciu i to zarówno z żywą jak i nieumarłą… oczywiście nie licząc najlepszego przyjaciela - Thomasa… Jakub spał i nawet nie otoczył się żadnym zaklęciem ochronnym. Widać on też ufał Thomasowi.

- Wydajesz się nerwowa - usłyszała głos Tremere od strony szoferki. Jak zwykle miał on w sobie taki ładunek spokoju, że nawet Nosferatka rozluźniała się pod jego wpływem.
- Wolę martwić się, że coś się stanie, niż martwić się że coś się stało. - odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Ty chyba dość dobrze znasz tego… spokrewnionego, wyglądasz jakbyś na wczasy jechał. - skomentowała spokój Tremera.

Na twarzy Thomasa zagościł nieznaczny, krótki uśmiech, który był jednak niczym promyk słońca w smutny, deszczowy dzień.
- Eon pracuje na tzw. terenie niczyim. Jego obchodzi tylko to czy rachunek zostanie uregulowany, a nie przynależność... ideologiczna. Oczywiście, to nie znaczy, że nie jest niebezpieczny, ale jeśli nie wyprowadzimy go z równowagi i będziemy grać według zasad, które wyznaczał, wszystko powinno pójść po naszej myśli.
- Acha… a jakie to zasady?
- odważyła się zapytać.
- Sam spotkam go raptem drugi raz, więc nie mogę ci powiedzieć wiele. - odparł jak zwykle stoicko nastawiony Tremere - Kwestią finansowania zabiegu jednak nie musisz się martwić.
- Trudno martwić się czymś, czego się nie ma.
- Stwierdziła - Jestem za to pewna, że postarasz się nie być na tym stratny.
- Myślisz, że wszystko o bilans zysków i strat?
- Za mało wiem, żeby tak myśleć, a jak jest dla ciebie?
- Podchwytliwe pytanie
- na twarzy Tremere znów zagościł cień uśmiechu - Jeśli chodzi o ciebie, chciałbym żebyś była bezpieczna. Jesteś córką mojego przyjaciela, którego nie dałem rady ocalić. Chociaż tyle mogę dla niego zrobić. W pewnym sensie więc masz rację, to jest bilans. Ale to nie tak, że od ciebie oczekuję zapłaty. To raczej ja płacę za swoje poczucie winy.

Dominika uśmiechnęła się, jeśli oczywiście ktoś mógłby to rozpoznać na obliczu Nosferatki. Wytłumaczenie Tremera przemawiało do niej i jej sposobu myślenia.
- Skąd go masz? gestem głowy wskazała na Jakuba.
- Został mi polecony przez matkę, kiedy zginął mój poprzedni... przyjaciel, który pilnował mnie za dnia. Przy czym to było jakieś 20 lat temu.
- Ano właśnie, Prażakiem Thomasie nie jesteś, co tam robisz?
- Odwiedzałem klanowego brata oraz Kvetoslava
- odpowiedział trochę za szybko, po czym dodał - Razem z twoim ojcem badaliśmy stare dokumenty. Już lepiej się czujesz?
Dominika oparła głowę o szybę.
- Póki nie przekraczasz dozwolonej prędkości nie mam się czasowo czym przejmować.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 23-01-2017, 22:07   #16
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Kowno – drugie pod względem liczby mieszkańców miasto Litwy i największy ośrodek przemysłowy kraju. Około północy, gdy przejeżdżali przez to miasto, Thomas zjechał z głównej drogi. Po kilkunastu minutach zaparkował kampera na sporym, strzeżonym parkingu, którego cena chyba zniechęcała zwykłych właścicieliczterech kółek.

Nie budząc ghula, tremere wyszedł z wozu i wreszcie powiedział tę wyczekiwaną kwestię:

- Jesteśmy na miejscu.

***

Kilka przecznic od rynku z jednej z kamienicznych piwnic dochodziły dźwięki ostrego rocka. STUDIO TATUAŻU I PIRCINGU Evil Moon – głosił napis tuż nad wejściem do niedużego dwupokojowego lokalu. Krótki przedsionek spełniał funkcję poczekalni, gdzie leżały segregatory ze wzorami. W głębi zaś, znajdowała się już właściwa część pracowni, z ogromnym skórzanym fotelem na środku.
W poczekalni Miśko – ogromnej postury grubas, szczycący się posiadaniem 27 kolczyków - tłumaczył jakimś mrocznym panienkom zasady higieny, obowiązujące zaraz po pircingu. W studio natomiast nieduża blondynka z mnóstwem warkoczyków na głowie właśnie kończyła tatuaż na plecach młodego pancura.
Kiedy Thomas i opatulona szalikiem Dominika weszli do środka, oczy wszystkich poza może zajętą swoją robotą tatuażystką zwróciły się ku nim.

- Dobry wieczór - odezwał się po rosyjsku Tremere - Byliśmy umówieni z panem Eonem.
Dominika uważnie obejrzała sobie aury wszystkich dookoła. Może powinna się cała wykolczykować? wtedy odciągnęła by uwagę od kondycji swojej skóry? hmmm ciekawe.
Kiedy Nosferatka spojrzała na Miśka, zobaczyła, że jego wampirza aura zafalowała od niepokoju, gdy wspomniano imię “Eon”, kiedy zaś spojrzała na dziewczynę... ziemia nieomal usunęła się spod nóg Dominiki, tak mocnych zawrotów głowy dostała. Miała ochotę krzyczeć, wyć, drzeć się ze strachu i uciekać, uciekać jak najdalej od tego... tego... potwora. Wampir, diabolista, brak równowagi psychicznej, wszystkie barwy naraz i to w niezwykłym natężeniu. Ta osoba była szalona! I okrutna.
Dominika schowała się w najbardziej oczywiste miejsce - za plecami Thomasa.
- Dobry wieczór - też się przywitała - bardzo ładne podziwiam kunszt… - skomentowała pracę dziewczyny próbując “przełamać lody”.
- Eona nie ma - powiedział Misiek zza lady. - Spadajcie.
Thomas zmaszczył brwi.
- Byliśmy umówieni. - rzekł z naciskiem, wciąż jednak zachowując pozę gentlemana - Nie rozumiem...
- Mogą zaczekać w piwnicy - rzuciła w ich stronę dziewczyna, nawet nie odwracając wzroku.
- No co ty, Sashka... - olbrzym próbował protestować.
- Sam słyszałeś. Byli umówieni. - odpowiedziała tylko, a jej aura zafalowała czystą agresją, choć na zewnątrz kobieta nie okazywała żadnego wzburzenia. Zdawało się jednak, że drugi wampir wyczuł jej gniew, bo szybko wyszedł zza kontuaru.
- No to tędy. - mruknął niechętnie Miśko i wskazał przybyłym kotarę za plecami tatuażystki.
Dominika czuła jak vitae odpływa jej z czaszki i zalega w klatce piersiowej. Ducheskova przełknęła odruchowo i zerknęła na Thomasa, mimo wszystko gotowa ruszyć za nim. Zastanawiała się, czy bardziej boi się o siebie czy o niego?
Tremere chwilę wahał się, ale wreszcie skorzystał z zaproszenia i ruszył przodem. Kiedy minęli kotarkę, zatrzymali się na moment, patrząc na prowadzące w dół, nieoświetlone schody.

Dominika poczuła jak na jej plecach zatrzymuje się brzuszysko olbrzyma.
- No idźta. Na dole już jest światło, tylko tu wysiadło.
- A za sowietów zawsze było światło… -
znów spróbowała ogrzać atmosferę schodząc na dygoczących nogach w dół.
Nikt tego nie skomentował. Przed nią szedł Thomas, za nią postawny Miśko. Tak dotarli do metalowych, zamkniętych drzwi. Tutaj też olbrzym przepchał się z trudem, tak że Tremere i Nosferatka musieli przywrzeć do ściany plecami. Pękiem kluczy otworzył dwa zamki, zaświecił światło i wpuścił gości do środka. Pomieszczenie wyglądało co najmniej niepokojąco. Wydawało się bowiem skrzyżowaniem pracowni tatuażu z salą tortur i salą zabaw... sado-maso.
- Macie tu siedzieć i nie wyłazić. - przestrzegł Miśko, po czym ciężkim krokiem ruszył na górę.
Dominika poczekała aż Miśko zniknie, po czym spytała szeptem Thomasa:
- Co robimy?
- To co kazali. Mówiłem ci. Jego dom, jego zasady.
- Thomas zaczął oglądać wystawke pejczy pod ściana jak gdyby nigdy nic. Nie wiedział jednak lub ignorował fakt, że Ducheskova potrafi zobaczyć jego aurę - kłębiącą się teraz od niepokoju.
- To jak poznałeś naszego gospodarza? - Dominika musiała paplać, żeby opanować strach.
- Przez internet. - odparł Tremere, przenosząc wzrok na dziwne łańcuszki i koraliki, których przeznaczenia Dominika nie umiała odgadnąć.
Pod Dominiką ugieły się kolana i wampirzyca musiała wymanewrować by sie nie przewrócić. Informacja dojebała ją. W zasadzie, dojebała ją jej starość. “Kurwa, nawet wampiry poznają się przez internet…”
Ducheskova nie wiedziała co zrobić z tą wiedzą, ponieważ, w jej przedwojennym umyśle umawianie się z Tzimisce poznanym przez internet nie wyrokowało nic dobrego, wampirzyca po prostu starała się nie myśleć. wcale.
Tylko gadać.
- No tak, oczywiście tak, rozumiem, tak przyjęłam do wiadomości, w rzeczy samej, istotnie…
Thomas najwyraźniej nie uważał za stosowne rozwijać tematu. Jedna po drugiej oglądał lateksowe maski na manekinach. A czas płynął. Minął już co najmniej kwadrans i nikt do nich nie zszedł.
- … rzecz to zrozumiała, tak… - cały czas bełkotała Dominika by wreszcie urwać.
- Wiesz, że oni tu jedzą wampiry? - zapytała ot tak Thomasa wylewając tym samym swoje obawy.
Jego aura zafalowała, choć Tremere pozostał z wyglądu niewzruszony.
- Mówiłem ci, że to neutralny teren. Z tego co wiem, aby utrzymać władzę w takich obszarach, wampiry łączą ze sobą te słabsze więzami krwi, a żeby okazać sobie zaufanie na zasadzie partnerstwa, konsumują wzajemnie swoją vitaę. Jest to zresztą rodzaj pewnego rytuału, ale... im mniej będziesz o nim wiedzieć...
Urwał, gdyż z góry dobiegł ich odgłos ciężkich kroków. To znów miśko pojawił się w wąskich drzwiach, tym razem niosąc w dłoniach stos przeróżnych gazet - od typowo babskich, po świerszczyki... nawet w wersji hardcore.
- Eon mówi, że nie będzie słuchał pierdolenia i zastanawiania się. - powiedział do Dominiki - Masz wiedzieć co chcesz. Cycki jak Pamela, dupa jak Madonna, nogi jak Tina Turner... czaisz? Konkrety mają być. - wcisnął Nosferatce w ręce stos czasopism.
Dominika przejęła z namaszczeniem gazety i zaczęła je wnikliwie studiować. Segregowała woluminy z założonymi stronami na dwie kupki, “do dupy” oraz “do przemyślenia” potem znów te z drugiej grupy segregowała na dwie kupki i tak dalej. Aż wreszcie, zostało jej tylko jedno zdjęcie. Coś nowoczesnego, kiedy już sama zacznie poznawać wampiry przez internet to chce tak właśnie wyglądać.
- Ta. - rzekła.
Miśko nawet nie wykazał zainteresowania, po prostu wycofał się na górę, tymczasem Thomas, gdy zobaczył jej wybór aż jęknął.
- Myślałem, że chcesz wyglądać... normalnie. - powiedział i tylko lekkie zająknięcie mogło zdradzac dyskomfort, jaki teraz czuł.
- Nie potrzebuję, żeby ktoś mnie chciał zaciągnąć w ciemny zaułek i zgwałcić. Ten wygląd jest nowoczesny i ma wiele korzyści, na wiele rzeczy można sobie pozwolić… najciemniej pod latarnią jak to mówią. - uniosła resztki brwi.
- Zamykasz sobie jednak drogę w wiele miejsc. - próbował ją przekonać Thomas - Pamiętaj, że dzięki naszej zdolności możesz każdego wieczora wytatuować sobie twarz i... przebić ją w różnych miejscach, a następnego dnia wybrać się do filharmonii czy biblioteki i nikt nie zwróci na ciebie uwagi. Każdego wieczora to ty decydujesz, a z czymś takim... skazujesz się na jedną drogę. Wielu ludzi nie miałoby śmiałości zrobić coś takiego sobie na całe życie, a przecież my trwamy dłużej. I co jak za 2 stulecia twoja moda będzie piętnem czarownicy?
Dominika rozejrzała się wymownie po pomieszczeniu.
- Wtedy nawyknę do hardrocka i znajdę na internecie taki salon. A jak ty chciałbyś żebym wyglądała? - zapytała ciekawie.
Tremere odsunął się.
- To twoja decyzja, po prostu nie chcę żebyś żałowała. Nie było łatwo znaleźć Eona i umówić się z nim. Sporo też ryzykuję względem mego klanu, przyjeżdżając tutaj.
Wampir zatonął w myślach.
- Dam radę - próbowała pocieszyć go Dominika - Kvetoslav też dawał, prawda?
- Kvetoslav zmieniał wygląd wedle uznania. Z tego co wiem, ty nie potrafisz.
- rzekł sucho Tremere. Tymczasem od strony schodów rozległy się odgłosy kroków - znacznie lżejszych niż te miśkowe.
- Cóż… dzięki więc za wiarę… że się nie ogarnę przez te dwieście lat.. - powiedziała tylko w oczekiwaniu na “kata”.
Nie mogła jednak być gotowa na tego, który stanął w wejściu. A może nie tego, tylko to? Postać wydawała się żywcem wyjęta z jakiejś mitologii.
- Dobry wieczór. - usłyszeli głos o zadziwiającej dźwięczności - prawie żeński, a na pewno niesamowicie zmysłowy.

Postać, która zapewne musiała być Eonem z klanu Tzimisce, bardziej przypominała demona niż człowieka. Istota ta nie tylko posiadała wskazujące na to rogi, ale również zwierzęco uformowane nogi ze stopami w kształcie palczastych kopyt i zginającymi się w przeciwną stronę niż ludzie kolanami.
- Jestem Eon, miło mi was poznać. - potwór uśmiechnął się odsłaniając rząd równych, ostro zakończonych jak u drapieżnika zębów.

W pierwszej chwili Dominika po prostu postanowiła poddać się zawałowi serca. Pamiętając już jednak, iż to nie przyniesie jej wybawienia, postarała się nie czmychnąć w kąt pomieszczenia. Czy to naprawdę był diabeł?... cóż… to był Diabeł, doprawdy Tzimisce nie rozczarował…
Ducheskova czuła lęk przed Diabłami już od dziecka, teraz jednak ten lęk jeszcze się wzmocnił ale i połączył się z pewną… fascynacją. Ona, Kvetoslav, wszyscy Nosferatu, wyglądali tak jak wyglądali z musu. Eon chciał tak wyglądać. Na jakimś nieświadomym poziomie Dominika, czuła wstyd przed Tzimisce, jednak nie dlatego, że była szpetna, lecz dlatego, że nie chciała być, to chyba właśnie głównie dlatego nie wybrała jakiejś seksownej blondyny ze zdjęcia.
Ponieważ Nosferatka wpatrywała się w Eona jak zaklęta, Tremere postanowił za nią dopełnić prezentacji.
- Ja jestem Thomas, mieliśmy przyjemność rozmawiać o tej właśnie pannie. Dominika Docheskova, potomkini Kvetoslava - powiedział, jakby liczył na to, że imię ojca będzie znane Tzimiscowi.
Mężczyzna... czy raczej demon... lub może diabeł podszedł bliżej. Miał z 2 metry wysokości i to nie licząc rogów. Żeby spojrzeć w oczy Dominice, musiał nieco przykurczyć nogi. Na które jakimś cudem udało mu się wciągnąć skórzane, czarne spodnie, sięgające nienaturalnie wygiętych kolan.
- Będzie bolało. Wiesz o tym? - zapytał cicho, jakby szeptał do dziecka... albo do kochanki.
Dominika zaczęła machać rękoma starając się zrobić “coś”: odchrząknąć? - nie przecież nie ma czym. Nie było gdzie uciekać, nie było jak.
- Tak… - sama nie wiedziała kiedy słowo wyszło z jej ust, nie krzyczała, ale wydawało jej się tak głośne, że aż przyłożyła dłonie do uszu.
- W porządku. Usiądź tam - Eon wskazał fotel z mnóstwem pasków i klamer, stojący na środku pomieszczenia i wyglądający jak narzędzie z horroru o psychotycznym dentyście.
- Ty powinieneś wyjść - zwrócił się do Thomasa - Dziewczyna będzie głodna, gdy się ocknie, więc powinieneś o nią zadbać. Miśko powie ci co i jak.
Tremere spojrzał na Dominikę, po czym niechętnie ruszył w stronę wyjścia. Została sama z... Diabłem.
Dominika zaczęła dygotać ze strachu i pojękiwać przy każdym ruchu Diabła w jej stronę.
- Kiedy się ocknę? to znaczy że stracę przytomność? - zapytała nie będąc do końca pewna która odpowiedź przerazi ją bardziej…
- Tak byłoby dla ciebie najlepiej - stwierdził Eon, spoglądając na Nosferatkę - Jeśli nie chcesz, żebym zniszczył twojego ubrania, zdejmij je.
Sparaliżowana strachem i wstydem Dominika, zaczęła powoli zdejmować z siebie założone na cebulkę tkaniny, zupełnie jakby zamiast uprań powoli zdzierała z siebie strupy czy wręcz własną skórę. Stanęła naga, strach zwyciężył nad wstydem więc, zamiast spuścić głowę, lękliwie spojrzała na Diabła.
- A zatem jak chcesz wyglądać po przemianie? - zapytał Tzimisce przypatrując się teraz z uwagą Dominice - Ostrzegam, że wszystko czego sama nie określisz mogę... - uśmiechnął się lekko - zinterpretować po swojemu.
Z nerwów, ostatecznie Dominika podała gazetę na innej stronie niż wcześniej. Eon chyba nieco się zdziwił, ale nie skomentował tego. Podprowadził Nosferatkę znów do fotela i zaczął powoli zapinać na jej kostkach, nadgarstkach, nawet w pasie skórzane, mocne pasy, które miały ją przytwierdzić do siedzenia. Ostatni był pasek, który unieruchomił jej głowę. Diabeł sprawdził jeszcze raz wszystkie zapięcia, po czym podsunął Kainitce knebel.
- Przyda się, dopóki będziesz mieć siły krzyczeć. - wytłumaczył niemal przyjaznym głosem.
- Aaa… będzie Pan delikatny…? - nie mogła nie spytać.
- Przy tym natężeniu bólu to już mało istotne, będziesz raczej wolała, żebym zrobił to szybko. - powiedział szczerze, wciskając knebel w usta Nosferatu - Ale ja nie będę się spieszył, bo teraz stałaś się gliną w moich rękach. - na potwierdzenie tych słów złapał jej pierś i zaczął miętosić. O dziwo, było to całkiem... przyjemne.
- A ja zamierzam z ciebie zrobić dzieło sztuki. - szepnął Eon, nachylając się nad twarzą unieruchomionej wampirzycy i uśmiechnął się. Co to był za uśmiech? Potworny, a jednocześnie niesamowicie pociągający i zmysłowy. Dłonie Diabła zaczęły błądzić po ciele Dominiki, poznając jego fakturę, miękkość, badając każdy zakamerek. Dosłownie każdy!
Dominika uważała samą siebie za inteligentną… ba! była inteligentna! ale takiego horroru nie potrafiłaby chyba sobie wymyśleć. Związana, i zniewolona przez Diabła, na jego niełasce i łasce.. i… ał ał a… ej, nie jest tak źle… A potem się zaczęło. Ból nie do opisania w połączeniu z chrobotem kości, rwaniem ścięgien i odgłosę pękania stawów. I to wszystko w jej ciele! Chciała krzyczeć ‘stop’, chciała się wycofać, uciec, schować, błagać o litość... lecz nie było jak. Maszyna ruszyła - maszyna tortur, które odbierały zmysły. Szaleństwo zalewało umysł Nosferatki wraz z kolejną granicą cierpienia, która zostawał w niej przełamana. Aż wreszcie przyszła upragniona ciemność.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 27-01-2017, 17:59   #17
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Dominika ocknęła się gwałtownie. Gdzieś tam na dnie świadomości czaiło się wspomnienie straszliwego, nieludzkiego wręcz cierpienia, które samym tylko wspomnieniem wybudziło ją gwałtownie. Usiadła na łóżku, którego w żaden sposób nie kojarzyła. Cały pokój był jej obcy. Z kształtu ścian domyśliła się, że jest gdzieś na poddaszu. Przez niewielki lufcik w sklepieniu dostrzegła nocne niebo. Dobrze, to znaczyło, że nie spała zbyt długo. Potarła dłonią wciąż obolała głowę i od razu zwróciła uwagę na dziwny wygląd ręki. Była ludzka, prawie pozbawiona zielonkawego odcienia. Zamiast pazurów znów miała paznokcie, co było dość oczywiste. Tylko kształt dłoni był nieco dziwny... jakiś taki bardziej kanciasty i żylasty. Ciało pod długą, obszerną koszulą wydawało się podobne.

Nosferatka wypatrzyła na przeciwległej ścianie lustro i umywalkę.

[MEDIA]http://pakietyturystyczne.pl/images/1256_1000.jpg[/MEDIA]

Wiedziona coraz gorszymi przeczuciami przyskoczyła do zwierciadła i zamarła... widząc męską twarz.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/74/9b/49/749b498d42ae87e0c99c7fd9062a40f0.gif[/MEDIA]

Dominika… Dominika? przyglądał...a? się sobie oniemiała….y. Nastawiony na rozwiązywanie problemów umysł szybko doszedł do konkluzji:

- Jestem całkiem jebliwym Dicaprio! - Domino wciąż stojąc przed lustrem energicznie rozpiął koszulę i… opuścił ją na podłogę.

Wszystko się zgadzało. Co prawda Dominika nie wiedziała jak wyposażony był przez naturę młody aktor, jej jednak Eon nie żałował.

Dominika nigdy nawet nie była w pobliżu takiego zaganiacza, KingStar ze swoją praską kuśką mógł się schować. Ducheskova puściła krew w obroty i z zaciekawieniem chwyciła ciało w dłoń, pocierając uciesznie.

Nosferatka patrzyła z fascynacją jak jej nowy nabytek powiększa się. Na oko jakieś 16-18cm... cholera, że też nikt nie zostawił linijki w pokoju. Nagle do drzwi ktoś delikatnie zapukał.

- P…roszę... - odezwał się Domino naprawdę ciekawy swojego głosu. Ten wiele się nie zmienił, o dziwo, był jakby głębszy, ale właściwie to zawsze miała dość niską barwę, a swoista szorstkość, teraz wydawała się nawet sexy. Wampir nie zaprzestawał zabawy, wszak otaczali go profesjonaliści a on tylko badał nowy nabytek…

Drzwi uchyliły się, a do pomieszczenia wszedł Thomas... który od razu wycofał się na korytarz, widząc, co Domino wyprawia.

- Mówiłaś, że można wejść... wybacz. Źle chyba zrozumiałem. - powiedział spokojnie, aczkolwiek w jego głosie czuć było nutę... no właśnie, czego? Zawstydzenia?
Domino odwrócił się frontem do Tremera.
- Jest w porządku, sprawdzam tylko czy wszystko działa jak należy. - uśmiechnął się.
- Aha, no tak, oczywiście. - wampir wszedł do środka. W dłoniach niósł jakieś ubranie, poskładane idealnie w kostkę. Domino zauważył jeansy, bieliznę, podkoszulek i jakąś bluzę.
- Nie jest to zbyt wyszukany strój, ale o tej porze tylko to udało mi się kupić... - wytłumaczył Tremere i zapatrzył się na zabawę Nosferatu.
- Ej… - Zaczął Domino zakładając na siebie bieliznę - Przecież nie mam udawać jakiegoś Torreadora czy Ventki, jak ci się podoba? wiesz, z męskiego punktu widzenia?

Tremere odchrząknął. Po czym spojrzał na drugiego wampira z namysłem. Przyglądał się dość długo, aż wreszcie nie było czego oglądać, bo Domino wciągnął na tyłek gatki.

- Tak, myślę, że Eon dobrze wykonał swoją robotę. Choć przyznam, że twój wybór mnie zdziwił. Szczególnie po tym co mi pokazywałeś... znaczy, pokazywałaś.
- Kobieta zmienną jest, Thomasie.
- orzekł Domino tonem kogoś kto ma wszystko pod kontrolą - Dobra, jaki jest kolejny ruch?
- Eon chciał cię obejrzeć jeszcze przed świtem, więc jeśli chcesz, to po niego pójdę. Jak stwierdzimy, że wszystko gra... cóż, kierunek Praga. Tak jak planowaliśmy. Twoja zmiana płci jest nam nawet bardziej na rękę, że się tak wyrażę. Nikt nie będzie podejrzewał, że potomek Kvetoslava, to Dominika-zakonnica, którą poznali.

Domino aż się wzdrygnął na myśl o Diable, odruchowo zakrył się ramionami.
- Rozumiem… cóż… miejmy więc to już za sobą… - wampir kiwnął Thomasowi.

Wampir powoli skierował się do drzwi. Stając w nich, rzekł jeszcze:
- Myślę, że powinieneś wstrzymać się na razie z ubieraniem. On pewnie będzie chciał obejrzeć cię dokładnie...
I wyszedł.

Domino aż przygryzł swoją seksowną wargę.
- Oż… - no ale to miało sens, wampir wyskoczył z gatek i wrócił do przyglądaniu się sobie w lustrze. Ćwiczył miny.

Tutaj już dało się zauważyć pewne różnice w wyglądzie względem popularnego młodego aktora. Niemniej gdyby Domino zdecydował się startować w konkursie na sobowtóra, z pewnością miałby szanse na główną nagrodę. I to w skali światowej.

Po chwili drzwi otworzyły się i do pokoju weszła niewielka blondynka z włosami zaplecionymi w dziesiątki, jeśli nie setki drobnych warkoczyków. Tatuażystka, którą spotkali z Thomasem po wejściu do studia, podniosła powitalnie dłoń.

- No i jak tam? - zapytała.

Domino stracił całkowicie władzę nad dolną szczęką. Nie mógł się zdecydować czy ją opuścić, zamknąć, trząść nią, normalnie error.

- Eee… znaczy, w zasadzie… - wampir odwrócił się i oparł o umywalkę mimowolnie wypinając do przodu biodra - świetnie tak, tak właśnie świetnie, w istocie świetnie, w rzeczy samej. - osuszył gardło z zalegającej już tam czerstwej suchości, zastępując ją świeżutką suchością nową. - doo.. prawdy, twoja magia naprawdę jest wielka, czy… tego się trzeba uczyć bardzo długo?
- Magia... to ciekawe.
- Kobieta nie odpowiedziała na pytanie, za to podeszła do kainity i obejrzała go sobie niespiesznie.

Domino nie bardzo wiedział, jak się zachować, kiedy Diablica go dotykała chciał się odruchowo zatrząść, jednak jej dotyk nie był jakoś nie przyjemny, więc wampir postanowił po prostu jechać na fali i “jakoś to będzie”
Diablica sprawdziła skórę za uszami, kazała podnieść ręce, zajrzała nawet do pępka, a potem uklękła przed Nosferatu oglądając jego nowy sprzęt, który dopiero co przeszedł fazę testów.

- Jak ci się podoba? - zapytała, pocierając delikatnie skórę.
- Nigdy takiego nie mia… znaczy w sob… znaczy chciałem powiedzieć, że bardzo mi się podoba proszę pani. - ogarnął patrząc z zakłopotaniem i fascynacją jak jego nowy krwawy balonik zaczyna się napełniać…
- “Chciałem”? No proszę, ktoś tu faktycznie marzył o byciu chłopcem. - Tatuażystka odsunęła się i wstała. Znów spojrzała na Domino z namysłem, po czym powiedziała krótko - Kładź się. Na brzuch.
- A nie nie… po prostu wczuwam się w rolę…
- Domino zapiszczał w usprawiedliwieniu po czym wykonał polecenie pani.

Kobieta, która prawdopodobnie była Eonem - choć sama tego w żaden sposób nie potwierdziła - pochyliła się nad wampirem, delikatnie błądząc palcami po mięśniach jego łopatek, potem żeber, kręgosłupa, lędźwi... było to o dziwo bardzo przyjemne i odprężające. Dodatkowo Domino miał wrażenie, że jej opuszki palców czasem wprawiają się w drgania, które rozbijały nerwowe złogi.

- Ok, teraz tyłek do góry. - poleciła po chwili.

Domino znów chciał odruchowo przełknąć ślinę, lub cokolwiek innego, wykonując polecenie miał retrospekcje “przygody” z pewnym porucznikiem służby bezpieczeństwa w czterdziestym siódmym… i tego jak po tym nie mogła siadać przez tydzień.

Dotyk tatuażystki jednak nie przypominał niczego z tamtych czasów. I choć dokładnie zbadała ciało przemienionego wampira, to była się w tym tylko przyjemność... do czasu.

- Tak myślałam, trzeba poprawić - powiedziała nagle, gdy jej dwa palce były w środku Domino, po czym jego ciało przeszedł dreszcz i ból. Ból, który w tym akurat miejscu przyprawił go od razu o utratę przytomności.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 01-02-2017, 20:14   #18
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Obudziła się już w kamperze. A może raczej obudził?
Domino był zamknięty w swojej “podróżnej” trumnie, a jego zmysł wyczucia czasu podpowiadał, że jest wieczór. Czuł wokół siebie drżenia i wibracje, co mogło świadczyć o tym, że znów są w trasie.
Domino ostrożnie spróbował otworzyć znajdujący się wewnątrz zamek trumny. Nie miał tym problemu. Powoli wysunął się więc ze skrzyni, odkrywając przy okazji, że jest ubrany w to, co przyniósł mu Thomas do pokoju na poddaszu. Sam Tremere siedział już w przyczepie i czytał gazetę.
- Dobry wieczór - powiedział, na widok chłopaka.
- Dobry wieczór - odpowiedział Domino podnosząc się do pozycji siedzącej. - Gdzie już jesteśmy?
- Znów Polska. - odparła Tremere - Zrobimy niedługo postój. Musimy wyrobić ci dokumenty... przynajmniej takie ludzkie. Dostaniesz trochę wolnego czasu na zakupy. Tym razem nie będziesz musiał... musiała kryć się pod szalikiem. - uśmiechnął się lekko.
- Opowiedz mi więcej o moim Ojcu, sa...m niewiele wiem, a przecież muszę wczuć się w rolę jego Dziecka z przeszłości.
- Cóż, kiedy Kvetoslav nie został księciem i się wycofał z polityki, został namówiony przeze mnie, by spróbował nieco rozprostować kości i... został polecony jako pomocnik archonta. Przyjął go Robin Cook - także Nosferatu. Razem tropili pewnego Sabatnika. Ponieważ twój ojciec został oficjalnie uznany przez Radę Camarilli, to gdzie był i co robił w tym czasie podlega tajemnicy. I tym się możesz zasłaniać. To trwało 8 lat. 8 lat pogoni za jednym wampirem... Twój ojciec był sfrustrowany, lecz co dopiero mówić o Cooku. On gonił tamtą kanalię ponad ćwierć wieku. Jak można się domyślić, gdy pojawiła się okazja złapania Sabaciarza, nie wahali się. A to była pułapka. Cook zginął. Twój ojciec nawet mi nie opowiedział co tam się tak właściwie stało, niemniej... zrezygnował z posady. Wrócił do Pragi i zaszył się w swoich księgach. Chciał mieć spokój. I teraz wreszcie go znalazł. - zakończył ponuro Tremere.
- Kto go znalazł? ten sabatnik? - dopytywał się Domino.
- Spokój go znalazł. A kto zabił... tego, mam nadzieję, dowiemy się dzięki tobie i twojej przemianie. Masz już dla siebie nowe imię?
- Bożydar Brzenczyszczykiewicz -
powiedział z przekonaniem Domino.
- Gdybym nie pamiętał twojego wyglądu, zastanawiałbym się czy to nie Helga cię przemieniła. - odparł Thomas, ale na jego wargach pojawił się lekki uśmiech. - Zobaczymy co się da zrobić.
Domino cały czas obserwował swoje odbicie w lusterku i robił miny jak Dicaprio w Tytanicu.
- Ha! chcesz powiedzieć, że pasujemy do siebie? - uniósł brew - w sumie Ojciec wydawał się ją lubić, a ona jego. Myślisz, że mogła być zamieszana w jego śmierć? słyszałam kiedyś, że z Maklavianami nigdy nic nie wiadomo.
- Helga była przyjaciółką Kvetoslava, wiem, że kilka razy jej pomógł... wyjść z opresji, ale masz rację. Każdy jest podejrzany, dopóki nie udowodni swej niewinności. -
powiedział poważnie Thomas.

Tymczasem Domino zauważył, że zajechali do sporej wielkości miasta. Gdzieś nawet mignęła mu tablica - Kraków. Jakub jednak ominął tętniące życiem centrum i zatrzymał kampera na parkingu osiedlowym pod jakimś blokowiskiem.

- Trochę to zajmie - wyjaśnił Thomas - Jeśli chcesz, możesz pozwiedzać miasto. Przed świtem wyruszymy w dalszą podróż.
Domino przyglądał się okolicy przez okno. Ostatni raz był w Krakowie w czasie okupacji.
- “Tubylcy” wiedzą, że tu jesteśmy? nie chciałbym wkopać się w jakieś kłopoty ze spokrewnionymi.
- Nie i lepiej żeby się nie dowiedzieli. -
uśmiechnął się Thomas lekko - Spokojnie, to miasto turystyczne, zawsze możesz powiedzieć, że jesteś w trasie. O ile nie złamiesz Maskarady, nikt nie powinien się czepiać. A. I Jakub da ci trochę gotówki - jeśli chcesz możesz zrobić zakupy garderobiane. Bo raczej z poprzednich ubrań już nie skorzystasz.
Jak na rozkaz przy Domino pojawił się ghul i podał mu dość grubawy plik polskich banknotów.

Uzbrojony w podobizny polskich Królów, Domino ruszył w stronę rynku, Tam musi być jakaś cywilizacja. Przechadzając się zabytkowymi uliczkami starówki, która nocami była tloczniejsza niż większość miast w czasie dnia, gdzie nawet księgarnia zamykano dopiero o północy, Domino krążył po sklepach w poszukiwaniu wszystkiego co może się przydać.

Dziwnie było tak chodzić i zwracać na siebie uwagę, ale nie wywołując odrazę, lecz zachwyt. Szczególnie nastoletnie dziewczęta, pokazywały go sobie palcami. Kilka zrobiło mu zdjęcie, a jednak wprost spytała - i to płynnie po angielsku - czy to on jest Leonardo.
O kurwa przesadziłem - pomyślał Domino, uśmiechając się do nastek i odpowiadając po polsku.
- Często to ostatnio słyszę, dzięki.
Dziewczyna w okularach wydawało się, że nie do końca odpuściła, lecz w końcu pożegnała się. Kilka alejek dalej, Domino zauważył, że nadal za nim idzie, starając się kryć po kątach - w sposób tak nieumiejętny, że aż śmieszny.
No dobra… - Domino zatrzymał się, odwrócił i podszedł do dziewczyny.
- Słuchaj… może skoczymy na kawę? - uniósł brew jak Dicaprio.

Dziewczyna stała chwilę za słupem, po czym gdy Domino się nie poruszył, wyskoczyła zza niego.
- Ty mówisz do mnie? - zapytała zdziwiona.
- Tak i posłuchaj mnie uważnie mała… - Domino użył magii - chciałabyś skoczyć ze mną na kawę prawda? jasne, że tak co nie?
- Ja...jasne! Nigdy nikt mnie nie zaprosił na kawę... i w ogóle nigdzie -
dziewczyna zaczęła paplać jak oszalała - No i jeszcze takie ciacho. naprawde wyglądasz jak di Caprio. Słuchaj, może to przeznaczenie, że wyglądasz jak mój ideał? Bo wiesz, ja nie jestem z tych łatwych, ale jak patrzę na ciebie, to czuję... czuję coś więcej. No i ty chyba też, nie? W końcu mnie zaprosiłeś…
- Tak -
odpowiedział po prostu Domino, cały czas zbierając w sobie magię. - No to chodźmy, jest tu taka fajna knajpka… - Domino poprowadził do ciemnego klubu w piwnicy gdzie światło było marne. Dziewczyna szła za nim grzecznie, a gdy schodzili po schodach, nieśmiało złapała go za rękę.
- Ciemno - powiedziała na swoje usprawiedliwienie, a po chwili znów się odezwała - A w sumie... nie chcesz wiedzieć jak mam na imię?
- Jasne. -
odpowiedział wampir wybierając stolik w bocznej salce, do którego trzeba było zejść po wąskich i stromych kamiennych schodach. - w ogóle, opowiedz mi o sobie, gdzie mieszkasz, uczysz się…? - Domino miał zachciankę zobaczyć jak dalece może pobawić się umysłem dziewczyny, może nawet się skusi na łyczek albo dwa?
Dziewczyna miała na imię Kasia i podobno nie lubiła swojego imienia, dlatego wolała jak mówiono na nią Kitty. Mieszkała z rodzicami na Prokocimiu. Ojciec był kierowcą, matka pracowała w sklepie. No i był też starszy brat, ale o nim chyba Kitty nie chciała mówić.
No to do dzieła…
- Kitty, tak naprawdę nie lubisz jak mówi się do ciebie inaczej niż Katarzyno, bardzo chcesz mi opowiedzieć o bracie…
- Widzisz? -
dziewczyna chwyciła jego dłoń - Ty mnie znasz jak nikt inny. Proszę, mów do mnie Katarzyno. A co do mojego brata, wiesz, tobie mogę powiedzieć... ale to wstydliwe. Siedzi w kiciu za gwałt. Masakra, nie?
To było dobre.
- Opowiedz mi co o tym myślisz, jak się z tym czujesz? - naciskał magią Domino, kładąc tym samym swoją dłoń na dłoni dziewczyny.
- Wiesz, ja... powinnam się wstydzić... - dziewczyna wyraźnie łamała się, patrząc jak zahipnotyzowana na rękę wampira - Ale w sumie to się cieszę, że tego dupka nie ma w domu. Bardzo się cieszę. Był obleśny.
- Katarzyno - Domino spoglądał dziewczynie głęboko w oczy, zupełnie jak Dicaprio na tytaniku kiedy obracał tą grubą rudą aktorkę w automobilu. - niczego się nie wstydzisz, chcesz to wyznać, mi, wszystko, no i powiedz jak to było z tym bratem.
Dziewczyna w odpowiedzi wybuchnęła płaczem i chwyciła wampira rozpaczliwie za rękę.
- Bo... bo on... kazał mi pokazywać majtki swoim kolegom... i się wypinać... i mnie macał... i chciał sprzedać! Znaczy żartował, ale... ale pytał o cenę! A potem mówił, że mam schudnąć. - chlipała żałośnie.
Czas się przyłożyć - Domino zebrał energię.
- Katarzyno no ale przecież sama go do tego zachęcałaś, przypomnij sobie, to była taka wasza gra, lubiłaś to, pomyśl teraz o tym, przeszukaj swoje uczucia, sprawiało ci to przyjemność, czułaś się wtedy lepiej.
Przestała chlipać i spojrzała na kainitę z otwartymi ustami. Początkowo w jej wzroku dostrzegał ogniki zwątpienia, lecz po chwili... już ich nie było.
- Ja... chciałam... to takie... obleśne. Skąd ty to wiesz?
- Przecież jesteśmy sobie przeznaczeni pamiętasz? -
uśmiechnął się - wszystko rozumiem, wszystko możesz mi powiedzieć. A teraz powiedz mi, o swoim ojcu.
- O... ojcu... no nic ciekawego w sumie. Często go nie ma. A jak jest to ogląda telewizje i pije piwo. Jest coraz bardziej spasiony. Ale bywa zabawny.
- I jak on czuje na temat syna, jaki ma do tego stosunek matka?
- Ojciec o tym nie rozmawia. W ogóle jakby mój brat nigdy nie istniał. Matka czasem lamentuje. Ona uważa, że tamta dziewczyna go uwiodła. Że on by nie mógł…
- Opowiedz mi o tamtej dziewczynie.
- Ona... ona chodziła do mojej szkoły. Była rok młodsza. Nie znałam jej. Ona była bardzo ładna i... chyba mądra. Nie umawiała się z takimi jak mój brat. Chyba dała mu kosza.
- Co teraz robi?
- Nie wiem, wyjechała z miasta. -
wampir uśmiechnął się
- Pokaż mi dowód… legitymację, chciałbym zobaczyć jak ładnie wyglądasz na zdjęciu.
Dziewczyna nie wahała się nawet. Wyjęła plakietkę z portfela i podała ją Nosferatu.
- Nie wyszłam za dobrze. Miałam aparat... - faktycznie, fotkę ciężko było nazwać udaną... chyba że jako “miss nerdów”.
Domino i tak tak naprawde interesowały andres i dane personalne nastki, ile ma lat. Szybko uzyskał dane: Katarzyna Wesołowska, ul. Polonijna 144/227, 160cm, oczy piwne, data urodzenia: 23.07.1983r.
Domino szybko zapamiętał informacje.
- Śliczne - oddał dziewczynie dokument. - Katarzyno, pamiętasz swoje najwcześniejsze wspomnienie, z piaskownicy, pamiętasz tamtego chłopca? przecież to byłem ja, skup się, przypominasz sobie.
Zmarszczyła nosek, próbując sobie przypomnieć.
- To... ty... Ty zabrałeś mi piłkę?!
- To nie tak… -
uspokajał i trochę tłumaczył się ze “wspólnej przeszłości” Domino - bawiliśmy się, wiesz, też byłem dzieckiem. Mów mi jeszcze, lubisz mi opowiadać: jakie są twoje zainteresowania, co chciałabyś robić w życiu, z czego jesteś dobra w szkole. - Umysł wampira intensywnie pracował nad ogarnięciem umysłu dziewczyny i przeprowadzeniu w nim pewnych zmian, które zmienią trwale jej życie.
- Ja... wiesz, w szkole jestem średnia. Dobrze się uczę, ale nic mnie nie jara. Lubię czytać gazety o muzyce i śledzić życie gwiazd. I robię z tego wycinki, a potem układam opowieści... takie trochę komiksy. Głupio mi się do tego przyznać. Leonardo di Caprio też mam. No... brachol raz znalazł taką teczkę, jak już dokleiłam swoje fotki i się śmiał... i musiałam mu dać dotknąć moich... moich piersi, żeby nie powiedział w szkole. - dziewczyna mówiła prawie bez zająknięcia, skacząc między tematami - Kurde, tobie mogę wszystko powiedzieć. Chciałabym być sławna... i piękna. Mogłabym mieć operacje plastyczne. Nie boję się, wiesz? Mogłabym być żoną jakiegoś aktora... albo piosenkarza. Nawet jakby mnie zdradzał... byleby mnie kochał. Myślę, że taki Leonardo gdyby mnie poznał, to by się zakochał... bo ja go rozumiem. Nikt inny go tak nie rozumie…
Świetnie… - Domino pogładził dłonie nastki i spojrzał jej głęboko w oczy jak tylko wampir potrafi.
- Katarzyno, posłuchaj mnie teraz uważnie… chcesz zostać dziennikarką i zrobisz wszystko żeby to osiagnąć, będziesz się uczyć, ale nauka to nie wszystko a tak naprawdę bardzo mało. Jesteś kobietą i musisz to wykorzystać, będziesz się uśmiechać, chodzić z kim trzeba, nawet się prześpisz, żeby tylko osiągnąć swoje cele. Nic ci to nie przeszkadza, już od dziecka domagałaś się by brat cię dotykał, lubisz to, gdyby nie ty takie pomysły w ogóle nie przychodziły by mu do głowy i nie byłoby sytuacji z tą dziewczyną. To twoje fantazje go rozbudziły, widzisz jaką masz siłę, musisz z niej korzystać. Ale nie za darmo, jeśli nie za pieniądze to za przysługi, zdane egzaminy, pracę rozumiesz? oczywiście że tak, a teraz chodź pokażę ci coś czego bardzo chcesz i bardzo potrzebujesz. - trzymając dziewczynę za rękę Domino ruszył w stronę toalet.
Dziewczyna patrzyła na niego z rozdziawionymi ustami.
- Ale... ja... ja jestem brzydka - jej umysł widać próbował protestować.
- Katarzyno, nie jesteś stara, nie jesteś gruba, tramwaj nie przejechał ci po twarzy, więc nie możesz też być brzydka, takie rzeczy po prostu się nie dzieją. Chodź pokażę ci jaka jesteś ładna…
W jej oczach pojawiły się łzy, było widać, że jest gotowa dać się zaprowadzić wampirowi na koniec świata.
W tym przypadku koniec świata na szczęście czy też nie, nie był wcale daleko, bo w dolnym szalecie klubu, kolejne schodki niżej, tutaj chyba już mało kto zagladał bo jeśli po pijaku by tu zawędrować, można by tu zostać aż do wizyty sanepidu… Domino wprowadził dziewczynę do kabiny.
- Rozbieraj się, powoli, chcę cię obejrzeć. - wampir nie brał możliwości odmowy magia była w użyciu.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 02-02-2017, 16:00   #19
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Dziewczyna patrzyła przez chwilę na kainitę jak kurczak stojący przed wężem. Jej twarz wyrażała mieszaninę nadziei i strachu. Policzki płonęły. Dziewczyna powoli zaczęła rozpinać guziki swojej koszuli.

- Ja... to lubię... - przekonywała sama siebie, po czym powoli, na początku niepewnie, a potem coraz śmielej zaczęła kręcić biodrami w rytm dobiegającej z klubu muzyki. Biała, wyprasowana pewnie przez mamusię koszulina poleciała na lepką od brudów podłogę kibla. Nie była jednak osamotniona. Zaraz za nią podążyła spódnica dziewczyny i grube rajstopy z oczkiem na dużym palcu. Katarzyna stanęła przed wampirem w samej bieliźnie - białym staniku, który nie bardzo miała na co zakładać i majtkach z jednorożcem.

[MEDIA]http://designsekcja.pl/wp-content/uploads/2013/08/knickerocker_%C5%9Bmieszne_majtki_7.jpg[/MEDIA]

- Da...dalej? - zapytała niepewnie.

Domino nigdy nie miał skłonności lesbijskich, choć w jego rodzinie wiele się działo, sam widok nagiej kobiety go nie kręcił, nawet teraz, gdy miał męskie ciało. Jednak władza i dominacja podniecały go. I teraz nie rwały go od tego suty lecz pęczniało mu w spodniach. Diabeł był geniuszem… Domino musiał szybko zapomnieć o Tzimisce, żeby mu nie zaczęło jednak więdnąc.

- Na razie wystarczy, teraz Katarzyno… nie krępuj się, rozbierz mnie, dotykaj, ciesz się mną, pragniesz tego, potrzebujesz.

Aż jej oczy zalśniły a na podbródku pojawił się dołeczek od powstrzymywanej żądzy. Drżącymi rękami chwyciła skrawek bluzy wampira i uniosła. Jej ruchy były niepewne i nerwowe, a przy rozporku, można było mieć wrażenie, że dziewczyna zaraz zejdzie na zawał (w tym wieku!), niemniej wreszcie udało jej się poznawać Domino większości ubrań - zostawiając mu tylko skarpetki i bokserki, na które raz po raz rzucała spłoszone spojrzenia. Niepewnie wysunęła dłoń, by dotknąć zimnej piersi.
Sytuacja strasznie nakręciła Domino, wampir wykonał gwałtowny zwrot biodrami by zawartość wypchanych bokserek uderzyła w policzek dziewczyny.

- Katarzyno, zobacz sobie jak mi się podobasz, no zobacz… - zachęcał nastkę do zdjęcia bokserek. Dziewczyna niepewnie uchwyciła gumkę i... szybkim, zdecydowanym ruchem pociągnęła w dół, jakby bała się, że zaraz się rozmyśli - ona lub Domino. Gdy zaś zobaczyła męskość niedawnej zakonnicy w pełnej okazałości, aż cofnęła się do tyłu z wrażenia, wpadając na chybotliwą ściankę.
- O...on... jest wielki! - jęknęła.
- Jeśli naprawdę mnie kochasz, zmieścisz go całego, chyba że tylko się za mnie nabijasz, igrasz z moimi uczuciami jak wszystkie piękne dziewczyny - śmiejący się w duchu wampir starał się włożyć w swoją wypowiedź troskę i niepewność.

Podziałało nawet bez używania wampirzych sztuczek. Katarzyna rzuciła się na kolana i ujęła w usta jeszcze pachnący nowością nabytek Dominiki.
Jakby na to nie patrzeć, doświadczenie było nowe dla obojga. Domino widział kupę niemieckich kaset wideo, ale czegoś takiego sam jako kobieta nawet nie robił. Cierpliwie poczekał aż dziewczyna się oswoi.

- Śmiało, dotykaj się skarbie, pokaż mi że mnie pragniesz, pokaż mi jak mnie kochasz. Kochasz to robić. - Sam zaś starał się czerpać z tego przyjemność. Stymulacja męskiego organu była o niebo łatwiejsza niż tego w dawnym ciele Domino, gdyby był żywy to byłby odlot. Teraz, dla wampira, było to po prostu mizianie, miłe, ale tylko mizianie. Kiedy dziewczyna zaczęła się rozkręcać, Domino począł wdzierać się sobą w dół jej gardła.
- Szeroko skarbie, szeroko… - uspokajał nastkę głaszcząc jej włosy, naprawdę… ciekawe doświadczenie - pomyślał, miał już nawet pomysł jak się napić… ale to zaraz.

Dziewczyna kilka razy kaszlnęła, a w kącikach jej oczu pojawiły się łzy. Okulary na nosie przekrzywiły się i zaparowały, lecz trzeba przyznać, że to nie zniechęcało Katarzyny. Ssała z pasją, starając się jak najgłębiej upchnąć twardego członka w swoim przełyku. Widać ona też musiała oglądać podobne filmy na vhs.

Dobra, czas umilić dziewczynie przeżycie - zgodził się w duchu Domino. Jak już wiedział od jakiegoś czasu, jedynym płynem w ciele wampira była krew, cóż… każdy sposób jest dobry. Nie chcąc już obciążać intelektualnie dziewczyny nowymi rozporządzeniami, sam chwycił otrzymane od Tzimisce naprężone klejnoty i zaczął je rozmasowywać i ściskać. Chwilę to jeszcze trwało ale wreszcie wampir poczuł jak vitae wypływa z niego wprost w gardło nastki. Domino chwycił wtedy mocno jej włosy uniemożliwiając poruszanie się

- Łykaj Katarzyno, łykaj, lubisz to, uwielbiasz, kochasz mój smak. - cóż… to akurat była prawda.

Choć przy pierwszej salwie dziewczyna próbowała się wyrwać, gdy tylko poczuła smak vitaę na języku, sama przylgnęła do krocza wampira, łaknąc jego soków. Ssała wciąż nawet gdy on przestał już tryskać.
Domino poklepał dziewczynę po policzku.

- Widzisz Katarzyno, lubisz to, ale nikt nie będzie smakował tak jak ja, prawdę mówiąc, pewnie nikt inny w ogóle nie będzie smakował dobrze. Ale i tak będziesz to robić mężczyznom, młodym, starym, pachnącym, śmierdzącym, włochatym, kosmatym, tak długo jak przyniesie ci to korzyści, pamiętaj. - Domino wlewał magiczne sugestie w młody umysł. Po czym pociągnął nastkę za brodę do góry.
- A teraz jest pora, żebyś ściągnęła te majtki, ściągnij je i mi podaj, pokaż mi jakie są mokre, jak bardzo je pobrudziłaś.
- A...ale... ja bardzo...
- zarumieniła się, jednak jej ręce już wykonywały polecenie Kainity.

Posłusznie zsunęła figi z jednorożcem i drżącą ręką podała je Nosferatu. Były lekko przepocone, ale i tak większość wilgoci stanowiły jej soki, które mógłby chyba spokojnie wycisnąć, gdyby ścisnął majtki w dłoni.
Tak też zrobił, nad twarzą dziewczyny.

- Czujesz? faceci dostają świra na punkcie tego zapachu, są jak psy, tylko czasami nieco mniej włochaci. - Domino nareszcie mógł z kimś podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat mężczyzn.
- Otwórz buzię. - polecił po czym wcisnął zmiętoszone majtki w usta nastki i zatrzasnął je. - trzymaj, nie puszczaj dopóki ci nie pozwolę. - rozkazał. - odwróć się, wypnij pupę, nogi szeroko. - komenderował jednocześnie obracając dziewczynę i przymuszając jej ciało własnymi rękoma.

Dziewucha była tak rozwarta i śliska, że defilada z placu czerwonego wlazła by jej aż po serce zanim ta w ogóle by się zorientowała. Domino ukląkł za Katarzyną i podstawił twarz pod jej krocze. Bezceremonialnie wbił w ciało nastki środkowy palec czekając z ustawionym językiem na krew.

Katarzyna wrzasnęła głośniej niż się spodziewał. jej krzyk mógł nawet kogoś zaalarmować. Majtki bynajmniej nie stłumiły głosu. Dziewczyna wciąż miała je w ustach, ale przecież Domino nie rozkazał, by była cały czas nimi zakneblowana. Jego błąd. Biodra nastki próbowały uciec, lecz on trzymał ją pewnie. Po chwili też dostał to, na co czekał - kilka kropli dziewiczej krwi.
Niam niam niam, kurwa śniadam jak jakiś Ventras - pomyślał Domino, pomny opowieści o specjalnych preferencjach Arystokratów. Wampir łakomie wylizał wszystko do sucha, wwiercając język w małolatę, nawet ją dziabnął i siorbnął trochę, raz z łakomstwa, dwa żeby zapomniała o bólu.

- No i już po krzyku mała. - Domino wstał i obrócił Katarzynę - teraz wszystko będzie już dobrze.

Popatrzyła na niego półprzytomna. Okulary w międzyczasie zleciały na podłogę, przez co spojrzała na wampira mrużąc oczy.

- Jeszcze... rób mi tak jeszcze... - prosiła.
- No dobrze mała… - Domino usiadł na desce z wciąż sterczącą “nogą” (wszak jego dominacja była ogromna) - montuj się. - polecił.

Nie trzeba było jej dwa razy powtarzać. Gdzieś zniknęła cała jej dziewicza nieśmiałość. Wskoczyła na kainitę i sama dłonią nakierowała jego pal, by się nań nadziać.

- O taaaak! - jęknęła głośno, odchylając do tyłu głowę.

Domino naprawdę mało obchodziło jęczenie smarkuli ani to co robiła. Mizianie było ucieszne ale nic poza tym, prawdę mówiąc wampir musiał przymknąć oczy i skupić się na czymś przyjemnym jak wizja ochlania się krwi Katarzyny, by utrzymać swoją lancę w kondycji na zabawy.

- Tak dobrze, rżnij tą pałę… - mówił czysto mechanicznie, pamiętając by przypadkiem nie ziewnąć, poklepywał pośladki małolaty - kochasz ten sport, uwielbiasz to… mogłabyś to robić na życie… - sączył do jej myśli.
- O tak..taaak... - jęczała coraz głośniej, a właściwie już darła się nastolatka, pokonując wszelkie bariery - Taaaak...Leo, taaaak, jesteś mój, czuję cię w sobie... Leo... Leoś, błagam, rżnij mnie jeszcze... taaaaaaaaak!
I właśnie wtedy kiedy dziewczyna dochodziła, Domino wysunął się z niej.
- Wystarczy ci mała, ubieraj się, wracamy - polecił.
- Oh, nie... błagam, nie... - rozpłakała się - To przez to jak cię nazwałam, prawda? Skarbie, proszę... nie gniewaj się... proszę... - padła na kolana i zaczęła znów mu obciągać.

Domino nie przeszkadzał jej aczkolwiek zaczął zakładać górną część garderoby, kiedy był gotowy, spojrzał na nią krytycznie.

- Poproś żebym cię wziął boleśnie - nie używał już nawet dominacji.
- Proszę... błagam... - patrzyła na niego rozpaczliwie, klęcząc u jego stóp i pieszcząc dłońmi jego męskość, ocierając się o nią policzkiem - Weź mnie boleśnie. Tak jak tylko masz ochotę... Proszę…
- To ty masz na to ochotę kochanie
- powiedział pomagając jej wstać i odwracając tyłem - robię to dla ciebie, z miłości… - Domino przewrócił oczami gdy Katarzyna wypinała się już tyłkiem, wampir rzucił wzrokiem na podłogę w poszukiwaniu ubrań dziewczyny. Wymacał kieszenie i znalazł pomadkę.
Świetnie…

- Trzymaj to w zębach i nie puszczaj, krzycz w głąb - polecił, znów wpychając dziewczynie majtki w usta, tym razem jeszcze dodatkowo postanowił trzymać ją dłonią za twarz. Już sama myśl o tym co zamierza jej zrobić sprawiła iż jego organ naprężył się jak struna. Domino natłuścił swoją halabardę pomadką, Tą samą pomadkę rozsmarował w tyłek dziewczyny, nie chciał jej przecież zamordować.
- Bierz. - wpychał się powoli - otwórz się to mniej zaboli, ciesz się tym - Domino nie używał teraz magii jedynie siły, przytrzymywał zakneblowaną twarz Katarzyny.

Nastolatka wiła się z bólu jak piskorz, zapierając jednocześnie o mocno już sfatygowane drzwi toalety. Jęczała i furczała w knebel, ale tym razem faktycznie starała się nie przekraczać pewnych granic dźwięku. Co więcej, po chwili jej jęki stały się mniej bolesne, a bardziej pożądliwe. Katarzyna wygięła plecy w łuk, wypinając dupcię w stronę Kainity.

Domino przyglądał się jej bez cienia pożądliwości za to z wielką ciekawością, puścił ją i przestał wykonywać ruchy, założył ramiona, oparł dłoń o brodę i przyglądał się działaniom dziewczyny.

- Och, czemu przeształesz? - wymamlała słowa z trudem, cały czas napierając na członka. A kiedy wampir przestał się poruszać, ona sama zaczęła kolebać pośladkami, bo go zachęcić do penetracji.
Świetnie! wszystko działa! - Domino był wyraźnie z siebie zadowolony.
- Chodź do mnie mała, zasłużyłaś na coś. - wampir wyszedł z dziewczyny i przysunął sobie jej buźkę pod nos, w międzyczasie gryząc się w język. Wyciągnął majteczki z ust Katarzyny i pocałował ją namiętnie, pozwalając by poczuła jego vitae. Dziewczyna zamruczała rozkosznie, łapiąc go za kark i przyciągając do siebie. Teraz to jej język przejął funkcje penetrującą i wbił się w gardło Nosferatu.

Domino odliczył w myślach do pięciu po czym poklepał ją po plecach (nawet nie po pupie) i delikatnie acz stanowczo odsunął od siebie

- Wystarczy na teraz skarbie, ubieraj się szybciutko - Domino znów użył magii, nie miał zamiaru marnować czasu.

Tym razem posłuchała bez szemrania, rzucając tylko tęskne spojrzenia wampirowi.

- Podobało ci się? - zapytała w trakcie czyszczenia okularów.
- I tym mnie kłamałaś że nie jesteś atrakcyjna Katarzyno, przecież każdy chłopak w szkole by za ciebie zabił, pamiętaj żeby ich używać dla prezentów, pieniędzy ocen i władzy - poklepał ją po twarzy i wypuścił przodem, wtedy kucnął i sprawdził czy ktoś tu jeszcze jest.

Dwie toalety dalej zauważył męskie buty i wystające ponad nimi jeansy. Facet był zwrócony przodem do kibla.

Domino upewnił się, że Katarzyna wyszła i wtedy (po wcześniejszym założeniu spodni rzecz jasna) po cichutku stanął naprzeciw okupowanej kabiny, tak by po otworzeniu drzwi człowiek zobaczył wpierw jego twarz, Domino dostroił się też by widzieć jego aurę, ostrożności nigdy za wiele.Facet był zdecydowanie czymś podekscytowany, z odgłosów, które dochodziły z kabiny, można było się domyślić, że podróżował gdzieś teraz... tylko że na ręcznym.
Domino czekał…

Wreszcie mężczyzna skończył przydługim, stłumionym jękiem. Po chwili odwrócił się i otworzył drzwi. Jego aura zabulgotała od strachu i wstydu. Koleś mógł mieć około 30-stki, nosił dwudniowy zarost i był typem chudego okularnika - jeśli Domino miał zgadywać - był informatykiem lub czymś w tym rodzaju.

Domino wejrzał głęboko w ukryte za denkami od kamisów oczy typka i uwolnił swoją magię.

- Stój nie ruszaj się ani drgnij. byłeś w kiblu sam ze swoimi myślami, nikogo nie słyszałeś, nic nie zapamiętałeś. - To powiedziawszy wampir opuścił szalet.

Mężczyzna został na dole, tymczasem na górze schodów już czekała Katarzyna. W ręce trzymała butelkę Metaxy. Uśmiechnęła się szeroko.

- Załatwiłam od barmana - powiedziała, odruchowo ocierając usta.
Taaa… - Pomyślał Domino i z uśmiechem pogładził nastkę po głowie.
- Teraz posłuchaj mnie uważnie… - wampir znów odwołał się do magii - pamiętaj o wszystkim co ci powiedziałem, zostań tu dzisiaj, poderwij jakiegoś chłopaka poużywaj sobie jego pieniędzmi, w ogóle rób tak zawsze, swojego nie wydawaj, nikomu nie możesz powiedzieć o naszym spotkaniu o naszej znajomości bo jeśli mnie w tym zawiedziesz to nie będę mógł nigdy do ciebie wrócić rozumiesz? muszę załatwić sprawy, żebyśmy mogli być w przyszłości razem, teraz uśmiechnij się do mnie ładnie odwróć się i idź się bawić Katarzyno.

Słuchała go z pełną uwaga, po czym wyszczerzyła się.

- Będę na ciebie czekać, kochany - rzuciła, przeciskając się pomiędzy sporym tłumkiem ludzi, który zgromadził się w klubie. Po chwili zniknęła z oczu wampira.

Domino poprawił kaptur bluzy którą kupił, zabrał rzeczy, zapiął płaszcz i ruszył w drogę powrotną.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 02-02-2017 o 18:06.
Mira jest offline  
Stary 07-02-2017, 12:47   #20
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Po przekroczeniu czeskiej granicy, Jakub opuścił ich małą drużynę, zostawiając Domino i Thomasa samych... w ich nowym aucie - Lexusie LC 500.
Choć samochód był niby marzenie, to dla Domino zbliżające się światła Pragi przywodziły na myśl raczej koszmar. Spojrzał ponuro na swój polski dowód. Ot, nagle został Polakiem - Damianem Mińskim - choć przecież dopiero niedawno opanował ten język.

Siedzący za kierownicą Thomas, jak zwykle zachowywał spokój.

- Musimy zacząć od przedstawienia cię księżnej. - wyjaśnił - Pamiętaj, że na niewygodne pytania zawsze możesz zasłaniać się stanowiskiem archonta, jakie przez krótki czas, ale jednak, piastował Kvetoslav. Jak coś, mówisz: “w tej sprawie musi pani wystosować prośbę do Rady Camarilli, ja nie mogę udzielić takiej informacji. Tylko z rozsądkiem. Nie chcemy jej rozdrażnić. Druga sprawa, to wyjaśnienia przyczyny śmierci ojca. Chociaż masz do nich pełne prawo, wypada żebyś wyraził to w formie prośby.
Domino pokiwał głową, przeglądał się w lusterku i poprawiał garnitur.
- No. Gorzej niż ostatnio raczej już być nie może. - Starał się dodać sobie otuchy. Wampir upewnił się, że dezodorant rexona w wewnętrznej kieszeni marynarki nie odstaje. Jako śmiertelniczka, domino unikał palenia, bał się raka. Postanowił to zmienić jako nieumarły. W Polsce zaopatrzył się w zapas papierosów.
oraz zapalniczkę
Niestety, wciąż nie udało mu się żadnego wsadzić do ust, by nie odrzucić go zaraz potem ze strachu przed ogniem.
- Będzie dobrze… - wciąż gadał aby nie myśleć o stresie - będzie świetnie, odlot. Bułka z masłem. Chleb ze smalcem… żadna jajecznica z gównem o nie, nie jasne że nie, nic z tych rzeczy nie…
Thomas uśmiechnął się półgębkiem.
- Jeśli będzie tak, jak wyglądasz, to szykuje nam się bajka.
Domino poprawił kołnierzyk, starając się zrobić minę cwaniaka, tak jak wtedy gdy Dicaprio wygrał w karty bilet na Titanica…
- No to ogień…

***

Podjechali pod znaną już Domino posiadłość Księżnej i zarazem praskie Elizjum. W środku nic się nie zmieniło. Jednak zamiast Buły, powitała ich bladoskóra i białowłosa kobieta, z którą Sylva toczył walkę, gdy odwiedziła go Dominika.
Tym razem jednak była ubrana - miała na sobie czarny garnitur o męskim kroju. Nie zmieniało to jednak faktu, że wyglądała w nim mega seksownie - szczególnie że nie założyła pod spodem koszuli.
- Jestem Zima - przedstawiła się, po czym zwróciła do Thomasa - Księżna wie o waszym przybyciu. Zaczekajcie w niebieskim salonie. Przyjdzie, jak tylko znajdzie czas. Zaprowadzić was?
- Nie trzeba, znam drogę. -
powiedział Tremere, na co wampirzyca tylko wzruszyła ramionami.
Domino wczuwał się w rolę toteż obciął kainitkę z cyca, z piczy a gdy się odwróciła plecami, także z dupy, po czym, gdy oddaliła się nieco cmoknął nawet ustami. Nie mówiąc już nic, podążył za przewodnikiem. Thomas pokręcił lekko głową z rozbawieniem.
Po chwili znaleźli się sami w pokoju z dość niepokojącą fototapetą na jednej ze ścian.
Obraz przedstawiał spętanych w wirach nagich ludzi. Aż chciało się spytać kto doradził Ventrasce taki design.
Domino ogarnął pomieszczenie krytycznym spojrzeniem i pokiwał głową do Tremera.
- Biednej Litwy nie ma… - powiedział po polsku.

Minęło może niecałe pół godziny, gdy do pokoju weszła księżna - ubrana jak zwykle w przesadnie strojną suknię z długim trenem. Wampirzyca omiotła wzrokiem Domino, lecz skierowała się prosto... w ramiona Tremera.
- Och, Thomasie! Tak nagle wyjechałeś... Martwiłam się! Tyle się działo... i dzieje... - przytuliła się do niego. Nosferatu, który trochę już poznał swojego towarzysza, zauważył jak walczy, by nie okazać Marcelinie swoich prawdziwych odczuć. To nie był wszak typ, który lubił się spoufalać. Przynajmniej nie z kobietami.
- Wybacz, ważne sprawy. Ale wróciłem i... jak widzisz, kogoś ze sobą przywiozłem.
Marcelina niechętnie oderwała się od jego ciała i spojrzała ciekawie na Domino.

Domino położył rękę na martwym sercu i skłonił głowę.
- Wasza miłość - zaczął po angielsku bo jak powszechnie było wiadomo, polacy zawsze starali się mówić za granicą po angielsku - Miński, syn Kvetoslava.

Księżna wyglądała na prawdziwie zdziwioną.
- Ale... nie wiedziałam, że Kvetoslav miał jeszcze jakichś innych potomków.
- Marcelino, sama wiesz, że nasz drogi przyjaciel spędził trochę czasu poza Pragą.
- Ach, faktycznie. -
przekrzywiła głowę - Przepraszam za nietakt, ale nie wygląda pan, panie Miński jak... przedstawiciel swojego klanu. Raczej przypomina pan tego młodego aktora…
Domino uśmiechnął się.
- Cóż, chyba przedstawiciel każdej rodziny, czułby się obrażony w momencie gdy ktoś wypowiedziałby te słowa Pani. Z wyjątkiem Nosferatu, dla nas to komplement. Takoż dziękuję za tą uprzejmość. - skłonił głowę. - Zaprawdę, barwną byłaby ta historia, niemniej nie mam pozwolenia na dyskutowanie jej nawet z tak zacną osobą jak Pani.
Ventraska zmrużyła oczy, przyglądając się z uwagą Domino. W końcu jednak sama chyba uznała, że cisza staje się niezręczna, bo rzekła:
- Wybaczcie, moje maniery, ostatnio tak wiele się dzieje. Jestem strzępkiem nerwów.
- Coś się stało po śmierci Kvetoslava i Dominiki? -
zapytał Tremere bez zająknięcia.
- Tak. Kolejne tragedie... młody Leo, a potem... Buła. - Księżna opadła na kanapę, jakby zemdlona. - Dlatego wybaczcie, ale jestem podejrzliwa wobec wszystkich i muszę spytać wprost. Po co pan przybył akurat teraz do miasta, panie Miński?
Domino zrobił zatrwożoną minę i spojrzał na Thomasa.
- To jakaś rzeźnia tutaj? - pokręcił z niedowierzaniem głową po czym “jakby się” zreflektował zwracając się do księżnej i pochylając czoło w głębokim ukłonie.
- Wybacz Jaśnie Pani - usprawiedliwił się - przybyłem by poznać okoliczności śmierci mojego Ojca oraz by zabezpieczyć jego mienie, ufam, że to Wasza Wysokość objęła dziedzictwo Kvetoslava kuratelą? - wampir uniósł niewinnie brew w zapytaniu (jak Dicaprio).
- Miejsce zbrodni, to jest dom szanownego Kvetoslava, zostało oczywiście, zabezpieczone. Po sprawdzeniu pokrewieństwa krwi oczywiście, cały majątek rodzica zostanie panu przekazany. Nie dysponujemy wszak żadnym testamentem. Jednakże do końca śledztwa wolałabym aby wstrzymał się pan z upominaniem o ojcowiznę. Tutaj każdy szczegół może się okazać na wagę złota, dlatego cały czas badamy domostwo Kvetoslava.
Domino pokiwał głową.
- Tak, oczywiście, Wasza Miłość. Dobrze słyszeć, że ktoś już zajmuje się tą sprawą. Jestem gotowy dopełnić wszelkich formalności związanych z potwierdzeniem mojego pokrewieństwa, w każdej chwili, oczywiście preferowałbym szybciej niż później. Za waszym pozwoleniem Księżno, chciałbym spotkać się z osobami odpowiedzialnymi za śledztwo, wielce interesuje mnie co już ustalili.
Jeśli było to nie w smak Marcelinie, zgrabnie to ukryła. Pokiwała po prostu głową i wstała.
- Oczywiście - rzekła z ciepłym uśmiechem - zaczniemy od formalności, zaraz przyślę tutaj laboranta i spróbuję zorganizować spotkania. Niestety, nie mogę zaproponować gościny, bo mamy obecnie wielu rezydentów, ale mogę polecić dobrze strzeżony hotel. Tymczasem Thomasie... czy zechciałbyś mnie odprowadzić?
Tremere podniósł się zgrabnie z kanapy.
- Oczywiście, moja pani - powiedział, podążając za Ventraską.
Domino skłonił głowę, a kiedy para kainitów go opuściła stanął przed oknem, obserwując plac przed rezydencją.

Mniej więcej po zakończeniu badania i ustaleniu pokrewieństwa, Thomas powrócił. Okazało się, że Księżna przekonała go, by nocował w Elizjum. I choć ten zasłaniał się rolą przewodnika po Pradze dla “Damiana”, w końcu uległ, by nie być niegrzecznym - przynajmniej sam tak twierdził.

Do świtu pozostały dwie godziny. Był to więc czas najwyższy na znalezienie noclegu. Pytanie brzmiało czy Domino zdecyduje się na polecany przez Marcelinę Hotel Assenzio, czy też sam poszuka czegoś na własną rękę.
Domino wybrał się do poleconego hotelu, wynajął pokój, zakwaterował się po czym… kryjąc się w magiczny sposób wyszedł na miasto,zaszedł do innego hotelu i tam wynajął inny pokój.Tłumacząc na recepcji, w bardzo przekonywujący sposób, że jest kimś innym niż Pan Miński.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172