Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-01-2017, 08:51   #21
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
***

Kiedy Tatiana się obudziła, Yula nie było już obok, za to ona sama była przykryta kocykiem, którego nie miała na sobie wczoraj. Kukułka była w powietrzu.

Wampirzyca uśmiechnęła się lekko, po czym wstała i ubrała się, podziwiając widok krajobrazu, jaki wyświetlał jej ekran.

[MEDIA]http://il8.picdn.net/shutterstock/videos/16149742/thumb/1.jpg[/MEDIA]

Głodna nie była, więc od razu skierowała się do głównego kokpitu, gdzie za sterami spodziewała się znaleźć Yula.

Mężczyzna wyczuwając, że kobieta zbliża się za nim, odwrócił głowę z uśmiechem, miał przekrwione prawe oko, niemal całkiem czerwone.

- Cześć.

Skrzywiła się lekko na widok ran, jakie zostały mu po ich “zabawie” z wczorajszej nocy. Usiadła w fotelu obok.

- Cześć połamańcu, jak się czujesz?
- Dobrze, fajnie, że jesteś, właśnie dolatujemy. Jesteśmy już w rezerwacie, lecimy teraz do wyznaczonego miejsca lądowania.


Kilkanaście minut później Kukułka wylądowała w skalnej formacji przypominającej krater. A może to był krater? Manewr musiał być dość trudny, bo Yul mrucząc pod nosem nie szczędził ich pojazdowi krytycznych uwag. Wylądował jednak bez szwanku. Mężczyzna rozejrzał się.

- No to jesteśmy w “domu”.
- Pokażesz okolice na monitorach? -
zapytała ciekawa Tatiana, po czym szybko też dodała - Możemy iść na spacer?
- Monitoring jak już wiesz nie działa ale zrobię zooma na najbliższy teren.
- powiedział wystukując na ekranie dotykowym polecenia.


- Spacer… tak jak mówiłem, mi nie wolno tu wchodzić - skrzywił się - przykro mi.
- A jeśli to rozkaz szlachcica?
- oparła się o jego ramię, niby to przypadkiem ocierając udem o fotel, na którym siedział.

Yul pokręcił głową skupiając jednak uwagę na gestach kobiety.

- Możesz mi rozkazać ale wtedy będziemy mieć kłopoty, to znaczy ja na pewno będę miał kłopoty. Takich rzeczy nie wolno robić.
- No to świetnie!
- cały plan rozmowy z Yulem poza “siecią” padł. Tatiana rzuciła się na siedzenie obok, nie patrząc na milicjanta.

Odezwała się dopiero po chwili.

- Dobra, to co powinnam zrobić? Jakiś rekonesans, czy siedzieć tu i się gapić?
- No… przebrać się, potem pomogę ci zamontować tłumacz, wiesz, miejscowi nie mają implantów i cię nie zrozumieją, ani ty ich. Będę miał z tobą łączność, czasem, kiedy wymienisz kilka przekaźników w terenie, częściej.
- O tej porze ktoś tam nie śpi? Łobuzy.
- mruknęła Tatiana - Dobra, to daj no te seksowne wdzianko dzikuski. Jak w ogóle wygląda kwestia drapieżników w tych okolicach? Na coś szczególnie powinnam uważać?
- Wielu myśliwych poluje także nocami, doprawdy pomysłowość i wola przetrwania ludzi jest ogromna. Tutaj człowiek rywalizuje z Wilkiem Strasznym i Niedźwiedziem Jaskiniowym.


[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/6e/26/b8/6e26b8b330f6a99d1665170b8d3c1adf.jpg[/MEDIA]

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/be/b1/d4/beb1d4fa7d1235fe899bff8dd6e61806.jpg[/MEDIA]

- No to chyba się nie ucieszą jak im wlezę w środek polowania. macie jakąś standardową bajeczkę? W sensie co im powiedzieć, jak mnie zobaczą jednak? - mówiła, stojąc tyłem do Yula i ubierając się w nowy “uniform”.

Wampirzyca czuła na swojej skórze ciepły wzrok siedzącego za nią Yula, jej czułe zmysły nocnego drapieżnika słyszały jak jego puls przyśpiesza. Doprawdy, z mężczyzną wszystko było w porządku.

- Wystarczy, że przedstawisz się jako szlachcianka, oni wiedzą, że się pojawiamy. Możesz nawet powiedzieć, że jesteś wampirzycą, w zasadzie taka wiedza może być dla nich powszechniejsza niż dla nas. - kiedy kobieta skończyła się ubierać, Yul wstał i podał jej kolczyki.

[MEDIA]https://img1.etsystatic.com/063/0/8594104/il_fullxfull.800213781_boc2.jpg[/MEDIA]

- Dzięki temu będziesz mnie słyszeć, jest tam też mikrofon, tłumacz.

Wampirzyca wciąż była jakby nieobecna myślami. Po raz setny wyrzucała sobie swoją swobodę przy zabawie z Yulem, gdy nakarmiła go krwią. Zresztą ich ostatni raz też był z jej strony nieodpowiedzialny. Ale dopóki to jemu pasowało, czy miała powody by narzekać? Spojrzała na niego, gdy zbliżył się, by włożyć kolczyki w jej uszy. Tętno mężczyzny znów przyspieszyło. Pokręciła z rozbawieniem głową.

- Oryginalny kształt.- uśmiechnęła się mimowolnie Tatiana - Rozumiem, że ośmiornice mają się dobrze... czy to jakaś aluzja z tymi mackami?

Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Ja nawet nie wiem co to jest ale jeśli ty rozpoznajesz to znaczy, że Ren odrobiła pracę domową. - złączył dłonie.
- Dobra a teraz trochę techniki… Ten komunikator został zrobiony specjalnie dla ciebie, Ren nazywa to Necroniką. Małe urządzenia jak CCI i inne implanty, zasilane są zazwyczaj z żywego organizmu. Twój organizm wedle tego co mówi Ren, żywy nie jest. Dlatego komunikator jest zasilany z drgań. W czasie poruszania się, trzęsie twoją głową i to wytwarza napięcie. Jak przestaje działać to trzeba po prostu trochę poruszać głową. Dużej mocy to nie ma, ale jest łączność ze statkiem na 500 metrów. Kiedy wymienisz odbiorniki w rezerwacie, zwiększy się do kilku kilometrów. Poza łącznością, przetłumaczy dialekty miejscowych. Problemem jest to, że wciąż oni nie będą rozumieć ciebie. - Yul wzruszył ramionami. - Będziemy tu dość długo i zanim nie nauczysz się miejscowego języka, musisz posiłkować się KO, po prostu piszesz co chcesz powiedzieć i aplikacja wyświetli ci fonetycznie jak to powiedzieć, wiem staroświeckie, ale szlachcice delegowani do rezerwatów przeważnie są biegli w dialektach zanim tu trafiają. To nie są trudne języki z tego co słyszałem. Nie ma za dużo słów.

Pokiwała głową. Potrafiła rozmawiać z dzikusami, służył do tego jeden pradawny, międzynarodowy język ciała.

- W porządku. Jakąś mapę tego rezerwatu mamy?
Yul pokiwał głową.
- Jasne, sprawdź KO. - Kiedy Tatiana wybrała apkę na wyświetlaczu ukazała jej się satelitarna mapa.


Tatiana patrzyła na mapę, która niewiele jej mówiła, poza tym, że była mokrym snem kota z uwagi na kolory wskaźników.

- Czyli co, zacznę od tych odbiorników. Powiesz mi jakoś jak mam je wymieniać?
- To takie małe prostokątne skrzynki, wystarczy je wsadzić w port na na spodzie anteny.
- wyjaśnił i pokazał jedną z kostek, Wyglądała jak kostka rubika i była nawet podobnej wielkości. - Aha, niektóre mogą migać, wciśnij wtedy migający przycisk, wyświetli się ostatnia ważna informacja.
- W porządku. Zatem... życz mi powodzenia.
- uśmiechnęła się Tatiana.

Opuściła Kukułkę nie wdając się w czułostki z Yulem. Dziś była "kotem" chyba bardziej niż zwykle.
Nocna Puma wyruszyła na zwiad.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 15-01-2017, 12:02   #22
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Część Druga: Kontakt


“Endless forests, lakes of water dark and deep
Misty mountains, where giants sleep
Nordland”


Bathory





Według GPS, do celu było jedynie pięć kilometrów. Jednak pięć kilometrów po śniegu i skałach zajmuje sporo czasu nawet spokrewnionemu. Oczywiście, wędrówka nie sprawiała Tatianie zmęczenia a nierówny teren nie był w stanie zakłócić jej kociego balansu. Wampirzyca kilkukrotnie słyszała przemieszczanie się jakiś istot. Co jakiś czas odzywał się wilk, lub drapieżny nocny ptak. Po prawie trzech godzinach, kobieta dotarła do przekaźnika.
Maszt był wysoki na jakieś cztery metry, jednak tak jak tłumaczył Yul, odbiornik znajdował się ku jego podstawy. Faktycznie, przy użyciu klucza w jaki ją wyekwipowano, Tatiana bez problemu otworzyła port i wyciągnęła kostkę. przedmiot wyglądał dokładnie tak, jak ten, na który miała go zamienić. Z tą różnicą iż tak jak przewidywał milicjant, świeciła się na nim czerwona lampka. Gdy Tatiana ją wcisnęła, wystrzeliła z niej wiązka niebieskiego światła - hologram. Doprawdy, wyglądało to jak na jakimś filmie fantastycznym.
Obraz jednak migał a dźwięk trzeszczał, toteż wampirzyca nic z tego się nie dowiedziała.
Jej nieludzko czułe zmysły jednak, pośród wszechogarniającego nocnego chłodu, wyczuły w pobliżu dużą ilość żywej krwi. To mógł być wilk, jeleń, albo i człowiek.
Przykucnęła koło odbiornika tak, żeby zlać się z cieniem jego bryły. Czujnie obserwowała otoczenie.
Czekanie opłaciło się, po kilkunastu minutach, Tatiana wypatrzyła ewidentnie humanoidalną postać, przemieszczającą się między skałami, jakieś dwadzieścia metrów od jej lokalizacji. Obcy miał na sobie zwierzęce futra i skóry, przez plecy przewieszony miał... łuk. Nieznajomy poruszał się niezwykle cicho, jednak nie aż tak, by zmylić czujne zmysły wampirzycy. Tatiana zrozumiała też, że obcy musiał zostać zaalarmowany dźwiękami jakie przy przekaźniku spowodowała wampirzyca. Wampirzyca dostrzegła nawet jego oblicze.
Wampirzyca nie miała przeszkolenia w kwestii obcowania z “dzikusami” poza tym, które przeszła w trybie ekspresowym pod okiem Yula. Wolała więc nie wchodzić w interakcje z tubylcami, o ile nie było to konieczne. Postanowiła czmychnąć nim mężczyzna ją zauważy i skierować się do kolejnego odbiornika.
Biegnąc z magiczną prędkością, zgubienie starego człowieka nie było żadnym wyzwaniem. Tatiana spłoszyła stado saren, innym razem na drogę wyskoczył jej lis, jednak nim zeszła do brzegu strumienia, przecinającego skalistą dolinę, nic jej nie blokowało. Strumień jednak był szeroki na kilkadziesiąt metrów i wartki. Nie zwalniając, Tatiana pobiegła wzdłuż brzegu, kierując się na zachód i szukając jakiejś przeprawy lub chociaż dogodnego miejsca do skoku.
Jednak nieważne jak daleko się zapuszczała, takowego nie wypatrzyła.
W pewnym momencie więc przystanęła i spróbowała skontaktować się z Yulem.
- Hej, obiboku, słyszysz mnie? - zagadnęła odruchowo chwytając komunikator na uchu.
- Jasne, czemu pytasz? - mężczyzna odezwał się momentalnie.
- Ktoś mi tu bezczelnie rzekę postawił na drodze... i ona jest długa. Jesteś w stanie jakoś mnie pokierować, gdzie mam szukać przeprawy? Albo do którego przekaźnika w takim razie mogę iść żeby przed świtem zdążyć?
- Hmm, musisz wrócić w okolice Kukułki i zejść wzdłóż strumienia jakieś osiem kiometrów na południe, no ale musisz poruszać się ze średnią prędkością 20 kilometrów na godzinę, żeby się wyrobić i zdążyć na dzień, chyba że zamierzasz biwakować, nie żebym narzekał, całe łóżko będzie wtedy dla mnie…
- Mamy dwa łóżka! -
krzyknęła oburzona Tatiana tak, ze jakieś stworzenia w pobliskiej gęstwinie zaszeleściły, wyrwane ze snu.
Wampirzyca sciszyła głos.
- Ani się waż zajmować mojego. - wycedziła - Wracam do Kukułki. Pomożesz mi opracować jakąś trasę na jutro, żebym jak najwięcej tych odbiorników zaliczyła, dobrze?
- Tak jest, Proszę Pani. -
odpowiedział bardzo formalnie Yul, cholera wie czy się zgrywał czy mówił na poważnie.
- A mam cię walnąć w drugie oko? - nie czekając na odpowiedź, Tatiana spojrzała na KO i mapę, by określić jak najkrótszą drogę do Kukułki. Potem ruszyła biegiem.
Najkrótszą drogą, była trasa po której tu przyszła, aczkolwiek, w świetle gwiazd wampirzyca zorientowała się, że na owej trasie jest teraz więcej odcisków stóp niż tylko jej. Postanowiła więc odbić kilkadziesiąt metrów w bok i wrócić do Kukułki półkolem.
Tym sposobem dotarła do pojazdu unikając spotkania jakichkolwiek ludzi, aż do momentu gdy podchodziła już do samej maszyny. Wtedy to, mimo iż kobieta nikogo nie widziała, jej zmysły podpowiadały jej, iż ktoś ją obserwuje.

Yul przywitał Tatianę w drzwiach. Jego czarny wyjściowy mundur był cienki i obcisły. Mężczyzna stał w pozycji zasadniczej, z wyrazem twarzy dającym do zrozumienia iż za chwilę wydeklamuje jakiś oficjalny raport. Zamiast tego jednak powiedział:
- Zaproponowałbym prysznic ale że ich nie lubisz, może skusisz się na odprężający masaż? - uniósł dłoń - nie będę łaskotał…
Jeszcze przed chwilą była napięta jak struna, lecz zachowanie Yula rozbawiło ją. Przytuliła się do niego czule, co w jej mniemaniu miało go osłonić przed atakami dzikusów. Ich usta złączyły się w pocałunku.
- Niestety, wciąż jestem “w pracy”. Obserwują mnie - szepnęła do niego - Tutaj też ktoś jest. Kukułka chyba za bardzo rzuca się w oczy.
Yul pokiwał głową i puścił ją przodem do środka zanim zamknął drzwi.
- Zobaczyli nas jak lecieliśmy, doskonale wiedzą gdzie lądujemy. - wzruszył ramionami. - według danych jakie udało mi się znaleźć, to młodzi wykazują taką ciekawość.
- Mam tylko nadzieję, że nie obrzucą kamieniami Kukułki albo nie zostawią nam brzydkiego grafitti. -
odparła Tatiana odkładając torbę z “kostkami” - Zresztą też mi zdziwienie. Mówisz tak sucho o tym, jakbyś nie pamiętał jak to było być młodym. Może mam ci przypomnieć? - uniosła brew.
Mężczyzna ujął delikatnie jej dłoń.
- Chodź tu bliżej i zobacz czy jestem taki suchy hmm? - również uniósł brew.
Wampirzyca niespiesznie omiotła jego sylwetkę wzrokiem, uśmiechając się jakby z rozmarzeniem. W końcu przysunęła się bliżej.
- Pasuje ci to wdzianko, i bynajmniej nie wyglądasz w nim na staruszka, ale kto wie, co kryje się pod tą materią. - przejechała dłonią po piersi mężczyzny, mimochodem zaczepiając paznokciami o tkaninę.
Yul przyciągnął kobietę do siebie obejmując ją w pasie i unosząc nawet trochę.
- Ty możesz wiedzieć, zresztą ostatnio polubiłem starsze, takie duuuuużo starsze.
Tatiana zmrużyła oczy i zawarczała ukazując kły.
- Ty bezczelny śmiertelniku!
Milicjantowi rozszerzyły się lekko źrenice ale nie poluzował uchwytu, jedynie podłożył drugą dłoń pod pupę kobiety.
- Jeśli robię coś nie tak, proszę powiedz mi - przygryzł wargę - fajnie wyglądasz z tymi zębami - pochwalił.
Nagle został przyparty do ściany przez wampirzycę, która teraz ocierała się o bok jego szyi, jakby wdychając zapach ofiary.
- Myślisz, że się droczę, śmiertelniku? - wyszeptała mu do ucha, po czym języczkiem zaczęła drażnić jego ucho i wrażliwą skórę za nim.
- Myślę, że tak. - odpowiedział mężczyzna kiedy już zaczerpnął powietrza. Blond włoski na jego karku zjeżyły się pod wpływem pieszczot Tatiany niemal natychmiast.
- A jeśli kwestia wieku jest dla mnie czuła... - szeptała do jego ucha, zjeżdżając dłonią z piersi Yula wzdłuż jego boku aż na biodro, które chwyciła, dociskając swoje lędźwia do niego i wsuwając kolano pomiędzy jego kolana - Bardzo... czuła... - ugryzła go delikatnie w płatek ucha.
- Acha… - mężczyzna przesunął wolną dłonią wzdłuż pleców kobiety, jakby szukając czegoś na jej karku… zapewne rozpięcia, ale to nie była inteligentna tkanina, a replika wykonana z prawdziwej skóry i futra. Yul mimowolnie uśmiechnął się z własnej głupoty.
- W takim razie będę bardziej na tą kwestię wyczulony. - położył palce na szyi Tatiany i zaciągnął się jej zapachem. Drugą dłonią zsunął z ramienia wampirzycy rzemienne ramiączko. Opuścił głowę i złożył na jej obnażonym, chłodnym ciele pocałunek, ciepły, tak jak i cały Yul.
Odruchowo zamruczała i przeciągnęła się, a gdy zorientowała się, że tym sposobem wyszła z roli, spojrzała mężczyźnie w oczy. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, by w końcu Tatiana dotknęła swoim nosem nosa Yula.
- Mógłbyś się czasem przestraszyć. Beznadziejny jesteś... - pocałowała go namiętnie w usta, przywierając do mężczyzny całą powierzchnią ciała - Naprawdę, nie ma dla ciebie nadziei, biedaku... - wymruczała,pozwalając mu zaczerpnąć oddechu, by znów zaatakować go gorącym pocałunkiem i spleść język z jego językiem.
Śmiertelnik był oczywiście słabszy w każdym fizycznym aspekcie a pewnie i w niejednym mentalnym. Ale miał swój spryt. Kątem oka obserwował ułożenie stóp Tatiany i wykorzystał moment w którym wampirzyca nie używała swojej siły do trzymania go przy ścianie. Wtedy to mężczyzna odskoczył od niej, trzymając w uścisku zapętloną wokół jego bioder kobietę.
- przykro mi, że jesteś zła… - mówił już leciutko zdyszanym głosem - wiem, że jesteś niebezpieczna, ale… strasznie mnie to nakręca. - Przyssał się ustami do dekoltu kainitki, dłońmi walczył ze sznurkami, rzemykami i innymi klamerkami, których ubiór Tatiany miał całkiem sporo.
Gdyby chciała, mogłaby oczywiście zniweczyć jego akcję, ale tak naprawdę nie chciała. Lubiła się z nim bawić. Udając zaskoczenie złapała mężczyznę za szyję, by nie “spaść”.
- Co Ty nie powiesz... Zaraz się okaże. - wymruczała mu do ucha, przyciskając na “inteligentnym” ubraniu Yula miejsce na karku.
uniform mężczyzny zsunął się ukazując jego umięśniony tors, pokryty licznymi starymi szramami.
Aczkolwiek spodnie pozostały.
- To dwuczęściowy komplet… - uśmiechnął się wciąż szamocząc ubranie kobiety. - cholera… - obejmując Tatianę w talii i niosąc ją na sobie przebiegł kilka kroków do konsolety i wystukał coś na ekranie. Chwilę później obsypał wampirzycę pocałunkami, jakby chcąc ją udobruchać za czasowe odwrócenie od niej swojej uwagi. Yul cały czas kierował się w stronę sypialni. Kiedy już tam się znaleźli, mężczyzna napiął mięśnie i zerwał z kobiety skórzane ubranie dwoma ruchami. Rozerwanie skór gołymi rękami było demonstracją imponującej siły.
Jak na śmiertelnika oczywiście.
Tatiana zagwizdała z uznaniem.
- Sprawdziłem, masz więcej kompletów - wysapał na swoje usprawiedliwienie gdy opadł na kolana przed kompletnie nagą Tatianą. Yul drżącymi dłońmi ujął od tyłu uda kobiety, jego usta wsiąkły w jej łono. Mężczyzna łapczywie przełykał ślinę.
Jęknęła, spoglądając w dół na klęczącego kochanka.
- Yul... - rzadko zwracała się do niego po imieniu. Delikatnie przeczesała jego włosy. - To... bardzo niesprawiedliwe, że wciąż masz spodnie. - powiedziała z uśmiechem.
Yul zadarł głowę do góry i wbił podniecone spojrzeniem na Tatianę. Uniósł się powoli do góry, ocierając się przy tym o brzuch kobiety. Zgrabnym ruchem rozpiął swoje spodnie, nim wyprostował się przed kobietą w całej… okazałości, ujął jej dłoń i powiódł na swoje podbrzusze by… przeciąć swoją skórę jej paznokciem. Woń krwi natychmiast uderzyła zmysły kainitki.
- Trzeba czasem trochę oszukiwać - uśmiechnął się.
- Ty... - jej oczy aż zabłysły. Yul nie przestawał jej zaskakiwać. Chwyciła w dwa palce jego podbródek i spojrzała mu w oczy - Bezczelny...
Puściwszy go, zaczęła zmysłowo ześlizgiwać się w dół ciała kochanka, kręcąc przy tym biodrami. Kiedy w końcu opadła na kolana, przygryzła wargę, patrząc na powoli sączącą się z rany krew, która niespiesznie strużką ściekała na p-e-n-i-s-a kochanka. Wampirzyca zadarła głowę i uśmiechnęła się lekko.
- Wiesz, wystarczyło poprosić... - zamruczała po czym podążając ustami od rany poczęła niespiesznie smakować krew Yula, to scałowując ją, to znów zlizując językiem. Nie przestawała przy tym patrzeć mu prosto w oczy.
Mężczyźni przez ostatnie pół tysiąca lat nie zmienili się chyba nic. Yul przygryzając wargę przyglądał się klęczącej przed sobą kobiecie z władczą fascynacją, żądzą i uwielbieniem jednocześnie. Jego dłoń delikatnie muskała blond loki wampirzycy, z jego brzucha zaczynała skapywać pot. Tatianie w uszach dudnił puls milicjanta.
Kiedy zalizała ranę i dokładnie zlizała krew z podbrzusza Yula, odsunęła nieznacznie głowę... po to tylko by zobaczyć niemą prośbę w jego oczach i zaśmiać się szelmowsko. Po chwili objęła jego pulsującą męskość ustami, pieszcząc leniwie językiem.
Niema prośba, fantazja faktycznie tam była, wypływała wręcz z ogarniętych żarem podniecenia oczu mężczyzny. Jedna z nóg Yula zachwiała się lekko w kolanie kiedy język Tatiany zetkną się wreszcie z jego ciałem. Mężczyzna głośno przełknął ślinę, drżącą ręką gładził obojczyk wampirzycy.
Nigdy by nie pomyślała, że w swoim nie-życiu znajdzie przyjemność w zaspokajaniu zwykłego śmiertelnika. Choć czy takiego zwykłego? Yul nie miał może supermocy, ale poza wytrenowanym ciałem i duchem posiadał coś, co było dla Tatiany niezwykłe, coś ulotnego, czego nie umiała nazwać.
Mrucząc niczym kocica bawiła się z nim językiem, drażniła go, prowokowała... po to by za chwile objąć go ustami i spełnić pragnienie, by znaleźć się w niej. Sama też odgarnęła z twarzy włosy, by mężczyzna mógł widzieć wszystko, co robi, aby mógł doznawać rozkoszy pełnią swoich zmysłów.
Yul jęknął, zupełnie jak gdyby wyciskał siódme poty na siłowni. Cóż, na siłowni nie był, ale poty niewątpliwie wyciskał i chyba nie tylko.
- P... przestań proszę… - wyszeptał, kolana mu drżały.
Od razu posłuchała, odsuwając się i przysiadając na nogach.
- Coś nie tak? Ugryzłam cię?
Mężczyzna pokręcił głową.
- Nie.. po prostu… nie mogę się już za bardzo powstrzymać…
- A kto ci każe? -
uniosła brew, patrząc na niego w tak sposób, żeby wiedział, że to jest najbardziej oczywista z oczywistości. Jednocześnie musnęła palcami jego członka.
Yul oddychał ciężko. przykląkł przy Tatianie i pogładził ją dłonią po policzku, przysuwając jednocześnie wymęczoną żarem podniecenia twarz.
- Jesteś pewna? kiedyś po czymś takim pobiłem się z partnerką, nie podobało jej się.
- Hmmm to faktycznie lepiej się powstrzymaj -
rzekła poważnym tonem, po czym dodała z błyskiem w oku - jeśli potrafisz.
Pieszcząc jedną dłonią jego klejnoty, znów objęła ustami członka, zachłannie ssąc go i liżąc, jakby krew, która w nim pulsowała miała trysnąć wraz z sokami mężczyzny podczas orgazmu.
Yul faktycznie starał się powstrzymać, odwracał tym razem głowę lub zarzucał ją do góry wiele razy. Jednak ostatecznie przegrał walkę z własnym ciałem i doszedł z głośnym jękiem wspierając się na dłoni opartej o ramię wampirzycy. Ta zaś spijała jego nasienie i choć starała się robić to skrupulatnie, odrobina białego płynu wydostała się z kącika jej ust i spłynęła po linii podbródka skapując na szyję i dekolt. Tatiana przymknęła oczy, mrucząc i pieszcząc kochanka, teraz już bardziej czule niż gwałtownie.
Yul dochodził dosć długo i głośno. Strumienie krwi uderzały brutalnie w jego żyły, rozpychały się, mając za nic wytrzymałość tkanek, w mężczyźnie było tyle życia, a przecież trzeźwość zupełnie uchodziła z jego oblicza oraz ruchów. W końcu, milicjant runął w dół, na kolana, obiął czule tatianę starając się ustabilizoać oddech. Był wytrenowanym wojownikiem, specjalistą. Gdyby chciał, zapewne potrafił by doprowadzić się do porządku w przecięgu chwili. Ale nie chciał. Gładził mokrą od siebie twarz Tatiany, po chwili zaczął ją całować.
Zaśmiała się i popchnęła go lekko, by położył się na plecach, sama zaś usiadła na nim okrakiem i położyła się na jego torsie,podpierając podbródek dłonią.
- To w którym momencie mam zacząć cię bić? - zagaiła zdyszanego kochanka, puszczając do niego oko.
Mężczyzna uśmiechnął się
- Wiesz, to był dość mocy łomot wtedy, wzięła mnie z zaskoczenia, no i trochę w ogóle głupio wyszło, bo wcześniej biliśmy się dość długo. - pogładził włosy Tatiany, drugą ręką zaczął przysuwać swoje twardniejące znów walory do uda kobiety.
- Chcesz powiedzieć, że lubisz być bity? - pokręciła prowokacyjnie pupą.
- Chyba nie… - zamyślił się - tak czasami po prostu wychodzi, to też dobry sposób na oczyszczenie się ze stresu i emocji, wiesz czasami bijesz się z kimś do tego stopnia, że naprawdę zaczyna się robić niebezpiecznie, ale potem jest czułość.
W odpowiedzi jednak Tatiana zrobiła naburmuszoną minę, kładąc podbródek na piersi mężczyzny.
- Jestem zazdrosna. - zamarudziła.
Uśmiechnął się szerzej i pocałował wampirzycę w usta.
- Dzięki.
Prychnęła na to tylko i zeszła z mężczyzny. Wstała, przeciągając się leniwie.
Yul przewrócił się na bok oparł na łokciu i przyjrzał się kobiecie nie kryjąc zachwytu jej sylwetką ale też z ciekawością.
- A co ty lubisz? chciałbym żeby ci było przyjemnie.
- Ja lubię krew. -
spojrzała na niego z wyrazem bezradności na twarzy, rozkładając przy tym ręce, po czym odwróciła się i podeszła do łóżka.
Mężczyzna spoważniał i znalazł się obok niej w przeciągu kilku chwil.
- To napij się, powiedziałaś to jakoś tak… dziwnie. - położył się obok i pogładził jej ramię.
Wampirzyca nie patrzyła jednak na niego.
- Naprawdę poczułam się zazdrosna, gdy mówiłeś o czułości względem innej kochanki. I to przede mną. To takie... irracjonalne. Nie rozumiem tego. - powiedziała otwarcie.
Yul przytulił ją.
- Gdybym wiedział, że się zdenerwujesz to bym nie mówił, chodź - obrócił ją do siebie - napij się, chciałbym, żebyś była szczęśliwa.
- Głupi jesteś... nie chcę Cię krzywdzić -
w nagłym zrywie emocji przywarła do niego w gorącym pocałunku, jakby przekazując mu w ten sposób cały swój niepokój.
Mężczyzna tulił ją w swoich szerokich ramionach gładził jej skórę. Jego ciało było wciąż ciepłe i napięte, wciąż jej pragnął, jednak nie napierał teraz na Tatianę swoją żądzą, mimo iż wampirzyca nie miała pulsu, milicjant potrafił w jakiś sposób odczytać jej emocje.
- No pewnie że jestem, przecież jestem biały. - uśmiechnął się.
Tatiana spojrzała na niego najpierw nie rozumiejąc, a potem kręcąc głową. Wtuliła się w jego gorące ciało, po czym powiedziała cicho, że ledwo sam usłyszał:
- Wejdź we mnie... ugryzę cię w trakcie, żebyś miał miłe sny.
Yul uśmiechnął się, ułożył wampirzycę na środku materaca i rozsunął jej nogi. Znów muskał jej stopy ustami ale tym razem, przytomnie robił to siedząc z boku i będąc wyczulony na każdy ruch. Po jakimś czasie wślizgnął się jednak między uda Tatiany i zawisł nad kobietą na swoich ramionach. Całował jej ciało przybliżając się coraz bardziej biodrami. Ona zaś gładziła jego włosy, muskała twarz palcami, jakby przez dotyk chciała ją zapamiętać. Mężczyzna zagłębiał się w kainitce powoli, cały czas pozostając blisko, tak by jego tors muskał jej brzuch i piersi. Tak by jego szyja była zawsze w zasięgu kłów wampirzycy. Wzrok Yula utkwiony był na twarzy kobiety. By mogła czytać jego oczy, by mogła dokładnie widzieć moment w którym odpłyną. Patrzyli na siebie tak intensywnie, jak się kochali. Kiedy wszedł w nią w pełni i zastygł na moment, by delektować się tą chwilą, Tatiana przegryzła jego skórę na szyi. Nie wczepiła się jednak kłami w ranę. Pozwalała vitae sączyć się powoli, by dopiero gdy wypłynie z rany kochanka, spijać ją kropelka po kropelce. Jednocześnie chęć do igraszek jakby wróciła wampirzycy. Objęła mężczyznę nogami i uniosła biodra, by wyjść mu naprzeciw.
Kiedy ruchy mężczyzny przybrały znacznie na szybkości, podłożył sobie dłonie pod pośladki kochanki. Po kilku- kulkunastu minutach doszedł. Nim ostatni dreszcz orgazmu przeszedł mężczyznę, doznał on jeszcze innego rodzaju rozkoszy. Kły Tatiany zagłębił się w jego szyi. Tym razem nie piła długo, lecz łapczywie. Tym razem nie czekała też aż kochanek straci przytomność. Całując miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą była rana po jej ugryzieniu, przytuliła się do niego i szepnęła:
- Śpij dobrze.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 15-01-2017 o 12:05.
Amon jest offline  
Stary 20-01-2017, 12:18   #23
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Tatiana obudziła się dosłownie zawinięta w kołdrę i z miękką poduszką pod głową. Skóra pachniała jej jakimś środkiem odświeżającym. Na brzegu łóżka leżał nowy “strój dzikusa”, jednak pierwszą rzeczą jaka zwróciła jej uwagę była migająca lampka.


Chwilę później rozległy się odgłosy stóp, do nozdrzy Tatiany doleciał też zapach krwi.
Czy tak wyglądał alarm? Tatiana zerwała się z łóżka i od razu ruszyła w stronę zapachu, próbując wyczuć czy poznaje ten, należący do Yula.
Za rogiem niemal wpadła na mężczyznę niosącego tacę z jedzeniem, oraz szklanką krwi.
- Cześć! przyniosłem śniadanie!
Żeby wyhamować aż złapała się ściany. Spojrzała na Yula,na tacę, potem za siebie.
- Co to jest to czerwone, mrugające? Myślałam się jakiś alarm!
- Detektor ruchu, nie chciałem ci przeszkadzać w czasie snu, wiem że się denerwujesz jak ktoś wchodzi, ale chciałem wiedzieć kiedy się obudzisz.


Przez chwilę stała z otwartymi ustami, patrząc na mężczyznę, po czym spojrzała na siebie.
- Dobra, dobra, chodziło o wywabienie mnie nago spod kołdry. - zachichotała, przeciągając się. - Ty już jadłeś?
Yul zawiesił wzrok na strategicznych miejscach po czym zreflektował się i powiedział:
- Musisz się napić, na pewno jest ci zimno. Jasne, ale zjem z tobą, chodź. - mijając wampirzycę pocałował ją w usta.
Poszła za nim, bo co też mogła zrobić innego? Wciąż była nieco zbita z tropu.
- Wiesz, nie musisz mnie tak karmić, wczoraj trochę zjadłam... przed snem. - uśmiechnęła się mimochodem, po czym jakby sobie o czymś przypomniała - A jak nasi dzicy przyjaciele? Nie próbowali abordażu?
- Acha…
- Yul pokiwał głową zajmując wolne miejsce przy stoliku. - po prostu pomyślałem, że będzie ci przyjemniej zjeść w towarzystwie. Czyści nic nam nie zrobili, rozeszli się jakiś czas temu ale oczywiście gdzieś tam są.
Tatiana usiadła naprzeciwko i zaczęła bawić się kubkiem w dłoniach.
- Ale jakie mają nastawienie? Agresywne, bojaźliwe? No i chciałabym zobaczyć tych, co podeszli. Zwykle to ci najciekawsi są też najinteligentniejsi.
- Spędzimy tu trochę czasu, jestem pewien że ich zobaczysz
- mężczyzna mówił między kęsami swojego jedzenia - Aaa… no i zrób jakieś wideo jak ich spotkasz, też chętnie zobaczę. - dodał. - Może coś ci dadzą, Ren miała taki nóż, normalnie ręcznie zrobiony, z kamienia, niesamowite. - mówił podekscytowany.
- No tak, ciebie tylko zabawki obchodzą. - odparła z uśmiechem - A nie mamy kamer na zewnątrz Kukułki? No i czym bym miała ich nagrywać? KO się da?
- Pewnie, że się da. A kamery Kukułki to te co nam pokazują co na zewnątrz, daleko znowu zooma nie. zrobisz i między drzewa tym nie wejdziesz.
- Aaa czyli tak całkiem blisko nie odważyli się podejść. No cóż... ja bym na ich miejscu pewnie łomotała i waliła tutaj, a przynajmniej rozbierała statek na części, ale... to chyba mentalność dziewczyny z Nowego Jorku ze mnie wychodzi.
- widząc, że Yul kończy posiłek, wychyliła swój kubek z krwią. Westchnęła. Mężczyzna smakował niebo lepiej, jednak musiała o niego dbać.
- To biorę się za te odbiorniki zaraz. Miałeś czas może spojrzeć i pomyśleć nad optymalnymi trasami? Żeby jednej nocy jak najwięcej zaliczyć?
- Wiem, ze się nie zgodzisz, ale muszę to powiedzieć: uważam, że lepiej jest robić nie więcej niż jeden odbiornik na noc. Jednak prędzej czy później, będziesz musiała założyć obóz w rezerwacie i to stamtąd przemieszczać się dalej. Mogłabyś to zrobić dzisiaj, wybrałem odpowiednie miejsce, albo dzisiaj spróbować zrobić dwa odbiorniki.
- Nie tyle wiesz, że się nie zgodze, co wiesz, jak mnie do czegoś skłonić
. - uśmiechnęła się, po czym wstała od stołu. - Dzisiaj dwa odbiorniki. Na razie wolę żeby na sobie pooglądali z boku. My ich zresztą też. Poza tym dobrze wiem, że chodzi ci o łóżko.
Odwróciła się i ruszyła dumnym krokiem po swój “uniform”, w przejściu jeszcze klepiąc się w pośladek.
- Tu mnie możesz pocałować, jeśli myślisz, że tak łatwo zrezygnuję z wygodnego spania. O.

Mężczyzna ostrożnie odezwał się dopiero po jakimś czasie.
- A… jeśli tak nie myślę… dalej mogę cię tam pocałować?
Parsknęła tylko śmiechem w odpowiedzi. Ubrawszy się w swój nowy mundur, Tatiana wróciła do Yula.
- To które odbiorniki tym razem? - zapytała, po czym dodała -Na poprzednim było jakieś nagranie ale zupełnie niewyraźne. Albo ja coś spaprałam.
- Można się było tego spodziewać, sprawdzamy je w zasadzie tylko dla pewności, burza magnetyczna raczej zniszczyła je całkiem, no ale procedury to procedury. - Yul pozbierał naczynia po śniadanio-kolacji - Jest coś niepokojącego odnośnie tego zadania, w sensie w rezerwacie. Przecież coś musiało się stać z poprzednim obserwatorem, jego załogą i statkiem. Nasz rozkaz zlecił nam wylądowanie w punkcie który zażywa się A przecież gdyby był tylko jeden, nie było by najmniejszego sensu zaznaczać, że ten jest A.
Wampirzyca zmarszczyła brwi.
- Chodźmy do ambulatorium na chwilę. - powiedziała.

Kiedy tam szli, wróciła do wątku, który rozpoczął milicjant.
- Spróbuj dowiedzieć się czegoś na ten temat zatem. Możesz jak coś mówić, że to z mojego rozkazu, jeśli to da ci jakieś furtki. I powiedz o swoich niepokojach Ren. Niech ona poszpera. Dziewczyna ma talent.
- Słusznie, tak zrobię
- kiwnął głową. - powinienem zwrócić na to uwagę wcześniej, głupi jestem i chemia jeszcze ze mnie nie zeszła, nie myślałem tyle od… dawna.
- Albo myślisz tylko o jednym.
- zripostowała wampirzyca, wchodząc do ambulatorium. - Potrzebuje małego naczynia na przechowywanie krwi. Chcę żebyś miał moją... wiesz, na wszelki wypadek gdy mnie tu nie będzie. I żeby było jasne. To jest tylko na wszelki wypadek. - spojrzała poważnie na mężczyznę.
- Oczywiście - odpowiedział poważnie - tylko… po co?
- Nie wiem, ale jesteś tutaj sam. Gdyby jakieś gówno wybuchło ci w twarz, gdybyś się połamał... ta aparatura nie budzi zaufania jak patrzyłam na to wysysanie witaminek. Poza tym... moja krew to nie tylko szybsza regeneracja, ale też szybszy refleks,większa siła... Po prostu jeśli będziesz w kropce, to chcę żebyś to miał.
- warknęła.

Mężczyzna miał z początku wyraz twarzy wskazujący na mieszane uczucia. Chyba chodziło o jego męską dumę. Jednak to szybko minęło.
- Ja też się o ciebie martwię - uśmiechnął się - zrobię tak jak mówisz.
Wyraźnie jej ulżyło. Samo podejście Yula, który pewnie naprawdę będzie musiał być konający, by sięgnąć po “dopalacz” też jej pasowało. Spuściła krew do fiolki, którą podała Yulowi.
- Dobra, to czas na mnie.
Yul pokiwał głową, dwadzieścia minut później wampirzyca była gotowa do drogi. Zawahała się, po czym podeszła do mężczyzny, by pocałować go na do widzenia. Chociaż tak wiele upojnych chwil ze sobą spędzili, ten jeden prosty gest wybitnie kojarzył się wampirzycy ze związkiem, a do tego... dopiero się przyzwyczajała.
- Nie rozwal nam chaty. - powiedziała.
Mężczyzna przewrócił oczami, bardziej jednak na pokaz.
- Kiedy zdążyłaś podłapać te rasistowskie dowcipy, chciałbym zauważyć że Jaśnie Pani definitywnie była kiedyś białym człowiekiem.
- To nie rasizm, skarbie.
- przybliżyła usta do jego ucha - To seksizm, mężczyzno - polizała płatek.
- Acha… a to nie wiedziałem, przepraszam - też ją pocałował, Tatiana zdała sobie sprawę, że Yul chyba nie zna tego pojęcia.
Cóż, skoro był zbyt dumny, żeby przyznać się do niewiedzy, miała nadzieję, że sam się dokształci w wolnej chwili. Nie chciała jednak by czuł się poniżony, dlatego zostawiła temat. Wyszła z Kukułki z zamiarem “obskoczenia” dwóch odbiorników i... znalezienia jakiejś sadzawki na kąpiel. Postanowienie, że już więcej nie wejdzie pod gazowe prysznice traktowała wciąż bardzo serio.


***

Pięć kilometrów na południe, idąc w dół strumienia Tatiana osiągnęła stromy spadek i towarzyszący mu wodospad.


Za nim, strumień rozwidlał się na mniejsze cieki, było to miejsce w którym wampirzyca mogła przeprawić się na drugą stronę wody. Sam wodospad zaś i jego najbliższa okolica świetnie nadawały się na kąpiel. W blasku gwiazd, kobieta widziała niedźwiedzia, sarnę a nieco dalej i wilka, pijących ze strumienia na różnych jego odcinkach.

Wampirzyca włączyła na KO tryb nagrywania i przesyłania obrazu.
- Widzisz to, Yul? - zapytała, przesuwając kamerę wzdłuż strumienia, by pokazać zwierzęta i sam wodospad.
- Oryginalne gatunki! - padła odpowiedź dość podekscytowanego mężczyzny, tak jakby mogły być jakieś “nieoryginalne” Po chwili Yul zapytał jeszcze - Rozbierzesz się? wiem, że zimno ci nie szkodzi, ale biegać w przemoczonych skórach może być zwyczajnie niewygodnie.
- Czytasz mi w myślach
- powiedziała, opierając KO o kamień, tak aby kamera wychwytywała spory obszar brzegu i wody. Po chwili też Tatiana stanęła przed obiektywem, uśmiechając się szelmowsko.
- Mówiłam ci, że nie zamierzam korzystać z tych piekielnych pryszniców. Pozwolisz więc, że zrobię sobię mała przerwę na kąpiel. - to mówiąc zaczęła rozbierać się niespiesznie, obrócona plecami do kamery i tylko raz po raz zerkając przez ramię, by trochę podrażnić się z Yulem i jednocześnie mieć ogląd na okolicę.
Albo wyobraźnia płatała jej figle, albo naprawdę słyszała w uszach kilkukrotnie westchnięcie i przełykanie śliny.
Gdy była już naga, przeciągnęła się, okręciła wokół własnej osi i ruszyła do wody. Dopiero kiedy ta sięgnęła jej do pasa, znów się obróciła.
- Co tak milczysz, marmurowy wojowniku? - zagaiła - Ten nadajnik w uchu może zamoknąć?
- Może, nic mu nie będzie.
- odpowiedział - nawet nie wiesz jak teraz chciałbym być z tobą - wyznał.
- Może zalejemy któreś pomieszczenie i zrobimy sobie basen?
- powiedziała, zanurzając się aż po szyję.
Chwile podokazywała w wodzie, lecz faktycznie bez Yula nie miało to tyle uroku, co w jaskiniach. Skupiła się więc na myciu.

Akurat kończyła myć włosy, gdy Yul niespodziewanie odezwał się w jej uchu:
- Nie odwracaj się gwałtownie, ktoś jest koło KO, właśnie położył obok łuk i włócznię, rozbiera się… ona się rozbiera.

Zanurzona po pas w wodzie Tatiana zastygła na moment, ale zaraz wróciła do powolnego przeczesywania palcami włosów.
- Mów co robi. - odpowiedziała spokojnie - Widzi mnie?
- Zbliża się w twoją stronę, homo ablus, kobieta, prawdopodobnie pomiędzy trzynastym a siedemnastym rokiem życia, wzrost sto sześćdziesiąt osiem centymetrów, waga około pięćdziesięciu kilogramów.
- referował Yul, w międzyczasie obca znalazła się na tyle blisko, że Tatiana słyszała już jak jej ciało przemieszcza się poprzez wodę.
Na chwilę zastygła, by tamta zorientowała się, że została usłyszana, po czym powoli, nie wykonując gwałtownych ruchów, odwróciła się do niej przodem.

[MEDIA]http://orig06.deviantart.net/a640/f/2012/332/c/b/she_wolf_by_88grzes-d5mg8lz.jpg[/MEDIA]

Dziewczyna, która wedle szacunków Yula (czy KO) mogła być w podobnym wieku co Ren, wyglądała jednak inaczej od sawantki. Jej sylwetka, choć zahartowana, nie była napompowana chemią jak u milicjantów z Wieży, obca miała kilka mniejszych, czerwonych blizn na ramionach, jej skóra była blada, piegowata, włosy w odcieniu jasny blond, podłużna twarz i wąskie usta, przywodziła na myśl mieszkankę Skandynawii. Siwe oczy nieznajomej były rozszerzone z ciekawości. Dziewczyna zatrzymała się i uniosła do góry prawą dłoń.
- Zdraw. Ti s daleka? - zatoczyła dłonią szeroki łuk i wskazała kierunek północny, gdzie musiała znajdować się Kukułka.
- Zdraw. - Tatiana powtórzyła gest, starając się wyglądać sympatycznie. Po chwili jednak dała sobie z tym spokój i odpaliła zachwyt prezencji - Przybyłam z gwiazd. Jestem tu po to by wam radzić i pomagać.
Zrobiła dwa kroki do przodu, a woda sięgała teraz zaledwie jej pępka. Niech Yul ma przynajmniej co oglądać.
- Jestem Tatiana. - zwalczyła w sobie chęć, by przedstawić się jako Cesarzowa Wszechświata - A ty? Jak masz na imię?
Wampirzyca cieszyła się, że póki co radziła sobie bez pomocy KO. Najwyraźniej mowa ludzi z rezerwatu bardziej przypominała stare języki niż dziwna odmiana “chińskiego” z podziemnego miasta.
Dziewczyna przyglądała się wampirzycy jej oczy wyrażały skupienie, w końcu otworzyła usta.
- Hej, moje imeno je Prwica. Welmi som rada tebe poznawat, Tatiano. Znala ti szlahotnogo Agnarta? Togo co tut bil pred tobou? - Prwica mówiła bardzo powoli i posiłkowała się gestami, Tatiana była pewna, że bardzo szybko opanuje miejscowy dialekt, który ewidentnie miał słowiański rodowód.
W uchu wampirzycy odezwał się Yul:
- Aghart, to nie jest imię mieszkańca rezerwatu, zapewne chodzi o innego obserwatora, przetłumaczyć ci co ona mówi?
- Nie trzeba, Yul
- szepnęła cicho, dodając imię, by nie miał wątpliwości do kogo mówi - Nie znałam, Prwico. Ale chciałabym poznać jego losy. - wzorem dziewczyny mówiła powoli, tylko że po polsku - Ludzie z gwiazd przysłali mnie za niego, bym się wami opiekowała. Czy zaprowadzisz mnie do waszych przywódców? - zamierzała kuć żelazo póki gorące.
Dziewczyna ochlapała się wodą i otrząsnęła. Miała hart morsa ale była przecież człowiekiem i widać było wyraźnie jak jej skóra napina się pod wpływem zimna.
- Agharta ubil perun, tolko jego kosti se ostali, on bil masz priatiel, on govoril, że szlahetni mus go znalest. Ja tebe pokazat. - pokiwała głową. - On govoril ne rozpravjat do starszih.
Choć zrozumienie słów dziewczyny nie przychodziło łatwo, Tatiana musiała przyznać, że po chwili zastanowienia jest w stanie zrozumieć każdą jej wypowiedź.
- Dobrze, Prwico, prowadź zatem.
- Hej! - zgodziła się dziewczyna i ochoczo zaczęła wybiegać z wody. Wtedy Tatiana szepnęła do Yula:
- Coś znalazłeś o tym Agharcie?
- Nie mam dostępu, ale już rozmawiam z Ren, może ona coś poradzi.
- odpowiedział mężczyzna w jej uchu.

Na brzegu Prwica wydała z siebie dźwięk przypominający skrzeczenie jakiegoś ptaka. Z za okolicznych drzew i kamieni zaczęły wynurzać się postacie, chłopcy i dziewczęta, na pierwszy rzut oka, w podobnym do Prwicy wieku. Łącznie osiem osób. Dwóch młodszych chłopców miało na plecach torby, w których znajdowały się chyba niemowlaki.
- To je moja rodina - wyjaśniła Prwica. Imiona były dość oczywiste: Trecza, Wtoryj, Szesta, Sem i tak dalej.
Kiedy młodzi ośmielali się, by podejść, Tatiana szybko założyłą swoje “umundurowanie” i odgarnąwszy włosy na plecy, z uśmiechem powiedziała:
- Zdraw. - podnosząc przy tym dłoń tak, jak podczas powitania z dziewczyną.
Nie pytała ich o wiek, przypomniała sobie, jak ją samą uczono na lekcjach historii że za czasów plemiennych i nawet później w średniowieczu, gdy 40-letni człowiek był uznawany za sędziwego starca, za próg dorosłości uznawano dojrzałość płciową, a zatem bardzo możliwe, że większość osób, które ją otoczyły, była w swoim mniemaniu dorosła.

“Dzieci” nie okazywały strachu ale zainteresowanie, choć obyło się bez “dotykania” nowo poznanej przybyszki. Grupa poruszała się dość szybko mimo iż przynajmniej połowa grupy miała dość krótkie nogi. No i obute w skóry. Prwica nie przejmowała się zamoczoną głową, po prostu poruszała się znacznie szybciej niż pozostali, na przedzie wraz z Tatianą. Dwóch chłopców z niemowlakami poruszało się w środku.

- Tak s… - dziewczyna myślała - dwe godini? - zapytała nie będąc pewna czy dobrze podała jednostkę czasu, bycie człowiekiem pierwotnym widocznie nie oznaczało całkowitej niewiedzy.
- Jeśli chcesz, moglibyśmy szybciej, ale... dam radę unieść tylko jedną osobę. Musiałabyś więc zostawić rodzinę. - powiedziała do niej Tatiana, po czym dodała - jestem trochę szybsza i silniejsza niż Aghart.
Prwica nie zwalniała.
- One za mlode, ne mogem ih ostawit. Aghart silni bil, ale ti zimna, ne jesi tepla. - zauważyła. Wymiane zdań przerwał ostrzegawczy krzyk jednego z krewniaków dziewczyny, dwojgu “tragarzy” drogę zastąpił właśnie niedźwiedź. Prwica natychmiast zawróciła, pierwsze dwa oszczepy już pofrunęły w stronę zwierzęcia, które jednak nie zamierzało się wycofać i szarżowało na młodzież.

To był idealny moment dla wampirzycy, by zasłużyć na miano bogini. Wykorzystując moc akceleracji, Tatiana z nadludzką prędkością uderzyła z bara w niedźwiedzia. Zamierzała go tak szturchnąć jeszcze kilka razy, żeby wystraszyć zwierze i zepchnąć w stronę zarośli.
I dokładnie tak się stało, Nocna Puma po prostu zmiotła drapieżnika z widoku, tak jak zmiata się ze stołu okruchy. Równie dobrze, Tatiana mogłaby uderzyć w styropianową płytę. Zwierzę zniknęło w zaroślach i już się z nich nie wyłoniło. Jeden z dwóch maluchów zaczął płakać, cała grupa patrzyła na Tatianę z rozwartymi szczękami.

- Tak prawde ti movila. - stwierdziła Prwica, która choć uradowana nie wykazywała takiego entuzjazmu jak jej rodzeństwo. Dziewczyna gwizdnęła dając do zrozumienia, że nie czas na postój.

Tatianie podobało się jej podejście. Skinęła głową, po czym również ruszyła dalej, przy okazji zerkając na mapę, czy gdzieś w pobliżu nie będzie jakiegoś odbiornika.
Według KO grupa zmierzała przed dłuższy czas w kierunku jednego z odbiorników, który był na dzisiejszej liście, jednak jakieś pół kilometra przed anteną, Prwica poprowadziła Tatianę i rodzeństwo w stronę skał.
- Telo Agharta je w jame - wyjaśniła. - je tam tież jego tehnika. - dodała.

Wkrótce wszyscy zatrzymali się przed poziomą ścianą. tutaj Prwica poleciła swoim ziomkom zostać, sama zaś wyciągnęła z zza pleców coś co wyglądało trochę jak ciupaga, poprosiła najstarszego z chłopaków o podobny przedmiot i wręczyła go Tatianie.
- To nie będzie potrzebne - powiedziała spokojnie, wyciągając dłoń do Prwicy - Jeśli mi zaufasz i pozwolisz mi się nieść, zejdziemy szybciej i pewniej. Obiecuję, że nic ci się nie stanie.
Tym razem Prwica naprawdę wyglądała na zdziwioną, pokiwała jednak głową.
- Hej, ti szlahetna tak ja tebe werim. - oddała ciupagę bratu.
- Wskakuj mi na plecy. - powiedziała na to wampirzyca, a gdy dziewczyna niepewnie zarzuciła jej ręce na szyi, oplotła się w pasie jej nogami.
- Tylko się dobrze trzymaj - przestrzegła. Korzystając z mocy odporności zaczęła nie tyle schodzić, co zjeżdżać po ścianie, starając się jedynie manewrować od jednego większego występu do drugiego.
Prwica faktycznie była dość lekka. Dziewczyna co prawda nie wrzeszczała, ale mając jej twarz zaraz przy uchu, Tatiana słyszała jak nerwowo wypuszcza powietrze jak serce jej wali.
- Tu! - krzyknęła jeden raz kiedy przed oczyma wampirzycy mignęło otwarcie, szerokie na jakieś półtora metra.
Tatiana zatrzymała się i wdrapała we wskazanym kierunku.
Przed kobietami rozciągał się tunel, ciemny i wąski.
- Tak mam treba id obok steny - zauważyła Prwica i ruszyła pierwsza wyciągając lewą dłoń w kierunku wampirzycy a prawą dotykając kamienia.
- Poczekaj. - powiedziała do niej Tatiana.
- Yul, mogę przy niej włączyć flesha KO jako latarkę?
- Lepiej nie, nie byłaby zadowolona no i raczej jej tak nie zaimponujesz.
- wyjaśnił mężczyzna w słuchawce.
- Dobrze, chodźmy - powiedziała do dziewczyny. W sumie Yul miał rację, ona też na pewno chciała się wykazać.
Droga była dość długa, a podłoże nie było bynajmniej gładkie, cały czas kobiety następowały na poruszające się kamienie, mimo to, nikt się nie potknął ani razu. Koniec korytarza, który nieustanie schodził w dół, przywitał Tatianę smrodem spalonego plastiku i światłem płomieni.

[MEDIA]http://wallpaper.pickywallpapers.com/samsung-galaxy-tab/crash-site-of-a-spaceship.jpg[/MEDIA]

W słuchawce odezwał się Yul.
- Może cię zainteresować, że miejsce w którym teraz się znalazłaś jest oznaczone w naszym systemie, nawet jeśli na naszych autoryzacjach nie jest podpisane.
- Mów po ludzku
- odpowiedziała cicho wampirzyca, przyglądając się scenerii.
- Jak najłatwiej rozpoznać, że ktoś coś przed tobą ukrywa i gdzie? - zaczął mężczyzna - wtedy kiedy wszędzie są jednakowe drzwi i tylko jedne mają zamek. Miejsce w którym jesteś jest oznaczone jako znane, ale nie ma żadnego wyjaśnienia co tam jest, takie coś nie ma za dużego sensu, bo przecież jeśli coś jest znane, to można przecież dać oznaczenie “jaskinia” albo “urwisko” albo nawet “nic ciekawego” tutaj nie ma nic.
- Prwico, co wiesz o tym miejscu? -
zapytała teraz swojej przewodniczki, idąc za nią do miejsca, gdzie miały być szczątki poprzedniego obserwatora.
- Aghart tuto odkril, tutaj on walczil i tutaj go perun zabil. - powiedziała całkowicie spokojnie dziewczyna - Aghart mne kazat nic to ne govorit do starszih.
- Dobrze zrobił. Tu może być niebezpiecznie. Nawet dla mnie.
- powiedziała, po czym dodała ciszej po angielsku - Cholera Yul, to wygląda na coś grubszego. Przydałbyś mi się tutaj.
- Uspokój się
- powiedział mężczyzna - Rada wie co robi, zawsze wie co robi, jeśli wybrali ciebie jako obserwatora tego rezerwatu to na pewno, jesteś najlepszą możliwą osobą, pokaż mi przez KO jak to wygląda.
Tak też zrobiła. Nie chciała mówić, że przyszło jej do głowy parę razy, że Rada może chcieć się jej pozbyć, skoro nie mieści się w dotychczas ustalonych ramach, a tytuł szlachcica ma być tylko pretekstem.

Yul długo nie odpowiadał.
- Nieznana jednostka, typ nieznany, pochodzenie nieznane, przeznaczenie nieznane. Gdzie jest ten obserwator?
- Prowadź do Agharta... ale tylko tak żebyśmy go zobaczyły? Nie zbliżaj się.
- powiedziała Tatiana do dziewczyny.
- Hej. - zgodziła się dziewczyna i poprowadziła Tatianę poprzez zgliszcza - ten to ogen nigdi ne zanika - wyjaśniła. Po kilkunastu metrach, dziewczyna wskazała przed siebie.
Na kawałku jakiejś sztucznej struktury leżało coś, co trudno było nazwać szczątkami człowieka, Czułe zmysły Tatiany wyczuwały jedynie jakieś śladowe ilości spieczonego mięsa.

[MEDIA]http://marvelsymbiotes.4bb.ru/uploads/0000/13/fd/25994-3-f.jpg[/MEDIA]

Szkielet wyglądał może i ludzko ale cały błyszczał metalową szarością. Kości nie były zbytnio odkształcone.
Tatiana pokierowała KO tak, by pokazać wszystko Yulowi.
- Wygląda mi to na jakieś złoża ropy czy gazu ziemnego, skoro ten ogień nie gaśnie. To jednak nie tłumaczy wyglądu trupa. Ta metaliczność mnie przeraża. Widziałeś już coś takiego?
- Ultrix nie pamiętasz
- mężczyzna zdobył się na cień humoru - tak to niestety wygląda w przypadku Juggernauty, wiemy już, że Aghart był weteranem. Dziewczyna mówiła coś o technologii, pewnie chodzi o jakiś holo zapis.
- Prwico, a co z tą techniką, o której mówiłaś
- zapytała wampirzyca dziewczyny, po czym dodała - Widziałaś jak Aghart zginął? Byłaś tu z nim?
- Ne, ale Aghart rozprawial o perunach, takej broni, co tiska peruny jak luk.
- Rozumiem. Jesteś bardzo mądra
- pochwaliła ją wampirzyca - a ta technika? Co miałaś pokazać szlachetnym?
Prwica dała wampirzycy znak by zbliżyła się wraz z nią do szczątków obserwatora. Obok jego tułowia leżały szczątki jakiegoś urządzenia.
- O skubany! - odezwał się Yul - te “pioruny” to była jego sprawka, to jest fragment silnika z Kukułki, nic dziwnego że go spaliło. - W czasie gdy mężczyzna mówił do Tatiany, Prwica wskazała na poczerniałą kostkę leżącą nieopodal. Wampirzyca intensywnie starała nadrabiać technologiczne zaległości skojarzyła już, że ten przedmiot musi działać podobnie jak przekaźnik który wymieniła, nie musiała nawet pytać milicjanta.
Pospiesznie sięgnęła po kostkę. Zamierzała ją jednak sprawdzić w towarzystwie Yula.

Podróż powrotna odbyła się bez tarapatów. Tatiana rozstała się z Prwicą i jej krewniakami niedaleko miejsca, gdzie pogoniła niedźwiedzia. Miejscowym nie uszło uwadze, że zwierzę jest ranne, Prwica więc postanowiła na niego zapolować, jej rodzina pozostanie na łowach przez następne parę dni, jednak jeśli dopadną duże zwierzę, zaoszczędzą czas.

Tatianie udało się jeszcze wymienić przekaźnik pod jednym z dwóch zaplanowanych na tą noc masztów. Tutaj pozostawioną wiadomość udało się częściowo odtworzyć, przynajmniej audio:
- Czwa… doba zakłu… . Zaj… ę się tym s… .

Kiedy wampirzyca wróciła do kukułki Yul miał napiętą, skupioną twarz.
- To dobrze, że udało ci się wymienić przekaźnik w kolejnym maszcie. Pogoda się pogorszyła, nie odbieram nic od Ren i nie wiem czy w ogóle dostała ostatnie info. Bez tych anten na chodzie jesteśmy skazani na kaprysy słońca.
Mężczyzna obejrzał przedmiot Agharta.
- No tak, jakby wszystkie urządzenia były tak wykonane, nie przejmowaliśmy się burzami. - stwierdził. - To jest osobista holokronika, Czcigodny Aghart uzupełniał ją przez kilkadziesiąt lat, przemyśleniami, opowieściami, raportami.
- Czyli najpierw musimy odrobić lekcję żeby wrócić do Agharta i dowiedzieć się czegoś więcej o miejscu jego pochówku.
- Tatiana odchyliła się fotelu, opierając nogi o kokpit - Wiesz, nie jestem niezniszczalna, a wobec ognia nie jestem wiele wytrwalsza niż zwykły człowiek. Jeśli i mnie trafiłby piorun... mogłaby być kicha. Dlatego byłam taka nerwowa.
- Jeśli się to uspokoi na wideo które zrobiłaś KO, nie odnalazłem tam nic, co mogłoby być źródłem takiej energii. Aghart zrobił działo plazmowe z baterii swojego pojazdu, takie coś montują czasem juggernauci ale kiedy posiadają swój specjalny pancerz, bez niego jego śmierć była pewna od samego początku, Czcigodny zmusił CCI do wyłączenia wszelkich bodźców, spłonął żywcem przy pełnej tego świadomości. Cokolwiek tam zniszczył, musiał być całkowicie do tego przekonany.

Wampirzyca przeciągnęła się.

- Ale podobają mi się te dzieciaki. - przyznała nagle - Pewnie przeżywalność nie jest tu wysoka i nie powinnam się przywiązywać, ale faktycznie... jak ich poznałam, to zaczynam widzieć w tym waszym wychowaniu sens.
- Może poprawi ci nastrój, że ich numeryczne imiona wskazują na to iż przynajmniej według bliskich mają szansę przetrwać. Małe dzieci w ogóle nie mają imion. Prwica przewodzi teraz młodym ze swojej rodziny, pewnie niedługo zmieni imię na coś co do niej będzie pasować.
- To dobra dziewczyna.
- skomentowała wyjątkowo poważnie Tatiana, po czym spojrzała na kochanka. - To co powiesz na opcję: łóżko, Ty... ja... i notatnik naszego usmażonego przyjaciela? - mrugnęła do niego zalotnie.
Yul popatrzył dłużej jakby zastanawiał się czy kobieta mówi poważnie, w końcu uśmiechnął się:
- Życzy Pani sobie by ją przetransportować do sypialni? - uniósł brew.
- Obawiam się, że wtedy notatnik naszego kolegi mógłby nie zostać uwzględniony w tej relacji. - powoli wstała z fotela i ruszyła do wyjścia, niby to mimochodem muskając palcami ramię mężczyzny.
Milicjant ruszył za nią.

Kiedy wygodnie zalegli na łóżku, Tatiana poprosiła Yula, by odpalił holokronikę od ostatniego, najświeższego wpisu.
Urządzenia uruchamiało się poprzez dotknięcie, teraz było odblokowane ale Yul wyjaśnił iż można je zablokować, tak, że można je uruchomić na specjalne hasło, głos, linie papilarne i inne specjalne sposoby. Mężczyzna ułożył przedmiot na stoliku, po chwili pojawiła się dwudziestocentymetrowa holostatuła.

[MEDIA]https://2.bp.blogspot.com/-iFSQuJM_-Q4/WH3w8cKAwpI/AAAAAAAAhsg/nnO5LW9gSqkCOrotdXT9t3nIADKfIBXzACLcB/s1600/szlachta01.jpg[/MEDIA]

- Strój paradny oficera, tak Aghart siebie zawsze widział. - zauważył milicjant.
- Archiwum gotowe - odpowiedział hologram.
- Odtwórz ostatni log - polecił Yul. Obraz zamigał kilka razy po czym sylwetka Agharta pojawiła się ponownie pod nieco innym kątem.
- Rezerwat jest odcięty, próby przywrócenia łączności zawiodły. Obawiam się, że przy próbie opuszczenia stanowiska, mój pojazd zostałby zestrzelony przez obcych. Z pomocą Czystych udało mi się znaleźć bazę obcych, skanibalizuję Kukułkę w celu uzyskania odpowiedniej siły ognia, jeśli słuchasz tej wiadomości zobowiązuję cię do dokończenia mojego zadania oraz poinformowania Rady Ziemian o tym że osiągnęliśmy Kontakt.

Tatiana spojrzała na Yula by ocenić jego reakcje. Dla niej od dawna otoczenie było czystym s-fi, więc nie poczuła specjalnego przypływu emocji, poza... świadomością nadciągających problemów.
Yul wyglądał jakby Tatiana właśnie się z niego napiła, bynajmniej nie dlatego, że miał rozmarzoną minę, lecz z powodu bladości.
- Kontakt, oznacza kontakt pozaziemski - uściślił mężczyzna jeśli nie było to jeszcze oczywiste. - powinniśmy zapoznać się z resztą nagrania i jak najszybciej skontaktować się z RZ i się zabierać.
- To nie lepiej od razu stąd spadać? Wiesz, tutaj i tak niczego nie nadamy, musielibyśmy naprawić nadajniki, a skoro docelowo mówisz, że mamy spadać... wydaje mi się rozsądnym zrobić to zawczasu.

Mężczyzna pokiwał głową.
- Aghart mówił coś o możliwości zestrzelenia, sprawdźmy najpierw logi by się upewnić, że nam to nie grozi.
Tatiana zgodziła się, choć miała też poczucie, że im dłużej zwlekają, tym więcej ryzykują.
Yul zdążył już dawno poderwać się na nogi, podszedł bliżej holokroniki, nad którą nieruchomo stał obraz Agharta.
- Odtwórz informacje na temat hasła “obcy” - polecił milicjant.
- … W rozmowie z Czystymi przejawia się wątek dziwnie zachowujących się zwierząt, postanowiłem to sprawdzić…
- … w rezerwacie powinny znajdować się jedynie oryginalne gatunki, wilki nie powinny chodzić dwunożnie…
- … tylko wyglądają jak zwierzęta, są zdecydowanie zbyt inteligentne…

Na ten fragment Tatiana podniosła głowę.Tak, teraz zdecydowanie ją zmroziło. Pamiętała jeszcze “dwunożne, inteligentne wilki”.
- … jeśli Czysty młodzieniec mówi, że nie rozpoznaje własnego ojca, coś definitywnie wymaga sprawdzenia…
- … Potrafią zmieniać kształt znacznie szybciej niż metablizm zywego stworzenia mógłby na to pozwolić, nie jest fizycznie możliwe, aby rozmiar w przeciągu kilku minut zwiększył się dwukrotnie. …
- … Bardzo silne, choć w walce cechuje się niezgrabnością, zapewne z powodu nie dostosowania do nowego kształtu….
- … Kilku Czystych zostało prawdopodobnie porwanych…

Yul, przejechał ręką po włosach.
Zauważywszy jego ruch kątem oka, Tatiana aż podskoczyła. Była teraz napięta jak struna. Wszystko wskazywało na to, że o ile jej gatunek miał wyginąć wraz z nią, to jej naturalni wrogowie mieli się coraz lepiej.
- Odtwórz wiadomości na temat “zagrożenie dla odlotu”
- … Gdyby to była burza słoneczna, RZ wysłałaby tu już kogoś, gdyż takie zjawisko nie uszłoby uwadze, przez tak długi czas, podobnie jak brak moich raportów. Mam powody przypuszczać, iż obcy są tu od dłuższego czasu i kontrolują w jakiś sposób pole elektromagnetyczne…
- … przekaźniki nie tyle nie działają, co nie działają dla mnie, postanowiłem je zsabotować, jeśli nie służą RZ nie będą służyć nikomu, niczemu innemu…

Wampirzyca nie dała rady i poderwała się z łóżka, zaczęła chodzić po sypialni w tę i z powrotem.
- Garou, Lupini, pierdolone wilkołaki... i jeszcze jebane zielone ludki. I jakieś pole magnetyczne, które już teraz może trzyma nas tutaj. Poza tym jeśli obcy kontrolują przekaźniki, to prawdopodobnie swoimi naprawami dałam im znać “hej, hej, tu jesteśmy” i jeszcze zaparkowaliśmy na wyznaczonym miejscu, żeby nas było łatwo znaleźć.Zajebiście po prostu! - stanęła w miejscu i spojrzała na Yula.
Mężczyzna stał przy ścianie i w pośpiechu przeszukiwał dane na panelu dotykowym.
- Przygotowujemy się do Kontaktu od pokoleń, musimy tylko wysłać wiadomość do RZ, Aghart zrobił w tej jaskini niezłe zamieszanie, pytanie na ile skuteczne.
- Sam mówiłeś, że Ren raczej nas nie odbiera, a skoro nadajniki też już nam nie służą, to tym bardziej uważam, że powinniśmy lecieć... o ile możemy.
- dodała złowrogo.
Mężczyzna pokiwał głową.
- Lecimy - zgodził się i ruszył w stronę kabiny pilota, zawahał się i wrócił jeszcze po holokronikę, wziął ją do ręki i spojrzał na Tatianę czy za nim podąża. Nie musiał na nią czekać, właściwie to musiał przyspieszyć, idąc korytarzem, jeśli nie chciał, by wampirzyca go wyprzedziła.

Yul usiadł za sterami, zapiął pasy i polecił wampirzycy zrobić podobnie. Mężczyzna zaczął operować przyrządami kontrolnymi. Po chwili Kukułka zaczęła dygotać.
- No dawaj ty baraku… - cedził przez zęby zdenerwowany milicjant. W końcu maszyna poderwała się do góry. Yul położył teraz holokronikę na kwadratowej płytce, Tatiana która cały czas starała się nadrabiać braki w wiedzy technicznej, wiedziała już, że jest to czytnik, gest mężczyzny był nie czym innym jak odpowiednikiem włożenia płyty cd do napędu.
- Próbuję przekazać im te informacje jak najszybciej, na razie nic… - informował o swoich działaniach.
Tatiana wiedziała, że nie może mu tutaj pomóc, więc robiła to, co potrafiła - obserwowała. Przełączała po kolei widoki z zewnętrznych kamer Kukułki.
Było jeszcze ciemno, okolica nie wyglądała w żaden sposób inaczej niż nocy poprzedniej, jeśli w rezerwacie trwała inwazja, obcy byli dyskretni. Kukułka była już wysoko i nabierała prędkości, drzewa stały się punkcikami. Yul co chwilę zerkał na ikonkę połączenia, powinna być zielona, lub niebieska jeśli mogą coś wysłać, wciąż jednak pozostawała czerwona.

- Kontakt - Yul podał jedno słowo jako priorytetową informację - wystarczy że przekażemy to jedno słowo… - mężczyzna urwał gdy nagle w kokpicie zapanowała całkowita ciemność. Nie było żadnego zasilania…
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 29-01-2017, 20:27   #24
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
- Przestań przesyłać, może to nas blokuje! - reagowała na gorąco Tatiana.
- Nic już nie przesyłam, nie mamy zasilania - powiedział bardzo spokojnie Yul, zupełnie jakby znów miał na sobie egzo. Tatiana nie widziała nic ale wiedziała, że mężczyzna blefuje, wcale nie był spokojny, jego serce waliło jak opętane.
- Wyłącz wszystko i spróbuj odpalić tylko silniki - sama sięgnęła po kostkę i zabrała ją z kokpitu.
Mimo ciemności, wampirzycy udało się wymacać przedmiot i zamknąć go w dłoni, czy to coś pomogło, nie była w stanie sprawdzić. Yul oddychał coraz szybciej.
Tatiana odpięła swoje pasy i zwinnie wskoczyła na Yula. Objęła go mocno, całym ciałem, starając się jednocześnie osłonić. Zamknęła oczy licząc na to, że jej zdolność odporności pozwoli im przetrwać upadek.
- Tatiana pas…! - wrzasnął jeszcze Yul zanim nie zagłuszył go huk metalu zderzającego się ze skałą. Prawo, lewo, góra, dół, plecy, brzuch, noga, ręka, oczy, uszy, przerywanie, pękanie, krzyk - te wszystkie słowa stały się jakąś abstrakcją bezładnie rozmieszczoną w dwuwymiarowej przestrzeni. Aż wszystko ucichło.
Mimo ciemności, wampirzyca wyraźnia czuła cieplutką bańkę vitae w swoich ramionach, którą przy zapalonym świetle przeważnie nazywała Yulem, w zaciśniętych dłoniach czuła zaś jej wilgoć. A kiedy mężczyzna wydał z siebie pełen bólu jęk, wtedy Tatiana wiedziała, że żyje.
- Mów do mnie, Yul - poprosiła, schodząc z niego i rozpinając jego pasy.
- Zzzzz…. nia…! - wyjęczał, zresztą schodząc z niego Tatiana czuła, że trochę “chrobocze”, kiedy kobieta odpięła “po omacku” jego pasy wrzask mężczyzny jeszcze się nasilił.
- Podam ci krew, zaraz wszystko się wygoi -powiedziała, rozrywając kłem skórę na nadgarstku i starając się na oślep odnaleźć usta mężczyzny. Wiedziała, że to uczyni go jej ghulem, ale uznała, że to i tak nieuniknione w ich relacji. I tak był przy niej wystawiony na “mocniejsze” doznania. Co więcej - wciąż powtarzał, że tego chce. Skoro więc jej krew mogła wzmocnić ich jako zespół w nierównej walce ze światem? Postanowiła z tego skorzystać.
Tatiana bez problemu odnalazła usta mężczyzny, wszak to stamtąd dochodziły jęki. milicjant posłusznie pił, wpierw nieco pokracznie ale szybko załapał. Tak jak to się zawsze działo. Jęki szybko przeszły w mlaski.
- Skup się na bolących miejscach, wyobraź sobie jak się leczą. - instruowała go, a gdy poczuła, że krwi powinno wystarczyć na regenerację, delikatnie odsunęła rękę.
- Mamy jakieś awaryjne źródła światła? - zapytała teraz, licząc, że Yul lada moment będzie w stanie udzielić jej sensownej odpowiedzi.
W tej samej chwili musiała odruchowo zasłonić twarz gdyż oczy Yula rozświetliły się jasnym białym światłem. No tak, Tatiana widziała już jak współcześni używają tych “latarek” Przy okazji, wampirzyca mogła śledzić wzrok swojego towarzysza, gdyż promień padał na miejsca gdzie ten spoglądał. I tak Yul obserwował swoje powyginane kończyny i wklęśnięte żebra oraz to jak wracają do swojego pierwotnego kształtu. Później jego wzrok skupił się kolejno na twarzy Tatiany, jej dekolcie, nogach, znów dekolcie, znów twarzy, znów dekolcie i w końcu twarzy.
- Łał. - obwieścił.
Tatiana odwróciła głowę bokiem, by nie świecił jej w oczy, po czym spróbowała włączyć latarkę w swoich okularach.
Która oczywiście działała. Postawiła okulary na kokpicie, aby mogły pełnić funkcję lampki i przyjrzała się Yulowi.
- Możesz wstać, panie Łał? - podała mu rękę.
- Dzięki tobie mogę. - odparł Yul prostując się. Mężczyzna rozejrzał się po kokpicie.
- Chodźmy, Kukułka jest zimna, nic tu nie działa - wyjaśnił i ruszył do przodu w stronę korytarza. Yul zatrzymał się przy drzwiach wyjściowych, które teraz znajdowały się nad jego głową. Podskoczył kilka razy starając się je otworzyć, w końcu spojrzał na kobietę.
- Nie obraziłbym się, jakbyś zajęła się nimi “mało delikatnie” - przekrzywił głowę.
Tym razem nawet się nie uśmiechnęła. Zbyt wiele myśli krążyło jej po głowie.
- Chcesz opuścić Kukułkę? I co dalej? Masz egzo? - rzucała pytaniami, podskakując do rozsuwanych drzwi i brutalnie otwierając je.
Metal ustąpił i do środka wpadło światło gwiazd.
- Zostając tutaj oddajemy inicjatywę przeciwnikowi… kimkolwiek lub czymkolwiek on jest, musimy być w ruchu. - wytłumaczył się mężczyzna podskakując i podciągając się do góry.
Tatiana podała mu rękę, by mógł się wspiąć. Kiedy byli blisko siebie, znów się odezwała.
- Słuchaj, jeśli dobrze zrozumiałam ten opis... poza obcymi są tam jeszcze wilkołaki. Nie wiem, czy o nich słyszałeś. Generalnie... oni mogą być silni jak ja, choć inaczej i... nasze rasy są naturalnymi wrogami. Jeśli tylko złapią mój trop, nie odpuszczą, dopóki nas nie wytropią, a wtedy dojdzie do walki. Walki poza ludzkim wyobrażeniem. - powiedziała grobowym głosem.
Yul pokiwał głową, zeskoczył z wraku i spojrzał na wampirzycę.
- wilkołak, nic mi to nie mówi, ale ja o wampirach za dużo nie wiedziałem póki cię nie znaleziono i nie dostałem przydziału na ciebie. - wyznał. - dlatego będziemy się trzymać tego co mówisz. Tym bardziej musimy być w ciągłym ruchu, powinniśmy kierować się na północ.
- A co jest na północy? -
podążyła za nim dość opieszale - I gdzie jest twoje egzo? Bez niego szaleństwem jest żebyś gdzieś chodził. No i co zrobimy w dzień? Myślę, że te jaskinie, gdzie znaleźliśmy poprzedniego opiekuna rezerwatu mogą być dobrym schronieniem. Ciężko się tam dostać, a ja gdzieś dzień przeczekać muszę.
- Na północy jest pasmo górskie, tam będzie sporo jaskiń, w dzień schronimy się w jednej z nich, ty naszpikujesz mnie tą krwią, to działa lepiej niż jakakolwiek chemia jaką w życiu brałem, nawet gołymi rękami mógłbym chyba jakieś dzikie zwierze upolować -
ocenił. - Jeśli zaatakują nas te wilkołaki, to skoro są tak silne jak ty, niewiele chyba może nam pomóc, chyba że jaskinia będzie głęboka i będziesz mogła włączyć się do walki w czasie dnia, możesz?
- Yul... -
to był ten moment, nie miała żadnej wymówki - Posłuchaj. Moja krew... cię uzależnia. Już teraz jesteś pod wpływem. Dlatego tak bardzo chciałam... chciałam wiedzieć co czujesz zanim podałam ci ją trzeci raz. - zmarszczyła brwi. Postanowiła być szczera z tym mężczyzną, zasługiwał na to - Jest jednak jeszcze jedno wyjście. Mogę cię przemienić. Tylko że do tego musiałbyś wpierw... zginąć. No i, i... już zawsze musiałbyś się żywić krwią. To wieczne potępienie. Dlatego nie chcę ci tego zrobić. Chcę być ostatnim wampirem. Teraz jednak, skoro są tutaj Lupini i może być ich więcej, nie wiem już czy moje postanowienie jest właściwe. Tak jak mówiłam - mój rodzaj od setek, albo i tysięcy lat walczył z tymi bestiami. Jeśli więc nie ma już wampirów... ludzie mogą być zagrożeni. Nie tylko ci w rezerwatach. Dlatego chcę byś wiedział, że taka ewentualność istnieje. Póki co jednak możesz przyjmować moją krew - uśmiechnęła się krzywo - I coraz bardziej się we mnie kochać.
Mężczyzna zatrzymał się kiedy kobieta zaczęła mówić, słuchał jej dokładnie a kiedy skończyła przytulił ją. Po chwili odsunął się trochę i wciąż trzymając jej ramiona powiedział z uśmiechem patrząc jej prosto w oczy.
- No to wiemy na czym stoimy. Dziękuję za szczerość. Tak jak sama przyznałaś, nie możemy sobie pozwolić, żebyś zginęła, wolałbym też nie umierać, ale służba nie drużba i jeśli zdarzy się, że zginę to przynajmniej niech to będzie miało jakiś sens. Na razie jednak - ruszył przed siebie - skupmy się na przetrwaniu, większość chemii jest uzależniająca, uzależnienie od ciebie nie brzmi jakoś strasznie.
Tatiana pokręciła głową.
Pomogła Yulowi wydostać się z Kukułki, po czym rozejrzała się uważnie, nasłuchując.
To była wyjątkowo cicha noc. Nie było nawet słychać nocnych ptaków, a kiedy nie słychać ptaków to zazwyczaj coś jest na rzeczy.
Wampirzyca cofnęła się jeszcze i szybko przemierzając ciemny i opustoszały statek, dostała sie do ambulatorium. Choć nie było tam niczego takiego, jak torba lekarska, to kobieta kilkoma mocnymi szarpnięciami rozłożyła na części pierwsze autodoktora, pozyskując z niego kilka skalpeli. Nie było to może wiele, ale mogło posłużyć jako ostrze prowizorycznej dzidy. Następnie zabrała jeszcze pojemnik na płyn, który mógł posłużyć Yulowi jako manierka i opuściła Kukułkę. Podała znaleziska milicjantowi.

Następnie zaś nie czekając dłużej, ruszyli w kierunku północnym, kierując się na jaskinie, o których wspomniał Yul. Tatiana cały czas wypatrywała przy tym niebezpieczeństw, dlatego nie była zbyt rozmowna.
Yul narzucał szybkie tempo, trudno było na razie stwierdzić, czy już używa krwi czy to po prostu efekt zajmującego całe życie treningu. Faktem było, iż para nie zatrzymała się nawet na chwilę w czasie trzech godzin truchtu przez las. Kiedy teren zaczął coraz stromiej unosić się ku górze, mężczyzna przystanął pierwszy raz, zjadł trochę śniegu i rozejrzał się wybierając dalszą drogę. Para poruszała się wąskim przesmykiem skalnym, w wielu miejscach oblodzonym, jeden nieuważny ruch spowodowałby upadek i w najlepszym wypadku złamanie kości albo kilku. Toteż wampirzyca starała się być zawsze blisko Yula, by w razie potrzeby go złapać. O siebie się nie martwiła - była najedzona. Jej problemy... zaczną się pewnie za kilka dni.
I wtedy, w dole usłyszeli ten dźwięk. To nie było wycie, czy warczenie, to nie był odgłos wydawany przez jakiekolwiek znane zwierzę. Stukot, trzeszczenie… ogromnych ramion rozrzucających na boki przeszkadzające w pochodzie gałęzie.
Było ich czworo, czymkolwiek byli od ich ciał odbijało się światło księżyca. Yul wstrzymał oddech i gdyby Tatiana nie słyszała jego serca, mogłaby przyjąć iż zamienił się w posąg. Stwory trzymały pyski nisko przy ziemi, podążały w kierunku porzuconej Kukułki. Wampirzyca powoli przykucnęła, by skryć się w cieniu zarośli, jednocześnie nie spuszczała oka z poczwar. To nie były wilkołaki, jakie znała. Cóż to więc było?
Stwory wydawały się węszyć blisko ziemi, musiały liczyć dobrze ponad dwa metry każdy a jeden mógł mieć nawet koło trzech. Gdzieś na wysokości znieruchomiałych w górze Yula i Tatiany jeden ze stworów wydał z siebie mlaszczący dźwięk, po którym cała czwórka ruszyła galopem przed siebie. Długo po tym kiedy zniknęli Yulowi z oczu, mężczyzna odważył się odezwać.
- Wilkołaki?
- Nie... przynajmniej nie takie, które ja znam. -
odparła szeptem - Choć widać, że kierowały się węchem. Nic... chodźmy. Zanim zdecyduję się na starcie z nimi, chcę wiedzieć, że mamy jakieś bezpieczne miejsce, do którego w razie czego można zwiać.
Yul ostrożnie pokiwał głową, po czym ruszył dalej.

Reszta drogi była już w zasadzie niemal wspinaczką ale po następnej godzinie udało osiągnąć się podnóże groty.
- Pójdę przodem, a ty świeć mi okularkami, dobrze? - zwróciła się do towarzysza.
- Zrozumiano. - odpowiedział krótko po czym wykonał polecenie. Chmara nietoperzy uderzyła w parę zmuszając oboje do zasłonięcia twarzy. Między nogami Tatiany czmychnęło zaś kilkanaście małych futerkowców. Poza tym, jama wydawała się już pusta, ale i nie jakoś bardzo głęboka, jedyną pociechą było to, że tunel zakrzywiał się dwukrotnie uniemożliwiając dotarcie to jego krańca zewnętrznemu światłu.
- No to sypialnie już mamy - westchnęła wampirzyca, po czym spojrzała na Yula. - Póki mamy trochę czasu, napełnijmy tę butelkę wodą i... cóż, chyba powinniśmy zapolować, żebyś miał co jeść. Masz jakąś zapalniczkę czy coś takiego? Bo ja nie wzięłam... Ciężko mi określić co jest potrzebne, kiedy sama mam raczej proste wymogi. - dodała jako usprawiedliwienie.
Yul przewrócił oczami co spowodowało, że światło zatoczyło krąg nad ich głowami.
- Mam termiczny kostium, nie stracę za dużo ciepła, szczególnie w czasie dnia, mam w ciele tyle witamin, że wytrzymanie kilku dób bez jedzenia nie będzie problemem. Po co ci ogień? - zapytał ciekawie.
Przewróciła oczami.
- Ja mam ci mówić? Podobno surowe mięso jest niesmaczne. No i chyba można się struć... czy coś.
Mężczyzna skrzywił się trochę.
- Nie wiem, nigdy nie próbowałem mięsa - wyznał - no ale chyba jak zwierzęta jedzą je na surowo to chyba i mi się nic nie stanie, przynajmniej do czasu aż wezmę jakieś leki. - wzruszył ramionami.
Tatiana spojrzała z powątpiewaniem na mężczyznę. Nigdy nie uważała się za harcerkę, ale jego wiedza o survivalu była zatrważająco mała. Pomyślała jednak, że w ciągu tych kilku dni pewnie odwiedzą Kukułkę lub znów natkną się na ludzi z rezerwatu, więc nie drążyła na razie tematu.
- Dobra, to chodźmy nazbierać trochę trawy i jakichś gałęzi, żeby uwić gniazdko. Chyba że spanie na zimnej skale też nie jest ci obce. - zarządziła.
- Zrozumiano. - zakomunikował i ruszył za wampirzycą, zbieranie gałęzi zajęło kilkadziesiąt minut.
Mniej więcej tyle samo układanie legowiska. Tatiana spojrzała krytycznie na ich dzieło. Naprawdę żałowała, że nigdy nie była pasjonatką spania pod namiotem.
- Jak będzie ci się nudzić, to możesz jutro przejrzeć na KO hasło sztuka przetrwania i survival. I oprawianie skór, mięsa... żebyś się nie potruł. No i jeszcze jedno. Myślę, że powinniśmy albo spać na zmiany, albo zrobić jakiś system wczesnego ostrzegania przy wejściu do jaskini. Tylko że do tego przydałoby się coś, co narobi hałasu, żebyś chociaż ty się obudził. Niestety ze mną... sama nie wiem. - przyznała - podobno niektóre wampiry potrafiły obudzić się w dzień, ale mi nigdy się to nie udało. Nie było chyba też konieczne... - rozłożyła ręce w geście bezradności.
Yul pokiwał głową.
- Mogę tak ustawić soczewki, że zareagują na jakikolwiek ruch w końcu korytarza. - zauważył. - Co do snu, zdrowy człowiek potrzebuje czterech godzin snu, mógłbym nie spać kilka dni, ale to na pewno obniżyłoby moją sprawność, myślę, że jeśli pośpię teraz do świtu to mi wystarczy na resztę dnia i większość jutrzejszej nocy.
- Brzmi nieźle. -
przyznała niechętnie. Chciała resztę nocy spędzić z mężczyzną, ale jego plan wydawał się sensowny. - No to ustaw te soczewy i marsz spać. A ja pomyślę, co dalej.
Mężczyzna usiadł skrzyżnie na posłaniu, na początku wydawało się, że po prostu siedzi i patrzy się w korytarz, jednak Tatiana czuła jak jego puls zwalnia i powoli osuwa się w sen.
Przez chwilę przyglądała mu się, trochę nie dowierzając. W końcu jednak cicho przesmyknęła się do wejścia do groty. Tam przykucnęła w cieniu skalnej ściany i z wysokości obserwowała otoczenie.
Po jakimś czasie zaczęły nawet śpiewać ptaki, poza księżycem świeciły gwiazdy a zalegający w wielu miejscach śnieg sprawiał iż było naprawdę jasno.
A potem, powoli, zaczynało robić się szaro.
Wampirzyca weszła w głąb jaskini, lecz jeszcze jakiś czas trwała na posterunku. Chciała dać jak najwięcej snu partnerowi. Kiedy jednak czuła, że oczy same jej się kleją, obudziła go, by zmienił wartę.
- Nieśpięjużnieśpię… - wymamrotał mężczyzna w czasie gdy jego tętno przyśpieszało. Tatiana mogła wreszcie zasnąć. Tyle czy spokojnie?
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 30-01-2017, 20:35   #25
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Kiedy Tatiana się obudziła, niemal natychmiast wyczuła obecność większej liczby osób, gdzieś przed nią, ku wyjściu z jamy, był ktoś więcej niż tylko Yul, więcej ciepłej krwi w większej ilości ciał, więcej odgłosów poruszania się. Wampirzyca od razu zerwała i się i pobiegła sprawdzić co się dzieje, pełna najgorszych obaw.

Za rogiem natrafiła na Yula ostrożnie wsadzającego do ust kawałek mięsa, który podał mu kilkunastoletni chłopiec, wampirzyca rozpoznała w nim krewniaka Prwicy.

Tatiana przystanęła, pozwalając mężczyźnie na tę empiryczną nowość, w duchu ciesząc się, że Yul może poznać świat poza Kukułką. Szkoda tylko, że okoliczności okazały się tak nieprzyjemne. Rozejrzała się w poszukiwaniu reszty grupki młodych “dzikusów”.

- Sami nas znaleźli? - zapytała po chwili partnera.
- Z tego co zrozumiałem to nawet dość łatwo… - Przez twarz Yula najpierw przeleciała radość z zobaczenia Tatiany, by potem przejść w niesmak z powodu tego co mówił. A może to było mięso…? Tatiana szybko dostrzegła resztę rodziny Prwicy, z samą dziewczyną włącznie.

- Cześć - zawołała miejscowa w swoim języku, który Tatiana już ogarnęła.
- Zdraw - odparła wampirzyca, wychodząc na zewnątrz do dziewczyny - Jak nas znaleźliście?
Prwica wzruszyła ramionami.
- Od waszego obozu były tylko dwa ludzkie ślady. - wyjaśniła.
No tak, oczywiste. Dlaczego jednak potwory ich nie wytropiły w takim razie?
- A co z tymi... bestiami. - opisała mniej więcej wygląd - Wiem, że szły za nami. Udało wam się je ominąć?
Dziewczyna pokiwała głową.
- Są duże i silne ale jakby… - Prwica szukała słowa - nie czują się pewnie we własnym ciele, niby mają węch i słuch lepszy niż wilk, ale zachowują się jakby nie znały zapachów i ich znaczenia, jakby… jeszcze ich nie znały. No i poruszają się tylko nocą, raz jeden zapodział się gdzieś w dzień, kiedy rozwiało chmury nic z niego nie zostało, jakby był duchem, ulepionym z cienia.
Wampirzyca zmarszczyła brwi.
- Jak długo tu są? Są silniejsze niż ja?
Prwica popatrzyła na Tatianę z zakłopotaniem.
- Nie wiem jak silna jesteś, ale Dziwadła są silne jak Aghart, może nawet silniejsze, z tym że pokraczne. Aghart położył jednego w walce, jednak ten pojawił się kolejnej nocy, mimo iż przebito mu ciało w wielu miejscach i pogruchotano głowę. Dziwadła pojawiły się niedawno, Aghart znalazł wtedy ich leże, to tam gdzie zginął od pioruna.
- I to leże dalej tam jest?
- No nie i myślałam, że po tym ogniu jaki sprawił Aghart Dziwadła zniknęły. Jednak…
- Prwica znów szukała słów - Ich “duch” przeszedł na niektórych ludzi, albo zwierzęta, nie wiem, to je zmieniło, stały się takie jak dziwadła, tylko że znacznie mądrzejsze, to znaczy, tak jakby w jakimś stopniu posiadały wiedzę stworzenia które owładnęły.
- Yhm... i nie znacie sposobu na ich ostateczne uśmiercanie?
- Aghart zniszczył wielu tym piorunem, ogniem. No i ten jeden który rozwiał się w promieniach słońca, rany od broni czy uderzeń wydają się nie zabijać ich a jedynie osłabiać, no ale skoro rozwiewają się jak cienie, to znaczy, że materialna broń ich nie zabije
- wydumała dziewczyna.
Tatiana pokiwała powoli głową.
- Poza nimi są jeszcze jakieś dziwne istoty? Nie mówię o wilkach i niedźwiedziach.
Prwica długo się zastanawiała.
- Tylko wy, twój samiec jest jak dziecko choć wydaje się bardzo silny i duży, ty w ogóle nie oddychasz - Prwica wymownie przeniosła wzrok na klatkę piersiową Tatiany.
Pokiwała głową.
- To cena mojej siły. - wyjaśniła krótko, po czym zwróciła wzrok na Yula - Mój... em... samiec... jest z innego świata, ale szybko się uczy. Jeśli pokażecie mu jak żyjecie, jak może zdobywać pożywienie, na pewno wam pomoże. I będzie was ochraniał.
Prwica pokiwała powoli głową wciąż przyglądając się Tatianie.
- Dziwadła nie pokazują się w dzień, tylko po zmierzchu. Twój samiec tłumaczył, że chcecie poruszać się na północ, ale tylko nocą, że w dzień musisz się ukryć, to trochę niemądre bo naraża was na spotkanie z Dziwadłami, chyba że ty chcesz na nie polować? - Prwica przekrzywiła głowę.

Ta mała była naprawdę bystra - pomyślała kolejny raz wampirzyca.
- Może zacznijmy od tego, że mój samiec to Yul. Nie musisz go nazywać... samcem. - wyjaśniła z uśmiechem, po czym spoważniała - Mam wam pomagać. Wczoraj musieliśmy się wycofać, bo zaatakowano nasze... leże. Jednak ja nie zamierzam uciekać. Tak, myślę, że będę polować na te paskudztwa. - spojrzała na milicjanta, by przekonać się czy słyszał jej słowa.

Żujący powoli mięso Yul dał oczami znak, że podąża. Prwica zaś się uśmiechnęła.
- Dobrze - klepnęła się w kolana - Yul faktycznie wygląda na kogoś kto potrafi walczyć, choć bez jakiejkolwiek umiejętności znalezienia jedzenia czy kryjówki, jak ślepy niedźwiedź. Ale kto chciałby znaleźć się z takim niedźwiedziem w małej zamkniętej przestrzeni? Zadbamy o was w czasie dnia, wy ochronicie nas nocą, mam ze sobą kilka młodych. - wytłumaczyła.
- To dobry układ.
- powiedziała Tatiana - Macie jakieś lepsze schronienie czy wprowadzicie się do naszej jaskini? - zapytała z uśmiechem.
- Dziwadła polują na zwierzęta, słabo im to wychodzi ale z każdą nocą stają się lepsze, próbowały zaatakować myśliwych, ale nie są tak zgrane z samymi sobą by podejść człowieka. Albo jeszcze nie są. - dodała - To nora rosomaka, w dodatku płytka i nie ma jak stąd uciec, wyżej znajdują się lepsze jaskinie, gdzie czasem obozują łowcy.
- W takim razie przenieśmy się tam. Pomogę twojej rodzinie się tam dostać, a potem spróbuję przynieść kilka rzeczy z naszego legowiska. Jeśli po drodze znajdę Dziwadła, trochę je poobserwuję... może nawet spróbuję zaatakować.
- powiedziała, po czym zwróciła się do ... swojego samca - Yul, udało ci się zrobić coś z tych noży z autodoktora? Myślę, że potrzebowałabym czegoś do... odcinania głowy. - powiedziała z szerokim uśmiechem.
Jeden z chłopaków, chyba Wtory uśmiechnął się na ten komentarz, Yul pokiwał głową
- Coś tam wymyśliłem, ale chyba miejscowi zrobią to lepiej… - wyznał, po czym Prwica podała Tatianie toporek.

[MEDIA]http://opengameart.org/sites/default/files/axe_render.png[/MEDIA]

- Moi bracia osadzą odpowiednio metal dla ciebie czy Yula, ale i tak myślę, że to przyda się lepiej do obcinania głów, lub… przynajmniej ich rozbijania. Jeśli chcesz, możemy przenieść z waszego obozu to co chcesz w czasie dnia, wydaje mi się, że tak jest bezpieczniej, Oczywiście zabierzemy ze sobą Yula. - zaproponowała.
- Jeśli dobrze rozumiem istotę dziwadeł, myślę, że trzeba je pozbawiać głowy, by nie mogły... się przenosić.
- rzekła Tatiana - Spróbujcie zrobić więcej takiej broni, a na razie pożyczę to. - przyjęła toporek, po czym spojrzała na rodzinkę Prwicy - No dobra, to zaczynamy przenosiny. A z obozem zobaczymy. Liczę na to, że Dziwadła się tam teraz kręcą.

Podróż trwała niemal trzy godziny, mimo iż grupa przebyła może trzy kilometry, po prostu teren był już bardzo stromy i trzeba się było wspinać. W jaskiniach faktycznie znajdowali się łowcy, obecnie czterech mężczyzn.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/30/11/dc/3011dcaaa263435ddcf9929560dc616a.jpg[/MEDIA]

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/42/2a/55/422a55b1bed509d8166d4cfd2a26b0bc.jpg[/MEDIA]

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/4e/5d/04/4e5d04abc078b771cffc9d3b118ca0af.jpg[/MEDIA]

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/89/40/3a/89403a8f015351356462bb922c68783f.jpg[/MEDIA]

Prwica przywitała się z nimi w zasadzie bez słów, jedynie gestami. Oczywiście oczy wszystkich skupione były na Tatinie i Yulu.

- Zdraw - powiedziała wampirzyca, unosząc dłoń. Nie bardzo jej się podobało powiększanie grupy, ale na razie nie protestowała.

Mężczyźni odpowiedzieli i przedstawili się, nazywali się kolejno Sambor, Jaromir, Racimir i Żyrosław. Łowcy zachowywali się bardzo ostrożnie w stosunku do Tatiany i Yula. Jednak obecność Prwicy w pewien sposób ich uspokajała. Po kilku zdaniach okazało się, że trzech z nich kojarzy jej rodzinę a dwóch jest z nią nawet spokrewniona. Prwica wytłumaczyła bez ogródek sytuację mężczyznom, którzy przyznali iż każdy z nich natrafił już na “Dziwadła” i to właśnie to połączyło ich drogi w tych jaskiniach. Racimir uważał, że jego towarzyszka została opętana przez “ducha”. Otóż mężczyzna wraz z partnerką jej oraz swoim rodzeństwem polował na wschód stąd przez parę dni. Jednej nocy bestia, wtedy wzięli ją za niedźwiedzia, zaatakowała ich znienacka w czasie nocnego odpoczynku i wytargała ze sobą pertnerkę Racimira w głąb lasu.

O świcie Racimir wraz z krewnymi wyruszył tropem bestii jednak nie odnalazł ani kobiety, ani “niedźwiedzia” Jednak kolejnej nocy, porwana sama ich odnalazła i.. wraz z dwoma Dziwadłami zaatakowała łowców. Tylko Racimir uszedł cało.

- Jej wygląd zmienił się wtedy? - dopytywała się Tatiana, wykorzystując tę chwilę, by przytulić się do Yula. Współczuła mu, bo pewnie był zmęczony, dlatego usiadła tak, by mógł się na niej oprzeć i chociaż odrobinę zdrzemnąć - Czy te dziwadła atakują jakoś specyficznie? W sensie czy piją krew, albo atakują szczególnie chętnie głowę?

Racmir przytaknął, twierdził iż gdyby nie ubranie, ciężko byłoby ją rozpoznać, jej skóra stała się blado sina, twarz bardziej koścista, ze szczęk wystawały długie kły a dłonie zakończone były szponami. I znów, wszyscy zgodzili się, że Dziwadła muszą spożywać dużą ilość krwi swoich ofiar, gdyż mało jej zostaje na ciałach po ich ataku. Chwilę później Łowcy a nawet Prwica, zaczęli rozwodzić się nad mistycznym znaczeniem żywej krwi. I wtedy Tatiana uświadomiła sobie jeszcze jedną rzecz.

Mieszkańcy rezerwatu nie byli prymitywnymi prehistorycznymi łowcami. Owszem, zajmowali się polowaniem, byli zahartowani ciężkimi warunkami i niesamowicie sprawni fizycznie, ale byli czymś więcej. Strój każdego z nich posiadał drobne ornamenty, zaplecione lub wystrugane z drewna bądź kości. Jeden z mężczyzn, Sambor, w ogóle nie rzucał ciekawych spojrzeń na przybyłe kobiety, zajęty był przez większość wolnego czasu zdobieniem ściany rysunkami. Nie były to jednak prymitywistyczne podobizny jeleni, znane Tatianie z książek, lecz bardzo realistyczne obrazy z pierwszym drugim i trzecim planem. Baczysty Jaromir, potrafił się pięknie wysławiać i choć interesowała go młoda Prwica to nie próbował jej gdzieś tu na kamieniach zgwałcić, czy nawet dotknąć. Zauważył za to, że dziewczyna ma bardzo dobrze wykonane groty do strzał. Dwójka rozmawiała na temat wytwarzania narzędzi, ozdabianiu ich oraz w jakim stopniu stają się one przedłużeniem ludzkich zmysłów.

Żyrosław był tym, który najbardziej interesował się Nocną Boginią, jak Prwica opisała mu Tatianę, mężczyzna zerkał też na bicepsy Yula, które w obcisłym kombinezonie prezentowały się po prostu świetnie. Sam Yul wyglądał jakby miał za moment zwymiotować.

- Organizm przyzwyczaja się do nowych protein… - uspokajał.
- Odpoczywaj. Coś czuję, że niedługo będą cię chcieli tutaj wypróbować. - powiedziała z uśmiechem po angielsku - Wygląda na to, że te maszkary są jakąś pierwotną formą wampirów, albo nawet wampirów i wilkołaków. Lepiej żeby nasi gospodarze nie dowiedzieli się, że ja też piję krew. Przynajmniej dopóki tych poczwar nie zabiję.
Po tych słowach podniosła się na nogi, zabierając podarowany toporek.
- Wiecie, gdzie mogą być teraz? - zapytała łowców.
- Gwiazdy świecą jasno, można ich wytropić. - zauważył Racimir a reszta pokiwała głowami.
- Pomoże mi któryś z was?
Wszyscy się zgłosili. Tatiana podrapała się po głowie.
- Wystarczy jeden z was. Który w razie czego wróci sam, gdy ja... wezmę na siebie te paskudztwa.

Po krótkiej naradzie łowcy doszli do wniosku, że z jednej strony Racimir ma najmniej do stracenia, bo jego rodzina już zginęła, z drugiej strony najwięcej, gdyż nie ma teraz dzieci i w razie śmierci jego geny nie zostaną dalej przekazane… - tak, Czyści znali takie pojęcia jak geny. Ostatecznie jednak to Racimir postanowił wyruszyć z Tatianą.

Wampirzyca pocałowała na koniec Yula, dając mu dyspozycję, by uwił im tu jakieś gniazdko i sam odpoczął, a następnie w towarzystwie Racimira opuściła jaskinię.

- Wystarczy, że pomożesz mi ich znaleźć, resztą zajmę się sama. - powiedziała, nie chcąc by łowca zobaczył ją w walce, jeśli faktycznie będzie musiała się wykazać.

Racimir pokiwał głową. Para ruszyła na wschód, w dół skalnego zbocza. Mężczyzna poruszał się jak kot, nawet czułe zmysły nocnego drapieżnika jakim była Tatiana, gubiły jego ślad kiedy tylko znikał z widoku, dlatego wampirzyca trzymała się blisko łowcy. Przez pierwszą godzinę podróży wampirzyca słyszała dźwięki otaczających ją istot, ptaków, stąpających saren, porykiwania dzików. Jednak kiedy zbliżyli się do strumienia, znów nastała ta wszechogarniająca cisza, Racimir zwolnił.

To była istotna kwestia, którą Brujaszka postanowiła zapamiętać. Zastanawiała się też jak poczwary wpisują się w temat Kontaktu i unieruchomienia Kukułki, bo z tego co zauważyła, te bestie nie były do tego zdolne. Coś lub ktoś musiał nimi dowodzić, a przynajmniej je tworzyć. Chciała dowiedzieć się kto, ale jak to zrobić? Powoli zbliżyła się do łowcy, by widzieć to co on.

Racimir powoli wszedł do lodowatego strumienia i gestem polecił Tatianie by uczyniła podobnie. Mężczyzna skrył się za głazem tak, że tylko jego oczy i nos wystawały ponad taflę strumienia. Wtedy do uszu Tatiany doleciał stukot. Stworzenia się zbliżały. Ukryła się, wzorem łowcy, choć w jej przypadku wystarczyło, by tylko oczy znajdowały się nad powierzchnią wody.
Trzy ogromne, niemal dwu i pół metrowe dziwadła przegalopowały koło strumienia a potem postanowiły go przeciąć, dwóm się udało, trzeci wykrzywił pysk w stronę gdzie ukrywał się łowca i wampirzyca, ta chwila kosztowała go poślizgnięcie się, nurt wody pociągnął go w dół rzeki.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 31-01-2017, 11:26   #26
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Takiej okazji Tatiana nie mogła przegapić. Mrugnęła do łowcy i zanurkowała, dając się ponieść prądowi wody zaraz za bestią. Jednak ona starała się nie wynurzać o obserwować stworzenie spod wody.
Tatiana zgrabnie sunęła z prądem wodnym wymijając podwodne przeszkody niczym ryba. Stwór przed nią niezgrabnie starał się zatrzymać na jakiejś skale, używał przy tym bardzo dużo siły ale niezgrabność skazywała jego działania na porażkę, Jednakże, wyglądało na to, że śmierć od utonięcia mu nie grozi, gdyż nie ważne ile razy zanurzało go pod taflę rzeki, wciąż miał w sobie tyle samo wigoru. Wampirzyca wciąż podążała za nim. Chciała wiedzieć jak się zachowa, gdy wreszcie uda mu się wydostać z wody - czy będzie w stanie odnaleźć towarzyszy, czy raczej ruszy do jakiegoś ich punktu zbiorczego.
Mile dalej, kiedy strumień formował na płaskim terenie szerokie rozlewisko, stworowi udało się stanąć na nogach. Rozejrzał się chwilę, po czym wyszedł na lewą stronę i powoli, ostrożnie ruszył w las. Wampirzyca otrzepała się, po czym ruszyła za nim, niespecjalnie się przy tym kryjąc. Chciała by ją usłyszał, choć niekoniecznie zobaczył.
Stworzenie było czujne, nie jak łowcy z rezerwatu czy nawet sama Tatiana, jego czujność wynikała bardziej z wrodzonych właściwości niż wyuczenia. Dziwadło zwolniło i w tym momencie wampirzyca zrozumiała, że jej obecność została zauważona… albo raczej posłyszana, gdyż stwór nie odwracał się. Dziwadło czmychnęło za drzewo z tak wielką prędkością, że dosłownie zniknęło z kadru. Zupełnie tak jakby zrobiła to Tatiana.
Kainitka rozejrzała się. Podniosła największy kamień, jaki znalazła w swoim pobliżu i rzuciła gdzieś w bok, na tyle daleko, na ile umożliwiały to ciasno rosnące drzewa. Potem czekała na reakcję na wywołany przez kamień hałas.
Cisza była tak gęsta, że niemal można było czuć ją na powierzchni ciała. Stwór nie rzucił się w stronę kamienia, Tatiana słyszała jak przemieszcza się łukiem w kierunku z którego przyleciał, w jej kierunku.
Wampirzyca uśmiechnęła się do siebie. Dość tej strategii, miała ochotę na działanie. Powoli wysunęła się z zarośli i oparła o pień drzewa tak, by być zwróconą przodem do poczwary.
- No cześć chłopaku, często tu przychodzisz? - zagadała po polsku, korzystając z pełni mocy, jaką dawała jej prezencja.
Stwór który szykował się chyba do skoku występował, przymknął pysk i łypał na wampirzyce oczami… których miał całkiem sporo.
W spuszczonej przy boku dłoni Tatiana trzymałą podarowany toporek. Starała się jednak, by potwór go nie widział.
- No cześć... kuzynie. Co u ciebie? - zagadnęła.
Stwór otworzył paszczę i wydał z siebie jakiś bulgoczący dźwięk, chyba coś mówił, ale to nie był żaden znany Tatianie język.
- Yul, jesteś w stanie to przetłumaczyć? - Tatiana dotknęła ozdoby w uchu, liczac na to, ze mężczyzna jednak jeszcze nie zasnął.
- Nie ma szans. - odezwał się mężczyzna po dobrych czterech sekundach.
Tatiana pokręciła głową.
- Nie rozumiem cię, koleżko. Może znasz kogoś mądrzejszego od siebie, kogo powinnam poznać? - zapytała poczwary, starając się oddać sens słów gestami.
Stworzenie było ewidentnie inteligentne ale pozostawała raczej nieprzekraczalna bariera językowa.Wampirzyca postanowiła więc powoli podejść do Dziwadła.
- Skąd jesteś? - zapytała i wykonała gest, jakby chciała wskazać kierunek, ale nie wiedziała jaki.
Stwór zamrugał wieloma oczyma, po czym jednym z ramion wskazał jakiś punkt na niebie.
- Zaprowadzisz mnie?- zapytała, pokazując wędrówkę dwóch palców. Chciała ustalić czy nie chodzi o jakiś statek. Może poczwary były efektem jakiejś chorej zabawy z dna wampira. Może nawet z jej dna? Na myśl o tym, poczuła jeszcze większą determinację, by poznać prawdę.
Stwór zatrząsł kończynami i znów powiedział coś… chyba. Cokolwiek miało to znaczyć, nie ruszał się z miejsca.
Tatiana podeszła do niego bliżej, stając naprzeciwko.
- Rozczarowałeś mnie, kuzynie. - powiedziała i błyskawicznie zmierzyła się na niego toporem, starając się rozłupać czaszkę.
Tatiana profilaktycznie przyłożyła w obcy łeb z całej siły, trudno więc było stwierdzić jak mocna była głowa dziwadła. To tak jak palnąć dwudziesto kilowym młotkiem kolejno jajko surowe, na miękko oraz na twardo, a potem zastanawiać się które stawiało większy opór. Oczy z rozpołowionej głowy łypały na Tatianę, cuchnąca ciemna krew buchnęła jej w twarz.
Cuchnąca krew wspaniale smakowała! Przez moment wampirzyca rozkoszowała się nią, zastanawiając się co jej przypomina. Czy była podobna do krwi jej własnej lub jej matki?
Nasyciwszy się, powiedziała.
- Jeden z głowy. - na wszelki wypadek też odcięła czaszkę od korpusu i przytwierdziła sobie do pasa. Czuła się teraz jak Conan Barbarzyńca.
Mimo swojego smrodu i nieco innej konsystencji, vitae należała do nieumarłego. Zwłoki Dziwadła leżały nieruchomo, nie okazywały, żadnych oznak życia.
Tatiana oczyściła toporek o jakieś liście i truchtem ruszyła w górę rzeki. Miała zamiar odnaleźć dwie pozostałe kreatury.
I w pewnym momencie, wampirzyca zorientowała się, że ptaki wciąż nie śpiewają… wtedy rzuciła się na nią wielka czarna plama mięśni, pazurów, hakowatychych ramion a nawet macek.
Wampirzyca wykonała błyskawiczny unik, po czym zmierzyła się toporkiem w potwora, który na nią leciał.
Dziwadło wyhamowało, uniknęło topora. Było ich dwoje, możliwe że te którym wcześniej udało się przeprawić przez strumień. Stwory przegrupowały się i rzuciły sie do kolejnego ataku. Tatiana wyszczerzyła się radośnie. Uskoczyła w bok i rzuciła się do biegu. Nie zamierzała jednak uciekać, a uniemożliwić wrogom skoordynowany atak.
Dziwadła rzuciły się za nią w pościg, nie były tak szybkie jak Tatiana, ale wciąż poruszały się z nadnaturalną prędkością typową dla tych którzy posiłkują się krwią czy innym nienaturalnym bytom.
Wampirzyca zwolniła nieco, by zrównać się z tym szybszym i wystrzeliła w jego kierunku, zamachując się toporkiem.
Bestia niemal się uchyliła. Ale nie. Broń wbiła się w jego ciało powodując powodując tyk, podobny do tego z filmu Godzilla. Wtedy też drugi stwór rąbnął łapskiem głowę Tatiany, wampirzyca poleciała kilka metrów i zatrzymała się na drzewie.
Bolało. Zdecydowała się też wygasić nadnaturalną szybkość na rzecz odporności. Teraz zresztą liczyła, że poczwary same do niej przyskoczą. Musiała tylko czekać i udawać oszołomioną…
Dzięki tej taktyce, w przeciągu chwili miała na sobie dwa Dziwadła zamiarujące ją prawdopodobnie rozszarpać. Wampirzyca wiedziała, że musi działać szybko. Wykorzystując nadludzką siłę rzuciła w jednego toporkiem, celując w głowę, a następnie sama skoczyła na drugiego, chcąc gołymi rękami przebić jego klatkę piersiową.
Plan skutkował, kiedy jedno Dziwadło dostało w czachę (czy co tam miało między tymi wszystkimi oczyma) wampirzyca mogła rozprawić się z drugim. Stworzenie było silne, i twarde. Ale nie aż tak, żeby Tatiana nie mogła sobie z nim poradzić. Oczywiście zrozumiała, że jakiś słabszy od niej kainita, byłby w opałach. Nie mówiąc już o ludziach. Pewnie Yul nawet w swoim egzoszkielecie niewiele by poradził, choć z drugiej strony Ultrix mogłaby spróbować, przecież Aghart nawet opowiadał w swojej holokronice o walce z Dziwadłami. Pytanie tylko ile tych stworzeń tu jest. Łamiąc kości i rozrywając czarne mięso, przy bulgoczeniu stwora i wszechogarniającym smrodzie jego smakowitej krwi, Tatiana odkryła, że każde Dziwadło jest nieco od siebie inne.
Nie miała jednak czasu teraz tego analizować. Rozszarpywała stworzenie gołymi rekami, kapiąc się w jego krwi niemalże. Rozrywała tkanki i łamała kości dopóty, dopóki wciąż się ruszało. Potem postanowiła zrobić to samo z drugim - jeśli jeszcze się ruszał.
Po drugim nie pozostał ślad. Tatiana rozejrzała się, nasłuchując. Pociągnęła nosem, by zwietrzyć zapach krwi potwora.
Dziwadło musiało uciec daleko. To ją wkurzyło. Silnym uderzeniem odrąbała głowę martwego stwora, po czym znów zaczerpnęła z źródła szybkości, wygaszając tym razem dodatkowe pokłady siły. Ruszyła w pogoń.
Tylko nie wiedziała gdzie. Dziwadło nie krwawiło, można było założyć, że potrafi się leczyć, nie było żadnych śladów posoki. Tatiana czuła jednak, że musi spróbować, pobiegła w kierunku, z którego wcześniej wydawało jej się, że poczwary przybyły.
Wampirzyca biegła długo i w zasadzie w ciemno, na czuja. Nagle, posłyszała jakieś ludzkie krzyki, jęki. Od razu skierowała się w tamtą stronę.
Tatiana wybiegła na górską łąkę, na której, na samotnym rozłozystym drzewie dyndały nagie ciała. Bynajmniej nie od wiatru, wisielcy wierzgali się wściekle i wyli. Zmarszczyła brwi. Wisielcy wygladali na wciąż żywych ludzi, toteż błyskawicznie przyskoczyła do drzewa i…. uświadomiła sobie, że na konarach wiercą się świeżo spokrewnione wampiry… około trzydziestu. Zaklęła. Stała chwilę, wpatrując się w wisielców, a po jej policzku stoczyła się krwawa łza. To była jej rodzina... rodzina, której musiała się pozbyć. Ujęła mocniej toporek i przystąpiła do ścinania głów.
Ogarnięte szałem wampirzątka, do tego unieruchomione, nie stanowiły dla brujaszki większego wyzwania niż kurczaki trzymające już szyję na pieńku. Jednak Tatiana spostrzegła, że to na czym wampiry wiszą, nie jest liną, rzemieniem, czy jakąś inną formą materiału stworzonego pracą rąk. To było ich własne ciało, skóra, wymodelowana… jakby ktoś użył na nich jakiejś plugawej diabelskiej dyscypliny.
Kainitka skończyła zbierać ponure żniwo i przysiadła pod drzewem. Powinna starać się wytropić poczwarę i tego, który chciał stworzyć nowych spokrewnionych, ale nie miała siły. Wiedziała jaka to moc pozwala na tak daleko idące modyfikacje ciał. Teraz też wszystko było jasne. Nie było żadnego kontaktu, tylko jeden cholerny, potężny Tzimisk.
Okolica nie wyglądała na ludzkie obozowisko, to była dzicz, a też Tatiana wątpiła by miejscowi polowali w tak wielkiej przecież grupie. Ci ludzie musieli być tutaj ściągnięci z różnych miejsc. Wampirzyca ruszyła w drogę powrotną, kiedy odnalazła strumień, zmyła w nim z siebie krew i skierowała się w górę. Po jakiejś godzinie znalazła Racimira… a może to on ją znalazł, wspólnie ruszyli do górskiego obozowiska.
- Jeden mi uciekł. - powiedziała tylko. Na razie o wisielcach nie wspominała.
Mężczyzna kiwnął głową, ale wyglądał na podbudowanego tym, że na Dziwadła ktoś poluje. Po paru godzinach wspinaczki dotarli do obozowiska. Tatiana zostawiła skalp Prwicy, po czym przyznała, że ubiła jeszcze jednego, ale z niego nie bardzo było co zbierać. Nie była jednak zbyt rozmowna. Chciała jak najszybciej przytulić się do Yula. Ten mężczyzna... jej samiec, był obecnie jedynym jasnym punktem jej świata. Tylko on był tak naprawdę dla niej sensem, by zabijać spokrewnionych.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 08-02-2017, 19:46   #27
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
“...you must be brave
Or you children of today are
Children of the Grave”

Black Sabbath


Kiedy zmysły wracały do głowy Tatiany, uszu jej dochodziły już wrzaski ludzi z rezerwatu.

[MEDIA]http://25.media.tumblr.com/49c71a5e01393b587cbf15f5f356c337/tumblr_mi3886y3ss1r3we59o1_500.gif[/MEDIA]

Przy wyjściu z jamy, Racimir, Żyrosław oraz Yul, starali się odgrodzić olbrzymim drapieżnikom dostęp do wnętrza. Wilków było widać siedem sztuk a odgłosy z zewnątrz wskazywały iż jest ich więcej.
Znacznie więcej.

W głębi jaskini, młodsi krewniacy Prwicy czekali z oszczepami gotowymi do rzutu. Samej dziewczyny oraz Sambora i Jaromira nie było nigdzie widać.

Wampirzyca zaklęła w duchu. Choć trwało to zaledwie ułamek sekundy, starała się przemyśleć swoją sytuację. Instynkt podpowiadał, że ma uciekać. Serce chciało zaś bronić tych ludzi, którzy jej zaufali. Kompromisem było zatem zabrać Yula i Prwicę... i wiać dokąd nogi poniosą.
Dlaczego więc błyskawicznie podniosła się, porwała jeden z oszczepów i ruszyła na przód jaskini? Obiecała sobie, że kiedyś się nad tym zastanowi.

- Yul, potrzebny jest ogień! - krzyknęła, gdy zobaczyła partnera, wysuwając się na czoło - Zróbcie barierę i odgrodźcie dzieciaki. Zostawcie tylko małą przestrzeń z boku. Potem powoli wycofujcie się i wy. Ja pójdę ostatnia.

Brujaszka spaliła krew, by uruchomić nadnaturalną odporność i szybkość, a następnie ruszyła w wir walki. Widząc jak 3 mężczyzn bije i kopie 7 bestii, które atakują z doskoku, błyskawicznie pochwyciła wilka, który próbował właśnie kłapnąć Yula i rzuciła nim w resztę watahy.

Tatiana nie miała w swoim długim przecież życiu i nieżyciu jakoś specjalnie dużo okazji rzucać wilkami… jednak te tutaj wydawały się wyjątkowo agresywne, niemniej jednak manewr się powiódł, trzy wilki zostały tymczasowo wykluczone z potyczki… ale na ich miejsce wskoczyło cztery nowe. Wampirzyca rozłożyła ramiona, jakby zapraszała zwierzeta do natarcia, obdarzając je straszliwym spojrzeniem.

- No dalej! - wrzasnęła na nie, licząc, że to bardziej jej głos zrobi na zwierzętach wrażenie niż słowa.

Bestiom nie trzeba było wysyłać specjalnego zaproszenia, były wściekłe, sześć wilków rzuciło się na Tatianę jednocześnie. Wampirzyca złapała oszczep w dwie ręce i z nieludzką zwinnością i siłą zaczęła młócić bestie.
Tym sposobem, wampirzyca w przeciągu kilkunastu uderzeń ludzkich serc rozsmarowała okolicę wilczymi ciałami. Widok był niesamowity, niemal dwa tuziny wilków leżało martwych.

Tatiana stanęła w progu jaskini i rozejrzała się. Nie podobało jej się, że zwierzęta atakowały do końca. Normalnie nie powinny się tak zachowywać, w końcu i one posiadały instynkt samozachowawczy, który nakazywał schodzić z drogi silniejszym od siebie. Tymczasem to wyglądało jakby... jakby ktoś te zwierzęta nasłał.

- Gdzie Prwica? - zapytała pozostałych, oceniając ich stan.
- Polowała razem z Samborem i Jaromirem - Powiedział Racimir podchodząc ostrożnie bliżej.

Mężczyzna był wstrząśnięty tym co zobaczył, tak samo jak Żyrosław, dzieciaki a nawet Yul. Tak brutalna i gwałtowna, namacalna demonstracja siły kainitki działała na ma wyobraźnię wszystkich. Na zewnątrz w oddali, Tatiana dostrzegła rozszarpane ciało. Po bliższych oględzinach okazało się, że to Sambor. Wilki zmieniły mężczyznę w krwawą plamę podartego mięsa i połamanych jak chrust kości.

- A jak to się stało że was napadły? Wcześniej atakowały was tak stadnie?
- One nie atakowały nas, one… były tutaj, zupełnie jakby wiedziały, jakby myślały. Szybko zrozumieliśmy gdzie się kierują i ruszyliśmy za nimi. Prwica Sambor i Jaromir byli za nami, ale też zrozumieli co się dzieje i postąpili podobnie. Nam udało się wyprzedzić, jaskinia to dobre miejsce na bronienie się, jednak te zwierzęta były zupełnie wściekłe, ich zachowanie nienormalne.
- Bo ktoś nimi kierował.
- powiedziała powoli Tatiana, patrząc na Yula - Ktoś... podobny do mnie. Myślę, że to była zemsta za potwory, które wczoraj zabiłam. - na chwilę umilkła, po czym spojrzała na wojowników - Pójdę poszukać Prwicy i Jaromira. Może jakimś cudem im się udało przetrwać. Wy zastanówcie się czy... czy chcecie dzielić ze mną schronienie. Mogę was bronić, ale możliwe, że jeśli odejdę, nie będziecie dłużej atakowani. Przynajmniej nie tak intensywnie - poprawiła się, przypominając sobie drzewo z wisielcami.
- My już jesteśmy atakowani.
- powiedział Racimir - za to ty potrafisz nie tylko się bronić ale i zabijać te Dziwadła, idę z tobą. - reszta tubylców przytaknęła.
Wampirzyca skinęła głową.
- Przyda mi się pomoc tropiciela. - powiedziała, po czym zwróciła się do partnera - Chyba za szybko nie wybierzemy się nad strumień. Naucz ich jak posługiwać się ogniem i... załóżcie jakieś pułapki ostrzegawcze wokół.
Yul pokiwał głową drapiąc się po brodzie po czym dodał.
- Zrozumiano, zobaczę jak posługiwać się ogniem i pomogę przy zakładaniu sideł. - sprecyzował. - Na pewno nie chcesz, żebym poszedł z tobą?
- Chcieć bym chciała, ale bardziej przydasz się tutaj. Nawet jeśli wiedza, którą dysponujesz, pochodzi z KO, możesz bardzo im pomóc. No i jesteśmy w kontakcie mackowym
- wskazała ozdobę na uchu - Gdyby coś się działo, zawsze możesz mnie wezwać.
- Nie wiem czy zauważyłaś ale zasięg powoli siada, nie ma pewności, że usłyszę cię następnym razem.
- powiedział milicjant.

Przygryzła wargę. Chwilę walczyła z pragnieniem, by ochronić partnera, jednak wiedziała, że ani on, ani ona, ani ludzie z rezerwatu na tym nie skorzystają. Trzeba było zaryzykować.

- Po prostu czekaj na mnie. Choćby nie wiem co, wrócę. - obiecała i ruszyła za łowcą.

Wampirzyca i jej przewodnik po kilkudziesięciu minutach znaleźli Jaromira.
Wiszącego na drzewie i wierzgającego się w wampirycznym szale…

- On już nie jest jednym z was. - powiedziała powoli do towarzyszącego jej łowcy - Został zabity i wezwany... ale nie jako człowiek. Jeśli go uwolnię, rzuci się na ciebie i zabije. Zostanie Dziwadłem. Powinnam go zabić dla dobra nas wszystkich. I jego także. - starała się wytłumaczyć Racimirowi - Pozwolisz mi?
Mężczyzna przyglądał się z trwogą Jaromirowi.
- To stało się z moją partnerką? - spytał po czym dodał, nie oczekując jednak odpowiedzi dodał - zrób to.
- Tak…
- odpowiedź jednak przyszła. Z pomiędzy pobliskich drzew, dobiegł żeński głos.

[MEDIA]https://3.bp.blogspot.com/-l1ulDnYdMWM/WJsJmlg-R9I/AAAAAAAAhv0/FwNPaaFaJUMaU9v1BCPcpqztRS6nLeuEwCLcB/s1600/wbcsw01.jpg[/MEDIA]

Racimir odruchowo cofnął się do tyłu i poprawił chwyt na włóczni.
Tatiana spojrzała na kobietę, przekrzywiając głowę. Czy to była żona Racimira? Nie miało to właściwie znaczenia. Uderzyła w kobietę całą potęgą majestatu, jakim była w stanie emanować.

- Na kolana - rzekła krótko.
Kobieta kimkolwiek była, natychmiast wykonała polecenie.
- To ona! - Racimir rozwiał wszelkie wątpliwości.
- Nie podchodź do niej. - wampirzyca spojrzała na kobietę ponuro - Mów co wiesz, kto cię przemienił i dlaczego to robi. Po co to wszystko?

Twarz pijawki wyrażała chyba pewne zdziwienie.
- Jesteśmy Legion, przybywamy i pożywiamy się. Przecież wiesz…
- Przykro mi, to już chyba nie jest twoja żona
- powiedziała do łowcy, po czym zwróciła się do kobiety:
- Tak ci powiedział? Naiwna istoto. Jest tylko jedna królowa ciemności i ja nią jestem. - rzekła z mocą. - A teraz pokłoń się i zaprowadź mnie do tego, który cię przemienił. Który mówił ci o Legionie. Inaczej, skończysz jak ten tutaj... - powiedziała, wskazując na wierzgającego wisielca. Tatiana podskoczyła na nieprawdopodobną wysokość i jednym celnym cięciem toporka oddzieliła korpus Jaromira od głowy.
Pijawka przekrzywiła głowę.
- Jesteśmy Legion. Przybyliśmy z drugiej strony, nauczyliśmy się karmić dziećmi Niebian, przemierzamy ten świat by się pożywiać. Ty jesteś wypaczona, chora, odłączona od kolektywu, sprawka Niebian oczywiście. Legion jest tylko jeden, nie ma indywidualności. Pożywimy się tobą, tak jak i wszystkimi dziećmi Niebian na tym świecie, nie możesz zrobić nic, by się temu przeciwstawić.
- Pierdu pierdu
- skomentowała to wampirzyca, po czym doskoczyła do byłej już żony łowcy i wbiła się kłami w jej szyję. Chciała spróbować jej krwi.

Vitae wampira mogło smakować tylko w jeden sposób - świetnie! choć krew pijawki cuchnęła odrobinę mniej niż ta należąca do dziwadła i wyglądała bardziej “ludzko” wciąż było coś nienaturalnego w jej konsystencji.
O dziwo, Tatiana szybko zorientowała się, że jej ugryzienie sprawia pijawce ból. Ta która była kiedyś partnerką łowcy, starała się odepchnąć od siebie twarz wampirzycy. Była bardzo silna.
Ale podobnie jak Dziwadła, nie aż tak.

- Gdzie jest reszta?! - zapytała Tatiana, odrywając się od rany i obnażając kły naprzeciwko twarzy kobiety.

Pijawka również obnażyła kły. miała ich znacznie więcej, czymś takim raczej zabiłaby za pierwszym ugryzieniem.

- Jesteśmy wszędzie.
- jakby na poparcie tych słów, odgłosy pękających gałęzi dobiegły z każdej strony.
- Już nie - powiedziała Brujaszka ścinając jej głowę toporkiem. - Przyczaj się - powiedziała do Racimira, stając na nogi i czekając.
Mężczyzna kiwnął głową jednak nic nie mogło przygotować czy osłonić przed masą Dziwadeł oraz świeżych pijawek jakie zaczęły wyłaniać się z każdej strony. Wszystkiego musiało być kilkadziesiąt a wciąż nie wiadomo było ile więcej skrywa las, wychodziły też zwierzęta: wilki, niedźwiedzie.
Przestała się uśmiechać, lecz w jej wzroku można było dostrzec determinację. Nie czekała już dłużej. Chwyciwszy swój toporek rzuciła się na najbliższe Dziwadło z zamiarem odrąbania mu głowy.

[MEDIA]https://staticdelivery.nexusmods.com/images/140/1174062-1258338685.jpg[/MEDIA]

Głowa stwora pofrunęła do góry uwalniając fontannę wspaniałego smrodu, stało się to swoistym sygnałem na który wszystkie - cały Legion, jaki tylko Tatiana mogła zobaczyć, rzucił się w jej kierunku. Wampirzyca szybko została okryta kokonem atakujących ją stworzeń, kopała, uderzała oddawała ciosy, ale jak długo starczy jej sił czy krwi?

Znów spróbowała użyć potencjału prezencji, roztaczając nadludzki majestat.
- Na kolana! - wrzasnęła z przekonaniem.

Efekt przypominał wrzucenie kamienia w taflę wody. Cały wir wokół Pumy opadł na ziemię. Pozwalając jedynie zobaczyć wampirzycy całą resztę istot które dopiero czekały by się na nią rzucić. Teraz była ich szansa! Druga fala Legionu ruszyła na brujaszkę po klęczących ciałach swoich krewniaków, niektóre osobniki wręcz się nimi pożywiały.

Obserwowała nadbiegającą hordę, rozglądając się wokół.
- Yul... słyszysz mnie? - zapytała, pocierając oryginalny kolczyk w uchu.

Zatrzeszczało, później usłyszała głos Yula. Coś krzyczał ale było to zbyt zakłócone by mogła zrozumieć. W tym czasie skoczyło na nią pierwsze Dziwadło. Pierwsze z wielu.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 08-02-2017, 22:59   #28
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
- Na kolana! - ryknęła ponownie, wlewając w te słowa całą swoją wściekłość. Jej umysł gorączkowo szukał wskazówek z zapiskach, które znaleźli w jaskini, lecz nic nie potrafiła w nich znaleźć. Nic, co mogłoby jej pomóc. Jedyne co wiedziała, że istoty - podobnie jak ona - musiały unikać słońca. Jeśli więc będzie musiała, przetrzyma ich na kolanach aż do świtu.
Kolejna chmara potworów opadła, kolejny kamień uderzony w taflę. Ale ciągle było więcej Legionu. Jakiś błysk przemknął przez wyjątkowo ciemne, niemal czarne teraz niebo. Sekundę później zagrzmiał grom. Tym razem na Tatianę szykowały się dzikie zwierzęta, głównie wilki ale też co najmniej trzy niedźwiedzie.
Tych Tatiana się nie bała. Choć nie mogła użyć na nich siły swego majestatu, wiedziała, że poradzi sobie z nimi, używając pozostałych dyscyplin.
- Nie jesteś w stanie mnie zabić Legionie. - powiedziała z nonszalancją.
Zwierzęta rzuciły się na swoją zgubę, gdyby Tatiana mogła oddychać, oddychała by teraz nie powietrzem, lecz krwią dziesiątek rozrywanych własnymi rękoma futrzaków. Jenak to nie był jeszcze koniec Legionu, Pozostałe Dziwadła oraz pijawki dołączyły teraz do rzezi. Jakby to nie było dość, by zaabsorbować zmysły wampirzycy, w jej uszach zaczęło trzeszczeć radio.
I wtedy nagle ktoś włączył światło, tak jasne, że zarówno Legion, oraz brujaszka przerwali na moment walkę by zasłonić oczy.
Z lasu zaczęły wyłaniać się okute w egzoszkielety postacie, każda była zaopatrzona w silne źródło światła na hełmie.
Szumy w uszach ustały.
- Odebraliśmy Pani wiadomość - odpowiedział szorstki, żołnierski głos. W tym momencie Legion już ruszał w stronę nowego zagrożenia.
- Ale to kurwa dziwne! - Tatiana usłyszała inny głos
- Do przodu, do przodu - kolejny.
- Witamy na Ziemi!! - tym razem głos pochodził z kilkudziesięciu lub może kilkuset gardeł krzyczących jednocześnie i potraktowanych wzmacniaczem. Juggernauci ruszyli w naprzeciw Legionu. Jednak zamiast kwiatów i białych gołębi, ludzie mieli do zaoferowania swoim “gościom” coś innego.
Przez chwilę wampirzyca przyglądała się zakutym w zbroje ludziom, jakby chcąc upewnić się co do ich intencji. Choć powinna, nie czuła jednak ulgi. Wciąż miała wrażenie zagrożenia. Po chwili dołączyła do Juggernautów, wycinając w pień klęczące u swoich stóp potwory. Oto bogini nocy traciła swych wyznawców.
- Yul... Yul, co u ciebie? - zapytała, nie przerywając krwawego żniwa - Przyszła pomoc. Yul, zgłoś się…
Dopiero teraz Legion mógł zmierzyć się z kimś na swoim poziomie. Dopiero teraz Dziwadła i Pijawki mogły zadawać ciosy bez groźby natychmiastowego unicestwienia. Jednocześnie, mogły zadawać je komuś, kto mógł oddać, jeśli nie śmiertelnie, to przynajmniej boleśnie. Szpony, kły, taśmowe piły i pancerne buty poszły w ruch, przeciwnicy wykopywali i wyrzucali się nawzajem w powietrze.
- Tak to jest kiedy ma się cywila na otwartym kanale… - skomentował jakiś żeński głos w uchu Tatiany.
- Kozłowska nie przynoś nam wstydu, mówisz o Szlachetnej no i kanał jak sama zauważyłaś jest otwarty… - odezwał się inny głos.
- Jaasne, Pani wybaczy, wasz mięczak jest pod ochroną pododdziału. Bardzo ładny jeśli wo…
- Wystarczy Kozlowska. -
uciął męski głos.
Pomijając oczarowane przez Tatianę stwory, które były po prostu zarzynane, walka Juggernautów i Legionu wydawała się wyrównana. Morale ludzi było zaś wysokie o czym świadczyły entuzjastyczne komentarze na kanale łączności.
Strategia juggernautów opierała się na… frontalnym ataku, najwięksi z żołnierzy starali się skupić jak największą uwagę przeciwnika kiedy to ci bardziej mobilni, nieraz trzymający dwie bronie atakowali z flanki.
- Dobra, przestać tankować na skrzydłach, zobaczcie co Szlachetna robi, oni się sami kładą, wszyscy za nią jak za głównym tankiem. - polecił inny kobiecy głos.
- Jak ona to robi i… tak bez egzo? - ktoś zapytał.
- Jak byś miał wiedzieć, to byś wiedział, wykonać.
- jasne.

Co Tatiana zrozumiała dopiero po jakimś czasie, nikt nie mówił w “chińskim”. Żargon juggernautów przypominał raczej język ludzi z rezerwatu, tyle że ilość przekleństw wprawiłby w zakłopotanie nawet szewca…
Kiedy wampirzyca skończyła z tymi, którzy jej się pokłonili, ruszyła na najsilniejsze byty Legionu - Dziwadła, które walczyły z ludźmi.
- Jeśli macie na zbyciu takie zabawki albo cokolwiek lepszego od małego toporka, to się nie obrażę. - powiedziała, zamierzając się z nadludzką siłą w kolejny łeb.
- Melduję, że ja mam - zakomunikowała jakaś kobieta. Po chwili do Tatiany zbliżyła się jedna z tych szybszych Juggernautek, możliwe że wszyscy dwuręczni żołnierze byli kobietami bo faktycznie wydawali się trochę niźsi i mniej masywni od “tanków”
Trochę.
Kobieta podała wampirzycy broń, na rękojeści był cyngiel który uruchamiał taśmową piłę. Wolną ręką Jugernautka ściągnęła swój hełm, w sam raz na czas by uderzyć nim zbliżającą się od tyłu pijawkę. uderzenie serca później poprawiła piłą. Kobieta była biała, nie miała na głowie jednego włoska, niemal porcelanowa cera. Z czoła i skroni wystawały jej chromowane wkręty ktore wcześniej najwidoczniej przytwierdzały hełm.
- No i Miller znowu się rozbiera... - padł damski komentarz na kanale łączności.
- I znów będzie dyscyplinarka.
- Oj tam -
odezwała się sama Miller - bo mi widoczność zmniejsza. - tłumaczyła się wyszarpując piłę z Dziwadła.
- Taa…
Tatiana uśmiechnęła się mimochodem.
- Dzięki - rzuciła do kobiety, po czym zaczęła robić użytek z niezwykłej broni, skacząc od jednego Dziwadła do następnego. największym problemem obecnie, jaki miała, była jedynie wszechobecna posoka kreatur, która raz za razem zalewała jej oczy.
Z Tatianą uzbrojoną w piekielną, choć dość klasyczną w działaniu broń i z całym oddziałem pancernych “naganiaczy”, liczba “Obcych” zaczęła się powoli zmniejszać się, by w końcu przeważyć wręcz liczebność na korzyść ludzi. Juggernauci szybko zdali sobie z tego sprawę i zaczeli zachowywać się bardziej brawurowo, jakby obawiali się, że potworów może zwyczajnie dla nich zabraknąć. Grupki czterech, pięciu żołnierzy otaczały pojedyńcze Dziwadła i tam prowadzono walki dwóch, maksymalnie trzech na jednego, gdzieś kątem oka Tatiana widziała też jeden na jeden.
- Zachciało wam się zwiedzać nasze rezerwaty?! - jakaś kobieta wściekle wykrzykiwała.
- Czy to tylko ja, czy ich krew smakuje dobrze?
- cuchnie jak dupa infamisa, ty to pijesz? Denhoff jesteś obrzydliwy.
- Nie pijcie tego, możecie się uzależnić. -
rzuciła Tatiana powoli odpuszczając. Nie chciała zabierać niebiańskim wojownikom ich radości z eliminacji obcych. Po prostu przyglądała się walczącym grupkom i wkraczała tylko tam, gdzie życie juggernauta wydawało się zagrożone.

***

“Now your time has come a storm of iron in the sky,
War and murder come again, lucky if you die.”

Motorhead

“Dożynki” trwały większą część nocy. Tatiana widziała w powietrzu kilkadziesiąt dużych transporterów, pełnych wojska jak się dowiedziała. Sama zaś przeczesywała las wraz z Juggernautami.
W pewnym momencie wampirzyca usłyszała w uszach wiadomość:
- Tu jest coś ciekawego, ktoś tu załatwił Dziwadło. - Tatiana podążyła wraz z kilkoma żołnierzami do wspomnianego miejsca. Na skałach leżało ciało potwora, brakowało mu stopy, ramienia oraz głowy, kilka metrów dalej leżało ciało dziewczyny - Prwicy.
- Sama go załatwiła? - ktoś powiedział jeszcze na głos. Juggernauci okrążyli ciało dziewczyny.
- zimna
- No to kurwa niech tu zaraz wsparcie przyśle suspenser! -
padła komenda. Ktoś klęknął koło Prwicy i sprawdził jej ciało skanerem.
- Nie zdążą, straciła za dużo krwi.
- Mamy suspensery w egzo, nie?
- zapomnij, za długo się je zdejmuje, to już wsparcie szybciej przyleci.
- kurwa!
- Znam ją. Była cholernie uzdolniona. I mądra. -
powiedziała Tatiana, przyglądając się ciału. Gdyby miała chociaż płytki puls, nie wahałaby się i podała jej swoją krew, jednak w tej sytuacji... nie, wampizyca nie chciała tworzyć potomstwa. Szczególnie że aż tak dobrze dziewczyny nie znała, by założyć jak się zachowa, gdy zyska nadludzką moc.
- Mam doświadczenie w ściąganiu egzo, mogę pomóc ochotnikowi. Może zdążymy - powiedziała do żołnierzy.
Wszyscy z zebranych wystąpili do przodu powodując natychmiast chaos.
- Stać, ja jestem najstarszy stopniem i ja idę - odezwał się jeden męski głos. Juggernaut stanął przed wampirzycą.
- Proszę zaczynać.
Tatiana spaliła krew by wydobyć z siebie całą moc akceleracji i jak najszybciej uwolnić mężczyznę od egzoszkieletu.
- Instruuj mnie jak mam podłączyć potem małą. - powiedziała, odpinając szereg kabli i warstw.
W odróżnieniu od egzoszkieletu Ren czy Yula, ten nie tylko był bardziej złożony i masywny, był fizycznie przytwierdzony do licznych wkrętów, które umiejscowione były przy wszystkich stawach ciała mężczyzny, to wszystko trwało za wolno, trzeba było zbroję zwyczajnie wyszarpać uszkadzając gwinty i zaczepy. Żołnierz przyzwolił gestem głowy, był tak samo łysy jak jego koleżanka z oddziału, tak samo nienaturalnie blady. Kiedy wampirzyca zaczęła kruszyć i łamać w dłoniach metal, mężczyzna zaczął agonalnie wrzeszczeć.
- Kurwa Denhoff weź się wyłącz… - skomentowała jakaś kobieta
- Weź się sama wyłącz - zrugała ją inna - Pani się nie przejmuje ja pokażę jak to podłączyć do Czystej.
Mimo to Tatiana szepnęła:
- Przepraszam.
Starała się być jak najbardziej precyzyjna, jednak wiedziała, że nawet jeśli uszkodzi mężczyznę, będzie w stanie go podleczyć, dlatego najważniejszy wydawał jej się teraz czynnik czasu, który być może uratuje życie Prwicy.
Żołnierze nie stali jak zaklęci, kiedy poszczególne elementy pancerza rozdzielały się z ciałem juggernauty, jego towarzysze szybko zabierali je i podawali kobiecie która zakładała je na Prwicę. Gdy nie było już co zrywać i Denhoff wił się po śniegu w konwulsjach, Tatiana mogła sama pomóc przy zapinaniu młodej dziewczyny. Po wbiciu chyba dwóch tuzinów igieł Prwica była gotowa do suspensji.
- Teraz wszystko w rękach Niebian… i medycyny. - powiedziała juggernautka.
Tatiana pokiwała głową, po czym podeszła do nagiego mężczyzny.
- Jestem szybka. Powiedzcie, gdzie mam go przenieść żeby przynajmniej nie marzł.
Jakaś żołnierka machnęła ręką.
- Proszę się podpułkownikiem nie przejmować Proszę Pani. Trauma nie jest fizyczna, to nie zimno mu grozi… - inny żołnierz okrył Denhoffa metalicznym kocem.
- My nie chodzimy nago więcej niż dwa miesiące w roku, to po prostu bardzo… intymne.
- W takim razie tym bardziej doceniam poświęcenie -
powiedziała, mając nadzieję, że mężczyzna ją usłyszy.
Korzystając z chwili spokoju zaczęła śniegiem zmywać krew ze swojego ciała - przynajmniej z twarzy. Ta okrywała ją już tak grubą warstwą, że zastygając tworzyła niemal skorupę, drugą, makabryczną skórę na wampirzycy.

Po kilkunastu minutach pojawił się transporter który zabrał Prwicę oraz przywiózł Yula. Mężczyźnie też przydałaby się kąpiel. Pachniał krwią w tym własną ale wyglądał na całego. Miał na sobie aż dwa metaliczne koce. Kiedy zobaczył Tatianę podbiegł w jej kierunku, chciał chyba się jej rzucić na szyję ale wszechobecni juggernauci byli ciężką przeszkodą do wyminięcia.
- następny golas… - skomentował jakiś mężczyzna.
Twarz wampirzycy rozpromieniła się na jego widok, jednocześnie jednak zdała sobie sprawę z tego jak makabrycznie musi wyglądać. Starała się dyskretnie wytrząść z włosów resztki tkanek i krwi przeciwników i powoli ruszyła w stronę Yula. Nie przejmowała się niebiańskimi wojownikami. Czuła, że jej jednak sami zejdą z drogi.
I schodzili, nikt nie komentował też jej czy milicjanta na otwartym kanale, uszczypywali za to swojemu “gołemu” koledze. Yul miał maślane oczy przytulił się do wampirzycy kiedy tylko mógł, nic nie mówił, po prostu ją tulił.
Oparła głowę o jego pierś i objęła rękami. Miała w nosie nawet jeśli juggernauci postanowią ich skomentować albo nawet dostaną niestrawności od słodyczy, która nagle wylała się między tą dwójką. Za bardzo sama cieszyła się, że przetrwali. Znowu. Choć pewnie gdyby nie posiłki - oboje skończyliby martwi, lub co gorsza - w zastępach Legionu.
Po parudziesięciu uderzeniach serca milicjanta, jednak natura Nocnej Pumy zaczęła dawać o sobie znać. Kobieta wyswobodziła się z objęć, by stwierdzić.
- Śmierdzimy.
Mężczyzna spojrzał na nią konspiracyjnie
- Ale całkiem smaczna, chyba bym umarł gdybym nie spróbował kiedy nas dopadli.
Tylko pokiwała głową, po czym spojrzała w niebo. Mieli jeszcze trochę czasu...
- Myślisz, że możemy się urwać na tą kąpiel w strumieniu, którą sobie wymarzyłam swojego czasu?
Uśmiechnął się i wytarł okrwawiony policzek wampirzycy swoją niewiele mniej okrwawioną dłonią.
- Chyba nie mamy czasu, wojsko będzie oczyszczać rezerwat przez następne dni jeśli nie tygodnie, do świtu jest niewiele czasu, na statku zamówiłem dla ciebie bardzo szczelne pomieszczenie… z bardzo niewygodnym łóżkiem. - skrzywił się trochę.
Westchnęła teatralnie.
- No i tyle z bycia docenionym bohaterem. - zamarudziła, ale posłusznie ruszyła za Yulem.
Wojsko rozstępowało się przed Tatianą na każdym kroku, może jednak ją doceniono. Komora na statku faktycznie sprawiała wrażenie szczelnej i bezpiecznej… oraz ascetycznej i spartańskiej, gdyby nie zapewnienia Yula, wampirzyca gotowa była pomyśleć, że oto trafiła do celi.
- Wojsko to nie milicja… - uśmiechnął się krzywo Yul. - dla nich jesteśmy wszyscy lalusiami, no… może poza tobą, nigdy nie widziałem, żeby juggernauta tyle myślał nad tym czy powiedzieć co myśli czy nie.
Wampirzyca słuchała mężczyzny, przyklejona do jego ramienia. Znów westchnęła, po czym weszła do swojej celi.
- A mogłam być królową ciemności…
Yul zdejmował z siebie poszarpany kombinezon i wycierał się nim na ile się dało. Podobnie czynił z ubraniem Tatiany.
- Kim?
- Nieważne. Wiesz... sama umiem się rozebrać. -
powiedziała z uśmiechem, ale nie przerywała mu.
- Tatiana ja… - mężczyzna zatrzymał się na moment, jego oddech był ciepły - tak się bałem, że cię nie zobaczę - jego usta opadły na nagie, ochlapane wnętrznościami plecy wampirzycy.
Zamruczała cicho. Choć sama potwornie się o niego bała, nie potrafiła mu o tym powiedzieć. To nie było w jej stylu, a jednak chciała mu pokazać jak bardzo jest ważny dla niej.
- Słuchaj... bo jakbyś chciał... w sumie nie wiem jakie są zwyczaje... no ale jakbyś chciał to jakoś klepnąć, znaczy się oficjalnie ustanowić, znaczy... no jakbyś chciał żebym była twoją żoną... czy tam samicą... to ja nie mam nic przeciwko.
Yul obrócił się twarzą do Tatiany, jego szczęka opadła.
- … Tak! jeśli mnie chcesz to jasne, oczywiście! - lepiący się od posoki nagi mężczyzna ujął równie polepioną kobietę w tali i uniósł do góry.
Spojrzała na niego, marszcząc brwi, ale w jej oczach tliła się radość.
- Jeśli fizycznie martwa żona ci nie przeszkadza... - objęła go za szyję.
Mężczyzna wtulił twarz w dekolt wampirzycy, pieścił go językiem… co chwilę wyjmując ręką z ust coś co musiało być czyimś futrem… albo flakiem.
- Ugh, przestań, fuj - zaśmiała się, po czym spoważniała, głaszcząc mężczyznę po policzku - Nie dziś. Zbyt wielu dziś zginęło... - na myśl o Prwicy poczuła uścisk w gardle - Nie wszyscy mieli tyle szczęścia co my.
Mężczyzna zrozumiał, postawił kobietę na ziemi i pocałował w czoło.
- Prześpij się, zawsze możesz zmienić zdanie. - uśmiechnął się.
Pokiwała głową, po czym zastosowała się do jego rady. Leżąc na twardym posłaniu, zapytała jeszcze:
- Co teraz? Co będzie z ludźmi z rezerwatu?
- Nie wiem -
odpowiedział szczerze Yul - nie wiem ilu zostało w rezerwacie ludzi… Wojsko ma już swoje rozkazy, mówiłem ci że jesteśmy przygotowani na kontakt, jakikolwiek by to kontakt nie był…
- A co z nami? Tobą i mną?
- Z tego co zrozumiałem, zostałaś wezwana na spotkanie z Radą, lecimy do stolicy! ja nigdy tam nie byłem. Ja zaś… tylko ty możesz mnie zwolnić ze swojej służby.
- Chciałbyś... za dobrze grzejesz. -
uśmiechnęła się sennie - A czy jako mój... mąż. Tak to się mówi? Jako mój mąż też będziesz Szlachcicem? Co to w ogóle dla was oznacza, bo ja mam... trochę przestarzałe informacje.
Yul zaśmiał się.
- Oczywiście, że nie. Szlachcicem nie można się urodzić czy wżenić się, załatwić sobie w żaden sposób. To tytuł zarezerwowany dla jednostek, które zostały uznane przez Radę za godne naśladowania, posiadające przymioty potrafiące inspirować. Szlachcicami zostają weterani, wybitni uczeni, artyści. Wiem, że w twoim przypadku było trochę inaczej, ale szlachectwo to wciąż szlachectwo. Oczywiście ktoś taki jest wciąż wolny by wybierać sobie partnerów jacy mu odpowiadają, ale taki ktoś nie ma z tego powodu żadnych przywilejów choć oczywiście jest dumny.
Choć nie do końca tego się chciała dowiedzieć na temat małżeństwa, Tatiana pokiwała głową i zamknęła oczy. - Dobranoc. - szepnęła.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 10-02-2017, 09:00   #29
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Tatiana obudziła się na dość twardym łóżku, przynajmniej w porównaniu z tymi do jakich przywykła ostatnimi czasy. Jej ciało było nagie, czyste i pachnące znacznie przyjemniej niż kiedy zapadała w sen. Koło łóżka, stał stolik, którego wampirzyca nie pamiętała. Na blacie leżało kilka kompletów ubrań.
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/76/88/8f/76888f7b7e4050cfbafd4f71a7dd20f8.jpg[/media]
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/bb/1c/7a/bb1c7a4049efcdeb82df8c73b40671b9.jpg[/media]
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/53/17/ea/5317ea7d39b0a0dea9a70f9026e859d9.jpg[/media]
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/ed/98/65/ed98652e6d2b5fce24b045d0982fbf6f.jpg[/media]
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/3c/f9/00/3cf9000e50372ce07ea00f8068dad8ff.jpg[/media]
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/da/04/cd/da04cdef874fc53ac94d29966aca2f3f.jpg[/media]
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/1e/58/83/1e5883b084c03c8c51b6c8158f5b4610.jpg[/media]
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/40/85/12/4085123590def6e1a195cd537fd94c45.jpg[/media]
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/b2/5e/71/b25e71aac6934d649a5d926da51dd7de.jpg[/media]

Zaraz za drzwiami stał Yul, również odświeżony i ubrany w nowy uniform.

- Cześć, moja piękna Pani. Wytłumaczyłem, że kategorycznie nie zgadzasz się by ktoś cie wynosił kiedy jesteś nieprzytomna, tym sposobem znajdujemy się w pierwszym wojskowym transporterze który wylądował w stolicy od… - podrapał się po głowie - jakoś bardzo dawna. - dokończył. - Dokujemy na dachu rezydencji konsula Mwawa. konsul został upoważniony przez radę do akompaniowania ci w czasie pobytu w Heliopolis.

Wampirzyca przeciągnęła się, niespiesznie naciągając mięśnie i tym samym prężąc swoje wdzięki. Po chwili odruchowo przeczesała włosy palcami - były przyjemnie czyste.
- Cześć. To ty mnie umyłeś? - zapytała, wstając z łóżka i spoglądając na nowe ubrania.
- Oczywiście, że ja. Nie pozwoliłem nikomu się zbliżać, jak zawsze.
Wampirzyca właśnie dotykała gładkiej materii jednego z ubrań, gdy coś sobie uświadomiła.
- Co z Prwicą?
- Z tego co ustaliła załoga, przewieziono ją do Wieży i żyje.

Pokiwała głową.
- Cieszę się. Chciałabym ją odwiedzić, gdy będzie to możliwe. Domyślam się, że teraz czekają nas jakieś formalności. - powiedziała bez śladu entuzjazmu - Co powinnam założyć, żeby nikogo nie urazić brakiem szacunku czy czymś?
- Chyba spędziłaś za dużo czasu z juggernautami
- uśmiechnął się Yul - dla nich każdy, kto nie jest w egzoszkielecie jest nagi, co strasznie ich denerwuje gdyż sami noszą egzo dziesięć miesięcy w roku. Kiedy mają demontaż to wiesz… mało czasu. Tutaj możesz nawet chodzić bez ubrania jeśli masz na to ochotę, ludzkie ciało jest piękne… twoje w szczególności. - dodał.
Zaśmiała się.
- Zastanawiam się czy w takim wypadku to ja będę ekshibicjonistką, czy raczej mój mąż, który mi to zaproponował.
Tatiana jeszcze raz spojrzała na ubrania, po czym wybrała trzeci, jak jej się wydawało, najbardziej praktyczny komplet.
- To gdzie teraz? - zapytała, gdy była już gotowa.
- Na zewnątrz, ten wojskowy transporter jest dla lokalnych solą w oku. Konsul Mwawa cię oczekuje.

***

Heliopolis
[MEDIA]http://creativecan.com/wp-content/uploads/2012/03/Futuristic-Wallpaper.jpg[/MEDIA]
Tak jak mówił Yul, pojazd znajdował się na dachu wieżowca. Temperatura na zewnątrz była wysoka, musiało być ponad dwadzieścia stopni, bezwietrznie. Budynki miasta były ogromne, najwyższe musiały mieć ponad kilometr wysokości. Wampirzyca i jej mąż spacerowali po dachu dobre pięć minut zanim ich oczom ukazały się drzwi do windy przy których stał czarnoskóry mężczyzna.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/08/d1/fa/08d1faf97903c722cb3ae23c854a6927.jpg[/MEDIA]

- Witamy w Heliopolis, Pani Tatiano - powiedział czystą polszczyzną, choć z dziwacznym akcentem, po czym przeniósł wzrok na Yula i odezwał się we współczesnym języku - Właśnie widziałem update, gratuluje, musi być pan bardzo szczęśliwy.
Uśmiechnięty Yul skłonił głowę w podziękowaniu.
Wampirzyca podeszła bliżej i stanęła naprzeciwko mężczyzny, choć przez to wydawała się jeszcze mniejsza.
- Dlaczego tylko Yul ma być szczęśliwy? - zapytała, mrużąc oczy.
Mężczyzna położył dłoń na piersi, jego twarz była pogodna.
- Proszę mi wybaczyć, z updejtu wynika, że to Pani wybrała go na męża, toteż, to że Pani jest szczęśliwa, założyłem. - Mwawa zmierzył Yula uprzejmym lecz badawczym spojrzeniem. - jestem przekonany, że pani mężowi niczego nie brakuje i zapewni Pani dużo rozrywki i… pokarmu? - uniósł brew odwracając się w stronę drzwi by gestem dłoni je otworzyć. Wyciągnął zapraszająco rękę.
Yul zbliżył twarz do ucha żony:
- Mówiłaś o formalnościach, dodałam cię do moich plików oraz mnie do twoich. Takie dane nie są poufne a profile Szlachty są raczej często odwiedzane. - rozłożył ręce.
- To takie... romantyczne. - uśmiechnęła się rozbawiona informacją i zachowaniem konsula. Skinęła mu głową i ruszyła we wskazanym kierunku.

Windy, jak już Tatiana zauważyła, poruszały się szybciej niż gdyby po prostu spadały. Wciąż, trochę to trwało, wystarczająco długo, by konsul zdążył skomplementować strój wampirzycy. Poziom na którym grupa opuściła windę, mógł być jakimś muzeum, wyglądał bowiem zupełnie tak, jak wampirzyca zapamiętała wystrój bogatych apartamentów w swoich czasach.

- Jestem historykiem. - wyjaśnił Mwawa prowadząc Yula i wampirzycę poprzez korytarz. Gabinet z oknem na panoramę miasta też był “retro” poza samą panoramą rzecz jasna.
- Proszę usiąść - mężczyzna wskazał fotele wokół małego okrągłego stolika na którym stały trzy szklanki, już z odległości, nie uszło brujaszce że przynajmniej w jednym z nich jest krew.

Usiadła bez słowa. Choć bardzo się starała okazać zainteresowanie, jej gesty i mimika coraz bardziej zdradzały, że nie czuje się dobrze w tak oficjalnych sytuacjach. Na dodatek zapach krwi drażnił jej zmysły.

Konsul przysiadł bokiem na jednym z foteli i pochylił się do przodu.
- Jestem, jak oczywiście już Pani wie, Mwawa. Mógłbym należeć do Rady jednak z pewnego powodu jest to niemożliwe. Tym powodem jest fakt, że podobnie jak Pani mąż, jestem ghulem.

Tatiana poderwała się z miejsca, z hukiem waląc pięściami w blat stołu i wywracając na nim wszystkie szklanki.
- Kto... kto cię karmi? - warknęła.
Yul odskoczył zaskoczony nagłym wybuchem wampirzycy, podobnie uczynił Mwawa, choć mimo iż zaskoczony, wydawał się mniej przejęty.
- Ta osoba jest bardzo odległa, nie chce się na razie Pani, ujawniać.

Była wściekła. Całe jej przebudzenie, całe to odkrywanie jej wampiryzmu było grą. Ktoś od początku kontrolował jej wybudzenie. Ktoś, kto... mógł nawet przyczynić się do tego, czym był Legion. Bo tylko tak dało się wyjaśnić wampirzy pierwiastek wśród jego struktur.

Tatiana szarpnęła blatem stołu tak, by go wywrócić, a najlepiej w ogóle odrzucić.

- No to niech się przybliży, jeśli nie chce stracić swojego cennego sługi. - powiedziała, patrząc wrogo na konsula.
Konsul spuścił głowę.
- Proszę Pani. Ta osoba, włożyła wiele wysiłku by odrzucić doczesność i związane z nią pokusy czy rozterki, żyje w dziczy, daleko od współczesnej cywilizacji. Nie kontaktuje się ze mną częściej niż raz w roku. Rada nie miała jednak za dużego wyjścia i poprosiła ją o poradę kiedy dowiedziano się o Pani.
- Ją? To ta wasza mesjaszka?
- prychnęła - I co wam doradziła? Obudźcie ją, a potem wrzućcie w wielkie gówno? I może o mojej matce też wiedziała? Świetnie.

Wampirzyca zaczęła chodzić nerwowo po całym pomieszczeniu. Parę razy wydawało się, że znów coś wywróci lub w coś uderzy, ale panowała nad sobą.
- Nie, to nie jest Adelajda. Wbrew temu co się uważa, na Ziemi pozostało jeszcze kilku przedstawicieli twojego rodzaju, ale daleko im do bytów jakie pamiętasz Pani. Wśród nich najbardziej przykrym przypadkiem była twoja matka. Pozostałym tak jak moja… przyjaciółka udało się osiągnąć spokój, odsuneli się w cień i nie interesują się już intrygami tego świata. Rada dba by tak pozostało. To co stało się z twoją matką… jest powodem dla którego moja przyjaciółka nie chce się z tobą spotykać, podejrzewała co się stało i teraz… teraz mogę to potwierdzić. Tak, potrafię rozpoznawać aury.
- Zapomniałeś pogrozić mi paluszkiem.
- parsknęła wampirzyca - Bo oczywiście to moja aura jest tutaj ważna. Nie to, że władowaliście mnie bez przygotowania w samą paszczę potwora, i że zginęło tylu ludzi... Naprawdę myślisz, że poświęciłabym ich dla krwi tej staruchy? Nawet nie wiedziałam czy w którymś z tych egzoszkieletów nie ma Yula. Jedyne czego chciałam, to unicestwić ją. W pełni. Okazałam się jednak za słaba. Udało mi się ocalić siebie i Ulrix tylko przez to, co zrobiłam. Wierz mi, ghuliku, gdybym mogła, wyrzygałabym jej krew. Ale to bez znaczenia, nie? Twoja przyjaciółka siedzi sobie gdzieś na drzewie i wydaje osądy o czymś, o czym nie ma bladego pojęcia. - zakończyła z ponurym uśmiechem - Dzięki za gościnę, a teraz jeśli nie mam się przebijać przez twój cenny wystrój, niech ktoś wskaże mi drogę do wyjścia.
Z jednej strony Yul zaczął przybierać obronną pozę względem konsula, stając za swoją żoną, z drugiej sam konsul wpadał chyba w panikę.
- Proszę mi wybaczyć, nikt nie miał na celu Pani urazić, czy osądzać. Moja przyjaciółka, ona odrzuciła po prostu tą część siebie która dopuszczała jakąkolwiek przemoc, obawia się Pani bo obawia się o swój własny stan - mężczyzna niemal płakał - poproszono mnie bym się z Panią spotkał, nie by Panią oceniać, czy pouczać lecz by dać świadectwo, że spokrewnieni nie stoją za plecami Rady, nawet nie dlatego że nie mogą, ale i dlatego że nie chcą. - powiedział podchodząc do wampirzycy ale trzymając się z boku i nie wchodząc jej w drogę. - Wybacz jeśli cię uraziłem Pani, nie było to nigdy moim zamiarem, jeśli życzysz sobie natychmiast udać się przed oblicze Rady, nie będę cię dłużej zatrzymywał.
- Nie mam ochoty udawać się przed niczyje oblicze. Wypuść mnie. Mówiłam serio.
- powiedziała cicho, prawie grobowym tonem.
Mężczyzna spuścił głowę i odsunął się na bok.
- Nie jest Pani niczyim więźniem, jak każdy z nas, Ziemian, odpowiada pani jednak przed Radą.
- A jeśli nie będę chciała?
- zapytała, cedząc słowa - Subtelnie zasugerujecie mi, że stracę życie? A może zagrozicie Yulowi? Nie. Zgodziłam się na współpracę, a nie na służbę.

Powiedziawszy to, ruszyła w kierunku drzwi, przez które weszła.
Mwawa nie odezwał się, chyba go zatkało, Yul zmierzył mężczyznę wzrokiem i ruszył za żoną.
- To gdzie teraz?
- Myślę, że... tu powinniśmy się na jakiś czas rozstać. Ty jesteś częścią tego świata. Ja nie. Duszę się. W tym budynku, w tym mieście... w tym świecie. Muszę się wydostać.
- starała się mówić spokojnie, jasno, choć czuła jak bestia w jej wnętrzu wariuje.
- Wydostać? - Yul zrobił wielkie oczy a jego twarz wyrażała panikę - skąd? z Ziemi? - chyba nie do końca rozumiał.
- Z tej... cywilizacji. Ja mogę przetrwać nawet na lodowcu. Mogę tam choćby zasnąć. Posłuchaj... to co oni zrobili, że mi nie powiedzieli. Ja mogłam przemienić wszystkich, którzy umarli. Mogłam... dać im wybór. Ale nie chciałam, bo nie chciałam twojej rasy skazywać na ponowny ucisk ze strony... mojej. Bo w moich czasach, choć niby współpracowaliśmy, to jednak gardziliśmy ludźmi. Wykorzystywaliśmy. I teraz okazuje się, że nic się nie zmieniło. Kiedyś odeszłam na pustkowie i teraz... też powinnam. Gdzieś, gdzie nikogo nie wykorzystam.
Oczy Yula zaszkliły się, co chyba zdziwiło bardziej jego samego niż wampirzycę.
- Ale… ale ja… nie potrafię cię zostawić, nie chcę, proszę, proszę nie każ mi siebie zostawiać, nikogo nie wykorzystujesz, nigdy nie spotkałem żadnego wampira, ale ty nigdy nie byłaś dla nikogo zła, uratowałaś mnie, Ultrix, Ren, Prwicę, walczyłaś za nas.
Spojrzała na niego ze smutkiem.
- Więc, co powinnam zrobić, mężu? - zapytała cicho.
Yul przytulił ją najpierw ostrożnie a potem mocniej.
- Zobaczmy czego od ciebie chcą a jeśli ci się nie spodoba to polećmy na ten lodowiec tylko nie zostawiaj mnie samego dobra?
- Zrobiłam ci straszną krzywdę.
- powiedziała, delikatnie gładząc jego policzek - Uczyniłam cię ghulem i teraz... teraz nie wiem czy powiedziałbyś to, co mówisz, gdybyś był wolny od mojego wpływu. Nie powinnam, a jednak wątpię w twoje słowa. Przepraszam. Zrobię jak sobie życzysz.

Para ruszyła do windy, okazało się, że budynek Rady znajduje się w innej części miasta i trzeba było skorzystać z kolejki!

Po wejściu do wagonu wszystkie oczy skierowały się na Tatianę, szybko zrozumiała dlaczego, na jej okularach wyświetlił się komunikat. “do przedziału wchodzi Szlachcianka”. Niemal wszyscy pasażerowie wstali na moment poza dwoma, którzy jedynie kiwnęli głowami, na okularach wyświetlił się komunikat iż również są szlachcicami. Zanim kolejka dojechała do ich przystanku, do przedziału wszedł jeszcze jeden szlachcic i cały rytuał powtórzył się raz jeszcze.
Tatiana spojrzała znacząco na Yula, jednak tym razem w jej oczach pojawiły się iskierki dawnego humoru.


***

Budynek Rady, przypominał piramidę, tyle że wykonaną ze szkła. To co jeszcze łączyło budowlę z grobowcem dawnych królów Egiptu, był fakt iż trudno było uświadczyć tu żywą duszę. Yul i Tatiana przechodzili przez puste korytarze i sale chyba przez dobre czterdzieści minut. Wampirzyca wiedziała, że jej mąż podąża za mapą wyświetlającą się na jego soczewkach. Para mijała obrazy przedstawiające ludzi budujących budynki, statki, uprawiających ziemię, w różnych epokach. Brak było jakichkolwiek broni, bitew, oznak władzy.

W końcu Tatiana i jej mąż wkroczyli do średniej wielkości sali, w której siedziało kilkunastu starszych ludzi.

[media]http://news.nationalgeographic.com/news/2007/08/photogalleries/rome-reborn/images/primary/9_461.jpg[/media]

[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/fc/b3/f3/fcb3f3ef3368507c81b065e060c16388.jpg[/media]
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/26/24/a0/2624a0d79906073188c7850c0121e06d.jpg[/media]
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/06/cc/17/06cc1793fcacf63fc8d237b9200aa987.jpg[/media]
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/24/05/6e/24056ed53cdedea08a3de616247c5699.jpg[/media]
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/53/e9/1a/53e91adf2182657181d1144af5a4a576.jpg[/media]
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/a3/be/38/a3be386e089dde5da6092a33d2fa07ed.jpg[/media]

Jedna ze staruszek wyszła parze na spotkanie.

[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/5d/fd/28/5dfd284b26ec64bec24044090ee2bd8d.jpg[/media]

- Tatiano, Yulu, cieszymy się, że jednak zdecydowaliście się nas wysłuchać, zachęcam was abyście usiedli lecz jeśli kości wam pozwalają i taka wasza wola, możecie oczywiście stać - to powiedziawszy sama usiadła na schodku obok. - Rada zebrała się tutaj dzisiaj nie tylko by poprosić cię o pomoc, ale i by udzielić ci odpowiedzi na wszelkie pytania.
- Nie chcę waszych odpowiedzi.
- stanęła dumnie naprzeciwko nich, na lekko rozstawionych nogach z rękami złożonymi pod biustem - Niewiele mi po nich, skoro znów możecie przeoczyć taki drobny fakt, że spokrewnieni jednak przetrwali kataklizm. Jestem tu tylko i wyłącznie z szacunku dla mego męża. Mówcie więc co to za prośba i czemu miałabym ją spełnić.
- A my, z szacunku dla tych umęczonych istot nie wyjawiiśmy faktu ich istnienia.
- odezwał się jeden ze starców, kobieta zaś pokiwała głową i podjęła. - Prawda, ocaleli wykluczyli siebie samych poza nawias własnego gatunku, nie nie piją już z ludzi, nie mogą już tworzyć nowych wampirów. Nie chcą by o nich mówić. - kobieta spojrzała na Yula i uśmiechnęła się - Rada jest ci wdzięczna Yulu. - po czym przeniosła wzrok na Tatianę. - Ziemianie osiągnęli kontakt z wrogimi przybyszami, co zostało przewidziane już w czasach Adelajdy. Wtedy to, w okresie upadku, dowiedzili nas nasi bracia, inne dzieci Niebian. Wylądowali na ogarniętej wojną domową Ziemi szukając pomocy, sojuszu z wrogiem, który wyruszył ku ich terytorium. Przybysze byli zdruzgotani, przebyli lata świetlne tylko po to, by natrafić na swoich braci pogrążonych w bezsensownym konflikcie, wyniszczając się nawzajem. Spotkali jednak Adelajdę i podzielili się z nią wiedzą na temat wroga, istot spoza światła, oraz Niebian. Widzisz ci, którzy nazywają siebie Legion, odwiedzili Ziemię już wcześniej, jednak za sprawą niebian zainfekowani ludzie zachowali swoje zmysły i nie stali się częścią kolektywu. Tak powstała twoja własna rasa. Potraficie przeciwstawiać się bestii która w was drzemie, Niebianie wiedzieli, że wasza siła może przysłużyć się ich dzieciom i widzieli możliwość pokojowej koegzystencji naszych gatunków. przybysze których spotkała Adelajda wiedzieli o tym, liczyli że ludzie oraz te potężne istoty przybędą im z pomocą. Okazało się jednak, że ludzkość nie wykorzystała swojego potencjału, Nasi bracia, osiągnęli globalny pokój oraz technologię lotów międzygwiezdnych przed nami, w porównaniu z nimi, byliśmy dzikusami. Przybysze powiedzieli, że mamy co najwyżej kilkaset lat, po dziesiątkach tysięcy zmarnowanych lat, mamy zaledwie kilkaset lat, zanim Legion lub inne wrogie rasy, nawet bardziej ekspansywne dzieci Niebian, osiągną naszą przestrzeń. Ta przestrzeń została osiągnięta rok temu. Tak, wiedzieliśmy, że Legion zalągł się w jednym z rezerwatów, ale musieliśmy zwieść jego czujność i dowiedzieć się o nim jak najwięcej, ceną było przetrwanie całego gatunku. Widzisz… ocalałe wampiry, oni nie opiekują się już nami, to my opiekujemy się nimi, tyle możemy dla nich zrobić. Tak samo było z tą, która spała w Velesie, choć ona zamiast apatii popadła w szaleństwo. Natomiast twoja wola walki zaintrygowała nas, oto stanął przed nami wampir z przeszłości, wciąż bliski swojej naturze, dobrej czy złej, lecz aktywnej. Dlatego skierowaliśmy cię na teren zainfekowany Legionem, widziałaś że nasze wojsko jest w stanie walczyć z tymi bestiami nawet wręcz, jednak z tobą, z tobą nasze szanse rosną geometrycznie. Dlatego… prosimy cię o pomoc Tatiano.

Wampirzyca stała wciąż w tej samej pozycji bez słowa. Była zła. W dalszym ciągu była zła i najchętniej coś by rozpieprzyła. Ale... nie była głupia. Czasem nawet Brujah potrafił opanować swoją żądzę niszczenia i się zastanowić. Szczególnie gdy miał motywację.

Spojrzała na Yula.
- Domyślam się, że perspektywa walki z kosmitami bardzo cię przeraża i wolałbyś kopać marchewki. - uśmiechnęła się półgębkiem.
Yulowi, którego głowa chyba była właśnie przeładowana nowymi informacjami, aż blond czupryna się zjeżyła na słowa o kopaniu marchewki.
- Co ja? kopać? co?
- Możemy też posadzić inne warzywa. Sałatę, rzodkiewkę... może nawet pomidory. Dostałbyś słomiany kapelusz i rękawiczki zamiast jakiegoś super wypasionego egzoszkieletu. - wciąż darła z niego łacha.
Yul patrzył na nią z psim wyrazem oczu.
- A… w tej słomie… nie można walczyć z kosmitami? - zapytał najwyraźniej nie do końca rozumiejąc jak słomiany kapelusz wygląda.
- W słomie to można robić inne rzeczy...
Tatiana, która coraz lepiej ogarniała korzystanie z komputerów, spróbowała znaleźć mu odpowiedni obrazek.
Mężczyzna popatrzył chwilę po czym spojrzał na Tatianę.
- Aaa… to trzeba znaleźć tyle tej słomy gdzieś… - uśmiechnął się.
Odpowiedziała uśmiechem, po czym zmarszczyła brwi, zwracając się znów do Rady.
- Ta planeta to też mój dom, dlatego rozumiem zagrożenie i dołączę do Was. Jak również mój mąż. Macie mu dać najlepszy sprzęt, jakim dysponujecie. I... chcemy... - zawahała się - Spokoju. Nie wiem gdzie nas umieścicie, ale chcemy być tam razem - bez współlokatorów, bez monitorowania, za to maksymalnie bezpiecznie jeśli chodzi o dostęp słońca.
Kobieta popatrzyła na pozostałych starców.
- Czasem, by bronić domu, trzeba go najpierw opuścić. Rada Ziemian, chciałaby cię prosić, wampirzyco Tatiano, żebyś wyruszyła razem z naszą flotą ku Proxima Centauri, gdzie nasi Niebiańscy bracia potrzebują od setek lat naszej pomocy i gdzie hodowane przez nas od pokoleń wojsko uderzy naszych wrogów tak boleśnie jak to tylko fizycznie możliwe. Chcemy zabezpieczyć dobre relacje z naszymi braćmi i przegrupować się wspólnie przeciw każdemu przyszłemu zagrożeniu. Oczywiście twój mąż może wyruszyć z tobą, jest wysokiej klasy milicjantem i na tego rodzaju misji jest dla niego miejsce, oczywiście jeśli się zgodzi.
- A powiedzcie mi jeszcze... czym to się w takim razie różni od inwazji?
- Tam prawdopodobnie właśnie trwa inwazja, pół tysiąca lat temu przybyli do nas stamtąd posłańcy z prośbą o pomoc, jeśli są tam teraz tylko nasi wrogowie to tak, niech to będzie inwazja, bo lepiej bić się u kogoś a nie u siebie.
- Taa... pół tysiąca lat temu przylecieli jacyś goście i wcisnęli wam kity podobne do tych, którymi wy mnie nakarmiliście.
- zauważyła zgryźliwie Brujaszka, po czym zwróciła się do męża - Ty decydujesz. Jeśli chcesz, polecę. Lub polecimy. Tylko postaw im jakieś warunki. Niech nie myślą, że jesteśmy tani. - mrugnęła do niego.

Oczy wszystkich starców zwróciły się w stronę milicjanta. Yul, który potrafił znieść potężny łomot wyraźnie sobie z tym nie radził.
- … ehm.. - odchrząknął - To co mówi Tatiana ma sens, pytanie tylko czy można zaryzykować, że nic się nie stanie, siedzieć i czekać. - mężczyzna spojrzał na żonę - chyba nikt nas tutaj nie pytał czy flota ma wylecieć, tylko czy my z nią wylecimy. Z tobą mają większe szanse, z tobą mniej ludzi zginie, to daje ci możliwość decyzji, lećmy. - powiedział patrząc w oczy Tatianie po czym przeniósł wzrok na starców - No ale to Tatiana powinna tą operacją dowodzić! - między starcami zaczęły się szmery, trwało to trochę czasu, ale wreszcie stare głowy zaczęły kolejno kiwać. Czarna kobieta była ostatnią.
- Jeśli to jest ceną sukcesu, niech tak będzie, razem z wami wyruszą najlepsi specjaliści jakich ta rasa ma. Misja ma charakter pokojowy do momentu pierwszego wrogiego działania w naszym kierunku.
Kiedy starsi naradzali się, nie mogła się powstrzymać, by nie szepnąć Yulowi do ucha.
- Niby taki niepozorny, a jaki zachłanny. Teraz już wiem czemu tylko nieśmiertelna może cię zaspokoić. - zachichotała, po czym dodała z udawaną powagą - Jakby co od teraz to ty negocjujesz za naszą dwójkę.

Tatiana potrafiła wyczuć, jak krew napływa Yulowi do policzków, nie musiała nawet na niego patrzeć.

- W porządku. - powiedziała Tatiana do Rady, choć sama wciąż była pod lekkim szokiem. - Kiedy więc wylatujemy? Jeśli chodzi o stanowiska, to sami możecie je na początku obsadzić. Tylko uwzględnijcie Yula jako pierwszego oficera i zarazem mojego zastępcę, gdy ja będę w akcji.

Stara kobieta westchnęła.
- Jesteśmy przekonani, że znajdą się na miejscu kadry, które sprostają twoim wymaganiom i doradzą z nazewnictwem. Oczywiście… - kobieta wyciągnęła za siebie dłoń i poczekała aż jeden ze starców podejdzie i poda jej przedmiot.

[MEDIA]http://miecze.pl/191-209-thickbox/Bulawa-XVII-w.jpg[/MEDIA]

- Jako Hetman RZ możesz powołać do służby każdego obywatela, żywego i umarłego
- uniosła brew i podała przedmiot Tatianie. Okręt matka będzie gotowy za kilka dni, dokuje w lunarnej stoczni, kiedy opuścisz stolicę, wojskowy transport jest do twojej dyspozycji, dowódco. Skorzystaj z niego by udać się na Lunę.

Tatiana przyjęła przedmiot, obejrzała go i zamachnęła się nim na próbę.

- Fajno. To my idziemy. - powiedziała i odwróciła się ku wyjściu. Poczekała jeszcze chwilę, by Yul do niej dołączył, po czym wyszli razem.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 23-02-2017, 23:59   #30
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację


Interludium

W Stolicy
Zaraz po opuszczeniu siedziby Rady, Yul wyszukał w swoim KO odpowiednie zakwaterowanie, gdyż Tatiana kategorycznie nie chciała mieć nic wspólnego z konsulem Mwawą. Tym sposobem para dostała do wyłącznej dyspozycji coś co można było spokojnie nazwać willą. Służby co prawda nie było ale wszystko było automatyczne. Był basen, wanna, oraz normalny prysznic.

Wampirzyca z zachwytem zrzuciła z siebie ubranie i wskoczyła do basenu. Jakoś tym razem nie marudziła, że nie potrafi pływać. Kiedy się wynurzyła, spojrzała na Yula.
- Zastanawiam się co się tym wampirom mogło stać, że są takie... apatyczne. Wiesz, za moich czasów już zdarzały się takie stare pryki, które pamiętały jeszcze czasy inkwizycji. Straszne skurwiele, ale jednak apatycznymi bym ich nie nazwała…
Yul skoczył do basenu zaraz za wampirzycą i wynurzył się tuż obok.
- Mnie się pytasz? przecież możesz sama sprawdzić. - Yul opłynął żonę i złapał ją od tyłu w pasie, położył twarz na ramieniu Tatiany.
- Żeby usłyszeć, że jestem be i nieczysta... - zamruczała marudnie, opierając się o niego plecami. - Po prostu to trochę bolesne, że nie chcą mnie poznać... Wiesz, w tym lesie, gdy zabijałam wisielców, czułam, że zabijam kogoś, kto teoretycznie był moją rodziną. Nawet jeśli ich nie znałam... oni byli jak ja. - po chwili dodała - Poza faktem, że mi żaden Legion we łbie nie siedział. No dobra, to zły przykład. Ale no, mogliby się zainteresować! - położyła dłonie mężczyzny na swoich piersiach - Czy mi tu czegoś brakuje?!
Yul uśmiechnął się paskudnie jak tylko facet potrafi i położył własne palce na krągłych piersiach kainitki.
- Mógłbym pomyśleć o jednej “rzeczy” ale mogę to też szybko naprawić… - Tatiana poczuła, jak na jej pośladku ciało mężczyzny twardnieje.
Zaśmiała się cicho.
- A ja słyszałam, że po ślubie to już nie jest takie ekscytujące... - drażniła się z nim, kręcąc pupą.
Yul wychylił głowę do przodu.
- Naprawdę? - wydawał się pytać poważnie, jednak szybko kobieta poczuła, że jej mąż wysuwa do przodu też coś innego. Mężczyzna obsypywał kark wampirzycy pocałunkami, jego oddech był gorący a vitae wydawała się niemal bulgotać.
- Mhmmm... - zamruczała mu do ucha, jednocześnie przyciskając się pośladkami do jego lędźwi i drażniąc się z mężczyzną bujaniem bioder w przód i tyłu.
- Skarbie... - szepnęła, zmysłowo się przy tym przeciągając - Wydajesz się taki znudzony... tak bardzo...bardzo... cię nudzę?
- Nie wiem czy starczy mi życia na nudę… -
powiedział odsuwając się do dołu, po chwili jego twarz zniknęła pod wodą, między pośladkami żony.
- Co ty...? - spojrzała za nim zaintrygowana.
Kobieta poczuła jak nos męża przesuwa się po zakamarkach jej ciała. Twarz Yula wyłoniła się z impetem naprzeciw Tatiany, w jednej chwili mężczyzna trzymał wampirzycę za biodra, przybliżając do siebie.
Objęła go za szyję i pocałowała z uczuciem, jednocześnie delektując się rytmem jego pulsu. Oblizała wargi... no tak, odmówiła krwi u konsula, więc była trochę głodna. Nie chciała jednak psuć wody w basenie.
Mężczyzna zamontował się między udami kobiety i powoli wsunął się w nią. Jedną ręką Yul podtrzymywał pupę żony, drugą położył na jej piersi.
Jęknęła cicho wprost do jego ucha, całując cienką, delikatną skórę na jego szyi. Kły same się wysunęły. Nie wbiła ich jednak, za to rysowała nimi różowe linie na skórze mężczyzny, jakby zaraz miała go naprawdę ukąsić - za każdym razem, gdy on był w niej.
Mężczyzna to przyspieszał, to zwalniał trochę, wsunął język w usta Tatiany, wampirzyca poczuła w nich krew. Rozkoszowała się chwile tym smakiem, po czym oderwała się dość gwałtownie.
- Wariat! - powiedziała, nagle naciskając na jego ramiona, żeby go nieco podtopić. Szybko jednak pozwoliła się wynurzyć mężczyźnie, patrząc na niego roziskrzonym wzrokiem.
- Ja nie wiem, jak ktoś o tak niskim poziomie instynktu samozachowawczego może wciąż żyć! - udała oburzenie, jednocześnie umykając Yulowi w róg basenu.
- Mam żonę, wampirzycę, uwierz to pomaga! - uśmiechnął się mężczyzna i podążył za Tatianą.
Ta, oparłszy się o brzeg, usiadła na skraju basenu, a gdy jej mąż zbliżył się, oparła stopę na jego piersi, wykorzystując do tego swoją siłę, by nie pozwolić podpłynąć bliżej mężczyźnie. Trzymając go w ten sposób na dystans, zaczęła pieścić swoje piersi, wykorzystując krople wody do podkreślania ich kształtu. Uśmiechnęła się szelmowsko.
Mężczyzna zmrużył oczy pocierając stopę wampirzycy.
- A jak cię połaskoczę wyślesz mnie na drugi koniec basenu? - uniósł brew.
- Myślałam, że wolałbyś być po tej... wiesz... tu się sporo dzieje... - podciągnęła druga nogę, uginając ją w kolanie i odsłaniając w ten sposób swoje mokre łono przed małżonkiem.
Mężczyzna przygryzł wargę i westchnął.
- wolałbym - zgodził się.
Dłoń Tatiany przesunęła się po wewnętrznej stronie gładkiego, wciąż mokrego uda. Jej paznokcie rysowały jej skórę delikatnymi pręgami.
- I co zamierzasz z tym zrobić? Bo wiesz, ja mam wieczność żeby tak siedzieć. - mrugnęła do niego.
- Skarbie, chcę cię pieścić, chcę być w tobie, kochać się z tobą, ogrzać cię swoim ciałem, pragnę byś mnie ukąsiła. -
mówił całując jej stopy.
Udała, że się zastanawia, z góry patrząc na niego.
- Hmmmm... nie! - odparła tonem rozkapryszonej dziewczynki, palcami pieszcząc teraz swoje łono i delikatnie rozchylając przed nim płatki swego kwiatu.
Mężczyzna przełknął ślinę, jego oczy pożerały ciało kobiety. Nie wytrzymał, rzucił się na wampirzycę jak wygłodniałe zwierzę. A ona tylko na to liczyła, przyjmując go ze śmiechem i z tęsknotą przywierając do jego ciała.
- Dlaczego kazałeś mi tyle czekać? - poskarżyła się.
Mężczyzna nie był w stanie mówić, całował zachłannie ciało kobiety, cieszył dłonie jej skórą.
- Nigdy mnie nie zostawiaj. - powiedział w końcu gdy był już spowrotem w swojej żonie.
Objeła go za szyję i przytuliła do swoich piersi. Wiedziała, że chodzi mu o coś więcej niż zabawa na basenie.
Mężczyzna okazywał swoją miłość tak jak potrafił i jak radził Owidiusz. Oczywiście Yul na pewno o takowym nie słyszał, wiedział jednak jak swego ciała używać. Podłożył dłonie pod pośladki kochanki by nadać swoim ruchom więcej płynności. Tatiana jęknęła cicho, wtulając się w jego szyję. Za każdym razem, gdy mąż był w niej, jej usta dotykały jego szyi i ramienia. Czasem był to lekki pocałunek, czasem, drapieżny, kiedy indziej zaś liźnięcie lub ugryzienie. Za każdym razem Yul nie wiedział co go spotka, a Tatiana, opleciwszy go nogami w pasie raz po raz raniła jego skórę i zaleczała.
Mężczyzna w ekstazie, doszedł w kobiecie dwa razy pod rząd. Dopiero wtedy opadł z sił i ciężko łapiąc oddech pieścił dłonią ciało swojej kochanki, swojej żony, pani, bogini. Ta widać wciąż jeszcze nie miała dość, stęskniona dotyku kochanka, a może wygłodniała jego krwi... Kłem przebiła jeden tylko opuszek swojego palca i oparła go o usta Yula, uśmiechając się przy tym kocio.
Wodzony niczym pies za nos, mężczyzna spił krew z kobiecej ręki. Vitae żony dodała mu nowych sił i wigoru. Yul wziął Tatianę na ręce i przeniósł przez całe mieszkanie, aż do sypialni. Ułożył kilka poduszek jedna na drugiej i usadowił na nich swoją kochankę, z pupą zadartą wysoko do góry. Mężczyzna uklęknął za żoną, rozchylił jej uda i wsunął między nie swoje palce. Szybko przykrył Tatianę własnym ciałem, podkładając wtedy obie dłonie pod jej piersi.
Wampirzyca zmarszczyła brwi.
- Chyba na to nie zezwalałam... - udała, że się zastanawia - Tak, zdecydowanie nie przypominam sobie. Chyba nie powiesz mi, że to dlatego, że trochę narozrabiałam u konsula? - przeciągnęła się, prężąc krągłe pośladki przed mężem.
- Sama jesteś sobie winna… - wyjaśnił uderzając w nią swoimi biodrami. - Było nie rozrabiać tak seksownie…
Jęknęła cicho, mrużąc przy tym oczy z rozkoszy.
- Ale jak? Taaak? - zapytała kręcąc pod nim pupą.
- Ta… taak… właśnie… - wzdychał Yul, wytężając się przy każdym posuwistym ruchu. Trwało to jeszcze czas jakiś zanim mężczyzna przyległ ciaśniej całym swoim ciałem do kochanki i znacznie przyspieszył tempo.
Wampirzyca miała ochotę się z nim podroczyć, uciec mu znów lub zmusić do błagania, odkryła jednak, że wcale tego nie chce, bo jest jej tak dobrze... Wzdychała za każdym razem, gdy mężczyzna był w niej, rozpychając ją od środka. Czuła jego silne dłonie, jak głaszczą jej boki, ściskają piersi... w którymś momencie, gdy tempo Yula zdawało się osiągnąć apogeum, chwyciła dłoń mężczyzny i przegryzła czubek jego palca. Teraz to ona ssała i sączyła zachłannie jego krew, czując jak odpływa w miłosnym uniesieniu.
- Tatiana… - Yul szeptał imię wampirzycy gdy wylewały się z niego fale gorąca. Mężczyzna przewrócił się na bok, pociągając za sobą kobietę. Leżeli więc oboje na boku, Yul objął swoją żonę i całował jej włosy.
Wtulała się w niego, wciąż trzymając w ustach jego palec. Co prawda ranę zalizała, jednak było jej tak przyjemnie, myśląc, że on należy do niej i może się z niego napić w każdej chwili. Przymknęła oczy. Tak zasnęli.

***

Tak jak Tatiana usłyszała w domu Rady, kiedy tylko opuściła miasto, do jej dyspozycji stanęły wojskowe środki transportu. Zastrzeżono jednak na wstępie, że jej jurysdykcja rozciąga się jedynie nad jej własną flotą, która była obecnie gdzieś na orbicie Księżyca. Cóż, widać było, że nawet w przyszłości, przepychanki między różnymi rodzajami sił zbrojnych wciąż są jak najbardziej żywe.
Niemniej okręt którym teraz dysponowała był klasy Veles, było mnóstwo miejsca i pełno oficerów bardzo chętnych do udzielania wszelkiej pomocy.
Prwica z tego co udało się dowiedzieć Yulowi, powinna wciąż znajdować się w Wieży. Oczywiście pogoda jak zwykle ograniczała łączność.
Kiedy okręt dotarł do celu, Tatiana została osobiście przywitana w hangarze przez Niobe. Spotkanie było pełne uprzejmości, Niobe była w końcu politykiem. Okazało się, że Tatiana rozminęła się z Prwicą, którą odesłano do innego ośrodka. Jakiego, Niobe nie umiała powiedzieć. Ale Ren tak. Wyglądało na to, że Rada chciała spróbować wcielić Prwicę do innego rezerwatu. Ren znała współrzędne.
Po ciepłym powitaniu dziewczyny, wampirzyca zaczęła się zastanawiać czy odpuścić kwestię Prwicy. Jednak wciąż czuła się odpowiedzialna za swój rezerwat. A może po prostu zobaczyła ogromny potencjał tej małej?
- A czy ona chciała być tam przeniesiona? - dopytywała się Ren - Masz jakieś nagrania z kamer? Co z jej rodziną w ogóle?
- Z tego co zostało nam powiedziane, jej rodzinny rezerwat nie istnieje. Nie ma żadnej rodziny. Tam przynajmniej będzie się czuła mniej wyobcowana, z tego co zrozumiałam, będzie pod osobistą opieką tamtejszego obserwatora. -
tłumaczyła Ren.
- A mówiła coś o mnie?
Ren pokiwała głową.
- Oczywiście! opowiadała mi o twoich walkach z Obcymi.
Tatiana pokiwała głową, po czym spojrzała na Yula.
- Czyli te dzieciaki, które były z tobą zginęły? Nie mówiłeś mi…
Yul nie uśmiechał się.
- Myślałem, że wiesz. - odpowiedział tylko.
Starając się czegoś nie zniszczyć, wampirzyca podeszła do ściany i grzmotnęła w nią ręką - w swoim przekonaniu nie za mocno, a jednak wszystko co na niej wisiało czy się o nią opierało - zatrzęsło się.
- Chcę się z nią spotkać. - powiedziała zdecydowanie.
Zarówno Ren, Yul jak i wszyscy którzy mogli być w okolicy, zachowali jakiekolwiek komentarze dla siebie.
- Jasne, tak myślałam - powiedziała w końcu Ren - wiem gdzie poleciała, a przecież ty teraz możesz lecieć gdzie chcesz.
- Pytanie Ren, co z tobą. Jeśli chcesz, mogę cię zabrać, choć uważam, że twoje miejsce jest tutaj. -
pogładziła dziewczynę po policzku.
Dziewczyna przygryzła wargę…
- Wiesz… naprawdę chciala bym plolecieć, ale Simo… nie mogłabym mu tego zrobić. - wytłumaczyła - Dziękuję, dziękuję za wszystko wampirzyco! - przytuliła się do Tatiany.
Ta, objęła ją, choć egzo stanowiło małą przeszkodę w czułościach. Nim Brujaszka odleciała, by spotkać się z Prwicą, zostawiła Ren fiolkę swojej krwi. Wiedziała, że dziewczyna jest mądra i użyje jej tylko w najwyższej konieczności.

***

Karpaty
Veles znów musiał zabrać Tatianę i jej załogę na drugi koniec globu. Prwicę wysłano bowiem do Karpackiego, historycznego rezerwatu Homo Ablus. O ile Tatiany nie ograniczały żadne bariery o tyle załogę a nawet Yula już tak. Mąż czekał na wampirzycę w małej szalupie którą pilotował, kiedy to wampirzyca wysiadła w punkcie transportowym C rezerwatu. Zaraz przy obozowisku permanentnego obserwatora…
Tatiana nie chciała naruszać tutejszych zwyczajów, toteż szybko pomknęła w stronę obozu, gdzie spodziewała się spotkać obserwatora. Zamierzała poprosić go o widzenie z Prwicą. Nawet jeśli przyjdzie jej zużyć na to nieco krwi.
Obserwator...ka czekała na nią na starych kamiennych schodach zamczyska.
Ubrana na biało, wyglądała jak zjawa. Była jednak jak najbardziej realna. Kobieta nie blokowała Tatianie drogi, stała na uboczu kiedy spojrzała na brujaszkę, jej twarz wyrażała smutek. Z oczu spłynęła łza,ciemno bursztynowa jakby zbrudzona posoką, jednak nie krwawa.
Wampirzyca zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała. Może laska lubiła sobie po prostu posmęcić. Podeszła do niej.
- Chciałabym rozmawiać z Prwicą. Jest z mojego dawnego rezerwatu. - powiedziała, na wszelki wypadek używając translatora.
Kobieta spuściła głowę jakby nie chciała patrzeć Tatianie w oczy.
- Dziecko jest na górze, Pani Hetman. - powiedziała dwudziestowieczną, brytyjską angielszczyzną, robiąc wampirzycy więcej miejsca na schodach.
- Fajno, dzięki. - odparła wampirzyca i wyminęła ją, podążając we wskazanym kierunku.
Zamek wyglądał jak typowa ruina, jednak na szczycie jedynej ocalałej wieży, znajdowało się nowoczesne pomieszczenie będące rodzajem mieszkalnego kontenera. W oknach były szyby, na jednej ścianie stała kanapa na której leżała przykryta kocem Prwica. Dziewczyna miała w rękach KO podobne do tego jakiego używała Tatiana, wyglądało jakby zasnęła czytając. Dziewczyna była ubrana nie w “strój dzikusa” lecz coś bardziej cywilizowanego, choć skromnego i wykonanego raczej z prawdziwej tkaniny a nie syntetyku. Tatiana wyczuła, że w progu od strony schodów pojawiła się obserwatorka, kobieta jednak zachowywała dystans i nie zbliżała się.
- Zdraw. - powiedziała dość głośno, stając w progu pomieszczenia. Nie chciała przestraszyć dziewczyny swoją obecnością.
Prwica otworzyła oczy, minęło dopiero kilka dni odkąd opuściła rezerwat i wciąż spała tak samo czujnie jak przez całe dotychczasowe życie. Dziewczyna zamrugała.
- Szlachetna Tatiana! - uśmiechnęła się i powoli zsunęła z siebie pościel. Dopiero teraz wampirzyca zauważyła kilka sztywniejszych bardziej nowoczesnych tkanin na ramieniu i torsie dziewczyny, zapewne jakiś rodzaj bandażu.
- Chciałam sprawdzić jak się czujesz. - powiedziała z lekkim uśmiechem, po czym spoważniała - I przeprosić, bo nie udało mi się ocalić twoich bliskich. Wybacz mi.
Prwica uśmiechnęła się smutno.
- Jesteś boginią i potrafisz czynić wiele cudów, nie mogłaś jednak zrobić ich wszystkich na raz. Dziewczyna spojrzała w bok, na znajdujące się za Tatianą okno i nocne niebo. - Dopóki ja żyję, moi bliscy nie umarli zupełnie a żyję dzięki tobie i choć jestem jedyna ze swego rodu, to nie jestem ostatnia - spojrzała znów na Tatianę. - Edith mówi, że mogę zostać kim tylko zechcę, dlatego uczę się wiedzy maszyn, dróg na skróty - spojrzała kątem oka na KO.
- Jesteś bardzo mądra, cieszę się, że to rozumiesz. - odpowiedziała wampirzyca tak naprawdę uspokojona tym, co zobaczyła. Bała się, że dziewczyna sobie nie poradzi z żalem czy chęcią odwetu - Nie wiem czy dane nam będzie jeszcze się spotkać, chcę jednak żebyś wiedziała, że życzę Ci powodzenia. Żegnaj Prwico.
Dziewczyna uniosła do góry rękę w geście pożegnania.
- Nie wrócę już do życia w rezerwacie, dlatego sama wybiorę imiona dla moich dzieci, nazwę twoim córkę. - uśmiechnęła się.
To ją zaskoczyło. Nie wiedziała co powiedzieć. Uniosła dłoń w geście pożegnania i z uśmiechem na ustach, wyszła.

Kiedy Tatiana ruszyła w drogę powrotną do pojazdu w którym czekał na nią Yul, usłyszała, że obserwatorka idzie za nią.
- Przepraszam. - usłyszała za plecami kobiecy głos, brzmiało to jak autentyczne przeprosiny a nie chęć zwrócenia na siebie uwagi.
Odwróciła się. Nie wyglądała ani na zdziwioną, ani na przejętą. Po prostu czekała dalszego ciągu.
- Wiedziałam, że Uma jest chora, ale nie potrafiliśmy jej pomóc, woleliśmy o niej zapomnieć, odwrócić się plecami. Schować głowę w piasek. Gdybyśmy... gdybym miała odwagę i siłę zakończyć jej mękę, ci wszyscy ludzie by nie zginęli a ty nie musiałabyś… - opuściła głowę. - teraz rozumiem, że tego nie pragnęłaś, że nie byłaś wtedy sobą. Jesteś lepszą istotą niż ja, kiedy wstąpiłam na drogę ku Golcondzie. Nawet teraz, kiedy czuć od ciebie drapieżcę, jesteś dobrym… człowiekiem.
Nozdrza Tatiany zadrgały, a pięści zacisnęły się. Jednak mimo to Brujaszka stała spokojnie.
- Nie miałam wszystkich danych, ale dziś wiem, że postąpiłabym tak samo. - powiedziała, cedząc słowa - Ludzie się zmienili i to na lepsze. Warto o nich walczyć. Szczególnie gdy mój własny gatunek... już nie jest tego wart.
To rzekłszy odwróciła się i nie czekając na odpowiedź ruszyła przed siebie. Po kilkunastu krokach uśmiechnęła się, a potem zaczęła się śmiać na myśl o kolejnej psocie, którą zaplanowała dla swojego męża.

***
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172