Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-03-2017, 15:03   #31
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Luna


Kiedy na Ziemi wszelkie sprawy zostały już sfinalizowane, Tatiana zdecydowała się dać rozkaz na lot ku Lunie, jak współcześnie nazywano Księżyc. Veles wyniósł wampirzycę i jej męża na orbitę, tam Yul musiał założyć egzo. Na przeładunkowej stacji orbitalnej, para przesiadła się do szalupy, która poniosła ich w stronę głównego osiedla Luny.

[MEDIA]http://www.battlefleetgothic-armada.com/videos/home.jpg[/MEDIA]

Wewnątrz kompleksu istniała atmosfera pozwalająca ludziom oddychać, jednak grawitacja była znacznie słabsza niż na Ziemi. Yul nawet w egzo, poruszał się, jak astronauta z jakiegoś filmu, toteż wstąpił do pierwszego sklepu i kupił błyszczący płaszcz, przypominający zbroję łuskową, którego ciężar sprawiał iż jego chód wyglądał normalnie. Tatiana zaś… latała!
Zafascynowana tym stanem krążyła wokół męża i wpadała na niego. Starając się opanować poruszanie w stanie nieważkości raz po raz wymyślała nowe pozy, w których podfruwała do Yula. Akurat wisiała głową do dołu na wysokości twarzy mężczyzny, gdy coś jej się przypomniało.

- A czy małżeństwo nie powinno wiązać się z tym... obrączkowaniem? - zapytała.
- Czym? - mężczyzna uniósł brew.
- Tak pomyślałam... kiedyś, jak nie dało się zajrzeć komuś do plików, ci którzy brali ślub wymieniali się pierścionkami. Taka tradycja. Niby pierdoła, ale wiesz... gdzieś na skraju kosmosu może to być dla nas faktycznie jedyny symbol więzi. - obróciła się gwałtownie, by spojrzeć mu w oczy - To taka propozycja tylko... nie to żeby mi zależało... - zaczęła kręcić zeznania... i siebie również wokół własnej osi.
Yul patrzył na nią uważnie.
- Hm znaczy, taka biżuteria? wiesz… to brzmi całkiem sensownie, tak jak nieśmiertelniki! tak, to naprawdę świetny pomysł. - zgodził się i widać było, że w jego głowie zachodzi teraz proces myślowy… albo raczej pośpieszne dokształcanie się cichaczem z sieci.
- Owszem. - zgodziła się Tatiana - Choć byli też tacy, którzy tą biżuterię sobie tatuowali na palcu. Dobre dla zapominalskich. - rzuciła, znów odpływając gdzieś w bok, by odbić się od jakiejś ściany i wpaść na egzo Yula.
- Hmm… - zamyślił się Yul. - Aaa! dobra, już widzę co to tatuaż. - wyjaśnił. - Marsjanie je często mają, jak i inne ozdoby, czy widoczne implanty. Nie wiedziałem, że lubisz takie rzeczy, na Ziemi mało kto je ma. No ale tutaj… znajdziemy wiele różnych salonów handlowych.
- Nie mówiłam, że lubię. Po prostu zaproponowałam. W ogóle dla mnie podróż w kosmos... wiesz, że to brzmi jak bajka? Nie wiem jak się przygotować. Co zabrać... Pewnie przydałaby się broń. Pytanie czy to się kupuje czy dostaje od tych pomarszczonych.

Yul przyciągnął fruwającą wampirzycę do siebie i popatrzył jej w oczy starając się nie śmiać.
- Tatiana… jesteś Hetmanem całej floty… jeśli czegoś możemy nie mieć pod dostatkiem to na pewno nie jest to broń. Zresztą, statki kosmiczne są napędzane atomowo. czyli detonujesz za sobą ładunek jądrowy i siła odrzutu popycha okręt do przodu, detonujesz kolejny ładunek i kolejny kolejny… słowem, aż osiągniemy jakieś 10 procent prędkości światła. Słowem… mamy tysiące głowic atomowych tylko jako paliwo.
- Ciągle to do mnie nie dociera.
- przyczepiła się do niego, obejmując mężczyznę za szyję - No dobra, to co robimy? I najważniejsze... w co ja tam mam się ubrać?!
Mężczyzna uśmiechnął się i pociągnął kobietę za sobą idąc poprzez pasaż handlowy.
- Weteranka pewnie preferowała by zbroję ceremonialną, ale są też bardziej subtelne ciężarki - powiedział dotykając jednej ze ścian i otwierając okno przeglądarki.
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/d9/d0/c0/d9d0c033bea513aa9464b74d71e17310.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/91/9d/e7/919de7d9ef26105a6501071fc40a91b9.jpg[/MEDIA]

Tatiana zaś im dłużej pozostawała w niskiej grawitacji, tym więcej implikacji tego stanu do niej dochodziło: przecież dzięki potencji, mogła manipulować ciężarem którego z fizycznego punktu widzenia, ktoś jej gabarytów nie powinien być w stanie podnieść! czy z jej własną wagą nie było podobnie? akceleracja pozwalała jej skakać znacznie dalej niż wskazywałaby na to budowa jej mięśni. Wampirzyca zrozumiała, że przy tej grawitacji może po prostu latać! lub… jeśli sobie tego życzy, chodzić zupełnie normalnie, nawet nago… Choć wiązało się to oczywiście, ze spalaniem krwi, dlatego bez słowa protestu zamówiła srebrzystą zbroje, czy raczej kreację, którą pokazał jej Yul.
- Na razie sobie jednak polatam - powiedziała - To całkiem zabawne... i mogę się trochę o ciebie poocierać. - wymruczała mu do ucha, po czym, gdy chciał ja złapać, odepchnęła się ze śmiechem poza jego zasięg.

Yul wyciągnął za nią rękę i chyba chciał coś powiedzieć ale powstrzymał się i tylko krzywo się uśmiechnął, wszak Tatiana była żywiołem, którego można było doświadczyć, ale nad którym nie można było zapanować. Przynajmniej będąc człowiekiem, z czego mężczyzna najwyraźniej zdawał sobie sprawę.
Kiedy upewniła się, że mężczyzna zaprzestał “polowania” znów podleciała bliżej i uwiesiła się ramienia Yula.

- Szkoda, że musisz chodzić w egzoszkielecie. Ten też ci normuje hormony żebym ci się za bardzo nie podobała? - zapytała wprost.
Mężczyzna wyszczerzył się.
- Nie podłączyłem modułu bojowego.
- A jak ze ściąganiem tego?
- zapytała niby od niechcenia Tatiana, jednocześnie zastanawiając się czego jeszcze powinna poszukać na pasażu. Z pewnością przyda się jej trochę zapasowej odzieży, najlepiej “tradycyjnej” żeby Yul miał nieco wyzwania. Podobała jej się ta determinacja, z którą rozdarł jej ostatni “mundur”. Spojrzała z namysłem na milicjanta, a obecnie swojego męża. Była ciekawa czy pociągnie temat obrączek, czy z racji różnic “kulturowych” nie ma to dla niego znaczenia. Sama też była zdziwiona, że jej to przyszło do głowy. Z Marcusem nigdy nie nosili żadnych pierścionków. No ale małżeństwa wampirów, to było jednak coś innego…

Usługowe bazyliki (jak współcześni nazywali takie hale) Luny wydawały się nie mieć końca, lecz tu wpływ mógł mieć też dość powolny sposób poruszania się po nich. Ludzie dbając o i tak już nadwyrężoną Ziemię, przenieśli niemal całą infrastrukturę właśnie na jej satelitę. Na Lunie produkowano więc wszystko, jedynie produkcja żywności była wciąż większa na planecie i to stamtąd sprowadzano większość jedzenia.

W punktach sprzedaży, ubrania wyświetlano na ścianach, można było zobaczyć animację jak się w czym wygląda, lub stanąć w hologramie, opcji wyboru było dość wiele.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/34/5c/1c/345c1c4b75f3224e62ebd44effdb6c98.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/8b/c8/0d/8bc80d57e9d6fb6eb5d157c2ff667fb5.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/f3/d3/82/f3d382076e8f2347b87dec11c68d84bf.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/54/c7/30/54c7306b175d96e2ff7748e874693642.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/33/30/6b/33306b2b3c1783047163b874ef842ac5.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/c0/9d/63/c09d63ae79b564e1dfb4669d7a85d97b.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/d7/c8/86/d7c88668b6308be7b9fb3d998f9f76d2.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/d7/77/01/d777011d4d2001f377a316fcfd606939.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/1a/32/3c/1a323c135b8f1be3b6b3ffb0e02da338.jpg[/MEDIA]

były też oczywiście dodatki
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/7c/ba/a2/7cbaa2e2821e008a779dd915a01458e4.jpg[/MEDIA]

Yul zerkał zaś ukradkiem na bardziej militarne kroje, na których współcześni mieli chyba fioła.
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/21/62/73/216273a17b644dcfba7ea3763d298e7d.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/91/9d/24/919d2419a9ec338850d052e96830c0ee.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/48/a2/f7/48a2f7d0a7a09b54b6e34c0c77586a38.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/f8/ad/8f/f8ad8f32ebe2d49f93314d3dd6220a4e.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/bc/09/ea/bc09ea4d20ddcd08d16356c57713d1e4.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/c3/86/70/c38670f8371cb8f8d95ab365f26d15fc.jpg[/MEDIA]
choć patrzył też na inne
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/b6/9a/47/b69a47d4d5886d5fa87eff1aead4d523.jpg[/MEDIA]

A Tatiana po prostu naciskała przycisk kupowania. Jak przystało na prawdziwą kobietę.

- Zobacz
- Yul pokazał Tatianie obraz na jednym z wyświetlaczy.
[MEDIA][/MEDIA]
- Węgiel krystaliczny, tego nie da się zarysować nawet diamentem.
- Czy ty mi sugerujesz, że nie potrafię być delikatna?
- wampirzyca zmierzwiła jego włosy palcami, po czym wtuliła się na tyle, na ile pozwalał jej na to egzo - Bardzo ładna. Zamawiamy?
- Jasne! czekaj
- Yul położył dłoń Tatiany w swoją własną i zamknął ją delikatnie na jej wskazującym palcu, zerknął na twarz kobiety - biorę rozmiar, to ten palec nie?
- Em, tak, czemu nie.
- trochę skołowana wampirzyca przyglądała się temu, co robi.

Tatiana wiedziała już, że sensem egzoszkieletu, było uczynienia człowieka czymś więcej, nie tylko zwiększenie jego siły i wytrzymałości ale także poszerzenie jego zmysłów, a wręcz nadanie mu nowych. Rękawice mężczyzny były naszpikowane czujnikami, które po prostu zmierzyły rozmiar jej dłoni.
- To zajmie kilkadziesiąt godzin. - uśmiechnął się.
- Jakieś pomysły, co możemy w tym czasie robić? - zapytała zadziornie, po czym dodała - Wiadomo kiedy poznam załogę? Wiesz, przynajmniej tych na mostku by wypadało... chociaż może to znów archaizm. - potrząsnęła głową, a jej włosy rozwiały się na wszystkie strony.
- Myślę, że twoi oficerowie by to na pewno docenili, jeśli coś jest archaiczne to właśnie wojskowe głowy - uśmiechnął się Yul.
- Jesteśmy przecież na Lunie! mają tu lunaparki, zoo… - wymieniał Yul. - Ale… jest też baza Juggernautów do której ty masz dostęp, jak mają demontaż moglibyśmy pooglądać jakieś walki! - Yul jak zwykle cieszył się na myśl o bezsensownych iście karczmiennych burdach.
- Zorganizujmy takie spotkanie zatem. A co do tej bazy... Pójdziemy tam, pójdziemy. - zapewniła go jak małego chłopca. - A czy w zoo mają jakieś gatunki zwierząt, których mogę nie znać? Poza tym... - spojrzała przeciągle na małżonka - Interesują mnie też miejsca, gdzie nie jest konieczne dla ciebie używanie egzo, wiesz? - wymruczała mu ostatnie słowa do ucha.
Mężczyzna poruszył kilka razy szczęką.
- Aaa… - popatrzył pożądliwie na żonę - to jest zoo wodne, mieści się w rezerwuarze wody dla kolonii - wyjaśnił. Mają chyba wszelkie zwierzęta jakie kiedykolwiek pływają i pływały. My zaś mamy gdzieś tutaj apartament.
- Mhmmm... bardzo się cieszę, że go mamy...
- Tatiana krążyła za plecami Yula jak drapieżnik - Bardzo... - szeptała, prawie muskając jego skórę - Tak jak z tego... że nie masz modułu bojowego... Mhmmm... Chciałbyś sprawdzić? Jak bardzo ucieszona jestem... i potrafię być? - nachyliła się nad jego szyją, jakby miała go tam zaraz ugryźć, po czym zdecydowanym wymachem ramion odepchnęła się i “odleciała” kilka metrów śmiejąc się łobuzersko.
Mężczyzna podążał za fruwającą kobietą co wyglądało trochę komicznie.
- Tak… to trzeba koniecznie sprawdzić.
Poczekała aż będzie blisko i znów się odepchnęła.
- Mówisz? No nie wiem, czy ci zależy... - wampirzyca droczyła się, jednak po chwili odbiła się jakiejś ściany i wpadła wprost na egzo Yula.
Tym razem Yul złapał żonę w ręce.
- Hmm… no to poważna sprawa - pokiwał mężczyzna - będziesz musiała mnie chyba z egzaminować żeby to sprawdzić.
- Pod warunkiem, że masz gdzieś otwieracz do puszek -
znacząco stuknęła w pancerz - A w ogóle... jak ty się tam teraz mieścisz? - tym razem “zapukała” w okolicę krocza mężczyzny, patrząc na niego z rozbawieniem.
Mężczyzna poprawił uchwyt dłoni na talii kobiety i uśmiechnął się.
- Ledwo… - wyznał. - to jak?
- Jeszcze pytasz? Może mam ci tam wrzucić zaproszenie do tej puszki?
- wskazała znacząco egzoszkielet, po czym objęła Yula za szyję i przytuliła się do zimnego pancerza.

Apartament

Yul pokonał dalszą część drogi w susach (które z uwagi na grawitacje były naprawde dalekie) z lekką jak piórko Tatianą na rękach. W sypialni, mężczyzna ściągnął stalowy płaszcz i zarzucił go kobiecie na ramiona, sprawiając iż… jej stopy dotknęły podłogi. Yul uśmiechnął się i podał Tatianie klucz, samemu całując jej usta.
Wampirzyca spojrzała na klucz z uśmiechem, po czym polizała go zmysłowo i odłożyła na bok.
- Oooo więc mówisz, że powinnam tego użyć? No nie wiem... - mrugnęła zalotnie.
Najpierw rozebrała siebie, delektując się wzrokiem Yula, który niby dotyk muskał każdy kawałek, każde załamanie jej skóry. Lubiła gdy na nią patrzył. Przypomniała sobie tę noc, gdy naga kładła się spać, a on musiał stać na warcie. Nawet wtedy, gdy poziom jego hormonów był sztucznie sterowany, widziała w jego wzroku podziw.
Tatiana zamruczała na samo wspomnienie, ponownie okrywając sie płaszczem Yula - i tylko nim. Następnie kusząc swą nagością, podeszła bliżej i przytuliła się do egzo męża tak, że jej piersi zostały przygniecione do chłodnej powierzchni metalu.
- Jak ja cię lubię męczyć, wiesz? - wyznała z uśmiechem, zadzierając głowę.
- Taa… zauważyłem - uśmiechnął się Yul, jego oddech robił się coraz gorętszy i choć wciąż zachowywał względny spokój, czuć było niecierpliwość. Mężczyzna dotykał ramion swojej żony poprzez rękawice, które co trzeba było przyznać współczesnym, pozwalały na pieszczoty niemal równie delikatne i precyzyjne co naga skóra.
Wampirzyca zamruczała, przymykając powieki. Następnie sięgnęła po klucz i już miała zacząć “rozbrajać” pancerz Yula, gdy nagle rozmyśliła się. Zamiast tego ujęła narzędzie w dłoń, przyglądając się mu z wyrazem zastanowienia i... umieściła pomiędzy swoimi piersiami, ściskając je palcami.
- Patrz kochanie, bez trzymanki... - najwyraźniej nie zamierzała łatwo odpuścić milicjantowi.
Yul zwęził powieki i zrobił się nawet bardziej czerwony. Nic już nie powiedział, chwycił zaś oburącz talię Tatiany przyciągnął ją do siebie, uniósł do góry tak że nagi biust znajdował się teraz na jego twarzy.
- Jesteś taka śliczna, taka doskonała. - wysapał obsypując jej dekolt pocałunkami.
Zaśmiała się, delikatnie tarmosząc palcami jego włosy i przyglądając się z jakim łakomstwem pieścił jej piersi ustami.
- Teraz na pewno cię nie uwolnię, skoro sama zostałam zniewolona. - wymruczała.
Facet uniósł wzrok.
- Ręce masz wolne, chyba, że… chciałaś mnie uwalniać przy pomocy innych “kończyn”? - uniósł brew i przeciągle polizał prawą brodawkę wampirzycy przyglądając się jej reakcji.
Zasyczała cicho, po czym spojrzała mu w oczy. Znał już te błyski, wiedział, że jego małżonka... coś knuje.
- No powiedz, że ci się nie podoba...
Ujęła podłużny klucz i umieściła pomiędzy swoimi piersiami ściskając je rękami i... pieszcząc się, poruszając tym samym narzędziem pomiędzy nimi.
Mężczyzna westchnął, jednak nie zaprzestał od razu pieszczot, czy też wpatrywania się w działania żony. Po jakimś czasie zrzucił z jej ramion stalowy płaszcz i lekko wzniósł kobietę do góry, tak, że jej krocze znajdowało się teraz na wysokości twarzy mężczyzny. Wtedy mąż obrócił Tatianę o sto osiemdziesiąt stopni i zaczął smakować jej ciało swoimi ustami.
Jęknęła ze zdziwienia... i chyba nie tylko. Klucz wysunął się spomiędzy jej piersi i za sprawą własnego ciężaru opadł na podłogę.
- To... to jest... cios poniżej pasa! - protestowała wampirzyca.
Język mężczyzny odkleił się tylko na moment.
- Co nie? wybacz, że nie widzisz tam za dużo ciała, może jakbyś przyspieszyła z tym kluczem?... kochanie? - tym razem wsunął nie tylko język ale i cały nos.
Czy wampiry mają w ustach ślinę? Yul przypuszczał, że raczej nie, a jednak gotów był przysiąc, że słyszy jak Tatiana ją przełyka.
- Ty... - wysyczała pod wpływem gorejącego temperamentu, lecz jego ruch... okazał się szachować ją... bardzo skutecznie. Jęknęła znów - tym razem głośno i przeciągle, po czym kręcąc się, powiedziała cicho:
- To daj mi mine... minutkę!
Mężczyzna jeszcze bardziej rozsunął jej uda.
- Śpiesz się lub cierp… - zawyrokował nim znów zajął usta czymś innym niż mówienie.
Tym razem potraktowała go poważnie, używając pełnej mocy akceleracji, by błyskawicznie otworzyć egzoszkielet i go uwolnić. Gdy to zrobiła, zawisła przed Yulem w powietrzu, wyraźnie naburmuszona.
- Terrorysta.
Facet roześmiał się i skoczył na wampirzycę, sprawiając iż oboje powoli opadli na znajdujące się za nimi łoże.
- Człowiek w świecie bogów musi używać swojej głowy. - wyjaśnił.
Tatiana przejechała dłonią od obojczyka mężczyznę poprzez szeroką pierś i umięśniony brzuch, by dotrzeć do najbardziej pobudzonej obecnie części ciała męża. Delikatnie pieszcząc go palcami, spojrzała mu w oczy i zapytała:
- Jesteś pewien, że to o głowę chodzi?
Yul odetchnął głośno.
- No “szyję” już trzymasz, a tam wyżej jest i “głowa” całkiem goła, tak w ogóle. Może trzeba by na nią coś założyć? - zaproponował.
Pieszczota przybrała na intensywności, a Tatiana przyciągnęła Yula, oplatając go nogami w pasie.
- Ale jak mnie nazwiesz beretem albo melonikiem... koniec z nami - szepnęła mu do ucha, po czym zupełnie niespodziewanie wbiła się zębami w jego szyję, sącząc z lubością krew.
Yul jęknął a Tatiana poczuła jak jego “głowa” stała się wilgotna. Pierś mężczyzny podnosiła się przerywanym tempem, kiedy łapał urywane oddechy. Mąż zamknął ramiona na plecach swojej żony. Uwielbiała jego smak i zawsze trochę bała się, że pewnego dnia zatraci się w nim. Tak bardzo go kochała... Po chwili jednak Tatiana wyjęła kły i zalizała ranę. Odsunęła się od męża, wypuszczając go z dłoni, jakby straciła nim zainteresowanie. Następnie przeciągnęła się leniwie. Wykorzystując siłową dyscyplinę wampirów, Brujaszka zaczęła się zachowywać tak, jakby była pod wpływem grawitacji ziemskiej. I tylko falujące w powietrzu włosy zdradzały, że wciąż jest na Lunie.
Wampirzyca wyciągnęła do góry ręce, a następnie opadła przodem na łóżko, wypinając pośladki niby kociak, który właśnie pręży grzbiet w słońcu. Nim oparła się na łokciach, podrapała paznokciami swój kark na tyle mocno, a żeby wąskie ranki zaczerwieniły się od krwi. Wampirzyca syknęła, lecz zabrzmiało to bardziej jak wyraz rozkoszy niż bólu.
- Bon appetit mój samcu - powiedziała z uśmiechem, przypominając określenie z rezerwatu, którym opatrzono Yula. Zerknęła na niego zawadiacko, napinając przy tym mięśnie pośladków.
Yul poderwał się by dopaść tył swojej żony. Ukląkł przed jej wyeksponowaną pupą, ugniatał pośladki, całował, przesuwając się powoli poprzez jej plecy aż do karku. Wtedy mężczyzna zaczął ssać jej cieknącą krew. Yul zadrżał z podniecenia, czując jej smak. Podłożył jedno ramie pod żonę, tak, że jego nadgarstek był niemal przy jej twarzy. Drugą ręką pomógł sobie “schować gołą głowę” do ciasnego i ciepłego miejsca.
- Tatiana… - mruczał imię wampirzycy gdy penetrował jej boskie ciało.
Znów jęknęła, tym razem dlatego, że ogromna radość z jaką podchodził do niej Yul zagościła w jej wnętrzu, rozpychając się i wypełniając ją coraz głębiej i głębiej z każdym pchnięciem jego bioder. Kiedy ich ruchy nabrały tempa i płynności, kobieta opuściła głowę, kładąc ją na dłoni małżonka. Powolutku językiem błądziła po jego palcach, jakby zlizywała coś bardzo smakowitego.
Mężczyzna przeniósł usta z karku Tatiany na jej policzek, delikatnie wygiął jej głowę oraz swoją by pocałować żonę w usta, nie zaprzestając płynnych ruchów swych bioder. Zachłannie chwytała jego usta, jednocześnie wychodząc mu naprzeciw całym ciałem. I tylko jego silne pchnięcia sprawiały, że odrywała wargi od jego warg, wzdychając z rozkoszą. Nawet nie zauważyła, kiedy jej kły znów się wysunęły i rozorała nimi przypadkiem wargę Yula. Dopiero gdy poczuła w ustach smak jego krwi, jej ciało zareagowało odruchowo, drżąc spazmatycznie.
A gdy jej ciało zadrżało, mężczyzna docisnął się mocniej do jej pleców, poczuła jak wypełnia ją więcej niż jego krew.
Krzyknęła, szukając ustami na oślep jego ciała, a gdy natrafiła na nadgarstek, wbiła się w jego pożądliwie kłami. Piła dopóty, dopóki jego ciałem wstrząsał sztorm rozkoszy.
Yul przestał się poruszać i poprzestał przez jakiś czas na czułym całowaniu swojej żony. To, wraz z pieszczeniem jej piersi sprawiło iż po chwili znów nabrał kondycji i z wolna zaczął znów się poruszać. Ona zaś zalizała ugryzienie i przeciągnęła się napierając pupą na jego lędźwie.
- Mężczyzno... - wymruczała z wolna.
Yul przewrócił się na bok i objął kobietę w pasie. Nie wysuwając się z jej ciała, człowiek zdołał usiąść na brzegu łóżka z wampirzycą na kolanach.
Obejrzała się na męża, zaciekawiona, co znów knuje, korzystając z okazji, musnęła wargami jego ucho.
- ... jesteś nienasycony... - szepnęła, pieszcząc jego płatek językiem.
Mężczyzna pieścił od tyłu jej piersi jeszcze przez jakiś czas, wampirzyca czuła też jego usta i gorący oddech na karku, kiedy Yul uznał iż jest gotowy, przeniósł dlonie na biodra żony i zaczął swoimi ruchami zachęcać ją do unoszenia się i opadania.
- A ty niekończącą się rozkoszą kochanie, to chyba zgrany duet - powiedział radośnie.
Uśmiechnęła się kocio, po czym w pełni kontrolując swój ciężar raz opadała na Yula gwałtownie i mocno, dociskając się na niego, innym razem zaś niby obłok delikatnie i płynnie. A każdy raz był uwieńczony innym wyrazem jej twarzy od drapieżności przez prawdziwą słodycz. W pewnym momencie jednak wyrwała mu się i okręciła, siadając na mężczyźnie przodem do niego. Wyszczerzyła się radośnie.
- A myślałam, że lubisz patrzeć na moje piersi - udała lekko naburmuszoną.
Człowiek oparł dłonie na jej pośladkach i pracował dłońmi w zgodzie z rytmem jej własnych ruchów.
- Zawsze kiedy na nie patrzę mam wrażenie że zaraz dojdę, normalnie w sekundę, szczególnie kiedy tak słodko podskakują, zupełnie jak teraz… - mężczyzna przeniósł wzrok na oczy wampirzycy, zanurzył się w jej błękitnej toni.
Tatiana tylko przewróciła oczami, ale było widać, że jest zadowolona. Yul doskonale zaspokajał jej miłość własną. Przeciagnęła się, wyciągając ramiona do góry i łącząc nad głową, po czym przyspieszyła, narzucając mocniejsze tempo.
- Nikt ci... nie broni... - wysapała.
I Yul doszedł, głośno i długo. Wpierw wciąż patrzył jej w oczy, potem opadł na plecy trzymając dłonie tuż pod falującym biustem, w końcu całkiem wyciśnięty, zajechany leżał już tylko z szeroko rozpostartymi rękoma na materacu. Tatiana położyła się na nim, wsłuchując w walące serce. Zamknęła oczy, całkowicie skupiając się na tym dźwięku.

- Skarbie, możesz mi coś obiecać? - powiedział mężczyzna po dłuższej chwili, kiedy tylko obejmował żonę ociężałą ręką. - obiecaj mi, że nie dożyję starości, że nie będę musiał patrzeć na ciebie oczami starca.
Zamurowało ją. Podniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Chyba nie chcesz... - zaczęła i urwała - Yul. O co dokładnie mnie prosisz? - zapytała po chwili.
Mężczyzna pogładził kobietę po policzku, uśmiechał się.
- Po prostu nie zostawiaj mnie gdzieś, w ciepłym nudnym miejscu jeśli kiedyś się mną znudzisz, odeślij mnie wtedy lepiej do jakiegoś zadania o małych szansach na przeżycie, albo sama zabij - mówił ciepło, lecz poważnie - nie chcę skończyć jak Simo, proszę, mnie proś mnie nigdy o coś takiego.
Tatiana odrzuciła włosy do tyłu i spojrzała na niego z uwagą.
- Nie będę. Przepraszam za tamto. Ja... też się uczę. Być z kimś. Pamiętać, że nie decyduję sama, bo też nie sama ponoszę konsekwencje wyborów... - oparła podbródek o jego pierś - A... jeśli coś ci się stanie... chcesz umrzeć jako człowiek czy chcesz... dołączyć do mnie?
Yul bawił się jej włosami, myśli o śmierci nie psuły mu humoru.
- To zależy… myślę, że nie chciałbym litości, jakbym miał później żyć te wszystkie lata czy stulecia ze świadomością, że byłem zwyczajnie za słaby. Pamiętasz kiedy znaleźliśmy Prwicę? sama pokonała obcego, sama! Tak sobie myślałem, gdyby któryś z obcych mnie położył a ty z litości zamieniłabyś mnie w wampira, a potem zobaczyłbym, że ta młoda dziewczyna pokonała go sama… - Yul spojrzał żonie w oczy - czułbym się taki mały.
- A o tych wszystkich wielkich łowcach, których Legion dopadł już nie myślisz? Uważasz, że byli kiepscy?
- zapytała go z powagą - Czasem to niestety też kwestia szczęścia. Prwica jest wspaniałą dziewczyną, jednak nie uważam, że była z nich najlepsza. Po prostu... udało jej się. A co do ciebie... - pogładziła jego szramy na twarzy - Gdybyś stał się taki, jak ja mógłbyś zabić nie jednego obcego, ale... zrobić krwawą rzeźnię. Jak ja. Tylko z drugiej strony nie chcę byś myślał, że cię namawiam. Jeśli pozostaniesz śmiertelny, możesz pięknie przeżyć swoje życie, a ja będę obok ciebie dopóki zechcesz. Jeśli zaś do mnie dołączysz... dana nam zostanie wieczność. Lecz z doświadczenia wiem już, że wieczność nie oznacza niestety stabilności. W którymś momencie będziemy chcieli od siebie odpocząć, może nawet się pokłócimy i znienawidzimy. Może nie będziesz umiał spojrzeć na mnie jak na swoją partnerkę, bo zawsze będę twoją “matką”. Może być wiele rzeczy... dlatego nie zachęcam cię do tego. Z drugiej strony jednak... tak zwyczajnie, egoistycznie... nie chcę cię stracić, Yul. - przyłożyła swoje czoło do jego - I też myślę, że drugi wampir... drugi zaufany wampir z wyszkoleniem i znajomością “współczesności” mógłby w razie starcia znacznie zwiększyć nasze szanse na wygraną. Przy czym - i znów mamy zmienną - wielu zmienia się pod wpływem przeistoczenia. To często... wyciąga z człowieka jego ukryte cechy jak okrucieństwo czy chęć dominacji. Dlatego nie chcę przemieniać byle kogo. Dlatego chciałam, by cały mój gatunek zginął wraz ze mną, gdy nie wiedziałam o innych pijawkach... choć faktycznie, ciężko ich nazwać przedstawicielami mojego gatunku. To raczej karykatury dawnych wampirów. Ty jednak... byłbyś taki jak ja. A nawet agresywniejszy, bo picia z żywego organizmu tak, żeby oderwać się w stosownym momencie, trzeba się po prostu nauczyć.
Yul cały czas gładził i tulił żonę.
- Myślę, oczywiście, że myślę, i właśnie o to chodzi. Nie chciałbym zostać nieśmiertelny wiedząc, że nie byłem wcześniej najlepszym możliwym śmiertelnym. - westchnął - z drugiej strony nie chcę byś cierpiała z powodu mojej straty, ale chyba nie byłoby dobre, gdybym, tak jak mówisz, zmienił się w kogoś gorszego. - Yul zamyślił się. - wielu przywódców czy innych specjalistów korzysta z rewitalizacji, gdyż zwyczajnie, nie mogą sobie pozwolić na zaprzestanie swoich obowiązków. My jednak wyruszamy z całą flotą, z tysiącami specjalistów i wojskowych. - mężczyzna przetrawiał dalszą część wypowiedzi Tatiany. po czym przytulił ją mocniej.
- No i widzisz jaki ze mnie głupek skarbie? myślę tylko o sobie, słuchaj, ufam ci i wierzę w twoje decyzje, zrobisz jak uznasz w danej sytuacji za stosowne, tak jak zawsze.
- Bardzo wygodnie!
- warknęła, ale też się przytuliła do niego - Pomożesz mi zwołać to spotkanie dla oficerów naszej wyprawy? Tylko wiesz, nie chciałabym sama tylko mówić, raczej chciałabym poznać ich pomysły i wizję. No i poznać ich ogólnie.
- Jasne tylko wiesz…
- uśmiechnął się mężczyzna - jeśli chcesz na nich naprawdę zrobić dobre wrażenie to musimy cię ubrać, a mówiąc ubrać, mam na myśli egzoszkielet, i to nie jakiś tam zwykły, normalny, tylko taki naprawdę ciężki.
- Fuj! nie ma mowy! - Tatiana gwałtownie zaczęła kręcić głową w geście sprzeciwu. Gdy Yul roześmiał się, okładany po twarzy złocistymi lokami, z groźnym warknięciem napadła na niego, rozpoczynając kolejną rundę sypialnych zmagań.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 09-04-2017, 11:00   #32
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację


Jak się okazało, “Pierwsza Flota” liczyła setki oficerów, jednak naprawdę istotnych, przynajmniej na razie było trzech i wszyscy znajdowali się na mostku Ekspedycyjnego Okrętu Matki - Makary 1
Makara 1 była największą konstrukcją kiedykolwiek zbudowaną przez rodzaj ludzki. Jej skala nie miała odniesienia do niczego, to Makara wyznaczała skalę dla wszystkiego co zbudowano przed nią i dla wszystkiego co zbudowane zostanie w przyszłości.
W czasie lotu kilkadziesiąt innych okrętów miało być w niej zacumowanych, tysiące głowic atomowych było w niej składowane, słowem Makara była kosmiczną arką.

Generał Klarysa baronowa Foix, była dowódcą armii, to jest pięciu pułków juggernautów, batalionu wsparcia, oraz pułku żandarmerii.
Zgodnie z informacjami wyświetlanymi przez KO, Foix miała ponad dziewięćdziesiąt lat, przeszła trzy rewitalizacje a od 18 była już w stanie spoczynku.
A przynajmniej miała być. Jak widać, w razie konieczności, RZ nie wahała się wcielać swoich zasłużonych, nagrodzonych szlachectwem weteranów.
Mimo iż pani Generał była najstarsza stopniem, to na okrętach podobnie jak jej ludzie byla tylko pasażerem. Jak to zawsze było z piechotą na statku.

Działania i przemieszczanie się całej floty okrętów kosmicznych koordynował pełniący obowiązki admirała, Komandor Sztefan Kuhmeise. Mężczyzna był po sześćdziesiątce i przeszedł gruntowną rewitalizację niecały miesiąc temu.
Jak wytłumaczył Tatianie Yul, flota kosmiczna była nowym projektem i nikt jeszcze nie osiągnął tak wysokiego stopnia jak admirał. RZ zadecydowała, że stopnie powyżej komandora, zostaną nadane przez hetmana dopiero po ewentualnych potyczkach zbrojnych. Komandorami byli więc dowódcy wszystkich większych bojowych okrętów floty których było dwadzieścia jeden. A jedne były przecież znaczniejsze od innych: cztery pancerniki i część okrętów liniowych. Tatiana miała więc potencjalnie całą gamę chcących się wykazać dowódców.

W skład floty wchodziły nie tylko jednostki bojowe, ale w zasadzie przede wszystkim statki badawcze, transportery i okręty serwisowe. Cywilne jednostki były dowodzone przez ludzi rekrutowanych z Luny lub Marsa, przed służbą, byli inżynierami lub innymi specjalistami.

Z racji tego, iż ludzkość nigdy jeszcze nie prowadziła wojen w przestrzeni kosmicznej, załogom okrętów bojowych brakowało doświadczenia, opracowano rzecz jasna manewry i procedury, ćwiczono symulowane potyczki, ale nikt przecież nigdy nie miał kontaktu z obcą cywilizacją i zwyczajnie nie wiadomo było czego można się po takowej spodziewać. Słowem wojna kosmiczna wciąż była dla ludzi czystą teorią…
RZ podjęła więc decyzję, iż trzon załogi będą przynajmniej stanowić najlepiej psychicznie przystosowani żołnierze, jakich ludzkość mogła sobie zaoferować, czyli juggernauci. Oczywiście, nie można było poświęcić znacznej części armii dla rozwoju floty, dlatego rozszerzono program werbunkowy. O ile juggernauci musieli być ponadprzeciętnie sprawni zarówno fizycznie jak intelektualnie czy psychicznie, o tyle kadeci floty mogli odstawać w tej pierwszej kategorii. Tym sposobem, we flocie znalazło się więcej czarnych i azjatów a nawet mała grupa ludzi urodzonych poza Ziemią. Taką osobą była Komandor Aysha Sulejman, marsjanka dowodząca samą Makarą.

To właśnie Sulejman przywitała Tatianę i Yula na mostku Makary, kobieta przywodziła wampirzycy na myśl jakąś cierpiącą na anoreksję modelkę, musiała mieć ponad dwa metry. Poza tym wyglądała trochę na arabkę, albo może induskę, miała duże złote oczy, pełne usta oraz całkowicie łysa głowę. Yul wyjaśnił żonie iż marsjanie z racji różnicy grawitacji są bardzo wysocy ale i słabi fizycznie. Sulejman nigdy nie mogłaby stanąć na powierzchni Ziemi bez egzoszkieletu czy wspomagania płuc. Pani komandor miała zaledwie dwadzieścia dwa lata. Dowodziła wcześniej cywilnymi statkami cysternami, dołączono ją do rekrutacji z racji wykrycia u niej sawantyzmu, Aysha ukończyła wzorowo szkolenie przewidziane na dziesięć lat w jedną czwartą tego czasu. Yul natychmiast podkreślił iż fakt, że marsjanka dowodzi flagowym okrętem hetmana floty RZ, spędza zapewne sen z powiek całej marynarce...

- Witamy na pokładzie, Wasza Miłość. - Komandor zasalutowała sprężyście gdy tylko Tatiana i Yul opuścili windę.
Mężczyzna był ubrany w egzo, jednak jego partnerka nie dała się przekonać, by dać się zakuć w metalową konserwę. Nie potrzebowała jej przecież. Szła obok, szybszym tempem, by dotrzymać kroku egzoszkieletowi męża, odziana w czarny, dopasowany strój, na który zarzuciła równie dopasowaną czarną marynarkę.
Włosy miała upięte w luźny kok, a jedynym elementem ozdobnym był pierścionek na palcu. Słowem, nic w jej wyglądzie nie wskazywało na pełnioną funkcję, a jednak była tak charakterystyczna, że nikt nie mógł jej pomylić. Brujaszka miała pełną świadomość tego, że łamie utarte konwenanse, jednak... czy nie tak powstają legendy? Część z załogi widziała nagrania albo słyszała o jej walkach w rezerwacie. Inni dopiero mieli się przekonać o jej sile.
Wampirzyca zauważyła, iż pod kołnierzykiem komandorskiej marynarki, na szyi Sulejman widać kilka łańcuszków. Znów, było to typowe dla marsjan a cała czerwona planeta miała opinię ostoi zabobonu, gdyż większość mieszkańców wciąż deklarowała wiarę w bóstwa i byty nadprzyrodzone. Było wielce prawdopodobne, że Tatiana była dla pani komandor jakiegoś rodzaju bóstwem.
Cóż… po prawdzie to przecież była!
- Jeśli Wasza Miłość pozwoli, poprowadzę na mostek gdzie Wasi oficerowie są gotowi do meldunku.
Tatiana posłała jej delikatny uśmiech. Podobała jej się ta anorektyczka - młoda, ambitna i najwyraźniej idąca na przekór utartym ścieżkom.
Mostek Makary był obszerny, w jego centralnej części znajdowało się kilka wygodnych foteli. Jeden przypominał wręcz tron i nie ulegało wątpliwości, iż jest przeznaczony dla Tatiany, rząd przed nim znajdowało się mniej okazałe, lecz równie funkcjonalne siedzenie, które zgodnie z informacjami wyświetlanymi przez KO, należało do dowódcy samego okrętu w rzędzie za, były dwa mniejsze krzesła dla dowódcy armii oraz floty. Przy nich właśnie stali na baczność pani generał oraz pan komandor pełniący obowiązki admirała. W odróżnieniu od filmów fantastycznych jakie oglądała kiedyś Tatiana, na pokładzie nie był żadnej “sztucznej grawitacji” załoga używała jednak elektromagnetycznych butów do poruszania się po “podłodze” można też było je wyłączyć i po prostu latać tudzież pływać przez przestrzeń. Przynajmniej wojskowi preferowali jednak chodzić, salutować czy stać na baczność. Sama wampirzyca tym razem też zrezygnowała z “pływania” w powietrzu, które wciąż ją bawiło. Wykorzystując swoją nadprzyrodzoną siłę, po prostu symulowała działanie ziemskiej grawitacji i poruszała się ze względną swobodą, jakby wcale nie znajdowali się w kosmosie.
- Hetman na pokładzie! - zakomenderowała Sulejman wprowadzając na mostek Tatianę wraz z mężem. Generał i komandor stali niczym posągi z dłońmi przy skroni zastygłymi w salucie.
- Siadajcie. - zakomunikowała krótko, zajmując miejsce na swoim tronie. Rozejrzała się wokół, jakby coś rozważała. Po chwili namysłu roztoczyła wokół siebie aurę Zachwytu, w efekcie czego oczy Sulejman w zasadzie się zaszkliły i niemal padła na najbliższe sobie krzesło. Reakcja Foix i Kuhmeise, może nie była aż tak spektakularna, jednak brujaszka czuła iż i na nich podział jej wampiryczny magnetyzm, dwójka oficerów powoli osunęła się na siedzenia, z wyrazem twarzy, jakby mieli za chwile dostać odpowiedź na jakieś fundamentalne pytanie typu “jak żyć”
- Jak wiecie, nie jestem wojskowym, za to żyje na tyle długo, by stwierdzić, że szkoda mi czasu na konwenanse. O ile mam świadomość, że wśród załogi pewien kod zachowań musi zostać utrzymany, by nie burzyć dyscypliny, o tyle tutaj w wąskim gronie proszę was przede wszystkim o szczerość. Musimy sobie ufać. - spojrzała po twarzach dowódców - Mimo różnic musimy umieć podejmować wspólne decyzje tak, by na zewnątrz mówić wspólnym głosem. Toteż ten pokój niech będzie miejscem, gdzie nie będziemy się tytułować i bawić w szacuneczki z wstawaniem i machaniem łapkami, za to będziemy się śmiać, opieprzać, sprzeczać, wyrażać wątpliwości i... jeśli będziecie czuli taką potrzebę, możecie nawet bić się po mordach. Nie zamierzam was rozliczać z zachowań w tej przestrzeni pod warunkiem, że... właśnie... zostaną one w tym pokoju. Czy to jest zrozumiałe?
- Tak… - zaczęła Aysha patrząc z fascynacją na wampirzycę - ...jest
- Tak jest! - Zawtórowała jej Klarysa i Sztefan.
Pani Komandor Sulejman siedziała pochylając się do przodu, wpatrzona w swoją nową “idolkę” Dwójka starszych oficerów posiadała zdolność siedzenia na baczność, jednak wyraz ich oczu wskazywał co najmniej przyjaźń, względem nowej przełożonej.
- Pani Hetman… - zaczęła Klarysa i Tatiana wiedziała już że kobieta wzięła sobie do serca jej wcześniejszą poradę na temat stopni. Otóż kiedy Yul pokazywał ostatnio żonie jak przeglądać profile osobowe, spostrzegła iż RZ nadało jej miano Księżnej Krwi. Poza tym iż nazwa wspaniale pasowała do kainity, ten rzadki tytuł, dawał Tatianie możliwość zaocznego nadawania szlachectwa, poza granicami ludzkiej przestrzeni - to jest dokładnie tam, gdzie wszyscy się teraz udawali. Stąd powitalne “wasza miłość” w wykonaniu komandor Sulejman.
- Pani Hetman, w imieniu Pani korpusu oficerskiego jeszcze raz witamy na mostku Makary, pragnę zapewnić iż morale wojska jest wysokie a ufność w decyzje RZ całkowita, co oczywiście dotyczy także decyzji kadrowych. - Klarysa spojrzała przelotnie na dwójkę komandorów (na tyle na ile potrafiła oderwać wzrok od wampirzycy)
- co niestety nie zawsze można powiedzieć o tej emocjonalnej zabawie zwanej marynarką.
- Nikt w marynarce nie podważa słuszności decyzji kadrowych RZ
- odpowiedział jej Kuhmeise wpatrując się wciąż w Tatianę
- Och proszę cię Sztefan… - Również patrząca na wampirzycę zamiast rozmówcę Foix kontynuowała. - zanim powstała flota, zanim zostałeś komandorem, byłeś pułkownikiem juggernautów.
- Pamiętam pani generał, już wtedy nią pani była…
- mężczyzna cierpliwie odpowiadał, widać było iż obecna wymiana zdań jest epizodem dłuższego prywatnego, oficerskiego cyklu. - Pani hetman - Kuhmeise zwrócił się tym razem bezpośrednio do Tatiany - marynarka kosmiczna jest stosunkowo nowym rodzajem sił zbrojnych i pewne zwyczaje muszą się zwyczajnie wykształcić, jednak mimo sceptycyzmu pani generał jestem pewny lojalności i ufności względem decyzji RZ.
- Sztefan, jeśli jacyś “twoi” kapitankowie kiedykolwiek będą mieli problem ze zrozumieniem słuszności tych decyzji, moja armia im tą słuszność wytłumaczy w walce!
- zakomunikowała Klarysa. Jak widać pewne rzeczy niezależnie od epoki nigdy się nie zmieniały, jak na przykład stosunki między różnymi rodzajami wojsk.
- Makara 1 zawsze pozostanie wierna RZ i jej hetmanowi! - włączyła się w końcu pobudzonym tonem Sulejman czym zbiła nieco z tropu starą generał.
- Widzi pani generał, to jest marynarka RZ. - powiedział Kuhmeise, na co Foix przewróciła oczami.
- Szkoda w takim razie, że nie ma w niej więcej marsjan… ojej… a czemu ich tam nie ma więcej? - szydziła generał, ale na to włączyła się Sulejman.
- Pani, pani generał mogłaby o tym chyba najwięcej opowiedzieć, czy to nie za pacyfikację Wschodniego Kompleksu Przemysłowego dostała pani Krzyż Męstwa? - po tych słowach zapadła niezręczna cisza.
- Tak mi się właśnie wydawało - odpowiedziała spokojnie Aysha - na Obelisku Pokoju są dwie płyty, na jednej są imiona naszych wyzwolicieli, na drugiej ich ofiar, w tym moich dziadków.
- Dziewczyno… -
Klarysa aż wyrwała się z “uroku” Tatiany. Aysha zakrzyczała ją jednak oficjalnym tonem
- Pierwsza Flota ufna w rozporządzenia RZ pod wodzą hetmana stoi na straży pokoju i dobrobytu ludzkości w całym wszechświecie. Całym.
- No i oto mi chodziło. Wiecie czemu rasa ludzi tak kiepsko przędzie? -
spojrzała po twarzach swoich dowódców Tatiana - Bo jesteście małostkowi. Każde z was ma takie kompetencja, że dupę urywa, a mimo to stroszycie piórka. Po co? Po co te przytyki na temat Marsjan pani generał? Z tego co wiem dziedziny pani i pani Sulejman nie bardzo się pokrywają. Waszym zadaniem jest współpracować a nie rywalizować. Dla mnie wszyscy stoicie na równi, bo wszyscy jesteście potrzebni. Ba, niezbędni, żeby tą wielką żabę popchnąć w kosmos i skopać tyłki kosmitom. To jest nasze zadanie nadrzędne i niech pierdoły nie przysłaniają waszego oglądu. - wampirzyca odpuściła im na moment przeszywające spojrzenia i popatrzyła na Yula, posyłając mu szybki, czuły uśmiech.
- Posłuchajcie. Nim dotrzemy na miejsce, chciałabym poznać dziedzinę każdego z was. Niestety, wciąż zdarza mi się, że pewne oczywistości dla mnie oczywiste nie są. Kiedy zaś ja będę spać, wszelkie sprawy organizacyjne oraz takie, które wymagają szybkich decyzji kierujcie do Yula.
Klarysa spojrzała bacznie na młżonka Tatiany.
- Widzę twój profil funkcjonariuszu i w zasadzie nie bardzo rozumiem czemu nie wstąpiłeś do marynarki, więcej takich jak ty i nie trzeba by wypełniać kadr… - zerknęła przelotnie na komandor Sulejman - cywilami.
- Pani generał powinna dostać przynajmniej jakiś mail gratulacyjny od biura werbunkowego marynarki wojennej. - przyciął cynicznie Kuhmeise - aczkolwiek teraz, kiedy sam patrzę na pana profil to trudno mi się nie zgodzić, osobista sprawność bojowa to nie jest problem we flocie.
- A żebyś wiedział Sztefan! -
Klarysa nic nie robiła sobie z cynizmu komandora - rekomendowałam wielu jugernautckich inwalidów do marynarki!
- A trzech z nich dowodzi teraz naszymi pancernikami. Niech Niebianie zlitują się nad ich wrogami…
i własnymi załogami...


Yul westchnął.
- Kiedy powstawała marynarka, myślałem że to jakiś program dla odpadów szkoleniowych do tego wszystko było tajne, milicja wydawała się sensowniejszym wyborem. - jak zwykle odpowiedział szczerze a Foix wyraźnie się ucieszyła z miny jaką przybrał Kuhmeise.
- I dzięki tym wyborom mój szanowny małżonek ma nieco inne doświadczenia od was, przez co również jego rady powinny mieć dla was znaczenie. Czasem przydaje się takie spojrzenie z boku. Dlatego chciałabym abyście w miarę możliwości informowali również Yula o wszystkich ważniejszych decyzjach dotyczących waszych domen. Ponieważ nie będę w stanie jednocześnie walczyć i wydawać rozkazów czy analizować sytuacji globalnie, Yul będzie moim zastępcą w czasie desantu.
Wypowiadając te słowa, Tatiana widziała jak jej okulary rozwijają drzewka rozkazów odchodzących od słów “w czasie desantu” współczesna technologia dawała możliwość ubierania w czasie rzeczywistym słów hetmana w procedury, w sensie dosłownym to co mówiła stawało się prawem. Poza tym brujaszka miała podgląd prywatnych wyników wyszukiwania obecnych przy niej oficerów - najwyraźniej dowódca miał prawo wiedzieć nawet o czym jego podkomendni myślą. Otóż wynikiem ich poszukiwań było hasło “nepotyzm”. Nepotyzm został określony przez filtr sytuacyjny jako sensowne rozwiązanie.
- Z przebiegu służby… - zaczął komandor Kuhmeise, najwyraźniej wciąż myśląc o Yulu - wychodzi Major.
- Jak ty to liczysz?
- zapytała Foix
- To akurat dość proste - wtrąciła się Sulejman - Pan komandor przyjął datę rozpoczęcia służby w milicji jako datę wyjściową, a każde rozszerzenie obowiązków czy specjalizację, jako awans, według takiego klucza ustalono założycielską kadrę w marynarce wojennej.
Foix złapała się za głowę, ale wydawała się raczej rozbawiona.
- Ale będą przetasowania po pierwszej bitwie… wszystko pięknie, ale po pierwsze: Jeśli państwo komandorowie mówią o marynarce, to przecież nie major, tylko komandor podporucznik. Po drugie, milicja ma tajny protokół poborowy i do akt funkcjonariuszy są przydzielone konkretne stopnie.
Kuhmeise rozłożył ręce:
- A to przepraszam, nie mam dostępu do tego protokołu. - Foix uśmiechnęła się.
- Och Sztefan, nikt nie planował mobilizować milicji do marynarki tylko do armii, wedle tego protokołu, pan Yul 714208645 jest w stopniu podpułkownika, czyli na wasze “marynarskie” komandora porucznika - Foix wymieniła stopień o jeden wyższy od tego jaki zaproponował Kuhmeise po czym uniosła palec - i to tylko jeśli nie dostałby z okazji transferu awansu… kolejny komandor we flocie i to jako szef sztabu hetmana RZ, na moje brzmi dobrze.
Tym razem. uśmiechnął się Kuhmeise.
- Tylko jak pani generał wytrzyma z następnym komandorem i to w sztabie. - na ten komentarz Foix westchnęła i spojrzała na Tatianę.
- Za pozwoleniem pani Hetman, jeśli mam mówić otwarcie, sram na siedzenie w sztabie i gdybanie, wolę mokrą robotę i to dla niej wróciłam z emerytury. - Komandorowie pokiwali tylko głowami.
- A skoro jesteśmy przy “mokrej robocie”... - wtrąciła się Sulejman.
- A no właśnie… - podjął komandor Kuhmeise - przed wylotem juggernauci muszą przejść demontaż…
Foix rozłożyła ręce.
- Będziemy lecieć dwadzieścia lat, niemal wszyscy spędzą ten czas w suspensji, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że po wybudzeniu będą musieli być gotowi do walki w przeciągu minut. - Kuhmeise pokiwał głową i spojrzał na Tatianę.
- To prawda, dla wielu to może być ostatni demontaż w życiu. - Wciąż wpatrująca się glównie w wampirzycę, komandor Sulejman znalazła czas by przewrócić oczami:
- Dla wielu systemów i urządzeń na przygotowanym do tego celu poziomie Makary, to też będzie jedyny demontaż w życiu… - powiedziała wyraźnie niezadowolona ze zbliżającego się wydarzenia.
- Mogliśmy zrobić to w koszarach na Lunie… - zaczęła uspokajająco Klarysa.
- Żeby potem, lata świetlne od stoczni remontowej “stan emocjonalny” pani oddziałów uszkodził mi pokład? mowy nie ma, musimy to przetestować na Makarze, przed wylotem. - Aysha nie zamierzała dyskutować. Yul przysunął usta do ucha małżonki.
- nie no, nie powinniśmy czekać z demontażem… - mężowi znów włączył się nastrój na “wesołe miasteczko”
- Przetestujemy to na Makarze, ale nie będziemy się spieszyć. - powiedziała z namysłem Tatiana, zakładając nogę na nogę - Dajcie dowódcom dzisiejszy dzień na przygotowanie Juggernautów. Niech im to wyłożą. Wiem, że na froncie nie będzie czasu na takie pieszczoty, tam padnie rozkaz i będzie musiał być wykonany, ale jeśli mamy taką możliwość, każdy żołnierz powinien wiedzieć co się z nim dzieje oraz że jego stan jest monitorowany z uwagą. Komandor Sulejman, pani zadaniem będzie z pozycji statku obserwować proces demontażu i wykluczyć wszelkie anomalie oraz nieprawidłowości.
Przed oczami Tatiany przeleciały jeszcze jakieś drzewka rozkazów i komend, w czasie kiedy jej oficerowie salutowali.
- Tak jest - zakomunikowała cała trójka - a Sulejman dodała tylko nieco żartobliwie - namalujemy fluorescencyjną farbą strzałki wskazujące arenę, tak na wszelki wypadek, gdyby juggernautom szwankował gprs… - o dziwo Foix tylko pokiwała głową.

Przez następne czterdzieści minut, komandor Kuhmeise opisywał Tatianie oraz jej mężowi strukturę floty, nazwy okrętów ich rodzaje. Generał uzupełniała informacje o dane na temat oddziałów piechoty oraz żandarmerii jakie znajdowały się na poszczególnych jednostkach. Sulejman zachowywała milczenie, poza momentami kiedy coś dotyczyło konkretnie samej Makary. Kiedy Kuhmeise i Foix się już wygadali i odmeldowali, pani komandor zaoferowała się osobiście, by oprowadzić hetman po jej flagowym okręcie.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 09-04-2017 o 11:10.
Amon jest offline  
Stary 21-04-2017, 12:04   #33
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Makara

Statek matka miał kilkanaście pokładów, w czasie spaceru jednym z nich Sulejman pokazała Tatianie i Yulowi schemat komór suspensji, w których większość załogi spędzi ich niemal dwudziestoletni lot.

- Tak naprawdę to tylko dla nas będą dwie dekady, na Marsie czy Ziemi minie około stu osiemdziesiąt lat. - wyjaśniła, po czym zwróciła się bezpośrednio do Tatiany.
- Oczywiście rozumiem, że Pani hetman nie straszny upływ lat, aczkolwiek chciałabym zapewnić iż zostałam poinformowana o ewentualnych metodach suspensji z jakich mogłaby Pani skorzystać.
- Mną się nie przejmuj.
- powiedziała Tatiana twardo. Choć nie rozmawiali o tym jeszcze z Yulem, ona już podjęła decyzję. - Nie zamierzam ani dawać się uśpić ani zapadać w letarg, który w sumie sama mogłabym na siebie zesłać. Dwadzieścia lat to całkiem niezła możliwość nadrobienia informacji o dziejach naszej planety i poznania statku oraz profili jego załogi.
Yul mrugnął do żony.
- Statek wielkości miasta niemal tylko dla nas przez dwadzieścia lat! też raczej tego nie odpuszczę!
- I chcesz walczyć jako siwy staruszek?
- powiedziała z uśmiechem wampirzyca. Pomysł Yula przypadł jej do gustu bardziej niż chciała przyznać. Teraz jednak odpowiadała nie tylko za swój los i musiała podejmować decyzje “mądre” a niekoniecznie zgodne z jej pragnieniami.

Mężczyzna przewrócił oczami, nie zamierzał dawać za wygraną.
- Ojtam, ciągle będę młodszy od wielu dowódców, tutaj nawet da się przeprowadzić rewitalizację. Nie chcę żebyś była sama - dodał w końcu.
- Poradzę sobie. Kiedyś byłam sama zawsze. - spojrzała mu w oczy - Przynajmniej nie będzie groźby, że po 7 latach się ze mną rozwiedziesz, bo będziesz miał mnie dość - próbowała zażartować.
Yul przyglądał się żonie dłuższą chwile.
- No nie wiem… pewna jesteś? Jeśli tak to budź mnie za każdym razem, kiedy jakieś głupie pomysły uderzą ci do tej pięknej głowy. - przytulił wampirzyce i wtulił twarz w jej złote loki.
Nie była pewna. Uważała jednak, że tak będzie najlepiej.
- To sobie nie pośpisz. - odparła - Wystarczy mi, że położysz się spać w stanie pobudzenia. - mrugnęła znacząco.
- Ha! z tobą kiedy obudzony, to od razu pobudzony jestem skarbie. - powiedział i ciepło wydychanego przezeń powietrza, świadczyło o prawdziwości rzeczonych słów. Tatiana uśmiechnęła się i spojrzała odruchowo na towarzyszącą im Marsjankę.
- Także tego... moją hibernacją martwić się nie trzeba.
Na Ayshy wciąż utrzymywał się efekt super fanki tudzież oddanego wyznawcy. Kobieta wyginała szyję do dołu kompensując różnicę wysokości.
- Tak jest!


***
Armia posiadali swój własny podkład na Makarze, swoistą enklawę w morzu marynarki. Tutaj też miał zostać przeprowadzony demontaż juggernautów. Żołnierze ci spędzali w swoich egzoszkieletach dziesięć miesięcy w roku, toteż jego brak, sprawiał iż cały ich układ nerwowy, oraz hormonalny dostawał prawdziwego szoku. Standardowo zdemontowani żołnierze spędzali pierwsze godziny na newralgicznych bójkach. Bez pancerza oraz broni, posiadający wciąż endoszkielety wojownicy nie byli w stanie zrobić sobie dużej krzywdy (przynajmniej nie dla standardów armii). Kiedy walczącym brakło już sił, obolali kuśtykali do swoich kwater wraz z partnerami jakich sobie dobrali - wszak tylko dwa miesiące w roku byli nadzy…

To miało wydarzyć się już niebawem i Yul nie chciał odpuścić widoku zmagań juggernautów na arenie. Jednak do paszczy lwa nie można było od tak sobie wejść nieprzygotowanym - z punktu widzenia juggernautów definicją nagości był brak egzoszkieletu, pokazanie się zdemontowanym żołnierzom bez takowego oznaczało w tym konkretnym czasie samobójstwo, Yul dawałby w ten sposób sygnał iż chce kogoś poderwać i natychmiast ktoś inny by go zaatakował, Tatiana dobrze pamiętała jak zakończyła się przygoda jej męża z Ultrix, a infamiska nie była wtedy nawet pod wpływem stresu. Yul kategorycznie nalegał też by jego żona założyła tym razem egzo.

- Nie martwię się, ale potrzebujemy przecież armii… - droczył się.
Spojrzała na niego z uśmiechem, jakby wiedziała swoje.
- Jeśli o mnie chodzi to nie zamierzam go zakładać. Ale jednak to tobie na tym zależy, mój drogi mężu, możemy pertraktować. Może czymś mnie przekonasz... - przeciągnęła wierzchem dłoni po policzku mężczyzny, patrząc mu w oczy.
Yul wodził wzrokiem za jej gestem. Po czym uśmiechnął się.
- Jeśli nie zamierzasz sama tego robić mogę oczywiście zrobić to dla ciebie.. - Delikatnie objął żonę w talii i pozwolił by palce wsunęły się pod materiał jej ubrania. - najpierw dokładnie rozbiorę a potem bardzo, bardzo powoli ubiorę?
- Całkiem nieźle kombinujesz... może jednak dam się przekonać.
- wtuliła twarz w jego szyję, delektując się ciepłem jego ciała i odgłosem tętna. Miała wrażenie, że bicie serca Yula rozpoznałaby już bezbłędnie nawet nie widząc męża.

Mężczyzna wsunął dłoń pod pośladki wampirzycy i uniósł ją w powietrzu, przyciskając lekko do swojego torsu.

- To ja może jaśnie panią przeniosę w bardziej miękkie miejsce? - powiedział po czym bardzo, bardzo mokro pocałował Tatianę w usta.

Ponieważ wampirzyca odpuściła swoje własne “wyrównywanie grawitacji”, przeniesienie jej nie stanowiło żadnego problemu. Oplotła Yula ramionami wokół karku i oddała pocałunek... gryząc go w wargę na tyle mocno, by posmakować jego krwi.

Roześmiał się.
- Jak tak dalej pójdzie, to moje egzo może nie mieć tylko ceremonialnej funkcji… - to powiedziawszy zrzucił metalowy płaszcz trzymając go w pionie i uniósł się wraz z Tatianą w centralny punkt pomieszczenia stanowiącego ich sypialnię. Apartament posiadał miękkie ściany sufit i podłogę, jeśli oczywiście ktoś potrafiłby bezsprzecznie stwierdzić co jest czym. Teraz para kręciła się wokół własnej osi, jedynym punktem ich zaczepienia była dłoń Yula obejmująca but wampirzycy. Kiedy jednak został on zdjęty, małżonkowie zaczęli powoli dryfować w przeciwstawnych kierunkach… póki mężczyzna nie chwycił żony za drugi obcas.

Tatiana zaśmiała się perliście, po czym gdy mąż pozbawił ją butów, znów dopadła jego usta, scałowując słodką strużkę krwi, która pociekła aż na podbródek. Jej język odnalazł jego, by spleść się z nim czule na kilka chwil.

- Wiesz... o ile rozbieranie mi nie przeszkadza, to raczej nie będę ci ułatwiać ubierania mnie. Chyba że mnie zmęczysz... albo przekupisz. - mrugnęła, samodzielnie rozbierając się z kostiumu, który na sobie miała.
Mężczyzna zamruczał, po czym przeplynął obok żony, ocierając się o nią jak delfin o delfina.
- Ty się nigdy nie męczysz, trzeba cię więc będzie trochę przekupić… ojej. - przepływając pod Tatianą, Yul odpiął górną część swojego kostiumu, jednak nim odrzucił go na bok, zarysował stalową naszywką swoje ramię.
- Yul! - obejrzała się natychmiast, a jej rysy wyostrzyły się jak u drapieżnika. Po chwili jednak opanowała się nieco - Yul... to nie jest mądre. Wiesz o tym. Kiedyś mogę cię faktycznie zaatakować.
Przytuliła się do niego.
Objął ją i pocałował. Znowu i znowu. Potem, położył sobie pośladki nieważkiej kobiety na twarzy i… dalej całował. Westchnęła, delikatnie mierzwiąc jego włosy.
- Czyżby jednak nie spieszyło ci się z tymi walkami na arenie?

Yul nie mógł odpowiedzieć, jego język pracował właśnie nad czymś zgoła innym. Gdzieś kątem oka, Tatiana widziała przefruwające z wolna spodnie swojego męża. Dłonie Yula pieściły biust Tatiany, para wirowała w powietrzu. Było w tym coś magicznego. Może dlatego, że nawet pradawna wampirzyca nie była przyzwyczajona do znikomej grawitacji i wciąż miała radochę w “szybowaniu” zamiast chodzeniu. Dzięki swojej sprawności fizycznej mogła też dawać popis kontroli nad własnym ciałem w stanie nieważkości, co też teraz uczyniła, przekręcając się w bok i spotykając ze swoim mężem w klasycznej pozycji 69... tylko że w ciągłym ruchu. Obejmując ustami męskość partnera, od razu dostosowała tempo do jego, świadomie dręcząc i rozpraszając męża falowaniem swojego ciała.

Czuła więc jak Yul napina się i głośno wzdycha wprost proporcjonalnie do jej pieszczot. Szybki zanik wolnej przestrzeni we własnych ustach, mówił zaś Tatianie iż mężczyzna jest gotowy do konsumpcji… wampirzyca uświadomiła sobie iż pomijając nieco skórki ma technicznie usta wypełnione niemal po brzegi gorącą świeżą krwią, wystarczyłoby jedynie wbić teraz swoje kły by vitae spłynęło jej na dno gardła. I pewnie uległaby pokusie, gdyby to nie był on. Choć obawiała się, że ten szalony człowiek nie miałby nic przeciwko, nie chciała przekraczać pewnych granic. Nie z nim. Wiele lat żyła bez czegoś, co można by nazwać kręgosłupem moralnym. Była niczym zaszczute zwierzę - uciekające lub walczące o terytorium dla siebie. Wszelkimi sposobami. Teraz chciała być lepsza. I choć nawet w jej własnej głowie brzmiało to mało przekonująco, przypominając dawne slogany “trenerów” motywacji, starała się podążać obraną ścieżką. Teraz więc odsunęła się od męża. A żeby nie czuł się odrzucony, od razu podpłynęła tak, by jej usta dotknęły jego płatka ucha.

- Weź mnie już, bo zaraz wpakuję się w to cholerne egzo. - szepnęła, pieszcząc jego uszko.

Dobrze więc, że i sam Yul był maksymalnie atletyczny, gdyż nieważkość pod pewnymi względami wymagała znacznej sprawności . Nie było żadnego punktu zaczepienia, poza ich własnymi ciałami. Mężczyzna zaplótł nogi kochanki wokół swych lędźwi, a swoimi dłońmi objął jej pośladki. Zanurzył się w Tatianie powoli i ostrożnie, mimo iż widać było, że jest bardzo jej spragniony. Poruszał się w żonie pracująć całą dolną partią mięśni, a jego usta pieściły jej wargi. Wzrok Yula zaś nurkował w tafli spojrzenia wampirzycy. Ona zaś pożerając go wzrokiem, chwyciła się jednej ze ścian, by na kilka chwil mogli przestać tak wirować, a gdy poczuła, że jej kochanek jest już bliski spełnienia, ugryzła go w szyję, wbijając kły i pijąc łakomie jego słodką, rozgrzana dodatkowo wysiłkiem krew. Mężczyzna jęknął, chwilę po tym gdy do gardła wampirzycy wlała się ciepła krew, do jej martwego łona wlało się coś równie ciepłego. Dłonie Yula gładziły włosy i kark kochanki. Tatiana tymczasem zaleczyła jego ranę. Upiła tylko trochę bardziej po to, by dzielić rozkosz z ukochanym niż faktycznie się pożywiać. Zresztą zaraz też sama podzieliła się swoją krwią z Yulem, rozcinając język o ostry kieł. Przywołała go ruchem palca, przejeżdżając zranionym języczkiem zmysłowo po własnych wargach.

Zgrzany mężczyzna przywarł torsem do jej biustu, wziął ją w ramiona i połączył się z nią w gorącym pocałunku, Tatiana czuła na swoim udzie jak szybko przebiega regeneracja męża.
Wampirzyca jednak odsunęła się.

- To żebyś był w formie. Jakby jednak ktoś chciał z tobą walczyć. - mrugnęła porozumiewawczo.
- Skarbie ty naprawdę się o mnie martwisz - uśmiechnął się Yul - to co? przymierzysz?
Mamrocząc pod nosem, Tatiana wyraziła swój optymizm.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 23-04-2017, 03:01   #34
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
***


Okazało się, że egzoszkielet Tatiany był inny w samej budowie od tych używanych przez ludzi. Po pierwsze, co było dość oczywiste, nie posiadał żadnych systemów podtrzymywania życia. Nie zwiększał też w znaczącym stopniu siły, jedynie kompensował za wagę, a nie był ciężki, ważył niecałe sto kilo, w porównaniu z egzo Yula to było mało. W takiej konfiguracji, pancerz był nie tylko niefunkcjonalny dla człowieka, ale wręcz zabójczy.
Bo nie został dla niego zaprojektowany.
Egzo Tatiany było wykonane w dużej mierze z grafenu. Jak wytrzymały był grafen? cóż, kartka grafenu wytrzymałaby ciężar setek słoni… lub milionów. Pancerz nie posiadał zbyt dużo amortyzacji toteż nawet będąc tak twardym, nie chronił właściciela przed obrażeniami od samego wstrząsu. Jeśli właściciel byłby człowiekiem. Jednak Tatiana, w tej zbroi mogłaby wejść w atmosferę, dolecieć na Ziemię i wylądować bez spadochronu w jednym kawałku. Egzo zostało zaprojektowane z myślą o dwóch podstawowych zagrożeniach jakim dla wampira jest ogień i światło słoneczne. System chłodzenia zajmował większość miejsca, był naprawde imponujący, Pomiędzy ciałem Tatiany a powierzchnią egzo było tylko kilka centymetrów ale to pozwalało wytrzymać różnice temperatury ponad tysiąca stopni. Teoretycznie, Tatiana mogła w nim przetrwać wybuch bomby atomowej. Mogłaby też chodzić w czasie dnia… jeśli oczywiście wystarczyło by jej odwagi i siły woli.
W końcu, pancerz posiadał jeszcze kilka praktycznych udogodnień: wbudowany pięciolitrowy termos na krew, którą można było dostarczyć do organizmu przez zamontowane od wewnętrznej strony egzo igły. Tatiana miała też możliwość użycia specjalnych szponów którymi mogła wypompowywać krew z ofiar i uzupełniać termos. Krótko mówiąc: bez egzoszkieletu, brujaszka już była bogiem, a w nim, bogiem jeszcze większym.
Pancerz posiał bardzo mało elektroniki jak na współczesne standardy, która w egzoszkieletach wykorzystywała energię ludzkiego metabolizmu. Ponadto już sami ludzie posiadali liczne implanty i chipy nie wspominając nawet o CCI. Tatiana nie posiadała nic takiego, toteż cały system musiał być wymyślony od podstaw. Z racji iż wampirzyca potrafiła poruszać się z ogromną szybkością czy zadawać potężne ciosy, chip zasilany był energią kinetyczną, wampirzyca mogła go kontrolować słownie, lecz program potrafił zapamiętywać schematy działania, więc z biegiem czasu, mógł “nauczyć się” jak postępować.

Tak jak Yul, musiał nauczyć się jak ubrać żonę w ten niestandardowy, jedyny w swoim rodzaju model.
Trwało to półtorej godziny.
Tatiana przeglądała się w lustrze, starając nie pokazać po sobie zachwytu, jaki wywołały w niej właściwości dostosowanego do jej potrzeb egoszkieletu.
- Ujdzie. - skomentowała wreszcie.
Yul odetchnął.
- Świetnie, daj mi tylko pół godzinki i jesteśmy gotowi - Powiedział z entuzjazmem po czym zawahał się - albo pomóż mi trochę? - Fakt, Yul nie podłączał zbyt wielu modułów we własnym egzo, jednak wciąż trochę pracy trzeba było w to włożyć.
Wampirzyca podeszła do niego i skubnęła delikatnie wargami jego ucho.
- Myślę, że z moją pomocą to potrwa... jeszcze dłużej. - uśmiechnęła się tajemniczo.

***
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 25-04-2017, 23:19   #35
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

***

[MEDIA]https://lh3.googleusercontent.com/-Zmj0l_lPCoc/WPiMz_ktQgI/AAAAAAAAhyA/VYD_ec991o8/%25255BUNSET%25255D.png[/MEDIA]

Okazało się, że egzoszkielet Tatiany był inny w samej budowie od tych używanych przez ludzi. Po pierwsze, co było dość oczywiste, nie posiadał żadnych systemów podtrzymywania życia. Nie zwiększał też w znaczącym stopniu siły, jedynie kompensował za wagę, a nie był ciężki, ważył niecałe sto kilo, w porównaniu z egzo Yula to było mało. W takiej konfiguracji, pancerz był nie tylko niefunkcjonalny dla człowieka, ale wręcz zabójczy.
Bo nie został dla niego zaprojektowany.

Egzo Tatiany było wykonane w dużej mierze z grafenu. Jak wytrzymały był grafen? cóż, kartka grafenu wytrzymałaby ciężar setek słoni… lub milionów. Pancerz nie posiadał zbyt dużo amortyzacji toteż nawet będąc tak twardym, nie chronił właściciela przed obrażeniami od samego wstrząsu. Jeśli właściciel byłby człowiekiem. Jednak Tatiana, w tej zbroi mogłaby wejść w atmosferę, dolecieć na Ziemię i wylądować bez spadochronu w jednym kawałku. Egzo zostało zaprojektowane z myślą o dwóch podstawowych zagrożeniach jakim dla wampira jest ogień i światło słoneczne. System chłodzenia zajmował większość miejsca, był naprawdę imponujący, Pomiędzy ciałem Tatiany a powierzchnią egzo było tylko kilka centymetrów ale to pozwalało wytrzymać różnice temperatury ponad tysiąca stopni. Teoretycznie Tatiana mogła w nim przetrwać wybuch bomby atomowej. Mogłaby też chodzić w czasie dnia… jeśli oczywiście wystarczyło by jej odwagi i siły woli.

W końcu, pancerz posiadał jeszcze kilka praktycznych udogodnień: wbudowany pięciolitrowy termos na krew, którą można było dostarczyć do organizmu przez zamontowane od wewnętrznej strony egzo igły. Tatiana miała też możliwość użycia specjalnych szponów którymi mogła wypompowywać krew z ofiar i uzupełniać termos. Krótko mówiąc: bez egzoszkieletu, brujaszka już była bogiem, a w nim, bogiem jeszcze większym.

Pancerz posiał bardzo mało elektroniki jak na współczesne standardy, która w egzoszkieletach wykorzystywała energię ludzkiego metabolizmu. Ponadto już sami ludzie posiadali liczne implanty i chipy nie wspominając nawet o CCI. Tatiana nie posiadała nic takiego, toteż cały system musiał być wymyślony od podstaw. Z racji iż wampirzyca potrafiła poruszać się z ogromną szybkością czy zadawać potężne ciosy, chip zasilany był energią kinetyczną, wampirzyca mogła go kontrolować słownie, lecz program potrafił zapamiętywać schematy działania, więc z biegiem czasu, mógł “nauczyć się” jak postępować.

Tak jak Yul, musiał nauczyć się jak ubrać żonę w ten niestandardowy, jedyny w swoim rodzaju model.
Trwało to półtorej godziny.

Tatiana przeglądała się w lustrze, starając nie pokazać po sobie zachwytu, jaki wywołały w niej właściwości dostosowanego do jej potrzeb egoszkieletu.

- Ujdzie. - skomentowała wreszcie.

Yul odetchnął.
- Świetnie, daj mi tylko pół godzinki i jesteśmy gotowi - Powiedział z entuzjazmem po czym zawahał się - albo pomóż mi trochę? - Fakt, Yul nie podłączał zbyt wielu modułów we własnym egzo, jednak wciąż trochę pracy trzeba było w to włożyć.

Wampirzyca podeszła do niego i skubnęła delikatnie wargami jego ucho.
- Myślę, że z moją pomocą to potrwa... jeszcze dłużej. - uśmiechnęła się tajemniczo.

***

Demontaż

Zdejmowanie egzoszkieletu z juggernauta zajmowało kilka godzin, a samych żołnierzy były przecież tysiące. Dlatego cały proces był w pełni zautomatyzowany. Centralny chip z pancerza Tatiany wyświetlił jej schematy hali montażowej, gdzie w rzędach, wojownikow rozkręcano z ich drugiej skóry. Blada, całkowicie łysa cera żołnierzy przywodziła raczej wampirzycy na myśl ludzi w trakcie chemio czy radioterapii, aliżeli sprawcych siepaczy. Pozory jednak jak doskonale wiedziała, były mylące, zaraz pod tą wiotką, “skorą niemowlaka”, juggernauci mieli przecież niemożliwie rozrośnięte mięśnie a głębiej metalowy endoszkielet, którego wystające zakończenia łączyły się z zewnętrznym pancerzem jaki właśnie z nich zdejmowano. Ingerencja w organizm ludzi nie byla jednak jedynie fizyczna czy mechanicza. Na żołnierzy nieustannie działała cała paleta suplementów bojowych. Na samą myśl o całej chemii w żyłach tej armii niemal drapało Tatianę w nosie. Jakiś kainicki ćpun byłby zapewne wniebowzięty gdyby mógł z nich pić żeby tylko się nabuzować.

Po zdjęciu egzoszikieletów, juggernauci nie byli bynajmniej pozostawieni nadzy. Wydawano im szerokie mundury w których komplet wchodziły także rękawiczki i czapki. Skołowaciali żołnierze zapinali je na “ostatni guzik”. Wszystkie zmiany jakim ich poddano, odcisnęły piętno na psychice: w swoich własnych głowach, byli nadzy. Zejście z suplementów powodowało zaś prawdziwą rewolucję w polityce hormonalnej organizmu, Tatiana jako hetman miała dostęp do w zasadzie wszelkich dotyczących in informacji, toteż i wszelkie dane były jej przez chip przekazywane. Z falujących słupków i wykresów łatwo było wyciągnąć jeden zasadniczy wniosek: Wszyscy żołnierze, zarówno kobiety jak i mężczyźni, właśnie dostali “okresu”...

Pokład, na którym miały odbywać się walki znajdował się wewnątrz ogromnego pierścienia który obracał się i zamykał wokół samego okrętu. Dzięki tej sile odśrodkowej panowała tu grawitacja. To powodowało, że każdy kto nie posiadał jak zdemontowani juggernauci endoszkieletu, musiał nosić egzo by móc w ogóle się poruszać.
No, może wszyscy poza Tatianą.

Wampirzyca miała swoje nowe egzo by nie siać fermentu... i nie narażać armii na straty w ludziach…
Takie ustawienie grawitacji miało zapobiec zbyt silnym ciosom jakie żołnierze mogli sobie zadać, oraz sytuacji, ze jakiś członek załogi “zawieruszy” się na pokładzie w czasie demontarzu. Historia znała takie przypadki i nie były to opowieści przyjemne.

Chip cały czas uczył się Tatiany, zalewał ją różnymi informacjami i sprawdzał jakie z nich ją interesują, a jakie ignoruje. Jedną z takich informacji było to, jak funkcjonuje “czytanie myśli”. Otóż współcześnie można było uzyskać większość informacji poprzez obserwacje jakie części mózgu są w danej chwili pobudzone. To właśnie robiły chipy by zrozumieć czego żywy organizm chce. Problemem było to, że Tatiana takowym nie była. Jednak, sztuka imitowania życia była wampirom znana nie od dziś. Jeśli brujaszka mogła puścić w obieg nieco vitae by co do swojej “żywotności” przekonać mężczyznę, może mogła rozgrzać nią także swój mózg by przekonać maszynę?

Te i inne myśli przepływały przez świadomość Tatiany, gdy wraz z Yulem, grupką oficerów, oraz żandarmerią obserwowała z loży jak zdemontowani jeggernauci zajmują przestrzeń wokół podwyższenia przywodzącego na myśl scenę.
Lub ring.

- Weź się na mnie nie pchaj knurze!
- zoom natychmiast wychwycił scenę zaraz obok podwyższenia: Dwie żołnierki stały w takiej odległości, że nawet się nie dotykały, w zasadzie nikt z nikim się nie stykał, jednak kobiety już znalazły sobie problem, a i wśród otaczających je towarzyszy natychmiast wytworzyły się grupki.

- To nie kręć tak tą tłustą dupą zdziro! - odpowiedział “knur” do współżołmierki, która mogłaby być jej bliźniaczą siostrą i ani nie była gruba ani nie chodziła inaczej niż wojskowy. Nim kobieta skończyła mówić jej głowa zniknęła z kadru. Chip musiał puścić reply, żeby Tatiana mogła wyłapać co się tak naprawdę stało: otóż jeden z mężczyzn z wyskoku uderzył żołnierkę obydwoma obcasami w potylicę.

- Nie mów tak o Milenie! - wrzeszczał podnosząc się i zmierzając w stronę wciąż oszołominej uderzeniem kobiety (która choć ciekła z uszu i nosa była jak najbardziej przytomna i już powoli starała się unieść przynajmniej do klęczek) Nie zdążył jednak bo spadła na niego Milena.
A dokładnie jej łokieć na czubek jego głowy.

- Dla ciebie sierżant Ujazdwska! Nie wtrącaj się Loxam! - Milena opadła okrakiem na Loxama (starszego kaprala Roberta Loxama jak wyświetliło się Tatianie) i poczęła intensywnie opuszczać na jego twarz pięści, zupełnie jakby to były kowalskie młoty. Twarz żołnierza szybko zrobiła się czerwona.

Wtedy w kadrze pojawił się egzoszkielet pani generał. Klarysa zacisnęła dłoń na przedramieniu sierżant i szarpnęła nią do góry, wyrzucając tym samym kobietę w powietrze i posyłając na podwyższony piedestał.

- Nie jesteście w jakimś marsjańskim klubie dla degeneratów! - zakomunikowała i zadarła głowę do góry. - Nie przynoście mi wstydu żołnierze, wódz patrzy! - w tym momencie Tatiana odebrała informację, że Fuix wysłała lokalizację hetmana na loży do wszystkich obecnych w hali osób. Juggernaci, tak na krótką chociaż chwilę uspokoili się. Brujaszka obserwowała jak słupki oznaczające serotoninę unoszą się nieco.

- Po kolei, po kolei!
- komenderowała generał - Arbicagorda! - Klarysa zwróciła się do kobiety którą wcześniej pomówiono o bycie knurem ( sierżant Marcela Paula Arbicagorda) - ruszysz się czy mam ci pomóc?

Marcela niemal wdała się już w bójkę z żołnierzem który ciciał jej pomóc i była bardziej niż gotowa by skoczyć na piedestał. W międzyczasie ów niedoceniony “samarytanin” (szeregowy Juri Abdakanowicz) zdarzył poróżnić się z kapralem Loxamem. Pilnująca “porządku” Klarysa ich także wygoniła na piedestał. Na wyświetlaczu Tatiany otworzył się kanał zapisów na walki, po kilkadziesiąt osób chciało zmierzyć się z każdym już walczącym, z kolei kilkaset innych chciało “walczyć o” każdego z nich. Do tego Nazwiska na listach powtarzały się…

A to była tylko jedna “scena” Tatiana obserwowała jak w hali podłoga unosi się w kilku miejscach tworząc dodatkowe podesty dla walczących. Klarysa krążyła między nimi, to był dla generał pracowity dzień, ale widać było iż robiła to już wielkrotnie.

Brujaszka poczuła jak palce stojącego obok Yula zaciskają się na jej własnej dłoni. Wciąż dziwiła się jak dużo czucia miała w rękawicach. Ilość sensorów w egzoszkielecie sprawiała iż można się było w zasadzie nawet pieścić.

- Nie wiem jak to normalnie wygląda - szepnęła do niego, przybliżając się i ocierając lekko biodrem - Gdyby było ostro naprawdę, powiedz mi. Zareaguję. Najwyżej będą klęczeć jak kosmici. - uśmiechnęła się półgębkiem.
- Nie, nie! - energicznie zaprzeczył Yul stając za żoną i obejmując ją w pasie. - tam nic nadzwyczajnego się nie dzieje, naprawdę. - zapewniał.

Walki trwały przez około trzy godziny, na tyle pozbawionym dopalaczy żołnierzom wystarczyło zwyczajnie siły i energii. Yul opowiadał w trakcie, jak cały ten rytuał pomaga juggernautom pozbyć się z organizmu wszelkiej nagromadzonej tam chemii. Najpoważniejszymi obrażeniami były wybite i wyłupane oczy, jednak utrata wzroku w ten sposób nie była zakwalifikowana jako coś poważnego. Oczywiście większość żołnierzy miała mniej lub bardziej podarte mundury oraz porozbijane głowy i ręce. Kiedy walki dogasały, kombatanci zaczynali dobierać się w pary (choć bywały i trójkąty) z osobami które sobie wywalczyli. Zamiast wymierzać sobie ciosy, zmęczeni, czasem wręcz skatowani żołnierze, pieścili się i całowali. Większość grupek rozchodziła się już do kwater, jednak niektóre postanowiły zabawiać się publicznie. Pani generał nie kryła zdegustowania.

- Bezwstydne szczeniaki…
- wzdychała.
Tatiana z całej siły woli postarała się zachować kamienny wyraz twarzy i nie parsknąć śmiechem.
- Szczeniaki. - potwierdziła, patrząc znacząco na Yula.
- Ojtam… - obruszył się Yul - pani generał jest po prostu staroświecka, a przecież sama jeszcze nie jest strasznie stara. No nic, teraz przez najbliższe siedem, osiem tygodni będą się już raczej tylko niańczyć. Po tygodniu mogą być jakieś dogrywki ale już na małą skalę, tylko naprawdę wyjątkowe jednostki.
- W porządku. W takim razie niech jak najszybciej rusza program hibernacji.
- pogładziła Yula po policzku - Czas na sen, mój książę.

Mężczyzna oparł swoją opancerzoną głowę o hełm Tatiany.
- Musisz mi przypominać? - przyległ piersią do pleców wampirzycy. - Pani komandor się cieszy, że wojsko jest rozbrojone i jej ludzie mogą w spokoju kończyć przygotowania do wylotu, ale żandarmeria za wiele nie pośpi. - tłumaczył. - Pomyślałem, że może pospędzamy jeszcze trochę tego czasu razem? - chip Tatiany poinformował o zwiększonym pulsie jej męża.
- Jeśli nie jestem nigdzie potrzebna...
- wampirzyca uśmiechnęła się do niego nieco smutnawo, posyłając zapytanie do głównych dowódców czy potrzebują teraz jej obecności gdzieś.

Dowódcy wojskowi oczywiście marzyli o zanudzaniu swojej przełożonej masą detali dwadzieścia cztery godziny na dobę, jednak jako najważniejszą prośbę, chip wytypował podanie pułkownika Anga 851147. Ang był oficerem naukowym, szefem pokładowego programu eugenicznego. Tatiana natychmiast dostała informacje na temat samego 851147. Czarnoskóry mężczyzna pochodził z Ziemi, podobnie jak Ren, Yul i większość mieszkańców tej planety miał numeryczne nazwisko choć… przysługiwało mu prawo do rodowego Ducheski. Ang miał pięćdziesiąt dwa lata, choć wyglądał na trzydzieści parę, okaz zdrowia.

Tatiana westchnęła mimo braku oddechu od setek lat i wskazała log Yulowi.

- Sprawdźmy to jeszcze, dobrze? Nie chcę mieć poczucia, że... przez nas zaniedbałam jakieś obowiązki.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 11-05-2017, 11:25   #36
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Makara, pokład naukowy



Ang 851147 i dział którym kierował, zajmował w zasadzie zdemilitaryzowany poziom okrętu. Tutaj nie widywało się na korytarzach białych. Jedynie azjaci i nieliczni czarni przepływali to z prawa, to z lewa, mijając się w przejściach. Nie pracował tu też żaden Marsjanin.

Szef pokładowego programu eugenicznego, przyjął Tatianę i Yula w ogromnej sali przykrytej kopułą. Temperatura była poniżej zera, elektronika mówiła zaś wampirzycy, że w tym oto pomieszczeniu, przechowuje się ludzkie zarodki, setki milionów.

- Pani Hetman - 851147 korzystał z butów trzymających go “na ziemi” toteż był w stanie wykonać głęboki ukłon, gdy tylko znalazł się w zasięgu wzroku swojego gościa. Tatiana, odpowiedziała ukłonem, również wracając “na ziemię” - choć w jej przypadku starczała do tego wyłącznie jej siła.
- Witam, chciał pan się ze mną pilnie widzieć. W czym rzecz? - zapytała konretnie. Spieszyło jej się w końcu…
Mężczyzna pokiwał głową.
- Proszę Pani, jak Pani zapewne się domyśla, istnieje ogromna szansa, że naszej wyprawie będzie towarzyszył wysoki stopień śmiertelności. - powiedział podchodząc do konsolety i wybierając palcem komendę. Przestrzeń pomiędzy trójką osób wypełniły holograficzne obrazy pokazujące wykresy i tabele danych. - nawet jeśli nie zabije nas jakieś wewnętrzne zagrożenie, to zwyczajnie nie możemy liczyć na to, że członkowie załogi zapewnią nam odpowiedni przyrost naturalny. Dlatego na Makarze posiadamy zabezpieczony materiał genetyczny, oraz technologię, pozwalającą na inkubację kilkuset embrionów jednocześnie. - 851147 wyświetlił teraz obraz na którym widać było “taśmę produkcyjną” wypełnioną płodami. - inkubacja wciąż trwa około dwunastu miesięcy, ale dzięki środkom farmakologicznym, osobniki mogą osiągnąć dojrzałość płciową już w ósmym roku życia. I tutaj pojawia się istotna kwestia - Ang zrobił przerwę. - skrypty dydaktyczne mogą przekazać młodym ludziom wszelką wskazaną dla nich wiedzę od inżynierii po etykę, jednak nic nie jest w stanie skutecznie przyśpieszyć rozwoju emocjonalnego. Krótko mówiąc Pani Hetman, im szybciej każemy im dojrzewać, tym większymi dziećmi będą. Scenariusz jaki tu nakreśliłem jest dość ekstremalny, cały proces można przeprowadzić znacznie wolniej, tak by osobniki uzyskały dojrzałość płciową w bardziej naturalnym okresie, co da czas ich osobowości na prawidłowy rozwój. Jednak w zależności od sytuacji w jakiej znajdzie się flota, będzie musiała pani dokonywać tych wyborów.
Tatiana wydęła wargi jakby chciała wypuścić powietrze z płuc. Po chwili przysiadła na jakimś blacie zakładając nogę na nogę. Po raz pierwszy od pół tysiąca lat poczuła, że ma ochotę zapalić.
- Nieźle mnie wkopałeś z tym dowodzeniem. - powiedziała do Yula, choć w jej głosie nie było żalu. Po chwili też uśmiechnęła się lekko. - Co innego ciągnąć przez pół galaktyki żołnierzy, którzy gotowi są na śmierć, a co innego decydować za nienarodzonych.
Zamilkła na chwilę.
Yul nabrał powietrza i niemal, niemal rozłożył ręce w odwiecznej męskiej pozie “kobieto, wszystkie istotne decyzje rodzinne pozostawiam tobie”. Uśmiech na ustach Brujaszki stał się jeszcze szerszy.
- No dobra, myślę, że jeśli już mamy decydować za te maluchy, to naszym obowiązkiem jest zapewnić im jak najbardziej normalny rozwój. Bez żadnych przyspieszaczy. Będziemy lecieć 21 lat. To idealny czas, by embriony mogły stać się dziećmi, a dzieci dorosłymi. Jeśli tylko mamy warunki, by ich wykarmić i zakwaterować, myślę, że mogę wziąć na siebie rolę ich niańki. Choć oczywiście, przyda mi się pomoc. Myślicie, że będzie głupotą, jeśli ogłoszę swoją decyzję i poproszę o zgłoszenie się ochotników na wychowawców naszej nienarodzonej młodzieży? - spojrzała na Yula - W takim wypadku pozwoliłabym ci nawet nie zasypiać, mój książę. - mrugnęła do niego.
Źrenice Yula rozszerzyły się.
- eee… - zaczął ale chwilę później wybuchł śmiechem - kochanie, nie rozmawialiśmy jeszcze o dzieciach, czytałem, że w dawnych czasach pary o takich rzeczach dyskutowały, ale widzę, że jak zawsze nie stosujesz żadnych półśrodków. Od razu setki! - wyszczerzył się.
Tym razem to ona odpowiedziała mu poprzez uniwersalną gestykulację, jaką od wieków kobiety porozumiewały się z płcią od nich brzydszą, a której przekaz sprowadzał się do prostego stwierdzenia: “wiedziały gały, co brały”.
- Panie... Ang, co sądzi pan o takim rozwiązaniu? - zapytała naukowca.
Ang wykonał uspokajający gest dłonią.
- Tak jak mówiłem, skrypty dydaktyczne są profesjonalne, nie wydaje mi się, by konieczne było więcej osób do nadzorowania ich pracy i wprowadzania dodatkowych korekt niż jedna lub dwie, nie przy takiej liczbie dzieci. - mężczyzna wyłączył symulację.
- jest coś jeszcze, pozyskaliśmy ten materiał z ostatniego tysiąca lat, dla ewolucji to niewiele a szukaliśmy jak największego zróżnicowania genetycznego. Pobraliśmy próbki z wielu grobowców, wykopalisk. Mamy geny… zmiennokształtnych.
Dlaczego nie czuła się zdziwiona? By dać sobie chwilę do namysłu, Tatiana wróciła do sprawy płodów ludzkich.
- Po pierwsze, skoro mówimy o rozwoju emocjonalnym, a dzieciaki nie mają rodziców, to nawet przy super wyspecjalizowanej SI, uważam, że powinni mieć kontakt z żywymi opiekunami. Niech to będzie jeden opiekun na kilkadziesiąt łepków, ale chodzi o to, by w razie potrzeby czuły... no nie wiem, ciepło. Może jestem stara i wyznaję przestarzałe poglądy, ale z tego co widzę maszyneria dalej nie jest w stanie zastąpić w pełni tego, co nazywamy uczuciami. - wskazała Yula - Inaczej poślubiłabym wibrator.
Mąż przechylił głowę jakby chciał spytać “czy coś jest nie tak?”
Po chwili wampirzyca spoważniała.
- Co do zmiennokształtnych to ogromny potencjał, ale też zagrożenie. Jeśli zostaną źle pokierowani... jeśli postanowią, że to my jesteśmy wrogami... mogą wymordować wszystkie ludzkie dzieci. A może i zahibernowanych. - zeskoczyła z blatu, wciąż udając, że jest pod wpływem grawitacji. - No ale pokusa jest... i myślę, że pewne ryzyko warto podjąć. Dlatego wybudźmy piątkę. Tylko pięć osobników zmiennokształtnych. Osobiście zajmę się ich... prowadzeniem.
Ang pokiwał głową.
- Tak, oczywiście proszę Pani, czy życzy sobie Pani bym zrekrutował osoby do tego zadania? czy woli Pani wybrać kandydatów osobiście?
Wampirzyca odgarnęła pukiel złocistych włosów, który przeleciał jej na wysokości oczu.
- Ja to zrobię. - powiedziała twardo, po czym dodała - W końcu to ja w razie czego będę musiała ich też zabić.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 19-05-2017, 16:04   #37
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
***
Start floty przebiegał niezwykle cicho i spokojnie, biorąc pod uwagę jej rozmiar, ilość sprzętu i personelu. Ten ostatni w zasadzie nie był nawet przytomny. Okręty startowały sterowane przez swoje CU. Tatiana czuła napięcie i stres tych mózgów zaklętych w maszynie, gdy po oddaleniu się od Ziemi, za Makarą rozpoczęła się detonacja kolejno setek ładunków atomowych. Siła ich odrzutu miesiącami rozpędzała okręt matkę. Wtedy też wampirzyca i jej grupa “nianiek” rozpoczęła swoją pracę. Niemowlaków było 555. Z początkowej liczby embrionów ośmiuset embrionów, czterysta dotrwało do końca inkubacji, po kilku tygodniach od rozpoczęcia procesu uzupełniono pierwsze braki nowymi, z nich do końca dotrwało 150.
inkubację “specjalnych” trzeba było zaczynać od początku trzy razy, by osiągnąć żądaną przez Tatianę liczbę pięciu dzieci.

Okrętowy program eugeniczny był profesjonalny, lecz jak to określiła jedna z opiekunek - “polowy”.
Do zadania opieki nad młodzieżą zgłosiło się kilkanaście osób, ostatecznie wytypowane zostały cztery. Dwie kobiety i dwóch mężczyzn.
Wszyscy byli pomiędzy pięćdziesiątym a osiemdziesiątym rokiem życia, więc nieco starsi od Yula. Dwoje nie pochodziło z Ziemi, co było dla wielu dość kontrowersyjne.

Yul był mało entuzjastyczną niańką w pierwszych dwóch latach, kiedy to opieka ograniczała się dla niego do bycia czymś umazanym.
Zaczął żywiej interesować się maluchami, kiedy można było z nimi coś robić.
“- Yul, Yul! możemy postrzelać?
- A umiecie?
- Nie.
- No to wam pokażę.”


W tych latach, pokłady Makary wyglądały jak jedne wielkie przedszkole, dziesiątki dzieciaków pływało za opiekunami… lub opiekuni w pogoni za nimi.
Dzieci spędzały osiem godzin dziennie na poziomie ze sztuczną grawitacją, z czego cztery godziny poświęcały tam na intensywny trening fizyczny a cztery na zabawę. Reszta zajęć oraz sen odbywał się w nieważkości.

Piątka Tatiany wydawała się zupełnie normalna, w żaden sposób nie wyróżniała się od innych maluchów.
Tak, jak wampirzyca chciała, były zupełnie od siebie różne:

Are - prymus, najspokojniejszy ze wszystkich chłopak o azjatyckich rysach twarzy.
Ulv - największy urwis, rudzielec o skandynawskich korzeniach, który lubił wykradać się i łazić za Yulem.
Milly - drobna Azjatka, która miała naturalny dar łagodzenia konfliktów przez samą swoją postawę - nikt jej bowiem nie chciał robić przykrości.
Eva - wyglądała jak rodzona córka Tatiany - blondwłosa, niebieskooka i... po prostu śliczna. A także diabelnie inteligentna, toteż w pełni zdawała sobie sprawę ze słabości, jakie budzi szczególnie u mężczyzn i wykorzystywała to, gdy tylko mogła.
Bort - ciemnoskóry i jakby przyciężkawy. Braki inteligencji nadrabiał jednak zdrowym rozsądkiem. Najsilniejszy z ekipy.

Poza opieką nad maluchami samokształceniem, Tatiana spędzała oczywiście czas z Yulem, którego karmiła swoją krwią. Mąż również nie stał w miejscu. Wznowił intensywne treningi, uczył się nowych rzeczy. Wampirzyca była świadoma, że nieograniczone życie pozwalało nieśmiertelnym osiągnąć niesamowity poziom w wielu dziedzinach i droga, na którą wstąpił jej małżonek, szła właśnie w takim kierunku. Mężczyzna stawał się coraz sprawniejszy, dodatkowo uczył się jak wykorzystywać vitae żony. Tatiana zaczynała się zastanawiać, czy za następne dziesięć, może dwadzieścia lat, jego walka z Ultrix nie wyglądałaby zupełnie inaczej. Kiedy brujaszka uczyła się nowych technologii, jej partner czytał książki, stawał się bardziej elokwentny.


***

Minęło niemal osiem lat. Wampirzyca wraz z mężem znajdowała się na pokładzie z grawitacją gdzie kilkadziesiąt dzieciaków odbywało ćwiczenia sprawnościowe. W tym samym czasie inni opiekunowie zajmowali się resztą podopiecznych w innych częściach okrętu, doba była pojęciem umownym, więc nie miało za bardzo znaczenia o jakich godzinach się śpi a o jakich jest się aktywnym. Aby ograniczyć tłok, młodzież podzielona była na trzy ośmiogodzinne zmiany.

Wraz z podopiecznymi Yula, na pokładzie była piątka Tatiany. Grawitacja była ustawiona na większą niż Ziemska, by maksymalnie wytężyć mięśnie i kości dzieci. Normalny człowiek miałby problem z chodzeniem, zlane potem dzieciaki prowadziły zaś trening walki. Yul chodził między walczącymi bez problemów, był już bardzo silny.

Wtedy, wampirzyca wychwyciła, że jedno ze “specjalnych” dzieci - Milly, niespodziewanie upadła na kolana. Sparujący z nią chłopak zaoferował jej rękę, ale ta odepchnęła go.

Odepchnęła go dobre półtora metra do tyłu. Wyczyn prawdziwie nienaturalny, szczególnie z uwagi na duża grawitację. Dziewczynka podkuliła dłonie pod brzuch i zaczęła się trząść.

- Ok, koniec ćwiczeń! - krzyknęła Tatiana, przesadzając jednym susem barierkę balkonu, z którego obserwowała dzieciarnię.
- Yul, zabierz swoją drużynę. - poleciła mężowi, podchodząc do Milly, ale tylko na odległość 1-2 metrów. Następnie łagodniejszym tonem zwrócila się do swojej ekipy - Eva, Ulv, Are, Bort... to może być przemiana, o której rozmawialiśmy. Najlepiej żebyście poszli z Yulem, ale że wszystkich was to dotyczy, możecie zostać. Jednak trzymajcie się przy drzwiach. Milly może was nie poznać i zaatakować. Gdyby coś się działo, uciekacie. - wyjaśniła, po czym podeszła pół kroku i przykucnęła.
- Milly... Milly... jak się czujesz? Mam cię objąć?

Dziewczyna wydawała się zupełnie nieczuła na zewnętrzne bodźce, jej gałki oczne powędrowały ku górze, z ust sączyła się ślina. Milly rzucała kończynami we wszystkie strony, jej stawy wykręcały się pod nienaturalnymi kątami. W dolnym rogu soczewki swoich okularów, Tatiana widziała szalejące wykresy funkcji życiowych podopiecznej. Puls i tętno nie mieściły się w skali, podobnie poziom hormonów.

Dzieci Yula szybko opuszczały salę zaś pozostała czwórka Tatiany stała niepewnie za wampirzycą. Eva wydawała się walczyć z samą sobą: to występowała krok do przodu, by pomóc koleżance, to pomna słów opiekunki cofała się do tyłu. Bort i Are trzymali się za ręce i wyglądali jak prawdziwie grzeczne, choć dość wystraszone dzieci.

- Mil, Mil, czy to boli? - dopytywał się zaś Ulv, który zbliżał się coraz bardziej do koleżanki.

Tatiana powstrzymała go gestem dłoni.

- Spokojnie mała, dasz radę. Przejdziesz przez to, wszyscy przejdziemy. Spokojnie... jesteś bezpieczna. To jest całkiem naturalne... - wampirzyca starała się nadać swoim słowom ton pewności.

Dziewczyna starała się objąć dłońmi brzuch, jeszcze moment przed tym, gdy okrywająca go tunika dosłownie eksplodowała -klatka piersiowa Milly zwiększyła się dwukrotnie. Blada skora na odkrytym teraz ciele azjatki, czerniała w oczach. Dziewczyna upadła do przodu. Tatiana wraz z dzieciakami, mogła zobaczyć jak plecy i ramiona Milly rozrastają się, jak włosy z tyłu głowy gęstnieją. Nie minęło więcej niż osiem uderzeń serca i całe nowe ciało Milly pokryte było błyszczącym czarnym futrem. Wtedy też dziewczyna przestała drżeć i zaczęła powoli podnosić się z podłogi.
Paski danych wyświetliły na soczewkach Tatiany błąd. Dzieciaki zaczęły się cofać, przed wampirzycą stanął ponad dwumetrowy wilkołak.

Nie poruszyła się. Nie chciała prowokować bestii. Było to o tyle ciężkie, że wszystkie jej zmysły wręcz krzyczały, by uciekała. Jak mrugnięcie powieką, przez głowę Tatiany przeleciały wspomnienia teorii na temat zatargu między kainitami a lupinami. Niektórzy twierdzili, że to kwestia natury, inni, że to świadomy wybór obu stron. Teraz Tatiana miała się o tym przekonać.

- Milly? - powiedziała cicho imię dziewczyny, starając się pochwycić wzrok bestii - Milly... to ja, Tatiana. - mówiła spokojnie.

Nawet jeśli Milly słyszała co się do niej mówi, wciąż była zbyt zajęta oglądaniem swojego nowego ciała, kiedy wreszcie zauważyła obecność wampirzycy, jej futro zjerzyło się na karku, obróciła się gwałtownie i wydała z siebie dziki ryk. W tym samym momencie Tatiana poczuła zapach moczu, oraz usłyszała jak cztery osoby upadają na podłogę.

To było ciekawe zważywszy, że to Mill była zawsze tą najłagodniejszą. Na razie więc wampirzyca zignorowała pozostałych młodych. Sami musieli ogarnąć swoje emocje.

- Milly. Nie jesteś zwierzęciem. To tylko część ciebie. - powiedziała, choć w duchu zaczęła rozważać czy nie byłoby zasadnym po zwierzęcemu zdominować dziewczynę w walce i pokazać kto jest silniejszy. Na wszelki wypadek już teraz spaliła krew, by wzmocnić swoją odporność.

Milly pociągała nosem i strzygła uszami, powarkiwała postępując krok do przodu. Co do pozostałej czwórki, wyglądało na to iż stres zebrał swoje żniwo, gdyż wszystkie dzieci wiły się już w konwulsjach i toczyły ślinę tak jak ich koleżanka moment temu.

Wampirzyca uśmiechnęła się, choć wcale jej do śmiechu nie było. Wciąż stała spokojnie.

- Jesteś naprawdę potężna Milly. Groźna i piękna. Tak jak w bajkach, które wam opowiadałam, pamiętasz?

Oczywiście w tych bajkach wilkołaki były przedstawiane jako superbohaterowie... zaraz obok wampirów. Stan Lee zapewne przewracał się w grobie, gdy Tatiana je wymyślała.

Milly zamrugała oczami, wydawało się, że dochodzi do niej sens słów Tatiany. Przynajmniej w jakimś stopniu. Tymczasem do uszu wampirzycy dochodziły agonalne skowyty i dźwięki pękających ubrań, dookoła niej, dzieci przechodziły przemianę.

Tatiana spojrzała na nią, łapiąc się tych przebłysków świadomości.

- Milly, potrzebuję cię. inni przechodzą to, co ty. Musisz mi pomóc ich uspokoić. Jesteś mi bardzo potrzebna. Pomożesz mi? Milly? - powtarzała imię dziewczyny dość często, by trzymać tę więź między nimi.

Wilczyca niemal zdawała się kiwać wielką głową, kiedy jej uwaga rozproszyła się pod wpływem skowytu Ulva i Evy. Para bestii zdawała się lada moment rzucić sobie do gardeł, wilkołaki obchodziły się warcząc. Are z kolei chyba kotołakiem zaś Bort…

Bort ciągle rósł, mając już niemal trzy metry.

- Możesz dla mnie ryknąć, kochanie? - zapytała wampirzyca miękko, patrząc na Milly. Miała nadzieję, że to przykuje uwagę tamtych.

I Milli ryknęła. Tylko po to by za moment zostać przykryta dwoma futrzanymi monstrami. Trójka walkołaków kotłowała się rozrzucając sprzęt do ćwiczeń po olbrzymiej hali.

- Stop! - krzyknęła na nie wampirzyca, spalając krew na potencję. Starała się łapać za karki bestie i odrzucać jakby były niesfornymi szczeniakami. Prawie też powiedziała “leżeć” przy tym.

I to nawet pomagało, choć wilkom nie brakło wigoru i sił. Jednak wszystkie odruchowo przykurczyły się gdy kolejny ryk dosłownie wprawił wszystko w drżenie. Oto prawie czterometrowy Bort - niedźwiedziołak zabrał głos.

- No dobra, zwierzaczki - powiedziała wampirzyca nie okazując strachu, choć sama drgnęła słysząc tak potężny ryk. - Udało wam się przemienić. Teraz musicie poznać swoje możliwości. Jesteście stadem i stado powinno mieć lidera, ale zanim dojdziemy do wyborów, pokażcie co umiecie. Bort, zaczniesz?

Trudno było powiedzieć czy to co zrobił niedźwiedziołak miało być odpowiedzią na apel Tatiany, czy zwyczajnie wstępem dzikiej furii, z jaką przyjdzie się za chwilę wszystkim zmierzyć, ale uderzenie jego potężnych łap w podłogę spowodowało nie tylko zniszczenie poszycia ale i poszybowanie wszystkiego co w promieniu dziesięciu metrów na niej stało, w powietrze. Włącznie z zakradającym się od flanki Are, oraz trójką wilków. W międzyczasie, aplikacja na soczewkach Tatiany zdążyła się uaktualnić. Z symulacji wynikało, że czwórka nie ma wystarczającej ilości kalorii do prawidłowego funkcjonowania, cały pokaz mógł się więc całkiem szybko skończyć.

- Yul, słyszysz mnie? Potrzebujemy proteiny. Dużo protein. Ale nikt żywy nie może ich dostarczyć, dasz radę? - szepnęła do komunikatora. Wciąż nosiła na uchu kolczyk z “macką”, który dostała od Yula i Ren.
- Co? ja nie dam? - odpowiedział mąż. Tatiana zwróciła się wtedy na głos do olbrzyma.
- Super, Bort! Jesteś silny jak... superman. Pamiętasz wilkołaka supermana? - zwróciła się do niedźwiedzia, delikatnie się obracając, by nie być obrócona tyłem do zakradającego się Arego - dobrze wiedziała jak na koty to działa.

- Are! - wywołała kotowatego - Teraz twoja kolej. Pewnie super wysoko skaczesz. Pokażesz nam? Wskoczysz na tamten balkon? - wskazała palcem.

Próbowała zająć uwagę zwierzołaków nim Yul wymyśli sposób, by dostarczyć im pożywienie.

Kotołak chyba dał się podpuścić, bo po dwóch susach znalazł się na balkonie. W tym czasie trójka wilków powarkując, powoli zbliżała się do Borta. Zmiennokształtnych trawił nieukierunkowany szał, zdawali się gotowi zaatakować każdego, kto akurat stanie im na drodze. W szczególności Ulv, Eva i Bort. W mniejszym stopniu Milly, która pochłonięta była chyba w pewnym stopniu wewnętrzną walką z własną furią.

- Eva, Ulv! - krzyknęła Tatiana na dwójkę wilkowatych, nie tracąc z oczu Arego. - A wy powinniście być super szybcy. Jak wilkołak Flash, pamiętacie? Może sprawdzicie, które z was jest szybsze i obiegniecie tę salę? - pokazała gestem okrąg.

Następnie szepnęła do komunikatora:
- No to sprężaj swoją swoją zgrabną pupę, kochanie. Kończą mi się pomysły jak ich zająć, a oni są głodni…
- Zaraz będę.
- głos Yula był przytłumiony, miał na twarzy chyba jakąś maskę. W międzyczasie Ulv pokazał faktycznie jak szybko… frunie przez salę po pacnieciu przez ogromne łapsko Borta. Kiedy wilk wylądował w końcu na podłodze, na jego plecy skoczył przyczajony do tej pory Are. Dzieciaki skoczyły sobie do gardeł.
Wtedy przyszło żarcie.


Egzo łazik, w którym oczywiscie musiał siedzieć małżonek wampirzycy, trzymał na swoich barkach skrzynki z CG6, “syntetyczną słoniną” jak nazywała w myślach substancje Tatiana. Przypominało to trochę bloki tłuszczu, jakie w antycznej ameryce wkladano do frytkownicy. Blok najpierw trzeba było rozpuścić oleistego stanu a następnie zagotować. CG6 można było jeść na “surowo” jeden kilogram zawierał ponad 5000 kalorii. Tatiana nie mogła tego wiedzieć, ale wyobrażała sobie, że smakuje to jak mydło. Był to prowiant juggernautów, który bardzo sobie chwalili.

Czułe zmysły likantropów natychmiast zwęszyły jedzenie, cała piątka straciła zainteresowanie próbą zrobienia sobie krzywdy i jak na komendę rzuciła się galopem ku łazikowi.

- Oż! - zatrzeszczał głos Yula.
- Wyrzuć te skrzynki! - wrzasnęła Tatiana i ruszyła za swoimi podopiecznymi.

Nie usłyszała odpowiedzi gdyż dzieciaki dopadły trzymającą jedzenie maszynę. Tatiana wiedziała, że łazik ma właz z tyłu, jednak wejście i wyjście zajmowało trochę czasu.
Nie Yulowi.

Od lat nawykły do krwi swojej żony, mężczyzna wyskoczył z maszyny, jakby sam był “wilkołakiem flashem” o którym wspominała Tatiana. Yul dosłownie turlał się po podłodze jak rozpędzona piłka, starając się jak najszybciej oddalić od bestii. Zmiennokształtni na szczęście byli pochłonięci jedzeniem i demontażem łazika.

Na wszelki wypadek Tatiana jednak skoczyła tak, by odgrodzić ewentualną pogoń swoim “dzieciakom” za piłeczką, w którą postanowił się wcielić jej mąż.

- To było głupie, wiesz? - mruknęła do komunikatora, przyglądając się żarłocznym bestiom.
- Wiem, dlatego się udało! podłapałem to od ciebie. - odpowiedział małżonek. Dzieciaki dały upust swojej agresji rozrywając w strzępy łazik, oraz upust swojemu apetytowi pożerając wielkie porcje CG6. Im bardziej były najedzone tym bardziej… spokojne.
- No dobra - Tatiana klasnęła w dłonie - A teraz spróbujcie wrócić do ludzkiej postaci. Musicie się wyciszyć. Zamknijcie oczy, skupcie się... - miała nadzieję, że jej instrukcja ma sens. W końcu sama nigdy tego nie robiła.

Zmiennokształtni patrzyli to na Tatianę, to na siebie. W pyskach wciąż przeżuwali CG6. Wampirzyca i jej mąż mogli obserwować, jak potwory zaczynają powoli się zmniejszać i zmieniać kształt. Po niespełna minucie znów wyglądali jak dzieciaki. Skanery Tatiany znów się zawiesiły i jedyne komunikaty diagnostyczne jakie wyświetlały się na jej soczewkach, to te o błędach. Tak gwałtowna przemiana materii nie miała litości dla praw fizyki na których bazowały maszyny.

Rozluźniła się. Dopiero teraz zresztą uświadomiła sobie, jak bardzo była napięta. Nie chciała zabijać tych małolatów, nawet jeśli cały czas dbała o to, by więź emocjonalna jej z nimi nie była zbyt mocna.

- I jak wrażenia? - zapytała wesoło, jakby chodziło o pierwszą szkolną wycieczkę a nie przemianę w krwiożerczą bestię.
Eva i Ulv byli wyraźnie podekscytowani, ich źrenice rozszerzone, usta zastygłe w zachwycie.
- Super! - odpowiedzieli chóralnie, podczas gdy Are tylko kiwnął głową, Milly wciąż przyglądała się swoim dłoniom a Bort.. Bort jeszcze jadł. Skanery Tatiany znów zaczęły działać i o dziwo, nie potrafiły zlokalizować nikogo z piątki dzieci, mimo iż te znajdowały się wprost przed oczami wampirzycy.
Patrząc na pociechy, brujaszka zwróciła się do Yula:
- Skołujesz im jakieś ubrania?
Yul mrugał jeszcze chwilę w oniemieniu, po czym omiótł wzrokiem okolicę w poszukiwaniu ubrań jakie wcześniej miały na sobie dzieciaki.
- A wystarczyło je odpiąć… - przewrócił oczami i kiwnął żonie głową.
- Jasne, a ty masz wszystko pod kontrolą? - powiedział mając zapewne na myśli piątkę niewinnie wyglądających dzieciaków… choć niemal już nastolatków, więc chyba każdy szanujący się opiekun powinien być zaniepokojony…
- Największe problemy mam z głupotą patentowaną mojego mężą. - odparła, po czym podeszła do dzieciaków i przyklęknęła na kolano, rozkładając lekko ramiona. Nigdy im się nie narzucała, ale jeśli chcieli się przytulić - przytulała. Wszyscy się tulili poza Are, który nigdy tego nie robił.
- Dobrze się spisaliście. Choć będziemy musieli trochę popracować nad samokontrolą. Wiecie czemu?
- Żeby nie zrobić sobie krzywdy
- powiedziała Milly pozostając w objęciach wampirzycy, po czym dodała - jesteś dzisiaj strasznie zimna.
- Nie, to wy jesteście takimi piecykami teraz.
- odpowiedziała, posyłając uśmiech Aremu. Po chwili też wyplątała się z objęć młodych zmiennokształtnych i powiedziała z powagą:

- Na początku możecie nie do końca panować nad przemianą. Ona zależy od waszych emocji. Dlatego jeśli ktoś was zdenerwuje, zasmuci bardzo... powinniście odejść. Porozmawiać z nim później. Inaczej możecie mu zrobić krzywdę. Rozmawialiśmy już o śmierci, prawda? - potoczyła wzrokiem po twarzach dzieciaków - Jeśli jednak się przemienicie. Waszym obowiązkiem jest, by sprawić jak najmniej szkód. Dlatego starajcie się zawsze przybiec tutaj. Tutaj możecie niszczyć, biegać, skakać, gryźć przedmioty. Ale nie wolno wam krzywdzić ludzi.- dodała zdecydowanym tonem.

Żeby jednak nie przytłaczać maluchów nastrojem, po chwili uśmiechnęła się.

- To co, dziś przed spaniem świętujemy waszą pierwszą przemianę! Jakieś życzenia? - zapytała wesoło.
- Gry! lody! strzelanie! pływanie! lody! bieganie! - dzieciaki wybuchały coraz to nowszymi pomysłami.

Wampirzyca uśmiechnęła się. "Jej" zmiennokształtne dzieci znów były dziećmi. Na razie...
 
Mira jest offline  
Stary 01-06-2017, 17:15   #38
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Dzieci rosły. jeszcze przed dziesiątym rokiem życia, większość z nich została zakwalifikowana do konkretnego pionu szkoleniowego. Czwórka pociech okazała się sawantami, geniuszami których sposób myślenia miał kiedyś wyznaczyć nowe trendy w nauce, sztuce czy kulturze. Siedmioro dzieciaków, według opiekunów i co ważniejsze skryptów szkoleniowych, posiadało wszystko to, co było dla ludzi konieczne do stania się liderem. O dziwo, było wśród nich dwoje azjatów i nawet jedna biała dziewczyna, takie rzeczy według opiekunów mogły zdarzyć się tylko dzięki narodzinom z probówki, gdzie pula genetyczna obejmowała tysiąc lat. 199 dzieci miało stać się inżynierami i innymi specjalistami. Znów, mimo iż azjatów było tu większość, bo 85, imponująca była też liczba 61 białych. Jednak nikt nie przypuszczał, że aż 53 czarnoskórych ludzi zostanie inżynierami.
“Ekskluzywna flota” - mawiali opiekunowie.
340 pociech zostało wytypowanych do służby w formacjach zbrojnych. Tymi dziećmi miał zajmować się Yul wraz z jeszcze jednym opiekunem. Mąż Tatiany brał swoje obowiązki bardzo poważnie, narzucił sobie reżim ćwiczeń, którego nie mógłby wytrzymać nawet wspomagając się całą znajdującą się na Makarze chemią. Niezmodyfikowany organizm człowieka mógł udźwignąć tylko pewien wysiłek. Jednak dzięki krwi Tatiany i swojej ciężkiej pracy, mężczyźnie udało się przełamać te bariery. A potem przełamać je znowu i znowu. Według Yula było to konieczne by mógł brać udział w treningu młodych juggernautów, coś, czego sam nie był w stanie zrobić w wieku lat sześciu.
Do szkieletyzacji przystąpiło 97 szesnastolatków. Yul spędził kilka chwil na osobności z każdym z nich zanim operacja miała się rozpocząć, Tatiana, podobnie jak mąż, opiekunowie jak i sami kadeci, doskonale wiedziała, że większość z nich nie przeżyje procesu. Próba uczynienia z człowieka czegoś więcej była niebezpieczną grą i częściej wybuchała graczowi w twarz niż przynosiła pozytywne rezultaty. Mimo wszystko wampirzyca czuła napięcie w Yulu mimo iż ten starał się jak mógł go nie okazywać. Jednak kiedy po zabiegu udało się wybudzić tylko dziewięć osób. Yul stał kilka godzin w sali wypełnionej ciałami dzieciaków, którym poświęcił ostatnie kilkanaście lat swojego życia. Jakaś część mężczyzny umarła razem z nimi.

Choć Yul był wciąż “tylko” człowiekiem i już dawno powinna się nim znudzić, daleka była od tego stanu. Nie był on jednak typowym pasożytem krwi, jak się zwykło wśród spokrewnionych nazywać ludzi uzależnionych od vitaę. Ten mężczyzna wykorzystywał każdą kroplę wampirzej krwi, by przeć naprzód, by rozwijać się. Gdyby 500 lat wcześniej ktoś zorganizował wybory najefektywniejszego ghula roku, Yul z pewnością by je wygrał. Przy nim nawet liczącej kilkaset lat Brujaszce się “chciało”, patrzyła na niego i sama starała się nie tylko wykorzystywać swój potencjał, ale także rozwijać go, a jeśli nie rozwijać, to sprawiać by dzięki jej wiedzy i umiejętności mogli rozwijać się innych.
Przez ten bieg do doskonałości zresztą, bywało, że całymi dniami nie widziała męża. W ogólnym rozrachunku jednak, sprawiało to, że nie przytłaczali się wzajemnie, bo każde z nich miało “swoje sprawy” i mogli się czasami za sobą stęsknić. Mimo więc prawie 20 lat stażu małżeństwa wciąż potrafili po dłuższej rozłące zamknąć w sypialni i dosłownie rzucić na siebie.
Ponadto Yul był doradcą Pani Hetman i chyba już nikt na statku nie miał wątpliwości, że nadawał się na to stanowisko. Nie wiadomo jakim sposobem, zawsze wiedział kto i co, a jeśli jakiś temat był poza obszarem jego wiedzy, potrafił od razu wskazać osobę, którą powinna się na tym znać. Tylko po śmierci części dzieciaków, które zgłosiły się do szkieletowania stał się trochę bardziej cichy i “sztywny” w obejściu, co Tatianie przypominało początki ich znajomości.

Co do zmiennokształtnch Tatiany, już po pierwszej przemianie okazało się, że wszystkie chipy jakie ludziom wszczepia się po narodzeniu, zniknęły z ich organizmów. Skanery wykazały co prawda, pewną ilość silikonu i krzemu w komórkach dzieci, co oznaczało, że implanty zostały zmiażdżone, rozłożone na atomy w czasie przemiany. Nawet dna dzieci wyglądało po przemianie inaczej, mimo iż wyglądały dosłownie tak samo jak wcześniej, to z medycznego punktu widzenia, były piątką zupełnie innych, nowych osób na statku.
“ciemna energia” - hasło było workiem, do którego współczesna nauka wrzucała wszystko, czego nie potrafiła wyjaśnić. Wampiryzm i likantropia nie były tu wyjątkiem. Już w czasach Tatiany, uczeni wiedzieli, że większość wszechświata jest zbudowana z ciemnej materii, czegoś niepoznanego i nie do zbadania przy pomocy praw fizyki. Współcześnie o ciemnej materii i ciemnej energii wciąż więcej nie wiedziano niż wiedziano.
Milly wyrosła na silną waderę, która budziła szacunek swojego rodzeństwa. Ulv pozostał porywczy i skory do awantur. Toteż Milly przeważnie musiała stawiać go do pionu. Bo jeśli nie zrobiła tego Milly, zrobił to Bort. Chłopak był cichy i często zdawał się pogrążony we własnym swiecie, wybuchał nawet rzadziej nż Milly, ale kiedy już to robił, sama Tatiana musiała stać w pogotowiu. Are chodził własnymi ścieżkami, więcej czasu spędzał z cybernetyczną świadomością Makary niż z rówieśnikami, a jeśli już to robił, to byłi to raczej ludzie a nie zmiennokształtni. Eva nie była najsłabsza fizycznie z całej grupy, ale to ona była uważana za drugą po Milly. Zwyczajnie potrafiła sprawić by w jakiś sposób sprawy wychodziły po jej myśli.

Tatiana osobiście nadzorowała treningi swoich podopiecznych, gdyż nawet najsłabsza Eve mogła narazić na niebezpieczeństwo dużą grupę ludzi, gdy ogarniał ją bitewny szał. Wampirzyca wraz z mężem rozważała co najwyżej wspólne treningi jednego zmiennokształtnego z całą grupą dziewięciu młodych juggernautów, kiedy ci zakończą rekonwalescencję.

Do celu wciąż było ponad dwa lata kiedy do Tatiany doszła priorytetowa wiadomość od świadomości Makary: Anteny odbierały sygnał radiowy. Format był nieznany, lecz niezaprzeczalnie były to dane. Źródłem przekazu była planeta znajdująca się na orbicie Proxima Centauri - cel ich podróży. Tatiana miała do dyspozycji siebie, męża, opiekunów i kilkuset szesnastolatków.
- Mamy dwa lata na odczytanie tego. - powiedziała do męża, jednocześnie wysyłając komunikat do wszystkich opiekunów na statku i samej SI - Chcę żeby każdy spec od elektroniki, komunikacji... każda osoba, która może mieć pomysł na rozwikłanie tego, dostała ten przekaz w swoje ręce i spróbowała go odkodować. Makaro, ty również jesteś przydzielona do tego zadania. - zwróciła się do cybernetycznej osobowości statku. - Jeśli nie poradzimy sobie z tym w ciągu pół roku, zaczniemy wybudzać specjalistów z załogi. Jeśli natomiast komuś się uda, to w nagrodę... - przycięła się i szybko zerknęła na męża - Yul, co my możemy zaproponować jako system gratyfikacji?
- Parę lat temu pewnie konieczne byłyby lody i kilka godzin zabawy w chowanego, dzisiaj zapewne wystarczy będzie jakaś przepustka, dzięki której szesnastolatek będzie mógł sprawdzić swoją wytrzymałość na etanol.
- powiedział co wprawiło resztę opiekunów w lekkie rozbawienie. Jedna z nich zaś wtrąciła.
- Za pozwoleniem, Pani Hetman, z nowego rocznika posiadamy 87 inżynierów, którzy mogą partycypować przy tym zadaniu.
- I są oczywiście jeszcze nasi sawanci.
- dodał z kolei mężczyzna.
- Wszyscy nasi wychowankowie są już pełnoprawną załogą statku, toteż jak najbardziej wciągnijmy ich do tego zadania. A w ramach nagrody dla tych, którzy odczytają przekaz, daję osiem godzin nielimitowanego dostępu do automatów żywieniowych. Także tych z procentami. - powiedziała, po czym z uśmiechem dodała - I następny dzień wolny... żeby dojść do siebie. Albo po prostu się polenić. Wykonać!
Wyłączyła się z szerokopasmowego kanału i zwróciła do męża.
- Idę do Arego. Zaproponuję mu, że jeśli będzie chciał, również może dołączyć do naszych łamaczy kodu.

Tatiana zastała kotołaka przy jednym z terminali, jak się okazało, już zajmował się badaniem przekazu. Kiedy dostał dostęp i od kogo? Tatiana przypuszczała, że SI Makary maczała w tym swoje wirtualne macki.
- I co o tym myślisz? - zapytała, zbliżając się, choć nie na tyle, by ingerować w sferę osobistą Arego. Z obserwacji wiedziała wszak, że tego nie lubił.
Chłopak oderwał wzrok od konsolety i spojrzał na wampirzą opiekunkę, która jakby nie patrzeć, była dla niego czymś najbliższym matki, co można było mieć na okręcie kosmicznym.
- To nie jest sygnał “do nas” czy kogokolwiek innego, to zwyczajnie zanieczyszczenie przestrzeni przez wytwory cywilizacji.
- Już teraz potrafisz to ustalić?
- zdziwiła się Tatiana z mieszaniną zdziwienia i dumy - Czyli to takie ich programy telewizyjne czy coś? To może nawet lepiej... dowiemy się czegoś o nich.
- To po prostu miało by sens, dane nie rozchodzą się w konkretnym kierunku, zwykłe odchody które zanieczyszczają majestat przestrzeni. -
powiedział po czym pochylił się nad wyświetlaczem - najlepsze źródło informacji… - uśmiechnął się pod nosem.
Wampirzyca pozwoliła sobie podejść bliżej i delikatnie pogłaskała chłopaka po włosach.
- Sensowne. - skomentowała - Nie będę ci przeszkadzać, mądralo. Jakbyś coś znalazł, daj znać.
Are pokiwał głową i odprowadził wzrokiem Tatianę, zupełnie jakby nie chciał by patrzyła mu przez ramię.

Po kilkunastu dniach udało się rozkodować jeden z formatów, było to audio. Brzmiało jak ambient i szybko określono to mianem muzyki.

Po kolejnym tygodniu, dokładniejsza analiza udowodniła, że wszystkie słyszane dźwięki są głosami.

Dwa tygodnie później udało się rozkodować format video. Okazało się, że domniemana muzyka, jest w rzeczywistości dialogiem. Metodą prób i błędów, zespołowi naukowemu udało się wyostrzyć obraz i dobrać najbardziej prawdopodobną gammę kolorów.
Wydawało się, że nadawcami sygnałów były dwie różne rasy, czy może podgatunki humadoidalnych istot. Trudno było stwierdzić, czy obcy są duzi czy mali, nie było żadnego racjinalnego punku odniesienia, pozwalającego porównać ich wzrost z ludzkim. Widać było jednak wyraźnie, że ich sylwetki były drobne acz proporcjonalne. Pierwsza rasa, posiadała brązowawą, łysą skórę, spore złote oczy, a jedynym miejscem gdzie wyrastały włosy był czubek głowy. Kobiety i mężczyźni byli trudni do odróżnienia gdy nie byli nadzy. Mężczyźni nosili długie szaty, przywodzące na myśl stroje adwentowe katolickich księży. Kobiety były skromniej ubrane, choć w równie barwne szaty.
Druga rasa miała śnieżnobiałą skórę, z którą kontrastowały znajdujące się pod nią naczynia krwionośne. Ich oczy były jeszcze większe, lecz były kulami całkowitej czerni. Bladzi mieli znacznie więcej włosów (w odcianiach od jasny blond do bieli), nie tylko na głowie, ale i wzdłuż karku. Kobiety zapuszczały je tak, że grube, sięgające ziemi warkocze wyglądały jak ogony. Mężczyźni wiązali je w kok, nosili też pejsy. Wśród “bladych” zachodził wyraźniejszy dymorfizm płciowy: kobiety miały wcięcie w talii i szersze biodra (choć wciąż małe piersi) mężczyźni szeroki ramiona. Druga rasa preferowała spodnie i kurtki, większość ich ubrań była w odcieniach czerwieni i fioletu.

Oglądając obydwie rasy, Tatianie rzucało się na usta jedno słowo:
Elfy…

Następne miesiące na Makarze przyniosły więcej informacji. Przekaz jaki odbierano pochodził z ostatniego milenium… obydwie rasy “elfów” posiadały niezbędną technologię już tak długo. Tłumaczyło to w pewnym sensie pewną statyczność ich mody - większość kanonów mody, architektury czy obyczajowości musiało zostać wypracowane przed erą technologiczną - tysiące lat temu. Historia ludzkości obfitowała we wzloty i upadki wielkich cywilizacji, za każdym razem utraconą i zapomnianą wiedzę trzeba było budować na nowo. Obcy widocznie nie mieli tego problemu. Przynajmniej nie przez długi czas.

Pod pierwszego roku od odebrania pierwszych sygnałów, załodze Makary udało się ustalić już całkiem sporo. Dwie rasy zdawały się zajmować przeciwstawne półkule jednej planety. Planeta ta, nie obracała się wokół własnej osi, toteż na jednej stronie zawsze panował dzień, natomiast na drugiej zawsze noc. Brązowoskórzy zamieszkiwali oświetloną stronę zaś bladzi stronę ciemną. Obie rasy prowadzą ze sobą wojnę przez większość czasu, jednak należy założyć, że przez ostatnie dwieście, może trzysta lat nastał między nimi, jeśli nie pokój, to przynajmniej rozejm, jakiegoś rodzaju koalicja przeciw wspólnemu wrogowi. Tego ostatniego Tatiana rozpoznawała. Jeśli maszkary Legionu były tej samej skali co te które spotkała w rezerwacie, oznaczo to, że mieszkańcy planety mają coś około półtora metra wzrostu. Wszyscy, te dwie rasy bowiem nie posiadały tak dużej różnorodności w wyglądzie jak ludzie.

Język obcych wciąż pozostawał zagadką, choć sawanci przekonywali iż w najbliższym czasie uda im się osiągnąć większe sukcesy. Pewnym było, że słuch mieszkańców planety jest nieporównywalnie lepszy niż u ludzi. O ile wierzyć pracy pracujących nad tłumaczeniem specjalistów, obcy mówią np jak czyjaś krew szumi tak szybko jakby kłamał. Nawet same zdjęcia maszyn, przywodziły na myśl bardziej radary niż teleskopy.

Wyglądało też na to, że mieszkańcy planety, już kilkaset lat temu, posiadali dość zaawansowany program kosmiczny, jednak inwazja Legionu zmusiła ich do odwrotu i okopaniu się w fortecy najpierw własnego systemu, a później własnej planety.

Z dnia na dzień chronologicznie młodszych danych było mniej i zespół badawczy Tatiany skłaniał się ku tezie, że około sto lat temu, mieszkańcy planety niemal zaprzestali już wysyłania sygnałów. Mogło to dowodzić iż wojna weszła dla nich w bardzo niekorzystną fazę.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 25-06-2017 o 07:24. Powód: znaleziono w tekście penisa
Amon jest offline  
Stary 06-06-2017, 14:31   #39
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Tatiana siedziała na swoim fotelu z sali dowódców i raz za razem odtwarzała nagrania kosmitów, bębniąc bezmyślnie palcami o zimny blat kokpitu. Jej myśli nie należały do najweselszych. W dodatku irytowała się, że to ona właśnie ma podejmować decyzje i myśleć, podczas gdy niemal całe nieżycie jej specjalnością było raczej działanie. To ona w emocjach rzucała samochodami, podczas gdy jej ventrasowaty mąż - książę Nowego Jorku manipulował sytuacją tak, by z tego rzucania mieć jeszcze korzyści.
Mimo iż nie potrzebowała oddychać, westchnęła. Włączyła prywatny przekaz do Yula.

- Wiesz... tak sobie myślę, że jeśli oni przegrali, to nie powinniśmy tam lądować. Nie wszyscy, bo tylko dostarczymy nowych ciał Legionowi. Powinnam zejść tam sama. Może ze zmiennokształtnymi, ale to tyle. Wojsko powinno być tutaj w odwodzie. Wiesz, żeby w razie czego zrobić taką masakrę jak w rezerwacie, gdy dojdzie do rozstrzygającego starcia, a Legion zajmie się walką, nie mając czasu na pozyskiwanie nowych ciał.
- I jeszcze zaraz mi powiesz, że ja powinienem “bezpiecznie” zostać na statku i na wszystko mieć oko? i umierać z nerwów?
- dodał Yul z przekorą - wydaje mi się, że nie posiadamy już elementu zaskoczenia, to nie jest przecież tak, że nas nie widać, dla mieszkańców systemu, jeśli ktoś jeszcze nas obserwuje, jesteśmy punktem który od kilkudziesięciu lat zmierza w ich kierunku z ogromną szybkością… - zawahał się - chyba że… nikt już nie obserwuje i to nie dlatego że nikogo tam nie ma, ale dlatego że nie ma czasu. To wciąż są małe szanse. - marudził.
- Niemniej uważam, że bez zwiadu nie ma co pchać tam całej armii. - odparła Tatiana, kładąc nogi na desce rozdzielczej i kładąc się wygodniej w fotelu - Tak jak mówisz, powinni nas widzieć... i to dotyczy nie tylko naszych elfich znajomków, ale także Legionu. Mógł przygotować pułapkę... - powiedziała, a potem z właściwą sobie subtelnością zmieniła temat - Co masz teraz na sobie? - zapytała zmysłowo.
W odpowiedzi, na wyświetlaczu wampirzycy wyświetliły się odczyty temperatury ciała jej męża - był gorący.
- Niewiele, jestem na siłowni, chętnie bym coś na siebie założył…
- Co na przykład?
- zapytała cicho.
- Hmm… kobietę? - odpowiedział zalotnie.
- Bardzo mi przykro, proszę pana, ale zasoby kobiet są na wyczerpaniu. - odparła gładko, podrywając się z fotela - mamy na stanie jedynie starą wampirzycę. Zimną i łykowatą. Ale jak to mówią, chyba lepszy rydz niż nic. Jesteśmy w stanie dostarczyć towar do pańskiej sypialni w ciągu 3 minut. Bierze pan?
- Wezmę…
- A jak pan weźmie?
- droczyła się z nim Tatiana, kierując się szybkim krokiem do ich małego, kosmicznego mieszkanka.
- Skoro ta wampirzyca jest zimna, będę musiał uczynić wszystko, by zamienić moją energię kinetyczną w energię cieplną… - odpowiedział ze śmiechem.
- Brzmi jak plan... - odparła Tatiana, przyspieszając kroku.

Los chciał, że spotkali się nie w sypialni, a na korytarzu. Brujaszka uśmiechnęła się diabelsko, lustrując sylwetkę męża, po czym sięgnęła do zapięcia na swoim karku i pozwoliła całemu ubraniu, jakie nosiła, zsunąć się z jej ciała.
- Jak na mój gust, twoje “niewiele” to i tak za dużo, wiesz? - powiedziała, idąc powoli w kierunku mężczyzny i kołysząc biodrami.

Miała nadzieję, że SI ma na tyle wyczucia, by wyłączyć obraz korytarza z ogólnodostępnej sieci. Choć jeśli nie... to też stanowiło dodatkowy dreszczyk spotkania z Yulem. Najwyżej młodzi będą mieli co oglądać cichaczem.
Zanim Tatiana ściągnęła okulary widziała jeszcze komunikat o wyłączeniu obrazu, oraz i kilkadziesiąt poleceń przywrócenia go. Ostatecznie więc wszystko było w sieci, big brother nie zamierzał przespać zabawy…
Yul uśmiechając się dziko dla odmiany zerwał z siebie co tam jeszcze zakrywało jego walory jednym szarpnięciem.

- Na mój gust jesteś mało “łykowata”.. - powiedział obejmując w dłoni pierś wampirzycy gdy ta wystarczająco się zbliżyła.
Tatiana westchnęła wprost do ucha Yula, ocierając się nosem o jego płatek jak drapieżnik, który upaja się samą wonią ofiary nim jej skosztuje.
- Pozory mogą mylić. Może jednak warto żebyś spróbował? - zapytała i nim zdążył odpowiedzieć zatkała jego usta namiętnym pocałunkiem.

Mężczyzna odwzajemnił pocałunek z równą dzikością, zagarnął kobietę za pupę i przycisnął do siebie. Chwilę po tym Tatiana została zamknięta pomiędzy chłodną ścianą korytarza, a zgrzanym ciałem męża. Yul zmienił uchwyt dłoni zsuwając je z pośladków Tatiany i przesuwając na zgięcia jej kolan. W ten sposób moment później zarzucił sobie jej na wieki zaklęte w doskonałym kształcie nogi, na swoje wypracowane morderczym treningiem szerokie ramiona. Ten bezwstydny manewr mógłby zawstydzić kobietę, lecz nie kilkusetletnią wampirzycę. Uśmiechnęła się tylko szeroko, zarzucając mężczyźnie jedno ramię na szyję i przyjmując tym samym pozycję godną cyrkowej akrobatki.

- Chyba jednak ten trening nie zmęczył cię w pełni... - wymruczała, drugą dłonią sięgając niżej i delikatnie chwytając nabrzmiałą krwią męskość kochanka. Powoli nabiła się na ten pal rozkoszy, wydając przy tym słodki, pełen zadowolenia pomruk.

Jej partner naparł więc swoją męskością na jej kobiecość, zamykając chwyt swoich dłoni na jej nienaturalnie pociągających kształtach. Yul poruszał się drapieżnie, podrzucał swoją żoną przy każdym uderzeniu, których zrodzona z pierwotnej żądzy brutalność, mogłaby skrzywdzić śmiertelną kochankę, straumatyzować na lata. Yul obsypywał szyję Tatiany pełnymi pasji pocałunkami, wampirzyca czuła zęby męża drapią jej skórę gdy ten łapie oddech. Brujaszka widziała jak wygłodniałe ciało jej mężczyzny, wygłodniałe niej ciało, drży i jak oddaje jej wnętrzu ciepłą wilgoć. Jednak Yul nie był gotowy by skończyć swój atak i wszystko wskazywało na to, że nie będzie gotowy go skończyć jeszcze długo…

Tatiana upajał się jego ciepłem, jego smakiem, jego bliskością... jego życiem! Przy tym mężczyźnie czuła jakby wciąż była żywa. Drapieżnie rozorała paznokciem jego szyję, po czym lubieżnym, leniwym ruchem języka pieczołowicie zalizała ranę, podczas gdy Yul cały czas był w niej i poruszał się - teraz może wolniej, ale przez to bardziej zmysłowo, świadomie rozpychając jej wnętrze.

- Ktoś tu chyba lubi być obserwowany... - szepnęła mu do ucha wampirzyca, po czym przygryzła wargę, aż popłynęła z niej krew. Patrząc teraz mężowi prosto w oczy, uśmiechając się prowokacyjnie, rozprowadziła vitaę po wargach językiem.
Yul chciał coś powiedzieć ale gest brujaszki sprawił że wpił się w jej usta.
- Za dużo ich nauczyłaś, są za cwani i są ich setki. - powiedział kiedy wreszcie oderwał się od ust kochanki.
Na te słowa zaśmiała się wesoło.
- Mhmmm... Chodź. Podziękujesz mi za to w sypialni. A oni... niech zajmą się sobą, skoro rozgrzaliśmy atmosferę. - wampirzyca mrugnęła porozumiewawczo, tuląc się do męża.

Yul kiwnął głową i po chwili podrzucił i zarzucił sobie Tatianę przez ramię. Poklepał wiszący koło własnego policzka tyłek żony, po czym jego silna dłoń zastygła na jednym z pośladków przytrzymując go w ten sposób.
Mężczyzna zaniósł wampirzycę tam gdzie chciała, co oznaczało, że po opuszczeniu pokładu z grawitacją, ich nagie ciała musiały przepłynąć trasę do mieszkania i znajdującego się tam łóżka… i to nie jest tak, że po drodze nikogo nie spotkali…

- Chyba właśnie tracę autorytet, wieeesz? - poskarżyła się, choć nie mogła przestać chichotać jak nastolatka, która właśnie odpalała swojego pierwszego skręta.

Yul utulił żonę w ramionach, ich splecione ciała wisiały w powietrzu kilkadziesiąt centymetrów nad łóżkiem.

- Przestań…
- przewrócił oczami - raczej dasz dzieciakom pretekst do odrobiny luzu. - uśmiechnął się ocierając nosem o nos wampirzycy.
- Mówisz... - przyciągnęła go do siebie bliżej, by ich ciała ocierały się o siebie - ... smarkaczu? I co zamierzasz zrobić z tym luzem? - zapytała, prowokacyjnie ocierając się kroczem o udo mężczyzny.

Yul wsunął dłoń między nogi kobiety na którą, mimo iż żyła tylko pozornie, on reagował bardzo żywo.
- Zamierzam wykorzystać go do oporu… - druga dłoń mężczyzny wczesała się w blond loki Tatiany, które nieważko falowały w przestrzeni. Yul pchnął biodrami do przodu, sprawiając iż oboje popłynęli przez przestrzeń ku dołowi, tak, że łopatki wampirzycy dotknęły teraz w końcu materaca.
- Do oporu? - zainteresowała się wampirzyca i gwałtownym ruchem ciała spowodowała, że odpłynęła w bok.
- Mogę stawiać opór, skoro sobie życzysz. - zachichotała, “uciekając” w róg sufitu.

Yul zaśmiał się i popłynął w pościg za wampirzycą. Gdy udało mu się chwycić jej kostkę, szarpnął ją mocno do siebie. W ten sposób mąż znalazł się za Tatianą i przylegając torsem do pleców kobiety objął dłońmi jej piersi. Mężczyzna położył głowę na ramieniu wampirzycy i przyssał się do jej skóry w pocałunku.
Prychnęła, udając złość.

- Coraz ciężej sobie z tobą poradzić bez dyscyplin. - przyznała, wzdychając cicho, gdy jego palce błądziły po jej krągłościach - Czy ty czasem nie powinieneś wybierać się na emeryturę, a nie rozrabiać? - postanowiła się trochę z nim podrażnić, choć sama musiała przyznać, że ciężko jej było uwierzyć, że jej mąż dobił już do 60-tki.
Mężczyzna przekręcił głowę.
- Chcesz żebym pielił kwiatki?... - jego ręka przesunęła się na podbrzusze wampirzycy. - no dobrze…- powiedział gdy jego palce zagłębiały się już w ciele żony.

Jęknęła, czując je w sobie. Ciało wampirzycy, mimo że oziębłe, od razu zareagowało przyjemnym dreszczem. Biodra Tatiany lekko uniosły się, wychodząc naprzeciw kochankowi. Język zwilżył odruchowo wargi, które rozchyliły się namiętnie.

- Tak to się teraz nazywa... Będziesz mnie pielęgnował, panie ogrodniku? - wymruczała, tuląc twarz do jego ramienia i obsypując je lekkimi pocałunkami.
- Zawsze. - powiedział kiedy jego dłonie przygotowały miejsce na inną jeszcze kończynę, w którą mężczyzna bardzo swoją żonę chciał wyposażyć, tu i teraz.
- A co na to źli kosmici? - Tatiana polizała go po policzku zmysłowo.
Yul odpowiedział dopiero gdy zamontował już się za plecami małżonki.
- Na pewno docenią twoją formę i kondycję, kiedy będą obserwować twoje śliczne stópki miażdżące ich ohydne czaszki.
- Chcesz powiedzieć, że dbasz o moją formę dla kosmitów? To dość... zboczone...
- żona otarła się o niego zachęcająco pośladkami, lecz gdy próbował przejść do dzieła, droczyła się z nim, kręcąc pupą.
W reakcji na tą taktykę Yul puścił kobietę i odpłyną, sprawiając wrażenie, że odpuścił.

Był to jednak jedynie pozorowany odwrót, gdyż znienacka dłonie mężczyzny chwyciły biodra wampirzycy a jego twarz zniknęła między jej pośladkami.
Chociaż była kilkusetletnią nieśmiertelną istotą, Tatiana pisnęła jak nastolatka, którą jakiś kolega niespodziewanie postanowił pociągnąć za warkoczyk. Z tym że w tej relacji to Yul miał coś długiego, co ona poczuła na swoim ciele.
- Eeeej, co ty...? - próbowała się jakoś okręcić... wykręcić, żeby uciec przed jego pieszczotami...
... Co w stanie nieważkości nie było łatwe. Tatiana kręciła się w kółko, razem z językiem Yula między swoimi pośladkami.
- Dawno ci nie rozbiłam głowy? - warczała na niego, coraz bardziej zirytowana i podniecona zarazem. Postanowiła zmienić taktykę i zgiąć się w pół, tak by też ona mogła stać się napastnikiem, biorąc na cel sterczący przejaw uznania dla jej urody. Nie bawiąc się w subtelności objęła ustami męskość Yula i poczęła ją zmysłowo pieścić języczkiem.

Mężczyzna aż jęknął, ale nie przestawał swoich pieszczot. Para znów zaczęła się kręcić wokół własnej osi. Co dla kogoś z boku mogłoby wyglądać komicznie, oni jednak tylko się tym nakręcali... i to dosłownie. Żadne nie zamierzało odpuścić najwyraźniej.

Yul był jednak wciąż prawdziwie żywym człowiekiem, nie tylko z kości i krwi, ale i innych jeszcze płynów, choć równie gorących, o czym Tatianie dane było się przekonać. Oddychający ciężko mężczyzna przerwał pieszczoty i zerknął ku twarzy małżonki poprzez wiszącą w powietrzu kałużę.

Ona zaś z uśmiechem wykorzystała chwilę, by wymknąć się mężczyźnie i podpłynąć do głównego monitora.
- Chodź... zobaczymy jak “zainspirowaliśmy” młodych do wyluzowania. - zachichotała, kręcąc pupą przed jego oczami. Najwyraźniej pieszczoty Yula wcale nie były takie drażniące…

Yul podpłynął bliżej żony i przyłączył się do oglądania.
Młoda załoga była jak najbardziej rozwinięta fizycznie i nic jej nie brakowało. Seksem zaczęli interesować się już dwa lata temu. Jednak w obliczu takiego “przyzwolenia” idącego z samej góry, co bardziej żywiołowe jednostki postanowiły wykorzystać sytuację maksymalnie.

Tatiana i Yul oglądali więc kilkanaście równoległych orgii. Wampirzyca zerkała na swojego męża. Był zawodowcem i o ile nie potrafił czytać czy grać na emocjach tak jak jego nieśmiertelna żona, mógł świetnie maskować swoje własne. Jego twarz pozostawała nieruchoma a puls równy, miarowy.
Tatiana przyjrzała się mężowi, po czym wsunęła pod niego tak, by jego lędźwia ocierały się o jej pupę.

- Podoba ci się to? - wskazała na orgię, w której brało udział w sumie kilkanaścioro ich wychowanków... we wszelkich możliwych kombinacjach.
Mężczyznę objął żonę, tak by mu nie odpłynęła i oparł czoło o jej bark, westchnął.
- Są dla mnie jak dzieci, głupio się czuje na to patrząc… - wyznał o co mu chodzi.

Yul był człowiekiem z ludzką przyzwoitością - po raz któryś z kolei to spostrzeżenie wywołało w wampirzycy konsternacje. Nawet najgrzeczniejsze klany Camarilli nie miałyby problemu z obserwowaniem takich “zapasów”, które większość wampirów określiłoby jako sztampowe i nudne. Tymczasem dla człowieka, to było nawet za dużo z uwagi na emocjonalne przywiązanie. Niebywałe!

Tatiana wyłączyła ekran.
- Dzieci dorosły. Lepiej żeby się kochali niż zabijali. Szczególnie, że za kilka miesięcy tego drugiego mogą mieć w nadmiarze. - pogładziła go po policzku.
Mężczyzna nic już nie powiedział, tylko przytulił żonę.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 18-06-2017, 16:44   #40
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Minęło kilka miesięcy i Makara zaczęła wchodzić w fazę hamowania. Statek musiał poruszać się znacznie wolniej, jeśli Tatiana miała zamiar go opuścić.
Cały czas kompletowano informacje o mieszkańcach układu proxima centauri oraz atakującym ich Legionie. Pewnym zawodem był fakt, że wciąż nie udało się rozpracować języka obcych. Można było z dużym prawdopodobieństwem zrozumieć pewne ogólne koncepty jednak sposób komunikacji dwóch planetarnych ras wykraczał poza możliwości ludzkich organów. Tony były zbyt niskie, lub zbyt wysokie. Śledząc nagrania wideo, można było przypuszczać, że duża część rozmów odbywa się przy wykorzystaniu ultradźwięków.

Na pół roku przed końcem podróży, nawigacja Makary zaczęła wychwytywać ślady instalacji rozmieszczonych w przestrzeni kosmicznej. Zespół Tatiany był zgodny co do tego, że twórcami obiektów musieli być mieszkańcy planety. Stacje wydobywcze na asteroidach, moduły łączności, wszystko nosiło ślady uszkodzeń i musiało zostać porzucone już jakiś czas temu.

Tatiana siedziała w swoim fotelu na mostku kiedy pełniąca obowiązki oficera politycznego kadetka połączyła się z nią na kanale łączności.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/94/eb/9f/94eb9fa96a710f017aae010d66fabeed.jpg[/MEDIA]

- Wasza miłość - dziewczyna zaczęła bardzo oficjalnie co typowe było wśród liderów - jesteśmy gotowi do wybudzania załogi z suspensji.
Wampirzyca westchnęła. Może powinna zacząć ich biczować, za obdarzanie ją górnolotnymi tytułami? Obawiała się jednak, że wtedy pół doby traciłabym na machanie pejczykiem.
- Zaczynajcie. - odpowiedziała krótko, po czym dodała - Najpierw dowódcy. Dajcie im czas na ogarnięcie, ile tam trzeba, a potem wprowadźcie w najważniejsze nasze działania oraz odkrycia. Potem mogę się z nimi spotkać. - westchnęła na myśl o tej niedogodności - Informujcie mnie, gdyby były jakieś problemy.

Po dziesięciu minutach Kuhmeise, Foix, Sulejman oraz dowódcy okrętów już zgłaszali kolejno swoją gotowość na kanale komunikacji, przy czym pewni twardogłowi mówili o “gotowości bojowej” a dowódca jednego z pancerników wypalił z “gotowością do ataku”. Yul wzruszył na to ramionami i mówił coś o tym jak dużo ziemi jest potrzebne przy przesadzaniu starego drzewa… - czy jakoś tak.

Śledząc przesyłane między personelem dane, Tatiana zauważyła list pochwalny od Foix do Yula z okazji włączenia do służby nowych juggernautów. Mail oznaczony tą samą sygnaturą trafił również do samej wampirzycy. Klarysa rekomendowała tam Yula do Orderu zasług dla zwartości i jedności armii, pierwszej klasy.

Z mniej przyjemnych rzeczy, okazało się że dowódca jednego z okrętów liniowych, na skutek awarii suspensera, nie przeżył wybudzania.
Czterdzieści dwie minuty później, Sulejman, Foix i Kuhmeise czekali już na odprawę.

- Ciekawe czy L4 jeszcze funkcjonuje... - powiedziała do siebie Tatiana, udając się krokiem skazańca na naradę. Właściwie niewiele miała do powiedzenia dowódcom poza oczywistymi faktami, które zapewne już poznali. Kwestia orderów i innych ludzkich wyróżnień też jej nie interesowała, nawet gdy chodziło o jej męża. Jej zadaniem było zrobić rozwałkę kosmitom, a tych póki co nie było jeszcze widać.

Tatiana i Yul weszli do pomieszczenia Klarysa, Sztefan oraz Aysha pochylali się nad holograficzną makietą przedstawiającą układ proxima. Na widok wampirzycy i jej męża trójka przybrała pozycję zasadniczą.
- Miło was widzieć po tak długiej przerwie. - powitała ich Tatiana, zajmując swoje miejsce i dając ręką znak, by też spoczęli - Zapewne już zapoznaliście się z raportami i przypuszczam, że macie jakieś komentarze lub pytania do tego, co zaszło. Zajmijmy się wpierw tym, nim zaczniemy snuć plany.
Trójka popatrzyła po sobie, w końcu Klarysa poczochrała się po łysej głowie dłonią.

- Nigdy nie byłam specjalnie wierząca, ale to, że inne dzieci niebian wyglądają tak podobnie do ludzi zaskoczyło mnie. Ale to sprawia, że prowadzenie działań wojennych prawdopodobnie też może wyglądać podobnie.
- Jeśli warunki naturalne są podobne do ziemskich, to i podobne strategie ewolucyjne się sprawdziły.
- wtrącił Sztefan.
- Nie przeceniałbym ewolucji - powiedziała zaś Aysha - założyłabym raczej, że podobieństwo obcych wynika z pokrewieństwa. Niebianie mogli te kilkadziesiąt tysięcy lat temu rozlokować swoje dzieci na różnych planetach modyfikując ich geny tylko nieznacznie. - Klarysa pokiwała głową:
- Tym bardziej więc można przygotować się do podobnych warunków.
- Wygląda na to, że cywilizacja na planecie jest w regresie. Ciągle dostajemy dane o kolejnych wrakach instalacji. To, że nie dostajemy nowych sygnałów z planety nie musi oznaczać, że nikogo tam nie ma, po prostu mogli stać się “niemi” z uwagi na utratę technologii.
- Szczególnie jeśli trwa tam oblężenie Legionu
- dodała Klarysa.
- Utracona czy też nie, jeśli zdobędziemy dostęp do artefaktów tak zaawansowanej technologii i połączyć ją z własnymi osiągnięciami, możemy uzyskać dodatkowy atut w walce z Legionem. - zauważyła Aysha.
- Pytanie czy jesteśmy w stanie je tak szybko przyswoić. - podjęła temat Tatiana - Myślę jednak, że warto spróbować. Aysho, wybierz jednego sawanta i niech stworzy wokół siebie kilkuosobowy zespół naukowców, którzy zajmą się adaptacją takich pozostałości. Priorytetem jest udoskonalenie naszej technologii w walce z Legionem. Dopiero potem zajmiemy się analizowaniem, co i jak mogłoby nam się przydać na Ziemi. Coś jeszcze mamy?
Sztefan pokręcił głową.
- Rozumiem, że życzy sobie Pani przeprowadzić zwiad osobiście. Za kilkaset godzin nasza prędkość zmniejszy się na tyle, by okręty floty mogły zacząć opuszczać hangar Makary. Doszliśmy do wniosku, że do realizacji zwiadu można podejść na dwa różne sposoby. Mogłaby Pani skorzystać z pancernika. Pancerniki są nie tylko najbardziej wytrzymałą konstrukcją, ale i posiadają największą siłę ognia. Z drugiej strony, można by też było wykorzystać okręt liniowy, te ustępują pancernikom wytrzymałością i uzbrojeniem, lecz posiadają większą zwrotność i łatwiej nimi manewrować.
- Skoro to zwiad, to raczej druga opcja nas interesuje. Na jaką ilość załogantów przewidziane są te statki?
- Załoga to nie więcej niż dwadzieścia osób łącznie z kapitanem ale statek może pomieścić znacznie więcej.
- wyjaśnił Kuhmeise - do tego pluton desantu, to będzie pięćdziesięciu juggernautów.
- To i tak za dużo.
- odparła Tatiana, poprawiając włosy - Na początek poleci ze mną specjalista z każdej dziedziny, która może nas interesować. Wiecie, komunikacja, geologia, botanika, ktoś od badania składu powietrza... żebyśmy uzyskali najważniejsze informacje, potrzebne do desantu. Jeden sawant, który będzie zarządzał zespołem badaczy, dwóch zmiennokształtnych i nie więcej niż sześciu juggernautów.
- Tak jest.
- odpowiedział Kuhmeise. Przenosząc wzrok po zebranych, Tatiana natrafiła na psie oczy Yula mówiące “nie zostawiaj mnie” jednak mąż zachował fason i nie odezwał się ani słowem.

Westchnęła. Wiedziała, że czeka ich na ten temat rozmowa.

Kiedy zostali sami, spojrzała na niego twardo i powiedziała:
- Od ponad 20 lat jesteś na tym statku moim zastępcą Yul. Ty znasz moją robotę nawet lepiej niż ja sama. Gdyby coś się stało... oni nie mogą stracić dwójki głównodowodzących, rozumiesz? Powinieneś zostać.
Yul wyciągnął dłonie przed siebie i położył je na ramionach Tatiany. Popatrzył jej chwilę w oczy, po czym przygarnął do siebie i przytulił.
- Jasne, przecież wiem. Ale ze szczęścia skakać nie będę.
Kiwnęła głową, a potem go pocałowała.
 
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172