Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-01-2018, 13:02   #51
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Uryci poruszali się szybko, jeśli pionowe ściany nie były całkowicie gładkie, potrafili po nich biegać. I ściany ich budynków nigdy nie były całkowicie gładkie. Tatiana w stroju Ewy mogła za nimi podążać. Mogłaby też pewnie zwyczajnie spróbować skakać. Skakać wysoko. I ten sposób wybrała. Gdy wylądowała na górze, odrzuciła na plecy włosy i wyprostowała się dumnie. Zawsze miała skłonność do efekciarstwa... gdy już jej się chciało coś robić.
Zrobiła to z kocią gracją prawdziwej pumy. Uświadomiła sobie, że mogłaby nawet zapuścić ogon. Oczywiście gdyby chciało jej się to robić. Wokoło przewijały się sznury postępujących za sobą pośpiesznie Urytów. Tubylcy wyruszali do boju w ciszy, dlatego wampirzyca bez problemu posłyszała dwunastkę swoich juggernautów “hałaśliwie” przygotowujących się do przyjmowania i przede wszystkim zadawania przemocy. Towarzyszyło im dwóch Azigów (w zasadzie to głównie towarzyszyli oni niemal całkowicie pozbawionej już rozpadającego się egzo Woronowej, która była nabuzowana krwią legionu jak prawdziwy bojowy ghul, wyrwany z jakiegoś średniowiecznego zamku wojewody). Gesztugla też tam była i Tatiana, dla której język Urytów nagle stał się przejrzysty, pojęła, że słowo to znaczy po prostu “głucha” Tubylcy nie posiadali jako takich imion, określali siebie epitetami, które najbardziej odpowiadały ich cechom czy umiejętnościom. Toteż wśród rasy z nadsłuchem, “głucha” była po prostu Głuchą.
- Tu się naciska… - Gesztugla tłumaczyła właśnie obsługę jakiejś miejscowej broni parze juggernackich mężczyzn.
O ile tubylcy wydawali się nie zwracać uwagi na nagość wampirzycy, jej własnych żołnierzy, obojga płci zamurowało.
Nie było jednak czasu zajmować się ich szokiem obyczajowym. A może po prostu Tatiany już to nie obchodziło? Nagość była naturalna i budziła skojarzenia z aktem seksualnym tylko, gdy wampirzyca myślała o swoim mężu.
- Waszym zadaniem będzie przede wszystkim zabezpieczać naszych, jeśli jacyś przeżyli, rozumiecie? Starajcie się być ciszej i uprzedzajcie naszych. - Powiedziała do żołnierzy, dysponując także wyczulonym słuchem, choć jej tolerancja na dźwięki była “ziemska” i nie miała problemu z wysokością dźwięków.
Tatiana rozejrzała się też za dwójką zmiennokształtnych, jednocześnie pytając swoich:
- Próbowaliście kogoś wywoływać z tych okrętów, co spadły?
- Leśne Licho i Yimen Shan zachowały znaczną część załogi, pani hetman. - zaczęła kobieta, której imienia bez okularów Tatiana zwyczajnie nie pamiętała. Same nazwy okrętów, wskazywały na jakieś mniejsze jednostki, pancerniki przeważnie posiadały “krzykliwe” miana. - egzo powinno uchronić noszących ją ludzi. Regulamin przewiduje, że w czasie działań bojowych, sześciesiąt procent załogi nosi pancerz. - [/i]biorąc pod uwagę, że statek posiadał załogę na poziomie pomiędzy dwudziestoma a niemal setką personelu, dawało to jakieś wyobrażenie o możliwej ilości rozbitków.
- Milicjanci powinni sobie poradzić, może nawet jacyś technicy zachowali sprawność operacyjną - odezwał się mężczyzna. W pojęciu żołnierza “sprawność operacyjna” znaczyła oczywiście tyle, że człowiek jest przytomny i może się samodzielnie poruszać. Wciąż, nikt nie wspomniał o obecności we wrakach wojska, co oznaczało, że ocaleli, mogą zostać zmasakrowani znacznie wcześniej niż… normalnie.
Tatiana wypatrzyła Ulva zbliżającego się w jej kierunku. Zmienny był w dzikszej niż człowiek formie, choć jeszcze nie tej potwornej. Miał już jednak na swoim ciele wystarczająco dużo futra, by nie budzić wśród juggernautów zgorszenia. Ulv poruszał się cicho, jak tylko wilk potrafił. Zupełnie jakby nie chciał spłoszyć czterech towarzyszących mu Sagianek.
- Dobra, to idziemy ich zabezpieczyć jak tylko tuziemcy się przegrupują. Słuchajcie ich. W razie wątpliwości kontaktujcie się ze mną...
Wszechpotężna istota, prawdopodobnie najpotężniejsza wśród 3 obecnych na tej planecie ras, imieniem Tatiana skrzywiła się i rzekła po polsku:
- Nie no, kurwa, tak się nie da pracować... - wskazała na Ulva, zwracając się do niego we współczesnej Ziemianom mowie - Ściągnij brata i poczekaj tu chwilę. Zaraz wracam.
I jakby nigdy nic wskoczyła do leja, gdzie drzemał Niebianin, zabrała swoje okulary, po czym wyskoczyła na powierzchnię i dołączyła do zmiennokształtnego. Założyła okulary, dzięki którym mogła śledzić sieć rozkazów i komunikatory.
Zajęło chwilę, zanim urządzenie “ożyło”. Okulary wykorzystywały kilka różnych rodzajów zasilania, jak słoneczne czy kinetyczne, jednak zawsze starały się je też oszczędzać. Sygnały dochodzące z rozbitych okrętów były wyraźne, czy to za sprawą wciąż sprawnej aparatury, czy może uryckich sztuk. Yimen Shan rozbił się bliżej miasta. Tak jak już wcześniej przypuszczała hetman, okręt był jedną z mniejszych jednostek, jednak dzięki temu, bardziej zwrotną, załoga licząca osiemdziesięciu dwóch ludzi, szczęśliwie ocalała wejście w atmosferę i twarde lądowanie. Pięćdziesięciu juggernautów, lider, pięciu milicjantów i dwudziestu sześciu specjalistów. Ci ostatni byli marsiajami, sytuacja na jednostce musiała być napięta nawet bez toczącej się dookoła wojny w kosmosie...
- Zawsze chciałam być golaską w brylach. Co tam młody? Jak się trzymasz? - zapytała wychowanka. Ulv był przewidywalny: co z pyska to z serca. Wyglądał jakby miał zamiar ją obwąchać… dokładnie chwilę przed tym jak zrobił dokładnie to.
- Dobrze, lepiej niż ty chyba… wogóle cię nie poznałem, wydajesz się martwa… znaczy, bardziej niż zwykle… - wilkołak zaczął kombinować lecz gest jednej z towarzyszących mu Sagianek zbił go z tropu. Kobieta delikatnie dotknęła jego futrzanego pośladka, po czym zatrzepotała ogromnymi rzęsami. Doprawdy, Ulv był ciągle chłopcem, a otaczające go istoty liczyły sobie setki lat.
I to tylko wtedy gdy uwzględniać Tatianę. Wampirzyca posiadała teraz lepsze zrozumienie miejscowych, Uryci nie tylko żyli długo, ci tutaj wydłużali swoją egzystencję krwią muszhusz, krwią Legionu. Według ziemskiej rachuby mogli liczyć sobie całe tysiąclecia. Żaden z niewinnych gestów nie był przypadkowy, czy nie przemyślany. Nagle Tatiana uświadomiła sobie coś jeszcze: to nie musiało być tak, że rasy Ur są jakoś specjalnie od ludzi w czymś lepsze. Po prostu cała ich populacja składała się wyłącznie z weteranów.
Rozumiała też czemu niektórzy mogli nie chcieć śmierci Legionu.
- Potrzebujemy transporterów zeby jak najszybciej dotrzeć do naszych statków, które spadły z nieba. Zanim muszhusz się nimi zajmie. - wyjaśniła miejscowym.
Jeden z Azigów wskazał najbliższy z miejskich tarasów, na którym właśnie lądował pojazd. Mniejszy niż ten, którym ostatnio leciała Tatiana, podobny raczej do tego jakim podróżowała z Gesztuglą. Teraz, gdy hetman miała na głowie w sumie trzy rasy, z czego sama nie zaliczała się właściwie do żadnej, ciężko było jej wyczuć możliwości armii, którą zarządzała - ot chichot losu.
- Dobra, przegrupujcie się i ogarnijcie. Gotowość za piętnaście minut. - Powiedziała do swoich, a widząc jak na nią patrzą juggernauci, zwróciła się do Gesztugli:
- Znajdzie się dla mnie jakiś kawałek szmaty? - wampirzyca obserwowała jak gałki oczne Sagianki poruszają się, gdy umysł dopasowuje odpowiedni kontekst do tego pytania.
- Jeśli chcesz podkreślić swoje ciało ozdobami, możemy w tym pomóc. - powiedziała najgłośniejsza z miejscowych. Tatiana wiedziała podświadomie, że dla Urytów nagość nie stanowiła tabu. Ubrania miały wartość estetyczną, jak biżuteria, lub praktyczną, jak ochrona przed żywiołami czy przeciwnikami.
- Nie, chcę się ozdabiać tylko zakryć. - Powiedziała i zamyśliła się chwilę. - Wśród ludzi nagość jest odbierana często jako sygnał do współżycia. Rozumiecie. Seks, parówki, ciastka z dziurką i te sprawy. W każdym razie nie chcę rozpraszać moich ludzi, bo nie wysyłam do nich takich sygnałów, dlatego potrzebny mi jakiś ciuch.
Gesztuglą zrobiła wielkie oczy po czym rzuciła spojrzenie na juggernautów. Radosny grymas podłego wyrachowania zaświtał przelotnie na jej twarzyczce.
- Aha… - skomentowała trzepocząc rzęsami, po czym ruszyła kilka kroków do przodu by zaczepić jakiegoś Aziga. Po szybkiej wymianie gestów z “głuchą” Sagianką, mężczyzna przyjrzał się Tatianie a następnie rozejrzał się po swoich krajanach. Ostatecznie jego palec wskazał określony cel: Saga w szatach na tyle luźnych, by pochodząca z Ziemi wampirzyca mogła się w nie wcisnąć.
Tubylec oczywiście słyszał wymianę zdań (podobnie jak zresztą wszystkie inne dźwięki w jakimśtam promieniu). Sag był oddalony od Tatiany dobre dwadzieścia metrów, skłonił głowę i ruszył w jej kierunku.
Wampirzyca zmarszczyła brwi. Ludzka mentalność nagle stała się jej jeszcze bardziej odległa. Miała wrażenie, że coś przeoczyła, o czymś zapomniała...
Kiedy Sag zbliżył się do niej, tonem odkrycia obwieściła mu:
- Nie tutaj! Chodźmy gdzieś na bok. - mężczyzna zatoczył się do tyłu i już po chwili leżał skulony u stóp wampirzycy, kurczowo trzymając się za uszy. W tym cichym świecie żaden z tubylców nie skomentował sytuacji, jednak nawet na zazwyczaj dobrze maskujący się Azigowie, pozwolili choć na moment ukazać swoje emocje.
Byli rozbawieni, szczególnie kobiety.
Jeśli chodzi zaś o Sagianki, zdawało się, że ich śliczne oczy wyjdą im na wierzch, a usta pozostaną otwarte już na zawsze. Każda jedna, zachowywała się jakby ktos właśnie zdetronizował króla plaży, którym był jej chłopak…
No może poza czterema super słyszącymi kosmitkami, które miały już “chłopaka-wilkołaka.”
Tatiana przewróciła oczami. Zaczęła żałować, że poprosiła o te ciuchy i obawiać się jak w takiej sytuacji da radę kierować armią, złożoną z trzech nacji.
Do nozdrzy wampirzycy doleciała woń krwi. Teraz Tatiana po samym zapachu wiedziała, czy vitae należy to kobiety, dziecka, starca, człowieka, zwierzęcia czy nadnaturalna. Ta tutaj była Legionu - muszhusz co oznaczało w zasadzie tyle co “potwór”. Język Urytów był praktyczny, każde słowo miało jedno konkretne znaczenie. Jedna z Sagianek dźgnęła mężczyzne “strzykawką” podobną do tej której używała Gesztugla. Podobną, nie identyczną, chyba każdy przedmiot tutaj był rękodziełem, od ubrań po statki powietrzne. Po chwili mężczyzna otrząsnął się, przeczesał włosy palcami i wstał powoli. Jego nadgarstki jak i u nieżyjącego już Patryjarchy, pokryte były bliznami.
- Niedługo się do was dostroimy - powiedział cicho, co nie przeszkadzało bynajmniej Tatianie. Sag zaczął się rozbierać, kolejno podając wampirzycy części swojej garderoby. Jego ciało przypominało bardziej chłopca niż mężczyznę, nie tylko z powodu mizernie zarysowanej muskulatury ale i z uwagi na całkowity brak jakichkolwiek skaz na skórze.
W sumie zastanawiające było czy nie mieli ubrań na zmianę. Było całkiem możliwe, że faktycznie nie mieli, dla Urytów chyba faktycznie czas zatrzymał się dawno temu, istnieli, ale czy żyli? Otoczeni ze wszystkich stron, oblężeni. Na tej półkuli zawsze był dzień, nie można więc było nawet marzyć, że kiedyś przyjdzie ten lepszy. Teraz było zawsze i wszędzie.
Dlaczego to akurat mężczyzna ofiarował jej swoje odzienie? Nawet Ziemianie przyswoili sobie technologie “inteligentnych” tkanin, z których wampirzyca korzystała już od dawna. Czyżby posunięty do granic absurdu indywidualizm Urytów nie pozwalał im na stosowanie podobnych rozwiązań? Tatina nie miała czasu na takie duperele. Miała do wygrania wojnę, a przynajmniej do wyeksportowania stąd aż trzy rasy. Prędko przebrała się w łaszki i powiedziała zarówno do towarzyszących jej Urytów, jak i ludzi.
- Zgłaszajcie mi gotowość oddziałów, zarówno piechoty jak i naziemnych. Kogo się da, przetransportujcie w statkach czy innych pojazdach. Bylebyśmy dotarli na miejsce jak najprędzej. Dzielimy się na trzy grupy. Pierwsza to zwiadowcza - składająca się tylko z najszybszych jednostek. Tutaj będę ja i zmiennokształtni. Potem uderzeniowa, czyli główny trzon armii. I wsparcie - ci, którzy będą musieli iść pieszo lub nie mają pełnej zdolności bojowej i nadają się tylko do rezerw. Wykonać. - zabrzmiała prawie jak rasowy heman, jednak w swoim stylu dodała - Ruchy kluchy.
Trudno było ocenić, czy ziemskie pojęcia militarne przekładają się jakoś na tubylczą modłę, jednak Tatianę niemal natychmiast otoczył ćmi rój.
- Pierwszy z pojazdów Dih - w uszach wampirzycy wyszeptał kobiecy głos - Sagianki osiągną w jakieś dwanaście minut, ale ja szybciej. - Tatiana poczuła lekki podmuch powietrza gdy zaledwie trzy metry nad jej głową zmaterializował się pojazd, ten sam który pilotowała wcześniej “Ciemna”
- To ja zabieram ze sobą trzynastu Dih - odezwał się głos znacznie cichszy, ale kpiący wręcz złością, również kobiecy.
- Nie zmieścisz ich, zdążyłaś ogłuchnąć? nie słyszysz jacy są ciężcy? - kolejna przedstawicielka płci pięknej drwiła, zaś na niebie pojawiało się coraz więcej pojazdów o różnych kształtach (choć “spodkowatych” było zdecydowanie najwięcej).
- Ja zabiorę atakujących - odezwała się męski głos. Tatiana rozpoznała Aziga, który przywiózł ją i juggernautów do tego miejsca. Wampirzyca zauważyła też, że byłaby w stanie rozpoznać po głosie czy zapachu każdą istotę jaką kiedykolwiek spotkała!
Mężczyzna mówił spokojnie i wydawał się dobrze znać swoje miejsce.
- Co na to inni? - spytała jedna z kobiet i Tatiana wyraźnie zauważyła że w tym pytaniu chodzi tylko o “innych” a nie “inne”
- Odniosłem wrażenie, że Sahmasztu - cichy męski głos, który musiał tym razem należeć do jakiegoś Saga, referował do Tatiany[i] - chce tam wszystkich. Wasze statki łowieckie mogą wziąć tylko garstkę najlepszych. Są masy istot zdolnych siać przemoc, trzeba je tylko zabrać.
- A ci… no tak, dzięki Wielebny - tyko Azigianka mogła powiedzieć to do Saga z taką nonszalancją.
- Wielebny ma racje - wyświrgotał jadowicie głos Sagianki, gdyby tylko potrafiła krzyczeć… - niech mniejsi łowcy uruchomią transportery, dolecą tam w trzydzieści minut, niech dwa będą puste, zabierzemy w nie rozbitków Dih.
- W jednym zabierzcie nas
- odezwał się Wielebny - Sahmasztu oczekuje też “wsparcia”
Wampirzyca przysłuchiwała się temu, starając utrzymać zainteresowanie. To było niezwykłe jak szybko ją te rozmowy nudziły. Zupełnie, jakby to już nie były jej problemy. Dopiero gdy przypominała sobie o jak wiele istnień chodzi i że gdzieś tam jest Yul, udawało jej się skupić uwagę.
- Niech będzie. Statki łowieckie przewiozą grupę zwiadowczą nie większą niż 12 osób - najlepszych i najbardziej samodzielnych wojowników ze wszystkich ras. Do tego jeden transportowiec z armią i jeden pusty. Postarajcie się też o kilka myśliw... e, znaczy statków łowieckich żeby ubezpieczały transportowce. Rozumiecie o co mi chodzi?
“Ćmy” odfrunęły, rozwiały się, zupełnie jakby Tatiana miała mieć lepszy widok na totalną mobilizację wchodzącą w życie w trybie natychmiastowym. Uryckich statków były dziesiątki, musiały posiadać jakąś fantastyczną technologię maskującą, gdyż wampirzyca nigdy nie widziała by okręty skądś przyleciały. Dodatkowo wiele z miejskich “budowli” okazało się konstrukcjami zdolnymi do lewitacji. Dwie ogromne wieże musiały być wspomnianymi transportowcami.
[MEDIA]http://1.bp.blogspot.com/-KdJ4njod48w/WliljRRrd9I/AAAAAAAAiWg/AUhHXzSLxF4az0NExTjfpL2nx4u4TZg9ACLcBGAs/s1600/trans.jpg[/MEDIA]
Z każdej uliczki, ściany, zakamarka, wylewały się roje Sagianek i Azigów. Nagle urytów zdawało się być znacznie więcej niż przedtem, lecz może była to tylko iluzja spowodowana ich szybkim poruszaniem się. Nie było jednak żadnych okrzyków, żadnych nawoływań, mimo całego ruchu, jedynym akompaniamentem mobilizacji Urytów były dźwięki wydawane przez Ziemian, szczęki i zgrzyty egzoszkieletów ocalałych juggernautów oraz drapanie się Ulva po włochatym sześciopaku.
Było jeszcze sapanie - nagusieńki Bort biegł przez środek placu totalnie nie zważając na malutkie sylwetki tubylców sprawnie znikających mu z drogi.
- Hej, cześć! - zawołał ten nie najbystrzejszy z dzieciaków Tatiany gdy wyhamował przy swoim bracie i wampirzycy.
- Nie krzycz, misiek. - Upomniała go wampirzyca, jednocześnie przyglądając się potężnie zbudowanemu wychowankowi. Kiedy on TAK wyrósł? Doprawdy robił wrażenie wśród Ziemian, nie trudno więc zgadywać, że wśród tubylców musiał budzić jeszcze bardziej skrajne emocje.
Choćby jego kończyny, ich rozmiar Urytom musiał nie mieścić się w głowach.
Co dopiero gdzie indziej.
- Zbieramy się zaraz. Starajcie się pamiętać, że naszym priorytetem jest ratowanie ocalałych, więc nie uprawiamy tym razem młócki dla młócki. Macie być w pobliżu transportowców, gdy wylądują i torować drogę naszym. - Powiedziała, po czym dodała ciszej. - O ile ktoś przeżył. - Westchnęła, mimo że nie oddychała. Była jeszcze jedna kwestia, którą chciała poruszyć z Ulvem i Bortem i to od dawna.
- Słuchajcie chłopaki... muszę zadać wam pytanie. - Poczochrała się po karku. - Jesteście zajebiści, ale sami widzieliście, że było ciężko i... gdyby wam się coś stało... tak wiecie, że nie dałoby się was ratować. Czy mam... spróbować was przemienić? Wiecie, sama do końca nie wiem czy to możliwe, no ale chodzi o to, że nie chciałabym wbrew waszej woli... czaicie?
W każdej innej okoliczności zadanie takiego pytania przez przez przedstawiciela jej gatunku, przedstawicielowi ich gatunku byłoby czymś całkowicie absurdalnym.
No może… może gdyby jakiś lupin ofiarował kainicię łaskę wypowiedzenia ostatnich słów, to mogłaby być kwestia Maklaviana?
Okoliczności jednak były wysoce nadzwyczajne.
Zmiennokształtni byli wychowani nie tylko z dala od dziczy ale i planety w ogóle. Wyhodowani w inkubatorze lata… no dobra, rok świetlny od Ziemi. Od malucha, czy tam szczeniaka, najbliższymi osobami byli dla nich wampirzyca i jej mąż-ghul. Do tego jeszcze grupa żołnierzy-cyborgów.
Ulv zastrzygł uszami a Bort podrapał się po głowie.
Co się zaś tyczyło samego procesu przemiany, Tatiana wiedziała, że było to możliwe.
Wiedziała dokładnie, wiedziała, że ona to potrafi. Rozumiała też czemu Ziemskim kainitom wychdziło to prawie nigdy, a jak już to czasem jako tako a przeważnie kiepsko.
Zmiennokształtni mieli z ludźmi mniej wspólnego niż wampiry. Byli tworami Geb - innego jeszcze Niebianina (czy może raczej Niebianki, bo Geb wolał i być może wciąż woli przedstawiać siebie jako kobietę).
Geb była osobiście odpowiedzialna za złożenie każdej pierwszej nici DNA we wszechświecie. To ona sprawiła, że atomy stały się czymś żywym i śmiertelnym. Ewolucja przebiega tak jak Geb chce, przy czym Geb nigdy nie wykazywała zainteresowania inteligentnymi istotami, bo te wprowadzają pewną nieprzewidywalność do jej projektów. Mo’het skłonił Geb do wykorzystania Niematerii na długo przed tym gdy pierwsze humanoidy chwyciły w łapy kamienie. Zmiennokształtni istnieli na Ziemi znacznie wcześniej niż naczelne, wcześniej nawet niż ssaki. Byli strażnikami w ogrodach Geb, gdyż Geb chce by zawsze wyglądały one tak jak je zaprojektowała.
Tej historycznej wiedzy było teraz w głowie Tatiany więcej ale od zagłębiania się w tak odległą przeszłość robiło jej się trochę niedobrze.
Wiedziała jednak, że przemiana podziała na zmiennokształtnych inaczej niż na ludzi, nie będzie żadnego człowieczeństwa, do którego mogliby się odwołać. Pozostanie jedynie chłodny, analityczny umysł, podobny do maszyny, będą jak… Legion.
Ale pozostaną też indywidualnościami. To jak będą odnosić się do ludzi, Tatiany czy Muszhusz, będzie zależało od tego jak obiektywna, pozbawiona uczuć jaźń oceni dotychczasowe wzajemne relacje.
- Ja bym chyba nie chciał - Bort odezwał się pierwszy, co było ewenementem samym w sobie.
- Nie że się boimy czy coś - szybko wtrącił Ulv - tylko to tak jakoś…
- To brzmi źle - wyjaśnił Bort - czasami wydaje mi się, jakbym pamiętał, że już kiedyś żyłem.
- Wiesz, jesteśmy z tych probówek nie. Jesteśmy sklonowani z trupów, żyjących może tysiące lat temu - Ulv westchnął a jego oczy odpłynęły gdzieś dalej - czasami wydaje mi się, że widzę jakieś obrazy, jakieś twarze, radość i strach. Czuję że ja… że tamten ja, by nie chciał. - to powiedziawszy ożywił się.
- Ale nie myśl, że się boje, bo ja niczego się nie boje - rozejrzał się - a Borta to bym zlał jedną ręką - zarzekał się wilkołak na co Bort tylko wzruszył ramionami.
Wampirzyca pokręciła głową.
- To dobrze, też wolałam, byście tego nie chcieli, ale z uwagi na wasz potencjał bojowy... czułam, że powinnam zapytać. Miejmy nadzieję, że w ogóle nie będzie tematu. - Powiedziała, a żeby już nie wracać do wątku, dodała. - Zaraz wylatujemy. Jesteście gotowi? - Spojrzała znacząco na “strój” Borta.
Murzyn znów wzruszył ramionami.
- Jak wylądujemy to i tak się zmienię, a jak kiedyś wojsko będzie miało demontaż to posiedzę sobie w pokoju przez cały czas. Może tę no… książkę przeczytam czy coś.
- Etam… ja to na pewno nie będę siedział w pokoju jak będzie demontaż… - wyszczerzył się Ulv po czym przeleciał tęsknym wzrokiem po tubylczych niewiastach które wbiegały w absolutnej ciszy po pionowych ścianach do transportera. - chociaż z drugiej strony…
Tatiana roześmiała się na moment odpływając myślami do spotkania z Yulem. Szybko jednak otrząsnęła się. Ta walka wciąż była niewygrana.
- Tylko się zachowujcie, jesteście teraz jakby ambasadorami Ziemi. No... to do roboty.

***
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 12-01-2018 o 13:08.
Amon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172