Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-05-2019, 16:55   #31
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
- Dziadek się tym zajmie... - Jill poklepała po głowie Eddiego. Zresztą resztę wieczoru spędziła ze swoimi psami z czekoladą z prywatnego zapasu i oglądając Netflixa przez laptop. Przerwa na przejrzenie poczty podniosło jej ciśnienie. Z czym mógł być ten filmik?! Z Indiańskimi opowieściami, czy przemianą w wilkołaka?! Trzeba będzie to z niego wycisnąć. I pierwsze co zrobiła rano (po wyprowadzeniu psów na spacer) to spotkanie z Lloydem. Specjalnie na tę okazję założyła glany.

Rozmowy z Łowcami Mitów
Cóż, pogoda była ładna i wszyscy powoli przygotowywali się na wielki festyn, który ma się odbyć w przyszłym tygodniu. Budowano już wielką platformę do łowienia fantów w serze, Większość młodych kobiet przygotowywało się do wyborów Miss łososia i Miss Gór. Loyd czekał na nią w barze, a Mary Ann nakładała stek Georgowi.
- Cześć Jill, zapewne nadal przeżywasz wczorajszą uroczystość. No, mam nadzieję, że niedługo odwiedzisz koleżanki… Nie bądź ostra dla Abi… Ona wybrała Dzicz i mimo wszystko nie jest taka zła - rzekła wilkołaczka i poszła obsługiwać klientów
- Ta kobieta jest dosyć dziwna, ale daje Georgowi dodatkowy bekon… - nachylił się - Ale to było niesamowite! Tylko co potem się stało?
- Dodatkowy bekon? To miłe... Ja.... Mam zabronione mówić o ceremonii pod nie- otwartym niebem. - Jill postanowiła blefować. Jeszcze nie daj Boże ktoś z mieszkańców usłyszy w knajpie o wilkołakach. Zwłaszcza Mary Ann była za blisko. Przynajmniej jako Indianka mogła brzmieć wiarygodnie przy plecenie tego neo-hippisowskiego bełkotu: - Wiecie rytuał przejścia, ale teraz muszę przejść kolejne próby, aby zostać uznaną za dorosłego członka plemienia. W sumie... Zbieracie materiały o Mitach... Wiecie coś o totemach?
- Totem to takie coś co jest w ogródku i można tam wypić kawę. Z Lloydem budowaliśmy mamie coś takiego - wtrącił się George.
- Twoja mama ma Altanę George, altanę… - chciał tłumaczyć Lloyd, ale George mu przerwał.
- Nie, nie ma. Było tornado i ją porwało. Ale zostawiło krasnale ogrodowe. Nie lubię ich. Są straszne takie - tłumaczył George.
- E no tak. Totem to taki jakby wielki rzeźbiony kołek, albo taki jakiś duchowy przewodnik i strażnik wyznawany przez ludy pierwotne… Eee przepraszam Jill, naukowcy tak piszą… Moim zdaniem to albo rój nanomaszyn pozostawiony przez obcych by chronić ważne dla nich miejsca, albo zbiorowa emanacja siły psychicznej plemienia wzmocnionej przez autohipnozę i środki poszerzające świadomość - rzekł Loyd
- Zapomnijcie, że pytałam.... Tak czy inaczej łatwiejsze do złapania wydaje się emanacja sił? - mózg Jill zanotował, by więcej nie pytać o radę Nerdów. Niemal natychmiast nową notatkę wywalił do kosza, skoro spytała: - Tak czy inaczej łatwiejsze do złapania wydaje się emanacja sił plemienia? Albo chociaż pokaż stronę z której to wytrzasnąłeś....
- No wiesz, musisz wtedy mieć dostęp do wyraźnie nielegalnych substancji psychoaktywnych, wtedy odprawiają rytuał i odurza uczestników, a mistrz ceremonii wchodzi w trans i ukierunkowuje zbiorową podświadomość grupy i tworzy Emanację, która w istocie jest jedynie połączeniem jaźni uczestników. Podstawy psychotroniki. - żachnął się Lloyd. Mary poszła do grupy motocyklistów.

- Nie ucz wnuczki szamana... Przynajmniej nie bez konsultacji z moim dziadkiem - zmroziła go wzrokiem. Potem westchnęła:- Kiedy Starszyzna dawała zadanie z totemem, to brzmiało bardziej jak łapanie leprokonusów czy jakiegoś Pokemona co ma cię wybrać...
- Być może oni tak to widzą, ale patrz na całą sprawę jak naukowiec. Starsi mogą to wszystko tłumaczyć mistycznie, ale naukowo rzecz biorąc duchy nie istnieją. Tylko ktoś czasem parapsychicznie przywołuje animacje, które mogą być zań łatwo wzięto. Muszę ci przynieść parę książek na temat psychotroniki. W dawnym związku radzieckim była ona obiektem prawdziwych badań naukowych. /i] - rzekł poważnie Lloyd.
- To co gadasz, to brzmi jak Tulpa. Czy jakoś tak to dziadek nazywał. Zawsze się krzywo patrzył na to, że miałam wymyślonego przyjaciela. To co? Chcecie jeszcze pozwiedzać okolicę? - zaproponowała. W sumie to była nie tyle propozycja co wymówka by wyciągnąć ich miasta i spytać Lloyda jaki filmik miał wrzucić.? I jakim cudem przetrwali jako mugole podsłuchiwanie wiecu wilkołaków?!
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 26-05-2019, 21:27   #32
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Wstał świt…
- Kiedyś byłem w Tulpie, bo tam mieszka moja ciocia. Kolekcjonuje lalki. Do dziś mam koszmary po tym jak się zamknąłem na całą noc w pokoju z nimi
- Przy tobie i ja zaczynam je mieć. Jill, też miałaś wymyślonego przyjaciela? Mój się nazywał pan monitor, ale zabronił innym o mnie mówić, a potem powiedział, że dla mojego dobra musi zniknąć, ale kiedyś wróci. Dzieci są takie zabawne - Lloyd zaśmiał się nerwowo - A wiesz, że mogłabyś mnie oprowadzić… 8 przedstawić mi parę osób?
- A ile tych osób poznaliście? - spytała podejrzliwie.

Pożytki z Nerdowej wiedzy
- No Mary Ann, twój kuzyn, właściciel pizzeri, menel co chciał mi sprzedać wiewiókę w stroju pirata, Pastor, co chciała rozmawiać o Jezusie, no i kilku turystów, sprzedawców i tym podobnych. I jakaś dwunastolatka psychofanka anime, co włamała mi się na konto, ale ona chyba jest botem - rzekł Lloyd powoli się pakując.
- Wierz mi, ona istnieje i ma wiekowo więcej niż 12 lat. Reaguje na Abigail. To idziemy zwiedzać?
- No może jaskinię, i może też tę farmę obok, tą opuszczonę - rzekł Lloyd. Ruszyli i właściwie nie zatrzymywani dotarli przed jaskinię.
- Możesz mówić wszystko przy Georgu, on wie - tłumaczył informatyk.
- Tak, nie martw się, mój kuzyn jest taki jak ty, poznał Furry dzięki swej dziewczynie - rzekł wirtuoz kamery.
- Nie o to chodziło George… Ale to co tam robiliście było super! Te obrzędy były takie sutentyczne… Tylko co potem robiliście? Bo wiesz co się zazwyczaj mówi o takich obrzędach. Substancje psychoaktywne, czarne szaty, orgie, składanie ofiar z owieczek - rzekł Lloyd zmieszany.
- O tak ciężko stwierdzić co jest prawdą, a co nie... - Jill nie dbała jak bardzo wycieka od niej sarkazm- Orgii nie było, a jeśli wchodzą w grę to dojdzie do dziadkobójstwa.... George? Co to jest Furry?
- Furry to tacy ludzie, co przebierają się za zwierzęta i je udają oraz lubią czytać książki i komiksy o dwunogich zwierzętach, zwłaszcza takich, co się Iffają , choć nie wiem co to znaczy
- Ale jakieś rzeczy oni wyrzucają do śmieci… Znalazłem tam opakowanie po paście truflowej dla psów, puszki po europejskim piwie… i chyba coś złego bo wydawało mi się, że pająk do mnie macha
- Zanim wam powiem o pająkach... O jakim filmie mówiłeś? -Jill skrzyżowała ramiona na piersiach.
- No tym o malunkach… Wiesz, dodałem tam kilka komentarzy porównawczych z teoriami Dankena i tak zwanej “Nauki Granicznej”... Nie obraź się, że cię spytam… Ale jakby rozmieścić wokół miasta takie skanery wykrywające zaburzenia grawitacyjne… Znaczy się kiedyś, bo mnie jeszcze nie stać… - tłumaczył Lloyd nieśmiało.
- No jak te, to fajnie… - ulżyło jej. Już się bała, że wysłali w sieć "Wyznania Młodej Wilkołaczki" albo przemianę. Malunki Indian były w porządku. Może nawet miasto zarabia na turystach? - Patrząc na to co się wyrabia w mieście to... Czemu do cholery skanery wykrywające zaburzenia grawitacyjne brzmią sensownie… Można popytać Hernana on zbiera złom. Tylko nie pokazuj, że jakieś części są cenne, bo inaczej podbije cenę.
- George chyba się na tym zna, więc on to skonstruuje i zamontuje na wysokich punktach terenowych… być może na szczytach gór… Jeśli się uda, to odkryjemy potem źródło powodu, dla którego twoi przodkowie są inni. Mam kolejną teorię. Może to miejsce przenika się ze swoim odpowiednikiem w innym świecie, gdzie antropomorficzne psy stworzyły cywilizację! Może uda nam się otworzyć portal i spotkasz się ze swoją antropomorficzną psio-sobowtórką - oczy Lloyda błyszczały.
- Czy wracamy do Furry? - podsumował George.
- Wracamy do Furry, kolego Rozsądny - Jill położyła dłoń na ramieniu kamerzysty. Wolała się nie przyznawać, że zaczęła się zastanawiać na ile teorie Lloyda mają sens. Przez moment...
George zamrugał.
- Muszę być rozsądny. W moim mieście nie było automatów do gier, więc trzeba było samemu się uczyć życia - rzekł.
- Taaak… Jill, ale co właściwie robicie… No wiesz, wy wilkołaki. Chyba nie wyjecie do księżyca i… czy mogłabyś nam zrobić listę ee no wilkołaków w mieście?

Jakby tu pomóc przetrwać mugolom wśród wilkołaków?
Córa Watersonów głośno wypuściła powietrze. George w przeciwieństwie do swojej powierzchowności wykazywał się nadspodziewanie logicznym myśleniem i zdrowym rozsądkiem. Czego nie można było powiedzieć o Lloydzie….
A może to właśnie pomysły Lloyda mogą okazać się przydatne?
Nie! Zostańmy przy logice i rozsądku! Nie ważne, że wyszło że różne dziwy jakie się filozofom śniło okazały się być prawdziwe. Dla rozsądku i logiki zawsze jest miejsce!!!
Wilkołaczka jeszcze raz wypuściła głośno powietrze, by potem powiedzieć:
- Nie bardzo rozumiem, co mają automaty do gier do rozsądku… U nas są pewnie jeszcze bardziej archaiczne niż… tam skąd przybywasz, George – zdała sobie sprawę, że niewiele wie o kamerzyście po za faktem, że kumpluje się z Lloydem. Na razie postanowiła podtrzymać odpowiadanie na pytania współrozmówcy.
- Tak, bardzo wam się przyda kto w okolicy jest wilkołakiem. Jeśli idzie o moją rodzinę to wilkołakami są dziadek, wujek Atoki i mój cioteczny brat Elijah. Co do Jaśka nie mam pewności… Moją mamę to ominęło.
Z powiedzmy w… ”Mojej” watasze wilkołaki to:
1. Amanda Suvorow- kasztanowe włosy, nawet ładna i miejscowa dziedziczka. Poznacie ją od razu po wiecznym zachowywaniu się jakby zjadła wszystkie rozumy i wiecznym Bitch Face.
2. Diana O’Neil –blondynka, ale w typie kowbojki. Będzie się pewnie tutaj rzucać w oczy… Bez krępacji mówi o tym, że ma 2 tatusiów… Zdaje się, że pracuje w jednym z miejscowych barów…
3. Vincento Vereta- Latynos w typie tych co to nie odpuszczą wszystkiemu co nosi spódnicę…Z tego co mi wiadomo pracuje w warsztacie
I sumie to ostatnio wyszło, że jeden z moich psów jest w stanie zmienić się w człowieka, bo ma w sobie domieszkę krwi wilkołaków. Czy na razie nadążacie?

Loyd i George zapisywali wszystko w pamięci uczenie kiwając głowami. W momencie gdy zaczęła opowiadać o Eddiem, na twarzy Lloyda pojawił się właśnie grymas jakby złamał mentalny ołówek.
- Ale, że pies? Znaczy się… Jak… Czy… Chyba zaczynam pojmować termin “Zakazana Wiedza”
George popatrzył w niebo.
- To po prostu kwestia tego, jak duże wesela się organizuje. Kiedy byłem u wujka Smitha w Montanie, to po czwartym lipca ofiarami były dwie krowy, stodoła, stopa kuzyna Hobba i traktor… Choć stodoły nie odnaleziono, więc w sumie się nie liczy
- To o tej twojej kumpeli zaczyna brzmieć jak fabuła serialu w rodzaju Roswell czy Smallville - powiedział z wahaniem Lloyd.
- Bo telewizja odzwierciedla życie - podsumował George.
- Najwyraźniej - Lloyd westchnął.
- Cóż każde miejsce ma swoją historię... Na moje szczęście moje życie nie zaczęło przypominać "Zmierzchu". Wampiry się nie pojawiły- westchnęła Jill. - I tak, ja też się zdziwiłam jak obcy i goły facet oświadczył, że jest moim psem.... Dziadek mi mówił, że niektóre wilkołaki płodziły dzieci z psami i wilkami. Eddie był już wcześniej mieszańcem wilka i psa. Czy raczej wilkołaka... Boże.... Kto mógł być ojcem Eddiego!?
- To naprawdę brzmi bardzo dziwnie… Czy dopuszczasz do siebie, że ty i twój pies możecie być no wiesz… Rodzeństwem? - rzekł Lloyd poczerwieniały.
- Czyli nie ma wampirów, trochę szkoda, choć nie lubię czarnego puddingu… A czy są wilkołaki żydzi, albo wilkołaki weganie? Bo to ciekawe, co dla takiego wilkołaka byłoby koszerne - zapytał George.
- Zawsze mi się wydawało, że wampiry egzystują, dzięki wirusowi podobnemu do porfiri zmieszanej ze wścieklizną - zapytał Lloyd zamyślony - Czy możemy ci jakoś pomóc
Jill wzniosła oczy ku górze. Czy oni z niej kpią, że dają takie dziwne pytania? A może to są właśnie potrzebne szczegóły o które mało kto dba?
- Raczej nie sądzę, by wujek Atoki się tego dopuścił. - powiedziała po chwili- Co innego miejscowy menel Hernan - ten to podobno notoryczny płodziciel... Ale jeszcze nie pytałam Hernana czy jest ojcem Eddiego. Eddie też nie do końca jeszcze nie ogarnął, że potrafi się zmienić w człowieka. Pierwszy szok nie minął, a mam go zapytać które z jego rodziców było wilkołakiem?
- Nie wiem czy u nas są jacyś Żydzi wilkołaki, to nie miałam jak pytać. Głównie Indian znam. I Suworowów. I Latynosa... I jedną kowbojkę.... No ten... - speszona po chwili zmarszczyła brwi i oświadczyła już władczo: - Ja wcale nie powiedziałam, że nie ma wampirów! Po prostu ich nie spotkałam! A pewnie są skoro są magowie. Nie mówiąc o tym, że znam pająkoczłowieka
- Pająk iczłeka? Ale w sensie tak jak Peter Parker czy jak Drider? Bo to jest dosyć niepokojące jest - Lloyd był przestraszony
- A wampiry Żydzi? Bo kiedyś widziałem, jak koledzy Lloyda się pobili o to, czy boi się krzyża czy gwiazdy Dawida. To dziwne było - skomentował George.

- Czego się uparliście Żydowskich wilkołaków? - wycedziła. - Nie powiedziałabym, że jak Spider Mam... Co to jest Drider?
- Ja na razie o wampirach. A w ogóle to świecą się brokatowo? A może brokat robi się z wampirów? I co się stanie z wilkołakiem na księżycu? A czy łysi ludzie mogą być wilkołakami? - myślał na głos George.
- Drider to w Dungeon & Dragons mroczny elf przemieniony za karę w istotę, której dolna połowa jest pająkiem, a górna elfem
- Zazwyczaj półnagą elfką - sprecyzował George.
- Nie koniecznie, są też męskie dridery - rzekł poczerwieniały Lloyd.
- Na ilustracjach są zazwyczaj kobiety - George nie dawał za wygraną.
- Mniejsza o to! - warknęła Jill, gdy zdała sobie sprawę, że zapomniała po co ich tutaj przyprowadziła. Było jej głupio, więc musiała to ukryć. A w ogóle to od początku mieli dostać ochrzan: - Gdzieście do cholery byli, że kręciliście Sabat Wilkołaków!?! I jakim cudem zdobyliście mundurki sprzedawców pizzy? - przy każdym zarzucie dźgała Lloyda w pierś. George się zaś szybko odsunął.
- Byliśmy w śmietniku… A mundurki dostaliśmy, bo tak sobie dorabiamy na pół etatu… - Loyd się cofał.
- I robimy sobie kanapki z resztkami - dodał George.
- Zdajecie sobię sprawę, ci by było jakby was wyniuchali?! - dla lepszego efektu postąpiła krok naprzód- Nie mówiąc o Abigail, którą składa się z setek pająków i szpieguje kogo się da! Wasze szczęście, że ma mentalność 12-latki...
- Czy to aby nie gatunkizm? Przecież wilkołaki nie jedzą ludzi. To byłoby bardzo… Nieludzkie? To tylko przesąd narzucony przez kler, ludzi bojących się odmienności i ciemnotę… PRAWDA? -zapytał Lloyd pobladły.
- Obawiam się, że jest inaczej - rzekł George z rezygnacją - Ty wyglądasz mniej smacznie ode mnie i szybciej biegasz… Ja noszę ze sobą keczupem, tak w woreczkach, jednorazówki. Nie myślałem, że się przyda na taką okazję - dodał George.

- I co ja mam z wami zrobić do cholery?! Się w to wrobiliście, a jeszcze nie przedstawiałam was Dziadkowi! Zaraz... Widziałam u ciebie Lloyd taki pseudo dokumentu o wampirach. Że mają swoich służących ludzi... Może wilkołaki też mają... Mielibyście ochronę i można by was przedstawić Dziadkowi...
- To nie były wampiry tylko sanguinofagi, wampiry… No tak, istnieją. A nie możemy udawać… No nie wiem, duchowe wilkołaki? Albo po prostu nie będziemy wchodzić twojej rodzinie w drogę… Wiesz, chyba nie podejrzewają każdego twojego znajomego - Lloyd był wyraźnie przerażony perspektywą poznania rodziny Jill.
- A może moglibyśmy robić za takie wilkołacze cheerleaderki, albo te dziewczyny co jeżdżą za zespołami? - zaproponował George. Nagle Jill usłyszała głośne kroki.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline  
Stary 11-07-2019, 14:41   #33
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
[i] Na konflikty plemienne najlepszy byłby adwokat, ale jak nie ma… [/b]
- Aha, znowu się z nimi zadajesz podła dziewucho! - rzekła Akala Seal . Była to wysoka i masywna kobieta z plemienia Chinoków, była żona lokalnego wodza Maxa Hendrixa, ciotka i przybrana matka przyjaciółki Jill z dawnych czasów - Mary Jane Hendrix, oraz zaprzysięgły wróg dziadka, którego oskarżyła o psucie “Prawowitym Amerykanom” opinii.
- Pokazano mi twój film na Youtubie! Pokazałaś białym kundlom nasze święte miejsce! Kogo następnym razem przyprowadzisz? Brudnych Mechików? Skośnookich? Albo jakiś czarnuchów? - warczała na Jill lepiej niż wilkołak.
- Dzień dobry, jestem George - przywitał się George
- Proszę pani,nie powinna pani mieć pretensji do Jill tylko do nas, albowiem.., No my ją ją do tego namówiliśmy - Lloyd zrobił krok w stronę kobiety. Ta podeszła dość szybko. Pochyliwszy się nad nim rzekła.
- Lepiej odpłyń tam, skąd się wziąłeś niedorobiony człowieku! - wycedziła Akala.
- To są moje człowieki i jeśli ktoś ma ich karać, to ja! Jasne!! - warknęła Jill.
Nie przepadała już wcześniej za tą babą, a teraz dała jej kolejne powody. Własny strach próbowała zdusić złością
- A ty czego się odzywasz? Twój dziadek to oszust, a nie prawdziwy Amerykanin, a twoi rodzice zdradzili swój lud i pracują dla białych. A twój stryj! Przywozi tu swojego bękarta - Polaczka jakby był jednym z nas - odwróciła się do Jill.
- Proszę pani, nie ma pani... - usiłował wtrącić się Lloyd.
- Nikt cię o opinię nie prosił, ale już poszczuję cię prawnikami! Zrobię aferę na całe wasze stany - krzyczała na Lloyda, a Jill czuła rosnącą powoli… Furię.

Jillian w duchu się uśmiechnęła. Dziadek przy tłumaczeniu jej kto jest w plemieniu, kto wilkołakiem tłumaczył dość lakonicznie. Czy raczej zachowywał się jakby zakładał, że jego wnuczka powinna już DAWNO mieć jakieś podejrzenia, czy wręcz, że POWINNA już wcześniej WIEDZIEĆ. Co ją wkurzało...
Jasne na przyjęciu miały być wszystkie miejscowe wilkołaki. Ale jak to ze zjazdami- nie każdy kto dostaje zaproszenie, to przyjdzie na imprezę. No i jej mama Kora jest Indianką, mugolem, a wie o wilkołakach.
Dobry gracz udaje, że ma dobre karty nawet jak ich nie ma. Każdy głupi może udawać, że “wie” lub “nie wie” o tym kto jest wilkołakiem.
Ale skoro Akala jej tu wyjeżdża z kwestiami Indiańskimi kwestiami- widocznie kobieta nie mówiła o filmiku z wilkołakami, tylko tego z jaskini ze starożytnymi malunkami z UFO. Widocznie ten babiszon nie jest nawet świadom istnienia wilkołaków.
Córę Watersonów ogarniała wesołość – miała jak się zabawić kosztem Akali. I jak ocalić skórę chłopaków. W duchu z uśmiechem którego nie powstydziłby się Dziadek Waterson, ani Legendarny Kojot-Trickster.
Bo na wierzchu wydęła usta w „BitchFace”, który się chyba spopularyzował przez permanentny wyraz twarzy Angeliny Jolie.
-Złotko, ty i te „Zdrada białych, zdrada białych”. Przynajmniej moja rodzina zarabia pieniądze. Ba, potrafi załatwić sprawy Chinotów tak, by biali sami nam płacili myśląc że robią nam łaskę. Turystyka, złotko.
I proszę bardzo wyjeżdżaj z adwokatami… -
przyciągnęła do siebie Lloyda ramieniem. Wbiła mu palce w nie, by nie śmiał się zaprzeczyć: - Ja już tutaj jednego mam! No spójrz, już załatwił i kamerzystę by zrobił nagranie by zdobyć Granta z ministerstwa dla miejscowych Chinotów. – zakręciła efektownie wolną ręką by wskazać na Georga. – To chyba byłoby głupie, żeby chodził non stop po miasteczku w garniturze. Zwłaszcza po lesie. Jak To określiłeś Lloyd, że chodziło o „cieplejszy wizerunek przy kamerze”, czy o „efektywniejsze wejście na Sali sądowej”? A może to było „niepostrzeżone poznanie społeczności by pokazać ich od przyjaznej strony”? Wiesz, Akala złotko facet jest specjalistą od PI ARU, więc używa tego ich słownictwa na którym się nie znam.
- A jak się nie wywiąże mój człowiek od PI ARU, to będzie kara - Jill uśmiechnęła się pseudo-przyjaźnie do przyjaciela, by ten nie wyskoczył z zaprzeczeniem jej opowieści.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 14-07-2019, 21:25   #34
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Kobieta popatrzyła na Jill, a potem uśmiechnąwszy się bardzo jadowicie i sięgnęła po po komórkę.
- Pan jest więc adwokatem? - zapytała Akala, a Lloyd pokiwał mądrze głową. Oczy Indianki rozbłysły czystym złem.
- Urząd szeryfa, chciałabym zgłosić przypadek nielegalnego praktykowania zawodu adwokata… - rzekła
- Dobra, dobra jest jeszcze praktykantem, ale na adwokackich - Jill przewróciła oczami. Przeszła do zorganizowania odwrotu - Panowie jedziemy do dziadka. Trzeba parę rzeczy omówić - zaczęła kierować Lloyda do auta.
- Ja nie chce do dziadka! - z czystym przerażeniem pisnął Lloyd. George schował do kieszeni telefon i patrzył na kobietę.
- A ty na co się gapisz ty… - miała problem, aby znaleźć odpowiednio obraźliwe określenie.
- A tak się patrzę. Wysłałem panią na Face'a. Przepraszam - George poszedł, a Lloyd zrozumiawszy co zrobił George, rzucił się do ucieczki starając się ciągnąć za sobą Jill.
- Co zrobił? COOOO! -rozległ się wrzask.
- Brawo George! -pochwaliła Jill ciągnąc dalej Lloyda do auta. - Och daj spokój, przecież kiedyś się poznacie z Dziadkiem. No, powinniście....
- Ale koniecznie w tym dziesięcioleciu - zawołał Lloyd. Ruszyli gonieni przez wściekłą.
- I gdzie teraz? - zapytał Lloyd.

Kwestia spotkania Eks-Chłopaka w bibliotece
Jill się zamyśliła. W alternatywie miała iść do biblioteki by zobaczyć swojego eks-chłopaka. Zresztą, czy Po takim długim czasie powinien się liczyć z tym, że Jillian nie przyjdzie na pierwsze zawołanie. Trochę wody minęło, a ona nie jest jakimś tam psem. W sumie mogłaby przedstawić George i Lloyda Dziadkowi. Chociaż pozostawała jeszcze sprawa Totemu: - Macie jakiś pomysł gdzie szukać totemu?
- W Walmarcie, tam mają RZECZYYY - rzekł George poważnie.
- Ja bym szukał w muzeum, antykwariacie czy gdzieś tam… Tylko wiesz, może starczy drewniana figurka jako symbol naiwnych wierzeń ludów pierwotnych.... Nie zabrzmiałem WASPO,centrycznie chyba? Wiesz, raczej chyba ważne wilkołaki nie wierzą w duchy, bo inaczej w bibliotece czekałby na nas duch sowy jak Wan Shih Tong, no nie - rzekł Lloyd.
- Czyli mogę nie mieć wyjścia i leźć do biblioteki?! Bo nic bardziej nie łączy tradycji z przeszłością? bąknęła Jill.
- No tak, tam nie spotkamy twoich krewnych? Ani szalonych kobiet, prawda? - Lloyd był nieco zaniepokojony. Zabrała ich na miejsce. Budynek w “Realu” wyglądał ładnie i całkiem majestatycznie jak na tak mały budynek. Jill weszła z chłopakami do środka i George z Lloydem rozglądali się po półkach.

W środku podeszła do niej wysoka blondynka w garniturze i spiętych włosach, cała emanująca aurą “Zasłoniłabym prezydenta własną piersią”.
- Jill Waterson? Proszę za mną - rzekła tylko i skierowała Jill do piwnicy, do podziemnego archiwum. Jeśli poszła za nią, zobaczyłaby w końcu Terry'ego siedzącego na krześle. Był blady jak trup, a otwarte oczy miał skierowane w pustkę.
- Terry? No wysiliłeś się z formą spotkania po latach... - skwitowała nakładając dłonie na biodra. Irytacja z powodzeniem przysłoniła bardziej czułostkowe uczucia względem sympatii z liceum. A może dzięki tym nostalgicznym czułostkowaniu, to nie przywaliła mu w pierwszym momencie? (Dziadek ani Mama nie wychowali jej na rozczulaniu się- zarówno nad sobą jaki i otoczeniem.) W sensie między wejściem, a dostrzeżeniem marnej kondycji Terry’ego.

Mój Eks jest..
Terry przechylił się wpół i opadł na biurko, z otwartymi oczyma i ustami.
- Terry, co z tobą?! - zawołała Jillian. Zaczęła się rozglądać po sali za czymś przydatnym- butelką wody, dowodem na iluzje albo kijem by szturchnąć chłopaka.
Terry wydawał się być bardzo martwy, ale może to tylko pomyłka? Kobieta, która wpuściła Jill stała na korytarzu. Jak ją zobaczyła weszła rzucając jej wyraźnie zniecierpliwione spojrzenie. Nachyliła się nad Terrym i odchyliwszy mu głowę do tyłu, wyciągnęła ampułkę z płynem, który zdawał się być krwią i wlała mu do ust.
- Tak panie, przebudź się - w jej oczach widziała uwielbienie. Na Twarz Terry'ego powróciły kolory. Otworzył oczy i podepchnąwszy kobietę ze zniecierpliwieniem, uśmiechnął się do Jillian.
- Dobrze, że jesteś. Byłem pewien, że przyjdziesz! - zawołał radośnie.
- Co to miało być u diabła? - szepnęła Jill z miną psa łańcuchowego
- Nic mniej i nic więcej niż widziałaś… Co u ciebie? Słyszałem, że różne rzeczy stały się w twoim życiu. Zmieniłaś się, jako i ja się zmieniłem
- Co u mnie... Studiuje weterynarię... Ostatnio przyszło mi przejąć schedę po dziadku... - uznała, że nie ma co przesadzać z podawaniem szczegółów. Nie wiadomo na jak długo Terry zostaje. Trzeba jak w pokerze, a więc karta po karcie. Od rozdania do rozdania.
- Pytanie jak się ty zmieniłeś... -skwitowała wilkołaczka mrożąc go spojrzeniem z którego słynęły córy Wattersonów.
-[i] Tak, to z powodu twojego dziadka rozmawiamy w ten sposób. Słyszałem, że przeżyłaś wybuch gazu… Ale to był tak sam wybuch gazu, jak moje studia we Włoszech, powiedz mi, jesteś jednym z “Wilków w owczej skórze?”, tylko tak pytam… Dla mnie to wszystko było równie trudne, te wszystkie sny i marzenia odebrane w jednej chwili, bo Starsi tak postanowili… Mówili ci kim jestem? [/ii
- Przecież sam mi mówiłeś, że jesteś adoptowany... - spróbowała się uśmiechnąć. W myślach zaś uznała, że jeśli Terry okaże się kolejnym wilkołakowatym to trzeba pomyśleć czy przyjmować go do swojej watahy.
- Tak… Ale niedawno stałem się częścią wielkiego i prastarego rodu, którego krew płynie teraz w moich żyłach To… Jestem teraz inny, ale pamiętam co do cie czułem. Mogę cię wspomóc… Choć oczywiście, będę wymagał pomocy od ciebie od czasu do czasu. Mam wielu, wielu wrogów, którzy są też twoimi… Lub raczej waszymi wrogami
- Jak to teraz płyną w twoich żyłach? Odnalazłeś biologicznych rodziców? -spytała próbując zatrzymać szczękę przed opadnięciem.

Skoro już wyszło, że ONA - Jillian Chanata Waterson jest wilkołakiem to... Przychodziło jej na myśl rozwiązanie jak z tych "Interspace Romance"... W sumie nie tylko z takich książek... Ale czy prawem fantastyki nie jest, że jeśli występują krasnoludy to Muszą być i elfy. Skoro są Wilkołaki, to są... Powinny być... Wampiry?! Nie to... Absurd... Absurd! Ale do nie dawna myślała, że wilkołaków nie ma... Co w takim razie jeszcze istnieje?
“Wampir.... Wampir! WAMPIR!!! “ - krzyczał alarm w jej głowie.
W pewnym sensie… Stałem się częścią Rodu, którego dzieje sięgają starożytnego Rzymu, a krew którą mam w sobie jest tą samą krwią, która płynęła w żyłach Pierwszego Mordercy, po siedmiokroć przeklętego… Wiem, że to brzmi potwornie patetycznie - pokręcił głową wyraźnie zażenowany- Ale to chyba prawda, więc nie ma co się kłócić… Wiem, że z tobą coś się stało… Wybacz,niewiele wiem o wilkołakach, ale z tego co wiem, nie lubicie dzieci Kaina
- “Tia, Wampir jak nic…”- pomyślała Jill przypominając sobie lekcje od Dziadka jakie ostatnio dostawała, a więc często i gęsto. Przemowa Terry'ego nie wzbudziła w niej szczególnego popłochu, czy zaskoczenia. Raczej stwierdzenie faktu- to wyjaśniało nagłe osunięcie się i "ożywienie". Co nie zmieniało, że nadal pojawił się tutaj- w Crimson Falls po latach totalnego milczenia. A to ją wkurzało... I to bardzo...
- Ach tak, czyli jesteś wampirem... To wyjaśnia zmartwychwstanie przy biurku- stwierdziła spokojnie - Ja wilkołak, ty wampir. I ile lat nie dałeś mi znaku życia? Podpowiedź- za dużo żebym z tobą odgrywała Romea i Julię. - zmrużyła oczy.

Zmarszczył brwi z zawodu.
- Spodziewałem się, że bardziej się wzruszysz… W każdym razie pełnię funkcję kogoś w rodzaju Łącznika . Portland należy do wampirów z Camarili, Seattle do magów, a Crimson Falls jest wasze . Razem trzymacie wampiry z Kanady należące do sabatu na dystans… A mój klan jest jak Szwajcaria, neutralny i bogaty...Mogę więc po starej znajomości ci pomóc… W zamian wstawiennictwo i ewentualne poręczenie
Jillian zmarszczyła brwi licząc, że choć w połowie zminimalizuje wyjście na wierzch na twarz, jej własnej irytacji. Informacje od Terry'ego brzmiały nawet przydatne, to trzeba było przyznać. Czego nie mogła powiedzieć o jego oświadczeniu " Spodziewałem się, że bardziej się wzruszysz…" Na Boga to przecież on zniknął bez słowa. Skoro nawet doszło do tego po tym jak zaczęło wychodzić, że mają zbyt różne aspiracje na przyszłość to powinni mieć chyba status "Rozstanie za obopólną zgodą", a nie robienie z siebie poszkodowanego.

- Oczywiście, że mogę się za tobą wstawić, ale decyzja będzie zależeć od... Starszyzny - skoro jej eks wrócił w takich okolicznościach, to wolała mu nie dawać okazji by się wykazać jako Psycho Eks. Kto wie co zrobi krwiopijca jeśli powiedziałaby, że decyzja zależy od Dziadka. Co nie zmienia, że akurat o wampirzym eksie będzie Musiała powiedzieć Dziadkowi. I o propozycji sojuszu od przedstawiciela wampirów
- To moja osobista propozycja. Wasze starszyzny kiedyś już się dogadały… Ale mój klan stoi z boku, a ja już zdążyłem zdobyć wrogów… Na przykład pewien zabójca… W Europie mój zrobiłem coś nierozważnego i ktoś na mnie poluje.
- Uwzględniasz jak bardzo to zawoalowana ta propozycja? I rozumiem, że twój problem to coś więcej niż zrobienie dziecka jakieś dziewczynie? Czy zwyczajnie boisz się gadać z moim Dziadkiem? Albo... czy mówisz we własnym imieniu czy swojego klanu w końcu?
- Ja i mój klan to jedno… zazwyczaj. Jak mówiłem, pluje na mnie Asasyn, morderca… Sowicie /opłacony. Pamiętaj, że jestem bogaty, mogę też… udzielić ci pewnych informacji… Wiesz na przykład, że twoją ciotkę zabił wampir? Jeden z braci krwi?
- Chyba nie pierwsza żona wujka Atokiego?! Nie ciocia Moana! - dziewczyna mimowolnie przyłożyła dłoń do twarzy. Pamiętała głównie ze sprawą śmierci ciotki była owiana niepokojącym całunem niedomówień. Fakt, że w trumnie była blada nie było niczym dziwnym. Ale... Nie dane jej było obejrzeć ciała. Mówiono o ataku dzikiego zwierza, czy upadku.
- Ponoć był to jeden z braci krwi lub zghoulowanych motocyklistów, prawie na pewno na usługach Sabatu. Sabat jest trochę wściekły pies, dlatego z dwojga złego twoi ziomkowie wolą Camarile… Więc mogę liczyć na twoją pomoc w sprawie Asasyna?
- Więc jednak -schowała twarz w dłoniach. Następnie spojrzała na swojego ex-a ze zmarszczonymi brwiami - Tak jasne pomogę na ile będę mogła... Rozumiem, że nie mam co pytać co zrobiłeś takiego, że posłali na ciebie Asasyna?
- W gruncie rzeczy chodzi o zwykłą bywa, o interesy i rywalizację wewnątrz rodziny… U was pewnie też tak jest. - wziął i uścisnął rękę Jill - Do zobaczenia, mam nadzieję, że zdobędziesz wysoką pozycję w waszej hierarchii .
Kobieta, która wprowadziła tu Jill, wyprowadziła ją na zewnątrz. Wilkołaczka czuła bijącą od niej czystą nienawiść. W bibliotece czekał na nią Lloyd i George.
- Cześć Jill, jak poszło spotkanie? - rzekł chowając jakąś książkę za plecami.
- Ja również mam nadzieję, że moja pozycja będzie odpowiednio wysoka... - skwitowała Jill. Wolała nie dodawać "Dla dobra reszty tej pokręconej zgrai powinnam zostać ich przywódcą, bo albo zrobią tym swoim entuzjazmem krzywdę, albo ta pinda Suworowów nie da wszystkim- w tym mnie żyć".
Nie odzywała się do kobiety (kim w sumie była w tej "historii"? Służącą? Ochroniarzem? Dziewczyną Terry’ego? Sądząc po tym jaka się z niej sączyła nienawiść, to przynajmniej leciała na Terry’ego. Czyżby wampirzyca?
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 14-07-2019 o 21:30.
Guren jest offline  
Stary 06-10-2019, 22:40   #35
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Po wyjściu z biblioteki dalsze plany
Wnuczka Szamana przyjęła z ulgą wyjście na świeższe powietrze jak i widok normalnych ludzi jak George i Lloyd. Po dzisiejszym spotkaniu Jill miała chęć głównie na sarkazm, a przynajmniej za dużo się go w niej namnożyło: - Och, spotkanie swojego eksa z liceum jest z zasady z co najmniej niezręczne, a pozostawia niesmak wstydu, cynizmu i sarkazmu. - skwitowała. Cóż, chłopakom należało się jakieś ostrzeżenie, żeby dzisiaj nie wypadali z niczym głupszym niż zwykle.
- Exem? To… Przykro… Czy mam komuś składać kondolencje…Zadzwonić po kogoś? Pomóc ukryć COŚ? Eee, nie ważne, patrz co znalazłem - Lloyd wyciągnął zza pleców książkę “Zarządzanie zespołem - Jak być wilkiem wśród owiec”. [/i]
- Lepiej upij pozostałych, sama nic nie pijąc i nagraj co mówią wstawieni. - dodał George.
-[i] Spicie Amandy jest wielce zachęcające..- przyznała oglądając książkę.Minutę później zdała sobie sprawę z poprzedniej kwestii: [i] -Dzięki to miłe, ale skąd pomysł o zwłokach?
- Nikt tu o zwłokach nie mówił… Ale raczej wiesz Jill, nie jesteś dziewczyną, która wybucha płaczem po spotkaniu ze swoim eks… A wiesz, jak jak facet nagle chce spotkać się ze swoją eks, to zazwyczaj oznacza, że nie potrafi znaleźć innej dziewczyny i rozpacza, albo się nudzi, a masz na tyle poważne sprawy na głowie, że raczej tego typu pomysły by mogły cię zirytować… - uśmiechał się nieco głupkowato.
Spakowali się i wrócili do domu Jill. Dziadek poinformował, że Agent ubezpieczeniowy przyjechał, a Patrick obiecał mu przedstawić dowody na wybuch gazu i w ten sposób chyba dostanie więcej odszkodowania. Jego sekretarka wyszła ze szpitala i potwierdziła wszelkie zeznania, więc raczej nie stracisz stażu. Ale na razie nie musisz się tym przejmować. Póki co, to musisz przygotować się na odszukanie czerwonego Wulfa i musisz zdobyć totem, by pokazać reszcie watahy, że nasza rodzina najlepiej zna się na paktowaniu z duchami.
Następnego dnia Korra zaczynała się przyglądać z rosnącą podejrzliwością temu, jak rosły porcje podawane Eddiemu. Rozległo się nagle głośne i stanowcze pukanie. Dziadek otworzył drzwi i zawołał wnuczkę. W progu stała Amanda wpatrując się w Watersonównę z typową dla siebie pogardą.
- Cześć, Squo! Wiesz, chyba podobno uczyniono z nas jedną watachę, więc chyba powinniśmy ustalić miejsce spotkań i plan działania, co nie? - zapytała z uśmiechem.
Jill zastanawiało czy bardziej zaszkodzi czy pomoże Eddiemu jeśli zacznie go karmić "ludzkim jedzeniem". Widocznie przeskakiwanie między formami kosztowało sporo energii.
Szkoda, że o tylu rzeczach dowiadywała się gdy już obracano je na jakieś tory. Bez pytania Jillian o zdanie czy opinię.
Powrót na staż brzmiał nieźle, choć w obecnej sytuacji schodził na dalszy plan. Jest wilkołakiem... Jej pies jest wilkołakiem... Do miasta nie do końca chcący sprowadziła normalsów lubiących nadprzyrodzone- 2 sztuki... Jej Eks okazał się być wampirem... Powinna znaleźć ten cały totem…

- Nie wystarczy argument, że inaczej pozostawię resztę na pastwę Amandy Suworow? - na wywód Dziadka musiała odpowiedzieć sarkazmem. – I to całe „Musisz znaleźć Czerwonego Wulfa” jak z jakiejś gry!? Może jakaś informacja co się stanie jak nie znajdę?

Ranek
Widok Amandy Suworow nie był tym czego Jillian by się spodziewała. Zwłaszcza po gadaninie Dziadka, że Wnuczka Szamana winna okazać, że to klan Watersonów jest najlepszy. Osobiście obstawiała, że Amanda przyjdzie na gotowe by przypisać sobie zasługi. W każdym razie widok jej aroganckiego wyrazu twarzy prosił się o danie w gębę. Dwa razy- raz za całokształt, dwa na ewentualną reakcję typu „Jak śmiesz?!”.
Jednak Indianka zdecydowała się na mniej bezpośrednią metodę, choć pokazującą, że zachowanie Suworówny jest naganne.
- To samo, ale grzeczniej proszę! - skwitowała zatrzaskując drzwi. Potem zawołała do domowników- Hej Amanda Suworow przyszła!!
- A zaproś ją, zaproś - rzekł Dziadek. Kora tymczasem przyglądała się Eddiemu - [i] Tato, powiedz prawdę, zamierzasz zabrać Ediego na konkurs dla zwierząt w jedzeniu na czas czy coś podobnego?
Jill puściła uwagi matki koło uszu. Zastanawiało ją czy powinna dokarmiać Eddiego w ludzkiej wersji, by zmniejszyć podejrzliwość matki. Bo b6y jest gotowa by dowiedzieć się, że jeden z jej psów zmienia się w człowieka? Albo czy Eddie jest na to gotowy?! Trzeba szybko załatwić sprawę z Amandą by załatwić sprawy z Dziadkiem. Na 4 oczy najlepiej.
Otworzyła drzwi, by oświadczyć z przyklejonym uśmiechem: - Czy teraz grzecznie się przywitasz, panno Suworow?
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline  
Stary 21-01-2020, 19:20   #36
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Panna Suworow nie czekała pod drzwiami tylko ruszyła dalej.
- Aż tak uciska grzeczność Suworówna? Dziadek, zezwala na wejście na Jego teren - powiedziała Jill kładąc ręce na biodrach. Ta pinda myśli, że nazywanie kogoś we własnym domu "Squaw" za dozwolone, a nie liczy na konsekwencje? Większa gówniara niż Abigail...
Amanda stanęła, poczekała jakby liczyła do trzech, a potem wróciła i rzekła chłodno.
- Proponuję, abyśmy się spotkali w moim domku gościnnym. Zawiadomisz pozostałych, czy mam napisać do Abigail? Ona pewnie chyba już i tak stalkuje nasze konta… Trochę straszna jest. Tylko czemu ci to mówię?
-" A coś się nie podoba w moim domu?"- miała ochotę spytać, ale uznała, że łatwiej będzie się spotkać na terenie Watersonów jeśli sama się zajmie zaproszeniem watahy.
I] Tak ona jest... specyficzna, ale myślę, że sobie z nią poradzę i resztą. Dam znać reszcie. Miejsce się ustali gdzie Większości będzie najwygodniej

- Czyli u mnie, bo moja rodzina dzięki swej wrodzonej zaradności i przedsiębiorczości pozwoliła sobie dla gości. Mam nadzieję, że się nie spóźnisz, ani nie zgubisz nie gadaj z moim wujkiem i ciotką. - rzekła i ruszyła przed siebie.
Jill z rezygnacją machnęła ręką. Idioci są za tępi na dyskusji. Przy okazji postanowiła, że co jak co, ale pogada sobie z wujostwem Amandy. Ciekawe czy dałoby radę coś na nią znaleźć do seniora rodu. "Trzymaj wrogów bliżej niż przyjaciół"- głosiła mądrość z Ojca Chrzestnego.

Organizacja spotkania watahy Jill
Następnie wysłała SMS do Abigail informację o spotkaniu watahy.
Pięć sekund później Abigail odpowiedziała wysyłając jej machającą kolorowym znakiem HELLO anime Girl. Piętnaście sekund potem cała jej wataha została zaproszona na grupowy Chat. Jakieś pół minuty minęło, a została zaproszona wraz z watachą na Facebookową grupę “Przyjaciele spod gwieździstego nieba”.
- I co tam u Amandy? - zapytał Dziadek
- Zachowuje się jak suka, czyli normalnie. Paniusi nie odpowiada, żeby spotkanie watahy odbywało się w naszych skromnych progach. I nie gadaj mi tu o przejmowaniu władzy... Chwila! Żyjemy przecież w demokracji!!!! - wyciągnęła telefon by napisać na Facebookowej stronie stworzonej przez Amandę "Wolicie się spotkać organizacyjnie w letnim domku Amandy, czy u mnie - las i dziadek-Szaman pod ręką. Głosowanie!" Dla pewności dodała Facebookową ankietę.
- Przy okazji Dziadek, jest sprawa z Eddiem -dodała znad telefonu.
- Wiesz, tylko u nas demokracja istnieje tylko teoretycznie. W watasze nieraz trzeba komuś obić mordę lub przegryźć gardło. Lub wygrać inne wyzwanie - tłumaczył Dziadek.
- Prawie jak na spotkaniu koła gospodyń domowych. - rzekła Kora ponuro - Pamętaj, że wyzwany wybiera rodzaj pojedynku. .
- To też prawda… Ale są też watahy które… dzielą pozycję przywódcy zależnie od kompetencji, faz księżyca, rzutu świętymi kośćmi. Pamiętajcie też, że lepiej nie wyzywać starszych… A co do Eddiego, to weź go ze sobą. Przyda się watasze - rzekł dziadek. Edie zaszczekał. Po kilku chwilach dostała odpowiedzi od znajomych.
- Masz basen? I Barbeque? I może solarium? - zapytał Vincet.
- Spotkania w piwnicy są bardzo nerdowskie! Masz piwnicę - rzekła Abigeil i dodała i horde innych emotek
- Oj, to trudne… Masz stajnie? - zapytała Diana.
- Przegryzienie gardła Amandzie brzmi zachęcającą, ale wtedy bym pewnie wywołała wojnę z Suworowami. - skwitowała Jillian sięgając po telefon by odczytać wiadomości.
Odpowiedzi wskazywały, że wataha jest nastawiona raczej neutralnie względem miejscówki, co może oznaczać, że jeszcze nie są ani po stronie Jill ani po stronie Amandy.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 27-01-2020, 11:26   #37
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Reorganizacja trwa
- Piwnica dobra rzecz… Przyznaję się do takiej z piłkarzykami i indiańskimi wyrobami. Mój wujek prowadzi psiarnię z psami rodem z Białego Kła. –napisała na Facie. Zobaczymy czy to wystarczy.
- Oj, to potem musiała byś walczyć z panem Joshuom, a pamiętasz jakie ładne prezenty ci dawał na gwiazdkę? - odparł dziadek poważnie.
- Coo!! to przywiozę ci batoniki, komiksy i podręczniki do dungeons an dragons i będziemy mieć prawdziwą bazę! - odpisała Abigail.
- Ohh lubie pieski prawie tak samo jak koniki! - odparła Diana.
- Choćby dlatego nie chciałabym sprawiać mu przykrości - odparła dziewczyna. Zyskała 2 głosy. Wliczając jej własny będą 3. Ale warto byłoby przeciągnąć Vincenta na jej stronę. Napisała niewiele myśląc " Przy okazji Vincent moja mama mówiła, że chciałaby cię poznać
Przez kilka chwil od telefonu biła aura Konsternacji
- Ah… No to kiedy zebranie? - odpisał Vincent.
Jill postanowiła poczekać na rozwój dyskusji na Facie. Miała w końcu i inne sprawy do załatwienia. Wzięła Dziadka pod ramię.

Mój pies potrafi się zmienić
- Dziadku, musimy pogadać o potencjalnym członku watachy. Choć, Eddie. Idziesz z nami - spróbowała odciągnąć nestora do piwnicy.
- Tak, przyda się o tym porozmawiać - rzekł dziadek ściszonym głosem.
-Czyli nawet mój pies spiskuje na boku, świetnie - rzekła Kora do siebie widząc jak jej córka i ojciec wychodzą do innego pokoju.
- No widzisz wnuczko, tak wygląda polityka wśród nas. Znaczy się zazwyczaj jest więcej warczenia i gryzienia, ale chyba rozumiesz? O co chciałaś zapytać w związku z Eddym. Jest trochę członkiem szczepu - rzekł dziadek.
- Uczciwsze reguły niż w moim liceum... - skwitowała wnuczka szamana. Druga uwaga Dziadka sprawiła, że na moment zamilkła, by potem wybełkotać: - Dziadku... A da coś się zrobić, żeby nauczyć Eddiego świadomie się zmieniać w człowieka? Albo na komendę...
Eddie nagle z pewnym wysiłek zmienił się wy wysokiego mężczyznę o rdzenno-amerakańsko-nordyckiej budowie odzianego w bokserki, hawajską koszulę i słomkowy kapelusz, wszystko rodem z lumpeksu. Potem znacznie szybciej wrócił do postaci wilka .

Kolejny nieproszony gość
- Widzisz, nauczyłem go… Tylko muszę cię przestrzec, że nasza rodzina ma pewne tajemnice - rzekł Dziadek, ale nagle Jill usłyszała odgłos gwałtownego hamowania przed domem. Gdy tylko dotała do jadalni, zobaczyła stojącą w drzwiach kobietę w wieku trzydziestu kilku lat, o indiańsko-afrykańskim pochodzeniu, którą widziała na wilkołaczym zebraniu. Kora trzymała rękę na dubeltówce.
- Ja po Jillian Waterson
Jillian nie potrafiła kompletnie skojarzyć jak miała na imię kobieta. A że Biblii nie miała- więc to chyba nikt w sprawie nawrócenia. Dlatego zapytała: - A o co chodzi?
- Będę uczyła ciebie i twoją watahę, aby przeprowadzić wasz trening przetrwania. Pewnie nawet nie rozmawialiście. W ogóle mam nadzieje, że nie planujesz zrobić “I am wherewolf” party? Połowa pierwsze co robi to dzwoni do koleżanek i szczebiota. Zresztą, nie ważne. Umiesz posługiwać się bronią?
- W naszej rodzinie wszyscy potrafią strzelać i nie tylko
- Warknęła Kora
- Wiem… Choć dzieci nie zawsze są podobne do rodziców
- Umiem o siebie zadbać i jak się obchodzić z bronią... - Jillian skrzyżowała ramiona na piersi. Dziadek uczył swoje wnuki obchodzeniu i robieniu broni "tradycyjnej"- łuk, ostrze z krzemienia, parę pułapek, które przysparzały Korze pracy. Choć nie widział też problemu w nauce obchodzenia dzieciaków powyżej 10 roku życia jak obsługiwać się bronią palną. Chociaż jak masz w rodzinie wilkołaki, to nabierało upiornego sensu... Nie zmieniało to faktu, że ta baba u progu wie podejrzanie sporo, choć Wattersonówna nie mogła sobie jej przypomnieć ani z okolicy, ani chociażby z ostatniej wilkołaczej imprezki u Suworowów. Odrzuciła głowę do tyłu zanim spytała spokojnym tonem (na akordzie groźby):- A pani w ogóle kim jest?
- Jestem Michele z plemienia Uktena i przyglądałam ci się na przyjęciu, jak i całej waszej watasze. Nie był to widok, który nastraja optymizmem. Moim zadaniem jest nauczyć was walczyć. Bo jak zapewne zapomnieliście, trwa wojna, którą przegrywamy, a jak przegramy, Gaja, świat umrą, rozumiesz? Zabiłaś już kogoś, nie licząc pierwszej przemiany? Tak z zimną krwią?

- Nikt nie zginął z mojej ręki, a nad integracją grupy sama osobiście pracuję. - Jillian ułożyła przed Michelle ręce w geście "Uspokój się człowieku". - Niech zgadnę- obserwacje są na zlecenie Amandy Suworow? A ta metafora z Gają to idzie w złym kierunku. W kierunku nadużyć jak dla mnie, droga pani

Logika nie poszła w parze z Prawdą
Doprawdy mogą być wilkołakami- to już wydawało się dostatecznie ciężkie do poniesienia. A jeszcze te dziwaczne ducho-sfery z drzewem genealogicznym w formie jakiegoś duchowego 3D. Ale gadka o Gai i jakieś walce w jej imieniu brzmiał jak już bełkot metafor po jakimś paskudnym zielksu
Po prostu odrzucało logiczne myślenie u Jillian.
- Uktena? - rzekła Kora patrząc spode łba na Michele - Niewielu z was opuszcza południe - rzekła oschle
- To ja ją zaprosiłem do szczepu. I wszystko co mówi jest prawdą. Mówiłem ci, że możesz być ostatnim pokoleniem Garou, które kroczy po ziemi. Widziałaś sługi nieprzyjaciela. Walczyłaś z nimi - dziadek stanął przy wnuczce.
- Tak, ponoć walczyłaś z Tancerzami. i przeżyłaś, co jak na szczenię jest pewnym sukcesem - rzekła przybyła
- I dlatego chciałam, żebyś wyjechała do Seatle - mruknęła Kora.

Wnuczka Szamana rozmasowała skroń czując nadchodzącą wielkimi krokami migrenę. Rozkazy na dodatek przeczące jej Logice- wyznawanej przez Jillian Chanatę Watterson jak i te ogólną. Ma grzecznie słuchać poleceń jak małe dziecko, albo ciemniaki wierzące w oszołomów, którzy po przeczytaniu o jeden raz za dużo tych samych Świętych Ksiąg nagle słyszą głos Boga?! Bez samodzielnej interpretacji i pomyślunku?! W po za tym, te ich polecenia się nawzajem wykluczają do cholery! Posłuchaliście siebie, durni!
Ale podjęła się dalszej rozmowy:
- A tak poradziłam sobie z Tancerzami, pani Michele z plemienia Ukten. Szkoda, że Dziadek łaskawie mnie nie uprzedził o pani przybyciu. A w ogóle to może by dla odmiany ktoś by mnie o czymkolwiek powiadomił zamiast kazać radzić sobie ze skutkami?! Skoro już każecie mi wierzyć w jakieś przepowiednie godne Nostradamusa. Wiecie ten wielki jasnowidz. Przynajmniej miał na tyle logicznego myślenia, że wierzył, że trzeba wypatrywać znaków zanim coś tam nadejdzie, wiecie?!
- Powiadamianie kogokolwiek o czymkolwiek nie jest po wilkołaczemu. Nie mówiąc już o pytaniu o zdanie. - mruknęła Kora z przekąsem.
-[i] Z tego co wiem, to Nostradamus jest właściwie magiem i większości jego książek nie opublikowano… mruknął dziadek
- Poradziłaś sobie z jednym i to przy wsparciu starszych… O twoim karygodnym braku wiary nie będę dyskutować. świat umiera, natura jest niszczona, ludzi jest coraz bardziej za dużo
- Mógłbyś włączyć Discovery, ale tam nie ma już programów naukowych
Jillian po raz kolejny wzniosła oczy ku sufitowi. To mają być ludzie dorośli? Wykłócają się o swoją rację dla samej zasady, że akurat któreś z nich ma rację? Postanowiła pójść w dyplomację: - Mniejsza o kwestie wiary. Podobno w tym kraju mamy wolność religijną, nie? Rozumiem, że pani Michelle będzie na najbliższym spotkaniu mojej watahy? Gdzie się pani zatrzymuje? I jak mogę się z panią skontaktować? Niech przynajmniej to babsko sobie pójdzie z JEJ terenu, a sprawy z Dziadkiem i Mamą może rozejdą się po kościach

Michele pokręciła głową z dezaprobatą.
- To nie kwestia wiary, tylko faktów. Ale skoro nie chcesz widzieć prawdy, to bądź jak ta czarna mrówka. Przyjdę na wasze spotkanie. Nie pytaj mnie gdzie się zatrzymałam, bo i tak się nie dowiesz i jeśli będziesz mnie śledzić, to oberwiesz. Nie istnieję w sieci, żeby nie wyśledziła mnie Inteligencja. - wyszła z mieszkania nie czekając na pytania. Edie szczeknął na odchodne.
- Żąda posłuszeństwa i wiary, a sama się nie otwiera. Nie Eddie? - skwitowała Jillian po pokazaniu gestu"Fuck you" po wyjściu Michele. Mniejsza już nawet czy wiedźma widziała - A przyszłość to nie jest coś zacementowanego. Tylko mnóstwo możliwości. Dziadek! Co to była za pinda?! I lepiej powiedz to zanim jakieś głosy każą jej realizować boski plan z realizowaniem "Księgi Sędziowskiej" czy innego karania pseudo-winnych przy pomocy pseudo- boskich prawd.
- Znajoma z szczepu Stepowego Wilka z Arizony. Przyjechała tu, aby jako ktoś z zewnątrz was podszkolił - rzekł dziadek. Jego historia brzmiała nawet prawdziwie… Edie odprowadził Michele wzrokiem powarkując. Gdy zajrzała do telefonu otrzymała potwierdzenie od Aby, Diany i vincenta. Amanda wysłała zembatą Emotkę...
- To już wiem. Ale Dziadek- powiedziałbyś coś o jej pochodzeniu, charakterze. Urodziła się taka, czy poszła do szkoły? Miała trudne dzieciństwo, ojca alkoholika, potrąciło jej psa? - zerknęła jeszcze na telefon, by odpisać Amandzie "To znaczy się, że chcesz przyjść do mnie? "
- No jej matka była z Belize, ale zamieszkała w Arizonie… Była wilkołakiem tak jak jej ojciec, ale lepiej jej tego nie mów. Wychował ją szczep i bardzo poważnie traktuje to, czego ją nauczono. Jej plemię to najwięksi znawcy świata duchów … Ale mówi się, że zgłębiają sekrety, jakich nie powinno się zgłębiać. No i ponoć jest świetną wojowniczką, brała udział w polowaniu na pełzacza.
- Mi też się nie podoba. Coś w niej strasznie mnie irytuję... - rzekła Kora.
Amanda odpowiedziała. “Nie lękam wkroczyć do jaskini smoka”
- Właśnie wygrałam lokację dla swojej watahy, to mogę sobie poradzić i z jedną zołzą więcej. Może przynajmniej przykręci śrubę na Amandzie?
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 27-01-2020 o 11:33.
Guren jest offline  
Stary 13-04-2020, 21:30   #38
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Młode wilki na spotkaniu integracyjnym
Minęło kilka godzin. Spokój zapewnił głównie fakt, że Dziadek wybył z domu, a Kora poszła do pracy zostawiając w bardzo widocznym miejscu broń. Najpierw przybyła Abigail i usiadła na fotelu. Eddy powąchał ją nieufnie, ale ta go pogłaskała i utonęła w laptopie, potem przybyła Diana rozentuzjazmowana potarmosiła po łbie Eddiego i poszła do lodówki. Potem przyszedł Vincent z kwiatami dla rodziny. Na końcu przybyła Amanda z naręczem map i paroma książkami.
- Witam. Możemy brać się do roboty?
- Kawy herbaty? - zaoferowała Jill wlewając wody do czajnika. - Czy u was też była niejaka Michele lub się kontaktowała w inny sposób?
- Nie… Ona jest z Europy. Tam mają takie imiona - Rzekła diana - Może z mlekiem, tak po europejsku? - poprosiła
- Mnie chyba śledzi jakaś afroamerykanko-rdzenaamerkanka - rzekła Abigail
- Mnie naszła… - Vincent przełknął ślinę - Spotkała mnie na ulicy i powiedziała, że byłbym martwy… gdyby była wrogiem
- Czyli odwiedziła nie tylko mnie. Abigail, czy tobie też powiedziała,że jest nie do namierzenia przez sieć? - Jill liczyła, że zyska na antypatii wobec Michelle.
- Nie do namierzenia? - zaciekawiła się drobna blondynka.
- To to jest stalking! - rzekł Vincent - Czy to nie jest karalne?
- Jesteśmy Garou, stalkinking i gorsze rzeczy to nasza specjalność... - mruknęła Amanda.
- Nie no, nie możemy dać się jej poniewierać! - rzekła diana Może powiemy komuś?
- Najpierw potrzebujemy coś na nią znaleźć, by mieć co powiedzieć. Jak również nie możemy dać się groźbą bez pokrycia. W każdym razie świetna inicjatywa Amando. Dobrze się spisałaś. - dla większego efektu klasnęła. - A co z totemami? Cokolwiek znaleźliście?
Diana wyciągnęła z torby niewielki i bardzo nie Chinokowy totem ze sklepu z pamiątkami.
- Tylko tyle znalazłam - rzekła zasmucona. Vincent Triumfalnie wyciągnął z torby ładny rysunek przedstawiający połączenie Forda T, Garbusa, Yugo i jakiegoś taniego samochodu z Polski czy innej Rumunii.
- A ja proponuje by naszym totemem został duch “Samochodu dla mas” - rzekł z powagą
- Nie ma duchów samochodów - rzekła Amanda.
- Oczywiście, że są. Jest wędrowny szczep, który ma za totem osiemnastokołowca. - odparł Vincent
- Proszę… Niech to już będzie jakiś normalny totem… Sokół, kruk czy przynajmniej Sowa. - rzekła błagalnie Amanda.
To może niech każdy napisze swoją propozycję totemu, to zobaczymy czy na któryś będzie więcej głosów zarządziła Jill wyciągając z plecaka notatnik. Wyrwała czystą kartkę, by napisać na niej "SOWA”
Każdy coś napisał, gdy tymczasem Eddie położył na stole gumową kaczkę. Potem pokazano Kartki. Były na nich: Kojot, Koń, Sokół, i kot. Chyba łatwo było przeczuć co, kto wybrał.
- Kojot to nie totem wilkołaków tylko kojotołaków, Vinc - warknęła Amanda.
- A ja widziałam film - zaczęła Diana.
- Niech już będzie sowa. Powiedzmy, że pies na nią głosował - Metyska wyjęczała opierając głowę na stole.
-[¡] Zatem postanowione. -[/i] Jill starała się mówić jak najspokojniej i bez uśmiechu. Wygrała! A Amanda nie. Trzeba z gracją przyjmować zwycięstwo jak i porażkę. Posmakowawszy na podniebieniu małej zwycięstwo odkaszlnela by powiedzieć: -[¡] Zatem, następny punkt proszę- jakieś propozycje na dar dla Czerwonego Wulfa?[/i]
- Chyba kilku turystów, związanych i bezbronnych - rzekła uśmiechnięta Abbie.
- Ci turyści, których znajdowano to byli słudzy żmija i Ghoule, których dopadli nasi krewni… Wulf to wilk czyli pewnie mięso… świeżo upolowane. - rzekła zmęczona Amada.
- No to upolujemy dla niego sarnę. To chyba wystarczy? -zaproponowała Jillian. Znając życie to jeszcze w ich ręce wpadłby Lloyd.
Nagle rozległ się dźwięk dzwonka i Diana wstała.
- Zamówiłam pizzę. Cztery. Dwie z papryką i peperoni, jedną hawajską i dwie z bekonem i chyli - rzekła i wstała.
- Dziękuję, reszty nie trzeba napiwku. Nie wolno go przyjmować - usłyszała głos George'a i drzwi się zamknęły.
- Jem Hawajską. Wiecie, że wynalazł ją Grek z Kanady? - rzekła Abigail.
- Typowe dla Kanadyjczyków. Tylko wiecie, musimy udać się do lasu i tam ręcznie, pazurami upolować zdobyć? - rzekła Amanda.
- Zdziwiłabym się jakby było inaczej. W końcu to niejako chrzest wilkołaków. Ustalmy termin kiedy moglibyśmy się wszyscy zebrać i jakoś to będzie - skwitowała Wnuczka Szamana licząc, że zdąży z czymś rozsądnym zanim dojdzie do chaosu.
- Ja mogę kiedy chcecie - Rzekł Vincent wyraźnie powstrzymując się przed szerokim uśmiechem.
- I ja też! - zawołała Diana
- W niedzielę zawsze jestem na nabożeństwie, ale tak to zawsze - rzekła Abigail.
- Nie mam życia poza byciem wilkołakiem, wiecie o tym chyba. Pojutrze więc? [/i - mruknęła Anada.
- Pojutrze po zmroku. - przyznała Jillian - Jakieś obiekcje?
- Raczej do południa. Spędzimy w tym lesie kilka dni. Na szczęście, choć to było pewnie dobrze przemyślana decyzja, mam domek w lesie… Kto robi zapasy? - rzekła Amanda.
- Dobrze, mogę się tym zająć - zaoferowała Jill. Mniejsza o Amandę- miała paskudne wrażenie, że reszta towarzystwa nie nada się do realizacji tego przedsięwzięcia - Jakieś specjalne wytyczne, alergie lub inne życzenia?
- Mam nietolerancję laktozy - rzekł Vincent jedząc pizzę. Diana spojrzała na niego spode łba.
- Ale tylko coś złego powiesz o moich tatkach… Lub o country to zamorduje. Ja nie mogę jeść orzeszków.
- Ja w sumie mogę wszystko, Tylko muszę mieć klej do protez. Rodzice usunęli je jak… zanim się zmieniłam - rzekła Abigail.
- A ja nie wyglądam dobrze gdy śpię. Bardzo niedobrze - rzekła Amanda. Wszyscy po za nią rzucili się na pizzę.
Jillian złapała jeden kawałek pizzy. Potem bez przekonania zapisała informacje żywieniowe zespołu. Odchrząknęła, żeby spytać: - Jakieś jeszcze tematy do omówienia?
- Ja zajmę się prowiantem! - zawołała Abigail z uśmiechem.
- A ja podpałką! - dodała Diana.

Eddie- pies zmieniający się w człowieka
Wszyscy patrzyli na Eddiego, który zmienił się wy wysokiego (nie do końca) Indianina i rzucił się na pizzę.
- Cheszcz i naszpepnym razem dawajcie picze mieszno uszte ż piccza czosz - rzekł z ustami pełnymi pizzy. Diana zaczęła poprawiać włosy, Vincent miał minę “A miało być tak pięknie”, a Abbie po prostu powiedziała cześć.
- Rozumiem, że twoje plemię ma przewagę w watasze? Dobrze, rozumiem? - rzekła Amanda.
Jillian starała się zapanował nad twarzą, żeby się nie uśmiechnąć (bardzo wrednie) do Amandy. Liczyła, że pozostanie jej na twarzy neutralno- mądry wyraz godny Szamana. Najlepszy jaki mogła sobie wyobrazić do zaprezentowania się jako jednostka silna, nie łamiąca się pod obcasikiem panienki Suworow i gardząca opinią pozostałych.
- Traktuj, to jak chcesz Amando - powiedziała spokojnie – Ale liczę, że zapewnicie Eddiemu miłe przyjęcie do stada. Stosunkowo od niedawna się przemienia
- Pewnie, moja pierwsza przemiana była… Nie pamiętam, zaraz po narodzinach… Niewiele mogę pomóc. Ale... - wstała i ukłoniła się dwornie - Witamy cię Eddie w naszej watasze, oby gaja cię chroniła, a luna natchnęła do chwalebnych czynów.
- Tak, zapewnimy - rzekł vincen bez entuzjazmu. Edie patrzył na niego z wyzywającą wyższością

- No pewnie - zawołała Diana.
Abi podeszła i zaczęła go po głowie
- Zawsze lubiłam dogoterapię
- Widzisz Eddie, zostałeś uznany za część watahy - wnuczka Szamana mimowolnie potarmosiła swojego pupila za uchem. Po chwili zdała sobie sprawę z tego, że robi to na jego ludzkiej wersji. - Czy ktoś jeszcze chciał podjąć jakiś temat? Widział coś dziwnego?
- Oprócz najbardziej tokenowej watahy na świecie? Nie, absolutnie - rzekła Amanda.
- Ja chciałabym zobaczyć człowieka-sowę dodała Abigail nieco nie na temat.
Jillian w duchu ulżyło, bo nikt nie wytknął krążenia po okolicy Łowców Nadnaturalnego (Lloyd i George) ani powrotu Terry’ego do miasta. Miała, więc czas, żeby się tym zająć i pogadać z Dziadkiem. Przede wszystkim powinna pogadać o Terrym z Dziadkiem. Powinien wiedzieć, że jej Eks jest wampirem. Tyle jest winna nestorowi rodu. A on jest jej winien jakieś porady co z fantem jak nowy wampir w mieście zrobić?
Moment w którym powinna zaprezentować Georga i Lloyda musi poczekać. I jakim cudem trafili tutaj z dostawą pizzy? Czy w tym miasteczku nie było już innych dostawców?! Sprawę Lloyda i Georga pozostawiała na później (im później tym lepiej). Im mniej będą się rzucać w oczy, tym dla nich bezpieczniej.
- To w takim razie możemy się rozejść z przygotowaniami.... –zarządziła watasze- Eddie, pies! - poleciła.
Eddie zmienił się z powrotem w psa. Reszta powoli rozchodziła się do domów, tylko Abigail została. Westchnęła i podeszła do Jillian z laptopem.
- Powinnaś pierwsza to zobaczyć - pokazała jej dokument, akt urodzenia niejakiej Michele Carrello. Matką była nijaka Izabela Carello, ale ojcem… był dziadek Jill.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline  
Stary 12-07-2020, 14:02   #39
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Wywiad z dziewczyną-pająk
- Abbie, spisałaś się na medal - Jill pogłaskała pajęczyce po głowie. - Dałoby radę to druknąć tutaj? Albo przerzuć mi na telefon! Oferuję podwózkę. Uprzedzam, że będę jechać szybko, żeby pogadać z Dziadkiem. Byłoby miło jakbyś pomogła mi go przytrzymać w trakcie - mówiła szybko, by przy okazji odnaleźć klucze do jeepa, kabel do telefonu i dokumenty. Zależało jej by jak najszybciej dotrzeć do domu i wszystko wydusić od nestora Wattersonów

Abie spięła się przy pogłaskaniu, a potem zaczęła coś majstrować przy telefonie. Wsiadła za Jill Jill i zmarszczyła brwi.
- Chyba też będę musiała ciebie przytrzymać - zapieła pasy, ale potem starała się niczego niedotykać, tylko po cichu liczyła mijane domy. Potem Jil znalazła dziadka w lesie, jak łowił ryby...

- Byłaś bardzo dzielna Abbie - powiedziała Jillian do pajęczycy. Z uśmiechem godnym przedszkolanki
- DZIADEK! Kiedy miałeś zamiar mi powiedzieć o swoich nieślubnych dzieciach?!! - ryknęła do nestora rodu Watterson

Mój dziadek (Waterson) ma nieślubne dziecko
Dziadek westchnął i powiedział spokojnie.
- Posiadanie dzieci nie jest wśród nas czymś wyjątkowym. Raczej odwrotnie. Tego bym się nie wstydził ani nie ukrywał… To się stało tuż po tym, jak twoja babcia zginęła. Zabił ją wampir, jeden z braci krwi… Chodziło o stare porachunki z Mordehajem. Chcieli zasiać ziarno niezgody między nami, a tym starym wampirem. Były to wampiry z Sabatu. Morderca zginął tej samej nocy, biedny szczeniak pozbawiony woli… To jego stwórcę musieliśmy dorwać… Pojechałem do Nevady podążając starym tropem Tam przyłączyłem do watahy chcącej dorwać starego Colomę. Wiesz, że był konkwistadorem? To była nawet potrójna sprawiedliwość. Ona, Izabella matka Michele była w tej samej watasze, Udaliśmy się do Meksyku, bastionu Sabatu. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, że pewnie zginiemy, więc złaliśmy litanię… Przeżyliśmy jednak i wróciliśmy… Potem ona urodziła. To była wielka hańba, choć w jej plemieniu, Uktena, nie aż tak. Cóż nigdy nie wiedziałem, że tu przybędzie.
Abigail tymczasem ostentacyjnie podziwiała korę drzew.
Jillian była bardzo wdzięczna pajęczycy za powstrzymanie się od komentarzy. W gruncie rzeczy to dobra z niej dziewczyna. Ostentacyjnie wciągnęła i wypuściła powietrze, by następnie lodowato wycedzić: -[¡] Znaczy się, że mama i wujek Atoki nic nie wiedzą, że sprawiłes im małą siostrzyczke? [/i]
- A czemu mieliby wiedzieć? Gdyby Mishele nie przyjechała… Myślisz, że jest sens im mówić? Nie prościej byłoby się dogadać z Michele, aby nic nie mówiła?
- A nie lepiej uznać, że Michelle za czynnik X którego skutków i działań nie da się przewiedzieć? Po drugie- wujek Atoki nie ukrywa istnienia Jaśka, ani nie wypomina mu, że nie jest wilkołakiem. Twój własny, rodzony i z legalnego łoża syn. A w ogóle... To czemu miałabym nie mówić Mamie i wujkowi coś zmajstrował. Daj mi jeden powód, Dziadku? Abigail, czy według ciebie Dziadek postąpił bardzo nieładnie?
Abigail aż podskoczyła w miejscu.
- Co? Jak. Ja nie wiem. Ja nie kłamię, ale ja jestem zepsuta i w ogóle. I... - pajęczyca wyraźnie szukała drogi ucieczki.
- Pytasz o zdanie miot Anasy? One są równie zdradzieckie i kłamliwe jak wampiry… No prawie - popatrzył chmurnie na Abi - Naprawdę wierzysz, że mamę i wujka to uszczęśliwi? Uważasz, że ludzie powinni wyznawać sobie swoje sekrety? Ty na pewno masz swoje, ale ja nie wnikam w nie, prawda?
-[¡] Abbie jak do tej pory pokazałaś, że jesteś... unikatowa. Ale też użyteczna dla naszej watachy i bardzo miła. [/i] -wnuczka szamana pogłaskała pajęczyce po głowie
-[¡] Dziadek, nie mówimy o Holokauście, żeby ukrywanie czyjejś egzystencji służyło dobru. Czy ukrywanie się przed brutalnym mężem. W innych przypadkach, to jest najbardziej krzywdzące. Zwłaszcza dla ukrywanego. Powiedz lepiej, że się boisz jak mama z wujkiem Atokim zareagują na to kogo zmajstrowałeś? [/¡]- skrzyżowała ramiona na piersi.
- A dziwisz się? Ale to nie tylko to. Złamałem litanię i ją zostawiłem, To nie jest coś do czego człowiek się przyznaje, ani garou. Naprawdę uważasz, że coś dobrego by z tego wynikło
- W ogóle może opowiemy sobie wszystkie nasze sekrety - Abi zaczęła gestykulować - Vincent urodził się w NY i jego ojczym nazywa się Coen, Diana myśli, że walczyliśmy z Chinami, Jill spotkała się ze swoim ex-teraz-wampirem, my z Dianą uważamy, że Eddie jest bardzo przystojny jako człowiek, a moja prawdziwa mama jest Menager w jednym z lokali Petaxu. Teraz nie mamy tajemnic i możemy zrobić uścisk szczerości? - rozpostarła ramiona i zacisnęła powieki
- To z Eddiem było niepokojące - rzekł dziadek.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 04-11-2020, 11:31   #40
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
- A mnie Dziadek dziwi, że bardziej się przejąłeś Eddiem niż moim eksem- stwierdziła Jill zakładając ręce na biodrach- Żeby nie było, to po prostu czekałam na właściwy moment, żeby powiedzieć o Terrencie, że wrócił. I to jako wampir
- Zawsze wierzyłem, że jesteś na tyle rozsądna, że nie wrócisz do swojego Ex tylko dlatego, że jest pijawką - rzekł dziadek.
- Dziadek.... Ja do niego nie wróciłam. To było spotkanie z dawno niewidzianym znajomym. I tak jakoś wyszło, że okazał się wampirem. Łazi za nim jedna wredna sucz. Może jego dziewczyna?
- No mówię, że wierzyłem, że do niego nie wrócisz. Ta dziewczyna była ghoulem, takim człowiekiem karmionym wampirzą krwią. Mają pewne moce i są długowieczni, ale umysłowo to połączenie Belli Swan i ćpuna… - rzekł dziadek.
- Dziwię się, że wampiry nic nie robią w sprawie "Zmierzchu"... Chociaż może im odpowiada takie gloryfikowanie toksycznych relacji. Uznałam, że póki co trzeba sprawdzić zamiary Terrenca. Może być przydatny jako sojusznik. Ewentualnie czy nie reprezentuje kogoś większego
- “Zmierzch” to dzieło kojotołaków. One mają specyficzne poczucie humoru. Co do Terrenca, to uważaj, jego ród to nekromanci, a on jest oficjalnie nietykalny.
-A propo sług... -
Jillian uznała, że to świetna okazja, by wtrącić o obecności w mieście Lloyda i Georga. - A jak to się odbywa u wilkołaków? Załatwiamy sobie mugolskich sługusów?
- Zwykle polegamy na tych, co mają odrobinę wilczej krwi, bo są odporni na delirium wywołane widokiem pełnej postaci Crinos. Po za tym, no wiesz… Inkwizycja patrzy. Są jeszcze Magowie… Ale oni mają swoją wojnę…

- Ach rozumiem... Bo widzisz Dziadku miałabym kandydata. Nawet dwóch!
Dziadek pokręcił głową, aby zakrywała usta dłońmi.
-I lepiej niech się nie dowiedzą. Nie chciałbym wyrwać komuś wątroby
- A czemu musimy od razu wyrwać wątrobę? I co ma do tego ta cała Inkwizycja? Czymkolwiek jest?
- Inkwizycja. Szerokie kapelusze, szpiczaste bródki. Nikt się ich nie spodziewa. Zostało teraz już tylko to ostatnie. Uzi ze srebrnymi kulami strzelający z przejeżdżającego samochodu, Bomba w domu… Jak masz szczęście, bo jak masz pecha i złapią żywcem to spalą cię i twoich bliskich. A do tego Nieprzyjaciel, Żmij. Ma wiele sług, zabójców, korporacje, fomory, Donalda Trumpa, istoty zdolne pożreć ludzkie dusze. A do tego ludzie w czerni. Tylko ci nie błyskają ci po oczach. Strzegą… Konsensusu.
- Wiedziałam, że Trump jest zły, ale żeby aż tak? Jakiego Konsensu, Dziadku?
- Podobno jest mającą tysiące lat mumią zaprzedaną żmijowi. Trump znaczy się. Konsensus to świat, w jaki wierzyłaś przed przemianą. Niektórzy magowie, ci co posługują się technologią i rządzą światem, chcą go podtrzymać, bo to czyni ich silnymi…
- Skoro musimy radzić sobie z tym Żmijem, to czemu nie zyskiwać więcej sojuszników. Mam nawet ze 2 na oku
- oświadczyła Jillian.

Dziadek skrył twarz za dłońmi.
- Powiedz, że jeszcze nie wiedzą o niczym…
Jillian uznała, że w porównaniu z tajemnicami Dziadka nie ma czego się wstydzić. Nieślubnego dziecka nie miała. A ile stary przed nią ukrywał jak przed głupim dzieckiem?!
- Na to gwarancji dać nie mogę… - wydęła usta
- Wiesz, że byłabyś dobrym senatorem? Chyba studiujesz weterynarię, a nie prawo?
Aby zakończyła nieudane przygotowania do uśmiechu szczerości i rzekła.
- Nie, to jest weterynaria, mam sprawdzić?
- Jill, wiesz jak wiele ryzykujesz? Gdybyś nie była moją wnuczką… ręczysz za nich? - rzekł stary szaman nie zwracając uwagi na pajęczycę.
- Ręczę! wypięła pierś.
- Życiem? Wiesz, mamy sposób, aby jakby co oczyścić ich umysły z wydarzeń ostatnich kilku miesięcy, najwyżej rok spędzą w psychiatryku. Jeśli poręczysz na nich i zawiodą… nawet ja mogę cię nie obronić
- A może najpierw po prostu po ludzku ich poznasz? Na obiedzie, czy coś
- Mam lepszy pomysł, może się zaopiekują się psem twojego dziadka? - i dziadek zmienił postać.
- Zacznijmy od obiadu… W ludzkim gronie - oświadczyła Jill ignorując zachowanie nestora. Demonstracyjnie się od niego odwróciła.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 04-11-2020 o 11:35.
Guren jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172