Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-04-2017, 17:59   #51
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Wskoczyła na balkonik i weszła do suchego wnętrza. Zerknęła na koniec korytarza, szukając Esmeraldy. Dziewczynki jednak nie było na kanapie. Korytarz był pusty. Sophie wycisnęła wodę z włosów i ruszyła w kierunku schodów. Czas sprawdzić czy jej partner też zniknął.
Jurge czekał na nią jednak tak, jak zapowiedział, siedząc przy barze i oglądając jakiś mecz. Mimo że wydawał się mocno zainteresowany, od razu spostrzegł Sophie. Wampirzyca uśmiechnęła się i wskazała na drzwi.

Wyszli na zewnątrz. Wciąż padało, choć już nie tak intensywnie jak podczas rozmowy z księciem.

- No to, dokąd teraz? - zapytał punk, wsiadając do samochodu i nawet nie kwapiąc się, by otworzyć drzwi kobiecie. Zresztą Sophie wciąż miała wątpliwości co do płci tego osobnika. Na wyspach chyba nie było “normalnych” wampirów, a same osobliwości.

Nie przejmując się, wsiadła do auta. To dopiero najbliższe towarzystwo Andre miało jakieś zapędy do otwierania jej drzwi. Oparła się, czując jak koszulka przykleja się jej do pleców.

- Potrzebuję uzyskać jak najwięcej informacji o tym co się stało. Masz może coś? Eh… i może masz prysznic. -
Oparła się głową o zagłówek. - Nie lubię jak wszystko się do mnie lepi.

Jorge spojrzał na zmoczone siedzenie, ale nie powiedział nic.

- Możemy podskoczyć do mnie, a mogę cię podwieźć pod hotel. Jak wolisz? Jutro powinienem mieć wszystkie akta z miejsc zbrodni. Kai właśnie je załatwia. Na razie mam jeden komplet u siebie na mieszkaniu. Jak chcesz mogę ci go dać teraz, a mogę ci jutro dać wszystko. W końcu chyba możesz jeden wieczór przeznaczyć na aklimatyzację. - uśmiechnął się krzywo.
- To może jednak zatrzymajmy się u ciebie, jeśli to nie będzie duży problem.
- Sophie zerknęła na Jorga. - Nie jestem dobra w aklimatyzacji.... Sorki za siedzenia. Musiałam wejść na dach.
- Teraz znów będziesz musiała... w pewnym sensie.
- powiedział z tajemniczym uśmiechem na ustach wampir.


***

Jak się okazało Jurge mieszkał faktycznie blisko dachówki, zajmując chyba całe poddasze starej, przedwojennej kamieniczki. Powierzchnia jego mieszkania była ogromna, nic dziwnego, że wampir tak łatwo proponował gościnę. Na dodatek jego azyl okazał się całkiem gustownie urządzony i zagospodarowany.

[MEDIA]https://static01.domzpomyslem.pl/files/media/image/048/1691048/mieszkanie%20na%20poddaszu_ewelina%20kozuchowska.j pg[/MEDIA]

- Łazienka jest po lewej. - wskazał drzwi pomalowane na ciepły, kawowy kolor. - Nie musisz się spieszyć.
- Ładne mieszkanie.
- Sophie rozejrzała się z zainteresowaniem. Jednak po tym jak prezentował się Jurge spodziewała się raczej jakiegoś bardziej mrocznego wejścia. Zdjęła zabłocone buty tuż przy wejściu, tak samo przemoczoną kurtkę. Mimo to nadal z jej spodni i koszulki ciekła woda. Zerknęła na mieszkanie i na właściciela. Gdyby była u siebie po prostu zrzuciłaby wszystko w wejściu, ale… Chwyciła torbę, nie chcąc w niej teraz grzebać. Uśmiechnęła się do swego gospodarza.
- To chętnie skorzystam. - Ruszyła w stronę łazienki. Wystarczyło zerknięcie, by zdała sobie sprawę, że zostawia za sobą mokre ślady. Powstrzymała się by nie westchnąć i po chwili była już w łazience. Rozejrzała się w poszukiwaniu suszarki do ubrań, jednocześnie zdejmując z siebie kolejne przemoczone warstwy.

Usłyszała jak za drzwiami ktoś pieczołowicie ściera ślady, które pozostawiła. Jurge był chyba typem porządnisia. Sophie spojrzała krytycznie na plamę, która rozlewała się po podłodze w łazience. Znalazła jakąś miskę i wrzuciła do niej mokre rzeczy. Wydobyła z torby swój ręcznik. Nie wiedziała, jakie warunki zapewni jej książe. Weszła pod prysznic i z ulgą przyjęła ciepłą wodę. Książe mógł być Maklavianem, ale równie dobrze mógł być też starym przedstawicielem dowolnego klanu. Obawiała się trochę świrów, nie za bardzo miała z nimi kiedykolwiek do czynienia, choć ciężko powiedzieć by miała kiedykolwiek do czynienia z jakimkolwiek innym klanem niż swój. Tak jak powiedział Jurge, nie spieszyła się. Pewnie dawało mu to możliwość ogarnięcia przestrzeni na tyle by czuł się znów komfortowo.

Jednak będzie musiała znaleźć coś dla siebie. Sophie nie wiedziała ile zajmie jej ta sprawa, a jej chaotyczny sposób bycia, mógł bruździć wampirowi… od kiedy ona w ogóle przejmowała się takimi rzeczami? Skończyła się kąpać i wyciągnęła z torby suche rzeczy.Niepewnie wychyliła się z łazienki, szukając swego gospodarza.

Zobaczyła jak Jurge manewruje palcami po tablecie, siedząc wygodnie na sofie. Co jednak było najbardziej zadziwiające, to fakt, że po zdjęciu kurtki punk okazał się pancurą. Wskazywały na to dwie znaczące wypukłości pod koszulką. Bez stanika w dodatku.

- Już po? - wampirzyca podniosła głowę - Bałaganem się nie przejmuj jak coś.
- Jasne…
- Sophie zostawiła na razie swoją torbę w łazience i przysiadła się obok Jurge. Cieszyła się nawet, że okazała się być kobietą. Po ostatnich rozmowach z Eliottem i Andre jakoś nie miała ochoty na męskie towarzystwo. Jeszcze raz rozejrzała się po poddaszu. Mieszkanie… zwykłe mieszkanie. Nie koszary, zamek, rezydencja… chyba nawet cieszyło ją to, że wampiry mogą mieć takie legowiska. - Do jakiego klanu należy książe?
Wampirzyca odłożyła tablet i przysiadła się nieco bliżej.
- Jeszcze pytasz? Myślisz, że ktoś normalny mówi non stop wierszami? Malkavian oczywiście. - zaśmiała się - Chcesz trochę krwi? Mam parę torebek w lodówce.
- Chętnie się napiję, a co do klanu… jakoś. Zaczęłam uznawać, że dziwactwa przytrafiają się każdemu.
- Sophie odchyliła się, zapadając się na kanapie.

Tymczasem Jurge podeszła do lodówki i wyciągnęła dwie torebki z krwią.
- Gdyby Mark nie był świrem, Rada może traktowałaby nas poważniej. No ale miło, że chociaż twój stary się zainteresował - wampirzyca spojrzała pytająco na Sophie - Wolisz z opakowania, kubka, kieliszka, kufla...?
- Z jakiegokolwiek naczynia. Może być kubek.
- Sophie przyglądała się wampirzycy. Była ciekawa na ile rzeczywiście będzie mogła im pomóc. - Nie sądzę by klan księcia mógł mieć wpływ na decyzję Rady. Choć kto ich tam wie.
- Nie no, jasne. Problem polega na tym, że mamy seryjnego mordercę, ale nijak nie potrafimy znaleźć poszlak, by to zrobił ktoś z nas... poza szczególnym okrucieństwem i... kurwa... jebaną precyzją. To nie jest ludzka precyzja, jak dla mnie. To zrobił ktoś kto ma pełną kontrolę nad swoimi nerwami. Ludzie tacy nie są...

Jurge wróciła i podała Sophie zabawnie wyglądający kubek z krwią.

[MEDIA]http://ind5.ccio.co/RD/k5/lC/412mOaNzL.jpg[/MEDIA]

Sama zaś upiła łyka ze swojego, który wyróżniał się... kobiecymi atrybutami.

[MEDIA]https://www.gadzeciak.pl/environment/cache/images/220_220_productGfx_9ddd28d87547885b2c082e62a6cf061 6.jpg[/MEDIA]

Czyżby wskazówka co do upodobań gospodyni?
Sophie upiła krwi z kubka, trzymając go w obu dłoniach. Trochę jakby piła kakao.
- Ludzie są bardzo różni, jakoś wampiry znajdują sobie potencjalne childe, w tym tłumie. - Wampirzyca przypomniała sobie jak sama bez zawahania potrafiła zabić na rozkaz. Odrąbać głowę wampirowi… - Mogę zerknąć na twój komplet akt? - Była ciekawa… by nie powiedzieć, że zżerała ją ciekawość.
- Jasne. - Jurge wyciągnęła się, by bez schodzenia z kanapy złapać jedną z teczek, ustawionych w rządku na półce - To jedna z 3 zbrodni, pierwsza. W sumie mamy 4 trupy. Ostatnio... były dwa anioły.

Podała teczkę Sophie.

Anioły? Zdjęcie z miejsca zbrodni szybko wyjaśniło dlaczego Jurge użyła akurat takiego określenia.

[MEDIA]http://s6.ifotos.pl/img/178874331_aaxpexs.jpg[/MEDIA]

- Misterna robota. A przy tym żadnych odcisków palców, włosów, jakiegokolwiek DNA, którego nie moglibyśmy zidentyfikować. Do tego żadnych świadków.
Sophie przyglądała się zdjęciu. Będzie musiała się tam przejść, zobaczyć to miejsce. Przypomniał się jej pocięty na kawałki wampir, jeszcze z Ankh.
- Dziwne…

Choć adres nic jej nie mówił, po nazwie domyśliła się, że jednym z budynków jest szkoła, czyli miejsce gdzie w noc faktycznie mogło nie być nikogo, by zbrodnię zarejestrować.

- Ano dziwne. W dodatku ani miejsca ani profile ofiar nie pasują do siebie. Ten to pracownik banku. Mamy jeszcze pielęgniarkę, robotnika i bezdomnego. Przedział wieku od 24 do 68 lat.

Sophie przyglądała się zdjęciu, popijając krew z kubeczka.
- Były jakieś ślady picia? - Odłożyła zdjęcie i sięgnęła po resztę papierów. To mogło być cokolwiek: grupa krwi, data urodzenia, miejsce pochodzenia… Nic jednak nie przykuwało jej uwagi. Poza tym wciąż nie miała pozostałych akt.
- Nie, żadnych. Na żadnym ciele.
- Przy takich ranach mógłby zlizywać krew…-
Sophie odłożyła akta i znów chwyciła kubek w obie dłonie. - Będę musiała zobaczyć resztę i się rozejrzeć po okolicy.
- Jasne. Pewnie będziesz też chciała zobaczyć wszystkie miejsca zbrodni. Nie ma problemu, jeśli o mnie chodzi. Pytanie czy coś dzisiaj jeszcze planujesz. Zostały nam 2-3 godziny snu. Do miejsca, gdzie powieszono tego typka mamy 30 minut spacerkiem, 10 samochodem. Choć niespecjalnie mnie ta bliskość cieszy.
- Jurge mrugnęła porozumiewawczo.

Sophie opróżniła kubek.
- Chętnie bym się przeszła. Nie masz może jakiejś parasolki? Jednak nie przygotowałam się na taką pogodę.
- Spokojnie, mam dwie.
- powiedziała Jurge i duszkiem wychyliła zawartość swojego kubka. Po chwili wstała rezolutnie i porwała swoją kurtkę, którą rzuciła na oparcie krzesła. Z szafy przy schodach wyciągnęła dwa parasole - prosty czarny i składany fioletowy - o rączce z drewna.
- Który chcesz?
- Obojętnie. Weź swój ulubiony.
- Sophie wstała i podeszła do torby by wyjąć z niej drugą kurtkę. Skóra, którą miała na sobie na pewno była jeszcze mokra. Podeszła do Jurge narzucając ją na siebie.

Wampirzyca podała jej więc elegancki fioletowy parasol, który faktycznie nie bardzo do niej pasował (choć do Sophie także) i otworzyła drzwi, przepuszczając gościa w przejściu. Sophie zastanawiała się czy parasol nie należy do kochanki Jurge, ale uznała, że to nie jej interes.
Wyminęła wampirzycę i za czekała aż ta zamknie drzwi.

- Nie będzie problemem bym tu sypiała przez kilka dni?
- Nie proponowałbym ci tego, gdybym miała z tym problem. Mam spore mieszkanie i dwie dodatkowe sypialnie. Jak nie jesteś strasznie upierdliwa i nie słuchasz głośno disco, jakoś to zniosę.
- zaśmiała się pancura, schodząc po schodach i kolejny raz otwierając przed Sophie drzwi klatki schodowej. Wydawało się, że robi to raczej odruchowo niż specjalnie. Czyżby tak czyniła przed tajemniczą właścicielką fioletowego parasola?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 18-04-2017, 18:18   #52
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Jak wytłumaczyła Jurge, do zabójstwa doszło 13 dni temu w nocy z soboty na niedzielę, dlatego na miejscu nie było już nawet policyjnej taśmy. W budynku szkolnym obok normalnie odbywały się za dnia lekcje. Dwie pozostałe ściany zaułka, to sala gimnastyczna i kamienica mieszkalna, której żadne z okien nie wychodziło jednak w tę stronę.

Jurge wyjaśniła, że mężczyzna, który był ofiarą, żył aż do momentu, gdy sznury zostały naciągnięte a płaty skóry na plecach rozerwane na kształt dwóch przerażających, anielskich skrzydeł.

- Jednak osoba raczej tego nie zrobiła - dodała Jurge - Chyba, że to ktoś z nas. Niemniej toksykologia wykazała, że mężczyźnie podano mleko makowe, czyli mógł być otumaniony i nieświadomy do samego końca. Choć ciężko uwierzyć, że nie zauważył nacięć na swoich plecach.
Wampirzyca odruchowo kopnęła pet papierosa. Najwyraźniej młodzież ze szkoły przychodziła tutaj popalać sobie.

Sophie weszła w zaułek wyostrzając zmysły. Nie spodziewała się znaleźć tu czegokolwiek. Policja jeśli nawet nie wysprzątała wszystkiego, to na pewno mogła nabałaganić. Do tego wszystko wydarzyło się wieki temu… i ten cholerny deszcz. Rozejrzała się gdzie były zamontowane liny i jak morderca mógł je naciągnąć.

Czy mógł wyjść tylko drogą, którą tu przyszły, czy też byłby w stanie wdrapać się na budynki? Czy sama byłaby w stanie na nie wskoczyć.
- W jakich godzinach popełniono morderstwo? - Zerknęła na Jurge.
- Między 22 a 2 w nocy. Niestety, ciało znaleziono dopiero rano. Policja zaczęła je badać ok. 7.30. My... dopiero wieczorem.
- Cztery godziny… Dwójka ludzi byłaby w stanie rozpiąć taką konstrukcję. - Sophie powiedziała to bardziej do siebie. Wyszła z zaułka i rozejrzała się po okolicy. Jeśli były jakieś kamery, to pewnie je znaleźli. Patrzyła na sąsiadujące ze szkołą budynki, szukając skierowanych w tą stronę okien.
- Mamy nagranie z kamery przed szkołą, czyli z jednego kierunku, z którego mogli przyjść lub przyjechać. Z drugiego nie mamy nic. - Jurge zdawała się rozumieć tor, którym biegną myśli dziewczyny - Dopiero przecznicę dalej jest bank z monitoringiem zewnętrznym. Ciągle badamy różne nagrania, ale nic nie znaleźliśmy poza awarią kamery przy miejscu zbrodni numer 3. Przez 3 minuty nie było obrazu tam. Nie wiadomo czemu.
- Przejdziemy się tam? - Sophie uśmiechnęła się do Jurge. Jeśli tyle zbadali… to na ile będzi emogła im pomóc? Zerknęła jeszcze raz na zaułek. Najpierw musi zobaczyć co właściwie się dzieje, potem zacznie się martwić, swoim ewentualnym brakiem kompetencji.

- To inne miasto, więc proponuję jutro zrobić wycieczkę.
- Jasne. - Sophie wsunęła wolną dłoń do kieszeni i zacisnęła ją na zapalniczce. Spokojnym krokiem podeszła do Jurge. - Kim jest Kai? Mówiłaś, że załatwia resztę akt.

Przez chwile pancura wyglądała, jakby chciała objąć ją ramieniem, lecz zorientowała się we własnych zamiarach i odeszła kilka kroków, patrząc na elewację szkoły.
- Nosferatu. Nasz pierwszy spec od informacji. To co, wracamy?
- Raczej tak, chyba, że chciałbyś mi jeszcze coś pokazać? - Uśmiechnęła się do wampirzycy. Czyżby podobała się też, Jurge?
- Nie zdążymy. A w taką pogodę chyba nie ma sensu bawić się w wycieczki krajoznawcze. Może jutro będzie lepiej…
Sophie wzruszyła ramionami. Nie to, że pogoda jej przeszkadzała. Ślady, które miały być zatarte, już takie były. Ciekawe czy morderca, też w tej chwili zabija… czy też planuje. A może nigdy nie planował zabójstw, tylko atakował gdy naszła go ochota? Złapała się na tym, że wpatruje się w zaułek.
- To wracajmy.

Po powrocie Sophie jeszcze raz zajęła prysznic. Dystans od Andre już działał na nią kojąco. Musi coś z tym zrobi póki jest na wyspach. Tylko niby co? Wiedziała czym są więzy krwi, Ankh aż zbyt dobrze jej to wyłożyło. Jednak… toż nie może tak być jak jest.

Wytarła się i owinęła ręcznikiem. Torbę jakiś czas temu wrzuciła do sypialni, którą przydzieliła jej Jurge. Zirytowana wpatrywała się w swoje blade oblicze, odbijające się w lustrze. Czy mści się na niej, za to że chciała uciec z Kanarkiem? To byłoby takie niskie, a z drugiej strony… Bywał zazdrosny. Sama to widziała. Nie zastanawiając się przeszła do pokoju jedynie owinięta ręcznikiem. Dopiero gdy zamknęła za sobą drzwi, zdała sobie sprawę że nie powinna tak robić. Toż była tu tylko gościem. Wykończona padła na łóżko.


- Muszę się jakoś uwolnić. - Szepnęła cicho do siebie, chcąc przełamać dziwną ciszę. Sięgnęła po kołdrę i nakryła się po sam czubek, zwijając się w kłębek. Musi przestać go pragnąć… tylko jak? Cholerny tatusiek. Zmęczona zasnęła.
 
Aiko jest offline  
Stary 21-04-2017, 13:53   #53
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Kiedy się obudziła, początkowo nie wiedziała, gdzie jest. Dopiero po chwili wróciły wspomnienia ostatniej nocy. Pokój, w którym znajdowała się Sophie pachniał specyficznie. Ładnie, a jednak nie był to ani zapach perfum, ani odświeżaczy. Dziewczyna znała ten zapach, choć nie umiała go teraz przypisać do niczego. Zakopany był wszak gdzieś w jej wspomnieniach. Niespiesznie odkopała się z kołdry, ręcznik zsunął się z niej, więc usiadła nago na łóżku. Na chwilę ukryła twarz w dłoniach, zastanawiając się skąd zna ten zapach.

Niespiesznie podniosła się i podeszła do torby by wybrać sobie jakieś rzeczy. Słyszała, że jej gospodarz... czy raczej gospodyni już wstała i krzątała się po salonie. Drzwi do pokoju Sophie były jednak zamknięte, toteż wampirzyca mogła czuć się prywatnie. Ubierając się, spojrzała w wielkie lustro na ścianie.

Cytat:
Mężczyzna przycisnął jej plecy do zimnej powierzchni zwierciadła, coraz mocniej poruszając się w jej wnętrzu. Ani na moment jednak nie przerywał istnego deszczu pocałunków, którymi obsypywał jej twarz, jej szyję... czuła go w sobie i na sobie. Nagle ten obcy blondyn po prostu wypełnił jej świat...
Wspomnienie uderzyło w nią jak obuch. Cholerny Kanarek. Sophie chwilę przyglądała się swemu odbiciu, mając nadzieję, że zaraz zobaczy Martina za plecami. Podeszła do lustra i oparła się o nie czołem.

- On nie żyje. Sophie weź się ogarnij. - Szepnęła cicho i zaczęła się ubierać. Jednak wspomnienie zrobiło swoje. Czuła jak jej ciało momentalnie odpowiedziało na zapowiedź znajomych pieszczot. Szybko wcisnęła się w wąskie dżinsy i t-shirt.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/8b/d7/f7/8bd7f7c5b7fcd47dedb17b87cd6d15f1.jpg[/MEDIA]

Prawie wybiegła z pokoju nie dając sobie czasu na rozmyślanie. Rozejrzała się w poszukiwaniu swojej gospodyni. Zamiast niej zobaczyłą jednak jakiegoś chłopaka z niebieskim irokezem, który czegoś szukał pod kanapą. Jak się okazało nie tyle czegoś, a kogoś, bo wiadomo wszak, że koty to wielkie osobowości.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/4f/e9/80/4fe9806421380018a74eefa4b2cd3938.jpg[/MEDIA]

- O, dobry wieczór - powiedział, zauważając Sophie - Jestem Dorn, a to jest Filip. Jurge niedługo do nas dołączy. Mam zadbać o pani potrzeby... jeśli pani sobie tego życzy.
- Dobry wieczór.
- Wampirzyca podeszła do chłopaka i spojrzała na kota. Dawno nie widziała zwierząt… no może wilkołaka. Ale nazywanie tego zwierzęciem byłoby sporym niedopowiedzeniem. - Sophie. Nie musisz mi mówić per pani.

Sophie zerknęła na lodówkę zastanawiając się czy mogłaby sobie nalać krwi. Uznała jednak, że to jednak słaby pomysł i usiadła na kanapie.

- Chyba nie mam jakichś szczególnych potrzeb. - Uśmiechnęła się do chłopaka.
- Nie jesteś głodna? - zapytał wprost, patrząc na nią pytająco, po czym dodał - To naprawdę nie problem.
- Lekko jestem.
- Sophie wpatrzyła się w chłopaka. Czyżby był to ghul Jurge? - Chcesz mi coś zaproponować?

Chłopak odłożył kota na bok, co Filip przyjął z lekkim prychnięciem. Sam Dorn usiadł na kanapie i znacząco odsłonił szyję.

- Proszę się nie krępować. Moja krew to B RH-, ostatnie badania na choroby robiłem jakiś miesiąc temu, nie biorę dragów i nie piję od 4 lat. Tylko jeszcze palenie muszę rzucić, ale to chyba nie ma wpływu na jakość krwi.

Sophie delikatnie ułożyła dłoń na jego policzku i przechyliła mu głowę. Nachyliła się przysuwając twarz do jego szyi.

- Nie to w ogóle nie ma wpływu na jakość krwi, tylko na twoje zdrowie Dorm. - Jej usta delikatnie przesuwały się po ciepłej skórze. Po pół roku wstrzemięźliwości w Tybecie, możliwość takiego picia krwi była tak cudowna. Wysunęła kły i wgryzła się w jego szyję.

Upiła tylko trochę, tak by chłopak nawet nie stracił przytomności i zalizała drobne rany.
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy...
- chłopak dyszał ciężko, po czym spojrzał na Sophie jakoś tak inaczej - Mogę cię... pocałować? Jurge mi nie pozwala, a ja mam ochotę cię pocałować... i objąć. To było świetne.
- Jeśli masz ochotę. - Nie powinna… Delikatnie chwyciła jego podbródek. Ale sama też miała “ochotę”. Ostrożnie skubnęła ustami jego dolną wargę.

Chłopak mimo kontrowersyjnego wyglądu okazał się dość nieśmiały. Spoglądał niepewnie na Sophie, ale gdy ta sama wyszła z inicjatywą, czule ogarnął ją ramieniem, przyciskając lekko do siebie i łącząc usta z jej ustami w długim, niespiesznym pocałunku. Wampirzyca oparła wolną rękę na jego udzie. Był taki przyjemnie gorący. Nie poganiała go, całowała delikatnie, ani nie pogłębiając pocałunku, ani nie napierając na Dorna. To on pierwszy wsunął jej język do ust, poszukując jej języka. Był przy tym na tyle delikatnie, by w każdym momencie mogła się wysunąć z jego objęć. Nie trzymał jej zresztą, jedynie delikatnie gładził dłońmi jej włosy i okolicę krzyża... coraz częściej ześlizgując się nieco niżej. Sophie pogłębiła pocałunek, ale tylko na chwilę. Odsunęła się lekko i przesunęła palcem po rozpalonych wargach chłopaka.

- Już… - Delikatnie rozchyliła palcem wargi Dorma. Nagłe wspomnienie, tego jak to samo zrobił dla niej Kanarek. W lesie… gdy uciekali. Powstrzymała grymas bólu. - Wystarczy Dorm. Nie chciałabym nadwyrężyć gościnności Jurge.
- Jasne.
- powiedział lekko oszołomiony, ale od razu się odsunął i przywołał kota - Jurge raczej nic by nie miał przeciw, ale czaję. Jestem tylko zwykłym śmiertelnikiem. Nie mam żadnych supermocy. No może poza dogadywaniem się z Filipem - zachichotał, głaszcząc pupila.
Sophie pogładziła chłopaka po twarzy.
- To nie jest kwestia tego czy jesteś śmiertelnikiem, czy wampirem. Nie znam po prostu Jurge na tyle by ocenić czy miałaby coś przeciwko, czy też nie. - Spojrzała na kocura. Mogłaby mieć zwierzę… choć pewnie miałaby dla niego za mało czasu. Była ciekawa czy koty lubią wampiry, ale jakoś bała się sprawdzić. - Jest piękny.

Kot w odpowiedzi tylko odwrócił głowę w drugą stronę, jakby manifestując, że pochwała nic a nic go nie obchodzi.

- Prawda? I ma tego pełną świadomość, skurczybyk. Kiedyś...
Przerwał, bo z sypialni po przeciwnej stronie długiego salonu wyszła Jurge. Wampirzyca była ubrana w wojskowe spodnie i biały t-shirt z zabawnym napisem.

[MEDIA]https://ae01.alicdn.com/kf/HTB13MY8JpXXXXcjXFXXq6xXFXXXw/Fashion-T-Shirts-Quality-Printed-Tee-My-pens-Huge-FUNNY-T-SHIRT-White-Men-t-shirts.jpg[/MEDIA]

Jurge zamachała w stronę Sophie jakimś plikiem kartek.
- Mam wszystkie akta.
- Super.
- Sophie podeszła do wampirzycy i przyjęła plik kartek. Szybko przeleciała wzrokiem, patrząc jaka jest zawartość. Powinna jak najszybciej ruszyć się i coś zrobić. Wspomnienie Martina i ten pocałunek sprawiły, że najchętniej by się zabawiła. Przygryzła lekko wargę zerkając na któreś ze zdjęć. Musi przestać o tym myśleć.
- Daleko jest na kolejne miejsce? Mogę to czytać po drodze.
- Jasne.
- powiedziała Jurge, łapiąc kurtkę i szykując się od razu do wyjścia - Najbliżej mamy do Argir, to drugie miejsce zbrodni, gdzie są dwa anioły. Ostatnim było miasto Klaksvik, a to już kawałek. Przy dobrych wiatrach jednak zdążymy dojechać i wrócić. Dorn, podlej kwiatki jak chcesz zostać.
- A mogę na was poczekać?
- Jutro masz wolne?
- Nooo.
- Ok, ale za to rozładuj jeszcze zmywarkę i umyj kuchenkę.

Chłopak spojrzał na wampirzycę ciężko, nic jednak nie powiedział. Kiedy wychodziła, dodał jednak pod nosem.
- Zamówię pizzę. Na twój koszt.
Jurge tego albo już nie słyszała, albo nie chciała komentować, w co bardziej wierzyła Sophie znając czułość wampirzego słuchu.

Sophie pomachała chłopakowi. Chyba wolałaby by go tu nie było gdy wróci, choć kto wie, może jej przejdzie do tej pory.

- To do zobaczenia. - Uśmiechnęła się i ruszyła za Jurge. W samochodzie dobrała się do akt i zajęła lekturą, chcąc odciągnąć myśli.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 11-05-2017, 17:47   #54
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Okazało się, że do najbliższego miejsca zbrodni faktycznie było blisko - zaledwie 15 minut jazdy samochodem. Sophie miała więc ledwo czas zapoznać się z aktami tej sprawy. Zabójstwo miało miejsce 8 dni temu w pokoju hotelowym. Zabito dwoje turystów, bliźniaki. Ich tożsamość dopiero teraz udało się ustalić - były to Ukrainki Jaroslava i Vig Baćko, lat 23. Pierwsza to studentka medycyny z Kopenhagi, zaś jej brat dostał wizę, by odwiedzić siostrę. Wiza od pół roku była nieważna, a sama Jaroslava prawdopodobnie miała nie zaliczyć tegorocznej sesji na drugim roku studiów z uwagi na niską frekwencję.

Sophie odwróciła stronę z danymi, by zobaczyć zdjęcie z miejsca zbrodni.


Znów jej oczom ukazały się makabryczne anioły - tym razem klęczące ze złożonymi dłońmi przed łóżkiem.

- Urocze aniołki stróżujące, co? - zagadała Jurge ze zniesmaczoną miną, jednocześnie parkując samochód przed hotelem, gdzie doszło do zbrodni.
- Ciekawe kogo strzegą, co? - Sophie przyglądała się uważnie zdjęciu. Misterna robota. Można by podciągnąć nawet pod sztukę. Skrzywiła się. Zerknęła na godziny w jakich podobno popełniono morderstwo.

Tym razem wyniki były nieco bardziej określone. Obie osoby zmarły między 18 a 19 godziną. To już zakrawało na wampira. Sophie przygryzła wargę. Znała jeden klan ze słabością do sztuki, ale na razie założyła że to pierwszy pomysł i nie musi mieć nic wspólnego z prawdą. Tylko jakie jeszcze mogły być powody? To wszystko było takie.. Zainscenizowane. Może wiara, to niby anioły, a pewnie wśród wampirów byli tacy sami fanatycy jak wśród ludzi. Nie spodziewała się by ktoś zrobił coś takie ot tak. Sophie zerknęła jeszcze na grupy krwi bliźniąt - A Rh-.

- Kai podrzucił akta? Miałam nadzieję go poznać. - Odchyliła się, opierając głowę o zagłówek. - Chciałabym poznać tutejsze wampiry.
- Wiesz... mamy internet... poczty e-mail. Przesłał mi pliki. - odparła z rozbawieniem Jurge. - Możemy go odwiedzić jeśli się wyrobimy. Albo jutro.
- Przez chwilę byłam oderwana od tego typu dobrodziejstw. - Sophie uśmiechnęła się. - Nie spieszy się, muszę przemielić informacje, które dostałam…. - Pomachała plikiem dokumentów.- … i sama trochę powęszyć.
- Jasne. Mów czego ci trzeba, postaram się pomóc zawsze. - Jurge wyszła z auta i otworzyła drzwi Sophie.


- To ten hotel. Pod Różą Wiatrów. Cztery piętra, 24 pokoje do dyspozycji gości. Do tragedii doszło w pokoju numer 305. Ciała usunięto, ale udało się załatwić żeby nikt tam nie sprzątał. Choć oczywiście odciski i takie tam już pobrano. Nie mamy niczego podejrzanego.

Sophie dłuższą chwilę przyglądała się budynkowi, po czym rozejrzała się po okolicy.
- Wejdziemy do środka? - Powiedziała nawet nie zerkając na hotel. Była ciekawa czy morderca powraca w te miejsca. Przyjrzała się czy ktoś jest w okolicy.
- Myślę, że jest to wskazane, choć ja za takimi miejscami nie przepadam. - powiedziała Jurge - Jeśli chcesz zobaczyć miejsce zbrodni, musimy jednak najpierw odwiedzić właścicielkę. To spokrewniona.
- Jeśli to konieczne, to chętnie ją poznam. Choć chciałabym jak najwięcej dziś zobaczyć. - Sophie przygryzła wargę. To tego nie była specjalistką od gadania. Cóż i tak jej to nie ominie. Zerknęła na Jurge. - Jakby co mogę wejść tam sama.
- To ja mogę iść sam jak chcesz. - wampirzyca uśmiechnęła się lekko - Może to nawet lepiej. Zaczekasz w holu? Masz jakieś specjalne życzenia, co mam od niej wyciągnąć?
- Skoro uważasz, że tak będzie lepiej… - W sumie Sophie chciała poznać wampiry z wyspy, jednak teraz liczyło się bardziej to, by szybko zapoznać się z wszystkimi morderstwami. - Zaczekam w holu, tylko jeśli możesz, spytaj czy ostatnio wokół hotelu,nie kręcił się ktoś dziwny, ok?

Jurge poszła pogadać chwilę z recepcjonistką, po czym zniknęła za drzwiami “tylko dla personelu”. Sophie została sama w holu - niemal dosłownie sama, bo oprócz niej była tu tylko recepcjonistka i sprzątaczka o ciemnej karnacji, która z determinacją czyściła jakieś niewidoczne plamy na drzwiach wejściowych hotelu.

Wampirzyca przysiadła na uboczu. Już odruchowo przyjrzała się twarzom kobiet i zerknęła czy da się jakoś inaczej dostać do środka. Jako, że Jurge jeszcze nie było, wróciła do przeglądania akt. Coś musiało łączyć tych ludzi… spotkali kogoś, odwiedzili jakieś miejsce? Zirytowana przygryzła wargę. Cały czas zerkała na drzwi za, którymi zniknęła jej przewodniczka.
Brakowało wspólnego motywu. Poza skrzydłami, lecz one były tworzone już po wyborze ofiary. Czyżby więc ten był przypadkowy? Dlaczego w takim razie tu anioły były dwa a nie jeden?

Na szczęście Jurge nie kazała na siebie długo czekać. Pokazała Sophie kartę magnetyczną, po czym nie niepokojone przez nikogo ruszyły do pokoju, gdzie doszło do makabrycznej zbrodni. Jurge miała rację - niczego nie ruszano. Poza usunięciem ciał wszystko było tak, jak zaraz po znalezieniu trupów przez obsługę. Plamy zaschniętej krwi na podłodze, kilka śladów na meblach. Wszędzie unosił się zapach śmierci.
- Krew zbadano. Należała wyłącznie do ofiar. - odezwała się Jurge.
Sophie powstrzymała westchnienie. Gdyby była tu krew kogoś innego, już byliby na tropie i ona nie byłaby tu potrzebna. Wyostrzyła zmysły szukając śladów.
- Nasi oglądali to miejsce? - Sophie szła powoli, przyglądając się tej makabrycznej scenografii. Patrzyła jak rozciągnięto liny, na co patrzyły ofiary gdy je ustawiono. Aromat krwi lekko drażnił jej podniebienie. Powoli podeszła do łóżka. Toż musiał zostawić wiadomość… niby skrzydła są dość “sugestywne”. Zerknęła na Jurge widząc ją nienaturalnie ostro. - Akta to tylko spostrzeżenia policji, prawda?
- Zgadza się. Róża oczywiście przeprowadziła własne śledztwo, ale też nic nie znalazła. To mały pensjonat, więc kamery są tylko w holu i przed budynkiem. Wszystkie nagrania przejrzano. I dalej nic nie mamy.
- Róża? - Sophie przyklęknęła przy łóżku, po czym bez zawahania położyła się i przyjrzała się mu pod spodem. Skoro zarówno wampiry jak i ludzie już tu byli to sama mogła lekko nabałaganić.
- Właścicielka. Potrafi wyostrzyć swoje zmysły i zobaczyć aurę przedmiotów. Toreadorka. - wyjaśniła Jurge, niczemu się nie dziwiąc, samej jednak stojąc z boku.

Sophie skrzywiła się, jednak szybko powstrzymała ten grymas. Ona tego nie potrafiła, aury ludzi tak, ale przedmiotów… niby kto ją miał tego nauczyć. Andre? A może Martin… a nie toż jest martwy. Zirytowana wygramoliła się spod łóżka. Starając się powstrzymać złość i podniecenie, które pojawiło się wraz z obrazem kanarka w jej głowie, zaczęła dalej przeglądać pokój. Szufladę po szufladzie, każdy kąt. Czuła, że jej ruchy są nerwowe, ale nie mogła nad tym zapanować. Tęskniła za obojgiem. Dwie osoby… zerknęła na ślady na wykładzinie. A co jeśli zabili się bo im kazano? Absurdalne, ale czemu nie. Wampiry mają taką moc, gdyby nie robili sobie krzywdy bezpośrednio, nie mogliby się oprzeć.

- W ich krwi było coś? - Podeszła do odłożonych przy wejściu akt i przewertowała je szybko. Po chwili dodała ciszej. - Róża zauważyła coś ciekawego? Ah… to ona jest “mało konkretna?” - powtórzyła słowa Jorge z początku jej znajomości.

Kainitka lekko się zmieszała.
- Jak zwykle za dużo gadam. W krwi to samo, co ostatnio, jakieś ziółka uspokajające, ale nic otumianiającego. No i brak śladów szamotaniny. Jakby sami tu przyszli i się zgodzili na wszystko.
- Hm… i przeglądała ich osobiste rzeczy? Coś ciekawego? - Sophie była bardzo ciekawa przedstawicielki swojego klanu, ale na poznawanie wampirów przyjdzie jeszcze czas.
- Tylko jedna rzecz, choć wydaje się nie mieć znaczenia. Stara moneta. Jeszcze z czasów inkwizycji. Jest w magazynie policji, jakby co mogę postarać się o zdjęcia, choć sam przedmiot raczej ciężko będzie wyciągnąć. No chyba że bardzo ci zależy... - Jurge uśmiechnęła się lekko.

- Zdjęcia raczej wystarczą… a czemu zaciekawiła Różę?
- W sensie? No to chyba normalne, że takich rzeczy raczej ludzie ze sobą nie noszą. Pewnie to jakaś pamiątka rodzinna. Ale nijak się to nie wiąże z naszą sprawą.

Sophie podniosła nad nią wzrok.
- Wiesz… z mojej perspektywy wszystko może łączyć się z tą sprawą. - Złożyła papiery razem. - Byłam po prostu ciekawa czy wyczytała coś z ich osobistych rzeczy, jeśli ta moneta była pamiątką rodzinną, mogła nieść w sobie wspomnienie jej dawnego posiadacza, może wampira który obecnie morduje. Ale to tylko pomysł. Jedziemy dalej?
- To zależy tylko od ciebie madame. - Jurge uśmiechnęła się zawadiacko. Coś zakuło. Ten uśmiech... z lekko uniesionym jednym kącikiem ust... tak uśmiechał się Martin.

Sophie złapała się na tym, że prawie sięgnęła dłonią do twarzy Jurge. Powstrzymała jednak gest nim ręką nazbyt odsunęła się od kartek. Uśmiechnęła się, ale czuła, że robi to bez przekonania.
- To jedźmy dalej. Jestem ciekawa tej zepsutej kamery.
 
Aiko jest offline  
Stary 12-05-2017, 17:03   #55
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Nauczyłam się jak żyć
ze sobą sam na sam.
Pod opieką swoich rąk,
w trosce białych ścian.
Oswoiłam myśli swe,
przestały boleć mnie.
Dobrze jest... jak jest.


Droga ciągnęła się wzdłuż pastwisk owiec i koni, których widzieli po drodze (nawet w nocy) więcej niż ludzkich domostw. Deszcz lał się z nieba obficie, a zgrzyt wysłużonych wycieraczek towarzyszył parze Kainitek przez całą drogę. Jurge nie była specjalnie wygadana, choć ciężko zarzucić jej brak chęci współpracy. Po prostu odzywała się tylko wtedy, gdy Sophie dała jej sygnał, że tego chce lub gdy miała coś konkretnego do powiedzenia. Tak było przez większość drogi, gdy zupełnie niespodziewanie Jurge zatrzymała samochód i powiedziała coś, co brzmiało jak soczyste, rodzime przekleństwo. Sophie podniosła wzrok znad akt, by zobaczyć co tak wytrąciło z równowagi jej towarzyszkę.

[MEDIA]http://www.dwagroszki.pl/image/p_ANG_maskonury/609.jpg[/MEDIA]

Droga przed nimi była całkowicie zalana przez jakąś okoliczną rzeczkę.

- No to dupa zbita. - powiedziała Jurge, uderzając dłonią w kierownicę.
Sophie oparła się wygodnie, oglądając ich trasę. Tej nocy raczej tam nie dotrą, chyba że przepłynie tą rzekę.
- Chyba tej nocy tam nie dotrzemy. Daleko jeszcze?
- Szlag. Jakieś 20 kilometrów w linii prostej. Możemy spróbować jechać naokoło, ale wtedy wszystko zależy kiedy trafimy na prom na wyspę. Może dziś, może jutro. Pewne jutro. Zresztą innej opcji chyba nie mamy.
- Niby mogę tam podskoczyć. Pewnie zeszłoby mi z dwie godziny.
- Sophie zerknęła na zegarek upewniając się, która jest godzina. Było już blisko 2 w nocy.
- Spoko, możemy obie. Tylko co potem? Będziemy straszyć ciuchami. Chyba że coś wynajmiemy i następnego wieczora zaczniemy od badania sprawy już na miejscu. Zawsze to trochę oszczędzi nam czasu. Choć równie dobrze możemy wziąć pokój w motelu koło przeprawy i jutro na spokojnie tam dojechać. Może nie szybciej, ale wygodniej.
- Opcja z przeprawą i motelem brzmi dobrze. Też wolałabym nie być znów przemoczona do suchej nitki.
- Sophie zerknęła na swoją przewodniczkę. W sumie chciała się o niej co nieco dowiedzieć. O niej o chłopaku, z którym całowała się jeszcze na początku tej nocy. Czegoś poza tym, że ma grupę B Rh-. Uśmiechnęła się do tego wspomnienia. - Dorn nie zdemoluje ci mieszkania?
Jurge wycofała auto i ruszyła w drogę.
- Spróbowałby. - powiedziała groźnie, lecz na jej ustach pojawił się uśmiech - Nie odważyłby się. Ten szczeniak wie, że są rzeczy gorsze od śmierci. Za to za kota nie ręczę…

Sophie odruchowo powstrzymała strumień wspomnień, który chciał jej wypełnić głowę. Tortury, dragi, obojętność Andre, Kanarek… jego twarz wepchnęła się na pierwszy plan, mimo jej silnego oporu. Będzie musiała egzystować bez niego. Są rzeczy gorsze od śmierci.
- Ta… też przychodzi mi do głowy, kilka pomysłów. - Otworzyła akta, ponownie zagłębiając się w lekturę. Może jak przeczyta to kilka… kilkadziesiąt razy, to w końcu ją oświeci.

Światłość jednak nie spłynęła na nią. Za to po półtora godziny dojechały do niewielkiej przeprawy na końcu cypla wyspy Esturoy. Nie była to nawet miejscowość, a jedynie zajazd i buda, w której pomieszkiwał stróż. W budzie było ciemno, a na wołania Jurge nikt nie odpowiadał. To samo w zajeździe, choć tutaj po kilku mocnych kopniakach w drzwi, te się uchyliły i wychylił się zza nich senny, niezbyt zadowolony gospodarz o nalanej twarzy.
- Czego?
- Dziesiątkę zalało
- powiedziała Jurge jakby nigdy nic - A my musimy się przeprawić.
- Grieg będzie dopiero rano.
- Rano nie możemy, a wieczorem?
- Da radę. Ostatnia przeprawa o 20.00.
- Może nas pan do tego czasu przenocować?
- zapytała, wskazując Sophi, po czym dodała - Oczywiście zapłacimy.
- Nie ma wolnych pokoi.
- odwarknął jednak gospodarz i już miał zamknąć drzwi, gdy wampirzyca przytrzymała skrzydło.
- Podwójnie zapłacimy. Byleby nam nikt do wieczora nie przeszkadzał. Moja przyjaciółka jest chora i musi odpocząć.
Mężczyzna zmierzył Sophie mało przyjaznym wzrokiem.
- Jest jeden pokój na poddaszu. Z wersalką. Łazienka na piętrze. Płatne 10 ojro.
Jurge spojrzała pytająco na towarzyszkę.
Sophie uśmiechnęła się do właściciela lokalu.
- Z przyjemnością skorzystamy z pana oferty.
- Od osoby.
- dodał mężczyzna, po czym otworzył drzwi, by mogły wejść do środka. Jurge jak zwykle przepuściła towarzyszkę.

Sophie weszła do środka i sięgnęła do kieszeni kurtki, gdzie zazwyczaj trzymała jakieś banknoty. Mężczyzna odebrał zapłatę z góry i nawet nie podziękował. Sophie z zaciekawieniem rozejrzała się po pomieszczeniu. Ciekawe czy na górze będzie miejsce, gdzie dadzą radę ukryć się przed słońcem.

Na szczęście wnętrze budynku okazało się przytulne i zadbane. Pokój na strychu nie należał może do najlepszych w jakich Sophie nocowała, ale posiadał podstawowe sprzęty i był czysty, a to w sumie najważniejsze.

[MEDIA]http://www.balucianka.pl/files/poddasze.jpg[/MEDIA]

Nad kanapą znajdowały się dwa okna, które można było zamknąć zewnętrznymi roletami.

- Pościel jest w wersalce. Zara przyniosę ręczniki. Będą leżały na stole przy schodach. To dobrej nocy. - burknął gospodarz, po chwili zostawiając wampirzyce same.
- Dobranoc. - Sophie miała spore obawy, czy rolety są na tyle szczelne by ją to satysfakcjonowało. Podeszła do okna i opuściła jedną.

Była pewna, że kiedyś spała w motelu, pewnie podczas, której z podróży z Johnem. Pewnie jednak była wtedy zbyt naćpana by pamiętać jakieś szczegóły i na pewno była jeszcze człowiekiem. Rozejrzała się po pokoju szukając miejsca, w którym mogłaby zasnąć i czuć się bezpiecznie. Szafa? A może pojemnik na pościel? Zerknęła na Jurge.

- Nie licząc gospodarza, to całkiem przyjemne miejsce.
- Taaa...
- powiedziała wampirzyca też z pewną nieufnością patrząc na okna. Rolety wydawały się stosunkowo nowe, a co za tym idzie szczelne, ale ona również nie zamierzała ryzykować, że właściciele nieopacznie otworzą np. Wszystkie rolety w domu. Rozejrzała się. W pokoju była jeszcze komoda, mała szafka, lustro, stolik i dwa krzesła. Nie było nawet szafy, do której mogłyby się schować.

- Możemy przesunąć tę wersalkę bardziej w bok. I włożyć ręczniki za szyby. Co o tym myślisz? - zapytała.
- Jak dla mnie, możemy tam wsadzić nawet pościel i przykryć się narzutą z wersalki. - Sophie wyostrzyła zmysły, nasłuchując czy gospodarz wraca z ręcznikami. Mężczyzna faktycznie wykonał ostatni kurs na piętro, po czym mamrocząc coś w ojczystym języku pod nosem, odszedł w głąb korytarza poniżej.

Jurge podniosła skrzydło wersalki.
- Ta skrzynia też wydaje się spora, choć będziemy musiały spać ciasno obok siebie. Jeśli ci to nie przeszkadza, to myślę, że to najbezpieczniejsza opcja.
Sophie wyjrzała na korytarz, szybko odnajdując stolik z ich ręcznikami.
- Nie przeszkadza mi.- Zgarnęła ręczniki i wróciła do Jurge. Zajrzała do skrzyni, analizując jak “ciasno” obok siebie będą musiały spać. - To co, robimy małe przemeblowanie?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 13-05-2017, 20:18   #56
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Starając się nie robić wielkiego hałasu, w ciągu pół godziny uporały się ze wszystkim do świtu została niecała godzina, a one miały przed sobą perspektywę spędzenia dnia w skrzyni z podkulonymi nogami, leżąc bok przy boku. Sophie przysiadła na jednym z krzeseł, po raz kolejny wertując akta, jednak te jak na złość nie chciały podsunąć odpowiedzi. Zirytowana zamknęła je pozostawiając na wierzchu zdjęcie ostatniej zbrodni, spojrzała na Jurge. Może nie powinna jej wypytywać, ale w sumie planują spać wspólnie w mało komfortowej, dwuosobowej trumnie.

- Z jakiego jesteś klanu? - Spytała trochę jakby spytała jakiej drużynie piłkarskiej kibicuje.

Pancura zdjęła kurtkę i usiadła na drugim krześle. Uśmiechnęła się lekko.
- A co obstawiasz?
- Z uwagi na sposób w jaki się ubierasz, obstawiam brujah. Ale tylko z uwagi na stereotypy, które władowano mi do głowy. - Sophie zamknęła akta i rozsiadła się wygodniej na krześle, przecierając oczy. Dopiero teraz pozwoliła zmysłom wrócić do swojej normy.
- Gangrel. Taki udomowiony piesek ze mnie. To co, pytanie za pytanie jak dwoje małolatów na kolonii? - zapytała Jurge, wstając z krzesła i idąc do wersalki. Po chwili ułożyła się w niej na próbę.

Sophie przyglądała się poczynaniom Jurge starając się oszacować czy na pewno zmieści się obok.
- Jeśli chcesz. Mamy jeszcze trochę czasu. - Uśmiechnęła się. - To o co chcesz mnie spytać?
- Dlaczego akurat ty przyjechałaś? - zapytała Jurge prosto z mostu, poprawiając się w skrzyni. Sophie oceniła, że będzie musiała się do niej dość szczelnie przytulić, żeby obie mogły tak przespać dzień.

- Chyba nie najgorzej idzie mi zabijanie i zgodziłam się przyjechać. - Sophie odłożyła akta na stojące obok krzesło. - A czemu akurat ty robisz za mojego przewodnika?
- Tak ciężko się domyślić, że książę Malkavian nie ma za wielu popleczników? - Jurge uśmiechnęła się krzywo, leżąc na plecach - Poza tym nie miałam nic do roboty. Te wyspy to taka duża wiocha, jeśli więc przyjeżdża młoda ładna dziewczyna w odwiedziny do ciotki, to czy można się dziwić, że miejscowi chłopcy co rusz przychodzą do płotu, by na nią popatrzeć? - zachichotała.
- Cieszę się, że jestem “ładną dziewczyną”. - Zażartowała. - Obawiam, się, że jeśli książę nie ma dużego poparcia, ktoś może robić to by podważyć jego władzę. Idąc na spotkanie z nim spotkałam małą dziewczynkę… zastanawiałam się czy to wampir.
- To jego matka. - odparła Jurge - Przybyła jakoś po pierwszym zabójstwie. Zapewne żeby udzielić Markowi wsparcia, gdyby ktoś chciał wykorzystać okazję i podważyć jego rządy. No i hej, teraz moja kolej! Myślisz, że to zrobił wampir?

Matka… by udzielić wsparcia. Sophie poważnie zastanawiała się czy Andre udzieliłby jej wsparcie gdyby, sytuacja nie była groźna także dla niego.
- Według mnie człowiek także mógłby to zrobić, tym bardziej wilkołak. - Zamyśliła się. - Ale chyba wolałabym by to był wampir. Jest nas ograniczona liczba, wiemy o niemal wszystkich nieśmiertelnych na wyspie, no i wtedy musiałby poruszać się także tylko w nocy. A ty masz jakieś podejrzenia?
- Myślę, że to nikt z tutejszych. W ogóle część zbrodni musiała zostać zainicjowana za dnia, jak nie wszystkie, więc wampir odpada. Dotychczas nie było tu wilkołaków, ale... wszystko się zmienia, nie?

Sophie przytaknęła ruchem głowy.
- Za mało informacji by odrzucać jakąkolwiek możliwość. - Nie dodawała, że oprócz wilkołaków jest jeszcze wiele innych istot. - Na razie trzeba sprawdzić tyle ile się da. Dużo jest wampirów- turystów, takich jak ja?
- W sensie, że nie mieszkających na stałe na wyspach? Wiem o 3 albo 4, ale to byś księcia musiała pytać. - odpowiedziała Jurge, po czym dodała - Czego ci najbardziej brakuje? Po przylocie tutaj.
- W jakim sensie brakuje?
- Nie wiem, co ci przyszło do głowy.
- Nie licząc jakichkolwiek poszlak, nie ma rzeczy, których by mi tutaj brakowało. - Sophie uśmiechnęła, mimo że jej głowa szybko podsunęła jej widok twarzy kanarka, a ciało chętnie dodało do niego wszystkie poranne odczucia.
- Hmmm to może powinnam zostać przewodniczką turystyczną - zaśmiała się cicho Jurge, zamykając oczy - Chociaż nikt tu raczej nie przyjeżdża... jeśli nie mamy trupów.

Sophie zdjęła kurtkę i zostawiła ją na oparciu krzesła. Zgarnęła akta i podeszła do sofy. Tutaj wsunęła papiery pod skrzynię, w której planowały spać.
- Mogę się dołączyć?
- Wykorzystujesz na to swoje pytanie? - zapytała Jurge wesoło, starając się zrobić wampirzycy jak najwięcej miejsca - Zapraszam.

Sophie ułożyła się obok swojej przewodniczki, starając się samej nie zajmować bardzo dużo miejsca.
- A co, chcesz mnie jeszcze powypytywać? - Uśmiechnęła się.
- W sumie to nie ja tu prowadzę śledztwo.
- A twoje pytania były elementem śledztwa? - Sophie przymknęła oczy. Zaraz będą musiały zamknąć tą sofę. - W sumie… ciężko powiedzieć, że ja prowadzę śledztwo. Za słabo znam teren. Na razie mój pobyt, rzeczywiście, bardziej przypomina turystykę.
- Mhm... - Jurge mruknęła i zamknęła oczy. Nie była widać typem gaduły.

Sophie nawet się ucieszyła. Otworzyła oczy i spojrzała na klapę od sofy.
- Zamknąć?
- Pomogę ci. - powiedziała pancura, ciągnąć za spodnią część. Po chwili w skrzyni zapadły egipskie ciemności.

Sophie zamknęła oczy i spróbowała ułożyć się wygodniej. Co jeśli naprawdę, ktoś jm rozkazał się zabić? Wtedy brak śladów byłby nawet zrozumiały. Tylko to nacięcia na plecach… czy dominacja może zmusić do czegoś takiego? A demencja? A jak nie to co innego i dlaczego? Zaczynała mieć obawy, że niepotrzebnie dorabia teorię do czegoś co mogło być zwykłym, “artystycznym” dziełem szaleńca. Nadal też nie wiedziała co z robić z Andre i dlaczego Martin powracał do niej tak intensywnie?

Odetchnęła i skupiła się z powrotem na sprawie, czekając aż zmorzy ją sen. Ten nadszedł wraz z brzaskiem…

Śniła o aniołach.


Skrzydlate istoty ze światła krążyły nad jej głową, powtarzając raz za razem jak modlitwę:

Niech nic nie robi
Niech obserwuje
Niech sercu zaufa
Ono wciąż czuje
Głosu jego szept
Żywi martwego
Zwiastuje nadejście
Mego ukochanego

Sophie z trudem wybudziła się ze snu i rozchyliła powieki. Owa trudność sprawiła, że już wiedziała, iż coś jest nie tak… coś nie pasuje. Gdy otworzyła oczy – zrozumiała. Wersalka została otwarta, a ona miała wbity w serce kołek. Wampirzyca nie potrafiła co prawda obrócić głowy, wydawało jej się jednak, że Jurge nie ma obok. Gdzie mogła zatem się znaleźć? I kto to zrobił?!

Bo było za mało ciekawie. Sophie zdała sobie sprawę, że nie jest w stanie nawet wykonać jakiegokolwiek grymasu. W sumie ostatnie dwa razy, gdy była zakołkowana budziła się przy rozkołkowywaniu. Ciekawe czy jakiś inny wampir mógł się pochwalić taką statystyką. Nie żyje raptem od ponad pół roku a już ma 3 dziury w sercu w swoich aktach. Czemu tym razem?! Łowcy? Była za blisko? Wilkołaki czy inny cholerny wampir, któremu zaszła za skórę? I czemu w ogóle dali się jej do cholery obudzić? Mogli ją ukatrupić, skoro już byli w stanie wbić w nią kołek. Czemu znów, ktoś czegoś od niej chce?!

Sophie leżała czując jak narasta w niej frustracja. Jej głowę wypełniała jedna myśl. Wyjedzie. Wyjedzie gdzieś gdzie nie ma ludzi, wilkołaków i całej reszty tego cholerstwa. Zamieszka w zasranym igloo, będzie piła z pieprzonych pingwinów i spała w podziemnym igloo gdy nadejdzie dzień polarny. Wróci dopiero gdy ten zasrany świat o niej zapomni.
 
Aiko jest offline  
Stary 19-05-2017, 09:03   #57
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Ile tak leżała zdana na ślepy los? Łaskę i niełaskę fortuny? W każdej chwili przecież mógł wrócić ten, który ją tak potraktował. Mógł też wejść gospodarz przybytku, wezwać policję, a ta wojsko i... żegnaj maskarado. Nawet jeśli by to przetrwała, cała Camarilla zaczęłaby na nią polować... jak za czasów Kanarka.

Postać nieżyjącego kochanka raz za razem nawiedzała jej myśli. Czy ten facet nigdy nie da jej spokoju? Nawet po własnej śmierci?!
Wtem coś zaszurało za oknem. Zewnętrzna żaluzja została zerwana, a po chwili ktoś wybił okno. Zawiało nocnym chłodem. Jeśli to napastnik... Sophie nie miała szans, leżąc zakołkowana w skrzyni starej wersalki... Na szczęście to była Jurge - półnaga, ze śladami krwi na całym ciele, ale jednak cała. Wampirzyca dopadła skrzyni i jednym zdecydowanym ruchem odkołkowała Toreadorkę.

- Szybko, lecz się! Musimy uciekać, ten facet z dołu pewnie zaraz tu będzie!

Sophie nie pytając zaleczyła rany i nim te zdążyły się na dobre zasklepić, podniosła się ze skrzyni. Chwyciła kurtkę, która wciąż leżała na krześle.

- Spadajmy. - Nie wiedziała co się stało, ale uznała, że to nie najlepszy moment by pytać.

Jurge wyprowadziła ją przez okno, po dachu, dalej przez konary drzew. Zatrzymała się dopiero w niedużym lasku.

- Nic ci nie jest? - zapytała - Obawiam się, że przeprawę mamy spaloną.
- Nie licząc narastającego apetytu, nic mi nie jest.
- Sophie podała Jurge swoją kurtkę. - A ty jak się trzymasz? Kto to zrobił?
- Nie wiem. Zobaczyłem tylko cień, który się nad tobą pochylał. Kiedy zobaczył, że się obudziłem, zaczął uciekać, a ja go goniłem. A potem tych cieni było więcej w lesie i... to ja musiałem uciekać. Trochę trwało zanim się wyrwałem.
- powiedziała Jurge, patrząc na siebie - Nie mogę się tak pokazać wśród ludzi nawet po zmroku... A z drugiej strony boję się tu zostać. Nie wiem ile tych cieniów jest i czy... nie wrócą po nas.
- Hm…. miałam dziwny sen.
- Szepnęła. Po czym potrząsnęła głową i uśmiechnęła się do Jurge. - Załóż moją kurtkę. Wrócimy tam i zdobędziemy ciuchy. Potem będzie trzeba zdobyć jakieś auto i na razie wrócić do ciebie.
- A co ze śledztwem? Wiesz, pomyślałam, że skoro wyglądamy jak dwa nieszczęścia... wiesz, ta krwawa plama na piersi u ciebie dobrze nie wygląda...
- pancura pozwoliła sobie na lekki uśmiech - To może przepłyniemy wpław? Albo nawet przejdziemy po dnie. A po drugiej stronie spróbujemy coś znaleźć?

Sophie zerknęła na swoją przewodniczkę… przewodnika. Z jakiego powodu chciała porozmawiać z księciem, ale rzeczywiście mogło to poczekać.

- To dobry pomysł. - Uśmiechnęła się, po czym zrobiła niepewną minę. - Jurge, może to zły moment ale… jesteś facetem czy kobietą?
Pancura znów się zaśmiała.
- W sumie to sam czasem nie wiem. Fizycznie jestem kobietą... jak widać. Natomiast dość długo pełniłem rolę faceta w związku... Psychicznie jestem chyba facetem. Ech, trudno powiedzieć. Pod pewnymi względami pasuję do świty naszego szalonego księcia. To co, lecimy?
- Yhym…
- Sophie przytaknęła niepewnie, ale ruszyła za Jurge w stronę rzeki.

Jeśli miała jeszcze jakieś wątpliwości co do płci Jurge, to zostały one rozwiane, gdy kobieta rozebrała się nad brzegiem. Była, jak przystało na wampirzycę, chuda, ale zdecydowanie jej ciało było ciałem kobiety. Aż dziw, że w ubraniu potrafiła to tak dobrze ukryć. Rozebrawszy się, Gangrelka zaczęła coś robić ze swoją koszulką - było to coś na kształt tobołka.

- Postaram się go trzymać nad powierzchnią. - wyjaśniła - Wrzucę tu swój telefon. Mam worek plastikowy, więc myślę, że nie zamoknie. Ty coś chcesz dodać? Jeden telefon powinien się zmieścić spokojnie. Może nawet coś jeszcze.

Sophie wydobyła z kieszeni telefon, kartę i kilka banknotów.
- Tylko to. - Sophie sama też zaczęła się rozbierać, robiąc tobołek ze swoich rzeczy. Ostatni raz pływała… Przygryzła wargę. Z Martinem w tamtej rzece. Westchnęła ciężko i ścisnęła rzeczy w kurtce. - Ruszajmy.

Woda była zimna, a prąd porywisty, lecz obie wampirzyce nie należały do lebiod. Dzięki współpracy jakoś pokonały wodę i po godzinie ciężkich zmagań, stanęły na drugim brzegu.

[MEDIA]http://images.fondecranhd.net/lakes/v3vej05tplc.jpg[/MEDIA]

Kolejną godzinę zajęła im wędrówka przez rozległe łąki i pastwiska Wysp Owczych. Dziwnie tak było maszerować nago bez możliwości ukrycia się. Jednak nikt ich nie widział. To było trochę niesamowite - tylko one dwie, stado uśpionych dzikich kuców, które zobaczyły w oddali i... pustka. Wreszcie jednak dotarły do głównej drogi krajowej, a podążając nią natrafiły na stację benzynową z niewielkim sklepikiem i bistro, przy którym stały dwa samochody osobowe i jedna ciężarówka.

[MEDIA]http://es.negocius.com/images/uploaded/8/2/3/gasofa_noche_1242493328.jpg[/MEDIA]

Dalej, na lini horyzontu widać było już światła Klaksviku. Sophie miała odrobinę nadzieję, że na wyspach owczych mają zwyczaj zostawiania kluczyków w aucie. Ostatnią rzeczą, którą chyba zrobi kiedykolwiek, będzie odpalanie samochodu na styk.

- Zaczekasz tu na mnie. Podejdę i zobaczę co da się załatwić.
- W porządku... jeśli się na tym znasz. Spróbuj załatwić nam jakieś ciuchy. Jakiekolwiek. -
powiedziała Jurge, chowając się w cieniu przydrożnego drzewa.

Sophie raczej by nie powiedziała, że się zna. Użyła niewidzialności i ruszyła w kierunku stacji. Choć dwa auta okazały się otwarte, w żadnym nie znalazła kluczyków, co gorsza, w jednym z nich spał pies, który choć nie widział Sophie, zaczął nerwowo ujadać, gdy nieopatrznie otworzyła drzwi. Musiała więc szybko się przemieścić. Szczęście dopisało jej dopiero na zapleczu stacji. Tam drzwi do magazynu okazały się otwarte, a w niepozamykanych szafkach pracowniczych udało jej się znaleźć kilka ubrań. Do tego udało jej się znaleźć zapakowane, nowe koszulki z logotypem Pepsi - zapewne przeznaczone na jakieś nagrody. Ostatecznie więc dziewczyna skompletowała dwa zestawy ubrań - poza koszulkami Pepsi, znalazła spodnie robocze na pasku - bardziej na wysoką Jurge niż na nią, parę grubych rajstop, które mogły uchodzić za legginsy, kurtkę z logiem stacji oraz trochę ubrudzoną smarem koszulę w kratę. Największym problemem okazały się buty - jedyne jakie znalazła, to były gumowce i to zdecydowanie na dużą stopę.
Sophie sprawdziła jeszcze szafki, upewniając się, że w żadnej nie zostały kluczyki, sprawdziła też kieszenie swoich zdobyczy. Wolała nie ryzykować zaglądania do sklepu. Zgarnęła ubrania i wróciła do Jurge.

Kwestia ubrania została rozwiązana. Pozostał jeszcze problem transportu.

- Tu nie ma sensu kraść aut, Wyspy są za małe żeby nie zwrócić niczyjej uwagi - powiedziała Jurge - Jeśli nie potrafisz nikogo zauroczyć, proponuję iść z buta. To tylko 3 kilometry. A potem możemy wziąć taksówkę żeby nas podrzuciła tam, gdzie zostawiłam swój wóz. Co ty na to?
- Yhym… przejdźmy się
. - Sophie uśmiechnęła się słabo. Nie potrafiła “zauraczać”. Do tej pory mężczyźni po prostu rwali się do niej. Gdyby była bardziej jak Andre. Potrząsnęła głową odganiając tą myśl. - Prowadź.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 29-05-2017, 10:18   #58
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Klaksvik było sporym, bo drugim co do wielkości miastem archipelagu Wysp Owczych. Bez trudu więc kobiety znalazły tutaj czynny hipermarket i uzupełniły swoje odzienie. Następnie wezwały taksówkę, by dostać się na miejsce zbrodni.

Jak wyczytała z dokumentacji Sophie, ofiarą był francuski bokser Auguste Deceour, lat 32. Mężczyzna walczył dzień wcześniej “w klatce” w prestiżowych zawodach SMA- brutalnym i widowiskowym zarazem wydarzeniu, będącym połączeniem MMA oraz walk ulicznych.
Co ciekawe, mężczyzna przegrał swoja walkę, więc cięzko podejrzewa, by ktoś się na nim mścił. Natomiast “aniołkiem” Auguste został około 7-8 nad ranem. Jeśli brać pod uwagę awarię kamery przy wejściu - dokładnie między 7.34 a 7.37. Czy ktoś jednak byłby w stanie tak szybko dokonać tak misternej zbrodni?

Sophie przewróciła stronę, by zerknąć na zdjęcie.


Tymczasem taksówka dojechała na miejsce wydarzenia. Było tu pełno ludzi - najwyraźniej gala SMA wciąż się odbywała. Sophie zakładała na razie, że morderca mógł przechodzić tą trasą tylko w jedną stronę, co tłumaczyłoby, krótki czas przez jaki urządzenie nie działało. Znów uważnie obserwowała ludzi, mając nadzieję, że dojrzy kogoś, kto był też w poprzednich lokalizacjach. Wokół budynku kręciła się jednak setka ludzi, jak nie więcej. Szukała też tej “osławionej” kamery. Kamera wisiała zaraz nad drzwiami, w których dwóch postawnych gości sprawdzało bilety oraz to czy nikt nie wnosi podejrzanych przedmiotów.
- Wchodzimy?
- Chcesz oglądać walki?
- Niekoniecznie. - Sophie miała sporą obawę, że walka może nazbyt przypominać te, w których brała udział we Francji, a wspominanie Paryża nie było najrozsądniejszym pomysłem. - Ale chciałabym zobaczyć to miejsce.
- W takim razie spróbujmy znaleźć jakiegoś konika z biletami. Inaczej się tam raczej nie dostaniemy…
Sophie przytaknęła i zaczęła się rozglądać za kimś takim. Gdy sama walczyła raczej nie widywała koników. Przygryzła wargę. Taki z niej detektyw Jak z Andre nosferatu.

Wreszcie po godzinie szukania, targowania i stania w kolejce, wampirzycom udało dostać się do środka budynku, gdzie odbywały się walki. Za “jedyne” 44 euro znalazły się w niezbyt przestronnej sali z rzędami częściowo połamanych krzeseł, gdzie panował niemiłosierny ścisk, duszność oraz królował wszechobecny zapach potu. Na dodatek było strasznie głośno, niemal każdy obserwator imprezy czuł się w obowiązku wykrzykiwania zachęt dla “swojego” zawodnika lub też obelg tego, po przeciwnej stronie ringu. Sama walka odbywała się w ogromnej, sześciennej klatce, której długość boku na oko miała jakieś 3-4 metry oraz wysokość 3-3 i pół metra. W środku okładali się pięściami... i w sumie czym popadło (nawet przedmiotami złapanymi z widowni) dwaj zawodnicy.


- Ale młyn - skomentowała Jurge do ucha towarzyszki.
Sophie przytaknęła i rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając miejsca, gdzie wisiało ciało. Atmosfera wywoływała przyjemne podniecenie, pobudzała adrenalinę. Wampirzyca była bardzo ciekawa jak teraz poradziłaby sobie na arenie. Rozpędziła te myśli i skupiła się na sprawie, czyli na analizowaniu ile jej samej zajęłoby przygotowanie tego “dzieła”.
Doszła do wniosku, że dla kogoś o przeciętnej sprawności byłoby to wręcz niemożliwe. To musiał być wampir... albo chociaż jakiś akrobata. A i tak robota - nawet jeśli wcześniej było przygotowane - liny, haki... flaga... zajęła pewnie z godzinę. Tego nie dało się zrobić w 3 minuty!
Sophie zrezygnowana spojrzała na swoją towarzyszkę. Nachyliła się do jej ucha, by nie musieć przekrzykiwać tłumu.
- Przejdziemy się wokół?
Jurge skinęła głową. Co prawda wiązało się to z przepychaniem i wyzwiskami wśród rozentuzjazmowanej widowni zapasów, ale wbrew pozorom było możliwe. W trakcie tego obchodzi Sophie poczuła się obserwowana. Przez kogo? Gdzie? Jej wyczulone zmysły skierowały jej wzrok na ogromne belki, na których zamontowano oświetlenie. Choć intensywne światło jarzeniówek uniemożliwiało widzenie, dziewczyna była niemal pewna, że coś lub ktoś się tam poruszył…

Wampirzyca odwróciła wzrok i chwilę podeszła dalej jakby nic nie zauważyła. Dopiero po jakimś czasie nachyliła się do Jurge.
- Na chwilę zniknę i spotkamy się przy wejściu.
Nim jej towarzyszka zdążyła zareagować zagłębiła się w tłum i użyła niewidzialności, chowając się między ludźmi. Wampirzyca rozejrzała się gdzie belki stykają się ze ścianą i gdzie są kładki serwisowe. Nawet jeśli obserwator ucieknie, może pozostawi po sobie choćby ślad.

Udało jej się niepostrzeżenie przemknąć do przejścia służbowego a stamtąd do magazynu, gdzie mogła wspiąć się na belki kondygnacyjne. Bez przeszkód dotarła do miejsca, gdzie widziała owo poruszenie, lecz jak nietrudno się domyśleć - nikogo tu już nie było. Także Jurge nie dało się dojrzeć nigdzie w tłumie.Sophie wyostrzyła zmysły, zatykajac uszy, tak by nie ogłuszył jej hałas na dole i przyjrzała się miejscu, w którym niedawno dostrzegła to coś. Diable. Szukała jakichkolwiek śladów, a także patrzyła, którędy mogło wydostać się diable, skoro nie tą samą drogą co ona. Założyła, że Jurge znajdzie przy wejściu.

Gwar był ogłuszający, odbierając trzeźwość myślenia. Sophie spróbowała się jednak skupić... tak jak na polu bitwy. Drogi, poza tą, skąd przyszła, były w zasadzie dwie - jedna prowadziła do pomieszczeń biurowych na półpiętrze, druga do otwartego przewodu klimatyzacyjnego. Wampirzyca postanowiła skorzystać z tej drugiej opcji, a przynajmniej się jej przyjrzeć. Inny wampir mógłby spokojnie przejść przez biura, ale nadal nie chciała z góry zakładać, że to jeden ze swoich. Podeszła do szybu i zerknęła czy coś tam jest i czy sama da radę nim przejść. Nie zauważyła nic podejrzanego, natomiast przejść mogła... owszem - czołgając się.
No tak… przed chwilą była zakołkowana, a teraz planuje się wepchnąć do ciasnego kanału. Wyobraziła sobie igloo na jakimś bezludziu. Tylko ta sprawa. Powoli weszła do przewodu klimatyzacyjnego. To było samobójstwo, próbować się tedy przeczołgać. Na szczęście nie musiała specjalnie martwić się hałasem - gawiedź przy klatce skutecznie ją zagłuszała. Po kilk metrach też Sophie doszła do wniosku, że bez magicznych sztuczek raczej nikt tędy nie przechodził. Zbyt gruba warstwa kurzu zalegała wokół.
Sophie wycofała się i otrzepała z kurzu. Ponownie użyła niewidzialności i ruszyła dalej w kierunku biur. Jak tak dalej pójdzie uwierzy w duchy. Uśmiechnęła się. Co, biorąc pod uwagę jak ostatnio nawiedza ją Martin, byłoby nawet wskazane. Sprawdziła czy w biurach jest ktoś. W jednym z 3 pomieszczeń usłyszała ludzkie głosy - dwaj mężczyźni komentowali w niewybrednych słowach firmę ochroniarską.
Sophie przystanęła na chwilę i zaczęła się wsłuchiwać.
- ... nie ostrzegałem. To nie może tak wyglądać.
- Ale skąd wiesz, że to oni przepuścili?
- A skąd by mieli szkło?
- Z barku dla vipów?
- Mało prawdopodobne, ale niech będzie, zaraz złapię Dana i powiem, żeby sprawdził co to za butelka... - mężczyzna najwyraźniej zamierzał opuścić biuro. Sophie rozejrzała się w poszukiwaniu jakiejś kryjówki.

Skrzywiła się nie widząc niczego adekwatnego i szybko wycofała w kierunku z którego przyszła. Schodząc cały czas rozglądała się w poszukiwaniu swojej towarzyszki. Czyżby Jurge udało się tak szybko przedostać do wejścia? Będzie musiała sprawdzić. Jednak z związku z wydarzeniami z początku tej nocy zaczynała czuć pewien niepokój. Minął kolejny kwadrans, a Jurge przy wejściu wciąż nie było, za to oklaski z budynku wskazywały na to, że gala powoli się kończy i coraz więcej ludzi wychodziło na zewnątrz.

Sophie czuła coraz większe zniecierpliwienie i co najgorsze, zaczynała się lekko martwić. Oparła się o ścianę areny, zerkając na telefon i sprawdzając, która jest godzina. Nawet nie wzięła numeru do Jurge… ani do księcia.
Zirytowana rozglądała się szukając swojej przewodniczki. W końcu uznała się, że przejdzie się do tej kamery, która przez chwilę nie działała. Właściwie nie musiała daleko chodzić - kamera była zaraz po lewej stronie wejścia do budynku. Sophie chwilę pokręciła się po okolicy i powoli zanosiło się na to, że będzie musiała gdzieś tu przenocować. Wolała mieć całą noc na wędrówkę, szczególnie jeśli miała się przeprawiać przez rzekę.

Przystanęła przy jednym z budynków, tak by mieć dobry widok na wejście na arenę i zaczęła poszukiwania hoteli na telefonie. Na szczęście nim zdążyła załamać się faktem jak niewiele jest tego typu budynków na Wyspach, które miałyby swoją stronę internetową, zza zaułku wyszło Jurge.
- Wybacz, próbowałem namierzyć tego kogoś z góry, poruszając się dołem, ale nic nie znalazłem. - powiedziała.
Uważny wzrok Sophie zauważył jednak coś, czego wcześniej na pewno nie było - dwie małe kropelki krwi na kołnierzu bluzy wampirzycy.
- Yhym… ale to mi uświadomiło, że powinnam wziąć od ciebie numer. - Sophie wyjęła telefon i zerknęła ile jej towarzyszki nie było. - Myślisz, że wyrobimy się z powrotem na tamtą stronę rzeki?
- Ryzykowne. - odparła Jurge, wymieniając się z nią numerami telefonów - Może się udać, ale jedno opóźnienie i... wiesz, tu na Wyspach przestrzeń jest zazwyczaj otwarta. Nawet nie byłoby gdzie się do drzewa przytulić. Znam w pobliżu bar, prowadzony przez ghula. Ma kilka “specjalnych” pokoi w piwnicy. Nic specjalnego, ale chociaż bezpiecznie.
- Jeśli są tam nasi jestem jak najbardziej za. Mam chyba dość na jakiś czas budzenia się z kołkiem. - Sophie schowała telefon. - To co idziemy?

Jurge skinęła głową i poprowadziła towarzyszkę w coraz bardziej senne i ciche uliczki Klaksviku.
 
Aiko jest offline  
Stary 31-05-2017, 18:09   #59
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Dotarły do baru w niecałe pół godziny - miejsce to było najwyraźniej zamykane, lecz gdy tylko młody, przystojny barman rozpoznał Jurge, wykonał zapraszający gest dłonią.

[MEDIA]http://www.coolplaces.co.uk/system/images/12639/old-bridge-inn-eat-drink-bars-pubs-large.jpg[/MEDIA]

- W podróży? - zapytał, czyszcząc szkoło.
- Owszem. Potrzebujemy dwóch noclegów.
- Oczywiście, wszystko jest gotowe, jak zwykle.
- odparł uprzejmie barman, zerkając ciekawsko na Sophie.
- Ktoś jeszcze tu jest? - zapytała Jurge.
- Nie, tylko wy.
- A w mieście? Ktoś z Rodziny?
- Wiesz, że aż takiego rozeznania nie mam.
- mężczyzna rozłożył ręce w geście bezradności, po czym nie wytrzymał - Przedstawisz mnie swojej towarzyszce?
- Aaaa, sorry.
- pancura najwyraźniej nie miała głowy do uprzejmości, ale szybko dokonała prezentacji - To jest Sophie, przyjechała na specjalne zaproszenie Marka, więc jakby co masz jej nieba przychylić. A to jest Roger, właściciel baru, nasz człowiek.

Sophie mogła tylko podejrzewać jak wygląda. Ubrania częściowo ze stacji, częściowo ze sklepu, a wszystko potwornie zakurzone po wizycie w kanale.
- Miło mi poznać. - Uśmiechnęła się do Rogera.
- Również. - odparł wesoło.

Wampirzyca wyostrzyła zmysły, chcąc zobaczyć aurę ghula. Nie robiła tego bardzo długo i co gorsza nigdy nie była w tym szczególnie dobra. Kiedyś trzeba zacząć ćwiczyć.

Roger okazał się tak samo miłym facetem, na jakiego wyglądał.
- Łazienka działa, zaraz włączę bojler. Jakbyście potrzebowały czegoś na jutro, to zostawcie listę na drzwiach. Postaram się wszystko załatwić.
- Nawet samochód?
- zapytała Jurge wesoło. Sophie odruchowo na nią spojrzała i aż zamarła. Aura, choć wyraźnie bladła, miała w sobie odcień agresji i frustracji. Było w niej też coś jeszcze - smutek.
- Mogę pożyczyć wam swój, jeśli mi go jakoś do piątku odstawicie. - odparł tymczasem człowiek za barem.

Sophie zamyśliła się na chwilę, po tym jak zobaczyła aurę Jurge. Czy powinna ją spytać co dokładnie się stało? Najgorsze, że nigdy nie była dobra w te klocki. Rozmowa między wampirzycą a barmanem dotarła do niej jakby z przesunięciem.

- Chyba będziemy w stanie go oddać do piątku? - Spojrzała pytająco na swoją towarzyszkę. - Chociaż, mógłbyś nas ewentualnie jutro podrzucić do naszego wozu.
- O! I to jest nawet lepsze rozwiązanie. Dasz radę, co?
- podchwyciła Jurge.
- Będę musiał poprosić zmiennika o nadgodziny, ale hej... pięknym paniom się nie odmawia.
- Walnę cię zaraz
- burknęła a to Jurge, która chyba nie lubiła gdy nazywano ją panią, a co dopiero piękną - Dawaj klucze!

Roger chyba się przejął bo już bez komentarzy wyciągnął dwa kluczyki z czerwonymi breloczkami. Jeden z numerem 2, drugi z 3.

- Schody na dół są na zapleczu. - powiedział chyba bardziej do Sophie, podnosząc ruchomy ustęp lady, by wampirzyce mogły wejść za bar.
- Dzięki wielkie. - Torreadorka zatrzymała się przed wejściem na zaplecze i zerknęła jeszcze na Rogera. - Łazienka też jest na dole?
- Tak. - odparł przyjaźnie mężczyzna, po czym dodał - Gdybyście były głodne... mogę wpaść.

Sophie poczuła jak nagle zaschło jej w ustach. Używanie dyscyplin trochę ją nadwyrężyło i teraz wizja tego, że mogłaby się “normalnie” napić.

- Ja … - Nie była pewna jak to sformułować. - ...nie wiem jak Jurge.
- Nie krępuj się.
- odparła wampirzyca, schodząc po schodach - Ale za to ja biorę pierwszy łazienkę!

Sophie uśmiechnęła się do swojej towarzyszki patrząc na jej oddalające się plecy. Po chwili odwróciła wzrok spoglądając z powrotem na Rogera.

- Więc… - Sophie była pewna, że nie powinna się posilać w takim miejscu. - … pokażesz mi mój pokój?
Roger skinął ochoczo głową i poprowadził wampirzycę w dół schodów przez pełen plakatów filmowych korytarz do pokoju z numerem 3.
- Łazienka jest naprzeciw - wskazał drzwi po drugiej stronie wąskiego korytarzyka, choć było to w sumie zbędne. Już dało się wszak słyszeć odgłos lejącej wody z prysznica.
- A tutaj sypialnia. Ciasno, ale chyba przytulnie. I bezpiecznie dla was. Żadnych okien, żadnych lufcików, ściany z podwójnej cegły. - Roger przepuścił Sophie w drzwiach, by mogła sama ocenić.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/ca/7c/4f/ca7c4fead56a4be6f0fee1691ffd2669.jpg[/MEDIA]

Wampirzyca uśmiechnęła się przypominając sobie swoją celę w Tybecie. Rozejrzała się po pokoju. Równie dobrze mógł to być zwykły hotel.

- Nie powiedziałabym, że jest tu ciasno. - Sophie wolała nie komentować też bezpieczeństwa. Uciekła z Ankh… i jakoś była przekonana, że wampiry mogą dostać się wszędzie. Wróciła do Rogera i trochę niepewnie wyciągnęła dłoń w stronę jego twarzy, delikatnie jej dotykając. Nie przyzwyczai się do tego. Do picia krwi.

Mężczyzna spojrzał na nią z uśmiechem. Nie bał się, a jego spokój udzielał się samej Sophie. Lekko chwycił dłoń wampirzycy i przesunął jej palcami po swojej szyi, by mogła przez cienką skórę wyczuć tętniącą krew.

- Nie wiem jak lubisz, ale gdybyś chciała... łóżko jest dwuosobowe... - zrobił sugestywną uwagę.

Sophie przesunęła dłonią po jego szyi. Czuła jaki jest ciepły, jak jego ciało pulsuje. Najgorsze jednak to, że poczuł ten irytujący skręt kiszek i przyjemny uścisk w dołku. A seks z Eliottem miał jej wystarczyć na cały wyjazd… Przysunęła się stykając się ciałem z ghulem i delikatnie ucałowała jego szyję.

- Chętnie skorzystam z tobą z tego łóżka.

Nie musiała więcej mówić. Roger zamknął drzwi pokoju i poprowadził Sophie w głąb pokoju. Tu pocałował ją w usta po raz pierwszy - czule, niespiesznie, delektując się każdą chwilą. Jego dłonie powolutku odkrywały teraz jej ciało, pełznąć wzdłuż talii, ku biodrom, pośladkom... Pewnie, lecz bez nerwowości. Roger musiał być wprawionym kochankiem i widać obcowanie z wampirzycą bynajmniej go nie niepokoiło. Wręcz przeciwnie, zachowywał się jakby naprawdę uwielbiał Sophie, choć to przecież nie ona uzależniła go od swej krwi. Sophie oddawała pocałunek, rozbierając przy tym Rogera. Jej dłonie sunęły powoli po jego ciele. Był taki ciepły, pulsujący. Sophie przesunęła językiem po jego gorących wargach i zdała sobie sprawę, że jej kły już się wysunęły. Przerwała pocałunek i zaczęła całować jego szyję, liżąc ją, ssąc, czując jak po każdym mocniejszym ataku jego skóra pulsuje. Usłyszała jak wzdycha rozkosznie, poddając się jej pieszczotom i jednocześnie pomagając zdjąć swoje ubranie. Choć nie był typem fizola i daleko mu było do muskulatury Martina (szlag! Znów o nim pomyślała...), sylwetka mężczyzny była szczupła i symetryczna. Nie dało mu się nic zarzucić, a już szczególnie jego męskości - twardej oraz gotowej do działania.

Puls Rogera zdecydowanie przyspieszył, gdy z trudem panując nad sobą, starał się zmysłowo pieścić i rozbierać Sophie. Wampirzyca pomogła mu trochę starając się nie przerywać pieszczenia jego szyi, ramion. Gdy już byli nadzy przywarła do męskiego ciała, ściskając między nimi jego męskość. Jej kły lekko drasnęły jego skórę i Sophie zaczęła powoli spijać wypływające krople.

Tego było już za wiele dla mężczyzny z cichym jękiem rzucił się na kobietę i przewrócił ją na łóżko. Wszedł w nią silnym, zdecydowanym pchnięciem. Wampirzyca jęknęła gdy Roger nagle ją przeszył. To było wspaniałe… znów ktoś ją wypełniał i był taki żywy. Wyciągnęła dłonie w stronę mężczyzny.

- Chodź bliżej, chcę jeszcze pojeść.

Roger w odpowiedzi wsunął się jeszcze głębiej. Pocałował Sophie, narzucając jej mocne tempo, po czym oderwał usta i nadstawił szyi. Wampirzyca objęła go, przyciągając do siebie. Jeszcze przez chwilę tylko próbowała przy kolejnych ruchach zlizać, krew z ran, które zrobiła wcześniej. Czuła jak narasta w niej głód, jak jej nozdrza drażni zapach krwi. Wgryzła się w szyję Rogera i powoli zaczęła pić. Mężczyzna wykonał w niej jeszcze kilka głębokich ruchów, po czym zamarł w ekstazie. Sophie czuła jak gorący nektar wlewa się do jej wnętrza nie tylko przez usta. Objęła go mocno nogami, dociskając do siebie. Chwilę cieszyła się tym, jak wypełnia ją spermą i krwią, po czym powoli wyciągnęła kły. Zalizała rany po ugryzieniu i opadła na poduchy. Jej nogi nadal owijały biodra mężczyzny, jednak ręce poluzowały chwyt.

Zdyszany uniósł się na łokciach i delikatnie pocałował jej usta.
- Bardzo miło cię poznać, Sophie. - powiedział z uśmiechem, choć było widać, że jest zmęczony.
- Mi ciebie również, Roger. - Przeczesała dłonią jego włosy. Nie były blond… to nie była “jej” blond czupryna. - Przyda ci się trochę snu, co?
Jeszcze raz ją pocałował, po czym wstał i zaczął się ubierać.
- Taaa, ale poczekam na zmiennika. Żeby ktoś miał oko na to miejsce. Możesz być spokojna, on też jest... wtajemniczony. - spojrzał na Sophie - Te rany... to zadano ci za życia, prawda? - wskazał jej blizny.
Sophie przytaknęła.
- Inaczej już by ich tu nie było. - Wampirzyca trochę nieświadomie przesunęła dłonią po jednej z blizn. Powoli przejechała dłonią do miejsca gdzie niedawno tkwił kołek i gdzie nadal była lekka rana. - Nie licząc tej… czemu pytasz?
- Z ciekawości. Wybacz.
- uśmiechnął się przepraszająco i podszedł do drzwi - To ja spadam. Czy czegoś ci jeszcze trzeba? Ręczniki czyste są w komodzie.
- Spoko, nic się nie stało.
- Sophie uważnie przyglądała się ghulowi. Czuła się trochę ja kurwa. Choć… pytanie kto tu się komu oddawał. - Nic mi więcej nie trzeba. Dziękuję.

Sophie odprowadziła Rogera wzrokiem, po czym gdy zamknął za sobą drzwi opadła na łóżko. Odczekała chwilę, aż jego kroki ucichły na korytarzu. Kochała się, tak po prostu z obcym facetem… Martin też był obcy. Zirytowana podniosła się, wydobyła ręcznik. Bez większego problemu znalazła łazienkę. Zrzuciła z siebie rzeczy tam gdzie stała. Wzięła szybki gorący prysznic, zmywając w końcu z siebie cały ten kurz.

Gdy opuściła kabinę zobaczyła swoje brudne rzeczy walające się po podłodze. Bez zastanowienia podjęła decyzję o tym, że musi je zaprać. Wrzuciła je pod prysznic i używając mydła doprowadziła do względnego ładu. Wróciła do pokoju owinięta w ręcznik i rozwiesiła rzeczy gdzie popadło. Na szczęście nie były jakieś grube, istniała więc spora szansa że wyschną. Zerknęła na telefon sprawdzając godzinę. Miała jeszcze czas, mogła pogadać z Jurge. Wyszła z pokoju i zapukała do sąsiednich drzwi, uznając, że dostały pokoje obok siebie. Dopiero stojąc tam i czekając na reakcję, zdała sobie sprawę, że jest na bosaka, z mokrą głową i owinięta ręcznikiem.

- Proszę - usłyszała jednak głos pancury i już ciężko było się wycofać.
Pokój Jurge był bliźniaczo podobny jeśli chodzi o układ - różnił się tylko kolorem pościeli i dekoracjami. Okazało się, że wampirzyca jeszcze mniej robi sobie z tematu dress code’u przy przyjmowaniu gości - była całkiem naga. Leżała na łóżku na brzuchu i klikała coś na swojej komórce, po czym podniosła wzrok na Sophie.

- Co tam?
- zapytała nieco burkliwie.
- Sorki, zżerała mnie ciekawość co widziałaś tam na arenie. - Sophie poczuła nawet pewną ulgę, widząc Jurge bez stroju. Jej przyodziewek wyglądał tu nawet całkiem formalnie. - Myślałam, że może zobaczyłaś więcej niż ja.
- Jakiś cień na górze? Ktoś tam był, ale kij wie kto.
- odparła niepewnie Jurge, nie wypuszczając komórki z rąk - A ty widziałaś coś więcej?

Sophie z ciekawości zerknęła na aurę swej towarzyszki. Ta zdecydowanie złagodniała, choć wyrażała teraz przede wszystkim czujność, wchodząc w niebieskie tony melancholii.

- Niezbyt, niestety zwiał gdy już dostałam się na górę. Nie widziałaś może, którędy uciekał?
- Gdybym wiedział, to pewnie bym go dorwał. Nie jestem ślamazarą.
- odparła Jurge, chyba nieco urażona.
- Wiem że nie jesteś… - Sophie była zaskoczona reakcją Jurge, niby jak wywnioskowała z tego co powiedziała, że jest ślamazarą. - eh nieważne.. Irytuje mnie tylko, bo wyglądało jakby wyparował. Spadam do siebie.
- Śpij dobrze - powiedziała tylko pancura, skupiając znów swoją uwagę na telefonie.

Wampirzyca opuściła pokój i wróciła do swojego zamykając się w nim od środka. Padła na łóżko. Pościel jeszcze trochę pachniała Rogerem. Była strasznie ciekawa skąd wzięła się krew na stroju Jurge, czemu była tak zirytowana… ale może po prostu chciała się posilić przy arenie i jej się nie udało? A może ktoś ją zirytował i jutro okaże się, że mają w mieście kolejnego anioła...

Sięgnęła po telefon. Nawet chciałaby z kimś pogadać, tylko były dwa problemy. Nie miała z kim i nie miała o czym. Podniosła się z łóżka i zaczęła ćwiczyć, aż poczuła senność. Wtedy padła na łóżko, okrywając się niechlujnie kołdrą i zasnęła.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 03-06-2017, 11:25   #60
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację



Śniła o Martinie. Znowu. Co gorsza, wiedziała, że on nie żyje. I że ona nie żyje - choć w innym sensie. Mimo to siedzieli na ciepłym piasku plaży, przytuleni do siebie, wpatrując się w malowniczy zachód słońca. Smutni i szczęśliwi zarazem. Martin delikatnie wodził palcami po jej ramieniu. Tak robił, gdy leżeli w prowizorycznym grobie w garażu, gdy zasnął, będąc w niej. Mało romantyczna sceneria, a jednak na to wspomnienie coś ściskało w gardle.
Sophie przebudziła się, czując jak w oczach zbierają się krwawe łzy, Jej dłonie zaczęły wodzić po jej własnym ciele jakby próbując przypomnieć tamte pieszczoty, Gdy jej palce dotarły do jej kobiecości, poczuła, że jest mokra. Podniosła się na łóżku i usiadła zakrywając dłońmi oczy.

- Kiedy to się skończy… - prawie załkała, samą siebie zaskakując.
Szybko podniosła się i zaczęła się ubierać, starając się nie myśleć o tym, że jej ciało najchętniej zostałoby teraz zerżnięte przez pewnego kanarka.

Nagle rozdzwonił się jej telefon - to dzwonił Andre. Jednak przypomniał sobie o niej. Gdy odebrała, usłyszała jednak w jego głosie pretensję.
- Sophie? Gdzie ty się podziewasz?
- Jestem na Wyspach Owczych. - Odpowiedziała bez zastanowienia, zapinając spodnie. Nie chciała teraz słyszeć Andre. Nie chciała z nim rozmawiać. Nie gdy przed chwilą o mały włos nie zaczęła się masturbować myśląc o Martinie. - Coś się stało?
- To przypuszczam. Pytam “gdzie” konkretnie. Znaleziono wczoraj kolejnego anioła. Gdzieś przy przeprawie między wyspami, przy drodze krajowej 10.

Sophie przeklęła cicho. Tego jej jeszcze brakowało. Kolejny anioł i do tego informacja przekazana przez Andre, jakby nie było wielu innych istot na świecie.
- Sprawdzałam wczoraj trzecie miejsce zbrodni w Klasviku. - Odpowiedziała ponuro. - Wczoraj musiałyśmy się ewakuować z przeprawy, bo ktoś mnie zakołkował… dobra, to kończę i lecę tam póki trop jest świeży. Chyba, że coś jeszcze?
- Zakołkował? W tym samym miejscu? - zdziwił się Andre, lecz nie chcąc przeszkadzać, dodał - Uważaj na siebie Sophie.
- Staram się, ale nigdy nie byłam w tym dobra. Jeszcze nie wiem czy w tym samym miejscu. - Wzięła głębszy oddech. Nie może irytować się na Andre. Nie za to. - Pozdrów Eliotta.

Wyłączyła telefon i ruszyła na poszukiwania swojej przewodniczki. Znalazła ją tam, gdzie być powinna, czyli w pokoju obok. Dla odmiany tym razem ubraną, lecz znów wpatrzoną w komórkę.
- O, heja. Roger powiedział, że za pół godziny nas podwiezie. - powiedziała na powitanie.
- A ja się dowiedziałam, że przy przeprawie jest kolejny anioł.
- Co?! - aż podskoczyła - Gdzie? Wiadomo coś więcej?
- Wiem tyle ile powiedział ojciec przez telefon. - Sophie była zła. Andre musiał wiedzieć wszystko. - Przy krajowej 10-ce. To tam gdzie nocowaliśmy wczoraj?
- Możliwe. Dobra, Roger i tak będzie wolny za pół godziny. Podzwonię i upewnię się, ok? Możesz jeszcze chwilę się pobyczyć. - powiedziała Jurge.
- Ta… zaczekam na zewnątrz. - Sophie opuściła pokój gangrelki i weszła do pubu. Wysunęła ręce do kieszeni. Papierosy przepadły gdzieś przy tym całym bieganiu. Była sfrustrowana przez Martina, zirytowana przez Andre. Chciała się ruszyć. Zrobić coś.

Zerknęła na bar. Może mają papierosy.
Mieli. Przystojny, ciemnoskóry chłopak za barem chyba wiedział kim jest Sophie, bo nawet nie zapytał o zapłatę. Po prostu podał jej paczkę, którą wskazała. Sophie poprosiła jeszcze o zapalniczkę i podziękowała. To było ciekawe. Czemu pomagali wampirom nie żądając zapłaty?

Usiadła na parapecie w witrynie lokalu i odpaliła papieros. Czuła, że zawiodła. Co jeśli to morderca ją zakołkował. Mogła go dopaść. No i to Jurge dzwoni, podczas gdy to ona miała prowadzić śledztwo. Zirytowana wypaliła papieros prawie do końca i wygasiła go o chodnik. Powoli kręciła niedopałkiem między palcami. Chciała coś robić. Choćby to miało polegać na bieganiu w kółko. Chciała polować. Podniosła się i wyrzuciła papieros do kosza.

Kim był morderca. A może było ich kilku? Podczas snu słyszała głosy. “Niech obserwuje.” Czy to mógł być dzień? Ale jak wtedy udałoby się wyrwać Jurge? I kto do cholery wiedziałby jak ją zakołkować? Co jeśli to jednak był wampir. Malkavianie mają te swoje coś przez co gadają, przynajmniej tak twierdzili na szkoleniach. Tyle, że ona nie jest maklavianem i nie powinna ich słyszeć. Odpaliła kolejny papieros przyglądając się miastu. Widać było, że mieszkańcy kończą dzień pracy i szykują się do nocnego odpoczynku. To nie była światowa metropolia. Właściwie ledwo można było nazwać Klasvik miastem... bardziej miasteczkiem zbudowanym z wąskich uliczek i najwyżej dwupiętrowych kamienic z ogródkami.

Kolejny papieros się dopalał, a Sophie nadal miała wrażenie, że coś jej umknęło. Tylko co? Może źle patrzyła na sprawę? Może o czymś nie pomyślała? A może... może faktycznie było to dla niej za trudne... Może zbytnio rozpraszały ja wspomnienia...

Tymczasem pod pub z rykiem silnika podjechało terenowe auto.


Szyba jeepa zjechała w dół, a w kabinie Sophie rozpoznała znajomą twarz Rogera. Mężczyzna pomachał do niej wesoło.

- Witaj piękna, dasz się zaprosić na przejażdżkę moim potworem? - zażartował.

Sophie spróbowała się uśmiechnąć. Była coraz bardziej zła na siebie. Prawdą było, że przyjechała tu głównie dlatego, by wyrwać się od Andre, by uporządkować swoją głowę. Ale ta sprawa… wciągnęła ją i coraz bardziej martwiła się, że jest zbyt trudna dla niej. To nie jest zadanie pójdź i zabij.

- Chętnie się przejadę, ale tylko jak pozwolisz bym kogoś z sobą zabrała. - Mrugnęła do Rogera.
- O ile będzie to jakaś ładna koleżanka... - odparł nonszalancko właściciel baru, wysiadając i otwierając drzwi przed Torreadorką.
- Na to nie licz - burknęła na niego Jurge, wychodząc akurat z budynku. Następnie zwróciła się do Sophie - Tak, to to samo miejsce.
- Genialnie. - Sophie skrzywiła się. - Podwieziesz nas do przeprawy po tej stronie? - Zajęła miejsce w samochodzie.

Dopiero gdy wszyscy zajęli miejsca odezwała się do Jurge.
- Wiesz może coś więcej, czy wszystkiego dowiemy się na miejscu?
- Wiem tylko tyle, że do ataku doszło wtedy, gdy ty zostałaś zakołkowana, czyli to pewnie ten sam napastnik. A ja go nie schwytałam - westchnęła, wyraźnie zła na siebie. Jednak po chwili wróciła do wątku - Więcej nie wiem. Ktoś od księcia tam jest i na nas czeka. Ma ci załatwić przykrywkę, żebyś weszła na miejsce zbrodni.
- Żałuję, że nie sprawdziliśmy tego miejsca od razu… - Sophie wpatrywała się w drogę przed nimi, jakby tam mogła zobaczyć jakieś rozwiązanie. - Wiemy jedno, wie jak obchodzić się z wampirami.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172