Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-06-2017, 20:37   #61
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Tak, jak Jurge zapowiedziała, Sophie została wpuszczona na teren zajazdu, który zarazem był terenem zbrodni, bez zbędnych problemów. Ciało zawieszono w szklarni obok budynku. Tym razem zabójca postarał się nawet o anielskie skrzydła.

[MEDIA]http://s6.ifotos.pl/img/29-dexter_aqwexex.jpg[/MEDIA]

- Marie Roos, lat 23, córka właściciela, pomagała w prowadzeniu zajazdu, od roku zaręczona z miejscowym komendantem policji, więc sprawa budzi mocne zainteresowanie. – Sophie usłyszała tuż obok, a kiedy się obróciła, zobaczyła kobietę w końskim kucyku z identyfikatorem detektywa.

[MEDIA]http://trackingboard1.wpengine.netdna-cdn.com/wp-content/uploads/2017/05/LUCIFER-216b_SCN14-15Apt2-JR_0069_f_hires1-2-1024x683.jpg[/MEDIA]

- Detektyw Ritta Cortwitch – przedstawiła się, podając Sophie identyfikator z jej własnym zdjęciem i informacją, że jest „specjalistą”, pracującym na zlecenie policji. Następnie kobieta przysunęła się bardziej spoufale – A między nami… jestem Kai.
- Sophie Lancaster. Miło poznać.
- Uśmiechnęła się do wampirzycy by ukryć złość. Na moment przemknęło jej przez głowę, że Kai miał być facetem. I pomyśleć, że była tu wczoraj. - Znamy przybliżony czas zbrodni? - Spytała z zaciekawieniem, rozglądając się w poszukiwaniu jakichś śladów.
- Wczorajszy wieczór... może nieco później. Ale na pewno przed północą.
Sophie prawie przeklęła. Czyli istniała szansa, że gdy zwiewały tutaj ktoś układał inscenizację.
- Mogę się rozejrzeć?
- Czy nie po to tu jesteś?
- odparła policjantka z wyczuwalnym sarkazmem - Nie krępuj się.

Sophie powstrzymała się od komentarza. Wyostrzyła zmysły i zaczęła swój spacer po miejscu zbrodni, starając się niczego nie zadeptać. Przyjrzała się jak mniej więcej dostać się z tego pomieszczenia na piętro. Kimkolwiek był morderca musiał zrobić tą trasę przynajmniej raz, miała więc nadzieję, że zostawił jakiś ślad. Jak zwykle zerknęła jak zamocowano liny i starała się oszacować ile mogło to zająć. Coś cały czas pomijała, tylko co?

I znów robota wydawała się perfekcyjna. Czy tego mógł dokonać zwykły człowiek? Prawdopodobnie samemu Kainicie zajęłoby to godzinę... może nawet więcej. Sophie sprawdzała każde mocowanie i tak odkryła wreszcie coś, co pominęła policja - włos. Wciśnięty w węzeł pojedynczy ciemny włos - nawet nie cały, prawdopodobnie urwany, w sumie miał jakieś 5-6cm.

- Podeszłabyś? - Sophie dała znak Kai, że coś znalazła.
Wolała nie dotykać takich rzeczy sama. Zamiast tego przyglądała się temu miejscu. Czemu akurat tutaj coś upadło? Czy mogło to mieć miejsce podczas “montażu” ofiary? Teraz żałowała, że nie potrafi wyczytać nic z czegoś takiego.
- No proszę. Jednak obce oko więcej wypatrzy. - policjantka szybko zabezpieczyła niewielki, ale być może bardzo cenny dowód - Jeśli uda mi się pogonić tych leni z laboratorium, rano będziemy mieć wyniki. Dobra robota. - pochwaliła, przekazując plastikową torebeczkę z włosem jakiemuś policjantowi.
- Przejdę się jeszcze po budynku. - Sophie podniosła się i ruszyła na spacer. Planowała zajrzeć na górę, w miejsce gdzie ją zakołkowano. Dotarcie tam bez pośpiechu zajęło jej pół godziny. Ze szklarni do budynku mieszkalnego najwygodniej było przejść przez małe podwórko i drzwi kuchenne, jednak na dobrą sprawę, można było dostać się do środka przez każde okno, wszak na parterze nie było rolet zewnętrznych. Tymczasem pokój na górze został pozostawiony takim, jakim go Sophie opuściła. Okno, przez które uciekły z Jurge wciąż było otwarte, nawet wersalka była otwarta, a w niej...
- Postaramy się, żeby ślady krwi nie dały żadnej wiążącej odpowiedzi - za jej plecami pojawił się Nosferatu - Niemniej na przyszłość, polecam takie plamy zalewać Domestosem chociaż.
- Hm… wybacz ale jakoś po rozkołkowaniu, myślałam o tym by nie skończyć za chwilę w tym samym stanie. Ale zapamiętam.
- Sophie rozejrzała się po pomieszczeniu. Tyle krwi, a on wyszedł sobie ot tak, czyściutki, bez śladu? Odruchowo potarła miejsce na piersi, gdzie już trzy razy tkwił kołek. Zaczęła znów krążyć szukając jakichkolwiek śladów. Słyszała więcej niż jeden głos… rozmowę. Ale jak dwie osoby mogły ot tak przemknąć. Czas mijał, a ona niczego więcej nie znalazła. Większość policji już się stąd zwinęła, została tylko pani detektyw i jakiś sierżant, mając zabezpieczyć miejsce zbrodni taśmami. No i była jeszcze Jurge, czekając na Sophie w pobliskim lasku, zapewne ju swoim autem.

- Dobra ja zmykam, jakby były jakieś wyniki, będę wdzięczna za info. - Rzuciła jeszcze do Kai, opuszczając miejsce zbrodni.

Była zła. To nie było wykonalne. Każdy zostawia ślad. Skierowała swoje kroki w stronę lasku.

Jurge była tam, gdzie się umówiły, oparta o swoje auto. Jak zwykle nos miała wlepiony w komórkę, lecz kiedy Sophie się zbliżyła, zamachała do niej przyjaźnie i otworzyła drzwi pasażera.

- I jak poszło? Masz coś? - zagadnęła.
Sophie padła ciężko na fotel pasażera.
- Jeden włos… jeden cholerny włos. - Mruknęła. - Kai postara się przycisnąć, by mieć jutro wyniki… nie kojarzysz, może o której mniej więcej mnie rozkołkowałaś?
- Wiesz, że zegarek to była wtedy ostatnia rzecz na którą patrzyłam?
- Jurge usiadła za kierownicą - To co? Wracamy na mieszkanie czy masz jeszcze jakieś plany? Bo jeśli mamy wracać, to żeby się wyrobić... trzeba jechać teraz.
- Wiem… wracajmy. - Sophie przymknęła oczy, dając głowie popracować.
 
Mira jest offline  
Stary 12-06-2017, 16:20   #62
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Wampirzyce wróciły do mieszkania Jurge około 3 nad ranem ku wielkiej uciesze Dorna i totalnej obojętności Filipa, który nawet nie raczył wstać z kanapy.
- Jak nie masz nic przeciwko, to wezmę prysznic. - powiedziała pancura, a po chwili przypomniawszy sobie, że to ona jest gospodynią, dodała - Możesz poczęstować się krwią z lodówki.
- Albo wypić ze mnie... - podsunął wesoło Dorn.

Sophie zerknęła na jedno, potem na drugie. Podczas jazdy złość lekko z niej zeszła i teraz była już chyba tylko zmęczona tą całą akcją.
- Jasne, też zaraz chętnie skorzystam z prysznica. - spróbowała uśmiechnąć się do Jurge. - I chętnie się napiję. - Ruszyła w stronę lodówki przechodząc obok Dorna. Zatrzymała się tuż przed chłopakiem.
- Piłam z ciebie niedawno. Nie chciałabym zrobić ci krzywdy.
- Wiesz, zawsze możesz się napić tylko troszeczkę... dla przyjemności. - podsunął chłopak, lecz zaraz potem został zgaszony krzykiem z łazienki.
- Odwal się Dorn! Poszedłbyś do siebie, a nie... - resztę słów zagłuszyła lejąca się woda.

- Jak śledztwo? - zagadnął chłopak, najwyraźniej nie bardzo się przejmując Jurge.
- Niestety bez większych sukcesów. - Sophie podeszła do lodówki i wydobyła z niej torebkę z krwią. Po chwili znalazła też kubek, który dostała ostatnio. - Muszę sobie to poukładać w głowie. - Zerkała na Dorna nalewając sobie krwi do kubka. W końcu oparła się o blat z pełnym kubkiem. - Tak ci się spodobało, gdy z ciebie piłam?
- No ba. Ty jesteś kobieca. Nie to co Jurge. - odpowiedział z jakąś taką prostotą chłopak.

Sophie uśmiechnęła się pijąc z kubka. Jeszcze rok temu nikt by jej nie powiedział, że jest kobieca. Tyle się zmieniło… Andre, Martin, Eliott. Tak cholernie tęskni za tym kanarkiem. Dopiła krew i odstawiła kubek. Oblizała wargi, zbierając resztki krwi. Nie może o tym myśleć.
- I chcesz tylko bym się z ciebie napiła? - Powiedziała do chłopaka uśmiechając się już pogodniej. Nie może cały czas myśleć o tamtych, to do niczego nie prowadzi.

Dorn odruchowo oblizał usta.
- Nie chcę się narzucać, ale... gdybyś miała ochotę na coś więcej... - urwał wymownie, starając się patrzeć na Sophie zmysłowo. Był jednak na tyle młody, że mina wyuczona od amerykańskich badassów kina, w jego wykonaniu wyglądała dość nieporadnie.

Wampirzyca była bardziej niż ciekawa, co ich wszystkich do niej ciągnęło. Wyciągnęła dłoń do Dorna, zachęcając by podszedł.
- Na co więcej mam mieć ochotę?

Chłopak wydawał się zawstydzony, ale i zaciekawiony. Jego puls przyspieszył.
- Na mnie? - zapytał, po czym dodał - Nie jestem prawiczkiem, wiesz…
- Dobrze, bo ja nie jestem dziewicą. - Sophie czuła, że “ma ochotę” na niego, na jego ciepło, na jego krew. Powoli zaczynała rozumieć te ciągłe igraszki Andre. Chyba nawet to dlaczego, nagle nie chce jej obok. - Mam na ciebie ochotę Dorn.

Chłopak podszedł do niej i delikatnie wplótł dłoń we włosy Sophie, przyciągając ją do siebie. Chyba akurat miał ją pocałowac, gdy drzwi łazienki się otworzyły, a w nich stanęła Jurge w podkoszulku, majtkach, z ręcznikiem na głowie.
- Łazienka wolna - oświadczyła.

Sophie nie odsunęła się od Dorna. Zamiast tego jej wzrok skupił się na Jurge i z zaciekawieniem zerknęła na jej aurę. Była ciekawa na ile wampirzycy nie przeszkadza to co robi jej gość. Wampirzyca jakby nigdy nic podeszła do lodówki i też nalała sobie krwi do kubka. Jej aura była dziwna - szara z plamami brązu. Wyglądało na to, że coś Jurge gnębi. Czy jednak chodziło o Sophie i Dorna?

- Może razem skorzystamy z prysznica? - zaproponował tymczasem chłopak, klejąc się do Torreadorki.
Sophie pogładziła chłopaka po twarzy. Był tak przyjemnie ciepły, jednak… że też teraz widziała emocje. Kiedyś nawet nie wyczułaby, że coś może się dziać.
- Chciałabym porozmawiać z Jurge, o śledztwie.
- No dobra... - odparł wyraźnie zawiedziony, po czym zapakował złego z powodu przerwanego snu kota do koszyka i pożegnawszy się z obydwoma wampirzycami, wyszedł.
- Co cię męczy, poza oczywistym faktem, że jakiś dupek gra nam na nosie i robi sobie aniołki? - zagadnęła Gangrelka, rozsiadając się na kanapie i popijając krew z kubka.

Sophie rozsiadła się naprzeciwko niej na fotelu.
- Twoje nastroje. - Sophie uśmiechnęła się. - Wybacz, ale atakują mnie za każdym razem jak wyostrzam zmysły. Na przykład teraz wyglądałeś jakby cię coś gnębiło.
- Ach... to. - wampirzyca zamrugała powiekami i upiła krew z kubka - Dziwisz się? Pod naszym nosem zginęła dziewczyna. Może... może dałby się temu zapobiec.

Aura Jurge zamigotała jeszcze głębszym brązem, a gdzieniegdzie pojawiły się czerwone plamki agresji.
- Słuchaj, ciężko mi się gada, jak się tak na mnie gapisz. - burknęła pancura.
- Wybacz, zazwyczaj nikomu to nie przeszkadza. - Sophie odwróciła wzrok. - Raczej nie dałybyśmy rady temu zapobiec. Mnie zakołkowano, dobrze, że tobie udało się tego uniknąć. Na serio tylko o to chodzi?

Gangrelka prychnęła.
- Tak powiedziałem. Możesz mnie wziąć na tortury, jak chcesz mieć pewność, choć pewnie łatwo nie pęknę. To co, zamierzasz się dobrać śrubokrętem do moich oczodołów czy mogę iść spać?
- Ej, daj spokój. Tylko się niepokoję. - Sophie sama prawie prychnęła. - Byłeś tam ze mną. Więc jak cię coś niepokoi chciałabym wiedzieć.
- A ja już odpowiedziałam. - powiedziała z uporem Jurge, po czym ruszyła do swojego pokoju - Miłych snów - burknęła jeszcze.

Sophie powstrzymała westchnienie. Zgarnęła kubki i zaczęła je zmywać. I pomyśleć, że poświęciła dla tej dyskusji seks i smaczną przekąskę.
Powinna się spotkać z księciem, porozmawiać. W sumie obiecała mu, że będzie mówić o swoich przemyśleniach. A niepokoiło ją zachowanie Jurge. Zirytowana rzuciła szmatkę, która wytarła kubki i poszła się wymyć. Tym razem nawet nie przejmowała się tym, że przeszła do pokoju nago. Nago też planowała spać, miała serdecznie dość uszkodzonych przez kołek ubrań. Walnęła się na łóżko, zamykając za sobą drzwi. Może powinna sobie coś wynająć, dać Jurge oddech.

Wtem pół godziny przed świtem, gdy już zapadała w sen, rozdzwonił się jej telefon. To był Kai. Sophie odebrała telefon.
- Jeszcze nie śpisz?
- Myślałem o tobie. - usłyszała obcy, męski głos. Zapewne Kai już wrócił do swojej postaci Nosferatu. Wyczuwalne seplenie sugerowało też, że ma coś z ustami - ale czy w przypadku tego klanu, dziwiło to kogokolwiek?
- Mam wyniki, jak zapowiadałem. Chyba cię to zainteresuje. Włos należał do Doronna Goussonna, lat 18, nie używa jednak pełnego imienia i każe na siebie wołać Dorn. Coś ci to mówi? - zapytał wampir, robiąc znaczącą pauzę.
- Ta… on nie mógł tego zrobić sam. - Powiedziała spokojnie. - Planujecie go złapać. Wie o wczorajszym znalezisku?
- No właśnie, to twoje śledztwo, mała. Na razie przystopowałem ludzi. Oni dostaną analizę za dzień, może dwa. Mamy trochę czasu.
- Heh mała… dzięki Kai. - Zgadamy się pewnie niebawem. Sophie rozłączyła rozmowę. Jednak po chwili napisała sms’a do Nosferatu.

“Wysłałbyś mi jego Adres i numer do księcia?”

Podniosła się siadając na łóżku. Czy Jurge mogła wiedzieć o Dornie? A może mu pomagała? To by tłumaczyło zarówno dlaczego była zła lub ten dzisiejszy nastrój. Jednak nie tłumaczyło ani motywu, ani doboru ofiar. Zerknęła na zegarek upewniając się co do godziny. Chyba powinna pogadać z księciem.
Po chwili nadszedł sms z adresem chłopaka i informacją, że Mark nie posiada telefonu... chyba. No tak, czego oczekiwać po Malkavie? Była wobec tego bardzo ciekawa to kogo sms’a wysyłała pierwszego dnia Jurge… może jakiś ghul?

Z kim mam się kontaktować by złapać ksiecia?” - napisałą kolejnego sms’a. Wolała jakoś nie gadać na ten temat.

Odpowiedź przyszła niemal natychmiast:
Chyba ze mną. Mark jest u siebie, ale chyba dziś już nie zdążysz.”
To zdzwonimy się jutro. Dobrych snów.” - Sophie wstała i narzuciła na siebie samą koszulę. W takim stroju wyszła do kuchni. Może Jurge nie obrazi się, jak wypije jeszcze porcję krwi… Wyjęła z lodówki woreczek i napełniła świeżo umyty kubek. Uważnie rozejrzała się po pomieszczeniu, sprawdzając czy nic nie mówi jej, że jej towarzyszka wyszła.

Nie chciała skreślać Jurge. Mogła tylko chronić chłopaka, choć i tak byłaby to głupota. Albo co gorsze, to była ona. Upewniła się czy buty wampirzycy stoją tak jak je widziała, skupiła się czy nie czuje przeciągu, jakby ktoś otworzył okno i przez nie wyszedł. Wydawało się jednak, że wszystko jest w porządku. Nikt nie wyszedł ani nie wszedł do mieszkania w ciągu ostatnich minut. Sophie martwiła się. Powoli sączyła krew z kubka patrząc na drzwi swego pokoju. Ciekawe czy jutro znów będzie zakołkowana? Mogłaby je zabarykadować, ale Jurge jest wampirem, najwyżej zdejmie je z framug. Polubiła ją, polubiła Dorna.

Postała tak chwilę jeszcze raz analizując to wszystko. Wymyła kubek i gdy już poczuła, że zaraz uśnie poszła do swego pokoju, zamykając się w nim tak jak zwykle.
 
Aiko jest offline  
Stary 13-06-2017, 16:47   #63
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
A jednak przeczucia Sophie były słuszne. Obudziła się z bólem w sercu. Tym razem jednak to nie Martin był źródłem cierpienia, lecz osikowy kołek. Nie była w stanie zrobić więcej, niż tylko mrugać powiekami.

- Wybacz. - usłyszała z boku znajomy głos. Po zmianach oświetlenia oraz cichych ruchach palców, domyśliła się, że Dorn właśnie przegląda zawartość jej smartfona.
- Nie mogliśmy ryzykować. - wyznał chłopak.

Cóż i tak okaże się co i jak. Jak nie Kai to Andre za jakiś czas ogarnie się, że stracił childe. Zastanawiała się czy czuje strach. Strach przed tym, że ktoś w końcu zakończy jej egzystencję definitywnie. Jednak jedyne co jej przychodziło do głowy to obojętność. Ta sama, którą czuła po jakimś czasie w więzieniu.
Bolało jak cholera. Znowu. Chyba jednak nie miała na to żadnego wpływu. Spróbowała się odezwać. Nie potrafiła, ale Dorn chyba zauważył jej starania, bo powiedział.

- Zaraz przyjdzie Jurge, wszystko ci wytłumaczy. Ja tylko miałem się upewnić, że... nie zrobisz czegoś głupiego. Sorka.

Po tonie głosu można było mieć wrażenie, że naprawdę mu jest przykro, jednak “sorka” za kołek w sercu to TROCHĘ za mało. Niemniej faktycznie po kilku minutach w sypialni zjawiła się Jurge.

- Skoro już wiedziałaś, to nie było zbyt mądre, by tu nocować, wiesz? - powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach, po czym uniosła lekko Sophie na poduszkach, by mogły się widzieć.

Sophie nie trzeba było tego dwa razy powtarzać, zaufanie zawsze było jej słabą stroną. Obserwowała Jurge. Czy naprawdę to ona zabiła tych wszystkich ludzi.

- Słuchaj... - zaczęła Jurge - Wyjaśnię ci sprawę, a potem odkołkuję. Chcę tylko żebyś uważnie mnie wysłuchała. Nie chcę cię zabijać. W ogóle nikogo nie chciałem, ale... bez ofiary krwi się nie dało. Na ile cię poznałem, wydaje mi się, że też straciłaś kogoś drogiego. No i jesteś wampirem, my zawsze kogoś tracimy... - pancura rozsiadła się w nogach łóżka, by móc utrzymywać z Sophie kontakt wzrokowy. Westchnęła ciężko.
- Sprawa wygląda tak... Miałem ukochaną. Laurę. Nie będę opowiadać jak ta dziewczyna ożywiła trupie serce, które we mnie jest. Wiedz jednak, że przy niej nigdy nie czułem się tak... żywy. Nim ją przemieniłem, na jej własną prośbę, Laura urodziła dziecko. Tego tutaj chłopaka. Toteż rozumiesz już nasze powiązanie. Taka zresztą była Laura, wszystkich łączyła, wszystko budowała... nie było w niej ani odrobiny siły destrukcyjnej. Lecz... taka siła do niej przyszła. Laura zginęła, a ja i Dorn zostaliśmy sami. - Jurge uśmiechnęła się smutno do chłopaka - Obiecałem mu coś. Obiecałem, że znajdę sposób, by sprowadzić znów do nas Laurę. Trochę to trwało, ale w końcu natrafiłem na ślad rytuału otwarcia wrót krainy zmarłych i... znalazłem czarownika, który to zrobi. Niestety, jest to rytuał oparty na wierze chrześcijańskiej, toteż otwarcie bramy królestwa śmierci, by ktoś mógł opuścić tę krainę, może nastąpić tylko, gdy zastęp aniołów spłynie do wrót i wywoła tego, który winien być osądzony przez Boga. Pierdu pierdu... Tak czy siak, ofiara krwi była niezbędna. Lecz to już niedługo będzie koniec. Został tylko jeden anioł do stworzenia. I to już jutro. Potem brama zostanie otwarta, a ja odzyskam Laurę. - Gangrelka zrobiła przerwę, po czym, przyglądając się uważnie twarzy Sophie dodała - Jeśli mi pomożesz, możemy przywołać stamtąd kogoś jeszcze... Kogoś, za kim tęsknisz. Wystarczy, że mrugniesz powiekami dwa razy, a wprowadzę cię w szczegóły. Jeśli mrugniesz raz, cóż, będzie to oznaczać brak zgody. Wtedy ja i Dorn znikniemy, a ciebie zapewne za kilka godzin odkołkuje Kai. Ty wybierasz, Sophie…

No i tu był problem. Według niej każdy kto jest martwy powinien pozostać tam gdzie jest. Tak było z Martinem, gdyby umarł wtedy, w operze, oszczędziłoby to wielu osobom cierpień. Gdyby umarła ona… pewnie też. Chciała go mieć z powrotem, znów poczuć go w sobie, ale… to nie był sposób. Nie kosztem czyjegoś życia i to w taki poroniony sposób. Zastęp aniołów… niewinnych ludzi, zabitych dlatego by wskrzesić wampira. Co by się nie działo musiała temu zapobiec. Dawno o mały włos nie umarła. Mrugnęła dwa razy gotowa użyć akceleracji i zdobyć jedyną broń jaką jest kołek.

- Nie oszukuj mnie, Sophie - Gangrelka przekrzywiła lekko głowę - Wiem, że nie zgodziłabyś się tak łatwo. Wiem, że te ofiary... to cię boli. Ale posłuchaj - zastęp aniołów może przywołać tyle istnień, z ilu aniołów się składa. Jasne, przywołując Laurę, kogoś tam zostawimy, umrze na zawsze, jednak czy patrzyłaś dokładnie na historie tych ludzi? Czy badałaś coś więcej niż ich akta? Każdy z nich miał mroczny sekret. Każdy z nich popełnił zbrodnię, za którą nie poniósł kary. Starannie wybieraliśmy takie osoby. Ten ostatni facet, to myśliwy. Zastrzelił na polowaniu nastolatka, który akurat łaził po lesie. Facet się nie przyznał, a ponieważ kumple go kryli, nie znaleziono winnego. Ci poprzedni też nie byli lepsi: gwałciciele, pedofile, i również mordercy. Wierzę w ciebie. Jeśli zechcesz przywołać kogoś z tamtej strony, ta osoba na pewno będzie lepsza niż ci, których zabiliśmy... A i tak wrócimy większości z nich życie. To chyba nie taka straszna zbrodnia, prawda?

Sophie wpatrywała się w Gangrelkę z zainteresowaniem. Skoro wie, że ją oszukuje jak niby rozpozna, że nie robi tego teraz. Kusiło… bardzo. Chciałaby znów zobaczyć Kanarka i tą jego blond czuprynę, jednak miała tu co innego do zrobienia, a rozkaz to rozkaz. Kim był mag, który nawkładał jej tego do głowy… czy uda się jej go dopaść? Może powinna dopuścić do ich spotkania by złapać tego człowieka. Jednego była pewna, nie dopuści do kolejnego morderstwa. Ponownie mrugnęła dwa razy gotowa wykonać to co zaplanowała.

- Mam nadzieję, że nas rozumiesz. Dorn chce odzyskać matkę, ja ukochaną, a świat... będzie lepszy, gdy Laura do nas wróci. Zobaczysz. - powiedziała z mocą Jurge, po czym dodała - Naprawdę cię polubiłem Sophie i jest mi głupio, ale musimy się upewnić, że zrozumiałaś. Za bardzo nam... zależy. Pijąc krew z lodówki, piłaś też moją krew. Jeśli dobrze liczę, został nam jeden raz, byś połączyła się ze mną więzami krwi. I wtedy okaże się czy faktycznie zrozumiałaś. Dlatego ostatnia decyzja. Czy zgodzisz się wypić moją krew, bym mogła cię odkołkować?

A jednak… związała ją. Kolejny cholerny wampir, który ją związał. Sophie mrugnęła raz. Tego już było za wiele. Dopadnie ich, tak czy owak. Ale nie będzie więcej z nikim związana.

- Jesteś pewna? Postaw się w naszej sytuacji Sophie. Mam cel, na którym naprawdę nam zależy. Dobry cel. I ty możesz mieć własny. Potrzebujemy tylko pewności, że nie zaprzepaścisz wszystkiego. Niestety, ja nie umiem czytać aury, by wybadać czy kłamiesz. Niemniej zauważ, lojalnie cię ostrzegłem. Nie zamierzam też wykorzystywać więzów do niczego innego niż ochrony siebie i Dorna. Nie chcę ci rozkazywać.

To niczego nie tłumaczy. Związała ją, bez jej zgody. Bo ma cel. Sophie ponownie mrugnęła tylko raz.

- W takim razie musimy cię zostawić. Przykro mi Sophie. - powiedziała Jurge, wstając z łóżka. Wampirzyca wyszła z pokoju, a za nią podążył Dorn. Chłopak zatrzymał się w drzwiach i szepnął:
- Naprawdę mi się podobałaś…

Nie to, że mogła coś odpowiedzieć. Przymknęła oczy mając nadzieję, że niebawem dotrze tu ktokolwiek. Nasłuchiwała jakichkolwiek dźwięków. Jednak jej głowa powoli odpływała. Martin… tak bardzo chciałaby go znów zobaczyć. By odciągnąć myśli zaczęła liczyć, starając się ocenić ile czasu minęło i jaką trasę mogli pokonać.

Została sama, a czas ciągnął się niemiłosiernie. Godzina za godziną... a ona była sama. Zupełnie sama. Zdana na pastwę własnych myśli. I pomyśleć, że cały czas była tak blisko. Ciekawe było jak bardzo Jurge okroiła informacje, które jej dała. Na pewno powinna się pojawić informacja o rozprawach. Błąd, kolejny błąd. Znów za bardzo zaufała, znów postępowała pochopnie. Przed oczami stanął jej wybuchający Martin. Jurge też postępowała pochopnie, tak bardzo zafiksowała się na odzyskaniu kogoś bliskiego, że nie widzi, że może po prostu zostać wykorzystana. Uchyliła oczy rozglądając się po swoim pokoju. No niech, ktoś w końcu przyjdzie!

Teraz już wiedziała ile szczęścia miała gdy wybudzał ją Andre. Gdy po prostu była nieprzytomna. Tak chętnie zabrałaby się do roboty, a czysto teoretycznie może tu czekać tydzień.

Powoli robiła się też senna, a to znaczyło, że noc przemijała - noc pełna rozgoryczenia, bólu i samotności. Pierwsza z... ilu?
 
Mira jest offline  
Stary 24-06-2017, 21:24   #64
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację


Jak długo spała? Czy wciąż tylko spała? Gdzie kończyla się jawa a zaczynał sen? Wielokrotnie słyszała jak ktoś wchodzi do mieszkania, a potem drzwi pokoju otwierały się i... raz to był Dorn, dwa razy Jurge, raz Andre, a raz... raz to był nawet Martin. Mężczyzna przysiadł na brzegu łóżka, pogładził Sophie po policzku i powiedział:
- Zniszczą ci cycki tymi kołkami... żałuję, że mnie tu nie ma.

Wizje przeplatały się ze sobą, mnożyły... nagle urywały i równie nagle powracały na poprzednie tory. Jednak przeważnie Sophie była sama. Sama ze swoimi myślami. Sama z bólem i postępującym osłabieniem. Czy zapadnie w letarg? Może już nigdy się nie wybudzi? A może obudzi się dopiero po kilku latach. Może po kilkunastu... lub kilkudziesięciu? To by dopiero było...
Znów usłyszała czyjeś kroki w mieszkaniu. Drzwi pokoju otworzyły się i... zobaczyła w nich potwora.


Ten podszedł do łóżka, na którym leżała Torreadorka, marszcząc groźnie brwi.

- Tak myślałem, że to nie ty piszesz te smsy. - powiedział, a Sophie rozpoznała jego głos. To był Kai - Nosferatu!
- Długo tu leżysz. Pewnie od wczoraj, co? - zapytał wampir, choć wiedział, że kainitka mu teraz nie odpowie - Zaraz cię uwolnię. Załatwię tylko jakąś krew. Wiesz... żebyś nie rzuciła się na sąsiadkę z dołu. Choć babsko wydaje się wredne... no ale, zasady, to zasady.

Potwór wyszedł z pomieszczenia i po niespełna minucie wrócił z dwoma woreczkami krwi.
- Tylko tyle znalazłem. - wyjaśnił, a Sophie już wiedziała - to była vitae z lodówki, ta z domieszką krwi Jurge. Jeśli więc ją wypije... uzależni się. Jednak cz miała alternatywę? Nawet jeśli uda jej się użyć akceleracji i wybiec na ulicę, prawdopodobnie zabije pierwszego żywiciela, który wpadnie w jej ręce.

Tymczasem Kai podszedł do niej i powoli wyciągnął kołek z serca wampirzycy.
- Kai… mogę się napić z ciebie? - Wychrypiała. Czuła jak jej ciało odruchowo zasklepia rany, wypalając cenną krew.
- Co? Nieee... - odpowiedział Nosferatu, odskakując. Jednak kołek był już poza sercem Sophie.

No to miała za swoje… wszystko spartoliła. Chwyciła woreczek i opróżniła urywając róg. Chwilę później opróżniła drugi.Zaleczyła rany. Co się stało to się nie odstanie. Musi to jakoś naprawić. Jakkolwiek. Póki co musiała jednak coś zjeść. Te dwa woreczki, choć były jej przekleństwem, to wciąż było za mało.

Bez skrupułów zaczęła się ubierać przy Nosferatu. Będzie musiała ich znaleźć. Tylko co wtedy?
- Nie sprawdzałeś może lokalizacji mego telefonu? - Spytała, wiążąc buty i nawet nie patrząc na Kai.
- W sumie to zaczęło mnie niepokoić, że zaczęłaś blokować sygnał przechodząc w tryb lotniczy. - wyjaśnił wampir, przyglądając jej się. Choć nie wykazywał nijak agresji jego fizjonomia kojarzyła się z drapieżnikiem. Sophie wciąż miała wrażenie, że ten potwór napadnie ją, gdy tylko straci czujność.
- Mam jednak ostatnią lokalizację, gdy wysyłali smsa. Patrole policyjne już tam krążą. Rozumiem, że Jurge współpracuje z Dornem?
- Tak i polują na kogoś kto uniknął kary. By stworzyć kolejnego aniołka i wskrzesić Laurę. - Sophie podniosła się. - A ja właśnie związałam się z nią więzami krwi. - Wskazała na puste woreczki.
- Och, to dlatego mnie pytałaś... wybacz. Dałem się nabrać. Jak my wszyscy zresztą. - Nosferatu westchnął. - Chodź, jedziemy tam. Po drodze opowiesz mi o co chodzi z tym uniknięciem kary, bo rozumiem, że jednak czegoś się dowiedziałaś…
- Ok, masz może broń? - Spytała ruszając za Kaiem.
- Mam staruszka, rewolwer M 94 w schowku samochodowym. Ale jak spotkamy policjantów, mogę coś od nich pożyczyć.
- Jakby co z nim też sobie poradzę… jeśli mogę go pożyczyć. - Uśmiechnęła się do nosferatu.

Przed wyjściem Kai nakłonił Sophie, by zmieniła ubranie. Koniecznym wydawało się też polowanie, jeśli chciała bez ryzyka wpadnięcia w szał używać dyscyplin. Nie odjechali jednak daleko, gdy rozdzwonił się telefon Kaia. Rozmowa trwała krótko i Nosferatu wcale się nie krył z jej treścią, jednak po zakończeniu połączenia z jakimś posterunkowym, poinformował towarzyszkę.
- Znaleźli kolejne ciało. Tym razem w lesie. 20-25 kilometrów od miejsca ostatniego sygnały z Twojej komórki.
- To podobno ostatnie. - Odburknęła Sophie. Powoli zaczynała się poddawać. Wskrzeszą tą wampirzyce albo nie. Co by nie było zawaliła. - Teraz podobno jakiś mag ma im otworzyć wrota i sprowadzić Laurę. - Kontynuowała wypowiedź czując jak jej głowa pracuje na większych obrotach. - Muszę ich znaleźć.
Kai powiedział na to coś, co zabrzmiało jak archaiczne przekleństwo.

Jechali prawie godzinę, a gdy dotarli na miejsce, miejsce oczywiście było zabezpieczone i obłożone policjantami. W międzyczasie zatrzymali się na postój, gdzie w męskiej toalecie Kai znów przeszedł metamorfozę w panią detektyw. Sophie zaś miała posłużyć się swoim poprzednim identyfikatorem.
- Co tu mamy? - Kai w skórze detektyw zapytał jakiegoś porucznika. Mężczyzna tylko rzucił okiem na plakietkę wampira, po czym zaprowadził ich na miejsce zbrodni.


- Starszy mężczyzna około 40-45 lat. Niestety, nie znaleźliśmy ani dokumentów, ani ubrań. Na tę chwilę potrafimy tylko ustalić, że zmarł prawdopodobnie w momencie rozpłatowania pleców, w trakcie... em... podwieszania.
- Wiemy, mniej więcej o której? - Spytała Sophie, krążąc obok miejsca zbrodni. Starała się poruszać powoli, by nie zatrzeć śladów. Już wychodząc z auta wyostrzyła zmysły by niczego nie przegapić. Oby w pośpiechu zostawili ślady.
- Świeża sprawa. Krew wciąż wycieka z trupa. Daję mu więc godzinę... maks dwie.

Odpowiedź dudniła w głowie Sophie, gdy ta wyostrzyła zmysły. Była to jednak niezbędna cena jaką musiała ponieść. Udało jej się dzięki temu wychwycić coś ulotnego. Ktoś w oddali gwizdał. Tak, ktoś wygwizdywał smętną melodię, gdzieś głębiej w lesie. Pytanie czy to mogło mieć związek ze sprawą?

Sophie uznała, że jakikolwiek trop jest dobrym tropem. Dała znak Kai, w którym kierunku idzie i ruszyła w stronę, z której słyszała gwizd. Do paska przypiętą miała kaburę ze starym rewolwerem i teraz jakby dodając sobie otuchy ułożyła na nim dłoń.

Przemykała się pomiędzy drzewami, zlewając z mrokiem nocy. Wkrótce policyjne światła i latarki były dla niej tylko błędnymi ognikami, które zostawiła za sobą, a główne źródło światła stanowił Księżyc. Bardzo skąpe źródło - nawet przy wyczulonych zmysłach. Za każdym drzewem lub krzewem mógł więc teoretycznie czaić się napastnik. Gwizdana melodia była jednak coraz głośniejsza. Zbliżała się do celu.

Nie użyła niewidzialności. Nie zjadła dużo i wolała nie ryzykować wpadnięcia w szał. Im była bliżej tym bardziej zwalniała, starając się jak najmniej hałasować. Odbezpieczyła kaburę. Myślała czy zna tę melodię, czy jest to coś co choćby podpowie jej z kim będzie miała do czynienia.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 24-06-2017 o 22:59.
Aiko jest offline  
Stary 27-06-2017, 12:58   #65
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Dźwięki łatwo wpadały w ucho, jednak melodia była obca. Nosiła w sobie jednak coś jakby celtycką nutę, przywodząc na myśl czasy pogańskie.

Zachowując wszelką ostrożność, wampirzyca powoli szła naprzód. Wtem, gdy była już blisko melodia ucichła, a gdy ominęła kolejne zarośla, jej oczom ukazała się niewielka, skąpana w świetle księżyca polanka. W jej centrum znajdowala się otoczona kręgiem z piasku skała. Jednak to nie monumentalny, osamotniony głaz zainteresował Torreadorkę, lecz jego rezydent. Czarny kot.

[MEDIA]https://img1.etsystatic.com/000/0/6023176/il_570xN.336529897.jpg[/MEDIA]

- Miau... - zagadnęło ją kocisko. Pyszczek wydawał się przy tym znajomy. Czyżby to... Filip?

Sophie spięła się. Jest kot więc gdzieś są oni, a Jurge ma nad nią sporą przewagę w terenie. Rozejrzała się po okolicy szukając śladów tego, gdzie mogli pójść zabójcy.
Nic jednak nie znalazła. Przynajmniej nic, co by rodziło podejrzenie, że właśnie tam udali się poszukiwaniu.

- Miiiaaau! - kocisko zamiauczał znów, tym razem donośniej, jakby domagając się uwagi.

Wampirzyca spojrzała na futrzaka, wolała nie wychodzić na środek, wystawiając się na atak. No i kto tu gwizdał? Przykucnęła i wyciągnęła dłoń zachęcając kota by podszedł.
Ten jednak nie ruszył się ani o krok. Spojrzał na nią z wyrzutem i zaczął kręcić się w kółko, jakby udeptując legowisko.

Sophie wyprostowała się i ruszyła w jego stronę. Ostrożnie. Pilnując by nie władować się w jakąś pułapkę. Jej zmysły były na tak wyostrzonych obrotach, że drażniło ją nawet dreptanie Filipa. Idąc powtarzała sobie, że tym razem już chyba ją to zabije… tylko co? Zakładała, że ten kto gwizdał.
W gęstwinie nikt się nie poruszał. Jedynie piasek zachrzęścił pod jej stopami gdy nadepnęła na usypany zeń okrąg, otaczający skałę.

- Prrr? - zamruczało kocisko, kładąc się na zimnej powierzchni kamienia.
- Dorn cię zostawił, Filipie? - Szepnęła cicho stając o krok od skały. Rozejrzała się czy przy kamieniu nie ma żadnych śladów.
Niczego nowego nie zauważyła, tymczasem kot podniósł się i napiął się do skoku ze skały. W paru susach opuścił polanę i wspiął się na pobliskie drzewo. Sophie zdębiała. Nagle kot przemienił się w mężczyznę!

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/e6/e2/1b/e6e21becd36ec023856b7ca9844e5cf2.jpg[/MEDIA]

- Gratulacje, Sophie - powiedział z wyraźnie brytyjskim akcentem - Właśnie dałaś się zamknąć w magicznym więzieniu. - wskazał krąg wokół skały, usypany z piasku.
- Takie moje szczęście. - Sophie spróbowała sięgnąć dłonią poza obszar wysypany piaskiem. Poczuła straszny ból, a skóra na jej dłoni zaczęła skwierczeć jak pod wpływem promieni słonecznych. Cofnęła rękę. Podeszła do kamienia i usiadła na nim.

- I jaki masz plan? Zostawisz mnie tu do świtu czy wypuścisz jak już odbędziecie swoje czary mary? - Spytała siedzącego na drzewie brytola. - Nie wiem czy mam się rzucać na tą osłonę czy poczekać.
- Spokojnie, do rana skończymy rytuał.
- odparł mężczyzna bez śladu urazy w głosie - Czekamy tylko na tę wampirzycę... czy wampira. Tobie też ciężko to osądzić?
- Skoro czuje się facetem to jest facetem. -
Odparła spokojnie Sophie. - Chcesz mi zdradzić jaki masz w tym interes? Bo jakoś ciężko mi uwierzyć, że robisz to charytatywnie.
- Och, to bardzo proste. Ale fakt, nie jesteś zbyt bystra
- mężczyzna znacząco spojrzał na okręg - Mając dostęp do zaświatów, mogę układać się z duszami zmarłych. Mogę oferować im powroty w zamian za... nauki. Wiesz ilu wielkich magów odeszło z tego padołka? To jak wielka biblioteka z kartą wstępu do najgłębszych archiwów.
- Wybacz moje intelektualne braki, ale jakoś nie przywykłam do towarzystwa magów.
- Sophie zeszła z kamienia i wzięła garść ziemi, po czym rzuciła nim w kierunku osłony. Ta przeleciała bez przeszkód na drugą stronę.

Mężczyzna natomiast nie raczył jej nawet odpowiedzieć. Za to wyciągnął zza pazuchy płaszcza fajkę i zaczął ją nabijać nucąc pod nosem melodię, która zwabiła wampirzycę na tę polanę. Sophie wydobyła broń i strzeliła w kierunku maga.


Pocisk trafił w jego pierś, na której od razu wypełzła szkarłatna róża krwi. Mężczyzna złapał się za to miejsce i zaczął osuwać na ziemię. Jego twarz wyrażała szczere zdziwienie, jakby w ogóle tej opcji nie rozważał.

- Ty idiotko... tylko ja... mogę zdjąć... klatkę... - wycharczał, po czym padł twarzą do trawy. Pod nim zaczęła tworzyć się kałuża posoki.

Sophie wsunęła dłoń w osłonę sprawdzając czy tylko ją boli czy też może przez nią przejść. Nic się jednak nie zmieniło. Poza magiczną klatką paliło jej skórę jakby to był środek dnia. Albo spali się teraz albo spali rano. Jeśli mag padnie i tak wyjdzie na to samo.

- Co cię nie zabije, to będzie cholernie bolało - Szepnęła. Skupiła się i ruszyła w stronę maga. Idąc powtarzała sobie, że nie boli jej po raz pierwszy, że już raz prażyło ją w ten sposób. Popełniła wiele błędów podczas swego pobytu tutaj, w końcu musi za to zapłacić. Nie była w stanie się jednak przemóc i przejść bariery. Za każdym razem, gdy zaczynało piec, czuła jak bestia w jej wnętrzu szarpie się. Sophie cofnęła się i usiadła opierając się o kamień. Przynajmniej nikt nie będzie się bawił już w magię w tym miejscu. Przymknęła oczy, czekając w sumie… no tak na co?
- Jakbyś mnie wypuścił, mogłabym cię uratować. - Powiedziała, będąc niemal pewną tego że mag stracił już przytomność. I gdyby już prawie straciła nadzieję, usłyszała soczyste “kurwa!”

Na polanie pojawiła się Jurge. Wampirzyca w mgnieniu oka przypadła do wykrwawiającego się maga.

Sophie nie odzywała się bo i co miała do powiedzenia. Siedziała oparta o kamień obserwując jak jej ex partnerka sobie radzi.

Pancurze udało się wsączyć własną vitaę do ust maga, po czym ten zaczął kaszleć i wymiotować. Niemniej krew zaczęła działać.

- Ty... - spojrzał ciężko na Sophie - Z przyjemnością cię zabiję.
- Nie zapomnij tylko o naszej umowi
e - upomniała go Jurge.
- Bądź spokojna, wsadzimy twoją ukochaną do jej ciała i będziecie mogły się ruchać po wieki wieków... - powiedział mag, ogarniając swoje odzienie - Przyniosłaś to, co kazałem?
- Taa, wszystko jest w torbie. Jesteś pewien że nas nie znajdą? Gliny przeszukują las.
- Nie ma takiej opcji.
- mężczyzna odebrał torbę i zaczął z niej wyjmować różne przedmioty, przywodzące na myśl sklep z orientalnymi pamiątkami - świeczki, kadzidła, suszone zioła, jakieś dziwne, zdobione naczynia z mosiądzu i ceramiki.

Sophie przyglądała się temu z zaciekawieniem. Chyba powinni ją rzeczywiście zabić bo najchętniej teraz poprawiłaby strzałem w głowę. Ciekawe czemu ich nie znajdą, czyżby kolejne zaklęcie? Jedno musiała przyznać, mag był dosyć ciekawy. Liczyła odrobinę na Kaia. Poza tym skoro i tak nie mogła się ruszyć, mogła sobie posiedzieć.

Jurge zerknęła na nią.
- Nie proszę o wybaczenie, bo i tak wiem, że go nie otrzymam. Musisz jednak wiedzieć, że jest mi bardzo przykro. Jednak... potrzebujemy jeszcze ciała, w które będzie mogła wejść moja żona.
- Mam się zgłosić na ochotnika?
- Odparła z ironią w głosie Sophie. - Nie ma sprawy jak lubisz gdy na ciebie polują, ale może twoja dziewczyna wolałaby nie mieć tych wszystkich blizn. - Wampirzyca oparła się o kamień, przypominając sobie ile ma naboi.
- Moja propozycja współpracy wciąż jest aktualna. Możesz się do mnie przyłączyć,a wtedy znajdziemy dwa ciała, dla naszych ukochanych. Wyrzuć broń Sophie. - powiedziała miękko Jurge, a wampirzyca poczuła, że faktycznie broń jest tutaj niepotrzebna i w sumie to opcja sojuszu wydaje się atrakcyjna.

Sophie użyła resztek siły woli by powstrzymać chęć współpracy. Znała to, wiedziała jak działał na nią Andre, jak działał Martin i tak cholernie chciała współpracować.

- Jurge… tym razem strzelę mu w łeb, jak spróbujesz jeszcze raz. - Powiedziała bez przekonania.
- Nie strzelisz. - powiedziała pancura, zasłaniając maga własnym ciałem - Wyrzuć broń. Na pewno możemy się dogadać. Na pewno jest coś... czego chcesz... tylko powiedz. Ty pomożesz mi, a ja tobie.

Sophie wycelowała broń w głowę Jurge. Kurwa…. Toż nawet dominację dało się przełamać.

- Więzy krwi i kilka zwłok temu mogliśmy porozmawiać.
- Strzeliła starając się skupić na głowie wampirzycy. Nie dała rady. Ręka jakby kierowana własną wolą w ostatniej chwili przesunęła się, a Sophie strzeliła jakieś 30 centymetrów od głowy Jurge.
- Nie mogę się skupić! - warknął mag - Niech was, cholerne pijawki... - podniósł wzrok i spojrzał na Sophie - Mogę zdjąć z ciebie te więzy. Wszystkie. Mogę uwolnić twoją krew.

Wampirzyca opuściła broń. To nie mogła być sytuacja bez wyjścia, nie ma takich sytuacji. Tylko z jakiegoś powodu inne wyjścia jej mocno nie odpowiadały. Kolejne zwłoki dla dobra czego? By Jurge miała kogo ruchać, a mag mógł z kimś pogadać. Mogłaby się uwolnić… a potem ich zabić, ale musiałaby być posłuszna. Znalazłaby kolejną osobę i ją zabiła. Zerknęła na broń. Czemu ręka odmówiła jej posłuszeństwa, czemu była, aż tak słaba. Trzeba było go zabić, trafić w głowę, a teraz. Zabicie się byłoby chyba im na rękę, wezwanie bestii… Sophie nie wiedziała czy bestia przejdzie barierę. No i jeszcze, poddać się.

- Wolicie bym się zabiła, czy chcecie pogadać ze mną w formie bestii? - Spytała nie odrywając oczu od broni. Znała tą rezygnację. Jak wtedy w Paryżu. Teraz jednak nie pojawi się Andre.
- Wolimy żebyś do nas dołączyła. - odparła z przekonaniem Jurge - Nie udawaj niewiniątka, Sophie. Nawet jeśli pomożesz nam kogoś poświęcić, to nie będzie twoja pierwsza ofiara, prawda? Zresztą potrzebujemy ciała wampira. Czyli jakby nie patrzeć możesz znaleźć kogoś, kogo sama byś chciała ukarać za jego występki. I zapobiec kolejnym.
- Jurge, ja nie zajmuję się karaniem tylko zabijaniem.
- Odparła spokojnie Sophie. - Do tego nie ma na ziemi ciała, które zastąpiłoby ciało mego partnera. Czy moglibyśmy to już skończyć, na waszym miejscu zabrałabym się po prostu stąd i odbębniła te czarowanie gdzie indziej.
Gangrelka westchnęła i podeszła do bariery.
- Nie będę ryzykować. A ty skoro nie chcesz się dołączyć, nie dajesz nam wyboru. Podaj mi broń, Sophie. - powiedziała miękko, a Torreadorka poczuła, że o niczym innym nie marzy, tylko zadowoleniu Jurge.

Sophie resztkami sił powstrzymywała się by nie podać broni. Musi choćby zabić maga… Wpatrywała się w wampirzycę analizując czy wystarczy, że zrobi krok. Poczuła, jak coś wewnątrz niej protestuje. Już miała odstąpić, ale przymusiła samą siebie. Potrafiła to. Już na wojnie wykonywała rozkazy często wbrew sobie... Teraz sięgnęła do tej determinacji. Postąpiła krok i... strzeliła.

Przez chwilę myślała, że chybiła. Nie było żadnego krzyku bólu ani rozbryzgu krwi. Potem jednak ciało maga odchyliło się nienaturalnie i padło na ziemię. Kula trafiła idealnie między jego oczy. Mężczyzna zginął w ułamku sekundy.

- Nieeeee! - wrzasnęła Jurge - Nienienieieieie! - przypadła do ciała mężczyzny i zaczęła je poić krwią. Obie jednak wiedziały, że jest już za późno.

- Nieeeeeeeeeeeeee! - Gangrelka ryczała niby rozjuszona bestia a Sophie czuła jak wszystko w niej drży i zwija się. Kochała Jurge i nie chciała sprawiać jej cierpienia. Kochała i nienawidziła zarazem, dzięki więzom krwi.
Poczuła jak po polikach spływają jej krwawe łzy. Stało się. Mag był martwy, ona zostanie w tej pułapce. Skrzywdziła osobę, którą kochała i czuła się tak niesamowicie dziwnie. Z jednej strony miała satysfakcję, z drugiej żałowała i to bardzo. Obróciła broń lufą w swoją stronę i wystawiła poza osłonę.

- Może teraz chcesz mnie ukarać? - Odparła spokojnym głosem.

Jurge też płakała. Klęczała ze zwieszoną głową, a jej krwawe łzy raz po raz skapywały na nieświadome niczego źdźbła trawy. Nawet nie podniosła wzroku, gdy Sophie się do niej zwróciła.

- Dlaczego... teraz tu umrzesz. Dlaczego to zrobiłaś? I tak zginiesz... dlaczego nie mogłaś dać mi szczęścia, jakim była Laura? Zresztą ona była nie tylko moim szczęściem... Dorn odzyskałby matkę, a Laura... znając ją, ocaliłaby wiele istnień. Ona zawsze dbała o wszystkich. Tylko nie o siebie. Z nią ten świat był piękniejszy, a teraz... teraz będzie jeszcze gorzej. Żadna z tych śmierci nie ma teraz sensu. Twoja śmierć również. Spłoniesz rankiem w potwornych męczarniach. I nikt na tym nie skorzysta... - zaszlochała i skuliła się jeszcze bardziej w sobie - Dlaczego... dlaczego... dlaczego... - powtarzała jak mantrę.
 
Mira jest offline  
Stary 29-06-2017, 09:03   #66
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Martwi powinni być martwi. - Sophie opuściła pistolet. - A to, że spłonę... Cóż. Trzeba jakoś zapłacić za to, że nie zabiłam cię wczoraj. - Wampirzyca usiadła opierając się o kamień.

Druga wampirzyca otarła twarz i spojrzała ciężko na Sophie.
- Ale my żyjemy. I kto powiedział, że to nie jest częścią większego planu? Kto powiedział, że jeśli istnieje możliwość przywrócenia zmarłego, to nie wolno z niej korzystać? Gdyby nie było wolno... to by tej możliwości nie było. - Jurge powoli podniosła się z ziemi - Może po prostu zmarnowałaś szansę na szczęście. W imię jakiejś średniowiecznej ideologii.
- Przyznam się, że podejście, zabiję masę ludzi by przywrócić kogoś do życia, wydaje mi się dużo bardziej “średniowieczne”. Do tego naładowałaś do głowy młodemu chłopakowi informacji o tym, że to jedyny sposób na szczęście. Gratuluję. - Sophie było przykro, że jej ukochana jest na nią zła, niemal czuła że boli ją martwe serce. - A co jeśli większym planem była jej śmierć, co? Do tego cały czas powtarzasz jaka była dobra, a teraz co? Ładujesz ją w ciało kogoś kogo zabijesz dzięki ludziom, których zabiłaś. Mi by może było wszystko jedno, ale skoro była dobra, to jej raczej nie.

Przez chwilę wydawało się, że Jurge się na nią rzuci, lecz widać zarzuciła ten pomysł.
- Dzięki tobie wszystkie te wysiłki poszły na marne. - powiedziała tylko - Nie mam po co żyć. Równie dobrze mogę zginąć razem z tobą - powiedziała, podchodząc do bariery.
- Masz syna, którego niebawem, złapie policja. Od wielu lat nie miałam szans na posiadanie dziecka, ale raczej bym go tak nie zostawiła. - Sophie nawet nie ruszyła się spod kamienia. - Ale wiesz to ja tu nie mam serca, żyję w średniowieczu i masa innych pierdół.
- To nie mój syn. To syn Laury. Zabezpieczyłam go zresztą. Nie znajdą go. - powiedziała z przekonaniem Jurge, po czym jedną nogą przestąpiła barierę. Już miała w nią wejść, gdy nagle się wycofała.
- Jest jeszcze jeden sposób, byś całkiem nie umarła. Możesz żyć wewnątrz mnie. Jeśli tylko pozwolisz mi wypić swoją krew…
- Chyba wolę umrzeć. Mam serdecznie dość bycia niewoloną, a siedzenie w tobie mniej więcej na to wyjdzie. - Sophie uśmiechnęła się, nawet przez chwilę wydawało się że Jurge się o nią troszczy. Ale pewnie była to fantazja związanego więzami krwi umysłu. - Podobno kochałaś Laurę, ona ciebie, to miało być wasze dziecko. Zresztą, ej, jesteś na mnie wkurzona, zabiłam twoją ostatnią nadzieję, daj mi zdechnąć w spokoju.

Jurge pokręciła głową przecząco, po czym też się uśmiechnęła. Co na jej umazanej krwią twarzy wyglądało co najmniej upiornie.
- Taa... jestem. A jednocześnie cię polubiłem. Nawet jeśli mnie nie rozumiesz. Nie chcę byś zdychała samotnie... - i mówiąc to przeszła barierę. Obejrzała się. Sprawdziła czy ją też będzie parzyło, gdy wystawi rękę poza krąg z piasku, a gdy tak się stało. Jurge podeszła do skały i usiadła na ziemi obok Sophie.

- Jesteś idiotą. - Sophie zamknęła oczy, czując że znów pod powiekami zbierają się łzy. - Skończonym idiotą.
- No to jest nas dwoje.

Jurge uniósł ramię tak, że gdyby Sophie chciała, mogłaby się pod nie wślizgnąć i przytulić. Pancura jednak nie nalegała, dając jej wybór. Sophie przysunęła się i oparła o Jurge. Teraz gdy łączyły ich więzy krwi dziwnie łaknęła jej bliskości. Ciekawe ile czasu im zostało… zerknęła na niebo starając się ocenić. Do wschodu słońca zostały dwie... może trzy godziny.

- Wiesz, że prędzej cię zabiję niż dam ci umrzeć od słońca. - Sophie odezwała się po dłuższej chwili.
- Nie wiem. Ale skoro tak wolisz... - Jurge delikatnie wplotła palce we włosy Sophie, głaszcząc przyjemnie jej głowę i tuląc do siebie.
- Słońce cholernie boli… nie chcę by cię bolało. - Powiedziała, poddając się pieszczocie. Jej dłoń powędrowała na udo wampirzycy.

I pomyśleć, że jej kłopoty się skończą. Nie będzie myślała o Martinie, Andre… to wszystko tak po prostu zniknie.
- A czy przeraża cię ten ból? Po tym... wszystkim? - zapytała Jurge, czule przerzucając kosmyki włosów - Ja w sumie... jestem trochę ciekawy słońca. Po tylu latach znów je zobaczę inaczej niż na pocztówce.
- Przywykłam, że ból to po prostu coś co mi towarzyszy. - Sophie w końcu podniosła wzrok na Jurge. Ta umorusana krwią twarz nagle stała się jej taka bliska. Nie wiedziała, czy wampirzyca jej pozwoli ale sięgnęła językiem do policzka Jurge, chcąc zlizać co nieco. Ta nie odsunęła się. Za to na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Nie była ładna, ale ten prosty gest mimiczny sprawiał, że jej twarz stawała się pociągająca - nawet jeśli ciężko było orzec czy w kanonie męskiej, czy żeńskiej urody.

Gdy język Sophie po raz kolejny sięgnął jej skóry, wampirzyca odwróciła gwałtownie głowę i przyciągając do siebie Torreadorkę, wpiła wargi w jej usta w namiętnym, pełnym rozpaczy i pasji pocałunku. Sophie oddała pocałunek, wtulając się w wampirzycę. Chyba nigdy nie całowała się z kobietą, jednak jej delikatne usta były dziwnie przyjemne. Jej dłoń kierowana dziwnym odruchem powędrowała w stronę brzucha Jurge, szukając drogi pod koszulkę.

Gangrelka przerwała pocałunek i spojrzała zdziwiona na Sophie.
- Czy ty... - pytanie jednak zawisło gdzieś w jej głowie, bo po chwili usta Jurge znów dopadły warg Torreadorki w znacznie bardziej drapieżnym pocałunku - Spełnię każdą twoją fantazję... - szepnęła, rozgorączkowana, a jej dłonie zsunęły się na krągłości pod bluzką Sophie - Tylko powiedz... zrobię wszystko!
- Chcę twojej bliskości, ale… - Uśmiechnęła się przesuwając dłonią po brzuchu Jurge. - Nigdy nie robiłam tego z kobietą.
- Więc cię nauczę... na sam koniec. - uśmiechnęła się krzywo, jakby z żalem, po czym zdjęła kurtkę i przysunęła się do Sophie, pozwalając jej dłoniom błądzić po swoim ciele. Miała na sobie jedynie podkoszulek, pod którym ostro rysowały się szpiczaste, nieduże piersi oraz spodnie moro. Ciężkie glany jakimś cudem już dawno opuściły jej stopy.

Jurge znów pogładziła po głowie towarzyszkę, po czym delikatnie przyciągnęła do siebie Tym razem jej pocałunek był czuły i zmysłowy, bez śladu poprzedniej gwałtowności. Jak pewna, że schwytała zwierzynę, zamierzała się nią teraz rozkoszować. Sophie oddawała pocałunek poddając sie Jurge. Jej dłoń powędrowała do piersi gangrelki i zaczęła ją pieścić, tak jak jej samej sprawiłoby to przyjemność. Jak zwykle czuła, że coś ją ciągnie, ta dziwna siła, którą tak łatwo pomylić z miłością.
Wampirzyca całowała nie tylko jej usta, ale też nos, policzki, podbródek, brwi, czoło... cały czas rozbierając Sophie i siebie. Wkrótce też obie siedziały na trawie, zupełnie nagie, tuląc nawzajem swoje zimne ciała.

- Pamiętaj... - Jurge na chwilę przerwała grad pocałunków, by spojrzeć Sophie w oczy - Nie rób nic na siłę. Nie rób nic, bo powinnaś... to dla ciebie nowość, więc masz prawo się nią rozkoszować. Mi już sprawiłaś radość i sprawiasz coraz większą pozwalając się dotykać. - cmoknęła wargi Toreadorki - Nic na siłę... chyba że sama zechcesz spróbować. Wtedy mi powiedz...

I rzekłszy to obniżyła się, by jej usta mogły objąć sutek Sophie. Najpierw jeden, potem drugi... potem znów taka wymiana tylko że z języczkiem, aż wreszcie namiętność zwyciężyła i Gangrelka przyssała się lubieżnie do lewej piersi Sophie, jednocześnie pieszcząc palcami drugi sutek. To było takie dziwne, palce Jurge były inne niż męskie, drobniejsze. Patrzyła na nią i widziała jej kobiece kształty, a jednak Gangrelka doskonale wiedziała gdzie uderzyć i jak. Już po chwili Sophie czuła przyjemne dreszcze, przeszywające ją z każdym ruchem jej … kochanki, przewodniczki? Ta sytuacja zmieniała się tak szybko. Jeszcze przed chwilą był gotowa strzelić jej w głowę, a teraz gładziła ją czule.
- Jurge, to bardzo miłe. - Powiedziała cicho.
- To? - cmoknęła drażniąco sutek, a jej dłoń zsunęła się niżej, delikatnie ześlizgując się po brzuchu Sophie... by prześlizgnąć się na jej udo.
- A może to? - Jurge położyła się na trawie i zaczęła całować miejsce, które przed chwilą pieściły jej palce, przesuwając się ustami na wewnętrzną stronę uda.
- To jest jeszcze milsze. - Sophie rozsunęła nogi dając gangrelce dostęp do siebie. - A dla ciebie to przyjemne?
- Nawet nie wiesz jak bardzo... - powiedziała pancura i wydawało się, że faktycznie jest wzruszona. A potem jej języczek zaczął powoli pełznąć po wewnętrznej stronie uda Sophie aż do jej groty rozkoszy, by tam skupić się na niewielkim, ale jakże cennym klejnociku.

Sophie jęknęła i zaskoczona prawie się nie wyrwała. Jednak po sekundzie ułożyła grzecznie, biodra z powrotem.
- Chciałabym zobaczyć jak bardzo.

Choć Jurge nie podniosła głowy, Torreadorka wyczuła, że się uśmiechnęła. Po chwili jednak usta pancury przylgnęły do jej łechtaczki tak zachłannie, że gdyby wampirzyca oddychała z pewnością straciłaby dech. Nie potrzeba było żadnych zapewnień, Gangrel widać że oddała się zupełnie namiętności, liżąc muszelkę kochanki jakby to były najsmaczniejsze lody na ziemi. Raz po raz też jej nos trącał klejnocik rozkoszy wampirzycy, drażniąc i podniecając zarazem.
Sophie zanurzyła dłonie we włosach Jurge, ściskając je lekko. To było takie cudowne. Czuła jak jej biodra napierają na język gangrelki. Słyszała jak z jej własnych ust wyrywają się odgłosy rozkoszy, przerywając nocną ciszę. Jednak głowa w tym wszystkim była gdzieś indziej. Wampirzyca doprowadzała ją na słodki skraj, nawet w nią nie wchodząc i to uczucie było tak niesamowicie dziwne.

- Jurge, ja zaraz… - Zacisnęła pięści na włosach gangrelki. Ta zaś jeszcze mocniej naparła na jej łono. I pewnie gdyby była człowiekiem, musiałaby w tej sytuacji wyposażyć płuca w zapas powietrza. Jednak takie ograniczenia nie imały się kainitki, toteż jej język niby świder wwiercił się wewnątrz Sophie, a jej usta, nos, twarz... tylko dodatkowo stymulowały ciało kochanki. Kobiece dłonie, mimo że drobne zacisnęły się na biodrach Toreadorki, przyciągając ją do siebie zachłannie. Sophie dochodziła krzycząc, zapierając się nogami o trawę, tak by nie zmiażdżyć znajdującej się między nimi głowy Jurge. Jej biodra unosiły się i opadały starając się wyładować nagromadzone napięcie. Nie wiedziała ile minęło czasu, ale w sumie jakie to miało w tej sytuacji znaczenie. Sophie poluzowała chwyt na włosach gangrelki i zaczęła je delikatnie gładzić. Czuła, że chce jej sprawić tą sama przyjemność, pieścić ją, doprowadzić. Jednak tylko bez słowa wpatrywała się tylko w tą znajdującą się między jej nogami wampirzycę.

Ona zaś nieco wolniej, ale wciąż niezwykle zmysłowo pocałowała kilka razu kwiat kobiecości kochanki po to, by unieść się na łokciach i zawisnąć twarzą na wysokości jej twarzy.
- To było piękne, Sophie. Żałuję, że... nie miałam okazji zrobić tego wcześniej. Choć pewnie nie byłoby to wtedy takie... proste. - pogładziła ją po policzku czule.
- Kto wie. - Sophie chwyciła jej twarz jedną dłonią i przyciągnęła do siebie. Złożyła na jej ustach niespieszny pocałunek. - To było niesamowicie przyjemne. - Dodała sunąc po brzuchu gangrelki drugą dłonią.

Obserwowała jej twarz, usta, które przed sekundą sprawiły jej tyle przyjemności. Miały jeszcze trochę ponad godzinę czasu i w sumie nic innego do roboty. Nieśmiało wsunęła palec między płatki Jurge i zaczęły niespiesznie poruszać się góra-dół.
- Chciałbyś bym i tobie sprawiła co nieco przyjemności? - Uśmiechnęła się, wsuwając jednocześnie palec w szparkę Jurge.

Reakcja gangrelki była niesamowita. Wampirzyca spojrzała na Sophie jakby ze zdziwieniem, po czym z jękiem wpiła się ustami w jej szyję, jakby zawstydzona własnymi pragnieniami. Jej biodra jednak same wyszły na przeciwko dłoni Sophie, nacierając na nią i ułatwiając dostęp. Torreadorka poruszała palcami tak jak sama sobie sprawiałaby przyjemność. Dołączyła do pierwszego palca drugi i szukała tego miejsca, które jej samej sprawiało tyle frajdy. Czując reakcję Jurge, nawet odrobinę żałowała, że za chwilę to wszystko się skończy.

- Sophieee... - nawet szeptała jej imię, pokazując w ten sposób, że nie traktuje jej jako substytutu. Jurge obsypywała gorączkowo pocałunkami ramię i szyję kochanki, by wciąż wijąc się niby żmija, smagnąć jej ucho języczkiem i zadać pytanie:
- Chcesz mnie... spróbować?
- Bardzo chętnie. - Odparła nie przerywając swojej zabawy. - Tylko uprzedzam, że nie mam twojej wprawy.
- Głupia... to nie o wprawę chodzi... - ni to warknęła, ni mruknęła Gangrelka, dopadając ust kochanki. Jej język natarł, szukając równie giętkiego towarzysza zabawy. Dopiero po kilku chwilach wzajemnych splotów i ocierania się, Jurge uwolniła wargi Sophie.
- Jesteś moim marzeniem... - wyznała cicho.
- No to spełnijmy choć jedno marzenie. - Sophie ucałowała ją. - Położysz się co bym mogła ciebie spróbować?

Jurge niechętnie odstąpiła. Widać, że była typem terytorialnym. Po chwili jednak grzecznie ułożyła się na trawie i rozłożyła lekko nogi.
- Tylko nie zmuszaj się do niczego... i tak uważam już, że jesteś cudowna.

Sophie ułożyła się między nogami wampirzycy i chwilę wpatrywała się w jej kobiecy kwiat. Powoli przesunęła palcami po łechtaczce, patrząc jak gangrelkę reaguje. Ta aż zadrżała. Była niesamowicie wrażliwa... albo spragniona. W sumie pierwszy raz Sophie widziała kobietę od tej strony. Dosyć ciekawe doświadczenie przed śmiercią.
- Nie planuję się do niczego zmuszać, Jurge. - Nachyliła się i zaczęła pomału wylizywać łechtaczkę wampirzycy, przytrzymując jej nogi. Bawiła się. Chciała odtworzyć to co sama czuła, przed chwilą, zrozumieć co wprawiło ją w ten rozkoszny nastrój. Poczuła się jak muzyk, który poznaje instrument, nie mając nut, ale pamiętając melodię i próbując różnych strun, by ją odtworzyć. A Jurge była doprawdy wdzięcznym instrumentem. Teraz, leżąc przed Sophie taka naga, wijąca się i pojękująca wyglądała doprawdy rozkosznie. Wampirzyca nieśmiało wplotła palce we włosy Torreadorki i pogłaskała ją.

- Teraz gdy nic już nie ma znaczenia... nie musimy się ograniczać żadnymi prawami. - szepnęła, po czym uniosła dłoń do ust i rozorała ostrymi zebami śródręcze. Następnie przesunęła rękę niżej, a słodka vitaę zalała jej kobiecość.

Sophie przyglądała się poczynaniom Jurge. Znajomy zapach krwi przyjemnie podrażnił jej nozdrza. Nieśmiało zlizała odrobinę, by po chwili zacząć łapczywie wylizywać kobiecość gangrelki. Jej skrępowany więzami krwi mózg, domagał się więcej i więcej. WIęc wpiła się w Jurge niemal agresywnie, mocno ssąc jej łechtaczkę, wsuwając język w jej szparkę. Paznokcie Sophie wbiły się w uda wampirzycy. Ta jęknęła pożądliwie.
- Chcę też ciebie, Sophie. Teraz jesteśmy takie same. Proszę... wejdź na mnie... nastaw się... pozwól mi sobie dogodzić. - mówiła gorączkowo, cały czas falując biodrami pod Torreadorką. Sophie oderwała się na chwilę i spojrzała na Jurge z uśmiechem. Oblizała wargi z vitea gangrelki.

- Jesteś niesamowicie zachłanny. - Obróciła się ustawiając swoją szparkę na wprost ust wampirzycy. - Baw się dobrze. - Dodała jeszcze wsuwając swój język z powrotem między płatki Jurge. Ta wydała z siebie niemal zwierzęcy pomruk wgryzając się w apetycznie wypięty pośladek kochanki. Najwyraźniej zaproszenie zostało potraktowane bardzo serio. Gdy skórę Sophie przebiły kły Jurge, poczuła tą już niemal zapomnianą przyjemność z bycia spijanym. Chwilę nie była w stanie wykonać żadnego ruchu. Jej ciało napinało się z rozkoszy, gotowe doświadczyć spełnienia. Oparła usta o kobiecy kwiat gangrelki i całowała go delikatnie, skupiając się na rozkoszy jaką oferowała jej kochanka. Jaka szkoda, że to wszystko musi się skończyć, a z drugiej strony jakie to cudowne, że kończy się w ten sposób. Powoli wróciła do swojej zabawy. Tymczasem Jurge, upiwszy nieco krwi, pozwoliła jej spływać w dół po łonie kochanki, jej udach, łydkach, dopiero gdy vitaę zaczęła skapywać też na jej twarz, zalizała ranę i przystąpiła do “czyszczenia” ud Sophie od ich wewnętrznej strony, liżąc zmysłowo i od czasu do czasu podgryzając Torreadorkę, gdy rozkosz, którą jej dawała, osiągała szczyty. Sophie drżała nie mogąc się skupić na pieszczeniu Jurge. Jej język doprowadzał do szaleństwa. Zapach własnego i jej vitae potępiał zmysły. Torreadorka oparła głowę na udzie kochanki i po chwili delektowania się pieszczotami gangrelki, wgryzła się w wewnętrzną część jej nogi. Ta zaś tylko jęknęła i zadrżała - bynajmniej nie z bólu, a z rozkoszy, zatracając się w kochance i jej słodkiej krwi.

Sophie pieściła swą kochankę nim nie poczuła ogarniającego ją zmęczenia. Jej głowę wypełniała tylko i wyłącznie Jurge. Nie było Andre, Martina, tych wszystkich niepotrzebnych trosk, które męczyły ją od tak długiego czasu. Czując, że usypia ułożyła się obok swojej kochanki i nie odzywając się zaczęła obserwować niebo. To przyjemny koniec, pomyślała jeszcze kładąc dłoń na udzie Jurge.
 
Aiko jest offline  
Stary 29-06-2017, 14:11   #67
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Dwie wampirzyce leżały nagie i zmęczone na niewielkiej polance gdzieś na Wyspach Owczych. Choć miejsce to słynęło raczej z wiatrów i deszczy, ten dzień zapowiadał się wyjątkowo ładny. Tylko nieliczne chmurki pełzały leniwie po niebie, dziwiąc się dwóm stworzeniom nocy, które zamiast ukryć się, miały razem powitać nowy dzień.

[MEDIA]https://pbs.twimg.com/profile_images/788117413590016000/WuSW_cT4.jpg[/MEDIA]

Z minuty na minutę złocista pręga na widnokręgu powiększała się. Sophie czuła jak jej skóra zaczyna piec, a w sercu narasta panika. Jurge miała chyba podobne odczucia, bo tylko pewniej objęła ją i pocałowała przeciągle w usta.

- Wybacz, że cię w to wciągnęłam… - szepnęła potem, kładąc się na Torreadorce, by chociaż tych kilka chwil oszczędzić jej cierpienia.

Gangrelka nie chciała krzyczeć, więc wpiła się zębami w szyję Sophie. Tak, złączona ostatnim pocałunkiem z kochanką wyzionęła ducha, zaś osłabiona ubytkiem krwi i licznymi poparzeniami Sophie nawet nie miała siły na krzyk. Właściwie nawet nie czuła już bólu, nie czuła swędu palonego ciała, który uniósł się nad polanką. Apatycznie wpatrywała się w gorejącą tarczę Słońca.

Czy miała zwidy? Czy może faktycznie na tle złocistej kuli coś zobaczyła?

[MEDIA]https://ak3.picdn.net/shutterstock/videos/5886569/thumb/3.jpg[/MEDIA]

Czy to ludzka postać? Chyba tak…
Istota zbliżała się wszak coraz bardziej… Chyba mężczyzna.
Czyżby to… ON po nią przyszedł?!
Ostatkiem sił uśmiechnęła się, by go powitać.


KONIEC
 
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172