Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-10-2017, 12:26   #91
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Ruszyli prowadzeni przez Alessio. Gdyby ktoś nie wiedział, że idą w inne miejsce, właściwie wydawałoby się, że idą tymi samymi ścieżkami. Pewne szlaki początkowo się powtarzały, bowiem wszystko leżało stosunkowo niedaleko Term Karakalli, cesarza który został zamordowany podczas robienia kupy. Faerie ponownie zadbał, by się przemknęli niemal niezauważeni.
- Tylko trzymajcie się niedaleko mnie - wspomniał.
Szli więc szybkim krokiem. Tym razem nie planowali się rozdzielać. Natomiast główna rolę mieli spełniać wynajęci przez Borso idioci. Agnese szła cały czas blisko markiza. Odrobinę się o niego obawiała. Jakby nie patrzeć, miał tam być mag.

Borso chyba faktycznie zadziałał. Bowiem już daleka usłyszeli szczęk broni, okrzyki, walkę. oraz przede wszystkim niemieckie przekleństwa.
- Fafluchte!
Oraz tam tego typu podobne.
- Uważajcie - ostrzegł Alessio prowadząc niewielki oddziałek przez gęsty lasek, który składał się połowicznie z drzew dzikich oraz takich, które pewnie wcześniej były nasadzane. Szli szybko przyspieszając kroku, ale starając się zachować ciszę i względną ostrożność. chociaż im bliżej, tym mocniej słyszeli odgłosy walki, kiedy zaś dotarli do brzegu gaiku, przez nimi rozpostarła się istna rzeźnia. Przede wszystkim toczyła się walka na polanie, która pewnie wcześniej była jakimś podwórzem przed szopą, czy piwnicą, w każdym razie zarośniętymi resztkami czegoś.


Zdecydowanie bronili jej najemnicy, całkiem dobrze uzbrojeni, wyposażeni oraz zorganizowani.


Twardziele niewątpliwie, doświadczeni, po prostu zwierali szyki i siekali ile się da. oczywiście takze broczyli krwią, bowiem ich przeciwników było troche więcej. Ci natomiast atakowali bez ładu i składu, ale z niewątpliwą furią prowadzeni przez charyzmatycznego wodza.


Brodaty władca rozbójników szedł na czele swoich ludzi waląc z siłą oraz umiejętnością. Stąd dwie fale zderzające się ze sobą, które przyskakiwały, odchodziły, ponownie rzucały się na siebie za każdym razem pozostawiając falę krwi oraz kolejne jęczące ciała, jeśli oczywiście miały jeszcze siłę jęczeć. Każda taka chwila zmniejszała obydwie grupy, które jednak czuły, że walczą o wszystko. Próba ucieczki spowodowałaby, że przeciwnicy zaatakowaliby plecy, więc musieli walczyć, choć pewnie połowa każdej ze stron już leżała na pobojowisku jeszcze krwawszym niż to, co pozostawiła poprzednio wampirzyca. Odcięte kawałki, krew, smród kału oraz ciągły szczęk, wrzask, ryki mieszały się ze sobą.

Piękna wampirzyca Agnese przez chwilę przyglądała się brodaczowi. Widać po niej było, że imponują jej mężczyźni potrafiący wykazać się w walce. Zgromadzili się przy niej Borso, Gilla i Alessio, cały czas obok był też markiz.
- Weźmiemy ich z dwóch flank. - Wampirzyca obcasem wyryła w ziemi mniej więcej to jak wyglądało pole bitwy. - Podzielimy się na oddziały. Proponuję by w jednym dowódcą był Borso i pójdzie z nim Alessio, a w drugim Gilla i z nią pójdę ja. - Zerknęła na markiza. - Jeśli się zgodzisz, ciebie też zabiorę z sobą. Proponuję najpierw ostrzał na plecy potem szybki atak. Chcemy odciąć ich od szopy i ewentualnego maga, który może się tam kryć. Ryzykowne o tyle, że będziemy mieli go przez chwilę z aplecami, więc niech wszyscy mają oczy naokoło głowy, dobrze?
- A może niech się jeszcze pomordują
? - zaproponowała Gilla. - Pokibicowałabym im jeszcze. Tylko ten mag, gdzie on jest. Pewnie gdzieś w środku najemników - wskazała na broniącą się sprawnie gromadę. ciasnota walczących była tak wielka, ruchy tak szybkie, że nawet oczy wampirzycy nie dostrzegały jakiejś inaczej ubranej postaci.
- Myślę, że zanim tam dotrzemy zdążą się wystarczająco mocno pomordować, a na wypadek gdyby mag się uaktywnił warto mieć kilka tarcz. - Agnese też wyraźnie nie spieszyła się z wkroczeniem do walki.
- Także nie widzę magika
- stwierdził Alessio. - Poczekajcie, zaraz wejdę na drzewo, popatrze od góry - właściwie zrobił to błyskawicznie. Dziwić się można było tylko, że lekkie drzewo, dość cienkie wedle pnia, utrzymywało mężczyznę, ale cóż, faerie posiadały swoje sposoby. Ponadto wchodził z prędkością wiewiórki, tylko niemal nie było go widać.

Wszystko trwało moment, zaś chwile później faerie pojawił się wśród swoich.
- Wedle mnie, nie ma go, jeśli tylko mogłem dojrzeć. Dziwne, bowiem niby gdzie mógł się udać po niewypaleniu licytacji - przygryzł wargi, widać było, że rozgląda się niespokojnie.
- Może być gdziekolwiek, na przykład obserwować walkę tak samo jak my. - Agnese rozejrzała się po najbliższym otoczeniu polanki, szukając jakiegoś innego, dobrego miejsca do obserwacji. Właściwie polana otoczona była ogólnie drzewami, można było podejść z boku idąc cały czas pośród drzew niemal podchodząc pod szopę, zresztą także porośniętą, tyle że jakimiś krzakami winorośli.
Agnese skupiła wzrok na swoich towarzyszach.
- Dobrze, zostańmy w jednej grupie. Ale myślę że czekanie na nic się nie zda...
- Ahrggggg
! - ryk przerwał nagle rozważania. Dowódca napastników padł wreszcie trafiony jakimś szpikulcem. Leżał skulony, ryczał krwawiąc niczym prosię, zaś któryś spośród obrońców podnosił właśnie na szpikulcu halabardy jego jaja.
- Ujć… ruszajmy. - Agnese weszła głębiej między drzewa i zaczęła obchodzić polanę. - Panowie uwaga na klejnoty. - Szepnęła tylko wydobywając miecz. Markiz pobladł na te straszliwe słowa. Pewnie wyobraził sobie siebie samego na miejscu tamtego. Jednak dzielnie chwycił miecz, zaś reszta była znacznie bardziej doświadczona. Robiąc swoje złapała broń.

Ruszyli za Agnese. Wampirzyca wyostrzyła zmysły wyglądając maga. Szczęk oręża stał się teraz nieznośny, tak jak dobiegające z pola bitwy krzyki i zapachy, lecz czarodzieja póki co, nie mogła dostrzec. Natomiast morze rozlanej krwi burzyło jej wampirze zmysły. Agnese oblizała się ze smakiem i gdy podeszli dostatecznie blisko przytępiła z powrotem swoją percepcję. Aczkolwiek nie trzeba było mieć specjalnych zmysłów, żeby dostrzec, iż napastnicy po stracie wodza chcą już jedynie uciec. Obawiali się wcześniej pewnie jego gniewu oraz niespecjalnie mieli możliwość, jednak można było przyjąć za stuprocentowy pewnik, że niejeden tylko myśli o ratowaniu się.
- Pierdooooooolę! - wrzasnął wreszcie któryś próbując odwrócić się oraz uciec gdzieś w noc, ale tak jak można było przypuszczać, kiedy tylko spróbował dostał toporem,. - Aaaaaaaaaa - wrzasnął, jednak krzyk zaraz zagłuszyły kolejne ciosy.

Florentynka uniosła dłoń dając znak łucznikom by przygotowali się do salwy. Tak jak większość wojowników z przodu przyklęknęła dając im czyste pole do strzału. Markiz poszedł w jej ślady i wtedy jej dłoń opadła. Trzech mężczyzn mających krótkie łuki wystrzeliło w ciżbę walczących. Przy takiej kotłowaninie niełatwo było mierzyć w poszczególnych, jednak oczywistością było, że kogoś trafią. Potem mogli jeszcze kilka razy wystrzelić, zanim bijący się zorientują stwierdzając że pojawił się kolejny przeciwnik.

Wampirzyca wydawała kolejne sygnały do salw, uważnie obserwując walczących. Gdy zobaczyła, że najemnicy broniący szopy zaczynają zerkać w ich stronę, wciąż jednak nie szykują się na szarży z tej strony wydała polecenie do ataku. Jej wojownicy zerwali się a z ust Agnese wydobył się cichy szept. Po chwili zobaczyła jak czas zwalnia i sama ruszyła biegiem bez wysiłku wyprzedzając swoich. Przed nią byli walczący, niemal wszyscy mniej lub bardziej ranni. Kilkunastu obrońców, jakaś piętnastka oraz trochę mniej napastników, z których już właściwie co drugi próbował uciec. Dopadła pierwszego spośród próbujących dać drała, wyprowadzając cios mieczem. Cięła na wysokości szyi, tam gdzie w modnym renesansowym uzbrojeniu prawie nie było pancerza. Głowa najemnika rąbnęła w jego kolegę zwracając jego uwagę na wampirzycę. Cięła niestety broń zsunęła się po kirisie. Stal pancerza wgięła się, a mężczyzną zarzuciło w bok. Agnese odwinęła się i wyprowadziła kolejny atak dekapitując także tego najemnika. Wykonując obrót przy wyprowadzeniu kolejnego ataku zobaczyła, że jej ludzie zbliżają się w powolnym tempie. Szczęśliwie podobnie wolno reagowali wrogowie. Zarówno ci uciekający, jak najemni obrońcy. Ponownie tylko syf był pod nogami.

Wampirzyca brodziła niemalże w czymś, co stanowczo wolałaby konsumować, nie licząc całej reszty. Wyprowadziła kolejny cios teraz już od razu tnąc na wysokości szyi. Miecz gładko przeszedł przez szyję jednego z walczących wbijając się w ramię kolejnego, choć lekko. Bowiem mężczyzna miał jakieś twardsze naramienniki, które nieco powstrzymały cios. Agnese szybko wyszarpnęła go i poprawiła pchnięciem z drugiej strony, gdzie nie było mocniejszej zbroi. Miecz zagłębił się w osłoniętym jedynie przeszywalnicą brzuchu mężczyzny. Sapnął coś, jego usta wypluły coś, może zawartość żołądka, później upadł. Agnese ominęła lecącą w spowolnionym tempie w jej kierunku maź i wyrywając broń z ciała uderzając przeciwnika, którego zobaczyła kątem oka. Może jakiegoś sierżanta, bowiem wydawał się byc nieco bardziej strony, niźli pozostali. Miał piórko na hiszpańskim, przypominającym półksiężyc hełmie. Broń rozcięła mężczyźnie brzuch otwierając go na świat i odcięła rękę.

Tak bardzo cieszyła się, że wcześniej opiła się krwi, jej bestia niepokojącą drżała pod skórą domagając się krwi. Agnese zlizała trochę z twarzy i wykonała kolejny zamach. Miecz znów bez większej trudności przeszedł przez kark jednego z walczących i nawet ku lekkiemu zaskoczeniu wampirzycy sunął dalej dekapitując przy okazji następnego mężczyznę. Agnese z fascynacją przyglądała się dwóm lecącym głowom gdy czas zaczął przyspieszać. Halabardy świstnęły obok niej, zaś okrzyk jej ludzi zagrzał krew w jej żyłach.
- Braaać! - krzyknęła Gilla, zaś niektórzy zaczęli się rozglądać, że coś dzieje się nie tak, w jednej chwili utracili część towarzyszy, którzy mieli pecha trafić na wampirzycę. Nie! Stanowczo takie coś było powyżej ich wytrzymałości.
- Aaaa!
- Uciekać!
- Ratuj się, kto może
!
Okrzyki splotły się w jedną całość i praktycznie wszyscy. Obrońcy szopy oraz resztka napastników, która fanatycznie jeszcze próbowała odwrócić losy walki wrzeszcząc próbowała uciec nadziewając się częściowo na uderzenia jej własnego oddziału. Agnese dostrzegła, że markiz dorwał jakiegoś draba oraz zablokował cios innego. Przypuszczała, że będzie musiała mu ruszyć na pomoc, ale napastnik cisnął halabardę i gdzieś uciekł. Właściwie nikt już się nie bił, uciekający jedynie próbowali osłonić.

Wampirzyca która wpadła wcześniej pomiędzy przeciwników, cięła uciekających wojowników. Jedne jeszcze w rozpędzie nie zauważył, że jego głowa oderwała się od reszty ciała i wpadł na innego uciekającego. Agnese przebiła mieczem oba ciała dobijając zarówno trzęsące się od torsji ciało, jak i wojownika pod nim. Gdy wyrwała miecz z ciał wokół było pusto, tylko jej łucznicy strzelali do uciekających na wypadek, gdyby ktoś zmienił zdanie. Jednak takich naiwnych nie było. Kolejni napastnicy prowadzeni przez królową walki sprawili, że po prostu wszelkie inne kombinacje, poza prosta próbą ucieczki, nie miały sensu. Ich towarzysze ginęli mordowani ciosami miecza, toporów bądx strzał. Pryskając mogli próbować uciec gdzieś wśród nocy. Niektórym się nawet udało.

Agnese oblizała wargi obserwując uciekających. Przesunęła wzrokiem po obrzeżu polany wyostrzając zmysły. Jej nozdrza zostały zaatakowane przez zapach świeżej krwi. Ale wampirzyca poradziła sobie z tym przysuwając miecz do twarzy i zlizując vitae z ostrza.
- Agnese, ale stało się, nie uwierzysz - usłyszała głos Alessio, ale zanim się zorientowała wpadł na nią markiz obejmując niczym dawno nie widzianą, ukochaną osobę. Wampirzyca o mały włos nie rozcięła sobie języka na ostrzu miecza. Opuściła broń i sama objęła Alessandra.
- Co się stało?
- A nie? Kochanie, bitwa była
- popatrzył ze zdziwieniem pełnym -i jak się dowiedziałem, że jednak możesz zostać ranna - szeptał gorączkowo - bałem się, czy nic się nie stało - trzymał ją obejmując mocno i wręcz kurczowo, nie chcąc wypuścić.
- Na szczęście nic mi nie jest
. - zerknęła na Alessio. - Jacyś ranni? W co mam nie uwierzyć?
No więc co miał biedak markiz pomyśleć po takim kompletnym braku zainteresowania ze strony narzeczonej? Puścił więc ją, ale ona nie poluzowała objęcia. Stał więc rozglądając wokoło, tak na wszelki wypadek, czy ktoś jest może chciałby z niby rannych uderzyć jednak. Tymczasem Alessio wziął wampirzycę za rękę.
- Popatrz, naprawdę dziwactwo, co za nie do uwierzenia … - pokazał jej zwłoki. Niewątpliwie to był ten mag, który przypadkowo trafiony padł na początku starcia. Mężczyzna bez brody, ale ubrany w bogate szaty i wręcz śmierdzący złem, nawet teraz. Wiele więcej rozpoznać się nie dało, biorąc pod uwagę co się działo na tym straszliwym polu.
Agnese uśmiechnęła się i oparła głowę na zakrwawionym kirisie narzeczonego.
- No to zguba się znalazła. - Wampirzyca uśmiechnęła się do markiza i puściła go po to by jednym szybkim ruchem miecza zdjąć całą krew z ostrza. Po polanie poniósł się dźwięk ciętego powietrza i brzdęk gdy Agnese jednym ruchem wsunęła broń do pochwy. - Nic ci nie jest skarbie? Widziałam jak walczyłeś. - W głosie wampirzycy słychać było odrobinę dumy.
- Nie, nic, właściwie kiedy pojawiliśmy się, tamci uciekali. Gilla tylko krzyknęła, żeby utłuc jak najwięcej, to przyzwoitym mieszkańcom rzymskich przedmieść będzie lżej. Pewnie się zgadzam. Byłaś niesamowita
- powiedział pełen podziwu - oraz piękna. Prawie tak niesamowita oraz piękna, jak w łóżku - wyszeptał jej do uszka. Wampirzyca zamruczała, czując przy twarzy jego oddech. - Hm - nagle poderwał się - sprawdzamy szopę?
- Tak
. - Pogładziła go po ramieniu i spojrzała na faerie. - Alessio jesteś w stanie sprawdzić czy szopy nie zabezpieczono magicznie? Wolałabym nie wsadzać ręki w gówno.

To było nawet fascynujące jak język wampirzycy dostosowywał się do sytuacji, czasem zdawać by się mogło, że to trzy różne osoby. Dystyngowana dama gdy grała politycznie, lekko wyuzdana kochana i typowy wulgarny wój. Wszystko w osobie jednej urodziwej Agnese.

- Już sprawdziłem, piękna damo, jest czyste. Zresztą spodziewałem się tak, gdyby wprowadzono mocne magiczne zabezpieczenia, szopa byłaby łatwa do odnalezienia.
- Signora, jest kilku lżej rannych, dokładnie trzech, którzy nie uciekli, oprócz tego kilku ciężej
- zaraportowała Gilla spoglądając pytająco.
- Dobić i tak zbyt wielu uciekło. Jutro się okaże, że w okolicy grasuje demon. - Agnese rozejrzała się po pobojowisku by zatrzymać wzrok na brodaczu, który prowadził rabusiów do walki. - Otworzyć szopę, zobaczymy co tam mamy.
 
Kelly jest offline  
Stary 13-10-2017, 11:51   #92
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Któryś z wojaków podskoczył waląc po prostu toporem w drewniane, prowizoryczne wrota.
Wampirzyca podeszła do martwego maga i na szybko przejrzała jego strój, w poszukiwaniu listów lub innych rzeczy, które mogłyby ją naprowadzić na innych sługusów Morgan. Oczywiście słusznie. Odnalazła jakiś list, faktycznie podpisany chyba przez Morgan, bowiem skrwawiony był oraz pocięty. Resztki, które dały się odczytać nie były zbyt obszerne, ale Agnese postanowiła, że przestudiuje je po powrocie. Czarodziej dzierżył w dłoni sztylet o dziwnej rękojeści oraz pierścień, który nawet bez użycia Nadwrażliwości wydały się wampirzycy dziwne. Ponadto miał jeszcze klucz.






Wampirzyca zgarnęła wszystkie rzeczy chowając je w ukrytych kieszeniach płaszcza. Potem da obejrzeć te rzeczy Alessio i Kowalskiemu.

Właściwie wrota nie stawiały oporu, raczej właściciel tego, co jest wewnątrz, liczył na ukrycie oraz na siłę wynajętych najemników. Gdyby Borso nie przekupił grupy, czy dwóch, za żadne skarby nie zaryzykowliby atau, potem natomiast już nie mieli wyjścia innego, niż próbować wygrać. Tuż za wrotami stał wóz, taka zwykła fura, pozornie nie zwracająca uwagi. Używana przez rolników do wożenia dobra na targi oraz drobnych rzemieślników. Oprócz jeszcze tego stało pod ścianami kilka beczek.


Agnese słysząc, że wrota ustąpiły wstała od przeszukiwanych zwłok i podeszła szopy, po drodze klepiąc markiza w pośladek. Powoli zaczynało do niej docierać, że mężczyzna źle znosi jej brak uwagi i będzie musiała mu ją zapewniać w każdej wolnej chwili. Nic jednak nie stało na przeszkodzie by miała z tego trochę radości.

Jako pierwsza przekroczyła próg i przesunęła dłonią po jednej z beczek. Zerknęła na stojących w drzwiach wojowników.
- Sprawdzić wóz i dwie beczki. Jedną z nich może być ta. - Poklepała drewniane wieko.
- Wóz jak wóz - mruknął jeden na zwykła, pustą konstrukcję, ale beczki …
- O kurwa … - wyrwało się któremuś po podniesieniu wieka. - Złoto, signora, złota zwyczajnie niczym ogórków na warzywnym bazarze …
Oczywiście nie każda beczka zawierała monety, ale całe pięć. Biorąc pod uwagę wagę oraz objętość mogło być około pół tony złota, czyli mniej więcej 150 tysięcy weneckich dukatów. Wręcz gigantyczna kwota. Wprawdzie na barce wampirzyca zyskała podobną ilość, ale tam było wiele klejnotów zawyżających wartość, tutaj natomiast wyłącznie czysta moneta.
- Doskonale. Panowie ładować złoto na wóz. Borso weź garść i skocz z paroma chłopakami po dwa konie, może ktoś w okolicy sprzeda za złoto. - Wampirzyca nie brała udziału w przeglądaniu zawartości beczek zamiast tego stała obok markiza, a jej dłoń powędrowała na jego pośladek, zupełnie jakby był dużo więcej wart niż całe to bogactwo.

Borso ruszył, ale trudna była sprawa, żeby ktoś zechciał po nocy, mniej więcej od drugiej, wstawać, wpuszczać obcych oraz sprzedawać konie. zreszta konie, bardzo drogie, nie zdarzały się często, lecz warto spróbować.
- O rety - markiz odezwał się zdumiony. - Toż to jakieś szaleństwo. Tyle złota to kwota większa niżeli aktywa wielu banków - miał rację. Wprawdzie bank Medyceuszy posiadał większe zasoby w chwilach swojej potęgi, czyli za czasów Kosmy, jednak tutaj był czysty pieniądz. Pewnie Agnese miała zdrową zagwozdkę, co z tymi pieniędzmi zrobić, choć biorąc pod uwagę, że właśnie uszczypnęła markiza w pośladek, który do tej pory ugniatała, myślała teraz o innych rzeczach, a on miał ochotę jej oddać, ale będąc mniej zręcznym od razu napatoczył się na poruszających się wokoło żołnierzy.
- Wracajmy szybko, tam oddam bezlitośnie za to uszczypnięcie - zażartował cicho, ale wewnątrz jego słów był żar mocniejszy, niż wywołany przez sto tysięcy dukatów. Prawdopodobnie, gdyby się ktoś dowiedział o nich, na pałac markiza zleciałaby się jakaś armia. Tajemnica stanowiła więc podstawę.
- Pójdzie do podziału. Są tu ludzie markiza, twoi i moi. Wychodzi na moje oko ponad 40 tysięcy na głowę. - Agnese rozmasowała miejsce które uszczypnęła.
- Staje mi, jak tak robisz - szepnął jej zarumieniony.
Wampirzyca nachylila się do jego ucha.
- Co powiesz na seks na górze złota? - Mrugnęła do Alessandra.
- Jak najbardziej, zaś moi ludzie, cóż, po prostu ponieważ mam ich całe rodziny, wszyscy dostaną po tysiąc premii, co dla nich i tak jest gigantyczną kwotą ...
- Mój drogi dzielą się dowódcy, a co kto robi z forsą i jak ją dzieli to jego sprawa. - Uśmiechnęła się. - Chyba że chcesz mojej porady?
- Zawsze chcę - spoważniał markiz, który naprawdę miał ochotę na cudowną szpareczkę jego najdroższej signory. W oczach wampirzycy coś zaiskrzyło, zupełnie jakby pomyślała o innej chęci swego narzeczonego. - Zwyczajnie takie panują zasady w moim domu. służba to całe rodziny. Ci żołnierze także. Coś dostaną całe rodziny, ale mam problem. Jeśli tylko oni, to dowiedzą się pozostali służący i zaczną plotkować, jeśli zaś wszyscy, jako specjalny dar, to będzie ich tylu, że na pewno wieść się rozejdzie.
- Porozmawiamy o tym w palazzo, to ani dobre miejsce ani czas, a łup trzeba przeliczyć. Równie dobrze na dnie beczek mogą być kamienie. - Agnese ucałowała go.
- Signora - któryś z przechodzących ludzi markiza usłyszał chyba coś na zasadzie “kamienie na dole” - czy to naprawdę możliwe. Och wybacz - zrobiło mu się wstyd, że odezwał się niepytany, ale oznaczało to, iż ogólnie na dworze markiza panowała dosyć swobodna atmosfera.
- Nigdy nie ma gwarantu, czasem daje się całą beczkę i można dostać kota w worku. - Agnese nie krytykowała zachowania sług swego narzeczonego. Ona zawsze trzymała ostrzejszy rygor, ale to byli jego ludzie i nie zamierzała podważać jego autorytetu. Gdy mówiła nawet zerknęła na Alessandro jakby potrzebowała przyzwolenia. On zaś skinął potwierdzając. - Osobiście mnie próbowano kiedyś tak oszukać.
- Wybacz pani, jeszcze raz, ech. Tam myślałem, że to zbyt dobre, aby było prawdziwe - mruknął ruszając do roboty. Szczęśliwie z nim wyszło kilku innych, więc nagle Agnese uczuła dłoń markiza na swoim tyłeczku.
- Mam nadzieję, że nie wzięłaś pantalanów - uśmiechnął się mrucząco, a za odpowiedź dostał poszerzający się uśmiech Agnese i delikatny ruch pośladkami - bowiem bardzo chcę uniknąć wszelkiego zbędnego opóźnienia, kiedy wrócimy.
- A mnie dopuścicie? Mam ciekawy pomysł … - uśmiechnęła się Gilla, która właśnie wróciła po dobijaniu rannych wrogów oraz pytała, jakby nigdy nic.

Agnese spojrzała na markiza.
- Wiesz jaką mam słabość do pomysłów Gilli, skarbie. - Wydawać się mogło, że go prosi, ale Alessandro już wiedział, że podjęła decyzję. Nie pozostało mu nic, tylko zaakceptować. Powoli przyzwyczajał się do słabości swojej narzeczonej względem tej jednej wyjątkowej ghulicy.
- Wobec tego chyba musisz się śpieszyć wraz z nami.
- Właśnie słyszałam, jak Borso idzie oraz prowadzi woły. wprawdzie koni nie było, jednak woły także się nadadzą - wyjaśniła Gilla, zaś po chwili faktycznie wszedł Borso z parą wołów.
- Późno trochę - to był eufemizm w jego wykonaniu - dlatego ukradliśmy je, pozostawiając na miejscu kilka dukatów przewyższających dwukrotnie wartość. Pociągną wóz, zaś potem chyba zajmie się nimi kucharz, bowiem nie mam innego pomysłu. - Wraz z żołnierzami zaczął pakować beczki na wóz wtłaczając je, inni zaś zaprzęgali woły.
- Albo damy je do odsprzedania. Ocenicie sami rano… - Wampirzyca odsunęła się od markiza widząc jak schodzą się kolejni ludzie pomóc przy przygotowaniu wozu. PIeszczenie się publiczne mimo jej szczerych chęci mogło nie być komfortowe dla Alessandra. - Ruszajmy się mam jeszcze inne plany na tę noc.


Więc ruszyli, trzymając woły za pyski, ale plotka, że pod złotem są kamienie znacznie popsuła humor służby. Dopiero kiedy markiz obiecał specjalną premię za wspaniałą walkę powróciły uśmiechy oraz dziarskie miny. Sama droga trwała nieco dłużej niż dojście tutaj pieszo. Wóz się kolebał, woły także średnio chciały chodzić posłuszne, jednak po jakimś czasie cała kawalkada dotarła do Palazzo di Venezia oraz wjechało na dziedziniec.
- Signora - zaproponował Borso - mam wyrzuty sumienia, pozwól, że odprowadzę woły do właściciela, zaś złoto tak czy siak mu jeszcze pozostawię.
- Jeśli taka jest twoja wola, ale weź z sobą ludzi, nie chcę byś chodził sam gdy po okolicy biegają niedobitki.
- Każdy dostaje dziesięć dukatów na głowę - wygłosił markiz - zaś kto pomoże Borso, kolejną dychę - to była gigantyczna kwota w złocie dla prostego człowieka. - Ale jeszcze potrzebujemy wnieść beczki na górę.
- Po co głupie kamienie? - Mruknął któryś.
- Mogą być pod nimi ukryte papiery - odparł markiz, co przyjęto ze zrozumieniem.


Agnese powstrzymała się by nie pokręcić głową, zamiast tego pochyliła ją ukrywając swój uśmiech pod kapturem. Nie dziwo, że finanse Collonów miały się jak się miały. Cóż… to nie były duże kwoty. Powoli podniosła głowę.
- Wykonać polecenia markiza, połowa wnosić beczki, druga połowa idzie z Borso. - Jej władczy ton nieznoszący sprzeciwu poniósł się echem po dziedzińcu. - Każda z grup dostanie po tyle samo. Ruszajmy się. Ranni mają się stawić do medyka. - Agnese skinęła na Gillę, a ta przejęła wydawanie poleceń i podział ludzi. Wampirzyca rozejrzała się, za Alessio.
- Pójdę z Borso, nie chce mi się już budzić mojej lubej, którakolwiek to była - stwierdził faerie.
- Będę chciała byś na coś zerknął. - Agnese wydobyła z kieszeni płaszcza sztylet, pierścień i klucz.

Wystarczyło mu tylko rzut oka.
- Sztylet, wschód oraz magia, pierscień wyrzuć tak, żeby nikt nie znalazł, zaś klucz, pojęcia nie mam. Niech Kowalski zbada, wie więcej ode mnie na temat magicznych spraw, lecz pierścień zalatuje złem, zaś sztylet wydaje się posiadać jakieś zaklęcia, jednak nie ma takich inklinacji.
Agnese wysunęła na dłoni pierścień i podała go faerie.
- Utop go w jakimś szambie, po drodze, dobrze?
- Chyba będzie tak najlepiej - wziął go przez kawałek materiału wyraźnie krzywiąc się. - Kiepsko działa na żyjących - mruknął. - Masz farta, że jesteś wampirzycą oraz jeszcze większego, że nikt spośród naszych tego nie dotknął.
- Chciałeś powiedzieć, że mam farta, że jestem martwa. - Uśmiechnęła się ciepło.
- Głupio zabrzmiało, ale chyba tak - odparł bladym lekko uśmiechem na pięknej twarzy rodu sithe.
- Wracajcie szybko i cało. - Wampirzyca zatrzymała klucz i sztylet w dłoni. Odprowadziła Alessio wzrokiem, patrząc jak dołącza do jej ghula i wymieniają kilka zdań.

Gdy ghulica dołączyła do nich, a ekipa Borso wyruszyła, wampirzyca przekazała jej pozostałe przedmioty.
- Podczas dnia dam Kowalskiemu. Znowu siedzi przy rannych, tymczasem musi kiedyś spać - wyjaśniła ghulica. Kiedy Agnese rozmawiała z Alessio szybko wydała polecenia służbie, więc wszystko było już wniesione, zaś ranni znajdowali się w pomieszczeniu dawnej izby porodowej, która przerobiono na lazaret dla rannych podczas walki.
 
Aiko jest offline  
Stary 26-10-2017, 23:14   #93
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Agnese chwyciła za rękę markiza i mrugnęła do ghulicy. Nie czując zbyt dużego oporu, pociągnęła narzeczonego do sypialni. Gilla z uśmiechem podążała za nimi. Gdy tylko znaleźli się w sypialni wampirzyca niemal skoczyła na Alessandra całując go gorąco. Narzeczony oddawał jej z równą mocą.
- Kocham cię, chcę cię posiąść – sapnął dobierając się do niej
Rozgorączkowanie dostrzegane w jego oczach wręcz lśniło pożądaniem. Pragnął jej całej i pragnął teraz, bez najmniejszej chwili przerwy. Schwytał jej piersi mocno ugniatając, a potem jednak objął plecy. Całował, zaś jego dłonie zsuwały się na pupę Agnese łapiąc ją mocno oraz łapczywie. Czuła przez materiał spodni ten silny, to rozciągający, to zwierający uścisk męskich dłoni.

Trzymał kobietę próbując jednocześnie zdjąć ubranie, istny mission imposible. Jednak widać było,że nie myśli w tej chwili sprawnie, tylko po prostu chce się z nią kochać. Tak! Wszystko wydawało się eonami, trwało zbyt długo, kiedy liczył się każdy moment. Po prostu popuścił swój pas. Nieprzytrzymywane spodnie zsunęły się, pozostawiając jedynie rozepchane pantalony, które zdobiła plama wydobywających się soczków. A potem tylko jeszcze sznurek utrzymujący je i jego miecz byłby uwolniony, marzący wręcz, by nawiedzić jej pochwę. Agnese całując go rozpinała jego kiris, który po chwili opadł z brzękiem na podłogę, wgniatając drewniany parkiet. Dopiero gdy pozbyła się tego elementu sięgnęła do swoich spodni i zaczęła rozpinać sprzączki, zaciskające na jej ciele wąskie skórzane odzienie.

Tymczasem Gilla stała obok i uśmiechała się rozbierając. Wkrótce już stała kompletnie naga przyglądając się rozgorączkowanym kochankom. Jej pomysły były przeważnie bardziej perwersyjne oraz wymagające nieco więcej, niż zwykły, prosty, choć wspaniały seks. Niechaj więc mają swoje wspólne chwile, inwencja jej zadziała w następnym rzucie. Usiadła więc obok na krześle przypatrując się. Po chwili uśmiechnęła się mocniej, rozłożyła nogi, zaś jej pokryte śliną paluszki dotarły do własnych płatków. Bez jakiejkolwiek ceremonii rozwarły je wślizgując się do środka. Ghulica doskonale znała swoje ciało. Szukała najwrażliwszego miejsca, gdy zaś wyczuła, to ono stało się miejscem jej zabiegów.
- Ach – jęknęła z przyjemnością patrząc na kochanków oraz zaspokajając się jednocześnie sama.

Piękna florencka wampirzyca tylko zerknęła na nią, nie przerywając pocałunku i opuściła spodnie. Nawet ich nie zdejmowała tylko zsunęła po czym obróciła się do markiza tyłem i opierając się o łóżko wypięła swoją pupę. A on gwałtownie wszedł. Był bardzo mokry, tak mokry, że nawet jeśli jej płatki w pierwszej chwili zaprotestowały to wziął je szturmem rozciągając na boki swoim czerwony, pokrytym śliska substancją czubem. Widać było tą gwałtowną niecierpliwość, kompletny brak gry wstępnej oraz siłę, która wręcz rozrywała wdzierające się w jej ciasną kobiecość. Krzyknęła głośno, ale nie odsunęła się. Zaparła się o łóżko jedną ręką drugą, starając się rozsznurować gorset, który ściskał jej piersi.
- Kocham cię! - jęknął tym razem, zaś dłonie ułożone na jej pośladkach spięły się kurczowo wręcz wpijając w jej skórę, jakby nigdy nie chciał wypuścić swojej ukochanej kobiety. Zapewne nawet siła nacisku mogła zostawić ślady, ale tym razem wydawał się nie przejmować. chciał ją oraz chciał jej dać siebie.
Agnese poczuła ulgę, gdy gorset zwisał już luźno po jej bokach.
- Ach, Alessandro… - Czuła, że jej rozpalone ciało już od samego wejścia została doprowadzone do jakiegoś szaleństwa. Opierając się ponownie obiema dłońmi nabijała się na mężczyznę. - … kocham cię.
Tak, piękne uczucie, piękne słowa, piękna chwila, kiedy serce, obojętnie czy bojące, czy tak raczej średnio pałało czymś, czego ludzki język nie całkiem potrafi opisać. Markiz kochał ją i pożądał. Czuła to oraz czuła, jak gorąco niesione na czubku jego włóczni wdzierało się w nią niosąc coś więcej, niż zwykłe podniecenie.

Gilla siedząc niedaleko przypatrywała się i też była zadowolona. Na krześle, gdzie usiadła, zrobiła się również spora plama soczku, który wypływał z jej kwiatu. Jednak tak miła obserwacja nie mogła trwać bardzo długo. Główny aktor męski przedstawienia już od początku podniecony, po prostu brał swoją ukochaną mocno, coraz mocniej, dochodząc. Agnese czuła wręcz, jak gwałtownie przyspiesza krew w jego tętnicach, kiedy tak uderzał coraz mocniej, zaś środkiem swojej delikatności, jak ponownie budzi się w nim wulkan, który zaraz zasypie jej wnętrze swoją bladą, kleistą lawą. Gdy tylko Alessandro urósł tuż przed wytryskiem Agnese poczuła jak jej ciało spina się, jak przeszywa ją elektryzujący impuls wyrywając z jej ust głośny krzyk. Zaś zaraz potem uczuła w swojej głębi wystrzał, którego krople uderzyły wrażliwe ścianki jeszcze bardziej pogłębiając rozkosz przeszywającą gorącą falą całe ciało. Chyba usłyszała jeszcze, jak jej własnemu krzykowi wtóruje jęk markiza. Stanowczo, cudowna przyjemność, która wręcz powalała swoją intensywnością musiała brać się z miksu naturalnego pożądania i prawdziwego uczucia miłości. Agnese czuła, że markiz pragnie jej ciała, że pragnie zaspokoić swoją żądzę, ale chce również, a może nawet bardziej ofiarować jej dar z siebie samego.
- Ko cha m cię - usłyszała jego jękliwy, przerywany momentami głos, jakby dochodzący z wielkiej odległości.
Wampirzyca opadła na łóżko, ciągnąc go z zaskoczenia z sobą, tak że upadł na nią. Chwyciła jego dłonie i ucałowała jedną z nich.
- Ja ciebie też Alessandro.

Przez chwile tak leżeli obejmując się w dość dziwnej pozycji, częściowo jeszcze ubrani. Pędząca krew markiza powolutku zaczęła zwalniać, choć gorąco ciała nie malało. Niestety nieco zmalał już jego członek i zaczął wyślizgiwać się z jej szparki. Aczkolwiek Agnese doskonale wiedziała, że jeśli chodzi o to młody markiz miał zdolność szybkiego odzyskiwania wigoru.
- Pomogę wam zdjąć resztę ubrań - nagle usłyszeli przy sobie głos Gilli - na to co zaplanowałam jednak lepiej być całkiem nagim - zabrała się za pomoc ściągając tę resztę drobiazgów które im zostały tak, by nie rozdzielać ani na chwile przytulonych ciał.
Wampirzyca uśmiechnęła się czując jak ciepło mężczyzny rozlewa bo jej własnym ciele. Gilla zsunęła w końcu jej buty i spodnie.
- Gillo jesteś cudowna.
- Dziękuję, pani również. I markiz także. zresztą także miałam sporo przyjemności oglądając tak namiętnych kochanków
- uśmiechnęła się wesoło.
Wampirzyca przeciągnęła się pod mężczyzną sprawiając, że jej pupa otarła się o jego męskość.
- Tak, chętnie przez choćby jedną noc nie robiłabym nic innego.
- Przy pani trybie życia, zaangażowanym w politykę, to chyba niemożliwe, ale zapewne po ślubie wiele osób zrozumie, że państwo młodzi chcąc nacieszyć się sobą nie przyjmują nikogo
- odparła Gilla dodając jej otuchy.
- Mrrr, kochanie - wymruczał Colonna niczym kocurek - wiesz, masz przepiękną pupcię i całą oczywiście resztę - dodał - ale kiedy tak ocierasz się nią o mnie, przyznam, że czuję się niczym kot, który właśnie złowi najwspanialszą myszkę.
- Tylko mnie nie zjedz
. - W głosie wampirzycy dało się usłyszeć rozbawienie.
- Haha - nagle wtrąciła się Gilla - markizie, kobieta która tak mówi właśnie wręcz prosi o to zjedzenie.
- Też mi się tak wydaje
- Agnese nagle poczuła na swoim karku jego pocałunek taki mocny, zaznaczający oprócz warg także zęby. Nie na tyle żeby bolało, ale żeby istotnie poczuła, iż pragnie ją “zjeść”.
- Signora, pani narzeczony jest nienasycony - uśmiechnęła się ghulica. - Do rana jeszcze mamy sporo czasu, czy chciałaby pani spróbować czegoś nowego, czy raczej odłożyć na inny dzień - widać było, że ghulica sama chce także spróbować i wręcz się pali do swojego pomysłu.
- Jak już mówiłam tej nocy, uwielbiam twoje pomysły Gillo - Wampirzyca powoli przekręciła się unosząc leżącego na niej mężczyznę.
- To co skarbie, wstaniesz ze mnie na chwilkę i rozbierzemy się do końca, by Gilla mogła się nami pobawić? - Pocałowała Alessandra czule.
- Och, skoro owo powstanie z ciebie jest konieczne … - westchnął głęboko unosząc się ze swojej narzeczonej oraz zaczynając zdejmować resztę szat, których nie zdjęła jeszcze ghulica. Ta zaś pomogła swojej pani z minką, nooooo powiedzmy bardzo rozbawioną oraz szelmowską. Gdy wszystkie elementy garderoby wampirzycy leżały już na podłodze, Agnese rozwiązała włosy, które spięła na czas walki. Blond loki, o rudawym odcieniu opadły na jej porcelanowo białe ramiona. Podniosła się stając obok markiza.
- To co znowu wykombinowałaś moja droga? - Dłoń wampirzycy powędrowała do powoli wzrastającej męskości Alessandra.
- Signora, powoli, proszę być posłuszną - zażartowała Gilla. - Proszę przyklęknąć na łóżku i pochylić podpierając dłońmi. To pozycja na pieska - poinstruowała markiza.
- Na pieska - zdziwił się Colonna.
- Tak ja nazwano, tak robią zwierzątka - wyjaśniła mu. - Pani zaś signora, proszę zostawić na momencik pana markiza oraz ustawić się, jak prosiłam.
Wampirzycy zrobiła niezadowoloną minę i jeszcze jakby żegnając się przejechała palcem od spodu jego męskości. Powoli przeszła na łóżko i zajęła pozycję o jaką prosiła ją Gilla.
- Ooo, jak miło - uśmiechnęła się ghulica. - Markizie zapraszam pana na tył pańskiej narzeczonej. Ma śliczną pupkę, prawda?
- Oczywiście
! - krzyknął pełen zapału, ale o co …
- Wypełnimy ją zaraz. Na początek.
- Gillo, pamiętam, że wtedy Agnese, ż e ją bolało, nie chcę …
- Proszę się nie obawiać, nie zrozumiał pan. Proszę położyć dłoń na jej pupie oraz znaleźć tylny otworek
.
Agnese uczuła jak markiz wykonuje polecenie ghulicy i zaczyna opuszkami przemierzać jej tyłeczek.
- Świetnie, jest, bardzo go lubię.
- Ja także
- nie dał się wyprzedzić markiz.
- Ateraz prosze go delikatnie masować polewając na kkońcówkę paluszka olejkiem - wręczyła mu flakonik otwierając. Mocniejszy zapach piżma przeniknął komnatę. - A ja muszę coś przynieść jeszcze.
Agnese zamruczała z przyjemności.
- Lubię twój dotyk skarbie. - Wampirzyca zakręciła lekko pupą.
- A ja lubię cię dotykać, bardzo. Wszystkie miejsca, ale to jest tak zakryte normalnie, ze nie zawsze mam taka okazję - wyznał. Rzeczywiście uwielbiał chwile, kiedy byli nago i to było widać. Wampirzyca skromnego chłopaczka zmieniła, przynajmniej częściowo, w spragnionego erotycznych przygód kochanka, który akceptował jej większą swobodę.
- Zawsze masz okazję skarbie. - Agnese czując że jego opuszek przesuwa się akurat nad jej otworkiem naparła na niego wsuwając go w siebie. Rozpalona seksem zaczynała odczuwać lekkie zniecierpliwienie. - Wiesz, że w każdej chwili możesz mnie wziąć.
- Ale nei zawsze wypada, niestety. wiesz, nasza służba, czy obcy ludzie mogliby odczuć prawdziwy wstrząs, ja zas też lubię to robić tak, kiedy nikt nie zagląda mi za ramieniem, jak kocham się ze swoją najpiękniejszą damą
. - Agnese przemilczała tą wypowiedź, jej bycie obserwowanym nie przeszkadzało.
- Czy ja również nie mogę.
- Ech, no nie, ty jesteś z Agnese
… - wydukał zaskoczony milord, który nie pomyslał o ghulicy. Jednak widocznie Gilla nie przejęła się niczym i zaczęła mu tłumaczyć.
- Markizie, pupa signory czeka …
- Ale co to jest
? - zdziwił się.
- Kuleczki, a to dopiero poczatek atrakcji. - Agnese uśmiechnęła się słysząc słowa Gilli.
- Ale co mam …
- Pokażę panu z pierwszą, ale kolejne robi pan już sam
.
 
Kelly jest offline  
Stary 06-11-2017, 23:05   #94
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kobieta zwilżyła metalową kuleczkę olejkiem, żeby ją mocno natłuścić i przyłożyła do otworku tyłeczka Agnese. Chwilkę poruszała, jakby wwiercajac się, potem zaś mocno pchnęłą rozwierając gwałtownie mięśnie zwierające wą część ciała. Wampirzyca zamruczała czując wewnątrz znany już sobie kształt. Kulki były spore, coraz większe, przewyższajace nawet średnicę męskiego penisa, ale jednak rozciągały mocno jedynie na chwilkę, potem zaś chowały się w środku i z pupy wystawał jedynie sznureczek, prowadzący do kolejnej kuleczki, troszeczkę większej.
- Teraz pan, markizie.
- A to …
- Proszę szybciej, taka kobieta, jak signora, nie lubi czekać
- popędziła go. - Najpierw zwilżyć olejkiem, potem przystawić w odpowiednie miejsce, leciutko poruszać tak, by nieco się wwiercił oraz mocno wcisnąć. Proszę.
Wampirzyca chwyciła pościel. Czuła jak już ta mała kulka rozpycha jej wnętrza, a toż wiedziała , że po niej przyjdą kolejne… coraz większe. Markiz wykonywał tymczasem polecenia dosłownie z dokładnością naukowca. To było dla niego niesamowite, Agnese czuła, jak jej narzeczony kompletnie odkrywa coś nowego, nowy poziom seksu. Niewątpliwie jeszcze nigdy nie widział żadnych zabawek erotycznych.
- Ah… cudowne. - Wymruczała wampirzyca. - Gillo, Alessandro jest dużo delikatniejszy. - W jej głosie pojawiło się rozbawienie.
- Ale lubi pani odmiany, signora, więc to wszystko właśnie dla pani cudownej przyjemności. Markizie - wróciła się do mężczyzny - doskonale, ale proszę szybciej, nie chcemy skończyć po południu. Może mi pan wierzyć, w jej pupie znajdzie się miejsce na to wszystko.
Agnese uczuła, jak rzeczywiście przyspieszył i kolejna większa kulka wdarła się w jej ciało gwałtownie rozpychając, a po niej, niemal natychmiast, kolejna. Bardzo mocno już rozciągając, niemal na granicy silnego bólu …Agnese wydawała z siebie cichy jęk przy każdej kolejnej kulce, ale słychać było, że jest w nim głównie przyjemność.
- Jeszcze tylko ta największa i ostatnia pan zostawia … ładny ogonek, nieprawdaż - słodko bawiła się Gilla.
Wampirzyca już drżała. Miała wrażenie, że kulki dotykają jej prawie gardła. Gdy ostatnia znalazła się w jej wnętrzu,a ogonek zaparł się o jej otworek jęknęła głośno i ledwo powstrzymała się by nie opaść na łóżko. Alessandro stojący za nią mógł zobaczyć jak z jej szparki skapują krople jej wilgoci.
- Czy mogę teraz - markiz spytał zadzierżyście odzyskując wigor i coraz mocniejszą potencję.
- No co ty, ależ markizie, ma być dłuższa zabawa, nie takie od razu wpychanie takiego czegoś - pacnęła go lekko w przyrodzenie - choć przyznaję, twój oręż budzi szacunek oraz jest bardzo odpowiedni dla kobiety. Nie, musisz chwilkę poczekać, raczej zajmij się tym.
- Co to?
- Och, też skrapiamy to olejkiem. Bardzo obficie, tak, żeby kobieta mogła poczuć wewnątrz.
Wampirzyca przygryzła wargę już wiedziała co takiego wydobyła ghulica, a przynajmniej miała poważne podejrzenia.
- Ale to jest duże …
- Owszem, ale największy sztuczny nie dorówna prawdziwemu, żywemu. Niestety prawdziwy mamy tylko jeden, zaś ja już znalazłam przeznaczenie dla niego. Proszę działaj. Weź i chwyć tutaj. Pomogę ci - ujęła jego dłoń, odpowiednio wyposażoną, oraz naprowadziła ją do właściwego otworka.
- Podoba ci się jej szparka? - wyszeptała ghulica, choć Agnese doskonale słyszała.
- Jest najpiękniejsza na świecie i najbardziej kochana - wampirzyca uczuła znajomy dotyk chłodnego metalu na swoich intymnych wargach.
- Poczekaj, zaraz ją bardziej otworzę - ghulica chwyciła za płateczki Agnese rozciągając je na boki i pokazując ciągnący się w głębiny otworek. Agnese krzyknęła głośno.
- Markizie - wskazała mu skinieniem żeby zaczął. Długi, złoty pręt ze specjalnie pogrubioną końcówką. Gładki, ale też falujący, by zapewnić więcej bodźców zaczynał się wślizgnąć do jej pochwy. Ręce wampirzycy poddały się i opadła na łóżko. Udało się jej jednak utrzymać pośladki w górze. Czuła jak jej ciałem wstrząsają dreszcze gdy chłodny przedmiot zagłębiał się w jej rozpalonym wnętrzu.
- Stop - zatrzymała go Gilla, kiedy wkładał narzeczonej fallusa rozciągając niemiłosiernie jej wnętrze. Nawet jeśli sztuczny penis nie dorównywał naturalnemu, częściowo nadrabiał wielkością wypełniając ją szczelnie oraz mocno naciągając ścianki. Szczególnie czuła to tam, gdzie pod drugiej stronie mieściły się kuleczki. Niemal czuła jak zgrubienie przedmiotu zahacza o każdą kolejną. Wyrywając z jej ust coraz głośniejsze jęki.
- Pięknie się sprawiłeś, teraz ja to przejmę, zaś ty … ach moment, czy wiesz, jak popularnie mówimy na to miejsce … cipka. Ukochana twoja, markizie, ma rzeczywiście najcudowniejszą cipkę świata - ghulica zaczęła poruszać fallusem, ale bardzo powoli. Wampirzyca drżała coraz mocniej przy każdym ruchu. Powstrzymała jęki słuchając co znowu kombinuje Gilla. - Markizie, wiem, że sinora pieściła już twoja męskość ustami, ale to było mało.
- Mało?
- Popatrz, ma dwa otwory wypełnione, teraz zajmij się jeszcze trzecim. Klęknij przed nią, unieś, bowiem widać, że nieco opadła i weź jej usta tak, jakby to była cipka, ta którą ja teraz wypełniam. Oddałabym ci tę właściwą, gdyby nie to, że metalu nie można użyć do ust, zaś twojego penisa jak najbardziej. Spraw się dobrze, chciałabym, żeby moja pani uczuła się wypełniona wszędzie, gdzie tylko kobieta może się oddać mężczyźnie.
Wampirzyca, aż otworzyła szerzej oczy. To było szaleństwo, jak tak dalej pójdzie Gilla zatrudni kilku mężczyzn by mogli ją wziąć jednocześnie. Oblizała spierzchnięte wargi. Cóż…. była ciekawa. Lekko uniosła się na łokciach.
- Chodź tutaj, Alessandro. - Jej głos drżał jak jej ciało. Wampirzyca była rozpalona do granic. Chciała dojść, już.. teraz. Ale powolny, sprawny ruch Gilli tylko przedłużał przyjemność.

Podniecony mężczyzna ruszył klękając na przeciwko niej. Pomógł jej unieść się na rękach tak, że jego męskość majtnęła tuż przed jej nosem, nawet leciutko zahaczając czubeczek. To było podniecające. Delikatnie ucałowała jego czubek i spojrzała na mężczyznę z dołu. Gilla chyba nie widziała, że już się tak z sobą zabawiali.
- Pani, ty otwierasz usta, markiz w nie wkłada jak najgłębiej może. Proszę zaczynajcie - popędziła ich, zaś Agnese uczuła, iż ruch ręki ghulicy napędzający fallusa stał się intensywniejszy.
Wampirzyca zlizała zbierającą się na czubku męskości markiza kroplę. Mężczyzna zauważył przy tym, że Agnese ma wysunięte kły. Nim jednak zdążył zaprotestować wzięła go do ust, przesuwając językiem po zgrubieniu na spodzie jego członka. Poczuła drżenie gwałtowne. Markiz trochę się pewnie obawiał kłów, odruchowo, po męsku, nie chcąc narażać swojego najdelikatniejszego miejsca odrzucił wszelkie inne myśli. Jej język pieścił to, co było najbardziej wrażliwe.
- Mocniej - usłyszał przez jakiś koc, albo mgłę daleki głos Gilli. - Poruszył się odruchowo sięgając głębiej, do samego gardła kobiety, która miała wypełnione wszystko i to wszystko, w każdym miejscu się w niej ruszało, bowiem nawet kulki po każdym zetknięciu się z fallusem przez cienką granicę zmieniały położenie. Agnese uczuła, jak markiz układa dłonie na jej włosach i zaczyna sterować jej głową, to wypuszczając, to nabijając jej usta niemal tak, jak robiłby to przy normalnej penetracji jej łona. Ale to było także wypełniane gwałtownymi, coraz mocniejszymi ruchami Gilli. Wampirzyca chciała jęczeć, krzyczeć, ale jej głos zatrzymywany był przez wypełniające jej usta ciało. Zaczęła go ssać, mocno zupełnie jakby spijała nie jego nasienie lecz vitae. Czuła na swych wargach jak pulsuje, jak jego żyły napinają się i przy każdym ruchu przesuwają po jej wargach. Tak samo jak czuła, jak przy kazdym ruchu Gilli z jej wnętrza ulewaja się jej słodkie soki, a mięśnie walczą by zgnieść złoty pręt, który się między nie wciskał. Jej głowa wyłączała się. Była tylko wielka obezwładniająca przyjemność, która sprawiała, że miękły jej stawy. Gdyby nie przytrzymujący ją markiz i Gilla, opadłaby na łóżko. Czuła jak z każdym kolejnym ruchem jest coraz bliżej, by z jakimś mocniejszym uderzeniem Gilli o jej kobiecość i jednoczesnym uderzeniem markiza o jej gardło dojść. Teraz jednak nie powstrzymała swojej natury. Chwyciła mężczyznę za jego męskość i wgryzła się w nią. Usłyszała jak Alessandro krzyknął, a ten krzyk powoli przeszedł w krzyk ekstazy gdy pierwsz ukłucie bólu przerodziło się w nie dającą się porównać z czymkolwiek ekstazę. Czuła jak dochodzi w jej ustach i powolutku piła spijając jego nasienie wymieszane ze spływającą powolutku krwią. Nie ruszała się by nie szarpnąć i nie zrobić mu krzywdy.
Gdy członek w jej ustach zmiękł zalizała ranki i opadła na łóżko wypuszczając go z pomiędzy swych warg. Wraz z nią zaś opadł Alessandro siadajac na łóżku przed swoja ukochaną. Tylko Gilla ciągle uśmiechała się wyjmując fallusa z pochwy Agnese, lecz kuleczki pozostawiła. Wszak mogły jeszcze się tam przydać, zaś może markiz będzie miał sam ochotę się zabawić wyjmowaniem.
- No co, moi drodzy, dobrze się sprawiłam? - widać było straszną dumę ghulicy.
- Yhym… - Wampirzyca zamruczała. Jej ciało nadal drżało, podciągnęła się jednak lekko i ułożyła na udzie, siedzącego przed nią markiza, który ciągle znajdował się w stanie mruczącej przyjemności. - To było bardzo smaczne - Oblizała wargę.
- Pomyślałam signora - uśmiechnęła się ghulica - że jeszcze się pani nie zdarzyło być wypełnioną wszędzie.
- I miałaś rację moja piękna, ale… - Wampirzyca obejrzała się na ghulicę. - Nie czujesz się troszkę zaniedbana?
- Właśnie pomyślałam, że może należy mi się jakaś nagroda ze strony mojej pani oraz jej przyszłego męża. Jakaś specjalna premia - wyszczerzyła się.
- Jaka premia? - spytał półprzytomnie markiz, który właśnie zaczął odbierać bodźce oraz głaskać narzeczoną po głowie.
- Och, to akurat pozostawiam pomysłowości państwa. Jestem gotowa oddać się w wasze pełne posiadanie.
- Nie pomyślałaś moja droga, że wypadałoby nas tak nie wykańczać? - Wampirzyca uniosła lekko swoje pośladki. - Wyjmiesz to ze mnie? - Delikatnie poruszyła pupą by zachęcić ghulicę.
 
Aiko jest offline  
Stary 10-11-2017, 20:50   #95
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Faktycznie stanowczo markiz jeszcze potrzebował chwili czasu. Gilla także to zauważyła i zabrała się za tyłeczek Agnese. To wyglądało dziwnie. Najpierw duży ogonek, który lekko trzeba było odciągnąć i wychodzący z tylnego otworka sznurek. Ghulica nałożyła na paluszek olejek i leciutko włożyła w pupę swojej pani, żeby ją mocniej zwilżyć, później zaś powoli zaczęła ciągnąć. Później powtórzyła przy kolejnych kulkach nawilżanie. Tym razem ból, bo wręcz to był ból, najmocniejszy objawił się przy pierwszej, ale każda następna była lżejsza, aż wreszcie po dłuższej chwili, Gghulica bowiem działała powoli, znalazł się poza Agnese. Dopiero teraz nie miała w sobie nic. Wampirzyca odetchnęła mimo, że nie oddychała. Powoli odciągnęła się, usadawiając się między nogami markiza i opierając się swoimi plecami o jego rozgrzany tors.
- Daj tu te swoje zabawki. - Wampirzyca wyciągnęła do niej dłonie i widać było, że nawet jej ręce jeszcze lekko drżą.
Colonna już odzyskał względnie stabilność, choć serce biło mu mocno dalej. Jednak już mógł objąć ukochaną całkowicie świadomie. Natomiast Gilla podała zarówno fallus, jak kuleczki.
- Proszę signora, rozumiem, że chcesz je szczegółowo obejrzeć.
- Yhym… na tle twojej pupy
. - Wampirzyca wyszczerzyła się. - Chodź tutaj i obróć się tyłem.
- Och, czy tak powinnam
- Gilla podeszła na kolanach do swojej pani, później obróciła się tyłem wypinając krągły tyłek. - Czy tak, signora, a może jakoś inaczej powinnam się położyć, ażeby spełnić twoje życzenia.
- Nie martw się moja droga, jak nabiorę ochoty to chętnie cię ustawię… tak jest doskonale
. - Przesunęła dłonią po jej plecach, podążając w kierunku jej pupy. - Gdzie masz ten cudownie pachnący olejek?
- Och zapomniałam podać
- słodkim głosem powiedziała Gilla sięgając po olejek oraz podając do tyłu.
- Kochanie - spytał cicho markiz - co właściwie powinniśmy zrobić Gilli?
- Hm… zastanówmy się
. - Wampirzyca powoli zaczęła lać olejek, tak że spływał pomiędzy pośladkami Gilli zahaczając najpierw o jej otworek, by wpłynąć między jej płatki by w końcu upaść na dłoń wampirzycy. Agnese z fascynacją przyglądała się kolejnym, opuszczającym flakonik kroplom. - Co powinniśmy zrobić, pani, która nas tak wymęczyła?
- Może także ją jakoś zamęczyć
- zaproponował markiz, który jednak nie miał takiej wyobraźni, jak Gilla oraz takiego doświadczenia, jak Agnese. - Było nam - spojrzał na narzeczoną - bardzo przyjemnie, więc powinniśmy jakoś zrobić, żeby było jej tak samo.
- Czyli co planujecie państwo
? - uśmiechnęła się ghulica ruszając biodrami. Agnese widziała oraz czuła też, jak zadrżała po spływających kropelkach. Lubiła słodkie podrażnienie.
- Mój drogi Gilla jak dla mnie nie wygląda by trzeba było jej sprawiać przyjemność. - W głosie Agnese dało się usłyszeć rozbawienie. Wampirzyca zamknęła olejek i chwyciła kulki układając je na wypełnionej olejkiem dłoni. Przyglądała się drżącym przed jej oczami otworkowi. - Rozsuniesz jej pośladki?
- Ooo, co planujesz
? - spytał Alessandro wykonując polecenie. Pod jego dłońmi pośladki kobiety rozchyliły się ujawniając dokładnie tylny otworek oraz jeszcze lepiej ukazując płatki jej kobiecych wdzięków.
- Teraz będziesz mógł się dokładnie przyjrzeć jak to wygląda. - Agnese wsunęła pierwszą, mocno naoliwioną kulkę w tylny otworek Gilli, pozwalając by reszta zwisła, opadając na jej wypełnioną oliwką dłoń. - Gillo pochyl główkę i wypnij się bardziej by Alessandro miał lepszy widok, na tej wystający z twojej pupy sznureczek. - Wampirzyca pociągnęła lekko za kulki, tak by nie wypadły, ale by znajdująca się we wnętrzu ghulicy część naparła na jej mięśnie.
- Ach! - jęknęła kobieta. - Signora, to miłeeee.
- Istny ogonek, wystający z jej pupy, seksowny
- przyznał markiz.
- Cieszę się, że się podoooba - jęknęła ghulica, która chyba również nie była przyzwyczajona do takich zabaw, choć lubiła je wymyślać. - I co teraz?
Wampirzyca przysunęła kolejną kulkę do jej otworka i chwilę bawiła się nią, lekko wpychając by jej mięśnie się rozsunęły pod naporem, ale nie wsuwając jej do środka.
- Widzisz, to ciekawe jak łatwo ustępują, pod naporem.
Wyglądało na to, że wampirzyca zamierzała się bawić i to bawić dłuugo.
- Ale że to się mieści w środku - wypsnęło się markizowi … Jak na sygnał Agnese w tym momencie wepchnęła kolejną kulkę i znów pozwoliła całości zwisnąć z pupy Gilli, tak, że kolejna kulka opierała się o jej płatki. Gilla poruszyła nerwowo biodrami, co tylko spowodowało jeszcze większy ruch drażniącej jej kobiecość kulki.
- Aj - tym razem ghulica naprawdę jęknęła pod następną, większą kulką. Jej otworek mocno poczerwieniał, choć oczywiście pokrycie olejkiem mocno przyspieszało oraz ułatwiało sprawę.
- Mogę spróbować? - spytał mężczyzna.
- Yhym… - Wampirzyca przesunęła swoją dłoń przytrzymując jeden z pośladków Gilli, zwalniając tym samym z tego obowiązku dłoń markiza. Na drugiej nadal trzymała resztę kulek, zanurzonych w olejku. On zaś rozciągał drugi i powoli ruszył z działaniem wpychając przewracającym ruchem kulkę. Tyłek Gilli aż drgnął. Ghulica musiała mocno już poczuć chwilowe rozciąganie, ponieważ okolica jej otworka zrobiła się już mocno czerwona.
- Za szybko mój drogi… wyjmij i włóż jak należy.
- Ach, signora … - jęknęła ghulica, kiedy ponownie kula powolutku ciągnięta za sznureczek, zaczęła wydostawać się z jej pupy. Najpierw powoli rozciągnął się mięsień spajający całość ukazując powoli kuleczkę, aż do najszerszego miejsca. Gilla jęknęła boleśnie. ale gdy tylko przeszło owo miejsce, właściwie kuleczka sama wyskoczyła. - Ufff - jęknęła Gilla ale jeszcze mocniej wypięła kształtną pupę.
- Czyli powoli - powiedział markiz mocno skrapiając kulkę oraz tylny otworek. Teraz zaczął delikatniej wwiercać, tak bardzo powoli rozciągając tyłek ghulicy. Piękna Agnese czuła, jak ciało jej służki drży mocno, aż wreszcie zakończyła głośnym - Aaaaach! - kiedy wreszcie kulka przeszła. - Ile jeszcze? - jęknęła.
Agnese zważyła kulki w dłoni, powodując tym, że otworek Gilli raz czuła ulgę, a raz kulka w niej napierała na jej ścianki. - Jeszcze kilka.
- Może jednak ty spróbuj
- zaproponował markiz obawiający się, iż jest zbyt niezdarny oraz powoduje przede wszystkim ból.
- Doskonale ci teraz poszło, wprawa czyni mistrza. - Agnese uniosła dłoń, na której leżały kulki i przysunęła ją do szparki Gilli, tak, że chłodne przedmioty ocierały się o jej rozpalony kwiat. - Skarbie, nie każ Gilli czekać… kolejna.

Markiz starał się być powolny i delikatny, zaś Ghulica jak najbardziej rozluźniać mięśnie pośladków. Nawet zadziałało to raz oraz drugi, kiedy wszystko wydawało się nawet łatwiejsze, choć kulki miały większą średnicę, jednak ta przed ogonkiem. Gdy kulki znikały w pupie ghulicy, kolejne sunęły powoli po dłoni wampirzycy, ocierając się o płatki kobiety
- Ach! - ghulica krzyknęła z bólu odruchowo spinając mięśnie. Spróbowała jeszcze raz jej rozluźnić, lecz był już problem. Ale starała się. Markiz mocno polewał olejkiem, spojrzał pytająco na ukochaną.
- Pozwolisz mój drogi? - Wampirzyca puściła ogonek luzem, tak by wraz z ostatnią kulką zwisł z pupy ghulicy.
- Tak, nawet chciałbym. Nie pragnę nikomu przysporzyć bólu - wyznał markiz z ulgą oddając przyrząd Agnese. Ta chwilę obserwowała zwisającą z pupy kulkę i końcówkę. Widziała jak pupa Gilli drżała. Nachyliła się i pocałowała rozpalony tylny otworek. Po czym wzięła nasączoną olejkiem kulkę do ust i powoli zaczęła lizać dziurkę, w którą ta miała się zmieścić, by w końcu ustami docisnąć ją do otworka.
- Aaa! - jęknęła głośno ghulica i wręcz drgnęła jakby uciekając nagle, ale mocno zaparła się oraz wyszła naprzeciw cudowno - bolesnej pieszczocie ghulicy. - Bolało, jednak bardzo mocno tłumił ów ból dotyk wspaniałych ust wampirzycy. - Ooooch … już dobrze - mruknęła ghulica mając wewnątrz siebie wszystko.

Seksowna Agnese lizała rozpalony otworek, wpychając języczek w jej pupę, jakby popychając kulki dalej. Zaś markiz tym razem po prostu rozciągał, by Agnese miała jak najlepszy dostęp. Jej uwolniona dłoń sięgnęła po złotego fallusa.
- To też? - zapytał Alessandro. Faktycznie, ów złoty pręt wydawał się duży i Agnese doskonale pamiętała, jak mocno ją rozciągał wewnątrz.
- Toż nie będziemy Gilli niczego odmawiać.
Ghulica głęboko odetchnęła.
- Och, signora, te kulki są tak daleko … daleko we mnie … czy też tak czułaś? - jęknęła tym razem już całkowitej przyjemności.
- Yhym… jakby dotykały mi gardła. - Wampirzyca nałożyła na fallusa dodatkową warstwę olejku, Patrząc na drżące przed jej twarzą pośladki Gilli.
- Hm, taaak, to takie … niesamowite - wreszcie wyjęczała ghulica.
- A teraz mój drogi rozchyl jej płatki. Gillo wypnij się bardziej. - Agnese wzięła w palce ogonek i odchyliła go ku górze, jakby jej coś zasłaniał.
- Ach haaaa - bardzo głęboko westchnęła Gilla mocno wciągając powietrze oraz wypuszczając. Pochyliła się opierając twarzą na łóżku. Teraz zarówno pupa, jak jej łono były doskonale eksponowane. Pokryte olejkiem oraz soczkiem, który obficie zaczął się pojawiać na jej intymnych wargach. Markiz tymczasem starał się delikatnie schwytać dla cieniutkie płatki skóry i rozciągnąć. Kilka razy mu uciekły, były bowiem bardzo śliskie, dopóki nie ścisnął mocniej, co sprawiło, że Gilla aż jęknęła.
Agnese przyłożyła złotego fallusa do szparki Gilli.
- Rzadko możesz na to popatrzeć z tej perspektywy, co kochanie?
- Raczej bardzo
- przyznał markiz. - Kiedy patrzę … wiesz, nie myślałem, że tam jest tak głęboko oraz zawsze się dziwię, że taki wąski otworek - wskazał na otwierającą się jamkę ghulicy - potrafi przyjąć tak dużego …
- Członka? Penisa
.? - Wampirzyca drażniła przedmiotem płatki Gilli. Czuła doskonale, jak ghulica drży, jak poruszają się jej mięśnie, jak nie może jednak wykonać większego ruchu uwięziona chwytem markiza trzymającego, rozciągającego jej kwiat.
- No tak, ale też tego złotego. On jest wielki, większy niż, no wiesz co - odparł markiz.
- Mój skarbie musi mówić co myślisz. - Wampirzyca wsunęła palec drugiej dłoni, nawet nie dotykajac żadnej ze ścianek.
- Nie wiem, jak to złote się nazywa, no taki ptaszek - wydukał.
- Ptaszek to coś małego…
- Dobrze, to indor, złoty indor
- zaproponował markiz.
- Nie jestem przekonana. Co o tym sądzisz Gillo? - palec wampirzycy jakby niechcący otarł się o ścianki szparki Gilli, powodując, że mięśnie zacisnęły się na nim łapczywie.
- Signora, proszę, nie męcz mnie, chcę mieć w sobie, och wszystko jedno co, ale chcę - jęknęła próbując poruszać biodrami do tyłu, by się nadziać mocniej.
- Moi drodzy, jesteście jacyś mało elokwentni. - Agnese wysunęła swój palec z jej szparki i przystawiła do niej złotego penisa. Powolutku by markiz mógł się dokładnie przyglądać, wsuwała go, starając przesuwać się nim po ściance, oddzielającej go od kulek.
- Ach … ach … ach … ach - jęczała Gilla raz za razem, zaś Agnese wręcz czuła na dłoni, jak fallus zagłębiając się w ghulicę, przesuwał się po zapierających ścianki pochwy kulkach. Markiz zaś przyglądał się bacznie powoli puszczając płatki, które gwałtownie napęczniały.
- Widzisz mój drogi... najcudowniejsze jest właśnie jak te dwie rzeczy się spotykają… - Wampirzyca odchyliła przedmiot do dołu rozciągnąć lekko szparkę, a jednocześnie napierając bardziej na ściankę. - Może następnym razem wejdziesz we mnie, gdy będę je miała w środku?
- Aaaaa
! -krzyknęła niemal ghulica z czegoś, co było rozkoszą niebezpiecznie bliską bólu. Jednak kto wie, czy on nie potęgował rozkoszy.
- Agnese - markiz rozpromienił się - bardzo bym chciał, jeśli to dla ciebie przyjemne. Bardzo.
Mięśnie pochwy kobiety zacisnęły się gwałtownie, jakby chcąc zablokować przedmiot, zeby nie posuwał się dalej, jednak fallus był szalenie śliski. Nie mogła tego zrobić, mogła się jedynie poddać.
Wampirzyca powolutku parła naprzód, rozchylając jej szparkę.
- Tak to bardzo przyjemne mój drogi.
- Wobec tego bardzo chcę, żeby ci było przyjemnie. Będziemy szukać jak największej przyjemności, co ty na to
? - spytał spoglądając to na buzię Agnese, to na jej dłonie, które wpychały coraz mocniej fallusa.
- Ach! - kolejny chrapliwy krzyk Gilli poniósł, zaś wampirzyca wyczuła, że dotarła do końca. Wampirzyca puściła przedmiot i chwilę przyglądała się z zachwytem swemu dziełu. Prawie dwadzieścia centymetrów wewnątrz, a może trochę więcej.
- Wspaniale drży, czyż nie?
- Tak, ona jest podniecona. Nie przypuszczałbym … wiesz po tym, jak mocno czuła
- wpatrywał się, jak biodra Gilli drżą, odruchowo poruszają się, wraz natomiast z nimi cały włożony w nią ekwipunek. Wampirzyca zaczepnie machała wystającym z tylnego otworka ogonkiem.
- Cudowne, a wiesz co jest najwspanialsze w tym wszystkim, kochanie?
- Miłość oraz rozkosz
? - zaproponował.
- Och to przede wszystkim. - Wampirzyca chwyciła fallusa i poruszyła nim odrobinkę, wysuwając go lekko z Gilli.
- Aaa - jęknęła ghulica.
- Przedłużanie jej przyjemności… świadomość tego jak bardzo by chciała dojść, poczuć ten cudowny impuls. - Wampirzyca dopchnęła z powrotem przedmiot. - Doprowadzać drugą stronę do szaleństwa, wiedząc że potem przeżyje najcudowniejszą ekstazę jaką tylko można jej było zapewnić.
- Nie wiem, ale chciałbym, żeby osoba, którą pieszczę przeżyła jak najwspanialszą
- przyznał. - Jak to się robi?
- Signora, proszę ruszaj nim
- jęknęła Gilla sama ruszając tyłeczkiem. Wydawało się, iż ghulica po prostu doszła do momentu, kiedy wręcz gotowa jest błagać.
- Widzisz mój drogi, w tej chwili Gilla jest na tej granicy. - Wampirzyca zasłoniła dłonią oba przedmioty dociskając je do ich szparek.
- Taaaak! Proszę, mocniej - ghulica jęczała, krzyczała, ruszała pupą po prostu nie myśląc chyba o niczym poza tym by uderzały ją fale przyjemności. - Aaaaaa - przeciągły jęk nagle rozległ się z jej ust i po prostu opadła rozluźniona jakimś cudem jeszcze zachowując pupę wypiętą do góry.
- Strasznie się spieszysz moja droga. - Wampirzyca, zaczęła poruszać w niej penisem. - Toż mieliśmy ci sprawić duuużo przyjemności.
- Ach … aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
- jęczała Gilla, która faktycznie podniecona doszła szybko. Ciało miała już potwornie mocno wrażliwe, zaś fallus przesuwający się w niej oraz zahaczający o kulki doprowadzał kobietę do białej gorączki. - Szybciej! - jęknęła.
Wampirzyca przyspieszyła swoje ruchy, jednocześnie drugą ręką chwytając kulki i powolutku zaczynając je wyciągać.
- Najtrudniejsze w tym wszystkim jest zapanowanie nad samym sobą, ja na przykład jestem teraz bardzo mokra i najchętniej sama ugościłabym coś w sobie. - Jakby na dowód tego rozchyliła swoje nogi bardziej. - Ale musimy się zatroszczyć o naszą nauczycielkę.
- Więc co robimy, bowiem sam także chętnie odwiedziłbym pewne gościnne miejsce
- mruknął podniecony spoglądając na szparkę Agnese, co doskonale widać było i na jego obliczu i po jego wyprostowanej męskości.
- Widzisz i właśnie uczymy się cierpliwości, doprowadzając Gillę. - Wampirzyca na potwierdzenie wbiła nagle, mocno fallusa w głąb ghulicy, wyciągając jednocześnie ostatnią kulkę.
- Aaaghr- rzuciła się biodrami Gilla szalejąc z przyjemności i jednak bólu. Dostrzegli, jak spomiędzy jej płatków oraz fallusa wręcz wystrzeliło ileś kropel soczku. - Szybcieeeej! Błagam - jęczała ruszając biodrami i jęcząc już bez przerwy.
Wampirzyca nachyliła się do przodu, unosząc się. Uklęknęła tak że markiz znalazł się pomiędzy jej nogami, a jej słodkie soki zaczęły skapywać na jego męskość. Zaczęła lizać tylny otworek Gilli gwałtownie i szybko wpychając w nią złotego fallusa, zaś makiz radośnie zajął się narzeczoną.
- Ty zajmiesz się Gillą, a ja zajmę się tobą - powiedział słodko. - Kocham cię - wampirzyca poczuła jego twardy czubek na swoich płatkach. Po poprzedniej zabawia były mokre i rozwarte, otwierające się, proszące jego męskość do wnętrza. - Pragnę cię - powiedział i zaczął wkładając jej swojego chętnego ptaka.
Agnese oderwała swoje usta od pupy Gilii.
- Miałeś ćwiczyć cierpliwość. - Wymruczała oblizując się. Nie przerywała ruchu ręki. Ucałowała jeden z pośladków ghulicy. - Pamiętasz… teraz Gilla miała być w centrum uwagi. - Wbrew swoim słowom poruszyła szparką, przesuwając po jego drżącym członku.
- Ale … - zatrzymał się oddychając ciężko - co powinniśmy? Też jesteś mokra … - wskazał. Jednak ruszył na bok. Jedną dłoń położył na plecach Gilli, drugą skierował ku kapiącej od soczku szparce Agnese. Wampirzyca zadrżała.
 
Kelly jest offline  
Stary 19-11-2017, 22:56   #96
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Przytrzymaj mnie w tym stanie, aż skończymy z Gillą. - Mrugnęła do niego i ponownie wsunęła język w tylny otworek ghulicy, przyspieszając ruchy swojej ręki, trzymającej fallusa. Zaś markiz skoncentrował się na niej. Agnese klęczała pochylona pieszcząc pupę ghulicy, markiz będąc na boku nagle dostrzegł kolejny cud jej ciała. Jędrne niezwykle, duże piersi bujające się w takt ruchów wampirzycy.
- Jakie piękne - wyszeptał nawet nie do niej, tylko po prostu wyrażając zachwyty. Ustawił się troche bardziej z tyłu Agnese, przy jej biodrze. Ghulica była wystarczająco pieszczona. Jedną dłoń wsunął pod tułów wampirzycy tak, że dotknął jej poruszającego się w najniższym punkcie sutka. Pozwolił, by malinka przesuwała się po jego dłoni przez chwilę, później zaś ujął pierś unosząc ją nieco i ściskając. Zaś druga dłoń delikatnie bawiła się jej szparką. nie schodziła do środka, po prostu bawiła się. Przesuwała po płateczkach, pociągała je leciutko, pieściła słodki spojenie na górze, gdzie intymne wargi łączyły się.
- Zakochałem się w przepięknej dziewczynie - wyrwało mu się.
Wampirzyca zamruczała od jego dotyku wprost w pupę Gilli, która zadrżała, zresztą ciągle drżała od spełnionej rozkoszy, która jeszcze była ciągle pobudzana. Nagle Agnese wepchnęła mocno fallusa i wgryzła się w pośladek ghulicy. Kobieta, wierzgnęła w pierwszej chwili, jęknęła, lecz jękiem, który chwilę później przeszedł w czysty jęk rozkoszy. Agnese upiła odrobinkę i zalizałą ranki. Znów poruszała mocno fallusem by po chwili znów go mocno wbić i ugryźć kobietę kawałek dalej. Przy takiej samej reakcji. Agnese doskonale czuła, jak rozkosz ghulicy eksploduje w niej ponownie. Jak intymny soczek ścieka gwałtownie po jej udach, zaś usta już się nie zamykają od ciągłego jęku. Chwilę później zaś nogi zaczęły się jej dosłownie niemal rozjeżdżać, kiedy Ghulica doszła do stanu oszołomienia rozkoszą … Agnese obróciła ją brutalnie, nie wyjmując fallusa i wgryzła się teraz w jej pierś, wykonując ten sam brutalny ruch w jej szparce. Tym razem objawem tego było gwałtowne spięcie ciała i krzyk.
- Ach! - przeniknął ponownie pokój, zaś sutek, który znajdował się tuz obok zębów Agnese powstał jeszcze mocniej pęczniejąc oraz purpurowiejąc wręcz z szalonego podniecenia rozkoszą. Stan upojenia, takie odczucie miała teraz ghulica. Krzyczała, jęczała, reagowała i po prostu wszystko jakby się działo poza nią, wyłącznie pod rozkazami rozpieszczonego ciała. Agnese zalizała ranki i nakłuła kłem drżący sutek. Teraz już delikatnie, ssąc go przy okazji. Wspaniały, piękny, wielki. Nawet będą w tak szalonym stanie, Gilla musiała to uczuć. Wbijanie się ostrego kła w super wrażliwe miejsce.
- Signooooooooraaaaa! - wyjęczała, zaś jej pierś gwałtownie przyśpieszyła oddech unosząc raz za razem także pieszczone oraz gryzione cycuszki.

Wampirzyca puściła ją, wysuwając fallusa z wnętrza Gilli. Oparła czoło między piersiami kobiety, czując jak ją samą przeszywają potężne dreszcze, tym bardziej bolesne, w momentach gdy markiz dotykał i drażnił jej sutek.
 
Aiko jest offline  
Stary 28-11-2017, 16:47   #97
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Opadła na bok, tuż obok ghulicy i spojrzała na stojącego nad nimi Alessandra. Chwyciła swoje własne uda rozchylając nogi i dociągając je do swego brzucha.
- Wejdź we mnie. - Czuła jak krople gorące krople spływają z jej szparki, między pośladkami. Mężczyzna mógł widzieć jak jej mięśnie wewnątrz pracują zaciskając się. Jak do niego wołają. - Błagam Alessandro.

Colonna pochylił się nad narzeczoną. Jego ciało drżało, podobnie jego i wraz z nim drżał jego pal, który został zaproszony do wspólnego tańca. Chciała go, on zaś ją. Gilla leżała obok pogrążona we własnej misie wypełnionej płynem rozkoszy. Agnese chciała go tak bardzo oraz wystawiała swój najintymniejszy kwiat tak, by był jak najłatwiej dostępny. Gdyby chciał oraz mógł czekać mógłby obserwować jej intymność bez najmniejszych problemów, malować potem, jako Portret kobiecości. Każdy zakręcony włosek dookoła jej szparki, każdą kropelkę soczku, mokre, odchylające się płatki oraz kobieca głębia, której początek właśnie prezentowała narzeczonemu. Rozchylone nogi, podciągnięte mocno, prezentowały dokładnie wszystko i prosiły mężczyznę, by ofiarował im rozkosz miłosną.

Chwilka będąca mgnieniem minęła, choć dla Agnese wydawał się ten okres może większy, niż okres jej wampirzego losu, kiedy nadeszło spełnienie. Ruch męskich bioder wypełnił jej piękne ciało tak bardzo mocno, dochodząc do największej możliwej bliskości. Woreczek mężczyzny oparł się na jej rozchylonych, rozciągniętych jego orężem płatkach, zaś sama końcówka dobiła do jej najgłębszej ścianki, tak mocno oraz cudownie, iż wampirzyca przez moment myślała, że oszaleje. Potem nastąpiły kolejne gwałtowne ruchy, coraz mocniej rozchylane nogi przez wzbierającą falę pożądania, jego słowa:
- Kocham cię,
które zawierały wszystko, oraz gwałtownie wzbierające w niej gorąco, które zaczynało wypełniać orgazmem jej piękne ciało. Wampirzyca objęła go mocno puszczając swoje nogi i owijając je wokół bioder mężczyzny.
- Alessandro… - Jęknęła dochodząc. Nie trwało to nawet dłuższej chwili. Igraszki, którym poddawali się od jakiegoś czasu, doprowadziły ją na skraj szaleństwa. Teraz wtulała się tylko w mężczyznę, całując jego ramię. - … kocham cię... - Jej szept ginął wśród jego westchnień i ruchów. - kocham cię tak bardzo Alessandro.
Najcudowniejsze było zaś to, że wszystko jakby stanęło w miejscu, chwile spowolniły i wampirzyca nie potrafiłaby nawet powiedzieć, czy kochają się minutę, czy godzinę. Wszystko liczyło się westchnieniami, jękami, drżeniem rozgorączkowanych ciał. Jeśli zaś jedynie takiego zegara czy kalendarza potrzebowali, wedle jego miary kochali się pewnie wieki. Jej piękne ciało, tak niezwykle delikatne oraz tak silne, mięciutkie i otwierające się, oddawało się jego twardości, pozwalało jej wnikać w siebie, obejmowało ją, otulało sobą doprowadzając do cudownego obłędu niemal. Markiz czuł, jakby rzeczywiście stanowili jego i to uczucie łączyło go z najwspanialszą narzeczoną.

Gilla już dawno siedziała obok przypatrując się im, ale przynajmniej markiz nie miał siły patrzeć nigdzie, poza ukochaną Agnese. Czuł każdą fałdkę delikatności jej ciała, każdą karbkę, każdą nierówność, każdy cieniutki płatek otulający jego pragnący miecz, który swoim ostrzem zaczynał kłuć coraz częściej i coraz mocniej. Wraz z ruchem bioder przyśpieszył oddech. Słodkie westchnienie, ów stały towarzysz zakochanych, wraz z jękiem i krzykiem ruszyły w tany. Czuł się przy niej herosem, najwspanialszym księciem, zaś jego penis był królem wszystkich penisów. Wchodził w nią, rozrywał, podczas gdy ona napierała na niego pozwalając się posiąść. Uwielbiał ją, kochał, pożądał i chciał jej kobiecości, tak samo, jak ona pragnęła jego.
- Agneseeee … - burza gwałtownych wystrzałów przyszła z momentem kulminacji. Florentynka doskonale znała już swego kochanka, wiedziała kiedy, wiedziała jak, wyczuwała każdym kącikiem głębi swojego łona, zaś jej kobiecość reagowała na kulminację męskości. Uderzył w niej, wystrzelił, ponownie jęcząc, powtarzając jej imię, choć czasem było niemal niezrozumiałe niewyraźne. - Ach … ach … ach - dobijał za każdym razem strzelając ponownie. - Agne … - wreszcie ogarnęła go słodka fala orgazmu.

Piękna wampirzyca wtulała się już tylko w mężczyznę. Jej nozdrza wypełnione były zapachem jego potu i krwi. Z uśmiechem ucałowała jego rozpalone ramię i czekała aż Alessandro dojdzie do siebie. Jej dłonie powoli wędrowały po jego plecach. Raz na jakiś czas zerkała na Gillę upewnić się jak ghulica się czuje. Troszkę się nad nią popastwiła.
- Jak się czujesz Gillo. - Jedna z dłoni wampirzycy powędrowała do głowy markiza i ułożyła ją między jej piersiami. Agnese musiała przyznać, że nie ma nic cudowniejszego niż oddech ukochanego na własnej piersi.
- Ach, signora - wymruczała ghulica - to było, to było … kiedyś powiedziałabym, że to uczucie niczym po doskonale przeprowadzonym zabójstwie generała siedzącego wewnątrz kręgu swoich gwardzistów tak, że ci nic nie zauważyli do czasu ucieczki.
- Czyli
? - spytał markiz.
- Czyli trochę bólu, trochę wysiłku oraz świetny efekt - podsumowała ghulica, co Agnese podkreśliła ziewnięciem. Było jej tak wspaniale, że zapomniała o wszystkim poza sprawami łóżkowymi. Jednak natura wampirza dawała oczywiście sygnał odpowiedni, iż nadchodzi czas zastrzeżony. Jednak pomimo tego było jej bardzo przyjemnie.
- Alessandro… - Wampirzyca pogładziła jego włosy. W jej głosie pojawił się niepokój i zawahanie. - wiem, że to trochę straszne, ale…. mogę zasnąć z tobą we mnie.
Po wampirzycy widać już było, że zasypia. Powieki powolutku opadały, a Agnese najwyraźniej bardzo starała się powstrzymać ziewanie.
- Dobrze kochana, że mnie ostrzegłeś. Rozumiem już, ale gdybyś nie powiedziała, mógłbym uznać, że się tak wynudziłaś - powiedział pół poważnie pół żartobliwie.
Wampirzyca wtuliła się w mężczyznę i zamknęła oczy, ciesząc się góra em rozchodzącym się od jej podbrzusza.
-Skarbie…- ziewnęła. - … z tobą się nigdy nie nudzę.


Przez chwilę jeszcze całowali się, jeszcze Agnese odpowiadała na jego pieszczoty, jeszcze jej umysł siłą woli wstrzymywał się nad oddaniem potędze spania. Jednak wreszcie jej powieki opadły, zaś ciało znieruchomiało na paręnaście godzin. Czuła jednak, iż nawet w tej chwili jego ramiona oraz usta na swoich pięknych wargach.


5 września 1503, wieczór


Kolejny wieczór, który zapowiadał się wspaniale. Odkąd signora Contarini zakochała się, wstawanie nie było już przymusem, obowiązkiem, czy rutyną, ale chwilą, która pozwoli zobaczyć bliskie jej osoby. Jedną oczywiście z nich była Gilla. Ghulica stała tuż przy jej łożu i uśmiechała się. Co ciekawe, wszystko było przygotowane już do kąpieli, zaś Alessandro gdzieś nie mogła dostrzec.
- Witaj signora – uśmiechnęła się do swojej pani ghulica. - Dzisiaj musi się pani spieszyć. Signor markiz także jest w trakcie przygotowań.
- Yhym
… - wampirzyca wyciągnęła dłoń w stronę Gilli. - To spotkanie z kuzynem kardynałem?
Gdy ghulica nachyliła się i wyciągnęła dłoń by pomóc jej wstać, Agnese pociągnęła i po chwili obie były w łóżku. Wampirzyca ułożyła się wygodnie na leżącej po nią kobiecie i wysunęła dłoń pod jej suknię.
- Wyspałaś się?
- Tak signora, zawsze kładę się rano, żeby móc ci służyć, zresztą twój narzeczony tak samo
- odparła Gilla. - Pani, uwielbiam miłość z tobą, jednak naprawdę nie wiem, czy mamy teraz na to czas. Może powinnaś raczej skupić się na sukni? - Gilla zaczęła całować ucho wampirzycy, zaś jej dłoń gdzieś pobłądziła na pośladkach signory Contarini.
Dłoń wampirzycy dotarła już do kobiecego kwiatu Glli.
- Suknia to prosta rzecz. Trzeba ją tylko włożyć. - w tej sekundzie Agnese włożyła jeden paluszek w szparkę ghulicy.
- Ach, signora, tam akurat sukni nie wkładam. To miejsce jest zbyt małe. Być może ty masz tak obszerne, pozwól, że sprawdzę także - Gilla starała się przestawić tak, aby móc się dobrać do kwiatu Agnese. - Uwielbiam signora i ciebie i twoją szparkę - wyszeptała.
Wampirzyca nachyliła się do jej ucha i dotknęła go ustami.
- Słyszałam, że mego narzeczonego uczyłaś innego określenia na to magiczne… mokre miejsce.- Do pierwszego palca dołączył drugi. - Jakoś na “c”? - Palce wampirzycy rozdzieliły się napierając na ścianki Gilli.
- Ależ pani, prosze, nie wykorzystuj, ach, sytuacji - jęknęła Gilla. - Kiedy robisz tak, nie mogę ci się oooprzeć. To takie pooodniecające … to słowo … wyrwało mi się. Kobiety z ludu, jak ja, używają go bez problemu, ale damy zdecydowanie, nie … proszę, nie przestawaj - ghulica jednak nie zdołała się dobrać do kobiecego sezamu Agnese. Zwyczajnie nie mogła oprzeć się pieszczotom oraz przyjemności, która zaczęła ją właśnie ogarniać.
Wampirzyca wyczuła pod palcami, że Gilla już naciska na jej paluszki, że jej mięśnie już napinają się by przyjąć coś większego. Bez problemu odnalazła najciekawszy element w postaci tareczki i zaczęła po nim przesuwać trzecim już palcem.
- Lubię się uczyć nowych słówek, toż nie będę go używać jeśli “nie wypada”.
- Aaa … signora … wiesz, że tam jest najwspania … proszę … coh, ciiii … pka
- wyjęczała wreszcie Gilla. - Ale nie używaj go, bo jest pospo … lite - rozciągnęła nogi jak najmocniej mogła - proszę szybcieeeej! - sapnęła głośno, czemu zawtórowało głośne, sprężyste pukanie do drzwi.
- Kto tam? - Agnese przyspieszyła ruchy swojego paluszka, pozostałymi dwoma napierając na ścianki Gilli. Drugą ręką zasłoniła usta ghulicy, która gwałtownie nabrała powietrza, żeby nie jęknąć.
- Kochanie, to ja, czekam. Właśnie balwierz wyszedł i no wiesz, jestem gotowy - usłyszała głos markiza, który musiał się pewnie poddawać zabiegom golibrody oraz wszelkim innym potrzebnym mężczyźnie należącemu do warstwy arystokratycznej.
- Wejdź, już kończę. - Agnese wypięła pupę, by markiz mógł ją zobaczyć gdy wejdzie. Natomiast pomiędzy jej palcami spłynęła kolejna porcja soków Gilli, Agnese wyszeptała do niej cicho.
- Bo kończymy, prawda? - Mrugnęła do ghulicy i docisnęła paluszek napierając na tareczkę, by po chwili powrócić do szybkiego ruchu.
- Taaakk - jęknęła ghulica, zaś Agnese poczuła, jak drży coraz mocniej, zaś podczas ruchu jej dłoni, biodra kobiety same wychodzą na przeciw. Contarini czuła, jak wewnętrzne ścianki pochwy coraz mocniej przywierają do jej palców, jak zaciskają się jednocześnie będąc skropione coraz większą ilością soczku. Jak wreszcie napierają na jej dłoń …
- Ach, signora! - jęknęła Gilla i nagle jej ciało rozluźniło się mocno.
- Nono, na dobry początek dnia - usłyszała Agnese markiza, który wszedł do komnaty podchodząc szybkim krokiem do łóżka. - Mogę cię ucałować na dzień dobry, najdroższa moja? - spytał. Był niezwykle elegancko ubrany.
Wampirzyca powoli wysunęła paluszki, jeszcze chwile drażniąc się z płatkiami Gilli.
- Oczywiście, kochanie, pozwól tylko, że się obrócę. - Mrugnęła do niego zerkając przez ramię i ucałowała dochodzącą do siebie Gillę.
- Wobec tego niecierpliwie czekam - kiedy się przekręciła wziął ją szybko w ramiona. - Kocham cię na dzień dobry, na dobranoc i zawsze w trakcie - uradował się swoją piękną, nagutką narzeczoną. - Cóż, im szybciej wrócimy … - mrugnął do niej słodko.
- On ma rację, signora, choć było tak mr … miło - wymruczała Gilla.
- Już, już się spieszę. - Wampirzyca z rozbawieniem zerkała to na jedno to na drugie. Po czym skorzystała z pomocy markiza, wstając z łoża. - Myślisz, że udałoby się znaleźć w mojej garderobie coś pasującego do stroju Alessandra, Gillo?
- Zdecydowanie
- odparła ghulica ciężko wzdychając. - Musimy znaleźć coś pasującego do stroju markiza. Hm … chyba mam pewien pomysł - ghulica jakoś wydostała się w łóżka i najpierw wytarła swoją szparkę i uda mokre od soczku. Później ruszyła do skrzyń. Gdy odeszła wampirzyca ze smakiem oblizała paluszki, którymi przed chwilą się zabawiała, zerkając zawadiacko na markiza.
- Jego Eminencja czeka, moja droga, na nas za jakąś godzinę do dwóch - wyjaśnił.
Wampirzyca zakończyła “mycie” przeciągając językiem po palcach, powoli, obserwując jednocześnie markiza.
- Może jakoś uda się nam wyrobić.- Agnese uśmiechnęła się ciepło do Alessandra.
- Mam nadzieję, wiesz kochanie, wolałbym dotrzymać swojej umowy, choć zdecydowanie spędzenie z tobą tego całego czasu w łóżku byłoby przyjemniejsze.
- Może być ta, signora
- Gilla pokazała pani suknię niezwykłej elegancji, jednocześnie zaś kolorystycznie stonowaną, głównie w odcieniach sepii i złota. - Jak się pani podoba, a panu markizie?
- Wedle mnie jest wspaniała
- odparł mężczyzna. - Przymierzysz kochanie?
- Mierzyłam ją mój drogi gdy była szyta. Teraz ja założę
. - Agnese mrugnęła do niego. - Gillo, Alessandro pomoże mi z halką i narzuceniem sukni, mogłabyś zdobyć dla mnie kielich czegoś dobrego? - Wampirzyca spojrzała niepewnie, na ghulicę. Gilla szybciutko przygotowała się i ruszyła na zewnątrz, zaś markiz podał jej halkę.
- To kochanie przez głowę? - spytał.
- Tak, tylko upnę, pończochy. - Agnese sięgnęła po pas i przysiadła na fotelu, wciągając na nóżki delikatny materiał. Jasne było, że znów nie zamierzała włożyć pantalonów. - Tak jest prościej.
 
Kelly jest offline  
Stary 28-11-2017, 16:55   #98
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Gdy skończyła, podeszła do markiza i uniosła do góry ręce, by mógł nasunąć na nie halkę, co uczynił.
- Co jeszcze?
Agnese założyła wciąż uniesione ręce mu na ramiona i pocałowała czule. Przysunęła się do mężczyzny i na chwilę przerwała pocałunek.
- Teraz musisz zacisnąć sznureczek na plecach. Ale by nie było za łatwo będę cię w tym czasie całować. - Przytuliła się do niego mocno i nie pozwalając mu odpowiedzieć wycisnęła na jego ustach gorący pocałunek. Oczywiście markiz słodkim buziakiem i wziął się za wiązanie, potem zaś za resztą. Wkrótce przyszła też Gilla z kielichem krwi i pomogła przy niektórych rzeczach. Wprawdzie Agnese, zresztą jej towarzysze także , uwielbiali igraszki, ale starali się ograniczyć je choćby trochę.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/15/c6/42/15c6425a8d5f3f1ea6fbcce1feee7a8a.jpg[/MEDIA]

Wyglądali elegancko, dokładnie tak, jak trzeba na taką wizytę.
- Kochanie, jesteś absolutnie wspaniała - uśmiechnął się markiz. - Kareta czeka oraz grupa ludzi pod dowództwem Borso. Po drodze powiem kilka słów o swoim krewniaku, żebyś wiedziała, do kogo jedziemy dokładniej. Czy powinniśmy jeszcze coś zrobić tutaj? - spytał narzeczoną.
- Ruszajmy. - Wampirzyca chwyciła markiza pod ramię. - Chciałabym napisać list do księżnej, ale może uda mi się to zrobić po powrocie.

Czasy były takie, że kareta bez ochrony najprawdopodobniej nie przejechałaby nawet kilku ulic. Dlatego właśnie obok eleganckiego powozu z herbem Colonna, przedstawiającym antyczną kolumnę jońskiego stylu na czerwonym tle, ozdobioną dodatkowo koroną musiało jechać kilku dobrze uzbrojonych ludzi. Siedziało na koźle dwóch woźniców. Każdy miał sztylet przy pasie. Ponadto tylne siedzenia na zewnątrz wagonu zajmowała para kuszników. Dookoła karetę otaczali jeźdźcy. Była ich szóstka w pełni uzbrojonych oraz opancerzonych, zaś przed karetą jeszcze poruszać się miało kolejnych czterech. Obowiązkiem tych było sprawdzanie, czy przed powozem nie ma jakiejś zasadzki oraz ewentualnie przebijać się przez tłum chroniąc czwórkę koni ciągnących karetę. Agnese widząc to mogła się nieco zdziwić takim formom dbania o bezpieczeństwo, ale markiz wyjaśnił.
- Dzisiejszy dzień był w Rzymie kiepski. Wybuchły plotki z jednej strony o wojnach gangów, z drugiej, że jedna grupa najemników chce wyciąć drugą, z trzeciej, że kardynałowie oraz szlachta rzymska połączyli swoje zasoby wynajmując specjalne siły mające rozprawić się z zalegającymi Rzym najemnikami. Przypuszczam, że wszystko to po nocnych sprawach – nie dodał jakich, ale wiadomo było. - Wybuchły utarczki, kilka domów jest zniszczonych zaś grupy wojskowych po prostu zaczęły się rżnąć na obrzeżach miasta. Co bogatsi zamknęli się w domach nie wyściubiając nosa.
Wampirzyca ułożyła jak zwykle dłoń na udzie mężczyzny. Najwyraźniej Agnese miała taki zwyczaj i młody markiz będzie musiał się do tego przyzwyczaić. Ona zaś pewnie musiała się przyzwyczaić, że wtedy, pewna delikatna część ciała narzeczonego w tych spodniach ukryta niedaleko uda, zaczynała reagować na taką pieszczotę. Słuchając narzeczonego zaczęła się bawić materiałem spodni.
- Wampiry z jednej strony lubią gdy są zamieszki, a z drugiej bardzo się ich obawiają. - Mówiła cicho, prawie szeptem, tak by mógł ją usłyszeć tylko Alessandro. - Łatwiej się wtedy poluje, ale trudniej upilnować swoją domenę.
- W Rzymie od czasu, kiedy odszedł poprzedni papież ciągle wybuchają zamieszki, sprowokowane prędzej przez ludzi żądnych pieniędzy, niż kogokolwiek innego, jednak te teraz faktycznie należały do najgorszych. Jednak tak jak się słyszy, wiem bo Alessio wyszedł sprawdzić plotki, nikt nie wiąże tego z czymś specjalnym. Nienawidzących się gangów oraz obcych maruderów jest całe mnóstwo. Pewnie tak czy siak wreszcie doszłoby do czegoś takiego.
Agnese powoli przesunęła dłonią po rosnącej męskości markiza.
- Jestem ciekawa, czy kiedyś przestaniesz na mnie tak szybko reagować, skarbie. - Zabrała dłoń wiedząc, że markiz musi się uspokoić nim dotrą do kardynała i ułożyła ją już grzecznie na jego dłoni. - Jaką osobą jest twój kuzyn?
- Zacznę od tego, że Giovanni Colonna to czterdziestoparoletni mężczyzna. Bardzo elegancki, uwielbia pielęgnować swoją brodę. Jest trzecim synem księcia Antonio i jego żony Imperiale. Sama pojmujesz, już imię matki brzmi tak, jakby syn był wezwany do spraw bardzo wyjątkowych. Kardynałem został mianowany w 1480tym jeszcze przez papieża Sykstusa IV. Miał wtedy 23 lata i odtąd bierze udział w polityce. Żeby uświadomić co to znaczy, powiem tylko, iż był więziony w Zamku Świętego Anioła oraz wielokrotnie musiał uciekać z Rzymu, jednak powracał. Kiedyś popierał króla Neapolu Ferrante, potem władcę francuskiego, później hiszpańskiego dokonując kolejnych zmian stanowiska. - Wampirzyca słuchając markiza oparła się głową o jego ramię i przymknęła oczy. Starała się jak najwięcej zapamiętać, by móc każdą informację łatwo wykorzystać. - Wiadomo, że ma znajomych w Mediolanie oraz przypuszczalnie w całej Italii. Załóż więc, że jest bystrym, sprytnym, bardzo inteligentnym człowiekiem. Natomiast stanowczo nie słyszy się, żeby był rozpustnikiem, jak wielu spośród purpurowych kapeluszy. Nie słyszy się, żeby był jakiś wyjątkowo zamożny, choć oczywiście należy do bardzo wysokiej warstwy duchowieństwa. Ponadto ogólnie w Rzymie jest lubiany, ponieważ angażuje się w sprawy lubiane przez pospólstwo. Wiesz, jakieś specjalne pochody, pokazy oraz inne. Potrafi podobno robić bardzo atrakcyjne imprezy stosunkowo tanim kosztem. Odwiedza często także rozmaite domy biedniejszych mieszczan. Dlatego zasadniczo choć nie jest wielka figurą wśród Kolegium, cieszy się stosunkowo dużym poważaniem.
- Ród Colonna pełen jest cnotliwych ludzi. - Agnese otworzyła oczy i ponownie wygodnie usadowiła się w karecie. - Wybaczysz mi skarbie tą dziwną myśl, ale według mnie kardynał Colonna musi być przede wszystkim bardzo ambitnym i chytrym człowiekiem. Jeśli według pospólstwa jest też “czysty”, to według mnie jest też bardzo niebezpieczną figurą. - Uśmiechnęła się do narzeczonego. - Ale są to głównie moje polityczne uprzedzenia. Lubię gdy okazuje się, że nie mam racji.
- Podobno podczas wojen Gwelfów z Gibelinami w XIII wieku było sobie miasteczko Sothona niedaleko Mediolanu, gdzie mieszkał pewien proboszcz. Miasteczko to zajmowali Gibelinowie, na czele których stał właśnie proboszcz. Kiedy jednak nadeszły z południa wojska papieskie, proboszcz natychmiast stał się Gwelfem. Niedługo trwało jednak, gdy papieskich wyparły armie cesarskie. Proboszcz natychmiast ponownie stał się Gibelinem. Kiedy cesarscy się wycofali, znowu był Gwelfem i tak jeszcze kilka razy, bowiem miasteczko przechodziło z rąk do rąk. Kiedyż więc przyjaciele owego proboszcza wyrzucali mu, że jest niestały, odparł: Niestały? Wprost przeciwnie. Jestem bardzo stały. Stale chcę być tutaj proboszczem. Dokładnie identycznie postępują kardynałowie, starając się być proboszczami bez względu na konfigurację. Jednak nie wszyscy mają owo wyczucie proboszcza Sothony. Raczej kardynał Colonna uważany jest za tych, którzy niekiedy stawiają na złe konie, czyli muszą potem zwiewać gdzie pieprz rośnie. Jednak być może Jego eminencja nauczył się czegoś na własnych błędach i teraz rzeczywiście jest figurą, choć trzymającą się na dalszym planie.
- To akurat jest dosyć powszechne, nawet ja gram obecnie na trzech frontach i planuję poruszyć czwarty… - Agnese zamyśliła się. Hiszpańska skłonność kardynała Colonny mogła być dla niej bardzo wygodna.
- Czyli jesteś taką panią proboszcz - zażartował markiz. - Będę twoim organistą - dodał wesoło.
Agnese ucałowała go.
- Mój drogi, myślę, że wiązanie mnie w jakikolwiek z kościołem ociera się lekko o herezję. - Mrugnęła do mężczyzny. - Wyobrażasz sobie parafię zarządzana przeze mnie?
- Owszem, przypuszczam, że byłaby bardzo uczciwie zarządzana, bogata, może nieco rozwiązła - dodał cicho lekko wręcz zarumieniony.
- Nieco… - Nachyliła się do jego ucha. - … wyobrażasz sobie, moich “ministrantów”, a może jako “pani” proboszcz, powinnam mieć ministrantki?
- Ty nie jesteś “mini” jesteś “wielka” i bardzo cię kocham, więc mini-strantki to byłoby za mało. Stanowczo potrzebowałbym organisty, na które to stanowisko zgłosiłem się dobrowolnie, choć przyznaję, że grać na tym instrumencie nie umiem. Mi naprawdę, najdroższa moja, jest bardzo dobrze,kiedy jesteśmy razem - ujął jej dłoń.
- Oh… myślę, że jest jeden instrument, na którym grasz bardzo dobrze. - Wampirzyca wolną dłonią podciągnęła suknię odsłaniając kolana i powoli unosiła ją wyżej.
- Jaaa … kochanie, ten instrument jest najcudowniejszy na świecie - przyznał markiz. - Uwielbiam go oraz naszą wspólną muzykę. Zresztą, nie tylko grać, ale sama jego obserwacja jest czymś wspaniałym. Bardzo ją lubię kochana moja - przyznał uśmiechając się nieco zakłopotany. Kiedy bowiem rozmawiali o seksie markiz, pomimo iż kochali się tyle razy, jeszcze bywał mocno zawstydzony tematem.
- Cieszę się, bo mielibyśmy duży problem gdyby było inaczej. - Agnese uśmiechnęła się. - Musiałabym cię mocno zmanipulować by dostać to czego chcę.
Wampirzyca ułożyła jego dłoń na swoim udzie i pocałowała go namiętnie. - Szkoda, że jedziemy akurat do twego kuzyna, w każdym innym przypadku dobrałabym się do ciebie teraz.
Piękna Agnese widziała, jak markiz poczerwieniał mocno, ale jego dłoń wręcz zacisnęła się na jej udzie. Widać także miał ochotę na wspólne igraszki, ale jednak chwilowo mieli ważniejsze sprawy. Tym bardziej, że pałac kardynalski kuzyna nie był aż tak bardzo daleko, zaś podczas gwałtowniejszych ruchów ich eleganckie stroje mogłyby się znieładzić.
- Może, kiedy będziemy wracać - poddał myśl.
Agnese uśmiechnęła się ciepło.
- Co ja z tobą zrobiłam, kochanie? Wyobrażasz sobie, że powiedziałbyś mi coś takiego kilka dni temu? - W oczach wampirzycy pojawiły się płomyczki radości. - Tak. Chętnie dam się zabrać na “przejażdżkę” w drodze powrotnej.
Colonna ponownie się zaczerwienił. Faktycznie bowiem, jeszcze niedawno był czystym prawiczkiem zaś teraz, można powiedzieć, że uprawiał seks na tyle sposobów, że wręcz oszałamiało. Co się stało z nim? Innej odpowiedzi, iż zakochał się bardzo odnaleźć nie było sposób.
 
Aiko jest offline  
Stary 28-11-2017, 21:10   #99
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Rozmawiając tak, przekomarzając się, wyobrażając sobie wspólne rozkosze łoża dotarli do siedziby kardynała kolonny. Obecnie całe Kolegium obradowało w Kościele Najświętszej Marii Panny za Murami i w tych okolicach purpuraci mieszkali lub wynajmowali domy. Kardynał Colonna posiadał swój, właściwie przypominający bardziej twierdzę, niż klasyczny pałac, ale tak już bywało w Rzymie, że przezorni wznosili forty zamiast domów. Oczywiście zostali zapowiedziani, otwarła się brama wpuszczając na dziedziniec wóz oraz obstawę. Sam dziedziniec przypominał także raczej plac manewrowy, niż wspaniały ogród Palazzo di Venezia, który był jednym z najładniejszych wśród rzymskich rezydencji. Oczywiście do drzwiczek przyskoczył przyboczny, otwarł je, rozłożył schodki. Pierwszy wysiadł markiz, który zatrzymał się tuż przy drzwiach podając dłoń narzeczonej by ułatwić zejście. Przy karecie stał kardynalski służący, który skłonił się grzecznie. Był to, co ciekawe, mnich w brązowym habicie. Uniósł dłoń na powitanie, wymruczał błogosławieństwo.
- Jego Eminencja oczekuje państwa. Proszę za mną.
Wampirzyca pochyliła głowę na błogosławieństwo. Wchodząc do budynku nasunęła na głowę kaptur, od lekkiego płaszcza, który dobrała jej Gilla. Na twarz założyła poważną maskę, jaką zawsze lubiła przywdziewać gdy miała rozmawiać z kimś obcym i według niej niebezpiecznym. Idą wraz z narzeczonym korytarzami czuła tutaj rzeczywistą pobożność oraz wiarę, która wręcz promieniowała ze ścian budowli, a która bardzo przeszkadzała w używaniu wampirzych dyscyplin. Zresztą podobnym blaskiem emanował idący mnich, jak można było przypuszczać franciszkanin.

Wspólnie dotarli do drewnianych drzwi przy których mnich zatrzymał się.
- Jego eminencja oczekuje państwa - otworzył drzwi przed markizem oraz przyszłą markizą. Kiedy weszli do gabinetu sam pozostał na zewnątrz.
Kardynał Colonna, bowiem niewątpliwie to on ich powitał powstając oraz błogosławiąc wydawał się szczupłym, eleganckim mężczyzną. Miał kardynalski strój oraz, kiedy nadeszli, siedział przy biurku ekspediując pewnie listy.


Oczywiście zostawił swoje zajęcie oraz ruszył na powitanie.
- Drogi kuzynie - uniósł dłoń na powitanie - szanowna pani Contarini. Witam w skromnych progach tego klasztoru, który na czas konklawe użyczył mi swoich pomieszczeń. Bardzo dawno nie widzieliśmy się. Cieszę się, że wyrosłeś na tak dzielnego młodzieńca.
Markiz skłonił się całując pierścień kardynalski nie za bardzo wiedząc, co powiedzieć. Wypowiadający się ze swobodą kardynał, książęcy syn, doświadczony polityk, posiadał naturalną przewagę.
- Wasza eminencjo. Pozwól, że przedstawię ci moją narzeczoną, choć widzę, że ją znasz.
- Ach, mój dobry znajomy, kardynał Medici, wspomniał mi o wizycie w twoim pałacu oraz oczywiście o rozmowie z signorą. Nie wiedziałem jednak, że pani Contarini jest twoją narzeczoną. Pozwólcie, że wam pogratuluję oraz siadajcie proszę
- wskazał przybyłym na stojące nieopodal biurka krzesła.
Agnese tak jak i markiz ucałowała podany pierścień, po czym zajęła wskazane miejsce. Dopiero teraz pozwoliła sobie na zsunięcie kaptura. Uśmiechnęła się lekko, widząc, że rozmowa zapowiada się na bardziej przyjacielską. Czekała spokojnie, aż mężczyźni zaczną. Jej dłonie spokojnie spoczęły na kolanach.
- Wasza Eminencjo, pragnęlibyśmy prosić, byś pobłogosławił nasz związek oraz chcieliśmy zaprosić cię na nasz ślub. Niestety, ze względu na sytuację nie ustaliliśmy jeszcze daty.
- Tak
- westchnął kardynał - biedny Rzym, zaś co do błogosławieństwa, oczywiście, macie je. Ba nawet mogę zrobić więcej. Jeśli zawiadomić mnie wcześniej, chętnie połączę wasze dłonie mocą Kościoła.
- Wasza Eminencja
- zadrżał wyraźnie markiz - jest niezwykle łaskawy.
- Przecież jesteśmy kuzynami. Wprawdzie twój ojciec był, cóż powiedzieć, bardzo niechętnym współpracy rodzinnej. Przynajmniej niekiedy, lecz słyszałem o tobie, że zdecydowanie wrodziłeś się w matkę.
- Pozostawmy dawne czasy, Eminencjo, nasza rodzina oraz wszystkie muszą zjednoczyć swoje wysiłki dla dobra Italii
- rzucił komunałem markiz.
- Byłoby tak najlepiej. A co powie twoja narzeczona, która, jak wiem, posiada rozliczne związki oraz posiada rozmaite koneksje w naszym Rzymie.
- Ach przyznam, że z przyjemnością słucham rozmowy kuzynostwa, gdyż jedyny związek jaki posiadam jest to związek z markizem di Colonna
. - Agnese uśmiechnęła się szczerze. Celowo wskazała na związek w charakterze rodzinnym. Z tego co widziała kardynał wiedział o niej sporo, a ona o nim prawie nic, a na razie wolała nie używać prezencji. - Myślę też, że wasza eminencja troszkę przecenia moje wpływy w waszym Rzymie.
- Niemniej kardynał Medici wiele mówił o twoich umiejętnościach negocjacyjnych oraz jesteśmy ci wszyscy wdzięczni, iż przyczyniłaś się, signora, do rozwiązania problemu księcia Romanii
- powiedział Giulio, zaś Alessandro ledwo opanował zdziwienie.
- Dano mi do rozegrania bardzo dobre karty, Wasza Eminencjo. Trzeba by być nieudacznikiem, by nie potrafić z nich korzystać, jeszcze w tak sprzyjających “warunkach”. - Miała nadzieję, że kardynał załapie, już mówi tu o jej domniemanych relacjach z Francją, wolałaby wdrażać markiza inaczej w politykę.
- Być może, signora, być może. Wprawdzie faktycznie książę Romanii … lecz cóż książę Romanii. Słyszeliście może, że wyjechał z Rzymu z kilkusetosobowym oddziałem, następnie jednak wymknął się bocznymi drogami, wsiadł na galerę przygotowaną oraz odpłynął do jednego ze swoich nadbrzeżnych zamków na północy Lacjum? - widocznie kardyna macał grunt. Nawet jeśli załapał, że coś pomiędzy parą narzeczonych jest nie tak, to wystrzeliwał pewne informacje, chociaż akurat ta była ciekawa.
- Panie, brak mi mocy by móc śledzić poczynania księcia Romanii. - Agnese miała spokojny głos, jakby właśnie usłyszała, co zostanie podane dziś na kolację. - Czy w jakikolwiek sposób może to zaszkodzić konklawe? Gdyż wierzę, że taki ruch głównie wynika z tego, że książe pragnął się czuć bezpiecznie we własnych włościach i móc wygodnie wydawać polecenia wojskom.
- Och, niewątpliwie signora, chciałby zachować wojsko oraz włości, problem jest jedynie taki, że dowództwo zaoferował mu poprzedni papież, zaś włości jego należały do innych, on zaś łaskawie ich pozbawił. Domyślacie się, że owi właściciele, chcieliby odzyskać, co ich niegdyś było. Natomiast wymknął się, ponieważ podobno silne wojsko wynajęte przez Orsinich zablokowało mu przejście
- wyjaśnił kardynał. - Taka przynajmniej krąży informacja, całkiem nawet prawdopodobna.
- Tak jak monety przechodzą z rąk do rąk, tak i posiadłości, szczególnie w tych ciekawych czasach targających zamieszkami nie tylko Rzym lecz i całą Italię. - Agnese od jakiegoś czasu darzyła sama Orsinich lekką niechęcią i chętnie by im przeszkadzała. Zerknęła na markiza i uśmiechnęła ciesząc, się że wtedy nic się mu nie stało
.- Ważne jest by odpowiednio skorzystać z potyczek, którymi zajęli się inni.
- Prawda. “Bella gerant alii, tu, felix Austria, nube” powiadają Habsburgowie mając wiele racji. Niechaj inni się biją … jednak oprócz zaproszenia na ślub, czemu zawdzięczam waszą wizytę.
Markiz ewidentnie dał chwilę Agnese na odpowiedź, jesli zas nie zrobiłaby tego planował rzucić jakiś banał.
- Przyznaję, że poprosiłam markiza by móc się spotkać z Waszą Eminencją, z uwagi na naszego wspólnego znajomego, a także pewne niepokojące mnie wydarzenie jakie ostatnio miało miejsce.
- Ooo, signora, skoro tak, jakież wydarzenie zaprzatnęło twoją uwagę, bowiem tyle się teraz dzieje, poczynając od przygotowań do Konklawe …
- A czy juz wiadomo, kiedy ma się odbyć?
- Owszem, przyjęliśmy 22 września, jako datę wyboru. Wcześniej, sami rozumiecie
… - rzeczywiście data została wybrana dosyć szybko, aczkolwiek oznaczało to, iż ze ślubem trzeba będzie chwilkę poczekać.
- To trudny czas wymagający wielu ustaleń. - Agnese mówiła to spokojnie, ale była lekko zirytowana, to znacznie wydłuża czas jaki będzie musiała poświęcić na obracanie się pomiędzy kardynałami i pilnowanie swoich interesów. Choć musiała przyznać, że niektóre elekcje były odwlekane nierównie dłużej, zaś trwały lata.
- To prawda. W związku z tym chciałbym wam kogoś przedstawić - zaproponował - jeśli nie macie nic przeciwko temu - wspomniał lekko. - Kolega kardynał, niedawno przybyły. Niewątpliwie ucieszy go możliwość spotkania z wami oraz porozmawiania na temat rozmaitych spraw.
- Wasza Eminencja jest naszym gospodarzem. Lecz mam pewną obawę iż może być to jedna z person, które wzbudziły mój niepokój
. - Agnese uśmiechnęła się. - Będzie to wielki zaszczyt.
- Ależ signora, nie wolno tak mówić o najbardziej uczciwych kardynałach
- uśmiechnął się ironicznie. Widać było, iż rozmawia głównie z Agnese, traktując markiza jako uprzejma przybudówkę. Jednak absolutnie nie tak, by dać powód do obrazy. Musiał jednak wiedzieć, iż to właśnie Contarini podejmowała się poselstwa do księcia Romanii, zaś markiz nie miał z tym nic wspólnego. Pewnie dodatkowo zachodził, jakiż to interes ma Florentynka chcąc poślubić Colonnę. choć chyba faktycznie odpowiadało mu to, ponieważ dawało szansę wzrostu znaczenia rodziny.
 
Kelly jest offline  
Stary 29-11-2017, 09:56   #100
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kardynał podniesionym głosem wezwał mnicha prosząc, tak: prosząc, ażeby ten zechciał wezwać Jego Eminencję z celi podróżnej. Rzeczywiście chwilę potem pojawił się mężczyzna ubrany w czerwony strój. Chociaż lat słusznych, miał spojrzenie silne, wnikliwe oraz pełne inteligencji. Uważnie taksował spojrzeniem ludzi, zaś wampirzycy wydawało się, że jest to jeden ze specjalnie obdarzonych łaską woli twardej, niczym prawdziwa stal.

[MEDIA]https://s7.postimg.org/4d866l2x7/Giulianodella_Rovere_ST.jpg[/MEDIA]

Kardynał Colonna powstał.
- Drogi przyjacielu, pozwól, że przedstawię ci mojego kuzyna, markiza Alessandro i jego narzeczoną, signorę Contarini. Moi drodzy, kardynał Giuliano della Rovere.
Oczywiście wiadomo, przybyli wstali, żeby powitać kolejnego purpurata. Wampirzyca skłoniła się nisko.
- Markizie, madame - powiedział z francuska z leciutkim akcentem. widać, iż musiał długo przebywać w tym kraju, co zresztą było prawdą. Della rovere bowiem przeczekał na emigracji calutki pontyfikat poprzedniego papieża, który go nie cierpiał. Zresztą wzajemnie. - Miło mi państwa poznać - podał dłoń do ucałowania.Następnie po szeregu niezbędnych powitań ponownie wszyscy usiedli na krzesłach.
- Szanowny kardynał niedawno przybył do Rzymu - odezwał się Giulio Colonna.
- Tak, udało mi się uniknąć nieprzyjaciół - oczywiste, kim byli - i przybyłem na Konklawe. Niezwykle miło państwa poznać. Nie wiedziałem, że Colonnowie będą mieli nową, piękną, wpływową członkinię rodu - spojrzał na Agnese.
Wampirzyca wyprostowała się i uśmiechnęła do kardynała.
- Myślę, że moje wpływy są niczym przy wpływach wielkiego rodu di Colonna. Rozmawialiśmy właśnie o tym jak trudne są to czasy, cieszy więc tym bardziej, że waszej Eminencji udało się dotrzeć cało do Rzymu.
- Dziękuję signora. Doskonale wiem, komu zawdzięczam owe problemy, ale cóż, nie dano temu księciu zrealizować jego wilcze plany. Jednak nie przejmujmy się nim teraz. Chciałem po prostu poznać rodzinę mojego drogiego brata - wskazał na kardynała - oraz jego narzeczoną. Czy mogę zapytać, kiedy ślub?
- Wasza Eminencjo - odpowiedział markiz, kiedy wreszcie mógł coś powiedzieć - czasy obecnie są niespokojne, więc nie zdecydowaliśmy jeszcze o terminie.
- Tak, to bardzo przykre, gdybym mógł pomóc coś w tej mierze, ale cóż tutaj zrobić, skoro i na południu i na północy stacjonują obce wojska, zaś w samym Rzymie dzieją się rzeczy straszliwe. Podobno poprzedniej nocy były jakieś straszne walki pomiędzy maruderami.
- Słyszeliśmy to, Wasza Eminencji. Niestety Rzym nie przypomina tego, kim był dawniej. Pokój byłby mile widziany chyba przez wszystkich …
- Niestety nie - wtrącił się kuzyn kardynał. - Niektórzy wolą mącić kijem mętna wodę, ale rzeczywiście, ostatnie wydarzenia wstrząsnęły Rzymem, jednak takich bitew miejskich toczyło się tutaj już kilka.
- A co sądzi o tym, signora? - spytał della Rovere patrząc bardzo bystro. Stanowczo wtajemniczony był w działania polityczne Agnese.
- Panie, Italią od dłuższego czasu targają wojny i wojenki, byłabym bardzo zaskoczona gdyby do epicentrum, jakim jest Rzym, nie przedostały się te “nastroje”. - Markiz mógł zauważyć, że w przeciwieństwie do rozmowy z księżną, Agnese tutaj postępuje bardzo ostrożnie. - Szczególnie w obliczu napięć związanych z konklawe. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że do czasu obrad przetrwa choćby fragment tego wiecznego miasta.
- Obrady już trwają. Konklawe właściwie się rozpoczęło - wyjaśnił della Rovere. - Póki jednak czekamy jeszcze, modlimy się, rozmawiamy i takie tam pobożności, które niespecjalnie interesują świeckich.
- Tak właśnie - dodał kardynał Giulio Colonna. - Chociaż właściwe głosowania szykują się za te parę dni.
- Tak 22 września - potwierdził della Rovere.
- Choć niektórzy chcą przeciągnięcia obrad, szczególnie kardynał d’Amboise, ale raczej wszyscy inni, albo większość innych oczekuje szybkiego wyboru nowego przewodnika chrześcijaństwa oraz biskupa Rzymu.
- Zapewne dlatego, że d’Aubigny, na którego liczył, oświadczył, że wstępuje do cystersów i po prostu z tej racji nie będzie brać udział w konklawe.
- To ogłosił podczas oficjalnego kazania, jest to więc wiadomość całkowicie dostępna - uzupełnił Colonna jakby informując, że wraz z della Rovere nie przekazują żadnych tajnych informacji dotyczących konklawe.
- Markizie, signora - della Rovere się podniósł stając przed nimi, oczywiście także musieli powstać. - Wybaczcie pośpiech, ale wzywają mnie sprawy. Chciałbym się jednak spotkać z wami ponownie po konklawe. Czy mógłbym liczyć wtedy również na waszą przyjaźń? - spytał wprost. - Signora, pozwól, że zacznę od pani? - powiedział bardzo poważnie.
- Wasza Emimencjo, nie wolno mi się wypowiadać w związku z własnościami mego narzeczonego, ale osoby sprzyjające memu rodowi, zawsze są miłymi gośćmi w mych włościach i zawsze otrzymają tam ochronę i niezbędne wsparcie. - Agnese ukłoniła się lekko.
- To mi wystarczy, bardzo dziękuję signora, możesz mi wierzyć, że także nie zapomnę tej miłej rozmowy oraz twych uprzejmych słów. Jeśli będę mógł w czymkolwiek pomóc, także będzie mi bardzo miło. A pan markizie?
- Wasza Eminencja jest zbyt łaskaw. Osobiście pragnę przyjaźni wszystkich dobrych ludzi, zaś o Waszej Eminencji słyszałem wiele dobrego - odparł dyplomatycznie.
- No i dobrze, choć faktycznie, dawni zwolennicy Borgiów mieliby inne zdanie.
- Drogi przyjacielu - wtrącił Colonna - wiesz, że również do nich należałem od czasu do czasu, ale to przeszłość właściwie.
- Tak, skupmy się na przyszłości. Madame, markizie - della Rovere skłonił się elegancko oraz wyszedł.

Kardynał Colonna chwilkę poczekał.
- I co, jak oceniacie mojego kolegę? - powiedział zagadkowo.
- Jest kardynałem. Wpływowym niespecjalnie, bowiem był właściwie cały czas na wygnaniu.
- Owszem, prawda. Myślę jednak, że byłby dobrym Ojcem Świętym. Pewnie nie na najbliższym konklawe, ale następnym … - uwaga jakby zawisła na powietrzu, będąc skierowana ewidentnie do wampirzycy.
Agnese chwilę wpatrywała się w zamknięte drzwi.
- To święty człowiek. - Wampirzyca obejrzała się na kardynała Colonnę. - Wierzę, że znajdzie wielu którzy za nim pójdą.
- Świętym nie jest, ale przyzwoitym na pewno. Szczególnie jak na standardy rzymskie. Ma tylko jedno nieślubne dziecko, aczkolwiek z dawnych lat, bardzo dawnych, Felice. Porównując do Borgiów … Pewnie obecnie zostanie wybrany ten, który musi być wybranym, lecz na następne konklawe … niewątpliwie drogi kardynał znajdzie wielu, którzy będą chcieli się udać wraz z nim na wspólna przechadzkę odnowy Kościoła.
- Cieszy mnie to spotkanie, gdyż rzeczywiście była to jedna z osobistości, które mnie zaciekawiły i przyznam się, których się odrobinę obawiałam. - Agnese była bardzo ciekawa czy Colonna miał na celu tylko przedstawienie jej kardynała czy też zamierza zagrać o jej poparcie.
- Cóż, rzeczywiście, za czasów Borgiów nie był uważany za ich przyjaciela. Obawiali się go. Jednak przyjaciele stanowczo nie mają powodów. Kardynał della Rovere potrafi zadbać, by jego druhowie mieli się dobrze. Skoro zaś tak, zapewne liczy na was w przyszłości. Obecne konklawe … pozostawmy je, lecz kolejne … również chciałbym widzieć was przed nim - wszyscy jak widać przewidywali, że obecne rozwiązanie wynegocjowane między innymi przez Agnese, stanowi wyłącznie chwilową kwestię.
- Czy Wasza eminencja ma może kontakt z hrabią Tagliacozzo?
- Z konetablem Fabrizio Colonną? Nie, a przynajmniej nie teraz. Pisał do mnie w zeszłym miesiącu jednak. Ma wielki kłopot, pomimo sukcesów na polu walki. Rodzinny, rzekłbym. Jego córka została porwana. Najpierw porywacze negocjowali uwolnienie za okup, później jednak zamilkli - kardynał faktycznie wydawał się być bardzo posmutniały.
- Panna Vittoria przebywa obecnie w pałacu markiza di Colonna. - Agnese powiedziała to spokojnie jakby to było oczywisty i wszystkim znany fakt. - Moi ludzie niechcący trafili na młodą Tagliacozzo.
- Naprawdę? - widać było radość na jego twarzy. - Wspaniale! - niemal krzyknął. - Bardzo się cieszę, że tak się stało. Oczywiście napiszę jak najszybciej Fabrizio. Jak się czuje, jest zdrowa, czy oni …
- Nic jej nie zrobili - uspokoił go markiz. - Została zbadana przez medyka, zaś obecnie znajduje się pod opieką Sophi.
- Twojej siostry? Jak to dobrze. Mówi pani, signora, że jej ludzie niechcący natrafili na małą … właściwie chyba już nie taka małą. Trzynaście lat. Powinna do slubu się szykować. Proszę opowiedzieć, jak to było, jak to się stało?
- Niestety nie jestem w stanie opisać Waszej Eminencji, ze szczegółami. - Agnese uśmiechnęła się. - Przyznam się, że planowałam tam odnaleźć coś innego, coś co należało do mnie. Na szczęście dla panny Vittori, otrzymałam błędne informacje. - Wampirzyca spojrzała na markiza z uśmiechem. Bardzo chciała by zagrał w to kłamstwo.
- Mnie przy tym nie było - wyznał uczciwie markiz - Wasza Eminencjo. Dowiedziałem się jedynie, że rzeczywiście była tam grupa maruderów, czy pospolitych rozbójników, czy ktokolwiek. Trudno rzec. Porwali Vittorię. Czy dla okupu, czy przekazania jej wrogom Colonnów. Może Orsinim. Rzeczywiście kiedy dziewczyna przypadkiem została usłyszana, bowiem ukrywali się gdzieś w ruinach, których przecie pełno, po prostu pospieszono jej na pomoc. Zbóje albo stawili się ginąc, albo uciekli. Trudno oceniać takie rzeczy, kiedy trwa walka. Kiedy tylko Vittoria znalazła się w moich rękach, natychmiast oddałem ją Sophi pod opiekę. Osoby, które ją ratowały, nawet nie wiedziały, że jest Colonną. Ot dziewczynką, której trzeba pomóc - wyjaśniał markiz mówiąc wiele i niewiele jednocześnie.
- Chcielibyśmy by informacja o tym, że panna Vittoria jest bezpieczna dotarła jak najszybciej do jej ojca. - Agnese uśmiechnęła się ciepło do kardynała.
- Oczywiście signora, chwali się niewieścia wrażliwość, ale także kiedy sobie przypominam Vittorię oraz myślę, że była trzymana przez takich łajdaków … - przerwał na chwilę. - Doskonale kuzynie zrobiłeś informując mnie. Wysyłam list do hrabiego Fabrizio i powiadomię was, kiedy przyjdzie odpowiedź. Cóż, dziękuję, że odwiedziliście mnie. To miłe, kiedy spotykają się Colonnowie - popatrzył na markiza - oraz przyszli Colonnowie - popatrzył na Agnese,

Alessandro zrozumiał, że to jest grzeczne powiedzenie: jeśli jeszcze mamy coś ważnego, to omawiajmy, jesli zaś nie, to jestem bardzo zajęty. Skłonił się spoglądając na swoją ukochaną damę.
- Czy mogłabym zająć jeszcze Waszej Eminencji czas, dwoma prostymi, acz bardzo męczącymi mnie pytaniami? - Agnese cały czas spoglądała na kardynała radośnie.
Kardynał spojrzał na nią ciekawie, ale skinął.
- Proszę, rodzina oraz przyszła rodzina zawsze powinna się wspierać. Jak mógłbym pomóc pani, signora Contarini? - spytał.
- W tym samym czasie co kardynał della Rovere, przybył do Rzymu, kardynał d’Aubigny. Przyznam, że i on wzbudził moje obawy, pojawiając się w “tym” czasie w Rzymie.
- Kardynał d’Aubigny wstąpił do zakonu. Tak jak wspomnieliśmy podczas rozmowy z kardynałem della Rovere. Naprawdę. Zadeklarował, że nie będzie brał udziału w konklawe. Przyjechał oczywiście do Rzymu w odpowiednim czasie. Francuzi liczyli na niego, jednak widać stało się coś, że stanął okoniem oraz jest obecnie cystersem.
- Czy zrezygnował z udziału w konklawe zarówno jako kandydat jak i jako jeden z głosujących? - Mina Agnese była niewzruszona, jakby informacje, które otrzymuje były tylko miłą ciekawostką.
- Owszem, jedno i drugie. Jednak jako kandydat i tak nie miałby szans. Gdyby Francuzi mieli głosować wybraliby d’Auboise’a. D’Aubigny nie miał takich wpływów, jednak był liczącym się kardynałem, który mógł odegrać swoją rolę. Oczywiście, myśli pani, że wielokrotnie sprawdziło się przysłowie: Kto na konklawe przybywa papieżem, wjeżdża kardynałem. Prawda. Czasami główni kandydaci odpadali, zaś pozostawał ktoś najbardziej centrowy. Jednak tutaj nie było takiej możliwości. Jednakże faktycznie, sprawa przejścia kardynała do zakonu jest nadzwyczaj zaskakująca, chociaż bywają takie przypadki.
- Niestety wieści te nie zmniejszyły mego niepokoju. - Agnese zerknęła na drzwi, którymi wyszedł Rovere. - Tak jak pierwsze pytanie drugie również jest bardzo proste. Jak nastroje hiszpańskie, przy tych wszystkich francusko-włoskich zawirowaniach?
- Signora, takie pytanie jest chyba najbardziej skomplikowane spośród wszystkich. Kiedy król francuski wkroczył na ziemię Italii umarł ostatni spośród głównej linii władców Neapolu. Wszyscy wiedzą, jak bardzo stało się to skomplikowane. Najpierw wojska północy przeszły niczym burza przez półwysep, przejęły Neapol jedynie po to, ażeby zaraz musieć uciekać na północ. Teraz sytuacja jest taka, że wszyscy wstrzymali działania licząc na nowego papieża. Francuzi chcą swojego, ale nie dostaną. Hiszpanie nie mają szans po swoich Borgiach. Wybrany będzie więc Włoch. Teraz wiadomo, ale potem musi być to ktoś, kto zapewni względny spokój, albo przynajmniej będzie próbował uratować, co się tylko da. Osobiście jestem przekonany, że Hiszpanie wygrają, ale nie będzie to łatwe. Nasi kuzyni, przynajmniej większość, popierają właśnie ich. Póki co mamy zastój. Zobaczymy - widać było prawdziwa niepewność na jego inteligentnej twarzy. - Dlaczego zadałaś te pytania, signora?
Wampirzyca uśmiechnęła się szeroko.
- Od kiedy dane mi było przybyć do Rzymu, konklawe towarzyszy mi na każdym kroku. Byłoby grzechem nie skorzystać z możliwości otrzymania informacji z pierwszej ręki. Tym bardziej, że jest grupa, która najwyraźniej liczy na moje wsparcie, mimo iż moje wpływy w “waszym” mieście są raczej znikome, by nie powiedzieć, że nie ma ich wcale.
- Być może, signora, ale póki wielu wierzy, że są duże, właśnie takie są - wyjaśnił uprzejmie kardynał. - Zaś biorąc pod uwagę twój związek z Colonnami poprzez markiza, my także zostajemy wciągnięci w te sprawy. Byłoby głupotą nie skorzystać z tego, nieprawdaż. Aaa, jeszcze jedno, co właściwie ma pani przeciwko Pazzim?
- Ach… kardynale, a co Colonnowie, mają przeciwko Orsinim? - Wampirzyca odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Rywalizujemy wszak z nimi od lat. Ale widzi pani, nie zawsze ktoś z Pazzi przybywa do mnie, żeby się na panią skarżyć - odpowiedział kardynał Giulio Colonna.
- Pewien Pazzi, obraził mnie, zbezcześcił miejsce, w którym mieszkam, podważył moje prawa i raczył mi grozić. O ile w temacie konklawe jestem gotowa pomóc, z czystej ciekawości i sympatii dla biorących w tym udział ludzi, to… - Agnese uśmiechnęła się. - To taka moja osobista rywalizacja i przykro mi, że ktoś niepokoi Waszą Eminencję tym błahym tematem.
- Błahym tematem? Hm, rozumiem. Kardynał Medici wspomniał mi coś właściwie identycznego. Pazzi odwiedził mnie właściwie skarżąc się bardziej na mojego kuzyna, iż udzielił swojego domu właśnie pani i pytał, czy Colonnowie … właściwie jak zwykle. Cóż, wobec tego doskonale. Czy coś jeszcze? - spytał narzeczonych.
- Poproszono mnie bym poparła pewną stronę w tym konklawe. - Agnese spoważniała. - Wierzę iż wie Wasza Eminencja którą.
- Znam twoje rozmowy z kardynałem Medicim - potwierdził kardynał, zaś spojrzenie markiza mówiło: On zna, ja nie znam.
- Gdyby ktoś ze strony hiszpańskiej, nie był przekonany, do tego krótkoterminowego zabiegu, z przyjemnością spróbuję go przekonać do swoich racji.
- Być może to będzie potrzebne, zobaczymy. Na razie opiera się głównie … właściwie nie powinienem mówić. Będziemy w kontakcie.
- Tak, dziękujemy Waszej Eminencji za łaskawą audiencję - odezwał się wreszcie markiz.

Agnese uśmiechnęła się do niego ciepło z przepraszającym wzrokiem. Nie spodziewała się, że rozmowy potoczą się w tym kierunku. Spojrzała jeszcze raz na kardynała i skłoniła się nisko.
- To był zaszczyt poznać Waszą Eminencję... - Powolutku wyprostowała się, a na jej twarzy pojawił się ten sam dyplomatyczny uśmiech co na początku rozmowy. - … tym bardziej, że mam nadzieję niebawem dołączyć do rodu Colonna.
- Doskonale.
Jeszcze doszły klasyczne “do widzenia”, odpowiednio etykietalne, chwilę później szli ponownie korytarzem prowadzeni przez prawdopodobnie tego samego mnicha. Czekała na nich kareta oraz obstawa. Brama chwilowo otwarła się oraz zamknęła zaraz za karetą. Markiz siedział i dumał o czymś.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172