Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-11-2017, 01:30   #101
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- Wybacz, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. - Agnese uśmiechnęła się do niego. - Inaczej spróbowałabym chociaż co nieco ci opowiedzieć.
- Tak
- przyznał markiz - obiecałem, że nie będę się wtrącał w twoje sprawy i nie będę, ale nikt nie lubi wychodzić na idiotę.
Agnese położyła powolutku dłoń na jego dłoni.
- Naprawdę chętnie cię wprowadzę w ten światek, tylko… myślałam, że cię to nie interesuje.
- Agnese, wiem, że jesteś ode mnie starsza oraz bardziej doświadczona. Nie będę tego negował, ale czułbym się dziwnie, jako twój mąż, będąc tylko uśmiechaczem albo przytakiwaczem. Wydaje mi się, że sprawy dotyczące wampirów oraz ludzi bardzo często się splatają.
- Kiedyś
… - Uśmiechnęła się - Kilka dni temu zaledwie, powiedziałeś mi, że polityka cię nudzi. Chcę cię w to wprowadzić, bo potrzebuję wsparcia, ale to nie jest temat, w który można kogoś wcisnąć. Jeśli wyrażasz chęć, chętnie stanę się dla ciebie kompendium, z którego będziesz mógł swobodnie czytać.
- Bowiem faktycznie nie lubię polityki, ale cóż, jak widać od pewnych kwestii się nie ucieknie, zaś nazwisko zobowiązuje. Nie chcę od ciebie czegoś, co stanowi tajemnicę twego gatunku lub gdzie dałeś słowo, ale przyznam, że wolałbym toczyć takie rozmowy, jak ta przed chwilą, nie czując się niczym zbędny przedmiot. Chociaż właściwie nie, kardynał ucieszył się, że wejdziesz przeze mnie do rodziny, no cóż, to już coś
- stwierdził nie to kwaśno, ni to litując się nad sobą. - Ano nic, następnym razem może jakoś będzie lepiej.
- Zawsze, w momencie, w którym rezygnujemy z pewnej wiedzy, musimy być gotowi na to, że staniemy w takiej sytuacji i będziemy mogli jedynie przysłuchiwać się z boku
. - Agnese spoważniała. - To co wydarzyło się dzisiaj będzie miało swoje konsekwencje. Startujesz mój drogi w dorosłe życie z bardzo trudnej pozycji, której ja nie pomagam, by nie powiedzieć że ją pogarszam. To nauczka i jeśli czujesz się z tym niekomfortowo, będziesz musiał zadbać by to nigdy się nie powtórzyło.
- Wierz mi, Agnese, zadbam. To moja wina. Polityka mnie nudzi, prawda, ale nie przypuszczałem, że tak to zinterpretujesz, iżby nie powiedzieć mi, jaki będzie temat rozmowy z kardynałem. Rzeczywiście moja wina. Będę bardzo uważał na słowa, zaś kiedyś, kiedy może poznasz mnie lepiej, już nie będzie to konieczne. Kocham cię bardzo, ale przyznam, że głupio się teraz czuję
- skrzywił się lekko, ale także uśmiechnął do niej.
- Nie wiedziałam jak przebiegnie rozmowa z kardynałem Collona i za nic nie podejrzewałam, że ma kontakt z “moim” kardynałem. - Agnese skrzywiła się. - Zaskoczyłeś mnie lekko tym spotkaniem, a i wczoraj nie za bardzo miałam czas i chęci by się do niego przygotować. Gdybym tylko wiedziała, że to może pójść w tą stronę zostałbyś przeze mnie przemaglowany czy by ci się to podobało czy nie. Uwierz skarbie, to że wychodzę na figurę polityczną, w związku z moim wampiryzmem, jest dla mnie bardzo niewygodne.
- Wierzę oczywiście, trudno przewidzieć wszystko oraz każdy możliwy przebieg rozmowy. Ale wiesz co, właściwie jak tak teraz myślę, wśród wszystkich plotek, które krążą o kardynałach, coś mi się obiło o uszy o tym kardynale d’Aubigny. Nie zwracałem na to uwagi, bowiem nie interesowały mnie te sprawy, ale jak teraz sobie myślę, rzeczywiście chodziły jakieś plotki, że kardynał publicznie ogłosił, iż rezygnuje z wyboru, że odnalazł nowe właśnie powołanie. Podobno udał się do jakiegoś klasztoru, tak jak wspomniał mój kuzyn kardynał, klasztoru cysterskiego pod wezwaniem św. Leopolda, alboli coś podobnego … kompletnie nie pamiętam. Ot, uważałem to za plotkę jedną spośród wielu, ale jak widać potwierdzono ją. Aczkolwiek
- roześmiał się - właściwie co nam do tego - ucałował mocno kobietę.
Agnese oddała pocałunek, obejmując go.
- Chcę byś czuł się przy mnie silny, byś widział we mnie wsparcie. - Delikatnie przeczesała starannie ułożone włosy mężczyzny. - Lubię dominować, ale nie we własnym domu.- Nachyliła się do jego ucha. - Nie we własnym łóżku.
- Och, wiesz, to że nie miałem wiele do powiedzenia podczas rozmowy miało przynajmniej pewien dobry skutek. Mogłem się skupić na myśleniu dotyczącym twoich pantalonów, albo raczej, ich braku
- uśmiechnął się markiz. - Myśl, że moja ukochana pod suknią i halką nic nie ma, jest wyjątkowo podniecająca oraz powodująca, że bardzo chciałbym przystąpić do działania, jeśli moja piękna signora nie miałaby nic przeciwko? - ni to spytał, ni to oznajmił lekko zezując, zaś jego uśmieszek był wyjątkowo szelmowski.
Agnese sięgnęła jedną ręką do jego spodni i poluzowała spinający je pas.
- To może rozkażesz by wydłużono nasz przejazd?
- Jedziemy przez Via Appia
! - krzyknął. - Oraz przez dzielnicę kupiecką i finansową! - była to droga okrężna, ale względnie bezpieczna, jeśli ogólnie cokolwiek było takie w rozszalałym Rzymie.
- Tak, wasza czcigodność! - usłyszeli krzyk woźnicy. Pewnie niezbyt chętny był, żeby się włóczyć po nocy, ale obstawę mieli silną, więc nie powinno być problemów.
- A teraz już mogę? - wyszeptał do niej.
Agnese położyła dłoń na jego męskości.
- Może wystarczy nam czasu. - Pocałowała go mocno, przywierając do niego swoim ciałem.
- Więc chodźmy do boku, dzielny - zanucił pierwsze słowa znanej pieśni. Zszedł z ławki karety, uklęknął pomiędzy nogami narzeczonej i uniósł jej klosz i halkę nurkując pod nie. Uczuła jeszcze, że lekko ją pociąga, by siedziała na samym brzegu ławki oraz rozkłada mocniej jej smukłe uda. Potem jednak już był słodki pocałunek w jej słodkim gniazdku, który zapowiadał tylko dalszą przemiłą serię.
Wampirzyca jęknęła.
- Czy będzie ci bardzo w niesmak jeśli będę tu krzyczeć? - Agnese wpatrywała się w głowę poruszającą się pod jej suknią.
- Musisz wytrzymać, kochanie - usłyszała lekko przytłumiony, lecz wesoły głos markiza, jednocześnie czując, jak coraz bardziej dobiera się do niej. Pierwsze pocałunki były słodkie, lecz jednocześnie leciutkie, niczym muśnięcie skrzydeł motyla, lecz kolejne coraz silniejsze. Pieścił jej płateczki oraz ogólnie całe krocze. Języczkiem bawił się włoskami łonowymi, przesuwając powoli tak, by zaczepiać o kobiecy kwiatek. Później jednak skoncentrował się coraz mocniej na szparce, poruszając wzdłuż niej, dzieląc ją oraz powoli się zagłębiając coraz mocniej.
- Ach Alessandro! - Podniesiony głos wampirzycy wypełnił karetę. Najwyraźniej powstrzymywanie się nie wchodziło w rachubę. - Mocniej! - Markiz uczuł, że Agnese zaczyna zsuwać z niego suknię, aż w końcu odsłoniła jego głowę. Patrzyła na niego rozpalonym wzrokiem, a w jej oczach pojawiły się znajome ogniki, które zawsze towarzyszyły wampirzycy gdy miała ochotę się z kimś pobawić. Mocno przytuliła do siebie poły sukni, rozszerzając mocniej nogi. Dzięki czemu jej mężczyzna miał łatwiejszy, głębszy dostęp. Jakoż poczuła, że języczek zaczął sięgać nawet do początku jej szparki. Jednak nie stale, wcho dził tam, wychodził, zaś potem skupiał się wyżej, starając objąć oraz ssać miejsce, gdzie płatki kobiece łączyły się na górze. Brał je całe w usta, pociągał, zasysał, leciutko przygryzał nawet, że ponownie skupić się na pieszczeniu językiem. Jednocześnie szukał cały czas miejsca, które będzie najwrażliwsze, najwspanialsze do pieszczenia dla ukochanej kobiety.
Wampirzyca już czuła, że urozmaicą woźnicy i najbliższej ochronie przejażdżkę.
- Wejdź we … mnie mój piękny. - Agnese położyła jedną nogę na ramieniu mężczyzny. Jej głos był dosyć donośny, przerywany jęknięciami, gdy markiz trafiał na bardziej wrażliwe miejsca. - Chcę poczuć... jak się we mnie wbijasz.
Jednakże nie było to takie łatwe w trzęsącej się karecie. Markiz jednak zdołał powstać jakoś i uniósł swojego ptaka znad opuszczonych na uda spodni oraz pantalonów. Uniósł mocno jej nogi wyginając Agnese bardzo i wtedy poczuła to, co chciała. Jak ją bierze, jak ją wypełnia, jak w nią wchodzi do samego końca rozciągając swoją męskością tak niezwykle cudownie. Wampirzyca krzyknęła z rozkoszy, układając wygodnie dłonie na szyi mężczyzny. Nie musiała już przytrzymywać sukni, ściśniętej ich ciałami.
- Jesteś wspaniały. - Pocałowała mężczyznę. Po czym szepnęła już dużo ciszej. - Żałuję, że nie mogłam się obudzić z tobą w środku.

Uśmiechnął się tak, że wampirzyca mogła być zadowolona z tego pełnego pragnienia uśmiechu oraz radości wspólnego odkrywania rozkoszy miłosnej wspólnoty.
- Ty jesteś wspaniałaa! - a wymówił już głośniej, uderzając ją mocno, tak bardzo pchając, dochodząc do końcowej ścianki i trafiając w nią podniecająco końcówką. - Kocham cię, uwielbiam cię, pragnę cię - każde “cię” było mocnym pchnięciem, które wraz z podskakiwanie karety wręcz rozpychało jej łono, poruszało je, naciągało, wywoływało wszelkie możliwe ruchy i drżenia, poz tym najważniejszym oczywistym. I co najwspanialsze, trwało to długo, jak bardzo długo, dłużej niż kiedykolwiek wcześniej, tymczasem Agnese była już rozpalona pieszczotą jego warg. Wampirzyca czuła jak bardzo jest na granicy, jak bardzo chciałaby dojść i zazwyczaj gdy już czuła, że to będzie to, że kolejne uderzenie doprowadzi ją do tego cudownego stanu, kareta, postanawiała drgnąć, podskoczyć. Zaciskała dłonie na ubraniu mężczyzny, z jej ust niemal cały czas wydobywał się cichy pomruk, który momentami przeradzał się w głośny jęk. Z zachwytem wpatrywała się w swego partnera. Jednak nawet ta szalona galopada nie mogła trwać wiecznie, choć była czymś niesamowicie wspaniałym. Markiz już nie trzymał jej nóg. Opierały się na jego ramionach, zaś biodra ruszały coraz szybciej wnikając w nią, niby gwałtownie uderzajaca włócznia, która wycofuje się niekiedy tylko po to, żeby znowu uderzyć. Jego usta wręcz rzuciły się w pewniej chwili na jej oblicze całując je dodatkowo do tego, co się działo, wreszcie łącząc w pocałunku. Języczki splotły gwałtownym tańcem, kiedy uczuła, że także na dole w jej łonie spina się i wystrzeliwuje swe policki męskość markiza. Jęczałby, gdyby nie ciągły, gwałtowny pocałunek, ale jego biodrom nie przeszkadzało to uderzać, zaś mieczowi wnikać w jej pochwę wstrzeliwując kolejne porcje nasienia. Wampirzyca spojrzała na niego zawadiacko i odsunęła usta. Czuła jak jej ciało wraz z jego wystrzałem spina się i nagle dociera do niej ulga i spełnienie.
- Alessandro! - Jej krzyk poniósł się po karecie, a chwilę później pojawiły się głośne jęki, gdy kolejne fale uderzały o jej głębiny. - Ach, Alessandro…
- Tak pani, zaraz będziemy w pałacu markiza, już dojeżdżamy
! - usłyszała krzyk woźnicy z zewnątrz, który widocznie wziął jej okrzyki za pytanie. Agnese spojrzała na oblicze markiza, które było straszliwie podniecone, ale nagle usta podniosły mu się w uśmiechu i wręcz pokręcił głową gryząc wargi, żeby nie zacząć rechotać. Było mu tak cudownie, czuła to całą swoją kobiecością.
- Kocham cię, Agnese - usłyszała jego głos - i w karecie i w pałacu - szeptał ciągle nie wypuszczając jej z tak zgiętej pozycji oraz trzymając w niej swoją męskość, która choć powoli miękła, była jeszcze całkiem solidna wielkościowo oraz dosyć twarda.
- Mam też obiecaną zachrystię. - Wampirzyca uśmiechnęła się i ucałowała go.
- Oraz wiele innych miejsc, a jak znam twoją ghulicę, to pewnie coś znowu wymyśli także - przyznał markiz.
- Zaczynam odnosić wrażenie, że ci się to podoba. - Agnese poruszyła lekko biodrami.
- Nie, to znaczy tak - zakałapućkał się. - Nie wiem, jak to określić. Ona mnie nie interesuje, jako kobieta, ale kiedy jest z tobą i ty chcesz, żeby była, to jest to trochę, jakby stanowiła przedłużenie twojej woli i ciebie. Nie wiem, jak to rzec - widać było zakłopotanie. - Nie chcę się z nią kochać i z żadną inną, oprócz ciebie. Lecz kiedy jesteście razem, kiedy jest to twoja wola to mi też się udziela - przyznał się. - Bowiem rozumiem, że tobie to się podoba, że chcesz tego? - spojrzał badawczo na swoją kobietę, ciągle nie wychodząc swoją męskością z jej słodkiego łona.
- Mówiłam raczej o różnych lokalizacjach, naszych igraszek… - Agnese wyszczerzyła się. - Ale skoro bardziej interesują cię zabawy Gilli. - Drażniła się z nim. Opuściła swoje nogi i owinęła je wokół bioder mężczyzny nie chcąc go wypuścić.
- Nie, to nie tak, po prostu. przecież wiesz, że ja naprawdę z nią nie … - próbował się uwolnić z uchwytu jej nóg, ale nie szło mu. Inna kwestia, iż naprawdę przestraszył się, że Agnese coś zabolało. - Co mam robić, żeby pokazać, że kocham ciebie i tylko ciebie?
- Prrrrr
! - usłyszeli krzyk woźnicy. - Dojechaliśmy.
- Zastanówmy się…. - Wampirzyca, powolutku wypuściła go ze swych objęć. - Mówić mi że mnie kochasz, chyba już to robisz. Kochać się ze mna… również. Martwić się o mnie, także chyba ci się udaje. Oświadczyć mi się… ups to też już zrobiłeś. Hm…. Alessandro, wiem, że mnie kochasz. - Pocałowała go czule. - Ja ciebie też i chcę doświadczać całego świata z tobą, jak najmocniej. - Delikatnie dotknęła jego męskości. - Wysiadamy, czy jeszcze jedno kółko, po Rzymie?
- Wysiądźmy. Naszym ludziom także należy się odpoczynek. Tymczasem my możemy się zadekować w którejś komnacie. Czy masz jakieś preferencje
- powoli wyszedł z niej siadając obok i podciągając swoje spodnie. - Jakaś piękna, moja najdroższa, ukochana damo - wyszeptał.
- Na razie mój gabinet. - Agnese opuściła suknię. - Mam pewien list do napisania, ale z przyjemnością dam sobie poprzeszkadzać. - Mrugnęła do markiza. - A chyba jestem w stanie pisać go nago.
- Wobec tego masz zapewnione to. Hm, wiesz, może chciałabyś usiąść na takim krzesełku, jak moje uda i to co pomiędzy nimi
? - spytał markiz filuternie. Widać naprawdę stał się inną osoba przy niej.
- Yhym… wobec tego musisz zająć to miejsce przede mną. - Wampirzyca wygładziła suknię i wskazała na drzwiczki karety.
 
Kelly jest offline  
Stary 30-11-2017, 10:39   #102
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Drzwiczki otworzył sam markiz, który wyszedł z karety. Ktoś ze służby, widząc otwierającą się karetę oczywiście rozłożył schodki. Później absolutnie piękna Agnese wyłoniła się niczym istna królewna, której Alessandro podał dłoń. Obydwoje byli przywitani przez Gillę.
- Pani, jakieś polecenia? - spytała ghulica signorę Contarini.
Wampirzyca zerknęła na Alessandro i pozwoliła by jej wzrok na chwilę zsunął się na jego wymiętoszone na kroczu spodnie. Z uśmiechem spojrzała na ghulicę.
- Skorzystam z gabinetu.
- Rozumiem, pani. Przyjdę później po kolejne rozkazy - ghulica uśmiechnęła się do niej przesuwając leciutko językiem po wargach. - Ale później ...
- Wszystko spokojnie? - spróbował odnaleźć się markiz.
- Tak, żadne Amazonki nas nie zaatakowały. Może szkoda … - ponownie uśmiechnęła się. - Kilka takich wojowniczek byłoby miłych do wspólnej zabawy.
Markiz tylko westchnął.
- Gillo, markiz naprawdę wyraził troskę. - Wampirzyca przesunęła dłonią po ramieniu mężczyzny. - Później sprawdzimy jedną z beczek. Chciałabym posłać też wiadomość do kardynała Medici.
- Oczywiście pani. Przyjdę do twojego gabinetu po list, zaś beczki, oczywiście bardzo chętnie - ponownie przejechała języczkiem po wargach. - Myślę, że powinna pani już iść pisać, bowiem markizowi piórko zdrętwieje - zażartowała i ruszyła gdzieś w korytarz, zaś faktycznie, męskość Alessandro rzeczywiście nieco uwypukliła się na spodniach.
Agnese pokręciła głową.
- Rozpieściłam ją. - Chwyciła mężczyznę pod ramię i delikatnie poprowadziła korytarzem. - Ale uwielbiam was rozpieszczać.
- Cóż, ja lubię rozpieszczać ciebie. Jesteś dla mnie jedyną, najważniejszą kobietą na całej Ziemi.
Ruszyli powoli do gabinetu przechodząc obok wejścia do łaźni. Co ciekawe, usłyszeli stamtąd wesołą rozmowę Sophi i Vittorii. Właściwie taką bez tematu, ot typu pogoda, sukienki, klejnoty.
- Agnese, może tylko wpadłabyś tam i przekazała Vittorii, że jej ojciec otrzyma wiadomość. Zajmie chwilkę, zaś pewnie dziewczyna się martwi - widać było, że markizowi prostuje się coraz mocniej, ale chciałby też troszczyć się, ażeby uspokoić kuzynkę.

Agnese przesunęła dłonią po odsłoniętej części piersi.
-Jeśli sobie tego życzysz. - Ruszyła w stronę łaźni. - Jestem ciekawa ich reakcji.
Uniosła spódnicę ukazując stróżkę soków i nasienia markiza.
- Ojoj, tego raczej nie pokazuj - uśmiechnął się. - Tylko poinformuj, bowiem także czekam na moją najwspanialszą ukochaną.
Agnese opuściła suknię i weszła do łaźni, zaś po prostu markiz czekał. Contarini wchodząc słyszała, jak złapał po drodze jakiegoś sługę i polecił zrobić jutrzejszego dnia nieco większe zakupy żywności. Jeśli bowiem groziły zamieszki, można było spodziewać się, że chłopskie wozy wiozące produkty nie dotrą do miasta. Lepiej więc było mieć zapas. Oczywiście pałacowa piwnica miała ileś beczek choćby solonego mięsa oraz mąki, jednak co świeże produkty to świeże. Dlatego właśnie markiz polecił dokonać zakupów.

Agnese delikatnie zapukała w do drzwi łaźni, nie chcąc spłoszyć dziewcząt. Czuła, że jest jej potwornie mokro, chciałaby by markiz ją wypełnił. Cóż… to ona prawiła mu o cierpliwości w tej materii. Czas być dobrym wzorcem.
Dziewczęta wewnątrz przerwały pluskanie oraz wesołą rozmowę.
- Kto tak? - rozległ się głos Sophi, podczas gdy Vittoria po prostu pisnęła zaskoczona.
- Agnese, mogę wejść? - wampirzyca uśmiechnęła się.
- Agnese! - krzyknęła Sophia. - Wchodź. Proszę. Akurat jesteśmy z Vittorią. Przyłączysz się do nas?

Kiedy wampirzyca weszła obydwie dziewczyny stały uśmiechając się do niej.
- Witam signora – dygnęła Vittoria i pomimo pełnej nagości uczyniła to bardzo elegancko. Hrabianka była młodą trzynastolatką, której ciało dopiero kształtowało się oraz nabierało odpowiednich krągłości. Była szczupła, miała niewielkie, ale wyraźne już, jędrne piersi ze sporymi, różowymi sutkami. Była szczupła, miała stosunkowo wąskie biodra oraz ładne nogi. Jej łono było pokryte krótkimi,kręconymi włoskami brązowego koloru. Uśmiechała się wesoło.
- Jeszcze raz dziękuję za ratunek, signora Contarini. Aż trudno mi pomyśleć, co by się stało, gdyby nie pani wspaniała pomoc.
- Ja także się dołączam – powiedziała gorąco Sophia. - Nie widziałyśmy się długo, ale bałam się samego opowiadania kuzynku, tymczasem Vittoria musiała to wszystko wytrzymać. Dopóki Agnese jej nie pomogłaś.
Wampirzyca z uśmiechem przysłuchiwała się tej wymianie zdań.
- Chętnie bym się przyłączyła, ale muszę sporządzić jeszcze kilka listów. Ale mam dobre nowiny. Byliśmy przed chwilą z Alessandro u kardynała di Colonna i obiecał że pośle list do hrabiego Tagliacozzo, o tym że jesteś bezpieczna.
- Do taty? dziękuje, dziękuję bardzo - ucieszyła się Vittoria wyskakując oraz przytujając ją. - Nie wiem, czy będzie mógł teraz przyjechać po mnie, ale wiem, jak bardzo ucieszy się, że jestem bezpieczna - oczywiste było, iż trudno wymagać od dowódcy armii porzucenia swojego wojska, choćby nawet bardzo kochał swoje dziecko. Sophia także się ucieszyła i ogólnie jeszcze raz obydwie dziewczyny zaprosiły Agnes do wspólnej kąpieli.
- Z pewnością będzie się czuł dużo lepiej. - Agnese pogładziła młodą Vittorie po głowie. - Bardzo chętnie bym do was dołączyła, jednak powinnam jeszcze załatwić kilka rzeczy. Odpoczywajcie i nie kładźcie się za późno spać moje drogie. - Wampirzyca żartobliwie pogroziła im palcem.
- Dobrze, ale następnym razem proszę być z nami - stwierdziła Vittoria nieco zawiedziona. - Bardzo chętnie posłuchałabym od pani … wiele rzeczy. Chciałabym być taką, jak pani - dodała spoglądając na Agnese.
- Będę miała do ciebie prośbę, byś nie opowiadała ludziom o tym, że byłam w tym młynie… damom tak nie wypada. - Agnese uśmiechnęła się niepewnie. - Nie chciałabym zaszkodzić Alessandro.
- Też mu nie chcę zaszkodzić. Jemu także jestem wdzięczna, aczkolwiek ludzie wiedzą, że przyprowadziła mnie pani tylko z sir Alessio - odparła. - Ale obiecuję, ze wszelkie tego typu pytania, będę zbywać lub zacznę akurat kaszleć. Może być?
- Ludzie, którzy byli z nami nigdy o to nie spytają. - Wampirzyca uśmiechnęła się i zerknęła na Sophie. - Mów, że znaleźli cię moi ludzie, dobrze?
- Dobrze, póki co wie jedynie Sophia. Rozmawiał także ze mną ten lekarz o dziwnym nazwisku, ale on mnie raczej badał, choć głównie dotknął mi ramion, spojrzał oraz powiedział, że poza siniakiem na lewej nodze nic mi nie jest. skąd mógł wiedzieć, że mam siniaka, przecież byłam przykryta kołderką … - powiedziała ni to do siebie ni to ot tak.
- To też moi ludzie. - Agnese uśmiechnęła się ciepło. - Dobrze, moje drogie. - Wampirzyca poczuła jak po jej udzie spływa kolejna kropla. - Oddalę się do moich spraw, może jutro będzie chwila by na spokojnie porozmawiać.


Dziewczyny skinęły głowami, zaś Agnese znalazła się na korytarzu oraz w uściskach gwałtownego Alessandro, który zaczął ją zacałowywać. To na początek. Bowiem potem wziął na ręce oraz popędził na górę do rzeczonego gabineciku. Agnese objęła go mocno.
- Mój drogi… służba. - Mocno wtulała się w mężczyznę.
Akurat przechodził Borso.
- Zwichnęła nogę - krzyknął mu Alessandro biegnąc.
- Ach tak, życzę szybkiej poprawy, signora - odparł ghul mając absolutnie kamienną minę.
Agnese przytuliła się, tak że jej twarz znalazła się przy jego uchu. Zbyt dobrze znała Borso i wiedziała, że i tak wie dokąd zmierza jego pani… jest niesiona jego pani.
- Kocham cię.

Wreszcie znaleźli się w gabinecie Agnese, tuż przy jej sypialni. Markiz wręcz nie mógł się doczekać, jego rozgorączkowana twarz zdradzała, iz jest na skraju wybuchu. Doniósł swoją ukochaną do biurka i tam ją ułożył, na wszystkich papierach, których szczęśliwie nie było wiele. Ot kilka listownych kartek. dobrze przynajmniej, ze kałamarz znajdował sie obok, a potem stanął pomiędzy jej nogami, pociągnął ją do siebie tak, że przesunęła się dobre pół metra po gładziutkim blacie czując, jak jego usta ponownie wpiły się w jej słodkie wargi. Agnese oddała pocałunek i sięgnęła do jego spodni, rozpinając pas.
- Chyba list będzie musiał poczekać?
- Tak, tak, poczeka, chcę cię, bo inaczej zwariuję - wysapał markiz właściwie już gotowy. rozpięty pas sprawił, że spodnie opadły, zaś po nich markiz sam zsunął pantalony. - Pragnę cię posiąść, moja najukochańsza, teraz tutaj. kocham cię - powiedział pełen przejęcia, starając się dłońmi ułożyć ja plecami na blacie oraz unieść nogi.
Wampirzyca ułożyła nogi na jego ramionach, a suknia, która się po nich zsunęła odsłoniła jej rozpalony, mokry już kwiat.
- Ostatni raz gdy widziałem cię biegnącego w tym tempie, to było chyba pierwszej nocy gdy ode mnie uciekałeś. - Zażartowała, ale w jej głosie pojawiło się już pragnienie. Tak jak w oczach, w których żartobliwe płomyki mieszały się z pożądaniem.
- Zmądrzałem przez ten czas - odparł - oraz zrozumiałem, jak bardzo cię kocham - Agnese przez króciutki moment poczuła jego gorącą żołądź na swej intymności, taką wilgotną, cudownie łączącą twardość ze śliską delikatnością, jednakże już chwilę później poczuła ją w sobie. Jak jej płateczki rozeszły się słodko obejmując męskiego gościa oraz wpuściły go do jej tajemnego wnętrza.
- Ach… - Agnese opadła na biurko. Bardzo pragnęła Alessandra, ale tempo w jakim dochodził do siebie zaczynało ją zaskakiwać. Choć z drugiej strony, mogła być z siebie dumna, jako kobieta potrafiąca sprawić, iż mężczyzna tak na nią właśnie reaguje. Właściwie jedynie raz musiała mu pomóc własną krwią, kiedy faktycznie nawet on już po prostu nie potrafił więcej. - Jak cudownie. - Wampirzyca zakręciła pośladkami, jakby chciała jeszcze pogłębić to jak bardzo ją wypełniał. - Jesteś doskonałym kandydatem na męż… ach… - zadrżała gdy Alessandro wbił się w nią. - … już doskonale utrudniasz mi pracę. - Zażartowała, jednak jakby na przekór swoim słowom sięgnęła do jego twarzy i przyciągnęła ją do siebie, by złożyć na jego ustach pocałunek.
- Rzeczywiście, ta pozycja nie jest najwygodniejsza. Możemy spróbować od tyłu, wtedy będziesz mogła jednocześnie pisać - zaproponował pół żartem pół serio nie przerywając ruchu penisa sunącego wewnątrz niej. Chociaż te ruchy nie były już takie szybkie oraz gwałtowne.
- Lubię na ciebie patrzeć. - Wampirzyca odsunęła się lekko, wciąż opierając dłonie na jego szyi. Musiała przyznać, że było coś cudownego w widoku jego twarzy pomiędzy jej nogami. Brakowało jej tego, podczas tych wszystkich igraszek i zaspokajania jego potrzeb “dominacji”. - Jesteś piękny.
- Ty jesteś piękna i ty sprawiasz, że przy tobie chcę być lepszym, no lepszym w tym własnie tego ... bardzo lepszym. Jesteś moją ukochaną, najwspanialszą, najseksowniejszą pięknością. Uwiodłaś mnie całego i należę teraz do ciebie i pragnąłbym, ażeby było ci ze mną jak najlepiej. Teraz także - przyspieszył nieco swój ruch. Agnese widziała, jak patrzy w jej buzię, jak uśmiecha się do niej, jak strzela wesołymi, rozkosznymi iskierkami miłości.
Agnese czuła jak bardzo jest rozpalona. Tym ich przekomarzaniem się w karecie, zniecierpliwieniem w łaźni. Na tyle na ile mogła naparła na niego biodrami, pogłębiając jego kolejne wejście.
- Ah… chyba będę cię podniecać zawsze na początku nocy… - Krzyknęła gdy markiz wbił się w nią mocniej. - … a potem kazać ci czekać przez całą noc. - Spojrzała na niego z miną, która pasowałaby do małego diabełka.
- Chciałabyś zrezygnować z takich wspaniałości na korzyść czekania, no moja pani … - odpowiedział mocniejszym pchnięciem. - Mi się to bardzo podoba i już nie mogłem się doczekać … - wymruczał. - Oraz ma pani piękne usta, stworzone do całowania - uzupełnił słodko ponownie spowalniając.
Wampirzyca zamruczała i zaczęła mocno drżeć. Jej ciało chciało więcej, mocniej szybciej… patrzyła na markiza rozmarzonym wzrokiem i przygryzła wargę. Zaledwie kilka dni, a ten mężczyzna już się nią bawił. Chyba udało się jej odkryć prawdziwy talent.
Zaśmiała się cicho do siebie, czując jak przy tym, jej mięśnie zaciskają się na wysuwającej się w nią męskości.
- Mrrr - usłyszała jeszcze jak markiz wręcz zatrzymał się na chwilę, jednak wilgoć wewnątrz jej ciała ułatwiła mu ponowny ruch, choć tym razem musiał użyć więcej siły, żeby zmusić jej ciasną szparkę do przepuszczenia go głębiej, potem wypuszczenia orz znowu do przepuszczenia. Jej ciało i jego ciało zmagały się w najintymniejszym miejscu tworząc coś cudownego. Jęknął głośno. Jakoś już nie potrafił rozmawiać, skupiał się tylko na zjednoczeniu ciał. Widząc jego skupioną minę, Agnese roześmiała się i nagle od tego ruchu, od tego przyjemnego falowania gdy z jej ust wydobywał się słodki, kobiecy śmiech, przeszył ją boleśnie gorący dreszcz. Śmiech przerodził się w krzyk gdy czuła kolejne fale podniecenia atakujące jej stęsknione ciało, a mięśnie na ile mogły zacisnęły się na markizie bardziej. Poczuła, że mężczyzna nie może się ruszyć, ale to nie znaczy, że wewnątrz niej nic się nie działo. Wręcz przeciwnie. Jego członek stwardniał jeszcze mocniej, zadrżał, jakby jeszcze bardziej posztywniał i Agnese poczuła nadejście rozkoszy, która pędząc przez członka wytrysnęła w nią gwałtownie uderzając w głębiny ścianek. Potem ponownie, nawet jeśli nie mógł się ruszać. Drżał oraz tryskał kolejnymi porcjami, zaś na jego twarzy malowało się prawdziwe miłosne napięcie, któremu wtórował kolejny jęk. Wampirzyca rozluźniła się lekko, ale za to przyciągnęła do siebie mężczyznę, niemal kładąc go na sobie. Tak bardzo chciała jego ciepła, była troszkę zła, że jej własne nogi utrudniają jej przytulenie się, a z drugiej strony cieszyła, że jest w niej tak głęboko.
- Mój wspaniały Alessandro. - Delikatnie pogładziła jego już rozrzucone w nieładzie włosy.
- Moja wspaniała Agnese - odparł zaczynając ją całować. - Hm, czy nie uważasz kochanie, że ta suknia trochę jednak przeszkadza?
Strój bowiem kobiety był odpowiednio wspaniały, zaś cały uniesiony dół sukni musiał się obecnie pomieścić pomiędzy nimi.
- To tobie zabrakło cierpliwości mój drogi, by mnie rozebrać. - W głosie wampirzycy pojawiło się rozbawienie, pewnie echo śmiechu, który tak przyspieszył ich spełnienie. - Ale możemy się jej teraz pozbyć, tak jak i tych twoich eleganckich strojów.
- Prawda, wybacz kochanie, że nie poczekałem, ale naprawdę nie potrafiłem powstrzymać swoich pragnień wobec mojej najpiękniejszej damy - przyznał ze skruchą. - Lecz tak jak mówisz, może nadrobimy? - zaczął zdejmować kubrak i koszulę.
- Obawiam się, że możemy mieć problem ze zdjęciem mojej sukni, jeśli ze mnie nie wyjdziesz… niestety. - Wampirzyca powolutku opuściła nogi, zatrzymując je jednak na wysokości bioder mężczyzny. Delikatnie docisnęła go jeszcze do siebie łydkami.
- To rzeczywiście problem, choć przyznaję, słodki problem - niespecjalnie przejął się ową sytuacją markiz. - Jeśli chcemy jeszcze, akurat rozbieranie się i chwilka słodkich pieszczot byłaby akuratna, żeby wiesz, no żeby wrócił do formy - faktycznie męskość markiza powoli, ale stale malała oraz miękła wewnątrz jej słodkiej jamki.
Agnese udała naburmuszoną.
- Nie mógłbyś zrobić by była cały czas duża? - Nadal nie wypuszczała go z objęć swoich nóg.
- Kochanie moje, nie rozmawiałem wprawdzie ze wszystkimi mężczyznami, ale przypuszczam, że wielu dałoby krocie za taką umiejętność. Zresztą sprawiasz, że i tak bardzo się zbliżam do tego ideału. Przynajmniej bardzo chciałbym, żebyś tak uważała i była zadowolona z tego no tego tamtego wiesz - markiz był już nagi na górze, zaś pantalony oraz spodnie po prostu opadły dawno na łydki.
Wampirzyca wypuściła go ze swych objęć, czując jak powolutku się z niej wysuwa. Zamruczała cicho, czując jak drażni tym przyjemnie jej rozpalone płatki. Powolutku podniosła się, siadając na biurku.
- Cóż… będzie mi musiało to wystarczyć. - Mrugnęła do niego. - Mogę być odrobinę zachłanna?
- Ależ bądź kochanie, bądź! - krzyknął wręcz pochylając się i zrzucając z siebie ubrania. Wcześniej jeszcze tylko spodnie oraz pończochy. Wszystko dokładnie w moment niemal. - Agnese, jeśli się nie sprawiłem, mógłbym może jakoś się zrewanżować, chociażby pomagając ci się rozbierać?
- Hm… i teraz nie wiem… sprawdziłeś się, czy wobec tego nie powinnam dać ci się rozebrać? - Agnese powolutku zsunęła się z biurka, stając przed mężczyzną.
- Może pozwól mi no wiesz, w ramach specjalnej łaski udzielanej przez ukochaną ukochanemu? Bardzo chciałbym wziąć aktywny udział przy tej czynności
Agnese obróciła się do niego plecami i uniosła włosy, by mógł rozsznurować jej suknię.
- Czyń honory skarbie. Moja zachłanność ma bardzo… kobiecy charakter. - W jej głosie pojawiła się lekka niepewność. Cały czas nie była pewna czy powinna prosić o coś takiego markiza. Tyle, że on miał na to niekłamaną ochotę. Niezbyt pojmował pojęcie “kobieca zachłanność”, ale po prostu dobrze było im, więc cokolwiek to oznaczało, pewnie było czymś dobrym. Zabrał się za rozsznurowywanie. Może nie robił tego szybko oraz sprawnie, jak Gilla, ale jakoś powoli szło. Czuła cały czas jego dłonie na swoim ciele zaś usta na szyi i karku. Może właśnie dlatego zaliczał drobne opóźnienia. Gilla byłaby szybsza, ale jej nie było, bowiem szykowała kolejną niespodziankę.
- Może nie powinnam o to prosić, ale… - Wampirzyca nie patrzyła na markiza, pozwalając mu pracować nad jej strojem. - … czy mogłabym dostać zaręczynowy podarek? - Ostatnie słowa wypowiedziała dosyć cicho.

Markiz niemal nie zemdlał. Wręcz ścięło go. Przypadł do jej stóp mówiąc.
- Kochanie, nie wiem, jak mogę błagać o przebaczenie. Nie tylko możesz, ale wręcz musisz, powinnaś, ja … przez te wszystkie sprawy … mogę tylko błagać o wybaczenie. Jeszcze z nikim się nie zaręczałem i to tak szybko się stało, że cię pokochałem i tyle rzeczy na raz … przepraszam - przestał się tłumaczyć. - Zrobiłem coś bardzo złego i teraz mogę tylko liczyć na twoje łaskawe wybaczenie - powiedział cicho. Widać, że było mu straszliwie wstyd.
- Nic się nie stało mój drogi, tylko jak rozmawialiśmy dziś z twoim kuzynem i ostatnio gdy rozmawiałam z Sophie… - Agnese pogładziła mężczyznę po policzku. - Po prostu chciałabym móc założyć ten drobiazg w dniu ślubu.
- Signora Contarini - powiedział poważnie - ma pani całkowitą rację, ja zaś zachowałem się jak cham, nie zaś zakochany szlachcic. Dziękuję signora, że mi wybaczasz, ale mi trudno sobie wybaczyć. Jeśli pozwolisz, chciałbym jutro z samego wieczora oficjalnie poprosić cię o rękę, jeśli jeszcze mnie zechcesz. Jeszcze raz przepraszam. Mężczyźni bywają głupcami - podsumował. - Wielkimi głupcami, ale naprawdę się staramy, przynajmniej naprawdę bardzo próbuję - podniósł swoje ciuchy leżące na podłodze. - Jesteś wspaniałą - wyszeptał.
- Cóż… - Agnese udała że się zastanawia. - ...będziesz mnie musiał porozpieszczać do końca nocy, by mi to jakoś wynagrodzić.
Markiz spojrzał na nią poważnie.
- Czy możemy po prostu położyć się i przytulić, porozmawiać? - spytał. Widać, że po prostu oklapł i trochę nie za bardzo wyszłoby mu coś bardziej namiętnego.
- Eh…. jednak popsułam. - Wampirzyca posmutniała. - Ten podarek naprawdę nie jest czymś… zgodziłabym się zawsze.
- Nic nie popsułaś. Zawaliłem po prostu i jest mi zwyczajnie wstyd - wyszeptał markiz. - To wyłącznie moja wina i lepiej, że powiedziałaś teraz, bowiem mógłbym być zbyt głupi, żeby się nie domyśleć, chociaż przecież mam zaręczynowy prezent. Mamy tradycję rodzinną po prostu przekazywania przez pokolenia...
- Ci… chcę mieć niespodziankę. - Wampirzyca przerwała mu. Zaś jej przerwało pukanie do drzwi.
- Signora, czy jest tam pani jeszcze? - odezwała się Gilla, która przyszła wedle zapowiedzi. Słysząc jej głos, markiz walnął się pięścią w czoło całkiem solidnym ciosem.
- Jest, jest. Wejdź proszę. - Agnese uśmiechnęła się do markiza, który usiłował zasłonić przyrodzenie, bowiem pantalonów nie miał szans naciągnąć.
- Jeśli taka jest twoja wola skarbie, to proszę potowarzysz mi jeszcze przy obowiązkach, dobrze?
- Oczywiście, bardzo chętnie - ucieszył się, że zajmą się zwykłymi sprawami, które robi się cudownie wspólnie, jednak które nie budzą takich namiętności. Tymczasem weszła Gilla. Zamknęła drzwi kompletnie nie zdziwiona negliżem markiza i półnegliżem signory.
- Przyszłam po rozkazy, pani - uśmiechnęła się czule do pięknej Agnese.
Agnese zerknęła na ubierającego się markiza i spojrzała na ghulicę ze smutnym uśmiechem. Troszkę żałowała, że poruszyła temat zaręczyn.
- Jeszcze chwilkę, moja droga, usiądziesz? - Wampirzyca zajęła miejsce za biurkiem nie zwracając uwagi na rozsznurowaną suknię - Nie zdążyłam jeszcze napisać listu.
Chwilkę porządkowała biurko wydobywając wszystkie przybory do pisania. Atmosfera była odrobinę dziwna. Nie wyglądało na to by wampirzyca i markiz się pokłócili, a jednak… Agnese z tym swoim smutnym uśmiechem, zaczęła sporządzać list do księżnej, podczas gdy markiz ubrany na szybko przysiadł obok niej.
 
Aiko jest offline  
Stary 30-11-2017, 15:10   #103
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Trudno jednak, żeby było inaczej. Markiz czuł się straszliwie winny i nawet jeśli Agnese wybaczyła mu, to miał sam moralnego kaca. Przecież jednak to było oczywiste, że kobiety oczekują takich podarunków, zaś zakręcony bieżącymi rzeczami Alessandro, który kompletnie nie miał doświadczenia na tym poziomie, najzwyczajniej nie przemyślał sytuacji. Oczywiście młody był, namiętny, więc powoli opuści go ten kiepski nastrój, póki co jednak tkwił w nim niczym podła zadra.
- Hm, czy mogę spytać, co takiego piszesz? - zapytał tak po prostu. - Jeśli to tajemnica wampirza, nie mów, po prostu z ciekawości chciałem wiedzieć.
- Podziękowanie, za przesłany wczoraj list, przeprosiny za moją porywczość podczas spotkania oraz jak zwykle w takich listach polecenie swych usług
. - Wampirzyca powoli nanosiła kolejne litery swoim zamaszystym pismem, delikatnie przytrzymując rękaw sukni by go nie zamoczyć w tuszu. - Zaraz pewnie sporządze list o kardynała Colonny w podzięce za wizytę i także się polecając.
Zerknęła na markiza.
- LIsty są bardzo istotne przy polityce. Stwarzają pozór ciągłego kontaktu. - Agnese uśmiechała się lekko, widać było jednak że jest na siebie lekko zła. Miała ochotę na więcej igraszek i niestety sama je przekreśliła. Cóż, pozostała jej ewentualnie Gilla.
- Istotne powiadasz w polityce … - zastanawiał się markiz nad jej słowami. - Wobec tego może ja także powinienem wysłać swoje listy do kardynała. Pytanie, czy jeszcze do księżnej za goszczenie w moim domu. Nie wiedziałem, że to takie istotne.
Widać było, że chwyta jej słowa oraz stara się zapamiętać. Wampirzyca znalazła nie tylko narzeczonego, ale także konkretnego ucznia. Zależało mu na niej oraz na tym, żeby mogli robić wiele rzeczy razem. Wspólne dzielenie wielu spraw, rozmawianie, doradzanie sobie zbliżają nie mniej niżeli igraszki.

Piękna Agnese zasypała piaskiem list i spojrzała na markiza.
-Możesz, acz ważne jest byś najpierw zastanowił się co chcesz w ten sposób ugrać. - Uśmiechnęła się. - Na przykład jakie byś chciał mieć relacje z kardynałem?
- Jak najlepsze. Właściwie z każdym chciałbym jak najlepsze. Kardynał zaś, choć o nas zapomniał wcześniej, jest moim krewnym. Nawet jeśli spodziewa się czegoś ode mnie, albo raczej od ciebie, bowiem tak prowadził rozmowę, iż ja byłem dla niego węzłem łączącym Colonnów z twoją osobą, to ja po prostu chciałbym żeby mnie lubił. Lubię, kiedy mnie inni lubią
- wyznał szczerze.
- Yhym… - Agnese zsypała piasek z listu. - Kardynał ma swoje wpływy oraz swoje cele. Decydując się na przychylność względem kuzyna, popierasz jego racje. Jeśli chcesz by cię uznał za partnera, zastanów się co możesz mu zaoferować.
- On uznał, że przeze mnie dotrze do ciebie. Jednak nie podoba mi się takie wykorzystywanie i ciebie i mnie. Gdyby poprosił mnie o coś, pomógłbym mu ot tak, jako krewniakowi, ale wedle tego co mówisz, to jest po prostu taka gra, gdzie uczucia są na drugim planie. Podchodząc tak do rzeczy, rzeczywiście, niewiele mogę mu zaproponować, poza jednym z najlepszych pałaców rzymskich, jako gościnę lub miejsce spotkania
- rzeczywiście Palazzo di Venezia było nową stosunkowo budowlą oraz wspaniałą architektonicznie, niemal dorównującą, choć nie całkiem, pałacom florenckim.
- Zobaczymy kto tu kogo wykorzysta. - Wampirzyca uśmiechnęła się. - Ja potrzebuję stronnictwa hiszpańskiego a on mego poparcia dla swego kardynała.
- Owszem, powiadało się, iż kuzyn kardynał rzeczywiście wspierał stronnictwo hiszpańskie, ale też właściwie wspierał wszystkie możliwe stronnictwa przez ten czas. Wątpię, czy obecnie ma tam dojścia. Hiszpanie raczej słuchają księcia Romanii, ale Francuzi i Italijczycy prędzej dadzą sobie brody ogolić, aniżeli zgodzą się na Hiszpana ponownie. Czyli będzie wybrany Włoch. Prawdopodobnie już jest dogadywany ktoś, kto będzie do przyjęcia dla wszystkich.
- Tak Piccolomini
. - Agnese zalakowała list do księżnej. - A ja mam papiery by wykorzystywać głos księcia Romani jak swój.
- Kochanie, nie mnie opowiadać ci, jak prowadzić negocjacje, jednak książę szczwaną jest liszką. Słowo honoru waży dla niego tyle, co pestka, jeśli więcej zysku przynosi mu złamanie go. Jeśli masz papiery, to dobrze, ale jestem przekonany, że jeślibyś chciała zrobić coś wbrew woli, nagle owi kardynałowie wynaleźliby tysiąc rozmaitych trudności. Oczywiście chcieliby pomóc, poprzeć i tak dalej, ale nie mogliby … Książę Romanii jest sprytny oraz niezwykle przebiegły.
- Na razie mamy wspólny cel
. - Wampirzyca sięgnęła po kolejny arkusz. - Z tego co zrozumiałam także i twój kuzyn obstawia tą samą opcję. Nie martw się. Nie ufam księciu.
- A o kogo mam się martwić, jak nie o moją najukochańszą Agnese
? - uśmiechnął się do niej dotykając pieszczotliwe dłonią jej ręki. - Wedle tego, co zrozumiałem, kardynał przyjmuje opcje wyboru osoby, której nazwisko wspomniałaś, jednocześnie zaś jest przekonany, że odbędzie się kolejny wybór. Być może dlatego chciał poznać ciebie oraz kardynała della Rovere. On był kiedyś bardzo wpływowy i jest ostatnim człowiekiem, który popierałby Borgiów.
- Piccolomini jest chory. Prawdopodobnie nie pożyje zbyt długo
. - Agnese zabrała się za pisanie listu do kardynała. - Wszyscy się lubimy póki jesteśmy sobie potrzebni.
- Naprawdę? Wobec tego trzeba to zmienić. Taki los musi być strasznie smutny. Osobiście lubię kilka osób, bo lubię, zaś kocham ciebie, bo kocham. Oczywiście wiem, że wzajemne interesy łączą, ale chyba nie jest dobrze, jeśli są to tylko interesy. Szczególnie wewnątrz rodziny
- chyba wampirzyca miała narzeczonego idealistę. Choć szczęśliwie nie ślepego na istniejącą rzeczywistość. - Pisząc do kardynała, pozdrów go proszę ode mnie i może zaprośmy go z wizytą, jeśli miałby ochotę przybyć? - spytał się signory.
- Oczywiście. Zaproszę go. - Agnese uśmiechnęła się ciepło. - Cieszy mnie twoje podejście. Jest bardzo rzadkie. Jednak to co ci mówię musi pozostać między nami, dobrze?
- Agnese, możesz mi wierzyć, że nie rozgaduję niczego, co jest pomiędzy nami, czy dotyczy to naszych rozmów, czy innych relacji
- uśmiechnął się nieco. Agnese widać uważała go za nieco nierozgarniętego, choć może po prostu było właściwie to ot takie ostrzeżenie na wszelki wypadek. Markizowi niekiedy trudno było zrozumieć narzeczoną.
- Niewygodne jest dla mnie nawiązywanie bliższych relacji. - Wampirzyca nie odrywała wzroku od papieru. - Tak jak tobie musiałam powiedzieć o swojej specyficznej naturze, tak i u każdej osoby, która stałaby się mi bliższa, moje zachowanie wywołałoby wiele pytań, a dla wampirów jest lepiej gdy nikt o nas nie wie.
- Wydaje mi się, że czasami właśnie ludzie mogą być najlepszym okryciem. Nikt nie wpadłby na to, że ktoś udzielający się publicznie może być wampirem. Oczywiście nie mam doświadczenia, tylko mówię, jak mi się wydaje.
- Kto wie, może ma nieco racji
- dorzuciła Gilla.
- Jednak bliższe relacje z innymi, hm, wiesz, właściwie nie musimy ich bardzo utrzymywać, albo możesz to robić przeze mnie. Jako mąż nawet będę miał obowiązek reprezentować cię w wielu sprawach. Nikt nie będzie się dziwił - stwierdził coś faktycznego. Wiele kobiet nie miało specjalnego głosu, zaś mąż zawsze decydował.
- Tak zawsze robię. - Agnese zerknęła na markiza i wróciła do pisania. - Tutaj wyjątkowo okoliczności wyrwały mnie z lubianego przeze mnie cienia.
- Liczę jedynie, iż owe okoliczności były tego warte
- spojrzał na nią czule.

Wytworna wampirzyca zasypała piaskiem kolejny list i nachyliła się by go ucałować.
- Okoliczności nie były tego warte, ale cieszę się z efektu. - Agnese przeciągnęła się, a luźna suknia prawie odsłoniła jej piersi. - Nie chcę cię jednak wykorzystywać na siłę i albo wejdziesz w te sprawy z własnej chęci, albo jeszcze chwilę będę musiała się powystawiać na światło politycznego światka.
- Wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko
- objął ją mocno. - Kocham cię i po prostu szaleję za tobą. Oprócz tego naprawdę chcę być częścią twojego życia oraz tego, co robisz. Oczywiście, że możesz ze mnie korzystać do woli przy tych sprawach i będzie mi bardzo miło. I masz piękne piersi - dodał.
- Signora, markiz ma rację - dorzuciła Gilla uprzejmie.- Stanowczo są rzeczywiście piękne - potwierdziła ghulica, która raczej przysłuchiwała się ich politycznej dyskusji.
- Cieszę się, że wam się podobają, bo raczej już zawsze będą takie… - Agnese zamyśliła się. - Chyba że znów ktoś prawie mi jedną urwie. Fakt faktem Alessandro. To nie jest tak, że możesz zacząć się udzielać “dla mnie”. To trudny temat, wymagający ciągłego pilnowania się, wielu wyrzeczeń i nie raz rezygnacji ze swych ideałów. Jeśli w to wejdziesz, zrób to dla siebie. Ja sobie poradzę.
- Robię to i dla ciebie i dla siebie. Chcę tego i to chyba normalne, że pragnę być oraz współpracować z ukochaną. To nie jest jakaś łaska czy cokolwiek, ale po prostu robienie cokolwiek z tobą sprawia mi szczerą przyjemność. Kiedy ludzie się kochają tak naprawdę, zazwyczaj chyba tak właśnie jest, że chcą iść wspólną drogą pomagając sobie, wspierając się bez jakiegoś uzgadniania: dla mnie , dla ciebie czy co tam innego. Ale zaraz, co mówiłaś, hm, urwie? Chyba się przesłyszałem
- pokręcił jakoś dziwnie.
- Jadąc tutaj miałam okazję stoczyć małą potyczkę i pewien demon naruszył moje kobiece wdzięki, a dokładnie lewą pierś. - Agnese mówiła o tym jakby mówiła, że po drodze wybrała się na piknik, ale dostrzegła, że markiz pobladł. - Dobrze, że ominął serce.
- Tak, bardzo dobrze, uffff
- przyznał.

Tymczasem wampirzyca zalakowała drugi list i chwilę obserwowała zasychającą masę.
- Gdy jesteś wampirem zaczynasz inaczej podchodzić do swego ciała. Kończyny są czymś co czasem się traci.
- Znaczy one się odbudowują
? - spojrzał niecałkiem pojmując.
- Odrastają. - Agnese odłożyła dwa listy w miejscu, w którym zawsze kładzie korespondencję do wysłania. - Ciało wampira zawsze wraca do stanu w jakim było w momencie przemiany. Jeśli miałbyś przy tej okazji brodę, ona zawsze będzie taka. Za rok, pięć, tysiąc lat. Jeśli zrobisz sobie tatuaż, następnego dnia go nie będzie. Gdybym była dziewicą już na zawsze bym nią pozostała. - Uśmiechnęła się do markiza.
- Ojoj, to byłaby naprawdę przykrość. Pamiętam, jak tamtą, wiesz, narzeczoną twojego podwładnego gangrela, który obecnie niemal nie wychodzi ze swojej komnaty, bolało ją wtedy. Osobiście zaś wolałbym, żeby mojej ukochanej zawsze było przyjemnie niżeli boleśnie.
- Mnie przygotowano, na ten moment
. - Wampirzyca wstała od biurka. - Ojciec nauczył mnie czym są wampiry i dał czas bym przygotowała się na ten dzień. Więc chyba można powiedzieć, że nie tyle mnie zabił, co popełniłam samobójstwo.
- Aha, to, eee nie rozumiem. Dla mnie jesteś wystarczająco żywa.
- Skarbie toż zasypiasz przy mnie, czujesz jak moje ciało staje się chłodne. Widziałeś jak tracę rumieńce
. - Agnese podeszła do Gilli stając do niej tyłem, a ghulica poderwała się by zasznurować jej suknię. - Nie wiem czy byłeś przy tym jak Gilla mnie obmywa. Ale w dzień jestem zupełnie bezradna. Jak zwłoki.
- Eee tam, niektórzy są chłodni, inni ciepli
- odrzucił jej zastrzeżenia. Patrzył zdecydowanie przez różowe okulary oraz nie przejmował się drobiazgami typu wampiryzm narzeczonej. - Dla mnie jesteś bardzo gorąca, zaś ludzie jak śpią też są bezwładni. Przy okazji, jeśli ktoś choćby zemdleje, wcale nie jest uważany za nieżywego. Ponadto szczerze mówiąc, nie rozumiem, po prostu kocham cię, jesteś dla mnie najlepsza oraz super.
- Wariat
. - Agnese uśmiechnęła się szeroko, ale patrzyła na markiza z wielką czułością. - Też cię kocham. Mówię ci takie rzeczy bo wolę byś wiedział wszystko i kochał mnie taką jaka jestem. Pół trupa - pół człowieka, napaloną, biseksualną… - Wampirzyca wyszczerzyła się. - .. zachłanną. A apropos zachłanności. Gillo możemy sprawdzić tą beczkę?
- Mogę iść z wami
? - spytał od razu markiz. - A propos, co to znaczy ta biseksucoś tam? Bowiem twoje napalenie nie przeszkadza mi, wprost przeciwnie - spojrzał na nią bardzo takim specjalnym spojrzeniem. Może już mu się poprawiło i przestał się aż tak mocno dołować po swojej wpadce.
- Musisz z nami iść, to w 1/3 twoja własność mój drogi. - Wampirzyca obróciła się do Gilli i pocałowała ją z zaskoczenia. Założyła ręce na je ramiona i spojrzała głodny wzrokiem na Alessandro. - A te bicośtam oznacza, że nie mam problemu z kochaniem się zarówno z panami jak i z paniami.
- Aha, czyli z Gillą
- to było naturalne stwierdzenie. - Skoro jestem mężczyzną i nie mam kłopotu z paniami to też jestem bi?
- Wiesz… gdybyś nie miał też problemu z panami
. - Agnese spojrzała na niego zaciekawiona. - Ale chyba nie widzę cię w objęciach innego mężczyzny.
- Aha, wiesz, także siebie nie widzę
- zrobił nieco przerażoną minę, na którą Gilla niemalże parsknęła śmiechem. - Wolę siebie w objęciach kogoś, kogo bardzo kocham, zaś ten ktoś jest wspaniałą kobietą. Zaś co do skarbu, to mój czy twój, jest nasz.
- Ja signora nie oczekuję udziału, osobiście wątpię, żeby Alessio potrzebował cokolwiek, czy kogokolwiek oprócz kolejnej hojnie wyposażonej dziewczyny. Czy wiesz markizie, że on uwodzi twoje służące?
- Cóż, chyba nie mogę zabronić ani jemu, ani im
- uznał markiz. - Wątpię, czy takie zalecenie poskutkowałoby.
- Owszem, nasz Alessio ma niesamowity ciąg na dziewczęta, one zaś doskonale to wyczuwają i ciągną do niego entuzjastycznie. Ale nie martw się, są kobiety, które wolą ciebie
- odparła ghulica.
- Wiem oraz sobie to właśnie chwalę - ucieszył się zadowolony Alessandro Colonna.
- Hm… kobiety? - Agnese udała zaniepokojenie. - Czy o kimś nie wiem?
- Och, signora, stanowczo wolę pana markiza, niż pana Alessio. Zapewne także nie odpowiadam mu gabarytowo. nie mam wiele z przodu, raczej przeciętnie pod względem wielkości
- uznała Gilla.
- Ja zaś chciałem podkreślić, że naprawdę nie interesuję się tabunami kobiet, słowo honoru - gimnastykował się słownie markiz.
- Yhym… a ja się zastanawiałam jak to jest, że tak szybko się uczysz. Tabuny kobiet powiadasz? - Agnese drażniła się dalej ze swoim narzeczonym.
- Agnese, przysięgam, że byłaś moja pierwszą. Kocham cię i przysięgam, że nie mam tabunów kobiet, słowo - widać markiz, że się przestraszył, iż narzeczona coś podejrzewa. - Jeśli uczę się, jesteś dobrą nauczycielką. Tylko dlatego, ja …
- Może signora mnie uważa za tabuny
- stwierdziła Gilla wpatrując się w sufit komnaty, zaś przestraszony markiz zamilkł.

Bardzo rozbawiona Agnese roześmiała się. Tym swoim ciepłym, kobiecym śmiechem.
- Oh skarbie, kocham się z tobą droczyć. - Wydusiła z siebie prawie przez łzy. - Idziemy obejrzeć te bogactwa?
- Droczenie? Ach, dobrze
- westchnął pełen ulgi. - Oczywiście, że załapałem, że to droczenie, ale udawałem - łgał, ale w takich sposób, iż doskonale wiedziała, że kłamie, a on wiedział że ona wie. Czyli dalszy ciąg zabawy.
Już wychodząc Agnese udała zamyślenie.
- Z drugiej strony. To ciekawe że mój narzeczony wybrał sobie głównie służące z wielkimi biustami, czyż nie Gillo?
- Interesujące, czyżby tak klasztor go wypościł
- stwierdziła ghulica przewracając oczyma.
- Przysięgam, że nie ja je dobierałem. One już były, ponadto nie wszystkie mają duże biusty.
- Widzisz pani, jednak dokładnie się przygląda kobiecym biustom. Interesujące.
- Tak, moja droga… chyba jednak powinnam mieć pewne obawy
. - Agnese odciągnęła na chwilę dekolt sukni. - Mój chyba nie jest wystarczająco duży, nieprawdaż?
- Nie wiem, pani, to markiz może mieć wątpliwości. Mi się wydaje odpowiedni, ale kto wie u takiego miłośnika wielkich cycków …
- Nie! Nie jestem miłośnikiem wielkich cyc … znaczy biustów. Mi się podobają takie właśnie odpowiednie, najlepsze, jędrne, piękne i naprawdę wcale nie podglądam służących. Słowo. Jednak kiedy przechodzą, niby gdzie mam patrzeć.
- Widzisz pani, jak kobieta przechodzi, gapi się na jej biust
.
 
Kelly jest offline  
Stary 30-11-2017, 18:30   #104
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Agnese przytaknęła ruchem głowy.
- Właśnie też powiedział, że mój nie jest duży.
Markiz chyba chciał się zapaść pod podłogę. Wyjąkał jedynie.
- Nie, słowo daję.
- Chyba wyznaczę markizowi kogoś do pilnowania na dzień. - Agnese zamyśliła się. - Jeszcze ślubu nie było, a zaraz będą bękarty.
- Ja naprawdę nie miałem żadnej. Słowo, możecie pytać. Nie jestem taki. Kochanie moje, uwierz mi. Gillo weź moja stronę, Agnese, proszę - markiz wyraźnie się wiercił uderzany raz za razem słowami rozbawionych kobiet.
Agnese chwyciła go pod ramię i przycisnęła do swego biustu, który lekko się uniósł ściśnięty z jednej strony.
- To pocałuj teraz moje piersi. - Wampirzyca zatrzymała się i spojrzała na mężczyznę roziskrzonym wzrokiem.
Rzucił się od razu. Uchylił dekolt i wręcz wpił się ustami w jej słodkie pagórki. Całował mocno, ponieważ zaś sukienka miała duży dekolt, nie trudno było wydobyć piersi ponad materiał.
- Jest piękny - przysięgał markiz - kocham i ciebie i jego - zasypywał pocałunkami, a potem spowolnił, skupiając się głównie na szczycie. Całował sutek, kreślił języczkiem okręgi wokoło niego po ciemniejszej otoczce, potem znowu całował, ssał, aż czuł reakcję organizmu po to, żeby przerzucić się na drugą pierś, co by nie czuła się pokrzywdzona.
- Hm, wiesz pani, biorąc pod uwagę reakcję, to mogłyśmy zacząć wątpić, czy markiz nie lubi jakieś szersze tyłki lub obfitsze łona - uznała Gilla zanosząc się bezgłośnym śmiechem. Wręcz wkładała sobie dłoń do ust, żeby jakoś się uspokoić.
- Z tego co widzę po reakcji służby. - Agnese zerknęła na czmychającą z korytarza zarumienioną służącą. - To chyba też nie powinnam się obawiać o wielkość swych piersi.
- Kochanie, oczywiście że nie powinnaś. Czy dałem ci kiedyś podstawę do wątpliwości? - przekonywał gorąco markiz Colonna.
- Teraz tylko ty możesz się obawiać. - Wampirzyca wskazała podbródkiem na odwracającego wzrok strażnika stojącego na korytarzu. - Teraz już kilka osób ma świadomość gabarytów moich kobiecych atrybutów.
- Aaa! - markiz krzyknął zaskoczony, bowiem po prostu nie pomyślał rzucając się do całowania. stanął za Agnese układając na jej biuście dłoni, niczym stanik popchnął ja lekko, tak, że poszli do bliziutkiej komnaty. Nie wpadł, albo może nie chciał wpaść, na to, żeby po prostu ponownie naciągnąć stanik sukni. Wampirzyca dała się grzecznie zaprowadzić na bok i z rozbawieniem przyglądała się swemu zarumienionemu narzeczonemu, któremu chyba zaczęło coś niespodziewanie zaznaczać się na spodniach.
- Cieszę się, że nie wstydzisz się okazywać mi czułości publicznie.

Colonna otworzył usta, ale je zaraz zamknął.
- Proszę, chodźmy do twojej sypialni, bowiem mogę zrobić coś, co na pewno byłoby jeszcze większym powodem do plotkowania przez służbę - wyjaśnił zbolałym głosem, ale jego rozgorączkowane spojrzenie wcale nie było zbolałe.
- To chyba dobrze, że plotkują, o tym że jest nam z sobą dobrze. - Wampirzyca poprawiła suknię. Przysunęła się do mężczyzny i pocałowała go.
- Plotki często zawierają ćwierć prawdy, ćwierć fantazji, ćwierć wymysłu i ćwierć kompletnego nonsensu - stwierdził markiz, ale chyba czuł się nieco uspokojony.
- Czeka nas sprawdzenie beczek i powinniśmy się tym zająć. - Delikatnie przesunęła dłonią po męskości markiza. - Więc będziesz musiał się uzbroić w cierpliwość.
- Mam pomysł - uznała Gilla wtrącając się - przecież możemy sprawdzać je nago, tak, żeby pieniądze przypadkiem nie wpadły do kieszeni, albo rękawa. Co państwo na to? - oczywiście najpierw spojrzała na swoją signorę.
- Jak chcesz opróżnić tą beczkę moja piękna? - Agnese uśmiechnęła się czule do swojej ghulicy. Fantazje fantazjami, ale… - będę musiała poprosić z dwóch mężczyzn by unieśli tą beczkę. Niby mogłabym zrobić to z markizem…
- Przewrócimy ją po prostu. Każda z beczek waży około setki. Lepiej ludziom nie pokazywać takiego złota, bowiem od złota wielu najrozsądniejszym wariowało oraz zdradzało - przestrzegła Gilla.
- Dobrze, zrobimy tak… miejmy z tego troszkę radości. - Mrugnęła do markiza.
- Oczywiście, pieniądze pieniędzmi, ale radość jest czymś wyjątkowym.

Ruszyli do komnaty sypialnej Agnese, gdzie pod ścianą były ułożone beczki obok skrzynek. Non stop pilnowane pomieszczenie stanowiło najbezpieczniejsze schronienie dla bogactwa. Łącznie najprawdopodobniej klejnoty, pieniądze, biżuteria liczyły sobie wartość pod 300 tysięcy złotych dukatów weneckich, czyli nieprawdopodobną sumę.


Kiedy weszli w trójkę, ghulica starannie zamknęła drzwi i zaczęła się rozbierać. Wampirzyca odwróciła się tyłem do markiza.
- Pomożesz mi skarbie?
Poczuła jak jego dłonie ponownie zaczynają rozwiązywać suknie na jej plecach. Teraz już ugryzła się w język, nie chcąc ponownie speszyć mężczyzny, jakimś niepozornym z jej strony stwierdzeniem. Poczuła jak suknia zsuwa się z jej ramion i opada na ziemię, obróciła się przodem, dając dostęp do sznurowania na halce i spojrzała na markiza rozpalonym wzrokiem, czekając aż zajmie się też tym. Halka odsłaniała trochę za dużo i jej malinki wystawały ponad bardzo głęboki dekolt.
- Agnese, ty masz naprawdę najpiękniejsze piersi - wyjąkał markiz wpatrując się w nie. Potem jego dłonie zaczęły rozwiązywać kilka haftek, ale zmierzając do wstążek niby przypadkiem zahaczyły różowe sutki kobiety. - Bardzo mi się podobają. Najbardziej. Wcale nie takie wielkie, ani płaskie - dodał od razu - ale takie jak twoje. Pasują do moich dłoni i ust i są naprawdę piękne - podciągnął jej halkę uwalniając narzeczona z większości stroju, poza trzewiczkami i pończoszkami. Pochylił się jednak także do nich.

Agnese ułożyła dłonie na jego głowie. Mimo jeszcze kilku pozostałych elementów stroju, jej kobiecość już była odsłonięta, już rozgrzana, po pocałunkach z korytarza.
- Czyli jak będziesz szukał kochanki to z piersiami takimi jak moje?
- Nie będę szukał kochanki, takie pytanie jest bezcelowe. Będę szukał ciebie, nawet gdybym spróbowała się ukryć - pochylony zdejmował jej butki, zaś usta ucałowały udo Agnese pieszcząc leciutko.
- Pospiesz się z rozbieraniem mnie, bo jak tak dalej pójdzie nie zajrzymy do tej beczki. - Wampirzyca zamruczała cicho i stanęła w lekkim rozkroku, ułatwiając mężczyźnie dostęp do siebie. Poczuła, jak jego dłonie zaczęły zdejmować jej drugiego bucika i pończochę, ale usta dobrały się do szparki całując ją i liżąc. Miłe i przyjemne, ale jeszcze ciekawiej się zrobiło, jak z tyłu podeszła Gilla i nie przejmując się włożyła jej swój palec prosto w pupę. Obok całujących ust markiza. Lekko ośliniony, żeby łatwiej wszedł. Wampirzyca jęknęła i oparła się plecami o stojącą za nią ghulicę.
- Kochani.. ah… zróbmy co powinniśmy. - Wyszeptała Agnese, drżąc już od pieszczot.
- Doskonale - stwierdziła Gilla ruszając jak najszybciej, zaś markiz stanął przed nią, szybko opuściwszy spodnie i pantalony uniósł mocno jej nogę otwierając sobie drogę do pochwy.
- Coś co powinniśmy …
Trzymał ręką jej nogę mocno unosząc, zaś drugą swojego członka odpowiednio ustawiając na przeciw jej szparki.
- Haha, zrozumiał - ucieszyła się Gilla i po chwili Agnese miała już dwie wypełnione dziurki, gdzie rozpychały się gwałtownie dwie części ciała, tym mocniej działające, że przy tej pozycji wręcz ocierające się niemal o siebie prawie.

Wampirzyca oparła nogę na biodrze mężczyzny i założyła dłonie na jego ramiona.
- Dwa cudowne, zakochane zboczeńce. - Wyjęczała Agnese i zaczęła sama lekko poruszać biodrami by się na nich nabić.
- Och signora, nie przesadzaj, nie wiesz, co jeszcze wymyśliłam - Gilla dołączyła do swojego palca kolejny mocno rozciągając tylny otworek swojej pani, na co wampirzyca zareagowała głośnym krzykiem. Niemal boleśnie, zaś markiz brał ją od przodu coraz mocniej. Jego członek penetrował ją wręcz zaczepiając niemal o wypukłość spowodowaną naciskiem palców Gilli. przesuwał się po bardziej tareczkowatej części pochwy, bardzo wrażliwej.
- Kocham cię - jęknął markiz. Fakt, nie mógł utrzymać długo. Po prostu zbyt ją chciał i to już od dłuższego czasu, zaś pocałunki podgrzały tylko atmosferę. Mocniej ruszył się, pchnął przytrzymując ją, a jej mocno rozciągnięte wnętrze przyjęło jego wystrzał kleistą substancją, która mocno uderzyła w jej wrażliwe ciało. Tylko raz, tym razem, ale mężczyzna wcale nie przestawał jeszcze się ruszać, czekając aż ona dojdzie. Jeszcze miał chwilę, póki jego smok będzie dalej twardzielem. Wampirzyca jęknęła czując jak w niej dochodzi. Poczuła jak zaciska się na nim i chwilę potem po kolejnym wystrzale, sama dochodzi. Przytuliła się mocno do markiza, wypinając pośladki w stronę Gilli. Jej mięśnie zaciskały się zarówno na nim jak i na rozciągających jej tylni otworek paluszkach ghulicy. Drżała całując Alessandro namiętnie, Niemal wspinając się po nim i wisząc na jego ramionach. Mężczyzna zaś oddawał jej pocałunki ustami oraz przekazywał miłosną rozkosz dołem. Agnese drżała pomiędzy dwójką swoich bliskich. Czuła markiza oraz ghulicę, która zaczęła całować namiętnie jej pośladki jeszcze powiększając rozkosz oraz przedłużając chwile przyjemności, zaś namiętność Alessandro wydawała się taka, jakby chciał ją nie tylko scałować oraz posiąść, lecz wręcz skonsumować. Nawet jeśli jego męskość po chwili zaczęła lekko maleć oraz wiotczeć. Agnese objęła markiza obiema nogami i zawisła na nim, oddając jego pocałunki. Każdy kolejny ruch Gilli, każdy kolejny pocałunek, sprawiały, że z jej ust chciało się wyrwać jęknięcie, zatrzymane przez igrający w jej ustach język Alessandra.
- Mówiliśmy o piersiach, signora, pupę pani też ma piękną - ghulica bawiła się jej tylnym otworkiem. Mocno wkładała nie musząc się obawiać o pomniejszego swoich palców lub osłabnięcie. Niekiedy trzymajac je najgłebiej sięgała lekko do woreczka markiza oraz szparki Agnese, zaczepiając niby przypadkiem. Zaś Colonna po prostu trzymał się i całował swoją ukochaną panią, tak jak najbardziej mógł. Było tak cudownie, nawet jeśli męskość markiza, malutka już, zaczęła się całkiem wysuwać a jej słodkiej szparki.
Wampirzyca przerwała pocałunek i cały czas na nim wisząc wtuliła się w jego ramię.
- Jesteście szaleni. - Jęknęła gdy jego męskość wypadła z niej, a za nią zaczęło wypływać powoli nasienie.
- Ja nie jestem - Gilla wyjęła paluszki z jej pupy. - On jest, ja tylko jestem pomysłowa i mam bardzo ciekawe koncepcje urozmaicające - widać było, iż jest bardzo wesoła, zaś markiz po prostu ją obejmował. Tak bardzo mocno. Mogli mieć między sobą nieporozumienia, ale miłość oraz pożądanie były stanowczo większe.
- Jesteś szalona. - Wampirzyca zakręciła pupą, nie puszczając markiza. - Co tam jeszcze wymyśliłaś, kochana?
- To może po liczeniu, czy wolisz signora teraz? - uśmiechnęła się wrednie Gilla. - Zaś szalona? Hm, dlatego że włożyłam ci paluszki w pupę, czy dlatego, że je wyciągnęłam stamtąd?

Agnese powolutku opuściła nogi przesuwając brzuchem, po mokrej, już miękkiej męskości markiza. Nie odsuwając się od niego spojrzała na Gillę.
- Szalona dlatego, że jesteś od takich igraszek mokra.
- Masz mnie, signora, uwielbiam je - przyznała zadowolona ghulica, która perwersyjnie zaczęła się uśmiechać, spoglądając to na Agnese, to na markiza.
- Policzmy te pieniądze, bo coś czuję, że po zabawach z waszą dwójką nie będę miała już na nic siły. - Wampirzyca powolutku puściła Alessandro i odsunęła się, czując jak ten ruch sprawia, że po jej udzie spływa kolejna porcja nasienia mężczyzny.
- Kocham cię - wyszeptał markiz przytrzymując jej odsuwanie na moment taki, iż nie przeszkodził, ale że mogła wyczuć, jak bardzo cieszy się jej wspaniałą obecnością.
 
Aiko jest offline  
Stary 02-12-2017, 02:44   #105
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Ghulica radośnie podeszła do beczek, było ich pięć. Pozornie najnormalniejsze, jednak liczyła się ich zawartość. Każda mocno wypchana monetami, choć strażnicy przypuszczali, że to tylko na wierzchu takie zmylenie.
- No to do beczek - złapała ghulica jedną wspólnie z markizem przechylając na bok. Nie było lekko jednak we dwójkę dali radę. Powoli ustawiając na boku oraz odbijając wieczko. Odpadło na podłogę, zaś za nim wypłynęła struga złota pięknych weneckich dukatów.


Wizerunek św. Marka na monecie zapewniał, iż pieniądz miał odpowiednie pochodzenie oraz posiadał odpowiednia wartość. Kiedyś monety złote nazywano cekinami, jednak później przyjęła się nazwa dukaty, poza Florencja, gdzie bito złote floreny podobnej wartości.
- Tutaj jest ze 25-30 tysięcy - oceniła Gilla spoglądając niedowierzajaco. - Wręcz nie do policzenia.

Kosma Medyceusz odziedziczył około 100 tysięcy, jego cały wieloletni dorobek wynosił podobno 700 tysięcy. Aktywa słynnego banku Bardich w okresie rozkwitu kilkadziesiąt lat wcześniej miały także 100 tysięcy. Tutaj zaś była kwota, która mogła narobić wiele kłopotów, lub przysporzyć korzyści niejednemu królestwu oraz była większa od rocznych dochodów niejednego księstwa. Wampirzyca podeszła do sterty monet i sięgnęła po pierwszą lepszą. Zdawać się mogło, że w ogóle nie zwraca uwagi na ilość pieniędzy. Uważnie przyjrzała się monecie, ważąc ją w dłoni i nadgryzając. Krawędź nie była cięta, a i waga i próba wydawały się być w porządku. Szybko przeleciała spojrzeniem po ilości leżących na ziemi monet. jako opiekunka gildii miewała do czynienia z dużymi ilościami monet. Mogła jednak jedynie szacować ile wielokrotności tysięcy leży teraz na podłodze jej sypialni.
- No to mamy spory majątek. - Agnese uśmiechnęła się. - Też szacuję na ponad 25 tysięcy. Mamy pięć beczek z tego co kojarzę i co mówili wnoszący… powinny ważyć podobnie. Czyli od 125 do 150 tysięcy dukatów weneckich. Będzie trzeba przeliczyć dokładnie jeśli mamy podzielić to na równe trzy części.
- Ale na jakie części chcesz dzielić, signora
? - spytała Gilla skacząc po złocie tak, że jej piersi podskakiwały prowokacyjnie. - Dla kogo właściwie? - spytała dalej.
- Jedna część dla mnie, jedna dla markiza i jedna dla Kowalskiego. - Agnese spojrzała na Gillę zaskoczona. - Każdy wystawił w walce swoich ludzi.
- Wobec tego raczej porozmawiaj z Kowalskim najpierw, ale wątpię, żeby wziął. Jest bardzo honorowy, jako najemnik. skoro wynajęłaś jego oddział oraz płacisz mu, to twoim obowiązkiem jest zapewnić im owe pieniądze, zaś oni nie oczekują więcej, jako że są twoimi żołnierzami na ten czas. Tak mi się raczej wydaje. Jeśli pamiętam, to dla Kowalskiego ważniejsze jest kształcenie siostry pana markiza oraz pobyt tutaj, bowiem w piwnicy znalazł coś, jakieś źródło, albo coś takiego. Bardziej zależałoby mu, żeby mieć stały, swobodny dostęp. Jest magiem, zaś magowie są dziwni
- stwierdziła ghulica dalej uprawiając swój taniec. - Poskaczecie ze mną? - spytała.
- Wariatka… Fakt faktem spytam Kowalskiego. - Agnese uśmiechnęła się.
- Ależ proszę - ghulica podbiegła do niej i chwyciła ją za dłonie. - Pan także markizie. - Colonna złapał ją za rękę, drugą za dłoń Agnese tak, że stworzyli ładny trójkącik. - No to co, hopsa sasa - zachęciła Gilla i zaczęła skakać unosząc ich dłonie, żeby poszli za jej przykładem. - Świetnie jest czasami się tak wyskakać - stwierdziła wesoło. - Ponadto w takim towarzystwie i tak seksownie. Szlachetny pan może spoglądać na nasze cycki, my zaś na jego ptaka, jak się poruszają podczas wyskoku.

Wspaniała wampirzyca podskoczyła, ale czuła się dziwnie, trochę jak dziecko, ale nawet dzieckiem będąc nie wypadało jej robić takich rzeczy. Nic się nie poradzi… dla radości tych dwóch ukochanych istot mogła nawet zachowywać się dziecinnie. Czuła jak jej spore piersi niemal boleśnie unoszą się i opadają. Jak z jej wciąż ciepłej szparki wypływa jeszcze jakaś zabłąkana porcja nasienia.
- Hopaaaaj! - szczęśliwie Gilla skakała tylko chwilkę, potem zaś zakończyła zabawę dużym skokiem wyższym niźli inne. - Wiesz signora, pomyślałam, że także nie będę wygalać włosów na podbrzuszu. Twoje wyglądają bardzo ładnie.
- Całkowita prawda
- potwierdził gorąco markiz.
- A ogólnie co do pieniędzy, nie ma chyba co kombinować, póki nie porozmawiasz z Kowalskim, signora.
- Właściwie naszych części nie ma potrzeby wyodrębniać
- stwierdził markiz, patrząc słodko na Agnese - skoro bowiem bierzemy ślub
Wampirzyca puściła ich dłonie i opadła na monety. Pod plecami czuła przyjemny chłód. Patrzyła na dwie stojące nad nią postacie, po czym przymknęła oczy.
- Macie rację.
- Mogłaby pani porozmawiać z kardynałem. Wprawdzie bank Medyceuszy nie działa we Florencji po wygnaniu, jednak świetnie prosperuje na terenie Rzymu. Mogłaby pani wykupić jego część tworząc dodatkowy wkład. Jest pani wszak krewną tego rodu
- zaproponowała Gilla.
- Musiałabym się upewnić czy nie jest to domena, któregoś wampira. Nie miałam czasu by zapoznać się ze światkiem rzymskich kainitów. - Agnese uchyliła oczy. - I już oficjalnie nie należę do rodu Medyceuszy.
- Owszem, jednak jako Contarini jest pani powinowatą, zaś wkład finansowy niewątpliwie się im przyda. Albo po prostu może pani zostawić pieniądze całkowicie w ukryciu i urządzić za nie super gniazko dla siebie oraz markiza, zmieniając jakieś miasto w połączenie pięknej budowli oraz silnej twierdzy.
- Gillo… nie należę do Medyceuszy od prawie 100 lat
. - Agnese uśmiechnęła się ciepło. - Muszę jakoś pozbyć się tych pieniędzy. Nie chcę by coś co należało do niej było w tym domu. - Wampirzyca przeciągnęła się sprawiając że monety pod nią przesypały się. - Ale nie będę o tym myśleć tej nocy. Gniazdko jestem w stanie uwić nam za resztę.
- Jest jeszcze jedna możliwość. Spotkaj się z della Rovere oraz przekaż mu. Całkiem możliwe, że zostanie przyszłym papieżem. Zyskasz szalone wpływy. Albo podziel tą kwotę i daj część della Rovere, część kardynałowi Medici
- zaproponował markiz. - Będzie jeszcze lepiej.
- Kochani… błagam nie uczcie mnie gdy jestem naga i rozpalona, zarządzać pieniędzmi
. - Agnese wyszczerzyła się.
- Wobec tego może pozwoli mi pani wdrożyć mój pomysł? - spytała Gilla podejrzanie uprzejmym głosem.
- To może jednak porozmawiajmy o pieniądzach? - Agnese zażartowała, spoglądając na swoją ghulicę. - Dobrze moja droga, jak tym razem chcesz mnie wymęczyć?
- Ależ signora, czy ja cie kiedykolwiek męczę? Stanowczo nigdy, teraz także cię nie wymęczę. Zresztą jeśli obawiasz się, możesz odmówić
- śmiech Gilli był wręcz prowokacyjny.
- Ani tobie, ani Alessandro nie jestem w stanie odmówić. - Wampirzyca rozchyliła nogi i spojrzała na swoich dwóch kochanków. - A już szczególnie gdy oferujecie mi przyjemność.
- Lubisz signora, połączenie przyjemności oraz lekkiego bólu.Nie wiem wprawdzie, czy to zaboli, ale sama ocenisz, kochana signoro. Proszę, podejdź do szezlągu - wskazała na mebel który stał w pokoju niedaleko biurka. Dość blisko ściany, ale nie przy samej ścianie
.


Gilla kontynuowała.
- Proszę przy tej części na boku, tam, gdzie z boku wywija się i wystaje do góry, gdzie kobieta może stać na ziemi oraz pochylić się wygodnie układając na wywiniętym podniesieniu. Tutaj od tej strony - wskazała na lewą stronę mebla, troszeczkę wyższą od prawej oraz wywiniętą bardziej dokładnie na wysokości pośladków signory Contarini.

Piękna Agnese niechętnie podniosła się ze sterty monet ale podeszła do mebla i zajęła narzuconą przez Gille pozycję. Czuła jak jej własna wilgoć zbiera się na jej płatkach. Przygryzła wargę zerkając na swoich kochanków. Stała przy lewym boku, pochylona. Jej brzuch spoczywał idealnie na miękkim, wygodnym boku, zaś ręce opierały się już normalnie na samym siedzisku.
- Doskonale signora - ghulica podeszła od tyłu do Agnese, która stała ustawiona jak do stojącej pozycji na pieska. - Ładnie. - Lekko rozstawiła jej nogi, bardziej uwypuklając pupę i łono i nagle Agnese poczuła, że ghulica wiąże jej nogi w kostkach do szezlonga, dokładniej zaś do jego podstaw, nóg, na którym stał. Nie bardzo mocno, ale naprawdę tak, że człowiek byłoby kompletnie zablokowany. Lewą nogę do lewej przedniej nogi szezlonga, zaś prawą do lewej tylnej. - Teraz rączki, signora, będzie pani trochę rozciągnięta, ale chyba pani to bardzo lubi - zaczęła łączyć długie sznury do nóg szezlonga po prawej stronie. Obydwie liny przechodziły przez prawe, boczne oparcie szezlonga do nadgarstków wampirzycy rozciągając ją. Kobieta już nie opierała się o siedzisko. Była bardzo mocno rozciągnięta. Wyciągnięte ręce niemal dotykały prawego oparcia, tak były mocno wyciągnięte, zaś całe ciało rozciągnięte oraz solidnie naprężone. Agnese sama nie wiedziała czy czuje się w tej pozycji komfortowo czy też nie. Z jednej strony czuła, że zerwanie więzów to błahostka, a jednak, sam fakt bycia skrępowanym… jej skrępowane ciało rozgrzewało się. Zerknęła na markiza, ciekawa jak reaguje na tą sytuację.
 
Kelly jest offline  
Stary 03-12-2017, 14:19   #106
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Alessandro wręcz otworzył usta.
- Gillo, wiem, że Agnese jest wyjątkowa oraz lubi eksperymenty, ale to …
- Więc siedź cicho i obserwuj - zgromiła go ghulica. - Albo lepiej, zajmij się jej cyckami - piękne, niemałe piersi Agnese ciężko zwisały nad siedliskiem. Wampirzyca zaśmiała się słysząc to określenie. Markiz podszedł do niej z boku. Usiadł na podłodze tyłem do szezląga od przodu, po czym wygiął się wsuwając pod Agnese. Najpierw namiętnie pocałował jej usta, potem zaś jego twarz znalazła się pod biustem, który po prostu spoczął na niej. Jego wargi i języczek zaczęły zaraz pieścić jej wspaniałe atrybuty, zaś Gilla zaczęła dotykać jej ciało czymś twardym z jednej strony oraz miękkim z drugiej, na razie przesuwającym się po jej skórze. Agnese poczuła, że to niewielki bacik.
- Gillo jestem pewna, że w mojej sypialni nie było szezlongu… ah. - Agnese jęknęła gdy markiz possał mocniej jedną z jej malinek. - Zaczynam też mieć poważne obawy o zawartość twego bagażu. Czy chcesz mi zdradzić co planujesz z tym zrobić?

[MEDIA]http://dghilug.pxd.pl/gallery/pic868/v2017031609312561245225.jpg[/MEDIA]

Ghulica uśmiechnęła się.
- Tylko bawić, signora - przesuwała ciągle po jej ciele owe narzędzie erotyczne. - Kupiłam na targu od arabskiego kupca. Wydało mi się to bardzo interesujące. Nie pamiętam takich zabawek w Europie, a ty, pani? - Agnese nagle poczuła lekkie uderzenie w pupę, kiedy poszczególne skórki bacika spoczęły na jej skórze. Plask, a potem tam, gdzie czuła klapnięcie poczuła także całusa Gilli. Z ust wampirzycy wyrwał się cichy krzyk, bardziej zaskoczenia niż bólu. Agnese poczuła, że tak jak przy klapsach z poprzedniej nocy, jej skóra zaognia się i staje się wrażliwsza, tak że pocałunek który nastąpił chwilę później sprawił że zadrżała.
- Kojarzę… ale trochę większe baty. - Agnese wyszeptała te słowa. Czuła jak jej dłonie zaciskają się na linkach. - Gillo… czy ty planujesz mnie wychłostać? - Wampirzycę zaskoczyła odrobina pożądania w jej własnym głosie.
- Właśnie tak, kocham cię signora oraz z miłości dostaniesz parę słodkich bacików - kilka następnych uderzeń, lekko palących trafiło w jej pupę, uda oraz na barki. Głównie jednak te pierwsze miejsca. Czerwieniły się lekko, potem były pokrywane pocałunkami, później zaś znowu trafiał je sympatyczny bacik.
- Gillo, co ty? - markiz chyba był mocno zaskoczony oraz nie chciał, by Agnese doznawała bólu. Kochał ją.
Z ust Agnese wydobywał się cichutki krzyk przy każdym uderzeniu, po sekundzie zastępowany przez pomruk.
- Nie przerywaj Alessandro, błagam. - Wampirzyca czuła jak po jej udzie spływają krople wilgoci.
Więc nie przerywał, nawet ugryzł ją lekko w sutek, chwilę potem jednak mocno zasysając i pociągając. Czuł się chyba dziwnie, ale skoro Agnese tak lubiła, akceptował to oraz uczył sie jej pragnień. Gilla zaś pacnęła ją jeszcze parę razy.
- Signora, tobie się to podoba, więc może to także - silnym, szybkim ruchem włożyła trzonek do jej pokrytej wilgocią pochwy. Sam trzonek nie był gruby, mniej więcej niczym męski kciuk, ale kulka na końcu była szersza ze dwa razy. Płateczki Agnese w pierwszej chwili zaprotestowały. Jednak mocne ruchy Gilli rozepchnęły je na boki. Trzonek długości około pięciu cali wszedł w pochwę związanej kobiety. Wampirzyca jęknęła głośno. Jednak poczuła ulgę, że coś w końcu ją wypełnia.
- Wolałabym tam mieć Alessandra. - Wymruczała cicho.
- Także będzie, ale chwilowo muszę go nawilgocić - wyjasniła Gilla mechnicznym tonem, niczym mistrz tłumaczący profanowi arkana swojego rzemiosła. Dlatego poruszała nim szybko szparce wampirzycy. - Markizie, zapraszam, mam nadzieję, że ten ogonek nie będzie panu przeszkadzał.
Colonna ostro dobierający się do piersi Agnese nie zrozumiał w pierwszej chwili.
- Zostaw piersi, chodź tutaj - wezwała go ghulica, kiedy zaś podszedł, szybkim ruchem wyciągnęła bacik z jej cipki i poleciła. - Pomóż rozciągnąć jej pupę. To kółeczko nie jest większe od największej kulki - uśmiechnęła się zaczynając wwiercać w tylny otworek kobiety.
- Gillo.. - Wampirzyca jęknęła gdy ghulica naparła czymś na jej tylni otworek.
- Tak signora - ghulica naparła i końcowa kulka bacika weszła w wampirzyca, zaś potem znacznie cieńszy, ale też rozpychający trzonek. Colonna natomiast zajął się jej szparką. Agnese chciała go tam mieć, więc miała. Jego trzon, znacznie dłuższy niż rączka bacika, był czymś, co wszedł w jej rozciągnięte ciało, takie, które nie mogło się ruszyć, które mogło jedynie odbierać bodźce. Sięgnął głęboko przejeżdżając po ściance mocno uwypuklonej kulką tkwiąca głeboko wewnątrz pośladków. Wampirzyca krzyknęła czując, jak jeszcze markiz wpychając się w nią dopchnął tkwiący w niej przedmiot.
- Ah… zaraz… - Agnese wiła się w swych więzach na tyle ile mogła. Czuła jak przeszywają ją kolejne fale gorąca. Jej pośladki chciały naprzeć mocniej na markiza, jednak nie mogła tego zrobić. Czuła jak jej głową odłącza się, była blisko, a nie mogła dojść. Czuła, ze mocniej naparła na węzy i mebel zatrzeszczał. Gilla mogła nie przewidzieć, że będzie się on zmagał z siłą wampirzycy. Była głodna.. chciała krwi. Czuła jak jej kły wysuwają się. - błagam.. więcej.

Dokładnie było więcej, bowiem markiz za sprawą Gilli chwycił za paski bacika i zaczął poruszać, do przodu, do tyłu, ponownie do przodu. Robił podwójnie w dwóch jej otworach, zaś ghulica zastąpiła go przy pieszczocie piersi, będąc jeszcze bardziej gwałtowną, napastliwą, śmiało przygryzając nieco napięte mocno sutki pięknej wampirzycy. Tymczasem maltretowana kolejnymi falami przyjemności wręcz zaczyna odlatywać, kiedy markiz jeszcze przyspieszył, uderzając synchronicznie wraz ze stertą coraz gwałtowniejszych ruchów dłoni. Dręczona słodko Agnese czuła, jak dochodzi, jak wzbiera w jej łonie, jak dojrzewa do wystrzału. Była napięta, rozciągnięta, rozgrzana oraz brana bardzo mocno.
- Kocham cię - usłyszała jeszcze jęknięcie markiza, gdy poczuła, jak wypełnia głębie jej sezamu swoim nasieniem.

Wampirzyca krzyknęła głośno czując jak dochodzi. Chciała się zwinąć w kłębek od tej ulgi i pociągnęła więzy na rękach. Nogi od szezlongu poddały się i mebel runął w bok. Huk wystrzelił z wyłamanego drewna przyczepionych obecnie sznurami do dłoni wampirzycy. Niczym wstrzelone wyskoczyły do tyłu mało co nie trafiając totalnie zaskoczonego markiza, któremu zamerdały przed nosem oraz walnęły potem w oparcie. Chyba tego Gilla nie przewidziała. Jednak właściwie nic się nie stało, tylko kiedy strzeliły nogi szezlongu, upadł mebel po stronie od głowy Agnese. Gilla jednak ani na chwilę nie przerwała pieszczot piersi, zaś markiz, pomimo tego, że ciało wampirzycy się przesunęło, zdołał jeszcze na chwilę utrzymać się wewnątrz niej. Jeszcze trochę przesuwając się, penetrując, kochając, rozkosznie pobudzając.
 
Aiko jest offline  
Stary 06-12-2017, 22:29   #107
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- No no - mruknęła Gilla tylko. Widać było, iż jest z siebie szalenie dumna. - Uwielbiam twoje cycuszki, signora - powiedziała całując ciągle promieniejące seksem malinki.
Wampirzyca oparła się o mebel już oswobodzonymi dłońmi. Jej ciało drżało wciąż dręczone pieszczotami kochanków. Jej nadgarstki były lekko zaczerwienione. Gdyby nie wampirza regeneracja, prawdopodobnie miałaby tam teraz krwawe szramy.
- Niesamowite…- Wyszeptała cicho poddając się wciąż poczynaniom Gilli i Alessandra. Ghulica ciągle zajmowała się jej piersiami leżąc na przekrzywionym szezlongu, za to męskość markiza zaczęła się pomniejszać zdecydowanie. Na tyle, że wypadła z niej, wyślizgując się pomiędzy płateczkami, mała tak bardzo, iż własciwie nikt by jej nie podejrzewał o imponującą wielkość. Też był mocno rozgrzany, poddający się przyjemności, ale jakoś zapanował nad sobą. Przyklęknął za wampirzycą i zaczął bawić się trzonkiem pejczyka wewnątrz jej pupy, niczym fallusem. Nie potrzebując skupiać się na dwóch czynnościach, teraz mógł przyspieszyć bawiąc siebie oraz ją, dopóki jego ptak ponownie nie poderwie się do lotu. Agnese miała już orgazm, ale jak widać jej kochankowie nie przerywali zabawy.

Wspaniała wampirzyca nie do końca była świadoma tego co się dzieje. Jej odczuwanie ograniczało się tylko do pieszczot jakie jej oferowano. Do tej rozpychającej się w jej wnętrzu gałki, do tych uszczypnięć i pociągnięć jej sutków. Puściła się szezlongu by dać ciału odpocząć i powolutku zaczęła się zsuwać. Wprost na twarz całującej jej piersi ghulicy. Od tyłu przytrzymał ją też markiz, który choć nie odzyskał jeszcze erekcji, to już na pewno wigor, bowiem do penetracji tylnego otworka dołożył jeszcze drugą ręką pieszczoty jej zroszonego seczkiem kwiatu. Położył tam dłoń najpierw po prostu pieszcząc, posuwając górą, ale później włożył w nią dwa palce, starając się wyczuć nimi kulkę oraz naciskając szybkim ruchem wewnątrz własnie tam, gdzie ja poczuł.

Piękna Agnese ułożyła się wygodnie na Gilli, zsuwając się nieco z jej twarzy i teraz całując usta ghulicy. Jej nogi nadal były przywiązane, a co za tym pupa wypięta na wszelkie zabawy Alessandra. Jej ciało nie mogło się uspokoić po orgaźmie, chciało, czuła jak bardzo chętnie teraz zwinęła by się w kłębek i po prostu cieszyła tym co się przed chwilą stało, ale jej kochankowie mieli najwyraźniej inny plan. Ułożyła swoje dłonie na piersiach Gilli i zaczęła je pomalutku pieścić. Na chwilkę przerwał pocałunek patrząc rozpalonym wzrokiem w oczy ghulicy.
- Czasem mam wrażenie, że to wy jesteście nieśmiertelni, a nie ja.
- My ciebie po prostu kochamy
- odparła ghulica. - Hm, chyba Alessandro ma jakieś problemy z powrotem do działań, chcąc umieścić go ponownie w twoim wnętrzu chyba muszę się tym zająć. Wszystko dla ciebie, signora, zawsze dla ciebie - dodała cicho.
- Chcę popatrzeć. - Wampirzyca wyszczerzyła się do kobiety i jeszcze ucałowała ją, lekko podszypując jej malinki. Powolutku mogła zacząć znów napierać na wbijający się w nią przedmiot.
- Wobec tego chyba muszę cię rozwiązać - uśmiechnęła się Gilla i mruknęła zadowolona. Lubiła, kiedy była pieszczona, choć ostatnio raczej stanowiła tą aktywną stronę - i wyjąć pejczyk, choć niegrzeczny markiz chyba ładnie się nim bawi - dodała.

Ghulica ruszyła do tyłu.
- Chwilkę jeszcze nie przerywaj - poprosiła markiza, zaś Agnese uczuła, jak sługa zajmuje się uwalnianiem jej nóg. Kiedy zaś to zrobiła doskonale wiedząc, że wampirzyca ponownie chce penetracji, nawet trzonkiem pejcza, po prostu ujęła dłoń markiza pociągając. Powoli ale stanowczo przytrzymując jednak pupę Agnese. Wyszło przeciskając się oraz mocno naciągając mięśnie tylnego otworka, jednak jedynie moment, potem pozostawiając wewnątrz pustkę. Wampirzyca jęknęła głośno, czując lekki ból.
- Sama pani lubisz czekać. Powiedziałaś, że chcesz widzieć, więc usiądź i patrz przez chwilkę. Wszystko dla ciebie - powiedziała czule ghulica, pomagając swojej pani usiąść na przechylonym meblu. Potem podprowadziła markiza przed jej oblicze, uklękła przed nim i wzięła do ust jego malutkiego peniska, zaś dłońmi zajęła się jajeczkami. Wampirzyca rozsiadła się wygodnie zakładając nogę na nogę i poczęła powoli rozwiązywać więzy z rąk, uwalniając się od wiszących na nich kawałków drewna.
- Zaraz wstanie, jak liczę. Wtedy ponownie znajdzie drogę do pani pięknej słodyczy.
Agnese uśmiechnęła się do swego narzeczonego i powoli opuściła wzrok, na pracującą przy jego męskości Gillę.
- Może częściej powinnam fundować sobie takie widowisko. - Jej uśmiech poszerzył się, ukazując wciąż wysunięte kły. - Jak to jest skarbie być w ustach Gilli?
- Chyba jeszcze nijak - przyznał mając nie tyle swoje przyjemności na myśli, lecz to, że reaguje bardzo powoli - ale jest miło.
- No, ja myślę, przecież stawiam go dla twojej narzeczonej
- zaperzyła się Gilla na chwilkę przerywając.
- Tak tak, przepraszam, jest naprawdę miło, przyjemnie.
- Chyba nawet zaczyna ci stawać, szlachetny panie
- uśmiechnęła się ghulica po jego słowach.
- Possij jego jajeczka moja piękna, chcę popatrzeć na dumę mego narzeczonego. - Agnese rozparła się wygodnie na przekrzywionym szezlongu.
- Dla ciebie signora, wszystko - powoli wyjęła z ust jego męskość, mocno ściskając wargami. Rzeczywiście powolutku się budziła, ale brakowało jeszcze dużo. Potem otworzyła szeroko usta i objęła jedno z jego jajeczek, mocno pociągając woreczek wargami.
- Ach - jęknął markiz nie wiadomo, czy bardziej boleśnie, czy ze względu na przyjemność.

Cudowna Agnese skupiła wzrok na tym jak jego męskość ociera się o twarz Gilli. Delikatnie przygryzła wargę.
- Niezłe - wypuściła Gilla jądro. - Teraz drugie - wzięła w usta i widocznie zaczęła mocno pracować językiem. Policzki jej drgały, zaś markizowi zaczęła drżeć jego pałka.
- Pomożesz mi, signora? - spytała ghulica - Jednej zwyczajnej kobiecie jest ciężko z takim czymś - spojrzenie markiza bardzo gorąco potwierdziło ową prośbę.
- Według mnie dobrze się bawicie. - W głosie wampirzycy pojawiło się rozbawienie. Agnese rozchyliła swoje nogi i sięgnęła do swojej wilgotnej szparki. Powoli przesuwała palcami między swoimi intymnymi włoskami. Doskonale widząc, jak mocno markiz wpatruje się w nią oraz jej rozchylony kwiatuszek. - Nie chciałabym przeszkadzać.
- Ach, skoro tak
- uznała Gilla - tu jednak musimy przyśpieszyć sprawę, żeby nie pozostawić twojego słodkiego miejsca bez męskiego wsparcia.
Pociągnęła mocniej jajeczko markiza wywołując grymas na twarzy, a potem ponownie zajęła się członkiem, który zaczął szybko twardnieć. Gdy tylko usta ghulicy dotknęły czubka Alessandra, wampirzyca wsunęła w siebie dwa paluszki. Trzymała go przy tworzie w dłoni, zaś resztę ogarniała ustami sięgajac głęboko, ssąc i pieszcząc językiem. Agnese widziała, jak po jej brodzie cieknie ślina oraz soczki markiza, które zaczął wypuszczać ze swojej dumy, a ona w rytm ruchów Gilli zaczęła bawić się sobą.
- Myślę, skarbie, że mógłbyś się doprowadzić do właściwego stanu wchodząc w Gillę.
- Ach nie, pani
- zaprotestowała ghulica. - Ten raz jest dla ciebie, wraz z moim smakiem śliny oraz pocałunkami ust. Jeśli potem pozwolisz mi skorzystać z męskości markiza, będę bardzo zadowolona, ale pozwól mi ten raz ofiarować w całości tobie.
- Nie wiem ile jeszcze sił pozostało Alessandro tej nocy
. - Wampirzyca skupiła wzrok na oczach mężczyzny. - Troszkę się już dziś pobawiliśmy.
- Jeśli nawet niedałby rady, może po prostu wtedy ciebie poproszę, byś postawiła go do pionu dla mnie. Kocham cię
- wyciągnęła powoli jego męskość ze swoich ust odsuwając się lekko. Był już faktycznie duży, twardy i bardzo czerwony. - Myślę signora, że jest już pani, tylko wybiera jeszcze pani swoją pozycję.

Widać było, że przy tym razie markiz akurat był bardziej uległy, niż aktywny. widać mężczyzna lubił zmiany w tym zakresie, gdyż Agnese wiedziała, że czasem chętnie bardzo dominował. Wampirzyca pokręciła niedowierzając głową. Wstała i podeszła do łóżka. Usiadła na nim rozchylając szeroko nogi. Tak po prostu. Tak zwyczajnie. Agnese zauważyła, że im częściej bawili się w tym trójkącie, tym częściej miała ochotę na zwykły seks. Uniosła nogi opierając się jedną ręką za plecami, a drugą rozchyliła swoje płatki.
- Alessandro… pusto mi tu bez ciebie.
- A mi bez ciebie
- odpowiedział. Wpatrzony w nią miał szaloną ochotę. Podszedł do łóżka, przyklęknął między jej nogami. - Jesteś taka śliczna, taka wyjątkowa, tak bardzo ciebie pragnę.
Wpatrywał się w jej cudowny kwiat.
- Wiesz, bardzo lubię cię obserwować tam, znaczy cała lubię, ale tam też, znaczy twoje … piękne łono - powiedział już bardzo cicho.

Podszedł do niej na kolanach, przysiadł tak, że jego czubek muskał jej płatki. Delikatnie ujął swego członka oraz zaczął przesuwać go do góry i dołu, rozpychając, rozdymając jej wargi intymne, pieszczotliwe wewnątrz jej rowka. Przez chwilkę dotykał tak uśmiechając się do niej. Później lekko spiął i poczuła, jak powoli wsuwa się w nią, tym razem bardzo mocno rozciągając nie tylko płatki, ale też jej gorące wnętrze. Agnese zamruczała.
- To może urządzimy sobie zabawę tylko w patrzenie. - Wampirzyca rozciągnęła się na pościeli i zerknęła ponad ramieniem markiza na Gillę. Z jej ust wydobył się cichy jęk gdy mięśnie zacisnęły się przy tym ruchu na męskości markiza. - Albo zawody, kto dłużej wytrzyma patrzenie jak pozostali się dotykają?
- Przegrałbym natychmiast próbując się dobrać do ciebie, mrrrr
- wymruczał markiz, nawet nie wiedząc, co się dzieje z Gillą, która usiadła dalej na krześle i po prostu oglądała kochanków. - Wiesz Agnese … jesteś, jak ty to robisz, że to tak wspaniale ściska … - dodał mrucząc. - Jednak bardzo jesteś ładna i luuubię naprawdę patrzeć na twoją słodką … lilijkę - nie wiedział, jak ładnie nazwać. - Wśród włosków, płatków, jak się słodko wypinasz, jesteś piękna.
- Wyobrażam sobie że mogę cię w ten sposób wyssać i zaciskam się na tobie
. - W głosie Agnese pojawiło się rozbawienie.
- Ach zaciskaj, proszę, to bardzo miłe. - Gdy to mówił wampirzyca otoczyła jego biodra nogami i rzeczywiście się na nim zacisnęła, nie przerywała mu jednak. - Jesteś tak śliska wewnątrz, że nawet przy pewnym zacisku mogę się przesuwać. Mocniej odczuwać. Ponadto lubię się pochylać oraz patrzeć, jak wchodzi w ciebie i wychodzi, jak twoje płatki otaczają go, przesuwają się po nim. Jesteś taka cudowna - poruszał się w niej tak bardzo wolno, ale starał się przyspieszyć.

Seksowna wampirzyca przygryzła wargę ciesząc się widokiem, znajdującego się nad nią mężczyzny. kochała go i tak bardzo lubiła go widzieć. Delikatnie przesunęła dłonią po jego policzku. Nie poganiała go, delikatnie rozluźniła nogi pozwalając się mu poruszać w tempie na jakie ma ochotę. Jej ciało nadal było potwornie wrażliwe po chłostaniu i podgryzaniu Gilli, z resztą jej piękne piersi do tej pory ozdabiały malinki po zarówno jednym jak i drugim kochanku.
- Uwielbiam cię, chciałbym stąd nigdy nie wychodzić - mówił cicho - jesteś dla mnie niczym poezja dla poety. Niezbędna, ażeby istnieć. Najwspanialsza, najlepsza, najukochańsza, mająca najlepszą, eee - zarumienił się - wiesz co.

Powolne ruchy powolutku przyspieszały.
- Dobrze mi kochanie w tobie, wiesz? - pchnął jakoś tak bardzo mocniej. Widać już nie potrafił utrzymać takiego spokojnego tempa.
Wampirzyca zamruczała.
- Mająca najlepszą? - Nagle jej nogi zacisnęły się na nim uniemożliwiając mu ruch.
- Najlepszą na świecie, no tą piekną … szparkę - powiedział tak, że prawie nie było go słychać. - Nie może być inaczej, absolutnie w to wierzę. Tak jest! - próbował się ponownie jakoś poruszyć.
Agnese przytrzymywała go złośliwie ciekawa co zrobi. Czuła jednak jak to, jak się w niej wije podnieca ją, jak przyjemnie drażni.
- Hm… zaczynam … ach mieć obawy. Bo jednak do kogoś mhm….- Zamruczała i zacisnęła się na nim mocniej. - Musisz mnie porównywać czyż nie?
- Niby jak? Znam tylko Gillę i tą dziewczynę tego gangrela. Ale nawet gdybym znał tysiąc, byłabyś najwspanialsza, najlepsza. Wierzę w to bardzo mocno. Kocham cię i pragnę i chcę, żebyś była moją żoną
- faktycznie próbował coś pokombinować, ruszać, drżeć.
- Ile to… 6 dni? - Wampirzyca zakręciła pośladkami unosząc się na jego biodrach. Jej głos był rozbawiony, oczy iskrzyły. - A ty już trzy kobiety?
Chyba podłamała markiza.
- Agnese, słowo, przepraszam. Ja chcę ciebie. Nie twierdzę, że mi źle z innymi, ale chcę ciebie. Co mam zrobic? - spytał pełen obawy wpatrują się w nią bardzo mocno.
- Na obie pozostałe panie, osobiście cię namówiłam. - Powolutku przesunęła nogi na jego ramiona. - Wierzę ci głuptasie.
- Ach
- uśmiechnął się do niej radośnie. Widać było, że ucieszył się z jej słów oraz z takiego ułożenia nóżek kobiety. Pochylił się mocno całując jej usta oraz wyginając ją na chwilę bardzo mocno. Agnese rozcięła swój języczek kłem i pozwoliła by jej vitae wypełniło ich usta. Chwilę drażniła językiem podniebienie Alessandra i po chwili poczuła jak zaczyna spijać jej krew. Pozycja taka sprawiała, że bardzo głęboko sięgał. Uwielbiał tak sięgać do samego końca jej szparki. Pragnął jej, zaczął się poruszać szybko, wręcz wbijać do wewnątrz jej pięknego, mięciutkiego ciała. Wampirzyca dosięgnęła go jeszcze do siebie zakładając ręce na jego ramiona. Nie przerywała pocałunku, mimo, że pomalutku robiła się lekko głodna. Łatwiej było się całować kochając jednocześnie. Rozciągnięte nóżki kobiety na ramionach ułatwiały zbliżenie ust znacznie bardziej, niż pozycja na barkach. Była taka słodka. Markiz spijał ją, czy to była jej ślina, czy krew, czy słodycz po prostu jej najcudowniejszych ust.
- Jejku, Agnese, inni mężczyźni to straszliwi pechowcy, ja zaś dostałem najcudowniejszy prezent na świecie - splótł swój język z jej. - Ach, jak bardzo cię kocham - poczuła, ze zaczyna się w niej spinać oraz znowu przygotowuje do strzału, także jego usta nagle wzmogły uścisk warg. Widać było, iż dochodzi coraz bardziej, że zaraz ponownie zaleje jej łono kleistym płynem ze swojego penisa. Wampirzyca przerwała pocałunek i wgryzła się powoli w jego ramię. Poczuła jak jej ciało spina się, jak ręce zachłannie jeszcze mocniej przyciągają go do siebie. Doszła, wystarczyła jedna kropla, świeżej pulsującej krwi, jedna kropla by przelać szalę przyjemności. Piła powolutku, delektując się rozpalonym markizem. Natomiast on wpadł w głębie rozkoszy. Jego biodra zaczęły uderzać coraz mocniej, coraz szybciej. Jęczał ugryziony przez nią, jednocześnie strzelił swoim nasieniem. Raz za razem. Uderzając mocno, wchodząc mocno, zderzając się wręcz swoim woreczkiem z jej płatkami. Jęczał, wzdychał, Agnese czuła też doskonale jego dłonie zaciskające się na jej ciele.
- Kooocham cię - wyjęczał.
Agnese upiła jeszcze łyk i zalizała ranki. Wtuliła się w jego ramię ciesząc się tym jak ją bierze.
- Ja ciebie też Alessandro.
- Moja najdroższa
… - westchnął po dłuższej chwili Colonna. Przez długą chwilę wzdychał, pierś jego unosiła się głębokim dechem. - Bardzo jestem wdzięczny za każdą chwilę razem blisko wspólnie - przytulał się do niej. Wyjął swój oręż, który tym razem opadł bardzo szybko, ale przytulał się dalej, tak po prostu blisko.

Wyjątkowa wampirzyca pocałowała go i nim mężczyzna zdążył zareagować przewróciła ich tak, że teraz to ona siedziała na górze. Z jej rozciągniętej szparki popłynęły jej soki wymieszane z nasieniem markiza. Nachyliła się i pocałowała go gorąco.
- Obiecałam Gilli, że postawię cię dla niej na nogi. - Agnese oparła swoje czoło o jego. - Co ty na to?
- Obietnic należy dotrzymywać, ale
… - ściszył głos do szeptu - mam prośbę, zaraz po ślubie wyjedźmy gdzieś razem tylko. Żal mi jej - mówił do uszka Agnese - wiem, że bardzo cię kocha oraz pragnie, więc nie chcę, żeby ją bolało, ale kocham ciebie, pożądam ciebie. Jestem dla ciebie.

Słodka Agnese ucałowała go, nie odpowiadając na prośbę i powolutku zaczęła się zsuwać w dół jego ciała. Całowała jego skórę raz delikatnie raz trochę mocniej, pozostawiając na ciele Alessandra nabierające rumieńca ślady. Jej piersi powolutku sunęły po jego klatce piersiowej, brzuchu. W końcu uwięziła między nimi jego malutką męskość i całowała dłuższą chwilę jego klatkę piersiową.
- Ooo, co robisz, co planujesz? - zdziwił się markiz w miły sposób, bowiem dotyk Agnese był dla niego czymś bardzo wyjątkowym.
Wampirzyca ruszyła dalej całując jego umięśniony brzuch. Wsunęła swój długi języczek w jego pępek rozsuwając jego nogi i sadowiąc się wygodnie między nimi. Ostatni kawałek pokonała przesuwając noskiem od jego pępka po uformowanej z ciemniejszych włosków linii, by w końcu trafić na jego męskość i ucałować ją delikatnie.
- Hm, to bardzo miłe, bardzo miłe - wyszeptał mrucząco. Chyba lubił mruczeć, kiedy było mu dobrze. Agnese dostrzegła także, że ghulica podeszła do łóżka, usiadła sobie na boczku, ale nie dotykała ich. Po prostu przypatrywała się. Wampirzyca dokładnie wylizała męskość markiza z ich wspólnych soków i zabrała się za wylizywanie jego jąder, delikatnie trącając przy tym nosem jego członka. Gdy skończyła powolutku, od samej podstawy zaczęła go całować, nie biorąc jednak do ust. Bawiła się nim przesuwając po delikatnej skórce swoimi palcami. Czasem zahaczała o czubek, ale też bardziej przypominało to ciekawski dotyk dziecka niż jakieś celowe podniecanie. Jednak mimo wszystko było to podniecające.
 
Kelly jest offline  
Stary 12-12-2017, 11:47   #108
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Oczywiście ciało markiza musiało trochę odpocząć po poprzedniej zabawie. Nie było innej możliwości, jednak nastoletni jeszcze, jakby nie było, mężczyzna, miał wielkie zasoby zaspokajające chuć. Jednak tak czy siak, zanim się ponownie uruchomiły, na razie odczuwał jedynie niewątpliwą, rozkoszną przyjemność. Oraz jakże seksowną, nadzwyczaj jednocześnie perwersyjną. Agnese zlizując ich wspólne soczki tworzyła coś wyjątkowego, coś cudownie łączącego.
- Podoba mi się to, wiesz? Robisz to tak cudownie najdroższa. Czy możesz częściej powtarzać, chyba bowiem mam do tego słabość? - mruczał zadowolony markiz Colonna.
Agnese na chwilę przerwała zabawę ustami, jednak dalej przesuwała po nim palcami.
- Powiedziałbyś, że ci się nie podoba. - Zabrzmiało jak groźba, jednak jej szczery uśmiech całkowicie to zanegował. Ucałowała delikatnie jego czubek, zatykając na chwilkę znajdującą się na nim dziurkę końcówką swego języka. Uśmiechnęła się przy tym pokazując swoje kły.
- Ależ kochanie, boję się, no wiesz … mam nadzieję, że nie planujesz zbyt mocno ugryźć tego czegoś użytecznego przecie. Zresztą w tej formie nie ma tam zbyt wiele krwi - faktycznie, penisek markiza obecnie przypominał raczej flaczek, niźli prężną kiełbachę. Jednak piękna wampirzyca czuła, że pod jej wpływem powolutku zaczyna się budzić. Oczywiście markiza żartował sobie lekko oddając się zręcznym dłoniom oraz ustom ukochanej.
- Nie gryzę tylko po to by pić krew. - Wampirzyca niby niechcący przesunęła klem po jego czubku. Wgryzała się w jego męskość już dwa razy. Delikatnie ucałowała to miejsce.
- Ach - jęknął, kiedy zrobiła to w tak delikatnym miejscu, zaś wgryzanie, cóż, najpierw przeszywał go ból, jednak później dopadała obłędna rozkosz, która skutecznie tłumiła początkowe wspomnienie.
- Powiedziałeś też, że masz do tego słabość. - Delikatnie zassała jego męskość z boku. Poczuła jak leciutko twardnieje oraz zaczyna się spinać. Chyba wybrała jakieś bardzo wrażliwe akurat miejsce. - Czy jest coś we mnie do czego nie masz słabości?
- Bo kiedy tak robisz, kiedy całujesz, bierzesz ustami, to takie … mrucząco seksowne. Czuję się wtedy jak książę prawdziwy. - Gdy mówił Agnese wzięła go całego do ust. - Zaś słabość … jesteś moją najwspanialszą słabością, którą kocham serdecznie. Ale chyba to dobrze, że mam do ciebie, prawda …
- Yhym… - Wymruczała zasysając go, jednak po chwili wypuściła go z ust, pozwalając by jej kieł ponownie zahaczył o grubszą końcówkę. - Pytałam czy jest coś we mnie do czego nie masz słabości. - Wampirzyca oparła swój nosek na twardniejącej powolutku męskości. - któraś pozycja ci się nie podoba?
- Ach wszystkie są super, chociaż no wiesz, niektóre lubię bardziej, mrrr, wiesz, chyba twoje działania zaczynają przynosić rezultaty. Szczerze się obawiałem, że mogę już nie wyrobić - powiedział cicho. Agnese zaczęła się przesuwać ze swymi ustami znów w dół jego męskości, podszczypując ją i całując. - Chyba najbardziej lubię to na dwa sposoby, no tak normalnie i, chociaż nie wiem, czy to moralne, od tyłu - dodał cicho. Agnese przysłuchiwała mu się i jednocześnie ucałowała jedno z jego jąder. - Ach - było to takie podniecające. - Masz piękną buzię, piersi i nawet jak cię wkurzałem to potrafiłaś się opanować wiedząc, że też muszę się przyzwyczaić. Ooo, chyba to dla mnie jest najdziwniejsze, że jesteśmy razem wyłącznie nocami, ale jesteś warta każdej rzeczy, każdej sprawy, każdego wyrzeczenia. Kocham cię oraz chcę iść wspólnie dalej.
- Gaduła. - Wymruczała tylko i zagłębiła kły w jego pachwinie. Nie piła pozwalając by po ciele markiza po prostu rozlała się przyjemność. Zaczynając w tym bolesnym epicentrum i rozciągając się niczym pajęczyna, po jego nogach i wspinając ku górze po jego męskości. Jednak to było przyjemne. Uczuła, jak markiz wyprężył się. Ramiona, nogi, ciało wygięły się lekko, podobnie zresztą jak penis, któremu jej działanie dostarczyło kolejnych centymetrów. Agnese zalizała rany i ucałowała miejsce po nich. Jeszcze raz ucałowała jądra markiza i po chwili złożyła pocałunek na już całkiem wyprężonej męskości. W jej oczach pojawiły się te diabelskie bliki gdy przypatrywała się mężczyźnie, ciekawa czy ten wie co go zaraz czeka. Markiz zaś nie wiedział, znajdował się w słodkim rozluźnieniu ciała, poza członkiem, który rzeczywiście mocno zesztywniał i nawet już się nadawał, by zrobić z niego użytek. Oddawał się Agnese rozkochany.
- Hm, co teraz? - spytał głosem słodkiego leniwca.
Wampirzyca przesunęła kłem po jego penisie lekko nacinając skórkę i po sekundzie ją zalizując.
- Au - wyrwało mu się, bowiem leciutko zapiekło, ale tylko trochę i zaraz ból przeszedł na przyjemność, więc to “au” było trochę bardziej na pokaz oraz zbyt mruczące, by było odbierane jako prawdziwie bolesne.
Wampirzyca powoli zaczęła się wspinać ku górze, znowu pozwalając by każdy kawałek jej ciała, zahaczył o jego męskość. Zatrzymała się przy jego ustach, całując namiętnie. Po czym zaczęła się przesuwać dalej, tak by w końcu stanąć nad nim w klęku. Tak, że doskonale mógł widzieć jej płatki.
- Teraz musisz się zająć nami dwiema, leniuszku. - Mrugnęła, do leżącego pod nią mężczyzny.
- Dwoma, co masz na myśli? Chociaż uwielbiam takie widoki, kochanie, wiesz jak mi się przypodobać. Będziesz cudowną żoną - zauważył dobrą stronę tej sytuacji. Agnese zerknęła na Gillę gdy mówił, dając jej znak, że może się przyłączyć. - Wiesz, jesteś tam taka delikatna, jak pączek róży …
- A mój pączek przyjmie twojego chrabąszcza - uśmiechnęła się Gilla. - Jesteś rzeczywiście obdarzony, szlachetny panie, zaś skoro twoja męskość jest zwilżona śliną signory, twoja pała jest najwspanialsza dla mnie - ustawiła się nad nim klękając w rozkroku i trzymając swoje wejście tuż nad jego czerwieniejącym się ogarem. Rzeczywiście, uznała Agnese, ghulica chyba zapuszcza tam włoski, czyli przestała się wygalać, jednakże uczuła też dłoń markiza na swojej szparce. Nie tylko się wpatrywał, ale też nagle dotknął, a było to jeszcze bardzo wrażliwe.
- Ah… - Wampirzyca delikatnie opuściła się na swoich nogach, sprawiając, że Alessandro miał teraz do niej dostęp także swym językiem. - To miałam na myśli mówiąc, o zajęciu się nami dwiema.
- Ach - odparł markiz, zaś Agnese uczuła, jak intensywnie zabiera się za nią. Pocałunki intymnego miejsca szybko przeszły w ssanie. Płateczków pojedynczych oraz szczególnie miejsca na górze, takiego zgrubienia gdzie łączyły się. Szczególnie sobie je upodobał. Oraz języczek, który przemierzał całą szparkę. Raz zwyczajnie, raz próbował rozpychać się na boki, raz kłująco, tak samym czubkiem. Ciągle szukając najwrażliwsze miejsca. Swoje ręce położył na jej udach. Czuła, jak sobie pomaga naciągając jej szparkę na siebie. Czuła moment, kiedy ghulica usiadła na niego przyjmując go w siebie.
Gilla uśmiechała się. Siedząc i powoli poruszając się na penisie markiza przytuliła Agnese całując jej usta atakując gorącym pocałunkiem, zaś dłonie sięgnęły do cycuszków seksownej signory.

- Wreszcie, pani, tak bardzo chce być w takich sytuacjach z tobą - powiedziała tęsknie i jęknęła nagle nadziewając się mocno. Wampirzyca oddawała pocałunki Gilli, zanurzając dłoń w jej włosach. Drżała przy każdym ruchu języczka Alessandra, czując jak spływają na niego kolejne porcje jej wilgoci. Były razem niczym dwie Amazonki harcujące na jednym rumaku. Usta markiza dobierały się do Agnese, język zaś starał się już wejść jak najgłębiej w szparkę, w głębię i tam się pragnął rozbujać. Zaś biodra też zaczęły się same ruszać. Wampirzyca czuła narastające podniecenie mężczyzny oraz także Gilli. Ghulica jeździła na koniku markiza, ale widać było jak kurczowo trzyma Agnese, jak bardzo pragnie ją, jak ściska ją obejmując, jak chłonie jej pocałunki, jak dłońmi chwyta jej piersi ściskając tak rozkosznie, że niemal boleśnie.
- Ach, jak dobrze - jęknęła Gilla w przerwie pomiędzy dwoma pocałunkami.
Wampirzyca chwyciła jej malinkę zaciskając na niej swoje palce. Lekko boleśnie, tylko po to by po chwili pociągnąć ją, aż wyrwie się z jej uścisku i znów zacząć się bawić całą dłonią, piersią ghulicy. Markiz coraz częściej zahaczał językiem o jej czułą tareczkę.
- Tam skarbie… tak jest cudownie.

Uczył się i słuchał jej, chociaż uszy miał nieco przesłonięte udami ukochanej kobiety. Też zresztą cudownymi, właściwie wszystko miała takie pięęękne … Czuł doskonale, jak reaguje, kiedy czubek języka próbuje tego lekko nierównego miejsca. Jak drga jej ciało, jakby się zwijało wewnątrz pełne rozkoszy. Kobiecy głos potwierdził to. Więc już bez ogródek mocniej przywarł skupiając się językiem na tym właśnie miejscu. Podobnie odbierała ghulica pieszczoty piersi oraz wspólne pocałunki. Tworzyli trójkąt, prawdziwy trójkąt miłosny. Szalony kompletnie, ale mający chwile wspólnej przyjemności. Gilla wygięła się nagle. Już nie całowała. Po prostu widać było, że się zbliża, że dochodzi. Ujeżdżała tylko rumaka oraz eksponowała piersi przed Agnese. Wampirzyca chwyciła jej twarz swoją drugą dłonią i na jej ustach również złożyła krwisty pocałunek, rozcięła swoją wargę i pozwoliła szalejącej w rozkosznym amoku ghulicy ssać rozcięcie, sprawiając, że kobieta wręcz odlatywała. Czuła usta markiza atakujące jej najwrażliwszy punkt, które nagle zaatakowały jeszcze mocniej. Agnese jęknęła z rozkoszy nie odrywając jednak za bardzo ust od ghulicy. Bycie spijaną zarówno z krwi jak i z ssoków doprowadzało ją do cudownego stanu. Czuła drżenie jego bioder oraz nagłe zwarcie mięśni Gilli, która właśnie odbierała jego strzał, tak doskonale harmonizujący się z jej darem krwi. Ręce markiza gwałtownie ją przyciągnęły wręcz bardzo mocno. Czuła tak bardzo jego język, który już dłuższy czas atakował ten wspaniały punkt. Chciał bardzo doprowadzić swoja narezoną do największej przyjemności. W ekstazie prawie usiadła na jego twarzy.
- Ach Alessandro… - Poczuła jak jej ciało przeszywa gorący impuls, a na język markiza spływa spora porcja jej soczków. Czuła jak mężczyzna pije je, jednak dalej starając się pieścić owo magiczne miejsce. Oparła się głową o ramię Gilli nie mogąc już powstrzymać ruchu bioder, które starały się uparcie nabić ją na język mężczyzny. Zaś Gilla robiła mniej więcej to samo.
- Ach, signora! - krzyknęła nagle, zaś Agnese odczuła jej silny nacisk, który na moment przebił się przez falę rozkoszy przeszywającą ją od łona przez resztę ciała. Potem zaś kolejną oraz jeszcze kolejną. Czuła szalona przyjemność oraz szaloną wilgoć, która z niej wypływała. Ostatkiem sił pocałowała ghulicę, opierając się o nię i tym samym dociskając ją do bioder markiza, nabijając na jego męskość.
- Aaa - usłyszała jeszcze jęk markiza wykrzyczany wprost w jej otchłań rozpościerającą się nad jego ustami. Oraz krzyk ghulicy, który przefrunął przez powietrze, chrapliwy, wzdychający. Była pełna rozkoszy oraz mogła liczyć, iż markiz zapamięta owe chropowate lekko miejsce, które tak wspaniale działa na jego ukochaną.
 
Aiko jest offline  
Stary 21-12-2017, 01:34   #109
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Piersi markiza oraz ghulicy unosił ciężki, gwałtowny dech oznajmujący wysiłek oraz podniecenie. Wampirzyca znała to, doskonale potrafiła pokierować swoimi kochankami tak, że wszyscy doznali zaspokojenia. Agnese powolutku oderwała się od ghulicy i usiadła tuż obok twarzy markiza, tak że mógł oprzeć głowę na jej nagim udzie. Uczynił to zresztą natychmiast. Widziała, jak bardzo zalana jest jej soczkami jego twarz. Była wręcz mokra, lepiąca się.
- Kocham cię - usłyszała jego głos.
Także ghulica powoli dochodząc do siebie zeszła z wiotczejącej męskości i siadła obok jeszcze łapiąc chwile rozkoszy. Wampirzyca odsunęła się lekko i pochyliła. Pomalutku zaczęła wylizywać twarz Alessandra.
- Jesteś smakowity skarbie.
- Oczywiście, najdroższa, przecież to co zlizujesz, zresztą słodko strasznie, jest właściwie twoje. Bardzo smaczne. Uwielbiam to oraz wiesz
… - powiedział cicho - chyba rzeczywiście odnalazłem twoje najwrażliwsze miejsce.
- Yhym… - Wymruczała i nim zdążył zareagować zrobiła na jego policzku sporą malinkę. - Teraz nie będziesz na pewno mnie zdradzał. - Spojrzała na niego rozbawiona.
- Przecież wiesz, że nie planowałem cię zdradzać i nie chcę i nie będę. Jeśli chcesz, możesz mi robić codziennie malinki, żeby być pewną - uśmiechnął się do niej.

Piękna Florentynka Agnese skończyła wylizywać jego twarz i zsunęła się niżej by na jego szyi pozostawić kolejny czerwony ślad.
- To ile dni tu jestem? Muszę nadrobić.
- Od 29-ego
- zdziwił się - ale wiesz co, także chcę nadrobić każdy dzień, kiedyśmy się jeszcze nie znali. Bardzo ciebie kocham - powtórzył.
- Sześć dni… - wymruczała i zrobiła kolejną malinkę po drugiej stronie jego szyi.
- Czyli jeszcze cztery - widać było, iż po prostu czuje się przy niej dobrze. Nawet jeśli się pomylił, to dla niego nie było bardzo istotne. Obecność jej natomiast była absolutnie wspaniała.

Wspaniała wamiprzyca zsunęła się, kładąc się na jego piersi i pocałowała mocno, zasysając skórę na jego ramieniu. Chwilę patrzyła jak powolutku robi się tam niewielki siniak.
- Jak dla ciebie mogą być jeszcze cztery.
- To czekam. Doprowadzasz mnie do wyjątkowej przyjemności. Agnese, cieszę się, że jesteś obok
. - Gdy mówił wampirzyca zostawiła kolejny ślad na jego ramieniu.
- Signora - wtrąciła nagle Gilla - a ja, czy cieszysz się, że jestem tutaj. Bowiem dla markiza wiem doskonale, że jestem jakby dodatkiem do ciebie. Ale dla ciebie?
- Oboje jesteście moimi wspaniałymi partnerami
. - Wampirzyca obejrzała się na ghulicę. - I zarówno jedno jak i drugie chciałabym móc rozpieścić wyjątkowo i po równo zarazem. - uśmiechnęła się ciepło. - Mam nadzieję, że jakoś mi się udaje.
- Signora, możesz mi wierzyć, że bardzo się cieszę i dziękuję, że dopuściliście mnie do siebie. Wiem, że dla markiza to było trudne i jestem mu bardzo wdzięczna, że przemógł się na prośbę pani. Dziękuję wam.
- No
… - tyle tylko wymruczał markiz, który niewątpliwie został postawiony w trudnej sytuacji.

Florentynka przesunęła dłonią wzdłuż jego gorącego ciała docierając do jego oklapłej już męskości i delikatnie zaczęła się nią bawić.
- Tylko markiz, jest bardzo zachłannym nastolatkiem. - Mrugnęła do ghulicy, która oddała mrugniecie swojej pani. - Zachłannym, zaborczym… obie wiemy jak lubi dominować. - W głosie Agnese coraz bardziej przebijało się rozbawienie.
- Signora wiesz, chyba nam to nie przeszkadza. Przypuszczam, że nie masz pani nic przeciwko, jeśli bierze cię od tyłu, kiedy nie możesz nic zrobić, nawet go widzieć, tylko się oddajesz, albo klęczeć u jego stóp trzymając jego męskość w ustach. Bowiem przyznaję, nie miałabym osobiście nic przeciwko.
Wampirzyca spojrzała na swego zakochanego narzeczonego. Chciała to powiedzieć, chciała by wiedzieli, że kocha na nich patrzeć także w tych momentach, ale chyba juz dziś wystarczająco dużo wywołała u markiza zakłopotania
- Co ty na to skarbie?
- Na co
? - spytał zdezorientowany. - Przepraszam, właśnie kontemplowałem twoje ciało oraz marzyłem sobie, jak to będzie wspaniale razem. Przepraszam naprawdę, co ja na co kochana?
Wampirzyca roześmiała się. Nie miała serca by się z nim już tej nocy drażnić. Powoli wstała z łóżka i przeciągnęła się. Jej pokój był w strasznym stanie. Rozrzucone ubrania, rozsypane monety, rozwalony szezlong.
- Wiecie kochani, że o ile uwielbiam wasze pieszczoty to… - Uśmiechnęła się obracając się w ich stronę. Patrząc na te dwie cudowne istoty siedzące na jej łóżku jej uśmiech jeszcze się poszerzył. - … to absolutnie w waszym towarzystwie nie są mi potrzebne.
- Ale ja cię lubię pieścić
- zaprotestował markiz.
- Ja także, pani - dodała Gilla. - Wydawało mi się, że chcesz ich, no chyba - uśmiechnęła się - że te słowa oznaczają, iż nasza elokwencja sprawia, iż rozmowy są lepsze niż to co przeważnie robimy.
- Gorzej moja droga
. - Agnese wpatrzyła się w nich, w ich zaniepokojone oblicza. - To znaczy, że kocham was tak, że nawet wasze milczenie piękniejszą jest mi muzyką niżeli jakikolwiek bard byłby w stanie stworzyć. - Ciepły głos wampirzycy niósł się po komnacie. - Że chwila z wami droższa jest mi niz lata mego wiecznego życia. Jeden niewinny, wrażliwy dotyk bardziej rozpalający niż jakakolwiek pieszczota.
- Wiesz pani, skoro tak mówisz, nie będę narzekać
- uśmiechnęła się wesoło Gilla - chociaż zamiast milczeć, wolę jednak nasze wspólne zabawy.
- Wiesz kochana Agnese, cieszę się, że moja narzeczona uwielbia ze mną przebywać. Osobiście również cieszę się, kiedy mogę być przy tobie. Jesteś kimś takim, że jeszcze wcześniej trochę, nie myślałem, że taki ktoś może istnieć.
- Tak musi być rzeczywiście signora, skoro, twój narzeczony ustąpił ci nawet co do mojej osoby
- przyznała ghulica.
- Wiem, jak ważna jesteś dla Agnese - przyznał markiz. - Skoro zaś dla niej, dla mnie także.

Urocza Florentynka Agnese uśmiechnęła się do nich i spojrzała na bałagan.
- Dobrze… nie zasnę w takim bałaganie. - Zatarła dłonie.
- Wobec tego weźmy się do pracy. Nie wpuszczę nikogo tutaj, kiedy leży wywalona beczka złota. Ufam swojej służbie, jednak niektórzy mogliby chcieć, sami wiecie, co taki widok może uczynić ze wspaniałym nawet, uczciwym człowiekiem - stwierdził markiz.
- Tak - przyznała Gilla - postawimy beczkę. Wsypiemy pieniądze, zaś szezlong, cóż, będzie do naprawy. tylko do wyniesienia. Jeśli lubisz signora takie wiązanki, markiz musi się postarać, ażeby przyniesiono nowy jakiś mebel. Pasowałby stolik lub fotel - błysnęła wesoło, żartobliwie namiętna ghulica.
- Już niebawem powinnam się przenieść do sypialni Alessandra, a z tego co kojarzę ma łoże z baldachimem. - Wampirzyca sama bez większego problemu postawiła prawie pustą beczkę.
- Tak, całkiem zresztą wygodne - przyznał markiz. Właściwie większość małżeństw miała osobne pokoje, jednak takie kochające się poprzestawały na wspólnej komnacie. Colonna bardzo się ucieszył deklaracją narzeczonej.
- Będziesz musiał sprowadzać kochanki w inne miejsce najdroższy. - Wampirzyca wzięła jakiś większy kawałek materiału i przesypała na niego część monet. Jej wzrok sprawnie przeliczał kolejne porcje monet.
- Ty jesteś moją kochanką, więc po co mam kogokolwiek sprowadzać - złapał jakąś czapkę i przy jej pomocy ładował monety do beczki. Natomiast Gilla wpadła na pomysł związując nogawki pantalonów oraz takim właśnie woreczkiem przesypując dukaty.
- Ach… bo jak nie słuchałeś ustaliłyśmy że jesteś napalonym, zaborczym nastolatkiem. Uznałam że ci nie wystarczam.
- Agnese, przysięgam że wystarczasz
! - padł przed nią na kolana nagle pobladły. - Słowo honoru. Uwierz mi - nie widział, że stojąca za plecami Gilla prawie pada z potężnego śmiechu.

Słodka wampirzyca przyklęknęła przed nim i pocałowała go mocno. Po chwili popchnęła go i wspólnie upadli na stertę monet. Było ich mniej, niżeli poprzednio, ale zawsze trochę.
- I co, jutro pomyślimy, co z nimi robić? Czy wolisz teraz jeszcze - spytał próbując się domyślić. - Ale świetnie być tak tutaj - uścisnął mocno jej dłoń.

Tymczasem Agnese zgarnęła część monet i usiadła okrakiem na mężczyźnie. Puściła w obieg odrobinę krwi i markiz mógł zobaczyć jak monety spadają na jego ciało nienaturalnie wolno.
- Gilla przekaże Kowalskiemu mój pomysł i szacowana kwotę na osobności. - Zerknęła na ghulicę. - Porozmawiam z nim na początku nocy.
- Rzekłaś pani
- potwierdziła sługa. - Powiadomię go.
- Co do inwestycji z mojej części mam kilka swoich pomysłów
. - Pierwsza moneta nieśmiało uderzyła o pierś mężczyzny. - Jakby nie patrzeć jestem kupcem.
- Wobec tego jutro
- przeciągnął się markiz. - Właściwie co zrobiłaś z tymi monetami, one tak jakby spowolniły? - spytał bardzo ciekawy.
Agnese wypuściła wszystkie dukaty z dłoni i wszystkie powolutku zaczęły opadać w stronę Alessandra.
- Specjalizuję się w pewnej dyscyplinie… - Wampirzyca uśmiechnęła się, a na jej twarzy odbijały się złote bliki od kręcących się w powolnym tańcu pieniędzy. - … Doskonalę pewien talent, który daje mi moja krew. Dyscyplina ta nazywa się temporis. - Kolejna z monet uderzyła o pierś markiza. - Pozwala ona na manipulację czasem.
- Naprawdę? Niesamowite wręcz. Jakim sposobem umiesz takiego coś bardzo nieprawdopodobnego
? - pytał, zaś Gilla nie chroniąc się zbierała szybko pozostałe monety. Jakby bowiem nie było, poranek powoli miał nadejść.
Agnese popchnęła resztę monet, a te powolutku ruszyły w stronę beczki.
- Krew każdego z klanów niesie w sobie pewne dary. Wypalając ją, możemy uzyskać do nich dostęp. - Rozsiadła się wygodnie obserwując ruch monet. - Mój klan ma trzy takie dary. Temporis, którego namiastkę teraz widzisz. Prezencję pozwalającą kontrolować to co czują względem nas inni i Potencję… - monety przyspieszyły i wpadły do beczki. - .. która sprawia że mamy nadludzką siłę. Co ciekawe ghule jeśli piją krew wampirów dosyć długo też mogą opanować dyscypliny. Na przykład Borso zna podstawy Potencji.
- Właściwie mam nadzieję, że moja potencja też pasuje. Bowiem impotencja dla mężczyzny to straszna, jak przypuszczam, przykrość
- uznał inteligentnie, jak mu się wydawało markiz. - ale właściwie skąd znasz potencję Borso? - spytał nagle wampirzycę.
- Wiesz… potencja u wampirów to coś zupełnie innego. Jeśli jej użyję jestem w stanie zmiażdżyć w dłoni czyjś kark. - Agnese uśmiechnęła się.
- Jednak Borso nie jest wampirem.
- Ale jest ghulem i pije moją krew od wielu lat. Prawie dwa razy dłużej niż Gilla. - Uśmiechnęła się do markiza. - Nie wygląda, ale ma teraz… - Szybko dokonała kalkulacji ile miał lat gdy zaczął pić jej vitae - jakieś siedemdziesiąt lat.
- Nie wygląda na takiego podstarzałego
- uznał markiz. - Gilla też ma taką moc? - spytał zaciekawiony chcąc się dowiedzieć czegoś więcej o bliskich przybocznych narzeczonej.
- Jeszcze nie… chyba że to przede mną ukrywa. - Mrugnęła do ghulicy. - Choć prawdą jest, że dawno nie wykonywaliśmy naszego małego obrządku, co moja droga? - Wampirzyca mówiła tu o podawaniu porcji krwi dla ghuli, drobinki które Gilla wypijała przy okazji seksu były tak naprawdę niczym.
- Wiesz pani, że chętnie w nim uczestniczę. Twoja krew jest wspaniałym darem - właściwie wszystkie monety znalazły się już wewnątrz beczki, tylko należało przytwierdzić górę.
- Jaki obrządek? - markiz pytał dalej.
- To może sprostuję kilka rzeczy co, skarbie? - Agnese wstała i ziewnęła. - Gilla też ma już… 30 lat, kochana? Bodajże 33. - Gdy ghulica przytaknęła wampirzyca kontynuowała. - Obrządek polega na tym, że podaję swoje vitae w kielichach swoim ghulom. Jest to dosyć… potem jestem dosyć głodna, bo oddaję sporo swojej krwi.
Zgarnęła kilka leżących na ziemi monet, które najwyraźniej musiały się pod nimi zawieruszyć.
- Co do Borso, też był kiedyś moim kochankiem, ale wiele, wiele lat temu. - Agnese popatrzyła na markiza. - Ale było to raczej zaspokajanie żądz niż coś więcej.
- Hm, może porozmawiajmy o czymś innym, choć cenię szczerość. Po prostu wreszcie załatwmy tę beczkę i jeszcze porozmawiamy do rana. Szezlong załatwimy później
.

Wreszcie piękna Agnese wrzuciła ostatnie monety i chwyciła wieko beczki. Wypalając jeszcze trochę krwi jednym porządnym uderzeniem wbiła wieko. Przeszła po pokoju zbierając ubrania i rzuciła je na przechylony mebel, po czym usiadła na łóżku.
- Alessandro… jakbym bardzo nie chciała nigdy nie mogłam ci zaoferować tego, że będziesz moim pierwszym mężczyzną, tak jak ja byłam dla ciebie pierwszą kobietą. Nawet ciężko mi powiedzieć, że żałuję, bo wszystkie osoby, z którymi byłam były mi też bardzo bliskie. - Uśmiechnęła się smutno. - To trochę męczące i smutne w byciu wampirem, w pewnym momencie zapominasz, co to znaczy “pierwszy raz”.
- Dla mężczyzny liczy się pierwszy raz
- przyznał - jednak najważniejsze jest, by był ostatnim. Nie wymagam ani nie patrzę na to, co było zanim się poznaliśmy. Jednak naprawdę przy tobie jestem zaborczy - przyznał. Objął ją. Była taka piękna oraz taka naga. - Jakie plany mamy na jutro?
Agnese wysmyrknęła się z jego objęć i ukryła pod potarganą kołdrą. po dłuższej chwili wysunęła czubek głowy.
- Wredny zaborczy narzeczony, wszystko chce wiedzieć.
- Pewnie. Wiesz, zawsze warto wiedzieć, żebym mógł dostosować swoje plany do twoich
- uśmiechnął się.
Odsłoniła kołdrę, zapraszając go do siebie. Podszedł układając się oraz obejmując ją ramieniem.
- Znając ciebie i Gillę, to… - widać było, że Agnese jest rozbawiona. - Seks z wami, wasze pieszczoty, pocałunki, chwila przerwy i od początku, ale może w innej kolejności.
- Czyli zaczynamy od pieszczot, czy pocałunków, bowiem przerwa niewątpliwie później
? - spytał markiz.

Dumająca wampirzyca westchnęła wtulając się w niego i zerknęła na Gillę, która przysiadła na łóżku.
- Obawiam się, że powinnam ponaciskać na spotkanie z kardynałem Medicim, porozmawiać z Kowalskim, zaczać pozbywać się tej gotówki w miarę możliwości w sposób, który przyniesie mi jakiś zysk. Porozmawiać z Sophie i Vittorią, Napisać listy do kardynałów hiszpańskich. - Szeptała cicho, opierając się i Alessandra. - Porozmawiać w końcu o sukni ślubnej i jeszcze raz powiedzieć tak, pewnemu uroczemu mężczyźnie.
- Obiecuję kochanie spełnić jutro, właściwie już dzisiaj wieczór, to co omawialiśmy, właściwie dwie rzeczy
- przytulił ją. - Śpij dobrze - powiedział całując uszko pięknej kobiety, która właśnie pogrążyła się w krainie wampirzego Morfeusza.
 
Kelly jest offline  
Stary 28-12-2017, 20:47   #110
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
6 września 1503, wieczór


Ponowne przebudzenie, ponowny wieczór, ale zupełnie inny. Agnese odebrała parę pierwszych bodźców od nadchodzącego dla niej miłego przebudzenia. Leżała na prawym boku, była to już pewna nowina, ponieważ zawsze budziła się leżąc na plecach.

[MEDIA]http://p2.sfora.pl/0ad8894a88c8bcf72a493bf1d639d3fc.jpg[/MEDIA]

Jednak oprócz samego uczucia nietypowego leżenia, było coś więcej. Poczuła obejmującą ją dłoń mężczyzny, który leżał z tyłu, wtulony niczym łyżeczka. Markiz! Jego zapach i kształt ciała dotarł do niej natychmiast, dlatego nie zareagowała odskakując, czy uderzając, tylko poddała się temu. Czuła jego dłoń ujmującą jej krągła pierś, trzymającą mocno, lecz delikatnie, zaś pomiędzy nogami było coś jeszcze. Markiz jej włożył, kiedy spała. Miała go wewnątrz swojej, jak to nazwała Gilla, swojej cipki! Dużego ptaka, który wymościł swoje gniazdo. Właśnie tam był, rozciągał ją i był twardy. On to jej naprawdę zrobił! Słodki wariat. Wprawdzie chciała takiego przebudzenia, nawet wypowiedziała markizowi wspomniane życzenie, ale chyba nie przypuszczała, iż narzeczony zrealizuje taką rzecz. Musiał ułożyć się, kiedy leżała bezładnie, obrócić ją na bok, i co najważniejsze, nawet w tym stanie musiała go podniecać, żeby mógł włożyć swoje męskie cudo. Wampirzyca pokręciła pupą, przebudzając się, po czym przeciągnęła się opierając się całym ciałem o mężczyznę.
- Dzień dobry skarbie.
- Dzień dobry, kochanie. Jesteś cudowna, wiesz - wymruczał jej do uszka. Agnese uczuła, jak jego dłoń zaczęła pieścić jej pierś, obejmować nieco silniej, lekko unosi, zaś to coś wewnątrz niej także drgnęło, starając się wsunąć jeszcze głębiej. - Uwielbiam cię witać - powiedział cichutko ruszając mocniej biodrami.
- A ja uwielbiam być przez ciebie witana, mój zaborczy markizie. - Wampirzyca wypięła swoją pupę ułatwiając dostęp do siebie. Jej ciało rozgrzewało się pomalutku. Rzeczywiście uczuła, jak markiz wciska się trochę dalej, właściwie do końca, bowiem czubek męskości poczuła na swojej najdalszej ściance. Będąc nieco wyższym wyciągnął się nieco pochylając nad nią i całując usteczka, choć był to niewątpliwie wyczyn, ale chyba po prostu chciał, by poczuła jego wargi na swoich, żeby dostrzegła, jak są gorące oraz pragnące. Jednak później skupił się na stanowczo wygodniejszych pieszczotach. Całował smukłą szyję. Agnese mogła przypuszczać, iż będzie musiała założyć jakiś szal, czy apaszkę, póki malinki nie przybledną, a markiz zostawiał na jej szyi słodkie, ale wsparte lekkim kąsaniem, czerwieniejące się ślady pocałunków. Męska dłoń dalej bawiła się miękkością jej cycuszka, choć obecnie raczej koncentrując na rosnącym oraz twardniejącym sutku. Chyba bardzo mu się to podobało, ponieważ owa różowa malinka na szczycie jej wspaniałości musiała wytrzymać całą serię pieszczot, leciutkiego podszczypywania, pociągnięcia pieszczoty wyprostowaną dłonią, zaś pomiędzy nogami jej poruszał się bardzo powoli. Wiedział, że dla niej pieszczota dopiero się zaczyna i chcąc doprowadzić kochankę do prawdziwej ekstazy, musi postępować bardzo powoli. Przynajmniej tak wyczytał w swojej tajemniczej książce, którą kiedyś wspomniał.

- Chyba się przyzwyczaję do takich pobudek. - Wymruczała Agnese. Ułożyła jedną z dłoni, na piszczącej ją ręce markiza i pozwoliła ciału pomalutku przyzwyczajać się do jego obecności. Mężczyzna czuł jak robi się coraz wilgotniejsza, jak jej płatki się rozgrzewają, a mięśnie coraz chętniej zaciskając na jego członku.
- Ach kochanie, to miłe - wymruczał do niej, kiedy zaczęli coraz mocniej przywierać do siebie w swoich intymnościach. - Jest mi tam bardzo wygodnie - usłyszała cichy, pełen pożądania głos. On naprawdę zaczął atakować mocniej. Agnese czuła, jak leciutko wysuwa się z niej, prawie do końca, tak że czuła jedynie szeroki, śliski czubek jego męskości na początku swojej jamki, a potem mocno, szybko wchodzi uderzając ją wręcz od tyłu. Mocniej znów zajął się jej piersią. - Jejku, Agnese, jak bardzo cię pragnę, moja najdroższa kochana dziewczyno.

Wampirzyca jęknęła przy kolejnym uderzeniu, czując, że jej ciało już samo zaczyna na niego napierać, jak stara się poruszać, leżąc na boku by mocniej się na niego nabić.
- Ja ciebie też pragnę Alessandro.
- Wobec tego spełnijmy swoje wspólne pragnienia- powiedział jeszcze i już więcej nic nie mówił, skupiając się na działaniu. Kąsana szyja, pieszczona pierś oraz coraz mocniej przebijane łono, wszystko to dawało mu radość. Czuła to, ale nie mniejszą radość, albo nawet większą, to także czuła, sprawiało mu, iż daje przyjemność właśnie jej. Z ust wampirzycy raz po raz wyrywał się cichu pomruk, przerywany jękiem gdy markiz wbił się w nią mocniej. Agnese uśmiechała się, ciesząc się, że to nią się zajmuje, że to ją kocha i że ona pozwoliła mu się posiąść. Wampirzyca pociągnęła mężczyznę tak że teraz leżała na brzuchu, a on na niej. Wypięła pośladki, unosząc go lekko. Jej zaskoczone taką pobudką ciało było dziwnie rozpalone, zupełnie jakby zaraz miała dojść.
- Aaach - rzeczywiście markiz wydał się zaskoczony. Przerwał całowanie przy obrocie oraz musiał wypuścić jej pierś, jednak faktycznie, wypięty tyłeczek prezentował się wspaniale. Nie wyszedł z jej gniazdka, ale troszkę się przesunął niżej, gdzie zaczynały się uda. Wampirzyca poczuła, jak rozciąga jej pośladki. Pewnie właśnie wpatrywał się mając doskonały widok na jej krągłą pupę, na kręcącę się włoski, na okalające jego męskość intymne wargi kobiety, lecz przede wszystkim na to, jak wchodzi w nią i wychodzi. Jak jego penis wynurza się z kobiecej głębiny, by potem ponownie się w niej zagłębić. Wychodząc powoli oraz szybko wchodząc. - Jakaś ty niesamowicie piękna - powiedział mocniej wzdychając, zaś Agnese czuła, że mężczyzna powoli dochodzi do kresu swojej wytrzymałości. A jako, że sama też była blisko czuła jak jej napięte mięśnie wyłapują każde jego drgnienie, każda napinająca się w jej ciele żyłkę. Poczuła też chwilkę, w której wystrzelił w niej, moment napięcia, moment kiedy jego dłonie spoczęły na jej plecach naciskając ją oraz ściskając jej skórę. Agnese krzyknęła przy pierwszym wystrzale, czując jak jej ciało odpowiada niemal boleśnie przyjemnym impulsem. Jej ciało wygięło się, a mięśnie zacisnęły na członku markiza, chcąc wypić go do końca. On kochał ją oraz pragnął wystrzeliwując kolejne porcje i poruszając się jeszcze gwałtowniej, jeszcze mocniej wbijając, póki wreszcie nie spowolnił ruchu, aczkolwiek nie zatrzymał.
- Alessandro, to takie wspaniałe. - Delikatnie poruszała pośladkami napierając na mężczyznę. Naprawdę czuła, że mogłaby się tak budzić codziennie. Czuć go w sobie, jego dotyk na jej ciele. Poruszali się, aż z Alessandra nie wypłynęły ostatnie krople, a jego męskość nie zmalała. Zadowoleni opadli na łóżko. Agnese powolutku obróciła się gdy markiz się z niej wysunął i przytuliła się do niego.
- Nie powinnam się do ciebie wprowadzać przed ślubem, prawda?- Wymruczała cicho. Twarz wampirzycy rozpromieniał uśmiech. - Pewnie miałbyś też problemy ze spaniem gdybym leżała obok w łóżku?
Objął ją mocno, tak bardzo się cieszył wspólną miłością dwójki tak odmiennych, ale pomimo wszystko tak bardzo pasujących do siebie istot.
- Kiedy leżymy obok siebie, kochanie, to właściwie nie myślę o nikim innym niżeli ty i przyznaję, że przeważnie w momentach, kiedy kochamy się jak wariaci … właściwie, w różnych chwilach, w różnych miejscach, na różne sposoby - zdradził się ze swoich fantazji.
- Ale może lepiej byś czasem pospał, a nie tylko myślał o mnie. - Wampirzyca uniosła się na łokciu i spojrzała na markiza z góry. - Jak ci minął dzień?
- Wiesz, znaczną część dnia przesypiam, więc jakoś znajduję na to czas, ale po południu zwykle odwiedzam Sophię i Vittorię. Napisałem także liścik do kardynała. Podziękowałem mu za spotkanie oraz zaprosiłem go. Stwierdziłem, że jeśli ma chęć korzystać z pałacu, a nie z klasztoru podcza konklawe, będzie mi miło. Oczywiście doskonale wiem, że tego nie zrobi, miałby znacznie dalej, ale skoro wiedziałem, że nie zrobi, tym bardziej się oferowałem, bowiem tutaj mógłby tobie przeszkadzać kochanie. Ponadto poleciłem kupić żywność świeżą i właściwie tyle ciekawych spraw. A ty, jeśli pamiętam chciałaś się spotkać z kardynałem Medici i porozmawiać z Kowalskim.

Wampirzyca położyła się na nim.
- Na razie spotykam się z tobą. - Wtuliła się. - Nie wiesz, czy przyszła jakaś wiadomość od Mediciego?
- Nie, wiem że Gilla załatwiła to, ale jest dobra sługą. Polecenia od ciebie wykonuje oraz przekazuje zawsze wyłącznie tobie. Tak zresztą powinno być. Przypuszczam, że zresztą zaraz przyjdzie do ciebie streścić wszystko. Niewątpliwie wie, że jesteśmy razem i chciała dać nam moment swobody. Jej naprawdę na tobie zależy i właściwie tylko dlatego nie protestuję aż tak bardzo, gdy jesteśmy razem. Kocham cię oraz chcę, żebyś była jak najbardziej kochana.
- Może lepiej jak będzie tak jak jest… jak będe jeszcze bardziej “kochana” może mi zabraknąć czasu w nocy. Masz tutaj ubrania?
- Tak, właśnie takie odpowiednie. Zresztą ty także - Agnese dojrzała przygotowaną suknię, taką bardziej spotkaniową. Oznaczałoby to, iż Gilla, która niewątpliwie o to zadbała, spodziewa się jakiegoś spotkania. Jak zwykle też wampirzyca podczas snu została dokładnie umyta przez swoją ghulicę.
- Czyli mamy jeszczę chwilkę by poleżeć. - Wampirzyca niechętnie spoglądała na suknię - I tak do 22-ego, do końca tego konklawe.
- Tak wygląda - przyznał - ale czy będąc w łóżku koniecznie musimy tylko leżeć? - spytał niewinnie.
- A co jeśli mam na to ochotę? - Agnese wyszczerzyła się. Jednak wbrew jej słowom, jedna z jej dłoni powędrowała do męskości markiza, która jeszcze była mięciutka, ale pod jej dłonią zaczęła drżeć.
- Jeśli masz, bardzo chciałbym ową ochotę zaspokoić. Bowiem także ją mam - przyznał. - Może nauczyłabyś mnie czegoś ciekawego? - zaproponował z błyskiem w oku.

Agnese nieśpiesznie bawiła się nim.
- A skąd pomysł, że jestem w stanie cię jeszcze czegoś nauczyć? - Uśmiechnęła się do swego narzeczonego.
- No wiesz, słyszałem, że ludzie się uczą od siebie zawsze i ciągle coś nowego na swój temat odkrywają.
Usiadł przy niej na łóżku wpatrując się w leżącą kobietę. Była rozkosznie wyciągnięta oraz bardzo piękna.


Uśmiechnął się.
- Czy pozwoli pani, że się do pani dobiorę? - spytał uprzejmie.
- Postaram się nie protestować zbyt bardzo, proszę pana. - Mrugnęła do niego i oparła jedną stopę na jego biodrze.
- Dobrze, proszę pani, więc nie będzie pani zła, liczę, kiedy całuję panią prosto w czubek jej pięknego noska. Przyznaję, że zawsze miałem na to ochotę - zbliżył swoją twarz do jej oblicza i faktycznie ucałował wspomniane miejsce, a zaraz potem jej słodkie usteczka.
- Hm....może jednak powinnam się zezłościć. Przed chwilą pocałował pan moje usta, a zapowiedział, że pocałuje tylko nosek. - Agnese oparła ręce na jego ramionach.
- Och, przepraszam, nie mogę powiedzieć, że mi się wypsnęło, lub że to tylko przypadek, bowiem zrobiłem to bezczelnie celowo. Liczę jedynie na pani łaskawe wybaczenie, kiedy będę całować pani smukłą szyję - zaczął tam składać pocałunki, choć raczej delikatne wodził, wędrował ustami po jej gładkiej skórze, czasami całując, leciutko podszczypując, chwytając wargami. Agnese odchyliła szyję, by ułatwić do niej dostęp. Czuła jak jej ciało pomalutku, na nowo się rozpala. - Proszę bardzo się nie złościć, piękna signoro - bawił się dalej.
- No nie wiem mój drogi… czuję jak we mnie wrze. - Wampirzyca oparła udo na jego biodrze.
- Ach, czyżby niechęć wrzała. Jestem bardzo zmartwiony, że nie udało mi się do tej pory przełamać pani złości. Może te pocałunki to jakoś umożliwią - dobrał się do jej piersi, bardzo metodycznie, skupiając najpierw na lewej. Jego usta zaczęły całować najpierw od góry, potem idąc spiralnie na dół. Powoli wspinał się ku pięknej, zdobiącej szczyt malince. Wampirzyca mruczała cicho wpatrując się w jego delikatnie poruszającą się głowę. Czuła jak krąży wokół szczytu jej piersi. Tutaj nie przygryzał, całował za to bardziej, mocniej pieszcząc języczkiem oraz chwytając wargami. Nie śpieszył się poświęcając dużo uwagi swojej ukochanej. Jednak ciągle wznosił się do góry. Gdy dotarł do ciemniejszej otoczki, zaczął wodzić po niej końcóweczką języka, ale nie muskając tej najbardziej centralnej części całkiem długo, aż wreszcie jednak ona także dostała swoją porcję. Najpierw klasycznego pocałunku, potem już czegoś mocniejszego. Ujął ją mocno w swoje usta i zassał,a później nawet lekko przygryzł. Trzymajac tak ząbkami zaczął jednocześnie pieścić języczkiem brodawkę sutka. - Czy choćby troszkę pani złość zelżała? - spytał przerywając na chwilkę pieszczoty.

Wampirzyca wpatrywała się w niego rozpalonym wzrokiem. Delikatnie ułożyła dłoń na jego policzku i kciukiem rozchyliła jego usta. On zaś ujął na chwilę ów paluszek w swe wargi zasysając i przesuwając po nim, tak jak ona niekiedy to czyniła pieszcząc ustami jego męskość.
- Może odrobinkę zelżała… - W jej głosie dało się usłyszeć pragnienie.
- Wobec tego mogę, hm, proszę wybrać, albo całować dalej pani piersi, albo talię wodząc do okoła tego pięknego pępka, albo całować owo piękne, seksowne gniazdko pomiędzy pani słodkimi udami. Chyba, że wolałaby pani jeszcze coś innego? - grał z nią wspólnie rolę, która powiększała tylko wzajemne pożądanie.
- Uważam, że najłatwiej jest pozbyć się wrzenia, zajmując się jego źródłem. - Agnese uśmiechnęła się. Chwyciła jedną z jego dłoni i skierowała ją stronę swojej kobiecości. Była gorąca, mokra. Markiz poczuł jak jej ciało zadrżało od jego dotyku.
- Ach, to tutaj jest pani tak rozgorączkowana. Ooo, jakieś włoski, takie ładne, kręcone i jakieś delikatne fragmenty ciała - jego dłoń przesuwała się przez jej płateczki. - Wie pani, jestem okropnie nieuczony, jak się nazywa ta część pani ciała. Ja nazwałem ją poetycko gniazdkiem - jego środkowy paluszek zaczął wiercić leciutkie spirale dokładnie na wiązadełku jej płatków.
- Znam pewną damę, która ma zwyczaj nazywać to miejsce cipką. - Agnese z zachwytem przyglądała się poczynaniom mężczyzny. - Jeśli się pan dobrze przyjrzy co nieco się z niej ulewa.
- Ulewa? Hm - przyłożył twarz bardzo blisko wciągając zapach kobiecości - śliczny aromat - ocenił. - Cipka, nie słyszałem takiej nazwy, ale jeśli taka jest prawidłowa, chyba trzeba będzie używać jej częściej. - Uniósł się nieco, jednak jego paluszki nie przerwały zabawy, ba wzmocniły ją nawet wślizgując się pomiędzy płateczki na dno różowego wąwozu. - Jeśli to płyn ulewający się, może warto go spróbować, jak smakuje? - zastanowił się chwilkę. - Czy mogłaby pani rozstawić nieco bardziej swoje nóżki, żebym mógł nieco wypróbować napoju z tego ciekawego kraniku?
- Dla pana wszystko, markizie. - Agnese rozchyliła swoje nogi. - Mogę być w tym pałacu głównym daniem, ale to pan jest gospodarzem.
Wampirzyca doskonale dostrzegała, jak patrzył, czuła jak pieścił ją drżącą dłonią. Musiał ze sobą walczyć, żeby nie wziąć jej natychmiast, zaraz, tylko kontynuować wspólną grę.
- Ten kranik jest bardzo urodziwy, signora. Proszę pozwolić, że odkręcę jego kureczek - paluszki markiza rozciągnęły nieco jej intymne wargi, zaś zbliżające się usta dotknęły pięknego różu jej ciała. Agnese poczuła, jak jego język przesuwa się po niej w tym wyjątkowym miejscu i łapie kropelki jej soczku, później wciągane do środka, połykane. - Mrrr - wymruczał - nie wiem jak to opisać, ale ten smakowity płyn pachnie i smakuje panią. Ambrozja, gęsta i smaczna … Muszę dokładniej się nim zająć i wylizać każdą kropelkę - czuła jego dech na swoich płatkach wpadający do środka, pieszczący, seksownie podrażniający. Wampirzyca drzała mocno od jego pocałunków, czuła jak robi się jej coraz bardziej mokro, jak jej intymne wargi rozchylają się oczekując go. Wpatrywała się w jego, skrytą częściowo między jej nogami, głowę.
- Cieszy mnie iż smakuje panu ten nektar, ale obawiam się, że jeśli się mnie nie zatka, to mogę uschnąć. Uschnąć z tęsknoty.
- Ach rzeczywiście, hm, wydaje się, że właściwe byłoby zaszpuntowanie tego otworka, skąd wszystko wypływa. Wszak nie może się źródełko owo wyczerpać. Właściwie mam nawet taki pasujący do tego kołek. Jeśli życzyłaby sobie pani, możemy spróbować, czy na pewno zgodzi się rozmiarami z tym otworkiem, czy będziemy musieli wymyślić coś innego - wymruczał podniecony.
- Od wymyślania jest tu inna osóbka. - Agnese oparła nogi na jego ramionach. - Ja mam tylko ochotę by znalazł się we mnie pański kołek.
- Hm, chyba lubi pani takie przymierzanie kołka, z nogami na ramionach - uśmiechnął się, bowiem Agnese robiła to już bodaj raz któryś, zaś szczerze mówiąc, widać było, jak bardzo to także lubi. Właściwie obejmuje wtedy swoim ciałem kochaną kobietę i w pewnym sensie pokazuje męską dominację. Markiz chyba lubił właśnie takie pozycje. Ponadto ta była taka głęboka … wampirzyca nastawiała mu się w najbardziej otwarty sposób. - Wobec tego zacznijmy.
Colonna powoli poruszył biodrami, zaś ona uczuła, jak zaczyna rozwierać ją, jak wciska swój najszerszy wszak z całego kołka, czerwony początek. Wampirzyca jęknęła cicho, czując jego gorące, pulsujące ciało.
- I co? Wszystko dobrze, kontynuujemy? - spytał uśmiechając się perwersyjnie, którego to uśmiechu nauczyła go niewątpliwie pewna ghulica.
- Ah… pozwól, że się chwilę zastanowię. - Uśmiech Agnese był ciepły, ale markiz już zobaczył w jej oczach znajome ogniki.
- Hmmm - spróbował powiedzieć, ale trochę to wyszło bardziej jak westchnienie - słyszałem, że kiedy bednarze szpuntuja beczki, robią to silnym uderzeniem. Wydaje mi się, że może powinniśmy postąpić podobnie. Proszę się przygotować zastanawiając - ruszał leciutko biodrami, więc koniec jego penisa prężył się dosłownie tuż pomiędzy jej płateczkami słodko je wydymając, rozciągając wspaniale.
- Nie, żebym mogła panu zabronić, rozgościć się w dowolny sposób w swym własnym domu… - Agnese delikatnie zakołysała biodrami, napierając lekko na jego męskość. - .. ale nie sądzi pan, markizie, że mogę być za delikatna na “silne uderzenie”?
- Słusznie, beczki są z drewna, twardego drewna, pani zaś jest taka delikatna. Sprawdźmy więc powoli, stopniowo badając teren. Proszę opowiadać mi, signora, co pani czuje, czy gdzieś się kołek nie blokuje - powoli zaczął wkraczać w jej piękne ciało. Naprawdę powoli. - Czy póki co, wszystko zgodnie z planem, ach … - wyrwało mu się.
- Pański kołek ociera się o moją tareczkę. - Wymruczała wampirzyca. - Czy nie boli to pana?
- Nie - odmruczał - ale skoro mówi pani, że teoretycznie może zaboleć, koniecznie to sprawdźmy. Powinniśmy zbadać dokładniej to miejsce oraz połączenie kołka na tartce - uznał markiz dokładnie skupiając się na tym wrażliwym miejscu. Starał się nie wkładać głębiej, ale przez chwile wędrować właśnie tylko tam. Agnese drżała mocno. Musiała się bardzo powstrzymywać by nie napić się na Alessandra. - Hm, mnie nie boli, to jakaś wyjątkowo miła tareczka. Jak zaś pani się czuje? Nie kłuje panią?
- Mmmm… nie. Za to mam wrażenie, że płynie.. ah. - Jęknęła głośno, a jej biodra nasunęły się głębiej na mężczyznę.
- Ależ ten kranik jest ruchomy … - udał markiz że się przestraszył, ale chyba już sam nie mógł wytrzymać, bowiem na jej ruch ku niemu zareagował podobnie. Chciał ją posiąść i wszedł jak najgłębiej. Dwie siły stopiły się w sobie stykając. - Aaa - jęknął. - Agneseee - wykrzyczał niemal jej imię dochodząc do największej głębi oraz chwilkę pozostając w niej, tam, gdzie ich ciała splatały się najmocniej.
- Uwielbiam to Alessandro, - wyszeptała wampirzyca, widać było, że cała drży. Markiz czuł jak bardzo jest rozpalona, jak jej wnętrze stara się go pochłonąć. - … uwielbiam czuć jak twój penis dotyka niemal mego gardła, patrzeć na tą twoją cudowną twarz. To chyba jednak moja ulubiona pozycja, skarbie. Gdybyś jeszcze chwycił moje piersi i mnie pocałował…
Chociaż z nogami na ramionach całowanie stanowi pewien problem, chyba, że kobieta wygnie się jak paragraf, jednak dali sobie radę. Wampirzyca była niezwykle wygimnastykowana i miała cudownie giętkie ciało. Pochylił się nad nią wyginając jej nogi tak, że leciutko przesunęły się z barków na ramiona i wtedy ich usta zetknęły się. Namiętny pocałunek wpił się w jej wargi, jakby chciał ją nie tylko całować, ale smakować, zaś dłonie chwyciły jej cycuszki mocno obejmując. Trzymał je, raz puszczając niemal, ponownie chwytając, starając się przesuwać po nich dłońmi, ile potrafił tylko bardzo podniecony oraz ani na chwili nie przerywać ruchu wewnątrz niej. Tak związani pozycją, którą przyjęli, że markiz nawet nie poruszał się w całej przestrzeni jej jamki, tylko penetrujac najgłebsze miejsca, ale widać, iż to mu teraz wystarczało i zaczynało doprowadzać do coraz większej gorączki. Tym bardziej, że ruchy choć stosunkowo krótki, stawały się coraz szybsze, coraz bardziej trące oraz uderzające w najgłębsze ścianki. Wampirzyca przytrzymywała jego twarz blisko siebie, przez co wydawać się mogło, że są jednym splątanym ciałem,a nie dwoma osobami. Namiętny pocałunek powstrzymywał jej jęki, gdy Alessandro raz po raz uderzał o jej ściankę. Chciała go więcej, mocniej, bardziej… chciała by się w nią wgryzł. Przerwała pocałunek dochodząc. Z jej ust wyrwał się krzyk, który zlał się w jedno z jego jękiem i wyrzuceniem porcji białego kleiku ku wnętrzu jej ciała.
- Alessandro.. - Imię mężczyzny poniosło się echem po sypialni.
- Aaagneee … - podniecony i zakręcony rozkoszą nie zdołał odpowiedzieć przez chwilę, tym bardziej, że jego biodra wciąż jeszcze poruszały się, zaś usta wręcz wyschły pod wpływem przyjemności - … seeee - dokończył, ale to właściwie był jeden długi, pełen cudownego napięcia jęk.

Uniósł się przyklękując za nią. Jej nóżki spoczywały na jego barkach, zaś jej szpareczka dalej była wypełniona, choć oczywiście słabiej, niźli poprzednio. Trzymał ją za barki i wpatrywał się w jej piękne oblicze.
- Nie wiem… czasem obawiam się, że uważasz mnie za jakąś boginię seksu, ale na naprawdę lubię cię po prostu czuć całą sobą. - Agnese wpatrywała się w markiza. - Jedyne co więcej mógłbyś mi dać… - Zamilkła. Naprawdę chciała by Alessandro mógł się w nią wgryźć, poczuć tą przyjemność z faktu bycia pitą. Tyle że on nie był wampirem. Wpatrywała się w niego lekko niepewnym wzrokiem. To nie jest tak, że chciałaby go spokrewnić. Nie czuła wcześniej czegoś takiego… nie odczuwała potrzeby spokrewnienia kogokolwiek. Ojciec jej mówił, że tak będzie. 50-100 lat i też zapragnie mieć potomka. Nikt nie jest tak bliski wampirowi jak jego sire i childe. Pokręciła głową odrzucając tę myśl. - … chyba naprawdę robię się stara. Kocham cię Alessandro.
- Moja pani, jesteś młoda, za sto lat tylko ludzie mający najdłuższe żywota będą jeszcze istnieli, ty zaś dalej będziesz młoda i ciałem, ale nie tylko, umysłem, charakterem, pragnieniem. Czuję to wewnątrz ciebie i też cię bardzo kocham. Chyba że masz na myśli stara, czyli mądra. No to znaczyłoby, że nasz związek jest oparty na miłości, logice oraz pożądaniu. Czego chcieć więcej - odzyskał równowagę po atakujących go falach rozkoszy. - Dla mnie jesteś boginia seksu, ale wiesz, ja też uwielbiam cię czuć całym sobą. Dobrze mi tak jest oraz kochanie moje, nie chcę żeby było inaczej.
Agnese coraz bardziej czuła, że chciałaby by było odrobinę inaczej. Ale Alessandro był tak młody… zasługiwał jeszcze na odrobinę życia.
- Ja jestem zachłanna… będę chciała tylko więcej i więcej. - Wampirzyca uniosła się opierając ręce za plecami. - To co kochanie, spotkamy się z Kowalskim?
- Trzeba - przyznał powoli przesuwając się, tak, żeby położyć się obok kobiety.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172