Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-06-2018, 15:25   #151
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Agnese robiła swoje. Przeciągała linkę i nagle wydało jej się, że spomiędzy różowych płateczków Gilli wypłynęła pierwsza kropelka soczku. Wampirzyca naciągała linkę tak długo, aż Gilla zawisła nad łóżkiem pochylona w pół. Jej wiszące piersi ledwo ocierały się łóżko, a ciężar ciała spoczywał na więzach. Agnese przysiadła na łóżku i zaczęła sprawdzać, czy więzy nie odcinają krwi od dłoni ghulicy.
- Alessandro, mógłbyś przynieść tą skórzaną opaskę na oczy?
- Nono
- markiz ruszył szybko oraz gracko. Opaska znalazła się w rękach Agnese. - Ale masz pomysły - powiedział pełen uznania, a jego usta zahaczyły cieplutko policzek wampirzycy.
- Chodź i usiądź na łóżku, pozwolimy ustkom Gilli zająć się tobą. - Wampirzyca poklepała miejsce idealnie na wprost twarzy ghulicy, której zawiązywała właśnie opaskę na oczach. Narzeczony usiadł tam więc wpatrując się w Agnese.
- Czy tak dobrze? - usadowił się rozkładając lekko nogi.
- Doskonale. - Wampirzyca podniosła i delikatnie ujęła w dłoń podbródek Gilli. Pociągnęła ją delikatnie, zmuszając ją by pochyliła się bardziej, przez co jej usta trafiły wprost na wciąż miękką męskość markiza. Agnese nachyliła się do ucha Gilli.
- Zajmij się nim proszę kochana. - Wyszeptała, przesuwając językiem po jej małżowinie.

Mężczyzna usadowił się wygodnie posyłając narzeczonej pocałunek powietrznym posłańcem, zaś Gilla szepnęła.
- Tak, już, ale błagam, nie każ mnie szlachetna pani, bardzo surowo.
Była mocno wygięta, ale włożyła cały wysiłek, żeby dotknąć markiza języczkiem, właściwie jego końcówką. Później ponownie spróbowała … leżący, malutki kogucik, właściwie pisklę jeszcze, był trudny do złapania w takich warunkach, ale przyrodzenie markiza leciutko uniosło się, więc jakoś mogła. Chwyciła je całymi wargami i zassała mocno wciągając do ust. Agnese wyprostowała się i przysunęła kciuk do ust. Po czynności trwała ułamek sekundy markiz zauważył na jej palcu spore rozcięcie.
- Dam ci coś na zachętę. - Chwyciła jedną dłonią twarz ghulicy, zatrzymując ją na chwilę i dosłownie usmarowała męskość markiza w swojej krwi. Dopiero potem przysunęła twarz Gilli z powrotem. Wiedziała jak bardzo ghule uzależnione są od jej vitae, jak wiele frajdy sprawia im jej picie. - A teraz czas na moją zabawę.
Tego nikt się nie spodziewał, ani markiz, ani Gilla, ale zadziałało iście piorunująco. Ghulica wręcz zacisnęła się na nim gwałtownie zasysając, zlizując. To nie była pieszczota, tylko konsumpcja, aczkolwiek przy okazji zapewniająca niezwykłe doznania. Markiz aż wywalił oczy w pierwszej chwili, jakby mocno go zabolało, ale po chwili jęknął już normalnie. Dla Gilli było to najpyszniejsze danie świata, krew jej ukochanej, najlepszej pani. Chciała jej, chciała wciągała jak mogła delektując się zapachem, smakiem, teraz zmiksowanym z wszelkimi doznaniami zapewnianymi przez męskie soczki oraz wystrzelone przed chwilą nasienie. Zlizywane wraz z krwią łapczywie przez podnieconą Gillę dawało także jemu gwałtowną przyjemność. Agnese w tym czasie zalizała ranę na palcu i podeszła do odłożonego bacika. Gilla lubiła mieć w sobie to co było przed chwilą w niej… wzięła przedmiot i leżący obok olejek wróciła do ghulicy. Odłożyła bacik tuż obok nogi niczego nieświadomej kobiety i dłońmi rozsunęła pośladki Gilli. Po chwili ghulica uczuła na swym tylnym otworku języczek wampirzycy. Chwilowo jakby spięła mięśnie, jednak później rozluźniła. Zresztą zajmowała się resztkami krwi, każda najdrobniejsza kropelka była zbyt cenna żeby ją zmarnować. Każda dostarczała gwałtownej przyjemności. Agnese lizała tylny otworek, aż mięśnie Gilli zaczęły swobodnie wpuszczać jej języczek do środka. Gdy doszła do tego etapu, zastąpiła go dwoma paluszkami, które gładko wśliznęły się przy sprawnym ruchu w naślinione miejsce. Usta wampirzycy powędrowały niżej i zaczęły skubać płatki ghulicy. Czuła, jak jej przyboczna drży. Na tyle, na ile może. Przywiązane nogi utrudniały każdy ruch, ale mięśnie mogły drżeć, mogły się kurczyć, mogły pulsować i tak właśnie było z nią. Skurcze ciała ghulicy sprawiały, iż Agnese czuła jej podniecenie, choć czasem leciutki ból. Kropelki soczku jedna za drugą zaczęły pojawiać się na jej płatkach, króciutkich jeszcze włoskach, żeby później opaść na dół. Chyba jęknęła, ale mając wewnątrz ust penis markiza jej głos przypominał na pół charczenie, a tylko na pół jęk podnieconej kobiety. Markiz resztą także jęknął. Kuracja krwią spowodowała takie obłędne ruchy ust Gilli, że bardzo szybko postawiła markizowi jego wielkiego ptaka.

Piękna Agnese oderwała się.
- Podejdziesz tu kochanie… wydaje mi się, że czegoś tu brakuje. - Powiedziała jakby coś analizowała.
To było miłe, ale choć kogut markiza był już gotowy, to jednak nie doszedł jeszcze, ani się nawet nie zbliżał. Przecież to dopiero początek. Uniósł dłonią głowę ghulicy wysuwając się spod jej ust. Kobieta nagłe złapała powietrze, jakby wcześniej nie mogła oddychać, lub miała ważniejszą rzecz do zrobienia. Wręcz zachłysnęła się oddechem, zaś markiz podszedł do Agnese mocno całując ją.
- Czego brakuje, gdzie? - zdziwił się poglądajac zaciekawiony na pozycję wygiętej kobiety.
Agnese wstała z klęczek biorąc bacik i oliwkę. Podniosła się trącając swą pupą męskość markiza. Wylała sporą ilość oliwki na pupę gilli, tak że ta spłynęła rowkiem w stronę otworka.
- Tutaj. - Agnese wylała więcej płynu na bacik i zaczęła go wcierać. Jej biodra krążyły przy tym kusząco. Uśmiechnęła się zawadiacko do markiza. - Jak myślisz czego tu brakuje?
Widząc pytający wzrok markiza przyłożyła końcówkę bacika do tylnego otworka Gilli. Naoliwiona kulka ślizgała się chwilę po zewnętrzu po czym Agnese wepchnęła ją w głąb.
- Tak jest już lepiej. - Poruszyła kilka razy bacikiem w przód i w tył i wepchnęła go w końcu tak, że wystawał jedynie ogonek. - Zupełnie jak konik.
Wampirzyca oparła się dłońmi o łóżko po bokach Gilli, wypinając się tyłem do markiza. Nie chciała by ghulica dochodziła, chciała widzieć jak pragnie, jak prosi o spełnienie. Oparła o jej plecy swoje piersi i zakręciła pupą, zachęcając markiza i poruszając tkwiącym w Gilli bacikiem.

Ghulica jęknęła. Zaś chwilkę potem Agnese przyłączyła się do niej, kiedy w jej jamce znalazła się męskość markiza. Narzeczony stanął za nią, oparł dłonie na jej pośladkach, gdzie łączyły się one na wysokości pleców. Natomiast potem ruszył do przodu. Chwileczkę jego purpurowy czub dotknął jej płatków, niezwykle wilgotnych. Poddały się one jego pchnięciu, później zaś był już w niej gwałtownie rozciągając jej pochwę, przesuwając się po elastycznych ściankach wnętrza cudownego ciała.

Wspaniała wampirzyca naparła swym ciałem na znajdujący się w Gilli bacik i wraz z każdym pchnięciem markiza odpuszczała i napierała ponownie. Całowała plecy związanej kochanki, raz po raz zostawiając na nich krwawe malinki. Czuła jak jej nabrzmiałe piersi przesuwają się po rozgrzanym ciele kobiety. Te igraszki rozpaliły ją.
- Mmm… Alessandro to cudowne. - Wyszeptała wprost w plecy ghulicy. - Ale nie dochodź błagam…
- Spr … buję
- udało mu się jęknąć, zaś wampirzyca poczuła, iż znacząco zwolnił, za to zaczął masować paluszkiem, dokładniej końcówką prawego kciuka jej tylny otworek oraz głęboko oddychać. Widocznie próbował się opanować. Oczywiście Gilla dochodziła absolutnie. Jęczała, wzdychała i ciekły z niej kolejne kropelki soczku. Agnese była cudownie rozpalona, każdy atak alessandra wywoływał w niej fale dreszczy. Była tak blisko, ale musieli się zająć pewną istotką, która była pod nią.
- Alessandro, weźmiesz Gillę?
Gdy mężczyzna wyszedł z niej, Podniosła się, jednocześnie sięgając do bacika i wyciągając go pewnym ruchem.
- Weźmiesz ją w tym miejscu? Bacik, to na pewno za mało.

Wampirzyca na miękki nogach przeszła do łóżka i wsunęła się pod Gillę, tak że kobieta mogła teraz położyć się na niej. Jej szparka była na wysokości ust ghulicy, a usta… Agnese zaczekała aż Alessandro wsunie się w Gillę i wtedy powolutku wsunęła bacik w jej szparkę, jednocześnie liżąc węzełek jej płatków. Wcześniej bacik był w pupie Gilli rozciągając mięśnie jej tylnego otworka. Było to całkiem niezłe przygotowanie do tego, że po chwili znalazł się tam gruby i długi penis markiza. Alessandro był obłędnie podniecony seksem ze swoją ukochaną, seksem niedokończonym, ale takim, który niemal go doprowadził do wystrzału. Twarda męskość, szersza niżeli rączka od bacika wbiła się w tyłek ghulicy.
- Ach! - Gilla krzyknęła, zapewne nieco z bólu i z zaskoczenia. Próbowała się napiąć, odsunąć, ale nie mogła. Sznury trzymały ją mocno. Próbowała odruchowo ścisnąć mięśnie, ale wtedy zabolało mocniej. Musiała rozluźnić je maksymalnie, żeby zrobiło się dalej ciasno, ale nie tak boleśnie, natomiast coraz bardziej przyjemnie, Szczególnie w włożonym w nią także bacikiem. - Aaa … aaa … - głos Gilli zawierał tyleż coś niemiłego, co coraz bardziej przyjemnego. Agnese widziała, jak z jej cipki pokrytej już króciutkim owłosieniem, wydobywało się coraz więcej kropelek soczku. Poczuła też, jak usta ghulicy zajęły się także jej własną szparką. Gilla chwiała się, poruszała leciutko pod wpływem mocnych pchnięć markiza. Jęczała oraz robiła się podniecona coraz mocniej, że wciągając, liżąc, ssąc płateczki Agnese niemal je przygryzała. Wampirzyca sama pojękiwała z rozkoszy. Była rozpalona i sama pragnęła spełnienia. Mimo to kontynuowała swoją zabawę, lekko podgryzając wewnętrzną stronę ud ghulicy. Co oczywiście sprawiało jeszcze większą przyjemność Gilli. Wreszcie ghulica zaczęła krzyczeć, po prostu krzyczeć z rozkoszy, niczym wilczyca w rui zaspokajana przez najwspanialszego samca. Agnese widziała tuż nad swoim czołem jajeczka markiza oraz nagłe jego spięcie, kiedy uderzył mocniej pojękując oraz popychając ghulicę jeszcze parę razy. Męskość jednak jego malała. Powoli wycofał się z tylnego otworku Gilli, który jednak był dalej nieco rozwarty. Wampirzyca także skończyła swoją zabawę, powolutku i ostrożnie wysuwając bacik ze szparki kobiety. Delikatnie gładziła jej płatki, pozwalając jej odetchnąć i samej zbierając siły by ją rozwiązać.

Gdy zobaczyła, że oddech kobiety uspokoił się, wysunęła się spod niej i ostrożnie rozwiązała jej dłonie. Gdy Gilla oparła się, zdjęła jej przepaskę i ucałowała ją delikatnie.
- Już biorę się za twoje nóżki.
Przy pomocy Alessandra uwolnili też nogi i ghulica mogła spokojnie opaść na łóżko. Wampirzyca przysiadła obok i zaczęła delikatnie gładzić jej skórę. Poklepała miejsce obok siebie, dając znak markizowi by się przysiadł, co chętnie uczynił.
- Jak się czujesz moja droga? - Spytała. W jej głosie pojawił się cień troski.
- Cudownie - przyznała ghulica sięgając do swego własnego tyłeczka. Faktycznie skórkę wokoło tylnego otworku miała mocno zaczerwieniona, ale nie popękaną. Wypływały stamtąd białe, kleiste cząsteczki nasienia Alessandro. - Jesteś niesamowita, signora. I markiz także. Myślałam, że rozerwiecie mnie na pół. Pomyślałam, że właśnie tak czuje się rodząca i przez chwile cieszyłam się, że nie mam dzieci. Ale potem powoli zaczęło się wszystko robić coraz przyjemniejsze, nawet jeśli trochę bolało, aż wreszcie prawie oszalałam z cudownej rozkoszy. Hm, signora - zwróciła się do swojej wampirzycy - co teraz zrobimy szlachetnemu markizowi?
- Hm
… - Agnese spojrzała na swego narzeczonego. - To dobre pytanie… co by ci tu zrobić skarbie? - Uśmiechnęła się szeroko.
- Wiesz - widać, że markiz nieco pobladł na twarzy - może coś … łagodnego, znaczy bardzo łagodnego - uzupełnił dochodząc do wniosku, że jeśli obydwie dziewczyny poddały się owej zabawie, to on po prostu nie może odmówić. Mężczyzna musi mieć swoją dumę, stąd właśnie markiz próbował odpowiedzieć coś sensownego, acz on raczej nie był typem lubiącym takie gry na sobie, choć kto wie? Dopiero przecież odkrywał swoje pragnienia. - Kochanie, oddaję się w twoje ręce - westchnął - oraz Gilli.
- Będziemy grzeczne
. - W minie AGnese było coś co mówiło, że nie jest to prawdą. Spojrzała na swoją partnerkę w zbrodni. - Alessandro jest strasznie porywczy, może powinnyśmy trochę pohamować jego zapędy?
- Myśli pani, że byłaby to nauka dla pani narzeczoneg
o - udawała że się zastanawia ghulica. - Według mnie to dobra lekcja dla przyszłego męża. Niechaj uczy się cierpliwości przy swojej żonie. Jak pani planuje to wdrożyć szczegółowo? Przywiązać, a może także byłoby miło coś włożyć mu pomiędzy pośladki - markiz pobladł - albo może jeszcze coś innego - ghulica doskonale się bawiła kosztem Colonny.
- Mamy być delikatne, więc na pewno miło jakby było mu wygodnie. - Agnese zamyśliła się. - Na pewno możemy zacząć od przywiązania go do łóżka. gdy będzie w rozkroku, na pewno będziemy miały do niego dobry dostęp.
- Wydaje mi się, że to doskonały pomysł
- Gilla obróciła się na pięcie, zaś Alessandro z przestraszoną miną poczłapał do łóżka, na którym położył się. Leżał na plecach, ale nogi wcale nie ustawił w rozkroku, raczej wąsko, jakby obawiał się, iż kobiety zrealizują pomysł ghulicy. Wciągnął głęboko powietrze.
- Weźmiesz liny moja droga? - Agnese podeszła do łóżka i stanęła w jego nogach.
- Musisz być dzielny mój drogi. - Pochyliła się i delikatnie rozsunęła jego nogi składając na ich wewnętrznej stronie pocałunki. - Toż wiesz, że nie zrobię ci krzywdy.

Oczywiście wiedział, ale taka już męska natura, że pomimo wiedzy podświadomość wpływa na postępowanie, kiedy trzeba chronić klejnoty. Tymczasem Agnese całowała dalej, zmierzając ku górze i powolutku coraz bardziej rozchylając nogi markiza, aż dotarła do jego krocza, klęcząc już między jego kończynami. Zaczęła dokładnie całować to miejsce. Markiz wymruczał coś zadowolony. Takie postępowanie bardzo go przekonywało do niestandardowych igraszek.
- Przywiążesz go Gillo? - Przerwała na sekundę i powróciła do swej zabawy, nie chcąc by Alessandro zsunął z powrotem nogi. Oczywiście przy takich pocałunkach rozluźnił się i nie zsunął, nawet kiedy Gilla złapała jego nogi w kostkach, przywiązała, zaś linkami naciągnęła, całkiem mocno do kół przymocowanych do kolumn łóżka. Zresztą właśnie pieszczoty Agnese dawały rezultaty, zaś męskość markiza zaczynała powolusieńku rosnąć oraz unosić się.
Gdy ghulica skończyła wampirzyca oderwała się od swego zajęcia. Podniosła się i usiadła na piersi markiza.
- Podałabyś jeszcze linki? Musimy przywiązać te rączki. - Gdy w jej ręce trafiły sznurki Agnese ułożyła dłonie Alessandra na swych piersiach i zaczęła wiązać wokół nadgarstków pętle. Uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Jest przyjemnie prawda?
- Nooo taaak
- odparł markiz, który chyba pierwszy raz był związany przez kogokolwiek. - Leżał rozciągnięty mocno na łóżku, z lekko uniesionym, przekrzywionym peniskiem i nie wiedząc, co o tym myśleć. Pewnie rzeczywiście nie było źle, zaś pieszczoty Agnese należały do niezwykłych przyjemności, ale widać było, iż trochę nie wie, jak do tego wszystkiego podejść. Póki co grał twardego zucha.
Gdy już jego ręce zostały przywiązane do kółek, Agnese podniosła się i stanęła nad nim na wyprostowanych nogach podziwiając ich dzieło.
- Myślisz, że powinnyśmy mu związać oczka, kochana? - Zerknęła na Gillę. Prawda była taka, że nie chciała zrazić Alessandra. Wiedziała, że o ile z Gillą może pozwolić sobie na dużo to tu powinna być ostrożna.
- Myślę, że na pierwszy raz nie. Niech widzi i się boi niewiast - stwierdziła wesoło Gilla. - Mając taką pozycję pan markiz nie ma wyboru, lecz musi się poddać kobiecej sile.
- Muszę, muszę
- Alessandro próbował zachować rezon
Wampirzyca sięgnęła dłonią do ust. Markiz znał już ten gest i jak się spodziewał po chwili zobaczyła jej palcu kroplę krwi. Wampirzyca przysiadła obok niego rozchylając zakrwawionym palcem jego wargi.
- Musisz mieć przede wszystkim dużo sił. Chwilę się tobą pobawimy, kochanie. - Patrzyła na niego roziskrzonym wzrokiem czekając aż zacznie pić.
- Kocham cię - wyszeptał zlizując kropelkę z opuszka jej smukłego palca. Oraz biorąc cały paluszek dziewczyny w usta. Wpatrywał się w nią roziskrzonym spojrzeniem. Piękna Agnese wręcz czuła namacalnie, jak ją właśnie konsumuje w myślach kochając się, niczym szalony. Więc jednak trochę te linki oraz całe zachowanie jej oraz Gilli potrafiło podniecić ukochanego.

Absolutnie cudowna Agnese dała mu spokojnie pić, gładząc drugą dłonią jego policzek. Nie odrywając od niego wzroku odezwała się do ghulicy.
- Masz na coś ochotę, moja droga? - Jej głos był ciepły, widać było, że Agnese bardzo chętnie przystąpi do pieszczot swego narzeczonego, chciała się jednak bawić razem ze swą kochanką.
- Myślę, że pani powinna prowadzić, w końcu to pani narzeczony, ale może miałaby pani, byśmy trochę okiełznały go ujeżdżając na przemian? Wspominała pani, że pan markiz bywa nerwowy.
- Wcale nie bywam! - odezwał się gorąco markiz doskonale potwierdzając słowa Gilli.
- Ach… to będzie nagroda. - Wampirzyca wysunęła paluszek z jego ust i nachyliła się by je pocałować. Delikatnie, bardzo dokładnie. Skubała jego wargi, policzki. Oderwała się gdy ucałowała ostrożnie jego prawą powiekę. - Wycałujesz Gillo, lewą stronę mego narzeczonego? - Agnese siedziała po prawicy Alessandra i powolutku scałowywała tą stronę. Jego skronie, uszy, niespiesznie przeszła na szyję, pozostawiając na niej sporą malinkę.
- Chętnie, jest bardzo przystojnym mężczyzną. Czy orientuje się pani, czy pan markiz ma łaskotki? Przesuwając bacikiem po stopach …
- Tylko nie łaskotanie, błagam
! - wydarł się markiz przerażony nie na żarty. Widocznie chłop była akurat kompletnie nieodporny na ten element zabawy.
- Zobaczymy - uśmiechnęła się ghulica, która zajęła się swoją stroną, aczkolwiek całując tak, by jej twarz była bardzo blisko twarzy Agnese.
Wampirzyca przerwała na chwilę i ucałowała Gillę. Po czym spojrzała na markiza, przesuwając powoli dłonią po jego boku, tak by delikatnie załaskotało. Dostrzegła, jak Alessandro mocno spiął mięśnie, zaś sznury bardzo się naprężyły. Ten niewielki, leciutki ruch musiał mocno na niego podziałać.
- Bacik służy do dwóch rzeczy mój drogi można nim uderzać albo łaskotać… - Zastanowiła się. - Druga strona ma jeszcze inne zastosowanie. Skoro my bawiłyśmy się bacikiem ty też jakoś powinieneś, czyż nie?
- Jaaa, niekoniecznie
- próbował coś mądrego odrzec markiz, który autentycznie obawiał się, że co coś znajdzie się zaraz w jego tyłku.
- Masz chwilkę by się zastanowić. - Agnese wróciła do całowania, pozostawiając malinkę na jego obojczyku. - Gdy skończę zrobię z nim to na co będę miała fantazję.

Całowała pomalutku czasem lekko łaskocząc swego ukochanego czubkiem języka. To było takie wspaniałe, że miał tę słabostkę.
- Proszę, tylko nie łaskotki, są nie do … naprawdę siostra mnie w dzieciństwie i od tamtąd nie wytrzymuję nawet najsłabszych - widać było, że markiz naprawdę się boi łaskotek oraz mocno na nie reaguje. Pewnie śmieszne to dla dorosłego mężczyzny. Jednak faktycznie, Agnese trafiła na bardzo czuły punkcik markiza.
Wampirzyca całowała czule jego nadgarstki, by po chwili oderwać się od nich i zabrać się za pieszczenie swymi ustami i języczkiem torsu mężczyzny.
- Wobec tego wlicz odrobine bicia, czy kulkę?
- Wszystko, tylko nie łaskotki
- Alessandro był zdesperowany. Chyba faktycznie w tym dzieciństwie dano mu ostro pod tym względem w kość. - Cokolwiek chcesz - hm, chyba rzeczywiście pomimo tego strachu jego podniecenie rosło, wraz z tym, jak rósł poziom uniesienia jego penisa. Nie stał jeszcze prosto. Ale był już dosyć wzniesiony, chwiejąc się na boki przy każdym ruchu. Agnese całowała go, Gilla tak samo. Nawet groźba łaskotek nie osłabiała cudownego uczucia pieszczenia. Agnese uwielbiała być wypieszczana przez dwójkę kochanków jednocześnie. Właściwie markiz raczej tak nie miał, bywał wyłącznie stroną aktywną poza wyjątkami. Właśnie to, co obydwie mu teraz robiły mogło stanowić dla niego coś takiego jak choćby poranne przebudzenia dla niej. Ona nie miała problemu z byciem pieszczoną przez i kobiety i mężczyzn. Dla markiza inny mężczyzna był nie do przyjęcia, ale dzięki Gilli ta sytuacja stawała się świetna. Była dla niej cudem, a on też powoli się przyzwyczajał oraz cieszył jej seksowną obecnością. Agnese zsuwała się coraz niżej, aż w końcu ucałowała biodro markiza. Jej prawa dłoń powędrowała pod jego pośladki, a lewa spoczęła na udzie.
- Bo jeśli byśmy chciały cię trochę “pobić” To jest chyba najlepsze miejsce. - Przesunęła lewą dłonią po udzie tuż obok woreczka mężczyzny. - Natomiast kulka… - Jej paluszek delikatnie dotknął tylnego otworka mężczyzny i zaczął krążyć wokół. Markiz ciężko złapał powietrze ściskając mięśnie. - … powinna trafić tutaj.
- To bi … bicie
- wyszeptał, zaś głowa opadła mu do tyłu. Chyba oddawanie swojego tylnego otworu kojarzyło się mężczyźnie wyłącznie z sodomią. Może kiedyś, jednak póki co tego akurat nie chciał próbować. Uderzenia pejczykiem można było znieść, oby tylko której z kobiet się nie zawinął trafiając w męską słabiznę. Tym bardziej, że właściwie stanął mu już na sztorc, niby masz na statku. Był twardy, ale jednocześnie bardzo wrażliwy.
- Jesteś pewny? - Agnese zakręciła paluszkiem wokół jego tylnego otworka, naciągając go lekko. Ucałowała przy tym ponownie biodro mężczyzny. - To całkiem ciekawe doznanie. - Jej paluszek naparł odrobinę na to miejsce, jednak nie wciskał się tam.
- Może innym razem raczej - usiłował wiercić się, tak, żeby jednak nie dotykała owego miejsca. - Wierzę, że ciekawe, ale wolałbym raczej kiedy indziej. Proszę moja kochana - uśmiechnął się do niej. Tymczasem Gilla trzymała w dłoni pejczyk. Przesuwała póki co nim po ciele markiza. Wydawało się, iż jej się to bardzo podoba.
- No cóż… - Agnese udała rozczarowanie. Prawda było, że bawiła się dobrze. Uwielbiała dotykać ciała Alessandra i to w pełni by jej wystarczyło. Zsunęła się ciut niżej całując jego nogi. - Oddaję go w twe ręce Gillo. - Mrugnęła do ghulicy i całowała dalej.
- Hm, zastanawiam się, co z nim zrobić - ghulica miała w dłoni pejczyk z wieloma cieniutkimi końcówkami.


Miał ładnie ukształtowaną rękojeść, zaś paski … ghulica przejechała nimi po końcówce czerwonego koguta markiza, który gwałtownie wciągnął powietrze.
- Ładnie reaguje - uznała. - Zostawiasz mi, signora, ale właściwie co mam z nim zrobić, albo dokąd mogę się posunąć - leciutko pstryknęła penisa, który zachwiał się niczym żagiel na gwałtownym wietrze.
- Tak by nie zrazić naszego Pana do takich igraszek, toż chciałybyśmy to powtórzyć, czyż nie. - Wampirzyca przesunęła dłonią po udzie i pachwinie mężczyzny, - Chyba tu powinno być dosyć przyjemnie. - Zabrała rękę i wstała podchodząc do Gilli od tyłu.
Oparła się o kobietę, piersiami dotykając jej pleców.
- Moja droga toż masz tak bujną wyobraźnię, gdzie chciałabyś go “podrażnić”? - Agnese sięgnęła do piersi Gilli zaciskając na nich dłonie.
- Och, scałowałam niemal połowę ciała pana markiza. Ach, to miłe signora - poczuła jak sutki ghulicy gwałtownie powiększają się i twardnieją pod jej paluszkami. Gilla sięgnęła dłonią do penisa markiza odkładając bacik na bok. Objęła go dłonią zaczynając poruszać w górę i w dół. Kiedy podciągała, napletek cały nachodził na górę, zaś kiedy pociągała w dół, wszystko było doskonale widoczne. Każdy fragmencik purpurowego czubka. Mokrego zresztą od własnego soczku mężczyzny. - Proszę, nie przerywaj signora - mruknęła Gilla przyspieszając zabawę z penisem markiza.
 
Kelly jest offline  
Stary 11-06-2018, 09:28   #152
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wampirzyca puściła ją i wyprostowała się.
- Mówiłam, że zabawa z tą częścią będzie w nagrodę… oboje jesteście potwornie niecierpliwi. - Agnese klepnęła Gillę w pośladek i usiadła na łóżku. - Kontynuuj jeśli masz na to ochotę. - Udała lekkie zirytowanie ale była tak naprawdę tylko ciekawa co zrobi ghulica. Czy bała się go uderzyć? Obserwowała kobietę z zaciekawieniem. Jej dłoń spoczęła tuż obok markiza, tak by czuł chłód jej ciała, ale by nie mógł go dotknąć. Siadając ułożyła się tak by jak najpiękniej eksponować swoje ciało. Markiz wpatrywął się w nią. W Gillę także, ale to agnese była centralnym punktem jego uwagi. Zresztą nic dziwnego.
- Ależ pani, nie jestem aż tak niecierpliwa - tłumaczyła ghulica - chciałam go dosiąść, ale jak widzisz, poczekałam. Czy możesz znowu się zająć moimi piersiami? - spytała puszczając członek markiza oraz podnosząc ponownie bacik. - Jak nie dotkniesz, ukażę siebie samą i markiza - machnęła bacikiem bijąc swoją podnieconą pierś, potem zaś markiza trafiając w udo tuż obok naprężonego woreczka. Kilka czerwonych pręg powstało na jej cycuszku oraz jego udzie. Oczywiście swędziały lekko, ale nie bolały, jednak wygląd budził myśli dotyczące przemocy. Agnese przyglądała cię temu uważnie, jednak lekki uśmiech na jej ustach nie zdradzał, żadnych emocji. Nie wiedziała czy powinna przyznać, że robi się jej potwornie mokro, gdy na to patrzy. - Jeszcze raz - powtórzyła uderzenia - jeszcze? - znowu pręgi pojawiły się na niej oraz markizie.
- Gilla, och - jęknął markiz nie wiedząc co powiedzieć.
- Jeśli się będziesz ruszał, markizie, mogę zahaczyć przypadkiem twojego ptaszka. Chybabyś tego nie chciał? Pani, signora, ukarałam się już za ten czyn, czy moje piersi są już godne twojego dotyku? - uśmiechnęła się przymilnie bardzo.
- Hm… zastanawiam się… - Wzrok Agnese skupiony był na zaczerwienionych piersiach Gilli. - To było bardzo poważne naruszenie i chyba nie czuję satysfakcji. Co jesteś jeszcze gotowa zrobić by mi to wynagrodzić? - Niby od niechcenia zerknęła na bacik, który niedawno ghulica miała w sobie.
- Czyżbyś pani chciała sama nas ukarać, a może dołączysz do naszej dwójki - znowu uderzyła siebie. Co ciekawe, pomimo kolejnych pręg jej sutki wydawały się jeszcze czerwieńsze, potem zaś trafiła markiza. - Bacik jest naprawdę miły. Naprawdę signora, przyrzekam że pod każdym względem. Proszę - poruszyła się szybko do góry oraz dołu tak, że jej piersi podskoczyły.

Wampirzyca uniosła się i usiadła okrakiem na brzuchu markiza. Zanurzyła swoje paluszki w jego intymne włoski, znów nie dotykając jego męskości.
- Chcę zobaczyć jak wsuwasz w swój tylny otworek tamten bacik z kulką. - Uśmiechnęła się zawadiacko. - Klęcząc tutaj między nogami Alessandra.
Ghulica była chyba zaskoczona, ale podjęła wyzwanie.
- Skoro moja pani sobie tego życzy … - ułożyła się między nogami markiza. Klęknęła między nimi tyłkiem do jego twarzy, tak żeby zarówno on, jak Agnese doskonale widzieli. Albo przynajmniej wampirzyca, bowiem markiz miał tutaj pewne ograniczenia widoku. Signora bawiła się jego włoskami nawijając je na swoje paluszki i przyglądała się uważnie jak Gilla leciutko rozstawiła nogi, podparła się dłońmi. W prawej ręce trzymała bacik. Sięgnęła dołem, pomiędzy własnymi nogami trzymając za rękojeść, ale trochę wyżej, przy przejściu z rękojeści w bicz. Pochyliła się mocno, żeby swobodnie sięgać. Agnese widziała, jak kulka rękojeści najpierw dotyka jej szparki. Gilla pokrywała kulkę swoim własnym, śliskim soczkiem. Później zaś kulka, już mokra, klejąca, śliska podjechała wyżej, do mocno wypiętego tylnego otworku. Jakby czekała na momencik leciutko tylko uciskając otworek.
- Aaa - ghulica wciągnęła powietrze i jęknęła głośno, kiedy jej własna dłoń silnym ruchem wcisnęła końcówkę bacika we wnętrze pupy. - Ach, ach - chwilę zatrzymała się łapiąc powietrze oraz zaciskając zęby. Później jednak zaczęła powoli wciskać to głębiej, aż niemal po sam biczyk. - Jestem twoją sługą, pani - wyjąkała. Ghulica odwróciła się. Jej pierś unosiła się w gwałtownym oddechu. Pomiędzy nogami kobiety widać było zwisający bacik.
- Jesteś moją piękną klaczką. - Agnese przyglądała się jej z zachwytem. Markiz czuł jak po zabawie Gilli na jego brzuch spływają soczki jego narzeczonej. - Chodź tu do mnie. - Poklepała miejsce między sobą, a męskością markiza.
- Tak pani, jestem kim tylko chcesz - uśmiechnęła się Gilla podchodząc w odpowiednie miejsce.
- Mogę tutaj przysiąść, no nie dokładnie przysiąść, ale tak być blisko? - spytała ghulica, która mając bacik w pupie oczywiście usiąść normalnie nie mogła. Wampirzyca sięgnęła do jej pupy i chwyciła lekko wystający ogonek. Zaczęła z jego pomocą tak sterować ghulicą, że szparka klęczącej kobiety, znalazła się nad męskością markiza. Nie pozwoliła jej jednak usiąść, pozwalając jedynie płatkom, ocierać się o wrażliwy czubek. Sama ujęła w usta sutek Gilli i zaczęła go całować, ssać, lizać. Sterowana przez swoją wampirzą kochankę Gilla gwałtownie wciągnęła powietrze. Jej piersi uniosły się cudownie dopasowując do pieszczot Agnese. Jednocześnie pod nią jęknął markiz. Jego purpurowy czubek muskał tylko cipeczkę Gilli raz po raz zahaczając jej kwiatek. Związany Alessandro nie mógł się ruszyć, próbował, ale nie mógł. Widać było, jak jest podniecony działaniami Agnese oraz ruchami Gilli. Naprężał się, poruszał mięśniami, ale ciało nie mogło nic zrobić.
- Kocham cię - jęknął markiz.
Wampirzyca wypuściła sutek z ust i zaczęła drażnić go swoim noskiem.
- Ja ciebie też… - jej dłoń zaczęła poruszać bacikiem w pupie Gilli w górę i w dół. - Obojga was kocham. - Pozwoliła ghulicy lekko nasunąć się na markiza, ale tak by tylko jego czubek tkwił w jej wejściu, a sama zabrała się za drugi sutek. Alessondro czuł jak biodra jego narzeczonej zaczynają wykonywać lekki ruch przód-tył, przez co jej mokre płateczki ocierały się o jego brzuch.
Rewelacja, kolejną zaś były ruchy Gilli. Aczkolwiek tyleż przyjemne co bardzo drażniące. Markiz zaczynał być coraz bardziej pobudzony. Podbrzusze wręcz zaczynało go boleć żądając spełnienia.
- Już nie mogę - jęknął. Faktycznie, wyglądało, iż napięcie rysujące się na jego twarzy dochodziło do zenitu. Agnese doskonale wiedziała, jak go podniecać oraz jak doprowadzać do granicy, ciągle jednak odsuwając spełnienie oraz powiększając przyszłą rozkosz. - Wejdź na usta - chciał ją pieścić, chciał się do niej dobrać.

Gilla także się wiła na czubku jego penisa. Soczki kobiety spływały po nim, a z drugiej strony ghulica była poddana działaniom Agnese. Kobieta drżała, jęczała, krzyczała głośno!
- Jesteście potwornie niecierpliwi. - Wymruczała Agnese. - Uwielbiam was takich… - Nabiła Gille na markiza, cofając się tak, że jej szparka wylądowała wprost na ustach Alessandra, który dorwał się natychmiast do tego słodkiego miejsca. Agnese poczuła, jak wpija się w jej najdelikatniejsze miejsce. Jak zasysa. Jak całuje. Jak języczkiem penetruje każdą słodką część jej różowego wąwoziku docierając do najwrażliwszych części. Spijał jej soczek, zaś Agnese wydawało się, że język kochanka uderza ją tak prędko, jak skrzydła jaskółki. Jednocześnie widziała, jak Gilla tańczy na nim ujeżdżając jego biodra. Podniecona ghulica nie panowała nad sobą, zresztą dwójka jej kochanków nie panowała.
- Ach, taaaak! - krzyknęła Gilla, zaś Agnese poczuła, jak markiz wręcz wpił się w jej kwiat. Zapewne doszedł akurat, ale ani na moment nie przerwał zajmowania się intymnością narzeczonej. Wampirzycy jeszcze trochę brakowało, ale chciała by jej kochankowie byli zadowoleni. Nieprzerwanie ssała piersi Gilli delikatnie unosząc się nad ustami markiza tak by mógł ją pieścić. Było cudownie, ale tak bardzo chciała by ją wypełnił. Chwilkę jednak musiała na to poczekać. Wiedziała doskonale wszak, że to jej ciało jest tym, które Alessandro pragnie oraz chce kochać. Dlatego właśnie z taką zachłannością rzucał się teraz na jej soczki, dlatego pochłaniał ją, spijał, zasysał, dlatego właśnie czuła ciągle nakłucia jego języczka w miejscach, które doprowadzały ją do granicy wytrzymałości. Nie przerwał nawet po wytrysku, nawet kiedy Gilla już tylko na nim siedziała oraz poddawała się pieszczotom Agnese. Ghulica faktycznie miała tą przypadłość, że co intensywniejsze igraszki doprowadzały ją do słodkiego odrętwienia lub snu. Wampirzycy wydawało jej się,że właśnie do takiego stanu zaraz zostanie jej kochanka doprowadzona.
Wampirzyca zaczęła ją lekko podtrzymywać jedną ręką. Oderwała swoją szparkę od markiza i delikatnie uniosła ghulicę, układając ją obok, przywiązanego mężczyzny. Ostrożnie wysunęła bacik z jej tylnego otworka.
- Kocham cię - wyszeptał markiz patrząc na jej działania. - Uwolnisz mnie? Chciałbym z tobą, no wiesz, teraz tylko z tobą razem, najukochańsza moja.

Wampirzyca odłożyła bacik i ucałowała Gillę po czym położyła się na wciąż przywiązanym Alessandro.
- A może teraz ja powinnam cię wykorzystać, póki jesteś związany? - Mrugnęła do niego i ucałowała jego skąpane w jej sokach usta.
- Jeśli chcesz … niechaj tak będzie. Pragnę cię - głos markiza wypełniony był czułością, choć oczywiście jeszcze łapał oddech po poprzedniej zabawie. Wampirzyca wiedziała, że musi chwilę minąć i konieczne jest podjęcie pewnych zabiegów, aby jej narzeczony był ponownie gotowy. Gilla leżała na boku łóżka nie przeszkadzajac. Spała uśmiechając się, zaś jej sutki ciągle były twarde i stojąc, zaś spomiędzy warg jej szparki wydobywały sie kropelki białego kleiku. Jednak markiz nie patrzył na ghulicę tylko na Agnese. Widać było, jak bardzo jej chce. Wampirzyca zaczęła całować usta Alessandra. Miała nadzieję, że jej vitae podtrzyma jego “formę”, ale… tak miała więcej zabawy. Rozcięła swój i jego język i pozwoliła ich krwi mieszać się podczas pocałunku. Delikatnie poruszała się na nim, ocierając się o niego swoimi piersiami. Oczywiście było to zabójczo seksowne. Zwisajace cycuszki zahaczały jego włoski, jego skórę, przesuwały się po niej. Widac było, że markiz wysysając jej krew odzyskuje formę. Sznury zatrzeszczały, kiedy chciał się do niej wyrwać, zaś opadający już penis ponownie ruszył do góry. Agnese wdziała jego reakcję, jak próbuje chwytać ją ustami majac powiazane wszystko inne, jak bardzo ją chce.
- One są takie piękne - wyszeptał - twoje piersi. Cała jesteś taka piękna - mówił gorąco.
- Cieszę się, że ci się podobam. - wyszeptała, zaleczając ranę na języku. - Bo wiesz… nawet gdyby było inaczej chętnie bym cię “wykorzystywała” - Agnese sięgnęła jedną ręką do tyłu i przesunęła paluszkami po męskości markiza.
- Ty - powiedział dobitnie - możesz mnie wykorzystywać, ile chcesz. Moja miłość należy do ciebie, aaa … - nagle westchnął po jej ruchu, zaś podrażniony miło członek ładnie podskoczył. Był ponownie wyprostowany, twardy, ale poprzednie zabawy sprawiły, iż był także naprawdę bardzo wrażliwy. - Usiądziesz na nim? - spytał prosząco.
- Jeszcze przez chwilę, nie. - Wampirzyca nakierowała jego męskość swoją stronę i przesuwając się po jego torsie, pomalutku nabiła go na siebie. Nie mógł wejść w tej pozycji bardzo głęboko, za to Agnese aż jęknęła czując jak mocno ociera się o jej tylną ściankę. - Wiesz, że lubię przedłużać takie rzeczy. - Wymruczała nasuwając się jedynie do połowy długości i powróciła do całowania ust Alessandra.
- Ach … - jęknął, kiedy jednak ich intymności spotkały się. Właściwie jej płatki zostały rozdzielone wygięte na boki jego wchodzacym czubem, no moze troszkę głębiej. - Ach wiem, po prostu wypełnianie ciebie, wejście w ciebie jest takie jak maaaagia - jęknął znowu. - Nie wyobrażam sobie, że ktoś może mieć piękniejsze piersi, seksowniejszy tyłeczek, wspanialsze łono i w ogóle, być słodszą dziewczyną niżeli ty. Kocham cię, kocham te chwilę, kiedy jesteśmy razem oraz kocham być wewnątrz ciebie - dodał cichutko.

Agnese uniosła się lekko na rękach i zaczęła pomalutku nasuwać się i wycofywać z męskości markiza, nie wykorzystując jej pełnej długości. Markiz czuł, że jego kochanka jest blisko. Ostatnie dwie zabawy zajmowała się Gillą i nim i chyba… Wampirzyca jęknęła głośno, gdy jego męskość otarła się o jej wrażliwe miejsce i zaczęła jego końcówką je pieścić.
- Taki cudowny… jak możesz być tak cudowny? - Mruczała, cichutko. Markiz miał teraz wspaniały widok na jej powoli kołyszące się piersi, których sutki delikatnie go muskały. Próbował je chwytać ustami, zasysać oraz trzymając wargami nie puszczać tak, by była uwięziona przez niego, jak on przez liny. Jeszcze jego biodra, także mogły się poruszać choć troszkę na elastycznym, miękkim łóżku. Próbował się ruszać, napinać liny, które ku jego zaskoczeniu zaczynały lekko trzeszczeć… a może to było drewno.
- Ty jesteś cudo … wszystkie moje … jestem twój - usiłował mówić coraz bardziej podniecony. Agnese czuła, że nie wytrzyma długo tak intensywnej zabawy oraz wystrzeli w niej swoje kropelki miłości. Wampirzyca także była blisko, ale zatrzymała się, trzymając w sobie tylko jego czubek. Drżała mocno, Alessandro widział, że jej biodra chcą na niego naprzeć, ale powstrzymywała je. Jej oczy były rozpalone, jakby odrobinę nieobecne.
- Pozwól wejść … proooszę - jęknął jeszcze. - Zaraz … zaraz ja … - mężczyzna czuł, że jego narzeczona, ukochana i kochanka w jednej wampirzej osobie doprowadziła go na skraj. Potrafiła go przesuwać, ale on nie miał takich umiejętności. Jeszcze chwilka, strzeli. Agnese przesuwała moment swego ograzmu ile mogła, w końcu jednak jej rozpalone ciało przejęło kontrolę. Krzyknęła głośno dochodząc i jej biodra zadziałały odruchowo osadzając ją na męskim palu. Wprowadzając go brutalnie do samego końca, tak, że jej pupa klapnęła o męski woreczek.
- Aaa! - krzyknął marki, krzyknął głosem rozkoszy, bowiem owo nabicie się agnese na jego męskość zgrało się idealnie z wytrzałem nasienia i to nie jedynym, za to bardzo gwałtownym, takim które mocno wystrzeliwuje drobniutkie kropelki w jej wrażliwe wewnętrzne ciało. - Jejku, Agnese … jesteś … kocham cię.

Wampirzyca siedziała na jego męskości, nie ruszając biodrami. Jej dłonie powędrowały do jej piersi i zaczęły je ugniatać. Wpatrywała się w niego z zachwytem. Alessandro czuł, że mimo orgazmu nadal drży.
- Ja ciebie też… kochanie... - Wyszeptała ściskając swoje piersi mocniej. - ...chcę więcej.
- Ja też chcę cię właściwie bez przerwy. Kiedy nawet się budzę, to moją pierwszą myślą jesteś ty. Zasypiam marząc o tobie. Chcę cię kochać, chcę się z tobą kochać. chcę bardzo mocno.
Wampirzyca przyjrzała się jego linom, tak doskonale pamiętała ich trzask sprzed sekundy.
- Skup się skarbie i spróbuj użyć mojej krwi. - Poruszyła się biodrami na zachętę. - Wyobraź sobie swoje mięśnie it o jak stają się twardsze… silniejsze… i zerwij liny. - Uśmiechnęła się ciepło, a jej paluszki uchwyciły kusząco jej własne suki i zaczęły je wykręcać. Chyba nie mogła wymyślić lepszej zachęty. Sutki! Wpatrywał się w nie, jak urzeczony. Próbował ruszyć się, dorwać je, samemu pieścić, chwycić ustami ssać, przygryźć, trzymać wewnątrz swych ust. Widziała jego wysiłki, jego czerwoną twarz, która usiłowała się poderwać oraz ten zgrzyt napinanego kółka, do którego był przywiązany. Oraz nagły trzask! Wyrwany gwóźdź przytrzymujący jedną rękę wystrzelił niczym pocisk. Jedna strona markiza była wolna, ale to wystarczył, żeby jego usta poderwały się zaś wargi wręcz chwyciły jej sutek mocno zasysają. Jednocześnie czuła, jak szarpie gwałtownie drug dłoń, wyrywa drugą rękę. Wyszarpnięta lina popędziła tuż nad nosem śpiącej Gilli, szczęśliwie jednak nie zahaczając jej. Agnese jęknęła czując na sobie usta markiza. sięgnęła dłońmi do jego nadgarstków i zaczęła odwiązywać liny by im nie przeszkadzały. Oddała swoje piersi we władzę narzeczonego.
- Jesteś wspaniały. W nagrodę możesz mnie wziąć jak tylko masz ochotę. - Wyszeptała wpatrując się w pieszczącego ją mężczyznę.
 
Aiko jest offline  
Stary 13-06-2018, 17:36   #153
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- A mogę kilka razy? - dosłownie na momencik przestał zabawiać się jej cycuszkami. - Wziąć cię tylko raz to stanowczo zbyt mało - mówił gorączkowo. Nie uwodzicielsko, tylko tak bardzo dobitnie. Bez jakichś specjalnych minek, tonowania głosu czy innych takich. Autentycznie, chciał ją wziąć, posiąść tak, żeby krzyczała z przyjemności wraz z nim, potem zaś powtórzyć wszystko, potem jeszcze raz, póki nie padną.
- Ile tylko razy chcesz i jak chcesz. - Markiz poczuł, że wampirzyca mówiąc to sama zadrżała na myśl o czekającej ją rozkoszy. - Ale może rozwiążemy twoje nóżki?
Zaczęła się unosić chcąc zejść z niego i zabrać się za zdjęcie węzłów.
- Tak, tak. Najpierw chcę cię wziąć tak po prostu, potem w usta potem … nieważne. Błagam, zdejmij szybko, tak bardzo cię pragnę - cóż, potencja ghula przydała się. Bywała doskonała nie tylko podczas walki, ale także przy innych potrzebach.

Cudownie piękna Agnese wstała i gdy już Alessandro był pewny, że zejdzie z łóżka by zająć się jego węzłami, ona przyklęknęła między jego nogami, lekko wypinając pośladki w jego stronę i zaczęła powoli rozwiązywać węzły. Jednak Agnese to była Agnese musiała go kusić, musiała go doprowadzać do szaleństwa. Po minutce pierwsza noga była wolna i wampirzyca zabrała się za drugą. Lekko kręcąc pośladkami i nucąc melodię, którą gwizdał dla niej gdy się rozbierała. Rozbudziła potwora i miała za swoje. Ledwo noga druga została odwiązana, po prostu chwycił ją i ułożył na plecach. Ułożył? Raczej rzucił ją, a potem rzucił się na nią. Jej nóżki po chwili były już rozwarte i uniesione mocno, biodra wypięta, zaś słodki kwiat wystawiony na jego brutalnego, chwiejącego się pręta. Stanowczo nie czekał, nie chciał czekać. Trzymając ją mocno wbił się w jej pochwę swoim mieczem, jakby od tego zależał cały los Rzymu alboli nawet całej Italii. Przeszył ją gwałtownie dochodząc aż do końca, do tylnej ścianki, zaś jego jajeczka uderzyły niemal jej delikatne, rozdęte teraz płateczki. Chciał ją, pragnął, brał gwałtownie. Wycofał się, żeby później ruszyć jeszcze mocniej. Raz za razem. Dosłownie ani chwili zatrzymania. Agnese zacisnęła pięści na pościeli. Na początku uderzenie było bolesne nawet dla niej, jednak już po chwili po tym uczuciu nie było nawet śladu, oddała mu się krzycząc, wijąc się pod nim na pościeli, czując jak jej myśli są całkowicie przytłoczone przez gorąc, który atakował jej wnętrze. Czuła jak jego pulsowanie, jak bicie jego serca niemal ją ogłusza, tak że na chwilę zniknął nawet jej własny krzyk. Doszła po zaledwie kilku ruchach niemal podskakując na materacu, jednak jej ciało było gotowe na więcej, pragnęło więcej. Więcej także dostało. On bowiem jeszcze nie doszedł, jeszcze nie wystrzelił. Dlatego w tej gorącej, rozgrzanej podnieceniem pochwie poruszał się ciągle jego miecz. Szczególnie teraz, po wrażliwym ciele wampirzycy przesuwała się główka penisa podrażniając mocno raz za razem, prawie boleśnie, ale to prawie robiła szaloną różnicę podtrzymując ciągle jej stan orgazmu o, który unosił ją coraz mocniej. Tak długo, że pokój zaczął wirować, kiedy jakąś cząstką świadomości odczuła, że wybucha w niej lawa jego gorącego nasienia. Wampirzyca wydała z siebie głośniejszy okrzyk rozkoszy, dochodząc jednocześnie. To było wspaniałe… gdyby tylko mogli tak całą noc.
- Alessandro błagam… weźmiesz mnie w tylny ... - Ruch markiza przerwał jej wywołując kolejny okrzyk - … w tylny otworek? - Skończyła drżącym głosem. - Błagam od razu … - Wpatrywała się w niego proszącym wzrokiem. Doprowadził ją do szaleństwa i chciała w tym szaleństwie utonąć. Miała dość zabaw na dziś, chciała być tylko rżnięta na każdy sposób jaki przyjdzie im teraz do głowy.
Nie wiedziała, co usłyszał z jej prośby, ale ją spełnił natychmiast. Kochał ją oraz sam był podniecony, zaś wsparty wampirzą krwią członek nie musiał odczekać na ponowne powstanie.
- Kocham cię - wysapał łapiąc kobietę za biodra i przestawiając ją na kolana, do pozycji na pieska. Mocno docisnął dłonią jej barki tak, że wtuliła twarz ku kołderce, zaś pupa wypięła się mocno ku górze. Bacik, który wcześniej był w cipce Gilli wbił się teraz w jej jamkę aż po rękojeść. Tak po prostu. Agnese krzyknęła czując w sobie ten chłód, ale już po chwili jej biodra poruszały się wołając o więcej. Czuła jak przymierza się dosłownie mgnienie oka, jak jego mokra od ich wspólnych soczków żołądź dotyka jej tylnego otworka. Potem zaś pchnął nie bacząc na nic. Gwałtownie, mocno, aż do samego końca wsadzając jej całego swojego fiuta w tą cudowną pupcię. Agnese krzyknęła. Odruchowo chciała uciec, ale markiz ją trzymał. Krzyknęła z bólu, ale krzyk ten powoli zaczął się zmieniać w jęk rozkoszy. Wampirzyca była niemal pewna, że nie wytrzyma tak gwałtownego ataku. Jej narzeczony rozdzierał ją, rozpychał. Jednak już po chwili zaczęła jęczęć.
- Ach Alessandro, mocniej.. chcę cię całego. - Czuła jak bacik drży w jej szparce, jak ślizga się w jej mokrym wnętrzu. Zaś markiz brał ją tak, jakby nigdy wcześniej się z nią nie kochał. Był coraz szybszy i brutalniejszy, taki gwałtowny, że czuła jak jej pupa po prostu rozdyma się, jak jego męskość przewierca ją do samego wnętrza. Chyba zdarł sobie skórkę, delikatną powierzchnię swojego penisa, która przetarła się gdzieniegdzie. Może nawet popłynęła tam jakaś kropelka krwi, ale póki co nie było to ważne, tylko ważne, by każdym ruchem dać wyraz uczuciu oraz pożądaniu.
- Ach! - krzyknął wręcz zalewając swoim kleistym nasieniem wnętrze pupy ukochanej dziewczyny.

Seksownie obłędna Agnese czuła jak i jej skóra pęka, jak zaczyna krwawić. Jednak to nie było istotne. Krzyczała z rozkoszy. Chciała markiza bardziej, mocniej choćby miał ją rozerwać. Dochodziła razem z nim, niemal rwąc pościel. Chwilę potem po prostu padła na brzuch, na pościel. Mężczyzna zaś padł na jej piękne plecy. Przez moment tak leżeli. Jego męskość wypadła z niej. Bardzo malutka. Jednakże chwilę później obejmował ją mocno dobierając się do jej słodkich cycuszków. Wampirzyca czuła jak z jej rozciągniętej pupy wypłynęło trochę krwi. Zaleczyła rany. W jej szparce nadal tkwił bacik, który przy każdym ruchu Alessandra drażnił jej wnętrze. Czuła jak pływa w jej sokach. Uniosła się lekko na rękach ułatwiając markizowi zabawę swymi piersiami.
- Cudowne … jesteś cudowny. - wymruczała. Lekki aromat krwi o czymś je przypomniał. - Nic ci się nie stało?
- Trochę piecze
- przyznał. Jego skóra była pęknięta w kilku miejscach. - Mogłabyś się tym zająć, kochana moja? - spytał tak wyjątkowo perwersyjnym tonem.
- Klękniesz przy łóżku?
Gdy markiz zajął pozycję, Agnese ułożyła się tak, że jej głowa zwisała w dół idealnie na wprost zmalałej męskości markiza. Jej piersi były wyeksponowane.
Delikatnie zaczęła zalizywać ranki na penisku. Była bardzo ostrożna, czuła.
- Nie boli zbyt bardzo? - powiedziała delikatnie całując jego czubek.

Stukanie przeszkodziło dalszej zabawie. Agnese poznała głos Borso.
- Signora - powiedział przez drzwi - jest jakiś człowiek do ciebie. Powiedział tutaj, że zleciłaś mu zadanie oraz poleciłaś przyjść natychmiast, kiedy czegoś się dowie.
- Niech zaczeka chwilę na dole. Przyjdę niebawem. - Odpowiedziała, wypuszczając na chwilę markiza z ust. Gdy usłyszała że Borso odchodzi zalizała tych kilka ostatnich ranek.
- Chyba… będziemy musieli zrobić tu przerwę mój drogi. - Ucałowała czubek penisa.
- Chyba tak – markiz wydał się jej nagle jakiś padnięty, kompletnie wymęczony. Upadł na łóżko ciężko oddychając niczym po ciężkiej pracy. Właściwie dziwne byłoby, gdyby było odwrotnie. Był wszak bardzo aktywny oraz był bardzo młodym ghulem, który dopiero rozpoznawał pewne umiejętności. Kiedy będzie miał wiek Gilli zapewne będą mogli figlować kilka nocy pod rząd, ale to dopiero mogło nastąpić. Dobrze się więc stało, że ktoś im przerwał. Oczywiście byłby miło jeszcze trochę, jednak skoro obowiązek wzywał, trzeba było pójść. Ale najpierw ubrać się.

Agnese nie przyszła tu w ubraniu, ale rozejrzała się, czy może Gilla jej coś przyniosła na tą noc. Była to klasyczna sukienka oraz komplet bielizny i bucików. Sukienka ładna lecz niewątpliwie domowa. Taka właśnie, jaką bogata dama ubiera na przechadzkę po własnym pałacu. Agnese założyła ją, pozostawiając bieliznę na miejscu. Trzeba się trzymać swoich postanowień. Wsunęła nogi w buciki i ruszyła na spotkanie z informatorem.
 
Kelly jest offline  
Stary 18-06-2018, 09:59   #154
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Mężczyna czekał na nią tam, gdzie poleciła. Doskonale pamiętała ów przestraszony, lecz jednocześnie uzłużny, szyk. Spojrzenie wbtite poroste we framugę, byle tylko nie spojrzeć na nią. Obawę przebijającą się przez pot, którego zapach dał się intensywnie poczuć. Ubrany był nieco lepiej niżeli poprzednio, gdy wysłała go na specjalne przeszpiegi. Kiedy tylko weszła padł przed nią na kolana kłaniając się głeboko.
- Wasza jasność - odezwał się - twój wierny podnóżek przyszedł przynosząc pewne informacje, które mogłyby cię, najwspanialsza, zainteresować.
- Wspaniale.
- Agnese uśmiechnęła się. - Czegoż ciekawego udało ci się dowiedzieć?
- Twoja wycieraczka, Toudi, odnalazł osoby, które zachęcały do ataku na ten pałac, o najwspanialsza ze wspaniałych.
- Oh… To rzeczywiście rewelacyjne wieści.
- Po chwili dodała lekko żartobliwie. - Pewnie ich tu nie przyprowadziłeś?
- Tylko jkednego, cudowna gwiazdo. Twój najniższy ze sług nie był w stanie przytargać innych. Ten leży pod pałacem w wozie Toudiego przykryty gów … przykryty śmierdzącym materiałem
- poprawił się.
- Dobrze się spisałeś. - Agnese zwróciła się do Borso. - Daj temu człowiekowi denara i weźcie z kilkoma wiadrami wiadra z zimną wodą. Ocućcice jegomościa, którego przywiózł Toudi i zamknijcie w jednym z pustych magazynków.
Z uśmiechem obróciła się w stronę Toudiego.
- Chcę byś informował mnie gdy ktoś będzie namawiał ludzi do ataku na mój pałac. Zapłacę za te informacje.
- Najwspanialszy promieniu słońca, Toudi wykona co tylko chcesz, ale jak wspomniałem, przytargałem jednego, lecz wiem, gdzie są dwaj pozostali. Toudi udał bowiem, iż ledwo uszedł z pałacu, gdzie zginął jego brat oraz pragnie zemsty. Stąd właśnie dalej już poszło jak po sznurku. Owa dwójka ukrywa się w piwnicach domu piekarza, który dawniej należał do możnego pana Paxiego, Pizziego, jakoś tak brzmi jego nazwisko. Wiem, że ów pan wyjechał i jest gdzieś przy Rzymie, bo jeden spośród tych ludzi był ranny i Toudi pomógł mu dostarczając butelkę mocnej starki
- wyjaśnił szybko jej najniższy podnóżek.
- Czy ów dom ma jakieś straże? - Zainteresowała się Agnese.
- Nie pani, ale jest młynarz, jego rodzina oraz trzynaścioro synów. Podobno starają się mieć choć jedną córkę. Ta trzynastka to chłopy na schwał - przyznał Toudi.
- Byłbyś mi w stanie opisać gdzie dokładnie w pałacu przesiadują tamci ludzie?
- Oni nie są w pałacu najjaśniesza Perło. Gdzież tam im do pałaców? Wcześniej ten Picci miał dom czynszowy, nieduży. To kiedy musiał wyjechać oddał go w użytkowanie młynarzowi, który nieopodal ze swoim szwagrem młyn ma taki na wiatr. Właśnie oni mieszkają w tym domu, zaś od zadka, znaczy tylca są takie drzwi tylko przymkniętem gdzie bluszcz się wije oraz duże krzaki, gdzie młodzi młynaqrczykowie kobity obracają. Tymi drzwiami łod podwórza trza wejść no i tam jest kilka piwniczek na jakieś tam rzeczy i w tej na lewo jest takie dwa worki wypchane słomą dla tych wiesz. Ten terzeci, tutaj, co go mam, miał ruszyć do tego za miastem, ale jak odszedł, to mu powiedziałem że podwiozę go wozem, jak siem zgodził, dostał obuszkiem po głowie. Padł niczym trusia. Tamci mają dzień czy dwa czy trzy czekać na niego
- opisywał Toudi.
- Dziękuję. - Agnese obróciła się. - Borso zapłać temu mężczyźnie i wykonaj moje polecenia. Widziałeś może Alessio?
Toudi dziękując sto pięćdziesiąt razy oraz wymyślając kolejne komplementy wycofał się z komnaqtty, zaś Borso skinął.
- Nie widziałem, ale słyszałem. Właściwie chłop upodobał sobie taki magazyn obok pokoju pralnego. Kiedy słychać stamtąd odpowiednie odgłosy, wtedy jest. Skoro słychać prawie zawsze, jest prawie zawsze. Idąc na twoje rozkazy także słyszałem.
- Jak to dobrze, że ma tyle sił.
- Zażartowała Agnese. - Dziękuję Borso. Zajmiesz się proszę tym gościem z wozu? - Wampirzyca obserwowała swego ghula. Trochę go ostatnio zaniedbywała i chyba czas najwyższy odrobinę uporządkować swój czas.
- Oczywiście signora. Jeśli mógłbym zaproponować, umyć go można, ale oprócz zamknięcia proponuję dobre więzy. Rozumiem bowiem, że chcesz go przesłuchać. Ponadto może warto pośpieszyć się z resztą? Lepiej załatwić się z nimi, póki nie nabiorą jakichkolwiek podejrzeń.
- Dlatego chcę porozmawiać z Alessio.
- Agnese uśmiechnęła się do swego ghula. - A pana z wozu pozostawiam tobie. Jak dla mnie możesz go nawet powiesić głową w dół, jeśli będzie możliwość.
- Rzekłaś signora
- Borso wyszedł, zaś po kilku minutach wszedł wesoły Alessio. Dopinał ubranie, uśmiechał się radośnie mrucząc pod nosem jakąś miejscową pioseneczkę opisującą miłość dwóch jaskółek.
- Witaj Agnese - uśmiechnął się do wampirzycy, która była młodziutka względem niego. - Czego florencka piękność oczekuje od swojego starego kompana? - zachowywał się całkowicie swobodnie. Oprócz markiza właściwie był jedyną osobą równą jej stanem, niezależną, która słuchała tylko wtedy, kiedy miała ochotę słuchać oraz uznawała słuszność decyzji Agnese.
- Ah wiesz… miałam na ciebie ochotę. - Zażartowała Agnese.
- Niestety wiesz, ja lubię bardziej, nie gniewaj się, takie panie przy kości, mające więcej zaokrągleń tutaj oraz ówdzie, jednym słowem słodkie, pucułowate służki bardziej mi jednak odpowiadają. Ale jeśli naprawdę chcesz, mogę rozesłać wici, że kogoś takiego potrzebujesz słodziutka - parsknął wesołym śmiechem.
- Cóż ja wolę panów którzy są w stanie dobić mi się do tylnej ścianki. - Mrugnęła do niego, podtrzymując rozbawiony ton. - Tak naprawdę to chciałam się ciebie poradzić.
- Zazwyczaj dobijam, ale nie każda jest tak długa w środku
- przyznał - jednak poradzić, hm dobra, co się stało? - jego ton nagle spoważniał.
Agnese oparła się o ścianę.
- Mamy jednego z ludzi, którzy namawiali innych do ataku na pałac i wiem gdzie jest dwóch pozostałych. Zastanawiam się czy się po nich nie pofatygować. - Wpatrywała się w faerie z założonymi na piersi rękami.
- Przy takich sytuacjach jestem za szybkim działaniem - przyznał Alessio. - Jeśli wiesz gdzie są to poszedłbym po tamtych, chyba że to gdzieś daleko. Właściwie, to lepiej zgarnąć wszystkich, których się da, potem zaś wypytać co nieco. Istnieją sposoby, ażeby powiedzieli nawet więcej, niżeli wiedzą. Dodatkowo bez użycia przemocy - uśmiechnął się do niej.
- Nie wiem czemu nie chcesz używać przemocy, ostatnio groźba kastracji była nawet skuteczna. - Agnese zamyśliła się wpatrując się w siedzącego naprzeciwko mężczyznę. - Pójdziesz tam ze mną? Załatwilibyśmy to szybko. Zgarnęłabym jeszcze naszego gangrelka.
- Jeśli chcesz kogoś utłuc, gangrel będzie idealny. Jeśli chcesz kogoś przechwycić po cichu, weź po prostu mnie oraz jakiś powóz. Dobry byłby Kowalski, ale on musi pilnować domu. Tak na wszelki wypadek. Mówiłaś, że masz dwóch dodatkowych. A czy to wszyscy, czy jest jakaś reszta?
- W budynku jest młynarz i rzesze jego synów. Wiesz to trochę jakbyś miał syna z każdą służką tutaj.
- Uśmiechnęła się do niego. - Więc rzeczywiście najlepiej byłoby tam po cichu wejść i wyjść. Może Kowalski użyczy mi kogoś do powożenia.
- Załatwię to. Jeśli to teren Rzymu, uwiniemy się spokojnie przed świtem. Hm, czy młynarz i reszta są wtajemniczeni?

- Jeszcze z nim nie rozmawiałam. Ale skoro mieszka w tym budynku pod nieobecność gospodarza… jest spora szansa. - Odpowiedziała spokojnie Agnese. - Będziesz musiał mnie lekko pilnować. Na samym czubku tego gówna siedzi Pazzi i najchętniej wypaliłabym ten dom aukcyjny do fundamentów.
- Chyba przyjaciółko, aukcyjny dom nie mieści się w domu młynarza
- stwierdził Alessio. - Raczej chłop po prostu musi coś robić pod rozkazem patrona. Jednak jeśli rzeczywiście za młynarzem stoi Pazzi, obawiam się, że jeśli znikniue tamta dwójka, młynarz zawiadomi Pazziego natychmiast, że zabierasz się ostro do niego.
- No to zajmiemy się też młynarzem. Co ty na to?
- Owszem, ale w innym stylu. Wiadomo, że młynarz zdecydowałby, czy wysłać kogoś do Pazziego, czy nie. Może też tylko przekazać mu wiadomość. Jeśli tak, musi wiedzieć, gdzie Pazzi się ukrywa, albo przynajmniej, jaki jest punkt kontaktowy, gdzie zostawić wieści. Jednak stawiałbym na osobiste spotkanie, bowiem wątpliwie, żeby był jakoś piśmienny. Można dlatego spytać go od razu zadając wiadomo jakie pytanie oraz delikatnie wtłoczyć mu do główki, żeby zachgowywał się, jakby nigdy nic.
- Pomożesz mi tam wejść, a sprawię, że najchętniej będzie działał razem ze mną.
- Agnese przeciągnęła się. - Chcesz pójść do Kowalskiego czy ja mam to zrobić? Chciałabym przebrać się w coś czego nie szkoda mi będzie zakrwawić.
- Pewnie, że pójdę. Takie wyprawy dorównują niemal dobremu seksowi, albo przynajmniej stanowią świetne uzupełnienie. Załatwię wszystko, zaś ty staw się za pół godziny przy bramie. Dasz radę?
- O ile mój narzeczony mnie nie dopadnie… na pewno.
- Mrugnęła do Alessio i opuściła pokój.
 
Aiko jest offline  
Stary 07-08-2018, 18:47   #155
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Prawdą było, że sama chciała sprawdzić co tam u Alessandra. Zabrała więc kilka rzeczy do przebrania z garderoby i wróciła do ich pokoju igraszek, by tam się przebrać. Markiz spał. Leżał wypompowany ich igraszkami, ale kiedy wampirzyca przysłuchiwała się przez chwilkę, nawet śpiąc jego usta wypowiadały imię Agnese, zaś oblicze było niezwykle uśmiechnięte. Wampirzyca przebrała się, obserwując go. Gdy już była gotowa, ucałowała markiza i Gillę.
- Kocham was. - Uśmiechnęła się i udała się na spotkanie z Alessio.
Faerie czekał przy bramie, obok niego czekało dwóch innych ludzi należących do grupy Kowalskiego. Ponadto stał powóz zaprzężony w parę cugantów.
- Jedziemy? - spytał faerie, ale zanim Agnese odpowiedziała zza kolumny wyłonił się Borso, który stanął obok skinąwszy jedynie.
Agnese obejrzałą się na Borso.
- Coś się stało?
- Sprawa załatwiona. Skurczybyk miał trutkę w zębie. Nawet połknął, ale zdążyliśmy zareagować. Wypluł wszystko, co miał w żołądku. Obecnie siedzi mając założoną deskę pomiędzy zębami, żeby sobie nie odgryzł czegoś
- wyjaśnił ghul.
- Dziękuję Borso. - Agnese uśmiechnęła się ciepło. - gdyby markiz lub Gilla pytali, wrócę przed świtem, dobrze?
- Tak, signora
- potwierdził ghul.
- Jedźmy, im szybciej, tym lepiej - popędzał Alessio.

Agnese wskoczyła na powóz, a pod jej płaszczem zalśniła stal dwóch ostrzy. Bez przemocy to bez przemocy, ale zawsze jest dobrze mieć się czym bronić.
- Możemy ruszać, staruszku.

Przejechali przez kilka kwartałów Rzymu. Agnese wyczuwała obcych, jednak zdaje się, iż faerie uczynił coś, co sprawiało, że omijano ich. Widocznie była to jakaś forma iluzji, którą wykorzystywały istoty gatunku sithe. Albo cokolwiek innego? Wprawdzie mości Alessio siedział spokojnie, jednak skupiony był. Nie rozmawiał z Agnese próbując nad czymś panować. Kontrolować coś.

Stanęli w zagajniku dobrze kryci jakimiś drzewami owocowymi, które dawno już przestały mieć swoich właścicieli. Pewnikiem owoce zrywał ten, kto był szybszy. Pozostawili strażnika, zaś Agnese, Alessio oraz potężny Norman spośród ludzi Kowalskiego ruszyli ku miejscu opisanemu przez Toudiego.


Miał się znajdować przy końcu ulicy, być trochę wyższy, mieć dwa okna wystające z dachu. Agnese szła dwa kroki za Alessio. Wyostrzyła zmysły i nasłuchiwała, najmniejszego choćby szmeru. Teraz gdy ruszyła się po przejeździe, czuła jak z jej wnętrza wypływa kolejna porcja soków. Że też musieli przerwać swoje zabawy… Jedną rękę trzymała na ostrzu, gotowa w każdej chwili do dobyć. Właściwie ludzi nie było, ale wampirzyca zdawała sobie sprawę, że może zerkać na nich jakiś zabłąkany przechodzeń lub ktoś ze swojego okna. Jednak wiedziała także, że ci ludzie nie powiedzą nic nikomu. Żyją wewnątrz swoich enklaw. Pierwszą rzeczą, którą musieli zrobić przejść na tył budynku, żeby się dostać do wspomnianych drzwi piwnicznych. Wampirzyca wyglądała właściwego domu, by odpowiednio wcześniej zboczyć w jakąś uliczkę, prowadzącą na tyły. Cały czas upewniała się też, że Alessio nie daje jej jakiegoś sygnału. Ale nie dawał, było względnie spokojnie. Ci co ich widzieli mieli ich niewątpliwie gdzieś oraz nie pakowali się w cudze sprawy.

Agnese przejęła prowadzenie lekko przyspieszając krok. Chciała zamknąć tą sprawę i położyć się w ciepłym łożu. Zboczyła w jedną z uliczek i ruszyła tyłami. Była ciekawa czy usłyszy nocne igraszki, o których wspomniał Toudi. To by znacznie ułatwiło poszukiwania. Jednakże póki co słyszała jedynie odgłosy nocnych ptaków oraz kotów, które zabawiały się skakaniem po dachach. Właściwie zapaszek był paskudny. Pozostałości dawnych rozwalonych kawałków drewna oraz ludzkie odchody tworzyły niezłą mieszankę. Domostwa były raczej ciemne, aczkolwiek Agnese wydawało się, że w niektórych coś wyglądało ciekawie. Wampirzyca z nudy zaglądała w okna. Niby nie wypada, ale nie często miała okazję chodzić tak po prostu ulicą. Wewnątrz okien nie widziała nic ciekawego. Dotarli wreszcie poprzez kępy krzaków, wśród jakichś bud, czy innych podobnych, okrytych winoroślami oraz drzewami, do miejsca, które było tyłem rzeczonego budynku.

Drzwi wydawały się otwarte lekko. Były mocno zniszczone, niezadbane oraz prowadziły gdzieś ku dołowi domu. Opodal drzwi na tyle domu znajdował się gaik, owocowo – dziki, kompletnie mieszany. Właśnie stamtąd wydobywały się odgłosy, które Agnese bardzo wiele mówiły. Ciche dosyć, lecz wskazujące, że kilka osób uprawia tam słodziutki seksik.
Agnese nachyliła się do Alessio i cicho szepnęła do niego.
- Chcemy się nimi zająć nim wejdziemy?
- Chyba są zajęci sami sobą. Nie lubię przeszkadzać podczas takich chwil. Tam są dwie kobiety oraz czwórka mężczyzn
- dodał cichutko podając informację, której nie wychwyciła wampirzyca. Cóż, faerie miał kilka tysięcy lat doświadczenia więcej oraz pewnie kilka milionów stosunków, biorąc pod uwagę jego prawdziwie mocarną jurność. - Trzeba chyba cichutko do tych drzwi. Wystarczy, że wjedziemy we dwoje, zaś człowiek Kowalskiego będzie nas ubezpieczał, gdyby jednak tutaj przerwali. Pamiętaj, że jednak musimy jeszcze spotkać młynarza oraz mu namieszać trochę. Chyba, że mam po prostu potem na niego poczekać oraz zrobić to dopiero rankiem.
- Spróbujmy im więcej załatwimy teraz tym lepiej
. - Agnese nie lubiła gdy nieproszeni goście ładują się na plecy.
- Jeśli chcesz … - Alessio chyba nie wiedział, co wampirzyca miała na myśli - do dzieła zatem.
- Upewniam się… chodziło o młynarza. - mrugnęła do niego. - Prowadź.
- O nie moja droga, nie zwalaj takich rzeczy na mnie. Zawsze za tobą
- uśmiechnął się Alessio podchodząc do bramki. Właściwie chciał podejść i nagle wrócił. - Tutaj chyba możemy zejść tylko do piwnicy po tą dwójkę, ale wydaje mi się, że gdzieś muszą być jeszcze inne drzwi, żeby się owi synalkowie mogli wydostawać - tymczasem synalkowie dokazywali zajmując się parami każdą z obydwu pań.
- Zajmijmy się najpierw kumplami tego z loszku markiza. To Panie przodem powiadasz. - Agnese ruszyła powoli ścieżką, starając się korzystać z cieni drzew.
- Oczywiście.
Sama ścieżka miała kilka metrów. Ścieżka do owych drzwi półrozbitych. Agnese odsunęła ją trochę oraz dostrzegła ciemność. Szczęśliwie nie będąca dla niej problemem. Wampirzy węch wychwytywał pot ludzki, drobiny krwi, zaś słuch potwierdzał głośne chrapanie jednej osoby oraz lekki sen drugiej. Piwnica była prostym korytarzem prowadzącym nieco ku dołowi. Taki zwykły, zbudowany z czegoś przed tyloma laty, że dawno już to zostało zapomniane. Na tej bazie wybudowano nowszą kamienicę, gdzie mieszkał młynarz. Całość podziemnej części domu trochę przypominała labirynt oraz składała się w kilkunastu izb, gdzie właściwie nie znajdowało się nic poza starymi gratami. Jednak na słuch oraz węch Agnese nie miałaby problemu ze znalezieniem owej parki. Agnese pewnym krokiem ruszyła w kierunku z którego dochodziły do niej odgłosy snu. Faktycznie długo iść nie musiała. Poruszała się bardzo cicho, jak to tylko potrafią takie istoty. Druga wnęka po lewej stronie, tak właśnie spotkała ową dwójkę. Spali: mężczyzna i kobieta. Śniady mężczyzna miał już swoje lata. Twarz zdobił mu lekki wąsik. Orli miał nos, twarz pociągłą oraz bliznę od prawego oka aż do wargi.


Kobieta była młoda, zapewne ukończyła drugi dziesiątek lat. Miała długie, włosy i choć urodę miała dość pospolitą, lecz wydawała się ładna. Miała pełne wargi, nos prosty oraz sylwetkę szczupłą, gdzie trzeba oraz zaokrągloną również, gdzie potrzeba.


Obydwoje spali, przy nich leżał wyduldany bukłaczek wina, który roztaczał swój zapach także od ich ust. Agnese podeszła do kobiety, wskazując mężczyznę Alessio. Przysiadła na legowisku i zakrywając jej usta dłonią. Kobieta obudziła się.
- Witaj kochana. - Powiedziała do niej ciepło.
- Mhrbhł - obudzona, pijana kobieta poruszyła głową. - Mhrbh … - wampirzyca poczuła, że leżąca spina się, że coś jej gulgocze oraz zaraz puści pawia. Zaś Alessio nie bawił się w takie rzeczy. Podszedł do mężczyzny, szepnął mu coś na ucho. Chwile to trwało. Mężczyzna otworzył oczy, uśmiechnął się do Alessio oraz powiedział:
- Tak panie Pazzi, jakie ma pan dla mnie rozkazy?
Agnese uśmiechnęła się do Alessio.
- Panie Pazzi, czy moglibyśmy zabrać tych ludzi do pałacu? Czy to raczej zbędne? - Powiedziała ukrywając rozbawiony ton.
- Raczej owszem. Nie wiadomo, co wiedzą. Kolejna rzecz, nie wiem, czy, jeśli twój ulubieniec Philippo Pazzi jest niedaleko, czy nie trzeba będzie na gwałt ruszyć ku niemu? Mój drogi podwładny - wskazał na mężczyznę stojącego obok oraz majacego rozmarzoną minę, jak na takie paskudne pyszczysko - pójdzie bez problemu, ale ta pani … - trzymana przez Agnese kobieta zaczęła wymiotować. Trochę wypiła zbyt wiele chyba.
- To niech ją poprowadzi, w sumie współpracują z sobą. - Agnese tylko wzruszyła ramionami, podnosząc się z prowizorycznego legowiska.
- Jak się nazywasz? - zwrócił się do mężczyzny Alessio.
- Guidolfo, panie Pazzi. Zawsze zapomina pan mojego imienia.
- Jak widzisz. Pójdziesz do młynarza i powiesz, że ma siedzieć cicho, absolutnie udawać, że nic nie wie o niczym. Ma ani on, ani ktokolwiek spośród jego krewnych nie kontaktować się ze mną. Rozumiesz?
- Tak panie Pazzi, już idę, zaraz wracam
- mężczyzna ruszył, ale Alessio przytrzymał go.
- Poczekaj chwilę, zaraz go powiadomisz. Może pani Pazzi ma do ciebie jakieś pytania.
Tymczasem przebudzona, opita kobieta patrzyła błędnym wzrokiem.
- Jaki Pazzi? Przecież wygląda, hep, inaczej - coś wymruczała kobieta, ale Alessio pokazał jej jakiś ruch ręką. chyba dobrze, bowiem cały czas zbierało jej się na wymioty, kiedy zaś faerie wykonał ów ruch, jakby opadła z sił, jakby stała się zdezorientowana, ale przestało jej gulgotać. Jakby nie było,jakiś zysk. - Wezmę ją, albo tamten ją weźmie i ruszamy. Pomyślałem, że lepiej, jak ktoś znany przyniesie młynarzowi informacje.
Agnese zwróciła się do kobiety ciepłym głosem.
- Moja droga jesteś zbyt pijana, dlatego ci się myli. Zaczekasz z naszym znajomym na zewnątrz?
Kobieta usiłowała się podnieść, ale nie mogła. Mężczyzna miał chyba większą zdolność przyswajania trunków, tymczasem kobieta wypiła sporo oraz po prostu nogi miała niczym chwiejąca się na wietrze gałązka. Wreszcie złapał ją w pół Alessio.
- Chodźmy - powiedział faerie - poczekamy bliżej drzwi - Agnese dostrzegła, iż prowadzi ją tak, żeby macać jej pierś. Przy czym uśmiecha się, całkiem zadowolony z niespodziewanego odkrycia.
Wampirzyca przewróciła oczami. Czuła odrobinę zazdrości, ale nawet ona miała zwyczaj pozostawania wierną swemu partnerowi. Poprowadziła ich z powrotem.
- Myślisz, że to nie powinniśmy porozmawiać z młynarzem?
- Skoro mamy tych, wątpię, żeby młynarz wiedział więcej. Jednak decyduj
- uznał Alessio. - Ładna dziewczyna - powiedział - ponadto dziewica. Nie dla mnie, bowiem wolę obfitsze panie, jednak całkiem miła. Możesz mieć ją, ale kiedy odzyska świadomość pokaże pazurki, ponadto trzeba ją odpowiednio przepytać.
- Potrafię wzbudzić w ludziach ciepłe uczucia
. - Agnese uśmiechnęła się. - Ale obawiam się że moi kochankowie mogliby nie zaakceptować kolejnej osóbki. Na razie… chcę z nim porozmawiać, z młynarzem. Tylko najchętniej na osobności.
- Wobec tego idź z nim, rozmawiaj
- wzruszył ramionami Alessio. Skoro Agnese sobie tego życzyła to jasne, jak najbardziej. - Wobec tego odprowadzę panienkę do powozu oraz zgarnę Guidolfo. Poczekamy tam na ciebie - zaproponował.
Agnese uśmiechnęła się do najemnika Pazziego.
- Jak cię zwą? - Spytała ciepło.
- Guidolfo, pani Pazzi - skłonił się przed nią głęboko. - Pani też, jak widzę, podobnie jak pan Pazzi, nie pamięta mojego imienia.
- Nie zapomniałabym takiego imienia
. - Agnese odpowiedziała uśmiechając się. - Jestem nowa w tych szeregach. Czy zaprowadziłbyś mnie do młynarza, chciałabym mu się przedstawić?
- Wobec tego pozwoli pani, że pogratuluję małżeństwa z panem Pazzi. Szczerze dobry człek, zacny niczym mało kto oraz pamięta, ażeby być dobrym dla swoich bliskich. Oczywiście zaprowadzę panią. Proszę iść za mną.
- Ah.. jestem tylko doradczynią. Kuzynką raczej
. - Powiedziała idąc za mężczyzną. - Doradczynią w sprawie polityki.

Mężczyzna poprowadził ją, akurat wyprowadzając na szóstkę osób wychodzących ze starego gaiku. Czterech mężczyzn oraz dwie kobiety. Wszyscy mocno rozchełstani.
- Eee, znalazłeś sobie także dziwkę? - spytał wesoło jeden młody człowiek. - Niezła jest.
- Głupić, to pani Pazzi
! - ofuknął go tamten.
- Aaa przepraszam, nie wiedziałem. Tutaj panie nie chodzą, tylko dziwki.
- Do ojca chciałem.
- Ano jest, śpi tam. Przecież późno.
- Wierzę, ale sprawa jest pilna
. - Powiedziała spokojnie Agnese.
- Nie moja rzecz. Tatko śpi, więc jak chcecie, idźcie go zbudzić więc. Mnie nic do tego.
- Wobec tego prowadź Guidolfo
. - Agnese już całkowicie zignorowała synalków.
 
Kelly jest offline  
Stary 08-08-2018, 22:37   #156
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Mężczyzna poprowadził. Ewidentnie znał ten dom. Agnese słyszała, jak za nią wtaczają się do domu rozochoceni mężczyźni. Kobiety zostały na dworze, widocznie skończyły czas swojej pracy. Korytarzem przeszli do jakiegoś pomieszczenia, bardzo prostego zresztą, skąd kolejny korytarz powiódł ich do jakichś drzwi. Agnese słyszała, jak za niektórymi mijanymi drzwiami ktoś mocno chrapał, ktoś tam jęczał, ktoś inny pomrukiwał. Wreszcie przy pewnych drzwiach Guidolfo zatrzymał się oraz zastukał cicho.
-Co tak, kogo tam niesie? - odezwał się zaspany głos dopiero po powtórzeniu pukania.
- To ja, przyprowadziłem kogoś na widok kogo oko ci zbieleje.
- Aha, głupoty
– Agnese słyszała, jak tamten zwala się z wyra, i jak trzeszczy podłoga, kiedy się zbliża do drzwi.

[MEDIA]http://aardvarkproductions.biz/wp-content/uploads/2013/03/miller.jpg[/MEDIA]


Otworzył trzymając niewielką lampkę. Faktycznie rozdziawił gębę.
- Przyprowadziłeś pałacową dziwkę! - wrzasnął. - Zdrajca - krzycząc usiłował skoczyć na swojego kompana.
- Ekhym… jestem doradczynią Pazziego. - Agnese uśmiechnęła się do młynarza. - I jego kuzynką.
Guidolfo dostał wprawdzie po mordzie tak, że aż się potoczył. Młynarz bowiem był chłopem, aż się patrzy. Jednak po słowach Agnese zatrzymał się przed skoczeniem na nią. Nie był jeszcze przekonany.
- Pan Pazzi opisywał ciebie, jako wredną sukę. Jakim więc sposobem niby jesteś jego doradczynią? - spytał, zaś hałas uczyniony upadkiem Guidolfo oraz krzykiem młynarza sprawił, że w pokojach zaczęło się coś ruszać oraz zaczęli z niego wyłazić zaspani młodzi mężczyźni spoglądający kompletnie niezorientowanie oraz ziewający głośno.
- Jak to mawiają, najlepiej jest mieć swoich wrogów przy sobie. - Odpowiedziała z rozbawieniem Agnese.
- Pierdolisz coś - uznał młynarz, jednak bez wrogości. zwyczajnie nie wiedział, co uczynić. - Trza spytać pana Pazzi.
- Pazzi …
- Guidolfo, który odzyskał stabilność oraz jak nie pieprznie młynarza, ze aż ten poleciał - jest na dole.
- Ojca bijesz?
- wrzasnął któryś i skoczył na Guidolfo waląc go od boku, potem zaś skoczyła reszta rodziny wrzeszcząc.
- Dajcie chłopakowi spokój. - Zwróciła się do młodych. - Nie po to mnie tu przysyłają byś kogokolwiek pytał. - Powiedziała spokojnie do młynarza. Kto usłyszał, ten usłyszał, kto zobaczył, ten zobaczył, bowiem ktoś tam się powstrzymał rzeczywiście, ale co do innych była sprawa prosta, zwyczajnie zaczęli buntować Guidolfo, aczkolwiek tamten sobie poradził bez problemu większego. Oberwał wprawdzie początkowo mocno, ale jakoś wydostał się spod pięści oraz kopniaków młodzieńców, skoczył za młynarza oraz jakimś sposobem przyłożył mu nóż do szyi stając za nim.
- Won, szmaciarze! - wrzasnął.
Agnese, aż cmoknęła. Może powinna zrobić z niego ghula, albo przynajmniej sługę.
Chwyt poskutkował.
- Bando zgniłków. Ty zaś mów swoim synom, żeby się odsunęli, jeśli chcą cię jeszcze zobaczyć.
- Odsuńcie się!
- krzyknął przestraszony młynarz. Ale też nie aż tak przerażony, żeby omdleć, czy coś. Widać Pazzi dobrze dobrał współpracowników.
Młynarczycy posłuchali.
- Czego chcesz jeszcze, zdrajco?
- To ty jesteś zdrajca
– odkrzyknął mu Guidolf. - Pan Pazzi stoi na dole.
- Na dole. Chłopcy, lećcie który sprawdzić
– rzucił młynarz.
Agnese wiedziała, iż zaraz wszystko się wyda, zaś prawda odkryje oblicze. Była ciekawa czy Alessio poradzi sobie z taką ilością ludzi.
- Panowie, nie bronię wam, ale chyba będę musiała potem zlecić zabicie was. - Powiedziała stanowczym tonem. Oczywiście tutaj w tym jej nie posłuchali, bo niby dlaczego? Była obcą osobą. Owszem, ci których poraziła Prezencją zachowali wstrzemięźliwość, starali się odsunąć, nawet pojawiły się jakieś słabe protesty typu: to piękna kobieta, słuchajmy jej, jeśli naprawdę jest Pazzi powinniśmy uszanować. Jednak Agnese właściwie także nic nie robiła, żeby sobie pomóc, wręcz przeciwnie. Stała sobie wesoło.

Chwilę potem synowie przybiegli.
- Nikogo nie ma, nie ma Pazzi.
Wspaniały faerie zamiast się bić wolał prościutką niewidzialność, alboli cokolwiek podobnego. Kilku synów spojrzało na Agnese. Guidolfo miał ich ojca, oni chcieli wziąć jako zakładniczkę kobietę oraz chcieli wymienić ją na rodzica. Dwóch czy trzech skoczyło na nią. Agnese błyskawicznie wydobyła oba ostrza i wycelowała w mężczyzn.
- Panowie z pięściami na noże? - Uśmiechnęła się. Może jednak będzie miała trochę frajdy z pobytu tutaj. Oczywiście rzucili się, wszak była słabieńką kobietą, która mogłaby postraszyć nożami, ale nigdy ich użyć. Próbowała… Agnese pewnym ruchem wbiła nóż jednemu z mężczyzn, drugiego tnąc przez pierś. Zapach krwi, przyjemnie ją nakręcił.
- Kontynuujemy?
Chyba nie spodziewała się, że zabiwszy dwójkę braci pozostali zostawią ją w spokoju. Nawet bowiem ci, którzy podlegli wcześniej jej Prezencji, podczas takiego faktu, uderzenia w ich podstawy światopoglądu, nie pozostali bierni. Rzucili się na nią właściwie wszyscy, łącznie z matką, która także się obudziła oraz zaspana wlazła na korytarz nawet początkowo nie zauważając, że jej mąż właśnie dostał nożem. Guidolfo zaś wobec tego sytuacji, po dokonaniu aktu na młynarzu, zwyczajnie rzucił się w jakieś drzwi obok. Agnese niemal tańcząc między mężczyznami, powoli pozbywała się kolejnych synów młynarza. gdy już została sama spojrzała na “ojca” tego wszystkiego.
- Robimy tu przerwę, czy chcesz stracić wszystkich?
Ojciec, który dostał nożem od Guidolfo nie odpowiedział, właśnie bowiem padł brocząc krwią. widać było, iż Guidolfo doskonale się zna na swojej robocie. Niestety oznaczało to wybicie rodziny właściwie do reszty, bowiem gdzieś tam się jeszcze zaplątała młynarzowa. Dla wampirzycy to nie była trudna robota, tańczyła pomiędzy próbującymi ją dorwać synami oraz mordowała kolejno braci. Chwilę później została sama jedyna żywa. Przez chwilę zastanawiała się, czy Guidolfo wyjdzie spoza drzwi, ale nic takiego nie miało miejsca. Mężczyzna zniknął. Kiedy Agnese zajrzała do tego pomieszczenia dostrzegła kolejne otwarte drzwi, które prowadziły gdzieś dalej. Co miała? Miała owego schwytanego przez Toudiego oraz kobietę trzymaną przez Alessio. Prawdopodobnie, gdyby się zadowoliła zwykłym uprowadzeniem sług Pazzich obyłoby się bez tego wszystkiego, jednak będąc potężnym wampirem, niekiedy niełatwo zadowolić się mniejszymi wygranymi. Była trochę zła, jej własne moce ją zawiodły. Żeby głupie chłystki oparły się jej urokowi. Teraz będzie musiała się zająć Pazzim jak najszybciej. Nie zamierzała zabijać matki podeszła do niej chwyciła twarz przerażonej kobiety w obie dłonie.
- To okropnej moja droga, że też ci mężczyźni wymordowali twoich synów i męża, dobrze, że przyszłam ci pomóc. Lepiej byś uciekła zanim wrócą. Kto widział by Pazzi mordował swoich własnych ludzi. - Powiedziała, najpierw atakując ją prezencją, a potem dominacją.
Właściwie młynarzowa nie żyła, ale jak się okazało, nie całkiem. Jakimś cudem wygrzebała się spośród zwału trupów jej dzieci oraz była trzymana przez wampirzycę, która usiłowała jej wtykać konkretne informacje. Owszem ładnie, udało jej się, ale stało się to, co stałoby się chyba każdej matce mającej przed sobą taki widok. Kompletnie ktoś obcy mógłby reagować kompletnie inaczej, jednakże kobieta widząc tuzin swoich dzieci ubitych najpierw zachowywała się prawie spokojnie, usiłując rzeczywiście uciec, pod wpływem słów wampirzej dyscypliny. Potem jednak spojrzała błędnymi oczyma zatrzymując się na chwilę. Ponownie ruszyła. Uciekała, ale kompletnie bezładnie, wpadała do kolejnych pomieszczeń wypadała, zaś jej spojrzenie było pełne obłędu. Potwornie zawyła, niczym poraniona wilczyca.
Agnese prawie przeklnęła… znów nie działa. Wyszeptała kilka słów temporis i ruszyła za swoją zgubą, wyostrzając zmysły. Znalazła po jakimś czasie. Był w innej piwnicy. Okazało się, że Pazzi trzymał tam parę tysięcy zaskórniaków. Guidolfo chyba uznał, że może prysnąć z pieniędzmi oraz wykorzystać je lepiej, niżeli na potrzeby swojego pryncypała.
- Witaj. - Agnese uśmiechnęła się ciepło.
- Eee - chyba był zaskoczony. - Witaj, pani. Miło cię widzieć. Przybyłem tutaj zabezpieczyć ów majątek. Szkoda, żeby się zmarnowało - wyjaśnił.
- Wspaniale, tak będzie go łatwiej zabrać do mnie.
- Odparła spokojnie, używając prezencji.
- Ależ oczywiście, pani. dokładnie to sobie pomyślałem - łgał niczym pies, jednak jego oblicze nie wyrażało niczego, poza rzeczywiście pragnieniem pomocy. Byłby genialnym aktorem.
Agnese podeszła do niego spokojnym krokiem, dając mu szansę na atak. Oczywiście nie zrobił tego. Był pod wpływem Prezencji. Co innego gwizdnąć pieniądze oraz uciec, co innego sprzeciwić się patronowi bezpośrednio. Okradali swoich panów niemal wszyscy służący nie czując jakiegoś dyskomfortu, dokładnie tak samo postąpił Guidolfo.
- Bierz te rzeczy i idziemy. - Dodała spokojnie Agnese wskazując drzwi. Wziął je więc bez jakiegokolwiek pośpiechu, ale z niekłamanym żalem.
- Gdzie się wybieramy, pani? - spytał wampirzycę. - Oraz co planujesz uczynić z tymi zdrajcami, ee, czyżbym słyszał jakieś wycie? - zdziwił się. Młynarzowa dawała koncert. Zawyła głośniej i straszliwiej, niżeli poprzednio. Ewentualnie mogła kogoś ściągnąć ciekawego.
- Zdrajcy nie żyją. A to chyba ich matka. - Odpowiedziała mu, dając znak by szedł przodem. - Na podwórzu czeka powóz.
- Oczywiście pani
- mężczyzna tęskno spoglądał na pieniądze, ale słuchał jej.
Na zewnątrz czekali Alessio z kobietą oraz człowiek Kowalskiego.
- I jak tam było? - spytał Alessio, jakby nie słyszał wycia kobiety, które powodowały, że zaczęły się otwierać okiennice.
- Jednak nie nadaję się do delikatnej roboty. - Odparła spokojnie Agnese. Musimy szybko zrobić coś z głową tego wszystkiego. Ale… na razie wróćmy do pałacu. - Wskazała na niosącego pieniądze mężczyznę.
- Wiesz, uczynisz jak zechcesz, ale raczej nie tłumacz markizowi szczegółów. Mógłby się zbulwersować nieco. Wprawdzie zakochany jest na zabój w twojej szlachetnej osobie, jednak ma jeszcze wiele dobroci wewnątrz siebie. Chyba nie spodobałoby mu się wyrzynanie ludzi, kiedy można było tego spokojnie ominąć.
- Niestety jak nie znaleźli Pana Pazziego się na mnie rzucili. Starałam się unikać rozlewu krwi.
- Wzruszyła ramionami siadając na wóz.

Dalsza droga była spokojna. Dojechali do pałacu tuż przed świtem. Wampirzyca planowała się położyć spać.Zresztą markiz i Gilla spali jeszcze. Odebrał ją Bosso, który spytał:
- Jakie rozkazy, signora, co robić - wskazał na dwójkę obcych, którzy siedzieli obok wewnątrz karety.
- Niech dołączą do pierwszego. Też ich zabezpieczcie. Chyba, że Alessio zechce ich odpytać. W ciągu dnia. - Agnese powstrzymała ziewnięcie. - Ja niebawem usnę.
- Tak pani. Był pan Leoncio od księżnej. Potwierdził, że jesteś oczekiwana jutrzejszej nocy około godziny trzeciej. Przyjedzie po ciebie oraz pana markiza osobiście.
- Dziękuję… wobec tego spróbujcie z nich wyciągnąć gdzie przebywa Pazzi. Muszę ukrócić te zabawy i zamierzam zrobić to przed wizytą u księżnej.
- Agnese zwróciła się do Alesssio. - Mógłbyś to dla mnie zrobić?
- Zależy
- przyznał faerie - zobaczymy co da się zrobić. Zwyczajnie dałbym radę, ale każdy człowiek jest inny. Jeśli nie będą się zbytnio opierali ...
- Jeśli będą, ja się nimi zajmę
- oznajmił Borso.
- Cieszę się. Wybaczcie, ale jeśli zaraz się nie położę, usnę tutaj. - Uśmiechnęła się i skierowała swoje kroki w stronę sypialni Alessandra. Nowo odkryty pokój mógł być idealnym leżem, wymagał tylko bardziej eleganckiej aranżacji.

Markiz dalej spał, podobnie, jak Gilla. Agnese wypompowała obydwoje, więc jeśli musieli wreszcie paść i odespać wysiłek. Położyła się przy nich, rozebrała i usnęła.
 
Aiko jest offline  
Stary 10-08-2018, 15:12   #157
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
11 września 1503 wieczór

Wieczorem piękna wampirzyca uniosła powieki. Markiz jak spał tak spał chrapiąc. Gilli nie było. Ghulica musiała podczas dnia wstać oraz ruszyć gdzieś. Czuła się dobrze, nawet nie była specjalnie głodna. Agnese wtuliła się w swego narzeczonego i zaczęła delikatnie całować jego twarz. Lico mu drgnęło. Przez chwilę jakby chciał się zerwać, jednak zamiast tego ziewnął.
- Ach, Aaaaagnese - ziewnął ponownie - przepraszam, zdrzemnęło mi się na chwilkę - objął ją czule. - Wybacz mi. Ile, kwadrans, pół godzinki, bardzo przepraszam cię - chyba było mu trochę głupio, bowiem ziewnął ponownie, jakby dostał jakiegoś napadu ziewania.
- Jest 11 września mój drogi. Przyznam, że nie jestem pewna ile spałeś, ale miło mieć cię w łóżku. - Agnese pocałowała namiętnie jego usta, bez skrupułów wsuwając w nie swój języczek.

Oddał jej oczywiście mocny, namiętny pocałunek, ale chwilkę potem odsunął się nagle, zaś na jego twarzy pojawił się wyraz kompletnego zdziwienia.
- Kochanie, jedeeeeenasty? Przespałem niemal dobę? - widać było, iż jest kompletnie zszokowany, wręcz Agnese mogłaby sportretować go jako upostaciowanie zdziwienia. Widocznie kiedy usnął tuż po ich słodkich igraszkach, nie obudził się, dopiero teraz.
- Najwyraźniej tak. Używanie krwi musiało cię wymęczyć. - Agnese uśmiechnęła się, wpatrując się w niego. - Ale chyba nic się nie działo skoro cię nie budzili.
- Nic nie wiem
- widać było, że markizowi ciężko uwierzyć. Kręcił głową, jakby nie całkiem jeszcze doszedł do siebie oraz ziewał.

Rozległo się pukanie w drzwiach.
- Signora - odezwał się głos Gilli - mam kolację oraz informacje od przesłuchiwanych jeńców.
- Wejdź moja droga
. - Agnese odezwała się głośniej, a gdy ghulica wsunęła się do pomieszczenia uśmiechnęła się do niej. - Wiesz, że nie musisz pytać by wejść?
- Nie chciałabym przeszkadzać narzeczonym
- uśmiechnęła się ghulica wchodząc. Niosła na złotej tacy wspaniały szklany kielich zrobiony na Burano oraz wypełniony czerwonym płynem. Podała swojej pani układając obok na stoliku. - Smacznego signora - powiedziała. Była ubrana lekko, bez jakichś elementów obronnych, ale wampirzyca wyczuła na jej koszuli także nieco krwi nieznanego człowieka. Właściwie florencka piękność była pewna, że żaden człowiek ani nie wyczułby, ani nie zauważył absolutnie minimalnych kropelek, jednak wampiry należały do super fachowców.

Florecka wampirzyca Agnese upiła krwi, wpatrując się w swoją kochankę.
- Czy były jakieś problemy? - Spytała, starając się rozpoznać aromat krwi.
- Co nieco - przyznała ghulica. - Mężczyzna bez problemu powiedział co wiedział, ale to kobieta była łącznikiem z mości Pazzim i tylko ona wiedziała, gdzie jest. Nie dało się z niej tego normalnie wyciągnąć. Trzeba było użyć środków przymusowych. Alessio próbował, potem Kowalski, który odkrył, że miała ona wrzucony jakiś wredny czar powodujący, że nacisk psychiczny, albo podobna próba penetracji spaliłaby jej umysł. Tymczasem chcieliśmy uzyskać te informacje, zaś ona była uparta dosyć.
- Hm… ale się udało
? - Agnese dopiła krew z kielicha i odstawiła go na stolik. - Skąd on wziął tak dobrych ludzi.
- Obawiam się, że to nie on. Jeśli dobrze zrozumieliśmy, czar założył ten mężczyzna, którego zabiliśmy podczas nocnej wyprawy,
- Który? Ten spod skarbca
? - Wampirzyca była wyraźnie zaskoczona.
- Ten czarodziej. Dokładnie. Stąd właśnie trochę krwi.
Akurat markiz spokojnie się przysłuchiwał nie reagując. Jakby nie było, takie rzeczy stanowiły dla niego pewną normę.
- Jednak najciekawsze jest to, że Pazzi zatrzymał się tuż pod Rzymem, w pewnej gospodzie. Oczekuje na szczegółowe wieści dotyczące napaści na pałac markiza. Tamta wyznała, że miała zanieść informacje za trzy dni, bowiem wtedy umówili się z Pazzim na osobiste spotkanie.
- Hm… pytanie czy informacja o tym, że wczoraj pozbyłam się jego ochrony nie dotrze wcześniej i go nie spłoszy
. - Agnese opadła na łoże i przeciągnęła się. Nagle spojrzała najpierw na jednego, potem na drugiego kochanka. - Wyspaliście się?
- Och tak
- potwierdził markiz. - Trudno właściwie nie być, biorąc pod uwagę … - skrzywił się. chyba średnio spodobało mu się, iż stracił dobę.
- Jestem wyspana zaw … prawie zawsze - poprawiła się Gilla - kiedy signora mnie potrzebuje. Tylko właściwie, signora, co mamy zrobić z tą dwójką. Mężczyzna wyśpiewał tak, że nie trzeba było używać niczego więcej. Dziwił się jedynie, że pani Pazzi kazała go przesłuchać oraz przysięgał, że nie weźmie już ani sesterca. Kobieta gorzej, ale dojdzie do siebie. Nawet nie będzie miała blizn.
- Wypuścimy ich po tym jak załatwię sprawę z Pazzim. Nie wzbudzili mego zaufania i chyba wolałabym ich nie werbować.
- Nie ma problemu. Chodzi raczej o to, że kilku służących zostało rannych. Usłyszeli coś oraz mieliby ochotę odpłacić. Ponadto dwójce zgwałcono żony, pojmuje więc signora chętki ludzi.
- Twoja decyzja, Agnese, jednak służba ma rację moim zdaniem. Niektórzy mocno zapłacili podczas tego napadu
- markiz niespecjalnie rozumiał, kim są owe osoby, ale skoro Gilla przekazała coś takiego, zgadzał się z nią właściwie całkowicie.
- Więc mam im pozwolić na samosąd? - Wampirzyca pokręciła głową. - Wybiliśmy większość najeźdźców, sprawca tego bałaganu zapłaci za to co zrobił.
- Gdyby tobie uczynił ktoś krzywdę, chciałbym go dostać
- uznał markiz. - Jednak to twoi więźniowie, jak rozumiem. Radzę jednak nie tylko ich dobrze pilnować, żeby nie uciekli, ale także żeby się ktoś do nich nie dobrał. Najlepiej zaś, żeby byli gdzie indziej.
- Jedyne co mogłabym zrobić to oddać ich pod osąd kata, ale w tych czasach pewnie i tak ich wypuszczą
. - Agnese wyraźnie się zmartwiła. - Nie zamierzam ich specjalnie pilnować, proszę uprzedzić służbę, że nie życzę sobie samosądów. A co do gwałtów i tak zaopiekujemy się ewentualnymi dziećmi. Szczerze… uważacie, że powinnam im na to pozwolić? - Zirytowana wstała z łoża i ruszyła w stronę sypialni markiza gdzie pozostawiła poprzedniej nocy swoje ubrania.
- Powiedziałem jedynie, że rozumiem ich oraz doskonale wiem, jak szalałbym, gdyby ciebie skrzywdzono - odparł markiz.
- Mnie oni są obojętni - uznała Gilla. - Wykonam każdy pani rozkaz.
- To twoi jeńcy
- powtórzył markiz. - Jeśli twoje rozkazy mają być wykonane spokojnie sugerowałbym, żeby się bardzo pospieszyć. Bowiem jeśli Gilla mówi, jest niepokój wśród służby, całkiem słuszny, bardzo chciałbym, żeby źródło owego niepokoju zniknęło. Ludzie po prostu nie odbiorą dobrze takiego polecenia.
- Czy chciałaby pani coś przedsięwziąć, signora, przed wyruszeniem do księżnej
? - spytała Gilla po chwili milczenia.
- Może myślę źle, ale według mnie służba, która nie wykonuje poleceń swego pana powinna zostać zwolniona. Nie wiem… - Agnese opadła na łóżko, jedynie w połowie ubrana. - Wolałabym nie biec z atakiem na Pazziego, przed spotkaniem z księżną, bo nie wiem jak rozwinie się ta sytuacja. Po za tym zabicie Pazziego też niczego nie rozwiąże. To wielki ród i jak nie ten konkretny to zaatakuje nas inny… - Wampirzyca spojrzała na swoich partnerów - najchętniej kochałabym się z wami, albo zajęła ślubem i przestała się przejmować marudzeniem służby.
- Ja niestety nie mogę się nim nie przejmować, bo to moi ludzie, a ja służbę staram się traktować tak, by wiedzieli że o nich dbam. Szlachectwo zobowiązuje
- podkreślił mocno. - Oczywiście mógłbym wyrzucić kogoś kto pracuje u mojej rodziny od pokoleń, ale dostaje wariacji, że zgwałcono mu żonę. Także nie wierzę, żeby zrobili coś głupiego, ale stanowczo wolałbym, żeby przebywali tutaj krótko. Także wolałbym się kochać. Któżby bowiem nie wolał? Jednak chyba muszę ruszyć się oraz osobiście pouspokajać sytuację. Agnese, przewidujesz, iż do kiedy oni tutaj będą siedzieć? - spytał narzeczoną.
- Niestety mogę powiedzieć tylko, że tyle ile to będzie konieczne. Jeśli uznam, że nadają się na sługi za dzień, tak też się stanie, najwyżej odeślę ich wtedy do Florencji. - Odpowiedziała spokojnie. - Na przyszłość nie życzę sobie by informacja o tym kto jest przetrzymywany rozchodziła się po ludziach. Równie dobrze mogłyby to być wampiry i co wtedy? Tłumaczylibyśmy całej służbie, czemu rozsypali się w popiół jak otworzyli im drzwi w ciągu dnia? Alessandro szanuję twoje podejście ale gdyby to mój człowiek rozniósł takie informacje zostałby ukarany.
- Cóż, zapominasz, że nic się nie rozchodzi tak szybko, jak plotka. Wbrew pozorom ludzie nie są głupi. Czasami potrafią dodać dwa do dwóch. Jeśli nie życzysz sobie takich rzeczy, to rozumiem, ale trzeba było to uwzględnić jeszcze przed ściagnięciem ich, choćby zakrywając twarze, czy cokolwiek. Przecież nie wiem, co tak naprawdę się stało oraz gdzie kto cokolwiek powiedział. Natomiast kary, ukarałbym człowieka, który złamał moje polecenie, ale nikomu niczego nie kazałem. Nawet przecież nie wiedziałem. Jednak mniejsza z tym. Po prostu ludzie są tylko ludźmi. Uspokoję sytuację, zaś gdyby mieli naprawdę zostać twoimi sługami, faktycznie lepiej żeby nikt o tym nie wiedział.
- Skarbie… nabędę drugi pałac w Rzymie
. - Agnese odpowiedziała spokojnie. - Wybacz, ale takie sytuacje się będą zdarzać i muszę mieć w tym miejscu ludzi, którym ufam. I tak prędzej czy później musiało do tego dojść, bo toż nie każę ci zwolnić twoich ludzi. - Uśmiechnęła się słabo.
- Nie rozumiemy się, Agnese, albo ja czegoś nie rozumiem - nie skomentował jej planów zakupu nowego zamku w Rzymie. Chyba niełatwo byłoby nabyć ot tak natychmiast, choć pewnie jakiś by znalazła. - Moja służba nie ma pretensji, że ktokolwiek jest więziony czy cokolwiek. Po prostu są oburzeni na osoby, które miały udział w tym, że próbowano ich zabić, niektórych ciężko raniono, zaś kobiety zgwałcono. Ot tyle. Dobra, muszę wstawać oraz sam się przekonać - widać markiz poważnie podchodził do swoich obowiązków. Colonna wstał oraz zaczął ubierać strój. - Cóż, jakkolwiek jest, damy radę, prawda kochanie? - powiedział uśmiechając się.
- Tak, ale boję się że byt wiele osób może ucierpieć z powodu mojego wampiryzmu. - Odpowiedziała, patrząc tęsknie na znikające pod ubraniem ciało narzeczonego. Nie chciała by wychodził, nie chciała by zajmował się służbą zamiast nią. Ale to był cały jego urok. Ta urocza troska. Na zbyt wiele sobie pozwoliła narażając ich wszystkich. Powinna wreszcie ściągnąć oddział z Florencji i stworzyć tu prawdziwą domenę a nie ten dziwny twór. Przynajmniej wpadła na pomysł co zrobić z tym całym bogactwem zgromadzonym w jej sypialni. - Obawiam się też, że będziesz musiał kiedyś wybrać co jest ważniejsze ja czy oni.
- Wedle tego co słyszałam, codziennie ginie teraz kilkaset osób nie mających niczego wspólnego ze sprawami wampirów, signora
- powiedziała Gilla.
- Także tak uważam. wszyscy mamy swoich przyjaciół oraz wrogów. Grunt tylko, ażeby trzymać gardę. No idę - pochylił się, ażeby pocałować ukochaną.
Agnese oddała pocałunek i pomachała mu gdy wychodził.
- I jak mu wytłumaczyć, że normalnych ludzi nie atakują demony, wampiry i magowie? Ach … zapomniałabym o wilkołakach, bo pewnie i tak się jakiś niebawem napatoczy. - Spojrzała na Gillę z uśmiechem. - Jak się czujesz moja droga?
- Doskonale, signora, cieszę się, że wydusiliśmy odpowiednie informacje. Moglibyśmy, jeśli chcesz, ruszyć z kilkoma naszymi, zaczaić się tam oraz dorwać go
- zaproponowała wiedząc, że Agnese została wezwana przez księżną.
- Pytanie co to zmieni, kochana. Czy zaraz nie będziemy mieli na głowie kolejnego Pazziego? - Powiedziała spokojnie. - Hm… do tego teraz nie ufam tutejszej służbie. Polityka to zbyt złożona sprawa by pozwalać ludziom na humoru. Ta dwójka jest nieistotna. Mogłabym im po prostu poderżnąć gardła, ale co gdyby to był ktoś ważny i niechcący zjadł kogoś?
- Signora wybacz, ale chyba przesadzasz co do służby. Wydają się naprawdę wierni oraz zżyci z rodziną Colonna, co nie znaczy, że cieszą się, kiedy dwójka drani, którym zawdzięczają własne cierpienia przebywa niedaleko. Wydaje mi się, signora, jak cię znam, że także miałabyś problemy z opanowaniem się, gdyby oni uczynili krzywdę komuś, na kim ci zależy. Oczywiście nigdy nie miałam służby, więc są to wyłącznie moje przypuszczenia. Jeśli nie ufasz tutejszej służbie, może powinniśmy się przeprowadzić. Wyraź życzenie, my wszyscy, którzy przybyliśmy przy tobie, jesteśmy wierni oraz ruszymy na twoje najmniejsze skinienie
– stwierdziła Gilla. - Wydaje mi się natomiast Pazzi, właściwie chyba inni członkowie rodziny niekoniecznie poznali kwestie konfliktu. Prawdopodobnie trzyma więc to jako swoją skrytą tajemnicę.
- A skąd to wiesz, moja droga? I nie zgadzam się z twoją opinią, tutejsza służba jest po prostu rozpieszczona
. - Agnese wyprostowała się. - Skąd wiesz o rodzinie Pazziego? Czyżby nie dotarły do mnie jakieś informacje? Podobno mieli atakować mój pałac we Florencji. Czy mam wierzyć, że Pazzi lata w tą i z powrotem i załatwia to sam?
Wampirzyca podeszła do Gilli.
- Mój ród mordowano, wygnano z jego pałaców. Mego męża zabiłaś ty. Czy mszczę się na wszystkich za to co mi robią? Czy uważasz, że powinnam? To kwestia dojrzałości i świadomości kosztów. Czegoś czego rozpuszczeni ludzie nigdy się nie nauczą.
- Signora, po prostu wydawało mi się po tych Pazzich, których spotkałaś na uczcie. Alessio opowiadał mi, że oni wydawali się kompletnie niczego nie wiedzieć takiego. Tylko tyle. Przyznaję także, iż nie rozumiem dlaczego uważasz, że Pazzi, aby podpalić twój pałac, musiał informować swoją rodzinę, zamiast nająć jakichś zbirów? Co do służby, ludzie nie rozważają krzywd biorąc pod uwagę opłacalność. Prawdopodobnie uczucia przesłaniają im zimny rachunek kosztów oraz zysków. Tylko wampiry lub politycy tak właśnie patrzą. Wybacz pani, wypowiedziałam jedynie swoją prywatną opinię na temat tego, co sądzą, bowiem ja nic nie oceniam, jestem twoją sługą. Cokolwiek zadecydujesz, będzie dobrze.
- Po prostu mówię, że nie mogę wykluczać takiej możliwości
. - Agnese pogładziła Gillę po policzku. - Służba markiza nie jest zła. Tworzą tu przyjemną, rodzinną atmosferę, ale potrzebuję miejsca gdzie nie będę się bała zostawić swego jeńca. Chciałabym tu sprowadzić Pazziego, ale jaka jest szansa, czy jakiś mściwy służący nie rzuci się na niego. Chętnie słucham twoich uwag, bo to zupełnie inny obraz niż mój. - Wampirzyca pocałowała Gillę, delikatnie. - Muszę mieć tu “bezpieczne miejsce”, nie musi być to pałac, może jakiś stary kantor, wielki sklep, stary budynek gildii. Coś gdzie będę mogła przetrzymywać ludzi, którzy zagrażali by markizowi i jego ludziom. - Skubnęła delikatnie wargi kobiety.

Gulica oddała jej gorąco pocałunek.
- Signora ach, uwielbiam takie powitania wieczorami, kiedy się przebudzisz. Nie wiem, co dzisiaj planujesz, ale czy miałabyś wcześniej ochotę na drobne łóżkowe spotkanie ze swoją wierną sługą – całowała Agnese coraz mocniej, nie tylko po ustach, ale także składając swoje usta na jej brodzie i smukłej szyi.
- Tak, mam ochotę chwilkę nie myśleć o tym wszystkim. - Powoli zaczęła rozwiązywać gorset Gilli. - Zatracić się w tobie.
- Jestem kochana pani do twojej całkowitej dyspozycji
- uśmiechnięta ghulica pozwliła się rozbierać, jednocześnie zaś jej usta całowały, zaś dłonie gładziły ciało Florentynki. Oddała jej całkowitą inicjatywę.
- Zabaw się mną. - Wyszeptała Agnese gryząc jej ucho.
Cóż, jak widać wampirzyca lubiła niekiedy poleniuchować w łóżku. Każdy lubi, oczywiście Gilla skinęła głową, choć trudno powiedzieć, czy ona akurat teraz miała być ochotę tą aktywną partnerką. Oczywiście jednak polecenie signory było dla Gilli czymś absolutnie najważniejszym. Uśmiechnęła się pozwalając się rozebrać do naga oraz przechodząc z pocałunkami niżej. Piękna szyja, cudowny dekolt, jędrne piersi poddawały się ustom ghulicy. Kobieta przesuwała ustami po skórze swojej pani, zaś wargi jej leciutko podszczypywały jasna skórę Florentynki. Wreszcie skupiając się na jej sutkach.
- Uwielbiam całować cię najpiękniejsza signoro - wyszeptała namiętnie rozbudzając się coraz bardziej. Zaczynała mocniej ssać, przygryzać oraz pociągać różowe malinki wampirzej piękności.
- A ja uwielbiam być całowana. - Odparła Agnese delikatnie gładząc skórę swojej kochanki. - Uwielbiam gdy doprowadzasz mnie do szaleństwa.
- Wobec tego będę całować cię moja najpiękniejsza pani, dopóki cię do niego nie doprowadzę
- Gilla lekko popchnęła Agnese tak, że wampirzyca ułożyła się swobodnie na łóżku. Całować zdecydowanie było lepiej właśnie w tej pozycji. Nachyliła się nad swoją panią oraz kontynuowała zabawę. - Twoje sutki, signora, już stwardniały - oceniła wreszcie po intensywnej porcji zabiegów ssąco - gryząco - szczypiąco - całujących. Trwały długo oraz były intensywne, raz po raz przenoszące się z lewego na prawy, potem na powrót znowu. Tylko usta i sutki. Żadnego dotyku więcej, aż wreszcie osiągnęły odpowiedni, wedle Gilli, stan reakcji. Wtedy zaś jej usta popełzły po ciele wampirzycy niżej, omijając pępek. Powoli zaczynając pieścić początki słodkiego meszku ozdabiającego intymności florenckiej wampirzycy. To było o tyle delikatniejsze, od wszystkiego czego doświadczyła poprzedniej nocy. Przymknęła oczy ciesząc się dotykiem swojej kochanki. Jej ciało drżało przyjemnie, rozbudzając się po nieprzyjemnej rozmowie. Chciała ją wymazać z głowy.
- Ach Gillo. - Wymruczała, a jej biodra poruszyły się lekko.
- Ach, pani - wymruczała ghulica. Głos kobiety zdradzał rosnące podniecenie, chociaż hamowane dla dobra partnerki. Chciała sprawić jej jak największą przyjemność.
 
Kelly jest offline  
Stary 18-08-2018, 12:13   #158
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Cudowna Gilla całowała Florentynkę wzdłuż granicy wyznaczanej włoskami słodkiego łona wampirzycy. Przesuwała się na boki, niekiedy podchodząc nieco do dołu, czasem ku górze. Niekiedy zahaczając nawet pępek. Bawiła właśnie się tak bardzo długo, czasem wiercąc języczkiem, czasem po prostu pieszcząc. Jakby chciała specjalnie przedłużać swojej pani chwili przyjemności. Nawet jeśli planowała później zejść niżej obecnie sprawiała Agnese taką zwykłą, słodką przyjemność, podniecającą, ale jeszcze nie powodującą szaleństwa. Przynajmniej chwilowo nie powodującą, bowiem jednak fala przyjemności, bardzo wolno, ale stale bez najmniejszej przerwy przybierała. Agnese chwyciła pościel po bokach by nie poganiać swojej ghulicy. Czuła jak jej ciało zaczyna przyjemnie drżeć, a spomiędzy płatków wypływają pierwsze soczki. Gilla dostrzegała rosnącą przyjemność, która powoli przejmowała władanie nad ciałem jej pani. Skupiała jednak pieszczoty powyżej łona. Później zaś zajęła się bioderkami obchodząc strategiczne miejsca, żeby powoli, boczkami dojść do smukłych ud. Właśnie piękne nóżki wampirzycy stały się teraz celem zabiegów gulicy. Szczególnie śliczne uda, scałowywane lekko, czasem mocniej przygryzane. Niekiedy języczek ghulicy przemieszczał się wzdłuż nich poszukując wrażliwszych punktów.
- Mmmm… - Zamruczała Agnese. Z płatki były już nabrzmiałe i całkowicie mokre. - Powinnaś częściej mnie tak myć.
- Nie będę przeczyła, pani – uśmiechnęła się Gilla przerywając dosłownie na momencik pieszczoty. Jednakże wróciła do nich natychmiast po wypowiedzeniu kilku owych słów. Wkradać się zaczęła pocałunkami oraz pieszczotami po wewnętrznej stronie ud. Rozwierała lekko nogi swojej ukochanej damy, aby obsypywać je pieszczotami. Czasami szły na dół trochę, obok kolan. Stanowczo jednak Agnese wyczuwała już stronę, gdzie ogólnie kieruje się własnymi ustami jej ulubiona ghulica.
- A tam jestem już całkiem brudna przez ciebie. - Niemal wyjęczała wampirzyca.
- Jednak jeszcze nie na tyle, żeby oczyścić to miejsce – stwierdziła wesoło ghulica zmieniając gwałtownie kierunek. Ponownie ominęła strategiczne miejsce wampirzycy objeżdżając je dookoła języczkiem. Sprytnie zajęła się jej krągłym bioderkiem ponownie wreszcie docierając do płaskiego brzuszka. Doskonale pieszcząc, całując, ponownie skierowała się ku piersiom ukochanej pani.
- Mmm ty moja kochana sadystko. - Agnese poruszyła udami, sprawiając że z jej szparki wypłynęła jeszcze odrobina soczków.
- Plecki signora, teraz plecki – nagle powiedziała ghulica śmiejąc się perliście. Mówiła słowa te schodząc do boku wampirzycy oraz starając się ją odwrócić na łóżku tak, żeby leżała na swoim brzuszku. Naprawdę próbowała się bawić oraz przedłużać wszystko.
Agnese poddała się i powoli przewróciła się na bok. Poczuła jak jej soki spłynęły po rozpalonych płatkach.
- Ciekawe czy dojdę nim tam dotrzesz. - Wymruczała, układając się wygodnie.
- Nie wiem pani, zapewne to się okaże - i języczek Gilli zaczął tym razem zabawiać się jej pleckami poczynając od karku. Wampirzyca czuła lekkie przygryzienia, których lekkie pieczenie było natychmiast łagodzone pieszczotami warg oraz języczka. Bardzo długo oraz bardzo czule. Ażeby później zejść niczej na barki, łopatki, żeby całować ku dołowi, wszystko bardzo powoli, poświęcając każdemu miejscu specjalną uwagę.
Agnese musiała już zacisnąć zęby i mocno chwycić poduchy. Jej ciało zaczęło wić się na pościeli łaknąc dotyku w tym jedynym właściwym miejscu. Uda ocierały się o siebie. Tymczasem wredna Gilla bawiła się dalej. Oczywiście schodząc niżej wreszcie zeszła na pośladki, jednakże nie poświęciła im wiele uwagi ponownie dostając się na nóżki oraz scałowując wszystkie miejsca właśnie tam, uda, łydki, miejsca pod kolanem, przy kostce. Przy czym jeszcze bezczelnie zaczęła wesoło mruczeć. Wampirzyca była na skraju. Jej ciało kręciło się, czasem wymykając się ustom kochanki. Której bynajmniej to nie przeszkadzało. Bawiła się, całowała, nawet już później bardziej bezładnie, ale ciągle omijając najważniejsze miejsca.
- Mam nadzieję, że sprawiłam mojej pani przyjemność - odezwała się nagle odsuwając. Usiadła obok na łóżku uśmiechając się wesoło bardzo. Agnese chwyciła ją nagle za dłoń i pociągnęła do siebie, obracając się tak, że Gilla leżała na niej. Chwyciła mocno twarz kobiety w swoje ręce i zaczęła całować, rozcinając wcześniej swój język. Jej nogi owinęły się wokół bioder ghulicy. Oczywiście Gilla poddała się działaniom swojej pani.
- Och, jaka jesteś niecierpliwa, najukochańsza damo - wyszeptała oddając jej pocałunki oraz spijając płynącą krew. Powoli widać, było, jak na jej obliczu rodzi się coraz bardziej rosnąca przyjemność, bowiem zarówno spojrzenie było coraz bardziej zamglone rozkoszą, zaś pocałunki gwałtowniejsze. Starała się także ssać jak najwięcej krwi.
- Jestem. - Agnese przerwała pocałunek i oblizując się zalizała ranę. - Czuję, że zaraz wybuchnę, jeśli nie zajmiesz się moją szparką i z przyjemnością cię do tego zachęce.
- Ależ droga pani, ona jest bardzo ładna, ale nie wiem, czy powinnam dotykać swoimi łapskami, które zazwyczaj trzymają miecz, takiego delikatnego miejca …
- próbowała się krygować żartując, jednak sama także była bardzo podniecona. Wampirzyca poczuła, jak palce Gilli powoli wchodzą pomiędzy jej uda, przeciskaja się przez delikatne płateczki rozciągając je, zaś dwa paluszki wchodzą do jej samiutkiego środka. Chwileczkę tak pozostały, by później zacząć się rytmicznie poruszać.
- Ach… - Wampirzyca uniosła się lekko z rozkoszy. - Jeśli się obawiasz, że zrobisz mi krzywdę możesz użyć czegoś innego niż paluszków.
Agnese uśmiechnęła się zawadiacko. Przesunęła palcem po wargach ghulicy, po czym rozgryzła go. Powolutku zaczęła rysować ścieżkę z własnej vitae, prowadzącą od swoich ust, przez szyję, między piersiami i dalej w dół. Sunąc przy tym dłonią pomiędzy ich zwartymi ciałami. Zakończyła zanurzając swój krwawiący palec pomiędzy paluszkami Gilli we własnej szparce.
- Co ty na to, moja droga?
- Najpiękniejsza signora …
- takie coś stanowiło zbyt wielkie wyzwanie dla podnieconej ghulicy. Usta kobiety scałowywały krew. Przemierzały drogę po ciele Florentynki, ażeby wreszcie dotrzeć ustami do jej słodkiego kwiatu oraz wpić się w niego znacznie gwałtowniej, niżeli wampirzyca przypuszczała. Wręcz rzuciła się na to miejsce mocno spijając kropelki krwi przemieszane ze wspaniałym soczkiem. Gwałtownie mocno, jakby chciała nadrobić bardzo długie chwile czekania.
- Ah… języczek też masz dosyć ostry. - Wampirzyca wiła się pod dotykiem swojej kochanki, czując, że niebawem dojdzie. Jej nogi rozparły się mocno na pościeli, gdyż powstrzymywała je by nie zgniotły głowy Gilli. Ghulica absolutnie nie przerywała. Szczególnie mocno ssały jej wargi delikatne płateczki spijając każdą kropelkę soczku oraz krwi, zaś język ocierał najbardziej wrażliwe miejsca. Gdyby wampirzyca mogła sie przypatrzeć akurat teraz dostrzegłaby, jak Gila jedną ręka podpiera się tylko, bowiem drugą włożyła we własną szparkę. Zaspokajając Florentynkę zaspokajała także samą siebie. Jęknęła przy tym mocno, zaś usta jej tym bardziej wpiły się wewnątrz kobiecego kwiatu signory. Wampirzyca krzyknęła zraszając języ Gilli swymi sokami. Jej ciało mocno drżało, a nogi poruszały się już w niekontrolowany sposób, ocierając się o gorącą skórę kochanki.

Powiedzieć trudno, jakiż czas upłynął. Niemniej wampirzyca czuła się spełniona niczym po dobrej, wypełnionej seksem nocy. Jednakże faktem jest, iż brakowało jej owego cudownego odczucia wypełnienia własnej intymności. Gilla leżała obok niej na boku, wyjątkowo zadowolona.
- Ach czyż moja pani jest już zaspokojona? - spytała teatralnie.
- Yhym… choć nie broniłabym się gdybyś zaproponowała jeszcze raz. - Mrugnęła do ghulicy lekko się unosząc i ucałowała ją. - Ale chyba powinnam zobaczyć naszych więźniów, a potem przygotować się na wizytę u księżnej. Trzeba też przypomnieć Alessandro, że jedzie ze mną.
- Oczywiście signora. Którą suknię przygotować? - spytała Gilla, która wyskoczyła oraz dygnęła przed łóżkiem. Jako, iż była nago, wyglądało to leciutko śmiesznie.
Agnese z zachwytem patrzyła na piersi ghulicy, które wiernie podążały za każdym jej ruchem. Jak chętnie zagłębiłaby w nich swoje kły.
- Jest ta suknia… w barwie wiśni, haftowana złotem… - Wzrok wampirzycy przesunął się z piersi na zroszoną wilgocią szparkę Gilli. - Ta z głębokim dekoltem.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/33/bf/c0/33bfc0271f7348898d5d55ca0e80f41f.jpg[/MEDIA]

Ghulica skinęła.
- Oczywiście signora - wzięła się za przygotowywanie. Oczywiście oprócz sukni musiała przyszykować bieliznę, buciki oraz całą resztę niezbędną absolutnie każdej bogatej kobiecie. Ponieważ całość garderoby znajdowała się w apartamentach Agnese, ghulica pozwoliła sobie wyjść na chwilę pozostawiając panią na parę chwil samą. Oczywiście wcześniej błyskawicznie sama się ubrała. Aczkolwiek jej prosty strój nijak się miał do skomplikowanej kreacji wampirzycy.

Agnese podniosła się i przeszła się do pokoju “zabaw”, z którego wczoraj korzystali, przyglądając się różnym narzędziom. To pomieszczenie niosło teraz wiele pozytywnych wspomnień i jedyne co raziło Agnese to jego wystrój. Jej głowa analizowała teraz jak sprytnie wykonać tu remont. Takze w tym miejscy zastała ją Gillą, widząc swą Panią, zamyśloną, trzymającą w dłoni jeden z bacików.

Powróciła wkrótce niosąc odpowiednie naręcze, wraz ze wspaniałym zestawem kosmetyków, grzebieni oraz całej reszty.
- Pani, jeśli usiądziesz, pozwolę sobie przygotować cię do ubierania się.
Oczywiście wiadomo, Florentynka jak zwykle musiała poddać się szeregu zabiegom od jakichś kremików, których zastosowania żaden mężczyzna by nie pojął, poprzez pudrowanie etc. Wszystko musiało być wykonane, co nie mogło zostać przełożone na później, po ubraniu stroju.
Agnese uśmiechnęła się, jakby wybudzając ze swego zamyślenia i odłożyła bacik na miejsce. Usiadła na okrytym szarłatem łożu.
- Może być tutaj?
- Ty pani decydujesz
- oczywiście nie było to najbardziej wygodne miejsce, ale dla sługi polecenie pani był absolutnie najważniejszą kwestią. Upłynęło więc trochę więcej czasu niżeli zwykle na wszelkim upiększaniu wampirzycy, chociaż, żeby być szczerym, niespecjalnie było jej to potrzebne jakoś. Należała niewątpliwie do najpiękniejszych kobiet swojej epoki. Później oczywiście przyszła suknia oraz cała reszta. Do tego Agnese musiała już wstać. Potem jeszcze czesanie, układanie włosów, makijaż, wreszcie po długim okresie piękna wampirzyca olśniewała. Ghulica wyraźnie także była zadowolona ze swojego dzieła.
- Dziękuję kochana. - Agnese odruchowo sięgnęła do wybranego przez Gillę wisiora i chwilę bawiła się nim w palcach. - Przejdziemy się do naszych więźniów?
- Oczywiście pani
- ghulica poprowadziła Agnese wzdłuż korytarzy, potem zaś zdecydowanie niżej. Wreszcie kobiety dotarły do piwnic. Wejście do nich znajdowało się na dziedzińcu, tam gdzie walczyły swego czasu przeciwko potworowi, który udawał córkę młynarza. Zeszły schodami na dół do pomieszczenia, które było częścią piwnic, tymczasem służąc za przymusową izbę. Przed nią stała dwójka strażników należących do ludzi Agnese. Rozstapili się widzą swoją panią. Ghulica otwarła drzwi. Tam był kolejny korytarzyk, od którgo kolejne drzwi szły na lewo i na prawo. Także tutaj siedziała dwójka strażników.
- Woli pani najpierw mężczyznę, czy kobietę? - spytała Gilla.
- A ten pierwszy, którego “odratował” Borso? - Spytała z zaciekawieniem Agnese.
- Ten pierwszy próbował uciekać i dostał w głowę. Żyje, jednak nie zdołamy go dzisiaj przesłuchać, chyba że tak pani zdecyduje. Kowalski oświadczył, że wypełni takie polecenie, ale wyłącznie od pani, skoro tamten sam dojdzie powoli do siebie - wyjasniła Gilla.
- Ah, po prostu byłam ciekawa. No to zacznijmy od dam. - Odparła spokojnie. - Ah… i chyba będę potrzebowała po tych rozmowach krwi.
- Oczywiście, pani
- Gilla wzięła od strażnika klucz, otwarła drzwi po lewej stronie. Wewnątrz pomieszczenia, które dawniej chyba służyło do trzymania beczek kiszonej kapusty, bowiem takim zapachem przesiąknięte było powietrze, leżała kobieta. Dosyć ładna oraz całkowicie naga. Wampirzyca dostrzegła, że to co jej wspomniano było prawdą. Musiała się opierać, bowiem na jej łydkach oraz pośladkach widać było ślady cieniutkiego biczyka. Teraz leżała mocno związana, mając zakneblowane usta oraz nałożoną przepaskę.
- Rozkneblowałabyś ją i odwiązała jej oczy? - Spytała wampirzyca, podchodząc bliżej. I tu był problem. Gdzie większość widziała osobę do samosądu dla chłopstwa ona widziała potencjał. A kobieta była silna. Musiała tylko chcieć jej służyć.
- Oczywiście signora - ghulica zajęła się kobietą. Tamta leżała nie ruszając się, lecz kiedy popatrzyła na Agnese wewnątrz jej spojrzenia czaił się strach oraz rezygnacja. Pracownicy wampirzycy widać naprawdę dobrze się postarali. Muasiała długo się opierać, że doprowadzono ją do takiego stanu.
Agnese przykucnęła i przesunęła dłonią po nagim, skrępowanym ciele. Gilla znała ten ruch, sama była kiedyś w ten sposób oceniana. Pod koniec wampirzyca uśmiechnęła się i spojrzała kobiecie w oczy.
- Witaj. - Odezwała się swym ciepłym głosem, używając prezencji. - Chciałabym z tobą porozmawiać.
Kobieta spojrzała na nią, jakby przychylniej, właściwie bardzo przychylnie, straszliwie przychylnie. Przemiana wewnątrz jej spojrzenia wyglądała niczym pogoda, która zmienia niebo, od deszczowych chmur na wspaniały lazur.
- Pani … - powiedziała cicho - czymże mogę ci służyć, jak mogłabym pomóc?
Wampirzyca wsunęła dłoń w jej włosy.
- Mam dla ciebie propozycję. - Odparła spokojnie, wpatrując się w oczy kobiety. - Pazzi was zdradził, a ja chciałabym ci zaoferować pracę.
- Pani, przyjmę każdą twoją propozycję. Nie interesuje mnie były pracodawca, który, jak powiadasz, jeszcze zdradził. Rozkazuj, zobaczysz, że wykonam wszystko.
- Wykonasz, nawet jeśli to będzie oznaczało opuszczenie mnie i strzeżenie mych dóbr?
- Odparła z zaciekawieniem Agnese.
- Każde polecenie, pani, które mi wydasz, nawet gdybym miała się pozbyć dawnego pracodawcy - odparła stanowczo. Uff, naprawdę kobieta ją uwielbiała niczym nooo trudno powiedzieć, zwyczajnie uwielbiała szalenie.
- Gillo rozwiążesz ją? - Spytała Agnese oglądając się na swoją przyboczną.
Ghulica rozwiązywała kobietę bez słowa, zaś wampirzyca oceniała ją. Kobieta była niewątpliwie dobrze zbudowana oraz atrakcyjna. Wydawała się jej naprawdę ładna, raczej zręczna niżeli silna, ciała smukłego, lecz odpowiednio zaokrąglonego. Mięśnie miała niewielkie, lecz chodzące dobrze pod skórą. Ruchy wykonywała sprężyście oraz szybko. Ogólnie wydawała się móc przeobrazić się w absolutnie potrzebującą męskiej pomocy kobietę, oraz niebezpieczna przeciwniczkę. Zależnie od chęci. Wampirzyca raczej mogła oceniać właśnie ten potencjał oraz bardzo silną wolę. Jednakże teraz kobieta patrzyła na nią pełna całkowitego uwielbienia. Wydawało się, że tylko czeka poleceń signory.
Gdy kobieta usiadła Agnese odezwała się ponownie.
- Jak cię zwą? - Spytała uśmiechając się, trochę jakby pytała małe dziecko.
- Jestem Yangelia, signora - podała imię kojarzące się raczej z Bałkanami, niżeli słoneczną Italią. Kobieta skłoniła się elegancko. Ewidentnie musiała przejść jakieś nauki dworskie. Wampirzyca potrafiła takze rozpoznać akcent ludu, sposób mówienia, jednak tutaj odnosiła wrażenie, że raczej miała do czynienia z kimś z południa, ale z lepszych sfer.
- Yangelio, jest mały warunek służby u mnie. - Agnese spoważniała i rozcięła swój palec. Wyciągnęła dłoń w stronę kobiety, pokazując jej perlącą się kroplę vitae.- Musisz się napić mojej krwi.
- Tylko tyle?
- zdziwiła się kobieta nie przejmując się widać takim drobiazgiem. Zwyczajnie przyłożyła usta oraz wciągnęła kilka kropelek, które zabarwiły czerwienią palec Agnese z pięknej Florencji. - Czy muszę coś jeszcze? - spytała. - Złożyć hołd? - dodała. - Jestem gotowa.
- Jutro pomożesz moim ludziom dostarczyć mi Pazziego.
- Odparła z uśmiechem Agnese. - To będzie znak twej wierności.
Wampirzyca wyprostowała się.
- Teraz zbieraj siły. - Dodała idąc w kierunku drzwi.
- Tak pani, jak sobie życzysz - powiedziała tamta.
- Jakie polecenia? - spytała natomiast Gilla. - Dostarczyć jej ubrania oraz jedzenie tutaj, czy może wyznaczyć pokój. Oczywiście jeśli markiz wyraziłby zgodę?
Kobiety opuściły celę i dopiero wtedy Agnese się odezwała.
- Zobaczę najpierw tego drugiego dobrze? - Odpowiedziała swojej przybocznej. - A potem porozmawiamy u mnie? - Mrugnęła ghulicy, odrobinę zawadiacko i czort jeden wiedział co mogło wpaść wampirzycy do głowy.
Tamten drugi siedział spokojnie pod ścianą. Nie był związany.
- Pan Guidolfo wykazywał się znacznie większą chęcią pomocy - wyjaśniła ghulica. Rzeczywiście bowiem, przecież jego wcześniej wampirzyca poraziła Prezencją, więc był znacznie bardziej spolegliwy. Kiedy dwie kobiety weszły, Guidolfo natychmiast skoczył na nogi kłaniając się, chociaż dosyć lekko.
- Pani - skierował swe słowa do wampirzycy - pani Pazzi, jakie są twe rozkazy dla wiernego sługi?
Agnese oceniała mężczyznę, tak jak wcześniej oceniała Yangelię. Niestety ten osobnik nie miał jej zaufania. Mimo urok, chciał ją okraść.
- Nie okazałeś się nazbyt wierny podczas walki z synami młynarza. - Odpowiedziała, lekko się uśmiechając.
- Dlaczego signora tak to oceniasz? Było ich kilkunastu, zauważyłem, iż świetnie sobie radzisz, nie chciałem przeszkadzać - stwierdził zadowolony. - Wojownik bowiem ze mnie żaden, dlatego lepiej pozostawić mistrzynię - stwierdził pochlebczo.
- Skoro wojownik z ciebie żaden, to w czym jesteś dobry?
- Uzyskiwanie wyników to moja specjalność. Bitka raczej niezbyt często przynosi właściwe rezultaty. Częściej wygrywa nie ten, kto jest wspaniałym wojakiem, tylko ten kto potrafił odpowiednio przygotować pole walki, pozyskać aliantów, mieć fundusze oraz kupę innych. Dokładnie takie same prawidła istnieją przy mniejszych porachunkach. Osobiście właśnie jestem specjalistą od właściwych rezultatów.
- Rozumiem.
- Agnese nie zmieniła swego uśmiechu. Obróciła się tylko tyłem i podeszła do drzwi. - Gillo możemy już iść.

Opuściła celę i ruszyła na poszukiwanie Alessandra. Wyszła więc na korytarz zastanawiając się. Ghulica także nie wiedziała, gdzie znaleźć markiza.
- Może przejdziemy się obok pomieszczeń dla służby? - Zaproponowała wampirzyca. - Może ktoś widział mojego narzeczonego. Wielu osób już nie było na korytarzach. Jakby nie było, trwała noc. Normalni ludzie spali, przynajmniej większość. Ale jednak jakąś przemykającą się osobę dało się jeszcze spotkać.
Agnese raz na jakiś czas pytała o swego narzeczonego, zakładając, że mimo wszystko szedł uspokoić służbę. Owszem, dowiedziała się od tych paru osób, iż przyszedł, rozmawiał. Wydał rozkazy, żeby się służba absolutnie uspokoiła. Potem gdzieś wyszedł na wyższe piętro. Tyle wiedziało pierwsze parę osób. Wreszcie jakaś kobieta wspomniała, że poszedł do siostry.
- Gillo, mogłabyś udać się do niego i przypomnieć o dzisiejszym wyjeździe? Zaczekam na ciebie w gabinecie. - Agnese uznała, że nie ma co im przeszkadzać, skoro Alessandro chce spędzić czas z Sophią.
- Oczywiście, signora - ghulica wyszła, zaś Agnese została sama na korytarzu.
Wampirzyca ruszyła spokojnym krokiem do swych pokoi, korzystając z dłuższej trasy wzdłuż krużganków. Mogła obejrzeć, jak służba poradziła sobie z naprawę szkód po najeździe. Akurat nie było źle. Wszyscy ostro pracowali, aczkolwiek oczywiście były zniszczenia, czy efekty, których nie dało się od razu poprawić. Krew na ścianach wymagała wielokrotnego malowania. Oczywiście po każdym trzeba było czekać, aż wystygnie farba. Malowanie owych miejsc pewnie było dopiero raz, plamy wystawały spod pokrycia farby. Trzeba było poczekać. Widniały także puste miejsca po wystawionych przedtem na korytarzach dzbanach. Jednak ogólnie było bardzo czysto. Wydawało się, iż zrobiono zdecydowaną większość prac.

Agnese spokojnym krokiem dotarła do swego gabinetu. Chwilę obserwowała długo nie odwiedzany pokój i w końcu zajęła miejsce, za biurkiem. Oczekując Gilli zabrała się za sporządzanie listu do Nicolli. Szło jej jak zwykle, zaś ghulica oczywiście przyszła.
- Przekazałam panu markizowi. Poprosił, żeby poinformować go godzinę przed wyjazdem, żeby mógł się przygotować. Rzeczywiście odwiedzał siostrę.
- Nadrabia cały dzień snu.
- Odparła z uśmiechem Agnese, pieczętując list. - To do Machiavellego. Jakbyś mogła przesłać to rano posłańcem do Florencji.
Ghulica skinęła.
- Jeszcze jakieś rozkazy?
- Chcę całusa.
- Odparła wampirzyca obracając fotel.
- Oczywiście pani - uśmiechnięta Gilla ucałowała jej dłoń. - Myślałam sobie, iż wydasz mi polecenia dotyczące tamtej dwójki.
- Trójki. Ale najpierw chcę byś tu przyklęknęła i oparła swoją ukochaną główkę na moich kolanach.
- Powiedziała z rozbawieniem Agnese. Ghulica wykonała dokładnie to, co poleciła jej pani.Wampirzyca zanurzyła palce w jej włosach i delikatnie, czule zaczęła pieścić jej głowę. Była to ta dziwna bliskość, której potrzebowała. Szkoda, że Alessandro tego nie czuł. Cóż, nie powiedziała mu nie miała mu też za złe.
- Chcę tą dziewczynę dla siebie, a mężczyzn chcę się pozbyć. - Odparła beznamiętnym głosem.
- Rozumiem. Dziewczyna ma wyjechać do pani pałacu we Florencji jeszcze, czy też ma pani inne plany?
- Wszystkich chcę wysłać do karczmy pod Włoskim Orzechem.
- Agnese bez zastanowienia rzuciła nazwę karczmy z początku jej pobytu w Rzymie. Czas było skorzystać z dawno umówionej przysługi. - Ich jako drinki, niech odpracują to co zniszczyli, a ją by karczmarz ją tam ukrył, póki nie znajdę bezpiecznego lokum w Rzymie. Jest wierna i silna i przyda mi się tutaj.
- Oczywiście pani. Ten ranny ma ruszać teraz, czy też dopiero kiedy dojdzie do normalnej dyspozycji?
- Teraz. Uczulę w liście karczmarza, że mają przeżyć, niech on upilnuje by mu nie padł.
- Agnese zaczęła się bawić uszkiem Gilli, delikatnie masując jej płatki. - Tutaj i tak go ktoś może zaraz zabić.
- Rzekłaś pani. Zajmę się tym osobiście. Wyjadą oraz nikt nie będzie wiedział, gdzie są. Hm, czy Borso, lub ktokolwiek ma panią eskortować do księżnej?
- spytała ghulica. - Jeśli pamiętam, pan Leoncio miał się pojawić.
- Jeśli przybywa po mnie Leoncio, pewnie nie będzie takiej konieczności.
- Agnese nachyliła się i ucałowałą głowę Gilli. - Jesteś piękna kochana.
- Dziękuję pani, jednak nie tak piękna jak pani. Cieszę się jednak, kiedy tak jestem nazywana -
przyznała Gilla. Widać było, iż się bardzo cieszy mogąc uprzyjemniać swojej pani chwile wolne.
- Weź z sobą Alessio, umówiłam się z karczmarzem Włoskiego Orzecha, że będzie moim posłańcem. To powinno skrócić całą procedurę. - Agnese szeptała do ucha Gilli. - Będę potem chciała byście skorzystali z umiejętności Yangelii i porwali dla mnie Pazziego.
- Uwielbiam takie zadania
- uśmiechnęła się Gilla. - Jeśli tylko będzie dostępny, uprowadzimy go. Aczkolwiek wiadomo, kiedy wokoło jest tyle wojska, może być opóźnienie.
- Yangelia miała mu dostarczyć wiadomość, będzie wiedziała jak się do niego zbliżyć.
- Dłoń wampirzycy powędrowała do ust ghulicy i jej paluszek zaczął przesuwać się po jej wardze. - Zawińcie go w jakiś worek i przytransportujcie w takiej formie.
- Całego?
- chciała się dowiedzieć Gilla, która lekko przymrużyła powieki. Widać zaczęła się już zastanawiać nad wspomnianym zadaniem.
- Może być obity, przerażony, obszczany, ale ma być żywy. - Agnese zaczęła paluszkami skubać wargi kobiety. Były tak przyjemnie ciepłe. - W swoim zadufaniu popełniłam już jeden błąd i czas go naprawić.
Ghulica poddawała się działaniom swojej pani, jednak jej myśli były przy zadaniu już. Przynajmniej właśnie tak się wydawało. Po prostu ułożona odbierała czułości, przemyśliwała, uśmiechała się. Upływały kolejne chwile. Zegary wskazywały, iż powoli trzeba byłoby myśleć na temat przygotowań. Oczywiście Agnese była już gotowa, ale jeszcze markiz.
- Udasz się do mego narzeczonego kochana? - Wampirzyca przerwała swoje pieszczoty i wyprostowała się w fotelu. - Sporządzę jeszcze tę wiadomość do karczmarza.
Gilla skinęła wstając. Wyszła wypełniając polecenie, jak zwykle posłuszna. Ponownie zapadła cisza. Środek nocnej pory.
Agnese zabrała się za pisanie i po chwili niepokojącą ją ciszę wypełniło skrobanie pióra o arkusz pergaminu. Nie śpieszyła się bo i nie było po co, gdy nadejdzie czas ktoś ją wezwie. Upłynęło kilka chwil, kiedy wróciła Gilla.
- Markiz Alessandro już bierze się za przygotowania. Przyjdzie tutaj, kiedy tylko będzie odpowiednio ubrany. Idę zająć się trójką znajomków. Czy ma pani już list do tamtego karczmarza?
- Niebawem go skończę.
- Agnese podniosła wzrok znad arkusza. - Przyjdź po niego, gdy skończysz przygotowania, dobrze?
- Oczywiście pani
- ghulica ponownie wyszła.

Upływał czas. Agnese zajmowała się jakąś korespondencją, niezbyt ważną, jednak konieczną. Czuła jakby wróciła do starych dobrych czasów we Florencji. Ona i dokumenty i spokój. Było to nawet odprężające. Wreszcie przyszła Gilla.
- Wszyscy gotowi do transportu.
- Tu masz list.
- Agnese wysunęła przed siebie zalakowany arkusz pergaminu i powróciła do lektury jakiejś starej korespondencji. Gilla zazwyczaj przekazywała jej wszystkie informacje, ale lubiła czytać Machiavellego.
- Dziękuję pani, wszystko będzie wykonane - Gilla wyszła, zaś akurat minęła się w drzwiach z mości markizem.
- Jestem już - podszedł zadowolony Colonna. Widać było, że jest ubrany niezwykle elegancko. Podszedł do Agnese oraz pochylił się by ucałować policzek wampirzycy. Signora przyjęła pocałunek z uśmiechem, na chwilę odrywając się od lektury.
- Wobec tego czekamy tylko na Leoncio. Wspaniale wyglądasz mój drogi, dasz mi jeszcze chwilkę bym skończyła czytać? - Spytała uśmiechając się delikatnie. Po Agnese widać było, że jest nadal skupiona na czynności, którą przerwała.
- Oczywiście kochanie. Chętnie posiedzę sobie oraz popatrzę na ciebie. Porabiaj co tam musisz - faktycznie usiadł przeciwko niej oraz sobie patrzył.
Wampirzyca nauczona latami zarządzania gildiami całkowicie skoncentrowała się na czytanym piśmie. Markiz widział, że w jej ruchach brakuje tej zalotności, którą zazwyczaj drażniła jego męskość. Teraz przypominała raczej Panią dworu. Do momentu, aż roześmiała się. Przeczytała jakiś kolejny trafny komentarz Machiavellego i z jej ust wydobył się śliczny delikatny śmiech. Alessandro nie pamiętał by kiedykolwiek go słyszał. Głos wampirzycy w takich momentach potrafił niemal łaskotać podniebienie. Rozbawiona odłożyła list.
- Jest cudowny, aż mi się zrobiło do niego tęskno. - Odparła po chwili i uśmiechnęła się do markiza.
- Któż taki? Czyżbym wyczuwał rywala? - zdziwił się Alessandro.
- Machiavelli. Jest moim doradcą, a nie twym rywalem. - Odparła, nadal lekko rozbawiona. Jej dłoń pogładziła delikatnie pergamin. Nagle zabrakowało jej tamtych dysput. Miała tutaj wspaniałych kochanków, ludzi, którzy się o nią troszczyli, lecz tak jak przed chwilą bywała sama. - Raczej nie musisz się go obawiać.
- Wobec tego wierzę ci oczywiście, ale musi to być ciekawy człowiek, skoro tęsknisz za nim.
- Ach, toż to on skierował mnie do twojego pałacu, nie pamiętasz? Jest trochę jakby naszym swatem
. - Agnese uśmiechnęła się ciepło. - Zawsze był mi bliskim rozmówcą. Osobą światłą i zorientowana w tym co się dzieje.
- Znam go, ale raczej nie tak jak ty. Osobiście odebrałem go przede wszystkim, jako wielkiego spryciarza. Jednak faktycznie, muszę mu podziękować, że dzięki niemu znalazłem swój najwspanialszy skarb.


Rozległo się pukanie.
- Pani, posłaniec Leoncio przybył - Agnese rozpoznała głos któregoś spośród swoich wojaków.
- Już idziemy. - Agnese podniosła się. - Machiavelli jest jednym z moich pierwszych ghuli… brakuje mi go. - Podeszła do Alessandro.
Rzeczywiście Leoncio czekał przy bramie wyjazdowej. Elegancko oddał honory na widok zbliżającej się pary narzeczonych.
- Witam państwa. Księżna Matalesta oraz jej gość oczekują państwa.
- Więc nie dawajmy im zbyt długo czekać.
- Agnese uśmiechnęła się i rozejrzała za karetą.

Droga była spokojna. Bez jakichś przeszkód. Kareta dowiozła wampirzycę oraz markiza do siedziby księżnej Matalesta. Leoncio raczej nie był rozmowny, odpowiadał półsłówkami. Powiedział tylko przed drzwiami:
- Życzę powodzenia – głos miał bardzo poważny.

Jakaś wampirzyca przejęła ich, przeprowadziła przez znane Agnese długie, chłodne korytarze. Doprowadziła ich do sali, gdzie czekała na nich księżna wyglądająca staruszkowato. Powitała powstając swoich gości. Oprócz niej nie było nikogo, tymczasem wcześniej Leoncio wspominał, że będzie ktoś jeszcze ponadto. Monarchini rzymskich wampirów czekała jednak samotnie.
- Witajcie drodzy przyjaciele – powitała miło, trochę skrzypiąc. Markiz otworzył zdziwiony usta, ponieważ przedtem księżna pojawiła się wyglądając młodo, jednak obecnie poznał ją po głosie. - Usiądźcie proszę. Może krew dla pani, zaś wino dla pana?
- Witaj.
- Agnese skłoniła się nisko. - Ja chętnie skorzystam z odrobiny krwi. - Zerknęła na Alessandra. - Skarbie?
- Bardzo chętnie
– powiedział markiz. Widać było, że jest spięty, dlatego zakładał pewnie, iż trochę wina mu się przyda na uspokojenie nerwów.

Chwilkę później księżna spokojnie obserwowała, jak Agnese oraz Alessandro pili to, co podano im na kryształowej tacy. Wreszcie kiedy upłynęła jakaś chwila, odezwała się:
- Wybacz Agnese, że przełożyłam nasze spotkanie Jednak musiałam najpierw wynegocjować coś sama. Jednakże wiem, że jesteś zainteresowana pewnymi faerie, zresztą kiedyś twój znajomy wspominał mi na ten temat. Otóż Czerwone Oko przybyła do mnie, ofiarowała jako prezent ową faerie oraz zadeklarowała, że ma jeszcze kolejną. Wspomnianą faerie ofiaruję ci, jako prezent, natomiast Oko wspomniała, że chciałaby negocjować przekazanie owej trzeciej osoby. Dlatego chciałabym zaproponować, żebyś się spotkała oraz porozmawiała.
- Hm… bardzo chętnie, ponegocjuję. Choć wydawało mi się, że ustaliłyśmy przedmiot wymiany, podczas przyjęcia.
- Agnese pijąc z kielicha zerknęła na markiza. Niepokoiło ją, że on też miał tu być.
- Wedle tego, co zrozumiałam, wasza umowa dotyczyła tej faerie, którą mi przekazała. Teraz ma kompletnie inną. Przynajmniej właśnie tak wspomniała tamta - odparła księżna. - Jednak oczywiście negocjacje to już twoja sprawa, zawsze możesz nie przyjąć jej propozycji. Słowo daję, iż nie będę naciskała - stwierdziła Matalesta.
- Ehh… i nie zdradziła, czemu Alessandro miał tu być?
- Agnese wiedziała że nie uniknie rozmowy z okiem.
- Ma dla was pewien plan - wyjaśniła księżna. - Jednak tutaj wy będziecie stronami rozmów. Ja jedynie pomogę oraz zaaceptuję każdą decyzję rozmowy. Jeśli dobrze zrozumiałam, chce, żebyście pomogli jej podczas negocjacji, bowiem ma jakiegoś nieprzyjaciela - wyjaśniła.
- Cóż… wysłuchajmy jej i wtedy ocenimy. - Odparła spokojnie Contarini.
- Wobec tego, kiedy będziecie gotowi, zaprowadzę was do niej - odparła księżna. - Obecnie czeka przy wypełnionym kielichu.
Agnese dopiła na spokojnie zawartość swego kielicha i zerknęła czy ALessandro opróżnił swój.
- Pani, skorzystałabym może jeszcze z okazji i zadała jeszcze pytanie. Potrzebuję jeszcze jednej nieruchomości w Rzymie, a nie chciałabym naruszyć niczyjej domeny. Czy są miejsca, których powinnam się wystrzegać przy poszukiwaniach?
- Unikaj okolic Palatynu. Moje tereny. Także Aventynu oraz Celiusa, gdzie wiele wampirów posiada swoje tereny. Akurat po opuszczeniu miasta przez Giovanni Kapitol jest wolny. Bardzo prestiżowe miejsce
– potwierdziła księżna. - Jeśli chciałabyś się tam osiedlić, proszę bardzo. Jednak oznacza to, że porzuciłabyś Florencję? Bardzo ciekawe. Co na to księżne twojego miasta?
Tymczasem zaskoczony markiz spojrzał na Agnese. Chyba wydało mu się, iż narzeczona coś przed nim ukrywa, albo ogólnie był zaskoczony informacją taką.
- Na razie jest to niezbędne by realizować plan, który mi zleciły. - Odparła spokojnie Agnese. - Po za tym będąc tutaj podlegam pod twą jurysdykcję Pani. Jestem w służbie księżnych Florenckich, a nie ich własnością.
- Agnese, osobiście chętnie przywitam cię na moim terytorium. Nie jest natomiast moją sprawą faktycznie, jak układasz sobie relacje z księżnymi Florencji. Jednak po przyjacielsku mogę przecież zapytać oraz ostrzec. Wedle moich informacji połowa zarządu Florencji jest nadzwyczaj chętna rozwiązaniom siłowym, czyli lubi gwałtowne rozwiązania. Jednak oczywiście jest to tylko twoja sprawa oraz decyzja. Jeśli będziecie gotowi, zaprowadzę was na spotkanie z Okiem. Jeśli chcesz, mogę być przy tej rozmowie, ale nie nalegam.
- Księżne poinformowały mnie o sytuacji w Rzymie i tu wysłały, pozostaje mi jedynie wierzyć, że zwrócą mi uwagę jeśli jakieś moje działanie przestanie być zgodne z ich polityką. Mam nadzieję, że wysłano mnie tu z pewnym zaufaniem dla mych działań.
- Agnese była spokojna. Miała prawo mieć domeny w całych włoszech i jeśli księżne zamierzały naruszyć to prawo, będzie musiała się wycofać z Florencji. - Ale… zajmijmy się pertraktacjami, myślę że jesteśmy gotowi.
 
Aiko jest offline  
Stary 21-08-2018, 12:51   #159
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Księżna zaprowadziła narzeczonych do innego pomieszczenia. Była to prosta, lecz elegancka komnata. Nie miała wiele mebli, jednak były sporządzone ze wspaniałych gatunków drzew przez doskonałych rzemieślników. Także lampy zrobione zostały ze złota oraz kryształu w sposób sprawiający, iż wydawały się idealnie pasować. jeden narożnik sali był oddzielony pięknym, malowanym parawanem. Wampirzyca nie odebrała, żeby cokolwiek tam się poruszało. Jedno spośród takich krzeseł zajmowała ciemnowłosa kobieta znana im jako Oko. Wstała kiedy weszli.
- Wasza Wysokość - skłoniła się księżnej - signora Contarini, panie markizie, miło was ponownie widzieć - wydawała się zadowlona, jednak niewątpliwie mimikę twarzy miała opracowaną do perfekcji.

Księżna spojrzała na Agnese, która wcześniej nie odpowiedziała na jej pytanie, czy ma pozostać, czy pozostawić ich.
- Witaj. - Agnese dygnęła lekko przed Okiem i spojrzała na księżną. - Potowarzyszysz nam, Wasza Wysokość? Nie chciałabym przekroczyć granicy tego co mi wolno.
- Oczywiście Agnese. Proszę usiądźcie
.
Oko wydawała się chyba leciutko zaskoczona obecnością księżnej. Pewnie zastanawiała się, czy Matalesta chce zyskać coś dla siebie, czy wesprzeć rzeczywiście Florentynkę. Ewentualnie obydwa.

Kiedy usiedli, każdy ponownie otrzymał kielich tego, czego pragnął, jeśli pragnął, zaś księżna rozpoczęła rozmowę.
- Pani Oko, przybyła tu pani do mnie z pewnym darem oraz propozycją. Darem owym była faerie, zaś propozycja polegała na zaproszeniu signory oraz markiza na rozmowę.
- Tak Wasza Wysokość. Pozwól, że naświetlę sprawę. Zdaję sobie oczywiście sprawę, iż pani relacje z signorą Contarini są na tyle bliskie, że porozumiecie się panie co do owej kobiety faerie. Mam jednak jeszcze jedną i tą właśnie chciałabym zaproponować w zamian za pewną drobnostkę, dokładniej zaś za pomoc mi podczas negocjacji. Wymagałabym tylko stania w okolicy, żeby negocjator drugiej strony was zauważył dobrze.
- A któż będzie tym obserwatorem
? - Agnese była bardzo zaciekawiona tą propozycją. Na swój sposób bardzo dziwną.
- Wy bylibyście osobami, które tam stoją. Z pewnych przyczyn zależy mi na was. Zresztą cóż, podstawową przyczyną jest, że jesteście nieznani w katakumbach i będzie de facto dla mojego negocjatora kimś innym. Nie oczekuję, że się odezwiecie, czy cokolwiek będziecie robić, ale musicie być, żeby mógł was dostrzec, obwąchać i tym podobne drobiazgi.
- Na razie nie widzę większego problemu, choć przyznam, że bycie “obwąchiwanym” kojarzy mi się z tym, że ktoś będzie chciał mnie nabyć
. - Głos Agnese wyrażał jedynie zainteresowanie, mimo, że podskórnie naprawdę obawiała się Oka.
- Nie nabyć, ale uznać za kogoś innego - wyjaśniła Oko. - Właśnie tego pragnę. Chciałbym, abyście zostali za kogoś innego.
- Cóż… nie wydaje mi się to wielką przysługą jeśli jesteś gotowa oddać mi za to tamtą faerie
. - Agnese zerknęła na Alessandra. - W kogo mielibyśmy się wcielić?
- Właśnie w te istoty, które są za parawanem
- wstała oraz podeszła do parawanu, odstawiła go, zaś tam leżały dwa nieruchome ciała, trudno powiedzieć, czy martwe są. Raczej były zawieszone jakby. Po lewej stronie leżała jasnowłosa kobieta, bardzo ładna, skrzydlata, mająca na prawej dłoni jaśniejące tatuaże.


Obok niej zaś leżał brązowowłosy mężczyzna, także skrzydlaty. Oraz kompletnie nagi. Agnese nigdy nie widziała takich istot.


- A cóż to? - Agnese patrzyła zafascynowana na istoty. - Tylko… chyba nie dodamy sobie skrzydeł.
- To pewne stwory, które bywają stosunkowo rzadkie. Sukub oraz inkub. Planuję podczas owych negocjacji, że wcielicie się w nich. Gdybym wzięła moich ludzi, mogliby zostać poznani właśnie po drobnych cechach. Natomiast wy nie jesteście stąd. Nie zna nikt waszego zapachu, ani niczego. Oczywiście trzeba byłoby nieco poczarować, ale to drobiazg, da się uczynić
.
To było ciekawe. Te istoty były ciekawe. Kiedyś słyszała nawet te nazwy, ale pierwszy raz widziała coś takiego.
- Jakieś dodatkowe warunki? Rozumiem, że mielibyśmy być w strojach Adama i Ewy. - Powiedziała z uśmiechem, wskazując na nagie istoty.
- Och, niekoniecznie, jednak jeśli mielibyście taką ochotę - Oko wykrzywiła wargi lekkim uśmiechem. - Jednak sukkuby oraz inkuby przeważnie są lekko ubrane - wyjaśniła wampirzyca. - Wiecie moi drodzy, jakieś krótkie spodnie, albo cokolwiek okrywającego piersi może być. Zdarzają się sukkuby mające takie chętki.
- I mamy się nie odzywać
? - Dopytała jeszcze Contarini. - Narzeczony raczej nie pozwoli mi nikogo uwodzić. - Dodała sama lekko rozbawiona.
- Nie musicie się odzywać. Zdecydowanie musicie tam po prostu sobie stać. Sukkuby oraz inkuby nie uwodzą cały czas bez przerwy.
Agnese udała zawiedzioną minę.
- Cóż… jeśli Alessandro się zgadza. Dla mnie to dobre warunki.
- A co za to otrzymamy
? - spytał markiz zastanawiając się. Propozycja była rzeczywiście dziwna.
- Owego faerie oraz nowe doświadczenia - wyjaśniła Oko. - Wyobrażam sobie to tak. Dokonamy przemiany was. Dostaniecie jakiś czas na przyzwyczajenie się do nowych ciał, później zaś zejdziemy do katakumb. Spędzicie tam chwilę negocjacji. Porozmawiam z ową istotą mówiąc, że mam sojuszników, których jesteście przedstawicielami. Później wrócicie do siebie. Więcej nawet, faerie dostarczę wcześniej do księżnej Matalesty. Byłaby to kwestia zaufania.
- Wobec tego nie mam nic przeciwko, jeśli Agnese się zgadza, zaś rozumiem, że tak, skoro wspomniałaś, iż warunki są dobre
? - spojrzał pytająco.
- Ten faerie jest dla mnie ważny. - Odparła spokojnie wampirzyca. - Pocieszę cię, że zawsze dotrzymuję danego słowa. - Uśmiechnęła się do Oka. Po czym zerknęła na Matalestę. - Czy te warunki nie szkodzą twym interesom Pani?
- Nie, signora Contarini. Nie przeszkadza mi to. Jeśli chce pani oraz markiz to zrobić, jest to wasza decyzja, dla mnie ani nie plusowa, ani nie minusowa. Wasza decyzja
.
Agnese wyciągnęła dłoń w stronę Oka.
- A więc umowa?
Wampirzyca skinęła potwierdzająco dotykiem dłoni.
- Wobec tego, signora Contarini oraz markizie, pozwolicie państwo. Możecie poczuć najpierw dziwne zawirowanie. Proszę ująć także leżące osoby. Pani sukkuba, pan inkuba oraz czekać, po prostu czekać - powiedziała wskazując leżące istoty.
 
Kelly jest offline  
Stary 22-08-2018, 20:41   #160
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Agnese dała znak swemu partnerowi i podeszła do sukkuba. Istoty te wbrew ocenie wielu nie były demonami. Pochodziły raczej od dalekiego plemienia południowych dżinów, znanych ze straszliwej frywolności. Oczywiście wampirzyca nie mogła znać takich szczegółów. Jednak praktycznie nie miało to znaczenia, jeśli chodzi o rezultat działania. Wampirzyca stanęła dotykając dłoni leżącej sukkubicy, obok zaś markiz dotknął ręki inkuba. Cóż, inkub oraz sukkub wyglądały całkiem normalnie, poza tym, że były wcieleniem drapieżnego piękna oraz pożądania, zaś przyrodzenie inkuba nawet w takiej luźnej pozycji sięgało pewnie ze dwudziestu centymetrów. Chwilkę kompletnie nic się właściwie nie działo specjalnego. Jednak już zaraz potem Agnese ogarnęła jakaś dziwnie chłodna mgła, całkowicie paraliżująca działania. Poczuła jakby jej ciało było targane przez jakiś wiatr, jakby coś się zaczynało dziwnego dziać. Bolesne stanowczo to nie było, ale dziwne, niczym znalezienie się nagle na innej wysokości. Przytyka uszy, jednak nie wyrządza krzywdy. Nagle jakby coś się rozjaśniło podobnie do uderzenia promieni słonecznych, tylko bezboleśnie. Zaskoczona rozejrzała się. Była sobą, ale już była inna. Wyglądała inaczej, trudno rzec czy piękniej niż przedtem, ale na pewno czuła, iż ma ochotę tę piękność wykorzystać. Jej szparka gwałtownie zwilgotniała, sutki zaczęły twardnieć, języczek zaś odruchowo spacerował po wargach. Zaś przy niej rozglądał się oraz stał zaskoczony markiz wyglądający identycznie, jak leżący na dole inkub.

Usłyszała śmiech Oka.
- Wszystko poszło doskonale. Magią wprowadzono do waszych ciał elementy drobne tamtych istot. Całkowicie nieszkodliwie. Później zaś przekształcono was na to podobieństwo. Spokojnie jednak powrócicie do waszego dawnego wyglądu, no mniej więcej - dodała pod nosem. - Możecie się nie obawiać, żadnych skrzydeł, ogonów, czy jakichś różnic waszych ciał. To co teraz czujecie to cóż, to zdolności owej rasy, dawno nie wykorzystane. Wasza Wysokość - zwróciła się do księżnej - chyba powinnyśmy im zapewnić trochę na przygotowanie się do swojej roli, na przyzwyczajenie się. Inaczej mogą się wyrwać spod kontroli. Zastukajcie, jak skończycie, służba przyniesie wam jakiś odpowiedni strój.
Agnese obejrzała swoje dłonie, z zainteresowanie zerkała też na markiza.
- Czy jest tu jakieś lustro? łatwiej będzie mi się oswoić. - Starała się wyczuć owe zdolności. W sumie im więcej się przy tej okazji dowie tym lepiej.
- Jeśli sobie życzysz, zaraz zostanie wniesione duże zwierciadło - wyjaśniła księżna i zawołała służbę wydając rozkazy. Faktycznie, po chwilę dwie maleńkie mniszki, których nikt nie posądzałby o jakaś specjalną siłę, przytargały wielkie zwierciadło, może ponad półtora metra wysokości na niewielkich stopkach oraz ustawili pod ścianą. Później wyszły, wreszcie w pokoju, lub raczej klasztornej celi, poruszali się wyłącznie odmieniona Agnese oraz odmieniony Alessandro, któremu właśnie zaczął unosić się jego męski miecz osiągając rzeczywiście coraz bardziej inkubie rozmiary.
Agnese stanęła przed lustrem i zaczęła zdejmować z siebie ubranie.
- Pomożesz mi kochanie?
Kochanie zaś nie tylko chciało jej pomóc, ale wyraźnie się do niej dobrać. Markiz stanowczo mniej panował nad odruchami tego ciała, niżeli ona. Jakoś jednak, wysiłkiem woli, wpatrzony w nią niczym obrazek zaczął zdejmować, albo raczej zrzucać z niej te fragmenty skąpych ciuszków, które posiadała. Niewątpliwie absolutne szczyty mody wśród sukkubów.
- Pragnę cię - powiedział swoim głosem, w którym jednak świdrował lekko odmienny ton potwornego pożądania.
Agnese roześmiała się cicho. Jej głos był jeszcze bardziej namiętny niż zazwyczaj.
- A ja ciebie. - Oparła dłonie o wielkie zwierciadło, wypinając się w kierunku markiza, tak by mógł zobaczyć jej wilgotny kwiat. Właściwie inaczej przeszkadzałyby im nieco skrzydła, które obydwoje posiadali. Jednak akurat w tej pozycji było wszystko idealnie. Markiz nie czekał długo, właściwie nie czekał nawet najmniejszego momenciku. Wampirzyca poczuła jego dłonie na biodrach, zaś końcówkę potężnego penisa na swoich płatkach. Był większy niż zwykle i absolutnie nie zmieściłby się w żadnej pochwie żadnej kobiety. Ale ona nie była normalną kobietą, jej ciało dostosowywało się pod tym względem, żeby czerpać oraz dawać największą przyjemność. Była potwornie ciasna, kiedy ów drąg wielkości niemal łokcia oraz potężnej grubości wszedł w nią niemal rozsadzając. Ale dostosowała się, pomimo, iż uderzył ją tak gwałtownie. Poczuła potwornie głęboko wewnątrz siebie w miejscu, gdzie nigdy nie mogłaby poczuć oraz wystrzełiła soczkami. Właściwie natychmiast. Chwilowe ciało doskonale potrafiło się sprawiać.
Agnese krzyknęła nie przyzwyczajona do tego by jej ciało zachowywało się w ten sposób. Patrzyła w odbicie widząc ile trwało to jak markiz się w niej zanurzał. Już myślała że to koniec, a on szedł dalej. Miała niemal wrażenie, że dotknął jej gardła i nie wierzyła, że się mieści i co dziwniejsze, że sprawia jej to tyle rozkoszy. Poczuła jak po nogach spływają jej soki po orgazmie, niesamowita ich ilość. Patrzyła na swoje wielkie, napięte piersi, nienaturalnie ciężkie i ruch sprawiał że była gotowa dojść zaraz ponownie.
- Ach Alessandro… bierz mnie mocno. - Wyjęczała, sprawiając, że lustro częściowo zaparowało.
- Kochaaanieeee … - wyjęczał tylko markiz pochylając się oraz jednocześnie łapiąc za jej piersi. Uniósł ją nieco tak, że wygięła się niczym potężny łuk wypinając pupę, ale będąc na górze przyciągana do niego. sprawiło to, że czubek jego koguta zaczął mocniej naciskać jej przednią ściankę. Oraz było obłędnie szybki. Uderzenia markiza zaczynały doprowadzać ją do jakiegoś niewypowiedzianego stanu. Zresztą jego także, bowiem jęczał, sapał oraz jeszcze przyśpieszał ruchy, które wreszcie nagle zaowocowały wystrzałem. Potężnym, bardzo gorącym wystrzałem, cieplejszym oraz gwałtowniejszym niżeli ten normalny ludzki. Agnese jęczała dochodząc raz za razem. Czuła jak jej wnętrze zaciska się na nim ii to nie w końcówce jak zazwyczaj, tylko po całości! Zupełnie jakby jej wnętrze chciało się do niego dostosować, Ukształtować pod każdą żyłkę, każdą nierówność. Najbardziej niesamowite było jednak to, że mimo wszystkich tych soków, czuła, że mogliby tak bez przerwy. jej ciało sekundę po orgaźmie było znów w pełni rozpalone, znów gotowe, znów chętne.
- Jeszcze… proszę jeszcze.
Właśnie tak było. Mężczyzna musiałby chwilkę odpuścić, ale nie inkub. Jego penis stał cały cza style, ile było to potrzebne. Dosłownie więc ani na chwilę nie przerywał, wręcz jeszcze przyśpieszył nieco wykonując znacznie dłuższe ruchy biodrami, zaś jego męskość zaczynała w niej drżeć, pulsować, jakby leciutko zmieniać kształty. Jakby pojawiały się na niej niewielkie karbki, które raz istniały, raz znikały, żeby pojawić się gdzieś obok. Wydawało się, iż to wszytsko działa kompletnie samoistnie, żeby tylko zwiększyć rozkosz partnerki. Co jednak ciekawe, według Agnese dochodziło do czegoś jeszcze więcej. Ich wzajemny seks jakby wzmacniał, jakby podnosił moc obydwu stron, jakby oprócz rozkoszy pomiędzy nimi krążyła jeszcze energia coraz bardziej potężniejąca. Wampirzyca jednak przede wszystkim dochodziła więcej i więcej. Tak, że podłoga pod nimi została zalana juch sokami. To było szaleństwo i nie wiedziała jak je przerwać. Jej piersi ocierały się o zwierciadło, ocierając się o nie lubieżnie. Będa musieli przerwać, muszą zrobić co mają do zrobienia i wrócić do swoich form. Jednak jej usta mówiły co innego niż głowa.
- Jeszcze, mocniej… przebij mnie.

Dokładnie tak ciągle trwało. Każda chwila była wstrząsem, każdy moment rozkoszą, każde pchnięcie wspaniałością. Dopiero gdzieś po godzinie czystego, zwierzęcego seksu, przypominającego seks zwierząt mających ruję, zaczęli się opanowywać. Widocznie wyglądało to tak, że tego typu istoty musiały czasami po prostu się kochać, inaczej nagromadzona energia seksualna doprowadzała je do niemal szaleństwa. Dokładnie właśnie tak było teraz. Wreszcie po którymś tam kilkunastym wytrysku, markiz powoli wydobył z pochwy swoją szpadę, a Agnese uczuła tam potężną pustkę. Gdy się odwróciła, nie mogła wręcz się nadziwić, jak coś tak dużego, półmetrowego wręcz oraz grubego niczym potężna pięść zmieściło się w jej rozgorączkowanym wnętrzu.
Wampirzyca obróciła się i oparła skrzydłami o zwierciadło.
- To jakieś szaleństwo. - Niemal wyjęczała, czując jak jej wnętrze opuszczają soki Alessandra.
- Agnese, kocham cię bardzo i od dawna, ale takie coś, to było inne niż miłość, to było podniecające dziwacznie. Zatrzymać się nie mogłem, natomiast to co mam pomiędzy nogami. Przecież to rzeczywiście szaleństwo - wpatrywał się, jakby zastanawiając, jakim sposobem zmieściła to wewnątrz siebie.

Tymczasem rozległo się pukanie oraz słowa, po których tonacji poznali Oko.
- Potrzebujecie jeszcze czas dla siebie, czy przynieść wam coś do ubrania?
- Chyba już nad sobą zapanujemy. Jeśli możesz przynieś nam ubrania.
- Odparła spokojnie Agnese, nabierając wcześniej głębszy oddech.
Uśmiechnęła się do markiza.
- W domu chcę zrobić to z normalnym tobą. - Mrugnęła do niego i odsunęła się od lustra. Cała ta zabawa rzeczywiście pomogła się jej oswoić ze swoimi ciałem, napatrzyła się na swoją mimikę aż nadto.
- Ja też. Nie mogłem się opanować. Ponadto jeśli chciałabyś wziąć Gillę, chyba przy takiej sytuacji moglibyśmy sprawić problemy.

Chwilę później Oko przyniosła stroje. Dla niej majteczki, składające się wyłącznie z dwóch sznureczków ślicznie splecionych, jednej dookoła bioder, drugi, odpowiednio przyczepiony pod kroczem. Następnie spódniczka. Dokładniej zaś tasiemka, do której przytwierdzone było setki długich na stopę, może nieco więcej sznureczków zaczończonych frędzelkami. Oraz coś na piersi, przypominającego malutkie miseczki także ściągane niewielkimi rzemykami. Podobno absolutne szczyty fasonu. Natomiast markiz otrzymał spodenki ze skóry, krótkie biodrówki sięgające jedynie górnej części ud. Skóra była pokryta cętkami oraz włosiem na zewnątrz oraz bardzo obcisła, szczególnie uwypuklająca jego potężną męskość. Oprócz tego obydwoje otrzymali sandały wiązane bardzo wysoko, oplatające wiązaniami łydki.
- Podoba się wam? - spytała wampirzyca.
- Właśnie zastanawiam się, czy nie powinniśmy się tak ubrać na ślub. Co sądzisz Alessandro? - Agnese przesunęła dłonią po “spódniczce, odsłaniając przy tym to co było pod spodem.
- Tylko jeśli chcesz, żeby ktoś padł zemdlony! - zażartował markiz przyglądając się swoim centkowanym gaciom oraz jej spódniczce. - Wyglądasz pięknie.
- Stroje możecie zabrać ze sobą, jako część zapłaty za usługę
- wyjaśniła Oko. - Jeśli zaś jesteście gotowi, musimy ruszać. Wprawdzie mając takie ciało nie musicie spać podczas dnia, jednak promienie nie stanowią miłego doświadczenia - dodała.
- Mam nadzieję, że przed świtem uda mi się i wrócić do mojej formy i do mego leża. - Agnese uśmiechnęła się do Oka i złapała się na tym, że odruchowo stara się to uczynić jak najbardziej ponętnie. - Ruszajmy.

Ruszyli więc szybkim krokiem. Okazało się, iż spod klasztoru idą schody ku dołowi. Okrągłe, niczym takie, jak wewnątrz baszt. Tylko bardzo długie. schodzili niemal godzinę dochodząc wreszcie do kolejnych wrót. Otwarły się same prowadząc prosto do kolejnego korytarza, półnaturalnego, częściowo wykutego, częściowo zwykłego. Szli ponownie długo zaczynając mijać kolejne jaskinie boczne podobne do tych, które już znali. Wreszcie doszli do kolejnej jaskini wypełnionej gigantycznymi grzybami.

[MEDIA]http://1.bp.blogspot.com/-xTfsFLq71ec/UE3BUeVKhHI/AAAAAAAABCg/2YmI3rrzPjU/s1600/mushroom+forest.jpg[/MEDIA]

Agnese była zafascynowana tym otoczeniem. Trochę przypominało jej nastrojem odmieniony przez faerie las. Była ciekawa co jeszcze ukrywać mogą podziemia Rzymu i tak naprawdę, jak wielkie jest królestwo Oka.
Kobieta prowadziła dalej, aż dotarli do centralnej części owej groty, gdzie krajobraz nieco się przeistoczył. Nie było już grzybów, ale jezioro, istne podwodne jezioro, co ciekawe, pływała po nim łódka.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/2d/ac/21/2dac21f36588806f9763f324cce2090e.jpg[/MEDIA]

Wampirzyca zatrzymała się przy brzegu.
- Właśnie mam porozmawiać z tymi dwoma osobami. Wsiądę do łodzi, odpłynę, wy zaś macie tutaj być. Jak chcecie uprawiać seks, wasza sprawa, ale uprzedzam, nie zdradźcie obawy, gdyby nagle coś się wam wydawało nie tak. Istoty te uwielbiają sprawdzać, kontrolować, kombinować. Jakbyście zobaczyli, że skaczę do wody, uciekajcie ku grzybowemu lasowi. Chyba tyle. Jakieś pytania?
- Dokąd mamy zmierzać grzybowym lasem?
- Spytała Agnese.
- Jakby przyszło co do czego, jak najszybciej na powrót, tam - wskazała ręką, zaś wampirzyca, obecnie sukkub, wiedziała odruchowo gdzie, jakby dokładnie zapamiętała cała drogę.

Łódka powoli zbliżyła się. Widać było już, że stoją na niej mężczyzna oraz kobieta. Stanowczo nie byli ludźmi. Przypominali faerie, ale jakieś inne niżeli Alessio. Przede wszystkim wyglądali złowrogo. Jakoś tak bardzo, że aż nawet wampirzycy nie chciało się na nich patrzeć. Kobieta była stosunkowo wysoka, miała błękitne oczy, koronę taką dziwaczną, na głowe oraz stój, który okrywał jej szyję, ramiona oraz część piersi, poza tym była naga nie licząc biżuterii.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/59/78/03/597803b17ca38992ca63aba33aee8d72.jpg[/MEDIA]

Mężczyzna wyglądał mniej ludzko. Skórę miał szarą, włosy jakoś dziwnie ułożone, ponadto rogi. Muskularne ciało wydawało się promieniować jakimś dziwnym blaskiem oraz migać setką odcieni szarości. Agnese przy całym swoim wyczuleniu po prostu nie potrafiła rozpoznać jego sylwetki oraz rysów, ani ogólnie opisać, jak wygląda, poza tymi wcześniej przedstawianymi faktami. Jednak odczucie zła biło od niego podobnie, jak od kobiety.

Wampirzyca coś im tłumaczyła w kompletnie nieznanym języku. Tamci spojrzeli na parkę narzeczonych i nagle Agnese uczuła, jakby otaczał ją jakiś lekki dymek. Jakby niewidzialna macka złożona z powietrza przesuwała się po jej ciele, jakby badała ją, jakby obwąchiwała, wyczuwała sprawdzajac, czy jest tym, za kogo się podaje. Markiz chyba jeszcze nie był sprawdzany, ale Agnese czuła, zaś macka badała nawet wejście do jej szparki, swoim chłodnym powiewem delikatnie penetrując jej wargi intymne, aczkolwiek tylko przez chwilkę. Co dziwne jej sukkubie ciało zareagowało i tak. Stężało, szparka momentalnie stała się wilgotna. Wampirzyca zamruczała. Szczególnie wtedy, kiedy coś tam jakby ją leciutko polizało podmuchem, ale ustąpiło, by dobrać się do markiza. Przez chwilę wydawało się, iż Alessandro zaskoczony nagle krzyknie, ale chyba opanował się przypominając uwagi Oka. Wszakże Florentynka dostrzegła, jak nagle zacisnął wargi, zaś jego penis nagle zaczął gwałtowniej wybrzuszać spodnie.Chwilę się powstrzymywał.
- Chcę ciebie - wysyczał, albo raczej wyświszczał do swojej narzeczonej, zaś źrenice lekko nabiegły mu krwią.
Agnese wyszczerzyła się czując, że uśmiech ten jest lekko drapieżny. Uklęknęła na ziemi bokiem do ich widowni i wypinając się w stronę markiza. Chcieli “testowanie” to będą je mieli. Markiz widział, że jego kochanka jest gotowa, rozwarta. Jej drżąca szparka wołała go niemal. Nadszedł więc, zaś wtedy ponownie stracili głowę, jak na górze, zastępując wszystko szalonym pożądaniem. Wampirzyca przestała cokolwiek notować wewnątrz pamięci, Alessandro także. Wszystko zlewało się wewnątrz jednego wielkiego korkociągu rozkoszy. Przypominali opętanych sobą oraz swoimi żądzami kompletnie zapominając wszystkieg.

Kompletnie nie wiedziała, ile upłynęło czasu. Jednakże gdy się ocknęła, albo raczej wróciła jej świadomość, obok leżał narzeczony, dalej jeszcze dochodzący do siebie, zaś na skale obok Oko rozczesująca swoje czarne kędziory. Musiało upłynąć bardzo wiele czasu, zaś ona sama czuła szalone zmęczenie oraz niezwykłe spełnienie.
Przewróciła się na bok, wpatrując się w Oko.
- Udały się rozmowy? Wybacz jakoś nie dałam rady się przyglądać. - Agnese uśmiechnęła się, uśmiechem spełnionej kobiety.
- Och tak. Negocjowałam sferę wpływów oraz sojusze. Mroczne faerie mają duży szacunek do rasy, którą reprezentujecie. Wprawdzie miały dziwne opory przed uwierzeniem, że wasza rasa mnie popiera, jednak kiedy daliście swój pokaz, uwierzyli bez zastrzeżeń jakichkolwiek. Otrzymasz tą faerie, nawet zaraz do księżnej. Stamtąd pewnie już pójdzie dalej. Szczerze mówiąc, jak was zobaczyłam, stwierdziłam, że sama na jakiś czas może przerobię się na sukkuba oraz zaproszę was do siebie. Bardzo ciekawa zabawa.
- Osobiście polecam, to ciało jest niesamowite.
- Agnese przesunęła dłonią po niemal nagich piersiach. - Choć i tak chętnie wróciłabym do swojego.
- Wrócisz spokojnie. Chwilę to potrwa, ale tego typu magia nie działa zbyt długo, chociaż pewne elementy mogą pozostać
- wyjaśniła Oko florenckiej wampirzycy. - Wspominałam zresztą.
- Mam nadzieję, że nie popęd, bo z markizem chyba przestaniemy opuszczać sypialnię
. - Agnese podniosła się. - Myślisz że wrócimy “do normy” tej nocy, czy powinnam posłać posłańca do pałacu?
- Nie byłabym taka pewna, co do tego popędu. Zaś tej nocy? Moja szanowna signora, wy robiliście to teraz kilkanaście godzin. Ta noc już minęła, teraz jest kolejna
- parsknęła wesoło Oko.
Agnese roześmiała się.
- Ah wobec tego pozostaje mi mieć nadzieję, że księżna posłała kogoś do pałacu. - Wampirzyca podeszła do kamienia na którym siedziała Oko i oparła się o niego. - I jak przewidujesz za ile wrócimy “do siebie”?
- Nie wiem, robiłam to pierwszy raz
- przyznała Oko. - Jednak ogólnie wszędzie pisało, że efekt jest krótki stosunkowo. Bowiem nawet tak, jest to przecież potężna magia.
Agnese sięgnęła dłonią do swojej szparik czując jak jej ciało ponownie się nakręca.
- Jak one mogą tak egzystować? - Spytała bardziej siebie niż swoją rozmówczynię.
- Mnie nie pytaj. Wolę krew, ale lubię nowinki. Mówisz, że dotykanie tego miejsca jest przyjemne - parsknęła wesoło i włożyła własną dłoń pod sukienkę. Agnese ewidentnie rozpoznała klasyczny ruch.
- Rzeczywiście, całkiem miłe - przyznała. - A co ty o tym sądzisz?
- O dotykaniu siebie czy o nowinkach?
- Spytała rozbawiona, jednak jej paluszki nie mogły się przestać poruszać.
- Najpierw nowinki, później dotykanie siebie - wyjaśniła uprzejmie Oko.
- Kiedyś lubiłam bardzo wszelkie nowinki, teraz jednak… - Zerknęła na markiza. - Lubię tylko te, które oferują mi moi kochankowie. Dla ciebie nowinki to tylko krew? - Agnese spytała z zaciekawieniem Oko. Nawet przyjemnie jej się rozmawiało z ‘księżną” podziemi.
- Krew powiadasz? Głównie - przyznała. - Lubię jeszcze władzę, choć nie zależy mi, żeby powiększać ją nad ziemię. Dlatego tak dobrze dogaduję się z Jej Wysokością. Ona ma pewien wpływ na moje władztwo, ale nie wtrąca się specjalnie szczegółowo. Jednak tutaj myślałam raczej, czy masz jakieś inne propozycje.
- Heh przyznam, że nie jestem pewna o co mnie pytasz.
- Palce wampirzycy bez jej kontroli zanurzyły się w jej szparce. Jęknęła i roześmiała się chwilę później. - Nie kontroluję do końca tego ciała.
- Och signora, zajmij się po prostu mną, jak się zajmujesz sobą. Szczerze mówiąc normalnie nie mam ochoty na takie próby, ale od ciebie coś czuję wyjątkowego
- wyjęła palec spod sukienki cały pokryty przezroczystym śluzem. Co ciekawe, Agnese czuła że ma na to ochotę, że naprawdę coś ją ciągnie do Oko, żeby wypieścić, wylizać, pobawić się jej szparką oraz ogólnie ciałem. Czyżby wpływ bycia sukkubem?
Wampirzyca przygryzła wargę. Gdyby tylko Alessandro mógł ją przy tym brać, o ile spokojniejsze byłoby jej sumienie. Powoli sięgnęła pod suknię Oka. W jej ruchu nie było niepewności, czuła że jej nowe ciało bez trudu wyszukuje te najwrażliwsze elementy skóry.
- Rozbierz się dla mnie. - Wymruczała.
Wampirzyca przez chwile nie rozumiała, po co, ale spokojnie sięgnęła po suknię zrzucając ją. Pod nią nie miała bielizny, jedynie halkę. Ją także zrzuciła. Widać było, że dla niej nie stanowiło to jakiegoś problemu oraz wyzwania. Mniej więcej potraktowała to jak zdjęcie rękawiczek.
- Nawet miłe - przyznała. - Ach! - krzyknęła nagle. - Bardzo miłe.
Agnese pochwyciła piersi oka i zaczęła je miętosić, jednocześnie całując jej szyję, obojczyk, ramię. Ssała je mocno i lizała. Jej palce zataczały kręgi na piersiach wampirzycy, raz na jakiś czas odpuszczając i bawiąc się jej sutkami. Wampirzyca nie zwijała się pod nią, ale widać było, iż jest jej przyjemnie, mruczała, wierciła się, zaś jej szparka wydzialała więcej soczku. Była ładną, smukła kobietą, bez jednak jakichś szczególnych walorów piękna. Jednak stanowczo nie brakowało jej nic. Obecna sukkub nie miała w tym ciele wysuwanych kłów. Bawiła się więc inaczej. Czuła jednocześnie przy tym, jak delikatnie pobiera energię, siłę Oka. Dokładnie tak pożywiały się sukkuby. Wampirzycy to nie zaszkodziłoby, sama była zbyt potężna.

Piękna sukkubka Agnese zsunęła się ustami niżej, natomiast jej ogon, nad którym nie do końca miała kontrolę, owinął się wokół jej biodra i bez trudu dotarł do sparki Oka. Czuła go zupełnie tak jakby miała kolejny palec. Kolejny palec z dziwnym wybrzuszeniem na końcu, które zaczęło się przesuwać po płatkach wampirzycy, podczas gdy jej dłonie i usta zajmowały się dwoma chłodnymi krągłościami.
- To jest niezłe - przyznała Oko. - Zastanawiałam się, dlaczego niektórzy moi poddani tak robią. Próbowałam kiedyś, ale nie byłam zadowolona. Stanowczo jest inaczej, ach, bardzo inaczej - Agnese poczuła, iż mięśnie pochwy Oka zaciskają się nieco na jej ogonie. - Miłe, naprawdę miłe - widocznie Oko nie zajmowała się seksem, ale sukkubiczne fluidy wpływały na nią także. - Szybciej … - nagle jęknęła.
Ogon Agnese wsunął się bardziej do środka i bez trudu, kierowany instynktem znalazł cudowny migdałek rozkoszy, który teraz był przyjemnie napięty. Pogrubiona końcówka przyjemnie ocierała się o ten fragmencik ciała, zgodnie z poleceniem Oka, coraz szybciej. Agnese czuła jak po jej własnym udzie sączy się jej soczek. Zagubiła się w tym co robi. Chciała sprawić jak najwięcej przyjemności, jak najwięcej się najeść. Jej pupa wiła się świadoma tego, że gdzieś tam jest jej kochanek. Złakniona jego penetracji. Ładowała się energią i chciała ją podać dalej. Ssała piersi wampirzycy niemal boleśnie, pozostawiając na nich krwawe malinki.

Wampirzyca miała straszliwe pokłady energii, była bardzo potężna. Drobne uszczknięcie, które było i tak wielkie, nie przeszkadzało jej. Musiała być matuzalemem, który zapomniał, czym jest seks, zaś feromony sukkubie przypomniały mu. Brała więc oraz dawała. Cipka władczyni podziemi coraz rytmiczniej, coraz bardziej pulsująco zaciskała się na ogonie Agnese.
- Aaa … ! - krzyknęła nagle wampirzyca, zaś z jej szparki wręcz trysnął soczek. Miała niewątpliwie orgazm, bowiem także Agnese została uderzona gwałtowną jej ilością, tak wielką, że wręcz upadła na bok oraz straciła świadomość wypełniona potęgą rozkoszy.

Chyba była tylko chwilę nieprzytomna. Obudziła się wstając gwałtownie oraz rozglądając. Wampirzyca była ponownie ubrana uśmiechając się do niej, zaś powoli na ramieniu unosił się markiz mający ciągle półprzytomne spojrzenie.
Agnese wyszczerzyła się do Oka.
- Mam nadzieję, że było miło.
Ta skinęła jej potwierdzająco.
Podniosła się i podeszła do Alessandra. - Jak się masz kochanie?
- Ach Agnese
- powiedział tylko omiatając ją spojrzeniem bardzo pożądającym. - Całkiem nie najgorzej, uff …
- Znów straciliśmy dzień skarbie.
- Pogładziła jego twarz, czując jak narasta w niej podniecenie. - Chyba powinniśmy się lekko pilnować.
- Dzień straciliśmy, jaki dzień, dzień?
- faktycznie widać było, że markiz jest zszokowany. Wspomniany szok chwilowo przemógł nawet rosnące podniecenie. - Uf, powinniśmy chyba wracać - wyrwało mu się.
- Tylko nadal jesteśmy tymi istotami i chyba lepiej by nasi ludzie tak nas nie widzieli.
- Odparła spokojnie Agnese. - Ale powinniśmy napisać choćby do nich wiadomość. Co ty na to?
- Ale kto zaniesie informację.
- Ktoś od księżnej mógłby, ale do tego potrzeba powrócić na górę
- wyjaśniła Oko. - Bowiem stąd przecież nikt nie zaniesie. Moglibyśmy powrócić. Osobiście jestem zadowolona.
- Wróćmy, a potem pomyślimy gdzie doczekać powrotu do naszych form.
- Odparła Agnese.
- Dobry pomysł - zaczął się rozglądać za swoimi centkowanymi gaciami. Przy okazji, niby przypadkiem jego dłoń przesuwała się po własnym penisie. Jakoś odruchowo.
Wampirzyca poczuła jak zaczyna drżeć widząc ten ruch. Bezwolnie wyciągnęła dłoń i pogładziła jego czubek, który natychmiast podskoczył prostując się mocno. Właściwie teraz Florentynka mogła spokojnie ocenić jego długość oraz średnicę. Niewątpliwie było to coś, czego się nie zapomina, szczególnie iż na samym purpurowym czubie pojawiła się kropla soczku.
- Może odłóżmy na chwilkę to pójście do siedziby księżnej - zauważył markiz pełen drżącego podniecenia.
Agnese przygryzła wargę. Kusiło… tak bardzo kusiło.
- Spacer zajmie nam chwilkę…. - Niemal wyjęczała, wciąż poruszając swoją dłonią. Zerknęła na Oko. Czuła, że jej ciało zaraz znów się podda.
- Ależ nie przeszkadzajcie sobie – uznała Oko. - Teraz raczej już nie mam powodów do większego pośpiechu. Wybaczcie, ale nie przyłączę się. Jednak takie coś – wskazała na stojącą niczym drąg pałę siedzącego inkuba – jest trochę zbyt duże dla mnie. Jednak popatrzę sobie z większej odległości. Jak widać takie rzeczy mogą działać także na wampiry, nie chcę ryzykować.
Szczęśliwie markiz kompletnie zlekceważył te słowa, chyba ogólnie nie myślał nic, poza tym, by móc posiąść swoją Agnese.
- Siądź na nim – wyjęczał dysząc. Widać było, iż powstrzymuje się zaciskając pięści.
Agnese nie trzeba było namawiać. Jej szparka już pulsowała, rozpalona samym widokiem. Signora ustawiła się nad nim i powoli zaczęła opadać na niesamowicie długi pal, opierając się o ramiona Alessandra. Z zachwytem patrzyła jak kolejne centymetry pala, znikają w jej wnętrzu, obmywane jej sokami. Robiła to powoli czując jak sam fakt zanurzania go w sobie sprawia, że jest blisko orgzamu.
- Wspaniały! Jest taki wspaniały! - Jęczała kręcąc biodrami przy opadaniu. Aż jej pupa opadła na biodra markiza, a ona krzyknęła dochodząc.
Jednocześnie poczuła, jak potężna ilość nasienia uderzyła ją swoim podniecającym ciepłem. Tyle na początek, potem zaś się jeszcze bardziej zaczęło. Markiz chwycił koniuszkami palców za jej powiększone, wyjątkowo wrażliwe sutki, zaś jego biodra podskoczyły gwałtownie, wyrzucając ją tak, że pozostała wewnątrz niej jedynie czerwona, potężna końcówkowa czapa ociekająca soczkiem oraz nasieniem. Galopada istna na olbrzymim palu, bowiem ona opadła na niego ponownie oraz ponownie została podrzucona ruchem bioder, tymczasem jej sutki były ciągle przytrzymywane oraz naciągane podczas każdego wyrzutu jej seksownego ciała. To było niesamowite upadek zdawał się trwać wieczność, którą jej ciało pochłaniało raz za razem kolejne centymetry penisa markiza. I pochłaniało je chętnie. W końcu Agnese oparła się o jego ramiona i zaczęła się na niego brutalnie nabijać. Mocno, tak że jej pupa raz po raz uderzała o jego jajeczka. Nie powstrzymywała jęków, krzyków. Jej ciało szalało dochodząc raz za razem i zalewając partnera sokami. Narzeczony jej zaś jęczał identycznie głośno. Jego skrzydła odruchowo młóciły powietrze. Urywanie, więc nie powodując jakiegokolwiek wznoszenia, ale wywołując dodatkowe podniecające drgnienie. Doskonale odczuwała każdy wystrzał w jej ciele, każde uderzenie bardzo ciepłych, podniecających kropelek. Potężnie drżał wewnątrz niej, pulsował, leciutko zmieniał swoje kształty troszeczkę to grubiejąc w niektórych miejsca, w innych zmniejszając leciutko średnicę, tworząc gładką powierzchnię, albo mocno karbkowaną, dokładnie tak, ze każdy ruch był czymś kompletnie innym. Pochłonęła ją ta gra, tak samo jak markiza. Ciągle oraz ciągle. Agnese także bawiła się swoim ciałem, nagle zdając sobie sprawę, że i ono to drży, to staje się spokojne, czasem zaciska się na nim dokładnie uciskając każdy milimetr, a czasem niczym obręcz ściskało go tylko na końcówce. Wampirzyca, kręciła się na nim. Stanowczo nie było im obydwojgu dość.

Ponownie minęła chwila, albo dobra, albo któż to wie, kiedy ocknęła się spryskana nasieniem kochanka oraz własnymi soczkami. Colonna był dalej nieprzytomny, albo lepiej, śniący rozkoszą, ponieważ jego usta były rozchylone, zaś olbrzymi penis ciągle wyprostowany.
- Ach Alessanro. - Pogładziła jego twarz, chcąc go delikatnie obudzić. Jej głos przypominał bardziej pomruk. - Powinniśmy naprawdę wyruszyć.
Coś tam wymruczał, zaś kiedy Agnese się rozejrzała dostrzegła nieopodal na kamieniu wyryty napis w archaicznej łacinie
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172