Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-06-2017, 23:33   #71
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Agnese przyglądała mu się z rozbawieniem, ale posłusznie zaczęła się ubierać. Stanęła do niego tyłem by pozaciskał sznureczek na jej plecach. Z mokrych włosów nadal kapała woda, ale nie przejmowała się tym zbytnio. Tym bardziej że spryciarz po prostu pomógł jej przy włosach wyciskając z nich wodę przy pomocy czystego, puchowego ręczniczka. Agnese obejrzała się na niego.
- Nawet lubię gdy są mokre. - Wampirzyca przysunęła się do mężczyzny, ostatni raz wprawił ją w nastrój do drażnienia się z nim. - Lubię być mokra.
- Przepraszam, włosy, znaczy pomyślałem, że się przeziębisz
- nagle chyba załapał co miała na myśli i dosłownie, markiz czasem czerwieniał, ale chyba nigdy aż tak bardzo. - Cieeeszę się - wydukał i dosłownie jak się nie zaczął gwałtownie ubierać, aż miał problem z trafieniem w rękaw koszuli. Wampirzyca podeszła do niego i zaczęła mu pomagać, raz po raz ocierając się o niego swoim ciałem.
- Wampiry nie mogą się przeziębić. - Uśmiechnęła się i jej ruchy zaczynały być bardziej niewinne. Jednak sama bliskość działała. Dekolt sukni pozbawionej halki jeszcze bardziej eksponował jej kobiece kształty.
- Może założyłabyś pelerynkę na ramionka - zaproponował markiz, bowiem bez halki jego ponętna narzeczona wzbudzała emocje, które chyba mogły przeszkodzić w dotarciu na spotkanie.
- Musisz pracować nad sobą mój drogi. - Agnese sięgnęła po wisior, który zdjęła gdy się ubierali i który teraz ułożył się idealnie w rowku między jej piersiami. - Nie chcemy byś rzucił się na mnie przy ołtarzu. - Mrugnęła do niego.
- Nie nie - chyba wreszcie załapał, że Agnese się z niego lekko nabija żartując - ale wiesz, powiem żeby gdzieś obok kościoła przygotowali zaraz osobną salę z łożem. Tak na wszelki wypadek, jakbyśmy nie dali radę dotrzeć - uśmiechnął się od ucha do ucha.
Agnese wyszczerzyła się i markiz już wiedział, że to niebezpieczne. Przysunęła się bliziutko.
- Ostatnio obejrzałam sobie zachrystię bazyliki św Marka. - Szepnęła przysuwając usta do jego ust. - Ma całkiem wygodne ławy.
- Agnese
- powiedział pół poważnie - jeszcze chwila, a spytam cię, czy to spotkanie naprawdę jest aż tak ważne - widać było, że wino gotuje mu się ponownie pod kopułą. Odetchnął głęboko - Raz, dwa, trzy - zabuziaczkował ją szybciutko. - Jakbyś mi wcześniej powiedziała - powiedział podejmując lżejszy ton, gdyż się chyba troszkę opanował - moglibyśmy je sprawdzić razem. Jakby nie było, zakrystia to już po prostu normalne pomieszczenie. Chociaż tamte ławy są faktycznie szerokie, lecz chyba dosyć twarde.
- Tak jak kafelki
. - Agnese chwyciła jego ramię i poprowadziła ich korytarzem.

Skromnie rzecz ujmując spóźnili się, ale towarzystwo zebrane nie nudziło się grając w karty. Były całkiem popularne od kilkudziesięciu lat, gdy pewien Niemiec nazwiskiem Guttenberg zaczął drukować rozmaite kawałki papieru, także karty.. inna sprawa, że nawet wcześniej grywano w karty robione ręcznie. Już w 1329 roku, synod w Würzburgu wydał zakaz uprawiania hazardu, w tym gry w karty. Musiał być to więc spory problem. Przy stoliku siedziała Gilla, Borso, Alessio i Kowalski. Właściwie stały układ jej rozmówców od jakiegoś czasu. Nie grali na pieniądze, to było widać. Alessio wydawał się skrzywiony, Kowalski zadowolony, Gilla chyba trochę wydawała się zamyślona, zaś Borso spoglądał ironicznie. Przekładali jakieś kupki kart, kiedy Agnese weszła z markizem.


Grający poderwali się oczywiście kłaniając na powitanie: ghule głębiej, zaś Borso i Kowalski po prostu bardzo grzecznie.
- Witamy - uśmiechnął się Alessio tym uśmiechem, który mówił: wiedziałem że się spóźnili, aczkolwiek nie był wredny, tylko raczej lekko kpiący.
- Już składamy karty, signora - odezwała się szybko Gilla spoglądając to na nią, to na markiza, to znowu na nią, to ponownie na markiza … nie wiadomo, czy w jej faktycznie rozkochanym spojrzeniu nie było drobnej nutki jakiegoś żalu.
- Jakie nowiny, signora? - spytał Borso.
- Tak - poparł go Kowalski. - Ja niestety nie uzyskałem wiele od piekarza. Potwierdził jedynie, że ma rodzinę, ale jego najstarsza córka to młoda dziewczynka. Obawiam się więc, że jego żona raczej nie była żoną. Zresztą potwierdził to poniekąd piekarz. Wspomniał, że to właśnie żona wręczyła mu kuszę i kazała strzelać. Nigdy tego wcześniej nie robił, teraz zaś nie mógł się nadziwić, że przyjął owe słowa całkiem normalnie oraz je właśnie zrealizował.
Agnese usiadła na jednym z krzeseł przy stole. Uśmiechnęła się do Gilli. Zaraz się nią zaopiekuje.
-Wybaczcie spóźnienie. - widać było, że wampirzyca jest w dużo lepszym nastroju. - Udało mi się dowiedzieć co nieco. Kobieta która ostatnio postanowiła mi ubarwić życie nazywa się Morgan Le Fay oraz jest zdeprawowanym magiem tradycji Verbeny. Chciałam Kowalski byś zdradził mi co nieco na temat tej tradycji.
- Cóż, otóż tak jak rozmaite bywają wampiry, tak samo magowie dzielą się na tradycje, zgodnie z wyznawaną ideologią
– zaczął Kowalski wyraźnie zasępiony informacją. - Przykładowo należę do Bractwa Bonisagusa, które jest częścią Zakonu Hermesa, ale nie jest to jedyny zakon, choć największy. Wszyscy znamy nazwę werbena, jako rośliny mającej kwiaty różowe, czerwone, bądź indygo. Jednak roślina ta ma właściwości lecznicze i dlatego ją jako symbol wybrała pewna grupa magów, którzy bardzo mocno interesują się życiem, leczeniem, wzrostem, płodnością. Ciało to dla nich zbiornik życia, zaś najwspanialszym elementem tego zbiornika jest kobiece łono. Także krew, nasienie męskie to coś arcyważnego, kto nie wykorzystuje tego zgodnie z widzianych przez nich paradygmatem powinien zostać uświadomiony lub zniszczony. Bardzo nie lubią one właśnie dlatego wampirów. Co ciekawe, wiele Verben to duchowi potomkowie druidów, kapłanek gajów oraz tym podobnych. Większość z nich to kobiety, zaś ich zwyczaje inicjacyjne, cóż … Gloryfikują one kobiecość jako główny warunek dawania życia. Często należą do najbardziej opryskliwych, dumnych, wrednych istot, choć bywają także pomocne. Lecz zdeprawowane Verbeny to inna sprawa. Pamiętam nazwisko Morgan Le Fay. Mój nauczyciel wymawiał je pełen obrzydzenia, zaś prawdziwe Verbeny również. Jeśli wierzyć przekazom, Morgan była siostrą króla Artura …
- Przyrodnią
– poprawił Alessio – też słyszałem o niej. Wprawdzie nie znałem, ani nie spotkałem, jednak ponoć była wiedźmowata okropnie.
- Tak powiadają. Ponoć niegdyś należała do po prostu wrednych. Później jednak się zmieniła na jeszcze gorsze. Nie wiadomo dlaczego. Zaczęła igrać używając jakichś rytuałów, które nawet nie powinny być wspominane kiedykolwiek. Nienawidziła właściwie wszystkich, głównie swojej rodziny. Szczegółów jednak nie znam. Wiem, że parę razy podwinęła jej się noga, kiedy spróbowała uderzać nieprzygotowana. Czasem właśnie po takim ataku ukrywała się wiele lat. Wreszcie plotki powiadają, że stała się nephanim oraz zadaje z podobnymi sobie. Podobno polubiła najpierw wysyłać swoich współpracowników, zaś później pojawiać się dopiero sama, żeby radować się swoim draństwem. Stanowczo wielkiej mocy wiedźma, choć powiadają, że popędliwa niezwykle, dlatego niektórzy potrafili zwyciężać, wykorzystując jej brak umiejętności oczekiwania
.
Agnese zamyśliła się gładząc nogę siedzącego obok markiza, który starał się utrzymać pokerową minę, jednak bardzo trudno mu to przychodziło. Agnese dostrzegła, że przygryzł wargi i zacisnął dłoń, żeby się nie zdradzić, jednak inni chyba się patrzyli na Colonnę. Kult kobiecości… nadal signora nie wyobrażała sobie dlaczego na wiedźma miałaby się uwziąć akurat na nią. Jakby mało wampirzyc o podobnych d niech poglądach biegało po italii. Ciekawe czy mogły się spotkać… czy ta żona piekarza mogła być Morgan w przebraniu czy też nie.
- Księżna wspomniała, że Morgan ma nie tyle coś przeciwko mnie, co przeciwko memu dziadkowi… - Wampirzyca podświadomie zaczęła przesuwać dłoń w górę, ku kroczu mężczyzny skubiąc materiał jego spodni. - … Jeśli to prawda to, może mieć to związek z upadkiem Kartaginy, no z tego co mi wiadomo, tam żył i poległ mój dziad.
- Tego nie wiem
– odparł Kowalski. - Morgan jest dla nas wszystkich wrogiem. Podobno mściwą jest kobietą. Jeśli faktycznie ktoś spośród twoich bliskich miał z nią na pieńku, będzie ścigać właśnie ciebie, choćby nie widziała cię nigdy na oczy. Jednak nie przypuszczam, żeby to była ona. Przynajmniej słyszałem, że ona wysyła najpierw swoich posłańców, żeby spróbowali przygotować grunt, zaś sama przybywa dopiero, kiedy przychodzi chwila jej tryumfu. Jednak nawet jeśli tak jest, musiała tutaj przysłać innego czarodzieja nephandi, czyli takiego, który się zaprzedał złu. Ponadto może jeszcze kogoś. Hm, czy mogłabyś signora opowiedzieć coś o owej Kartaginie. Wśród magów nie wiemy zbyt dobrze, co tam się stało. Oraz kiedy to było. Czasy króla Artura to około millenium temu, kwestia upadku Kartaginy chyba znacznie wcześniej się działa. Możliwe więc, że masz nie całkiem prawdziwe informacje. Słyszałem, choć może to nieprawda, że niektóre stare wampiry ukrywają się. Trudno wyobrazić sobie lepsze ukrycie niżeli takie, kiedy wszyscy myślą, że już cię dawno nie ma. Jeśli tak właśnie jest, dziadek miał całkiem sensowny pomysł.
- Księżna wspomniała mi tylko o niej, nie wiem nic o jej poplecznikach
. - Dłoń wampirzycy zatrzymała się prawie na kroczu markiza i powoli zaczęła się wycofywać. - Kartagina upadła prawie dziewięć wieków temu... Mój ojciec został odesłany, tak jak kilku innych starszych nim miasto padło, dla dobra przetrwania klanu. gdy Kartagina została przejęta uznano, że wszystkie wampiry w mieście wybito.
Agnese zamyśliła się.
- Jeśli chodzi o to co wydarzyło się w Kartaginie… myślę, że lepiej odpowiedziałby na to pytanie mój ojciec, jako naoczny świadek kilku wydarzeń. Kartagina była podobno rajem… drugim miastem, cudownym miejscem stworzonym między innymi przez mój klan, w którym wampiry i ludzie żyli w symbiozie.
- Jednak, jak się domyślam, twój ojciec, signora nie jest obecnie dostępny
- stwierdził Kowalski. Cóż, magowie wykazywali się ciekawością oraz łapali wiedzę skąd tylko można.
- Na swój sposób jest, ale trzeba by na niego odrobinę poczekać. - Agnese uśmiechnęła się.
- Wobec tego zapewne zaprosisz go na swój ślub - domyślił się Polak.
- Spróbować mogę, ale nie wiem kiedy mój list do niego dotrze. Mógł daleko zawędrować, nie widzieliśmy się przeszło 40 lat.
- Spróbuj, signora, mam córkę. Byłbym bardzo załamany, gdybym nie mógł uczestniczyć w tak ważnej uroczystości, jak jej ślub. Wprawdzie nie znam twojego ojca, jednak jeśli myśli tak jak każdy ojciec, ma tą samą dokładnie opinię. Jednak to inna kwestia …
- Właśnie
- wtrącił Alessio - tak czy siak mamy na głowie co najmniej nephandi, czy jak tam nazwałeś i w ogóle. Ja zaś mam pytanie, co do owego kardynała, którego próbowałem dyskretnie odwiedzić.
- Czytaj włamać się
- domyślił się Borso.
- Powiedzmy odwiedzić bez pozwolenia właściciela pałacu.
Wampirzyca uśmiechnęła się szerzej, a jej dłoń wróciła do wędrówki po udzie markiza, którego spodnie zaczęły się niebezpiecznie napinać.
- Napiszę do niego zaraz po tej rozmowie, z tego co mi wiadomo ostatnio przebywał w Hiszpanii, więc istnieje szansa, że mój list tam go znajdzie. Co do twoich odwiedzin w pałacu kardynała… otrzymam zaproszenie na bal, który niebawem się tam odbędzie.
- Ooo
- markiz spojrzał na nią.
- Naprawdę - Alessio błysnęły oczy - gdybym mógł przeszukać … hmmmmmm - zastanawiał się - nie potrzebowałabyś jakiegoś sługi podczas balu. Takie przebranie pozwoliłoby mi myszkować po całym budynku. Szlachta nieczęsto zwraca uwagę na służących. Kiedy to właściwie?
- Dziewiątego września. Będę tam miała do załatwienia małe sprawunki dla księżnej
. - Wampirzycę nawet ucieszył pomysł Alessio. Nie naraziłoby to na złą opinię Alessandro, gdyby pojawiła się na balu z innym mężczyzną.
- A właściwie co jeszcze musimy zrobić? - spytał Alessio. - Oczywiście dalej będę poszukiwał swoich, ale tak ogólnie.
- Ogólnie to ja wiem, że służę ochroną signorze wraz ze swoim oddziałem. Muszę założyć dodatkowe ochrony na zamek oraz czuwać nad panną di Colonna. I teraz tylko pytanie, czy masz signora
- zwrócił się do Agnese - jakieś wyjścia w tym czasie. Czy te sprawunki musisz załatwić osobiście? Przy okazji, pomyślałem sobie, że może spróbować porozmawiać z ową żoną piekarza, może cokolwiek będzie wiedzieć?
- Jeśli ją znajdziemy, jeśli to była jedna ze sług Morgan, równie dobrze mogła już wyparować
. - Agnese rozejrzała się po obecnych. - Tak są to sprawunki, które muszę wypełnić osobiście. Mamy tu pewien konflikt w wampirzym światku i księżna ma nadzieję, że uda mi się go zlikwidować.
- Miałem na myśli tą prawdziwą, bowiem skoro ludzie na ulicy ją znali, to nawet jeśli zastąpiła ją lewa pod jakąś iluzją, to prawdziwa gdzieś musi być. Ale wampirza polityka, hm, musisz się signora zająć tym przed balem? Pytam, bowiem może uda mi się przygotować dla ciebie pewną drobną ochronę. Niezbyt wielką, ale lepszy rydz niż nic.
- Czysto teoretycznie powinnam mieć chwilę. Muszę sporządzić kilka listów, pewnie spotkać się z kardynałem Medici, ale mogę to robić tutaj.
- Czyli właściwie, signora, jakie rozkazy
? - spytał Kowalski. - Rozumiem, że ten bal jest postanowiony …
- Pamiętaj kolego, że tam mogą być zaginione faerie
- wtrącił Alessio.
- Tak rozumiem, choć wolałbym … nieważne, co się woli, ważne, co trzeba. Czyli bal trzeba, ale jakie rozkazy do tej pory, czy też mamy po prostu zwyczajnie uważać oraz starać się powstrzymać wszystko, co się da? - spojrzał na signorę, zaś właściwie za nim zrobili to dokładnie wszyscy, nawet wyjątkowo spięty głaskaniem Alessandro.
- Tak, muszę się pojawić na tym balu i obiecałam Alessio, że pomogę mu w poszukiwaniu naszych zgub… - Na chwilę wampirzyca zamyśliła się. - Skoro w tamtą bestię wpompowano krew faerie, jaka jest szansa, że słudzy Morgan mają jedną z twoich koleżanek?
- O ret
y - Alessio zacisnął pięści - nie pomyślałem o tym, ale tak. Jest taka możliwość, chyba najgorsza spośród możliwych. Liczyłem, że zwyczajnie przy twojej pomocy Agnese, da się je odnaleźć oraz wykupić, jednak powiadając takie coś … zwyczajnie trzeba liczyć, że tak się nie stanie. Ogólnie można liczyć, że współpracują z dworem Unseelie. Chociaż wcale nie wiem, czy to takie wspaniałe z drugiej strony. Dwór Unselie to po prostu złe faerie, które nie posiadają zrozumienia dobra oraz zła.

Kiedy tak rozmawiali nagle rozległo się pukanie do drzwi. Spoza nich rozległ się głośny głos Eduardo z Pisy, który widocznie czuł się już lepiej po walce.
- Signora, jakiś kupiec do ciebie w odwiedziny.
To było dziwne, jaki kupiec przychodzi w odwiedziny o trzeciej nocą.
Agnese rozejrzała się po pozostałych, niezwykle zdziwionych taką sytuacją. Raczej było wiadome, że to nie są zwykłe odwiedziny. Wszyscy pamiętali walkę z poprzedniej nocy. Pytanie więc, czy to nie kolejny numer tego typu. Pytanie tylko, czy należałoby zaryzykować, żeby to sprawdzić.
Wampirzyca podniosła się.
- Przyjmę go w jednym z pomieszczeń na dole. - Agnese spokojnym krokiem ruszyła w stronę drzwi, zatrzymując się tuż przed nimi. - Ktoś idzie ze mną?
- Najlepiej nich Gilla idzie z tobą, signora
- zaproponował Kowalski - cała reszta zaś stanie po prostu za drzwiami. Kupiec, jeśli to kupiec, rzeczywiście będzie bardziej wylewny, jeżeli ma coś do zaoferowania, jeśli zaś nie, cóż, szybko się pojawimy.
Agnese uśmiechnęła się do ghulicy, a ta podeszła do niej. Kobiety wyszły na korytarz i ruszyły w stronę schodów prowadzących na parter prowadzone przez Eduardo. Oczywiście za nimi poszła reszta.
- Osoba, która chciała się z panią spotkać, wasza wysokość, przedstawiła się jako kupiec wenecki, który ma coś pani odpowiedniego do zaoferowania. Został wprowadzony do biblioteki. Przed drzwiami ustawili się Normandczycy Kowalskiego - wyjaśniał. - Wygląda całkiem zamożnie oraz poważnie.
 
Kelly jest offline  
Stary 23-06-2017, 10:22   #72
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Ruszyli więc do biblioteki. Kupiec rzeczywiście wyglądał tak, jak opisał sługa. Był wysokim mężczyzną, pewnym siebie, co można było oceniać po uniesionym dumnie podbródku.


Kiedy Agnese oraz Gilla weszły wstał jednak. Skłonił się godnie, ale nie jak podwładny czy ktoś niższego stanu, lecz osoba prezentująca siłę.
- Witam szanowną signorę Contarini i jej ghulicę, Gillę - ten osobnik wiedział wszystko, dając to właśnie do zrozumienia dobitnie. - Pozwoli pani, signora, że się przedstawię, jestem Philippo Giovanni, kupiec wenecki, mieszkaniec Najjaśniejszej Rzeczypospolitej - podał właściwą nazwę miasta marynarzy oraz kupców.
- Witam, cóż sprowadza Pana z Wenecji do tego owładniętego chaosem miasta?
- Ach, signora, interesy. Ale nie przybywam z Wenecji bezpośrednio. Posiadamy tutaj kantor, oddział naszej firmy i to w imieniu Rady Kantoru przychodzę do pani, proponując udział w licytacji - uśmiechnął się słodko. Wygląda faktycznie elegancko oraz bogato, lecz coś było niewyraźnego w tym wspaniałym wizerunku.

Agnese wyostrzyła zmysły przyglądajac się aurze mężczyzny. Cóż, był wampirem, to było oczywiste. Ale już inne elementy aury niezupełnie dały się odróżnić. Poza jedną rzeczą, ciemnymi żyłkami przenikającymi cała obserwowalną duchowość. Tyle dostrzegła Agnese przy ogólnym zerknięciu.
- Przyznam, że pańskie przybycie jest dla mnie dosyć zaskakujące. - Wampirzyce zaintrygowała obecność śladu diabolerii, dosyć świeży ślad. - O jaki przedmiot ma toczyć się licytacja?
- Och, według naszych przedstawicieli przedmiot licytacji byłby interesujący dla pani. Oprócz pani wzięłaby jeszcze w niej udział pewna urodzona Angielka. Zaś przedmiotem przetargu byłaby pani - uprzejmie wyjaśnił.
- Ah… miałabym być obiektem licytacji? - Agnese uśmiechnęła się. - Przyznam się, że nie planowałam się sprzedawać. Jaką stawkę wyjściową chcecie zaproponować?
- Signora, muszę panią przeprosić za moja nieprecyzyjną mowę. Chodzi nie tyle osobiście o panią, lecz to, czy pani straci głowę, czy nie. Obydwie strony będą licytować, kto da więcej, wygrywa. Wszakże bowiem właśnie tak dzieje się podczas licytacji - wyjaśniał dalej Giovanni.
- Rozumiem, jednak zazwyczaj przedstawia się “kwotę” wyjściową. Jestem jej bardzo ciekawa… - Oczy i uśmiech Agnese wyrażały niewinną ciekawość.
- Słusznie oczywiście. Miałem pani podać ją po wyrażeniu zgody, ale chyba nic się nie stanie, jak przedstawię ją teraz. Sto tysięcy weneckich dukatów. Kolejne stopnie licytacji co tysiąc. Oczywiście nikomu nie możemy kazać wziąć udział w licytacji, jednak obawiam się, że wówczas staniemy po stronie przeciwnej. Jesteśmy uczciwymi kupcami. Robimy to za co nam zapłacą, zaś podczas tego konfliktu nasz kantor planuje całkiem niezły zarobek.

Agnese przysunęła się tak, że jej ciało niemal stykało się z ciałem kupca.
- A jaką wartość ma pańska głowa? Jestem ciekawa czy uzbieram z tego niezbędną kwotę na wstęp.
- Dla mnie całkiem spora, niestety dla mojego kantoru zerowa. Troszkę się na mnie wkurzyli, dlatego właśnie wysłali mnie wiedząc, że prawdopodobnie stąd nie wyjdę cały. Ale naprawdę signora, to zbędne. Jestem nikim zaś pani jest kupcem, po co niszczyć coś lub kogoś, kto tak naprawdę nie ma wpływu na transakcję? - zachował duży spokój.

Wampirzyca cofnęła się.
- Jakaż to pomysłowa istota wpadła na ten absurdalny pomysł i czym zamierzacie mnie zachęcić bym wzięła udział w tym absolutnie nieatrakcyjnym dla mnie przedsięwzięciu?
- Licytacja odbyłaby się za dwie noce, zaś wystarczającą zachętą byłoby pani życzę oraz kilkuset zombich, których jesteśmy w stanie wystawić, a którzy prędzej czy później dorwą panią oraz wszystkich bliskich. Oczywiście jeśli wygra pani licytację, te siły będą do pani dyspozycji, ażeby zniszczyć pani przeciwnika. Dosyć uczciwy układ, bardzo szczery, jak szanowna pani widzi - wyjaśniał uprzejmie.
- Nie odpowiedział mi pan kto był pomysłodawcą.
- Faktycznie, Amrosianinno Giovanni, przywódca Rady naszego kantoru. Bardzo przyzwoity, muszę dodać, oraz doskonały kupiec. Pani przeciwnik licytacyjny pragnął nas kupić, ale jednak my, wzorzec uczciwości oraz kryształ prawości dajemy równe prawa. Bardzo bowiem nie chcemy, żeby ktokolwiek miał do nas jakąkolwiek pretensję.
- Jakie to szlachetne z waszej strony. - Agnese bardzo żałowała, że nie naciskała na te 100 tysięcy od księcia Romani..
- Cieszę się, że pani to zauważyła - powiedział bardzo dumnie.
- Żegnam pana Philippo.
- Rozumiem signora. Wstrząs, ale proszę mi wierzyć, osobiście nic do pani nie mamy - kupiec wstał - licytacja odbędzie się nad ranem za dwie noce w kantorze Pazzi przy Via Appia. Jeśli pani przyjdzie oraz będzie licytować, dobrze, jeśli nie, dla nas także całkiem sympatyczne wyjście - skłonił się oraz wyszedł. Przy drzwiach jeszcze raz stanął kłaniając się ponownie - Życzę miłej nocy, signora - po czym eskortowany przez strażników udał się do bramy. Oczywiście chwile potem do biblioteki weszli podsłuchujący współpracownicy. Markiz blady, Alessio ironiczny, Kowalski rozdrażniony, zaś Borso wkurzony.

Agnese usiadła na jednym z krzeseł.
- Nie wiem czy nie powinnam odłożyć wybierania tkanin na później. - Wampirzyca wpatrywała się w jakiś nieznany punkt na ścianie.
- To byłoby wskazane, Agnese - odezwał się markiz - wytłumaczę potem siostrze.
- A według mnie niekoniecznie - stwierdził Alessio. - Nie lubię dawać gnojkom sobą kierować.
- Kto to taki właściwie? - spytał Kowalski.
- Tamten facet to był wampir z klanu Giovanni. Jego kantor… hm… prowadzę małą rywalizację z Pazzim. Jestem ciekawa na ile to jego sprawka. - Przeniosła wzrok na swoich towarzyszy. - Zajmiemy się tkaninami jutro, szycie sukni chwilę zajmie, a nie chciałabym zbyt długo zwlekać ze ślubem.
- Ależ Agnese, tkaniny tkaninami, problem jest z tym tutaj, tym Giovannim. Klan Giovanni, hm co to za jedni? - spytał markiz niespokojny, który naprawdę bał się o swoją ukochaną narzeczoną.
- Jeden z kilkunastu wampirzych klanów. - Agnese uśmiechnęła się. - Nie lubię ich bo są za blisko świata duchów, do tego siedzą w Wenecji i uporczywie starają się mnie wyprzeć z tamtego rynku.
- Świata duchów …
- Hm, raczej trzeba podjąć decyzję, co z tymi gnojkami zrobić - Alessio był wojowniczy przerywając markizowi.
- A co można z nimi zrobić? - Agnese spojrzała zdziwiona na nich. - Jestem ciekawa jak bogata jest Morgan… bo to chyba o nią chodziło. Sto tysięcy… no tanio się nie sprzedaje.
- Jeśli siostrowała królowi Arturowi oraz jest nephandi pewnie ma górę złota, ale to nieważne, zgadzam się z Alessio - stwierdził Kowalski.
- Czyli co? - spytał Borso.
- No ja bym na przykład … - zaczął Kowalski.
- … odwiedził jutro księżną - skończył Alessio. - Porozmawiałbym z nią, czy akceptuje takie numery na swoim terenie, bowiem według mnie nie. Skoro zaś tak, to wartoby spytać, co w związku z tym, bo jeśli uznałaby, że rzeczywiście Giovanni przegięli, zaś wedle mnie owszem, będzie można się nimi zająć osobiście, czyli wytłuc. skoro zaś będzie to za zgodą księżnej, nawet Wenecjanie nie będa mogli podskoczyć, co najwyżej przeprosić. Jedyny problem jest, hm, z tymi zombiakami, którymi podobno dysponują.
- Pewnie musiałbyś je zabić, chcąc zrobić Giovannim krzywdę. - Agnese uśmiechnęła się. - Mogę porozmawiać z księżną, ale nie wiem czemu miałaby się w ogóle przejąć… może fakt, że wtedy nie pojawię się na balu. Kto wie? Nie ciekawi was ile musiałabym na siebie wydać?
- Przecież podsłuchiwaliśmy - wyjaśnił Kowalski - mam dobry słuch, ale Alessio już naprawdę fantastyczny. Relacjonował nam - uśmiechnął się.
- Nie wiem, co na to księżna, ale raczej wampirzy władcy nie lubią wojen bez zezwolenia na ich terenie, szczególnie jeśli robią to goście. Według mnie co najmniej wyjmie ich spod opieki, bowiem przecież musisz się odpowiednio bronić.
- Przy okazji, signora - parsknął Kowalski - droga jesteś.
- I słusznie - stwierdził dumnie markiz spoglądając tak, jak myśliwy który upoluje najwspanialszego tura spośród całego lasu.
- Oj słyszeliście tylko kwotę wyjściową, z resztą ją już powiedziałam… jestem ciekawa na czym by stanęło. Dwukrotna, trzykrotna przebitka. - Wampirzyca analizowała swój majątek. Był spory, by nie powiedzieć bardzo duży, ale nadal mogłoby jej zabraknąć. Tym bardziej, że majątek kupca to nie gotówka, lecz odpowiednie narzędzia finansowe, wkłady, udziały kredyty, pożyczki etc. Takich pieniędzy nie da się wyciągnąć natychmiast. Pewnie ponad sto tysięcy miała w pokoju, biorąc pod uwagę łupy, ale tylko Alessio oraz Gilla zdawali sobie sprawę, jaki to gigantyczny skarb. Jednak ilekolwiek to by nie było, prawdopodobnie Morgan zaoferowałaby więcej.

- Wiecie co mnie ciekawi? Jeśli Morgan dysponuje tutaj odpowiednia kwotą, pewnie musi mieć gdzieś zgromadzone paręset tysięcy. Wątpię, żeby w banku, bowiem taka kwota sprawiłaby, że ów bank stałby się natychmiast jednym spośród największych.
- Czyżbyś sugerował sir Alessio - zdziwił się markiz - że gdyby odebrać tamtej owo złoto, byłby to spory cios?
- Jak najbardziej. Wprawdzie nie ma to jeszcze znaczenia na tą chwilę, ale kto wie. Porozmawiaj Agnese jutro z księżną i ja bym się nie szczypał. Po prostu ruszył na nich rozwalając dokumentnie. Właściwie w Rzymie jest taki bajzel obecnie, tyle domów zostało zniszczonych, że nie będzie to nic wielkiego. Przydałoby się jakoś wszystko zaplanować - uśmiechnął się chłodno. Widać naprawdę było solidne wkurzenie.
- Alessio złość piękności szkodzi. Jutro porozmawiam z księżną, dziś poślę do niej list, by mogła się z tym przespać. - Wampirzyca podniosła się z krzesła. Sama zastanawiała się głównie jak poradziłaby sobie w konfrontacji ona - Morgan. Bo raczej nie bawiłaby się w jakikolwiek handel tylko rzuciła na tamtą, jak to zwykle miała w zwyczaju, nie przejmując się konsekwencjami. - To wiele złota, które musiało tu jakoś przyjechać i powinno być dobrze strzeżone. Pewnie ulokowała się u kogoś z arystokracji, kto wie może nawet kardynała. Księżna powiedziała mi że są tu “podziemne” wampiry, to byłby doskonały schowek, ale wątpię by z nimi spółkowała.
- Spółkowała - wstrząsnęło markizem.
- Spróbuję się dowiedzieć, skoro wiem, czego szukać. Chętnie ruszyłbym jeszcze tego twojego człowieka, podesłanego przez kardynała - odezwał się Alessio.
- Hm, może powinienem wynająć na jutro trochę drani? Grup uzbrojonych po zęby tu mnóstwo, wystarczy, że trochę zapłacimy, nawet nie będą wiedzieć kto to.
- Może dobry pomysł. Wprawdzie nie wierzę setkom zombich, ale niech mają sporo, to już trochę przeciętnych bandytów pozwoliłoby na zajęcie ich robotą - dodał Borso.
- Skoro planują uderzenie na ciebie - podsumował markiz - oraz planują takie draństwo, nie można tego zostawić - powiedział mocno markiz, który objął ją męskim uściskiem.
- Dobrze, zaraz poślę po kardynalskiego sługę. Upoważnię cię Alessio do kontaktu z nim. - Agnese rozejrzała się po wszystkich z uśmiechem. - Mam wrażenie, że martwicie się o mnie bardziej niż ja sama.

Oczywiście do tego nikt, poza markizem, się nie przyznał, ale tego się spodziewała. Zgrywali twardzieli, jednak naprawdę się o nią niepokoili.
- Signora, przepraszam - powtórzył Borso - czy mogę ściągnąć trochę bandytów. Gwarantuję, że póki co nie będą wiedzieli, gdzie oraz co oraz będą oczywiście w kilku punktach miasta oddalonych od siebie, nie przy pałacu.
- Oczywiście, ale nie wydawaj na nich za dużo. - Agnese mrugnęła do swego ghula. - Na wypadek gdybym musiała zapłacić choćby kwotę wstępną.
- Dam sobie radę, signora. Takie negocjacje to dla mnie nie nowina. Coś będą musieli dostać, jakiś grosz na początku, ale obiecuję, że tylko grosz. Dodatkowo jeszcze obieca im się, że będą sobie mogli porabować.
- Hm, signora, jeśli teraz poszłabyś, to spokojnie zdążysz jeszcze porozmawiać z Sophią - zauważyła Gilla, pewnie racja, bowiem narada nie była szalenie długa.
- Doskonały pomysł. - Agnese podeszła do markiza i objęła go lekko. - Chwilę porozmawiam z twoją siostrą, dobrze?
- Ależ oczywiście, pewnie teraz śpi, ale specjalnie położyła się także w dzień, więc można ją obudzić. Zresztą sama o to prosiła. Miłej rozmowy - markiz pocałował ją w policzek, zaś Agnese widziała, że starał się peleryną osłonić nieco napięte spodnie na kroczu. Pozostali także spytali o ewentualne dodatkowe polecenia, szykując się do wyjścia. Natomiast Gilla czekała, ponieważ wcześniej jej pani wspomniała, że powinna jej towarzyszyć podczas rozmowy z Sophią.
- Chodź ze mną - Agnese ruszyła korytarzem. - Nie wiem czy dziś omówimy tkaniny, ale może chwilę pomyślę o czymś innym i odetchnę. - Zerknęła na swoją ghulicę. - Wydawałaś się być… zazdrosna?

Gilla monet nie była w stanie wyrazić swoich uczuć.
- Życzę ci szczęścia, signora - odparła ghulica po chwili - muszę, muszę się po prostu nauczyć, że masz kogoś innego w swoim sercu. Tak jak szkoła dla dziecka, nauka tego uczucia bywa trudna oraz powolna. Czasami muszę … wybacz, że niekiedy nie mogę się opanować. Ale zaraz, czy planujesz iść do Sophii? - spytała.
- Tak, ale pewnie poproszę ją o to byśmy przesunęły rozmowę o tkaninach na przyszłą noc. - Agnese nagle zatrzymała się i objęła ghulicę w pasie. - A czemu pytasz?
- Tylko dlatego, że nie zrozumiałam ciebie. Wspomniałaś, signora, iż nie wiesz co do tkanin, więc błędnie uznałam, iż nie chcesz budzić panny di Colonna. Przepraszam cię - ghulica starała się trzymać odpowiednią formę. Wypowiadać słowa absolutnie uprzejmie, ale jednak trochę wydawała się przygnębiona. Przynajmniej wnikliwiej patrząc.
- Nie wypada mi ot tak odwołać spotkania. - Agnese uśmiechnęła się czule do kobiety nie puszczając jej. - Co się dzieje moja droga?
- Wspomniałem przecież signora. Naprawdę nic więcej. Ciężko odnaleźć czasami swoje miejsce, kiedy serce nie chce słuchać. Tylko tyle - widać było, że Gilla czuje się mocno skrępowana taką rozmową, kiedy Florentynka żądała od niej uzewnętrzniania.

Agnese puściła ją tylko po to by wciągnąć ją do jednego z pomieszczeń. Upewniwszy się że jest puste, zamknęła drzwi i pocałowała ghulicę gorąco dociskając ją do drewnianych wrót. Gilla oddała pocałunek mocno, ale widać było, jak bardzo jest zaskoczona. Usiłowała wyjaśnić pomiędzy pieszczotą warg.
- Ależ signora, teraz ma pani jego i my razem ... Nie chcę, żeby pani narzeczony poczuł się źle z tym wszystkim. Lubię go, jest dobrą osobą oraz bardzo panią kocha, ale pewnie czuje się tak samo dziwnie, jak ja.
- Jedno i drugie takie same… porozmawiajcie ze sobą… albo nie obgadamy to razem...Będziecie rozkosznie wstydzić. - Agnese kontynuowała pocałunek nie puszczają ghulicy i przerywając tylko na wrzucenie 2-3 słów. - ...oboje się martwicie…. tym co pomyśli drugie z was, zapominając o tym, że to ja tu jestem po środku

Przerwała pocałunek i naparła na nią całym swoim ciałem. Pozbawiona halki suknia sprawiła że jej piersi niemal wysunęły się z głębokiego dekoltu. - To ja muszę moje martwe serduszko dzielić na dwoje, już nie mówiąc o ciałku, które trafiło na dwóch bardzo aktywnych oblubieńców.
- Ja proszę … - chciała jeszcze coś dodać, ale nie mogła, wampirzyca wzięła ją szturmem - och - usta ghulicy gwałtownie skoczyły niżej oraz zabrały się za piersi kochanki. Mocno całowała dekolt, tak bardzo gwałtownie. Uwielbiała ją, ale jednocześnie wiedziała, że dla Agnese ważna jest miłość z markizem. Jaka więc jest jej dalsza rola? Agnese starała się jej udowodnić, no właśnie co … ghulica nie rozumiała wszystkiego mając straszliwy mętlik, jednak jak zwykle nie mogła się oprzeć atakowi Agnese oraz własnej namiętności - Już nie wiem, co myśleć i co mam robić - wyznała jakoś takim dziwnie zapadniętym głosem. Nagle kompletnie niespodziewanie Gilla zrobiła coś, czego chyba nigdy Agnese nie widziała, po prostu przerwała pocałunki i wybuchnęła mocnym łkaniem przytulając się gwałtownie. Agnese czuła drżenie jej ciała. - Och pani moja, ukochana moja - ghulica jęknęła głośno.

Wampirzyca przytuliła ją mocno.
- Zamiast zaprzątać sobie tym główkę, może po prostu się mną ciesz, co?

Agnese musiała przyznać, że z jej strony nie było problemu. W perspektywie jej nieskończonego życia, posiadanie dwóch partnerów było całkiem naturalne. Ba, dwóch. Toż bywały momenty że miała kilku, tylko chyba nigdy żadnemu nie pozwalała na taką zachłanność na jaką pozwoliła Alessandro i Gilli. - Zaczekaj może na mnie w mojej sypialni, porozmawiam chwilkę z Sophią i niebawem dołącze do ciebie… może Alessandro by się też pojawił? Powinniśmy to omówić.

Gilla przez chwilę nie mogła się opanować. Nawet bowiem, jeśli wampirzycy zdawało się, że nie ma problemu, to pojawiał się problem czysto ludzki. I obydwoje, zarówno ona jak Alessandro starali się czysto ludzko do niego podejść oraz szczerze patrzeć na niego mając na względzie signorę. Miłość ludzka bywa rzeczywiście zaborcza, szczególnie kiedy jest namiętna, zaś tego Agnese swoim bliskim odmówić nie mogła.
- Tak, signora - ghulica próbowała wytrzeć sobie łzy z poczerwieniałych policzków oraz wziąć się w garść. Właściwie nigdy nie pozwalała sobie na takie chwilę kobiecego zachowania, tymczasem tutaj ... - Wybacz mi pani słabość.Będę się bardzo starać, żeby się nie powtórzyła - wyjąkała jeszcze. Może myślała o Agnese, może o Alessandro, może o sobie, najpewniej zaś na temat wszystkich uczestników tej sytuacji. Oraz właściwie co tu można było omówić, kiedy podstawową sprawą były uczucia, które na chwilę zawładnęły nawet Agnese. Chyba, że wampirzyca miała jakiś sprytny plan. Niestety wampirzyca potrafiła być w tej materii bardzo brutalna, albo dogadają to między sobą, albo zadba o to by pozbyć się problemu. Kochała ich oboje, ale już nie raz traciła osoby, które kocha. Dziesięć, może dwadzieścia lat i będzie dobrze.
- Potrzebuję twojej siły Gillo. - Agnese uśmiechnęła się. - Uwielbiam twe pieszczoty, ale potrzebuję twojej opieki i wsparcia. Szczególnie w tym czasie. Dobrze?
- Signora, czy kiedykolwiek cię zawiodłam? Wspieram cię jak tylko mogę, opiekuję się najlepiej, jak potrafię. Jeśli uważasz, że tak nie jest, odeślij mnie do Florencji. Będę dalej starała się robić wszystko, jak najlepiej potrafię - odparła przygryzając wargi. Uwagi jej pani były wyraźnym dowodem, że nie uznaje jej już za właściwe wsparcie, przynajmniej wedle rozżalonej, ale też dumnej ghulicy. - Jeśli podtrzymujesz polecenie, udam się do pana Alessandro informując, że życzysz sobie go widzieć - powiedziała wreszcie.

Agnese chwyciła jej twarz w obie dłonie i skierowała jej wzrok na siebie.
- Kochana, skup się. Nie narzekam na ciebie, jestem tobą zachwycona. Prosze cię tylko byś była silna, dla mnie, mimo że tak potwornie, najwyraźniej, bawię się z twym serduszkiem. Dobrze?
- Tyle, signora, mogę ci obiecać bez problemu. Jeśli ktoś będzie strzelał do ciebie, pomiędzy tobą oraz pociskiem znajdę się ja. Możesz być pewna. Zaś co do reszty, wybacz, jeśli możesz, jestem tylko człowiekiem, więc czasem mam głupie ludzkie myśli - potwierdziła dumniej, niż wskazywałyby na to słowa.

Wampirzyca ucałowała ją.
- Lepiej zastrzel tego kogoś, jeden czy dwa bełty przeżyję. - Mrugnęła do niej. - Wierzę w ciebie, skarbie. W przeciwieństwie do Alessandro jesteś doświadczoną i silną osobą.

Odsunęła się i pogładziła włosy ghulicy, trochę jak matka gładzi dziecko. Aczkolwiek trudno powiedzieć, czy akurat w tym momencie Gilla tego potrzebowała, choć może Agnese bardziej znała ją od jej samej.
- Wobec tego będę strzelać, tym bardziej, jeśli księżna Rzymu zgodzi się na wyjęcie spod swojej jurysdykcji Giovannich. Wtedy szykuje się niezła bitwa, coś co na pewno mi się przyda - przyznała spokojniejszym tonem ghulica, więc pewnie zabiegi Wampirzycy podziałały. - Jakie polecenia, signora? - powiedziała już prawie normalnym tonem.
- Spotkajmy się w mojej sypialni i zdobądź mi jakieś olejki.. ah napisałabyś list do tego kardynalskiego sługi, zaraz może przygotuję coś dla księżnej. - Agnese przeciągnęła się. - Przyda mi się jakiś masaż. Ach i zaproś Alessandro, miałam mu co nieco jeszcze poopowiadać.
- Oczywiście, signora, czy mam na pewno się zjawić wraz z nim u ciebie, kiedy wykonam już resztę poleceń? - spytała chcąc, jak się wydaje, pojąć każdy niuans rozkazu. Jednak tonacja głosu wskazywała, że popłakawszy sobie doszła już do siebie, że potrzebowała chwili takiego ujścia emocji, choć pewnie normalnie potrenowałaby sobie męczącą szermierkę, albo wzięła jakiegoś chwilowego kochanka, lub kilku, żeby się upić nimi, zmęczyć oraz zapomnieć.

Agnese przyglądała się jej uważnie.Powoli przestawała rozumieć ludzi. Te istoty były tak potwornie emocjonalne.
- Jak uważasz. - Wampirzyca wycofała się by ghulica mogła się odsunąć od drzwi. Uśmiechała się lekko, nie chcąc znów stresować Gilli, która po jej ostatnich słowach pobladła. Czuła jednak, że zaczyna mieć dość, najchętniej wycofałaby się teraz z ludzkiego świata i pewnie zrobiłaby to gdyby nie to wezwanie do Rzymu.


Prawdopodobnie wampirzyca po prostu była zbyt długo wampirem i po prostu zapomniała, co to znaczy być człowiekiem. Tymczasem jednak właśnie z ludźmi miała do czynienia. Z Gillą, która ją kochała i służyła oraz z markizem, który ją kochał i miał się z nią ożenić. Co myśleć o takich relacjach i co powiedzieć o Agnese? Trudno rzec, niewątpliwie jednak chęć wycofania się była albo chwilową irytacją, albo czymś silniejszym, kto wie … Wampirzyca powoli zaczynała odczuwać piętno swego klanu. Obcowanie z temporis odpychało ich spraw doczesnych, od ludzkiego tempa. Może jeszcze chwilę przetrwa… 50-60 lat nim niczym ojciec wycofa się z życia.

Ghulica przygryzła wargi. Widać było, że także zaczyna mieć dosyć tej rozmowy. Dlatego zwyczajnie lekko się skłoniła oraz wyszła. Wampirzycy się zdawało, może słusznie, że idąc na korytarzu wściekle kopnęła ścianę. Wampirzyca wyszła za nią i obserwowała ją uważnie. Widziała jednak po prostu plecy ghulicy oraz gdy tamta skręciła, doszedł do niej jakiś odgłos, może właśnie kopnięcia. Wampirzyca ruszyła w stronę pokoi Sophie. Na jej twarzy pozostawała radosna maska, mimo że głowę wypełniała masa raczej paskudnych myśli. Ktoś chciał jej śmierci, non stop wpychano ją w nowe obowiązki, a we własnym domu musiała się użerać z kochanymi ale rozwydrzonymi dziećmi.

Agnese przeszła krużgankami i lekko zapukała do pokoi panny di Colonna. Weszła do środka nim usłyszała odpowiedź i przysiadła na łóżku kobiety. Delikatnie pogładziła jej włosy, budząc ją delikatnie. Sophia otwarła oczy. Uśmiechnęła się i ziewnęła, osłaniając usta dłonią.
- Wybacz Agnese - wyszeptała potrząsając mocniej główką, żeby się dobudzić. Podciągnęła się siadając oraz ponownie potrząsnęła. Chwilkę potem jej drobną buzię ozdobił zwykły uśmiech. - Cieszę się, że do mnie przyszłaś. To takie wspaniałe, że się pobieracie. Dwoje zakochanych, prawdziwie zakochanych, tak bardzo mocno - uśmiechnęła się ponownie. - Bardzo się cieszę waszą wspólną radością.
- Ja też się cieszę, Alessandro stał mi się bardzo szybko, bardzo bliski. To zaskakujące nawet dla takiej starej wampirzycy jak ja. - Agnese odwzajemniła uśmiech, teraz jednak już szczerze. Pozytywna energia tej młodej osóbki działa na nią kojąco. Bowiem faktycznie, właściwie Sophii ciężko było nie lubić oraz nie towarzyszyć jej, gdy się uśmiechała. Stanowczo pod tym względem była zaraźliwie radosna.
- Ludzie zowią to miłością od pierwszego wejrzenia. Nieczęsto zdarza się, ale bywa i to po prostu genialne, że właśnie przydarzyło się wam. Bardzo cieszy mnie, że pokochałaś go tak prawdziwie. Braciszek, choć może niekiedy niezdara trochę oraz nie wie, jak się zachować, jest naprawdę dobrą osobą oraz zasługuje na prawdziwą miłość. Ty też, więc wszystko pasuje świetnie.
- Jestem wampirem, to wyklucza bycie “dobrą osobą”.
- Agnese przyglądała się jej z uwagą. - Nie martwisz się tym? Jestem nieśmiertelna, nie mogę mieć dzieci. Nie pozwolę by twemu bratu stała się jakakolwiek krzywda, ale… mógłby mieć jakąś piękną ludzką małżonkę.
- Jesteś zbytnią skrupulantką - Sophia wzruszyła ramionami. - W kampaniach, które przeprowadził książę Romanii zginęły ponoć tysiące. Szczerze mówiąc, wątpię Agnese, czy zabiłaś ostatnio parę tysięcy ludzi. Nikt zaś księciu człowieczeństwa nie odmawia. Tak samo możnaby powiedzieć nie tylko zresztą na jego temat. Dlatego wydaje mi się, że myślenie w kategoriach “jestem wampirem, to jestem zła” to trochę emocjonalne samobiczowanie się. Och, wybacz mi, że to mówię. Chyba mam zbyt długi język, ale naprawdę nie widzę w tym żadnego problemu, zaś dzieci. Chyba wiele osób chciałoby mieć dzieci, ale też wielu kobietom nie jest to dane. Jeśli jesteś spośród nich, należałoby ci jedynie współczuć - uścisnęła jej dłoń. - Ale jeśli się naprawdę kochacie, to także nie ma to większego znaczenia. Niewątpliwie bowiem przecież małżeństwo to wspólnota zakochanych, zaś dzieci bywają jedynie rezultatem owej miłości niekiedy, jednak samą miłością małżeńską nie są. Przynajmniej własnie tak mawiała moja niania - przyznała sąd czerpie ową mądrą wiedzę.
- Cóż… pozostaje mi się cieszyć, że tak do tego podchodzisz. - Agnese uśmiechnęła się do niej. - Jesteś bardzo bliska Alessandro i brak tolerancji z twojej strony byłby wielce kłopotliwy. Jeśli jednak mowa o ślubie, chciałabym cię prosić o odrobinę cierpliwości. Chcemy wybrać datę i temu podobne, jednak wychodzi na to, że osóbka która chce mnie zabić bardzo się zaktywizowała.
- Wstrętna, jednak rozumiem cię. Zresztą ludzkie narzeczeństwa trwają wiele lat. Czasem właściwie od samej kołyski dziecięcej. Może wobec tego póki co przygotowujcie się, zaś zdecydujecie te wszystkie rzeczy potem, pewnie po konklawe. Chyba, że chcielibyście zawrzeć taki cichszy ślub na kilkudziesięciu gości … - Sophia spojrzała na nią pytająco. - Omówiliście to już?
- Przyznam, że nadal nie wiem ile osób należałoby zaprosić z waszej strony, słyszałam że ród di Colonna jest liczny… - Agnese uśmiechnęła się niepewnie. - Chciałabym by odbyło się to jak najszybciej, ale nie chcę mieć na karku wrogiego oddechu.
- Całkowicie cię rozumiem oraz wydaje mi się to bardzo rozsądne - przyznała Sophia. - Przecież nie chcielibyśmy, żeby ktoś wrogi pokrzyżował wesele. Ale wiem, że to nie pomoże, lecz nie martw się. Masz tutaj nie tylko sługi, ale i przyjaciół, a to coś więcej. Może niekiedy cię zdenerwujemy, może nie zgodzimy się z tobą, ale będziemy szczerzy, kochający oraz naprawdę zależy nam na tobie. Czyli po prostu bądźcie narzeczonymi, zaś decyzje podejmiecie, jak się wszystko unormuje. Zaś ród Colonna, cóż mamy cztery linię, to mniej niż Orsini, jednak całkiem sporo. Gdyby tak chcieć, to samych krewnych byłoby ponad setka oraz pół tysiąca powinowatych. Jednak biorąc pod uwagę działania zbrojne, uważam, że najlepsze byłoby coś skromnego, zaś kiedy wrogie wojska opuściłyby Lacjum, wydalibyście wielki bal dla rzymskiej elity oraz zaproszonych gości. Wtedy właściwie nie musielibyście odkładać wiele ślubu.

Agnese westchnęła, po czym odchyliła się, patrząc w sufit i coś kalkulując.
- Mojej strony pewnie wykrzesałabym kilkoro gości, sługi pewnie będą siedzieć oddzielnie. - Powróciła spojrzeniem do Sophie. - Coś skromnego brzmi dobrze, choć pewnie w tłumie mniej osób zauważyłoby, że nie będę jeść.
- No wiesz, jesteś damą, damy mogą mieć swoje fanaberie i jeśli nie będziesz jeść to nie będziesz. Nikt złego słowa nie powie, tym bardziej, jeśli ślub będzie szybki, a będzie jak rozumiem. Raczej goście będą uważali, wybacz że to powiem, iż nie jesz, żeby nie doznać mdłości, lub podobnych objawów …
- Chciałabym jednak przełożyć nasz wybór tkanin na kilka nocy wprzód, może za dwa, trzy dni?
- Dobrze - stwierdziła prosto Sophia. - Wybieranie tkanin jest przyjemne, ale skoro poczekamy trochę, przyjemność dalej będzie przed nami - uśmiechnęła się wesoło. - Jakie barwy lubisz najbardziej, bo ja właściwie wszystkie, jeśli są ładne i pasują mi - przyznała szczerze.
- Czerwienie. - Agnese uśmiechnęła się. - Ale mam piękną tkaną złotem białą tkaninę i poważnie rozważam ją jako kandydatkę. To tego mogłabym dobrać jeszcze dwie inne, które zawsze można by pokryć haftem, Gilla znalazła mi w Rzymie dobrego krawca, który ma swe hafciarki.
- Och podziwiam twój gust - krzyknęła Sophia - i rzeczywiście masz cudowne wsparcie w Gilli. Cóż, niecierpliwię się bardzo, ażeby zobaczyć kreacje - uśmiechnęła się - ale czekając jest także miło, nieprawdaż?
- Przy tym natłoku spraw nawet nie jestem w stanie nazwać tego oczekiwaniem, ten ślub mnie zaskoczy. - Agnese uśmiechnęła się. - Gdybyś mogła zastanowić się nad listą gości z waszej strony, byłabym bardziej niż wdzięczna.
- Tak zrobię. Ujmę jednak raczej tylko tych, którzy są względnie blisko. Oczywiście zaproszenie wystosuje się dla całej rodziny, lecz nie należy liczyć, że się pojawią. Zresztą dobrze, nie chcieli nam pomagać wcześniej … - machnęła dłonią - przepraszam, powinnam wybaczyć, ale po prostu mi czasem przykro. Nieistotne obiecuję, że sporządzę listę, zaś kreacje wybierzemy, kiedy będzie czas. Hm, a jak ty się czujesz w tak ciężkiej sytuacji? - spytała współczująco panna Colonna.
- Ciężkiej? - Agnese była szczerze zaskoczona. - Ah… nie to dla mnie nawet normalne. Od kiedy pamiętam ktoś stara się mnie zabić, choć przyznam się, że nie podpadłam chyba nikomu tak potężnemu. Cóż… jest to jakieś wyzwanie. Ślub chyba też będzie najlżejszym z dotychczasowych. Nie chcę tylko zbyt bardzo was dręczyć skoro nie wiadomo czy przeżyje dwie najbliższe noce. - Wampirzyca powiedziała to jakby miała wątpliwości czy nie dostanie gorączki.
- Czy ty sobie z nas żartujesz? - spytała bardzo poważnie Sophia spoglądając na wampirzycę.
- Nie śmiałabym, moja droga, jesteście mi bardzo bliscy. Jednak są sprawy niezmienne. - Agnese uśmiechnęła się czule. - Moja polityka jest dla wielu osób niewygodna, zawsze należałam do potężnych i wpływowych rodów. Mam nadzieję, że uda mi się załatwić wszystko w miarę łagodny sposób, z resztą wszyscy bardzo teraz nad tym pracują.
- Także liczę na to, jednak Agnese. Ślub oraz przyjaźń to nie jest coś takiego, że jesteśmy sobie bliscy i świetnie. To po prostu bycie razem i pomaganie sobie oraz akceptacja. Początkowo nie wiedzieliśmy, kim jesteś. Obecnie jednak wiemy i pojmujemy, że masz przeciwników wśród swojego gatunku. Twoi wrogowie są naszymi wrogami i tyle, ilekolwiekbyś oraz jakichkolwiek miała. Dlatego po prostu, jeśli to możliwe, szukaj naszego wsparcia i rady, a znajdziesz je. Colonnowie z resztą także mają swoich przeciwników - powiedziała Sophia, zaś faktycznie rzekła prawę, bowiem potężna rodzina miała od lat nie mniej potężnych wrogów, szczególnie Orsinich.
- Pytałam cię szczerze czy nie przeszkadza ci, że twój brat wybrał sobie wampira. - Agnese posmutniała. - Kocham was bardzo, lecz mój wiek ma swoje konsekwencje. Wmawianie mi bym stała się bardziej ludzka tego nie zmieni.
- Zależy co przez to rozumiesz. Nikt nie przymusza cię, byś się zmieniła, ale tak czy siak, chyba nie przypuszczałaś, że mając męża nie będziesz musiała iść na jakieś kompromisy. Trudno uwierzyć mi, żeby wcześniejsi mężowie pozostawiali ci wolna rękę, skoro większość mężczyzn traktuje kobiety jedynie jak swój dodatek. Mój brat wprawdzie nie jest taki, ale taka jest prawda. Nawet jednak on ma swoje pragnienia oraz przyzwyczajenia i po prostu starając się rozumieć ciebie, będzie liczył na wzajemność. Bez tego niewiele wyjdzie, przynajmniej tak mawiała moja niania.
- Co przez to rozumiem… nie wiem jak to jest czuć niektóre rzeczy. W naszym wiecznym światku wiemy że liczy się tylko nasza własna egzystencja i gdy kogoś kochamy dbamy o jego egzystencję. Prędzej sama skocze w ogień niż poświęcę was, lub wystawie na front. A co do bycia żoną, mogę ci coś zdradzić. - Wampirzyca nachyliła się do ucha Sophie. - Mężczyznom tylko się wydaje, że mogą mieć jakikolwiek wpływ na kobiety.
- Prędzej sama sko … - zaczęła powtarzać Sophia - wobec tego nie muszę nic mówić, bo wiesz już wszystko oraz czujesz jak najbardziej ludzki człowiek, który kocha. Reszta bowiem to iście drobiazgi. Natomiast owo drugie - panna Colonna zarumieniła się - nie wiem. słyszałam, że doświadczone mężatki mają swoje sztuczki, dzięki którym utrzymują odpowiednio mężczyzn, ale wiem także o mężach, którzy bardzo źle potraktowali żony. Jednak braciszek taki nie jest! - powiedziała mocno - i wierzę, że będziecie świetnym małżeństwem, takim od miłości i od bycia prawdziwymi partnerami.

- Jak tak dalej pójdzie zrobię się o was zazdrosna. - Agnese podniosła się. - Nigdy nie miałam tak bliskiego rodzeństwa. - Uśmiechnęła się do dziewczyny, która oddała uśmiech promieniujący łagodnym ciepłem.
- Nasz starszy brat nie był taki … może słyszałaś. Alessandro zawsze był mi wsparciem od najmłodszych lat i tak już zostało. Nigdy mi nie powiedział nawet słowa niechęci, że jestem adoptowaną i zawsze mnie kochał. Ja jego także, bowiem jest najlepszym bratem, jakiego mogłabym mieć.
- Moje rodzeństwo uważało mnie za klacz, którą powinno się jak najszybciej dobrze sprzedać. - Agnese pominęła uwagę o adopcji. - Udało się im całkiem nieźle. - Mówiła to spokojnie ale aż nazbyt dobrze pamiętała jak reagowała na to, gdy była młoda dziewczyną.

- To straszne! - krzykneła Sophia. - Ale właśnie o tym mówiłam. Niekiedy kobieta ma bardzo ciężko. Właściwie często … jednak tym bardziej powinniśmy się cieszyć, że ty trafiłaś na mojego brata, który może czasem jest trąbą, ale na pewno nie jest draniem. Oraz że spotkał ciebie, tak wspaniałą, mądrą, elegancką kobietę która ma tylko jeden drobny felerek.
- Wydano mnie za Medici, coś co miało być felerkiem okazało się porażką mojego rodzeństwa. - Agnese uśmiechnęła się.
- Byłaś już wtedy wampirzycą?
- Zostałam wampirem jako Pani Medici. Mój mąż był lekko nieudolny i przejęłam zarządzanie majątkiem. To jako panią na włościach wybrał mnie wampir, który mnie przemienił.
- Skoro jednak zostałaś już przemieniona, nie musimy się tym przejmować. Akceptujemy to, każdy przecież ma jakieś drobne problemy i drobne wady są rzeczą normalną - ziewnęła zasłaniając buzię. - Przepraszam Agnese, chyba jednak jeszcze uczę się spania dziennego - próbowała wyjaśnić.
- Nie przejmuj się i tak powinnam wychodzić. Obiecałam twemu bratu i Gilli, że jeszcze z nimi porozmawiam.
- Rozumiem oczywiście. Wobec tego miłego … ogólnie miłego - objęła wampirzycę czule - miłego czego tylko chciałabyś.
- Życz mi cierpliwości. - Agnese oddała uścisk i gdy dziewczyna ja puściła ruszyła w stronę drzwi.
- Wobec tego cierpliwości. Przyda ci się taki trening do bycia żoną - panna Colonna uśmiechnęła się bardzo wesoło.
- Owszem… - Agnese jeszcze skłoniła się jej lekko. - Odpoczywaj Sophie.
 
Aiko jest offline  
Stary 23-06-2017, 14:25   #73
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Rozmowa przyniosła trochę spokoju Agnese i trwała ładną chwilę. Wampirzyca ruszyła ponownie przed siebie do swojego pokoju, czy raczej apartamentu składającego się z kilku komnat. Kiedy podeszła do drzwi ciągle pilnowanych przez dwójkę strażników jeden z nich poinformował.
- Signora, wewnątrz czeka jego szlachetność markiz oraz Gilla.
Kiedy to mówił nagle jak coś nie huknie w pokoju, jak normalnie wpadłoby coś przez okno, choćby ptak wielkości gryfa. Jak coś tam nie rypnie o drewnianą podłogę … Agnese wpadła do środka.
- Co się tu… - a tu się właśnie działo. Gilla stała przy parawanie trzymając olejki, które wampirzyca kazała jej przynieść oraz wpatrywała się kompletnie zdziwiona w widowisko, bowiem dobyło widowisko. Markiz bowiem leżał okrakiem na podłodze, z dziwnie wyglądającą, kompletnie zaskoczoną miną oraz skrzynką z chusteczkami na głowie. Przy czym skrzyneczka była otwarta, chusteczki wysypały się na markiza, zaś samo opakowanie wpadło mu na głowę tkwiąc niczym kapelusz. Przy czym markiz miał po prostu przestraszoną kompletnie minę oraz ruszał ustami, jakby nie wiedział, co powiedzieć.
- Czy chcielibyście mi to wytłumaczyć? - Agnese patrzyła to na jedno to na drugie. Aczkolwiek Gilla im dłużej patrzyła, tym bardziej było widać, że ledwo powstrzymuje się od śmiechu. Wreszcie nie wytrzymała i zaczęła się śmiać, zaś markiz czerwieniał, wreszcie odezwał się kompletnie zawstydzony.
- Pomyślałem, że zrobię ci niespodziankę - przyznał zdejmując skrzynkowy kapelusz - chciałem potrenować stanie na rękach pod ścianą … jednak prawa nie wytrzymała, dawno tego nie robiłem, więc wpadłem w te skrzynki, akurat kiedy weszłaś - usiłował się wytłumaczyć. - Wiesz, ta ja naprawię - pokazał skrzynkę z chusteczkami, której kawałek odpadł. - Przepraszam.
Agnese uspokoiła się i zerknęła na zamknięte okiennice.
- Już się wystraszyłam, że coś wam się stało. - Podeszła do mężczyzny i wyciągnęła do niego dłoń by pomóc mu wstać. Oczywiście skorzystał, ale wyglądało to naprawdę śmiesznie, jak się przyglądnąć. Jednak wystraszona wampirzyca tego nie mogła zauważyć, co właściwie było jak najbardziej miłe. Zresztą nawet Gilla, która musiała być w czasie akrobacji markiza za parawanem, już się uspokoiła.
- Nic waszej miłości nie jest? - spytała lekko przygryzając wargi, żeby nie parsknąć ponownie na widok chusteczkowanego mężczyzny.
- Nie, tylko coś mnie swędzi - wyjaśnił. - Pokazując na okolice brzucha.
- Tam był pojemnik z proszkiem na mole oraz zapachowym, może wpadł panu za koszulę.
- Rozbierz się proszę, Alessandro
. - Agnese już z uśmiechem zwróciła się do Gilli. - Czy mamy tu jakąś wodę?
- Tak oczywiście, za parawanem … jest pełna miska z ciepłą wodą oraz dodatkowy dzban
- odparła ghulica kręcąc głową, ale widać było, iż jest bardzo rozbawiona. Zaś Alessandro usiłował się rozebrać. Ściągnął właśnie kubrak, później koszulę. Zdejmując je, Agnese widziała, jak jej haftowane chusteczki po prostu wyłażą mu to spod pachy, to jakaś zza pleców, inna jeszcze skądś, zaś brzuch miał cały pokryty proszkiem na mole oraz zapachowym. Pachniało intensywnie, niczym sklep sprzedający takie właśnie specyfiki. Wampirzyca podeszła i zaczęła pomagać mężczyźnie zdejmować z siebie kolejne kawałki tkaniny, on zaś z przyjemnością poddał się jej wysiłkom. widać było, iż wygląda dość zażenowanie.
- Gillo, przynieś szybko tą wodę. - Wampirzyca chwyciła jedną z chusteczek i zaczęła delikatnie strzepywać proszek, tak by go nie wcierać, w skórę mężczyzny.

Ghulica skoczyła szybciutko po wodę oraz podbiegła z nią do wampirzycy. Przyniosła także gąbkę oraz dwa ręczniki. Także mydło. Markiz już był jedynie w pantalonach, także zresztą mokrych i to gdzie. Wyglądało, jakby nie wytrzymał pędząc siku do ubikacji. Tyle, że plama była zapachem piżma. Akurat Alessandro nawet nie widząc, musiał wpaść na jakiś olejek oraz wywalić go na siebie. Na spodniach ciemnych nie było specjalnie widać, jednak teraz …

Piękna wampirzyca Agnese z wprawą rozwiązała wstążeczkę od pantalonów i nim mężczyzna zdążył zareagować zsunęła z niego także pantalony, kucając przy tym, tak że na chwilę jej twarz znalazła się przy męskości Alessandro.
- Tak będzie prościej, mój drogi. - Pomyślała, że jeszcze biedak nie wie, że ów olejek zabarwił mu intymne włoski na pomarańczowo. Uśmiechnęła się i przyjęła podaną przez Gillę gąbkę. Powolutku zaczęła obmywać brzuch mężczyzny, nie wstając z kucek. - Czy gdzieś jeszcze swędzi?
- Nie, nigdzie, o rany, ale mi się … uf … bardzo miłe, kiedy się mną zajmujesz
- przyznał, zaś Gilla zobaczywszy pomarańczowe włoski markiza sama nagle gwałtownie poczerwieniała od wstrzymywanego śmiechu i zaczęła gwałtownie oddychać.
- Na szczęście głównie ja je oglądam. - Agnese ucałowała jego podbrzusze i wróciła do przerwanej czynności.
- No tak, ale właściwie co mi się … - spojrzał na dół, najpierw zadowolony z pocałunku, a potem jęknął. - O nie, przecież to wygląda … jaaaaaak clown - chyba właśnie chciał się zapaść do pokoju pod nimi ze wstydu.
Agnese uśmiechnęła się.
- Olejek musiał być lekko farbujący… lekko jeśli się go rozcieńczy. - Mrugnęła do markiza i wypłukała gąbeczkę, by przemyć jego brzuch czystą wodą.
- Ponadto - dorzuciła Gilla - włoski są mniej ważne niż to, pomiędzy nimi. Ja ich na przykład nie mam ich wcale - uśmiechnęła się mrugając do niego. Naprawdę chyba owa chwila śmiechu sprawiła, że teraz nie mogła się czepiać o właściwie nic. - Mogę pomóc myć? - spytała Agnese.
- Poproszę. - Wampirzyca uśmiechnęła się do ghulicy.
- O rety - ghulica mruknęła do siebie, jakby obiecując sobie, iż ten przypadek zapamięta długo oraz będzie sobie przypominać we wszystkich nieco mniej sympatycznych chwilach. Ujęła szmatkę i zajęła się udami markiza, które również nieco ucierpiały, znaczy ich włoski, choć trochę mniej. Główne pole popisu oddawała swojej pani. - Właściwie nawet interesująco wygląda - zauważyła radośnie.
- I przyjemnie pachnie. - Agnese zanurzyła nos we włoskach markiza, dotykając ustami jego męskości. Rzeczywiście aromat był bardzo ładny, zaś wyperfumowany ptak drgnął natychmiast, kiedy tylko poczuł jej nosek i usteczka. Tak lekko, ale widać było, że zestresowany Alessandro jednak pozostaje tym samym Alessandro, przygotowanym niemal zawsze.
- Naprawdę, signora, mogę powąchać? - dołączyła się ghulica zaciekawiona.
- Yhym… - Agnese zrobiła jej miejsce. Jedna z jej dłoni powędrowała na pośladek markiza. Zaś ghulica skorzystała.
- Rzeczywiście, signora, ale to ładny zapach, choć mocny - przyznała wsadzając swój nos w jego intymne, pomarańczowe włoski. - Hm silny - dodała - oraz mile się łączy z zapachem męskości - przyznała ciszej wciągając mocno powietrze przez nos. Nie starała się jakoś pieścić ustami lub jakkolwiek, ale widać było, iż zaciąga się bardzo chętnie.

Tymczasem szanowny markiz jakoś jeszcze leżał i raczej tylko reagował na działania. Zarówno dotyczące włosków, jak podłożenia dłoni pod lewy pośladek. Agnese doskonale dostrzegła, jak ponownie drgnął oraz z malutkiego oręża tak leciutko podskoczył do góry powiększając się nieco bardziej, tworząc zalążek czegoś stanowczo potężniejszego. Wampirzyca przesunęła lekko Gillę nie przerywając jej jednak. Wzięła wciąż niewielką męskość do ust. Jej policzek otarł się o policzek ghulicy.
- Ach, Agne … - właściwie ta sama kwestia, tak samo przerwana i tak samo zakończona westchnieniem padła z ust obydwojga jej kompanów. Markiz ponownie urósł w swoim orężu. Tak, ciagle to nie było to, ale już się dawało spokojnie objąć nie ryzykując wypadnięcia. Wcześniej naprawdę był malutki, że można się dziwić, że przeobrażał się czarodziejskim sposobem na coś naprawdę dużego.
- Miłe - wychrypiał markiz, zaś Gilla stwierdziła, że skoro signora zajęła męskość, ona może jajeczka. Przesunęła się trochę, tak żeby było wygodniej oraz żeby mieć dostęp nie przeszkadzając Agnese. Wręcz położyła pomiędzy jego nogami i zaczęła całować unoszący się woreczek. Wampirzyca wolną dłonią sięgnęła do sukni Gilli i sprawnym ruchem rozwiązała jedną z pętelek. Na chwilę oderwała usta od markiza.
- Rozbierzesz nas, kochana?
Gilla uśmiechnęła się.
- Tak signora, pozwól jeszcze - spoglądająca od góry Agnese nagle dostrzegła, że po prostu otwiera usta obejmując całe jajeczko marki, który aż zamarł. Potrzymała chwilę zasysając, potem jednak wypuściła - Włoski na jego jądrach też ładnie pachną, signora, oraz smakują - wyznała cicho, markiz pieszczony właśnie cudownie przez wampirzycę może nawet nie słyszał, za tego jego męskość coraz mocniej wypełniła usta kobiety. Ghulica tymczasem zaczęła rozbieranie od niej, tak jak się godzi. Przecież najpierw idzie jaśnie państwo. Począwszy od pantofelków, pończoch. Poszło szybko. Trochę dłużej gorset oraz resztą. Gilla starała się robić to tak, żeby wampirzyca nie musiała przerywać, jednak niektóre rzeczy ściągało się przez głowę. Były jednak to kwestie na momencik.

Kiedy Agnese pochylała się nad markizem już całkiem naga jego kogut był gotowy całkowicie. Czerwony oraz trochę pomarańczowy, lecz jak zwykle cudownej wielkości. Agnese położyła się na mężczyźnie i zaczęła go całować. Jej pupa była wypięta i nie stykała się z męskością markiza, tak że Gilla dostęp zarówno do jednego jak i drugiego, zupełnie jakby Agnese chciała by go dosiadła. Ghulica szybko się rozebrała. Nie nosząc gorsetu mogła uczynić to naprawdę szybko i już nago podeszła do całującej się pary. Wampirzyca nie wiedziała przez chwilę, co robi, ale czuła jak podchodzi, jak klęka pomiędzy jego nogami i obejmuje go swoimi ustami, nie szparką. Te ruchy, kilka mocniejszych językiem, agnese uczuła, jak markiz się gwałtownie poruszył. Nie to że nie miło, ale raczej zaskoczony. Całował jednak zażarcie wpijając się w usta swojej ukochanej, chyba na ten moment zapominając, jak pomarańczowa barwa była jego zmorą przed chwilką. Chyba poruszył odruchowo biodrami. Jednak jeszcze po momencie wampirzyca usłyszała.
- Usiądź na nim, signora. Przygotowałam go, jest prawdziwie piękny - szept był cichy i zgrał się z paluszkiem, który nagle zaczął wchodzić w jej pupę.

Gilla chciała, żeby Agnese usiadła na męskości markiza nasączonej jej śliną i mając jej palec w swojej tylnej dziurce. Przypomniała sobie, że ghulica chciała się z nią połączyć przede wszystkim, zaś było to możliwe dopiero wtedy, gdy markiz mógł posiąść właśnie signorę Contarini najpierw.
Wampirzyca podniosła się i powolutku nabiła się na męskość markiza. Odchyliła się do tyłu opierając się o Gillę. Ghulica uważajac ani na moment nie wyjęła paluszka z jej pupy, Agnese czuła nachodząc na męskość, jak te dwa ciała wewnątrz niej współgrają mocno harmonizując dla większej przyjemności.
-Cudowne…- jej cichy głos wypełnił sypialnię.
- O tak, pani - klęcząc u jej pleców ghulica objęła ją lewą ręką, kładąc dłoń na piersi. Uniosła ją nieco ogarniając całość, później zaś zaczęła się bawić ciemną malinką na szczycie. Usta całowały Agnese w plecy, zaś prawa dłoń, hm, przy prawej dłoni dołączył drugi paluszek nagle mocniej, gwałtowniej rozciągając tylną dziurkę Agnese. Wampirzyca czuła w sobie coraz mocniejsze, dziksze ruchy markiza, który poruszał się pod nią rzeczywiście, niczym spragniony ostrej jazdy ogier oraz mocne działania Gilli. Agnese nabijała się na nich coraz mocniej, czując jak przy każdym ruchu jej ciało niemal obezwładniają fale gorąca. Z głodem obserwowała leżącego pod nią markiza, a jedną dłonią powoli przesuwała po pieszczącej ją ręce Gilli. Tak było, aż dłonie markiza przyciągnęły ją mocniej, tak by mógł scałować jej usta. Agnese poruszyła się bliżej otwierając tym bardziej pupę na mocniejsze ataki. Tak się też stało. Palce Gilli ruszały się do przodu i do tyłu. Wdzierały, poruszały obrotowo rozciągając mocno jej napięte mięśnie tylnej dziurki, zaś męskość markiza tym bardziej w tej pozycji ślizgała się mocno po ściance, która od drugiej strony była pieszczona przez ghulicę.

Ruszył gwałtowniej, zaś Agnese ponownie uczuła to rosnące napięcie przed wytryskiem. Ten powiększony spód korzenia, twardość oraz gwałtowne rozprężenie, które wbijał się nagle mocniej w rytm coraz ostrzejszych ruchów ghulicy. Mocno przywarła do ust mężczyzny czując jak sama jest blisko. Całowała go namiętnie zanurzając palce w jego włosach. Jej pupa napierała zarówno na jego członka, jak i na palce Gilli. Jeśli tylko on dojdzie… czuła jak traci rytm jak poddaje się temu szaleńczemu tempu w gonitwie po upragnione spełnienie. Zaś on właśnie docierał do swoich granic.
- Ach - jęknął głośno nagle przytrzymując Agnese mocniej przy swoich ustach i tak dobitnie łącząc ich wargi, jakby od tego zależało wszystko. Zresztą pewnie zależało. Bowiem pomiędzy ustami kochanów przechodziły iskry namiętnej miłości. Przy nich Agnese uczuła nagle, jak to stwardnienie członka w jej łonie nagle przekształca się w coś większego, jak wędruje pod górę, wreszcie jak wtryskuje w jej głębinę swoje nasienie, zaś Gilla ciągle nie przerywa. Czując że coś się dzieje, jeszcze mocniej porusza palcami. Wampirzyca powstrzymała się by nie krzyknąć prosto w twarz markiza, gdy palce Gilli i napinająca się męskość Alessandro spotkały się. Jej ciało zacisnęło się zarówno na paluszkach, jak i na potężnym mieczu mężczyzny. To tylko wywołało kolejną falę przyjemności. Oderwała usta, nie mogąc się powstrzymać i odchyliwszy się do tyłu krzyknęła głośno. Jej ciało przeszywały fale dreszczy, którym akompaniowały kolejne fale nasienia. Czuła jak jej ciało nadal porusza się, jakby powoli wytrącając tempo i jak wraz z nim poruszają się jej duże piersi, których nic nie powstrzymywało, gdy wyginała się na wyprostowanych rękach. Przymknęła oczy delektując się tymi odczuciami.
- Moje dwa kochane cudy… - Jej głos był ciepłym, namiętnym pomrukiem. - Najwspanialsi kochankowie.

Zaś dwa kochane cudy oddychały ciężko. Markiz dochodził także do siebie po orgazmie, zaś Gilla uśmiechała się ciepło.
- Wydaje się, że było ci bardzo dobrze, signora - powiedziała ciesząc się. - Bardzo miło jest sprawiać ci wspaniałą przyjemność - dopiero teraz wyjęła paluszki wyjątkowo zadowolona.
Agnese opadła na markiza i wtuliła się w niego.
- Dobrze… to nie jest wystarczające słowo. - Powoli przewróciła się na bok i spojrzała wprost na Gillę. - A ty na co masz ochotę moja droga?
- Na wszytko, co mi zaproponujesz pani, chyba że mogę sama zdecydować
? - uśmiechała się dalej wpatrzona w Agnese, ale zerkająca także na dochodzącego do siebie markiza.
- Dobrze, że ten olejek nie był jakiś, wiecie, sprawiający niezdolność … - stwierdził markiz ogólnie zadowolony nawet, choć kiedy pomyślał, że mogło mu się tam coś stać, przez jego oblicze przeleciał cień silnego przestrachu.

Agnese pogładziła jego pierś. Przed ghulicą rysował się widok dwóch rozpalonych kochanków, którzy skupiali teraz wzrok na górującej nad nimi kobiecie.
- Takie rzeczy mam w gabinecie, ale tylko dla niegrzecznych chłopców. - Z uśmiechem spojrzała na Gillę i mrugnęła do niej. - Możesz sama zdecydować.
- Wobec tego pozwolę sobie zacząć, a ty pani, zdecyduj jak powinno się skończyć
- odparła Gilla. - Chciałabym signora, żebyś ułożyła się na łożu na wznak. Żebyś mocno rozstawiła swoje nóżki i pozwoliła mi cię pieścić - stwierdziła.
Piękna Florentynka Agnese na chwilę zerknęła na Alessandro, po czym posłusznie ułożyła się na pościeli, z jej rozchylonych nóg wypłynęła niewielka strużka nasienia.
- Pan markiz jest wyjątkowy - stwierdziła ghulica uśmiechając się i wywołując zakłopotane podziękowanie Colonny. - Pozwoli pani jednak, że ja się nią zajmę - Gilla przyklękła pomiędzy jej kolankami. Mocno pochyliła się wypinając, tak właśnie, że jej usteczka dotknęły warg intymnych signory. Mokrych, pokrytych nasieniem, zaróżowionych, otwartych pod wpływem ułożenia nóżek oraz niedawnego seksu. Jej języczek zaczął spijać to, co pozostawił w wampirzycy markiz. Zaś ten stał i obserwował jakby nie wiedząc, co robić. Zresztą pewnie właśnie nie wiedział. Agnese zanurzyła dłoń we włosach ghulicy, jednak jej wzrok skupiony był na Alessandro stojącym nad nimi.
- Pamiętasz skarbie, naszą rozmowę z łaźni? - Uśmiechnęła się do niego i na chwilę zerknęła na wypiętą pupę Gilli. W jej głosie dało się wyczuć narastające znów podniecenie, gdy Gillą zwinnie pieściła signorę
- Aaa … - chyba sobie przypomniał właśnie pod wpływem jej słów. Widać było, że jest troszkę spięty, lecz jednocześnie zdeterminowany. Podszedł do łóżka wchodząc na nie i klękając za Gillą. Agnese leżała, mężczyzna zaś widział blisko stópki swojej narzeczonej, drżące pod wpływem pieszczot ghulicy. Oraz wdzięki Gilli, zupełnie inne niż te ukochane Agnese, ale przecież także bardzo kobiece oraz niosące podniecenie. Wampirzyca na zachętę przygryzła swoją wargę i sięgnęła do swych własnych piersi. Powoli zaczęła ich dotykać zataczając coraz mniejsze kółka. Jego męskość nie wyprostowała się jeszcze odpowiednio, chociaż ponownie zaczęła rosnąć po chwili przerwy. Ażeby pobudzić ją przybliżył się do tyłeczka ghulicy, która rozstawiła swoje nogi tak, by mógł uklęknąć między nimi, mocno eksponując wygoloną do zera szparkę. Powoli zaczął kierować swoją dłonią żołędź męskości po jej gładkich płatkach. Tak, to nie była Agnese, lecz ktoś, kto wampirzycę bardzo kochał. Póki co jeszcze nic nie mógł włożyć swojego miecza, jedynie pieścił czując, jak ghulica drży, jak zrasza swoje płatki i jak atakuje pieszczotami ukochaną panią. Wampirzyca zerkała to na jedno, to na drugie z poszerzającym się uśmiechem, jej ciało powoli zaczynało drżeć od pieszczot gdy Gilla zaczęła ssać jej płatki.
- Tacy cudowni… - Agnese skupiła swój wzrok na markizie, wpatrując się mu w oczy. - Wyobraź sobie mój języczek wsuwający się w nią, to jak moje palce rozszerzają jej wspaniałą gorącą szparkę. Tak cudownie pulsującą. - Jej ciche słowa wypełniały sypialnię. Słychać było, że jej głos drży z podniecenia. Jedna z jej rąk powędrowała spowrotem do włosów Gilli, podczas gdy druga, nadal błądziła po jej własnych piersiach.

Kiedy mówiła tak, nagle uczuła drżenie ciała Gilli. Nagłe popchnięcie do przodu i ruch twarzy po jej szparce, warg, języka, który naglę próbował wejść głębiej, jeszcze głębiej.
- Och … - ghulica nie ukrywała jęku, który wywołało w niej nagłe wtargnięcie.
Agnese nie przerywała swego szeptu.
- Jest wspaniała, czyż nie? - Uśmiechnęła się do Alessandro. - Taka niesamowicie mokra, prawda skarbie?
- Ja … och jest
- jęknął markiz, ale jego spojrzenie koncentrowało się na buzi Agnese, którą doskonale widział w oddaleniu. Jego zaś twarz zdradzała oczywiście jednak także podniecenie, zaś biodra pracowały raz po raz uderzając. dłonie złożone na biodrach kobiety naciągały ją na drapieżną męskość, która wdzierała się do środka. Te ruchy były coraz szybsze, coraz mocniejsze i Agnese czuła je wszystkie poprzez Gillę. Przy kilku co mocniejszych wejściach markiza w jej łono, niemal rozsadzające, także ghulica wręcz niemal jej nie ugryzła w płatek lub ich skupienie na górze, po prostu nie potrafiła się opanować.
- Paniiiii … - wyjęczała. - Agnese, ja dochodzę … - próbowała coś zrobić ale po prostu już nie mogła, brana mocno od tyłu. Oblicze jej po prostu tylko oparło się na łonie Agnese i nie ruszało, jedynie przekazując to, co robił markiz.

Wampirzyca chwyciła ją za tył głowy i pociągnęła do siebie, tak, że kobieta opadła na nią, a wraz z nią markiz, który nagle stracił podporę. Objęła mocno ghulicę, której krzyk powstrzymały usta wampirzycy, które złapały mocno jej wargi, w gorącym pocałunku. Roziskrzony wzrok Agnese nadal skupiony, był na mężczyźnie, który zaskoczony poleciał do przodu, ale podparł się ręką. Jego męskość już wyszła ze szparki ghulicy, ale nie dużo, sam bowiem stracił równowagę lecąc do przodu. Agnese dostrzegła, jak cieknie, jak ze środka penisa strzela kolejna porcja kleistego, bladego nasienia, która gdzieś spada na tyłek Gilli. Jednak markiz zaraz wszedł ponownie. Intymne płatki Gilli ponownie gwałtownie napęczniały przyjmując go pomiędzy siebie.
- Ach, jeeeeest … - spróbowała oddać pocałunek, zaś resztę strzału oraz gwałtownych uderzeń nastroszonego czerwienią penisa przyjęła w siebie, w głębinie. Wampirzyca szybko zagarnęła usta ghulicy nie pozwalając by wydobywał się z nich choćby najmniejszy dźwięk. Rozgryzła swój język, umożliwiając Gilli spijanie jej vitae. Markiz rozpędzony uderzał nawet, kiedy wszystko już uszło z niego chcąc, by ghulica doszła, by dotarła do skraju, by jej pocałunki z Agnese były wprost szaleńcze. Zresztą on sam pewnie nie wyszedł jeszcze ze stanu rozkoszy.

Wampirzyca objęła mocno leżącą na niej kobietę. Przymknęła oczy ciesząc się tym jak nawykła do picia krwi nieśmiertelnych ghulica zaczyna ssać jej język. Ręce Agnese zaczęły błądzić pomiędzy brzuchem markiza, a plecami Gilli, ślizgając się po jego nasieniu, powoli zsunęła dłoń wciskając ją pomiędzy kochanków i wsuwając zamoczony w sokach Alessandra palec w otworek ghulicy. Czuła jak poruszający się mężczyzna dopycha jej palec. Ghulica ponownie jęknęła, zaś Agnese uczuła coś wyjątkowego. Markiz pragnąc zrobić coś z nią, po prostu włożył swój palec obok jej smukłego paluszka i razem wbili je w głebiny pupy Gilli, która aż wierzgnęła. Może leciutko ja nawet zabolało, lecz jęk, który próbowała z siebie wydać przeczył temu. Szarpnęła się gwałtownie, ale właśnie nabijając mocniej oraz spleciona ustami z wampirzycą po prostu padła na nią. Nogi jej się rozjechały, ręce przestały utrzymywać, była tylko zdolna przyjmować oraz odbierać pieszczoty. Drżała konwulsyjnie niemal, doskonale czuła to wampirzyca na własnym ciele, gdzie spoczywała pogrążona orgazmem wojowniczka. Agnese powolutku wysunęła swój język, zaleczając go jednocześnie, Pozostawiła swój paluszek poruszając nim powoli. Wolną dłonią ułożyła na sobie głowę ghulicy gładząc ja delikatnie i pozwalając by oddech kobiety uspokajał się powoli. Z uśmiechem spojrzała na górującego nad nimi Alessandro. Jej usta powoli układały się w kolejne litery, mówiąc niemo “dziękuję”. Mężczyzna odpowiedział jej uśmiechem, po czym wyszedł z ghulicy i swoim członkiem i palcem, po czym ułożył się na boku przy wampirzycy, trochę przygniecionej ciężarem swojej sługi.
- Kocham cię - wyszeptał - tak kocham, że wariuję bez ciebie.
- Ja też
- wyszeptała Gilla, która ponownie popadła w stan absolutnej rozkoszy, przynajmniej jeszcze na chwilkę, choć faktycznie, uniosła się nieco do przodu tak, że jej piersi przez chwilę bujały bezpośrednio nad nosem Agnese. Wampirzyca wysunęła swój paluszek i ucałowała rozpalone ciało wiszącej nad nią kobiety.
Ułożyła się wygodnie na łóżku, ciesząc się rozpalonym dotykiem Gilli.
- Jesteście cudowni. - Wyszeptała zanurzając nosek między piersiami ghulicy. Zaś markiz, chyba dumny ze spełnienia prośby narzeczonej leżał obok i wsunął dłoń na wysokości brzuszka pomiędzy kobiety. Objął swoją ukochaną mocno, przyciągając ją. Ale jednak nie na tyle mocno, by przeszkadzać jej bawić się cucuszkami ghulicy. Potem nieco cofnął dłoń prosto na brzuszek zaczynając lekko wodzić paluszkami po talii ukochanej. Niekiedy podchodząc pod jej piersi, innym razem sięgając niemal owłosionego intymnego wzgóreczka.
- To było … bardzo miłe - powiedział cicho.
Agnese oswobodziła swoje usta i spojrzała na niego z rozbawieniem.
- Która część najbardziej? - Jedna z dłoni wampirzycy powędrowała do piersi ghulicy i zaczęła tarmosić jeden z cycuszków, bardziej zaczepnie niż namiętnie. - Przyznaj, że gdy miałyśmy ciebie obie w ustach. - Mrugnęła do niego.
- Przyznaję, przyznaję, co tylko zechcesz, skoro czytasz w moich myślach - roześmiał się nawet całkiem wesoło.
- Ależ signora - nagle Gilla wróciła do siebie - kobiece piersi służą nie temu, by je zaczepiać, lecz by były pieszczone - zaprotestowała zabawnie choć widać było że jej się podoba, bowiem dumnie kręciła tułowiem.
Agnese uszczypnęła ją zaczepnie w pierś.
- Au - wyrwało jej się nieco zbyt teatralnie, żeby było prawdziwie.
- Zboczuchy kochane. - Wampirzyca przyciągnęła do siebie twarz markiza wolną ręką i ucałowała swego narzeczonego.
- Zboczuchy, co to znaczy? - spytał markiz, ale chyba wolał zająć się całowaniem ukochanej.
- Właśnie, dlaczego jesteśmy zboczuchami, signora? - też chciała się dowiedzieć Gilla. - Kochamy cię i tylko podporządkowujemy się tobie.
- Właśnie dla tego
… - Agnese oderwała się od ust markiza. - Choć to rzeczywiście zakrawa bardziej na masochizm.
Wampirzyca przeciągnęła się. Czuła, że jest nadal mokra po ostatnich igraszkach. Gilli nie udało się jej doprowadzić pod naporem dwóch kochanków. Rozłożyła się wygodnie i przymknęła oczy delektując się tą pokrętną sielanką.
- Ależ signora, mi to sprawia przyjemność, choć niekiedy jest troszkę brutalne. Szczególnie kiedy wchodzisz w pupę większą liczbą palców niż jeden. Ale też bardzo przyjemne - przyznała.
- Kocham oraz dla mnie to co robię z tobą jest po prostu cudowne. Wcale nie masochizm - zaprotestował. - Przecież jesteś piękna, seksowna, kobieca, rozkoszna oraz ponętna. Mógłbym jeszcze długo wymieniać - za każdym przymiotnikiem określającym ją całował jej usteczka.
 
Kelly jest offline  
Stary 25-06-2017, 21:54   #74
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Hm… - Agnese uśmiechnęła się nie otwierając oczu. - Może by wam pokazac jak trudną jestem damą, zarządzę tydzień abstynencji? - W jej głosie coraz lepiej było słychać rozbawienie.

Spojrzenie markiza nagle zmieniło się w przerażenie, ale ghulica roześmiała się.
- Ależ signora, przyznaję, byłby to ciężar, ale przyznaj, tobie także niełatwo byłoby wytrzymać. Przecież seksowność wręcz masz w naturę wpisaną - ghulica ułożyła się wygodnie obok swojej pani spoglądając na jej pełne zrelaksowanie.
- Moja piękna pomyliłaś mnie chyba z przedstawicielem klanu róży. My jesteśmy twardzi… odrobina wyrzeczenia jest niczym przy sile, którą można tym sposobem osiągnąć. - Wampirzyca otworzyła oczy i teraz widać było, że i je wypełniały rozbawione ogniki.
- Klan Róży, Agnese, co to za klan? - markiz natychmiast zmienił temat, żeby jego narzeczona nie mogła dalej myśleć o wstrzemięźliwości, aczkolwiek Gilla doskonale chwyciła dowcip i widać, że się niemal śmiała.
- Torreadorzy jeden z kilkunastu klanów wampirów. - Agnese przewróciła się na brzuch, układając twarz na dłoniach.
- Tacy hiszpańscy, co walczą przeciwko bykom? - powiedział markiz kojarząc słowo.
- Może kiedyś….. obecnie to klan wielbiący piękno. Bardzo ludzki, zachwycony samym sobą niczym Narcyz. Chyba najbardziej “rozkoszna”... - w głosie Agnese dało się wyczuć lekką ironię. - ...strona wampirzego świata.
- Ale ty przecież nie walczysz z bykami, a jesteś rozkoszna - zaprotestował markiz kładąc dłoń na jej pupę. Zaś Gilla przyłączyła się do niego położywszy rękę na jej plecach oraz przysuwając się po nich.

- Zaskoczy cię więc, że mój klan słynie z oziębłych i władczych osobników. Mędrców. - Agnese zamruczała od pieszczoty. - Prawdziwi Brujah, tak się zwie by odróżnić nas od plebsu, który zdradził ojca i który pyszni się nosząc imię klanu Brujah. - Na chwilę w głosie wampirzycy pojawiła się gorycz zabierając jej uśmiech z twarzy.
- Opowiedz coś więcej, proszę - powiedział markiz. - Chcę wiedzieć wiele o tobie. Mówiłaś ponadto klany. Jakie właściwie są najważniejsze klany? - widać było, iż jest ciekawy bardzo.

Agnese podparła głowę unosząc się na łokciu i przyglądając się markizowi.
- Mój podobno się do nich nie zalicza, bo zostaliśmy zdziesiątkowani pod Kartaginą. - Jej głos nabrał mentorskiego tonu, który Alessandro słyszał po raz pierwszy. - Klanów jest trzynaście. Assamici, zabójcy ze wschodu, siejący postrach na rubieżach Italii. Brujah, silni zdrajcy, którzy poddali się drzemiącej w nich bestii. Gangrele, których przedstawiciela nawet tu mamy, którzy tak pokochali naturę, że stali się ino zwierzętami. Kapadocjanie którzy obcują ze śmiercią, tak że przesiąkli jej odorem. - Wzrok Agnese jakby odpłynął, trochę jakby czytała teraz z księgi. - Lasombra, książęta cieni, którzy tak ukryli się w mroku, że nie dostrzeżesz ich nawet w lustrach. Malkavianie… błazny zagubione w swym szaleństwie. tak niebezpieczni jak niepozorni. Nosferatu, którzy najbardziej ucierpieli po zdradzie Kaina, ulegając wiecznemu rozkładowi. Ravnos, cyganie i oszuści… - Jej wzrok ponownie skupił się na markizie. - .. O Torreadorach ci już powiedziałam. Tremere, uzurpatorzy, którzy pozazdrościli czarodziejom magyi. Tzimisce, którzy panują na wschodzie Europy, którzy zapanowali nad sztuką zmiany swej powierzchownej powłoki… tak biedni w swym przywiązaniu do ziemi. Księżna Rzymu jest z tego klanu. - Wampirzyca uśmiechnęła się. - Venture, zwący się książętami, dumni, wynieśli, zachłanni, o bardzo wyrafinowanym podniebieniu. No i moje rzymskie przekleństwo… Wyznawcy Seta. Pokraczne mumie z Egiptu, które spotykam tu na każdym kroku. I wielu, wielu innych…
- Zaraz, ale te wampiry Giovanni, przecież istnieją. Jak zrozumiałem podczas naszej rozmowy. To jacyś lewi? - kontynuował.

Agnese roześmiała się.
- To tak jakbyś powiedział, że mój klan jest “lewy”. Jest ich mało, więc nie są uznawani za jeden z głównych klanów.
- Aaa, czyli są jeszcze jacyś inni, jak ci Giovanni - powtórzył markiz. - Ale właściwie, wspomniałaś coś kiedyś o pokoleniach. Co to właściwie oznacza dla wampira. Dla nas pokolenie to po prostu grupa ludzi mająca mniej więcej ten sam wiek, ale chyba przy wampirach to działa inaczej.
- Pierwszym pokoleniem był Kain, skazany na wampiryzm za zabicie swego brata Abla. On przemienił pierwsze wampiry, tworząc drugie pokolenie. Te pokolenie przemieniło pokolenie trzecia, z którego pochodzą założyciele głównych klanów. Każde kolejne pokolenie jest słabsze gdyż przy spokrewnieniu przekazuje się tylko część swojej krwi, a co za tym zdolności. Ja jestem pokoleniem siódmym… czyli od Kaina dzieli mnie sześć pokoleń.
- To dużo, czy mało, bo wspominałaś, że jesteś no wiesz silną spośród wampirów?
- Wyobraź sobie, że po świecie stąpa już trzynaste pokolenie. - Wampirzyca ułożyła się wygodnie. - Każde kolejne pokolenie jest kilkukrotnie słabsze. Niewiele żyje wampirów z pokoleń czwartego, piątego… z czasem…. - Agnese zamyśliła się, a jej oczy odpłynęły znów.
- Wiesz, właściwie jest tak jak mówisz, wierzę, ale chyba to oznacza, że możesz być dumna ze swojej pozycji. Jeśli ojciec twój wampirzy się ochronił, jeszcze bardziej, zaś coś podczas narady wspomniał na temat twojego dziadka.
- Jestem bardziej niż dumna, mam nadzieję, że kiedyś przekażę tę dumę swemu childe… dziecku. - Agnese wróciła ze swej wędrówki myśli. - Niewielu jest przedstawicieli mego klanu, mój ojciec ma jeszcze dwoje poza mną, starszych ode mnie o kilka wieków.
- Ale właściwie nie rozumiem takiej rzeczy. Dlaczego jest was właśnie tak mało, skoro możecie przekształcić dowolna ilość ludzi? - pytał markiz, ale signora uczuła że się trochę cofa na łóżku i nagle unosi okrakiem siadając na jej udach. - Dlaczego, odpowiedz? - poprosił, jakby nic nie zrobił.
- Na dziecko musi wyrazić zgodę książe, to do nich należy pilnowanie, czy nie ma za dużo wampirów. Czy nie zabraknie nam pożywienia… Do tego to wielka odpowiedzialność. Zabijasz kogoś, skazujesz na to, że nigdy więcej nie ujrzy słońca, nie zje i nie wypije nic poza krwią. Musisz nauczyć go zabijać i żyć w tym okrutnym świecie, który nagle odwraca wzrok, na tę słabą jednostkę.
- Czyli litość oraz rozsądek wspólnie, uśmiechnął się - zaś Agnese uczuła, jak jego męskość przesuwa się pomiędzy jej pośladkami kierując ku dołowi, potem ku górze, ale jeszcze później ponownie ku dołowi. Jak jest coraz twardsza i mokra po poprzednich zabawach. Gilla leżąca obok nagle uśmiechnęła się słodko do swojej pani oraz także przesunęła na tył.
- Cieszy mnie, że tak “porwała” was moja opowieść. - Agnese była znów rozbawiona.
- Słowo szlachcica, słuchałem, ale kiedy jesteś tak blisko … - członek markiza wędrował po jej tyłeczku.
- Jutro was odpytam… Gilla będzie miała łatwiej słyszała to po raz trzeci. - Wampirzyca udała naburmuszoną, ale jej pośladki powędrowały lekko do góry. Chyba bardzo spodobało się to markizowi. Jednak na razie tylko po prostu wędrował po niej końcówka swojego ptaka, zaś kobieta czuła, jak coraz bardziej twardnieje, jak jest wilgotny oraz że właściwie gotowy. Mogła się domyślić, że zaraz ponownie ją wypełni. Gilla sprytna, nagle ujęła męskość markiza. Wampirzyca poczuła to, niemal już się uśmiechała, gdy poczuła, iż ghulica ustawia czubek jego członka nie na przeciw jej szparki, ale tylnej dziurki i zaczyna tak prowadzić, że właśnie tam wampirzyca uczuła powoli rozwierający ją, mocny nacisk.

- Ach… - Pokój wypełnił jej lekko bolesny krzyk. Agnese mocno chwyciła się pościeli, jednak nie zabrała swoich pośladków. Czuła jednak naprawdę, jak mocno jej pupa jest rozciągana, jak wręcz rozrywa ją niemal w jakiś przyjemno - bolesny sposób, jak wreszcie wgłębia się tam coś naprawdę dużego. Penis jej narzeczonego, który jeszcze nigdy nie był tam, ona zaś nie miała nic tak dużego, głębokiego. Wampirzyca czuła jak po policzku spływa jej krwawa łza, mocno przygryzła wargę, powstrzymując jęknięcie. Był mokry, dlatego wszedł. Dłońmi rozciągał jej pośladki, żeby zapewnić jak najlepszą penetrację, potem zaś wciskał aż dotarł do końca i wampirzyca wręcz nie wiedziała, czy ma krzyczeć z przyjemności, czy dyskomfortu. Jeszcze Gilla, która puściła męskość markiza i zajęła się jej właściwą szparką, wkładając tam dwa paluszczki, starając się pieścić bardziej ściankę wewnętrzna, która była ugniatana ptakiem markiza. Wampirzyca czuła, że jest otępiała z bólu i powolutku przez tą mgłę przebijają się pieszczące ją palce ghulicy. Nagle wydawały się takie wielkie. Powoli pozwoliła sobie na otworzenie ust, czując jak po wardze i brodzie spływa strużka krwi.

Tymczasem doszedłszy ile się dało, markiz zatrzymał się nie wykonując żadnego ruchu. Agnese zerkając do tyłu chyba dostrzegła machnięcie dłonią Gilli, które oznaczało, ażeby dał czas na przyzwyczajenie się do nowego sposobu miłości. Markiz pamiętał, jak Agnese wspominała na temat dwóch otworków, lecz ani mowy, żeby przypuszczał, że taka penetracja ją bardzo zaboli. Inaczej nigdy by się nie zdecydował. Jednak czekał obecnie, zaś Gilla koncentrowała się na pieszczocie ścianek pochwy signory Contarini. Czyniła bardzo to delikatnie oraz naprawdę tak leciutko, jakby chciała tym samym zrównoważyć brutalność penetracji tyłeczka. Agnese cała drżała, starała się to powstrzymać, gdyż każdy ruch potęgował ból, ponownie wyłączając jej głowę.
- Ajć… - Szybko przygryzła ponownie wargę. Uczuła jednak, że markiz zaczyna wysuwać z niej przestraszony, lecz silna ręka ghulicy po prostu powstrzymała go.
- Wytrzymaj jeszcze troszkę, signora - szepnęła. - Będzie warto.
Pieszczoty Gilli docierały powoli i wampirzyca skupiła się na nich. Na tym delikatnym ruchu.

- Zostań skarbie...proszę zostań w środku. - Agnese wyszeptała to słabym głosem. Czuła owo rozciągnięcie tak potężne, czuła się dziwnie wypełniona, ale jednocześnie jakby jej ściskające mięśnie zaczęły się przyzwyczająć. Najpierw powolutku, niemalże niewidocznie, leczpotem chyba nieco mocniej, bowiem ból prący od ich strony troszeczkę się zmniejszał. Oczywiście nie mógł całkowicie zaniknąć, skoro robili to pierwszy raz. Piękniutka, jędrna pupa Agnese musiała się przyzwyczaić dopiero. Lecz był już dużo mniejszy, zaś przyjemność większa.
- Panie, teraz powoli - zakomenderowała markizowi Gilla, sama zaś starała się dostosować swoje dłonie do jego ruchu, tak, żeby Agnese otrzymywała silna pieszczotę od obydwu stron.

Wampirzyca jęknęła głośno, ale teraz dało się w tym odgłosie wyczuć odrobinę przyjemności, po drugim policzku spłynęła kolejna krwawa łza. Tymczasem to trwało dalej. Widać było, iż powolutku wreszcie do Agnese dociera coś więcej oraz coś lepszego. Było faktycznie przyjemnie oraz inaczej, kompletnie inaczej niż zwykle. Niby tyle razy uprawiała seks, ale takie coś stanowiło dla niej nowość. Ruch markiza wewnątrz jej pupy był powolny. Wchodził wolno w niej docierając bardzo głęboko, momentami czuła, że ma go wewnątrz swojego brzucha, że rozsadza ją na boki. Ale też jednak że boli coraz mniej i że podnieca ją to coraz mocniej, zaś Gilla starała się bardzo, ale to naprawdę bardzo delikatnie pieścić wewnątrz jej szparki. Takie podwójne, odwrotne niżeli zazwyczaj, penetrowanie stawało się niesamowite, coraz lepsze oraz dziwne, chociaż dalej trochę bolało. Wraz z tymi doznaniami jęki Agnese coraz bardziej przypominały odgłosy znane markizowi, aż w pewnym momencie uczuł, że wampirzyca sama powolutku na niego napierać.
- Gillo… ty wariatko… - Wampirzyca starała się przyjąć jakąś bezbolesna pozycję, ale była tylko ta jedna i przyjemność, którą z sobą niosła. Potworna rozsadzająca jej myśli przyjemność. Drżała czując jak jest coraz bardziej rozpalona, jak palce Gilli doprowadzają ją do szaleństwa, jak męskość markiza niemal dotyka jej gardła. - Alessandro…

Mężczyzna trochę chyba się bał, przynajmniej na początku, czy nie zrobi krzywdy ukochanej. Jednakże potem powoli zaczął się przekonywać, chociaż także nie potrafił się jeszcze zdecydować. Wszak dla niego było to identycznie nowe, zaś zacisk tylnego otworku na męskości musiał być także niełatwy do zniesienia. Jednak przyzwyczaił się powolutku, podobnie jak ona. Gilla przyspieszyła, ale wampirzyca poczuła, że on także przyspiesza, chociaż oczywiście nie uderzał ani tak mocno, ani tak gwałtownie, jak w jej właściwej dziurce. Jednak zastępowała go Gilla, która pieściła coraz mocniej oraz coraz bardziej gwałtownie czując, kiedy soczki Agnese zaczęły gwałtownie spływać po jej dłoni. Zaś markiz. Ciągle dawał do przodu, rozciągał jej pupę oraz Agnese uczuła, że wystrzeli wewnątrz niej. Gdy poczuła jak jego męskość się napina, krzyknęła głośno z rozkoszy, a jej mięśnie zacisnęły się na penetrującym ją mężczyźnie i na palcach Gilli.

- Ach - markiz chyba krzyknął z bólu, ale to spowodowało tylko przyspieszenie gwałtownego strzału wewnątrz niej. Potem kolejnego oraz jeszcze jednego, jakby wyrzucane do jej ciała nasienie powodowało, iż nie może się wycofać. Jego członek na ten moment jakby jeszcze bardziej stwardniał oraz zgrubł, zaś potem Alessandro powoli wycofał się, pozostawiając za sobą gigantyczną pustkę. Także powoli Gilla wycofała palce. Podczas gdy markiz trzymał swoje ręce na górze pośladków, ghulica ułożyła na plecach, które delikatnie zaczęła głaskać.
- Ty wariatko… - Głos wampirzycy drżał jeszcze z podniecenia. Wolała nie wiedzieć jak zareaguje markiz na jej umorusaną w krwi twarz. - To było takie…
- Takie niezwykłe, signora - ghulica uśmiechnęła się. - Następnym razem będzie przyjemniej, zaś kiedy już twoje mięśnie nabiorą wprawy, bez problemu osiągną odpowiednią elastyczność. Szlachetny panie, prosze, przynieś nieco wody zza parawanu dla swojej ukochanej - zakomenderowała Gilla, zaś markiz oczywiście posłuchał. widać było, że jego blady penis jest miejscami jakby naznaczony czerwonymi obejmami. To były miejsca, gdzie ściskały go mięśnie pośladków. Wyszedł szybko, zaś ghulica gwałtownie podała swojej pani ręcznik, by mogła choć troszkę się otrzeć, póki mężczyzna nie patrzy.

Wampirzyca szybko przetarła twarz, znacząc ręcznik krwawymi śladami.
- Niestety… moje mięśnie się nie przyzwyczają kochana. - Agnese uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością i oddała jej ręcznik. - Wampir na zawsze pozostaje taki jakim go przemieniono. Dziewica na zawsze pozostanie dziewicą i tak dalej.

Wampirzyca opadła na plecy jednak na jej ustach gościł błogi uśmiech.
- Ale masz rację, moja droga, to było niezwykłe.
- Mam już wodę! - przybiegł markiz nago.
- Signora, czy pozwolisz, że przemyję ci oblicze, zaś markiz pewnie chętnie przytrzyma ci dłoń? - spytała. - Jednak mam nadzieję, że to było dla pani przyjemne …

Wampirzyca dostrzegła niespokojnie pytające spojrzenie Alessandro.
- Bardzo. - Wampirzyca wyciągnęła dłoń do mężczyzny. - Chodź skarbie, zamiast trzymać moją dłoń połóż się na mojej piersi, co?
- Och chętnie - markiz palił się do takich pomysłów. Uśmiechnął się oraz położył dokładnie na jej piersi, przytulając swe policzki do jędrnych cycuszków wampirzycy. Było mu bardzo miło. Jej także, choć, dziwna sprawa, czuła wyraźną pustkę tam, gdzie przed chwilą brała ją męskość markiza. Gilla zaś oczywiście wzięła wodę oraz delikatnie zaczęła przemywać jej twarz.

Agnese zanurzyła palce we włosach mężczyzny, delikatnie je rozczesując. Jej oczy wpatrywały się w Gillę.
- Dziękuję kochana… jesteś niewyczerpalnym źródłem ciekawostek. - Na jej ustach był ciepły uśmiech. - Bardzo podniecających ciekawostek.
- Absolutnie do twoich usług, signora - Agnese dostrzegła, że po jej udach powolutku spływa kilka kropel nasienia markiza. - Kocham cię bardzo oraz wiem, że lubisz eksperymenty.
- Ooo, dowiaduję się czegoś o tobie - uśmiechnął się markiz przytulony do niej.
- Dopiero się o tym dowiadujesz? - Agnese udała zdziwienie. - Alessandro, zaczynam odnosić wrażenie, że byłbyś w stanie zapłodnić wszystkie kobiety w Rzymie, co powiesz na taki eksperyment?

Wiedziała dobrze, jak przyprawić go wręcz o śnieżną bladość.
- Ech, ja nie … może nie róbmy aż takich eksperymentów, zaś wcześniej, myślałem, że to tak powinno byc, znaczy że to normalne. Czy kochając się eksperymentowaliśmy? - wyszeptał niepewny.
- Yhym… - Wampirzyca była rozbawiona. - To taki eksperyment jak szybko się uczysz.
- Cieszę się uczyć z tobą - powiedział. - Teraz, we troje, też było miło.
- Ja także się cieszę z tego spotkania. Nie będę wam, moi kochani zabierać każdego razu, ale proszę, wpuście mnie od czasu do czasu do swojego gniazdka. Obiecuję coś ciekawego wymyślić - zażartowała ghulica.
- Alessandro jeszcze nie widział kulek. - Agnese mrugnęła do Gilli.
- Ooo, wobec tego będzie pomysł na kolejny raz. Teraz jednak dochodzi ranek, więc nie zdążymy.
- Kulki, jakie kulki, takie do samopału. Właściwie co ma strzelanie do właściwie … właśnie tego co robimy … - markiz był ciekawy.
- Ty ciekawska bestio. Dowiesz się w swoim czasie, a ponieważ jesteś niecierpliwy, będzie to dłuższa chwila. - Wampirzyca przyciągnęła do siebie Gillę, by ta też ułożyła się obok.
- Miło być przy tobie pani - uśmiechnęła się opiekuńcza ghulica, zaś markiz był trochę nadąsany, ale pocieszył się obejmując Agnese. Wampirzyca ziewnęła, czując nadchodzący świt.

- Mamy wiele pracy, ale też lubię, kiedy coś się dzieje - przyznała Gilla. - Dorwiemy ich, moja kochana signoro - zaś markiz skinął twierdząco, jakby mówił, że zrobimy wszystko, co się tylko dałoby. Wampirzyca usypiała bardzo powoli wśród osób kochających ją oraz otaczających swoimi ramionami.
 
Aiko jest offline  
Stary 27-06-2017, 13:43   #75
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
3 września 1503, jak zwykle wieczór

Niesamowicie miłe przebudzenie było spowodowane pamięcią równie miłego uśnięcia. Dzień minął, nastał ponownie czas wampirzych działań. Noc wzywała, choć przez zasłonięte kotary słyszała krople deszczu opadające na parapety oraz dzwoniące na szybach wesołe melodie.

Wstawaj pani, noc jest krótka,
Rubinowo lśnią jabłonie,
Krew pulsuje już w Twych sutkach,
Twojej szyi, w Twoim łonie.

Czy się zbudzisz na swym łożu?
Odrzuć kołdry, zdejm kobierce!
Wstań, odwróć swój wzrok ku morzu
Falującym, jak twe serce.

Chmury napłynęły bure,
Mrok świat trzyma we władaniu,
Teraz wzywa swoją córę
W deszczu kropel dźwięcznym graniu.

Czy odpowiesz na wołanie,
Z alabastru piękna pani?
Czy uśniesz, nim ranek wstanie
I jasnością noc porani?

Czy ruszysz przez gwiezdne wrota,
Nad domów śpiących dachami?
Karminowa, srebrna, złota,
Jak leśna łąka z kwiatami.

Czy twe usta purpurowe,
Wypełnione krwią kochanka,
Tak spragnione, jak gotowe
Powrócą z nadejściem ranka?

Czy zobaczę znów po zmroku
Ciało niczymże dziewicze?
Gdy siądę przy łoża boku,
Podziwiając twe oblicze
.

Poeci wymyślają swoje własne światy. Allesandro Satti, który tworzył wiersze we Florencji, swego czasu opisał w swoim poemacie księżniczkę wampirów. Oczywiście całkowicie fikcyjną istotę, w którą audytorium absolutnie nie wierzyło. Czy Satti słyszał jakieś rzeczywiste pogłoski, całkiem możliwe, w każdym razie Agnese nie znała go, jednak wiersz dotarł do jej uszu teraz jakoś się przypominając. Może dlatego, że padał deszcz, identycznie jak w wierszu Sattiego?

Uśmiechała się unosząc powieki i znajdując niedaleko na stoliku kolejny bukiet świeżych kwiatów. Oczywiście dookoła było już elegancko posprzątane, zaś ona sama została umyta podczas snu. Okrywał ją leciutki, jedwabisty materiał barwy écru po szyję. Układał się swobodnie na jej ciele podkreślając wszystkie jej krągłości oraz ogólnie piękne kształty smukłego ciała. Dokładnie tak, jak się spodziewała, moment po chwili przebudzenia rozległo się charakterystyczne pukanie. Oczywiście informowało o nadejściu Gilli,która wkroczyła zaraz do komnaty niosąc wampirze śniadanie wytwornym kielichu, zaś zaraz za nią pojawił się markiz uśmiechając się wesoło do swojej narzeczonej. Obydwoje byli ubrani w normalne, domowe stroje, aczkolwiek łatwo było dostrzec, że przy pasach nosili sztylety w zdobionych pochwach. Ich rękojeści jednak nie ozdabiały kamienie, lecz były uszykowane tak, ażeby wygodnie je było chwytać oraz krzepko dzierżyć.
- Pani – skłoniła się Gilla, która musiała trochę uważać niosąc tacę, więc nie mogła po prostu przyskoczyć tak, jak to uczynił markiz, który podbiegł, żeby złożyć powitalny pocałunek na jej wargach.
- Witaj moja najdroższa – uśmiechnął się – deszczowy dzisiaj wieczór, ale przy tobie jest prawdziwie cudownie piękny.
Agnese uśmiechnęła do swoich kochanków i przeciągnęła się pozwalając by zsunęła się z niej pościel. Przyjęła kielich i ucałowała markiza.Zaś ghulica dołączyła standardowa prezentację wydarzeń.
- Signora, księżna Rzymu, dostojna dama Matalesta - wymieniła jej właściwe nazwisko, choć może przyszyszywane - nie zaprasza cię dzisiaj do siebie, ale wspomniała, że ma ochotę odwiedzić Palazzo di Venezia. Prosiła, byś ją oczekiwała na małą godzinkę oraz kielich słodkiej krwi około trzeciej po północy. Wcześniej ma przyjść także człowiek od kardynała. Alessio skontaktował się z nim rano. Ach ci faerie, którzy mogą sobie pozwolić, żeby nie spać dłuższy czas - wyrwało jej się. - Działał już odpowiednio oraz przyniesie informacje. Będzie jednak dopiero nad ranem, mniej więcej po czwartej, co nawet jest dobre, bowiem, będziesz już po spotkaniu księżnej. Przy okazji Borso chciał jeszcze przedstawić pewne propozycje, kiedy zechcesz się z nim spotkać. Oczywiście dotyczące także tego, co zrobił.

Piękna wampirzyca sączyła krew z kielicha słuchając Gilli.
-Mogę się z nim zobaczyć nawet za chwilę i tak chciałam napisać list do ojca.
- Oczywiście pani, jak rozumiem, mam ci pomóc przy ubieraniu się. Jaką suknię powinnam przygotować
? - spytała Gilla, zaś markiz zaproponował. - Wiecie co, to ja może skoczę po Kowalskiego? Ktoś musi zawiadomić. Jest akurat z moją siostrą, a potem po Alessio i Borso. Chyba że nie powinienem kogoś wzywać, albo chcesz się spotkać wyłącznie sama? Ponadto gdzie się mielibysmy spotkać. Biblioteka, jadalnia? - pamiętał przecież ze wczorajszej narady, iż ghul miał przedstawić swoje propozycje dotyczące uderzenia na rzymskich Giovannich.
- Co do sukni, coś skromnego. - Agnese uśmiechnęła się. - A jeśli chodzi o spotkanie… skarbie poślij moje sługi i pobądź ze mną chwilę. Nawet przy pisaniu listów towarzystwo będzie mi miłe… może salon?
- Oczywiście
- ucieszył się markiz ruszając za drzwi. Słyszała jak tam wydaje polecenia oczekującej służącej, która siedziała nieopodal drzwi czekając na polecenia signory. Oczywiście wiadomo, nie chciał nikogo wzywać, kiedy jego narzeczona była naga oraz miała się dopiero ubierać. Tymczasem Gilla wyszperała w kufrach pasujące suknie, oczywiście także odpowiednią porcję bielizny. Pierwsza propozycja do wyboru miała barwy krwi oraz bieli. Była zgodnie z oczekiwaniem prosta oraz ładna.


Gilla chciała także zaproponować inną, jednak jej pierwszy wybór okazał się trafny. Agnese zaakceptowała go zadowolona.
-Wspaniała moja droga. Może ten naszyjnik z rubinami? - wampirzyca dopiła krew i przeszła do garderoby.
- Czerwone kamienie będą wspaniale kontrastować signora z elementami sukni oraz twoją cerą. doskonale także zgrają się z purpurowymi fragmentami stroju. Ponadto niewątpliwie spodobają się też markizowi - dodała. - Signora, muszę powiedzieć, że twój narzeczony spędził większość dnia w łaźni na szorowaniu pewnych części ciała - rzekła szeptem zaczynając ubierać swoją urodziwą panią. Założyłabym się, że jednak troszkę się czuł głupio tak na pomarańczowo troszkę.
-Powinnam obejrzeć i pochwalić jego osiągnięcia. - Uśmiechnęła się do ghulicy i zajęła miejsce w fotelu by kobieta uczesała ją i umalowała.
- Och, niewątpliwie się ucieszy. Kiedy się mył nawet stanęłam przed drzwiami i krzyknęłam dla zabawy, czy pomóc, to tylko podparł jeszcze z drugiej strony taboretem udając, że go nie ma w środku wcale - no cóż, jak byli we troje to Alessandro mógł przystać na kochankę swojej narzeczonej, jako trzecią, jednak osobno ani nawet mowy. Nawet jeśli załapał żarty Gilli. - Proszę, pochyl się signora leciutko, muszę zaczesać włosy na tyle - ghulica zajmując się swoją panią wydawała normalne polecenia ot tak przy okazji rozmawiając. Zaczeszawszy podwinęła je odpowiednio zawijając w elegancką siateczkę


Później przeszła na oblicze.
- Doskonale, spójrz w lusterko. Teraz zajmiemy się twarzą. Najpierw podkład … - wszystko toczyło się wedle ustalonego harmonogramu.
Agnese ze spokojem poddawała się zabiegom Gilli.
-A, ty jak się czujesz moja droga? - Wampirzyca przymknęła oczy więc nie widziała twarzy ghulicy.
- Ja … - zawahała się ghulica - chyba dobrze. Bardzo dobrze, naprawdę świetnie, tylko, jakoś inaczej niż było do tej pory, ale chyba czasami zmiany są rzeczą dobrą. Szczególnie jeśli sprawiają przyjemność. Naprawdę mi sprawiły. Chciałabym bardzo, żeby pani także, moja kochana signoro - Gilla mówiła tak, jakby się zastanawiała, co powiedzieć, żeby jak najlepiej wyrazić swoje uczucia. Autentycznie widać było bardzo dobrze, że jest zadowolona, ale chyba jeszcze nigdy nie brała udziału w bezpośrednim trójkącie miłosnym.
-Było wspaniale, jak zwykle gdy mogę się poddać waszym pieszczotom. - Agnese uśmiechnęła się leciutko by nie przeszkadzać nazbyt w wykonywaniu makijażu. - Myślałam o tej białej tkaninie tkanej złotem. Co sądzisz?

Łojejku sakramencki, o rany, Gilla pomyślała, że sprawdziło się. Agnese słusznie nazwała ją zboczusiem, skoro myśli tylko o jednym, nawet przy pytaniach dotyczących sukienki.
- Moim zdaniem jest wspaniała oraz niezwykle dystyngowana. Taka na świetne okazji - ghulica opanowała się jednak, chociaż miała ochotę pacnąć się w czoło na zasadzie: ale z ciebie idiotka Gillo. - Czy rozważa pani strój na ślub? - wolała się dopytać szczegółowo. Szczęśliwie dłonie były przyzwyczajone do wykonywania czynności, więc nie drżały nigdy.
- Tak… chciałabym jak najlepiej wszystko zorganizować… - Agnese spoważniała. - O ile przetrwam jutro.
- Signora Contarini, w najgorszym wyjedzie pani z Rzymu, a jeśli ruszy za panią pościg, przygotuje zasadzkę. Naprawdę ci co zadzierali z panią nie kończyli jako wygrani. Dlatego nie ma się co kłopotać, ale zrobić wszystko, co tylko byłoby możliwe. Proszę spostrzec, że mamy także odpowiednie atuty. Czarodzieja oraz faerie po swojej stronie. Wcale niełatwo będzie przeciwnikom przypuścić, jaką podejmiemy taktykę. Wydaje mi się ponadto
- zaczęła już ubierać signorę - najlepszą obroną jest atak. Borso jest dobrym taktykiem. Skoro powiada tak, mi się także tak wydaje. Zresztą pewnie sama doradziłabym ponownie. Czekaliśmy przyjmując ciosy, dlatego niechaj zobaczą, że nieładnie na nas napadać bez jakiegokolwiek powodu.

Urodziwa Agnese skinęła głową. Miała nawet ochotę na odrobinę przelewu krwi. Miała chęć napić. się w końcu do pełna. Poczuć jak vitae płynie jej żyłami.
- Taką mam nadzieję, dlatego pozwoliłam sobie na dalsze planowanie ślubu. - Wampirzyca otworzyła oczy i dała się ubrać. - Niepokoi mnie, że księżna nie życzyła sobie przyjąć mnie u siebie. Prawdą jest, że wystawiła nam dodatkową “ochronę”, ale jednak mnie to niepokoi.
- Nie znam rzymskich zwyczajów, signora. Jednak jeśli władca odwiedza poddanego, zazwyczaj jest to dowód łaskawości. Zazwyczaj … - zadumała się. - Wydaje mi się, że jeśli coś stałoby się nieprzewidywalnego, to bedzie trzeba działać spod Rzymu. Jednak zauważ signora, że księżna wspominała coś o balu za dni kilka, balu, który ją interesuje, żebyś poszła. Wątpię, żeby chciała zrobić coś przeciwko tobie wcześniej. Tymczasem Giovanni robią jej bardzo kuku. Dlatego proponuję ostrożność, ale też optymizm - dociągnęła ostatnie sznureczki i Agnese była gotowa. Dostrzegła, że od jakiegoś czasu z boku stoi sobie Alessandro przyglądając się z wesołym uśmiechem.
- Zgadzam się z nią, kochana. Damy radę, bardziej niepokoi mnie wspomniana podła magiczka, ale powoli wszystko się jakoś wykona.
- Nie przejmuje się podłymi istotami, które nie są wampirami
. - Agnese podeszła do markiza. - Ich mogę zabijać nie patrząc na konsekwencje.
- Jak widać, nie wszystkie
- stwierdziła Gilla. - Niektórzy wiedzą sporo oraz nie dadzą się łatwo zabić.
- Słusznie, trzeba uważać. Bowiem nie jeden lekceważył przeciwnika
- Alessandro spojrzał na swoja morderczą narzeczoną trochę tak, pełen obawy, by po prostu nie dała się zrobić w jakiegoś konia na zasadzie: co mi tam zrobi jakiś pętak? Tymczasem pętak mógł przypadkiem przywalić jakoś tak, że nawet wampira mogłoby zaboleć, szczególnie kilku pętaków uzbrojonych w pochodnie, albo jeszcze więcej. Agnese uśmiechała się. Cóż tutaj było jej doświadczenie, przeciwko ich doświadczeniu. Miała wrażenie, że jej towarzysze cały czas traktują ją jakby miała 20 lat. Dobrze, że to nie był tatuś. On by za takie wątpliwości zabił.
- Przejdziemy do gabinetu?

Kobiety szybko przeszły korytarzami. Wraz z nimi oczywiście markiz. Gabinet oczywiście czekał na nią, zapewniał odpowiednie biurko, inkaust oraz zestaw gęsich piór, także odpowiednią porcję laku do pieczęci.
Wampirzyca rozsiadła się wygodnie za biurkiem i wskazała swoim towarzyszom by zajęli miejsca. Pisanie chwilę zajmowało, szczególnie gdy pisząc do ojca musiała uważnie dobierać słowa. Po nakreśleniu kilku słów, uśmiechnęła się.
- Miałam was odpytać z wiedzy, którą usiłowałam wam wczoraj przezkazać. - Dosłownie na chwilę uniosła wzrok znad papieru by powrócić po sekundzie do dalszego pisania.
- Odpytanie, hm co przez to kochanie rozumiesz? - najpierw odezwał się markiz, podczas kiedy Gilla dokładnie oglądała sufit. - Może masz ochotę coś poczytać na temat Rzymu - położył na biurku książkę. - Wspaniała rzecz oraz może opisać wiele na temat tego wyjątkowego miasta.
Wampirzyca ponownie uniosła wzrok, jednak nie przerywała pisania, jej drobne dłonie bez większego wysiłku kreśliły piękne zawinięte litery.


- Przez odpytywanie rozumiem… Co zapamiętałeś na temat klanu kapadocjan? - Uśmiechnęła się jednak nie patrzyła na Alessandro.
- Alessandro, narzeczona spytała? - słodziutko uśmiechnęła się Gilla.
- Kapadocjanie, to … mieszkańcy Kapadocji - w pewnym sensie miał rację. - Pamiętam, że to jakiś klan wampirzy, ale było ich bodaj trzynaście, więc nie pamiętam,c o tam szczegółowo robią, ale na pewno są wampirami. Chyba, że uzupełnisz Gillo - chciał się odgryźć.
- Nie… nie mój drogi, Gilla dostanie swoje pytanie. - Wampirzyca wyszczerzyła się. - Może powinnam cię jakoś zmotywować? Na przykład hm…. - Na chwilę oderwała się od pisania i skupiła wzrok na mężczyźnie. - Lepsza będzie kara niż nagroda… a może jedno i drugie. Jeśli odpowiesz będziemy się kochać ten nocy, jeśli nie - to nie. To co ty na to skarbie?
Agnese uderzyła straszna bronią. Dostrzegała wręcz przerażenie w oczach markiza. Oraz potworną pracę zwojów umysłowych. Owe zaciśnięte usta, zmarszczone brwi, zaciśnięte pięści.
- Znaczy - wydukał - oni mają coś wspólnego ze śmiercią. Ale nie wiem jak, nie pamiętam żebyś tłumaczyła - wreszcie powiedział wszystko, co sobie przypomniał.
- Odór śmierci… mówiłam jeszcze o tym. - Agnese spokojnie kontynuowała pisanie. Nie zdradzając czy markiz odpowiedział wystarczająco dobrze.
- Przepraszam, ale czy to nie to samo? - Alessandro chyba się czuł jak żak uniwersytecki przed swoim profesorem, który usiłuje się bronić jak tylko może. - Przecież ogólnie powiedziałem na pytany temat.
- Ogólnie może cię to kiedyś kosztować życie. Samo poznanie klanów to jedno, ja podałam ich główne wady… sposoby jak ich rozpoznać, za tym idzie wiedza o ich specjalnościach
. - Wampirzyca rozpoczęła kolejny akapit kreśląc piękny inicjał. - Gilla pewnie opowie ci jakimi specjalnymi zdolnościami dysponuje ten klan.
- Kapadocjanie rzeczywiście nazwą mogą się kojarzyć z Kapadocją w Imperium Ottomańskim, ale tylko niewtajemniczonym. Ogólnie są to rzeczywiście wampiry zajmujące się sferą śmierci, zaś ich zdolności, lub raczej dyscypliny pomagają im właśnie w tych badaniach. Posiadają one dyscyplinę Odporności, która może zapewnić dodatkową wytrzymałość organizmu na to, co wampirowi grozi. Ponadto dyscyplinę Nadwrażliwości, umożliwiającą dostrzeżenie subtelności w aurach. Każda bowiem istota posiada aurę. Wreszcie posiadają dyscyplinę Mortis, jednak owa jest bardzo tajemniczą, której poza nimi nikt nie posiada
- odparła, zaś markiz ewidentnie oklapł.
- Nie jest to do końca prawdą. - Agnese uśmiechnęła się nie podnosząc wzroku. - Mortis po Kapadocjanach odziedziczyli Giovanni. To dlatego mogą sobie pozwolić na grożenie nam istotami takimi jak zombie.
Wampirzyca złożyła na liście zamaszysty podpis i zasypała pergamin piaskiem by wchłonął nadmiar tuszu.
- Jako, że to twoje pierwsze “odpytywanie” to ci daruję skarbie. - Mrugnęła do mężczyzny, który odetchnął bardzo mocno. - Jednak proszę skup się na tym co ci mówię, chcę byś pobył ze mną trochę, a taka wiedza może ci uratować życie.
- Rozumiem, może Gilla mogłaby mnie podczas dnia nauczyć
... - spojrzał pytająco na ghulicę. - Nie chcę cię zawieść, kochanie. Oraz także pragnąłbym pobyć przy tobie zawsze. Naprawdę się postaram - starał się jakoś wyjaśnić wyraźnie zawstydzony, ale też wampirzyca dostrzegła w jego spojrzeniu determinację.

Florencka wampirzyca ostrożnie zsypała nadmiar piasku do właściwego pojemnika.
- To nie jest wiedza powszechna, jednak uznałam, że skoro sprawuję nad wami pieczę i wierzę, że nie wykorzystacie jej do celów innych niż ochrona mnie, pozwalam sobie się nią z wami dzielić. - Delikatnie złożyła list i zaczęła nadtapiać lak.
- Kochanie, wiem doskonale, że jesteś silniejsza oraz posiadasz w pewnych sprawach większą wiedzę. Dlatego właśnie będę cię słuchał, ale możesz też słuchać mnie tam, gdzie ja będę lepszy - Alessandro chyba nie czuł się dzieckiem Agnese, lecz jej narzeczonym.
Wampirzyca zalakowała list odciskając na nim swój sygnet
- Słucham cię skarbie, nie ma nic cudowniejszego niż dźwięk twoich jajeczek obijających się o moje ciało. - Uśmiechnęła się serdecznie do mężczyzny.

Markiz zamarł. Właściwie powiedziała mu, że jest skończonym kretynem, zaś jego cała mądrość to tyle, co umiejętności dobrej męskiej dziwki. Ale jednak z drugiej strony może była to po prostu niezręczność połączona ze stosunkowo nieudanym żartem. Markiz nauczył się, że najgorsze nieporozumienia są te, które nie pozwalają się dogadać, bo jedna strona mówi co innego niż pojmuje druga.
- Agnese, co chciałas przez to powiedzieć? - spytał ostrożnie nie chcąc niewłaściwie ocenić sytuacji.
- Absolutnie nic, po prostu uwielbiam ten rumieniec na twojej twarzy gdy mówię o rzeczach związanych z seksem. - Wampirzyca odłożyła na bok list. Na chwilę spoważniała, przyglądając się mu uważnie. - Słucham cię mój drogi i to często w sprawach, w których czysto teoretycznie, mam większe doświadczenie, bo twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. Czasami nawet najbardziej doświadczony wódz może coś przeoczyć i cieszy mnie, że mogę polegać na osobach, którym ufam.
Na jej twarz powoli powrócił uśmiech i sięgnęła po kolejny arkusz pergaminu.
 
Kelly jest offline  
Stary 02-07-2017, 22:41   #76
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Markiz odprężył się, rzeczywiście, to była po prostu niezręczność, która zdarza się nawet najlepszym.
- Znaczy cieszę się, że no wiesz, mówisz mi wiele o tych sprawach - wyjaśnił oraz oczywiście się zarumienił. - Mogę wtedy być lepszym dla ciebie. Ale mówiliśmy raczej na temat innej wiedzy. Jeśli zaś mówisz o swoim większym doświadczeniu … pewnie takie jest w wielu sprawach. Jednak właśnie dlatego obiecuję, że nauczę się lepiej czegoś, gdzie nie jesteś ekspertem, bowiem nawet chyba wampiry nie są najlepsze we wszystkim. Wtedy naprawdę będziemy partnerami - powiedział zaciskając usta. Agnese ostro weszła mu na ambicję, Alessandro nie chciał zaś być wyłącznie mężem swojej żony.
- Jest wiele takich rzeczy. Nie wiem… nie pamiętam jak to jest oglądać światło dnia. Nie wiem jak wygląda życie za dnia i o wszystkim co się z tym wiąże. - Wampirzyca posmutniała, mimo, że ostatnio miała nawet okazję do przejażdżki dziennej, ciężko powiedzieć by zajmowała się wtedy podziwianiem świata. Nawet mimo to nie planowała tego w najbliższym czasie powtarzać. Troszkę zwolniła pisanie ale nie przerwała. - Nie pamiętam jak smakuje jedzenie, wino… Tak mój drogi w wielu rzeczach będę mogła polegać tylko na tobie i twoim osądzie. - Zerknęła na Gillę i szybko zasypala piaskiem kolejny, dużo krótszy, list. Tym razem zaadresowała go do Tomasso. Na chwilkę zerknęła na Gillę, po czym powróciła spojrzeniem do swego narzeczonego. - Moje życie ogranicza się do kilku godzin nocnych, jeśli tylko zapragniesz, wyprzedzisz mnie w dowolnej dziedzinie.
- Nie mówię o tym. Ty powiadasz, że nie wiesz, jak jest być człowiekiem, choć według mnie doskonale wiesz, poza tymi kwestiami. Ale to nie ta kwestia. Ja choćby nie wiem, jak to jest być kobietą i też muszę polegać na tym, co mi powiesz. Jednak mówimy o kwestiach, które może znać każdy wampir i człowiek, czyli takich dotyczących umysłu. Jesteś mądra, ale przecież jest pewnie niejedna dziedzina wiedzy, czy to filozofia, czy wreszcie medycyna, albo taktyka, albo język francuski, gdzie mogę się wyspecjalizować tak, by nie być dodatkiem do ciebie jedynie, lecz partnerem - wyjaśniał jej.
- O tym mówiłam… jak chcesz mój drogi. - W jej głosie dało się wyczuć lekki smutek, a może po prostu miała wrażenie, że odbija się od ściany świadomości markiza. - Jesteś moim partnerem czegokolwiek byś nie przedsięwziął.

Wampirzyca zalakowała kolejny list i zabrała się za sporządzanie ostatniego, teraz do Nicollo, by i go zaprosić na ich ślub.
- Ty zaś jesteś moim partnerem - powiedział dobitnie. - Kocham cię szalenie, Agnese, nie ma rzeczy, której bym dla ciebie nie zrobił. Chcę jednak wspomagać cię nie tylko swoimi uczuciami, ale też wiedzą. Popatrz, ty mnie uczysz istotnych rzeczy na temat wampirów. Chciałbym kiedyś nauczyć czegoś ciebie, żebyś się do mnie uśmiechnęła oraz powiedziała mi: ooo, kochanie, to bardzo ciekawe. Wybacz, ale masz strasznie ambitnego narzeczonego, który docenia swoja żone i dla niej, dla siebie także, chce być jej uzupełnieniem, drugą połową - przystanął obok jej fotela i przyklęknął na jedno kolano przytulając się oraz tuląc ją.


Wampirzyca oderwała pióro od pergaminu i wsadziła je do kałamażu.
- Alessandro chcę ci tylko powiedzieć, że wybrałam cię takim jakim jesteś, nie oczekując niczego w zamian. Jeśli czegoś pragniesz sięgaj po to, nie traktuj tego jednak na zasadzie “ nie będę w czymś lepszym to nie będę jej partnerem”, bo tak nie będzie.
- Jesteś strasznie ludzka, Agnese, bardziej ludzka niż zdecydowana większość ludzi - powiedział to niezwykle ciepło. - Oraz bardzo dobra. A co do książki, weź, naprawdę jest całkiem ciekawa, szczególnie dla cudzoziemca pochodzącego z innych krain włoskich.
- Obiecuję, że przeczytam. Chciałam jeszcze jedną osobę zaprosić na nasz ślub i jak najszybciej pozałatwiać dzisiejsze sprawunki by mieć czas dla ciebie i Gilli. - Wampirzyca ucałowała klęczącego obok mężczyznę.
- Oczywiście cieszę się, że przychodzi kolejna osoba, która jest tobie bliska. Bardzo, naprawdę bardzo … - uniósł się trzymając jej dłoń. - Wiesz Agnese, przypuszczam, że uczę się dopiero, jak być dorosłym. Staram się też odnaleźć swoje miejsce. Uczuciowo odnalazłem je, jednak umysłowo chyba nie do końca. Znam cztery języki włącznie z łaciną i greką, którą musiałem się uczyć w klasztornej szkole. Ponadto francuski oraz hiszpański. Miałem bowiem najpierw hiszpańską nianię, a potem francuskiego opiekuna. Tylko zastanawiam się, czy mam we wspomnianych językach ma cokolwiek ciekawego do powiedzenia? Muszę to właśnie odkryć. Choć przyznaję, że jest coś, co tak własnie z naukowego punktu … właściwie spodobało mi się. Myślałem, że mógłbym pisać, dokładniej tłumaczyć. Wiele greckich dzieł czeka. Odkąd Gutenberg drukował książki, one znacznie potaniały.

Agnese zerknęła na Gillę i ta od razu zrozumiała i wycofała się z gabinetu. Widziała jak Alessandro na chwilę skupił wzrok na ghulicy i wtedy wampirzyca nagle pociągnęła go do siebie. Sprawiając, że znów przykląkł, teraz jednak między jej nogami. Mocno chwyciła jego twarz i zaczęła całować. Przyciągnęła go do siebie tak, że opierał się o nią. Wpatrywała się mu z zachwytem w oczy. Był taki uroczo cudowny… czy naprawde będzie mógł być dla niej wsparciem? W sumie już był. Sprawiał, że potrafiła się cieszyć tymi nocami.
- Mój piękny… nie rozważaj tylko próbuj. - Agnese oparła jedna nogę na jego biodrze. - Jeśli po napisaniu pierwszej księgi uznasz, że to nie to spróbujesz robić coś innego.
- Spróbować? - domyślny markiza zażartował. Może nie był to wielki dowcip, ale jednak wskazywał, iż markiz powoli się wyrabia przy swojej nieco libertyńskiej kochance. - Mówisz kochanie, iż powinienem spróbować tłumaczenia, czy masz może na myśli coś innego - ucałował ją gorąco. - Tak właśnie myślałem, że spróbuję, szczególnie po twojej zachęcie - kolejny pocałunek ozdobił jej smukłą szyję, ponowny zaś piękny dekolt.
- Cieszy mnie, że nie muszę czekać aż skończysz książkę. - Dłonie Anese zsunęły kamizelę mężczyzny i płynnie przepłynęły do spodni.

Wampirzyca jednym ruchem rozpięła jego pas. Nachyliła się do jego ucha, napierając na niego piersiami. - Myślisz, że możemy sobie pozwolić na odrobinę pieszczot?
- Na wspólne pieszczoty, nie brak mi ochoty – odpowiedział poetycko markiz, który zapewne przeczytał gdzieś ową frazę, bowiem do tej pory wielkich inklinacji artystycznych nie zdradzał. Po czym nagle zaczerwienił się, właściwie nie wiadomo dlaczego. Zapewne jeszcze nieco czuł się leciutko dziwnie, choć cudownie w towarzystwie ukochanej. Jego pas już leżał na podłodze, zaś spodnie zostały ściągnięte na dół ukazując, jak mocno jest podniecony. Wzrastający członek napierał bardzo na pantalony i widać było, iż materiał pokrył się paroma kropelkami jego soczku. - Kocham cię, och Agnese, jak bardzo cię kocham – wypowiedział czule. - Oraz pragnę mocno.


Rozebrać mężczyznę, to sprawa prosta, ale szaty kobiece są znacznie bardziej skomplikowane. Zdejmowanie gorsetu i sukni to dłuższa zabawa i raczej pasująca do sypialni, niż gabinetu, ale gdyby kobieta stanęła przed biurkiem, pochylając się i układając buzią na nim tak, że mocno wypięłaby pupę, dałoby się i sukienkę i halkę zarzucić jej na plecy, a wtedy wystarczyłoby opuścić pantalony, tak, żeby dobrać się do słodkiego miodu. A może chce usiąść na nim? Wtedy też pełna nagość nie byłaby konieczna. Myśli błyskawicznie przeleciały przez umysł markiza, cokolwiek jednak wampirzyca planowała, doskonale widziała, że on jest już gotowy i szalenie pragnący. Wampirzyca podniosła się i sama zsunęła swoją bieliznę, która upadła na podłogę. Wskazała markizowi by zajął miejsce w jej fotelu.
- Co chciałbyś przetłumaczyć? - Wampirzyca kontynuowała temat jak gdyby nigdy nic. Lekkim ruchem nogi posłała pantalony w róg pokoju.
Gdy Alessandro zajął miejsce podeszła do niego powolutku unosząc suknię. Powoli oczom mężczyzny ukazywały się dobrze mu znane, zgrabne nogi wampirzycy.
- Dzieła greckich filozofów - odszepnął, ale właściwie już się wpatrywał w nią.

Wampirzyca przyklęknęła jednym kolanem, na fotelu obok niego. A on objął ją leciutko niepewny oraz coraz mocniej podniecony. Zaś jego pantalony zaczęła wątpliwie zdobić coraz większa plamka. Poddał się całkowicie jej działaniu. Agnese sięgnęła jedną ręką do jego bielizny, drugą przytrzymując suknię w górze. Markiz widział jak po jej nagich udach spływa kropla wilgoci.
- Coś konkretnego? Poezja? Jakieś księgi naukowe? A może dramat? - Jej dłoń zsunęła odrobinę pantalony Alessandra, uwalniając jego męskość. Właściwie w ostatniej chwili, bowiem wydawało się, że naprężony penis sam rozerwie delikatny materiał bielizny.
- Ja … - wyrwało mu się, choć pytanie było zasadne, bowiem wielu filozofów greckich było polihistorami tworzącymi oraz działającymi na wielu polach - myślałem o raczej, och, o mniej znanych dzie … usiądź na nim, proszę - nie dokończył tłumaczenia swoich zamiarów, zaś jego męskość wręcz domagała się bliskości. Stała twardo, prosto w górę, mocno pnąc się ponad jego uda. Była spragniona, mokra, zaś na jej szczycie pojawiały się w otworku coraz to nowe kropelki, które po gładziutkiej skórce żołędzi spływały na dół. Jego spojrzenie rozgrączkowane wyglądało tak, jakby był kotem spoglądającym na wielce smakowitą myszkę.
- Taki miałam plan skarbie, ale… chciałam się co nieco dowiedzieć. - Wampirzyca przyklękła na fotelu drugim kolanem i markiz mógł być niemal pewny, że na jego wypięty oręż spadła kropla jej wilgoci. Usłyszała jego gwałtowny dech potwornego podniecenia.
- Przytrzymasz moją suknię? - spytała.
- Co tylko chcesz - jęknął potwierdzając swoim zachowaniem, wampirzyca jak nikt potrafiła podnosić ciśnienie namiętności. Odkładała powolutku, przeciągała budując rosnące szaleństwo i sprawiała, że każda chwila seksu z nią była milion razy wartościowsza oraz cudowniejsza od wszystkich innych kobiet. Przynajmniej dla markiza, który przytrzymał suknie unosząc ją tak, że mieściła się pomiędzy nimi nie przeszkadzając w ruchach ciał. Agnese powoli opadła na jego męskość, czując jak delikatnie napiera na jej wilgotne płatki, jak one poddają się mu rozchylając się i otulając go. Zamruczała z rozkoszy gdy zagłębił się w niej powolutku.

- Jesteś wspaniały. - Jej głos drżał lekko, a na twarzy pojawił się szczery uśmiech.
- Tylko dla ciebie i tylko przy tobie - odpowiedział, zaś na jego twarzy nagle zarysowała się cudowna błogość zbliżenia. Tkwił w niej głęboko, ona zaś siedziała na jego palu i razem tworzyli jedność. Seks nigdy się nie nudzi, gdy osoby się kochają, zaś oni znali się dopiero piątą noc i pewnie niejedno jeszcze mieli do odkrycia. - Jest mi szalenie dobrze, a tobie? - wymruczał, zaś kobieta poczuła, iż nawet jeśli markiz nie wykonuje ruchów biodrami, to jego męskość pulsuje w niej, porusza się, drży, ciągle ocierając oraz mocując z jej wewnętrznymi ściankami kobiecego piękna.

Wampirzyca wygodnie rozsiadła się na nim, opierając ręce na jego ramionach. Jej ciało pragnęło ruchu, jednak celowo chciała je odrobinę podręczyć. Ciało swoje i ciało Alessandra.
- Jest cudownie. Jak zwykle z tobą skarbie. - Uśmiechnęła się i ucałowała go lekko. W oczach Agnese pojawiły się małe złośliwe ogniki. - O jakich mniej znanych dziełach myślałeś?
- No choćby “Anabaza” Ksenofonta - odetchnął mocno, zaś Agnese poczuła skurcz mięśni na jego udach, jak próbuje się opanować - albo … tego … - chyba nie miał łatwej roli myśląc obecnie nad tytułami. - No … Agnese … - nagle zmienił temat. - Cudownie, powiedziałaś, ale co … co dla ciebie znaczy cudownie, co czujesz tak … - chyba wolał słuchać niż myśleć, kiedy tkwili w takim cudownym zawieszeniu, już niezwykle przyjemnym, zwiastującym zaś jeszcze większą rozkosz oraz spełnienie miłosne.

Wampirzyca przytuliła się do niego i przysunęła usta do jego ucha, opierają twarz o rozpalony policzek Alessandra.
- Uwielbiam widzieć to twoje zakochane spojrzenie, to igrającą w twoich oczach radość gdy mnie widzisz, gdy możesz się zbliżyć. - Jej usta delikatnie przesuwały się po jego uchu. - Uwielbiam jak na mnie reagujesz, jak szczerze okazujesz, że ci się podobam. - Wampirzyca delikatnie poruszyła swoimi pośladkami. Prawie niezauważalnie, ale jednak przy tym zbliżeniu tak wyraźnie. - To cudowne jak mnie wypełniasz. Toż sam to czujesz, prawda? To jak całe moje ciało zaciska się na tobie i jak twój “penis” - Wampirzyca wypowiedziała to słowo wyraźnie je akcentując - dotyka moich najgłębszych ścianek.
- Ach, jak to dobrze, że jesteś kobietą - powiedział nagle głośno rozmruczany słuchając jej - jak to super dobrze ... Uwielbiam to, czuć cię, tak bardzo, kiedy to robimy i kiedy się przytulamy i w momencie, kiedy on … wiesz, wchodzi dopiero … jesteś taka cudowna, jak dobrze, że mamy siebie - poruszył biodrami, zaś jego członek w niej ponownie zadrżał mocniej leciutko przekazując własne, delikatne pulsowanie na jej ścianki. - Uwielbiam być głęboko … - wyznał.
- Gdybym była chłopcem, też bym sobie poradziła, ale… - Wampirzyca odsunęła się od jego ucha, tak by mógł na nią spojrzeć. W tym momencie jego męskość naparła na przeciwna ściankę jej wnętrza. Nagle wszystko tam stawało się takie wyraźne, jakby ich ciała składały się tylko z tego miejsca “złączenia”. Agnese jednak szybko przypomniała o innych atrybutach jej ciała, chwytając się sama za jedną z piersi. - Ale nie miałabym ich, co byłoby dużą niedogodnością.
- Uwielbiam je, och tak - jej ruch podniecił go, czuł wszak to co ona. - Cieszę się, że je masz i gdybyś była chłopcem, przysięgam, ze dla ciebie chciałbym być dziewczyną, żeby być z tobą tylko. One są piękne - choć obecnie tylko część wystawała ponad obszerny dekolt sukni - ty jesteś piękna, kochana, ja chcę, och … - poruszył biodrami lekko spinając ciało, tak, że uniosło się z cal nad fotelem naprężone, potem zaś ponownie osunęło do poprzedniej pozycji, wraz z nim zaś uniosła się nieco Agnese.
- Ty niecierpliwy mężczyzno. - Wampirzyca uśmiechnęła się ciepło i złapała usta markiza w namiętnym pocałunku. Powoli zaczęła się unosić i opadać, opierając się na jego ramionach. Powoli, delikatnie, ale korzystając z całej jego długości. Nie przerywała pocałunku, skubiąc raz po raz jego wargi, on zaś starał się jej oddawać słodycz. Sama była bardzo rozpalona, ale lubiła się powstrzymywać w takich momentach, czuć jak pożądanie staje się nie do zniesienia, jak wypełnia głowę i nie pozwala myśleć o niczym innym.
- Przepraszam kochana kobieto, już nie mogłem wytrzymać - i chyba rzeczywiście nie mógł.

Agnese doskonale czuła, jak szybko rozpala go. Przesuwając się wzdłuż niego czuła swoim ciałem drżenie, pulsowanie, ruchy niecierpliwego podniecenia. Robiła to wspaniale, absolutnie cudownie unosząc się oraz ponownie nadziewając i ścianki jej słodkiego łona coraz mocniej odbierały jego gorąc. Nie potrafił się już powstrzymać, po prostu nie mógł. Czuł, że i ona jest blisko, że wszystko w niej drży łaknąc jego, paląc go, niemal topiąc. Czarodziejka jamka rozkoszy zagrała cudowna melodię na jego flecie takiej intensywności, że wytrzymanie tego było ponad jego siły. Siedziała na nim, poruszała się i nagle poczuła owo doskonale znane jej drżenie, całkowicie odróżnialne od poprzednich, zwiastujące wystrzał, który po nim gwałtownie nastąpił. Wampirzyca odsunęła się od jego ust by móc wpatrywać się mu w oczy i wbiła się w niego gwałtownie, mocno. Dużo szybciej niż do tej pory. Jej ciało zareagowało samo, zacisnęło się na nim. Wampirzyca przygryzła wargę by powstrzymać głośny jęk, gdy przeszedł ją rozkoszny impuls. Chciała go widzieć, widzieć jak dochodzi. I zobaczyła, to wspaniałe uderzenie, jej gwałtowniejszy ruch zaowocował kolejnym strzałem, tym razem w samą głębię kobiecej otchłani. Potem jeszcze kolejny. Patrząc na jego oczy widziała, jak nagle pociemniały, jakby przez moment spoglądały jakimś innym spojrzeniem, jakby dostrzegały niewidoczne.

- Ach - jego usta westchnęły leciutko, potem zaś otwarte głosno oddychały. Twarz była spięta, zaś dłonie przytrzymujące suknię mocno zaciśnięte. Drżał całym ciałem, jakby nagle przeszła go jakaś fala niesamowicie przyjemnego skurczu, za nią zaś kolejna równie wielka. Zaś wraz z ciałem drżał ciągle penis w niej, nawet po wystrzeleniu napierający na jej ścianki.
- Alessandro… - Agnese pozwoliła sobie na cichutki jęk, jej uwolnione od napięcia ciało powolutku opadło na mężczyznę. Dopiero teraz widać było jak bardzo się powstrzymywała. Wtuliła się w niego mocno zaciągając się jego zapachem. - Kocham cię, wiesz?
- Wiem - jęknął - inaczej nie mogłabyś mi dać, tyle ile dajesz, a dajesz wszystko … Kocham cię także tak bardzo … może masz ochotę iść do komnaty - zaproponował. - Tam będzie wygodniej, a do nadejścia twojego gościa jest jeszcze sporo czasu? - spytał.
- Umówiłeś jeszcze spotkanie z naszymi towarzyszami, którzy pewnie znów nas oczekują. - Wampirzyca wyprostowała się, nie wstała jednak, wciąż delektując się jego ciepłem. - Więc chwilkę odetchniemy i się tam udamy, co ty na to?
- Ojoj, oczywiście masz rację. Przy tobie zapominam o wszystkim. Wybacz mi moja piękna pani.

Uśmiechnął się do narzeczonej dochodząc do siebie już całkiem po orgaźmie.
- Ja, proszę, nie schodź jeszcze - spojrzał na nią jakby prosił o cukierka. - Czy … wiesz, czy ogólnie wampiry no wiesz, robią to, co my, no bo skoro … po prostu wytłumacz mi, jak to jest w twoim gatunku, a ja i tak wiem, że jesteś wyjątkowa - podkreślił dobitnie.
- Hm… jest z tym bardzo różnie, tak jak ludzie mają różne potrzeby w tym zakresie, tak i po przemianie wampiry mają do tego różne podejście. - Agnese uśmiechnęła się. Czuła jak jego malejąca męskość teraz już delikatnie opiera się o jej ścianki, trzymając w jej wnętrzu ich wspólne soki. - Zazwyczaj szukamy czegoś, co choć odrobinę przypomina picie krwi, czegoś co da nam choćby cień tego podniecenia, które czujemy w momencie tego aktu, ale każdy odnajduje je na swój sposób. Niektórzy po prostu cały czas piją krew.

- Wiesz, mam nadzieję, że no, jeśli picie krwi jest dla was tak przyjemne, że ty przy mnie także, no wiesz - chyba po tych słowach zaczął się obawiać, że jednak nie jest tak dobry dla Agnes, jak kobieta mówiła mu wcześniej. Wszak wiadomo, każdy mężczyzna chciałby sprawić swojej kochance jak największą rozkosz, zaś młody markiz, jeszcze chowany na klasztornych dziedzińcach, obawiał się, iż może nie sprostać oczekiwaniom oraz potrzebom.
- Nie wiem mój drogi… - Agnes na chwilę zamyśliła się. - ... inaczej. Nie chcę się domyślać. Jeśli coś ci siedzi w głowie, chcę być mi to powiedział.
- Czy jest tak, że kiedy jestesmy razem i kochamy się, to dzieje się tak, że naglenic innego się nie liczy i gorąca przyjemność przenika cię tak, że nie można wytrzymać? - wypalił szczerze chyba mówiąc na temat swoich odczuć.
- Doprowadzasz mnie do obłędu skarbie. - Wampirzyca uśmiechnęła się. - Jedyne o czym myślę gdy się kochamy, to to że chcę cię więcej i bardziej. Skłamałabym mówiąc, że nie chcę się wtedy z ciebie napić, ale moja głowa skupia się tylko na tym by poddać się temu szaleństwu.

Wywołała gigantyczny uśmiech na jego twarzy.
- Wiesz, zawsze możesz troszkę spróbować, jeśli to sprawi, że będzie ci jeszcze lepiej - chyba poczuł się doceniony oraz po męsku strasznie dumny. Poczuła to doskonale w swojej szparce, skąd już wychodził właściwie pomniejszony nie tyle penis, co penisek. Mięciutki, ale jeszcze mimo to zadrżał mocniej na jej wyznanie. - Zakochałem się w tobie obłędnie - przyznał. - Wobec tego wiesz co, chodźmy może na tą naradę, potem będziemy mieli więcej czasu dla siebie - błysnął pożądliwie spojrzeniem istnego bazyliszka,właściwie bardziej udającym takiego, bowiem ogólnie uczciwy mężczyzna nie potrafił się zgrywać na kogoś innego, niźli był.

Agnese ucałowała go.
- Potem chętnie się z ciebie napiję. Z tego co pamiętam to całkiem przyjemne dla drugiej strony. - Mrugnęła do niego, bo toż już kilka razy piła z markiza i wiedziała jak mężczyzna reaguje na ten akt. Powoli podniosła się i wstała z fotela, czuła jak po jej nodze spływa gorąca strużka.

Stanęła przy biurku i zalakowała ostatni list, wypinając przy tej okazji, dosyć wyraźnie rysujące się pod skromną suknią, pośladki w stronę Alessandra.
- Potrafisz uczynić mnie kimś wyjątkowym … mówiłem ci, że masz śliczną pupę? - wyrwało mu się, bowiem wampirzyca miała tony seksapilu i potrafiła go ukazać. - Kocham cię, uwielbiam cię moja narzeczono, ach, jak bardzo chciałbym już powiedzieć: żono.

Powoli zaczął wstawać z fotela oraz naciągać na siebie pantalony. Przy okazji podał zaś jej.
- Ubierzesz się? - spytał tak jakoś filuternie.
- Nie… - Agnese obróciła się w jego stronę, opierając się o biurko.
- Nie? Naprawdę całkiem nie? - powtórzył, ale trochę chropowato, bowiem chyba mu zaschło nagle w ustach, które otwierały się leciutko i ponownie zamykały.
- Nie podoba mi się to, że już musieliśmy przerwać, chcę byś przy każdym spotkaniu, myślał o tym, że mógłbyś mnie w każdej chwili wziąć. Unieść moją suknię i wsunąć się we mnie. - Wampirzyca uśmiechnęła się do niego szczerząc się.
- O tym myślę, słowo honoru, nawet teraz i niemal właściwie zawsze! - szybko potwierdził.
- To zobaczymy jak sobie z tymi myślami poradzisz, gdy będziemy omawiać strategię na jutro. - Mrugnęła do niego, przejmując swoją bieliznę. Po czym rzuciła ją w kąt.
- Agnese, wiesz, a czy - zawahał się - czy ty także będziesz myślała, że mogę unieść twoją suknię i posiąść cię no wiesz, w każdym momencie?
- Skarbie myślę o tym od samego początku naszej znajomości, od tych naszych igraszek w jadalni. - Wampirzyca przesunęła dłonią po swych piersiach, zupełnie jak wtedy gdy widzieli się po raz pierwszy. - Ale lata wampiryzmu ułatwiają mi panowanie nad tym. Wyobraź sobie co by było gdybym rzucała się na dowolną osobę gdy tylko poczuję głód.
- Prawda, ale na mnie się rzucać możesz. Masz specjalne uprawnienia, jako przyszła markiza di Colonna - zażartował, ale właściwie powiedział prawdę. - Wiesz, chyba dobrze, że umiesz się opanować, bowiem nie wiem, jaką byśmy wymyślili wtedy strategię ataku. To byłaby chyba zupełnie innego rodzaju strategia. Mi jest ciężko nie myśleć o tym, że nie masz nic pod suknią i że mógłbym nawet unieść jej skraj oraz położyć dłoń na twym łonie - zarumienił się, bowiem naprawdę tak myślał. - Może chodźmy, bo jednak wytrzymałość to nie jest chyba łatwa sprawa, ani moja mocna strona.
- Yhym. - Oczy wampirzycy zaiskrzyły, co było chyba jedyną oznaką, że w jej głowie zrodził się jakiś pokrętny pomysł. Spokojnym krokiem ruszyła w stronę drzwi lekko kołysząc biodrami, a za nią dopinający pas markiz, który niczym zaczarowany wpatrywał się w owe biodra.
 
Aiko jest offline  
Stary 03-07-2017, 21:46   #77
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Oczywiście tuż za drzwiami stała gotowa Gilla.
- Tak szybko? - zdziwiła się bezczelnie żartując w sposób, jaki wyłącznie najbliżsi mogą sobie pozwolić, by rozbawić swojego pana, nie zaś urazić. Agnese mrugnęła do niej, wymijając kobietę. Zakołysała mocniej biodrem by zwrócić uwagę ghulicy na swoją pupę. Sprawę znacznie ułatwiał skupiony na tych krągłościach wzrok Alessandra.- Może powinnam dołączyć następnym razem - ni to rzuciła ogólnie, ni to zaproponowała Gilla dostrzegając eksponowany właśnie walor urody signory Contarini. - Wszyscy są gotowi - potwierdziła spotkanie.

Borso, Kowalski i Alessio czekali przy stole, na którym rozłożone były jakieś plany. Przywitali się jak zwykle. Oczywiście wraz z wampirzycą przybyła Gilla oraz markiz jakoś starający się iść krok za Agnese z niewiadomych powodów. Wspólnie razem zasiedli, poza Agnese, dookoła stołu oczywiście wpatrując się w wampirzyce, która miała rozpocząć naradę. Wampirzyca nie zajęła miejsca, zamiast tego stając obok stołu i opierając się o niego łokciami, przy okazji wypinając swoje pośladki, przyglądała się przygotowanym planom.
- Borso, podobno przyszedł ci do głowy kolejny pomysł? - jej głos był spokojny, poważny, na twarzy widać było skupienie. Zupełnie jakby nie igrała właśnie z dwójką swoich kochanków. Jednak Gilla idąc z boku doskonale widziała błysk w oczach swej pani, gdy mieli wejść do salonu.
- I tak i nie, signora. Raczej chciałem przedstawić pewne możliwości oraz zapoznać ciebie oraz wszystkich tutaj obecnych z nimi.


Wskazał na rysunek wykonany rysikiem na kartce papieru.
- Jest mój, więc wybaczcie, iż to nie dzieło sztuki, lecz chciałbym, żebyście zerknęli. Otóż jest to osławiony kantor rzymskiego oddziału Giovannich. Jak widać, ma twarde mury, potężne drzwi oraz ogólnie jest łatwy do obrony. Jego minusy to bliski kościół po lewej oraz magazyn po prawej. Na pewno nie należy on do Giovannich. Notabene należy do mnie. Kupiłem go rano od kogoś, kto bardzo chciał sprzedać. Kantor Pazzich, gdzie miałaby odbyć się licytacja to po prostu zwykłe biuro, choć na Via Appia. Jedyny problem, iż nie wiemy, gdzie jest złoto Morgan Le Fay, jednak liczę tutaj na informacje od fachowca kardynała.
- Przekazałem co trzeba rankiem, zajmie się tym może nawet już się zajął. Skoro miał przekazać złoto, nie wierzę, żeby trzymał je gdzieś daleko.
- Może jakiś wynajęty magazyn
? - stwierdził Kowalski.
- Owszem, najprawdapoobniej.
- Lub statek
? - dorzuciła Gilla.
- Możliwe, ale chyba trochę daleko od rzeki, choć kto wie. Na pewno jest mocno broniony, ale nie rzucajacy się jednak w oczy. Popatrzcie.


Wskazał ogólny plan miasta.
- Via Appia to ta na południowy wschód. Kantor Pazzich jest niedaleko dawnych Łaźni Karakalli, gdzie od Via Appia odchodzi trakt ku Porta Latina - pokazywał. - Teren średnio zamożny, ale bywają tutaj bogatsi, jak Pazzi, szczególnie jeśli współpracują z miejscowymi gangami.
- Termy mają rozległe podziemia
… - Wampirzyca zamyśliła się. - A Morgan z pewnością ma atrybuty by dogadać się z kimkolwiek.
Dłuższą chwilę uważnie obserwowała mapę. Już samo podpalenie magazynu, mogłoby ułatwić im dostanie się do kantoru, z resztą zombie nie lubią ognia prawie tak samo jak ona.
- Czemu uważasz magazyn za słaby punkt, Borso?
- Bo jest blisko. Więc naturalnie można z niego uderzyć na siedzibę Giovannich. Aczkolwiek mam inny plan. Chciałbym ewentualnie użyć go do wywabienia ich. Według mnie bowiem absolutnie zauważą, że coś jest z magazynem nie tak. Będą chcieli sprawdzić, ale póki co, wynająłem kilku żołnierzy najemnych do ochrony każąc im rozpalić potężne ogniska obok. Więc liczę, iż wampiry niechętnie się pojawią przy takim ogniu. Ale niewątpliwie będą coś podejrzewać. Łatwo pojąć, co
?
Wampirzyca uśmiechnęła się.
- Bardzo łatwo. Kościół jest pewnie wyższy od Palazzo?
- Właściwie trochę wyższy, niewiele, jednak posiada wieżę, która lekko wystaje powyżej dachu budynku Giovannich. Warto mieć tam swojego obserwatora, jakby co. Niemniej jednak niezupełnie myślałem o ataku nocą, albo raczej, ewentualny atak nocą byłby uzupełnieniem. Wydaje mi się, iż lepiej zaatakować w dzień. Dokładnie kiedy tamte wampiry śpią.
- Niestety to zależy od decyzji księżnej. Jeśli dopuści po prostu mord z naruszeniem czyjejś domeny owszem. Jeśli jednak zezwoli na dokonanie egzekucji, będę musiał tam być i osobiście ich zabić. Są jeszcze trudniejsze opcje
… - Wampirzyca przesuwała palcem po lanie, przyglądając się jaka jest szerokość ulicy w tej okolicy, starała sobie przypomnieć jak wysokie budynki są przy Via Apia, czy są jakieś drewniane. Niestety nie pamiętała, bo niby skąd. Była wszak Florentynką, nie Rzymianką, ale może ktoś urodzony tutaj mógłby pomóc, na przykład ciągle czerwieniejący się oraz wiercący markiz.
- Gorsze opcje, to takie że pozwoli nam ich wygnać i zniszczyć domenę, a ich pozostawić przy życiu, bo w sumie nie zasługują na pozbawienie egzystencji, albo zabroni działać w ogóle. Czyli atakując będę narażać swoją pozycję.
Wampirzyca postukała palcem w mapę i obróciła się w stronę markiza.
- Skarbie, jak szeroka jest via Apia… są tak jakieś drewniane zabudowania?
- Ooo
… - markiz musiał chwilę poczekać, żeby się odpowiednio skoncentrować. Agnese na naradzie bez majtek stanowiła obiekt, który poruszał gwałtownie jego wyobraźnię. - Właściwie drewnianych jest sporo, ale to nie jest taka ulica, jak za czasów antycznych. Raczej przypomina trakt, zaś dookoła są czasem domki, czasem gaiki, czasem uprawne pola. Jedynie przy pradawnych termach dominuje zabudowa kamienna. Mieszkańcy brali kamienie z dawnych rzymskich budowli oraz tworzyli własne domy. Jednak zdarzają się często słomiane dachy, czasem drewniane piętra, kiedy podstawa jest drewniana oraz nieliczne całkiem drewniane. Czasem połączone, czasem stojące odrębnie.

Piękna Florentynka Agnese uśmiechnęła się do niego i przygryzła palec. Tak… bardzo miała ochotę na kontynuowanie igraszek z gabinetu. Niechętnie spojrzała na plany.
- Nie chcę powtórzyć wyczynu Nerona już nie mówiąc o tym, że w Rzymie jest wiele wampirów i nie chcemy by biegały szalone i zabijały kogo popadnie. Więc jeśli istnieje możliwość ograniczenia ognia do minimum, zróbmy to, dobrze? Chyba, że już wam zbrzydłam i chcecie by mnie stracono noc później.
- Słuchajcie, nie używajmy ognia
! - powiedział głośno przestraszony markiz.
- Oczywiście mamy to na uwadze, w tym jednak sęk, że nie my byśmy atakowali, lecz bandy rozszalałych ludzi, robiących dokładnie to samo co robią co noc, tylko atakując inne budynki - akurat powiadał prawdę, bowiem bandy maruderów po prostu niszczyły ot tak sobie domy rzymskie, gdzie spodziewali się znaleźć coś użytecznego.
- Borso, wszystko co dzieje się w tym domu jest obserwowane całą dobę. Przez sługi księżnej, agentów przeciwnika i masę ciekawskich gapiów. Już nie mówiąc o jakichś kardynalskich sługach
. - Wampirzyca uśmiechała się lekko. - Nawet jeśli ktoś to zrobi naszymi dłońmi, wampiry będa wiedzieć, że za tym stoję. Ba… zostanie to na mnie zrzucone, nawet jeśli zrobicie coś bez mojej zgody.
- Oczywiście wiadomo, signora, dlatego konieczne jest oczekiwanie, co zrobi księżna. Jeśli pozwoliłaby na cokolwiek, ci ludzie, nawet w niewielkiej ilości mogą się przydać, żeby zrównoważyć potęgę zombich.
- To doskonały pomysł
. - Wampirzyca wyprostowała się i przeciągnęła. W towarzystwie najbliższych mogła sobie pozwolić na odrobinę odstępstw w zakresie etykiety.
- Cieszę się, że tak to oceniasz, signora - skinął. - Mam już takich ludzi, którzy po prostu ruszą, gdzie się im wskaże za niewielkie pieniądze, jeśli zaś nie, to po prostu próbują sobie innych, przyzwoitych mieszkańców - Borso bywał szczery jednak niespecjalnie przejmował się czymkowlwiek poza signorą. - Dość ciekawe mieliśmy przebranie - wyjaśnił nagle uśmiechając się.
- Tak, byliśmy wspólnie - rzekł Alessio. - Ja byłem brodaczem z blizną na policzku, zaś Borso miał różowy kapelusik oraz postrzępione ucho.
Agnese przyglądała się im z rozbawieniem.
- Wiecie jak łatwo sprawdzić, że jesteś ghulem i faerie. Ale przyznam, żałuję, że was nie widziałam. - Wampirzyca przysiadła na stole. - Gdyby tylko Giovanni naruszyli, którąś z wampirzych zasad… mogłabym dokonać egzekucji nawet nie pytając o zgodę...
- Ale oni chcą tobą handlować
! - sprzeciwił się markiz. - Tak nie wolno.
- W naszym światku handel żywym towarem jest dosyć powszechny i oficjalnie nie będą tego robić bez mojej zgody
. - Wampirzyca odchyliła się wpatrując się w sufit, jakby się nad czymś zastanawiała. W sumie dosyć normalne zachowanie, chyba że ktoś kojarzy je ze wspólnych igraszek.
- No to sprzedajmy ich też. Oczywiście uprzejmie zawiadamiając - dodał wzburzony Alessandro, choć nie wiedzieć dlaczego jednocześnie głośno przełknął ślinę.
- Wolałabym by się okazało, że kogoś nielegalnie spokrewnili, naruszyli czyjąś domenę… zabili wampira bez zgody… - Nagle wampirzyca otworzyła szerzej oczy. Jakby o czymś sobie przypomniała. - To byłoby wspaniałe!
- No, ale tego nie wiemy … mogłabyś signora wyjaśnić, co byłoby wspaniałe
? - spytał Borso, zaś mina markiza wskazywała, iż on doskonale wie, co teraz byłoby wspaniałe.
- Giovanni miał znamię diabolerii, jeśli księżna nie wyraziła na to zgody, mam prawo do egzekucji, a przynajmniej do uwięzienia go do czasu rozstrzygnięcia. - Agnese uśmiechnęła się do towarzyszy. - To by znaczyło, że możemy obrócić w perzynę wszystko co utrudni mi do niego dostęp.
- Co to jest ten diacośtam
? - spytał markiz zaciekawiony, iz dowiaduje się nowej sprawy dotyczącej gatunku jego narzeczonej.
- Zabił wampira i wypił przy tej okazji jego duszę. To okrutny akt, który jest zakazany. Chyba, że pozwoli się wampirowi dokonać tak egzekucji. - Agnese uśmiechnęła się, sama miała kiedyś takie pozwolenie ale z niego nie skorzystała.
- Wobec tego tym bardziej chyba należałoby tą sprawę poruszyć podczas spotkania. Jeszcze jedno: co jeśli owi Giovanni wiedzieli, że ten ktoś zrobił to coś oraz chronili tego kogoś? - spytał dalej Colonna.
- Hm.. to różnie. Ale wątpię by go chronili. Powiedział mi, że wysłano go tu bo jest niewiele wart. - Agnese nadal była bardzo zadowolona. - To dobrze, oznacza, że nie zostanę ukarana za wasze działania. Mam prawo do śledzenia Giovannich.

Urodziwa Wampirzyca zeskoczyła ze stołu. Jej piersi poruszyły się, gdyż nie były nazbyt skrępowane prostą suknią.
- Gdyby jeszcze udało się znaleźć Morgan przed tym wszystkim… - Wampirzyca przyjrzała się wszystkim. - Kowalski, kiedyś słyszałam o miejscach mocy magów… czy ona nie powinna korzystać z czegoś takiego będąc w Rzymie? W ogóle nie da się jakoś wykryć tak potężnego maga?
- Dałoby, jednak warunek jest taki, że się z tym nie kryje
- odpowiedział Polak. - Magowie potrafią być równie dyskretni, jak wampiry, tym bardziej, że jesteśmy słabsi fizycznie. Zaś źródła mocy, cóż znalazłem jedno takie, w piwnicy - dodał słodko uśmiechając się. - Wprawdzie stosunkowo słabe, ale przecież każde, to skarb. Dlatego trzeba go signora odnaleźć normalnymi metodami. Przykro mi.
- Pamiętam ten obrzydliwy ślad, który pozostał gdy zaatakował mnie piekarz… Jednak jeśli nie użyje magii to na niewiele się zda. Czy sprawdzamy jakoś, co dzieje się w termach, czy też czekamy aż wróci nasze kardynalskie wsparcie?
- Czekamy. Wprawdzie myśleliśmy, żeby tam ruszyć na zwiad, skoro jednak Fili zna lepiej teren nie chcieliśmy zwracać uwagi. Ostrożność przede wszystkim. Nawet jeśli mamy troszkę ochotę poddenerwować przeciwnika, lepiej, żeby nie drażnić go zanadto. Nawet bowiem, jeśli nas zaatakują, mogą potem używać tego, jako argumentu
- odparł Borso.
Wampirzyca usiadła w końcu na jednym z foteli. Spod lekko uniesionej sukni, wyłonił się fragment kostki, kostki na której widać było smugę. Jakby coś lekko ubrudziło nóżkę wampirzycy, może spływając z góry? Tylko co to mogło być?
- Pozostaje nam czekać na to co powiedzą księżna i Fili. Czy wiemy, czy konklawe rozpoczęło obrady?
- Zasadniczo tak, signora
- potwierdził Borso. - Słowo zasadniczo oznacza, iż póki co udają, że obradują, ale tak naprawdę wyczuwają swoje zamiary. Co ciekawe, pojawił się kardynał della Rovere. Podobno książę romanii wysłał jakieś siły, żeby mu uniemożliwiły się dostanie do Rzymu, wszak jechał od północy. Jednak przemknął się. Oczywiście jest też francuski kardynał d’Aubigny, który ponoć stara się przekonać kogo się da. Towarzyszy mu inny kardynał Ascanio Sforza, co ciekawe, przetrzymywany przez Francuzów przedtem. Musiał więc im coś zaproponować za swoje uwolnienie. Jednak nie są to potwierdzone dane, ot po prostu to, co widać, oraz co się mówi.
- Yhym
… - Agnese poważnie zastanawiała się na ile te plotki mogą zagrażać jej kandydatowi. Może powinna spotkać się z Medici, albo z przedstawicielem kardynałów hiszpańskich… albo wybadać owych kardynałów osobno. Mogli oczywiście wspierać ksiecia Romanii popierając wysuniętą przez niego kandydaturę. Większość mianował spośród hiszpańskich purpuratów poprzedni papież. Kardynał Medici także byłby niezły. Ponadto miała kardynała Riario, do którego było dojście przez homoseksualnego sekretarza. Oraz jeszcze jej dawny znajomek kardynał Orsini, może warto byłoby odnowić kontakty oczywiście nie przyznając się, że jest narzeczoną Colonny.
- Według mnie chwilowo jest to klasyczne macanie się - uznał markiz. Agnese uśmiechnęła się słysząc ostatnie słowo i spojrzała na Alessandro. Jej narzeczony chyba zrozumiał co miała na myśli, więc szybko spuścił spojrzenie oraz błyskawicznie zaczął kontynuować, jakby chciał przekrzyczeć natłok myśli swoją wypowiedzią. - Wszyscy, którzy przyjechali chcą przekonać pozostałych do siebie. Jednak przez ładnych parę dni nie uzgodnią nikogo. Widać bowiem, że chce Francuz, na pewno chce della Rovere i pewnie Piccolomini, ale może jeszcze kilku innych ma odpowiednią ambicję. Moja rada, spotkać się po cichu z kardynałem Medici. Jeśli chciałabyś, mój daleki kuzyn także jest kardynałem. Co prawda nieco inna linia, ale mógłbym spróbować się spotkać.
- Każda porada może pomóc. Wampirzyca założyła nogę na nogę, widząc opuszczony wzrok markiza, tak by mógł zobaczyć zaschniętą strużkę swego nasienia na jej nodz
e. - Zresztą wspomniałeś mi chyba o nim tuż po naszym przybyciu.
Rzecz jasna zobaczył oraz przez chwile nie mógł wydusić z siebie słowa, zaś jego spodnie napięły się nagle w kroku. Odkaszlnął kilka razy, jakby coś połknął.
- Mogę wysłać sługę z pytaniem, czy przyjmie mnie. Oczywiście jutro. Czy jest jeszcze jakiś temat obrad? - spytał Agnese i tylko chyba ona mogła dostrzec jego wygłodniałe spojrzenie, tak starał się ukrywać.
- Jutro raczej będziemy mieli co innego do roboty. Chyba, że udasz się do niego w ciągu dnia.
- Tak, nie przyjmie mnie inaczej. Zresztą dumny człowiek. Liczę jednak na to, że pozwoli się spotkać ze sobą krewnemu.
- Będę z nim oraz weźmiemy obstawę
- uzupełnił Alessio. - Trzeba być ostrożnym.
- Dziękuję Alessio
. - Wampirzyca uśmiechnęła się do faerie, ale szybko powróciła wzrokiem do markiza. - Ile mam czasu do spotkania?
- No jeszcze jakieś cztery godziny co najmniej. Jeszcze daleko przed północą. Zegary kościelne nie biły na jedenastą
- odparła Gilla.
- A o której miał zawitać Fili? - Agnese sięgnęła do swojego naszyjnika i zobaczyła szeroki uśmiech na twarzy faerie. Tak, jedną cechę na pewno mieli wspólną z Alessio.
- Filibert - zwany skrótowo Filim - powinien przyjść po czwartej, pewnie koło pół do piątej - odparł Borso. - Będziesz posiadała już, signora, wiedzę ze spotkania z księżną, kiedy z nim porozmawiasz.
Było to lepsze i gorsze jednocześnie, bowiem może Fili przekazałby jej informacje pomocne przy rozmowie z księżną Rzymu. Będzie musiała sobie tak poradzić. Wampirzyca zerkała cały czas na markiza, była ciekawa jak długo wytrzyma.
- Czy są jeszcze jakieś tematy, jakie chcielibyśmy poruszyć? - Agnese uśmiechnęła się do swych towarzyszy.
- Nie, chyba nie - zastanawiał się Borso.
- Absolutnie nie - poprawił go przygryzający wargi, żeby nie parsknąć śmiechem Alessio.
- Nic nie wiem na ten temat - odparła Gilla spoglądając na swoją panią.
- Cóż, pewnie więcej dowiemy się po tych spotkaniach - uznał Kowalski. - Muszę jeszcze pobawić się we wzmacnianie ochron tego domu.
- Nie wiem czy jesteście ciekawi, ale jakby co mogę się wejść na aukcję
. - Wampirzyca świadomie lekko przedłużała zakończenie obrad. Markiz zaś zaczynał zaciskać dłonie na poręczach krzeseł, aż mu kłykcie bielały.
- Hm, ale jak to wykorzystać? - zastanowił się Borso.
- Nie da się - chyba Alessio kopnął go pod stołem - przecież nie pójdzie Agnese tam, bo stamtąd nie wyjdzie. Wszyscy wiemy, że jak nie Giovanni to nephandi, dlatego trzeba być ostrożnym, na pewno zaś tam się osobiście nie pakować wcale. Wobec tego postanowione? - podsumował.
- Ostatecznie mogę tam wejść by odciągnąć ich uwagę. Moglibyśmy wtedy dopaść Morgan… i prawdopodobnie wszyscy byliby na miejscu. - Agnese przesunęła palcami po koronce na dekolcie, jakby się zastanawiając.
- Jeśli Morgan tam w ogóle będzie. Osobiście wątpię. Raczej jakiś jej wysłannik. Wszak doskonale wie, że sama tam także byłaby odkryta - stwierdził Kowalski. - Zaś bezpośrednio nie miałaby najmniejszych szans. Dlatego chyba bym się tego nie obawiał, aczkolwiek właściwie, któż wie, co mogłoby takiej niezrównoważonej osobie przyjść do głowy.
Markiz rzucił tylko błagalne spojrzenie. Stanowczo już Agnese przeciągała strunę. Wampirzyca natomiast wpatrywała się w niego z zachwytem. Uwielbiała gdy się jej pragnie, a markiz… cóż pragnął jej chyba bardziej niż ktokolwiek na świecie.
- Dobrze, wobec tego porozmawiamy jeszcze po moich spotkaniach i ustalimy ostatecznie jak jutro działamy, a teraz… Może omówimy skarbie, temat konklawe?
- Taak
- wyszeptał i niemal już podnosił dłonie ku niej.
- Wobec tego ja idę - odezwał się Kowalski i tak samo zrobili Borso i Alessio.
 
Kelly jest offline  
Stary 03-07-2017, 22:20   #78
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kiedy drzwi się zatrzasnęły markiz eksplodował skacząc ku niej, zaś wampirzyca usłyszała jeszcze tylko głos ghulicy. Widać było, jak mocno wypchane ma spodnie, czego pozostali członkowie narady nie dostrzegli podczas siedzenia przy stole. Pewnie dlatego czekał, aż inni wyjdą. Skrzył spragnionym spojrzeniem zakochanego mężczyzny, który szaleje za swoją wybranką.

- Mogę zostać z wami? Choćby popatrzeć … - spytała wojowniczka.
Wampirzyca rozchyliła nogi by wtulając się markiz mógł na nią naprzeć. Jęknęła z przyjemności gdy materiał halki dotknął jej rozgrzanej kobiecości. W jej oczach pojawiło się pożądanie, które ukrywała przez całe spotkanie i to takim rozpalonym wzrokiem spojrzała na Gillę
- Myślę, że tak moja droga… Alessandro chyba nic nie będzie teraz przeszkadzać. Pytanie czy rzeczywiście chcesz tylko, patrzeć… - Powiedziała to cicho.

Ucałowała delikatnie jego usta, po czym odrobinkę odsunęła go od siebie.
- Skarbie, chciałbyś bym oparła się o stół?
- Och tak, proszę, chcę. Tak, nie przeszkadza.
- Nie będę, Alessandro i signora. Przynajmniej nie tym razem - odparła Gilla siadając wygodnie oraz patrząc na nich. - Ale następnym … bardzo chcę poprzeszkadzać.
- Agnese, proszę … - markiz szybko podszedł do stołu nie słuchając Gilli i rozpinając swój pas. Widać było faktycznie, że zaraz albo posiądzie Agnese, albo zemdleje.

Wampirzyca podniosła się i stanęła tak by Gilla miała na nich dobry widok z miejsca, które zajęła. Ułożyła się piersiami na stole, rozsuwając pozostawione przez pozostałych arkusze. Jej pupa nadal pozostawała ukryta pod suknią i tak jak przy naradzie wyraźnie widać było pod materiałami jej kształt, co pobudziło markiza do szybszego działania. Stanął za narzeczoną, unosząc klosz jej sukni i zarzucając jej na plecy. Właściwie długa suknia dotarła do głowy, także nieco zakrywając. Wampirzyca odgarnęła ją lekko z twarzy, cieszyła się, że nie jest to twardy, mocno haftowany materiał, bo nie byłoby takiej możliwości. Potem halkę, która odsłoniła jej seksowną pupę, śliczne uda, oraz piękny kwiat znajdujący się pomiędzy nimi..

Markiz gwałtownie ściągał spodnie i pantalony, zaś Gilla tylko uśmiechnęła się.
- Signora, nie podejrzewałam, że lubisz chodzić bez tej części przyodzienia. Ale to bardzo seksowne.
- Może zapoczątkuję nową modę? - Głos Agnese lekko drżał z podniecenia.
- Och signora, wtedy będę marzyła bardzo, żeby pozwoliła mi się pani ukryć pod kloszem twej sukni - odparła Gilla leciutko przesuwajac język po własnych wargach. - Bardzo podobałoby mi się, mogłabym się nawet podzielić z szlachetnym markizem.

Ukazany niesamowicie cud kobiecości wyglądał naprawdę prześlicznie. Tym bardziej, że wampirzyca nie miała całych nagich nóg. Przewiązane wstążkami jedwabne pończochy, buciki tworzyły klimat. Kobieta była zakryta na całym ciele, poza udami i tyłeczkiem, cudownie wypiętym w stronę podnieconego markiza, co tworzyło świetny kontrast. Agnese uczuła, jak upuszcza wszystko na dł, nawet nie zdejmuje. Później zaś jego dłonie na swoich pośladkach rozciągające lekko i szeroki czubek wnikający w jej kwiat pomiędzy rozchylającymi się płatkami. To nie było powolne wniknięcie. doprowadziła bowiem kochanka do takiego stanu, że wręcz rzucił się na nią, a jego ruch był niczym gwałtowne uderzenie.

Wampirzyca jęknęła głośno. Jej ciało przesunęło się po blacie stołu, tak, że jej biodra zaparły się na jego krawędzi. W końcu… te igraszki nawet ją podniecały i teraz był w niej. Jej cudowny Alessandro.
- Skarbie mocniej… - Wyjęczała cichutko. Po wcześniejszej celebracji, miała ochotę na coś… ostrzejszego? Dzikiego niewątpliwie, bowiem markiz zatracił bardzo szybko logikę myślenia sterującego postępowaniem. agnese doprowadzała go do wrzenia, kiedy wszystkim zaczyna rządzić natura oraz nieokiełznana namiętność. Jeszcze ten głos zachęcający. Wampirzyca poczuła jak uderza swoim penisem z całej siły, jak wręcz stół się rusza o milimetry do przodu, a ona jest wręcz rozrywana. Te wszystkie ruchy sprawiały, że była atakowana pod ciut innymi kątami, cudownie drażniącymi inną ściankę wewnątrz.
- Włóż jej w pupę. Spodoba jej się, zobaczysz - Agnese usłyszała głos swojej ghulicy, leciutko rozbawiony, ale raczej zadowolony, taki wesoły i uczuła wtedy pomiędzy swoimi pośladkami dłoń Alessandro, który brał ją, jednocześnie zaś szukał tylnego otworka, potem zaś także brutalnie włożył w niego palec starając się poruszać jak najszybciej.

Agnese krzyknęła głośno. Gdy tylko wsunął w nią palec wampirzyca doszła. Wyglądało nawet, ze nawet ją to zaskoczyło. Mocno chwyciła się dłońmi blatu stołu, a jej ciało uniosło się lekko wyginając w łuk. Z każdym kolejnym ruchem markiza z ust Agnese wyrywało się głośne jęknięcie, któremu zaczęło towarzyszyć powoli jego.
- Ach, ach, ach - za każdym pchnięciem, za każdym ruchem palca. - Ach, Agnese - jęknął głośniej wyrzucają w niej swoje nasienie, a potem znowu. Nie przestawał ruszać się pędzący pragnieniem jej ciała, zaś ona czuła, jak w niej wybucha kolejna porcja, a nawet jak wreszcie przestały, to i tak markiz próbuje jeszcze trochę jeszcze mocniej, jeszcze chwilę przedłużyć.
To było tak szybkie, tak gwałtowne, tak zaskakujące, że Agnese wybuchła głośnym, szczery i niesamowicie pięknym i dźwięcznym śmiechem. Jej pupa nadal napierała na markiza, ale po prostu nie mogła się powstrzymać.
- Alessandro… - Wypowiedziała jego imię przez łzy. - … mogłabym nie robić nic innego.
- Ja też - wyszeptał powoli uwalniając jej otworki.

Agnese czuła jak po jej policzkach spływają krwawe łzy.
- To było cudowne.
- To było cudowne - powtórzył jej słowa pełen rozsadzających emocji. Jego głos drżał.
- Tak, to było cudowne - powtórzyła cicho Gilla, a kiedy wampirzyca zerknęła na nią kątem oka spostrzegła, że ghulica wsunęła sobie rękę pod suknie i w pantalony zaspokajając samą siebie. Jej oblicze było takie dziwne, kiedy patrzyła na kochającą się parę oraz jednocześnie jako widz onanizowała się ażeby poskromić własne żądze.

Wampirzyca wyprostowała się unosząc się na dłoniach. Halka i suknia opadły na dół. Z uśmiechem obserwowała poczynania ghulicy.
- Tylko chyba za szybko skończyliśmy, co moja droga? - Mrugnęła do niej.

Gilla wyjęła powoli paluszek spod własnej sukni. Był pokryty lepkim soczkiem.
- Trochę za wcześnie. Przyznaję. Samemu nie daje się tak szybko dochodzić, jak wspólnie. Czy … czy macie może ochotę na coś razem - spytała trochę żartobliwie, ale Agnese uczuła niepewność wewnątrz jej lekkiego pozornie głosu.

Wampirzyca wyciągnęła dłoń, zapraszając ją do stołu.
- Zdejmij pantalony, dobrze?
Ghulica szybko zdjęła, zaś Agnese delikatnie popchnęła pupą markiza, by zrobić Gilli, miejsce przed nimi. Wojowniczka podeszła do stołu odkładając długie majtasy na boku.
- Mam coś zdjąć jeszcze? - spytała. - Może pas oraz odpiąć sztylet - zaproponowała wesoło, naprawdę ciesząc się.
Wampirzyca poklepała miejsce przed sobą na stole, a gdy Gilla zajęła miejsce siadając przed nia okrakiem, powolutku wsunęła dłoń po jej suknię. Ręka wampirzycy powoli sunęła ku górze, podczas gdy jej pośladki zaczęły poruszać się w przód i w tył. Długa suknia wampirzycy opierała się na złączonych ciałach jej i markiza.
- Och, signora, to bardzo miłe, czuć cię na moim udzie - spróbowała uśmiechnąć się ghulica, ale widać było, iż powoli bierze ją podniecenie.
Palce wampirzycy powoli dotarły do płatków ghulicy i chwilę bawiły się po prostu przesuwając się po mokrej skórze. Druga dłoń Agnese powędrowała do piersi Gilli, i zaczęła delikatnie pieścić ukryte pod materiałem ciało. Co ciekawe, tym razem ghulica nie obwiązała sobie piersi pasem materii, jak zwykle czyniła. Wampirzyca bez problemu wyczuła nagle rosnące sutki, które błyskawicznie twardniały pod jej pieszczotą. Delikatnie zakręciła tyłeczkiem zachęcając markiza do działania.
- Nie zostawimy Gilli samej, co skarbie?
- No nie, oczywiście … - wyrwało się markizowi, kiedy patrzył tak na wzajemne pieszczoty kobiet. Agnese wyprostowała się nieco, ale nie wypuściła go z siebie, mimo że był już malutki. Jednak przywierała mocno do mężczyzny czekając, aż powoli ponownie będzie zdradzać ożywienie. Markizowi szybko to zdecydowanie wychodziło. Póki jednak nie mógł na razie troszeczkę pochylił tułów swojej ukochanej do przodu.
- Czy mogę ponownie dobrać się do twoich tylnych wrót? - spytał cicho chcąc, póki co, zastąpić swój główny oręż.

Tymczasem pieszczona ghulica ułożyła się na stole, przy czym jej pupa była na samym skraju, zaś rozstawione nogi zwisały swobodnie. Wampirzyca położyła się na niej eksponując tym samym swoją pupę. Jej dłoń zaczęła delikatnie szczypać płatki Gilli.
- Na co tylko masz ochotę skarbie. - Pocałowała ghulicę w usta, jednocześnie czując, jak dwa, tym razem dwa poślinione palce markiza nawiedzają jej tylny otworek. Znacznie wolniej, stopniowo sadowiąc się w nim, ale też rozpychając go mocniej, niżeli tylko jeden. Jęki wampirzycy zdusił pocałunek, którym obdarzała Gillę. Swoją pupą naparła na palce markiza, jednocześnie wsuwając jeden palec w szparkę ghulicy. Zaś markiz zaczął poruszać swoje w jej pupie. Nie śpieszył się, raczej czynił to wolno, ale jakoś tak poruszał wewnątrz niej opuszkami, jakby chciał badać wszystko, wypieścić każdą cząstkę tego wewnętrznego ciała, którą mógł tylko dostać.

- Jesteś piękna, masz piękne wszystko - wysapał zadowolony mężczyzna. Agnese uczuła jego podniecenie, które objawiło się drgnięciem malutkiego penisa w jej pochwie. Chciała go bardzo i ten malec zaczął powoli w niej rosnąć, ale paluszki pracowały non stop. Wampirzyca była taka niesamowicie cudownie kobieca. Agnese starała się dostosować swoje tempo do tempa markiza. Wsunęła drugi palec w szparkę Gilli. Poruszała nimi powoli, rozszerzając je gdy się wysuwały, w tym samym momencie, w którym on wysuwał palce z niej. Z całowania ust przeszła na szyję ghulicy. Czuła jak jej ciało zaczyna napierać coraz mocniej na Alessandra, jak zaczyna go ponownie pragnąć. Ostrożnie zsuwała dłoń z piersi Gilli wzdłuż jej boku, cieszać się kształtnym ciałem ghulicy, ukrytym pod materiałem.
- A ty wspaniały mój drogi… - Wyszeptała cicho, między pocałunkami składanymi na szyi i obojczyku Gilli. - … oboje jesteście tacy… niesamowici.
- Ty jesteś jeszcze bardziej - wymruczał markiz, zaś jego męskość, mimo że jeszcze niepełna oraz dosyć miękka, nabrała już takich rozmiarów, by się mogła poruszyć. - Kocham cię, och jak bardzo mocno - pchnął nieco, zaś palcami już też skupił się bardziej na ruchu do przodu i do tyłu. - Uwielbiam cię, uwielbiam twój wypięty tyłeczek, ach jak cię pragnę - pchnął wreszcie mocniej łącznie z atakiem palcami. Wampirzyca w tym samym momencie wbiła się w szparkę Gilli, swymi palcami. Jej druga dłoń powoli wkroczyła pod suknię, skubiąc delikatnie udo ghulicy, która westchnęła mocniej.
- Ah…. - Z ust Agnese wyrwał się cichy jęk, jednak nie przerwała pracy nad pieszczeniem leżącej pod nią kobiety. Widać doskonale było, jak jej praca przynosi rezultat.
- Proszę, mocniej - jęknęła ghulica, zaś jednocześnie wampirzyca odczuła, iż markiz także nabiera rozpędu. Męskość połączona z jej kobiecością ponownie połączyły się naturalnie. Wielkość markiza też nabrała właściwej formy rozpychając, rozciągając mocno ścianki pochwy. Zaś palce po prostu przyspieszały. Druga ręka wampirzycy dotarła do pupy Gilli i na razie lekko drażniła jej tylni otworek, podczas gdy palce w jej szparce stały się brutalniejsze, czasem podszczypując ją nawet w środku.
- Tak … tak … tak! - Gilla wręcz krzykneła, unosząc rozwarte nogi, by ułatwić dostęp do jej tylnego otworka.
- Ach … kocham cię - usłyszała jednocześnie Agnese jęk markiza za sobą. Nie było wątpliwości, ponownie zbliżał się do szczytu, aczkolwiek tym razem wszystko znacznie dłużej trwało i widać było, że poprzednie razy nieco spowolniły cały proces. Oczywiście wszyscy byli z tego zadowoleni, wręcz pijani przyjemnością.

Wampirzyca wtuliła głowę pomiędzy piersi Gilli. Były tak cudownie gorące… już żałowała że nie są teraz we trójkę nago. Jej ciało chciało więcej, mocniej. Wsunęła palce w tylny otworek ghulicy i jednocześnie wgryzła się w odsłoniętą część piersi Gilli. Poczułą jak momentalnie całym jej wampirzym, złaknionym ciepła i bliskości ciałem wstrząsa dreszcz, który jednocześnie przeniósł się na jej własny tył. Gorąca fala nagle ruszyła zarówno z łona, jak i z tyłeczka. Jakby części ciała markiza gwałtownie urosły, jakby jeszcze bardziej stwardniały i miały w jej wnętrzu tysiąc pieszczących macek, jakby gwałtownie ociepliły się … wystrzeliwując wewnątrz jej ciała coś na kształt cudownie pięknego, ale gorącego niesamowicie czegoś zaczynającego wypełniać samą najdalszą końcówkę.
- Agneseee …- usłyszała jego wydłużony jęk głośniejszy niż poprzednie.

Wampirzyca piłą powolutku, krew ghulicy, co wywoływało w jej ciele niesamowite pulsowanie. Jej palce poruszały się nadal we wnętrzu kobiety jednak widać było, że tracą rytm, że jej ciało chciałoby się skupić na drżeniu, na przeżywaniu fal podniecenia, które je atakowały. Tym bardziej, że markiz miał stanowczo łatwiej mogąc się skupić po prostu na niej i robił to radosny i dając jej radość, aż wreszcie jego ruch spowolnił się, palce opuściły tyłeczek, zaś mężczyzna po prostu przytulił się do niej od tyłu. Agnese wysunęła kły z piersi Gilli i czule zalizała ranki całując ją przy tym czule.
- Tyle szczęścia… - Agnese przytuliła się mocno do Gilli, jednocześnie ciesząc się uściskiem markiza. - Co powiecie na kąpiel?
- Och tak - dwa głosy zdecydowanej aprobaty zlały się w jedno. Gilli bardziej mruczący, bowiem ghulica bardzo przeżywała każdy raz, zresztą wszyscy, ale ona miała tendencje do takich mocniejszych reakcji organizmu, jak choćby słodki rodzaj omdlenia.
- Czy przygotować coś? - spytała Gilla.
- Przygotujcie się… bo planuję nie dać się dotknąć. - W głosie Agnese dało się usłyszeć rozbawienie. - I baaardzo was kusić.
- Jak się myć bez dotknięcia iiii nie tylko myć … ach ty kusicielko. Myślisz że cię nie schwytam - wyprężył się zuchowato markiz. Przy okazji malutki członek wyszedł spomiędzy intymnych warg Agnese. - Haha, nie znasz mnie.
- Także spróbuję - dodała Gilla, chociaż znała doskonale potęgę wampirzych możliwości. Biorąc jednak pod uwagę iż łaźnia nie była taka duża oraz stanowiła zamknięte pomieszczenie, istniała jakaś szansa.
- Moje dwa zakochane gołąbki. Dobrze… dam wam mnie umyć… bardzo dokładnie umyć.
 
Aiko jest offline  
Stary 05-07-2017, 17:32   #79
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Ubrali się powoli, szczęściem więc, że nie mieli tego wiele. Właściwie jedynie markiz. Kobiety po prostu opuściły sukienki okrywając swoje intymności, bowiem Gilla chciała naśladować swoją panią. Pantalony wzięła więc w garść. Jedynie markiz musiał się pochylić i podciągnąć bieliznę oraz spodnie, także zapiąć pas. Także niedużo. Jednak nawet te proste czynności wykonywali dosyć powoli spoglądając na siebie znaczącymi uśmiechami.

Przeszli względnie pustymi korytarzami, wszak było około północy. Jedynie od czasu do czasu słychać było długi krok strażnika. Łaźnia także była pusta, ale woda, jak zwykle, sympatycznie ciepła.
- To jak signora, gdzie się ułożysz, żebyśmy mogli cię wszędzie umyć? - spytała Gilla.
- Najchętniej na którymś z was ale… - Wampirzyca okręciła się eksponując swoje nagie ciało. - ...wtedy możecie mieć problem by wymyć mnie dokładnie.
- Och, możemy być sprytni
- odezwała się wiodąca Gilla. - Będziemy się zmieniać. Proszę choćby położyć się obok markiza spokojnie na pleckach, zaś potem pan markiz mnie zmieni, a może i pani signora, zechce się zabawić w mycie? - uśmiechnęła się promiennie.
- Oczywiście mogę się położyć przy Agnese - zadeklarował Alessandro wielce zadowolony, że będzie przy Agnese, zreszta przy niej zawsze był zadowolony.
- Możecie też usiąść sobie w wodzie? - dodała ghulica.
- Ja tam chętnie położę się NA kimś. - Wampirzyca mrugnęła do markiza. - To może skarbie przy basenie?
Gdy mężczyzna położył się obok basenu, Agnese dosłownie położyła się na nim, opierając swoje dłonie na jego piersi i na nich układając głowę. Jej piersi spoczywały na jego brzuchu, tak jak jego powoli wzrastająca męskość opierała się o jej brzuch. Biodra i nogi wampirzycy leżały spokojnie między rozstawionymi nogami markiza. Było jej dobrze, ciepło, przyjemnie. Pod dłońmi czuła bicie serca mężczyzny.
- Och pani, to bardzo ładna pozycja - opisała ją wesoło Gilla - chociaż przypuszczam, ze biedny markiz zaraz będzie miał niewygodnie, zaś panią coś zacznie gnieść - roześmiała się. Chwilkę potem Agnese nagle uczuła, jak ghulica polewa jej plecy wodą z dzbanka, tak trochę z wysoka, a potem poważnie bierze się za ich szorowanie. Mydło, olejek zapachowy, gąbka, dawaj! Silna była i naprawdę, Agnese aż przesunęła się falując na ciele markiza. Zaś Gilla czyściła.
- Włoski zostawimy na koniec - powiedziała trąc mocno - teraz reszta.

Rzeczywiście gabkowała dokładnie, najpierw polewając, potem mydląc dany kawałek. Plecy, ramiona ręce, nogi, nawet pupę. Dopiero kiedy dobrała się do łona swojej pani odstawiła gąbkę. Wampirzyca pomrukiwała z przyjemności, jednocześnie gładząc dłonią pierś Alessandra.
- To cudowne - uśmiechnął się zadowolony markiz, zaś ona poczuła dłonie na swoich włosach, delikatnie gładzące ją.
Gilla zaś stwierdziła.
- Delikatne miejsca lepiej myć czymś delikatnym.
Dlatego właśnie użyła własnej dłoni, zamiast zaś mydła, olejku. Agnese rozsunęła nogi, przy okazji rozsuwając też nogi markiza, między którymi leżała. Gilla natomiast położyła otwartą rękę prosto na intymnym kwiatku signory, nasączoną daktylowym olejkiem i zaczęła myć. Choć oczywiście delikatniej, niźli szorstka gąbka, to przecież nie była wcale taka ostrożniutka. Każda cząstka ciała wampirzycy, każdy płatek musiał być dokładnie umyty, czyli zajmowała się nim dokładnie, pociągając jedną dłonią, drugą zaś myjąc go. Potem jeszcze rowek, starając się równie dokładnie. Agnese pojękiwała cicho, czując jak znów się rozpala. Delikatnie pocałowała leżącego pod nią markiza.
- Chciałabyś signora także wewnątrz? - uśmiechnęła się.
- Mieliście mnie wymyć dokładnie… choć przyznam, że mój narzeczony się troszkę leni. - Ucałowała czule pierś Alessandra.
- Ależ kochanie - próbował zaprotestować, ale przerwano mu.
- Mężczyźni to urodzeni lenie, signora - wyjaśniła Gilla, choć pewnie to mycie markiz miałby ochotę zrobić. - Warto im czasem pozwolić na cudowne nicnierobienie w naszych objęciach. Ale wewnątrz, hm, wolałabyś czystą wodą, a może paluszkami nasączonymi olejkiem? - dopytywała się ghulica grając w ulubioną przez Agnese grę w pytania, którą czasem zawstydzała niedoświadczonego markiza. - Ooo, wiem - nagle odezwała się Gilla - jednak faktycznie będziemy potrzebowały pomocy pana Alessandro. On sięgnie tam mimo wszystko dalej, niżeli ja - ponownie uśmiechnęła się, dając do zrozumienia, iż się jedynie droczy.
- Hm…. olejek brzmi cudownie. - wampirzyca uniosła się lekko na rękach by spojrzeć na mężczyznę, który już się zaczął uśmiechać. - Co sądzisz skarbie?
- Ależ kochanie, przecież ja dla ciebie wszystko. Oczywiście każdy rodzaj masażu
- bowiem chyba jeszcze się nie zorientował.
- Panie markizie, czy mógłby pan usiąść osobno tutaj na ławie - wskazała podest Colonnie Gilla.
Agnese podniosła się na dłoniach by go wypuścić spod siebie. Gdy się wysuwał, jej piersi otarły się prawie o całe jego ciało.
- Co ty znowu kombinujesz kochana? - Wampirzyca przyglądała się uważnie siadającemu na postumencie mężczyźnie.
- Ależ wypełniam jedynie pani polecenia - Gilli naprawdę było wesoło. - Markizie, - zwróciła się do mężczyzny - proszę usiąść rozkładając nogi. Muszę pana przygotować do zaolejkowania najintymniejszej części ciała signory.
- Pani Gillo …
- Proszę się nie bać, to będzie miłe. Ponadto nie potrwa niestety długo, skoro pan jest niemal gotowy
- faktycznie, Agnese także to czuła, gdy wychodził spod niej, zaś pieszczota jej wspaniałych piersi jeszcze przyśpieszyła sprawę. Ghuliza wylała sobie olejek na dłonie, potem zaś ułożyła karafkę szklaną kilkanaście centymetrów nad jego męskością oraz opuszczając kropla po kropli patrzyła, jak reaguje, jak drży, jak podskakuje. Nawet odruchowo chciał zamknąć nogi, ale ghulic nie pozwoliła.

Piękna florencka wampirzyca Agnese przyglądała się temu z uśmiechem. Cały czas leżąc na brzuchu, podpierała swoją głowę, tak że markiz mógł widzieć jej piersi. radośnie machała skrzyżowanymi, uniesionymi nóżkami.
- Nie wolno panu, jeśli ma pan zaspokoić panią swoją.
Przestała jednak kropelkować tylko ujęła go swoimi dłońmi, przejeżdżając po nim kilka razy, trzymając go jak wewnątrz dłoni trzyma się rękojeść miecza, obficie schlapując olejkiem. Jej palce sięgały od samego czubka aż do woreczka, przy czym na szczycie olejek mieszał się z coraz obfitszym soczkiem.
- Ach - wyrwało się markizowi, zaś jego ptak wydawał się być coraz gładszy, coraz mokrzejszy, coraz bardziej naoliwiony.
- Signora, markiz jest gotowy do dalszej części mycia twojego ciała - wyjaśniła.
- Tak? - Wampirzyca udała zaskoczenie, jakby nie miała pojęcia o co chodzi. Powolutku podniosła się z podłogi i ruszyła w stronę swoich kochanków.
- Och, proszę uklęknąć pani, tutaj na ręczniku i pochylić się, tak, by się pani oparła dłońmi. Potem jeszcze mocniej, najlepiej żeby buzię przyłożyła pani do ręcznika. Tak będzie lepiej masować - zaproponowała ghulica.
Wampirzyca grzecznie przyjęła proponowaną pozycję.
- Tak będzie dobrze moja droga? - Agnese uśmiechnęła się do Gilli, na chwilę odrywając głowę od ręcznika.
- Myślę, że tak - ghulica udała, że się zastanawia. Agnese zakręciła lekko pupą, trochę jak piesek gdy merda ogonem. Wiedziała, jak mocno podziała to na markiza.
- Myślę że tak - powtórzyła Gilla. - Pupa mocno wypięta, nogi odpowiednio rozłożone, tak, przyjęła pani właściwą pozycję do tego rodzaju masowania. Mości panie, mamy pracę do wykonania. Proszę do roboty - popchnęła go leciutko, ale raczej dla zabawy, ponieważ Alessandro już sam chciał nie tyle podejść co podbiec. Kiedy szedł naprawdę widać było wielkość jego penisa, obecnie natłuszczonego olejkiem, pachnącego, czerwonego niczym mak. Klęknął za signorą. Jedną dłoń ułożył na jej pośladku, drugą ujął swego penisa dotykając jej płateczków końcówką. Wampirzyca jęknęła z przyjemności. Chwilę poruszał nimi, jakby igrając, ale to tylko moment, bowiem Gilla ofuknęła go.
- Panie markizie, masaż, nie pieszczoty.
Słowa jeszcze nie wybrzmiały, kiedy Agnese poczuła, jak w głębiny jej pochwy wsuwa się ciepły, gruby, śliski oraz nadzwyczaj pulsujący życiem piękny, męski organ narzeczonego.
- Ach Alessandro… - Wymruczała zadowolona i zerknęła w bok na Gillę. - A to jest masaż moja droga?
- A nie
? - zdziwiła się Gilla. - Chyba czuje pani owo masowanie swoich wewnętrznych ścianek. Jak się uginają, naciągają, rozszerzają. Na tym polega przecież masowanie, a ja je zaraz uzupełnię - Gill podeszła do kochanków i zajęła się tyłeczkiem Agnese. Ułożyła natłuszczoną dłoń na jej dziurce tylnej. Wampirzyca jęknęła i odchyliła się troszkę od podłogi, ale szybko wróciła do narzuconej przez ghulicę pozycji. Najpierw leciutko ją ugniatała, wgłebiała się nieco. Ciągle zraszając olejkiem. Wreszcie powoli wchodziła do środka, naprawdę mokra oraz śliska.
- To pieszczota, najcudowniejsza z pieszczot. Masaż kojarzy mi się odrobinę z bólem. - Rozpalony głos Agnese wypełnił pomieszczenie.
- Ależ signora, masaż to nie poród. Wcale nie musi być bolesny. Wręcz przeciwnie. Markizie, mógłbyś masować bardziej intensywnie, pani chce poczuć trochę, no może nie bólu, ale coś mocniejszego - uśmiechnęła się, zaś Agnese faktycznie uczuła mocniejsze uderzenie, szybsze, gwałtowniejsze.
- Chyba, że pani lubi jeszcze klapsy w pupę przy seksie, słyszałam że są takie kobiety - uśmiechnęła się. - Zawsze wszechstronni masażyści służą swoim podopiecznym.

Wampirzyca przymknęła oczy skupiając się na ruchu jakim obdarzali ją Gilla i Alessandro. Byli tacy gorący…
- Moja droga wiesz, że uwielbiam twoje eksperymenty. - Wyszeptała cicho i nagle poczuła uderzenie na tyłku. Niezbyt mocne, ale takie odczuwalne, wykonane końcówką dłoni tak, że az klasnęło.
- Ależ Gillo … - markiz usiłował ją powstrzymać. Agnese uśmiechnęła się słysząc jego głos. Po jej ciele w miejscu klepnięcia rozchodziło się przyjemne ciepło.
- Sam spróbuj …
- Co mam

Ghulica szybko chwyciła jego rękę, ktorą opierał o biodro kochanki. Uniosła ją.
- Mówię, spróbuj.
- Ale …
- Spróbuj żesz
! - powiedziała mocniej ghulica.
- Och skarbie klaps mnie nie zabije… - Głos wampirzycy był ciepły. - Nie denerwuj naszej instruktorki.
- Dobrze kochanie
… - signora poczuła na swojej pupie kolejne uderzenie, tym razem większej, męskiej dłoni. Dosyć słabe zresztą i takie, żeby nie poczuła.
- Aj markizie - Gilla zastąpiła go uderzając mocniej, także faktycznie na pośladku pojawił się ślad. Wampirzyca jęknęła czując jak jej pośladek od kolejnego uderzenia staje się wrażliwszy. - Tak proszę.
- Mhmmm
… - Agnese zamruczała. - To całkiem przyjemne, będę wiedziała by was tak nie karcić.
- Naprawdę
- aż się zdziwił markiz, ale nie przerywał ruchu w jej słodkim wnętrzu. Gilla zaś ile tylko mogła głeboko, penetrowała jej tyny otworek. - Spróbuję - pośladek wampirzycy nagle oznaczyły dwa uderzenia w każdą część. Gilli i markiza, jednocześnie zaś pchnięcia w jej pochwę i pupę. Wszystko gwałtownie na raz, a potem jeszcze raz splatając niewielki ból, z przyjemnością.
- Yhym… jeszcze. - Głos wampirzycy zadrżał. Jej ciało przy klapnięciu przyjemnie zacisnęło się na Gilli i Alessandrze. - Jesteście cudowni.
- Dla ciebie, signora/kochanie
- ponownie dwa głosy splotły się, każde pełne uczucia.

Gilla sterowała wszystkim. Klapsy nie miały być czymś ciągłym, jak penetrowanie przedniej i tylnej jamki. Dwa klaśnięcia i chwila przerwy oraz ponowne dwa po chwili i tak dalej, żeby wampirzyca miała przerwę na moment, żeby jej skóra odpoczęła, zaś pragnienie wyczekiwało. Mimo to Agnese czuła, że skóra na jej pośladkach jest rozgrzana i napięta, że każdy ruch paluszków Gilli jest jeszcze wyraźniejszy, że jej ciało zaciska się na męskości Alessandra. To była przyjemna i długa igraszka, która dla niej mogłaby nigdy się nie kończyć. Jej ciało rozpalało się do granic możliwości, gdy się w niej poruszali, po to by wyhamować szaleństwo przy klepnięciu. Mimo to była cały czas blisko, cały czas o włos od spełnienia. Czuła jak cudownie ghulica tym steruje, jej nie pozostawało nic innego jak poddać się i czekać aż Gilla pozwoli jej dojść.
- Ach - jęknął markiz, gdy przy kolejnym pchnięciu i klapsie nagle wystrzelił, gwałtownie ze swego oliwionego instrumentu. Wampirzycy nie potrzeba było dużo więcej. Trochę zmiana rytmu, naparcie jego męskości na drobne palce ghulicy penetrujące jej wnętrze i szybko przyłączyła się do narzeczonego.

Krzyknęła i nie mogąc się powstrzymać uniosła się na dłoniach. Jej ciało drżało, a wszystkie uczucia tylko potęgowały nieregularne ruchy Alessandra. Wwiercał się w nią, wbijał, przy każdym ruchu powodując, że po jej świeżo wymytych nóżkach spływały kolejne porcje ich wspólnych soków. Gilla wtórowała mu, Czasem do uszu wampirzycy dochodziły jej ciche jęknięcia i pomruki, w których dało się usłyszeć odrobinę rozbawienia ale też i satysfakcji.

Wymęczona opadła na ułożony ręcznik, czująć jak paluszki Gilli i męskość markiza wysuwają się przy tym z jej wnętrza. Leżąc z lekko rozchylonymi nogami, czuła jak powoli wypływa z niej nasienie mężczyzny.
- I tyle jeśli chodzi o kąpiel… - Słychać było, że jest zadowolona, widać było że na jej twarzy gości niczym niewymuszony lekki uśmiech.

Agnese leżała kontemplując przyjemność, markiz niedaleko niej wpatrywał się w jej ciało, spacerując spojrzeniem po pięknych kształtach narzeczonej. Szczególnie zerkał w rozchylone płateczki jej kwiatu, gdzie pojawiały się blade, lepkie krople na różowiutkiej skórze. Wypływały wprost ze wspaniałego sezamu, gdzie przed chwilą je właśnie złożył. Gilla natomiast mrucząc radośnie weszła do wody, zanurzyła się po pas i zaczęła myć. Musiała być bardzo wesoła, bowiem wkrótce usłyszeli jak zaczyna sobie podśpiewywać niskim, ale miłym głosem.


Kiedy skończyła nagle dostrzegła, że jej się przypatrują i chyba trochę zawstydziła.
- Przepraszam, że musieliście słuchać mego „cudownego” głosu – powiedziała trochę szybko. - To pieśń z moich stron rodzinnych. Dawno jej nie słyszałam oraz nie śpiewałam. Jakoś samo wyszło …
- Według mnie była ładna. Nie słyszałem wcześniej.
- Tutaj nie śpiewają takich pieśni. Sycylijczycy mają inny dialekt oraz wszystko inne, nawet najgłębsze myśli
… - odparła zadumana, italijska wojowniczka.

Urodziwa wampirzyca podniosła się i dołączyła do ghulicy, z przyjemnością zanurzyła się w ciepłej wodzie.
- Jak wenecjanie upolowali sycylijską najemniczkę? - Agnese oparła się o krawędź basenu zanurzając w wodzie aż pod brodę.
- Uratowali mi brata. I mnie - wyjaśniła powoli cichym głosem. - Kiedy uciekaliśmy z więzienia na Sycylii mała tratewką. Jak to dzieciaki, które próbują się porwać na coś, czego nie potrafią zrobić - uśmiechnęła się gorzko. - Wenecka galera płynęła tam, dostrzegli nas oraz podjęli na statek. Byliśmy im winni wszystko, ale też spłaciliśmy dług wielokrotnie.
Agnese położyła się na brzuchu na wodzie, tak, że jej pupa wypłynęła nad taflę. Pomachała do markiza by do nich dołączył. Lubiła prowokować niesamowitymi pozycjami.
- Myślę, że mogłabyś być lepszym wampirkiem niż ja moja droga. - Wampirzyca powiedziała to lekko, nawet odrobinę radośnie.
- Wątpię, signora. Jestem zadowolona z bycia twoim ghulem … może kiedyś, kiedy już nie będę mogła wymyślić nic, żeby cię zaskoczyć, wtedy może …. - odparła Gilla.

Tymczasem Alessandro wszedł do wody, usiadł sobie na schodkach w miejscu, gdzie ciało było mniej więcej zanurzone po pas i zaczął się obmywać. Tymczasem sprytna ghulica oczywiście natychmiast podeszła pod znajdującą się na wodzie wampirzycę i stwierdziła.
- Hm, chyba masz signora brudne uda. Coś białego, lepkiego … kompletnie nie wiem, skąd to się coś takiego wylało. Pozwól, że je umyję, żebyś ponownie mogła je troszeczkę pobrudzić - uśmiechnęła się.
Agnese uśmiechnęła się. Czy ta ghulica nigdy nie będzie miała dość. Zgrabnie wyskoczyła z wody i usiadła okrakiem naprzeciwko markiza, który wpatrywał się w nią, jak zaczarowany. Alessandro nabrał już trochę śmiałości, ale dalej w wielu momentach był jeszcze nieco pasywny i dopiero uczył się sztuki okazywania miłości. Dlatego wsparcie Agnese oraz instruktaż Gilli były pomocne niezwykle.
- Myślę, że to olejek, który wybrałaś. - Mrugnęła do kobiety i sięgnęła do swej kobiecości rozchylając płatki. - Widzisz… tutaj też jest tego pełno.
- Rzeczywiście, signora, coś niezwykłego, hm, wobec tego, zanim cię umyję, muszę zająć się zdjęciem tego olejku z twoich dostojnych ud, że nie wspomnę o twojej urodziwej ci
… - chyba chciała powiedzieć “cipce”, ale powstrzymała się. Któż wie, jak jej pani zareaguje. - Och, sama wiesz, signora, gdzie - dokończyła i pochyliła się nagle zaczynając swoim językiem zlizywać ów olejek. No cóż, wszak nie mówiła, jakim sposobem go zdejmie, zaś markiz wręcz otworzył usta kompletnie zdziwiony.
- Nie mam pojęcia o jakim urodziwym miejscu mówisz moja droga. - Agnese wpatrywała się w swego narzeczonego z uśmiechem, w którym rzeczywiście dojrzewała chyba jakaś myśl.
- O tym, którym się teraz zajmuję - wyznała tymczasem ghulica unosząc twarz oraz wyciągając swój języczek, na którym było kilka zlizanych kropelek nasienia markiza połączonego ze wspaniałym intymnym soczkiem wampirzycy. Agnese uśmiechnęła się do niej ciepło. Natomiast markiz uniósł się, podszedł do narzeczonej, uniósł jej dłoń i zaczął całować przyklękując obok.
- Mój piękny… Gilla musi po tobie sprzątać. - Wampirzyca pogładziła jego policzek.
- Wcaaale że nie - oświadczył nerwowo markiz - sam słyszałem, że to olejek - zażartował, albo spróbował.
- Może jednak to nie olejek - mruknęła Gilla - nie smakuje, jak olejek - pochyliła się mocniej biorąc się za solidne oczyszczanie każdego płatka wampirzycy.
- Myślę mój narzeczony dołożył coś od siebie do tego olejku. - Wymruczała Agnese rozsuwając szerzej nogi.
- Chyba ma pani rację, signora. Wydaje mi się, że za pani pozwoleniem powinien mi się zrewanżować za sprzątanie - uniosła leciutko głowę - jeśli nie miałaby pani nic przeciwko, wydaje mi się, że też chciałabym zostać nieco przybrudzona - wyjaśniła szelmowsko.
Agnese spojrzałą na markiza z uśmiechem. W sumie sama też chętnie znów poczułaby go w sobie… najchętniej w ogóle by go nie wypuszczała. Przesunęła dłonią po plecach ghulicy.
- To jak skarbie, pobrudzisz też troszkę Gillę?
- Ja …
- Ależ szlachetny panie, czyżby moja cipka ci nie pasowała, czy jest aż taka straszliwie paskudna
? - chyba leciutko chciała go podrażnić, a może sama była nieco rozdrażniona.
- Moja piękna to lekka zniewaga dla mego języczka i paluszków, które bardzo chętnie się tam zapuszczają. - Wymruczała Agnese.
- To znaczy nie, ja po prostu … och, same wiecie … - markiz puścił dłoń narzeczonej oraz pocałował ją w uszko. - Kocham cię - szepnął i wszedł do baseniku ustawiając się za Gillą, która mniej więcej po kolana była zanurzona w wodzie.
- Masz ładny tył … Gillo i to tego też, tylko …
- Markizie, wiem, że jesteś szaleńczo zakochany w signorze. Ja też, ale skoro jesteśmy razem, naprawdę czekam. Wczoraj potrafiłeś się spiąć
- pogoniła go ghulica, zaś Agnese uczuła, że do jej usteczek zajmujących się płatkami dołączył paluszek. - Muszę zbadać dotykiem, czy też jest coś jeszcze wewnątrz - uśmiechnęła się znowu.
Wampirzyca przyglądała się im z czułością. Uwielbiała ich zaborczość, zazdrość.

Tymczasem markiz jeszcze nie był odpowiednio przygotowany. Mógł więc zrobić tylko tyle, póki co, ża przykląkł za Gillą i zaczął ją pieścić ustami, tak jak ona Agnese. Wampirzyca natychmiast uczuła ten moment, gdyż Gilla wyraźnie drgnęła oraz mocniej zaczęła się jej kwiatuszkiem zajmować. Wampirzyca zanurzyła dłoń we włosach ghulicy.
- Tylko wiesz moja droga… będzie mi bardzo smutno jeśli przerwiesz gdy Alessandro w ciebie wejdzie. - W oczach Agnese pojawił się błysk.
- Będę twarda, signora - ghulica była pewna siebie oraz zadowolona. Pieściła swoją panią i poruszała tyłeczkiem, trochę starając się naśladować Agnese. - Chyba, że masz pani jakieś inne propozycje. Twoja służka wysłucha je bardzo wnikliwie oraz wypełni każdą tak dobrze, jak wypełniam teraz twoją szparkę - dołożyła kolejny paluszek do badania wnętrza.
Agnese jęknęła z przyjemności.
- Mam nadzieję, że mój narzeczony będzie twardy. - Wampirzyca wyszczerzyła się i spojrzała na Alessandro. - A ty moja droga po prostu baw się dobrze.
- Chwilka
- wyjąkał mężczyzna, który ostatnio działał na tyle często, że potrzebował jeszcze chwili.
- Och, jego usta też są miłe - przyznała Gilla. - Nieprawdaż signora? Ale mam nadzieję, iż moje także - dodała nie przerywając pieszczot. - Jesteś pani bardzo smaczna, zaś ty oraz markiz, to już delicje - uśmiechnęła się. - Ach - nagle jęknęła, zaś Agnese doskonale wiedziała, co się stało. Ciało ghulicy poruszyło się, kiedy penis markiza rozszerzył jej nagie płateczki powoli wchodząc do środka. - Naprawdę delicje - jęknęła ponownie poruszając biodrami, jednakże nawet mocniej pieszcząc wnętrze wampirzycy, niż wcześniej. Chyba z męskością wypełniającą ją nie potrafiła mieć takiej dokładności, jak wcześniej. Była mocniejsza oraz gwałtowniejsza.
- Miałaś się starać kochana. - W rozpalonym głosie wampirzycy dało się usłyszeć lekkie rozbawienie. Jej dłonie masowały głowę ghulicy. - Nie chcesz bym poczuła się zaniedbana, prawda?
- Ach, staram się, ale pan marki jest też bardzo gwałtowny
- wyrwało jej się.
- Przepraszam, ja - usłyszała głos Alessandro.
- Nie bądź głu … to znaczy nie przerywaj - wyrwało się ghulicy. Owszem cokolwiek by nie mówić, rzeczywiście podczas uprawiania miłości Gilla nagle słabła oraz po prostu cokolwiek by nie obiecała, nie potrafiła utrzymać równej skuteczności, skrupulatności, jak przedtem. Ale widać, że starała się, choć Agnese słyszała, jak jęczy oraz czuła jej oddech na delikatnej skórze swoich płatków oraz wnętrza kielicha kwiatu.
- Cóż… trzeba się doskonalić, czyż nie, moja piękna. - Agnese wymruczała i uśmiechnęła się. Była rozpalona, jednak jej porozciągane przez markiza ciało nie mogło być zaspokojone tylko przez paluszki i języczek, nawet najsprawniejszej osóbki na świecie. Wszystko to trwało chwilę, Alessandro stał za Gillą, ale patrzył na Agnese, zaś wampirzyca czuł się straszliwie miło, choć chyba niedostatecznie. Nagle uczuła leciutki ból, Gilla chyba ugryzła , albo lepiej, nieco przygryzła jej płatek w zapamiętaniu, choć zdołała się powstrzymać. Widać było, jak nagle gwałtownie przyspiesza, zaś wampirzyca była przekonana, że właśnie mogła zostać pobrudzona przez markiza. Innych reakcji ghulicy nie było. Poza oczywiście narastającym gwałtownie drżeniem oraz mocniejszą pieszczotą już trzech paluszków, które zaczęły rozciągać jamkę intymną, choć oczywiście niezbyt głęboko.
Wampirzyca nachyliła się nad kobietą, troszkę jej przeszkadzając i przesunęła dłonią powoli po plecach. Jej palce zmierzały w stronę jej pupy i nagle gwałtownie weszły w tylni otworek. Agnese bez skrupułów wcisnęła od razu dwa.
- Ach - Gilla krzyknęła zaskoczona nagłym atakiem na jej tylny otworek, który łączył ze soba przyjemność oraz odrobinę bólu.
Wampirzyca zawadiacko spojrzała na markiza.
- Myślisz, że dałbyś tu radę jeszcze wejść, skarbie?
- Ja
… - zaskoczony markiz zaczynał wbrew poprzednim przypuszczeniom agnese dopiero dochodzić i miał bardzo twardego, doskonale zroszonego intymnymi sokami ghulicy. Skinął, wyjmując swój interes z jej jamki i unosząc nieco, zaś Gilla zaskoczona kompletnie przez moment nie wiedziała, co zrobić. Markiz spojrzał prosząco na narzeczoną, by spróbowała rozciągnąć pośladki ghulicy.

Ponętna Agnese chwyciła pośladki Gilli i przyciągnęła ją do siebie zmuszając kobietę by oparła się o nią. Ich piersi spotkały się. Ostrożnie rozsunęła jej pośladki drażniąc paluszkiem jej tylni otworek, ale tylko z zewnątrz. Czuła jak mięśnie Gilli pracują pod jej dotykiem. Alessandro zbliżył się do nich, a wampirzyca na chwilkę z zachwytem spojrzała na jego wyprężoną męskość.
- Co ty na to moja piękna? - Wampirzyca wpatrywała się ghulicy w oczy.
- Ach, tak, proszę - jęknęła i nagle krzyknęła z bólu, posuwając się do przodu, kiedy potężna skrząca czerwienią główka markiza wbiła się w jej pupę powoli zagłębiając. - Jakiii duży … - jęknęła z wyraźnego bólu. - Ach … - widać było, że usiłuje wytrzymać, że gryzie wargi, które raz po raz wydawały jęk. - Jaki du … aaaa - wyrwał jej się krzyk, zaś Agnese poczuła, że męskość jej narzeczonego dobiła samej głębi i ghulica musiała go poczuć naprawdę bardzo głęboko, jak poprzednio ona sama.
- Moja droga spłoszysz mi narzeczonego. - Wampirzyca wsunęła jedna dłoni między ich ściśnięte ciała i dotarła do rozpalonych płatków ghulicy. Brutalnie wsunęła tam dwa palce, rozdzielając je szybko. Jej twarz chwyciła drugą dłonią i złączyłą ich usta w gorącym pocałunku, zamykajac kolejny jęk ghulicy. Kobieta naprawdę odczuwała ból. Agnese doskonale wyczuwała to, jednocześnie wyczuwała, że nie chce, by ani ona ani markiz się z niej wysunął.
- Signoraaa - zdołała wyjęczeć ghulica, kiedy pocałunek dosłownie na momencik przestał łączyć ich wargi, ale dwie łzy spłynęły po jej policzkach, gdy Agnese wyczuła na swoich palcach ruch penisa w jej pupie. Ale chwilę później wyczuła również naturalny ruch bioder Gilli, pomimo kolejnych dwóch łez oraz jeszcze kolejnych.

Wampirzyca uwolniła jej usta i oparła ją o siebie, sama przyciągnęła do siebei twarz markiza i zaczęła go całować gdy ten poruszał się w jej ghulicy. Kobieta była ściśnięta pomiędzy ich poruszającymi się ciałami. Złapała dłonią biodro Agnese oraz ścisnęła ją mocno, chcąc pokonać swój ból. Wampirzyca oderwała się od ust markiza, co chyba średnio mu się podobało. Uwielbiał ją bowiem całować. Wpatrywała się w jego oczy, by mógł zobaczyć jak jej wzrok odpływa, jak wampirzyca reaguje na ten akt.
- Jesteś wspaniała Gillo, cudowna. - Spojrzała rozpalonym wzrokiem na Alessandro i na jego oczach wysunęła kły i zanurzyła je w skórze na ramieniu Gilli. A wtedy poczuła jej rozkosz. Ghulica zareagowała na cudowna moc wamiprzego ugryzienia. Jej jęk zmienił swój ton i był już wyłącznie jękiem przyjemności, zaś markiz wystrzelił wtedy w głębiny pupy, która zaczęła drżeć. Agnese pozwoliła sobie na spicie zaledwie kilku kropelek jej krwi, nie chciała osłabiać Gilli.
- Ach … ach … ach … signoraaaa …- wyjęczała ghulica brana zarówno od tyłu, jak również od ramienia, gdzie pogłębiły się zęby Florentynki. - Jesteś cudowna, ach tak cudowna ....

Spragniona Agnese upiła jeszcze łyczek wpatrując się rozmarzonym wzrokiem w Alessandra, po czym powoli wysunęła kły i zalizała ranki na ramieniu ghulicy. Gilla tymczasem odpływała niemal, ciężko oddychając otoczona bańką słodkiej rozkoszy. Natomiast Alessandro wyszedł z niej i wręcz rzucił się do ust narzeczonej, wręcz usiłując ją zacałować, jakby się straszliwe stęsknił za nią przez chwilę, kiedy byli nie jednym, ale po prostu obok siebie zajmując się Gillą. Dostrzegła straszliwy głód w jego spojrzeniu, głód jej. Uprawianie seksu z Gillą na pewno było dla niego przyjemnością, ale spojrzenie nie kłamało, pożądał Agnese, pragnął, kochał, chciał ją.
- Byłeś wspaniały mój drogi. - Agnese uśmiechała się podczas pocałunków. - Dziękuję.
- Proszę
- wyszeptał nie przerywając. Po prostu był natarczywy całując, lub raczej zacałowując ją. - Jakże ja cię kocham - jęknął po prostu nienasycony. Szukał jej ust, jej warg, jej języka, wręcz zmuszając swoją natarczywością i ciężarem, by ułożyła się na wyciągniętym za nią ręczniku.
Agnese chwyciła Gillę pod pośladki i położyła się z nią, wyciągając ją z wody. Markiz już widział jak silna potrafi być jego narzeczona, co mogło bardzo kontrastować z jej delikatną powierzchownością. Oparła się na łokciu, by dalej całować markiza. Wyglądało to trochę jakby między nimi leżało dziecko. - Też cię kocham skarbie. - Ghulica zsunęła się z niej lekko, ale wampirzyca przytrzymała ją, by ta cały czas czuła jej ciepło.
- Muszę cię mieć, bo inaczej zwariuję - wysapał markiz powoli schodząc z pocałunkami niżej. Obok leżąca Gilla zaczęła powoli dochodzić do siebie. Odsunęła się nieco, ale ciągle dotykając dłonią ręki swojej signory. Oglądała kochanków, ale nie wtrącała się.
- Skarbie, toż mnie masz. - Wampirzyca uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny, który właśnie dobrał się do jej sutków. Widać było, że po prostu jest bardzo napalony, że pragnie jej pocałunków, jej ciała, jej piersi, jej łona, jej po prostu od góry do dołu. Był gwałtowny, niecierpliwy, może średnio uważny czy delikatny, ale pieścił ją, przygryzał, ssał z taką zapalczywością, jakby oszalał na jej punkcie. Pewnie zresztą tak właśnie było.
- Mój piękny, czy mi się wydawało czy przed sekundą dosłownie wypełniłeś Gillę? - Wampirzyca przyglądała się mężczyźnie z zachwytem i głodem.
- Jak co? - chyba nie zrozumiał, co mówi. Agnese zerkając na dół dostrzegła, że jego męskość bardzo szybko ponownie się unosi, znacznie szybciej niż przed chwilą, kiedy brał ghulicę. Działała niewątpliwie na niego niczym najlepszy afrodyzjak.
 
Kelly jest offline  
Stary 13-07-2017, 15:03   #80
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Identyczna gwałtowność jak na scałowanych, wypieszczonych, pokąsanych piersiach objawiła się na jej talii oraz łonie. Szedł od góry, tak mocno wciągnął do ust węzełek, gdzie łączyły się jej płateczki. Och, niemal ugryzł to delikatne miejsce, ale nie, tylko poczuła leciutko jego zęby. A potem zaczął nakłówać je końcóweczką języka, to ssać naprzemian.
- Jesteś obłędnie piękna - wyszeptał podczas gwałtownych pieszczot.
- Wiesz na co mam straszną ochotę? - Wampirzyca czekała aż mężczyzna spojrzy na nią i wtedy uśmiechnęła się pokazując swoje obnażone kły.
- Tak, tak na co? - sapnął nie przerywając pieszczot, choć zeszły nieco niżej, przesuwając się wzdłuż jej różowiutkiej szparki. Ale rzeczywiście spojrzał w pewnym miejscu. - Ach, jestem twój, jak ty moja - Uniósł się i nagle włożył gwałtownie swojego penisa. Uniósł się i ich usta ponownie złączyły się w pocałunku, tak jak połączone były ich najintymniejsze częsci ciał.

Wampirzyca na chwilkę oderwała się. Jej rozpalone dotykiem Gilli i niedawnym piciem ciało drżało z rozkoszy, biodra lekko napierały na męskość Alessandra.
- Jesteś pewny kochanie?
- Ach, chcę żebyś wzięła mnie, jak ja biorę ciebie - pchnął mocno, z całej ciły rozpychając się gwałtownie w jej jamce oraz dobijając az do jej tylnej ścianki, którą wygięła jego żołądź. - Chcę cię i jestem twój - każdemu słowu towarzyszyło pchnięcie, które rozpalało jej łono, wysyłające raz po raz kolejne fale ciepła przez ciało.

Wampirzyca ucałowała powoli jego powieki, policzki, Na chwilę złożyła żartobliwe pocałunek na czubku jego nosa. Ucałowała jego brodę i przesuwała się wzdłuż linii szczęki odchylając jego głowę. Pocąłunki były nieregularne, gdyż jej ciało drżało i raz na jakiś czas poruszane było kolejnymi pchnięciami. Lekko ugryzła jego ucho i całując zaczęła schodzić po jego szyi. Czuła głód, potworny głód od zapachu jego rozgrzanego ciała. Czuła jak jego krew szaleńczo pędzi po ciele.
- Ah Alessandro. - Delikatnie oparła kły o jego ramię i poczuła jak mężczyzna zamarł. Oboje czekali na to zbliżenie. On już wiedział, widział jak wampirzyca reagowała na ten akt, jak bardzo tego pragnęła. Czuł jak w momencie, w którym powolutku zagłębiała kły w jego ciele, doszła. Zacisnęła się na nim, oplotła go mocno nogami i objęła przytulając do siebie. Piła powolutku tak jak z Gilli, ale czuł, że się powstrzymywała, że jej ciało chciało pić mocno, łapczywie, boleśnie ale ona walczyła z tym, zaciskając się zamiast tego niemal boleśnie na jego męskości. Wszystko to trwało chwilę, zanim nie wybuchła w nim petarda rozkoszy.

- Tak! - krzyknął dochodząc, a ona poczuła kolejną petardę strzelającą, tym razem wewnątrz jej ciała. No tak, nici z mycia. Jednak czuła owo odrętwienie ciała markiza, takie wyrażające najgłębszy stan przyjemności, takie, które łączy się z cudownie piękną chwilą, szczególnie dlatego, iż można ją było dzielić we dwoje. - Jesteś, jesteś smaczna - wyjęczał kompletnie niespodziewany komplement.

Agnese wysunęła kły z jego ramienia zalizując rany. Poczuła jak ciało mężczyzny jeszcze zadrżało od tego ruchu.
- Smaczna? - Wampirzyca ucałowała jego ramię czule.- Ty jesteś przepyszny mój drogi.
- Tak, mniam, cudownie smaczna … taka, że chciałbym cię wręcz zacałować, zlizać, wypieścić, jak porcję słodzonego napoju kawowego - wymienił mało znany, ale pyszny wyrób z dalekiej Arabii, który docierał za pośrednictwem genueńskich i weneckich kupców. - Uwielbiam cię pod każdym względem - pół mówił, pół sapał jeszcze mocno poddany poprzedniej chwili, gdzie przeżywał szalony orgazm. - Zakochałem się w cudownej dziewczynie - dodał przytulając się.
- Pewnie, dobrze że zauważyłeś - dodała Gilla z boku, która dopiero teraz włączyła się do rozmowy. Widać, że była wesoła oraz że nie leż na plecach, kiedy zaś się przekręciła, starannie unika pozycji, gdzie jej tyłek byłby centralnie usadowiony na podłodze.

Wampirzyca sięgnęła jedną dłonią do jej pupy, nie puszczając markiza.
- Jak się czujesz kochana? - Agnese przesunęła palcem po jednym z pośladków. Dostrzegła, że tylny otworek kobiety był mocno zaczerwieniony oraz jakby jeszcze lekko rozwarty.
- Chyba - wymruczała Gilla, kiedy jej pani ją dotknęła - muszę się na nowo przyzwyczaić. Nigdy … znaczy wiele lat temu, bardzo wiele lat … chyba zapomniałam, że ciało kształtuje się powoli - nie chciała kłamać swojej pani. - Ale będzie dobrze - dodała zuchowato. - Kiedyś było to wyłącznie wspaniałe …

Wampirzyca delikatnie dotknęła otworka Gilli.
- Mogłaś powiedzieć moja droga.
- Och signora, to nie tak. Chciałam też tego, bardzo. Tylko nie zdawałam sobie jeszcze sprawy, że wiesz, że tak to właśnie poczuję. Ale naprawdę, wiem, że czasem trzeba po prostu chwile poczuć boleść, żeby było prawdziwie miło. Jeśli będziemy trenować częściej, to niewątpliwie będzie. Kiedyś, kiedy nie mogłam inaczej, było dokładnie tak, najpierw ból, potem wielka przyjemność.

Wampirzyca nie dopytywała tylko lekko ją ucałowała.
- Mamy całą wieczność na to. - Uśmiechnęła się i opadła na podłogę przymykając oczy. - Zacznijcie już pracować nad tym jak chcecie mnie przez ten czas zaspokajać.
- Przecież wiesz signora, że tak. Uwielbiam cię i chcę poczuć, no wiesz, z tyłu. Nawet jeśli najpierw będzie boleć. Dla mnie to po prostu także, oprócz przyjemności, część wspomnienia, chociaż przyznaję - uśmiechnęła się - że czegoś takiego dużej tam jeszcze nie miałam.
- Wiesz kochana, chcę być z tobą, wiesz mąż oraz żona przysięgają sobie na zawsze, więc tutaj nie możemy się wykręcać - uśmiechał się markiz straszliwie dumny ze swojej narzeczonej. Wręcz widać było ową męską radość, ze taka super babka wybrała właśnie jego, nie zaś stu innych, może lepszych, może ładniejszych, może jeszcze hojniej obdarzonych, tylko właśnie jego. - Możemy … pracować nad tym, jeśli będziemy we troje - dodał jeszcze spoglądając prosto na nią, ewidentnie uzależniając to od niej.
- Uważajcie tylko bym nie zrobiła się zazdrosna. - Agnese przeciągnęła się na podłodze, co wywołało ruch niewielkiej już męskości markiza w jej wnętrzu. - Lubię być w centrum uwagi.
- Wobec tego słowo daję, będziesz jedyna. Ja … myślałem, że tak powinienem, że … - zapultał się markiz, któremu wtórowała ghulica.
- Jeśli pani tego sobie życzy, signora, znajdę sobie kogoś innego. Przepraszam, nie wiedziałam, że … - Gilla się przestraszyła wręcz słów Agnese, które wskazywały na to, że ona oraz markiz jednak przekroczyli jakąś linię. Faktycznie widać było niepewność. - Naprawdę przepraszam. Bardzo, błagam signora - przyklęknęła przed Agnese kłaniając się.
Wampirzyca roześmiała się.
- Głuptasy po prostu lubię być między wami. Nie zabawiajcie się z sobą beze mnie. - Agnese ułożyła się wygodnie na podłodze i w końcu delektowała się chwilą spokoju.
- Signora, przysięgam, my nigdy bez ciebie …
- Jak mogłaś tak nawet pomyśleć … Agnese, chyba że to żart - usiłował upewnić się markiz, który był prostoduszną osobą pod względem dowcipów, dlatego tak fajnie było mu je właśnie robić. - Lubię Gillę, cenie jej uczucie oraz przywiązanie wobec ciebie, ale ty dla mnie jesteś najdroższą ukochaną, najwspanialszą, to ciebie poprosiłem o twą cudowna rękę oraz nie chcę żadnej innej żony czy kogokolwiek tam.
- Ja także podobnie - potwierdziła Gilla - oraz uwielbiam cię pieścić.
- Oczywiście, że sobie żartuję. - Agnese uśmiechnęła się, nie otwierając oczu, ale usłyszała jak markiz głęboko odetchnął. - Nie wierzę, że po całym dniu zabawiania się z sobą mielibyście jeszcze siły na to by tak eksploatować mnie w nocy.
- Prawda - przyznała Gilla - chcę zachować siłę oraz pomysły na to, co najprzyjemniejsze - przyznała słodko - zaś cóż może być milszego, niżeli pieszczenie ciebie pani, kiedy przy tobie jest jeszcze twój narzeczony. Wiesz signora i ty szlachetny panie, nawet nie wiecie, jak bardzo jestem wam wdzięczna, jak cieszę się, że dopuściliście mnie do was - powiedziała nagle pełna niekłamanego, wielkiego uczucia.
- Pozostaje jedno pytanie… - W głosie wampirzycy dało się usłyszeć rozbawienie. - Czy jesteście mnie w stanie wymyć, nie brudząc przy okazji.
- Nie wiem - przyznał uczciwie markiz - może wobec tego moje kochanie wymyje się same - stwierdził słodko.
- Spróbuję - stwierdziła Gilla, - choć chyba nie powinnam wchodzić do wody. Mam tam chyba parę otarć i wolałabym, żeby się zagoiło. Parę godzin spokojnie wystarczy - nabijali się z niej, choć mówili też trochę prawdę.
- Jeśli to pobieżne obtarcia… myślę, że mogę sobie z nimi poradzić. - Wampirzyca oblizała się.
- Noooo, chyba są to otarcia przy, tam gdzie markiz był najciaśniej trzymany, czyli na samym wylocie. Trochę pieką - przyznałą Gilla. - Ale musiałbyś signora zalizać to miejsce, czy to wypada damie lizać zadek jej posłusznej służki - ghuliza klęknęła mocno się wypinając.

Agnese podniosła się, w końcu pozwalając wypaść malutkiej już męskości markiza. Klęknęła za ghulicą, tak by Alessandro dobrze je widział, sama się wypinając. Delikatnie zaczęła całować pośladki Gilli powoli zmierzając w stronę jej tylnego otworka, aż w końcu zanurzyła w nim swój długi języczek. Doskonale z bliska widziała, jak mocno był zaczerwieniony oraz dalej troszkę rozwarty. Markiz zbliżył się oglądając, zaś Gilla zaczęła mruczeć.
- Hm, signora, to naprawdę pomaga, nawet tam … siignooraa - nagle przeciągnęła - czy, czy możesz jeszcze chwilkę, nawet jeśli już nie maa zadrapań - rzeczywiście, scałowane śliną wampirzycy miejsca błyskawicznie się goiły.
- Hoho, mogę się przyłączyć do całowania? Nie mam takich zdolności, ale … - bez pozwolenia skupił się na całowaniu uszka narzeczonej, tak lekko je pociągając wargami.
- Yhym… - Wymruczała wampirzyca prosto w otworek Gilli. Teraz już bez skrupułów odchyliła jej pośladek, jedna ręką. Bliskość narzeczonego była taka cudowna. - Pieść mnie Alessandro.

Trafiła idealnie, gdyż narzeczony to właśnie planował. Najpierw uszko, potem zaś, po prostu zszedł zuciaczkami na dół i rozchylając jej własną pupę dłońmi spróbował tak wejść ze swoimi ustami oraz językiem. Dookoła otworka tylnego, gdzieś blisko, zahaczając parukrotnie o rozchylone płatki kwiatu napęczniałego cudowną wilgocią oraz wspólnym zapachem. Ale skupiał się na tyle, wreszcie starając się sięgnąć języczkiem właśnie tam, gdzie słodki kobiety tyłeczek miał centralny punkt.

Wampirzyca powstrzymała się by nie pokręcić z niedowierzaniem głową… jej kochankowie.. wspaniali niewyżyci kochankowie. Cóż, Gilla to Gilla, ghulica z dyscypliną potencji, zaś markiz nadrabiał lata klasztoru. Skoro zaś trafił na takie cudo, jak agnese, można się było spodziewać, że zapału mu nie zabraknie przecież. Wapirzyca mocniej zaczęła ssać krawędź otworka Gilli, a jej dłoń powędrowała znów do płatków ghulicy.
- Ach, signora, ja … bardzo miłe, wie pani … - jęknęła poddająca się jej ruchowi kobieta.

Signora uszczypnęła boleśnie jeden z wilgotnych płatków, powodując, że pieszczona wojowniczka wręcz poderwała tyłeczek jęknąwszy.
- Moja droga, co mówiliśmy o tych tytułach. - Wyszeptała to, swoim oddechem drażniąc jej otworek.
- Och, tak - jęknęłą ponownie Gilla, zaś Agnese poczuła, jak dłoń markiza zaczyna masować wewnętrzne, czułe powierzchnię jej ud, zbliżając się coraz bardziej do rozwartego, pokrytego rosą kwiatu. Aż dotknął je, pochwycił delikatnie pociągając, tak pieszczotliwie, ale jednocześnie żeby poczuła. Kleisty płyn jasnej barwy natychmiast osiadł na jego paluszkach. Aż nagle wcisnął dwa wewnątrz jej jamki, tuż pod swoimi wargami całującymi tylny otworek.

Wampirzyca zadrżała i oparła głowę o pupę Gilli.
- Mmm… Alessandro. - Przez chwilkę napierała na jego palce by powrócić do swoich pieszczot.
- Och czy mogłabyś to powtórzyć - wymruczał. Bardzo podobało mu się owo zaciskanie mięśni wewnątrz jej jamki, czy to na palcach, czy to na przyrodzeniu, które chwilowo było nawet u niego całkiem wyczerpane i musiało dostać chwilę wolnego. Ale palce nie musiały, więc one zajmowały się nieco głębszą robotą, zaś usta całowały. Chwilę później nastąpiła zmiana. Wilgotne, śliskie palce z jamki zastąpiły usta, wślizgując się w tylny otworek. Dwa mokre palce męskiej dłoni. Natomiast druga dłoń zajęła się właściwą szparką. Tuż obok. Powoli w nią wchodząc oraz jakby badając nieznane przestrzenie, starając się wyczuwać najbardziej wrażliwe miejsca oraz koncentrować właśnie na nich. Wampirzyca powoli zaczęła się ruszać nabijając się na niego, jednocześnie ciągnąc za sobą pupę Gilli, tak że cała trójka poruszała się w jednym rytmie. Najłatwiejszą sytuację miał markiz, który znajdował się na końcu oraz tylko, albo aż, pieścił swoją narzeczoną patrząc na jej rozchylone płatki, z ktorych spływał po palcach soczek namiętności, który pieścił wnętrze jej pupy czując, jak wrażliwa jest jego ukochana oraz każdy ruch wywołuje jej drżenie. Skorordynował swoje paluszki z nią, z jej pieszczotą ghulicy. Szkoda, że nie mógł chwilowo użyć penisa, ale cóż, nie urodził się jeszcze taki mężczyzna, który zdolny byłby do non stop erekcji. Dlatego palce, znacznie szybsze oraz wytrzymalsze, które starały się pieścić jej jamki. Powoli zwiększał tempo chcąc sprawić przyjemność ukochanej oraz wiedząc, że jego narzeczona właśnie tak lubi odczuwać mocniej. Wampirzyca czuła jak i jej ciało wraca do formy i w tym ostatnim przebłysku rozsądku zaczęła mieć wątpliwości czy wyrobią się na spotkanie z księżną.

Na tym jednak skończyło się jej myślenie, wsunęła trzeci palec w szparkę Gilli i rozciągnęła mocno jej mięśnie, jej język zanurzył się jak najgłępiej i powolutku zaczęła po nim przesuwać swoim własnym palcem, naciągając cieniutką ściankę. Jednocześnie czuła, jak narzeczony zajmuje się jej przyjemnością, jak jej pieszczone łono wysyła kolejne porcje wilgoci oraz krzyczy, jak mu dobrze. Szczególnie, gdy czuła, jak paluszki z pupy oraz te z jej pochwy współpracują nad rozkoszą przemiłą. Tymczasem markiz starał się przestawiać punkt nacisku, zmieniać ułożenie, sprawić, by za każdym razem była zaskoczona miejscem, do kórego docierał. Wampirzyca pomrukiwała cicho, starajac się jednak nie odrywać od pieszczenia ghulicy.

- Ach … tak - jęknęła nagle Gilla. - Taaak! - krzyknęła przymykając powieki oraz wręcz padając niemal bezwładnie w cudownym stanie wywołanego orgazmu. Tylko jej ciało drżało, zaś usta głośno wzdychały, cichutko powtarzając. - Ach … tak … tak …

Agnese oblizała się gdy pupa ghulicy nagle od niej uciekła. Nachyliła się tak jak na początku ich igraszek w łaźni i zaczęła całować drżące, pośladki, powoli zmierzając ku górze. Wędrowały wraz z nią dłonie Alessandro, non stop penetrujące jej szparki, choć teraz zaczęły się jednak wysuwać pieszcząc po prostu pupę, tak po wierzchu jedynie, ale miło, niekiedy zahaczając płatki, lub zjeżdżając na uda. Jakby chciał trochę wyciszyć wszystko, ale zachować przyjemność oraz podniecający dotyk intymności.
Agnese obróciła ghulice, tak by leżała pod nią na plecach i dobrała się do jej piersi.

- I tak wyglądają kąpiele z wami… - Lekko ugryzła jeden z sutków. Pogrążona wewnątrz słodkiej błogości ghulica jęknęła, ale nie uniosła powiek, ani nie wyszła ze stanu głębokiej rozkoszy.
- Wiesz, to straszne - głaszczący ją markiz zgodził się - musimy częściej trenować, może uda nam się kiedyś zwalczyć ten nałóg, jeśli będziemy wystarczająco długo próbować. Przecież mówi się, że praktyka czyni mistrza - zażartował, stopniowo udając się ku górze dłonią, żeby po prostu dotykać jej pięknych plecków.
- Yhym.. - Agnese ułożyła swoją głowę między piersiami Gilli, raz na jakiś czas skubiąc ustami już zaczerwienioną skórę. Jej pupa nadal pozostawała wypięta ku górze. - Od tej pory chodzę bez bielizny, co byś mógł trenować.
- Jesteś niesamowita - przyznał gładząc jej plecy, ale zahaczając też pośladki, czasem nawet łono, kiedy posunął się głębiej. - Oraz obłędnie śliczna - przyznał. - Nie wyobrażam sobie wspanialszej kobiety od ciebie - patrzył na nią przez różowe okulary miłości. - Jejku, jak bardzo chciałbym się dobrać do ciebie - mruknął faktycznie podłamany, ponieważ jego męskość po iluś użyciach teraz stanowczo zażądała chwili wypoczynku.
- Chcesz? - Agnese spojrzała na niego jednym okiem, bo drugie ukryte było gdzieś między piersiami. Delikatnie przecięła kłem swój kciuk i wysunęła go w stronę markiza. - Może mały afrodyzjak?

Spojrzał na nią dziwnie niezbyt rozumiejąc, ale posłusznie wziął jej duży palec w usta i possał.
- Mówiłem, że jesteś bardzo smaczna - uśmiechnął się. A owszem była. Ten smak był znajomy, na początku przypominał krew, ale po chwili przemieniał się w coś na wzór gęstego, słodkiego wina. Wypełniał ciało, dodawał mu sił. - Zaraz … czy to oznacza - spytał nagle - że stałem się twoim ghulem? Eee, nieważne, przynajmniej nie teraz - Agnese poczuła, że ten drań po prostu chowa się za nią stając, albo raczej przyklękując. Usłyszała, jak wymruczał zachwycony. - To działa - a potem rozsadził ją stan własnej, cudnej przyjemności, kiedy poczuła że jej pusta pochwa zaczyna się wypełniać męskością narzeczonego. Jak rozciąga ją, jak jej płatki nagle rozsuwają się obejmując go tak bardzo blisko, zaś jej naciągane wewnątrz mięśnie zaczynają się siłować w najsłodszym zwarciu.
Wampirzyca jęknęła wprost w rozpalone piersi ghulicy. Przytuliła ją mocno, wypinając swoje pośladki i poddając się ruchom Alessandra.
- Ah… ale… mmm - Przymknęła oczy z zadowolenia. - potem masz… ah … mnie.
- Oczywiście, że mam. Oraz nigdy nie oddam, nigdy! - podniósł głos wypełniony jej krwią, która przyniosła mu odpowiednią dawkę wampirzej energii. - Chcę cię … chcę cię …. chcę cię - przy każdym cię wbijał się niczym głęboki młod w jej czeluść. Właściwie któryś raz z kolei, ale odkąd pamiętał, każdy raz był dla niego lepszy, wspanialszy, seksowniejszy. Strach pomyśleć, co będzie kiedyś.

Wampirzyca ukryła twarz między piersiami Gilli. To one wygłuszyły jej krzyk, gdy przy którymś ruchu Alessandro doprowadził ją. Tak się cieszyła, że nie musi oddychać, że może wtulać się w ten cudowny zakamarek, oddając się tylko temu jak markiz ją wypełnia. Poczuła, jak oprzytomniała ghulica ułożyła dłonie na jej włosach oraz zaczyna ją gładzić uśmiechając się. Natomiast markiz wypełniony siłą jeszcze nie przerwał, nawet kiedy już czuł, jak jego kochanka dochodzi niemalże, jak jej ciało zaczyna mocniej reagować. Tylko jeszcze wzmógł swoje ruchy zwiększając nacisk, moc oraz prędkość.

- Tak chcę cię, zawsze będę - każde słowo, to był ruch do przodu, taki gwałtownie uderzając, aż wreszcie przepełniony jego jękiem, kiedy poczuła, jak najpierw jego członek wypełnia się nasieniem, które potem wybucha w niej fontanną kropelek.

Wampirzyca zamruczała wprost między piersi Gilli i z przyjemnością pokręciłą między nimi twarzą. Jej pupa poruszała się by pomóc Alessandro wyrzucić z siebie wszystko, co trwało sporą chwilkę, gdyż mężczyzna miał jak zwykle całkiem sporo owej kleistej, bladej substancji, która wystrzelona uderzała jej ścianki. Zaś nawet kiedy wyrzucił wszystko, ruszał jeszcze chwilę w takim erotycznym rozpędem, chcąc przedłużyć moment przyjemności swój oraz jej. Była najlepsza! Ona, właśnie tylko ona najwspanialsza.

Wampirzyca w końcu, niechętnie podniosła swoją głowę, całując na dowiedzenia jedną i drugą pierś Gilli. Obróciła głowę, spoglądając przez ramię na swego narzeczonego.
- A chciałam powiedzieć, skarbie, że “ ale potem masz mnie dokładnie wymyć… już bez takich igraszek” - Mrugnęła do niego.
- Chciałaś, ale … - spojrzał pytająco wyjmując swój oręż i nagle zbladł. - O rety, księżna!
- Ale wybiłeś mi to z głowy. - Wampirzyca wyprostowała się i weszła spowrotem do basenu. Szybko obmyła się, a z nią reszta. Gałtownie zaczęło im się śpieszyć. Trzeciej pewnie jeszcze nie było, ale chyba dochodziła, a jeszcze trzeba się było przyodziać odpowiednio. - Gillo, pomożesz mi się ubrać?
- Tak, pani, może narzuć na siebie szlafrok - wskazała na widzące dalej podomki i szybko dotrzemy do komnaty. Chyba, że idziesz w tej sukience oraz naprawdę bez pantalonów.

Agnese wzięła jedną z podomek.
- Chyba lepiej jak zmienię suknię, księżna raczej wyczuje te wszystkie plamki, które się na niej zebrały, po dwóch stosunkach w ubraniu… - Wampirzyca uśmiechała się. - A co do pantalonów, tak… obiecałam, że od tej pory chodze bez. - Wyszczerzyła się do swoich kochanków. Ghulica odpowiedziała wesołym uśmiechem oraz pomrukiem, który zawierał coś na zasadzie “to ja też, przynajmniej kiedy będę nosiła suknię”, zaś markiz postawił oczy w słupek, ale gęba mu się bardzo uśmiechnęła. - Na szczęście ja się już nie przeziębię. Idziemy?
- Tak, ruszajmy - ghulica szybko wzięła swoje rzeczy zakładając inną podomkę.
- Mam się przygotować do ewentualnego spotkania, czy księżna chce kogoś widzieć stąd? - zapytał nie wiedząc, czy powinien się przygotować.
- Mój piękny… na pewno chciałabym z nią porozmawiać w cztery oczy, ale chciałabym też cię przedstawić. - Agnese uśmiechnęła się po czym dygnęła lekko unosząc dół podomki, tak jak unosi się suknię. Spowodowało to tylko, że oczom markiza ukazały się jej zgrabne nogi. - Jeśli markiz pozwoli i będzie niedaleko bym mogła go zaprosić, będzie to dla mnie zaszczyt.
- Dla mnie także - odparł markiz, ale że był całkiem goły, jego skłon nie wypadł tak ładnie, jak dygnięcie Agnese. - Wobec tego będę przygotowany oraz elegancki taki, żebyś była ze mnie dumna - powiedział godnym tonem złagodzonym sympatycznym uśmiechem.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 13-07-2017 o 15:08.
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172