Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-10-2017, 12:00   #51
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Bez trudu odnaleźli zarówno Roberta z towarzyszką jak i parę książęcą, oraz Florence i po krótkich pożegnaniach mogli opuścić bal. Charlie odetchnęła jednak dopiero gdy wsiadła do dorożki. Ruszyli pędem do domu. Póki co rycerz wolał nie pytać swoją damę, co się stało. Raczej dopiero, kiedy będą mogli odpocząć w domu. Przytulić się, położyć obok siebie, wtedy chyba będzie lepsza pora ażeby podjąć rozmowę. Przytulił dziewczynę mocno. Dorożka dowiozła ich bez większych opóźnień do kamienicy. Na drogach było już dosyć pusto, a wampir czuł że pomału zbliża się świt. Po ulicach kręciły się osoby rozpoczynające pracę jeszcze w nocy, a z niektórych ulic dochodził do niech zapach pieczonego chleba.


Gdy weszli do mieszkania, powitały ich jakieś chłodne przekąski i ukryty pod ocieplaczem imbryk z herbatą. Charlie zamknęła za nimi drzwi i zabrała się za mozolne zdejmowanie sukni.
- To był niesamowity wieczór. - Uśmiechnęła się do wampira. Widać było, że po opuszczeniu prywatnego przyjęcia, czuła pewna ulgę.
- Kocham cię - odparł. - Bardzo kocham i wiesz, jeśli kiedykolwiek będzie coś nie tak, mów mi zawsze proszę. Twoje potrzeby, chęci, pragnienia zawsze będą na pierwszym miejscu, skoro jesteś dla mnie najważniejszą kobietą na całej ziemi - powiedział poważnie, bowiem jako rycerz poważnie traktował związki.

Na twarzy Charlie odmalowało się zaskoczenie, ale po chwili uśmiechnęła się już ciepło. Stanęła tyłem do wampira unosząc włosy, tak by odsłonić sznurowanie.
- Pomożesz mi z gorsetem?
- Bardzo chętnie, potem może przydałaby nam się gorąca kąpiel, co ty na to? - zabrał się za odsznurowywanie gorsetu. - Dziękuję ci za dzisiejsze zaproszenie, to był naprawdę niesamowity wieczór - potwierdził jej własne słowa.

Kobieta przytaknęła ruchem głowy.
- Chętnie skorzystam z kąpieli. - Wampir zobaczył, jak po zdjęciu usztywniacza, suknia sama od swego ciężaru zaczyna się zsuwać z ramion Charlotty, odsłaniając zaróżowione przyjemnie ciało. - Tam na przyjęciu… - Usłyszał w jej głosie lekkie wahanie. - Wszyscy byli bardzo mili, ale dano mi do zrozumienia, że na za dużo sobie pozwalam.
- Proszę? - zaskoczenie odbiło się na jego twarzy. - Czy możesz sprecyzować? Któż tak się wyraził: książę, Rebecca, Robert, może Florence?
- Nie, nikt z naszych znajomych. - Suknia opadła na podłogę i Charlotta pozostała w samej halce i bieliźnie. Obróciła się w jego stronę i uśmiechnęła niepewnie. - Nie wiem nawet czy były to wampiry. Nie martw się, nie byli niemili, po prostu… czułam się potem nieswojo.
- Chyba zaczynają zazdrościć - przyznał. - Trzymajmy się naszych sojuszników oraz bądźmy ostrożni, co do niechętnych. Chyba faktycznie pod tym względem wampirza społeczność kompletnie nie różni się od nacji ludzkiej - także zaczął się rozbierać. - Podziwiam cię moja piękna damo - nie potrafił się powstrzymać przed gorącym pocałunkiem.

Charlotta oddała pocałunek, a gaheris zobaczył jak jej nie skrępowane już gorsetem piersi uniosły się pod halką.
- Ludzie potrafią być jeszcze prostaccy, tutaj… wszystko było może niesympatyczne acz kulturalne. To miła odmiana. - Kobieta sięgnęła do ostatnich elementów garderoby wampira, pomagając mu się ich pozbyć.
- Ale opera była cudowna - rzeczywiście połączenie seksu, picia krwi szczególnie wiedząc, iż tuż obok znajdują się tłumy ludzi, działało straszliwie mocno niczym afrodyzjak. - Chodźmy do kąpieli - ujął dziewczynę prowadząc. - Cieszę się, że jesteśmy tutaj tylko sami - powiedział jej.

Charlotta uśmiechnęła się szczerze, a na jej twarz wypłynął lekki rumieniec. Gdy znaleźli się w łazience pochyliła się nad wanną, odkręcając wodę i upewniając się czy ma dobrą temperaturę. Przez halkę wampir mógł obserwować jej zgrabne pośladki, ładnie podkreślane przez cienki materiał.
- Przyznam, że nigdy nie słuchałam opery w taki sposób. - Gaheris wyczuł w głosie Charlotty pożądanie, poczuł też jej ciepło i znajomy aromat.
- Ja też - potwierdził - ale chyba zacząłem uwielbiać operę. Może przypomnimy sobie takty naszej muzyki - uniósł jej halkę do góry. - Jak to dobrze być razem - wyszeptał czując rosnące pragnienie, które uwidczniało się choćby przez materiał majtek, na które zaczął napierać budzący się męski wojownik.
Na bieliźnie kobiety widać było plamki krwi po wcześniejszych igraszkach i świeżą wilgoć, która niemal zaatakowała nozdrza wampira. Charlie zakręciła wodę ale nie prostowała się, cały czas opierając się o krawędź wanny. Bicie jej serca niemal wypełniało łazienkę, lekko ogłuszając wampira.
- Czy będzie nieprzyzwoitym, jeśli powiem, że mam na ciebie ochotę, Gaheris?
- Będzie - stwierdził - jednak jestem dokładnie tak samo nieprzyzwoity oraz także mam na ciebie ochotę. Czy wiesz, że w takiej pochylonej pozycji jest bardzo interesująco - skoro dziewczyna opierała się o wannę zrzucił majtki oraz dobrał się do bielizny Charlotty. - Mogę, kochanie? - spytał pragnąc uwolnić ją od resztek materiałów, potem zaś ponownie ukochać..
- Tak. - Głos Charlie przerodził się w cichy jęk, a wampir poczuł, że z jej szparki musiała wypłynąć nowa porcja soczków, gdy jej ciało lekko zadrżało. Więc uczynił to, czyniąc ją kompletnie nagą oraz czując, jak ta nagość podnosi jego pragnienie miłości.
- Charlie, kocham cię, chcę cię - wyszeptał stojąc za jej pochyloną sylwetką. - Jakaś ty obłędnie cudowna - wyszeptał, tymczasem ona mogła poczuć jego męskość, która dotknęła rowka pomiędzy jej pośladkami. Prowadzona jego dłonią schodziła na dół, mijając tylny otworek zbliżała się do właściwego miejsca. - Charlie, kochajmy się - wyszeptał, kiedy czerwony, napięty czub jego penisa musnął jej kwiat, żeby po chwili wgłębić się do środka. Kobieta jęknęła głośno, a jej rozpalony głos poniósł się po łazience. Szybko zasłoniła usta jedną dłonią. Gaheris czuł jak chętnie przyjmuje go do środka, niemal otwierając się na niego. Zobaczył też, jak Charlie odrobinę mocniej rozsuwa nogi i napiera na niego biodrami. Ułatwiło stanowczo mu to penetrację. Sięgał dalej, głębiej oraz mocniej. Chciał w niej być. Kochali się przecież niedawno, jednak przy charlotcie stanowczo nie było mu dość. Poruszał się coraz mocniej oraz coraz szybciej spojeni miłością, upojeni seksem. Poruszając biodrami pochylił się tak, że dłonie sięgnęły do jej piersi obejmując je niczym dwie miseczki. Objęły, uścisnęły oraz zaczęły pieścić wedle rytmu pchnięć. Charlie musiała zaprzeć się obiema dłońmi o wannę, przez co pomieszczenie znów wypełnił jej słodki głos. Słyszał, że stara się powstrzymywać, na szczęście jednak nie szło jej to zbyt dobrze. Dzięki temu mógł cieszyć się tymi odgłosami uznania dla swych działań, tym milszym, im bliżej była spełnienia.

- Kocham cię – mruczał, później zaś jego pomruki przemieniły się stopniowo na coś zdecydowanie bardziej przypominającego jęk potężnej rozkoszy. Jego lędźwie raz za razem wpijały w nią swoje żądło, które pędziło przed delikatny, kobiecy środek, niczym pociąg ekspresowy, słodko podrażniając najwrażliwsze miejsca, pobudzając je, powiększając doznania. Aż wreszcie nie mogąc wytrzymać tego szaleństwa nie zdołał się powstrzymać dłużej. Głośno jęcząc do taktu jej cudownych, podniecających go krzyków rozkoszy, doszedł wewnątrz niej wystrzeliwując porcję krwi. Jednak jeszcze bardziej zwiększyło to jego zaciekłość, bowiem tylko zwiększył tempo pchnięć buchając kolejnymi razami, wreszcie powoli przestał, kiedy wręcz zaczęło mu się w głowie kompletnie kręcić. Charlie doszła chwilę później. Jej ciałem targały silne dreszcze zgrywające się z okrzykami rozkoszy. Jednak na słowa wampira odpowiedziała dopiero gdy udało się jej złapać oddech.
- Też cię kocham, Gaheris.

Piękne chwile przy pięknej dziewczynie. Czegóż chcieć jeszcze. Oczywiście poza tym jednak właśnie, iż nadchodziła pora dziennej drzemki. Dlatego tuląc się jeszcze oraz całując ukochaną zaczął się szybciej myć poziewując koszmarnie. Starał jakoś się trochę dyskretnie ukrywać poziewywanie, ale średnio udawało się biorąc pod uwagę nadchodzącą jutrzenkę.
- Masz ochotę położyć się razem? - spytał Charlottę?
Kobieta umysła się równie szybko co on, widząc że wampir robi się senny. Gaheris widział jak spomiędzy jej płatków wypływa krew pomieszana z soczkami, drażniąc przyjemnie jego powonienie. Mimo spełnienia nadal była przyjemnie rozpalona i kusiła swym nagim ciałem.
- Chętnie. - Uśmiechnęła się do wampira, lekko się rumieniąc.
- Wobec tego umyjmy się oraz chodźmy. Chciałbym się przytulić - wyznał trochę misiowato, bowiem rzeczywiście powolutku musiał ruszać do swojej codziennej drzemki. - Kocham cię - uśmiechnął się do swojej narzeczonej.

Charlie ucałowała go w odpowiedzi. Owinęła się jedynie ręcznikiem. Gaheris miał wrażenie, że ta “osłona” więcej odkrywa niż zasłania. Razem udali się do niewielkiego schowka wampira, gdzie kobieta ułożyła się na nim. Słyszał jej bijące w szalonym tempie serce, chętne do dalszych igraszek, jednak Charlie grzecznie nie inicjowała nic, wiedząc, że zbliża się świt. Dokładnie, niestety wampiry mają pewne drobne przypadłości. Rycerz zaś był gotów na całonocne igraszki, gdzie na pewno nie zabrakłoby mu wigoru, jednak dzień stanowił terra incognita. Dlatego ładnie przytulił się do dziewczyny, ucałował usta oraz postanowił czekać na kolejny wieczór, ażeby wynagrodzić jej swoją obecną niedyspozycję.
 
Aiko jest offline  
Stary 26-10-2017, 12:05   #52
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
31 maja 1853

Pierwsze co dotarło do świadomości wampira, to ciepły dotyk, na jego powoli rozgrzewającym się ciele. Temu ciepłu towarzyszył przyjemny znajomy zapach. Charlotta znów budziła go leżąc na nim, jednak coś było inne. Gaheris szybko zorientował się co. Kobieta była całkowicie naga. Leżała pod jego kołdrą, wtulając się w jego pierś. Czuł, że nie śpi. Czeka na niego delikatnie przesuwając dłonią po jego skórze. Objął ją więc pierwszym swoim odruchem przytulając kochająco.
- Dobry wieczór, moja piękna damo.
- Dobry wieczór
. - Charlie przysunęłą się i pocałowała go w usta. Jej piersi przesunęły się przyjemnie po jego skórze. - Wyspany?
- Moja słodka kochana. Owszem
- chwileczkę puścił ją przeciągając się mocno. - Farciarz jestem, iz mam taką wspaniałą narzeczoną. Jak tam dzionek, jak minął, opowiadaj proszę.

Charlie ułożyła się na nim.
- Dogadałam na jutro rozmowę w sprawie wykupu banku. Nic oficjalnego. Wizyta w klubie, gra w karty. Chodzi o to by ich zmiękczyć, by potem wytargować lepszą cenę. - Wampir poczuł jak jej dłoń wędruje w dół wzdłuż jego podbrzusza. - Był też ktoś od Florence. Podobno podczas wczorajszej opery zaatakowano kogoś przy rzece.
- Pierwsza to dobra nowina, druga bardzo zła, którą trzeba będzie sprawdzić dzisiejszej nocy, jednak niekoniecznie jeszcze teraz
- uśmiechnął się szeroko do swojej ukochanej dziewczyny. Poddawał całkowicie się jej słodkim działaniom. Charlie nieśmiało sięgnęła do jego męskości i delikatnie przesunęła po niej swymi paluszkami. Poczuł jak jej ciało zapachniało przyjemnie podnieceniem.
- Wiem, że dopiero wstałeś… ale czy moglibyśmy? - Spojrzała na niego pytająco.
- Moglibyśmy co tylko zechcesz - pocałował Charlottę czując miły dreszczyk podniecenia.

Kobieta zarumieniła się, wpatrując się w wampira. Widać było, że zawstydza ją iż składa takie propozycje. Po chwili wahania podniosła się i uklękła okrakiem nad wampirem. Gaheris poczuł jak jej mokre płatki ocierają się o jego pomału twardniejącą męskość. Czuł jak jest rozpalona. Widział jak drży przy każdym posuwistym ruchu, w którym jego pal namaczany był mocno przez jej soki.
- Mrr - uśmiechnął się do niej - decyduj moja piękna damo. Jestem do twojej dyspozycji. Cała moja miłość oraz pragnienie ciebie także - czuł napięcie rosnące. Bardzo lubił takie właśnie początki, nawet jeśli później musieli ruszać na miejsce, gdzie było kolejne zaginięcie oraz do wampirzej przyjaciółki, która miała niewątpliwie własne przemyślenia. Charlie gdy tylko odpowiednio stwardniał nabiła się na niego, wydając z siebie cichy jęk. Czuł jak powolutku jego ciało znika w jej rozpalonym wnętrzu, aż pupa Charlotty spotkała się z jego jajeczkami. Kobieta siedziała na nim drżąc mocno i wpatrując się w niego z góry. Nieśmiało zaczęła się poruszać góra-dół ujeżdżając go. Mężczyzna poruszył biodrami dodając ujeżdżającemu go konikowi lekkiej narowistości. Dziewczyna galopująca na nim poruszyła się więc jakby trochę żwawiej skorszym rytmem. Jejku, jakże sam miał na to ochotę.

Seksowna Charlie stanowiła przykład arcynamiętnej kochanki, co jednak bardzo mu odpowiadało. Doskonale czuł, jak dochodzi coraz mocniej, jak staje się twardszy, jak rośnie podniecenie. Jak dobrze, że wampiryzm nie odebrał mu tego czysto ludzkiego pragnienia! Zbierający się na dole trzona materiał do wytrysku sprawiał, iż zaczęły go przechodzić fale rozkoszy, jeszcze bardziej powiększające przyjemność, aż wreszcie gwałtowny ruch biodrami świetnie zgrał się, kiedy gejzer kropelek wystrzelił wewnątrz ciała podnieconej kobiety. Charlie zachęcona jego działaniami, przyspieszyła ruchy. Wampir słyszał jak jej ciało uderza o jego. Widział jak jest rozpalona i bliska spełnienia. Dlatego sam przyspieszył pomimo iż przed chwilą osiągnął szczyt rozkoszy, ale pragnął jej dać również, zresztą pomagały temu kolejne wytryski które uderzały jej wrażliwe ścianki wnętrza. Ruchy Charlie stały się nieregularne i po chwili usłyszał jej krzyk, oznajmiający, że i ona doszła. Poruszała się na nim chaotycznie podczas gdy jej ciałem wstrząsały dreszcze. Cudownie było, wręcz jeszcze cudowniej, niżeli poprzednio. Pozwolił sobie oddać się przyjemności rozkoszy na chwilę, zanim ruszą na teren zaginięcia osoby oraz do wampirzej przyjaciółki.
- Kocham cię oraz uwielbiam takie chwile - potwierdził uśmiechnięty.
- Ja też. - Charlie uśmiechnęła się siedząc na nim. Jej oddech nadal był przyspieszony, a oczy odrobinę nieobecne. W niewielkiej kanciapce unosił się zapach jego vitae. Dlatego właśnie nim jeszcze powstali ucałował ją mocno z języczkiem, który przedtem leciutko przygryzł, by jego kropelki krwi dostały się do jej ust. Później musieli ruszać, jednak chciał jeszcze ofiarować jej słodycz owego cennego płynu. Charlie skorzystała z entuzjazmem. Poczuł, że gdy tylko posmakowała jego krwi, jej pocałunek pogłębił się. Po pierwszym łyku jej biodra ponownie zaczęły się poruszać. Wspaniale ach, stanowczo mu to nie przeszkadzało. Jego biodra odpowiedziały na jej rytm. Dopóki ponownie nie doszli ku szczytowi rozkoszy. Kompletne szaleństwo, gdyż jego ukochana biła namiętnością chyba wszystkie damy dworu króla Artura.
Charlie opadła na niego po kolejnym orgaźmie, wtulając zgrzane czoło w jego ramię.
- Nie wiem co się ze mną dzieje… czuję jakbym mogła robić to z tobą bez przerwy. - Poczuł jak pocałowała jego skórę, drażniąc ją przyjemnie swoimi rozgrzanymi wargami.
- Kochanie wiesz, nie mam nic przeciwko, aczkolwiek musimy jednak teraz powoli ruszać – przytulił dziewczynę.
- Wiem. Nie chciałabym podpaść Florence. - Charlie uniosła się lekko. - Tym bardziej, że naprawdę mam wrażenie, że chce nam pomóc.
- Całkiem możliwe. Trudno oceniać mi Florence, poza jej aparycją, bowiem nasza znajomość kiepsko się jakoś rozpoczęła. Obawiam się, iż moja ocena jej osoby mogłaby być nieprawidłowa właśnie ze względu na to. Pewnikiem gra swoją grę, jednak tak jak mówisz, możemy mieć podobną postawę, interesy oraz korzyści. Dlatego zapewne chce nam pomóc oraz jeszcze dla ciebie. Doskonale pamiętam, że wywarłaś na niej wielkie wrażenie
.

Piękna Charlie uśmiechnęła się, unosząc się lekko na rękach.
- Myślisz, że na tyle duże wrażenie by móc cię jeszcze dokładnie wylizać nim ruszymy?
- Owszem kochanie, jeśli będziesz robić to odpowiednio intensywnie
– wyjaśnił uprzejmie. Dziewczyna rzeczywiście przekraczała wszelkie granice przyzwoitości, wspaniale przekraczała.
Charlie mimo iż sama złożyła propozycję, niechętnie wysunęła go z siebie. Vitae wymieszane z jej sokami, spłynęło wprost na jego męskość i podbrzusze. Szybko jednak okazało się, że jeśli chce się nim zająć, musi się znaleźć nad nim, więc po chwili przed oczami wampira, pojawił się jej kobiecy kwiat cały umorusany we krwi. Charlotta nie dała mu jednak nacieszyć się tym widokiem, bo od razu zabrała się za swoje zadanie, biorąc na pierwszy ogień jego podbrzusze. Wampir czuł jak jej gorący język przesuwa się po jego skórze, oczyszczając ją z pozostałości igraszek. Cudowna kobieta robiła znacznie więcej, niżeli mógłby przypuszczać. Doprowadzała go ponownie swoimi pieszczotami.
- Ach jeszcze trochę tak, Charlie, ponownie wybrudzę nas - bowiem znowu dochodził do chwili rozkosznego wytrysku.

Słysząc to kobieta wzięła go w całości do ust i zaczęła ssać intensywnie. Poczuł jak jedna z jej dłoni sięga do jego woreczka i zaczyna pieścić, zachęcając do spełnienia groźby. Oczywiście takie wyzwanie było dla mężczyzny bardzo miłe. Poruszał biodrami w takt rozkosznych skurczy, kiedy nagle nie mogąc już wytrzymać wyjęczał oraz wystrzelił kolejną porcję wprost ku jej ustom. Uwielbiał to! Uwielbiał takie intensywne pieszczoty. Charlie spijała go kręcąc zachęcająco swoją pupą, tuż przed jego oczami. Zdawać się niemal mogło, że robi to w takt jakiejś muzyki. Może wczorajszej opery? Gdy poczuła, że wyrzucił z siebie już wszystko, zaczęła wylizywać go do czysta. Nawet wampiry muszą jednak niekiedy uczynić coś innego, poza uprawianiem miłości. Przytulił ją wreszcie mocno, bardzo czule.
- Muszę się szybko wykąpać oraz możemy iść.
- Chyba też powinnam
. - Palce Charlie przesunęły się po jej własnej pupie i z tego co wyczuł Gaheris spowodowało to wypłynięcie większej ilości krwi. - Wobec tego szybka kąpiel?
- Bardzo szybka, potem zaś bierzemy się za robotę
- przyznał. - Trochę się martwię, że kolejna osoba została zaatakowana - mówił jej, kiedy już kierowali się ku pomieszczeniu łazienkowemu.
- Z tego co zrozumiałam zabita, pracownica jednego z domów. - Charlie odkręciła wodę, a pozycja, którą przyjęła szybko przypomniała wampirowi o ich igraszkach z poprzedniej nocy. Tym razem jednak kobieta weszła do wanny nim ta zdążyła się napełnić, i zaczęła się obmywać z efektów ich pobudkowej zabawy. Podobnie wziął się za mycie rycerz.
- Dzisiaj odwiedzimy klub oraz spróbujemy ruszyć przepatrzeć owo miejsce nieopodal rzeki.
- Dobrze. Czy miałbyś coś przeciwko wyjściu tyłem
? - Charlie wycierała się na jego oczach. - Ubrałabym się bardziej “po męsku”, a wolałabym by nie widywano mnie w takim stroju.
- Oczywiście kochanie. Świetny pomysł
– rzeczywiście wiadomo, gdyby dziewczyna była ubrana niczym mężczyzna, nie zwracałaby uwagi podczas badania podejrzanego miejsca. Ponadto także przestrzenie Carlton Clubu przemierzaliby prywatne.

Charlotta tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi i przeszła do swoich pokoi. Już z salonu dobiegł do niego jej głos.
- W kuchni jest królik! - Kobieta brzmiała dość radośnie mimo przerwanych pieszczot. Gdy wyszedł, okazało się, że na niego też czeka przygotowana strój, trochę swobodniejszy od tego co nosił na co dzień.
- Królik, wspaniale - powiedział bowiem powoli przyzwyczajał się do wegetariańskiej diety. Później natomiast, kiedy już podjadł, umył się, przyodział oraz uśmiechając się do Charlie był przygotowany na wieczorny spacer. - Jesteś wspaniała. Gdzie wolałabyś najpierw?
- W jakim sensie, gdzie najpierw
? - Charlie wyszła z pokoju, dopinając guziki od swojego kostiumu.


Wyjaśnił.
- Klub albo badanie nabrzeża. Bowiem chciałbym z jednej strony spotkać się z wampirami, szczególnie jedną, która według słów Florence także jest poniekąd zaangażowana. Jednak warto też zawsze zbadać takie miejsca jak najszybciej, póki jeszcze da się cokolwiek zbadać. Dlatego właśnie nie wiem. Masz doświadczenie przy takich tajemnych kwestiach większe ode mnie. Przy okazji, cudownie wyglądasz Charlie.
- Nie powiedziałabym, że mam doświadczenie, w temacie wampirów
. - Charlie lekko zmarkotniała. - Myślę, że lepiej by było, byśmy udali się na miejsce zbrodni póki trop jest świeży. Spotkania towarzyskie mogą zaczekać.
- Wobec tego ruszajmy tam. Potrzebujemy powozu, czy piechotą
?
Charlie się lekko uśmiechnęła, ale nadal coś wyraźnie siedziało jej w głowie.
- Weźmiemy dorożkę, tylko z innego postoju. - Wydobyła z szafy, płaszcz, którego wampir jeszcze nie widział i narzuciła na siebie. Wyglądała trochę tak, jakby miała pod spodem suknię. - Jest trochę dalej, ale i tak będzie szybciej niż gdybyśmy szli na piechotę. A troszkę nam się zeszło. - Mrugnęła do niego.
- Noooo wiesz – powiedział przeciągle – mi było całkiem przyjemnie oraz nie żałuję, że zeszła chwilka.
Kobieta podeszła do niego i stanęła na palcach by go pocałować.
- Ja żałuję, że zeszła nam tylko chwilka. - Odsunęła się uśmiechając się już szczerze i ciepło.
- Niekiedy trzeba poświęcić coś przyjemnego na rzecz czegoś koniecznego – stwierdził sentencjonalnie. - Przyznam jednak, że chciałbym rozwiązać tę sprawę. Wiele uprościłoby jej właśnie rozwiązanie oraz jeszcze więcej pomogłoby owym potencjalnym celom.
- No to się ruszajmy
. - Charlie podeszła do drzwi. Gdy opuścili mieszkanie, poprowadziła ich w kierunku przeciwnym niż zazwyczaj. Szła dużo swobodniej bez wszystkich sukni. Wampir natomiast po prostu szedł przy niej. Skoro mieli dotrzeć do innego postoju, planował się jej trzymać. Jednak odruchowo badał okolicę. Jakby przypadkiem ktoś chciał ich śledzić także.
 
Kelly jest offline  
Stary 29-11-2017, 10:17   #53
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Trasa do dorożek nie sprawiła im zbyt wiele kłopotów. Charlie wyraźnie starała się unikać ludzi, nie chcąc być rozpoznaną w swojej okolicy, ale gdy tylko skryli się w powozie, odetchnęła.
- Jeśli będziemy chcieli nabyć coś swojego, chyba będzie trzeba pomyśleć o trochę innej okolicy. - Charlie oparła się o jego ramię, głową pozwalając sobie na odpoczynek.
- Coś swojego, co masz na myśli? - wyrwał się rycerz, którego umysł przez chwilę błądził wokoło powozu.
- O domu. - Charlotta wpatrywała się w drogę przed nimi. - Byłoby ci wygodniej, gdybyś miał swój “ciemny” pokój. Nie przepadasz też za królikami, widziałam twoją minę gdy pijesz, więc… chyba jakaś służba, z której mógłbyś korzystać. - Słyszał że mówienie tego przychodzi jej z trudem.
- Mniej więcej króliki to tak, jakby mięsożercy zaproponować sałatkę. Da się, choć niesmaczne. Jednak póki co się tym nie przejmujmy. Zawsze mogę coś upolować na ulicy, korzystając zaś, jako gość starszych wampirów, zawsze uda mi się wypić cokolwiek pysznego. Oczywiście wiadomo, absolutnie mniej pysznego, niżeli twoja krew, lecz tutaj się nie dałoby jakoś więcej. Zaś co do domu, wspomniałaś swego czasu, że póki co nas na niego nie stać. Owszem, kiedyś będzie trzeba coś nabyć, jakąś rezydencję, gdzie można by przyjmować gości, urządzać bale oraz żeby było przyjemnie.
- Rozmawiałam trochę z Rebeccą, jak to powinno wyglądać. Bo widziałam, że u księcia i u Roberta, zawsze jest poczęstunek dla “rodziny” - Gaheris już od jakiegoś czasu obserwował, że Charlie coraz częściej posługuje się terminologią wampirów. Chyba przejęła się swoją rolą ghula. - Podobno to normalne, że w domenach są ghule, na których może posilać się wampir albo… ludzie będący tylko pokarmem. - Ściszyła głos, wyraźnie zakłopotana.
- Owszem normalne przy niektórych domach. Jeśli takich ludzi jest sporo, nie odnoszą żadnej szkody, zaś służąc dobrze otrzymują wypłatę oraz stałą opiekę. Jeśli chciałabyś, mogę pijać z takich osób tylko przez przegub dłoni, albo wręcz kielich.
- Ja… - Charlie wydała się nagle lekko speszona. Spojrzała na niego. - Ja chyba chciałabym by było to dla ciebie przyjemne.
- Wampiry są, jakie są. Jednak dla osób które kochamy warto chyba niekiedy nagiąć lekko swoje nawyki - powiedział rycerz.
Kobieta przywarła do niego i pocałowała go.
- Zbliżamy się do Soho.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/736x/99/3a/96/993a9652e05f6fb0f4929bb01188c33c--victorian-london-victorian-era.jpg[/MEDIA]

Gdy tylko wjechali w obręb domeny należącej do Florence, wampir poczuł że są obserwowani. Natychmiast więc skoncentrował się mocno nad wykryciem źródła owych obserwacji wykorzystując Nadwrażliwość. Kto obserwuje oraz jak długo?
- Patrzą na nas - wyszeptał na uszko dziewczynie.
Gdy tylko przyjrzał się otaczającym ich budynkom dostrzegł znajomą postać. Na jednym z dachów stał ghul Anny, który skłonił lekko kapelusz, na ich widok. Po chwili zniknął w londyńskiej mgle.
Charlie momentalnie stężała i nasunęła na głowę obszerny kaptur.
- Wszystko dobrze. Stał tam ghul naszej dobrej znajomej - uspokoił dziewczynę. Jednak właściwie dobrze, że tak się stało, iż kogoś dostrzegli. Bowiem był właśnie to dowód, że dobrze sprawdzają przestrzeń tym samym zwiększając bezpieczeństwo. Ciekawe także, czy ów ghul na nieswojej dodajmy strefie, także badał sytuację. Czy Florence wiedziała, iż inna wampirzyca wysyła swoich podwładnych na jej własny teren, chociaż może to była londyńska norma. Rycerz musiał się jeszcze wiele nauczyć.
Wysiedli kilka przecznic dalej i ruszyli już pieszo.
- Chcemy zajrzeć najpierw do Florence, czy może miejsce zbrodni? - Charlie zerknęła na niego.
- Gdzie jest bliżej? - spytał kobietę. - Tam pójdźmy.
- Do Florence. - Charlie przytaknęła i skręciła w lewo. Po jakiejś pół godzinie marszu dotarli do znanej wampirowi rezydencji. Weszli głównym wejściem, zastając w środku spore zamieszanie. Nawet stojąc w holu wejściowym wyczuwało się bijący z piętra nastrój jego pani. Złość pomieszaną ze smutkiem. Charlie aż zawahała się i zrobiła krok w tył.
- Chodźmy, lub poczekaj, jeśli wolisz - proponował Charlotcie. - Ona może coś wiedzieć. Więc lepiej z nią porozmawiać pierwej.
- Nie chcę być tu sama. - Kobieta ruszyła za nim.

Na piętrze trafili na córkę starszej. Była jak na siebie dosyć mocno ubrana. Przypominający, męski, strój zakrywał niemal całe zgrabne ciało wampirzycy. Zdziwiła się widząc Gaherisa i Charlie, ale już po chwili uśmiechnęła się.
- Witaj milady. Przyjm piękna pani wyrazy współczucia - powiedział poważnie rycerz kłaniając się dworsko oraz sięgając do dłoni, ażeby ją ucałować lekko. - Jechaliśmy właśnie zbadać miejsce owego strasznego czynu, kiedy pomyśleliśmy, że może będziesz miała jakiekolwiek informacje, które pomogłyby śledztwu. Póki co bowiem rozmawialiśmy z szeryfem, ale jego ustalenia także są nadzwyczaj pływające.
- Gdyby nasz szeryf wiedział coś więcej, już byłoby po sprawie. Właśnie się tam udawałam, tylko… - Wampirzyca spojrzała w stronę drzwi, za którymi jakiś czas temu zabawiali się we czwórkę. - Jeśli moglibyście odwiedzić starszą, myślę że wasza obecność może ją odrobinę uspokoić.
- Chętnie - przyznał rycerz - niedobre to chwile, jednak będziemy się starać, żeby przemienić je wyłącznie we wspomnienie przykre.

Ruszył do drzwi pukając.
- Milady Florence, tutaj Charlotta i Henry, czy możemy wejść?
Odpowiedziała im cisza, jednak gdy Gaheris zerknął na Sylvię, ta dała im znak by weszli. Więc po prostu weszli. Widać było, iż faktycznie Florence była podłamana. Dobrze świadczyło to starej wampirzycy. Wampirzyca niemal naga siedziała na jednym z foteli. Wokół leżały ciała kobiet i mężczyzn. Większość z nich była prawie naga i Gaheris bez trudu dostrzegał ślady podniecenia. Szybko zorientował się, że wszyscy są żywi. Wyglądało jakby starsza piła i to piła dużo. Charlie chwyciła się jego ramienia. Była wyraźnie wystraszona.

Florence podniosła wzrok na nich i o ile początkowo nie było w nim śladu emocji, teraz zmiękł.
- Zabił Dianę. - Jej usta zadrżały gdy mówiła, a nastrój gniewu wypełniający pomieszczenie zamienił się w przeszywający smutek.
- Zły czas dla tych, na których nam zależy - powiedział poważnie występując przed Charlottę. - Przyjm wyrazy współczucia - widać było faktycznie, że to nie zdawkowe gadanie, tylko naprawdę przykro mi, iż tak się stało. - Ruszyliśmy na polowanie na niego właśnie, ale może wiesz cokolwiek, albo przez tą tragedię ktoś inny cokolwiek by się dowiedział - rycerz spróbował nakierować myśli Florence na konkretne działanie dla wyrwania jej z przygnębienia utratą lubianej kobiety. Mogła wszak coś poznać, jakiekolwiek szczegóły.

Starsza pokręciła głową.
- To stało się pod koniec wczorajszej nocy… Szeryf.. I Sylvia. Powinni tam jechać. - Wampirzyca przesunęła wzrokiem po Charlotcie. Jednak widząc jej obawę, nie zatrzymywała na niej spojrzenia. Mimo to wampir wyczuł to. Starsza szukała pocieszenia i bardzo chciała je znaleźć w ramionach, jego narzeczonej.
- My też powinniśmy. Florence - spojrzał na nią - jedź z nami. Lepiej przy takich chwilach coś robić oraz działać przy kimś szczerze życzliwym. Wiem, że wiatr, który poczujesz na twarzy nie ususzy tego uczucia straty, żalu, przykrości, jednak może w jego powiewie usłyszysz coś pocieszającego. Może właśnie ty odnajdziesz jakiś ślad ze swoim żarem uczucia - zaproponował poważnie. Oczywiście za żadne skarby nie oddałby Florence objawiającej się Charlotty. Bowiem ani nie byłoby to jego narzeczonej przyjemne, zaś Toreadorka mogłaby się zapomnieć trochę. Faktycznie zaś taka przechadzka mogłaby jej pomóc ochłodzić gorące myśli.
W oczach starszej na chwilę pojawiła się znajoma niechęć. Ta sama, którą widział gdy usłyszała, że odebrał jej Charlottę. Szybko jednak Florence opanowała się. Wampirzyca podniosła się.
- Ja… - Z za pleców dobiegł do niego głos Charlie. - … może pomogę starszej, się ubrać.
Florence skupiła na niej wzrok całkowicie zaskoczona.
- Jeśli chcesz - faktycznie nie wiedział, co robić - ewentualnie także mogę jakoś pomóc.
Charlie uśmiechnęła się.
- Poradzimy sobie. To zajmie chwilkę. - Stanęła na palcach i pocałowała Gaherisa.
- Wiesz, że się nie powstrzymam. - Florence spoważniała. - Chcę… pragnę cię pocałować, dotknąć.
- Tylko jeśli mój narzeczony pozwoli. - Charlie podeszła do przygotowanego ubrania i oddzieliła bieliznę. Wzrok starszej przeniósł się na wampira, który po prostu skinął. Skoro Charlotta sama chciała, na pewno nie będzie jej trzymał niczym niewolnicę na uwięzi.

Wampirzyca dała sobie założyć halkę i przytąpić ghulicy do sznurowania. Jej wzrok skupiony był na Charlie. Jednak pomimo wcześniejszych gróźb, powstrzymywała się. Niepewnie sięgnęła do policzka kobiety. Gaheris widział jak jego narzeczona zadrżała. Nie cofnęła się jednak. Były w tym ruchu niesamowite pokłady namiętności, coś co przyjemnie drażniło wampira na dole. Odsunął się dlatego szukając rzeczy, na której mógłby skupić spojrzenie. Oczywistym było, iż będzie zerkał niekiedy, lecz przynajmniej trochę chciał odsunąć myśli od tych mimowolnych porywów namiętności. Jakaś książka, gazeta, coś pozwalającego spojrzeć gdzieś indziej, niźli na obydwie panie? Szukał rozglądając się takiego czegoś.
Znajdowali się w salonie wypełnionym regałami z książkami i obrazami. Na stoliku obok fotela, na którym siedziała Florence, leżały gazety. Gdy zerknął w tamtą stronę, zobaczył jak starsza całuje delikatnie szyję Charlotty, która przygotowywała spódnicę. Jego towarzyszka, mimo iż skupiona była na wykonywanych czynnościach, odczuwała pieszczoty wampirzycy. Gaheris bez trudu rozpoznał charakterystyczny aromat podniecenia. Nawet jeśli, sięgnął po gazety. Czytając pozycje miejscowej prasy owszem, zerkał na nie, jednak nie podchodził, nie ruszał, nie dawał znaku. Czuł się trochę dziwnie, ale jeśli Charlotcie to odpowiadało, jemu właściwie nie przeszkadzało także. Narzeczona zaczęła zerkać na niego. Czuł że zbierające się w niej podniecenie domaga się uwolnienia. Florence pocałowała ją w czoło gdy zakładała jej żakiet. Wampir był już niemal pewny że Charlie odbije sobie to napięcie na nim, jeśli tylko jej pozwoli. Owszem czując jej napięcie, pamiętał jednocześnie, iż nie chciała, żeby im przeszkadzał. Uśmiechnął się do niej, zresztą na jego samego także działał wspomniany obraz, zapach, dźwięk. Jednak wytrzymywał. Natomiast później mogli się poświęcić czemuś wspólnemu.

Charlotta skończyła i odsunęła się od wampirzycy. Widać było, że nie jest to dla niej łatwe. Florence potrafiła przyciągnąć do siebie ludzi.
- Możemy iść. - ghulica uśmiechnęła się.
- Dziękuję za pomoc moja piękna. Powinnam kiedyś oddać przysługę. - Wampirzyca była wyraźnie w lepszym nastroju.
- Wobec tego chodźmy - odezwał się rycerz przerywając lekturę. Florence miała lepszy humor, zaś Charlotta udzieliła pomocy. Doskonale wyszło.
 
Aiko jest offline  
Stary 06-12-2017, 00:11   #54
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Sylvia czekała na nich na zewnątrz. Uśmiechnęła się widząc swoją sire.
- Kareta już czeka matko. - Skłoniła się lekko i puściła starszą przodem.
Charlie chwyciła ramię wampia, czuł że lekko drży mocno rozpalona. Objął ukochaną opiekuńczo, potem ruszyli.
- Musimy wytrzymać do powrotu - wyszeptał jej do uszka. Wprawdzie czekanie bywa czynnością raczej niechętnie realizowaną, jednak spełnienie po oczekiwaniu wynagradza wielokroć.
We czwórkę wsiedli do karety, która zawiozła ich na miejsce zbrodni. Wokół kręciła się policja, ale Gaheris szybko rozpoznał, że większość to ghule. Dwójka była wampirami. Jeden z nich podszedł do starszej i się skłonił.
- Witaj Pani.
- Szeryfie
. - Wampirzyca uśmiechnęła się ale widać było, że się źle czuje w tym miejscu. - Pokażesz im.
- Oczywiści
e.

Wampir poprowadził ich do leżącego ciała. Było mocno pocięte nożem, ale śmiertelna wydawała się potworna rana na szyi. Kobieta była ewidentnie jedną z ulicznic. Wszystko wyglądało paskudnie. Zwyczajnie bardzo kiepsko, jednak rycerze widywali takie rzeczy. Obawiał się jednak, jak Charlie. Spojrzał na nią, jakby mówiąc, jeśli pragniesz, odsuń się na bok oraz poczekaj. Choć pewnie jeśli pracowała wywiadowczo, także widywała takie rzeczy. Charlie stała obok i wyglądało na to, że sobie radzi.

Obecnie podstawą było ustalenie, co się stało. Rany nożem to jedno, lecz rana szyi chyba nie była cięciem.
- Przepraszam – zwrócił się do konstabla, który pokazywał im to. - Jak dokonano tej rany, kiedy, oraz czy ktoś coś widział?
- Na razie nie mamy świadków, ale ludzie chodzą po okolicy i pytają
. - Szeryf był chyba odrobinę zirytowany. - A co do szyi jak zwykle. Albo dziwne ostrze albo wielki, ostry pazur.

Rycerz przyjrzał się ranie, wciągnął powietrze sprawdzając, czy nie wyczuje czegokolwiek, albo nie wypatrzy. Jakieś ślady? Cokolwiek. Zerknął także na aurę. Wiedział, że istnieją dyscypliny umożliwiające pewne sprawdzenia wydarzeń przeszłości. Niestety on takich nie posiadał oraz widocznie inne wampiry także nie, bowiem napastnik byłby schwytany. Na ofierze mieszały się dwa aromaty krwi. Ofiara musiała skaleczyć swego oprawcę. Wampir czuł, że ślad jest świeży istniała szansa, że da radę podążyć za mordercą.
- Mam coś - mruknął do Charlotty. - Zostawił nieco krwi. Za nim - ruszył wąchając niczym myśliwski ogar.

Kobieta przytaknęła i ruszyła za wampirem, dobywając broni. Ukryła ją lekko pod płaszczem by nie rzucała się w oczy. Plamy krwi były w dużych odstępach, zupełnie jakby morderca poruszał się z dużą w prędkością. W pewnym momencie zniknęły w ogóle, ale Gaheris wyczuł zapach na sąsiednim dachu.
- Sąsiedni dach - dodał jeszcze parę słów określających, gdzie jest owo miejsce szeptem unikając spoglądania w tamtą stronę. - Nie patrz tam, jeśli chcesz obróć po prostu spojrzeniem, jedynie zahaczając tamto miejsce. Musimy się tam jakoś dostać. Może schodami jakimiś wewnątrz oraz strychem.
Raczej nie powinien się tam spodziewać, że morderca siedzi i patrzy, ale strzeżonego Pan strzeże i na pewno warto było zachować ostrożność.
- Najłatwiej będzie przejść przez budynek i wyjść włazem na dach. - Charlie zerknęła na drzwi do niskiej kamienicy. - Dasz radę jakby co je wyważyć?
- Jeśli nie są jakieś specjalnie zabezpieczone od wewnątrz
- stwierdził - owszem.
Rycerz znał doskonale potęgę wampirzej siły odpowiednio dopalonej krwią. Mógłby podnieść nawet konia. Sięgnął do drzwi próbując otworzyć, jakby co gotów był się wspomóc krwią.
Drzwi były mocne, ale wydawało się, że nawet obejdzie się bez specjalnego użycia krwi. Wystarczyło jedno mocniejsze uderzenie barkiem i skrzydło ustąpiła, wpuszczając ich do środka. Charlie wyminęła go i poprowadziła szybko przeskakując ze schodka na schodek. Klatka schodowa była w słabym stanie.


Gdyby nie błyskawiczny refleks wampira kilkukrotnie, załamałyby się pod nim spruchniałe schodki. Na szczęście kobieta była dużo lżejsza i jakoś udawało się jej unikać pułapek. Z rozmieszczonych raz na jakiś czas mieszkań dochodziły do Gaherisa krzyki, czasem płacz jakiegoś dziecka, czasem jęki.

Na dach prowadziła drabina. Charlie puściła go znowu przodem. Tym razem klapa także poddała się bez większego wysiłku. Oboje wyszli na wilgotny od mgły dach. Uderzył w nich zapach dymu z opalanych różnymi świństwami piecy. Na chwilę Gaheris nawet zgubił trop, miał wrażenie, że gdyby nie fakt iż nie musi oddychać, udusiłby się tutaj. Charlie, najwyraźniej przyzwyczajona do takich sytuacji osłoniła nos i usta rękawem.

Po pierwszym roku, znów wyczuł znajomy aromat krwi, biegnący wzdłuż kalenic dachów.
- Mam kontakt. Idziemy, byle ostrożnie - wyszeptał rycerz gotowy przytrzymać dziewczynę. Jakby bowiem nie było, spacery dachowe bezpieczne są przede wszystkim dla kotów, natomiast ludziom przychodzą ciężej. Idąc rozglądał się do przodu oraz na boki, jak przedstawia się sytuacja. Zawsze mogę udawać kominiarza, uśmiechnął się pod nosem do wesołych myśli.

Piękna Charlotta podążała za nim. Mimo iż wyraźnie miała wprawę w tego typu spacerach, sporo trudności sprawiało jej utrzymanie tempa wampira. Wyglądało na to, że kimkolwiek był morderca czuł się on w tej sytuacji jak u siebie. Plamy krwi były coraz rzadziej, co mogło wskazywać na to że ich zwierzyna przyspieszyła. Tak jak podejrzewała Charlie ślady zmierzały na północ.
- Wobec tego musimy przyspieszyć także my - ruszył zadowolony szybciej po prostu chwytając Charlottę na ręce pewnym chwytem.
Charlie spojrzała na niego zaskoczona, obejmując wampira za szyję.
- Co robisz?
- Przyśpieszył solidnie, więc powinniśmy także zwiększyć tempo. Ponadto nosić ciebie jest przyjemnością
- wyjaśnił dziewczynie. - Lubię to robić chyba,że przeszkadza ci bycie noszoną na dachach domów.

Tajemniczy trop urwał się przy krawędzi dachu, ale Gaheris dostrzegł go na budynku po drugiej stronie ulicy. Teraz był niemal pewny, że ścigają wampira… albo wilkołaka. Był pewny, że bez trudu sam przeskoczy.
- Nie przeszkadza mi… tylko… - Poczuł jak Charlie robi się cieplejsza. - chętnie zrobiłabym to tutaj.
- Myślisz cudowna moja, że ja nie
? - uśmiechnął się. - Trop jest tam dalej. Trzymaj się mocno - odpowiednio rozpędził się skacząc oraz dopalając wedle potrzeby krwią.


Przebyli tak jeszcze kilka przecznic docierając do granicy jurysdykcji Florence. Już jakiś czas temu śladu z krwi było coraz mniej, a teraz nie licząc kilku plam na ulicy poniżej, trop się urywał. Trzeba więc było zejść na ulicę oraz powęszyć dookoła. Może ktoś coś widział, może cokolwiek. Późnozamykany sklep, pub, jakiś inny? Postanowił się rozejrzeć. Może ktoś coś?
- Jakiś pomysł? - spytał Charlottę, która mogła mieć większe doświadczenie.
W okolicy dojrzał lokal, który bardziej przypominał jakąś spelunę niż pub, było też kilka pozamykanych sklepów i jakaś ruinka, w której chyba ktoś się chował.
- Na pewno nie zapadł się pod ziemię. - Charlie rozglądała się po okolicy.
- Wobec tego zajrzyjmy do tej ruinki - powiedział cicho i ruszył w takim kierunku, by się do niej zbliżyć, jednak nie wprost. Osoba, która mogła się tam kryć uznałaby, że po prostu minie ruinki bokiem. On zaś planował ruszyć, później zaś obejrzeć sobie na nadwrażliwości, potem gwałtownie wskoczyć do środka. Charlie podążała kilka kroków za nim rozglądając się uważnie. Kryjąca się osoba ani drgnęła, wyraźnie nie przeczuwając co ją czeka.

Gdy wpadł do środka trafił wprost na chowającą się za załomem dziewczynę.


Wychudzona istota skuliła się pod ścianą przerażona. Tuż za nim do ruinki wpadła Charlie i widząc jego znalezisko zamarła. Gaheris zobaczył jak na twarzy jego narzeczonej odmalował się najpierw szok, a potem smutek.
- Jej szukałeś?
- Eee tentego
- zająknął się Gaheris - niekoniecznie. Przepraszam panią - zwrócił się do przestraszonej dziewczyny - ścigaliśmy bandytę, który tędy przechodził jakiś czas temu. Dostrzegłem ruch, nie wiedząc, kto tu jest, wpadłem tutaj oraz przestraszyłem panią. Bardzo przepraszam - skłonił się odruchowo. Bowiem jako rycerz miał wyrobioną zasadę szacunku wobec niewiast. Później spojrzał na Charlie, jakby oczekiwał pomocy, czy jeszcze coś powinien zrobić. Ale właściwie co mógł? Chyba tylko dać jej nieco pieniędzy, ażeby kupiła sobie nieco jedzenia, albo skierować do ochronki, którą kiedyś odwiedzili. Jednakże chyba trochę była za duża na taką właśnie pieczę.
 
Kelly jest offline  
Stary 06-12-2017, 10:00   #55
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Charlotta podeszła do dziewczyny i przykucnęła obok.
- Nic ci nie zrobimy, szukamy kogoś innego. Jak masz na imię? - Głos narzeczonej wampira był spokojny. Przez chwilę odniósł niemal wrażenie, że jego partnerka zabarwiła go z użyciem krwi.

Dziewczyna podniosła wzrok i spojrzała najpierw na mężczyznę, a potem na pochylającą się nad nią Charlottę. U ghulicy znów wywołało to smutną minę. Wampir czuł, że coś jest nie tak w zachowaniu jego towarzyszki.
- Sally. - Jej głos był słaby. Widać było, że brakuje mu siły.
- Dobrze Sally, czy widziałaś kogoś w okolicy? - Charlie kontynuowała spokojnym głosem. Na pytanie dziewczyna wystraszyła się ponownie i pochyliła głowę, chowając ją między ramionami. Mimo to wampir zobaczył błysk w jej oczach. Widziała!
- Wydaje chyba się, iż ona widziała, ale obawia się czegoś. Hm, gdybyśmy pomogli jej wynieść się stąd, byłby to zarówno dobry czyn, jak i uchroniłby ją - powiedział spokojnie do Charlie. - Czy myślisz, że przyjęliby ją do ochronki, choćby jako pomoc? - spytał. Przecież zawsze mogli wspomóc instytucję pomocy tak, że utrzymanie dziewczyny nie kosztowałoby ich, zaś ona mogłaby zarówno pomóc, jak się pouczyć przydatnych umiejętności.
Ghulica przyglądała się mu wysłuchując co ma do powiedzenia, po czym spojrzała ponownie na dziewczynę.
- Kogo widziałaś? Jeśli mi powiesz, zapewnię ci jedzenie i nocleg na tą i może kolejne noce.

Sally uniosła wzrok spoglądając na Charlottę z nadzieją.
- Wysokiego pana… - Odezwała się cicho po dłuższej chwili. - Miał dziwną twarz i… zakrwawiony płaszcz. Schowałam się by mnie nie zobaczył.
- Gdzie poszedł? - Charlie po raz pierwszy od początku tej rozmowy uśmiechnęła się lekko.
- Wszedł do Thomsona. - Dziewczyna odwróciła głowę w kierunku pubu, który widzieli na zewnątrz. Narzeczona obejrzała się na Gaherisa, czekając na jego decyzje.
- Idziemy tam, ale rzeczywiście trzeba jej pomóc. Może niech ruszy do ochronki oraz powoła się na nas. Wracając przyjdziemy tam, a najdalej jutro, żeby pokryć wydatki, albo może nawet więcej - zaproponował szybko.
- Ja… - Charlie spojrzała na niego, a potem na dziewczynkę. - … wyślę ją na razie do Panny Doset. Chyba że masz coś przeciwko?
- Nie mam oczywiście. Tylko nie wiedziałem, że panna Doset przyjęłaby dziewczynę, choćby na chwilkę. Jednak oczywiście nasz ją dużo lepiej - stwierdził wyraźnie zadowolony. Skoro landlady miała takie złote serduszko, to faktycznie byłoby to najlepsze rozwiązanie. Tym bardziej, iż widać było, że Charlie jakby … czuła jakąś więź. Jakby nie było, jego urodziła królowa, wprawdzie bardzo dawno temu, jednak zawsze było to wspaniałe miejsce na wychowanie rycerza. Dlatego pewnie nie czuł tak wielu rzeczy, jak ona. Doskonale wymyśliła.
Charlie przytaknęła i zwróciła się do dziewczyny.
- Udasz się na Baker Street i zgłosisz do Panny Dosett, powiesz, że przysłała cię Panna Ashmore, dobrze? - Sally przytaknęła i Charlotta pomogła jej wstać. - A teraz zmykaj stąd.

Dziewczynce, nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wyminęła wampiry kłaniając się nisko i wybiegła na uliczkę.
- To teraz pub? - Charlie spróbowała się uśmiechnąć.
- Zdecydowanie. Wysoko człowiek mający dziwne oblicze oraz zakrwawiony płaszcz. Jeśli ktokolwiek taki wszedł, musiał być zauważony. Jeśli zaś był, powiedzą nam, czy chcą, czy nie chcą - podał jej ramię ruszając do pubu.
Charlotta ujęła go pod ramię i dała się poprowadzić. Gdy znaleźli się na ulicy odezwała się cicho.
- Kiedyś byłam taka, jak ona… - Wampir poczuł jak jej dłoń zacisnęła się na materiale jego płaszcza.

Przekroczywszy drzwi pubu trafili do ciemnego pomieszczenia, wypełnionego głównie ubogo ubranymi ludźmi. Widać było, że ściągnęli na siebie uwagę, a już szczególnie Charlotta.

[MEDIA]http://www.oldglasgowpubs.co.uk/images/Pub%20Images/victoria-bar-interior-1978.jpg[/MEDIA]

Wiadomo, bowiem po pierwsze była kobietą, zaś po drugie wspaniałą kobietą. Połowa mężczyzn tutaj pewnie śliniła się na jej widok oraz nocą mogła śnić jej słodką postać. Właściwie także miał ochotę na jej namiętne ciało. Przez chwilę mignęła mu wewnątrz myśli kompletnie naga. Powabne usta, roziskrzone oblicze, piękne piersi, których stojące sutki zdradzały wyraźną gotowość, talia, uda, pupa … Uff, czując iż męskość zaczyna mu twardnieć szybko postanowił wrócić do celu ich misji. Gaheris rozejrzał się. Chyba nie było co pytać każdego, lecz po prostu należało podejść do barmana, podczas jakiejś wolnej chwili, gdzie nikt inny nie podsłuchiwałby. Wcześniej jednak omiótł Nadrażliwością miejsce. Chyba lepiej było sprawdzić, czy nie czaił się tu jakiś inny spoza ludzkiej rasy.

Rzeczą, która go zaniepokoiła była nutka agresji i obawy niemal w każdej aurze obecnego tu mężczyzny. Najbardziej bała się kelnerka, która najchętniej ukryłaby się na zapleczu i sam barman, który okazał się być ghulem! On wybrał barmana. Wprawdzie ghul miałby ewentualnie nieco większą odporność, ale był pewny, że da sobie radę także z nim. Obawiał się, iż gdyby zaczął od kelnerki, ghul mógłby zniknąć informując tamtego. Pytań rodziło się kilka: czy krew krążąca wewnątrz żył ghula to była ta sama krew, co mordercy? Dodatkowo uśmiechnął się do niego podchodząc.
- Piwo proszę - powiedział uderzając go potężną mocą Zauroczenia. Byli wszak właśnie najlepszymi przyjaciółmi, takimi, których się kocha oraz przed którymi się nie ma jakichkolwiek tajemnic. Do tego doszła jeszcze moc Wsączania fałszywej woli dodatkowo wspomagając się Siłą woli.
- Drogi przyjacielu, piwo proszę oraz - ściszył głos - jakiś czas temu przybył tutaj taki wysoki, mający okrwawioną szatę oraz dziwną twarz. Znasz go oraz wiesz, że on bardzo chciałby, żebyś mi powiedział wszystko, co wiesz na jego temat. Oraz żeby to była nasza wspólna tajemnica.
- Panie ja… - Mężczyzna prawie się rozpłakał przed Gaherisem, a wampir bez trudu zrozumiał o co chodzi. Uciekinier był jego panem. Barman zrobił się cały czerwony na twarzy wzbudzając tym co nieco zainteresowania w najbliższym otoczeniu. - … błagam… na zapleczu jest zejście. Ja nie mogę…
- Rozumiem, rozumiem dobrze. Nic się nie stało. Oczywiście, że nie możesz - skinął Charlie na znak, że idą dalej. Podszedł do kelnerki:
- Chodź!
Chciał ją wypytać na zapleczu, zadając dokładnie te same pytania. Oraz jakby była potrzeba, udzielając także podobnej pomocy, co dziewczynie, jeśli byłby jakiś kłopot.
Kobieta ruszyła za nimi porzucając jakiegoś zirytowanego klienta. Nim zamknęły się za nimi drzwi zaplecza Gaheris zobaczył jak facet wstaje i rusza w ich kierunku. Bardzo ładnie. Poczekał na niego. Może on coś ciekawego jeszcze wie? Sporo dziewczyn zostało ubitych, więc nie planował się certolić, żeby dorwać bandytę.
- Poczekaj - rzucił do kelnerki czekając na wspomnianego mężczyznę.
Kobieta i Charlotta odsunęły się, a po chwili na zaplecze zajrzał wkurzony typek.
- Ty suko gdzie moje piwo… - Warknął wsuwając głowę do pomieszczenia. -... zaraz cię zerżnę to będziesz wiedziała gdzie twoje miejsce.
Wampir spojrzał na niego. Ponownie użył Dominacji, bowiem nie chciało mu się babrać z takimi pijusami oraz chciał spokojnie porozmawiać.
- Wyjdź - powiedział dobitnie wpatrując się prosto - wyjdź stąd poza pub - wydał mu krótkie polecenie.
- Szanowna pani - powiedział kiedy tamten wybył. - Proszę się nie obawiać, niczego złego pani nie uczynimy. Ale niestety musimy zadać kilka pytań dotyczących wysokiego osobnika, który tutaj wszedł w zakrwawionym płaszczu oraz mając dziwne oblicze. Proszę wszystko powiedzieć, co pani o nim wie zaczynając od jego imienia i nazwiska, obyczajów itd. Rozumiemy, że się pani obawia, ale widzi pani, tamten osobnik zdenerwował kilka bardzo wpływowych istot. Zostanie dorwany tak czy siak, jednak im szybciej, tym lepiej oraz tym lepiej dla tych, którzy pomogą - ponownie użył Zauroczenia.
Charlie odezwała się tylko cicho pod nosem.
- Trzeba było mu przywalić. - Jednak mógł to usłyszeć jedynie wampir.
- Ja… jest mężczyzna ze zniekształconą twarzą, który pojawia się tu regularnie. Niestety nie wiem jak się nazywa… - Kelnerka posmutniała czując, że nie jest zbyt pomocna. - Wiem, że schodzi do piwnic - Wskazała podbródkiem na klapę w podłodze. - ale nigdy nie widziałam by wychodził.
- Czyli ma przejście? - powiedział rycerz. - Cóż, ruszajmy. Plus jest taki, że tam zapach będzie znacznie mocniejszy. Przestrzeń taka jak korytarze zdecydowanie lepiej trzyma wonie.
Spojrzał jeszcze na Charlie, czy chciałaby coś zrobić przy kelnerce. Jeśli tak, był gotów przyjąć decyzję narzeczonej. Potem planował skierować się do piwnic. Jego narzeczona podeszła tylko do klapy i uchyliła ją odsłaniając drabinę prowadzącą na dół. Spojrzała na wampira z lekką obawą. On jednak ruszył. Wcześniej jednak wziął lampę zawieszoną na piwnicznej ścianie podając Charlotcie. Niewątpliwie bowiem on mógł spokojnie poruszać się przy użyciu wszelkich zmysłów.
- Chyba, że chcesz zostać? - spytał poważnie, bowiem rzeczywiście tam mogłoby być szczególnie trudno.

Charlie przez sekundę biła się z myślami. Wyraźnie nie chciała przeszkadzać wampirowi jednak...
- Nie chcę zostać sama. - Spojrzała na niego proszącym wzrokiem.
- Także chciałbym byśmy poszli tam. Dobrze kochanie, iż tak często mamy takie samo zdanie - uśmiechnął się oraz po prostu ruszył. Lampę miała wziąć Charlie on zaś miał iść prosto - Jeśli masz swojego strzelającego gwizdka to trzymaj go także - powiedział rozglądając się, czy nie znajdzie tutaj jakiejś uderzeniowej broni, od tasaka do łomu. Coś na przykołkowanie także zdałoby się.

Charlie wydobyła broń, podczas gdy Gaheris rozejrzał się po piwnicy. Składała się z dwóch połączonych pomieszczeń, wydawało się jednak że nic więcej w niej nie ma. Dopiero chodząc przy ścianach wyczulone zmysły wampira wyczuły delikatny podmuch powietrza. Uśmiechnął się podchodząc do ściany. Dotknął palcami szukając jakiejś wypukłości lub wklęsłości, czegoś co dałoby się przesunąć lub nacisnąć. Ewentualnie może nawet ruszyłby się jakiś kawałek ściany zwyczajnym popchnięciem? Wydawało się właśnie, że odszukali jego kryjówkę skrytą. Wydawało się, że wystarczało na nią odpowiednio naprzeć by się uchyliła. Gaheris bez trudu znalazł miejsce gdzie znajdował się zawias i skrzydło wrota.
- Coś ciekawego? - Charlie przyglądała się mu z zainteresowaniem, stojąc lekko z boku z lampą. Na wszelki wypadek zamknęła za nimi drzwi do pomieszczenia.
- Przekonamy się - nacisnął drzwi przygotowując się do tego, ażeby, jakby co, uniknąć niespodziewanego ataku.
Wystarczyło włożyć odrobinę więcej siły i ukryte przejście ustąpiło. Po drugiej stronie znajdował się długi ciemny tunel. Był pusty ale wampir bez trudu zorientował się, że trafił na właściwe miejsce, kilkanaście kroków od przejścia pojawiła się znajomo pachnąca plama krwi.
- Doskonale - uznał. - Ruszamy dalej - pociągnął nosem, żeby wyczuć ewentualnego przeciwnika.
 
Aiko jest offline  
Stary 07-12-2017, 14:19   #56
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Morderca udał się dalej korytarzem, który początkowo był dosyć surowy jednak szybko dojrzeli pierwsze drzwi. Zupełnie jakby znaleźli się w jakimś więzieniu. Na razie zmysły wampira nie wyłapywały nikogo w pobliżu. Korytarz wyraźnie był używany regularnie, brakowało typowego kurzu charakterystycznego dla opuszczonych miejsc. Pomimo tego, iż nie odnosił wrażenia obecności innego nadstawiał zmysłów. Co więcej rozglądał się za jakąś improwizowaną bronią. Kawałkiem pręta choćby. Ponadto skoro nikogo nie czuł, można było przyśpieszyć kroku oraz swobodniej zwracać uwagę na to, gdzie idą, żeby wyczuć ewentualne pułapki. Wprawdzie jakoś się ich nie spodziewał, jednak na wszelki wypadek starał się zerkać także na podłogę.
Jedyne co wydawało się być potencjalna bronią, to kawałki rozwalonych mebli w mijanych pokojach. Też się mogło przydać, wszak po pierwsze meble składają się nie tylko z drewnianych części, ale mają też metalowe, po drugie solidna noga od krzesła czy stołu może wedle potrzeby odegrać rolę kołka. Dlatego wziął co się sensownego wydało. Meble były tylko i włącznie drewniane, jednak bez trudu znalazł nogę od stołu, którą mógł się spokojnie posłużyć jak maczugą.

Po przejściu kilkudziesięciu kroków zobaczył pierwszą umocowaną do ściany lampę. Gdzieś w oddali majaczyły otwarte drzwi kończące korytarz, a tuż za nimi wampir wyczuwał obecność. Zależnie od tego, kto to miał być, człowiek czy wampir, musiał zachować inne środki ostrożności. Jeśli bowiem człowiek, należało przede wszystkim schować się na boku otwierając drzwi, żeby ewentualnie nie mógł wystrzelić. Przy wampirze natomiast przede wszystkim trzeba było uruchomić Akcelerację. Pachniało znajomo, założył więc, że wampir, ale kto wie. Dlatego plan był taki uzgodniony z Charlie. Otwarcie drzwi przez rycerza. Charlie stoi kilka metrów dalej mając przygotowaną do strzału broń. Zaś później zależnie od sytuacji.
W rozległym wnętrzu, przypominający wampirowi bardziej świątynie niż podziemia, pierwsze co dostrzegł Gaheris, to zakrwawiony płaszcz. Odrobinę dalej stał najpewniej jego właściciel, pochylając się nad czymś przypominającym fontannę. Nagle mężczyzna zadrżał i uniósł głowę wąchając powietrze.


W jego zachowaniu więcej było ze zwierzęcia niż człowieka. Gaheris był też pewny, że jest to wampir.
- Strzelaj! - krzyknął do Charlotty. Bowiem choć pociski nie zabijają wampira, jednak ich potężna siły sprawia, że uderzenia bolą oraz powstrzymują nieco. Każde zaś osłabienie wroga przed walką jest dobre. Potem zaś sam na maksie Akceleracji planował rzucić się na niego wbijając nogę stołową, czyli kołek, w serce. Unieruchamiając. Później zaś trzeba było ruszyć na gwałt do Seksownej Królowej Londynu.

Piękna Charlotta oddała strzał, trafiając wrogiego wampira w ramię, ten zawył i rzucił się na zbliżającego się Gaherisa. Tymczasem rycerz po prostu ruszył na przyśpieszeniu odpalając również maksymalnie siłę. Wierzył, iż potrafi być, jako spokrewniony swojego pokolenia, szybszy oraz silniejszy od przeciwnika. Grad potwornych ciosów potrafiących rozwalić ceglany mur swoją mocą, poleciał na pysk tamtego waląc tak, żeby odrzucić go, żeby poleciał na kamienną ścianę. Przeciwnikowi udało się uniknąć jednego czy dwóch ataków, jednak kolejne dotknęły go już boleśnie. Wrogim wampirem rzuciło o podłogę z czego skorzystała Charlotta oddając kolejny strzał w jego kierunku. Wtedy też Gaheris wyczuł kolejną obecność w pomieszczeniu. Był to barman i podchodził CHarlottę od tyłu, także z jakimś kawałkiem mebla.
- Od tyłu Charlie! Strzelaj - krzyknął podając pierwszą informację na temat kierunku, by mogła szybko zareagować. Dwa pociski wystrzeliła, wiedział iż jej gwizdek może strzelić jeszcze parę razy, zaś ghule nie są tak odporne jak wampiry. Sam zaś rzucił się na leżącego, trafionego pociskiem wampira kołkując. Później planował ruszyć na pomoc ukochanej. Niestety nie było można tamtemu wampirowi pozwolić na regenerację. Byłoby to wiele niebezpieczniejsze, także dla Charlotty. Powietrze wokoło pędziło niczym żelazny smok, którym niegdyś jechali, kiedy wbijał kołek oraz ruszał wesprzeć dziewczynę. Niestety przeciwnik nie uwzględniał planów Gaherisa. Prowizoryczny kołek, wbił się w ciało leżącego na ziemi wampira, ten jednak chwycił go obiema dłońmi, jak się okazało zakończonymi całkiem zwierzęcymi pazurami i przytrzymał, uniemożliwiając wbicie się w serce. Rycerz widział jak w oczach przeciwnika pojawia się znajomy obłęd… budzi się bestia.

Wtedy też usłyszał dwa kolejne wystrzały, a po tym bolesny okrzyk narzeczonej. Przestawało być miło! Co mu byłoby po schwytaniu wampira, gdyby stracił ukochaną Charlie? Był szybki na Akceleracji oraz mógł mieć tylko nadzieję, że ten cios, który potrafił powalić wampira dorwie także ghula. Rzucił się na ghula pełną siłą waląc pięścią, żeby potem wrócić do swojego przeciwnika, który bądź co bądź musiał być chociaż trochę zaskoczony. Gdy rzucił się w kierunku swojej narzeczonej, zobaczył że Charlotta leży na ziemi trzymając się za lewą ręką, a ghul bierze na nią kolejny zamach. Na szczęście nim udało mu się go wyprowadzić, Gaheris uderzył go rzucając napastnikiem o ścianę. Barman osunął się na ziemię nieprzytomny.

Ashmore zobaczył jak Charlie uśmiecha się do niego by chwilę później spojrzeć z przerażeniem na coś za jego plecami. Obrócił się w samą chwilę by zobaczyć wpadającego na siebie, oszalałego wampira, który z rozpędu wgryzł się w jego bark, rozdzierając pazurami strój i skórę rycerza. Vitae upływało z niego szybko… zbyt szybko. WTedy rozległ się kolejny strzał. Charlie trafiła wprost w głowę bestii, niezbyt celnie by ją zabić ale wystarczająco by Gaheris zdążył się cofnąć i z całym impetem wbić kołek wprost w serce napastnika. Ciało oszalałego wampira osunęło się na ziemię, a chwilę później w komnacie zapadła dziwna cisza.
- Charlie, Charlie … - dotknął jej przestraszony. Wydał sporo krwi, obawiał się, iż jeszcze trochę, mógłby uczynić jej krzywdę. - Wszystko dobrze? Muszę, muszę natychmiast

Rycerz rzucił się natychmiast do ghula. Nie chciał go zabić, ale potrzebował krwi. Trochę wszak wydał na dyscypliny, ponadto był ranny. Wyssał więc barmana tak, żeby nie zabić, ale ile tylko się dało bez narażenia życia. Zawszeć to nieco lepiej, aby trochę pomogło zasklepić ranę.
- Musimy, musimy jak najszybciej udać się do Lady Toreadorów. Jak ręka, wytrzymasz? - spytał. - Zaraz zrobię ci temblak - wziął kawał koszuli barmana. Później chciał ją nakarmić swoją krwią, kiedy odzyska. Ponadto medyk musiał jej połączyć kość. Inaczej nic nie dałoby napełnienie krwią. - Wyjdziemy na zaplecze. Owiniemy go czymś. Zamówisz powóz, wyniosę go tyłem skropionego whisky mówiąc, że to nasz pijany znajomek, którego wieziemy do domu. Tułów owinie mu się kocem, albo obrusem, żeby nie widać było kołka.

Jednak Charlotta przyglądała mu się nieprzytomnym wzrokiem. Widać było, że wraz ze schodzącą adrenaliną, zaczyna odpływać z bólu. Czyli jednym słowem wszystko było do kitu. Mógł bowiem:
Po pierwsze wziąć Charlie pozostawiając wampira. Jednak ponieważ wampir potrzebuje gigantyczne ilości krwi po przebudzeniu, zaś ghul był zaprawiony tak, że nie byłby w stanie się obudzić przyprowadzając pomoc, można było założyć, iż będzie dobrze.
Po drugie zostawić Charlie pozostawiając ją oraz narażając na atak.
Przy takiej parszywej sytuacji mógł uczynić tylko jedno. Zamknął ghula za drzwiami wiążąc go dokładnie. Dodatkowo podpierając drzwi kawałkami mebla, ażeby bardzo osłabiony nie mógł otworzyć, gdyby jednak jakoś powstał. Wziął płaszcz wampira jako dowód, wszak były na nim ślady krwi, uniósł Charlottę biegnąc w powrotną drogę. Stanowczo nie mógł podać jej swojej krwi, bowiem kość ramienia musiała zostać najpierw złożona przez doświadczoną osobę. Inaczej zrosłaby się wszak krzywo. Na górze chciał odszukać kelnerkę, wziąć ją ze sobą, także jako świadka. Wampir nie oprzytomnieje, raczej nikt nie wejdzie dodatkowo do podziemi. Zresztą, jeśli jest tam klucz, zamknie drzwi, klucz się jeszcze zabierze. Zaś ghul po mocnym wyssaniu krwi pewnie oprzytomnieje za wiele godzin będą słaby niczym maluch. Później na gwałt trzeba było ruszyć do panny Florence. Jedyna opcja zamknięcia podziemi pojawiła się dopiero w przejściu między pomieszczeniami piwnicznymi. Gaheris miał jednak świadomość, że dla oszalałego wampira stare drewniane drzwi nie stanowiłyby zbyt wielkiego problemu. Mimo to zamknął je na klucz.

Ciekawiej zrobiło się gdy wyszedł do pubu niosąc Charlottę. Zastał przerażoną barmankę, w poobdzieranych ubraniach, osaczoną przez kilku mężczyzn, którzy najwyraźniej postanowili skorzystać z okazji, że barman długo nie wraca. Jeden z nich zauważył Gaherisa.
- Czego się gapisz?! - W stronę wampira poleciała niemal pusta butelka, którą bez trudu uniknął. - Wynocha!
Gaheris miał tego dosyć.
- Zostawcie ją oraz wynoście się natychmiast. Ty zostań! - polecił twardo kelnerce wykorzystując Dominację. Nie chciał bowiem, żeby przypadkiem ona także zwiała. - Wy uciekać - spojrzał na nich wściekle, zaś jego oczy błysnęły potwornie, albo przynajmniej tak zapijaczonym łajdakom mogło się wydawać. Nie obawiał się, iż powiedzą cokolwiek. Byli spici, próbowali gwałcić, więc co mogli rzec Scotland Yardowi? “Panie władzo, chcielimy dorwać kielnerkę, wicie, jednak wyszedł taki ktoś tam, który tak na nas spojrzał wściekle, iże musieliśmy łuuuuuuuciekać”. Mężczyźni zwinęli się, najwyraźniej niezbyt chętni do konfrontacji.
 
Kelly jest offline  
Stary 11-12-2017, 15:50   #57
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Następnie rycerz szybko zwrócił się do kobiety, kiedy tamci uciekli.
- Wstań już. Ubierz się, zamknij dokładnie drzwi od piwnicy na klucz. Potem weź klucze od lokalu. Zamknij także. Ruszamy. Wezmę cię stąd. Będziesz bezpieczna. Chyba nie chcesz tutaj pozostać. Jeszcze któryś spośród tamtych wróci - szybko ordynował polecenia. Jak najszybciej chciał się stąd ruszać. Wezwać powóz oraz pędzić do panny Florence.

Kelnerka spojrzała na niego przerażona, siedząc na ladzie zwinęła się w kłębek, zachowując się jakby nic do niej nie docierało. Posłał więc jej Zachwyt.
- Nie bój się - powiedział. - Oraz bądź mi posłuszna - dołożył Dominację - następnie jeszcze raz powtórzył. - Wstań już. Ubierz się, zamknij dokładnie drzwi od piwnicy na klucz. Potem weź klucze od lokalu. Zamknij także. Ruszamy. Wezmę cię stąd. Będziesz bezpieczna.

Obolała kobieta ruszyła kuśtykając w stronę zaplecza by wykonać wszystkie czynności. Gaheris zauważył, że jej spojrzenie zmieniło się. Patrzyła na wampira jakby… ponętnie? Od razu wywołało to grymas zazdrości na twarzy Charlotty. Doskonale! Przynajmniej nie będzie aż tak myśleć, jak boli ją mocno ręka. Kiedy wykonała wszystko, grupka ruszyła do najbliższego postoju powozów. Przedtem jednak oczywiście zamknęła też sam pub. Kelnerka musiała wiedzieć, gdzie tutaj stoją dorożki.

Okazało się, że gdy tylko kelnerka zdradziła im gdzie dokładnie są, Charlie sama doprowadziła całą grupę do miejsca gdzie mogli złapać jakiś środek transportu. Narzeczona wydawała się bardzo dobrze orientować nawet w tego typu dzielnicach. Gdy tylko zajęli miejsce w podniszczonej dorożce. Charlotta mocno wtuliła się w jego ramię, wyraźnie dając drugiej kobiecie znak co sądzi o jej powłóczystych spojrzeniach. Uff, jak dobrze. Nagle padnięta Charlotta, którą musiał wynosić, która patrzyła wyłącznie nieprzytomnym wzrokiem mając złamaną rękę, dostała solidną dawkę energii. Prowadziła, orientowała się, była całkiem przytomna, czyli nie było aż tak bardzo kiepsko. Może jednak jej ręka była tylko pęknięta? Wtedy mógłby ofiarować jej trochę krwi. Jednak jeśli było coś nie tak, musiał się tym zająć najpierw medyk, który odpowiednio wszytsko ustawi.
- Proszę jak najszybciej! Dostanie pan podwójną opłatę - krzyknął do woźnicy. Musieli jak najszybciej dostać się do Florence, lub co najmniej do Sylwii.

Gdy dotarli do domu starszej Torreadorów, szybko zorientowali się że jest tu dosyć pusto. Florence musiała odesłać większość swoich sług do pomocy przy poszukiwaniach. Na szczęście gdy tylko dotarli do klatki schodowej pojawiła się niemal naga ghulica.
- Dobry wieczór. Potrzebuję się natychmiast widzieć z panną Florence, lub panną Sylwią - zaordynował błyskawicznie. - Ponadto czy jest gdzieś blisko lekarz?

Ghulica spojrzała na niego lekko zbita z tropu, a potem na towarzyszące mu kobiety. Po chwili chyba udało się jej ich rozpoznać, więc odetchnęła.
- Pani Sylwia jeszcze nie wróciła, a Madam jest w swoim gabinecie… - Uśmiechnęła się do wampira. - Jeśli Pani karze, mogę posłać po medyka.
- Proszę natychmiast posłać oraz zaordynować nas pani. Henry Ashmore z narzeczoną oraz gościem - potrzebował się śpieszyć.
- Proszę za mną. - Ghulica ruszyła na piętro mocno kołysząc biodrami. - Wybaczy Pan, ale niestety nie mogę wzywać do Domu nikogo bez zgody Madame. - Uśmiechnęła się do niego przepraszająco i ruszyła korytarzem prowadząc ich w nowym kierunku. PO chwili zapukała do jednego z pomieszczeń.
- Pani. Przybył Pan Henry Ashmore wraz z narzeczoną i gościem.
- Wpuść. - Florence wydawała się być lekko poddenerwowana. Gdy tylko przekroczyli próg pomieszczenia, zobaczyli wampirzycę zasiadającą przy obszernym biurku. Podniosła na nich wzrok i zrobiła zaskoczoną minę, widząc w jakim są stanie. - Chyba… przydałaby się wam pomoc. Czy się mylę?
- Najpierw chyba najlepiej wysłać kogoś pod - wskazał na Charlie oraz na kelnerkę - wskażą dokładny adres, żeby znaleźć obezwładnionego członka rodziny. Niewatpliwie tamten, który ... - mówił oględnie ze względu na kelnerkę. Choć zawsze mógł jej zmienić pamięć. Jednak Florence mogła wyczuć krew na zabranym płaszczu. - Kołek. Oraz zajać się Charlie, ma złamaną rękę. Trzeba ustawić zanim cokolwiek się. Ponadto … sama zresztą pani wie - już dodał spokojniej, bowiem wcześniej mówił bardzo szybko.

Starsza przysłuchiwała się, wyraźnie starając się zrozumieć o co mu chodzi.
- Hm… - Przeniosła wzrok na kelnerkę, która nadal była dla niej zagadką. - Moja droga, zaczekaj na dole. Klaro, proszę daj tej biedaczce coś ciepłego, poślij po lekarza i przyślij do mnie Straina. Jeśli dobrze zrozumiałam, będzie dla niego robota.
Ghulica skłoniła się nisko i wyprowadziła kelnerkę z pokoju. Florence odprowadziła ją wzrokiem, po czym wskazała swoim gościom fotele, sama wstając od biurka.
- Wyjaśniłbyś mi teraz na spokojnie co dokładnie się stało? - Wampirzyca podeszła do stojącego przy ścianie barku i wydobyła z niego butelkę. Gdy ją otworzyła do nozdrzy wampira dotarł charakterystyczny zapach krwi.
- Jeśli mógłbym też prosić - wiadomo było, cóż takiego ma na myśli. - Ruszyliśmy z Charlottą za zapachem oraz śladami krwi od miejsca, gdzie leżała ta biedna kobieta. Drań uciekał dachami po kalenicach, ale Rzemieślnicy mają wyjątkowo wyczulone zmysły. Idąc tak dotarliśmy do pubu prowadzonego przez ghula oraz tą właśnie kelnerkę. Choć biorąc pod uwagę to co widzieliśmy, była traktowana nie tylko jak kelnerka, ale też kobieta, na której można zaspokoić się bez potrzeby jej zgody. Kelnerka wskazała nam drzwi do piwnic. Ruszyliśmy tam, wreszcie znaleźliśmy drania. Całego okrwawionego wampira, bardziej przypominającego zwierzę. Chyba szalonego wręcz. Właśnie stąd te rany - przyznał. - Zanim został zakołtowany mocno protestował, krótko mówiąc rzucił się na nas, zaś od tyłu ruszył jeszcze jego ghul. Wspomniany barman. Obecnie wygląda to tak. Ghul jest bardzo osłabiony - wskazał na swoje usta. - Po walce musiałem. Ale żyje. Jest zamknięty w piwnicy na samym końcu korytarza. Wampir leży zakołkowany na korytarzu. Wychodząc zabraliśmy kelnerkę, do której właśnie się dobierali podpici panowie. Może coś wie, uznałem, przydatnego. Ponadto ona pozamykała piwnicę i pub, żeby nikt tam się nawet przypadkiem nie dostał. To tyle - wyjaśnił pannie Florence.

Starsza nalała krwi tylko do jednego kielicha i podała go Gaherisowi.
- To dla ciebie, posilałam się niedawno. - Uśmiechnęła się i spojrzała na Charlottę. - Musiał być dosyć silny skoro tak zaszedł wam za skórę. Niebawem powinien być medyk, mieszka przecznicę dalej.
Wampirzyca zdążyła tylko przysiąść na krawędzi biurka, gdy u drzwi rozległo się pukanie, a no środka wsunęła się znajoma głowa Straina. Pierwsza rzecz jaka rzuciła się Gaherisowi w oczy to, że nie był on już ghulem.
- Posłałaś po mnie Matko.
- Na dole jest młoda dziewczyna, która wie, gdzie jest nasz uciekinier. Podaj jej proszę co nieco krwi i zabierz by wskazała ci drogę.
- Oczywiście. - Strain skłonił się lekko. - Zabiorę kilku ludzi.

Gdy wampirzyca przytaknęła ruchem głowy, mężczyzna skłonił się ponownie i opuścił pokój, po chwili usłyszeli na korytarzu jego oddalające się kroki.
- Dziękuję - wlał w siebie solidną porcję. Od razu zrobiło się trochę lepiej. Krew spowodowała, że jego zdenerwowanie, obawa oraz poczucie pustki zmalało, zaś twarz nabrała lekkich rumieńców. Zawsze zresztą wyglądał nieco bardziej normalnie, niżeli pozostałe wampiry. - Spieszyliśmy się, bowiem sama wiesz. Pojęcia nie mam o tamtym wampirze. Przy okazji, właściwie czyj to teren jest? - spytał piękną kobietę.
- Niczyj. Moja jurydyka kończy się kilka przecznic wcześniej. - Florence zamyśliła się na chwilę. - Miałam plan by Strain zajął się tamtym obszarem, bo wymaga odrobiny czułości, ale na razie za dużo jeszcze nowego przed nim do odkrycia.
- Miejmy nadzieję, że nie ma tam podobnych zdziczałych osobników - stwierdził rycerz niespokojnie spoglądając na Charlie. Narzeczona zapadła się w fotelu i oparta głową o załusznik siedziała z przymkniętymi oczami. Była blada i wyraźnie ją bolało. - Gdzie jest ten lekarz?
- Właśnie przeszedł przez bramę. - Florence uśmiechnęła się, a po chwili do uszu wampira dobiegły szybkie kroki na parterze, schodach i chwilę później na korytarzu. Do środka wbiegł starszy mężczyzna, w którym Gaheris rozpoznał ghula.

[MEDIA]http://www.victoriana.com/Mens-Clothing/images/1870-4.jpg[/MEDIA]

- Pani? - Mężczyzna skłonił się nisko wampirzycy i rozejrzał po pokoju, szukając przyczyny dla której został wezwany.
- To Henry jest doktor Lawford. Zajmuje się moimi dziewczynami. Jakbyś mógł ułożyć naszą drogą Charlie na sofie, to się nią zajmie.
- Tak.. tak oczywiście. - Mężczyzna wyglądał jakby wyciągnięto go z łóżka. Szybko podszedł do fotela, na którym siedziała Charlotta, teraz już z otwartymi oczami. Dosyć szybko zlokalizował przyczynę problemu. - Proszę też panienkę rozebrać do pasa, przygotuję co trzeba.

Rycerz uniósł narzeczona układając ją na sobie wedle wskazań Florence.
- Ręka może złamana - był bardzo ostrożny, żeby nie urazić dziewczyny podczas całego procesu przenoszenia i układania. Zaś co do rozbierania … mógł trochę rozpiąć, ale rękaw przy uszkodzonej ręce trzeba było rozcinać. - Nie wiem też, jak żebra - dodawał wyjaśnienia lekarzowi, które mogły się przydać. - Walczyła i taki jeden wpadł na nią - obawiał się, iż coś jeszcze może być nie tak, zaś któraś kość nadwerężona. Fachowy medyk musiał ją zbadać, potem zaś podałby krew. Szczerze mówiąc trochę dziwnie było mu ją rozbierać przed mężczyzną. Za jego czasów raczej kobietami opiekowały się inne kobiety, lecz zacisnął zęby. Wreszcie wypełniając całkowicie polecenie.

Lekarz zdawał się w ogóle nie dostrzegać golizny Charlie. Najwyraźniej opieka nad dziewczynami Florence, znieczuliła go na pewne widoki. Delikatnie przesunął dłonią po żebrach kobiety.
- Są obite, ale jeśli zastosujecie wasze metody, powinny się ładnie wygoić. - Chwycił ostrożnie rękę Charlie, wywołując tym u niej grymas bólu. - A to będzie trzeba wcześniej nastawić. Na szczęście nie przesunęło się dużo i nie jest otwarte.
Lekarz sięgnął do swojej torby wyjmując z niej cienkie deseczki i bandaże.
- Jakby Pan mógł przytrzymać Panią, tak by za bardzo nie poruszyła barkiem, bardzo by to pomogło.
- Dobrze - złożył pocałunek na jej ustach oraz przytrzymał bark. Dobrze niewątpliwie, iż żebra całe, jeśli lekarz nastawi rękę, odpowiednia ilość jego krwi także sprawi, że wszystko gwałtownie się zaleczy. Jednak nastawić trzeba było. Widać jednak, iż doktor znał się na rzeczy. - Już, proszę - chciał dodać prośbę, żeby medyk był ostrożny, jednak pewnie on sam to wiedział tysiąc, czy milion razy lepiej, niż zwyczajny wampir.

Ruch lekarza był wprawny i trwał ułamek sekundy, jednak mimo to z ust Charlie wyrwał się głośny okrzyk bólu, a z oczu popłynęły łzy. Lekarz szybko przyłożył deseczki i zaczął obwiązywać rękę bandażem.
- Panienka powinna teraz dużo wypoczywać, zaraz pewnie pojawi się opuchlizna i siniak. - Narzeczona wierzgała przy każdym dotknięciu ręki, na szczęście nie miała szans z dwójką opatrujących ją mężczyzn. - Powinno być już dobrze.
- Doktorze, czy można przyspieszyć leczenie? - spytał wprost. - Wie pan, wspomniał pan te nasze metody … jeśli ręka jest nastawiona … - spoglądał pytająco.
- Oczywiście, ale i tak radziłbym by Panienka odpoczęła. - Mężczyzna spojrzał na starszą, a gdy ta skinęła głową, pokłonił się wampirowi. - Jeśli to wszystko wrócę do siebie.
- Rozumiem. Czy możemy wrócić do domu, czy jednak lepiej, żeby gdzieś tutaj odpoczęła? - spytał. - Oczywiście za pozwoleniem lady Florence - dodał. Niewątpliwie zawsze w domu raźniej, jednak zdrowie istotniejsze, zaś Gaheris nie chciał ryzykować kondycją swojej ukochanej.
- Ja bym wolał poleżeć po nastawianiu kości. - Lekarz podniósł się i skłonił nisko Starszej. - Pani.
Opuścił pokój i szybko oddalił się w stronę schodów.
 
Aiko jest offline  
Stary 11-12-2017, 22:36   #58
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- Niech chwilę odpocznie. Jeśli chcesz częstuj się. - Starsza wskazała na stojącą na barku butelkę. - Gdy dotrze tu Sylwia, poproszę by odstawiła was do domu.
- Dziękuję. Szczerze mówiąc tak wolałbym. Nie chciałbym, żeby cokolwiek jej … - wziął butelkę i nalał sobie do kielicha pamiętając, że Florence nie miała już na to ochoty. - Myślisz, milady, że można ją już wzmocnić krwią? - spytał, kiedy sam pociągnął solidną porcję.
- Tak, a raczej ja zazwyczaj z tym nie zwlekam. - Wampirzyca uważnie przyglądała się leżącej na sofie kobiecie. Pierś Charlie unosiła się nieregularnie, gdy starała się zapanować nad bólem i widać było, że o ile lekarz podszedł do sprawy bardzo profesjonalnie, to Florence miała zupełnie inne myśli. - Szybciej przestanie ją boleć.
- Dzięki za radę
- pochylił się nad dziewczyną całując jej usta. Miał jeszcze ochotę na sutki, ale to musiało poczekać. Najpierw obowiązek, potem przyjemność. Rozciął sobie kłem wargę i w ten sposób, całując, wpuścił jej parę pierwszych kropel. Oczywiście nie była to najszybsza metoda leczenia, ale tak na dobry początek. Później planował, po tych paru wstępnych kropelkach, rozciąć sobie przegub oraz pozwolić jej pić stamtąd, znacznie szybciej. Czyli przyspieszając także leczenie ran.

Piękna Charlotta szybko oddała pocałunek. Jej język zachłannie zaczął zlizywać to co wypływało z rany wampira. Poczuł jak ciało narzeczonej momentalnie się rozpala nie zważając na ból.
- Przytrzymaj ją, by nie ruszała ręką. - Głos Florence był cichy, ale Gaheris i tak bez trudu rozpoznał w nim znajomy odgłos podniecenia.
- Tak - przyznał. Rzeczywiście przytrzymując rękę narzeczonej tak, by ją nie ruszała. - Czy zechcesz pomóc? - spytał Florence wiedząc, jak bardzo ma ochotę oraz jak bardzo pozytywnie charlie reagowała wcześniej na pieszczoty wampirzycy. Teraz zaś przyda jej się każdy gram słodkiej czułości.
Starszej nie trzeba była tej propozycji powtarzać. Gdy Gaheris poił i przytrzymywał ranną kończynę narzeczonej, wampirzyca ze smakiem dobrała się do jednej z piersi, wywołując jęk rozkoszy z ust Charlotty. Dłonie starszej powędrowały do rozporka kobiety, wprawnie go rozpinając. Widać było, iż jest wyjątkowym fachowcem pod tym względem. Jak jednak widać Charlie to się podobało. Była bardzo podniecona. Rycerz karmił ją ile tylko potrzebowała odzyskując formę. Florence zaś spełniała inne potrzeby, bardziej intymne. Zresztą właściwie Gaheris planował wesprzeć kobietę w zaspokajaniu jego narzeczonej, kiedy już odpowiednio nasycona krwią wypuści jego nadgarstek.
O ile nie wyglądało na to, by kobieta szybko oderwała się od życiodajnego źródełka, to wampir szybko rozpoznał kiedy poczuła się lepiej. Jej wolna dłoń powędrowała do jego koszuli i zaczęła ją rozpinać, podczas gdy usta dzielnie spijały jego vitae. W tym czasie Florence udało się chyba zsunąć spodnie Charlotty, Bo usta wampirzycy uwolniły pierś i powędrowały niżej. Nie minęła chwila, a narzeczona puściła jego nadgarstek po to by wydać z siebie jęk rozkoszy. Sam seks zawsze powoduje ruchy ciała. Siłą rzeczy, nie mniej jednak, pieszczota jaką zafundowała Charlotcie Florence była wręcz idealna. Niespecjalnie wymuszająca przesunięcia samej kobiety, ale jednocześnie bardzo podniecające. Właściwie jego także. Tymczasem on zajął się uwolnionymi przez Florence piersiami. Jego wargi najpierw ponownie zamknęły usta Charlotty mocnym pocałunkiem, podczas którego ich języki splotły się, zaś później powoli zjechały na szyję. Całując ją, gładząc, ale czasem jakby leciutko zarysowując naskórek wystającym kiełkiem. Potem zaś ruszając jeszcze niżej, właśnie do piersi. Całował je, od samego podnóża wjeżdżając powoli, spiralnie ku szczytom sutków. Objeżdżając te wspaniałe maliny, sunąc po otaczającym je ciemniejszym woalu. Aż wreszcie zajmując się bezpośrednio nimi, pieszcząc, oraz nagle przygryzając kiełkiem to cudowne, wrażliwe, ale też podatne na bodźce miejsce. Był przy tym sam podniecony. Podczas kiedy jego usta przemierzały bladą skórę dziewczyny, rozbierał się. Jego dłonie szybko zdejmowały smoking, koszulę, buty, spodnie. Później jeszcze bieliznę, bardzo przeszkadzającą. Bowiem Charlie była podniecona, lecz to co robili sprawiało, iż także czuł identyczne pragnienie uprawiania słodkiej miłości.

Cudowna Charlotta zaczęła się delikatnie poruszać od pieszczot dwójki kochanków, a bladość jej twarzy zastąpiona została przez najomy rumieniec. Obserwowała wampira zachłannym wzrokiem, drżąc od pocałunków składanych przez wampirzycę na jej rozpalonym kwiecie.
- Henry… mogłabym się z niego napić. - Głos kobiety był cichy, a przy każdym kolejnym słowie widać było jak rumieni się coraz bardziej.

Dziewczyna leżała na sofie, gdzie wcześniej została ułożona oraz gdzie medyk przeprowadzał badanie. Część jedną ciała zagarnęła dla siebie Florence, ale góra była wolna, zaś dostęp łatwy.
- Kocham cię - wyszeptał unosząc się tak, że jego napięta, wyprostowana męskość znalazła się przy jej ustach. Przytrzymując penisa dłonią, odpowiednio nakierował go tak, żeby i ona miała wygodnie i on mógł odpowiednio się zagłębić. Chciał tego, zaś Charlotta chciała być brana w dwóch miejscach. Jej cipkę objęła we władanie Toreadorka, zaś on właśnie łączył się z jej ustami. - Moja ukochana, moja piękna - poruszył biodrami odpowiednio.

Narzeczona z entuzjazmem przyjęła między swe wargi jego męskość, ssąc ochocze zupełnie jakby i z niej wypływała teraz słodka vitae. Zdrową dłonią sięgnęła do jego pala, pomagając sobie. Na szczęście jej głowa była na tyle przytomna by pozwolić chorej dłoni dalej spoczywać na sofie.
- Ach - męskość zadrżała w jej ustach. Widać było, iż podniecenie Gaherisa narasta bardzo szybko. Charlotta pieszczona w najintymniejszej części ciała przez największego fachowca na świecie, ponadto zabawiająca się ustami z penisem swojego ukochanego rozgrzewała się szybko. Jednak jej narzeczony także. Czuł mocne ruchy ust, języka oraz dłoni kobiety sprawiające szalona, coraz bardziej powiększającą się przyjemność. Poruszał biodrami coraz mocniej. Właściwie starał się być ostrożny, jednak czasem purpurowa końcówka mogła docierać niemal do gardła Charlotty. Podpierał się dłonią, jednak drugą zaczął pieścić mocno jej sutek. Faktycznie czuł, że długo tak nie wytrzyma, że zbliżające się napięcie wybuchnie, że jego krew popłynie setkami, czy tysiącami kropel do jej gardła.Jego pożądanie rosło.
- Ach! - jęknął głośno czując, że podnóże człona zaczyna wypełniać mu coś, co za chwilę tryśnie w nią czerwonym strumieniem. Ruchy ust Charlotty stawały się coraz bardziej chaotyczne. Sama najwyraźniej także zbliżała się do szczytu wijąc się pod nim troszeczkę w rytm działań wampirzycy. Mimo to nie pozwalała mu choć na chwilę wyrwać się z objęć swych warg, ssąc je zachłannie jakby domagała się swego posiłku. Otrzymując go zresztą rychło. Ruchy bioder mężczyzny przyspieszyły. Pewnis wewnątrz jej ust stwardniał, zaś nagle gwałtownie jakby zatrzymał się na moment, wreszcie strzelając. Kropelki krwi uderzył wnętrze jej ust, zaś niektóre ogólnie dostały się wręcz bezpośrednio do gardła, uderzając ścianki przełyku. Charlie spijała vitae wampira nie roniąc najmniejszej kropelki. Tylko ruchy jej ciała i przeszywające fale dreszczy świadczyły o tym, że sama także dotarła do szczytu. Wypuściła go dopiero gdy posiłek się skończył i uśmiechnęła ciepło, do górującego nad nią narzeczonego.
- Aż miło na was popatrzeć. - Głos Florence przebił się przez ciszę wypełnioną jedynie przyspieszonym oddechem ghulicy.
- Dziękuję Pani. - Charlie zarumieniła się, jakby dopiero teraz do niej dotarło, co też zrobiła dla niej wampirzyca.
- Przyjemność po mojej stronie kochana, choć przyznam, że chętnie poczułabym twoje usta na swym kwiecie. Myślę też, że Henry chętnie skorzystałby z twego rozpalonego łona. - Starsza mrugnęła do wampira.
- Ach, milady, potrafi pani odgadnąć moje pragnienia - nie wydawało się, iżby szkodziło to jej ręce. - Ale może wygodniej byłoby wszystkim na normalnym łóżku, nie sofie. Charlie mogłaby swobodniej ułożyć swoją rękę bez narażania się na jakiejś urazy.

Lady Florence przesunęła dłonią po nagim brzuchu ghulicy, sprawiając że ta odruchowo zamruczała z przyjemności, chyba siebie samą tym zaskakując.
- Możemy się przenieść do mojej sypialni, jeśli nie przeszkadza wam obecność kilku niewiast w łóżku.- w głosie wampirzycy pojawiło się rozbawienie, natomiast na twarz Charlie wypłynął uroczy rumieniec.
- Myślę milady, że jakoś damy sobie radę z tym “straszliwym” faktem dotyczącym twojej komnaty - uśmiechnął się rycerz, który widział, jak bardzo podniecona była Charlotta. Właściwie zresztą sam także odczuwał podobnie. - Uważaj kochana - wsunął dłonie pod nią oraz uniósł niczym prawdziwą księżniczkę. - Poprowadzisz milady? - spytał piękną Florence.

Tymczasem gdy ruszyli okazało się, że Florence jest jedyną ubraną istotą w ich grupce, Charlie wtuliła się w wampira starając się lekko osłonić, ale czuł że nawet ta sytuacja mocno ją podnieca. Na korytarzu trafili na Sylwię, która zrobiła zaskoczoną minę na ich widok.
- Ekhym… rozumiem że lekarz już odwiedził panienke.
- Tak
. - Starsza uśmiechnęła się ciepło do swojej córki. - Czy mogłabyś posłać kogoś by przyniósł rzeczy naszych gości? Niech Klara przyniesie co nieco trunku do mojej sypialni. Ach.. i niebawem powinien pojawić się Strain z naszą zgubą.
- Zajmę się wszystkim
. - Sylwia skłoniła się, a starsza poprowadziła ich dalej korytarzem.

Rycerz Gaheris pamiętał sypialnie Florence ze swojej pierwszej wizyty w tym miejscu. Tak jak wtedy w jej łożu wiło się kilka kobiet. Wszystkie były bardzo ładne. Nie tak jak Charlotta, ale na pewno stanowiły przyjemną ozdobę tego pomieszczenia.
- Nie lubię mieć zimnego łoża. - Starsza podeszła do jednej z dziewcząt i delikatnie połaskotała ją w stopę. - Zróbcie nam trochę miejsca.
Trzy dziewczyny przesunęły się. Dwie, zaczynając wzajemne pieszczoty, a trzecia, siadajac na krawędzi łóżka i sięgając do stroju wampirzycy.
- Tęskniłyśmy Pani. - Ostrożnie zaczęła rozpinać suknię Florence. Natomiast rycerz ułożył Charlottę na przygotowanym miejscu. Czuł się trochę dziwnie. Wprawdzie stanowczo nie miał nic przeciwko obecności dziewcząt, jednak czuł się nieco zagubiony przy tym całym towarzystwie. Ucałował ukochaną. Jednak chwilkę później już ustawił się pomiędzy jej nogami. Jednak póki co nic jeszcze nie robił, poza gładzeniem jej rozstawionych nóżek oraz wpatrywaniem się w nią oraz zerkaniem na inne obecne kobiety.
Dziewczęta wokół nie miały za to żadnych wątpliwości co mają robić. Jedna z nich delikatnie zaczęła gładzić uszkodzoną rękę Charlotty.
- Jest Pani ranna, to coś świeżego? - Jej usta delikatnie zaczęły całować skórę ghulicy wystającą ponad opatrunki. Wtedy też Gaheris poczuł inne kobiece dłonie na swoim torsie, delikatnie gładzące okolice ran.
- Ojej i Pan też jest ranny. Powinniście odpocząć. - Jakiś drobny podbródek oparł się o jego ramię podczas gdy dziewczyna spojrzała na Charlottę. Wampir poczuł na swych plecach parę jędrnych piersi. - Są Państwo blisko?
Kolejna dziewczyna ułożyła się tuż przy głowie Charlie i zaczęła rozczesywać jej włosy.
- To miłe, że do nas dołączyliście, było tu strasznie pusto.
- Przesadzacie moje drogie, nie było mnie raptem kilka godzin
. - Zupełnie naga Florence weszła na łóżko i uśmiechnęła się do wampira. - Najwyżej 3 godziny.
Wokół rozległ się pomruk niezadowolenia przetykany sformułowaniami typu “aż 3 godziny”, “jestem pewna, że prawie całą noc” i temu podobnymi.
- Ależ drogie panię, dziękuję za gotowość. Jednakże lady Florence wprowadzając nas, miała pewne oczekiwania. Pozwólcie najpierw je spełnić, zanim oddamy się, ehm, wypoczynkowi w słodkim otoczeniu - wampir przesunął się odpowiednio rozkładając nóżki Charlotty oraz zajmując miejsce pomiędzy jej rozwiedzionymi udami. Widać było, iż jest już gotowy do kolejnego razu. - Milady - zwrócił się do Toreadorki - czy zechce pani dopełnić swoich pragnień - uśmiechnął się do niej wesoło. Paniom zaś byłbym nadzwyczaj wdzięczny, oraz jestem przekonany, że panna Charlotta także, gdybyście się zajęły jej piersiami.

Rzemieślnik czuł jak narzeczona rozpala się coraz bardziej. Jej słodki zapach przebijał się nawet przez aromaty innych kobiet. Każdy najmniejszy dotyk wywoływał w niej ciarki, które Gaheris czuł nawet jedynie przytrzymując jej uda. Gdy teraz siedział między jej udami, mogąc obserwować jej kwiat, doskonale widział jak bardzo zroszony jest wilgocią i otwarty na kolejne doznania.
 
Kelly jest offline  
Stary 12-12-2017, 10:36   #59
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Florence grzecznie usadowiła się ponad twarzą Charlie, ale na razie była lekko odsunięta. Widać było, że chce by to ghulica wykonała pierwszy ruch. Zupełnie inaczej sprawa się miała z otaczającymi ich dziewczętami. Wampir czuł na sobie ich rozpalone dłonie, tak jak widział drobne paluszki gładzące piersi zarówno Florence jak i Charlotty. Piersi dziewcząt ocierały się o ich chłodne ciała, tak jak drobne usta pieściły skórę trójki kochanków.
- Jesteście piękni. - Szept pojawił się tuż przy jego uchu.
- A pani jest wyraźnie spragniona. - Paluszki jakiejś dziewczyny przesunęły się po intymnych włoskach Charlotty, sprawiając że ta jęknęła.
- Napijesz się ze mnie Pani? - Jedna z pieszczących piersi wampirzycy kobiet lubieżnie odchyliła szyję.

Gaheris czuł jak ciało jego narzeczonej rozgrzewa się niemal do czerwoności, jak jej nóżki zachęcająco przyciągają go do rozpalonego łona, podczas gdy zdrowa dłoń Ashmore, sięgnęła nieśmiało do biodra wampirzycy. Florence zadrżała, a jej wzrok momentalnie się rozmył. Widać było, że mimo wszystkich pieszczot pragnęła tutaj tylko jednego dotyku. Charlie przysunęła starszą do swych ust i już po chwili z ust nieśmiertelnej wyrwał się słodki okrzyk, gdy rozpalony język ghulicy dotknął jej kwiatu. Charlotta leżała gotowa, zaś Florence siedziała już na niej. Jeden ruch bioder, wszedł ku głębinie kobiecości narzeczonej. Mocno, głęboko, ażeby dosięgnąć jak najdalszej części skrytej wewnatrz jej ciała. Później leciutko cofnął się, lecz ruszył jeszcze mocniej dobijając tak, że jego jajeczka oparły się mocno na jej sromie, zaś czerwona, nabuzowana końcówka dotarła do jej ostatniej ścianki. Później jeszcze przyśpieszył. Tymczasem jego dłonie spoczęły na barkach Toreadorki przyciągając lekko jej usta do własnych ust, które połączył gwałtowny pocałunek. Wyraźnie zaskoczył swoim zachowaniem starszą, która na chwilę aż zamarła. Jednak powoli oddała pocałunek, w którym wyczuł podniecenie jakim napełniła ją Charlie. Wkrótce ów pocałunek zlał się z innymi znaczącymi jego ciało, miał niemal wrażenie że zaraz stopi się od wszechobecnego gorąca, szczególnie gdy narzeczona doszła przy kolejnym natarciu, zaciskając się na nim swym rozgrzanym wnętrzem. Strumień krwi wystrzelił wewnątrz jej ciała uderzając rozpalone podnieceniem ścianki. Też był podniecony. Rycerz, ale pomimo wystrzału nie przestawał całować, zaś jego biodra nie przestawały się poruszać jeszcze długą chwilę. Później zaś, cóż, później można było tylko pomyśleć na temat zmiany układu kto, komu oraz jak, bowiem atmosfera, przynajmniej dla Gaherisa, wręcz ociekała erotyką. Florence oderwała się od jego ust, dochodząc z okrzykiem. Potem, opadła na pupę tuż za głową zdyszanej Charlotty. Narzeczona miała rozmyte spojrzenie i spierzchnięte od igraszek usta. Wampirzyca ułożyła sobie jej głowę na kolanach, przyglądając się z czułością.
- Już dobrze, byłaś wspaniała. - Na chwilę starsza podniosła wzrok na Gaherisa i uśmiechnęła się do niego.
- Była wspaniała i ty byłaś, milady - odparł. Charlotta przemierzała szlaki rozkosznego omdlenia leżąc na kolanach Florence. Tymczasem on ustawił się za plecami Toreadorki i zaczął się bawić jej piersiami. Powoli, delikatnie, wiedząc, że są obecnie bardzo wrażliwe, ale jednocześnie coraz mocniej. Zaś jego usta zaczęły całować jej kark.
Wampirzyca wydała z siebie pomruk zadowolenia i oparła się plecami o tors Gaherisa. Jej dłonie nie przestawaly pieścć twarzy i szyi odpoczywającej jej na kolanach ghulicy.
- Wygląda jakbyś miał ochotę na więcej. - W jej głosie pojawiła się nutka rozbawienia.
- Jak najbardziej - przyznał. - Cóż, to chyba widać, i słychać i czuć - rzeczywiście, jego głos wręcz drżał powstrzymywaniem podnieceniem, zaś Toreadorka mogła na swoich plecach wyczuć, coraz większy nacisk jego intymnej części ciała, która zaczęła rosnąć.
Florence odchyliła się przysuwając usta do jego ucha, tak że gdy szeptała przesuwała po jego skórze wargami.
- Pewnie zauważyłeś, że wolę kobiety, daj mi się położyć na swojej narzeczonej, a jestem cała twoja Henry.
- Och Florence, wiem, że wolisz kobiety - uśmiechnął się lubieżnie. Ciężko byłoby nie wiedzieć, patrząc na płeć osób przebywających na jej wspaniałym łożu - Miałem nadzieję, że chcesz się zająć Charlottą. Myślę, że ona po chwili moich działań potrzebuje teraz kobiecej czułości - pamiętał doskonale wszak, że Charlie poddała się pieszczotom Toreadorki przed chwilą, podczas wcześniejszej wizyty zaś zabawiała się z Sylwią również. Kobiety potrafiły bowiem także wyzwolić pokłady przyjemności tkwiące wewnątrz jej wspaniałego ciała. Wampir nie zamierzał jej tego odbierać, także zresztą lubił mniej grzeczne zabawy. Ponadto zdawał sobie sprawę, że Florence będzie uważała na rękę Charlotty, więc będzie jej tylko przyjemnie.

Wampirzyca delikatnie zsunęła głowę ghulicy ze swych kolan i ułożyła ją ostrożnie na podsuniętej przez jedną z dziewcząt poduszce, sama położyła się na kobiecie układając swój policzek między jej piersiami i wypinając pupę kusząco do góry.
- Wobec tego zapraszam mój drogi. - Zakręciła jędrnymi pośladkami, po czym skupiła się na pieszczeniu piersi otępiałej z rozkoszy Charlotty. Gaheris zaś skorzystał z zaproszenia. Florence może preferowała panie, jednak wiedział także, że nie gardzi także dobrym heteroseksualnym seksem. Ona zabawiała Charlie, która poddała się jej niekłamanemu urokowi oraz umiejętnościom wytrenowanym do dawien dawna. Tymczasem rycerz przyklęknął za Toreadorką. Przez chwilę obserwował rzeczywiście piękny tyłek, niezwykle estetycznie idealny. Ślicznie zaokrąglony, uwypuklający słodką szpareczkę oraz tylny otworek. Była piękna. Kochał Charlottę i wolał ją od wszystkich innych, jednak trudno byłoby nie podziwiać idealnych kształtów pośladków. Płateczki kwiatu wampirzycy wydawały się delikatne, niczym najdelikatniejsze listeczki. Dotknął ich czubeczkiem męskiego oręża. Poruszył trzymając męskość delikatnie ku górze, ku dołowi, potem parę razy ponownie, dostając się pomiędzy intymne wargi. Rozgarniał je oraz pieścił żołędzią dno wąwoziku. Pieszcząc piękną cipkę, nawilżając ją, czując, jak drży, gdy dotykał szczególnie wrażliwych miejsc. Florence odpowiadała na jego pieszczoty ocierając się o niego swym kwiatem. Bez trudu odnajdywała właściwy rytm i choć widać było że niemal całą swoją uwagę poświęca czemuś innemu, udawało się jej swym ciałkiem rozpalać go jeszcze mocniej, kusić jeszcze bardziej.

Bawił się pieszcząco przez chwilę, kiedy wreszcie zdecydował się odwiedzić słodkie głębiny. Wpierw jego penis stanął przeciwko wejścia do kobiecej jaskini, ledwo ją dotykając. Później jednak wśliznął się do środka zdecydowanym ruchem przesuwając się wewnątrz, dotykając wszystkich wewnętrznych karbek łona, docierając bardzo głęboko. Chwileczkę pozostał tam najgłebiej, żeby mogła go poczuć przy swojej tylnej ściance, żeby mogła pomyśleć, jest we mnie. Nawet jeśli sama szalała pieszcząc śliczne cycuszki Charlotty. Potem jednak już się nie wahał, tylko przyśpieszył. Jego dłonie spoczywały na jej biodrach naciągając je, powiększając jeszcze głębokość intensywnych pchnięć. Może nie specjalnie szybko, ale mocno oraz bardzo głęboko. Florence jęknęła, przerywając na chwilę swoje pieszczoty, szybko jednak powróciła do nich, a do zabawy przyłączyły się leżące na łożu dziewczyny. Gaheris czuł na swych udach i pośladkach dotyk ich drobnych rąk, jednak było to niczym w porównaniu z widokiem, który miał pod sobą. Na pościeli kłębiły się trudne do policzenia ciała o cerach jaśniejszych i ciemniejszych. Smukłe dłonie przesuwały się po piersiach, pośladkach, pojawiających się tu i ówdzie wilgotnych kwiatach, zapraszających do wejścia. A w tym wszystkim twarz jego narzeczonej, z trudem łapiącej oddech z rozkoszy, wpatrzonej w niego lekko mętnym wzrokiem. Zdrowa dłoń Charlie wsunęła się we włosy starszej, delikatnie masując jej głowę. Jednak już nadgarstek tej ręki całowany był przez jakąś dziewczynę, której pierś ocierała się o ramię ghulicy. Do tego miał wrażenie, że całe kłębowisko poruszać się w rytm jego uderzeń, wybijanych na pośladkach starszej. Tymczasem postanowił zwiększyć nieco przyjemność Toreadorki, bowiem do penisa doszedł jeszcze paluszek. Najpierw trzymał dłonie po prostu na jej biodrach. Jednakże chwilę później prawa zaczął przesuwać nieco do środka. Środkowy paluszek delikatnie masował sam wylot jej tylnej dziurki, lecz potem zaczął się w nią leciutko wwiercać, wedle tempa pchnięć. Coraz głębiej, coraz mocniej, aż wreszcie i jej cipka i pupa zaczęły być mocno, głęboko penetrowane. Było mu dobrze, pragnął, żeby także charlotcie, Florence oraz pozostałym kobietom także było przyjemnie.
Starsza oderwała się na chwilę od piersi ghulicy, a z jej ust wydobył się słodki pomruk rozkoszy. Jej ciało bez oporów ustąpiło pod naporem palca wampira. Musiała być często brana w ten sposób za życia. Gaheris zobaczył jak dłonie dwóchkobiet wsuwają się pomiędzy Florence i Charlotte i po reakcji narzeczonej zrozumiał w jakim celu. Ghulica jęknęła głośno i wtedy starsza wgryzła się w jej pierś.

Wampir usłyszał za sobą jak drzwi do sypialni otwierają się i zamykają po chwili. Jednak nie wywołało to żadnej reakcji gospodyni, która kontynuowała swoją zabawę. Zaś Gaheris kontynuował swoją, dołączając wszakże kolejny palec. Oraz uruchamiając Akcelerację. Szczerze wątpił, żeby tak właśnie była brana, czy przedtem, czy później. Chwile gwałtownie przyspieszyły, zaś jego ruchy wybiły nowy rytm. Wielokrotnie szybszy od rytmu normalnego człowieka. Brał ją, zaś jego ciało wręcz niemal zamazywało się przy błyskawicznych ruchach. Męskość niczym pędzący rumak przemierzała jej wnętrze, zaś moc uległa zwielokrotnieniu. Męskość wyprostowywała się, twardniała bardzo, wreszcie dochodząc domomentu, kiedy czerwony czubek wystrzelił wewnątrz niej, zalewając jej łono serdeczną krwią.
Florence przerwała ugryzienie dochodząc, ale sądząc po otaczającej go woni, i tak doprowadziła jego narzeczoną do szczytu. Wampirzyca opadła ciężko między piersi ghulicy, z uśmiechem wtulając się w miękkie krągłości. Tymczasem wyczerpany nieco mniej Gaheris wydobył swoją męskość z jej jamki i pochyliwszy się, zaczął całować jej pośladki, szczególnie mocno pieszcząc języczkiem tylny otworek. Przedłużając wspaniałe doznanie. Chwilę tak trwał. Później wzmacniając swoją potencję krwią przyłożył dosyć szybko swoją męskość do jej pupy. Kogut mężczyzny był nawilżony krwią oraz soczkami, zaś Florence wyraźnie podobał się atak od tyłu uskuteczniony przedtem. Powolutku bardzo wgłebił swój miecz męskości pomiędzy jej pośladki.

Wampirzyca jęknęła czując napierający na jej tylne wrota pal. Charlotta spojrzała na nią zaskoczona, ale Florence nie pozwoliła jej na zastanawianie się co się dzieje. Przywarła swymi ustami do ust ghulicy, całując ją gorąco i wystawiając się na ataki wampira. Który zaatakował bardzo głęboko, dokładnie jak tylko mógł sięgnąć mocno. Ustawiając się tak, dobijając wręcz, ażeby poczuła mocno. Żeby wręcz miała uczucie, że rozrywa ją najcudowniej, jak tylko można. Później zaś zaczął powtarzać ruchy biodrami za każdym razem dobijając jej pośladków.

Florence reagowała słodko, jej jęki i pomruki cieszyły ucho, tym bardziej że ciało radośnie odpowiadało na każdy atak. Jednak… wampirowi brakowało czegoś. Wnętrze wampirzycy było mięciutkie, otwierało się na jego uderzenia, obejmując go mocno przy tym. Było mimo to ciepłe zaledwie. Gaheris miał wręcz wrażenie, że gorąc pochodzi tylko od Charlie i reszty dziewcząt. Lecz nawet jeśli ta było, wyobrażał sobie, iż jest inaczej przez chwilkę. Wystarczyło, żeby doszedł ponownie, żeby ruszyć swoje ciało do mocnego ataku. Kolejny wytrysk przeszył wnętrze Florence, tym razem tyłek.
Wampirzyca krzyknęła odrywając swoje usta od warg Charlotty. Jej ciało drżało przyjemnie, pulsując i zaciskając się na obecnej w jej ciele męskości. Ciało starszej stworzone było zachowywało się jakby stworzone było do seksu, jakby spokrewniający ją wampir właśnie w tym celu ją wybrał.

Obejrzała się przez ramię spoglądając na niego roziskrzonym wzrokiem.
- Jesteś wspaniały Henry. - Jej głos był słodko rozpalony, przyjemnie drażniący zmysły. - Przygotowałam kogoś dla ciebie.
- Także jesteś wyjątkowa, ale pewnie to doskonale wiesz. Hm, “kogoś”, co masz na myśli? - zdziwiła go.

Florence uniosła się ukazując wampirowi drżące ciało jego narzeczonej. Biedna rozpalona Charlotta z trudem łapała oddech, a gdy wypuszczała powietrze Gaheris miał niemal wrażenie, że jej gorący oddech topi jego skórę. Starsza wyraźnie nie dała jej dojść podczas ostatniej tury, zamiast tego doprowadzając jej ciało na kraniec wytrzymałości. Charlie wpatrywała się w niego błagalnym wzrokiem, raz po raz to zsuwając to rozsuwając nogi, jakby nie do końca była pewna co ma zrobić by poczuć ulgę. Wampirzyca uśmiechnęła się do niego zadziornie.
- Ach właśnie takie przygotowanie jest najlepsze, zaś ta osoba wyjątkowa szczególnie - krew potrafiła wspomóc męskość. Charlotta miała się o tym doskonale przekonać, bowiem skorzystał z tego, co uczyniła Florence.
- Moja piękna - wyszeptał do niej zbliżając się oraz układając między jej nóżkami. - Moja wyjątkowa, moja moja moja … - uniósł jej nogi powoli zagłębiając swój męski oręż wewnątrz niej. Jednocześnie patrzył na jej rozgorączkowane podnieceniem oblicze.

Charlie otworzyła szeroko usta łapiąc gorączkowo powietrze. Jej wnętrze niemal paliło, zaciskając się na nim.
- Mocniej. - Głos Charlie prawie łamał się od przeszywających ją dreszczy.
- Tak kochana - użył ponownie Akceleracji wdzięczny Florence za podanie solidnej porcji krwi. Mając ją mógł używać dyscyplin. Było mocniej oraz szybciej, było bardziej szalenie. Poczuł jak kobieta dochodzi przy którymś z kolejnych ataków. Jej ciało wygięło się w łuk i tylko delikatny acz stanowczy dotyk Florence zabezpieczył uszkodzoną rękę ghulicy przed ruchem. Było coraz bardziej wariacko oraz podniecająco rozkosznie. Dlatego nic dziwnego, że akurat spełnienie także osiągało szczyty. Charlotta musiał poczuć ową chwilę, kiedy ponownie wewnątrz jej łona wytrysnął gorący strumień. Kobieta uśmiechała się do niego starając się złapać oddech. Wampir miał niemal wrażenie że pływa w jej wnętrzu, ale tylko przez chwilkę, bowiem powolutku wyjął swój malejący oręż z niej. Właściwie to trochę sam się wyśliznął.
- Uff - gdyby był człowiekiem pełnym, chyba tak samo byłby przytłoczony, jak Charlie. Nie był, trochę więc to go ratowało, jednak faktycznie fale przyjemności przemierzające jego ciało oraz dające bliskość ukochanej kobiety sprawiały, że jego toreadorska wrażliwość drżała niczym struna wiolonczeli. - Wspaniale było … wspaniale … wspaniale … - próbował powiedzieć coś inteligentnego.
 
Aiko jest offline  
Stary 12-12-2017, 12:39   #60
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Trochę pewnie minęło, zanim doszedł całkowicie do siebie. Przynajmniej prawie całkowicie. Rozejrzał się wokoło. Przypominał sobie, że chyba ktoś przedtem wszedł, podczas kiedy byli bardzo skupieni. Na jednym z obecnych w sypialni foteli siedziała Sylwia, a obok niej na srebrnej tacy stały dwie karafki i kilka kielichów.
- Przyniosłam co nieco pyszności. - Córa Florence uśmiechnęła się i bez pośpiechu podniosła się ze swego siedziska.

Starsza przeciągnęła się i wyciągnęła dłonie do swego dziecka, trochę jakby sama jednym była.
- Jesteś wspaniała kochanie.
- Zgadzam się
- przyznał Henry, chociaż miał na myśli jej życzliwość, bycie sympatyczną oraz seksowną. Wszak mieli już ze sobą nieco do czynienia łóżkowego. - Czy mógłbym się także poczęstować? - Gaheris chyba przekonywał się, że seks użytkuje nie mniej krwi niżeli solidna walka.

Sylwia przyniosła do łóżka dwa kielichy, jeden podała swojej matce a drugi wampirowi.
- Sądząc po minie mojej matki chyba zasłużyłeś. - Mrugnęła do niego i wróciła się do tacy by napełnić kolejny kielich z drugiej karafki. W pokoju pojawił się przyjemny aromat gęstego wytrawnego wina. - Dziewczyny jak chcecie to się częstujcie.
Kilka z leżących na łóżku kobiet podniosło się by podejść do tacy i nalać sobie trunku, podczas gdy Sylwia podała kielich Charlotcie.
- Zasłużyłem? Jestem podwójnie zadowolony, jako Rzemieślnik oraz mężczyzna - odpowiedział wesoło. Trzymał leciutko jednocześnie Charlottę za bok. Nie mógł za rękę, bowiem jedną miała ranną, drugą trzymała kielich. - Za co wypijemy? - aromat wspaniały wzywał głośno do wypicia zawartości. - Aaa, Sylwio? - przypomniał sobie nagle. - Sprowadzono może już tego wiesz, tego którego pozostawiliśmy tam pod pubem, wiesz przecież którym pubem.
- Z tego co mi doniesiono Strain go znalazł i zamierza przemieścić do jednego z magazynów
. - Sylwia zerknęła na swoja matkę, a ta przytaknęła z aprobatą, wtedy młodsza wampirzyca ponownie obejrzała się na Gaherisa. - Czy masz jakieś życzenia co do tego co stanie się z tą kelnerką? Niestety będziemy musieli jej trochę pomieszać w główce, nie powinna wiedzieć o tym miejscu.
- Nie, nie mam. To znaczy wydaje mi się, że to dobra kobieta, która miała wielkiego pecha. Nie mniej wydaje mi się, iż gdyby jej jakkolwiek pomóc, potrafiłaby być wdzięczna oraz lojalna. Przy okazji, co się stało z karczmarzem, owym ghulem
? - dodał, ponieważ była to istotna kwestia.
- Na razie go zatrzymaliśmy, na wypadek gdyby nie udało się wyciągnąć wystarczająco dużo z tamtego wampira. - Sylwia wzruszyła ramionami. Gaheris miał brzydkie wrażenie, że ani los ghula, ani kelnerki nie jest dla niej jakoś szczególnie istotny. - Posłałam Dianę do Anny z zapytaniem czy chciałaby go także przesłuchać, choć jak na moje oko to gangrel nie maklavian.
- Szczerze mówiąc, chciałbym mieć nadzieję, iż nie ma takich więcej. Szaleństwo biło
… - wzdrygnął się. - Przez chwilę myślałem, że ta kelnerka mogłaby przejąć pub, jednak biorąc pod uwagę, iż wielu mężczyzn miało tam na nią ochotę oraz próbowało egzekwować siłą wspomniane pragnienia, nie ma siły, żeby sobie poradziła. Będzie musiała poszukać nową pracę. Jeśli przypadkiem znałybyście miejsce, gdzie mogłaby się przydać, myślę, że mogłaby się sprawdzić.
- Obawiam się, że może nie być przekonana do większości zarządzanych przez nas instytucji
. - Florence uśmiechnęła się ciepło. - Ale jeśli tak bardzo ci zależy mogę popytać, może ktoś akurat potrzebuje kelnerki. Choć musisz wiedzieć że takie sytuacje to standard w dzisiejszych czasach i kobiety zazwyczaj sobie jakoś same radzą.
- Naprawdę
? - trudno było mu uwierzyć. - Rozumiem, choć nie rozumiem - przyznał niepewnie. - Pewnie muszę się przyzwyczaić. Jeśli dałoby się popytać, co do posady, cieszyłbym się. Jeśli można komuś pomóc, warto to czynić, eee, znaczy - cóż, rycerski honor tutaj nie był specjalnie modny. - Rozumiem. Chyba nie ma takich więcej gangreli. Wszyscy odetchnęliby spokojnie.

Tymczasem Florence dopiła zawartość kielicha i oddała go Sylwi.
- Problem z tym klanem jest taki, że zazwyczaj funkcjonują w stadach, jednak co zwierze to zwierze. - Starsza najwyraźniej uznała temat kelnerki za zamknięty. - Jutro spróbujemy się dowiedzieć czy działał na własną rękę czy ktoś mu pomagał.
- Czy jest jakiś odpowiednik twojej osoby dla gangreli, ktoś przewodzący im na terenie miasta Londyn
? - spytał Florence.
- Nie… mamy tu kilka sztuk ale to dzikusy pomieszkujące w parkach lub otaczających miasto lasach. Złożyli pokłon przed księciem więc, mogą polować na obrzeżach Londynu. - Starsza przez chwilę zastanawiała się nad czymś po czym spojrzała na napełniającą ponownie kielich Sylwię. - To któreś z naszych zwierzątek.
- Nie wygląda na to, a przynajmniej ja go nie kojarzę, a ma dosyć charakterystyczną facjatę
. - Młodsza wampirzyca powróciła z pełnym naczyniem do łoża i podała je matce. - A był chyba dość silny, skoro tak załatwił Henrye’goi raczej zwróciłabym na niego uwagę.
- Nie miałem żadnego oręża
- przyznał. - Nie najlepiej sobie radzę walcząc gołymi rękami. Ale był silny, potrafił przyspieszać swoje ruchy. Jednak sporo miał tutaj swój pub oraz ghula chyba nie mógł pojawić się niczym królik na pokazie iluzjonisty.
- Szczególnie jeśli to on polował tutaj od tygodni
. - Sylwia uśmiechnęła się do wampira. - Życzysz sobie dolewki?
- Bardzo chętnie, jeśli mógłbym prosić
.
Rzeczywiście akurat poczęstunek na pokojach Florence był całkowicie bezbłędny. Sylwia przyjęła kielich od wampira, a Charlotta skorzystała z okazji by oddać swoje puste naczynie i oparła się ramieniem o Gaherisa. Wyglądała po wielokroć lepiej niż gdy tu dotarli.
- Będziemy chyba musieli ruszać - wspomniał powoli wampir, choć niespecjalnie chciało mu się ruszać. - Pozwolicie jednak, iż wpadniemy tutaj za jakiś czas, między innymi ażeby dowiedzieć się, jak sytuacja, jakie informacje na temat tamtego? - faktycznie był bardzo ciekawy.
- Zawsze jesteście tu mile widziani. - Starsza pogładziła udo siedzącej obok ghulicy i Gaheris był niemal pewny że ma na myśli nie tyle sam budynek co swoje łoże. - A co do informacji prawdopodobnie odbędzie się rada i jestem pewna, że będziecie na nią zaproszeni. Jakby nie patrzeć teraz chyba każdy kto brał udział w tej sprawie będzie chciał ją przebadać po swojemu, a znając życie może to chwilę zająć.
- Najistotniejsze jest, żeby powstrzymać te straszne rzeczy. Dlatego chciałbym wiedzieć, czy działał osobno. Kochanie
- zwrócił się do Charlotty. - Chyba faktycznie musimy się ubierać, jeśli chcemy dotrzeć przed świtem, chociaż przyznaję, iż czynię to bardzo niechętnie oraz będzie miło powrócić kiedyś. Hm, jak twoje ramię Charlie? - dziewczyna popiła wszak trochę krwi podczas łóżkowych zabaw. Możliwe więc, że trochę złamanie zostało podleczone. Musieli to uwzględnić oraz pożyczyć jakiś strój od Florence czy Sylwii, bowiem górna część ubrania Charlotty została pocięta podczas oględzin ręki.
- Czuję się już dobrze. Już prawie nie boli. - Ghulica uśmiechnęła się do niego. Po chwili dodała ciszej. - Pewnie jeszcze trochę i bym to doleczyła.

Panna Sylwia podała mu napełniony krwią kielich. Wampir wypił, później podał dłoń, dokładniej zaś przegub Charlotcie. Wcześniej leciutko nakłuł sobie nadgarstek.
- Wobec tego chwilę jeszcze. Proszę wypij. Później zaś naprawdę ruszajmy - rzeczywiście chciał dotrzeć do domu oraz spokojnie ułożyć się. Narzeczona przywarła gorącymi ustami do jego nadgarstka pijąc z niego nadal zachłannie, ale już spokojniej. Raz na jakiś czas czuł nawet jak całuje jego rękę przy tej czynności, jak przyjemnie przesuwa języczkiem po ranie. Gdy poczuła, że jest już dobrze, odsunęła się i uśmiechnęła do wampira.
- Cóż, ubierajmy się - wampir zaczął wkładać przyodziewek. - Lady Florence, czy znalazłby się jakiś strój dla Charlotty? - spytał Toreadorkę.
- Och napewno. - Starsza zerknęła na swoją córkę. - Z tego kilka, w których bardzo chętnie bym ją zobaczyła.
Gaheris zobaczył jak jego narzeczona zarumieniła się. Chyba miała spore obawy co do tego, co może zaproponować wampirzyca.
- Również milady - uśmiechnął się. - Jednak naprawdę musimy wracać, zaś takie stroje wolałbym zachować wyłącznie przy specjalnych okazjach.
Gdy Gaheris ubierał się w swój podniszczony strój, jedna z dziewcząt przyniosła strój dla Charlotty.


Wychodziło na to, że Florence po prostu nie ma skromnych sukni. Różowy materiał uroczo podkreślał rumieniec na wycałowanych piersiach Charlie. Ponieważ jednak na suknię chyba można było narzucić płaszcz lub pelerynę, przynajmniej przeważnie, nie przejmował się specjalnie swobodnym wykrojem. Jakby bowiem nie było, nad ranem mógł panować pewien chłód. Szybko ubrał się planując pomóc charlotcie, jeśli było to wskazane. Później mieli ruszyć do stacji powozów. Sylwia zaskoczyła go jednak, po tam jak Charlie narzuciła płaszcz na ramiona, nadal kusząc go swym głębokim dekoltem, młodsza wampirzyca zaprowadziła ich przed pałac gdzie już czekała dorożka. Córka starszej zajęła miejsce naprzeciwko nich i zastukała tylko w dach dając znak woźnicy by ruszył.
- Jesteśmy wam bardzo wdzięczni za pomoc, w końcu mamy jakiś trop, na którym możemy się oprzeć. - Głos Sylwii jak zwykle był przyjemnie głęboki i znacząco ocieplał czarno-złote wnętrze powozu starszej Torreadorów. Gaheris zauważył też, że nie jechali bardzo szybko, jednak oceniając swoje zmęczenie nie miał też obaw, że się nie wyrobią. Przytulił Charlottę. Mieli już wiele emocji, wiele czułości, pozostawało jeszcze mieć choć trochę kwestii finansowych.
- Kochanie moje, wspominałaś, że kolejnego dnia planujesz spotkanie. Czy wymyśliłaś już jakiś scenariusz oraz jaką widzisz dla mnie rolę podczas prowadzonych negocjacji?

Słodka Charlie wtuliła się w niego. Nadal była bardzo rozgrzana pewnie zarówno pieszczotami jak i winem. Bijące od niej ciepło docierało do wampira nawet przez wszystkie warstwy męskiego odzienia.
- Musimy ich przekonać, że to ty będziesz szefem banku. Większość jest za zmianą obecnej dyrekcji. Problemem jest Walter Baring, czyli obecny właściciel. Delikatnie rzecz biorąc uważa kobiety za prymitywy. - W głosie Charlotty pojawiła się szczera gorycz, a Sylwia aż parsknęła. - Wie, że musi mi sprzedać bank z uwagi na moje udziały ale stara się za wszelką cenę zatruć mi życie. Nie wiem czy nawet teraz nie przekupuje moich potencjalnych pracowników.
- Rozumiem. Postaram się o to. Cóż, skoro uważa kobiety za prymitywy, widocznie pokrywa tym jakieś niedostatki, które mężczyźnie chwały nie przynoszą
- skonstatował wampir. Jakby nie było, może za jego czasów kobiety nie walczyły na polu, ale były istotą chwały dworskiej. Sprawowały rządy jako królowe, księżne, opatki. Potrafiły wywierać wpływ na całe kraje. Tylko idiota zresztą lekceważyłby taką Morgan. Jego matka Morghawse rządziła królestwem razem ze swoim mężem Lotem. On był silnym wojownikiem oraz sprawnym wodzem, ona potężną czarodziejką, inteligentną intrygantką doskonale kierującą dworem. Albo Ginewra. Wprawdzie królowa odsuwała się od spraw polityki bieżącej, poza szczególnymi wypadkami, jednak właśnie jej koncepcja dworskości nadawała ton całemu królestwu. Wszystkim właściwie rycerzom. Albo pani Linet, albo Lionesa, albo Blanshflor, wreszcie jego własna wampirza matka zwana Panią Jeziora. Właściwie także tutaj znalazł równie mocne, mądre, jak wpływowe kobiety. Oczywiście Charlotta była taką, ale nie tylko. Choćby jego malkaviańska przyjaciółka, ale także Florence, czy Sylwia, albo Rebeka. Zresztą dziwne, jak taki Baring mógł uważać kobiety za głupie, skoro jego własna królowa była kobietą? Jednak trudno niektórym wbić trochę zdrowego rozsądku. Trzeba jakoś ominąć oraz robić spokojnie swoje. - Ty będziesz właścicielem, ja zaś zarządcą. Wtedy powinien zaakceptować. Dostanie informację, że nie życzę sobie wrogich ruchów, ani nawet jakichś niemiłych. Przypuszczam wtedy, iż pojmie dobitnie. Powinienem cokolwiek jeszcze wiedzieć? - spytał dziewczynę.
- Myślę, że najbezpieczniej byłoby mimo wszystko się z nim zaprzyjaźnić… tylko ja z uwagi na swoją “niewłaściwą” płeć nie jestem w stanie. - Charlie zamyśliła się delikatnie gładząc jego udo. - To człowiek, który długo już siedzi na rynku,nie ma co robić sobie w nim wroga nawet jak jest idiotą.
- Dobrze, zobaczymy. Pytanie jednak,c o on sobie ceni? Być może właśnie siłę, a może oferowaną rękę
- zastanawiał się. - Albo właściwie kim on teraz może zostać?
- Bardzo bogatym człowiekiem gdy już mu zapłacę. Prawda jest jednak taka, że zostanie bez źródła dochodów, chyba że…. Zaoferuję mu jakąś posadę. Tylko jak pewnie potrafisz sobie to wyobrazić, taki typek nie będzie chciał pracować z banku zarządzanym przez kobietę.
- Rozumiem kochanie, czyli po prostu ja powinienem mu zaoferować ową posadę. Hm, mówisz że zna się na bankowości? Faktycznie więc może byłby odpowiednim wsparciem, tyle że musiałby być prawdziwie lojalny. Hm, mógłbym właściwie zadbać, żeby naprawdę podchodził uczciwie do swoich obowiązków. Ponadto z tego co mówisz. Jeśli nawet nie ma dochodów, to bądźmy szczerzy, może sobie za pieniądze kupić bardzo wiele udziałów w akcjach czy obligacjach. Czytałem kiedyś, że tak się nazywają części jakiejś firmy obecnie. Ale chyba on lubi bycie bankierem, przynajmniej tak odbieram to co mówisz właśnie.
- Mi ciężko to ocenić, nasze spotkania są raczej mało konstruktywne, by nie powiedzieć że większość negocjacji załatwiam z nim przez pośrednika. Gdy pojawiłam się w jego biurze osobiście usłyszałam, że kuchnia jest w innej części budynku.
- Rozumiem, wobec tego zobaczymy. Dobrze się udało, że dzisiaj odnaleźliśmy tamtego gangrela
- westchnął głośno.
- Powiedziałabym nawet bardzo dobrze. - Sylwia uśmiechnęła się, do siedzącej naprzeciwko niej pary. - A co do tego Baringa, powiedziałbym że jego zachowanie jest niemal znakiem tych czasów. Są mężczyźni którzy są wobec nas kurtuazyjni, ale i tak zazwyczaj nie doceniają ani naszych umiejętności, ani intelektu. Z czasem nawet oswoiłam się z myślą, że jest to podejście zarezerwowana tylko i wyłącznie dla wampirów, które w życiu widziały więcej i więcej są w stanie docenić.
- Jednak jeśli dobrze pojmuję, królowa Wiktoria naprawdę jest prawdziwą władczynią. Przecież jest kobietą! Dziwaczne zaiste. Ech cóż, zajmijmy się mości Baringiem. Wezmę go na siebie, aczkolwiek przypuszczam, ze nie tylko Baringa trzeba będzie przekonać, tylko bardzo wiele osób
- wyraził przypuszczenie.
- Reszta nie jest taka radykalna i przynajmniej da się z nimi rozmawiać, w łaski kilku udało mi się już nawet wkupić. - Charlie mówiła spokojnym głosem, choć słychać było, że kryje irytację. - A co do królowej, większość osób twierdzi, że rządzi nie ona lecz izba lordów.
- Ja gdzieś czytałem, że rządzi nie Izba Lordów, ale Izba Gmin, gdzieś indziej zaś, że nie Izba Gmin, ale importerzy zboża, inni zaś pisali, że jeśli wygrywają konserwatyści to Disraeli, jeśli liberałowie to Gladstone. Czyli zgodności nie ma, kto rządzi, jednak przed królową kłaniają się wszyscy chyba. Natomiast powiadasz wkupić? Widocznie język złotej monety wszędzie powoduje wzrost uczuć pozytywnych.
- Teraz nawet bardziej cyferki zapisane na papierkach…
- Dojeżdżamy
. - Sylwia wyjrzała na zewnątrz i po chwili dorożka zatrzymała się. - Odpocznijcie. Przyślemy kogoś gdy tylko uda nam się uzyskać jakieś informacje.
- Dziękujemy - ucałował Sylwii dłoń, po czym otworzył drzwiczki, wyskoczył później podając dłoń narzeczonej. - Pozdrowienia oraz dziękujemy - pomachał Toreadorce ręką. - Idziemy kochanie, musimy jeszcze odwiedzić pannę Dosett - wszak landlady miała gościć dziewczynkę.
Pożegnali się z wampirzycą i gdy tylko Gaheris zamknął za nimi drzwi dorożki, ta odjechała.
- Czemu chcesz odwiedzać Pannę Dosett? - Charlie chwyciła go pod ramię.
- Czy nie miała być tam dziewczynka? - spytał niepewnie. Byłby czegoś zapomniał? Chyba skierowała dziecko właśnie tam.
- Tak… ale zajmę się tym rano. Obie powinny jeszcze spać. - Uśmiechnęła się do wampira. - Po za tym wolałabym się nie pokazywać w takim stroju zbyt wielu osobom.
- Przekonałaś mnie
- potwierdził Rzemieślnik prowadząc dziewczynę pod rękę do mieszkania na wyższym piętrze. Rzeczywiście sprawa mogła poczekać trochę. Tymczasem powinien się powoli szykować do drzemki. Wykąpać solidnie oraz poukładać do wampirzej drzemki. Charlotta namówiła go jeszcze do odrobiny pomocy z uwagi na uszkodzoną rękę. Gdy zdjęli usztywnienie okazało się, że po złamaniu pozostał jedynie dosyć paskudny siniak. Z całej tej radości kobieta nie mogła mu tak po prostu dać zasnąć i nim jeszcze jego powieki zamknęły się na dobry, czuł jak jego męskość obejmowana jest przez ciepłe ciało kochanki.
 
Kelly jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172