Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-07-2017, 19:02   #91
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Kapadocjanin obudził się w nieco gorszym humorze, ale miał plan na dzisiejszą noc. Mógł sobie jednak pozwolić, aby na chwilą to odwlec. Opuścił spokojnie swoje sanktuarium, upewniając się, że jego stróż ciągle jest na swym miejscu. Zadowolony ze swojego uśmiechniętego sługi ruszył do świeżo rozkopanej krypty. Mógł czekać go nowy nabytek, towarzysz na te samotne dni… Lub przynajmniej nowy obiekt do badań. Upewnił się, że nie było nikogo, kto mógłby go zauważyć nie chciał kłopotów, gdyby jakiś śmiertelnik przyuważył go jak robi coś niepokojącego.
Już miał chwycić za klamkę, kiedy ta sama się poruszyła. Drzwi mauzoleum jednak ani drgnęły, posiadały zamek i oczywiscie nie widać było w pobliżu klucza.
Cigogne przekręcił głowę przyglądając się klamce. Wiedziałby, gdyby to był duch… może więc jeden z tych bezmyślnych, żądnych mięsa nieumarłych?
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline  
Stary 05-07-2017, 21:34   #92
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Czułe zmysły podpowiedziały Tzimisce, że ktoś jest zaraz za przeszkodą z drewna i stali, Cigogne zaś posłyszał przez drzwi Ruskie “blać” wypowiedziane niewieścim głosem… Olena słysząc, że ktoś jest po drugiej stronie postanowiła grać damę w opałach, zaczęła więc uderzać dłońmi w drzwi od środka wołając

- Ratunku, pomocy dobrzy ludzie, wypuście.

- Olena? - Kpadocjanin nie mylił się dużo - Co ty tam robisz?

- Jajka znoszę. - Odpowiedziała Olena z irytacją w głosie. Po czym kontynuowała już spokojniej - Zasnęłam sobie spokojnie w swojej piwnicy i nagle budzę się w trumnie. Obawiam się, że mój nowy dziki ghul złamał mój zakaz i wszedł do moich komnat w dzień i taki mamy efekt. Będę wielce zobowiązana jeśli pomożesz mi wyjść.

- Co to jest "dziki ghul"? - Cigogne przyjrzał się zamkowi w drzwiach - Nie widzę klucza, może… muszę się zastanowić. Ghul nie powinien nie posłuchać twoich poleceń, pił twoją krew co nie? W tym momencie jego wola nie była jego.

- W moich stronach rodzinnych mieliśmy całe rodziny ghuli, których członkowie od dziecka marzyli o tym, że zostaną dostrzeżeni przez jednego ze spokrewnionych i uznani za godnych służby. Wyobraź sobie, że w Płocku nie ma porządnych gulich rodzin z tradycjami i musiałam sobie nająć dzikiego gula na służbę. Nie chciałam go wystraszyć, więc nie mówiłam mu o nas, tylko przez sen trzykrotnie nakarmiłam go swoją krwią no i myślałam, że to wystarczy, a jednak nie obudziłam się w własnym domu a w trumnie a to źle świadczy o posłuszeństwie mojego dzikiego gula - w pewnym momencie jej słowotok się zatrzymał, głos załamał - chyba że coś im się stało. Nie pozwolę, aby ktoś bezkarnie krzywdził moje zwierzątka. - Tzimisce ogarnął zimny gniew na myśl o tym, że ktoś mógłby wejść do jej domu i naruszyć zasady gościnności.

- To pierwsze co opisałaś to Revenant… - stwierdził Cigogne - Zghulowane, potomstwo ghuli, które wydało własne potomstwo, krzyżując się między sobą. Tzimisce ich tworzą więc nie są zbyt częste poza ich ziemiami. Ghule ze zwykłych zjadaczy chleba, to większość ghuli. - Kapadocjanin jeszcze raz spojrzał na zamek i przyłożył do niego dłoń - Jeżeli napoiłaś go trzy razy, to na pewno nie on… co robiłaś zeszłej nocy, żeby ktoś po prostu wszedł do twego domostwa, znalazł cię i zabrał do krypty?

- Boję się, że mi nie uwierzysz, więc obiecuję że powiem ci jak mnie wypuścisz. Jedno jest pewne, mam wartościową informację, która może pozwolić ci uchronić się przed zagrożeniem.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline  
Stary 06-07-2017, 21:21   #93
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Cigogne gwizdnął.
- Aż tak się zabawiłaś? -odsunął dłoń - Wypróbuj moją łatwowierność Powiedz co takiego zrobiłaś wczoraj, ja cię wypuszczę i wtedy powiesz mi resztę.
-Byłam świadkiem tego jak Fryderyk ściął głowę Gregora i Ziemowita.
Cigogne się zastanowił chwilę.
- A którzy to?
- taki ciemny kudłaty z szablą no i ten kulejący Ventrue - odpowiedziała spokojnie.
- Nie kojarzę i ten co uraził Rigó. Nie powiem, że będę płakał. - puknął kilka razy na próbę zamek - Zaraz.. widziałaś jak ich zabija i nie zainterweniowałaś?
- miało być jedno pytanie, ale jeśli chcesz to Ci odpowiem nie interweniowałam bo wybacz ale cenię swą własną głowę bardziej niż głowy obcych mi spokrewnionych, a gdybym się wtedy ruszyła spadłaby i moja głowa, szczęśliwie nie musimy się już martwić Fryderykiem, mamy za to poważniejszy problem - zawiesiła głos - ale o tym lepiej opowiadać w świetle księżyca, krypta nie daje odpowiedniego klimatu do dalszych rozważań w tym temacie - mówiła to z uśmiechem, radośnie zastanawiając się co on tam robi do jasnej cholery i czemu jeszcze nie wyłamał jeszcze tego pierdolonego zamka.
Cigogne przymierzał się do uderzenia w zamek, ale wtedy padły słowa "Nie musimy się już martwić Fryderykiem" i Kapadocjanin zamarł w miejscu.
- Czemu niby, on miałby chcieć zabić ciebie? - spojrzał na drzwi - Tak czy inaczej, mogę jedynie rozwalić ten zamek siłą, a to by pewnie zwaliło połowę Płocka tutaj.
- Gdybym mu przeszkodziła, jestem pewna, że zabiłby i mnie to był Erebos, który jedynie udawał Nosferatu. Gabriel twierdzi, że w istocie on był balim, balitą, czy czymś takim - nie była pewna jak dokładnie nazywał się ten klan - Rigo miała rację, to nie jego zwłoki badaliśmy z Janem. - mówiła tak lekko i frywolnie jakby nie zdawała sobie sprawy z wagi przekazywanych informacji, ale dokładnie wiedziała co mówi - to może spróbuję podważyć zawiasy od środka.
- Ja też mówiłem, że to nie on… - mruknął Cigogne - Baali zostali dawno zniszczeni, a ty wierzysz na słowo obcemu. - szarpnął kilka razy klamką - Rygiel sprawi, że nici z podważenia zawiasów.
- mówię tylko to co słyszałam, nie znam takiego klanu - wzruszyła ramionami - ale Ereb skrzywdził dwoje spokrewnionych i z jakiego by nie był klanu, nie żałuję, że spotkała go za to kara z rąk miejscowych spokrewnionych.
- To nic nowego, ani taboo dla nas. Zabijać się nawzajem. - westchnął Cigogne - Ponownie jednak nie widzę sensu, czemu miałby cię zabić? Najwyraźniej miał coś przeciwko… jakmubyło i tendrugi, a nie przeciw tobie. Jak na Baali, z tego co mi mówiono, był dość.. spokojny.
- Ziemowit był całkiem rozsądny, a tego drugiego raz tylko widziałam. Czemu miałby mnie zabić kryłam się w cieniu, widziałam jego zbrodnie, jak zamierzał się do obcięcia głów dwóm nieprzytomnym krewniakiem, obawiałam się, że nie pozwoli przeżyć świadkowi i moja głowa poleciałaby jako trzecia. Wybacz jednak szlachetny Cigogne jednak powiedziałam ci już połowę historii a nadal siedzę w zamknięciu, wypuść mnie a poznasz jej resztę, inni nie będą mieli powodu aby uprzedzić cię o niebezpieczeństwie które odkryliśmy, zwłaszcza, że to co się zdarzyło nie koniecznie stawia wszystkich w dobrym świetle …
- Tak jak powiedziałem, nie ma metody, aby to bezpiecznie otworzyć. Również tak jak powiedziałem, zabijanie innych krewnych nie jest określoną prawem zbrodnią… szczególnie tu, gdzie nie ma Księcia. - Kapadocjanin przetarł dłonie - Ja swoje spróbowałem, szczerze nie obchodzi mnie co wy, dzieci, odkryłyście lub knujecie. Jeśli, lub kiedy się wydostaniesz z tej krypty, przekaż reszcie waszego "społeczeństwa", że opuszczam miasto. - Kapadocjanin zaczął odchodzić - Powodzenia.
Olena w duchu zawyła ze wściekłości, ten ciul, ten chuj, ten piździelec, krew zagotowała się w jej żyłach, żeby chociaż mówił prawdę, ale nie wierzyła mu. Wybrała miejsce pomiędzy górną a dolną sztabą w którym drewno wydawało się być najsłabsze i uderzyła z pełną siłą.
Cigogne stał oparty o wyższy nagrobek patrząc jak Olena siłą wyłamuje drzwi do krypty.
- A jednak ci się udało. Widzisz co się dzieje, kiedy polegasz na własnych umiejętnościach?
- chciałam być uprzejma i nie demolować Twej domeny, wybacz że nie udało mi się uniknąć pewnych zniszczeń. Dziękuję za okazaną mi życzliwość i już nie będę nadużywać gościnności gospodarza. - skinęła głową w pełnym szacunku ukłonie - wybaczcie wzywają mnie obowiązki.
Cigogne odprowadził spojrzeniem Olenę, po czym wrócił nim na chwilę z powrotem do zniszczonego wejścia do krypty, rozejrzał się czy nikt ich nie widział, po czym zachichotał pod nosem i również ruszył na miasto. Jak to dobrze, że następnej nocy już go tu nie będzie.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline  
Stary 10-07-2017, 21:11   #94
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Gabriel mieszał poszczególne składniki. Jako alchemik robił znacznie trudniejsze rzeczy niż teraz... Podczas pracy oddał się rozmyślaniom. Wydarzenia ostatniej nocy nie dawały mu spokoju. Przez lata był zakonnikiem. Medykiem zasadniczo w służbie boga. Pierwsze swoje życie oddał, na tej służbie. Zginąłby gdyby nie przeistoczenie. Po śmierci dalej kontynuował dzieło boże. Z każdym dniem, miesiącem, rokiem i dziesięcioleciem... pojawiało się wiele pytań bez odpowiedzi. Znał oficjalną historię spokrewnionych. Tylko ktoś musiał stworzyć te wszystkie byty... Pradawne demony, pierwszego wilkołaka czy maga. Nawet wszechmocny Kain.. nie wziął się wszak z niebytu. Uznając, że bóg stworzył ich wszystkich... Należało uznać, że miał w tym jakiś plan. Problem polegał na tym, że Gabriel planu od dawna nie pojmował. Robił swoje. Czynił co uważał i zgodnie z naukami. Tylko tyle spośród tych nauk było sprzecznych.... Musiał wybrać czy lepiej czynić dobro? Wszak można tak istnienia ludzkie ratować. Od śmierci czy zatracenia. Naprowadzać na lepsze ścieżki... pokazywać drogę. Czy choćby zawracać z drogi do ciemności. Tylko ilu ludzi Gabriel jest w stanie uratować? Niby każda dusza bezcenna, każde życie drogie. Jednak logika nakazywała zadać to właśnie pytanie.. ilu? Czy wybrać drogę niszczenia ciemności w ludzkich i wampirzych postaciach? Czy to byłaby lepsza droga? Sprawiedliwsza? Może bardziej efektywna. Erabos zabijał ludzi z większą częstotliwością niż Gabriel ratował. Zatem zabicie go, uratowało setki istnień w przyszłości. Zniszczenie kilku takich bestii, nawet ginąc przy tym. Byłoby lepszym rozwiązaniem.... Jeśli patrzeć matematycznie. Z kolejnej strony... czy ludzie byli tego warci? Ulegali deprawacji, czynili zło i byli manipulowani... Czyści byli może jako dzieci. Potem... Kwestią otwartą było jak duże zło będą czynić. Bowiem każdy je czynił na mniejszą lub większą skalę. Nieśmiertelność dawała perspektywę w dodatku ponurą. Im głębiej i dalej tym... mroczniej. Dlatego tylu spokrewnionych stawało się bestiami? To ludzki mrok, tylko bardziej rozwinięty... głębszy bo dłużej trwał? Zakonnik zwątpił w swoje przekonania. Czy życie Erabosa było warte życia Georga i Ziemowita? Czy dobrze zrobił gdy ocalił Olenę przed skażeniem jej duszy? Zostawił ją samą sobie. Dał jej wybór... dał jej możliwość. Mógł spętać więzami krwi, mógł wchłonąć jej moc razem z jej duszą. By samemu być silniejszym w swojej krucjacie. On natomiast puścił ją... a jeśli stanie się bestią? Jak większość jej klanu? Czyje sumienie to obciąży? Jego czy jej? Mógł wszak przerwać cykl zła nim się zaczął. Uzasadnione to? Warte swej ceny? Rozmyślania przerwała siostra Bogumiła. Informując, że Jan i reszta sióstr chorych zabezpieczyli. Jak również o gościu...
 
Icarius jest offline  
Stary 13-07-2017, 11:57   #95
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Plotki były niepokojące. Fleur czuła jakby na przybyłe do Płocka wampiry ktoś się uwziął i musiała przyznać, że sama też czuła oddech zagrożenia na swojej szyi. Będzie musiała się zabezpieczyć, tylko pytanie czy Kat będzie wystarczającą ochroną. W obliczu oszalałego tłumu ginęli książęta, klerycy, co dopiero kaci. Teraz jednak musiała na chwilę skupić się na miejscu, którym przyjdzie jej zarządzać.

Fleur rozumiała inne kurwy i ich niepokój. Sama czuła coś takiego gdy zaczynała gdy zmieniała się władza. Wierzyła jednak, że wystarczy by ją polubiły. Przez chwilę porozmawiała z kilkoma dziewczynami, wspierając się swym urokiem, po czym wzięła na stronę Renatę. Potrzebowała kogoś kto będzie zajmował się burdelem, podczas gdy ona będzie zajmowała się katem lub odpoczynkiem.

Wampirzyca wiedziala co robi i nie robiła tego pierwszy raz. Wyglądało na to, że jeszcze tej nocy wszystkie kurwy będą żywić do “dziewczyny kata” jedynie przyjaźń i oddanie.
- No co tam mała? - zagadała Renata z niepodobną wręcz sobie pogodnością.
- Będę potrzebowała twojej pomocy. - Fleur udała zmartwiona minę. - Niby spodobałam się katu i powinnam co nieco pilnować interesu, ale ani doświadczenie nie te, ani czasu nie będzie, bo kat wypełnia mi go szczelnie. Chciałabym byś zajęła się domem tutaj na miejscu.

Renata klepnęła wampirzycę w tyłek.
- Oj jestem pewna że nie tylko czas ci szczelnie wypełnia, ty cwana cipo. - zachichotała po czym pokiwała głową - Jasne jasne.

Fleur uśmiechnęła się szeroko.
- Wpadnę jutro z jakimś winkiem co by to uczcić, co?
- Oj lepiej za szybko nie wpadaj bo Mistrz się może znudzić... - zachichotała i dodała konspiracyjnie - a jak już wpadniesz, to znam taką jedna zielarkę co wiesz… załatwia sprawy. A winko to jasne, jak ty stawiasz to zawsze.

Wampirzyca przysunęła się do Renaty.
- Stawia kat. - Szepnęła. - A o zielarce się chętnie dowiem, bo kat pracuje mocno nad tym bym mu się znudziła.
- Jest taka jedna, Rzepa ją wołają, żyje na skraju podgrodzia, zaraz koło lasu. Mówią, że jej ojcem był żyd, bo miejscowy rabin ponoć już kilka razy przekupił tamtejszego diakona, coby nie namawiał jej o czary. Chuj z tym, baba zna się na skrobankach, tyle wiem.
- Zapamiętam. - Fleur pamiętała, że z zielarkami warto było życ w zgodzie. Niby nie potrzebowała usług żadnej od wielu lat, ale skoro leczyła jej dziewczyny… - Dziękuję Renato.
- No, mam tylko nadzieję że ci nasz kat bokiem nie wyjdzie… i czkawką się nie odbije. To nie jest bezpieczne dziewczyno, mam nadzieję, że wiesz co robisz.
- Wydaje mi się, że wiem, a co z tego wyjdzie… zobaczymy. - Fleur uśmiechnęła się. Była ciekawa czy kat wie, jak bardzo niebezpieczna jest ona. - Ale skoro o kacie mowa, chyba powinnam go znaleźć i się poprzymilać.


Maciej stał przy drzwiach i liczył pieniądze jakie wziął od pracownic. Wampirzyca podeszła do niego i uśmiechnęłą się, czekając aż skończy.
Maciej przeniósł na nią spojrzenie.
- Wszystko w porządku? - spytał obejmując wampirzycę wolnym ramieniem.
- W najlepszym. - Fleur przywarła do mężczyzny. - Renata zajmie się burdelem, gdy mnie w nim nie będzie.

Maciej pokiwał głową.
- Jak uważasz. Co teraz?
- Planuję ci sprawić co nieco przyjemności. - Fleur przysunęła się do mężczyzny i szepnęła mu do ucha. - Chcę porozmawiać na osobności.
- Na pewno chcesz rozmawiać? - kat objął wampirzycę w talii i przycisnął do siebie. - na piętrze czy masz inne miejsce na myśli?
- Możemy na górze. - Fleur lekko ugryzła go w ucho, bardziej przypominało to nawet pocałunek. - Możemy porozmawiać, robiąc inne rzeczy.
- Możemy… - Maciej uśmiechnął się puszczając Fleur przodem na prowadzące ku górze schody.
 
Aiko jest offline  
Stary 13-07-2017, 20:59   #96
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację

Olena zatrzymała się przed wyjściem ze cmentarza, zaczęła przesuwać dłońmi po twarzy zmieniając ją trochę, pod jej palcami tworzyły się zmarszczki i powiększyły się usta. Nadal była do siebie podobna jednak był to nienachalny rodzaj podobieństwa dający się zauważyć dopiero gdy ktoś na to zwróci uwagę. Nie chciała ryzykować, a to rozwiązanie wydawało jej się najbezpieczniejsze. Następnie wyszła pospiesznie kierując się w stronę rynku była bowiem głodna krwi i świeżych plotek.
Pogoda była wciąż marna, ale nie tak okrutna jak zeszłej nocy. Olena szybko spostrzegła, że w mieście, mimo późnej godziny kręci się sporo ludzi.
Ludzi dzierżących pochodnie, widły i pałki.

- Hej tam, kto idzie po nocy! - zwrócił się męski głos w stronę Oleny, gdy ta szła w stronę rynku. Mężczyzna w średnim wieku o bystrych oczach, w towarzystwie trzech innych mieszczan z pochodniami przyglądał się wampirzycy uważnie.

Olena zatrzymała się na te słowa, przygarbiła plecy, wypięła brzuch przyciskając do niego rękę po czym spojrzała mu w oczy , po czym obniżyła swój głos aby brzmiał bardziej staro i rzekła

- ja Anna jestem Panie i cosik zachorzałam, brzuszysko mnie boli okrutnie to i do do dobrych siostrzyczek idę po ziółka, coby tak nie bolało - odpowiedziała jękliwie i zawodząco - i to jeszcze w noc to mi się musiało przydarzyć. Pomyślałam ja sobie raz kozie śmierć - jęknęłą znowu aż pochylając się do ziemi - i pomyślałam, że jak teraz nie wyjdę to pewnie mi już umrzeć przyjdzie. Pomiłujcie dobrzy ludzie i pomóżcie mi dojść do dobrych siostrzyczek

- A ja już nie wiem, czy one wcale takie dobre. - burknął mężczyzna - skoro ten cały Gabriel ludzi wyżyna to i te jego poplecznice święte pewnie nie są.
- dajże spokój zakonnicom Jakub… - zaczął uspokajać jeden z towarzyszy, którego aura była nieco mniej złowieszcza, ale Jakub ani myślał przestać, wręcz przeciwnie rozgonił się jeszcze bardziej.

- Nie dam! ludzie tam chodzą się leczyć a wynoszą ich w workach! wiedźmy stare to są! - przeniósł wzrok na Olenę - Takie jak i ta tu, pewno na Sabat się zbierają! - kilka głosów zaczęło przytakiwać a krąg zaczął zacieśniać się wkoło Oleny.

- straszne rzeczy prawicie - Olena otworzyła szeroko oczy po czym zachwiała się na nogach i udając paroksyzm bólu oparła się o najżyczliwej wyglądającego człowieka w zasięgu ręki - toć co ja teraz zrobię, gdzie ja znajdę innego medyka o tej porze - jęknęła - to już mi chyba do rana przyjdzie złożyć w ziemi moje stare kości….

- do kościoła idźże babo! - wydarł się mężczyzna - chyba, że wolisz, cobyśmy cię sami zaprowadzili i w wodzie święconej zanurzyli.

- już idę - odpowiedziała z lękiem w głosie i ruszyła się pospiesznie w stronę kościoła, po czym odwróciła się i zapytała cichutko - a może któryś z Panów by mnie odprowadził bo niewieście strach chodzić po nocy - rozejrzała się po obecnych z nadzieją we wzroku i jednocześnie z ponurą pewnością, że zostanie zlekceważona jak zawsze ot czego innego mogła oczekiwać od losu sędziwa, smutna, pomarszczona i chora białogłowa.

Ku zaskoczeniu Oleny, jednak, jeden młodszy i mniej agresywny sądząc po aurze mężczyzna ruszył za nią.

- Dobrze babo, dobrze - machnął ręką - do św Bartłomieja czy jak?
Skinęła głową w milczeniu a gdy odeszli trochę dalej zapytała

- A stało się co złego, że takie niepokoje w mieście? Wybaczcie, że pytam ale ja od zeszłej niedzieli jak mnie choroba złożyła nie wychodziłam a sąsiadka mi nic nie mówiła zapewne w trosce coby mi się nie pogorszyło od złych wieści …

- Mordy straszne, wieść głosi, że brat Gabriel, ten lekarz od Ducha zeszłej nocy ubił co najmniej dwoje jaśnie panów. To jest jednego jaśnie pana i jedną jaśnie panne, tak dokładnie. Tego pierwszego, imć Ziemowita Gajewicza to jeszcze nie znaleziono, ale Olenę z Rusi znalezioną ukrytą w jej własnym domu, pewno jej własna służba ją zdradziła dopomogła w mordzie, straszne historie.

Olena wydała niby to odgłos przestrachu po czym szybko się przeżegnała

- To dzięki wszystkim świętym, że to wszystko się wydało inaczej to pewnie by dalej mordował potwór jeden, a jak to wyszło przecież niegodziwi słudzy sami się katu nie oddali?

- Gabriel szlachtę zarzynał przy otwartych drzwiach na progu Gajewiczowego domu. Toż ludzie go widzieli a panienkę Olenę rozpoznali. Tędy z rana rychło straże pod jej dom poszły sprawdzić czy faktycznie jej nie ma, bo wiadomo, że po nocy ktoś mógł źle zobaczyć. Sługa jej się zapierał i wpuścić do domu nie chciał nikogo, ale go strażnicy uspokoili po swojemu.

- toć dobrze, że mamy w Płocku ludzi co dobrze patrzą i straż co dobrze miastu służy, i pewnie siedzą u kata i wieszać ich będą rychło?

- No, nie inaczej. Cwaniaczek w lochu na zamku a maszkarna dziewka u kata.- Olena pokiwała głowa, poczym zachwiała się nagle na nogach niby zdjęta nagłym bólem upadła na młodzieńca szczęśliwym trafem wprost na tętnicę, błyskawicznie pociągnęła solidny łyk krwi po czym zalizała ranę i zaczęła przepraszać młodzieńca za swą niezdarność.

Mężczyźnie stanęły włosy na całym karku.

- ym… nie no, nic nie się nie stało… - przekonywał bardziej siebie niż kobietę.
Szli dalej w milczeniu gdy byli już blisko kościoła Olena podziękowała podziękowała młodemu człowiekowi za pomoc. Pytając jedynie o jego miano aby wiedziała komu winna jest wdzięczność a następnie skierowała się w stronę świątyni. Młody człowiek przez chwilę śledził ją wzrokiem, aż rozpłynęła się w ciemności nocy.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline  
Stary 18-07-2017, 19:58   #97
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Gabriel przeżywał jeszcze poprzednią noc, gdy uderzyły w niego wydarzenia kolejnej. Nie było przeciw niemu żadnych twardych dowodów. Ludzie przyszli podpuszczeni przez kogoś. Bo ktoś widział… Gdyby były twarde dowody, straż już by tu była. Burmistrz darzył go niechęcią jako protegowanego biskupa. Więc wykorzystałby okazję…. W sumie i tak ją wykorzystał najgłośniejszy krzykacz z pewnością był przez niego opłacany. Ironią było, że zabili największe zagrożenie dla Płocka. W zamian ludność owego Płocka... wyżyła się na chorych i doprowadziła do śmierci przełożonej sióstr zakonnych. Jakie Gabriel miał pod opieką. Duchowny spojrzał na Jana i obaj zrozumieli się niemal bez słów.
- Dziękuję wam Weroniko za dochowanie wiary we mnie. Burmistrz próbuje zniszczyć nasze zgromadzenie. Służymy bogu i ludności Płocka. Polityka - westchnął - zawsze odnajduje najmniejszych. Siostro, musimy podjąć działania. Medyk Jan pomoże wam z chorymi. Musimy wrócić do bożej pracy. Jeśli któraś siostra odniosła rany, niech również się do niego zgłosi. Sprowadź do mnie na dół siostrę Bogumiłę i niech ktoś pośle lub sprowadzi tu brata Teodora.
Zakonnica skuliła się.
- Bracie dobry, miasto niespokojne, ludzie wszędzie zagrożenia wypatrują, moze i rację mają? nie wiem… czy starczy mi odwagi w sercu… - wyznała ze wstydem i zaczęła płakać.
- Pan na nas patrzy. - Gabriel przytulił zakonnice - dasz radę dziecko. Nie możemy ulec zawistnikom. Nie możemy pozwolić zniszczyć dzieła Bożego. Ludzie natomiast, nie wiedzą co czynią. My im musimy być pasterzami. - poczekał aż Weronika się wypłacze. Badał też jej myśli czy znajdzie odwagę w sercu. - Mnie wczoraj w nocy prawie zabito. Dziś Burmistrz nasłał na nas zmanipulowanych ludzi. Ja przecież mam już swoje lata. Wytrwałem jednak w wierze. Uwierzyć w obawy ludzi? Toc ten sam staruszek co stoi przed tobą... chorych dogląda. Nagle morduje ludzi w sile wieku? Ilu? Dwóch, trzech? Jeśli zawiedziesz Weroniko szpital upadnie. Ja i to zgromadzenie również. Taki jest cel burmistrza. Znajdź siłę.
Zakonnica była wyraźnie wystraszona, widać było, że cała sytuacja ją zwyczajnie przerasta. Jednak pokiwała główką. zmusiła się do ruszenia w celu sprowadzenia Teodora.
Gdy strach nie odszedł Gabriel spojrzał na kobietę. Nie mógł wymagać zbyt wiele.
- Pomóż Janowi i sprowadź siostrę Bogumiłę. Podał jej też trochę nalewki na uspokojenie.
- Zajmę się chorymi - zgodził się Jan. - Ty, bracie Gabrielu wyjaśnij tą sprawę z władzami. Nikt przecie nie ma dowodów na to niedorzeczne pomówienie i nie odważy się powtórzyć go przed sądem. Winniśmy zatem zażądać ukarania sprawców tego godnego dzikich pogan napadu i ochrony dla zgromadzenia. I to u samego wojewody.
Z kosturem i torbą wyglądał jakby właśnie wrócił z podróży za miasto i zastał cały ten bałagan. Natychmiast zabrał się do pracy, pomagając umieścić chorych z powrotem w ich łóżkach, poprawiając poprzewracane sprzęty i opatrując potrzebujących. Jan i siostry robili co prawda co mogli, ale prawda była taka, że jak któregoś z pacjentów nie wykończyła jeszcze choroba, to i kopniak czy dwa zaszkodzić dużo nie mógł. Życie człowiecze było ciężkie, toteż współcześni nawykli do znoju. Póki nie tracili krwi…
Gdy do Gabriela zeszła siostra Bogumiła zakonnik spojrzał na nią wyczekująco.
- Co sądzisz siostro o tym co się stało? - powiedział zakonnik jednocześnie dając trochę naleweczki. Ilość była rozsądna. Tak by rozgrzać ciało a nie zamglić umysłu. - Na rozgrzanie, po ostatnich godzinach należy się nam odrobina wytchnienia.
Kobieta miała podbite oko, co dowodziło, że i jej się oberwało od gawiedzi. Bogumiła trochę się wzbraniała, ale w końcu przyjęła poczęstunek.
- Trzeba koniecznie iść na posłuchanie do biskupa, no a póki go nie ma, to do dziekana i braci kanoników choćby. No i bracie zaklinam was, nie wychodźcie do rana, dobrych ludzi jakiś diabeł opętał i chodzą ulicami niepokoje wzniecając.
- Diabeł - podrapał się po brodzie. - Być może. Tylko jak nie wychodząc posłuchanie u dziekana wyjednać? Same tu kobiety i jeden starzec. Każdemu strach wyjść. Znasz Pani okolicę i ludzi lepiej. Co radzisz?
- Bracie z rana, jak ludzie rozejdą się do pracy i pokój nastanie, wtedy lepiej iść. To nie jest dobry czas na nocne wędrówki, zresztą, diakon Robert od Ducha zaraz nabożeństwo rozpocznie za siostrę Zytę.
Gabriel pokiwał głową. Pod koniec mocy powie, że poczuł się gorzej. I dzień przelezy u siebie. Spotkanie Wacława ustawiając na noc kolejną. Byli i tak na wieczerzę umówieni.
- W dzień wstawcie solidne drzwi i zabezpieczcie szpital przed takimi najściami. - podał siostrze kilka złotych monet- Zapas jedzenia odpowiedniego dla chorych i sióstr nabyć nam również trzeba. Rozpytaj też wśród braci czy nie przyszedł by kto popilnować nas na kolejna noc. Kilku braci w wierze by się przydało. Niekoniecznie duchownych. Parafian lub byłych pacjentów. Zapłać siostro im jeśli trzeba. Byleby pewni w ręku byli. Teodor - Gabriel westchnął - wiedział, że ma przyjść. Skoro nie dotarł znaczy miasto niebezpieczne.
Bogumiła pokiwała głową.
- Nawet dla sutanny poszanowania dziś ludzie nie mają, może to i by było lepiej jakby rycerze domu niemieckiego miasto w opiekę wzięli - pożaliła się zakonnica zaskakując rozeznaniem w polityce.
- Może i to prawda siostro. Zadbaj za dnia by skargi na to zajście złożyć. Protestować, ochrony żądać. Ponadto oczywiście by majaki tłumu nie przerodziły się w oficjalne oskarżenia. Dowodów nie mają i mieć nie będą. Jednak burmistrz nieprzychylny. Odpowiednio biegły w prawie duchowny musi nas natychmiast wspomóc.


***

Po około godzinie miejsce udało się ogarnąć. Wtedy też siostra Bogumiła poinformowała “lekarzy” że u drzwi stoi jakiś mężczyzna i uparcie rozpytuje o Gabriela.
Gabriel poprosił by zaprowadzić go do okna lub innego miejsca gdzie będzie mógł się przyjrzeć nieznajomemu. Pozostając niezauważony. Zapytał również ponownie o brata Teodora, który jeszcze się nie zjawił.
Obcy zaś był szczupłym, lecz rosłym mężczyzną ubranym w podróżny płaszcz. Był bardzo opanowany, był nieufny i był ghulem.
Gabriel zaczął czytać jego myśli. Chcąc dowiedzieć się kto go przysłał i w jakiej sprawie. Planował zaprosić go do środka. Minimum ostrożności jednak nie zaszkodzi.
Jan przypasał broń i stanął obok.
- Ciekawe, kto go przysłał i czemu nie przyszedł samemu - szepnął. - Pomówmy z nim, nam dwóm nie dostoi..
- Zaraz go zaprosimy. Chcę wiedzieć co skrywają jego myśli. - powiedział Gabriel w zamyśleniu.
- Myśli o kobiecie. Nie znam jej. Cóż wypada się przekonać, siostro. Przyjmę go na tyłach szpitala. Przebiorę się tylko.
- Wskaż mi tylko miejsce skąd będę mógł was obserwować i przyjść z pomocą w razie czego - rzekł Jan.
 
Icarius jest offline  
Stary 17-08-2017, 15:03   #98
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
***

Olenę bardzo niepokoiły zasłyszane wieści, było jej prawdziwie żal swych sług i planowała w stosownym czasie poczynić kroki aby uwolnić swe zwierzęta z klatki jednakże teraz miała ważniejsze sprawy do załatwienia. Szła powoli kryjąc się w cieniach nocy i wyczulona na najmniejszy sygnał zagrożenia. Kierując się do domu słuchała co mówi ulica…


***


Nie chcąc się narażać weszła do dawnego Igorowego domu od strony podwórca. Kucnęła sobie cicho przy miejscu z którego często wychodziły szczury i czekała. Pierwszy pojawił się młody z oklapniętym uchem, rozejrzał się ostrożnie, ja jej widok pisnął cichutko i zawrócił. Przez dłuższą chwilę panowała cisza potem coś zaszeleściło i z dziury wyłoniłł się patryjarcha szczurzego rodu. Przesłała w jego stronę pytania - co się działo tu - w odpowiedzi zobaczyła zamieszanie ciągi obrazów mniej lub więcej znaczących. Gryzonie jednak nie interesowały się najwyraźniej takimi niusansami ludzkiego życia jak morderstwa i pościgi.

- ktoś tu, obcy tu, można bezpiecznie wejść / być - zadała następne pytanie, musiała zabrać stamtąd coś istotnego a nie chciała ryzykować więcej niż jest to niezbędne.

Szczur przekrzywił łepek co musiało oznaczać “tak”

- Poczekaj chwilę - powiedziała po czym weszła do domu po ziemię. Tak jak przypuszczałą nikt jej nie ukradł i leżala sobie spokojnie w kątku jej sypialni wraz z ukrytą w niej na czarną godzinę częścią gotowizny. Wychodząc rozejrzała się jeszcze po domostwie zbierając kilka przydatnych przedmiotów ot nic wielkiego - mały konopny worek, chusta, koc to co najpotrzebniejsze. Otworzyła również gar z przypaloną kaszą w geście dobrej woli dla swych małych towarzyszy. Po chwili wróciła do rozmówcy.

- kryjówka dla mnie, bezpiecznie spać w dzień, bez ludzi, bez takich jak ja, gdzie - zapytała mając nadzieję, że szczury będą znały lepiej zakamarki Płocka niż ona sama.

zwierzątko potruptało w określonym kierunku, najwyraźniej spodziewając się, że wampirzyca za nim podąży. Olena tak też zrobiła. Szła za swym małym przewodnikiem tak jak i on starając kryć się w cieniu, Dopiero po dłużej chwili zauważyła, że nestor prowadzi ją w stronę książęcego zamku. Nie przejęła się tym, wszak po drodze stała nie jedna chata więc nie wiedziała dokąd ostatecznie się udadzą. Zamek to w sumie byłoby dobre miejsce - pomyślała - pod latarnią najciemniej a przy okazji jadła dużo lochy ciemne, a przy odrobinie szczęścia jeszcze jakieś stare kanały, wyschłe studnie prawdziwy szczurzu raj. Przez jej plecy przeszedł dreszcz, bo przecież w szczurzym raju może istnieć szczurzy król, szczurzy bóg. Wzięła głęboki oddech, zdziwiona własną reakcją, przecież żaden szczur nie może być groźny dla córki wojewody Dimy, nawet tej nieudanej.
Szczur faktycznie prowadził ją w stronę wzgórza Tumskiego. Olena zaczęła znów zastanawiać się nad tym co trapiło wszystkich nowoprzybyłych - czemu tu nie było wampirów już wcześniej lub…
Co się z nimi stało...
To jednak nie był problem na teraz. Mimo iż kainitki nikt nie mógł dostrzec, to kwestia wysokiej bramy i muru, pozostawała. Szczurzy towarzysz mógł po prostu prześlizgnąć się w szczelinie między kratami, Olena nie.
Olena uznała jednak, że zaufa w kwestii dostania do kryjówki przewodnikowi który wiedział przecież jak wygląda i jak duża musi być przysłowiową dziura w murze aby w niej zmieściła. Odgoniła również szybko niepokojące myśli uznając że nie warto się przejmować tak abstrakcyjnym problemami zanim nie znajdzie bezpiecznego miejsca do snu. Zbliżyła się o kilka kroków do zamku, nie opuszczał jej jednak złe przeczucia. Zatrzymała się więc w miejscu i odezwała się do przewodnika
Jednak szczur albo nie myślal w taki sam sposób co Olena, albo wcale nie myślał o takich niuansach, bramę i mur, trzeba było jakoś pokonać. Przy tej pierwszej było dwóch wartowników.
Olena wyciągnęła worka monetę po czym zarzuciła go na plecy i zaczęła zbliżać się do bramy nie kryjąc się zupełnie lecz przeciwnie poruszając się niemrawo i niezgrabnie jednocześnie potknęła się i z rumorem upadła na ziemię. Następnie już kilka kroków przed bramą powstała z trudem, oddychając ciężko i złorzecząc scenicznym szeptem pod nosem na nowomodne porządki żeby młódki na jaśnie pańskich dworach dzieciory rodziły nieślubne, że za jej czasów to nie do pomyślenia, że kto to widział, że ten łachudra co dzieciaka zmajstrował tyle tylko, że ją powiadomił że wody pannie odeszły, a wpuścić na zamek to teraz go nie ma i ona starowinka czekać musi. Tylko aby nie za długo boć dzieciaka żal jak pomoże, przecież dzieciak zgorszeniu nie winny. Gdy jednak widać było, że sił jej przybyło podeszła do strażników witając ich słowami godnymi prawdziwej chrześcijanki

- Niechaj będzie pochwalony

- Na wieki wieków… - odpowiedział męski głos jednego ze strażników. - kogo tam po nocy niesie i po co?

- Anna akuszerka, wezwano mnie w prywatnej sprawie., o której mówić mi się nie godzi, bo to babska sprawa.

- A spieprzaj babo! - ryknął strażnik zamierzając się na Olenę, lecz jego towarzysz go uspokoił i szarpnął wampirzycę za rękaw.

- Czekaj Jacek, jakaś cwana, zaraz ją przepytamy to się szybko wyspowiada, jak u księdza…

- Albo jak u kata - dodał pierwszy mężczyzna, któremu pomysł najwyraźniej przypadł do gustu.

- toć ja wiem tylko tyle, że panna w ciąże zaszła i nim zdążyła na wieś wyjechać aby sprawa się nie wydała przyszło jej do porodu, aleć wody jej odeszły przyleciał do mnie chłopak z prośbą o ratowanie, aleć inny poród żem odbierała tosik mu powiedziała, że jak się bedzie dało tosik przyjde … tom i przyszła. On mi powiedział, że jak w zamku będę to mnie bedzie wypartywoł i do panny doprowadzi, no alec go nie wdać…

- Taa… - powiedział strażnik zaciskając uścisk na ramieniu wampirzycy w czasie gdy jego towarzysz zawołał by otworzyć bramę. - Jak tak bardzo chcesz się dostać na zamek babo, opowiesz te i inne historie w naszym lochu, he he…

Olena spojrzała strażnikowi głęboko w oczy

- róbta co uważata - wzruszyła ramionami - toć moja praca iść tam, gdzie mnie wołają bo dziecka się rodzą.

Mężczyzna był nieufny. Najwyraźniej nie kupował blefu wampirzycy. Nie wydawał się jednak jakoś specjalnie agresywny. Gdy brama otworzyła się, strażnicy pociągnęli kobietę do środka, na dziedziniec,
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com...5c44f8b0e6.jpg

- To tutaj babsko pilnie zwiedzić chce nasz mały loszek… - mężczyzna zakomunikował temu który otworzył przed nimi wrota.

- Skoro tak - odpowiedział i uderzył Olenę brzegiem swojej halabardy. - idziemy. - zakomunikował.
Olena nie protestowała, szła posłuszne mamrocząc pod nosem, coś o żartach które się młodych trzymają. Mężczyzna poprowadził zaś kobietę ku zamkowi, jednak nie do lochu a na wieżę.

 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline  
Stary 31-08-2017, 22:05   #99
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Fleur wybrała jeden z pokoi, z których nie wydobywał się żaden dźwięk i zajrzała do środka, upewniając się, że nikogo tam nie ma. Przy drzwiach zaczekała na Macieja.
- Tutaj jest wolne. - Uśmiechnęła się do mężczyzny zalotnie widząc jak idzie w jej kierunku.

Kat wszedł za wampirzycą przyglądając jej się pożądliwie i uważnie.
Fleur zaczekała, aż zamknie za nimi drzwi i dopiero wtedy przytuliła się. Jej dłonie rozpięły zapinki płaszcza i zrzuciły go na ziemię.
- Pamiętasz sukkuba o którym wczoraj rozmawialiśmy?- Wyszeptała mu prosto do ucha.
- Pamiętam też, że chciałaś by mówić do ciebie po imieniu. - odpowiedział Maciej ugniatając pośladki wampirzycy.
- Tak, ale nie mówiłam teraz o sobie tylko o innym sukubbie, którym chciałam byś pomógł mi się zająć. - Fleur skubnęła jego wargi i po chwili złożyła na nich namiętny pocałunek.
Kat odwzajemnił pieszczotę, jego serce pompowało ogromne ilości gorącej krwi. Kiedy przerwał spojrzał ciekawie w oczy wampirzycy.
- Czy “zająć” znaczy to co myślę, że znaczy?

Fleur roześmiała się cicho. Sięgnęła do jego spodni i rozpięła pas.
- Nie wiem jakie jest twoje “zająć się", ale ktoś już to podobno zrobił. - Fleur wymruczała, przesuwając ustami po jego ustach, podczas gdy spodnie kata opadły na podłogę. - Byłam ciekawa czy coś wiesz.

Kat karmił się widokiem obsługującej go wampirzycy gładząc brzegiem wielgaśnej dłoni jej gładkie lico.
- Mam jakąś maszkarę na warsztacie, ma się przyznać do czarów i zabicia własnej Pani. Przyznałaby się dawno tylko ta morda… pracuję nad jej dykcją, jutro wszystko ładnie wydeklamuje. Inną dziewkę ktoś rozsmarował wczorajszej nocy w jej własnej izbie. Też przyjezdna jakaś, góralka. Mówią, że wiedźma, ale jak widać, dużo jej to nie pomogło. Oczywiście nikogo nie schwytano, Ale się schwyta… dla przykładu, jak nie dziś to jutro, no i znowu do mnie wyślą, coby biedak wiedział co mówić…
- Chętnie bym ją zobaczyła… - Fleur zsunęła też bieliznę Macieja i odsunęła się o krok i sięgnęła do swojego gorsetu. - ale może zajmiemy się najpierw czymś innym, skoro już tu przyszliśmy.

Powoli zaczęła rozsznurowywać usztywniajacą ją część garderoby.
Kat jej nie pomagał, pozwalał jedynie by jego serce biło mocniej i mocniej. Kiedy była naga pchnął Fleur na łóżko, chwycił nogi kobiety za kostki rozłożył szeroko.
- Jasne - zgodził się, wykonując pierwsze pchnięcie.

Pierwsze z wielu. Wampirzyca jęczała z rozkoszy, dopiero po kilku, a może i kilkunastu atakach Macieja odezwała się, drżącym głosem.
- Może chcesz się napić? - Wysunęła język, pokazując rozcięcie, na którym perliła się już kropla vitae.

Maciej wyszczerzył się paskudnie jak tylko kat potrafił i schował twarz we wskazanym miejscu na ciele kochanki. Nieumarłej choć tak żywej…
To było niesamowite jak Maciej reagował na jej krew. Czuła jego przywiązanie, ale brakowało charakterystycznego uwielbienia. Pozwalała mu pić i brać siebie jak tylko miał ochotę. Lubiła jego siłę, brutalność. Czuła jak bardzo ją to nakręca.

Choć z drugiej strony całkiem często się zdarzało, że mąż kochał żonę tak mocno, że i mocno ją z tej miłości prał. Nawet płakał później nad jej grobem. Czyż przemoc i miłość nie chodzą tymi samymi ścieżkami?
Maciej ścisnął wampirzycę mocno w biodrach, nadziewał na siebie, obserwował łąkomym wzrokiem jak pierśi nieumarłej falują, lizał je lubieżnie. Fleur nie powstrzymywała jęków rozkoszy. Niech dziewczyny mają trochę rozrywki.
- Mocniej… - wyjęczała wijąc się na łóżku.
Maciej Mistrz katowski to nie był chłop, któremu trzeba było dwa razy powtarzać, choć trzeba było też przyznać, iż nie należał również i do tych, którzy słuchają co dziewka ma do powiedzenia, przynajmniej… kiedy do powiedzenia ma odmowę.

Oczywiście pewnie takie protesty nakręcały kata nie mniej niż jawne zachęty. Maciej zaznawał sobie kobiety z takim wyrazem twarzy, jakby jego “narzędzie” było jednym z tych od tortur, stworzonym do bólu i dominacji. Mężczyzna oddychał coraz ciężej, jak jakiś dzik, niedźwiedź czy inny jeszcze zwierz, w szczytowym momencie objął mocno kochankę i powalając się na nią całym swoim ciężarem wypełnił po brzegi jej martwe łono.
W tem, leniwie już poruszając biodrami, Maciej zrozumiał, że nieumarłe ciało nigdy nie traci jędrności i napięcia. Samiec uwolnił nieco kobietę od swojej masy unosząc się na łokciach, jego wzrok zawiesił się na nagich piersiach Fleur.

- Chcesz jeszcze? Chcesz? - pytał podnieconym głosem choć jego ruchy wskazywały iż nie zamierza teraz przestawać bez względu na odpowiedź.

Fleur w odpowiedzi, widząc jego rozgrzane ciało, oblizała tylko spierzchnięte wargi. Była ciekawa czy Maciej byłby w stanie zrobić jej krzywdę. Objęła go nogami i przycisnęła do siebie.
- Chcę.

Kat poderwał się więc i przewrócił kobietę na brzuch. Złapał za biodra i począł brać od tyłu. Wkładał w to tyle furii, że Fleur musiała przytrzymywać dłońmi ścianę, by nie uderzać w nią głową. Wampirzyca czuła jak niemal ją przy tym rozrywał. Z jej ust wyrywały się jęki pomieszane z krzykami. Jeśli brał tak swoją żonę, nie dziwota, że kobieta nie podołała. Z jej ust zaczęło się co chwilę wyrywać jego imię. Tak... Maciej mógł zabić podczas seksu. Ale Fleur dawno już była martwa. Nie przejmując się tym jednak ani trochę, samemu jęcząc, a raczej rycząc w uniesieniu, Maciej wpompowywał w ciało wampirzycy swoje życie. Wtedy to dopiero naprawdę opadł, zlany własnym potem.

Fleur leżała czując na swych plecach przyjemny, gorący ciężar. Czuła, że jej przeorane wnętrze wypełniają soki kata. Przyjemne, ciepłe, żywe soki. Delektując się jego oddechem, szalonym biciem jego serca i pulsowaniem na swych plecach powoli zaleczała ranki, które zrobił. Czekała aż chwilę odpocznie, nim wyruszą z powrotem do domu.

Mężczyzna potrzebował chwili, ale nie znowu jakieś bardzo długiej. Po kilkunastu minutach Fleur i Maciej byli już w drodze powrotnej. Na ulicach wciąż kręciły się żądne linczu grupy mężczyzn, jednak kata i towarzyszącej mu kobiety nikt nie ważył się zaczepić.

Przynajmniej jeszcze nie tej nocy. Jednak Fleur bała się. Ginęły wampiry, z którymi tu przybyła. Nie wiedziała kto na nie polował. Inny wampir? A może człowiek lub wilkołak? Chciała porozmawiać z dziewką, o której mówił Maciej, może rzuci nieco światła na to wszystko.
 
Aiko jest offline  
Stary 01-10-2017, 17:02   #100
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Mężczyzna przedstawił się jako Zygmunt Krewczeski.
- Bardzo dziękuję za możliwość spotkania się z Wami, wielebny. - ghul powiedział w nienagannej, małopolskiej polszczyźnie.
- I nam Zygmuncie jest miło. Witam Cię w mym domu.- skinął głową Gabriel - I wskazał gościowi stolik przy którym mogli usiąść. - Jadła bądź napitku? - zapytał gościnnie.
- Dziękuję, wody chętnie się napiję. - odparł mężczyzna siadając powoli naprzeciw wampira. - Szanowny Gabrielu, moja Pani, chciałaby Wam pogratulować wspaniałej pracy jaką wykonujecie dla Płocka, oraz wyrazić ubolewanie, z uwagi na to okrutne nieporozumienie, jakiego staliście się ofiarą dzisiejszego dnia i nocy.
Gabriel nalał wody gościowi i zajął miejsce przy stoliku.
- Miło, że ktoś docenia moją pracę. Tym bardziej gdy jest ktoś znaczny. A tak jest w przypadku twojej Pani czyż nie tak? I o kim mówimy?
- Moja Pani opiekuje się Płockiem już od dłuższego czasu, jednak w odróżnieniu od nowo przybyłych stara się nie rzucać w oczy. Pani widzi, że wam także zależy na… spokojnej koegzystencji, dlatego możecie uważać ją za waszego sojusznika. Jako sojusznik, Pani pragnie przekazać wam pewną informację, co z nią zrobicie, zależy już od was…
- Rzeknij jej, że jeśli rzeczywiście pragnie spokojnej koegzystencji. Radzi będziemy ów sojusz zatwierdzić. Cóż to za informacja?
Mężczyzna pochylił się do przodu i konspiracyjnie ściszył głos…

***

Gdy Krewczeski opuścił szpital, dwaj Kainici zaszyli się w jednej z mnisich cel.
- Gdyby nie to miejsce rozważałbym opuszczenie miasta - rzekł Jan strapionym głosem. - Jeśli nie przekonamy całej Rodziny, by podjęła się wraz z nami tego ryzykownego przedsięwzięcia to może trzeba będzie tak uczynić. Bo we dwóch nie mamy szans, zgodzisz się ze mną? Powinniśmy zwołać zebranie. Ty chyba nie powinieneś opuszczać teraz szpitala, więc mógłbym odszukać innych i zaprosić ich tu, co ty na to, Gabrielu?
- Ulice są teraz niespokojne dla każdego. Dasz sobie radę gdy tłum cię zaczepi?
- Poradzę sobie - uśmiechnął się Grek. - Już trzy godziny po zmierzchu, myślę że hołota dawno rozeszła się do domów. Ruszam, a ty wypytaj swych ludzi o tego Krewczeskiego, warto wiedzieć kim jest na książęcym dworze i komu oficjalnie służy.
 
Icarius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172