Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-05-2017, 15:48   #1
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
[Wampir] Zła Baśń - część pierwsza


Płock w istocie jawił się oazą. Nie tylko dla tego, że wolny był od zarazy, wszak i sąsiadujące z księstwem Królestwo Polskie, w większości ocalone było od pomoru. Dzięki mądrej polityce księcia Bolesława, Mazowsze nie było też narażone na agresję ze strony Polski czy Krzyżaków. Te wszystkie czynniki były ważne, jednak dla bohaterów tej opowieści, było coś równie istotnego: Do grodu u podnóża Tumskiego Wzgórza nie rościł sobie bowiem praw żaden nieumarły pan. Nie było więc teoretycznie nikogo, kto mógłby ich z miasta wygnać.

Oczywiście baśń nie mogłaby być zła, gdyby wszystko w niej toczyło się po myśli bohaterów: Cały czas wiał wiatr, a jak było powszechnie wiadomo, to nie co innego jak morowe powietrze było przyczyną zarazy. To, że ludzie w Płocku nie chorowali dzisiejszej nocy, nie gwarantowało że nie zaczną nocy jutrzejszej.
Książe Bolesław był lennikiem króla Czech, jednak będąc między krzyżackim młotem a polskim kowadłem, nigdy nie można było być pewnym przyszłości. Do tego dochodzili jeszcze pruscy i litewscy poganie, których rajdy nękały od czasu do czasu ziemię mazowiecką. Bolesław odbywał właśnie wyprawę przeciw litwinom a władzę nad stołecznym płockiem powierzył w ręce wojewody Dadźboga. Dadźbóg skupiał się zaś na sprawach całego księstwa, co sprawiało, że Płockiem targała rywalizacja między biskupem Klemensem, a burmistrzem Łukaszem. Biskup chciał przenieść cały handel z rynku miejskiego na rynek kanoniczny.

Co zaś tyczy się spokrewnionych, owszem, żaden wiekowy wampir nie rościł sobie praw do domeny płockiej z racji zasiedzenia, co nie oznacza, że w mieście wampirów brakło.
Bohaterów tej baśni było bowiem aż dziewięcioro!
Zjawili się mniej więcej w podobnym czasie, toteż nikt nie mógł nawet zgrywać przed innymi tubylca.
Brat Gabriel przybył do miasta korzystając z zaproszenia samego biskupa. Klemens chciał zjednać sobie stronników w mieście wspierając miejscowy szpital. Dzięki temu Gabriel nie tylko zyskał patrona ale i leże w szpitalnym budynku. Problemem było jednak to, że z tych samych powodów natychmiast stał się osobą rozpoznawalną i znienawidzoną przez burmistrza.


Olena za gotowiznę zdołała wynająć stare drewniane domostwo, należące do Igora kupca solnego. Igor przeniósł się do Królestwa Polskiego i nie zamierzał powracać prędko, jeśli wcale, do Płocka. Już pierwszej nocy w nowym domu, Olenę spotkała przykra niespodzianka. Jakieś bydle wyssało na śmierć nie tylko jej sługę ale i konia! chamstwo i bezczelność swołoczy, jaka szukała schronienia w stołecznym grodzie Mazowsza, była trudna do opisania. Olena pozostała więc na głowie z dwupiętrowym domem nie posiadając nikogo kto mógłby się nim zająć w czasie dnia. Tylko patrzeć aż ktoś zainteresuje się “opuszczoną” starą posesją.


Rigo nie tylko dzieliła z Oleną klan, nie tylko dziada (zarówno ojciec Rigo jak i ojciec Oleny zostali spokrewnieni przez Kosczecsyku) nie tylko miasto Płock, ale i los: drugiej nocy w mieście, wampirzyca znalazła Vlesiego zagryzionego w sieni domu za bożnicą, który wynajęła od żydowskiego kupca Arona. Rigo wolała nawet nie myśleć o tym jak wytłumaczy ojcu śmierć sługi. Wolała też nie myśleć jak to odczuje, bo o ile nie mogła być pewna co powie na swoje wytłumaczenie, mogła być całkowicie pewna tego, że ojciec obdarzy ją bólem.


Ziemowit kupił dom przy biskupiej rezydencji. Czasy zmieniały się, miasta lokowano w pobliżu starych grodów ale wypełniał je obcy żywioł. Wampir z niezadowoleniem zauważył, że po zmierzchu w Płocku pozostawało nie za dużo rdzennych mieszkańców Mazowsza, czy nawet ludzi którzy w domu mówili by słowiańską mową. Oczywiście byli przedstawiciele możnowładztwa, kupcy, posłowie, duchowieństwo czy drużyna, ale te cele były zwyczajnie mniej bezpieczne.


Orientalny wygląd mongoła sprawiał, że ludzie patrzyli za nim podejrzliwie gdziekolwiek by się nie udał. Georgowi bynajmniej nie przeszkadzało to, że ludzie się go bali, jednak rozumiał, że poganin w każdej awanturze będzie w chrześcijańskim mieście skazany na porażkę. Wiedzieli to żydzi i kupcy litewscy, a Georg nawet nie był kupcem. Egzotyczny najmita musiał pozostawać w ukryciu lub szybko coś wymyślić, zanim na jego głowę spadną prawdziwe kłopoty.


Cigogne zjawił się w grodzie trzy noce temu. W tym czasie jego schronieniem była jedna z krypt przy kościele Świętego Michała. Obcując z duchami wampir szybko zrozumiał, że w mieście rezyduje potężny czarownik. Wszystko wskazywało na to, że jest nim miejscowy rabin - Baltazar.


Czwarta noc w Płocku przywitała Jana niemiłą niespodzianką. Dimitara nie było w pokoju, jaki dzielili w karczmie “U Marcina”. Wampir wyszedł poszukać i porozmawiać sobie ze swoim ghulem, który w jego mniemaniu zapewne dupczył jakąś dziewkę. Prawda niestety była inna. Dimitar znajdował się na cmentarzu za miastem i był martwy. Według karczmarza, mężczyznę widziano ostatnim razem żywego z jakąś kobietą. Później znaleziono go bladego i bez ducha na Piekarskiej. Bramę zamykano po zmroku więc wampir miał bardzo mało czasu jeśli chciał sprawdzić ciało i wrócić na noc do miasta.


Fleur do tej pory miała ograniczone kontakty z innymi wampirami, dlatego bycie zamkniętym z tyloma w jednym mieście było dla niej zupełnie nowym przeżyciem. Nie wiedziała czego może się po nich spodziewać, rozumiała jednak, że bez jakiejś hierarchii robi się straszny tłok do michy…
Fleur trzymała się swoich sprawdzonych metod i diety, Płock był jednak jednym z tych praworządnych miast gdzie burdel był jeden i płacił podatki do miejskiej kasy. Wszelkie kurestwo na boku kończyło się w dybach i goleniem głowy. Bałaganem, jak to było w zwyczaju zarządzał kat - Mistrz Kuba. Kuba był słusznej postury kosmatym mężczyzną o ponurej aparycji. Do niedawna jego żoną była była kurwa, jednak umarła rok temu przy porodzie wraz z dzieckiem. Ksiądz nie pozwolił pochować jej na cmentarzu razem z nieochrzczoną córką, toteż Kuba zakopał je w lesie. Jednak niektórzy mawiali iż zatrzymał ciała w domu. Od tego czasu przynajmniej jedna dziewczyna z burdelu próbowała zdobyć serce szefa.
Nigdy jej później nie widziano...


Na Erebosie nic nie robiło wrażenia. No może jedynie górnolotne nazewnictwo barbarzyńców które coś co jeszcze niedawno było lasem, nazywali miastem, wyłożony drewnem rów szumnie określali ulicą a umiejętność powtórzenia z pamięci modlitwy po łacinie, edukacją.
Erebos był w mieście już niemal tydzień ale zwyczajnie nie chciało mu się myśleć o takich małostkowych rzeczach jak stałe leże, to powinni przygotować jego wyznawcy! Wampir sypiał więc tam gdzie się wprosił, rozglądając się raczej za godnymi go “kapłankami”. Miejscowe dziwki nie robiły na nim specjalnego wrażenia i w duchu cieszył się, że megalomania barbarzyńców nie nakazała im nazywać je “córami Koryntu”.
Tutejsze “kurwy” pasowało znacznie lepiej.
Jedyny powód, dla którego wampir postanowił zmusić się do jakiejś aktywności był tłok. Gości zrobiło się nagle za dużo i Erebos zaczął zwyczajnie obawiać się o swoje bezpieczeństwo. Trzeba było coś zrobić.




Noc pierwsza

1) ratusz
2) kościół św Bartłomieja
3) kościół i szpital św Ducha
4) synagoga
5) kościół św Trójcy
6) kościół św Michała
7) Spichlerz
8) brama Wyszygrodzka
9) brama Bielska
10) Brama Dobrzyńska
11) posiadłość biskupa
12) zamek książęcy
13) katedra
14) burdel
15) dom kata



Było już po połowie października. Niemal codziennie padał deszcz, czasem śnieg z deszczem. Ludzie marzli a wyłożone drewnem ulice miasta tonęły w nieczystościach. Dopiero co zaszło słońce ale świat nie pogrąży się w nocnych ciemnościach jeszcze przez jakąś godzinę. Wtedy też bramy miejskie zostaną zamknięte i nikt nie wyjdzie ani nie wejdzie do miasta aż do świtu.

Los chciał, że wszyscy bohaterowie opowieści znajdowali się akurat w okolicy ulicy Żydowskiej. Było to miejsce gdzie najłatwiej można było coś upolować i każdy z nowo przybyłych do miasta wampirów zaglądał tam przynajmniej raz w ciągu tych kilku nocy jakie spędził dotąd w Płocku. Ulicę wciąż przemierzało jakieś kilkadziesiąt osób, głównie żydów, gdy od strony bramy Bielskiej rozległy się krzyki.
- Jezusie Nazarejski, Chryste, Matko Boska!! - krzyczały męskie głosy po polsku, co rodziło podejrzenie iż byli to sami strażnicy.

 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 04-06-2017 o 23:56. Powód: indent
Amon jest offline  
Stary 28-05-2017, 12:57   #2
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
. . . .. . . . . . . .. Gdy ktoś patrzał tego wieczoru w karczmie na Georga widział mongoła. Przybysza z nie-z-tąd. Tej nocy nie było nikogo kto potrafiłby powiedzieć więcej o jego pochodzeniu, ale co widzieli to widzieli. A widzieli może nie pana na włościach, ale widziei rycerza. Człowieka mającego w sakiewce więcej srebra niż oni mogli w rok zarobić (w większości), samą swą prezencją odróżniającego się od nich. Nie miał na sobie wcale “szlacheckiego” ubioru. Niby ubierał się nieco podobnie do nich. Lniana koszula, ale na niej kurta. Proste spodnie, ale na stopach skórzane, wysokie buty. Pas z metalową klamrą i szabla oparta o stół, po jego prawicy. Gębę też miał niby chłopską, ale zarost był przycięty i zadbany. Wąs przechodził zgrabnie w potężne bokobrody ciągnące się po niemal całej długości linii żuchwy, boki głowy miał wygolone na łyso, a te co zostały na jej środku były ściągnięte w tył i związane w krótki kitek na potylicy.
Pił w samotności cienkie piwo i zajadał porcję baraniego udźca z kaszą.
- Diabeł! kaduk! Jezusie zmiłuj się!
Rozległo się w bramie przy której karczma stała. Georg nadstawił ucha i słuchał. Po chwili powstał, pozostawiając swoją strawę i stanął w progu przyglądając się temu co się dzieje by po chwili… wrócić do stołu. Chwilowo nie chciał się wychylać, a strawa może nie była mu już żywnością, ale przyjemnie napełniała żołądek i grzała trzewia.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 30-05-2017 o 01:32.
Arvelus jest offline  
Stary 28-05-2017, 15:21   #3
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
I co jeszcze? - Zniesmaczony tym co usłyszał Erebos nie potrafił się powstrzymać od wyrażenia swego niezadowolenia. Ledwie kilka wieków i ta nic nieznacząca sekta rozrosła się pochłaniając cały jego świat. Niemniej, ten krzyk, jakkolwiek drażnił jego uszy, był czymś nowym. Ereb nie lubił nowości, zawsze musiał wtedy powracać myślami do spraw przyziemnych. Westchnął, choć drobny ten gest od dawna nie był dla niego naturalny, i ruszył nie rzucając się w oczy by z bezpiecznej odległości zbadać cóż się działo, że aż bóstwa są wzywane.
 

Ostatnio edytowane przez Googolplex : 28-05-2017 o 15:55.
Googolplex jest offline  
Stary 28-05-2017, 19:26   #4
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Cigogne westchnął, jeden z niewielu odruchów, który pozostał mu od czasów życia. Miał nadzieję spędzić tą noc na spokojnym posiłku i próbie kontaktu z Baltazarem. Jeżeli jego informacje były prawdziwe, mógł nieco zyskać na pogłębieniu tej znajomości. Teraz jak się zapowiada zacznie się rozgrywać jakiś dramat i całe miasto będzie postawione na nogi. Postanowił poczekać, aż tłum ruszy się swoją masą w stronę wołania i dopiero wtedy podążyć za nim.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!

Ostatnio edytowane przez Seachmall : 28-05-2017 o 19:34.
Seachmall jest offline  
Stary 28-05-2017, 21:57   #5
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Ziemowit przystanął na chwilę, wspierając się o laskę. Mimo tłumu miał wokół siebie trochę wolnej przestrzeni, typowo szlachecki ubiór sprawiał, że mieszczanie trzymali dystans. Łowił głosy z tłumu, szukając swojego dzisiejszego posiłku. Słowianie nie byli zbyt części na ulicach nocnego Płocka, ale gdy zaczynało robić się głośno, cóż to zmieniało postać rzeczy. Zbudowanie solidnej trzody mogło potrwać długie miesiące, ale stary wampir był cierpliwy. Arystokrata postukał kilka razy laską w nawierzchnię i ruszył swoim powolnym, pełnym godności tempem przed siebie. Nie mógł gonić za tłumem i nie miał takiego zamiaru. Dzięki byciu omijanym mógł obserwować, znajdować materiał na potencjalnych przybocznych, swoje ręce w świecie słońca na niebie. Znał się na ludziach, miał pojęcie o tym jakimi kryteriami się kierować. Powoli, krok za krokiem, a kiedyś odzyska to co zabrała mu zaraza.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.

Ostatnio edytowane przez Eleishar : 28-05-2017 o 23:52.
Eleishar jest offline  
Stary 29-05-2017, 13:50   #6
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Gabriel usłyszał krzyki. Wzywanie boga i poczuł się zaintrygowany. Ruszył trzymając się cienia w stronę miejsca zdarzenia.

Gdy zainteresowani ruszyli w kierunku z którego dochodziły krzyki zrozumieli że chodzi o wtargnięcie do miasta. Dwóch strażników wyglądało na poturbowanych jeden się nie ruszał a sama brama wyglądała jakby uderzył w nią taran. Nieopodal leżał przewrócony wóz a leżący obok koń rżał żałośnie, zwierze miało chyba złamaną nogę.
- Diabeł! kaduk! Jezusie zmiłuj się! - mężczyźni nie przestawali krzyczeć.

Ereb miał złe, bardzo złe przeczucia, tym niemniej nie mógł sobie pozwolić na wątpliwości w takiej chwili. Ruszył niespiesznie, rozglądając się uważnie dookoła, gotów zareagować na każdy, nawet najmniejszy sygnał, że to co wtargnęło do miasta ciągle czai się w najbliższej okolicy. Szczególnie nie podobały mu się słowa jakie słyszał, zbyt często widział co ci barbarzyńcy nazywali diabłem.

Gabriel skierował się natomiast prosto do rannych strażników. Najpierw chciał sprawdzić co z tym który się nie ruszał. Wszak nadal mógł żyć i pomocy potrzebować. Pasterz musi dbać o swoje owieczki. Zmawiał głośno modlitwę i krzyknął głośno
- Bracia, jestem medykiem. Zajmę się waszymi ranami. Co was tak urządziła na wszystkich świętych?
Gabriel szybko zrozumiał, że mężczyzna jest po prostu w szoku, jego spodnie były mokre a w powietrzu czuć było charakterystyczny zapach moczu. To znaczy bardziej intensywny niż zwykle. Pozostali strażnicy zostali po prostu ogłuszeni, kilka siniaków ale nic czego zdrowy człowiek niebyłby w stanie znieść, po prawdzie, większość tych ludzi bardziej krzywdziła się każdego wieczoru po wspólnej popijawie. Koń jednak wydawał agonalne odgłosy.
- Diabeł! diabeł, Jezu Chryste!... - ludzie wciąż powtarzali.

Ereb miał tylko kilka chwil zanim będzie musiał odejść, nie uśmiechało mu się zostawać i wyjaśniać sprawy, ale był ciekaw jednej rzeczy, ilu prócz niego było bardziej zaintrygowanych niż przerażonych. Kto jeszcze z dzieci Chaosu przybył na miejsce?
 
Icarius jest offline  
Stary 29-05-2017, 20:45   #7
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Fleur dotarła do bramy dużo później niż pozostali. Musiała przyznać, że całkiem przypadkiem. Teraz jednak zaintrygowana podeszła, przyglądając się tej całej zbieraninie. Zobaczyła, że ktoś zagaduje przerażonego strażnika więc z uśmiechem podeszła.
- Stało się coś ciekawego? - Spytała obszczanego mężczyznę, dopiero po dłuższej chwili rozpoznając w stojącym obok mężczyźnie, jednego z “przybyłych” do Płocka. - Cześć.

Mężczyzna popatrzył na nią tępo i wskazywał palcem przed siebie, to jest na ulicę za zwracającą się do niego wampirzycą. Oczywiście kiedy Fleur spojrzała w tamtym kierunku, nie było tam niczego nadzwyczajnego, a już na pewno nie było tam diabła.

- Coś ci tam uciekło? - Spytała powracając wzrokiem do mężczyzny.

- Witaj pani -odpowiedział duchowny - Próbuję właśnie podpytać co się stało - po czym zwrócił się do strażników. - Nic wam nie będzie ludzie. Moc pana jest ze mną. -uczynił znak krzyża w powietrzu. - Mówcie jaśniej jaką formę diabeł przybrał i co się tu stało? - wymownie popatrzył na strażników.

Fleur zerkała z zainteresowaniem to na niego to na strażników. W końcu przykucnęła.
- No już, nic ci nie będzie, ten Pan tutaj jest miły. - Uśmiechnęła się. - To był brzydki diabeł?

Strażnik podniósł się wreszcie, oparł dłonie na biodrach i odetchnął.
- Mario przenajświętsza, szedł przy kmiecim wozie, niby przybłęda, chcielimy go pogonić, tędy spojrzał dziko na nas a jego twarz niby ludzka, ale taka jakaś, no, inna, Maćka pchnął jakby ten był workiem słomy - wskazał na poturbowanego strażnika po swojej lewej - a potem rzucił koniem i całym wozem w bramę!

Fleur wyprostowała się i spojrzała na kapłana.
- To okropne, prawda! - To musiało być okropne, jej też czasem zdarzały się narobić dużo bałaganu i było to straszne. - Jesteś kapłanem, powinieneś go przegonić.

Odwróciłą się w stronę strażnika pełna determinacji.
- Gdzie pobiegł ten diabeł? Tam? - Wskazała drogę, którą wcześniej pokazywał strażnik. - Kapłan na pewno go przegoni, oni od tego są.

- Jeśli ktoś umiejętności ma przydatne by owego diabła znaleźć. To dobry moment by podejść do nas. Bóg pomoże nam się nim zająć. - Gabriel powiedział do ludzi którzy byli w koło. Tych bardziej i tych mniej skrytych. Nie powiedział też o jakie zająć chodzi. Wszak sam nie wiedział na jaką istotę trafili.
 
Aiko jest offline  
Stary 29-05-2017, 20:59   #8
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację

Trudno było dostrzec Olenę gdy stała cicho i nieruchomo w cieniu bramy zamożnego domostwa przyglądając się zaistniałej sytuacji z uwagą. Starała się się jak najwięcej wyczytać z zachowania nocnych krzykaczy. Po chwili uznała jednak, że strażnicy są zbyt ogłupiali ze strachu aby było można liczyć, iż powiedzą coś rozsądnego dlatego nie zwlekając udała się w kierunku wskazywanym jako ten w którym ukazał się stwór i zaczęła rozglądać się za śladami. Nie odpuszczała miała bowiem nadzieję, że uda jej się wytropić swołocz która tak nie kulturalnie zabiła jej zwierzątka.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline  
Stary 29-05-2017, 21:04   #9
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Rigó nie lubiła zgiełku, jaki zawsze powodowali śmiertelni, chociaż nie było to coś, co nadeszło wraz z krwią Stwórcy, a raczej stanowiło jakąś cechę wrodzoną, a przynajmniej nabytą jeszcze za życia. Po śmierci po prostu dodane zostały do tego inne powody niechęci. Na chwilę obecną jednak ten ludzki motłoch miał powód do takowej reakcji i choć nie przypadła ta wrzawa do gustu wampirzycy, to musiała ją jakoś znieść.
Przypatrywała się zajściu z miejsca, jakie znajdowało się choć trochę na uboczu od rozhisteryzowanej tłuszczy, która wzywała wszelkie świętości, jakby takowe miały ich ochronić przed "diabłem" czy innymi "plugawymi mocami"...
Spojrzała dłużej w stronę kapłana machającego łapami w miernej imitacji świętego symbolu, który wraz z tymi wszystkimi płaczaczami o wspomoc boską był tak na miejscu, że powodowały razem mdłości. Diabeł...
Cóż za ironia.
Tak czy inaczej cokolwiek zagryzło Revenanta nie mogło być podwórkową psiną, chociaż jeżeliby było, to Rigó miałaby powód do większej dawki zadowolenia... które i tak nie pomogłoby w niczym. Lepiej w końcu dowiedzieć się czegokolwiek konkretniejszego nim przyjdzie moment spowiedzi, a ów "diabeł" był pierwszym, co można sprawdzić; tym, co zapewne oddali ją od przerażonego tłumu najwyraźniej sądzącego, iż głośne krzyki o miłosierdzie na cokolwiek się zdadzą.
Nigdy nie zdawały się na nic.
Rigó uniosła wzrok ku górze, mogłoby się zdawać, że w nabożnym geście, zanim powróciła spojrzeniem do całej sceny, powoli podchodząc bliżej, aby móc przyjrzeć się działaniom tej piekielnej mocy, jaka mimo wszystko swoje zrobiła i przynajmniej z tego powodu zasłużyła na zbadanie jej natury.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline  
Stary 29-05-2017, 21:52   #10
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Ziemowit był powolny, zwłaszcza że na nocne przechadzki wybierał się bez konia. Jednakże nawet zgubienie tłumu nie stanowiło tu przeszkody, gdyby nie znał drogi, gwar i wzywanie Boga bezbłędnie by go pokierowały. Wprawdzie nie chciał mieszać się z motłochem, ale miał uszy otwarte, więc musiał trzymać się blisko centrum wydarzeń. Praktycznie wszyscy niedawno przybyli Kainici zgromadzili się na miejscu zdarzenia, przypadek czy jednak coś więcej? Stary wampir jednakże dawno przestał wierzyć w takie przypadki, o czym wciąż przypominał mu pulsujący ból lewej nogi.
~”Diabeł”, nieludzko brzydki, straszliwie silny i bezwzględny… - Wyliczał w myślach zasłyszane detale, próbując w swoich zasobach wiedzy zarówno w zakresie przesądów, jak i tej prawdziwej dopasować coś do opisu.
~Strzygoń, wąpierz, Nosferatu, wilkołak… Dobra dość spekulacji, skup się. - Zganił się w myślach, by pozwolić woluminom jego pamięci na dopasowanie szczegółów, zamiast snuć zwykłe domysły. W międzyczasie dokuśtykał do dwójki swoich “krewnych”, którzy przesłuchiwali przerażonego strażnika.
-Sława Bohu. - Przywitał się z duchownym, kobiecie skinął głową. - Umiejętności nie posiadam, lecz dysponuję szeroką wiedzą, możliwe że uda mi się do czegoś dojść. - Odpowiedział na wezwanie, które wcześniej wygłosił zakonnik. - Jednakże jakem szlachcic, nie dam sobą komenderować. - Dał jasno do zrozumienia jak widzi swoją rolę w całym tym postępowaniu. Z jego głosu i postawy emanowało szlachectwo i majestat, któremu ciężko było odmówić siły. W tym czasie wciąż analizował fakty, szybko wykluczył istoty czysto zabobonne, których istnienia nie dało się potwierdzić.
~Zmiennokształtny lub Nosferatu to najbardziej prawdopodobni winowajcy, w obu wypadkach niebezpieczna sytuacja. - Podsumował w głowie.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.
Eleishar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172