Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-11-2017, 01:02   #131
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Cygański tabor

Spakowali się na wozy i ruszyli. Zajęło im to nie mało czasu, bo oto trzeba było zabrać ze sobą Waltera i ludzi biskupa, którzy mieli służyć pomocą przy tropieniu bestyj. Ale po czasie blisko jednej mszy udało się im wszystkim ruszyć. Część cyganów podróżowała konno. Nie minęło im dłużej niż kolejne dwie msze czasu podróży, a tabor został dognany przez samotnego jeźdźca.
- Będę robotajeć za te dwa denary za den. A cenę za bestyję ustalim jak ją obaczę.
Powiedział, a Michal, jak to Michal… milczała.

Simonica podjechał zaś swoim koniem do srebrnokarego konia Michaiła.
- Oferta już nie jest aktualna. Pół denara za dzień i wyżywienie. Za zabitą bestyję dziesięć denarów jeśliś ją sam usieczesz. Pięć jeśli pospołu z nami. A co byś nie zniknął jak będzie cię trza, to pieniądze dostaniesz dopiero w dzień pański.

Michaił zdawał się liczyć ile dni ma od czwartku do niedzieli. Szło mu z tym wyraźnie opornie, toteż Simonica ponaglił.
- Możesz też od razu wracać.

Michaił zacharczał. Splunął. Przeklnął w języku Rusów. Ale nie zawrócił. Jechał dalej tuż za taborem.

Kamil była bardziej niż zadowolona z obrotu spraw. Na swojej tabliczce napisała “Idziemy w las”.

Walter tylko nadmienił, że nie ma to sensu w tym miejscu i przy tej pogodzie. Po czym wraz ze swym młotem ruszył potulnie w las.

I tym sposobem część taboru, dwaj słudzy biskupa, Walter, myśliwy Jorg i pretendent do zostania złodziejem Jakub maszerowali z bronią po leśnym runie. A robili przy tym tyle hałasu, że i o spotkaniu żadnej leśnej zwierzyny mowy być nie mogło. Toteż i Michaił ruszył z nimi z ciekawości. Cóż to za bestyję po lesie przepłoszyć chcą.

Mogilno.

Zmierzchało już gdy wozy inkwizycji dotarły do Mogilna. Miasto było spore, choć znacznie mniejsze od Płocka. Cała osada znajdowała się wzdłuż brzegu jeziora. Jedynie na wzgórzu, które nad owym jeziorem górowało widać było klasztor.

Siostra Anna w drodze doszła już do siebie. Podzieliła się wizją, którą ujrzała. Bez wątpienia przy dziwnym kamieniu było coś złego. Być może słynna mogileńska biblioteka benedyktynów podsunie im rozwiązania. Tymczasem ludzie podążali w stronę klasztoru dość tłumnie. Głónie mężczyźni. Mieli ze sobą pochodnie, cepy, drzewce… Francisca zauważyła kilka długich noży i jakiś miecz. Czyzby dotarli zbyt późno?

Jak się okazało owo poruszenie wywołane było mogileńskim wampirem. Ktoś gdzieś od kogoś coś usłyszał… im więcej pytali postronnych, tym niej konkretów poznawali. Ale w klasztorze był wampir. Podobno. Zakonnicy go ukrywali (Podobno), więc najpewniej byli w jego mocy. Bramy zakonu pozostawały zamknięte, ale to nie przeszkadzało gawiedzi krzyczeć i złorzeczyć.

Ksiądz Szymon zbliżył się do Inkwizytorów i rzekł:
- O świcie ma przyjechać z Gniezna ksiądz kanonik Jaromir z Raciborskich. Z oddziałem ciężkozbrojnych. Ogniem i mieczem wypali wampirze bezeceństwo.

Pewna znajoma polana…

Szperanie po lesie było bezowocne. Tabor zatrzymał się na popas na skraju lasu, przy rzeczce. Konie miały dość. Musieli przenocować tam, gdzie się znaleźli. Przygotowywali się do spania. Tylko cioteczka Lala wspierała sie na swojej lasce i stała wpatrując się w kamień.

Kierowana ciekawością Michal podeszła do niej i wykonała gest zachęcający do opowiedzenia historii.

Ciotka jedynie pomachała przecząco głową i zaczęła mówić:
- To złe miejsce. Bardzo złe miejsce. To jest menhir. Dawniej stawiano takie kamienie w miejscach gdzie ginęło wiele osób. Na cmentarzach. Miejscach bitew. W takich miejscach gusła straszą. Nie powinniśmy tutaj spać. Nie powinniśmy tu dzieci sprowadzać. Rozsypię sól wkoło wozów i odmówię różaniec.

Tak już było z Cyganami. Nie tylko modlitwa, ale i stare wioskowe wierzenia miały zapewnić im dobrobyt. Jednak tej nocy było już za późno. Cioteczka nie usłyszała ostrzeżenia tak jak wcześniej Francisca. Michal nie zdecydowała się ruszać rano ze wszystkimi. Wolała czekać. Zbierać wsparcie. Udało jej się to zaskakująco dobrze na tle pozostałych Inkwizytorów. Jednak tej nocy los się odwrócił.

Krzyk przyciągnął Michal do obozowiska. Walter w dłoni trzymał ogromny młot. Jego usta składały się w słowa łacińskiej modlitwy. Pogrzebowej? Jorg i Jakub naciągali łuki. Simonica stał z obnażonym mieczem. Tibor ze swoim szerokim nożem (który nie szukając daleko choć wielki Cygan nazywał “nożem” był nieco większy od simonicowego miecza). Michaił stał opierając się o wóz i jadł jabłko. A na przeciw tych wszystkich gotujących się do walki mężczyzn stała Jofanka. Młoda dziewczyna. I czworo dzieci. Syn i córka Jofanki, oraz dwaj synkowie Tsury i Milosa.

Kobieta obejmowała swoje dzieci, a te chciwie wczepiały się w jej spódnice.
- Rzuć miecz - powiedział kilkuletni syn Milosa głosem nie pozwalającym na sprzeciw. Głosem zupełnie nie swoim. Podobne komendy padały z ust pozostałych dzieci. I żadne z nich nie mówiło jak dziecko.
Mężczyźni rzucali broń. Jedynie stary inkwizytor stał niewzruszony.
Coś, co zawładnęło ciałem Jofanki uniosło dłoń w stronę największego z Cyganów i rzekło męskim, charczącym głosem
- Ty, zabij tego starca.
Tibor ruszył z szarżą wprost na Waltera. Był młodszy. Szybszy. Ale jego nóż został wbity w ziemię. Tymczasem Walter, który mimo wielu wiosen na karku bez trudu dzierżył ogromny młot był zaprawionym w boju wojownikiem.

Tymczasem Michaił odrzucił ogryzek, zdjął z pleców pochwę z mieczem.
- Po pięć denarów za malczików, dziesiać za dziewkę. Po trzy za resztę. Łącznie z tymi dwoma - ruchem brody wskazał Tibora, którego grad ciosów uderzał o zbroję Weismutha.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 17-11-2017, 15:55   #132
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Mogilno nie wyglądało tak jak Fyodor się spodziewał. Nie tak to miało wyglądać, choć świadczyło to o obecności pewnych problemów. Całkiem dużych. Pytanie tylko brzmiało czy to na pewno problem dla inkwizycji. Ale dziki tłum na pewno nie pomagał w tym.
- Proszę, poczekajcie tutaj… - zwrócił się do sióstr i ruszył w tłuszczę samemu, nie bojąc się ryzykować, że samemu zostanie poturbowany ale nie chciał narażać na to kobiet. Może i był stary, ale wciąż były znacznie słabsze od niego.

Gdy maszerował tłum jakby się nieco przerzedzał przed nim. Wciąż musiał się przepychać i szturchać ludzi laską, ale roztaczał wokół siebie pewną aurę… całkowita pewność tego co robił, pewna pogarda od niego bijąca i wyniosłość sprawiały, że chłopi się rozstępowali. W końcu stanął przed bramą i odwrócił się do tłumu.
- Dość! - ryknął z mocą o którą ciężko było posądzać kogoś w jego wieku.
- Dość mówię! Do stu czortów… DOŚĆ! - zadziałał dopiero trzeci okrzyk połączony ze zdzieleniem najagresywniejszego warcholarza laską głęboko w brzuch, pod żebrami. To był bardzo niebezpieczny moment… gdy przygłup zwijał się na klęczkach rozpaczliwie walcząc o oddech jego towarzysze zaraz mogli się rzucić na starca.
- Jestem Fyodor Babilić Reznov! INKWIZYTOR! - pozwolił temu słowu przebrzmieć, a jeśli ktokolwiek rozważał dalszą agresję właśnie zrewidował swe plany - wola STOLICY APOSTOLSKIEJ! - ponownie zrobił krótką pauzę.

- I jestem tu by zająć się problemami dręczącymi te ziemie, a wy mi - warknął stawiając stopę na ramieniu powoli wstającego z kolan delikwenta - PRZESZKADZACIE! - ryknął ponownie i pchnął go wprost w błoto nim zdążył zareagować.

Gdy podniósł wzrok na tłum w jego oczach był gniew i pogarda - Przeszkadzacie woli kościoła! Nie lękajcie się! Winnych spotka kara! - zakrzyknął wodząc po nich wzrokiem… jakby chciał zaznaczyć, że przed chwilą im zarzucił ich własną winę - Jeśli jest w środku rzekomy wampir to jego dni są policzone, a jeśli bracia go świadomie ukrywali to zapłoną stosy!

Ludzie powoli zaczynali się rozchodzić
- Spalić wampira! - zakrzyknął warcholarz oblepiony błotem, ale skulił się pod gromiącym spojrzeniem Fyodora. Bereznov tupnął laską o ziemię miażdżąc resztki jego oporu i przestał mu poświęcać choćby ułamek uwagi.

Scena wciąż trwała. Ludzie rozchodzili się kolejne minuty. Fyodor wygłosił jeszcze kilka gniewnych słów i kilka niebezpośrednich gróźb nim w końcu plac się oczyścił i ludzie wrócili do swoich obowiązków. Wtedy też się odwrócił do tyłu.

- A teraz wasza kolej! - ryknął do brata który z pewnością stał po drugiej stronie - Biegnij do swych przełożonych i powiedz, że inkwizycja przybyła! I nie jest ona w humorze… Niosę wam gniew, ale też jestem waszą ostatnią nadzieją nim z ogniem i mieczem przybędą zbrojne ramiona z Gniezna i kamień na kamieniu nie zostanie z klasztoru i żaden z was z życiem się nie uchowa!

 
Arvelus jest offline  
Stary 20-11-2017, 10:45   #133
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Anna nie mogła sobie przypomnieć kiedy po raz ostatni wizja uderzyła ją tak bardzo. Gdy tylko udało się jej wyrwać z odrętwienia owinęła się podanym przez Gerge kocem. Tyle zła… tyle śmierci. Przez chwilę modliła się w ciszy, zbierając siły. Czy ta wizja łączyła się z tą, którą widziała po drodze do Płocka? Może Benedyktyni będą wiedzieć coś o wydarzeniach z tej okolicy. O czymś co mogło pozostawić na tej ziemi taki ślad.

Gdy udało się jej zebrać siły, Anna opowiedziała swym towarzyszom o wizji z polany. Kurczowo ściskając krzyż na swej piersi, starała się jak najlepiej opisać to co zobaczyła.
- Powinniśmy posłać kogoś do naszych towarzyszy gdy dotrzemy do Mogilna… musimy ich uprzedzić.


Widok miasta pozbawił ją nadziei na wysłanie kogokolwiek. Stała niemal sparaliżowana, trzymając się tuż obok Gerge. Rozszalały tłum… prosta, napędzana strachem swołocz. Anna zakryła usta przyglądając się temu jak wieśniacy oblegają mury przybytku bożego. Słuchając urywkowych “wyjaśnień” jej oczy rozszerzały się jeszcze bardziej ze zdziwienia. Głupota… oto co ciągnie ten wóz nienawiści. Pomówienia, niczym nie poparte plotki. Gdzie był tutejszy duchowny, który powinien powstrzymać ten szaleńczy pęd.

Gdy brat Fyodor zaoferował się przemówić do tłumu przytaknęła jedynie. Co innego miała uczynić. Jej… sylweta nie wzbudzała szacunku i raczej nie zachęcała do posłuchu. Ściskając dłonie na krzyżu z obawą przyglądała się jak zakonnik rozgania tłum. Na ulgę, pozwoliła sobie dopiero gdy na placu zrobiło się puściej.

Szybki krokiem podeszła do brata Fyodora.
- Czy myślisz bracie, że uda nam się kogoś posłać do naszych towarzyszy? - Odezwała się cichym głosem, wpatrując się w górującą nad nią bramę klasztoru. CO takiego skrywały te wrota, że wzbudzało tyle emocji.
 
Aiko jest offline  
Stary 22-11-2017, 22:56   #134
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Zapatrzona w Michaiła dziewczyna nie odpowiedziała.
Nie mogła.
Zamiast tego usta jej poruszały się w pospiesznym błaganiu.
Bała się.
Nie o siebie, ale po raz kolejny o swych najbliższych.

Prosiła Pana o pomoc, o to by pokierował nią i jej czynami.

Oświecenie spłynęło nagle wraz z zakończeniem modlitwy. Gdyby miała czas jęknęłaby z ulgi. Tymczasem wciąż wpatrywała się w Michaiła w zamyśleniu.

Menhir był kamieniem cmentarnym. Coś miało tu miejsce dawno temu. Bitwa? Zdrada? Coś, co spowodowało, że dusze zmarłych są niespokojne. Z jakiegoś powodu, te dusze opanowały ciała Jofranki i dzieci. Jeżeli opanowani zginą, to ich dusze zostaną uwięzione przy tym kamieniu. Przez te, które opanowały ich ciała. Jeżeli ktokolwiek tu zginie tej nocy nigdy nie zazna zbawienia…. Być może któraś z dusz chce uwięzić inne w zamian za własna wolność? Na Cygance i dzieciach trzeba przeprowadzić egzorcyzm. Na tym miejscu pewnie też. Być może wykopać ciała i dokonać pochówku zgodnie z tradycją kościoła? Wiedza, którą zesłał jej Pan z pewnością mogła się przydać.

O ile ktoś przeżyje, żeby sprowadzić egzorcystę z Mogilna...

Co robić?!

W między czasie Michaił zdjął z pleców miecz. Szybkim ruchem odrzucił pochwę obnażając ostrze.

Simonica zerkał pytająco w stronę Michal. Ledwie dojrzał przekaz ułożony z dłoni i krzyknął:
- Żywcem ich brać.

Na te słowa Jofranka rzuciła się biegiem w las. Dzieci ruszyły w ślad za nią, choć każde biegło w innym kierunku. Kątem oka Kamil dostrzegła, że Walter szybko wymierzonym ciosem grzbietem dłoni posłał Tibora na ziemię.

Dziewczyna chciała rozdwoić się by uratować wszystkich. Nie dała rady i zamiast tego szybko zamachała Walterowi pod nosem powstrzymując inkwizytora przed dobiciem Tibora.

Wtedy dostrzegła, że Jorg i Jakub sięgnęli na ziemię po odłożone łuki, jakby ignorując rozkaz Simonicy.

Michaił wywinął młyńca mieczem, po czym wzniósł broń nad głową. Nikt nie obiecał mu jakichkolwiek pieniędzy, toteż póki na niego się ktoś nie rzuci, nie miał zamiaru podejmować działań. Dziecko, które było najszybciej wbiegło do lasu przycisnęło się do drzewa chowając się za nim. Michaił mógł przysiąc, że jego sylwetka za drzewem się rozwiała.

Walter Weismuth opuścił młot patrząc na zdeterminowaną Cygankę. Rozumiał to, że jest związana ze swymi pobratymcami, jednak ten który się na niego rzucił był pod wpływem Złego.

Na drugiej stronie polanki Jakub zwolnił cięciwę łuku. Strzała ze świstem przeleciała przez polanę i wbiła się w udo opętanej kobiety. Cyganka jęknęła z przerażeniem.

Patrzyli na nią i Simonica podnoszący miecz i Tibor, który wstając podnosił swój rzeźnicki nóż. Tymczasem również Jorg naciągnął cięciwę łuku i w ślad za młodszym łowczym wystrzelił w kobietę. Zdawać się mogło, że spudłował. Że w przeciwieństwie do młodzieńca ledwie musnął kobietę… jednak nic bardziej mylnego. Strzała owszem pofrunęła w las, jednak zanim to zrobiła rozdarła szyję Cyganki.

Jofranka osunęła się na trawę polany, a w powietrze trysnął strumień krwi.

Michal zawyła niewyraźnie a dziko i niemal dusząc się rzuciła się ku przyjaciółce.

Już raz ją uratowała, musi uratować i drugi!

Nie zwracała uwagi na nic i na nikogo czując szloch zbierający się w gardle.
W pędzie zszarpała z siebie płaszcz i wyszarpała koszulę zza pasa.

Przypadła do Jofranki niemal oszalała z przerażenia, drąc w desperacji giezło ściągnięte z grzbietu. Wyjękiwała i stękała w chęci uspokojenia krztuszącej się krwią przyjaciółki. Jej własne dłonie pokryły się szybko gorącą juhą i zabarwiły na karmazynowo pasma koszuliny, którymi ciasno obwiązywała rozoraną szyję. Uciskając ranę jedną dłonią, drugą gładziła ciemne włosy dziewczyny. Półnaga drżała z zimna i strachu ale nie była w stanie odejść i zostawić przyjaciółki samej.

Nie wiedziała ile czasu minęło, gdy poczuła palce zaciskające się na jej chudym i delikatnym ramieniu. Zaszlochała widząc ulgę w ciemnych oczach rannej i pochyliła się by swym czołem dotknąć jej czoła.
 
corax jest offline  
Stary 23-11-2017, 03:12   #135
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Deus immensa trinitas, a chwilę potem Sancti spiritus assit nobis gratia odśpiewała Francisca niemal szeptem po opuszczeniu niebezpiecznej polany. Niepokój który nieco zmalał po ruszeniu w drogę szybko został zastąpiony przez inny związany z podróżą drugiej grupy zmierzającej do Mogilna. Włoszka początkowo była przekonana, że cyganie powędrują jakąś inną drogą, szybko jednak utraciła tą pewność. Nie pomyślała o tym, a powinna. Ci ludzie też byli powiązani z Inkwizycją, Michal należała do jej zakonu...
Resztę drogi spędziła w całkowitym milczeniu modląc się o szczęśliwą drogę dla taboru. Zło było silne, ale łaska i pomoc Boża są przecież nieskończone. Wiedziała, że nie wszystko może zaplanować, ale to był zbyt prosty błąd, aby mogła go sobie łatwo wybaczyć.


Z pełnych niepokoju i bezgłośnych błagań myśli wyrwały ją dopiero odgłosy dobiegające spod bramy klasztornej. Do całej skomplikowanej układanki biskupa, władz Gnieźnieńskich, zakonników, wampira i Bóg jeden wie czego, dołączyła jeszcze banda rozwścieczonych chłopów. Ktokolwiek brał się za porządek z zakonem robił to w sprawny i przemyślany sposób.
Nie miała czasu. Cyganów zostawiła Bożej opiece. Sama nie mogła już zliczyć ilości odmówionych za nimi próśb o bezpieczną drogę. Brat Fyodor szybko dowiódł swej użyteczności, ale to mogło być mało. Nie wiedziała co dokładnie planuje ten, który staje na ich drodze, ale podburzeni chłopi musieli działać po jego myśli i z całą pewnością utrudniali to, co ich grupa miała do wykonania. Tych należało uspokoić.
Gdy Czerwony Brat rozpędzał mocą inkwizycyjnej władzy oraz własnych butów rozwścieczone towarzystwo zwróciła się do brata Gerge:
- Trzeba by mnie niepostrzeżenie wywieźć na trakt od strony Gniezna. - spojrzała na niego poważnie. - Zrobię co mogę, aby ich rozpędzić. Może też dowiemy się kto ich podburza. Potrzebuję tylko chwilę na przebranie - w końcu to jej zakonny brat, jeśli on nie pomoże to liczyła na zrozumienie Fyodora.
Chwilę potem zwróciła się szeptem do Małgosi:
- Po przejściu przez bramę pójdziesz pomóc w rozładunku i innych pracach do których cię dopuszczą, albo skąd cię nie odpędzą. Wszystko co usłyszysz opowiesz mi, gdy wrócę wieczorem. Możesz udawać głupią dziewczynę, zwykle pomaga, gdy chcesz by inni cię nie dostrzegali. A ty przecież jesteś mądra - uścisnęła jej rękę i przebiegła w pamięci po posiadanych bagażach. Nie mieli zbyt wiele czasu, a bardzo wiele pracy.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 23-11-2017 o 03:14.
druidh jest offline  
Stary 25-11-2017, 01:14   #136
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Cytat:
Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome.
Łk 12, 2.
Opactwo Benedyktynów.
Dziedziniec klasztoru był rozświetlony licznymi pochodniami. Mnisi zdawali się czekać w niepewności. W końcu oba wozy wtoczyły się na obszerny dziedziniec, a ciężka zasuwa zablokowała bramę. Inkwizytorzy zsiedli ze swoich środków transportu, mnisi zaś kłanili się nisko. Zaproszono ich do wspólnej wieczerzy. Był to dobry początek wieczoru, toteż Fyodor, który po wystąpieniu przed klasztorną bramą był brany za przywódcę grupy przystał na propozycję. Gerge jedynie poprosił Annę o zgodę na oddalenie się. Francisca zaś nikogo o zgodę nie prosiła. Nie było czasu do stracenia, toteż w stajni, korzystając z faktu iż poza dwoma wymęczonymi końmi nikt jej nie obserwuje szybko zmieniła strój. Poprawiła też włosy. Gdy do stajni wszedł Gerge i ją zobaczył zdawał się zignorować. Dopiero gdy zobaczył ułożoną na sianie suknię i ponownie spojrzał na Franciscę zagwizdał cicho i uśmiechnął się z uznaniem.

W tym czasie Fyodor został zaproszony na osobistą audiencję u opata. Wraz z Reznovem na spotkanie udała się siostra Anna. Również ksiądz Szymon chciał wziąć udział w spotkaniu, jednak znaczące spojrzenie inkwizytora usadziło go na powrót na ławie, przy której mógł się delektować kapustą ze skwarkami.

Pierwsze co uderzyło zarówno Annę jak i Fyodora, to bogaty wygląd gabinetu Opata.
- Witajcie - niski mężczyzna, którego siwiejące długie włosy opadały na ramiona uśmiechał się do nich. Długie włosy bardzo kontrastowały z łysiną która zdawała się atakować jego głowę od czoła i zabierać spore połacie skóry aż po czubek głowy.
- Jestem brat Częstogoj. Z łaski Pańskiej opat tego przybytku.
Stał wyprostowany, przed krzesłem z satynowym obiciem. Podobne krzesła czekały na gości. Na blacie biurka stał złoty krzyż z ukrzyżowanym Jezusem. Fyodor z łatwością ocenił, że sam ów krzyż wart był co najmniej tyle, co cztery lub pięć wiosek. A nie była to jedyna ozdoba na chwałę Boga, jaka w owym gabinecie się znalazła. Na ścianach wisiał szereg szkaplerzy, perłowych różańców, czy obrazów w ramach wysadzanych drogocennymi kamieniami.
- Cieszę się, że Papiestwo zareagowało wreszcie na moje listy.
Inkwizytorzy milczeli. Anna z braku doświadczenia, Fyodor z powodu właśnie wielkiego doświadczenia.
- Odkąd Fulko dostał prawo noszenia krzyża metropolitalnego to w dupie mu się przewróciło. Nastaje na nas tak, jak jeszcze niedawno Siemowit. Ale skoro żeście przybyli w imieniu papierza, jako jego wybrani. Jako inquisitores haereticae pravitatis, tedy jam już spokojniejszy. Wszak Innocentius Quartus będzie duchowym spadkobiercą Gregoriusa Nonusa. Prawda?

Anna spojrzała wyczekująco na Fyodora. Ten spojrzał na nią. Z pewnością brat Częstogoj był drogocennym źródłem informacji dla każdego sprawnie poruszającego się w meandrach polityki. Gdyby tylko ktoś taki był wśród nich...

Karczma pod Aniołem Stróżem.

Gerge wyszedł z karczmy. Obszedł wóz, na który rzucił pełen bukłak. Oparł się ręką o drabinę. Ukryta na wozie Francisca usłyszała szept.
- Odegrałżem swoją część. W bukłaku jest wódka. Wysmaruj się nią, bo pachniesz wodą różaną na kilometr. Wysmarujesz się wódką, zrazu poznają żeś żak w drodze z Gniezna. A jak wyczują wodę różaną mimo tego, to powiesz żeś był w kim zamtuzie i od ocierania zapachem przeszedłeś.
Francisca zabrała bukłak i ześlizgnęła się z wozu. W głowie świtała myśl czymże zajmował się Gerge przed wstąpieniem do zakonu? Wszak w pomocy jej wykazał pełen profesjonalizm. Wóz odjechał w stronę klasztoru.

Schowana w krzakach dziewczyna modliła się. Bardziej, żeby odliczać czas, niż żeby dziękować za łaski. W końcu, gdy czas uznała za słuszny ruszyła do szynku.

Szynk ów był wiele większy niż karczma w jakiej przyszło jej nocować poprzedniego wieczoru. I co ciekawe był pełen ludzi. Tedy przecisnęła się jak najbliżej rogu sali. Co chwilę w opowieściach pojawiało się słowo inkwizycja, inkwizytor, stosy i wampir.

- Jo żym widzioł na własne oczy! Wieźli na wozie czarownicę. Z córą. Siedziała przy nij zakunnica i zakapior taki jakiś. Tak mu źle spode łba paczało. Ale to musi pilnować, co by czarownica nie rzuciuła czasym kigu uroku na zakunnice. Powiadum wom, jutro stosy rozpolom zanim Jaromir stanie u bram klasztoru.

- E tam. Bajdurzycie Kiejstut. Inkwizytor jeden. Jaromir z tuzin cieżkozbrojnych przywiezie. Tedy kto ważniejszy? - powiedział gruby mężczyzna z warkoczami wyplecionymi w brodzie.

- Jo bajdurze? Przeca wiem kto to inkwizytur! Świnty inkwizytur strzeże wiary. A jak wiara nie tako, to poli. Na przykład jak któ starych bogów chwoli, zamiast Trójcy najświętszej. Wtedy spoli. A potym rodzine spoli. I sumsiodów tyż spoli. Tedy lepiej uwożać kto co godo.

Po sali przebiegły szmery niepokoju. Aż w końcu jakiś młodzieniec na drugim końcu sali krzyknął:
- Przynajmniej wąpierza wyśledzą i też na stos rzucą!
- Gupiś młody. Siądź lepiej. Ni ma wąpierza żadnego -
spacyfikował go warkoczobrody.
- A ty Małomirze skądżeś taki pewny? - zapytał ten najstarszy, Kiejstut groźnie wskazując warkoczobrodego swoim chudym palcem.
- Wampir to pretekst. Pełka chce położyć łapę na mogileńskiej dziesięcinie, tedy szczuje Jaromira na mnichów.

W końcu dziewczyna wpisuąca się w lokalne kanony piękna o pośladkach, które z pewnością mogłyby orzechy gnieść, a i najpewniej złamać stół przy którym zasiadała przebrana inkwizytorka przyszła i zapytała:
- Napitku? Jadła? Zapłacić mo czym?
Francisce zaburczało w brzuchu, wszak nie miała czasu zjeść kolacji w klasztorze. Miała nadzieje, że Cyganie też właśnie bezpiecznie spożywają wieczerzę.

Polana przy menhirze.

Szkarłatna krew szybko przesączała koszule przyciskaną do szyii kobiety. Michaił wyjął z buta sztylet i włożył go w rozpalone ognisko. Jorg i Jakub podeszli bliżej.
- Nieżleśmy ją przerazili.
Nie powiedział nic więcej. Dostał w pysk od Simonicy.
- Tak żywcem wygląda? Czego żeście strzelali?
- Kiedy ja w nogę, widziałem jak uciekać chce -
tłumaczył się chłopak rozmasowując już czerwony policzek.
- A ty? - Gdyby Simonica miał dar zabijania oczami, to Jorg byłby pierwszym trupem tej nocy.
- Strzeliłem. Bo tak. Nie słyszał jak męskim głosem przemawiali? To demony są. Zabić trzeba.
- Idźe, chlej po kątach, bo pożytku zali z ciebie żadnego nie ma - złość z Simonicy wylewała się aż. I pewnie Michal by na to zareagowała, ale teraz świat nie istniał. Jej przyjaciółka umierała jej na rękach. W końcu podszedł do niej Michaił. Chwilę przystanął podziwiając połyskujące od deszczu nagie ciało Cyganki. Spojrzenie to wychwycił też szalejący w złości Simonica, który okrył Michal płaszczem i przyklęknął przy nich.
Michaił przyklęknął obok głowy Jorfanki. Odsunął na moment prowizoryczny opatrunek i dotknał rany gorącym sztyletem.
Ciszę rozerwał krzyk bólu rannej i krzyk przerażenia Michal. Najmita zaś cofnął nóż.
- Ranę cza wypalić. Inaczej nie dożyje rana.
- Dzieci poszły w las -
powiedział Walter przerzucając młot przez plecy - nie znajdziemy ich.
- Bol’shoy i glupyy - podsumował najmita w swoim ojczystym języku.
- Yeshche raz, a ya pob'yu tebya - odpowiedział inkwizytor najwyraźniej zaskakując najmitę.
- Wiedz tedy, że malcziki są w krzakach. Dziewczynka za drzewem. A ostatni malczik przy rzece. Nie widać ich jak się nie ruszą. Ale jak się ruszą, to widać. I nie patrz tam teraz. Spłoszysz ich.
Obaj spojrzeli na Simonicę. Jakby pytając co teraz zrobić. Ten zaś patrzył na Inkwizytorkę.

Michal patrzyła w oczy Jofrance. Czuła, że coś jest nie tak. Czuła, że w ciele dziewczyny poza jej duszą jest coś jeszcze. Coś, co tam weszło i nie chciało wyjść. W końcu dziewczyna zamknęła oczy. Zasnęła. Straciła sporo krwi. Trzeba było ją schować przed zimnem i deszczem. A później odprawić egzorcyzmy. Gdyby tylko mieli na podorędziu egzorcystę.

Simonica podsunął niemowie tablicę.
- Nie możemy zostawić tu dzieci. Nie możemy tu zostać. Trzeba je jakoś wyłapać. Pomysły?
Celowo pytał w języku, którego nie rozumieli ani paladyn ani najmita. Tylko czy Michal miała w sobie tyle siły, żeby pokierować ich działaniami?
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 25-11-2017, 11:49   #137
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Przez grubą warstwę otępienia Kamil zaczęły przedzierać się słowa kolejno Michaiła, scysja między najmitą a Walterem. Na samym końcu dotarła do niej wypowiedź opiekuna, niezłomnego Simonicy.

Z przemożnym trudem oderwała wzrok od Jofranki.
- Niech Tamas zabierze żonę na wóz, niech ciotka i Tsura się nią zajmą. Przygotujcie się do odjazdu. Koło menhiru zostawimy jedzenie i picie. Dzieciaki nie jadły dzisiaj wiele. Głodne. – Michal pisała z wolna – Niech tabor zdaje się, że rusza. Potem niech Jakub, Michaił i Tibor ruszą z zachodu. Tamas, Milos i Walter przejdą ze wschodu. Jorg- pijanica przy wozach niech zostanie a Tsura niech ma na niego baczenie. Ty i ja wrócimy po cichu od strony menhira z siecią. Dzieci głodne – powtórzyła - może ruszą za wozami, za matkami. Trzeba je zwabić, dwie grupy niech odcinają drogi. Powiedz Jakubowi, że jeszcze raz nieposłuszeństwo okaże, nici z jego planów. Dzieci odłowić trza i nie zabijać. Inaczej uwięzione tu zostaną.

Inkwizytorka dziękowała Panu, że dodał jej sił. Że mimo jej lichej postury wykrzesał w niej iskrę energii. Drżała, odgarniając z twarzy pasma mokrych włosów i naciągając na siebie poły płaszcza by skryć swą nagość.
 
corax jest offline  
Stary 25-11-2017, 13:33   #138
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Simonica z trudem rozczytywał drobiutkie litery na tablicy. Jednak czego nie zrozumiał, to sobie dopowiedział.

Tamas zajmował się swoją żoną. Jakub chciał w ramach zadośćuczynienia za niesubordynację pomóc mężczyźnie. Zaowocowało to wielkim sińcem rozciągającym się od kości jarzmowej po łuk brwiowy na twarzy Jakuba. Niedoszły członek gildii złodziei poznał też wiele nowych słów w Romie, które mogły mieć wydźwięk sportowy, gdyż Tsura przy ich wykrzykiwaniu rzucał w niego złamaną strzała wyjętą z uda jego żony.

Ponieważ kobiety zajmowały się głównie opieką nad ranną, to na Michaiła spadł obowiązek upieczenia królika. Zaiste, najemnik okazał się człekiem wielu talentów. Prowizorycznym kawałkiem deski wachlował ognisko, tak, że aromat pieczystego królika niósł się nad polaną i wędrował do lasu. Wprost pod nosy opętanych dzieci. Wiedział, że podstęp działa, bo ruszały się niespokojnie. Wyraźnie widział ich sylwetki przestające z nogi na nogę.

W tym czasie tabor się zbierał do podróży. Zdawało się, że wszyscy wiedzą co mają robić. Michal ściskała dłonie na sieci rybackiej ukrywając się przy Menhirze. Tylko Simonica uśmiechał się do niej, chcąc jej dodać otuchy.

Michaił w końcu oderwał udziec z królika i pochłonął go nie pytając nikogo. Zasypał ognisko i ruszył z resztą zwierzęcia na drugi z wozów. Cyganka oglądała jedynie jak po ujechaniu kilkunastu metrów mężczyżni niemal bezszelestnie zsuwają się w ciemny las. Wszystko szło zgodnie z planem… poza dziećmi, które ni jak nie ruszały za taborem. Dzieci były głodne. Ale czy istoty, które nimi zawładnęły czuły głód? Jorfanka odzyskała świadomość dopiero gdy została ciężko ranna. Tabor w końcu zatrzymał się po kilkudziesięciu metrach. Wszyscy czekali. I niemal nic się nie działo. Poza wiatrem. Deszcz ustawał, a wiatr się wzmagał. Michal patrzyła w punkty wskazane przez Michaiła ale jej wzrok zdawął się nie być aż tak bystry jak Rosjanina. Nagle dojrzała jakiś ruch.

Skupiła się na nim i wtedy poczuła dotyk małej rączki na ramieniu. Odwróciła się i zobaczyła syna Milosa i Tsury, wykrzywiał głowę i patrzył na nią wywiniętymi do góry źrenicami.
- Zostańcie z nami. Nie odchodźcie. Tu jest już wielu.

Przerażenie jakie napełniło serce kobiety włączyło wszelkie znamiona logicznego myślenia. Michal krzyknęła głośno coś, czego mając język nawet nie dało się wyartykułować i rzuciła się do ucieczki w głąb lasu.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 26-11-2017, 01:43   #139
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Francisca postanowiła działać szybko, chłopi wszak mogą rozejść się do chałup, nawet jeśli wspólny cel trzymał ich przez cały wieczór na nogach. Gerge i Anna postanowili równie szybko udzielić pomocy. Szybkość jednak nie wyklucza niepokoju, tym większego, że organizacja ryzykownych działań ad hoc może zakończyć się równie szybką porażką. Spektakularną porażką. Włoszka nie była jednak z natury rzeczy pesymistką. Uważała, że katolikowi taka postawa nie przystoi. Przeżegnała się, ścisnęła nerwowo amulet, chwilę po tym jak spoconą dłonią odkryła, że jej drewniany krzyż musiała z konieczności zostawić w klasztorze. Skinęła bratu z wdzięcznością i poważnie potraktowała jego rady. Zadziwiające... wyglądał jakby nie była to dla niego nowość.
Francisca wykorzystując chwilę przybrudziła ubranie pyłem z drogi, ufajdała podeszwy butów błotem i odrobiną krowiego łajna, które wchodząc do karczmy nieudolnie starła. Miejsca, które zwykle nacierała wodą różaną przetarła alkoholem otrzymanym od Gerge, i przepłukała nim usta. Nawet jeśli, ktoś wyczuje od niej różaną wodę, prędzej skojarzy ją z różanymi krzakami, które wyjątkowo bujnie rosły koło wychodków.

- Nam et si ambulavero in medio umbrae mortis...

Karczma nie okazała się ciemną doliną, a lokalne zło miało bardzo swojski charakter. Alkohol, plotki, zawiść i inne pospolite przypadłości, jakie można znaleźć w każdym zakątku świata. Francisca spodziewała się raczej rozwścieczonego tłumu rozmyślającego jak nadziać zakonników na widły, tymczasem wyglądało, jakby chłopi organizowali się w bandę częściej, niż zaglądali do kościoła, a zbrojne powstanie, udane lub nie, omawiali zwyczajowo przy okowicie.

Karczmarka nie potrzebowała wprawnego oka by dostrzec monetę, która błysnęła w rękach gościa. Francisca natomiast nie potrzebowała wilczego węchu, aby powiązać tradycyjny zapach kuchni z własnym pustym żołądkiem. Zginie, lub nie, zawojuje coś, lub niem ale zjeść na pewno nie zaszkodzi.

- Dyć kumo w podróży dzień cały, to by zjadł, a i chętnie. Podajcie proszę, tej kaszy ze skwarkami, co tak tu pachnie i kubek wody, bom spragniony okrutnie... i powiedzcie co to się dzieje, karczma cała o wąpierzu rozprawia, jakby tu jakiś co najmniej w okolicy mieszkał. Kiedy być to nie może bo wąpierz, to istota nielicha, nie bedzie przecie drogom po wsi chodził. Objawiło się tu co, że takie poruszenie wielkie? - z każdym kolejnym słowem mówiła coraz głośniej, tak aby Kiejstut i Małomir mieli okazję uwagę zwrócić.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 26-11-2017 o 01:46.
druidh jest offline  
Stary 26-11-2017, 15:02   #140
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Wielce inteligentna okazała się córka karczmarza. Widząc srebrnego denara w dłoni żaka.
- Szlachetny panie - bo do takiej rangi ów żak urósł błyszcząc monetą - jam nie uczona, o wąpierzach wiem jeno, że jak sie je ubije, to trza im osikę w sercę wrazić i kamieniem święconym do ziemi przygnieść, co by więcej do żywych nie wracały. Więcej nic nie wiem. Co zaś do kaszy, to mamy też pieczeń z warchlaka dzisiejszą. Do picia mogę zaproponować dwójniak i trójniak, piwo warzone przez mego pana ojca lub wino z winnic Suchodolskich.
Najwyraźniej dostępność wody była mocno ograniczona. Cóż, nie powinno to dziwić, skoro oddalili się od rzeki. Inkwizytorka zadrżała myśląc o tym, że jest wysmarowana wódką, kurzem, błotem i łajnem.
Kiejstut zareagował bez oczywistego zaproszenia skuszony właśnie treścią owego zamówienia.
- Paniczku, wodę chcesz pić? Przeca we wodzie ryby się chędożą.
- Kundlu, nie przystoi innym w posiłku przeszkadzać -
Małomir upomniał kolegę.
- Przeca nie je jeszcze, to czego burzysz?
Francisca nawet się nie zorientowała kiedy karczmarka zniknęła, a Małomir przysiadł obok niej na drewnianym stołku.
- Małomir z Mogilna, mistrz małodobry ze szkoły krakowskiej.
Tedy przyszło jej zasiadać w znamienitym towarzystwie a nie ze zwykłą chłopską hołotą.
- Kiejstut zaś jest lokalnym cyrulikiem.
Rzeczony Kiejstut również zmienił stolik.
- Waść tyś ten żak, co z Gniezna bieży? Tedy widzieliście orszak Jaromira? Stanie pod klasztorem do o świcie?
Małomir przysunął się konspiracyjnie:
- Lepiej, żeby nie zaczął bajdurzenia o wąpierzach, bo do rana nam zejdzie.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172