Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-08-2018, 13:02   #281
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Brok przed domem Olchy. Poniedziałek rano.

Eberhard zobaczył zbrojnych. Dołączyła do nich druga część wyprawy. Uśmiechnął się szczególnie na widok Bogumysła. Widział w drugim z czerwonych braci swoją szansę na naturalne oparcie. Bóg natomiast wiedział, że wsparcie było mu potrzebne. Wiedział o wampirach, ledwie wczoraj spotkał Wilkołaka a nie wiadomo co jeszcze czaiło się w mroku. Relacje z Klarą były na razie problematyczne co tylko obciążało dodatkowo sytuację. Mistrz Teodozjan wiedział jedno - nawet jeśli zbierze wszystkie siły Inkwizycji nie poradzi sobie z każdym cieniem czającym się w lesie. Będzie musiał rozegrać to z głową. Tymczasem czekał aż grupa Bogumysła dojedzie do niego i zda wstępny raport. Eberhard już bowiem doliczył się braku jednego z żołnierzy. Dodatkowy luzak wśród koni wskazywał, że kłopoty rozciągały się na obu czerwonych braci.
Zbliżająca się postać Eberharda przyprawiała natomiast Bogumysła o skurcz mięśni brzucha. Choć na zewnątrz był spokojny w duchu zazdrościł doktorowi posłuchu i od momentu przybycia do Łomży przyznawał się przed bogiem do swojej słabości. Nadchodziła chwila próby charakteru a zakonnik z Kołobrzegu postanowił jej sprostać.
Gdy kolumna zajechała pod wiejską chatę Bogumysł zsiadł z konia i zbliżył się do wychodzących im naprzeciw inkwizytorów. Godnie i ze spokojem czekał na powitanie, chyląc lekko acz z szacunkiem czoła.
Eberhard wyszedł naprzeciw Bogumysłowi z uśmiechem. Skinął głową na powitanie i przemówił.
- Miło cię widzieć bracie. Niech nasi ludzie złapią chwilę oddechu i staną na popas. A my przejdziemy się kawałek i porozmawiamy. Zapewne - jego wzrok utkwił za plecami Bogumysła ponownie na pustym koniu - masz co opowiadać.
- Istotnie, bracie, wiele tego - odparł Bogumysł po czym odwrócił się do zbrojnych.
- Tutaj wypada nam postój zacni panowie, przynajmniej do południa. Zażyjcie odpoczynku lecz pamiętajcie o ostrożności - dodał. Następnie w milczeniu udał się za Eberhardem na stronę. Gdy już dostatecznie się oddalili Eberhard przystanął. Spojrzał wprost na Bogumysła i w milczeniu czekał na raport. Widać na jego twarzy było napięcie. Najpewniej sam miał coś do opowiedzenia.
- Tej nocy wizytę w naszym obozie złożyła czarownica władająca wilkami. Była potężniejsza od nas, zaniechałem więc czynnej walki i odegnałem ją. Nie dostała tego po co przybyła, a żądała naszej współpracy przy zniszczeniu większego zła czającego się w lesie.
- To zaiste niepokojące -
Eberhard pokiwał głową. - Czym objawiała się jej przewaga nad sługami bożymi? Czy udało ci się bracie skorzystać z okazji i dowiedzieć się czegoś więcej o złym?
- Troje z nas zaatakowało tę kobietę po ostrzeżeniu okrzykiem. Samym uderzeniem kostura o ziemię sprawiła, że piekło zaczęło wciągać ich pod ziemię. Mówiła, że w ostatnie przesilenie obudzono złą istotę, która zagraża nam wszystkim. Nazwała ją potworem. Wspomniała także, że zsyłała sny na nieżyjącą od niedawna członkinię inkwizycji. Odmówiłem jej współpracy i obwieściłem, że tą sprawą zajmę się sam, na co tamta zagroziła, byśmy nie wchodzili jej w drogę.

Bogumysł mówił powoli, skupiając się na relacji. Wierzył, że Eberhart, znany ze swej mądrości powtórzy i rozwinie jego własne, oczywiste wnioski.
- Ta kobieta najprawdopodobniej była wilkołakiem. My również spotkaliśmy jednego - nie rozwinął dalej myśli ze względu na Klarę.
- Nie można jej ufać, bowiem liczą się dla niej jej własne cele. Nie zaś słowo i stworzenia Boże. Mogliśmy jednak uzyskać wiele informacji i wskazówek. Poznać lepiej sytuację. Nie mówiąc tak ani nie jej propozycji. Ufam jednak w twoją ocenę sytuacji bracie. Będą jeszcze inne szansę by zgłębić wolę Pana.

Eberhard chwilę się zastanawiał.
- Wtedy straciliście człowieka? Słyszałeś bracie o wilkołakach?
- Acan Podgórski już na początku podróży został przeze mnie zmuszony do wyznania grzechów publicznie i jako pokutę naznaczyłem mu pielgrzymkę do Prus. Swoimi czynami godził on w honor pozostałych rycerzy, a to groziło katastrofą jeszcze przed dotarciem tutaj -
Bogumysł złapał głębiej oddech.
- Pozwól bracie, że teraz ja zapytam: czy ktoś tutaj wie, co kryje się w lasach? Skoro wilcy przyszli po pomoc do nas to zapewne miejsce, które omijają szerokim łukiem będzie siedzibą pierwotnego zła. Nie wyznaję się na wilkołakach, wąpierzach i inszych potwornościach i w tej materii polegał będę na twoim osądzie.
- Gdy porozmawiam z bratem Walterem w Płocku będę ci w stanie bracie powiedzieć więcej o potworze z lasu. Na razie uważam, że to wampir. Bardzo stary, wręcz antyczny i potężny ponad wyobrażenia. Wilkołaki z pewnością wiedzą więcej niż my. Po ich strachu i zbieraniu sił mogę tyle stwierdzić. Obudził się najpewniej z letargu, skoro wilkołaki mówiły o przebudzeniu. Jak długiego snu i kim jest ustalimy. By wyłożyć ci skalę zagrożenia powiem, pojedynczy wilkołak potrafi zmienić się w bestię. Wielką, futrzastą maszynę do zabijania, mogącą sobie poradzić z takim oddziałem jak nasz w pojedynkę -
Eberhard na chwilę zamilkł by Bogumysł mógł strawić tę informację.
- Wilkołaki mają swoje tereny w lasach gdzie żyją. Mają swoją wiarę i przekonania inne od naszych. Na ogół unikają ludzi. Może ów zły z lasu uznał po przebudzeniu ich teren za swój? Może nawet był jego nim zasnął i przywędrowała tu wataha. Tak czy owak jeśli kilka lub kilkanaście wilkołaków nie zabiło go z marszu lub podstępem w trakcie dnia - tu pokręcił głowa jakby niedowierzał - moc ogromna i niewyobrażalna. W rękach kogoś kto obudził się i ma ten teren za swój spowoduje katastrofę. Wszystkich z nas natomiast najpewniej ma za intruzów lub potencjalnych poddanych. Kościół i wiara chrześcijańska mogą być mu obce i wydać się wręcz śmieszne.

Wypowiedź Eberharda sprawiła na młodszym zakonniku duże wrażenie. Obudziła w nim, ponad ciekawość świata i łaknienie wiedzy, popędliwą naturę.
- Ruszamy zatem z miejsca do Płocka, to chcesz powiedzieć? Ty porozmawiasz z bratem, a ja ruszę śladami zmarłej i jej snów.
- Tak gdy tylko skończymy tutaj. Muszę zakończyć sprawę miejscowej zielarki i wydać mój osąd w dość złożonej sytuacji. W lesie jest też miejsce które chce zbadać. Ponoć stoi tam dziwna świątynia… Tu niedaleko. Laskowski odniósł w jej pobliżu rany w okolicy grasuje banda głodnych wilków. Nie zajmie to nam długo. Zapewnisz bezpieczeństwo. Potem ruszamy.
- Zajmę się zatem przeglądem stanu wsi i jej dóbr. Być może znajdę coś odpowiadającego naszym potrzebom. Wyruszymy w knieję jeszcze dziś?
- Tak. Zgłoś mi jak będziesz gotowy wraz z ludźmi. Ja załatwię sprawę zielarki.
 
Avitto jest offline  
Stary 05-08-2018, 06:39   #282
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Francisca bez większych trudów zdołała odnaleźć pomieszczenie w którym leżał Walter. Ustaliwszy, że mnisi skończyli swoją robotę nieomal wypchnęła ich na zewnątrz i zatrzymała się w bezpiecznej odległości od brata. Pewnie nie mógł się ruszać. Tak przynajmniej to wyglądało na pierwszy rzut oka. Niemniej wolała nie ryzykować.
- Ludzie zaszczuci, postawieni pod ścianą potrafią robić straszne rzeczy. Życie ma dla nas wielką wartość. Choćby podłe, nic nie warte dla innych, samotne… Widziałam kobietę, która wydała swoje dwie niewinne siostry za promyk nadziei, że uniknie kata. Syna, który obarczył ojca winą za swoje grzechy. Przyjaciół, którzy niczym zaszczute psy kąsali wszystkich bez wyjątku. Ludziom nie można ufać - przyglądnęła się rycerzowi, a potem gwałtownie otworzyła drzwi i wyjrzała na zewnątrz.

Zamknęła je i uważnie oglądnęła pomieszczenie. Potem ponownie spojrzała na Waltera. Mógł się domyślić, że dla niego nie zrobiła wyjątku wypowiadając ostatnie zdanie.
- Konfrontacja z Gunterem jest nieunikniona… może dojść nawet do ostateczności - nie rozwinęła tego opisu. - Wtedy on zwróci się przeciwko nam. Najpierw przeciw tobie, bo ciebie zna najlepiej. Jest słaby fizycznie, ale ma wiele atutów, które wykorzysta. Może nas skłócić, nasłać przeciw sobie. On, czy też, ten kto może za nim stać. To byłby cios w serce Kościoła, bez względu na wynik.
- Dlatego musimy działać w ciszy i gdy nabierzemy pewności rozwiązać ją - spojrzała na młot - jednym ciosem. Więc - dodała jakby było to zupełnie oczywiste - jego los, jego życie… lub śmierć są w twoich rękach. Jeśli zaś się nie uda, ty będziesz pierwszym, który za to zapłaci - przerwała, spoglądając na swoje ręce - potem pewnie ja. Takie kobiety jak ja łatwo się oskarża.

Walter patrzył marszcząc czoło na dziewkę służebną jaka z niejakim autorytetem rozkazywała zakonnikom. Mierzył ją wzrokiem i wsłuchiwał się w słowa. Dopiero po chwili podjął rozmowę:
- Ah, siostra Francisca, was też dobrze widzieć w zdrowiu - w jego tonie zdało się słyszeć pewną przyganę.
- Cóże to się stało, że nagle po jednej nocy naszymi wrogami już nie wampiry i wilkołacy, jeno dostojnicy kościelni? Czymże chcesz się podzielić ze mną? A może to wasz łaskawy mąż podsunął pomysł jakoby kościół był zdeprawowany?
Paladyn siadł powoli na łóżku. Sam fakt odniesionych ran niósł się cieniem bólu na jego obliczu, lecz nie wpływał znacząco na ruchy Waltera. Był ociężały nie bardziej niż zwykle mężczyźni w jego wieku.

Wenecjanka spojrzała na niego zimno, ale jednocześnie jej ciało odrobinę się rozluźniło.
- Widziałam cię w Mogilnie. Nie masz już sił na… to wszystko - zrobiła ruch głową jakby chciała wskazać cały świat.
- Przyszłam cię ostrzec i prosić o pomoc. Nie feruję wyroków. To, że opowiadam koniec historii, znaczy tylko tyle, że nie mam na nic więcej czasu. Muszę ratować męża, którego pewnie zaraz spalą, żeby potwierdzić jego niewinność, a potem… to już zależy od ciebie. Wiesz, że zło czai się wszędzie, a wilkołaki i wampiry to najprostsze z nich. Jeśli zaś myślisz, że czerpię przyjemność ze szpiegowania biskupów i stawiania ich przed sądem… też chciałabym, żeby wrogiem okazał się jakiś iberyjski wampir, którego można odesłać w nicość ciosem młota i modlitwą. Sam wiesz, że to nie jest takie proste. Nie tutaj. Już nie.
- Bacz co rzeczesz. Czy dowód jakiś masz? Czy to jeno czcze domniemywania? - zagryzał zęby w grymasie. Zdecydowanie za wcześnie było mu siadać.
Rozglądnęła się wymownie na boki.
- Czekaj… zróbmy po twojemu. Wszyscy biskupi to święci ludzie i można od razu ogłosić ich niewinność. Po co nam kolejny problem? Zabijmy wilkołaka. - westchnęła. - Przyszłam do ciebie i tylko do ciebie. Wiem, że nosisz ciężkie brzemię, więc może dlatego Pan postawił przed Tobą wyzwanie. Nie wiem - wzruszyła ramionami. Poradzę sobie jak umiem. Jeśli będziesz chciał mi pomóc daj mi znać.
Złożyła ręce do modlitwy.
- Opiekun się Panie bratem naszym i przywróć mu zdrowie i siły, aby dalej mógł Ci służyć.
- Przyjdź do mnie z dowodem, a własną piersią stanę między tobą a biskupem. Pokaż mi zbrodnie jakich się dopuścił, a wtedy go osądzimy
Spojrzała na niego z rozczarowaniem.
- Jak będę mieć dowody, na cóż będziesz mi potrzebny? Obiecaj raczej, że odbędziesz jakąś pielgrzymkę pokutną jak utracę życie próbując. Wtedy będziesz miał swój dowód.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 07-08-2018, 12:25   #283
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Chwilę wcześniej

Fyodor schylił głowę w ćwierć ukłonie przed przybyłymi
- Nie wiem gdzie jest Anna, a Walter w infirmarzu. Ciężko ranny, ale będzie żył przynajmniej tydzień a w tym czasie Pan go wyleczy.
- Francisco, musimy porozmawiać. W Płocku mamy wampira z mocą podporządkowywania sobie ludzi jeno spojrzeniem… I twój mąż jest jego sługą. Prawdopodobnie jest jego ghulem. Może ewentualnie jest pod efektem dominacji.
- Co się dzieje, Gerge? Opisz mi sytuację? Ze wszelkimi szczegółami.
Miejska dziewka wkroczyła do Kapitularzu jak do swojego pomieszczenia. Równocześnie zmierzyła wzrokiem brata Fyodora i przechyliła głowę jakby z zaciekawieniem.
- Szukaj ich - powiedziała w stronę Fyodora, ale najwyraźniej nie do niego - potrzebujemy ich natychmiast… prawda? - złagodziła ton wypowiedzi - Mogło jej się coś stać.
Westchnęła, chrząknęła i ponownie utkwiła wzrok w Fyodorze.
- Jest kim?! Przecież to wenecki kupiec! Nie będzie jakiś wampir z końca świata robił z niego sługi. Jego ród… Ród Johannesa ma tysiąc… - zawiesiła głos i zacisnęła usta - Gdzie on jest? Co mu zrobiłeś?! Idź już - syknęła jednocześnie, a następnie wyprostowała się, wygładziła suknię i uśmiechnęła przyjaźnie jak to robiła zwykle.
- Bracie Fyodorze, chyba nic mu się nie stało, prawda?
Wzrok Fyodora zhardział na chwilę, ale potem zmusił się aby go załagodzić. Francisca była w bardzo trudnej sytuacji.
- Wrócimy jeszcze do pytania “z kim rozmawiasz?”. I to bardzo wkrótce. Więksi niż on padali ofiarą wampirzej krwi czy woli. Moja rodzina też ma swoją historię, a na Rusi piastuje wiele bardzo wysokich stanowisk kościelnych od bardzo wielu pokoleń, a nie uchroniło mnie to przed wampirzą krwią. Nie przesłuchałem go. Tylko uwięziłem. Uznaj to za osobiste względy. Gdyby nie jego konotacje z tobą już dawno przeprowadziłbym przesłuchanie, prawdopodobnie z pomocą naszego kata. Zdajesz sobie w ogóle sprawę czym jest ghul?
Widząc zawachanie ze strony Francisci Fyodor kontynuował
- Ghul to człowiek pijący krew wampira. Dobrowolnie bądź pod przymusem. Daje mu ona moc. Najcięższe rany stają się niegroźne, daje nieludzką siłę i żywotność, czasem moce wampirów a zawsze odporność na ząb czasu. Uzależnia ona też ghula od wampira. Przeklęty zaczyna czuć miłość do krwiopijcy. Nadnaturalny przymus służenia mu i spełniania każdej jego zachcianki. Im dłużej pije krew tym potężniejszy. Pełną moc osiągnąć może nawet po trzech dniach. Nie wiem jak głęboko w mocy wampira jest Johannes.
Francisca spojrzała na Fyodora z błyskiem w oku:
- Z pewnością jesteś w stanie użyć swoich… tych różnych… mocy, żeby stwierdzić, czy jest on ghulem bez wieszania go pod powałą do góry nogami i przypiekając go żywym ogniem. Gdzie on jest więziony? Muszę się z nim zobaczyć. To mój mąż.
Zagryzła zęby jakby coś jej przyszło do głowy.
- Przyjdzie tutaj Anna. Sprowadźcie tutaj mojego męża. To jakieś nieporozumienie. Ja zaś muszę zapytać o coś Waltera.
Wychodząc z kapitularza Francisca minęła się z Anną.
- Proszę pomóż mojemu mężowi, aby go wypuszczono z więzienia… i powiedz mi gdzie jest Walter. Zaraz tu wrócę.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 07-08-2018 o 12:31.
Arvelus jest offline  
Stary 07-08-2018, 12:54   #284
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Anna spojrzała na włoszkę nieprzytomnym wzrokiem. Ten krótki przebyty przez nią dystans i obawy wywołane spotkaniem z opiekunem, sprawiły, że jej cera stała się blada, a oczy zeszklone. W żołądku odbywała się jakaś poważna walka, która z pewnością wypchnęłaby śniadanie gdyby takowe zjadła.
- W..więzienia? - Przyglądała się Francisce nie do końca rozumiejąc jej słowa. - Walter jest w infirmarzu, ale powinien odpoczywać.

Gerge poruszył się gwałtownie gdy zobaczył Annę. Nie odezwał się, ale wszyscy zebrani mogli odnieść wrażenie, że z jego ramion spadł wielki ciężar i teraz stał się jakby wyższy.
Anna chciała się uśmiechnąć do swojego opiekuna, ale niezbyt jej to wyszło.
- Rozmawiałam z Walterem na temat tego co się stało jednak… nie powiedział jak skończyła się sprawa z wampirem. - Odezwała się cichym głosem skupiając wzrok na Fyodorze.

Fyodor normalnie nie pozwoliłby wydawać sobie poleceń, ale powtarzał sobie, że Francisca jest w szoku i nie zachowuje się rozsądnie. Trzeba ją zrozumieć i wykazać zrozumienie dla dobra współpracy inkwizycji.
- Uciekł. Ranny ghul podszedł Waltera. Musi być gdzieś w mieście. Johanes jest jego sługą, w taki czy inny sposób. Może wiedzieć. Dużo wiedzieć. Francisca musi się pogodzić z tym, że musimy go przesłuchać, a jeśli nie będzie chciał współpracować to może będzie trzeba wezwać małodobrego. I w zasadzie nie mam najmniejszego zamiaru tu na nią czekać gdy ona robi nie wiadomo co. Wampir jest w mieście, a o zmroku zacznie zabijać by odzyskać siły i ucieknie, bądź przejdzie do ofensywy. Musimy go znaleźć wcześniej. Chodź ze mną. Musimy zacząć przesłuchanie. Miejmy nadzieję, że będzie chętny do współpracy…
- Myślę, że moja pomoc na niewiele się tu zda. Proszę tylko byś z uwagi na to jak bliski jest Johannes naszej towarzyszce, był wobec niego delikatny tak długo jak to możliwe, dobrze?
- Anna uśmiechnęła się smutno i obejrzała się na drzwi. - Pójdę za nią. Boję się, że gdy zacznie działać na własną rękę stracimy ją tak jak straciliśmy Michal.

Anna odprowadziła czerwonego brata spojrzeniem do drzwi modląc się w duchu by Fyodor naprawdę znalazł sobie siły by obejść się z mężem Francesci delikatnie. Odniosła wrażenie, że starszy inkwizytor zbył jej pytanie i miała obawę, że wyniknęło to z tego w jaki sposób “uciekł” wampir. Czyżby… czy istniała szansa by czerwony brat go wypuścił. Zakonnica pokręciła głową, starając się wyrzuć z niej tą myśl i nagle zdała sobie sprawę, że od dłuższego czasu stoi zamyślona.

Obejrzała się na Gerge i przez chwilę przyglądała się mężczyźnie. Czy powinna mu mówić o wczorajszym spotkaniu? Jeśli tak… to ile szczegółów zdradzić? Zacisnęła dłonie na rękawach habita i powoli podeszła do swojego opiekuna. Powinna mu powtórzyć wszystko. Jeśli… jeśli coś się stanie, to… ktoś będzie wiedział. Będa mogli działać.
- Miałam wczoraj… nieproszonego gościa podczas kąpieli. - Starała się patrzeć na drugiego inkwizytora jednak przychodziło jej to z trudem. - To… to była istota wyglądająca jak ten faun z wizji.
- Czy nic ci się nie stało
- złapał jej dłonie i uniósł w swoich rękach. Patrzył w jej oczy, jakby tam mógł znaleźć odpowiedzi na swoje pytania?
- N...nie. Tylko porozmawialiśmy, a potem… - Anna czuła jak na jej twarz wypływa rumieniec i powoli zaczyna się rozrastać w kierunku uszu. - … Poprosiłam o wizję. Jestem… jestem strasznie słaba. Wiedziałam, że nie ma cię obok i… bałam się.
Objął ją ramieniem i przycisnął do siebie. Czuła jego wilgotny kaftan już zroszony porannym deszczem. Czuła jego zapach.
- Przepraszam. Nie będziemy się już rozstawać. - powiedział.
- Przepraszam, że jestem taka. - Anna oparła czoło o tors Gerge i poczuła jak jej ciało w końcu ogarnia ulga. - To… to rogate stworzenie, to nie faun. - wtulona w mężczyznę powoli opowiedziała swoją wizję, ściskając go mocniej gdy przechodziła do scen mordu. Chwilę trwali w tym stanie ale zakonnica zbyt dobrze wiedziała, że muszą się spieszyć. Zbyt wielu mieli wrogów, zbyt wiele spraw do załatwienia.

***

Gerge ruszył za Anną korytarzem. Gdy tylko skręcili w krużganek prowadzący do infirmarza położył dłoń na ramieniu zakonnicy i przycisnął ją lekko do ściany. Nie był to akt siły. Raczej konspiracyjne wymuszenie szeptu. Podzielenie się tajemnicą. Ale gdy to robił byli bardzo blisko. Sam Gerge mówił tak cicho, że Anna miała wrażenie, że ledwo słyszy jego słowa gdzieś między głośnymi uderzeniami własnego serca.
- Jest coś, co mnie niepokoi. Jeżeli on wyglądał jak faun, a utrzymuje, że służy Panu, to czy ten z którym walczył był Ptasznikiem? W zasadzie to by się zgadzało. Ptasznik pasuje bardzo do tego co widziałem. Mówisz, że rycerz dokonał zbrodni i się zmienił w bestię. Widziałem mgłę wpływającą w nocy do katedry i wypływającą nad ranem. Jak myślisz, kto jest po czyjej stronie?
Gdy gdzieś zza rogu słychać było skrzypnięcie drzwi Gerge przycisnął swoje ciało mocniej do dziewczyny i rozejrzał się niepewnie.

Kroki jakiegoś zakonnika za rogiem powędrowały w innym kierunku, a Inkwizytor odsunął się lekko. Na tyle lekko, że Anna nadal czuła jego ciepło. Patrzył na nią czekając na odpowiedź, a jego oczy zdawały się prześwietlać jej duszę.
Zakonnica czuła, że jej serce wali jak oszalałe, ale mimo licznych prób nie mogła odwrócić wzroku od spojrzenia Gerge.
- Ja… obawiam się, że nikt nie jest po naszej stronie. - Wyszeptała. - Wierzę… że Gunter i ten faun… oni myślą, że służą Panu, ale… stąpają po cienkiej krawędzi spętani swymi grzechami i pokutą za nie. Ptasznik… chce tu coś ugrać dla siebie. - Anna starała się zapanować nad oddechem i szalejącym sercem. Czemu bliskość Gerge tak na nią działała? Czemu czuła się dobrze w tym stanie? - Myślę, że nie jest przeciwko nam ale z jakiegoś powodu nie lubią się z faunem… do tego jeszcze wampir on tu pociąga za najwięcej sznurków. Ma w garści ludzi kościoła i wielu innych. On… myślę, że on jest największym zagrożeniem.
- W takim razie musimy na nim się skupić. Musimy go znaleźć przed zachodem słońca. Inaczej będzie dla nas wszystkich zagrożeniem. Nie możemy tracić czasu
- powiedział, po czym nawet nie drgnął.
- Fyodor… ma przesłuchać męża Francisci… powinniśmy ją znaleźć nim zrobi coś głupiego. - W końcu udało się jej opuścić wzrok jednak to niewiele pomogło, Wpatrywała się w tors mężczyzny widząc, mimo wszystkich warstw materiału, jego nagą skórę.
- Francisca… - skrzywił się nieco Gerge - cóż może zrobić Fyodorowi? Gorzej jeżeli Czerwonemu bratu puszczą nerwy. Wraz ze śmiercią jej męża pewnie utracimy poparcie Francisci. Byłoby szkoda, bo Ptasznik zdaje się zaczął jej ufać.
- Też się zastanawiała co takiego może zrobić Michal. Okazało się, że całkiem wiele i… bardzo ryzykownie. - Anna westchnęła. - Dobrze… sprawdźmy jak idzie Fyodorowi.
 
Aiko jest offline  
Stary 08-08-2018, 01:42   #285
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Witold wyszedł z domku Olchy i podszedł do czerwonych braci. Ukłonił się do Mistrza Eberharda i do Bogumysła.
- Siostra Klara miała wizję. Otworzyły jej się rany na stopach i dłoniach. Olcha pomaga jej dojść do siebie.
Młody inkwizytor zamyślił się chwilę. Jego wzrok spoczął na wieży kościelnej. Dzwony ucichły równie nagle jak się odezwały.
- Olcha jest w gruncie rzeczy dobrą dziewką. Przyznała się do otrucia męża. Po śmierci matki ją katował. Połamał jej obie ręce.
Witold zacisnął zęby. Wyznanie Olchy zostawiło rysy w jego umyśle. Liczył na starcie z potworami, tymczasem okazało się, że największymi z potworów byli ludzie.
- Rozumiem jej dramat. Mogła jednak zrobić wiele rzeczy by uniknąć morderstwa. Za zbrodnie jest kara. Motywacja i sytuacja powinny ją tylko złagodzić. Nie odpuścić. Chętnie jednak wysłucham waszych sugestii. - Eberhard postanowił na sprawie ugrać jeszcze jedna rzecz. Po zaproponowanych rozwiązaniach, lepiej poznać naturę Witolda i Bogumysła.

- Za pozwoleniem zatem, bracie - odezwał po krótkiej chwili ciszy Bogumysł.
- Ma wiedza jeśli chodzi o prawo tych ziem jest uboga i odważyłbym się dokonać sądu jedynie na podstawie prawa boskiego, które zabójczynię nakazuje ukarać śmiercią zwłaszcza, gdy chodzi o zabójstwo męża dokonane przez kobietę. Jednakże, uważam za niezupełnie właściwy udział Inkwizycji w sprawie zwykłego zabójstwa. To nie ma nic wspólnego z herezją. Wyrok w jej sprawie powinien wydać właściwy justycjariusz, na pewno mają tu sąd grodzki. Jeśli zaś taki się nie znajdzie winną zabierzemy ze sobą do Płocka, by osądził ją kasztelan.

Młody inkwizytor przysłuchiwał się słowom Bogumysła.
- W mej ocenie nie zasłużyła na śmierć. Widzieliście jak pomagała Klarze. I jak bez mrugnięcia okiem pomagała naszemu medykowi z raną nogi. Nie pisnęła słowem o zapłacie. Nie sprzeciwiła się. Spodziewała się z naszej ręki kaźni, jednak przyjęła nas w swych progach. Częstowała herbatą. Nie znaleźliśmy dowodu na jej czarostwo. Tedy rzeknijmy to proboszczowi. Niechże na mszy niedzielnej powie, że Inkwizycja z nadania papieskiego dowiodła, iż Olcha nie jest czarownicą. To zatka usta ludziom. A kwestia jej męża… cóż, każdego Pan osądzi wedle jego czynów gdy przyjdzie nań czas. - powiedział w końcu młodzik, choć unikał wzroku obydwu braci zakonnych.

Stopy bolały, dłonie piekły, a każda z ran pulsowała bólem, a mimo to Klara wstała z posłania. Upewniwszy się, że blodn włose kosmyki są schowane pod materiałem, a materiał jej habitu, wygładzony pod jej dłońmi ruszyła do wyjścia. Stanęła w progu domu Olchy przysłuchując się rozmowie, to nie było jej miejsce by zabierać głos. Jednak było coś, co jeszcze powinno być powiedziane i chęć pomoc wygrała wewnętrzną walkę młodej zakonnicy.
- Mąż ją katował, bił, połamał ręcę i.. Narzucał się jej w taki sposób w jaki tylko mężczyzna może kobiecie. Siłą, dużą siłą. - niewidome oczy w starym nawyku rozglądały się, ale tak naprawdę to jej nos kierował jej krokami, kiedy powoli, ostrożnie, zbliżyła się w kierunku kwiatu jaśminu.
Witold gdy tylko zauważył zachowanie siostry Klary natychmiast się do niej zbliżył i podsunął swe ramię. Wszak jego służbą było pomagać tej dziewczynie, a ona zaś była prawie całkowicie zależna od niego.
- I jak widzicie mamy dylemat. Między literą prawa. Sprawiedliwością dla zmarłego i miłosierdziem oraz zrozumieniem dla Olchy. Klaro podjęłaś się pewnej roli więc sytuacja wygląda następująco. Oczyścimy Olchę z zarzutów czarostwa. Sisto to człek bardzo zaangażowany i fanatyczny zapewne. Jemu przekaże to indywidualnie. Jednak śmierć to śmierć. Powiedz naszej zielarce, że ma wybór. Przyjąć z woli Boga i mojej ręki pokutę za grzechy. Wszak zgrzeszyła w jednym z głównych przykazań lub możemy oddać ją pod sąd doczesny w Płocku. W jednym i drugim przypadku odwrotu nie będzie. - Eberhard dla Olchy zrobił w tych słowach dwie rzeczy. Dał wybór którego często w życiu nie miała i szansę na Boże miłosierdzie.
Czy to będzie naprawdę wola Boga - przez myśl młodej zakonnicy przemknęła wątpliwość. Słyszała już o woli Boga i jej interpretacji przez Eberharda. Wdzieranie się ludziom do umysłów, napastowanie Witolda i zarzucanie jej kłamstwa było również z woli Boga. Klara zupełnie inaczej widziała Boskie działania w świecie śmiertelnych. Jednak mimo wątpliwości co do słuszności decyzji i prawości działań Czerwonego Brata, jego osąd był lepszy dla Olczy niźli ludzka sprawiedliwość, która w niczym nie widziałaby powodów do złagodzenia kary. Dlatego też siostra zakonna skinęła powoli głową, mocniej zaciskając dłoń na przedramieniu Witolda, niby to, by się na nim wesprzeć i odrobinę choć odciążyć rozkrwawione stopy.
- Powiem jej o wyborze i wrócę z decyzją. - rzekła, czystym, spokojnym głosem i odwróciła się w kierunku Domostwa, zapach ziół był zbyt intensywny by pomyliła kierunki. Ruszyła do wnętrza domu, a jeśli młody Inkwizytor zechciał jej towarzyszyć, nie protestowała.
- Na mnie również pora, bracie. Z bogiem - pozdrowił Bogumysł pozostałych inkwizytorów i wrócił do popasających rycerzy.
 
Icarius jest offline  
Stary 16-08-2018, 09:36   #286
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Małomir stał wyprostowany układając swoje narzędzia. Zakonnicy nie zgodzili się na prowadzenie przesłuchania w którymś z pomieszczeń głównego budynku. Dlatego też mistrz małodobry przygotowywał się do swej sztuki w stajni. Na stole, na czarnym płótnie ułożono różne cęgi, ostrza, haki i inne urządzenia, jakiego przeznaczenia Fyodor się nie chciał domyślać. Mogileński kat poprawiał ich ułożenie, jakby fakt nieporządku miał uwłaczać jego honorowi.

Beczka stała zamknięta na klepisku, a u podwały wisiały cztery przerzucone sznury.
Kat skinął głową na przybyłego czerwonego brata. Inkwizytor był sam, toteż najprawdopodobniej to on wystąpi w roli śledczego. Małomir nie wiedział jak wiele doświadczał zakonnik, toteż postanowił zwyczajowo przedstawić kilka słów wstępu.

- Beczka, zaiste wybitny wybór. Więzień ma mało miejsca i po kilku godzinach odczuwany dyskomfort jednoznacznie wskaże mu, iż jego ciało i życie są w naszej władzy. Wyjmę go i przywiążę do belki sufitowej. Teraz jest słaby po beczce, więc powinienem dać radę bez waszej pomocy, ekscelencjo - ewidentnie nie był pewien jakim zwrotem grzecznościowym winien zwracać się do Fyodora.
- Potem w dobrym guście jest introdukcja. Śledczy winien przedstawić cel przesłuchania i mistrza Małodobrego. Wtedy też następuje pierwsze wyznanie win, lub zaprzeczenie. Następnie przystąpię do prezentacji narzędzi. Będzie to jedyny raz, gdy ja będę mówić. Jeźeli nie jest wojownikiem, nie był wcześniej złamany i brak mu silnej woli, to wtedy nastąpi drugie wyznanie winy. Śledczy winien wybrać sposób przesłuchania. Sugeruję wyrwanie zęba lub wyłupienie oka na dobry początek. Potem można przystąpić do przypiekania gorącym żelazem. Czas na rozpalenie przeze mnie ognia jest dobrym czasem na kolejne wyznanie winy. Zatem zachęcam do korzystania z talentu mych rąk
Małomir podkreślając to rozłożył szeroko dłonie.

- Czyń swoje - polecił Fyodor. Martwił się klimatem wśród inkwizycji który powstanie po czymś takim, ale złapanie wampira było ważniejsze. Miał nadzieję, że ostatecznie Francisca przychyli się do jego interpretacji.

~ * ~

- Uwierz mi Johanesie, że me kamienne serce kraja się widząc cię w tej pozycji. Jestem Fyodor Babilić Reznov. Inkwizytor. Czerwony Brat. To jest Małomir, mistrz małodobry. Mam nadzieję, że nie zmusisz mnie do skorzystania z jego usług. Padłeś ofiarą plugawych mocy. Von Guze jest wampirem. Przeklętym którego klątwa ciągnie się od czasów gdy Kain dokonał bratobójstwa i Pan go przeklął. Pytania brzmią. Czy i ile razy piłeś jego krew? Co wiesz o von Guze? Ilu ma niewolnych? Gdzie może szukać schronienia.
Współpracuj, a włos ci z głowy nie spadnie. Opieraj się, a ostatnie dni twojego życia przepełniać będzie ból większy niż myślałeś, że jest możliwy.
Fyodor wycofał się dwa kroki w tył dając się popisać małodobremu swoją kolekcją, a sam zmówił modlitwę…
Johanes zapłakał. Nigdy go nie torturowano. Nigdy nawet nie oglądał jak kogoś torturowano. Łkał już gdy Fyodor do niego przemawiał. Gdy Małomir pokazywał mu proste narzędzia i objaśniał ich działanie szloch powodował częste zapowietrzenia u kupca weneckiego. Dlatego też poznany w Moglinie kat musiał kilkukrotnie robić pauzy i pozwalać się uspokoić mężczyźnie.
- Dwa razy. Dwa razy podał mi krew. Pierwszego razu podstępem. Zmieszaną z winem. Drugiej nocy… - znów zaszlochał.
Małomir podrapał się za uchem cęgami do rwania zębów i spojrzał bezradnie na inkwizytora. W ocenie kata szło dość dobrze, nie widział powodu, żeby przyspieszać. Kat odłożył cęgi i uniósł pręt zakończony szpikulcem.
- Kolejne pytanie brzmiało co wiesz o von Guze. Przemyśl odpowiedź. Po rwaniu zębów zatapiamy w szczęce gorące żelazo. Dzięki temu nie umrzesz od zakażenia. Niestety oparzenia rozgrzanym do białości żelazem wewnątrz ust są dość bolesne.
- Guze jest handlarzem! Bogatym. Bardzo bogatym. Może kupić wszystkich wkoło. Fortunę gromadził od wieków. Wszystko legalnie… tak mówił… Nie rwijcie mi zębów! Proszę.
- Racja. Głowa jest kłopotliwa. Często badany traci przytomność. Może lepiej zacząć od stóp. Paznokcie wyrywa się łatwiej niż zęby. O tym urządzeniem - Małomir zaklekotał przed oczyma Johanesa dokładnie tymi samymi szczypcami, którymi ponoć miał rwać zęby. Handlarz jednak nie odnalazł między nimi powiązania. Albo jego umysł nie rejestrował szczegółów.
- Czterech! Czterech pijących jego krew regularnie. Tych czterech, co z nami przyszli. Nie wiem czy komuś dał krew podstępem jak mnie… nie wiem… na Boga nie wiem!
- Ten pręt - Kat pokazał kawałek żelaza wielkości palca. Ten sam, który miał wypalać rany po wyrwanych zębach. Fyodor zaczynał dochodzić do wniosku, że podręczny zestaw Małomira był bardzo ubogi, ale i tak zbyt bogaty dla męża Francisci.
- Ten pręt ogrzewamy w ogniu i wbijamy w pięty. Smród palonego mięsa jest chwilową niedogodnością. Kości stopy rozchodzą się i puchna kostki. Wypalone kości nie schodzą się już nigdy, a przesłuchiwany nie postawi stopy na uświęconej ziemi. Jako wąż, którego wypędzono z edenu, tak i kłamca pełzać będzie między ludźmi.
- Nie wieeeeem….. Nie wieeeeem gdzie się ukrywają. Mieszkał w posiadłości księcia. Był jego osobistym gościem…. Boże mój! Ocal mnie Panie!

~ * ~
Fyodor mówił prawdę o swym kamiennym sercu. Jęki i płacz Johanesa go nie wzruszały. Memento Mortis. To życie i tak nie miało znaczenia. Jedynie oddzielało ziarno od plew. Jeśli Pan się zlituje nad jego duszą to po śmierci ból stanie się mniej niż bladym wspomnieniem. Jeśli go potępi to męki piekielne szybko sprawią, że wyblaknie ono w obliczu znacznie straszliwszego losu. Czymże jest kilka dekad w porównaniu do wieczności?

- Ja jestem narzędziem Boga - odpowiedział Fyodor, ale jego głos był jakby martwy - Jestem jego gniewem, ale też miłością. Pozwól mi ją sobie okazać. Wyznaj wszystko co wiesz, nie kryj niczego. I myśl. Myśl i wnioskuj. GDZIE może kryć się Guze? Nie będzie u księcia bo wie, że będziemy tam szukać. Wyniósł go jego ghul. On jest ranny i przez wiele dni nie dojdzie do siebie, teraz się ledwie porusza i jego ghul musi go nosić. Myśl. Jego słudzy mieszkali z nim? Wyniósł go ten z blond brodą i włosami. Walczył szerokim mieczem.. On mieszkał z Guzem?

Na usta Fyodora cisnęło się znacznie więcej pytań, ale ograniczał się. Johanes nie był w stanie na długie wywody.

- Tak. Oni mieli kwatery przy jego kwaterze. Zawsze ktoś trzymał straż. Oni mieszkali razem. W domu księcia. Tam mnie zaprosił na spotkanie. Dobre słowo szepnął mu na mój temat Dohn. Helmut Dohn! Kupiec. Mieszka w kamiennym domu niedaleko rynku! Ja… - znów przerwał wlepiając oczy w plecy Małomira, który ruszył do maleńkiego piecyka w którym upychał stalowy pręt.
- Dohn… ja go… wiem, że nie powinienem. Wiem… Ale Francisca… my potrzebowaliśmy pieniędzy. Środków… na jej świętą misję. Nie powinienem iść do Dohna… nie powinienem go szantażować! Panie wybacz! - słowa Johanesa, który stał z rękami związanymi z tyłu pod powałą dachu i wygiętymi w bolesną dźwignię, która przy każdym ruchu przypominała mu o jego sytuacji, przechodziły w nieludzki niemal jęk.

- Dohn. Co go łączy z Guzem? Jak go szantażowałeś? - zapytał Fyodor
- Francisca… ona… moja żona.. Powiedziała mi co mu mówić, coby zlękł się i mi pomógł. Chyba bił żonę, czy coś… nie znam szczegółów.
Fyodor przyjął informację. Szybko postanowił, że może przyda się porozmawiać z Franciską. Pieniądze nie są zmartwieniem tej komórki inkwizycji i trzeba będzie jej o tym przypomnieć.

- Co go łączyło z Guzem? Jest jego sługą? Może wiedzieć gdzie się ukrywa?
- Może… - powiedział pociągajac nosem - obydwaj są germanami! Dohn mnie zaprosił. Znaczy… przyszedł z zaproszeniem… do Guze… nie wiem czy sługom. Tak… z pewnością… - zaczynał plątać się w swoich zeznaniach Johannes Avicis de Castro Brittorum.

Fyodor westchnął spuszczając na ten jeden oddech głowę.
- Kłamiesz. Albo czegoś nie mówisz. Nie mam na to czasu. Mistrzu Małodobry. Pozbawcie go brzemienia małego palca lewej ręki.
Małomir się uśmiechnał i pozostawił grzany pręt. Obok szczypiec leżało małe ostrze z dźwignią.
- Nie! Nie! Proszę Nie! Mówię wszystko co wiem! - krzyczał mąż Francisci.
Małomir nacisnął na kości zaciśniętej pięści mężczyzny, zmuszając go do wystawienia palców.
- Aaaa! - zmienił okrzyk torturowany, gdy mała stalowa obręcz zacisnęła się wokół jego palca.
- Nie! Ja naprawdę nic nie wiem! Dlaczego mi nie wierzycie?! Aaaaagrhhhh - w ostatnim wrzasku nie było słychać plaśnięcia z jakim obcięty palec opadł na klepisko stajni. Małomir nie spiesząc się odłożył na bok narzędzie i założył grybe, podbijane skóra rękawice. Sięgnął w nich końca metalowego pręta i z rozgrzanym do czerwoności kawałkiem stali zbliżył się do otwartej rany.

Na moment w powietrzu zaskwierczało i rozniósł się zapach palonego mięsa. I wtedy Johannes opadł bez siły. Nie trwało to długo, bo węzły na nadgarstkach stanowiły dźwignie i szybko skontrowały słabość kolan kłującym bólem w ramionach.

- Eeee ja nic nie wiem… - szloch na moment ustał. Johannes mówił już bardzo cicho. Siły go opuszczały.

~ * ~

Mimika Fyodora pozostawała kamienna a serce twarde, choć przykro mu było, że do tego doszło. Ale teraz nie można było się wycofać. Pan ich obu osądzi a jeśli niesłusznie Johannes jest na mękach to niech spojrzy na nie w czasie Sądu Ostatecznego.
- Mistrzu Małodobry. Tam jest woda dla koni, a tam wiadro. Ocućcie go jak możecie...
Kat w milczeniu skinął głową i odciął więzy. Zaciągnął torturowanego do koryta, w którym konie miały wodę. Umieścił tam jego głowę, następnie od góry nalał wody z wiadra. Johanes napiął się i rzucił do tyłu niczym ryba wyrwana z rzeki. Jeszcze nie bardzo kontaktował. Kat przyklęknął i rozwinął małe zawiniątko. W powietrzu rozległa się woń soli trzeźwiących. Znać było profesjonalistę w fachu.

Miejska dziewka szybkim spojrzeniem obrzuciła stajnię.
- Brat Fyodor! Różne rzeczy można by bratu zarzucić, ale nie brak gorliwości. I zrekrutowany z gościńca kat bez przeszłości. Zacna kompania. Liczę na wyjaśnienia. Są konieczne - Francisca nie zamierzała silić się na cokolwiek. Jej umysł pracował szybko przesuwając wzrok pomiędzy trzema uczestnikami dramatu.
Anna weszła do środka i od razu przeniosła wzrok na torturowanego starając się ocenić jego stan. Czerwony brat wyraźnie nie rozumiał co znaczy “obejść się delikatnie”. Zacisnęła dłonie na rękawach habitu, czekając aż brat Fyodor odpowie Francisce.*
Reznov spojrzał na nowoprzybyłe obojętnym spojrzeniem.
- Mistrzu małodobry, przygotujcie przesłuchiwanego do dalszej pracy.
Po czym zwrócił się do Franciscki kierując kroki poza stajnię.
- Nie będziemy tu rozmawiać.
- Wyjaśnienia są takie - zaczął już na zewnątrz - że prowadzę przesłuchanie ghula. Jego konotacje z tobą w żaden sposób go nie oczyszczają. Pił krew wampira przynajmniej dwukrotnie. Raz z podstępu, raz z pokusy. Może trzeci raz o którym jeszcze nie mówił. Jeśli tak to na jeden jego rozkaz byłby teraz zdolen wydrapać ci serce łyżeczką do ciasta, niezależnie od tego co was łączyło, a po wszystkim zapytałby Guzego czy jest z niego zadowolony. Z męża pozostało niewiele albo nic.

Małomir zgodnie z poleceniem ruszył do Johannesa. Był bardziej krępy i bez trudu uniósł chudego kupca. Wracał z nim do wcześniejszego miejsca, by znów skrępować go sznurami. Jednak w trakcie przenoszenia torturowanego Gerge podszedł do Malomira, położył mu rękę na ramieniu i pomachał przecząco głową.
Kat nie przestraszył się, ani nie przerwał. Zamiast tego spojrzał pytająco w stronę drzwi stajni, w których zniknęła reszta inkwizytorów. Czekał na rozkaz Czerwonego brata.

- Udało ci się czegoś dowiedzieć? - Anna wpatrywała się we drzwi. - Powinniśmy się zabrać za poszukiwania, a nie tkwić w stajni. Ja… chciałabym się mu przyjrzeć.

- Jest zdrów. Jedna rana przypalona już żelazem - odpowiedział na drugie pytanie Anny i przeszedł do pierwszego - Istnieje bezpośrednie połączenie między Dohnem, a Guzem. Ten kupiec polecił Johanesa wampirowi. Kręcił on gdy zapytano go czy Dohn jest sługą Guzego. Możliwe, że wynikało to z osobistej zawiści. Johanes go zastraszał.
Fyodor spojrzał do stajni gdzie zniknął Gerge.
- Et tu, Brute… - szepnął do siebie

Anna przytaknęła ruchem głowy i ruszyła za swym towarzyszem do stajni. Nie pod tym względem chciała obejrzeć męża Francesci, a uciekający czas coraz bardziej zaczynał ją niepokoić.

Trzej mężczyźni stali koło siebie. Gerge wyraźnie naciskał na Małomira, żeby ten przerwał całą procedurę. Kat zaś podtrzymywał osłabionego Johannesa i wyraźnie usiłował ponownie związać męża Francisci. Teraz kat i inkwizytor zastygli w bezruchu i mierzyli się wzrokiem jakby grali w dziecięcą grę „kto pierwszy mrugnie”. Za plecami Anny, na zewnątrz nadal słychać było podniesione głosy utarczki.

- Nawet jeśli, to będzie to moje serce i moja łyżeczka. Ty też jesteś ghulem i palce masz w komplecie. Przyjechał tu ze mną, został przysłany przez zakon i ma swoje zadania, które próbuje wykonać. Nie trzeba kogoś torturować, tylko dlatego że podejrzewa się go o bycie ghulem. Czego się dowiedziałeś, czego nie mogłam Ci sama powiedzieć? To nie jest zbrodniarz złapany na ulicy. - Francisca mówiła podniesionym głosem, na koniec dając wyraźnie do zrozumienia, że zamierza wrócić do stajni.

Fyodor zatrzymał Franciscę blokując wejście swoją laską.
- Raz. Nie. To jest ghul. Przeklęta dusza która uległa pokusie. Złapany ze swym panem gdy ten próbował zniewolić inkwizytorów nieboskimi mocami. To niepomiernie gorzej niż zbrodniarz z ulicy.
- Dwa. Nie jestem ghulem. Byłem nim i byłbym wdzięczny gdybyś nie szastała tym na lewo i prawo. To prywatna wiedza inkwizycji, a ściany mają uszy.
- Trzy. Widzę, że ta komórka woli okazać miłosierdzie. Przyjmijcie na siebie winę przed Bogiem, jeśli okaże się ono grzechem przez który wampir ucieknie lub ukróci kolejne życia a ustąpię i zaprzestaniemy przesłuchania…
Odczekał moment widząc tylko wzbierającą złość na twarzy Wenecjanki. Postanowił ją zignorować.
- Francisco. Możesz przejąć przesłuchanie - kontynuował Reznov ciszej, tak aby ghul na pewno nie słyszał - Istnieje metoda. Uznawana za skuteczną w niektórych kręgach. Po wstępnym podłamaniu przesłuchiwanego, okazaniu mu wrogości i pewnego okrucieństwa nagła zmiana podejścia potrafi rozwiązywać języki. Wejdź tam. Powiedz mu, że kazałaś mi odejść. Zmieszaj mnie z błotem rozwodząc się jakim to okrutnikiem jestem. Otocz go współczuciem i przyjaźnią. Miłością. Poproś go o pomoc i wsparcie. Powiedz, że tej pomocy potrzebujesz aby złapać bestię i tym samym udowodnić, że moje metody są nieskuteczne i przestarzałe abym nigdy więcej nie śmiał ich zastosować i bym czuł wstyd na myśl o tym. Ukierunkuj na siebie jego przyjaźń, na mnie jego wrogość i chęć odwetu jeśli jakąś ma. Odetnij się ode mnie tak bardzo jak tylko możesz. To może rozwiązać mu język i przekonać by wysilił rozum.

Fyodor z każdym słowem mógł oglądać coś co dało się porównać ze wzbierającym wulkanem. Nie wiadomo, czy był kiedyś w południowej Italii, ale coś takiego jak Wezuwiusz albo Etna mogłyby mu pomóc opisać twarz Francisci. Wypuściła powietrze bardzo powoli.
- Wypuściliscie wampira i dlatego wyrywacie palce mojemu mężowi? - zagryzła zęby - Trafił do niego przez Dohna, a do Dohna przeze mnie. Może teraz mnie przesłuchasz? A może sama mam sobie odciąć palec i przypiekać żelazem, żebyś się dowiedział tego co można było uzyskać jednym pytaniem?
Próbowała wejść do środka, ale Fyodor wciąż blokował wejście swym kosturem i nie zamierzał go opuścić.
- Bravissimo. Siedź tu dalej, męcz niewinnego człowieka i wmawiaj sobie, że robisz to na chwałę Bogu. A wampir, któremu pozwoliłeś uciec będzie w tym czasie wracał do sił. Zostawiam Johannesa w twoich rękach. Jak na razie świetnie ci idzie. Ja idę łapać wampira, bo jak prawdziwy wojownik lubisz męczyć słabszych zamiast zająć się czymś sensownym.

- Wróć jak odzyskasz rozsądek i będziesz gotowa znów stać się młotem bożym zamiast się małostkami życia doczesnego przejmować - odpowiedział jej gdy odchodziła. Nie podniósł głosu, nie starał się za nią krzyczeć więc nawet nie wiedział czy dosłyszała wszystkie słowa, ale nie miało to dla niego większego znaczenia. Odwrócił się środka gdy tylko Francisca zniknęła mu z oczu już ze zwykłego przyzwyczajenia spodziewając się ataku w plecy.

 
Arvelus jest offline  
Stary 16-08-2018, 14:45   #287
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Francisca odeszła od Fyodora i wypuściła jeszcze raz głośno powietrze. Potem zastygła w bezruchu i złożyła ręce do modlitwy. Myślała o wampirze, który próbował omotać jej męża i o tym, że był tutaj całkiem niedawno korzystając ze swoich mocy. Odmówiła modlitwę i wysłuchała się w głos pański.

Potem zaś dalej chodziła między starcami niemal biblijnie. Od Annasza do Kajfasza. Wróciła do infirmarza, gdzie na łóżku leżał bez ruchu Walter. Niczym kamienny posąg pogrzebowy. Gdzieś tam ghul-inkwizytor zlecał obcinanie kolejnych palców jej męża. A ona wracała do tego, który odmówił wzniesienia młota na hierarchię kościoła, choć w przypadku dziewczyny wilkołaka wolał rozbić jej głowę, a później modlić się o jej duszę.

Francisca otworzyła drzwi i zamknęła je z głośnym hukiem.
- Gdzie walczyliście z wampirem? Ta rozwydrzona nowogrodzka księżniczka nie chce mnie dopuścić do mojego męża, bo boi się że nie pozwolę jej wyrywać kolejnych palców Johannesowi. Mogę wytropić człowieka. Ale muszę wiedzieć skąd zacząć.
Walter otworzył leniwie jedno oko.
- Me serce raduje się, żeś zaniechała dostojników kościoła. Z Guzem spotkaliśmy się przy stole u dominikanów. We wschodnim skrzydle budynku - nim skończył mówić ostatni wyraz Francisci nie było już w pomieszczeniu.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 17-08-2018, 16:28   #288
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Siostra Anna swym zwyczajem sprawdziła stan poszkodowanego. Kikut palca został przypalony żelazem, przez co nie krwawił. Pozostanie paskudna blizna, ale była to najszybsza metoda chronienia ofiar amputacji przed wykrwawieniem. Poza tym Johannes był ciężko przestraszony.

Gerge nie uciekł się do rozwiązań siłowych. Wiedział, że racja może być po stronie Fyodora. Wiedział, że jest poranek, a jeżeli do wieczora nie uda im się znaleźć wampira, to pewnie już im się to nigdy nie uda. A Johannes był jedynym tropem.

Anna podeszła do męża Francisci nie będąc w stanie powstrzymać grymasu, który wypłynął na jej twarz gdy zobaczyła odniesione przez niego rany. To… bywało gorzej. Wiedziała to. Widziała ludzi, którzy nie przeżywali tortur… WIdziała tych, których starała się odratowywać. A to, to był jedynie palec. Wzięła głęboki oddech i drżącą dłonią sięgnęła do ręki mężczyzny, prosząc szeptem Pana o wizję.

Anna poczuła znajome szarpnięcie w żołądku, gdy wizja przyszła. Widziała świat oczami Johannesa. Dwaj mężczyźni trzymali jej nadgarstki. Przed nią stał wysoki mężczyzna. Von Guze. Miał rozciętą dłoń, z której nie płynęła krew… a powinna.

Cytat:
Von Guze patrzył w jej oczy i czuła jak odziera jej ciało z wszelkiej woli. Czuła jak nie może się przeciwstawić temu człowiekowi… w myślach poprawiła się… temu wampirowi.

Czuła, że nie może się oprzeć. Czuła się naga i bezbronna pod tym spojrzeniem. Pochyliła się czując słodki zapach krwi. Chciała go poczuć. Przyssała się do otwartej dłoni i patrzyła w jego oczy z wdzięcznością. Czuła ekstazę z każdym łykiem lepkiego płynu. I wtedy jej żołądek znów coś szarpnęło. Ręce nadal były skrępowane. Tym razem z tyłu. Czuła wygięcie. Mężczyzna którego twarz niejasno kojarzyła opowiadał jej o wyrywaniu zębów. Czuła strach… ale tylko chwilowy. Choć była Johannesem, to nie była nim w tej wizji… Była sobą, a jako siostra zakonu św. Jana widziała już masę krwi i cierpienia. Była gotowa oddać swe ciało Panu, gdy tylko go zapragnie. Ból odcinanego palca przyjęła tylko z cichym jęknięciem.
Jej kolana się rozluźniły i opadła w obejmujące ją ramiona Gergego. Wizja zniknęła. Ból w palcu lewej dłoni pozostał jeszcze jakiś czas. Tym razem Pan nie był dla niej łaskawy.

Gerge objął Annę, bo odniósł wrażenie, że dziewczyna obserwując cierpienie innych ludzi sama też cierpiała.

Zakonnica skuliła się i wpatrując się w Johanesa wtuliła się w swojego opiekuna. Czy to czuł? To… pożądanie? Spełnienie? Niestety wizja nie zdradziła jej gdzie mógł udać się jego Pan… za to boleśnie uświadomiła coś innego. Trzęsąc się w ramionach Gerge zdała sobie sprawę że czuje coś niepokojąco podobnego. Nie pragnęła krwi, a ciepła które opiekun jej zapewniał. Chciała więcej, chciała w nim utonąć. Czy… czy to wywoływało tamtą wilgoć.. Tamte dreszcze? Chwyciła się kurczowo rękawa Gerge i przymknęła oczy, chcąc się uspokoić.

- On… on jest jego sługą… - Wyszeptała wiedząc co to oznacza. Musieli wyciągnąć z męża Francisci jak najwięcej informacji, choć miała pewną obawę, którą się od razu podzieliła. - Ale obawiam się… że niewiele wie. On… on chce się oddać w imię swojego Pana.

Do pomieszczenia wszedł Fyodor. Sam. Kłótnia z Franciscą zakończyła się.

Czerwony Brat kiwnął głową Annie.
- Kontynuujmy na zewnątrz.
Anna podniosła się korzystając z pomocy Gerge i oparta o jego ramię ruszyła z powrotem na zewnątrz.
- Obawiasz się, że niewiele wie, czy wiesz, że nie wie już nic więcej. Pół godziny przesłuchania może wyjawić wiele, albo choćby potwierdzić brak wiedzy. Jeśli trzeci raz wypił krew wampira to trzeba będzie mu zadać wiele bólu nim jego wola osłabnie, ale jeśli tylko dwa powinienem go z Małodobrym szybko złamać. Jednak cierpienie oczyszcza. Jeśli Bóg zlituje się nad nim i wpuści go na męki czyśćcowe to moją pracę mu od nich odejmie. Tą wiedzą odetnij od siebie doczesną moralność i litość.
- W… wiedziałam jedno picie. Złamano jego wolę i nauczono pragnąć… - Zawahała się przy tym słowie, mocniej zaciskając dłoń na rękawie swojego opiekuna. - … pragnąć w krwi. Trzymano go skrępowanego… był… był jakby otumaniony. Nie boi się tortur… zrobi wszystko dla swojego Pana. Widziałam jego myśli gdy miał być torturowany… jest gotów oddać swoje ciało temu wampirowi.
- Czyli pił trzy razy i jest w jego mocy. Ale zaskakująco wielu ludzi myśli, że się nie boi tortur póki się one nie zaczną. Co prawda tu już coś zaczęliśmy, ale to ledwie przedsmak. Jednak złamanie go będzie trudne, a Francisca nam tego nie wybaczy. Choć gdy potwierdzisz moje słowa jak głęboko jest w mocy wampira będzie skłonniejsza zrozumieć. Możemy też spróbować innej metody. Poprowadzę przesłuchanie kolejny kwadrans… a nuż się coś uda a na pewno pomoże zachować pozory... potem zamknę go w beczce. Potem pójdziemy rozmówić się z Dohnem. Jeśli będzie to martwy trop to wypuścimy Johanesa… i pójdziemy za nim. Podpuścimy go by myślał, że wiemy gdzie jest wampir, albo raczej jesteśmy o krok od tego. Zfabrykujemy sytuację tak by sądził, że sam się uwolnił. Jeśli wie gdzie jest wampir zaprowadzi nas prosto do niego.
- D...dobrze. - Anna zawahała się. Teraz widząc pewne podobieństwo do tego co czuła do Gerge i wiedząc jak reagowała gdy coś jej się mu stało, miała pewne obawy. - On… nie poczułby gdyby coś się stało jego Panu?

- Nie. Przy tak… “młodym” ghulu więź empatyczna wciąż jest słaba a nawet wśród tych wiekowych nie często osiąga taki poziom. Z resztą mój plan zakłada wmówienie mu, że jesteśmy na bezpośrednim tropie, a nie że już go mamy…
Fyodor zamilkł na chwilę. Odpłynął w myślach.
- Wybacz. Ergo nie. Nie wyczuje. Dlatego musimy odegrać scenę aby uwierzył nam, że jesteśmy o krok od znalezienia lokalizacji jego pana. I nie sądzę aby Dohn był tutaj winny. Johannes starał się skierować na niego podejrzenia. Powinnaś być obecna przy rozmowie. Nawet jeśli nie jest winny plugawych zamiarów to ma powiązania z Guzem. Może poprzez nie Pan ześle ci jakąś wizję. Odczekaj na mnie ten kwadrans. Nie tutaj. Gdzie będziesz? Potem do ciebie dołączę i razem pójdziemy porozmawiać z Dohnem. Poroponuję też by Gerge dołączył do Fancisci. Wątpię by cokolwiek znalazła po całej nocy, ale może jednak potrzebować silnego ramienia, a z nim będzie prędzej współpracować niż ze mną.
Anna ścisnęła mocniej rękaw swojego opiekuna. Nie chciała znowu zostawać sama, nie po odwiedzinach podczas kąpieli.
- Powinnam chwilę odpocząć, ale… chciałabym sprawdzić co u Francisci. Wiesz gdzie się udała? - Zakonnica zawahała się. Nie chciała by Fyodor dysponował nią, a tym bardziej Gerge.
Fyodor otworzył na chwilę oczy szerzej w szczerym zdziwieniu.
- Odpocząć? Zdajesz sobie… - zemł w ustach resztę zdania - Jak uważasz. Nie wiem gdzie jest Francisca. Mówiła o pójściu do Waltera. Jak nie masz nic przeciwko wrócę do przesłuchania - pochylił lekko głowę przed Anną odwracając się już by wrócić do stajni.
- Spytam wobec tego Waltera i poproszę kogoś by ci przekazał gdzie się udałam. - Anna skinęła zakonnikowi i ruszyła w kierunku infirmarza.
Gerge spojrzał tylko na Fyodora i skinął mu głową. Czerwony brat nie potrzebował jego pomocy. Anna zaś tak.
- Pilnuj by się jej nic nie stało - powiedział do Gergego na pożegnanie, tak by Anna nie słyszała - Niedługo będzie cię potrzebować bardziej niż dotąd. I aby Francisca nie zrobiła nic głupiego jeśli ją znajdziecie.

- Mistrzu małodobry. Kontynuujcie przygotowanie przesłuchiwanego.
 
Aiko jest offline  
Stary 20-08-2018, 13:01   #289
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację



- Ile razy piłeś krew? Dlaczego nie szukałeś pomocy po pierwszym piciu? Co łączy Dohna z twoim panem? Gdzie znajdziemy Guzego?
Pytania były nieustępliwe, powtarzane wielokrotnie a przesłuchujący zastraszający. W głębi kamiennego serca żałował, że musi to wykonać… Johannes zawinił nie złem woli, ale jej słabością i głupotą. Siły dodawała mu świadomość, że rytualny ból przesłuchania będzie czymś co zostanie mu odjęte od mąk czyśćcowych, bądź będzie jako to użądlenie pszczoły jeśli Bóg zdecyduje się potępić jego duszę.
Krzyczał w niebogłosy. Przy pierwszym paznokciu u nogi już znali lokację kamiennego domu z bielonymi ścianami w jakiej mieszkał Dohn. Przy kolejnych paznokciach Dohn kolejno nie był ghulem, był poza wiedzą Johannesa, a przy trzecim paznokciu był już na pewno ghulem, który regularnie pił krew von Guze.

To ostatnie było ciekawe, bo wedle zeznań męża Francisci Dohn był ghulem niemal od zawsze, ale już przy zdejmowaniu paznokcia z palca wskazującego okazało się, że von Guze dopiero przybył do Płocka.

Sam Johannes w miarę narastającego bólu przyznał się do dwukrotnego, trzykrotnego, a nawet ośmiokrotnego spożywania krwi wampira. Mówił co tylko mógł, żeby cierpienie ustało… ale nie ustawało. Fyodor dopiero zaczynał przesłuchanie.

- Ilekroć piłeś krew? Co robiłeś między tymi razami? Kim jest wampir dla Dohna? Gdzie jest Guze?
Zadawał te same pytania nawet jeśli już usłyszał dla nich odpowiedź szukając błędów logicznych w odpowiedziach. Szukając zająknięć i kłamstw.

- Co dzień! - wykrzyczał przez łzy. Piłem krew co dzień! Między nimi udawałem sługę Pana… wampir jest dla Dohna Panem. Ojcem? Bratem? Tak! Bratem mu jest! Nie wiem, gdzie jest Guze… w pałacu… w katedrze… wyjechał do Nowogrodu… do Germanii wrócił! - wykrzykiwał tym głośniej im bliżej Małomir był ze swoimi cęgami.

W pewnym momencie Małomir wziął inkwizytora na stronę i wyszeptał:
- Panie, on już złamany. Będzie mówił cokolwiek, żeby nie bolało. Myślę, że trzeba będzie go zostawić na kilka dni, żeby doszedł do siebie.

- Nie mamy kilku dni. Rozwiąż go, mistrzu małodobry.
Gdy tylko więzy puściły przesłuchiwany padł twarzą na klepisko stajni.
Fyodor odczekał wlepiając w przesłuchiwanego spojrzenie utwierdzając go w miejscu by jeszcze dodatkowo poczuł swą niemoc. Na łkającym mężczyźnie nie zrobiło to żadnego wrażenia. Nawet nie drgnął. Nie miał siły po ciągłym przepytywaniu i utracie części paznokci. Jedynie łkał obejmując głowę dłońmi i podciągając kolana pod siebie. Gdy Małomir się odsunął podszedł do Johannesa.
- Uwierz mi, że tracę cierpliwość - Fyodor przygwoździł ghula do ziemi swoją laską. W jego krzyku i zawodzeniu powinien unieść się smród palonego mięsa gdy pod samym dotykiem święty drzewiec wypalał splugawione wampirzą krwią ciało. Ale to nie nastąpiło. Fyodor był zbyt doświadczony w tym zakresie. To wcale nie oznaczało, że przesłuchiwany nie jest ghulem. To oznaczało jedynie, że już stracił całą krew jaką ofiarował mu wampir, co też było swoją informacją. Johannes spróbował się szarpnąć, ale gdy tylko naparł na laskę ból przeszył go znacznie głębiej - Chyba nie rozumiesz sytuacji. Fakt pierwszy. Poluję na bestię zdolną plugawić ludzkie dusze. Fakt drugi. Twoją już splugawił i broniąc go tylko głębiej pogrążasz się w mroku. Fakt trzeci. Powód dla którego teraz cię przesłuchuję, ghulu, jest czas. Czas to życia których krwiopijca nie ukróci jeśli wymuszę na tobie zeznania. Fakt czwarty. Von Guze już jest martwy. Zakończyłem już żywot siedmiu wampirów z czego trzech wysłałem na stos. Żaden mi nigdy nie uciekł. Jedyną zmienną tu jest ten czas i to czy po wszystkim będziesz jeszcze w jednym kawałku, albo w ogóle żył. Więc jak będzie, ghulu? Dasz mi informacje których chcę?
- Dam, tak, powiem wszystko! Co chcecie wiedzieć? Dohn? Jest ghulem! Francisca? Spółkowała z wampirem. Też jest ghulem! Biskup jest ghulem! Książe pił krew wampira! Co jeszcze chcecie wiedzieć? Wszystko powiem, do wszystkiego się przyznam…

Małomir tylko machał przecząco głową. Nie pierwszy raz widział tak wielkie załamanie u przesłuchiwanego. Faktycznie wystarczyło mu teraz pozwolić się zregenerować i zacząć od początku za dwa trzy dni. Przesadzili. Złamali człowieka.

- Zajmij się nim. Opatrz jego rany, a jeśli nie znasz się na tym ściągnij medyka - tu Fyodor rzucił małodobremu monetę.
~ * ~

Mniej więcej w połowie drogi do infirmarza Anna i Gerge zauważyli szybko idącą Franciscę. Jej suknia dziewki służebnej powiewała od szybkości z jaką maszerowała wprost w stronę stajni.
Anna westchnęła ciężko. Ten dziwny strój… Spotkania bez wiedzy reszty inkwizycji. Do tego z osobami dosyć podejrzanymi. Kto wie ile jeszcze wiedzy posiada ta kobieta i ile z tego powinni wiedzieć oni. Na razie… powinna chociaż spróbować jej opowiedzieć swoją wizję nim przerwie przesłuchanie, które może im pomóc.
- Zatrzymałbyś ja, proszę? - Szepnęła zmęczonym głosem do swojego opiekuna.
- Stój - powiedział Gerge w stronę Francisci Ramberti.
Francisca nawet na niego nie spojrzała.
- Wiem gdzie jest wampir - powiedziała tylko nie przerywając kroku.
Mężczyzna zaszedł jej drogę.
- Gdzie? Chodźmy tam natychmiast.
- Ja i Ty? Żeby nas zabił? Dość już, że jedna z nas zostaje właśnie pozbawiona swojego mężczyzny. Chociaż to oczywiście dla mojego dobra…
- Wiem po co tu stoisz - spojrzała teraz na Annę z wyrzutem - jak możecie mi to robić? To, że ten szaleniec nazywa tortury chrześcijańskim miłosierdziem, to… Nie, nie rozumiem. Ale wy?
- Daj mi przejść. Załatwię to po swojemu.
- Proszę. Czy mogłabyś chwilę zaczekać. - Zakonnica przyglądała się włoszce nie ruszając się z miejsca. - Fyodor niebawem zakończy. Poprosiłam Pana o wizję i… widziałam jak twemu mężowi złamano wolę, czułam jak łaknie krwi… Nie stanie mu się nic poważnego, chcemy by ewentualnie mógł nas później doprowadzić do swojego Pana.
- Ucinanie palców to nic poważnego? A myślisz, że co teraz robi? Gawędzą przy śniadaniu? - westchnęła i spojrzała na Annę. - Nic nie rozumiesz. Człowiek, który przyjechał mnie zabić właśnie katuje mojego męża. Johannes zaś nie był tutaj przez przypadek. Miał swoje zadania, które… które były potrzebne w moich zadaniach powierzonych mi przez zakon. Sieć handlowa i pieniądze też mają swoje znaczenie. Fyodor zniszczył mojego męża, próbując dowiedzieć się czegoś, co ja ustaliłam nim on zdążył wygłosić kolejną z tych swoich pustych tyrad. To jest według Ciebie ‘nic poważnego’?
- Czemu Fyodor miałby chcieć ciebie zabić? Czy też mówisz o Małomirze? - Anna spojrzała na włoszkę szczerze zaskoczona. - Poprosił o kwadrans i wierzę, że nie zabije twojego męża.
- Jak to zabić? Ktoś czyha na twoje życie i zataiłaś to przed nami? Przecież to zagrożenie dla nas wszystkich. Zagrożenie dla sprawy.
Gerge zamiast ustąpić zrobił krok w stronę Francisci.
- Co jeszcze zataiłaś? Dlaczego w Mogilnie zamknęłaś drzwi biblioteki?
Anna spostrzegła, że Gerge zacisnął pięści. Zdawał się być zdenerwowany.
- ‘Sprawie’ właśnie wyrywane są palce. Ale to Cię nie martwi. Ty nie masz swoich tajemnic, co? Oko Inkwizycji - uśmiechnęła się niemal uprzejmie - Duży pobielany dom, w drodze do klasztoru. Ślady krwi będą na drzwiach. Szukaj w piwnicy. Już nic tu po mnie i po moich zadaniach. Wszyscy jesteście przeciwko mnie tylko dlatego, że nie mam czasu na tą czczą gadaninę.
- Francisco nikt nie jest przeciwko tobie, nie chcemy jedynie tracić kolejnego towarzysza. - Anna westchnęła ciężko. - Jeśli chcesz to możesz iść ale to absolutnie niczego nie zmieni, bo przesłuchanie już trwa. Więc może zamiast biec tam, porozmawiajmy i ustalmy co da się zrobić by ocalić twoją misję?
Gerge cofnął się o krok, jakby nagle we Francisce Ramberti dojrzał coś, czego nie spodziewał się ujrzeć. Jakiś nagły przebłysk świętości, a ona złowiła to kątem oka i ponownie ruszyła do stajni nie mówiąc już ani słowa.

~ * ~

Małomir patrzył na Fyodora i obserwował żonę torturowanego. Stała w drzwiach, za plecami Czerwonego brata. Francisca boleśnie odczuła brak swojego krzyża. Nie lubiła takich sytuacji rozwiązywać bez niego. Sunęła w wyprostowanej postawie patrycjuszki, do której nie pasowała prosta suknia.
- Wiem gdzie jest wampir, ale… - jej ton głosu przybrał ton ulubiony przez Fyodora. Mówiła do niego, ale patrzyła na Małomira.
- Raz. Właśnie zniszczyłeś sojusznika w mojej misji, a dwa…
- Wydałeś go na pastwę człowieka, który przyjechał tutaj mnie zabić - jej głos był zimny jak nowogrodzki świt, a oczy wwiercały się w twarz kata.//

Mistrz małodobry wpatrywał się z ciekawością w kobietę. Nie pierwszy raz żona przesłuchiwanego przybywała, żeby wyrazić swoje zdanei na temat samego procederu. Świadczyło to ni mniej, ni więcej jak tylko o kiepskiej ochronie. Rozłożył ręce w geście niezrozumienia i patrzył z uwagą na Czerwonego Brata.

Fyodor nie odwrócił się gdy Francisca weszła do stajni. “Wiem gdzie jest wampir”. To zdanie i widok skatowanego Johannesa zabodły go w serce. Natychmiast to ukrył. Obudował je murem pewności i oddania Bogu. “Jestem jeno narzędziem. Nie mam prawa do wątpliwości w służbie” przebiegła idea przez jego umysł. “Przyjechał mnie zabić”. Spojrzenie Fyodora również utkwiło w Małomirze.
- Tak niskie masz mniemanie o mężu by sądzić, że kwadrans wystarczy aby go zniszczyć? Twoją niewypowiedzianą misję dodaję właśnie do listy rzeczy o które cię wkrótce zapytam. A teraz oskarżenia. Dowody? Argumenty? Poszlaki? Źródła?
Francisca wciągnęła powietrze, a jej oczy błyszczały w dziwny sposób. Patrzyła na Małomira i powoli założyła ręce za plecami okrążając trzech mężczyzn.
- To jednak nie ty - uśmiechnęła się życzliwie do mistrza małodobrego.
- Widziałam ludzi po torturach, a ty nic się od niego nie dowiedziałeś. Więc będziesz chciał go dręczyć jeszcze raz… i kolejny. Myślisz, że będzie zakładał misję handlową tam gdzie go zamkniesz?
Podniosła głos, kierując go w stronę Johannesa.
- Co im powiedziałeś? Że sypiam z kozłami w noc przesilenia?
- Powiedział dość - przerwał Fyodor tę rozmowę nim się zaczęła, pierwszy raz się odwracając do Francisci - Skończyłem przesłuchanie. Jeśli znajdziemy wampira nie będzie potrzeby kontynuować. Jeśli twój plan nie zadziała to ja sam mam swój kolejny.
- Mówiłaś, że wiesz gdzie jest Guze. Wyjdźmy i rozwiń myśl, a ja obiecuję nie tknąć więcej Johannesa póki nie wyczerpiemy wszystkich innych tropów. Mistrzu Małodobry - zwrócił się do Małomira - zróbcie jak kazałem. Zajmijcie się nim. Opatrzcie, albo medyka ściągnijcie i znajdźcie mu jakieś łóżko, ale skrępujcie aby nie mógł uciec. To dla ciebie za usługi, a to na niego - rzucił mu dwie monety a potem gestem dłoni zaprosił Franciscę aby opuścili stajnię.
Kobieta nie kwapiła się do tego unikając zbliżania się do Fyodora.
- Już jest za późno. To kupiec, a nie wojownik. Miał myśleć o pieniądzach i swojej żonie, a będzie o przypiekaniu żelazem i straconym palcu. Dziś, jutro i pewnie przez kilka kolejnych miesięcy. Których nie mamy. A ja jako dobra żona będę siedzieć przy jego łożu, zamiast szukać tego, co ty wypuściłeś z rąk. Brawo - westchnęła odwracając się do wyjścia, tak jak wskazywał Fyodor.

Fyodor już otworzył usta by odpowiedzieć, ale wtedy Francisca się odwróciła. Gdzieś na skraju świadomości uśmiechnął się do siebie, bo świadomie czy nie właśnie mu zamknęła usta, a to od dawna nikomu się nie udało. Choćby tylko na chwilkę.

Francisca wychodząc odwróciła głowę w kierunku Małomira.
- Połóż go w sali brata Waltera jeśli się zgodzi. Będzie się tam czuł bezpiecznie.
Fyodor przytaknął małodobremu, a potem już na zewnątrz kontynuował rozmowę.

- Już za tydzień, gdy rany się wstępnie zagoją - kontynuował na zewnątrz - jego myśli będą krążyły jedynie wokół przeraźliwego głodu i pragnienia by napić się krwi Guzego i tak pozostanie przez bardzo długi czas. W większośc przypadków trwało by to dziewięć do jedenastu miesięcy, ale to jest bardzo indywidualne.
- Pieniędzmi inkwizycja nie musi się martwić i nie musi zastraszać kupców by dostać zniżkę na suknię - Fyodor nie dał rady ugryźć się w język na czas - Moje fundusze uważam za fundusze inkwizycji. Tak jak Michal z nich korzystała tak i wy możecie korzystać. I to już ty musisz się zastanowić sama czy bardziej jesteś żoną Johannesa, czy młotem bożym. Ja znam swoją rolę na tym świecie i starczy już gadaniny. Francisco… proszę cię, powiedz co wiesz o lokalizacji Guzego.

Wenecjanka obrzuciła wzrokiem wszystkich stojących przed budynkiem.
- Mam brać pieniądze od kata swojego męża? Niewinnego. Oszukanego najpierw przez wampira, a potem przez sprzymierzeńców? - zagryzła zęby i spojrzała na Annę. Z oczu zaczęły jej płynąć łzy - Co za udręka?! Mam ci powiedzieć ile kosztuje życie mojego męża?//

- Proponowałem ci, że przerwę jeśli tylko weźmiesz na siebie odpowiedzialność przed Bogiem za ucieczkę wampira jeśli do tego by doszło. Nie skorzystałaś. Nie powiem, że będę spał spokojnie po tym co dziś zrobiłem, ani nawet, że moje sumienie jest czyste, ale zrobiłem co uważałem za słuszne i osiągnąłem co chciałem. To ty tu jesteś tajemnicza. To ty tu starasz się abyśmy jak najmniej o tobie wiedzieli i nie stronisz od kłamstw, czy tajemniczych sojuszy. To ty nie dałaś mi żadnego powodu by wierzyć, że dasz radę cokolwiek wskórać. Jeśli to przesłuchanie było bezbożne to ja za to odpowiem a mu będzie odjęte z mąk czyśćcowych. Jeśli konklawe zadecyduje, że jestem okrutnikiem i zechce mnie ukarać to również zagłosuję za… cokolwiek by nie postanowiło. Ale teraz nie to jest ważne. Wampir. Go musimy złapać bo inaczej wielu innych czeka los twojego męża.

Francisca wyciągnęła rękę do Fyodora z wyrazem zażenowania w oczach.
- Ja muszę załatwić sprawy mojego męża. I żadne z was mi w tym nie pomoże - zawiesiła głos, a łzy kapały jej dalej.
- Gerge już wie. Pobielany dom w drodze do katedry. W piwnicy jest źródło mocy wampira. Pójdziemy tam. Część śladów na drodze mogła się zachować. Ten wampir poszedł w tamtą stronę krwawiąc. Weźmy ludzi arcybiskupa.

Reznov sięgnął pod szatę i wyciągnął swoją główną sakiewkę. Odliczył monety. Wśród nich było złoto. To najgrubszy nominał jaki miał przy sobie. Więcej niż ludzie przez całe życia zarabiali, więcej niż Johannes, bez wielkiego szczęścia, byłby w stanie zarobić w kolejne trzy miesiące. Nie powiedział słowa. Nie podzielał ziemskich rozterek Francisci… ale ona nie spędziła większości życia w służbie plugawym mocom.
-” Nic dziwnego, że jeszcze nie dostrzega jaką marnością jest to życie w obliczu wieczności”. Jego myśl pozostała niewypowiedziana. Czuła się upokorzona, a jej wola mogła zostać nadłamana. Nie chciał jej przeciągać przez to ponownie i nie chciał jej uzależniać od siebie. To mogłoby wpłynąć na jej pewność siebie i na skuteczność.

- Nie potrzebujemy ich. A zajmie to czas. Sam łatwo dam radę przeciw jednemu ghulowi chroniącemu niezdolnego do ruchu wampira, a będzie jeszcze Gerge. Przyszło mi teraz do głowy - znów zwrócił się do Francisci - Mogę odjąć bólu twojemu mężowi. Święta Sztuka ścieżki Boni Spiritus pozwala łagodzić ból ciała i ducha. Anna już widziała jak ona działa. Za twoim pozwoleniem oszczędziłbym twojemu mężowi kilku kolejnych godzin.
- To z pewnością mogłoby mu pomóc - Włoszka popatrzyła na Fyodora chowając monety - Ale nie wiem, jak on przeżyje kolejne spotkanie z… Nie dam rady bo oglądać w takim stanie, a będę szła najwolniej do tego domu - powiedziała patrząc w kierunku wyjścia.

Fyodor nie odpowiedział Francisce, tylko pochylił lekko głowę gdy się odwracała. Rany zostały zadane inkwizycji. Ich integralność od samego początku była wątpliwa, ale chyba właśnie w tym momencie przeszła próbę ognia. Miał szczerą nadzieję, że uda się poprawić stosunki na przyszłość. Rozważał zostawienie laski na zewnątrz, ale zrezygnował. To była święta relikwia. Nie zamierzał się z nią rozstawać. Wszedł do stajni gdzie, przemknął cieniem korzystając z twarzy Johannesa ukrytej w jego dłoniach. Nie chciał być zauważonym. To pogłębiłoby strach jedynie.
Zmówił w myślach krótką modlitwę i dotknął ramienia przesłuchanego.
Gdy wychodził twarz Johannesa nie przedstawiała niczego. Błogosławieństwo pozwolióło mu zapomnieć o bólu i całym świecie na najbliższe kilka godzin.
 
Arvelus jest offline  
Stary 21-08-2018, 01:21   #290
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Sprawa okazała się trywialna. Witold zdawał się mieć rację. Śledztwo na jeden dzień. Bogumysł musiał teraz poinformować swych wojów, że w tej uroczej mieścinie bez karczmy nie czeka na nich odpoczynek. Zamiast tego drugi z Czerwonych braci chciał zbadać jakąś pogańską świątynię. Krzyżak widząc wracającego Bogumysła wstał i przykładnie wykonał gest pozdrowienia. Pozostali zrobili podobnie. Zaczynali traktować Bogumysła jak swojego dowódcę. Ten mimo braku wojskowego wykształcenia stanął przed nimi wyprostowany.
- Nie ma tu nawet sali zgromadzeń. Popas będzie krótki, mamy tyle czasu by posilić się i oporządzić. Potem zbierzemy ze wsi zapasy na dalszą wędrówkę. Musimy zdobyć żywność na cztery dni oraz na dalszą drogę do Płocka. Ruszamy w lasy i co najmniej część drogi będziemy musieli pokonać pieszo, prowadząc konie. W razie napaści ciężkie pancerze na niewiele się zdadzą, przygotujcie się proszę z rozsądkiem.
Nasz cel to miejsce przesiąknięte złą magią, zadbajcie więc mości panowie by wasze serca były czyste. Tak mistrz Eberhard jak i moja osoba służymy sakramentem pokuty i pojednania. Uprzedzam was szczerze, jeśli zajdzie konieczność egzorcyzmowania nie ważcie się ruszyć bez pozwolenia. Los Księstwa od was zależy.


Bogumysł mówił cicho ale znacząco, kojąc gwałtowniejsze reakcje rycerzy uniesieniem dłoni. Pozostał na placu przed domem zielarki na czas posiłku i chwilę po nim, gdyby wojownicy mieli jakieś wątpliwości, pytania lub potrzebę spowiedzi.

Po wydarzeniach poprzedniej nocy wszyscy zgodnie przystąpili do sakramentu spowiedzi. Dla niektórych była to pierwsza spowiedź od lat, toteż czasu sporo poświęcili na ten proceder.

Eberhard stanął przed żołnierzami. I również do nich przemówił przed spowiedziami.
- Jestem brat Eberhard jestem Mistrzem Inkwizycji Zakonu braci Teodozjan. Przedstawicielem tego zakonu jest również brat Bogumysł. Jak wiecie Książę obdarzył nas zaufaniem w naszej misji niszczenia zła na tych terenach. Was powierzono nam jako zbrojne ramię. Zarówno Księcia jak i w tej chwili świętego kościoła. Całość naszej wyprawy podlega mojej osobie. Brat Bogumysł będzie wam przewodził jak do tej pory na moją prośbę i z moim błogosławieństwem. Jak was szkolono do walki, tak i nas nauczono jak stawić czoło ciemności. Cześć Braci i sióstr będących w służbie Inkwizycji posiada dary od samego Boga. Talenty dostępne jedynie im w służbie kościoła od lat, treningu tych zdolności i latach wyrzeczeń w służbie Pana. Różni ludzie posiadają dary. Cześć z nich służy kościołowi, inni otrzymali dar ale Pan nie postawił na ich drodze jeszcze Kościelnego przewodnika który pokażę im drogę. Ostatni zaś swoje dary zawdzięczają nie Bogu, lecz samemu diabłu. Moce ich z samego piekła pochodzą, nie z nadania nieba. - odczekał chwilę by każdy miał moment na zrozumienie jego słów po swojemu. Zresztą jego słowa i tak musiały być tłumaczone na raty przez Bogumysła.

- Poprowadzimy was przeciw złu, lecz musicie wiedzieć że przeciwnik to niewyobrażalny. Inkwizycja to sędzia a nierzadko i miecz kościoła. Pomożemy wam ludziom Polskiej ziemi. Wy jednak pomożecie nam i samym sobie. Wszystko w imię Boże. Po drodze do Płocka będę was nauczał. Zbyt wiele tego byście zrozumieli wszystko. Powiem wam jednak to co najważniejsze dla wojownika w służbie Pana. Mianowicie jak zabijać takie bestie i sługi złego. - spodziewał się, że komu jak komu ale wojsku ostatnie zdanie przypadnie do gustu.

Olcha szła wyprostowana w stronę czerwonych braci. Gdzieś za nią powoli przemieszczali się Witold i Klara. W końcu zatrzymała się przed Eberhardem i powiedziała:
- Ślepa rzekła, żeś przygotował dla mnie pokutę… Mistrzu - ostatnie słowo brzmiało niczym obelga.
Ponieważ Eberhard był w trakcie przemów i spowiedzi żołnierzy spojrzał na zielarkę przelotnie. Wskazał jej gestem by poczekał na uboczu na swoją kolej. Jej niecierpliwość choć zrozumiała nie miała tu żadnego znaczenia. Ton wypowiedzi natomiast nie spodobał się Eberhardowi. Pokuta musi wywołać skruchę. Inaczej nie ma ona sensu.
Olcha odeszła na bok, gdzie pod jednym z drzew zaczęła przegrzebywać trawę w poszukiwaniu jakichś ziół.
- Dziś wieczorem przy ognisku opowiem wam o pierwszym rodzaju pośród istot mroku wampirach. Tymczasem przystąpcie do spowiedzi. Zgodnie z propozycją brata Bogumysła, należy mieć czyste serce. W służbie Pana i przeciw złemu. - Eberhard następnie ustawił się z Bogumyslem tak by spowiadali na przemian żołnierzy pochodzących do nich w celu rozgrzeszenia. Żołnierze klękali z pomocą braci odświeżali sobie słowa i przebieg spowiedzi. Każdy z nich mówił że zgrzeszył. Przymuszali dziewki służebne do swawoli w sianie. Pili często i gęsto nawet po siedem dni ciągiem. Msze niedzielne opuszczali, co każdy przyznawał z dużym żalem. Większym grzechem było to w ocenie wojaków niż przymuszanie dziewek do zabaw. Dostali proste rozgrzeszenia. Formułki najprostszych modlitw wydukali w zasadzie na miejscu również z pomocą braci. Wstając byli rozgrzeszeni, spowiedź nie kojarzyła im się dzięki temu źle. Relacja czerwonych z ich wojskiem zrobiła kolejny mały kroczek do przodu w nawiązywaniu pewnych więzi. Następnie przyszła kolej na Olchę. Inkwizytor przywołał ją i Bogumysła
- Czego chcesz od reszty swojego życia? - Eberhard zaczął rozmowę od bardzo podstawowego pytania. Które ludzie rzadko sobie zadawali.
- Spokoju - odpowiedziała bez wahania po łacinie dziewczyna. Zaskoczyła tym Bogumysła, który coraz usilniej dopatrywał się w jej rysach podobieństwa to spotkanej nocą wiedźmy. Zupełnie bez skrępowania wytrzeszczał oczy na oskarżoną lekko zadzierając nos.
Eberhard przeszedł na łacinę. Spojrzał też na Bogumysła mocno pytającym wzrokiem.
- Jedni szukają celu inni szczęścia. Ty chcesz spokoju. W Broku spokoju nie zaznasz. Zawsze będziesz czarownicą, trucicielem podłą zielarką. Będą cię tu podgryzać aż w końcu zagryzą. Powiedziałbym marna perspektywa.
- Niezwykle marna - wycedził Bogumysł, nieznacznie pochylając się nad samotną trucicielką. Choć była mu raczej obojętną miał widocznie coś do powiedzenia i czekał z tym, aż Eberhard naznaczy grzesznicy jej pokutę.
Dziewczyna wodziła wzrokiem między jednym a drugim duchownym. Jakby nie będąc pewna do czego zmierzają. Gdy do niej dotarł przekaz to oczy się rozszerzyły. W niczym nie przypominała władczyni wilków, no może poza jej butą. Teraz patrzyła w ciszy na mężczyzn, czekając na „wyrok”.
- Zabrałaś życie. Więc pomożesz uratować inne. Po matce został ci nie tylko ten dom. Został ci po niej dar leczenia i możliwość pomagania innym. Oczyścimy cię tu z czarostwa. Poskromimy zapędy Sisto. Porozmawiamy z ludźmi… ty pokażesz im resztę. Siebie z dobrej strony. Pojedziesz z nami do Płocka. Tam siostry, dobre kobiety organizują pomoc chorym i pokrzywdzonym przez los. Udzielisz im pomocy. Pomożesz innym i sobie. Odkupisz winę czyniąc dobro, pomagając tym którzy zostali bez pomocy. Zupełnie jak ty. - w myślach Eberhard dodał, że to im pokaże jej prawdziwe oblicze. Miał zamiar przy okazji załatwić więcej niż jedną sprawę.
Olcha potoczyła oczami po mężczyznach w czerwieni. Potem obejrzała się za siebie na kilku zbrojnych popasajacych konie. Dalej jeszcze w stronę swojego domu, gdzie na progu stał zakapturzony Hugin. Przełknęła ślinę. W zasadzie nie miała innych opcji. Westchnęła i rzekła:
- Zabijmy moje owce i przygotujmy jedzenie na podróż. Nie zostawię ich tu, bo mieszkańcy nie umieją zajmować się zwierzętami. I tak zginą i tak zginą. Mięsa szkoda. U was mężów wysyp. Jedzenie zda się na podróż do Płocka. - Tym razem mówiła w swym ojczystym języku, jakby myśl, którą chciała przekazać była zbyt skomplikowana dla niej po łacinie.
Eberhard odczekał na przetłumaczenie.
- Za jedzenie ci w Płocku zapłacimy. Porozmawiam z Zamoyskim, żeby pilnowali twojego domu. Wóz jest jakiś we wsi? Chciałbym żebyś zabrała swoje zioła. Sporo tego a jak rzekłaś lepiej żeby nic się nie zmarnowało. Ta mieszanka którą smarowałaś owca. Zrób tego trochę zostawimy tutejszym. Jeśli masz jakieś porady odnośnie owiec, rzeknij to Witoldowi. On przekaże Zamoyskim a tamci reszcie wsi. Pierwszy dobry uczynek. - dla niektórych mogło się wydawać to dziwne. Eberhard jednak prócz bycia Inkwizytorem miał się również za pasterza. Powinien dbać o owieczki pańskie wtedy kiedy może i nie koliduje to z jego podstawowymi zadaniami.
Olcha w milczeniu kiwała głową. Gdy inkwizytor zamilkł ruszyła w stronę swego domostwa pozostawiając mężczyzn samych. Gdy zaczęła dyskusję z Witoldem Hugin podszedł do Czerwonych Braci i mierzył wzrokiem to jednego to drugiego. W powietrzu zawisło nieme: „co dalej?”

- Zacznijmy od tego co chciałeś mi rzec bracie Bogumyśle. Wyraźnie z czymś czekałaś. Brat Hugin to zaufany sługa Inkwizycji. Możemy przy nim mówić otwarcie.
- Rzeknijcie mi jeszcze dokładnie, coście się dowiedzieli o wilkach krążących wokół domostwa tej grzesznicy. Mamy czas, skoro w dużej mierze problem zaopatrzenia na drogę rozwiązałeś swą retoryką, bracie - to mówiąc Bogumysł pochylił lekko głowę.
- Wydaje mi się, że jest związek między Olchą a wilkami. Czy może nawet wilkołakami. Ponoć ktoś ją widział biegnącą z wilkami, może to plotka a może prawda. Dlatego między innymi zabieramy ją ze sobą. Bym ustalił prawdę potrzebuję się jej dłużej przyjrzeć. Może uda się o nich dowiedzieć więcej. Lubię fakty bracie, tu jednak mogę się tylko zastanawiać. W ruinach blisko ludzkiego osiedla siedzą wilki. Wygłodniałe i czujne. Dwóch żołnierzy eskorty nie zaszło daleko nim się na nich rzuciły. Olcha jest zielarką, bezbronną kobietą a mimo to żyje? Chodzi do lasu zbiera zioła i nikt jej nie pożarł. Jest wiele drobnych rzeczy jakie mnie zastanawiają. Na ich wyjaśnienie potrzeba czasu. Nabrałem jednak wątpliwości czy warto wejść do tych ruin teraz. Bo jeśli mam rację, możemy tam spotkać Wilkołaki które już widziałeś. Silniejsi jesteśmy o trzech Inkwizytorów. Tylko czy warto? Mamy jeszcze ludzi w Płocku w tym mojego przyjaciela który… powiedzmy specjalizuje się w tego typu potyczkach. I na koniec.... Oni się szykują na zło z lasu. Czy warto im pomóc? Może rozsądnie im nie przeszkadzać ścierając się z nimi przed czasem? Łatwiej nam wyplenić mniejsze zło, wykrwawione w starciach niż w pełni sił. Sporo tego jak widzicie. Chciałem się tym jednak z wami podzielić. Im więcej wiemy razem. Tym jesteśmy silniejsi. - Eberhard wypowiedział na głos swoje myśli, wątpliwości i plany.

Następnie padła prosta decyzja. Najpierw zmierzają do Płocka. Na potrzeby żołnierzy powiedziano, że najpierw trzeba ich podszkolić z walki przeciw mocą piekielnym. Dziwną świątynie osłabić modlitwą w intencji oczyszczenia.
Eberhard po drodze zamierzał też podpytać Bogumysła co chciał mu rzec w sprawie Olchy. Wszak na jej widok zareagował specyficznie.
 
Icarius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172