Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-01-2019, 12:50   #341
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Wenecjanka przez chwilę poczuła się jak w domu. Zdzieranie z siebie warstw błota bez dobrze przygotowanej kąpieli, było zajęciem uciążliwym, ale koniecznym jeśli miała odzyskać pewność siebie i ludzki wygląd. Potem wciągnęła głośno powietrze w płuca i wypuściła je z zadowoleniem. Fyodor coś czytał, Anna poszła do klasztoru więc miała chwilę dla siebie. Wcisnęła dzieciom po pajdzie chleba i kawałku kiełbasy jako dowód nagrody dla wiernych służących i zagoniła je do roboty. Małgosia miała udać się do gospody, w której się zatrzymała i przekazać karczmarce, że Pani kupcowa, żąda natychmiast przybycia karczmarki wraz z kilkoma jej sukniami i elementami toalety, zwłaszcza wodą różaną. Wszelkie straty w transporcie i zawartości kufrów kupieckich, sam Johannes odpisze od rachunku, a dołoży kilka batów. Darmo.

Potem przyszedł czas na Jaśka, który miał udać się do klasztoru w którym była Anna wraz ze niewielką srebrną monetą. Drobna składka na klasztor miała skłonić zakonników do otoczenia właściwą opieką kupca Johannesa, tak aby ten do zdrowia wracał należycie opatrzony. Jako wierny sługa Inkwizycji miał pozostać do jej dyspozycji i w żadnym wypadku nie opuszczać klasztoru w dzisiejszym dniu. W kolejnych też, dopóki Święte Officium nie uzna za stosowne go zwolnić. Najlepiej, aby przebywał razem z dzielnymi mężami Gergem i Walterem. Może ich odwaga i dzielność serca udzielą mu się w odpowiednim stopniu. Jaśko miał też dowiedzieć się o stan zdrowia i poprosić siostrę Annę, o przyjrzenie się zdrowiu męża Francesci.

Potem zasiadła do listów, które chciała mieć gotowe przed spotkaniem. Jeden do Biskupa i jeden do przeora dominikanów:

Cytat:
Wasza Ekscelencjo, Najprzewielebniejszy Księże Biskupie,

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

Niech łaska Pańska spoczywa na Tobie w każdej chwili wielki dobrodzieju Kościoła i płockiego ludu bożego. Cieszymy się wielce, że pozostajesz w dobrym zdrowiu otaczając tę dobrą krainę swoją troską.
Święte Officium spieszy ci donieść, że przystąpiwszy niezwłocznie do działania zrobiło oto, dzięki wszechmocnej Opatrzności pierwszy krok w kierunku oczyszczenia płockich ziem z sił Kościołowi wrogich. Wyszło o to na jaw, dzięki odwadze niezwykłej brata Fyodora z domu Reznow oraz brata Waltera, że siły obce, lokum swe mające gdzieś poza terenami biskupiej diecezji sieć swoją chciały rozciągnąć w mieście w postaci kainowego nasienia, jakim okazał się rzekomy szlachcic von Guze oraz magią oczarowanego kupca Dohna, który służył panu swemu w jego złych czynach. Brat Fyodor łaskę okazał swą kupcowi przesadnie wielką, co wynikało z wypełniającego go miłosierdzia. Podobnie wąpierzowi, który łaski tej był z pewnością niegodny. Nie koniec to jednak inwestygacji Świętego Officium, które musi w obecnej sytuacji zabezpieczyć dobra będące w posiadaniu kupca i rozpocząć dalsze dochodzenie, o których efektach donosić będzie niezwłocznie. Tedy też Inkwizycja pozostanie w domu kupca Dohna w najbliższym czasie. Jest to bowiem niezbędne do należytego prowadzenia dalszych działań.

Przesłuchanie jakiemu udało się poddać sługi Adwersarza dowiodły, że istnieje jeszcze inne zło w okolicy, które to może objawiać się w postaci nienaturalnej mgły. Jest to tajemnica największa, której ksiądz Biskup obiecuje dochować, aby nie utrudniać dalszego śledztwa. Istota ta może objawiać się w miejscach różnych, dlatego też Officium zaleca księdzu biskupowi dbać o siebie wielce i ostrożnością wykazywać w stosunku do obcych. Post i modlitwę zaleca, ale tej biskup jako Ojciec Świątobliwy zażywa zapewne w ilościach właściwych.

Inkwizycja prosi również o możliwość odwiedzenia Najprzewielebniejszego Księdza Biskupa w dniu dzisiejszym, w chwili, która będzie najdogodniejsza, ze względu na pełnione obowiązki.

Święte Officium prosi łaskawie o modlitwę i przesyła życzenia zdrowia i Bożej Łaski, etc.
Cytat:
Najprzewielebniejszy Księże Przeorze,

Niech Boża Opatrzoności pozostanie z Ojcem teraz i na wieki [formalne rozwlekłe przywitanie]
W obliczu ogromu pracy jaka przypadła w udziale Świętemu Officium w Płocku, zwraca się ona do Ojca z prośbą o oddanie w dniach najbliższych jednego z braci obdażonego umysłem bystrym i umiejętnością czytania i pisania do pomocy w pracach jakie stoją przed płockim Officium. Brat jest konieczny, aby prowadzić niezbędne notatki, a i w innych pracach wymagających uczonego umysłu pomóc przy prowadzonych przez Officium investygacjach. Prosi się, aby przybywał po mszy porannej i pracy na rzecz Koscioła się oddawał do czasu wieczornego, kiedy to na nieszpory do klasztoru wróci.

[formalne zakończenie]
Przed samym spotkaniem Francisca, która oddelegowała jednego ze zbirów kanonika do odbioru rzeczy od karczmarki zdołała się jeszcze przebrać i wysłać Jaśka i Małgosię na rynek z informacją, że Inkwizycja płocka pozostająca w domu kupca Dohna poszukuje na dni najbliższe kucharkę i dwie dziewczyny do sprzątania. Jest zainteresowana również wynajęciem dwóch ochroniarzy, aby szacunek odpowiedni budynek ów posiadał. Potem Jaśko miał rozpytać gdzież to rodzina zmarłego z wykrwawienia ghula mieszka i Francisce donieść. Małgosia zaś miała udać się do chaty wskazanej przez Franciscę, aby praczkę tam przebywającą poprosić do siedziby Inkwizycji. Nie przed południem jednak. Do tego czasu mają wolne. Potem zaś roznieść mają informację rodzicom swoim i karczmarzom, iż jeśli ktoś informacje ma jakieś do przekazania Inkwizycji, które dziwią go w sposób jakiś może między wschodem, a zachodem słońca zrobić to w jej nowej siedzibie.

Wreszcie pachnąca i zadowolona udała się na spotkanie z Fyodorem i Anną niosąc w ręce napisane listy. Gdy przyszła jej kolej opisała ze szczegółami ostatnie dni, a w szczególności spotkanie z Ptasznikiem, który w prosty sposób pasował jej do kołduna oraz wycieczki, którą odbyła wraz z Gerge. Nie zapomniała też o scenie na drodze, kiedy strażnicy zabrali zwłoki Dohna do biskupa, a także potem, gdy mężczyzna z wilczą broszą kazał jej przypomnieć Jakubowi o jego misji. To wygłosiła szeptem, tak, że ledwo inni Inkwizytorzy mogli usłyszeć pilnując przedtem, aby żadny szczur lub inny gryzoń nie był obecny na spotkaniu.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 28-01-2019, 17:59   #342
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Końcowe godziny pobytu w Broku


Ktoś inny mógłby nazwać rozmowę Eberharda z Bogumysłem sporem. Jednak Czerwoni bracia przez całą obecną wyprawę byli niezwykle zgodni. Uzupełniali się zarówno talentami jak i rolami. Eberhard był umówiony z Bogumysłem na wizytę w świątyni. Wszystko zmieniły nowe informacje z Płocka. Które Mistrz Inkwizycji dostał od tajemniczej istoty.
- Bracie w Płocku leje się krew. Nie możemy zwlekać i musimy się tam jak najszybciej udać. Nasi bracia przystąpili do oczyszczenia miasta. Są wśród nich również ofiary. Potrzebują nas i choć i ja chciałbym sprawdzić ową świątynię. Musi to poczekać, najpierw połączmy siły z naszymi Płockimi braćmi i siostrami.
- Zmiana planów w tej chwili zrujnuje nasz autorytet. Stoimy przed wyborem, a każdy wybór będzie zły - westchnął Bogumysł.
- Postaraj się mnie zrozumieć, zawsze jest możliwość, że ten głos informujący o wydarzeniach z Płocka nie ma jednak dobrych zamiarów wobec nas. Nawet gdybyśmy założyli, że faktycznie jest naszym sprzymierzeńcem oddział zbrojnych nie uleczy ofiar. A co, jeśli to właśnie na myśli miała wilcza wiedźma? Czy nie daje ci do myślenia? Dziwne to zrządzenie losu, że akurat teraz dowiedzieliśmy się o istnieniu świątyni.
- Nie będziemy tracić autorytetu. Powiemy wprost, pilne wieści z Płocka zmieniają nasze plany. Jak się o nich dowiedzieliśmy zostawię twojej wyobraźni. Musimy wspomóc naszych braci i siostry w Płocku. Bogumyśle tam już jedną z nas zabito. Mój przyjaciel i zabójca Wilkołaków jest z kolei krytycznie ranny. - Eberhard zaczął być wyraźne zmartwiony i zdenerwowany. Co niemal mu się nie zdarzało. - Ta istota z którą rozmawiałem. Wiem, że mówi prawdę. Mam swoje sposoby by to sprawdzić. Nie wiadomo jakie są cele żadnej z sił które nami manipulują. Do świątyni jeszcze wrócimy obiecuje. Najpierw jednak wspomożemy braci i siostry i się zjednoczymy. Tylko razem możemy stawić czoła złemu. Inaczej zgubi nas pycha.
- Z całym szacunkiem, ale czy możesz zapewnić, że wojownicy poczują się potrzebni gdy dotrzemy do Płocka? Być może należy ich zwolnić ze służby, nim zwątpią w nasze zdecydowanie w walce ze złem?
- Oni są od wykonywania rozkazów. Zrobią co im każemy. Jeśli któryś odmówi lub zwątpi. Cóż chyba nie muszę ci przypominać, że jesteśmy Inkwizycją? Nikogo nie będziemy zwalniać. Nie wyrzuca się narzędzi jakie pan nam powierzył. Nie mówię tego bracie z wyższością czy wzgardą. - Eberhard mówił powoli i spokojnie tonem pozbawionym emocji. Jakby coś właśnie tłumaczył na wykładzie. - Każdy jest narzędziem. Tak samo brat czy ja. Każdy bez wyjątku to wykonawca woli Bożej. Gdyby nasz zakon przejmował się opinią każdego. Paraliż naszych działań byłby ogromny a zło by triumfowało. Mrok ogarnąłby świat. Powołano nas by tego uniknąć. Temu służy Inkwizycja. To nadrzędny cel. - dał chwilę na przemyślenie tego Bogumysłowi. Nie dał mu jednak jeszcze dojść do głosu. Wstrzymując jego próbę gestem uniesionej dłoni. Następnie przeszedł do przykładu.
- Czy Książę konsultuje swoje działania z każdym żołnierzem? Robi to co uważa za słuszne bo ma większa wiedzę i doświadczenie niż jego poddani. My z kolei mamy taką samą przewagę w sprawach walki z plugastwem. Wizyta w świątyni może być krótka albo długa jeśli coś pójdzie nie tak. Krwawa albo nie... W tym czasie zginąć może reszta Inkwizytorów w Płocku. Mamy wyraźne rozkazy. Ja, brat i nasi żołnierze. Idziemy im na odsiecz. Teraz jest to już odsiecz bracie. Tam leje się krew. Oni nas potrzebują a ja potrzebuję ciebie bracie u mego boku.- dopiero ostatnie zdania wypowiedział z energią i głęboką wiarą w słuszność swej decyzji.

Bogumysł jedynie skinął głową. Eberhard nie do końca był przekonany czy młodszy z Czerownych braci zrozumiał czy nie zrozumiał jego motywów i przesłania... Nie zamierzał jednak naciskać dalej. Nie widział w tym sensu i odprawił swojego towarzysza

Droga do Płocka. Chwilę po próbie nieudanej zbadania intencji Dobromira.

Dobromir jakby mimowolnie spojrzał w stronę Eberharda, a jego rysy stężały. Mimo, że nie padły żadne słowa, to jakieś złe relacje miały miejsce między tą dwójką. Dobromir wprawdzie w lewej dłoni nadal trzymał drewniane miski, które przed chwilą zebrał, ale jego prawa dłoń opuściła się na pas, w stronę rękojeści miecza. Zbyt machinalnie, żeby można było uznać to za zniewagę, jednocześnie przypominając, że ich rozmówca nie jest bezbronny. Choć trudno było przypuszczać, że miałby jakiekolwiek szanse w starciu z żołnierzami.

Witold pochylił się w stronę Klary i szepnął jej:
- Zdaje się, że naszemu mistrzowi powinęła się noga przy wchodzeniu z buciorami do głowy tego człowieka.?
Szept był tak cichy, że siedzący niedaleko Eberhard nie był wstanie go usłyszeć. Sama dziewczyna ledwie go słyszała, a przecież odkąd straciła wzrok, to inne zmysły pracowały u niej dużo mocniej niż u zwykłych ludzi.
Słowa Witolda w połączeniu z dziwną ciszą, która zapanowała pomiędzy zgromadzonymi pozwoliła stwierdzić Karze, że Jej najbliższy towarzysz nie może się mylić. Eberhard znów wykorzystuje dary pańskie dla własnej korzyści. Kiedyś spotka go za to kara, oby tylko nie pociągnął wszystkich wokół siebie za sobą.
- Dobry człowieku - odezwała się siostrą, która węchem kierowała się by ocenić gdzie stoi i w jego kierunku odwrócić głowę. - w drodze zawsze bezpieczniej, gdy ma się towarzyszy, na wozie może i już miejsca nie znajdziesz dla siebie, ale myślę, że cokolwiek masz ze sobą możesz tu złożyć, by odciążyć ramiona. - uśmiechnęła się niezwykle ciepło - Witoldzie zechcesz pomóc? - ostatnie słowa wypowiedziała do młodego Inkwizytora.

Eberhard obserwował napotkanego człowieka. Od jakiegoś czasu jechał już konno nie lubił siedzieć na wozie zbyt długo. Tam czuł się bezradny. Nic nie rzekł do napotkanego człowieka. Jego oczy zwęziły się jedynie podejrzliwie. Po słowach Klary dodatkowo się skrzywił. Mistrz Inkwizycji zrównał się końmi z Bogumysłem.
- Miej na niego baczenie i obserwuj. Rozpytaj kim jest. I niech nie zbliża się do zielarki. Poza tym może jechać z nami. - sam skupił się na obserwacji otoczenia i nowego przybysza.
 
Icarius jest offline  
Stary 02-02-2019, 22:32   #343
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
+Aiko, Arvelus i MG

Anna niechętnie oderwała się od swoich pacjentów. Wolała nadzorować ich przeniesienie do pobliskiego szpitala. Wiedziała jednak, że ta narada jest konieczna. Nie mogli sobie pozwalać na takie bieganie jak dnia poprzedniego.

Zakonnica wzięła na siebie poprowadzenie modlitwy z prośbą do Ducha Świętego o pomoc przy podjęciu odpowiednich decyzji i jeszcze raz opowiedziała swoim towarzyszom o spotkaniu z Rokitą i wizjach, których danych było jej doświadczyć od kiedy przybyła do Płocka.
Francisca chętnie wzięła udział w modlitwie, podkreślając celowo lub nie prośby o zdrowie jej męża. Gdy Anna skończyła swoją opowieść ona rozpoczęła swoją zdając relację z wydarzeń ostatniego dnia.
- Przed spotkaniem z biskupem - zakończyła zanim inni zaczęli zadawać pytania - potrzebujemy planu. Na dziś i na kolejne dni. Ostatnie zyski okupiliśmy wielkim kosztem.
Położyła też na stole napisane przez siebie listy.
- To propozycja, ale nie mogłam czekać bezczynnie.

Fyodor wysłuchał spokojnie co Francisca miała do powiedzenia o Ptaszniku. Zacisnął szczękę i zaciskał ją przez chwilę oddechów póki nie przegnał gniewu na to, że dopiero teraz mu o tym opowiedziano. Jedność tej komórki inkwizycji balansowała na ostrzu noża… sam już dwa razy był o włos od decyzji o opuszczeniu jej, prawdopodobnie z Walterem i szarży na wilkołaki.
- Rozumiem. Dobra robota, dużo się dowiedziałaś. Wygląda na to, że mamy tu przynajmniej pięć wartych uwagi sił. Rokita i kałdun. Czyli pewnie Satyr który nawiedził Annę i Ptasznik. Do tego Benezja i suka która odwiedziła mnie w marach gdy padłem w zadymionej bibliotece, oraz wilkołaki, których obecność w kontekście przesiąknięcia Płocka i okolic plugastwami wydaje się prawdopodobne. Wiemy też, że coś jest w rzece nieopodal.
Wenecjanka zmrużyła oczy i popatrzyła długo na Fyodora i obeszła pokój na obecność szczurów.
- Nie możemy ustalać nic na nie uświęconym miejscu. Wieści rozchodzą się szybciej niż jeździec na koniu, co znaczy, że uwikłane są w nie siły nad którymi nie mamy władzy. A zadanie, które nas czeka jest daleko trudniejsze niż pokonanie tutejszego wąpierza, a do tego mamy już mniej sił. Tajemnica to jeden z naszych głownych orężów. Czy brat poznał rytuał?
Anna także obserwowała czerwonego brata. Nigdy nie powiedział im o wizji, którą miał gdy stracił przytomność, ale z jakiegoś powodu cały czas miał pretensje o to, że nie biegną za nim by przekazać mu informacje. Może… skoro władze inkwizycji wybrały ją na głowę jednostki, powinna napisać z prośbą o inną pomoc. Brat Fyodor mógł się okazać…zbyt doświadczony życiem by dalej działać czynnie.
- Zgadzam się, że powinniśmy zadbać o bezpieczeństwo miejsca spotkań. Myślę jednak, że nim poświęcimy temu miejscu czas… powinniśmy się upewnić, że należy ono do nas.
Francisca kiwnęła głową zwracając się do Anny.
- Dobrze, ale nasza dzisiejsza rozmowa z nim nie może dotyczyć niczego co już podejrzewamy. Mgła… to musi na razie pozostać między nami. Niech biskup zewidencjonuje pozostały majątek i da znać inkwizycji, aby mogła to przeszukać. Tutejsze biskupstwo ma w tej kwestii większą wiedzę, niż przybyła Inkwizycja - zastukała palcem w krzyż, który wreszcie wrócił w jej ręce.
- Opowiedzmy może biskupowi o jakich siłach mówił von Guze. Zobaczymy co nam odpowie. Co myślicie?
- Pozostawię wam to spotkanie, chciałabym wrócić do naszych towarzyszy.
- Ann nerwowo ugniatała materiał habitu. - Nie ufam tutejszym cyrulikom.
- Czy… - Francisca spojrzała na Annę.
- Czy siostra mogłaby również zatroszczyć się o mojego męża?

Gdy Anna wyszła Fyodor zwrócił się do Francisci:

- Mogę prosić Pana aby uświęcił tę ziemię - odpowiedział Fyodor na wcześniej zadane pytanie - ale wyjąłbym spod tego błogosławieństwa piwnicę. Nie chcemy aby Guze zaczął nam skwierczeć i się zwęglił. Rytuał potrwa godzinę.

- Hmmm… - jeśli nie masz nic przeciwko to wolałbym abyśmy osobiście omówili to z biskupem - skomentował Fyodor list Francisci do Gunthera - mamy w tym interes. W Płocku i nie tylko w Płocku, są teraz dwa bardzo duże bezpańskie majątki tylko czekające na zarekwirowanie ich. Chcę to rozegrać tak aby połowa zasiliła Płocką inkwizycję, a druga połowa poszła dla niego… bo on i tak położy na tym łapy, a w ten sposób, jeśli to dobrze rozegramy to zapomni nam wcześniejsze niesnaski i jeszcze będzie wdzięczny. Co jak co, ale nie zaszkodzi mieć w nim sojusznika… w końcu to nie jest nic zobowiązującego.
Wenecjanka popatrzyła na brata dziwnym wzrokiem.
- Położył łapy? Drogi bracie… to jego eminencja ksiądz biskup. Może w swojej łasce zatroszczyć się o majątek pozostawiony przez chrześcijanina, który pogubił się i służył wrogom Kościoła.
Fyodor uśmiechnął się delikatnie, ale drapieżnie
- Widzisz… w sztuce pięknych słów i zjednywania sobie serc ludzkich mogłabyś mnie pewnie wiele nauczyć gdybym był młodszy i umysł miał otwarty na nowe umiejętności. Ja lepiej radzę sobie wymuszając posłuszeństwo przysłowiowym kijem i marchewką. Zwał jak zwał, cel ten sam. Pójdziesz ze mną do biskupa omówić z nim tę sprawę? Bo w tym na pewno sobie lepiej poradzisz, a ja bym tam był zabezpieczeniem gdyby poczuł się zbyt mocny w towarzystwie białogłowej.
Francisca skinęła głową.
- Pozostała sprawa pieniędzy i listów. No i pytanie, czy ktoś ma ochotę zatrudnić gosposię i kucharki?
- Pieniędzmi wy się podzielcie
- zaproponował Fyodor - Ja moich mam dość. Listu do biskupa bym nie wysyłał tylko osobiście złożył mu wizytę, a prośba do przeora… nie będę protestował, choć umyka mi ta potrzeba.
- Jak sobie brat życzy
- powiedziała wenecjanka.
- Pisarz, doda naszej siedzibie znaczenia w Płocku, a poza tym pokaże jaki stosunek ma do nas zakon. Jeśli brat nie potrzebuje mnie do rytuału chciałabym nadzorować przeniesienie moich rzeczy tutaj, a potem jestem do brata dyspozycji.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 03-02-2019 o 21:44.
druidh jest offline  
Stary 28-02-2019, 13:03   #344
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Wtorek, 2 sierpnia A.D 1250r.

“Teraz zaś straciło moc nad nami Prawo, gdy umarliśmy temu, co trzymało nas w jarzmie, tak, że możemy pełnić służbę w nowym duchu, a nie według przestarzałej litery.”
List do Rzymian 7, 6


Płock.
“Gmach Inkwizycji”

Dobiegało południe gdy wszyscy przedstawili to co udało im się ustalić. Dotychczas nie prowadzili tak zaawansowanych wymian informacji. Teraz udało im się zestawić w czasie jednego spotkania historie o mgle i cieniach wokół plebanii. Fyodor ponownie przytoczył wszelkie szczegóły ze spotkania z demonicą we śnie. Anna opowiedziała o nawiedzeniu przez wyłaniającego się z mgły demona.

Wszystko wskazywało na to, że mieli już wszystkie trzy strony konfliktu. Niesionego wiatrem czarownika, demonicę przemawiającą w snach i rogatego władcę mgły.

Jednak nie było dane im dłużej rozmawiać. Chwilę po południu w nowej siedzibie Inkwizycji zrobiło się tłoczno.

Pierwsza przybyła Dadźboga. Dziewczyna w średnim wieku. Wdowa. Jej przyjaciółka pracowała w karczmie w której do niedawna mieszkała Francisca. Jak sama o sobie mówiła: umiała prać, gotować, sprzątać. Mieszkała pod miastem, gdzie utrzymywała się z kawałka ziemi, który uprawiała. Jednak nie od dziś wiadomo, że pranie gaci wielkich panów jest lepiej płatne niż szarpanie się z pługiem. Franka ruszyła z nią do pomieszczeń kuchennych, żeby omówić szczegóły

Potem przyszło dwóch mężczyzn. Jeden w wieku bliskim Fyodorowi.



Drugi znacznie młodszy. Znacznie wyższy. Uzbrojony w wielki topór nie pozostawiał złudzeń co do celu wizyty. Od razu przeszli do rzeczy bez specjalnych uprzejmości takich jak choćby przedstawienie się z imienia.

- Jesteśmy tu po Czerwonego kapłana, który wczoraj przy zakładzie bednarza dokonał zabójstwa z zimną krwią handlarza Helmuta Dohna. Natychmiast ma stawić się przed obliczem naszego kasztelana.

Nagle z tyłu zaczęła kaszleć postać w habicie. Młody mnich, który już poprzedniego dnia ich odwiedził. Zaczął podniosłym tonem:
- Tak się składa, że jego ekscelencja biskup pragnie natychmiast pomówić z Fyodorem z domu Reznovów. A wiadomo wszak, że władza Boska ważniejsza niźli cesarska.
- Obetrzyj lepiej mleko spod nosa młody - powiedział sługa kasztelana niby mimochodem kładąc dłoń na niewielkim buzdyganie wiszącym przy pasie.

I oto Czerwony Brat stał się jedynym, który mógłby rozwiązać ów spór. Trzeba było tylko określić czy ważniejsza jest w tym momencie władza świecka, czy kościelna. I choć dla Inkwizytora wątpliwości jako takich nie było, bo przecież książę panował z nadania Pana.

Tyle tylko, że Pan nie zesłał swoich aniołów, by z ognistymi mieczami bronili inkwizytorów. A książę otrzymał list z prośbą o zbrojnych. Jak więc zareaguje jego kasztelan, gdy okaże się, że Inkwizycja nie jest zainteresowana rozmową? Odwlekanie spotkań doprowadziło do konieczności wyboru jednej ze stron. Umocnienia sojuszy, bądź pogrzebania szansy na współpracę.

***


Płock. Lazaret

Jedno co było pewne, to Fyodor nie mógł oddelegować siostry Anny na żadne ze spotkań. Ta natychmiast po zakończonym zebraniu ruszyła do lokalnego lazaretu. Z radością przywitały ją siostry zakonne, które już od wschodu słońca pomagały przy chorych. Cyrulik tylko chwilę zagadnął.
- Stary jest jak niedźwiedź. Wykuruje się z tego i za miesiąc, może dwa znowu założy zbroję. Teraz się już tacy nie rodzą. A młody…
To zawahanie w jego głosie było najbardziej niepokojące dla młodej zakonnicy.
- Zaleczymy to. Noga świetnie poskładana. Ale nigdy nie będzie już biegać czy sprawnie walczyć. No chyba, że konno.

Gardło ścisnęło się dziewczynie. Mimo wszelkich darów od Pana, Gerge był przede wszystkim wojownikiem. Był jej silnym ramieniem.

Poszła do niego i padła na kolana obok jego łóżka. Spał. Czuła wyraźnie alkohol, więc z pewnością raczono go winem. Musiał się uskarżać na ból. Nic dziwnego.

Zrzuciła pościele odsłaniając nogę Gergego. Rzeczywiście wyglądała okropnie. Zakonnica położyła dłoń na ranie, a w drugiej ręce trzymała różaniec. Odmawiała przy tym gorliwą modlitwę. I wtedy coś zaczęło się dziać. Czuła jak ciepło rozlewa się pod jej palcami. Widziała jak rana się zasklepia. Za pośrednictwem zakonnicy dokonywał się cud. W końcu odsunęła dłoń. Noga była nadal posiniaczona. Ale były to tylko siniaki. Jakby ktoś kopnął go w goleń. Po złamaniu nie było śladu. Tymczasem inkwizytor otwierał oczy. Znieczulenie nie było już potrzebne, ale kac jaki pozostał po jego zastosowaniu nie ułatwiał mu skupienia wzroku na młodej zakonnicy. Uśmiechnął się, widząc jak słońce okala jej sylwetkę i przywodzi na myśl anioła.

***


Płock. "Siedziba Inkwizycji"

Francisca trzymała w dłoni list. Znalazła go we własnej sypialni. Ktoś wszedł i zostawił go bez większego trudu. Cóż, była to niedogodność, którą należało rozwiązać. Dziś list. Jutro nóż w gardło śpiącej inkwizytorki. Tak, ten problem był istotny. Tymczasem jednak z dołu dochodziły głosy kolejnych petentów inkwizycji. Oto kolejne instytucje zapraszały ich na spotkania. Zwinięty list Wenecjanka schowała w rękawie skromnej sukni i dołączyła do Fyodora.


„I nie upijajcie się winem, które powoduje rozwiązłość, ale bądźcie pełni Ducha”.

List do Efezjan 5, 18

Gdzieś w lesie…

Było już bardzo późne popołudnie gdy karawana inkwizycji zatrzymała się na popas. W okolicy była mała karczma, jednak nie było szans na zapewnienie noclegu tak wielu osobom. Również uzupełnienie zapasów okazało się kłopotliwe.

Eberhard i Bogumysł stanęli przed wyborem: zakupić wino na dalszą podróż, czy uzupełnić bukłaki w pobliskim jeziorze. Dobromir nie miał ani chwili dylematu, napełnił bukłak winem przygotowywanym przez gospodarza. Ale Dobromir nie był pod komendą inkwizytorów. Mógł robić co chciał. Witold z Klarą również zbliżyli się do zakłopotanych Czerwonych Braci. Młody inkwizytor szybko domyślił się w czym problem.
- Weźmy wino. Trochę odpoczynku należy nam się po tej masakrze w Broku. Uniknęliśmy walki, ale morale cierpi. Słyszałem, że tym wojom aż się rwą palce do bitki.
Hugin opierajacy się o swoją włócznię pokręcił przecząco głową i wykonał jakiś gest ręką. Nikt z nich nie czytał języka migowego, ale nie było się trudno domyślić, że wojownik jest przeciwny spożywaniu alkoholu przez wszystkich zamiast wody. Wszak został im jeszcze dzień drogi. Pojawiała się przed nimi perspektywa walki “po pijaku”, czy nawet spotkania z biskupem i kasztelanem “na kacu”.

Germanin towarzyszący Bogumysłowi starał się zaproponować dobromirowi uczciwy rycerski pojedynek. Ten jednak odmówił.

- Broń musi być gotowa do walki z wrogiem, nie zaś stępiona na czczych zabawach z przyjaciółmi. To, że dziś las nam sprzyja nie znaczy, że sprzyjać będzie jutro.

W wojowniku było coś niepokojącego. Nie był to jego zapach, czego była pewna Klara. Pachniał lasem i łąkami. Wiele dni spędził w siodle. Słyszała jego krok. Sprężysty i równy jak u Hugina. Ktoś, kto doskonale zna swoje ciało i jest w każdej chwili gotów do walki rusza się zupełnie inaczej niż zwykły człowiek. Przy lekkości Dobromira Bogumysł i Eberhard wydawali się słoniami w składzie porcelany. Ale to jeszcze nie było to co niepokoiło Klarę. Miała jakieś dziwne przeczucie, którego nie mogła rozgryźć. On sam z ciekawością obserwował cały ten korowód inkwizytorski nie mogący zdecydować czy pić, czy też lepiej nie pić.


 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 07-03-2019, 09:37   #345
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Francisca zagryzła zęby. Trzymała w rękach list, ale jego treść nie docierała jeszcze do jej głowy. Zanim zamierzała go przeczytać jeszcze raz oglądnęła uważnie pokój szukając sposobu w jaki autor lub goniec mogli się dostać do środka. Wady tej siedziby narzucały się z równą siłą co zalety. Nie była tu w żadnym wypadku bezpieczna, ale czy była gdziekolwiek indziej?

Przed chwilą targowała się o wynagrodzenie dla służby, ale sama strawa to było zdecydowanie za mało. Potrzebowali ochrony. Musiała porozmawiać z Fyodorem o rytuale i o jego przeprowadzce do domu Dohna. Ich wspólne siły powinny uczynić to miejsce bezpieczniejszym. Musieli też coś zdecydować odnośnie wąpierza.

Tymczasem udało jej się nająć dziewczynę na służbę. Francisca długo przepytywała Dadźbogę, szukając nieścisłości w jej życiorysie i podejrzeń o współpracę z wrogami Inkwizycji, ale nie udało jej się znaleźć żadnych niepokojących informacji. Prosta dziewczyna ze zwyczajną historią. To nie zmieniało faktu, że mogła być przysłana przez kogoś, ale Wenecjanka nie mogła popadać w paranoję. Minie pewnie kilka dni, zanim ktoś ją zwerbuje.

- Donoś mi o wszystkich, którzy zaoferują ci pieniądze, za wieści o tym to co tu się dzieje. Opłaci ci się to bardziej, niż ściągać sobie na głowę podwójne kłopoty. Plotki z miasta też są ważne - zabrzęczała sakiewką i wzięła ponownie do ręki krzyż.
- Jesteśmy Inkwizycją. I tak się dowiemy o wszystkim… - poczekała chwilę - A ja na przykład uważam, że na początek zawsze najlepiej uprzejmie zapytać - uśmiechnęła się miło.
- Twoje życie nie jest usłane różami, podobnie jak moje, pomagajmy więc sobie, dobrze? - wyciągnęła małą srebrną monetę - Na razie możesz mówić, że wynajęła cię wysoko urodzona nadęta Pani, która dni spędza na przekładaniu sukien i jedzeniu. Do tego jest silny jak cztery niedźwiedzie starzec oraz rozmodlona zakonnica. I strażnicy, którzy najpierw mordują intruzów, a dopiero potem zadają pytania.
- Jak już zaczniesz, pozbądź się wpierw śladów krwi. Chodzi tu mała dziewczynka, może Ci pomagać w pracy, ale traktuj ją łagodnie. Nic ponad jej siły.


Skończyła wspominać, usiadła i przeczytała list ponownie, a potem zeszła przeszła ku drzwiom wejściowym słysząc rozmowy.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 07-03-2019, 10:40   #346
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Anna z niedowierzaniem sięgnęła do dawnej rany. Pan… Pan jej wysłuchał. Mimo jej myśli… mimo tego co stało się w piwnicy. Otarła łzy i spojrzała z uśmiechem na pijanego Gerge. Chciała go objąć… ucałować… Szybko odwróciła się nim przyszły jej do głowy inne nierozsądne pomysły i podeszła do Waltera układając dłonie na jego ranie. W ciszy zaczęła się modlić do Pana o dar uzdrowienia i dla drugiego towarzysza.

Walter był nieporównywalnie bardziej świadomy niż Gerge. Zresztą nie pierwszy raz został ranny. Jego darem od Pana była nadludzka niemal regeneracja. Choć stan jego zdrowia zachwycał medyków, to i tak miał minąć ponad miesiąc zanim ponownie chwyci swój młot i ruszy do walki.
Tymczasem Anna powtórzyła modlitwę układajac dłoń na brzuchu starego Inkwizytora. Poczuła przepływające przez jej ciało ciepło i cofnęła dłoń. Coś jej mówiło, że wszystko poszło dobrze.

Walter podciągnął koszulę. Odsłonił posiniaczony brzuch. Krwiaki rozlewające się pod skórą miały wszystkie kolory tęczy i wyglądały okropnie. Jednak próżno było szukać jakichkolwiek śladów po ostrzu.

Zakonnica uśmiechnęła się ciepło do towarzysza, dziękując w myślach Panu za tą łaskę. Może… może jeszcze im się uda… Wrogów zdaje się przybywać z każdą chwilą. Potrzebują sił wszystkich inkwizytorów.
- Dziś rano odbyliśmy rozmowę z pozostałymi. - Ann opisała wszystko czego udało się jej dowiedzieć pozostałym Inkwizytorom i wydarzenia poprzedniej nocy. Była ciekawa ich opinii na temat czekających ich niebezpieczeństw.
- Nie możecie więzić tego wampira - zaczął Walter. - Musicie go zabić. Odciąć jego głowę. Zanieść ciało pod kościół i zostawić przygniecone kamieniem. Nie zdobędziecie z niego informacji. Nie dowiecie się niczego, a on z kolei w końcu zniewoli nasze umysły.
- Co do Biskupa…
- powiedział Gerge zmęczonym głosem - mam podejrzenie, że na niego coś wpływa. Myślę, że powinniśmy się bliżej przyjrzeć plebanii. Te mgły i cienie...
Anna westchnęła ciężko.
- Wiecie jaki jest Fyodor… cały czas w biegu. Nie słucha. Francisca też ma swoje sekrety… - zakonnica spojrzała w kierunku ściany, za którą przebywał mąż Włoszki. - Potrzebuję was inaczej… obawiam się, że sprawa Płocka nas przytłoczy.
- Fyodor to stary, samotny wilk. Ma silną wolę. Oprze się wampirowi. Ale zapomina o innych. Życie nie nauczyło go pracy w grupie. Musisz mu o tym przypominać. Wampir pod naszą siedzibą to zagrożenie.

Tymczasem Gerge wstał z łóżka. Kuśtykał, bo noga nadal była zbita. Ale stał na niej.
- To cud, że stoję. Ale dzięki temu cudowi jestem przekonany, że nic nas nie przytłoczy.
- Obawiam się przywiązania Fyodora do wampirów… Piotr także wydawał się mu być bardzo bliski…
- Anna uśmiechnęła się widząc Gerge na jego własnych nogach. - Postaram się zrobić co w mojej mocy. Jednak potrzebuję was… i Pan najwyraźniej także was potrzebuje, skoro pozwolił na ten cud.
- Fyodor już raz zasmakował potęgi wampirzej krwi. Dlatego właśnie wszystkie wydają mu się bliskie
- podsumował Walter
Zakonnica przytaknęła nie wiedziała jak dokładnie działają wampiry i coś czuła, że powinna poprosić Waltera by zdradził jej nieco informacji.
- Chciałabym jeszcze zajrzeć do męża Francisci. - Podniosła się z zajmowanego stołka i poczuła jak delikatnie zakręciło się jej w głowie. Była zmęczona. Wydarzenia ostatniej nocy, poranna rozmowa. Dobrze, że Pan wysłuchał jej modłów… teraz gdy zabraknie jej sił, będą chociaż mieli wsparcie.
- Tak, jest tu obok - powiedział Walter i wstał z łóżka. Posłużył ramieniem Annie. Musiała przyznać, że starzec choć był w samej koszuli zwisającej za połowę ud, to wyglądał imponująco. Mięśni nóg, czy szerokich ramion mógł zazdrościć niejeden młodzik. Gerge, któremu chodzenie nadal nie szło odsunął się lekko. Podążył za siostrą Anną i starym niedźwiedziem.

Zakonnica skorzystała z podanej ręki i ruszyła do pokoju obok. Trochę obawiała się tego spotkania. Gdy ostatnio widziała się z mężem Francisci… nie wyglądało to najlepiej. Anna przysiadła przy mężczyźniem, pozostawiając swoich towarzyszy przy drzwiach. Czy będzie w stanie mu pomóc? Spojrzała w jego nieobecne. Fyodor złamał wolę tego człowieka, a ona… nadal nie była pewna czy miało to sens. Ostrożnie ujęła zabandażowaną dłoń i ściskając w dłoni różaniec, po raz trzeci zwróciła się tego dnia do Pana, prosząc o jego wstawiennictwo.
- Opatrunek… - Słaby głos męża Francisci oderwał ją od modlitwy. Spojrzała zaskoczona na mężczyznę. - Opatrunek ciśnie.
Przytaknęła ruchem głowy i szybko zdjęła bandaż z kikuta, odnajdując pod spodem… palec. Był spuchnięty, jakby obity, ale… był tam cały. Zakonnica z radością pochwyciła dłoń mężczyzny.
- Pan.. Pan ci pomógł. - Ciepłymi słowami starał się tchnąć w skołataną duszę tego człowieka nieco spokoju. - Musisz być teraz silny… Franciska… my… inkwizycja będzie cię potrzebować.

Uśmiechnęła się do swoich towarzyszy.
- Ja… chyba powinniśmy się ruszać. - Ostrożnie przykryła mężczyznę kocem. Da znać zakonnicom by go pilnowano. - Pokażę wam nasza siedzibę i… chyba powinniśmy się zająć naszym więźniem i upewnić się co dzieje się na plebani.
 
Aiko jest offline  
Stary 10-03-2019, 20:58   #347
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Eberhard zasępił się na chwilę.
- Jesteśmy w środku niebezpiecznej misji dotarcia do Płocka. Sądząc po ilości wydarzeń do tej pory. Może nas coś jeszcze spotkać. Bogumyśle rycerze napiją się w Płocku. Teraz woda i czujność. Do posiłku najwyżej jeśli uznasz to za stosowne na kubeczek wina zezwole. Gdybyś uznał to za konieczne.
- Mistrzu Eberhardzie - odpowiedział drugi z Czerwonych Braci - morale drużyny ucierpiało po odwołaniu przeszukania świątyni. Zgadzam się, że nie powinni pić alkoholu, żeby zachować czujność. Tyle tylko, że gdy przy tym nasz Dobromir zacznie popijać sobie z gąsiorka z winem, to nie będzie to dla nich budujące. Poświęciliśmy trochę czasu, żeby wzbudzić w nich chęć do walki. Teraz, gdy wszyscy mają chęć my im odbieramy szansę na to.
Westchnął, bo wiedział, że z sytuacji nie ma dobrego wyjścia.
- Ale jeżeli damy im wino, to może być tylko gorzej - zakończył Bogumysł.
- Mam wrażenie, że czegoś nie bierzemy pod uwagę, że coś nam umknęło - wtrącił Witold, który służył ramieniem milczącej dotąd Klarze.
- Mam nadzieję, że wojowie Księcia mają swój rozum. Sprawianie problemów Inkwizytorom podczas ich misji to prosta droga do poważnych problemów. Są tu by nam służyć pomocą. Nie wiem Witoldzie co nam umyka. Jeśli coś dostrzegasz to się tym z nami podziel. - Eberhard wiedział, że mówiąc do Witolda mówi też do jego archanioła. Ten powinien mieć setki lat doświadczenia. Znacznie więcej niż Eberhard który nie zamierzał gardzić dodatkową wiedzą gdyby ta miała do niego spłynąć
- W tej chwili priorytetem dla mnie jest połączenie naszych sił z Płockiem. Nie chce by cokolwiek dalej odciągało naszą uwagę. Tam leje się krew naszych braci. Porozmawiajcie z karczmarzem. Jeśli nie ma noclegu i nie znajdzie się jeśli dołożymy złota niech szykuje nam jedzenie. Ucztę na miarę swoich możliwości z wszystkiego co ma najlepsze. Dobrze zapłacimy. Pełne brzuchy dodają sił a i na morale wpłynie to dobrze.
Bogumysł skinął głową i już miał ruszyć mówić z karczmarzem, gdy wtrącił się Witold.
- Zacne to Mistrzu Eberhardzie. Racz jednak pamiętać, że okolica głodem toczona. My mamy mięso ze stada Olchy. Wątpię, czy karczmarz byłby w stanie nam tak dogodzić. Co zaś do noclegu dla kilkunastu mężów wątpliwości nie mam najmniejszej. Szans na to nie ma. Karczma z tego co widziałem ma cztery izby. Nawet jeżeli w stajni umieścimy ludzi to i tak ktoś musi spać pod gołym niebem. Jedyne pocieszenie czerpię z faktu, że następnej nocy będziemy już w Płocku i na nocleg będzie można udać się do klasztoru.
Klara była pogrązona w swoich myślach i tylko jednym uchem słuchała sprzeczek Czerwonych Braci, cała jej uwaga była skupiona na trawiącym ją uczuciu niepokoju. Witold miał rację, coś przeoczyli, coś nie było do końca, tak jak być powinno, ale Klara nie mogła uchwycić o co dokładnie chodzi.
- Możemy pójść na kompromis i naśladując Francuzów rozcieńczyć wino z wodą. Wilk syty i owca cała. - zwróciła się do Braci Klara, kiedy Witold skończył mówić.
- Poza tym popieram Witolda, nie sądze by karczma zaspokoiła nasze potrzeby, a złość żołnierzy jest gorsza od spania pod niebem.
- Żołnierze mają bać się Inkwizycji i bożego gniewu. Nie odwrotnie siostro. Bogumyśle odpowiadasz za żołnierzy nic się nie zmieniło. Zrobisz wedle Twojego uznania. Masz u nich posłuch wesprzyj się w razie konieczności autorytetem moim a nawet Księcia. Wszelką niesubordynację każ surowo. Pełny brzuch bez wina to nie koniec świata. Huginie wesprzyj w razie potrzeby swym zdecydowanym działaniem brata Bogumysła. - Eberhard zakończył jego zdaniem bezsensowną dyskusję. W obliczu zła zagrożeń i wszelakich problemów... Roztrząsali czy sługom dać wina czy może nie?
 
Icarius jest offline  
Stary 13-03-2019, 07:46   #348
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Gdzieś w lesie, dzień drogi od Płocka.

Okazało się, że w zajeździe była wolna tylko jedna izba. Bez zbędnych rozważań zakwaterowano w niej siostrę Klarę i więzioną Olchę. Był to ryzykowny zabieg, choć Bogumysł i Eberhard byli przekonani, że dziewczyna nie stanowi zagrożenia sama w sobie. Młodszy z Czerwonych Braci miał wprawdzie podejrzenia na temat powinowactwa wilkołaków wobec domniemanej czarownicy, jednak dał się przekonać. Witold postanowił przenocować w stajni, która okazała się pomieszczeniem bez ścian, ale z dachem. Razem z nim miał też spać Hugin. W oddaleniu zaś od zabudowań obóz rozbili zbrojni na czele z Bogumysłem i Eberhardem. Bogumysł błogosławił im przed posiłkiem. Słońce było jeszcze dość wysoko na niebie, jednak wiedzieli, że przed zachodem nie znajdą lepszego miejsca na obóz.

Dobromir był już lekko pijany, czym sprowadzał na siebie zawistne spojrzenia wojowników.
- Oni nauczenie do wojen - podsumował w rozmowie w cztery z Bogumysłem Klaus. Mówił po polsku, gdyż chciał jak najszybciej poznać tajniki tego języka.
- Zabijać wroga, grabić, rabować. Chuciom ulegać. Ale pokorni umią być.
- Umieją -
poprawił Germana Bogumysł.
- Jeno, jak widzą, że im nie wolno, a innemu wolno, to szlag ich trafia - dokończył Hochburg patrząc na idącego z bukłakiem wina w las Dobromira.

Eberhard obserwował Dobromira z jeszcze większą uwagą niż jego towarzysze. Brunet jeszcze długo przed zachodem słońca ruszył i na skraju lasu rozstawił trzy miski i wrócił do obozu. Eberhard cicho poszedł na miejsce i zauważył, że w miskach jest ułożone suszone mięso z jego zapasów i nieco wina. Przypomniało mu się, że gdy go spotkali to akurat zbierał misy spod lasu. Czerwony Brat myślał intensywnie, czy powinien skonfrontować się z Dobromirem, czy też raczej powinien zaczekać i zobaczyć cóż za niecny stwór przybędzie po ofiarę.


Olcha nieufnie obwąchała wodę i po chwili wahania odstawiła drewniany kubek obok siennika. Klara słyszała to wyraźnie. Sama czuła w wodzie zapach mchu i błota. Normalne leśne zapachy. Denerwowało ją to, że mężczyźni całkowicie zignorowali jej koncept by zmieszać wino z wodą. Rozwiązałoby to wiele problemów. Zamiast tego musiała teraz jagnięcinę popijać wodą o posmaku szlamu.
- Jutro z rana muszę iść w las - powiedziała Olcha. - Wcześnie. Zaraz po wschodzie słońca. Obiecuję wrócić najszybciej jak się da. Myślę, że Mistrz Eberhard nie będzie mieć nic przeciwko, co?
Pytanie zawisło między Olchą a Klarą. Rzadko więzień zbierał się na tyle odwagi wobec swych strażników. Choć po prawdzie nie miała już pęt, odkąd Brok zniknął za lasem.


Tymczasem sytuacja z Dobromirem zdawała się zaogniać. Siedział między żołnierzami pijąc wino i jedząc swoje zapasy. Co jakiś czas łypał głodnym wzrokiem na zapasy jagnięciny pałaszowane przez mężczyzn, w czasie gdy sam popijał suchary winem z bukłaka. Sugerował kilkukrotnie wymianę wino, za pieczone mięso, jednak mężczyźni odmawiali. Narzekając przy tym na swych przełożonych.

- Nie powinniście tego robić. Jutro wszyscy się pochorujecie. Niektórzy z was pewnie umrą. Wy tam w tych waszych grodach nie wiecie na co trza w życiu uważać. A trza uważać… - powiedział Dobromir tajemniczo.

- Na co na przykład? - zapytał Gradkowski.

- No na Białych Ludzi. Na wsi to każdy wie, że trza uważać na Białych Ludzi - odpowiedział pytany brunet.

- Na czorta - wyrwało się Piotrowi Zagórksiemu, który od razu wypluł to co miał w ustach. Najwyraźniej nikt inny z drużyny nie słyszał historii o Białych Ludziach, toteż patrzyli z ciekawością na Dobromira. Ten zaś patrzył na Eberharda, który właśnie dołączył do kolacji. Inkwizytor nie mógł sobie wyobrazić lepszego momentu na konfrontację z pozostawiającym ofiary pod lasem człowiekiem. Z drugiej strony on sam nigdy o Białych Ludziach nie słyszał i przyznać musiał, że ciekawiło go dlaczego Zagórski wypluł wszystko z ust, a potem wylał wodę z kubka.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 19-03-2019, 00:31   #349
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Kelryk podesłany z polecenia biskupa chciał coś jeszcze powiedzieć, postąpił odważnie krok na przód, wiedząc, że władza Boska go broni. Nie wybroniła. Wysoki mężczyzna wyprowadził cios pałką wprost w twarz chłopaka. Krew chlusnęła z rozbitego nosa.
- Stać! - odezwał się Fyodor odpychając oprycha - zaiste wielkiej odwagi trzeba, żeby na dziecko iść z bronią. Pan nagrodzi was wedle czynów waszych - we wzroku inkwizytora było coś takiego, że wysoki mężczyzna zdał się stracić nagle część swojego wzrostu.
Dłoń siwego mężczyzny opadła swobodnie w stronę broni. Jednak i na niego Fyodor przeniósł swoje spojrzenie. Zamarł w połowie ruchu.
- Przez szacunek dla kasztelana pójdę z wami po dobroci, jednak dopilnuję, żebyście po dziesięciokroć za każdą kroplę krwi dziś przelaną odpowiedzieli.
Gdy Czerwony Brat postąpił krok do przodu zobaczył stojącą na schodach Franciscę.
- Proszę cię siostro zaprowadź tego wiernego sługę do lazaretu i powiedz siostrze Annie, że udałem się do kasztelu na rozmowę z miłościwie nam panującym - zawahał się i spojrzał na mężczyzn szukając odpowiedniego imienia. Wysoki nie zrozumiał, siwy zaś powiedział:
- Adawag. Palatyn Adawag.
- Tak, właśnie - powiedział Czerwony Brat, po czym kontynuował: - Czy zechcecie przekazać Jego Ekscelencji Guntherowi jak potraktowano jego sługę?
Francisca wzdrygnęła się na widok krwi nie rozumiejąc jeszcze co się stało właśnie u drzwi jej domostwa, które miało jej zapewnić bezpieczeństwo. Wystarczyło jej jednak zawiesić oko na każdym z mężczyzn, aby z grubsza zrozumieć co się stało.
- Nie godzi się - spojrzała chłodno na uzbrojoną dwójkę - aby chrześcijanin bił chrześcijanina.
- Czymże zawinił ten człowiek, że sięgacie po broń w domu Inkwizycji? - Francisca nie zamierzała odpuszczać niczego - wzroku z mężczyzn, samowolki w siedzibie Zakonu oraz pola w negocjacjach.
Fyodor zrobił krok w bok, dopuszczając Franciscę do kręgu rozmówców, ale nie odpowiedział pozwalając ludziom kasztelana się ewentualnie bronić samym i wciąż czekając na odpowiedź Włoszki, a sam zmówił modlitwę do Pana proszą go o wejrzenie w dusze całej trójki mężczyzn.

Najwięcej Pan ukazał mu o mnichu. Młody chłopak miał na swoim sumieniu grzechy młodości. Zanim został mnichem prowadził hulaszcze życie za pieniądze skradzione własnemu ojcu. Jednak poza tą zadrą z przeszłości serce jego było czyste. A z pewnością dużo czystsze niż dwójki sług Kasztelana. Siwy miał o sobie wysokie mniemanie i wierzył w słuszność sprawy. Wierzył, że za zabijanie innych chrześcijan nie jest odpowiedzialny on sam, lecz ten, który wydaje mu rozkazy. Toteż choć grzech ciężki ciążył nad nim, to w uporze swym nie widział w nim niczego złego. Podobnie ten młody i wysoki. Choć w jego wypadku Fyodora przeszył dreszcz. Człek na którego patrzył był surowy, a rysy jego były niczym wykute w skale. Wyglądał raczej jak mieszkaniec gór, niż równin mazowieckich. A mieszkańcy surowych terenów żyli w myśl zasady “Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”. I to właśnie przyprawiło o dreszcz Inkwizytora. Dusza człeka tego była jakby rozerwana. Na wpół chrześcijańska, na wpół pogańska.
- Racz panienko wiedzieć - powiedział siwy w stronę Włoszki - że dom ten należał do zamordowanego kupca. Nie pozostawił on dziedzica, więc w myśl prawa przechodzi on na własność kasztelu. Tedy nie prędzej nazywać będziecie go Domem Inkwizycji, niż po tym, jak szlachetny Palatyn Adawag nada wam go. Ale wcześniej trza pomówić Palatynowi z mordercą. Wyrok wydać. Jeno wtedy wnosić można o jakiś najem, czy nadanie.
Śiwy, który zdawał się gładko posługiwać łaciną, w przeciwieństwie do silnorękiego kolegi dodał:
- Ten tutaj zaś usiłował utrudnić doprowadzenie mordercy przed oblicze władzy. Tedy też podjęliśmy środki wyższej konieczności.
Kobieta założyła dłonie na siebie w pokornym geście. Spojrzała na siwego mężczyznę chwilę lustrując jego fizjonomię.
- Czy myślicie że na Bracie Fyodorze wrażenie robi wasze upodobanie do przemocy wobec Sług Bożych - uniosła podbródek i zmrużyła oczy.
- Często wam się to zdarza? - potem jakby ocknęła się i rzuciła okiem na kleryka.
- Oczywiście Bracie - kiwnęła głową w kierunku Fyodora - zrobię o co prosisz.
- Nie z tobą o tym będziemy dyskutować, a z palatynem - skomentował Fyodor - ale zważ, że jedynie przez szacunek do władcy miejscowego gotowym przymknąć oko na twój język. Za trzecim razem jak mnie “mordercą” nazwiesz zapomnę o tym… - głos inkwizytora stał się mroczny. Brzmiała w nim niewypowiedziana groźba…
Tym razem siwy zamilkł. Skinął jedynie głową na fakt, że zrozumiał słowa.
- A teraz chodźmy do palatyna, zanim powiecie jeszcze coś głupiego - dodał po chwili ciszy i wyszedł.
Siwy popatrzył jeszcze na Franciscę i na swego towarzysza, po czym poprawił pas z buzdyganem i ruszył za Fyodorem. Nie kulił się może tak jak wcześniej ten wysoki, ale coś mówiło Francisce, że nie powie już słowa do Czerwonego Brata, póki nie dotrą na miejsce.
Wenecjanka uniosła ręce tylko po to, żeby je załamać. Jej oczy były szkliste i wyglądała, jakby miała się rozpłakać. Gdy tylko Fyodor opuścił budynek, wybuchnęła:
- Cóż oni Szlachetnemu Bratu zrobili? Opatrzyć to trzeba natychmiast. Wstępnie tutaj, ale musimy się udać do lazaretu - udała się do kuchni po wodę, pomogła klerykowi obmyć jego twarz i założyć prowizoryczny opatrunek. Następnie pod pozorem przygotowania do drogi ukryła z powrotem połowę pieniędzy, a resztę spakowała ze sobą.
Mieli iść do lazaretu, ale wpierw musiała odwołać przenosiny jej rzeczy oraz ukryć część pieniędzy w wynajętych przez męża pokojach.
Nie podobało jej się to miejsce i czuła bijące od niego niebezpieczeństwo.

Kleryk rzeczywiście był młody. Był potwierdzeniem tezy o braku mężów w sile wieku. Mógł mieć co najwyżej piętnaście wiosen. Teraz jego delikatny zarościk był umorusany krwią z nosa. Ale jak się okazało po oględzinach nos nie był największą ofiara brutalnego ataku. Brakowało mu dwóch zębów, co utrudniało mówienie. Łzy w jego oczach utrudniały wydobywanie jakichkolwiek informacji.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 20-03-2019 o 09:13.
druidh jest offline  
Stary 20-03-2019, 09:02   #350
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Wtorek, 2 sierpnia A.D 1250

Płock, lazaret.

Fakt, że miał miejsce cud sprawiony jej rękami bardzo rozpogodził siostrę Annę. Oto znowu mieli silnych żołnierzy Inkwizycji na nogach. Co więcej mąż Francisci też był cały i zdrowy. Z pewnością komfort psychiczny jaki mogło to dać Wenecjance pomoże ich misji.
Problemem zaś znów był Fypdor. Do Anny dotarło, że wiedząc do jakich darów zakonnica ma dostęp, to mógł znaleźć dla nich zastosowanie jakie samej Annie nie przyszłoby do głowy. A jednak coś podsuwało jej perspektywę kolejnej przesłuchiwanej osoby, której Fyodor każe obciać rękę, a gdy to nie pomaga, to każde ją odciąć znowu… i znowu…
Ciarki przeszły po plecach dziewczyny.
Z zamyślenia wyrwała ją właśnie Francisca, która prowadziła rannego mnicha wprost do Lazaretu. Serce dziewczyny zabiło szybciej. Coś mówiło jej, że nie wszystko idzie po ich myśli.

Płock, Zamek Książąt Mazowieckich.

Przepych. To słowo nasuwało się przeciętnemu śmiertelnikowi w zamku płockim. Ale Fyodorowi było od tego daleko. Nie znał przepychu ktoś, kto nie odwiedzał pałaców w Nowogrodzie. Szedł dumny i wyprostowany. Bez żadnych pęt. Został podjęty w sali jadalnej. Gobeliny na ścianach pokazywały historie zwycięstw rodu Piastów. Kasztelan był młodym mężczyzną o długich włosach.
Siwy szepnął kilka słów kasztelanowi, po czym wyszedł z pomieszczenia zginając się w ukłonie. Osiłek stanął za krzesłem kasztelana.

- Nazywam się Adawag. Siądź Inkwizytorze. Mam nadzieję, że zechcesz dołączyć do mojego posiłku.

Na stole leżała pieczona perliczka. Zaskakująco skromny posiłek jak na władcę w pałacu. Musiał przyznać sam przed sobą, że śniadanie w domu Dohna było bardziej wystawne.

Nagle niewiadomo skąd pojawił się sługa, który ustawił talerz i sztućce na krześle najbliżej nakrycia Adawaga. Zupełnie nie w zgodzie z etykietą.

- Siadajcie. Cenię sobie zażyłość bardziej niż dworski obyczaj. Powiedz mi kapłanie, jak mogłeś w boju powalić i zamordować mężczyznę w sile wieku, o dobry centnar cięższego od ciebie?

Zanim słowa kasztelana przebrzmiały sługa już zniknął, a Inkwizytor dojrzał inne drzwi pozostające w cieniu grubej zasłony.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 20-03-2019 o 09:06.
Mi Raaz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172