Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-03-2019, 01:25   #351
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- Pochorujemy się? - odpowiedział Eberhard zdziwiony. - Z napitkiem jest coś nie tak czy z jadłem? - na razie Inkwizytor nie zaczynał tematu Białych wędrowców. Czuł, że wtedy rozmowa może obrać niepożądany obrót. Chciał jak najwięcej wyciągnąć od Dobromira.
- Nie wiem czy się pochorujecie. Jeżeli nie planujecie pić tej nocy, to z pewnością. Ale to wasz wybór - uniósł swój bukłak i wykonał solidny łyk.
- Pochorujemy się jak zwierzak co go jemy był chory lub w wodzie truchło leżało. Jak tej wodzie lub jadle coś złego było. Diabeł czasem miewa różne sztuczki by opóźnić sługi Boże. Mów człeku co wiesz. Tylko jasno i bacz z kim mówisz - w ostatnich słowach było zarówno ostrzeżenie jak i prośba o rozwagę.
- Białe Ludzie żyją w martwej wodzie. Tedy nie pije się martwej wody. Do rzeki stąd dzień drogi. Szynkarz czerpie wodę z jeziora. A widział który z was, żeby jezioro gdzieś płynęło? - popatrzył po zebranych wojach nie przejmując się Eberhardem - poczniecie jak uważacie. Biali Ludzie są mali. Nie widać ich. Ale wychodzą z wody i niosą choroby. I strasznie nie lubią alkoholu.
Dobromir podrapał się po szczeciniastej brodzie.
- Ja bym teraz kazał się wszystkim spić do nieprzytomności, bo Biali Ludzie nie lubią okowity. Tak, okowity, wino teraz można sobie darować. - podsumował dobrą w swoim mniemaniu radą Dobromir.
- A o Czerwonych ludziach słyszałeś? - uśmiech i szyderczy ton Eberharda wyraźnie wskazywał, że kpi. - Ponoć jak wsadzisz łapę w ognisko to ci ją poparzy. A jak przytrzymasz dłużej Czerwoni ludzie tak się zeźlą, że ci ją odejmą od ciała. Spalą całkowicie. Gadki o Białych ludziach to bajanie. Bajdurzenie żeby kogoś nastraszyć ale i mądrość przekazać. Jak rzekniesz nie pij trującej wody. Człek gotów nie zrozumieć, bądź nie uwierzyć. Rzekniesz nie pij wody bo tam potwory mieszkają i cię klątwa dopadnie. W mig naukę pojmą. Słyszałem, że z kałuży zastanej wody pić nie wolno bo truje. Jezioro to taka duża kałuża więc też może truć. Wstrzymajcie się z jej piciem. Który to taki mądry i nie sprawdził czy woda ujście ma? Karczmarz nikomu nie powiedział, że woda trująca? - Eberhard rozejrzał się po żołnierzach i spojrzał też na Bogumysła. Odpowiadał za nich więc i ich błędy spadały poniekąd na niego.
Żołnierze unikali jego spojrzenia. Z jednej strony Czerwony brat miał rację. Z drugiej… cóż z drugiej strony skoro nie było im dane pić wina, to w swej złości nie zainteresowali się wodą.
- Jezioro duże. Nie jak kałuża. Ale jeśli padlina jakaś w nim leży to możemy mieć problem. Z drugiej strony może nas ominąć choroba. - podsumował Bogumysł.
- Dwóch co już zjedli ruszać do brzegu i sprawdzić, czy gdzie truchło jakie nie leży. - zakomenderował kapłan.

- Żarptaki. Żarptaki w ognisku siedzą i dziobią ciekawskich - powiedział Dobromir stając obok Eberharda. Był niewiele niższy.
Eberhard szczerze tym razem uśmiechnął się do Dobromira. Człek musiał wierzyć w to co mówi i zaczął tłumaczyć prawdy życiowe Inkwizytorowi.
- To ludowe mądrości jeno tak przekazywane by każdy miał łatwiej zrozumieć. Rozumem objąć. Skąd jesteś Dobromirze księdza u was nie ma? - Eberhard kontynuował rozmowę.
Twarz Dobromira wykrzywił grymas. Ciężko było go określić. Wspomnienie domu? Żal?
- Oczywiście, że tak. Biesy, Czarty, Dziwożony i Południce to też ludowe mądrości jeno? Tedy byłbym bez pracy.
- Nie do końca. Są takie istoty które nienaturalne są. Istnieją naprawdę, są groźne i dla człowieka niebezpieczne. Niektóre to zło w czystej postaci. Zajmujesz się ich… uśmiercaniem?- popatrzył pytająco. Choć wątpił by Dobromir powiedział, że opisywaniem do ksiąg. Eberhard odkroił jednocześnie soczysty kawałek mięsa i podał wojowi wbity na końcu swojego sztyletu.

Mężczyzna poczęstował się ze smakiem. Od kilku dni nie miał w ustach pieczonego mięsa, co było widać po tym jak delektował się baraniną. Żuł nie odpowiadając na pytanie. Zamiast tego sięgnął po wysuszone już placki z mąki. Nie wypadało nie odwdzięczyć się za gościnę.
- Co w nich nienaturalnego? Wszak Biali Ludzie byli tu na długo przed nie przymierzając Germanami - Dobromir kaleczył łacinę. Ale radził sobie z prostym przekazem dość dobrze. Ciężko było ocenić czy przytyk był wymierzony celowo w Eberharda, czy też podróżnik wybrał pierwszą lepszą nację, której liczebność na mazowszu rosła.
- Ale nie, nie zajmuje się ich uśmiercaniem. Większości nie da się zabić. Zazwyczaj się je przepędza, albo obłaskawia. Białych Ludzi nie zabijesz, ale alkohol je odpędza.
Eberhard przyjął placek i delektował się posiłkiem razem z Dobromirem aż ten nie przemówił ponownie. Wtedy Inkwizytor wysłuchał go i rzekł ponownie.
- Nie miałem na myśli białych ludzi. To jak mówiłem mądrość ludowa przystępnie opowiedziana. Dla ciebie zaś realna rzecz. Ciężko będzie nam przekonać jeden drugiego. Doceniam jednak mądrość twych słów. - podsumował dość grzecznie by nie urazić rozmówcy. Mógł być Mistrzem Inkwizycji nie zwalniało go to jednak z grzeczności wtedy gdy mógł ją okazać. - Spotykałem w życiu wilkołaki i wampiry dla przykładu. To istoty realne, groźne ale i śmiertelne. Miałeś z takimi lub podobnymi do czynienia? Jak sobie wtedy radziłeś? - Eberhard był ciekaw rzemiosła Dobromira. Kuglarz, guślarz a może ktoś warty uwagi? Pytanie przeleciało przez myśli Inkwizytora nie dając mu spokoju. Widział, jak Dobromir pałaszuje swoją porcję mięsa. - Cieszę się, że smakuje. - dodał z uśmiechem. Za którym najczęściej krył swoje pytania, obawy i troski.
- Wilkołki. Wilkołki spotykałem nie raz. To biedni przeklęci ludzie. Najlepiej radzić sobie z nimi zabijając czarownika, który ich przeklął. Ale i to może klątwy nie odczynić. Tedy są dwa sposoby na nie.
Dobromir wstał i wykonał zapraszający ruch głową, żeby odejść od rozmawiających niespokojnie żołnierzy. Nie przejmował się, że nie przystoi tak rozmawiać z dostojnikiem kościoła.
- Na wilkołki dobre wilcze ziele. Odwraca przemianę. Czasem ponoć napar z wilczego ziela klątwę zdjąć może. Ale mnie się nigdy nie udało…
Po krótkim spacerze Eberhard dotarł do miejsca w którym miał spać Dobromir. Docenił wybór miejsca. W razie ataku na ich obóz, to było jednym z najbezpieczniejszych. Co więcej jeżeli napastnik miałby przyjść od strony lasu, to była spora szansa, że nie zauważył śpiącego łowcy potworów.
- W walce tylko to ma z nimi szansę - rozwinął zawiniątko pokazując dziwną broń. Miecz dłuższy niż broń jaką widywało się u piechoty. Przypominał broń do walki z konia. Choć wyróżniały go dwie rzeczy. Połyskiwał wręcz nienaturalnie. A jego rękojeść była niesamowicie długa. W pierwszej chwili Eberhard pomyślał, że to broń olbrzyma. Później dotarło do niego, że ów miecz mógł być wykuty z myślą o dzierżeniu go w dwóch dłoniach. Na klindze były wyryte znaki. Symbole okultystyczne. Dobromir zdawał się albo nie mieć świadomości albo wręcz bezczelnie oświadczać Eberhardowi swoje pogaństwo. Symbole były pogańskie. To nie ulegało wątpliwości. I składało się ze zwyczajem składania ofiar bożkom lasu.
- Broń jest srebrna, dlatego nie walczy się nią z byle kim. I na wąpierze nie działa. Na nie najlepszy czosnek, sól, bieżąca woda, ogień. Ubitego trzeba pozbawić głowy, wbić kołek w serce. Najlepiej z młodej osiki. Głowę albo ciężki kamień ułożyć mu na klatce piersiowej i zostawić pod kościołem najlepiej. Pod drzwiami. I zostawić na cały dzień.
Dobromir zawijał miecz w koc i zawiązywał kolejne rzemienie. Nic dziwnego, że się nie chwalił. Miecz tej wielkości ze srebra był wart więcej niż cały ich dobytek, łącznie z bronią i końmi ich wojów.
- Wąpierzy jest wiele rodzajów. Większości srebro się nie ima. Ja zabiłem tylko Bezkosta
Eberhard uważnie słuchał Dobromira. Prawdy, mity i totalne kłamstwa przeplatały się w jego wypowiedziach. Być może sam nie był tego świadomy. Nie można mu było jednak odmówić swego rodzaju sprytu i wyczucia w walce z istotami nadnaturalnymi. Eberhard uznał, że warto podjąć próbę jego zwerbowania. Widział oczywisty zgrzyt między nimi a żołnierzami księcia. Miał jednak pomysł i argumenty jak to trochę złagodzić.
- Miecza nie pokazuj nikomu. - Eberhard zaciągnął okrycie na miecz jak tylko zrozumiał z czym ma do czynienia. - To narzędzie twojej pracy. Ja to oczywiście rozumiem. - Eberhard był powściągliwy w osądach zawsze. Pogan póki zła nie czynili, nawracać należało niczym zbłądzone owieczki. - Innej wiary jesteś i ja innej chrześcijańskiej. Uczono mnie, że nawracać i tłumaczyć naszą chrześcijańską drogę powinno się słowami i czynami dobrymi. Nie każdy jednak ma otwarty umysł i rozumu dostatek. Za pogańskie znaki, rytuały czy zwyczaje na stos możesz trafić. Wiesz jak jest ludzie różni są. Prawdę jaka obowiązuje dyktują silniejsi. Sprytu i mądrości Dobromirze ci nie brakuje. Ty wiesz chyba kim są Inkwizytorzy prawda? Mimo to miecz mi pokazałeś i prawdę rzekłeś swoją. - Eberhard zastanawiał się co Dobromir chciał pokazać. Zaufanie, sprawdzał reakcję a może prowokował?
- Inkwizytorzy mają problem. Pod Płockiem bestia grasuje. To na nią się wybieram.
Miecz momentalnie został ukryty na powrót w jukach.
- Czy to z wami mogę negocjować cenę, czy zwierzchnictwo macie już jakieś w Płocku?
Dobromir pytał wprost. Za słabo władał łaciną by zaowalować swoje prośby w subtelne ozdobniki. Świetnie się to wpasowywało w wizję człowieka, który przybywa rozwiązać problemy.
- Jestem Mistrzem Inkwizycji. Mam prawo cię zatrudnić. - Eberhard odpowiedział wymijająco. Wszak nie wiedział jak będzie wyglądała sprawa dowodzenia w Płocku. Formalnie miał swoich podwładnych w tej grupie. Jak również z racji stanowiska w zakonie Czerwonych braci miał swego rodzaju władzę nad jego członkami. Płock jednak podlegał komuś innemu. Będzie to z pewnością powodem do dumania po spotkaniu obu grup.
- Musisz zrozumieć z czym się wiąże praca dla Inkwizycji. - Eberhard wszedł w swój mentorski ton - To nie robota u jakiegoś wójta. Co daje zlecenie, czeka na efekt i płaci. My też przybyliśmy zniszczyć bestię. Na miejscu okazało się, że bestie innych rodzajów też znajdować się tam mogą. Tedy wymagana jest dyscyplina, subtelność, posłuszeństwo i chęć współpracy. Kukłą bezwolną cię nie uczynię. Widzę twą mądrość i hart ducha. Ucho nachylę na każde twoje racje. Jednak… zatrudnię cię do pomocy i współpracy. Rozkaz uznasz za rozkaz. Nie dam ci zlecenia tylko na łeb bestii. Pod komendą będziesz na cztery niedziele. Prócz srebra dorzucę ci nocleg i wyżywienie na czas naszej współpracy. Wymienię się też wiedzą. Są bestie o których wiem więcej niż Ty. Wiem jednak, że masz i swoje prawdy. Z chęcią będę nauczał i wiedzę przyswajał. Któremu z nas życie to może w przyszłości ocalić. Praca dla Inkwizycji jeśli się spiszesz otworzy ci wiele drzwi czy może lepiej rzec sakiewek w przyszłości. Dam ci na koniec listy uwierzytelniające. Zlecenie szersze niż zwykle cię czeka. Nagroda również. - Eberhard spokojnie czekał na odpowiedź Dobromira.
- Nie jestem żołnierzem. Nie będę pod komendą. Gdzie mistrz Inkwizycji miałby mi owe rozkazy wydawać? Przed bitką w lesie z bestią? A po cóż mistrz inkwizycji miałby tam ze mną iść? Pot z mego czoła ścierać? To się nie godzi. A i nie ma potrzeby mądrej głowy na szwank wystawiać. Pięćdziesiąt denarów od łba. Ponoć bestie są dwie. - zakończył bardzo konkretnie sumą pozwalającą w normalnych warunkach zatrudnić najemnijka na kwartał.
- Na polowaniu w grupie potrzeba dyscypliny. Zatem rozkazów słuchać musisz. Mój przyjaciel i brat Inkwizytor w Płocku czeka. To łowca jak ty. Wspominał o śladach które widział. Zatem zapytam. Na dwie bestie wielkości niedźwiedzi, działające niczym wilki w grupie sam chcesz iść? - Eberhard wątpił by Dobromir miał komplet informacji. Inaczej nie byłby taki hardy.
- Polowanie w grupie może śmierć na wszystkich ściągnąć. Myślę, że najpierw poszukamy śladów. Myślicie, że grupa niedoświadczonych ludzi więcej zdziała? A może zakładacie, że gdy bestia chłopa żreć będzie, to się ją zabije? Najpierw chcę dowiedzieć się co to. Potem będę planować polowanie - powiedział ciszej. Ale Eberhard wyczuł, że łowca już spokorniał.

Tymczasem w obozie nastąpiło poruszenie. Wrócił zwiad Bogumysła. I najprawdopodobniej coś znaleźli.
- Kto powiedział, że niedoświadczonych? - Eberhard uniósł wymownie brew - Wrócimy do tego tematu jutro w drodze. Sprawdzę co to za poruszenie. - Inkwizytor ruszył ponownie do ogniska.
 
Icarius jest offline  
Stary 22-03-2019, 10:12   #352
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Klara nie mogła widzieć Olchy, ale wydawało się, że na nią patrzy. Jednocześnie też uniosła wodę pod nos. Smak wody był zły, zupełnie jakby pochodziła z oczka wodnego zarośniętego zielem, Klara nie wydawała się przekonana by napić się cieszy, a reakcja Olchy tylko ją w tym utwierdziła. Mimo to musiała zapytać, by mieć pewność.
- Czy z wodą jest coś nie tak? - Odstawiła kubek obok siennika uprzednio wymacawszy wolną dłonią miejsce na podłodze.
- Jest Martwa - odrzekła Olcha, a Klara cicho westchnęła, bo już wiedziała do czego zmierza zielarka.
Siostra odsunęła drewniany kubek i postanowiła nie pić wody. Smak wody musiał dobrze jej się skojarzyć, woda nie pochodziła ze studni ani z potoku czy rzeki, najpewniej mają jakieś jezioro albo oczko wodne nieopodal i stamtąd czerpią wodę. Taka woda może sprowadzić więcej złego niż dobrego i dziewczę pochodzące z chłopskiej rodziny, jakim była siostra, dobrze o tym wiedziało.

Sam zapach był odpychający, a kolejne słowa Olchy jeszcze bardziej przekonały ją do unikania napitku dzisiejszego wieczora.
- Z samego rana chciałabym zebrać srebrnik pospolity - pięćperest gęsi dopowiedziała w głowie Klara - i parzydło. Wojowie będa potrzeować naparu z tego. - wytłumaczyła siostrze swoją prośbę, a Klara nie mogła się z nią nie zgodzić. Niewiele znała się na zielarstwie i miksturach, ale wiedziała, że jeśli kto napije się martwej wody to później czeka go ból brzucha i inne nieprzyjemne dolegliwości. Matka czasem dawała jej miętę i parzydło na ból brzucha, a dziewczyna ufała wiedzy i doświadczeniu Olchy, by wierzyć jej słowom. Potrzebowała ziół, ale te zbierało się z rana, a tak przynajmniej wszystkie wioskowe zielarki robiły.

Mimo to, była to trudna decyzja. Jeśli pozwoli oddalić się zielarce, nawet w tak szczytnym celu Eberhard będzie miał kolejny powód by psy na niej wieszać, a Klarze oberwie się dodatkowo.
- Eberhard… - zaczęła Klara chcąc wytłumaczyć zielarce dlaczego mogą być problemy z przychyleniem się do jej prośby, ale przerwała nim dokończyła, albowiem Olcha od razu splunęła na ziemię słysząc imię zakonni.
- Głupi człowiek, nie pozwala pić wina, a przeca każdy wie, że w winie się Biali Ludzie nie Legną, sam zło na swych ludzi sprowadza.

Siostra zakonna wychowana na wsi wiedziała czym są Biali Ludzie. Istoty mieszkające w złej wodzie, które sprowadzały choroby jeśli dostały się do żołądka. Przynajmniej tak opowiadali prości ludzie, a Klara już nie raz widziała tego skutki i nie miała powodów by nie ufać Olsze.
Blondynka westchnęła sicho i wygodniej usiadła na sienniku, odsuwając kubek z wodą jeszcze dalej od niej.
- Dobrze. Myślę, że masz rację i napar na rano się przyda, ale pozwól chociaż, że wyślę z Tobą Witolda, lasy są niebezpie.... - urwała słysząc hałasy.

Olcha również zamilkła i choć Klara nie mogła tego widzieć, podejrzewała, że zielarka nasłuchuje odgłosów jak i ona. W obozowisku coś się działo, a serce siostry podeszłp do gardła. Biją się jak nic, a może kto ich zaatakował? Pytania bez odpowiedzi i różne scenariusze pojawiły się w głowie Klary.
- Podaj mi ramię, proszę - zwróciła się do Olchy w powietrzu szukając ręki, a gdy na nią natrafiła, złapała się, podniosła z siennika i tylko raz cicho zasyczała, gdy rany na bosych stopach zaszczypały.
- Prowadź mnie tam - rozkazała.
-[/i] Ale siostra nie... - próbowała ją odwieść od decyzji Olcha.
- Żadnego ale, prowadz - stwierdziła stanowczo po chwili dodając -[/i] proszę..[/i]
Olcha skinęła głową zapominając o przypadłości siostry i ruszyła z nią w kierunku obozowiska skąd dobiegały niepokojące odgłosy.

Klarze na chwilę zmiękły nogi, gdy opuściwszy gospodę w jej nozdrza uderzył swąd trupa. Jedzenie, które niedawno znalazło się w jej żołądku wykonało fikołka i niewiele brakowało a siostra zwróciła by wszystko, opanowała się jednak podnosząc dłoń do twarzy i zakrywając nos.
Dopiero po chwili dotarło do niej, że trup jest przynajmniej kilkudniowy, co należało zbadać, ale to za chwilę, na razie musiała dowiedzieć się co takiego stało się w obozowisku.

 
Lunatyczka jest offline  
Stary 23-03-2019, 23:05   #353
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Las.
Trakt w stronę Płocka.


Wojowie zbierali się wokół trupa. W środku, nad zwłokami stał Bogumysł, który właśnie ich uspokajał.

- Ten człowiek musi być pochowany i jego pogrzeb odprawimy jeszcze dziś - przemawiał Czerwony Brat.

Eberhard z Dobromirem podeszli do kręgu. Smród był wręcz odrzucający. Ciało leżało w wodzie kilka dni.

- Znaleźli go w wodzie. W jeziorze. Mniej niż na odległość strzału z łuku od miejsca, gdzie karczmarz czerpał wodę - powiedział do Eberharda von Hochburg gdy tylko się zbliżył.

Jeden z żołnierzy już wymiotował w krzakach. Czerwoni bracia spojrzeli na siebie z ukosa. Obaj wiedzieli, że wymioty w krzakach są bardziej powiązane z trupem w jeziorze niż mogliby przypuszczać. Prawdopodobnie do rana wszyscy będą wymiotować. A do rana w okolicy nie znajdzie się wolny krzak do którego mogliby iść… i nie wdepnąć w fekalia.

Dobromir klęknął przy zwłokach. Naciągnął na usta grubą chustę.

- Zdaje się, że to dopiero początek problemów - dobiegło spod chusty gdy Dobromir wskazywał na ogromne ślady po kłach. Coś, co zabiło nieszczęśnika miało pysk dużo większy od wilka.

Na to wszystko pojawiła się Klara prowadzona przez Olchę. Sytuacja komplikowała się z każdą minutą. Zwłaszcza, że słońce chyliło się ku zachodowi. Zapowiadała się długa noc...
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 29-03-2019, 15:00   #354
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Fyodor maszerował z podniesioną głową. Jakby to on był tutaj panem, a tych dwóch z tyłu jego ochroniarzami. Reprezentował inkwizycję. Był młotem bożym. Nie mógł pozwolić sobie by ktokolwiek z przechodniów śmiał dostrzec w nim jakąś słabość. Tak też kontynuował marsz na dworze. Oba kawałki laski miał przywiązane tak, że na biodrach mu wisiały. Nie była to prawdziwa broń. Nawet na lagę by się nie nadały gdyby nie moc boża w nich spoczywająca więc nikt go nie próbował z nich rozbroić.

~ * ~

Fyodor pochylił głowę przed lokalnym władyką, nie spuszczając jednak z niego spojrzenia. Oddawał szacunek jego stanowisku, ale to nie oznaczało, że mu ufał…
- Fyodor Babilić Reznov, z Nowogrodu. Zaszczyt w twych pałacach gościć, palatynie.
Na propozycję przystał. Zasiadł i grzecznościowo spróbował posiłku. Niewielki kęs. Nie spodziewał się tutaj próby otrucia. Z pewnością Adawag wierzył, że ma lepsze sposoby by pozbyć się inkwizytora gdyby uznał go za niewygodnego… ale i tak żuł długo i powoli, wyszukując oznak cierpniejących policzków czy dziąseł. W myśl zasady “nie ufaj nawet sobie”.

Fyodor wysłuchał pytania i skrzywił się do siebie.
- To nie było morderstwo, palatynie. Ukróciłem jego żywot patrząc mu w oczy, a nie wbijając sztylet w plecy. Nie docenił mnie, palatynie. Jak wielu już to zrobiło i zapewne jak wielu jeszcze zrobi.
- Czyli już wiele żywotów ukruciłeś. Zawsze po tym zajmowałeś majątek zabitych? - powiedział maczając kawałek suchego pieczywa w sosie i jedząc spokojnie Adawag. Fyodor nie mógł przeoczyć, że pochlebiało mu tytułowanie go palatynem.
- Niewiele, ale kilka… większość wiele lat temu, przed tym jak Pan powołał mnie do inkwizycji. I pierwszy raz podjąłem taką decyzję. Moja rodzina ma środki, palatynie… i możliwości i nigdy nikt z nas nie potrzebował zniżać się do grabienia majątków nieboszczyków. Choć nie przeczę, że w historii się to nam zdarzyło, ale chodziło by coś udowodnić, a nie by się wzbogacić. Nie złoto mnie interesowało, ani obrazy ani dobra w domu Helmuta Dohna, ale sam dom. Potrzebujemy bazy operacyjnej. Inkwizycja potrzebuje miejsca które zna, gdzie może się wycofać po śledztwie… ale nie jest to warte wchodzenia w konflikt z lokalną władzą… czyli tobą, palatynie Adawagu. Mam szczerą nadzieję, że uda się nam uniknąć niesnasków na tej płaszczyźnie. Po ukończonym śledztwie z radością oddamy tobie ten dom, jeśli będziesz łaskaw poczekać do tego momentu.
- Mówicie o śledztwie, tymczasem ja słyszałem jedynie o egzekucji. Przybliżcie mi z łaski swojej to co udało wam się ustalić w kwestii Dohna. Podobno szukaliście też Guze’a. Wobec niego również prowadzicie śledztwo? - napił się wina z kielicha. - Gdzie moje maniery, to wyborne wino z winnicy Czarneckich, z Suchodołu.
- Pozwól, palatynie, że poprzedzę odpowiedź pytaniem, abym sam wiedział jak to wyjaśnić. Rozumiem, że prawo świeckie musi koegzystować z prawem boskim - oczywiście Fyodor powiedziałby, że bardziej na zasadzie księcia i króla, a nie równorzędnej, ale to przemilczał - ale aby poprawnie sformuować odpowiedź potrzebuję wiedzieć… czy wierzysz, palatynie, w to, że sługi Złego kroczą dziś po ziemi? Nie mówię o ludziach z czarnymi sercami i pogardą w duszy, ale o bestiach które kryją się przed spojrzeniem prawych chrześcijan… jak wąpierze. Jak wilkołaki. Wiedźmy i demony miażdżące wolę człowieka i zamieszkujące w jego ciele?
- Wierzę - powiedział po chwili zastanowienia odstawiając jedzenie i wino. Słowa Fyodora musiały zainteresować kasztelana, bo nic nie dodał.
- To na te bestie właśnie polujemy. One potrafią się kryć. Przeklęte pradawnymi klątwami mają powłokę człowieczą, ale dusze ich są czarne, a co gorsza… wiele z nich ma moc by sprowadzać na potępienie dusze niewinnych. W Płocku coś się dzieje. Dlatego nas tu przysłano i po kilku dniach śledztwa stwierdzam, że najwyższy czas. Wiele sił Złego jest w Płocku i okolicach. Zidentyfikowaliśmy kilka z nich. Mamy tropy dla następnych. Dohn był sługą wampira. Wampira o wyjątkowym… “guście”. Za złoto dostarczał mu rudowłose niewiasty w roli bydła ubojnego, by mógł żywić się na ich krwi. Byłem tam gdy je znaleźliśmy. Spętane kajdanami, nagie z ich kobiecościami wulgarnie wystawionymi na widok. Dlatego go zabiłem. Niestety okoliczności nie pozwalały go schwytać byś sam, palatynie, mógł go przesłuchać i lżejszym sercem dać nam błogosławieństwo naszych działań, ale nie można było pozwolić mu dalej działać.
- A sam wampir? - zaciekawił się Adawag przekrzywiając lekko głowę.
- Schwytany, palatynie. Ale siłą tej bestii są głos i spojrzenie. Jedno i drugie jest w stanie złamać wolę człowieka aby własne gardło sobie wydrapał. Dlatego nie chcę dopuszczać do niego nikogo. Pan pobłogosławił moją wolę i stoi niczym twierdza nie do zdobycia przed takimi jak on. Z łatwością dam dowód jego przeklętego stanu po przesłuchaniu. Plugawe ciało wampirów płonie pod blaskiem słońca, więc w odpowiednim momencie będziesz mógł na własne oczy się przekonać, że to co mówię jest prawdą.
Adawag pokiwał głową ze zrozumieniem. Coś wskazywało, że nawiązali pewną nić porozumienia. Jego wyraz twarzy, mowa ciała. Tymbardziej Fyodora zaskoczyły kolejne słowa.
- Pokażesz mi tego wampira. Dziś. Zaraz. Dowiedziesz, że jest to istota nocy. Pewnie nie kłamiesz, inaczej nie byłbyś tak pewny swego. Ale gdyby się okazało, że żadnego wampira nie ma, że to ci się wszystko wydawało, wtedy każę cię dobrodzieju natychmiast wtrącić do lochu. Chodźmy.
Adawag wstał i dał znak wielkiemu mężczyźnie, a ten natychmiast zbliżył się do nich.
- Jak sobie życzysz, palatynie - Fyodor wstał od stołu.
W czasie marszu trzymał się pół kroku za Adawagiem. Prawo boskie było istotniejsze niż świeckie, ale nie mówi się czegoś takiego najwyższemu miejscowemu przedstawicielowi prawa człowieczego jeśli nie chce się iść z nim na wojnę. A chwilowo mogło się okazać, że jeszcze może nawet sojusznika zyskają w jego osobie.

Ruszyli jedynie we trzech. Adawag jednak zabrał ze sobą miecz. W połączeniu z wielkim mężczyzną pilnującym palatyna było to aż nadto wystarczające w obliczu Fyodora, który jak dotąd nie okazał wobec nich ani trochę złej woli. Na miejscu okazało się, że dom jest dość zatłoczony. Trójka ludzi od kanonika i nowo najęta służąca powitali kasztelana gnąc się w ukłonach. Dadźboga zaproponowała poczęstunek i napitek, jednak Adawag ją odprawił.
- To nie czas na jedzenie. Przejdźmy do rzeczy. - Zawiesił wzrok na Czerwonym Bracie i czekał.
Fyodor kiwnął kanonikowi głową na znak, że rozumie oczkiwania.
- Przynieś nam ktoś pochodnię - rozkazał obecnym w domu
- Teraz wszyscy na piętro - rozkazał ponownie mając już źródło światła - Pierwszego kto zejdzie bez wezwania osobiście wybatożę - rozkazał ponownie.
Stanął przed wejściem i zmówił modlitwę do Pana o siłę woli....
- Wampir powinien być pogrążony w podobnym do śmierci letargu za dnia, ale może się przebudzić, choć powinien być wtedy bardzo osłabiony. Jeśli tak będzie, to błagam was, palatynie, za nic nie patrzcie mu w oczy, ani nie słuchajcie jego słów. Zagłuszcie je krzykiem. I spojrzenie i słowa potrafią zniewolić ludzkie umysły do tego stopnia, że własną matkę człowiek by o głowę skrócił. Istnieje kilka sposób udowodnienia, że osoba którą tam więzimy jest wampirem. Najprościej będzie odciąć kawałek jego ciała i wystawić na słońce. Wtedy różnica między nim a dziecięciem bożym stanie się aż nadto widoczna. Można także spowodować jego ostateczną śmierć. Wtedy kieł czasu się o niego upomni i jeśli to wampir który żył dłużej niż trwa ludzki czas… nastąpi błyskawiczny rozkład. A podejrzewam, że to stary wampir, patrząc po tym jaką moc on posiada. Uczeni mówią także, że wnętrzności wampira atrofii ulegają i ktoś kto się na tym zna z łatwością by rozpoznał, że nie jest to zwykły człowiek… ale na tym ja się nie znam. Inna możliwość to użycie szczątków włóczni świętego Maurycego - wskazał odłamki które miał na biodrach - to święty oręż i rany nim zadane bestiom są wyraźnie inne niż te ludziom. Najchętniej pozbawię go dłoni, palatynie i wezmę ją byś zobaczył co słońce z nią uczyni. Najmniej chętnie go zabiję, bo chcę go jeszcze przesłuchać, bo wie on wiele o tym co dzieje się w Płocku i okolicach.
Palatyn słuchał uważnie Inkwizytora. Co jakiś czas kiwał głową na znak, że rozumie. Władca, czy też lepiej było powiedzieć namiestnik władcy wykazywał się niezwykłym rozsądkiem. Opowiedziano mu wprawdzie o bezdusznym mordercy, ale z drugiej strony noszący czerwone szaty dostojnik sprawiał wrażenie uczonego bardziej niż zabójcy. Adawag znał Dohna. Pamiętał jak wyglądał. I nigdy nie uwierzyłby w to, że ten starzec stojący obok powalił go w otwartej walce. A jednak fakty były po stronie Czerwonego Brata.
- Ręka wystarczy. Ale chciałbym, żebyście niezwłocznie zniszczyli to stworzenie. Gdy tylko zdobędziecie stosowną wiedzę. Teraz, gdy nie ma z nami księcia Siemowita to ja odpowiadam za mieszkańców miasta i nie darowałbym sobie jeśli prawi obywatele ścinaliby głowy własnym matkom przez podszepty bestii.

Fyodor poprowadził w głąb piwnicy, do beczki gdzie więzili Guzego. Poszedł przodem. To on otworzył wieko i upewnił się, że wampir pogrążony jest w martwym śnie. Wampir leżał nieruchomo, dla pewności był skuty łańcuchami, które wystawały z beczki. Sięgnął w głąb i pochylił jego głowę, by ukryć twarz… nie czas był aby Adawag dowiedział się, że to Guze cały czas był wampirem o którym rozmawiali. Tej informacji chciał udzielić kiedy już udowodni, że to wampir. Sztyletem którego użyczył noc wcześniej od zbirów Dohna zabrał się do pracy tnąć ścięgna i stawy prawej dłoni wampira. Ciało nie stawiało oporu. Wręcz przeciwnie. Zachowywało się jakby już było martwe. Inkwizytor musiał użyć siły dopiero gdy dotarł do stawu. Jednak sam proces trwał krócej niż odmawianie Zdrowaś Mario. Wampir nie zareagował w żaden sposób. W głowie inkwizytora przeszła myśl, że być może wampir popadł w letarg na skutek odniesionych ran. A to oznaczało, że wybudzenie go i przesłuchanie może okazać się nad wyraz trudne.
Sam Adawag stał nieco z tyłu nie zaglądając nawet do beczki. Wierzył w cielesne zło na tyle mocno, żeby nie kusić losu. Zainteresował się natomiast plamą krwi pozostałą po próbie przesłuchania więźnia przez Franciscę. No i samym więźniem, który leżał sobie zawinięty w prześcieradło i obwiązany pod ścianą.

- A to? - zapytał kasztelan dzierżący w dłoni pochodnie, żeby Teodozjanin mógł operować przy wampirze dwiema rękami.
- Jeden ze sług wampira. Ranny w czasie walki. Siostra próbowała uratować mu życie, ale najwyraźniej wola boska była inna i się wykrwawił.
Władca pokiwał głową ze zrozumieniem.

Niestety w domu Dohna nie znalazła się nawet kropla wody święconej, co nieco opóźniło prezentację przygotowaną przez Fyodora. Aczkolwiek było też pośrednim dowodem dla winy kupca.

W końcu na tacy przyniesionej przez Dadźbogę wynieśli rękę na słońce. W pierwszej chwili nie działo się nic widocznego i Czerwony Brat wstrzymał oddech. Ale już po chwili z dłoni zaczął unosić się delikatny dym, a skóra czerniała. Adawag obserwował w zadumie, gdy poczerniała niczym pergamin nad świecą skóra zaczęła pękać odsłaniając mięśnie. W końcu dłoń stanęła w płomieniu.

- Gdzie się skrywał ten wąpierz? - przerwał przeciągające się milczenie Adawag.

- Na widoku. W beczce siedzi skuty Dirk von Guze. Rozpoznałem go gdy dwie noce temu próbował zniewolić Inkwizycję swoimi mocami dla swoich celów. Doszło wtedy do walki gdzie stracił większość swoich sług, ale sam zbiegł. Odnaleźliśmy go w porcie, przerwaliśmy mu rozmowę z jakąś inną mroczną siłą, ale umknęła ona przed nami. Jeszcze ją schwytamy. Ponownie próbował użyć na nas swych mocy gdy go przesłuchiwaliśmy, ale spostrzegliśmy się i to zakończyło dyskusję.

Adawag cofnął się kilka kroków i usiadł na kamiennych schodach. Jego skóra zaczęła przypominać szary pergamin.
- Ta bestia… ona żyła ze mną pod jednym dachem. - Do władcy dotarło o co się otarł.

Fyodor milczał chwilę dając lokalnemu władyce moment dla odzyskania rezonu. Niedługi.
- To jest jedna z głównych sił sług Złego, palatynie. Kryją się pod twarzami przyjaciół. W słodkich słówkach. Za śmiechem dzieci. Dlatego inkwizycja jest potrzebna. Wampiry to nie jedyni agenci Złego. Są jeszcze wilkołaki, wróżki, wiedźmy, czarodzieje, demony… długo mogę wyliczać formy zła kryjące się w cieniach, w głuszy a nawet w naszych własnych umysłach. Wiele z nich ma możliwości wpływania na nie. Zmieniania umysłów, plugawienia dusz. W Płocku i w okolicach działają jeszcze przynajmniej dwie duże siły. Coś jest w rzece, ale nie wiemy jeszcze co. Znamy przynajmniej jedną ofiarę tych sił. Syna nierządnicy, które energią życiową pożywiała się jedna z tych sił i doprowadziła go do śmierci. Niestety, zbyt późno się spostrzegliśmy. Na pewno było ich znacznie więcej. Ludzie umierają z powodu przeklętych istot uważających dzieci boże za nic więcej jak bydło ubojne podczas gdy to one są pasożytami wyzutymi z boskiego światła. Kobiety które Dohn zebrał dla Guzego były nagie. Skute, brudne. Nadwyraz upokorzone i pozbawione godności. Jakby chciał im dodatkowo przypomnieć, że są dla niego zwierzętami I nie były one pierwsze. Na pewno było wiele “partii”. - “których nikt nikt uratował” chciał dodać Fyoddor ale Adawag mógłby uznać to za atak na siebie, a celem nie było zaczynanie z nim wojny, tylko sojuszu - Wiele dostaw świeżej krwi. To dlatego Bóg powołał Inkwizycję. Dlatego daje… zdolności… w swoich łaskach. I nasze umysły i ciała płacą swoją cenę za nie… Ale to nie jest dyskusja, palatynie, na kamienne schody, w towarzystwie gapiów. Czy chciałbyś ją kontynuować w... godniejszej ekspozycji?

- Tak - Adawag powstał. Wyglądało to jakby w kilka chwil postarzał się o kilka lat. Wnioski jakie władyka wysnuwał ze słów kapłana były dla niego przytłaczające.
- Wróćmy do zamku.

 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 29-03-2019 o 15:12.
Arvelus jest offline  
Stary 31-03-2019, 16:45   #355
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Anna wyszła z pokoju męża Włoszki słysząc na korytarz rumor. Lekko zaskoczona zobaczyła Franciscę prowadzącą jakiegoś duchownego.
- Co się wydarzyło? - Zbita z tropu przepuściła Włoszkę w drzwiach do pomieszczenia, w którym znajdowali się dwaj pozostali inkwizytorzy i jej mąż. Spojrzała niepewnie na kleryka. - Czy mógłbyś tu zaczekać? - Wskazała na stojącą na korytarzu ławę. - Zaraz postaram się ci pomóc.
Francisca weszła za Anną do pomieszczenia oddychając płytko. Rzuciła okiem na ludzi, którzy się tam znajdowali, szczególnie długo wpatrując się w śpiącego męża. Nie znała się na leczeniu, ale nawet ona była w stanie ocenić, że każdego z rannych spotkał mały lub większy cud. Johannesa szczególny, bo oddychając spokojnie cieszył się kompletem palców. Uklękła przy nim na chwilę i jak pobożna żona odmówiła szeptem modlitwę. Jej ręce drgały nerwowo, jakby chciała go dotknąć, ale bała się, że zaburzy sen chorego. W końcu podniosła się z trudem i odetchnęła ocierając łzy.
- Fyodor jest w kasztelu. Kleryk z którym przyszłam jest od biskupa. Gunter chce z nami rozmawiać - podrapała palcem w krzyż znamionując myślenie - W jakim bracia są stanie? - zapytała z troską.
- Pan nam na szczęście pomógł. Gerge i Walter są sprawni, a twój mąż... - Anna uśmiechnęła się ciepło i wskazała na dłoń męża Włoszki. - Czy… Fyodor poszedł zupełnie sam?
Wenecjanka pokiwała głową, a potem wyszeptała słowa wdzięczności i podziwu dla umiejętności Siostry. Po chwili wróciła do tematu.
- Eskortuje go dwóch wojów kasztelana. Obawiam się o ich życie - nic innego nie wskazywało, aby Francisca rzeczywiście się obawiała - jeśli nie nabędą więcej uprzejmości. Brat potrafi być bardzo zasadniczy.
Zniżyła głos do ledwie słyszalnego szmeru.
- Czy Bracia zostaną tutaj na razie? Johannes nie może pozostać bez opieki, póki brat Piotra jest z nami. W domu jest tylko trzech ludzi kanonika. Musimy działać szybko.
- Może niech Bracia Inkwizytorzy pilnują Johannesa... Trzeba rozmówić się z biskupem i coś zrobić z piwnicą
- zmrużyła oczy na jedno uderzenie serca.
Anna przytaknęła ruchem głowy i spojrzała na Gerge i Waltera. Jak już wiedziała ten drugi miał już pomysł na to co zrobić z ich problemem.z piwnicy.
- Idźcie do biskupa bez zwłoki. I tak za długo to trwało - powiedział Walter.
Francisca obrzuciła Waltera bardzo długim spojrzeniem.
- A jakież to cele ma osiągnąć Inkwizycja, poprzez wizytę dwóch słabych kobiet w… siedzibie biskupa - gdyby wojownik posiadał zdolność empatii, jego stan z pewnością natychmiast by się pogorszył. W tonie nie było nic przyjaznego, ale Wenecjanka uśmiechnęła się na koniec troskliwie.
- I co z domem Dohna, gdzie potężną istotę pilnuje trzech prostych zbirów?
- Obawiam się, że to na na tej istocie powinni się skupić Gerge i Walter… Czy obawiasz się, że coś złego może tu spotkać twojego męża?
- Ann zaniepokoiła się. Jak do tej pory raczej nic nie zagrażało im w ciągu dnia… choć prawdą było, że właśnie pojmano Fyodora. Zbyt wielu było przeciwko nim.
Francisca pokręciła głową.
- Obawiam się, że Fyodor miał rację mówiąc, że afekt płynący z krwi może być silniejszy od zdrowego rozsądku i uprzedniego przywiązania - powiedziała cicho.
- Dopóki w piwnicy jest ten, kto jest, dopóty nie możemy mu ufać.
- Jestem zbudowana mocą Pana, która pozwoliła ci uczynić tak wielkie cuda, ale bracia zapewne będą jeszcze potrzebować dużo czasu na powrót do pełni sił, prawda?
- Są potłuczeni, ale zdrowi.
- Ann uśmiechnęła się. - Myślę… że najlepiej by było gdyby zabrali twego męża do naszej siedziby i zakończyli nasz problem z piwnicy, a my… powinnyśmy się udać do biskupa.
Francisca uśmiechnęła się łagodnie.
- Zaiste wielka jest moc Pana, że tak szybko pozwolił dojść do sił naszym braciom. Niech więc zaprowadzą Johannesa do siedziby, a my ruszajmy niezwłocznie do księdza biskupa. Zgodnie z siostry wolą - skłoniła głowę i spojrzała na Waltera i Gerge
- Zajmiecie się moim mężem? Tyle przeszedł w ostatnim dniu.
- Będzie z nami bezpieczny
- powiedział Gerge. Kuśtykał, żeby rozchodzić nogę. Wyraźnie go bolało, ale nieporównywalnie mniej niż poprzedniej nocy, gdy kości poruszały się niezależnie od siebie.
Anna obserwowała go z obawą.
- Uważaj na nią dobrze? - Skinęła w kierunku nogi mężczyzny. - Zrośnięte kości są zawsze słabsze… - Wzięła głęboki wdech i powróciła wzrokiem do Francisci. - Ruszajmy wobec tego.
Francisca dalej wpatrywała się w Gerge.
- To nie o jego bezpieczeństwo się obawiam - uśmiechnęła się uprzejmie.
- Ruszajmy.
 
Aiko jest offline  
Stary 31-03-2019, 22:49   #356
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Mistrz Inkwizycji znalazł się obozie szybko bo i nie odszedł daleko. Ledwo za zasięg ludzkiego ucha. Eberhard podszedł do ciała i zaczął się mu przyglądać. Jednocześnie rzekł dość głośno wykrzyczał niemalże.
- Sprowadzić mi tu karczmarza, Hugina i Olchę natychmiast. - szorstki ton sugerował pośpiech dla wykonujących polecenie.
Dwaj rycerze ruszyli do karczmy. Gdy zauważyli Klarę i Olchę przepuścili je i pobiegli dalej po Hugina i Karczmarza.
Witold niemal natychmiast przypadł do Klary służąc jej ramieniem.
Klara wydawała się rozkojarzona, jednak ramię Witolda rozpoznała bez wahania. Stanęła bliżej niego, chcąc by zapach jaśminu choć odrobinę przytępił swąd zwłok.
-Co się stało? Jesteś cały? - zapytała przyciszonym głosem młodszego z czerwonych braci.
- Mnie nic nie jest, ale zdaje się, że znaleźliśmy ofiarę potwora. Mam rację? - Witold rzucił pytanie w stronę Dobromira i Eberharda, którzy byli najbliżej zwłok. Dobromir wstał i powiedział:
- Tych ran nie zadało zwierzę, to wiem na pewno - Klarę uderzyło to jak prosto składał łacińskie zwroty. Daleko było mu do polotu i swobody otaczających ją inkwizytorów. Ale potrafił przekazywać swoje myśli i to musiało wystarczyć.
Eberhard dostrzegł, że rozmiar i rodzaj ran pasował do istot opisanych przez Waltera Weismuntha. Jego serdeczny przyjaciel opisał szczegółowo rozmiar stworów. Przez co ran nie dało się pomylić z niczym innym.
- To sprawiły istoty najprawdopodobniej opisane mi w liście przez Inkwizytora Weismuntha. Brat szczególną uwagę zwracał na ich rozmiary. - Eberhard podkreślił główny trop. - Karczmarza trzeba zapytać czy zna tego człowieka? Olcho przez niedbalstwo wpadliśmy w kłopot. Masz zioła co zatrucie powstrzymają lub choć złagodzą skutki? - Czerwony brat dał szansę zielarce by mogła się wykazać. - Nikt nie odchodzi w las po zmroku. Trzymamy się razem i rozpalamy ogniska. Większość bestii nocy boi się ognia. Zbierzcie póki nie jest ciemno i jako tako się czujecie jak najwięcej drzewa. Zapas karczmarza też się przyda.
Olcha wystąpiła krok do przodu.
- Brakuje mi dwóch składników. Ale są dość powszechne. Pięćperset i parzydlo. Srebrnika przy jeziorze nie znajdę, a nie mam zamiaru zapuszczać się w las jeśli tu takie bestyje biegają. To będzie musiało wystarczyć. A wy wstawcie kociołek z wodą na ogień i zostawcie aż zacznie bulgotać.
- Wykonajcie o co Olcha prosi. Zadbajcie o ogniska. Ja będę chciał się pomodlić w samotności. Wyprosić dla nas siłę i błogosławieństwo. - słowa były skierowane w stronę Bogumysła - Huginie idź z Olchą zielarką i służ jej pomocą. - Eberhard rozdzielił wstępnie zadania. - Siostro Klaro prosiłbym byś została tu z Witoldem. Twój i brata dary będą chronić dodatkowo obóz na czas mojej krótkiej nieobecności. Tego nieszczęśnika pochowamy od razu. Eberhard jednocześnie spojrzał za zbrojnymi którzy podołaliby zadaniu.
 
Icarius jest offline  
Stary 03-04-2019, 11:17   #357
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Zamek książęcy w Płocku.

Dalsza część audiencji odbywała się w prywatnych komnatach Adawaga. Fyodorowi nie umknęło to, że kasztelan nie przykładał uwagi do wystroju. Nie było tu zdobionych gobelinów, czy drogich mebli. Zamiast tego proste łóżko, proste krzesła, niewielki stolik. Ten człowiek nie nawykł do życia w przepychu. A fakt przeniesienia audiencji na nieoficjalną płaszczyznę dużo mówił o tym ile Czerwony kapłan zyskał sobie szczerością.

- Nadal nie mogę uwierzyć w Guzego. Blisko miesiąc gościł pod moim dachem.

Kręcił głową z niedowierzaniem. Myślał o wszytkich wcześniejszych słowach Fyodora.

- Nie mam ludzi, których mógłbym wam ofiarować do pomocy - powiedział z namacalnym wręcz smutkiem. - Dwa dni temu do miasta mieli przybyć żołnierze księcia, ale się nie pojawili. Boję się, że w obliczu tych wszystkich bestii wokół nas mogli zginąć w drodze. Podobno podróżowali w towarzystwie inkwizytora

Westchnął ciężko i położył na stole swój miecz.
- Ja umiem się bronić, więc mogę oddać wam na jakiś czas Marka na służbę. Niepiśmienny on i łaciny nie rozumie, ale człek dobrego serca. A jak toporem sieknie to i na dwoje człeka rozszczepić potrafi. Wy zeń lepszy użytek zrobicie niźli ja.

Fyodor przypomniał sobie milczącego olbrzyma o pogańskich zapędach. Musiał ocenić, czy ów człek więcej da im pożytku, czy raczej niebezpieczeństwo sprowadzi.

- W zamku jest zbrojownia. Broń i pancerze dla trzydziestu chłopa. Trzymane na czarną godzinę, po najeździe tatarskim. Tyle tylko, że miną jeszcze ze dwa lata zanim uzbieramy trzydziestu chłopa do obrony zamku. Nie ochroni ona waszych umysłów, ale być może ciała waszych sług dłużej będą stawiać opór.

Adawag był pragmatycznym dowódcą. Widział korzyści w poparciu inkwizytorów. Już miał świadomość niebezpieczeństwa jakie zagrażało mieszkańcom Płocka. I oto z nieba spadli mu ludzie, którzy podejmowali się to niebezpieczeństwo zażegnać.

Plebania przy Katedrze w Płocku

Dziewczynom udało się dotrzeć dość szybko do katedry. Drzwi otworzyła im Helga, która nie ukrywała zdziwienia na widok gości. Francisca obyta w dworskich obyczajach spodziewała się, że teraz Gunter będzie kazać im czekać na spotkanie, jako swoisty pstryczek w nos za wcześniejszą zwłokę. Tak jednak się nie stało. Kobiety poproszono natychmiast do biura biskupa.

Gunter siedział za biurkiem, mając za sobą wielkie okno wychodzące wprost na pałac.

Biskup siedział z łokciami opartymi na biurku. Dłonie miał na wysokości twarzy, jednak nie złożone do modlitwy. Jedna dłoń spoczywała na drugiej, jak u portowego zbira, który chce dopaść ofiarę w ciemnym zaułku.

- Czy wy mi plujecie w twarz? To jakiś ponury żart?

Do kobiet dotarło, że w całym pomieszczeniu tym razem było tylko jedno krzesło. To zajmowane przez biskupa.

- Spaliliście klasztor w Mogilnie, bo tamtejsi mnisi ukrywali wampira. Mnichom nie tylko darowaliście życie, ale też utwierdziliście ich w przekonaniu, że należą pod jurysdykcję poznańską.

Wielka pięść uderzyła w stół.
- Wracacie w obstawie ludzi kanonika z obcej diecezji, po czym wasz przywódca morduje wieloletniego darczyńcę naszej katedry. Wy nie kryjąc się z tym zajmujecie jego dom, a gdy wysyłam swoich ludzi, żeby Reznov stawił się tutaj i wszystko wyjaśnił, to zostają odprawieni z kwitkiem. W końcu przyłażą… dwie baby. Mówiłem wam, że zło czai się w lesie. W Broku. W Suchodole. W Sierpcu. Zamiast tego poszliście do domu Dohna i zaszlachtowaliście go pod warsztatem bednarza. Widzę w tym wszystkim szereg podszeptów Złego. Bo jakże inaczej uznać wasze zamierzone działanie wymierzone przeciw pozycji dostojnika kościelnego?

Gunter płonął furią.

Las, dzień drogi od Płocka.

Klara zaczęła gwałtownie ruszać głową. Nie jak zwykle gdy “wąchała” okolicę. Tym razem zdawała się rozglądać. Witold czuł czego mogą się spodziewać, toteż stanął bliżej zakonnicy i ją objął w pasie.

- Eberhard… to nie wilki.. - powiedziała tylko. Jej oddech był szybki i urywany, po czym osunęła się w ramiona Witolda.

Młody inkwizytor wiedział, że to kolejna wizja. Pan pragnął im pomóc. Miał tylko nadzieję, że Klara odzyska przytomność na tyle wcześnie, że będą mieli szansę wykorzystać przekazaną jej wiedzę.

Eberhard kazał przygotować zwłoki do pochówku, a sam ruszył do karczmarza.

Mężczyzna miał problem z identyfikacją twarzy. Ta najzwyczajniej w świecie gniła. Jednak nie kojarzył nikogo o czyim zaginięciu by słyszał. W końcu zasugerował, że być może mieli do czynienia z kurierem, który przejeżdżał i z racji pośpiechu zatrzymał się na popas niedaleko karczmy. Faktycznie mężczyzna miał przy sobie kompletnie przemoczone listy, z których nie udało się niczego odczytać. Nawet pieczęć na listach w ciepłej wodzie się rozlazła nie dając nawet szansy na odgadnięcie herbu.

Gdy Eberhard skończył wrócił do obozu zobaczyć jak się sprawy mają w kwestii pochówku. To co ujrzał przeraziło by niejednego dowódcę.

Zagórski, Targowicki i Nieszyjka skończyli kopać dół na delikatnym wzniesieniu za karczmą. Zagórski nawet na szybko zesznurował krzyż z dwóch kawałków drzewa, a Targowicki naniósł kamieni, żeby zwierz nie wyciągnął zwłok z płytkiego grobu. Biorąc pod uwagę stan zwłok, to musiałby być naprawdę szalony zwierz.

I tu kończyłyby się normalne działania.
Wokół unosił się zapach kału i wymiocin, który zaczynał przyćmiewać odór trupa. Martwa Woda zbierała swoje żniwo.

Michał Sopocko doszedł do Czerwonego brata. Na brodzie miał nadal nie starty ślad po nagłej potrzebie opróżnienia żołądka.
- Laskowski ma gorączkę. Nie wiem czy dożyje rana.
Kazimierz Laskowski pieczętujący się Korabem faktycznie nie był w najlepszym stanie. Nie dalej jak dwa dni temu w walce z wilkiem doznał rozległych ran nogi. Teraz dochodziła do tego infekcja. Faktycznie mogło być ciężko. Ale Sopocko nie miał pojęcia o medycynie. Nie jemu to oceniać. Ich lekarzem był… Laskowski.

Eberhard mimowolnie zagryzł zęby.
- Z innymi też nie jest dobrze. Najgorzej z Czarnowskim. Też ma gorączkę. Germanin osrał sobie całą zbroję, bo w krzaki nie zdążył. A drugi Czerwony Brat poszedł spać bo go tak rzyganie sfatygowało. Na ten moment pod bronią jest nas sześciu i wy mistrzu.

Hugin wracał z Olchą. Dziewczyna niosła cały pęk czegoś co wyglądało jak pokrzywy. Inkwizytor obok wyglądał na w pełni sprawnego. Eberhard wzniósł oczy ku niebu w podziękowaniu. Siedmiu uzbrojonych mężczyzn. Być może ośmiu, jeśli Witolda też nie zmożyła choroba. Dziewięciu z karczmarzem, którego mogli siłą wcielić do poszukiwań.

Ruszył szybko odprawić ceremonię pogrzebową na bezimiennym kurierze. Gdy dotarł nad grób i poczuł mdłości zdał sobie sprawę, że trzech obecnych rycerzy nic nie ruszało, bo mieli żołądki ze stali.

Nie widział też nigdzie Dobromira.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 08-04-2019, 12:48   #358
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Fyodor tylko kiwnął głową na słowa Adawaga o Guzem, jakby potwierdzał “to zrozumiałe”.
- Przyda się, z pewnością takie ramię się przyda. Wejrzałem w jego duszę gdy go zobaczyłem. Rozumie rozkazy i, że gdy je wykonuje jest narzędziem i wtedy jego czyny nie jego duszę plamią. Jednak… naprawdę cenny będzie dla inkwizycji gdy zacznie miłować bądź bać się Pana… bo teraz nie czyni ani jednego ani drugiego. W głębi serca to poganin. I śmiem twierdzić, że gdybym kazał mu siedem godzin krzyżem leżeć to mógłby “odpuścić sobie” w połowie, jeśli bym był daleko… potrzebuję go złamać. Jak Chrystus złamał niewiernego Tomasza każąc mu po kolei włożyć palec w swe rany. Zburzyć jego światopogląd i odbudować na fundamentach strachu przed bogiem. Wtedy będę wiedział, że gdy każę mu zatkać uszy i nie patrzeć w oczy bestii kryjącej się pod powłoką dziecka on to uczyni i uchroni się przed zniewoleniem. Czy mam twoje pozwolenie na to, Palatynie?
Adawag zaśmiał się głośno.
- Cóż, Marek jest człekiem prostym, acz posłusznym. Jeśli powiecie mu, że ma zabić niewiastę na pozór niewinną, to nie zawaha się. Ręczę za to.
Inkwizytora mogło tylko zastanowić skąd taka wiedza u kasztelana.
- Złamanie zaś… cóż, nie wiem jak chcecie to zrobić, ale jeśli Marek poczuje się krzywdzony, to może samemu nie zawahać się przed czynieniem krzywdy.
Na koniec skinął głową.
- Macie moją zgodę Inkwizytorze, gdyż ufam, że znacie się na ludziach. Ja nigdy nie miałem problemów z jego… nazwijmy to małym zaangażowaniem w posługę kościołowi. Wszak nigdy zadaniem jego nie było służenie do mszy, jeno ścinanie wrogów naszych. Zapewniam was, że lepiej sprawdza się niosąc dwuręczny topór niźli krzyż na Drodze Krzyżowej. A jeśli miałby siedem godzin leżeć krzyżem, to raczcie go zostawić w zamku. Znajdę dlań inne zajęcie. - Zakończył bez cienia ironii Adawag
- Są okoliczności gdy leżenie krzyżem może okazać się kluczowe. Są rytuały które strzegą domostwa tak długo póki jest w nich osoba pogrążona w głębokiej modlitwie. Jeśli kiedyś każę mu to zrobić to będę miał ku temu pragmatyczny powód.

- I inna sprawa, która nawet istotniejsza jest dla inkwizycji. Potrzebujemy siedziby. Dom Dohna wzięty został z desperacji i po pewnej robocie może nawet się nada, ale cenniejszy byłby jakiś stary posterunek. Z celami i łańcuchami w które byśmy choćby wilkołaka mogli zakuć gdyby nastała taka konieczność - Fyodor postanowił nie wnikać jakim wysiłkiem jest schwytać wilkołaka, a nie zabić go przy ich diabelskiej regeneracji - Piwnica w domu Dohna pozwoli uwięzić człowieka, ale przytomnego wampira już nie ośmieliłbym się tam zostawić samego. Najlepiej z zespołem murarzy aby móc go dopasować do naszych potrzeb. Mogę ich opłacić z własnej kieszeni. Masz w Płocku wolne miejsce odpowiadające tym wymaganiom?

- Na murarza z doświadczeniem nie ma co liczyć. Owszem, znajdzie się kilku cieśli, ale to samouki. Trzy lata temu, na walkę z Tatarami zaciągnęliśmy wszystkich mężów zdolnych nieść włócznię. Ledwie siódma ich część przeżyła. Wiecie pewno bracie, że w takich bitwach liczy się każda para rąk. Toteż murarze, cieśle, bednarze stali w pierwszych szeregach. Przyjmując na swoje piersi strzały z tatarskich łuków i chroniąc naszą konnicę.

Adawag chwilę się namyślił.
- Miałbym jedną strażnicę na południe od miasta. Nie mam ludzi, żeby ją obsadzić. Ale południe jest jedyną stroną, z której nie spodziewam się ataku. Aktualnie jej załoga to dwaj ludzie. Ich zadaniem nie jest obrona, tylko zapalenie ognia sygnalizującego gdyby zbliżał się wróg. Na więzienie się zda. Na placówkę… cóż, wygód tam nie zaznacie. Przewidziana jest na drużynę dziesięciu wojów. W piwnicy są cele ze stalowymi kratami. Ale próżno szukać tam choćby oddzielnej kwatery dla waszej zakonnicy. Nie wiem, czy to najszczęśliwszy wybór. Choć, nie ukrywam, jeżeli chcecie więzić wilkołaki, to wolałbym, żeby było to poza grodem.

Adawag chwilę myślał, po czym sięgnął po miód, którym raczył się od początku rozmowy.
- Mogę też poprosić kowala o wykucie stalowych krat i osadzenie ich w tamtej piwnicy. Koszty podzielimy po połowie, bo chodzi też o bezpieczeństwo mieszkańców miasta.
- Porozmawiam z resztą inkwizytorów. Mi osobiście strażnica by pasowała, ale nie jestem sam.



- I ostatnia sprawa, choć przyznam, że tutaj nie wiem czy warta świeczki bo nie orientuję się za dobrze w polityce. Guze miał swój majątek. Duży prawdopodobnie. I jak na razie nikt niepowołany nie wie, że on już nigdy go nie ujrzy. We współpracy z inkwizycją i potencjalnie biskupem byłbyś w stanie zarekwirować przynajmniej jego znaczną część, palatynie, nie mylę się? Po tym jak ty i biskup potrącilibyście po części dla siebie resztę można by zainwestować. Rozesłać wieści i z tych pieniędzy opłacić ludzi aby zjawili się do Płocka. Może do jakiś zakonów rycerskich wysłać wieści i za ofiarę na ich sprawę poprosić o zbrojnych do pomocy w służbie Bogu. Co o tym sądzisz, palatynie?

- Problemem jest fakt, że cały jego majątek jest poza granicami naszego księstwa. Wysnucie roszczeń mogłoby zostać odebrane jako wyraz agresji. A niestety jesteśmy w takim punkcie historii, że raczej obawiamy się agresji z północy, niż sami planujemy najazdy. Ale majątek Dohna poza posiadłością, to punkt handlowy w porcie, który przejmiemy. Na ten moment przejdzie pod kontrolę miasta. Zobaczymy jakie tam są realne zyski i w następnym miesiącu przekażę je waszej instytucji, potrącajac koszt obsługi. Muszę się też dowiedzieć jak wyglądały inne jego punkty handlowe w górze i dole rzeki, bo z żalem muszę stwierdzić, że nie wiem. Pijecie miód mistrzu? Bo ja muszę przyznać, że mnie wino już obrzydło. W ogóle nie rozumiem tej zachodniej mody.

- Preferuję - uśmiechnął się Czerwony Brat zgadzając się na miód. Na chwilę wrócił myślami do obrazowego przykładu o posłuszeństwie topornika. Skąd Adawag miał taką wiedzę? Najpewniej już sprawdził kiedyś… Fyodor postanowił nie wnikać. Nie jest jego rolą karać ludzi za grzechy. Jego rolą było chronić owieczki pańskie przed nie-ludźmi. Zagłębianie się w historię Adawaga mijało się z celem. I on i Fyodor zostaną jeszcze sprawiedliwie, co w żadnym razie nie oznacza “litościwie”, osądzeni za swe grzechy.

- Co się dzieje teraz w Europie, palatynie? - zapytał rozsiadając się nieco wygodniej, nieco bardziej “towarzysko” - Guze przez chwilę mówił o jakiś niepokojach, czy perturbacjach, a muszę przyznać, że nie poświęcałem ostatnio większej uwagi sytuacją politycznym.

 
Arvelus jest offline  
Stary 11-04-2019, 23:44   #359
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Klara dostała wizji i chwilę później była już w stanie nakazującym jej podróż do łoża. Eberhard o zajściu dowiedział się gdy ujrzał ją w pokoju w karczmie. Pod opieką nie odstępującego jej na krok Witolda.

- Witoldzie mogę Cię prosić na słówko?- powiedział Eberhard gdy zobaczył Inkwizytora. Gdy ten do niego podszedł przemówił szeptem. - Nie chciałbym by któryś z żołnierzy zmarł. Kończą mi się możliwości. Poproś Archanioła o pomoc. Nie oczekuje cudownych uzdrowień. Życie ludzkie chce jedynie ratować. - Eberhard uważał, że warto sprawdzić taką możliwość pomocy.
Witold pochylił się w pokornym ukłonie.
- Pomodlę się. Poproszę. Sam nie wiem czego mogę się po nim spodziewać.
Stał jednak bez ruchu. Nie chciał ewidentnie zostawiać nieprzytomnej zakonnicy.

- Mam chwilę. Na dole konają ludzie Witoldzie. Porozmawiaj z nim teraz. Powiedz, że proszę o rozmowę. Nie musisz odchodzić od Klary. Mogę jej przypilnować jeśli potrzeba. Na czas twojej modlitwy.
Witold był skołowany. Najwyraźniej chciał powiedzieć coś w stylu: “to tak nie działa…"
Jednak zamiast tego odszedł kilka kroków. Wyjął niewielki krzyż wystrugany w drewnie i po przyklęknięciu pogrążył się w modlitwie.

Po blisko dwóch minutach ciszy, w czasie których najgłośniejszy był niespokojny oddech siostry Klary w końcu Witold wstał.

- Spróbuję im pomóc. - Witold przekazał wiadomość od Archanioła. Eberhard tym razem sam się skłonił w podzięce.
- Podziękuj mu. Powiedz… nie tylko podziękuj. Pomodlę się za wasz sukces i zapytam pana co mam czynić dalej. Wkrótce dołączę do was w obozie. - zakończył ich rozmowę Eberhard
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 11-04-2019 o 23:51.
Icarius jest offline  
Stary 12-04-2019, 13:02   #360
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację

Klara
Obudziła się spokojna. Wprawdzie wizja miała wielki potencjał, żeby zaniepokoić nie tylko ją, ale nie było to coś, co zaskakiwałoby ją. Dużo bardziej z równowagi wyprowadził ją brak Witolda w pobliżu. Inkwizytor nie odpowiedział ani na jej wołania, ani nie czuła jego zapachu. Była sama w jakimś pomieszczeniu. Całkiem sama. W ciemności…


Eberhard
Zakończył krótką modlitwę, na potrzeby której zamknął się w drewutni i wrócił do obozowiska. Hugin i Dobromir układali drwa na stosach w kilku miejscach. Cóż, nie mieli szans ruszyć w las walczyć z potworem, więc ogień był dobrym pomysłem na obronę.

Olcha już zdążyła napoić wywarem pierwszych chorych. Część nadal czekała na swoją kolej pojękując.

Fyodor
Wyszedł z pałacu w towarzystwie mężczyzn o wyglądzie niedźwiedzia. Choć sam nie należał do niskich, to musiał przyznać, że brodaty i długowłosy człek z ogromnym toporem był blisko głowę wyższy od niego.

Inkwizytor wiedział, że przewaga wzrostu czy siły nie da wiele w starciu ze sługami zła, jednak gdyby przyszło im uciekać przed wilkołakami, to z pewnością tego człeka będą zjadać dużo dłużej niż taką nie przymierzając siostrę Annę, czy młodą Franciscę. Fyodor udał się do miejscowego kowala, by omówić przygotowanie stalowej kraty i nowych łańcuchów. Kowalem okazała się kobieta imieniem Stygia. Choć trochę trwało, zanim Fyodor zorientował się, że to kobieta. Na swoim szerokim karku miała ciemne włosy, a ramiona miała szerokie jak bochny chleba. Adawag odmówił wypisania listu polecającego dla kowala. Jak się okazało nie było to podyktowane zła wolą. Stygia nie umiała czytać. Marek, bo tak imię było nowemu wojownikowi w służbie Pana szybko wyjaśnił o co chodzi.

Była jeszcze dwie rzeczy które należało omówić z pozostałymi inkwizytorami.

Ponoć nad rzeką, na południe od miasta mieszkała kobieta w odosobnieniu, która trudni się zbieractwem grzybów i ziół. Nic takiego. Ale była samotna i stara. A przecież każdy wiedział, że kobieta, która przeżyła ze czterdzieści wiosen jest z pewnością powierniczką demonów, czarownicą, czy innym pomiotem. Toteż Adawag przywołał ją w kontekście kobiety, którą słyszał Fyodor rozmawiającą z wampirem.

Drugą kwestią byli niejacy Bracia Dobrzyńscy. Adawag wspominał, że w czasie inwazji Hordy do walki stawał niewielki zakon krzyżowców. Fratres Milites Christi de Mazovia, de Dobrzyn. Słuch po nich zaginął po porażce nad Drohiczynem Anno Domini 1248. Jednak mówi się, że część rycerzy skryła się w majątkach okolicznych możnowładców. Że w cieniu czekają, żeby stawić czoła prawdziwemu Złu. Zbierają siły i zasoby. Szkolą nowych rekrutów. Celebrują ideały jakie przyświecały im przed najazdem Batu-Chana. Fyodor spodziewał się raczej, że to bajania mające dodać ludziom otuchy, jednak kilka zbrojnych ramion mogłoby się przydać. Niestety osoba, której najlepiej szło zbieranie informacji spłonęła w Mogilnie. Może ktoś będzie mieć pomysł jak ugryźć ten temat.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172