Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-04-2019, 08:01   #361
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Wizje przypominały jej jak to było widzieć. Zupełnie jakby Pan odebrał jej wzrok, po to by mogła dostrzegać coś, czego nie widzieli inni. Nie rozumiała dlaczego właśnie ona, ale starała się z tym nie kłócić, bo Pan w swej mądrości obdarza nas takim krzyżem jaki jesteśmy w stanie nieść. A młoda siostra nosiła ten krzyż nie uginając karku. Mimo to, po wizjach, takich jak ta, niepewność zawsze rozchodziła się po jej skórze, jak mrówki po plamie miodu. Niemal wydawało jej się, że czuje mrowienie pod skórą, ale to była tylko ręka, którą przeleżała. Poruszyła nią i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, w jakim położeniu się znajduję i że coś tu jest nie tak. Usiadła gwałtownie a jej wierna przyjaciółka, jawiąca się bardziej jako wróg wciąż tu była.

Ciemność. Jej największy wróg, bo tym wróg silniejszy im bliżej Ciebie. Tym większą ma nad Tobą moc im bardziej w Twojej głowie. Jej przypadłość, choć fizyczna, największy wpływ miała na jej psychikę. Klara pamiętała, gdy pierwszy raz obudziła się bez wzroku. W wiosce mówili, że to cud, że nie powinna oddychać, że rodzice powinni zbijać dwie sosnowe trumienki, a nie tylko jedną. Pamięta te głosy, pamięta zapachy,które pierwszego poranka bez wzroku, tak bardzo intensywne się dla niej stały. Do dzisiaj pamiętała tą niepewność, ból w stopach, którego pochodzenia nie znała, ból w dłoniach, ciepłą krew od czasu do czasu spływająca po skórze. Nie rozumiała wtedy i bała się, ale teraz zdawało się, że strach, który odczuwała wówczas wydawał się jedynie popłuczyną tego, co odczuła budząc się. Bo zabrakło nie tylko zmysłu wzroku. Brakowało jego.

Wyrwała się z objęć Morfeusza i odruchowo wciągnęła powietrze. Nic. Zero zapachu kwiatów Wschodu. Odruchowo rozejrzała się, węsząc w powietrzu. Nic. Serce załopotało w jej piersi jak uwięziony w klatce słowik, który chce się wyrwać na wolność.
- Witoldzie? - szepnęła, bo nie chciała być głośną. Nie wiedziała gdzie jest, nie czuła zapachu innych ale nie mogła mieć nigdy pewności. Cisza sprawiła, że cała zadrżała. Rekoma próbowała wymacać otoczenie, wyczuć fakturę pod palcami, spróbować wyczuć przeciąg, by oszacować kierunek wyjścia.
- Witoldzie? - Odważyła się zawołać trochę głośniej, nie przerywając badania otoczenia.
 
Lunatyczka jest offline  
Stary 22-04-2019, 20:56   #362
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Pomimo całej grozy sytuacji, Francisca pierwszy raz od przyjazdu do tego dzikiego kraju miała ochotę parsknąć śmiechem. Inkwizytorowi nie przystoiły takie rzeczy, ale na jeden wydech w jej oczach zabłysły ogniki. Filuterne, jak u jakiejś kurtyzany. Twarz w tym czasie zdążyła stężeć i nabrać wyrazu grozy.
Przez chwilę wahała się co zrobić. Nie spojrzała na Annę. Odwróciła się, założyła ręce z tyłu i podeszła do niewielkiego okna. Patrzyła w nie, jak kanonik gnieźnieński patrzył na podwórze klasztorne kilka dni temu. Biskup siedział, ona stała. Niby powinien mieć przewagę, ale stojący może się ruszać, a siedzący nie.
Odwróciła się w kierunku biskupa i podeszła do stołu opierając się na nim i nachylając nad pasterzem Płocka. Nie spieszyło się jej. Mówiła wolno.
- A jakąż to karę przewiduje biskup dla duchownych, którzy tolerują wampiry na podległym im terenie? – ton niby obojętny. Zwyczajny ton Inkwizytora dokonującego przesłuchania.
Oczy biskupa zwęziły się, niczym u węża, chcącego zaatakować.
- Przede wszystkim winni być przykładem. Trzeba pokazać, że nie ma żadnego precedensu. Tymczasem po tym co zrobiliście, wszyscy w całej europie będą krzyczeć sądzeni o czarostwo, że cały klasztor w Mogilnie oszczędzono - jeśli nawet słowa Franki wzbudziły strach w Guntherze, to nic takiego nie było po nim widać.
Anna zasmuciła się szczerze przyglądając się biskupowi i stanęła naprzeciwko biurka. Była zmęczona i z przyjemnością odpoczęłaby siedząc miast rozmawiać na stojąco..
- Wobec tego będziemy musieli także skazać wszystkich stacjonujących w Płocku. - Powiedziała smutno. - gdyż także i pod wasza jurysdykcją działał wampir.
- Co? Jakże to? Gdzie? - obruszył się czerwony na twarzy biskup.
- Co gorsze… jak się okazuje przyjmowaliście pieniądze od jego sługi. - Ann pokręciła głową. Podniosła smutny wzrok na swojego rozmówcę. - Czy wobec tego mamy spalić ten przybytek Boży?
- Łżesz niewiasto. Nie chciej, żebym wyciągnął konsekwencjie wobec was, za te nieudolne próby zastraszenia. W kaplicy leżą zwłoki człowieka zaszlachtowanego z zimną krwią, przez przybyłego z wami do miasta inkwizytora. On sam uciekł przed konfrontacja ze mną. A teraz wy, snujecie jakieś perfidne insynuacje!
Francisca chwilę się zastanawiała wbijając wzrok w biskupa. Zaszczuci idioci potrafili być groźni. Tu też nie mieli za wiele czasu.
- Jego Ekscelencja Ksiądz Biskup biorący łapówki od ghula, w którego jurysdykcji mieszkał wampir władający umysłami. Biskup grożący Świętemu Oficjum i podważający jego kompetencje. Widziałam już takie historie. I ich zakończenia też - pokiwała głową i złożyła ręce.
- Widzę, że Jego Ekscelencja jest wzburzony. To zrozumiałe. Nasz Pan jest jednak miłosierny i taka jest też Inkwizycja. W zamian - uśmiechnęła się łagodnie - Officium potrzeba poświęconego Panu miejsca do modlitwy wstawienniczej. Czy użyczyłby ksiądz biskup poświęconej ziemi katedry na kilka wieczorów? - uśmiech był łagodny, ale cóż wbijały się w twarz płockiego pasterza.
Francisca wyczuła nagłe ukłucie strachu w osobie biskupa. Próbował zgrywać twardego, jednak się bał. Wystarczyło odpowiednio podsycić to uczucie… jak choćby przywołując mgłę na posadzce płockiej katedry, którą teraz miał przed oczami Gunter, a której obraz wyraźnie dojrzała Franka korzystając z darów Pańskich.
Francisca spojrzała na skamieniałego biskupa z pokorą.
- Widzę, że ksiądz biskup uważnie rozważa naszą prośbę. Ciekawy jest też pewnie niepokojących wieści, które budzą tyle emocji. Te jednak - Wenecjanka uśmiechnęła się tajemniczo - mogą być przekazane jedynie w największej tajemnicy - rozejrzała się na boki i nachyliła nad stołem mówiąc coraz ciszej.
- Czy jesteśmy tu absolutnie bezpieczni? - zawiesiła głos.
Choć Gunter z trudem opanował emocje. Siedział i wpatrywał się na przemian w obie kobiety.
- Tak - powiedział w końcu.
Francisca nachyliła się jeszcze odrobinę.
- Inkwizycja, współpracując z łaską Pana wpadła na trop zła wzrastającego w siłę w Płocku. Siła ta przybyła do miasta w postaci… - ponownie zawiesiła głos wpatrując się w biskupa.
- Jego Ekscelencja coś o tym wie? - nagle zmieniła ton.
- W postaci Helmuta Dohna? - powiedział pytająco, choć Wenecjanka była pewna, że gra.
Francisca była rozczarowana. Inkwizycja była rozczarowana.
- Wróg ukrywa się przebiegle. Jest nieuchwytny… ale byłam głęboko przekonana, że ksiądz biskup wychwycił niesiony mocą Najwyższego jakieś symptomy. Tak chciałam powiedzieć na conclave. Biskup Gunter to człowiek, który zna swoją diecezję. Nie chodzi o fakty. Łaska Pana objawia się też w sumieniu i intuicji. Wskazują one chrześcijanom źródła zła i wynaturzeń. Więc? - pozwoliła mu spróbować jeszcze raz. Nie musiał się bać miecza sprawiedliwości. W końcu, Inkwizycja za dobro wynagradzała.
Anna podeszła do okna. Nie odpowiadały jej tego typu rozmowy. Zawsze lubiła mówić prawdę wprost. Wiedziała jednak, że metody Włoszki… są na swój pokrętny sposób skuteczne. Z zainteresowaniem wyjrzała na zewnątrz przysłuchując się rozmowie i przypominając sobie jak oglądała te okolice z lotu ptaka w swojej wizji.
- Rozumiem, że na Dohnie ciążyły takie zarzuty, a ja o nich nie wiedziałem. I rozumiem, że Fyodor Reznov zdjął ze mnie ciężar podejmowania decyzji, i zabił handlarza na ulicy. Na ubłoconej drodze. Pod zakładem bednarza. Gdyż tak Inkwizycja przykładnie karze współpracujących ze złym. Tyle tylko, że nikt nie odnotował tam faktu żadnych ogni piekielnych, czy wzywania demonów na pomoc. Natomiast wszyscy widzieli mężczyznę w czerwonych szatach, który zabił człowieka i porzucił za sobą zwłoki.
Wenecjanka zaczęła sprawiać wrażenie poirytowanej.
- Kimże jest Dohn wobec potęgi Kościoła i mocy Pana? Poślednim pomocnikiem samotnego wampira. Inkwizycja musiała działać wobec miażdżących dowodów. Czy jego Ekscelencja w to wątpi? Ich mocą była kontrola umysłów. Stąd Brat Fyodor musiał rozprawić się z nimi szybko i bez wahania. Nawet potężnego wojownika byli w stanie omamić swoimi siłami. Z takimi istotami i ich sługami się nie rozmawia - stuknęła palcem w blat.
- Ja pytam kogo bał się ten wampir? Przed jakim wrogiem Kościoła drżał? Czy Ksiądz Biskup nie zaobserwował niepokojących mocy budzących się w Płocku? - oczy znów zawisły na twarzy Guntera - Ksiądz tak dużo modli się późną porą. Może Pan coś Jego Ekscelencji objawił?
- Czy ja nie zauważyłem? - Gunter wstał zza biurka - Oczywiście, że zauważyłem. Tak jak zauważył to Walter Weismuth. Wokół miasta gromadzą się potwory, które mordują ludzi. O wilczych łbach, lecz wielkości koni. Po to wezwano tu inkwizycję! Żeby zbadać ich pochodzenie. Żeby ochronić biednych ludzi. Skoro nawet słudzy wampirów się ich obawiają, tedy zapewne wezwał je sam szatan.
Francisca odsunęła się od blatu. Pół na pół. Biskup wykpił się tanio, ale wiedziała już dość. Uniosła lekko dłonie.
- Właśnie. Mamy podejrzenia - jej głos nadal był niezwykle cichy - poważne podejrzenia, że w Płocku i okolicach pojawiła się istota dysponująca kołduńską magią. Władający żywiołami - tym razem wzrok od niechcenia zawisł na twarzy biskupa.
- Nie wiemy jeszcze jak takie siły przywołały te ogromne istoty podobne do wilków, ale musi tu istnieć związek, prawda? - uśmiechnęła się do biskupa.
- Co to jest kołduńska magia? - zapytał Gunther zupełnie zmieniając ton.
- Magia żywiołów- uśmiechnęła się z zakłopotaniem - ogień, woda, wiatr i ziemia. Deszcze? Mgły? Trzęsienia ziemi? Zapewne coś jeszcze. Niestety nie znam się na magii. Skupiam się na czystości i stałej modlitwie, aby być najlepszym narzędziem w rękach Pana. Czy Jego Ekscelencja ma jakieś szczegółowe pytania?
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 26-04-2019, 21:54   #363
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Fyodor spędził dużo czasu na rozmowie z kowalem. Kajdany po trzykroć grube jak zwykłe krępujące ramiona, nogi i połączone z obrożą. Poza tym chciał… aby przyszła do ich tymczasowej siedziby i obejrzała ją w poszukiwaniu tajnych przejść, schowków i podobnych, jeśli czuje się na siłach i, że leży to w jej kompetencjach. Oczywiście za sowity grosz… Poza tym kupił też od niej dwa sztylety… na przyszłość.


~ * ~


- Teraz chcę abyś posłuchał, Marku - zaczął inkwizytor zamknąwszy się w jednym z pokoi w domu Dohna - Twardo stąpasz po ziemi. Nigdy nie spotkałeś się z dowodem na istnienie Boga dlatego nie uważasz, że definitywnie musi istnieć, albo być tym za kogo kościół go podaje. Prawda? Jesteś osobą wątpiącą. Potrafię to uszanować - nie była to do końca prawda, ale jak już Fyodor zdążył dawno temu zrozumieć… nie jego rolą jest karać pogan ani ich nawracać, choć do tego nawrócenia teraz dążył - Ja z kolei doświadczyłem jego spojrzenia i zła które krąży po ziemi w najróżniejszych formach. Teraz chcę dać ci powód abyś mógł porzucić wątpliwości. Pan jest szczodry w swych łaskach względem sług gotowych stanąć w szranki z siłami ciemności. Takich jak ja. Jedną z nich jest święta tarcza, napędzana siłą mej woli i wiary, która chroni mnie przed agresją. Spróbuj mnie uderzyć. Zaciśnij pięść i wbij mi ją pod żebra. Słabo albo z siłą, jak będziesz swobodnie czuł - Fyodor rozłożył ręce szeroko, podając mu się jak na tacy - zobaczysz, że to wcale nie jest takie łatwe.



Aktywuję, korzystając z pełnego conva, Lamb of God, w wersji z Faitha
“The player rolls Stamina + Faith (difficulty 6) and subtracts successes from his opponent’s attack roll on a one for one basis“
Stamina(4) + Faith(1) + Ryzykowany conv (2) daje ładniutkie 8 kości.

Jak raz nie trafi będę go zachęcał do ponowienia próby póki sam nie zrezygnuje, albo w końcu nie trafi. Cały czas ryzykując conva oczywiście.

Na koniec będę chciał odprawić Ritea of Blessed Vigiliance
“The player makes the standard roll. If successful, the subject's player rolls Self-Control (difficulty dependent upon how well the ritual was handled and prepared; usually a 6). If the roll succeeds, he may stay awake for a number of day equal co the number of successes he rolled, minimum of one day ( even if he fails or botches, he still reaps the benefits for one day). ln addition, the character will be hyper-alert and aware throughout that time, granting him a -1 difficulty bonus on all Wits rolls and a + 1 to initiative.“
Moje kości na tym rzucie to będą 3 (Boni Spiritus) + 3 (Wits) + 3 (ryzykowany conv)


 
Arvelus jest offline  
Stary 02-05-2019, 21:00   #364
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Marek nie odezwał się ani razu w czasie gdy Fyodor dogadywał się z kowalem. Kobieta z chęcią przyjęła zaproszenie do domu Dohna. Nie pomogła w prawdzie ze skrytkami czy tajnymi przejściami. Poleciła rozmówić się z jakimś murarzem czy cieślą. Obejrzała dokładnie łańcuchy. Była zaskoczona, tym, że inkwizytor oczekuje od niej czegoś lepszego. Choć miała kilka pomysłów. Rzekła, że potrzeba jej między tygodniem a dziesięcioma dniami na wszystko, łącznie ze stalową kratownicą i wzmacnianą stalową futryną zamykającą piwnicę.

Cena jaką podała Stygia była wysoka jak na standardy Płocka. Dla lokalnego mieszkańca nawet bardzo wysoka. Ale Fyodor wiedział, że jest uczciwa. Jego oczekiwania były daleko bardziej wykraczające ponad oczekiwania przeciętnego mieszczanina. Nie zamawiał przecież łańcucha dla psa, czy furtki na plebanie. On zamawiał wysokiej jakości łańcuchy i kajdany, które w razie potrzeby miały powstrzymać istoty o nadludzkiej sile.

W końcu Stygia opuściła gmach inkwizycji ze stosowną zaliczką. Fyodor musiał przyznać, że kobieta o urodzie tura była niezwykła serdeczna. Zaliczki wzięła jedynie tyle ile potrzebowała na zakup materiałów, których nie miała w swojej kuźni. Mniej niż dziesiątą część ceny.

Zostali w końcu sami w jednym z pokojów na piętrze. Inkwizytor postanowił złamać Marka. Człeka, który cały dzień nie odezwał się słowem, a teraz miał wymierzać ciosy w Czerwonego Brata.

- Nie uderzę was mistrzu. - Mówił po polsku, nie po łacinie - wszak wierzę w Boga. Nie wiem skąd w was podejrzenie, że nie wierzę. Przed Wielkanocą dzień cały na podłodze katedry krzyżem leżałem, żeby grzechy odkupić. Wierzę. Wierzę, że gdybym was za okno wypchnął, to anioły Pańskie na skrzydłach by was uniosły.

Zupełnie nie tego kierunku rozmowy spodziewał się Czerwony Brat.

Przystąpił w milczeniu do rytuału obmyślając jednocześnie jak dalej rozwiązać temat Marka. Zaskoczenie przyszło zaś ze strony samego Marka. Po świętym rytuale powstał i zarzucił swój topór na plecy.
- Myślicie mistrzu, że warto odwiedzić Welindę? Tak mianuje się ta baba z domku nad rzeką.

***

Witold kiwnął przecząco głową w stronę Eberharda. Anioł nie pomógł. Nie umiał leczyć, lecz umiał zadawać ból. Trucicielka za to wszystkich obdarowała naparami. Teraz pozostawało czekać i się modlić.

Do obozu wbiegł z lasu Dobromir.
Ocenił zdolnych do walki mężczyzn.

- Znalazłem ślady trzech bestii. Mają jakieś trzy do czterech centnarów. Z odcisków łap myślę, że raczej wielkości sarny niż konia. Może to Trzęsiwiady albo Mamony. Raczej obstawiam Mamony. Nie powinny nam zagrozić, jeżeli nie naruszymy ich terenu.

***


Klara wędrowała wiedziona palcami po nierównej drewnianej ścianie karczmy. Węchem szybko zlokalizowała spiżarnię i kuchnię. Jednak nie miała pod ręką swojego towarzysza. Przerażenie narastało. W końcu po kolejnym przywołaniu Witold pojawił się przy niej. Pochwycił ją mocno. Przepraszał, jednak nie spodziewał się, że tak szybko wstanie. Opisał nieudaną próbę pomocy towarzyszom.

I wtedy wyszli na zewnątrz.

Smród fekaliów przyćmiewał wszystkie jej zmysły. Choroba zbierała żniwo wśród ich szeregów. Akurat teraz, gdy słudzy Złego byli tak blisko. I wtedy przyszło kolejne widzenie. Dawno nie miewała ich w tak krótkich odstępach czasu.

Widziała polowanie. Dobromir na czele drużyny inkwizytorów. Młody Eberhard zamykający pochód. Polowali na bestię.

Ujrzała czerwone cielsko skąpane we krwi i szczerzące na nich swoje kły.

Potem zobaczyła Hugina z jego zawsze gładko ogoloną twarzą. Wznosił nad głowę świetlistą włócznię, którą przebił bestię na wylot.

Potem zobaczyła jak giną kolejne dwie krwawe bestie. Jedna zmiażdżona młotem w cieniu katedry, a druga przebita ostrzem w leśnych ostępach.

Powietrze opuściło jej płuca i przez chwilę nie chciało w nich zagościć. Dopiero Witold musiał nią nieco wstrząsnąć. Podsunął jej bukłak z winem pod nos.

- Napij się zanim coś powiesz. Szlachetny Mistrz zarządził, że bronimy się tu do rana.

***

- Dlaczego wróciliście w towarzystwie ludzi kanonika z archidiecezji poznańskiej? Czyż nie jest tak, że pod pozorem śledztwa w Mogilnie zostaliście przekupieni i oddaliście Poznaniowi najcenniejszy klasztor naszych ziem?
Temat ten ugodził biskupa dużo bardziej niż mgła zbierająca się wokół katedry wieczorami.
Francisca długo patrzyła się na biskupa. Wydawał jej się spokojniejszy o własne życie i pozycję. To i dobrze, i źle. Ale na tę chwilę dobrze. Stuknęła mocno paznokciem w krzyż.
- Z jakimi to największymi wyzwaniami mierzy się teraz diecezja płocka? Czy nie są to mroczne, nierozpoznane siły i potwory z piekła rodem atakujące niewinnych ludzi? - zawiesiła głos.
- Czemu to Święte Officium powinno stawić czoła? Przeciw czemu gromadzić siły chrześcijańskiego świata? Oglądałam mapy przed wyjazdem z Italii. Nie widziałam tam żadnych istotnych granic poza granicą chrześcijańskiego świata.
Gunter opadł na fotel.
- Wilkołaki. Coraz częściej słyszę o wilkołakach na południu. Nie wiem…. Mgły i magia w Płocku, to jest przerażające. Ale ta mgła nikogo nie zabiła. A tam coraz częściej słychać o Czarnych Bestiach. Co gdy i one zapukają do bram miasta? - Gunter tym razem patrzył z na kobiety z prawdziwą troską. Troska o mieszczan.
Zanurzona w jego myślach Francisca nie czuła fałszu w tej obawie.
- Słusznie - potwierdziła wenecjanka - w tym właśnie celu zbieramy siły wszystkich dobrych ludzi, którzy ofiarowali nam pomoc. I na tym cała lokalna wspólnota powinna się skupić. Na sprawdzanie granic przyjdzie czas, gdy odżegnamy śmiertelne zagrożenie.
Gunter został w końcu zapędzony w kozi róg. Rozłożył dłonie.
- Drzwi katedry są otwarte. Jeżeli potrzebujecie pomodlić się przed wyruszeniem w dalszą drogą, nie wahajcie się, choćby dziś w nocy.

Stało się. Doprowadziła do tego. Mieli szansę na konfrontację z mgłą i cieniami. Trzeba było tylko zebrać drużynę wojów. Albo… polegać na wrodzonym uroku Wenecjanki i siostry Anny.

Gdy szły do domu Dohna Anna zauważyła, że w ślad za nimi podążała jakaś postać w szarych szatach i kapturze. W pierwszej chwili myślała, że to jeden z mnichów. Z drugiej strony śledząca ich postać wyraźnie starała się ukryć.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 08-05-2019, 10:49   #365
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Anna pozwoliła Francisce mówić. Widać było, że Gunter pomału zaczyna przekonywać się do ich racji. Rozumiała go też. Jego obowiązkiem było reagować na donosy, jeśli chciał zachować swoją pozycję musiał coś z nimi zrobić. Inkwizycja nie była jednak na jego służbie. Przysłuchując się rozmowie Włoszki i biskupa, spoglądała przez okno na parafialny dziedziniec. Czy nawet teraz przebiegały przez niego szczury roznosząc wieści? Czy gdzieś w mroku czaili się faun i sługa wiatru? Westchnęła cicho i przetarła oczy. Dobrze, że Gerge i Walter znów mogli działać. Ich wsparcie będzie konieczne.

Gdy rozmowa dobiegła końca pożegnała się z Gunterem, obiecując mu swoją modlitwę i ruszyła za Włoszką. Powinny wrócić do reszty towarzyszy. Przekazać im wieści… Dowiedzieć się co z Fyodorem. Powinna zająć się tamtym duchownym… Powinni zająć się wampirem. Tak dużo, a tak mało czasu.

Czuła narastający w jej sercu niepokój i po cichu zaczęła się modlić. Nie miała swojego różańca… podarowała go Gerge. Skłoniła się więc lekko całując krzyż na swej szyi i wtedy… dostrzegła go. Szarą postać. Przysunęła się do Francisci.
- Ktoś… ktoś chyba za nami idzie. - Wyszeptała lekko zdenerwowana.
 
Aiko jest offline  
Stary 16-05-2019, 00:04   #366
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Francisca miała wrażenie, że czyta w myślach siostry Anny, chociaż tym razem nie wzywała boskiej pomocy. Miały ogrom pracy przed sobą, a tak mało czasu. Westchnęła więc tylko wychodząc z siedziby biskupa. Dowiedziała się bardzo dużo, choć może nie dla każdego było to widoczne. Tak w zasadzie było lepiej. Uważała biskupa za ważnego gracza w tej rozgrywce, a to, że weszły i wyszły z jego siedziby nietknięte były już samo w sobie pewnym sukcesem. Zatopiona w myślach i w wyraźnym pośpiechu przemierzała miasto z siostrą. Gdy ta odezwała się do niej zmrużyła gwałtownie oczy.

- Tak mało czasu - powiedziała szeptem nie zwalniając kroku - Zapomniałam. Naprawdę zapomniałam. To pewnie mnie śledzą ludzie związani z cyganami siostry Michal. Jeśli mi się coś stanie niech siostra ucieka i odszuka braci. Ten młody Jakub miał mnie do nich sprowadzić - utkwiła spojrzenie w umykającym pod stopami błocie - Przypadkiem się dowiedziałam.

- A nasz dzisiejszy gospodarz kontaktuje się z mgłą. Wiem o tym. Widziałam to. Niech siostra o tym pamięta - po czym musnęła palcami łańcuszek schowanego pod suknią medalionu i chwytając łokieć siostry Anny popchnęła ją do przyspieszenia kroku, sama zostając nieco z tyłu. Z jej ust popłynęła cicha modlitwa o łaskę rozpoznania nadchodzącego niebezpieczeństwa.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 17-05-2019, 21:05   #367
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Zakonnica nie powinna tak łapczywie pić wina, ale Klara w tej chwili nie przejmowała się konwenansami. Piła i nie mogła przestać. Cierpki płyn spływał po gardle i na chwilę pozwalał odciąć się od tego co zobaczyła w swojej wizji. Nie rozumiała ich, a może właśnie zbyt dobrze, je rozumiała i odrzucała wiedzę, którą Pan postanowił ją obdarzyć.
Powróciwszy do ciemności wiedziała, że wizja minęła, a otulający ją zapach jaśminu uspokajał.
Oddała prawie pusty bukłak Witoldowi.
- Pan jest hojny, w swych darach, dnia dzisiejszego. - Rzekła ledwie głośniej od szeptu - Trzy Besie nam zagrażają, pierwszą z nim powali Hugin, jedna padnie w lesie, a jedna zostanie zmiażdżona młotem, ale nie tutaj, w innym miejscu, gdzie Katedra rzuca swój cień - opowiedziała wizję Witoldowi, bo to on był jej oczami i tylko on mógł znaleźć miejsce z wizji.
- Bronić się? Tutaj? - Zapytała lekko zamyślając się nad tym- Czy to dobry pomysł, biorąc pod uwagę stan naszych ludzi? Czuje śmierć w powietrzu, wycieńczenie, niemożność... to nie jest dobre miejsce Witoldzie, powinniśmy ruszać - Dodała, trochę urywając końcówki zdań, kiedy to nabierała powietrza próbując nie zwrócić co dopiero wypitego wina. Smród doskwierał jej bardziej niż wizja walki z bestią.
 
Lunatyczka jest offline  
Stary 18-05-2019, 20:12   #368
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Fyodor, przygotowując rytuał, musiał sam przed sobą przyznać, że reakcja Marka zbiła go nieco z tropu. Wejrzał wcześniej w jego serce i wie co w nim zobaczył. Czy teraz kłamał? Na ogół ciężko było nakłamać Fyodorowi, ale… gdy ktoś nie wierzył w możliwość wykrycia jego kłamstwa jego ciało i mimika nic nie zdradzały, bo nie gościł w jego sercu strach przed odkryciem prawdy, ale to chyba nie było to… Zastanowił się w chwili wolnej… jego umysł powiedziony boskim błogosławiestwem znalazł odpowiedź. Marek wierzył w Boga. Nawet tego właściwego. A patrząc w jego serce ujrzał serce poganina, bo wierzy on też w wielu innych bogów. W wiele innych rzeczy. Panu bogu świeczkę, a diabłu ogarek, jak to mówią. Może nawet wierzy, że On może dawać moc swym sługom, a wtedy sytuacja robi się bardziej skomplikowana, bo aby wypełnić jego serce fanatyzmem trzeba będzie udowodnić mu wyższość Boga nad pozostałymi.

- Tak. To może mieć sens - przytaknął mu Fyodor - daleko do niej się idzie? Albo raczej na koniu jedzie?
- Od zewnętrznego pierścienia miasta to mniej niż by nam zeszło na odmówienie różańca - powiedział przerzucając wielki topór na ramiona. - Kobiety piechotą do niej chodzą po herbatę miesięczną.
- Dobrze. Przejdziemy się tam, ale teraz czym innym muszę się zająć. Pomożesz mi w tym.
Zadecydował Fyodor i zabrał się do szykowania rytuału. Uświęcenie Ziemi, wedle wersji którą go obdarzono podczas nieprzespanej nocy pozwalała tymczasowo przesycić obszar boską chwałą. I to teraz chciał osiągnąć.


Na pewno chcę poświęcić ziemię. Ale tak aby nie objąć efektem piwnicy, bo to najpewniej zabije Guzego. Potem Ritae of Clarity (czy jak tam on się nazywa). Do tego czasu pewnie przyjdą piękne panie. Jeśli nie to idę z Markiem do “wiedźmy” pogadać.



 
Arvelus jest offline  
Stary 19-05-2019, 18:58   #369
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Francisca była gotowa na najgorsze. Przyspieszyła kroku ściskając w dłoni mały medalik. Czuła jak ozdoba ślizga jej się w spoconej dłoni. Bliska obecność Anny dodawała otuchy. Ta, która ich śledziła nie skracała dystansu. Obie w końcu w niewysokiej sylwetce bez wątpienia rozpoznały kobiece ruchy. Choć żadna nie dojrzała twarzy. Powoli zmierzchało. Kobieta w końcu musiała zwrócić uwagę na spojrzenia inkwizytorek i zniknęła. Obie wiedziały, że nie zgubiły jej. Raczej teraz była ostrożniejsza.

Jeśli to co mówiła Francisca było prawdą, to przecież w cygańskim taborze nadal byli ludzie, których ciała zostały opętane. Ale dlaczego mieliby uwziąć się na Franciscę bardziej niż na kogokolwiek z nich? Annie coś mówiło, że Wenecjanka nadal ukrywała więcej niż mówiła.

W końcu znowu zaczęło padać. Na szczęście zanim zmokły już dotarły do domu Helmuta Dohna. Świętej pamięci Dohna. Choć, czy sługa wampira mógł dostąpić świętości? W czym Fyodor był od niego lepszy?

***


Reznov tymczasem jak gdyby nigdy nic obrysowywał kredom drzwi i okna rezydencji. Kredę wcześniej poświęcił i odprawił stosowny rytuał. A w ślad za nim podążał wielki mężczyzna w długich włosach i z gęstą brodą. Francisca rozpoznała w nim jednego z ludzi kasztelana. Choć był jakiś odmieniony. Bez skórzanej zbroi, w sznurowanej koszuli i luźnych spodniach wydawał się mniej groźny. Fyodor obłaskawił wilka?

Marek z pokorą przyjmował polecenia od Czerwonego Brata. Najdłużej trwała dyskusja na temat tego, że nie wypada nosić broni w czasie rytuału. Bliskość wampira była niepokojąca. I choć Marek bez wahania odłożył dwuręczny topór, żeby nosić za inkwizytorem wodę święcona, kredę i poświęconą sól, to pasa z długim nożem nie chciał odpasać. Jednak czerwony brat nie ustąpił. Sługa palatyna odwiesił pas na krzesło stojące w największym pomieszczeniu budynku i chodząc krok w krok za Czerwonym Bratem zerkał niespokojnie na swoją broń.

Fyodor przeprowadził rytuał bezbłędnie, choć zajął mu on dwukrotnie więcej czasu. Wszystko dlatego, że tworzył podwójny pierścień ochronny. Musiał wszak wyłączyć piwnicę, jeżeli chciał w niej więzić wampiry.

I tak oto zaczynała się noc. Dziewczyny były pewne, że ruszą do Katedry, żeby tylko dopaść Fauna. Fyodor zaś planował wyprawę w górę Wisły, żeby znaleźć tajemniczą kobietę. Bezpieczniej było iść razem. Ale wtedy tracili dwukrotnie więcej czasu. Należało podjąć decyzje.

***


Noc wlokła się nieubłaganie. Wokół obozu panowała cisza. Klara siedziała na zwalonym pniu dobita poczuciem bezsilności. Jej wizja pokazywała zwycięstwa w walce. Ale nie pokazywała, że jakakolwiek walka do nich przyjdzie. Wizja pokazywała, że zabiją jedno z trzech zwierząt. Pan dawał im szansę. Tymczasem Eberhard zwlekając mógł tę szansę zaprzepaścić.

Czerwony Brat jednak był spokojny. Zarządził umocnienie pozycji. Rozporządził wartami, choć nikt nie mógł zmrużyć oka. Usiadł obok zakonnicy wypytując ją jeszcze raz o szczegóły wizji. Słowo po słowie. Obraz po obrazie. Tak, jakby biedna niewidoma Klara miała mu wywróżyć coś innego niż zwycięstwo w walce. Tyle tylko, że Eberhard zdawał się wizji nie ufać i walki uniknąć.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 10-06-2019, 09:23   #370
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Fyodor ukończył rytuał. Pozostało planować... co dalej? Od rana nie słyszał wieści od sióstr. Zakładał, że nic im się nie stało podczas spotkania z biskupem. To by była herezja podnieść rękę na narzędzia boże. Mógłby nawet zapłonąć stos… ale Fyodor nie wierzył by w najbliższej przyszłości do tego doszło. Wahał się między zaufaniem im, a pójściem sprawdzić czy wszystko jest w porządku.
Rozmyślanie przerwało mu ich wejście… co od razu rozwiązało problem.
- Witajcie. To jest Marek, oddany nam do pomocy przez palatyna Adawaga. Oczywiście świadczy to o pozytywnym rozwiązaniu sprawy. A jak wam poszło z biskupem?
Marek pokłonił się. W założeniu miał to być dworski ukłon, wyszła zaś z tego karykatura, która nie dawała złudzeń. Zwłaszcza Francisce, która obyta była z etykietą. Ten człowiek całkiem niedawno trafił na dwór. I z pewnością dyplomacja nie była jego domeną.
Anna odetchnęła z ulgą widząc Fyodora całego i zdrowego.
- Raczej… nie powinien nam przeszkadzać. Też się boi. - Odpowiedziała cicho przyglądając się nowemu towarzyszowi.
Francisca nie zamierzała również grać w złudzenia. Nie tutaj i nie dziś. Zmierzyła mężczyznę wzrokiem i odwzajemniła ukłon.
- Musisz być Panie posiadaczem wielu zalet, dostąpiwszy takiego znamienitego zaszczytu. Chętnie o nich posłucham… ale teraz muszę napisać list do kanonika, a wy - spojrzała na Fyodora trochę za długo - musicie mi pomóc. Zaraz przyniosę pióro, a wy sprawdźcie - zniżyła głos - czy nic nie chodzi po powale i rozpalcie ogień.
Po czym z pewnym pośpiechem wyszła.
Fyodor obrócił się jakby odprowadzał Franciskę spojrzeniem, ale oczami przeczesywał sufit w poszukiwaniu… cholera wie czego, ale mierząc się z wampirami, czarownicami i demonicznymi mgłami wszystkiego można się było spodziewać…
I zobaczył szczura. Małego gryzonia biegającego po belkach stropowych. Fyodor postanowił zaufać Francisce… i zmrużył oczy wymawiając w myślach krótką, niezwerbalizowaną modlitwę.

Francisca wróciła do sali szybciej niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Rozłożyła na stole papier, pióro i niesiony ostrożnie kałamarz.
- Obiecałam kanonikowi list, jak tylko spotkamy się z biskupem - lecz zamiast usiąść do pisania wstała i rozejrzała się po suficie. Niedbale, spoglądając w zamyśleniu. Zobaczywszy małe zwierzę pisnęła.
- Obrzydliwe - skrzywiła się jak na damę przystało i wziąwszy kij strąciła zwierzę z powały.
Anna podeszła do gryzonia i ostrożnie go dotknęła.

Futro szczura było miękkie i delikatne. Zupełnie nie kojarzyło się z okropnym gryzoniem roznoszącym choroby. Anna nie czuła w nim niczego złego. Nie czuła tej dziwnej obecności co w poprzednich wizjach. Ten szczur przemierzał miasto w poszukiwaniu jedzenia. Nie było to łatwe. Każdy swojego jedzenia bronił jak mógł. W budynku, w którym był spiżarnię zmieniono w kazamaty. W małych szczurzyc oczkach odbijała się ręka wampira wystająca z beczki. Rozmowy jakiegoś długowłosego dostojnika z Fyodorem. A wcześniej marsz ciemnymi ulicami. Ramię przy ramieniu. Z dziesiątkami innych szczurów. Z setkami innych szczurów. Anna nagle ujrzała całe morze szczurów zalewające Płock.

Teraz była ptakiem, czy innym bezcielesnym bytem. Widziała krzywe ulice i skośne dachy domów. A całe miasto wypełniały szczury. Ich miękkie i brudne futerka falowały niby prawdziwy ocean. Jej zaparło dech. Zaczęła spadać i to wyrwało ją z zamyślenia.



- To nie jego wina. - Wyszeptała, a potem w ciszy pomodliła się o dar wizji.
Potem Francisca, upewniwszy się, że deski są puste usiadła i napisała.
“Pan dał mi dar rozpoznania tych, którzy mnie śledzą. Ktoś włada szczurami, które obserwują każdy nasz ruch.”
Zakonnica opadła na podłogę i zasłoniła usta. Czuła mdłości. Tak wiele…. Było ich tak wiele. Toż ludzie… jakie mieli szanse? Zobaczyła że WŁoszka coś pisze, więc z trudem podniosła się z podłogi i podeszła do swoich towarzyszy.
Franciska treść po przeczytaniu przez Annę i Fyodora wrzuciła w płonący ogień.
- Co mu napiszemy? - zapytał Reznov przejmując pióro i sam napisał drobnym pismem, tak aby nie szło tego przeczytać z więcej niż około stopy.
“Wykorzystamy przeciwko im. Utrzymajmy grę. Musimy to przemyśleć”
Francisca spojrzała na słowa i zamyśliła się.
- Rozmowy z biskupem też zakończyły się pomyślnie, bracie. To właśnie chciał usłyszeć kanonik. Podejrzewamy magię kołduńską, a szlachetny ksiądz biskup obiecał Inkwizycji pomoc - na kartce znalazło się jednak tylko krótkie zdanie.
“Która z sił może je kontrolować?”
Anna z trudem podeszła do kartki i spojrzała na zapiski swoich towarzyszy.
- Może… - Wyszeptała i drżącą dłonią nakreśliła zdanie:
“Faun, mówił o starym wampirze, podszywającym się za Welesa, w lesie.”
“Porozmawiajmy gdzie indziej” - napisał Fyodor na papierze
- Źródła donoszą też o wilkołakach w pobliskich lasach. Powinniśmy to sprawdzić, ale niekoniecznie teraz. Teraz chciałbym wam coś pokazać. Dowiedziałem się czegoś dużego o naszych wrogach w Płocku i okolicach. Opowiem o tym na miejscu, ale przed tym… chyba należałoby rozwiązać naszą sprawę piwniczną.
Francisca kiwnęła głową.
- Tak. Jest tyle pilnych spraw - westchnęła ze zmęczeniem w głosie. Po czym dopisała na kartce: “Jakaś kobieta nas śledziła. Na mnie polują cyganie od Michal. Jakub coś może wiedzieć.”
- Nie mam zdania - wzruszyła ramionami - Niech brat robi co uważa za słuszne. Prawdą jest, że sprawa ta jest bardzo niebezpieczna.
Fyodor kiwnął głową i tym zakończyli chwilowo dyskusję. Zszedł do piwnicy, zostawiając drzwi otwarte. Nie oczekiwał, że siostry z nim zejdą, ale też nie miałby nic przeciwko. Schodząc zmówił modlitwę o ochronę. Jeśli ten kto ich szpiegował był sojusznikiem Guze’go to był to ostatni moment na desperacki atak. Otworzył w piwnicy beczkę… oparł na niej stopę i przewrócił ją. Skrzywił się z lekka gdy z niej wypadła tylko pozbawiona dłoni ręka. Guze był ciasno upchany. Sięgnął do środka i wyszarpnął go za włosy. Chwilę potem wzniósł odłamek laski i uderzył. I znów. I znów.

~ * ~

Fyodor łapał długie wdechy obserwując rozpadające się zwłoki Guzego. Ciało schło i pękało i kruszyło się aż do pyłu, jakby czas sobie przypomniał i odbierał należny dług w ciągu tych kilku chwil. Fyodor obserwował to… z wielką przyjemnością. Niczego nie darzył tak szczerą i osobistą nienawiścią jak wampirów.

~ * ~

- Sprawa rozwiązana. Teraz muszę wam coś pokazać - powiedział Fyodor zapraszając siostry do wyjścia. Czekały na nich konie i jeśli żaden szczur nie wejdzie im między szaty powinni łatwo uciec przed szpiegami.
- Wszystko w porządku? - Anna przyjrzała się czerwonemu bratu z niepewnością. Nie wiedziała czemu nie skorzystał z pomocy Waltera i Gerge, ale i nie chciała dopytywać. - Czy.. jedziemy we trójkę?
- Tak. Nad tym musi się rozmówić inkwizycja, a nie jej część
- Fyodor umyślnie dodawał blefowi tyle pompy ile się dało aby zdezorganizować przeciwnika. Potencjalnie wymusić na nim zbędne bądź zbyt gwałtowne działania w nieadekwatnym momencie.
Anna przytaknęła i ruszyła za czerwonym bratem. Nie rozumiała czemu skoro miała się rozmówić cała inkwizycja nie jechali Walter i Gerge. Pozwoliła jednak Fyodorowi i Francisce na ich grę.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172