Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-01-2020, 11:22   #401
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Post współtworzony ze wszystkimi

- Udaj się do izby Witoldzie. Pomódl się i zbierz do kupy, jutro pogrzeb. I nie do izby Klary, użyczę ci mojej, jeśli tak wybierzesz - zaczął Bogumysł cicho. Chyba każdemu w ich sytuacji głos wiązł by w gardle.
Czerwony brat poczekał aż Witold się oddali w milczeniu a mimo sytuacji minę miał marsową. Wyglądał, jakby nie mógł zdecydować się kogo pierwszego chciałby spiorunować spojrzeniem - raz ostentacyjnie unikał więc Francisci, w następnej chwili odwracając twarz od brata Waltera.
Witold wstał powoli. Zwitek papieru położył na stole. Obok ciała Klary. Powoli ruszył do jednego z pokojów. W milczeniu.
Francisca wysłuchała przepowiedni uważnie przyglądając się przy tym, nie Witoldowi, ale Walterowi i Bogumysłowi. Potem podniosła zwitek i przeczytała go ponownie. Chwilę potem zniknęła w swoim pokoju.
- Co z nią? - Zapytał Gerge stojący w kącie z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
- Podejrzewam… - Anna rozejrzała się po zgromadzonych w ciasnym pomieszczeniu. Czuła się okropnie. Nie była przy Klarze gdy ta umierała… nie była przy Fyodorze… zamiast tego… Powstrzymała natłok myśli przymykając na chwilę oczy. Nie mogła teraz o tym myśleć. Choć… czy możliwe by demon opętał ją lub Gerge? - że ta przepowiednia dotyczy nas… każde z nas powinno się zastanowić nad jej znaczeniem.
Pozostali chwilę czekali by Anna skończyła myśl. To Bogumysł rozdrażniony urwaną myślą przerwał ciszę.
- Bracia i siostro, niezależnie od hierarchii musimy tu i teraz dojść do porozumienia, by ofiara Klary i Fyodora nie poszła na marne. Na początek oczekuję, że zgodzicie się na objęcie aresztem Francisci Ramberti pod zarzutem zaniedbania, które doprowadziło do śmierci innego inkwizytora. Powinniśmy spisać w tej sprawie pismo do kapituły a sąd przeprowadzić na miejscu jak stanowi prawo. To będzie musiało jednak poczekać, pierwszeństwo winne mieć pogrzeb i żałoba.
- Bracie… w mieście są wilkołaki… wampiry… i nie wiadomo co jeszcze.
- Anna spoglądała na Bogumysła zaskoczona. - Czy uważasz naprawdę, że to dobry czas by sądzić naszych sojuszników?
- Nie mam pewności co do jej intencji. Nic jej nie zawierzę, jeśli będę miał wybór. Jednak, jeśli mogę o to prosić w tej trudnej chwili, chciałbym usłyszeć waszą historię od początku. Nie jestem pewny, czym dobrze zapamiętał lub czy Włoszka czegoś nie przeinaczyła manipulacją. Podczas pierwszego z zebrań kto przedstawił listę problemów trapiących płocką ziemię?
- Z tego co słyszałam powiedziała ci prawdę.
- Anna westchnęła. - Przysłano mnie bym objęła przywództwo nad jednostką inkwizycji w Płocku. Gerge od dawna jest mym opiekunem i przybył tu ze mną. Co do problemów… przedstawione one zostały wspólnie.
- Nie rozumiemy się
- naciskał Bogumysł, wbrew temu uderzając w spokojny ton - czyście złożyli wizytę biskupowi, powitali go z honorami jak obyczaj nakazuje? Czyście go na oczy widzieli lub byli w katedrze na mszy?
- Oczywiście. Rozmawialiśmy też z biskupem później, obawiając się, że ma konszachty z Faunem lub innym Złem.
- Anna spoglądała na brata niepewnie. - Prawdą jest jednak, że kontakty z nim miał głównie Walter. A cóż cię niepokoi?
Wenecjanka pojawiła się ponownie trzymając w ręku swój drewniany krzyż. Uklękła przed ciałami bez słowa i pogrążyła się w cichej modlitwie.
- To - zaczął Czerwony Brat zauważalnie ciszej - że ktoś w tej sali wpuściłby wilkołaki do katedry, gdyby nie czujność Fyodora. Taki czyn może wytłumaczyć tylko skrywana wiedza, bez której ujawnienia ta grupa nie będzie mogła pozostać w nienaruszonym składzie - groził.
- Nim jednak przejdziemy do takich osądów warto wysłuchać Franciscę.
- Anna pokręciła zrezygnowana głową i spojrzała na Włoszkę. - Wytłumaczysz nam, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru?
Wenecjanka podniosła się i spojrzała poważnie na Bogumysła. Potem rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Wiedza nie jest skrywana tylko nikt nie chce jej słuchać. Choć niestety jest jej niewiele. To o czym mówimy objawiło się również w wizji Klary. Katedra lub jej okolice są miejscem gdzie pojawia się najgroźniejsze zło, z którym przyjdzie nam się zmierzyć. Dlatego wilkołaki tam dążyły. Pokonać coś co nazywają Żmijem. Nie wiemy zbyt wiele o jego naturze, ale jego istnieniu nie da się zaprzeczyć. Wilkołaki wiążą go z potworami z lasu. Z tego co wiem potrafił również poróżnić lokalne… nienaturalne istoty. Ma jakiś wpływ na Biskupa… I jest potężny, a ponieważ nie wiemy jak wpływa na innych nie wiemy jak się przed nim bronić. I czym atakować.
- Wilkołaki są wrogami Pana, ale nie walka z Kościołem zaprzątała ich myśli, a ich celem nie był Biskup, ale Katedra. Wątpię by dały radę Żmijowi. A gdyby tam dotarły moglibyśmy się dowiedzieć czegoś nowego o naturze tej ukrytej istoty. Poza tym by się tam znaleźć nie potrzebowały mojej pomocy. Brat Fyodor stanął im na drodze. Sam. Posiadał ogromną siłę otrzymaną od Pana, ale on też nie był w stanie pokonać wszystkich w walce.
- Biskup jest świętym mężem
- wtrącił Walter - wybrańcem Pana. Jakże więc ów Żmij miałby mu zaszkodzić?
- Faktem jest, że przy katedrze widzieliśmy cienie
- wtrącił Gerge opierający się o ścianę ze skrzyżowanymi na piersi rękoma. - A niezbitym faktem jest, że to biskup Gunter od samego początku nalegał byśmy opuścili miasto Płock i szukali zagrożenia w jego okolicy. Tą decyzją trafiliśmy do Mogilna. Do wampira.
- Nie mówmy o biskupie, ale o katedrze
- wtrąciła szybko Francisca nie dodając na koniec "na razie".
- Coś dzieje się w jej okolicy, a Inkwizycja ma do niej swobodny dostęp… za zgodą biskupa właśnie - teraz też nie dodała, że wydartą groźbą.
- Mam wrażenie, jakbym od dotarcia do Płocka był wodzony za nos - rzekł Bogumysł tonem osoby pogodzonej z losem.
Wewnątrz czuł wciąż wiele, lecz klarował mu się obraz sytuacji logiczniejszy niż emocje awanturujące się wokół ostatnich wydarzeń.
- Zatem podrzucona przez Nadię bestia nie była w oczach wilkołaków ostrzeżeniem przeciw nam. Raczej dla nas. Niejako podparła tym swą prośbę o pomoc - mówił dalej, ciszej z każdym słowem.
Inkwizytor zamilkł, zdumiony inteligencją drzemiącą w ograniczonym umyśle przeklętej dzikuski. Wzrok wlepił w ścianę by nie patrzeć innym w oczy. Czyżby dialog z wilkołakami był drogą ku Pańskiej chwale?
- To bestie. Zwierzęta. Nie ma w nich Boga! - uniósł się Walter.
Gerge uniósł dłoń, jakby chciał uciszyć starszego i wyżej postawionego inkwizytora.
- Bracie, czyż to nie Pan powołał Noego, by ten uratował wszelkie zwierzęta przed potopem?
Walter tylko pokręcił przecząco głową, ale nie kontynuował dyskusji.
- Nie sroż się, Walterze. To jasne, że po śmierci Fyodora muszą zginąć gdyż tradycją tych ziem jest krwawa pomsta. Nikt z nas nie będzie ich ratował - Bogumysł rzucił spojrzenie Gerge.
- Chcą spalić katedrę. Budynek, nawet opętany, można oczyścić. Wielką krzywdą dla Kościoła byłoby, gdyby katedra zgorzała. Gniew wilkołaków trzeba przekierować w inne miejsce. Wykorzystać zło, stosując własny jego oręż. Przebiegłość. W uzyskanym w ten sposób czasie sami zajmiemy się problemami biskupiej siedziby.
- Czy to ujrzała Klara?
- Zapytał Gerge - Ten, który szuka przyjaciół wśród wrogów los odwrócić może? Tak to brzmiało? A co z resztą?
- Reszta nie będzie tak łatwa
- Czerwony Brat rozejrzał się po zgromadzonych.
- Póki co możemy założyć, że śmierć w obronie wiary chwały przysparza. Tedy ten wers dotyczyłby brata Fyodora. Idąc jednak tym tropem pytań jest więcej niż odpowiedzi, a oba zdają się niewygodne. Jak choćby prawdziwa tożsamość brata Fyodora czy też obecność w tej sali przepowiedzianego zdrajcy.
- Bracie
- tym razem przemówił Eberhard - Racz uważać. Wers „Ten, który szuka wrogów wśród przyjaciół znajdzie ich” może być ostrzeżeniem. Bo czyż wzajemne oskarżanie nie doprowadzi do walki między nami? Czyż nie ulegniemy podszeptom Złego?
- Pierwszy wers może mówić o Żmiju - wtrąciła zamyślonym głosem Wenecjanka.
- Któż jednak miałby oddawać mu cześć, skoro pozostaje w ukryciu… nadchodzi czas jego ujawnienia się.
- Co do bestii… widziałam inną istotę w swej wizji, która cierpiała przed i podczas przemiany. Wilkołak, którego podrzucono pod bramy, walczył z nią.. Chcieli skrócić jej męczarnie.
- Anna westchnęła ciężko. - Wiem że wilkołaki są tworem złego… jednak… walczą z czymś dużo gorszym. Wierzę, że o to chodziło w zdaniu “Ten, który szuka przyjaciół wśród wrogów los odwrócić może”.
Gerge pokiwał z aprobatą. Walter skrzywił się. Cóż, nie było w tym nic dziwnego. Walter Weismuth polował na wilkołaki w całej niemal Rusi.
- Tak mówiła ich przywódczyni… że ma to być ostrzeżenie dla Inkwizycji - Francisca zabębniła palcem w drewniany krzyż - możemy się z nią spotkać w gospodzie, jutro wieczorem. Możliwe, że część naszych celów jest wspólna… co nie wyklucza tego, że większość nie jest - zakończyła zmęczonym głosem.
- Pozostają jeszcze cyganie, którzy też gdzieś tutaj się kręcą. Nie wiem, czy i oni nie mogliby się do czegoś przydać
- westchnęła. - Wiemy tak niewiele.
- Możemy jutro ich odszukać. Na torturach wszystko wyśpiewają
- zapalił się Bogumysł do porządnej, inkwizytorskiej roboty. Wspomniał krótko w myślach nauki w zakresie przesłuchiwania odszczepieńców oraz udzielania sakramentu pokuty zagubionym chrześcijanom.
- Tylko czego od nich chcemy? Sugerujesz, że i oni są częścią przepowiedni?
- Mogą to być wrogowie, w których możemy znaleźć przyjaciół…
- Anna zawahała się. Nie wiedziała jak rozmawiać z Bogumysłem jego zapał do tortur przytłaczał ją. - Tortury nam tego.. Nie umożliwią. Naprawdę bracie… wiem, że to trudne, bo są oni tworem Złego jednak.. Powinniśmy zaufać wizji siostry Klary.
Czerwony brat westchnął teatralnie.
- Czyli od teraz, na wszelki wypadek, inkwizycja będzie bratać się z każdym plugastwem jakie nosi ta ziemia? Zacznijmy może od czegoś prostszego, co nawet w proroctwie nie budzi tylu wątpliwości. Ci, co wiatr, wodę i mgłę oraz ci, co las uczynili domem. Jasno jest powiedziane: pisany im zgon.
- Powiedziane jest, że oni nie służą Panu… bo to nasi wrogowie.
- Anna powstrzymała westchnienie i chwyciła wiszący na piersi krzyż. Jeszcze raz poprosiła Pana by jej wybaczył grzech śmiertelny i pozwolił doprowadzić tą sprawę do końca. - Mogę nam jednak pomóc odnaleźć tego, który podaje się za dawnego boga. Tego którego czczą w lasach.. Tego, który spaczył jelenia. Bracie.. Nie ugasisz żaru gdy pali się ognisko.
- A Sierpc? Suchodół? Porzucamy to?
- powiedział Walter. - Cyganów widzieliśmy ostatni raz w Mogilnie. Czego nam nie mówisz Francisco?
- Ah Weismuth
- pokręcił głową Gerge - przecież to wszystko, żeby wyprawić nas poza Płock.
Paladyn zmierzył groźnym spojrzeniem młodszego inkwizytora.
- W Mogilnie zniszczyliśmy wampira. W Broku doszło do rytualnego mordu, którego nie udało się powstrzymać. Obydwa te miejsca polecił nam biskup Gunter. Gdyby chciał się nas pozbyć z Płocka, to przecież w miejscach do których ruszaliśmy nie byłoby nic. A co jeżeli w Sierpcu i Suchodole możemy ocalić jakieś dusze? Porzucimy to?
Pytanie Waltera Weismutha zawisło w powietrzu.
- Nie powinniśmy. Naszym obowiązkiem jest chronić wiernych. - Anna zacisnęła dłoń mocniej na krzyżu, tak że aż pobielały jej knykcie. Czuła jak stal wbija się w delikatne dłonie. - Według mnie powinniśmy się spotkać z wilkołakiem… może będę w stanie ocenić czy mówi prawdę… może… pozwoli mi poprosić o wizję.
Na chwilę zamilkła i rozejrzała się po zebranych.
- Powinniśmy poprosić szlachtę o pomoc. Przedłużyć umowy, które zawarł brat Fyodor. potrzebujemy wsparcia.
- Czarneccy. Suchodół. To też szlachta. Może to o nich mowa w przepowiedni?
- Wtrącił Walter.
- Możliwe, że jeśli rozwiążemy problem w Suchodole uda nam się pozyskać ich pomoc. - Anna przytaknęła ruchem głowy.
- Wyruszyć teraz i zostawić los katedry na barkach Włoszki? - Zamyślił się Bogumysł, który wciąż był względem Franciski ostrożny.
- Z drugiej strony jakie mamy wyjście? Jeśli się nie rozdzielimy zachowanie Nadii wciąż zależeć będzie od wyniku wieczornej rozmowy. Bracie Walterze, siostro Anno weźmiemy zdrowych wojowników ze sobą i możemy ruszać jeszcze dziś. Cel, Suchodół. Czy ktoś jeszcze winien jechać z nami? Wolałbym by obsada w Płocku nie była wyraźnie osłabiona.
Wenecjanka pokręciła głową.
- Możemy ruszyć - przeciągnęła to słowo - poza Płock, ale wpierw zbadajmy katedrę i rozmówmy - znów zaakcentowała - się z wilkołakami.
- Musimy zapewnić bezpieczeństwo biskupowi i dowiedzieć się czegoś o miejscu, o którym wiemy, że jest poświęcone Panu, a jednocześnie powiązane w jakiś sposób ze Żmijem.
- Poza tym… my jeszcze obowiązki wobec naszych towarzyszy
. - Anna zasmuciła się. Nadal czuła iż to była jej wina… może gdyby nie była wtedy z Gerge… potrząsnęła głową. Musiała zrobić teraz co w jej mocy. - Spojrzała na swych towarzyszy. - Pochowamy Klarę i Fyodora… spotkamy się z wilkołakami i udamy się do Suchodołu.
- Postanowione. Po śniadaniu pogrzeb. Walterze, zdołamy zorganizować ceremonię w katedrze?
Francisca rzuciła okiem na Bogumysła, a potem ponownie zatopiła się w modlitwie i rozważaniu ludzkich losów.
- „Jako Pan w grobie leżał trzy dni, tak ciało zmarłego winno trzy dni czekać nim do ziemi je złożyć” tako jest zapisane w Ars Moriendi. Trzeba wynająć płaczki. Przygotować trumny. Słońce już wstało. Nie przygotujemy pogrzebu godnego Inkwizytora w tak krótkim czasie.
- Walter ma rację. Nasi towarzysze zasługują na godny pochówek.
- Anna opuściła wzrok zastanawiając się co mają czynić. - Przygotujmy pochówek jak należy, spotkajmy się z wilkołakami. Mamy trzy dni by oprócz modlitwy za towarzyszy, poświęcić swoją uwagę temu miastu. Potem ruszymy do Suchodołu.
Bogumysł starał się nie odkrywać uczuć przed pozostałymi. Wyraźnie jednak cierpiał i nie mógł z tego powodu znieść bezczynności.
- Jeśli wyjadę dziś powinienem zdążyć wrócić na pogrzeb w takim razie. W innym wypadku będziecie wiedzieli, że coś poszło nie tak i trzeba pomocy. Pojadę sam ze świtą, byście mogli w należyty sposób zająć się sprawami.
- Bracie… ilekroć się rozdzielaliśmy i pracowaliśmy w pojedynkę… ktoś umierał.
- Anna zawahała się przed wypowiedzeniem ostatnich słów. - Ja.. zbyt wielu towarzyszy straciłam tu w Płocku.. Proszę… czy uważasz, że to konieczne?
- Niestety tak
- westchnął odpowiadając.
- Jak widać po ataku wilkołaków nasi wrogowie nie próżnują. Nawet jeśli Włoszce uda się przekierować ich gniew lub wziąć zemstę za brata Fyodora pozostają inni, działający pod samym nosem Inkwizycji. Aby lada chwila nie zwalili nam się do Płocka kolejni gorliwi pielgrzymi trzeba wyłapać ich przed miastem.
- Wobec tego postanowione.
- Anna przytaknęła nieco niechętnie. - A teraz… powinniśmy się skupić na organizacji pogrzebu. Francisco… wierzę że lepiej niż ja poradzisz sobie z odnalezieniem płaczek. Osobiście mogę udać się do Guntera by porozmawiać o mszy w katedrze.
Gerge obruszył się nagle.
- Gunter… zdaniem wilkołaków jest sługą Żmija. Będę Ci towarzyszył.
Włoszka kiwnęła głową.
- To może ja udam się również do biskupstwa? Oprócz rozmowy z Naszym Pasterzem potrzeba również rozmówić się z zakrystianem. I… właściwym również byłoby zorganizować stypę i zaprosić możnych Płockich. Czyż nie?
Anna przytaknęła, jednak martwiła się pieniędzmi. Pan obdarzał ją wieloma darami, jednak wiedziała jak wyglądają stypy dla szlachty.
- Tak.. spróbujmy pożegnać ich godnie. - Szepnęła.
 
Aiko jest offline  
Stary 24-01-2020, 15:02   #402
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Cytat:
Ponieważ usłuchałeś głosu swej żony i jadłeś z drzewa, z którego zakazałem ci jeść, przeklęta będzie ziemia z twojego powodu. Przez całe życie w trudzie będziesz się z niej żywił. Ciernie i osty będzie ci rodziła, ty zaś będziesz jadł rośliny pól. W pocie czoła będziesz zdobywał chleb do jedzenia, póki nie powrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty, bo prochem jesteś i do prochu powrócisz
Księga Rodzaju 3, Wersy 17 do 19

4 sierpnia AD 1250. Czwartek

Ranek mijał im szybko. Śmierć brata Fyodora i siostry Klary wybiła ich wszystkich z równowagi. W szeregach Inkwizycji zapanował chaos. Trzeba było działać szybko, ale i ostrożnie.

Ponieważ Płock zdawał się źródłem wszelkiego zagrożenia, to na miejscu została większość Inkwizytorów. Jedynie Bogumysł zabrał ze sobą pięciu zbrojnych i ruszył w drogę. W ślad za nimi ruszył Dobromir. Łowca Potworów.

***


Anna zajęła się przejrzeniem prywatnej kwatery Fyodora. Znalazła w nich szereg notatek. W poszukiwaniu pomieszczenia pomagał jej Gerge. Niby to przypadkiem muskał jej palce podajac kolejne dokumenty, czy ocierał się o nią przeciskając do okna.

Notatki zawierały opisy rytuałów. Wielu różnych. W tym jednego, który Anna pamiętała. Rytuał Czujności, który pozwolił im nie spać kilka dób. Teraz gdy nie było już z nimi tego Czerwonego Brata, to te notatki były jedynym co łączyło ich z jego wiedzą tajemną. Wprawdzie mogła przekazać je Eberhardowi czy Bogumysłowi, ale to była już jej decyzja.

***


W tym samym czasie Francisca Rembertini siedziała na swoim łóżku trzymając ręce na głowie. Nie rozumiała. Nie wiedziała. Nie miała pojęcia, jak to się stało, że Pan się od niej odwrócił? Była pewna, że ją wybrał. Ostatnio wszystko układało się tak dobrze… a tym razem nie. Miała chwilę odpocząć, zanim ruszy do biskupa, a zamiast tego miała problem z zebraniem myśli.

***


Gdy minęło południe i zakończyła się nona Anna i Francisca w towarzystwie Gergego, który był niczym cień siostry zakonnej przybyły na plebanię. Biskup Gunter nie kazał na siebie długo czekać. Na rozmowę zaprosił do swojego biura. Tym razem czekały weń dwa krzesła przy niewielkim stoliku. Szerokie ciało biskupa umościło się wygodnie za swoim dębowym biurkiem.

- Słyszałem, jakoby Bestyja nękająca nasze miasto padła wczorajszego wieczoru. Ponoć jej truchło spalili wasi bracia.

Zaczął z uśmiechem.

***

- Mości księże dobrodzieju - zaczął Dobromir zrównując się z Bogumysłem na trakcie - mawiają, że w Suchodole zalęgły się wilkołki. Myślicie, że racja to? Czy raczej, jaki zwierz kurczaki podbiera? Znaczy… zarobię?

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 28-01-2020, 19:33   #403
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- Nie wiem. Ale możemy znaleźć odpowiedź na twoje pytanie. Panie Nieszyjka! - Zawołał Bogumysł jadącego kilka metrów przed nim wojownika.
Gdy zrównali się zadał podstawowe pytanie.
- Czyja to wieś, Suchodół? Jak tutejszy acan z sąsiadami żyje?
Nieszyjka ruszył szybciej i zrównał się z Bogumysłem. Wychylił się w siodle i zmierzył Dobromira, który jechał z drugiej strony inkwizytora. A potem tonem nauczyciela rozpoczął.
- Ród Czarneckich, który zarządza Suchodołem jest główną przyczyną problemów jakie spotkaliśmy w Sierpcu. W okolicy Suchodołu powstała winiarnia. Ta winiarnia była w rękach rodziny Czarneckich od lat. Głowa rodu, Mieszko Czarnecki poległ dwa lata temu, w trakcie tatarskiego najazdu. Od tamtego czasu domem zajmuje się jego młodszy brat. Dalegor, jeśli dobrze pamiętam. No i Dalegor Czarnecki doprowadził winnicę do rozkwitu. Kościół w Płocku, Dominikanie z Płocka, wszystkie plebanie w okolicy, czy dwór książęcy, wszyscy oni kupują wino z winnicy Czarneckich. Podobno Dalegor nie szczędzi grosza na kościół. A kościół dba o swoich. Czarneccy nawet zawołanie swe od niedawna mają: „Krzyż pewnym mym zbawieniem”.

Rycerz ściszył głos, jakby chcąc podkreślić, że zakończył część oficjalną.
- Ponoć Dalegor nie przepuści żadnej dziewce. A i one lgną doń nie zważając czy samotne, zaręczone, czy zamężne. Podobno też tak naprawdę wszystko w ryzach trzyma ich prababka, Tosława.
- Prababka? -
Zapytał Dobromir. - To ile ona ma dekad?
- Będzie z osiem -
odpowiedział rycerz.
- Baby tyle nie żyją, chyba, że utrzymują konszachty z demonami - podsumował łowca potworów.
- Mężowie również, bez znaczenia, czy ktoś cycki posiada czy też nie - pozwolił sobie Bogumysł na niechętną uwagę.

- Spodziewam się zatem godnego przyjęcia. Brzmi to tak, jak gdyby nieurodzaj z jakiegoś powodu Suchodół, wbrew nazwie, omijał. Na tej podstawie stwierdzam, że wilkołaki tam nie tylko przebywają, a zabić je lub zmusić do uległości łatwym nie będzie. Jeszcze przed rozstajami rozdzielimy się, Dobromirze byś w oczy się nie rzucając ślepił na nasze poczynania i obserwował, kto za mą ręką wodził będzie wzrokiem. Taką osobę podczas popasu stajennego udając wskażesz panu Nieszyjce lub innemu z wojów.
- Naszą wizytę -
kontynuował do herbowego - rozpoczniemy od stawienia się przed panem tych ziem. Zapewne wyznaczy on nam kwaterę, nalegać będę jednak na jej zmianę. Niech nie turbuje to waszych głów, jeśli padną nieprzyjemne słowa. Następnie odwiedzać będziemy plebana, weźmiemy udział we mszy i spróbujemy spotkać się z nestorką.
- W tym czasie -
inkwizytor swoją uwagę znów zwrócił ku zabójcy potworów - potrzebna będzie dziewka dla Dalegora i to ty ją wybierzesz. Być może przysłuży się nam, gdyby zło brało górę. Pozostaniesz w cieniu, aż się z Tobą osobiście skontaktuję.
Bogumysł wspiął się w siodle, by rozciągnąć plecy. Zauważył, że nie tylko dwaj rozmówcy go słuchają.
- Zróbmy krótką przerwę, chcę rozprostować nogi - zaproponował rozglądając się za miejscem, w którym zarówno ludzie jak i ich wierzchowce mogliby zaznać nieco odpoczynku.
Dobromir spojrzał w niebo.
- Panie, nie dalej jak mszę jazdy stąd powinna być przydrożna karczma. Można by było coś zjeść. A co do zadania… Cóż, nawykłem polować na bestie, nie dziewki.


- Przemyślałem to, co powiedziałeś.
Inkwizytor wrócił do rozmowy z Dobromirem już nad miską zupy. Znajdowali się w niskiej ale rozległej izbie. Dopiero co zmówili modlitwę dziękczynną. Bogumysł mówił spowiedniczym szeptem.
- Sam rozejrzę się za odpowiednią kobietą. Dużo bardziej mi pomożesz, jeśli znajdziesz ślady bytności potwora i nie dasz się przy tym złapać. Oczywiście dalej priorytetem będzie spoglądanie na tych, którym obecność Oficjum w Suchodole nie jest na rękę.

Inkwizytor jadł powoli. Najchętniej zasnąłby natychmiast.
- Dotrzemy przed nocą do posiadłości Czarneckich?
Jeden z wojów pokręcił głową przecząco, jednak Dobromir uciął i uniósł rękę zanim tamten zdążył coś powiedzieć.
- Dziś niedługo po zachodzie słońca dotrzemy do Suchodołu. Tam można przenocować. Sama posiadłość Czarneckich jest dalej. Moglibyśmy po przespaniu nocy ruszyć tam z samego rana. Ale wtedy najpewniej po naszym przybyciu do Suchodołu ktoś doniesie Czarneckim o naszej obecności.
- Wygląda zatem na to, że noc spędzimy w tym zajeździe. Zacni panowie, raczcie uzgodnić nocleg z gospodarzem, ruszymy do Suchodołu w nocy by dotrzeć po świtaniu. Dobromir ruszy pierwszy.


Dobromir zrobił łyk pitnego miodu jaki kupił w karczmie. Oblizał delikatnie usta.
- Mogę nieskromnie zapytać wasza eminencjo jak zamierzacie wybrać odpowiednią kobietę?
- Jesteś bezczelny. Zdradziłbym sposób, ale na wypadek, gdyby ktoś cię schwytał synu i siłą informacje chciał zdobyć - nic nie powiem.

Dobromir szybko skinął głową na znak tego, że zrozumiał.
- Panie von Hochburg, znamy się już długo i nigdy wcześniej o to nie prosiłem. Uczyń proszę słudze Oficjum ten honor i udziel nieco swej wiedzy na polu walki zdobytej. Przeczucie nakazuje mi sprawdzić, czy cokolwiek jeszcze siły zostało w mych ramionach po latach studiowania ksiąg.
Germanin wyprostował się wywołany do odpowiedzi.
- Czyże ekscelencja spodziewa się w walce brać udział? Prawda to więc, że u Czarneckich wilkołaki goszczą? Myślicie o wiedzy taktycznej? Czy praktycznej? - w ostatnim słowie spojrzenie wojownika powędrowało na oparty o ścianę karczmy ogromny miecz.
- Praktycznej - odparł Bogumysł szybko.
- W tej zbroi i z tym katowskim prętem to wy panie Hochburg jesteście martwi w starciu z wilkołkiem. On szybki jest. Obiegnie was trzy razy nim broń wzniesiecie. A szpony ma takie, że wasze blachy rozrzuci jak drwal wióry.

- Oby więc dyplomacja ponad różnice wznieść się nam pozwoliła i utarczki uniknąć. Pamiętajcie jednak, że dużo gorszymi od wilkołaków wrogami w tej sprawie płockiej są krwiopijcy podstępni, z wilkołakami w stanie wojny będący. Ta wiedza straszna, choć i mnie wzdragała do niedawna, może się okazać atutem w Suchodole.
- Wilkołka srebrem trza dziabnąć. Szybko. Srebro dla nich jak żywy ogień… Zaraz. -
Dobromir nagle spojrzał na Bogumysła, jak gdyby ten dopiero spadł z nieba tuż na miejsce przy ich ławie.
- Dypolomantować jedziemy? Z bestyjami? Godzi się? - Zasypał kapłana pytaniami.
- Więcej powiem, gdy ruszymy. Teraz tylko przekażę wszem taką naukę, że Pan docenia tych, co swe dary na jego chwałę wykorzystują. Postaramy się sprawić, by bestie rzuciły się sobie wzajemnie do gardeł - skończył, czyniąc na ustach znak ciszy.
Wojowie w ciszy kiwali głowami. Również Dobromir i Klaus von Hochburg. Wszyscy byli pod wrażeniem sprytnego planu inkwizytorów.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 30-01-2020 o 20:03.
Avitto jest offline  
Stary 09-02-2020, 13:27   #404
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Słyszałem, jakoby Bestyja nękająca nasze miasto padła wczorajszego wieczoru. Ponoć jej truchło spalili wasi bracia.

Zaczął z uśmiechem.

- Jakże to dobrze, że Jego Ekscelencja jest dobrze zorientowany w tym co się dzieje w mieście - uśmiechnęła się smutno Francisca

- Dlaczego więc radości na waszych twarzach nie widze? - Gunter zdawał się zaskoczony.

- Opłaciliśmy ten sukces wielką stratą i przerażającą wiedzą. - Powiedziała spokojnie Anna.
Zdziwienie zagościło na twarzy biskupa.
- Cóż się stało? Czy coś z bratem Walterem albo bratem Fyodorem? Nie widzę ich z wami.
- Brata Fyodora nie ma już z nami. - Odparła smutno zakonnica. - A także siostry Klary, której nie dano ci było poznać, ojcze. Umarli w walce ze złem, które niestety nadal jest w Płocku.
Oczy biskupa rozszerzyły się w zdziwieniu.
- Jak dokładnie to się stało? - zapytał.
Francisca otworzyła usta, ale jej głos się załamał po pierwszej sylabie.
- Bra… Brat Fyodor wczorajszej nocy stanął na przeciw bandy wilkołaków, która zmierzała w stronę Katedry. Oddał swoje życie w walce, aby nie dotarły tutaj. Siostra Klara, obrażona przez Pana wieloma łaskami była zaś wątłego zdrowia. Wizje zaś zsyłane przez Boga, wiążą obciążają również ciało. Prawda Siostro?
- Tak. - Anna skupiła wzrok na Gunterze. - Zależy nam by mieli pogrzeb w katedrze.
- Cóż to za wizja? Dokąd was prowadzi? - Pytania wypłynęły z biskupa niczym woda z rozerwanej tamy. Dopiero po chwili zdał się zrozumieć wypowiedź Anny i dodał: - Tak, oczywiście. Pogrzeb w katedrze. Wszak oboje to kościelni dostojnicy.
Francisca zakłopotała się
- Jest dość enigmatyczna. Nasi bracia, których wiedza teologiczna jest rozległa studiują ją oraz proszą Boga o rozeznanie w tej kwestii. Nam siostrom przypadła rola przygotowania pogrzebu… to były osoby całkowicie poświęcone Bogu… rozumie Jego Ekscelencja… chcielibyśmy, aby pogrzeb był godny. Brat i siostra, żyli skromnie, ale odpowiedni pochówek, to coś co jesteśmy im winni.
Była niezwykle zmartwiona i przejęta. Kobiety w tym stanie nie motywuje gnusnienie nad tajemniczymi przepowiedniami, ale raczej poczucie wypełnienie obowiązku i katolickiej powinności, aby pochować zmarłych.
- Czy mogłabym rozejrzeć się po katedrze… chodzi o wystrój i możliwość rozmowy z zakrystianem. Jego Ekselencja na pewno posiada na plebanii, coś czym można by przystroić kościół na tę okoliczność.
- Tak, proszę. Przydzielę wam kogoś do pomocy. Mamy też stosowne ozdoby. Co zaś do wizji, to proszę informujcie mnie o postępach w interpretacji. Z chęcią pomogę. Może warto skorzystać z naszych teologicznych doświadczeń? Wszak poza mną jest w mieście czterech wyświęconych kapłanów.
- To będzie z pewnością wielka pomoc. - Przytaknęła Anna. - Chcielibyśmy jednak najpierw skupić się na przygotowaniach, tym bardziej, że część z nas wyrusza do Suchodołu.
- Część z was? Roztropnie rozdzielać się w obliczu tak wielkiej straty? - Gunter pochylił się i oparł łokcie o blat biurka. - Z Suchodołu od dawna dochodzą nas informacje o tym jakoby wilkołak tam drób podkradał. Proponowalem pomoc powagi naszego kościoła, lecz Czarneccy upierali się, że poradzą sobie sami. Dalegor Czarnecki to złoty człowiek. Nie chce nas fatygować, żeby mu pomóc. Wielu innych szlachciców, co to datki na kościół mniejsze dali niźli ów Dalegor żądałoby wręcz pomocy. A Dalegor taki nie jest. Na kościół bezinteresownie łoży. A i winnica rozkwita pod jego ręką. Dobrze się stało, że jego starszy brat zginął bezpotomnie w walce z Tatarami. Jedźcie tam wszyscy, wypalcie to wilkołactwo z ich ziem świętym ogniem inkwizycji! - przy ostatnich słowach Gunter się wyraźnie rozentuzjazmował.
- Wysyłamy tam silną załogę, jednak są sprawy tu, w Płocku, których nie możemy pozostawić. - Odpowiedziała spokojnie Anna przyglądając się Gunterowi.
- Wilkołaki? - Gunter drgnął zauważalnie zadajać to pytanie - Fyodor je powstrzymał, lecz z tego co mówicie nie położył kresu ich życiu. Któż obroni nas przed nimi kolejnym razem?
- Postaramy się my to uczynić. - Powiedziała, odruchowo zerkając na stojącego z tyłu Gerge.
Inkwizytor nic nie powiedział. Położył tylko dłoń na rękojeści krótkiego miecza
Wenecjanka przysłuchiwała się z troską rozmowie Anny z biskupem pocierając palcami o trzymany w rękach drewniany krzyż. Gdy Anna kończyła mówić i odwracała głowę, Francisca odruchowo odsunęła się na krześle i upuściła krzyż. Wydała z siebie cichy jęk i natychmiast pochyliła się, aby go podnieść, drugą ręką wspinając się na kolanie siostry. Jej palce wbiły się w nogę Anny odrobinę za mocno. Wyprostowała się ponownie, ucałowała podniesiony krzyż i położyła go z szacunkiem na podołku uśmiechając się zakłopotana.
- Przepraszam - skłoniła głowę w kierunku Guntera.
- Inkwizycja już mniej kłopocze się wilkołakami - powiedziała cicho - przynajmniej na razie. Wydaje nam się, że odejdą z miasta. “Męża świątobliwego, którego przykryła ciemność synowie wilków rozszarpią… - zatrzymała głos szukając w pamięci drugiej części - “I mury kamienne opuszczą powracając do swoich siedzib.”
Wenecjanka odruchowo dotknęła skroni nie spuszczając z oczu biskupa.
- Wydaje mi się, że tak to słyszałam. To wydaje się oczywiste. Brat Fyodor zginął w nocy… oczywiście Inkwizycja nie poniecha oczyszczania tych ziem z istot wrogich Panu, ale w tym momencie musimy rozsądnie ważyć siły - jakby urwała nagle w połowie wypowiedzi i westchnęła ze smutkiem.
- Wiemy, że w okolicznych lasach czai się większe zło. - Anna przyjrzała się uważnie Gunterowi. - Czy może docierały do Waszej Eminencji jakieś wieści?
- To fragment przepowiedni? Tak? Wilkołaki owszem, słyszałem. Ponoć każdy kogo ugryzą sam stanie się wilkołakiem. Ten mąż świętobliwy… przykryty ciemnością, to brat Fyodor tak? - zapytał Gunter dość niepewnie. - Ciemność to noc? Dlatego, że pod osłoną nocy atakowały? Tedy o owego Fyodora im chodziło, tak?
Gunter wciagnął powietrze, a jego szeroka pierś uniosła się przy tym.
- Tedy Panie miej baczenie nad jego duszą, skoro swym oddaniem wilkołaki z ziem pańskich przegnał. A co do wieści - tym razem biskup skupił wzrok na Annie - tak. Docierały. Ostatnio coraz więcej. Ponoć w okolicy Suchodołu słyszano po nocach wyjątkowo głośne wycie.
- Chodzi mi ojcze bezpośrednio o Płock. Czy działo się tu coś oprócz wydarzeń spod bramy? - Anna coraz bardziej martwiła się iż posłali tam Bogumysła samego.
- Nie. Pan zdaje się strzec naszego pięknego miasta. Nic nadzwyczajnego się nie działo.
- Cieszę się. - Anna uśmiechnęła się do Guntera. Nie rozumiała czemu inni obawiali się jego zdrady. Wspierał ich, pomagał. Przekazywał wieści. To było ważne. Jednak… powinna sprawdzić.
 
Aiko jest offline  
Stary 10-02-2020, 08:21   #405
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Francisca na koniec rozmowy uprzejmie zaprosiła Jego Ekscelencję biskupa Guntera wraz z osobami towarzyszącymi na stypę do tymczasowej siedziby Inkwizycji, po czym przypomniała o konieczności spotkania z zakrystianem w celu ustalenia wystroju oraz oglądnięcia katedry.

Wizyta w domu bożym miała być nie tylko okazją do stworzenia odpowiedniej estetyki, ale i próbą uchwycenia znaków wskazujących na obecność Żmija lub jakichś sił będących wrogim Panu. Wenecjankę pochłaniały myśli o tym w jaki sposób Ptasznik i wilkołaki byli w stanie wskazać to właśnie miejsce, lub jego okolice, jako powiązane ze złem. Obecność Żmija w katedrze w jakiś sposób najpewniej łączyła się z tym co działo się w lasach, a kobieta chciała dowiedzieć się czegoś więcej. Lubiła wiedzieć.

Samo spotkanie z zakrystianem miało być okazją do stworzenia warunków godnego pochowania jej brata i siostry. Klarę Francisca poznała słabo, ale Fyodor, z którym przyszło jej wielokrotnie się nie zgadzać odnośnie metod i sposobu bycia, w jakiś sposób stał jej się bliski. Mimo wszystko łączył ich jeden cel, choć zmierzali do niego różnymi drogami. Jeśli więc była w stanie zrobić coś, aby go uhonorować, była na to gotowa. Ponadto okazja do zrewidowania zakrystii i plebani na obecność jakichkolwiek śladów złych mocy warta była poświęcenia odpowiedniej ilości czasu. Francisca nie spodziewała się niczego wyjątkowego, biskup zbyt łatwo zgodził się na tę rewizję, ale w obliczu tak małej wiedzy, każdy pomysł należało wprowadzić w życie.

Wizytę w katedrze Francisca zamierzała zakończyć godzinną modlitwą, aby odzyskać utracone zaufanie Pana. Poczucie, że Pan ją opuścił towarzyszyło jej nieraz i jak zawsze wtedy zamierzała sobie na nie powtórnie zasłużyć. Dewiza świętego Benedykta miała jej w tym pomóc.

Po powrocie do siedziby pozostawało jej ustalenie sprawunków na stypę, które należało załatwić dziś, a najpóźniej jutro. Zanim to jednak miało nastąpić Francisca zamierzała choć chwilę się przespać. Słabe ciało to źródło grzechu i co gorsza pomyłek, które mogą kosztować życie.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 10-02-2020, 15:25   #406
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację

4 sierpnia AD 1250. Czwartek


Płock

Gdy tylko usta Anny dotknęły pierścień biskupa Pan wysłuchał jej modłów. Gunter był wiernym sługą. Gunter pomagał inkwizycji. Gunter się nimi opiekował.

I ujrzała więc Guntera jak on całuje zdobiony pierścień. Na dłoni bladej i wychudłej. Pierścień ze szczerego złota z herbem. Herb widziała wyraźnie. Na tarczy z lewa skos, pole pierwsze błękitne, pole drugie czarne znajdował się czarno błękitny orzeł w koronie, z głową zwróconą w prawo i uniesionymi skrzydłami. W prawym szponie dzierżył on jakieś dziwne berło. W lewym zaś miecz o wygiętym ostrzu. Herb ów okalał napis “Morte Ascendō”
Gunter ucałował ów pierścień, a jego ciemne włosy zaczął okalać cień. Dłoń owa z czułością odwróciła się i potarła policzek Guntera. Biskup zamknał oczy i z rozczuloną niczym dziecko miną spoczął w dłoni swego dobroczyńcy. Cień wypływał i okalał jego głowę. Wypływał z szerokiej rany. Czarnej i ziejącej otchłani. I wtedy Gunter zaczął wciągać ów cień, tak jakby wciągał dym z dalekowschodnich narkotyków. Wciągał ów cień, a oczy jego stały się czarne niczym nocne niebo. I wtedy spojrzał na Annę.
Dziewczyna jęknęła przerażona co wybudziło ją z wizji. Gunter patrzył na nią zdziwiony, jednak Gerge szybko zareagował i wziął Annę pod ramię.
- Siostra Anna straciła tej nocy dwoje naszych towarzyszy. Myślę, że powinna wypocząć. Francisca godnie ją zastąpi w kwestii omawiania wszelkich tematów związanych z przygotowaniem ceremonii.


Tak też się stało. Francisca w towarzystwie dwóch prezbiterów obchodziła katedrę. Grzebała w schowkach. Dobierała świece i wstęgi. Wszystko wskazywało, że sakiewka Fyodora ucierpi na przygotowanej ceremonii, ale miało być pięknie. Trzeba było zorganizować płaczki, opłacić grabarza, ośmiu trunnonoszy, czuwanie. Ale nic nie zaskoczyło Francisci. Dziewczyna miała wyjątkowy talent organizacyjny.

A i prezbiterzy byli pomocni. I choć sama Francisca dokładnie się rozglądała, to nie uraczyła niczego co by ją zaskoczyło. Ani w zapomnianych zakamarkach plebanii, gdzie kapłani zgromadzili niewielką fortunę w formie świec i ozdobników, ani też w samej katedrze, którą wypełniało przejmujące zimno i szum deszczu uderzającego jednostajnie o dach. Katedra musiała mieć swoje tajemnice. Franka czuła to pod skórą. Ale pozostawały one dla niej niedostępne za dnia. Nie mogła się jednak pozbyć uczucia, że w czasie długiej modlitwy jaką postanowiła zakończyć swój pobyt w świętym przybytku coś ją obserwowało.

Anna po opuszczeniu wzgórza katedralnego zwymiotowała pod jednym z domów. Wiele woli kosztowało ją poradzenie sobie z wizją której doświadczyła. Dotyk Gerge działał kojąco. Anna postanowiła zająć się pracą. Ruszyła do niewielkiego przybytku zajmującego się leczeniem. Nie było wielu rannych. Za to sporo ludzi miało problem z chorobami płuc i przemarznięciem. Szykowała się ciężka zima. Deszcz zniszczył sporą część upraw. Nad miastem wisiało widmo głodu. Aż dziwne wydawało się, że w niedalekich miasteczkach ktoś planował wyprawić dożynki. Jakby było co dożynać w tym pokrywającym wszystko błocie. Ludzie wiecznie przemoczeni i zmarznięci nie mieli odporności, a uboga dieta nie poprawiała ich sytuacji. Niewyobrażalne było wręcz to, że Pan wystawiał ich na takie próby w czasie gdy miasto otaczały wilkołaki, a katedra skrywała jakąś ciemność.

Gdy siostra zakonna wróciła do ich siedziby Francisca spała. Wtedy już wiedziała jak wielkie zmęczenie ogarnia i ją. Ale musiała zająć się też ciałami. Mimo deszczu był jednak środek lata. Należało przenieść je do kostnicy. Specjalnej małej kaplicy stojącej nieopodal katedry.

Anna asystowała w tym procederze, jednak przed samą kostnicą stanęła jak wryta. Nie prosiła o wizję. To wizja przyszła do niej. Mrok wylewający się z małej kaplicy. Nie była w stanie dostrzec niczego za jej progiem. Z przerażeniem obserwowała jak ludzie kanonika znikają w otchłani cienia z ciałem Fyodora i Klary, a zaraz potem wychodzą. Cokolwiek kryło się za progiem kaplicy było mocno związane z ciemnością.

Anna musiała to omówić z Franciscą. I choć czuła zmęczenie to do siedziby Inkwizycji biegła jakby anioły ją niosły na rękach.



Karczma.

W deszczu słychać było szczekanie broni. Wojowie trenowali zawzięcie mimo zimna. A potem udali się na wieczerzę. Wysiłek fizyczny wzmógł wszystkim apetyty. Kaszę ze skwarkami jedli z apetytem jakby była to najwytrawniejsza dziczyzna. I w czasie tej kolacji nagle zerwał się wiatr. Zdać się mogło, że niósł ze sobą jęki umarłych cierpiących gdzieś w lesie.

Drzwi karczmy otworzyły się. Ukazał się w nich wysoki i chudy mężczyzna. Miał on wytarty ciemny płaszcz z bogatym zdobieniem z czarnych piór wokół szyi i na ramionach. Jego włosy były mokre. Spojrzał po karczmie, która była praktycznie wypełniona świta Bogumsyła.

Mężczyzna ruszył w stronę szerokiej ławy. Rzucił na stół między wojów sporej wielkości sakwę, która rozsypała się i ukazała dwa srebrne groty. W sakwie z pewnością było ich więcej.

- Tyś Bogumysł, Inkwizytor, wyprawiasz się na wilkołaki do Suchodołu? Tedy przyjmij to jako znak dobrej woli.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 24-02-2020, 09:35   #407
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
ANN & FRANKIE

ROZMOWA PO SPOTKANIU U GUNTERA


Powrót do siedziby inkwizycji w trudnych warunkach i tempie sprawił, że zakonnica była wykończona. Poprosiła Gerge by przygotował jej kąpiel, zamierzając nieco się uspokoić przed rozmową z Włoszką. Czuła jak zimno przeszywa ją na wylot. Jak wywołuje w jej ciele dreszcze, a może… a może to jednak wciąż była ta wizja. Gunter… opiekun Płocka… by w rękach złego.

Anna miała tak wiele wątpliwości. Czy to przez to wysłano ich by zabić Piotra? Czy to były walki między wampirami? Czy to dobrze, że Bogumysł pojechał do Suchodołu? Wzięła ciepłą kąpiel tym razem starając się nie upaść by nie niepokoić Gerge. Choć chciałaby się w niego wtulić, odpocząć, uspokoić.

Mocno potrząsnęła głową i wyszła z balii. Wytarła się dokładnie, zabrała swój habit, zawieszając go w pokoju i przywdziała strój, który dała jej zakonnica Joanna. Tak ubrana udała się na rozmowę z Franciscą.

Anna zajęła miejsce obok Włoszki i powoli opowiedziała wizję, która nawiedziła ją po dotknięciu pierścienia Guntera.

Wenecjanka sprawiała wrażenie zamyślonej, ale wysłuchała Anny z uwagą. Kiwała tylko głową od czasu do czasu i sprawiała wrażenie jakby notowała coś w myślach.

- Przygotowania do pogrzebu zostały poczynione, a kucharka ma zająć się zakupami i organizacją stypy - zaczęła zmieniając temat na chwilę. Złożyła ręce na podołku i wysunęła głowę do przodu.
- Byłam w Katedrze. W dzień trudno coś wyczuć, a skoro siostra widzi zagrożenie w kaplicy musimy się tam udać w nocy. Możemy… możemy poprosić biskupa o możliwość czuwania przy zwłokach. Przynajmniej przez jakiś czas - zagryzła wargi. - Przydałby się ktoś, kto by nas ochraniał, bo…
- Martwi mnie natura Żmija. Widziała siostra Anna wyraz twarzy biskupa, gdy mówiłam mu o wilkołakach i ciemności? Bał się. On obawia się, że zginie z rąk wilków i obawia się, że przepowiednia może dotyczyć jego. Czyli jest świadomy swoich grzechów, wpływu zła, ale to go nie powstrzymuje, aby dalej tkwić w tym układzie. Żmij go kusi. To będzie prawdziwa walka, którą będziemy musieli stoczyć. Kuszenie przez zło. Dlatego Żmij nie musi być fizycznie tutaj obecny. Dlatego też zanim wejdziemy do tej kaplicy, ktoś musi nas pilnować i ktoś musi wyciągnąć nas stamtąd, gdyby poszło coś nie tak. Nawet siłą…
- Poprośmy braci Waltera i Gergego o pomoc, a siostry z zakonu o stałą modlitwę. I spróbujmy poznać tego, który potrafi omamiać biskupów.


- Jeśli jednak rzeczywiście jest tam sługa Złego czy nie lepiej byłoby udać się tam przed zmrokiem? - Anna czuła jak obawa zaczyna ją paraliżować. - On.. on coś spijał Francisco.. Ta dziwna słodycz… - Zakonnica mocno chwyciła krzyż na swej szyi. - Co uczynimy? Toż nie możemy pozwolić by biskup dalej dowodził archidiecezją Płocką. Co jeśli wysłał Bogumysła na śmierć? Jeśliśmy my go wysłali?

Wenecjanka zmarszczyła brwi.
- Nie wydaje mi się, aby biskup był otwarcie przeciwko nam. Zadanie które zlecił nam w Mogilnie nie wiązało się zagrożeniem życia. Pasowało natomiast do jego planów. Sam Żmij też nie zabił nikogo bezpośrednio w okolicy katedry. On może działać w inny sposób. Na przykład rozbudzając słabości tych, którzy są pod jego wpływem.
- Nie musimy wszyscy wchodzić do kaplicy i nie musimy otwarcie walczyć ze Żmijem. Nawet nie wiemy jak i z czym. Skoro natomiast siostra czuje tam jego obecność to może dać nam szansę czegoś się o nim lub zagrożeniem, które się tam czai, dowiedzieć. Im więcej nas tym lepiej. Pan powiedział, że razem będziemy umocnieni w jego imię.
- Trzeba zawiadomić Adawaga o pogrzebie, stypie i wieczornym czuwaniu. Kogo jeszcze moglibyśmy prosić o pomoc? Każdy modlący się do Pana będzie wsparciem.
- Poprosiłam siostrę Joannę i krąg modlących się ze mną sióstr.
- Anna miała wątpliwości co do słów Francisci, ale w jednym się zgadzała, trzeba było sprawdzić co czai się w kaplicy. - Piotr..Piotr obawiał się potężniejszego wampira, kogoś kto podszywa się za dawnych bogów. To może być on, a jeśli tak.. Wolałabym się z nim nie mierzyć gdy będzie w pełni sił.
Wenecjanka zamilkła na dłuższą chwilę.
- Zapewne potrafi wpływać na ludzkie umysły. Możemy wybrać dwie osoby, które tam wejdą. Nie wiem tylko jak moglibyśmy się porozumieć, gdyby w kaplicy zaczęło się dziać coś niebezpiecznego.
- Dlatego według mnie powinnyśmy wejść tam gdy będzie dzień, a on będzie poczywał.
- Anna zacisnęło mocniej dłoń na krzyżu. - Może moglibyśmy go wtedy przesłuchać tutaj… Pamiętam jak Fyodor poświęcił ziemię by rozmawiać z innym wampirem.
- Roztropność siostry jest cnotą
- pokiwała głową. - Obawiam się jednak, że w dzień ta istota jest niemożliwa do znalezienia - dotknęła palcem ust. - Tego jednak nie wiemy i lepiej będzie udać się tam za dnia, a jeśli nic nie znajdziemy, wtedy możemy rozważyć wizytę po zmierzchu. Jeśli to wąpierz, jego ciało może się tam po prostu znajdować, prawda?
- Z tego co udało mi się dotychczas zaobserwować, gdzieś zawsze mają swoje leża, których zazwyczaj ktoś chroni.
- Anna przytaknęła ruchem głowy. - Spróbujmy.

Widząc, że Francisca się z nią zgadza, Anna postanowiła, że tej nocy wszyscy mają odpocząć i się pomodlić za dusze zmarłych. Sama przygotowała napar z ziół z miodem, obawiając się o zdrowie swych towarzyszy. Dla tych, którzy planowali brać kąpiel w tym siebie, nasyzkowała suszonego rumianku, który łagodził choroby skórne i delikatne rany. Miała nadzieję, że chociaż w ten sposób uda się jej podnieść morale i zadbać o swych towarzyszy.
 
Aiko jest offline  
Stary 24-02-2020, 19:05   #408
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- Twój dar jest cenny, nieznajomy. Przyjmuję go - powiedział Bogumysł gestem przywołując uwagę świty.
- Dobra wola to jednak za mało. Wchodzisz tu ot-tak i chwalisz się informacjami, za których posiadanie powinieneś wisieć. Powaga zgromadzonego tu rycerstwa jest wystarczająca, by osądzić twe czyny na miejscu. Być może jednak potrafisz podać powód, dla którego powinienem okazać zaufanie?
- Powaga zgromadzonego tu rycerstwa powinna zachować siły na walkę z bestiami, w których nie uświadczysz człowieczeństwa Inkwizytorze -
powiedział ciemnowłosy.
- W tych lasach odradza się zło sprzed wieków. A wilkołaki zranić możesz jedynie srebrem. W tej sakwie jest równowartość setki srebrników. Idźże inkwizytorze i poproś o setkę srebrników od Guntera, albo od lokalnej szlachty. I powiedzże, że to na walkę z wilkołactwem. Wtedy dojrzysz ile w nich dobrej woli.

Mężczyzna stał wspierając się i długą podróżną laskę. Bogumysł nie wątpił, że w przypadku ataku zbójców na trakcie mężczyzna mógł użyć jej jako broni. Lecz nie miałby szans w walce z przeszkolonymi zbrojnymi. Przy jego pasie jednak wisiał miecz na taką okazję. Pomieszczenie nie było wielki. W dodatku ciasno zastawione przez ławy przy których nie było teraz gości. Pochwycenie ich darczyńcy nie powinno być problemem, choć mogło zaowocować rannymi. Jednym, może dwoma. Inkwizytor raczej wątpił w to, że chudy mężczyzna może być na tyle niebezpieczny, żeby zabić kogoś.
Poza tym karczma miała posadzkę zbitą z desek, więc nie groziły im też nagle pojawiające się ruchome piaski.

- O jakim źle mówisz? I kto je wspiera, bo samo odrodzić się wszak nie może - zapytał inkwizytor wstając.
Mimo zmęczenia jego ciało momentalnie przygotowało się do walki na skutek wizyty nieznajomego. Ciemnowłosy przysunął się bliżej ławy, na której nadal parowała z misek gorąca kasza. Ich kolacja trwała w najlepsze, choć teraz nikt nie próbował kontynuować jedzenia.
- Z zachodu przybył nieumarły mag. Mistyk. Istota, która wzięła w posiadanie umysł Guntera. Jednak są tacy, którzy chcą się mu przeciwstawić. Dlatego właśnie ów mag wezwał na pomoc okoliczne bestie. Musicie się wystrzegać tych, co szczególnie związani z kościołem. Czarneckich.
- Niedawno spotkałem dwoje takich, którzy choć wskazywali zagrożenia nie potrafili swych tez poprzeć dowodami. Czy tyś kolejnym? A może wiesz o istnieniu dowodu współpracy z biskupem tej lub innych watah? Może innej nieczystej siły? Co powiesz?
- Udajcie się do Suchodołu. Do Czarneckich. Tylko baczcie, żeby strzały w groty srebrne wyposażyć. Tam znajdziesz dowód inkwizytorze. Całą masę trzymetrowych dowodów o szponach długich jak noże.
- Nie rozumiesz mnie. Kim jesteś i czemu akurat na tym zależy?
- Nazwij mnie darem niebios w obliczu nadchodzących zdarzeń -
powiedział.
- Możemy sobie pomóc. Mistyk Cieni z katedry jest zbyt silny, żebym mógł sam stanąć z nim do walki.

- Która wataha go wspiera? -
Pytał dalej Bogumysł twardym głosem.
- Która wataha? - Oczy ciemnowłosego rozszerzyły się.
- Jak widzisz, możemy sobie pomagać. Wszystko zależy od tego, ile kart jesteś w stanie odkryć. Chcę odzyskać katedrę. Szukam namacalnego śladu popleczników Tego z Cienia. Zawsze możesz też swoje działania zakończyć w tej sali. Miej chwilę do namysłu.
- Powiedz więcej o tej innej wataże. Skąd wieść, że wilkołków więcej grup?
- Tak twierdzę, podobnie jak ty twierdzisz, że Czarneccy wspierają mistyka. Zdradzę ci dowód, gdy dasz mi więcej informacji. Tymczasem proszę bliżej, mości Czarnowski, te groty chyba lepiej nam się posłużą, gdy materiałem powleczemy broń. Proszę się wypytać czy w zajeździe znajdzie się odpowiedni warsztat.


Wojownik zabrał skarb, Czarnowłosy skinął głową.
- W Sierpcu jest istota, która nie obrała jeszcze strony w tej walce. A samej katedry nocą strzeże istota, która była krzyżowcem - mężczyzna spojrzał znacząco na Hochburga, który z krzyżowcami miał wspólną co najwyżej zbroję.
- Ale teraz jest demonem, w ciele kozła, który przybiera postać mgły. Można go zabić ogniem. Rzekniesz coś teraz o wataże? Wszak dowodów nie mogę dać. Sam musisz je ujrzeć.
Bogumysł skinął głową i wstał z ławy.
- Jedyne novum to to, że w opar się zmienić potrafi. Niemniej rzeknę, by uczynić zadość okazaniu dobrej woli. Wilkołaki spod Broku wiedzione przez rudowłosą zamierzają spalić katedrę, by zwalczyć tego demona. Próbują tego wbrew woli Inkwizycji - mówił powoli, krążąc wokół stołu. Nagle przystanął.
- A teraz odpowiedz: wesprzesz mnie w odcięciu Czarneckich od Płocka?
- Nie wystarczy Czarneckich odciąć. Ta rodzina powinna spłonąć Inkwizytorze. A pamięć o nich wymazana. Jutrzejszej nocy będę w Suchodole. Ty, będziesz już wiedzieć co i jak dzieje się na miejscu. Powiesz mi wtedy jakiej pomocy oczekujesz.
- Do zobaczenia. Zrób mi proszę tę grzeczność i nie znikaj w oparze siarki, gdy ludzie patrzą.
 
Avitto jest offline  
Stary 26-02-2020, 14:36   #409
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Cytat:
Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie?
Inaczej, gdyby położył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego:
≪Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć≫


Ewangelia wg. św Łukasza, Rozdział 14, Wersy 28-30
4 sierpnia AD 1250. Czwartek.


Karczma na drodze do Suchodołu.

Ciemnowłosy słysząc uwagę o oparach siarki roześmiał się nieznacznie. Otworzył drzwi wpuszczając do pomieszczenia zimny wiatr i siąpiący deszcz. Ruszył w noc, w pogodę, która odpychała. Drzwi zamknęły się za nim, a po chwili wiatr uderzył ze zdwojoną siłą w ściany karczmy przyprawiając o grozę zebranych w niej mężczyzn.

Inkwizytor ponaglił towarzyszy. Tej nocy należało przygotować broń, skoro niebezpieczeństwo było realne.

Czarnowski wziął się do pracy. W karczmie oczywiście nie zajmował się kuciem. Musiał wykonać na broni stosowne żłobienia i zespoić ją ze srebrem. Zaczął od broni dla Bogumysła. Pracował całą noc.

Rano, gdy wszyscy zebrali się na śniadanie, a na ławie leżały ułożone bronie. Broń Inwizytora wyróżniała się znacząco na tle pozostałych.

Niestety z ostrza Bolesława Nieszyjki srebro wypadło gdy tylko podniósł broń ze stołu. Wojowie spojrzeli po sobie niepewnie.

Mieli jeszcze dwadzieścia strzał. Wystarczyło tylko przymierzyć z łuku i trafić takiego wilkołaka między oczy. Choć musieli przyznać, że żaden z nich nie był mistrzem łuku, a w czasie potrzebnym na przeładowanie takiej broni wilkołak z pewnością mógł zrobić im krzywdę. Czas było im ruszać. Słońce teoretycznie już wstało, choć niebo było zachmurzone i wszędzie zdawało się być ciemno.

Płock, Siedziba Inkwizycji.

Francisca po rozmowie z Anną do późna ustalał szczegóły przygotowania do pogrzebu. Udało jej się zorganizować płaczki, które były okolicznymi wdowami i starymi pannami. Przybyły odmówić różaniec za dusze Klary i Fyodora. Ze wszystkich dóbr, jakie miał przy sobie inkwizytor jedynie ciężki mieszek i notatki pozostały w domu. Reszta, wraz z jego ciałem została złożona w kostnicy. Młoda dziewczyna odnotowała jedynie, że późnym wieczorem nie zważając na pogodę Eberhard wyszedł. Ona, jako główna organizatorka nie mogła sobie na to pozwolić. Choć dochodziła północ to musiała omówić jakie dania znajdą się na stypie oraz kto dostapi zaszczyt siedzenia bliżej biskupa, a kto bliżej kasztelana. Gdy dotarła do swojego pokoju ledwie znalazła siłę na to by odmówić litanię do wszystkich świętych, litanię do Serca Jezusowego, Skład Apostolski, Ojcze nasz, różaniec. A wszystko przy akompaniamencie dziwnego pojękiwania zza ściany. Pojękiwania tak nie przystającego w takim miejscu… pojękiwania tak dobrze znanego Francisce.

Anna po rozmowie z Rembertini, która postawiła się w roli gospodyni domu była zmęczona. Wizje. Pogoda. Poczucie straty dwójki towarzyszy. Tego było zbyt wiele. Choć Gerge przygotował jej jedną kąpiel, to nie wypoczęła w niej tak, jak chciała. Poświęciła wieczór na przygotowanie ziołowych naparów dla wszystkich służących ich sprawie. Po tym co widziała tego dnia w lazarecie docierało do niej na ile poważnym zagrożeniem mogą być dla nich wszystkich przeziębienia. To nie była lipcowa pogoda.

Wszyscy się posilili. Łącznie z płaczkami wynajętymi przez ich seneszala. A potem Anna udała się na spoczynek.
W jej pokoju już czekał Gerge.

Przytulił ją mocno, choć protestowała. Starała się przywołać go do porządku, ale w jego oczach był ten sam płomień co poprzedniej nocy. Ona mówiła. Zasłaniała się. On zdejmował kolejne warstwy jej ubrania. Ona odwracała głowę. On całował jej szyję, obojczyk, nadgarstki. Ona cofała się uważając, by się jednak nie zniechęcił. On pchnął ją na siennik i po chwili przycisnął ciężarem swojego ciała. Jej usta mówiły, że nie powinni a potem oddawały jego pocałunki z namiętnością. Jej ręce próbowały go odsunąć, a zaraz potem wbijały się w jego mięśnie twarde niczym ze spiżu. I wtedy zrobił coś, co zabiło jej poczucie winy. Wszedł w nią ostro i gwałtownie. Trzymając mocno jej włosy. Krępował ją. Nagle dotarło do niej, że gdyby tego nie chciała, to i tak nie dałaby rady wyrwać się z jego żelaznego uścisku. Ale dlaczego miałaby tego nie chcieć? Jego brutalność wywoływała fale podniecenia. I zdejmowała poczucie winy. Jeszcze dwa dni temu nie znała tego cudownego stanu. Teraz zrobiłaby wiele, żeby się nie kończył. Stała się posłuszna jego ruchom. Jego słowom. Jego umięśnione ciało, noszące ślady blizn z dawnych walk przyciągało ją. Nie mogła wręcz oderwać od niego wzroku. Gdy szeptał do jej ucha rozkaz, na moment zacisnęło się jej gardło. Przecież gdy się odwróci, to nie będzie już mogła na niego patrzeć. Ale ufała mu.
Gdy mocno rozchylił jej pośladki, to w głowie zakonnicy pojawiła się ilustracja, którą kilka lat temu widziała w jednej z ksiąg poświęconej upadłym aniołom. Teraz w głowie kołatało jej wspomnienie podpisu.

“Lilith - ta, która dała Adamowi od tyłu”


Łzy napłynęły do jej oczu, gdy wbił się w nią, tam, gdzie nigdy nie spodziewała się poczuć żadnego mężczyzny. Jej ręce opierały się na ścianie pokoju. Nie była pewna czy to wciąż przyjemność, czy już tylko ból. A on nie przestawał. Owinął jej włosy wokół swojej dłoni. Ścisnął je mocno. Ale ból kilku wyrwanych włosów był dla niej zupełnie nieodczuwalny. Całe jej ciało pulsowało w rytm jego pchnięć. Tonęła w nowo odkrytej przyjemności… a może w bólu. Gdzieś zatarły się granice. Nie kontrolowała już niczego. Jęczała z przyjemności płacząc z bólu. A on ją drążył niczym żołnierz, który w ramach ćwiczeń ma wykonać dziesięć tysięcy powtórzeń pchnięcia mieczem. Wiła się wbijając paznokcie w ścianę, a on nie przestawał. Świat wokół pękł jak bańka i przestał istnieć gdy nie była już w stanie w ogarniających ją emocjach sformułować żadnej myśli.

Ulice Płocka, środek nocy.

Pod osłoną nocy Eberhard wszedł do lupanaru. Jeżeli to czego się dowiedział było prawdą, to wszystko miało się zmienić. Wszystko bez wyjątku. Nie miała znaczenia instytucja Inkwizycji. Nie miał znaczenia Pan. Znaczenie miała tylko ona i on. Nawet jego własne życie nie miało już znaczenia.

5 sierpnia AD 1250.


Siedziba Inkwizycji - ranek.

Anna nie pojawiła się na śniadaniu. Sądząc po odgłosach jakie utrudniały zaśnięcie Francisce pierwszym miejscem do jakiego winna się udać dziewczyna powinien być konfesjonał. Być może to tam udał się Gerge z samego rana. Nikomu nic nie mówiąc wyszedł. Witold siedział z nosem zwieszonym i wpatrzonym w owsiankę. A wedle wiedzy Francisci Eberharda nie było w budynku. Gosposia zyskiwała w oczach Francisci, gdyż tak prosty posiłek okrasiła świerzymi owocami. Coś trzeba było zrobić, ale nie było kim. Francica zdała się więc ostatnią na polu walki.

Suchodół, posiadłość Czarneckich, godzina drogi od Suchodołu.

Posiadłość była imponująca porównując ją z domem Dohna czy odwiedzonym wcześniej Brokiem. Sporej wielkości dom z kamieni i drewna. Obok niego na prawym i lewym skrzydle drewniane przybudówki. Dalej dwa duże budynki gospodarcze. Jeden wyglądał na stajnię dla koni sądząc po znajdującym się przy nim korycie. Drugi, położony nieco dalej z prawej strony był zapewne kurnikiem.

Nigdzie nie było widać żadnego zwierzęcia czy ludzi. Całość budynków układała się w kształt wielkiej litery U, ze sporym dziedzińcem wewnątrz. Całe gospodarstwo otaczał kamienisty murek wysoki do łokci. Jednak kuta brama stała przed nimi otworem.

- Panie, tam! - powiedział Michał Sopocko wskazując na drzwiach stajni cztery szerokie bruzdy. Wszyscy mieli te same skojarzenia. Coś chciało szponami otworzyć wejście.

Dobromir zeskoczył z konia. Zwierzęta zaczęły zachowywać się nieswojo. Coś wyraźnie niepokoiło ich w posesji Czarneckich. Tymczasem łowca potworów odczepił od swoich juków szeroki i długi pakunek.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 04-03-2020, 00:51   #410
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Wenecjanka potrzebowała dłuższej chwili, aby zorientować się, że dźwięki, które dochodzą zza ściany są właśnie tymi dźwiękami, które jej umysł naprędce zidentyfikował i równie szybko zepchnął gdzieś poza świadomość. Dopiero, gdy układała sobie w głowie następny dzień zorientowała się, że nie jest w najpiękniejszym mieście świata, tylko na zapyziałym końcu wszelkiej cywilizacji. Zatęskniła za domem, okryła się cieplej i wreszcie zasnęła.

Rankiem, po porannej toalecie zjawiła się w jadalni z mocnym postanowieniem uczynienia kolejnego kroku w starciu z okrytym mgłą niewiedzy przeciwnikiem. W pewnym sensie jego obecność pociągała go nieco bardziej, niż budziła przerażenie. Przynajmniej przy śniadaniu okraszonym owocami. Spożywając posiłek nie rezygnowała jednak z wprowadzania swoich zamiarów w życie. Wprawdzie nie było jeszcze Anny, ale ona nie mogła już dłużej czekać.

Nakarmiwszy szybko Jasia i Małgosię wysłuchała od niego zdobytych wieści z miasta, a potem wysłała chłopca z wiadomością do pana męża, że może jej się spodziewać w porze obiadu, gdzie to przekaże mu najnowsze wieści i zapyta o jego zdrowie i dobrostan. Wiadomość zwrotną Jaś miał przynieść do kaplicy, gdzie spoczywały zwłoki szlachetnych Inkwizytorów. Małgosię zatrzymała przy sobie, na wypadek, gdyby coś jeszcze było do przekazania.

Poinformowała Witolda, że udaje się do kaplicy, aby wykonać swój chrześcijański obowiązek modlitwy za zmarłych, a on będzie jej przy tym towarzyszył, bo chrześcijańskie obowiązki, zwłaszcza wobec bliskich zmarłych dotyczą zarówno niewiast, jak i mężów. Niech więc się ogarnie i przysposobi do drogi.

Następnie skreśliła słów kilka zaproszeń na stypę dla wszystkich, którzy mieli być zaproszeni, omówiła sprawy porządkowe z kucharką, a potem zabrała swój drewniany krzyż i ruszyła w kierunku kaplicy, z mocnym postanowieniem zarówno modlitwy, jak i dowiedzenia się czegoś na temat tego kto przeraża Annę, a biskupowi składa nęcące go obietnice. W połowie drogi sprawdziła dla porządku, czy nikt jej przypadkiem nie śledzi.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 04-03-2020 o 00:54.
druidh jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172