Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-11-2020, 14:51   #451
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Anna potrzebowała wielkiej siły woli by obrócić się do wampira plecami i ruszyć w kierunku wyjścia z katedry. Czuła, że się pogubiła, że źle czyni… Bo czy nie powinna zginąć tam ku chwale Pana… czy nie wszyscy powinni? Nie obawiała się śmierci. Mimo iż wiedziała, że zostanie osądzona… czuła że nie ma dla niej miejsca obok Pana… nie po tym co uczynili z Gerge.

Mimo swych obaw uśmiechnęła się na jego widok. Ciepło rozgrzało jej serce zachęcając by podbiec i się przytulić. Powstrzymała się jednak. Jak zwykle. Gdy jednak ruszyli w stronę zajmowanego przez inkwizycję budynku, szła tuż obok swego opiekuna, chociaż tak chcąc się nim nacieszyć.

Cicho opowiedziała mu i idącej obok Francisce co też zdarzyło się w katedrze. Nie wdawała się w szczegóły, nie mieli na to czasu, tym bardziej iż pamiętała, że Włoszka pragnęła jeszcze z kimś tej nocy się spotkać. Decyzję jednak czy ten plan jest aktualny pozostawiła jego autorce. Jej pozostało omówienie tego co się stało z resztą i podjęcie decyzji co dalej.
 
Aiko jest offline  
Stary 05-12-2020, 21:09   #452
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Eberhard widząc siostrę Francisce odchodzącą od grupy natychmiast do niej podszedł.
- Siostro potrzebujemy cię na pilnej naradzie od której zależą dalsze kroki Inkwizycji.
- Ona też ma pewną pilną sprawę.
- Anna powstrzymała Eberharda unosząc dłoń. - Wszystko wyjaśnię… w siedzibie.
Wenecjanka spojrzała najpierw na mistrza, potem na Annę, a potem ponownie na Eberharda.
- Właśnie - skłoniła głowę - nie wiem nic ponad to co wie Brat z Siostrą. Brak mi też wiedzy i pozycji. Brat pozwoli, że wrócę by złożyć raport - skłoniła głowę ponownie i ruszyła w stronę wierzchowca.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 09-12-2020, 18:04   #453
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Cytat:
Nie będąc przeciw nikomu Bóg potrafi być po jednej i drugiej stronie.
Księga Jonasza 3-4
Noc była deszczowa. Dwójka jeźdźców pędziła nocą poza miasto. Deszcz zacinał mocno. Konie co rusz się potykały. Wiejący coraz silniej wiatr nie zwiastował niczego dobrego, zwłaszcza w obliczu rewelacji o wiatrowym czarnoksiężniku służącym Trygławowi.

Francisce towarzyszył Jakub. Ostatnia pozostałość po Michal Kamil. Można było myśleć, że minęła wieczność od śmierci Cyganki.

Wilkołaki stały ubrane w swoje workowate szaty. Stały w deszczu, jakby zupełnie im nie przeszkadzał. Przed karczmą. Konie wyraźnie źle czuły się w obecności drapieżników. Francisca miała poważny problem z utrzymaniem się w siodle.

W końcu zeskoczyła w błoto z gracją typową co najmniej dla tańca.

- Spóźniłaś się. I nie jesteś sama - powiedziała kobieta, której mokre, rude włosy przyklejały się do twarzy.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 29-12-2020, 09:44   #454
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Post tworzony z Icariusem i MG

Gdy weszli do środka zakonnica odezwała się ponownie.
- Francisca umówiła się na spotkanie z przedstawicielami wilkołaków… może wyciągnie od nich potrzebne nam informacje. - Anna westchnęła spoglądając na Eberharda. - Bracie… czy znasz się na sztuce egzorcyzmów.
Eberhard nie protestował.
- Co chce siostra osiągnąć?
- zaczął od konkretnego pytania Eberhard. Przemilczając na razie kwestię Franceski i jej spotkania.
- Zastanawiam się… skoro wiemy o demonie.. Skoro pojawiają się opętania.. Czy jesteśmy w stanie im zaradzić. - Anna podzieliła się z zakonnikiem swoja obawą. - Fyodor… potrafił odprawić egzorcyzmy.
- Nie potrafię. Moja talenty są innej natury. Trzeba nam zdecydować z kim przeciw komu Siostro. Kogo należy wyeliminować a kto może być użytecznym źródłem wiedzy dla nas i przyszłych pokoleń.
- Eberhard miał już swoje przemyślenia w tej sprawie.
- Rozumiem. - Anna przytaknęła ruchem głowy, nie pozostało jej nic innego jak się tego nauczyć, tylko czy czasu im wystarczy. - Tak… musimy podjąć jak najszybciej decyzję i mam nadzieję, że przed świtem Francisca wróci i przekaże nam wieści od wilkołaków.

Zakonnica poprowadziłą wszystkich do salonu znajdującego się na pierwszym piętrze ich siedziby.
- Walterze.. Poprowadzisz proszę modlitwę? - Spojrzała na starszego inkwizytora.

- Wydaje mi się, że możemy spróbować porozmawiać z drugą stroną. Spojrzeć na sprawę szerzej. Brzmi jak szaleństwo i pewnie nie dane nam będzie tego dokonać ale co nam szkodzi zapytać o to Żercę. Mamy bowiem nie lada dylemat. Z jednej strony mamy wampira który nie zawahał się naruszyć wielu świętości. Mieszka w katedrze, zniewolił czyniąc Ghulem biskupa i próbuje ewidentnie przejąć kontrolę nad miastem. Rozprawić z wrogiem ma zamiar z pomocą Inkwizycji. Tylko dlatego bowiem bo nie wypalił mu pomysł z przejęciem nad nami kontroli w sposób bardziej subtelny. Z drugiej mamy wampira który uważa się za boga, wzywa byty z innego świata nazywane na potrzeby tej rozmowy demonami. Starszego niż… otaczająca nas cywilizacja. Nie mamy sił i środków by rozprawić się z nimi oboma. Możemy dostać wsparcie od wilkołaków które też chcą się pozbyć wampirów. Czuję jednak, że sił starczy nam na jedno starcie. Zapłacimy za nie srogą cenę.. zapewne. Pytanie zatem jest proste kogo zostawić przy życiu? Czerwoni bracia czerpią wiedzę z obserwacji i innych metod, jakie mogą nas nauczyć jak najwięcej o naszych wrogach. Wiedza zawsze na końcu zwyciężą. Nie przypominam sobie bym kiedykolwiek słyszał o możliwości obserwacji i nauki na podstawie takiego przykładu jak Triglav. Auditore chce władzy i być może krwi, wiedzy lub mocy Triglava. Ten drugi zaś wydaje się diabłem wcielonym a pozory często mylny osąd sprowadzają. - Eberhard cały czas zerkał na Waltera. Chciał z nim porozmawiać o jego traumatycznych przeżyciach o tajemnicy jaką skrywał… Jednak wpierw postawił na obowiązki i naradę.


Hugin milczał. Poza tym jednym faktem to w nim było najwięcej życia. Gerge stał wsparty o ścianę. Witold wyglądał jakby osobiście walczył na pięści z demonem. Był blady, i wydawał się kilka lat starszy. Nawet na jego głowie pojawiło się srebrzyste pasmo siwizny.
Walter snuł się z kąta w kąt. Dwa razy wymiotował po wyjściu z katedry. Drugi raz przed domem zajmowanym przez inkwizytorów.
Nie chciał zabierać głosu.

- Jaki więc mamy plan? - zaczął Gerge. - Zyskaliśmy dzień zawieszenia broni. Co potem? Spalimy katedrę? Zabijemy biskupa? Mało to miłosierne, przyznacie.

- Musimy pamiętać, że gdzieś tam… na końcu powinniśmy oczyścić Płock. Wilkołaki są nam bliskie o tyle, że nie siedzą w mieście. Na pewno nie damy rady walczyć obecnie ani z nimi, ani z wampirem z katedry.
- Zakonnica zamyśliła się. - Według mnie.. Najkorzystniej byłoby zadbać o zawieszenie broni i z wampirem i z wilkołakami. Ten stary wampir, kryje się w lesie, który dobrze znają wilkołaki, jeśli wampir z katedry potrafi zapanować nad demonami… to też jest nam potrzebny. Szczególnie jeśli rzeczywiście Triglav z nimi pertraktuje…. Według mnie musimy go zgładzić, a w między czasie pozyskać współpracowników do walki, która nastanie później.

- Eberhardzie?
- Zapytał Gerge. - Jak planowałeś znaleźć Trigłava, żeby wysłuchać jego racji?

- Liczyłem na Franciskę i Żercę który też często z nią rozmawia. On mógłby najszybciej coś dla nas załatwić. To sługa Triglava, tak jak Kozioł służył wampirowi z Katedry. Nie podoba mi się współpraca z wampirem z katedry który zniewolił Biskupa. Jednak jak zauważyła Anna stary wampir z lasu jest najbardziej niebezpieczny. Jak również najcenniejszy z punktu widzenia Czerwonych braci i wiedzy dla Inkwizycji. Nie zawsze najlepszym wyjściem jest wszystkich zabić.

- Wątpię by sługa Tiglava pomógł nam… on też nastawia nas przeciwko sługom swego pana. Wierzę jednak, że tak potężna istota nie pozostała niezauważona. Odradzają się kulty Triglava i uważam… że nasz uzurpator może je wykorzystywać. -
Anna starała się nie spoglądać na Gerge. Czy i on jest teraz sługą Triglava? Czy go straci?

- Szanowny doktorze - odezwał się Gerge oficjalnym zwrotem do Eberharda, co nie wróżyło niczego dobrego. - Doceniam waszą ciągotę do wiedzy. Jednak cóż możemy poświęcić? Istota ta może wzywać demony do naszego świata. Na Boga, on może rozpętać apokalipsę. Żadna wiedza nie jest dość wielka, żebyśmy mogli dla niej podjąć takie ryzyko.

- Ekhem, ekhem
- zakaszlał Witold. Był blady. I jakby starszy o dwie dekady.
- Gerge, może nie być drugiej takiej szansy.

- Bracia… czy koszt w postaci naszych dusz i dusz niewinnych nie jest zbyt wysoki, jest to do rozważenia w waszych sercach. - Anna odpowiedziała spokojnie. - Jak na razie odczułam iż ta istota nie szuka sprzymierzeńców, miast tego chcąc zapanować nad okolicą i rządzić nią samotnie. Są istoty które gotowe są z nami współpracować w celu pokonania tego wroga i według mnie powinniśmy z tego skorzystać licząc, że choć o niech się nieco dowiemy.

Witold po reprymendzie cofnął się o krok i opadł na krzesło.
- Nie mówię, że Siostra Anna nie ma racji. Wciąż jednak uważam, że opowiedzenie się po jednej ze stron… Gdzie, żadna nie jest godna zaufania na podstawie… plotek i faktów podanych nam przez wrogów. Bez poznania szerszego kontekstu i rozmowy z Triglavem jest krótkowzroczny. Wpadł ktoś na pomysł, że możemy nie dać mu rady? Wysilmy wyobraźnię, potężny wampir obudził się w środku lasu. Po czym wszyscy w okolicy zaczęli przeciw niemu knuć. Wezwał więc co miał pod ręką być może żeby się bronić. Powiem szczerze, że ja bym korzystał z tych mocy będąc na jego miejscu żeby przetrwać. Gdybym nie był sługą Pana naszego oczywiście tylko przedwiecznym wampirem. Spójrzmy jednak chociażby na Piotra. Wiele wskazuje na to, że był synem właśnie Triglava. A jednak był dobry, żył spokojnie własnym życiem. Triglav nic mu nie zrobił, nie wciągnął w żadne mroczne machinacje. Może być tak, że rozpętamy wojnę z kimś kto jej nie chce. Skutki tego natomiast mogą być opłakane. Wierzymy na słowo komu? Wampirowi który zniewolił sługę bożego w osobie samego Biskupa a za dom wziął święte miejsce plugawiąc je mrokiem? Wilkołakom które zabiły Reznova? Wnoszę o szersze zbadanie sprawy przed podjęciem decyzji i brak pochopnych ruchów.

- Bracie… jeśli dobrze zrozumiałam decyzję musimy podjąć do wieczora i przysięgaliśmy, że w tym czasie nie uczynimy nic Płockiemu wampirowi. To nie jest tak iż wierzę tym co chcą zniszczyć Triglava, prawdopodobnie boją się utraty wypracowanego przed laty porządku. - Zakonnica westchnęła i ścisnęła w dłoni krzyż. - Nie mam jednak czasu na poszukiwania Żercy a to on zawsze zwraca się do Francisci, a nie ona do niego, czyż nie? Nie mamy sił by walczyć z Płockim wampirem gdy braknie nam elementu zaskoczenia, a ja… wiem też że ktoś po przez szczura odebrał życie chłopcu. - Zakonnica spojrzała na Eberharda. - Piotr rozmawiał ze szczurami… jego ojciec… zapewne też. I to nie tak że nie chciałabym dowiedzieć się więcej przed rozwikłaniem sprawy, tylko bracie czy masz jakiś pomysł jak to uczynić do wieczora? I proszę… podsuń tu choćby zarys planu bracie, bo ja wiem jak wiele możliwości mamy, jak i zapewne wszyscy tu zebrani. Wiem też, że martwi niczego nie zbadamy, a to nam grozi.

- A może pojedziemy na dożynki? - Wypalił Walter. - Czwarty ze śladów. Ktoś, kogo boją się w katedrze.

- Albo ślepy zaułek, jak ta czarownica trucicielka
- zanegował Witold.

- Rozumiem, też bym chciała sprawdzić to miejsce ale… jesteśmy jakby przyparci do muru. - Anna zacisnęła dłonie mocniej na krzyżu. - Nie zdążymy sprawdzić tej poszlaki do wieczora..

- Nasz oficjalny wyjazd w interesie Guntera może być świetną zasłoną dymną. Niech wierzą, że im pomagamy. A będąc poza miastem możemy spróbować znaleźć Trygława. A do katedry poślemy list
- Gerge popatrzył na resztę pytająco.

- Dożynki mogą nam otworzyć nowe możliwości. Pomysł Gerge natomiast kupić czas. Brzmi to całkiem rozsądnie - popatrzył na Annę.
- Tak uczyńmy. Szykujmy się do wyprawy, ja sporządzę list do Gutnera. - Anna zamyśliła się na chwilę. - Chciałabym… posłać też list do centralnej siedziby inkwizycji z raportem. Co o tym myślicie?

- Myślisz, że kogoś przyślą?
- Powiedział Witold. - Zresztą… na pewno kogoś przyślą. Pytanie „kiedy”.

- Ważne by wyruszyli jak najszybciej i zajęli sprawą nawet gdy my polegniemy.
- Anna odpowiedziała nieco smutno i rozejrzała się po pozostałych. - Wobec tego... szykujmy się do wyprawy.
 
Aiko jest offline  
Stary 08-01-2021, 10:53   #455
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Cytat:
“Kimże jest ta, która świeci z wysoka jak zorza, piękna jak księżyc, jaśniejąca jak słońce, groźna jak zbrojne zastępy?”
Pieśń nad Pieśniami 6, 10
Piątek, 5 sierpnia. Północ.
Płock.

Inkwizytorzy postanowili wyruszyć w nocy. Czas nie działał na ich korzyść. Ponieważ potrzebowali się wyspać, to zorganizowano wozy. I wtedy okazało się, że gdzieś zniknął Gerge. Anna, która niemal zasypiała bez rytuału jakim obdarzył ich kilka nocy wcześniej Fyodor teraz ożywiła się. Strach o jej… strasznym było to, że nie potrafiła odnaleźć dobrego słowa oddającego kim dla niej stał się Gerge. Nie był on już tylko obrońcą i strażnikiem. Był czymś więcej niż przyjacielem. Jednak czy godziło się tak o nim myśleć? Wprawdzie jego zakon nie nakładał na swych członków ślubów czystości, ale jej zakon miał na ten temat zgoła odmienne zdanie.

Myślała o nim bez ustanku. Wspominała to co razem robili. W jej umyśle pojawiały się obrazy. Na przemian niewinnego kwiatka, jaki od niego otrzymała w dniu wspomnienia św. Anny ze wspomnieniem w którym wdzierał się w nią, a ból mieszał się z przyjemnoscią.

Po chwili doszło wspomnienie wizji. Tej zmarłej kobiety. W Burdelu. Wizje się przeplatały. Tańczyły ze sobą. W pewnym momencie widziała Gergego splecionego w miłosnych uściskach z Teresą. Tą teresą, która zmarła poprzedniego wieczoru. Coś ukuło jej serce. Zazdrość? Piękna kobieta z wizji spojrzała nagle w twarz Anny i nie przerywając aktu cielesnego z jej… z jej Gergem powiedziała z uśmiechem na ustach w stronę zakonnicy:
- Chodź do mnie. Czekam.

***

Czerwony brat skończył modlitwę. Wiedział, że będą musieli oczyścić Płock z sił nieczystych. Samo opuszczenie miasta było dobrym pomysłem, choć moment dla niego był wyjątkowo nietrafiony. Toczyła się tu walka o rząd dusz. Walka jaką zdaje się tylko oni przegrywali. Oni jako inkwizycja. Ale też on ze swoich osobistych powodów. I wtedy to poczuł. Wzywała go. W myślach przeklął cały poprzedni dzień.

***


Suchodół. Posiadłość Czarneckich
.

W wielkim fotelu siedziała stara kobieta. Wysuszona. Skurczona i pomarszczona. Wyglądała niemal jakby ktoś rzucił mały konar drzewa na mebel.
- I jak synkowie, jakie wieści - rzekła słabym głosem gdy swoim ślepym okiem “patrzyła” w płomienie kominka.
- Nie udało się. Zabrał księdza - powiedział chłopak może kilkunastoletni. Klęczał posiniaczony. Z jego ramienia nadal sterczałą wyłamana kość, ale zdawał się nie czuć bólu. W pokoju było jeszcze dwóch stojących i jeden, który leżał na stole i jęczał. Ten ostatni miał poparzoną całą lewą stronę ciała.

- Znajdziecie go. Znajdziecie księdza, bo nam pomógł. Honor każe spłacić dług, a dzięki niemu nie warczymy tu na siebie. Jedno jest pewne, gdziekolwiek zabrał go Wiatrowy znajdziemy tam też Dalegora.
Starowinka sapnęła kilka razy, po czym splunęła na podłogę.
- Zawiadomcie jego ludzi. Trzeba słać wiadomość do Płocka o tym co się stało.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 10-01-2021, 08:23   #456
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Anna doświadczywszy wizji padła na kolana i zaczęła się modlić. Nie miała prawa być zazdrosna! To co było między ją i Gerge od początku nie powinno istnieć. Jeśli czynił to z inną kobietą… było to lepsze prawda? Otarła łzy, które spłynęły jej po policzkach. Szeptała modlitwę starając się uspokoić myśli, prosząc Pana o wybaczenie. Czuła jak jej ciało drży ze smutku. Z trudem panowała nad łzami. Gerge nie był jej! Zacisnęła dłonie na krzyżu tak, że ten wbił się w jej skórę.

Dopiero gdy udało się jej uspokoić podjęła decyzję. Powinna sprawdzić gdzie chciała zaprowadzić ją wizja. Czy był to znak od Pana czy podszepty Złego… tego nie wiedziała. Zostawiła jednak wiadomość Eberhardowi i udała się ją sprawdzić obiecując sobie, że nie pozwoli by zazdrość nad nią zapanowała.

Cytat:
Eberhardzie miałam wizję, która prowadzi mnie do Płockiego domu rozpusty. Wrócę przed świtem.
 
Aiko jest offline  
Stary 13-01-2021, 19:07   #457
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Francisca była mokra i zmęczona, jednak wysiliła się na coś w rodzaju uśmiechu na przywitanie. Potem spojrzała na Jakuba i na mężczyzn za plecami kapłanki. Miała dość czasu, żeby zastanowić się dlaczego mężczyzna podążył za nią.
- Z pewnością będzie chciał coś powiedzieć - powiedziała do kapłanki - Mamy takich wrogów, że nie zamierzam robić problemów z sojuszników.
- Nie jesteśmy dla was zagrożeniem - wzruszyła lekko ramionami.
- Nie jesteście - powiedziała z uśmiechem.
- Chodźcie do środka. Wy ludzie zdajecie się tak słabi, że deszcz gotów was rozpuścić.

Po tych słowach grupa zaczęła się śmiać. Najgłośniej jeden korpulentny łysielec. Było w nim coś przerażającego. Nie miał nie tylko włosów. Nie miał też brwi. Ani śladów zarostu. Wyglądał jakoś dziwnie oślizgle na tle kompanów, którzy France przywodzili na myśl wizygotów lub barbarzyńskie plemiona germanii z czasów świetności Cesarstwa Rzymskiego.

Wilkołaki faktycznie ignorowały jakiekolwiek zagrożenie ze strony Francisci czy Jakuba. Bez namysłu odwracały się tyłem. Nie sprawdzali czy ich przeciwnicy mają broń, albo czy pod szatami ukrywają pancerze.

Weszli do karczmy. Było w niej chłodno. W dużym kominku właściciel palił wilgotnym drewnem. Płomień był mały i zduszony, ale cug robił swoje. Stopnowo ogień wzrastał, a gęsty i krztuszący dym wylatywał do komina.

Arendarz stał w progu jednej z izb, najpewniej kuchni. Dzierżył miotłę w dłoni patrząc spode łba zarówno na Nadię i jej grupę, jak i na Frankę i Jakuba. Nie trzeba było być specem od obserwacji, żeby domyślić się, że obłożenie karczmy tego wieczoru było wynegocjowane siłą. Człek najpewniej nie dostał złamanego grosza za przyjęcie pod dach wilkołaków. Co więcej z pewnością kłopotliwi goście pozbyli się innych klientów szynku.

- Jestem tu, by cię chronić pani - powiedział szeptem Jakub zbliżając się do inkwizytorki w męskim odzieniu. Kobieta spojrzała na niego bez zrozumienia, ale uśmiechnęła się delikatnie. W dowód wdzięczności. Jedyny sposób jaki przyszedł jej do głowy, aby Jakub mógł ją bronić to stanąć w gardle i spowodować kłopoty z trawieniem, ale w ten sposób zatrzymałby zaledwie jednego i to raczej nie na długo.

Wilkołaki zajęły długą ławę. Jeden krzyknął:

- Dejże coś dla gości. Widzisz, zmokli. Głodni. Wieprza może?

- Zeżarliście całe mięso. Kasze mogę dać..

- Fuj - oburzył się mężczyzna i przysiadł na ławie.

- Chcecie, tę no… kaszę? - Nadia zadała to pytanie w dziwny sposób. Jakby “kasza” była nowopoznanym słowem.
Na dźwięk słowa “kasza” Francisca przypomniała sobie kaczkę leżącą na stole, ale zaraz przywołała swoje myśli do porządku. Było jej wszystko jedno i była głodna. Właśnie sobie to uświadomiła. Uśmiechnęła się jak zakłopotany swoją obecnością gość i kiwnęła głową.

- Dziękuję.

- Wy ludzie zasługujecie na śmierć. Wszyscy. Zatruwacie ziemię swoją obecnością - odezwał się jeden z meżczyzn.
- Morda w kubeł - powiedziała Nadia uderzając otwartą dłonią w ławę, a mężczyzna zdawał się skulić w sobie.
- Znasz nasze plany. Wykonamy je też bez waszej pomocy. Wy tylko nie wchodźcie nam w drogę.

Po chwili na stole wylądowała kasza. Dwie porcje. Jedna przed Franciszką, druga przed Jakubem.

- Nikt więcej nie musi kończyć jak ten w czerwonym płaszczu.

Francisca złapała łyżkę i zjadła odrobinę.
- Nawet dobre - przyznała z pewnym zadowoleniem - ale głód poprawia smak potraw.
Odłożyła łyżkę i spojrzała na uciszonego mężczyznę, a potem na Nadię.
- Wszyscy umrzemy. Ja raczej szybciej niż wy, chyba, że chcecie się mierzyć z kimś kogo nie znacie - sięgnęła ponownie po łyżkę i nabrała trochę kaszy.

- Śmierć w walce niesie honor i chwałę. Co możesz nam powiedzieć o potworze z katedry? - Pytała Nadia a w jej spojrzeniu było coś, co Francisca znała bardzo dobrze. Fanatyzm.*

Wenecjanka wytarła delikatnie kącik ust chusteczką wyciągniętą z niewiadomokąd. Uśmiechnęła się delikatnie, jakby zakłopotana.
- Właśnie... Pojawiły się nowe okoliczności. Wasza śmierć w walce niosąca honor i chwałę… to coś czego chciałabym bardzo uniknąć - jej dłoń błyskawicznie powędrowała w powietrze w obronnym geście - oczywiście to wy tu podejmujecie decyzje, ale… nasze cele wydają się dość zbieżne...

Nadia nerwowo skrobała deskę z której zrobiono szeroką ławę przy której zasiadali.
- Całe życie mieszkałam w lesie. Nie nawykłam ani do twej mowy, ani do mówienia dookoła. Do brzegu.

W słowach prostej kobiety było coś, co dawało się wyczuć jako groźba. Niezwykle subtelna groźba jak na barbarzyńskiego drapieżnika.

Kobieta delikatnie wzruszyła ramionami.
- Chcecie iść zabić potężnego wampira, chronionego przez ghula, gdzie obaj będą chcieli przerobić wasze głowy na wyprute z myśli papki. Wampir broniony jest też przez cienie, które atakują same nie będąc materialnymi. Wszystko to w mieście - terenie którego nie znacie i gdzie czujecie się nieswojo, więc wasz sposób walki będzie pozbawiony pewności, a strategia skończy się na szarży - na koniec spojrzała niepewnie na Nadię.

- Nie odkryliśmy jeszcze wszystkich naszych możliwości. Jak więc chcesz nam pomóc? - Dopytywała Nadia.

- Zapewne - Francisca zabrzmiała bardzo smutno - Wampir ma wroga. Potężną istotę, z którą ściera się o władzę nad tym terenem i którą ma plan pokonać. Ta istota jest na waszym terenie i wiecie o niej więcej... - Wenecjanka uniosła rękę zaciśniętą w pięść i odgięła palec wskazujący dotykając go palcami drugiej dłoni.
- Leśny demon i Żerca.
- Wampir z Katedry i jego sługa - drugi palec pojawił się obok pierwszego.
- Nadia i jej towarzysze - bezwiednie uśmiechnęła się do jednego z mężczyzn
- Inkwizycja
- Jakub i jego ludzie - kciuk pojawił się dla przypieczętowania wyliczanki, a wzrok powędrował do Nadii.
- To już wszyscy?
- Kim jest Jakub? - zapytała Nadia
- Jacy moi ludzie? - zapytał Jakub siedzący obok Francisci.
- Aaa. - Dodała rudowłosa. Spojrzała na swoich ludzi. W końcu sama dołączyła do wyliczanki.
- Druga wataha wilkołaków. Stąd. - Wzorem Francisci zaczęła wyciągać palce.
- Ludzie na usługach Żmija. Biskup. Ludzie Żmija z lasu. O zmienionych twarzach. Bestie w lesie. Wróż i tur. Zapowiada się regularna wojna. Tyle tylko, że frontu nie widać. Jakiś taki rozmyty. Bo i stron konfliktu więcej niźli dwie.
Francisca zignorowała pytanie Jakuba. Schowała rękę i pokręciła głową.
- Nie moja wojna i chyba nie wasza. Nie widzę sensu ryzykować życia atakując jedną ze stron, skoro i tak druga o równie wielkiej potędze chce zrobić to sama… - Francisca spojrzała na Nadię.
- Za biskupem stoi potężny wampir. A kim są ludzie na usługach Żmija?
- Mogą być każdym - wypalił łysu grubasek bez brwi. - Ten stwór wybudzony w lesie zmienia ciała. Wypaczył duchy. Bestie z którymi walczyliśmy… - Zamilkł.
- On manipuluje ciałami. Jest w stanie kompletnie zmienić twarz człowiekowi. Co oznacza, że może kogoś zabić i zastąpić swoim sługą. Nikt nie dojrzy różnicy, bo wy ludzie jesteście ślepi. Myślę, że będzie chciał Alfę waszego miasta. Bo ten Gunter alfą nie jest, prawda? - Rozjaśniła sytuację Nadia.
- Biskup to sługa potężnego wampira, który chce zniszczyć Żmija z lasu - Francisca popukała palcem w stół.
- Zabijemy go. A potem dla pewności zabijemy władcę grodu. - Powiedziała Nadia pewnym siebie głosem.
Włoszka spojrzała na Nadię, a potem sięgnęła po łyżkę i zjadła trochę kaszy.
- Dlaczego chcecie zabić Guntera i jego pana? - zapytała najprościej jak to było możliwe.
- Bo tak trzeba! - Odpowiedział bez wahania jeden z mężczyzn. Jednak Nadia posłała mu spojrzenie tak szybkie, że Franciszka ledwie je wychwyciła. Wilkołak pochylił się. Gdyby nie wyglądał jak człowiek to najpewniej schowałby ogon pod siebie. Jednak przywódczyni watahy kontynuowała.
- Pan Guntera jest istotą, która wypacza naturę. Widzisz, gdy w naturze coś umiera, to umiera. Najpierw pożywiają się na tym mięsożercy - znaczące spojrzenie na kaszę przed Franciscą. - Potem przychodzą padlinożercy. Na koniec robaki. A tutaj trup wędruje między żywymi. Mami ich. Sięga po moce złych duchów. To wbrew naturze. Trzeba go zniszczyć, żeby natura odzyskała równowagę. A ten Gunter… on jest padlinożercą. Żre trupa. Gdy zniszczymy trupa najpewniej zdechnie z głodu.
Włoszka miała własne powody, aby policzyć się z Gunterem. Nie uważała, że śmierć z ręki wilkołaka to najlepsze rozwiązanie. Biskupa należało oczyścić w świętym ogniu. Niemniej, ponieważ efekt finalny był dość podobny więc w obecnej sytuacji nie chciała rozważać szczegółów.
- Ożywianie trupów to zło, ale gdy ostatnio widziałam Guntera wydawał się całkiem żywy - Francisca delikatnie wyraziła swoje wątpliwości.
- Bo on żyje. Nie to co jego pan. Trup. Wampir, który ma go w swej władzy - rozjaśniła Nadia.
- Możliwe - zgodziła się Francisca - A co z pradawnym Żmijem nadającym innym nienaturalne kształty i Żercą na jego usługach?
- Myślę, że w ciągu kilku dni znajdziemy jego kryjówkę. Duchy lasu są bardzo niespokojne. Boją się współpracować. Myślę trzy noce. Może dwie. Nie wiemy co się stało z wilkołakami, które tu żyły przed naszym przybyciem. W lesie nie ma po nich śladu. Cieszywoj spróbuje wytropić bestie i będziemy chcieć ją też ubić. A jeżeli nam pomożecie to uderzymy też na katedrę.
Francisca kiwnęła głową i spróbowała jeszcze raz.
- Wampir z katedry przygotowuje się, żeby złapać i zniszczyć Żmija. To niebezpieczna istota i nie wiem, czy da się go pokonać po prostu pazurami lub magią. Wampir dużo wie na jego temat. Jeśli - podniosła łyżkę do góry - udałoby się mu pozbyć Żercy byłoby jednego wroga mniej. Do tego bez ofiar.
Nadia uśmiechnęła się. Franciscę uderzyło dziwne spostrzeżenie. Zwierzęta się nie uśmiechały. Zwierzęta szczerzyły kły, żeby pokazać kto rządzi. Na ile wilkołaki były zwierzętami?
- Czarownik. Szybki jak wiatr. Z łatwością zabijemy go w walce. Trzeba jedynie do tej walki doprowadzić. Jak?
- I Żercę trzeba zwabić do katakumb w Katedrze. Z czarownikiem powinno być prościej. Ze zwabieniem go - dodała żeby sprecyzować - Kiedyś powiedział, że chce ze mną porozmawiać - Muszę się nad tym zastanowić.
- Zastanów się więc. My dziś ruszamy do Suchodołu. Dowiedzieć się co z lokalnymi wilkołakami - Powiedziała Nadia.
- Jeżeli znajdziesz sposób, żeby doprowadzić do otwartej walki z którąkolwiek z tych pijawek, to daj znać. Z chęcią je rozszarpiemy.
- Sprawdźmy więc co trzeba. Każda informacja o Żercy może być bardzo przydatna - Francisca spojrzała na Nadię - Inkwizycja z Płocka może skorzystać z jego słabych stron. W jaki sposób mogę wam przekazać kolejne wieści? - zapytała.
- Jest związany z rzeką. Myślę, że w niej spędza dni. Jest pijawką. Wysysa krew z ludzi i przekuwa ją w swoją magię. Głównie wiatr. Ale też ogień - Nadia patrzyła uważnie na reakcje Francisci na każde słowo.
Wenecjanka skłoniła głowę uśmiechając się niepewnie. Jednocześnie zastanawiała się dlaczego jeszcze żyje. Oprócz krwiopijcy Żerca był też najwyraźniej dyplomatą.
- Żerca nie tylko pije krew. Szuka też sojuszników dla Żmija - zagryzła zęby - Czy to znaczy, że Żmij czegoś pragnie? Przebywa w lesie - ścisnęła ręką drewnianą łyżkę, jakby chciała ją złamać - i nie opuszcza tego terenu.
- Może jest coś, co skusiło by go, aby wszedł do miasta. Wtedy pułapka wampira z katedry mogłaby zadziałać.
Wilkołaki spojrzały po sobie. Ich grupa była tak inna niż komórka Inkwizycji. To co teraz się działo było jedynym śladowym znakiem dyskusji. Nadia rządziłą twardą ręką, a teraz gdy rozglądała się po towarzyszach to patrzyła im tylko w oczy, żeby określić ich nastawienie.
- Nie mamy pojęcia. Jeśli masz jakieś sugestie, to skorzystamy - powiedziała w końcu.Nadia i szybko dodała:
- Chociaż nam łatwiej będzie walczyć w lesie.
- Nie znam Żmija na tyle by to wiedzieć. Wasza wiedza jest cenna. Jeśli dowiecie się czegoś jeszcze, to może nam pomóc w pokonaniu go - zastukała łyżką w misę, zastanawiając się nad czymś.
- Czy możemy się spotkać ponownie niedługo i… czy moglibyście mi pomóc go zobaczyć? To może ryzykowne, ale dałoby nam pewną przewagę - Francisca westchnęła.
- Chcesz się do niego zakraść? - Podniósł się zaskoczony jeden z mężczyzn.
- Nie, chce go zabić. Ale pewnie zabija wzrokiem - zawtórowała jej jedyna poza nadią kobieta, po czym wybuchł śmiech zebranych.

Nadia ucieła spojrzeniem całą wesołość.
- Za trzy dni ktoś z nas będzie w Płocku. Znajdziemy cię. Spróbujemy do tego czasu znaleźć Żmija. Gdyby udało ci się wystawić nam Czarownika, to zyskasz naszą wdzięczność.
- Dziękuję - Francisca skłoniła lekko głową. Dojadła jeszcze kilka łyżek kaszy i ruszyła z Jakubem w powrotną drogę.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 14-01-2021, 14:33   #458
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Cytat:
“Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie!”
Księga Rodzaju, rozdział 3, wers 4

Płock, sobota 6 sierpnia 1250r.


Przestało padać. Księżycy wyglądał zza chmur. Zbliżała się pełnia. Było na tyle jasno, że przeprawa konna do miasta zajęła mniej niż jazda do karczmy na spotkanie.

Francisca i Jakub jechali w stronę siedziby inkwizycji, jednak w nocy i w deszczu dojrzała trzy sylwetki poruszające się w kierunku przeciwnym. Od razu pomyślałaby, że kierują się do zamtuza, gdyby nie fakt, że starszy mężczyzna do złudzenia przypominał jej Eberharda, kobieta zakonnicę Annę, a idący z długa włócznią młodzik wyglądał jak nie przymierzając Hugin.

***

Siedziała na fotelu z krwistoczerwonym obiciem. Nie siedziała z gracja damy. Siedziała z nogami przerzuconymi przez jeden podłokietnik, opierając się o drugi podłokietnik. W lewej dłoni dzierżyła kielich… zbyt elegancki na takie miejsce. Siedziała sobie jak gdyby nigdy nic. Blada. Bardzo blada. Może dlatego, że w nocy z czwartku na piątek zmarła? To z pewnością zostawiało ślad w kolorze jej skóry.

Miała na sobie wysokie buty do jazdy konnej. Męskie spodnie mocno przylegające do jej ciała. Uwydatniajace krągłości. Wyżej była luźna koszula, która pewnie kiedyś była biała, jednak swoje najlepsze chwile miała za sobą. Byla za duża dla kobiety. Ewidentnie była męska, choć spinający ciało kobiety gorset zdawał się zaprzeczyć temu dysonansowi. A jednak… Anna bez problemu rozpoznała tę koszulę. Koszulę Gerge…

Sam inkwizytor leżał na stole. Ze spodniami na wysokości kostek i bez koszuli. Anną targnęło przerażenie i szybciej niż zdążyła pomyśleć była przy nim. Był blady. Był nieprzytomny. Najpewniej stracił dużo krwi. Ale żył. Jej Gerge żył.

Zupełnie inaczej niż Teresa. Eberhard wpatrywał się długo w kobietę. Nie potrafił poskładać pewnych kwestii w swym umyśle. To wszystko zaczynało go przerastać.

- Przybyło was więcej niż zapraszałam - zakręciła kieliszkiem z winem w dłoni i z żalem spojrzała na jego dno. Po chwili wychyliła go duszkiem.

Z kącika jej ust spływała strużka czerwieni. Zbyt intensywnej czerwieni w nikłym świetle świec. Zbyt gęstej, by mieć jakiekolwiek złudzenia, że to jedynie wino.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 25-01-2021, 11:59   #459
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Anna nie zważając w ogóle na Teresę podbiegła do George. Czuła łzy zbierające się pod powiekami, ale powstrzymywała je. Nie był tylko jej… był też z innymi kobietami, a ona… ona… Ostrożnie zdjęła mężczyznę ze stołu i rozejrzała się za czymś czym mogłaby go przykryć, gdy to znalazła, okryła mężczyznę, wiedząc iż w pojedynkę nie da rady nasunąć mu spodni. Nie chciała też by się wyziębił po utracie krwi. Bo… Teresa była wampirem, czyż nie. Odgarnęła swemu opiekunowi włosy z twarzy i obejrzała się na siedzącą w fotelu kobietę. Smutek trawił jej serce. Bo kochała.. Czuła to teraz całą sobą i to też jak wielką słabością dla niej to się stało. Spoglądała smutnym wzrokiem na Teresę.
- Kto ci to uczynił? - Nie miała wyrzutu, że piła z George, bo czy nie bestią teraz była, która oddaje się swym instynktom? Stracona dla Pana i ludzi.
- Ależ trafiłam - przemówiła Teresa podnosząc się z krzesła.
- Byłam pewna, że to ledwie pożądanie. Dzikie. Młodzieńcze. Myślałam, że tylko ty tutaj jesteś beznadziejnie zakochany.
Spojrzenie Teresy powiodło wprost na Eberharda. Uśmiechnęła się zalotnie i przekrzywiła głowę.
Zakonnik odpowiedział ciszą. Eberhard był zszokowany i skonsternowany. Cały czas sprawy uległy zmianie Walter okazał się Wilkołakiem. Piotr jedyny szlachetny wampir jakiego znał zginął. Teraz Teresa zamordowana i ożywiona. Tylko czy to naprawdę była przemieniona Teresa a nie demon zamieszkujący w jej ciele… Eberhard pomógł Annie zająć się Georgem. Podciągnąć spodnie a nawet nakrył go swoim płaszczem. By nie tracił niepotrzebnie ciepła.
- Mogę jakoś pomóc? - on też dostrzegł uczucia Anny. Znał również własne słabości. Chwila pomocy Annie, wyraz współczucia i empatii. Odrobina dobra w tym brutalnym świecie pomagała mu też oswoić się z sytuacją. Zawsze gdy myślał, że jest szansa na odzyskanie kontroli. Wszystko uległo gwałtownej zmianie. Wydarzenia przerastały go ale nie tylko.. One wprost go przerażały. Potrafił je objąć umysłem. Jego wiedza i doświadczenia były niezwykłe. Tylko obraz jaki się z tego wyłaniał nie był pocieszający. Wydawało mu się, że są w oku piekielnego cyklonu. Koszmarze splotu wydarzeń który wciąga ich a nawet plugawi.
- Tutaj… bardziej mu nie pomożemy. - Anna podziękowała Eberhardowi ciepłym uśmiechem i powróciwszy do smutnej miny przeczesała włosy swojego ukochanego. Czemu to się tak skończyło? Co wydarzyło się od tamtego poranka nad rzeką, od tamtych niewinnych kwiatów? Niechętnie oderwała wzrok od Gerge, spoglądając na Teresę.
- Po co nas tu przyzwałaś? - Spytała patrząc na piękną kobietę. - Który wampir ci to uczynił?
- Nie nas mnie… Wezwałeś tych Inkwizytorów którzy kochają szczerze? - powiedział Eberhard do Teresy - Sądząc, że to tylko ja. Ciebie Anno jej moc jeśli dobrze rozumiem objęła poniekąd przypadkowo. Zajmij się Gergem, czas może być ważny dla jego życia. Zbyt wielu zginęło i stanowczy zbyt szybko. Hugin ci pomoże go przenieść. Poradzę sobie. Gdybym nie wrócił będziecie wiedzieli kogo szukać. - Eberhard po pierwszym szoku powoli odnajdywał się w sytuacji.
- Wezwałam was oboje na początek.
Kobieta wstała. W jej ruchach była gracja. Ona całe życie zarabiała ciałem i umiała każdym swoim ruchem przyciągnąć do tego ciała uwagę.

Tymczasem w drzwiach budynku stanęła Francisca wraz z młodym Jakubem.
- Cóż, są i nieproszeni goście.

Wtedy coś się stało, coś co spowodowało, że ciarki pokryły ciało Eberharda, Anny i Francisci. Coś, czego do końca nie mogli zrozumieć.
- Odejdź stąd i nigdy nie wracaj! - Powiedziała Teresa niskim tonem głosu, jakby zmienionym.
Zagadką pozostaje co widział i słyszał Jakub. Wybiegł z pomieszczenia uderzając po drodze w futrynę. Spadł kołczan jego strzał i długi nóż.

- Reszta może zostać. Przybyliście tu, żeby stać się moimi sługami. I myslisz się kochany myśląc, że chcę tylko ciebie. Me nowe życie mnie nie ogranicza.*

- Nie jesteś Teresą. W najlepszym przypadku nie tylko Teresą. Kim jesteś? - Eberhard zadał pytanie jednocześnie dając czas towarzyszom na reakcję. Po słowach o sługach okazało się, że walka jest nieunikniona. Nie jemu było jednak ją rozpocząć. Miał zamiar krzyknąć do Hugina by przebił jej serce włócznią. Powinna zadziałać jak kołek…. Co pozwoli im pojmać przeciwnika. Po odprawieniu egzorcyzmów może nawet przesłuchać prawdziwą Teresę? Powinna wiedzieć sporo o planach demona będąc z nim w jednym ciele. O ile ich umysły były w jakiś sposób połączone. Hipoteza do sprawdzenia ale nic nie ryzykowali. Zabijanie zawsze powinno być ostatecznością. Gdy rozpocznie się walka liczył, że Panie spróbują sparaliżować przeciwnika. Jeśli dopisze im szczęście Hugin miałby wtedy łatwy cel.
Francisca tymczasem obrzuciła pomieszczenie i kobietę uważnym spojrzeniem.

Teresa patrzyła z uwagą na Eberharda
- Nie przywykłeś, że ktoś poza tobą udaje kogoś innego niż jest w rzeczywistości?
W oczach kobiety było coś takiego… coś co powodowało, że Eberhard się zatracał. Gdy jej oczy powędrowały do Anny, to Eberhard marzył o tym, żeby znów patrzyła na niego.

- Ty ślicznotko zostaw go i usiądź. Nie chcesz go przecież stracić, prawda? Co zrobisz jeśli jego dusza nie zazna odpuszczenia? Jeśli jego dusza spędzi całą wieczność z dala od Twojej? Co jeśli właśnie ostatni raz dotykasz jego ciała? Nie rób więc niczego co w konsekwencji doprowadzi twoje serce do pęknięcia z żalu. - Głos Teresy był spokojny i czuły. Kuszący wręcz. I chyba właśnie ton głosu w połączeniu z groźbami jakie demonica wsączała do uszu zakonnicy. Anna walczyła z przerażeniem.

Francisca nie była przekonana, czy Eberhardt był przygotowany na zmierzenie się z istotą w kierunku której wlepiał teraz wzrok niczym szlachecki prawiczek w bujnie obdarzoną pomocnicę kucharki. Kobieta nie wiedziała, dlaczego nie jest jeszcze pod wpływem jej uroku. Wprawdzie czasy kiedy kogoś kochała minęły bezpowrotnie zastąpione wyrachowaniem ukrytym pod podszewką wyuczonej subtelności, ale ta istota miała moc daleko bardziej potężniejszą, aby ograniczać się tylko do nieszczęśliwych kochanków. Ciekawe, że jako jedyna z ich trójki miała męża i jako jedyna nie pałała pożądaniem. Małżeństwo skutecznie leczy z popędów ciała.
Odezwała się do Hugina:
- Musisz go stąd zabrać - wskazując na Gerge, po czym szarpnęła Eberharda za ramię.
- Skup się. To nie twoja kobieta - i już dużo ciszej, choć wiedziała, że nic jej to nie da - Demon bezcześci jej martwe ciało, które zmieniono wcześniej w krwiopijcę. Nie o tym słyszeliście?

Hugin nie czekał na reakcję innych. Najwyraźniej również uznał, że wyprowadzenie Gerge z przybytku to najlepszy pomysł. Ruszył pewnym krokiem przejąć inkwizytora z rąk Anny.

Tymczasem Teresa stojąc dumnie uniosła swoją dłoń na wysokość twarzy. Wokół niej zaczął się formować jakiś czarny kształt skrywający coś wewnątrz. Anna odniosła wrażenie, że jest to bardzo ciemna chmura burzowa, w której wnętrzu trzaskają bezgłośne, czerwone błyskawice.

Jednym ruchem, jakby od niechcenia, strzepnęła ów kształt z dłoni. Promień mrocznej energii z szybkością błyskawicy przeleciał tuż przed Huginem trafiając w stojące obok krzesło. Wszystko trwało krócej, niż dwa uderzenia serca. Krzesło spłonęło w zimnym i bezgłośnym ogniu. Na podłogę opadł jedynie biały i przepalony pył. Inkwizytor z włócznią zamarł w bezruchu.

- Zachęcam ponownie, żeby jednak nikt stąd nie wychodził - Teresa przekrzywiła głowę zalotnie i obdarzyła uśmiechem Franciscę i Hugina. - Obiecuję, że nie pożałujecie.

Annie zajęło chwilę otrząśnięcie się po myślach, które na chwilę zamroczyły jej umysł. Mimo iż udało się jej je odepchnąć, usiadła na podłodze obok Gerge, ujmując jego chłodną dłoń w swoją. Ledwie to uczyniła tuż obok przeleciał ten dziwny pocisk. Jej usta rozchyliły się w akcie i zaskoczenia i przerażenia.

- To przez ciebie Gerge się tak zmienił? Przez ciebie, czy przez tego, który uczynił cię demonem? - Spytała słabym głosem, mocniej zaciskając palce na dłoni ukochanego.

Wenecjanka nie była przekonana, czy oglądanie Eberhardta bez odzienia za to o umyśle ogiera miało być czymś czego nie mogłaby uniknąć bez żalu. Zwróciła się w końcu do demona by przedyskutować swój punkt widzenia.
- Śmiem wątpić. Żadne to atrakcje oglądać bezmyślne ciała pogrążające się rozpuście. A może pokażesz nam jak oddajesz się modlitwie pańskiej? To byłoby coś co warto zobaczyć.

- Tak, jam to sprawiła - powiedziała kobieta do Anny - a ty żeś korzystała.
Teresa zaczęła powoli iść w stronę Francisci.
Wenecjanka momentalnie zrozumiała dlaczego obcowanie z demonami jest takie groźne. Dlaczego egzorcyści muszą posiadać żelazną siłę woli i ogromną samokontrolę. Gdy Teresa patrzyła w jej oczy kobieta miała wrażenie, że demonica wdziera się do jej duszy wyszarpując z niej wszystkie grzechy, których Francisca się wstydziła. Gdy Teresa przemówiła położyła dłoń na klatce piersiowej Eberharda.

- Czyli chcesz, żebym klękła tutaj przed nim i mu mówiła: „zgrzeszyłam ojcze, nadaj mi pokutę, bom niegodna. Zasłużyłam na karę.” Tak to odgrywałaś?

Eberhard patrzył się jedynie na Teresę. Jakby znajdował w tym zatraceniu ukojenie. Nie protestował już nawet nie mówił. Jedynie patrzył.

Anna nie była pewna na ile ona skorzystała, a na ile Gerge skorzystał z niej, ale czułą co chciał uczynić demon. Wywolać w niej wyrzuty sumienia które i tak miała. Nie wiedziała o co chodziło Teresie. \czemu Francisca miałąby cokolwiek odgrywać? W duchu zaczęła się modlić do Pana prosząc o siły by zmierzyć się z tą sytuacją. Gdy na chwilę ich spojrzenia spotkały się poprosiła Pana by unieruchomił demona.

Najwyraźniej zadziałało. Teresa na moment zamarła w bezruchu musząc ukorzyć się przed Boską mocą. Położyła sobie dłoń, którą dotykała Eberharda na szyi i delikatnie wygięła głowę. Po chwili przemówiła głosem zakłopotanej niewiasty.
- Kochanie, pomóż mi proszę, bo oni chcą mnie skrzywdzić - patrzyłą na gładko ogolonego młodzieńca z włócznią.

Hugin sprężystym krokiem przemieścił się od Gerge do Teresy. Teraz stał obok Eberharda, ale jego broń mierzyła w Annę.
 
Aiko jest offline  
Stary 08-02-2021, 18:30   #460
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Wenecjanka zrobiła krok do tyłu. Spojrzała na tył głowy Eberharda, a potem na Hugina. To zdecydowanie nie tak miało wyglądać. Demony i ladacznice miały mało wysublimowane poczucie humoru. Ta noc była zdecydowanie za długa.
- Czego chcesz? Dlaczego ich tutaj wezwałaś?

- Ależ to proste. Jesteście Inkwizycją. Oczyśćcie zatem waszą matkę - Kościół z podłego pomiotu jakim jest Wampir z Katedry - mówiła spokojnie, podczas gdy Hugin zmarszczył brwi i skupił wzrok na końcu swojej włóczni.

Francisca skłoniła głowę.
- Dziękujemy za troskę o dobro Kościoła - wodząc wzrokiem po pokoju. Martwa prostytutka i wampirzyca we władaniu demona siedząc w lokalnym burdelu pochylała się właśnie z troską nad losem Ciała Chrystusowego. Takich cudów nawet w Wenecji nie dało się zobaczyć.
- Z pewnością walka o czystość lokalnego Kościoła znajduje się wśród celów Inkwizycji.
- Zatem, skoro przyświeca nam wspólny cel, to może czas przystąpić do realizacji? Wysłać do księcia listy o haniebnej herezji biskupa? A potem spalmy go na stosie? Tak, już myślę jak przyjemnie będzie ogrzać się w ogniu trawiącym jego ciało.
- Złożyła ręce i spojrzała w na sufit, jakby się rozmarzyła.
Anna wpatrywała się w demonicę, czując łzy spływające po policzkach. W myślach prosiła Pana o dar sił. Dla siebie, dla Hugina.. Dla Eberharda by oparł się swym słabościom.
- Nie ma się co czarować. Wampir z katedry jest silny. Próbowaliśmy go załatwić ale nie dał się podejść. Palenie biskupa poza stratą wizerunkową kościoła nic nie da, wampir się głębiej skryje i zacznie kontratakować. Jeśli chcesz go załatwić musisz iść z nami do katedry i nam pomóc. - Eberhard w końcu odezwał się do wampirzycy. Najwyraźniej w końcu doszedł do jakiś wniosków którymi warto było się podzielić. Powiedział to jednak z wyraźnym opóźnieniem. Totalnie nie w porę jakby narastający konflikt go nie dotyczył albo chciał mu zapobiec. Widać było, że sam jest pod wpływem wampirzycy. Zwężył na chwilę oczy jakby próbować przełamać to uczucie całym sobą.
Zakonnica zaczęła przygotowywać się do przeprowadzenia egzorcyzmów. Musiała jak najszybciej to zakończyć.
Teresa uśmiechnęła się do Eberharda.
- Nareszcie jakaś konkretna propozycja. Chodźmy więc do katedry.
Wskazała dłonią na drzwi wyjściowe. Te jakby ją usłyszały i uchyliły się nieco. Na zewnątrz zagrzmiało. Jak każdej nocy padał deszcz.

Anna wbijała swój wzrok w Demonicę. Ta chciała już ruszyć z miejsca, ale coś zdawało się trzymać jej stopy przy podłodze. Na jej twarzy pojawił się grymas. Ponownie spojrzała na Annę.

- Daj mu wino z ziołami. Jest lekko podgrzane. Postawi go na nogi. W kuchni mają jadło. Napije się i zje, to stanie na nogi zanim się obejrzysz. Nie ma żadnych ran, jest tylko zmęczony.
Mówiła o Gerge. O jej Gerge. Sama myśl o tym wywoływała gniew w zakonnicy.
- A teraz puść mnie już, chyba, że mam tu zostać gdy zajmiecie się katedrą? Wtedy trudno będzie mi wam pomóc - sięgnęła dłonią do Hugina. Zdjęła jego kaptur i pogładziła gładką twarz. Zagłębiła palce w jego włosy. Twarz młodzieńca rozpływała się w błogości.

Anna słyszała słowa demona, ale czy miały znaczenie? Ona? Gerge? Czy mogła pozwolić by plugawiono miejsce jakim jest katedra? Czy mogła ryzykować wędrówkę, gdy Hugin i Eberhard już ulegli tej kobiecie, gdy uległ jej Gerge? Czy będzie miała szansę w domu Pana? Z trzema uległymi mężczyznami gotowymi ją zaatakować nawet wbrew własnej woli? Nie mogła na to pozwolić. Z jej ust popłynęły słowa modlitwy.

- Sancte Michael Archangele, defende nos in praelio, contra nequitiam et insidias diaboli esto praesidium… - Szeptała cicho.

- Imperet illi Deus, supplices deprecamur: tuque, - dobiegło z ust Gerge. Były zabójca zakaszlał dwa razy i odmawiał modlitwę egzorcyzmującą wraz z Anną.

- Kochana, przerwij to - powiedziała Teresa głosem odmienionym. Głosem jakby zdenerwowanym. To co robiła Anna robiła bardziej niż skutecznie. Teresa zaczęła się szarpać jakby ktoś ją dotknął gorącym żelazem. Jednak jej stopy pozostały niewzruszone, jakby zapuściła korzenie.

Hugin zaś wiedziony podszeptem demona sięgnął po swoją włócznię i skierował ją w stronę Anny. Zakonnica skupiała się na walce z demonem i jednoczesnym utrzymaniu go w miejscu. Nie widziała niczego poza Teresą. Hugin, który się odsunął zniknął dla niej. Nawet nie miała świadomości, że ostrze zbliża się wprost do niej.

Gerge nie miał broni pod ręką, ale w jego dłoni pojawił się ćwiekowany pas od spodni. Szybkim ruchem zbił ostrze włóczni, tak, że ta utknęła między deskami podłogi. Hugin nie spodziewał się najwyraźniej takiego obrotu spraw. Nie spodziewał się też, że w tej samej sekundzie ćwiekowany pas trafi go w szczękę.

Posmak krwi zdawał się rozbudzić milczącego inkwizytora. Zamrugał oczami. Krew płynęła z ust na brodę.

Eberhard w tym czasie roztrzaskał szybkim uderzeniem jedno z krzeseł. Jakby nagle zmusił się do działania lub przebudził z błogiego snu. Interesowało go zdobycie improwizowanego kołka. Egzorcyzmy Anny były równie skutecznym narzędziem w pozbyciu się demona jak lustro w katedrze do którego pierwotnie chciał go zwabić. Teraz jednak należało działać szybko i zdecydowanie. Bezpośrednie konfrontacje nie należały do jego ulubionych jednak musiał się teraz podjąć tego wysiłku.

Francisca dołączyła się do modlitwy. Jednocześnie zbliżyła się do Hugina skacząc na trzymaną przez niego włócznię.

Akcja toczyła się błyskawicznie. Teresa na moment spojrzała w oczy Eberharda. W jej oczach było coś takiego… coś co wywołało w nim jeszcze więcej złości. Do oczu Teresy napłynęły krwawe łzy.

Eberhard miał problem z tym, żeby powstrzymać łzy napływające mu do oczu. Z klatki piersiowej Teresy sterczała wbita weń noga od krzesła. Ciało wampirzycy opadło odbijając się od desek.

Francisca poczuła jak drzewce włóczni zaczyna ciążyć jej w dłoniach. Sama nie była w stanie uwierzyć w to, że rozbroiła Hugina. Dopiero drugi rzut oka uświadomił mu, że milczący wojownik puścił broń i opadł najpierw na kolana, a potem swoim ciałem położył się na ciele kobiety. Łkał. Łkał cienkim i piskliwym głosikiem, jaki Francisca wiele razy słyszała będąc w miejscu takim jak to. Dziewczyny po pierwszym kliencie płakały za utraconą miłością.

Dziewczyny… nie święci wojownicy Inkwizycji. Stała skołowana z włócznią w dłoniach.

Gerge położył dłoń na ramieniu Anny.
Zakonnica poczuła ulgę. Ona nie mogła sobie pozwolić na odpoczynek. Demon nadal był z nimi. Czuła go. Teraz był sparaliżowany i zamknięty w ciele kobiety-wampirzycy. Miotał się niczym wściekły pies zamknięty w klatce. Ale z ciałem mogli zrobić cokolwiek.

Anna popadła w trans. Modliła się cicho, chcąc wypędzić demona z ciała wampirzycy. Widząc jednak że kobieta leży już nie prosiła Pana o łaskę zatrzymania wroga, chcąc tylko uwolnić to biedne ciało.

Eberhard złapał dość zwinnie ciało upadającej Teresy prosto w swoje ręce. Przytulił ją do siebie i zaczął płakać. Powoli siadając z nią na ziemi. Łzy ciekły po policzkach duchownego, nie łkał widział w życiu zbyt wiele. Smutek towarzyszył mu już od bardzo dawna. Gdy natomiast usłyszał szloch Hugina. Zamrugał jakby na chwilę przyciągnęło to jego uwagę. Spojrzał tylko na Franceskę i wymownie przyłożył palec do ust. Nie było potrzeby tego rozgrzebywał... liczył na dyskrecję. Którą i Eberhard okazywał od początku wyprawy.
- Pomóżcie jej, wypędźcie demona. Zajmę się nią, nie będzie nam przeszkadzać. On nie może odebrać mi wszystkiego. Nie może, musimy się czymś odróżniać od nich wszystkich. Ogień i krew to nie może być jedyna droga. - miecz położył jednak obok siebie na podłodze. Jakby nie był pewien czy pozostali Inkwizytorzy nie okażą się bliżsi filozofii Reznowa, niż jego prośbie. Zachowanie Anny dawało mu jednak nadzieje.

Wenecjanka, gdy zorientowała się, że jednak z jakiejś przyczyny żyje pomyślała wpierw o miłości własnej. Oto przed nią dwóch inkwizytorów rozpływało się nad jakąś przeciętnej urody prostytutką, do tego wampirzycą, którą śmierdziała jak ten cały zapchlony Płock na końcu cywilizowanego świata. Obok nich para kochanków. Ona zaś stała z włócznią w dłoni patrząc na to wszystko nierozumiejącym wzrokiem. Dama która potrafiła uwodzić ostrożnych i przebiegłych mężczyzn. Ale to za tą dziewką pełną ciemnych mocy ktoś płakał. Niezbadane są ścieżki Pana. Zdjęła płaszcz i podała to Gerge, patrzyła też uważnie na Hugina, bo nie była pewna czy odzyskał zmysły. Nie wiedziała też, czy wampirzyca nie rzuci się jednak na nich wszystkich. Zaczęła też zbierać resztki krzesła aby rozpalić ogień w kominku. Jak zwykle byli przemoczeni, a musieli tu zostać jeszcze jakiś czas.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172