Brandon pierwszy wcisnął by otworzyć wiadomość. Gdy się wyświetliła spojrzał na Teścia.
-
Sam widzisz. Coś się stało. To nie jej chęć podróżowania.- Mówił blednąc na całej twarzy.
Po chwili zaczął szukać na mapie lokalizacji klubu Pure. Nie minęło dużo czasu a znalazł wytyczoną drogę z domu pod klub.
-
Jedziemy, nie ma na co czekać - Dominc klepnął w ramię zięcia.
-
Po drodze powiesz mi jaki jest twój stosunek do spraw paranormalnych. Wiesz, kosmici, duchy. Całe to “Z archiwum X” - Zapytał niby mimochodem profesor.
Zięć popatrzył dziwnie na teścia wstając uprzednio zamykając komputer.
-
A co niby o tym mam sądzić? Rząd posiada dowody potwierdzenie obecności obcych.- Szybko wytłumaczył łapiąc za kluczyki od wozu i kurtkę.
-
No - pokiwał ze zrozumieniem głową teść. -
Wszystko wskazuje na to, że to co się tu zadziało nie mieści się w granicach tego co określiłbyś mianem normalności.
Gdy tylko wyszli na zewnątrz Dominic odpalił papierosa.
-
Jedziemy waszym?
-
Czemu uważasz, że to z przysłowiową normalnością nie ma nic wspólnego?- Zapytał Brandon podchodząc do suva.
-
Myślę, że tak. Mam zatankowany a coś mi się wydaje, że sporo czasu spędzimy w drodze.- Dodał otwierając auto.
Dominic zatrzymał się przy samochodzie chcąc w spokoju dopalić papierosa. W głowie miał Natalie mówiącą: „Przecież tym autem jeżdżą nasze dzieci!”
-
Widzisz, te znaki w domu… to nie jest coś typowego. Ten łapacz snów też. Wiesz, gdy pokłócisz się z koleżanką, to nie malujesz kredą egipskich hieroglifów i bariery ochronnej. Jeżeli podejrzewasz męża o nieuczciwość, to nie robisz talizmanu z ludzkich włosów. Chyba, że koleżanka może przeklnąć cię staroegipską klątwą. Rozumiesz do czego piję Brandon?
Dominic prawie nigdy nie zwracał się do zięcia po imieniu.
Młodszy z mężczyzn otworzył auto i oparł się dach. Popatrzył na teścia z lekkim zdziwieniem.
-
Czyli Natalie uważa, że jestem niewierny?- Zapytał z niesmakiem na twarzy. Dziwnie się czuł gdy Dominic powiedział do niego po imieniu.
Dominic wypuścił dym ze zrezygnowania.
-
Nie o to chodzi. To był przykład.
Wyrzucił peta.
-
Jedziemy. Zdaje się, że muszę ci kilka rzeczy opowiedzieć. Ale myślę, że lepiej będzie jeżeli ja poprowadzę.
-
Proszę bardzo.- Odsunął się Brandon od wozu i zaczął omijać od maski rzucając Dominikowi kluczyki.
-
Myślisz, że ten ktoś z kim się spotkamy jest kimś “innym”?
-
Nie wiem - powiedział wsiadając za kierownicę.
-
Od czego by tu zacząć, widzisz wampiry, wilkołaki, duchy, kosmici… najpewniej wszystko to istnieje. Ale są też siły - zawahał się -
no takie nasze wsparcie, żeby z tym wszystkim nie było tak do końca przejebane. I te siły dbają o dobre uroki.
Samochód ruszył powoli. Teść zerkał na zięcia i jego reakcję, aż w końcu zaczął przyspieszać.
-
Na miejscu okaże się kto to taki.
-
Nie żebym było niedowiarkiem, ale wilkołaki? Wampiry? Czy to nie bajki?- Pytał z uniesioną brwią Brandon.
-
Duchy jeszcze rozumiem bo czuję, że istnieją.- Spojrzał na drogę by po chwili wrócić wzrokiem do teścia.
-
No, ale ok. Są wampiry itd. A co wspiera równowagę? Inkwizycja, anioły?- Dodał półżartem półserio.
-
Wilkołaki były znane w europie. Człowiek wilk, czyli francuskie luop-garou czy też łaciński likantrop. Według niektórych obrzucony klątwą, według innych urodzony jako odmieniec. Widzisz, na długo zanim ludy europy wymieniły się kulturowo z mieszkańcami obu ameryk tutaj wierzono, że ludzie-wilki przeprowadzają dusze zmarłych do świata duchów. A na koniec najciekawsze: Mongołowie, Chińczycy, Indianie z Ameryki Północnej i Europejczycy mieli swoje mity o wilczycy karmicielce. Romulus i Remus coś ci mówią? Widzisz wspólne wierzenia mimo bariery geograficznej są dość istotną przesłanką. Z wampirami jest podobnie. Co zaś do tych dobrych… cóż wydaje mi się, że po części anioły. Po części inkwizycja - uśmiechnął się.
-
A po części zwykli ludzie - dokończył Dominic.
Brandon kiwał głową na potwierdzenie tego, że wie o czym mówi teść.
-
No, ale od wieków nie słyszałem o żadnej legendzie o wampirach czy wilkołakach. Ostatnia to chyba Drakula.- Wzruszył ramionami zastanawiając się chwilę.
-
Teraz media są tak potężne, że by chyba było o tym głośniej a nie tylko seriale czy filmy SF. Czy to Inkwizycja nie wybiła?
-
Głównymi zasługami inkwizycji było spowolnienie postępu, palenie na stosie kobiet ważących herbatę z ruty, która pozwoliła pozbyć się niechcianych ciąż. Pomyśl, gdybyś był wampirem, który jest nieśmiertelny i pije ludzką krew, to co by się z tobą stało, gdyby ktoś o tobie opowiedział w telewizji? - zapytał Dominic wchodząc nieco zbyt ostro w zakręt.
Brandon przytrzymał się fotela i drugą ręką słupka by nie polecieć w kabinie na szybę.
-
Zwolnij!- Żachnął się młodszy. - Mamy robotę do zrobienia a nie zostawić moich synów samych bez rodziców.
-
Nie wiem co bym zrobił, ale Drakula był potężny. Nikt mu nie zagrażał. Teraz też jest jakiś Drak?- Brandon odetchnął gdy wyjechali na jeden z prostych odcinków trasy między zabudowaniami miast.
-
GPS pokazuje, że na najbliższym zjeździe w prawo mamy zjechać.- Oznajmił i wrócił do obserwacji drogi i rozmowy z Dominiciem.
-
Ciekawi mnie, czy czytałeś Drakulę w oryginale, czy raczej sugerujesz się adaptacjami holywoodzkimi. Dla przeciętnego człowieka język stosowany w XIX wieku nie jest zbyt przystępny. Choć Drakula to i tak pestka w porównaniu z tym jak napisano Frankensteina. Choć to może być spowodowane popularnością narkotyków w tamtym okresie. Ale wracając do tematu: tak. Nie możemy wykluczyć, że jakiś wampir żyje w tej chwili wśród ludzi. Ale spokojnie, Natalie raczej nie bała się wampira. W domu brakowało czosnku wokół drzwi. A bariera powinna nosić symbol wody, a nie pętli - Dominic skręcił i dodał:
-
Skąd macie GPS? Pozwalają wam wynosić z wojska takie zabawki?
Brandon się uśmiechnął i odwrócił twarzą do Dominica.
-
Zapomniałeś, że jestem oficerem armii i mogę wiele. No i do tego to już dość popularne narzędzie w zawodowej armii.- Odpowiedział na pytanie i wskazał palce miejsce docelowe ich wyprawy.
-
Może zaparkuj tu.- Wskazał Kapitan US Army wolne miejsce na przeciwko klubu.
Profesor zaparkował zgodnie z poleceniem. Czuł się pewniej mając ze sobą zawodowego żołnierza.
-
No to idziemy - powiedział odpalając papierosa. -
Jeszcze tylko spalę.
Nim Brandon wyszedł sprawdził czy czysty jest jego pistolet. Był jak zwykle. Uśmiechnął się sam do siebie i wsunął go za pasek wysiadając. Kurtka dobrze kryła broń.
-
Spoko. Pal a ja się rozejrzę szybko czy coś nietypowego w okolicy. - Brandon jako oficer Rangersów był dobrze wyszkolonym żołnierzem. Wiedział jak i gdzie się ustawić by móc pilnować terenu i jakie drogi ewentualnej ucieczki wybrać.
Gdy już miał plan ewentualnej ucieczki podszedł do Dominica.
-
Gotowy? No to chodźmy.
Dominic kiwnął głową i zgasił papierosa.