Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-07-2018, 16:46   #11
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Zastał wampirzycę w komnacie, w której widział ją po raz ostatni. Nadzorowała pakowanie swoich rzeczy. Meble już w większości wyniesiono i pomieszczenie znów zaczynało przypominać zwykłą piwnicę.

- Wszystko załatwione. - odezwał się Czerdog. - Za chwilę po ciebie ruszamy. - w jego głosie można było wyczuć radość ale i obawę.
Anna aż podskoczyła z zaskoczenia. Widać było, że działa w dużym stresie.
- Możemy się umówić gdzieś w mieście. - Uśmiechnęła się do Czerdoga odnajdując jego jaźń. - Powinno mi się udać zgubić pościg.
- Wskaż miejsce będę czekał moją droga. Mogę też wysłać po ciebie moją tarczę. Sam natomiast poprowadzę cię tak by nikt cię nie zatrzymał. Nie możesz badać drogi i iść na raz. Zrobię to za Ciebie. Będzie bezpieczniej. - Czerod jak zawsze starał się podejść do sprawy praktycznie.
- Chciałam ich zgubić na piwnej między szynkami i wyjść bramą chlebnicką. Moglibyśmy się tam spotkać… mam nadzieję, że będę mogła wejść do portu. - Posmutniała odrobinę.
- Port jest częścią Gdańska. Nie powinno być problemów. Gdyby jednak było inaczej porozmawiam z Księciem. Nie lepiej bym zapewnił ci pomóc w duchowej formie? A wysłał po ciebie zaufanego druha?
- Zdam się na ciebie i tak… będę kłopotem. - Anna przyjęła podany przez ghulicę tobołek z rzeczami. Na sobie miała habit. Ubranie, które najłatwiej było zdobyć w zakonie. - Pokaż mi go tylko bym od niego nie uciekła.
Pokazał jej Wilka by nie przestraszyła się nawet nie tyle obcego. Co jego aparycji. Następnie pokazał Wilkowi Anne i powiedział gdzie ma się udać. Swojemu ochroniarzowi pozostawił decyzję czy pójdzie sam czy dobierze sobie ludzi. Wilk był indywidualistą. Otrzymać zadanie do wypełnienia to dla niego była przyjemność. Lubił akcję i łowy jak zwykł mówić. Nienawidził jednak gdy mówiono mu jak łowić. Potrafił się ukryć, również z pomocą niewidoczności. Potrafił przydzwonić z przyśpieszenia. Miał wachlarz umiejętności więc lubił z nich korzystać. Lubił się nimi bawić. Był narwany zdaniem Czerdoga. Samodzielność decyzji… to był warunek udanej współpracy.
- Może nie najpiękniejszy, jednak skuteczny. - dodał gdy ukazał jej Gangrela.
- Ufam ci, jeśli to twój człowiek pójdę z nim. - Spotkam się z nim przy bramie?
- Tam gdzie sobie życzysz. Będę przy tobie pomogę unikać kłopotów. - powiedział Czerdog.
- Wobec tego brama. - Anna uśmiechnęła się ciepło. - Niebawem powinnam być gotowa.
Czerdog zaczął tymczasem wszystko sprawdzać. Czy Krzyżacy w zakonie trzymają się na dystans. I czy początek trasy do bramy jest bezpieczny.
Krzyże na pewno nie trzymały się na dystans. Obserwując klasztor spotkał kilku w kaplicy. Z tego co udało mu się wywnioskować rozmawiali z przeoryszą, a dokładnie jeden z nich, zapewne dowódca, podczas gdy reszta rozglądała się już po pomieszczeniu, obstawiając wszystkie drzwi.

Kilku krzyżowców kręciło się też na zewnątrz, obchodząc pomału mury klasztory. Najwyraźniej nie trafili jeszcze na wyjście od zaplecza, ale była to kwestia minut.
Czerdog pojawił się błyskawicznie przy Annie.
- Są blisko za kilka minut otoczą cię całkowicie. Zbieraj się do wyjścia na zaplecze. -zaczął ponaglać Annę Czerdog.
Kobieta przytaknęła ruchem głowy. Wydała kilka poleceń nakazując ukrycie jej rzeczy w jakimś budynku w mieście i zarzuciwszy na plecy jakiś wypełniony worek opuściła szybkim krokiem komnatę.
Tymczasem Czerdog obserwował trasę. Boczne uliczki i kontrolował drogę z lotu ptaka. Zawisł nad Anną i okolicą niczym Sokół. Cichy i dokładny strażnik. Mimo iż wampirzyca biegła w stronę wyjścia, Czerdog widział, że jeśli nic nie uczyni niechybnie wpadnie na krzyżaków.
Jak walczyć gdy nie ma się ciała? Jak zrobić coś w tak ważnej chwili, nie będąc na miejscu? Czerdog postawił na kreatywność i rozmach. Byli w końcu w świętym miejscu. Rycerze spod znaku Krzyża zbrojenie nie mieli prawa naruszać kościelnego miru. Wszak był to święty azyl. Czerdog uderzył w zbrojnych wizjami. Poczynając od dowódcy zalała ich fala obrazów mąk piekielnych. Płonących ciał, ich ciał oraz odchodzącego mięsa od kości. Wszystko to w tym miejscu jako kara boska. Przerażeni mężczyźni zamarli, a chwilę później zaczęli tarzać się po ziemi, jakby smagały ich płomienie. Towarzyszyły temu potworne wrzaski. Krzyżowcy zaczęli zrzucać z siebie ubrania. Całe widowisko przyciągnęło uwagę gapiów. Gdy obok tarzających się niemal nago w śniegu rycerzy zebrał się niemały tłumek, Anna wymknęła się i ruszyła w kierunku ulicy piwnej.
Czerdog natomiast dalej sprawdzał jej trasę. W międzyczasie przemówił i do Anny.
- Było blisko. Ktoś z twoich będzie potrafił cię wyśledzić korzystając z naszych zdolności? - Czerdog chciał się upewnić czy pomóc Księcia będzie potrzebna.
- Z naszych nie… ale ojciec związał mnie rytuałem. Wie, że jestem w mieście. Nie mogę się od niego nazbyt oddalić. - Anna szybkim krokiem przemierzała ulicę, a wampir zauważył, że mimo zakonnego stroju zwraca na siebie uwagę podpitych mężczyzn. Cóż… nawet habit nie był w stanie ukryć jej kobiecych kształtów. - Obawiam się, że nie minie dzień lub dwa i wpadnie na pomysł jak przekształcić ten rytuał w coś co wskaże mu kierunek w którym się znajduję.
- Siemowit może cię zabezpieczyć przed poszukiwaniami ojca… jutro. Ułożę to jakoś. Mówi, że będzie potrzebna krew wampira. Oczywiście proponuje własną, możesz wskazać kogoś innego. - Czerdog zaproponował nieśmiało jedyne wyjście jakie przychodziło mu do głowy.
- Ja… - Widać było, że Anna ma problemy ze skupieniem myśli, starając się jak najszybciej pokonać konieczny dystans. - .. chce ale… krew? Wampira? Przytrzymała się przy jednym z budynków, rozglądając.
Czerdog zauważył, jak grupka mężczyzn wyłoniła się z zaułka. Wyglądali jak zwykli rabusie i samotna zakonnica najwyraźniej przyciągnęła ich uwagę. Anna też ich zauważyła i szybko ruszyła dalej. Niestety oni za nią. Rzecz, której nie mogła zauważyć, to krupa krzyżowców zmierzająca jedną z przecznic, w której… był ghul.
- Za tobą zbiry ale przed tobą patrol Krzyżacki z ghulem. Ja bym zawrócił w stronę zbirów. Jakoś sobie z nimi poradzisz. Byleby nie ściągnęli ci nakrycia głowy. Jakby szło źle, krzycz ile wlezie. Ściągniesz na was patrol. O ile będziesz osłonięta to jak zaczniesz uciekać pod pozorem paniki to nie powinni cię ścigać przedstawiciele prawa. Wilk mój ochroniarz, nadciąga od strony Zbirów z Piwnej.
Anna przytaknęła i ruszyła bezpośrednio na zbirów. Wizja spotkania z ghulem przyspieszyła wyraźnie podejmowanie decyzji. Będąc tuż przed zbirami, którzy szczerzyli się na jej widok, odezwała się władczym głosem.
- Zaatakuj go. - Wybrany mężczyzna, od razu rzucił się na swego kumpla, a Anna skorzystała z okazji by ich wyminąć i ruszyć dalej biegiem.
- No proszę, proszę. Nigdy nie zadzieraj z władczą kobietą. - wypowiedział komplement na poprawę humoru. - Idź cały czas prosto Wilka spotkasz za kilka minut.
- Gdzie znajdę twego towarzysza? - spytała, z obawą oglądając się za siebie.
Czerdog poprawił kurs Wilka informując go jak dokładnie trafić do Anny. Annie wytłumaczył, że na Świętego Ducha musi skręcić w prawo. Wilk będzie szedł z naprzeciwka. Wszak do tego czasu powinien się z nią już zrównać.
Spotkali się przy Podkramarskiej i przez moment wydawało się, że wampirzyca ucieknie od wysłanego przez Czerdoga Wilka, jednak rozpoznała go i odetchnęła. Gangrel nie był mistrzem kurtuazji, więc tylko burknął coś do kobiety i ruszył w drogę powrotną. Anna pospiesznie podążyła za nim. Obserwujący to spotkanie Czerdog oddalił się i zobaczył że ulicą św. Ducha idzie kolejny patrol krzyżowców, a ten którego obserwował na ulicy Kaletniczej skręca w Mariacką.

Czerdog przemówił do Wilka. Musicie zawrócić i skręcić w pierwszą uliczkę w prawo. Przed wami jest kolejny patrol inaczej na niego wpadniecie. Gangrel chwycił za dłoń Annę i pociągnął w ulicę Podkramarską, jednak po przejściu kilku kroków trafili na bramę kościoła. W obecnej sytuacji byli doskonale widoczni z ulicy. Wilk pochwycił więc wampirzycę i przeskoczył bramę, ruszając biegiem w stronę kościoła.
Czerdog dalej obserwował okolicę. Miał pod kontrolą teren i liczył, że uda im się w końcu wywinąć. Zamierzał dać znać pozostałym gdy patrole ich miną. Niestety drugi ze spostrzeżonych patroli skręcił w tą samą co i Wilk uliczkę i szedł wprost na Annę i Gangrela. Przed nimi był kościół i klasztor, które skutecznie odgradzały drogę ucieczki.
Czerdog spojrzał z góry na zabudowania. Natychmiast pokierował Wilka i Annę do południowo zachodniego wyjścia. Uciekną przed patrolem który zmierzał z północy i miną ten który dostrzegł z drugiej strony.
Wilk uderzył ramieniem w solidne drewniane drzwi. Zapadka, która utrzymywała je zamknięte ustąpiła wpuszczając dwa wampiry do ciemnego wnętrza. Patrol chyba musiał coś usłyszeć, bo znacznie przyspieszyli otwieranie bramy, pod którą już stali.

Gangrelowi przyglądały się liczne posągi, gdy szybkim krokiem przemierzył transept i wkroczył do nawy głównej. Jego ciche kroki były jedynym odgłosem zakłócającym ciszę w tej wielkiej świątyni. Pod czujnym okiem wydrążonej w lipowym drewnie matki boskiej zanurzył się w cieniu spowijającym południową nawę. Wtedy też Czerdog dostrzegł jak jeden z cieni porusza się. Był pewny, że nie widział nikogo nim skierował swych towarzyszy w tym kierunku. Czy to coś mogło zareagować na odgłos wyłamywanych drzwi, tak jak Patrol który właśnie wkroczył do kościoła przed drzwi transeptu?
Postanowił sprawdzić kim jest poruszający się cień. Jak również przykuć jego uwagę na chwilę. Wilk i Anna w tym czasie mieliby szansę uciec. Cień natomiast może zwróci uwagę Krzyżaków.
- Witaj. Kim jesteś. - przemówił z zaskoczenia wprost do umysłu istoty. Jednocześnie zaczął badać jego myśli chciał wiedzieć z kim ma do czynienia.
Istota wyraźnie się speszyła i zaczęła się wycofywać, ale Czerdog dojrzał, że był to wampir. W tym czasie Wilk dotarł do wskazanych drzwi i potraktował je tak samo jak te, którymi wszedł.
- Gonią ich Krzyżacy. Mógłbyś tych Krzyżaków opóźnić jakąś sztuczką? - Czerdog dość zaskakująco poprosił nieznajomego o przysługę. Wyszedł z założenia, że nikt nie lubi Krzyżaków. To może być wystarczający powód by mu pomóc.
- Nie. - Czerdog niemal usłyszał panikę w myślach obcego wampira. Niestety strach był też jedyną rzeczą jaką zobaczył w myślach tej istoty.
Czerdog skierował się by dalej kierować Wilka i Annę. Znał trasę gdzie ominą patrole i konsekwentnie ich tam prowadził. Południowo zachodnie wyjście.

Tajemniczy wampir wciąż będzie musiał pozostać tajemniczy.
Gangrel niosący wampirzycę szybkim krokiem opuścił kościół i sprawnie przeskoczył mur kościoła, wydostając się na ulicę. Wyglądało na to, że udało im się wymknąć. Czerdog nabrał jednak pewności, dopiero gdy weszli pomiędzy krążących między pubami ludzi i pewnym krokiem ruszyli w kierunku bramy i znajdującego się za nią portu.
Czerdog uprzątnął kajutę rękami swych sług. Na stole wylądował biały obrus, ktoś znalazł kilka gałązek pachnącej lasem sosny i ładnie je ułożył w koło lampy na środku stolika. Dwa puchary napełniono krwią. Wampir widział Annę na ostatniej prostej na okręt wyszedł na pokład by ją przywitać. Wydał rozkazy by być dwukrotnie bardziej ostrożnym w przeciągu najbliższej doby. Krzyżacy wszak Przy odrobinie nieszczęścia mogli ich znaleźć.
Anna została niemal wciągnięta przez Wilka na pokład. Gangrel nigdy nie przejmował się takimi rzeczami jak elegancja i teraz dał tego pokaz. Gdyby nie zwinne ruchy wampirzycy, zostałaby niemal rzucona pod nogi Czerdoga.
- Twoja kobieta… - Wilk mruknął niechętnie. - Idę zatrzeć ślady.
Gangrel obrócił się i ruszył z powrotem, zgarniając z sobą dwóch ghuli. Anna odprowadziła go wzrokiem odrobinę zszokowana. Przeniosła wzrok na Czerdoga, dopiero gdy Wilk zniknął z pomostu i zaskoczenie na jej twarzy zastąpiło szczere zmieszanie i zawstydzenie. Wampir wiedział, że potrafiła ukryć te uczucia, ale najwyraźniej nie chciała tego przed nim robić. Wpatrywała się w niego coraz bardziej roziskrzonym wzrokiem, wyraźnie zastanawiając się jak zacząć.
- Wyobrażałem sobie to spotkanie nie raz. - szeroki uśmiech zawitał na jego twarzy. - Kazałaś długo na siebie czekać Anno. - delikatnie podał jej dłoń. Po czym zamierzał zaprowadzić ją do kajuty na “kolację”.
Nagle wszystkie obawy zniknęły z twarzy wampirzycy i odpowiedziała szerokim uśmiechem na uśmiech Czerdoga.
- To ty długo nie przypływałeś. - Szepnęła i podała dłoń wampirowi.
Ten natomiast ujął ją czule i poprowadził do kajuty. Tam przywitało ich światło z lampy i nakryty już stolik.
- Skromnie na ile pozwalają warunki. Witam oficjalnie na pokładzie Widma. Zapraszam do stołu- odsunął krzesło i pomógł usiąść Annie. Sam zajął miejsce naprzeciw. Wampirzyca zajęła miejsce i zdjęła z głowy welon habitu, uwalniając długie blond włosy, splecione w gruby warkocz.
- To twój okręt prawda? - Uśmiechnęła się rozglądając się po pomieszczeniu. Po chwili dodała szeptem. - Mam nadzieję, że nie sprowadzę na niego kłopotów.
- Tak “Widmo" to mój statek. Ja natomiast uważam, że jesteś warta każdych kłopotów. - szczery uśmiech zawitał na twarzy Czerdoga. Podał tez Annie kielich - Za spełnienie marzeń. - powiedział wznosząc go ku wampirzycy.
- Za spełnienie… - Anna uśmiechnęła się unosząc naczynie, a wampir dostrzegł w jej spojrzeniu coś więcej niż zwykłą radość i nagle to sformułowanie nabrało dwuznacznego charakteru.
- Chciałbym się nacieszyć twoją obecnością i nami. Jednak póki co nie mogę sobie na to pozwolić. Szuka cię ojciec. Były Książę i on toczą cichą walkę. Powiesz mi czego byś chciała dalej? Zakładam, że nie będziesz biernie patrzeć jak rozegram to po swojemu. - upił łyk i się uśmiechnął.
Anna niechętnie przytaknęła upijając kolejny łyk.
- Nie będę bierna… jeśli moja pomoc się przyda postaram się ją ofiarować. - Odezwała się w końcu. - Po prostu chcę być wolna. - Czerdog już nie raz słyszał od niej to zdanie. Wiedział w jaki sposób komtur wykorzystywał swoją córkę, wiedział że Anna od dawna miała dość bycia kukiełką której wdzięki często robiły za zapłatę lub kartę przetargową.
- Musimy się w tym wszystkim wspólnie odnaleźć. - sytuacja dla Czerdoga była trudna. Z jednej strony kochał Annę i był gotowy na wiele. Z drugiej kompletnie nie znał miasta. Jego figur i graczy. - Opowiedz mi o mieście. Ostatnich wydarzeniach i ważniejszych frakcjach.
- Frakcje od zawsze były trzy… a raczej dwie. - Anna westchnęła. - Była grupa popierająca księcia i powiedzmy sobie niezależna. Mój ojciec zawsze stał u boku księcia, zajmował się wykonywaniem wyroków… jako przedstawiciele tego samego klanu wydawali się być nierozłączni. Gdy Konrad zdradził Siemomysła, poszła z nim grupa która od dłuższego czasu spiskowała przeciwko księciu.
Czerdog wyglądał na przytłoczonego. Nie informacją a sytuacją. Czekał tak długo na Annę a gdy w końcu się doczekał nie wiedział co przyniesie jutro. To jak dotknąć marzenia przez sen i wiedzieć, że zaraz się obudzi. Niepewność i ulotność sytuacji blokowały nie tylko racjonalne myślenie. Uniemożliwiały choćby cieszenie się chwilą. I tak on Czerdog, kapitan i przywódca. Człowiek tysiąca pomysłów nagle się zablokował. Nie wiedział co powiedzieć czy uczynić. Gapił się jedynie na Anne w pełnym napięciu. Choć wiedział, że robi z siebie durnia nie był w stanie zrobić nic więcej.
- Czerdog… - Wampirzyca wpatrywała się w niego niepewnie. W końcu podniosła się i podeszła do krzesła, na którym siedział. Zatrzymała się tuż przed nim. - Poradzimy sobie.
- Wiem. - siedząc na krześle ujął jej rękę i zaczął delikatnie do siebie przyciągać. - Boję się o ciebie. Nigdy mi na nikim nie zależało tak mocno. Mijając moją siostrę ale to trochę co innego. Po prostu wpływa to na mój osąd. Paraliżuje co nieco. Nigdy nie bałem się tak jak dziś gdy biegłaś ulicami miasta.
Anna przysiadła mu na kolanach.
- A ja nie chcę was narażać. Doskonale rozumiem jak bardzo ryzykujecie biorąc mnie na pokład. - Wampirzyca ostrożnie położyła mu dłonie na ramionach. - To… wspaniałe móc cię w końcu dotknąć.
- Marzyłem o tym - powiedział przenosząc swoją rękę na jej policzek. - Chciałem jedynie spokojniejszych okoliczności. - spojrzał jej głęboko w oczy i zamierzał pocałować. Choć nie zamierzał na tym jedynie poprzestać.
Anna uśmiechnęła się wtulając twarz w jego dłoń.
- Ja też… trochę inaczej sobie to wyobrażałam... - Nachyliła się przysuwając swoją twarz, że ich usta prawie się spotkały. To było dziwne. Po tylu latach obserwowania się, dotykania swych jaźni nareszcie mógł poczuć pod palcami jej gładką, chłodną skórę. - ...ale cieszę się, że w końcu jestem obok.
- Po wszystkim zabiorę Cię w podróż. - jego ręką wędrujące po policzku zanurzyła się w jej włosach. Szeroko rozstawionymi palcami gładził je i skórę zaraz pod nimi. Dłoń przesuwała się powoli, jakby delektowała się chwilą na równi z właścicielem. - Dokądkolwiek zechcesz. Choć wolałbym cię zaskoczyć. - na twarz Czerdoga w końcu zawitał uśmiech. Zniknął z niej lęk obecny jeszcze kilka chwil temu. Strach i zmartwienie zastąpiła chwilowa ulga i radość.
- Wobec tego dam się zaskoczyć. - Anna pocałowała wampira, ostrożnie, wyraźnie nie bedąc pewną czy ten się nie odsunie.
Ten natomiast nie odskoczył wręcz przeciwnie z początku delikatny pocałunek zaczął przybierać na intensywności. Wampir czuł i żył chwilą jakby jutra miało nie być. Jedna z rąk Czerdoga skutecznie podwinęła habit i wylądowała na odsłonięty udzie. Wampirzyca przywarła do niego ciałem jeszcze pogłębiając pocałunek. Czuł na swoim torsie jej obfite piersi ukryte pod świątobliwym odzieniem.
Pomógł Annie usiąść na sobie okrakiem. Całował ją namiętnie i zapamiętale. Świat ograniczał się do tu i teraz. Tej kabiny, jego i jej. Drugą rękę przełożył na drugie udo i powoli przesuwał je ku górze. Razem z nimi przesuwał się również habit. Systematycznie odsłaniając piękne ciało wampirzycy. Anna uniosła ręce ułatwiając mu zadanie i po chwili niemal oślepiła go jej jasna, gładka skóra. Była bez skazy, przypominająca bardziej jakiś antyczny posąg niż żywą osobę. Bez bielizny, mogącej zasłonić cokolwiek. Wpatrywała się w niego ciekawa jego reakcji, ostrożnie sięgając do jego ciemnozielonej jedwabnej tuniki, ściągając ją w bliźniaczy sposób. Czerdog natomiast patrzył na nią z lekko rozdziawionymi ustami. Jej ciało było idealne niczym bogini. Będzie musiał porozmawiać z Tomiłą bo mimo, że nie miał sobie nic do zarzucenia to wyraźnie odstawał. Pod tuniką kryła się biała jedwabna koszula. Idealny krój zawdzięczała ghulowi z Włoch i materiałom z Chin. Osobisty krawiec rodziny zajmował się tym od trzech pokoleń. Czerdog ulotną myśl poświęcił by zastanowić się czy jeszcze żył. Czerdog miał na sobie również czarne spodnie z tego samego materiału. Przebrał się na szczęście dla Anny więc dzięki temu wywierał lepsze pierwsze wrażenie. Zanurzył głowę w jej piersiach. Delikatnie pieścił jej sutki. Ręce zaś wędrował wzdłuż kręgosłupa, wywołując przyjemne mrowienie. Anna z coraz większym trudem rozpinała jego ubranie, wyraźnie chcąc doprowadzić go do podobnego stanu, w jakim i ona się znalazła. Jej palce drżały tak jak i reszta ciała.
- P..podobają ci się? - Szepnęła, odrzucając na bok jego koszulę.
- Jesteś idealna moją damo. - powiedział pomagając jej zdjąć spodnie.
- Co zaraz ci udowodnię. - dodał gdy już oboje byli całkowicie nadzy. Wszedł w Annę zacisnął ręce na jej pośladkach i powoli zaczął nadawać tempo ich wspólnej chwili radości i zapomnienia.
Wampirzyca zaczęła się unosić i opadać, opierając dłonie na ramionach. Teraz gdy był w niej, zrozumiał jak Konrad wpadł na pomysł by w ten sposób wykorzystywać swoją córkę. W jej ruchach, w falowaniu jej piersi, w sposobie w jaki obejmowała jego męskość swym ciałem było coś hipnotyzującego, coś co sprawiało, że chciał więcej. Do tego był jej głos. Cichy, jakby wstydliwy mimo, że rozpalony. Wypowiadający jego imię.
- Czerdog… Czerdog..- Cały czas, przy każdym nabiciu.
Czerdog zaczął przyśpieszać coraz bardziej. Jego ręce narzucały coraz większe tempo wspólnych igraszek. On sam natomiast był w siódmym niebie. Jeśli go jutro zabiją przynajmniej będzie wiedział za co.
Anna doszła z cichym jękiem, a jej ciało wygięło się w łuk. Jej krągłe piersi prężyły się przed oczami wampira, kusząc swymi zaróżowionymi, twardymi teraz, szczytami.
- Tyle na to czekałam.
- Jesteś już moja a ja twój. Nikt tego nie zmieni. - odpowiedział wtulając się w jej piersi i gładząc rękami wzdłuż kręgosłupa. Czuł się jakby spełnił senne marzenie. Tym był bowiem ich kontakt duchowy wcześniej. Wydarzeniami ze snu, obrazami targanymi przez wiatr.
 
Icarius jest offline  
Stary 07-08-2018, 08:39   #12
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Czerdog obudził się w swej skrzyni jak zwykle zamkniętej od środka. Jednak od pierwszych przebłysków świadomości coś było nie tak. Zapach wypełniający jego leże był ewidentnie kobiecy zapach. Chwilę później dotarł do niego dotyk, miękkiego gładkiego ciała, wtulającego się w jego nagą skórę. Anna jeszcze spała snem nieśmiertelnych, opierając głowę o jego pierś. Miał chwilę by rozeznać się w sytuacji na wyspie.

Pierwsze co rzuciło się Czerdogowi w oczy to, to że port prawie opustoszał. Zostały w nim dwie mniejsze jednostki natomiast po karawelach, w tym “Duchu”, nie było już śladu. Swojego brata odnalazł, jadącego konno, wraz ze sporym oddziałem. Jechał w kierunku obleganego już zamku w północnej części wyspy. Było widać, że Jacob wie co robi. Nie licząc machin oblężniczych i ludzi podchodzących pod zamek, oddelegował tes znaczne oddziały do ochrony tyłów walczących.


Drugi zamek, który miał zostać zaatakowany zaczepnie był lekko uszkodzony, ale widać było, że walki za bardzo go nie dotknęły. Za to na pobliskich polach widać było ślady rzezi, jaką STephen musiał przeprowadzić na oddziałach Jacoba. Młodszy brat wyraźnie zrobił użytek, z przekazanych mu informacji ale widać też było, że nie docenia Jacoba. Oddział, który z sobą zabrał, mimo iż zawierał potężnych wojowników, nie miał szans z siłami starszego brata.

Zdążył jeszcze rzucić okiem na transport broni, który zbliżał się powoli do rzeki, gdzie oczekiwała na niego rybacka łódź, gdy poczuł ruch delikatnych palców na swojej piersi i pocałunek na podbródku.
 
Aiko jest offline  
Stary 22-09-2018, 00:04   #13
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Okazało się że Stephan mimo przewagi jaką dawały mu informacje wciąż był w niekorzystnym położeniu. Zrobił krok ale wciąż był w gorszej sytuacji. Czerdog nie zamierzał odpuścić. Zaczął się rozglądać wśród tylnej straży starszego brata. Nawet jeśli zabezpieczył oblężenie rozsądną strażą…. Wciąż mogła istnieć szansa żeby się przekraść. Z jego mocą łatwo sprawdzić każdą trasę i alternatywę. Gdyby Jacob okazał się zapobiegliwy i załatał każdą lukę o jakiejś mógł nie wiedzieć. Nawet gdyby wiedział o każdej, nie wszędzie mógł zapewne wystawić siły których nie dałoby się przełamać szybkim celnym ciosem. Istniała jedną szansa dla Stephana. Jeśli nie może wygrać bitwy musi uderzyć silnie i celnie. Z dywersją w postaci ataku z innych stron. Tak pokierować głównym atakiem by zabić Jacoba. Jego śmierć zmieni sytuację. Miejmy nadzieję na taką w której wojowniczy z braci sobie poradzi. Stephan nie miał po swojej stronie liczb i strategii. Strategię da mu Czerdog. Liczby zastąpi jakość i zaskoczenie. To była jedyną sensowna drogą jaką widział Czerdog. Jedyna w której nie zdradzał Stephana. Dał mu słowo dla Tzimisce słowo było wszystkim.

Wyglądało na to, że Jacob wystawił większość swojej ochrony od strony, z której nadchodził młodszy brat. Pewnie wiedział w którym zamku przebywał ostatnio Stephen. Jedyną szansą było nadłożenie drogi i obejście oddziałów brata, tak by podejść go od mniej obstawionej ochroną strony.
Czerdog obudził się uśmiechnął i pocałował Annę na dzień dobry. Dzień zapowiadał się na pracowity ale ciężar na jego barkach jakby stał się mniejszy. Wampirzyca odpowiedziała na pocałunek i przesunęła się tak, że całym swym ciałem znów leżała na nim, przypominając wspólne zabawy z poprzedniej nocy.
- Mamy jakieś plany na dzisiaj? - Spytała wpatrując się w niego z uśmiechem.
- Oczywiście. Uwolnić zamek spod oblężenia, zabić jednego z moich braci. Wygrać bitwę jeśli będzie trzeba, nadzorować przemyt broni do Gdańska i rozważyć skrytobójczy kontrakt. - starał się to powiedzieć z kamienną twarzą. Choć średnio mu wychodziło uśmiech zagościł na niej już pod koniec ostatniego zdania.
Wampirzyca westchnęła i ponownie ułożyła głowę na jego piersi.
- Brzmi jak dzień szybowania w obłokach. - Poczuł jak jej drobne palce przesuwają się jego skórze. - Czy… czy dziś jest ta wizyta u księcia?
- Tak i mam pytanie w związku z tym. Książę mówił, że podczas rytuału musisz napić się krwi. Oczywiście zaproponował własną - na jego twarzy pokazał się ironiczny uśmiech. - Możesz jednak wybrać kogoś innego. - delikatnie pogładził ją palcem wskazującym po nosie.
Anna zaśmiała się cicho. Czerdog musiał jednak przyznać, że był to smutny śmiech.
- To miłe, że mogę wybrać kolejnego wampira, który zwiąże mnie krwią. - Opuściła swoje błękitne oczy wpatrując się przez chwilę w usta mężczyzny. - Czy… ja… ech…. Jeśli muszę. Chyba wolałabym by… to była twoja krew.
- Obiecuję cię nigdy nie skrzywdzić i nieba przychylić. - Czerdog wypowiedział te słowa z ręką na martwym sercu. Powagą i uśmiechem na twarzy. - Zresztą to pojedyńcza krew, raczej nie spowoduje więzów. - słowo raczej było kluczowe. Nie znał się na Tremerskich sztuczkach. - Jak cię to pocieszy to gdyby więzy nastąpiły. To ja dobrowolnie skoczę pod twój pantofel. Również za pomocą krwi. Wtedy będzie sprawiedliwie i nikt nas nie rozdzieli za łatwo.
Anna podniosła wzrok i sięgnęła dłonią by pogładzić jego policzek.
- Niestety… picie krwi innych jest dla mnie… bardzo wiążące. - Wyszeptała. - Wiesz… wiesz do jakiego klanu należę?
- Tremerów, czarnoksiężników… - powiedział w zamyśleniu- których wszyscy nienawidzą albo się lękają. To sobie wybrałem nie? - powiedział z uśmiechem.
- Jak wszyscy musiałam wypić krew starszych. - Wampirzyca zamyśliła się. - Masz ludzi, których musisz chronić nie… nie zmusiłabym cię do wypicia swojej krwi.
- Zamierzam cię chronić. Pijąc moją krew uwolnisz się od całej reszty. Musisz mi jednak zaufać jak ja zaufałem tobie, gdy tu przybyłem. Na skrzydłach i na oślep. W każdym razie gdybyś kiedyś poczuła potrzebę by da więź była całkowicie obopólna. Zgodzę się uważam, że tak trzeba. Tymczasem jeśli chcesz możesz mi towarzyszyć. - jego palce jakoś mimowolnie zjechał z nosa wzdłuż szyi prosto w dekolt.
- Duchami możemy zająć się sprawą wyspy. Zobaczysz gdzie dorastałem, choć będziemy tam w interesach. Brat przeciw bratu. - dokończył swoją myśl.
Anna przytaknęła i wtuliła się w mężczyznę przymykając oczy.
- Potowarzyszę ci. Przez jakiś czas… chcę być blisko. Jak najbliżej się da.*
Ruszyli na wyspę gdzie Czerdog opracował z Anną plan. Obejmował on trasę obejścia wojsk Jacoba. Punkt ataku jego straży i kierunek który na bieżąco mogą poprawiać prowadzący wprost do niego. Następnie Czerdog zawitał do Stephana.
- Widzę, że nieźle ci poszło bracie. Jacob nadal ma przewagę tylko mniejszą. Ty masz jakość a on liczby. Co powiesz na zabicie go w bezpośrednim starciu? - Czerdog był bezpośredni. Tak najłatwiej rozmawiało się ze Stephanem.
- Jaką tam przewagę braciszku. Ptaszki donoszą mi, że oblega mój zamek wystarczy go teraz tylko podejść. - Wypowiedź młodszego brata od razu zdradzała, czemu to nie jemu przydzielano zazwyczaj dowodzenie. Anna parsknęła cicho, na tyle by Stephen nie mógł jej usłyszeć.
- Przecież to cholerna pułapka bracie. Jacob cię zna wykonał ruch i czeka na Ciebie. Jeśli zatańczysz jak ci zagrał, wpadniesz w jego sieci. Chce wykorzystać twoją odwagę przeciw tobie. Trzeba zrobić coś czego się nie spodziewa. Ruch który nie będzie zaplanowany przez Ciebie. - to była logiczna sugestia. Czerdog nie mówił, że Stephan ma kiepski plan. Mimo że był kiepski. Jedynie sugerował, że Jacob zna Stephana i to przewiduje. Stąd on Czerdog oferuje swoją pomoc.
Stephen wyraźnie się zirytował, ale chyba powoli zaczynał się uczyć by słuchać sugestii swojego młodszego brata.
- Dobra… gadaj co wiesz. - Czerdog nawet w myślach usłyszał niemal jest niechętny ton.
- Wystawił straże. Poprowadzę cię tak byś uderzył od ich słabej strony. Po drodze pomogę - a w zasadzie pomożemy pomyślał - ci wyłapać jego ewentualnych zwiadowców. Nie wykryty uderzysz od strony z której się ciebie nie spodziewa. Podczas bitwy będę ci raportował jego położenie. Zbierz elitarny oddział i go zabij. To zakończy sprawę.
- Nie mam ludzi, którzy by nie byli “elitarni” - Stephenowi wyraźnie nie podobało się, że młodszy brat przejmuje dowództwo. - Dobrze… prowadź.

Jedno było pewne, Jacob dobrze się zabezpieczył. By obejść jego straże Stephen będzie musiał mocno nadłożyć drogi, co gorsza przy tym tempie Czerdog zaczynał się obawiać, że dotrą tuż przed świtem. Anna westchnęła tuż przy jego uchu.
- Albo powinni zostawić ciężkozbrojnych i przyspieszyć, albo potrzebny jest skrót, bo w tym tempie czeka ich rozbijanie obozu. - Niestety wampir musiał przyznać kochance rację, skrót też istniał, tylko z tego co już udało mu się dojrzeć Jacob też o nim wiedział i czekałoby go wskazywanie mu pojedynczych strażników czających się na niemal całej trasie.
Nie mieli za dużego wyboru. Czerdog zdecydował się na skrót. W dwójkę powinni móc łatwo wskazywać strażników. W razie kłopotów zamierzał owych strażników zająć wizjami. Acz nie horrorów, a swoich najintymniejszych chwil z kobietami. Który strażnik doznając takiej wizji szybko się otrząśnie? Czerdog obstawiał, że zbyt szybko prawie żaden. Poprosił też Stephana o najlepszych jego ludzi do eliminacji czujek. W końcu od tego wszystko zależało.
Brat niechętnie ale zgodził się na tą propozycję i już niebawem Czerdog wysłał dwóch adligen w kierunku pierwszej czujki. Pojawił się jednak problem, zapowiadało się że będzie musiał niemal cały czas zerkać na postępy swojego brata, a Anna powinna się dostać tej nocy do księcia.
Czerdog nie miał wyboru. Sprawy na wyspie wymagały jego uwagi. Najwyżej będą musieli to pogodzić. Jego ludzie mogą zmierzać wraz z Anną na spotkanie z Księciem. Jego mogą wlec bez życia niczym pijanego. Mało to osób tam zmierza do domu? Na szczęście było ich dwoje. Jedno z nich mogło kierować grupę na miejscu. Drugie doglądać spraw na wyspie. Nie było to idealne wyjście ale jedyne jakie miał. Wyjaśnił również sytuację Annie, może ona wpadnie na lepszy pomysł od niego.
Anna wysłuchała go i przez chwilę zastanawiała się przyglądając się temu jak dwóch adligen załatwia człowieka Jacoba.
- Może wezwiemy powóz? Mogliby nas nawet przewieźć w jakiejś skrzyni.
- Poproszę o to Tomiłę. Zapytam Księcia gdzie odbędzie się spotkanie i zaraz wracam. Przypilnuj by niczego nie zepsuli przez te kilka minut. - Czerdog udał się zrealizować ten plan.
Chwilę mu zajęło ostrożne zsunięcie z siebie bezwładnej wampirzycy i wydostanie się z nagle bardzo ciasnej skrzyni. Za to gdy już się ubrał odnalezienie Tomiły nie stanowiło, żadnego problemu. Zastał siostrę w pokoju kapitana zajmującą się jakimiś rachunkami i rozliczeniami.
- Witaj siostro. Czy nie mamy dziś cudownej nocy? - uśmiechnął się wchodząc. - W każdym razie ja mam Anna jest już ze mną. - uśmiech nie schodził z jego twarzy. - Poznam was jak tylko zakończę tę pracowitą część nocy. - Mieszam u nas w domu naszym braciom. Mamy też spotkanie ze starym Księciem. Dam ci lokalizacje załatwiłabyś powóz i całą otoczkę? Wilk ci pomoże. Działam precyzyjnie i nie mogę być zbyt długo tutaj. - spojrzał na Tomiłę pytająco. Choć wiedział, że siostra mu pomoże.
- Zauważyłam, że dotarła… - Tomiła podniosła wzrok na swojego brata i uśmiechnęła się zadziornie. - Mogłam co nieco wysłuchać gdy wczoraj się kładłam. Zaraz postaram się coś załatwić.
- Cóż mogę powiedzieć. Znajomość się rozwija a okręt… jak widać jest ciasny. - usiadł obok niej. - Zaraz ci powiem miejsce spotkania z Księciem. - swoim zwyczajem przeniósł się błyskawicznie do Tremera by uzgodnić miejsce spotkania. Przedtem jednak zajrzał na moment na wyspę. Pokierował kawałek dalej operacją i upewnił się, że wszystko jest w porządku.
Na szczęście Anna całkiem nieźle sobie radziła, udając męski ton starała się wydawać jego bratu krótkie instrukcje. Nie wierzył by ktoś mógłby się na to nabrać, ale najwyraźniej Stephen nie spodziewał się w swojej głowie dwóch gości. Książe na miejsce spotkania zaproponował swoją kamienicę, gdyż obawiał się, że jego wyjście mogłoby ściągnąć zbyt dużo uwagi. Zasugerował by wysiedli przecznicę wcześniej i spróbowali się dostać od tyłu.
 
Icarius jest offline  
Stary 08-10-2018, 19:12   #14
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Czerdog przekazał całość słów do siostry. Poprosił o dyskretny transport w okolicę końcówkę przejdą sami. Sam natomiast wrócił do Anny dosłownie, by chwilę potem odnaleźć ją i ich zadanie na odległej wyspie. Gdy ułożył się w skrzyni i przejął opiekę nad swoim bratem, wampirzyca wstała i ubrała się przed wyprawą. Dołączyła do niego po zaledwie kilkunastu minutach i kolejnym usuniętym przeciwniku. Wyglądało na to, że przez chwilę Stephen będzie mógł się poruszać swobodnie w kierunku Jacoba. Czerdog dostrzegł jeszcze jednego zwiadowcę oddalonego o kilkadziesiąt minut drogi, a dalej czekała już tylko straż przyboczna starszego brata. Anna leżała obok i najwyraźniej obserwowała też co się dzieje z ich ciałami, bo na bieżąco informowała go o tym jak są podnoszeni w skrzyni i zanoszeni do powozu.
Czerdog opowiedział Annie by poinformowała go gdy dojadą na miejsce i sprawdzała trasę przejazdu pod kątem patroli i innych niespodzianek. On w tym czasie kierował Stephena i był ciekaw wyniku starcia.

Niestety ciężko mu było skupić się na śledzeniu brata. Ilość patroli w mieście wyraźnie się zwiększyła. Kilka razy pytano ich o zawartość skrzyni, ale powożącemu ghulowi Anny jakoś udawało się ich zniechęcić do zaglądania. Stephen poruszał się powoli. Skrót prowadził wąską, leśną ścieżką i oddział brata musiała iść niemal gęsiego by nie ściągać na siebie uwagi.
- Chyba będziemy musieli wysiąść dużo wcześniej i się przemknąć. - Głos Anny pojawił się w jego głowie. - Ściągamy na siebie zbyt wiele uwagi.
- Mamy kilkadziesiąt minut. Stephan chyba sobie poradzi. Najwyżej za jakiś czas przystanę i upewnię się w parę sekund, że wszystko gra. - następnie Czerdog dał znak woźnicy żeby się zatrzymał. Ciężko było im się zajmować dwiema sprawami na raz. Nie mieli jednak wyboru, każdy sukces rodził się bólach.

Gdy spojrzeniem przeniósł się do miasta zrozumiał o co chodziło Annie. O ile dotychczas straży w mieście było dużo, to teraz wydawało się jakby miasto było oblegane. Oddziały Krzyżaków przemieszczały się w pełni uzbrojone, zaglądając nawet w wąskie uliczki. Woźnica zatrzymał się w jakimś zaułku i mieli chwilę nim stojący samotnie powóz przyciągnie czyjąś uwagę. Jeśli dobrze pamiętał pozostały im do pokonania jakieś dwie przecznice.
Czerdog skupił się na dotarciu do celu. Całą uwagę poświęcił patrolom i planowanej trasie. Stephan na koniec będzie musiał poradzić sobie sam. Podprowadził go wystawił Jacoba. Jeśli nie uda mu się zadać decydującego ciosu… jego strata. On musiał skupić się na zapewnieniu Annie bezpieczeństwa. Zarówno teraz w trasie jak i rytuałem w niedalekiej przyszłości.

Brat wysłuchał z nietypową jak dla siebie uwagą instrukcji. Musiałby być skończonym idiotą gdyby jeszcze teraz nie widział jak Czerdog może być pomocny. Gdy powrócił do swojego ciała, zastał Annę siedzącą już poza skrzynią. Jej suknię z głębokim dekoltem skrywał płaszcz. Rozglądała się zaniepokojona po okolicy czekając na swojego kochanka.
Czerdog podszedł do niej pocałował ją delikatnie i ujął za rękę. Następnie skupił się i zaczął ich prowadzić wyznaczoną trasą. Klucząc między patrolami i przeszkodami. Przez większość czasu udawało mu się tak prowadzić Annę, że unikali wszelkich możliwych spotkać, w końcu jednak dobra passa odwróciła się i mężczyzna zorientował się, że znaleźli się w potrzaski. Weszli w ulicę prowadzącą wprost do siedziby księcia i na jej końcu dostrzegł trzech krzyżaków. Gdy już chciał się obrócić wyczuł, że zza ich pleców także ktoś się zbliża. Czerdog nie miał wiele czasu by się zastanowić. W sekundy zbadał najbliższe furty na podwórza kamienic. Wybrał najbezpieczniejszą i czym prędzej się tam schowali. Krzyżacy byli blisko on natomiast za wszelką cenę chciał uniknąć konfrontacji. Póki nikt o nich nie wiedział była na to szansa. Nauczył się, że przemoc i śmierć. To źli doradcy.

Na szczęście dzięki wyczulonym zmysłom udało mu się wybrać podwórze, na którym panował spokój. Tylko w dwóch pokojach głównego budynku płonęły świece, więc dwa wampiry, które skryły się w cieniu oficyn były zupełnie niewidoczne. Grupa, którą dojrzał minęła ich ale zatrzymała się budynek dalej. Z tego co usłyszał ci którzy nadchodzili też musieli być krzyżakami bo po pozdrowieniu zaczęli się wymieniać raportami. Anna przywarła do Czerdoga. Wampir musiał wykazać się cierpliwością i poczekać aż krzyżacy się rozejdą. Byli już blisko spotkania z księciem i nie mogli go zniszczyć… pośpiechem. Pozostawała obawa czy któryś z oddziałów nie zostanie tu na dłużej. Na razie zapowiadało się, że oba oddziały tu postoją i zamierzają pogadać o różnych głupotach. Po wymianie ważnych informacji szybko zaczęli omawiać jakoś lokalnych trunków i szynków, a chwilę potem kobiet oferujących usługi, które na pewno nie powinny interesować braci zakonnych. Pirat widząc, że Krzyżacy nie zamierzają się ruszyć zaklął pod nosem. Natychmiast zaczął oglądać swoimi zmysłami budynek dookoła. Szukając alternatywnych wejść. Na razie widział dwie opcje i to obie bardzo ryzykowne. Pierwsza to przejście przez kamienicę i wyjście z drugiej strony. Służby nie było widać, a drzwi od oficyn były otwarte. Wystarczyło otworzyć skobel w drzwiach frontowych. Problemem by było gdyby niechcący obudzili śpiącą w niewielkiej komórce przy schodach, służącą. Na ulicy po drugiej stronie widział też jakieś patrole, choć pewnie dałoby radę je wyminąć. Mogli jeszcze wdrapać się na niską oficynę i ruszyć dachami aż do kamienicy księcia. Tutaj znowu mogli nahałasować, zostać dostrzeżeni przez ludzi, lub co gorsza, przez rozmawiających krzyżaków. Plusem było to, że nawet wtedy pewnie daliby radę uciec dachami i mieli dużo bliżej.

Wampir z dwóch opcji wybrał pierwszą. Dach był zbyt ryzykowny. Pokazał Annie w myślach ich trasę.
-Gdyby służąca się obudziła dasz radę się nią zająć dominacją? - Czerdog jedynie słyszał o tej mocy. Nie był pewien czy rozkaz “śpij” wchodzi w grę. Być może jednak moc ma inne przydatne w tej sytuacji zastosowania.
- Tak… raczej tak. - Anna spojrzała niepewnie w stronę drzwi do kamienicy.
Pocałował ją jeszcze na odwagę. Nie wiadomo czy dla niej czy dla siebie i ruszyli wyznaczoną w umyśle trasą.
Weszli do ciemnego wnętrza, w którym spod schodów dobiegało ciche pochrapywanie służącej. Wyglądało na to, że uda się im przejść bez trudu. Pokonali dwa pomieszczenia umieszczone w amfiladzie, przeszli do izby wejściowej i wtedy zobaczyli malutką przyczajoną w kącie postać. Na oko kilkuletnią dziewczynkę, która obserwowała ich uważnie ze swojej kryjówki.
Czerdog wiedział, że mężczyźnie z mieczem nawet schowanym ciężko będzie uspokoić dziecko. Wyszeptał do Anny.
-Zajmij się dziewczynką. Zasługuje na ciebie a nie moje metody. - nawiązał do swoich pirackich zwyczajów.
- Dobrze, zaczekaj chwilę. - Anna odsunęła się do niego i podeszła do skulonego dziecka. Cicho zaczęła coś jej tłumaczyć swoim słodkim głosem. Wtedy do Czerdoga dobiegł odgłos ruchu na wyższych piętrach. Chyba na drugim, więc to pewnie była służba.
Czerdog dał chwilę Annie. Ktoś się ruszał ale to było dwa piętra wyżej. Nie musi zejść a nawet jeśli to chwilę to potrwa. Następnie podszedł do wampirzycy gdy ta kończyła rozmawiać z dzieckiem.
-Musimy iść - wyszeptał.
Ledwo zdążył to powiedzieć usłyszeli kobiecy głos.
- Małgosiu. Gdzie się podziało to krnąbrne dziecko. - Kobieta była wyraźnie oburzona, a Małgosia była najwyraźniej razem z nimi wpatrując się w Annę jak w święty obrazek.
- Chodźmy. - Szepnęła Anna podnosząc się i wtedy dostrzegli u szczytu schodów światło świecy.

Sami jednak pozostawali w ciemności. Schowali się tylko lekko za najbliższy mebel o ile nie był za daleko. Najważniejsze było jednak subtelne pchnięcie dziecka w kierunku jego opiekunki. Co gestem zasugerował Czerdog Annie. Brakowało mu jedynie by dziecko zaczęło wrzeszczeć gdyby sam je dotknął.
Anna przykucnęła ponownie i odezwała się cicho tuż przy uchu dziewczynki.
- Wracaj nie opiekunki i tylko… zachowaj sekret.
- Tak aniołku. - Dziecko przytaknęło entuzjastycznie i pobiegło w stronę schodzącej kobiety. Po chwili rozległa się seria nerwowo wyrzucanych uwag odnośnie zachowania Małgosi i raczej nieprzyjemne sugestie na temat tego na kogo wyrośnie. Hałasu było tyle, że obudziła się służąca, śpiąca dotąd pod schodami, a także usłyszeli, że ktoś na pierwszym piętrze otwiera drzwi. Wyglądało na to, że wydarzenie zaczyna angażować coraz większą ilość mieszkańców kamienicy. Co gorsza obudzona służąca zaczęła się kręcić przy drzwiach wejściowych. Czerdog ogarnął umysłem okolicę. Trwało to ledwie dwie sekundy. Pociągnął Annę za rękę i chwilę później wypchnął przez okno. Samemu zeskakując za nią. Wiedział, że tam będą bezpieczni przed wzrokiem postronnych. Gdy tylko byli poza budynkiem zaczął się rozglądać za kolejnymi osłonami i dalszą trasą. Byli w końcu coraz bliżej.
Została im dosłownie jedna przecznica. Ledwo wyskoczyli na przedproże i zdążyli się ukryć poniżej parapetu, ktoś podszedł do okna. Chwile kucali pod parapetem jednak w ciemnościach i śniegu, który ponownie zaczął pruszyć nie dało się ich dojrzeć. Krwiopijcy udało się wypatrzeć kolejny zwiad zmagający się z nasilającym się opadem. Ledwo ich wyminął, wampiry ruszyły dalej i już niepokojone przez nikogo dotarły do kamienicy księcia. Czerdog przeprowadził ich na tyły i tam skorzystali z proponowanego przez Siemomysła wejścia, gdzie oczekiwał ich jeden z jego ghuli.
- Dobrze, że Państwo dotarli. Pan czeka. - Otworzył przed nimi drzwi, zapraszając gestem do środka.
- Trochę to trwało. Bardzo… urokliwa okolica. - odpowiedział Czerdog. - Po czym zachowując nadal podwyższoną czujność wszedł do pokoju. Trzymając się przed Anną.

Siemomysła wraz z jego córką spotkali na najwyższym piętrze, które zazwyczaj w takich kamienicach służył za magazyn. Konstrukcja żurawia do tej pory wypełniała sporą część pomieszczenia. Podłogę i ściany zdobiły liczne malunki oświetlone przez liczne świece, których ilość w każdym wampirze wzbudziłaby niepokój. Wampir był tu jednak dla Anny stąd starał się tłumić obawy.
- Książę przepraszamy jeśli jesteśmy spóźnieni. Okolica jest dość... tłoczna. - uśmiechnął się i skłonił. Podczas przydługiego rytuału miał zamiar sprawdzić jak idzie jego braciom.
 
Icarius jest offline  
Stary 19-10-2018, 20:34   #15
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Gdy zdjęli płaszcze Anna i książe przysiedli i zaczęli omawiać szczegóły rytuału. Większość nie dotyczyła Czerdoga, gdyż polegała na omówieniu gdzie ma stanąć wampirzyca, jak się poruszać i na co nie nadepnąć. Sprawa była o tyle skomplikowana, że niemal całą podłogę poddasza pokrywały misterne malunki złożone głównie z linii i symboli, które Czerdogowi kojarzyły się z runami ludów północy.

Skorzystał z okazji by na chwilę powrócić na Rugię. Nad wyspą zawisły ciężkie chmury zwiastujące kolejny opad śniegu. W ciemnościach słychać było szczęk oręża. Oddziały braci spotkały się i rozgorzała krwawa walka, w której Stephen miał znaczną przewagę.


Jacob musiał wycofać część swoich ludzi bo jakoś udawało mu się powoli wycofywać z pola walki będąc osłanianym przez swoich ludzi. Dawno nie widział starszego z braci w walce i jakże cieszył się, że to nie on musi stawać teraz z nim w szranki. To nie był dziki Stephen siepiący mieczem wszystko co nawinęło się mu pod ostrze. Jacob uderzał precyzyjnie i zawsze śmiertelnie. U jego boku stanęły wilki i ptactwo. Jakże musiał cierpieć przyznając się do tego w czym zawsze był najlepszy. Toż nie bez przyczyny powierzono mu Gangreli. Czerdog podpowiedział Stephenowi jak przybliżyć się do starszego brata i wtedy usłyszał w głowie cichutki głos Anny.

Przygotowania dobiegły końca. Musiał pozostawić swoich braci i stanąć u boku ukochanej. Stanął na obrzeżu malowideł tak jak Siemomysł i Dalebora. Tyle że podczas gdy oni przyklękli i w ciszy szeptali słowa rytuałów, mu pozostało patrzeć, na Annę, która najwyraźniej cierpiąc potworny ból walczyła ze swoją własną bestią. Nie był pewny ile to trwało. Świat składał się nagle z oczekiwania wypełnionego cichymi jękami jego ukochanej. Obawy czy czerwień wypełniająca białka jej oczu zniknie, czy też nią zawładnie. Jego ciało rwało się do pomocy, a on musiał walczyć z nim, gdyż przekroczenie tych absurdalnych linii przerwałoby całość. Czuł jak po plecach spływa mu krwawy pot.

W końcu szepty ustały. Anna na drżących nogach podeszła do niego i przyklęknęła. Widział jej zmęczoną twarz, rozchylone spierzchnięte wargi. Podał jej nadgarstek i wtedy czas znów się zatrzymał, wypełniony rozkoszą której już nie pamiętał. Kły wampirzycy zanurzyły się w jego skórze. Odrobina bólu, a chwilę po niej przyjemność nie dająca się porównać z niczym innym. Anna piła powoli pod czujnym okiem księcia i jego córki. Był już niemal pewny, że to się nie skończy, że wypije go do cna i wtedy…

Dzwony ogłuszyły ich. Nagle jakby całe miasto wypełnił ten głęboki dźwięk. To nie był tylko kościół Mariacki… dzwoniły wszystkie świątynie w Denzig. Anna przerwała krwawy pocałunek i rytuał się zakończył.


Czyżby to dlatego dzwonili? Nie.. Był pewny, że nie. Na poddasze wpadł ghul, który powitał ich przy oficynach.
- Port płonie! - Te słowa uderzyły w Czerdoga jak obuch.
 
Aiko jest offline  
Stary 28-01-2019, 17:10   #16
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- Muszę sprawdzić co w porcie. - powiedział do wszystkich zgromadzonych. Nim jednak to zrobił podał Annie rękę powoli podniósł ją na jej drżących nogach i usadowił na jednym z krzeseł. Następnie sam zajął inne i podążył umysłem do portu. Gdy tylko zbliżył się do murów miejskich zobaczył złoto-czerwoną łunę wiszącą nad portem. Już na ten widok jego wewnętrzna bestia poruszyła się, chcąc przejać kontrolę i uciec… uciec jak najdalej. To co ujrzał przekroczywszy linię fortyfikacji przypominało piekło.



Widział ludzi biegających po nabrzeżu jednych niosących puste wiadra i towary, drugich niosących wodę i starających się ratować łodzie. Płonęła część, w której stało Widmo i tak jak się obawiał płonął i jego okręt. Na szczęście wyglądało, że to nie jego podpalono, bo załodze jakoś udawało się gasić żagle, które musiały zająć się od innego statku. Żeglarze polewali burty statku wodą by go zabezpieczyć i rozpoczynali manewr wyprowadzenia Widma z portu.

Jego załoga była dobrze wyszkolona więc liczył, że sobie poradzą. Czerdog zresztą nie miał innego wyjścia. Nie mógł być wszędzie i działać za każdego. Liczył na swoich marynarzy. Spojrzał z troski czy jego siostra oraz Wilk są bezpieczni pod pokładem. W zaistniałych okolicznościach spodziewał się ich zastać w metalowych trumnach. Gdzie byliby bezpieczni zarówno przed ogniem jak i przed szałem z nim związanym. Następnie chciał sprawdzić wynik starcia między braćmi. Czerdog miał spore problemy z zanurzeniem się do statku otoczonego płomieniami. Na szczęście w ich ukrytej kajucie było spokojnie. Zbyt spokojnie bo w metalowych trumnach nie zastał ani siostry ani gangrela. Przeskoczył zatem do każdego z nich z osobna. By upewnić się, że są bezpieczni. Gdy znalazł Tomiłę zorientował się, że nie wszystko jest w porządku. Wampirzyca biegła ulicami Gdańska wyraźnie za czymś goniąc. Wilka znalazł kilka przecznic dalej, posilającego się brutalnie na jakimś krzyżaku. Gangrel musiał wpaść w szał w pobliżu ognia.

Rzucił szybko okiem na braci po czym zamierzał wrócić do swojego ciała. Udało mu się dostrzec pogoń. Stephen podążał ze swymi oddziałami za Jacobem. Starszy brat z jednej strony miał lżej zbrojnych i wilki, więc mógł poruszać się szybko, jednak wielu jego rycerzy było rannych. Ludzie Stephena byli w lepszej formie, ale ciężkie pancerze i bliskość wrogich wojsk, mocno spowalniały ich marsz.

Gdy powrócił do swego ciała zastała przyglądające się mu Annę i Daleborę. Książe musiał wyjść gdy był poza ciałem.
- Moja siostra goni za naszym Gangrelem. Wpadł w szał musimy tam szybko ruszać. Właśnie zjada Krzyżaka. Możesz dać nam jakieś wsparcie? Bo musimy ruszać. - spojrzał na Daleborę. Pomyślał też że chaos związany z pożarem będzie ich sprzymierzeńcem. Większość Krzyżaków będzie zajęta czymś innym, on zdobędzie czas żeby wyciągnąć wilka.
- Nasi ludzie ruszyli do portu. Mogę dać wam nieco krwi byście odzyskali siły po rytuale... - Dalebora wyraźnie się zmieszała. - Niestety ani ja, ani książe nie możemy opuścić kamienicy.
- Krew będzie mile widziana. Jak się czujesz Anno? - Czerdog spojrzał na ukochaną.
- Zaczekajcie chwilę. - Dalebora opuściła poddasze i po chwili usłyszeli jak mówi coś do kogoś na korytarzu.
- Dobrze… to było nieco męczące ale - Anna zmieszała się nieco. - Twoja krew bardzo pomogła.
- Cieszę się. - jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. - Będziesz bezpieczna przed ojcem. Choć mamy już nowe problemy.
- Tak słyszałam, mogę spróbować… - Wampirzyca nie skończyła bo do pokoju weszła Dalebora niosąc dwa kielichy wypełnione gęstym czerwonym płynem. Zapach vitae wypełnił poddasze.
- Proszę. - Podała naczynia Czerdogowi i Annie.
Czerdog powąchał naczynie jakby delektując się jego esencją. W rzeczywistości wyostrzył zmysł zapachu by upewnić się, że krew jest ludzka… nie wampirza. Nie spodziewał się podstępu ale lepiej być pewnym tego co się robi.
- Dziękujemy. - odpowiedział Czerdog i skinął głową. - Musimy się pośpieszyć by wspomóc moich sojuszników. Z pewnością jeszcze się spotkamy. - pocałował w dłoń wampirzycę i ruszyli do wyjścia. Czerdog już analizował bezpieczną drogę do Wilka.

Na szczęście zamieszanie w porcie ściągnęło do niego większość krzyżaków i nagle miasto okazało się bardzo łatwe do przejścia, nawet mimo zalegającego na ulicach śniegu. Bez trudu dotarli do ulicy Straganiarskiej i znaleźli Tomiłę czającą się z nożem przy jednym z zaułków. Widząc ich wampirzyca odetchnęła z wyraźną ulgą.
- Dopadł kolejnego. - Szepnęła i skinęła w kierunku ślepej uliczki, na której końcu widać było pochyloną postać Wilka posilającą się na jakimś parobku. Czerdog zalał Wilka obrazami. Spokojnej łąki w lesie i jego samego mówiącego:
-Opanuj swój gniew. - chwilę później spokojny strumyk i wibrujące słowa - Kontroluj bestie! - kolejny moment i pieśń barda na zamku ojca którą wszyscy uwielbiali a która niosła spokój i ukojenie. Jedna z wschodnich ballad. Czerdog czekał aż Wilk się opanuje.

Gangrel zamarł. Przez chwilę stał nieruchomo wpatrując się w pustą przestrzeń i przy okazji opuścił pochwycone ciało, które upadło na już zakrwawiony śnieg. Po chwili obejrzał się na wejście do alejki. Jego spojrzenie było normalne, ale… po twarzy, dłoniach spływała krew. Cały jego strój był obecnie czerwono brunatny.
- Panie… - Powiedział nadal nieco nieprzytomnym wzrokiem. Chwilę trwali w milczeniu patrząc na siebie.
- To co teraz? - Głos Tomiły przerwał niepokojącą ciszę.
- Trochę cię poniosło. - odezwał się do Wilka. - Daj mi chwilę do portu nie możemy wrócić. - odezwał się do Siostry. - Sprawdzę czy Książę ma jakąś wolną kryjówkę. Zobaczę też co u przyjaciółki.

Chwilę później zjawił się u Eli. Oczywiście jedynie umysłem. Przeszedł do konkretów.
- Witaj moja droga tu ponownie twój Aniołek. W porcie wybuchł pożar. W mieście roi się od Krzyżaków. Nie spodziewałem się, że przyjdzie mi oto poprosić ale chciałbym do Ciebie zawitać osobiście. Wraz z trójką podobnych mi przyjaciół potrzebujemy schronienia na jeden dzień. W zamian cóż mogę zaoferować ci krew. Taką jakiej potrzebujesz. Jestem podobny do twego męża ze swojego rodzaju. Nas natomiast łączy niechęć do Krzyżaków. - jednocześnie zaczął czytać jej myśli by być pewnym czy to co odpowie będzie prawdą.

Zastał Durade śpiącą jednak gdy tylko głos pojawił się w głowie kobiety ta wybudziła się i usiadła na łóżku odruchowo osłaniając koszulę nocną pierzyną. Przez chwilę zastanawiała się przecierając zaspaną twarz.
- Chcecie przybyć w trójkę? - Spytała niepewnie. Widział obawy w jej myślach, strach o majątek, o ewentualne odkrycie intruzów.
- Czwórkę. Nie jesteśmy jednak głodni i potrafimy być dyskretni. Jeden dzień. Zaspokoję twoją potrzebę krwi w zamian za pomoc. - Czerdog pomógł Eli ponadto wcześniej. Liczył na rewanż.
- Dobrze… ale wejdźcie tyłami… najlepiej daj mi znać wcześniej. Otworzę wam furtę. - Mruknęła niezbyt zadowolona z obrotu spraw.
- Dam znać gdy będziemy blisko. - chwilę później był już w swoim ciele. - Mam pewien pomysł, więc ruszajmy. Schronienie u miejscowej buntowniczki - ghula. Też nie lubi Krzyżaków. Nie mamy innych opcji więc bierzemy co mamy. - zdjął płaszcz z kapturem i wręczył go Wilkowi.
- Pomoże ci ukryć kłopotliwe zabrudzenia. - sam kilkoma cięciami ukrył ślady po kłach na parobku. Starał się upozorować zwykły mord kogoś kto widział za dużo. Rabunek nie wchodził w grę przy tej klasie społecznej ofiary.
Wilk otarł swoją twarz w śniegu i narzucił na plecy płaszcz.
- Dziękuję… - Głos Gangrela bardziej przypominał warczenie, ale Czerdog zrozumiał sens.
- Jest jeszcze jedno ciało… bliżej portu. - Tomiła z obawą zerknęła w tamtym kierunku obserwując łunę ponad murami oddzielającymi ich od rzeki.
- Idziemy lepiej nie zostawiać śladów. Zatrzemy je, będę obserwował okolicę na wszelki wypadek. Nie chcemy wpaść na jakiś patrol.

Na szczęście patroli było już niewiele. Za to gdy dotarli w pobliże pozostawionego przez Wilka ciała, okazało się, że zgromadziła się przy nim spora grupka gapiów. Głównie pijaczyny, które wyległy z szynków i niechcący natrafiły na to nietypowe znalezisko.
- Tu raczej wiele nie zdziałały już. - powiedział Czerdog patrząc na ilość świadków. - Idziemy do schronienia. Krzyżacy mają wielu wrogów. Miejmy nadzieje nie połączą tego z nami.
- Wilk mu rozerwał gardło i wypił do sucha… - Tomiła odpowiedziała mu szeptem. - Ktoś… na pewno uzna, że to robota wampira. - Wilk tylko warknął w odpowiedzi.
- Niekoniecznie natomiast, że nasza. Wśród miejscowych mają wielu wrogów. Sporo świadków, nie dostaniemy się do ciała. Chyba, że drogie Panie odciągną uwagę gapiów z pomocą Wilka. Ja zajmę się wtedy ciałem.
Tomiła i Anna spojrzały na siebie i po chwili wpatrywania się w swoje twarze przytaknęły i ruszyły w kierunku gapiów. Obie wampirzyce dotarły do zbieraniny i spojrzały na ciało. Po chwili Czerdog zobaczył jak jego ukochana omdlewa wprost w ramiona Tomiły. Siostra przemówiła hipnotyzującym głosem przyciągając uwagę większości gapiów. Zostało dwóch, którzy czasem zerkali na ciało.
Czerdog ruszył do ciała szybkim krokiem. Wilkowi powiedział krótkie
- Zasłoń mnie przed tamtymi dwoma. - Czerdog zamierzał kilkoma cięciami sztyletem zamaskować ślady które uczynił jego ochroniarz.
Gdy podszedł naprawdę okazało się, że Gangrel wysuszył krzyżaka na wiór. Na Czerdoga spoglądała zapadnięta mumia. Wilk w tym czasie zarzucił dwóm obserwatorom ręce na ramiona i zaczął dyskusję o omdlałej kobiecie. Tamci byli tym przede wszystkim przerażeniu gdyż strój wampira nadal nosił ślady krwi.

Była noc więc przerzucił sobie Krzyżaka przez plecy i czym prędzej się oddalił. Będzie musiał unikać jakichkolwiek ludzi na swojej drodze. Osłona nocy powinna to ułatwić. Jeśli nawet ktoś za nim krzyknie… bez dowodu nie ma zbrodni. Zaginiony Krzyżak jest lepszy od osuszonego. Pijackimi gadkami raczej nikt się nie przejmie. Na szczęście jego towarzysze bardzo dobrze poradzili sobie z odciąganiem uwagi i Czerdog znalazł się po chwili w jednej z ciemnych przecznic Gdańska. Obciążył ciało kamieniami i tym co znalazł. Czerdog musiał je utopić, żeby w końcu pozbyć się dowodów. Poruszanie się po Gdańsku z jego zdolnościami było niezwykle trudne. Bez nich jego zdaniem niemożliwe. Liczba patroli i sił krzyżackich była zatrważająca. Skupił się na dojściu do celu. Teren z daleka od pożaru wzdłuż rzeki powinien być idealny. Poczekał na swoich towarzyszy i ruszyli dalej. Wszyscy czujni. Nie brakowało wiele. Pozbyć się ciała i wrócić do Eli.

Jego towarzysze dołączyli do niego nad rzeką. Anna i Tomiła zadbały o to by przy pomocy Wilka udało się Czerdogowi wrzucić ciało do Motławy. Upewniając się, że ciało krzyżaka pójdzie na dno obserwowali jak płomienie w porcie zaczynają przygasać, a Widmo odpływa na bezpieczną odległość.
Teraz czekała ich tylko przeprawa do kamienicy należącej do Eli Durade. Trudna o tyle, że gdy w porcie pożar zaczynał się uspokajać, kolejne oddziały krzyżackie oddalały się szukając przyczyny całego zajścia. Do tego zbliżał się świt odbijając się na wampirach nieprzyjemnym zmęczeniem.

Na szczęście dzięki talentom Czerdoga i Anny udało się im bezpiecznie dotrzeć na tyły siedziby dawnej ghulicy.
Czerdogowi nie brakowało wrażeń. Brakowało natomiast schronienia. Zgłoszenie się do ghulicy było ryzykowne. Nie uważał jednak, by mieli wybór. Takie posunięcie w przypadku zostania w Gdańsku na stałe miało też swoją zaletę. Elia gdyby zgodziła się zostać ich ghulem, wszak sama potrzebowała krwii byłaby ich pierwszym sojusznikiem zakorzenionym na nowej ziemi. Sojusznikiem problematycznym bowiem była buntownikiem, jednak niezbędnym by móc zacząć choć trochę funkcjonować w mieście inaczej niż po omacku.

- Już jesteśmy pod tylnią furtą. - rozbrzmiał w głowie ghulicy przekaz od Czerdoga. Był ciekaw tej odważnej kobiety.
- Dobrze. - Głos Elii wydawał się być zaspany. - Czekajcie.
Na szczęście Czerdog sprawdził wcześniej czy nikt nie kręci się po okolicy, więc stojąc na tyłach kamienic w ciemnościach wydawali się być bezpieczni. Minęła dłuższa chwila i furta uchyliła się. Stanęła w nich dojżała kobieta, której ubiór wskazywał na to, że to ona jest panią tego domu. Przyglądała się im podejrzliwie.
- Czerdog - skinął jej głową. - To ze mną pani rozmawiałaś. Pozostali to ludzie których traktuje jak rodzinę. - wyjaśnił ich obecność.
- Dziękuję za gościnę pożar pokrzyżował nam plany niestety.
- Elia Durade. - wyglądało na to, że kobieta czekała aż Czerdog coś powie by spróbować rozpoznać jego głos. Rozejrzała się po uliczce i wpuściła grupkę na dziedziniec swojej kamienicy. - Pożar w porcie?
- Wiele nie wiemy. - odpowiedział na głos. - Poza tym, że odciął nas od schronienia. - powiedział już w jej głowie. Po czym kontynuował rozmowę tę drogą. Powęszę przed snem. Zawsze znajduje odpowiedzi. Dziękuję jeszcze raz za pomoc.
- Wchodźcie. Odesłałam służbę i będę wdzięczna jeśli nie będziecie… - Zawahała się zerkając na swoich gości. Czerdog czuł, że kobieta nie chce by posilali się na jej ludziach, wahała się jednak bo nauczono ją by nie odmawiać nieśmiertelnym takich darów. Durade wprowadziła ich po cichu na piętro do pomieszczenia, które musiało być jej sypialnią. Przeszli przez nie do niewielkiego pokoju pozbawionego okien. Znajdowało się w nim jedno, acz spore łóżko.
- Tu chyba będzie najbezpieczniej. Zamknę pokój na klucz.
- Daj nam klucz zamkniemy się od środka i otworzymy po przebudzeniu. Nie jesteśmy głodni i szanujemy twoje życzenie. Wypada zapytać czy ty sama nie masz pewnych potrzeb? Druga taka okazja może się zbyt prędko nie powtórzyć.

Czerdog bez trudu dostrzegł jak na ułamek sekundy wzrok ghulicy powędrował odruchowo w kierunku jego nadgarstka. To powiedziało mu wszystko. Była spragniona wampirzej krwi. Kimkolwiek był jej mąż widać było, że poił ją regularnie, a jej spojrzenie zdradziło nawet w jaki sposób. Niepewnie podała klucz wampirowi.
- Jest jedna rzecz… - Zaczęła niepewnie, a jej spojrzenie przesunęło się po pozostałych wampirach.
- Słucham - Czerdog na ten moment poświęcił jej cała swoją uwagę. To był rodzaj podziękowania. Ghulica miała szansę przedstawić swoją wciąż wolną wolę. Durade zawahała się. Przyglądała się wampirowi bacznie wyraźnie rozważając w głowie swoją odpowiedź.
- Czy… czy mogłabym skosztować twego vitae? - Gdy się odezwała jej głos był bardzo poważny i pełen szacunku.
- Tak. - spojrzał na swoich najbliższych. - Zaraz wrócę. Zaprowadzi mnie pani do gabinetu męża? - chciał żeby ten akt kojarzył się jej z mężem. Odbywał się w jego pracowni i w ten sam sposób do jakiego była przyzwyczajona. Po dotarciu na miejsce odsłonił nadgarstek i delikatnie go przegryzł. Wykwitła na nim żywa czerwień tak pożądana przez kobietę.

Durade zaprowadziła go do obszernego pomieszczenia, w którego centrum znajdował się spory stół, za którym stało spore tapicerowane krzesło. To to miejsce wskazała mu ghulica. Gdy usiadł i rozejrzał się wokół, okazało się że na regałach spoczywają liczne księgi rachunkowe i inne oprawione w skóry woluminy. Nie była to pokaźna kolekcja, jednak jak na dom mieszczański całkiem spora. Elia przyklęknęła przed nim i delikatnie ujęła podaną dłoń. Piła powoli, delikatnie zlizując językiem kolejne krople. W jej sposobie posilania się nie było śladu łapczywości, którą widział u wielu ghuli. Czerdog porównałby to do kotka chłepczącego mleko. Zrelaksował się i skierował swój umysł gdzie indziej, ku swym walczącym braciom.

Wyglądało na to, że starcie nie zakończy się tej nocy. Jacobowi najwyraźniej udało się wycofać do jednej z mniejszych twierdz, na terenie wyspy. Czerdog zdążył by zobaczyć jak Stephen pozostawia swoich ludzi oblegających schronienie starszego brata, a sam wyruszył w głąb wyspy, zapewne by samemu ukryć się na dzień.

Krótka chwila i był ponownie przytomny. Czerdog tymczasem położył jej rękę na głowie i… pogłaskał. Tak jak ojciec głaszcze dziecko.
- Jestem tu nowy. Zaopiekuję się jednak tobą jeśli chcesz. To mogę obiecać, gdy sprawy z Krzyżakami ucichną. By nastał spokój poleje się krew. Jesteś odważna widziałem swoimi oczami, że organizujesz opór wobec nich. Cenię takie osoby. Stąd moja propozycja. Pamiętaj jednak, decyzja z kim się zwiążesz jest nieodwołalna. Krew ona… przywiązuje cię do drugiej strony. Ja czy ktoś inny, ten wybór cię nie minie. - powiedział z troską i szczerością w głosie.

Elia wpatrywała się w niego wyraźnie rozważając to co jej powiedział. Jej policzki nabrały rumieńców po tym jak spożyła wampirzą krew, a w oczach pojawił się błysk i życzliwość wobec Czerdoga. Przytaknęła ruchem głowy.
- Daj mi proszę czas… Panie. - Ostatnie słowo dodała cicho.
- Oczywiście. - spokojnie odczekał chwilę aż Elia wstanie. Po czym ruszył do pozostałych. Wziął klucz od gospodyni i zamknął pokój od środka. Przed snem zamierzał spojrzeć jeszcze ponownie co u jego braci. Ta ciągnąca się walka nie dawała mu spokoju. Wilk zdecydował, że będzie spał na ziemi i Czerdogowi przyszło dzielić łoże z Tomiłą i Anną. Nie było tutaj typowej trumny, ani nawet skrzyni. Najwyraźniej dawny Pan Eli czuł się bezpiecznie w tym domu i może to właśnie go zgubiło?

Stephen zdążył dotrzeć do jednej z należących do niego wież mieszkalnych. Gdy Czerdog pojawił się u jego boku ten znów łapczywie posilał się na jakimś pochwyconym słudze Jacoba. Jeśli chodzi o starszego brata, ten jeszcze wydawał polecenia swym ludziom odnośnie obrony zamku, choć odbywały się one już w jednej z piwnicznych, pozbawionych okien komnat. Czerdog miał niemal pewność, że oblężenie się nie powiedzie i następnej nocy Stephen będzie musiał dosłać tu nowe siły lub rozpocząć pertraktacje z Jacobem.
- Całkiem nieźle zepchnąłeś go do defensywy. - Czerog odezwał się w umyśle Stephana. Zaczął od komplementu by wybadać jego nastrój i plany.
- Gdybyś raczył pomóc już miałbym go w garści. - młodszy z braci nastrój miał paskudny i wyraźnie potrzebował go na kimś wyładować.
- Moje fizyczne ciało wymagało pilnej uwagi. Cierpliwość jest cnotą bracie. Mogę poszukać dla ciebie słabych punktów jego obrony czy tajnych przejść. Jeśli ich nie ma możesz wziąć go na przeczekanie. - Czerdog starał się sprawę załagodzić od razu.
- Ktoś cię dopadł na tym twoim stateczku? - Stephen prychnął i odrzucił wysuszone martwe ciało. Czerdog widział jak młodszy z braci układa się do snu, zawsze sypiał długo. - Sprawdź go. Nie mamy czasu na tygodnie oblężenie.

Czerdog podążył do piwnicy i zaczął szukać słabych punktów, sekretnych przejść za ścianami przez które z łatwością przenikał. Zajrzał również do umysłów żołnierzy którzy tam byli. Z nadzieją znalezienia przewagi.
Twierdza starszego z braci miała kilka słabych punktów. Odpływ ścieków, nieco uszkodzony mur przy fosie. Niewielką tylną furtę, doskonale ukrytą przed potencjalnym najeźdźcą. Wyglądało jednak na to, że Jacob był w pełni świadom tych mankamentów bo obsadził tam sporą ochronę, która mogła sobie spokojnie poradzić z przeciwnikami chcącymi skorzystać z wąskich przejść. Miał też nieco zapasów. Na pewno powinno wystarczyć na 2-3 dni oblężenia.

Czegoś wrócił do brata i zdał mu dokładny raport.
- Zasadniczo szturm to marnotrastwo. Nie ma zapasów na tygodnie oblężenia których chcesz uniknąć. Jedynie na dwa może trzy dni. Potem jego ludzie zaczną przymierać głodem. Za tydzień, góra dwa będzie po wszystkim.
- Albo postanowi opuścić zamek… lub wezwie posiłki. - Widać było, że Stephen z trudem utrzymuje się przy świadomości, walcząc ze snem.
- Poinformuje jednego z twoich ghuli o wszystkich wejściach. Dobranoc braciszku. - Czerdog wiedział, że zaraz rozmowa i tak by się urwała. Następnie przekazał informacje ghulowi i wrócił do ciała. Tam spojrzał na towarzyszących mu bliskich.

- Moi drodzy dziś śpimy tu. Gospodyni przyjęła moją krew. Skontaktuje się jeszcze przed snem z naszą załogą. Jutro postaramy się wrócić na okręt. I oby kłopoty nas dziś ominęły. Wystarczy ich na jedną noc.
Wilk tylko mruknął coś niezadowolony układając się na podłodze. Pani natomiast zdjęły płaszcze i zerknęły niepewnie na siebie, a potem na łoże.
- Wątpię by załodze udało się jutro przycumować. - Tomiła przerwała nieprzyjemną ciszę. - Pożar zrobił w porcie duże spustoszenie.
- Pewnie masz rację. Mogą jednak po nas wysłać łódź wiosłową. Wolałbym ograniczyć obecność na lądzie do minimum. Narażamy się choć na razie nie mieliśmy wyjścia. Wezmę krzesło a panie podzielą się łożem? - zaproponował Czerdog niewiastom.
- Będziesz spał na krześle? - Obie wampirzyce zadały pytanie niemal jednocześnie i spojrzały na siebie.
- Na pewno warto zobaczyć w jakim stanie jest statek i jak daleko musieli odpłynąć… jednak na rzece nadal jest żegluga. - Tomiła odwróciła wzrok od drugiej wampirzycy.
- Chyba zmieścimy się we trójkę. - Anna przysiadła na łóżku oceniając je krytycznie.



Jedną rzecz Czerdog docenił natychmiast. Jako wampir nie mógł zalać się rumieńcem na myśl nocowania między siostrą a ukochaną. Choć uczucie miłości jakim je darzył aż tak wiele się nie różniło. To właśnie Czerdoga nieco onieśmielało.
- Dowiemy się jutro wszystkiego moje panie. Skoro natomiast jest szansa, że się zmieścimy razem. Cóż lepszego towarzystwa nie mógłbym sobie wyobrazić. Nawet w najlepszych marzeniach sennych. - położył się radośnie na środku łoża.
 
Icarius jest offline  
Stary 09-02-2019, 23:23   #17
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Czerdog przebudził się pomiędzy dwoma kobietami. Tomiła skulona leżała po jego prawej stronie nieśmiało trzymając dłoń na jego ramieniu. Anna natomiast usnęła z głową spoczywającą na jego piersi. Jej blond pukle delikatnie łaskotały jego szyję i twarz. W kącie pokoju w zupełnych ciemnościach siedział Wilk. Czerdog dostrzegł jego lśniące ślepia. Czuwał nad śpiącą w łożu trójką wampirów. Nikt nie pojawił się w ich komnacie za dnia… a przynajmniej Czerdog nie był w stanie nic wyczuć. Jego przypuszczenia potwierdzał spokój Gangrela.

Widząc, że ma jeszcze chwilę nim jego panie wstaną pozwolił myślom odpłynąć i udać się na zwiad.

Gdańsk

[MEDIA]http://www.lexikus.de/pics/manager/orte_staedte_plaetze/romantic_germany/035-danzig.jpg[/MEDIA]

Elia czekała na nich w pokoju obok. Pisała list. Do Kazimierza. Zapewne do wojownika, który dowodził oddziałem przewożącym uzbrojenie dla buntowników. Czyżby udało im się dotrzeć do miasta?

Odnalazł go w jednym z portowych magazynów, a dokładniej przed. Spoglądał na port, podczas gdy jego towarzysze rozmieszczali broń i zbroje w różnych pakunkach. Beczkach, workach ze zbożem, skrzyniach. Był wyraźnie zaniepokojony tym co widział. W porcie panowało zamieszanie. Robotnicy starali się uprzątnąć spalone okręty. Z ich rozmów szybko dowiedział się, od czego zaczął się pożar. Ktoś podpalił statek krzyżacki. Może to było powodem, dla którego po porcie krążyły liczne łodzie, w których co najmniej jedna osoba miała biały płaszcz ze znakiem krzyża.

Szybko też odnalazł łódź ze swoimi ludźmi, którzy najwyraźniej chcieli dostać się do miasta by zabrać Czerdoga wraz z towarzyszami z lądu. Zatrzymała ich jedna z łodzi, nim jeszcze weszli między statki i z tego co usłyszał wampir nie chciano ich wpuścić dalej.

Rugia

Stephen jeszcze spał gdy Czerdog pojawił się obok niego. Brat musiał być mocno zmęczony po walkach poprzedniego wieczoru bo śnił dłużej niż zazwyczaj. Wokół czekała jego służba, ale nikt nie śmiał obudzić starego wojownika. Znając jego porywczość mógł to być bardzo śmiercionośny pomysł.

Jacob natomiast… nie znajdował się w zamku! Zastał starszego brata posilającego się w lesie w pobliżu portu. Otaczała go niewielka grupa złożona głównie z ghuli, a niedaleko spoczywała drewniana skrzynia. Wierni słudzy musieli wynieść go za dnia z zamku i odtransportować jak najdalej od obleganego zamku. Jak wymknęli się ochronie Stephena? Czerdog nie był pewny jak potężnych ghuli posiada jego starszy brat.
 
Aiko jest offline  
Stary 14-07-2019, 17:18   #18
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Czerdog ułożył obie panie wygodnie na łożu gdy wciąż jeszcze spały. Obie delikatnie pocałował przy tym w czoła. Uśmiechnął się mijając wilka. Przeszedł do pokoju obok.
-Witaj moja droga.- podszedł i stanął tuż za jej plecami.
Elia spojrzała na niego gdy wszedł i szybko zakończyła list, zasypując go pisakiem, by ten wchłonął nadmiar tuszu. Gdy wampir się zbliżył podniosła się i skłoniła głęboko.
- Witaj Panie… czy mogę jakoś Ci pomóc. - Wyprostowała się spoglądając na wampira niepewnie. Jednak Czerdog wiedział, że wypita przez nią krew już zadziałała. Dostrzegał w jej emocjach ślady charakterystycznego uwielbienia.
- Chciałbym kontynuować pomoc w waszym buncie. Tylko muszę znać szczegóły. Jak chcecie stawić czoła Krzyżakom i potężnym wampirom? - stanął na wprost niej palcem przejechał po policzku i zatrzymał się na podbródku.
- Chcieliśmy uderzyć w kilku miejscach na raz… za dnia. Zabić nieprzygotowanych rozrzuconych po mieście rycerzy, a potem ruszyć na zamek. Planowaliśmy przemycić kogoś do środka by ułatwił nam wejście… ale teraz. - Kobieta zawahała się. - Teraz gdy ktoś podpalił ten statek nabrali czujności.
- Czujni są cały czas. Zawsze to zakładaj. Obserwujecie miasto ktoś lub coś rzuciło się wam w oczy? - Czerdog wziął podbródek w dwa palce i uśmiechnął się do Eli kierując jej oczy na siebie.
- Jest jeszcze jedna grupa działająca w Gdańsku. Niestety nie wiemy co dokładnie planują… czasem ich cele pokrywają się z naszymi, a czasem nam przeszkadzają… - Elia powstrzymała westchnienie, które wyraźnie cisnęło się jej na usta. - Według mnie to oni odpowiadają za wydarzenia z portu.
- Wiemy coś o tej drugiej grupie? Mam jak wiesz pewne zdolności. Potrzebny mi jest jedynie punkt zaczepienia. To niestety nie zawsze jest łatwe. - Czerdog wpatrywał się w Elię z uśmiechem.
- Widzieliśmy kilku ludzi… - Kobieta zawahała się. - Jaki punkt zaczepienia?
- Muszę wiedzieć gdzie któryś z nich się znajduje w danej chwili lub go raz zobaczyć. Wtedy już zawsze mogę patrzeć na to gdzie jest i co robi. - Czerdog wiedział groźnie to brzmi. Stąd uśmiech nie schodził z jego twarzy. Choć sytuacja w mieście daleka była od bezpiecznej dla niego. Miał swoje atuty. - Nie myśleliście by spróbować połączyć z nimi siły?
- Jak na razie skupiają się na eliminowaniu naszych ludzi… chyba, że obserwujemy się z dystansu. - Elia pokręciła przecząco głową. - Nie udało się nam z nimi skontaktować, ale… kilkoro z nich widział Kazimierz.
- Eliminowaniu? Opowiedz coś więcej. Macie wspólnego wroga. Zwalczanie się w obliczu jego przewag nad wami brzmi… ciekawie. - Czerdog analizował sytuację. Był piratem, czasem szpiegiem. Będzie się musiał nauczyć nowego stylu życia i nowych zasad. Będzie musiał nauczyć się wolności i związanego z tym ciężaru decyzji.
- Mój mąż działał przeciwko zakonowi krzyżackiemu… nie wyjaśnił mi wszystkiego ale postanowiłam kontynuować jego pracę, tym bardziej że jako mieszkaniec tego miasta, podobnie jak wielu moich towarzyszy, mam dość tego jak rządzą zakonnicy. - Kobieta zawahała się nieco. - Ta druga grupa… gdy tylko wykonujemy jakieś czynności, które osłabiają zakon krzyżacki, nie przeszkadza nam… czasem nawet odnosimy wrażenie, że przychodzą nam z pomocą. Jednak gdy zbliżamy się bezpośrednio do władz… giną moi ludzie.
- Kazimierz potrafiłby wskazać zatem jakiś ich ludzi? Myślę, że warto bym osobiście przejrzał się tej sprawie. Dowiedział się na początek z kim mamy do czynienia. Krzyżaków nie pokonany w pojedynkę. Warto zdobyć sojuszników. Przemyślałaś moją propozycję dla Ciebie?
Elia przyglądała się chwilę wampirowi i chyba uznała, że odpowie na te prostsze pytania.
- Kazimierz wskaże ci ich na pewno… a przynajmniej kilku. - Na chwilę zamilkła. Czerdog czuł, że się wahała, ale było też w niej niezaspokojone pragnienie, o którym myślała, że zapomniała, a które od pobudził poprzedniego wieczoru. W końcu odpowiedziała cicho. - Chcę ci służyć.
- Opowiedz mi zatem jak najwięcej o sobie. Chciałbym cię lepiej poznać. - Czerdog wygodnie rozsiadł się w fotelu. Niedługo będzie musiał wrócić na wyspę do brata da mu jednak wstać i odzyskać trzeźwość umysłu. Teraz był ciekaw Eli i wszystkiego co powie. Gdańsk był dla niego nowym niezbadanym miejscem.
Kobieta spojrzała na niego zaskoczona, ale przytaknęła i usiadła naprzeciwko wampira. Jej życie wydawało się być typowym przykładem losów kobiety pochodzącej kręgu mieszczaństwa. Urodziła się i wychowała w Gdańsku i to tutaj, podczas jednego z przyjęć poznała Władysława. Należał do odłamu szlachty polskiej i był bardzo dobrą partią w towarzystwie. Ona jako córka kupca Gdańskiego także była popularna i po jakimś czasie umówiono ich ślub. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że to początek zupełnie nietypowego życia. Urodziła mu czwórkę dzieci, a tak naprawde jego ghulowi, choć oficjalnie były to dzieci Władysława. Ghul… Jan… zginął wraz swym panem podczas napaści.
-Masz czwórkę dzieci. - Czerdog lekko się zdziwił. - W jakim są wieku? Są może w posiadłości? - kierowała nim naturalna ciekawość. Lubił wiedzieć rzeczy osobiste o tych z którymi w jakiś sposób się wiąże.
- Twój mąż prowadził interesy. Jakiego typu i co jest w tych wszystkich księgach? - machnął ręką na wszystkie zapiski jakie widział dzień wcześniej.
- Mój najstarszy syn ma ponad 20 lat. Niebawem powinnam mu wybrać żonę i przekazać interes. Mam jeszcze dwóch synów i córkę. Tak wszyscy to mieszkają. - ELia skinęła głową ku górze. Gdzie zapewne znajdowały się piętra dla dzieci. - To księgi z transakcjami handlowymi. Mój mąż dzierżawił miejsce na trzech okrętach pływających na zachód. Skupowaliśmy niemieckie piwa, przyprawy, a wywoziliśmy nasze zboże… mniej więcej kontynuuję tą pracę, choć staram się wejść w rynek tkanin, gdyż mniej cierpią przy transporcie morskim.
- Za parę dni przypłynie tu Josef. Znajdziecie wspólne tematy w tej materii. Będzie zarządcą mojego majątku. Robił to dla mojej rodziny od paru pokoleń. Przyda mu się jednak ktoś zorientowany w Gdańskich realiach jak ty. Twój syn natomiast. - Czerdog podrapał się po brodzie. - niczego mu nie zabraknie. Jak i reszcie twoich dzieci. Mam własny okręt i majątek. Lepiej wyjdzie na służbie dla mnie. Zupełnie inna skala działań was czeka. No ale - uderzył dłonią w fotel. - do tego trzeba nam jeszcze bunt przetrwać. Współpracujesz z oddziałem Kazimierza. Jest więcej takich pod twoim wpływem? Ilu ludzi macie pod bronią i jakie siły w mieście w waszej wiedzy mają Krzyżacy? Trzeba nam siły oszacować i liczby poznać. Najemników jakiś idzie zwerbować na naszą stronę?
- Po naszej stronie jest kilkunastu dawnych strażników miejskich. Kazimierz jest jednym z nich. Do tego kilkudziesięciu mieszczan, którzy zgodzili się wziąć udział w buncie. - Elia westchnęła ciężko. - Samych braci zakonnych jest także kilkunastu, ale mają pod sobą wielu najemnych zbrojnych, liczymy, że może być ich w okolicy setki. Co do najemników… jest jeszcze wielu strażników, których nie udało się nam przekonać… kilku jak podejrzewamy współpracuje z drugą grupą. Liczymy, że powstanie porwie mieszczan i pomogą nam w zdobyciu zamku, ale mamy świadomość tego, że musimy ich podejść sposobem.
- Najemnicy. Trzeba sprawdzić czy zakon płaci im godnie i terminowo. Takie rzeczy można usłyszeć nawet w karczmach. Jak dobrze ucha nadstawić, to i dźwięk zawodu można usłyszeć. - Czerdog odsłonił rękaw i delikatnie ugryzł się w rękę. Skoro Elia zdecydowała się mu służyć należało wzmocnić więzi. - Wzmocnij się moja droga. Będę chciał potem trochę popracować. - myślami powędrował do brata który już zapewne wstał. Należało go poinformować o sytuacji. Jego cel wymsknął się z zasadzki.
Kobieta przysłuchiwała się mu uważnie, najwyraźniej notując w głowie jakie polecenia ma wydać. Gdy wampir wysunął w jej stronę zakrwawiony nadgarstek, skłoniła się w wdzięcznością i pomału zaczęła spijać wampirzą krew.


W tym czasie myśli Czerdoga dotarły na Rugię. Stephen wydawał właśnie polecenie dla dowódców oblężenia, posilając się na jakimś jeńcu.
- Nasz drogi brat się wymknął. Zakończyłem sprawdzanie terenu. Jest poza zamkiem. Mogę ci rzec gdzie. Zorganizujesz pościg. - Czerdog nie bawił się w uprzejmości od razu przeszedł do konkretów.
- Co?! - Warknięcie Stephena przeraziło, towarzyszące mu ghule. Czerdog zobaczył jak oczy brata wypełniają się krwią. Jego bestia była blisko. Bardzo blisko. - Mów!
- Jeśli bestia cię opanuje to go nie dopadniesz. - Czerdog powiedział spokojnym głosem. Czekając aż Stephan nad sobą zapanuje. Dopiero gdy to zrobił sam sprawdził obecną pozycję ich brata i mu ją zdradził. Jacob zmierzał dalej w kierunku portu, ale Stephen miał szanse…. Chyba. Gdyby miał bardzo szybkie konie. Może zdążą nim statek najstarszego z braci zrzuci cumy.
- Jacob ucieka w stronę portu. Jeśli masz bardzo szybkie konie… Możesz go jeszcze dopaść. - Czerdog powiedział co wiedział. - Rozejrzę się czy bliżej portu jest ktoś kto mógłby to opóźnić lub uszkodzić statek.
Stephen przytaknął i zaczął wydawać polecenia. Czerdog już teraz widział, że spróbować zatrzymać go będzie mógł dopiero w porcie. Gdyby załoga odmówiła? Były tam jednak ghule najstarszego z braci.

Czerdog zobaczył trzy okręty i ich załogi. Na każdym dominowali marynarze ale i na każdym było kilku żołnierzy. W umysłach które badał dominowało oczekiwanie i niepewność. Załogi były pod rozkazami ghuli Jacoba. Rozmieszczonych po kluczowych stanowiskach. Jednak zwykli ludzie nie wiedzieli co ich czeka. Mieli swoje rozkazy i mieli swoje lęki. Nigdy w historii wyspy za ich życia nie było tu takich walk. Doszły ich plotki, że rodzina zmarłego pana tych ziem skoczyła sobie do gardła. Skoro brat walczy przeciw bratu. Krew z własną krwią kto da im gwarancje co czeka ich? Oliwy do ognia dolewały plotki. Plotki o diabelskich pomiotach na wyspie, potworach i diabłach nie z tego świata. Nikt tylko nie wiedział dla kogo one walczyły ani gdzie. Same myśl jednak była bardzo niepokojąco. Te nastroje postanowił wykorzystać oczywiście Czerod. Zsyłał wizje na załogantów. Ukazując ghule Jacoba z widocznymi oznakami potworności i diabelstwa. Wizje były spójne. Przeskakując z umysłu do umysłu dbał by marynarze byli blisko siebie. Wiedzieli tego samego ghula w ten sam sposób. Przy takim natężeniu szybko zaczną między sobą gadać. Każdy widział to samo i ghule Jacoba zostaną uznane za diabły. Czerdog liczył na bunt załogi i eliminację oficerów. Potem nastraszy ich wizją nadciągającego w ich stronę pana diabłów czyli samego… Jacoba.

Widział jak marynarze zaczynają szeptać między sobą. Spoglądali złowrogo na swych dowódców, ale wystarczyły jedno czy dwa warknięcia, doświadczonego ghula i rozmowy cichły.
Czerdog nie dawał za wygraną. Zaczął zsyłać im wizję jak słyszą, że po przybyciu Pana trzeba złożyć ofiarę. Każda z grup marynarzy oczywiście słyszała swoje imiona i kamratów obok. Czerdog dał im wyraźnie do zrozumienia, że czas brać sprawy w swoje ręce.
Nim Jacob dotarł do portu rozpoczęło się tam małe piekło. Marynarze wzięli sprawy w swoje ręce i rozpoczęli walkę z ghulami. Ich przeciwnicy byli potężni. Byli to jednak ludzie najstarszego z braci, dowódcy regularnie pijający jego krew. Jednak nie mieli szans z tłumem marynarzy i tragarzy. Większość poległa w walkach, dwóch jednak wyruszyło naprzeciw swojemu Panu.

Tzimisce nie myślał wiele. Zaczął podsycać w umysłach marynarzy wizję zbliżającego się Jacoba gdy tylko ci przegnali lub zabili ghuli. Zaszczepiał im też myśl, że muszą odpłynąć czym prędzej. Inaczej pan tych potworów zaraz tu dotrze i ich zabije. Odpłynięcie to jedyny ratunek. Wszędzie indziej ich dorwie. Muszą odpływać by przeżyć. By uciec przed śmiercią.
Marynarze ruszyli pędem do jednego ze statków. Widział jak dopadają olinowania. Starsi sternicy, szybko przejęli role dowódców. Czerdog widział jak statek odbija od brzegu, jak jego białe żagle powoli opadają wzdłuż masztów. Jacob był jeszcze o kilka klepsydr drogi od portu, ale już musiał widzieć majaczący ponad drzewami materiał.
Natychmiast też Czergod zaczął roztaczać podobne wizję nad resztą załóg. Pozostałych dwóch statków.
Po dłuższej chwili w porcie rozpętało się małe piekło. Wokół toczyły się walki. Żagle statków były naprędce podnoszone. W tym całym bałaganie pojawił się Jacob wraz ze swymi ghulami i od razu ruszył w kierunku statku który dopiero podnosił trepy. Wtedy Czerdog przeniknął do umysłu koni niosących Jacoba i jego towarzyszy. Rozciągnął przed ich oczami wizje ognia który stoi tuż przed nimi. Tak, że odgradzał im drogę do portu. Wampir nie dawał za wygraną i popuszczał wodze swej wyobraźni by tylko uniemożliwić Jacobowi odpłynięcie.

Zobaczył jak kolejne zwierzęta stają dęba próbując zrzucić swych jeźdźców. Kilku ghuli spadło pod kopyta jednak udało się im jakoś odtoczyć nie odnosząc większych ran. Jacob był wytrawnym jeźdźcem, ale nawet on zeskoczył z siodła widząc, jak jego wierzchowiec mimo krwawiącego od wędzidła pyska, zbiera się do ucieczki. Pozostało im patrzeć jak ostatni ze statków odbija od portu. Czerdog gdyby to było możliwe zapewne otarłby teraz pot z czoła. Zamiast tego gdzieś w Gdańsku uśmiechnął się pod nosem i odetchnął z chwilową zapewne ulgą. Wrócił do Stephana i opisał mu obecną sytuacją. Następnie zaczął dzielić swoją uwagę między dwóch braci. Przez chwile był przy jednym w następnej chwili raportował drugiemu co się dzieje. Robił wszystko by doprowadzić do zwarcia ich obu.

Wiedział, że minie chwila nim młodszy z braci dotrze do Jacoba. Ten jednak nie miał już zbyt wielkiego pola do popisu. Mógł ponownie ukryć się w jednej z twierdz widać jednak było, że szykuje się do walki. Napoił swych ghuli i sam wypił do cna jeńców. Stephen nie będzie miał łatwej walki. Młodszy brat słysząc o zachowaniu Jacoba jedynie prychnął. Był pewny siebie. Jak zwykle… wielokrotnie to ta pewność siebie gubiła go i sprawiała, że nigdy nie zbliżył się do ojca tak jak Jacob czy nawet Czerdog. Starszy brat kazał na szybko zbudować zasieki. Skąd wiedział, że drugi brat się zbliża? Może doniosły mu ptaki? Zwierzęta zawsze były po jego stronie. Dzikie bestie zbliżały się do portu i Czerdog zaczynał mieć obawy, że jest to sprawka najstarszego z braci. Czerdog postanowił temu przeciwdziałać. Wskakiwał w umysły bestii i zalewał je obrazami ognia i zniszczenia. Port w ich umysłach i cała droga do niego płonęła. Naturalnym instynktem była ucieczka. Odstraszył tak największe i najgroźniejsze bestie. Jeśli było ich zbyt wiele zamierzał wrócić do braci. Gdy dojdzie do starcia on również stanie w szranki. Sprawiając, że Jacom będzie widział wszędzie Stephana. Nie był w stanie postawić go wszędzie. Wystarczyło jednak, że jego twarz w umyśle Jacoba otrzyma jakiś losowy Ghul Stehpana. Stephan zaś… cóż w jego miejscu nie będzie nic powietrze. Taki obraz będzie przekazywał do umysłu Jacoba. Powinno wystarczyć. W końcu choć Jacob o tym jeszcze nie wiedział… walczyło dwóch braci przeciw jednemu.

Większość bestii uciekła. Większość… Czerdog widział jak niektóre przedzierają się mimo przerażenia przez wyimaginowanie płomienie. Szybko zrozumiał dlaczego. Jacob poił część zwierząt swoją krwią… Jak dawno zaczął? Jak długo starszy z braci planował przejęcie władzy? Gdyby nie starania Czerdoga zapewne udałoby mu się błyskawicznie. Teraz jednak musiał się mierzyć z dwoma młodszymi braćmi i nie udawało mu się to bez strat. Mimo przesyłanych obrazów Jacob ruszył jednak na Stephena. Czerdog szybko zorientował się, że najstarszy z braci musiał oprzeć się jego wizjom. Wokół rozpętało się prawdziwe piekło. Nieliczne zghulizowane bestie dopadły ghuli Jacoba. Adligen młodszego brata, walczyło z ludźmi starszego. Co gorsza Czerdog poczuł, że ktoś dotyka jego ciała.
Czerdog wrócił do swego ciała by zorientować się kto i z jakiego powodu go niepokoi. Obok stała Tomiła.
- Co robimy? Anna sprawdziła, że nasi ludzie nie weszli do portu. - Była wyraźnie zaniepokojona. - Elia odeszła do sprawunków, powiedziała, że będzie posyłała człowieka do Kazimierza.. Kimkolwiek on jest.
 
Icarius jest offline  
Stary 29-09-2019, 20:10   #19
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Czerdogowi nadal zdawało się, że słyszy odgłosy walki. Przez chwilę… Szczęk oręża, jęki umierających warczenie bestii… wszystkie one pomału przeradzały się w odgłosy typowych ulicznych zamieszek. Coś działo się poza kamienicą.

Za Tomiłą dostrzegł Annę. Usiadła w fotelu i chyba także była teraz w transie, podróżując myślami w inne miejsce. Pewnie powróciła do obserwacji załogi Widma… a może starała się dojrzeć swojego ojca?

Dźwięki na zewnątrz stawały się coraz bardziej niepokojące. Chyba nawet usłyszał odgłos ostrza uderzającego o metal. To na pewno było to. Zbyt dobrze znał to brzmienie by teraz się pomylić. Takie samo jak wiele innych, które teraz wypełniały port na Rugii. Gdzie była Elia? Czy opuściła dwór? Chyba było na to za późno, jednak wyraźnie mieszczka miała tutaj swoje sprawunki, które nie raz załatwiała w świetle księżyca. Tym częściej zapewne i częściej powiązane były one z jej zmarłym mężem. Do Czerdoga doszedł okrzyk jakiegoś mężczyzny…. Nie znał tego głosu.

Do pokoju wbiegła Elia.
- Panie… krzyżacy! Musicie opuścić kamienicę.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172