Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-05-2018, 22:19   #1
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
[VtDA] Burza

"...Morze huczy, a nawę miecą nawałności.
Raz się zda, jako w przepaść pojźrzeć z wysokości,
A kiedy się zaś wały rozstępują, ani
Miasta widać wielkiego z głębokiej otchłani.
Piasek z wodą się miesza, a w poboczne ławy
Bije szturm niebezpieczny, nawa żadnej sprawy
Nie słucha, ale w morskim rozgniewaniu pływa
Samopas, a mokra śmierć zewsząd się dobywa..."



Danzk po ponad pół wieku powitał Czerdoga mgłą i mrozem. Motława pokryta była, płynącą w stronę Bałtyku, krą i do samego portu musieli wchodzić wolno i ostrożnie. Tomiła stanęła tuż obok opierając się o burtę. Włosy związała ciasno i ukryła pod kapturem długiego płaszcza. Jej bystre spojrzenie przesuwało się po tonącym we mgle wybrzeżu.
- Ponuro. - Mruknęła, choć Czerdog i tak rozpoznał w jej głosie charakterystyczną nutkę zainteresowania, tak typową dla osoby, która po raz pierwszy zawija do jakiegoś portu.

Tzimise sam czuł jakby zdobywał nowy ląd. Miasto, w którym ostatnio bez trudu znaleźć można było drewniane chałupy. Teraz Danzk otulał wysoki mur, a dotychczas zarośnięta wyspa, po drugiej stronie rzeki, była szczelnie pokryta magazynami i spichrzami. Sam port, nawet o tak późnej godzinie i mimo przeszywającego mrozu, oświetlony był licznymi pochodniami. Po wybrzeżu kręciły się straże, a przy bosmanacie, jedynym otwartym na wodę budynku, krzątało się kilka osób. Wzrok Czerdoga odruchowo przesunął się po banderach statków. Coś było nie tak. Ci wszyscy zbrojni. Bystre oko bez trudu wyłapywało charakterystyczne czarne krzyże.
- Nie ma bander Królestwa. - Tomiła jak zwykle zdawała się czytać mu w myślach. Gdy się na niego obejrzała zdawać się mogło, że jej piwne oczy przeszywają go na wylot. - Do tego pełno tu czarnych krzyży.

Słyszał ją, ale myśli Czerdoga płynęły już w innym kierunku. Usłyszał jeszcze tylko parsknięcie kobiety i to jak wydaje polecenia kapitanowi. Statek zwolnił, jednak świat dla Tzimise przemykał jak gdyby gnał pod pełnymi żaglami. Ratusz niemal się nie zmienił. Jego masywna sylweta przytłaczała okoliczną zabudowę. Bez trudu dotarł do znajomej komnaty. Krzyżowo sklepione pomieszczenie było niemal takie jak je zapamiętał. Dębowa podłoga, sufit wymalowany w nocne niebo. Brakowało trzech rzeczy: bogatych kobierców oddających urodę krajobrazów Korony, pięknego, obitego atłasem fotela na lwich nogach oraz księcia. Gdzie się podział ten stary druid Siemomysł? Znalazł go! To musiała być jakaś kamienica, te wysokie okna przesłonięte grubymi tkaninami i drewniane sklepienie. Bez trudu rozpoznał znajome kobierce, tron i mężczyznę na nim. Obok księcia, na niedźwiedziej skórze siedziała jego ukochana córka, Dalebora. Czytała coś na głos, ubrana jak zwykle jedynie w lekką suknię, jej ogniście rude włosy spływały swobodnie po ramionach, opadając na ziemię. Wzrok Siemomysła skierowany był jednak nie na kobietę, lecz przed siebie. Wprost na Czerdoga.
 
Aiko jest offline  
Stary 16-05-2018, 23:03   #2
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Czerdog przemówił do księcia telepatią.
- Książę przybyłem by oficjalnie się przywitać i prosić o pozwolenie zejścia na ląd. Jam jest Czerdog Berhot. Widzę, że jednak kłopoty zawitały do Gdańska.

Jednocześnie przemówił do Dalebory.
- Ukłon dla pięknej pani Dalebory od kapitana Czerdoga. - znali się bowiem choć przelotnie.
Siemomysł pogłaskał po głowie córkę, a ta oderwała się od lektury i uśmiechnęła do ojca.
- Czasy się zmieniły od kiedy byłeś tu po raz ostatni. - Głos starego wampira jak zwykle wywoływał dziwny dreszcz. Zdawał się drażnić każdą cząstkę ciała. - Nie mnie powinieneś prosić o pozwolenie, ale… - Uśmiechnął się odrobinę złowrogo. - Możesz mieć kłopot by zwrócić się do właściwej osoby.
- Proszę wyjaśnij mi to Panie. - odpowiedział łagodnym tonem. Jednocześnie lustrując komnaty dokładniej. To mogło powiedzieć na ile powodzi się obecnie byłemu księciu. Na pewno Siemomysł nie przymierał głodem. W kandelabrach były świeże świecie, pomieszczenie było wysprzątane i zadbane, wypełnione drogimi meblami. Dalebora, też miałą na sobie suknię z drogiej tkaniny.
- Kto inny jest teraz księciem Gdańska. - Książe jak zwykle użył polskiej nazwy miasta.
Tego Czerdog się domyślił. Już po pierwszym zdaniu byłego księcia.
- Kto jest nim obecnie i czemu doszło do zmiany?
Siemomysł spoważniał.
- Przyznaje, że nie pełnię już władzy w mieście, ale nie przywykłem by odpytywano mnie na sposób jaki ma w zwyczaju czynić to święte oficjum. - Stary wampir obejrzał się na swoją córkę. - Mamy nowe twarze w mieście, jedna z nich przybyła ze znacznymi siłami. Jeśli jesteś w pobliżu portu zapewne możesz je zobaczyć.
- Książę zapytałem bo chciałbym jakoś pomóc. - taki faktycznie był cel pytania Czerdoga. Chciał tu w końcu zamieszkać choćby chwilowo. - Krzyżaków widziałem i zdanie o pomocy nie zmieniłem. Może jest coś co mógłbym zrobić? Mam nowoczesną Karawelę i oddaną załogę pod rozkazami.
- Cumujcie i jeśli rzeczywiście chcesz dołączyć do tego szaleństwa… przybądźcie do mojej kamienicy przy ulicy Długiej. - Siemomysł poklepał córkę po ramieniu, a ta opuściła pokój. - Myślę, że w obecnej sytuacji komtur Konrad Pfersfelder, nawet nie zauważy, że ktoś nowy jest w mieście.
- Chciałbym się zapoznać z sytuacją Książę. Nim zejdę na ląd - uparcie tytułował drudia poprzednim tytułem. - Jak również poprosić o wskazówki. O zaistniałej sytuacji nic nie wiem. A łatwo wtedy popełnić jakiś błąd.
- Krzyżacy wezwali posiłki do Gdańska istnieje ryzyko, że jego mieszkańcy sprzymierzą się z Koroną i zakonnicy zamierzają zrobić wszystko by do tego nie doszło. - Siemomysł podniósł się z fotela i podszedł do okna. Delikatnie odsłonił okno wyglądając na ulicę. - Okazało się, że posiłki miały wesprzeć nie tylko zakon, ale i mieszkającego już w mieście nieśmiertelnego. Komtura, o którym już wspomniałem.

Książe zamyślił się.
- Wskazówki? Mów po niemiecku. Krzyżaków niepokoją głównie oznaki polskości. - Siemomysł machnął dłonią wskazując kobierce.
Czerdog chwilę oswajał się z informacjami. Komtur wykorzystał sytuację by dokonać przewrotu w świecie nieśmiertelnych.
- Co mógłbym dla Księcia uczynić? Jeśli mógłbym wiedzieć już teraz pozwoli mi to lepiej dobrać ludzi i przygotować się.
- Na razie staram się rozeznać jak tam nastroje u reszty rodziny. Niestety elizjum zostało zamknięte, a Pfersfelder skutecznie utrudnia mi rozmowy. Większość młodzików przypłaciła próby kontaktu ze mną swoim istnieniem. - Druid spojrzał znów na Czerdoga. - Dowiedz co dzieje się w mieście.
- Mogę być pośrednikiem. Rozejrzę się po mieście. Chciałbyś bym odnalazł przy okazji kogoś konkretnego? - Czerdog i tak chciał zejść na ląd, choć spodziewał się kłopotów. Miał nadzieję, że Krzyżacy nie zarekwirują mu statku. Musi porozmawiać z kapitanem by zadbał o to, by wyglądali na handlową z niemiec wraz z najemnikami do ochrony.
- Nie wiem kto przeżył. - Siemomysł ponownie zajął miejsce w fotelu. - Nie wiem też ilu nowych jest w Gdańsku. Jestem ciekaw nastrojów i jak duże poparcie ma Pfersfelder. Było jednak kilku starszych.
- Skontaktuje się z tobą Książę gdy będę wiedział coś więcej. Do usłyszenia.
- Czekam. -Siemomysł odwrócił wzrok dając znak, że to już koniec rozmowy.

Czerdog był na powrót w swoim ciele. Zawołał Wilka i przedstawił sytuację jemu i swojej siostrze.
- To nie nasz konflikt. Więc nikt nie ma interesu by łapać się z nami za barki. Było nie było jesteśmy z niemieckiego rodu. Nic nie mamy do nich oni do nas. Dyskretnie pomożemy Księciu by mieć powiedzmy sobie dobre układy z każdą ze stron. - wypowiedział swoje myśli. - Nikt nas jeszcze chwile nie będzie szukał. Na Rugii mają większe problemy i czeka ich własna gra. Myślałem przez drogę jak ułożyć nasze sprawy w domu. Wysonduję przed zejściem na ląd co się tam dzieje. Wilku jeśli uważasz, że na wyspie zostali twoi pobratymcy godni by dać im szansę a wymagający ewakuacji. Myślę, że można by coś zaaranżować. My nie mieliśmy czasu ale to nie zamyka wszystkich opcji. - rozwinął swoją myśl.
- Co nieco ludzi się ostało… - Wilk mruknął tak, że gdyby nie wyostrzone zmysły Czerdoga to na pewno by tego nie usłyszał. - Pytanie kto jeszcze żyje.
-Tu natomiast… Tak jak słyszeliście Niemiecki Zakon rycerski umacnia pozycję w mieście w obawie przed rozruchami. Nie będziemy się wychylać. Zejdę się rozejrzeć dyskretnie. Wezmę dwóch ludzi. Nie pozwólcie zarekwirować statku, gdyby mieli taki pomysł. Siostro - popatrzył na nią - staraj się negocjować i zasłaniać naszym pochodzeniem. Okręt handlowy z Cesarstwa Niemieckiego nie może być zajęty w obawie przed Polskimi rozruchami. To byłby incydent który narobił kłopotów. Pogwałcenie praw Polaków to jedno ale Niemców nie odważą się ruszyć. Przynajmniej mam taką nadzieję. Jeśli macie coś do powiedzenia teraz jest odpowiedni moment.
- Myślę, że da się zrobić. Wystarczy że damy znać, iż rzeczywiście chcemy handlować. - Tomiła stuknęła obcasem w pokład. - Ale będziemy musieli zapłacić cło.
- Parszywy ląd. - Wodnik spojrzał niechętnie na port.*
- Wilk wymienisz mi ich widziałem większość u ojca choć żadnego dobrze nie znałem prócz ciebie. Nawiąże kontakt z każdym. Pomogę im się zgrupować w jednym miejscu i może wynegocjuje wyjście z wyspy. Chce by mieli wybór co z nimi dalej. - następnie spojrzał na siostrę - przez rejs łowiliśmy śledzie. Mamy tego sporo w ładowniach. Były też towary na handel załadowane na następny rejs nim się oddaliliśmy. Opłać cło, targuj się i coś zarobimy. Wojsko musi coś jeść a i przykrywkę zyskamy przy okazji. - na końcu spojrzał na Wodnika. - W okolicach każdego portu zatonął nie jeden statek. Możesz nurkować i się rozejrzeć, może trafisz na coś ciekawego. Będziesz miał zajęcie a my niestety trochę tu zabawimy. Zwrócił się do podopiecznego.
 
Icarius jest offline  
Stary 17-05-2018, 21:37   #3
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Gdy tylko towarzysze Czerdoga rozeszli się do swoich zadań, jego myśli ponownie odpłynęły. Pozwolił im swobodnie przemykać po falach wzburzonego Bałtyku i wraz z wodą rozbić się o nabrzeże Rugii.

[MEDIA]http://www.artnet.com/WebServices/images/ll00125lldURFJFgFkECfDrCWvaHBOcmqvE/johann-friedrich-boeck-moonlit-night-on-the-island-of-r%C3%BCgen.jpg[/MEDIA]

Monumentalne, pogrążone w ciszy klify wyspy nie wskazywały na to, co zastanie w jej głębi. Bez trudu odnalazł drogę do siedziby rodu. Już w oddali zobaczył płomienie. Ogień trawił zamek Berhotów. Wewnątrz i pod murami dostrzegł leżące ciała. W kilku rozpoznał znanych sobie ghuli i młodsze wampiry, w tym towarzyszy Wilka. Na przedpolu dostrzegł solidny oddział i bez trudu rozpoznał kto nim dowodzi.Monumentalna sylwetka jego starszego brata Stephana, wyróżniała się nawet w otoczeniu należących do niego ghuli. Adligen - bo tak nazywały się te elitarne jednostki, tworzone tylko po to by być jak najpotężniejszą i jak najwierniejszą armią. Stephen wydał kilka poleceń i pary tych bestii wyruszyły w las, wyraźnie czegoś szukając. Czerdog nie miał zbyt wiele czasu. Szybko okrążył zamek by złapać znikającego w leśnej gęstwinie drugiego, najstarszego z nich brata. Jacob wycofywał się wraz ze swymi ghulami. Jeden z Adligen wpadł na jego trop. Sądząc po reakcji jednego z ghuli Jacoba, który zestrzelił biegnącą w swoją stronę bestię, z ciężkiej kuszy, bracia nie pozostawali obecnie w najlepszych stosunkach.

Czerdog poczuł delikatne drgnięcie swego ciała. Czuł, że powinien wracać. Powoli zaczął się wycofywać, widząc jak starszy brat znika w leśnej gęstwinie. Czerdog podejrzewał, że zmierzał ku swojej prywatnej twierdzy w głębi lądu. Niestety prawdopodobnie Stephen miał taki sam pomysł. Wycofując się w stronę morza, uważnie obserwował las, szukając towarzyszy Wilka. Przez moment nabrał nawet pewności, że gangrele zostały wymordowane w zamku. Wtedy, tuż przy wybrzeżu od strony kontynentu dostrzegł Sivę - matkę Wilka, prowadzącą resztki stada.

Świadomość powróciła, akurat gdy Tomiła schodziła po trapie wraz z kapitanem, by spotkać się z Gdańskim Bosmanem. Starszemu mężczyźnie towarzyszyło dwóch krzyżowców, a inni obserwowali ich spod muru. Sytuacja nie wyglądała sympatycznie, ale był pewny, że siostra sobie poradzi. Mężczyźni otuleni byli ciasno płaszczami, które lodowaty wiatr, starał się usilnie wyrwać im z rąk. Do wampira docierały strzępki rozmów.
- Macie jakiś nocleg? Za dwie godziny zamykamy bramy.
- Najwyżej przenocujemy na statku. - Tomiła nie wydawała się być zrażona.
- A wasze chłopaki nie zrobią burdy, bo nie dostali się do dziewek? - Bosman mówił całkiem poważnie, ale jeden z krzyżowców parsknął.

Nie miał dużo czasu. Spróbował odnaleźć Annę, ale ta na razie się ukrywała. Momentami już zdawało się, że dotyka jej jaźni, ale wtedy wymykała mu się. Była blisko i obserwowała go.

- Wyślemy trzech ludzi do miasta, by rozejrzeli się za jakimś noclegiem i skontaktowali z przedstawicielem hanzy.
- Dobra, byle szybko. - Bosman machnął ręką. - Przyjdźcie do bosmanatu z cłem. - Targi najwyraźniej dobiegły końca.
 
Aiko jest offline  
Stary 22-05-2018, 23:54   #4
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Czerdog oglądał wyspę. Jego dom stał się polem bitwy. Smuciło go gdy patrzył na obrót jaki przybrały sprawy. Nie żeby się tego nie spodziewał. Za dobrze znał ambicje swoich starszych braci. Jednak widok zniszczonego dziedzictwa ich ojca był przygnębiający. Brat przeciw bratu. Jeszcze nie dawno wszyscy razem ucztowali. By chwilę później skoczyć sobie do gardeł. W tej kwestii nie byli wiele lepsi niż Gangrele którymi pogardzali. Te rozwiązywały swoje spory również z użyciem siły. Mijał kolejne twarze. Rozpoznawał stanowczo zbyt wiele z nich. Krwawa łza spłynęła mu po policzku gdzieś daleko na okręcie “Widmo”. Poczuł gdzieś w oddali subtelny dotyk. To zapewne Tomiła ją starła. Wziął się w garść nie przybył tu na żałobę. Chciał ocalić kogo się jeszcze da z tej bezsensownej przemocy. Głównymi graczami pozostali dwaj jego najstarsi bracia. Jacob - najstarszy syn Berhota, specjalizujący się w animalizmie i nadwrażliwość. Choć w tej drugiej mocy nie osiągnął biegłości Czerdoga. Był bardzo zachłannym członkiem rodziny, oczekującym od swych poddanych całkowitej wierności i surowo karcący zdradę, odpowiadał m.in. za Gangrele i kontakty z nimi, choć osobiście gardzi tym klanem, jako najstarszy syn wiedział o większości układów ojca. Czerdog nigdy go nie lubił mógł zresztą ugrać u niego stosunkowo mało. Drugim bratem był Stephan - następny w kolejce do sukcesji. Najwyraźniej nie uznał nowego zwierzchnictwa. W końcu był najbardziej bitny z braci, specjalizował się w zniekształceniu, podobnie jak ojciec tworzy Adligen, specjalne jednostki ghuli, którymi dowodzi, osoba nad wyraz bitna, lubiąca rozlew krwi i podobnie jak Jacob dążąca do władzy absolutnej, sam mocno zmodyfikował swoje ciało, czyniąc je znacznie wytrzymalszym i sprawniejszym w walce, obecnie mierzy ponad dwa metry wzrostu. Czerdog liczył na jego mniejsze obycie. Nie znał kontaktów ojca, nie miał zdolności w nadwrażliwości. Był wybitnym wojownikiem zdolnym wygrać walkę. Tylko gdyby ją wygrał prawdopodobnie potrzebowałby pomocy by zjeść owoce zwycięstwa. Tu wkraczał Czerdog. Braci zostawił sobie na koniec. Póki co miał bardziej przyziemne cele.

Najpierw sprawdził resztę wyspy. Sukcesywnie leciał przez wyspę. Wybierał jednak osoby które znał i ważne miejsca. Nie szło mu jednak najlepiej. Wszędzie tylko ciała i zniszczenia. Nie wszyscy jednak zginęli odnalazł stado Gangreli. Szli plażą, przetrzebieni ranni… uchodzący. Jednak matka Wilka i ich przywódczyni wciąż żyła! Widział w tym szansę na ocalenie grupy. Delikatnie podpłynął do jej umysłu i przemówił do Sivy:

- Dobrze widzieć cię żywą - wyszeptał Czerdog wprost do umysły starszej Gangrelicy. - To ja Czerdog. Opuściłem wyspę ze swoimi i zabrałem Wilka. Na nic więcej nie starczyło czasu. Teraz sprawdzam co w domu. Stepham i jego Adilgeny oraz Jacob walczą ze sobą. Choć obaj ostrożnie. Opisał dokładnie ich pozycję i kierunek gdzie się udali. Wiedzę o położeniu zagrożenia jest zawsze przydatna.
- Planujemy opuścić wyspę. - Głos Sivy jak zwykle przypominał odrobinę warczenie psa. - Dość tych mordów.
- Macie jak to zrobić? Czy potrzebujecie pomocy? - Czerdog zadał dwa szczere pytania.
Siva skrzywiła się i to wystarczyło wampirowi za odpowiedź. Nie miała pojęcia jak to zrobić i nie chciała go prosić o pomoc.
- Czyli nie macie. -zawyrokował - Chcesz żebym pomógł? - Czerdog wiedział, że Siva musi to powiedzieć na głos. By wiedział czego chce i że zaciąga u niego dług. Pomoże jej tak czy inaczej ale czemu przy okazji nie zyskać przysługi?
Gangrelka biła się przez chwilę z myślami.
- Tak… - Widać było, że słowa z trudem przechodzą jej przez gardło. - Jeśli jesteś w stanie gdziekolwiek jesteś.
- Jestem daleko choć nigdy mnie to nie ograniczało. Jeśli czegoś się chce i człowiek się stara wiele drzwi się przed nim otwiera. Postaram się otworzyć jakieś dla was.

Chwilę później był już w zatoce. Gdy wypływał już robiło się tam zamieszanie. Były wtedy jeszcze dwa okręty podobne do Widma i kilka mniejszych. Czerdog udał się do portu by sprawdzić sytuację. Liczył, że uda mu się tam znaleźć ratunek dla Gangreli. Kapitanowie okrętów rodu zawsze byli ghulami. Być może któryś z nich stracił dziś pana i uda się dobić targu. Planował wznieść się również nad port by z lotu ptaka obejrzeć okolicę. Może dostrzeże tam jakaś jednostkę.

Zbliżając się do portu zauważył brak jeszcze dwóch karaweli, pozostały natomiast mniejsze okręty, a dwa z nich wyglądały nawet na zdolne do wypłynięcia w morze. Wokół wydawał się panować spokój, najwyraźniej wiedza o wydarzeniach z zamku jeszcze nie dotarła tak daleko.
Znał kapitanów poszczególnych statków. Wybrał najodpowiedniejszego do swojego celu. Thadeus - Kapitan statku “Duch”, był ghulem Maklavianina który służył ojcu Czerdoga, jego ciało mignęł mu na zamkowym dziedzińcu. Stąd wiedział, że Thadeus został właśnie "sierotą". Był bardzo dobrym kapitanem, acz po swym panie co nieco przejął, rozmawia ze swą papugą. Co nie byłoby może niczym niezwykłym gdyby ta nie była martwa od kilku lat. Nie przeszkadzało to jednak ghulowi, zwierzę doradzało mu i o dziwo całkiem dobrze.

- Tu Widomowy kapitan “Widma”. Tu Widmowy kapitan Widma zgłasza się do kapitana “Ducha”. - Czerdog nie mógł się powstrzymać od odrobiny humoru. Przydawał się nawet w takich sytuacjach jak ta. Wszak nie miał dobrych wieści.
- Thadeusie to ja kapitan Czerdog. Na zamku doszło do zamachu. Mój ojciec i mój pan nie żyje. Gdy giną tacy jak on powstaje chaos. Doszło do walk. Twój pan również nie żyje. - dał chwilę rozmówcy by przetrawił informacje. Thadeus zamarł na chwilę, nie do końca rozumiejąc co się dzieje, spojrzał ponad swoje ramię.
- Brzmi jak głos Pana Czerdoga… - Zmarszczył brwi jakby się w coś wsłuchując. - Nie jestem głupcem, toż go rozpoznałem. - Kolejna chwila przerwy i nagle posmutniał. - Czuliśmy że coś złego się stało. - Pokręcił głową i zaczął rozglądać się po pokładzie. - Masz rację, powinniśmy uciekać nim zabiorą nam majątek Pana. Trzeba go strzec! Panowie do lin! Odpływamy!
- Znalazłem cię teraz więc znajdę cię zawsze. To mój dar wśród nieśmiertelnych. Ostrzegłem cię dzięki czemu przeżyjesz. Jesteś mi coś dłużny. W zamian będę chciał niewiele jeden rejs. - Czerdog postawił cenę nisko. Jednocześnie czyniąc sprawę swojej wizyty dość jasno.
- Panie, jeśli zaraz nie wypłyniemy, pojawią się tu słudzy twoich braci. Po tym już nic nie opuści tego portu. - Pokręcił głową i nagle zamarł jakby go coś ugryzło. - Daj spokój! Toż wiesz, że nie odmówię. Dobra Panie, masz sprzymierzeńca. Jaki to rejs?
- Zabierzesz Gangreli z plaży. - odpowiedział Czerdog
- Zaraz ci pokażę w umyśle gdzie są. Zawieziesz ich dokąd będą chcieli. Choć jeśli skorzystają z mojej protekcji i pomocy będzie to Gdańsk lub okolica. Dalej sam też podejmij decyzję. Będziesz potrzebował krwi. Zmusi cię to do wyboru nowego Pana. Nie szukam sług a sprzymierzeńców właśnie. Kto zrozumienie kapitana lepiej niż drugi kapitan? Przemyśl to do jutra zostawiam ci wolny wybór. Gangrele będę czekały zabierz je jak najszybciej i oddalcie się od wyspy.
- Byle szybko… - Mruknął pod nosem, a coś jakby znów dziabnęło go w głowę. - Jak sobie Panicz życzy. - najwidoczniej papuga wiedziała, że przy spokrewnionych należy zachować odpowiednią etykietę.

Czerdog zmierzał do ostatniego punktu przed spotkaniem ze Stephanem. Niedużej wioski między portem a plażą gdzie znajdowały się Gangrele. Dotarł do Anzelma był on emerytowanym zarządcą rodu. Kilkanaście lat wcześniej ghula zastąpili młodsi słudzy. Bardziej dynamiczni mniej ludzcy i nastawieni na szybsze efekty i zyski. Anzelm był Żydem. Był gibki w interesach jednych pewnych barier, ludzkich barier nie chciał przekroczyć. Ojciec nagrodził go za służbę i nie zabił. Co było samo w sobie niezwykłe bo Anzelm stracił swoją główną przydatność. Okazało się jednak, że jego drugą pasją była medycyna. Został nadwornym lekarzem i zasadźcą jednej z wiosek. Bliskość zamku rodu dawała możliwość posłania po Anzelma gdy był potrzebny. Spełniał się w zarządzaniu... czymkolwiek. Tomiła zaś pobierała u niego nauki przed dwadzieścia lat. Nim sama poszła swoją drogą. Miała do niego słabość a Czerdog lubił sprawiać jej radość. Doceniał też talenty Anzelma. Kilkanaście minut później Anzelm z najbliższą rodziną i tym co udało mu się zabrać z dobytku gnał w stronę plaży. Był reliktem przeszłości. Bracia Czerdoga zrobili by z nim tylko jedno.... Ostatnim wspomnieniem nim udał się do Stephana była mina Silvy. Gdy powiedział jej, że zabierają również Żydowskiego medyka. Gangrelica dostała szczery wybór. Może podążać do Czerdoga gdzie ten postara się im pomóc. Co oznaczało kierunek Gdańsk. Ona wtedy będzie miała szansa spłacić ze stadem swój dług lub wysiąść gdziekolwiek na stałym lądzie i radzić sobie sama. Czego nie powiedzieć o matce wilka wiedziała co to wdzięczność i szybko podjęła decyzję. Został Stephan...
 
Icarius jest offline  
Stary 25-05-2018, 22:10   #5
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Czerdog zszedł do miasta. Patrzył na aury mijających go osób. Pozostawał czujny mimo niedużego zagrożenia. Z natury był ostrożny lata pracy dla ojca w charakterze kupca i pirata a czasami zwykłego posłańca nauczyły go wiele. Ze względów bezpieczeństwa ojciec trzymał go zawsze blisko gdy był w Zamku. Był jego łącznikiem ze światem zewnętrznym gdy sprawa wymagała pośpiechu. Nawet gdy wypływał w odległe rejsy, miał nakaz kontaktowania się z twórcą raz na każdą noc. Dostawał wtedy listę osób i co miał im rzec. Co gdyby nie jego mała w rodzie pozycja czyniło go istotnym. Skierował swoje kroki w kierunku przedstawicielstwa Hanzy. Liczył, że natrafi na jakiś ślad po drodze. Miasto było zadbane. Większość zabudowy były to murowane, wysokie kamienice o bogatych zdobieniach. Ulica Długa mimo późnej pory i potwornego mrozu tętniła życiem, gromadzącym się głównie w pobliżu pubów, z których wydobywało się przyjemne ciepło.

Miasto jak miasto, Czerdog był pod wrażeniem tego jak zmienił się Gdańsk, ale miasto nie wyróżniało się nazbyt na tle innych miast Hanzy. Do tego coś go niepokoiło. Stanowczo kręciło się tu zbyt dużo krzyży w asyście uzbrojonych pachołków. Gdy przechodzili obok pubów zapadała przy nich dziwna cisza, a oczy podpitych mieszczan spoglądały nieprzychylnie w stronę rycerzy. Idąc dostrzegł w bramie sąsiedniej przecznicy, przemykającą w cieniu postać. Wyraźnie unikała głównego traktu.
Czerdog spojrzał na jej aurę by upewnić się z kim ma do czynienia. Niestety niewiele mu się udało dojrzeć nim postać zniknęła w bramie, ale był niemal pewny, że był to ghul.

Czerdog na szczęście nie musiał prowadzić w takim przypadku skomplikowanej pogoni. Rozejrzał się za miejscem gdzie mógłby dyskretnie usiąść i zamierzał obserwować swoimi zmysłami ghula bezcieleśnie. Liczył, że ten doprowadzi go do kogoś ciekawego. Pewnie najrozsądniej byłoby rozsiąść się, w którejś karczmie. Siedzieć na tym mrozie byli w stanie tylko żebracy, a i takich nie widział, i na takiego nie wyglądał. Wampir skierował swoje pośpiesznie kroki w stronę karczmy. Zabrał ze sobą jednego z ludzi, drugiego wysłał by załatwił sprawy handlu. Zamierzał wygodnie rozsiąść się w karczmie i przystąpić do działania. Najbliżej był zajazd Winkel Krug, gdy tylko ruszył w jego stronę, mężczyźni stojący przed wejściem skupili na nim uwagę. Wyglądało jednak na to, że nie planują rozpoczynać żadnych burd bo przepuścili Czerdoga, odprowadzając go wzrokiem aż do drzwi.

Gdy tylko przekroczył próg w jego nozdrza uderzył zapach potraw i rozlanego piwa. Ciepło sprawiło, że towarzyszący wampirowi ludzie, rozpięli płaszcze. Mimo późnej pory wewnątrz panował gwar. Przy stołach grano w kości i rozmawiano. Czerdog bez trudu wyłapał kilka ściśniętych mocniej grupek, rozmawiających między sobą półgłosem. Zdjął kaptur i rozejrzał się z uśmiechem. Lubił miejsca tętniące życiem. Widok ludzi i aur pełnych energi był miła odmianą od ostatnich krwawych wydarzeń. Choć dostrzegał i analogię że smutnego losu Rugii. Gdańsk również mógł stać się miejscem krwawej rozprawy. Czerdog nie lubił masowej rzezi, znał jednak naturę swego rodzaju. Uważał, że można to zastąpić precyzyjnymi uderzeniami. Walka, polowanie była ich naturą. Po co jednak eskalować? Ciekawe jak zakończy się sprawa w Gdańsku. Krzyżacy nie słynęli z delikatności. Tymczasem Czerdog rozejrzał się za wolnym stolikiem. Z przyzwyczajenia nasłuchiwał rozmów wokół niego. Chciał zająć się sprawą śledzenia Ghula. Na razie jednak zdjął zimowe ubranie do końca i chciał zająć jakieś wolne miejsce. Prawie wszyscy wokół mówili po niemiecku, dochodziły do niego zaledwie jakieś polskie szmery. Rozmowy dotyczyły głównie handlu, wysokości cła i miejsc skupu. Nie był pewny o czym rozmawiają bardziej zbite grupki, musiałby się zbliżyć i uważnie poprzysłuchiwać. Nigdzie nie widać było wolnego stołu, ale dostrzegał co nieco miejsca na ławach przy już zajętych miejscach.

Podszedł tymczasem do karczmarza i położył przed nim monetę o znaczniejszym nominale.
- Potrzebuję chwili spokoju by przemyśleć pewien interes. Mój towarzysz natomiast zjadłby coś gorącego. Znalazłoby się miejsce. - Czerdog wolał nie siedzieć z gawiedzią gdy oddawał się swoim podróżą.
Karczmarz spojrzał na niego krzywo, ale ten wyraz twarzy zmienił się gdy zobaczył leżącego na blacie szóstaka. Oczy zalśniły, a wraz z nimi na usta wypłynął chytry uśmieszek.
- Izba jest pełna panie. - Machnął dłonią, niby wskazując na zgromadzony tłum, ale gdy skończył, ta wylądowała bardzo blisko monety. - Może jaki pokój na zapleczu by się znalazł… - Zrobił znaczącą pałzę i zastukał dwoma palcami obok szóstaka.
Czerdog zdjął rękę z leżącego na blacie szóstaka.
- W zupełności wystarczy. - spojrzał na swojego zaufanego człowieka porozumiewawczo. Herman w mig złapał, że jego pan będzie potrzebował chwili a on musi to strzec.
- Będę musiał wyprosić kilku szlachciców… - Karczmarz postukał palcami w blat. - Myślę, że bardzo by pomogło gdyby do tej ślicznotki dołączyła siostra.
Czerdog nawet nie zgadywał czy karczmarz mówi prawdę. Po prostu dołożył drugą monetę. Mężczyzna zgarnął obie monety i wycofał się na zaplecze, znikając na nim na dłuższą chwilę.

Gdy karczmarz wrócił, skinął wampirowi i poprowadził go przez drzwi. Znajdował się za nimi wąski korytarz. Miejsce raczej brudne, służące głównie służbie obsługującej pub. Odchodziło od niego kilkoro drzwi i to przez jedne z nich wprowadził karczmarz Czerdoga do niewielkiego pomieszczenia.
- W drzwiach jest zasuwa. - Mężczyzna machnął na drewniane skrzydło. Na stole stał dzban, którego zawartość wampir rozpoznał jako średniej jakości piwo. W powietrzu nadal unosił się zapach kilkorga ludzi.
- Odpowiada jaśnie panu? - powiedział karczmarz.
- Wystarczy. Bywałem w gorszych miejscach. - odpowiedział pod nosem. Czerdog wszedł rozsiadł się i przystąpił do poszukiwań tajemniczego Ghula. Dał jedynie znak swojemu towarzyszowi by zamknął drzwi.
Odnalazł go kilka przecznic dalej, schodzącego wewnątrz jakiejś kamienicy do piwnicy. Ghul miał na sobie gruby płaszcz, a jego twarz skryta była pod kapturem. Zdjął go dopiero gdy zamknęły się za nim drzwi jednego z piwnicznych pomieszczeń. Był to dosyć młody mężczyzna, wyraźnie poddenerwowany. W pomieszczeniu było jeszcze kilka osób. Mężczyźni i kobiety. Zaczęli rozmawiać po polsku, byli zarówno poddenerwowani jak i podekscytowani.

Czerdog zaczął nasłuchiwać rozmowy. Podejrzewał, że to może być spotkanie owych niezadowolonych mieszczan. Rozmowa dotyczyła jakiegoś listu, a chwilę potem przeszła na temat uzbrojenia i jakichś dostaw. Niebawem miał się pojawić statek pod niemiecką banderą i dwa wozy prowadzone przez ludzi w krzyżackich strojach.
 
Icarius jest offline  
Stary 01-06-2018, 15:28   #6
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- Czerdog. - Ciepły głos Anny wypełnił jego myśli.
- Anna! Gdzie jesteś od zmysłów odchodzę czemu mnie unikasz?! - Czerdog momentalnie się ożywił.
- Mieliśmy tu małe zamieszanie, ale już się uspokoiło. - Znajoma twarz wypełniła jego myśli.



Anna znajdowała się w jakimś surowym pomieszczeniu pozbawionym okien, wypełniało je jednak kilka eleganckich mebli, biurko, krzesła, jakaś skrzynia, a nawet łoże i balia.
- Hm… wygląda znajomo. Czyżbyś już był w Gdańsku? - W jej głosie pojawiła się radosna nuta. - Wygląda jak Winkel Krug.
- Znasz widzę dobrze swój teren - uśmiechnął się do siebie Czerdog
- Tak, to Winkiel. Wezwałaś więc jestem nie mogło być inaczej. Co dalej? Chciałaś pomocy powiedz gdzie jesteś przyjadę. - jednocześnie zaczął oddalać perspektywę i chciał zobaczyć miejsce gdzie jest Anna z lotu ptaka. Potrzebował lokalizacji.

Świadomość Anny ruszyła za nim. Minął korytarz, którym właśnie przeszły dwie zakonnice. Oddalając się, zobaczył więcej sióstr, by w końcu zobaczyć klasztor i znajdującą się przy nim bazylikę.


Budynek znajdował się tuż przy murach miejskich.
- Tutaj się ukryłam. - powiedziała odrobinę cierpko Anna. - Na razie ludzie ojca nie są w stanie trafić na mój trop.
- Czemu uciekłaś akurat teraz i kim właściwie jest twój ojciec? To ma znaczenie dla strategii naszych dalszych ruchów. Bo nikt nie stanie między mną a tobą. Nikt. - Czerdog wypowiedział słowa z przekonaniem i pełną wiarą. Trochę głupio było przechodzić tak od razu do brutalnych konkretów.
W ich sytuacji jednak nie miał wyboru.
- Jakiś czas temu miał miejsce pewien przewrót w Gdańsku. - Świadomość Anny podążała za wampirem. - Mój ojciec wygrał. To odrobinę osłabiło jego czujność. Skorzystałam gdy tylko nadarzyła się okazja.
- Co planujesz dalej? - miał własne pomysły ale wolał wiedzieć co zamierza Anna.
- Na razie chcę przeczekać szaleństwo ojca. Jego ludzie są wszędzie. - w jej głosie pojawiła się odrobina rezygnacji. - Zabił wszystkich moich ghuli. Obecnie mam siostrę Klarę ale jeszcze się uczy… A ty co robisz w Gdańsku?
- Przybyłem do ciebie a może po ciebie. - nie wiedział czy zostaną w Gdańsku czy przyjdzie im uciekać. Zgłosiłem się też do byłego księcia, tylko jego tu znałem lepiej niż przelotnie. Aktualnie jestem na etapie rekonesansu. Szykuje się pewnie kolejna rozróba. Pewnie możemy ją wykorzystać do własnych celów.
- Ja… - W głosie Anny pojawiło się zawahanie. - Nie mogę opuścić Gdańska. Dawno temu podpisałam z nim pakt. Teraz ilekroć staram się wyjść poza mury miejskie, tracę przytomność. Nie jestem w stanie nawet dostać się do portu.
- Postaram się zatem wykupić ów pakt. Pewnie ma haki na nie jednego spokrewnionego. Twój ojciec wiem, że Cię uwięził. Mój ojciec był podobny. Czy jeśli sprawy przybiorą gwałtowny obrót- tu chwilę się zawahał. - Jakiego losu byś chciała dla jego osoby? - dobrał słowa najłagodniej jak się dało. Stwórca to dla niektórych ojciec. Choć brutalny, zaborczy czy zły. Zawsze jest bliski. Tak było w przypadku Czerdoga.
- Nie wiem… a raczej. - Anna wyraźnie się wahała. Czuł jej bliskość, trochę jakby chciała go objąć choć w tej formie było to niemożliwe.
- Rozumiesz to prawda? Kocham go, ale póki on będzie żył… ja zawsze będę w niewoli.
- Związał cię krwią? Powiedział czemu cię więzi. Ja byłem dla swojego ojca narzędziem. Cennym narzędziem artysty którego on nie mógł się ot tak pozbyć. Zbyt cenny dla rodu, zwykł tak mówić.
- Mój ojciec wszystkich wiąże krwią. To u nas rodzinne. - w ostatnich słowach pojawiła się odrobina goryczy. Poczuł jak świadomość Anny ciągnie go z powrotem w stronę klasztoru. Widział przechodzących w jego pobliżu krzyżaków, którzy jednak nie śmieli naruszyć świętego przybytku.
- Ja byłam dla niego… narzędziem. Uważam że to zbyt dostojne słowo. Zabawką? Wyszkolił mnie bym pełniła konkretną funkcję, bo bawiło go uczenie mnie, czegoś przez co reszta klanu mną poniewiera. - zaprowadziła go do tylnego wejścia, gdzie jakaś zakonnica właśnie nabywała towary. Wyczuł że była to ghulica. Anna zaprowadziła go korytarzem z powrotem do swojej komnaty. Siedziała tam. Sama w wysokim fotelu. - Przyjdziesz do mnie?
- Oczywiście. Pewnie nie dziś ale przyjdę. Muszę zapracować na twoją wolność. Znam uczucie bycia instrumentalnie traktowanym. Nim przyjdę musimy być pewni, że ci to nie zagrozi. Ostatnie o czym marzę to zamiast być ci ratunkiem to sprawić zgubę. - wampir był pewien, że najmniejsza nieostrożność wpakuje ich w duże kłopoty.
Anna przytaknęła i podeszła do niego, dokładnie w miejsce w którym stał. Podniosła wzrok wpatrując się swymi błękitnymi oczami w pustkę, w której on powinien się znajdować.
- Wobec tego będę czekać. Odwiedzaj mnie chociaż w ten sposób. - Uśmiechnęła się, choć był to smutny uśmiech.
Wyobrażał sobie jak ją obejmuje. Niby tak niewiele a jednak tak wiele w ich sytuacji.

Chwilę później był już przy ghulu. Zmotywowany spotkaniem z Anna od razu wziął się do pracy czytając myśli małego spiskowca. Chciał wiedzieć jak najwięcej. Co planują, co będzie na statku i wozach. Kto jest jego panem i gdzie na politycznej mapie Gdańska się znajduje. Musi mu się powieść dla niej i dla niego. Z tego co udało mu się wyciągnąć, wynikało, że w mieście szykuje się przewrót. Mieszczanie mieli serdecznie dość ucisku krzyżackiego i uzyskali poparcie Kazimierza Jagiellończyka. Okazało się, że dwa dni przed przybyciem Widma do portu gdańskiego, udało się im tą drogą dostarczyć do miasta pierwszą partię broni. Obecnie oczekiwano jeszcze dwóch taki transportów, jednego morskiego, a drugiego- lądowego. Mężczyźni sporo rozmawiali o ucisku mieszczan, o wysokim cle zagarnianym przez zakon i przede wszystkim o licznych bezpodstawnych egzekucjach. Ghul jednak wiedział sporo więcej. Zabijano wampiry i ghuli, którzy współpracowali z dawnym księciem, tak samo jak zabito jego panią. Marię Damitz.
Czerdog wrócił do księcia w mgnieniu oka.
- Książę mam pierwsze wieści. Mieszczanie odebrali jeden transport broni. Czekają na dwa następne. Maria Damitz nie żyje, jej ghul jest wśród powstańczych mieszczan. Anna córka Komtura zbiegła od ojca. - wystrzelił wszystkie informacje. Nie minął sprawy Anny, miał w tym swój cel.
- To duża strata. - Siemomysł odezwał się po dłuższej chwili. - Prowadziła elizjum przy ulicy Szerokiej. A Drogomił, jej syn? Dziwne… Anna zdawała się być wierna ojcu. Bardzo wierna.
Czerdog przeskoczył do Ghula i sprawdził co wie o Dragomile.
- Sprawę Anny będę jeszcze drążył. To albo okazja dla nas albo pułapka. Co książę może o niej powiedzieć?
Wyglądało na to, że syn Marii wyruszył przed tygodniem ze sprawunkami do Torunia. Wykonywał jakieś polecenie swojej matki. Przed przemianą był to mężczyzna w sile wieku, pochodzący z tych ziem.
- Widziałem ją raz. Komtur nie dopuszczał do niej zbyt wielu nieśmiertelnych i naszych sług. - Głos księcia był spokojny, słychać było że waży słowa. - Można by rzec że się nią posługiwał by zdobyć sympatię interesujących go śmiertelnych. Cóż, to by wyjaśniało egzekucje i niewyjaśnione zgony w środowisku jego dawnych sympatyków. Jaką okazję widzisz w jej ucieczce?
- Jeśli znajdę ją pierwszy a on też jej szuka możemy zastawić pułapkę. Komtur wyślę po nią kogoś groźnego i wiernego. Straci wtedy figurę z naszej szachownicy. Przydałaby się jej chęć do współpracy z nami. Bo niechęć do Komtura nie oznacza chęci do nas. Co mogę jej zaoferować gdyby się udało? Mam jakaś swobodę negocjacji?
- Wiesz, że w obecnej sytuacji nie jestem w stanie jej zaproponować wiele ponad protekcję. Negocjuj, potem postaramy się spełnić to co udało ci się ustalić.
- Tak uczynię Panie. Jakieś zalecenia co do buntu mieszczan?
- Sprawdźmy jak dobrze są przygotowani i czy nie przydałaby się im mała pomoc. - Siemomysł zamyślił się na chwilę. - Szkoda Marii.
- Bezsensowne śmierć. Jak wiele innych ostatnich nocach. Ruszam dalej Książę. - gdy nie usłyszał żadnego oporu. Pojawił się na statku u Tomiły. Opowiedział jej skróconą wersję sytuacji miasta i księcia. Jak również o swoich odkryciach. Tylko Anne pominął. - Ten ghul, jeśli nie masz nic przeciwko mógłbym was umówić. Lepiej tobie nim pokierować niż mi. Stracił panią, my potrzebujemy zakotwiczyć w mieście to nie najgorszy punkt wyjścia. Dowiedziałabyś się więcej o przygotowaniach powstańców i czy nie potrzebują pomocy. Weź ze sobą wilka. Niech pozostanie niewidoczny i stanowi cichą obstawę. Ja zająłbym się Stephanem. Anzelm i Siva ze stadem już do nas zmierzają. Udało mi się ich wyciągnąć. Teraz chciałbym ułożyć nam rodzinę relacje. Odpowiada ci taki podział zadań?
Tomiła odezwała się po dłuższej chwili.
- Cieszę się, przekazałam Wilkowi. Udałam że zrobiło mi się duszno i na chwilę wyszłam z bosmanatu ale zaraz muszę wrócić do środka. - W jej głosie bez trudu dawało się wyczuć rezygnację. - Bosman uwidział sobie, że zaciągnie mnie do łóżka i nieco spowalnia to clenie. - Mruknęła zirytowana. - Nie wiem czy uda mi się jeszcze wejść do miasta tej nocy.
- Mężczyźni wszędzie są tacy sami. - rzucił dość prostym faktem o ludzkiej naturze.
- Umówię go na jutro w takim razie? Rewolty chyba w kilka godzin nie skończą.
- Pewnie. Postaram się tak tu ugadać sprawy byśmy mieli chwilę wytchnienia, przynajmniej od bosmana. - Usłyszał jej ciężkie westchnienie. - Czekam na statku braciszku.
- Do zobaczenia siostro.
 
Icarius jest offline  
Stary 05-06-2018, 18:26   #7
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Pozostając w temacie braci Czerdog był chwilę później przed młodszym z dwóch walczących o wyspę braci - Stephanem. Miał nadzieję, że uda mu zawrzeć porozumienie z wyrośniętym bratem.
- Witaj bracie. - przywitał się gdy tylko się tam zjawił.
- Ooo… mała zdradziecka bestia, Czerdog. - Stephen stał pośrodku lasu otoczony przez pięciu swoich ghuli. - Zapomniałeś czegoś z domu?
- Zdradziecka - powiedział lekko rozbawionym tonem. - Nie bardziej niż ty. Czasem nie powinieneś karku giąć przed naszym najstarszym bratem? Zamiast z nim wojować? - Stephan był hipokrytą. Nie pierwszym i nie ostatnim.
- Ja przynajmniej nie zawinąłem ogona pod siebie i nie zwiałem z częścią majątku staruszka. - brat niemal warknął.
- Nie ty nie bierzesz drobniaków. Od razu chcesz położyć łapę na całym jego dziedzictwie. Tym którego nie spalicie. Możemy się tak bracie przerzucać słowami długo. Wiesz jaką rolę pełniłem. Przybyłem się układać. Obaj możemy na tym skorzystać.
- Będziesz moim gońcem jak u tatusia? - Stephen prawie parsknął. - I napijesz się mojej krwi co bym mógł ci ufać braciszku?
- Nie i nie. - odpowiedział krótko - Zadaj sobie pytanie. Co wiesz o układach ojca czy o dyplomacji rodu? Mogę ci pomóc na tym polu. Zapoznać kto, gdzie z kim i jak. Co zrobisz potem... twoja wola. Na długie dystanse mogę czasami pomóc w przeniesieniu wieści. Walki o wyspę też jeszcze nie rozstrzygnięte. Tu ci mogę rzec gdzie przeciwnik a nawet co planuje. - Czerdog zamilkł czekając na reakcje brata.
- I mam ci zaufać po tym jak zwiałeś? A co jeśli współpracujesz z Jacobem. - Stephen wypowiedział imię starszego brata jakby było ulepione z gówna.
- Co jeśli wpakujesz mnie w pułapkę braciszku? Mam księgi ojca, doskonale wiem w co ładował swoje paluchy.
- Nic nie wiesz. Księgi nie mówią jak kogo podejść ani jaki jest. Są setki rzeczy które trzeba wiedzieć negocjując. Sekretów też z ich głowy nie wyczytasz. Mieczem ich z nich nie wytniesz. - nawiązał do metody rozwiązywania problemów przez brata - Zresztą nie oszukujmy się nie jesteś dyplomatą. Potrzebujesz mnie bardziej niż Jacob. On i w gadce lepszy i w prawie na następcę. Skoro mnie bardziej potrzebujesz i to na stałe to i warunki dasz lepsze. - podsumował swój tok myślenia.

Trafił i to trafił celnie, tego Czerdog był pewny. Niestety trafił też we wrażliwe męskie ego Stephena.
- Nie potrzebuję kogoś takiego jak ty. - Warknął brat. - Nie jestem w niczym gorszy od takiej wywłoki jak Jacob, a tym bardziej jak ty!
- Jesteś lepszy. Dlatego to Ty zgarniesz wyspę. Niestety nikt nie potrafi wszystkiego. Każdy potrzebuje zauszników. Książę Hamburga, ojciec czy Ty. Nie ma wyjątków im więcej ich masz im są lepsi... tym dłużej żyjesz. - młody wampir operował słowem równie dobrze jak Stephan mieczem.
- Dobrze braciszku, wobec tego daj mi jakąś informację, taką bym mógł ją sprawdzić. Jeśli rzeczywiście okaże się przydatna, to pogadamy.
- Zaraz dla Ciebie jakaś zdobędę. - chwilę później Czerdog był już przy drugim z braci. Szukał czegoś przydatnego dla Stephena. Taktyka, plany jakieś zagrywki. Wyglądało na to, że Jacob skupia się teraz na dotarciu do swojego zamku i doniesieniu tam tego co udało mu się ocalić z rezydencji ojca. Wysłał jednak kilku ghuli w kierunku portu, bo ktoś mu doniósł, że Duch wypływa w morze.
- Kilka ghuli Jacoba właśnie zmierza do portu. Możesz się na nich łatwo zasadzić. - podsunął Stephanowi informację na początek.
- A wysłał skąd? - Stephen nadal był wyraźnie podejrzliwy.
- Zmierzał do swojego zamku. Zabrał trochę rzeczy ojca nim go przegoniłeś. Gdy się rozdzielali byli koło dużego dębu. Tam gdzie upolowałeś kiedyś tego zmienionego przez ojca niedźwiedzia. Pamiętam, że nieźle cię poharatał. Dziś sobie to sprawdzisz. Jutro odwiedzę cię ponownie. - gdy brat skinął głowa do Czerdoga ten przeniósł się do ghula sieroty. To była jedna z tych pracowitych nocy. Rzadko miewał inne.
- Moja pani cię dostrzegła. - powiedział szeptem w jego umyśle. Tak jakby szeptał komuś do ucha. - Szukasz spokrewnionych. Bądź w Winkiel Krug. Jutro godzinę po zmierzchu. - na chwilę został w tym miejscu czekając reakcji ghula.

Ten był zaskoczony. Okręcił się wokół wzbudzając tym zaniepokojenie wśród swoich towarzyszy, w jego oczach Czerdog dostrzegł jednak coś co zwiastowało rychłe spotkanie ghula z Tomiłą. Zaciekawienie i cień obsesji.
Czerdog wrócił do ciała i postanowił wrócić na statek. Po drodze wysłuchując relacji handlowej. Drugi członek załogi zapewne wrócił już z wypadu do przedstawicieli Hanzy. Ghul czekał na niego na sali. Zamówił dla niepoznaki piwo ale go nie pił. Dostali pozwolenie na handel w Gdańsku.
Czerdog zabrał się w drogę powrotną na statek. Na którym zamierzał jeszcze w czas pozostały do świtu sprawdzać miasto. Systematycznie zmieniając miejsce obserwacji w poszukiwaniu wyróżniających się aur. Po niemal dwóch godzinach badania aur ludzi, z mniejszym lub większym skutkiem, wampir czuł się już znużony. Miasto trawił niepokój, czuł go w niemal każdym sprawdzanym mieszkańcu. Niektórzy czuli gniew, inni strach. Gdańsk wrzał i pozostawało pytanie kiedy to wszystko pęknie. Zrezygnowany chciał już zaprzestać poszukiwań gdy trafił na nią.


Musiała być kurtyzaną. Drogą kurtyzaną. Miał problemy by wyczytać coś z jej aury, ale jednego był pewien. Była ghulicą.

Czerdog uśmiechnął się pod nosem. Na tajemnicze zakończenie dnia. Spojrzał w myśli ghulicy by dowiedzieć się kto jest jej panem. Czy żyje i gdzie się znajduje lub cokolwiek innego co byłoby przydatne w jego sytuacji. Jej pan był wampirem, który został przemieniony jako mężczyzna w sile wieku, a kim był mógł podejrzewać po tym jak ghulica swobodnie wkroczyła do budynku hanzy. Po planach, które kryła w swej głowie poznał, że Pan na pewno żył i tym życiem się cieszył.

Czerdog otworzył oczy. Rywalizacja w cieniu, walka o informacje których nie widać. To była jego praca i pasja. Drugi z ghuli był już przy stoliku. Dostali zgodę na handel. Teraz wampir zamierzał jedynie wrócić na statek. Podzielić się informacją z Wilkiem o uratowaniu jego stada i matki. Na koniec przed snem skupić się na nowej nitce... ghulicy. Skoro szła na spotkanie z panem, będzie miał okazję go poznać.
 
Icarius jest offline  
Stary 08-06-2018, 22:15   #8
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Czerdog obudził się jak zwykle w ostatnich dniach w swej kajucie. Powitała go ciemność metalowej trumny. Przestrzeń wypełniała przyjemna cisza, a po otwarciu wieka okazało się, że Wilk i Tomiła jeszcze śpią. Wiedziała jednak, że nie zajmie im to długo. Wysotrzone zmysły jak zwykle wyłapywały każdą najmniejszą zmianę. Dziwnie było nie słyszeć wiatru i szumu fal. Delikatne trzeszczenie statku i dochodzące z oddali odgłosy napinanych lin, świadczyły o tym że nadal są w porcie. Byli tak blisko, tuż przy bramach, gdzieś tam pewnie budziła się Anna. O czym myślała po przebudzeniu?

Z zamyślenia wyrwały go odgłosy otwieranych trumien. Byli w komplecie. Czas zaplanować działania na drugą noc w Gdańsku. Jeden z ghuli przyniósł im kielichy z krwią i zdał relację z wydarzeń. Krzyżacy natrafili grupę spiskowców. Dwóch udało się pochwycić i po torturach powieszono przy Katowni. Ghul wyjaśnił, że chodzi o nową bramę od strony lądu. Podczas tortur wyjawili, że do miasta zmierza grupa z uzbrojeniem w przebraniach krzyżackich. Komtur posłał w ich stronę grupę zbrojnych.

W mieście jest kilka kamienic, które mogliby wydzierżawić na czas pobytu. Najwyraźniej Tomiła była zainteresowana tym faktem. W karczmach jest pełno. Komtur utrudnia podróże i część osób utknęło w mieście tuż przed opadami śniegu, a teraz strach wyruszać. Za to jest nieco pustek po zabitych przez krzyżaków spiskowcach.

Zaraz po tych rewelacjach zaczęło się omawianie dokonanych tego dnia ustaleń dotyczących cen sprzedaży i efektów wstępnego ważenia towarów. Wyglądało na to, że uwagi na zimę i rosnące zapotrzebowanie na jadło i napitki, uda im się uzyskać całkiem niezłe ceny, a na wieść o tym, że mają w ładowni kilka beczek z niemieckim piwem, budynek wagi niemal oszalał.

To podczas tych rewelacji dotarł do niego głos Anny.
- Widziałam ghuli mego ojca. Badają klasztor. - Jej głos brzmiał spokojnie, ale Czerdog bez trudu wyłapał w nim nutkę niepokoju. - Klara stara się jakoś ich zwieść, ale wątpię by się jej powiodło. - Po chwili ciszy dodała niechętnie. - Obawiam się, że będę musiała poszukać nowego schronienia.

Jego towarzysze zamilkli widząc, że uwaga Czerdoga gdzieś odpłynęła. Teraz wpatrywali się w niego wyczekująco.
 
Aiko jest offline  
Stary 20-06-2018, 16:52   #9
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Tomiła i Wilk przyjęli szybkie instrukcje Czerdoga odnośnie zakupu kamienicy i handlu. Opuścili pomieszczenie by się tym zająć póki noc była jeszcze młoda. Pozostał w pomieszczeniu sam z ghulem.
Czerdog po słowach Anny w moment był przy niej. Zakończył jedynie rozmowę z siostrą i Wilkiem. Był szczery wobec osób które kochał. Nie zamierzał przed nią niczego ukrywać.
- Niedobrze liczyłem, że będziemy mieli więcej czasu - w jego głosie dominował przestrach a i dało się wyczuć nutkę irytacji. Która towarzyszy każdemu komu coś nie poszło po myśli.
- Mógłbym cię zabrać do siebie. Pragnę tego jak niczego na świecie. Nie jestem jednak sam Anno. Narażać siebie to jedno... narażać bliskich to już zupełnie co innego. Muszę ich zapytać. Wytłumaczyć wszystko jakoś choć to bardzo zawiłe. - bo zawiłym była ich relacja. Ponoć związki opierają się często na duchowości. Bliskości dusz i tajemniczych siłach które przyciągają jednych do drugich. Chyba nikt kto to wymyślił nie wyobrażał sobie tak dosłownej sytuacji. Związek w którym para nie tyle nie zaznała fizyczności. Nawet się nie spotkali.
- Zapytaj więc. Ja jeśli sprawy nie ułożą się pomyślnie najpóźniej o północy będę musiała opuścić to miejsce. - W głosie Anny wyczuł zrozumienie, ale toż nie spodziewał się niczego innego. - Proszę daj mi znać do tej pory.
- Tak zrobię ta rozmowa pewnie nie będzie łatwa. Wrócę przed północą. - odpowiedział prosto i pomyślał, że faktycznie najpierw porozmawia z Tomiłą. Może i mógł zdecydować sam ale rozmowa z siostrą była w bardziej niż dobrym tonie. W końcu miało to wpływ na ich oboje.
- Będziemy w kontakcie. - Głos Anny ucichł i Czerdog znów był sam ze swymi myślami. Ghul, który zdawał raport nadal stał przy drzwiach.
- Jakieś rozkazy Panie? - Jego spokojny głos osadził wampira w rzeczywistości.
- Nie daj mi znać gdyby Tomiła wróciła i bądź pod ręką. - odpowiedział Czerdog i przeniósł się do Stephana. Wciąż nie zakończył układów ze swoim rodem.
Ghul przytaknął i opuścił pomieszczenie. Wampir był pewny, że mężczyzna czekać będzie pod drzwiami na jego rozkazy.

Szukając Stephena dotarł do komnaty, w której znajdowała się olbrzymia skrzynia. Po wystroju rozpoznał, że musiał to być zamek brata. Dzięki skłonności do przepychu i przyozdabiania wszystkiego co tylko się da orężem, ciężko było zlokalizować to miejsce gdziekolwiek indziej. Brat właśnie spijał do cna jakiegoś mężczyznę nie był w humorze, ale to Czerdoga nie dziwiło. Stephen wstawał późno, a z uwagi na nastrój jaki temu towarzyszył cała służba i rodzina wolała go wtedy omijać. W osuszonym mężczyźnie rozpoznał ghula Jacoba.
- Smacznego - rozbrzmiało w głowie brata. Czerdog oczywiście już patrzył do skrzyni. Żeby sprawdzić czy to tylko łoże brata czy może coś przechwycili. Gdyby z ojcem dzielił jakąś pasje kolekcjonerstwo byłoby na czele listy.
- Jesteś nasz drogi donosicielu. - Stephen wyszczerzył się. - Dobra, okazuje się że potrafisz się na coś przydać.
- Mój zwiad się udał. W takim razie drogi bracie. Chciałbym nawiązać z Tobą współpracę. Pomogę Ci zdobyć wyspę. W zamian uznasz mnie i moich popleczników za niezależnych. Młodszą gałąź rodu, która dzięki twojemu hojnemu gestowi usamodzielniła się i dostała wyprawkę na drogę. - W zasadzie nie prosił o nic czego już nie miał. Zyskał wolność co zabrał to jego. W świecie polityki i dumy lepiej dbać jednak o detale. Nikt ci nie nazwie wtedy buntowników ani wściekły brat nie będzie to ścigać.
- Tyle? - Stephen prawie parsknął. - Dobrze. Oddaj mi Jacoba i możesz być sobie samodzielną linią, tylko wara od wyspy.
To był oczywiście wstęp. Należało podkreślić wszystkie zalety i spiąć transakcje.
- Będę ci służył pomocą. Jeśli będzie trzeba kogoś przesłuchać, przeczytam go niczym książkę przed snem. Opowiem ci wtedy najciekawsze fragmenty. Będziesz chciał gdzieś zanieść wieść w ułamku chwili. Co drugą noc pokażę się na chwilę by zapytać co i komu. Zgubisz sługę, znam każdego i znajdę. Oczywiście wszystko na braterskiej warunkach współpracy. Zadowolą się zamkiem na uboczu z portem. Nawet mnie nie zauważysz. Głównie pod handel potrzebny nie zamierzam często gościć. Z rzeczy po ojcu. Tytuł, złoto, sługi, armia prawie cała ziemia twoje. Przedmioty po ojcu wziąłbym te które wojownikowi są mało przydatne. W sumie sam nie wiem co tam ma i ocalało. Rozgryzę to jednak. Jak się trafi coś do wojaczki co pozornie tak nie wyglądało oddam. Chce mieć z Tobą sojusz bracie. A byłbym zapomniał opowiem Ci też co wiem o sojusznikach ojca. Wiem oczywiście sporo. Przyjdzie ci się z nimi układać. Jak przemówi za Tobą ten sam człowiek który mówił w imieniu poprzedniego wojewody. Sam rozumiesz to ma znaczenie. Wiele szczegółów które ci zdradzę je ma. Jak mi ktoś kark będzie chciał skręcić to się zgłoszę po pomóc. Braterski pakt obaj skorzystamy.
Mina Stephena zdradzała, że niezbyt doceniał ogrom oferowanych mu usług. Za to zaniepokoiła go jedna uwaga.
- Jakim zamkiem. Braciszku wziąłeś dupę w troki i odpłynąłeś zostawiając nas z tym bałaganem. Mam cię tu przyjąć z otwartymi ramionami? - Brat zmarszczył się. - Chcesz być sobie odrębną linią to bądź tylko gdzie indziej.
- Jak mówiłem wybrałem cię bo dasz więcej niż Jacob. Jesteś sprytniejszy wiesz, że ci się to opłaci. Wolność to i on mi da dla mnie i popleczników. Zawrzyjmy kompromis. Zamek albo rzeczy ojca nieprzydatne wojownikom. Wybierz jedną z tych rzeczy jako zapłatę.
Stephen zacisnął zęby. Widać było jak jego mania kolekcjonerstwa walczy z chęcią posiadania wyspy na własność.
- Co według ciebie nie jest przydatne wojownikom? - Spytał ostrożnie, rozglądając się przy tym po swojej komnacie.
- Wszystko co służy do walki. No chyba, że chcesz poszerzyć tę definicję o coś konkretnego. - odpowiedział bratu niewinnie.
- Zbroje i cały koński opierunek, również? - Stephen ostrożnie badał teren. - Machiny wojenne?
- Zbroje służą do walki. Machiny zasadniczo też. Konie i opierunek niby nie. Wiem jednak, że to twoja pasja więc oczywiście. Tylko może na tej granicy się zatrzymajmy. - podsumował Czerdog.
Stephen już chciał zaprzeczyć, gdy młodszy brat zaczął powątpiewać w jego prawo do zwierząt, ale powstrzymał się widząc, że nie będzie takiej konieczności.
- Niech ci będzie. - mruknął niechętnie. - Tylko najpierw oddaj Jacoba w moje ręce.
- Pomogę ci wygrać. Zaraz zobaczę co tam u niego słychać i wrócę do ciebie. - Czerdog przeniósł się do drugiego z braci. Chciał sprawdzić jego myśli odnośnie dalszych planów. Jacob na razie przebywał w swoim zamku. Czerdog trafił na początek narady wojennej. W pomieszczeniu znajdowało się kilku ghuli, w niektórych rozpoznał ludzi swego ojca. Przygotowywali atak, na jeden z mniejszych zamków Stephena. Jeśli im się powiedzie odblokują szlak na południe wyspy, skąd mają ruszyć dostawy dla ludzi starszego brata.

Czerdog poczuł lekkie szturchnięcie i jakby z głębin dotarł do niego niewyraźny głos ghula.
- Pani wróciła.
Wrócił do swojego ciała. Nie lubił gdy mu przerywano więc robiono to tylko gdy sprawa była pilna.
- Wprowadź ją. - odpowiedział do Ghula.
Tomiła wkroczyła do kajuty i ruchem dłoni wyprosiła ghula. Była wyraźnie zirytowana.
- Coś się stało? Podobno chciałeś się ze mną zobaczyć. - Przysiadła na leżu Czerdoga.
- Myślałem, że coś się stało. Franz jak byłem w trasie powiedział, że wróciłaś. Tak mi się zdawało. Jak poszło skoro już rozmawiamy? Mam jeszcze naradę Jacoba do posłuchania. - źle zrozumiał intencje ghula. Nie mógł mieć jednak o to pretensji.
- Czasami żałuję, że nie umiem babrać w ludzkich głowach. Porozmawiałam na temat tych kamienic, ale coś czuję, że będziesz musiał to ty ugadać. Wilka boję się posyłać, a tutejsi stanowczo wolą rozmawiać z mężczyznami. - Westchnęła. - Chyba, że na temat mojego ewentualnego zamążpójścia lub zajęcia na wieczór.
- Jak skończę to przyjdę do Ciebie opowiesz które kamienice ci się podobały. Ja ci opowiem pewną moją małą tajemnicę.
Po odpowiedzi siostry wrócił na naradę Jacoba. Starszy brat dotarł do etapu wydawania poleceń ludziom. Kolejni dowódcy otrzymali przydziały zbrojnych. Jedna grupa miała zaczepnie uderzyć na inny zamek Stephena, podczas gdy dwie pozostałe miały w tym czasie przeprowadzić atak na główny cel.
Czerdog wysłuchał narady do końca. Upewnił się, że w głowie Jacoba nie kryje się jakieś trzecie dno knowań. Czyli plan o którym nikomu nie wspomniał. Gdy zyskał pewność udał się do Stephena. Wyjaśnił który zamek jest głównym celem a który fałszywym. Zaproponował też sprawdzenie wskazanych celów po drugiej stronie. W tym pozycji Jacoba. Chwila po pułapce będzie idealnym momentem na kontratak. Gdy szeregi Jacoba będą nie tylko przetrzebione ale również zdezorganizowane.
Stephen wysłuchał go z uśmiechem.
- A to stary cwaniak. Dobra braciszku, zobaczymy ile jesteś wart. - Brat wstał ze swego leża i przeciągnął. - Czas obudzi Adligen.
- Baw się dobrze. Zajrzę za jakiś czas by upewnić się o przebiegu walk. - Czerdog wrócił do ciała.

***

Ponownie odnalazł Tomiłę w kajucie kapitana. Rozmawiała ze swoją ghulicą, pełniącą także funkcję jej przyzwoitki i pomocy. Gdy Zobaczyła brata, wampirzyca wyprosiła towarzyszkę tak by mogli zostać sami.
Po czym przemówił do niej jakby z trudem dobierał słowa.
- Wiesz siostrzyczko, że większość moich decyzji ma kilka płaszczyzn. Przybyłem do Gdańska bo chce znaleźć tu dla nas dom. Mam też jednak tu sprawę bardziej hmmm osobistą. Kilka miesięcy temu zakochałem się w pewnej wampirzycy. To długa historia ale poznałem ją na morzu w formie astralnej całkiem przypadkiem. Ona jest z Gdańska i ma kłopoty. - rozpoczął bardzo niewygodną rozmowę.
Tomiła otworzyła szeroko usta, ale po chwili je zamknęła.
- Ekhym… poznałeś jakąś wampirzycę w formie astralnej? - zapytała ostrożnie starając się przełknąć nową informację. - I się zakochałeś? Ze wzajemnością chociaż? - pokręciła głową, jakby wieści niezbyt chciały się w niej ułożyć. - Jakie kłopoty?
- To znajomość ciągnąca się od kilku lat jeśli mam być szczery. Więc to raczej nie przelotna miłostka. Oczywiście, że mamy kłopoty inaczej siedziałbym pewnie cicho. Takie rzeczy lubią ciszę. No tak jakby okazała się córką miejscowego Komtura. Uciekła przed nim i teraz potrzebuje pomocy. Problem polega na tym, że miała nim więzy krwi. Czy je pokonała, ciężko powiedzieć. Zrobiło się niezręcznie. - Czerdog jakby wypluwał chaotycznie fakty.

Widział jak siostra sztywnieje przyglądając mu się tak, jakby zaraz spodziewała się, że wampir wybuchnie śmiechem obracając całą wypowiedź w żart. Nie doczekawszy upragnionej puenty, westchnęła ciężko.
- Jeszcze powiedz, że uganiają się za nią wszyscy krzyżacy w tym przeklętym mieście… nie. Lepiej nie mów. - Tomiła przetarła oczy i dopiero po dłuższej chwili odezwała się ponownie do brata. - Dobrze. Co planujesz uczynić?
- Oczywiście coś głupiego. Sprowadzić ją tutaj? - nie wiedział czy pyta a może już stwierdza. - Teoretycznie uciekła od ojca wcześniej niż tu byliśmy. Poprosiła o pomoc. Wydaje się być niezależna. Skoro jej ucieczka jest powodem mojego przybycia po części raczej nie jest to element planu by mi zaszkodzić. Pojawiając się tu uhonorowałem relacje sojusznicze ojca i miejscowego Księcia. No powiedzmy prawie Księcia bo Krzyżacy go praktycznie obalili i zmusili do defensywy. Ja natomiast knuję sobie korzystając ze swoich mocy z mieszczanami by mu pomóc. No może knuje to za dużo powiedziane. Opiekuje się nimi. Żeby mieli jak najmniej upadków. Ghula z którym miałaś się spotkać i tak powiesili. Transporty broni zostały namierzone. Przynajmniej ten lądowy. Pracuje nad jego ratowaniem. W każdym razie Anna i moja działalność tutaj nie są połączone. I…. jakoś nie pomogło mi to pozbyć się obaw. Sprowadzą ją a Krzyżacy wpadną prosto do nas w poszukiwaniu jej. Mogą być kłopoty nie lada kłopoty. Mam się tobą opiekować siostrzyczko. Nie wystawiać na odstrzał.
- Jak długo się znacie? Jak bardzo jej ufasz? - Tomiła wydawała się sceptyczna wysłuchując pomysłów brata. - Jeszcze do tego mieszczanie… - Pokręciła głową. Chwilę wahała się w końcu jednak wstała ze swojego miejsca i podeszła do Czerdoga ujmując w swoje ręce jego dłonie. - Jeśli naprawdę ją kochasz, wiedz że z przyjemnością udzielę jej schronienia i pomogę jej strzec.
- Dziękuję odpowiedział najpierw na ostatnie słowa trochę zmieszany. Ufam jej znam no będzie piąty rok. Rozmawialiśmy dość często co tydzień czasem mniej. To jej ojca się obawiam. Co może i dziwne jego wpływu na nią. Tylko ona ma podobne moce do mnie i co ja jej mam właściwie powiedzieć. Kochanie mam obawy mógłbym ci przetrzepać łeb żeby się upewnić, że to nie podstęp? Co na by wtedy o mnie pomyślała. Bo co ja o sobie już sądzę to wiem doskonale.
Tomiła zaśmiała się.
- Bracie większość istot na świecie nie ma takich zdolności jak ty i jakoś musimy sobie radzić w takich sytuacjach. - Poklepała opiekuńczo jego dłonie. - Najwyżej będziemy się pilnować bardziej.
Pokiwał głowa jakby bardziej przekonany.
- Wezmę Wilka i pójdziemy po nią. Czas byście się poznały. Dam jej tylko znać. - zamknął oczy i popłynął w stronę Anny podjął trudną decyzję o zabraniu jej do nich w ciemno. Czy jednak nie na tym polegała miłość? Na angażowaniu się w dziwne czasem irracjonalne uczucie. Bez gwarancji, bez pewności jutra?
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 20-06-2018 o 16:59.
Icarius jest offline  
Stary 30-06-2018, 16:09   #10
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Dostawa Broni
W drodze do Anny Czerdog zamierzał zahaczyć jeszcze o ghula Tomasza. Którego umówił z Tomiłą. To jednak skomplikowało sytuację i zmieniło jego plan.

Czerdog nie wyczuł obecności ghula, z którym rozmawiał poprzedniego dnia, wystarczył jednak szybki rzut oka na wisielców przy bramie by go odnaleźć. Niestety nie tak szybko udało mu się podsłuchać jakichś sensownych plotek. Krzyżacy przy zwykłych strażnikach miejskich rozmawiali raczej o dziewkach i napitkach. Jednak po godzince poszukiwań udało mu się natrafić, na dwóch spacerujących rycerzy. W grupie która wyruszyła znajdował się kuzyn jednego z mężczyzn. Po wysłuchaniu na temat jego miłości do piwa udało mu się uzyskać jakąś sensowną informację. Podobno zbrojny oddział wyruszył przez złotą bramę i dalej na południe w stronę mazowsza.

Zbrojnych wyminął po krótkim locie. Poruszali się wolno dosiadając w pełnym rynsztunku koni i brnąc przez śnieżne zaspy. Czterech rycerzy, ale nie potrzeba było więcej by zająć się nie spodziewającymi się niczego buntownikami.

Ruszywszy dalej tą drogą, na kilka dobrych godzin przed ewentualnym spotkaniem, natrafił na ludzi którzy musieli być poszukiwaną przez niego i krzyżaków grupą. Powóz przykryty jakąś kapą pod którą znajdowało się kilka skrzyń poruszał się powoli w kierunku miasta. Dwa konie, w które był zaprzęgnięty, prowadzone były przez nie uzbrojonych ale ciepło ubranych mężczyzn. Na zydlu siedziało dwóch krzyżowców, a na tyle wozu jeszcze jeden mężczyzna uzbrojony w kuszę. W tym tempie trasa powinna im zabrać jeszcze z dzień.
Spojrzał im w aury by przekonać się czy któryś nie jest ghulem. Jak również w myśli by mieć pewność kto dowodzi. Zajrzał też do skrzyń czy wiozą broń czy również przesyłkę… innego typu. Broń była ukryta pod zapasami jedzenia. Z wierzchu leżało kilka trunków, zapewne po to by straż ukradła z dwa i dała im spokój. Dowodził jeden z mężczyzn przebrany za krzyżowca, ale ani on ani inni nie byli ghulami. Byli zmęczeni i zmarznięci, ale wyczuwało się w nich ten cień podniecenia na myśl o planowanych wydarzeniach.
Czerdog zastanawiał się jak to jest być śmiertelnikiem i słyszeć głosy w głowie. Pierwsze doświadczenie jest zawsze najgorsze. Byle nie wziął go za diabelskie szepty. Wyczytał imię z myśli dowódcy i jakieś sekrety z jego życia. Ot tak na wszelki wypadek żeby mieć co powiedzieć gdyby rozmowa się nie ułożyła.
- Witaj Kazimierzu. Nie reaguj gwałtownie albowiem tylko ty mnie słyszysz. - dał chwilę by człowiek oswoił się z zaistniałą sytuacją. - Mam wieści dodał po chwili.
Kazimierz rozejrzał się po towarzyszach i odezwał na głos.
- Mówił co, który do mnie? - Mężczyźnie spojrzeli na niego zaskoczeni.
- Milczeli głos jest tylko w twojej głowie. Wiem, że wieziecie broń dla Gdańska. Jestem po waszej stronie. Tylko jakby ci to powiedzieć. Złapali jakąś grupkę waszych. Jedzie po was czterech rycerzy. Wiedzą o broni. Jeśli chcesz mi odpowiedzieć lub o coś zapytać. Pomyśl o tym. Gadanie do siebie jest wiesz…. Objawem szaleństwa. Dowodzisz tymi ludźmi i musisz ocalić ich życia, transport broni, no i siebie.
- Byli my cicho. - Siedzący obok krzyżak spojrzał na druha z niepokojem.
Kazimierz naburmuszył się, a Czerdog usłyszał jego myśli:
- To jakiś absurd. - Dało się w nim wyczuć zrezygnowanie. - To przez to cholerne zimno.
- Żadne zimno. Możesz mieć mnie za ja wiem. Anioła stróża, ducha opiekuńczego czy kogo tam chcesz. Zmęczenie czy choroba nie używają zbyt wielu skomplikowanych słów. Czterech Krzyżaków jedzie na was, wpadka w Gdańsku. Wróćmy do tematu. No chyba, że wolisz jechać i zginąć. Twoja wola.
- Dobra… jaka wpadka? - Kazimierz się poddał najwyraźniej uznając, że głos w głowie po prostu się nie zamknie.
Miał oczywiście rację.
- Złapali waszych w Gdańsku. Wymienił imiona spiskowców których myśli czytał, powiesili ich. Wiedzą o transporcie lądem o morskim chyba nie. Co tu dużo gadać jedzie na was czterech rycerzy. Są dzień drogi od was.
- Psiakrew. - Po tym krótkim wstępie głowę Kazimierza wypełniła seria przekleństw i wampir musiał przyznać, że spokojnie mógłby się od niego nieco nauczyć w tym zakresie. - Jeśli nie kłamiesz… a ja nie uderzyłem się za mocno po ostatniej popijawie… Ilu ich jest, jak uzbrojeni?
- Czterech rycerzy pełne zbroje i doświadczeni. Chcesz się z nim bić? Powiedzmy, że się uda jak wtedy wejdziecie do miasta? Ich zniknięcie postawi wszystkich na nogi.
- Są konno, aniołku? - Mężczyzna się zamyślił. - Za nic w świecie nie chciałbym się z nimi bić. Nie mamy szans mimo, że broni na tym wozie dostatek.
- Nie zapierniczają na piechotę w pełnej płycie. Oczywiście, że są konno mój ty strategu. - Czerdogowi dopisywał humor mimo trudnej sytuacji.
- Brzmisz jakbyś na mnie leciał. - Kazimierz aż mruknął pod nosem co przyciągnęło uwagę jego kompana. - Spróbujemy im zjechać z drogi i dostać się od innej strony. Najgorsze, że najlepsza byłaby rzeka, na lądzie będą się nas spodziewać.
- Nie pozwalaj sobie bo w następnej pułapce ci nie pomogę - zaśmiał się Czerdog. - Skoro rzeka lepsza to może się na nią przenieście. Teoretycznie jeśli mi powiesz komu można ufać w Gdańsku i da radę wam zdobyć łódź rzeczną… Mogę kogoś tam posłać z wiadomością. Tylko rozumiesz teraz musiałbyś mi zaufać. Nazwisko, adres i odzew. - podsumował wampir.
- Nie wiem czy droga jest przejezdna, to nie jest główny trakt. - Kazimierzowi wyraźnie nie odpowiadała dyskusja, która z jakichś niewyjaśnionych powodów odbywała się w jego głowie. - Durade, Eila Durade. Ona będzie wiedziała po kogo posłać. To wdowa mieszkająca w żółtym domku przy Piwnej. Powiedz, że jesteś od dzika.
- Wrócę przyzwyczaj się do mnie. Przynajmniej dopóki nie dostarczysz broni. - chwilę później szukał już żółtego domku przy Piwnej. Jak również kobiety w której myślach można było wyczytać odpowiednie nazwisko.
Żółty “domek” okazał się być sporych rozmiarów kamienicą, znajdującą się przy jednej z głównych ulic Gdańska. Uwadze wampira nie uszło, że nosiła ona ślady niedawnych walk. Kilka okien osłonięto, drzwi były wymienione na tymczasowe. W środku panowało zamieszanie, jednak służba mimo późnej pory uwijała się jak w ukropie by nad tym zapanować.
Rozglądał się za kobieta której by słuchano lub usługiwano. Zamierzał znaleźć wskazaną kobietę. Przeczytać jej myśli upewniając się odnośnie jej miana oraz co tu do licha się stało. Później zamierzał wysłać do niej bardziej tradycyjnego gońca. Panią domu odnalazł w jednej z sypialni. Modliła się przy wielkim łożu. Eila Durade, była wdową po Władysławie Durade… Potulnie nazywanym dzikiem. To od niego musiało wziąć nazwę hasło. Jak się okazało był jednym z zabitych przez krzyżaków mieszczan i sądząc po tym, że Eila była ghulem. Mógł być wampirem.
Skoro Elia była ghulem sens dodatkowego krycia się nie miał sensu. Jak zawsze powiedział coś na początek.
- Dobry wieczór jestem dobrym duchem Gdańskich mieszczan i tak gadam w twojej głowie. Nikt inny mnie nie słyszy. Więc nie róbmy scen. Jestem wampirem widzę twoją aurę ghula więc pojęcie nie jest ci obce.
Kobieta ucichła i skupiła się na słowach w jej głowie.
- Mój Pan nie miał takich zdolności. - Odezwała się szeptem. - Równie dobrze możesz być jakimś diablęciem.
- Kim są diablęcia? Zresztą powiem co miałem powiedzieć. Proszono mnie bym wspomniał, że jestem od dzika. Krzysztof ma kłopoty, wpadka zaprowadziła Krzyżów na jego trop. Są dzień drogi od niego. Prosi o przysłanie łodzi pod jedną z bocznych dróg. - wyłożył sytuację szczerze choć nie tłumaczył skąd wszystko wie.
Elia nie wydawała się być przekonana. Przysiadła na łóżku rozglądając się po pustym pokoju.
- Dobrze… Jak cię zwą? Władysław przedstawił mi wielu członków Gdańskiej rodziny.
- Jeśli ci to zdradzę i zostaniesz schwytana nie zawahasz się sięgnąć po truciznę gdy cię złapią? Na tyle skuteczną byś umarła po chwili? Nim wydobędą z Ciebie wszystkie informacje. Wasze kłopoty wzięły się teraz z przecieków. Wolałbym nie powiększać swoich problemów w już i tak trudnej sytuacji. - Czerdog wolał pozostać w cieniu.
Ghulica parsknęła, a wampir wyczytał w jej myślach, że nie wie skąd miałaby taką truciznę wziąć.
- Poślę łódź. - Powiedziała w końcu zniechęcona.
- Podaj mi wszystkie niezbędne szczegóły. Jakie hasło i odzew. Gdzie zawinie i kiedy. Wróciłbym za dwie godziny jak to wstępnie sobie przemyślisz i zorganizujesz. Krzysztof będzie tego potrzebował żeby przeżyć i dotrzeć tu z transportem dla was. - jednocześnie zaczął sondować jej myśli. Czy na statku którym miał przybyć drugi transport będzie coś więcej prócz broni? Jako żona wampira mogła wiedzieć od niego całkiem sporo pożytecznych informacji.
- Hasło dzik odzew łowy. - W głowie Elii pojawiła się myśl, o rychłej zmianie tych dwóch słów. Szybko zaczęła kalkulować ile zajmie jej wezwanie odpowiedni ludzi, tak by nie poznali się na tym krzyżacy i ich zajmie podróż pod prąd.- Łódź zacumuje na północ od Starej Wsi pojutrze około świtu.
Na statku miała przypłynąć nie tylko broń ale też nieco gotówki, zbroje, odrobina zapasów żywności, oraz… jeśli misja się powiodła, plany zamku krzyżackiego.

Elia rzeczywiście poznała kilku spokrewnionych. Znała Marię i była w jej elizjum. Poznała także jej syna Drogomiła. Widziała Daleborę i słyszała o księciu. Mąż pokazał jej nawet Pawła Beneke, odpowiedzialnego za działalność Hanzy na terenie Gdańska i Konrada Pfersfelder. Niestety tak jak w przypadku świętej pamięci ghula jej kontakt po śmierci męża z wampirzym światkiem się urwał, szczególnie gdy zniszczono elizjum. Elia postanowiła ratować dorobek swego męża i przeprowadzić jego plan do końca, przywracając władzę poprzedniego księcia. Zebrała w swym otoczeniu znanych sobie ghuli, którzy stracili swych panów. Było to zaledwie kilka osób, ale musiało wystarczyć.

Ghulica strzegła w domu zbioru listów i dokumentów swego pana, ale rozważała ich zniszczenie, by nie wydała się prawda o wampirach.
- Wiem, że będę musiał zapracować na zaufanie. Postaram się je zdobyć. Zaopiekuje się tobą po wszystkim i innymi którzy stracili bliskich… mojej natury. - słowo panów jakoś nie przeszło mu przez usta. Była jego żoną w jakiś dziwny sposób ale była. - Mogę przekazywać wiadomości. Nie chcę żebyście zginęli jak Tomasz. Wiem, że on, ty i inni wam podobni próbujecie dokończyć dzieła. Próbujecie choć nie musicie i z narażeniem życia. Doceniam to i chcę pomóc. Gdy będzie duże ryzyko dla gońca może lepiej użyć mnie. Będziesz się mogła pochwalić pierwszy ghul mający na usługach kuriera wampira. - Czerdog mówił szczerze. Wiedział, że ghule pcha miłość do dawnych panów ale i tak podziwiał odwagę.
Elia zmieszała się odrobinę.
- Poślę tam swojego człowieka. - Jej myśli podpowiedziały, że jest to jeden z dzieciaków, które jej pomagają. - Ale dziękuję za tą ofertę.
- Bądź ostrożna. Rzeczy waszych dawnych panów ukryjcie. Zwłaszcza te które mają nadnaturalne właściwości lub mogą wskazać naszą naturę. Nie niszczcie niczego na własną rękę. Efekty mogą być różne. Miasto po zakończeniu tego konfliktu będzie potrzebowało wielu rzeczy by zaprowadzić ład i porządek. Nigdy nie wiadomo kto lub co się przyda. Jesteś dojrzała. Wiesz, że będziecie potrzebowali nowych opiekunów. Krew ona daje talenty ale i uzależnia. Daje życie ale trzyma je potem w swojej garści. Znajdę tych opiekunów dla was. To niekoniecznie muszę być ja. Takich którzy będą bliscy waszym talentom i upodobaniom. Byście mieli wybór. Wybór zawsze jest darem. No ale dobra dość o tym. Polecę do Krzysztofa i przekaże mu wieści. Będę cię odwiedzał raz lub dwa na każdą noc. - poczekał czy kobieta coś odpowie następnie ruszył do Kazimierza i zdał mu relację z postępów ich sprawy.
Ghulica przytaknęła mimo iż jej głowę wypełniały wątpliwości.

Kazimierza nadal zmierzał pierwotnym szlakiem, po drodze nie było jednak żadnych rozwidleń.
Czerdog opowiedział o transporcie jaki zdobył dla konspiratorów oraz miejscu odbioru.
- Hasło dzik a odzew łowy. Mogę ci życzyć powodzenia i pamiętaj to nie zwidy. Wróciłem czyż nie?
- Tak… - Kazimierz aż mruknął pod nosem. - Dobra aniołku, co byś rzeczywiście okazał się tym za kogo podajesz.
Odwrócił się do swoich towarzyszy i zaczął im omawiać zmianę trasy, tłumacząc że została zaplanowana dużo wcześniej.
- Zostaniesz bohaterem albo głupcem. Na pocieszenie powiem, że skoro wiedziałem gdzie cię szukać…. I miałbym powiedzmy złe intencje. Sam rozumiesz nie wysilałbym się w jakieś ostrzeganie. Tylko uderzył na tej drodze. Powodzenia i do zobaczenia w Gdańsku. No przynajmniej ja cię tam zobaczę. - rzucił radośnie i wracał już do Stephana. Musiał się upewnić, że jego atak przebiegnie skutecznie.

Wyglądało jednak na to, że do ataku dojdzie w ciągu dnia lub następnej nocy. Oba wojska musiały niedawno wyruszyć i zmierzały w wyznaczonych przez dowódców kierunkach.
Czerdog nie narzekał na brak zajęć.Przeniósł się do Księcia by zdać mu relację ze swoich odkryć. (Intro Gdzie to zastał i przy czym)
- Książę… Władysław Durande został zgładzony. Ghul pani Mari wpadł za dnia. Musieli wpaść jakoś inaczej wszystkich konspiratorów obecnych na spotkaniu sprawdziłem. Powiesili ich... Wydali trasę transportu lądowego. Zmieniłem ją z pomocą Eli ghulicy… żony Władysława. - ostatnie słowa wypowiedział z lekkim wahaniem. - W drugim transporcie na statku ma być również broń, zapasy, złoto i najważniejsze plan zamku Krzyżackiego. O ile plan mieszczan wypalił. - Czerdog zaraportował wydarzenia jakby to czynił przed ojcem dziesiątki razy wcześniej.
- Elii, a co ona ma z tym wszystkim wspólnego. Władysław żyje? - Przyłapał księcia na kąpieli ten jednak nie wydawał się jakoś szczególnie zrażony. Miał ciało wojownika naznaczone licznymi bliznami. Siemomysł z jakiegoś powodu przemówił na głos, a Czerdog szybko zrozumiał czemu.
- Rozmawiasz z kimś ojcze? - Głos Dalebory dotarł do nich z za drzwi.
- Zaczekaj moja droga. - Siemomysł westchnął ciężko. - Widzisz wszystko, prawda?
- Przepraszam za dobór chwili. Tak widzę chociaż mogę się odwrócić. Nie chcę przeszkadzać. Władysław nie żyje. Eli przejęła inicjatywę i prowadzi niedobitki ghuli tych którzy polegli w spisku za rączkę. Idzie jej całkiem nieźle realizuje w końcu plan Władysława. Podratowałem ich z jedną wpadką.
- Dobrze. - Siemomysł zamyślił się na chwilę. - Widziałem, że szanowny komtur zwiększył ilość moich straży, obawiam się więc że nie będę mógł pomóc tak by ich nie narażać. Gdyby jednak sytuacja była bardzo ciężka, mów. Spróbuję przesłać kilku ludzi.
- Sam czekam na posiłki. Mam około setki Korsarzy. Czekam na zaprzyjaźnione stado Gangreli. Będą za około sześć dni. Co z szeryfem lub jakimś zabójcą. Przydałby się ktoś zaradny pod ręką. Sytuacja jest dynamiczna. Mam swojego człowieka ale może być różnie. Chciałbym też z Księciem porozmawiać o Annie, córce Komtura.
- Gdybym wiedział kto żyje mógłbym ci kogoś polecić… co z Anną? - Spytał z wyraźnym zaciekawieniem.
- Uciekła od ojca, jego ludzie zawzięcie jej szukają. Chciałbym przeciągnąć ją na naszą stronę. O ile Książę się zgodzi. Może też dowiedzieć się czegoś więcej o niej. To ułatwia zawsze negocjacje.
- A co jeśli trafią za nią do ciebie? - Książe oparł się o wannę.
- Ryzyko zawodowe. Równie dobrze może nam zdradzić ciekawe informacje. Zna drugą stronę na wylot zapewne. Ponadto córka Komtura w obozie Księcia to zawsze cios w jego prestiż. Takich Ventrue to zawsze boli najbardziej. - zakończył Czerdog.
- Jakich ventrue? - Książe spojrzał zaskoczony. - Tak, rzeczywiście to by ich ubodło, ale… wiesz z jakiego klanu jest komtur?
- Krzyżacy to w większości Ventrue. Nawet gdyby Komtur nim nie był to jest…. Komturem i Krzyżakiem. W kwestiach prestiżu wychodzi niemal na to samo.
- Chciałbym by tak było. - Siemomysł wyraźnie się zasępił. - Jest jednak więcej powodów dla których nie staram się odzyskać władzy na oficjalnej drodze. Nie Czerdogu, tutejsi krzyżacy to Tremere i z tego co mi wiadomo moi bracia bardzo zabiegają by dotyczyło to całego zakonu.
Czerdog aż zasyczał. Tremerzy byli najbardziej niebezpiecznym klanem jaki znał. Nawet swoich pobratymców byłby się mniej. Grali indywidualnie. Tremerzy zespołowo.
- To wesoło. - skomentował w swoim stylu. - Skoro doszliśmy do tego etapu mam dwa pytania. Czy Książę ma coś co pomogłoby ukryć Annę przed nadwrażliwością i ludźmi takimi jak ja. By nie trafili po niej do mnie. I… załóżmy że wywołamy powstanie. Następnie nastanie chaos i co dalej? - Czerdog pokazał po czyjej stronie stoi. Uznał, że to dobry moment również na pytania.
- Będzie trzeba zabić komtura. - Siemomysł powiedział te słowa beznamiętnie. - I… jeśli rzeczywiście miałbym wrócić, nie powienienem przyłożyć do tego ręki. Co do Anny mógłbym pomóc, ale musielibyśmy się spotkać.
- Mógłbym podesłać kogoś dyskretnie po odbiór. Jeden z moich ludzi dysponuje niewidocznością. Mogę też udać się osobiście jeśli Książę urwie się obserwatorom i zapewni dyskretne miejsce. Co do Komtura… Czy jako buntownik i osobą odpowiedzialna za śmierć wielu spokrewnionych - zamilkł na chwilę. - Nie zasłużył już na krwawe łowy? - Czerdog wiedział, że gdy trup w mieście ściele się gęsto. Sprawy się mocno komplikują.
- Muszę się spotkać osobiście z Anną inaczej to niemożliwe. A co do komtura… - Książe odwrócił wzrok, wpatrując się w drzwi za którymi czekała jego córka. - … Stąpa po cienkiej granicy… na razie uzasadnił swoje postępowanie samoobroną.
- Samoobroną nazwał zabijanie przeciwników politycznych, którzy zbuntowali się na nową władzę. Jak nazwał odebranie stanowiska prawowitemu Księciu?
- Wszystko pozostało w rodzinie. - Mruknął niechętnie Siemomysł i Czerdog odczuł że nie za bardzo chce wyjaśniać klanowe zawiłości.
- Oczywiście Książę. - odpowiedział z powagą. - Proszę jedynie pamiętać, że bliscy tych którzy zginęli w walkach z Komturem zadadzą takie same lub gorsze pytania. - jak każdy dyplomata Czerdog doradził i wyraził swoje obawy.
- I tak jak tobie odpowiem im, że nie mam wpływu na decyzje Rady, a jak się okazuje...Konrad chyba ma.
- Doszliśmy zatem do momentu w którym ktoś Konrada musi zgładzić. Mogę się rozejrzeć tylko…. Co oferujemy w zamian? I czy jesteśmy w stanie uchronić naszego zabójcę przed odwetem klanu Tremere? W zasadzie Konrad zginie w wyniku utraty kontroli nad miastem i sytuacją. To jednak nadal martwy czarnoksiężnik. Wasz klan łatwo nie odpuszcza takich rzeczy.
- Pertraktuję ze swoim klanem. - Siemomysłowi wyraźnie nie odpowiadał ten temat. - Nie martw się, jeśli na kogoś spadnie ich gniew to będę to ja.
- Mamy coś konkretnego do zaoferowania za to zlecenie. Czy mam być jedynie elastyczny?
- Moją przysługę jako księcia. - Powiedział spokojnie Siemomysł, a Czerdog wiedział że to bardzo wartościowa nagroda.
- Rozumiem. Biorę się w takim razie za Annę. Niech Książę wyznaczy miejsce i powie na ile wcześniej mam dać o spotkaniu. Proponuje by było to w ten sposób płynne. Ścigani rzadko trzymają się planu.
- Będę potrzebował całej nocy na przygotowania i… krwi wampira, którą Anna zgodzi się wypić. Mogę zaoferować swoją, ale to do niej należy decyzja.
- Niech będzie zatem końcowa część jutrzejszej nocy. Krew musi być dostarczona dziś czy może jutro? Muszę ją jeszcze do tego wszystkiego przekonać.
- Jutro, na sam rytuał. Nie potrzebuję jej wcześniej.
- Rozumiem. Znikam popracować. - zakończył rozmowę Czerdog który odczekał jedynie chwile czy Książę nie ma nic do dodania.
 
Icarius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172