Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-01-2019, 21:28   #41
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
To zabolało. Było widać to po szybkim ruchu brwi. Kimkolwiek była wampirzyca wyraźnie starała się być ostrzejszym graczem niż była w rzeczywistości.
- Zdziwiłby się pan. Zresztą... wystarczy nie być partaczem i już ma się w tej sytuacji coś do wniesienia. - odparła, nerwowym ruchem zaczesując i tak gładko przylizane włosy za uszy. - Mnie natomiast zastanawia coś innego. Macie, za przeproszeniem, przejebane. Zjawia się ktoś, kto chce wam pomóc, ktoś kogo nie jesteście w stanie zweryfikować, bo jesteście zbyt ciency. Tak, wiem, że pan blefuje z tą rozmową, panie Lvie. A wy zachowujecie się, jakby to było skaranie a nie ratunek. Jakbyście... mieli coś do ukrycia…
Lev zamilkł na krótką chwilę, którą poświęcił na sięgnięcie do kieszeni bojówek. Po chwili w jego dłoni pojawiło się kilka spłaszczonych pocisków którymi zaczął się bawić.
- Nocą nic nie jest za darmo. Nic. - stwierdził krótko - Co do rozmowy… Przekonamy się jutro, czyż nie? Lex mówił że nie ma nic przeciwko żeby pani u nas zapolowała. Ja również nie wnoszę sprzeciwu. - zmienił temat.
Cynthia nie wytrzymała, zaczęła przechadzać się po pomieszczeniu, bo zrobić coś z ciałem.
- Nie jestem tu, by polować, ale by przyjrzeć się sprawie od środka. - powiedziała wciąż uprzejmym tonem, choć jej chód zdradzał nerwowość. - Jeszcze dowiaduję się, że ten trzeci, Nosferatu, zniknął. A może dał nogę, albo kryje się gdzieś tu w lochach, a wy kryjecie kumpla? Ma pan rację, nocą nic nie jest za darmo. Po prostu na wasze szczęście to nie wy musicie mi płacić. Może pana to dziwić, ale góra naprawdę chce pozbyć się tego smrodu z waszego podwórka.
Gangrel stężał na moment kiedy Cynthia wspomniała Adama, po czym wrócił do zabawy pociskami.
- W takim razie mamy wspólny cel. Ale proponuję uważać. Ostatnio jest tutaj niebezpiecznie dużo osób bawiących się ogniem.
- Ogniem? - parsknęła. - Pan chyba nie widział prawdziwego pożaru. A co do celu... tak i nie. Bo jeśli coś się spieprzy to będzie wam potrzebny ktoś, kto zaświadczy o waszej dobrej woli przed księżną. Jeżeli więc mam wizytować was tylko jak opieka społeczna, nie będę w stanie ręczyć za to, że nie mieliście czasu na planowanie kolejnego morderstwa. Dlatego powinnam być tu na miejscu, a że nie mam zamiaru mieszkać w dziurze... cóż, tak się składa, że zajmuję się designerstwem wnętrz na światowym poziomie, reprezentując firmę, której... zapewne pan i tak nie zna. Moglibyście tylko na tym skorzystać.
- Jeśli coś się spieprzy będę potrzebował palisandrowej trumny. - stwierdził sucho - Co do wnętrza, jest mi to wszystko jedno, górą zajmuje się Lex. Ciekawi mnie tylko jak ma pani zamiar zachować obecną, łatwą w sterowaniu klientelę.
- To chyba oczywiste. Nie mówię o tym co na zewnątrz, lecz o obszarze... dla nas, kierowców autobusów. - zatrzymała się i spojrzała znacząco na Lva, szybko jednak zmieniając wątek - Pana kolega dobrze się spisał przy przesłuchaniu. Mam jednak wrażenie, że obaj jesteście dość... nie obyci towarzysko, jeśli chodzi o nasz gatunek. I tak na przykład to dzięki wiedzy, której niby nie posiadam, byłam w stanie zidentyfikować prawdopodobny klan, z którego pochodzi oprawca.
Lva rozmowa powoli zaczynała męczyć. Cynthia mówiła zbyt dużo, kiedy do przekazania sensu starczyłoby jedno zdanie.
- Ugryzę. Cóż to za klan?
Uśmiechnęła się lekko, pocierając szyje, jakby faktycznie wampir miał ja tam dziabnąć.
- Sam pan powiedział, że nocą nie ma nic za darmo. Proszę wprowadzić mnie do leża, to panu powiem.
- Nie. Poczekamy na Lexa, u nas panuje… Jednomyślność.
Kobieta westchnęła teatralnie i przysiadła na oparciu kanapy.
- Tak nigdzie nie ruszymy. A jutro potrzeba nam konkretnych działań. Chciałabym też dowiedzieć się, co pan ustalił w sprawie zniknięcia tego trzeciego i... do cholery, gdzie ten cały Lex się podział? - Kobieta odchyliła się w tyłu, jakby chciała uciec od własnych emocji. Po chwili znów mówiła spokojnym, metodycznym głosem - Dobrze. Nazwijmy to gestem dobrej woli. Jestem prawie pewna, iż to Torreador, a na sto procent pewna, że ofiara z jakimś Toreadorem była złączona.
Lev podniósł się z kanapy, schował do kieszeni pociski i wygrzebał coś innego, z większej bocznej kieszeni. Kobieta mu zaufała, postanowił więc odwdzięczyć się tym samym. Po chwili w jego dłoniach pojawiła się brudna szmata. Rzucił ją kobiecie.
- Powąchaj. Dym. Szmata należy do Adama, jego losu możesz się domyślić.
Wampirzyca niechętnie złapała w dwa palce materiał i zaczęła mu się przyglądać z grymasem obrzydzenia na ustach. Posłusznie jednak obwąchała go, po czym oddała Lvowi.
- To prawda. Życie, lub raczej nieżycie nauczyło mnie jednak, że nic nie jest czarne do końca ani białe. Nawet gdy ma się to przed oczami. Skoro nie widział pan na własne oczy procesu spalenia, nie możemy założyć, ze stało się... najgorsze. To mogło być upozorowanie. Tak samo jak nie pasuje mi wniosek, iż Toreador zabrał do losowej dzielnicy, najpaskudniejszego bloku jaki znalazł, swojej ghulicy, by powoli, wyraźnie się tym delektując, ją wykończyć. Bardziej... szukałabym Toreadora, który komuś takiemu zalazł za skórę, jeśli pan rozumie, co mam na myśli.
- Może. A może próbuje wymalować na mapie Belgradu jakiś debilny obrazek. - stwierdził Lev, ponownie chowając szmatę - A może faktycznie jest wrabiany. Wciąż wiemy za mało.
W tym jednym przypadku Cynthia zamiast trajkotac po prostu skinęła głową.
- Ten Nosferatu... Adam, tak? Czym się zajmował nim... zniknął? I jaką był osobą? Chodzi mi o to, czy mieliście do niego pełne zaufanie?
- Bóg elektroniki, widział wszystko co się dzieje w naszym rejonie. Ufaliśmy mu tak jak sobie nawzajem - bezgranicznie. - Lev uznał że w tych dwóch zdaniach opisał go wystarczająco dobrze - Tuż przed tym jak zniknął próbował się do mnie dodzwonić, ale miałem wyłączony telefon. Jutro idę do jego ojca, który jest też wspomnianą wcześniej górą. - dodał, ponownie siadając na kanapie.
Na myśl o starym Nosferatu Cynthia wzdrygnęła się. Po chwili jednak opanowana rzekła:
- Dobry pomysł. Ja sprawdzę jutro trop auta, w którym przyjechała ta dziewczyna z wampirem.
- Dobrze. - mruknął Lev i zamilkł.
Cynthia skinęła głową.
- Dziś będę spała u siebie, ale nalegam, by panowie rozważyli połączenie sił. Mogę być waszym sprzymierzeńcem lub przeszkodą. To wy decydujecie.
Wampirzyca wstała, szykując się do wyjścia.
Lev kiwnął kobiecie głową, nie podnosząc się ze swojego miejsca.
- Zastanowimy się z Lexem i jutro do tego wrócimy. - odparł i poczekał aż kobieta opuści pomieszczenie, po czym sam skierował się do krypty.

Cynthia tymczasem udała się do mieszkania Mariki.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 12-01-2019, 17:13   #42
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Noc druga

Cytnhia obudziła się w domu swojej ghulicy. Głodniejsza niż przed snem.

Rouse check po przebudzeniu
Kostnica
Porażka, głód zwiększa się z 2 do 3


Wampirzyca szybko poczuła też zapach spalenizny: dochodził on ze szczotki do włosów której użyła przed położeniem się. Przedmiot leżał nieopodal okna, najwyraźniej w podczas dnia musiało paść na niego nieco słońca… myśl, że znajdowało się ono tak blisko miejsca spoczynku nieumarłej była wyjątkowo niepokojąca.

Lew nie obudził się specjalnie głodny.

Rouse check
Kostnica
Sukces, głód się nie zwiększa


Męczyło go jednak co innego:

Poprzedniej nocy Lew dość brutalnie rozprawił się z dresami… jak na kogoś z humanity 7 dostał za to jedną stain dlatego teraz rzuca 1k10
Kostnica
Porażka, humanity spada z 7 na 6


Kiedyś słyszał, że jeśli patrzy się w otchłań, ona patrzy też na ciebie. Mężczyzna miał wrażenie, że wczoraj zabardzo się na nią zagapił. W zasadzie dał Cieniowi zjeść na żywca pół twarzy temu małolatowi, ile te dresy w ogóle miały lat? Czy to warte było śmierci? Nieważne… to już nieważne. Lew miał dzisiaj spotkanie, nie powinien sobie zawracać głowy pierdołami.

Lex obudził się jak młody bóg.

Rouse check
Kostnica
Sukces, w sumie dycha a miej sobie blush of life za darmo


 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 21-01-2019, 23:13   #43
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Cynthia zaklęła pod nosem tak brzydko, jak nie odważyłaby się tego zrobić przy nikim. Damy wszak nie mówiły w ten sposób. Nie powinny nawet tak myśleć.
Niemniej determinacja wampirzycy rosła. Musiała zadbać o schronienie dla siebie. Powinna dołączyć do tych dwóch w klubie, by z jednej strony kontrolować ich poczynania, z drugiej samej sobie zapewnić bezpieczeństwo. Musi ich jakoś ugrać... tylko jak? Westchnęła. Nigdy nie miała talentu do uwodzenia, choć jej wampirze talenty rekompensowały na co dzień nieco te braki. Miała jednak inne talenty...

Wybrała numer na komórce i ustawiła głośnomówiący tryb. Czekając na zgłoszenie rozmówcy, zaczęła się rozbierać.

- Witaj Leonzio. Ja z szybkim pytaniem. Masz wciąż tego Vernera Pantona na składzie? Tak, tego niebieskiego. Mówiłam ci, że będzie go ciężko sprzedać z tymi gabarytami, ale na twoje szczęście mam kupca. Siebie. Liczę więc na jakiś rabat. Dodatkowo zapewniam reklamę, bo mebel stanie w klubie muzycznym - Cynthia celowo przemilczała jaki to klub - Aha. Wspaniale Leonzio. Podam ci zaraz adres. Na kiedy jesteś w stanie go tam dostarczyć? Mhm... a dla mnie? Wspaniale! I dołącz proszę karteczkę, że to prezent ode mnie. Tak, to dla moich przyjaciół. Jesteś niezastąpiony, kochanie. Dziękuję. Tak, buziaki dla ciebie.

Naga i zadowolona z siebie, wampirzyca udała się pod prysznic.
W tym samym momencie szyba w oknie do pokoju, który właśnie opuszczała, pękła.
Zdziwiona i zaalarmowana brzękiem Cynthia szybko sięgnęła po broń, którą miała w torebce i ruszyła sprawdzić, co stało się przyczyną wybicia szyby.
Gdy kobieta zbliżyła się do okna, przez pękniętą (choć wciąż kompletną szybę) zdążyła jedynie dostrzec szybko uciekającą za róg sąsiedniego budynku postać. Twarz osoby skutecznie ukrywał kaptur zielonej, sportowej bluzy.

To było więc ostrzeżenie. A może motywacja, by bardziej starała się przeniknąć do Sin(d)Bada? Wiedziała, że nie może więcej spać u Mariki.

Odłożyła broń, po czym szybko przebrała się w ekstrawagancki damski garnitur, umalowała oraz uczesała... grzebieniem. Gdy była gotowa, poczuła, że zdecydowanie już pora coś zjeść. Wyszła z pokoju by poszukać Mariki, która jak zwykle czekała na przebudzenie swojej pani nieco spłoszona, zapewne z powodu hałasu, który słyszała. Była jednak dobrze szkolona - nie weszła do komnaty pani, bez jej zawołania czy zgody. Cynthia uśmiechnęła się do kobiety miło.

- Dobry wieczór kochanie. Dziś... dziś nie będę cię potrzebowała. Poza jedną sprawą. - spojrzała znacząco na ghulicę - Możesz położyć się spać.

Gdy Marika odeszła, Cynthia wcisnęła na telefonie krzyżyk i cyfrę 2, wybierając w ten sposób drugi ulubiony numer z listy - prywatny numer detektywa Donovana. W brzuchu poczuła intrygujące połączenie głodu, radości i podekscytowania.
- Tak? - głos mężczyzny był lekko zachrypnięty. Cynthia piła z Donovana trzy razy w przeciągu trzech tygodni, co nie odbijało się dobrze na jego układzie odpornościowym. Już w zeszłą środę detektyw był przeziębiony i przewidywalny w szachach. Cynthia poczuła ukłucie wyrzutów sumienia. Obiecała sobie, że w tę środę odpuści detektywowi.
- Przepraszam, że przeszkadzam, Donovanie. Powinnam w pierwszej kolejności spytać o twoje zdrowie, ale muszę przyznać, że mam prośbę. I to dość palącą. Potrzebuję dowiedzieć się czy w tym mieście jest dużo dodży... i dojo. Mam pewien trop. To w sumie zupełny strzał, dlatego na razie nie zdradzam szczegółów. Prosiłabym cię jednak o znalezienie tych informacji. Interesuje mnie w pierwszej kolejności temat aut. Najlepiej z wypożyczalni. Dodż to jednak nie jest popularna marka poza Ameryką. Zrobisz to dla mnie? - zapytała słodkim głosem.
- Hmm… przepraszam… - Cynthia usłyszała kichnięcie stłumione chusteczką - na pewno są dojo, auta… pewnie też, mogę to sprawdzić.
- Będę wdzięczna. Na... kiedy dasz radę?
- Zadzwonię do ciebie w przeciągu godziny.

Po około czterdziestu minutach Donovan oddzwonił:
W samym Belgradzie jest zarejestrowanych osiem dodgy, wszystkie w firmie zajmującej się wypożyczaniem aut. Co do dojo, w mieście jest ponad trzydzieści zarejestrowanych szkół walk, jednak tylko pięć ma w nazwie “dojo”.
- Podasz mi namiary na nie? W sensie na firmę od aut i te pięć szkół? - dopytała Cynthia, szukając jakiejś kartki i długopisu, by zanotować adresy.
- Przecież to robię. - odpowiedział uprzejmie detektyw i kontynuował:
- 24/7 cars 4 hire, zaraz przy lotnisku, M.M.A. Dojo Belgrad w Nowym Belgradzie, Dojo Czerwony Kwiat na starówce, Dojo Dwie Klingi na Rakovicy, Dojo Okinawa w Savskim Venaczu i Fitness Dojo na Lazarevacu - mężczyzna czekał aż wampirzyca zdąży zanotować.
- Dziękuję. To wszystko na razie. Co do środy... jak będziesz źle się czuł, wiesz, że nie musisz... - powiedziała, starając się nie zdradzić głosem swojego prawdziwego nastawienia.
- Dziękuję Cynthio ale naprawdę nic mi nie jest, to prostu jesień…
- Mhm... w takim razie do zobaczenia... w środę. - pożegnała się niezręcznie.


Przed wyjściem Cynthia pożywia się na swojej ghulicy pozbywając się jednego poziomu głodu



W drodze do Sin(d)Bada wampirzyca została zaczepiona przez lumpa pytającego się o jakieś drobne “na jedzenie”. Mężczyzna nie był agresywny, po prostu śmierdział moczem. Przez całą drogę kobieta miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje, nic jednak się nie wydarzyło.
W połowie drogi znów wykręciła numer Donovana.
- Wybacz, że znów ci przeszkadzam, ale... czuję że ktoś mnie śledzi. Albo zaczynam mieć obsesję. Idę teraz chodnikiem. Możesz sprawdzić dla mnie pobliskie monitoringi?
- Emm… obawiam się, że to nie jest takie proste Cynthio… gdzie jesteś? chcesz bym po ciebie przyjechał?
- Nie, ja... nie. Poradzę sobie. Po prostu gdybyś spróbował coś znaleźć na tych kamerach internetowych chociaż... będę wdzięczna.

Cynthia opisała dokładnie drogę, którą szła. Jakaś kamera bankomatu czy monitoringu miejskiego musiała przecież ją uchwycić. I jej ogon - jeśli faktycznie go miała.
Nerwowa bardziej niż zwykle ruszyła ku wejściu dla personelu klubu i prawdę mówiąc, miała nadzieję, że ktoś ją zatrzyma, bo zdecydowanie miała ochotę na kogoś nawrzeszczeć.
Niestety… nikt się nie trafił, ochrona już ją znała i jakoś nie chciała “zawracać jej głowy”.
- Przyprowadź mi któregoś z nich! - rzuciła władczo do menadżerki, nawet nie przystając na chwilę i nie siląc się na dokładniejsze wytyczne. Kierowała się do VIP-roomu, gdzie ostatnio ją ugoszczono.
- Yyyy… jasne, właśnie to robiłam… - pobladła Fretka, która dopiero co dogoniła prującą przez lokal wampirzycę, wyrzuciła z siebie i zamiast się przed Cynthią zatrzymać, co chyba początkowo miała w zamiarze, ghulica efektownie obróciła się na pięcie, zręcznie złapała ściany chroniąc przed upadkiem, po czym popędziła w innym kierunku.
Tylko drgnienie brwi wampirzycy zdradziło uznanie dla tej karkołomnej akcji.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 21-01-2019 o 23:19.
Mira jest offline  
Stary 05-02-2019, 21:04   #44
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Kolejny wieczór, kolejna pobudka… Lew zwlókł się z łóżka, trochę jakby był pijany i zaczął przetrząsać swoje ubrania. Nie miał ich wiele, ale czuł że powinien założyć coś przyzwoitego na spotkanie z starszym wampirem. Choć z drugiej strony… Adam nie przykładał specjalnej wagi do ubioru, może jego sire był taki sam? Gangrel potrząsnął głową, mógł sobie gdybać, garnituru tak czy inaczej nie miał. Zdecydował się w końcu na to co nosił w zasadzie zawsze - bojówki i tank top, na który narzucił wojskową kurtkę z kapturem.
Cień w tym czasie podniósł się ze swojego legowiska i rozciągnął się, merdając wesoło ogonem. Lew uśmiechnął się ciepło. Mimo że zwierzak był z nim związany przez krew, to jego miłość i przywiązanie były prawdziwe, jeszcze zanim Lew zdecydował się na uczynienie z niego chowańca. Pies był jednym z niewielu jasnych punktów w coraz mroczniejszej egzystencji wampira.

- Dobrze, idziemy na spacer. - mruknął i skierował się do wyjścia z klubu, naciągając przy tym głęboko kaptur. Lew postanowił zrobić szybką rundkę dookoła ich domeny, rozglądając się uważnie czy nic niepokojącego nie rzuci mu się w oczy.

Na dzielnicy kręciło się jeszcze więcej policji niż wcześniej, Lew musiał raz nawet przejść na drugą stronę ulicy by uniknąć patrolu rozpytującego przechodniów.

***

W końcu wrócił do klubu, zaprowadził Cienia do ich pokoju i nakazał zwierzakowi grzecznie czekać. Na pożegnanie wsypał mu nieco chrupek do miski i już miał skierować się dalej, wgłąb podziemi gdy wpadł na Lexa.

- Gadałem wczoraj z Cynthią, nie wierzę że przysłała ją góra, ale myślę też że nam źle nie życzy. Powiedziała że zajmie się samochodem którym podejrzany miał jeździć, a ja schodzę teraz w dół, szukać papy Adama. Po okolicy kręci się też mnóstwo niebieskich, zostawiam Cienia u mnie w pokoju.- szybko streścił wczorajszy dzień i przedstawił swój plan na dzisiejszy wieczór Lexowi.
- Wydaje się mocno akcentować to, że jednak góra ją nam nadała - Holender podrapał się po głowie. - By iść tak w zaparte musiałaby wiedzieć, że nie mamy jak tego zweryfikować. I nagle znika Adam… - Lex spojrzał na Lwa. - Po prawdzie zdaje się faktycznie być pomocna. Weź tu kurwa bądź mądry czy góra dała jej questa w kooperacji z nami, czy Pani Wolf nas jakoś rozgrywa. Musimy zdecydować dziś na jak blisko ją dopuszczamy. Tyleż urocza bestyjka co zdaje się być dumna. Jesteśmy i tak w srogim szambie by budować sobie u niej jakąś urazę.
- Mam nadzieję że rozmowa z papą Adama coś wniesie. - odparł krótko Lew - Ale mam wrażenie że ona chce się do nas wprowadzić na stałe. Mówiła już tobie o tym że chce wystrój zmieniać? W dupie jej się poprzewracało. - wampir potrząsnął głową, jakby nie miał siły na ten cały bajzel.
- Wspominała… - Lex uśmiechnął się lekko. - Może ojciec Adama będzie wiedział kim ona tak naprawdę jest. Cholera, mam nadzieję, że on nie… no wiesz, te nadpalone szmaty. - Holender pokręcił głową, minę miał niewyraźną. - Gdzie dokładnie to znalazłeś?
- W alejce, kawałek stąd. Dalej trop mnie poprowadził na parking pod blokiem i tam się urwał. - odpowiedział Lev - Zresztą lepiej być bezpośrednim. Chyba.
- popytam dziś na dzielni nie tylko w sprawie rzeźni ka. Może uda mi się też dowiedzieć czegoś o Adamie. - Lex powoli ruszył w kierunku wyjścia, piwnicy plebanii. - Daj znać co w kwestii ojca Adama, bo jak Ci się nie uda go znaleźć, to jeszcze tej nocy będzie trzeba nawiązać kontakt z dworem księżnej.
- Mhm. - mruknął Gangrel - Na mnie pora, nie wiem ile czasu zajmie mi błąkanie się po kanałach. Miłej zabawy z Cynthią.

***

Belgrad jak na bardzo stare miasto przystało, miał dość dobrze rozwiniętą sieć kanałów, piwnic i innych lochów. Lew wiedział jak je znaleźć, jednak jak coś w nich znaleźć, czy się odnaleźć, było już zupełnie inną materią.

Wampir podrapał się po głowie, miał niemały problem do rozwiązania. Po głębszym namyśle przyklęknął i zaczął szukać śladów które mogłyby mu podpowiedzieć gdzie znajdzie w tych podziemiach inne humanoidy, a przez to wampiry.

Tak rozpoczęła się dla Lwa podróż do wnętrza Belgradu. Wampir poruszał się w całkowitej ciemności i tylko dzięki swoim płonącym czerwonym blaskiem oczom bestii był w stanie rozeznać się w otoczeniu.


Śmiertelnicy pogrzebali pod brukiem i asfaltem ulic wiele ze swojej historii. Pogrzebali ją w swojej pamięci. Jak dawny sen, czy koszmar.
Lew nie natrafił na żadne pułapki, czy specjalne przeszkody i prawdopodobnie nie miałby problemu z wyjściem z tunelów… pod warunkiem, że nie będzie błądził po nich zbyt długo. Mężczyzna potrafił zrozumieć zaletę tych miejsc, taka domena, dawała pewnym wampirom (jak Nosferatu) prawdziwą wolność. Blisko powierzchni, w studzienkach ciepłowniczych można było pożywić się bezdomnym, głębiej były już tylko szczury i nietoperze.
Właśnie tam, dobre kilka pięter pod powierzchnią, gdy Lew nie zdawał sobie sprawy z niczyjej obecności, usłyszał za plecami kobiecy głos:
- Nie wyjdziesz stąd żywy więc możesz równie dobrze zostać.


- W takim razie wiele w moim stanie się nie zmieni. Lev. - odparł krótko wampir, kobieta zakryła usta dłonią tak jak ktoś, kto wstydzi się zębów.
- Szukam Króla Szczurów, mam dla niego wieści o jednym z jego potomków. - dodał Lew i wciągnął powietrze, starając się zidentyfikować humor rozmówczyni. Nieznajoma wydawała się zupełnie wypruta z temperamentu. Oczywiście mogły ku temu być liczne przyczyny: mogła pić martwą krew lub krew zwierząt. Ta pierwsza nie miała humoru wcale, drugi był trudny do wychwycenia (jeśli wcale był). Lub może zmysł wampira płatał figle przy niektórych kainitach? Lew nawet nie zakładał, że nieznajoma jest kimś innym niż spokrewniony: wampirzyca nimo zjawiskwej aparycji nie starała się ukrywać swego prawdziwego stanu, nie oddychała.
- Słucham. - powiedziała tylko stojąc z Lwem niemal twarzą w twarz.
Wampir przekrzywił głowę w bok. W zasadzie Adam nie mówił mu jakiej płci jest Król Szczurów. Aparycja kobiety nie pasowała też do tego jak powinien wyglądać Nosferatu, ale z drugiej strony… Była tak absurdalnie piękna że aż nierzeczywista. Zapewne efekt jakiejś mocy. Lew wyjął z kieszeni bojówek nadpalony szalik Adama.
- Wczoraj Adam zaginął. Znalazłem po nim tylko to, trop urwał mi się na parkingu pod jednym z bloków w Zemun. Przykro mi.
Wampirzyca wyciągnęła dłoń i chwyciła materiał. Przybliżyła szalik do twarzy tak, że przez moment Lew nie mógł zobaczyć jej oczu.
- Hmm… - kobieta zarzuciła szalik na ramię, trzymając brzeg w dłoni tak, by móc zasłonić nim usta.
- Czego chcesz? - pytanie nie miało w sobie nic z naiwności, czy niechęci, to było bardzo szybkie i rzeczowe pytanie.
- Pomocy ze znalezieniem Adama, albo osób odpowiedzialnych. I na naszym terenie pojawiła się nowa wampirzyca Cynthia, twierdzi że przysłała ją Camarilla. Można jej ufać? - równie szybko wyłożył sprawę Lew.
- Można robić różne rzeczy, choćby podziwiać wschód słońca - kobieta pomachała nadpaloną częścią materiału - tylko czy warto? - wampirzyca odwróciła się - chodź, chcę byś coś usłyszał, a tutaj nie jest dobre miejsce.
Lew skinął głową i ruszył za kobietą, ale w wnętrzu był spięty i gotów wziąć nogi za pas. Zazwyczaj nie był strachliwy, ale wchodzenie na teren innego wampira… To zawsze było ryzykowne.

Wampirzyca poruszała się bardzo szybko i gdyby tylko Lew mógł, zasapałby się. Wampir miał wrażenie, że jego towarzyszka ciąga go wiele razy tymi samymi korytarzami, choć z drugiej strony, nie mógł być tego pewny. Zrozumiał jednak jedną rzecz: O ile wcześniej był raczej pewny, że mógłby wrócić po śladach na powierzchnię, teraz tej pewności już nie miał.
Nieznajoma natomiast zatrzymała się w piwnicznym pomieszczeniu w którym znajdowało się kilkanaście monitorów… ciemnych i martwych podobnie jak połamane i porozrzucane dookoła fragmenty komputerów.

Gangrel uniósł brew widząc ten bałagan. Wyglądało na to że wampirzyca miała tutaj nieproszonych gości, ale nie skomentował tego wszystkiego, uważnie za to przyjrzał się kobiecie, czekając aż ta powie o co chodzi.
Wampirzyca w wielkim skupieniu wygrzebała z kupki bałaganu, którą najwyraźniej ktoś wcześniej odseparował, od reszty chaosu, kasetę magnetofonową i trzymając ją w dłoni, zaczęła szperać dookoła. Widząc to Lew szybko zlokalizował przedmiot będący dość starym acz w swoim czasie zapewne gustownym, odtwarzaczem kaset. Jak można się było spodziewać, kobieta skierowała się w kierunku urządzenia.
“...niektórzy potrafią wykonywać jeszcze dziwniejsze rzeczy, jednak ogień czy słońce przyniesie im zniszczenie, podobnie jak obcięcie głowy…” - męski głos z taśmy brzmiał dziwnie znajomo, jednak Lew, nie potrafił go zidentyfikować.
- Znam ten głos… Tylko skąd… - Lew powiedział głośno - To jest nagranie tej całej Inkwizycji? Oni mają Adama?
- Dobre pytanie, prawda? - kobieta siedziała skrzyżnie na połamanej obudowie komputera z szeroko rozłożonymi rękoma po których pełzały ogromne szczury, wampirzyca wyszukała między nimi jedną, małą mysz, zwierzątko idealnie mieściło się w jej bladej dłoni.
- Czyje nagranie? dla kogo? kto nagrywa a kto jest nagrywany, kto z kim rozmawia i po co? Zobacz… jedna mała myszka pośród roju szczurów. - kobieta pierwszy raz mrugnęła i to bezsprzecznie do Lwa.
- Mały rozmiar ma swoje zalety. Czasem lepiej być niezauważonym, niż dużym i groźnym. - mruknął Lew, przypuszczając że taki był morał tej historii. - Jeśli się czegokolwiek dowiem, albo znajdę Adama dam znać. - powiedział.
Kobieta wstała i przeszła obok wampira.
- Mhm - odpowiedziała i ruszyła przed siebie.
Lew skierował się za kobietą do wyjścia, mając nadzieję że dalej nie pogubi się w tym labiryncie korytarzy.
Tym razem jednak, wampirzyca szybko zniknęła Lwowi z widoku, wampir był skazany na siebie.


***

Int+resolve+survival
Kostnica
3 sukcesy



Opuszczenie kanałów zajęło wampirowi ponad trzy godziny… do tego gdy wreszcie wyszedł na ulicę, był cały przemoczony brudną wodą.
W takim stanie nie mógł się na ulicach pokazywać, z pewnością przyciągnąłby zbyt wiele uwagi. Postanowił przemknąć do leża tylnym wejściem i wziąć prysznic i przebrać się. Ten głos z taśmy... Lew zdecydowanie go skądś znał. Teraz musiał tylko znaleźć sposób na przypomnienie sobie skąd.
 

Ostatnio edytowane przez Zaalaos : 05-02-2019 o 21:13.
Zaalaos jest offline  
Stary 05-03-2019, 19:12   #45
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Wampir po długim prysznicu w końcu zmył z siebie zapach kanałów. Czy też raczej smród. Aż dziw go brał że nosferatu decydowała się aby tam mieszkać. W końcu z takim… wyglądem, mogłaby spokojnie żyć na powierzchni, możliwe że nawet w jakimś ładnym miejscu. Chociaż z drugiej… Stan jej leża sugerował że albo miała nieproszonych gości, albo nie była wstanie zapanować nad ładem. A w obydwu przypadkach lepiej być z dala od otoczenia. Chociaż z drugiej strony… Gdzie kobieta się pożywiała? Na szczurach? Wychodziła na powierzchnię? Czy eksploratorzy kanałów służyli za jej pożywienie?
Lew potrząsnął głową, były to pytania na inny czas. Przywdział świeże ubrania, jego pies, Cień grzecznie warował u stóp jego łóżka.
- Izvinite, mały, musisz zostać. - wymruczał głaszcząc psa - Cała milicja tego miasta szuka teraz mężczyzny z psem. Prześpij się. - dodał i po upewnieniu się że w misce psa jest woda skierował się do drzwi.

***

Wyszedł z klubu tylnym wyjściem i skierował swoje kroki do centrum miasta i znajdującego się tam schroniska dla psów. Od kilku dni tam nie zaglądał, wypadałoby to zrobić teraz.
Psiaki powitały go radosnym szczekaniem. Violetty dzisiaj nie było, miała nowego chłopaka i wyszła na randkę.
- No co bąbelki, stęskniliście się? - zawołał głośno do zwierząt w klatkach - Zaraz się wami zajmę. - dodał i skierował swoje kroki do biura gdzie czekał komputer. Zasiadł przed nim i zaczął stukać w klawiaturę. Daleko mu było do sprawności, w zasadzie zdarzali się 80 letni dziadkowie którzy byli bardziej obeznani z komputerami od niego, ale z pomocą wyszukiwarki znalazł pierwszą lepszą stronę z wiadomościami i zaczął scrollować, poszukując informacji o tym co działo się wczoraj.
Policja w Belgradzie wciąż węszyła bez większych sukcesów, ponoć jednym z biegłych został ksiądz egzorcysta. Z innych newsów Brad rozstawał się a Angeliną…

Gangrel prychnął. Jego doświadczenie mówiło mu że ksiądz, czy inni kapłani nie mieli na niego żadnego wpływu, ale z drugiej strony znaczyło to że śmiertelnicy byli chociaż trochę na właściwym tropie. Wyłączył komputer i poszedł do zwierzaków. Nie śpiesząc się upewnił się że każdy jego wychowanek ma w misce wodę, każdego jednego również pogłaskał i kazał położyć się spać jeśli jeszcze nie leżały. Gdy już skończył obchód wrócił do biura i wykręcił numer do Lexa. Po krótkiej rozmowie rozłączył się, pogasił światła, zamknął schronisko i ruszył do Czerwonego Kwiatu, dojo w którym Lex szukał wskazówek.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 05-03-2019, 21:14   #46
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Lew opuścił lokal jakiś czas temu i Lex już miał zająć się barem lub czymś czym akurat zająć się chciał, gdy jego oficjalna przynajmniej kierowniczka, tudzież nieoficjalnie ćpunka jego krwi, niemal na niego wpadła.
- Em… no cześć, dobrze się spało? Świetnie, koleżanka na ciebie czeka, to ja już lepiej pójdę… - Fretka zamierzała wykorzystać możliwość zniknięcia i pozostawienia Lexa na pastwę swojego gościa z pełną kobiecą premedytacją.
- Koleżanka… - Holender mruknął kręcąc lekko głową. - Jest na górze? - Fretka delikatnie parsknęła - sądząc po twojej minie…
- Ściągnij dziś Nikolę. Będę miał dziś trochę latania - Lex odparł kierując się w stronę schodów na górę.

W VIP-roomie zastał oczywiście Cynthię - jak zwykle nienagannie ubraną i gładko zaczesaną. Doprawdy czasem wydawało się, że ciasny kok, w który wiązała włosy, był raczej aktem masochizmu niż estetyki. Poza wampirzycy była jednak nietypowa. Kobieta klęczała, a właściwie prawie leżała na ziemi z wypiętą pupą i wyciągniętymi do przodu dłońmi. Jak się okazało - trzymała w nich miarkę i właśnie zdawała się brać miarę ich starej, wysłużonej nieco sofy.
Lex ani nie poruszył się, ani nawet słowem nie zaznaczył swojej obecności.
Cynthia wymierzyła najpierw szerokość siedziska, potem długość i gdy już miała zmierzyć wysokość, co wymagało uniesienia się, dostrzegła wampira. Na jej twarzy malował się wyraz zdziwienia, który szybko przeszedł w strach i jeszcze szybciej w złość.
- Naprawdę powitanie w tych stronach to jakaś awangarda? - zapytała, wstając i szybko chowając do torebki miarkę.
- Podziwiałem efekty zmiany wystroju wnętrza.
Linia ust wampirzycy drgnęła, jakby ta miała się uśmiechnąć. Jednak Cynthia w porę opanowała tym razem emocje. Przygładziła i tak gładkie włosy, poprawiła okulary, po czym z gracją usiadła na kanapie.
- Miło, że humor panu dopisuje. Mam sporo nowych informacji. Ale nie za darmo - powiedziała rzeczowym tonem.

Nim Lex usiadł, uchwycił dłoń Cynthii zbliżając ją do ust. Albo jego zwykłe zachowanie było dosyć specyficzne, albo celował w wymieszaniu tak odległych od siebie granic niegrzeczności i kurtuazji.
- To świetnie - rzekł siadając w fotelu. - Rozumiem, że mam znaleźć kupca na te info? Da się zrobić, muszę jednak znać ich treść by ocenić komu je sprzedać. Moje pośrednictwo nie będzie jednak za darmo.

Cynthia prychnęła, choć bez specjalnego zaangażowania. Gest i słowa Lexa zbiły ją nieco z tropu.
- Dobrze pan... dobrze wiesz, że te informacje są cenne dla was. Chodzi o te dodże i dojo. Mam namiary na nie.
- Jeżeli prawdą jest, że siedzisz w tym głównie, z nadania góry, razem z nami, to jak mógłbym inaczej rozumieć “nie za darmo”? - wargi Lexa uniosły się w lekkim uśmiechu.
Wampirzycy nie było jednak do śmiechu. Przez chwilę wyglądała, jakby chciała odpyskować coś mężczyźnie, lecz potem spuściła oczy. Nieświadomie zaczęła nerwowo wyłamywać sobie palce.
- Masz rację, po prostu... potrzebuję schronienia. Bardziej niż myślałam. Dziś wieczorem ktoś rozbił szybę w mojej sypialni. Ja... nie mogę już zostać w tym mieszkaniu.
- Postaramy się coś na to zaradzić. - Holender kiwnął głową. - Wiemy przynajmniej na czym stoimy. A co w związku z tymi dodżami?
Wampirzyca przyglądała mu się chwilę bez słowa, nie do końca chyba zadowolona z efektu. Potem jednak jej ramiona wyraźnie opadły, spojrzała zmęczonym wzrokiem gdzieś w bok.
- Najbardziej prawdopodobny wydaje się trop wypożyczalni samochodów. Oprócz tego zdobyłam adresy kilku “dojo” w okolicy, jeśli to jednak chodziło o budynek a nie auto. Proponuję jednak najpierw wycieczkę do tej wypożyczalni.
- Dobry plan. A te budynki… cóż wspólnego mają z dojo?
- Nie potrafisz się delektować, co? Od razu główne danie. I zero napiwku. - Powiedziała z westchnieniem Cynthia, wyciągając zza pazuchy karteczkę. - M.M.A. Dojo Belgrad w Nowym Belgradzie, Dojo Czerwony Kwiat na starówce, Dojo Dwie Klingi na Rakovicy, Dojo Okinawa w Savskim Venaczu i Fitness Dojo na Lazarevacu.
Wampir aż jęknął.
- Dużo tego, nocy nie starczy…
- Zacznijmy więc od tej wypożyczalni samochodów przy lotnisku. Gdzie twój chłopak?
- Który? Lex zrobił niewinną minę.
Cynthia zrobiła na moment wielkie oczy, ale szybko wróciła do swojej pokerowej twarzy.
- Bardzo śmieszne. Przypominam, że mieliśmy współpracować. Wszyscy.
- Lew wciąż próbuje rozwikłać sprawę zniknięcia Adama. Mamy swoje priorytety. Jeden z naszych znaczy więcej niż wydumane polecenia jakiegoś szeryfa. - Lex uśmiechnął się lekko. - Przy okazji Lew ma nawiązać kontakt z kimś, kto może zweryfikować twoją osobą Pani Wo…, hm… Cynthio.
Jeśli liczył na to, że wampirzyca się zdenerwuje, musiał się rozczarować. Kobieta skinęła tylko głową i podeszła do drzwi.
- W porządku. I nie musisz mnie traktować jak podejrzanego numer jeden tylko dlatego, że o coś zapytam. Jedno co mi się nie podoba, to że twój chłopak poszedł sam. Mam takie małe, kobiece przeczucie, że sprawa tego morderstwa i zniknięcia waszego Brzydala może być jedną i tą samą sprawą. A zatem, Alexandrze, czy zechcesz towarzyszyć mi w drodze do tej wypożyczalni?
- Z najwyższa przyjemnością - odpowiedział z miną pokerzysty. - Chodźmy.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 06-03-2019 o 14:28. Powód: Kot pipeta
Mira jest offline  
Stary 07-03-2019, 20:34   #47
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Podróż w okolice lotniska trwała kilkanaście minut jazdy zamówioną przez Cynthię taksówką. O tej godzinie w biurze wypożyczalni samochodów była tylko jedna pracownica, kobieta koło trzydziestki odliczająca chyba już czas do zamknięcia wypożyczalni i wyjścia do domu. Biuro mieściło się w stalowym baraku, stojącym w centralnej części parkingu należącego do firmy. Na placu stało teraz piętnaście samochodów z czego jednym był dodge.

- Tak, w czym mogę pomóc? - kobieta odezwała się w reakcji na wchodzącą parę.
Cynthia wysunęła się do przodu, odruchowo poprawiając okulary na nosie. Wiedziała, że pracownica najpewniej po wyglądzie oceni, na jaki samochód stać jej potencjalnych klientów. Dodge w tych stronach kojarzyły się z luksusem. Na szczęście wampirzyca sama wyglądała jak milion dolarów w swoich markowych, sprowadzonych wprost z włoskich i paryskich pokazów mody kreacjach. Zerknęła na Alexandra. No tak, on najwyżej mógł robić za leasing. I to używany.
- Dobry wieczór. - Wampirzyca uśmiechnęła się miło do pracownicy. - Raczej pani nie zaskoczę. Szukamy samochodu. Porządnego. Najlepiej coś z amerykańskich marek. Mustang, Dodge... Macie coś takiego? - zapytała, na co kobieta opuściła wzrok by w wbić go w ekran monitora. Do uszu nieumarłych doleciał dźwięk uwertury na rozklekotanej klawiaturze komputera.
- Tak, mamy dodge’a, to będzie 35 euro za dobę i sto depozytu. Auto dostarczamy z pełnym bakiem, powinno też być zatankowane przy zwrocie. - Duch zaklęty w maszynie odpowiedział automatycznie ustami swojej śmiertelnej akolitki, jaką okazała się kobieta…

Lex dumał nad czymś podczas wymiany zdań Cynthii z pracownicą wypożyczalni. Przyglądał jej się przekrzywiając lekko głowę. Sprawa związana z Adamem nie dawała wampirowi spokoju, przez co mitrężenie czasu na podchody budziło w nim poczucie beznadziejnej straty czasu.
- To zrozumiałe - odezwał się kiwając głową i zwracając na siebie uwagę kobiety. - Pełny bak. A teraz… Zaśnij - dodał spoglądając jej w oczy i sięgając do wampirzej mocy.
Kobieta zamrugała jeszcze oczami po czym jej głowa opadła.

Cynthia zmarszczyła brwi i spojrzała na Lexa z wyraźną irytacją.
- W ten sposób nie dowiemy się niczego na temat poprzednich wynajmujących! - warknęła.
- Przeciwnie. - Mężczyzna poklepał dłonią monitor komputera i obszedł biurko. Delikatnie uniósł kobietę z obrotowego fotela na ręce. - To co? Poszperasz, gdy ja zajmę się tym omdlałym biedactwem? - Zerknął ku zapleczu oblizując dyskretnie zęby i z powrotem przeniósł wzrok na Cynthię.
Wampirzyca zacisnęła wargi w wąską kreskę. Widać miała ochotę raczej zamienić się rolami. Jednak niechętnie skinęła głową.
- Tylko nie przeginaj - upomniała tonem markotnej matrony.
Sama zaś siadła do komputera i zaczęła przeglądać rejestr wypożyczeń dodgy z poprzednich kilku dni.

Trzy samochody były w użyciu w przeciągu ostatniego tygodnia non stop. Jednak każdy tylko na dwa lub trzy dni. Cythia mogła przeczytać nazwiska klientów, wszystkie zdawały się zagraniczne. Jeden samochód był w serwisie i jeszcze nie został zwrócony, już drugi tydzień. W prawym, górnym rogu ekranu, wampirzyca zobaczyła miniaturkę widoku z czterech kamer. Trzy pokazywały parking, jedna wnętrze pomieszczenia w którym właśnie się znajdowali.
Cynthia zanotowała adres serwisu, po czym postanowiła obejrzeć to auto, które ostatnio było wypożyczone. Zanotowała też dane wypożyczającego, by przesłać je zaraz potem do współpracującego detektywa. Wątpiła co prawda, by nazwisko było prawdziwe, ale może Donovan coś znajdzie?
- Idę obejrzeć auto, idziesz ze mną? - krzyknęła w stronę kanciapy, gdzie zniknął niedawno Lex.

Wampir oderwany głosem od przedramienia kobiety, otworzył oczy i wyjął kły z ciała. Pił długo, ale raczej delektując się wąziutkim strumykiem Vitae. Zalizał niewielkie otworki i wstał pozostawiając pracownicę leżącą plecami na biurku, po czym podszedł do drzwi i wyjrzał przez nie. Jakby niezdecydowany spojrzał za siebie i znów na Cynthię. W końcu wyszedł z zaplecza, oczy błyszczały mu lekko.
- Trzeba by obejrzeć - zgodził się. - Chcesz wcześniej skosztować? - Dyskretnym ruchem głowy wskazał uchylone drzwi. - Ja przez ten czas wyczyszczę kamery.

W oczach Cynthi pojawił się znajomy blask. Znał go. Głód. Głód i pragnienie. Język przesunął się odruchowo po wargach.
- Dobry pomysł. To ja... zaraz wracam - powiedziała i jakby zawstydzona, szybkim krokiem udała się na zaplecze. Lex tymczasem zasiadł przed komputerem i zaczął szukać folderu ze zrzutem obrazów z kamer.


int+tech
Kostnica
3 sukcesy



Po dwudziestu minutach klikania, Lex zorientował się, że kamera zapisuje informacje na jakimś zewnętrznym serwerze. Wampir przyglądał się plątaninie kabli wychodzących z komputera, był pewien, że zapis z kamery był gdzieś tu:

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/ce/a8/69/cea8695ccc5f51622cec89f4e68b3d0d.jpg[/MEDIA]


Dokładnie tam…
Trwało to tyle, że Cynthia zdążyła się pożywić. Dyskretnie ocierając usta, podeszła teraz do mężczyzny.
- I co? Idziemy zobaczyć to ostatnie auto? - Cynthia przyjrzała się temu, co Lex porabiał.


Mira deklaruje pomoc, jej postać też ma tech, dodaje 1 sukces



Wyglądało na to, że zapisu nie dało się usunąć. Można było jedynie zrobić kopię na DVD. Jednak Cynthia wypatrzyła wypalarkę w której znajdowała się płyta. Wystarczyło ją wyciągnąć i “zniknąć”.
- Tego szukasz? - z niemałą satysfakcją w postawie wampirzyca wskazała kieszeń na nośniki DVD.
Wampir sprawnie wymontował dysk z zapisem monitoringu. Na przeglądanie go teraz nie było czasu, a najważniejsze było to, aby po prostu nikt nie widział filmiku ich dwojgiem, gdy buszowali po biurze.
- Zgrałaś dane wypożyczeń? - spytał wycierając chusteczką obudowę w miejscach, gdzie dotykał sprzętu.
Cynthia prychnęła.
- Byłam zajęta - oświadczyła, szukając miejsca, gdzie były schowane kluczyki do samochodów z placu. Oczywiście interesowały ją tylko wypożyczone ostatnio dodge.

Lex kiwnął głową i znów usiadł przed komputerem. Wszedł w rejestrację wypożyczeń i zaczął buszować po dysku aby zlokalizować plik z zapisanymi danymi w celu skopiowania go i wypalenia na płycie. Nie zajęło to długo, toteż Cynthia jeszcze grzebała szukając kluczyków, gdy Lex schował CD i starannie powycierał klawiaturę, myszkę, nagrywarkę i biurko. Gdy skończył zniknął na zapleczu.

Cynthia znalazła kluczyki, ostatnio wypożyczony był dodge challenger. Auto niemal krzyczało do niej z parkingu przez okno.

[MEDIA]https://cars.usnews.com/dims4/USNEWS/391feeb/2147483647/resize/640x420%3E/format/jpeg/quality/85/?url=https%3A%2F%2Fcars.usnews.com%2Fstatic%2Fimag es%2Farticle%2F201710%2F127261%2F1_2014_challenger _640x420.jpg[/MEDIA]


“Nówka” można by rzec przynajmniej z wyglądu, gdyż papiery wskazywały na kilka stłuczek. Ponad to auto było oddawane już wielokrotnie na gruntowne czyszczenie wnętrza oraz bagażnika. Ale może tak po prostu postępowało się w wypożyczalni.
Cynthia wyjęła z torebki latarkę i zaczęła przyglądać się, czy aby jakieś ślady użytkowania jednak nie pozostały. Nie bacząc na niekomfortową pozycję, zaglądała nawet pod siedzenia. Tak zastał ją Lex, który podszedł do przeszukiwanego wozu niedługo po wampirzycy. W biurze jedynie przeniósł nieprzytomną i uboższą o pewną ilość krwi kobietę z powrotem na krześle obrotowym za biurkiem.
Wampir przez chwile patrzył na działania Cynthii, ale nie podłączył się do przeszukiwania auta. We dwoje w tym sportowym aucie tylko by sobie przeszkadzali. Zamiast tego przymknął oczy i skupił się na Dodgu. Sięgnął po moc pochodzącą z jego nieśmiertelnej krwi by wejrzeć w to czego nie dało się ogarnąć zmysłami.


Lex ma premonition, które działa pasywnie. Jednak Leon chce użyć go konkretnie na samochodzie, w takim wypadku konieczny jest rouse check
1k10
Kostnica
porażka, głód zwiększa się o 1

(Lex napił się wcześniej za 1 z pracownicy, więc wyniki się negują, wampir wyszedł tak samo głodny jak na początku sceny)
pula premonition to auspex+resolve=6k10
Kostnica
dwa sukcesy



Wampirowi przemknęły przed oczami sceny pieprzenia się na tylnym siedzeniu oraz przy innej okazji wkładanie kogoś do bagażnika, ważniejsze jednak było to, że Lex miał przeczucie, iż auto nie jest związane ze sprawą, którą się zajmowali.

- To auto nie ma nic wspólnego z rzeźnikiem - Holender powiedział otwierając oczy.
Cynthia wynurzyła się z auta i spojrzała na Lexa. Jeśli spodziewał się pochwały, musiał się przeliczyć.
- Sprawdź pozostałe dodge z ostatnich dwóch dni - poleciła chłodno.
Używanie mocy krwi w ten sposób wiązało się z ryzykiem. Przed kilkoma chwilami, wampir czuł przyjemne nasycenie krwią pracowniczki wypożyczalni samochodów, ale ten błogi stan minął. Kainickie dary potrafiły czasem wystawić nieumarłym nieprzyjemny rachunek za nadludzkie możliwości.
Wahanie trwało tylko kilka sekund, ale było doskonale widoczne. W końcu Lex powoli skinął głową i ruszył w stronę kolejnego dodge’a by powtórzyć sięgnięcie po dar przeczuć i wizji.


Nie będę męczył Lexa bardziej w jednej scenie, jeden rouse i test z góry wystarczy
Żaden samochód nie miał związku ze sprawą, a przynajmniej tak przeczuwał wampir.



- Cholera… mruknął zirytowany. - Nie czuję nic, żadnego powiązania - zwrócił się do Cynthii.
- No to proponuję sprawdzić najbliższe dojo. Chyba że masz inny genialny pomysł?
- Nie mam. Chodźmy.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 13-03-2019, 14:34   #48
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Czerwony kwiat.
Znajdujące się w jednej z malowniczych, zabytkowych kamieniczek zaraz obok Belgradzkiej starówki “Dojo Czerwony Kwiat” przypominało z zewnątrz sklep z orientalnymi pamiątkami. Przy trochę bliższej egzaminacji, właściciel zdawał się bazować na najbardziej stereotypowym obrazie wschodnich sztuk walk w popkulturze. Już po przekroczeniu progu, można by przysiąc iż jest się na planie filmu Tarantino, lub wręcz jakiegoś kultowego obrazu samego Bruce'a Lee. Cynthia mogła zaś dostrzec ważną rzecz: tu wszystko było drogie i… w swoim stylu gustowne. Wiszące na ścianach eksponaty, orientalne szable, wszystko było raczej autentyczne. Na jednej ze ścian wisiały zagraniczne certyfikaty Zdjęcia Chucka Norrisa, Stevena Seagala.
Podpisane z dedykacją…

Dwójkę kainitów przywitał mężczyzna ubrany w czarne kimono,
[MEDIA]http://3.bp.blogspot.com/_0eIjHf6RhGw/SdAPPqzyfkI/AAAAAAAABhc/CzEMMOxhqsA/s400/untitled.bmp[/MEDIA]
który westchnął teatralnie i skłonił głowę.
- Jeśli nie jesteście umówieni muszę poprosić was o opuszczenie dojo, Sensej nikogo dziś nie przyjmie.

W tym momencie zaczął dzwonić telefon Lexa. Szybki rzut oka potwierdził że próbował się do niego dobić Lev.
Cynthia westchnęła. Świetne wyczucie chwili. Wiedząc, że może liczyć tylko na siebie, zsunęła okulary z nosa, uśmiechnęła się słodko i powiedziała do mężczyzny:
- Byliśmy umówieni.

Cynthia używa compel. Ta moc nie wymaga rzutu jeśli jest wymierzona przeciw nie przygotowanemu śmiertelnikowi. Mężczyzna takowym nie jest, Mira rzuca więc cha+dominate=5k10:
Kostnica
dwa sukcesy przeciw int+resolve mężczyzny.
Ale ile on ma, nie powiem


- Hm... - mężczyzna przyłożył palec do ust w geście zamyślenia - faktycznie, wybaczcie moi drodzy, proszę, chodźcie za mną.
Cynthia ruszyła za nim, zerkając na Lexa, czy aby na pewno zauważył jej sukces dyplomacji. On jednak nie zareagował na to poza zmrużeniem oczu gdy na nią spojrzał.
- Jesteśmy w Czerwonym Kwiecie - powiedział do telefonu ruszając za wampirzycą i mężczyzną w czarnym kimonie. - Przyjedź tu, albo daj znać gdzie cię szukać jak stąd wyjdziemy, to pogadamy. - Nim się rozłaczył, Lev mógł wyczuć niepokój w jego głosie.

Mężczyzna wprowadził dwójkę kainitów w głąb obitego czerwoną boazerią korytarza. To nie był tani plastik, czy bejcowana sosna ale jakieś egzotyczne drewno, pewnie drogie. Prowadzący skręcił kilka razy by wreszcie poprowadzić gości wąską kamienną klatką schodową ku dołowi.
- Sensei was przyjmie. - zapewnił zatrzymując się na końcu schodów, dając do zrozumienia iż ostatni próg mają przekroczyć sami.
https://theoldschool.nl/wp-content/u...atrix_dojo.png
W pomieszczeniu znajdowało się kilku “studentów” nikt jednak nie miał kimona. Mężczyźni nosili krótkie szorty oraz rękawice typowe raczej dla kickboxerów lub zawodników MMA. Widząc wchodzącą parę, trenujący szybko przerwali ćwiczenia i spojrzeli w kierunku sensei.

Mistrz stał tyłem zarówno do studentów jak i drzwi które Cynthia i Lex właśnie przekroczyli, jedno machnięcie dłonią wystarczyło by trenujący skierowali się ku wyjściu, wymijając parę kainitów szerokim łukiem. Za ostatnim z nich drzwi zatrzasnęły się, w pomieszczeniu pozostały tylko trzy osoby: Cynthia, Lex i sensei.

Mistrz, podobnie jak jego studenci, przypominał raczej profesjonalnego sportowca a nie mistyka z siwą brodą. Sensei odwrócił się powoli by spojrzeć na swoich gości.
- To jest ostatni błąd który popełniliście, potwory.

***

Tymczasem Lev…
Lev w końcu znalazł dojo o którym przez telefon powiedział mu Lex. Na szczęście nie było daleko, ale budynek już na pierwszy rzut oka nie zrobił na nim dobrego wrażenia. Był jak dla niego zbyt plastikowy i pchanie tej “orientalności” było zbyt na siłę. Wparował przez frontowe drzwi i natychmiast napotkał wzrok mężczyzny w kimonie.
- Dobry wieczór, przed chwilą byli tutaj moi znajomi. Dzwonili żebym się z nimi tutaj spotkał, są dalej? - spytał kierując się od razu w głąb dojo.
Mężczyzna zaszedł mu drogę.
- Są na spotkaniu, byli umówieni. A Pan?
- Ja jestem umówiony razem z nimi, trochę się spóźniłem. - odparł Lew - Musiałem wziąć psa na spacer. - dodał przepraszająco.
- Mhm, jedną chwilę proszę pana. - Mężczyzna minął Lwa by podejść do biurka na którym leżał laptop.
Lew splótł ramiona na klatce piersiowej i odetchnął głęboko, starając się zidentyfikować humor rozmówcy. Równocześnie potupywał nogą, udając zniecierpliwionego klienta.

***

Tymczasem Cynthia i Lex
Brew Cynthi drgnęła, ale to była jedyna reakcja, na jaką sobie pozwoliła. Ludzie obrzucali się wyzwiskami, gdzie potwory to nie było coś szczególnie wymyślnego. I nie oznaczało bynajmniej, że zostali zdemaskowani. Nim laska się rozkręciła, wampirzyca spojrzała jej w oczy.

- Jesteśmy po tej samej stronie. Chcesz z nami pogadać. - Ostatnie słowa powiedziała ze szczególnym naciskiem.
Kobieta skoncentrowała wzrok na Cynthi, miała ładne, duże oczy. W pewnym sensie łagodne. Powieka sensei zadrżała uwalniając jedną samotną łzę.

Krwi.

Nim Lex, który co jakiś czas starał się “spontanicznie” mrugać, zdążyłby to uczynić, sensei stała obok niego i trzymając Cynthię za oba przeguby łamała właśnie jej ręce w łokciach. Paskudne, głośne i otwarte złamanie.
Razy dwa.
Cynthia krzyknęła głośno, zaskoczona i sparaliżowana tak ostrą dawka bólu.

- Tak ją zwabiłaś?! - kobieta ryknęła Cynthi prosto w twarz obnażając swoje własne, wampirze kły, choć tylko na moment. kainitka kręciła dłońmi swojej ofiary i jakimś sposobem łamała je jeszcze bardziej.


W taki sposób można wykorzystać wysoki poziom celerity, zbliżyć się i zaatakować bez możliwości obrony.
Nie chcę rzucać, zakładam, że Cynthia dostaje cztery superficial damage (po dwa za połamaną rękę, złamania są otwarte dlatego dwa a nie jeden)



Umiejętności bicia się nie predysponowały Lexa do mówienia o sobie “jestem w tym zajebisty”. Może nie miałby problemu do stanięcia przeciw przygodnie spotkanemu dresiarzowi, ale próba ręcznej dyskusji z wampirzą sensei musiałaby skończyć się tragicznie. Holender nie bardzo wierzył też w możliwość ucieczki.
Zabiegi szerokopojętej ortopedycznej kosmetyki czynionej przez Kainitke na Cynthii nie wzruszyły go specjalnie. Wampiry nie zwykły ginąć od nawet powyrywanych rąk, a na ból nic tu nie dało się poradzić. Odruchowo jednak splótł ramiona na piersi, przez chwilę czując absurdalny i triumfalny przebłysk własnego geniuszu. Tak nie mogła mu połamać rąk! Ta kretyńska myśl wyparowała w ułamku sekundy, gdy przyszła druga, logiczniejsza - z połamanymi rękoma chodzić można, z połamanymi nogami nie. Te przebłyski ustąpiły jednak od razu nieprzyjemnej konkluzji, że po takim wylewnym i serdecznym przywitaniu, na łamaniu kończyn urocza sensei raczej nie miała zamiaru poprzestać.
- Tutejszy szycha-wariat dał nam za zadanie rozwikłać i zakończyć sprawę ginących dziewczyn - powiedział starając się przybrać pozę pewnej nonszalancji, choć w głębi rozlewało się w nim zimno paniki. - Niejednemu by może stanął na widok tak uroczych pieszczot, dwóch fajnych lasek, ale ja to bym celował w “hej, nie mamy na to czasu”. Cynthia, na litość boską, weź skończ te zabawy, jesteśmy w pracy!
Cynthia nie odpowiedziała. Łkając żałośnie, tkwiła unieruchomiona przez kobietę w uścisku jej dłoni z połamanymi rękami.
Sensei spojrzała na Lexa i zawahała się. Nim wampir był w stanie to przyswoić, kobieta zwolniła jedną dłoń z Cynthi by złapałać go za szyję.
Skręciła mu kark.
Zabić go to bardziej nie zabiło ale bolało jak cholera.

Lex jeden poziom superficial damage


- Zostało wam kilka chwil istnienia, radziłabym nie obrażać mnie kłamstwami. - wampirzyca pchnęła dwójkę kainitów przed siebie, posyłając oboje na parter. - Powinnam skończyć was szybko - głos kobiety brzmiał wręcz szlachetnie - ale… za moją ghulicę winna jestem wam wcześniej trochę bólu - dodała z mieszaniną cierpienia i wyrafinowania.
Jedynie naturalna chęć przeżycia pchała Cynthię do tego, by coś zrobić z sytuacją. Coś powiedzieć.
- Mówiłam... prawdę... nie wiedziałam tylko... że jesteś... - nie dokończyła, zanosząc się płaczem.
- Dużym i silnym Torreadorem? - podsunęła sensei ścierając z oka łzę, zbliżając się do Cynthii i Lexa.
Powoli.
Puzzle powoli trafiały na swoje miejsce. Cynthia spróbowała skupić się na samouzdrawianiu, jednocześnie ignorując groźby. Naprawdę musieli pogadać.
- To był facet... wiedziałam, że to nie Toreador... choć ona miała kolczyk... przesłuchaliśmy mieszkańców... mówiła mu o dojo... sprawdzaliśmy... sprawdzamy tropy. - Młoda wampirzyca zawahała się na moment, nie do końca wiedząc jakie nastroje panują wśród ich starszyzny. Potrzebowała jednak jakiegoś dodatkowego argumentu. - Mnie przysyła Pani Li.

Cynthia ma advantage Malwa, którego teraz używa


Kobieta zawahała się dłużej.
- Co ty mówisz… dziewczyno? - Sensei zerknęła także na Lexa, pierwszy raz na jej twarzy pojawiło się coś innego niż ból i złość. Wampirzyca miała bardziej ludzką niż jej goście/ofiary cerę, ruchy jej klatki piersiowej imitowały też oddech. Zupełnie nie jak żywy trup. Wampirzyca zatrzymała się lecz nie cofnęła, jeśli Lex i Cynthia zamierzali coś zrobić, choćby powiedzieć, teraz był na to czas.

***

Na górze
Melancholik, upiorny… Lew chyba nigdy w życiu nie spotkał kogoś takiego.
Mężczyzna sprawdził coś na monitorze jednak zasłaniał ekran plecami i Lew nie był w stanie dostrzec co to było.
- Tak oczywiście - odezwał się po chwili - proszę za mną.

***

Na dole
Lex złapał się rękoma za głowę, co mogło wyglądać jakby miał cholernego kaca. Kolejne działanie jednak przedstawiło się bardziej makabrycznie, bo wampir wyprostował sobię głowę niczym w horrorze klasy B. Jęknął przy tym głośno i rozdzierająco.
- Słuchaj… - rzekł słabo opierając się na lewej ręce. - Tylko jedna prośba… - Skrzywił się w grymasie bólu. - Zanim nas wykończysz, to proszę wyjaśnij z jakiej kurwa przyczyny uważasz, że to my wykończyliśmy twoją dziewuchę? -
Wampirzyca wykonała krok do przodu, chyba dobór słowa “dziewucha” był nienajlepszy, Lex włożył rękę do kieszeni grzebiąc w niej chwilę.
- Zbadaliśmy miejsce zbrodni i znaleźliśmy to - Wampir rzucił kolczyk Toreadorce, bynajmniej nie zamierzał wyciągać ku niej ręki. Kobieta złapała go i skupiła na nim wzrok, znów się zatrzymała.
- Jest jak mówi Cynthia, sąsiadka mówiła o dodżo, to szperamy. Cała historia. - Toreadorka złapała się za czoło i westchnęła.
- To to jest ten “pomysł” Szeryfa… - Wampirzyca schowała kolczyk w zamkniętej dłoni, przeczesała włosy i zaczerpnęła powietrza… a przynajmniej tak to wyglądało.
- Wybaczcie.
W tym momencie otworzyły się drzwi przez które do środka wszedł Lev. Szybko obrzucił spojrzeniem pomieszczenie. Cynthia z połamanymi rękoma, Lex z niepokojem na twarzy i nieznajoma kobieta która wyraźnie panowała nad sytuacją.
- Oh kurwa. - wyrwało mu się - Lex, jest ok? - spytał, ale równocześnie nieznacznie przykucnął, obniżając swój środek ciężkości i rozłożył delikatnie na boki ręce, gotów w każdej chwili przyzwać swoje szpony.
Kąciki warg Torreadorki wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. Jakby cień wesołości, ale bez cynizmu.
Holender odwrócił się do gangrela. Z wyrazu jego twarzy można było wnioskować, że cholernie daleko do “ok. Ta sytuacja nawet obok “ok” nie stała. Mimo tokiwnął głową i uniósł lekko dłoń w uspokajającym geście.
- On jest z nami - szybko uprzedziła Cynthia, jednocześnie dodając z wyczuwalną goryczą w głosie - To była... pomyłka. Nie zrozumieliśmy się. To tej pani ghulicę znaleziono...
Młoda wampirzyca przezornie przemilczała fakt, że za to, co im senpaika uczyniła sama miała ochotę rozbebeszyć jakiegoś jej ghula i tylko dysproporcja sił, której uświadczyła, trzymała ją w granicach tzw. zdrowego rozsądku, Lew natomiast wyraźnie się wyluzował, choć nie spuszczał wzroku z nieznajomej. Wciągnął powietrze, starając się zidentyfikować jej humor.
- Z naszych ustaleń wynika, że pani ghulica dobrowolnie weszła do tamtego mieszkania. - Kontynuowała Cynthia. - Ten krwiopijca, który ją... no więc musiał być jej znany lub oczarować ją. Czy ktoś... kogoś pani podejrzewa ze swoich... znajomych?
- Chodźmy gdzieś usiąść - toreadorka zaproponowała nagle spoufałym tonem.

***

Wampirzyca przyjęła trójkę w salonie znajdującym się na drugim piętrze. Pomieszczenie było wyposażone w nowoczesnym, zachodnim stylu. Na jednej ścianie był ogromny telewizor, Druga ściana zaś, cóż zamiast ściany było akwarium za którym widać było inny pokój.
Była ogromna sofa, kilka foteli, stolik i barek. W jednym narożniku stała buddyjska kapliczka, przy zapalonej świeczce znajdowało się zdjęcie dziewczyny.

Gospodyni usiadła z nogami na jednym z foteli.
- Widzę, że jesteście raczej młodzi, więc może ja zacznę - kobieta miała dość mocny, amerykański akcent. - Ja jestem Alice, w Belgradzie opiekuję się Różami. Kim dokładnie jesteście i jak to się stało, że przychodzicie tutaj i wypytujecie o osobę którą przyszło mi opłakiwać?

 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 15-03-2019, 10:13   #49
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

- Wczoraj w nocy przyszedł do nas Szeryf, stwierdził że morderstwa tych kobiet grożą Maskaradzie i kazał nam się tym zająć, twierdząc że to “nasze podwórko”. - szybko streścił historię - Nazywam się Lev. - dodał jeszcze.
- Lex - dodał Holender - zwany “Złamikarkiem” - Skrzywił się lekko. - Próbowałem wytłumaczyć mu, że to problem ogólnomiejski, a nie naszej dzielni. Miał to oczywiście gdzieś, no to zaczęliśmy chcąc nie chcąc szperać i szukać zwyrola. Pierwsze co zrobiliśmy to obejrzenie miejsca zbrodni. - Lex zerknął na Cynthie oddając jej pałeczkę. Sprawiała wrażenie najlepiej wygadanej, no i najbliżej poznała się z Alice.
Cynthia siedziała na fotelu, cały czas wpatrując się w swoje ręce - teraz już proste, sprawne. Jedynie pomięty materiał marynarki był dowodem na to, co przed chwilą jej się przytrafiło.

Cynthia leczy jeden z dwóch punktów obrażeń, ruse check
Kostnica
Porażka, rany się podgajają ale głód się zwiększa o 1, teraz ma więc łącznie 2


Najwyraźniej pani Vardalos nie przywykła do obcowania z brutalną siłą fizyczną. Dopiero wyczekujące, wpatrujące się w nią spojrzenia, sprawiły, że Cynthia podniosła głowę i jak dziecko w przedszkolu wyrecytowała beznamiętnie:
- Nazywam się Cynthia Vardalos. Jestem asystentką Karla Amadeusa, geniusza designu wnętrz, w Belgradzie przebywam tymczasowo. - Alice zamyśliła się po czym pokiwała głową.
- Poznałam twojego Ojca w elizjum, to była ta noc po której je zamknięto.
- Z uwagi na pewne uwarunkowania pani Li zasugerowała mi zajęcie się sprawą omawianego morderstwa jako wsparcie dla tych tutaj... spokrewnionych. Obecnie badamy tropy, jakimi są zeznania współlokatorów. Jeden z nich nakierował nas na “dojo”, o którym wspominała pani protegowana. Wiedziałam, że ofiara jest powiązana z klanem Toreadorów, niestety nie byłam świadoma w jaki sposób, stąd moje fopaux na wejściu. Nie zmienia to jednak faktu, że może pani bardzo wspomóc nas w śledztwie, próbując ustalić z kim spotykała się ofiara poza pani szkołą, jakie były wasze relacje i co mogło ją pchnąć do dobrowolnego towarzyszenia spokrewnionemu, który dopuścił się tej straszliwej zbrodni. Choć brzmi to jak banał wyjęty z seriali detektywistycznych, każda informacja o tej dziewczynie może być dla nas na wagę złota, dlatego proszę, by pani nam o niej opowiedziała.
Lew pokiwał głową, starając się nie dać znać po sobie że dla niego to też były świeże informacje. Wbił wzrok w Lexa i kiwnął głową w kierunku wyjścia, gdy uznał że nowo poznana wampirzyca tego nie zobaczy. Problem z zamordowanymi był duży, ale wampir czuł że zaginięcie Adama było bardziej palące i chciał jak najszybciej się tym zająć.
O tym że cały czas miał ochotę poznać smak krwi odźwiernego nie wspominając. Każda sekunda przebywania tutaj coraz bardziej testowała jego wolę, a tylko instynkt samozachowawczy i fakt że wczoraj się nasycił trzymały Bestię w ryzach. Lepiej było jej nie sprawdzać dłużej niż koniecznie.
Reakcja na to Lexa była dziwna…
Holender od początku zdawał się również być zdecydowanie bardziej zorientowany na zniknięcie Adama niż ganianie po Belgradzie za zwyrodnialcem na życzenie szeryfa. Zrzucenie rozmowy z Alicją na Cynthię, brałby z pocałowaniem ręki, aby jak najszybciej ustalić co dalej w kwestii nosferata. Dlatego właśnie mogło zdumieć ledwo dostrzegalne zaprzeczenie zdawkowym ruchem głowy i lekkie kiwnięcie dłonią w geście: “później”. Zwykłe cyniczne zachowanie i poza wampira tu i teraz wydawały się być nienaturalne dla doskonale znającego go Lwa. Niczym maska kryjąca fakt, że coś wstrząsnęło Lexem tu i teraz. Wstrząsnęło na tyle, że może i Cynthia nawet mogła się domyślać iż coś tu jest nie tak. Lex wydawał się spokojny i wręcz zblazowany, ale pod tym był spięty i wyjątkowo skupiony na Alicji, aby nie uronić z jej odpowiedzi ani słowa.
Alice potarła czoło, jej ruchy były tak płynne, wydawało się, że jest jakąś filigranową paniusią a nie ogromną zbitą masą, żywych czy nie, ale jednak mięśni.
- Mówiłam Wojciechowi o tym klubie… Son’s of Bad… Sin is Bad, coś takiego. Jakieś młodziaki. Miał się tym zająć, obiecał mi. Moja mała dziewczynka spotykała się z jednym bickerem, na pewno członkiem gangu. Dziewczyny mają słabość do takich badboy’i - Alice zacisnęła dłoń tak mocno iż słychać było pykanie kostek - rozszarpałabym to towarzystwo własnymi rękami, gdyby to było takie proste. To niebezpieczne czasy. Wokół miasta krąży banda tej anarchistki Skadi, a na domiar złego na nasze szczury spadła plaga w postaci Wielkiej Białej Myszy, diabolistki gustującej w Nosferatu - wampirzyca aż się wzdrygła na myśl o tej obrzydliwości.
- Co do ofiary… - Lex zaczął nie oglądając się czy Lew i Cynthia chcą zabrać głos. Nie zmrużył nawet oczu na wzmiankę o Sin’d’Bad i bikerach. Chyba nie z tego powodu znać było napięcie w jego głosie. - Czy będąc bardziej zorientowana w belgradzkim ‘towarzystwie’, wiesz może o związkach wcześniejszych ofiar z Kainitami? - Alice pokręciła głową.
- Kroniki kryminalne choćby lokalne, nie są w moim kręgu zainteresowań. Moglibyście spytać Artura, on ma ku temu ciekawość.
Lew spojrzał na Toreadorkę i wtrącił się w rozmowę.
- Ta Biała Mysz… Kobieta, białe włosy, blada cera, tego wzrostu? - spytał pokazując ręką mniej więcej jakiego wzrostu była osoba którą spotkał w kanałach i uznał za “Króla Szczurów”. - Alice rozłożyła ręce.
- Nie mam turkusowego pojęcia i prawdę powiedziawszy nie chcę wiedzieć jak “to” może wyglądać. Sam fakt jednak iż gustuje w Szczurach, nasuwa podejrzenie iż zna te same sztuczki a jedną z nich jest jak wiadomo wyglądanie inaczej lub nie wyglądanie wcale.
Lew zacisnął i rozprostował pięści, coraz bardziej się denerwował.
- A czy widziała pani kiedyś Króla Szczurów? - dopytał.
- Artura? Tak… choć wymazałabym te wszystkie momenty z pamięci... gdybym tylko ufała Li aż na tyle…
- Oh kurwa. - wymsknęło się Gangrelowi, ale nie rozwinął tematu. Musiał się stąd wydostać razem z Lexem i to szybko.
Coś tu nie grało. Cynthia siedziała jak zwykle - czyli sztywno i nienagannie, ale nie znaczyło to, że jest ślepa. Przypuszczała, że jej towarzyszy może interesować bardziej los ich zaginionego kumpla niż misji, ale miała też wrażenie, że coś jej ucieka. Tylko co?
- Jak nazywała się twoja ghulica? Gdzie mieszkała? I czy wiesz coś więcej na temat tego gościa, z którym się umawiała? - pytała rzeczowo, a po chwili dodała również jeszcze jedno pytanie - Wciąż nie odpowiedziałaś kto mógłby chcieć wyprowadzić cię z równowagi zabójstwem dziewczyny? Skoro została zabita w tak mało znaczącej okolicy, może chodziło o to, by odwrócić twój wzrok od... czegoś? - zasugerowała bardziej po to, by zdjąć nieco ładunek agresji względem Sin’dBada, niż dlatego, że w to wierzyła.
Alice przeczesała włosy i popatrzyła w stronę zdjęcia dziewczyny.
- Bogdana… tak młoda, uzdolniona dziewczyna, mogłaby mieć szósty dan, po latach może nawet siódmy. Miała… białaczkę. Ja nie mogłam pozwolić na to by jej talent przepadł. Dlatego podawałam jej krew. Ona nie wiedziała, nie chciałam by była moim niewolnikiem. Nigdy więc formalnie się nie poznałyśmy. Jednak ja obserwowałam ją zaufanymi oczami. Była studentką, mieszkała razem z współlokatorką. Uniwersytetem opiekuje się Honorata, miałam “załatwione” by Bogdanie nic się tam nie stało. Okolica gdzie dziewczyny mieszkały nie była najlepsza, ale z racji iż współlokatorka należała do tego całego gangu bikerów, uznałam, że są tam na razie bezpieczne. Nie lubię przemocy, ale potrafię przegonić kilku gnojków jeśli muszę. Zresztą Artur zapewnił mnie, że jeden z jego szczurów, ma Zemun na oku.

- Wiem o spokrewnionym, a może nawet o więcej niż jednym, który stara się kontrolować lokalną scenę MMA. Ten jeden od jakiegoś czasu starał się namówić mnie do współpracy. Ostatnio nie skończyło się to dla niego najlepiej. Mam powody przypuszczać, że to Brujah… Skoro to Anarchista to na pewno pracuje dla Skadi. Powiadają, że Gangrelka urodziła się w średniowieczu i jej umysł pozostał w ciemnych wiekach.
Powiedziałam o tym Szeryfowi i o tym iż ci motocykliści z Zemun mogą być żołnierzami
Brujahów i Gangreli. Wojtek jak to Wojtek… powiedział, że się tym zajmie. Co by nie powiedzieć o Szeryfie, kiedy mówi, że czymś się zajmie, problem znika w przeciągu tygodnia, kiedy nic nie mówi… znika szybciej.

- Ten szczur to ostatni członek naszego… stowarzyszenia. A bikerzy jeśli mówimy o tej samej grupie pracują dla nas. Żaden z nich by czegoś takiego nie odjebał. - powiedział z całkowitą pewnością Lew. Co jak co, chłopcy bywali agresywni, ale każdy z nich miał dobre serce.

Cynthia otworzyła usta, a potem zamknęła. Spojrzała na Lva. Jego postępowanie było ryzykowne. Bardzo ryzykowne.
Alice zrobiła wielkie oczy na całą trójkę otwierając przy tym usta po czym fuknęła. Wampirzyca nie uniosła się w żaden, nienaturalny, nadprzyrodzony czy inny, “magiczny sposób. Po prostu naburmuszyła się jak kobieta.
- No tak, jasne! Te jego chore, wariackie pomysły! - fukała - A ja naiwna myślałam, że moja krzywda go obchodzi! - dalej fukała - mógł mi przynajmniej powiedzieć! - fukała wciąż. Alice przeczesała jeszcze włosy i pofukała sobie w ojczystym języku nim przeniosła ciężkie spojrzenie na gości. W pierwszej kolejności jej wzrok padł na Lwa.
- Cóż, psia szczerość, doceniam. - skwitowała wampirzyca i pozwoliła sobie nawet na zdawkowe kiwnięcie głową mężczyźnie. Następnie spojrzała na Cynthię.
- Na pewno wiesz w co się pakujesz dziewczyno? Czy twój Ojciec to popiera… - machnęła ręką - zapomnij, że pytałam. - to powiedziawszy zerknęła na Lexa.
- Ty… czy jesteś jednym z nas?
- Możliwe - Holender odpowiedział lekko wzruszając ramionami i akcentując tym, że nie zna odpowiedzi na pytanie. Wydawał się doskonale wiedzieć o co Alice pyta. - Nieszczególnie mnie to interesowało - skłamał gładko.
- Czyżby? - Alice uśmiechnęła się smutnie - słyszałam o pariasach, którzy kaleczyli własną twarz, żeby tylko należeć, choćby do Szczurów czy Wariatów. Jeśli nawet cię nie obchodzi kim jesteś, to znaczy, że musisz być w istocie bardzo młody. Ale to dobrze, bo może w takim razie nie jest dla ciebie za późno. Idź do Honoraty, Wiedźmy, jeśli krew która cię spokrewniła jest w tobie wystarczająco silna i nie minęło zbyt dużo czasu, może będzie mogła odpowiedzieć z którego klanu była ta kobieta… - Miast ciągnąć, Lex zmienił temat choć równie dobrze można byłoby nazwać to ucieczką:
- Mówisz, że nie poznałyście się formalnie, ale ten kolczyk wygląda jakby był od ciebie. Bogdana zaś uważała, że da jej on jakąś ochronę. Nie układają mi się te puzzle.
- Był ode mnie - zgodziła się Alice - zadbałam by go dostała i nosiła. To nie ona uważała jednak, że ją ochroni, ale ja. Każdy spokrewniony w mieście zna takie oznaczenia. Nie jestem znana z przemocy czy brutalności. - Lex na to skrzywił się masując kark. - Jednak posiadam tu pewien autorytet i tylko głupiec zaatakowałby kogoś kogo oznaczam osobiście. Tylko głupiec lub… ktoś, kto chce uderzyć bezpośrednio we mnie. To dlatego, gdy do mojego dojo weszli obcy… - wampirzyca popatrzyła po wszystkich - myślałam o najgorszym.
Gangrel nie skomentował tego że on takich oznaczeń nie znał. Może dawały ochronę, ale tylko przed starszymi, względnie bardziej obeznanymi spokrewnionymi. Technicznie on sam jeszcze nie był w Elizjum, ani nie prezentował się tutejszej Księżnej. Odgonił niepotrzebne myśli i skupił się na Alice.
- Może ten spokrewniony nie zna takich oznaczeń? O ile jest to jeden z nas, a nie zwykły świr.
Cynthia siedziała z dłońmi na podołku, przyglądając się ich wciąż nienaturalnej krzywiźnie. Milczała.
- Może nie znać, jak jest tu obcy - zgodził się z Lwem Lex, ale po tonie czuć było, że nie wierzy zbytnio w tę ewentualność. - Te informacje z pewnością nam pomogą. - Zrobił gest jakby miał zamiar wstać i przeniósł spojrzenie na Cynthię, a potem na Lwa. - Zbieramy się?
Wampirzyca jeszcze chwilę milczała, po czym podniosła się ze swojego miejsca, jakby chciała wyjść bez pożegnania.
- Ostatnia rzecz, adres tej dziewczyny. Przyda nam się.
Alice podała im z pamięci ulicę i numer mieszkania.
Lex zorientował się, że było to dosłownie kilka bloków od mieszkania Rity, u której już był.
Lew pamiętał tą okolicę z wczorajszej rozróby.
Cynthia miała wrażenie, że kojarzy nazwę ulicy. Zaraz! czy tam aby nie mieszka Doris?
Lew podniósł się i wyciągnął w kierunku kobiety dłoń.
- Dziękujemy za poświęcony nam czas. - Alice przyjęła dłoń, miała silny uścisk.
- Nie wpakujcie się w kłopoty… nie wpakujcie w kłopoty ani siebie ani nikogo innego.


***


Gdy wyszli na zewnątrz Lex spojrzał na oboje. Wciąż był poddenerwowany.
- Boję się czy ten zwyrol aby nie wiedział doskonale kogo szlachtuje - powiedział. - Trzeba prześwietlić inne ofiary, czy też nie były kimś bardzo ważnym dla innych z Rodziny.
- Trzeba też sprawdzić czy inne kobiety nie chorowały na białaczkę. To jest choroba krwi, nie? Może w takie preferuje. - dodał, po czym zwrócił się do Cynthi - Musimy z Lexem coś obgadać. W cztery oczy.
O dziwo, tym razem nie protestowała. Wydawało się nawet, że jej to na rękę. Wciąż była jakaś dziwna, jakby nieobecna myślami.
- Dobrze... - powiedziała łagodnie i ruszyła w przeciwną niż oni stronę.

Lew odczekał chwilę aż Cynthia się satysfakcjonująco oddaliła, a w pobliżu nie było żadnych niepożądanych uszu. W tym zwierzęcych.
- Król jest martwy. Chyba. - powiedział ledwo słyszalnie - Informacje o których wcześniej mówiłem przez telefon mogą być gówno warte, ale mogą też być prawdziwe. Zszedłbym do kanałów jeszcze raz, ale szczerze? Boję się wiedząc co teraz tam czeka. Mam jeszcze jeden trop, trzeba prześwietlić ruskich. Skoczę do Vaclava, popytam czy czegoś nie wie.
- Musimy ją zweryfikować i musimy dowiedzieć się czegoś w kwestii poprzednich mordów. - Lex był dziwnie zdeterminowany. - Poza tym trzeba ustalić co z nią. - Kiwnął głową w kierunku Cynthii. - Czy zapewniamy jej lokum, podobno ktos zeszłej nocy przyatakował jej leże. Albo dobrze gra, albo się boi.
- Może dostać kanapę w wspólnym pomieszczeniu. - uznał Lew - Mam wrażenie że nam źle nie życzy. Nie jest z nami szczera i oczywiście chce nas do czegoś wykorzystać, ale nie chce naszej zguby. Zresztą jeśli mam rację… Jeśli Inkwizycja tutaj węszy lepiej mieć jedną osobę więcej pod ręką.
- Okey, powiem jej to. I dziś połamię jednej osobie nogi. Jeden z naszych chłopaków ukrył, że spotykał się z ofiarą.
- Dobra. Jeśli się czegoś dowiem, dam znać. I daj Cieniowi chrupki, całą noc siedzi zamknięty. - rzucił Lev i zniknął w jednej z bocznych alejek.

Tymczasem Lex odwracając się w stronę, gdzie odeszła Cynthia, zorientował się że jej nie ma. Wyciągnął telefon.
- Pani Wolf - rzucił by wybrać numer głosowo.
Idąc niespiesznie w stronę gdzie mogła odejść, czekał na odebranie telefonu.

Nie musiał czekać aż odbierze, usłyszał pogłos jej dzwonka za rogiem. Cynthia stała na środku chodnika, na jednej z dłoni miała czarną, obcisłą rękawiczkę - jedno z tych “udogodnień” XXI wieku, które pozwala na klikanie w dotykowy ekran. Ze złością wampirzyca próbowała coś wyklikać na niewielkim monitorze i chyba nie bardzo jej to wychodziło.
- Potrzebuję... się napić... przez tą... dziwkę - warczała przez zęby. Brzmiało to jednak bardziej jak akt desperacji niż agresji. - Gdzie tu w okolicy jest jakiś pierdolony pub, gdzie znajdę jakieś zapite albo zaćpane mordy?!
To był chyba pierwszy raz, kiedy pani Vardalos przeklęła tak paskudnie.
- Znam jedną spelunę, ale tam nie będzie zbyt miło - Lex odpowiedział krzywiąc się lekko.
- Może być. Ja... - zawahała się - po prostu wolę, jak nie są świadomi.
- Ja też. I chętnie napiję się kilka łyków. - Kącik ust wampira podniósł się kilka milimetrów. To blisko, kwadrans drogi. Idziemy, czy wolisz taksówkę?
- Chodźmy, nie wiem czy bym zniosła zamknięcie w takiej małej puszce... jeśli jeszcze trafiłby się taksówkarz z czystą szyją - Cynthia pozwoliła sobie na delikatny uśmiech.

Lex skinął głową i zerknął na zegarek.
Wtedy nadeszło otrzeźwienie…
Była dopiero północ, a o tej porze szukać po pubach osób, które są na zejściu, w stanie jaki preferowała Cynthia, nie było wcale tak prosto. Było po prostu jeszcze wcześnie. Na takie polowanie najlepszy był czas późnej nocy, gdy niewiele zostało już do rana. W paru miejscach, tak jak w spelunce o której pomyślał, pewnie udało by się coś wyhaczyć już teraz, ale przy okazji trafić można było też na mordobicie.
- Mam pewien pomysł... - odezwał się spoglądając na wampirzycę - bezpieczniejszy niż szemrane speluny. Może wypali…
Wyjął telefon i wybrał numer Taj.
Cynthia spojrzała na niego z umiarkowanym zainteresowaniem.
- Potrafię sobie poradzić, ale... rób jak chcesz. Byle szybko.
W międzyczasie z telefonu Lexa wydobył się kobiecy głos:
- Lex? Co słychać?
- Hej Taj, Wybornie, jak zwykle. - Wampir uśmiechnął się do siebie. - Przepraszam za późną porę, ale mam pytanie… Nie pytam czy w akademiku dzieje się w tym momencie jakaś impreza. Pytam czy dasz radę nas w nią wkręcić jak sypniemy alkoholem. - wampirowi nie umknęły odgłosy tła które wskazywały na to, że coś jest na rzeczy nawet w bezpośredniej obecności Taj.
- Jakieś specjalne życzeniaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!??- Taj wydarła się do kogoś, prawdopodobnie całego tłumu w swym bezpośrednim sąsiedztwie. Nawet poprzez dudniącą muzykę Lex był w stanie wyłapać damskie i męskie “chichuszki” oraz nazwy wielu bardzo wódek, vermouthów i tych takich. Wyglądało na to, że Taj miała już pewne wyobrażenie kiedy numer Lexa wyświetlił się na jej telefonie. A może miała specjalny dzwonek? Jakie przypisała mu zdjęcie? Sugar Daddy?
- To kiedy wpadacie i ilu was będzie? Jesteście z laskami czy bal samców?
- Ja i znajoma. - Lex spojrzał na Cynthię. - Pewnie nie na długo. Chciałem pokazać jej jak się imprezuje w Belgradzie. Możemy być i za kwadrans.
W trakcie jego rozmowy wydawało się przez chwilę, że wampirzyca będzie oponować, jednak głód robił swoje. Zacisnęła wargi i skinęła tylko głową na znak zgody.
- Świetnie! Adres znasz, buziaki!!!

- O tej porze w pubach i klubach może być za wcześnie, by znaleźć “zapite lub zaćpane mordy” - Holender spojrzał na wampirzycę gdy się rozłączył. - Uber - wywołał aplikację głosowo i podał adres. Po czym kontynuował. - Ale jest jedno miejsce, gdzie myślę, że akurat z tym problemów nie będzie. Trzeba cię jednak do tego trochę przygotować. - Zmrużył oczy przyglądając się fryzurze wampirzycy. - Rozpuść włosy.

Brew Cynthi uniosła się w górę. Przez chwilę była to jedyna reakcja ze strony kobiety. Potem powoli sięgnęła dłońmi do przytrzymujących kok wsuwek i zaczęła je wyjmować.

- Podpitym można łatwo pomóc się całkiem zapić - powiedziała w trakcie tej czynności - ale niech będzie, chętnie poznam miejscowy... koloryt. Rozumiem też do czego zmierzasz. Pewnie... mam jeszcze zdjąć okulary.
Nie czekając na potwierdzenie, zdjęła okulary i palcami przeczesała luźno opadające na ramiona włosy.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/af/5b/66/af5b660e4ed7f080d9a445eb9850ee01.jpg[/MEDIA]

- Może być?
- Pięknie… - Lex kiwnął głową uśmiechając się lekko. - Chciałbym jeszcze tej nocy podziałać w ramach śledztwa i tam będzie szybciej niż spijanie. A tu nagle hokus pokus i pani belfer zmienia się w śliczną… Udawaj pijaną - dodał po chwili. - Gdyby nie dało się odmówić shota bardziej legitnie wygląda wtedy rzyg. - To z pewnością nie było pierwsze polowanie Lexa w akademiku. - I szybciej któryś zabierze cię do swojego pokoju, gdy uznają, że straciłem cię z oczu.
Choć wampirzyca bardzo się starała, na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Może jeszcze mam się do ciebie kleić i chichotać? Wiesz, taka okazja może się nie powtórzyć.
- To byłoby ciekawe, ale ja mam tam do pogadania. Mam… - Pokręcił głową ni to wkurwiony ni zrezygnowany. - Ot korzystaj ze szwedzkiego stołu.
- Kolejna tajemnica. Wciąż mi nie ufasz. - bardziej stwierdziła niż zapytała Cynthia, kolejny raz przeczesując palcami włosy, jakby spodobała jej się ta czynność.
- W sprawach prywatnych ufam tylko sobie, Cynthia. Gdybym zaś nie ufał choć w małej części, bym Cię tam nie brał, tak?
- Chyba nie szastasz komplementami - skomentowała, a kąciki jej ust znów powędrowały nieznacznie ku górze.*
- Nie - przyznał. - To wiąże się ze sprawą. Chyba. Mam nadzieję, że nie. Jeżeli jednak powiem ci o co chodzi, a stanie się coś… złego, to mogę pomyśleć iż to Twoja robota. Chcesz brać takie ryzyko?
- Jeśli się nie stanie, to może dostanę kawałek kanapy do spania. Hej, warto zaryzykować. I wierz mi lub nie, ale to też przyda się tobie. Jeśli góra będzie chciała, by za was ręczyć... nie zrobię tego, czując, że wciąż coś przede mną ukrywaliście.

Holender milczał przez chwilę.
- Moja córka wybrała sobie, kurwa, studia w Belgradzie - odpowiedział z niechęcią. - Chciałbym załatwić przy okazji polowania, aby miała ‘monitoring’. Bo.. - coś niebezpiecznego błysnęło mu w oczach a kły wysunęły się lekko - bo po rozmowie z Alice przyszło mi na myśl, że ktoś może specjalnie tak bestialsko mordować osoby bliskie takim jak my. By ich wyprowadzić z równowagi, jak tą karate kid, i wzbudzić tu większy chaos.

Reakcja Cynthi na to wyznanie okazała się cokolwiek nerwowa, żeby nie powiedzieć podejrzana. Wampirzyca starym zwyczajem zaczęła zaczesywać włosy za uszy i błądzić gdzieś wzrokiem.
- A nie uważasz, że... w ten sposób, interesując się nią, to ty możesz sprowadzić na nią nieszczęście. I że właśnie lepiej... zostawić ją całkiem w spokoju, by nie było widać więzi...?
- Dlatego obserwację jej, chce zostawić komuś kto mieszka tam gdzie Annika wyląduje. Rozumiesz zatem, że klejenie się tym razem bym jednak odpuścił.
- Mhm... - odparła zdawkowo Cynthia.


 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 06-04-2019 o 11:02.
Mira jest offline  
Stary 27-03-2019, 23:15   #50
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Po rozstaniu się z Lexem, Lev wyjął z kieszeni swój telefon komórkowy. Otworzył kontakty i znalazł w nich Vaclava, starego znajomego, doskonałego pasera i człowieka który znał rosyjską mafię, a właśnie ich musiał sprawdzić. Miał dziwne wrażenie że zaginięcie Adama mogło być związane z jego dawnym życiem. Może ktoś go zobaczył na ulicy? Może został złapany na jakiejś kamerze i któryś z dawnych współpracowników go poznał? To jak i gdzie go poznano nie miało większego znaczenia. Problemem był syf z którym musiał sobie teraz poradzić.
- No dawaj… Odbierz. - mruknął słysząc kolejny już sygnał.
- Lew? Kak djela, kak pożiwajesz drug? - jak zwykle radośnie i zbyt poufale Vaclav odezwał się po drugiej stronie.
- Mne nuzhna usluga. - odparł Lew - Pamiętasz Adama? Wczoraj jakieś skurwysyny go pobiły i porwały, mógłbyś podpytać czy ktoś czegoś nie wie? Trop mi się urwał pod blokiem w Zemun. Podejrzewam ruskich.
- Blać! Serio? nikt z naszych oczywiście - szybko sprecyzował “Wania” - Na pewno nie macie na pieńku z kimś innym? choćby tymi nowymi bikerami z przedmieścia? Nikt normalny chyba nie wyskoczyłby do Adama… - z punktu widzenia Wani, Adam był brzydkim i kurewsko silnym gościem - a jedyni “mniej normalni” wydają się właśnie oni, nawet jak na wschodnie standardy, jeśli wiesz co mam na myśli, drug.
- Jak się ci bikerzy nazywają? I gdzie ich szukać, mają jakiś stały adres? - dopytał wampir. Wyraźnie na ich terenie zaczęła grasować nowa banda bikerów z którą trzeba było zrobić możliwie szybko porządek. Nie dość że brudzili, to stanowili konkurencję dla “własnych” chłopaków koterii.
- Jeźdźcy Walhalli czy jakieś inne gówno w tym samym klimacie - wyjaśnił Wania - mają blachy spoza stolicy, jeśli w ogóle mają akurat blachy… swołocz jak chuj, ale smerfy już nauczyły się ignorować ich obecność, jazdę bez kasku i takie tam.
- Jest jakiś pub, czy inna chlejnia gdzie się zbierają?
- Hmm, czekaj… - Wania zadał pytanie komuś ze swojego otoczenia - w sumie nie ma jakiegoś specjalnego miejsca, ale lubią rozpijać zajebany ze sklepu alkohol na cmentarzach, rozpierdalając tam nagrobki przy okazji, no tak jak mówiłem, zwierzęta, blać.
- Spasibo Vaclav, wiszę ci przysługę. Wpadnę do ciebie pogadać na spokojnie jak się z tymi dupkami uporam.
Zaraz po rozłączeniu się Lew zobaczył, że przyszła mu nowa wiadomość:
“Czy któryś z Was może po mnie przyjechać?”
Od Adama…
Telefon nosferatu miał ustawioną funkcję “znajdź” Lew miał adres. Blokowisko niedaleko którego urwały mu się jego własne poszukiwania.
- Oh kurwa. - wyrwało się Lwowi, ale niemal natychmiast odpisał “Zaraz będę”.

Chwilę później napisał kolejnego sms-a, tym razem do chłopaków z ich klubu.
“Będę potrzebował samochodu za 30 minut, skołujcie coś. Z papierami.”
Po wysłaniu wiadomości ruszył szybkim krokiem do klubu. Pytanie tylko czy wiadomość faktycznie została wysłana przez Adama, czy tylko przez kogoś kto odblokował jego telefon i teraz starał się wciągnąć Lwa i Lexa w pułapkę.
“Spoko, a może szofera też?” - nadeszła odpowiedź.
“Nie, cicha akcja. Starczy że któryś z was mi pożyczy, zwrócę do jutra.” - odpisał, totalnie nie zauważając ironicznego tonu.
“Spoko” - odpisał chłopak, chyba nazywał się Juro.
„Czekam na przystanku.” - odpisał Adam.

***

Kiedy Lew dotarł na miejsce auto już czekało
[media]https://c8.alamy.com/comp/A514RD/lada-on-cobbled-street-in-kromeriz-A514RD.jpg[/media]
- Dzięki wielkie. - powiedział na powitanie Lew - Gdzie je odstawić?
- Najlepiej spowrotem - zaznaczył Juro - no ale jakby było grubo no to chuj, jakoś to staremu wytłumaczę, chociaż w kradzież ciężko będzie mu uwierzyć, no a że mnie jacyś zwykli cyganie wyruchali też raczej nie kupi.
- Spoko, jeśli cię nie znajdę to kluczyki dam Młodemu na barze. Jeśli wszystko dobrze pójdzie za 30 minut będę z powrotem, a auto będzie wyglądało tak jak teraz.
- Odlot.

Lew uścisnął dłoń Jury, przechwycił kluczyki i zapakował się do samochodu. Był sporym facetem, więc najwygodniej w małej Ladzie nie było, ale po szybkim dostosowaniu siedzenia jakoś się zmieścił. Silnik potrzebował dwóch prób żeby zaskoczyć, ale w końcu odpalił i Lew z terkotem ruszył pod wskazany adres. Jechał szybko, ale nie tak aby łamać przepisy drogowe, tylko tego mu brakowało by policja się do niego teraz dowaliła.
 
Zaalaos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172