Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-01-2019, 10:03   #11
 
Kesseg's Avatar
 
Reputacja: 1 Kesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputację
Nieznajoma weszła pewnie do mieszkania i obróciła głowę w kierunku trzech znajdujących się wewnątrz wampirów, na każdym zatrzymując się na chwilę, jakby go oceniała. Następnie przyklękła na jedno kolano i oznajmiła:
- Witajcie, mężowie miecza - jej głos, choć lekko stłumiony przez kask, był wyraźny i pewny, pobrzmiewały w nim też nuty wesołości. - Przybyłam, jak mędrcy ze wschodu podążając za gwiazdą, aby złożyć pokłon przed nowym Arcybiskupem. Powiedziano mi, że rozpoznam go z pewnością, gdy tylko spoczną na nim oczy moje, bo wygląd jego będzie godny i aura dostojeństwa będzie go otaczać... - mówiła nieco patetycznie, jakby miała mowę sobie wcześniej przygotowaną, albo jakby ktoś jej ją ułożył - ale tak po prawdzie, to chyba mnie zrobili w bambuko, bo dla mnie to każdy z was mógłby nim być. Ty, panie - przechyliła głowę w stronę Tremera - masz w sobie tyle godności, jakby cię żywcem wyjęto z książek o najwspanialszym detektywie świata. Ty, panie - skierowała głowę w stronę Toreadora - mógłbyś być ojcem wszystkich alfonsów. Ty zaś - Tzimisce poczuł na sobie intensywne spojrzenie, mimo że nie widział oczu kobiety - choć w mężczyznach nie gustuję, masz w sobie coś seksownego, co mnie przyciąga... - powiedziawszy to, pochyliła pokornie głowę. - Wybaczcie mi więc, Arcybiskupie, którykolwiek z was nim jest, za moją nieudolność w rozpoznaniu cię... ale to w sumie twoja wina, że otaczasz się tak imponującymi towarzyszami.
 
__________________
Voracity - eng cover (Overlord 3 season OP)
Kesseg jest offline  
Stary 27-02-2019, 18:44   #12
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
- Tanie pochlebstwa nigdzie cię nie zaprowadzą Złotko. Miło być docenionym lecz jestem tylko skromnym mieczem Caina może tylko nieco bardziej zdobionym. Sam zbyt często stosowałem podobne komplementy jeszcze za śmiertelnego życia żeby nabrać się na maski i sztyletów języki które stosują na mnie inni.- Odpowiedział kobiecie z uśmiechem, w myślach dziękując zmarłym towarzyszom z Renegatów, którzy poprzez swoje obsesje operetkowe nauczyli go podobnych gadek. Cierń mógł sobie mówić co chce, ale przy obcych lepiej dorobić sobie mordę skromnego kapłana - Przedstawicielkę której Sfory mamy okazję gościć?- Spytał.
- Och, wybaczcie, należę do Neonowych Aniołów - odpowiedziała kobieta.
- Powstań moje dziecko - rzekł czarny cień spokojnie wskazując ręką by dziewczyna się uniosła. Uśmiechnął się jednak nieznacznie. Może w uznaniu, może w rozbawieniu.
- Nie chciałam was urazić, a jeśli tak się stało to przepraszam - powiedziała motocyklistka, podnosząc się z kolan. - Nie radzę sobie zbyt dobrze z tymi wszystkimi konwenansami. Wprawdzie dostaję podpowiedzi, ale nigdy nie wiem, które są szczere, a które służą tylko temu, by zrobić ze mnie głupca… głupczynię? Hmmm… Tak czy inaczej, chcę tylko zapewnić o swojej gotowości do pomocy, jeśli potrzebujecie przewodnika po okolicy. Mogę wam pokazać najlepsze lokale i pokazać, jak się tu można zabawić. Poznać z innymi imprezowiczami. Potrzebujecie może kółek? Mogę załatwić wam dobre motory - zaoferowała.

Jakub nie powiedział ani słowa na takie dictum. Rzucił tylko wymowne spojrzenie Cierniowi. Sprawa wymagała nie tylko złotego języka (bo tym też wyróżniał się Mac), ale też autorytetu przywódcy sfory.

Mac zamknął drzwi na zasuwę cały czas gotów do walki gdyby zaszła taka konieczność.

- Jestem Malachi de la Dragos. Biskup tego cudownego miasta. Wasz nowy zwierzchnik. To mnie posłano, to mnie szukasz. - oznajmił Czarny Cierń.
- Biskup? - zdziwiła się. - Myślałam, że będziesz Arcybiskupem. Biskupów mamy już trzech, tylko się ze sobą gryzą, nie wiem czy potrzeba nam kolejnego...
Tzimisce zastanowiły słowa wampirzycy. Uznał jednak, że inne kwestie należy poruszyć najpierw:
- Zdejmij kask i przedstaw tak siebie jak i tego, kto szepce ci do ucha, dziecko - rzekł władczo.
- Oczywiście! Wybaczcie, gdzie moje maniery…
Kobieta zdjęła kask i uśmiechnęła się przepraszająco.



- Nazywam się Ann Jane Living, Rodzina mówi mi zwykle "Anjali", zaś przyjaciele wołają "AJ". Jeśli jednak wolicie nazywać mnie "dzieckiem" albo "złotkiem" to nie mam nic przeciwko, całkiem słodkie są to określenia. Jeśli zaś chodzi o osoby, które mi radzą to jest ich tak wiele, że nie wiem nawet czy kogoś nie pominę, ale postaram się wymienić jak najwięcej… Więc tak… - zaczęła liczyć na palcach - Cassandra, Theo, Brudny Ben, Lizzie, doktor Granger, Milo, Smutny Ivan, doktor Norton, Tony, Jeannette, Therese, Brat Bernard, Ferdynand, Dominic, Scott, Michael, Raymond, Jack Nożownik, Mary Blake, Jackie oraz banda nerdów składająca się z Dev/Nulla, TickTockMana, Amarocka, JayScotta, Alika, Badgera, Omniego, WitchHazela i Nette Tańczącego Chomika… A, i jeszcze Rhia! Kobiety też mogą być w końcu nerdami.
- Gdzie jest twoja sfora i czy mówisz w jej imieniu? - dopytał po chwili. Swym nadprzyrodzonym okiem nadal przeszukiwał okolicę. Nie był pewien, czy ta dziewczyna nie stanowiła jedynie dywersji dla nadchodzącego ataku. Czujność i skupienie. Dzięki temu nadal żył.
powiódł również wzrokiem po ciężkich zasłonach skrywających okna. Chroniły nie tylko przed promieniami słońca, ale i również przed snajperami i szpiegującymi rubinowymi wiązkami mikrofonów laserowych, choć w tym ostatnim przypadku nie była to całkowita ochrona, wymawiane słowa potrafiły wprawić w wibracje parapet i ramę okna, a laser potrafił je przetworzyć na dźwięk... Czarny cień na moment zadumał się nad siłą słowa. Nie tylko poruszało serca i zmieniało myśli, ale i potrafiło wpływać na otaczającą ich materię.

- Hmm, szczerze mówiąc to nie mam pojęcia gdzie są. Pewnie na jakimś odlocie. Albo kilku różnych. Nie jesteśmy jakoś super zgrani. A ja to w ogóle, bo jestem "ta nowa", wiecie jak to jest… Wiecie, prawda? - uśmiechnęła się niepewnie. - No i ten, mówić w ich imieniu to mogę tylko w takim stopniu jak każdy inny członek Sfory. Jesteśmy niebieskimi ptakami fruwającymi wśród kolorowych świateł wielkiego miasta… - rozmarzyła się lekko. - Ale jak chcecie to mogę ich poinformować o waszym przybyciu - zaoferowała.
Mac przez jakieś czas słuchał w skupieniu - Więc jesteś z klanu Malkava i słyszysz głosy przyjaciół którzy odkrywają przed tobą to co ukryte ? “Niebieski Ptak” też kiedyś taki byłem Złotko… Miles Davis tak żył, i stworzył coś pięknego co przetrwało jego śmiertelne życie. My jednak jesteśmy czymś więcej! Jako dzieci Kaina mamy obowiązek do spełnienia. Zbyt długo zapomnieliście czym powinna być Sfora i jaka jest rola Sabatu. Nie ma nic złego w dobrej imprezie czy walce od czasu do czasu lecz zapomnieliście o naszej misji.

Bez powołania jakim jest członkostwo a Armii Praojca wpadniesz w objęcia Bestii bo w przeciwieństwie do śmiertelnych nie mamy tego twórczego ognia w duszach więc musimy go zastąpić dyscypliną. Jeżeli tego nie zrobimy, nie będziemy gotową i czujną wspólnotą. Przybędą Przedpotopowcy aby przerwać naszą imprezę, pochłonąć naszą krew oraz dusze! Tylko jako zwarta armia pod wodzą Kaina mamy szanse na zwycięstwo ale wpierw musimy się okazać godni jego uwagi. Jeżeli tego nie zrobimy skończymy jak rozpierdolony klan Ravanosów! Nie możemy już wątpić ani kłócić się między sobą skoro mamy dowody na istnienie Przedpotopowców!-
W Torreadorze obudził się kapłan neofita przemawiał z pasją i żarliwą wiarą tak jakby przekonanie rozmówczyni było najważniejszą rzeczą we wszechświecie.

Anjali wpatrywała się w przemawiającego jak w przepiękny obrazek, a oczy jej błyszczały z podekscytowania. Kilkukrotnie pokiwała głową, zgadzając się ze słowami rozmówcy.
- Czy rozumiesz mnie AJ? Dziś jest pierwszy dzień twego pięknego Nieżycia twej nowej posługi w słusznej sprawie. Czy możesz nam opowiedzieć o tych wojujących biskupach? Trzeba będzie doprowadzić ich do porządku! Chciałbym też żebyś opowiedziała nam o swojej Sforze sądzę że zwołanie ich byłoby dobrym pierwszym krokiem w naszej misji nie sądzicie Bracia?- Mac Spojrzał się pytająco po kompanach.

Malachi przytaknął słowom Macka.
- Całkowicie słusznie. - odparł Toreadorowi.
Przez chwilę badał twarz dziewczyny. Było w niej coś urzekającego. Była tak głupiutka, czy tylko udawała? A jej sfora? "Na odlocie"? "niebieskie ptaki"? de la Dragos przemilczał, zmuszając się, by nie okazać zniesmaczenia.
- Jednak po kolei, po kolei. - uśmiechnął się Malachi serdecznie.
Potem zwrócił się do Ann.
- Droga AJ. Usiądź moje dziecko i opowiedz nam wszystko. - Czarny cierń skinął na stojące przed nim, po drugiej stronie stołu krzesło. Miało siedzisko obite czerwonym aksamitem i o klasycznie wyciętym oparciu. Iskra miał znakomity gust. I choć nie były to antyki, które jednak znacznie przewyższały klasą i jakością te nowożytne podróby, to Tremere mimo znikomego czasu nad wyraz sumiennie zadbał o wystrój apartamentu.
- Bardzo się cieszę, że do nas przyszłaś. - rzekł uśmiechając się ciepło, niczym dobroduszny ojciec.
- Nie martw się, myślę, że twoje źródła najzwyczajniej wyprzedzają zdarzenia nieco. Dziś jestem biskupem, a gdy zaprowadzę porządek... - Czarny cierń wzruszył nieznacznie ramionami, jakby mu na tym nie zależało, iskry w jego oczach mówiły jednak coś zupełnie innego.
- Zacznijmy jednak od tych trzech biskupów. Kim są, z jakich sfor. Kto ich uznał? - Zapytał Malachi.

- Mamy trzech Biskupów, każdy uznany chyba jedynie przez samego siebie - znów zaczęła liczyć na palcach. - Pierwszym będzie Chevejo Niebieski Rekin ze sfory Surfer Sharks. Podobno ta okolica była jego terenem jeszcze zanim powstało miasto. Gość nie jest zbyt towarzyski, ale jego Sfora jest spoko, wyluzowani goście. Gangrele i Tzimisce, jeśli to was interesuje. Drugim będzie Max Red ze sfory Red Eyes, tej najliczniejszej. Słyszałam, że go zabili, ale uciekł. Wredny typ, krwiożerczy. Totalnie nie potrafi dać na luz. No i jest Czarna Wendy z klanu Brujah i sfory Bats out of Hell. Plotkują o niej, że przemienił ją ten sam gość co pociachał Max Reda i dlatego ciągle z nim wojuje. Jej ziomki potrafią być imprezowi jak Neonowe Anioły, wojowniczy jak Czerwone Oczy i wyluzowani jak Rekiny. Są tam też dziewczyny takie jak ja… jak to powiedziałeś? "Z klanu Malkava", o!

- Wszystko po kolej Złotko, porozmawiajmy jeszcze przez chwilę, wybacz że zarzucam cię tymi pytaniami lecz zawsze byłem gadułą. Chciałbym jeszcze wiedzieć czy dowiedziałaś się o nas od przyjaciół w twej głowie czy też Neonowe Anioły mają jakieś system szpiegowski w mieście ? - Mac chciał wyciągnąć z dziewczyny tyle informacji ile się da bo nigdy nie wiadomo czy za godzinę nie zabije jej jakieś sztywniak z Cammi albo łowca wtedy źródełko wyschnie.
- Ja również jestem ciekaw, słodka Aj, Jak nas znalazłaś? Czy głosy kazały ci tu przyjść, czy może ktoś inny? - Malachi martwił się nieco, czy okazali się nieostrożni, czy ich zabezpieczenia okazały się niewystarczające? - Czy twoja sfora wie, że tu jesteś?

- Neonowe Anioły? Wątpię, by ktokolwiek z nich wiedział… - zastanowiła się. - Nie, chyba nikomu nie mówiłam. Moi doradcy właśnie mi mówią, że było to równie niemądre co zdradzanie się z tym przed wami, ale ja sądzę, że są po prostu paranoiczni. A ja nie chcę być paranoiczna. Mam paranoików w Rodzinie i nie jest to nic miłego… A co do tego jak tu trafiłam, to przywiodła mnie tu Gwiazda Betlejemska - dotknęła palcem amuletu. - Zawiera odłamek komety, która zwiastowała narodziny mesjasza. Zawsze mówi mi, gdzie powinnam się w danym momencie znaleźć. Prowadzi niczym mędrców ze wschodu.

Malachi uśmiechnął się. Dziewczyna była urocza, nie ogarnięta, lecz urocza. - Ostrożność, to coś innego niż paranoja. Lecz dobrze postąpiłaś. A nas nie musisz się obawiać. Dbamy o naszych przyjaciół, a przyznaję, że chyba cię polubię Aj. - przez chwilę rozważał, czy nie odebrać dziewczynie gwiazdy. Zapewne ciekawy artefakt. Porzucił jednak szybko tą myśl.
- A teraz drogie dziecko, opowiedz mi o członkach twojej sfory. Jak się nazywają, z jakich klanów pochodzą, i jakie stanowisko dzierżą. A także, czy wspieracie któregoś z tamtych biskupów? - kontynuował de la Dragos.
Chciał zapytać jeszcze, "co potrafią", albo, "jakimi zdolnościami dysponują", był jednak przekonany, że dostanie listę zawierającą zarówno dłubanie w nosie, odegranie "Jingle bells, jingle bells " bekając jak i podobne bzdety. Zdecydował, że zostawi sobie to na później.

- No to jedziemy według listy - znów zaczęła liczyć na palcach. - W Neonowych Aniołach są:

Cass Złamany Paznokieć - największy showman.
Malowana Cindy - królowa garażu i cesarzowa helipadu.
Matt-G - pogromca zombie i gość od mapy.
Emilia Queen - specjalistka od boom boom.
Max Killigan - trendsetter i esteta.
Smokefish - szaman.
Pink Perry - twardziel nad twardzielami i mistrz ukulele.
Pawzee - futrzak, maskotka.
No i ja, "ta nowa", ale liczę na coś w stylu "bogini tańca i wicekrólowa motocykli".
Co do klanów to nie jestem pewna. Wiem tylko, że jestem jedyną Malkavianką; Pawzee to Gangrelka, bo to widać; no i Perry to brzydal. A Biskupów nie wspieramy, te ich ciągłe konflikty emitują złe wibracje, więc wolimy ich unikać.


Czas było się dowiedzieć czegoś o wrogach. To jest tych, którzy nie byli równocześnie teoretycznymi sprzymierzeńcami... Czarny Cierń oparł podbródek na opartych łokciami o stół rękach.
- A co wiesz o siłach Camarili? Opowiedz mi proszę, co wiesz o księciu. Znasz może jakieś wampiry należące do Camarili? Imiona, ich klany, gdzie można ich znaleźć lub jak się z nimi skontaktować, jaki status mają w Camarili? A co z niezależnymi wampirami? Znasz jakiś? A może słyszałaś coś o Małym Haiti?

- Ojej, tyle pytań naraz… Uhm, z Małego Haiti to raz znałam bębniarza. Całkiem spoko był. A tak poza tym to raczej nieprzyjemna dzielnica. Chociaż Smokefish lubi się tam wyprawiać, bo łatwo złapać kogoś z dragami we krwi… Co do wampirów niezależnych to słyszałam plotkę, że mamy kogoś z Giovannich w mieście, jakąś bogatą babkę. Matt-G mówił, że jeśli to prawda to ją rozpłata, ale nie wiem czy zdąży. bo głosy mówią, że już ktoś inny na nią poluje… A co do Księcia i jego sługusów to wiem niewiele. Jest szeryf, Ventrue, czarna skóra a biały garnitur. Trzeba go unikać jak ognia. Poza tym wiem jeszcze o Primogenie Malkavian. Ma imię coś jak Alex, ale nie Alex, bo jest stary i pochodzi z Włoch, więc pewnie jakiś Alexio, albo inne takie. Próbował się włamać na mój mózgo-serwer, ale na szczęście taki tam zawsze ruch, że go chyba nieco przytłoczyło. A potem go Dev/Null z kumplami wykopali i postawili ogniościanę, więc już raczej nie wróci. Księcia nazywają "seledynowym",
widziałam go raz. Wpadliśmy na siebie przypadkiem. A może nie przypadkiem, bo Gwiazda mnie prowadziła? Nie pamiętam… Pamiętam za to, że skomplementował kolor moich oczu. Potem próbował rozsmarować mój mózg na ścianie przy pomocy colta anacondy, ale i tak myślę, że jest spoko. Jak na Księcia znaczy się. Bo wróg to wróg, ale ma styl. Taką aurę pewności siebie. Gdybym leciała na facetów, to na niego może bym poleciała. Znaczy, gdybyśmy oboje żyli. Ech… -
westchnęła i zamilkła, najwyraźniej zaplątawszy się we własnych myślach.

Mac z wielką uwagą słuchał słów dziewczyny - Wybacz Złotko że cię tak maglujemy ale ty tak ślicznie wszystko opowiadasz że aż trudno się powstrzymać. Obiecuję że niedługo ci się zrewanżuje mogę ci przekazać historię naszych przodków bo widzę że twoi Stwórcy zapomnieli opowiedzieć ci czym jesteśmy co jest obowiązkiem kapłana czyli moim. A może wolałabyś pójść ze mną do kina ? Mogę zaśpiewać ci kiedyś piosenkę albo opowiedzieć ci jak szmuglowałem wódkę w czasach prohibicji jeszcze jak byłem śmiertelnikiem... - Pociskowi zależało żeby Malkavianka poczuła się doceniona. Wydawało się że naprawdę jest zagubionym i zaniedbanym młodziakiem choć nie zamierzał zupełnie tracić przy niej czujności. Nawet nie kłamał co do propozycji wspólnego spędzenia z nią czasu zrobiłby to z chęcią. Uśmiech wampira szybko jednak zastąpiła smutna minka.
- To wszystko byłoby na pewno bardzo przyjemne i nic nie ucieszyłoby mojego martwego serca bardziej niż spędzenie z tobą czasu ale zanim będziemy mogli oddać się zajebistym balangą musimy uporządkować miasto. Czy mogłabyś skontaktować się ze swoją Sforą i wszystkimi innymi z którymi masz kontakt ? Musimy zwołać jakieś zebranie… Jak myślisz Cierniu powinniśmy zacząć od czegoś mniejszego czy od razu usadzić Biskupów ? Może powinienem pójść z naszą nowo poznaną siostrą w Kainie i zadbać o to żeby potraktowali jej zawołanie poważnie? - Zaproponował po części, dlatego że nie do końca ufał Malkaviance a po części, ponieważ nudziło mu się siedzenie na dupie.

- Wpierw chciałbym jeszcze zadać jedno pytanie naszej słodkiej Aj. - rzekł Malachi, na chwilę unikając odpowiedzi, co zrobić dalej. Nie chciał przedwcześnie zdradzać swych planów wobec nieznajomej, nie ważne jak uroczą i niewinną się jawiła. - Powiedz mi dziecko, co wiesz o innych sforach działających w mieście. Ilu mają członków, kto im przewodzi, kto jest ich kapłanem. Jakie stosunki mają z Neonowymi Aniołami. Któreś się szczególnie nie lubią, lub odwrotnie, któreś współpracują blisko ze sobą?

- Każdy sobie kołek skrobie, jak to mówi słynne porzekadło - odparła malkavianka. - Sfory raczej trzymają się swoich terenów i nie wchodzą sobie w drogę… Ta, chciałabym, żeby tak było - westchnęła. - Tak naprawdę to Czerwonoocy i Nietoperze drą ze sobą koty chyba bardziej niż z Księciem. Mówię wam, krew i futro latają w powietrzu. Rekiny raczej trzymają się na uboczu, ale potrafią być naprawdę terytorialne, a jak ktoś im próbuje wejść na głowę, to czasem sam może skończyć z odgryzioną. Głową znaczy się. Albo jakąś kończyną. Powinni zrobić grę komputerową w której odstrzeliwuje się wrogom kończyny. Z zombiakami na przykład. Albo kosmitami. Albo kosmicznymi zombie w kosmosie! To by była jazda, nie? Ekhm… Wybaczcie, zeszłam z kursu i prawie uderzyłam w górę lodową. Jeszcze nie powiedziałam o Neonowych Aniołach. No, to jest Sfora, która jest gotowa z każdym imprezować, jak długo ten ktoś nie ma kołka w dupie, jeśli rozumiecie o co mi chodzi. Najlepiej nam się układa z Rekinami, bo są wyluzowane, jeśli im się na płetwę nie nadepnie. Nietoperze też umieją się bawić, o ile akurat nie są na wojennej ścieżce. Wtedy robią się tacy, że bez kija nie podchodź, jakby ktoś wyssał z nich poczucie humoru i wlał do tęczowego słoja i zakręcił i schował w piwnicy na zimę… Jednak to Czerwone Oczy są najgorsze. Max Red chce, żeby go wszyscy słuchali, a wcale nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Reszta rzuca się o wszystko, chociaż większość z nich to pędraki ledwie od gruntu odrosłe, maleństwa co na przestrzeni ostatnich nocy z zakopanych w ziemi kłów wykiełkowały - pokręciła głową z ubolewaniem nad takim stanem rzeczy. - A, jeszcze o liczebność pytałeś. Neonowych Aniołów jest dziewięć, Rekinów sześć, Nietoperzy koło dziesiątki jeśli się nie mylę, a Czerwonych Oczu to nie wiem, bo to się za często zmienia. Raz jest tuzin, niedługo potem pół setki, potem dwie dziesiątki, potem trzy kwadranse i tak ciągle w kółko macieju; zasiew, przesiew; nie ogarniesz choćbyś próbował.]

- Dziękuję ci Ai. - rzekł Malachi. Wampir wstał od stołu dając znak dziewczynie by uczyniła to samo.
Potem zwrócił się do Mac. - Idź z naszą siostrą, jak zaproponowałeś. Przekażcie wieści,iż przybyli Bracia Apokalipsy, by z rozkazu Priscusa Sachy Vykosa zakończyć wewnętrzne waśnie w szeregach Armii Praojca. By wypełnić misję, o której tu zapomniano, a która jest naszą świętą powinnością i powołaniem. Niech przekażą, że zwołuje się wiec krwi, na którym sfory będą miały możliwość odnowić swe śluby przymierza.
Malachi obszedł stół i zatrzymał się przed dziewczyną. - Idź z moim błogosławieństwem dziecko. Przyczyniasz się do wielkiej rzeczy dla naszej sprawy. - wampir położył dłonie na smukłych ramionach Ai i ucałował ją w czoło. Po pocałunku pozostał jednak blisko, spoglądając jej w oczy. Niemalże zmysłowo pogładził ją po policzku. - Jesteś cudowna. - wyszeptał.
- Czeka nas dużo pracy. - rzekł już normalnie, wyprostowując się i spoglądając na Iskrę.
 
Ehran jest offline  
Stary 03-03-2019, 09:23   #13
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Mack zdjął kapelusz skłaniając się głęboko przed biskupem - Tak jest Bracie zostanie załatwione - Następnie chwycił Malkaviankę pod ręce jakby byli parą na randce i pewnie ruszył na ulice.

Gdy wyszli z budynku nie przerywając marszu zaczął szeptać kobiecie sprośne sekreciki do ucha
- Zauważyłem Złotko, że smuciło cię, że nie możesz się pierdolić z Księciem. Wiesz, choć rzeczywiście, że bardziej od jebania napędza nas rządza krwi i większość Kainitów nie zajmuje się już seksem to ciała i mózgi nadal pamiętają i można tą pamięć ożywić za pomocą niektórych darów krwi! Twój klan umie rozbudzać pasje podobnie jak i mój, jeżeli dodać do tego picie krwi można osiągnąć rozkosze, o której nie może śnić żaden śmiertelnik! Jeszcze przed otrzymaniem Daru wiecznego życia byłem żigolakiem, jeżeli zechcesz Złotko mógłbym cię nauczyć paru sztuczek... - Kusił aksamitnym tonem.

- Jeżeli mimo to zatęsknisz za czymś bardziej tradycyjnym to Iskra ten mój uroczy milczący brat trzymający w pobliżu laskę zna pewien rytuał, który potrafi na jedną noc przywrócić nam pewne cechy śmiertelnych. Możesz na przykład coś zjeść i przetrawić, za czym szczerze mówiąc nie tęsknie zupełnie lub przywrócić twój ogród kobiecych rozkoszy do stanu ożywienia! Nie starczy to oczywiście żeby zajść w ciążę i urodzić dzieciaka, ale na noc pełną dawnych radości jak najzupełniej. Jeżeli dobrze się spiszesz na tej misji mogę z nim pogadać z pewnością będzie chciał pomóc mi wynagrodzić ci twój wysiłek. - Składał słodkie obietnice lubieżnym tonem.

- Kto wie Złotko może, gdy cię przeszkolę rzucimy urok na Księcia uruchamiając z powrotem jego martwego kutasa i uwiedziesz go na stronę Sabatu? Cóż, to by było za zwycięstwo! - Szeptał w rozemocjonowanym uniesieniu.

Mimo zmieniających się czasów wciąż odczuwał rozkosz spożywania zakazanego owocu, gdy szedł pod rękę z kobietą innego koloru skóry w miejscu publicznym.

- Chcesz coś przekąsić nim ruszymy do pracy? Spróbuje przyciągnąć uwagę jakiś zbirów zwabimy ich w jakąś tylną uliczkę i tam się nieco z nimi zabawimy, co ty na to? Bo wiesz mam taki smak z czasów przemiany, że lubię jak krew przepełnia adrenalina. Jeżeli będę mógł mój chodzący worek mięsa wystraszyć albo zdenerwować na przykład wciągając w walkę na pięści jego krew będzie smakować niczym najsłodszy szampan.... - Rozmarzył się oblizując wargi łapczywie.

- Tylko pamiętaj, Złotko, że nie możemy ich wyssać do cna Sabat wprowadził Ciszę Krwi żeby nie zwracać uwagi łowców, ale wciąż możemy ich rozebrać do naga! Kto wie może nawet dopisze nam szczęście i zdobędziemy na nich jakąś broń? Albo wywołamy wojnę gangów ? - Szeptał rozbawiony tą perspektywą.

Jeżeli uzyska zgodę Neonowej Anielicy rozpocznie występ. Odsunie usta od jej ucha i odgrywając zakochanego pierdołę zacznie śpiewać Duke of Earl kręcąc przy tym zegarkiem kieszonkowym na srebrnym łańcuchu i kłując przechodniów po oczach swymi licznymi łańcuchami oraz pierścionkami, którymi obwiesił się niczym świąteczna choinka.

Widoczny brak wybrzuszenia świadczącego o posiadaniu spluwy powinien zachęcić jakieś typy spod ciemnej gwiazdy. Mac nawet poświęci nieco Vitea żeby udawać śmiertelnika i zapewnić na pokaz wybrzuszenie innego rodzaju w portkach. Jeżeli przyuważy jakieś zainteresowanie swoim pokazem zaciągnie słodką AJ w ciemną uliczkę niby to na szybki numerek...

Takiej przynęcie raczej nikt się nie oprze! Co prawda, ryzykował poplamienie krwią i zrobienie dziury w swoim pięknym garniaku, ale radość polowania oraz możliwość zdobycia fantów była tego warta!

Po za tym, pragną dać młodej anielicy jakąś nagrodę za te wszystkie informacje, które im przekazała. Po takim pokazie siły z pewnością zainspiruje ją jeszcze mocniej do jedynej słusznej wersji filozofii Sabatu a czyż nie taka właśnie jest rola Kapłana Sfory?
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 03-03-2019 o 12:57.
Brilchan jest offline  
Stary 23-03-2019, 22:50   #14
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Anjali otwierała usta w niemym oburzeniu za każdym razem, gdy jej towarzysz użył wulgarnego sformułowania, ale nie przerywała mu jego przemowy. Słuchała z uwagą, ale bez przejęcia, którego się Mack spodziewał.
Kiedy zaproponował przekąskę, ożywiła się i pokiwała głową z niemal dziecinnym entuzjazmem.
- Bardzo chętnie! Wstyd mi się było przyznać - spuściła wzrok - że trochę mi głód doskwiera, bo przez wezwanie Gwiazdy Betlejemskiej nie zdążyłam nikogo wrzucić na ząb. A co do adrenalinki to się zgadzam zupełnie! - Znów pokiwała głową. - Szampan, dokładnie! Taki bąbelkujący i zimny, ale jednocześnie rozgrzewający. I nawet nie musimy iść przesadnie daleko, o ile nie masz uczulenia na kubańską kuchnię - stwierdziła i lekko, ale zdecydowanie pociągnęła towarzysza w kierunku Małej Havany.
- Opowiedz mi tymczasem o tej cichej krwi. Bo dla mnie to coś nowego. Moja krew nigdy nie jest cicha. Zawsze gada. Nieustannie. Jak się do tego nie umiesz przyzwyczaić, to można normalnie zwariować - z uśmiechem spojrzała w oczy Bulletowi, a w jej wielkich, błękitnych oczach migotały psotne iskierki.
Kapłan nie dał się prosić i zaczął tłumaczyć, ale nie miał czasu wchodzić w szczegóły, bo oto przyszedł czas na jego występ. Ann Jane zachwyciła się jego głosem i zasłuchała tak, że zdawała się nie zauważać nieprzychylnych czy wręcz wrogich spojrzeń przechodniów. Mack jednak był czujny. I od razu zauważył trzech lekko podpitych kubańczyków, których żółto-czerwone ekcesoria świadczyły o przynależności do lokalnego gangu. To był czas, by skręcić w jedną z licznych, ciemnych, bocznych uliczek. Ta okazała się być ślepa, ale nie stanowiło to problemu. Trójka gangsterów zgodnie z planem podążyła za nimi. Nie kryli specjalnie ani swojej obecności, ani broni, którą posiadali - dwóch miało pistolety (jeden za pasem, a drugi w kaburze) a trzeci zdawał się mieć jedynie nóż, którym wskazał na Toreadora.
- Ej, hombre! Chyba zabłądziłeś. Nie wiem czy zauważyłeś, ale to nie jest już to wysypisko, które nazywacie Małym Haiti. Jeśli chcesz wrócić na swoje śmieci, będziesz się musiał wykupić… a widzę, że masz czym - spoglądał chciwie w równym stopniu na biżuterię jak i na dziewczynę.
AJ była taka urocza i niewinna! Mac uwielbiał korumpować takie kobietki seria mordów przez którą trafił przed sąd Sabatu i wygrał pojedynek który zapewnił mu nowe życie u boku Braci Apokalipsy polegał właśnie na znajdowaniu najbardziej moralnych osób i niszczenie ich zasad za pomocą podstępu i mocy krwi, a potem gdy uświadomią sobie co zrobili pozbawienie ich życia w stylu Kuby Rozpruwacza! To oczywiście było jego dawne ja z pomocą Iskry zrozumiał ile krzywdy i bólu innym sprawił, a teraz gdy pamiętał lepiej jak myślą ludzie mógł czerpać więcej przyjemności z kuszenia oraz stawiać takie zmyślne pułapki jak ta…
- Złotko zadbaj o to żeby żaden z nich nie uciekł jak się zacznie. Ja zarzuce przynętę żeby wciągnąć ich głębiej- Szepnał jeszcze do Malkavianki, która tylko potaknęła, i zaczął drugi akt przedstawienia.
- Taki twardy jesteś karaluchu?! Jak chcesz coś brać to stawaj na pięści jak prawdziwy facet ty, ty PUTA!- Lata występów na scenie i dekady oglądania filmów sprawiły że bez problemu wszedł w rolę smarkatego bogatego chojraka który nie wie w jakie gówno wdepnął i sądzi że uratuje swoją pannę jak w jakimś jebanym filmie akcji.

Przyjął nawet nieprawidłową postawę i dorzucił kilka rasistowskich tekstów żeby przekąski miały okazje się wściec, odłożyć spluwy i stracić czujność. Kiedyś nie bawiłby się w takie podchody po prostu skorzystałby z Prezencji żeby przerazić i rozerwał by ofierze aortę. Dzięki naukom Iskry zrozumiał że taka zabawa w kotka i myszkę połączony z wyrazem zdziwienia może być grą wstępną do posiłku i osobnym źródłem rozkoszy.

Pozwoli nawet “Hombremu” wyprowadzić pierwszy cios nim zrzuci maskę fajtłapy i zacznie walczyć na serio zanim zacznie pić krew chciał wymienić z nimi kilka ciosów żeby nektar z nadnerczy zaczął w nich porządnie płynąć, ale był przygotowany na przyzwanie mocy strefy ciszy jeżeli sięgnął po broń lub przyspieszenia i podcięcia nóg jeżeli któreś z nich zacznie uciekać a AJ nie zdąży ich powstrzymać.

Miał co do tej trójki plany wychodzące szeroko po za prosty posiłek ale do tego potrzebował ich żywych i bez uwagi z zewnątrz którą mógłby przyciągnąć głośne wystrzały.

Kubańczyk z nożem wściekł się, słysząc słowa, które zaczęły padać z ust Maca. Jego dwóch kolegów to rozbawiło, co rozwścieczyło go jeszcze bardziej. Zaatakował. Szybko, sprawnie, ale nieostrożnie. Bullet, gdyby chciał, mógłby z łatwością uniknąć ciosu. Ale chciał dać przeciwnikowi fory, więc zbił tylko nóż tak, żeby zostać lekko draśniętym.
Nożownik atakował dalej, a tymczasem jeden z jego kolegów zaczął przesuwać się półkolem w stronę dziewczyny. AJ udała, że tego nie zauważa, całkowicie zaabsorbowana walką, która rozgrywała się przed jej oczami. Złożyła ręce, niczym do modlitwy, jakby życząc zwycięstwa "swojemu facetowi". Ostatni kubańczyk odwrócił się w stronę wyjścia z zaułka, żeby upewnić się, że nikt im nie przeszkodzi. Uspokojony panującą ciszą i pustką, odwrócił się ponownie w kierunku walki. Wyglądał na pewnego, że jego kolega doskonale sobie poradzi.
Tymczasem Bullet zaczął powoli zrzucać maskę nieudacznika i przejmować kontrolę nad walką, co miało jego przeciwnika rozwścieczyć a może i wystraszyć. Nożownik nie poddawał się, ale widać było, że mimo alkoholu krążącego w jego krwi, zaczynał rozumieć, że ten obwieszony świecidełkami śpiewaczyna nie jest wcale tak łatwą ofiarą, jaką się wydawał.

Mac widząc że więcej z przeciwnika nie wyciągnie doszedł do wniosku że pora kończyć zabawę. Uśmiechnął się wilczo porzucając wszelkie przebrania - Całkiem nieźle Złotko teraz pora na twoją nagrodę! Nie szarp się za mocno to przeżyjesz. Młoda tamten jest twój jak coś masz w zanadrzu to obezwładnij Czujkę- Ostatnią część zdania skierował do AJ ciekaw czy kobieta będzie wstanie rzucić się na ofiarę a jednocześnie obezwładnić drugi cel za pomocą jakiegoś Daru Malkava ?
Nie zamierzał jednak zdejmować wzroku z przeciwnika korzystając z daru Przyspieszenia strzelił go sierpowym w nos złamanie kości nosowej powinno wyłączyć go na kilka sekund z walki a to wszystko czego odszczepienic potrzebował żeby złapać oponenta za nadgarstek i zacząć ssać krew jednocześnie umiejętnie przejmując nóż.
Jeżeli AJ da sobie radę z pozostałą dwójką poprawi kolejnym ciosem i spije do nieprzytomności. Jeżeli wampirzyca nie wykaże nic przydatnego Torredor doskoczy do czujki korzystając ze swej nadludzkiej szybkości i nożem przetnie mu ścięgna u nogi a potem pozbawi go przytomności żeby czekał jak na grzeczny deser przystało. Kątem oka będzie trzeba też obserwować młodą bo nie jest pewne czy ktoś ją uczył porządnie polować… Jeżeli Bestia za mocno ją utuli trzeba będzie oderwać ją od worka i zadbać żeby nie robiła trupów.

Członek gangu, który zbliżył się do AJ, widząc, co się dzieje, wydobył pistolet i złapał dziewczynę za nadgarstek. W odpowiedzi spojrzała na niego karcąco i zapytała urażonym tonem:
- Czy matka nie nauczyła cię, że kobiety nie dotyka się bez jej zgody?
- Milcz, su…! - chciał odwarknąć kubańczyk, ale białowłosa wyprowadziła błyskawiczny cios otwartą dłonią w jego szczękę, co sprawiło, że przygryzł sobie język. Kolejne uderzenie, tym razem kolanem w krocze sprawiło, że się zgiął, a AJ - niezbyt delikatnie - pomogła mu wylądować twarzą na ziemi. Broń wypadła mu z rąk, a Anjali kopnęła ją daleko od siebie.
Tymczasem "Czujka" sięgnął po swój pistolet. Nie zdążył jednak z niego skorzystać, bo malkavianka rzuciła komendę "Leżeć!" i ku własnemu zdziwieniu padł na brzuch i twarz.
- Czy dobrze się sprawiłam? - wampirzyca spojrzała na Maca niepewnie, licząc na pochwałę, obawiając się nagany.

- Pięknie Złotko! Pięknie! Tylko upewnie się że tamten będzie nieprzytomny a potem możemy się brać za robotę - Zawołał zachwycony Bullet z szerokim uśmiechem podniósł broń i rączką spluwy trzepnął wszystkich trzech po łbach żeby stracili przytomność.
- To po to żeby nie pamiętali za dużo… Spróbujemy z nich zrobić guhole, bo mogą się przydać na imprezę jako sługi albo jako przekąska, ale nie chcę mieć na głowie łowców. Na tym polega Cisza Krwi, AJ, musimy się bardziej kryć bo potomkowie Adama i Ewy okazali się dla nas groźnym wujostwem... Dobra, dość gadania, obudziliśmy apetyt teraz czas jeść![/i]- Rzekł po czym z radością rzucił się na nożownika spijając go do nieprzytomności.

AJ, której twarz rozświetliła się w uśmiechu, gdy usłyszała pochwałę, potaknęła na znak, że przyjmuje do wiadomości słowa Bulleta. Kiedy zabrał się do posiłku, rzuciła wesoło "itadakimasu!" po czym zaczęła pić krew dwóch pozostałych kubańczyków.

- Ohhh tego mi było trzeba! - mruknął podpity i nakręcony adrenaliną Mac. - Słuchaj Złotko, mam taki plan... tak jak mówiłem wcześniej, nakarmimy ich krwią, żeby zaleczyć obrażenia jakie im zadaliśmy i upewnić się, że przeżyją upływ krwi. Następnie rozbierzemy ich do naga... Może któreś z nich ma spreya? Dałabyś radę wyrysować znak konkurencyjnego gangu może gangu księcia? Ja tak sobie myślę, że taka zabawa może mieć kilka efektów - Wyjaśniał swój pomysł odginając palce przy każdej opcji:

- Jest szansa, że wiedzeni obsesją wiązów krwi będą nas szukali i Sfora Braci zdobędzie miejscowe ghoule. Niby łatwiej byłoby gdybym pozwolił im zachować przytomność i godność, ale nie chcę ich kierować bezpośrednio do naszego leża, bo jeszcze okażą się łowcami… Może zobaczą mój koncert i przyjdą po występie?
- Będziesz dawał koncert?! Nie mogę się doczekać! - zachwyciła się malkavianka.
- Istnieje szansa, że nikt im nie uwierzy i go inni gangbangerzy zabiją za upokorzenie lub współpracę z rywalami. Trochę szkoda, ale w sumie fajny dowcip i mała strata.
- W twoich ustach słowo "gangsterzy" brzmi bardzo dziwnie - mruknęła pod nosem AJ.
- Gagatki wyjadą z miasta bojąc się wyżej wymienionych opcji. Ekipa i tak zyska ubrania i jakąś broń więc strat nie ma. Przydaliby się na Wielki Wiec, ale sług można w razie czego znaleźć więcej, więc warto przetestować jak u nich z zaradnością - Po wyjaśnieniu swoich zamiarów podkarmił swojego pierwszego “Przekąska” Vitae i zalizał mu rany. Następnie rozebrał do naga, wyjął foliową torbę z pobliskiego śmietnika i zapakowawszy ciuchy do śmieciówki obsypał gołego niuńka odpadkami. To samo powtórzył z pozostałymi.

Anjali przejrzała tymczasem torby z przedmiotami zabranymi gangsterom.
- Nie ma farby w sprayu - oświadczyła ze smutkiem. - Ale myślę, że to żadna strata, bo w sumie winę i tak pewnie zwalą na Haitańczyków. To ich główni rywale. Na gang Księcia ciężko byłoby to przypiąć, bo on z Kubańczykami od początku na dobrej stopie był. Podobno nawet przemienił któregoś z nich, ale ja tam nigdy nie spotkałam kubańskiego wampira. Ghoula może, ale nie wampira. Trochę szkoda. Może bym się kiedyś wybrała na Kubę? Słyszałam, że to naprawdę ładne miejsce… - spojrzała na swój amulet. - Słyszysz, Gwiazdo? Delikatna sugestia. ]
Mac pokiwał głową na znak, że przyjął wszystko do wiadomości.
- Kuba to była zajebista przed rewolucją Castro kiedyś tam byłem lata 30te super hotele imprezy do białego rana teraz to tam chyba rządzą anarchiści ale kiedyś możemy się przepłynąć żeby zdobyć trochę terenu w imię Kaina i jego armii.

- Zabrałbyś mnie na Kubę? - oczy dziewczyny znów się roziskrzyły. - To by było świetne. Tylko że w chwili obecnej nie jestem sama, więc nie mogę podejmować takich egoistycznych decyzji. Nie mogę przecież zostawić pozostałych… - westchnęła.

- Twoja wierność Sforze jest godna pochwały Złotko. Ja też nie mogę ruszyć na Kubę bez wiedzy moich Braci. Po za tym, mamy misje do wykonania w tym mieście ale potem z pewnością będziemy mogli zrobić sobie wycieczkę- Odpowiedział z uśmiechem choć nie miał pewności czy córka Malkava nie miała raczej na myśli armii głosów i osobowości z jej głowy które musiałby wyrazić zgodę na taki wyjazd.

- Wycieczka! Wycieczka! - klasnęła radośnie w dłonie. - Uwielbiam podróże. A w towarzystwie kogoś takiego jak ty, nie będę się musiała obawiać, że wplączę się przez przypadek w konflikt między Lasombra a Brujahami. To by totalnie zepsuło radochę z wycieczki krajoznawczo-poglądowej. No chyba że byśmy się nastawili na "zdobywanie terenu w imię Kaina". To wtedy spoko. Ale wciąż lepiej niż samemu. Im nas więcej tym weselej, jak to mówią.

- Chcesz klamkę? Ja osobiście wolę noże- Zaproponował Bullet samemu chowając spluwę w spodnie a nóż przywiązując gumką wyciętą z majtek do nagarstka.

- 9mm? Cóż, wezmę, lepiej radzę sobię z bronią palną niż białą - wyznała, przyjmując spluwę. - Chociaż przyznam, że w kwestii pistoletów to uważam, że rozmiar ma znaczenie i wolę coś… większego. Mówiłam już, że Książę ma Colta Anacondę?

- Tak, mówiłaś już o imponującym uzbrojeniu księciunia, osobiście najbardziej ze spluw lubię Tommy Gun-a, najnowszy model jest imponujący i nie zacina się ani nie nagrzewa tak jak w dawnych czasach… Ale jak dla mnie nic nie przebije miniaturowej piły łańcuchowej Złotko! Jeden z moich dawnych towarzyszy broni z poprzedniej Sfory nauczył mnie sztuczki Assamitów dzięki której potrafię wyłączyć dźwięk mówię ci ciężko o lepsze uczucie niż rozsmarowanie Cammich piłą mechaniczną od dupy strony w kompletnej ciszy!- Zarechotał.

- Też to umiesz?! - zachwyciła się AJ. - Ja się jej nauczyłam, bo myślałam, że przy jej pomocy będę mogła uciszyć na chwilę głosy, ale niestety nic z tego. Są odporne - westchnęła.
 
Brilchan jest offline  
Stary 18-04-2019, 08:45   #15
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Jakub Świdnicki otrzymał od Neonowych Aniołów informacje, których potrzebował. Namiary na jednego z członków sfory Bats out of Hell, mężczyznę imieniem Vernon Wickliff. Został on uprzedzony o chęci spotkania i wyraził zgodę. Zaproponował też miejsce - niewielką baro-kawiarnię "Rojo Libros" mieszczącą się w Małej Havanie. Był to przybytek znajdujący się na uboczu, serwujący głównie tanie jedzenie, mocną kawę i słabe piwo. Dodatkową atrakcją była możliwość skorzystania z książek i gier planszowych stanowiących część wystroju.
Kiedy Tremere znalazł się na miejscu, przez szybę było widać, że nawet o tak późnej godzinie lokal wciąż ma kilku klientów. Dwóch starszych Kubańczyków grało zacięcie w warcaby. Jeden młody mężczyzna o zafarbowanych na biało włosach i w rozchełstanej koszuli czytał tomik poezji i wręcz emanował aurą geja. Trzech robotników w średnim wieku siedziało przy barze pijąc piwo i dyskutując o czymś zaciekle. Ostatnią osobą była młoda kobieta w skromnej sukience, która przeglądała zawartość regału z książkami i nie mogąc się najwidoczniej na nic zdecydować, dość często rzucając jednak zaciekawione spojrzenia w kierunku młodego wielbiciela poezji.
Jakub, nim wszedł do środka, rozejrzał się dyskretnie, szukając "ogona". Zadowolony z obserwacji zaszczycił lokal swą obecnością.
Stanąwszy w drzwiach poczekał chwilę by bywalcy mogli go spostrzec.
- Szukam - rzekł głośniej - Vernona Wickliffa. Jest tu taki?
Barman spojrzał na wchodzącego nieprzyjaźnie.
- To nie jest biuro osób zaginionych - powiedział. - Zamawia pan coś, czy kontynuuje swoje poszukiwania gdzie indziej?
Wszyscy bywalcy zwrócili się w kierunku Iskry, ciekawi jego odpowiedzi. Wieczór był nudny, a tu zapowiadało się potencjalne widowisko.
Iskra poczochrał się w łepetynę.
- No tak, gdzie moje maniery - postukując laską zbliżył się do baru - Mała single malt, proszę.
Siadając przy barze Jakub poczekał na drinka.
Rozczarowani bywalcy szybko stracili zainteresowanie przybyszem. Barman tymczasem pokiwał głową, przygotował napój i podając go mruknął:
- To na jego koszt. - Drobnym gestem wskazał białowłosego młodzieńca.
Świdnicki umoczył usta w alkoholu po czym odwrócił się w kierunku sponsora. Przyciągnął jego wzrok wykonując gest oznaczający - "Może się do mnie przysiądziesz?".
Białowłosy uśmiechnął się lekko, trzymanym w dłoni tomikiem wskazał na puste krzesło naprzeciwko siebie, po czym ponownie zagłębił się w lekturze.
Tymczasem dziewczyna wybrała wreszcie jakąś książkę i usiadła przy stoliku obok. Udając, że czyta, dała znak barmanowi, który przyniósł jej szklankę herbaty i ciastko. Widać musiała tu bywać regularnie.
Jakub wstał i nieśpiesznie, niczym statek pod pełnymi żaglami, podryfował w kierunku młodzieńca.
Usiadł naprzeciwko zerkając ciekawie na stronę tytułową tomiku.
- Iskra - przedstawił się skinąwszy głową po czym zerknął na dziewczynę przy stoliku obok - Twoja znajoma?
Książka nosiła tytuł "Nocne motyle", nazwisko autora nie widniało na okładce.
- Witaj, Iskro - odparł młodzieniec, uśmiechając się przyjaźnie. - Ja jestem tym, kogo szukasz. Vernon Wickliff, ale możesz mówić mi Vern.
Ściszywszy głos dodał:
- Ta drobna kruszyna nie jest nikim, kim musiałbyś się przejmować. Jest po prostu… niezdrowo zafascynowana moją osobą. Fascynacji tej dodaje sił specjalny składnik herbaty, którą zamawia… - mówiąc to wykonał drobne, ale znaczące gesty: przeciągnął paznokciem po swoim nadgarstku na następnie opuścił palec nad swoją szklanką, jakby strącał do niej niewidzialną kroplę. - Ale nie o niej przyszedłeś tu rozmawiać. Nim jednak przejdziemy do tematów ważnych, pozwól mi powiedzieć, że naprawdę doceniam styl twego ubioru. Pasuje on do twojej fizjonomii, a ty masz odwagę nie zmieniać go, mimo że wyróżniasz się w tłumie. Potrafię to uszanować…
- Dziękuję - Jakub skinął głową - Chyba obaj mamy swój styl. Powiedz, jesteś stylistą? Kreatorem mody? A może poetą?
- Cóż mam rzec, gościu mój? Jestem artystą, smakoszem, estetą… w równym stopniu rozkoszuję się dobrą książką, pięknem ciała czy smakiem napoju. Posiadam również szereg innych zainteresowań, którym mogę poświęcić nadmiar wolnego czasu. Te, które wymieniłeś, do głównych nie należą, ale nie przeczę, że mnie nie fascynują. Czasem trzeba oderwać się od ksiąg i zanurzyć w zawiłościach współczesnego życia z wszelkimi jego odcieniami… Ach, wybacz moją próżną gadatliwość. Czymże mogę przysłużyć się Braciom?
- Rozmawiałeś z AJ. A może ktoś inny z was z nią rozmawiał - Jakub raz jeszcze umoczył usta w trunku po czym odstawił go na stolik - Na jedno wychodzi. Powiedz, co ona ci o nas powiedziała? I, co jest równie ważne, nie przeszkadza ci rozmawiać o sprawach ważnych w miejscu publicznym?
- Miejsca publiczne potrafią być przytulne. Ponadto zapewniają poczucie bezpieczeństwa ponieważ żaden przedstawiciel naszego rodu, który ma pod kopułą swej czaszki choć dwie szare komórki, nie zacznie bez ważnego powodu awantury w miejscu publicznym. Camarilla dobrze to rozumie, a i nasi przywódcy coraz bardziej przekonują się do tej idei, którą zaczęli nazywać "silentium sanguis". Jakby tego było mało, miejsca publiczne wymuszają na rozmówcach ostrożność w słowie i kreatywność w elokwencji, co mi osobiście sprawia szczególną satysfakcję. Nie wątpię, że także dla osoby o twojej pozycji, a co za tym idzie, również inteligencji, nie stanowi to żadnego problemu…
- Co do mojego przelotnego spotkania ze słotką Ann Jane, to nie jestem w stanie dokładnie powtórzyć jej słów, ale brzmiały one zapewne podobnie do tego… - zamilkł na moment, po czym zaczął mówić szybko i z przejęciem - "Przybyła do miasta Sfora Braci. Bardzo ważni. Gwiazda potwierdza. Trzech ich było, trzech z fasonem. Arcybiskup co twierdzi, że jest czwartym biskupem i zdobionym mieczem; ojciec wszystkich alfonsów oraz kuzyn Herlocka Sholmsa." Zakładam, że to ostatnie określenie dotyczy ciebie, mój drogi gościu - ostatnie zdanie wyrzekł wracając już do swego zwykłego tonu, leniwego i słodkiego niczym miód.
- Gdybym był najlepszym detektywem świata znalazłbym cię sam, nie potrzebowałbym do tego słodkiej AJ - Jakub przygładził brodę tak jakby chciał ukryć chytry uśmiech - Ale do rzeczy. Tak, zaiste, to ON jest czwartym biskupem, a ja tylko jego zaufanym. Jeśli chcesz mogę cię skontaktować z NIM, ale jest teraz dość zajęty. Zwłaszcza, że nie całe miasto jest gotowe na przyjęcie nowej wiary. Rozumiesz? Oczywiście, przedstawiciel Miecza bardzo przychylnie spojrzy na każdego kto zechce do niego dołączyć. A kto pierwszy ten lepszy, jak to u nas mówią. Połączmy siły i nakłońmy do tego pozostałe sfory. Niech tutejsi lenie i anarchiści znów zaczną działać jak na miecz przystało! - Świdnicki wykonał gest cięcia - Jesteście zainteresowani?
- Myślę, że nie ma potrzeby, aby jakże zajętemu nowemu biskupowi zaprzątać uwagę moją skromną osobą - machnął niedbale ręką. - Lepiej rozmawiajmy między sobą, dwaj przedstawiciele dwóch ważnych person. Na razie widzę, że przybywacie jako misjonarze, ale ciekaw jestem czy swą wiarę szerzyć zamierzacie jedynie słowem, czy również mieczem i ogniem… Bo jeśli nie liczyć grupy, do której mi przyszło należeć, to w tym mieście są sami, jak to określiłeś, "lenie i anarchiści". Toteż idea sojuszu nasuwa się sama, ale czy rzeczywiście byłoby to korzystne dla nas rozwiązanie? Nie znamy waszej siły, przekonań ani powiązań, jedynie jakże skromną liczebność…
Jakub skinął głową.
- Może więc stosowna byłaby jakaś demonstracja siły i zdecydowania - rzekł do Vernona - Czy jest coś co możemy dla was zrobić?
- Skoro już padło to pytanie, pozwól, że opowiem ci pewną historię… Była sobie ćma, piękny nocny motyl. Ćma rozkoszowała się otaczającą ją ciemnością, to znów była przyciągana przez blaski magicznych świateł. Jednak pewnej nocy zjawiły się nietoperze gotowe pożreć biednego motylka. Cóż więc uczyniła ćma by przeżyć? Przekonała nietoperze, że jest w stanie rozwiązać dręczący je problem gnilnego kwiatu, któremu ani spryt ani siła nie były w stanie zaradzić. Ćma szczerze wierzyła, że jest w stanie tego dokonać. Niestety… - rozłożył ręce w bezradnym geście. - Rzeczywistość okazała się okrutna dla delikatnego motyla nocy. Teraz drży on wewnętrznie w każej upływającej chwili, wie bowiem, że nietoperze mogą uznać, że jego użyteczność jego nie jest większa od tej jaką reprezentuje skromny posiłek. - Zakończył opowiastkę dramatycznym westchnieniem. - Gnilny kwiat rośnie w sercu Małej Hawany a jego korzenie przerastają całą okolice. Jego soki zaś sprawiają, że owady, którymi wcześniej nietoperze mogły się żywić, teraz stają się albo nieuchwytne, albo groźne, albo i nawet trujące. Ćma sądzi, że jakiś tajemniczy pająk snuje swą sieć wokół gnilnego kwiatu. I obawia się, że jeśli nie zostanie on powstrzymany, może nawet zagrozić reszcie miasta.
- Bardzo ładnie to powiedziałeś - zakpił łagodnie Jakub - Poetycko, rzekłbym. Ale byłbym rad gdybyś był bardziej prozaiczny.
- Do usług… Ćma to oczywiście ja, nietoperze zaś to sfora, do której przyszło mi należeć. Gnilny kwiat to kult voodoo, zaś pająk to jakiś spokrewniony, który próbuje wykorzystać go dla własnych korzyści. Czy jest to wystarczająco prozaiczne? - skrzywił się z niesmaku. - Rzeczywistość niestety potrafi być do bólu prozaiczna, powiem więc wprost: pomóżcie mi rozwiązać problem w Małym Haiti a wszyscy na tym skorzystają. A gdy już będziemy świętować sukces zaaranżuję sojusz i w dalsze batalie ruszymy już razem jako wielka, szczęśliwa rodzina… lub sprawna, bezlitosna armia, jak wolisz.
- Wyśmienicie! - uśmiechnął się Iskra - Proszę jak się dogadujemy! To rozumiem. Postaramy się, postaramy. Ale najpierw powiedz mi co wiesz o tym kulcie.
- Praktycznie kontroluje całe Małe Haiti, ale czasami próbuje też swoich sztuczek w innych częściach miasta… na szczęście zwykle jest powstrzymywany. Przewodzi mu kobieta nazywana "Cioteczką", która przy pomocy narkotyków, hipnozy, a może i magii potrafi przejąć kontrolę nad śmiertelnymi. Mimo wielu prób nie udało mi się jej odnaleźć. Miałem wrażenie, jakby jakaś siła otumaniała moje zmysły i rozum. A gdy się nie poddawałem, zostałem zaatakowany przez gang haitański i ledwie uszedłem cało. Podejrzewam, że cały gang jest pod kontrolą kultu. Ostatnio zresztą organizacja wzrosła w siłę i chyba nawet koronowana głowa jest zaniepokojona, skoro do miasta zostali zaproszeni zarówno przedstawiciele Czarodziejów jak i Nekromantów.
- Mówisz, że nie możesz znaleźć tej Cioteczki - Iskra podrapał się w czubek nosa - A siedziba tego kultu? Albo chociaż gangu haitańskiego?
- Kult zdaje się nie mieć jednej, centralnej siedziby. Nie udało mi się nawet ustalić w jaki sposób się komunikują - skrzywił się lekko. - Co do gangu natomiast to mają dwa główne centra operacji: złomowisko, gdzie przechowują większość uzbrojenia i pizzerię, która służy za punkt zbiorczy oraz przykrywkę dla handlu narkotykami. Poza tym kontrolują praktycznie całą dzielnicę z wyjątkiem drukarni i firmy taksówkarskiej, które są pod ochroną gangu V, monarchistów. I poza parkiem przyczep, którego pilnuje jeden taki buntownik, co nieobce mu zarówno ciężkie uzbrojenie jak i materiały wybuchowe.
- Wiesz kto zarządza gangiem pod nieobecność Cioteczki?
- Cioteczka nie zarządza gangiem. Przynajmniej nie oficjalnie. Jego przywódcą jest mężczyzna o imieniu Francois Macoute a jego prawą ręką osoba o przezwisku "Czarne Voodoo". Ten pierwszy to gangster z ojca i dziada, sam ponad dwadzieścia lat działa aktywnie, ostatnie cztery stoi u sterów organizacji. Ten drugi… to zagadka. Początkowo podejrzewałem, że to on może być Spokrewnionym pociągającym za sznurki, ale nie… nie udało mi się ustalić jego prawdziwej tożsamości, ale potwierdziłem, że jest śmiertelny.
- Wróćmy jeszcze na chwilę do tych V. Gang monarchistów, tak? AJ nic o nich nie wspominała. Co to za jedni? No i ten buntownik, znasz jego personalia?*
- Pewnie uznała, że wszyscy o nich wiedzą. To za ich pośrednictwem Książę kontroluje przestępczy półświatek. Co do buntownika to nie przypominam sobie jego nazwiska, ale nazywają go "Jednoręki Phil".
- No dobrze - Jakub trzepnął się po kolanie - Dobrze. Więcej grzechów nie pamiętam. Dajcie nam parę dni, a my zobaczymy co się da zrobić. I wymieńmy się numerami telefonów.
Tak też się stało.
Jakub opuścił kawiarnię całkiem zadowolony. Zebrał sporo informacji. Cierń będzie wiedział co z tym zrobić.
Trzeba się z nim spotkać.
Byle szybko.
 
Jaśmin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172