Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-04-2019, 10:52   #21
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Waszyngton jesienią był dość ładnym miastem. Siedziba Megadonu znajdowała się w ścisłym centrum, w jednym ze szklanych wieżowców. Zupełnie normalne miejsce. Nie czuła tam obecności Żmija większej niż w jakiejkolwiek innej lokacji. Jak się okazało wieżowiec mieścił setki biur i tylko kilka pięter należało do Megadonu. Co ciekawe jedno należało do DNA.

Zośka już się nie kontaktowała po porannym SMSie.Za to odezwał się Wojtek.


Cytat:
Agata Zalewska. Nasz adwokat.



Wiadomość nic nie wnosiła i dopiero kolejna wyjaśniła o co chodzi.

Cytat:
Jest już w Waszyngtonie. Możecie się spotkać jeśli chcesz, żeby wprowadziła cię w szczegóły. My lądujemy wieczorem. Nie zna waszych imion. JBC jesteś moim HRowcem.
W trzeciej wiadomości był kontakt z mailem i numerem telefonu.

Sonia czytała te wiadomości stojąc ze swoim plecakiem obok ubranego w garnitur Maksima. Megadon zajmował według rozpiski piętra 40 do 46. DNA miało siedzibę na 47 piętrze. Niestety piętra powyżej 40 były niedostępne bez specjalnej karty. Piętro 40 okazało się recepcją Megadonu. Przytłaczało przepychem czarnego marmuru i wszechonbecnego szkła. Z jedną blondynką w okularach za ogromnym kontuarem recepcji. Było też dwóch panów w czarnych garniturach. Obaj niewiele mniejsi od Maksima.

***


Nie szli daleko. Na obiad wylądowali w lokalu po drugiej stronie ulicy. Obszerna restauracja była gotowa na przyjęcie hordy pracowników biurowych na lunche, brunche i inne posiłki. W zasadzie cały czas był w nim ruch. Zamówili coś niewielkiego, po czym Maksim powiedział:
- Od rana mamy ogon. Laska w bluzie z kapturem. Śledziła nas od wyjścia od hotelu. Myślałem, że w biurowcu ją zgubimy, ale czekała w zaułku. Jest dobra.

Laska w bluzie z kapturem było tak szerokim pojęciem, że Sonia się uśmiechnęła.

- Zrobimy sobie selfika? - spytała niewinnie - Żeby mieć pamiątkę? Nie pamiętam kiedy ostatni raz robiliśmy sobie fotki.
- Hmm - mruknął. Poznała go na tyle, że nie miała wątpliwości, że mógłby podać nie tylko datę, ale pewnie i godzinę ostatniego wspólnego zdjęcia. Ale opanował się i powiedział tylko.
- To dobry pomysł.

Po tych słowach przesunął się razem z krzesłem i przytulił do Sonii czekając na spotkanie z obiektywem telefonu.*

Brunetka wyciągnęła się w ekwilibrystycznym wygięciu by jednocześnie wtulić się i cmoknąć gładki policzek Maksa oraz odsunąć i zerkać w obiektyw kamerki telefonu. Manewrowała aparatem tak by namierzyć i dziewczyne w bluzie z kapturem.

Maks orientując się co robi powiedział cicho.
- Nie weszła za nami do budynku. Nie ma jej tutaj. Ale czeka. Tak jak czekała gdy wchodziliśmy do wieżowca.

- Hm. Czemu dopiero teraz mi o tym mówisz? - Sonia cyknęła fotkę już bez ćeiczeń aktobatycznych. Musnęła nosem ucho Dragana.
- Od rana nie byłem pewien. W zasadzie upewniłem się po tym, jak czekała na nas gdy zrobiliśmy sobie wycieczkę po Megadonie. Czyli jakieś dwadzieścia minut temu. Ale jest w tym dość ostrożna. Możemy się rozdzielić i jedno z nas może spróbować ją zajść. Albo możemy ją zignorować. Nie wydaje się uzbrojona. A co pisał Wojtek? - Maksim skrzyżował ręce i oparł się łokciami o blat stołu.

- Prawniczka już jest na miejscu. Możemy się z nią spotkać. Wdroży nas w ten cały kogiel mogiel. Pytanie czy chcemy spedzić popludnie razem na zwykłym zwiedzaniu czy spedzic je na dlubaniu w korpomateriałach.

Mina Żenii mowila wyraznie na co ma wieksza ochotę
Rozleniwiała się przy Maksimie?

- Cóż, z pewnością jest możliwość zobaczenia tutaj czegoś ciekawego. A co z naszym ogonem? Wydaje się niegroźny.

- Można ja przejąć przy pierwszej nadarzającej się okazji i dopytać o co chodzi. Pasuje?

“A może ją zabijemy i z sekcji zwłok dojdziemy do tego kim była?” - podpowiedziała jak zwykle uczynna Btk'uthoklnto.
„pogięło cię? Ja jestem na wakacjach!”

- Dobrze. To ja stworzę nadarzającą się okazję - odpowiedział Maksim. - Idziemy?

Poszli.
Z pomocą google w kilka minut zaplanowali turystyczną ścieżkę zdrowia tak by „ogon” zaczął się irytować i popełniać błędy.

Sonia teraz też ją zauważyła. Prawdopodobnie jakaś hipsterka. Z dobra figurą i kapturem skrzętnie ukrywający twarz. Trzymała się daleko, ale cały czas w polu widzenia. Sonia nie odnotowała, żeby komuś meldowała o swoich postępach, ale to akurat mogło być złudne. W końcu dzieliła ich spora odległość. Jej ubranie było czarne z białymi akcentami. Zdawało się też, że na twarzy ma jakiś tatuaż… albo się czymś upaćkał. Nie było tego zbyt dobrze widać.

- Musimy przespacerować się w nieco ciaśniejszym otoczeniu. Między budynkami się rozdzielimy. Wolisz robić za przynętę, czy ją zdjąć? A może ją olewamy?
Pochylał się do niej lekko gdy mówił to po cichu.

- Robiłam za przynętę dość często ostatnio. Mogę porobić dalej. A ty się pobaw - Żenia odparła akurat wskazując interesujący punkt. Zdecydowanie się rozleniwiała.

Szła jakiś czas sama, gdy Maksim skręcił w boczną uliczkę. W końcu przysiadła na ławce. I czekała. Czekała. Minął kwadrans. Drugi. W końcu minęła godzina. Maksim pojawił się w swoim garniturze wyglądając niczym agent jej królewskiej mości. Usiadł obok Sonii przesuwając jej plecaczek wypchany dobytkiem życia.
- Zniknęła.

- Tak po prostu? Sprawdzałeś Za zasłoną?
- To środek miasta, mało prawdopodobne, że tak szybko przeskoczyłaby za zasłonę. Po prostu zniknęła. - mówił zdziwiony.

- Nie znam za wielu osób, które po prostu znikają.
Żenia westchnęła.
- Ale skoro zniknęła a wie gdzie się zatrzymaliśmy to może jednak nie wracajmy tam. Poszukamy innej miejscówki.
Kiwnął głową na zgodę.
- Masz rację. To ja chciałbym zobaczyć to - pokazał palcem majaczący w oddali pomnik Waszyngtona.

- To chodźmy zatem. - Sonia podniosła się i pociągnęła Maksima do gory.

Maksim Dragan Bondar miał w sobie coś z dziecka. Gdy zwiedzali, to rozglądał się wszędzie. Był ciekawy świata. Bardzo. Czytał opisy pomników. I tak zleciała im część dnia. Zakapturzona się już nie pokazała, ale Sonia miała przeczucie, że wcale jej nie zgubili. Na noc znaleźli inne lokum, gdzie zjedli kolację, napili się wina, a później ruszyli do pokoju.
 
corax jest offline  
Stary 12-04-2019, 13:28   #22
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację

Następnego dnia dochodziła godzina dwunasta, gdy spotkali się w piątkę pod siedzibą Megadonu.
Wojtek i Rychu w tych samych garniturach, które widziała niedawno w Poznaniu. Pani mecenas w szarej garsonce, do bólu nudnej i do bólu korporacyjnej. Ale skrojonej na miarę. Ruszyli windą na umówione spotkanie. Wojtek we windzie wyjął stalową papierośnicę, w której były jakieś tabletki.
- Weźcie proszę. To pomaga się wyciszyć. Pani nie musi, pani mecenas. W Pani wypadku wręcz wskazane, żeby przejmowała pani inicjatywę.

Żenia spojrzała na tabletki i na Wojtka.
- Myślę sobie, że w moim wypadku chyba lepiej żebym się powstrzymała.
Jeszcze tego brakowało. Ona się wyciszy a Bktho przejmie kontrolę. Super.
Zmora buszująca w zbożu.
Teksanska masakra pila mechaniczna
America’s got talent

To ledwie kilka z pierwszych myśli na nagłówki prasowe miejsca jatki.
- Jasne. Nie zmuszę cię do niczego. Ale uważaj. Jeżeli zorientują się kim jesteśmy, to będą chcieli to wykorzystać - podsumował Wojtek.
- Ja skorzystam - Maksim sięgnął po tabletkę i przełknął szybko.
Drzwi windy otworzyły się. Tym razem w recepcji była ruda kobieta. Rychu podszedł i przedstawił ich. Ochrona obserwowała ich uważnie. W końcu jeden z meżczyn podszedł do Sonii i powiedział:
- Czy mogę zaproponować zostawienie plecaka w szatni?
- Oczywiście, że może pan. - Sonia się uśmiechnęła słodko acz profesjonalnie. I nie zrobiła nic dalej.
Mięśniak niezrażony stał bez ruchu. Aż w końcu przemówił równie spokojnie.
- Jeśli pani tego nie zrobi, to będę musiał prosić o okazanie jego zawartości. Nie możemy ryzykować, że wnosi pani na spotkanie jakieś środki mogące rejestrować rozmowy, czy choćby broń.

“Że niby coś jak długie srebrne ostrze? Albo nie srebrne. No coś ty….”
‘Albo zmorę na ramieniu...”


Wojtek podszedł do dyskutujących i położył dłoń na ramieniu Żenii. Zamknął oczy i przytaknął ruchem głowy, a potem otworzył oczy i przemówił spokojnie.
- Agata ma wszystkie dokumenty. Myślę, że możesz zostawić plecak.

- No dobrze. - skapitulowała Żenia - Zaraz wrócę.
Uśmiechnęła się profesjonalnie i jakby nieco przepraszająco do wszystkich i ruszyła w kierunku szatni.
Nie musiała iść daleko. Plecak przejęła od niej urocza recepcjonistka, która dotykiem dłoni otworzyła jeden z paneli ściennych za nią odsłaniając szafkę. Odwiesiła plecak, po czym sięgnęła dziwny mały breloczek i przykładając go aktywowała zamek. Breloczek oddała Sonii, a gdy zamknęła panel to znów nic nie wskazywało, że szatnia jest ukryta na widoku. Jak się okazało technologia wspaniale zgrywała się z przepychem wnętrza. Ochroniarz podziękował grzecznie za współpracę.

“Z drugiej strony na pewno otworzyła się ściana i w labo ktoś właśnie robi sekcję naszym fetyszom”
Zmora postanowiła zagrać tę paranoidalną stronę dziewczyny.

“Ciekawe jakbyś ty panikowała w labo, gdyby to Ciebie poddawano sekcji?"
Odcięła się brunetka, która miała dość świeżo w pamięci i labo w Łodzi i samego Grzesia.
“Interesujący sposób na udowodnienie swojej przydatności.”

Blond Sonia poprawiła okulary na nosie i wróciła do grupki, ustawiając się w szeregu za Wojtkiem i Rychem.

Co ciekawe biura Megadonu miały wewnętrzna windę, którą cała grupa wraz z prowadzacym ich ochroniarzem wjechała dwa piętra wyżej. Tu zrobiło się ciaśniej. Niewielki korytarz i spore drzwi na jego końcu. Ochroniarz otworzył drzwi przed pochodem i wspólnie weszli do sali.

Sala konferencyjna była potężna. Z trzech stron było widać miasto przez okna sięgające od podłogi do sufitu. Na środku stał bardzo długi stolik z futurystycznie wyglądającymi krzesłami. Pod oknami stali różni ludzie. Na pozór różni. Jedni w długich płaszczach, inni w garniturach. Tylko dwie kobiety. Wszyscy mieli ten sam wojskowy dryg.

“Prywatna ochrona” szepnęła wprost do ucha zmora.
“Szyszki widocznie nie wierzą tym na dole.”

- To ja sobie tam stanę - powiedział cicho Maksim, który równie szybko zorientował się w sytuacji. Wprost do Wojtka i po chwili dodał: - szefie.
Kosiba kiwnął głową, a Maksim oddalił się zajmując miejsce obok dwóch facetów, którzy pod płaszczami skrywali jakieś kompozytowe zbroje przylegające do ciała.

Przy stole u szczytu siedział siwy mężczyzna. Obok niego krótko obcięta kobieta, której wiek mógł oscylować między 35 a 50 lat. Po jego lewej stronie siedziało dwóch mężczyzn. Jeden łysiejący ze zdecydowaną nadwagą. Drugi szpakowaty z orlim nosem. Ten się wyróżniał, bo był ubrany w kitel lekarski. Jakby chcąc podkreślić, że oderwano go od badań. To były szyszki Megadonu. Od kolejnych akcjonariuszy mieli z obu stron miejsca wolne. I dopiero po tej przerwie zaczynały się dwa ciekawe ewenementy. Siedzieli naprzeciw siebie. Jeden był tyłem do Żenii. Siedział na zmodyfikowanym wózku inwalidzkim i był łysy. Nie widziała jego twarzy. Naprzeciw niego siedział chyba najmłodszy z uczestników spotkania. Brunet z brodą. W jego oczach było coś sztucznego. W pierwszej chwili pomyślała o soczewkach, ale potem przyszło skojarzenie z Maksimem. Zwłaszcza, że przy łukach brwiowych miał ewidentnie na stałe jakieś elementy z tworzywa sztucznego. Jego twarz nie wyrażała niczego.

Dziwna blizna na czole i tatuaż też nic nie podpowiadały dziewczynie. Skojarzyły jedynie z efektami sci-fi gdzie bohaterom wymieniano twarze jak maski. Alternatywna trepenacja...

Później trzech mężczyzn w jednolitych stalowoszarych garniturach. Siedzieli za daleko od szyszek, żeby mieli znaczenie. Ekipie Wojtka przypadły miejsca dokładnie naprzeciw tamtej trójki.

Sonia zgodnie z prośbą Wojtka zajęła miejsce na szarym końcu by móc obserwować zebranych spod blond grzywki i okularów.

Niespecjalnie czuła się jak wśród szyszek. W zasadzie nie do końca też wiedziała jak powinna się czuć. Z jakiegoś powodu wszyscy zebrani tutaj wyglądali na mniej groźnych niż mówiła wyobraźnia dziewczyny. Zakładała, że przynajmniej część skrywa jakieś brudne chwyty.

Siwy na skraju stołu wstał.
- Cieszę się, że są już wszyscy. Pierwszy raz spotykamy się w takim gronie, tym bardziej przykro mi, że tak to wygląda. Pozwolę sobie dokonać krótkiej prezentacji. Ja nazywam się George Saret. Jestem dyrektorem finansowym Megadon. Pan John Maverick jest szefem naszego działu badawczo rozwojowego - wskazał na faceta w kitlu, a pan Mathew Blumental odpowiada za dywizję Cyberbiotech. Chciałbym też aby kilka słów powiedziała Pani Anna Duran. Jest globalną szefową ochrony. Myślę, że to istotne w kontekście ostatnich ataków terrorystycznych w Polsce na nasze placówki. Państwo reprezentują kluczowych udziałowców. Również dokonam krótkiej prezentacji.
Tym razem sięgnął po kartkę. Wskazał w pierwszej kolejności na inwalidę.
- Pan Dvalich Joachim, proszę o wybaczenie jeśli przekręciłem nazwisko - łysy tylko uniósł dłoń jakby w geście zachęcającym do dalszej prezentacji i bagatelizującym zawiłości językowe - reprezentuje firmę Monsanto i grupę Bayer. Pan Adam Wiliams - wywołany brunet wykonał delikatny ruch głową - reprezentuje Takeda Pharmaceuticals, które od niedawna należy do grupy Shinzou. Pan Mathias Gruber z grupy Johnson & Johnson oraz pan Wojciech Kosiba z grupy GSK.
W ostatnich dwóch przypadkach pokłonili się mężczyźni w centrum swoich grup.
Nikt nie zajął się prezentacją osób towarzyszących z grupy Wojtka, ani z J&J.

“O ile dobrze to rozumiem, to szefowa ochrony będzie opowiadać jak planują zabezpieczyć placówki przed wilkołakami? Powiedz, że to żart.”

„Nie mam pojęcia. Może dlatego siwemu jest przykro?” Rozmyślała Żenia. Kontynuowała dyskretną obserwację zastanawiając się jak czuje się Maksim. Ze słoika do wierchuszki. To dość szybki skok.

Obecność Żmija była w pomieszczeniu wręcz namacalna. Jego energia emanowała z filarów podtrzymujących sufit. Odbijała się od szyb. Pulsowała w zebranych ludziach niczym krew w żyłach. Najmocniej w kobiecie od ochrony. W kilku ochroniarzach też. Mocno również czuła Żmija w blondynie naprzeciwko. Z cichej delegacji J&J.

Wtedy wypaliła Agata Zalewska. Nienaganną angielszczyzną z wyraźnymi brytyjskim naleciałościami przedstawiła wniosek o wystąpienie GSK z grupy Megadon. Powoływała się przy tym na umowę z 1993 jaką obie firmy podpisały. Wynikało z niej, że posiadając pakiet kontrolny GSK i co najmniej 20% wszystkich akcji grupy Megadon możliwe jest wydzielenie ponownie niezależnej spółki.

Każdy siedzący przy stole otrzymał od pani adwokat kopie stosownych dokumentów. Teraz siedzieli w milczeniu i zapoznawali się z treścią roszczeń GSK.

Adam Wiliams przebiegł wzrokiem po każdym dokumencie, ale nie zajęło mu to więcej niż dziesięć sekund. Po tym odsunął się i oparł wygodnie o krzesło. Nie miał żadnej ochrony. On i ludzie z J&J.

„Ile ma duchów? Jakieś pająki wzorca? Tamten chyba wilczek. Ta pani z ochrony chyba też” żenia konsultowała ze zmorą „ silniejsi niż my albo Maksim?”

Żenia siedziała niemal nieruchomo, czekając na reakcję pozostałych. Ciekawa była jsk każdej z nich.

Z przedstawiciela Shinzou nie szło niczego wyczytać. Był bez wyrazu. Za to Zmora była nim wyraźnie zaniepokojona.
„On jest bardziej nieludzki niż ja. Nie wiem czym jest, ale czuję, że może być bardzo kłopotliwy. Jest jakby sam był pająkiem wzorca… ale po tej stronie zasłony. Nie spotkałam niczego takiego.”

Facet z J&J przekazał dokumenty swoim poplecznikom i mierzył wzrokiem Wojtka.
- Czyli uciekacie z płonącego okrętu - podsumował tylko, po czym przecząco pokiwał głową. - To właśnie teraz powinniśmy się jak najbardziej wspierać chcąc wyjść z tego cało i minimalizując straty.

Twardy biznesmen. Finansista. Grał. Chciał podpuścić Wojtka. Wiedział dobrze, że wycofanie GSK z grupy finansowej Megadon jest genialnym ruchem. Ale nie mógł tego przyznać. Nie publicznie. Najpierw musiał porozmawiać z własnymi prawnikami. Jeden studiował umowę. Drugi, ten podejrzany o wilkołactwo, studiował ich.

„Łysy! Z nim coś jest nie tak. Nie umiem go rozczytać. I jego ochrony też nie. Mam niejasne uczucie, że on wie o mnie.”


“Wie o tym, że jesteś? Czy o tym, jak się nazywasz? Bo to dość istotna różnica, moja droga duszko.”
“Nie wiem” -
ton głosu był zasmucony, jakby sprawiła zawód Żenii.

Sonia wiedziała więc o jakiejś czwórce wilkołaków, niebezpiecznym inwalidzie i ludzkim pająku wzorca. W zasadzie nie wiedziała nic.

W końcu prezes do spraw finansów skończył czytać umowę.
- To przykre. Stoimy u progu przełomu. Przygotowujemy ogólnoświatowe terapie genowe. I właśnie teraz chcecie się wycofać? Zdajecie sobie sprawę, że to wyłączy was z naszych odkryć? Wiecie zapewne o dywizji DNA, która dokonuje przełomów na polu poszukiwania nowych ulepszeń dla wojska? I to wszystko z powodu dwóch ataków terrorystycznych? Myślałem, że jesteście twardsi.

- Saret, twardość nie ma nic do rzeczy. To w Polsce mieliście placówki DNA. Dlaczego nikogo z DNA nie ma na spotkaniu? - odciął się Wojtek, którego próba wyprowadzenia z równowagi nie poruszyła w najmniejszym stopniu.
- Ja posiadam wszelkie informacje na temat działalności DNA. Są dywizja naukową, dlatego w stu procentach są pod moją jurysdykcją. - Obruszył się facet w kitlu.
- W takim razie panie Maverick proszę o przybliżenie zebranym projektu ZU-010. Sprawozdanie finansowe pokazuje, że projekt pochłonął 17,6 milionów dolarów. A potem proszę, żeby pani Duran powiedziała dlaczego obiekt w którego badanie i rozwój zainwestowano pieniądze nas wszystkich zaginął? I jak zamierzacie go znaleźć. Bo łatwo zarzucić innym, że nie są dość twardzi, ale wy nadszarpnęliście nasze zaufanie. Ponosimy koszty, z których nie byliście należycie rozliczani, a w końcowym rozrachunku okazuje się, że nie potraficie zadbać o nasz interes. Możemy to rozegrać na dwa sposoby Saret. Albo podpisujecie porozumienie i wychodzimy z grupy na warunkach, które masz w umowie, albo w niej zostajemy, wy przedkładacie wszelkie informacje o tajnych projektach DNA, a potem rozwiązujemy zarząd i powołujemy nowy.

Duran zacisnęła mocno dłoń na wiecznym piórze. Maverick zacisnął zęby. Blumental zdawał się być spokojny. Saret w końcu odpowiedział.
- GSK nie może powziąć takiej decyzji posiadając ledwie dwadzieścia procent udziałów.
- 24,58% panie Saret - wtrąciła Agata - w tym 3% akcji prestiżowych dających prawo do uczestnictw w walnym posiedzeniu zarządu i przyznającym 14,5% głosów. Co daje nam blisko jedną trzecią głosów na walnym posiedzeniu inwestorów i 52% wartość głosów w kwestii kapitału wprowadzonego przez GSK jako wydzielony podmiot zależny.
Agata przeszła do ofensywy rzucając kolejnymi prawniczymi terminami. Widać było, że imponowała łysemu. Ekipa J&J pozwalała w jawny sposób czytać z siebie emocje. Popierali inicjatywę Kosiby i myśleli jak ugrać jak najwięcej dla siebie. Wiliams pozostawał niewzruszony.
“Jak jakiś pieprzony robot.”
W końcu Agata przekazała kolejny komplet dokumentów. I zakończyła tyradę.
- Jak widać, Megadon nie posiada instrumentów prawnych pozwalających na zatrzymanie GSK wewnątrz grupy kapitałowej. Mogą próbować nas państwo zachęcić. Albo mogą państwo rozplanować nowy budżet uszczuplony o 45 miliardów dolarów. I tutaj pojawia się pytanie do pozostałych udziałowców: czy uważają państwo, że wasze interesy są dobrze chronione? Czy jesteście przekonani, że zarząd Megadonu reprezentowany przez tutaj zebranych zrobił wszystko co w jego mocy w celu minimalizowania strat? Czy informacje jakie otrzymujecie od zarządu wyczerpują waszą ciekawość w kwestii chronienia inwestycji?*

“J&J nie są za bardzo zaangażowani w ten cały burdel, co?”
“A GSK było? Myślę, że gdy do nich dotarło co i jak, to postanowili opchnąć akcje Wojtkowi za bezcen. Ci tutaj pewnie liczyli na odrobienie strat.”
“Ciekawe… Shunzi przysłało cyborga?”
“Albo robota, nie wiemy jak rozwiniętą technologię mają”
“Ta laska od ochrony. Ciekawe, czy ma coś wspólnego z Mikem? Może konkurencja?”
“A może z jednej watahy. Ciekawe jak w ludzkiej formie wyglądałaby ta Setus”
“Łysy pod wrażeniem prawniczki. Ciekawe czemu. To chyba nie pierwsza prawniczka jaką spotkał nie?”
“A może jest pod wrażeniem zagrania z wyjściem z Megadonu?” “A może w ogóle gra?”
“Ma jakieś wszczepy?”
“Przeceniasz mnie. Ale zapytaj Wojtka. Wydaje się, że Dragana wzrokiem na części rozebrał” “Dziwne, że kibluje na wózku. Myślisz, że to pic na wodę?”
“Może być. A może jego ochrona załatwia wszystko”


Myśli Sonii i zmory mieszały się ze sobą do tego stopnia, że w pewnej chwili dziewczyna sama przestała się orientować, czy pomysły są jej czy towarzyszki.

Duran w tym czasie kliknęła coś przy uchu, coś wyszeptała i obserwowała wyświetlacz tableta. W końcu wstała, żeby zabrać głos.

- Obiekt ZU 010 został zlokalizowany dwa dni temu i spodziewamy się go odzyskać w przeciągu kilku godzin. Jest to szczyt osiągnięć w zakresie bojowego usprawnienia żołnierza. Dzięki badaniom nad genami wilków jesteśmy w stanie połączyć doskonałe wszczepy z genem lojalności watahy. Pomyślcie o zyskach jakie przyniesie sprzedaż tej technologii do różnych armii. W tej chwili szkolenie komandosa trwa dwa do pięciu lat i pochłania od 2 do 8 milionów dolarów. My dzięki sukcesowi projektu ZU możemy dostarczać ich w kilka miesięcy za jakieś 15 milionów. Jednak wyniki testów sprawnościowych biją na głowę współczesne jednostki SEALs czy Specnaz.

Mówiła z dużą pewnością siebie. Jak były wojskowy. Wcześniej zweryfikowała te informacje. Kłamała tylko, jeżeli sama została okłamana i w owe kłamstwa wierzyła.

“Ciekawe czy znaleźli Maksima tak jak go stracili czy tak samo jako wdrożą już za chwilę lojalność watahy. I ciekawe czy spełni się twoja przepowiednia o walce o życie.”
Żenia posmutniała co nieco i westchnęła pod nosem.

Po chwili z sufitu wysunął się ekran, na którym przedstawiono krótką prezentację i fragmenty filmów.
Dragan ubrany w obcisły czarny strój i kominiarkę rozbrajał kolejnych żołnierzy w lesie.
Duran opisywała przebieg eksperymentu, gdzie celem było schwytanie oficera we wnętrzu obozu pilnowanym przez Marines.

Rzeczywiście, na nagranym fragmencie kolejni żołnierze padali ogłuszeni, a Dragan parł do przodu ukrywając się w cieniu kolejnych zabudowań.

“Szaman jak w mordę strzelił”

“ W moim śnie wyglądał jeszcze lepiej”
Żenia przekrzywiła nieco głowę obserwując scenkę. Próbowała przekładać to co widziała na raport Maksima o znikającej zakapturzonej lasce. Laska też cybor albo robot z jakimiś układami maskowania?

Łysy miał ręce złożone w piramidkę. Na ekranie właśnie pokazywano jak Maksim w otwartej walce obezwładniał i rozbrajał sześciu mężczyzn z kijami do kendo.

- Jak rozumiem przygotowują państwo zasadzkę, w której bez problemu obezwładnicie wasz obiekt, tak? - mówił z wielką powagą, co dowodziło jego poczucia humoru. Sceny które pokazywały nagrania wyraźnie wskazywały na możliwe trudności.
- Panie Dvalich, proszę nie zapominać, że projekt ZU uruchomiono 4 lata temu. W tej chwili nasi agenci ochrony są wyposażeni lepiej niż on i przeszkoleni lepiej niż on.

- Zanim będziemy kontynuować rozmowę o mitycznych zyskach, proszę powiedzieć jaki nakład finansowy i ludzki przeznaczony jest do przejęcia obiektu ZU obecnie? - Żenia zapytała cichutko i jakby nieśmiało poprawiając oszczędnym ruchem okulary na nosie. Nakierowywała rozmowę z powrotem na potencjalne koszty i możliwe straty. Spojrzała też na Wojtka jakby przepraszając za wtrącenie.

Duran zmierzyła ją wzrokiem. Otworzyła coś w tablecie. Nie okazała zniecierpliwienia.

- Około 750 tysięcy dolarów. Mniej jeśli nie będzie komplikacji. Ocena ryzyka wskazuje, że 400 tysięcy powinno okazać się wystarczające, ale działamy z myślą o minimalizacji dalszych strat.

“Z lekka przesrane, nie? Ile kosztuje czołg?”
“Nie pamiętam”


- Rozumiem. A inne projekty? Czy pozostałe obiekty są do odzyskania? - wtrącił Wojtek.
- Niestety, część z nich straciliśmy nieodwracalnie. Stąd decyzja o przeniesieniu części badań do placówek w Afryce. Tam przygotowaliśmy już dużo lepiej funkcjonujące autonomiczne systemy ochrony - odparła Duran.

Żenia uniosła lekko brew i znowu spojrzała na Wojtka. Szykowała się wyprawa do Afryki?
Poprawiła się na krześle jakby wycofując się z dyskusji. Nadal skanowała tłumek.

- Myślę, że GSK nie jest potrzebne w naszych planach rozwojowych - powiedział “robot” niezwykle miłym głosem. Chciało się go słuchać. Chciało się mu wierzyć. Był hipnotyzujący. Nie sposób było się mu przeciwstawić.
- Shinzou pokryje różnice w finansowaniu. Nie potrzebujemy wąskiego gardła, które będzie blokować postęp w imię tymczasowych zysków.

Na sali nastąpiło poruszenie. Deklaracja jaka padła w imieniu japońskiego koncernu zmieniała układ sił. Była swoistym pokazaniem Wojtkowi gdzie jest miejsce GSK.

- Chciałbym możliwie szybko zobaczyć w naszym gronie pana Zettlera i omówić postępy DNA w kwestii GLS -
dodał w stronę prowadzącego spotkanie Sareta.

Z nazwiskiem Zettlera przyszła fala gniewu. Wspomnienie Grzesia umierającego na rękach Sonii. Dziewczyna czuła jak zalewa ją szał, który chciał rozerwać jej żyły. Czuła, że nadchodziła możliwość zakończenia tego. Zaczęła szybciej oddychać. Poczuła jak serce bije jej szybciej. Dostrzegła spojrzenie Wojtka. Czuła, jak jej wewnętrzna wadera chce wyjść na powierzchnię.

„Zettler. Shintzui.”
Połączenia w głowie Żenii rozbłysły.
„Może on też jakaś abominacja?”

Siła woli powstrzymała się od zerkania na Wiliamsa.

Saret chwilę oceniał sytuację.

- Proszę się nie wahać podpisać umowy. Ma pan moje słowo, że Shinzou pokryje wszelkie zapotrzebowania budżetowe wynikające z wyłączenia GSK z planów finansowych.
Wstał. Był ubrany w dość ciekawy sposób. Elegancki płaszcz był wyjątkowo cienki. Tak, jakby sprawował jedynie funkcję ozdobną. Zwisał on do jego kolan, a jego lewą połę ozdabiał złoty smok.
- Myślę, że możemy zamknąć dzisiejsze spotkanie i umówić ponowne, z mniejszym gronem akcjonariuszy. I z głową badań w DNA.

- Panie Wiliams, zapewniam pana, że jako przełożony doktora Zettlera mogę…
- Maverick, ty już nic nie znaczysz -
przedstawiciel Shinzou uciął wywód wstającego mężczyzny w kitlu. - Chyba nie sądziliście, że któreś z was zostanie w zarządzie? Każdy dostanie korporacyjną emeryturę i nie zobaczymy się więcej.

Wszystko to powiedział w taki sposób, że członkowie zarządu zaczęli się do siebie uśmiechać.

“Dobrym dyplomatą jest ten, kto powie “wypierdalaj” a jego rozmówca aż cieszy się na myśl o nadchodzącej podróży”
„To nie był dyplomata. To był środkowy palec jednej korpo drugiej korpo. A oni za chwile znikną. Za dużo wiedzą. Trzeba by zgarnąć Mavericka by dorwać Zettlera. Reszta niech się wybija.”


Wiliams ułożył dłoń płasko na brzuchu przytrzymując płaszcz i ruszył do wyjścia. W sposobie jego poruszania też było coś niesamowitego. Aura władczości. Szedł wprost do wyjścia.

Tymczasem Saret podpisał dokumenty i przekazał je Agacie. Spotkanie skończyło się. Wojtek miał swoją część Pentexu… bez Pentexu.

Sonia i Maksim dowiedzieli się o polowaniu, jakie “w ciągu kilku godzin dobiegnie końca”.

A Rychu? Rychu był cichym obserwatorem, który teraz już oficjalnie miał być prezesem spółki wycenianej na 45 miliardów dolarów.

***


Po wyjściu z budynku Pentexu ruszyli do tej samej knajpy w której dzień wcześniej Maksim informował o ogonie. Teraz mieli kilka ustaleń do zrobienia.
Po pierwsze Rychu oficjalnie zatrudnił Żenię w charakterze konsultanta HR. Załatwił też kwestię zaliczki, która miała pozwolić jej spłacić zadłużenie u ludzi Kojota.

Maksim nerwowo zerkał na zegarek. Pentex go znalazł, gdy przybył do stanów. Ekipa, która go ściga prawdopodobnie była przerzucana z Europy, stąd ich opóźnienie. Spodziewał się ataku w każdej chwili.

Żenia zadzwoniła do Zosi informując ją o konieczności zerwania umowy z Shinzou. Na posiedzeniu dowiedzieli się wiele. Mieli też potężny majątek. A jednak nadal nie wiedziała jak dopaść Zettlera. Buzowała w niej złość na samo wspomnienie.

Wojtek rozwiązał inny problem. Kobieta w kapturze okazała się Tubylcem Neta. Wilkołaczką, która działa na terenie Waszyngtonu. Rychu zwrócił uwagę Żenii i Maksimowi, że muszą szanować kwestie litanii i okazywać respekt plemionom gospodarzy. Cudem uniknęli rozlewu krwi.

Zjedli i rozstali się. Sonia i Maksim mieli wrócić tak jak przybyli. Choćby z powodu braku dokumentów. Jednak nie wyszli z restauracji. Weszli do toalety, gdzie używając lustra przeskoczyli do Umbry. Tam przeczekali do rana. O wschodzie słońca kradli kolejną łódź, którą tym razem mieli podróżować w przeciwnym kierunku.

Przeskok czasu, który dał im dodatkowy dzień w USA teraz odebrał go im już w Polsce. W czasie gdy wrócili do mieszkania Czarnego sensacją okazał się pełnomorski jacht, który pojawił się na środku jeziora Malta.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 12-04-2019, 15:08   #23
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Pierwszą kwestią jaką zrobiła brunetka po powrocie było rozliczenie się z Zaarem. Nie chciała mieć długów u nikogo. Starała się więc porozliczać ze wszystkiego. Zaar otrzymał czek. Żenia nadal nie miała konta bankowego. Nadal nie miała dokumentów. Zosia przestała się odzywać. W pierwszej chwili dziewczynie przyszło do głowy, że Zaar w jakimś dziwnym akcie złości zakazał krewniaczce dalszych kontaktów.

Kolejną sprawą na tapecie Wrony stał się Hakaken i wyprawa do Torunia. Plan był dość prosty. Pojechać, odłowić szczura albo dwa, skorzystać z fetyszu Tancerzy Skór i … rozliczyć się z Pasikonikiem.

Dalsze działania jakie miała nadzorować Dzikie Serce to jest wyszukiwanie krewniaków oraz Tancerzy Skór było kolejnym jakie zakładała sobie Sonia. Wolała nie planować zbyt daleko. Bez pomocy Czarnego nie wiedziała jak skończy się kwestia Torunia. Miała nadzieję, że Maksim, Buktho i fetysze Pasikonika wystarczą.
O wyprawie poinformowała Ryśka jako Alfę watahy przebąkując, że jedzie spłacić dług za caern.

Maksim w kraju wrócił do hawajskiej koszuli. Korzystając z napływu gotówki kupili też kilka ubrań. W zasadzie powinni się już wyprowadzić od Czarnego. Ale on nie naciskał, a im ciężko było zorganizować umowę bez tożsamości.

Do Torunia ruszyli skradzionym przez Maksima Volkswagenem. Minęli granice miasta i Maksim niemal natychmiast się zatrzymał. Był pełen wątpliwości. Coś w mieście było nie tak. Coś duchami było nie tak. Dziewczyna opowiedziała o ustaleniach poczynionych wcześniej przez Wojtka. Tamten przeszedł nad tym do porządku dziennego. Jak widać smoczy szaman był dużo bardziej czuły na zaistniałą sytuację. Zmartwionej dziewczynie wyjaśnił tylko:

- Jestem pewny, że Megadon wykorzystuje wszelkie dostępne formy monitoringu, żeby mnie znaleźć. W umbrze nie ma monitoringu. Zawsze tam można zniknąć. Ale tu… tu nie da rady.
Podrapał się po odrastającej brodzie.
- Z drugiej strony strony, może wciągniecie ich w zasadzkę Inkwizycji nie byłoby głupim pomysłem?

Sonia składała fakty. Śledzenie monitoringiem. Niuchacz. Jej brat w mieszkaniu Zaara jakiś czas temu.


- Marek ma fetysz Zaara, który pozwala Cię namierzać. - mruknęła dziewczyna w zamyśleniu. - Z drugiej strony jeśli wejdziemy do Umbry, wzbudzimy alarm u szczurów. Może warto zaczekać? Dasz się złapać monitoringowi przy wjeździe do Torunia. Na miejscu narobimy zamieszania po drugiej stronie zasłony i spróbujemy przeczekać do przyjazdu ekipy. To chyba najtrudniejszy element tej całej zabawy. Jak pojawi się ekipa to złapiemy jednego ze szczurów i przy pomocy kompasu, kopsniemy się do Hakakena pozwalając całemu burdelowi rozwiązać się na własną rękę. Zapewne szaleństwo nie umknie uwagi i Inkwizycji.

Brunetka spojrzała na Smoka.
- Wolniej. Od złapania się monitoringowi będę miał kilka godzin. Ekipa to będzie od sześciu do dziesięciu osób. Nie rozumiem jak mają nam pomóc złapać szczura.
Był ciekaw rozumowania dziewczyny i zdawał się faktycznie zaskoczony.

- Ostatnim razem poprosiłam o pomoc Wojtka. Kieł wlazł do Umbry i za czas jakiś miał na karku sześć szczurołaków. Oni nie byli nastawieni na rozmowy. Bali się chyba czy co...W sensie bali się inkwizycji. To właśnie to chcę wykorzystać. Napuścić obie strony na siebie. A jeśli w to wszystko wmiesza się i Inkwizycja, tym lepiej. Dlatego mówię o robieniu jak największego hałasu i zamieszania.

- Jasne - tym razem zrozumiał. Odpalił i ruszyli w stronę centrum.

Minęła godzina. Spacerowali niczym para zakochanych między muzeum piernika, a różnymi pamiątkami po Mikołaju Koperniku. Nie widzieli niczego podejrzanego. Do czasu…

Prawie tak samo jak poprzednim razem i teraz pojawiła się para ludzi o wyglądzie bezdomnych w ciemnych okularach. Trzymali się na uboczu. Ignorowani przez turystów. Ale z uwagą obserwowali parkę zakochanych. Dziewczyna była dumna, ze to ona ich zauważyła, a nie Dragan.

- Są… - mruknęła do Maksima - … przynajmniej jedni. Ciekawe ile czasu zajmie przerzucenie ekipy ze stanów do Polski.
Żenia roześmiała się niemal radośnie.

“Hej. Oko na plecach? Ten teges?”
„Tak?” Zapytała przeciagle zmora.
- Sądzę, że są w Niemczech, albo na Słowacji - odpowiedział powoli Maksim. - Obstawiam, że już wylądowali i zajmują pozycje. Widzisz, działanie w mieście wymaga pewnej subtelności. Chyba, że za chwile wskoczą tu całą watahą w crino i będą liczyć, że Delirium załatwi resztę.

- Twoja zmora ich nie wyczuwa?
Żenia wsunęła mocniej okulary na nos i zaczęła kierować się w stronę katedry. Nie wiedziała czemu odruchowo założyła to miejsce na siedzibę Inkwizycji. Chciała też sprowokować szczury do ruchu.

- Spróbujmy przejść za zasłonę. Pewnie nam to trochę zajmie.
- To centrum miasta. Łatwo nie będzie. Ale możemy spróbować. - ujął dziewczynę lekko pod rękę, uśmiechnął się do kamery przy urzędzie pocztowym, a potem skręcił w zaułek przy jednym ze sklepów. Patrzył w witrynę sklepową, gdy coś szarpnęło żołądkiem dziewczyny.
 
corax jest offline  
Stary 12-04-2019, 15:09   #24
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Od razu poczuła, że coś jest nie tak.

- Cóż, zdaje się, że nie wyszedłem z wprawy - powiedział.
Faktycznie, przeskoczyli w ułamku sekundy na drugą stronę. Tymczasem świat wokół wyglądał strasznie. Wszystko wyglądało ponuro. Jakby ktoś na cały świat nałożył filtr typu sepia.

- Hmmm … to chyba nie powinno tak wyglądać… - Żenia podrapała się lekko po policzku i z podziwem pogładziła ramię Maksima - Jakby ktoś posypał piaskiem.
Brunetka odruchowo urosła i spojrzała po sobie.
Czarna masa poruszała się po jej ciele w pierwszej chwili formując kształty przywodzące na myśl tatuaże maorysów. Dopiero po chwili zlała się przyjmując kształt ubrania. Ale tym razem formowała się w coś zupełnie innego niż sadomasochistyczne wdzianko. Tym razem przybierała formę zbroi. Dłoń zwyczajowo już rozpłynęła się w splecione pięć macek, a pod obojczykiem zamrugało żółte oko.

“Idzie po nas”

- Taa… coś zabiło wszystkie duchy w okolicy - powiedział Maksim.
- To dlatego tak źle to wygląda. Wątpię, żeby szczury przeskoczyły za nami.

- No… coś się zbliża…

“Co idzie po nas? Hakaken?”
Jakoś dziwnie radoście zabrzmiało to pytanie w myślach Wrony. Czy już oszalała?

- Dziwne, że Inkwizycja nic z tym nie robi. Jakieś egzorcyzmy czy cuś…
Spojrzał na nią zaskoczony.
- Widzisz, gdyby ktoś mnie zapytał, to powiedziałbym, że właśnie Inkwizycja z tym coś zrobiła.

Na ulicy pojawił się opar podobny do porannej mgły. A na tym oparze unosiła się sylwetka w czarnym kapturze.

“Już tu jest”

“Dzięki, Sherlocku.” skwitowała ironicznie Sonia.
- To jakaś zmora? Czy jakiś święty gończy?
- Ja mu w dowód nie zajrzę. - Maksim rozprostował kark i zaczął się zmieniać.Powoli robił się wyższy, a jego mięśnie pęczniały.

- Chyba nie ma dowodu. Mało fotogeniczny typ.

Dziewczyna wciągnęła powietrze. Zastanawiała się co to za nowy cusiek i czy jest przypadkiem żmijowego pochodzenia. Byłaby to pewnego rodzaju ironia losu.

“Zjemy go?” Pytanie zabrzmiało bardzo nieśmiało. Wilkołaczka poczuła, że Zmora się boi. Jej własna Zmora. Ta sama, która pożerała Żarptaki w Caernie Słońca. Ta, która ma zabić Hakakena.

“Nie wiem. Wolałabym najpierw pogadać. Poznać się nieco bliżej. Nie lubię przechodzić do rękodzieła na randkach w ciemno.”

Postąpiła krok do przodu i faktycznie pochyliła lekko głowę w ukłonie.
Skoro strażnik na chmurce to może św. Piotr?
Maksim złapał ją mocno i cisnął, tak, że ledwie zorientowała się co się stało. Jej ciało odbiło się od bruku, a w miejscu w którym stała ogromny sierp rozłupał drogę. Dobre maniery prawie kosztowały ją głowę.

“To chyba wina smrodku”
Sonia zebrała się otrzepując i rozejrzała po okolicy.
Strażnik zazwyczaj czegoś pilnował.
Pytanie czego pilnował w Umbrze.
Rozglądała się nerwowo szukając jakiejkolwiek podpowiedzi. Tymczasem szpony Maksima już ruszyły do tańca. Postać miała jakieś pięć metrów wysokości i Sonia była pewna, że urosła chwilę po tym jak ich spotkał. Duch nie trafił go ani pierwszym, ani drugim atakiem. Ale dobra passa nie mogła trwać długo. Wtedy Dragan rozwinął skrzydła i wzleciał. Grał na czas, choć przeciwnik wydawał się nie do pokonania.

„Czym można ubić ducha? Wyssać z niego energię? Jak?”

Sonia rozważała sięgnięcia po skażony dar ale odrzuciła tę myśl. Nie było sensu pchać się w przegraną walkę. Ciekawe czy strażnik miał jakiś system łączności i wczesnego powiadamiania kogoś po ludzkiej stronie. Krzyknęła na Maksima. Lepiej zrobić odwrót. *

Krzyk zaowocował odwróceniem kaptura w jej stronę. Istota natychmiast ruszyła wprost na nią. Dzieliło ich może kilkadziesiąt metrów, ale cóż to znaczyło dla pięciometrowego siepacza.

Dziewczyna „schowała się” odskakując w ciemność.

Był dzień. Po obu stronach zasłony. Choć po tej był on co najmniej dziwny. Bestia wpadła w ciemność siła rozpędu. Wymierzyła kilka ciosów. Mając kilkumetrowe ramiona niespecjalnie przejmowała się tym, że nie widziała swojego celu.

Zmora jęknęła, gdy ostrze minęło dziewczynę o włos.

Żenia odskoczyła by wydostać się z ciemnego bloku i ruszyć biegiem ku zabudowaniom starówki.
Przechodzac na druga stronę wolalała mieć jakieś schronienie.

Uciekała ile sił w nogach. I wtedy usłyszała huk. Odwróciła się chcąc zobaczyć co się stało.

“O kurwa”

Zmora w przeciwieństwie do Żenii znalazła słowa podsumowujące to co zobaczyła. Z nieba wprost na zakapturzoną istotę spadł Maksymilian Dragan Bondar. Złoty. Kolor otoczenia i światło słońca odbijające się w łusce podkreślało to jak bardzo złoty był Złoty. W formie ogromnego smoka, z wielkimi błoniastymi skrzydłami spadł na zakapturzonego. Atakował z zaciekłością i furią. Przygniatał szponami do ziemi, a pyskiem rozszarpywał plecy bestii. Bestii, która teraz była nieco mniejsza niż on sam.

Dziewczyna zmieniła formę w crinos i rzuciła warkot lwie do zmory:

„Zbieraj kuper i do roboty!”
“Aj aj kapitanie”

Przemiana w Crino przebiegła niemal w ułamku sekundy. Jednak Crinos dziewczyny nadal nie miał lewej łapy. Zamiast tego posiadała wydłużone pięć macek, które splotły się w coś przypominającego ogromy szpon.*

Wrona doskoczyła tam gdzie nie zakrywał postaci Maksim i cięła szponem i pazurami. Po to tylko by wgryźć się kłami.

„Noooo?!!! Chciałaś jeść?”

Szpony rozszarpały tkaninę szaty. Choć pod nią nie było ciała, to dziewczyna czuła jak “rani” ducha. I już miała go ukąsić, gdy sierp ciął ją głęboko od lewego uda w poprzek ciała. Siła ciosu była porażająca. Dziewczyna aż się oderwała od ziemi i upadła. Zobaczyła jedynie jak po chwili z jeszcze większą siła ciało maksima jest ciskane w jeden z budynków.

Krwawiła. Ale nie czuła bólu. Smok zaś otrzepywał z siebie skrawki budynku. Stali teraz naprzeciw siebie, a po środku wielka postać z sierpami. Obracała się cały czas szykując się na kolejny atak.

“Żyjesz?”
Spytała Zmory z troską.
„Jaki duch dostosowuje wielkość i siłę do przeciwnika?”
“Nie mam pojęcia co to jest. Powinien być zmasakrowany, a jednak sobie tam stoi i tańczy z sierpami czekając na nas. Nie wiem czy kolejne ataki mają sens.”

Jakby ją usłyszał Maks, który nagle szturmował wprost na ducha. Ten szykując się do ataku skrzyżował ostrza przed sobą, obracając się plecami do dziewczyny.

“Włóż w to cały gniew, proszę. Jeżeli teraz się nie uda, to pewnie tutaj zginiemy”

„Lubisz dramatyzować”
Żenia ruszyła niemal na równi z Draganem. Sięgnąć po pokłady gniewu było tak prosto. Był w niej. Na wyciągnięcie palców. Mimo braku wspomnień. Czy z nimi za pasem. Ona była gniewem. W pierwszym odruchu chciała atakować by uniknąć ostrzy. Potem zmieniła taktykę. Ostrzy trzeba było się pozbyć. Odciąć czy odgryźć czy też odpalić?

Duch był szybki. Prawą dłonią poprowadził atak wprost na szyję Złotego Smoka. Rozdarł łuskę. Lewą dłonią zasłonił się z tyłu, jakby szósty zmysł podpowiadał mu z której strony cios wyprowadzi wilkołaczka. To było perfekcyjne. Pewnie setka atakujących go wojowników padłaby z wrażenia przed taką obroną. A jednak, Dragan nic sobie nie robił z sierpa w szyi, a wilkołaczka ze szponami zmory właśnie na to czekała. Smok zatopił kły w klatce piersiowej demona, a druga ręka z sierpem została oderwana. Cichy chichot rozległ się w głowie Sonii, gdy kawałek rękawa wraz z sierpem odbił się z brzękiem od bruku. Ona dopiero zaczynała dzieło zniszczenia.
Sonia czuła rosnący szał. Skok adrenaliny. Instynkt wrzeszczał by dobić ducha. Teraz.
A może to był głos zmory?

Posłuchała tym razem. Zatopiła kły w nierzeczywistym bycie.

Z jednej strony czuła jak pochłania esencję ducha. Z drugiej jej ciałem miotały ciosy, jakie z wyprowadzał Maksim w eteryczne ciało. Czuła jak esencja wlewa się w jej Zmorę. I czuła coś nowego. Ogień. Czuła jak coś pali jej żyły od środka.

Nie było w tym ekstazy, jak przy Żarptaku. Był za to ból. W głowie rozległ się krzyk Zmory.

I nagle wszystko ucichło. Leżała na kamiennych kocich łbach, jakimi był wybrukowany rynek. Obok stał Maksim. Choć stał, to złe słowo. Słaniał się na nogach. Walka go wyczerpała.

- Chodź, musimy uciekać. On się odrodził niedaleko stąd. Będzie tu za chwilę.

Złoty Smok zniknął. Znów mówił do niej jej chłopak. Ciągnął ją delikatnie za rękę. Jakby nie miał siły. Ciągnął w stronę jednej z uliczek.

Tymczasem na drugim końcu pojawiła się mgła. Taka sama, jak ta na której przypłynął cień.

Dziewczyna rozejrzała sie po swoim ciele badawczo. Zbroja ze Zmory rozpadała się. Nadal okrywała jej ciało, ale nie przypominała metalu. Raczej przepalony papier. Rozwiewała się z każdym krokiem. I wtedy poczuła to znowu. Delikatny ruch w żołądku. Nieporównywalnie słabszy niż za pierwszym razem. Zaczynali się rozmywać. Zaczynali przechodzić do rzeczywistości. Zdecydowanie za wolno.
Na obłoku z mgły zbliżał się czarny zakapturzony demon, który na swych ramionach opierał dwa sierpy. Wyglądał jak nowonarodzony, bez choćby jednego śladu walki.

Żenia podparła Dragana. Nie zmieniła formy po przebytej walce.
Pociągnęła ku najbliższemu budynkowi aby zyskać na czasie.

Wbiegła do środka chyląc się mocno. Forma bojowa niemal dusiła się w ciasnym korytarzu. Ale dziewczyna była niezmordowana. Maksim w przeciwieństwie do niej praktycznie nie odniósł ran, ale był zmęczony. Nieludzko zmęczony. Druga runda walki nie wchodziła w grę.

Duch zmalał do rozmiaru człowieka i szedł niezmordowania po śladach czarnej wilkolaczki.

“Bkhto? Jesteś?”
Dopytywała zmory choć podskórnie wiedziała, że zmora była poważnie ranna lub unicestwiona.

Żenia miała wrażenie bycia poza swoim ciałem. Była tu i teraz ale czuła się jakby obserwowała siebie z oddali.

- Maksim, Bkhto, przeniosę nas do piekła.

W głowie odezwał się jęk. Zmora żyła, ale była gdzieś na skraju postrzegania.
- Mała Ukrainko - Maksim zatrzymał się nagle, jakby przypomniał sobie o czymś ważnym.
- Jutro jest pełnia. Czarny przygotował rytuał oczyszczenia. Nie zdążymy na niego wrócić z Malfeasu.

W głowie wilkołaczki zmora jęknęła jeszcze głośniej. Nadal nie była przekonana do rytuału oczyszczenia.

- Nawet jeśli stąd wyjdziemy to są małe szanse, że zdążymy na niego. Pentex, szczury. Pamiętasz?

Ciągnęła Maksa do przodu.
- I serio, możesz mi mówić po imieniu albo co. Byle bez pieseczków i dzióbasków.

Położył dłoń na jej brzuchu. Poczuła jak jej ciało napełnia przyjemne ciepło. Rany się zasklepiły. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że ciągnął się za nimi pas krwi.
- Czy możesz mnie już nie ciągnąć? To ty jesteś tutaj ranna, nie ja - Maksim pierwszy raz przeciwstawił się woli dziewczyny.
- Zanim zabierzesz nas do Malfeasu, to i tak musimy wyskoczyć. Inaczej możemy utknąć między światami. A żeby wyskoczyć musimy przeżyć.

“Jegho… jegho… imię… musisz… posnaś….” Bkhto sapała w jej głowie.

Ich radosną rozmowę przerwała rozrywana sierpem ściana, z której posypał się kurz. Fakt, że ścigająca ich istota poprostu poruszała się w ich strone napawał przerażeniem. Robiła to z konsekwencją buldożera. Powoli, ale cały czas.

- Maksim, jak poznać imię ducha? - Żenia odskoczyła mimo wszystko ciągnąć Dragana za sobą. tym razem z dłonią w jego dłoni.
Dragan podrapał się po głowie, po czym ruszył biegiem za nią.
- Nie wiem. Ale mogę się dowiedzieć. Tylko daj mi kilka chwil.

- Jasne. Ile tylko potrzebujesz. - mruknęła wilkołaczka rozglądając się za kolejną drogą ucieczki - Jeden szaman, wrzasnął imię zmory i rozkaz by została i ona go posłuchała. Nie wiem czy to coś też tak się zachowa.

- A nie możesz tego szamana jakoś zapytać jak to zrobił? - zapytał skręcając za dziewczyną w wąską uliczkę za budynkiem. Biegli na ślepo.

“a mófiłam szeby go sjeść…”

Wypadli na szeroką ulicę. Do kolejnych zabudowań musieli pokonać cztery pasy na otwartej przestrzeni. Na szczęście duch nie atakował ich z dystansu.

- Nie mogę. Zabiłam go. - stwierdziła dziewczyna - i nie pozwoliłam zmorze go zeżreć.

Żenia obejrzała się przez ramię.
- Dasz radę biec? - spytała Smoka obrzucając i jego spojrzeniem.

Dragan puścił się biegiem wyprzedzając dziewczynę.

- Potrzebuję kilku minut. Może kilkunastu. Myślę, że coś bym znalazł. Choć jeśli będziesz mieć wybór, to nie zabijaj szamanów z takimi przydatnymi zdolnościami.

- Leć. Ja odwrócę jego uwagę. Spotkamy się w tamtym budynku. - Żenia wskazała jedno z zabudowań po drugiej stronie.
Nie traciła czasu na tłumaczenie, że to szaman nie chciał z nią gadać tylko zerwać z niej skórę.

Duch wychynął na ulicę na swoim obłoku z mgły, który rozlewał się wkoło. W pełnym słońcu nie wyglądał tak niebezpiecznie.

Dragan zniknął w wejściu do budynku. Najwyraźniej musiał nieco pomedytować.

Z jakiego powodu Sonia pomyślała o wielkim kleivie jaki oddała Czarnemu. Przydałby się teraz jak znalazł.

“Mogę…. Mogę spróbować… daj mi gnozę, proszę”

Żenia była całkowicie zdrowa. Ale Zmora cierpiała bardzo.*

“Bierz, Bktho”
Wilkołaczka nie wiedziała jak ma oddać pozostałe, wątlutkie zapasy gnozy Zmorze. Połączenie ze światem duchów przychodziło wolno a wytracało się przeraźliwie szybko. Pchnęła siłę duchową do Nahajki.

Po jej skórze zaczęła pełzać czarna masa. Przelewała się przez palce i tworzyła spory kształt w prawej dłoni. Cień i płynna czarna masa formowały ostrze. Wielkie, choć zaskakująco lekkie. Idealnie wyważone.

Duch wyprowadził atak z góry, a ostrze prowadzone odruchem sparowało cios bez najmniejszego problemu.

Sonia mimo, że nie była mistrzem szermierki doceniała poświęcenie zmory, która z jakiegoś powodu znała całą gamę broni pomimo własnej formy amnezji.
“To ty wybrałaś formę… ja się tylko dostosowałam” odpowiedziała zdając się słyszeć myśli wilkołaczki.

Wrona zamierzała utrzymać ducha z dala od Dragana jak długo się da. Walka wielkim, trzymetrowym ostrzem przypomniała jej wydarzenia z Samsonem. Lekkie ruchy pozbawiające życia Zapalniczkę.
Uderzenia tak by trzymać z dala cholerne sierpy, defensywa i odskoki by w końcu doprawić smoczym zionięciem i zasnuć ducha zielonymi oparami i odciąć go od mglistej chmurki. Może to była bateria?

Dziewczynę zaskoczyło to z jaką lekkością operowała bronią. Większy zasięg był bardzo przydatny. Gdy zaczęła wirować z rozpędzonym ostrzem duch miał potężne problemy ze zbliżeniem się. Jednak mgła przemieszczała się wraz z nim. W pewnym momencie obydwoje stali we mgle już po kolana. On walczył o skrócenie dystansu. Sierpy miały to do siebie, że przy udanym sparowaniu dość łatwo mogły zaklinować miecz. Ale samo sparowanie ciosu sierpem już tak łatwe nie było gdy wilkołaczka wkładała w niego spora siłę. Wiedziała, że kontra niespecjalnie miała szanse powodzenia, ale w końcu zionęła ogniem. W umbrze stożek płomienia był chyba ze cztery razy większy niż po drugiej stronie zasłony. Jednak duch zdawał się nie przejąć płomieniem. Dość szybko przygasł na wielkim luźnym płaszczu. Dziewczyna czuła jak traci siły. Kolejne uskoki były wolniejsze. Wirujące sztylety wręcz przeciwnie. W końcu w którymś z piruetów demon wbił jedno z ostrzy na wysokość nerek dziewczyny. Jęknęła gdy wydarł go z ogromną siłą. Ruszyła do kontrataku wyprowadzając szerokie ciosy z góry i z boku. A duch omijał ostrze skracając dystans. Oberwał kilka razy, ale nie robiło to na nim wrażenia.

Żenia odbiła się by zwiększyć dystans i móc wezwać cieniste macki. Pamiętała, że pomogły jej ze Skórownikiem. Nie była pewna czy poradzą cokolwiek przy duchu. Chodziło jednak o przeżycie i utrzymanie ducha z dala od Maksima. Sięgała po wszystkie chwyty dostępne w jej arsenale.

Zmora dała jej szansę. Przy kolejnym sparowaniu z ostrza wystrzeliła czarna macka, która owinęła się wokół sierpa. Żenia wykonała obrót niczym w tańcu obracajac swoje ostrze nad głową. Wyrwany sztylet poleciał daleko ciśnięty cienista macką. I wtedy był najlepszy moment, żeby wezwać cienie.

Trzy cieniste macki pojawiły się niemal natychmiast. Dziewczyna czuła, że musi jeszcze tylko naprowadzić je na cel, koncentrowała się na tym i…
Poczuła jak drugi z sierpów wbił się w jej ramię tuż przy obojczyku. Ból przeszył jej ciało. Gdy wrzasnęła, macki owinęły się wokół płaszcza i targnęły go w tył. Ciągnięty sztylet wyłamał obojczyk wilkołaczki. Łzy bólu napłynęły jej do oczu..

“Już” rozległo się prawie niesłyszalne w jej uszach. Opadła na kolano, a miecz posłużył jako doskonała podpora. Gdzieś tam, przed nią sierp rozcinał cieniste macki.

Maks wyszedł z budynku i mówił coś dziwnym językiem. Jakby pozbawionym samogłosek.

Bestia rozcięła wszystkie z macek. Potem wzniosła dłoń a odrzucony sierp przyfrunął wprost w nią. Potwór skrzyżował ostrza na piersiach i wpatrywał się swoją zakapturzoną głową w Maksima. Szaman był nagi odkąd przeskoczyli do umbry. Teraz było widać, że na jego bladym ciele perli się pot. Szedł w stronę rannej wilkołaczki, a bestia odprowadzała go wzrokiem.

Położył dłoń na jej ramieniu. Znowu poczuła jak przepełnia ją jakieś ciepło. Przyklepał jej rozerwany obojczyk, a skóra napięła się ponownie na ranie.

- Pozwolił nam odejść, ale poszukajmy jakiegoś lepszego miejsca.

Zaczynała rozumieć o co mu chodzi. Już widziała cienie samochodów, które stały w korku w godzinach szczytu. Pojawienie się dwójki nagusów w centrum miasta nie pozostałoby bez echa.


Ich ciała zmaterializowały się w ciemnej uliczce. Żenia miała ze sobą jedynie plecaczek wypchany fetyszami. Chwilowo posłużył jej za osłonę jej nagości.

- Masakra jakaś - powiedział wyczerpany Bondar. - To jest zły moment, żeby naganiać Pentex na szczurołaki.

Żenia z jednej strony się zgadzała z oceną partnera. Z drugiej była jakaś dziwnie zadowolona.
- Musimy się stąd wynieść. - stwierdziła odkrywczo ugodowym tonem - Wiesz, że jesteś piękny?
Dodała lekkim tonem rozglądając się i wygrzebując zmianę ciuchów dla siebie. - Ale następnym razem dorzucimy tutaj zestaw ciuchów dla Ciebie też.

Pokiwał głową.
- W zasadzie zastanawiam się, dlaczego pomogłem ci wskoczyć do tej umbry.
- Bo lubisz wyzwania? - spytała Żenia szczerząc się bezczelnie. Starała się być urocza.

Trzy minuty później wchodzili już do zaparkowanego przy drodze auta dostawczego. Mieli sporo szczęścia, bo wóz na czas wypakowywania mebli został otwarty i z kluczykami w stacyjce. Ktoś nad nimi czuwał, bo kolejna walka o auto, czy choćby natkniecie się na Pentex mogło okazać się zabójcze.

Problem z tak spektakularną kradzieżą był fakt, że policja zostanie powiadomiona natychmiast. Ale mieli kilka minut na rozwiązanie tej sprawy. Albo na wyjazd z miasta.

Ruszyli byle dalej z miasta. Wrona zdecydowanie unikała wszelkich dróg, pozwalających na namierzanie cyfrowe.
I kolejny raz mieli więcej szczęścia niż można było się spodziewać. Na jednej z dróg wylotowych stał radiowóz z rutynową kontrolą. Z pewnością już dostali informację o skradzionym busie. A jednak byli zbyt zajęci kontrolą trzeźwości, żeby przeszkodzić w planach wilkołaczki i szklanego smoka.
Kierowała się raczej ku mniejszym wioskom i miasteczkom, by stamtąd zabrać i kolejno porzucać kolejne pojazdy pozwalające im na oddalenie się od Torunia. Kierowała się w stronę Tucholi i okolicznych wiosek ukrytych w lasach i między mniejszymi jeziorami. Zalew Koronowski i leżące wokół niego ośrodki kempingowe wyglądały jak potencjalnie dobre miejscówki na przyczajenie się.
Gdy ogarnęła tymczasowe lokum z widokiem na jezioro, ciuchy dla Maksima, jedzenie i picie zajęła się też internetem. Ciekawa była czy w mediach coś się pojawiło w związku z Toruniem. Jedynym newsem była fotka z monitoringu z nagim zadkiem Maksima i informacja o kradzieży auta przez grupę nudystów.
 
corax jest offline  
Stary 12-04-2019, 15:10   #25
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Pierwszy dzień października zapowiadał się średnio ciekawie. Sezon wypoczynkowy się kończył. Studenci opuszczali okoliczne domki. Jesień zaczynała przejmować panowanie nad światem.

Maksim spał jak zabity.
Za to telefon dziewczyny od rana musiał być mocno rozgrzany. Miała kilka połączeń nieodebranych od Zaara i od Czarnego. Cóż, rytuał czekał. A wielki szaman caernu słońca miał przecież ukryty cel w rozebraniu jej watahy i napuszczeniu na siebie. Dobrze, że miała smoka. Prawdziwego Smoka. Złotego.

Odsunęła się niechętnie od rozgrzanego snem olbrzyma i podreptała na bosaka przed domek.
Przez dłuższą chwilę studiowała telefon zanim w końcu wybrała numer do Zaara. Nie mogła przełamać się by zadzwonic do Czarnego.

- Hej - odebrał niemal natychmiast. Coś było nie tak, wyczuła to w jego głosie. Coś się stało.

- Hej. Co się dzieje? Coś z Zosią?

- Wiesz coś? - zapytał zdziwiony, tym, że tak szybko przejrzała jego intencje - nie odzywa się do mnie od trzech dni. Nie odbiera. Nie oddzwania.

- Dostała ofertę pracy. Najpierw myślałam, że od Rycha i Wojtka. Ale potem się okazało, że chyba od Shinzui. Shinzui to inwestor Pentexu - dodała wyjaśniająco - to z kolei okazało się dopiero w Stanach. Dałam jej znać. Myślałam, że się wycofała. Ale jeśli nie odbiera… to faktycznie nie brzmi za wesoło.
- Cholera. Muszę się przyjrzeć temu Shinzou. Dzięki. A jak u ciebie? Czarny dzwonił do mnie od rana, że nie odbierasz od niego telefonów.

- Sprawdź Adama Wiliamsa. To nowy członek zarządu a przynajmniej tak planuje. Koleś jest dziwny chyba jakiś cyborg. Dużo wszczepów. Wydaje się być dość wysoko w Shinzui bo negocjuje w imieniu Japończyków. Masz jakieś info czym zajmowałą się Zośka ostatnio? Tutaj ok. Żyjemy. Swoją drogą Marek zabrał Niuchacza?
- Ostatnio miała odbudować sieć kinów. To czym zarządzała Zapalniczka. Myślisz, że zainteresował się nią osobiście ktoś z zarządu? - Zaar zamilkł na moment, po czym kontynuował
- Tak, z mieszkania zabrał mi Niuchacza. I kilka innych rzeczy. A co? Gdzie jesteś?

- Chcesz te rzeczy z powrotem? - spytała Sonia z ciekawością.
- A wiesz gdzie go znajdę? - tym razem głos Zaara wykazywał szczere zdziwienie.
- Pewnie w Toruniu albo okolicach. Używa Niuchacza do namierzania nas. *
- Średnio możliwe. Znaczy samo namierzanie ok, ale raczej nigdy nie zabiera się niuchacza na akcję. Pewnie siedzi sobie przed monitorem i szuka was, a w polu jest ekipa. Tak jak znalazłem ciebie i wysłałem Zapalniczkę - wyjaśnił.
- Mówię o Marku. No ale ok. - Żenia miała wrażenie, że Marek byłby zainteresowany spotkaniem ‘w polu’.*
- Myślisz, że dałby komuś innemu Niuchacza? Czy on nie obracał się raczej w Pentexie niż wśród Spiral? Niuchacz jest napędzany gnozą. Nie uruchomi go byle żołdak Pentexu.
- Ostatnio sporo rzeczy się pozmieniało w Pentexie. Także dla Marka. Możliwe, że dał komuś by się wykazać? Co z Haradem?
- Cóż, Harad natrafił na drobny mur w swoich umiejętnościach dyplomatycznych. Dziś wraca z Irlandii. A czemu o niego pytasz? Myślałem, że się nie lubicie - ciekawość Galiarda była szczera.
- To on nie lubi mnie. - stwierdziła Żenia tonem ‘nie wiedziałam, że Harad ma umiejętności dyplomatyczne’ - Pytałeś go o to co prosiłam?
- Tak, pytałem. Ale zalatnay jest strasznie. Powiedz, czy za jakieś półtorej tygodnia styknie? Czy muszę pilnie cię upchać do jego kalendarza? - czuła, że Gaillard tym razem się uśmiecha.
- Nie wiem gdzie będę za półtora tygodnia. Nie, nie upychaj. - Żenia lekko uśmiechnęła się pod nosem. - Daj znać co z Zośką. Martwię się.
- Ja też. Odezwę się, gdy coś ogarnę o tym Wiliamsie. I Żenia, uważaj na siebie.
- Ty też. Pa.

***




- Dobrze, że oddzwaniasz. - Powiedział Czarny, a jego głos faktycznie zwiastował ulgę.
- Wracasz do Poznania? - szybko przechodził do rzeczy. Sonia nawet nie zdążyła otworzyć ust.

- Próbuję ogarnąć Toruń. - odpowiedź dziewczyny była dyplomatyczna. - Wszystko ok?*
- Poczyniłem pewne…. - pauza się przeciągała. - Chcę pogadać. Przyjedź, albo spotkajmy się gdzieś między Poznaniem a Toruniem. Gniezno może? Nie chcę tego przez telefon omawiać.

- Dobrze. Kiedy? - Żenia popatrzyła na śpiącego Maksima.
- Za godzinę? Półtorej? Kiedy mogłabyś być?
- Mogę za jakieś dwie godziny… - Żenia skapitulowała.
- Ok. W McDonaldzie koło BP. Do zobaczenia. - Czarny się rozłączył. Wszystko wskazywało na to, że czeka ich spotkanie przy frytach. Jak dawniej. Czyli jakieś trzy miesiące temu.

„Żyjesz?” Kontrolnie puknęła zmorę nim poszła wtulić się w Maksima. *
“Nie wiem jak długo. Ktoś tu jedzie na spotkanie z Czarnym. W pełnię”
Zmora miała znów ton zmanierowanej nastolatki. Co w gruncie rzeczy było dobrą wiadomością. Wskazywało na to, że wszystko z nią w porządku.

„Aha. Czyli w porzo” Żenia cmoknęła Smoka w szyję rozważając jak przetaszczy jego ciało do auta jeśli się nie uda go wybudzić.
Na szczęście nie było to problemem. Mruknął i odwrócił się obejmując ją. Pocałował ją w usta i powiedział:
- Dzień dobry. Czyżbyś pierwszy raz wstała szybciej niż ja? Eh, starzeje się. - Westchnął, a po chwili dodał: - to jaki dziś mamy plan na podbój świata?

- Tak, to możliwe gdy odwalasz prywatną wersję „Neverending story” dla limitowanej publiczności. - Sonia pogładziła chropowaty policzek wtulając się ciaśniej - Wyspany? Wyspanie dobrze robi przed podbojem. - zajrzała w dziwne oczy Smoka. - Czarny prosił o spotkanie.

No tak.
Faktycznie on prosił.
Dziwne uczucie.
- Czyli jedziemy na spotkanie. No ok. A ja jak zwykle nie mam ubrań na tę okoliczność. - Podrapał się po odrastającej brodzie, a potem po włosach na potylicy.
- On jest szamanem, no to może umie nazywać duchy. - zauważył błyskotliwie.

- Mhm. Pewnie umie. Może zgodzi się też przypisać ci ubranko. Zebym nie musiala wykupywać nakładów plotkarskich gazet. Chodź. Nakarmię cię i załatwię jakieś ciuchy.
Pokiwał głową w ciszy.

***


Dojechali kolejnym skradzionym wozem na miejsce. Czwartym w ciągu ostatniej doby. Czarny siedział w lokalu.
“Zobacz, zajął miejsce z którego może obserwować wszystkie wyjścia, a jego prawie nie widać.”
Zmora miała rację. Wojskowe nawyki dawały znać o sobie. Siedział w czarnej skórzanej kurtce. Przed nim na stoliku stał shake. Od razu ich zauważył i pomachał w ich stronę. Gdy tylko się zbliżyli to Sonia otrzymała przyjaznego całusa, a Maksim zgarnął misia i silny uścisk dłoni.
- Dobrze, że jesteście. Siadajcie. Mam do ciebie jedno, baaardzo ważne pytanie - zaczął Teurg.
- Dlaczego chcesz “uwolnić” Żmija? - w tonie jego głosu było coś ostatecznego. Coś co wskazywało na to, że od odpowiedzi na to pytanie zależeć będzie ich dalsza relacja.

Nastroszona Żenia po całusie, misiowaniu i innych perypetiach a la Czarny miała minę ‚WTF’.

- Kim jesteś i co zrobiłeś z Czarnym? - głos dziewczyny nabrał wydźwięków wilczego warkotu.

Alfa alf przeleciał wzrokiem po blacie. Jakby miał ocenić jakość wyczyszczenia go przez jedną z pracownic. Poruszył też szczęką w sposób, w którym Sonia natychmiast rozpoznała zniecierpliwienie.
- Mam sposób. Jest rytuał. - Zapadła długa cisza. Czarny znów poruszył szczęką, jak gdyby żuł gumę, która nie istniała. - Wiem jak to zrobić.
Tym sposobem Czarny znów skierował rozmowę na istotne tory.

- Aha - Żenia przyjęła informację do wiadomości - Ale…?
Zawsze był jakieś ale.
Ostatnie miało na imię „Jaksa Daksa” w gaelic.
- Ale nadal nie odpowiedziałaś dlaczego tego chcesz. - spojrzenie Czarnego sugerowało, że tym razem Żenia nie wywinie się od odpowiedzi.

- Przecież Ci mówiłam dlaczego. Uznałeś, że to nie dość dobry powód, bo jesteśmy wojownikami więc wojna musi się toczyć. Teraz chcesz przeprowadzać rytuał o wymiarze kosmologicznym bo “ja chcę”? - Żenia spojrzała na Ogórka z powątpiewaniem.

Muddy waters.

Skinął głową i przymknął oczy zanim ponownie przemówił.
- Wszystkie żywe wilkołaki, nie tylko alfy, nie tylko istotne plemiona, wszystkie. Co do jednego - patrzył na dziewczynę jakby chcąc się upewnić, że rozumie znaczenie słowa “wszystkie” - Muszą zejść do Malfeasu i zaprzysiądz służbę Żmijowi. Dzięki temu zyska siłę, żeby się uwolnić.
Tym razem patrzył badawczo na dziewczynę, a Maksim cmoknął lekko na znak uznania.

Sonia była wstrząśnięta.
Głównie ogromem exodusu.
I organizacją tego potencjalnego rytuału.

- A co powiedziała Gaia? - Sonia zacięła lekko usta.
- Nic. Nadal wypełniam zadanie, które dla mnie wybrała. I nie idzie najgorzej. Ale niestety dość mocno wiąże to moje zasoby.
„No i mamy „ale””.
- To się chwali. I czego oczekujesz, Czarny? - Żenia spojrzała na szamana przeraźliwie smutno.

- Niczego. Na ten moment musisz przystopować z tym planem. Nie mam wystarczającej siły politycznej, żeby przekonać wszystkich do takiego poświęcenia. Zresztą, muszę wypełnić misję dla Gai i od niej dowiem się, czy to ma sens. Widzisz nie chciałbym być zapamiętany, jako wódz, który doprowadził do zjednoczenia wszystkich wilkołaków pod sztandarem Tancerzy Czarnej Spirali. A są przesłanki, które każą przypuszczać, że tak właśnie będzie.
Zastukał palcami w blat.
- Jest jeszcze kwestia twojej pomocy w piekle. W zasadzie dzięki twojemu totemowi jesteśmy tu gdzie jesteśmy. Pamiętaj, że masz w tej kwestii moją dozgonną wdzięczność.

“Cóż za subtelna gra słów. Do-zgonna wdzięczność. Dług, którego nie ma zamiaru spłacić aż do śmierci”

Sonia próbowała zrozumieć nie to co Czarny mówił. Tylko czego nie powiedział. Zjednoczyć wilkołaki pod sztandarem Spirali?
- Nie tylko w tym pomógł Smok. Pomagał i tam gdzie żaden obecny sojusznik pomóc nie chciał. Ale dobrze wiedzieć, że mogę przesłać rachunek. - dlaczego tak ją to irytowało. Niewielu potrafiło tak testować jej silną wolę. Mieszanina uczuć zaczynała ją wypełniać. Więzy lojalności, nawet bliskości topniały niczym mcdonaldsowe lody. A jednocześnie coś w głowie Żenii wrzeszczało rozpaczliwie do Czarnego:
„Zrób coś! Daj mi powód by ci zaufać na nowo!”
A może to jej złamana, poraniona wadera nawoływała do swojego Alfy? Do Alfy, o którego walczyła tak zajadle.

Obie: młoda kobieta i jej wilczyca próbowały chronić się wzajemnie.


- Taa - Czarny jednak zbył przytyk ze strony dziewczyny. - Pytanie, jaki on ma w tym interes. Co zyska? Zastanawia mnie, czy pomysł ślubowania wierności Żmijowi nie jest pochodną jego planów. To trudna kwestia. Tak czy inaczej choćbym chciał przeforsować taki pomysł, to nie mam wystarczającego poparcia. Minie pewnie pięć, może siedem lat zanim będę mógł spróbować. Wprawdzie Europa już leży u naszych stóp, ale Europa to tylko fragment. Powiedz jak idzie z Toruniem.

- Nie idzie. - Sonia przestawała słuchać Alfę - a jak poszło Tucholakom i wyjcom?
- Nadal się docierają. Póki co żadnych efektów, którymi warto się chwalić. Michał powie ci więcej, zadzwoń do niego. - Odpowiedział.

- Czyli nie byli w Toruniu? - upewniła się brunetka.
- Z tego co wiem są zamelinowani w okolicy. Michał uznał sam Toruń za zbyt niebezpieczny, żeby tam się kwaterować. Codziennie łażą na zwiad. Wiem, że umbra jest spalona. Zakazałem im przeskakiwać, bo duchy z tamtej okolicy uciekły i wolą ginąć niż wrócić. Wiem, że ustalił siedzibę Inkwizycji. I podobno w mieście jest ponad setka szczurołaków. Ale tę ostatnią informację raczej bym przefiltrował, bo do liczenia zaprzęgnęli dwójkę nowych.

Żenia puknęła Maksima kolanem o kolano i zrobiła zachęcająca mine.
- My byliśmy za zasłoną…
- I? - Czarny wyraźnie się zaciekawił.
- Jest tam coś niezwykle silnego. Prawdopodobnie duch. Być może celestial czy incarna. Atakuje bez ostrzeżenia. Albo ktoś go związał i polecił zabijać wszystko na obszarze, albo ta istota zwariowała. W każdym razie cudem uszliśmy z życiem.
Czarny pokiwał głową.
- Nie pomyśleliście, żeby zabrać ze sobą szamana?
- Ja jestem szamanem - obruszył się Maksim.
- Tak. Oczywiście. Odprawiłeś Egzorcyzm? - zapytał szczerząc się Czarny.
- Nie - Złoty odpowiedział przez zaciśnięte zęby, a Żenia ściągnęła brwi.
- Może włamać się do siedziby inkwizycji? Jeśli to oni jakimś cudem spętali celestiala, to w ich siedzibie będą wskazówki. - tym razem Czarny spojrzał na dziewczynę. Jasne było, że z tej parki to ona była decyzyjna.

- Możliwe. Skontaktuję się z Michałem. Wracając do rytuału. Mnie nie chodzi o uwalnianie Żmija jako takie. Mówiłam Ci. Ja chcę go oczyścić a nie jedynie uwalniać. - tłumaczyła cicho. - Ale dzięki, że mimo niewielkich zasobów znalazłeś czas na szukanie informacji.

- Nie istnieje możliwość oczyszczenia go gdy jest związany przez Tkaczkę. Dlatego z tobą o tym rozmawiam. To… - szukał porównania - to trochę jak naczynia połączone. Tkaczka szaleje i go więzi, on ją degeneruje, bo nie może niszczyć. Trzeba go wyrwać z jej sieci, i samo to powinno go oczyścić. Wyrwany z jej sieci sam powróci do swej pierwotnej roli. Skończy się korupcja i degeneracja. Dlatego to wszystko jest aż tak skomplikowane. Mówimy o wielkich, kosmologicznych siłach, na które jako jednostki nie mamy żadnego wpływu. Żmij jest… Żmijem… jest bytem tak potężnym, że nie mógłbym się do niego nawet zbliżyć. I tu jest właśnie to ryzyko. Chcąc go oczyścić musisz go uwolnić. Tyle tylko, że nikt tego jeszcze nie zrobił. I nikt nie może mieć pewności, że uwalniając go nie doprowadzimy do zagłady wszystkich wilkołaków, czy świata….
- Openhaimer w 1945 roku nie dysponowałocą obliczeniową, która pozwoliłaby mu wykluczyć możliwość zainicjowania przez bombę atomową reakcji łańcuchowej w atmosferze. Gdyby coś takiego miało miejsce, to unicestwiłoby całe życie na planecie. A jednak w lipcu zdetonowali pierwszą bombę atomową. Mając skuteczną broń zrzucili bomby na Hiroszimę i Nagasaki. Japonia skapitulowała, a największa wojna w histori ludzkości dobiegła końca - wtrącił Maksim. Po czym dodał:
- Może warto uczyć się na historii ludzi? Jakoś udało im się zdominować tę planetę.
Czarny jedynie pokiwał głową w zamyśleniu.

- Więc w zasadzie trzeba by działać dwubiegunowo: osłabiać Tkaczkę i pomóc Żmijowi się wyrwać po to by mógł powrócić do oryginalnego stanu. - mruknęła Żenia.
- W zasadzie tak - potwierdził theurg - Ta druga część bardzo przypasi Szramie. Jej plemię nienawidzi Tkaczki i jej tworów.

- No to może dobra okazja, żeby ją i plemie ukierunkowywać? - rzuciła dwa grosze mądrości Sonia.
- I lupusy Białych Wyjców, którymi się zajmuje. To możemy zrobić od razu. Racja. - pokiwał głową z uznaniem Czarny.
 
corax jest offline  
Stary 13-04-2019, 08:14   #26
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Słońce zachodziło.
Maksmim rozebrał się do naga, usiadł po turecku i postanowił pomedytować. Cóż, on w końcu poprzedniego dnia “szamanił” w Toruniu, więc pewnie też chciał się zregenerować. Za to przed Sonią pojawił się czarnozielonkawy łuskowaty kształt. Dokładnie jak w mieszkaniu krewniaczki Zaara, tak i teraz jej totem był wielkości sporego psa.
- Sprawy przyjęły nowy obrót - zaczął bez żadnego wstępu.
- Hakkaken nie jest już wrogiem. Jak to się szybko zmienia strony, gdy zmienia się sytuacja. Nie musisz go już niszczyć.
Gad czekał na reakcję dziewczyny, machając w powietrzu wijącym się łuskowatym ogonem.

- Nie? - Żenia spojrzała podejrzliwie na Pasikonika czekając na zadanie zastępcze. - A jaki obrót przyjęły sprawy?

Dziewczyna z ciekawością oglądała zielonego smoka.

- Totem twojego Plemienia mnie poparł. Wiesz, dwa silne duchy w Malfeasie. Hakaken zwęszył co się święci. Sam zaproponował dołączenie do sojuszu. Na razie nie mam dla ciebie zadań, co nie znaczy, że o tobie nie będę pamiętać, Zygzak. Dziękuję za podkarmienie tej bestyjki - mówił. Tymczasem Żenia czuła mrowienie tatuażu. On się przesuwał… zdawał się zsuwać z jej ręki.

“Nieee!”
“Nie wolisz z nim iść?” zdziwiona Żenia puknęła Nahajkę.
- To znaczy, że jesteśmy rozliczeni na czysto?- pytała ciekawie dziewczyna upewniając się.
- Poniekąd twoje działania przyczyniły się do takiego, a nie innego rozkładu sił. Więc, uznajmy, że na ten moment nie mam wobec ciebie żadnych żądań.

“Znów mnie zniewoli i …”
Nahajka ucichła. Spadła w dłoń dziewczyny jako czarny bicz.

- W przyszłości coś dla ciebie będę mieć. Możesz uznać, że po tym poświęceniu mi dziecka nie będę już niczego od ciebie żądał. Oddaj mi bicz.

Sonia ważyła bicz w dłoni.
- Dziecko dostanie imię na twoją cześć. Nie będzie poświęcone. - Żenia spojrzała na Smoka dokreślając im poprzednią umowę - A co z pozostałymi?
- Z pozostałymi dziećmi? - Smok uniósł łuskowatą brew i nie dał po sobie poznać, że został złapany na próbie wykorzystania jej nieuwagi. - Nazywaj je jak chcesz.

- Dobrze. -zgodziła się Żenia - A jak z opieką nad Ryszardem, Dzikim Sercem i Maksimem? Przejmuje nas Minotaur? - drążyła powoli dziewczyna.
- No chyba żartujesz. Sojusz sojuszem, ale jeszcze sobie na takie ustępstwa nie zasłużył. Minotaur patronuje plemieniu, ale to wy jesteście moją watahą do… hmm - zamyślił się - Zadań Specjalnych?

- Mhm...Smoku… - Żenia usiadła z Nahajką w dłoni. - Słuchaj… mam pytanie. Skoro ci się tak wybornie układa w piekle, nowe sojusze, nowi tancerze jak mniemam już wkrótce, i ogólny dobrobyt to co byś powiedział na nową inicjatywę?

Wyciągnął pazurzastą przednią łapę po bicz. Ale wilkołaczka już wiedziała, że trafiła na podatny grunt.
- Jak więc Zygzak chce zwiększyć mą chwałę?

- Pomóc wszystkim zrozumieć, że jesteś kluczowym elementem zagadki wszechświata i spiritus movendi zmian na skalę kosmologiczną. - Żenia zaczęła niczym urodzony Galiard - Co byś powiedział gdyby nowym celem długoplanowym było uwolnienie Żmija? Jeśli dobrze to rozegrać, grę wygrają jedynie najsilniejsi. Czyli tacy którzy zasługują na Twój patronat. Ty nie tylko odsiejesz plewy od ziaren, ale mógłbyś uplasować się na pozycji najpotężniejszego z duchów. Byłbyś skłonny wesprzeć taki cel?

Smoczy pysk wystartował jak do ataku wprost do twarzy dziewczyny. Prychnął z nozdrzy, a ona poczuła podmuch ciepła. Zwiększył swój rozmiar i teraz był wielkości konia.
- Więcej konkretów. Mniej pięknych słówek, Zygzak - gad chciał uchodzić za groźnego. Ale Sonia poznawała go coraz lepiej. Jego Ego już zostało połechtane. Złapał zarzucony haczyk. Teraz ona musiała go tylko wyciągnąć z wody. Co nie powinno być trudne ze względu na niemal euforię jaka przepełniała Smoka po zmianie sytuacji w Malfeasie.

- Smoku - Żenia odwróciła wzrok i twarz by nie prowokować totemu do większego gniewu. Ona wiedziała, że on lubi takie zachowania. Jeśli pomagało jej to ugrać więcej to mogła się ukorzyć. - Mój plan jest bardzo ogólny, bo nie wiedziałam, czy w ogóle Cię zainteresuje. A bez Twojego udziału po prostu nie miałby sensu. W sumie sprowadza się do kilku kluczowych wydarzeń: zjednoczenia Tancerzy Skór pod moim dowództwem. Zjednoczenia Czarnych Spiral pod wodzą Marka, mojego brata. Całkowitego osłabienia Pentexu i Tkaczki dzięki twoim poczynaniom wraz z pozostałymi duchami. Przekonania wszystkich wilkołaków do udziału w rytuale uwalniającym Żmija, a który odbywałby się w Malfeasie, którym rządzisz Ty, po niezrównanym pokonaniu Incarn. Oczywiście chętnie usłyszę porady od Ciebie, Smoku co do wykonania poszczególnych etapów.

- Po pierwsze - przemówił mentorskim tonem smok - oddaj Btk'uthoklnto. Po drugie obal Rycha. Po trzecie zbierz wszystkich Tancerzy Skór, których znajdziesz. Uczcie krewniaków rytuału. Wykonujcie te rytuały. A Marek niech ruszy do dorzecza Prypeci i zabije Garshoka. - Zakończył.

- Tak to te szczegóły. Pomocne. Dziękuję, Smoku. Alternatywą jest również zjednoczenie spiral pod moim dowództwem czyli de facto Twoim. A Tancerzy Skór pod dowództwem Rycha czyli też de facto Twoim.. - Żenia udała zamyślenie - Czyli w takim układzie masz dwie armie zamiast jednej, prawda? Tylko wtedy do pokonania Garshoka potrzebny byłby na przykład bicz… - Żenia ruszyła dłonią z Nahajką jakby w stronę Smoka - Co myślisz o takiej opcji?

Drgnął. Jakby chciał się szarpnąć i złapać bicz. Ale powstrzymał się.
- Pierwsza myśl jest najlepsza. Marek sobie poradzi. - Smok powiedział jakby zniecierpliwiony.

Żenia skoncentrowała się na rejestrowaniu reakcji Smoka.
- No właśnie nie jestem tego do końca pewna. Dlatego liczyłam na tę rozmowę. Bo tak jak Czarnemu potrzebna mu by była pomoc. Bkhto by się zdecydowanie przydała. No chyba, że plan wydaje Ci się nie do zrealizowania i nie jesteś nim zainteresowany. Podobnie jak gajanie. - dodała ze smutkiem. - Ale wtedy czy to znaczy, że szukasz innej Zygzak?

- To jest do zrealizowania. - Łeb smoka przysunął się do jej twarzy. - Chcesz powiedzieć wprost, że spodobała ci się moc tej broni i nie chcesz jej oddać?

Smok ruszył łapą, tak, jakby coś odgarniał a broń wystrzeliła z dłoni Soni. Gdy znalazła sie na wolnej przestrzenii zaczęła się wić. Przypominała coś między mackami ośmiornicy i wijącym się kłębowiskiem węży. Cały ten kształt rósł i rozmazywał się.

Smok miał szereg rzeczy do ukrycia. Plany, którymi nie chciał się dzielić. I choć chciał uchodzić za prostego ducha, którego celem jest zniszczenie wrogów i chwała, to miał w zanadrzu szereg kwestii, które chciał ukryć przed wilkołaczką.
- Skoro więc jesteś gotowa na jej przekleństwo, to niech tak zostanie.
Smok odsunął się nieco. Zaczął się wycofywać. Za to kształt formującej się bronii zaczął być nagle bardzo podobny, do innego ducha jakiego spotkała w ciągu ostatnich kilku dni.


- Bkhto to celestial? - dziewczyna była równie ciekawa co przerażona.
- Ona jest tym czym jest. I w każdej chwili może być czymś więcej. - Smok zaczął się rozpływać.
- Smoku, co z Maksimem? - Żenia mruknęła jeszcze na ostatek.
- A co ma być? - Smok się rozwiał, po czym jego głos dobiegł do niej, tak jakby stał przy jej uchu..
- Jest samotny. Gdzieś jest ktoś jego rodzaju kto by z nim pomówił? Wiesz gdzie można go znaleźć? To by mu pomogło być silniejszym. Tak sądzę.
- Tobie się chyba twój totem pomylił z biurem matrymonialnym. Nie chcesz, żeby spotkał takich jak on. Bo widzisz, tacy jak on są. Pozostają ukryci dla ludzi. Dla wilkołaków. Nawet ich potencjalni pracodawcy z Pentexu nie znają ich możliwości do końca. Uważaj o co prosisz, bo możesz się doprosić.

- Duża inwestycja, co? A ten idealny metys żyje? Czy jest ukryty w Pentexie?
- Żyje. I jest jedyną potencjalną konkurencją dla twojego brata.
Nagle stojąca w obłokach cienia zakapturzona postać rozmyła się, a cały ten dym, czy też cień pofrunął w stronę dziewczyny. Otoczył lewą rękę dziewczyny, po czym rozwiał się pozostawiając tatuaż.



“ Bkhto? “ niepewnie spytała Żenia. “ jesteś tam? Bo już się gubię w tych wersjach tatuażu”.
“Jestem. Cholera. Liczyłam, że ty mi wyjaśnisz o co biega.”
“Nie slyszałaś? Jesteś tym czym jesteś i możesz być czymś więcej. Dalej nic nie pamiętasz? Bo wyglądasz jak ten typek z Torunia.”
“Zajebiście. Jam jest, który jest…. Brzmi znajomo. Dlaczego nie mogłam zjeść tego w Toruniu? Czemu mnie odpędził?”
“Nie wiem. Może dlatego, że jesteś przeklęta? Może to działa jak z Solem?”
“Bądź tu mądra i pisz wiersze”
“ Możesz wrócić do tej postaci z chmurką?”
W głowie dziewczyny rozległo się coś. Jakby odgłosy przepychania, zapasów, albo może wywoływania wymiotów?
“Nie… nic się nie zmieniło. Nadal nic nie mogę po tej stronie.”
Potem było głośne westchnienie.
“Wrona… dzięki.”
“Hmm? To nie ty byłaś testowana” żenia chichotała.
Dowiedziała się kilku rzeczy i to jakoś poprawiło jej humor.
Czas było znaleźć Marka
“Szkoda, że nie możesz. Możemy spróbować pogadać z tym z Torunia?”
“Eeee…. Wiesz, że właśnie pożałowałam, że nie wróciłam ze Smokiem? Może tym razem to ja będę tobą machać i blokować te sierpy?
“ Ale ty masz takie same!!!” Sonia była oburzona. “ możesz ich użyć. Szkoda, ze nie mam jak przejść na druga strone…”
“Twój chłoptaś skończy medytować, to nas przeprowadzi. Zjemy sobie coś.”
“ Ej Bktho… a ty po drugiej stronie możesz zebrać armię? “
“Nie wiem…. Ale chyba nie mogę się od ciebie oddalić.
“Hmmm ale możesz się porozumiewać ze zmorami?”
“Z grubsza tak jak ty z innymi wilkołakami.”
“Hmmm czyli nienajgorzej? można by spróbować coś zakombinować. Armia zmór nie brzmi jak coś łatwego do przeoczenia.”
“Tak? To złóżmy sobie armię Buraków, Haradów i jąkających się szamanów. Też nie brzmi źle”
“ Już niedlugo. To będzie ekipa Marka. Boisz się?”
“Nie. Jestem głodna.”
“ Pójdziemy gdy Maks będzie gotowy. Naostrz sierpy?“
“Taaa”
W ostatnich słowach Zmory nie było ani grama entuzjazmu.
 
corax jest offline  
Stary 13-04-2019, 20:00   #27
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Rozmowa z Czarnym trwała tylko tyle na ile to było konieczne. Żenia czuła, że pętla Pentexu zacieśnia się z każdą sekunda w monitorowanej restauracji. Dlatego też wynieśli się stamtąd. Od Czarnego dostali telefon, że czarny helikopter nad Gnieznem pojawił się w 11 minut po ich wyjeździe. Nie zastanawiali się długo. Oboje wskoczyli do umbry porzucając auto w lesie.

Zniknęli na ponad tydzień. Sonia usiłowała zmusić Btk'uthoklnto do oderwania się i samodzielnej egzystencji. Niestety nic takiego nie miało miejsca. Korzystali z tego, że księżyc rozświetlał ścieżki między światami w umbrze. Jednym ze światów, które odwiedzili była Pangea. Świat jakiego nigdy nie poznał człowiek. Świat, gdzie nie znana była technologia. Świat, w którym Zmora zapolowała i zeżarła ducha tyranozaura.

Co ciekawe wśród gadów wyjątkowo kiepsko czuł się Maksim. Jakby brak technologii źle wpływał na jego wszczepy.

Jedna te dwa tygodnie dały sporo dziewczynie. Poznała się z Btk'uthoklnto jeszcze lepiej. Poznały swoje ograniczenia, gdyż nie mogły się rozerwać, żeby istnieć jako inne byty. Ale też poznały możliwości Zmory. Mogła zmieniać się w dowolną broń białą, od krótkiego noża, po wielki dwuręczny miecz. Robiła to w ułamku sekundy. Ale mogła też zmienić się w przedłużone szpony Crinosa. Również forma ubrania jaką przyjmowała w umbrze wreszcie miała okazję być omówiona. I co się okazało, kwestię obrony również potrafiła opanować równie szybko jak przemiany w broń.

W całym tym okresie Sonia poczuła jeszcze większą więź z duchami, choć nie było to łatwe, bo większość istot bez wyjątku usiłowało uciec przed jej zapachem i obecnością tajemniczej Zmory.

W końcu w połowie października wyskoczyli w końcu z umbry odwiedzić Michała i Gustawa. Jak się okazało prowadzili oni codzienne obserwacje Torunia. Wraz z Kingą i Dawidem. Parą młodych Białych Wyjców. Gdy Maksim i Żenia ich poznali oboje byli posiniaczeni, co przypomniało dziewczynie jak wytrwałym i skutecznym nauczycielem był Gustaw.

Michał z niekłamanym zaskoczeniem przyjął historię o szczurołakach, które już nie są wrogami. Okazało się, że zabili sześć z nich w czasie ostatnich trzech tygodni.

Do Torunia pojechali całym składem negocjować zawieszenie broni. Szef szczurołaków miał na imię Popiel, co samo w sobie zakrawało na parsknięcie śmiechem. Nie było to żadne zawarcie sojuszu, czy cokolwiek innego. Było to zawieszenie broni. Na nic więcej wilkołaki nie mogły liczyć. No może poza historią opowiedzianą przez Popiela.

Toruń był znanym ośrodkiem skupiającym magów. Takich prawdziwych czarowników i czarodziejów. Ponoć jednym z pierwszych był Kopernik. Magowie żyli z wilkołakami w stanie zawieszenia broni ze względu na miejsce mocy w Tucholi. Dawny, zniszczony już caern. Ponoć właśnie Magowie zniszczyli go w XIX wieku.

Nagle, kilka lat temu grupa określana mianem Inkwizycji wpadła w posiadanie potężnego artefaktu, który pozwolił odciąć cały zaświat, jak nazywał umbrę Popiel. Spora część wilkołaków i wszyscy magowie zginęli, a Inkwizycja przejęła tak zwany toruński Węzeł. Miejsce mocy.

Wiele więcej nie mogli się spodziewać. Co gorsza w czasie spotkania dopadli ich łowcy Pentexu.

Wielki, czarny helikopter zawrócił niemal w miejscu, a na linach już zjeżdzało z niego sześciu żołnierzy w czarnych mundurach. Żadnych oznaczeń ani stopni, ani jednostki, ani nawet kraju. Od razu zrozumieli co się dzieje.

- Spieprzamy chłopaki - zakomenderował Popiel, a szczury jak na komendę ruszyły ze swoich miejsc.
Tymczasem wilkołaczka już sięgnęła do swojego plecaka i wygrzebała z niego kamień kamuflarzu. Złapała dłonią dłoń Maksima. Już po chwili między Popielem, wilkołakami i szczurołakami stało dwóch Maksimów.

Jeden z nich wysokim damskim głosem przekonywał Toruńskiego przywódcę o słuszności stanięcia do walki z Pentexem. Plan był prosty: władować napastników na minę w formie Inkwizycji.

Ciężko powiedzieć czy coś było w głosie tego nowego Maxima, czy też w sposobie mówienia, a jednak Popiel słuchał tych słów. Szybko wydał rozkazy swoim ludziom.

Tymczasem komandosi już lądowali. Ich twarze skrywały jakieś dziwne gogle. Nie były to noktowizory, ale było w nich coś niepokojącego. Szczury przyjmowały swoje bojowe formy i rzucały się do ataku. Michał, Gustaw i młodzi też nie pozwolili sobie, na czekanie. Tymczasem jeden z komandosów wystrzelił serię na wpół ślepo w spory “tłumek”.

Umysł wilkołaczki szybko składał fakty. To była ekipa, szkolona do walki z wilkołakami. Na nikogo nie zadziałało delirium wywołane przez formy szczurołaków. Zamiast tego osiem z nich padło rażonych przypadkowymi kulami.

Mieli karabiny automatyczne załadowane srebrem. I wtedy nastała ciemność.

Piętnaście metrów w każdym kierunku. Miłej i błogiej ciemności skrywającej ich egzystencję. Teraz tylko musiała jeszcze wykrzyczeć swoje ultimatum wobec napastników. Nie było to łatwe z wiszącym nad nimi helikopterem i nieustannie klekoczącą bronią automatyczną.

Pierwszy z napastników przeładowywał broń. Drugi wystrzelił serię na ślepo, jednak tym razem nikogo nie trafił. Szczury mimo pierwszej euforii z jaką rzuciły się do ataku, teraz odciągały swoich rannych do jednej ze studzienek kanalizacyjnych.

- Uciekamy - powiedziała wielka czarna bestia, jaką stał się Michał łapiąc mocno ramię Żenii.

Po chwili z helikoptera spadły fosforowe flary wprost w wywołaną przez wilkołaczkę ciemność. Michał szarpnął ją mocniej, a za druga rękę złapał ją Maksim. Wszystko działo się tak szybko. Biegli w kanale za Popielem. Gdzieś za nimi nagle słychać było wybuch. Sonię tknęła jedynie myśl, że szczury, które nie chciały walczyć teraz poświęcały się, żeby dać im szansę ucieczki.

W końcu kanał wpadł do rzeki, a tam czekały na nich dwie łódki. W ludzkich formach wsiedli do nich i odpłynęli. Żenia wiedziała już jedno: ta ekipa nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać i nie przekaże informacji Markowi.

Wieczorem w małym motelu oglądali TV. Jak się okazało oficjalnie całość została przypisana Eugenii Bondar. Pokazali nawet jej zdjęcia z monitoringu. Powiązano ją z lokalnym środowiskiem mafijnym, którego przedstawicielem miał być Popiel. Jeśli strzelanina i wybuchy w centrum Torunia nie zainteresują Inkwizycji, to nadszedł czas, żeby pominąć ich w swoich planach.

W nocy znalazł ich ktoś jeszcze. Czerwona wampirzyca. Podjęła trop w Toruniu i próbowała ich zaatakować. Sonia do końca nie zarejestrowała samej walki, a już z pewnością nie jej dokładnego przebiegu. Maksim obezwładnił czerwonoskórą i wbijał jej kolano w piersi. Właśnie miał urwać jej głowę, gdy do wilkołaczki dotarło, że to może być jej posłaniec.

To nie Marek przysłał wampirzycę. Była forpocztą ekipy Mika Smoczego Gniewu. Owszem, Marek był z nimi, ale nie miał za wiele do powiedzenia. Wampirzyca pozostawiona bez większego wyboru zgodziła się zostać posłańcem. Mało tego, wilkołaczka mając czas i spętanego przeciwnika zaczęła robić to co wychodziło jej dotąd najlepiej. Wsączać powoli swoją wolę do głowy ofiary, przekonując ją, że pomoc Żenii jest najlepszym wyjściem.

Najpierw bardzo skrupulatnie przedstawiła przyszłość Mikowi. Przyszłość w której Shinzou dochodząc do władzy pozbawi go pozycji. No bo nie wywiąże się ze swojego zadania, póki Złoty jest pod ochroną Zhyzhak.

Podkreśliłą i swoje imię, które nic nie znaczyło dla czerwonoskórej i nazwę korporacji. Podobnie jak imię jej menadżera. Niech Mike myśli, że wie więcej, niż wie faktycznie. Niech poczuje strach. Niech otoczy go paranoja, która pozwoli w końcu na zmianę strony z Pentexu na jej.

Potem była wiadomość dla Marka Mazuta. Wiadomość uderzająca w jego ego. Rozkaz od małej, młodszej siostrzyczki. Chęć spotkania. Gdy tylko ich sprytny fetysz ich namierzy ma przyjść sam Marek, a nie oddział komandosów.

Wampirzyca zaś dostała obietnicę kija i marchewki. Marchewką miało być zdjęcie zabezpieczeń w implantach, które posiadała. Kijem Inkwizycja.Z tym, że wampirzyca o żadnych implantach nie wiedziała. Co więcej jej wampirze ciało odrzucało wszelkie obce ciała, więc poza fizyczną obrożą na szyi próżno było szukać w jej wnętrzu jakiejkolwiek innej formy usprawnienia, czy też kontroli. Jednak w tym wszystkim co robiła była pewna sympatia do wilkołaczki. Być może wspólnie przelana krew? Gdy tylko Maksim ją puścił, to uciekła. Szaman zaś powiedział, że powinni już wskakiwać do umbry.

Okazało się też, że Maksim w czasie ataku został ranny w nogę, ale się do tego nie chciał przyznać. Żenia musiała mu wyjaśnić na jakich zasadach wampirzyca węszy krew.

***


Pięć dni później spotykali się w Poznańskiej siedzibie GSK. Wojtek po wcześniejszym kontakcie ze strony Córki Ognistej Wrony Wojtek zorganizował tymczasową przerwę w monitoringu. Nie chciał, żeby właśnie w tym momencie im przerwano.

Gabinet Wojtka wychodził na nowoczesny budynek postawiony po drugiej stronie ulicy.




- Mówi ci coś nazwa Tellus Enterprise? A Sunburst Computer? Jedni produkują hardware. Drudzy oprogramowanie. Całkiem niedawno za dwa miliardy złotych przejęli lokalnego giganta. Grupę Allegro. Od tego czasu wpompowali wiele gotówki w swój projekt i zablokowali wejście Amazona na nasz rynek. Od kilku lat śledzę te firmy. Jestem na jakieś 90 procent pewien, że Tellus należy do Pentexu.

Wojtek stał niczym prawdziwy prezes. W wielkim gabinecie z dłońmi splecionymi za plecami. W eleganckim garniturze. Zupełnie niepodobny do Wojtka z ich pierwszego spotkania we Wrocławiu.

- Jest jeszcze Herculean, która od kilku lat próbuje wykupić pakiet kontrolny Bumaru, ale cały czas odbijają się od ściany. I tu ciekawostka… w tym tygodniu Shinzou weszło w posiadanie pakietu większościowego Herculean i oficjalnie wycofało wszelkie prośby wobec Bumaru.

W końcu odwrócił się do swoich gości i usiadł na brzegu ogromnego dębowego biurka.

- W powietrzu wisi coś większego, a ja jeszcze nie mogę wywęszyć cóż to. - Zakończył prezes Kosiba.

- Zakładając, że to ma powiązanie z Pentexem, kwestię Mike’a Smoczego Gniewu szperającego za Maksimem, zniknięcie Zośki kluczowego informatyka Zaara i wcześniejsze doświadczenia Zaara z polowaniem na krewniaków przez mojego brata, to możliwe, że to wszystko jest powiązane ze sobą. Zoska była odpowiedzialna za odbudowę siatki krewniaków po śmierci Zapalniczki. Dostała ofertę pracy z japońskiej firmy i zniknęła. Jeśli ją przejęli to mają dostęp do informacji na temat septu i kontaktów Zaara. A jeśli tak to może szykują jakieś uderzenie na Czarnego i resztę. Jedna kwestia, która tu nie do końca pasuje to fakt, że Wiliams ewidentnie dokonywał przejęcia Pentexu. A nie dążył do współpracy.

Żenia spojrzała na Maksima pytająco.
- Jest coś czego nie pamiętam na temat tych spółek?

- Sunburst był zaangażowany w prace nad implantami. Tellus nie mówi mi kompletnie nic - odpowiedział Dragan. Jego wygląd kontrastował z poważnym i garniturowym Wojtkiem. Luźne bojówki i rozpięta hawajska koszula. Teraz miał ręce w kieszeniach spodni.
- Zastanawia mnie Shinzou. Czy są Pentexem, czy czym?

- Sunburstem się nie zainteresowali. W spokoju zostawili też branże paliwowe i alkoholowe. Stąd myślę, że nie zależy im na zyskach. A to niestety kieruje nas na te same tory o których wspomniałaś - Wojtek patrzyl na Żenię - tyle, że nie kupuje się udziału w międzynarodowych korporacjach, żeby pozbyć się jakiegoś tam Czarnego. To rzucanie granatem, żeby zabić muchę.

- Nie jeśli w grę wchodzi kwestia jednoczenia garou. Do tej pory ekipa Czarnego funkcjonowała dzięki temu, że byli mało aktywni, przyczajeni. Pijak szaman, świr Sędzia, i jeden wyszczekany żigolak i mięśniak. Teraz Polska rośnie w siłę. Mało tego, jest centrum w którym gromadzą się wilki a także działają Tancerze Skór. Nawet na spotkaniu ta laska z ochrony wspominała, że są na skraju przełomu dotyczącego eksperymentowania na wilkach i wilczego poczucia watahy. Co jeśli to nie żadne hokus pokus a po prostu wszczepy? Może nawet i nanotechnologia? - Żenia przypominała sobie zwierzenia Grzesia i opowieści Zaara o Białowieży - Może chcą potraktować ekipę jak Białowieżę?

Wrona wzruszyła ramionami.

- GLS - powiedział pod nosem Maksim, po czym już głośniej dodał - Ten z Shinzou mówił coś o GLSie na spotkaniu, prawda?
Wojtek uniósł głowę i patrzył z ciekawością na Maksima.
- Tak, coś wspominał. Żeby zamknąć inne badania poza tym.

Córce Ognistej Wrony świtało, że pod kątem GLS miała być badana gdy udawała pracowniczkę Pentexu.

- Wypuszczą chemtrails z jakimś blokerem? Albo co? Z powracającymi wyjcami ilość garou się znacznie zwiększyła. GLS to badanie na wilczy gen. Jeśli mają opcje to czemu nie? Tylko jeśli jest to plan sprzed dwóch lat to tu mnie masz. Czarny dwa lata temu raczej nie był kandydatem na króla wilkołaków… mam wrażenie, że to mogą być dwie osobne kwestie. A Shinzou może działać niezależnie.

- Shinzou nie jest powiązane z Pentexem. To znaczy nie było. Z ich siedziby wykradaliśmy dane, które pomogły dokonać prawdziwego skoku w dziedzinie implantów bojowych. Shinzou to specjaliści od elektroniki. Sunburst z ich Sunpadem chowają się gdy Shinzou wchodzi do akcji. Stoją za Sony, Samsungiem, są współwłaścicielami fabryk, które produkują iPhony. Sunburst pomagał projektować implanty, ale po naszym wykradnięciu danych okazało się, że Pentex do Shinzou miał się mniej więcej tak, jak kamienna motyka, do zaawansowanego kultywatora. Ale kwestia broni i farmacji nigdy nie była w segmentach zainteresowania Shinzou. Coś się zmieniło. Nie wiem, czy to nagłe zawieszenie broni? Sojusz? Czy może Shinzou postanowiło wchłonąc Pentex.

Maksim westchnął ciężko, po czym zrobił kilka kroków do przodu. Tym razem to on zerkał na ekstrawagancki budynek po drugiej stronie ulicy. Stojąc plecami do dwójki wilkołaków kontynuował. Jego głos odbijał się od szyby. Było piękne, jesienne popołudnie.
- Pod koniec lat osiemdziesiątych Pentex rozpoczął projekt “Żniwiarz”. Miało to być opracowanie selektywnej broni masowego rażenia. Kluczem był GLS. Gen syndromu likantropi. Ponoć wszyscy jesteście spokrewnieni. W każdym razie wyróżnia się nosicieli i chorych. Nosicieli nazywacie krewniakami. U krewniaków nie manifestuje się wilkołactwo. Sam GLS ma dwie odmiany. GLS-1 to zarażony człowiek, lub wilk. GLS-2 to zarażony potomek zarażonej pary. Metys. Od 1988 roku Pentex pracuje jak powiązać obecność tego genu z bronią. Chcą stworzyć śmiertelną chorobę, na którą umrą wszyscy krewniacy i wilkołaki. Skoro Shinzou fatyguje się na finansowanie badań, które od ponad trzydziestu lat stoją w miejscu, to nie sądzę, żeby Czarny był pępkiem świata.

“A ja tam myślę, że nasz Maksim po prostu nie lubi Antka”

“Nasz?” Żenia zachichotała.
- Pępkiem być nie musi, katalizatorem tak. I nie chodzi o Czarnego tylko o to co dzieje się pod jego sztandarem.
“Dziwne. Coraz mniej znam ludzi, którzy go lubią. Ale króle nie są do lubienia. “ - wygłupiła się Sonia - “ tylko do królenia.”
- Czyli informujemy o wszystkim Czarnego i Zaara - podsumował ronin. - A ten Sunburst? Powinienem się martwić, że mam ich za rogiem?
- Nie wiem - Dragan wzruszył ramionami i odwrócił się plecami do okna.
- Jeżeli w internecie jest coś, czym powinien martwić się człowiek, to gdzieś głęboko za tym jest Sunburst. Gry pochłaniające życie, ciasteczka monitorujące twoje dane, spam dopasowywany do twoich upodobań… czego nie prześledzisz od początku do końca, to na którymś etapie na nich trafisz. To oni odpowiadali za sprawę, gdy Google weszło w posiadania nielegalnej kartoteki medycznej trzech milionów pacjentów brytyjskich szpitali. Czy to powinno spędzać nam sen z powiek? Pewnie tak. Czy bardziej niż wytrenowani zabójcy Tancerzy Czarnej Spirali monitorujący wszystkie kamery świata? Pewnie nie. - Maksim mówił tak spokojnie, jakby już przywykł do ciągłej ucieczki

Żenia za to wbrew planom omawianym ze Smokiem poczuła zniechęcenie. Z każdej nory pod kamieniem wyskakiwała hybryda. Nic co robiła nie miało żadnego wpływu na otaczający ją świat. Na cholerę ta ciągła szarpanina? Nie kłamała mówiąc o chęci zakończenia wojny. Jak nie Pentex to Shinzou nagle pojawiajace się w Polsce i w pełni kontrolujące wszystko i wszędzie. Miała ochotę machnąć na to ręką i wrócić do Umbry razem ze Smokiem i pozwolić światu płonąć.

Westchnęła i skinęła głową w odpowiedzi na pytanie Wojtka.
- Oprócz tego możesz zorganizować fake news farm? - spytała wtulając się ciasno w starszego wilkołaka, szukając i niosąc pocieszenie i wsparcie - Myślę, że czas zacząć walkę odwetową w mediach też. Dasz radę ogarnąć temat i zacząć kilka oddziałów?

Odlepiła się dopiero po kilku długich chwilach i potwierdzeniu od Kosiby.

***


Słońce już zachodziło, gdy wyjeżdżali z parkingu GSK. Przynajmniej taki mieli plan, bo gdy dotarli do zaparkowanego samochodu oboje usłyszeli za swoimi plecami:

- Moja siostra, z moim kumplem. Powinienem się cieszyć, czy wkurzać? - rozbrzmiało po rosyjsku.
Marek Mazut stał w czarnej skórzanej kurtce. Za nim stał wyższy od niego i szerszy w barkach mężczyzna. Na elegancki płaszcz opadały mu długie włosy. W dłoni trzymał laskę zakończoną rączką w kształcie wilczej głowy. Coś mówiło Córce Ognistej Wrony, że ozdoba była z czystego srebra.

Sonia odwróciła się z lekko krzywym uśmiechem:
[media]http://i.pinimg.com/originals/4c/9c/55/4c9c55ceb66a247320ed49b8c6966d70.gif[/media]

- Doprawdy braciszku twoje nastroje nie są na szczycie listy moich zmartwień. - odparła bezczelnie i zadziornie w tym samym języku. - widzę, że przyprowadziłeś obstawę?
Doskonale zdawała sobie sprawę, że to zapewne ten “decyzyjny” z paku blondasa.

- Spodziewałem się, że Zhyzhak jest wyższa - powiedział trzymający się z tyłu garnitur.



- Niezmiernie mi przykro z powodu rozczarowania. - Żenia mruknęła zupełnie bez smutku w głosie.

Marek podszedł kilka kroków. Nadal jednak trzymał się poza zasięgiem wilkołaczki.
- Się porobiło, prawda? - powiedział zmieniając ton z prześmiewczego na bardziej przyjacielski - Wiesz, że władowali w Złotego za wiele hajsu i nie pozwolą mu odejść, prawda?

- Bratyku, nie ma czasu na czcze dywagacje. Oczywiście możemy się tłuc, możecie korzystać z Niuchacza, robić nagonki ale koniec końców efekt będzie ten sam. Złoty zostaje ze mną. Czysty rozsądek podpowiada, że nie macie szans, bo czas jest przeciw wam i przeciw firmie. Nowy porządek nadchodzi. A Ty musisz wracać ze mną i ze Złotym. Obstawa może dołączyć jeśli ma ochotę i trochę ambicji. Przyda się.

- Za długo w tym siedzicie, żeby myśleć, że to ma jakiekolwiek szanse powodzenia - tym razem odpowiedział długowłosy. - W momencie gdy Firma uzna, że nie ma możliwości odzyskania nieuszkodzonego egzemplarza przejdą do terminacji. I co wtedy? Jesteśmy w stanie lokalizować was w kilka minut. Obstawimy wszystkie większe agloneracje. I co? Nawet nie będziecie wiedzieć kiedy dostaniecie kulkę od snajpera. Dlatego nie wyskakuj mi tutaj z tym, że nie mamy szans. Może nie mamy szans sprowadzić was żywych z powrotem. Ale to mówi tylko o tym co was czeka. Nie nas.
Wypowiedź zakończył cichym warknięciem.

Żenia pokiwała głową z uśmiechem jakby z uznaniem, że ‘obstawa’ w końcu załapał o co jej chodzi i że pojmuje końcowe skutki. Tak czy siak, rozwiązanie będzie uznane przez firmę za fiasko Smoczego Gniewu.

- I myślisz, że w “nagrodę” ominie cię Żniwiarz? - spytała ciekawie nieco się wychylając.
Oczy długowłosego zapłonęły gniewem.

- Jestem, bo chciałaś rozmawiać, a nie iść dokądkolwiek - tym razem wtrącił Marek i Żenia zwróciła uwagę na brata. Choć wyraźnie był podwładnym brodacza, to biła od niego ta sama mroczna aura władzy, co wtedy w lesie. Choć aura tego drugiego była wręcz przytłaczająca.

- Liczyłam, że będziesz sam. - Sonia uśmiechnęła się niewinnie stojąc przed Maksimem - Musisz wracać ze mną na Ukrainę. Nad Prypeć i w końcu zająć się tym do czego jesteś przeznaczony. A my Ci w tym pomożemy.

Miękkim spojrzeniem oceniała Marka koncentrując się już głównie na nim. Oboje byli dziećmi Yuria i mimo niesnasek między nimi, liczyła, że brat zrozumie ją lepiej niż garniakowy mięśniak.

- Żenia, ja tu mam zobowiązania. Z Pentexu nie odchodzi się o tak… Zresztą co miałbym zyskać? Skoro stracić mogę wszystko. - Marek zrobił kolejne kroki. Stał już na wyciągnięcie ręki od dziewczyny. Sonia poczuła jak zbliża się do niej też Maksim.

- Zdaje się, ze Zhyzhak idzie upomnieć się o swoją pozycję - zagadnął Mike. - Mit trzeba podtrzymać, co?

“Hej, weź pomóż. Marek coś kombinuje.”
„Czy w naszym duecie nie byłaś tą, która gada, a ja tą śliczną?”

- Możesz znaleźć coś czego do tej pory nie znalazłeś. Masz zobowiązania też w stosunku do rodziny. - Wrona nie wskazała siebie. Sączyła myśli, które wyciągnęła ze wspomnień brata. Umacniała je i pozwalała się rozpalić.

Żenia korzystała ze swoich nadprzyrodzonych zmysłów. Czułą, że każdy na tym parkingu śmierdział Żmijem nie mniej niż ona. Jej brat. Jego towarzysz. Maksim Dragan Bondar. I ona sama. Potem skupiała się na tym co było widoczne dla bystrego oka. Postawa Marka.. Ułożenie stóp, ramion, dłoni.

On się wahał. On czuł, co musi zrobić i jak, ale ona zawiodła jego zaufanie. Tak działają ludzie zranieni. Chciał jej ufać, ale cały czas podsuwała mu głodne kawałki o Zhyzhak. Teraz, gdy wspomniała o rodzinie to zaszła w nim jakaś zmiana. Drgnął ledwie zauważalnie. To był dobry trop, ale z drugiej strony jak bardzo mogła zagrywać kartą rodziny będąc morderczynią ich ojca?

Drugi facet był zagadką. Obserwował uważnie otoczenie. Dłonie opierał na lasce, choć wyraźnie była to ozdoba. Zdawał się w pełni sprawny. Najpierw był nieufny, później rozzłościło go przywołanie Żniwiarza. Adaptacja Sonii do nowo poznanych terminów była wrecz obłędna. Ledwie liznęła temat Żniwiarza nie dalej niż godzinę temu, a jednak z wrodzoną pewnością siebie rzuciła tę kartę na stół, sugerując, że wie więcej…

Garniak był dużo trudniejszy do odczytania niż jej brat. Przyjechał jako nadzorca? Ewidentnie traktował Marka z góry. Ale… nie było w pobliżu nikogo z jego watahy. Inaczej wyczucie Żmija podsunęło by więcej zapachów. Czyżby targały nim wątpliwości? Paranoia? Teraz zdawał się być zdenerwowany faktem, że młodsza dziewczyna próbuje go wodzić za nos. Ale nie był w ciemię bity. Większość dotychczas wodzonych poddawała się temu bezwiednie, niczym Walach czy Dalemir. On, w przeciwieństwie do nich wyraźnie stawiał opór.

- My jesteśmy jego rodziną. Tak jak i ty do niedawna należałaś do naszej rodziny. Rzuciłaś to przekreślając wszystko. Zostawiłaś swoich braci i siostry. Niektórych zabiłaś. Często odbierasz życie tym, którzy darzą cię zaufaniem? Tym, którzy wraz z tobą ruszają do walki ramię w ramię? - wtrącił długowłosy powodując w Marku jeszcze większe skołowanie. Też grał w jej grę… subtelnie wsączał wątpliwości w umysł Maksima.

Jego stwierdzenie z jakiegoś powodu rozbawiło Żenię. Należała do rodziny? Nic co niosły ze sobą wspomnienia i późniejsze działania nie dawało jej poczucia przynależności. Nie mówiąc o poczuciu bycia rodziną.
Nawet jej własny starszy brat traktował ją jak nic nieznaczącą krewniaczkę, która nie może za wiele.

‘Obstawa’ nie znał jej kompletnie. Pytanie na ile znał ją jej brat?

Zingorowała garniaka z westchnieniem.

Za to zgarnęła Marka do uścisku i przyciągnęła jego głowę do swych ust.
To tego potrzebował. To dlatego się wahał. Ale dlatego też od początku rozmowy się zbliżał. Gdy tylko go złapała odwzajemnił jej uścisk. Stał wtulony w nią z zaciśniętymi oczyma i słuchał jej szeptów.
- Wiem o leleku. Wiem, co poświęciłeś. I wiem, że zabrałam ci szansę udowodnienia ojcu swojej wartości. Dla mnie jesteś nie tylko Małym Księciem. Jesteś Królem. Pomogę z Tatarką. Pomogę zdobyć tron. A potem pomścimy go. Tutaj osiągnąłeś już wszystko a firma i tak planuje czystkę na wszystkich wilkołakach. Pomyśl bratyku. Ryzykuję teraz dużo więcej niż ty. Zaczniemy od Kamczatki żebyś przejął tron i stanął na czele największej armii w historii.

Po tych słowach musnęła lekko policzek brata i odsunęła się błyskawicznie wracając w bezpieczną zatokę swojego Szklanego Smoka
Marek w milczeniu skinął głową. Jego zdanie już znała. Problemem teraz stawał się jego szef.

- Co wiesz o planach Shinzou - wypalił nagle jakby wiedząc, że o nim myśli. Dziewczyna mogła się jedynie zastanawiać czy słyszał całość szeptanej rozmowy, czy raczej ją ignorował.

- Po tym jak już sprzątnąć zarząd pod hasłem ‘wymiany’ nieudolnych jego członków jak Maverick czy Saret? Przejmą pakiet kontrolny wykupując GSK? Przejmą R&D, rozpoczną inwestycję w farmę i medycynę - Żenia przekształcała informacje zdobyte podczas zebrania zarządu i podczas rozmowy z Wojtkiem - skoncentrują się na GLS. Dodając do tego obecny burdel w firmie i spadające ceny akcji, no nie wiem, Mike. Jak dla mnie szukają opcji na wypełnienie dziury na pogorzelisku. Pytanie na ile będziesz potrzebny im ty i twoi ludzie? Wybacz, twoja rodzina? Może na testy dla Zettlera?

- GLS to mrzonka. Nie da się stworzyć choroby, która wytępi wilkołaki. Jeżeli Shinzou chce inwestować w tę gałąź, to niech inwestuje. Więcej pieniędzy to nie jest rozwiązanie. Wiesz, jeżeli ktoś jest w ciąży to urodzi za dziewięć miesięcy. Jeżeli masz pieniądze i zatrudnisz dziewięć potencjalnych matek, to nie urodzą po miesiącu. Dlatego nie mam żadnych obaw w kwestii GLS.

Tym razem to garnitur postąpił kilka kroków w stronę rodzeństwa. Córka Ognistej Wrony poczuła za plecami drgnięcie Dragana.

- Stoimy pod siedzibą GSK, który został przejęty przez twojego kumpla. Proszę, rozmawiaj ze mną szczerze, a nie próbuj manipulować - powiedział w końcu.

- Szczerze? To mnie zupełnie nie obchodzi, czy Shinzou przejmie firmę czy nie. A Wiliams nie zdaje się być przyjacielskim pluszakiem, mimo ulubionego płaszcza z logo smoka. To tak jakby Ciebie wysłać na zebranie rodziców w przedszkolu, żebyś omawiał kolor ścian i jadłospis na następny tydzień albo pogroził tatusiowi, którego synek podbił twojemu oko. Nie znam szczegółów ich działań czy ich planów jeśli konkretnie o to pytasz. Ale widzę co się dzieje. Widzę jak coraz częściej pojawiają się poza rynkiem azjatyckim. Wiesz, to w końcu ty masz najwyższy stopień dostępu do informacji w firmie, prawda? I wiem, że cię te zmiany martwią. Dlatego tu jesteś. Czego potrzebujesz ode mnie, Mike?

- Masz rację. Martwią mnie. Ale mam już nazwisko. Williams. Przyjrzę mu się. Agresywna polityka tej korporacji to coś nowego. Chcę wiedzieć jaki przełom u nich nastąpił. Co się zmieniło, że przez trzydzieści lat siedzieli cicho i ulepszali swoje zegarki, po czym nagle wychodzą z cienia i kupują spółkę za spółką. To ma drugie dno. Jak chcesz zabić Garshoka? - wypalił na zakończenie stojąc niemal równie blisko jak Marek. Maksim podszedł do wilkołaczki i otarł swoje ramię o jej ramię. Ona odpowiedziała tym samym, dyskretnym gestem.

- Ja nie chcę nigdy nikogo zabijać - uśmiechnęła się dziewczyna zastanawiając się czy garniak też czeka na tulaska - Szkoda pozbywać się przydatnych ludzi. A takich będzie potrzeba. - tutaj spojrzała na Marka.

- Myślę, że trzeba będzie go zabić - tym razem powiedział Marek. - Garshok nie nadaje się na sojusznika. Będę spodziewał się noża w plecy każdego dnia.

Mike pokiwał głową. Było to coś, jak nauczyciel słuchający odpowiedzi ucznia w czasie egzaminu.

Żenia skinęła głową.
- Cóż. Jeśli tak musi być, to tak musi być. To nie ja muszę go jednak zabić. Choć mogę pomóc w zorganizowaniu sprzyjających okoliczności. - zanim powiedziała coś więcej zmieniła temat - Co z tym polowaniem na Złotego? Ktoś stęsknił się za Niuchaczem.

Mike Smoczy Gniew zacisnął mocniej dłoń na lasce. Zagryzł też zęby, po czym powiedział.

- Wiem, że potrafisz przekazywać wspomnienia - tym razem mówił do Maksima. - Mam też powód przypuszczać, że z Shinzou wyniosłeś więcej niż przekazują raporty. Chcę te wspomnienia. Wszystko z ataku na placówkę. I wszystko co zdobyłeś. A potem okaże się, że Marek z Niuchaczem zniknęli.

I tym sposobem dotarli do sedna i prawdziwego powodu przybycia Mike’a.

- A co z Tobą i resztą rodziny? - Żenia przeniosła ciężar ciała z nogi na nogę z koślawym uśmiechem - Masz przecież sejf z ambasady?
Mina dziewczyny wyraźnie mówiła o ciekawości.
- Sejf, to sprawa firmy. Powiedzmy, że nie chcę, żeby w papierach została wzmianka o tym, że się nim interesowałem. Jeżeli ten Williams jest taki twardy, to niedługo będzie mieć dostęp do tych danych. A jeżeli ma manię na punkcie GLSa, to nie mogę zakładać, że jest wilkołakofilem. A co z moimi ludźmi? Nigdy nie dowiedzą się o układzie. Po zniknięciu Marka spuszczę za wami najlepsze psy. Raz, drugi, trzeci. Ale wiecie jak to będzie bez Niuchacza. Za dwa miesiące przedstawię zestawienie wyników na zebraniu rady. Tam liczy się tylko słupek z opisem “koszty”. I wtedy cofnę ludzi.*

- Jeszcze jedno, Mike. - Marek mógł przyglądać się swojej małej siostrzyczce, która rozmawiała z szefem ochrony Pentexu jak równy z równym - Chcę Zettlera. To w zasadzie ktoś kim interesuje się też Wiliams, więc usuwając go z twojej drogi, zyskujemy oboje. Podaj cenę, proszę.*

- Najpierw wspomnienia z Japonii. Później pomówimy o twojej fascynacji kilkusetletnimi nazistami - powiedział Mike z kamienną twarzą. Znała ludzi na tyle, że wiedziała, że w tym miejscu wyczerpała swoje możliwości negocjacyjne. Zettler nie był w puli tego o co grali. Jeszcze nie...

Żenia spojrzała na Maksima pytająco i uśmiechnęła się ledwo widocznie. Lubiła ich więź z wielu powodów. Jednym był ten miliard sposobów w jaki potrafili się komunikować. Ona nie widziała problemów z podzieleniem się ‘snem’. Maksim i tak pozostawał w pozycji kontrolującego przepływ wspomnień. Jeśli chciał coś zaciemnić albo ukryć miał na to możliwość.

Maksim kiwnął głową.
- Rytuał trzeba przygotować. To kilka godzin. Potem samo przekazanie wspomnień może przebiec różnie. Jeżeli masz bezpieczne lokum, to możemy to zrobić jeszcze dziś.
Maksim stał z rękami w kieszeniach. Zupełnie nie tak, jako powinien stać ścigany w towarzystwie dwójki zatwardziałych ścigających.
- A gdy już wyjdziesz z mojej głowy, to utniemy sobie rozmowę na temat kilkuset letniego nazisty. - Zakończył szerokim i bezczelnym uśmiechem.
- My sobie pogadamy w międzyczasie, bratyku. Stęskniłam się. - Żenia uśmiechnęła się czule do Marka.
- Jasne Żabo.
 
corax jest offline  
Stary 13-04-2019, 20:06   #28
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Godzinę później siedzieli we czwórkę w apartamencie na ostatnim piętrze hotelu Mercure. Maksim wprowadzał Mike’a w tajniki prowadzenia rytuału, a Marek z siostrą zasiedli w salonie. Marek przyniósł whisky i dwie szklanki.

„Myślę, że jeżeli przygotowanie do rytuału ma przebiegać tak jak z tobą, to Mike może mieć problem z rozmiarem Maksima.”

Odezwała się zmora, która uporczywie milczała ostatnie godziny.

Marek nalał do połowy w obie szklanki, po czym podsunął jedną siostrze.

- Przepraszam, że chciałem cię zabić - zaczął podnosząc szklankę do ust.
Żenia miała łzy w oczach.
Ze śmiechu.
Komentarz zmory i wstępniak brata sprawiły, że nie ryknęła jeszcze śmiechem. Za to powstrzymujący chichot wyciskał wodę spod jej powiek.

- No mam wrażenie, że wziąłeś to nieco zbyt osobiście, bratyku - zarumieniona od rozbawienia dziewczyna mruknęła w szklankę.

“Nie wiem czy nie powinnam być zazdrosna. W końcu lubi brunetki…”
„Gdy skończą to obserwuj twarz Mike’a. Jeśli będzie mieć grymas przy siadaniu to prawdopodobnie zapłacił wysoką cenę za wspomnienia”

“Godne podziwu poświęcenie. Chociaż z drugiej strony Maks nie wygląda jakby był do niego nastawiony czule.”

- A ty nie? Po tobie spłynęła śmierć ojca? Nie zawahałaś się ani chwili? - dopytał Marek, po czym wzniósł przed siebie szklankę:
- Za rodzinne pojednanie.

- Ehhh. To nigdy nie było wymierzone bezpośrednio w Ciebie, Marek. Przecież Ty i ja… - Żenia siorbnęła głębszy łyk alkoholu, który palił jej przełyk i podniosła się by stanąć za bratem. Nacisnęła brzegami dłoni na mięśnie jego karku i ramion ugniatając je łagodnie. Nie wiedziała czy robiła to wcześniej. Ale Marek wyglądał na bardziej spiętego niż we wspomnieniach. - Nie słuchałeś mnie wtedy przez telefon co?

- Wszystko zmienia się tak szybko. Dwa miesiące temu nie wyobrażałem sobie opuszczenia Pentexu.
Marek nalał sobie kolejną szklankę. Poprzednią opróżnił na raz.

- Dwa miesiące nie wyobrażałeś sobie walki o przywództwo nad czarnymi spiralami. Może to wszystko nie jest na marne? - Żenia muskała skronie brata lekkimi gestami, które zdawały się wyjątkowo znajome.

Jednak ‘tylko krewniaczka” ciągle była łatką. Wrona przez chwilę miałą dziwną scenkę przed oczami. Starczyłoby by mocniej ścisnęła ze sobą dłonie a głowa Marka eksplodowały kaskadą krwi.

“Hhihihi”
Głosik nastolatki w głowie przypomniał jej, że nawet myśli ma na podsłuchu.
Przez chwilę milczała.

- Chcę byś mi pomógł, bratyku, gdy już przejmiesz władzę. Żebyś zjednoczył wszystkie Spirale i pomógł przebudzić Żmija. - szepnęła wciąż masując spięte mięśnie na ciele brata.

- Mhm - mruknął rozprężony masażem. - Trzeba z tym zrobić porządek. Są podzieleni bardziej niż Gajanie z tymi głupimi wojnami między Kłami a Panami Cienia. Tutaj są podzieleni nawet w ramach jednej watahy. A co dopiero jeśli pomyślisz o relacjach między tymi nazywającym się wolnymi, a tymi pracującymi dla Pentexu. Ale ich inaczej nie zjednoczysz jak siłą. Brutalną siłą.

- Mhm - mruknęła Żenia - to dobrze by było zbudować mocne sojusze. Dlatego myślałam o kimś komu mógłbyś zaufać. A może pora wyjść z cienia ojca i wrócić do prawdziwego nazwiska? To byłby symbol. Co myślisz?

Żeńka nie przerywała ucisków lecz między kojący dotyk wplatała powolną pajęczynę. Brat był sprytny. Cwany. O dużym ego ale wrażliwym na poddawanie jego wartości w wątpliwość. I kochał ją na ile i jak potrafił.

Dziwne, że Nahajka go nie komentowała.

- Siostra, ostatnio robisz wiele dziwnych rzeczy. Rzeczy o jakie nigdy cię nie posądzałem. Mam prośbę. Potrzebuję jakąś silną broń. Koniecznie srebrną. Zabiję Garshoka na oczach jego ludzi. A potem powiem im, że jestem synem Konietzki.

Marek złapał jej dłonie i wyswobodził się z nich. Ze szklanką w dłoni ruszył w stronę ściany okien. Apartament robił ogromne wrażenie. Widok z ostatniego piętra roztaczał się na trzech zewnętrznych ścianach. Czwarta była obwieszona lustrami, przez co ogromny apartament wydawał się jeszcze większy. Jej brat szedł powolnym krokiem do okien.

- Wolisz kleiva czy banekleiva? - Żeńka przycupnęła na oparciu fotela obserwując Marka. Próbowała wyobrazić sobie jego pierwsze wspomnienie o niej. Historia zatacza koło?

Westchnął. Albo raczej wciągnął powietrze i napiął się cały. Potem napił się whisky.
- Im bardziej legendarne, tym lepiej. To nie może być długa walka, bo Grashok jest nieporównywalnie lepszy w walce.

- Wiesz o jakiejś? Nahajki ci nie dam. To tak nie dziala. Kleiva mogę załatwić. Banekleiva Pieśni Udręki myślę, że tez.

Najbardziej przydałby się kleive Czarnego. Ale po pierwsze był Czarnego a po drugie głupio by było gdyby Marek nie chciał go oddać po.

- co jeszcze Cię martwi?
- Podobno jakaś broń wypłynęła u gajan. Jakiś wielki Kleiv. Postaraj się. Najlepiej, żeby zabijało samo i jednym ciosem. Ale tak, czas najwyższy wziąć życie we własne ręce.

Marek wrócił do butelki i napełnił sobie ponownie szklankę.
- Nie smakuje ci? - zapytał.


- Odwykłam - Żenia wzruszyła ramionami - Mam kontrpropozycję. Dogadaj się z królem gajan na temat użyczenia wielkiego kleiva. Mogę spróbować umówić spotkanie.

„Jeśli czas to weź odpowiedzialność też! Pfffff”*!

“Cicho, nie przeszkadzaj... “ odpowiedziały jej myśli głosem nastolatki.

- Cóż, jeżeli nic innego mi nie zostanie. - tym razem ruszył do lodówki elegancko ukrytej za jedną z lustrzanych powierzchni. Sięgnął do kostkarki do lodu i wrzucił do swojej szklanki kilka z nich. Na koniec wziął też łyka, ale już dużo mniejszego.

- Możesz w sumie umówić spotkanie.

„ drugi Harad…”

- Ok. Postaram się.

Wtedy do pokoju zszedł po schodach Mike. Miał na sobie jedynie bokserki i bransoletkę. W dłoni nadal miał laskę z wilczą głową.

„Dobrze, ze skarpetki zdjął…” błysnęło w głowie Wrony.

Po chwili za nim pojawił się Maksim w swoich bojówkach i hawajskie jkoszuli. A Córka Ognistej Wrony zauważyła, że bransoletka na nadgarstku Mike’a składała się z jakichś chipów komputerowych, czy innych procesorów.

- No to ja od was dostałem wszystko czego chciałem. Co jeszcze mogłabyś mi dać za wystawienie nazisty? - zaczął z wesołą miną.

“Coś jest nie tak. Coś się zmieniło po drugiej stronie” Tym razem Nahajka była przejęta.

„Co to znaczy, że się zmieniło? W umbrze?”
“W umbrze. Coś… jak… Fedir? Nie wiem. Nie rozumiem tego.”
„Fedir nie żyje. Że co? Mike to szaman? Nie rozumiem. Ma zmory?”
“Kurwa! Każdy tu ma zmory poza twoim smoczym kochasiem. Łażą za nimi cały czas. Ale to nie to. Coś się popsuło w umbrze i nie powiem ci co takiego, póki nie skoczymy. Tyle że… czuję, że skok może nie być dobrym pomysłem.”

Żenia obserwowała Mike’a i Maksima.
„Pułapka?”

- Hej - Mike pomachał przed oczami dziewczyny. - Mowę odebrało?

Na lewej stronie klatki miał wytatuowanego smoka o trzech głowach.

- Tak. Na widok kolesia w bokserkach ale z laską w dłoni. - Wrona podeszła do Maksima spoglądając na niego z niepokojem w oczach.
Mężczyzna momentalnie się napiął.
- Dobra. Wróćmy do konkretów. - Mówił po angielsku. - Doktor Harold Zettler. Utytułowany naukowiec, filantrop, wizjoner. Czymże naraził się samotnej mścicielce? Czyżby jakiś znajomy został włączony do projektów Iliada? Odyseja?
Mike zaczął zakładać spodnie, które leżały zwinięte w kostkę na szerokiej kanapie.
- Eh, to i tak bez znaczenia. Masz propozycję?

„Czy ja wyglądam na Ojca Chrzestnego? Albo świętego mikołaja?”
„Ja tam nie wiem, ale chcesz zabić doktora, filantropa i wizjonera”

Żenia mimo rosnącej irytacji zachichotała pod nosem.
- Mam.
Mike założył nieskazitelnie biały podkoszulek.
- Zamieniam się w słuch.

- Ja mogę poczekać. Gdy uznasz, że potrzebujesz pomocy z Shinzou to mnie znajdziesz i wystawisz Zettlera. Teraz kwestia Niuchacza.
- O Shinzou wiem już wystarczająco. Francesco, Kiro Yamazaki i Charles Lemont. Trzy głowy za Zettlera. To moja cena.
- najpierw rozlicz pierwszą kwestię - Żenia uśmiechnęła lekko - Bo chyba za szybko próbujesz dobijać targów bez spłaty zadłużeń. *
Uśmiechnął się, a w jego uśmiechu było coś ze szczerzącego się drapieżnika. Sięgnął po słuchawkę Bluetooth i wsunął ją do ucha.
- Wyjaśnij mi, co jestem winien ściganej terrorystce? - powiedział.
Maksim drgnął. Nawet Marek odstawił szklankę.
- Co ty odpierdalsz? - powiedział do swojego szefa.

To co zadziało się w następnych sekundach byłoby praktycznie nie do wyłapania przez ludzkie oko. Ale tak się złożyło, że na ostatnim piętrze hotelu Mercure nie było żadnego człowieka. Mike był doświadczonym wojownikiem. Inaczej dawno temu zginąłby, zamiast obejmować stanowisko w radzie nadzorczej Pentexu. Teraz ten wojownik zmieniał się w ogromną czarną bestię o zielonych ślepiach. W ślad za nim przemianę zaczynał też Marek szykując się do walki. Zdradzony, chciał stanąć w obronie swojej siostry. Siostry, z którą dopiero się pogodził.

Maksim Dragan Bondar również wiedział co się święci. Jego ciało zaczynało pokrywać się łuską. Mike, który miał stanąć sam przeciw trójce jeszcze zanim przemiana dobiegła końca sięgał już po swoją srebrzoną laskę, która miała przechylić szalę zwycięstwa na jego korzyść.

Jednak w tym wszystkim była Sonia Konietzko. Nieskończenie wiele razy oszukana i wykorzystana. Walcząca o życie na setce możliwych frontów. Wybranka Smoka. Wybranka samego Żmija. Nie była nawet w połowie tak dobrą wojowniczką jak Mike, ale wielkością swojej determinacji go przygniatała. Ona jedna w tamtej sekundzie, na ostatnim piętrze hotelu Mercure nie traciła sekundy na przemianę w wojowniczą bestię. Ona była wojowniczą bestią sama w sobie. Jej oczy zapłonęły zielenią. Jej tatuaż stał się jakby jeszcze bardziej czarny. Odbiła się z całych sił wprost na przemieniającą się bestię. Pochwyciła jego łeb wyuczonym komandoskim chwytem. Jej delikatne ciało nie powinno zrobić na nim najmniejszego wrażenia. A jednak jej wyskok zachwiał trzymetrową bestią. Wokół rozległ się ryk. Wilkołaki ryczały w złości. Ale najgłośniej ryczała Sonia swoim niemal dziewczęcym głosikiem. Krew w jej żyłach na moment stała się czarna. Z jej oczu buchały zielone płomienie. W całym tym krzyku nie było słychać pękającego kręgosłupa. Nie było słychać rozrywanej jak papier skóry. Nie było słychać rozrywanych mięśni. I nagle trysnęła krew. Posoka rozlewała się wręcz litrami. Pysk Marka i opinająca się na łuskach hawajska koszula Maksima były kompletnie umazane we krwi. Nagle zapadła niewyobrażalna wręcz cisza. Cisza, w której pacnięcie na dywan długowłosej głowy Mika było wręcz niewyobrażalnie głośne. Sonia przez to, że po skoku wylądowała na plecach Mike’a miała na sobie jedynie drobną smugę krwi na twarzy. Ciało opadło w kałużę krwi i rozerwanych ubrań.

„Mamy niecałą minutę. Skubani wyłażą z luster. Cztery wilkołaki. Mieliśmy sporo szczęścia, że ich szaman się zgapił.”

Marek sięgnął po srebrzystą laskę Mike’a Smoczego Gniewu.

„Bierz bransoletę, tam też czuję ducha”

Zmora zachowywała nad wyraz dużo rozsądku w całej sytuacji. Sonia jeszcze nie ochłonęła. Wprawdzie zielone płomienie w oczach zniknęły tak jak i czarne żyły, ale całe zdarzenie trwało może sześć sekund? Może pięć.

Uciekać? Teraz?

Nie!

Gniew wciąż napędzał Żenię niczym para pociąg w Brzytwie.
Zgarnęła bransoletę z martwej łapy ochłapu, który kilka sekund próbował kpić z niej i oszukać. Odzywało się w niej Poczucie dumy? Czy może też czysta krew Panów Cienia, którzy nie darowywali wrogom przewin? Splunęła na truchło Smoczego Gniewu.


Maksim i Marek naprawdę zdawali się zgrywać ze sobą. Może nadszedł czas pozwolić innym na przejęcie inicjatywy?

- Daj mi tę bransoletę - powiedział Marek wyciągając dłoń w stronę Sonii. Równie szybko jak w crinosa zmienił się na powrót w człowieka.

- Minuta. Przechodzi czwórka. Zgarnijcie najpierw szamana. To lupus. - Sonia wypowiadała rozkazy stłumionym głosem - i postarajcie się nie pociąć ich za bardzo. Chcę ich skóry.

- Siora, polowałem z nimi przez ponad miesiąc - pomachał palcami otwartej dłoni. - Bransoletka, szybko. Złoty, do szafy!

Maksim bez mrugnięcia okiem ruszył w głąb mieszkania.

- Jeśli masz w plecaku coś srebrnego to czas to wygrzebać - dodał Mazut.*

Żenia rzuciła bransoletą w jego kierunku po krótkim, kilkusekundowym wahaniu.

Namacała w plecaku smoczy kleiv i spojrzała na Marka.

- I co dalej? Mogę rzucić ciemnością ale ty stracisz na tym.

Zmieniła postać w czarną bestię. Ona sama też dogadywała i zgrywała się ze swoim Alter ego rodem z Assassin’s creed.

„Pazury Bkhto. Jak przy NIM” - Sonia ostatni raz wymówiła imię przyjaciela w chacie Czarnego. - „Pomóż”

- Chcę foty - wyharczała do brata. - Do firmy.

Marek wyrwał kleiva z rąk siostry.
- Wracaj do ludzkiej formy, szybko.

Zmora już napełniała ciało Żenii siłą. Jednak zachowanie brata wydało się podejrzane.
- Siora! - fuknął na wielką czarną bestię, która chwilę temu rozerwała gołymi rękami innego wilkołaka: - ponoć chcesz, żebym miał pod butem całe plemię, to podporządkuj się…

Trochę pożałowała, że Maksim jest na drugim końcu pomieszczenia.

Sonia warknęła odsłaniając kły i kładąc uszy wzdłuż czaszki.
Wciąż czuła uderzenie adrenaliny. Czuła moc Nahajki. Oceniała zamiary brata.

Uderzenie serca później powróciła do szczuplutkiej, niemal wychudzonej wersji Sonii Konietzko.

Dawała bratu szansę. Na wykazanie się w jej oczach ryzykując swoim i Maksimowym życiem. Zacisnęła dłoń na kleivie.
Wciąż stała w rozpływającej się kałuży krwi.

- Prowadź, bratyku.
Pojawiały się sylwetki trzech Crinosów i jednego Hipso.
Marek kopnął pod kolanem Żenię i przysunął jej pod szyję srebrne ostrze. Jakieś inne. Cienkie. Dziewczyna szarpnęła się odruchowo.

- Kurwa, Shlaicher! Co ci tyle czasu zleciało? Musiałem zajebać Złotego. Chuj w dupę z tym interesem - nad jej uchem krzyczał Mike Smoczy Gniew nienaganną angielszczyzną. Wykręcał jej ręce… choć nie… on upychał w nich rękojeść jej kleiva.
- Wyłazić z form. Nie potrzebuję warczących kundli.
W powietrzu dało się wyczuć pewne zmieszanie. Skołowane wilkołaki zaczęły się zmieniać.
- Setus, zajmij się więźniem.
Pchnął mocno Sonię w stronę kobiety. Jednak zrobił to tak, żeby ostrze pozostało niewidoczne.

Potem była to kwestia sekund.
Maksim przebił z tyłu dwójkę, z której Sonia rozpoznała niskiego blondyna z naszyjnikiem z kości. Marek zaś ścinał właśnie lupusa.

Setus rozglądała się rozszerzonymi oczyma na wyciągnięcie ręki od Córki Ognistej Wrony.

Wahanie dziewczyny trwało mniej niz pół uderzenie serca. Zabić czy przejąć? Kleiv Smoka leżał w dłoni idealnie dopasowany. Lojalności Setus nigdy by nie dowierzała. Renia za to…

Była jedną z nich. Lojalność zbudowana na uratowaniu życia i podarowaniu nowego była czymś zupełnie innym.

Zamach, uderzenie z głuchym pomrukiem.

Ciche plaśnięcie ostrza rozcinającego tkankę. Głowa wykonała piruet i spadła z głuchym łoskotem na dywan. W pomieszczeniu buchnęła kolejna fontanna krwi.

Potem Marek parsknął śmiechem.
- No, nie poszło nam tak źle. Ale widać siostrzyczko, że się starzejesz.

- starzeję? - Żenia ruszyła do łba Mike’a by wygrzebać słuchawkę bluetooth i obejrzeć.

„Coś taka milcząca?”

- kogoś jeszcze się należy spodziewać? Co z tym cholernym Niuchaczem?a

Mazut odłożył dziwne proste ostrze. Teraz widziała wyraźnie wilczy łeb na końcu. Czyli to było ukryte w lasce. Zsunął też z dłoni bransoletkę i… strząsnął z siebie twarz Mike’a Smoczego Gniewu. Sięgnął po szklankę z niedopitym alkoholem i pacnął na fotel.

Maksim przeszukiwał zwłoki w swojej ludzkiej formie.

- Mamy mobilną bazę. Ciężarówkę, gdzieś w Komornikach. Tam mamy Niuchacza. Obstawą są ludzie. Mike ich nie wtajemniczał w żadne plany - upił niewielkiego łyka i dodał - myślę, że mamy sporo czasu. A ja chciałbym się dobrać do komórki i kompa Mike’a.

Sonia zaczęła robić fotki swoją komórką.
W między czasie wybrała numer do Rycha.
- Ta laska ci styknie czy nadal potrzebujesz czegoś srebrnego? - mruknęła Sonia do brata robiąc szczególnie szerokie ujęcie zwłok.

Drapieżny usmiech ukazał się nad szklanką dzierżoną w dłoni.
- Broń najbardziej wpływowego Tancerza Czarnej Spirali w Pentexie? Myślę, że ma „wystarczającą legendę” za sobą. - Mrugnął na zakończenie.

- To co się mówi? - Sonia podeszła do siedzącego brata i stanęła niemal nad nim. Uniesiona brew i lekkie wyzwanie w oczach mogło być odczytane za wyzwanie. Po części nim było. Ale Sonia chciała usłyszeć słowo, które wszystkim wokół przychodziło z takim trudem.

- Dziękuję Zhyzhak. Powiedz jak urwałaś głowę Mike'owi?

- Proszę, bratyku - Sonia poczochrała ciemną czuprynę brata z uśmiechem i wzruszyła ramionami - Nie wiem. Zirytował mnie.

- Sorry za tego kopniaka - wypalił szybko.

Sonia roześmiała się w głos:
- No. - pogroziła bratu palcem i ruszyła do Maksima.
Spojrzała mu w oczy sprawdzając czy z nim wszystko w porządku. Wspięła na palce i pogładziła po zalanym krwią policzku.

- Wiesz, że dopiero teraz wierzę, że z Grashokiem może się udać - złapał jej dłoń i przycisnął do policzka.

- Hmm - mruknęła Sonia kpiąco - Czemu nikt mi nigdy nie wierzy?
Wtuliła się by pocałować swojego Szklanego Smoka.

Maksim rzucił na elegancką ławę masę różnych przedmiotów. Na wierzchu leżał naszyjnik z zębów który niedawno podskakiwał na klacie niskiego blondyna. Największym elementem był wielki młot z wyciętymi runami. Poza tym był tam też maleńki złoty łańcuszek z półksiężycem. Kilkunastocentymetrowa tuba, będąca w istocie wydrążkna w kości. Wilcze zęby, do połowy wymalowane na czerwono. Czarne kulki, wyglądające jak winogrona i trzy wiertła ze szklanymi trzonkami. Na koniec Maksim zdjął z nosa lustrzanki, które nadal były umazane krwią.


- Bo masz pięćdziesiąt kilo? - zażartował przyjmując całusa.

- Ppfffff - obruszyła się Wrona - zapomniałeś dodać czegoś po tym „Pięćdziesiąt kilo”. Na przykład sexappealu. Albo zdrowego rozsądku. Albo uroku osobistego… - gderała drocząc się jakby wcale nie chodziła po nasiąkniętym krwią dywanie za kilkadziesiąt tysięcy.

Już miał coś odpowiedzieć, gdy nagle rozległ się dzwonek telefonu z plecaka dziewczyny. Na wyświetlaczu widniała twarz alfy jej watahy. Oddzwaniał.

- Dobry wieczór. Zajęty bardzo? - zagadnęła Żenia ciekawie - Możesz rozmawiać?
- Gdy nie mogłem rozmawiać, to nie odebrałem. Co się dzieje? Rzadko dzwonisz.
- Jest sprawa, Alfo. Renia się ucieszy. - zaczęła Żenia - Tylko potrzeba zorganizować transport i dyskretną ekipę do hotelu Mercure, Dałbyś radę pomóc?

„Ej Bktho… umbra nadal zepsuta?”
„Jak cholera. Zmora Mike’a już zdechła. Jeśli skoczymy, to nas też to może czekać.”

- I trzeba w okolice Komornik podjechać. Jest tam do przejęcia jeden pojazd. Ważny.
Marek wykonał ucinający gest ręką.
- Ciężarówką zajmiemy się sami. - powiedział szeptem nad stolikiem w stronę swojej siostry.

Sonia skinęła głową.
- Alfo, umbra jest odcięta więc to dojście należy odliczyć. Przydałyby się też zmiany ubrań - podała rozmiary swoje i Maksima spoglądając na brata z oczekiwaniem. Ostatecznie podała i jego rozmiar.

Połyskujące ciemno winogrona i złoty łańcuszek przykuwały jej uwagę dużo bardziej niż pozostałe znaleziska rzucone na stół przez Maksima.

Sonia starała się dzielić uwagę. Z jednej strony omawiała szczegóły interwencji Harwazińskiego, podczas gdy Marek opowiadał o nowych zabawkach.

- Welon Ciemności, naszyjnik dający niewidzialność. Orzeł Bólu, legendarny młot Pomiotów, zdobyty w czasie panowania Zhyzhak, Lustrzanki - zaśmiał się - najskuteczniejsze przejście w umbrę. Bransoletka czipów, to pamiątka po córce Zettlera. Szklane wiertła i winogrona bólu to narzędzia tortur. Kościana tuba mieści w sobie powietrza na kilka godziny, gdyby trzeba było znaleść się pod wodą…. Albo wśród trującego gazu. Zęby Schleichera to w zasadzie takie granaty z opóźnionym zapłonem ...


Wrona kończyła ustalenia z Rychem, rozłączyła sie i klapnęła na jednym z czystych foteli sięgając po znaleziska.
- Braciszku? A jakie były właściwe te plany, co? I gdzie podziała się Czerwona? Nie żyje czy jest w słoiku? I jeszcze jedno ważne pytanie. Dobrałeś się do hakerki Zaara, prawda? - zabluffowała - Potrzebuję ją z powrotem.

- Dobrałem się do wielu hakerek i hakerów Zaara. Ale to już kilka miesięcy temu. Przecież Niuchacza wyniosłem z domu Zaara, a sam dom zlokalizowałem dzięki jego hakerom właśnie. Nie wiem gdzie jest Czerwona. Nie koordynowałem jej działań. A Mike już ci nic nie powie.

- Chodzi mi o niedawne przejęcie. Nie sprzed kilku miesięcy temu. Jeśli nie Ty to możliwe, że to sprawka Shinzou. A to nie jest dobra wiadomość, Marek.

Zastukał palcami o szklankę.
- Smoczy Gniew powinien mieć jeszcze słuchawkę w uchu - powiedział w stronę Maksima.
Wielkolud wstał i poszedł szukać rzuconej gdzieś głowy.

- Plany są zawsze takie same. Zawojować świat. Z telefonu wnioskuje, że masz zaufanych ludzi, którzy pomogą nam w dorzeczu Prypeci?

- Możliwe. Ale wolę ich nie mieszać póki nie będzie to naprawdę konieczne. Trzeba Ci najpierw zbudować zaplecze i watahę, której będziesz mógł zaufać. Może zaczniemy od Volkova? Skoro mamy czas, możemy spróbować go namierzyć Niuchaczem.

- Możemy spróbować…

Wilkołaczka założyła sobie na szyję łańcuszek z małym księżycem. Maksim lustrzanki.

Zanim Rychu dotarł omawiali kolejne tematy.
Najmniej komfortowy był Garshok. Poza tym, że był szamanem w wataże Zhyzhak nie wiedział o nim za wiele. Zresztą Garshok stanowił ciężką zadrę w sercu Marka. No i przy tej okazji zaczęli temat idealnego metysa. Zwiastunu końca. Zhyzhak ukryła go gdzieś.I podobno jedyna osoba, której powiedziała o tym gdzie go ukryła to Garshok . Pogłoski mówiły, że idealny metys był ukryty gdzieś w umbrze, a Garshok robił z nim to, co potrafił najlepiej. Pranie mózgu, żeby stworzyć idealnego Tancerza Czarnej Spirali.

Temat Rosji i Ukrainy był dość obszerny. Marek poruszał go ledwie po łebkach. Putin był uzależniony od krwi wampira. Wampir zarządzał. Dogadał się z dwoma grupami. Szczurołakami z Moskwy i Tancerzami Czarnej Spirali. Choć żadna z tych grup nie była decyzyjna w wampirzej wojnie, to obydwie czerpały korzyści. Pentex działał normalnie na terenie Rosji, a Gazprom był częścią Edron Oil. To stamtąd pochodziło ponad 20% dochodów grupy.

Marek powiedział też o jeszcze czymś. OESSH. Elitarna grupa wampirów pod przywództwem tysiącletniej tatarki. Szkolona w tropieniu i zabijaniu wilkołaków. Siedmioro wampirów wyposażonych w srebrną broń. Podobno z ich rąk padło już ponad sto wilkołaków.

To z kolei skojarzyło się Żenii z ekipą Cichych Wędrowców. Czyli mieli rok na załatwienie Tatarki. Taki też termin podała Markowi.

W drugiej turze Marek zabrał dla siebie wielki młot, a jego siostra bransoletkę z czipów. Maksim zabrał szklane igły. Natychmiast zmiażdżył pod butem ich główki.

Mike miał pod sobą dwie ekipy poszukiwaczy. Jedną była jego wataha. Drugą zbiór wymysłów Pentexu. Marek powiedział siostrze co stało się z jej mężem. Tego ostatniego Żenia przypominała sobie w momentach rzadkich i zupełnie przypadkowych. Raczej nie byli udaną parą skoro więcej emocji budziło hasło np „Misza”. Poza tym w składzie nadal była zmiennoskóra. Do tego wampirzyca o czerwonej skórze i wilkołak, którego Marek nigdy nie poznał. Nazywali go Łowczym. Póki co Mike działał w kierunku faworyzowania swojej watahy, toteż tamci najprawdopodobniej byli daleko w tyle. I nie mieli niuchacza.
Pytanie Żenii o ewentualną rekrutację dla ich - „jej” - sprawy było zupełnie naturalne. Wampirzyca, Łowczy brzmieli jak ktoś kogo warto by mieć dla siebie.
Zmiennoskóra była ciekawą opcją ale Sonia nie byłaby jej pewna. Wraz z Krzysztofem nie wpasowywała się w plany dziewczyny.

Dwie słuchawki przypadły Maksimowi i Sonii. Winogrona Markowi. Rurka z kości Maksimowi. Zęby Sonii.

Kłopotliwym tematem było wsparcie dla sprawy Marka poza Pentexem. Nie miał tam zbyt wielu znajomych. Jego kolejnym celem była Słowacja. Było tam około dwudziestu pięciu Tancerzy Czarnej Spirali. Z tego czworo na etacie Firmy.

Marek miał zamiar tam na szeroką skalę odegrać to co odegrał w hotelu. Poprosił o dokumenty Mike’a. Nie było problemem udawanie jego twarzy. A miał co najmniej kilka dni.
Żenia zaproponowała wyciągnięcie maksymalnych korzyści czyli gotówki z kart Mike’a. Zasobów nigdy za wiele.

W końcu przyjechał Rysiek. Miał ze sobą wilka na smyczy. Dzikie Serce miała specyficzne potrzeby, które Alfa ich watahy najwyraźniej spełniał. Poza tym było z nimi czworo krewniaków, których Sonia nie znała. Ale nie zadawali pytań. Natychmiast wzięli się do sprzątania. Dziewczyna nie miała pojęcia jak udało im się wjechać do hotelu przed północą tak dużą ekipą i nie zwrócić na siebie uwagi. Rychu zdawał się być dobrze zorganizowany, co dobrze wróżyło.

W sumie ucieszyła się na widok i Rycha i Dzikiego Serca. Okazała to wyjątkowo wyraźnie jak na siebie.
Poczochrała wilka i uściskała mało oficjalnie Rycha zaraz po czym go ofukała na tyle na ile mogła by nie narqżać jego statusu. Nawet przed Rychem chodziła na palcach by wspierać watahę Smoka.

Problemem były ich ubrania. Przywiózł im komplet ortalionowych dresów, co spowodowało, że wyglądali jak gwiazdy disco polo z lat dziewięćdziesiątych.

Przyglądała się krewniakom bez słowa.
Z Rychem dogadała się na tyle by ten poinformował Czarnego o dodatkowych łatołakach. Przekazała Rychowi aktualny status w piekle pozwalając wilkołakowi dośpiewać sobie konsekwencje upadku Minotaura. W zasadzie w tej kwestii liczyła na rozsądek Kamili.

Poprosiła też by zwłoki Mike’a zachowali. Resztę należało „zniknąć”. Nie tak jak robili to wcześniej. Naprawdę miały przestać istnieć. Zanim się rozstali Żenia dopytała Marka czy potrzebują odcisków.
Mike’a.

Gdy brat przytaknął wygrzebała z plecaka rękawiczkę.

Po raz pierwszy od kilku miesięcy.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 13-04-2019 o 20:09.
corax jest offline  
Stary 13-04-2019, 20:18   #29
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Do Komornik jechali Audi Marka. Jej brat szybko wskazał sześcioosobową obsługę mobilnej bazy. Maksim w czerwonym dresie z dwuręcznym młotem załatwił większość. Sonia i Marek dobili po jednym.

Pierwszą rzeczą było uruchomienie Niuchacza w poszukiwaniu Volkova.
Kolejną dobranie się do laptopa i komórki Smoczego Gniewu i przeszukanie bazy na kółkach. Przypominała jej bazę krewniaczki Zaara: tipsowej Kasi.

Dziwne.

I te wspomnienia traciły z wolna swą intensywność.

Sama baza została odłączona przez Marka od bazy danych Pentexu. Uzasadnił to dwoma powodami. Namierzaniem i zdalna autodestrukcją. Jednak mogli pracować off-line. Mogli nawet podłączyć Niuchacza, który okazał się sporej wielkości komputerem stacjonarnym. Uruchomić go postanowił Maksim. Zaczął dość szybko stukać w klawiaturę. Stukał i stukał.

W tym czasie rodzeństwo przeszukiwało ciężarówkę. W zasadzie nie było tam nic ciekawego. Ale jej wataha właśnie zaopatrzyła się w kilka kamizelek kuloodpornych, karabiny, amunicję, kilka granatów, pistolety. Cóż, mobilna baza była w dużej mierze mini magazynem SWAT.

- To chyba kosztuje więcej niż pięćdziesiąt dwa tysiące - zachichotała do siebie Sonia.
Nie zorientowany w temacie Marek odpowiedział rzeczowo:
- W samych karabinach masz pięćdziesiąt tysięcy, Doliczysz pistolety, granaty, i sprzęt to zamkniesz się w jakichś stu trzydziestu, może stu pięćdziesięciu. Plus ciężarówka jakieś trzysta.

“Moglibyśmy to wynajmować Zaarowi i wystawiać faktury”

„Pierwszy wynajem dobrowolny czyli z upustem VIP 50%”.

- Nie ma wbudowanego nadajnika?
- Ma dwa. Jeden wyłaczyłem, bo jest związany z siecią wewnętrzna Pentexu. Drugi jest niezależny, ale gdy go wygaszę, to u nich zapali się czerwona lampka. Muszę to ogarnąć jako Mike. Wyślę maila o jakichś tajnych operacjach. To uciszy pytania na kilka dni.

- Dobra.
Żenia zastanowiła się.
- Zanim ruszymy na Kamczatkę czy gdzie tam siedzi Oleg muszę pozałatwiać parę kwestii.
Zaszeleściła dresem usadzając się w małej zbrojowni.
- Musimy ustalić też kwestię robienia rewolucji. Skoro nie masz znajomych ani dźwigni wśród spiral musimy szybko zdobyć jak największe poparcie. Smok naciska na Zhyzhak. Może by odradzającą się wilkołaczkę wykorzystać jako symbol? Do walki z Grashokiem mogę mianować Ciebie. Po tym postawisz ultimatum albo przyjmę Twoje zwierzchnictwo albo odejdę. Ostatecznie ty przejmiesz Spirale, a ja usunę się z pola. Co myślisz?

- Myślę, Żabo, że cholernie szybko dorastasz. - Popatrzył na nią, po czym machnął ręką przywołując. Jednym z kluczy zabranych strażnikom otworzył małą szafę pancerną. Wewnątrz była srebrna amunicja. Nie było tego wiele, ale gdy pomyśleć z jaką łatwością może zabić wilkołaka to był to prawdziwy skarb.

- Myślałem o tym, żeby zebrać szczeniaki ze Słowacji. Watahę, która tam rządziła wybito. Kilka pomniejszych watah planuje się wybić. Trzebaby było wbić między nich i poustawiać. A potem można ruszyć dalej. W końcu zabiję Grashoka i przejmę jego zabawki.

- Słowacja jest dość delikatnym tematem - Żenia nie powstrzymywała uśmiechu opierając poufale o ramię brata - To dobry punkt zaczepienia do walki z Putinem. Rządząca wataha nie została wybita do końca. Teraz stanowi część Septu Słońca.

Na te słowa siedzący przed monitorem Niuchacza Maksim pomachał ręką.
- Nie zostało tego dużo, no ale jest.
Żenia pokiwała głową:
- Chodzi mi o to, że Sept może nam się przydać. Jeśli zaczniemy zamieszanie na Słowacji, obudzą się w nich ciągoty nacjonalistyczne. Można spróbować ściągnąć luzaki poza Słowację, ale wolałabym zostać ten teren do robienia przyczółku przeciwko Rosji. Ekonomicznie i gospodarczo. Co z republikami bałkańskimi? Albo Finlandią? Albo Stanami?

- Kocioł bałkański to dużo mniejsza liczebność. Ale z kolei dużo twardsi weterani. Trudniej będzie przed nimi stanąć w charakterze szefa. Finlandia, cóż, tam macki wyciąga Rosja. Może znajdziemy tam poparcie po zagadaniu do Olega? - wyraził swą nadzieję Marek, podczas gdy Maksim odkaszlnął:
- Oleg jest na Okinawie.
- Cholerne Shinzou - zaklęła Żenia. - Trzeba go ściągnąć.
- Możemy tam być jutro o świcie, ale nie zabiorę ze sobą ciężarówki. - Powiedział Maksim, który mimo ciemności na zewnątrz i wątłego światła monitorów siedział w zdobycznych lustrzankach.
- Możemy dać pod opiekę Rychowi. Albo wynająć na fakturę - Żenia mrugnęła do Maksa.
„Flak znajdzie nadajnik, wyłączy go i zapali soę czerwona lampka”
- Zostawmy go Rychowi. - podsumowa Maksim. Miał w sobie coś z Terminatora. A przez lustrzanki nawet więcej niż tylko coś.

- Dobra. Serio przydałaby się jakaś apka a la Niuchacz. To bydle to przeżytek w swojej formie.
Marek, pewnie nie masz numeru do Olega,co? Nie zabrałeś notesu Zaara?
- Znajdź szamana. Technoszamana najlepiej. Wtedy przeniesiemy aplikację na telefon. Póki co możemy wyciągnąć notes Zaara z placówki firmy. Chyba jest w Wielkiej Brytanii.

- Pozbywałeś się fetyszów? - Sonia prztyknęła starszego brata w ucho z przyganą. Zdała sobie sprawę, że życie jej brata w firmie musiało być dość komfortowe skoro oddawał “znaleźne” tego rodzaju lekką ręką. Tak, firma wiedziała sporo, gwarantowała wybrańcom jeszcze więcej ale czy to znaczyło, ze tak jak ona, jej brat zachował jakiś stopień naiwności? Niedawna jatka hotelu mogła o tym świadczyć.

- Tak. Nie przywykłem nosić wszystkiego ze sobą. A oni we Firmie robili z niego użytek. Jedna osoba nie może być choinką noszącą po trzy kleivy i inne takie. Gdybym dał te kleivy trzem osobom zamiast jednej zyskałbym, zamiast stracić. No…

Maksim patrzył na niego z uwagą opierając dłoń na stylisku runicznego młota.



- Tak? - Sonia przekrzywiła nieco głowę spoglądając to na Maksima to na Marka. Nie zamierzała się wtrącać między tę dwójkę. To nie wróżyło nic dobrego dla niej samej. Poprze brata, Maksim będzie zły i odwrotnie. - Notes, to nie kleiv. Kontakty i informacja to majątek.

Miała wrażenie, że opiekuje się swoim bratem ucząc go jak egzystować bez ochronki Yurija i Pentexu.
- Jest jeszcze przed północą. Mogę zadzwonić do Londynu i wyciągnąć ten numer. Nic straconego. Mike oficjalnie nadal żyje przecież.
- Ale wtedy zostanie ślad, że Mike interesował się Volkovem.
“Może Flak, tfu!!!!, Zaar sam zorganizuje wyciągnięcie notesu?”

- Co można wybębnić z firmy zanim skapną się, że Mike zdechł? Maksim coś uda się wygrzebać z kompa gogusia? Co z jego komórką? Spróbujmy wydostać maksymalnie ile się da. Potem Rychu. Na Okinawe ruszymy wieczorem. Będziemy tam o świcie. Załatwimy kwestię Olega, a potem odzyskamy notes Zaara. Pasuje?
- Eee, nie, Gdy tu będzie wieczór, to na Okinawie będzie środek nocy. Musimy płynąć z rana.

Tknięta wspomnieniem słów galiarda dopytała też Marka jakie inne rzeczy jeszcze zabrał z mieszkania Jarka i gdzie one się obecnie znajdują.
Więcej fetyszów nie było. Ale Marek opowiedział o zainstalowanej w dzielnicy Zaara Zmorze. Miiała ona siać nienawiść wśród sąsiadów. Niby nic, ale ciężko żyć, gdy nawet w sklepie w którym kupujesz bułki sprzedawczyni patrzy na ciebie z nienawiścią. No i Zmora monitorowała umbrę wokól domu Zaara.

Marek żartował, że więcej Zaarowi dał, niż zabrał, bo komputery które nie miały fetyszów teraz miały pluskwy i śledziły jego poczynania w sieci.

Sam Mike miał nieograniczone możliwości pod kątem ściągnięcia posiłków. Wojsko. Lotnictwo. Pierwsza Drużyna. Cała masa osób mogących zrobić krzywdę ekipie Żenii. Choć w sumie mogliby urządzić zasadzkę.

Żenia rozważała dostępne opcje.
- Marek powiedz co sądzisz o tym… - stukała palcem o usta w zamyśleniu - Aby obudzić Żmija potrzebne są wszystkie wilkołaki. Wszystkie żyjące wilkołaki, które przysięgną żmijowi. Zawrzyjmy sojusz z Czarnym. Przez kilka dni możesz udawać Mike’a korzystając z tego możesz dobrać się do informacji na temat wampirzej ekipy Tatarki, szczurołaków i spiral. Mając dane na temat tych wampirów, można wykorzystać zasoby dostępne Mike’owi do zrobienia polowania na wampiry. Ludzie Czarnego będą domknięciem pułapki. My pozbędziemy się wiszącego nad głowami młota. Dodatkowo potrzebujemy rozgłosu by zacząć proces wynoszenia Cię na tron. Czarny chce oczyścić Europę z wampirów. Nam potrzeba wybicia się. Za taką pomoc dogadajmy się z Czarnym, że oboje „obronimy Rosję” przed Gajanami.
To nas ustawi na mapie spiral i wymusi reakcję na Garshoku. Logicznym krokiem na drodze Zhyzhak będzie Ukraina. Co myślicie?

- Brzmi jak plan. Ale wtedy szkoda czasu na Volkova. Mogę udawać Mike i lecieć do USA. Tam jest tego najwięcej. I tam musiałbym działać. - powiedział Marek.

- Możemy sami załatwić Okinawę - wypalił Maksim - szkoda byłoby tracić taki zasób.

- Dobrze. My na Okinawę. Marek do Stanów. Szczeniaki ze Słowacji zwoła się po zdobyciu poparcia Olega. Przepchniesz, że blond kurdupel został na miejscu szefować, tak? Nie przeciągaj tam za długo, bratyku. - Żenia przytuliła Marka z troską w oczach. Grali rzeczywiście All-in - Aha jeśli jest opcja znalezienia dojścia do liderów spiral w Stanach - bo Firma zapewne info ma - to też by się przydało. Zanim ruszymy, spotkanie z Czarnym i przekazanie Niuchacza w geście dobrej woli żeby i on zaczął przygotowania?

Rodzeństwo Konietzko miało tymczasowo u stóp Pentex…

Pogardzana krewniaczka na szczycie megakorporacji rządzącej światem.

W ortalionowym dresie.

To ostatnie postanowiła zmienić możliwie szybko. Co ciekawe żołnierze Pentexu mieli budowę Maksima. On sam znalazł dwa mundury leżące jak ulał. Marek też nie miał problemów z nowym strojem. Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności pasował na niego mundur oficera. Za to dziewczyna… praktycznie tonęła w najmniejszym z mundurów. W końcu zaciągnęła na siebie kamizelkę kuloodporną przed założeniem kurtki. Nadal tonęła w takim zestawie, ale wyglądała ciut mniej śmiesznie. Ciut, bo została w trampkach, zamiast dobrać czarne wysokie buty typowe dla żołnierzy.
 
corax jest offline  
Stary 13-04-2019, 20:32   #30
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Ruszyli pod mieszkanie Czarnego. Przy okazji dzwoniła też do Zaara. Z nim też chciała się zobaczyć. Rozwój wypadków z ostatnich godzin zaskoczył ją tak bardzo, że być może właśnie jechała zobaczyć się z Czarnym ostatni raz na przestrzeni najbliższego kwartału. Wpadł w jej ręce skarb, którego nie mogła nie wykorzystać.

- Chcę iść z tobą. Mam sprawę do Czarnego - przemawiał w swoich lustrzankach Dragan.
Kiwnęła jedynie głową i wzięła pod pachę Niuchacza.

Gdy wysiadła na moment drgnęła z przerażenia. Nogi się pod nią ugięły. Czarna ciężarówka. Taka ciężarówka. Z żołnierzami. Z mobilną bazą. Na osiedlu… osiedlu Czarnego… niemal identycznym jak tamto… wybuch… pół tysiąca zabitych… ON… wampirzyca… Golem…

„Otrząśnij się!”

Faktycznie chwilę później pukała już z Maksimem do drzwi Czarnego. Dwójka umundurowanych w środku nocy. Jeden w lustrzankach, druga w spodniach z podwiniętymi nogawkami. On z młotem zarzuconym na plecy. Ona w białych trampkach.

Czarny otworzył im… w granatowym szlafroku. Wykonał zapraszający gest, po czym powiedział:
- Zaar ma być za jakieś dziesięć minut. Napijecie się herbaty?

Żenia spojrzała na Maksima i pokręciła głową przecząco.
- Nie, ja dziękuję. Wody za to chętnie. - postawiła komputer nakrywając go kamizelką przeciw pociskom. Jedynymi jakimi się spodziewała były mentalne pociski Ogórka. - Wezmę sama.

Rozgościła się nieco bezczelnie dając Maksimowi chwilę z Czarnym.
A sobie moment na opanowanie roztrzęsionych dłoni.
I drżącej dolnej wargi.
Czemu do cholery urwanie łba jednemu przychodziło prosto i nie stanowiło wystarczającej satysfakcji, a obcięcie głowy innemu zostawiło krater i pożogę?
Żenia z mało kim czuła taką więź.
Otarła oczy za szerokimi rękawami i wypiła duszkiem dwie szklanki wody.
Nalała kolejne dla siebie i Maksa.

Maks za to położył na niskiej ławie wielki młot z wyrytymi runami.
- Mój dar, dla Septu - powiedział tylko.
Czarny pokiwał głową z uznaniem. I również nic nie powiedział. Wiedział, że nie wota były powodem ich przybycia. Co więcej… spodziewał się burzy po takim otwarciu. Czekał z uwaga na to co dziewczyna miała mu do powiedzenia w środku nocy.
- Poczekajmy na Betę - Sonia użyła oficjalnej funkcji mimo, że klapnęła na pierwszy z brzegu mebel. - Jeśli nie masz nic przeciwko. Za dużo by mówić dwa razy a nie mamy za dużo czasu. - kolejna szklanka została opróżniona w ekspresowym tempie.

Tymczasem Maksim wstał.
- Ja już nie będę potrzebny. Do zobaczenia Szponie Cienia - skłonił się. Wypił swoją wodę i ruszył do drzwi.

Zostali na moment sami. Choć nie na długo, bo Zaar przysłał SMS, że już dojeżdża.
- Wiesz, że to Orzeł Bólu? Jeden z siedmiu młotów Jarlów? Skarb Pomiotów Fernira, który zaginął kilka lat temu. Oddanie go Pomiotom scementuje nasz sojusz na bardzo długo. - brunet kiwał głową z zadowoleniem. - Zostawienie ci wolnej ręki było bardzo dobrą decyzją - mówił niby do niej, jednak patrzył na młot.
- Mhm, Gaja Ci tak doradziła? - Żenia sarknęła i ugryzła się w język. - Niestety nie udało się zdobyć nic dla Fianna. - mruknęła już bardziej potulnie choć nadal z nutami złośliwości. Sprawdzała jak daleko może się posunąć po dłuższym niewidzeniu się z Szamanem.

Na twarzy Czarnego pojawił się uśmiech.
- Spodziewałaś się podstępu z mojej strony? Cóż, w końcu płynie w tobie krew Władców Cienia. No tak…
Zaczął tajemniczo.
- Bron miał wypadek. Zaatakowało go stado zmor. Nie żyje. Jego kuzynka przejęła władzę. Jest moją gorącą popleczniczką.
- Rysiek coś wspominał. Warto jest mieć gorących popleczników. Takich, na których można polegać i którzy pójdą za tobą nawet do piekła.
- Tak. Myślałem, że to wzajemne zaufanie scementuje nasze relacje. Tymczasem dopowiedziałaś sobie resztę. Zupełnie nie tak jak być powinno. Cóż, widocznie tak musiało być.

Wstał i stanął naprzeciw Żenii.
- Nie zdradziłbym was. Nie po tym co się działo. A spodziewałem się, że ty dasz radę załatwić to dyskretnie. No, ale mieliśmy wiele szczęścia. Bron miał wypadek.

Żenia wyprostowała się w fotelu.
- Wypadki chodzą po ludziach. Ale może to lepiej?

Czarny jedynie kiwnął głową, gdy drzwi mieszkania otworzyły się. Przyszedł Zaar.
- O hej. Pracujesz na nocnej zmianie w ochronie? - powiedział patrząc na strój dziewczyny.
- Ta, mogłabym chyba zarobić dobrze w tym fachu.

Sonia dźwignęła komputer stawiając go na stoliku obok młota.
- Kolejna cegiełka Watahy Smoka dla Septu. - mruknęła obserwując Czarnego i Zaara.
- Skąd to masz? - Galiard natychmiast rozpoznał swoją zgubę.
- Dostałam. Od Mike’a Smoczego Gniewu. Młot z resztą też. Mam namiary na notes ale to musi poczekać.
- No muszę przyznać, że rozwijasz się tam z tymi Tancerzami. Harad mówił, że coś nabroili na Słowacji, co? - Zaar nie zareagował na wymienione imię, za to uśmiechał się żartobliwie.

- Kim jest Mike Smoczy Gniew? - tym razem zapytał Czarny.
- SEC Pentexu, członek zarządu. Razem ze swoją watahą polowali na mnie i Maksima. Do dzisiaj. Też mieli wypadek. Coś im urwało głowy. Ale nie to jest istotną informacją. - Sonia odruchowo sięgnęła po szklankę wody i obróciła w dłoniach orientując się, ze jest pusta - Mamy wąskie okno by go udawać. Mamy jego pełne dane dostępu, znajomość zwyczajów i samego Pentexu. To znaczy, że mamy Pentex i zasoby Mike’a pod butem. Muszę się napić.

Zaschlo jej w gardle i ruszyła do kuchni.

Dwaj mężczyźni spojrzeli po sobie i za odchodzącą dziewczyną.
- O kurwa - z elokwencją godną legendarnych galiardów Zaar podsumował zaistniałą sytuację. Ruszył za dziewczyną.
- Czyli co możemy zrobić? Jakiś plan masz? Moglibyśmy wszcząć alarm w USA, zrobić im przegrupowanie, wysłać żołnierzy do europy, a tam zaatakować siedziby - od razu podłapał szansę.

- Mhm - Żenia wypiła kolejną szklankę haustem i otarła usta nalewając już kolejną. - Myślałam o wysłaniu Pierwszej Drużyny, wojsk i tak dalej na Moskwę i wyczyszczeniu tamtejszej wampirzej jednostki Łowców wilkołaków zarządzanej przez Tatarską Cesarzową.

- Czy to nie spali wam przykrywki? - zapytał Czarny w drzwiach kuchni. - Wiem, że Gazprom jest powiązany z Pentexem. Nie wiem jak głęboko i kto ma w czym udziały, ale są ze sobą powiązani.

- Gazprom jest częścią Endrons Oil, zapewnia 20% dochodów grupy. Tutaj chcę zaproponować coś karkołomnego. Z ramienia Pentexu przypuśćmy atak, a twoi łowcy wampirów ich wykończą. To umocni do końca twoją pozycję i posunie twoje zadanie dla Gai. W zamian za to zostawisz Rosję Czarnym Spiralom. Czyli mnie i… Markowi. - spojrzała na Czarnego milknąc.

Szczęka Zaara powędrowała w dół.
Czarny stał jak zamurowany.

“No… powiem ci, subtelności to cię chyba Gustaw uczył.”
“Czas nie jest po naszej stronie, a on jest dość twardy by to przetrawić szybko.”
W końcu Antoni przełknął ślinę.
- Zatem… cóż, będziemy się układać… i zawierać sojusze ze sługami Żmija…. - było po nim widać, że nie był gotów na taki obrót sprawy. Czyżby faktycznie Żenia go źle oceniła? Martwił się o nią?

- Nie. Wykorzystamy ich do wykończenia Pentexu. Napuścimy spirale spoza Pentexu na spirale z Pentexu. Doprowadzimy do walki między nimi. W między czasie zbierając zasoby do ostatecznego aktu.

Czarny podszedł do Żenii odcinając jej “drogę ucieczki” i przyciskając do lodówki. Położył jej dłoń na ramieniu. Dziewczyna była podejrzliwa i nastroszona, ale słowa Ogórka ją zaskoczyły:
- Masz moje pełne poparcie. Rano poinformuję Watahę Kobry o planach. Pojadę na Ukrainę spotkać się z Miszą. On ma kontakty w Rosji, które mogą okazać się pomocne.
- Ale… - wydukał w końcu Zaar.

“Ej, ale on serio jest galiardem? Przecież ma problemy z mówieniem”
- Zaar, wiesz, że ta okazja się nie powtórzy.
Beta zamilkł.

“Serio… Galiardzi schodzą na psy.”

- Gdybyśmy mieli zostać zdradzeni, to w pokoju nie leżałby ani twój komputer, ani młot Pomiotów. Załatw nam wsparcie informacyjne w Federacji Rosyjskiej.

- Jeśli dobrze wszystko pójdzie, ja, Marek i Maksim wybierzemy się nad Prypeć. Może wtedy uda mi się odwiedzić Michaiła. Z Wojtkiem ustaliłam założenie farm fake news. Co do Zośki obawiam się, że to nikt z Pentexu choć Wojtek namierzył jeszcze jedną placówkę firmy w Polsce. Skoordynuuj z nim działania. I sprawdź swoje komputery. Masz pluskwy. Tak jak i zmorę monitorującą działania w umbrze na osiedlu. Jeśli je usuniesz, może to wszcząć alarm. Więc ostrożnie...

“Przeładujesz go informacjami! Orzeszek w czaszce nie ogarnie!”
“Tak. Do facetów tylko krótkie zdania i maksymalnie trzy komendy. “

- To oznacza, że mogę nie móc się kontaktować przez jakiś czas. Choć postaram się odzywać jak tylko się da - Sonia spojrzała spod brwi na szamana.

- Rozumiem. Wróćmy do salonu - wskazał dłonią kierunek. - Masz świadomość, że to co chcesz zrobić jest największym przekrętem w historii?

- To wyzwanie? - Żenia prychnęła niczym źrebak. Zdradzały ją roztrzęsione dłonie i podskakująca w tiku lekko noga. Wciąż była na etapie urwanego gołymi rękoma łba jednego z legendarnych Czarnych Spiral, przejęcia Swatowskiej skarbonki i pojednania się z bratem.

- Z Markiem na czele spiral jest spora szansa na kontrolę szachownicy. Jeśli jest szansa na zmiecenie Pentexu i umocnienie pozycji, to czemu nie próbować? To w końcu po to istniejemy?

Zaar i Czarny pokiwali głowami w milczeniu. W słowach dziewczyny było wiele racji. Ale… w powietrzu zawisła atmosfera ostatniego pożegnania. Jeśli to miało się udać, to nawet za jakiś czas, gdyby się spotkali, to będą musieli udawać wrogów.

- Nigdy nie zapominaj o jednej rzeczy - w końcu Czarny przerwał milczenie - Przejście Labiryntu zmienia na zawsze. Marek może jest twoim bratem, ale przede wszystkim jest tancerzem. Zdrada jest jego naturą. Wiem, że sądzisz, że nim manipulujesz, ale na ile masz pewność, że on nie manipuluje tobą?

- Być może chciał ugrać coś więcej dla siebie przed śmiercią Mike’a. Teraz nie za bardzo ma wyjście. Jeśli nie zdobędzie poparcia poza Pentexem, to firma go dopadnie i zabije. Poza Pentexem nie ma wpływów. Wpływy mam ja. Jako Zhyzhak. Wiem, że będzie kombinował jak się mnie pozbyć gdy uda się przejąć stołek najsilniejszego ze Spiral. Mam plan B. Na chwilę obecną nie ma za wielu opcji na przeżycie beze mnie. Dlatego mimo podobnej reakcji zgodził się na plan sojuszu z Gajanami. Czyli tobą.

Każde zdanie było analizowane przez obu mężczyzn. Każde zdanie niosło ze sobą ciężar nieuchronności. Milczenie było długie.
- Co z Watahą Smoka? Ruszają z wami? - w końcu zapytał Czarny.

“Hmm… zauważyłaś, że po tym jak Czarny go ofukał, to flak się nie odzywa?”

- Nie. To mój plan B. Nie chcę ich łączyć z akcjami Spiral. Niech zostaną w Sepcie. Mają zadania i plan. Wiedzą co robić. Przydadzą się wam tu…

Spojrzenie dziewczyny zawisło na milczącym Zaarze.W jego oczach był ukryty labrador. Stał tam i patrzył jak ten pies na właścicielkę, która wychodzi i nie chce zabrać go na spacer.

- Potrzebujesz jakąś legendę? - Zapytał Czarny. - Skoro tak o sobie odejdziesz, to szpiedzy Spiral mogą coś donieść. Najlepiej byłoby oficjalnie wyrzucić cię z Septu. Co sądzisz?

- Jeśli wyrzucisz mnie, to wyrzucisz i resztę. Albo sami odejdą.
- Dlaczego? Załatw to z Rychem. Niech powie, że znalazł dowody na twoja zdradę. Zobacz, wszyscy wygrywają. Gajanie wezmą to za wewnętrzne rozgrywki Rycha, który bał się o pozycję. I dlatego nie rzucą się od razu w pogoń za zdrajczynią. Żadna zmora w mieszkaniu Zaara nie doniesie, że dzieje się coś podejrzanego. Rychu zaś odetnie się od ciebie i zostanie w sepcie. Ale… o tym co tu dziś powiedziałaś możemy wiedzieć tylko my i wasz Alfa.

- Jeśli ogłosi mnie zdrajcą, tracę opcję planu b. Ale może nie można mieć wszystkiego? - Sonia zasępiła się. To miało ręce i nogi…

- Zrobisz co uznasz za słuszne. Do tej pory podejmowałaś dobre decyzje. Z pewnością wiesz więcej niż nam mówisz, więc potrafisz ocenić to inaczej niż ja. Wiem, że musisz tak działać. I jak widać przynosi to spektakularne efekty. Zaar, umów mi spotkanie z Pomiotami. Trzeba im oddać młotek. Tylko potrzebuję kogoś godnego, kto go podniesie.

Zaar nie zrozumiał subtelnego dowcipu Czarnego. Albo wplecenie dowcipu w tak patetyczną rozmowę spowodowało, że Jarek go nie zarejestrował.

Sonia widziała to w postawie galiarda. Bał się o nią. Wizja przyszłości go przerażała.

- Widzę, że mu nie powiedziałeś - skinęła głową w stronę Jarka z uśmiechem. - Teraz jadę na Okinawę, odgrzebywać stare kontakty ojca. Może mu pomóc zrozumieć, chociaż boję się, że ilość informacji może być dewastująca.

- Jeżeli wybierzesz opcję zdrady, to ta informacja może być kanwą twojego powrotu. Miło będzie mieć cię u swego boku. Znowu. - Antek odpowiadał, a Jarek bez zrozumienia patrzył to na mężczyznę, to na kobietę.

Sonia skinęła głową.
- Odezwę się po powrocie z Naha. Choć spotkania już nie będę ryzykować. Niepotrzebne ryzyko.

Spojrzała na Galiarda z chochlikowym wyrazem twarzy.
- Nazywam się Sonia Konietzko. Miło cię poznać Beto Septu Słońca.
Szczęka Zaara znowu opadła. Tym razem dziewczyna zaczęła się martwić, czy nie wywoła to trwałych uszkodzeń żuchwy.
„Wygadany jak ta lala”

“Ehh nie dajesz mu żadnej szansy” Wrona zachichotała w myślach.
- Na mnie pora - dźwignęła się na nowo z fotela sięgając po kamizelkę. Podeszła do Szamana i po chwili wahania przytuliła się opierając czoło o jego pierś. Objął ją i szepnął: „Uważaj na siebie”. Po chwili podeszła do Jarka i również jego przytuliła.
Z jego dotykiem przyszła fala wspomnień. Jej serce zabiło szybciej. On sam przycisnął ją mocno do siebie i pocałował w policzek. Na tyle mógł sobie pozwolić przy swoim alfie.
 
corax jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172