Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-03-2020, 17:08   #81
 
Kesseg's Avatar
 
Reputacja: 1 Kesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputację
Roxi westchnęła. Wyglądało, że Anjali ma samych nieodpowiedzialnych znajomych, którzy nie przejmują się tym, że ktoś obcy, komu udostępnia swoje konto może przeczytać ich wiadomość. A może to był brak odpowiedzialności ze strony AJ…
“Anjali, nie ma teraz przy komputerze. Przekażę jej wiadomość, jak tylko się da.” Napisała i po chwili zastanowienia wysłała wiadomość.

Niedługo potem przyszła odpowiedź:
"Dobrze. Powiedz jej, że to bardzo dla nas ważne. Z góry dzięki."
Roksana zaczęła się zatanawiać czy brak ostrożności Anjali w kwestii internetowej komunikacji wynika z jej roztrzepania, zaufania, którym ją darzy, czy może… jest to test? Paranoiczna nieco myśl pojawiła się w jej głowie. Czy to była jej własna myśl, czy może jedna z brzęczących much? Zrobiło jej się niedobrze…

Przez chwilę nawet zastanawiała się czy Malkavianie mogą nawzajem zarazić się swoim szaleństwem. Może wcale nie nosiła rękawiczek bo była zimna i nie chciała by ktoś to wyczuł, może tak jak Vincent zaczęła bać się bakterii? A może po prostu była podatna na wpływy i zbyt ufna w stosunku do wszystkich, których spotyka? Może jednak pomimo tak wielu lat jakie upłynęły od czasu jej spokrewniania, pozostała w niej naiwość i ufność tamtej czternastolatki. Nim się spostrzegła zaczęła krążyć po pokoju robiąc sobie psychoanalizę. Przydałby jej się mentor, ktoś kto ją poprowadzi, wyjaśni dlaczego nagle zaczęła bardziej wariować i czy lepiej się temu poddać, czy jednak z tym walczyć. Kimś taki powinien być Vincent, ale on zawsze unikał odpowiedzi na takie pytania. Kiedy miała mętlik w głowie kładła się na dachu biblioteki i patrzyła w ledwie widoczna przy światłach miasta gwiazdy. To ją uspokaja, ale teraz… teraz nie mogła wyjść, tak przynajmniej mówił Max… ale co jeśli kłamał? Co jeśli Anioły po prostu chciały ją zatrzymać? Może nic jej tak naprawdę nie groziło, a Anjali po prostu wiedziała co i kiedy jej powiedzieć, by stworzyć tę więź… ale Roxi po prostu chciała im wierzyć. Zawsze odczuwała respekt i szacunek do Vincenta, ale myśl, że nie musi już go więcej słuchać, napawała ją jakimś takim spokojem. W końcu wiele rzeczy przed nią ukrywał. Zresztą nie szukał jej… chyba. Ale przecież był jej stwórcą, powinien wiedzieć, czuć to gdzie jest. To on powinien ją wyciągnąć z tej szafy. Przez chwilę, nawet miała taką nadzieję… Roxi westchnęła czując, że im dłużej zagłębia się w te rozmyślania, tym do gorszych wniosków dojrze… i jeszcze sobie coś wkręci. Chciałaby, żeby ktoś tu z nią był, żeby mogła podzielić się swoimi myślami i wątpliwościami…
- Anjali, wracaj szybko - mruknęła do siebie siadając przed komputerem i nim się obejrzała weszła na swój serwer… od niechcenia zaczęłam robić na nim porządki. Nie sądziła by zgromadzona tam wiedza była jej jeszcze jakoś potrzebna, ale też nie chciała by ktokolwiek jej się tam plątał. Zabrała się za tworzenie nowych zabezpieczeń i segregowanie oraz archiwizację plików.

Roksana przez dłuższy czas pracowała nad danymi. Była to trochę bezsensowna robota, ale uspokajała ją.
Wreszcie, na trzy godziny przed świtem, pojawiła się Anjali - rozpromieniona, rozemocjonowana, niemal roztaczała wokół siebie aurę pozytywnej energii.
- Jak tam, Perełko? - zapytała, rzuciwszy się na łóżko aż skrzypnęło.

- Miałaś przyjść jutro? Nie żebym się nie cieszyła, z towarzystwa, ale chyba nic się nie stało? - zapytała zaskoczona jej naglym pojawianiem się, z trudem powstrzymując się, żeby nie rzucić jej się na szyję i nie zasypać pytaniami. - Koncert udany, wnioskuję? - bardziej stwierdziła niż zapytała zapisując wszystkie wprowadzone zmiany, zamykając aplikacje i odkładając klawiaturę.

- Ano miałam, ale jeden ze znajomych spił się jak ostatnia łajza i musiałam go odwieźć do mieszkania. Próbował mnie macać po drodze, to mu wyjechałam z łokcia. Prawie mi spadł z motocykla - pokręciła głową. - Potem jeszcze się okazało, że zgubił klucze, więc musiałam mu się włamać, żeby nie siedział do rana pod drzwiami. Za karę poprzesuwałam mu różne rzeczy w domu, a przy okazji znalazłam to! - na wyciągniętej, otwartej dłoni znajdowała się mała figurka z fioletowego plastiku przedstawiająca zdaje się raptora w czapce z daszkiem, obszernej koszuli i workowatych spodniach. - Super, nie? Nazwałam go "Ricky" - spoglądała na zabawkę z zachwytem. - A koncert był świetny. Wszyscy świetnie się bawili, a to znaczy, że mogłam się napić pierwszorzędnej krwi, pełnej endorfinek i innych takich wesołych hormonków - uśmiechnęła się szeroko.

Roxi roześmiała się.
- Nie miałam pojęcia, że nastrój może mieć aż takie znaczenie. Teraz rozumiem, czemu tak mnie ciągnęło do książek, jak ciągle popijałam z bibliotekarzy i studentów - stwierdziła. - Anjali, mogę znów pomęczyć cię dziwnymi pytaniami? - dodała po chwili.

- Nie wiedziałaś? Przecież wszyscy wiedzą, że jesteś tym co jesz! - powiedziała i roześmiała się. - Jasne, pytaj, ale nie spodziewaj się tym razem bardzo naukowych odpowiedzi - puściła oko.

- Jak na kogoś kto przeczytał tyle książek, strasznie mało wiem… - powiedziała jakby nadąsana na samą siebie. - Próbowałam dalej ćwiczyć MSS i na początku było super, zobaczyłam wszystko jak Neo pod koniec Matrixa… a potem… - Roxi opowiedziała jej o swojej dziwacznej i zaskakujące dla niej wizji. O spotkaniu z Rekinem, o bolącej nodze i o schadzce w katakumbach. - A po tym wszystkim czułam się jakby mi w głowie zamieszkał cały rój much… każda z nich szeptała i podszeptywała po swojemu i noga też mnie bolała… Może ja faktycznie jestem jakaś uszkodzona i dlatego Vincent był taki oszczędny w uczeniu mnie różnych wampirzych sztuczek i wstydził się przez to pokazywać mnie innym? Anjali, co się ze mną dzieje, nic nie rozumiem - poskarżyła się.

- Ojejku, jejku jej… - zmartwiła się Anjali. - To musiało być straszne. Okropny pech, że tak na starcie cię potraktowało… ale odwagi! MSS jest niebezpieczna tylko jeśli jej na to pozwolisz. Póki twoja wola jest silna, będziesz się w stanie wyrwać nawet z najgorszych wizji!

- Moja wola nigdy nie należała do najsilniejszych… - westchnęła Roxi. - Inaczej wcześniej bym powiedziała Vincentowi żeby latał sobie na posyłki… a tak nic mu nie powiedziałam - stwierdziła. - A ta druga część? Coś mi się ubzdurało, czy to ma jakieś znaczenie? To z tymi trzema artefaktami? Co o tym myślisz? - zapytała zaciekawiona.

- Mogę ci pomóc wzmocnić siłę woli. Będzie to od ciebie wymagało sporego wysiłku, ale na pewno się opłaci - zaoferowała wesoło. - Co do tej wizji… - tutaj trochę przygasła - cóż, z tego jak to opisujesz, wygląda to na zagubione w sieci wspomnienie… Dobrze, że trafiło do ciebie, a nie kogoś nam wrogiego. Prawdopodobnie jednak jest prawdziwe. To znaczy, przynajmniej ogólnie, bo w MSS i wspomnienia bywają wypaczane, albo mieszają się z innymi. Pamiętam, że Vox rzeczywiście miał przedmiot, który opisałaś, tę "Latarnię Dusz", ale nie opowiedział mi stojącej za nią historii. Może dlatego, że nigdy nie zapytałam. Raz mu ją podkradłam, kiedy wysiadł prąd, żeby mieć światło, przy którym bym mogła czytać komiksy… - wyznała.

Roxi roześmiała się.
- Jesteś niesamowita Anjali, żeby używać starożytnego artefaktu do czytania komiksów - powiedziała wesoło. Już czuła się lepiej, samo przebywanie z kimś tak rozentuzjazmowanym i beztroskim sprawiało, że było jej lżej. - Przez chwilę bałam się, że wampiry mogą tak jak ludzie się reinkarnować, albo coś i że byłam kiedyś tą Hermenegildą i spoczywa na mnie jakiś ważny obowiązek ratowania wszechświata… o ile ludzie faktycznie moga się reinkarnować … - mruknęła w zamyśleniu. - A co myślisz o surfującej kobiecie tygrysie? Skąd się tam wzięła i czemu tak nagle się pojawiła i zniknęła? - zapytała z zamyśleniem.

- Dobrze wiem, że nie jestem samowita - odpowiedziała AJ z pewnym siebie uśmiechem. - No, ale sama pomyśl. Miałabym czytać przy świeczce? Jeszczy bym coś podpaliła! Komiksy by się zniszczyły, a one mają swoją wartość!
- Reinkarnacja? Hmmm… nic mi na ten temat nie wiadomo. Ale chyba nie mogłabyś być reinkarnacją kogoś kto wciąż żyje, nie? Nawet jeśli to wampir…
- Tygrysia surferka to musiała być myśl o Tiburon, ona jest Ductusem Rekinów. Jest super-extra! - stwierdziła zdecydowanie i przygryzła wargę. - Jest silna, sprawna i znakomicie dowodzi. Pływa na desce jak prawdziwy mistrz i świetnie przy tym wygląda! Właściwie to zawsze świetnie wygląda… - rozmarzyła się.

- Używasz słów, których znaczenia nie dokońca rozumiem w kontekście, ale mniejsza o to kim jest Duktus. Ćwicząc z Vincentrem nie miałam nawet ułamka wizji ani sieci, ani niczego innego. A teraz… w zasadzie nie wiem co było czym. Czemu te rekiny w ogóle mnie zaatakowały, a tym bardziej czemu pojawiła się tygrysica, no i czy zrobiłam jakieś postępy, czy tylko zepsułam się bardziej. No i właściwie czy jeśli to zagubione wspomnienie trafiło do mnie, to czy jest ryzyko, że może trafić też do kogoś innego, nieprzychylnego wam? Może trzeba to jakoś zabezpieczyć, albo coś… a i w ogóle, przypomniałam sobie! - Roxi nagle podskoczyła w miejscu. - Pisał do ciebie DzikiPierwszyKot: Pisał, że zrobili co chciałaś i pytał czy mogą przyjechać, że bardzo chcą się zobaczyć z Williamem, zwłaszcza Samuel i że obiecałaś to omówić z Rekinami. Prosił, żeby przekazać, że to dla nich bardzo ważne - przerwała na chwile. - Twoi znajomi powinni być bardziej ostrożni, jakby ktoś niepowołany włamał się na twoje konto, albo pod ciebie podszywał… nigdy nie wiadomo, tak samo wczoraj… powinnam wam zrobić jakiś bezpieczny, szyfrowany czat, tak na wszelki wypadek, wolny od osób niepowołanych, zabezpieczony hasłem, albo coś... - westchnęła.

- Gdyby Sfora była drużyną sportową to Ductus byłby jej kapitanem. Ductus prowadzi Sforę do boju, podejmuje decyzje i dba o bezpieczeństwo. Drugą ważną pozycją w Sforze jest Kapłan, który odpowiedzialny jest za przeprowadzanie rytów i rytuałów. Często dba on również o morale poszczególnych członków Sfory, służy jako doradca i dyplomata. Taki trochę trener, korzystając z naszej poprzedniej metafory.
- Taki urok MSS, nic tam nie jest pewne, wszystko jest płynne i subiektywne. Fakt, że nie tylko udało ci się połączyć z siecią, ale też doświadczyć przeżyć tak intensywnych to wielki sukces! Ok, początkowo ci się nie poszczęściło, zostałaś zaatakowana przez coś, co mogło być manifestacją negatywnych emocji, strachu lub agresji, ale potem było już lepiej… Trafiłaś na niezwykłe wspomnienie! Pochodzące od samej Hermenegildy! No i fakt, istnienie go może być potencjalnie niebezpieczne, ale to takie prawdopodobieństwo jak to, że zginiesz od uderzenia meteorytu. Albo mniejsze. Wszak tych rozproszonych wspomnień musi być tam tyle co ziarenek piasku na pustyni! Może na to konkretne trafiłaś, bo coś cię z nim łączy? Może jesteś w jakiś sposób podobna do Hermiony-Gildy? Albo to zwyczajny przypadek - wzruszyła ramionami.
- O! Dobrze, że mi mówisz… ale nie wiem czy chcę, żeby przyjeżdżali. W mieście jest teraz niebezpiecznie a może być tylko gorzej… no, ale ostatecznie to ich decyzja. Pogadam z Rekinami przy pierwszej okazji. Chcesz może żeby któremuś członkowi tej Sfory przekazać jakąś wiadomość od ciebie?
- Jeśli chcesz, możesz się pobawić w szyfrowanie, ale ja bym się tak nie martwiła. Wiedzą chyba żeby nie mówić o niczym niebezpiecznym, dopóki nie upewnią się, że ja to ja. Przynajmniej taką mam nadzieję. Bo jeśli nie, to wyślę im nieprzyjemnego wirusika z wielkimi zębiskami - roześmiała się.
 
__________________
Voracity - eng cover (Overlord 3 season OP)
Kesseg jest offline  
Stary 27-03-2020, 19:07   #82
 
Shinju's Avatar
 
Reputacja: 1 Shinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumny
Roxi pokiwała głową.
- Czyli Ductus to coś jak generał, faktycznie tygrysica musi być silna, jeśli pełni taką rolę u rekinów - przyznała. - Choć nadal nie wyjaśnia to czemu pojawiał się tak nagle, choć w idealnym momencie - Roxi potarła z roztargnieniem bolącą nogę. - Ale może faktycznie nie ma to znaczenia, jak mówisz. Muszę się jeszcze dużo nauczyć o MSS. Można tam wejść na przykład z kimś bardziej doświadczonym, żeby nie błądzić i nie pakować się w trzewia Sharkiego? Mam wrażenie, że mogłabym odnaleźć to wspomnienie i zobaczyć jego ciąg dalszy, ale minie trochę czasu nim będę czuła się na siłach, żeby znów zanurzyć się w morze myśli… I w zasadzie… wcześniej myślałam, że to ściema Siga dla młodej dziennikarki, ale mówił, że duch rekina coś stracił i że jest z tego powodu rozdrażniony… Jak wspomniałaś o rytuale rzucania kogoś mu na poważnie zaczęło mnie to zastanawiać. Teraz kiedy Camarilla mnie już nie chce, mogę pomóc rekinom, może dostanę honorowe członkostwo - stwierdziła sama rozbawiona tą myślą. - W zasadzie i tak chyba mam tu tydzień do przesiedzenie, to mogę zrobić dla was jakiś ukryty program szyfrująco-deszyfrujący, taki do użycia jednym kliknięciem, nic skomplikowanego, ale zawsze potencjalnego szpiega powoli a nieproszonego gościa zniechęci - westchnęła. - Fajnie byłoby się zobaczyć z Sigiem. Głupio mi się przed nim przyznać do słabości, ale chyba jest jedyną osobą, która może odpowiedzieć mi na pytania związane z moim szaleństwem, a przynajmniej jedyną, która je rozumie. I Kayah też polubiłam, mimo że chciała mnie zabić, zastanawiam się jak się czuję. Wolałabym, żeby nie umierała przede mną… - stwierdziła w zamyśleniu Roxi.

- Generał? Nieee, powiedziałam przecież, że bardziej jak kapitan. Jeśli by przypasowywać stopnie wojskowe, to Ductusi i Kapłani byliby kapitanami. Biskupi majorami, arcybiskupi pułkownikami, Kardynałowie generałami a Regent głównodowodzącym armii. Wtedy kim byliby Prisci? Ciężko powiedzieć... - zastanowiła się. - Wtedy Czarna Ręka byłaby czymś w stylu CIA albo paramilitarnej organizacji rządowej. Inkwizycja byłaby jak FBI. I jeszcze jest podział frakcyjny, ale po kompletnie osobna puszka robaków… - pokręcila głową.
- Możesz spróbować wejść w MSS z kimś… nie wiem czy to się uda, ale jak to mówią "jeśli nie spróbujesz, to się nie dowiesz".
- Nie wiem o co chodzi z tym duchem rekina tak naprawdę, ale to w sumie ciekawe, więc jak się czegoś dowiesz, to mi też powiesz, nie? Mogę na to liczyć?
- Jeśli chcesz, to mogę zaprosić Siga i Kayah, żeby cię odwiedzili.

Roxi podrapała się po głowie targając włosy.
- Acha, ok, skoro mówisz, że kapitan, to kapitan - powiedziała. Dużo się jeszcze musiała nauczyć, ale od razu zapisała te informacje, żeby nie pogubić się następnym razem. Dlaczego organizacje zawsze musiały stosować własne nazewnictwo… może po to by żeby zachować tajemnice, albo tajemniczość?
- No chętnie by ich zobaczyła, choć najchętniej to bym wyszła, ale Max mówił, że to niebezpieczne - westchnęła sfrustrowana. - Nigdy nie sądziłam, że nakaz siedzenia w jednym miejscu może być taki frustrujący. Niby siedziałam cały czas w bibliotece, ale mogłam w każdej chwili wyjść… a przynajmniej nikt mnie nie chciał zakołkować na zewnątrz. Jak tylko wyciągnę coś więcej od Siga, albo znów będę mieć jakąś dziwną wizę, albo głosy, na pewno ci powiem. Mamy może coś do rysowania? Spróbuję naszkicować to co widziałam, łatwiej będzie pytać - dodała.

- Pewnie to wszystko brzmi dla ciebie jak pomieszanie z poplątanym! Nie dziwię się zresztą, mi wiele lat zajęło połapanie się w tym kto jest kim. Do dzisiaj nie jestem pewna co do wszystkich pozycji i tytułów. To taaaakie nudne. Nie po to się Sabbat zbuntował przeciwko Starszym, żeby teraz powielać ich struktury… No, ale co zrobić… może odrobina porządku jest niezbędna, inaczej dostaje cię takie sytuacje jak z Max Redem. Bleeh.
- To im powiem, żeby wpadli. Najlepiej od razu jutro, jeśli będą wolni. Zaraz też poproszę Iana, żeby ci przyniósł papier i jakieś pisadła. A potem się zbieram. Wpadę jutro po spotkaniu z Rekinami, chyba że Sig albo Kayah będą chcieli wpaść, to wtedy pojawię się później. Pasuje?

Roxi przytaknęła głową.
- W sumie nie mam wielkiego wyboru, tylko pamiętaj o jakimś szamanku. Staram się oszczędzać, ale… no wiesz, nigdy nic nie wiadomo - powiedziała uśmiechając się. - I szczoteczka do zębów, bardzo jej potrzebuję… nie sądziłam, że będzie mi tak bardzo brakowało szczoteczki do zębów - poskarżyła się.

Anjali potaknęła i posłała Roksanie pokrzepiający uśmiech.
Po jej wyjściu Mrozow poczuła jak znów przygniata ją samotność, ale Ian niedługo potem zapukał, przynosząc przybory do rysowania.
Miała się na czym skupić, poza tym świt był już niedługo.

---

Następnego dnia Anjali pojawiła się w towarzystwie nie mogącej mieć więcej jak dwadzieścia lat rudowłosej dziewczyny noszącej obcisłe spodnie i koszulkę Krwawych Wiedźm.
- Siadaj - powiedziała wampirzyca, a dziewczyna machinalnie wykonała polecenie.
AJ uśmiechnęła się przepraszająco.
- Niestety, dzisiaj tylko ja cię odwiedzam. Wyjaśnię dokładniej jak już coś przegryziesz - puściła oko i skinęła głową w kierunku dziewczyny, która bezmyślnie miętosiła skraj koszulki.

Roxi znów poczuła się dziwnie mając przed sobą dobrowolną i świadomą - chyba - ofiarę.
- Zahipnotyzowałaś ją? - zapytała przyglądając się podejrzliwie rudowłosej dziewczynie. Po czym przysiadła się obok niej. - Ładnie pachnie… - mruknęła.

- Trafiony zatopiony - przyznała Anjali i uśmiechnęła się. - Dla mojej Perełki tylko to co najlepsze.

Roxi uśmiechnęła się z wdzięcznością, po czym sięgnęła po nadgarstek dziewczyny. Pogładziła go jakby szukała pulsu, po czym delikatnie wgryzła się. Chwilę piła ciepłą, ożywczą krew, starając się wziąć tylko bezpieczną ilość. W końcu odsunęła nadgarstek od ust, oblizując ranki.
- Zawsze się zastanawiałam, czy ktoś może dostać anemii jak stale jest narażony na bycie posiłkiem… albo czy jeśli ktoś jest honorowym dawcą, to czy mu to nie zaszkodzi - mruknęła odkładając nadgarstek dziewczyny.

- Tak, masz rację, nadmierne żywienie się z tych samych osób może szkodzić ich zdrowiu a nawet doprowadzić do śmierci - potwierdziła Anjali. - Jednak branie niewielkiej ilości krwi co jakiś czas jest zupełnie bezpieczne, zwłaszcza że organizm kompensuje utratę szybszą produkcją nowej krwi, więc jeśli ktoś jest zdrowy i dobrze się odżywia, to nie ma problemu. O nią nie musisz się martwić, to okaz zdrowia.
Kiedy Roksana skończyła się pożywiać, Anjali wzięła głowę dziewczyny w swoje dłonie i spojrzała jej głęboko w oczy. Po dłuższej chwili powiedziała do niej:
- Idź jeszcze pogadać z Ianem, na pewno się ucieszy. A potem wróć prosto do domu.
Dziewczyna potaknęła i bez słowa wyszła z pokoiku.
- No dobrze, to teraz możemy już rozmawiać zupełnie swobodnie - odetchnęła AJ. - Niestety nie udało mi się złapać Kayah ani Siga. Właściwie to nie zastałam nikogo. Pewnie mają aktywną nockę… Jutro spróbuję ponownie - obiecała.

- Szkoda, mam nadzieję, że nic im nie jest. Może martwię się na zapas, ale jak mam za dużo czas na myślenie to zdarza mi się popłynąć z wyobraźnią. Niby mówi się, że brak wiadomości to dobra wiadomość, ale mnie to jakoś nie przekonuje - przerwała na chwilę. - A co tak ogólnie słychać na mieście? Lucian coś mówił o informacjach, które dla niego zebraliśmy, prosił o coś jeszcze? - zapytała z nadzieją.

- Na mieście spokój, ale taki podszyty napięciem, jak cisza przed burzą - odpowiedziała Anjali. - Lucian zdradził nam, po co mu plany statku. Okazuje się, że ten gość, co go teraz wynajął, ten śpiewak… to członek Sfory Braci Apokalipsy. Chyba planują na nim zorganizować Wielkie Zgromadzenie, zaprosić wszystkie Sfory i wreszcie rozwiązać dzielące je problemy. Bracia Apokalipsy najwyraźniej uważają, że stojący za nimi autorytet Sashy Vykosa wystarczy, żeby nie tylko zostali wysłuchani, ale i żeby się ich posłuchano. Moim zdaniem to trochę naiwne…]

- Wszystkie Sfory w jednym miejscu? Planują rozwiązać dzielące Sfory problemy, czy problemy Sfor? Dobre miejsce na zasadzkę jak dla mnie… nie żebym była czarnowidzem, ale jestem. Nie wiem czy Sabat, też ma zwyczaj pozbywania się kłopotu w taki sposób, ale poza takim zagrożeniem, jest jeszcze ryzyko, że Camarilla się o tym dowie i skorzysta z okazji - stwierdziła. - Ale Lucian wydaje się rozsądny, choć nie wiem czy same plany wystarczą by zapewnić mu bezpieczeństwo… - dodała niepewnie.

- Skoro nawet ty, ledwie usłyszawszy o tym pomyśle, wyrażasz poważne zaniepokojenie, to o ile bardziej niepewni będą przywódcy pozostałych Sfor? - pokręciła głową Anjali. - Nie wiem jak Bracia zamierzają ich przekonać do pojawienia się, nie mówiąc już o nie rzuceniu się sobie wzajemnie do gardeł. Musiałoby to być coś naprawdę dużego, żeby zrobić na wszystkich odpowiednie wrażenie…
- Wierzę, że Lucian nie ogranicza się tylko do samych planów statku. Wraz z Maxem Killiganem prowadzą już negocjacje z Księżycowymi Wilkami, a i pewnie do Surfujących Rekinów też się zwrócą. Gdyby udało się nawiązać taki sojusz, miałby on pozycję nawet silniejszą od Czerwonych Oczu i Nietoperzy z Piekła Rodem. Ale co z tego wyjdzie to nie wiem. Czas pokaże.

- Niech sobie zrobią telekonferencję. Unikną zbierania się w jednym miejscu wszyscy razem, niepotrzebnego rozlewu krwi jak ktoś na kogoś się wkurzy, a co niektórzy może nauczą się cierpliwości, jak wpadną w złość i będą zastanawiali się nad wywaleniem komputera w ramach rozładowania złości. Każda Sfora pewnie ma kogoś, kto ogarnia sprawy techniczne, stare pryki jakoś się przełamią a i chaos debaty będzie łatwiej ogarnąć jeśli dobrze zorganizuje się moderatora i system mikrofonów i kolejki mówienia tak żeby się nie przekrzykiwali - stwierdziła. - I będą bezpieczni w swoich jamach.

Anjali roześmiała się głośno.
- I tak oto Perełka jednym zdaniem rozwiązała problem! - rzuciła wreszcie, opanowując powoli wesołość. - Och, gdyby to było takie proste… Nikt nie potraktuje telekoferencji poważnie. Nikt nie będzie wierzył w szczerość pozostałych bez Vaulderie. A żadne ustalenia nie będą wiążące bez przeprowadzenia odpowiednich rytów. Ale doceniam twój pomysł, naprawdę. Opowiem o tym później pozostałym Aniołom…

- Może lepiej nie… będą się śmiać z mojej naiwności. Chyba za bardzo ufam technologii, ale ona faktycznie nie jest w stanie zastąpić pewnych rzeczy, jak rytuały i takie tam. I raczej nie da się ich zdigitalizować - uśmiechnęła się lekko. - Wyobrażasz sobie jakby to było przesyłać krew przez internet? Nawet dla mnie brzmi to dziwacznie - stwierdziła.

- Owszem, dziwaczne, ale jakie praktyczne! Kto by maszynę taką wymyślił, byłby ustawiony po koniec wieczności! - podekscytowała się AJ. - Powinnam zacząć pracę nad prototypem, bo jeszcze mnie kto ubiegnie!

- To może od razu opatentuj sam pomysł, wtedy ktokolwiek to stworzy, będzie ci winien w najgorszym wypadku udziały - Roxi też się zaśmiała. - Nic dziwnego, że Camarilla tak bardzo stara się nastraszyć swoich członków przed Sabatem. Wy stawiacie na więzi obustronne, a w Camarlli opiera się to na jednostronnym uzależnieniu w najlepszym przypadku. Sama przez długi czas miałam wrażenie, że nikt poza Vincentram nie może mnie nauczyć jak żyć samodzielnie w nowym wcieleniu… albo że w ogóle nie jestem w stanie żyć samodzielnie. I jeszcze to że chyba większość z was zostaje wampirami dobrowolnie? - zapytała.

- To sam pomysł można opatentować? Nie wiedziałam… - zaśmiała się znowu, po czym zaczęła potakiwać słowom Roksany. - Więzi są ważne, to prawda. I to, że Sabbat ma okropną reputację też prawda. Przynajmniej częściowo niezasłużoną. Ideą Sabbatu jest wolność. A ona wyzwala w wampirach, tak jak i w ludziach, najróżniejsze, zarówno dobre jak i złe, rzeczy. Z tą dobrowolnością również różnie bywa, niestety - przyznała. - Mogłabym ci wiele historii opowiedzieć, o wspaniałych wydarzeniach i o potwornych. Jedno jednak jest pewne: nigdy nie jest nudno.
 
Shinju jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172