Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-03-2021, 22:53   #101
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Noc 27/28 czerwca 1996; po 21:00

Kordian wiedział jaką chwilę ma wytrwać bez słowa, by zaciągnąć przynętę ciekawości, a nie zniecierpliwić aparatczyka.

- Ciekawe Rysiek. Warto troszczyć się o beztroskę, którą uprawiasz. I wiesz co zazdroszczę ci. Mieliście fajną młodość, teraz wszystko staje się tak powielone. Te wasze czasy to było coś.
- Stary do ciebie nie dzwonił?! - dopytywał się Kosma - Ma nową dupę, jakąś skośną modelkę. Ten to się zawsze potrafił ustawić, kurwi syn.
- Nie - gładko skłamał Bleinert, bo Ołów wydzwaniał do niego od trzech dni. - Słuchaj, chciałbym pogadać z tymi dwom a przygłupami. Możesz mnie umówić jako adwokata, może sam byś wpadł, pogadalibyśmy. Zostaw mi wiadomość na sekretarce, laska dzwoni.
- Pojebało cię Blei.... - rozłączył się.

Wciąż w szlafroku, kąpał się w świetle, sztucznym i zduszonym, ale dla niego stanowiło spektrum nieprzeliczone. Zgasił światła, wyszedł na taras z bezprzewodową słuchawką. Chwila przyjemności. Wiatr, szum liści, pies, sowa, przechodnie, auto, ia zaraz drugie. Nie musiał widzieć, by wiedzieć. Wybrał do Lami.

- Kordek - odebrała entuzjastycznie jak zawsze, nawet jak pozbawiał ją cennej vitae.
- Cześć mądralo.
- To dzisiaj nie jestem piękna, tylko mądra?
- Jeśli się nie zmieniłaś od ostatniego spotkania to jesteś piękna. Dzisiaj wszak inspiruje mnie twoja główka.
- Więc jestem piękna, kiedy mnie widzisz, a kiedy nie widzisz przestaję? - nie poddawała się figlarka.
- Przeciwnie - podjął mężczyzna - moja wyobraźnie wciąż cię idealizuje. Mam zagadkę.
- Nie chcę zagadki, chcę twoje gatki - zachichotała
- Lalami, nikt nie pomoże jak ty. Mam taki pomysł, żebyśmy jutro wieczór się spotkali, poznasz moich przyjaciół.
- Ty masz przyjaciół, No, no nie sądziłam. Dawaj leszczu, bo czuję, że cię cos dręczy.
- Poszukaj ciągu, może się jakoś nazywa. 21,13,8.5...., zależność widoczna, ciąg malejący.
- Co to a bzdury, zająłeś się numeromancją?
- Nie wróżko, muszę kończyć.
- Coś cię trapi i to nie to o co pytałeś. Wiesz, zawsze możesz pogadać. Pa. - zakończyła miękko

Zdumiewała go za każdym razem jej wrażliwość i skupienie, niespożyte siły życiowe, nie mógł się znów otrząsnąć z wrażenia, że stał się wampirem tylko, żeby sprowadzić na ścieżkę nocy Lamię Karmę, chirurga estetycznego z fakultetem z psychologii.

- Bzdura! - zakrzyknął nagle we wzburzeniu - doskwiera mi samotność - już pomyślał.

Na rwetes przybiegła Soloawowa, starsza kobiecina, Bleinert wcisnął jej banknot, byle jak podziękował i wypchnął z domu. Z przerażeniem zobaczył w sobie majora Ołowia, korumpującego, manipulującego. Z przerażeniem zrzucił szlafrok i nago z telefonem wybiegł na taras. Maszyna wydając alarmujące dźwięki, natarczywie informowała o połączeniu. Bleinert uznał, że nadszedł czas.

- Słucham - zaczął zimno
- Cześć synek, co się nie odzywasz? - zabrzmiało obleśnie, jakby język starego ledwo oderwał się od rozkoszy między udami jego nowej partnerki. Jakoś obleśnie i chamsko, to Kordiana podnieciło, jakby powrócił do dialektyki dzieciństwa.
- Czego chcesz? Szpicli mi trzymasz na dzielni. Masz interes to dawaj!
- Synek, chłopaki cię chronią, martwię się, tyle tych szumowin się na stołki dostało, ktoś mógłby ci szkodzić.
- Weź przestań, dorosły jestem - i owe słowa niemalże wywróciły martwe wnętrzności wampira, bo z kim on rozmawiał, komu się tłumaczył, staremu ubekowi, który zwał się jego ojcem, a Kordian wolał od czasu przeistoczenia myśleć, że jego ojcem jest ktoś wiele bardziej elegancki i szarmancki, wampir, który ukształtował jednym gwałtem jego kręgosłup moralny. Ale zaraz wątpliwość, który kręgosłup lepszy, po czym poznać, bo przecież nie po statystykach, bo i te skąd wziąć?
- Tatuś zawsze się martwi - przelało czarę goryczy.
- Poważnie? Dobra, mów czego chcesz, to powiem ci czego chcę ja. - może wypowiedział zbyt wyrywnie.
- Są papiery do podpisania po twojej mamie. - swoboda zwiastowała przekręt
- Prześlij.
- Przesłałem.
- Zobaczę.
- Fajnie, tam trzeba tylko podpisać. Podobno miałeś kontakt z Ryśkiem?
- A ty skąd wiesz? - zapytał beztrosko
- Jak to skąd? Ja wszystko wiem - zmroziło wampira
- Dobra, zobaczę w papiery, ale nie za darmo. Odezwę się.
- Wiadomo - zabrzmiał jeszcze głos byłego ubeka w słuchawce, już nie ojca.

Miał dość. Wrócił do salonu, wreszcie doprowadzonego do ładu. Rozsiadł się wygodnie na sofie. Zapragnął krwi. Planował. Wybrał do Sovińskiej, tylko przez kalkulację, bo emocje śledztwa pchały go ku Craverowi, postanowił jednak pozostawić ptaszynę na koniec.

- Wieczór dobry Alicjo! czy dobrze słyszę, że nie jesteś sama?

 
Nanatar jest offline  
Stary 08-03-2021, 12:15   #102
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Lokum Philipa; Noc 27-28 czerwca 1996; Tuż po zmroku

Craver usiadł wykończony w szafie. Jak przystało na wampira nie pocił się jednak nawet dla niego ten skwar nie był zbyt przyjemny. Do tego to całe zamieszanie z wczoraj…. Będzie musiał zgarnąć swoje rzeczy i chyba przenieść się do Kordiana. Może wpadnie tam na początku nocy? Nie… wolałby najpierw spotkać się z synowcem i omówić inny palący temat. Do tego tak bardzo miał ochotę się napić z jakiegoś życzliwego ciała gdyby nie ta wczorajsza wyprawa do kanałów, napiłby się nad ranem z Anki pracującej w knajpie obok, no ale...

Otworzył drzwi od szafy i powitał go wzburzony okrzyk po angielsku z charakterystycznym brytyjskim akcentem.
- Nareszcie!

Phillip westchnął ciężko patrząc na rudzielca siedzącego na jednym z pokojowych krzeseł. Nawet nie chciał wiedzieć jak tu się dostała.


Wpatrywała się w niego para rozgniewanych szarych oczu. Doskonale jednak wiedział co też tli się pod tą złością. Dorothy była wkurzona bo nie karmił jej dłuższy czas.

- Jak tam sesja? - Spytał niby nigdy nic wstając ze swego leża, zwracając się do dziewczyny po brytyjsku.

- Sesja! - Głos kobiety poniósł się echem po niewielkim pokoju. - Nie widzisz mnie od prawie miesiąca i pytasz o sesję! Co to za cholerna rudera? Gdzie ty w ogóle śpisz? Już myślałam, że niżej upaść nie możesz.

Roberts podeszła do niego i przyjrzała się Tremere uważnie.

- Jak ty wyglądasz? Prasujesz chociaż koszule? - Jej głos kojarzył się Craverowi z rozwścieczoną kotką.
- Zamawiam by mi w pralni wyprasowali. - Philip wskazał na szafę, w której jeszcze niedawno spał. - Szybko dotarłaś.
- I to niby powód by nie ogarnąć nam porządnego lokum? - Ruda burza wyminęła go i wydobyła z szafy ubrania. Jak zwykle. Dorothy uwielbiała go stroić. To jej zawdzięczał te wszystkie koszule, kamizelki. - Mógłbyś dbać lepiej o siebie. Jadłeś? - Rzuciła niby nigdy nic ponad ramieniem.
- Nam? - Głos Philippa był jedynie cichym szeptem gdy obserwował rudzielca wybierającego mu ubrania. Jak zwykle ona, garniturowe spodnie, kamizelka, koszula… marynarka. - Jest środek lata, wiesz?
- No i? Masz wyglądać jak obszarpaniec?
- Podeszła do niego z koszulą i pomogła ją założyć. - Jadłeś?
- Toż dopiero wstałem. Co tak szybko przyjechałaś?
- Mamy miesięczną przerwę.
- Dorothy niespiesznie zapinała mu koszulę. Gdy dojechała do szyi spojrzała mu w oczy i teraz dostrzegł, że gniew nieco wyparował, a pojawił się w nich głód.
Philip nachylił się i nie pytając o nic kobiety wbił się kłami w jej szyję. Pił pomału dając Dorothy się tym nacieszyć.. No dobra sobie nieco też. Lubił tą rudą cholerę. Jej temperament zdawał się pulsować w jej żyłach, szczególnie teraz gdy ocierała się o niego swoim ciałem. Wiedział ile przyjemności jej sprawia. Tyle jeszcze pamiętał ze swego śmiertelnego życia. Powoli wysunął kły i oblizał ranę ze smakiem. Tak… Roberts była przepyszna. Wypuścił dziewczynę ze swoich objęć, a ta opadła na stojące obok krzesło.

- Poznałaś gospodynię? - Spytał kontynuując ubieranie.
- Nie.. włamałam się tutaj. - Mruknęła rozanielonym głosem. Podniosła na wampira rozanielony wzrok. - Poznałam. Miła staruszka. Oficjalnie jestem twoją narzeczoną. Więc wiesz… - Wskazała na swoja dłoń, eksponując palec, na którym powinien widnieć odpowiedni atrybut.
- Jasne… jasne. - Phillip zabrał się za zapinanie czarnej, haftowanej kamizelki. - Nie wiem czy nie zamieszkamy u jednego z “moich” znajomych. - Powiedział po dłuższej chwili. - Spytam go dzisiaj o to, ale jakby co możesz się rozejrzeć za jakimś mieszkaniem.
- Mam kilka na oku, na szczęście zdarzają tu się angielskojęzyczni sprzedawcy… Gdzie twój płaszcz?
- Wywaliłem.
- Phillip narzucił na siebie marynarkę. - Ale to chyba wystarczy. Dobra… muszę tu chwilę popracować, a potem mam umówione spotkanie. Postaram się wrócić godzinę czy dwie przed świtem to omówimy sprawy lokalowe, dobrze?

Dorothy wstała z krzesła i sięgnęła po swoja torebkę.
- Jasne. Na szczęście dostałam pierwszą część wypłaty to wybiorę nam coś ładnego. - Zakołysała przy tych słowach hipnotycznie biodrami… Cholerne modelki.
- Dobra. - Craver sięgnął do portfela i wydobył z niego gruby plik złotówek i kartkę. - Tu masz mój polski numer, kup sobie jakiś telefon, dobrze? Zadzwoń do mnie gdy już będziesz go miała. Nad ranem ogarniemy dla ciebie coś do jedzenia, dobrze? - Spytał nieco niepewnie spoglądając na rudą, która podeszła do drzwi.
- Yhym… ale nie w tej szafie tylko na łóżku, zrozumiano? - Mrugnięcie, które pojawiło się o tych słowach nie pasowało do tonu, którym je wypowiedziano.

No ale… Craver został sam, nie pozostało nic innego jak odrobić pracę domową z rytuałów i udać się na spotkanie z synowcem… zahaczając po drodze o jakiegoś jubilera.
 
Aiko jest offline  
Stary 08-03-2021, 16:02   #103
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Dom Sowińskich, noc 27-28 czerwca 1996

Przez całą drogę powrotną do domu Alicja milczała. Co więcej, przez całą drogę ani razu nie spojrzała na Cravera, w przypadku zaś Kordiana ograniczyła się do kilku spojrzeń pełnych niechęci i złości. Wciąż zachowując posągowe oblicze, w środku dosłownie się gotowała od nadmiaru emocji, których źródłem i powodem nie były wcale kompletnie zniszczone buty od Gucciego.

Czarodziej był odporny na działanie Dyscyplin - a przynajmniej tych znanych Alicji. Ventrue nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkała, chociaż wiedziała, że istnieją Spokewnieni obdarzeni tym rzadkim talentem. Jej mesmeryczna moc spłynęła po nim jak perfumowana woda po Nosferatu, a co gorsza, w jakiś sposób odbita powróciła do samej Arystokratki czyniąc ją ofiarą własnego daru.

Zrobiła się z siebie kompletną idiotkę. Wdzięczyła się do Tremere jak jakaś plastikowa lalka gotowa wepchąć mu się do łóżka na pierwsze skinienie głowy! Już od dawna nie czuła się równie mocno upokorzona i goryczy tego uczucia nie łagodziła świadomość, że Philip nie uczynił tego z premedytacją.

Kompletna idiotka. Ratował ją jedynie fakt, że teraz znała już jedną z tajemnic Czarodzieja, a taka wiedza bywała bezcenna. Tak, przekonała niechętnie samą siebie przekraczając próg domu, taka wiedza była warta upokorzenia na oczach nie tylko koterii, ale i miejscowych Szczurów.

Zasnęła zaraz po kąpieli, pogrążając się w bezkresnej czerni pozbawionej jakichkolwiek obrazów czy dźwięków... jakichkolwiek z wyjątkiem jednego. Pojawił się na granicy jej percepcji i stopniowo narastał, coraz bardziej uporczywym zgrzytem wybudzającym ją z codziennej śpiączki.

Telefon.

Odebrała nie sprawdzając numeru. Istniała bardzo wąska grupa istot, które ten numer znały, więc musiał to być ktoś, na którego relacjach jej z różnych powodów zależało.

- Wieczór dobry Alicjo – usłyszała głos Kordiana – Czy dobrze słyszę, że nie jesteś sama?

- Powinieneś uzupełnić zasób vitae, receptory słuchu zaczynają cię zawodzić – odpowiedziała nieuprzejmym tonem, momentalnie zła sama na siebie za ową nietaktowną uwagę – Zapomnij o mojej sugestii. O co chodzi?
 
Ketharian jest offline  
Stary 23-03-2021, 18:23   #104
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Kordian i Alicja wieczór 27 czerwca.

- Chociaz jak sugerujesz, zresztą trafnie jak zazwyczaj, może powinienem wypełnić żyły magią napoju, trudno będzie zapomnieć, ale będę tak udawał. - mówił wolno - i absolutnie rozumiem twoje wzburzenie, nie było okazji i sposobności, bym wyraził podziw dla twojej elastyczności, wobec wczorajszego wieczoru. Na podziękowania przyjdzie czas. Spieszę ci niestety przypomnieć, że mamy randkę ze sprawą. Co za tym idzie ze sobą, co akurat sobie chwalę, chyba, że masz inny genialny plan, ale wtedy tak mnie zaintrygujesz, że wynajmę Nosferatu, żeby cię śledzili. - miał nadzieję, że żart nie jest za ciężki - Mam garść informacji, ale szkoda czasu przez telefon. - pozwolił kobiecie skomentować uświadamiając sobie, że zbyt długo pozostaje przy głosie.

-Nie zamierzam przypisywać sobie całej glorii i chwały za rozwiązanie tego śledztwa, Kordianie - ku zaskoczeniu Toreadora Alicja nie syknęła na niego jadowicie, nie sypnęła złośliwymi komentarzami; w zamian roześmiała się perliście jakby całkowicie puściła w niepamięć upokarzające doświadczenia poprzedniej nocy - Będę gotowa za godzinę, niech taksówka na mnie czeka.

Bleinert nie mógł wiedzieć jak zinterpretować takie zachowanie na ogół wyniosłej Arystokratki. Nie miał pojęcia, że owe rozluźnienie maski powodowane było czymś innym niż zwyczajne zadowolenie.

Maska ta przybierała radosne pozory tylko wówczas, gdy kryjąca się w duszy Ventrue Bestia wracała do życia targana spazmami narastającego głodu.

- Proponuje odwiedzenie klubów buryahów, tam mogły być konflikty i przymierza. Może znajdziemy jakieś ślady. Czym zasłużył sobie na śmierć ekolog, mógł się przecież posunąć nawet do terroryzmu.
-Do zobaczenia niebawem - uśmiechnęła się do samej siebie Alicja, oblizując bezwiednie koniuszki częściowo wykształconych kłów. Rozłączywszy rozmówcę Arystokratka podeszła bezszelestnie do okna i jęła penetrować gorącą ciemność letniej nocy spojrzeniem nieludzkiego drapieżnika.


Bleinert powtórzył do Kosmy.
- Kurwa czego?
- Rozmawiałem, ze starym, ponoć jesteście w kontakcie. Po co mi się pytałeś, czy mam z nim kontakt? Macie chyba lepszy. Nie ściemniaj Rysiek. - dał do zrozumienia, że ma lepsze źródło niż rozmówca. - Stary coś ode mnie chce, wkurwiłby się, gdyby się dowiedział, że zawiódł go stary druh. - co miało znaczyć jego żołnierz. - Powiedz mi kiedy mogę się spotkać z tymi dwoma jełopami, dziś teraz, albo jutro wieczór, wiem, że ci się wydaje, że wybrzydzam, ale wyobraź sobie, że zapierdalam. Jadę do klubu jestem pod telefonem, jak będziesz coś wiedział to dzwoń.
- Ale kurwa z ciebie wyrosła Kordek - wycedził Kosma
- Masz dejavu, w sumie powinieneś być przyzwyczajony.
- Przyzwyczajenie?
- No właśnie. Kończę.

Wcześniej jednak wykonał połączenie do Cravera - Gdzie kurwa jesteś? Doprawdy? Wcale mnie to nie dziwi. Mógłbyś odebrać Alicję i spotkamy się “Pod Kreską”. Chyba, że zadzwonię i coś zmienimy. Mam rewelacje, że popuścisz w gacie

Zamówił taxi. Czekając wykręcił krótką rozmowę do Ernesta. Pojechał przekazać whisky, fajki i cygara, obiecując nadejście poważnych instrumentów. Skierował się wreszcie “Pod Kreskę”


Post pisany wspólnie z Ketharianem

 
Nanatar jest offline  
Stary 25-03-2021, 09:00   #105
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Elizjum; ulica Sienkiewicza; noc 27-28 czerwca; okolo godziny 22:30

Chwilę zajęło Craverowi zorganizowanie spotkania z Adamem. Ventrue nie był dla Tremere tak dyspozycyjny jak dla Sowińskiej. Mógł się tylko zastanawiać, czy wynikało to z klanowej więzi, czy było najzwyczajniej w świecie kwestią przypadku. Nie udało się synowca nawiedzić w jego biurowcu Exbudu, ale Ventrue znalazł czas dla Phillipa w Elizjum i umówił spotkanie na godzinę 22:30.
Nie było by grzecznie pozwolić dość poważnemu Ventrue czekać na siebie, bo choć może Synowiec nie był Harpią lub starszym, ale jego status w mieście był nieporównywalnie bardziej stateczny niż jakby to powiedzieć z brytyjska taki “no name” jak Phillip. Dlatego też Craver czekał spokojnie na swego rozmówce w teatralnym lobby.
Ten zjawił się punktualnie, wysiadając z Mercedesa Księcia pod samym wejściem do teatru. Wszedł do środka i podszedł z uśmiechem do Cravera.
- Witaj Phillipie. Chciałeś ze mną rozmawiać, więc oto jestem.
- Dziękuję, że znalazłeś dla mnie chwilę. - Phillip skłonił się wampirowi. Niezbyt go obchodziło gdzie w hierarchii był Synowie, ważne że dużo wyżej niż on. - Mam dwa tematy do poruszenia jeśli zgodziłbyś się znaleźć dla mnie czas.
- Dla detektywa księcia na pewno znajdę chwilę czasu. - Ventrue uśmiechnął się z grzeczności, po czym spytał: - Jak ma śledztwo?
- Wiemy, że po mieście szaleje seryjny morderca… albo kult. - Phillip wydobył z kieszeni marynarki notes. - A ja zastanawiam się na ile to powiązane jest ze zbliżającymi się żydowskimi obchodami.*
- Skąd takie podejrzenie? - spytał zaciekawiony Adam: - Pojawiła się jakaś prymitywna symbolika antysemicka? Czy to jakieś preludium do zakłócenia rocznicy?
- Według mnie rzeczy nie dzieją się bez powodu. Zbliżają się wielkie obchody, ktoś sobie numeruje ofiary…. Jest tam także symbolika antysemicka, ale według mnie to nie o to tu chodzi. - Phillip zamyślił się. - W tamtym czasie zginął pewien bardzo ważny żyd.. Wampir… może zemsta? Nie wiemy jeszcze ale chciałbym wykluczyć tą możłiwość.
- Rabbi… To może miałoby sens, tyle że morderców osądził, wtedy jeszcze archon Anastaz di Zagreb. Z tego co wiem na tym śledztwie wypłynął na szerokie wody i teraz jest już justycjariuszem klanu Tremere. Zemsta to dobry motyw, ale co do niej na Boga miał Maciek? Nie może być mowy o jego związku z tamtymi wydarzeniami. Podejrzewam że nawet Ewy - jego matki, nie było jeszcze wtedy na tym świecie. Gdyby to jeszcze padło na któregoś z Brujahów, to może byłaby jakaś analogia z winnymi tej zbrodni. - zastanawiał się głośno Ventrue: - Niestety tamte czasy są dla mnie owiane nimbem tajemnicy
- Według mnie? Maciek mógł byś kolejnym numerkiem. Może jedną z 40? 30 ofiar? Według mnie mogło nie mieć nawet znaczenia, że był wampirem. - Phillip zerknął na swój notes. - Ja wierzę, w to że morderców osądzono, że sprawa jest czysta. Ale bądźmy szczerzy, czy wierzymy w to, że wszyscy tak sądzą? Mniejsze sprawy potrafią wywołać nienawiść.. Fanatyzm. Chciałbym się jak najwięcej dowiedzieć o tym co się wtedy stało. Czy znasz kogoś, kto mógłby mi pomóc?*
- Sprytnie. - Ventrue uśmiechnął się, jakby zdawał sobe sprawę, że pod przykrywką zadanego ostatnio pytania było drugie dno, ale potem zaczął wyliczać na palcach: - Niech się zastanowię… Oczywiście nasz książe. Potem Zych i chyba Katarzyna Białek, oboje z klanu Toreador. Primogen Brujahów - Siudak. Malkavianin Ksy-Ksy. Ten ganrel Myszy i z Tremerów, twój pobratymiec Wurst. No i oczywiście sami oskarżeni, jeśli jeszcze żyją.
- Z Wurstem i Siudakiem już gadałem. - Tremere przytaknął ruchem głowy. -Pewnie książe wiedziałby najwięcej ale nie chcę mu zawracać głowy dopóki nie mam jakichś sensownych poszlak. Hm… a ten Ksy Ksy? Nie spotkałem go jeszcze on z tych co da się pogadać czy raczej już zupełnie odpłynął?*
Adam wzruszył ramionami w nijakim geście, pomijając w odpowiedzi kwestię Karskiego opowiedział o Malkavie:
- Jest powiedzmy specyficzny. Alkoholik i menel i tak mu już zostało po przemianie. Jak wpadnie w ciąg, to nie ma szans żeby się z nim porozumieć. Jego udzielną domeną jest osiedle Bocianek. Chyba że jest na detoksie, to wtedy znajdziesz go w szpitalu psychiatrycznym w Morawicy.
- A znasz kogoś kto by wiedział w jakim jest obecnie stanie? Jakiś Ghul? - Tremere spojrzał z zaciekawieniem na Synowca. - Kto wykonywał egzekucję, na zabójcach dawnego księcia?
- Najłatwiej zapytać Grabskiego, primogena klanu Księżyca. Rezyduje na uczelni WSP na ulicy Leśnej. Natomiast co do egzekutorów, to nie byłem świadkiem tamtych zdarzeń, ale z tego co mi wiadomo, na morderców obwołano Lextalionis na terenie całej Polski.
- Rozumiem.. Czyli to nie tak, ze wyłapano ich w Kielcach i zamknięto temat. - Phillip zamyślił się stukając długopisem w notes. - To ostatnie pytanie czy wiesz by któryś z wampirów został oddelegowany do obserwowania zbliżających się wydarzeń? Jednak do miasta ma przyjechać wiele osób spoza, może nawet ghule i wampiry.
- Gdyby ich wyłapano, sprawa byłaby bajecznie prosta, ale ulotnili się jeszcze tego samego wieczoru. Wiemy z pewnością, że przynajmniej część została zgładzona. A co do obchodów, to nie spodziewamy się najazdu ghuli i kainitów. Ostatnim najazdem w Kielcach było to nagłe pojawienie Brytyjczyków - dodał z przekąsem i cichym śmiechem: - Według komitetu organizacyjnego pojawi się kilka tysięcy osób, z czego znakomita większość nawet nie zagości w mieście na dłużej niż dzień. Baza hotelowa jest bardzo słaba. Natomiast nasza społeczność nie obchodzi jakoś rocznic pogromu, ale nie zdziwiłbym się, jeśli Karski poleciłby trzymać szeryfowi rękę na pulsie.
- Oooo… czyli wiadomo kogo na pewno udało się zgładzić, a kogo nie? W sensie do kogo nie ma pewności? - Phillip spojrzał na Synowca nieco zaskoczony.
- Nigdy się tym nie interesowałem. Dwóch spotkała zasłużona kara. Co do kolejnych dwóch nie ma pewności., ale ja nawet nie znam ich imion. Wiem tylko że byli Brujahami ze wschodu.
- Rozumiem. - Phillip skłonił się Synowcowi. - Dziękuję za twój czas.

Wychodząc zobaczył na telefonie sms'a. Spokojnie poprawił marynarkę i zerknął na wiadomość.

Cytat:
"Gdzie kurwa jesteś? Doprawdy? Wcale mnie to nie dziwi. Mógłbyś odebrać Alicję i spotkamy się “Pod Kreską”. Chyba, że zadzwonię i coś zmienimy. Mam rewelacje, że popuścisz w gacie "
Chwilę patrzył na mało wybredny dobór słownictwa. Cóż musiał jeszcze zerknąć czy gdzieś jest jakiś dłużej czynny jubiler, ale mógł to zrobić po drodze.

Odpisał krótko do Kordiana:
Cytat:
"Jadę"
A chwilę później do Alicji:
Cytat:
Zajadę po ciebie taksówką, wyślij adres.
Chwilę potem ruszył ulicą rozglądając się po witrynach i spoglądając na godziny otwarcia. Spodziewał się, że przyjazd Dorothy może spowodować kłopoty.
 
Aiko jest offline  
Stary 25-03-2021, 14:34   #106
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Kampus Politechniki Świętokrzyskiej, Klub Pod Kreską; Noc z 27-28 czerwca; około 23:00

Domena Tomasza Siudaka nie wyglądała imponująco. Ot, podupadły, nie rzucajacy sie w ogóle w oczy studencki klub na parterze typowego akademika jakich było setki, jesli nie tysiące rozrzuconych po całym kraju, ale każdy z wampirów był pod wrażeniem imponujących możliwości jakie takie miejsce oferowało. Przez niemal cały rok nieograniczony dostęp do młodej krwi i zasobów ludzkich. A dodawszy do tego, że pieczę nad takim królestwem miał Brujah. Zarzewie wszelkich buntów, siła znosząca z posad władze, szalona moc świata młodych... I cała ta beczka prochu pod kuratelą Krzykacza.

Ku niemałemu zdziwieniu koterii, klub był zatrzaśnięty na cztery spusty, jedynie z boku bydynku na niskich parapetach siedziały trzy osoby, otoczone papierosowo - alkoholowym oparem. Dwóch mężczyzn, jeden bardzo wysoki, drugi dość niski. Łączyło ich jednak kilka rzeczy: podobny strój składający się z jeansowych spodni oraz kurtek, martensy, ostrzyżone krótko włosy z charakterystycznymi bokobrodami, obaj nosili niemal jednakowe rogowe okulary i nie sposób było uniknąć skojarzenia że są rodzeństwem. Prowadzili jakąś niemal filozoficzną dyskusję o tym czy rację ma Heidegger czy Sartre, a przysłuchiwał im się Tomasz, którego już przecież widzieli kiedyś w Elizjum. Spostrzegłwszy kainitów, przeprosił swoich rozmówców, którzy odsunęli się nieco dalej nie przerywając jednak swojej rozmowy. Siudak wstał i podszedł do koterii. Nie wyglądał na typowego Brujaha. Niebyt wysoki, szczupły, wręcz kościsty, z blond włosami spływającymi do chudej szyi i noszący grube jak denka słoików okulary. Zgasił papierosa i spytał spokojnie:

- Hej, witam. Nie spodziewałem się wizyty kundli Karskiego. Niech się zastanowię, chyba ten stary pajac nie wmawia wam, że za tą szopką stoję ja? To byłoby dla niego bardzo wygodne, prawda?
 

Ostatnio edytowane przez 8art : 25-03-2021 o 14:52.
8art jest offline  
Stary 31-03-2021, 22:28   #107
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Kampus Politechniki Świętokrzyskiej, Klub Pod Kreską; Noc z 27-28 czerwca; około 23:00

Po wycieczce w kanały i spektaklu nieporozumień Bleinert miał nadzieję zaszaleć w klubie, chwilę choć dobrze się zabawić, poflirtować z Alicją, nawet finalnie zadowolić jakąś młodziutką niekorną studentką. Tak też dobrał outfit, dupę opinały mu dopasowane wranglery, tors przykrywała wytarta popielata podkoszulka "Jesus Christ Superstar", na wierzch zarzucił lekką sportową wełnianą marynarkę koloru kory osiki. Nie zapomniał o eleganckiej lasce.

Odnalazł koterian wpatrujących się w wysoki piętnastopiętrowy akademik na którego boku widniało dumne imię Karak. W sam raz taki dla zdesperowanych młodych ludzi, którzy nie mieli siły i odwagi dalej żyć.

- Witaj Alicjo, witaj Phillipie. - uważnie przyjrzał się Tremere - Cos cię trapi? - przerwał. - Dowiedziałem się ciekawej rzeczy. Podobne morderstwa miałyby mieć miejsce w Warszawie podczas okupacji w 44. Informacja nie do potwierdzenia, bo wszystkie kwity spłonęły powojennym ogniu. Dziwne prawda. Tymczasem wracając do naszej wyliczanki policja w kraju nie odnotowała więcej podobnych spraw, na razie połączyli tylko pijaczkę i emeryta. Twych dwóch idiotów oskarżonych z art148 jest wciąż na dołku i próbuję załatwić do nich dostęp. To tyle rewelacji, liczę na jakiś rewanż z waszej strony. A teraz nie mogę się już doczekać zapachu stłoczonych i spoconych ciał, z których każde śle zaproszenie by zaczerpnąć z jego kielicha życia.

Przed Klubem

Kordian poczuł głębokie rozczarowanie zawartymi wrotami klubu, ale postanowił nie dowierzać pozorom, zaś powitanie w osobie samego Siudaka tylko wzmogło czujność wampira. Burjah zbyt bił do celu, zbyt szybko, jakby pewnością próbował zbić z tropu koterian. Toreadore postanowił się zabawić sytuacją, nieco podroczyć, tym bardziej, że drażnienie krzykacza w jego własnej domenie było jak drażnienie tygrysa w leżu, a brak mu było kolejnych podniet, które powoli stawały się narkotykiem gorszym niż głód krwi.

- Lepsze kundle niż wilki - zaczął - Alicja Phillip, Tomasz, Kordian - dopełnił formalności - Co się zaś tyczy panów sporu to Heidegger zbyt się rozmydla w ogólnikach, zaś Sartre zdaje się kopistą, tylko twierdzi, że pisze o czym innym, obydwaj przegrywają moim zdaniem z Marksem, którego filozofia jest gotową receptą na organizację społeczeństwa. - wyjął cygaretki poczęstował, sam też zapalił. Podjął już ciszej - ale wracając do Kielc. Książę powinien wzbudzać w poddanych miłość, jak twierdził Machiavelli, ale kiedy nie może, a jak tu wzbudzić miłość w spokrewnionych, wtedy powinien wzbudzać strach. - zaciągnął się mocniej wydmuchując wreszcie gesty dym. - Dlaczego uważasz, że zrzucenie winy na ciebie byłoby wygodne? Tak wygodne jak początkowe zrzucenie jej na nas? Nie protestowałeś w elizjum w naszej obronie, a wiedziałeś równie dobrze jak my teraz, że to żadne z nas. To co Tomek, pogadamy, da się tam wejść do klubu, mam szampana?


Toreadore wydobył ze swej stylizowanej na wytarty przybornik kamieniarza torby Dom Perignon Vintage 1985 podając gospodarzowi.

Na razie bez dyscyplin, Kordian zda się na Autorytet i Charyzmę.

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 31-03-2021 o 22:36.
Nanatar jest offline  
Stary 07-04-2021, 13:45   #108
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Klub „Pod Kreską”, 27/28 czerwca

Wieczni anarchiści budzili w Alicji ogromną niechęć, byli bowiem wręcz perfekcyjnym zaprzeczeniem wszystkich wartości jakie Sowińska wyznawała przynależąc do Ventrue. Godzili w stabilność porządku i ładu nie oferując w zamian niczego oprócz bezproduktywnego chaosu. Aż dziw, że Camarilla wciąż akceptowała ich obecność, chociaż Arystokratka domyślała się, że w obliczu narastającego konfliktu z Mieczem Kaina Brujahowie byli Camarilli niezbędni do przetrwania.

Tak jak teraz mogli okazać się niezbędnymi dla nieszczęsnej angielskiej koterii.

- Kordian słusznie prawi – odezwała się fałszywie miłym tonem – Z naszego punktu widzenia nie jest ważne, co myślą tutejsi włodarze, pozostajemy neutralni i to jest naszym największym atutem. Poznaliśmy stanowisko Księcia, ale także miejscowych Nosferatu, a jeśli zgodzisz się z nami porozmawiać, chętnie poznamy też twoje. I nie myśl w kategoriach niechęci do współpracy z Księciem, proszę. Tutejsi Spokrewnieni to nie tylko Ventrue, a te rytualne morderstwa godzą w bezpieczeństwo was wszystkich. Ktoś zadał Ostateczną Śmierć Gangrelowi, a wilczy klan raczej nie uchodzi za bliskich sojuszników Ventrue.

Alicja odrzuciła szybkim ruchem głowy pukle przesłaniających oczy włosów, przysunęła się o krok bliżej Siudaka. Chociaż instynktownie ciągnęło ją do sięgnięcia po moc Dyscyplin, gorzkie wspomnienie upokorzenia, jakiego zaznała poprzedniego wieczoru trzymało zamiary wampirzycy na wodzy. Nie znając do końca specyfiki rzadkiego talentu Tremere, nie chciała ryzykować niepotrzebnie kolejnego ośmieszenia w oczach towarzyszy.

- Tak więc zapomnijmy o przysługach dla Księcia, jeśli cię one nie interesują. Pomóż nam rozwiązać tę zagadkę, a możesz być pewien, że wszyscy krewniacy w tej domenie dowiedzą się jak wiele ci zawdzięczają, kiedy dopadniemy już sprawcę tych zbrodni. Już samo szlachtowanie trzody nie leży w waszym interesie, a kto wie, czy po tym Gangrelu morderca nie uderzy w kolejnych Spokrewnionych? Ale to nie jest dobre miejsce na rozmowy, jak już zaznaczył Kordian. Możemy usiąść gdzieś w środku?
 
Ketharian jest offline  
Stary 12-04-2021, 07:28   #109
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kielce, w taksówce, Noc z 27-28 czerwca; około 22:30

Phillip zgarnął Alicję taksówką, chowając kartkę z listą jubilerów do kieszeni. Jednemu, który miał bardziej obiecującą wystawę zostawił kartkę w skrzynce prosząc o dłuższe otwarcie następnej nocy. Przedstawił się biznesmen z Anglii chcący nabyć pierścionek zaręczynowy, wymienił przy tym jeden z droższych na wystawie mając nadzieję, że to zachęci właściciela do pozostania.

- Witamy w tą piękną noc. - Mruknął do siedzącej obok Ventrue. Nie planował komentować wczorajszej sytuacji. Obecnie miał inne problemy na głowie, choć na jego szyi spoczywał błękitny sal pasujący do krawatu i poszetki w marynarce.


Kampus Politechniki Świętokrzyskiej, Klub Pod Kreską; Noc z 27-28 czerwca; około 23:00

- Witaj Alicjo, witaj Phillipie. - uważnie przyjrzał się Tremere - Cos cię trapi? - przerwał. - Dowiedziałem się ciekawej rzeczy. Podobne morderstwa miałyby mieć miejsce w Warszawie podczas okupacji w 44. Informacja nie do potwierdzenia, bo wszystkie kwity spłonęły powojennym ogniu. Dziwne prawda. Tymczasem wracając do naszej wyliczanki policja w kraju nie odnotowała więcej podobnych spraw, na razie połączyli tylko pijaczkę i emeryta. Twych dwóch idiotów oskarżonych z art148 jest wciąż na dołku i próbuję załatwić do nich dostęp. To tyle rewelacji, liczę na jakiś rewanż z waszej strony. A teraz nie mogę się już doczekać zapachu stłoczonych i spoconych ciał, z których każde śle zaproszenie by zaczerpnąć z jego kielicha życia.

- Biżuteria. - Tremere odpowiedział Kordianowi zdawkowo spoglądając to na klub to na odzienie Toreadora. Wysłuchał w ciszy tego co tamtemu udało się ustalić.

- To z ciekawostek ode mnie. W 1946 roku zabito Rabbiego, ówczesnego księcia Kielc. Rozegrało się tu małe piekło, śledztwo i te sprawy. Obwłołano Lextalionis na morderców i uwaga.. Uwaga… nie wszystkich złapano. Zbliża się wielkie święto u żydów, żydów,których Rabbi ratował podczas wojny, których wspierał. Przeczuwam pod skórą, że sprawy nie są bez związku.

Craver wzruszył ramionami i poprawił nieco krawat, który wysunął się z kamizelki w taksówce. Spojrzał na dwójkę swoich towarzyszy.

- Wątpię by zamieszany był tu morderca Rabbiego… on by nie zostawił śladów, które mogłyby na niego nakierować, ale czuję, że depczemy nie tyle po bagnie co po ruchomych piaskach.



Phillip stanął z tyłu krzyżując ręce na piersi i spoglądając na budynek uważnie. Wygląd Siudaka go nie zaskoczył, akurat nie spodziewał się by Janik za bardzo kłamał w tym względzie. Nadal był ciekaw spory Tofila z Apaczem, ale to… musiało poczekać. Siudak mógł wiedzieć, gdzie Maciek się szlajał, a to mogło ich naprowadzić na trop jego mordercy.

No ale… zostawił gadanie gadaczom. Skłonił się jedynie brujahowi, bo jakby nie patrzeć ten mimo swego wyglądu nadal był primogenem klanu.
 
Aiko jest offline  
Stary 12-04-2021, 09:57   #110
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Kampus Politechniki Świętokrzyskiej, Klub Pod Kreską; Noc z 27-28 czerwca; około 23:00

Siudak puścił bokiem bezpośredni komentarz Kordiana co do reakcji w elizjum, być może nie poczuwając się o tego aby musieć się w jakikolwiek tłumaczyć przed przysłanym przez Karskiego nowicjuszem i Toreador zaczął się przez chwilę zastanawiać, czy taka rozmowa wprost z primogenem klanu Brujah była na miejscu, tym bardziej jeszcze na terenie należącym do Tomasza. W końcu Siudak był cieszącym się wysokim statusem starszym. Sytauację chyba opanowała Sowińska, choc opowiadająca się sztywno po stronie Kordiana, to jednak przemawiająca bardziej dyplomatycznym tonem. Dopiero gdy skończyła Siudak powoli poprawił okulary i wziął butelkę wina od Bleinerta, trzymającego w coraz bardziej krępujacy sposób prezent, tym samym kończąc niezręczną sytuację.

- Dziękuję, ale nie piję. A co do wyższości Marksa nad innymi, to zapraszam do dyskusji z Wojtkiem i Maćkiem. - odezwał się z uśmiechem odbierając butelkę i wskazując dłonią mężczyzn nadal żywo dyskutujacych na boku. Wino przekazał dwóm kolegom z filozoficznym zacięciem, po czym wyciągnąwszy gruby pęk kluczy podszedł do drzwi i zaczął otwierać zamki.

- Może rzeczywiście wejdźmy do środka. Czuję w starych kościach, że czeka mnie trudne przesłuchanie nieopierzonych śledczych o ogromnych aspiracjach i tupecie, chyba mających ogromną chrapkę na ciepłą posadę szeryfa. - zachichotał, sugestywnie spojrzał na Kordiana i po raz kolejny poprawił okulary. Nikt nie miał wątpliwości, że przytyk Brujaha tyczył się Bleinerta, a nie reszty koterii

Weszli do mrocznego środka, a gdy własciciel zapalił światła, oczom gości ukazało się proste czarno - czerwone wnętrze, ale nie takie, które raziło dystyngowanym luksusem czy dekadencką elegancją. Zdecydowanie przeważała spartańska, tania tandeta okraszona zapachem kurzu, i desek w które musiało wsiąknąć hektolitry piwa. Coś idealnie wpasowywuącego się w klimat skromnie uposażonych studentów. Siudak rozsdiadł się na chybotliwym drewnianym barowym stołku, po czym uśmięchnąszy się jeszcze raz i poprawiwszy okulary bez specjalnych ogródek przeszedł do interesu jaki sprowadził do jego domeny brytyjczyków:

- No dobrze, skoro więc zapominamy o przysługach dla Karskiego, a ja jednak nie jest wygodnie dobranym mordercą, to jaką przysługę miałbym wyświadczyć neutralnej, doraźnie powstałej koterii?
 
8art jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172