Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-01-2020, 22:03   #1
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
[V:M] - Kielce after Midnight (18+)

Sesja 18+

Elizjum w Teatrze im Żeromskiego; ul Sienkiewicza; 25 czerwca 1996 Północ

Czerwcowe noce nie rozpieszczały nieumarłych. Były krótkie, nie pozwalając kainitom cieszyć się wystarczająco długo ciemnością, jaką mieli do dyspozycji podczas długich zimowych wieczorów. A kilkanaście ostatnich nocy było jeszcze wyjątkowo parnych i gorących, spowijając miasto w tajemniczych oparach mgły.

Od kilku wieczorów lokalna społeczność żyła kulturalnym happeningiem jakie organizował w Elizjum Jakub Janik. Nawet dla tych kainitów, którzy byli w Elizjum częstymi bywalcami, była to okazja do spotkania w większym niż zwykle gronie.

Spokrewnionych witał uśmiechnięty Primogen Toreadorów Maurycy i pogodnie wszystkich pozdrawiający sam Karski we własnej osobie. Z każdym zamienił kilka słów, nawet z krnąbrnymi Brujah reprezentującymi śmieszne dla innych kainitów ludzkie subkultury.

Jakub Janik nie był kimś wielce poważanym w środowisku Degeneratów, ale jego periodyczne wieczorki artystyczne i tak cieszyły się niemal zawsze prawie pełną obsadą kainitów. Można było zgadywać, czy wynikało to z faktu, że w zasadzie nikt inny w domenie nie interesował się chęcią organizowania jakichkolwiek rozrywek dla wampirów i po prostu nawet tak nisko stojący w hierarchii pozer miał takie wzięcie z tak zwanego braku laku, czy może jednak eventy Kuby wcale nie były takie złe, a reputacja Janika wynikała ze zwykłej zawiści.

Tak czy innaczej tego wieczoru w Elizjum stawili się niemal wszyscy, poza kilkoma wyjątkowo antyspołecznymi wyjątkami, które choć były członkami Camarilli, to żyły na bardzo odległym marginesie, nawet jak na wampirze standardy. I tak można było się zorientować z kuluarowych rozmów, że dzisiejszego wieczora miało zabraknąć nosferatu Myszego i malkaviana Ksy-Ksy. Nieobecności pierwszego z nich nie było się co dziwić. Jak głosiły plotki pobratymców Myszego, kainita ten bardziej był zwierzęciem niż człowiekiem, co w sumie nie było samo w sobie niczym dziwnym, bo władcy ścieków przecież w opinii większości innych, cywilizowanych klanów niewiele różnili się od zwierząt, ale skoro sami Nosferatu rozpowszechniali o Myszym takie opinie, to coś musiało być istotnie na rzeczy. Zresztą nikt w domenie nie widział Myszego od dekad, więc nikt też takim obrotem sprawy nie był zaskoczony.

Drugim nieobecnym był malkavianin. Ksy-Ksy nawet po śmierci podtrzymał zdolność do picia alkoholu w tradycyjnej formie (i jak głosiły oszczercze plotki szczurów, wydalania go także tradycyjną drogą). Niestety w związku z tą niespotykaną często umiejętnością Ksy-Ksy odziedziczył także swoją przypadłość z czasów gdy jeszcze był śmiertelnikiem - ciężką chorobę alkoholową. Wampir ten, pomimo wszystko cieszył się jednak niemałą pozycją i dwiema osobistymi domenami. Pierwszą miał na osiedlu Bocianek, gdzie w otoczeniu malowniczej świty i trzody złożonej z meneli wiódł spokojne życie pod sklepowego pijaka. W drugiej bywał zdecydowanie rzadziej. Tym miejscem był Oddział Odwykowy Szpitala w Morawicy pod Kielcami, gdzie od czasu do czasu, normalnie dumny pan na Bocianku przechodził brutalną kurację odwykową, która na jakiś czas przywracała go na dłuższy lub częściej na krótszy czas wampirzemu społeczeństwu. Ostatnio jednak jak twierdził dr hab. Władysław Maria Grabski, primogen Malkavian, Ksy-Ksy był na ostrym ciągu, co oznaczało, że niespecjalnie przejmował się wydarzeniami kulturalnymi.

Na sali zjawiali się ostatni spóźnialscy i Janik w końcu zaczął deklamować z przesadną emfazą pierwszy wiersz:

Wieczną znam Noc
– W jej oku ciemność.
(Któż rój mych żądz poskromi?)
Spójrz – serce me
Jak mroźny klejnot
Kona w gnieździe z jej dłoni...


Nowe wampiry bardzo szybko zorientowały się, że nikt chyba nie przybył dziś do teatru słuchać wczutego najwyraźniej w rolę Toreadora. Zresztą jego pobratymcy niemal ostentacyjnie komentowali szeptem:

-To nawet nie jego wiersz. Przecież to liryka Sigila z tej dziwnej trupy artystycznej Erros.

-Jak mu nie wstyd…

...Wicher tka nasz miłosny spazm,
Księżyc sieje sny krwawe.
W nich, z ust jej spijam
Czarny blask...


-Wypierdalaj! -Krzyknął ktoś z klanu Brujah, ale każący wzrok Księcia z teatralnej loży usadził Krzykacza na miejscu i uciszył rechot kilku, najwyraźniej ucieszonych prostackim żartem pobratymców.

Inni natomiast byli najwyraźniej skupieni na cichych rozmowach. Szmery wymienianych plotek, nowin, mieszały się recytowaną liryką, ale nikt nawet z samym Janikiem nic sobie z tego nie robił. Okazje do spotkań w niemal pełnym gronie nie zdarzały się w domenie zbyt często, żeby marnować czas na słuchanie Toreadora.

...Wkraczając z mar w bezjawę.
Dalej, niż sięgną ślepia gwiazd
Łkających gdzieś nade mną.
Tam, gdzie się kończy
Sen i spazm
– Czeka jej naga ciemność.


Janik nic nie robił sobie z faktu, że jest niemal kompletnie ignorowany. Gdy skończył deklamować i kainici na chwilę przerwali rozmowy i nagrodzili wykonawce gromkimi brawami, choć bardziej prawdopodobnym było, że aplauz był dla nieobecnego autora. Artysta i tak skłonił się nisko zadowolony i kontynuował dalej, tym razem jednak już racząc niezainteresowaną widownię własnym repertuarem wierszy.

Wiersz autorstwa Sigil of Scream na stronce: http://http://www.sibsi.com.pl/?page_id=162

 

Ostatnio edytowane przez 8art : 23-01-2020 o 11:33.
8art jest offline  
Stary 23-01-2020, 11:33   #2
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Elizjum w Teatrze im Żeromskiego; ul Sienkiewicza; 25 czerwca 1996 kilka minut przed północą

Na sali znajdowały się też trzy młode wampiry, które niedawno przybyły do domeny i nie należały jeszcze do nieumarłej, kieleckiej bohemy. Przybyły do teatru dość późno, ledwie na kilkanaście minut przed spektaklem, nie znając lokalnej tradycji i nie wiedząc, że godzina na prostym bilecie jest tylko porą początku części artystycznej, a tak naprawdę wszyscy będą w Elizjum, nawet nie domyslne pól godziny wcześsniej, ale już zaraz po zapadnięciu zmroku. To była jednak tylko kwestia lokalnego zwyczaju, zupełnie innego od tego co można było doświadczyć na światowych salonach, choć można było pomysleć, że miastowi celowo wprowadzili w błąd przyjezdnych, żeby bez przeszkód powymieniać się plotkami na temat nowych, a tych napewno zaczęło już kilka krążyć pośród nieumarłych. Tych plotek nie mogli dosłyszeć, bo dostali się do teatralnego foyer jako ostatni, albo myśląc, że są spóźnieni, albo będąc złymi, że nie zostali poinformowani należycie o rzeczywistej godzinie przybycia. Ale tak jak wszyscy inni zostali powitani przez Maurycego i samego księcia.

Chwilę później kainici zaczęli przechodzić do sali teatralnej, co było oczywistym znakiem, że część artystyczna zacznie się już wkrótce. Nie pozostało im nic innego jak wymienić kilka zdawkowych przywitań z kainitami, których znali i zasiąść na swoich miejscach w niecierpliwym oczekiwaniu na rychłe rozpoczęcie występu Jakuba Janika, które miało się okazać dość nietypowe dla przyzwyczajonych do innych standardów brytyjskich wampirów...

Zasiadacie na widowni. Wasi BG są napewno zdziwieni, że w zasadzie artysta na scenie jest kompletnie ignorowany (oczywiście poza nieprzyzwoicie mocnym aplauzem po każdym wierszu). Czegoś takiego można by się jeszcze od biedy spodziewać, gdyby na scenie występowali zdominowani śmiertelni, ale nie wampir. BG o jakiejkolwiek zacięciu artystycznym (kwestia indywidualna) orientuje się, że utwory Janika są bardzo miernej wartości artystycznej - takie disco polo liryki, chociaż jeśli ktoś nie zna autora, to trudno mu ocenić, czy to świadomy idący w kicz styl, czy Janik jest naprawdę miernym poetą. Tak czy innaczej wczuwa się w swoją rolę bardzo.
Nie wnikam, gdzie na widowni siadacie, daje wam wolną rekę. Możecie śmiało usiąść koło siebie, co w zasadzie nie byłoby takim głupim pomysłem, bo miejscowi zdają się dość zajęci w swoich grupkach i jesteście na tę chwilę tak jakby trochę outsiderami. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby np dołączyć do klanowych sióstr i braci, czy nawet spróbować dosiąść się do księcia w jego loży.
Proszę o krótkie wpisy, co robią wasze postaci, może zawiążą się jakieś rozmowy, a potem lecimy z akcją, bo comanndo wilkołaków, wsparte kilkoma łowcami czarownic i grupką magów już czeka za progiem...

 
8art jest offline  
Stary 23-01-2020, 22:31   #3
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Elizjum w Teatrze im Żeromskiego; ul Sienkiewicza; 25 czerwca 1996 kilka minut przed północą

Siedzący w cieniu parkowych drzew, skrzących się srebrem księżyca na liściach, mężczyzna z uwagą przyglądał się zbierającemu się w teatrze towarzystwu. Wprawdzie jego postawa mogłaby sugerować coś zupełnie odmiennego, ot rozmarzonego poetę, szukającego inspiracji w śpiewie nocnych ptaków i stukocie markowych obcasów. Twarz skrywał pod rondem filcowego kapelusza w kolorze jasnego popiołu, ramiona okrywał lekką wełnianą marynarką, dla odmiany koloru ciemnego paleniska, z pod której wyglądała prosta, sznurowana z przodu lniana koszula w kolorze dojrzałej śliwki węgierki, całości dopełniały luźne lniane gatki trzy czwarte i wysokie, a lekkie opinające łydki botki, korespondujące barwą z koszulą. Pewna koścista dłoń podpierała się na gustownej lasce. Znalazł się w okolicy tak wcześnie tylko dlatego, by upewnić się jaki ogon może mu towarzyszyć owej nocy. Dziwne bo nie było żadnego, żadnego, który mógłby wyśledzić, a był w tym dość biegły.

Skoro spodziewano się jego spóźnienia, postanowił nie zawieść gospodarzy. Wrócił myślami do krótkiego wieczoru z Lamią Karną. Panią doktor, którą dołączył do swej tutejszej trzody, niepokoiło go, że tak bardzo przywiązał się do człowieka w tak krótkim czasie. Była nie tylko piękna i energiczna, jej magnetyzm wynikał z inteligencji. Cóż za przekleństwo zesłało na jego drogę istotę tak bardzo zasługującą na przeistoczenie. Złapał się na kaprysach. Wszak pragnął jej właśnie dla siebie, już rozważał czy nie uzależnić Lemii od własnej krwi, a przed godziną sycił jeszcze jej młodym vitae.
Jak by ją odebrano w teatrze?






Ku swemu zadowoleniu, spostrzegł, że dwoje innych spokrewnionych, którzy to interesowali go ze specjalnych względów, zjawiło się równie późno. Szczególnie skupił na nich swą uwagę. Wstał zabrał z ławki brązową skórzaną torbę przewiesił przez ramie i udał się na spotkanie.

Wszedł jako ostatni, chcąc nie chcąc skupiając uwagę. Uprzejmie dopełnił etykiety powitań, dając wyraz fałszywemu roztargnieniu. Odszukał w tłumie spóźnialskich, próżność pchnęła go ku kobiecie. Ocenił, że jest czarująca i atrakcyjna, ale wciąż nie mógł darować sobie skradzionych chwil z dr Karną. Licząc na choćby substytut inteligencji Lamii, przystąpił do damy.

- Kordian Bleinert - ujął delikatnie jej dłoń i podniósł do pochylonych ust, nie wykończając wszakże pocałunku. - Alicja, pamiętam, już nas sobie przedstawiono. - kontynuował wyprostowany, wolno zwalniając kontakt. - Wszyscy już wybrali towarzystwo, jakby oczekiwano byśmy zasiedli razem. Nie zawiedźmy gospodarzy. Pozwolisz kuzynko - Kordian zaoferował ramię. - Winniśmy nie zapominać o samotnym kuzynie.
- Nie lśnij kochana tak bardzo, gotowym spłonąć.

Czy Alicja podejmie grę, rozmowę. Jeśli tak zapraszam na gdoc, lub priv jak wolisz, możemy wymienić kilka tekstów. Przepraszam Corax, ale Kordian łasy na kobity i najpierw podbija do blondyny.

Na zdjęciu Pani Doktor.

 
Załączone Grafiki
File Type: jpg Lamia Karna.jpg (24.0 KB, 256 wyświetleń)
lastinn player

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 23-01-2020 o 22:59.
Nanatar jest offline  
Stary 27-01-2020, 00:22   #4
 
Surelion's Avatar
 
Reputacja: 1 Surelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputację
Elizjum w Teatrze im Żeromskiego; ul Sienkiewicza; 25 czerwca 1996 kilka minut przed północą

Alicja włożyła dużo wysiłku w przygotowanie się na dzisiejszy jakże specjalny wieczór. Całość Rodziny z miasta, w jednym miejscu, w jednym czasie. To delikatnie rzecz ujmując całkiem spore zdarzenie. Zwyczajnie nie wypadało się nie postarać. Świadoma tego jak istotny jest ów benefis zdwoiła wysiłki przed samą uroczystością. To kogo pozna tej nocy, lub nie, zdecyduje o szybkości z jaką rozwinie skrzydła w mieście. A plany biznesowe co do miasta... miała zakrojone na szczególną skalę.

[IMG][/IMG]

Niestety, nieświadoma zasad panujących w domenie, przybyła nieco poniewczasie, czyli dokładnie na godzinę widniejącą na zaproszeniu, tak jak na typowego Ventrue przystało. Tym czasem Rodzin bawiła już w tym miejscu od początku tego wieczora, tworząc sojusze, knując i sprzedając ploteczki. Tym samym Alicja właśnie straciła kapitalną okazję do zawarcia kilku znajomości więcej tego wieczora. Było to dość niefortunne zdarzenie, niemniej jednak także bardzo pouczające. Słaby nastrój w który to ją wprowadziło przykryła korporacyjną maską uprzejmości.

Wymieniając kilka uprzejmych formalnych powitań, ze znanymi już sobie Kainitami, dotarła na wskazany na zaproszeniu rząd i numer siedziska. Na szczęście miejsce zarezerwowane na jej nazwisko okazało się naprawdę dobre. Jak szybko oceniła, mogła stąd z łatwością śledzić poczynania księcia na sali oraz większości harpi, co ostatecznie dawało dobry pogląd na odbioru całości tego szczególnego benefisu.

- …Alicja, pamiętam, już nas sobie przedstawiono… - Przywitał ją Toreador. Ala nie przypominała sobie by go kiedykolwiek poznała. Rozegranie pierwszego zapoznania w tenże sposób było, jak oceniła Alicja, na poziomie zarezerwowanym dla dosyć żenująco niskiego typu podrywu, rodem z jakiegoś podmiejskiego baru. Tym samym niegodne prawdziwego Toreadora. Z drugiej jednak strony, jeśli by wziąć pod uwagę fakt iż wampiry są przecież nieśmiertelne, a przez wieki ich pamięć bywa ulotna, to.... nadawało to temu prymitywnemu powitaniu zupełnie nowy wymiar i charakter.

Alicja delikatnie wysunęła dłoń w geście przywitania. Zbyt wysoko jednak do zwykłego uścisku i za razem zbyt nisko do ucałowania. Celowo. Wyjście z owej sytuacji zależało wyłącznie od Kordiana i jego znajomości etykiety, a za razem dawało Alicji możliwość do wyrobienia sobie pierwszego zdania z kim tak naprawdę ma do czynienia.

- Alicja Sowińska, z klanu Ventrue. A dokładniej rzecz ujmując, zechciej mi proszę przypomnieć kuzynie, kiedyż to mieliśmy się okazję poznać?
 
__________________
"Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein
Surelion jest offline  
Stary 29-01-2020, 20:48   #5
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Elizjum w Teatrze im Żeromskiego; ul Sienkiewicza; 25 czerwca 1996 kilka minut przed północą


Obdarzyła go ledwie cieniem zainteresowania, choć uważny Kordian uchwycił, że głęboko skrywała co innego. .
- Jeśli prawdę mówisz musiała być to nader pospolita chwila.
- Żadna chwila w twoim pani towarzystwie nie mogła być pospolita. Jeśli skonfabulowałem to zdarzenie, znaczy wiele o nim myślałem. Należy winić tylko los, że nie postawił nas naprzeciw i wszystkich, którzy mieli szansę do tego doprowadzić.
- Wciąż nie czuję straty.
- Jeśli jednak noc ustąpi świtaniu, a ty wciąż będziesz trwała przy swoim, jutro o przebudzeniu możesz już żałować. - spostrzegł, że prawa brew Alicji nieznacznie się uniosła. Z przyjemnością uznał, że przypominało to ostatni misterny ryt dłutem w marmurze. Sowińska tkała konwenanse na wzór pracowitego pająka. Obrócona dotychczas do Bleinerta bokiem, zwróciła ku niemu swe czarowne oblicze.
- Słucham. Co może mi pan zaoferować?

Złapał.
- Z pewnością dobre maniery..
- To już mam - przerwała
- Dobrą poezję i deklamację.
- Dzieciaku! - popatrzyła rozbawiona - chcesz mnie poderwać na poezję?
Wtedy i on się roześmiał, w przeraźliwym naśladownictwie człowieczeństwa. A śmiech był zaraźliwy.
- Otóż to, w lokum mam adapter i winylowe płyty, dość miejsca do tańca, sztalugi, płótna, aparat, ciemnię - wstrzymał na chwilę - stylowy sarkofag i schron przeciwlotniczy. Proszę wybaczyć, wybiegam przed godniejszych. Czy poznałaś już osobiście Alicjo, Maurycego? Jeśli nie, to odpowiednia chwila, by Cię przedstawić, prawda, że mógłby uczynić to ktoś znaczniejszy, ale proszę byś obdarowała mnie tą przyjemnością.

Przewróciła teatralnie głową, rozbawiona, lub dobrze to grała.

Poecie po zaledwie kilkunastominutowym występie, albo zabrakło twórczej weny, albo wzorem Paganiniego, zakończył występ kiedy publiczność zaczęła ziewać. Nikt specjalnie nie przejął się zakończeniem wieczorku poetyckiego, wszak był to jedynie pretekst do spotkania się w większym gronie. Janik zebrał oklaski, zdecydowanie bardziej za organizację wieczoru niż za oprawę artystyczną i kłaniając się nisko publiczności zszedł ze sceny.

Wtedy też Kordian wyczuł odpowiedni moment, aby podejść do primogena Toreadorów i przedstawić piękną Arystokratkę. Maurycy ucałował staromodnym, zapomnianym niemal na zachodzie zwyczajem dłoń Alicji:

-Witam w Elizjum moja droga. - Robiąc lekko ironiczną minę zapytał: - Co sądzisz o dzisiejszym występie?

Nim jednak Ventrue zdołała odpowiedzieć Maurycy kiwnął dłonią na Kubę właśnie wchodzącego na salę z kuluarów:

-Oho! Jest i nasz dzisiejszy bohater! Jakubie podejdź do nas proszę. Nasi przyjaciele chętnie cię poznają.

Gdy Janik podszedł Maurycy przedstawił go, po czym zapytał ponownie Alicję:

-A zatem co sądzisz o dzisiejszym występie Jakuba?

Pisane razem z Mistrzem Gry. Dziękuję.

 
Nanatar jest offline  
Stary 04-02-2020, 22:10   #6
 
Surelion's Avatar
 
Reputacja: 1 Surelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputację

Elizjum w Teatrze im Żeromskiego; ul Sienkiewicza; 25 czerwca 1996 kilka minut przed północą

- Och.. obawiam się że brakuje mi jeszcze smaku by w pełni docenić ten artyzm. Dlatego uzbroiłam się w atache, który wyjawi mi niebawem wszelakie jej niuanse. Mój osobisty odbiór był natomiast taki, że podczas deklamacji w pewnym momencie poczułam jakby coś musnęło moje serce piórem z cienia. Szkoda tylko, że audytorium nie dopisało poziomem i popsuło mi skutecznie tą przedziwną chwilę.

Wykrzywiła usta w grymasie dezaprobaty, zerkając w kierunku Brujah.

- Alicjo, aniele, byłabyś tak miła i poprosiła do nas tego uroczego bruneta. To trzeci spóźnialski, nie bądź uparta. Wyjaśnię przy adapterze.

Kordian miał najwyraźniej na myśli Cravera. Alicja średnio miała ochotę spędzać czas z przynudzającymi Czarodziejami, tym razem jednak postanowił zrobić wyjątek. Westchnęła cicho i ruszyła w kierunku bruneta, uzbrajając się po drodze w delikatny uśmiech.

- To miejsce jest wyjątkowe. Doprawdy samorodek. Muszę nieskromnie przyznać, że marzy mi się tu pokaz biżuterii. Byłbym wdzięczny za konsultacje w tej sprawie.

Pokonując krótki dystans Alicja znalazła się przy Tremerze. Wyglądał dla niej jak pominięty w zabawie chłopiec, którym nikt się nie przejmował. To skojarzenie ociepliło jego nieco ponury wizerunek i poruszyło Alicję.

- Pan wybaczy, wprawdzie się nie znamy ale zdaje się, że zainteresował pan tamtą grupę Toreadorów. Chcieliby pana poznać osobiście. Zechce pan zatem podejść, czy też może woli pan bym przekazała odmowę primogenowi? Jestem Alicja Sowińska. - Uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła kruchą kobiecą dłoń na powitanie.

- Słucham? - Philip odwrócił się niezgrabnie niemal wpadając na wyciągniętą w jego kierunku dłoń. - Oh, przepraszam.
Spojrzał w dół z jakimś zdziwieniem na twarzy, zwiesił się nieco jakby nie do końca rozumiał o co chodzi i w końcu uchwycił rękę Sowińskiej by potrząsnąć nią krótko.
- Kto chce mnie poznać? - zdziwienie nie znikało z twarzy Tremere gdy marszczył brwi. Jego spojrzenie zawisło nad ramieniem wampirzycy a na twarzy odbiło się kolejno zaniepokojenie. - Philip. Philip Craver - brunet lustrował salę Elizjum i przedstawiał nieco roztrzepanie. Ostatecznie skupił jednak swe spojrzenie na twarzy Alicji - A pani to kto? - palnął bezpośrednio wciąż potrząsając ściskaną dłonią.

Alicja uśmiechnęła się pięknie. Musiał przyznać, że Philip roztaczał pewien niesamowity wdzięk, wywołany tą swoją pozorną niezaradnością, zupełnie nie pasującą do klanu Tremere. Czarodzieje słynęli ze swej przenikliwości, a ich wzrok sięgał dużo dalej i bardziej wnikliwie niźli pozostałym nieśmiertelnym mogło się wydawać. Philip tą swoją grą, kupił Alicję w całości i od razu.

- Zatem jeszcze raz… - powiedziała uśmiechnięta Ala - Alicja Sowińska, klan Ventrue. Czy zechciałby Pan się dać poznać primogenowi klanu Toreadorów? - Wbiła wzrok w Philipa z nadzieją niczym w jaki święty obrazek.

Craver odpowiedział odruchowym uśmiechem ukazując równy rząd zębów, kontrastujący z jego śniadą karnacją.
- Alicja… Szlachetna prawda - Philip zamrugał skupiając spojrzenie na kobiecie. Puścił w końcu dłoń rozmówczyni by w geście zawstydzenia przeczesać włosy. Na chwilę spuścił swój wzrok na stopy Sowińskiej. Podniósł go jednak tuż po chwili i ponownie spojrzał w twarz wampirzycy. - Tak. Tak. Dałbym się…

Jego postawa wyrażała obecnie oczekiwanie. Zdawać by się mogło, że tamował zapał podejścia do Toreadorów jedynie ze względu na stojącą na jego drodze Alicję.
Ventrue nie czekała dłużej, delikatnie schwyciła pod ramię Philipa i ruszyła z nim w kierunku Toreadorów ciesząc się jego bliskością przez te parę wspólnych kroków poprzez Elizjum.
 
__________________
"Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein
Surelion jest offline  
Stary 04-02-2020, 23:55   #7
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Elizjum w Teatrze im Żeromskiego; ul Sienkiewicza; 25 czerwca 1996; po północy

Tremere nie czuł się do końca zręcznie, gdy Alicja pozwoliła sobie wślizgnąć Phillipowi pod ramię i wchodząc w osobistą przestrzeń wampira. Pokonując kilka kroków dzielących parę od Toreadorów nie mógł pozbyć się głupiego uczucia, że jest bacznie obserwowany. To znaczy dobrze wiedział, że jest obserwowany, w końcu był nowym w Elizjum, ale dziwnie czuł się z tym jak patrzyła na niego i jak zachowywała się Arystokratka. Tak jakby chciała być blisko niego, ale nie wynikało to z wyrafinowania czy zimnej kalkulacji, a z czegoś innego, co pozostowało tylko w sferze domysłów. Rzucił okiem na tych z którymi za chwilę będzie rozmawiał. Nie dało się nie dostrzec szeroko rozportartych oczu poety i rumieńców jakie oblały lico Janika. W pierwszym momencie nawet pomyślał, że nieco lubieżne spojrzenie Degenerata skierowane jest na niego, ale szybko zorientował się, że skupiony jest na kobiecie, z którą szedł pod rękę. Zresztą drugi z młodszych Toreadorów też wydawał się być pochłonięty zjawiskowo piękną arystokratką. Niemal zapomniane przez lata nieżycia uczucie samczej dumy przez chwilę wypełniło serce Cravera, a on sam mimowolnie wyprostował się i wypiął pierś:

Ślinicie się, a ona i tak jest ze mną… - pomyślał, ale niemal od razu poczuł znów skrępowanie niezręczną dla siebie sytuacją. Miał nadzieje, że uwolni się od wampirzycy gdy podejdą do oczekujących ich rozmówców, ale kobieta ani myślała pozwolić się zostawić samej uczepiając się ramienia Cravera. Grzecznie przedstawiła Phillipa Maurycemu, Kordianowi i Jakubowi i czarodziej odniósł wrażenie, że o ile stary Toreador wydawał się spokojny i naturalny, to dla dwójki młodszych, przywitanie z Tremere było tylko pretekstem do wpatrywania się w Alicje. Szczególnie Janik zdawał się nie móc oderwać wzroku od kobiety, ledwo będąc w stanie wypowiedzieć zdawkowe:

-Kuba jestem…

Przez kilka chwil toczyła się rozmowa podczas której tok Alicja starała się kuruazyjnie skierować na Phillipa, ale jej wysiłki spełzały na niczym torpedowane przez Kubę. Craver nie bardzo wiedział co ma zrobić, więc tylko niezręcznie rozglądał się wokół. Jego uwadze nie umknął pewien szczegół: do ubranego w czarny garnitur i taką też koszulę Szeryfa podszedł któryś z ghuli i wyjaśnił coś krótko. Cokolwiek to było, Osnowski przerwał rozmowę z dwójką stojących koło niego kainitów i oddalił się stanowczym krokiem. Maurycy do tej pory obserwujący z cieniem uśmiechu szczeniackie przepychanki Toreadora z Venture, spoważniał i spytał cicho Phillipa:

-Też to widziałeś, prawda?

To co spostrzegł Zych i młody Tremere, zostało też zarejestrowane przez Sobińską i Bleinerta, ale dopiero słowa Primogena zwróciły uwagę na ten zdawałoby się mało istotny szczegół. Bo w istocie szczegół ten był okazał się jeszcze nim Osnowski pojawił się loży Księcia, największą sensacją nocy.

Nim szeryf pokonał kilka korytarzy i schodów i nim zjawił się na górze, plotka niczym posępny, czarny kruk, zdążyła okrążyć salę budząc w zebranych licznie kainitach spektrum najróżniejszych rekacji: od niemal zwierzęcego strachu, przez nieskrywany smutek, po z trudem trzymaną w ryzach wściekłość.

cdn
 
8art jest offline  
Stary 06-02-2020, 00:07   #8
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Elizjum w Teatrze im Żeromskiego; ul Sienkiewicza; 25 czerwca 1996; po północy

https://www.youtube.com/watch?v=t0eQL5R3bw4

Wykorzystawszy moment zmieszania Janika, który utkwił wzrok w Arystokratce, podejmującej Phillipa, Kordian zbliżył się do Zycha, na ile pozwalała sposobność i etykieta.

- Proszę wybaczyć, ale rzadka to publiczna chwila, kiedy możemy powiedzieć coś sobie w poufności. - Primogen nie zwrócił na artystę uwagi, ale i nie odegnał, Bleinert kontynuował - Pokaz o którym wspomniałem być może tylko pretekstem zwiększenia prestiżu miejsca i klanu. W istocie pragnąłbym zwrócić pańską uwagę... - dalsza część konfidencji młodego Tordeadore i starszego kanity pozostała między nimi. Maurycy odpowiedział jednym spojrzeniem, które musiało starczyć Kordianowi. Ten lekko się skłonił i mimowolnie spojrzał na Jakuba, by za jego oczarowanym wzrokiem podążyć do nadchodzącej Alicji w towarzystwie młodego Tremere.

Kiedy tylko zobaczył ich razem przepełniła go duma z tak dobranej pary, choć chwilę tylko później skupił całą uwagę na Sowińskiej. Podczas rytuału powitań, powściągną się ledwo, wyuczoną etykietą i nie pominął Cravera. Patrząc na kobietę w pełni akceptował swój pierwszy wybór, jakby obdarzenie zainteresowaniem kogoś przed Alicją było towarzyskim nietaktem. Uprzejmie podziękował za wprowadzenie w towarzystwo Phillipa, tłumacząc, że wyszedłby na natręta, czyniąc to samemu, a Alicja uczyniła to z wyszukanym wdziękiem i taktem.

Wpuszczając jednym, zaś wypuszczając drugim uchem umizgi Janika ku Arystokratce, miał wrażenie, że na widziany obraz nakłada mu się panna Karna, rugał się w myślach, jak mógł nie docenić kanitki w pierwszej chwili i myśleć o kruchej śmiertelniczce. Każde porównanie wypadało na korzyść Alicji.

Z pozoru kapryśne i zdawkowe odpowiedzi Sowińskiej, w istocie były czystym srebrem, zawsze towarzyskim strzałem w dziesiątkę. Artsta nie mógł wyjść z podziwu, jaki samorodek odkrył w prowincjonalnym miasteczku. Nadszedł moment, kiedy uznał Janikowe zaloty za nadto zaangażowane, postanowił interweniować.

- Czuję po dzisiejszym wieczorze niejaki niedosyt artystycznych doznań - rozpoczął zawadiacko - Pomyślałem, że powinniście rzucić na to okiem - sięgnął do stylowej skórzanej torby i wydobył dwa kuriozalne przedmioty.

Jednym była wyglądająca na ciężką, żelazna maska, drugi zaś, wyglądał na misternie plecioną srebrna pajęczynę przetykaną rubinami.

- Mówiłem o biżuterii, oto i ona, nowatorskie, dzikie, wschodnie. Pragnąłbym by oprawą muzyczną zajął się Jakub, mam tylko jedną prośbę - mrugnął okiem. - Tu orkiestra, vizualizacje. Wybieg. - zamachałrękami i zatrzymał się.

Muzo natchniuzo,
Nie ma obroży, by zdusić zachwyt nad Tobą,
Nie ma kagańca, by zamknąć wielbiące Cię usta,
Pierwszą żeś muzą nad inne.
- kierował wprost do blond pięności.

- Nie ukrywam, że największą przyjemnością i niezapomnianym splendorem byłoby, gdyby Alicja zgodziła się wyjść na wybieg w rubinowej pajęczynie - zreflektował się - Phillip mógłby zaprezentować coś ciężkiego i władczego.

Na raz jednak stracił, choć czcze, zainteresowanie własną osobą i nie doczekał się odpowiedzi. Scenę zajęły inne zdarzenia, powodując konsternację i poruszenie wśród kanitów. Kordian wszak nie potrafił należycie śledzić wydarzeń, wciąż oczarowany Alicją Sowińską. Nie potrafił mieć jej za złe i tego, że bliskością swą obdarza głównie Philipa, Maurycego , nawet Janika, nie zaś jego. Przerywając wymaganą hibernację czasu, postąpił bliżej Arystokratki, ale tak by słyszał ich Tremere.

Nie myśl o mądrości, szukaj wsparcia w namiętności - grało w duszy Toreadore.

- Przyjemnością byłoby mi dziś gościć Ciebie Alicjo i Phillipa. Proszę to potraktować jak zaproszenie, gramofon, foto i ciemnia pozostają w ofercie.

Odzyskał złudną kontrolę nad nerwami i wyobraźnią, trzeba zawsze grać zachowując postawę ironiczną, myślał, jak grałem jeszcze kilka dni temu. Znajdował się w elizjum gdzie należało pozostać dramatycznie przebiegłym, z szczególnym nastawieniem na dramat. Wszak grali wszyscy, wspólny dramat nieżycia, beztalencia i cienia dawnej namiętności. Gdy oczy schlebiały łydkom Sowińskiej, umysł pragnął by miała usta Lami.

Artefakty Kordiana:
 
Załączone Grafiki
File Type: jpg maska.jpg (20.0 KB, 224 wyświetleń)
lastinn player
File Type: jpg maska5.jpg (15.6 KB, 230 wyświetleń)
lastinn player

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 08-02-2020 o 00:26.
Nanatar jest offline  
Stary 12-02-2020, 13:17   #9
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Elizjum w Teatrze im Żeromskiego; ul Sienkiewicza; 25 czerwca 1996; po północy

Jedno, krótkie zdanie, przekazywane z ust do ust z prędkością morskiego szkwału zmieniło oblicze wieczoru. Z początku nawet nic nie znaczyło dla trójki wampirów z Wielkiej Brytanii, bo nie wiedzieli kim był Maciek i czemu nie żył. Sądząc jednak po reakcji zgromadzonych na sali nieumarłych musiał być kimś znacznym. Starszym, może primogenem któregoś klanu… Prawda okazała się zgoła inna, gdy Alicja spytała niewinnie kim był Maciej. Wstrząśnięty, lecz wciąż zapatrzony w wampirzycę Kuba wypalił jednym tchem:

-To jest młody Gangrel… znaczy był… Taki ekolog oddany sprawie, podobno z Greenpeace. A na mieście mówili, że pedałem był za...

Maurycy pokiwał głową załamany:

-Kuba, proszę cię. Chociaż w takiej chwili byś się opanował trochę…

-Przepraszam, taki wątły słabeusz, to pewnie… No tak, więc no... przepraszam… - Janik zamilkł w końcu zmieszany i oddalił się do innej grupy wampirów.

Nie było chyba nikogo kim tragiczna informacja nie by wstrząsnęła. Zych zasępił się bardzo, po tym jak zbeształ Janika i przeprosiwszy zdawkowo młode wampiry odszedł na bok. Alicja, Kordian i Phillip zostali sami pośród kipiejących coraz mocniej emocji.

W rogu sali kainitka o kruczoczarnych włosach wylewała krwawe łzy, pocieszana przez Katarzynę, którą miał już okazję spotkać przelotnie Bleinert. Brujahowie, ci którzy wcześniej próbowali przerwać występ poety teraz kipieli od agresji, nie przebierając w słowach opisując co zrobią temu co to zrobił, choć Claverowi wydawało się, że Krzykacze mogą nie poprzestać na wulgarnym tonie i wyładować wściekłość na pierwszym kto nawinie się im pod kułaki i nie zważając na status Elizjum. Alicja poczuła jak ramię Phillipa na chwilę tężeje ale wczepiłą się w nie jeszcze mocniej. Kątem oka dostrzegła jeszcze jak inna kainitka cofa się w cień wystraszona i niemal w autystycznym odruchu kiwa głową nerwowo przebierając dłońmi. Przeważał jednak smutek i niedowierzanie. Chyba niewielu kainitów postradało życie w prowincjonalnym mieście i śmierć jednego z nich, niezależnie od klanowej przynależności i politycznych układów, zszokowała i w dziwny sposób zjednoczyła miejscową społeczność.

Atmosfera nocy, z przyjemnego, towarzyskiego spotkania zmieniła się całkowicie. Gwar wymienianych plotek zastąpiła piramida przekazywanych z ust do ust histerycznych tez na temat dzisiejszej śmierci, głównie padających z ust Janika. W miejsce szerokich uśmiechów pojawiły się krwiste łzy i kurczowo zaciskane z bezsilności pięści.

Trójka Brytyjczyków stała się na powrót anonimowa, bo nikt nie zwracał najmniejszej uwagi na nowych, pochłonięty wstrząsającymi wieśćmi i jeszcze bardzoej dramatycznymi hipotezami. Jeszcze tego nie wiedzieli, ale za chwilę to oni mieli, może nie tyle przyćmić sensacyjną wiadomość wieczoru, co znaleźć w centrum zainteresowania zgromadzonych na sali nieumarłych...
 
8art jest offline  
Stary 13-02-2020, 22:04   #10
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Ogólna reakcja zebranych w Elizjum całkowicie zaskoczyła młodego Tremere. Rozglądał się zdezorientowany i nieco zesztywniały. Szok, krwawe łzy, przestrach... Nie wierzył, że lokalna społeczność była ze sobą aż tak ściśle związana.
Spojrzał na kobiece palce wpijające się mu w ramię i pociągnął spojrzeniem w górę.
Z namysłem wpatrując się w twarz wampirzycy, zamrugał.

- Czy to zaproszenie jest nadal aktualne? - bąknął kącikiem ust, odhaczając dłoń blondynki z siebie. Wolał upewnić się, że za plecami ma ścianę lub znajduje się bliżej drzwi. Pełgający pod skórą niepokój uświadomił mu po raz kolejny, że nie był fanem 'śmierci'.
 
corax jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172