Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-01-2021, 14:55   #121
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Scarlet Churchil…
To nazwisko chodziło po głowie Cath. Pamiętała ją. Z całą pewnością spotkała tę kobietę już kiedyś. Może to ona powinna dzwonić? Teraz było i tak za późno. Z drugiej strony blondynka nie mogła mieć pewności, że Scarlet jej dobrze życzyła. Co jeśli były wrogami?

Scarlet okazała się… sekretarką królowej Anny. Tak, wszyscy Spokrewnieni są zaproszeni na imprezę. Impreza miała się odbyć w Shard. Całkiem nowym budynku w centrum. Zaproszeni są wszyscy. Żadnej broni. Stroje wieczorowe. W dobrym guście jest przynieść prezent dla Królowej.

Pewne natomiast było to, że Shirazi się pomylił. Impreza nie odbywała się tej nocy, tylko kolejnej.

Yusuf opuścił motel samotnie. Reszta musiała pomyśleć co dalej zrobią ze sprawą.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 20-01-2021, 17:56   #122
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
-Co? Bal jutro? Świetnie! – Spoon uśmiechnął się szeroko.
-Zdążę pofarbować włosy. – pomyślał chwilę.
-Dobra jadę pod Moraltake Theatre szukać Darii. Po drodze kupię nam nowe telefony tych się pozbędziemy. Więc proponuje żebyście pojechali ze mną i wzięli po nowym. I zmieńmy też miejscówkę nie powinniśmy dwóch nocy spać w tym samym miejscu musimy być w ruchu. – Myślał chwilę.
-Od razu kupię też jakiś garniak i może Fedorę to się nie nadaje. Jest za tanie. I prezent… – zastanowił się chwile.
-Zaraz… co można kupić królowej która lubi zabijać… Może jakieś wypchane zwierzątko? - uśmiechnął się szeroko,
-Sokół to królewski ptak nie? - strzelił palcami.
-A jak chcecie coś zabrać to wrzućcie do bagażnika.
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 20-01-2021 o 18:22.
Rot jest offline  
Stary 20-01-2021, 18:13   #123
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Sędzia skinął głową zebranym

- Tak jak mówiłem, mam kilka spraw na mieście. Wrócę w przeciągu trzech, może czterech godzin. - stwierdził i skierował się ku drzwiom - Dajcie znać jak wygląda sytuacja za pomocą tych… Telefonów. - dodał i poklepał się po kieszeni w której trzymał swój, po czym nie czekając na odpowiedź opuścił pomieszczenie.

***

Londyn zmienił się przez te lata niemal nie do poznania. Drogi nabrały zupełnie nowej jakości. Światło zmieniło się z ciepłego żółtego na bardziej białe, zimne, a równocześnie stało się absurdalnie wszędobylskie. Ciężko było znaleźć zacienione miejsce poza najciaśniejszymi uliczkami i zaułkami.

Yusuf nie próbował się więc kryć. Szedł spokojnym krokiem, kogoś kto wie gdzie idzie, bo wiedział że właśnie podejrzane postępowanie może przyciągnąć do niego niepotrzebną uwagę, ale równocześnie zdawał sobie sprawę z tego że pewnie ma już kogoś na ogonie. A nawet jeśli nie to z pewnością będzie miał następnej nocy.

Do wszechobecnych zmian dołączył również gigantyczny ruch na ulicach. Mimo nocy co i rusz przejeżdżał obok niego samochód, zapewne każdy z nich z pasażerem wracającym właśnie z pracy. Albo jadącym zaznać nocnego życia.

Wampir potrząsnął głową na tą myśl. Noc nie była wcale taka wspaniała. To co dla innych było namiastką ryzyka, dla niego było codziennością.

Z zamyślenia wyrwał go widok Tower, która stała niezmieniona, dokładnie taka jaką ją pozostawił tyle lat temu. Gdyby był żywy w jego oczach pojawiłyby się łzy. Świat się zmieniał. Ale symbol prawa nie. Z trudem obrócił się plecami do szlachetnej wieży i ruszył na północ, w kierunku Liverpool Street Station.

***

Stacja nie uniknęła zmian. Oczom sędziego rzucały się w oczy różnice między używanymi materiałami w poszczególnych fragmentach budowli. W końcu gdy zasypiał Londyn był bombardowany dzień i noc przez siły Nazistów. Zniszczono wystarczająco dużo by dawne znaki zostały zatarte. Przy głównym wejściu powinien być pierwszy symbol, ale nie mógł go nigdzie odnaleźć. Wyglądało na to że jego wizyta tutaj się przedłuży… O ile w ogóle będzie owocna. Może jego Bracia zmienili miejsce składowania broni? Co z jego prywatnym zbiorem?


Zaczynał popadać w depresję gdy zauważył w szkle sufitu wydrapany nierówny krzyż, z czterema małymi kółkami na krańcach ramion. Natychmiast rozpoznał ten symbol. Krzyż południa. Gwiazdozbiór widoczny tylko i wyłącznie z południowej półkuli. To mógł być przypadek… Ale szczerze w to wątpił.

Natychmiast skierował kroki ku południowej części terminala. Starał się nie zwracać na siebie zbyt dużej uwagi, ale był pewien że jego obecność w tym miejscu została odnotowana. Choćby przez pracowników. Stracił niemal pół godziny nim zauważył kolejny krzyż, wyryty w dolnym rogu drzwi technicznych, a pod nim jeszcze mniejszy symbol Klanu.


Teraz był absolutnie pewien że jest na dobrym tropie. Zamek nie sprawił mu najmniejszego problemu, momentalnie przeszedł przez drzwi i trafił do małego pomieszczenia, pełnego mioteł, jakichś worków, chyba wypełnionych piaskiem z solą i sterty ciuchów. Robotniczych ciuchów. W rogu pomieszczenia stały natomiast trzy stalowe szafki, zabezpieczone kodami. Dwie z nich miał zwykły mechaniczny zamek, trzecia, nieco większa prezentowała natomiast elektroniczny touchpad.

Yusuf czuł również w powietrzu magię. Magię potężną i antyczną, magię która pachniała dla niego domem. Nie wiedział jaki mistrz uplótł to zaklęcie, ale wiedział że gdyby był tutaj niepożądany… Jego ciało już dawno zmieniłoby się w popiół. Z pewnością podszedł do szafki i wstukał pierwsze liczby które przyszły mu na myśl.

“Access granted. Welcome back Brother.”

Szafka otworzyła się z cichym sykiem. W środku czekały dwie walizki. Mniejsza, z bronią krótką, zapasowymi magazynkami, tłumikami i większa… Z czymś co umykało jego możliwościom zrozumienia. Wiedział co widział, ale broń która tam była… To mistrzostwo wykonania, ta precyzja, balans, trwałość, ostrość... Gdyby miał to cudo zamiast deski w magazynie, z pewnością walka przebiegłaby diametralnie inaczej.

Z zadowoleniem wziął czekające na niego walizki, i zamknął szafkę.

“Lock engaged. Happy hunting.”
 
Zaalaos jest offline  
Stary 21-01-2021, 16:09   #124
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Catherine przewróciła oczami.

- Graniaki cokolwiek masz na myśli , Will - zdecydowanie się nie nadają na bal. Potrzebujemy strojów wieczorowych, dla was oznacza to fraki, w najgorszym razie smokingi. Ja potrzebuję suknię, oraz oczywiście bieliznę.
Ciągle była pod urokiem bielizny z tych czasów.

- Co do prezentu – kontynuowała. - To królowa. Wiec w grę wchodzi tylko coś rzadkiego i wykwintnego, wypchane zwierzątko zdecydowanie nie. Żywe tez nie. – dodała dla jasności. - Biżuteria będzie najlepsza. Coś niezobowiązującego.. broszka? Zapinka do włosów? Złoto i szlachetny kamień. Oczywiście, w eleganckim pudełku.

- Co do telefonu… potrzebuję taki z ryśkiem. Rozmawiałam o tym z Julianem. Ma być rysiek i rozpoznawanie twarzy. Wam też takie polecam.

Przez sekundę na jej twarzy zagościła konsternacja. Szybko jednak zastąpiła ją jej zwyczajowa maska pewności siebie.

- Od razu dodam, że nie wiem, czym jest rysiek. Nie zdążyliśmy omówić tego tematu... Zakładam jednak, że nie chodzi o dzikiego kota. Ale sprzedawca na pewno będzie wiedział.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 22-01-2021, 15:23   #125
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Qwerty cieszył się, że wylądował w pokoju z Navaho. Mniej z obecności dzikiego psa, który go tak przestraszył tuż po pobudce. Wnet jednak przyzwyczaił się do czworonoga. To było trochę zastanawiające, że ludzie łatwiej ufali istotom innego gatunku niż sobie nawzajem. Ale jak najbardziej logiczne. Gangrel również należał do jednego z Niskich Klanów i naturalnie zyskał sobie tym przychylność Malkaviana.

Ten siedział w fotelu z nogami założonymi na siebie. Ubrania od Tony’ego nie były zbyt drogie lub luksusowe, ale nawet w nich wyglądał jak model. Zupełnie nie był tego świadomy, ale nie miało to żadnego znaczenia. Pisał w notatniku, który zabrał ze sobą z domu Jake’a. Powoli. Pozwalał pytaniom napływać do głowy. Niestety Spokrewnieni nie dysponowali perfekcyjną, fotograficzną pamięcią. A może to i dobrze. Katowaliby się złymi wspomnieniami jeszcze bardziej niż teraz to robili.

Cytat:
Napisał NOTATNIK
- Czy w czasie remontu na Bankstreet odkryto w ruinach przedwojennego imperium coś poza naszymi sarkofagami? Zadzwonić do muzeum, które było odpowiedzialne za prace remontowe?
- Czy wiadomo, gdzie jest pater Thomas? Czy Valerius, Stwórca Księżnej Anny będzie na balu?
- Co zyskała Księżna Anna na związaniu Londynu z Camarillą, skoro wcześniej była drugim seneszalem Mitry? Nie powinna chcieć tego samego, co jej zmarły przywódca? A więc niezależności? Może była po prostu za słaba, aby utrzymać władzę. Jeśli tak, to kto jest prawdziwym Księciem Londynu? Archont? Egzekutor? Anna może być tylko szarą eminencją… Chyba że jej lojalność nigdy nie była przy Mitrze. To ona najwięcej zyskała na jego śmierci. Stawia to ją w złym świetle. Potencjalne zagrożenie.
- Czy wiadomo, jak wygląda gliniana pieczęć Anny, artefakt Mitry? Znajdzie się jakieś zdjęcie? Pobożne życzenie…
- Gdzie znajduje się ciało Mitry?
- Czy możemy znaleźć jakieś księgi naszego kultu, w którym byłby opis rytuału wymazania pamięci? Wciąż ciekawi mnie, dlaczego mielibyśmy uznać to amnezję za dobry pomysł. Tu musi być mocniejszy wątek.
- Kim jest dziwna kobieta, która śledziła Kathe Catherine i Spoona?
- Moja dziwna fascynująca zapalniczka
- Kto pozostawił nasze podobizny w banku krwi? Bank krwi należy do Księżnej, czy do innej frakcji? Bez wątpienia spodziewano się naszej pobudki. Tylko kto dokładnie się spodziewał? Komu zdają relację pracujący tam ludzie? Do tej pory nie pić krwi z worków! Kto wie, co w niej jest.
- Cyril Masters, szeryf. Kim jest?
- Bratva, Jakuza? (Spoin Spoon wspomniał o nich)
- Scarlett, sekretarka Anny. Impreza w Shard, nowym budynku w centrum. Pojutrze bal w Elizjum.
- Nosferatu Daria w Mortlake Theater, wykonywała kilka zleceń dla Gwendlin Gwendlyne Gwen.
- Ogarnięcie przestrzeni wokół Elizjum + jego planów architektonicznych.
- Pani Scarlett? - zapytał Qwerty. - Proszę się jeszcze nie rozłączać. Mam kilka pytań. To cudowne, że wszyscy jesteśmy zaproszeni przez Księżną Annę. To wspaniały zaszczyt i ogromna przyjemność. Skoro jednak Księżna Anna zaprosiła nas, to musiała wiedzieć o tym, że jesteśmy… w obiegu. Czy mogę zapytać, skąd ta informacja dotarła do niej? Czy istnieje możliwość spotkania się z nią dzisiaj, jeszcze przed jutrzejszym balem? Była wysoko postawionym seneszalem w kulcie Mitry. Spotkanie znajomej twarzy rozgrzałoby nasze serca. Jak pani zapewne się spodziewa, jesteśmy nieco zdezorientowani nowym światem i spotkanie Księżnej byłoby z jej strony wielką łaską oraz gestem dobrej woli. ZWłaszcza biorąc pod uwagę wspólną przeszłość oraz niefortunną śmierć Mitry. Czy mogłaby pani przekazać pani Annie propozycję spotkania? Poczekam na telefon z informacją zwrotną - Qwerty mówił, kreśląc kółka w notatniku. - Chcielibyśmy dowiedzieć się również nieco na temat muzeum, które prowadziło prace remontowe na terenie dawnego mitreum. Zdziwiłoby mnie, gdyby Księżna nie wiedziała o tym przedsięwzięciu… albo nie wiedziała jako Seneszal co zostanie znalezione przez archeologów. Czyżby to ona zleciła prace muzeum? A przynajmniej ich nie przerwała, co jest wielką uprzejmością z jej strony… - Uiop odchrząknął. - Chcielibyśmy również porozmawiać z odgórnymi przedstawicielami Camarilli na terenie Londynu. Czy rezyduje tu Archont współpracujący z Księżną? Obecność ambasadora z Wiednia nie byłaby niczym zaskakującym. Interesuje mnie również informacja na temat pozostałości po Mitrze. Wiadomo, że dla wszystkich Spokrewnionych to prawdziwa relikwia i testament mocy Kaina. Czy możliwe jest ujrzenie PRadawnego, nawet jeśli nie jest w najlepszej… niestety… formie? - Uiop westchnął. - Czy wiadomo coś o zagrożeniach w mieście? Czy Księżna Anna prowadzi obecnie wojnę z wrogami Londynu lub Camarilli, których powinniśmy się wystrzegać? Mam też jeszcze jedno pytanie. Czy w okolicy są jakieś banki krwi, należące nieoficjalnie lub oficjalnie do Księżnej, z których moglibyśmy skorzystać i w których bylibyśmy miłe widziani? Przepraszam za natłok pytań, ale sama pani rozumie. Jesteśmy trochę jak dzieci. Nieśmiali neonaci mający nadzieję odnaleźć się z powrotem w świecie mroku. Przepraszam za patetyczne określenie.

Kiedy Scarlett przestała mówić i połączenie dobiegło końca, Uiop wykręcił numer Jake’a.
- Hej, to ja, Quentin. Mam takie pytanie. Jeśli chciałbym uzyskać plany budynku w centrum Londynu, to gdzie miałbym je znaleźć? Czy jest jakaś... ta, no... internetowa ewidencja? Albo jakieś archiwa administracyjne miasta, w których przechowywaliby takie dokumenty, nawet jeśli strzeżone? To bardzo ważne.
Uiop chciał wiedzieć wszystko o budynku, w którym znajdował się Shard. Interesowały go puste miejsca w planie, gdzie mogłyby znajdować się tajemne pokoje i apartamenty. Poza tym chciał znać wszystkie ewentualne drogi ewakuacji. Sytuacja w magazynie nad Tamizą nauczyła go, jak ważne jest odpowiednie przygotowanie. Czy może raczej przypomniała mu o tym.

Po skończonej rozmowie Qwerty zwrócił się do pozostałych obecnych tutaj współpracowników.
- Nie pijcie z tych worków krwi, być może czekały tam na nas… A więc mogą być potencjalnie w jakiś sposób skażone. Przechodząc do kolejnego punktu… Kielich jest problemem. Nie mamy bezpiecznego miejsca, w którym możemy go ukryć. Najchętniej wziąłbym go z sobą na bal, ale to byłoby potencjalnie jeszcze bardziej niebezpieczne. Jakikolwiek bagaż mógłby przykuwać uwagę. Planuję przez trzy godziny kluczyć po Londynie tak, aby zgubić ewentualny ogon. Wezmę kilka ubrań na zmianę, stworzę z materiału również bandanę, którą przykryję włosy w pewnym momencie dla lepszego przebrania. Następnie udam się gdzieś pod Londyn i ukryję artefakt w ziemi pod wybranym drzewem. Taki mam plan. Jednak kielich to wartość nas wszystkich, a nie tylko moja. Dlatego chciałbym uzyskać waszą pełną zgodę na tę czynność, zanim się jej dopuszczę.

Następnie Qwerty podniósł kolejny temat.
- Po wykonaniu tego zadania planuje podjechać pod Shard i obejrzeć go dobrze. Jeśli to Elizjum, to może będzie otwarte dla nas każdej nocy. Chcę wiedzieć, czego się spodziewać. Jeśli zostanie trochę czasu, to udam się na miejsce wykopalisk. Chce obejrzeć ruiny starego mitreum, z którego zostaliśmy wykopani. Może znajdzie się coś ciekawego. Poza tym pragnąłbym również udać się do Mortlake Theater i porozmawiać z Darią. Nie wiem, czy uda mi się to wszystko w jedną noc, więc moglibyśmy się ewentualnie podzielić zadaniami... - zawiesił pytająco głos.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 22-01-2021 o 15:27.
Ombrose jest offline  
Stary 22-01-2021, 19:41   #126
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
Instynkt obserwatora, myśliwego, ale przede wszystkim - indianina, zadziałał od razu. Intuicja podpowiadała, że rozbieżność pomiędzy datą balu podaną przez Kronikarza, a tą podaną przez sekretarkę jest nieprzypadkowa. Navaho zastanawiał się przez chwilę, czy podzielić się swoimi podejrzeniami z resztą. Teoretycznie są jednym stadem, powinien dbać o nich. Ale czy oni myślą tak samo, i zadbali by o niego, gdyby przyszła taka potrzeba?

- Jakiekolwiek zamierzacie kupić odpowiednie ubrania, kupcie jedno mniej. Nie pójdę z wami na ten... bal. - zadeklarował, po czym kontynuował dalej, nie dając innym czasu na wyrażenie swoich kontrowersji.
- Spoufalanie się z białymi, czy w ogóle z obcymi ludźmi nie przychodzi mi łatwo i nie leży w mojej naturze. Moja obecność tam byłaby większym zagrożeniem niż korzyścią w najgorszym przypadku, a w najlepszym byłbym po prostu bezużyteczny. Będę na was czekać na zewnątrz, jako ubezpieczenie, całą noc jeśli będzie trzeba.

Utamukeeus podejrzewał, że jego ułomność towarzyska może nie być wystarczającym powodem do wymówki, szczególnie dla tych bardziej socjalizujących się kompanów. Trzeba było swoją decyzję uzasadnić jeszcze mocniej, nawet jeśli wyszedłby na paranoika.

- Poza tym to pułapka. Tak mi podpowiada intuicja i lubię jej zawierzać. Jest dla mnie podejrzane, że otrzymaliśmy dwie różne daty tego balu. Shirazi przedstawił się jako Kronikarz, historyk, ktoś kto żyje kalendarzem. Wydaje mi się mało prawdopodobne, by pomylił daty czegoś tak ważnego, jak właśnie to wydarzenie, w dodatku w tak nieodległym czasie. Jeśli się mylę, to nic złego się nie wydarzy. Jeśli mam rację... Pułapka przestaje być pułapką, kiedy zwierzyna wie o jej istnieniu. Chciałbym udać się dzisiaj w nocy w okolice tego miejsca "Shard". Rozejrzeć się po okolicy, zrobić zwiad, poszukać dogodnych punktów obserwacyjnych.

Nie zapytał, czy ktoś do niego dołącza. Nie potrzebował kompana. Ale nie odrzucił też potencjalnych chętnych.
 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.

Ostatnio edytowane przez Klejnot Nilu : 22-01-2021 o 19:50.
Klejnot Nilu jest offline  
Stary 22-01-2021, 22:42   #127
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Obciążony dwoma walizkami Yusuf opuścił stację i zastanowił się nad swoim kolejnym krokiem. Mógł wrócić do reszty Heroldów, ale mógł też odświeżyć nieco swoją wiedzę o dzisiejszym Londynie. Zdecydował się na drugą opcję. A rzecz która go najbardziej interesowała to jak zwykle to co śmiertelnicy zrobili z prawem przez lata jego snu.

Oczywiście, reguły i zasady ludzi nie miały dobrego przełożenia na Kainitów, ale mimo wszystko stanowiły pewną bazę. Jeśli Spokrewnieni i ludzie mieli kiedyś przejść z stosunków bliższych pasożytnictwu na te podobne do symbiozy musieli się razem na jakiejś płaszczyźnie spotykać. A tą płaszczyzną było właśnie Prawo.

Z tą myślą ruszył w kierunku wschodnim, gdzie wcześniej widział stację policyjną. Sam budynek niczym się nie wyróżniał, ale późna pora oznaczała zmianę z dziennej na nocną, a zmiana oznaczała jak zawsze czas wolny. A ulubioną czynnością policjantów po służbie było picie. Nie zmieniło się to w najmniejszym stopniu przez wcześniejsze lata i był pewien że nie uległo to zmianie i teraz. Nie mylił się.

Szybko wyłapał trójkę policjantów po służbie, rozmawiających nieco zbyt głośno i nieco zbyt radośnie jak na powrót do domu. Już po kilku minutach śledzenia zaprowadzili go do uroczego baru, z fasadą wyrwaną z 18 wieku. Policjanci weszli do środka, Yusuf natomiast skupił się na Vitae w swoim ciele i rozesłał ją do najdaszalszych tkanek.

Serce zaczęło powoli, choć miarowo bić, jego pierś zaczęła unosić się w spontanicznym oddechu, a skóra nabrała ciepła i różowego zabarwienia. Krótko mówiąc wyglądał jak człowiek.

***

[media]https://s3-media0.fl.yelpcdn.com/bphoto/xJtl3pxB4a4GvE4tzFkU9A/o.jpg[/media]

Bar przywitał go zapachem piwa, acetonu, jakiegoś środka do czyszczenia i ryby z frytkami. Krótko mówiąc pachniało dokładnie tak jak w każdym innym pubie w londynie, ale ten z jakiegoś powodu przyciągał do siebie policjantów i innych pracowników z powiązanymi zawodami. Szybko wyłapał trójkę którą wcześniej śledził, ale nie podążył do ich stolika. Wygladało na to że dołączyli do jeszcze większej grupy.

Jego uwagę przykuł natomiast siedzący samotnie mężczyzna, o barach szerokich jak u profesjonalnego gracza rugby, z mięśniami nawet w spoczynku przywodzącymi na myśl siłę dzikiego lwa. Z jakiegoś powodu w okół niego powstała “bańka”. Niby był w pubie. Niby niektórzy z patronów podchodzili do niego na moment się przywitać, ale był sam.

Yusuf skierował się do nieznajomego zdecydowanym krokiem i zajął miejsce obok niego. Uniósł dłoń by przywołać uwagę barmana.
- To samo co dla kolegi obok. - złożył zamówienie i obrócił się do barczystego mężczyzny.
- Yusuf. - przedstawił się.
- Benjamin. - odparł obojętnym tonem mężczyzna.
- Zawsze miło spotkać innego stróża prawa. -
- Jak masz sprawę to spierdalaj, jestem na urlopie. -
- Sprawa? Nie. Jestem nowy w mieście, pracowałem najpierw w wojsku, potem w sądownictwie w imperium osmań… W turcji. - Sędzia zamilkł na chwilę - Z cywilami nie da się nie raz normalnie rozmawiać.
- Z tym się zgodzę. - mruknął Benjamin - Przestępczość zorganizowana, co cię przywiało do Londynu?
- To samo co wszystkich, nowe możliwości. - mruknął Yusuf - Dorabiam jako kurier. - dodał i poklepał dwie walizki, pełne broni.
- Dobrze płacą?
Yusuf uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Absolutnie do dupy, ale ciężko znaleźć robotę imigrantowi. Mam dosyć by mieć dach nad głową.
- Myślałeś nad wejściem do policji? Jak masz doświadczenie to pewnie chętnie by cię wzięli. Tak właściwie to w jakiej jednostce byłeś?
- Jednostki od… zadań specjalnych. Wołali na mnie Cetin - Silny po angielsku.
- Na mnie wołają Byk… Chcesz zobaczyć który z nas ma lepszego kopa w łapie?
- Dawaj! - uśmiechnął się w odpowiedzi Yusuf.

***

- Dycha na Byka!
- E tam, Cetin go przetrzyma, zobaczysz!
- Nie no kurwa, nie ma szansy, nikt nie wygrał z Bykiem!
- Tak? To patrz kurwa, jest jak z betonu. Byku go napierdala, a ten się nawet nie skrzywi!


Rozgrączkowaną rozmowę przerwało głuche uderzenie. To Yusuf wylądował na betonie w zaułku za pubem. Cetin poklepał ziemię, poddając się przy tym, co natychmiast wywołało falę jęków i radosnych okrzyków. Zwinięte banknoty szybko zmieniły właścicieli. Towarzystwo rozeszło się, Yusuf wstał, symulując ból, a Byk podszedł do niego z szerokim uśmiechem na twarzy.

- No kurwa! Pod koniec myślałem że mnie dojedziesz. Jesteś cały? Nigdy się z nikim nie napierdalałem tak ostro. No chyba że na służbie. - spytał z odrobiną współczucia w głosie.

- Spoko. Zagoi… Się. - odparł Yusuf, spluwając na ziemię Vitae i wciąż symulując ból - Która godzina?

- Dochodzi pierwsza.

- Klient czeka… Na przesyłkę. Muszę lecieć. - odparł wskazując dwie walizki które czekały grzecznie pod ścianą pubu. Kto by pomyślał że policja będzie pilnować jego nielegalnej broni?
- A… No tak, robota nie czeka, odprowadzić cię kawałek? -
- Jasne.

***

- A tak serio… Dlaczego opuściłeś turcję? - spytał Byk niosąc większą walizkę.
- Brak… Porozumienia z przełożonym. Powiedzmy że jego decyzje były… Nienajlepsze. Prawo to wspaniała rzecz, która odróżnia nas od zwierząt, ale w rękach głupca... Staje się najgorszym więzieniem i traci jakiekolwiek znaczenie. Nawet gorzej, Prawo może stać się najlepszym podłożem dla bezprawia.
- Amen bracie. - Byk zamilkł na chwilę, nim podjął temat - Wiesz, ten urlop… To przymusowy jest. Złamałem chłopakowi rękę, sprzedawał dragi, trochę mnie poniosło. Teraz ma wyjść, a ja kurwa nic nie mogę z tym zrobić. Co ty byś zrobił?
- Oficjalnie? Nic. - odparł Yusuf. - A tak szczerze? Jeśli przez jego czyny ktoś stracił życie, jeśli kogoś skrzywdził? Dopilnowałbym by nie mógł już zrobić krzywdy nikomu innemu. - powiedział szczerze i zatrzymał się - To moja stacja. - dodał wskazując schody do metra, po czym odebrał walizkę od Benjamina.
- A no, spoko. Na pewno wszystko ok?
- Tak, dam radę. - odparł Yusuf.
- Cet? Jakbyś miał ochotę kiedyś wyskoczyć na jakieś piwo, czy się ponapierdalać dla spuszczenia pary to wal śmiało.
- Jasne, daj mi swój numer.

Chwilę potem Yusuf był już w metrze, z telefonem cięższym o jeden numer i sercem nieco bliższym człowieczeństwa.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 25-01-2021, 12:50   #128
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
- Pokręce się po mieście, spróbuję odświeżyć dawne znajomości. Mam nadzieję, że jeszcze się do czegoś przydadzą. - Stwierdził Tony wychodząc niedługo po Yusufie. Prawda była taka, że nawet jeśliby z jego starych kontaktów pozostało jedynie zapomniane przez historię wspomnienie, to wiedza o półświatku dla kogoś takiego jak Tony była sama w sobie cenną. Mając choćby kilka nazwisk, można już było pociągnąc za kilka sznurków, albo przynajmniej wiedzieć czego unikać.

Kilka funtów wydanych na gazety i przejrzenie kronik kryminalnych już dośc dobrze pozwoliło się zoorientować w zmianach jakie zaszły środowisku kryminalnym. Kiedyś City trzęśli rodzimi Brytyjczycy, Włosi, Irole i Cyganie. A teraz? Żółtki do spółki z ruskimi i ich słowiańskimi pobratymcami i o zgrozo nawet negros z Afryki i Ameryki Środkowej z krajów o jakich istnieniu dopiero się dowiedział Jamajki, Kamerunu czy jakiś innych.

Jesus Christ... What the fuck has happened to Italians, Mickeys i fucking Gypsies? Ruskie, żółtki i czarnuchy trzęsą Londynem... Świat zszedł na psy!

Jedno przynjamniej się nie zmieniło. Taksówkę w Londynie było nadal złapać równie prosto jak 80 lat temu. Wziął kurs na Mayflower i wszedł do jedengo ze starych pubów. Ludzi swojego pokroju Tony potrafił rozpoznać wszędzie. Cwaniak z mocnym wschodnim, szeleszczącym akcentem, siędzący w asyście gorylów, co jakiś czas przyjmujący interesantów w gęstej tytoniowej mgle, nawet pomimo wyraźnego zakazu palenia. Podszedł jak do swoich zamówiwszy butelkę wódki, jedynej waluty uznawanej na słowian. Ochroniarze uśmiechnęli się lekceważąco widząc mikrego Włocha, ale cwaniak usadził ich gestem. Coś tam pogadali swoim szeleszczącym językiem podśmiewając się. Pewnie wzięli go za pedała. Nic do czego Tony nie byłby przyzwyczajony.

- Alright geeza? Need'a talk to you my friend. - Zagadał po angielsku, przemycając w słowie geeza zarówno przyjacielski, jak i agresywny ton, oraz nie kryjąc południowego akcentu. Chyba właśnie to spowodowało, że cwaniak odprawił swoich gorylów, którzy patrząc spode łba niechętnie odeszli i siedli przy barze.

Czego chcesz? - pado agresywnie zadane pytanie, ale groźny ton słowianina został szybko spacyfikowany przez suto lany alkohol i oczywiście nienaturalny czar jaki potrafił rozpostrzeć młody Włoch. Pierwsze koty za płoty i Pollacco rozgadał się przed swoim nowym przyjacielem, a Tony skrzętnie notował w pamięci systematyzyjąc chaotycznie udzielane informacje.

Działalność niekoniecznie legalna podzielona była obecnie między rywalizujące ze sobą frakcje: Brytyjczyków parających się rozbojami i haraczami przez tak zwanych kiboli, a jak wywnioskował Castelli gangi wywodzące się z dawnych gangów rbotniczych skupionych wokół klubów futbolowych. O dziwo na czele miejscowych stał ktoś związany z prokuraturą i środowiskami prawniczymi.

Była ruska Bratva Dimitrija Kovaleva, za czasów Tonego to była marginalna struktura wspierana przez sowiecki wywiad, teraz wyższa liga w Londynie, choć skonfliktowana z Polakami, Jugosłowianami, a w zasadzie tymi co pozostało z Jugosławii, a także innymi mafiami. Były niezorganizowane struktry z krajów jak to określono post-komunistycznych parające się handlem ludźmi, miękkimi narkotykami, równocześnie współpracujące, jak i walczące z Bratvą. Prawdziwy słowiański burdel na kółkach.

Oprócz tego japońska Yakuza, najważniejszy gracz na rynku, któremu podobno wszyscy musieli odpalać lafę z własnych działek, tak jak niegdyś Cosa Nostrze. Japończykami przeodził podobno niejaki Lee, ale Tony wiedział, że mogło to być zarówno imię jak i nazwisko. Była też mieszanka innych żółtków: Chińczyków, Koreańczyków, Witnamczyków i Bóg jeszcze sam wie kogo próujących coś zdziałać na boku Yakuzy. Byli czarni z Afryki i Jamajki. No i byli też Włosi, ale Polacco o wdzięcznym imieniu Carol (podobno na cześć papieża Polaka - Tony nic o tym nie wiedział, ale był to kolejny znak czasu, skoro papieżami nie zostawali już rodowici Włosi) nie potrafili akurat o nich powiedzieć zbyt wiele. No i tak było dużo więcej niż Tony przewidywał, że się dowie.

Rozstając się, pijany w sztok Carol zapewniał już, że Tony jest jego najlepszym przyjacielem, przekazał swój numer telefonu i wciskając Castellemu woreczek z haszyszem obiecywał, że jeśli Tony miałby ochotę na jakąś młodą dziwkę, nieważne żeńską jak i męską, to ludzie Carola nakręcą mu co trzeba i będzie mógł z takim towarem zrobić co tylko zechce. Tony nie bardzo wiedział, czy Polak przechwalał się, czy tylko rozreklamowywał swoją działalność, bo Castelli napewno nie wyrażał w żaden sposób zainteresowania żywym towarem. Ale grzecznie podziękował za prezent, ofertę i wyszedł z baru.

Miał zamiar już wracać do swoich, ale zmienił zdanie i poprosił o podwózkę do Savoy Hotel. Chciał coś sprawdzić. Rozmowa z Head Concierge w hotelowym foyer, sowity napiwek i dowiedział się że don Vaspuccio zmarł latach pięćdziesiątych w spokoju w swoim hotelowym apartamencie, ale zajmuje go teraz od wielu lat wiekowy don Harris. Informacja była dla Tonego istotna z dwóch powodów.

A jednak są tu nadal i kręcą nadal nielegalnymi interesami Cosa Nostry. Dzięki Bogu. Mickey Harris... Goodness gracious me... musi być teraz dobrze po dziewięćdzisiątce. Piękna kariera... Pamiętam, że robił ze mną już po przemianie, ale co dokładnie? - przeszło przez myśl Castellego.

Trzeba znów było zagrać vabank. Tony wziął elegancki hotelowy papier listowy i skreślił nań szybko kilka słów. Zapakowawszy korespondencje w kopertę, zamknął ją i skreślił numer pokoju, który bardzo dobrze znał. Uśmiechnął się do concierge:

- Wyślij któregoś z bellboys proszę. Będę zoobowiązany.

List zabrał młody chłopak - Lucas notabenne też z Polacco, i jak od razu zauważył mentorskim okiem Tony dobry materiał na concierge. Treść listu w środku została skreślona po włosku i zawierała zaowalowaną w mafijnej grypserze informację dla Don Harrissa o nadziei szybkiego spotkania i serdecznych, przyjacielskich pozdrowieniach od starego druha Tonego Castelli.

Teraz mógł wracać.
 
8art jest offline  
Stary 26-01-2021, 13:13   #129
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Z ust Malkava wypłynął prawdziwy potok słów. Scarlet była kobietą z klasą, dla której obcowanie z klanem Lunatyków nie było nowością. Pozwoliła spokojnie skończyć wypowiedź Qwertemu, po czym teatralnie westchnęła.
- Wpiszę państwa w księgę. Księżna będzie mieć wiele audiencji tego wieczoru, ale myślę, że znajdzie czas dla państwa… - w jej głosie na moment pojawiło się zawahanie - najlepiej będzie, gdy przychodząc na bal przypomną mi państwo o tym podając godności i dokładną ilość wszystkich chcących wziąć udział w audiencji. Co do pozostałych pytań, to obawiam się, że nie dysponuje stosowną wiedzą, którą mogłabym się podzielić.

Była to oczywista wymówka. Ot nie rozmawia się o takich rzeczach przez telefon. Churchil musiała być przedstawicielką jakiegoś Wysokiego Klanu, który właśnie napawał się swoją wyższością spławiając Qwertego.

Po rozmowie wszyscy się rozeszli do swoich zadań.

Qwerty zadzwonił do swojego nowego znajomego, który dość entuzjastycznie podszedł do tematu. Shard okazał się powszechnie znany. Oto największy budynek w Londynie. Ozdoba nocnego nieba. Oddany do użytku w połowie tego roku. Jake powiedział, że ma pewien pomysł na to skąd zdobyć plany, ale będzie potrzebować kilku godzin.

Catherina i Spoon wsiedli w auto i postanowili zaopatrzyć się w eleganckie ubrania. Wiele sklepów było otwartych jeszcze o 21:00, a nawet o 22:00. Udało się im kupić ubrania, choć nie takie jak chciałaby Cath. Kilka odwiedzonych sklepów i nagła świadomość, że 2 000 funtów to już nie to co kiedyś. Niby oczywiste, w końcu bardzo dobrze znała mechanizmy inflacji. W ogóle zakupy uświadomiły jej, że wiele wie o finansach, czy tak trywialnej rzeczy jak system podatkowy. Ale coś i tak wierciło jej w głowie, że gdy zapadała w letarg średnie miesięczne wynagrodzenie nie przekraczało 10 funtów.

Temat telefonów również był się problemem. Okazało się, że można zakupić je na tak zwany “abonament”, ale wiązało się to z szeregiem formalności. Okazaniem dokumentów tożsamości (których nie mieli). Bez tego ich cena była nieporównywalnie wyższa. Nad tym trzeba było pomyśleć…

Zmiana hotelu okazała się niewielkim problemem. Niestety nie dało się odzyskać wpłaty za poprzednią miejscówkę, gdzie mieli opłacone jeszcze pięć nocy. W ciągu jednego wieczora Spoona i Catherinę ponownie przytłoczył problem gotówki, który trzeba było jakoś rozwiązać.

Utamkeeus dotarł do Shard. Jak się okazało nie było to miejsce, które z jakiegokolwiek powodu miało być ukryte.



Siedemdziesiąt dwie kondygnacje szkła i stali. Prawdziwy “Odłamek” wbity w tkankę Londynu. Górujący nad Tower. Górujący nad Mostem Londyńskim. Przytłaczający w swoim bezkresie. Zdawał się wypełniać niebo ponad nimi. Nie… ani Indianin w tym momencie, ani Qwerty kilka godzin później nie był gotowy ujrzeć czegoś takiego. Żaden z nich nie był w stanie uwierzyć, że ludzie są w stanie zbudować coś tak ogromnego bez udziału magii. Siedemdziesiąt dwa piętra. Łączna powierzchnia dziesiątek tysięcy metrów. Nie znając celu w budynku można błądzić tygodniami.

Pies Navaho zwracał uwagę i utrudniał im poruszanie się. Jednak nie trwało to długo. Wystarczyło kilka groszy na smycz, ciemne okulary na straganie z pamiątkami i oto Utamkeeus został “niewidomym z psem przewodnikiem”.

Zaskakującym było to, z jaką łatwością społeczeństwo akceptowało inwalidów. Pies, który nie pozwolił im na wejście do autobusu, teraz (w zasadzie tylko dzięki ciemnym okularom Indianina) powodował, że wszyscy ich przepuszczali.

Najpierw z psem obeszli ulice. Do budynku było kilka wjazdów. Praktycznie z trzech stron. Każdy prowadził na podziemny parking. Sam parking miał kilka kondygnacji. Sam budynek był otwarty cały czas. Bez strażników. Najwyraźniej nie był elizjum. W każdym razie na pewno nie cały…

Utamkeeus musiał się zastanowić w jaki sposób poprowadzić zwiad, skoro miał na to jeszcze chwilę.

Tymczasem Qwerty właśnie zmieniał ubrania w zaułku na północ od centrum. Krążył i kluczył, żeby zapewnić bezpieczeństwo sobie, ale przede wszystkim Kielichowi. Wtedy zadzwonił Jake z infomacjami.

- W urzędzie urbanistyki nie mają jeszcze aktualnego planu, ale wyciągnąłem plany w oparciu o które dopuszczono budowę w 2008 roku. Mogą się różnić rozkładem części pomieszczeń. Założyłem Ci maila i wysłałem linka. Zaraz poślę ci sms z instrukcją jak zalogować się na maila - w głosie Jake’a była jakaś zaczepna drwina, choć raczej pozytywna. - W Lipcu tego roku miało miejsce oficjalne otwarcie. To najwyższy budynek w Londynie. 310 metrów. Dwa pierwsze piętra zajmuje przestrzeń handlowa. Dużo sklepów, choć nie należą do żadnej sieci handlowej. Każdy płaci wynajem do właścicieli budynku. Wyżej są biura na wynajem. Zajmują piętra od drugiego do dwudziestego ósmego.

Qwerty słuchał wyobrażając sobie ogrom budynku o którym mówił jego nowo pozyskany przyjaciel.

- Nad nimi aż do 31 piętra jest przestrzeń restauracyjna. Przy czym na kolacje możesz nie zdążyć, bo są czynne do 23:00, a zamówienia przyjmują do… No w zasadzie już nie zdążysz. Ale są tam też bary, które oficjalnie są czynne do trzeciej w nocy. A wyżej jest hotel. London Shangri-La. Dwadzieścia pięter pokoi i apartamentów dla ociekających forsą turystów, którzy chcą zasypiać patrząc na Londyn z góry. Od pięćdziesiątego drugiego piętra zaczynają się prywatne apartamenty własnościowe. Część jest nadal na sprzedaż, jeśli masz jakieś cztery czy pięć milionów do wybulenia. Na poziomie sześćdziesiąt pięć poza penthousem jest taras widokowy dostępny dla zwiedzających. I to byłoby tyle, bo poziomy powyżej tego to pomieszczenia techniczne. System utrzymania wind, wentylacji, przepompownia wody i takie tam. Wszystko masz na planach. Niestety, jeżeli naniesiono jakieś zmiany po 2008 a przed oddaniem budynku do użytku, to nie mam do nich dostępu. Mają czas do lipca przyszłego roku, żeby przekazać je do lokalnej urbanistyki. Choć jak mi znajoma z ratusza wspomniała, często zdarza się, że ktoś zapomina dosłać aktualizacje, a sam ratusz nie dopomina się o to.

Musiał to tylko zapamiętać do czasu aż zakopie kielich, albo przekazać swojemu współlokatorowi, który teraz właśnie zwiedzał ten budynek.

***

Czas biegł. Księżyc był wysoko na niebie i gdyby nie chmury, które zbierały się nad Londynem to pewnie Qwerty byłby bardzo niezadowolony. Kończył zakopywać bezcenny relikt razem z torbą, która go chroniła tuż przy drodze A20. W nerwach przyciskając się do pnia niewielkiego drzewa za każdym razem, gdy światła przejeżdżających samochodów mogły trafić na jego sylwetkę. Dwóch rzeczy był pewny. Wróci tu bez problemu i nikt nie pomyśli, że mogliby ukryć kielich w takim miejscu. Czuł się spełniony. Ubił chłodną ziemię, po czym zaczął rozmyślać nad powrotem. Do Shard miał jakąś godzinę samochodem. Pozostawało tylko znaleźć kierowcę, który chętnie podwiezie o pierwszej w nocy autostopowicza upaćkanego ziemią.

***


Mortlake było obszarem podmiejskim. W zasadzie dobrym miejscem na ukrycie kielicha. Qwertego jednak z nimi nie było. Nie zdradził dokąd zabiera kielich. Nie pojawił się też w Mortlake. Heroldzi poznali się już na tyle, że nie było dla nich problemem powierzenie powodzenia misji w ręce jednego szalonego Malkavianina. Zamiast tego skupili się na zdobyciu kolejnego artefaktu.

Okazało się, że w dzielnicy teatrów było kilka. Ale ten konkretny znajduje się w zachodnim Brompton. W zasadzie wszyscy musieli zasięgnąć języka u mijanych ludzi, czy też u kierowcy autobusu, który bardzo chętnie pokierował niewidomego.

W końcu spotkali się przed budynkiem. Było około wpół do drugiej. Ostatnie przedstawienie skończyło się o 23:30. Teatr był teatrem alternatywnym… tak alternatywnym jak tylko można było sobie to wyobrazić. Na parterze znajdował się spory pub, który nadal był czynny. W samym pubie było już niewiele osób. Kojarzyć się mogły ze środowiskiem artystów. Ot grupa ludzi oderwana od rzeczywistości.

Na ścianach pubu były oprawione wycinki z gazet, recenzje sztuk, zdjęcia aktorów w różnych kostiumach.

Najwyraźniej krytycy z lokalnie granych sztuk wychodzili… zakłopotani? Oszołomieni? Brakowało jakiejkolwiek pozytywnej, czy negatywnej recenzji.

W zacienionej części pomieszczenia znajdowały się schody na górę, odgrodzone grubym czerwonym sznurem. Stał przy nich baner mówiący o tym, że seanse są codziennie, pierwszy o 18:00, drugi o 21:00. Cena za bilet to 20 funtów lub 10 z legitymacją studencką. Na szczycie schodów znajdowały się szerokie drzwi na których wisiała kłódka.

Piątka wampirów i pies popatrzyli po sobie myśląc co dalej.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 27-01-2021 o 09:24. Powód: Szereg mniejszych i większych zmian związanych z wcześniejszym zignorowaniem deklaracji Ombrose. Zmiany dotyczą jego postaci.
Mi Raaz jest offline  
Stary 30-01-2021, 16:25   #130
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Qwerty wziął z sobą ubrania na zmianę. Był cały zabłocony i w nienajlepszym nastroju. Pozbycie się Kielicha nie napawało go optymizmem. Obawiał się, że popełnił właśnie błąd. Choć logicznie rzecz biorąc to był właściwy ruch. Nie chciał wejść na Bal z tak cennym przedmiotem. Mogli tam pojawić się dosłownie wszyscy Kainici. Niektórzy bardziej przychylni, inni mniej. Co, jeśli po prostu go zaatakują i odbiorą mu cenny artefakt? A nawet jeśli nie… bieganie po mieście z glinianym naczyniem zdawało się niebezpieczne. Uiop już i tak wyszczerbił je nieco podczas wcześniejszej ucieczki z magazynu. Nie chciał doprowadzić do jego kompletnego zniszczenia.
Normalni ludzie umieściliby Kielich w sejfie, ale Uiop im nie ufał. Zwłaszcza że nie mieli swojej własnej skrytki, tylko musieli korzystać z hotelów.

Przebrał się. Zakopał stare, brudne ciuchy pod kamieniem. Potem jednak je stamtąd wyjął i zabrał z sobą, włożywszy uprzednio do foliowego worka. A co, jeśli ktoś mu przylepił jakiś nadajnik GPS? Albo ktoś mógłby wyśledzić ubrania po zapachu? Qwerty czuł się coraz bardziej paranoiczny. Ale z drugiej strony właśnie w takich paranoicznych czasach żyli.
Ruszył drogą. Szybkim krokiem. Zadzwonił do Yusufa Cetina, korzystając z nowoczesnego telefonu. Potem planował porozmawiać z Utamukeeusem, Tonym i resztą Heroldów.

- Mam informacje na temat Sharda - przekazał wszystkim Heroldom tę samą informację. - Spróbuję wydrukować plany budynku, ale są z 2008 i mogą się różnić. Sam budynek został otwarty lipcem tego roku. Dwa pierwsze piętra to sklepy. Wszystkie kolejne do dwudziestego ósmego to przestrzeń biurowa. Potem do trzydziestego pierwszego… przestrzeń restauracyjna, również z barami. Wyżej Hotel Shangri-La, bardzo drogi, kolejnych dwadzieścia pięter. Od pięćdziesiątego drugiego prywatne apartamenty własnościowe. Sześćdziesiąt pięć to taras widokowy. Spróbuję znaleźć w mieście jakiś punkt ksero, gdzie wydrukują mi te plany z maila.

Potem zaczął wyjaśniać, czym był punkt ksero, jak łatwe było nowoczesne drukowanie i o jakiego maila chodziło.

Szedł szybciej. Znajdował się na skraju Kevington. Ruszył na północ Sheepcote Ln, która zmieniła się w Hockenden Ln. Wreszcie wyszedł na autostradę A20. Niedaleko znajdował się hotel Premier Inn Swanley. Zamierzał poprosić tam o taksówkę, którą zamierzał ruszyć do miejsca, gdzie przebywali inni Heroldzi. Zdawało się, że najwięcej było ich w Mortlake Theater.

 
Ombrose jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172