Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-02-2012, 10:53   #181
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Ostatnie zwarcie. Finalny cios. Końcowy przeciwnik.

I zwycięstwo. Smakujące jak krew, pot i łzy.

Kolana ugięły się pod Knutem. Padł na klęczki i przechylił w tył, ciężko waląc plecami w skrwawioną posadzkę. Berdysz wypadł z dłoni – niepotrzebny już. Chrapliwy oddech rozbryzgiwał krew z rozbitych ust. Pod przepoconym, podciekającym posoką pancerzem pierś szaleńczo pompowała powietrze. Pulsowanie w skroniach chciało rozsadzić czaszkę. Tylko zęby Knuta błyszczały w szyderczym i pełnym niedowierzania uśmiechu.

Walka była chaosem. Nie działały w niej żadne plany, a tylko osobista determinacja, odwaga, siła i szczęście dawały szansę tryumfu. Ten zastrzyk adrenaliny, to szaleńcze skupienie, ten bojowy szał z trudem opuszczały Knuta, zostawiając go nasyconego i… chcącego wciąż więcej. Być może to była jego droga? Nie wędrowanie po świecie za pieniądzem. Nie bycie sierżantem i dowodzenie. Droga weterana rzucającego się w wir walki dla samej walki – w tym momencie dla tego poranionego i niesamowicie zmęczonego chłopaka wydawała się przyszłością.

Długi czas minął, nim któraś z kapłanek zmusiła go do powstania i uleczyła jego rany. Pokonując omdlewające wyczerpanie mięśni, ochotnik zebrał swój ekwipunek i należną mu część łupu. Potem był gotów do drogi.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.

Ostatnio edytowane przez JanPolak : 03-02-2012 o 11:29.
JanPolak jest offline  
Stary 03-02-2012, 11:31   #182
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Pokonał Maximilliana. Wygrał. Uśmiech maskujący potworny ból pojawił się na twarzy Zebedeusza. Nie czuł ręki, która bezwładnie zwisała wzdłuż tułowia. Jego powieki zdawały się opadać, jakby uczony miał zaraz zemdleć. Świat zdawał się jakby rozpadać na kawałki. Ci, którzy go otaczali, zdawali się znikać za mgłą. Cienie, wszędzie cienie, które pokrywały wszystko. Zebedeusz uśmiechnął się mimowolnie, jakby sam do siebie, wzrokiem szukając Mel. Ta gdzieś jakby znikła nie dostrzegał jej.

„Nie ważne. Udało mi się. Uczony zdołał pokonać czarnoksiężnika. Tak Zebedeuszu, dokonałeś tego. Ha.. Uniwersytet.. będzie dumny”

Zebedeusz zaczął powoli tracić kontakt z rzeczywistością, mamrocząc pod nosem:

Nie będzie Nurgling pluł nam w twarz
Ni dzieci nam zarażał
Potężny Zebi wstanie nasz
On wrogom dziś zagrażał
Do krwi ostatniej kropli z żył
Bronić będziemy ducha,
Aż się rozpadnie w proch i w pył
Nurglowska zawierucha


Po tych słowach Zebedeusz zakręcił się i padł na ziemię. Oddychał bardzo wolno i płytko. Za dużo przeżyć jak na biednego uczonego. Za dużo.
Zebedeusz leżał nie przytomny i śnił. O rodzicach. Hańbie i tym kim się stał. To coś w nim żyło i pragnęło się wydobyć..jego prawdziwa natura. Na razie jednak Zebedeusz dawał jej radę. Śnił jak walczy sam ze sobą, ze swoim gorszym ja. Tym czymś, spuściźnie po rodzicach. „Królewski dar” można by to nazwać. Gdyby mógł to by się zaśmiał, lecz on leżał dziwnie uśmiechnięty na ziemi bez ruchu. Żył jeszcze..

W końcu kapłanki przywróciły go do świata tu i teraz. Leżał tak biedny, bez czucia w ręce na ziemi. Zimna podłoga. On cały we krwi. Nadal był sobą. Zło tkwiące w nim pozostało w cieniu. Zebedeusz spojrzał się po zebranych i rzekł niewinnie:

- Chyba mi się zemdlało, wybaczcie - wstyd pojawił się w jego oczach - ale pozwólcie że jeszcze chwile poleżę.

Chciał prosić o pomoc, ale nie zamierzał. Duma. To dała mu ta wędrówka. Duma i smak prawdziwego życia. Był ciekaw czy kapłanki pomogą mu ulżyć ból, przywrócić rękę do właściwego stanu. Pewnie nie. Smutek można było dostrzec w jego oczach.

"Cud!!!!!"

Spojrzał na, którąś z kapłanek Bogini Miłosierdzia i rzekł:
- Pani czy cud.. który przyszliśmy zobaczyć pomoże mi? - zapytał i dodał - bo jednak lewą ciężko się ... drapie po plecach - uśmiechnął się głupio zerkając na Mel
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 03-02-2012, 12:59   #183
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Skończyło się. Całkiem nagle i niespodziewanie - najpierw zginął von Geschwur, wielki Arcysiewca, potem drugi demon. Kultystki również leżały na zbryzganej krwią podłodze.
Jednym słowem - koniec. Cokolwiek planował Maximillian - nie udało się. Przynajmniej taką nadzieję miał Detlef. Można było teraz spokojnie poczekać na cud. Może, jako zbawcy świata, choćby w mikroskali, zostaną przyprowadzeni do fontanny jako pierwsi i nie będą musieli się przepychać między tłumami chętnych. A widać było, że niektórym z nich przyda się cud, w dodatku niejeden.
On sam też czuł się niespecjalnie. Dziwnie słabo, można by rzec. Przez moment stał bez ruchu, a potem wyciągnął z plecaka kawałek szmaty. Powoli i systematycznie zaczął czyścić ostrze rapiera. Co z tego, że przez jakiś czas nie będzie potrzebny? Tym bardziej trzeba o niego zadbać.
Rannymi nie zamierzał się zajmować. W końcu kapłanki miały dużo więcej umiejętności, niż on. A ewentualne znoszenie czy pomaganie w zejściu? Zapewne skończyłoby się na tym, że razem by zlecieli ze schodów.

Wsunął wreszcie rapier do pochwy i stanął z boku, starając się po prostu nie przeszkadzać.
 
Kerm jest offline  
Stary 03-02-2012, 14:14   #184
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Kobieta opuściła kuszę. Nie było już w kogo celować, walka została zakończona i o dziwo wyglądało na to, że nikt z nich nie zginął. Jak tu nie wierzyć w cuda? Dusza kultystki powędrowała do jej pana, wciąż jednak brakowało jej jednej. Demona raczej nie można było liczyć, tym bardziej że wysiłek włożony w jego zabicie dzielił się na więcej osób. Będzie musiała coś wymyślić i to szybko. Nie była to jedyna sprawa, która zajmowała umysł Melissandry gdy podchodziła do pozostałych. Potrzeba odprawienia poprawnego rytuału stawała się coraz bardziej nagląca. Nie mogła jednak uczynić tego tutaj, a już zdecydowanie w tej chwili. Na szczęście jej przyszłe ofiary żyły. Mogła zatem uznać, że odniosła klęskę z równoczesnym zwycięstwem, czyli wyszła na zero.
Może nie do końca, uznała po dłuższej chwili gdy pochwyciła spojrzenie Zebedeusza. Słodki, dzielny, głupi... Dlaczego, miast trzymać się jej boku, rwać się musiał do przodu? Pozwolić by to piękne ciało uległo naruszeniu z innych rąk niż jej własne było czystym szaleństwem.
- Mój drogi... - zniżyła się do tego by uklęknąć obok mężczyzny nie dbając o swą pozycję. - Oczywiście, że pomoże - powiedziała czule po czym pochyliła głowę tak by kolejne słowa tylko on mógł usłyszeć. - Zaś jeżeli tak się nie stanie zawsze liczyć możesz na mą pomoc...

- Anioł..demon..Bogini..a nie - zaczął początkowo majaczyć Zebi -to Mel
Uśmiech się pojawił na jego twarzy. Nie za bardzo rozumiał co ona mówi..
- A to będziesz mi kroić chleb czy jak mam to rozumieć, tą pomoc ? - widać czarny humor nie opuścił go mimo utraty krwi

Jej oczy zalśniły gdy pojawiła się przed nimi wizja wywołana słowami Zebedeusza.
- Jestem pewna, że wspólnymi siłami coś wymyślimy...

Zebedeusz spojrzał na nią. Przez chwilę milczał nic nie mówiąc.
Pokonałem sam trzech kretynów, pokonałem złego magusa czy kim tam był. Przeżyłem walkę z demonem. A chuj.. raz się żyje
Młodzieniec spojrzał na Mel poważnie i uśmiechając się szepnął jej do ucha:
- Nie pierdol..pocałuj mnie

Usta Melissandry ułożyły się w okrutny uśmiech. Jej umysł znajdował się w nieco innej rzeczywistości, oczy dostrzegały inne miejsce... Delikatnie ujęła jego głowę by móc spojrzeć mu w oczy nim pochyliła się niżej i niemal brutalnie połączyła ich usta ze sobą.

Zebi jak to Zebi zaczął ją całować nito dobrze, nito źle. Po prostu jak to Zebedeusz. Jak robić coś to dobrze., więc jego pocałunkiem był kopią pocałunku Mel. Złapał ją za włosy, przyciągając ku sobie, jego język brutalnie szukał jej języka, a czasem przegryzał jej wargę.

Z jej ust wyrwał się jęk zadowolenia umożliwiając mężczyzźnie dostęp do wnętrza jej ust. Pozwalajac by pochłonęło ją szaleństwo wizji i doznań, zacisnęła mocniej dłonie wbijając je w jego włosy. Z dziką rozkoszą smakowała krew ze zranionych ust, dodatkowo pobudzającą mrok kłębiący się w jej duszy. Na chwilę obecną świat równie dobrze mógłby przestać istnieć. Liczyło się tylko tu i teraz. Ból, smak krwi i oczekiwanie na spełnienie... Które musiało jednak poczekać.
Oderwała usta przerywając chwilę obłędu. Przesunęła językiem po wargach zlizując szkarłatne krople.
- Pierdolić... Możesz, tylko czy masz na to odwagę...- wyszeptała tuż nad jego ustami, po czym podniosła się z gracją i odsunęła od niego o dwa kroki. Przyszłosć rysowała się nader interesująco...
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”

Ostatnio edytowane przez Grave Witch : 03-02-2012 o 15:42.
Grave Witch jest offline  
Stary 03-02-2012, 18:31   #185
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Albert upadł na kolana. Złożył ręce jak do modlitwy i począł w myślach chwalić Sigmara za łaski jakimi ich obdarzył. Włóczęga był wdzięczy za siłę, za odwagę, za możliwość poszerzenia chwały swojego patrona. Przede wszystkim dziękował za przeżycie tego okropnego starcia. Wstał. Podniósł Gromca i popatrzył na Maxa. Jego ciało leżało w kałuży krwi. Lynre chwycił mocniej młot i podszedł. Chciał zmiażdżyć głowę tego, przez którego to wszystko się stało. Jedna z kapłanek Shaylii jednak położyła dłoń na jego barku. Spokój bijący z jej oczu udzielił się Albertowi. Zrezygnował.

Podszedł do Mordrina. Krasnolud nie wyglądał za dobrze.
- Kapłanki, pomóżcie jemu. Najpoważniej ucierpiał. Żył pewnie będzie do czuję, że dycha. - powiedział do jednej z sióstr.
~Dycha... ale on sam nie będzie z tego zadowolony... - pomyślał.

Ból zaczął mu się udzielać. Usiadł w kącie pomieszczenia i czekał aż ktoś się nim zajmie. Gromiec leżał obok niego. Ten młot był dla niego zbyt ciężki. Albert nie był wojownikiem... Postanowił co zrobi z orężem ich zmarłego towarzysza...
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 03-02-2012, 21:06   #186
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Udało się! Arcysiewca został pokonany! Nie bez strat własnych, Mordrin był poważnie ranny i natychmiastowy rytuał był potrzebny by go odratować. Reszta kapłanek przybyła na górę i odprawiła obrzęd, prosząc boginię Shallyie o wstawiennictwo i pomoc. Ta musiała spojrzeć na khazada łaskawym okiem, doceniając czyny, których dokonał, gdyż udało się go odratować. To jeszcze nie jego czas, jeszcze musi dokonać wielu ważnych rzeczy, by odzyskać swój honor. To dopiero początek jego drogi, nie koniec.

Był to również początek dla Knuta, Alberta i Detlefa, wkraczali właśnie oni na drogę bohaterów. Wkroczyli na ścieżkę, która może zapewnić im miejsce w wielu opowieściach o bohaterach Imperium. Na tym torze byli również Melissandra z Zebedeuszem, ale nie był on jedynym, jaki właśnie rozpoczęli. Oni zaczęli coś zupełnie nowego, ale czy oboje wiedzieli, co w głowie ma ta druga osoba? Tam mogło stać się coś strasznego!


***


Mimo ran i zmęczenia przeczekali przy pomniku gołębicy do rana. Kapłanki nie przerwały modlitw, ale oczekiwanego cudu nie było. Były za to spodziewane w takiej sytuacji przekleństwa, narzekania i krzyki ze strony zebranych chorych. Ogólnie atmosfera stała się niezbyt miła. Tyle kalekich osób, poświęciło wszystko by się tu dostać. Okazało się, że bez celu i bez sensu.

Z rana przybyli także żołnierze i kapłani, którzy w końcu zareagowali na wiadomość wysłaną przez Tiluscha. Trochę późno, bo gdyby nie bohaterowie, to nie byłoby tu czego ratować. Jedynie przydali się teraz, do zapanowania nad tym tłumem i stłumienia zamieszek. Ale gdzie byli wcześniej, gdy dzielna ósemka walczyła o ich przyszłość?

Wdzięczne za pomoc kapłanki zaproponowały swym bohaterom pobyt w ich szpitalu aż do uzyskania możliwie pełnej sprawności. Zaoferowały również wykonanie rytuału i zrobienie wszystkiego co jest w ich mocy, by spełnić powody dla których bohaterowie, tu się zjawili. Głównie tyczyło się to Detlefa i Melissandry, którzy liczyli na uzdrowienie swych dolegliwości.

Z Mordrinem był większy problem, nie spełni swej obietnic, będzie to kolejna skaza na jego honorze. Ale uczynił coś, co z pewnością ją wymazywało, tylko czy dla niego było to wystarczające? Mogłyby mu pomóc jeżeli sprowadziłby potrzebującą osobę tu, ale na odległość, nie dało rady.

Reszta nie oczekiwała wiele od cudu, mogli być nawet zadowoleni z tego co uczynili, bardziej niż gdyby cud nastał, a oni ze spokojem by na niego przybyli. Tak przeżyli przygodę, przygodę która mogła być nową drogą ich życia.


***


Tilusch opowiedział im więcej o Grafitowych, przekazał by się wstawili we wskazanej lokacji w Nuln za parę tygodni. Wtedy i on tam, po załatwieniu wszystkiego tutaj i po wykurowaniu się, będzie. Obiecał, że to co uczynili nie będzie zapomniane i zostanie nagrodzone.

Teraz jednak świeży bohaterowie mieli spędzić jakiś czas w Grenzstadt, bądź też klasztorze. Dojść do siebie, pożyć trochę w glorii bohaterów z Taugegeberg. Choć taka opinia raczej nie będzie panowała wśród zwykłego społeczeństwa, to u osób które wiedziały co uczynili, z pewnością będą wielce cenieni i z radością goszczeni. Następnie mieli wyruszyć na szlak, tym razem już jako jedna, zgrana drużyna.


===KONIEC===
 
AJT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172