Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-01-2016, 09:52   #11
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wybawca... Bohater...
Z takim mianem Max czułby się nawet całkiem dobrze, gdyby nie jeden drobiazg - on sam osobiście wolałby stać w cieniu i nie zwracać na siebie żadnej uwagi. Bycie w centrum uwagi - to zdecydowanie nie było dla niego.
I w gruncie rzeczy cieszył się, że to nie on, tylko Felix, miał wystąpić przed wszystkimi mieszkańcami i zdać relację z wyprawy. On sam pewnie stanąłby... i nie do końca by wiedział, co powiedzieć. I (co ważniejsze) czego nie powiedzieć.

A o mały włos musiałby zabrać głos, gdy mieszkańcy, a przynajmniej część z nich, zaczęli się wypowiadać przeciwko Felixowi.
Na szczęście i Konrad, i Waightstill, i Marwald wzięli Faelixa w obronę, gorąco za nim przemawiając, tak że Max mógł się nie odzywać, najwyżej stać i robić dobrą minę.
Nie da się ukryć, że zamiast tu stać, na mrozie, wolałby usiąść wąskim gronie i omówić plany wyruszenia w góry, miast debatować o Felixie.
Marvald miał rację - trzeba było przejść do konkretów, a nie strzępić języki.
 
Kerm jest offline  
Stary 30-01-2016, 12:28   #12
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Konrad użył dość ostrych słów. Czuł że przesadził i może faktycznie tak było. Krzyków było coraz to mniej, aż w końcu prawie wszyscy zamilkli. Chyba najbardziej uderzył w nich, jakby nie było, najlogiczniejszy z argumentów - jedzenie które załatwił uratowało ich życie. Stojąc tutaj w tłumie zarówno Konrad jak i Max doskonale widzieli w czym problem. A mianowicie ludzie zamieszkujący Armutsiedlung byli raczej prości, na codzien zajmowali się uprawą ziemi, niczym innym, nigdy nie wybierali się do lasu i nawet nigdy przez myśl nie przyszło by im opuścić wieś. Może to zasługa Philippa, któż to wie.. Ważniejsze było to że tacy ludzie raczej nie mają własnego zdania czy poglądów, a do tego są bardzo podatni na sugestie innych osób. Właśnie teraz doskonale widać było że ślepo podążyli za kilkoma prowodyrami. Prawdopodobnie sami nigdy nie rozpoczęliby dyskusji, nie mówiąc już o rzucaniu oskarżeniami. Łowcy znajdujący się w tłumie widzieli natychmiastową reakcje chłopów na słowa Konrada. Chociaż ten nieźle się naprodukował to właściwie wystarczyło by na nich nakrzyczeć, bez znaczenia jakie dokładnie byłoby to słowa. Wszakże sam Konrad nie powiedział nic czego by nie wiedzieli, bądź nie mogli domyśleć, były to dość oczywiste fakty, które jednak trzeba było jeszcze raz przedstawić, aby poruszyć ta hołote. Pozostała kwestia osób które z własnej woli zaczęły rzucać oskarżenia. Tłuszcza znalazła się pomiędzy młotem a kowadłem, z jednej strony logiczne argumenty zirytowanego Konrada a z drugiej ostro naciągane pół-prawdy kilku osób. Przynajmniej broń odłożyli...

Konsternacja nie trwała długo, gdyż tak o to głos zabrał główny zainteresowany. Jego słowa o własnej woli ochotników, porównaniu do Roswithy czy Lothara, który zawsze darzony był szacunkiem sprawiły że z ludzi zeszła cześć stresu. Chociaż wspomnienie o Lotharze wywołały mieszane uczucia to awanturnicy w zdecydowanej większości popierali jego działania - a to oni byli problemem. Dalej było już tylko lepiej. Dokładny opis wydarzeń przedstawiony przez Konrada i uszczegółowiony przez Felixa mógł być co prawda zmyślony - wcześniej przygotowany, lecz tak o to do podwyższenia przebiło sie dwóch chłopów: Joshua oraz Maik.

- Przepraszam Was - Joshua zwrócił się do ochotników - nie wiem czy pamiętacie, ale to my zatrzymaliśmy Was tamtego nieszczęsnego dnia. Za co gorąco przepraszamy, Ginter mówił o Was niestworzone rzeczy, mówił że ściągnięcie na nas jakieś zagrożenie i ... same złe rzeczy - chłop mowił bardzo prostym językiem, bardzo często brakowało mu słów - jeszcze raz przepraszamy.

Następnie zwrócili się do ludzi:
- Wszystko co mówi to dziecko to najszczersza prawda, pamiętam jak Felix wyciągnął kawałek rzemyka, zakręcił nim dwa kółka a później Olaf padł na ziemie. Gdy tylko to zobaczyliśmy od razu daliśmy nogę, ze strachu, naprawdę myśleliśmy że jest demonem. Ale przecież gdyby nim był to zabiłby nas na miejscu, nas, Gintera i Alafa, bez świadków, a tego nie zrobił.

Słowa naocznych świadków sprawiły całkowite rozluźnienie wśród tłumu. Kilkoro ludzi z zaciekawieniem podeszło bliżej, aby przyjrzeć się cóż to za narzędzie dzierży młody łowca. Nawet nieśmiało poprosili o mały pokaz. Oczywiście część ludzi dalej była nieufna, jednakże postać kapłanki nawet ich przekonała do prawdziwej wersji wydarzeń. Co prawda mało kto wiedział kim jest Shallyi (sic!), jednakże samo słowo "kapłanka", w połączeniu ze strojem zrobiły wrażenie na ludziach którzy odruchowo przeżegnali się jakby właśnie zauważyli świętego. Victoria nie powiedziała nic, tylko uśmiechnęła się, jak miała w zwyczaju i położyła rękę na ramieniu Felixa.

W międzyczasie Felix rozpoczął temat kolejnej wyprawy. Ludzie już nie mieli go za demona, jednakże rzeczy które mówił zdecydowanie odbiegały od tego co chcieli usłyszeć. Jego ostrzeżenie zabrzmiało bardziej jak bajka-przestroga aniżeli opis faktycznego zagrożenia. Dopiero słowa Waightstilla zostały odebrane tak jak chcieli tego ochotnicy. Poteżny chłop, gdy już dostał się na piedestał, górował nad wszystkimi, nie tylko wzrostem ale i ogólnymi rozmiarami. Jonas - również dość rosły, choć mniejszy od bartnika, wyglądał przy nim jak jakieś wychudzone dziecko. A co miał powiedzieć Felix? Odezwa Waightstilla wywołała dreszcz na skórze zgromadzonych ludzi. Głos jaki wydobył się z jego ciała przytłumił nawet odgłos iskrzącyc sie na ogniu się polan. Wiele można powiedzieć o tym człowieku, lecz napewno nie to że nie ma siły przebicia. Patetyczny ton i prosty przekaz trafił do chlopów, dla których najlepszy argumnent to argument siły. Wiadomość jaką ochotnicy mieli do przekazania nie była zbyt dobra, ba! nawet bardzo zła, jednakże siła emanująca z bartnika zmniejszyła jej negatywny wydźwięk.

Ostatnim głos zabrał Marwald który postanowił odejść od przepychanek słownych i szybko zakończyć całą sprawę. Jego mowa była spójna, logiczna i bardzo mądra - takie argumenty dochodziły do tej inteligentniejszej części wsi, co również było bardzo ważne. Wszakże w całej wsi było ich tylko kilku, lecz to oni mieli główny wpływ na podejmowane decyzje. Poza tym nawet najbardziej bezczelny podżegacz nie mógł równać się umiejętnościom oratorskim Marwalda - do końca spotkania raczej nikt nie rzucał już bezsensownych komentarzy, chociaż dyskusja było dość żywa. Kolekcjoner wpłynał również na tą mniej inteligentna grupę, wspomnienie boga i wypowiedz w formie kazania dały efekt podobny do wystąpienia Victorii - która jednakże nie musiała nic mówić. Marwald poruszył również kwestię osób potencjalnie zarażonych przez Felixa, jednakże w całej wsi nie znalazł się nikt taki. Znaczy się wszyscy odczuli małe poruszenie, ale nikt nie chciał się przyznać, lub była to sprawa niezwiązana bezpośrednio z Felixem.

Ingwar tylko uśmiechnął sie na słowa Marwalda i skierował swoje słowa do ludzi, patrząc katem oka na śmieciarza:

- Dziękuje ci Marwaldzie za Twe mądre słowa, a tak w ogóle to jeszcze raz Wam wszystkim dziękuje nasi dzielni bohaterowie. Wiele dla nas zrobiliście i bardzo to doceniamy. Konradzie, wiem że możesz być zdenerwowany, jednakże teraz już wszyscy wszystko wiedzą. Nie bądz na nich zły, dobrze? Wszyscy dużo przeżyliśmy, jedni mniej, drudzy więcej, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Co się stało to się nieodstanie, trzeba zrozumieć swoje błędy i iść dalej.

- Bo chyba teraz już wszystko rozumiecie, czyż nie? - rzucił do ludzi - a skoro tak to zajmijmy się innymi ważnymi rzeczami. Jak pewnie większość z Was zauważyla, mamy gości. Wcześniej przedstawiona Kapłanka Shallyi, wraz ze swoimi ludzi, oraz mieszkańcy Grillcunter. Nasza wieś postanowiła otworzyć się na świat także to tylko początek, za kilka do kilkunastu dni przybędą do nas ludzie z tej właśnie wsi. Bardzo pomogli nam gdy cierpieliśmy głód. Teraz my musimy pomóc im, udzielając schronienia. O jedzenie nie musimy się martwić, zapasy starczyłyby na wykarmienie kilku naszych wsi razem wziętych. Dodatkowi ludzie wzmocnią również naszą małą społeczność o wiedze i doświadczenie. Przygotujmy się zatem na ich przybycie. Wiem że każdemu jest ciężko, chyba każdy z nas kogoś stracił, każdy dobrze wie dlaczego. Na szczęście te czasy minęły.

- Wiem że temat Lothara w wielu z Was wzbudza niechęć, lecz jeszcze raz musimy go podjąć. Wszyscy doskonale wiecie czym kierował sie nasz dawny kapłan, jaką stosował politykę. Chyba nikt nie ma wątpliwości że postępował źle, hm?

Tłum zamilknął na chwilę, każdy słuchał z uwagą, nie wyglądało aby ktokolwiek sprzeciwiał się słowom Ingwara.

- Część z Was już zapewnie wie, a cześć tylko się domyśla. Spora grupa naszych uciekła z wsi przed prześladowaniami Lothara. Tak, nie przesłyszeliście się, uciekła. Nie zostali zabici - jak było powszechnie wiadomo. Teraz, gdy już go nie ma, myślę że dobrym pomysłem byłoby sprowadzić ich do nas, do domu.

Ludzie po raz kolejny zachowali się spokojnie, co mogło zadziwić ochotników. Czyżby Ingwar zasugerował że mutanci mają mieszkać wśród nienaznaczonych? Najwyraźniej.

- A, no tak - Igwar puknął się czoło spoglądając na zdziwionych ochotników - chyba nie zdajecie sobie sprawy ale nasza wieś ... my bardzo ... my mamy bardzo.. w sensie .... nie liczymy tego dokładnie ale orientacyjnie połowa naszych ludzi ma mniejszą lub większą, że tak powiem: modyfikację. I nie, nie bójcie się. Nie ma czego, to że ktoś się zmienił, nie oznacza od razu że jest zły. Gdy Was nie było zachorowania wzrosły, lecz nie wpłynęło to zbytnio na wzrost złych czynów we wsi. Wręcz przeciwnie, naznaczeni za wszelką cene starali się pokazać iż dalej są tymi samymi ludźmi których znamy. Starali się jak mogli, a nieraz bez nich nie poradzilibyśmy sobie w ogóle. Może dziwnie to zabrzmi, ale dla niektórych mutacja była czymś ...dobrym... co pomogło im w pracy.

- I nie patrzcie tak na mnie - spojrzał się na ochotników stojących najbliżej jego - przecież chyba głupcem byłby ten kto nie zauważyłby że nawet naszemu dzielnemu Waightstillowi urosło się nieco, hm? A czy przez to stał się mniej pomocny niż zwykle? To dalej nasz wspaniały bartnik, tylko teraz mógłby iśc z niedźwiedziem na pieści ..... i wygrać - rzucił żartem.

(Ciszej do bartnika:
- Przepraszam chłopcze, ale muszę ich jakoś przekonać.)

Po tym pytaniu Ingwar wyraźnie oczekiwał odpowiedzi od ochotników, lecz wpierw zakrzyknął w tłum:
- Kochani, myślę że możecie już wyjść z ukrycia.

Po tych słowach na plac zaczęli schodzić się kolejni "ludzie", część z nich wyglądała w miarę normalnie, tylko pewne małe szczegóły wskazywały na to że zaszła u nich jakaś zmiana. Bywali również bardziej naznaczeni, lecz było ich zdecydowanie mniej. Ludzie nie reagowali nerwowo na widok nowych, wręcz przeciwnie, zachowywali się normalnie, witali się z nimi, podawali sobie ręce i tym podobne.

- Jak widzicie, przez ostatnie dwa miesiące żyliśmy tutaj razem, wszyscy na kupie, koło siebie i jakoś nic się nie stało. Na początku również miałem wątpliwości jak każdy zresztą, lecz teraz się ich pozbyłem, i wy też musicie. Naznaczeni czy zdrowi ludzie, jesteśmy członkami jednej społeczności i jeśli chcemy przeżyć musimy trzymać się razem. Nie możemy się nawzajem bać, Lothar się bał i to przez niego wielu z nas zginęło.

Ludzie z Grillcunter zachowywali się jakoś nieswojo, jeden z nich podszedł do Ingwara i coś mu powiedział na co Ingwar od razu zareagował. Tylko trójka stojąca na piedestale usłyszała treść rozmowy. Szybka wymiana zdań dotyczyła podejścia ludzi z Armutsiedlunga oraz Grillcunter, do sprawy mutantów. Oczywistym było iż Victor jest przeciwny współbytowaniu ludzi i mutantów na jednym, nieodgrodzonym placu, lecz ta sprawa miała zostac obgadana już pomiędzy Ingwarem i Victorem.

Gdy krótka rozmowa się zakończyła Ingwar ponownie zwrócił się do ochotników:
- Mam nadzieje że rozumiecie w jakiej byliśmy sytuacji. Proszę, zaakceptujcie ją taką jaką jest. Aby przeżyć, musimy trzymać się razem. Czym więcej nas tym lepiej ... i wracając do tematu; Jeśli mamy zmierzyć sie z kolejną zimą potrzebujemy naszych towarzyszy którzy uciekli przed prześladowaniami Lothara. Biedacy pewnie mieszkają w jakichś naszykowanych na szybko szałasach i cierpią głód, podczas gdy tu czekają ich rodziny, przytulne chaty i ciepła strawa.

- Poza tym, jeśli to co mówicie o mieszkańcu góry jest prawdą, to powinniśmy trzymać się razem, czym więcej nas tym lepiej! W takim razie, czy mógłbym prosić Was o pomoc w odnalezieniu i sprowadzeniu z powrotem do nas naszych ludzi?

I tak o to sytuacja obróciła się o 180 stopni, To ochotnicy mieli przekonywać ludzi do swoich racji, a finalnie to oni musieli być przekonywani przez mieszkańców wsi.

Na sam koniec Ingwar zwrócił sie bezpośrednio do trójki ochotników stojących na piedestale:
- No, jakoś poszło. Mam nadzieje że rozumiecie sytuację. Nam naprawdę jest tutaj dobrze, nie ma co tego psuć. Co do czarnoksiężnika, góry i naszych uciekinierów. Jeśli zechcielibyście się wybrać również po tych ostatnich to z tego co mówiliście, macie raczej po drodze. Dla Was to małe zboczenie z trasy, a my mamy tutaj całą masę pracy, niedługo mają przybyć mieszkańcy Grillcunter, trzeba przygotować się na ich przybycie.

- A, jeszcze jedna sprawa - zwrócił się do Felixa, lecz na tyle głośno iż Marwald i Waighstill również słyszeli - ludzie zareagowali tak agresywnie na wieść o Twoim przybyciu, gdyż niestety ale było kilka incydentów, kilku mutantów okazało sie mieć złe zamiary. Oczywiście zwykli ludzie również nie są świeci, ale rozumiesz. Ludzie się boją i niektórzy na siłę szukają argumentów potwierdzających ich zdanie.

Naprzód wysunął sie Hubert który pozdrowił wszystkich i poprosił do wspólnej modlitwy w intencji pomyślności. Włodarze wsi nie chcieli pozwolić na to aby ochotnicy wykazali swój ewentualny sprzeciw, także gdy Ingwar ich zagadywał, akolita przygotowywał się właśnie do odmawiania modłów

- Marwaldzie - zwrócił się do Kolekcjonera Hubert - chciałbym prosić Cię abyś pomógł mi w dzisiejszym nabożeństwie, potrzebna nam odpowiednia pieść pochwalna, a wiem że Ty znasz ich więcej aniżeli ja.

Gdzieś w oddali, dobre kilkadziesiąt kroków za placem, oparty o chatkę stał Max. Nikt nie zauważył jego obecności, wszyscy skupieni byli na tym co dzieje się na podwyższeniu. Zazwyczaj taka sytuacja podobałaby się Bezuchemu, lecz tym razem ... czapa śniegu znajdująca się na dachu była już na tyle duża i ciężka że opadła pod naporem własnej masy wprost na głowę nieszczęśnika. Max upadł na ziemie i na chwilę stracił przytomność, a gdy ją odzyskał poczuł silny ból z tyłu głowy. Przez chwilę nie mógł utrzymać stojącej postawy, lecz po kilku chwilach wszystko wróciło do normy, tylko nabity guz będzie dawał o sobie znak przez najbliższe kilkanaście dni.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline  
Stary 02-02-2016, 15:31   #13
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Marwald był ucieszony ze swojej przemowy i reakcji na nią, w prawdzie nie brał pod uwagę aby mogło być inaczej, ale i tak cieszył go w duchu ten fakt.

Kolekcjoner słuchał słów Ingwara nie miał zamiaru za bardzo się wychylać prócz tego co już powiedział. Niemałym zaskoczeniem była informacja o mutantach w jego rodzimej wsi, czy nawet o tym, że bartnik jest zmutowanym, przez chwilę zastanawiał się, czy może powinien coś z tym zrobić, lecz odpowiedz była prosta, ta sytuacja nie wymagała interwencji. Człowiek ponownie wpadł w zamysł i dopiero słowa Huberta wyrwały go z krainy pomiędzy tu i teraz, a gdzieś tam.

- Ależ oczywiście, będę zaszczyconym abym to ja właśnie powiedział jaką pieśń pochwalną będziemy śpiewać, będę musiał tylko wybrać tę najbardziej trafną. - odparł ucieszony, sytuacje mocno się zmieniły niegdyś nikt nie zapytał by się go o takie rzeczy, a teraz brany jest za kogoś kto wybiera pieśni.

Jeszcze nie dokończył swoich myśli gdy nagle z jednego z domów zsunął się samoistnie śnieg, było to coś na tyle normalnego, a zarazem niezwykłego, że Marwald postanowił to od razu sprawdzić. - Pieśń będzie gotowa na nabożeństwo. - dodał na odchodne i skierował się ku chatce za tłumem ludzi.

Jak się okazało, wśród śniegu znajdował się jego druh Max.

- O .. nie widziałem Cię na placu ... wspinałeś się na dach? - zapytał zaskoczony - Chciałeś lepiej widzieć co się tutaj dzieje, tak? Wszystko porządku? - zapytał ze współczuciem.
 
Inferian jest offline  
Stary 02-02-2016, 16:42   #14
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Max przez moment nie wiedział, co się z nim dzieje. Stał sobie spokojnie, nie wadząc nikomu, a potem otwiera oczy i czuje, że siedzi w śniegu, nie pamiętając, jak i kiedy się w tym śniegu znalazł.
Ani też nie wiedział, w jaki sposób znalazł się przy nim Marwald.

- Na dach? - Przeniósł wzrok z kompana na wspomniany dach i poczuł nagle, że potwornie boli go głowa. Całkiem jakby go ktoś walnął w łeb. - Nie - spojrzał ponownie na Marwalda - nie wchodziłem. Pewnie śnieg spadł z dachu prosto na mnie.
- Ale nic się nie stało - dodał, wygrzebując się ze śniegu. Nieco skłamał, ale nie miał zamiaru stawać się źródłem zainteresowania.
- Stąd całkiem dobrze się widzi i słyszy - dodał. - Nawet lepiej niż wtedy, gdy się stoi wśród tłumu.
 
Kerm jest offline  
Stary 02-02-2016, 21:37   #15
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Marwald pomógł wstać towarzyszowi i kontynuował.

- Z pewnością masz racje, tutaj na tyłach można zobaczyć to czego nie widać stojąc z przodu. Ludzie mogą zapominać, że są obserwowani i do tego nie drą się do tyłu, a właśnie do przodu. - śmieciarz zaczął się rozgadywać jak jakąś plotkara - długo już się nie widzieliśmy, ta śnieżyca trochę trwała, a znowu przyjdzie nam wyruszyć razem, nie ma co ostawać na wspomnieniach - zamarzył się - Pogoda się poprawiła, teraz słonce świeci i nie jest tak mroźnie jak jeszcze wczoraj, nie ma takiego wiatru, a i .... - nadawał o pogodzie

Śmieciarz czuł, że w Maxie coś jest nie tak, wiele razy widział różne znaki, które mówiły, że ten człowiek jest kimś wyjątkowym, może wszystko te jego uszy, a może ... ciężko było powiedzieć co takiego. Jedno było pewne, śnieg spadł na niego, a na nikogo innego. To musiał coś znaczyć.

- Może pójdziesz ze mną na nabożeństwo do Huberta, prosił mnie abym przegotował pieśń pochwalną, i chyba już wiem jaką. Pamiętasz jak śpiewaliśmy, znaczy się śpiewałem idąc po jedzenie w czasie naszej podróży? Była to pieśń do Boga, co obrał człowieka aby mu pomagać w jego trudach i znojach. Ta pewnie będzie idealna. - zakończył po czym przybliżył się do Maxa i dodał ciszej, tak aby tylko on był w stanie to usłyszeć - Myślę, że ta czapa śniegu to był znak, powinieneś w kilku kolejnych dniach uważać na siebie, nigdy nic nie wiadomo. - powiedział poważnie, na tyle, że sam wierzył w to, że to coś znaczy
 
Inferian jest offline  
Stary 02-02-2016, 22:13   #16
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Chodzenie po nabożeństwach było ostatnią rzeczą na liście zajęć, jakie sobie był w stanie przygotować Max. Głowa go bolała, nabił sobie guza - w tej chwili najchętniej posiedziałby w izbie, albo i się położył. Gdyby jednak powiedział to na głos, to Marwald by nie dał mu spokoju. Wypytywałby o wszystko, a nawet o jeszcze więcej, dorobiłby do odrobiny śniegu długą legendę, a potem rozwodziłby się na temat tego, co Max powinien zrobić i dlaczego.

- Pójdę, oczywiście, Marwaldzie - powiedział. - Ogarnę się trochę, otrzepię ze śniegu, potem przyjdę - obiecał.
 
Kerm jest offline  
Stary 03-02-2016, 17:40   #17
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Dzień sądu był najcięższym dniem w życiu Felixa... a najbardziej wszsystkie zmiany jakie nastąpiły w jego życiu po rozprawie...

Na początku wyszedł Joshua z przeprosinami. Felix wyciągnął do niego rękę w geście zgody i odpowiedział:
- Rozumiem... Dotarły do nas rzeczy, które wielu doprowadziłyby do szaleństwa. Z przykrością słyszę, że tak mądrych ludzi jak Lothar... w końcu to jemu zawdzięczam i wiele mnie nauczył. Teraz wybaczmy sobie urazy i zacznijmy pomagać pozostałym.

A następnie na wezwanie Ingwara wyszli mutanci, którzy ostatnio nimi się stali. Młody człowiek już widział mutantów, ale tu było ich tyle, że to nim wstrząsnęła, a jeszcze większy szok czekał za jego plecami... jego towarzysze też się nimi okazali! Wtedy sobie uświadomił w całej rozciągłości jakie zachodzą zmiany na świecie. To będzie nowy ład... a on musi powiadomić o tym swój lud i wymusić zwolnienie z przysięgi jaką złożył Rudiemu.

A następnie nie mógł pomóc Maxowi, gdy przywalił go śnieg, bo zagarnął go tłum żadny pokazów z procą...
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 03-02-2016, 21:29   #18
 
snake.p's Avatar
 
Reputacja: 1 snake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwu
- Ależ Ingwarze... - Waightstill nachylił się lekko nad mistrzem z pouczająco wyciągniętym palcem, gdy ten wspomniał o jego wzroście. Poczuł się, jakby Ingwar właśnie opowiadał na forum publicznym jakąś wstydliwą i ośmieszającą go historyjkę, o której wolałby zapomnieć.

Rozmiar spustoszeń, jakie poczynił Chaos w Armutsiedlungu, wywołał u Waightstilla szok. Co prawda zdążył już oswoić się z widokiem mutantów, ale jednak sądził, że ich osada jest bezpieczna. A tu taka niespodzianka! - Ciekawe, jak odbiorą to ludzie z Grillcunter - zastanowił się - O! Nienajlepiej - zorientował się po szybkiej wymianie zdań między Ingwarem a ludźmi Victora.

Prośba Ingwara o ratowanie uciekinierów po prawdzie była nie w smak Waightstillowi, który rad był zabrać się zaraz do czarnoksiężnika, ale nim zdążył zająć stanowisko, Hubert już ciągnął Marwalda do wspólnych modłów.

Czapa śniegu, która zsunęła się z dachu prosto na głowę Maxa, wywołała niepokój u Waightstilla. Połączył ten fakt ze pęknięciem stopnia pod jego stopami, gdy się wspinał na podium, by dołączyć do Felixa. - A może to coś znaczy, może On o nas już wie? - podszepnęła mu paranoja. A może Waightstill tylko za długo przebywał w towarzystwie Marwalda?
 

Ostatnio edytowane przez snake.p : 03-02-2016 o 22:07.
snake.p jest offline  
Stary 06-02-2016, 16:27   #19
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Ochotnicy tymczasowo rozpierzchli się po placu. Marwald pomagając Maxowi zauważył że ten jest bardzo blady - jednakże nie było to nic dziwnego, przecież podczas tak ciężkiej zimy, nawet chwila na śniegu może być tragiczna w skutkach. Kolekcjoner z Bezuchym razem ruszyli na podwyższenie po drodze mijając Felixa otoczonej wianuszkiem ludzi. Ingwar nie przejął się specjalnie słowami swojego ucznia, w odpowiedzi na jego słowa tylko się uśmiechnął.

Gdy emocje opadły głos zabrał Hubert który rozpoczął nabożeństwo. W pewnym momencie przyszła pora na pieśń Marwalda. Kolekcjoner nienagannie zaintonował jedną z jego pieśni. Tłum bardzo szybko podłapał słowa i po chwili wszyscy mieszkańcy śpiewali jednym głosem.

Jako że droga daleka, a i trzeba się do niej odpowiednio przygotować, ochotnicy postanowili wyruszyć dopiero następnego dnia. Czas do wyprawy spędzali na sprawdzaniu i pakowaniu sprzętu


***

Nastał poranek, wszystko było przygotowane do drogi. Mieszkańcy zebrali się na placu aby pożegnać dzielnych bohaterów. Ochotnicy zauważyli że nie ma już sań z Grillcunter, zapewne zdążyli opuścić wieś. Inwar wygłosił motywującą mowę, o tym jak silni, mądrzy i dzielni są ochotnicy, po czym uczestnicy wyprawy ruszyli w dalszą drogę w akompaniamencie wiwatów i oklasków. Zwykli ludzie nie zagłebiali się specjalnie w to gdzie i po co ochotnicy znów wyruszają ze wsi. Większość była przekonana iż zostali posłani aby przyprowadzić uciekinierów, może lepiej będzie jeśli tak zostanie?

Grupa była zaprawiona w tego typu przeprawach, większość ich rzeczy złożona była na saniach ciągniętych przez konia, także droga była w miarę znośna, choć prędkość niezbyt wielka - nużąca. Odnalezienie drogi do uciekinierów nie stanowiło większego problemu. Starszyzna wioski wskazała ochotnikom iż grupa uciekła w stronę gór, a łowcy doskonale znali miejsca w których mutanci mogli się ukryć. Wytropienie uciekinierów było kwestią czasu, gdyż jeśli jeszcze żyją, to przecież musieli wyjść na polowanie.

Ochotnicy po kolei sprawdzali wszystkie rozpadające się chatki, jaskinie, wyrwy, wąwozy i rozpadliny - miejsca w których nierzadko chowali sie gdy podczas polowań zastawał ich deszcz. W pobliżu jednego z takich miejsc Konrad zatrzymał się dłuższa chwilę, wyraźnie wpatrywał się w dal, czyżby coś zauważył?

Konrad:

Niedaleko granicy widoczności Konrad spostrzegł ruch. Bliżej nieokreślona czworonożna postać poruszała się w kierunku prostopadłym względem grupy. Z tej odległości nawet jego nowe umiejętności nie były wystarczające. Nie widział szczegółów, jednakże był prawie pewien że to co widzi nie jest żadnym ze znanych mu zwierząt. Jeśli już miałby je do czegoś porównać to powiedziałby iż jest to coś w rodzaju bardzo rozrośniętej sarny z płaskim pyskiem. Ciało tego stwora było dobrze umięśnione, lecz odnóża jego były raczej wątłe. Ponadto zwierze okryte było dość gruba sierścią o dziwnym umaszczeniu.


 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline  
Stary 07-02-2016, 10:36   #20
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Gdy Konrad nagle przystanął Felix się go zapytał:
Konrad wypatrzyłeś coś?
i jął dyskretnie zdejmować z boku procę, wiedząc, że tutejsi ludzie najwyrażniej nie wiedzą, że to jest broń, a w ostateczności ma... piorunujące efekty.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172