Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-02-2017, 23:03   #241
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Waighstill faktycznie był w złej sytuacji, podobnie jak i Marwald który niestety nie mógł mu pomóc. Jednakże bartnik właśnie przekonał się ze jego broń ma dziwną właściwość która jeszcze kiedyś może się przydać. Jeśli tylko przeżyją, a póki co się na to nie zapowiada...

Marwald miał szczęście, szczęście w nieszczęściu - teraz trzymał go jeden z chłopów, lecz nie ten z najbliższego otoczenia kapłana. Nie znał się na sztuczkach jakie stosuje Kolekcjoner, więc dał się im podpuścić. Sam Burhard nie przewidywał niepowodzenia, już upajał się sukcesem więc i on stracił czujność - nie zdążył zareagować.

Wzrok strażnika ze znużenia wymieszanego ze złością zmienił się w szczere zdziwienie.

- On ma amulet! - krzyknął czym uciszył gawiedź

Marwald nie dał mu czasu na myślenie i pokazał kolejny atut - oko.

- Oj wszyscy święci, to ON, przyszedł do nas tak jak zostało zapisane, a myśmy chcieli go ubić, biada nam, biada! - wykrzyczał wręcz a w jego oczach widać było śmiertelne przerażenie.

Chłop dosłownie padł do stóp Marwalda i jął się do nich kajać. Ludzie stojący najbliżej Kolekcjonera również spostrzegli amulet oraz trzecie oko, a gdy podobnie jak i pozostałe dwa mrugnęło - czym prędzej padli na kolana. Waighstill poczuł że już nikt go nie trzyma, a następnie zauważył że jego strażnicy również klęczą twarzą do ziemi. W zaledwie chwilę na klęczkach była cała gawiedź. Jedynie pięciu ludzi nie padło na kolana: kapłan stał jak wryty z szeroko otwartymi oczami i rozdziawioną buzią, a obok niego stało czterech mężczyzn, z czego dwójka która, jakby się zastanowić, przez cały dzień nie odstępowała od Burharda.

Zaległa cisza jak makiem zasiał, nikt nie odważył się chociażby spojrzeć na Marwalda a co dopiero cokolwiek powiedzieć...
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline  
Stary 16-02-2017, 13:06   #242
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Marwald był zaskoczony zachowaniem ludzi, chciał tego, ale nie wiedział czy może aż tyle oczekiwać.

Wszyscy byli na kolanach, wszyscy z wyjątkiem trucizny tłumu.

Dla śmieciarza cała sytuacja trwała znacznie dłużej. Dzielił się na to co wszyscy widzieli, ale i to to widział tylko on.

Cytat:
“Cesarz uśmiechnął się ponownie, jego słowa ponownie odbiły się od ścian i rozniosło się echo.

- Chodź, pokażę ci coś, to wtedy może ci się rozjaśni, po trzykroć nawet.

Marwald ponownie spojrzał na ścianę, nie było w nim obrazu, a było w nim lustro. “
Otrząsnął się ze wizji, wspomnienia, które teraz nabrało całkiem nowego znaczenia i zaczął:


- Ja jako wyższy sługa muszę wziąć sprawy w moje ręce. Bracia, wstańcie, kochani. Nie wasza w tym wina, ale już o tym zacząłem przed pożarem. Mówiłem wtedy o złu wśród nas.

- Jeśli więc wiecie o mnie i niemal każdy się ukłonił, dlaczego nie zrobił tego ten co powinien wierzyć najbardziej? - zapytał tłumu, zwracając uwagę na kapłana, który stał zaskoczony obrotem całej sytuacji.

- Bracia czy możecie ich pojmać związać, nie chciałbym aby komukolwiek z nas zrobili krzywdę, a gdy tak stoją są zagrożeniem.

Ludzie powoli powstali, ich wzrok padł na kapłanie i jego czterech ludziach, którzy stali obok niego. Jako jedyni stali, nie ukazując godnego szacunku dla sytuacja jaka miałą w tej chwili miejce. Ludzie zareagowali szybko, łapiąc pięciu mężczyzn i związując.

Marwald obrócił się do osoby, która była pochylona tuż przy nim:

- Czy możesz ściągnąć to z mych rąk? Byłbym bardzo Ci wdzięczny.

Mężczyzna powoli uniósł głowę i wyciągnął sztylet przecinając nim więzy.

- Dziękuję bracie.

Mężczyzna wydawało się jak gdyby chciał coś powiedzieć, zaczynało brzmieć jak prze…

- Nie bracie, tak miało być, to nie Twoja wina, nie musisz nic mówić. Pozwól, że pożycze to. - wziął nóż

Śmieciarz skierował się w kierunku bartnika. Idąc zaczął wypowiadać zaklęcie unoszenia się w powietrzu, chciał ludzi jak najbardziej przekonać do siebie i do tego, że jest tym za kogo go mają. Gdy czar wyszedł postanowił nie od razu oderwać się całkowicie od ziemi lecz po chwili, po rozmowie z bartnikiem. Jego towarzysz był w nienajlepszym stanie, a tak wiele było jeszcze do zrobienia. Marwald nie chciał aby inni wiedzieli, że ten już w tym momencie unosi się nad ziemią tych kilka centymetrów.

Stojąc już przy bartniku pochylił się i zaczął:

- Przyjacielu, jak się trzymasz ?

Rzuty
7
10
 

Ostatnio edytowane przez Inferian : 20-02-2017 o 13:24. Powód: obrazek podmieniłem, bo tamten się skasował
Inferian jest offline  
Stary 17-02-2017, 19:47   #243
 
snake.p's Avatar
 
Reputacja: 1 snake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwu
- Jeszcze pytasz... ledwom żem żyw... - odparł Waightstill, dźwigając się na nogi. Rozejrzał się. Czyżby ta wydawałoby się beznadziejna sytuacja zmieniła się na ich korzyść? - Potrzebuję, żeby kto mnie opatrzył. Gdzież przepadła Victoria? Tutejsi mieszkańcy nie są zbyt gościnni... całą noc tak mnie trzymali. - Poskarżył się Marwaldowi, pokazując na nieopatrzone rany i groty strzał w nich tkwiące. - Lepiej czym prędzej uchodźmy stąd. - Waightstill miał dość Ludzi Gór. Ruszył ku pobliskiemu drzewu. Chwyciwszy halabardę, poczuł się pewniej. Chętnie by na miejscu rozwalił kapłana, ale póki co został nam miejscu.
 
snake.p jest offline  
Stary 17-02-2017, 20:43   #244
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Marwald mia większą pewność. Przeciął więzy na rękach bartnika i poklepał go po rameieniu. Będąc dostatecznie blisko kamienia, czuł przypływ mocy. Pez więskzego problemu unosił się na kilka centymetrów nad ziemią.

- Dobrze, że żyjesz, w tamtąd ciężej było by cie przywołać. Zaczekaj chwilę. - Marwald położył dłonie na ciele Waightstilla i spojrzał ku niebu. - Pomogę ci, jednak przyjacielu pamietaj jestem twoim przyjacielem i zawsze ci pomoge, pamietaj.


Po tych słowach śmieciarz zaczał szeptać jakieś nie znane słowa. Po chwili z jego dłoni zaczeło promieniować jak gdyby ciepłe przyjemne powietrze, które przyniosło otuche dla bartnika.

- Przyjacielu nie rób im krzywdy, to nie ich wina, a wiesz kogo. Za chwilę z nim zamienimy kilka słów. - po tych słowach wyprostował się i dodał do ludzi

- Kochani nie bójcie się, on wam nie zrobi krzywdy, to dobry człowiek, ale gdy dochodzi do takiej niesprawiedliwości jak się wydarzyła, dobrzy ludzie są stawiani w ciężkiej sytuacji. Gdy będą problemy was obroni.

Po wypowiedzianych słowach lekko uniósł głowę do góry i uniusł się wowoli ku górze. Powoli delektując się tym uczuciem wzbił się w powietrze, co prawda na niewielką wysokość, ale wystarczającą aby ludzie widzieli, że ten w nim niemal płynie. Marwald zmierzał w kierunku obezwładnionego kapłana. Wdychając powoli głeboko powietrze, było to dalej nowe uczucie. Lewitował w swoim życiu tylko raz, a to był ten drugi raz, gdy mógł doznać tego wyjątkowego uczucia.


- Powiedz mi, dlaczego to zrobiłeś? Miałem cię za przyjaciela. Zawiodłeś mnie i pana naszego.


Rzuty
8
3 - nie konieczny już
 
Inferian jest offline  
Stary 20-02-2017, 10:31   #245
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Waighstill powoli doczłapał się do swojej broni, trzymając oręż w ręku czuł się o wiele pewniej na duchu, lecz dalej nieciekawie na ciele. Dopiero pomoc Marwalda przyniosła konkretny skutek. Bartnik poczuł przyjemne ciepło i cały ból odszedł w mgnieniu oka. Strzały do tej pory wbite w ciało powoli wysunęły się z błyskawicznie gojących się ran i opadły na śnieg. Jedynie czerwona posoka którą były ubrudzone świadczyła o tym że jeszcze przed chwilą znajdowały się w czyimś ciele. Waighstill poczuł się jak nowo narodzony, chociaż "bywało lepiej", to raczej nie miał na co narzekać, w porównaniu do stanu w którym znajdował się jeszcze chwilę wcześniej.

Kapłan był w tak ciężkim szoku że Marwald musiał chwilę poczekać na odpowiedź. Jego ludzie byli równie zmieszani, zapewnie próbowaliby uciec gdyby nie gawiedź która pilnowała aby nie cofnęli się ani o krok. Burkhard w oczach ludzi gór był teraz nikim w porównaniu do Marwalda który posiada na swym ciele znaki, do tego chodzi w powietrzu i leczy za dotknięciem ręki, lecz mimo wszystko próbował ratować swoją skórę. Spuścił głowę i łamiącym się głosem odpowiedział Kolekcjonerowi:

- Nie wszystko wygląda tak jak myślisz Marwaldzie. Ja zawsze byłem, jestem i jeśli będzie mi dane to dalej będę Twoim przyjacielem. Tylko wiesz ... drzazgę w czyichś oczach wytykałem a belki we własnym nie widziałem. A może ... a może to kwestia mutacji? Może to nie były moje czyny? Jeśli masz jeszcze kapkę zrozumienia dla mnie to pozwól mi przystąpić do rytuału. Mam jeszcze porcje które były przygotowane dla Was, choć raczej uznasz że nie powinniśmy ich używać, możemy poczekać aż przygotujesz nowe. Pozwól mi przystąpić do rytuału, jeśli faktycznie umysł mój był zmącony to dam się uleczyć, bądź zmarnieć jeśli zmian nie da się cofnąć. Jako wybraniec, powinieneś lepiej niźli ja przeprowadzić obrządek, czyż nie? A, jeszcze jedna sprawa jeśli można; oszczędź tych o to mężów, to nie ich wina, zostali przeze mnie przymusem wciągnięciu do spisku, to dobzi ludzie, oszczędź ich.

Burkhard skończył przemowę, na chwilę tylko podnosząc głowę - wyglądał na prawdziwie załamanego, natomiast na twarzach czwórki stojącej przy nim malowało się zdziwienie przemieszane z próbą udawania skarconych - z czego Marwald doskonale zdawał sobie sprawę.

Ludzie gór stali już wyprostowani tak jak nakazał Marwald i byli w niego wpatrzeni jak w obrazek. Jego czyny i znaki jakie czynił wywołały na nich ogromne wrażenie. Również Waightstill czuł na sobie spojrzenia gawiedzi, lecz tym razem nie był to strach a podziw i nutka zażenowania tym co robili wcześniej.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline  
Stary 22-02-2017, 18:08   #246
 
snake.p's Avatar
 
Reputacja: 1 snake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwu
Waightstill ze zdziwieniem wysłuchał słów Burkharda. Chociaż ręka go świerzbiła, by - jak to sobie przyobiecał - pomścić Olafa i rozerwać na strzępy tego krętacza, dość już dostał w skórę, by niezachwianie wierzyć w siłę oręża. Czekał, co też zrobi Marwald, który wszak samą siłą słowa wyrwał ich z arcytrudnego położenia. Ale niechaj tylko Burkhard da bartnikowi powód, a waightstillowa halabarda znajdzie zajęcie.
 
snake.p jest offline  
Stary 04-03-2017, 19:58   #247
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Marwald stał w sytuacji jakiej wcześniej nigdy nie był. Jednak został do niej odpowiednio przygotowany. Z tego też powodu miał znacznie więcej swojej pewności niż kiedykolwiek wcześniej. Teraz lewitując nad ziemią patrzył na Burkharda. Miał w sobie co prawda wiele złości, bowiem ten chciał go zabić jak i jego przyjaciół, było to niewybaczalne.

- Skąd wiesz jak myślę?! - dodał pytaniem retorycznym, na tyle poważnie, aby kapłan poczuł, że rozmawia z poważną osobą

- Przyjacielem? Przyjacielem, który pragnie zabić swojego przyjaciela? Bracie, to były twoje czyny, nie należy zasłaniać się mutacją. Przewidziałem to, Bóg dał mi możliwość aby dobrze cię sprawdzić, dlatego też przed całą sytuacją, gdy chciałeś mnie wrobić sprowadziłem cię i nie zauważyłem żadnych oznak mutacji. Myślę, że to dobry pomysł abyś wypił swoją uważaną miksturę, przecież tak dobrze się na nich znasz. Pij, do dna. - powiedział patrząc na kapłana, starał się być dosyć przekonujący

Kapłan milczeniem pominał argumenty Marwalda i schował rękę za pazuchę aby wyciągnąć flakonik, lecz w połowe powiedział:

- Ale tak … bez rytuału?
- A czy wypijesz tę fiolkę w czasie rytuału? - zapytał Marwald

- Przepraszam, nie wątpię w Twoją siłę, po prostu myślałem że rytuał jest zawsze konieczny. Ale tak, wypiję, przecież sam chce się przekonać co we mnie siedzi…

- Co jeśli nic w Tobie nie siedzi, a mikstura i tak cię zabije? - zapytał podejrzliwie Marwald

-A czemu miałaby mnie zabić? Przecież mikstura ma leczyć, albo pokazać że nie da się tego zrobić, A zabijają ludzie jeśli sytuacja jest tragiczna. Chyba że nie wiem wszystkiego. Może coś przeoczyłem, jestem tylko małym człowieczkiem.

- Każdy z nas jest człowiekiem - powiedział Marwald [i] - Widząc do tej pory jakie przyniosła skutki ta mikstura i tak nie pozwoliłbym ci jej wypić, jednak skoro chcesz rozmawiać to z chęcią się czegoś dowiem.

Patrząc na kapłana dodał jeszcze:

[i]- Tak jak uzdrowiłem mojego przyjaciela, moge uzdrowić i ciebie, ale musisz być szczery co do tego, co mówisz. Tak aby Bóg dał mi znak, że na to zasługujesz. Wiem, że odczuwasz ból, po ranie jaką sobie sam zadałeś, czy może ja cię zraniłem?

- Tak, boli mnie cały czas. Czuję tą ranę dokładnie. Ale nie rozumiem co mówisz, że niby ja sam sobie miałem to zrobić? Szczerze powiedziawszy nie pamiętam również abyś Ty to zrobił. Po prostu w pewnym momencie zobaczyłem że krwawię a ty trzymasz w rękach nóż z którego ociekała posoka. Cóż miałem robić, założyłem że to ty mnie zraniłeś. Może zbyt pochopnie, ale sam rozumiesz...

- Pamiętasz jak mnie więziliście, zacząłeś mówić, że umrę bez wiedzy dlaczego. Może jednak przeżyję wiedząc, dlaczego mogłem umrzeć. Co miałeś na myśli?

- Przepraszam, to była taka zagrywka, chcieliśmy wciągnąć Ciebie w rozmowę i dowiedzieć się gdzie jest reszta, lecz bardzo dobrze udałeś głupiego. Ten tekst to była ostatnia próba wyciągnięcia z Ciebie czegokolwiek.

- Odpowiedz mi jeszcze o tym jak to się stało, że Wilfried i jego rodzina nie żyje, bo jak podejrzewam, dobrze to zaplanowałeś, teraz stojąc z Tobą też mógłbyś mieć różne plany, jednak jesteś zaskoczony takim obrotem spraw. I gdzie jest Victoria, co się z nią stało. Wszystko to bardzo mnie smuci, bo wielu moich dobrych towarzyszy może być już martwych.

- Uwierz mi Marwaldzie że mnie też, ale naprawdę nie mam pojęcia gdzie oni mogą być. Mam nadzieje że żyją, cóż więcej mógłbym żec...

Marwald był zaskoczonym takim obrotem rzeczy. Po raz kolejny nie wiedział czy to kolejna zagrywka i perfidny plan kapłana, czy on może naprawdę jest jakiś opętany.

- Nie obawiaj się w takim razie, jeśli w rzeczywistości mówisz prawdę, to oczywiście, że cię uleczę i postaram się zrozumieć, jednak będziesz musiał przejść test, każdy z was będzie musiał przejść test. - Marwald wskazał na kapłana i jego czterech poddanych. - prosił bym abyście zachowali spokój, będę musiał was związać aby przeprowadzić test, test jest niegroźny i nie bolesny. Jednak gdy przeprowadzałem takowy na jednej … - śmieciarz wpadł w zamysł jego mina posmutniała - na jednej osobie to ta pokazała swoje prawdziwe oblicze, nie byliśmy wtedy na to gotowi, teraz jednak jesteśmy. Dlatego nawet jeśli byście byli chorzy to uleczymy to, jednak musimy was związać dla pewności i dobrze zabezpieczyć. Na ten moment nie będziecie nic musieli pić. - Marwald wiedział, że każda z postaci na ten moment jest jest obezwładniona, bo rozkazał to na samym początku. Jednak uważał, że należy związać każdego jeszcze mocniej.

- Waightstill przyjacielu - zwrócił się do bartnika - ty tutaj będziesz bardzo potrzebny, bo jesteś najsilniejszy, na tobie zawsze mogłem polegać. Musimy dobrze to sprawdzić, aby nikt z nich nie skończył jak Olaf. Bo jeśli mikstura była poprawna, to oznacza, że związane było błędne i nie było możliwości aby zatrzymać tego nieszczęśnika. Ludzie nie widzieli też, że mogę odwrócić mutację, jednak teraz są świadomi.

- Proszę zwiążcie ich - zwrócił się do tłumu - tylko spokojnie, być może na prawdę nie było to z ich woli. Ja wszystkiego także nie wiem, moce zła są także potężne i nie należy z nimi igrać. Musimy ich dobrze skrępować i położyć na ołtarzu.

Ludzie wykonali polecenia Marwalda choć po twarzach niektórych widać było zdziwienie. Związani nie opierali się zbytnio, nie mieli możliwości oswobodzenia się czy ucieczki. Wszyscy poza Kapłanem byli bardzo zestresowani chociaż starali się nie dawać po sobie tego poznać.

- Ile masz mikstur? - wrócił się do kapłana.

- Trzy, z czego dwie były przeznaczone dla Ciebie oraz Horsta i jedna dla Waightstilla

- Wiem, że się stresuje jednak bez obaw to tylko i wyłącznie dla waszego bezpieczeństwa, bo gdybyście chcieli nas zaatakować pod wpływem złej mocy wtedy jedynym wyjściem było by to co się stało z Olafem, jednak jak jesteście związani to w tedy nie powinno wam ani nam nic zagrażać. - Marwald odfrunął wszystkich dookoła aby upewnić się że ich więzy są dobrze zabezpieczone. Każdego z więzów dotknął sprawdzając czy są odpowiednio naprężone i czy wytrzymają przynajmniej dwukrotną siłę naprężenia. Zwłaszcza te które obowiązywały kapłana.

Trzymał bartnika blisko siebie, bo był jak wsparcie.

Po czym odparł do kapłana:

- Trzy, powinno wystarczyć. Zaczekaj jeszcze, a co zrobiłbyś gdybyś przeszli test i nie stałoby się nam nic złego?

- Jeśli wystąpiłaby reakcja a wy nie rzuciliście się na nas to oznaczałoby że zostaliście uzdrowieni i należy Was uwolnić, Jednakże jeśli reakcji by nie było to oznaczałoby to że byliście zdrowi a wasze czyny świadome i wtedy należałoby Was ukarać.


- Zaczniemy od Ciebie bracie.- wskazał na kapłana. -- nie opieraj się, a może uzyskamy satysfakcjonujące nas wszystkich odpowiedzi, ciebie także, bo jak sam mówisz nie wiesz jak to się wszystko stało.

- Dobrze zatem, oddaje się w Twoje ręce

Marwald wyciągnął swój gwóźdź i lekko go rozbujał po czym zaczął mówić do kapłana:

- Spójrz jak się porusza w obie strony, przyjrzyj się jego ruchom jak bezwładnie się porusza. Jak połyskuje do ciebie, a ty czujesz się coraz luźniej. Wszystko przestaje mieć znaczenie, jesteś teraz rozluźniony przyjacielu, a ja jestem tutaj aby ci pomóc. Patrz na ten świecący gwóźdź jak wspaniale połyskuje do ciebie. Twoje oczy zaczynają cię szczypać, mogą lekko łzawić - gdy śmieciarz zauważył, że się lekko zamykają - zamykają się. Teraz jesteśmy w twoim bezpiecznym miejscu, tam gdzie czujesz się najlepiej. Gdzie jesteś ?

- Jestem … u siebie, w swoijej chacie, grzieje się przy piecu.

Marwald sprawdza czy kapłan na pewno jest w stanie hipnozy, czy przypadkiem nie improwizuje.

Kapłan zdawał się być w głębokim transie, był zahipnotyzowany, albo bardzo dobrze udawał, lecz aby oszukiwać musiałby być bardzo dobrym specjalistą, a wnioskując po jego reakcji - nie był nim.

- Czy chciałeś nas zabić ze swojej woli?

- Tak.

- Czy jesteś pod wpływem kogoś innego, jeśli tak to kogo?

- Nie

- Co stało się z Wilfriedem, jego rodziną i Victorią? . - zapytał Marwald dobrodusznym tonem

- Nie, żyją. Kazałem ich zabić moim chłopcom.

- Dlaczego chciałeś wypić mikstury?

- Chciałem pokazać ci że jestem niewinny


Marwald co prawda nie był usatysfakcjonowany tymi odpowiedziami, jednak wiedział jedno, że nie można mu ufać. Było to jedynie tego potwierdzenie. Śmieciarz miał problem, bo co prawda czytałam już wiele razy zaklęcie na uleczenie osób z mutacją osobową jeśli kapłan takową miał, jednak nie był w stanie takiej uleczyć. Było to bardzo problematyczne. Musiał zrobić to czego najbardziej nie lubił, a mianowicie czekać. Jak się okazało inni, kapłana pupile nie chcieli się poddać hipnozie. Było to bardzo podejrzane, być może coś ukrywali, a może się bali. Pomimo słów Marwalda o tym, że to dla ich dobra, że to tylko formalność, bo przecież są niewinni. Czy nawet gróźb, że będą zamknięci w izolatce, nie zgodzili się na działania śmieciarza. Podejrzewać można było wszystko, jednak zakładać najgorsze. W takim wypadku należało powziąć środki ostrożności. Kapłan jak i pozostali byli związani i nie zapowiadało się na to że zostaną rozwiązani.

Marwald zwrócił się do ludzi:

- Kochani moi, sami słyszeliście, że z ust kapłana padają słowa, jakie są sobie przeciwstawne. Powiedział, że nie jest pod kontrolą nikogo i sam chciał nas zabić. Nie jesteśmy w stanie mu ufać. To nie bezpieczne, aby mógł być pośród nas, nie wspominając o jego ludziach, którzy nie chcieli poddać się temu bez bolesnemu testu. Uważam, że powinniśmy związanych zamknąc oddzielnie od siebie, bo to jest zbyt podejrzane i zagrażające naszemu życiu. Czy pomożecie mi ich przenieść do miejsca gdzie możemy ich zesłać na czas, dopóki nasz pan nie powie co mamy z nimi zrobić. Bo ja jestem jedynie ręką, która wypełnia rozkaz najwyższego, a teraz nic mi nie mówi.

Marwald stąpał już powoli po ziemi. Chciał mieć bartnika blisko aby ten mógł w każdej chwili zareagować. Teraz chciał przypilnować aby ludzie dobrze zamknęli więźniów. Być może nie kapłan był tutaj zagrożeniem a jeden z nich.

- Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie. - powiedział do Burkharda, który już teraz nie był w transie. - Czy ty przyrządziłeś mikstury sam, czy robił to któryś z twoich ludzi? Gdzie nauczyłeś się je robić?

- Ja je zrobiłem, a receptury wyniosłem od mojego mistrza u którego się uczyłem..


- Kim by twój mistrz?

- Nazywał się Rüdiger Rosenow jeśli o to chodzi.

Marwald w myślach starał się powtórzyć owe imię i nazwisko, było nie łatwo, ale udało się, miało to coś w sobie. Jednak jeszcze z takowym się nie spotkał, ale czuł, że warto je zapamiętać.

- Zamkniemy cię w celi, tak abyś nie był zagrożeniem dla nas, ani my dla ciebie. Twoje odpowiedz nie były do końca jednoznaczne. Jednak nie bój się, na pewno jakoś to rozwiąże. Uleczę cię gdy tylko wrócę

- Dziękuje za wyrozumiałość. - odpowiedział kapłan lekko zmieszany, aczkolwiek zadowolony.

Tłum prowadzony przez Marwalda ruszył w stronę wsi. Zatrzymali się przed pomieszczeniem w którym Bartnik spędził ostatnią noc.
 
Inferian jest offline  
Stary 08-03-2017, 19:52   #248
 
snake.p's Avatar
 
Reputacja: 1 snake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwu
Waightstill nie wierzył Burkhardowi, a działaniom Marwlada przyglądał się z dezaprobatą. Najchętniej ukatrupił by Burkharda na miejscu i opuścił wieś, zamiast tego Kolekcjoner wybrał słowa. Waightstill pamiętał jednak, że to właśnie słowa ich ocaliły, dlatego nie ingerował - choć czekał na najmniejszy pretekst, by użyć halabardy.

Póki co postanowił trzymać się Marwalda.
 
snake.p jest offline  
Stary 09-03-2017, 09:08   #249
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Marwald poklepał bartnika po ramieniu i skinął głową, zdawał sobie sprawę, że jego towarzysz najchętniej użył by swojej broni aby zmieść z ziemi kapłana, ale mała nadzieję, że cela jaką przygotowali będzie sytarczająca aby ten nie zrobił nic głupiego. Do tego wszsytkiego był mocno ranny, a to powinno mocno przeszkodzić mu w jakichkolwiek planach. Więzy na całym ciele powiny także społnić swoją rolę.

Gdy wszyscy byli już w izolatce Marwald oddalił się aby kapłan i pozostali nie słyszeli co będzie mówił do ludzi i zwrócił się do tłumu:

- Czy może ktoś mnie i mojego towarzysza zaprowadzić do kapłana mieszkania? Jeśli ktoś wie gdzie przechadzał się, gdzie przebywał w odosobnieniu. Musimy dobrze to sprawdzić, bo może to przybliży nas do rozwiązania tej sytuacji.
 
Inferian jest offline  
Stary 05-04-2017, 20:26   #250
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Na prośbę Marwalda wyrwało się co najmniej kilku ludzi. Po krótkiej dyskusji, najbardziej rozgarnięty opowiadał:

- Teraz, gdy na dworze jest zimno, Kapłan najczęściej przesiadywał w swojej chacie, gdzie przyjmował chorych na ciele i duszy. Czasami wychodził do osób które same nie były w stanie do niego przyjść. Ponadto codziennie odprawiał modły na których zbierała się cała wieś. W miesiącach letnich urządzał wędrówki do świątyni na górze oraz spacery po okolicznych terenach w poszukiwaniu ziół i innych składników potrzebnych to wytwarzania wywarów - a przynajmniej tak mówił. Nigdy nie chodził sam, zawsze był ktoś przy nim, a czasami nawet kilka osób, do obrony i pomocy.

Ludzie ruszyli w stronę chaty kapłana, która stała nieopodal. Cześć mężczyzn pozostała przy więźniach aby ich pilnować.

Budynek wyglądał podobnie jak i reszta, tylko delikatne szczegóły wskazywały na to że był minimalnie lepszy i wyróżniający się od pozostałych. Układ pomieszczeń wewnątrz był bardzo podobny do chaty Wilfrieda. Mała sień z miejscem na odstawienie odzienia, pomieszczenie centralne w którym stało biurko, piec kuchenny i duży stół. Po bokach znajdowały się drzwi do dwóch mniejszych pokoi. Jednym z nich była sypialna z dużym łóżkiem oraz małą komodą i dużą szafą. Drugie pomieszczenie było pracownią; na środku stał duży stół służący do wykonywania operacji, cała masa narzędzi medycznych oraz regał z kilkoma książkami. Całą jedną dużą ścianę zajmowały przedmioty które służyły do przyrządzania wywarów.

- Bracie - Marwald zwrócił się do bartnika - jesteś silnym człowiekiem, czy możesz postarać się po przesuwać meble, sprawdzę tę szafę, czy nie ma coś w niej, a ty jeśli możesz to przesuń ją później, może coś tam jest. Sam już nie wiem czego szukać.

- Przyjacielu - zwrócił się do mieszkańca stojącego najbliżej, ale wystarczająco głośno, aby inni też słyszeli, być może, któryś inny ma więcej do powiedzenia - opowiedz mi więcej o waszej świątyni. - powiedział otwierając szafę. Była ona dosyć duża co wywołało lekkie podejrzenia w śmieciarzu.

- Cóż, nasza świątynia znajduje się na szczycie góry. W miesiącach ciepłych, gdy na zboczach nie zalega śnieg udajemy się tam aby złożyć dary i odprawić modły. Droga jest dość długa dlatego nie chodzimy tam codziennie a w zimę to już prawie w ogóle. Sam budynek wygląda naprawdę majestatycznie. Na szczycie góry stoi wysoki niczym drzewa, "wtopiony" w skalny szczyt, kamienny sześcian wysoki jak trzy albo i cztery domy, jeden na drugim postawione. W narożnikach budowli stoją cztery filary, po jednym na każdy z kątów, a na każdym z nich widnieje znak, taki jak w miejscu obrządku. Jeden z filarów, stojący od strony wsi jest zniszczony, ( o czym zresztą ochotnicy wiedzieli gdyż sami widzieli jego element we wsi). Na środku sześcianu znajduje się wejście. Budynek pomimo swojej okazałości, wewnątrz jest dość skromny. Przestronne wnętrze jest puste, nie licząc ołtarza i mocowań na pochodnie.

Marwald podejrzewał, że nie może być nic na wierzchu jeśli kapłan był winny czemukolwiek, bo ten dom był miejscem często odwiedzanym przez miejscową społeczność, czy to aby z nim porozmawiać czy właśnie na zabieg, operację. Musiał patrzeć jak gdyby był kapłanem, bo by zrobił na jego miejscu.

- Przyjacielu, powiedz mi jeszcze czy wasz kapłan zachowywał się czasami podejrzanie, może jakieś jego zachowanie budziło w was zaskoczenie?

- Nie, raczej nie, my tu prości ludzie i skupiamy się na tym jak tu sobie wzajemnie pomóc a nie utrudniać życie, więc nikt się nad tym nie zastanawiał. Kapłan robił wszystko aby żyło nam się lepiej, nie pamietam aby na kimś się wyżywał. Czasami jak się zdenerwował to nakrzyczał jeno, ale później, gdy ochłonął od razu przepraszał. Nigdy tez nikogo nie uderzył ani bardzo nie obraził. Razem z Willem dbali o wieś, a gdy ktoś z naszych w czymś zawinił to Kapłan był pierwszy do tego aby go nie karać, tylko porozmawiać z nim, wytłumaczyć że robi źle. I to chyba było najbardziej podejrzane, ludzie się o to denerwowali. A tak to chyba nic, nie przypominam sobie nic innego.

- Co prawda, mam pewnego rodzaju przeczucie, że jego ludzie są bardziej winni niż on, ale nie wiem jak byłoby to możliwe. Na naszej drodze spotkaliśmy raz kapłana, który okazał się być zmutowanym potworem, który swoje oblicze pokazywał gdy coś mu się nie podobało.

- Jego ludzie? Ci którzy są z nim zamknięci? A to już nie mi ich oceniać. Może są bardziej szorstcy w obyciu, ale taka ich rola, to są doświadczeni łowcy i wojownicy, chronią nas i nasza wieś. To już bardziej podejrzany byłby świętej pamięci Will, gdyby tylko żył, on był bardziej bezpośredni. Co do doświadczeń, to całkowicie rozumiemy, do naszej wsi też podchodziły mutanty, niby to ludzie zmęczeni wędrówką którzy okazywali się potworami. Nasz Kapłan tłumaczył to w podobny sposób.

Waightstill skorzystał z sugestii Marwalda i ruszył przesuwać meble, zwłaszcza te ciężkie. Może Burkhard ukrył coś za komodami? Przewrócił na bok łoże kapłana. Przyszło mu przy tym do głowy, żeby zwrócić szczególną uwagę na podłogę - szukał śladów włazów do ewentualnych piwnic. Tam - wedle mniemania Waightstilla - kapłan mógł skrywać swe tajemnice. Nie zapomniał o przyjrzeniu się ścianom.

Na pierwszy rzut oka mieszkanie wyglądało zwyczajnie. Zarówno Marwald jak i Waightstill nie zauważyli nic co ewidencie przykułoby ich uwagę. Z pewnością nie było tam pamiętnika w którym Kapłan szczerze opisuje swoje niecne plany.

Wewnątrz szafy było sporo ubrań codziennych jak i szat kapłańskich, do tego wszelkiego rodzaju obrusy, prześcieradła i inne szmaty.

Odsunięty został każdy mebel, lecz i to nie dało zdumiewającego rezultatu. Bartnik nie znalazł żadnego tajnego włazu czy podwójnej ściany. Dopiero gdy Waighstill skończył i oparł się o ścianę aby chwilę odpocząć, zauważył że za odsuniętą szafą, wśród kurzu, pajęczyn i innych farfocli leży solidnie utytłany wisiorek. Oboje doskonale znali ten symbol, gdyż podróżując z Victorią mieli dużo okazji aby się mu przyjrzeć.



Ponadto Bartnik jako rzemieślnik, wchodząc do pracowni od razu zauważył niedbałość Kapłana w przechowywaniu i konserwacji narzędzi medycznych. Bartnik nie wiedziałby dokładnie którego żelastwa do czego użyć, lecz wiedział że zdecydowanie złym pomysłem było przechowywanie brudnych narzędzi. Po skończonej pracy należało je wyczyścić, aby nie się nie niszczyły i nie zacinały, a te już długo nie były ruszane, na tyle że osiadła na nich warstewka kurzu. Co prawda część z nich, tych bardziej prymitywnych i oczywistych np piła, były względnie czyste, ale co z innymi? Z drugiej strony wszelkie ustrojstwa dotyczące wywarwnictwa stały na półkach w prawie że nienagannym stanie.

Marwald miał problemy w tej całej dedukcji, skąd na bogów znalazł się tu taki wisiorek. To wszystko już go powoli męczyło, ale tak to było z sytuacjami nie jasnymi.

- Sam moi kochani nie wiem, bo ja Willa inaczej pamiętam, to on jako pierwszy ze mną rozmawiał, kapłan co prawda był dla nas też dobry, ale jego nagła przemiana była naprawdę nieprzewidywalna. Jeśli zabili Willa to może powinniśmy się zapytać jak to zrobili. Bo wyglądał na otrutego, a do tego strasznie śmierdziało jego ciało pomimo, że nie minęło jeszcze tak wiele czasu. Czy mieliście podobne już sytuacje w waszej wsi jak ta? - zapytał dobrodusznie Marwald. - chodzi mi o taką śmierć jak ta. - dodał tłumacząc wiedząc lekkie zdezorientowanie

- Ja nie mówie że Will był zły, był dobry dlanas podobnie jak i Burkhard. Po prostu kapłan był zawsze bardziej miłosierny. Poza tym to Will dbał o bezpieczeństwo, musiał być jaki był, a Burkhard w walki się nie mieszał, nie musiał być tak szorstki.

- Takich śmierci? Nie, napewno nie. Jeśli ktoś zmarł to raczej szybko ciało było chowane i nie zaczęłoby się psuć. Nikt poza kapłanem nie znał się na tych sprawach, lecz logicznie ciało nie powinno aż tak zepsuć się już po jednej nocy w takim zimie.

Śmieciarz widząc znak pomyślał o jednym i postanowił spróbować wykrywać magię. Może to da jakikolwiek efekt.

Wiatry magii przechodzące przez wisiorek i w jego najbliższej okolicy były podwyższone, lecz to nie ozdoba była źródłem zwiększenia ich natężenia a kamienie których we wsi jest całą masa.

Waightstill spodziewał się, że odkryje jakie lochy albo tajemną skrytkę, jak to mają w zwyczaju posiadać niecni czarnoksiężnicy. Nastawienie bartnika do Burkharda było bowiem jednoznaczne. Poprzesuwał meble, niemal wywrócił chałupę do góry nogami, a tu nic. Nawet pod łóżkiem nic nie było, jeno brudne gacie. Po prawdzie, to Waightstill był rozczarowany. Wtem dostrzegł symbol Shallya'ii. W takim miejscu?!! Zaraz oddał wisiorek Marwaldowi, który w jego oczach uchodził za znawcę od tych spraw, choć zapytał wieśniaka mimochodem: - A był tu u was jaki kapłan przed Burkhardem? No bo skąd to? - wskazał na wisiorek.

- A tak, był, znaczy była. Zanim Burkhard wraz ze swoimi ludźmi przybyli do wsi w tej chacie mieszkała babcia Gertruda Werner. Była naszym duchowym przewodnikiem, i zajmowała się chorymi. Do czasu aż oszalała i rzuciła się z nożem na Burkharda, dotkliwie go raniąc. Nie wiemy dlaczego tak się stało, wcześniej razem pracowali. Burkhard był pomocnikiem Gertrudy, warzył eliksiry które ona później wykorzystywała, oboje na tym korzystali, nasza wieś zresztą też.

Bartnika bardziej zainteresował stan narzędzi kapłana. Sprawiały wrażenie, jakby nie były od dawna używane. A ponoć służył tu za cyrulika - jak siedział ledwo żyw zamknięty w komórce, to mu mówiono, że nie ma w osadzie innego medyka niż Burkhard. A to oszust! A może te narzędzia również należały do ofiar Burkharda?

- Przyjacielu - Waightstill naśladował Marwalda, zwracając się do tubylca - czy Burkhard nie był waszym cyrulikiem? Sądząc po przyborach, dawno nie praktykował.

- Był, oczywiście że był. Jak kto chory to od razu leciał do niego. A tak to innych znachorów nie mamy, nasza wieś jest mała i na uboczu, to i tak dobrze że zawsze choć jeden był. A na narzędziach się nie znamy, może nie były mu potrzebne? Najczęściej leczył nas swoimi eliksirami, na tym się najlepiej znał. Zazwyczaj działały, no chyba że komu nogę trzeba było ciachnąć, na to żaden wywar nie pomagał, trzeba było użyć narzędzi. A te to jeszcze do Gertrudy należały, ona z nich korzystała wspomagając się swoją magią.

Marawald zbadał naszyjnik i oznajmił, że jest magiczny, ale nie należy się nim martwić, większą magią pałają same kamienie, które znajdują się we wsi niż on sam. Śmieciarz starał się dokładnie słuchać i analizować tego co mówili mieszkańcy. Nagle bardzo zainteresował go fakt jakim był atak kapłanki na kapłana. Było to nawet bardzo podejrzane.

- Skąd wiedzieliście, że kapłanka go zaatakowała ? - zatrzymał się na chwilę i dodał dalej - Czy może wybiegł z chaty, krzycząc, że zaatakowała go. Ona się bardzo tego wypierała, mówiąc, że sam sobie zrobił tę ranę? - zaczął podejrzliwie, znając już skądś taką sytuację.

Ha! Waightstill wiedział, że Marwald na coś wpadnie. I to dzięki jego znalezisku. Bartnika również zainteresowała wiadomość o szaleństwie kapłanki. - Wypadła z chaty z nożem w ręce, jak to niedawno Marwald? I co się z nią stało? - Waightstill co prawda nie wiedział, co się zdarzyło w chacie Willa, ale znał Kolekcjonera jako osobę łagodną. Nadal rozglądał się po chacie, ciężar rozmowy pozostawiając Kolekcjonerowi. Oglądał narzędzia, jakie zostały po kapłance.

- Nikt z nas nie widział samego ataku, lecz nie dało się przeoczyć uciekającego, krwawiącego Burkharda oraz goniącej go Gertrudy. Na nic zdały się prośby i krzyki. Kapłanka miała w oczach mord i rzucała się na każdego kto stanął jej na drodze. Nawet największe chłopy mieli problem aby ją powstrzymać, dobrze że mieli włócznie .. a i tak wyszli z tego poobijani. Także nikt nie kwestionował słów Burkharda ze Kapłanka oszalała.

- I co się z nią stało? - Waightstill żywiej zainteresował się losem kapłanki - Burkhard dał jej do picia miksturę? A od dawna przeprowadzacie rytuał pod kamieniem?

Podczas rozmowy bohaterowie dalej przeszukiwali chatę, tym razem zwracając uwagę na przyrządy. Po dokładniejszym przyjrzeniu się narzędziom widać było że część z nich zapewne była odpowiednio zakonserwowana i przygotowana do użycia, a ich obecny stan jest spowodowany był tylko długim ich nie używaniem. Były to przyrządy o których zastosowaniu jakiekolwiek pojęcie mieli tylko ludzie doświadczeni w sztuce medycznej. Natomiast druga część, narzędzia prostsze i bliższe zwykłemu człowiekowi, to znaczy zbliżone swoim wyglądem do codziennych, działające na wyobraźnie ludu, musiały być używane przez kogoś niedoświadczonego. Co do tego nie było jakichkolwiek wątpliwości.

- Will … - zaczął odpowiadać nie wiedząc jak ubrać to w słowa - kazał ją zabić. Znaczy, nikt nie mówił o tym jak o zabójstwie, ale tak trzeba było zrobić. Kapłan był temu przeciwny, ale Will zadecydował, dla dobra ludzi.

- A co do rytuału, to właśnie wtedy ten pomysł powstał. Pamiętam że Burkhard i Willfred bardzo się pokłócili, ale w końcu nasz przywódca zgodził się na plan kapłana, aby przeprowadzać rytuał. Od tamtego dnia każda osoba nowa we wsi, poddawana była tej próbie. Podobnie działo się z mieszkańcami wsi którzy oskarżani byli o jakieś niecne czyny.

- A czy we wsi jest ktoś zaufany, ktoś kto spędzał najwięcej czasu z Willem? Być może nie wiemy wszystkiego, być może czegoś wam nie mówił. - zaczął się zastanawiać Marwald

- Jego rodzina …. no i my - wskazał na grupkę mężczyzn - znaczy się to my spędzaliśmy z nim najwięcej czasu, chociaz pewnym zaufaniem też nas darzył. Dlatego też to mówimy, chyba nie ma nic o czym byśmy zapomnieli powiedzieć. Nie staramy się go wybielić, był jaki był i każdy ze wsi to wiedział.

- Hmm, a to ciekawe… - zastanawiał się na głos Waightstill - … a czy kto przeżył ten rytuał?

- Tak, oczywiście. Nikt tego dokładnie nie liczył, ale zdarzały się takie i takie przypadki.

Marwald stał lekko zniechęcony tym całym dochodzeniem, niczego nie dowiedział się. Nie było konkretnych dowodów na zło kapłana. Być może głupiec po prostu bał się o swoją posadę we wsi, być może nie lubił przyjezdnych i jak do tej pory dobrze udawało mu się takowych się pozbywać. Oparł się o stół i zaczął dokładnie przeglądać książki, miał nadzieję, że może chociaż tutaj coś znajdzie. Przyglądał się im dokładnie, szukał wszystkiego co może dawać jakieś oznaki, że kapłan miał swoje tajemnice. “Gdybym był nim, żył w otoczeniu ludzi i miał mało możliwości na tajemnice, co bym zrobił?” - zastanawiał się. “Wspólnicy, tak jego słudzy”.

Ksiąg na półce stoi kilka, lecz żadna z nich wyglądem nie odbiega od innych. Wszystkie traktują o ziołach, wywarach i tematach pochodnych. Słowa zapisane są w normalnym języku, dlatego też Marwald nie rozumie ani słowa, co innego Waightstill który sztukę czytania i pisania opanował na tyle że mógł recytować zawartość. Miał co prawda trudności z odpowiednią artykulacją nazw roślin i minerałów, nie rozumiał również naukowego języka, lecz jakoś udało mu się przebrnąć przez tomiszcza. Po ogólnym przejrzeniu biblioteczni bartnik nie znalazł żadnego działu który traktowałby o truciznach i innych zakazanych metodach. Wśród ksiąg znajdował się również notatnik kapłana, lecz informacje w nim zawarte nie budziły podejrzeń, były to zwykłe notatki lekarskie o stanie chorych, podanych lekach itp. Żadnych informacji o rytuale, dziwnych śmierciach itp.

Natomiast Marwald który ni w ząb rozumiał co w księgach stoi szukał innych tropów i w końcu na jeden z nich trafił. Zza okładki jednej z ksiąg wypadło kilka kartek papieru złączonych na wzór bardzo małego notatnika. Były one mocno sponiewierane i zapisane bardzo niestarannym, bazgrołowatym wręcz, odręcznym pismem. Marwald i Waightstill oboje zgodnie stwierdzili że słowa zapisane są w obcym im języku tj, za pomocą znaków których żaden z nich nie znał. Po samym formatowaniu tekstu ciężko było określić jego treść. Marwald postanowił wziąć to i zapytać się bezpośrednio u źródła.

- Bracia - zwrócił się do chłopstwa - czy możecie wskazać mi domy jego ludzi? Oni przeciwstawiali się mocy słów i prawdy. Kapłan powiedział, to co miał, ale oni nie chcieli, może szukamy w złym miejscu.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172