Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-11-2017, 23:35   #331
 
snake.p's Avatar
 
Reputacja: 1 snake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwu
Waightstill zdumiony wpatrywał się w znikającego i pojawiającego się strażnika. Zdawało mu się, że dostrzegł również żywego Horsta. W życiu nie widział czegoś takiego i zupełnie nie wiedział, co o tym myśleć. Nie była to bowiem zwykła przeszkoda do pokonania. Taka, którą można rozwiązać na przykład orężem.

- A jeśli to kolejny podstęp? - Bartnik nie był do końca przekonany do planu Marwalda - Patrz, tam leży raz żywy, raz martwy Horst! - wskazał drwala Kolekcjonerowi. - Widzisz? W tych podziemiach trudno już w cokolwiek wierzyć. - dodał. - Wszak biłem się z tamtym wojem, i - jakem Waightstill - był prawdziwy, jak gom przepoławiał. Takoż i twój wiatr może być szachrajstwem. - spojrzał podejrzliwie na Marwalda, bo właśnie zakiełkowała mu w głowie myśl, że może i Marwald nie jest już Marwaldem? Nic na to nie wskazywało, ale Waightstill postanowił od tej chwili uważać na druha. Kontynuował jednak nie dając nic po sobie poznać. - Ale cóż mamy do stracenia? Tamten tam, choć gom ubił, jest jak nowy. No to chodźmy.
 
snake.p jest offline  
Stary 14-11-2017, 20:03   #332
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Marwald oraz Waightstill z pewnymi obawami zaczęli zbliżać się do ściany nie zwracając uwagi na nic poza nią. Po chwili stanęli zaraz przy skale, jeden krok i na nią wpadną. Bohaterowie byli pełni nadziei że przeszkoda jest jedynie iluzją, tak więc zdążyli ledwie drgnąć ściana rozpłynęła się w powietrzu zupełnie jak poranna mgła. Ruszyli krok do przodu, dwa, trzy … znajdowali się już w korytarzu którym weszli do jaskini. Odwrócili wzrok, w pomieszczeniu nie było żadnego strażnika, ani świateł. Za to na szczycie jaskini mienił się różowo-fioletowy kamień o którym opowiadał “Konrad”. Bohaterowie cofnęli się do pomieszczenia które teraz, poza kolorową bryłą wiszącą ponad ich głowami, było puste, gdyby nie liczyć Konrada oraz Felixa którzy cierpliwie czekali na powrót towarzyszy. Wyglądali całkiem normalnie i nic nie wskazywało na to aby byli duchami. Bohaterowie poczuli dziwną ulgę, zupełnie jakby ktoś zdjął z umysłów jakiś ciężar. Marwald wiedział że tym ciężarem było zaklęcie które mamiło jego umysł. Nie znał dokładnie tej dziedziny magii, lecz był pewien że zbyt długie wystawienie na jego działanie może mieć zły wpływ na umysł człowieka. W pomieszczeniu był jeszcze Horst, który leżał na ziemi wijąc się w konwulsjach. Jego ciało wyglądało dobrze, lecz krzyk oraz twarzy wykrzywiona w grymasie bólu nie wskazywały na nic dobrego. Kawałek dalej leżała kupka czegoś co przypominało odchody, śmierdzące równie mocno co potworek który zaatakował Kolekcjonera. Wokół “tego” widać było ślady sadzy. Drugie wyjście z jaskini znajdowało się tam gdzie wcześniej dostrzegli je bohaterowie, lecz tym razem nie było przez nikogo chronione.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline  
Stary 19-11-2017, 21:54   #333
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Bohaterowie byli tak bardzo zaskoczeni faktem że znajdowali się pod wpływem iluzji że aż zamarli na dłuższa chwilę. Jednakże krzyk Horsta był na tyle "nieznośny" że "Konrad" i "Felix", nie czekając na reakcje bohaterów ruszyli mu na pomoc. "Konrad" próbował ocucić drwala, mówiąc do niego coś o zwidach, lecz nic nie zdziałał, Horst krzyczał głośno i nie reagował na słowa "Konrada", więc ten zwrócił się do Marwalda. Musiał krzyczeć aby zagłosić Horsta:

- Jeśli znasz jakąś magię która potrafi go z tej iluzji wyrwać to teraz jej potrzeba!

Całej sytuacji z boku przyglądał się Felix, który wyglądał na zmartwionego i z takim wyrazem twarzy podszedł do Bohaterów, a właściwie do Marwalda.

- To obłęd, jego mózg się pali, może dałoby się go przywrócić do normalności, ale najpierw musiałby się uspokoić, nie można do niego dotrzeć. Co myślisz?
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline  
Stary 20-11-2017, 23:17   #334
 
snake.p's Avatar
 
Reputacja: 1 snake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwu
Waightstill z pewną ostrożnością ruszył w kierunku dawnej strefy. Nie miał zaufania do faktu, że Konrad i Felix nie wywołali żadnej reakcji, wkraczając do wnętrza. A jeśli to jakaś nowa sztuczka? Baczył, czy nie pojawiają się jakieś niespodzianki. Po przekroczeniu linii jednak nic się nie stało. Bartnik skierował się ku Horstowi. Nie spodziewał się, że wiele zdziała - wszak już "Konrad" próbował ledwo co swoich sił - ale może jak on, Waightstill, odezwie się do drwala, coś wskóra. Gdyby tak mieć wiadro wody - pomyślał. We wsi tak się chłopów cuciło.

- Horst! Już po wszystkim. Pokonaliśmy barierę! A tyś cały jak i ja! Stawaj i nie drzyj się, boć nic ci nie jest!
 
snake.p jest offline  
Stary 22-11-2017, 17:03   #335
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Może i wyglądało że Marwald był zaskoczony jednak tak na prawdę poruszał palacami u stopy sprawdzajac tymsamym ponownie czy na pewno wszystko w pożądku. Warto było sprawdzać czy aby na pewno jest wszsytko jak powinno by. Przecież podczas zaklęcia go połaskotały palce, to z pewnością było dziwne uczucie. Jednak po chwili zdał sobie sprawę, że nie ma całego dnia na to aby mysleć o sobie.

- Wyrwać z iluzji, dobrze by było. - powiedział pod nosem, jak gdyby do siebie.

Bohater skierował się do leżącego Hornsta, cóż wyglądał jak wyglądał, nie wiele dało się zaradzić. Bohaterowi przchodziły tylko dwa czary. To była ostatnia deska ratunku.

- Pali się mózg powiadasz, jednak może mam trzy pomysły. I może znowu na początku spróbujemy z hipnoza.

Bohater miał zamiar uspokoić towarzysza będącego w taki dziwnym stanie, a nastepnie miał pod ręką dwa pomysły zaklęć. Jedno aby ustalić czy postać jest w jakimś stadium mutacji, no i zaklęcie leczenia, co by pomogło bohaterowi wrócić do nich. Wszystko zależało od tego co wykażą działania.
 
Inferian jest offline  
Stary 25-11-2017, 14:11   #336
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Bohaterowie zebrali się wokół Horsta który nie wyglądał normalnie. Miotał się, krzyczał i wierzgał a z jego ust wypływała spieniona ślina.

Bartnik miał dobry pomysł z wiadrem, na szczęście zaraz przy jego nodze stało jedno, prawie po brzegi wypełnione wodą. Waightstill schylił się nawet po nie, aby skorzystać ze znaleziska, lecz po chwili zorientował się że przecież to tylko iluzja, wiec wiadro zniknęło tak szybko jak się pojawiło. Słowa Bartnika nie dotarły do towarzysza.

Pomysły Marwalda były bardziej wymagające, lecz dzięki temu mogły więcej zdziałać. Kolekcjoner raczej nie będzie miał problemu w omamieniu prostego drwala, lecz wyzwaniem było skupić jego uwagę, oraz usidlić rozbiegany wzrok. Przy pomocy towarzyszy, siłą udało mu się przytrzymać Horsta i po chwili wprowadzić w trans. Drwal uspokoił się, cały czas się trząsł, lecz teraz był już spokojniejszy. "Felix" wiedząc co zamierza zrobić Kolekcjoner zajął pacjenta rozmową, jednocześnie sprawdzając stan jego zdrowia. Kolekcjoner zebrał wiatry magii i skupiony "wszedł w głowę" drwala. Bez problemu odkrył że pacjent skażony jest mutacją umysłu, stadium pierwsze.

Niziołek nie znalazł żadnych ran, także zgodnie z Marwaldem stwierdzili że poza skrajnym wymęczeniem drwal ma się dobrze. Z tego powodu użycie kolejnego czaru nie jest już potrzebne.

- Nie możemy go tu zostawić samego, ledwo co udało się nam go uspokoić. Jeśli teraz go zostawimy to wróci do poprzedniego stanu, a może i gorzej. Zostanę tu z nim, a wy idźcie. Jak mu się poprawi to Was dogonię. Albo i nawet przyjdziemy razem.

Młody wyglądał na przejętego, a jego słowa wypowiadane były z pełnym przekonaniem. Felix podjął już decyzję i zaczął przygotowywać wygodne posłanie dla wycieńczonego towarzysza.
***
Tymczasem "Konrad" oraz Waightstill, jako że nie mieli nic innego do roboty mimowolnie zwiedzali jaskinię. Niestety, ze skał nie dało się zbyt dużo wyczytać, a jedynym interesującym miejscem było wyjście - przejście do następnego korytarza. Waightstill, czym bliżej był, tym wyraźniej widział wnętrze korytarza, które oświetlone było czymś co wyglądało na idealnie wytresowane i zgrane świetliki - gdzie jedno i drugie byłoby niemożliwe do osiągnięcia. Owady zawieszone były przy ścianach oświetlając drogę. Bartnik skupił na nich swe myśli, lecz nijak nie mógł ich usunąć, co wskazywałoby na to iż są realnie, choć bardzo dziwnie się zachowują. Po chwili przy przejściu pojawił się również Marwald, który bez problemu zidentyfikował "świetliki", jako efekt dość pospolitego czaru.

Bohaterowie nie mieli innych perspektyw. Przyszli tu w jednym celu i wszystko wskazuje na to że prowadzi do niego jedna droga, dlatego też bez większych opóźnień ruszyli naprzód. Korytarz nie był prosty, ciągle skręcał w prawą stronę, tak że nie można było dojrzeć jego końca inaczej aniżeli idąc naprzód.

Po jakimś czasie bohaterowie dojrzeli większe światło, korytarz wyprostował się ukazując pomieszczenie na którego końcu stał ogromny kamień, a przed nim nikły w porównaniu ... Simon - takim jakim znali go wcześniej. Jakby się zastanowić to ostatni raz widzieli go zanim postanowili przełamać iluzję. Dzieciak zniknął wraz z innymi nierealnymi elementami, a teraz jakby nigdy nic stał tu przed nimi, jakby czekając na ich przyjście.

- Winszuje! - zaczął, a jego głos dalej brzmiał jak przed mutacją.

Zakaszlnął

- Winszuje! - powtórzył już głosem dorosłego mężczyzny.

Na oczach bohaterów Simon jakby urósł, zmieniła się jego budowa ciała oraz wygląd, dopasowując się do głosu. W dłoni Simon trzymał zerwany przed chwilą z szyi medalion, którym teraz rzucił o ziemie jak bezużytecznym śmieciem.

- Dotarliście aż tutaj, wiec Wasz upór musi zostać nagrodzony. Jeśli liczyliście na epicką walkę ze złem, to niestety, ale muszę Was zawieść. Nie mam zamiaru z nikim się bić. Pokonaliście mnie, zapędziliście w kozi róg, macie mnie, innymi słowy poddaje się. Jednakże jeszcze nie oznacza to że Wasz trud się skończył. Jeśli chcecie aby wszystko wróciło do normy, musicie zrobić jeszcze jedną rzecz. Widzicie, ta skała za mną, to nie jest zwykły kamień. To szkatuła wewnątrz której znajduje się artefakt. Aby się do niego dostać, w celu zniszczenia potrzebny jest klucz, a ten znajduje się w nim. - wskazał na Marwalda.

- Nigdy nie zastanawiałeś się skąd u tak młodego człowieka takie zdolności? Hm? Niestety mój mały przyjacielu. Jeśli chcesz uratować swoich ludzi, musisz się poświecić, nie ma innej drogi. Mogą to zrobić Twoi towarzysze, jeśli ma ci to jakoś pomóc.

Simon wolnym krokiem zbliżył się do bohaterów, a na otwartej, wyciągniętej do nich dłoni, leżał złoty sztylet.

- Jednakże decyzja należy do Ciebie.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline  
Stary 28-11-2017, 19:12   #337
 
Molkar's Avatar
 
Reputacja: 1 Molkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputację
Retrospekcja

Bohaterowie mieli możliwość odpoczynku z czego też skorzystali, gdyż oboje byli bardzo zmęczeni.Ogień dawał na tyle dużo światła i ciepła że łowcy nie groziło zamarznięcie na śmierć. Chociaż sam płomień zdawał się zachowywać bardzo dziwnie, wił się i układał w przeróżne, nietypowe kształty. Konrad zasnął momentalnie gdy tylko się położył. W tej samej chwili Felix który postanowił trzymać wartę, zauważył że sylwetki bestii na moment znikły, lecz gdy tylko Niziołek mrugnął, pojawiły się spowrotem, jakby nic się nie stało. Ogień również zmienił swój kształt, teraz zachowywał się bardziej stabilnie.

- Aaaa! - głośno ziewnął Felix, gdy się obudził. - Dzień dobry!

Po tym powitaniu ciężko się zgrabał na drogi na nogi, a następnie zwrócił się do towarzysza:
[i]- Masz jakiś pomysł[i/] - zaczął wodzić oczami po okolicy.

Łowca obudził się rano niekoniecznie tak wyspany jak oczekiwał… potwory nadal krążyły ale chyba już nie tak zainteresowane ich osobami jak wcześniej. Rozejrzał się dookoła chcą zastanowić się co dalej, pytanie Felixa pozostawił na tą chwilę bez odpowiedzi bo co mu miał odpowiedzieć, że nie ma pojęcia? Przyjrzał się ognisku które cały czas płonęło mimo, że nie dokładali do niego drewna. Był ciekaw czy poukładane w ogniu klocki w ogóle się spalają oraz czy ogień daje ciepło czy to efekt braku wiatru, do tego powoli przyłożył rękę w stronę ognia aby zobaczyć czy jest możliwość poparzenia się tym dziwnym ogniem.

- Dobry pomysł! - pogratulował towarzysza Felix i jął się pilnie przypatrywać potworom… czy może zareagują na niego poczynania.

Kamienna misa która pełniła funkcje paleniska wyłożona była kilkoma szczapami drewna które nie były nawet zajęte ogniem. Brakowało też żaru który tworzy się pod koniec spalania kawałka drewna -jedynie kamienne dno i oplatane przez płomienie szczapy. Kolejna dziwna rzecz, Konrad po przybliżeniu dłoni do ognia nie wyczuwał ciepła, co jeszcze bardziej uświadomiło go w tym że jest to naprawdę dziwny ogień, lecz gdy tylko pomyślał o możliwości poparzenia, płomień w nadnaturalny sposób zmienił swoją trajektorię i zahaczając o dłoń Konrada lekko ją podpiekł. Nie było to nic poważnego, chwilowy ból, lekkie zaczerwienienie i ekspresowa depilacja, ale zdziwienie łowcy - bezcenne.

W tym czasie Felix obserwując bestie zauważył że teraz, zamiast krzątać się bez celu po świątyni zwróciły się w stronę bohatera i jęły mu się bacznie przyglądać, jakby odwzajemniając dociekliwe spojrzenia niziołka.

[i]- Ciekawe... - przemknęło przez głowę łowcy. Po czym skupił się najmocniej jak umiał i nagle gwałtownie spojrzał gdzieś za nimi bacznie uważając na czy stwory go naśladują.

Potwory, jak na komendę zatrzymały się i bezzwłocznie powieliły ruchy Niziołka.

Felix widząc, że potwory go naśladują dla pewności przesunął się parę razy na bok, a w końcu podniósł rękę. Gdy już był pewny odezwał się do Konrada:
- Widzisz jak mnie małpują? Rzuć czymś głośno w bok… zobaczymy co się stanie.

Dziwne pomyślał Konrad, wszystko tu coraz bardziej mu nie pasowało, wszystko wydawało się tak nierealne… Widząc jak potwory zaczęły małpować Felixa w głowie ułożył mu się plan, zaczął intensywnie myśleć o tym, że ognia jak i potworów tutaj w ogóle nie ma a sam przygotował pochodnię aby rozpalić drewno w koksowniku.

Patyk rzucony przez łowcę wylądował kilkanaście stóp dalej, oczywiście bestię zrobiły to samo, a na ich niezbyt wyględnych twarzach pojawił się grymas wskazujący na zadowolenie, podobne jak na twarzy niziołka.

Rozochocony Felix już miał się zabierać za kolejny trik gdy zauważył że bestii już nie ma. Nie było ich widać ani słychać. W świątyni zrobiło się ciemno i zimno, ognisko które do tej pory płonęło, momentalnie znikło wraz z całym kamiennym paleniskiem, a na jego miejscu stał zwykły koksownik do którego podchodził właśnie Konrad niosący zapaloną pochodnię. Drewno dość szybko zajęło się żywym ogniem ponownie rozświetlający i ogrzewając pomieszczenie.

-Wygląda, że sami nic tu nie wskóramy... - stwierdził z zdziwieniem Felix - Może powinniśmy wracać do wioski?

Czyli wszystko to było tylko złudzeniem… Konrad postanowił rozpalić normalny ogień i skoro są bezpieczni odpocząć jeszcze z dzień zanim znów wyjdą na zimno. I tak nie mieli za bardzo planów a wracanie do wioski kiedy każdy chce ich zabić a nie mają żadnego planu nie było dobrym pomysłem. Kiedy udało rozpalić mu się ogień ogrzał dłonie przy przyjemnym cieple po czym zaczął szukać czegoś do picia i jedzenia

- Wiesz, że oni tam chcą nas zabić… jeśli mamy próbować przejść obok albo zobaczyć czy nasi towarzysze nadal żyją to musimy mieć plan i być wypoczęci.

Odpoczynek po odpoczynku. Teraz gdy byli już świadomi tego że wszystko było iluzją, bohaterowie podświadomie byli w stanie utrzymać stan rzeczywisty. Gdy tylko o czymś myśleli od razu negowali istnienie tej rzeczy i jeśli już nawet coś się pojawiło to szybko znikało. Szybko zdali sobie sprawę z tego że mogą manipulować tym co pokazuje się w świątyni i na przykład wykorzystać to w swoim celu. Siedząc przy ogniu i spożywając posiłek naprawde odpoczywali, poczuli taką wewnętrzną ulgę, zupełnie jakby ktoś zdjął z nich wielki ciężar. Jednakże nie wszystko co widzieli faktycznie było iluzją, budynek był taki jakim pamiętali go z poprzedniego dnia, podobnie pomieszczenia po bokach ( wraz z wyposażeniem) oraz ołtarzem. Nie było jednak bestii oraz dziwnie pląsających płomieni. Co jakiś czas trzeba było dokładać do ognia aby utrzymać jego palenie, ale nawet i bez tego, wyposażeni w swoje ciepłe stroje i posłania byli w stanie przetrwać noc. Jedyna rzecz ( na pierwszy rzut oka) której wcześniej w świątyni nie było to sporych rozmiarów fioletowo-różowy kamień osadzony w murze nad ołtarzem - nie było sposobu aby go przeoczyć. Przyglądając mu się bliżej zauważyli iż jego wnętrze delikatnie się żarzy, a jego natężenie zwiększa się za każdym razem jak któryś z bohaterów snuje domysły na temat czymże mógłby być i do czego służyć. Oczywiście wraz z każdą myślą w świątyni na chwilę pojawiała się jej wizualizacja, lecz jako rzecz nierealna bardzo szybko znikała dając bohaterom czytelny sygnał iż był to tylko miraż.

Gdy przez dłuższy okres bohaterowie przyglądali się dziwnemu kamienowi Felix przerwał niezręczną ciszę:
- Ten kamień wygląda na źródło zła… Sami z kolei nie damy z nim rady. Wygląda na to, że trzeba sprowadzić jakiegoś maga czy kogoś innego, kto da radę go rozwalić…

Kamień wyglądał dziwnie, wręcz emanował energią. Mimo, że Konrad nie znał się na magii podejrzewał, że obiekt ten jest nią wręcz przesiąknięty. Za każdym razem gdy tylko o czymś myśleli i to się pojawiało kamień żarzył się.
Wyrwany z rozmyślań przez słowa Felixa zerknął na niego

- czy ja wiem czy na pewno źródło zła? Na pewno nie jesteśmy w stanie zrozumieć jego działania, może Marwald byłby w stanie coś powiedzieć więcej lub Victoria… - na myśl o zmarłej kobiecie oraz przetrzymywanym towarzyszu łowca wręcz posmutniał. Wiedział, że nie ma co siedzieć w świątyni w nieskończoność bo nawet ich zapasy na to nie zezwalały. Jedynym wyjściem będzie zejście w dół i albo wydostanie przyjaciół albo ominięcie wioski ucieczka. Zawsze opcją było oddalić się z tych rejonów tak daleko aby magia ich nie dosięgła.

- szykujmy się, sprawdzimy co się dzieje w wiosce, może uda się uratować resztę

Bohaterowie postanowili nie tykać się tajemniczego kamienia, gdyż nie rozumieli jego działania. Zamiast tego chcieli odpocząć, aby w pełni sił móc wyruszyć w drogę powrotną.

***

Poranek następnego dnia nie różnił się zbytnio od pozostałych. Na dworze dalej było zimno i wietrznie, lecz teraz bohaterowie byli wypoczęci a droga łatwiejsza, gdyż prowadziła w dół. Jeszcze przed zapadnięciem całkowitego mroku ochotnicy dotarli pod wieś, lecz doświadczeni ostatnimi wydarzeniami nie od razu weszli do wsi. Jako że było już dość szarawo, wzrok Konrada znacząco się pogorszył, lecz Felix w takich warunkach widział wszystko doskonale, miał również przewagę nad Ludźmi Gór którzy byli ludźmi i po ciemności radzili sobie gorzej od niego. Mieszkańcy krzątali się jeszcze pomiędzy domostwami, lecz widać było że powoli szykują się już powoli do snu. Bohaterom od razu rzucił się w oczy brak straży oraz ogólnie fakt iż ludzie chodzili nieuzbrojeni. Zamiast tego na drzewach w otoczeniu wsi wisiały białe chustki na których ktoś błotem niezdarnie próbował narysować coś w rodzaju małego ptaka. Bohaterowie obeszli wieś, z każdej strony wyglądało to podobnie. Ochotnicy byli zmęczeni, aczkolwiek, nie tak jak poprzednio - idąc na górę, poza tym teraz byli osłonięci przed wiatrem i mogli odpocząć bez konieczności budowania osłony przed wiatrem.

- Siądźmy i odpocznijmy.. Jak posną spróbuję się zakraść do chaty tego kapłana… - rzekł Felix ciężko opierając się o drzewo.

Zachowanie ludzi w wiosce było dziwne, nikt nie nosił broni gdzie jeszcze dwa dni temu każdy chodził uzbrojony. Brak strażników mogła sugerować, że spisali ich na straty w śnieżycy.
Póki ludzie przechadzali się po wiosce nie było sensu do niej wchodzić, zauważeni i tak nie daliby rady wszystkim. Łowca żałował, że przez te “zmiany” które w nich zachodziły wieczorami i w nocy tak źle widział. Noc była dobrym czasem do tego aby w takich sytuacjach się czegoś dowiedzieć. Musiał polegać na Felixie.

- Masz racje, jak pójdą spać to będzie trzeba się rozejrzeć lecz to chyba pozostanie na Twojej głowie. Ja niestety widzę źle kiedy jest już nawet półmrok a co dopiero środek nocy - mówiąc to łowca oparł się o drzewo i przykucnął aby odpocząć.

Mrok zapadł, Konrad znalazł miejsce na odpoczynek z widokiem na wieś, lecz było to jedynie uspokajanie sumienia, gdyż po takiej ciemnicy i z takiej odległości, mógłby dostrzec jedynie otwarty ogień.

Natomiast Felix ruszył w dół, do wsi a dokładnie do chaty kapłana. Bez większego problemu dotarł na miejsce, chata zdawała się być pusta. Po dłużym nasłuchiwaniu delikatnie uchylił drzwi, robił to już raz, więc wiedział w którym momencie te konkretne zaczną skrzypieć. We wnętrzu nie paliło się żadne światło, wliczając w to kominek, ogólnie chata była wychłodzona i prawdopodobnie pusta.

Podczas przeszukiwania mieszkania Kapłana, Felix usłyszał jak kilka chat dalej ktoś otwiera drzwi i wychodzi. Jakiś chłop niósł w rękach pochodnie, wyglądał na lekko zdenerwowanego, podszedł do małego stosiku ustawionego na środku placu i podpalił większy ogień gasząc swój. Drewno szybko zajęło się płomieniami a mężczyzna zaczął spacerować po placu, co jakiś czas podchodząc do paleniska aby się ogrzać. Nie miał przy sobie broni, jego włócznia była wbita w śnieg koło ogniska.

Gdy Felix upewnił, że w okolicy jest spokojnie postanowił sprowadzić towarzysza do chaty, a zatem podszedł do niego i przywołał go gestem.

Łowca rozsiadł się przy drzewie, w tych ciemnościach i tak gówno widział więc pożytku z niego nie było. Dla pewności łuk trzymał na kolanach a strzała wbita w śnieg była w razie nagłej sytuacji.
Po pewnym czasie zobaczył rozpalone palenisko i jednego z wioskowych, odruchowo sięgnął po strzałę i przypatrywał się co dziwne nieuzbrojonemu celowi.
W pewnym momencie dostrzegł Felixa który przywoływał go ręką do siebie, rozejrzał się raz jeszcze po czym ruszył w stronę towarzysza.

Gdy towarzysz się zbliżył Felix przemówił:
- W wiosce jest spokój, a sam kapłan zniknął… Nie dziwne to?

- To dość dziwne, może wyruszył z jakąś grupą poszukać nas? A widziałeś naszych?

- Nie, nie wiem… Byłem tylko w chacie kapłana, którą warto przeszukać… Pomożesz?

Łowca rozejrzał się czy na pewno nikt ich nie widzi po czym wskazał Felixowi gestem aby prowadził kiwając tylko przytakująco głową.*

Felix nie miał problemu w bezgłośnym podejściu do chaty kapłana, lecz Konrad poruszał się po omacku, więc gorzej było mu się poruszać. Z czasem gdy zbliżyli się do zabudowań Konrad zahaczył o drzewo którego gałęzie zaszeleszczyły an tyle głośno iż zaalarmowały strażnika.

[i[- Halo! Ktoś tam jest? Halo! Marwald już nam wszystko powiedział, nie ma czego się obawiać. Halo!


Konrad się zdemaskował, ale mimo to Felix nadal miał szansę się schować, a zatem pomknął do chaty byłego już kapłana.

No i dlatego Łowca nie przepadał od momentu kiedy zaszły w nim zmiany poruszać się w nocy. W dzień to on widział wszystko ale w nocy …
Musiał wpaść akurat na drzewo idąc za Felixem. Szybko założył strzałę na cięciwę i zaczął powoli się wycofywać chcąc oddalić się od wioski.

A Felix przeciwnie… Zakradł się do drzwi od strony wioski, aby przez nie po uchyleniu podjąć obserwację co się w niej dzieje.

Konradowi wycofywanie się wychodziło dość topornie. Miał wrażenie że strażnik, gdyby tylko chciał, mógłby do niego podbiec i zdemaskować. Jednakże nic takiego nie zrobił. Zamiast tego zrobił kilka kroków w jego stronę i zatrzymał się. Łowca mógł przysiąc że wartownik właśnie w tym momencie go dojrzał i dlatego też się zatrzymał.

- Spokojnie, spokojnie, nie mam zamiaru nikogo gonić. Nie chcesz to nie - krzyczał z daleka

Tymczasem Felix, bez żadnych problemów, wykorzystując małe zamieszanie, po prostu wszedł do chaty kapłana. Domostwo było puste i wychłodzone. Niziołek nie posiadał żadnego źródła światła także ciężko było mu dojrzeć szczegóły, jednakże był pewien że w chacie nie ma żadnego człowieka, żywego, bądź martwego, śladów krwi, walki itp. Zamiast tego większość mebli była poprzesuwana, zupełnie jakby ktoś czegoś szukał.

Gdy Felix patrząc na wikipiszone wnętrze domostwa był skłonny uwierzyć, że rewelacje strażnika mogą być prawdą… ale głupich nie ma. Cofnął się, a póżniej ruszył do rogu, skąd widać strażnika, a następnie krzyknął do niego:
- O czym ty do diabła gadasz?

- Wiem że to wszystko jest bardzo dziwne. Pewnie mi nie wierzycie, ale taka jest prawda. Burhard okazał się oszustem, podstępem pozbył się Willa, jego rodziny, Waszego przyjaciela Olafa i reszte też chciał pozbawić życia. Jednakże Marwald w porę ukrócił jego rządy. Jeśli nie chcecie nie musicie tu zostawać, mogę zaprowadzić Was tam gdzie poszli, żebyście mogli podążyć za nimi.

Felix uznał, że warto dać mu szansę. Odszedł trochę w stronę lasu i krzyknął:
- W takim razie podejdź do mnie!.

Wartownik powoli i dość niepewnie ruszył w kierunku Felixa - prawdopodobnie słysząc skąd pochodzi jego głos.

Wycofywanie się łowcy zostało przerwane przez Felixa który zwrócił uwagę strażnika, mając go na oku postanowił asekurować towarzysza z boku, gdyby ten był zagrożony miał zamiar posłać celny strzał w stronę wioskowego. Sam fakt sugerowania, że Marwald i reszta żyją i, że udało im się wyjaśnić sprawę wioski brzmiał zbyt pięknie szczególnie po tym co ich spotkało w ostatnich dniach.

Wartownik wyszedł zdecydowanie poza obręb swojego placyku, powoli zagłębiał się w śniegu. Felix widział że mężczyzna jest zdenerwowany, słychać było to również w jego głosie. W pewnym momencie się zatrzymał. Do Felixa miał jeszcze spory kawałek.

- Daleko jeszcze? Tu już jest bardzo ciemno, pomiędzy drzewami, mało tu widzę.

Felix zlitował się nad biedakiem:

- Już do ciebie idę! - i ruszył w niego kierunku.

Z czasem gdy bohater podszedł bliżej, strażnik w końcu mógł go dojrzeć, co było dla niego zdecydowaną ulgą

- Ah, to ty dzieciaku. Przestraszyłeś mnie, nie rób tak. Sam tu jesteś biedaku? Brakuje jeszcze jednego Waszego przyjaciela.

Chłop zachowywał się w pełni swobodnie.

Felix nie pewnie się uśmiechnął i rzekł:

- Jest jeszcze Konrad, tam w lesie nie daleko - wskazał ręką towarzysza - Podejdziemy do niego? - zapytał.

- Jest tam? i wysłał Ciebie? Znaczy … nie no dobrze, możemy iść. Ale jak za długo zniknę z pola widzenia to będą się o mnie martwić. Może po prostu pokaże Wam gdzie poszła reszta? Chyba że chcecie zostać we wsi, chociaż całkowicie rozumiem waszą ostrożność; jeśli nie chcielibyście zostać.

- Najlepiej zapytać Konrada - rzekł Felix i przyspieszył kroku.

Konrad na ile mógł śledził wzrokiem i strzałą idącego strażnika, wprawdzie kiedy odszedł on od ognia ten zniknął mu całkowicie z oczu. Słyszał tylko jego rozmowę z Felixem po której wiedział, że idą w jego kierunku.
Jak tylko dostrzegł Felixa z towarzyszącą mu osobą wycelował w nią i rzekł :

- Ok, mów co masz mówić i obyś nas przekonał, zbyt wielu dobrych ludzi straciło przez was życie

Felix na widok wycelowanego łuku w strażnika odruchowo od odskoczył.

- I przez Was też - rzucił lekkomyślnie, ale wnet się poprawił - znaczy, to nie wasza wina, broniliśmy się bo myśleliśmy że jesteście źli. Każdy kogoś stracił, a wszystkiemu winna jest ta szajka z Burhardem na czele.

Strażnik był lekko poirytowany faktem że Konrad w niego celuje, lecz Felix doskonale zdawał sobie sprawę oraz widział że jego towarzysz celuje trochę na oślep oraz że strażnik mógł się już tego domyślić.

- Wolałbym żebyś nie celował we mnie, ja nie mam broni, a skoro chcesz mieć bron w pogotowiu to skieruj ją prosze w inną strone.

Mężczyzna powiedział Konradowi to samo co wcześniej Felixowi.

- Także tak wygląda sytuacja, decyzja należy do Was, chyba że macie jeszcze jakieś pytania? Popełniliśmy błąd a teraz chcemy go naprawić. Gdybyśmy chcieli walczyć to nie wystawiliśmy się na celownik. I nie, nie chcę nikogo do niczego przekonywać. Zrobicie co uważacie za słuszne, a my się dostosujemy chociaż to możemy zrobić.

Konrad opuścił broń ale nie zamierzał tracić czujności, zbyt dobrze pamiętał co wioskowi zrobili z jego towarzyszami.

- W takim razie gdzie są pozostali i kto przeżył? I czy jesteś nam w stanie przynieść nasze rzeczy wraz z jedzeniem na drogę?

Na te dictum nieśmiało odezwał się Felix:
- Konrad… na drogę potrzebujemy też jakiegoś przewodnika…

- Felix ma racje, przewodnik też się przyda abyśmy mogli ich odszukać.

- Zostali: Marwald, Waightstill oraz Horst. Poszli w korytarze, prowadzi ich młody Simon. Wykorzystujemy je do przechowywania różnych rzeczy, chowania zmarłych i tym podobne, ale to wszystko raczej w najbliższych zagłębieniach i jaskiniach, nikt nie zapuszcza się dalej bo i po co. Chociaż z tego co wiem to bohaterowie chcieli znaczyć drogę, wzięli jakiś sznurek, ale wątpię żeby było go aż tyle aby starczyło na całą drogę.

- Wasze sanie dalej stoją w naszej stodole wraz z koniem którego oczywiście cały czas karminy. Wasze rzeczy są nieruszone, ale wszystkiego nie weźmiecie, hm? Jedzenie, a co jeszcze Wam przynieść? Może czegoś Wam brakuje?

- Niestety raczej nikt z naszych nie będzie znał drogi przez jaskinie. Jedynie te początkowe. Może poczekać do rana, odpoczniecie, nabierzecie sił a rano wybierzemy kogoś kto najbardziej zna korytarze. Chyba że bardzo chcecie ruszać teraz, to obudzę.

Felix mruczał do siebie:
[i]- Tam się dzieją różne złe rzeczy, a więc nie możemy czekać, bo mogą być niebezpieczeństwie… Naszych druhów prowadzi Simon, bo zna najlepiej te jaskinie, więc trzeba kogoś kto go najlepiej zna może coś o nich gadali?[i/] - Po tym pomyślunku odezwał się do towarzyszy - Obawiam się, że chyba nie mamy czasu, a zatem powinniśmy niezwłocznie ruszyć po nasze zapasy i się przygotować do drogi, a ty - zwrócił się do strażnika - obudź najlepszego druha Simona.

Strażnik zostawił bohaterów a sam ruszył z powrotem w kierunku pozostawionego paleniska.Widać nie było go na tyle długo że ktoś postanowił się zainteresować. Do ognia podeszło kilka osób, lecz po krótkiej rozmowie odeszli z powrotem. W kierunku bohaterów szło dwóch mężczyzn, jeden starszy drugi młodszy.

- Nazywam się Jan, jestem tu najstarszy więc ludzie uznali, że powinienem wraz z Matiasem i Herdun, mówić w imieniu wszystkich…
… I tak to wszystko wygląda. Kapłan okazał się wierutnym kłamcą,wichrzycielem i mordercą. Podobnie jak jego ludzie. Jednakże nie trwóżcie się. Cała szóstka straciła życia za swe czyny. Niestety, wasz towarzysz Max został zabity, jego ciało zostało znalezione w lesie, a następnie pochowane w krypcie. Ciała Victorii nie znaleźliśmy, lecz jesteśmy pewni że nie żyje.


[i]- Ten oto mężczyzna pokaże wam kryptę cmentarną, oraz wejścia do korytarzy, lecz niestety, nie ma we wsi osoby która znałaby te zakamarki. Korzystamy tylko z powierzchownych jaskiń i korytarzy. Tylko Simon zapuszczał się dalej mimo zakazu, zawsze chodził sam. Mało też przebywał ze swoimi rówieśnikami, którzy i tak baliby się zapuszczać za daleko. Nawet dorośli tam nie chodzą, bo i po co? Na szczęście Simon zabrał sznurek, miał zamiar zostawiać co jakiś czas zawiazany kawałek na jakimś skalnym występie. Może tak uda wam się dogonić waszych towarzyszy? Chyba że chcecie jednak zostać we wsi? Dla nas to żaden problem. Poczekacie sobie tutaj na nich, ugościmy was.[i]

Konrad i tak nie bardzo chciał ufać ludziom z wioski, nadal pamiętał co się stało zaledwie kilka dni temu.

- to miłe z waszej strony ale uzupełnimy ekwipunek z sań i chcielibyśmy ruszyć od razu za towarzyszami, mogą potrzebować naszej pomocy i głupio by było jakbyśmy siedzieli i tylko na nich czekali

Konrad poszedł we wskazane miejsce gdzie stały sanie o po dłuższej chwili miał wszystko co potrzebuje, zamienił włócznie na miecz bo z nią ciężko by się walczyło w jaskiniach, wymienił łuk na lepszy po czym zostawił mniej znaczące rzeczy i dobrał to co będzie akurat im potrzebne. Zdecydował się też zabrać z nimi psa który zawsze w nocy może ostrzec o zbliżającym się niebezpieczeństwie lepiej niż człowiek.

Po wysłuchaniu oferty strażnika i Felix gorączkowo pokręcił głową i rzekł:
- Tam czyha wielkie szaleństwo! Nie możemy czekać! - pognał za Konradem do sań, gdzie niezbędnych przygotowaniach niecierpliwie czekał na przewodnika gotując się do niebezpiecznej wyprawy…

Po uzupełnieniu ekwipunku bohaterowie bez dodatkowej zwłoki ruszyli w kierunku jaskiń. Ich przewodnik szedł dość niepewnie, z jednej strony, jak zostało to powiedziane wcześniej, nikt tak do końca nie znał tych korytarzy, a z drugiej strony mógł trochę bać się ludzi których prowadzi.

Jako że ochotnicy nie chcieli wchodzić do jaskini cmentarnej, przewodnik zaprowadził ich od razu w korytarz który prowadził tropem Marwalda, Waightstilla oraz Horsta. Przy przejściu z zasp do wejścia napotkali sporo śladów rakiet, w tym jedne większe - zapewne należące do Waightstilla oraz co dość dziwne zważywszy na temperaturę - odciski ludzkich, nagich stóp.

Przewodnik po kilka razy sprawdzał drogę - bardziej z potrzeby upewnienia się aniżeli konieczności, gdyż droga była prosta i wydeptana - przynajmniej do pewnego momentu. Po pewnym czasie przewodnik zatrzymał się i zwrócił do bohaterów:

- I tu kończy się moja wiedza, do tego miejsca jeszcze się zapuszczamy, dalej się nie wybieramy bo i po co.

Na szczęście dla Konrada wnętrze, wbrew pozorom było w miare oświetlone, skały pozarastane były dziwnymi roślinami które świeciły przymglonym światłem co pozwalało mu na względnie sprawne poruszanie się. Natomiast Felix nie miał żadnych problemów, rośliny mieniły się na tyle mocno że widział prawie tak samo jakby był dzień. W tym samym miejscu Felix znalazł prawdopodobnie pierwszy kawałek sznurka zostawionego przez Simona, a właściwie były to resztki liny, gdyż wszelakie robactwo oblazło włókna najzwyczajniej w świecie je konsumując. Pies który szedł wraz z bohaterami również wyczuł trop. Nie jest to może zwierze szkolone do tropienia, lecz swoich panów rozpoznał bezbłędnie, czym dał znak radośnie machając ogonem.

Atmosfera podczas podróży była dość ciężka, widać było, że ich przewodnik boi się wbicia noża w plecy w akcie zemsty w końcu był tu sam.
Dość szybko dotarli do jaskiń w których o dziwo nie było wcale tak ciemno jak łowca sobie wyobrażał, mimo wszystko nie żałował tego, że zabrał ze sobą pochodnie bo może się jeszcze przydać. Nie podobały mu się te bose ślady stup bo nikt przy zdrowych zmysłach nie chodzi boso przy takiej pogodzie. Miał nadzieję, że to jednak nie jakiś mutant który puścił się w pogoń za resztą.
Po dłuższej chwili dotarli do miejsca gdzie ich przewodnik stwierdził, że dalej nie idzie bo nie zna drogi, niby odszukali sznurek a pies ochoczo zareagował jakby wywęszył resztę tylko na ile mogli mu ufać.

- byłoby to wszystko, dzięki za doprowadzenie nas aż tutaj. - mówiąc to wyciągnął miecz i spojrzał na Felixa kiwając w głąb korytarzy.*

Gdy tak szli Felix nawiązał rozmowę na nurtujące go tematy:
- Matias? Mówiłeś, że ten fałszywy kapłan i jego poplecznicy przybyli tuż po odejściu waszego starego? Możesz powiedzieć kiedy to było... czyżby w przed tą straszną zimą?

- Nie, długo dość nawet siedzą, będzie z kilka wiosen nawet.

-I przez cały ten czas nie wzbudzili podejrzeń? Zastanów się! Może przypomnisz sobie coś dziwnego…

dziwne rzeczy związane z przybyciem i bytnością kapłana i jego popleczników
dziwne rzeczy, które działy się w tym roku
dlaczego chłopak, który “aresztował” Felixa zdenerwował się gdy Felix nawiązał do tematu świątyni?
jaki właściwie jest Simon?

- Patrząc na to co się wydarzyło teraz, że sie wydało, to faktycznie było trochę dziwnych rzeczy, ale to jak każdy, ma swoje udziwnienia, nic bardzo odrzucającego. Kapłan od początku dużo więcej aniżeli jego poprzednik o potrzebie gorliwej wiary, stawiał ją nad wszystko inne. Jego ludzie nie wyglądali na jakoś bardzo religijnych, lecz nie nam było to oceniać, skoro sam kapłan był blisko nich. Nigdy publicznie mu się nie sprzeciwili. Nie robili tez żadnych dziwnych rzeczy, oni ani nikt inny. Zima może trochę bardziej doskwiera, jest zimniejsza i jakby dłuższa ale nic poza tym. Chociaż … jakby tak się zastanowić, to od jakiegoś czasu do wsi przychodzili ci … nieszczęśnicy, co ich kapłan próbował uleczać. Wcześniej ich nie było, ale też kapłan był we wsi dużo wcześniej. Jeśli chodzi o Simona, to hm…. niby to jeszcze dziecko ale wyrośnięty jest więc zdarza się że traktujemy go jako dorosłego. Jest dość mądry i inteligentny, pewnie dlatego mało przebywa z rówieśnikami, a więcej z dorosłymi. Można z nim sensownie pogadać jak ze starym, ma fach w ręce i wiele potrafi jak na swój wiek. Niejednego zagiął już w gadce, choć czasami mam wrażenie że jest mu głupio z tym jego mądrzeniem się i specjalnie nie odzywa się za dużo.
- Czyli ci nieszczęśnicy zaczęli przychodzić dopiero w tym roku… a zatem jeśli się nie mylę, to z tymi eliksirami, które wywołują tą furię zobaczyliście wtedy?*

- No w sumie, to jakoś tak by właśnie było. No, można powiedzieć że w tym roku, chyba tak.

- A mordując tych ludzi gromadzili kosztowności… które im się tu nie przydadzą. Chyba chcieli się udać do jakiegoś miasta. Co o tym sądzicie?*

- Uuu…. o to to ty mnie dziecko nie pytaj. Ja tam nie wiem gdzie oni chcieli iść, a “ludzie” którzy do nas przychodzili nie wyglądali na bogatych, prędzej który miał coś na ciele dziwnego, pomodyfikowany był był aniżeli bogaty, napewno nie mieliby tego coście nam pokazali.

- A ostatnio aż się roi od mutantów, więc ten trop chyba nie prowadzi… chyba, że słyszałeś od kompanii maga Maximiliana von Mensche co ponoć odwiedziła te strony?

- A był tu taki ważniak co miał się za niewiadomo kogo. Mówił że jest jakimś badaczem, a że był bucem i do tego że nigdy nie lubiliśmy obcych tośmy go pogonili. Później wrócił ze swoimi osiłkami, tośmy już go puścili co by krwi nie przelewać. Taki to i tak postawi na swoim to już woliliśmy nic nie robić, tylko go pilnowaliśmy. Też chyba w jaskinie szedł. Poza tym nie siedział we wsi, w góry chodził to i nas to zbytnio nie obchodziło. Póżniej to tylko spierdzielał jakby go jakieś licho goniło, a jeszcze wcześniej to go ludzie zostawili, a jakieśmy pytali dlaczego to mówili że zwariował. No i tyle w sumie. Nic więcej, od tamtej pory się nie pokazywał. Ale chyba w sumie wyjechał, nom, chyba tak.

- Kiedy odkryłem zamordowanie Pani Victorii był ze mną taki chłopak, który mnie pojmał i doprowadził do waszego zgromadzenia… Gdy mnie tak prowadził próbowałem się rozpytać co się tu dzieje. W pewnym momencie poruszyłem temat pobliskiej góry i świątyni co na niej jest. To go wyraźnie zdenerwowało… Domyślasz się dlaczego?

- Simon? Tak, Simon Cię prowadził, a zdenerwować się mógł bo my wszyscy od małego uczeni coby tradycje i wiarę pielęgnować. Coś mu powiedziałeś to się wkurzył, nie lubimy ludzi którzy nam tam łażą bo to nasze święte miejsce a nie jaka atrakcja turystyczna. Może mu powiedziałeś że chcesz “zobaczyć” a powinieneś powiedzieć “odwiedzić świątynie”. Albo zbyt mądry dla niego byłeś, może tego nie lubi. Nie wiem, zresztą to jeszcze dziecko, mądre ale dalej dziecko, ja bym się nie przejmował.

- Tak… to zrozumiałe. Jednakowoż w Grillcunter spotkaliśmy Nicolasa, który należał do tej grupy. I nie obraż się, ale on wskazuje na tą świątynie jako źródło całego tego zła, które doświadczamy tej zimy… - Tu Felix uważnie spojrzał na rozmówcę i po odczekaniu chwili (tak żeby Matias mógł ochłonąć z ew. oburzenia) jął - Więc ufam zrozumiesz dlaczego, bo podążyliśmy do tej świątyni… - i opowiedział o wizycie na górze, a na koniec zapytał - Nie sądzisz, że te halucynacje to nie jest coś normalnego?*

Mężczyzna pozgrzytał lekko zębami zamiast odpowiedzieć, widać było że tłamsił w sobie odpowiedź, lecz z szacunku nie powiedział nic drażliwego.

- Nie wiem, mógł sobie gadać co chce, my wiemy swoje. Normalnie bysmy Was przegonili, ale przyszła osoba która została zapowiedziana, posiadała znaki i nie była to żadna sztuczka. Przybycie Marwalda, choć wcześniej nie znaliśmy jego imienia, zostało nam przewidziane, wiec nie możemy wątpić w jego osąd. Nie każ mi tego więcej rozstrząsać. Skoro Marwald mówi ze trzeba to znaczy że trzeba, on wie i pojmuje więcej od nas, prostych ludzi.

Felixa ten obrót sprawy trochę zaskoczył, ale postanowił jednak zapytać o jeszcze jedną rzecz:

- Możesz opowiedzieć co mówi wasza tradycja o Marwaldzie?

- Nie konkretnie o Marwaldzie, powiedziane było o osobie, człowieku który przyjdzie aby zrobić to co zostało mu powierzone. Nie wiemy co dokładnie miał ów człowiek zrobić, jedynie tyle że ma bardzo ważne zadanie które wychodzi poza nasze pojmowanie. Naszym zadaniem jest go ugościć i pomóc na tyle ile możemy. I to nawet nie chodzi o konkretną osobę, może nawet więcej niż jedną. Wasz towarzysz Marwald ma troje oczu które układają się w nasz święty symbol, co oznacza że jest on osobą naznaczoną do wyższego celu. Wiesz, to jakby w środku nocy niebo zajaśniało i spomiędzy gwiazd usłyszałbyś głos wszechmogącego. Takiego znaku nie można przeoczyć, a Marwald jest takim swego rodzaju znakiem.

Mężczyzna opowiadał dość zawile i niezbyt konkretnie, po pierwsze dlatego że rozmawiał z dzieckiem, a po drugie że sam nie do końca potrafił się wysłowić. Nie bez znaczenia było również to że wszelakie kwestie wiary są … kwestiami wiary i nie zawsze da się je logicznie przedstawić.

Pytanie o halucynacje zbiły go z tropu.

- Ale że jakie halucynacje?

- No… te potwory co pojawiały i znikały… - spróbował Felix naprowadzić.

- Ja tam żadnych potworów nie widziałem - zażartował. Po jego oczach widać było że właśnie przypomniał sobie że rozmawia z dzieckiem, a te mają tendencje do zmyślania, nawet jeśli wyglądają i zachowują się bardzo dojrzale.

- Ale nie bój się, tu nigdy nie było potworów, coś ci się musiało przewidzieć - skwitował.


***

Bohaterowie po pożegnaniu się z przewodnikiem ruszyli korytarzami dalej w głąb jaskini. Felix czuł się w nich bardzo swobodnie, ze swoim wzrostem nie miał problemu z szybkim poruszaniem się, mógł nawet spróbować biec, jeśli byłaby taka konieczność. Trochę gorzej miał Konrad, był wyższy i czasami musiał schylać głowę aby nie uderzyć w wystającą skałę. Jego wzrok znów przeszkadzał, lecz dawał radę na tyle żeby się nie poobijać - musiał być po prostu bardziej czujny. Aż strach pomyśleć jak w takich cieśninach poruszał się Waightstill, lecz póki co nigdzie nie znaleźli jego ciała a trop cały czas był wyraźny. Pies nie do końca radził sobie z tropem, wszakże nie był psem tropiącym, trzeba było mu czasami pomóc, zachęcić, lecz w połączeniu z resztami sznurka pozostawionymi przez poprzednią ekipę, nie było problemu z odnalezieniem drogi.

Korytarze ciągnęły się w nieskończoność, bohaterowie zatracili poczucie czasu, lecz w pewnym momencie dotarli do zwaliska kamieni - trop się urwał. Korytarz był ślepo zakończony, świeżo zawalonym kawałkami skał spomiędzy których widać było dalszą drogę - korytarz rozszerzał się do sporej, jak na te warunki, jaskinie. Bohaterowie byli pewni że ich towarzysze szli tą drogą.

Felix na widok zwaliska gorączkowo doskoczył do prześwitu, aby do niego zajrzeć…

Konrad spojrzał na zablokowany korytarz, obrócił się i zaczął myśleć ile musieliby się cofnąć aby ominąć ten korytarz. Po chwili zastanowienia doszedł do wniosku, że nawet jeśli się zawrócą to mogą nigdy nie trafić na odpowiedni korytarz.

- No młody, szykuje nam się tu niezła robota

mówiąc to zaczął odkładać sprzęt który mieli żeby zabrać się do odgruzowania przejścia

Felix ostrożnie zszedł z gruzowiska, podszedł do Konrada i jął czynić takie same przygotowania co towarzysz.

Przerzucanie kamieni było bardzo ciężkim zajęciem dla tak wątłych ludzi, lecz po pewnym czasie przejście było na tyle szerokie że mogli się przez nie prześlizgnąć. Ciężko było określić ile czasu zajęła cała akcja gdyż w tych jaskiniach nie było widoku na niebo. Czołgając się bohaterowie zauważyli iż skały znajdujące się nad nimi są dość stabilne - rodzima skała, więc przejście jest bezpieczne. Po wyprostowaniu się po drugiej stronie ochotnicy zauważyli dość sporą, jak na warunki podziemnych korytarzy - jaskinię. Z podłoża unosił się bardzo nieprzyjemny zapach siarki, a cokolwiek wcześniej nie leżało na ziemi teraz było tylko glutem, kupką bliżej nieokreślonego czegoś z unoszącym się nań żółtawym dymkiem. Oddychanie takim powietrzem nie należało do najprzyjemniejszych i najzdrowszych, lecz bezpośrednio nie zagrażało życiu. Z jaskini były dwa wyjścia, jedno przez które weszli bohaterowie, oraz drugie - długi korytarz po drugiej stronie jaskini, którego końca nie było widać. Środek jaskini znajdował się trochę wyżej niżej jego krawędzie, a wzdłuż korytarza porozrzucane były mniejsze i większe kamienie - coś na wzór naprędce skonstruowanego chodnika. Gdy tylko bohaterowie zeszli z gruzowiska, ze szczelin znajdujących się przy ścianie jaskini zaczęła wydobywać się żółtozielona, śmierdząca ciecz która trawiła resztki znajdujące się na podłożu.


Przekopanie było ciężką pracą dla Konrada, nie był już tak silny jak kiedyś lecz wolne i systematyczne odkopywanie przejścia było dobrym wyjściem. Nie musieli się śpieszyć a więc siły wystarczały im na dłużej. Po przekopaniu się do kolejnego pomieszczenia poczuł nieprzyjemny zapach chyba siarki, wyciągnął. Odszukał w kieszeniach kawałek szmatki po czym nasączył ją wodą i przyłożył do twarzy co pozwalało częściowo zlikwidować problem zapachu i oparów.
Po chwili dostrzegł dziwną ciecz wypływającą po bokach komnaty, kiedy zobaczył, że rozpuszcza ona resztki na ziemi nie czekał nawet chwili

- Biegiem do drugiego wyjścia bo inaczej będzie krucho z nami.

Pies nie potrzebował dodatkowych komend aby zrozumieć że należy czym prędzej opuścić pomieszczenie. Wszyscy biegiem udali się do wyjścia. Po drodzę zdali sobie sprawę że zielonkawe coś wypływające ze ścian przestało się sączyć, zupełnie jakby w naczyniu z którego kwas się wylewał zabrakło cieczy - co zresztą było widać po podłożu - było przesączone prawdopodobnie tą mazią. Każdy nieuważny krok kończył się przyjaraniem podeszwy buta, należało stąpać uważnie, po kamieniach. Niestety, w pewnym momencie wystające skałki się skończyły i końcowy etap trzeba było pokonać w inny sposób. Bohaterowie dojrzeli częściowo strawiony ludzki szkielet, na którego górnej części było jeszcze widać dość świeże kawałki skóry i mięśni, co mogło świadczyć że nieszczęśnik zginął niedawno. Na szczęście ochotnicy nie musieli się już przejmować kwasem, popyrkał tylko delikatnie, a to co zdążyło się wylać zaczęło powoli wsiąkać w podłoże.

Felix jeszcze trochę pouciekał… gdy stracił z pola widzenia ten straszny widok, schylił się i gwałtownie zerwał chustę z ust, a następnie wrzasnął:
- Co to było?*

Po zobaczeniu, że dziwna żrąca ciecz przestała wyciekać ze ścian zatrzymał się aby przypadkiem w nią nie upaść i powoli zaczął zmierzać ku wyjściu z jaskini. Popatrzył przez chwilę na leżący szkielet mając tylko nadzieję, że to żaden z ich znajomych.

- nie mam pojęcia co to mogło być, jakieś żrące gówno i mam nadzieje, że nie ma tego więcej dalej bo tu mieliśmy chyba szczęście…

- Ale komuś mu go zabrakło… - stwierdził jednak Felix.

Bohaterowie bez zbędnej zwłoki ruszyli dalej, musieli co prawda poczekać aż poziom kwasu opadnie na dobre, lecz nie trwało to zbyt długo, biorąc pod uwagę że nawet całe podłoże nie nie zdążyło się nim zalać. Korytarz który był wyjściem z jaskini w pewnym momencie zaczął się wznosić, bohaterowie stanęli suchą stopą i od razu zauważyli że podeszły ich butów zostały nadtrawione przez kwas. Maź musiała być naprawdę agresywna skoro nawet sama ziemia ledwo nasączona tym specyfikiem była w stanie uszkodzić utwardzane podeszwy butów. Mężczyźni poczuli również ulgę, gdyż w miejscu w którym aktualnie się znajdowali było o wiele świeższe powietrze.

Ochotnicy ruszyli naprzód, korytarz był prosty, po drodze nie minęli żadnej odnogi w którą mogliby przez przypadek skręcić. Po pewnym czasie napotkali … ścianę. Korytarz którym do tej pory szli był ślepo zakończony i nic nie wskazywało na to że gdzies znajduje się inna droga.

Felix po spotkaniu tej przeklętej ściany przywołał psa i kazał szukać przyjaciół, po czym rzucił się przeszkody zaczął ją macać w nadziei, że coś wyczuje.

Bohaterowie zbliżyli się do ściany która zdawała się być czymś innym aniżeli wyglądała. Po jej “dotknięciu” ręka przechodziła na drugą stronę nie natrafiając na żaden opór.

- Znowu te iluzje co w świątynii… - rzekł Felix i następnie jął uważnie przyglądać się podeszwom swoich butów.

Buty wyglądały źle, resztki kwasu zdążyły się już ulotnić, lecz efekt pozostał. Podeszwy były nadżarte co zresztą można było wyczuć korzystając z nich.

- Czyli tamto było prawdziwe. No dobra… teraz skupmy uwagę na tej ścianie może się jej pozbędziemy, bo inaczej trzeba iść w ślepo…

Konrad spojrzał na ścianę która wydawała się tylko iluzją, po wizycie w świątyni miał w sumie już dość tego typu rzeczy…
poszukał na ziemi jakiegoś kamienia po czym wskazał Felixowi aby był cicho po czym rzucił go lekko przez ścianę aby sprawdzić czy uderzy w korytarz za nią, odpalił również pochodnie i przełożył ją przez ścianę i przytrzymał ją tak przez dłuższy czas po czym ją wycofał do siebie, jeśli się będzie palić to znaczy, że po drugiej stronie jest powietrze.*

Kamień rzucony przez łowcę przeleciał przez ścianę nawet nie zwalniając, natomiast pochodnia paliła się dalej, nawet po przełożeniu jej przez ścianę i wyciągnięciu.

Proste testy łowcy wskazały, że za ścianą jest podłoga jak i powietrze a więc nie było sensu czekać w nieskończoność. Trzymając miecz w jednej ręce a pochodnię w drugiej, wysuwając ją lekko do przodu aby w razie czego odstraszyć coś co może czekać po drugiej stronie powoli ruszył do przodu.

- Idziemy młody, nie ma co czekać aż nas tu śmierć zastanie.

- Masz rację… tak nic nie skóramy. - powiedziawszy to Felix poprawił włócznię w dłoni i śmiało wszedł w ścianę.

 
Molkar jest offline  
Stary 28-11-2017, 19:14   #338
 
Molkar's Avatar
 
Reputacja: 1 Molkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputację
Konrad bardzo się cieszył, że choć część jego towarzyszy ma się dobrze, i nawet Hors przeżył ostatnie przygody. Wprawdzie nie za dobrze wyglądał po spotkaniu z iluzją ale wszystko wskazywało na to, że dojdzie do siebie. Felix został z nim z tyłu aby ten mógł do siebie dojść a razem z Marwaldem i bartnikiem ruszyli do przodu.
Widok Simona zaskoczył go i już miał coś powiedzieć gdy ten nagle zmienił się w dorosłego człowieka. Zaskoczony tylko odchrząknął nie wiedząc co powiedzieć i postanowił wysłuchać co ten ma do powiedzenia.
Ohh jakie to było dziwne, wielki zły którego szukali nagle mówi im co muszą zrobić i tak bez walki się poddaje? Przecież to miał być potężny mag i w ogóle. Możliwe, że na początku swojej przygody i by mu uwierzył, nie znał świata i niebezpieczeństw ale przez ostatnie miesiące niejedno już widział i nie z jednym już się zmierzyli dziwactwem więc i tu wyćwiczone odruchy dały znać.
Konrad naciągnął cięciwę po czym rzucił tylko

- Taki chuj jak podejdziesz i będziesz mieć szansę na cokolwiek... - po czym wystrzelił trafiając w prawe ramię napastnika, strzał rozpruł ramię rozrywając ścięgna i żyły. Trysnęła krew a Saimon upadł na ziemię próbując zatamować tryskającą krew.
Konrad bez zastanowienia nałożył drugą strzałę po czym posłał ją w pierś napastnika zakańczając jego żywot.
 
Molkar jest offline  
Stary 28-11-2017, 23:02   #339
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Marwald był wolniejszy niż jego towarzysz, jednak i on nie miał zamiaru od tak wierzyć słowom zdrajcy.

- Miałem to inaczej ująć - spojrzał na Konrada - ale nie, nie będziemy mnie rozprówać, co najwyżej możemy spróbować ciebie. - zwrócił się bezpośrednio do Simona - Jeśli jest to rzeczywiście prawda to znajdziemy inny sposób, nie z jednej opresji już wychodziliśmy. - dodał dumnie

W tym czasie miał zamiar sprawdzić wiatry magi, tak by upewnić się co do sytuacji w jakiej są. To mogła być kolejna zagrawyka, którą mógł uknuć. Z pewnością wiele też mogło pokazać gdy strzała raniła Simona, czy był prawdziwy. Marawalda zastanawiał też sztylet, nie miał zamiaru go dotykać, bo może w tym tkwiła półpaka. Nie przed tym jak się upewni, że jest zwyczajny. Miał zamiar jak bedzie moment zbadać kamień, może bliższe oględziny coś powiedzą.

- Nikt ci w takie bajki nie uwierzy. Kiedy ktoś miał by we mnie coś ukryć? Dlaczego nie mam żadnej blizny po czymś takim. W czasie tej przygody nie jedne bajki już słyszeliśmy. Nie jedne historyjki przyjdzie nam dziadkom opowiadać, ale twoja jest ewidentnie żałosna. Nie wiesz co sam wymyślić. - mówił rozzłoszczony Marwald, chociaż starał się być jak najbardziej opanowanym

Gdyby bohater miał wystarczająco wiele czasu, to chciał by użyć poraz kolejny hipnozy tym razem na Simonie, co prawda był by dosyć krytyczny, bo zdawał sobie sprawę z przebiegłości takiego przeciwnika. Jednak każde informacje mogą być przydatne.
 
Inferian jest offline  
Stary 29-11-2017, 19:36   #340
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Gdy towarzysze poszli Felix zajął się pacjentem. Najpierw go wygodnie ułożył na nowym leżu, następnie otarł go z potu i tym podobne. Uczyniwszy powyższe zaczął szeptać do niego uspokajające słowa i jął się czy możliwe, żeby przy nauce leczenia Pani Victoria nie powiedziała czegoś na temat uświeżania roztrzęsionych nerwów…
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172