|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
26-01-2017, 10:29 | #91 |
Administrator Reputacja: 1 | Ciekawość to podobno pierwszy stopień do piekła. Ale też, nie da się ukryć, ze gdyby nie ciekawość, to człowieka ominęłoby w życiu wiele ciekawych rzeczy. Z tego też powodu Axel zamierzał sprawdzić, co takiego było przyczyną nagłego osłabnięcia (czy nawet śmierci) osobników, którzy szli tą samą trasą, co on i jego kompani. A powodów mogło być kilka. Na przykład ktoś mógł tamtych otruć, a podana w jedzeniu trucizna zadziałała w tej akurat chwili. Mogła to też być i magia. Mag, ponoć, mógł uśpić człeka. Może i tym razem tak było? A mogło być i tak, że ktoś ich strzałką zatrutą ich poczęstował, siedząc gdzieś za załomem czy w oknie. Sojusznik jakiś, czy przez przypadek znów się znaleźli nie tam, gdzie powinni? Rozglądając się na wszystkie strony Axel ostrożnie ruszył za Lotharem w stronę leżących. |
26-01-2017, 11:12 | #92 |
Reputacja: 1 |
|
26-01-2017, 12:50 | #93 |
Reputacja: 1 | Pozostawienie tych ludzi mogło być przynętą. W lesie może i mogło pokonać go zwykłe wiadro, ale w mieście Leopold czuł się bardziej kompetentny - przynajmniej tak by to określił, gdyby takie słowo znał. Dlatego też zaczął się bać, bo setki legend o zagrożeniach, które wysłuchał od dzieciństwa, o mieście właśnie traktowały. Kiedy inni sprawdzali leżące sylwetki, on wypatrywał niebezpieczeństw i nasłuchiwał za niepokojącymi odgłosami. |
26-01-2017, 14:34 | #94 |
Reputacja: 1 |
__________________ Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy Ostatnio edytowane przez czajos : 26-01-2017 o 15:56. |
27-01-2017, 11:17 | #95 |
Reputacja: 1 | Bern skinął głową Maximillianowi na znak, że dostosuje się do jego ostrzeżenia. Zamiast pobiec, by sprawdzić ciała mężczyzn przesunął się w kierunku najbliższych obmurowań budynku i skrył w cieniu. Wyczekiwał, gotów do ataku. - Postawię w zakład swój kapelusz - szepnął do Maxa. - To ma coś związek z tym Lieberungiem, pies mu mordę lizał. Musimy to koniecznie obgadać na barce. |
27-01-2017, 23:14 | #96 |
Reputacja: 1 | Dwaj mężczyźni byli całkowicie i niezaprzeczalnie martwi. Przyczyna ich śmierci była oczywista, gdyż z karku jednego i gardła drugiego wystawały lotki bełtów. Mężczyzn z wprawą zastrzelono z kuszy. Samego strzelca nie było nigdzie widać. Podczas przeszukiwania obu trupów okazało się, że ci dwaj są znajomymi Lieberunga z Konigplatz. Tymi samymi, którzy dawali głupawe tajne znaki i po chwili spotkali się z trzecim mężczyzną w podcieniach kamienicy. Przy sobie nie mieli nic, co mogłoby przybliżyć ich tożsamość. Każdy uzbrojony był w sztylet i dysponował kilkoma koronami. W sumie, po opróżnieniu obu sakiewek uzbierało się tego cztery karle i siedem szylingów. - Szybciej. Na barkę. Tam powinniśmy być bezpieczni - ponaglał Josef, który na skutek zajścia zdążył wytrzeźwieć. Spowodowało to, że po zaledwie kilku minutach znaleźli się na Berbeli. Barka była całkiem spora, z jednym masztem i rufową nadbudówką, która mieściła kajuty mieszkalne Josefa i jego dwójki załogantów Wolmara i Gildy, których Quartijn wyratował kiedyś z opresji i ci w podzięce zostali z nim, aby mu pomagać w interesach. Josef z pomocą Wolmara opróżnił jedną z kajut z zapasowego sprzętu, lin i wiader, aby zrobić miejsce do spania i zaprezentował je awanturnikom. - Oto wasz dom na najbliższe kilka dni. Prześpijcie się. Rano wypływamy - pożegnał się i poczłapał do swojej kajuty. Rankiem barkę wypełniał aromat jajek na cebuli i świeżego chleba. To Gilda prezentowała swoje kulinarne uzdolnienia. Josefa nie było na śniadaniu. - Poszedł załatwić formalności - wyjaśniła kucharka, rozkładając jedzenie na talerze. - Jak wróci, wypływamy. Quartijn wrócił szybciej, niż się spodziewali. Był wyraźnie podekscytowany. - Zostawcie żarełko na potem. Wypływamy natychmiast! Kłopoty! Poważne kłopoty! Szukają nas jako podejrzanych o morderstwo! Nie tych dwóch w zaułku, a poważnej persony. Nie kogo innego, a młodego Friedericha von Tossel! To oznacza co najmniej stryczek. No jazda, jazda! Zwijać cumy i odepchnijcie ślicznotkę od nabrzeża! Chwilę potem, już na rzece, Josef wyjaśnił, że dowiedział się w kapitanacie o śmierci szlachcica, który zginął w nocy w jakiejś bójce. A że wiele osób widziało zajście w Zajeździe Przewoźników, w związku z tym podejrzenia padły na awanturników i Quartijna. Ponoć już się za nimi rozglądano. Wpłynęli do wielkiej śluzy, będącej początkiem Kanału Weissbruckiego, łączącego Reik z Bogen. Josef uiścił opłatę i barka powoli uniosła się do poziomu kanału. Ciężkie, drewniane wrota otwarły się i wpłynęli na spokojne, uczęszczane wody kanału. Co rusz mijali inne barki, łodzie i kutry zmierzające w kierunku stolicy, z których załogami Josef witał się przyjaźnie i wymieniał plotki. Dowiedział się między innymi, że Bestia z Bogen znów zaatakowała, a jej ofiarą stało się dwóch rybaków. Przed południem, akurat w chwili, gdy w zasięgu wzroku nie było innych statków, na trakcie wiodącym wzdłuż kanału pojawił się jadący od Altdorfu niewielki oddział konnych. Okazali się być strażnikami dróg. Zbliżając się do barki, wyraźnie zwolnili, dopasowując się do tempa statku. - Niech będzie pochwalony Sigmar - zakrzyknął dowódca do osób znajdujących się na pokładzie. Ostatnio edytowane przez xeper : 31-01-2017 o 11:45. |
28-01-2017, 09:50 | #97 |
Reputacja: 1 | Zingger przyjrzał się uważnie znajomym nieznajomym. Trącił jednego zabitego czubkiem buta. - Martwy, i jeden i drugi, gołym okiem widać - skwitował. - Niepokoi mnie ten tajemniczy kusznik. Po co ich zabijał? Bo się nami interesowali? Dziwne to wszystko. Tyle pytań, mnóstwo domysłów i zero odpowiedzi. Uciekajmy stąd, czym prędzej. *** Na barce Quartijna Bern wpakował się do naprędce uprzątniętej kajuty i tam prawił kompanom. - Mam, kurwa, wybaczcie mój bretoński, wiele wątpliwości czy powinniśmy wykorzystywać alter ego tego Lieberunga. Co z nim było nie tak, że interesują się nim różne szemrane typy? Na pewno nie powinniśmy iść na pałę i zgłaszać się wprost z tym listem do kancelarii w Bogenhafen. Proponowałbym, żeby ktoś powęszył i podpytał o co chodzi, a ja nie będę się wychylał i poczekam na pewniejsze informacje. W czasie rejsu Berbellą też nie będę się często pokazywał na pokładzie. Na pytania Josifa powiedzcie, że się strułem rybą i leżę w kajucie pod kocem. Do diaska! Nos mnie świerzbi. Będą z tego wszystkiego kłopoty. |
28-01-2017, 10:31 | #98 |
Administrator Reputacja: 1 | Bełt w czaszce nigdy nie oznaczał śmierci z przyczyn naturalnych. Wprost przeciwnie - za bełtem stał zawsze strzelec, który albo denata nie lubił, albo też i złoto dostał za to, by kogoś wysłać do Ogrodów Morra. Żaden z zabitych to nie był dla Axela ni brat, ni swat, dlatego też strażnik dróg po śmierci tamtych nie rozpaczał, chociaż - nie da się ukryć - zaniepokojony był śmiercią, jaka nagle zaczęła się szerzyć w jego otoczeniu. * * * Śmierć młodego von Tossela również by Axela nie obeszła (jeden szlachetnie urodzony dureń mniej na tym świecie, to dla owego świata czysty zysk), gdyby nie to, że Axel, wraz z kompanami, znalazł się w gronie podejrzanych o to zabójstwo. Młyny sprawiedliwości, jak powiadano, mielą powoli, ale gdy już się kto dostał w ich tryby, to niewielkie miał szanse, by na wolność się wydostać. A tu gardłowa była sprawa i Axel złudzeń żadnych co do wyniku tej sprawy nie miał. Z tego też powodu z ochotą zabrał się do zwijania cum, chcąc jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od Altdorfu. I w żadnym wypadku nie miał zamiaru znaleźć się w rękach sprawiedliwości. Essing być może by się i wywinął, ale zwykły szaraczek Mayer już nie. Gdyby więc strażnicy dróg mieli zamiar zawieźć go z powrotem do Aldorfu, Axel miał zamiar bronić się rękami i nogami. Sam jednak nie miał zamiaru rozpoczynać konfliktu, powitania pozostawiając w gestii bardziej wygadanych kompanów. Tudzież Josefa, kapitana barki. |
29-01-2017, 00:04 | #99 |
Reputacja: 1 |
|
29-01-2017, 01:05 | #100 |
Reputacja: 1 | Szorowanie pokładu nie należało do ulubionych zajęć Leopolda, ale kolega wziął go na pokład, karmił, o zapłacie nie wspomniał, to wypadało się odwdzięczyć. A że żeglarski fach był dla Szkiełka niewiadomą, starał się pomagać w pracach, które nie wymagały szczególnych kwalifikacji, a których zwykle nie brakowało. Pytał Josifa i jego pracowników, co i jak, by dobrymi chęciami niedźwiedziej przysługi nie uczynić. W międzyczasie zaszywał w pasie co grubsze monety na czarną godzinę. Wobec zbliżających się strażników wziął jakąś linę czy pakunek i zniósł je pod pokład, tam pozostając. |
| |