|
Szkiełko udał, iż jeno przypadkiem wszedł razem z grupą szlachcica. Przeszedł do kontuaru, gdzie zamówił kubek jakiegoś miejscowego cienkiego piwa, po czym rozejrzał się za miejscem, w którym mógłby spocząć nieopodal - najlepiej nie rzucając się w oczy - łowcy nagród. Zamierzał wyciągnąć się na siedzisku jak człowiek, któremu brak odpoczynku, albo też, jeżeli stosowne miejsce wypada koło paleniska, wyglądać, jakby chciał się nieco ogrzać. Robi też znużoną minę i garbi ramiona, jak człek zmęczony. Obejmuje również obserwacją wszelkie wiadra, zarówno te stojące jako spluwaczki, jak i te, które mogą wisieć pod powałą z pękami ziół, czy też te najbardziej podstępne - gnijące sobie jakby nigdy nic gdzieś w kącie. |
Axel nie zamierzał biegać po okolicy i szukać człowieka w zielonej pelerynie. Miał wrażenie, ze i tak prędzej czy później ich ścieżki się skrzyżują, ale wolał tę chwilę odłożyć na później. Dlatego też został na barce i cierpliwie czekał, aż reszta kompanii wróci z wycieczki i będzie można wypłynąć w dalszy rejs. Miał cichą nadzieję, że pozostali okażą rozsądek i nie wpakują się w jakieś tarapaty, z których trzeba będzie ich wyciągnąć. Na barce i tak miał dosyć zajęć, by pracowicie spędzić czas w oczekiwaniu na powrót pozostałych. Mógł, na przykład, zająć się porządnie swoim ekwipunkiem. |
|
|
|
- ... na barkę - mówił łowca nagród przyciszonym głosem. Szkiełko miał pewne problemy z wychwyceniem wszystkich słów, które ten wymawiał. Zagłuszał je gwar panujący wewnątrz. - Willie idź na... i obserwuj.... Jakby się coś działo, natychmiast.... Wy dwaj czekajcie na .... w pobliżu. Tylko się... schlejcie, bo po pijaku ciężko się ...., a tamci nie wyglądają na mięczaków. Płacę wam...., ale to znaczy, że nie umkniecie ... widok krwi, a ta z pewnością się .... Rozumiemy się? Trzej rozmówcy nieznajomego z Altdorfu, pokiwali głowami i coś pomruczeli. Leopold nie usłyszał co. Potem schowali pieniądze, jakie łowca im wręczył, narzucili na plecy zawieszone na kołku obok stołu kapoty i skierowali się do wyjścia. Łowca nagród przez długą chwilę siedział sam, popijając wino z kielicha. Gdy trunek się skończył, wstał i przeciągnął się, wodząc wzrokiem po klientach siedzących w gospodzie. Jego wzrok na chwilę zatrzymał się na postaci Leopolda, prześlizgnął po nim i powędrował dalej. Łowca podniósł opartą o nogę od stołu kuszę, opatulił się płaszczem i szybkim krokiem wszedł na schody. Gdy znalazł się na półpiętrze, gwałtownie przyspieszył znikając złodziejowi z oczu. |
Szkiełko dwa razy przepowiedział sobie, co usłyszał, coby nic nie poplątać. Wiele nie rozumiał, ale wśród towarzyszy jego byli od niego mądrzejsi. Łowca nie przyspieszył tak bez przyczyny; zapewne go rozpoznał, ale wolał nie rozpoczynać walki w miejscu, którego sam nie wybrał. Przeciwnik zapowiadał się niełatwy. Leopold wyszedł przed drzwi i gestem pokazał kompanom, by zbliżyli się do niego. W końcu łowca miał kuszę, lepiej było nie pozostawać na linii ewentualnego strzału. Następnie powtórzył im wszystko co zapamiętał, zaobserwował i do jakich wniosków doszedł, upewniwszy się wprzódy, że żadne ciekawe uszy nie znajdują się w pobliżu. Podał im także to, co zapamiętał o pomocnikach łowcy. Sytuacja nie sprzyjała, by poznać dokładnie ich ubiory lub twarze, ale nawet fragmentaryczna obserwacja lepsza jest niż żadna. |
|
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:09. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0