|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
05-12-2018, 12:10 | #1241 |
Reputacja: 1 |
|
05-12-2018, 20:03 | #1242 |
Reputacja: 1 | Zingger uwierzył w szczęśliwy los zesłany im przez Ranalda. Nie dość, że doktorka nie było na stancji, to babinka była stara i głucha jako ten pień. Ale o dziwo zdrowa jak rydz. Nie namyślając się tedy długo, zgarnął od niej małą flaszeczę "malinowego" trunku miarkując, że zbada znalezisko, gdy wrócą na "Syrenkę". - Dziękuję! Babciu! - wydarł się w podziękowaniu. Na propozycję Wolfganga ochoczo skinął głową. - "Czas nam pofiglować na pokojach" jak mawiał mój ojciec przed mokrą robotą. Względnie zwracał się tak stary Zingger do ukochanej mej mamusi Luizy. Już mi się to plącze. Dobra, chodźmy bo się rozklejam na myśl o domu rodzinnym. Skierowali swe kroki ku gabinetowi, do którego Zingger wszedł jak do siebie. - Fiu, fiu - skwitował. - Monsieur Russeaux się całkiem nieźle tutaj urządził. Przytulnie. Zaczynajmy zatem. Proponuję honory czynić od biurka, później szafeczki i półki. Książki i pergaminy odkładam Ci czarodzieju do przejrzenia na kupkę. Jakby tego było za dużo, to wezmę się później za klasyczne inkunabuły. Wymownie strzelił palcami i zabrał się do dzieła. Początkowo pracowali w milczeniu, lecz w miarę postępów Zingger na głośne rozważania Techlera odparł. - Wszyscy są tu pokręceni, Wolfgangu. Na ciele i umyśle. Nawet ten doktor jest jakiś ciut nienaturalnie spasły. Sam ocenisz jak go zobaczysz. Tylko trochę świętości w tej wiosce się ostało w świątyni Sigmara. Może tam zbierzesz myśli, bo widzę, żeś troszkę roztrzęsiony. A miecz Lothara ani chybi nieludzie wykuli, ale ja tam się nie znam. |
05-12-2018, 20:23 | #1243 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 05-12-2018 o 20:50. |
05-12-2018, 22:29 | #1244 | |
Reputacja: 1 | Babuleńka zajęta była rozmową z Axelem i Lotharem, dzięki czemu pozostała dwójka awanturników miała możliwość swobodnego myszkowania po gabinecie Russeaux. Gabinet został tak urządzony, aby wzbudzać w pacjentach jak największe zaufanie do lekarza. Znajdowało się tu biurko, leżanka i cztery krzesła. W kącie zwisał z haka kompletny ludzki szkielet. Na biurku leżały jakieś papiery, kałamarz i pióro z oprawką z kości słoniowej. Na ścianie za biurkiem, w złoconych ramkach doktor powiesił swój dyplom, zaświadczający, że jest absolwentem Wydziału Medycznego Uniwersytetu w Quennelles. Na regale ułożone były książki z zakresu medycyny, zielarstwa i aptekarstwa. Kiedy Zingger zaczął je wertować, okazało się, że są to tylko obwoluty z ozdobnymi, złoconymi napisami... Przeglądając papiery leżące na biurku, Wolfgang doszedł do wniosku, że Russeaux musi się bardzo nudzić. Większość kartek zapisana była jakimiś głupotami lub porysowana w różne, ozdobne szlaczki i bazgroły z daleka wyglądające jak pismo. W szufladzie znalazł jednak coś ciekawego. Był to list opatrzony pieczęcią von Wittgensteinów. Stało w nim co następuje:
Na półkach przeszklonej witryny znajdowało się kilka pojemników z kolorowymi proszkami i butelki z kolorowymi płynami. Wszystkie były opisane. Wśród nich znajdowały się takie cudeńka jak Płyn na wrzody i cuchnący dech doktora Bernsteina, Eliksir Oczyszczający Krew, Ziołowa nalewka na puchliznę, Antychrapacz, Czerwony Proszek Na Uleczenie Łupierzu i Pierwszych Objawów Grypy... Poza nimi stała tam znana już wszystkim błękitna butelka z "likierkiem" i gliniany słój wypełniony pijawkami. Szuflada pełna była narzędzi chirurgicznych. - Ach, jednak przyszliście. To miło - powiedział, wchodząc przez bramkę do ogródka. | |
05-12-2018, 23:04 | #1245 |
Reputacja: 1 |
|
06-12-2018, 14:41 | #1246 |
Administrator Reputacja: 1 | Axel chwilowo przynajmniej nalewki nie tykał. Gospodyni mogła mieć najlepsze nawet intencje, ale jego wiara w cokolwiek, co powstało w wiosce i jej okolicach, była - delikatnie mówiąc - mała. Albo i jeszcze mniejsza. Dlatego też Axel odstawił na bok swoją porcję, zamierzając unikac jej aż do końca wizyty w siedzibie doktora. - Doktorze... - Axel wstał, gdy Russeaux stanął w progu. - Nie mieliśmy przyjemności się poznać. Axel Mayer - przedstawił się. |
06-12-2018, 16:28 | #1247 |
Reputacja: 1 |
|
06-12-2018, 18:39 | #1248 |
Reputacja: 1 | - Hochsztapler z tego Bretończyka - uznał kapłan przeszukując gabinet. - Takich ta ja bym... - ale nie dokończył, gdy usłyszał odgłosy rozmowy na zewnątrz. To łże-doktor wrócił kontynuować praktykę lekarską. Tak przynajmniej wywnioskował Zingger słysząc głośne powitanie Lothara. Krytycznym okiem zerknął czy gabinet wygląda jak przed najściem z Wolfgangiem. Migiem poukładał bibeloty tak jak je zastali i już zamykał za sobą drzwi. Klapnął na ławeczce obok Techlera i zaczął wygwizdywać marsz imperialnych gwardzistów. Tak zastał Zinggera z Wolfgangiem Monsieur Russeaux. - Powitać Pana Doktora! Panowie się poznają, Herr Techler, Monsieur Russaux! Jean jak już jesteś to obejrzyj z łaski Shallyi jedną moją ranę na przedramieniu. Stare draśnięcie, ale ostatnio strasznie mnie swędzi... Zaradzisz coś? |
10-12-2018, 08:53 | #1249 |
Reputacja: 1 | - Po prawdzie nie spodziewałem się Was tak szybko – odparł nieco zmieszany doktor. Przywitał się z Mayerem i Techlerem. – Może trochę później – odparł Zinggerowi, wchodząc do gabinetu i szybko lustrując go spojrzeniem. Z jego płuc wydobyło się westchnienie ulgi. – To może zaproszę Panów na szklaneczkę brandy. Bretońskiego. Przywiozłem przed laty z urlopu w domu – dodał. Przeszli do sąsiedniego pomieszczenia, które okazało się być pokojem gościnnym i pracownią w jednym. Był tu szezlong, fotele, niewielkie biurko i gablota. W tej ostatniej poza kolejnymi księgami ze złoconymi oprawami, stało kilka kieliszków i butelka brandy. Russeaux wyjął szkło i napełnił kieliszki. W pomieszczeniu rozszedł się zapach zagranicznego alkoholu. Każdemu podał jeden. - Nieprzyjemna okolica – zagaił. – Ale cóż robić, taka doktorska dola. Jak ktoś ma powołanie, to nie ma wyjścia i pracuje tam, gdzie go potrzebują. Niektórzy trafiają na dwory, a inni do takich dziur jak ta. Dobrze przynajmniej, że pani Margritte von Wittgenstein to tak urocza osoba. Wiedzieć musicie, że nie jest ona władczynią tych ziem. Ludwig baron von Wittgenstein rządzi okolicą, a raczej rządził, gdyż ze względu na swój wiek i dolegliwości, władzę sprawuje baronowa Ingrid, którą z kolei coraz częściej zastępuje dziedziczka Margritte. Myślę, że z chęcią by poznała kogoś, kto zdecydował się odwiedzić włości. Może zorganizuję jakieś spotkanie? Co powiecie na jutrzejszy obiad? |
10-12-2018, 11:43 | #1250 |
Reputacja: 1 |
|