|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
15-04-2019, 17:23 | #1431 |
Reputacja: 1 |
|
15-04-2019, 20:09 | #1432 |
Reputacja: 1 | Zingger utknął z Lotharem na wieży, a Wolf z Axelem zagłębili się w mroczne korytarze pod twierdzą Wittgensteinów. Berni z niepokojem patrzył jak Lothar lustruje budynki kasztelu. Zerknął nawet sam parę razy i uznał, że mały pożar nie zaszkodzi ich nagłemu atakowi. Trzeba będzie tylko wybrać cel, ale szlachcic zapewne wybrał niejeden. - Damy radę, von Essing - skwitował plany Lothara. - Bo jak nie my, to kto? Mijały minuty, towarzysze nie wracali z posiłkami. Zdenerwowanie powoli ustępowało lenistwu. W pewnym momencie Berni parsknął ze śmiechu, przypominając sobie anegdotę Mistrza Grossa, swego mentora z Delberz. Na pytające spojrzenie szlachcic odparł. - Znasz ten dowcip, koleżko? Dotyczy twoich sfer, autorstwa pewnego kleryka. Ponoć z życia wzięte. "Hrabia budzi sie rano i widzi na śniegu napis: Hrabia to idiota. Zeźlony nie na żarty woła sługę i pyta: -Kto to zrobił? -Zaraz sprawdzę,jaśnie Panie. Po chwili wraca i mówi: -Mocz ogrodnika, ale pismo Pani hrabiny." He, he, dobry, nie? - Ranaldyta wyszczerzył zęby w uśmiechu. |
16-04-2019, 09:55 | #1433 |
Reputacja: 1 |
|
16-04-2019, 14:34 | #1434 |
Reputacja: 1 | Wolfgang i Axel zignorowali nadlatujący kamień i nie dali się wciągnąć w niezbadaną część podziemnego labiryntu. Poszli prosto, kierując się do jaskini, gdzie poprzednio zostali zaatakowani przez nietoperze. Tym razem uważali na głowy i choć olbrzymie gacki znów bezszelestnie wyleciały ze swoich nor, to obyło się bez obrażeń. Poszli dalej, przez kamienny mostek nad wartkim, podziemnym strumieniem, do jaskini pełnej grzybów. W podziemiach panowała cisza, ich mieszkaniec nie dawał znaku życia. Dotarli do kolejnego rozwidlenia i skręcili w prawo, pamiętając,że zaraz będą na miejscu, gdzie znaleźli szkielet z połamanymi kośćmi, a potem już prosto do wyjścia. Minęli rozwidlenie, ale dalej iść nie mogli. Tuż za pogryzionymi szczątkami przejście było zablokowane. Niemal całe światło tunelu wypełniała świeża pryzma ziemi wymieszanej z kamieniami i korzeniami, która obsypała się z sufitu. Aby iść dalej można się było próbować przecisnąć przez wąski przesmyk, po wcześniejszym wdrapaniu się na luźną skarpę. Gdzieś z tyłu, całkiem blisko coś zawyło, a głosie tym słychać było nutę tryumfu. Berni i Lothar co jakiś czas zerkając na zewnątrz byli w stanie wyrobić sobie opinię o tym, co działo się na dziedzińcu. A działo się niewiele – co jakiś czas przeszli po nim odziani w pełne zbroje płytowe strażnicy, dwóch lub trzech na raz. Chodzili od bramy głównej, przez duży, piętrowy budynek po lewej aż do strażnicy, pilnującej przejścia do wysokiego zamku. Poza nimi po dziedzińcu szwendali się mutanci, wszczynając między sobą bójki o nadgniłą główkę kapusty albo obgryzioną kość. W pewnym momencie obserwujący otoczenie awanturnicy zobaczyli znajomą postać. Od strony wysokiego zamku zmierzał beczułkowaty, utrefiony Russeaux, pogwizdując sobie pod nosem. Podeszło do niego dwóch żebraków-mutantów coś bełkocząc i jęcząc, a doktor z uśmiechem wręczył im niebieską butelczynę, którą wygrzebał z połów swojego surduta. Pijaczki natychmiast wszczęli bójkę o likierek, a medicus potoczył się w stronę bramy. |
18-04-2019, 08:31 | #1435 |
Reputacja: 1 |
|
19-04-2019, 08:37 | #1436 |
Administrator Reputacja: 1 | Pomysł, by któryś z nich tu został, zdał się Axelowi niezbyt dobrym. - Powinniśmy znaleźć inną drogę - powiedział - albo spróbować przedostać się razem na drugą stronę. Bez światła dość trudno będzie stawić mu czoła. |
24-04-2019, 22:10 | #1437 |
Reputacja: 1 | Stanęło na tym, że Axel i Wolfgang spróbują się przecisnąć przez wąską szczelinę pod sufitem i ruszą dalej. Techler ruszył pierwszy. Pierwsze podejście okazało się zupełnie nieudane. Magister zdołał się wspiąć do połowy wysokości skarpy, aby potem w lawinie ziemi i kamieni zjechać z powrotem na dół i zalec, na wpół przysypany obok czekającego towarzysza. Za drugim razem poszło znacznie lepiej i Wolfgang, wiedziony doświadczeniem, na czworakach zdołał wspiąć się na górę. Aby się przecisnąć, musiał rozgarnąć nieco materiału rękami, a potem zsunąć się na dół, już po drugiej stronie skarpy. Axel pozostał w niemal zupełnych ciemnościach. Widział tylną połowę Wolfganga, który przeciskał się pod stropem i sam już miał zamiar wspiąć się za nim, kiedy za sobą usłyszał szuranie. Musiał zdać się na zmysły inne od wzroku, a jego przeciwnik, bo nie miał wątpliwości, że to mieszkaniec labiryntu, chyba owego problemu nie miał. Coś wydało sycząco-bulgoczący odgłos i kiedy Techler już zjeżdżał po przeciwnej stronie zawału, Axel zdołał zauważyć wyłaniającego się z tunelu potwora. Z pewnością był humanoidem, z dwoma rękoma i dwoma nogami, ale jego kończyny były znacznie wydłużone, a do tego zwisał z sufitu głową w dół. Mayer zdołał się zorientować, że w jednej z wydłużonych kończyn potwór trzyma jakieś żelastwo. |
26-04-2019, 23:53 | #1438 |
Administrator Reputacja: 1 | Plan był mniej więcej taki, że spróbują odwrócić uwagę mutanta i, korzystając z tego, przedostaną się na drugą stronę zawału. No i tak jakoś się stało, iż mutant nie dał się zwieść i spadł na kark Axela w niezbyt dla tego ostatniego fortunnym momencie. Axel podziękował bogom za to, że jeszcze nie wspiął się na hałdę (co przypłaciłby połamanymi nogami) i, nie licząc na boską interwencję) ze słowami "Przylazł!" strzelił do mutanta. Miał nadzieję, że zdąży jeszcze sięgnąć po miecz zanim mutant zdąży użyć trzymanego w rękach pręta. I że Wolfgang się zorientuje i przyjdzie mu z pomocą. |
27-04-2019, 14:03 | #1439 |
Reputacja: 1 |
|
29-04-2019, 10:08 | #1440 |
Reputacja: 1 | Axel był najszybszy. Nim jeszcze dziwaczna postać go zaatakowała, a Wolfgang zdążył spleść czar i posłać ogniki na drugą stronę zawału, aby oświetlić pole walki, Axel uniósł kuszę i wystrzelił szybko, nie przymierzając. Mlasnęło nieprzyjemnie, gdy bełt wbił się w długą kończynę mutanta. Nie dość, że zawył z bólu, to jeszcze odnóża zwinęły się i stwór spadł z sufitu, tworząc bezkształtną masę na podłodze. W tym momencie nadleciały ogniki, migotliwym światłem rozjaśniając nieco mrok korytarza. Teraz Axel mógł przyjrzeć się potworowi. Ten musiał kiedyś być człowiekiem. Jego kończyny przekształciły się w kilkumetrowe macki pokryte przyssawkami, szyja wydłużyła groteskowo, a skóra na głowie zrogowaciała i pokryła się kolczastymi naroślami. Najwyraźniej jego zapał ostygł po trafieniu, bo skowycząc zaczął wycofywać się szybko w kierunku korytarza prowadzącego w prawo, chcąc zniknąć w otchłani labiryntu. Wolfgang w tym czasie zaczął wspinać się z powrotem na hałdę. |