|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
02-05-2019, 18:36 | #1451 |
Administrator Reputacja: 1 | Planowanie nie należało do najmocniejszych stron Axela. A przynajmniej tworzenie skomplikowanych planów strategiczno-taktycznych. Z tego też powodu wolał tego typu rzeczy pozostawiać w gestii innych. Ale swoją opinię na temat planów wyrazić mógł. - W ciemności może się nam udać załatwić paru strażników - powiedział. - Podpalenie dla wywołania dezorientacji też nie jest złym pomysłem. Wątpię jednak, byśmy bez problemów, mimo wspomnianej ciemności, dostali się na górny zamek. Chyba że dałoby się z tej wieży jakoś przejść. Ostatnio edytowane przez Kerm : 02-05-2019 o 18:40. |
04-05-2019, 00:48 | #1452 |
Reputacja: 1 |
|
04-05-2019, 15:17 | #1453 |
Reputacja: 1 | Zingger poparł plan Techlera. - Podoba mi się Twój koncept, Wolfgangu. Śmiały, ale nie za bardzo. Z nutką dobrej zabawy. Proporcje wyważone. Przepis na zacne błogosławieństwo Ranalda - uśmiechnął się. - Dozbroimy siebie i wtedy podpalimy budynek zbrojowni. Oj, będzie się działo. Dużo i szybko. Rozumiem, że działamy jak tylko się ściemni całkiem? |
04-05-2019, 16:31 | #1454 |
Reputacja: 1 |
|
05-05-2019, 00:00 | #1455 |
Reputacja: 1 |
|
08-05-2019, 12:11 | #1456 |
Reputacja: 1 | Ostatecznie, po dyskusji wszyscy przystali na plan Lothara. Sigrid na chwilę zniknęła pod ziemią, żeby podzielić swoich ludzi i wydać im rozkazy. Zdecydowała też, że sama poprowadzi atak na przejście do górnego zamku. Gdy wróciła, ściągnęła z szyi drewniany gwizdek, wyszeptała modlitwę do swoich patronów i dmuchnęła. Zamiast spodziewanego gwizdu, z instrumentu wydobyła się delikatna mgiełka, która przybrała postać sowy i wzniosła się w górę. Przeleciała nad główną bramę i tam zahukała. - Ruszajmy – powiedziała kapłanka i otworzyła klapę wiodącą w dół. Natychmiast do ruin zaczęli wchodzić zdesperowani banici, którzy całkiem sprawnie podzielili się na grupy. Do awanturników dołączył znany im już Magnus, czterech wieśniaków wraz z kapłanką szykowało się do podejścia do wewnętrznej bramy i podpalenia po drodze stajni i powozowni, a pozostałych pięciu miało zaatakować obronę głównej bramy od tyłu, gdy ta będzie skupiona na obronie przed pozorowanym atakiem z zewnątrz. Od strony głównej bramy rozległy się krzyki, kiedy awanturnicy jak na razie nie niepokojeni przez nikogo, pokonali połowę dystansu do dużego budynku. Nie wiedzieli jak postępy innych grup. Przyspieszyli. – Larum! Larum! Alarm! Gorze! – ktoś krzyczał. Dziedziniec i znajdujące się wkoło niego zabudowania pogrążały się w chaosie. Kiedy weszli do wnętrza budynku, okazało się, że trafili do… kuchni. Środek pomieszczenia zajmował duży stół, zawalony różnymi kuchennymi sprzętami. Pod ścianą stał dymiący piec, na którym pyrkały osmalone garnki. Obok pieca, przykuty do ściany wisiał na kajdanach jakiś nieszczęśnik, którego jedynym odzieniem był gruby, kolczasty kołnierz. Do kołnierza przytwierdzona była linka niknąca w dziurze w suficie. Wszędzie było pełno brudu, kurzu i pajęczyn. Kiedy piątka mężczyzn weszła do środka, trzy umorusane, powykręcane postacie natychmiast porzuciły swoje zajęcia i skryły się pod stołem. |
08-05-2019, 15:27 | #1457 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 08-05-2019 o 15:30. |
09-05-2019, 16:01 | #1458 |
Reputacja: 1 |
|
09-05-2019, 19:06 | #1459 |
Administrator Reputacja: 1 | Chaos miał swoje plusy i minusy. Powiadają, że mętnej wodzie najlepiej łowi się ryby. W panującym zamieszaniu można było zrobić wiele różnych rzeczy i pies z kulawą nogą by się tym nie zainteresował. Z drugiej strony - trudno było liczyć na to, że ktoś jeszcze nie zauważył, że w zamku dzieje się coś złego... Budynek, do którego dotarli, okazał się być kuchnią. Na dodatek z pilnie pracującą obsługą. Może nieco nieśmiałą, ale obecną na stanowisku. Faktem jednak było, iż ani Axel, ani żaden z jego kompanów nie przyszedł tu na spóźnioną kolację. - Pójdziemy chyba w kierunku, jaki wskazuje lina - powiedział Axel. - Kto tam jest, u góry? - Zwrócił się do tych, co się schowali pod stołem. - Ilu ich tam jest? |
13-05-2019, 14:37 | #1460 |
Reputacja: 1 | Służący byli ludźmi, co do tego nie było wątpliwości, ale dosyć powykręcanymi i przeraźliwie chudymi. Wyraźnie widać było, że przez długi czas znajdowali się pod wpływem spaczenia, jak niemal wszyscy w baronii Wittgensteinu. Kiedy Lothar do nich mówił, wystawili głowy spod stołu i nasłuchiwali niczym przestraszone, ale ciekawskie zwierzątka. Potem jeden z nich, dosyć młody chłopak wysunął się spod stołu i skłonił nisko, zamiatając patykowtymi rękami po podłodze. - Jo żem Franc, służoncy tutej – mówił wolno, uważnie dobierając słowa, tak jakby bał się, że może się pomylić. – Jeno nie z własnej woli tu służem, tylkom zmuszonym zostoł. Jak i łoni – wskazał pod stół, spod którego wyłazili pozostali dwaj służący. – Strożnicy zmusili nos, cobyśmy tutej gotowali i spszontali. Łoni na górze mieszkajom. Jo dokładnie nie wiem, ale ichnich bendzie tak z trzy razy tyla – pokazał trzy razy swoje obie dłonie z rozcapierzonymi palcami. – Sierżant Anderer i Pan Porucznik Doppler osobno mieszkajo, reszta wojaków razem na górze… Tutej obok jest zbrojownia, co tam bronie trzymajo, przez te drzwi trzeba – wskazał na przejście w głębi pomieszczenia. – Tamoj też schody na górę som. Albo można też schodami co na zewnątrz som… - Więcej już nic nie mówił, bo się wystraszył i prysnął pod stół. Z góry dochodziły hałasy, robione przez strażników wolno reagujących na atak. Pośród nich wyróżniał się tubalny krzyk jednego z nich, pewnie dowódcy. |