|
|
Ranny strażnik nie miał najmniejszej ochoty na walkę i zupełnie nie zważając na znajdującego się w opałach kolegę, dał nogę przez drzwi. Teraz zbrojny, tak jak przed chwilą Lothar musiał walczyć z dwoma przeciwnikami. W tym z uzbrojonym w magiczny oręż szlachcicem, biegłym w sztuce szermierki. Wystarczyły dwa uderzenia serca i było po walce. Ostrze miecza nie uznawało ochrony, jaką powinna zapewniać gruba blacha, w jaką przyodziany był strażnik. I kiedy ten opędzał się od ciosów Magnusa, von Essing wbił mu miecz w bok. Broń wypadła z rąk strażnika i kiedy Lothar wyciągnął miecz z ciała, zbrojny zwalił się na ziemię, jęcząc. Magnus dobił go nożem, wbijając ostrze w szczelinę między hełmem a napierśnikiem. Na dole, Axel ładował garłacz. Wolfgang inkantował zaklęcie, a Berni brał na cel strażników. Sigrid usłyszała wołanie Mayera i teraz starała się zorganizować banitów, aby ci ruszyli w pościg za zbrojnymi, zamiast cieszyć się jak dzieci ze zdobycia bramy. Magiczny pocisk i bełt spowodowały, że dwóch ze strażników nieco odstało od reszty. Uciekając grupa była mniej więcej w połowie drogi do wewnętrznej bramy, kiedy banici w końcu hurmem ruszyli w pościg. W tym samym czasie Axel skończył ładować garłacz, podniósł go do strzału i wypalił. Huk wystrzału przetoczył się echem po dziedzińcu. Siekańce zagrały na zbrojach. Jeden ze strażników padł na ziemię, inni biegli dalej. Jakby w odpowiedzi na odgłos strzału, niebo zagrzmiało. Burza szykowała się, aby uwolnić swoją furię nad zamkiem Wittgenstein. Banici doganiali strażników, kiedy od bramy rozległa się komenda. Strażnicy błyskawicznie zmienili kierunek i pognali w bok. Na leśnych ludzi spadła salwa bełtów wystrzelonych od bramy. Natychmiast rozległy się krzyki bólu. Trzech banitów padło na ziemię. Rozproszyli się, szukając osłony przed pociskami. Strażnicy znów pognali z chrzęstem zbroi ku towarzyszom. |
Nie do końca wszystko szło tak, jak by sobie tego Axel życzył. Strażnicy żyli, strażnicy uciekali, strażnicy zyskali wsparcie. Na domiar złego po stronie banitów padły trupy i sytuacja nieco się skomplikowała. - Tu są kusze i tarcze! - krzyknął Axel do banitów. Miał nadzieję, że tak da się zniwelować przewagę, jaką mają opancerzeni obrońcy zamku. Sam nie ograniczył się do słów - ponownie załadował garłacz i strzelił do uciekających strażników. |
|
Banici, rozproszeni po salwie od strony bramy, pognali w kierunku strażnicy, żeby się dozbroić. W tym samym czasie, Lothar i towarzyszący mu Magnus ruszyli w pościg za rannym strażnikiem. Znaleźli się na zewnętrznych schodach, usytuowanych z boku budynku. Stojąc na ich szczycie widzieli co dzieje się na dziedzińcu. Grupa strażników właśnie dobiegała do wewnętrznej bramy, a widoczni z góry, ukryci za dwoma pokaźnymi tarczami, Axel, Berni i Wolfgang przygotowywali się do ataku. Ranny strażnik był już w połowie schodów. Banita towarzyszący von Essingowi mógł wykorzystać teraz swój łuk. Szybko ściągnął go z ramienia, nałożył strzałę i posłał prosto w plecy mężczyzny. Tamten, mimo że odziany w pancerne płyty nie miał szans. Strzała wbiła się między łopatki, strażnik zachwiał się i spadł. Z łomotem blach uderzył o bruk dziedzińca poniżej. Na dole, Axel ładował w pośpiechu garłacz, Bernhardt naciągał kuszę, a Wolfgang ponownie zbierał Wiatry Magii. Ten ostatni skończył przygotowania pierwszy. W jego rękach uformowała się błyszcząca, wirująca kula, która natychmiast pognała w ostatniego ze strażników. Równocześnie Techler poczuł ból, a jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Przy poprawnym sformułowaniu czaru, Eter uderzył również w niego. Fizyczna manifestacja niszczycielskiej mocy Chaosu przeniknęła jego ciało w postaci impulsu elektrycznego. Szybko się jednak z tego otrząsnął. Trafiony strażnik podskoczył i pisnął z bólu, kiedy energia rozlała się po zbroi i wniknęła do środka. Zingger wychylił się zza osłony i wystrzelił, polecając bełt opiece Ranalda, zgodnie ze znanym powiedzeniem, że człowiek strzela a Ranald strzały nosi. Bóg był łaskawy. Piszczący strażnik dostał w głowę, co uciszyło go już na dobre. Axel w końcu naładował swój niszczycielski sprzęt i kiedy Berni już się chował, on wychylił się i nie celując odpalił w kierunku strażników. Ci już znikali w bramie. Siekańce zagrały na kamieniach, drewnie i zbrojach, wzbijając w powietrze deszcz odłamków kamienia i drzazg. Ktoś jeszcze dostał o czym świadczyły jęki bólu. Pozostali przy życiu trzej banici dotarli bezpiecznie do budynku, a obok awanturników przykucnęła Sigrid. – Tą część zamku mamy zdobytą – oznajmiła, jakby nie było tego widać. W jej głosie, zamiast radości brzmiał smutek. – Straciłam siedmiu ludzi… Poświęcili się w ważnej sprawie, ale… co dalej? Ilu jeszcze ma poświęcić życie? Nie zdobędziemy drugiej bramy bez większych strat. Nie chcę ich poświęcać! Lało. Wiało. I grzmiało. Niebo co jakiś czas przecinały zygzaki błyskawic. |
- Dobra robota. Przykro mi z powodu strat - odezwał się Lothar - Ale jeśli nie zdobędziemy zamku to ta siódemka zginęła bez sensu, a ich poświęcenie pójdzie na marne. Nie darują na tego ataku. Ledwie pogoda się poprawi wyślą gołębia z wiadomością albo posłańca rzeką i ani się obejrzymy, aż nadejdzie odsiecz. Teraz mamy największe szanse - nie mieli czasu okrzepnąć i się zorganizować porządnie. Zgadzam się, że szturm od czoła i bez przygotowania to przepis na wielkie straty, ale teraz właśnie jest czas na wspinaczkę i liny. A dla odwrócenia uwagi będziemy budować taran i osłony na dziedzińcu. A właściwie to może Twoi ludzie będą, bo warto byłoby przeszukać jeszcze tę wieżę, która wygląda na pustą. A najlepiej uzbrojeni jesteśmy chyba my - przedstawił swój plan szlachcic. |
Axel przez moment się najpierw narzekaniom Sigrid, potem słowom Lothara. - Spróbujemy wejść jak najwyżej, najlepiej na dach, i z góry zaatakować obrońców bramy - powiedział. - A ty w tym czasie dopilnuj, by twoi ludzie się dozbroili - dodał. - Zbrojownia pełna jest różnych różności, które służą zarówno do zabijania, jak i do obrony. |
Zingger nie miał lepszego pomysłu niż ten, którzy przedstawili kompani. - Prosty plan. Takie lubię. Na wieżę zatem! - zawołał przekrzykując wiatr. |
Sigrid była w podłym nastroju, czemu dała wyraz mrucząc niezrozumiale pod nosem, zaraz po tym jak usłyszała propozycję Axela. Najwyraźniej jednak zdrowy rozsądek wziął górę i wraz ze swoimi pozostałymi przy życiu podwładnymi, skryła się w budynku. Awanturnicy natomiast, zupełnie niepomni kanonady pocisków, bezpiecznie ukryci za tarczami przecięli na ukos dziedziniec i zatrzymali się u stóp ponurej wieży, wyrastającej ponad mury. Wzmocnione metalowymi opaskami drzwi wyglądały na nieotwierane od dawna. Pomiędzy kamieniami bruku tuż przed wejściem wyrastały chwasty i trawa. Wieża najprawdopodobniej była opuszczona. Pomiędzy nią a wewnętrzną bramą, do wysokości niemal drugiego pietra ciągnął się długi zamkowy mur. Małe okienka w wieży bramnej i tej, przed którą stali uniemożliwiały przejście, ale pokryte łupkiem dachy, przy odrobinie zręczności i dozie szczęścia dawały możliwość wydostania się na mur, a potem na wejście do ufortyfikowanej stróżówki od góry. Berni pchnął drzwi, które ustąpiły z oporem, zgrzytem i jękiem zawiasów. Prowadziły do małego, kwadratowego pomieszczenia - przedsionka, broniącego dostępu do wnętrza wieży, po którego przeciwnej stronie znajdowały się kolejne drzwi. W błysku kolejnego pioruna awanturnicy dostrzegli ruch w pozornie pustym pomieszczeniu. Z kątów wychyliło się trzech strażników odzianych w zakurzone, od dawna nie czyszczone zbroje strażników. Zgrzytnęły wyciągane z pochew zardzewiałe miecze. W upiornej ciszy zamkowi gwardziści ruszyli w kierunku stojących w drzwiach intruzów. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:12. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0