|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
19-10-2020, 12:52 | #1901 |
Reputacja: 1 | - Co potem? – Geldmann schował monety do sakiewki ze skinięciem głowy. – W sumie nie wiem. Nie myślałem o tym. Mogę iść z wami, jeśli uznacie mnie za przydatnego, albo podążyć swoją drogą. Najpierw jednak... Wittgenstein.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
19-10-2020, 20:19 | #1902 | |
Reputacja: 1 | Altdorf był miejscem, w którym można było załatwić wszelkie sprawy. Pod warunkiem, że miało się odpowiednio dużo gotówki i wolnego czasu. A tak naprawdę, awanturnicy dysponowali tymi oboma rzeczami. Każdy był w stanie zrobić sobie zakupy, takie na jakie miał ochotę. Można było bez problemu uzupełnić ekwipunek, podreperować broń i zbroję, zakupić najbardziej egzotyczne i rzadko występujące towary lub oddać się wyszukanym i wyuzdanym uciechom. Można też było pogłębić swoją wiedzę, poszerzyć znajomości lub nieco podreperować status społeczny. Wszystko to robili właśnie bohaterowie podczas swojej wizyty w stolicy Imperium… Wolfgang udał się do Kolegium, gdzie uiścił odpowiednią opłatę manipulacyjną. Zdał relację ze swoich podróży, która została odpowiednio opisana w kronikach kolegium i poparta dokumentami, jakie Techler zdobył w czasie peregrynacji. Otrzymał też od przełożonych nakaz aby dalej drążyć sprawę ostatniego Wittgensteina w Middenheim. Na potwierdzenie swojego statusu został mu wręczony glejt, informujący że jest magistrem viatoris, magni momenti in missione, omni ope indicavit, et cetera, et cetera. Zezwolono mu także, oczywiście w ramach przygotowań do misji, żeby odwiedził bibliotekę, a nawet żeby wypożyczył z niej książki. Oczywiście nie za darmo. Wolfgang musiał uiścić kaucję (podobno nie w całości zwrotną) w wysokości stu koron od jednego egzemplarza. Berni i Lothar przed wizytą w najlepszych miejskich zamtuzach odwiedzili świątynię Ranalda. I zgodnie z oczekiwaniami miała ona wiele wspólnego z Gildią Złodziei. Zingger zdał relację z wydarzeń jakie miały miejsce w baronii Wittgenstein, dowiedział się gdzie iść, żeby czegoś paskudnego nie złapać, a co najlepsze szybko i tanio otworzono mu list od Bluchera. Stało tam tak: Cytat:
| |
30-10-2020, 10:54 | #1903 |
Administrator Reputacja: 1 | Altdorf, wielkie miasto, stwarzało wiele różnych możliwości. Bardzo wiele, bardzo różnych, ale Axel nie zamierzał skorzystać z większości z nich. Zjeść, kupić parę drobiazgów, spędzić mile czas z jakąś panienką i wyspać się w wygodnym łóżku. Załatwiwszy miejsce w dobrej gospodzie wybrał się do miasta, by zaopatrzyć się w proch i amunicję. Więcej tego pierwszego, bo (jak pokazały zdarzenia w zamku Wittgensteinów) sam proch też potrafił czynić cuda. Do tego garść kul i amunicja do garłacza i Axel był gotów do spędzenia następnej, przyjemniejszej części dnia. Berni i Lothar zdobyli kilka przydatnych adresów, a że porządnym odzieniem Axel dysponował po przyjęciu u Bluchera, wystarczyło zgadać się z kompanami, które miejsce wybiorą. A potem tam iść i dobre się bawić. Ostatnio edytowane przez Kerm : 30-10-2020 o 11:33. |
30-10-2020, 21:30 | #1904 |
Reputacja: 1 |
|
31-10-2020, 07:09 | #1905 |
Reputacja: 1 | W zborze Ranalda Zingger zostawił wysłużoną Hagiografię Świętych Hultajów, których znał już niemal na pamięć. Wypożyczył za to opasłe tomiszcze, na "wieczne nieoddanie" jak mawiano wśród Ranaldytów, czyli księgę "O meandrach Boga Kupców", chcąc zapoznać się z tą domeną swego bóstwa. W rozmowie z klerykiem wyjawił, że Pan Złodziei natchnął go ostatnimi czasy pewną mocą duchową. Herr Norman Vilk, bo tak się zwał ów kapłan, zaprowadził go do pokoju odosobnienia z ołtarzem, gdzie Berni mógł się pomodlić, zapoznać się z religijnymi tekstami i wreszcie uzyskać składniki do modlitw, co zajęło mu większą część dnia. W podzięce Bernhardt złożył święty"haracz" do świątyni i był gotów na wieczorne uniesienia w miłym burdeliku "Pod Rozbrykanym Konikiem". *** Berni wrócił z zamtuza odprężony i gotowy do kolejnych przygód. Łaskawie zostawił suty napiwek nowej damie swego serca, czyli dziwce Klarze jak to określił rajfurowi. Pokrzepiwszy swe ciało, ruszył z uśmiechem na ustach przez zatłoczone ulice Altdorfu. Zręcznie wymijał handlarzy, kupców i całą tą miejską menażerię. Szedł na spotkanie z kompanami, chcąc przedstawić co znajdowało się w liście Bluchera. Gdy mieli chwilę dla siebie, wyłuszczył swoje wątpliwości odnośnie całej wyprawy do Miasta Białego Wilka. - Śmierdzi mi to na milę. Bogaty kupiec ofiarowuje i to za darmo - podkreślił ostatnie słowa - cenne relikwie kultu Sigmara. Chce jedynie przysługi na przyszłość. W dalekim jak diabli Middenheim. Opłaca nas sowicie, czyli jest stratny na starcie. W skrzyni, której mamy strzec, zdaje się wynikać z listu jest pięć relikwi, my zaś widzieliśmy cztery przedmioty. Jak się okaże, że coś zginęło to my odpowiadamy. Widzicie tu sens? I co to za diabelskie "stowarzyszenie", któremu przewidzi Herr Sharlach? Nazwisko ma jak skaven niemalże. Widzi mi się, że to kolejny groźny kult. Musimy się przygotować na najgorsze - ściszył głos. - Sprawdźmy tę skrzynię jeszcze raz. a do Middenheim musimy ruszyć. Tej sprawy tak zostawić już nie możemy. Co myślicie? Ostatnio edytowane przez kymil : 31-10-2020 o 07:21. |
31-10-2020, 12:41 | #1906 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 05-11-2020 o 19:23. |
13-11-2020, 09:33 | #1907 |
Reputacja: 1 | Żyć nie umierać. Altdorf, jak każde duże miasto kusił aby w nim pozostać na dłużej. Oferował niezliczone atrakcje i pokusy. Bawił, ale równocześnie drenował sakiewki. A poza tym awanturnikom spieszno było do Middenheim… które również było ogromnym miastem, a do tego odbywał się w nim wielki festiwal. * - Wino weźcie, dobry panie von Essing – zachęcał wynajęty przez szlachcica konsultant. – Wino zawsze się sprzeda. Jeno, skoro macie ograniczoną przestrzeń ładunkową, weźcie nie byle sikacza ale coś dobrego. Albo inny trunek, jeśli wina nie chcecie. Kilka skrzynek doskonałej brandy, Princé-de-Douriénn z pewnością znajdzie w Middenheim swojego nabywcę. A jak w alkohol, dobry panie von Essing iść nie chcecie, to może maski i stroje z warsztatu Mistrza Dolzingerra, w sam raz na Karnawał będą. W zeszłym roku doskonałe ceny osiągały na rynku. To co zorganizować? * Ploty, plotki, ploteczki… usłyszane gdzieś w gospodach, rozgłaszane na ulicach i szeptane w alkowach… - Koniec Czasów nadchodzi! Cały świat spłonie w ogniu! Tylko Sigmar może nas uratować! - A słyszeliście, że jakiś zamek w Reiklandzie został całkowicie zburzony podczas trzęsienia ziemi? To mi wygląda na omen i to raczej niezbyt dobry… - Choroba Cesarza to kara boska za jego heretycki dekret o mutantach! - Jakiś wysłannik z dworu cesarskiego przebywa obecnie w Middenheim, ale nikt z towarzystwa nie mówi o tym głośno. To ktoś wysoko postawiony, a ja słyszałam, że to sam Wielki Teogonista. Cały oddział Templariuszy Sigmara wyjechał ze stolicy wraz z nim. Wiem to z pewnego źródła, sam brat-rotmistrz Otto von Janthke mi o tym wspominał tuż przed wyjazdem. - Cała masa nowych podatków została ustanowiona w Middenheim i to tuż przed Karnawałem. Chcą zedrzeć z przybywających do miasta i samych mieszkańców jeszcze więcej pieniędzy. - Mało kto przejmuje się dekretem Cesarza, wiecie którym. U nas, na południu są jeszcze tacy co się stosują, ale na północy, w Middenlandzie i Nordlandzie wprost się mówi, że to herezja i nadal poluje się na odmieńców. Ale ja nic nie mówiłem. Pójdę już. - Wielki Książe Gustav von Krieglitz wysłał emisariuszy do Elektora von Tassenicka. Książę odpiera zarzuty, jakoby był odpowiedzialny za śmierć młodego von Tassenicka. Chciałby również wyjaśnić sprawę ataków na jego patrole graniczne. - Stan zdrowia staruszka cesarza pogarsza się z każdym dniem. A co gorsza choróbsko zbiegło się w czasie ze zniknięciem Koronowanego Księcia Wolfganga. Niech Sigmar ma nas w opiece, jeśli Karolek nie wyzdrowieje. * Gdzieś w kącie, pod ścianą na jednej z zatłoczonych ulic stolicy kucał odziany w łachmany, bezzębny żebrak. Pokrytą liszajami dłonią wodził po pyle pokrywającym bruk, rysując niezrozumiałe, zawiłe symbole. Drugą ręką, pozbawioną dwóch palców ciskał co chwila kilkoma kosteczkami jakiegoś ptaka i wpatrywał się w ich układ, mrucząc pod nosem. Kiedy awanturnicy przechodzili obok niego, nagle krzyknął, a jego twarz wykrzywiła się w przerażeniu. Zerwał się na równe nogi, z niespodziewaną mocą i uchwycił Wolfganga. Maga owionął smród niemytego ciała i spróchniałych zębów wymieszany z wonią przetrawionej cebuli i taniego wina. - Widzę! Ciemność gromadzi się wokół otoczonego murami miasta. Widzę! Pana Śmierci przycupniętego okrakiem nad wielką rzeką. Widzę! Zakapturzone zło czające się za tronem niegdyś potężnego władcy. - Człowiek niosący fałszywe świadectwo podąża ścieżkami Imperium. I mimo, że służy Wielkiemu Mutatorowi, śmierć poniesie z ręki Jego Wybranych , Wygnańców, Bezimiennych stworzonych na jego podobieństwo. Ale przyjdzie kolejny, podobny a jednak inny. Podejmie świadectwo, a wielu pomyli go z tym pierwszym. Przez wiele trudów i wyzwań przejdzie, aby dotrzeć do Miejsca Gdzie Czeka Chaos, Miasta Białego Wilka, domu Boga Wojny, Pana Zimy. A będzie z innymi, a Chaos będzie im deptał po piętach. Przybędą niczym obcy, ale mimo że pchną pająka w samo serce, jego krew tryskająca spowoduje wielkie zagrożenie! - Widzę Imperium w Płomieniach! Rogatego Szczura zasiadającego na Cesarskim Tronie! Wszystko to zapisane w Księdze Przemian! Tak! Najwięksi wrogowie Chaosu okażą się jego największymi sługami! Czai się Wewnętrzy Wróg! Po ostatnich słowach żebrak zwiotczał i odepchnął mocno Techlera, tak że ten się zatoczył i wpadł na kompanów. Wieszczek śmiejąc się szaleńczo pognał w tłum ludzi, którzy bojaźliwie się przed nim rozstępowali. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, biedak zniknął. |
13-11-2020, 12:33 | #1908 |
Reputacja: 1 | Tak, Altdorf dawał wiele możliwości na utratę pieniędzy tym, którzy je mieli. Leonard ich nie miał, więc szanował je sobie podwójnie. Plotki jednak były najczęściej za darmo, nastawiał więc ucha na targowiskach i w karczmach, nie stroniąc od rozmów z nieznajomymi. Trzeba było potem tylko przesiać je przez kolejne sita, zdrowego rozsądku i znaczenia, a na koniec znaleźć kogoś, kto mógłby je potwierdzić. - Korniszonie! – przywitał jowialnie szczupłego mężczyznę odzianego jedynie w proste spodnie, z zawieszonym na szyi łańcuszkiem, na który przywieszono symbol komety o podwójnym ogonie. - Bracie Korneliuszu – poprawił go tamten, wyciągając noże powbijane w środkowe koło wymalowane na zbitym z desek celu treningowym. – Mam dla ciebie robotę, Geldmann. Piwnica, w której rozmawiali nie była ogólnodostępna. Nie była też położona blisko żadnej świątyni Sigmara czy oficjalnego urzędu. Położył na stolę flaszkę. - Nie dziś, mus mi do Middenheimu. Rodzinne sprawy, rozumiesz. Korneliusz rozumiał i nie zadawał pytań. Zamiast tego wyciągnął dwa kieliszki. - Możesz mi coś powiedzieć o nowych podatkach na północy? Muszą być jakieś znaczące, skoro słychać o nich w stolicy. Otrzymana odpowiedź nie do końca go zadowoliła. Kleryk, jak oficjalnie się przedstawiał, nigdy nie mówił wszystkiego, tylko tyle ile mógł, lub ile chciał. - Mhm – Mruknął Leonard i zmienił temat. – A Yorri co tam robi? No, nie udawaj zaskoczonego. Pojednania szuka z Ulrykaninami? Jakieś nowe zatargi?
__________________ Bajarz - Warhammerophil. Ostatnio edytowane przez Phil : 13-11-2020 o 13:24. |
14-11-2020, 17:42 | #1909 |
Reputacja: 1 | Spotkanie z szalonym żebrakiem wywarło wrażenie na Zinggerze chociaż nie chciał tego dać po sobie poznać. Berni pomógł wstać Wolfgangowi i powiedział cicho. - Jeśli to nie jest najlepsza zachęta, żeby odwiedzić Middenheim, to nie wiem co powinno nas skusić do skorzystania z takiej okazji - otrzepał kamratowi szatę. - No, lśni szata, jak, za przeproszeniem psu jajca - zażartował. Jednak po tym niefortunnym zdarzeniu, kapłan zdecydował się na zakup kołczanu pełnego bełtów do kuszy. Ostatnie wydarzenia nie napawały optymizmem. Gdy wszyscy wrócili do zajazdu podzielił się swym zdaniem odnośnie przepowiedni. - Wileki Mutator, to ani chybi, jeden z bogów chaosu? Nasze zlecenie związane z Miastem Białego Wilka zaczyna cuchnąć. Musimy sprawdzić tę skrzynię, raz a porządnie. |
14-11-2020, 19:48 | #1910 |
Administrator Reputacja: 1 | Wystarczyło odwiedzić dwa-trzy miejsca by zebrać garść nieco niepokojących plotek, z których przynajmniej jedną mogliby potwierdzić, a nawet dorzucić do tego słowa "widziałem na własne oczy". Tym jednak Axel nie zamierzał się chwalić. Jeszcze mniej przyjemne od plotek były słowa pewnego żebraka, któremu bogowie zaćmili rozum... lub też obdarowali niebezpieczną wiedzą. - Że też akurat nas musiał wybrać na swych... powierników - powiedział Axel, spoglądając w stronę, gdzie zniknął żebrak. - Może trzeba było mu rzucić parę miedziaków - dodał z kpiącym uśmiechem. Nagle spoważniał. - Na demony... - powiedział cicho. - Czy pamiętacie nieboszczyka Lieberunga i spadek w Bogenhafen? Sobowtóry i fałszywe pisma? To nie może być przypadek... Ostatnio edytowane przez Kerm : 14-11-2020 o 19:51. |