Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-12-2016, 00:49   #11
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gra w karty czy kości?
Bez wątpienia byłaby to niezła zabawa, gdyby nie to, że Axel grywał tylko w gronie dobrych kompanów, i nigdy na wysokie stawki. Nic tak nie psuło stosunków między ludźmi, jak czyjaś strata i przejście zawartości sakiewki z jednych rąk w drugie. Niektórzy nie potrafili pogodzić się z przegraną i żywili nieuzasadnioną niechęć do zwycięzcy.

Ogranie nieznajomego, nawet jeśli ten się przedstawił, byłoby znacznie przyjemniejsze, ale...
Oczywiście istniało jedno wielkie ALE.
Oczywiście nie było tak, że świat był pełen oszustów, że każdy, kto na początku przegrywał, a potem podnosił stawki, czekał na naiwnych.

- Wieczór jeszcze młody - powiedział - ale mi starczą jedno, dwa rozdania. Odwykłem trochę od wędrówek.

Nie miał zamiaru stracić więcej, niż jedną koronę.
 
Kerm jest offline  
Stary 19-12-2016, 08:00   #12
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Leopold w czym innym upatrywał zabawę, tracenie czasu przy kolorowych kartonikach zupełnie do niego nie trafiało. Za to zaopiekowanie się mieszkiem osoby, która wygra - o ile nie będzie to jeden z jego kompanów - to już byłoby bardzo zabawne...
 
Reinhard jest offline  
Stary 21-12-2016, 23:47   #13
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Bretończykowi karty aż tańczyły w dłoniach, ale upudrowaną twarz z pieprzykiem na lewym płatku nosa miał cały czas skupioną i niemal bez wyrazu, bez względu na wynik gdy. Nieważne czy wygrywał, czy przegrywał wciąż beznamiętnie przyglądał się kartonikom trzymanym przed sobą i twarzom zgromadzonych wokół stołu graczy.

Kolejne rozdanie bezapelacyjnie wygrał, zgarniając po dwa szylingi od każdego z współgrających. Na tym etapie rozgrywki odłączył się Szkiełko, a Axel zaczął marudzić. Karta najwyraźniej szła Bretończykowi, bo i kolejne rozdanie, mimo że wszyscy już podejrzliwie patrzyli się mu na ręce (ale jak do tej pory niczego podejrzanego nie zauważyli), wygrał, zdobywając kolejne srebrne monety.

- A teraz idziemy na jednego! - darł się na cały głos pijany woźnica, którego kompan z kozła i od szklanki zdążył już zasnąć z głową wtuloną w plamy piwa na blacie stołu. Szlachcianka najwidoczniej miała dość, bo szepnęła coś do swoich służących i wszystkie trzy, nie zamieniając z nikim ani słowa, wyszły z izby. - Eeeeeeej! Huuuuuulz! Śpisz?

Strażnik dróg zrezygnował z gry, pozostając przy stole i przyglądając się Phillipe'owi. Na placu boju pozostał jedynie Zingger, zastanawiający się cóż to za przewiny spowodowały, że pieniądze opuszczają jego kieszenie w tempie wody przelewającej się przez sito. Przełożył i rozdał ponownie, wcześniej ciskając na stół kolejne szylingi. I wygrał! Zgarnął wygraną i spojrzał na Bretończyka.
- Dla mnie pâs - oznajmił Descartes. - Karta nie idzie. Miłej nocy życzę. I nie lubię, jak wszyscy na ręce mi spoglądać muszą.

Mimo, że godzina jeszcze młoda była, wszyscy udali się na spoczynek. Jedni do wynajętych osobnych pokoi, inni do wspólnej izby, przylegającej do biesiadnej, gdzie karczmarz złożył chrapiących wniebogłosy, pijanych woźniców. Dla tych w dormitorium noc nie zapowiadała się na szczególnie przyjemną, chyba że dysponowali kamiennym snem.

A rankiem... Gustav podał śniadanie dla gości, składające się z wczorajszego chleba, jaj na twardo, gorącego żuru i kiszonej kapusty. Na posiłek zeszli się wszyscy, oczywiście poza dwoma wciąż chrapiącymi wozakami. Niektórzy z gości, a w szczególności szlachetnie urodzona pani, głośno dawali wyraz swojemu niezadowoleniu. Karczmarz usiłował interweniować, dwukrotnie, bezskutecznie starając się dobudzić opijusów. Dopiero za trzecim razem, około godziny po skończeniu posiłku, wpadł do izby z wiadrem lodowatej wody. Chwilę potem twarze pań i gryzipiórka pokryły pąsy, ale woźnice nareszcie wstali.

Na zewnątrz było mgliście i zimno i nic nie zachęcało do podróży piechotą. Skacowani woźnice bez zastanowienia zgodzili się zabrać dodatkowych pasażerów do Altdorfu, zwłaszcza, że jak to podkreślił jeden z nich, w kasie zrobiło się małe manko. Cena jaką sobie zażyczyli to siedem złotych karli od osoby, co wydawało się kwotą nieco przesadzoną (jakoś trzeba było zatkać dziurę w budżecie), ale dzięki obrotności języka zaprezentowanej przez Bernhardta udało się ją stargować do czterech koron. Gdy to zostało ustalone i woźnice, z zainkasowaną gotówką, potykając się, klnąc i trzymając za bolące łby poszli oporządzać dyliżans i konie, pojawił się kolejny problem. We wnętrzu dyliżansu było tylko jedno wolne miejsce. Pozostali byli zmuszeni do podróży na dachu, bądź z tyłu pojazdu - na podróżnym kufrze.
 
xeper jest offline  
Stary 22-12-2016, 01:41   #14
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Po nocy spędzonej we wspólnym pokoju z uczniem czarodzieja szlachcic był w kiepskim humorze. Nie dość, że szlachcianka uciekła do pokoju zanim zdołał się przedstawić to jeszcze po raz kolejny uderzyła go myśl, że musi zacisnąć pasa. Przywykł do znacznie lepszych warunków i nawet ciekawa rozmowa, jaką odbyli z Wolfgangiem wieczorem nie przesłaniała faktu, że kiedyś mógł wyrzucić hołotę z całego piętra - ba, z całego zajazdu i zakwaterować tam wyłącznie siebie i towarzyszy (oczywiście zostawiając także szlachciankę i jej sługi), płacąc za wszystkich i za "inne atrakcje" (łaźnię, duże balie z gorącą wodą... takie na dwie osoby co najmniej... albo i na trzy... i po gąsiorku wina dla każdego...). Obiecał sobie, że jeszcze kiedyś tak właśnie zrobi.

Wyczyściwszy wieczorem strój i umywszy się rano o tyle o ile było to możliwe w zajeździe, postanowił przedstawić się szlachciance gdy tylko ją zobaczy. Okazja nadarzyła się rano - akurat jadł śniadanie, gdy schodziła po schodach. Wstał i ukłonił się, a gdy odpowiedziała ukłonem, podszedł i przedstawił się, przepraszając za brak przedstawienia się wczoraj i tłumacząc się niechęcią do stawania przed tak piękną damą prosto z gościńca.
- Pani pozwoli, że się przedstawię. Lothar Essing, do usług. - ukłonił się.
- Isolde von Strudelhoff. W podróży na Cesarski Dwór w Altdorfie - podkreśla głośno i dodaje ciszej - do rodziny. - podaje dłoń do ucałowania. Po chwili na jej twarz wypełza purpura. Nie jest to jednak, jak miał nadzieję przez chwilę Lothar efekt jego dworności, ani, jak przestraszył się chwilę później, jakiegoś faux pas, jakie nieświadomie mógłby popełnić. Isolde krzyczy do służącej:
- Marlene! Rękaw jest zaciągnięty! Ty ślepa idiotko, teraz przez ciebie będę musiała się znowu przebierać, nie mogę tak jechać!
Młoda dziewczyna o wyglądzie szarej myszki przyjmuje krzyki jak ktoś kto miał okazję się do nich przyzwyczaić, kuli głowę i ramiona i uniżenie przeprasza. Stojąca obok ogolona na krótko kobieta założyła ręce traktując całe zajście z całkowitą obojętnością. Odkąd zauważyła, ze szlachcic nie stanowi zagrożenia dla pani von Strudellhof ignorowała go, dlatego był zaskoczony kiedy mrugnęła do niego zza pleców szlachcianki. A ta przeprosiła i wróciła na górę, zabierając ze sobą obie towarzyszki.

Gdy obudzono już woźniców i powóz w końcu mógł wyjechać, ruszył w jego kierunku. Rozumiał, że szybko wygody związane z jego pozycją nie wrócą, ale nie znaczyło to jednak, że rezygnować miał zupełnie ze wszystkiego:

- Pani - uchylając kapelusza Lothar przepuścił szlachciankę (która w międzyczasie zdążyła zmienić nie tylko suknię ale i kapelusz oraz obuwie) do dyliżansu po czym sam wszedł, zajmując miejsce przy drzwiach, by mieć dostęp do świeżego powietrza. Rozejrzał się w środku.
W trakcie jazdy Lothar niezobowiązująco konwersuje z damą na temat kultury, sztuki, muzyki, raczej słucha z zainteresowaniem niż mówi.
Szlachcianka poza podkreślaniem jak ważną pozycję na dworze zajmuje jej rodzina niewiele ma do powiedzenia. Philippe początkowo nadal jest obrażony za wczorajsze zaglądanie mu w ręce, po czasie jednak wyciąga karty i ogrywa pozostałych podróżnych, choć oczywiście ani pani Isolde ani Lothar nie grają. Nie gra także gryzipiórek - ten udaje, że w ogóle go nie ma. Szlachcic jest coraz bardziej znudzony i rozczarowany, jednak podtrzymuje konwersację z Isolde - a nuż w przyszłości zawita na Cesarski Dwór. Pytany o powody, dla których jest tak daleko od rodzinnego Ostlandu (strój w barwach prowincji jest jasną wskazówką) podaje:
- Tak jak ósmy syn elektora Valmira von Raukov, Boris, w poszukiwaniu zasług i chwały w boju opuścił Ostland, tak i ja wyjechałem i szukam szansy na przysłużenie się Imperium czymś więcej niż tylko grą na lutni damom dworu...
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 25-12-2016 o 13:09.
hen_cerbin jest offline  
Stary 22-12-2016, 12:06   #15
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Wolfgang w końcu udał się do izby. Zajął łózko przy małym stoliku i odpalił świecę. Wyjął księgę i zaczął czytać. Nie chciał przeszkadzać Lotharowi w jego kontemplacjach.

Po około godzinie zgasił świecę, schował książkę na powrót do plecaka, który schował pod łóżko. Wstał i najciszej jak mógł podszedł do drzwi i zamknął je dokładnie. Sprawdził także okno. W życiu miał wiele sytuacji czy to z jego obecnymi towarzyszami a będącymi nie do końca prawymi obywatelami. Nauczył się od nich już coś o bezpieczeństwie swoim i swojego majątku.

Rano wstał o pierwsze co zrobił odświeżył się w balii na dworze. Wrócił na posiłek do reszty towarzyszy. Widząc szlachciankę za przykładem Essinga ukłonił się jak on i pomógł usiąść jednej z towarzyszących kobiet szlachciance.
Po zakończonym śniadaniu uregulował należność z karczmarzem i dał cztery Karle na możliwość podróżowania dyliżansem.
Chciał podczas czekana zagadać gryzipiórka, ale ten uciekał wzrokiem i samym sobą co dawało do zrozumienia, że człowiek raczej stroni od obcych.
Cóż, Wolfgang nie był osobą napastliwą i uszanował zachowanie osobnika.

W końcu mogli ruszyć w drogę. Techler nie robił problemu z zajęciem miejsca na tyle wozu. Nawet wykorzystał to miejsce by schować przed ewentualnym deszczem swój plecak z drogocenna książką. Nie chciał by zmokła. Niby umiał sobie z tym poradzić, ale po co się ciągle afiszować. Mistrz nie raz mówił by z magią uważać. Ona jest zdradziecka a i postronni ludzie mogą źle odbierać ludzi parających się tą sztuką tajemną.
Mimo tylu lat w sąsiedztwie magów i tym podobnych, ciągle lud był zabobonny a łowcy czarownic nad wyraz chętni do palenia stosów ku uciesze tłumów.
 
Hakon jest offline  
Stary 22-12-2016, 13:08   #16
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zdanie Axela na temat Phillipe'a Descartesa nie zmieniło się - nawet jeśli nie był oszustem, to do najuczciwszych nie należał, skoro zaproponował koniec gry ledwo po serii wygranych szczęście raz mu nie dopisało. Ale czegóż się można było spodziewać po Bretończyku...

Zmywszy z siebie trudy podróży Axel poszedł spać.
Dwuosobowy pokój zamiast nieba nad głową - w deszczowe dni był to prawdziwy luksus, zdecydowanie wart tych paru szylingów. Na dodatek ów luksus zapewniał bezpieczeństwo sakiewce, która aż tak chuda nie była. Dlatego też przed pogrążeniem się w otchłaniach snu Axel dokładnie sprawdził, czy okno i drzwi są zamknięte na cztery spusty.

Ranek zdecydowanie zachęcał do odbycia podróży z wykorzystaniem dyliżansu, nawet jeśli podróż miała się odbyć nie w środku, a na dachu. To miejsce Axel uznał, mimo wszystko, za wygodniejsze, niż podróż z tyłu, na kufrze.
Poczekał, aż pasażerowie i woźnice zajmą miejsca, po czym wgramolił się na górę.
 
Kerm jest offline  
Stary 23-12-2016, 17:02   #17
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Zingger zgarnął wygrane od Descartesa pieniądze ze stołu. Za plecami skrzyżował palce na znak oddania Ranaldowi.

- Kolejka dla moich kompanów! - krzyknął do karczmarza. - Tylko mnie nie zrujnujcie, gospodarzu, ale nie znów aż tak, żeby nas trunkiem obrazić.

Wychyliwszy kufelek za pomyślność dalszej podróży zuchy rozeszły się po pokojach. Bernhardt wybrał sobie na nocleg wspólną salę, ale z odrobiną luksusu, czyli z łóżkiem.

W nocy obudziło go harcowanie gryzoni po dormitorium. W duchu pogratulował sobie wyboru pryczy i spał dalej snem sprawiedliwego.


***

Poranek nie napawał optymizmem.

- Wilgotno, ponuro, brrr - zawyrokował Bern. - Nie wiem jak Wy, koledzy, ale ja zamierzam przespać ten paskudny dzień - to mówiąc wlazł na kufer z tyłu powozu i przykrył się podróżną derką. Na głowę nasadził kapelusz z piórkiem. Łyknął trochę gorzałki, że by rozgrzać skostniałe ciało.

- No to wiśta wio! - zakrzyknął w kierunku woźniców.
 
kymil jest offline  
Stary 24-12-2016, 16:51   #18
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu

Tydzień temu

Szkarłatny lew był znamienitą karczmą zaraz za wschodnią bramą Altdorfu. Przestronna jasna sala, palenisko nad którym nie raz można było ujrzeć całe tusze, złociste piwo z głębokich piwnic i wiele innych rozkoszy. Właśnie z tych powodów Maximilian zatrzymał się w "Jutrzni" karczmie zaledwie 300 łokci od Lwa gdzie przesiadywała klientela gorszego sortu. Siedząc przy stole w samotności raczył się butelką przepalanki, czekając aż jego towarzysze dotrą do stolicy. Łowca przedstawiał sobą nędzny widok jedno z jego oczu było podbite i chociaż opuchlizna już zeszła ciemno fioletowy siniak ciągle znaczył połowę jego twarzy. Jego wygląd z pewnością zdziwi towarzyszy, pamiętali oni wszak Maximiliana jako radosnego męża o dłoniach obostrzonych pierścieniami i świetnej jakości stroju. Teraz po pierścieniach ostały się jedynie blade paski na palcach, a odzież którą nosił wyglądała jakby ktoś przeciągnął w niej Maximiliana parę staji za końmi, brakowało też kapelusza o szerokim rondzie i szkarłatnej kamizeli którą tak pysznił się łowca nagród.

Maximilian miał wiele do przemyślenia wizyta w lochu straży świątynnej i niezwykła propozycja którą otrzymał to wiele jak na to kilka ostatnich dni. Ale nie wiadomo czy to przez zmęczenie czy przez przepalankę jego myśli uciekły od tego tematu i popłynęły w przeszłość.

Wspominał czasy gdy poznał resztę kampani. Alexa poznał jeszcze tu w Altdorfie podczas jego studiów, a resztę Bernharda, Wolfganga i Szkiełko już na szlaku gdy byli jednym zespołem. Zresztą poznał nie bez ciekawej historii bo przecież stanęli oni w obronie damy dworu którą była na liście Maximiliana ,a podróżowała wtedy razem z nimi.

Maximilian rozejrzał się po sali starym zwyczajem przyglądając się twarzom i szukając podobieństw do portretów rozwieszonych po posterunku Justycjariuszy. Ludzie uciekali ze wzrokiem w tej karczmie przesiadywali mniej zamożni kupcy, a nie zbiry z pod ciemnej gwiazdy, a jako, że Maximilian w tym lokalu przesiadywał często w tym lokalu to i jego profesja była tu dobrze znana.

Kolejny kieliszek wylądował w trzewiach Łowcy, a ten z rozkoszą zasmakował słodyczy i nacieszył się ciepłem które rozpłynęło się po jego trzewiach. Reszta powinna tu być gdzieś do szóstego dzwonu miał więc czas by chociażby się ogolić i obmyć twarz.
 
__________________
Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy

Ostatnio edytowane przez czajos : 09-01-2017 o 19:31.
czajos jest offline  
Stary 28-12-2016, 10:16   #19
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Zważając na stan woźniców, już sam fakt, że wyjechali z zajazdu na drogę wiodącą w kierunku stolicy był wielce zadowalający. Nie wypadało więc narzekać, że podróż dłużyła się niemiłosiernie - konie szły własnym tempem, zupełnie ignorowane przez przysypiających, przeklinających i wciąż cierpiących z powodu wczorajszego opilstwa wozaków. Tylko co jakiś czas, gdy zdenerwowana lady Isolde wybuchała gniewem i straszyła swoją rodziną doskonale usytuowaną na cesarskim dworze, Hulz i Gunnar z pomocą bata zachęcali konie do bardziej wytężonej pracy, ale efekt mijał po kilku minutach i powóz znów wolno toczył się wyboistą drogą.

Podczas jednego z takich zrywów zdarzył się nieprzyjemny wypadek. Zważając na stan dyliżansu, to i tak dobrze, że skończyło się na kilku siniakach. Otóż wchodząc w zakręt z dużą prędkością, pojazd zgubił jedno z kół, które zupełnie ignorując kierunek jazdy powozu, potoczyło się w inną stronę, upadając w zaroślach przy drodze. Dyliżans przez moment jechał na trzech kołach, dając szansę znajdującym się na zewnątrz na chwycenie się czegokolwiek, ale i tak Leopold nie zdążył i gdy pojazd w końcu zatrzymał się, złodziej przekoziołkował przez krawędź dachu i rymnął w błoto na drodze, tłukąc się dotkliwie.

Przy akompaniamencie narzekań szlachcianki, pomrukiwaniach gryzipiórka, bretońskich aklamacjach Phillipe'a i narzekaniach woźniców, wspólnymi siłami tych ostatnich i bohaterów udało się przywrócić dyliżans do stanu umożliwiającego dalszą podróż, którą kontynuowano niezwłocznie. Niestety mżawka, padająca z przerwami od rana zamieniła się w ulewę, co zdecydowanie negatywnie wpłynęło na humory podróżnych. Koniec opadów zgrał się w czasie z minięciem skrzyżowania, na którym oprócz słupa milowego "Altdorf 50 mil", znajdował się jeszcze należący do kompani przewozowej Cztery Pory Roku zajazd. Ów, ze względu, że należał do konkurencji, został przez woźniców zignorowany i podróż trwała dalej. Do czasu...

Na środku drogi, pochylając się nad zakrwawionymi ludzkimi zwłokami ktoś klęczał. Gunnar zahamował w momencie, gdy postać podniosła się i odwróciła. Z jej ust - wykrzywionych, szerokich, pełnych ostrych i wąskich jak igły zębów zwisała odgryziona ludzka dłoń. Skóra na twarzy i rękach potwora pokryta była ropiejącymi bąblami i odchodziła płatami od ciała. Mutant wypluł zakrwawioną rękę i z sztyletem w dłoni, długimi susami niczym małpa skoczył w kierunku dyliżansu. Konie były przerażone, podobnie jak Hulz, który nie był w stanie nad nimi zapanować. Wozem szarpnęło, ktoś krzyczał cienkim głosem - nie wiadomo czy jedna z pań czy bretończyk. Gunnar zaciągnął hamulec, konie nie zatrzymały się, szarpnęły i zerwały uprząż, ciągnąc w las wciąż trzymającego lejce Hulza. Potwór był już blisko, na tyle blisko że można było rozpoznać jego zniekształcone rysy twarzy. Axelowi postać i twarz, mimo zmian wydały się znajome i w końcu rozpoznał w potworze swojego dawnego znajomka - Rolfa, z którym służył w jednej rocie i wypił nie jedno piwo. A teraz widział przed sobą ogarniętego dzikim, krwawym szałem odmieńca, który atakował przerażonego i sparaliżowanego strachem woźnicę.
 
xeper jest offline  
Stary 28-12-2016, 12:18   #20
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Nawet, gdyby Leopold miał jakieś wyrzuty sumienia wobec obrabowanych pijusów, pozbył się ich na korzyść kilku bolesnych sińców i zadrapań. Partacze nie woźnice. Nie zdziwiła go też nagła ucieczka koni - zastanawiał się, jak tacy woźnice przeżyli więcej, niż jedną podróż.
Widok mutanta wstrząsnął łotrzykiem, choć życie zbyt wiele pokazywało mu szpetnych oblicz, które nie miały wobec niego dobrych intencji, by wola przetrwania nie wzięła góry nad strachem. Byli i tacy desperaci, którzy by nie głodować, szczególnie na przednówku, obrażali Morra bezczeszcząc zwłoki.
W mieście zawsze była uliczka, w którą można dać drapaka, tu las mógł skrywać jeszcze więcej tych paskudników. Trzeba było działać, nim potwór pozbawi ich woźnicy, a co za tym idzie - możliwości dalszej podróży. Bo niby kto miałby połapać te konie - Leopold?
Złodziej kierowany wieloletnim nawykiem zaczął okrążać potworę. Zamierzał, gdy już znajdzie się jej z boku, zgruchotać jej kolano pałką, a jak nie będzie tak skoczna, zatłuc bez litości. Okuta pałka, niemy świadek wielu brutalnych scen w mrocznych miejskich zaułkach, spoczywała w ręku łotra, sposobiona do ciosu.
 
Reinhard jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172