lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Wewnętrzny Wróg (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/16711-warhammer-wewnetrzny-wrog.html)

kymil 28-12-2016 11:18

Przejażdżka nie należała do udanych. Nie dość, że kompanii przydarzył się wypadek z kołem dyliżansu, następnie zaś złapała ich ulewa. Jak na złość derka Zinggera przemokła do szczętu i przestała dawać ochronę przed rzęsistym deszczem.

- Reiklanndddd, jego mać, jak zimno - szczękał zębami łotrzyk, raz po raz zakrywając przemokniętym kociem. - Trzebba było w Talabheim ostać przy ojcu. Przedsiębiorstwo przejąć, to nie. Wędrówki mi się zachciało. To mam. Psi los!

- Gunnar? Daleko jeszcze? - zakrzyknął rozpaczliwie do woźnicy.

Ni stąd ni zowąd, jakby w odpowiedzi, rozległ się wizg koni, lejce pękły, a wóz pokolebał się dalej bez zaprzęgu.

Zaskoczony całkowicie Bernhardt o mało zębów sobie nie wybił. Poderwał się ze skrzyni, chwycił oburącz barierki, starając ogarnąć sytuację.

- Rrranaldzie, miej nas w opiece - wyjęczał na widok mutanta. A następnie zwymiotował prosto w kałużę drogi.

Kerm 28-12-2016 11:49

Dość szybko Axel doszedł do wniosku, że przepłacił, i to bardzo, za nad wyraz wątpliwy luksus podróżowania dyliżansem, w warunkach znacznie odbiegających od komfortowych. Co prawda jechali w dobrym kierunku i nikt nie złamał karku podczas wypadku dyliżansu, ale i tak nie zmieniło to zdania Axela na temat kompanii przewozowej Zębatka w ogóle, a Gunnara i Hulza w szczególności.

Gdy dyliżans po raz drugi się zatrzymał, chociaż tym razem nie w rowie, Axel przeklął najpierw przodków i potomków obu woźniców, a potem dopiero rozejrzał się dokoła. I pożałował tego natychmiast, bo nie był pewien, czy nie zdrzemnął się jednak i nie śni mu się jakiś koszmar. Bo to przecież było niemożliwe, by jego dawny kompan, Rolf, za mutanta robił i na dyliżanse napadał...
Siedział więc Axel bez ruchu, z otwartymi ustami i oczami, i wygapiał się w to coś, co kiedyś było Rolfem, a teraz usiłowało zarzezać jednego z woźniców.

Hakon 28-12-2016 16:06

Podróż nie była przyjemna. Trzęsło cały czas i dyliżans sunął się smętnie co jakiś czas przyspieszając po małej awanturze zrobionej przez Jaśnie Panią Izoldę.
Wypadek z spowodowany odpadnięciem koła także psuł humor Wolfganga. To była jakaś farsa i przyszły mag obiecał sobie nie korzystać więcej z tej sieci dyliżansów. Zastanawiał się czy aby nie złożyć skargi w Altdorfie na woźniców.
Kiedy deszcz zaczął padać Techler nie zważał na konsekwencje i otoczył się czarem, który dawał mu ochronę przed deszczem. Przede wszystkim zależało mu na nie zmoczeniu księgi.
- Jak ktoś chce coś uchronić przed wodą dajcie to mi.- Zaproponował towarzyszom siedzącym obok lub na dachu.

Ponowne zatrzymanie się ich transportu już prawie wyprowadziło z równowagi maga. Miał już z awanturą iść do woźniców gdy zobaczył mutanta, który zmroził jego krew w żyłach.
Widział jak ten z dłonią w ręku podrywa się do ataku na jednego z powożących i wezbrało mu się to bo opanował panikę, która nad nim zapanowała.
Musiał szybko działać i pierwsze co zrobił to sięgnął po jedną strzałkę do sakiewki, splótł magie z okolicy i rzucił w wskakującego już na pojazd mutanta magicznym żądłem.

Wykorzystuję PS na opanowanie się. Splatanie magii 42. Rzucanie czaru "magiczne żądło" +1 za składnik i + 1 za udane splatanie magii.
Wolfgang nie zamierza brać udziału w bezpośredniej walce wręcz. Chce unieszkodliwić napastnika czarami.


hen_cerbin 28-12-2016 20:54

Ostatnie dni były dla Lothara tak paskudne, że nie zaskoczyło go ani tempo ich jazdy, ani "wysiłki" woźniców, ani nawet urwane koło dyliżansu. Powiedzmy sobie szczerze - po napadzie bandytów, utracie konia, posiniaczeniu zarówno ciała (przy upadku) jak i ducha (w karczmie) nie wyobrażał sobie, by cokolwiek mogło mu popsuć humor jeszcze bardziej. Kiedy zaczął padać deszcz, wręcz się uśmiechnął - pff... typowe - ni to westchnął ni to mruknął niezrozumiale, sam do siebie. Uśmiechnął się tym bardziej, że sam był w środku, chroniony przed wodą i wilgocią. I samo to pozwoliło nieśmiało zakiełkować nadziei, że najgorsze już za nim...

I, jak zwykle w takich sytuacjach bywa, najgorsze wcale ale to wcale nie było za nim. Przybrało postać zaropiałego oblicza z gnijącą, odpadającą płatami skórą i zaczaiło się tuż tuż przed nim.
Gdy powóz zatrzymał się z szarpnięciem, a krzyk rozdarł ciszę, Lothar uśmiechnął się do siebie. - Bandyci zapewne. Panie Descartes, zapraszam, panie raczą poczekać. - otworzył drzwi i wyciągając miecz i lewak wysiadł z dyliżansu rozglądając się po okolicy szukając źródła całego tego zamieszania.

Udało mu się wysiąść z dyliżansu i nie krzyknąć wyłącznie dzięki temu, ze najpierw spojrzał na woźniców i konie. A raczej na miejsce gdzie powinni być.
Gdy ułamek chwili później spojrzał na drogę śniadanie podeszło mu do gardła.
To "coś", co biegło w ich stronę nie mogło istnieć. Nie miało prawa! Słyszał o skazie chaosu, oczywiście, wieśniacy zawsze powtarzali różne plotki, widział kilku w klatkach albo przy egzekucjach ale to...
Nie uciekł jedynie dlatego, że nie był w stanie poruszyć choćby powieką a co dopiero nogami. Zamarł tak z wyciągniętą bronią, mogąc tylko patrzeć jak Szkiełko sam próbuje walczyć z potworem.

xeper 29-12-2016 10:54

Rozprawa z mutantem przebiegła nad wyraz szybko. Nim Bretończyk uporał się z naładowaniem pistoletu, Szkiełko podbiegł do zaabsorbowanego wdrapywaniem się na dyliżans potwora i silnie zdzielił go pałką w nogę. Rolf zachwiał się i puścił, w tym samym momencie Wolfgang skończył magiczną inkantację i z jego ręki wystrzelił w kierunku mutanta ładunek eterycznej energii, który przybrał formę migotliwej strzały. Trafiony w głowę ludojad zawył i z dymiącą, osmaloną czaszką upadł w błoto, nieruchomiejąc.

W tym samym momencie wydarzyły się inne rzeczy. Gdzieś z przodu, na drodze coś upiornie zawyło. Słychać też było odgłosy przedzierania się kogoś przez porastające pobocze drogi krzaki. Phillipe bez wahania uniósł naładowany już pistolet i wypalił w zarośla. Jego postać spowiła chmura gryzącego dymu, donośny huk wystrzału poniósł się echem po lesie. Na szczęście nie trafił, bo z krzaków wypadł poharatany, przerażony Hulz.
- Nie strzelać! To ja! - krzyczał wymachując rękami.
- Sacrebleu! - zakrzyknął Phillipe, zasłaniając usta w teatralnym geście przerażenia.

Kerm 29-12-2016 11:41

Mutant padł, nim Axel zdążył włączyć się do walki. I bardzo dobrze, bowiem strażnik dróg miałby zapewne opory przed rozwaleniem głowy komuś, z kim opróżnił niejeden dzban piwa.
No i dobrze, że nie poszedł w ślady Bretończyka, bo kto wie, czy nie ustrzeliłby Hulza. I nie o to nawet chodziło, że nic do woźnicy nie miał, ale zastrzelenie Hulza bez wątpienia ściągnęłoby na głowę Axela całe morze problemów.

Zszedł na ziemię, sięgnął po pistolet, po czym, stale rozglądając się na wszystkie strony, ruszył w stronę truposza, którego wcześniej konsumował Rolf. Do znajomości z mutantem nie zamierzał się przyznawać, ale ciekaw był, kim był nieszczęśnik, którego były kompan dopadł. Zawsze lepiej wiedzieć więcej, niż mniej, a po dotarciu do Altdorfu a nuż ta wiedza się przyda, na przykład by poinformować krewnych.

- Jest ich tam więcej? - zwrócił się do Hulza. - Mutantów, znaczy? Konie całkiem przepadły?

Nie czekając na odpowiedź przyklęknął przy zwłokach, by sprawdzić zawartość kieszeni nieszczęśnika, bowiem ratować mu życia już nie można było.

Reinhard 29-12-2016 12:31

Leopold zdziwił się magicznym pociskiem, który rozłupał łeb bestii. Zwykle takie atrakcje towarzyszyły źle obmyślanym akcjom przeciwko posesjonatom na tyle zamożnym, bo gościć u siebie czarodzieja...W pierwszym odruchu chciał przeszukać to coś, ale przypomniały mu się nauki jego mentora, Ole Zmruż - Oczko: "chciwość zgubą frajerów". Nawet, gdyby potwór miał mieszek, to czy przekleństwo Chaosu nie przeszłoby na złodzieja?
Niespodziewanego kolegę po fachu dostrzegł w towarzyszu podróży. Panowie strażnicy dróg, tak dostojni na swoich wierzchowcach, widocznie również nie gardzili złodziejską robotą. Jeszcze nieszczęśnik dobrze nie ostygł - zapewne - a tu już dobrano mu się do spodni.
Tak, jak podpowiadał mu instynkt, Szkiełko wycofał się na ubocze i zajął obserwacją okolicy. Krzaki ostatnio były tak popularnym ośrodkiem aktywności, że nie mogły teraz tak po prostu nudnie nie posiadać innej zawartości do ujawnienia.

hen_cerbin 29-12-2016 15:32

Załatwienie pomiotu Chaosu poszło tak szybko, że nawet nie było kiedy zauważyć, że Lothar nie dał rady wziąć w tym udziału. Ledwo wyszedł i się przeraził a cała walka dobiegła końca. Upiorne wycie, o dziwo, zamiast pogłębić stan szlachcica, wyrwało go ze stuporu.

Rozejrzał się, kiwnął głową Wolfgangowi z nową porcją szacunku do niego. Dla prostaczków magowie byli co najmniej podejrzaną zgrają obiboków, albo wręcz czcicielami Chaosu, nie wiedzieć czemu pałętającymi się wśród prawych obywateli Imperium, szlachta jednak była nieco lepiej kształcona. sam Lothar znał głód wiedzy i nie mógł nie czuć sympatii do kogoś, kto poszedł tą drogą dalej.
Odwaga Leopolda nie zdziwiła go, ale ta szybkość reakcji - był pod wrażeniem szybkiego myślenia towarzysza podróży.

Zadowolony z kompanii w jakiej przyszło mu podróżować szybko odzyskał animusz.
- Panie Mayer, znaleźliście coś co powie nam kim był zabity? - zapytał, zastanawiając się, co powinni zrobić dalej. Przyzwyczajony był do myślenia w kategoriach szerszych niż tylko jego osoba.

- Panowie, warto byłoby przejść się w kierunku tego wycia. Lepiej żebyśmy to my znaleźli jego przyczynę, niż żeby ta przyczyna znalazła nas. Kolejnej niespodzianki tego typu dziś mogę już nie znieść.
Sugeruję, żebyśmy udali się wzdłuż drogi w kierunku tych krzyków, rezygnując chwilowo z dumy i idąc tak, by zasłaniały nas krzaki. Szkoda, że nie mamy wśród nas łowcy, ale widzę, że posiadacie talenta, które mogą to zrównoważyć. Kto najciszej się porusza mógłby iść przodem, albo ktoś z czułym słuchem i bystrym wzrokiem, potem ja, osłaniając strzelców z drugiej linii. Sprawię się lepiej niż przed chwilą.
- przerwał - Panie Descartes, ktoś powinien zostać z pasażerami i rannymi, czy mogę liczyć na Pana? - zapytał, woląc by ktoś z tak prędką ręką do spustu nie stał mu za plecami w trakcie walki, nie chciał być ofiarą "wypadku", jak o mało co skończyłby woźnica.

Hakon 29-12-2016 23:17

Wolfgang dygotał patrząc na leżące zwłoki mutanta. Każdy kto spojrzał na niego widział jak mu żuchwa drga i dłonie, które szybko schował w zakamarki odzienia.

Przyszły mag sięgnął za kij leżący na tyle dyliżansu gdy tylko usłyszał wycie i coś co przedzierało się krzakami ku nim. Wystrzał z pistoletu Descartesa wyrwał Techlera z przerażenia. Momentalnie zaczął splatać magię na szczęście nie potrzebnie. Okazało się, że Hulz którego konie poniosły wracał do obozu.

- Trzeba to sprawdzić.- Z lekką obawą w głosie mówił stojąc nad zwłokami człowieka, którego jeszcze niedawno pożerał plugawy pomiot chaosu.
- Zgadzam się z Tobą Lotharze. Musimy sprawdzić co się tam dzieje i trzeba odnaleźć konie.- Wolfgang nie był przerażony na widok zwłok. Widział u mistrza i medyków do których czasami witali bardziej pogrążone w rozkładzie ciała. Jego mistrz pomagał miejscowej straży czasami w rozwiązywaniu problemów powiązanych z magią. Dzięki temu mógł mieszkać w względnym spokoju w Delberz.
Młodzieniec słyszał wiele plotek o czających się niebezpieczeństwach na traktach i duktach, ale nie spodziewał się, że jego tak spotka. W ciągu jednej drogi pomogli z bandytami szlachcicowi. Teraz mutant i Sigmar wie co jeszcze kryje się pod tymi dźwiękami.

kymil 01-01-2017 15:29

Zingger w końcu doszedł do siebie, choć nie bez trudu.

- Okropieństwo - splunął na pokiereszowane zwłoki mutanta. - Ile takiego ohydztwa się pałęta po tych mrocznych lasach? Lepiej tam nie właźmy zbyt głęboko. Ale konie trza nam prędko odnaleźć. Hę, Panowie woźnice, jak Wasze pociechy przywołać?

Sprawdził kordzik u pasa czy lekko wychodzi z pochwy.

- No, dobra, chodźmy bo się ściemnia. Konie się same nie znajdą.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:16.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172