|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-05-2017, 09:12 | #291 |
Reputacja: 1 |
|
24-05-2017, 20:40 | #292 |
Reputacja: 1 | Zaskoczenie pojawiło się na twarzy urzędnika, ale szybko zniknęło zastąpione przez wyuczoną obojętność, typową dla miejskich gryzipiórków. Urzędnik wstał, przeprosił i wyszedł. Nie było go dłuższą chwilę i zniecierpliwiony Lothar już zaczynał zbierać się do wyjścia. Gdy ponaglał towarzyszącego mu Axela, urzędnik wrócił. - Umówiłem Panów na spotkanie z Radnym Teugenem w dniu jutrzejszym - oznajmił. - Proszę zjawić się wczesnym przedpołudniem. Oczywiście nie gwarantuję, że zostaną Panowie przyjęci od razu... Koszary straży mieściły się w południowo-wschodnim narożniku murów miejskich, tuż obok Bramy Tylnej. Słychać tu było cały zgiełk i harmider związany z odbywającym się tuż za murami Shaffenfest. Bernhardt i Szkiełko w strażnicy spotkali się z sierżantem pełniącym służbę i Zingger sprzedał mu skleconą przez siebie historię. - Zamordowany... Szarlatan... Jama... - powtarzał strażnik, zapisując coś na karcie papieru. - I chcecie oddać naszyjnik? A jakie Wasze miano i gdzie się zatrzymaliście? Bo wiecie, rozumiecie morderstwo to nie przelewki. Będziecie z pewnością wzywani na wyjaśnienia, a nawet może się zdarzyć, że oskarżą Was o zabójstwo. Chcielibyście coś jeszcze dodać? - A do Radnego Teugena możecie próbować w Ratuszu albo na Adel Ring, tam ma swój dom - odpowiedział w kwestii naszyjnika. Magazyn stał w rzędzie podobnych sobie budynków i niczym szczególnym się nie wyróżniał. Zbudowany był z drewna, a na wierzejach wymalowano łuszczącą się farbą znak kompanii Steinhagerów oraz koślawą "4". Spotkali tam cuchnącego alkoholem obszarpańca z tikiem na twarzy, który okazał się być strażnikiem zatrudnionym do ochrony mienia kupca. Oczywiście ów człowiek, który nazywał się Anton Breugel, chętnie przystał na opowiedzenie o wydarzeniach z poprzedniego wieczora, a zachętą ku temu była butelka wręczona przez Axela. - I wtedym go spostrzegł jak menda zielona, kruca, włazi do środka. Tom się zaczaił za skrzynką, kruca, co pod ścianą stała i patrzę. Zielony ci był jak żaba i trzy nogi miał. Mutant ani chybi. Mocnom pałkę chwycił, bo myślę sobie, raz a dobrze przypitolić mu trzeba. I jak się kreatura obok mnie przeciskała, tom się wychylił, zamachnął i z całych sił mu pałkę na łeb spuściłem. Aż trzasło! Jednym ciosem go powaliłem, mówię Wam... - na chwilę umilkł, popatrzył niepewnie na pustą niemal butlę, na twarze rozmówców, a potem wstał. Był wyraźnie bardziej nerwowy niż wcześniej. - No idźcie już. Bo mi nie wolno z nikim tu za bardzo gadać. Obchód mam. |
25-05-2017, 12:51 | #293 |
Reputacja: 1 | Bernhardt zbladł lekko słysząc pouczenie w kwestii posądzenia o zabójstwo. - Zabójstwo? Że niby my? Panie Władzo? To krotochwile jakieś? Po kiego grzyba miałbym sam siebie denuncjować jak to żebrak był i nikt o tym nie wiedział - uśmiechnął się przyjaźnie. - A personalia podam. Berni, Pan zapisze, z Talabheim. Jakbym był potrzebny, proszę na mnie liczyć, he, he. |
25-05-2017, 13:35 | #294 |
Administrator Reputacja: 1 | Axel wysłuchał słów Antona i nawet się nie skrzywił, gdy usłyszał barwną opowieść, niezbyt zgodną ze znanymi im faktami... tudzież z informacjami od radnego Richtera. - Jaka szkoda... Kupa złota była za żywego - z nieurywanym żalem powiedział. - Ale jest jeszcze szansa... - Rozejrzał się na wszystkie strony i ściszył głos, przechodząc do konspiracyjnego szepty. - Znamy kogoś, kto dałby parę groszy za truposza. Za całego, albo, w ostatecznosci, za trzy nogi... Dałoby się załatwić? - spytał. |
25-05-2017, 20:30 | #295 |
Reputacja: 1 | Szlachcic przypomniał sobie co słyszał o goblinie wcześniej tego dnia: "Przywaliła go skrzynia w jakimś magazynie." Miał ochotę wziąć pijaka za fraki i wytrząsnąć z niego prawdę, ale pozwolił, by plan Axela rozwijał się bez przeszkód i obserwował okolicę. Sprawdzał, czy ktoś im się nie przygląda, albo czy ktoś ich nie śledził z Ratusza. |
26-05-2017, 09:18 | #296 |
Administrator Reputacja: 1 | - Panie, kruca, przyjacielu! Jak by się dało, to byłbym bogaty - Anton słysząc propozycję nieco opóźnił porę swojego obchodu i wdał się w rozmowę. - Ale zostanę, kruca biedny. Pachołkowie pana Steinhagera go zaraz potem zabrali i nie wiem gdzie. A teraz wyjdźcie, proszę, bo ten obchód czeka. Trzeba będzie sprawdzić tego kupca, pomyślał Axel. Siedzi w tym szajsie po uszy. - No to pecha mamy - powiedział. - Sami się chyba na tym dorobią. - Splunął w piach. - No dzięki za przysługę. - Pójdziemy już - zwrócił się do Lothara. |
26-05-2017, 14:16 | #297 |
Reputacja: 1 |
|
26-05-2017, 20:20 | #298 |
Reputacja: 1 | -Gerhard, robotnik wędrowny - powiedział do strażnika Leopold. Nie można było liczyć na więcej ze stron leniwych świń w mundurach. Szkiełko miał dośc działań z odkrytą twarzą; to cienie były jego domeną. |
26-05-2017, 21:29 | #299 |
Reputacja: 1 |
|
26-05-2017, 23:38 | #300 |
Reputacja: 1 | Przy winie i pieczonych kurczakach czas przyjemnie mijał, ale wszystko ma swój koniec. Skoro awanturnicy zaangażowali się w śledztwo związane z ukrytą świątynią, trzeba było ruszać do roboty. Wzmocnieni posiłkiem, opuścili zajmowany przez siebie lokal i udali się w kilka wyznaczonych przez Lothara von Essing lokacji, który przejął zgodnie ze swoim urodzeniem, rolę przywódcy. Pierwsza była Gildia Żałobników, gdzie pojawili się już wcześniej, przynosząc ciało znalezionego w kanałach krasnoluda-moczymordy. Zostali przyjęci w skromnym pomieszczeniu, gdzie panował smutny nastrój, podkreślony ponurą miną pracownika. Wcale nie poprawiło jej wręczenie mu jako zachęty butelczyny winiacza. - Cóż... - mężczyzna mówił wolno, jednostajnym tonem, przeciągając wyrazy i zastanawiając się niemal nad każdym słowem. - Zgony żebraków, okaleczone ciała. Owszem, ostatnimi czasy zwiększyła się częstotliwość owych przypadków. Nie jestem w stanie powiedzieć od kiedy, ale jest to czas nie liczony w dniach lub tygodniach, ale raczej w miesiącach lub latach. Tak, powiedziałbym, że to rok lub niemalże rok. Przynoszą ciała znalezione w zaułkach lub kanałach. Owe są okaleczone, porozrywane. Zdarzało się, że brak im najważniejszego organu, serca. Straż miejska nie interweniuje przecież w takich przypadkach. To zwyczajni wagabundowie, żebracy, a zdarza się, że i dotknięci piętnem Chaosu mutanci. Po cóż się takimi zajmować. Łatwo było dowiedzieć się na mieście o zależności między rodzinami kupieckimi. Teugenowie i Steinhagerowie byli, od czasu przejęcia przez Johannesa Teugena zarządu nad kompanią po zmarłym nagle bracie, w dobrej komitywie. Właściwie jedyną rodziną, która miała na pieńku z Teugenami, byli Ruggbroderowie - coraz mniej liczący się ród kupiecki, skupiony na handlu zbożem, towarami rolnymi i artykułami metalowymi. Biblioteka dawała niesamowite pole do popisu, ale tylko gdy wiedziało się gdzie szukać i czego szukać. Przeglądanie na chybił trafił, jakie próbowali uskuteczniać, okazało się tylko stratą czasu. Poszli więc tropem Teugenów... Karl Teugen cierpi na dziwną chorobę. Medycy nie mogą mu pomóc i wkrótce umrze. Demon przeszedł i zabrano go... |