|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
28-08-2017, 20:54 | #401 |
Reputacja: 1 | Gdy ponownie dotarli pod magazyn numer trzynaście drzwi były zamknięte a wrót strzegło dwóch robotników. - Pies im mordę lizał - zaklął szpetnie Zingger. - Kurwie syny zaczęli bez nas. Zamknęli Axela, Szkiełko i paniczyka Lothara. Przysmażą ich jak te bułeczki w piekarniku. Przypieką ich jak nie pomożemy. No, Panie Wolfgang. Twoja kolej, za przeproszeniem - zerknął krzywo na kompana - Konjuruj Wać Pan żywioły powietrza co by nas zaniosły na dach. Że co, że nie możesz? No to niestety trzeba głową ruszyć i koncept znaleźć - uśmiechnął się chytrze. Uczynił znak Ranalda, a następnie dla większej pewności pokazał oddalonym jeszcze robotnikom zgięty łokieć. - To powinno wystarczyć - pewnym gestem odchylił kapelusz na tył głowy. - Ranald sprzyja zuchwałym. Przynajmniej tak mnie uczono - dodał już ciszej. Ruszył pewnie, przyspieszając z każdy krokiem. Ostatni odcinek dzielący go od robotników pędził jakby go demony w dupę kąsały i wymachiwał przy tym rękami. - Hej! Hej! - zatrzymał się parę kroków przed zdumionymi robotnikami. - Uff - splunął w bok gorzką plwociną. - Myślałem, że nie zdążę. Co tak patrzycie? Rajca Teugen mnie przysłał. Czas nagli. Kazał obstawić magazyn numer Siedemnaście. Sie-dem-naś-cie, kurwa! - dodał z naciskiem. - Mam wybrać bystrzejszego z Was i wysłać, żeby pilnował magazynu. To ja się pytam? Który z Was bardziej kumaty, koledzy? Jak nie dowierzacie to spytajcie go sami. W ratuszu urzęduje. Zeźlony piekielnie... - urwał jakby coś sobie przypomniał. - A tak. Gdzie ja to mam. A, proszę - oczom robotników w dłoni Zinggera ukazała się złota moneta. - To za frasunek. To który z Was idzie? Trza tam czatować, jako i tu. Mi zaś czas wracać do ratusza. Teraz wystarczyło poczekać na decyzję robotników. "Jeśli blef się nie uda..." Bernhardt ścisnął mocniej rękojeść sztyletu ukrytego w rękawie i cofnął się parę kroków jakby miał wracać z powrotem do Teugena. Chciał wycofać się za węgieł do Wolfganga, a gdy jeden z robotników opuści wartę zaatakować znienacka drugiego. |
29-08-2017, 00:18 | #402 |
Reputacja: 1 | W chwili, gdy Steinhager stał odwrócony do ukrywających się bohaterów tyłem, Axel poderwał się na nogi i jednym, długim susem przesadził skrzynki, zręcznie lądując na podłodze magazynu. Tuż za nim z ukrycia wychynął Szkiełko, uzbrojony w dwa sztylety. Lothar, słysząc wynurzających się z ukrycia kompanów, podniósł się i zaczął szarpać z materiałem, który owinął się wokół jego ramion i głowy. Steinhager zamarł bez ruchu w momencie, w którym usłyszał za sobą nieznany hałas. Potem, wolno odwrócił głowę i wypuścił z ręki świecznik, który z brzękiem upadł na podłogę. Zdębiały patrzył na zbliżających się biegiem w jego kierunku, dwóch uzbrojonych mężczyzn, których miny świadczyły, że nie mają pokojowych zamiarów. W tym samym czasie, na zewnątrz Bernhardt starał się przekonać dwóch pilnujących wrót parobków, że właśnie powinni się oddalić. Użył przy tym zarówno finezyjnego blefu, jak i prostackiej łapówki. Ale chyba na daremno. - Wypierdalaj stąd kmiocie - brzmiał efekt zabiegań Zinggera. Robotnicy najwyraźniej nie mieli zamiaru ruszać się spod magazynu. - Nie ściemniaj i idź stąd, bo będzie bieda. To taka przyjacielska rada... Miał jeszcze coś powiedzieć, ale nagle stały się dwie rzeczy. Z mgły, nie dalej niż dwadzieścia kroków od magazynu, wyłoniły się sylwetki ludzi, idących ku 13-stce. W momencie, Bernhardt rozpoznał idącego na czele grupy człowieka, który z aparycji i sposobu poruszania się przypominał łasicę. Był to ten sam, który w niezbyt wyszukany sposób ([Warhammer] Wewnętrzny Wróg) namawiał jego i Szkiełko, do opuszczenia miasta. - Co tam chłopcy, problemy jakieś? - odezwał się łasicowaty. A gdy zobaczył z kim ma do czynienia, dodał. - Chyba mówiłem ci, żebyś pojechał na wczasy, co? Panowie, pozbądźcie się tego smrodu - rzucił do swoich ludzi, wskazując Zinggera. Od razu w jego stronę ruszyło czterech zbirów... - Pomocyyyyyyyy! - była to druga rzecz, jaka się wydarzyła. Darł się Steinhager, który w ostatnim momencie odzyskał mowę i zdolność ruchu, co wykorzystał do wezwania pomocy i wycofania się w kierunku wrót. Ostatnio edytowane przez xeper : 04-09-2017 o 22:33. |
29-08-2017, 11:07 | #403 |
Administrator Reputacja: 1 | Pomoc była ostatnią rzeczą, jakiej Axel miał zamiar udzielić Steinhagerowi. Wprost przeciwnie. - najszybciej jak mógł dopadł kupca i walnął go w głowę rękojeścią miecza; na tyle mocno, by pozbawić przytomności i na tyle szybko, by tamten nie zdołał otworzyć zamkniętych od środka drzwi. Gdyby potem udało się zaciągnąć kupca między skrzynie i dobrze się ukryć... może udałoby się zwalić jego zniknięcie na konto demona. Poza tym, gdyby starczyło czasu, miał zamiar rozmontować krąg i zabrać ze sobą jedną z metalowych części. |
29-08-2017, 11:23 | #404 |
Reputacja: 1 | Zingger poznał Łasicę i głośno przełknął ślinę. - Ttto jja na te wczasy lepiej pobiegnę, Mysi Pyszczku! - odkrzyknął i machając łapami pobiegł pozornie byle dalej od napastników rozmyślnie omijając kryjówkę Wolfganga. Biegł na tyle jednak wolno, żeby paru obwiesi od razu nie zrezygnowało z gonitwy, gdy zacznie kluczyć między zaułkami. Miał jako taką wprawę w uciekaniu, a wąskie uliczki się do tego wybornie nadawały. A to po drodze rozrzucił parę skrzynek po jabłkach, obudził kopniakiem bogu ducha winnego żebraka, żeby ten wpadł pod nogi goniących. A gdy nadarzyła się okazja dziabnął sztyletem najbliższego opryszka. - Ranald daje i odbiera, Ranald daje i odbiera - mamrotał raz po raz odwracając się za ramię. |
29-08-2017, 13:37 | #405 |
Reputacja: 1 |
|
29-08-2017, 14:52 | #406 |
Reputacja: 1 |
|
29-08-2017, 20:53 | #407 |
Reputacja: 1 | Zingger przebierał nogami z prędkością co najmniej kłusaka. Biegł tak szybko, że prawie nie zwrócił uwagi na wyłaniający się z mgły powóz, na drzwiach którego widniał różokrzyż. Czworo opryszków było tuż za nim, ale z każdym przebytym metrem dystans pomiędzy ściganym a ścigającymi się powiększał. Bernhardt, dysząc niczym krasnoludzka maszyna parowa, skręcił w kolejny zaułek, przeskoczył nad jakimiś śmieciami i pognał dalej, klucząc w uliczkach przylegających od południa do Ostendamm. Ukryty w cieniu Wolfgang rozpoczął tajemne inkantacje. Czuł, że coś jest nie tak. Uznał, że to zgubny wpływ Morrslieba, niewidocznego teraz księżyca Chaosu. Miał dużo szczęścia - z zaplanowanych czarów udało mu się tylko wywołać odgłosy zbliżających się strażników. Czar ogników rozwiał się w powietrzu, bez żadnego efektu. Grupa oprychów pod wodzą Łasicy właśnie szturmowała drzwi magazynu, starając się dostać do wnętrza budynku. Gdy usłyszeli głosy, zatrzymali się niepewni tego, kto wyłoni się z mgły. Niespodziewanie dla wszystkich, zarówno zbirów, jak i blefującego Bernhardta, z mroku wyłonił się zaprzężony w dwójkę koni powóz. Na jego drzwiach znajdował się znak rodziny Teugenów. Ktoś wyglądał przez okno, jednak mgła uniemożliwiła Techlerowi identyfikację owej osoby. - Na beret Bogenauera i sakwę Handricha! - zaklął Teugen, którego Wolfgang rozpoznał po głosie. - Cóż się tu dzieje? - Ktoś jest w środku - odpowiedział szybko Łasica. Jego ludzie naparli na drzwi. Te niebezpiecznie jęknęły i wygięły się do środka. - To ta banda, która węszy po mieście od jakiegoś czasu. Nie posłuchali ostrzeżenia. I jeszcze Herr Steinhager... - Ja to załatwię - mruknął Johannes i wyskoczył z powozu. Wraz z nim wysiadł drugi mężczyzna. Wysoki i chudy, owinięty w czarny płaszcz. Rąbnięty w głowę kupiec zwiotczał i upadł na podłogę. Niemal natychmiast pochwyciły go ręce Axela i Szkiełka, którzy zaczęli go wlec niczym wór ziemniaków na tył magazynu, między skrzynki. Na zawołanie Wolfganga, Lothar odpowiedział długim, przenikliwym tonem wydobytym z rogu zdobytego ongiś na trakcie. Gdy przebrzmiały ostatnie nuty, wszyscy usłyszeli głos Teugena. - Powiem raz. Wyjdźcie z budynku a krzywda się Wam nie stanie. Będziecie mogli odejść wolno, jeśli zostawicie nie swoje sprawy w spokoju. Wychodzicie, albo moi ludzie wejdą do środka i was pojmają. Staniecie przed sądem i nawet szlachecki stan Wam nie pomoże - głos Teugena lekko drżał i można w nim było wyczuć tłumione napięcie. Ostatnio edytowane przez xeper : 04-09-2017 o 22:34. |
29-08-2017, 21:33 | #408 |
Reputacja: 1 |
|
29-08-2017, 22:54 | #409 |
Reputacja: 1 |
|
30-08-2017, 20:26 | #410 |
Reputacja: 1 | Zingger pędził jakby go biesy z otchłani goniły. Wypisz, wymaluj kurier "Czterech Pór Roku". - Jeszcze trochę, Berni, jeszcze, kurwa, trochę, a wygrasz życie - wewnętrzny mentor zachęcał akolitę do wysiłku, by żwawo przebierał nogami. Obejrzał się w końcu za siebie i ze zdumieniem dostrzegł, że nikt go nie goni. Robotnicy, zbóje i inne chuje czy jak im tam matka dała przy narodzinach odpadli na finiszu. Aż dziw, że Zingger nie zgubił podczas pościgu kapelusza z piórkiem. - No! - Bernhardt uniósł ręce do góry na znak zwycięstwa. Wtem dobry nastrój go opuścił. Przypomniał sobie o niebezpieczeństwie czyhającym na kompanów z rąk Łasicy i jego koleżków. Nie namyślając się dłużej zawrócił wte pędy w kierunku pechowego magazynu. Wybierał jednak trasę w taki sposób, aby przypadkowo nie natknąć się na swoich niedoszłych oprawców. Gdy był blisko celu dosłyszał krzyki mężczyzn i jakby wycie rogu. Przylgnął instynktownie do ściany pobliskiego budynku. - Panicz Lothar - wyszeptał akolita. - Szlachcic w niebezpieczeństwie. Zaczęło się nie na żarty. Dostrzegał już zarysy piekielnego magazynu, dorożkę zaprzężoną w dwa konie i kilkunastu napastników, którzy szturmowali wrota. - O żesz, kurwa - skwitował krótko. Rozejrzał się wokół. Jego uwagę przykuły dwie położone na sobie skrzynie nieznanej zawartości. Dziwnym trafem znajdowały się przed nim tworząc częściową osłonę. "Bóg mnie kocha" - pomyślał z cierpkim uśmiechem na twarzy akolita. Nie namyślając się dłużej Bernhardt wyciągnął miecz z pochwy i oparł o jedną ze skrzyń. Zdjął kapelusz i z bólem cisnął na ziemię. Następnie ściągnął z pleców zdobytą jeszcze na gościńcu kuszę i drżącymi rękami załadował. Celował w tłum zbójów, w braku lepszego celu nawet w zaprzężone konie. - Będzie z trzydzieści kroków. Trudno. Trzeba spróbować. Na pohybel, kultyści - szepnął do siebie akolita, przyłożył kuszę do ramienia i nacisnął na spust. Ostatnio edytowane przez kymil : 30-08-2017 o 20:29. |